Marciniakówna Anna
SŁOŃCE OD PÓŁNOCY – LAPONIA
LAPONIA
to kraina geograficzna położona w północnej Skandynawii i zachodniej części półwyspu Kola, rozciągająca się na terytoriach Norwegii, Szwecji, Finlandii i ZSRR. Powierzchnia regionu wynosi około 400 tys. km2. Na obszarze tym żyje 1 min mieszkańców, w tym zaledwie 50 tys. osób to Lapończycy.
Klimat Laponii jest umiarkowanie chłodny, a na północy subarktyczny. Tereny w większości górzysto-wyżynne porośnięte są lasami świerkowymi i sosnowymi, ku północy przechodzącymi w niskie lasy brzozowo, a następnie w tundrę.
Laponia obfituje w bogactwa mineralne. Do najważniejszych należą rudy żelaza, niklu, miedzi oraz ołowiu. Występują także niewielkie Ilości złota i srebra.
Główne zajęcia Lapończyków to hodowla renów, gospodarka leśna i rybołówstwo.
Ważniejsze miasta Laponii — Narvik,Troms0 (Norwegia). Kiruna (Szwecja), Rovaniemi (Finlandia), Murmańsk (ZSRR).
Pociąg nie zatrzymuje się. Zwalnia tylko bieg i gwiżdże, ale też nie ma pewności, czy dokładnie w tym miejscu, co trzeba. Wzdłuż linii kolejowej nie ma żadnych wyraźnych oznakowań. Przekraczamy koło podbiegunowe bez jakiejkolwiek ceremonii. Znajdując się tu po raz pierwszy jesteśmy bardzo rozemocjono- wani. Wieczorem zanudzaliśmy konduktorkę, żeby nie zapomniała nas obudzić. Normalnie nikt się takimi sprawami nie przejmuje. Ludzie tu jeżdżą do pracy, w interesach, co im tam krąg polarny — linia na mapie.
Zaspani tkwimy przy oknie I wypatrujemy Dalekiej Północy. Stacja Murjek — ostatnia stacja przed kręgiem polarnym. Kilka starych drewnianych budynków, jakieś sklepy. To już Laponia. Jeszcze niedawno w okolice Murjek schodzili jesienią z gór ze swoimi stadami la- pońscy pasterze. Tu były zimowe pastwiska.
Laponia w sierpniu jest jak film w techniko lorze, pełna złota, żółci, szafirów, brązu może nawet w nie najlepszym guście. W naszych wyobrażeniach Północ jest szara, a za kręgiem polarnym rozciąga się tundra, przeważnie zresztą pokryta śniegiem. Tymczasem zanurzamy się w krajobraz o niezwykłej intensywności barw, największej właśnie jesienią, która jest
— wedle tutejszej rachuby czasu — szóstą porą roku. Lapończycy mają ich osiem, a najdłuższa jest zima — od grudnia do marca. Pierwsze śniegi padają już we wrześniu, ostatnie by-
5
jeśli już świeci, to zawsze jakoś na wysokości oczu. Potem przychodzą jesienne niepokoje, bóle głowy i nostalgie, które miejscowy lekarz nazywa lapońską melancholią. Wtedy słońce już się nie pokazuje, a jedynie w południe na parę kwadransów wschodnia strona nieba jaśnieje jakby przed świtaniem, ale zaraz potem znowu się ściemnia, pokazują się gwiazdy i księżyc toczy się dookoła horyzontu. Podczas wielkich mrozów w nocy świeci zorza polarna — białe i niebieskie, różowe i seledynowe, falujące zimne światło, układające się po północnej stronie nieba.
Powrót słońca, pierwsze po nocy polarnej krótkie wschody. Lapończycy czcili zawsze jako wielki# święto i nietrudno zrozumieć uczucia, które kazały im padać na twarz przed ogromną amarantowoczerwoną tarczą, ukazującą się
nad horyzontem. Nawet teraz, w luksusowych warunkach skandynawskiego dobrobytu, kilkumiesięczną ciemność bardzo trudno przetrwać. Potem, gdy nadejdzie midnattso/en (czas północnego słońca trwający tu od maja do lipca), życie trwać będzie całą dobę. Nie ma wtedy ucieczki od słonecznego światła, jasnego w porze dnia i pomarańczowego w porze nocy, kiedy to słońce świeci od północnej strony.
Liczący obecnie około pięćdziesięciu tysięcy osób naród lapoński, zamieszkujący najdalej na północ położone ziemie Europy, ostatni koczowniczy lud Europy nie ma i nigdy nie miał własnego kraju. Laponia jest pojęciem geograficznym z grubsza jedynie pokrywającym się z terenami zamieszkałymi przez Lapończyków. Leży ona w granicach czterech państw: Szwecji, Norwegii, Finlandii i Związku Radzieckiego. Obecnie najwięcej Lapończyków żyje w Norwegii — około trzydziestu tysięcy, w Szwecji — około siedemnastu tysięcy, w Finlandii — około pięciu tysięcy i w Związku Radzieckim — około
trzech tysięcy osób. Zajmują ziarnie od'najbardziej na wschód wysuniętych części półwyspu Kola w Związku Radzieckim, poprzez północne tereny Finlandii, północną Norwegię I północną Szwecję. Ale jeszcze do niedawna ziemie Lapończyków sięgały znacznie dalej na południe obejmując północne wybrzeża Zatoki Botni- ckiej.
Lapończycy, wypierani coraz bardziej na północ, usunęli się prawie całkowicie za koło podbiegunowe. Przez wieki, a może nawet tysiąclecia, byli koczowniczymi hodowcami reniferów, łowcami zwierząt futerkowych I rybakami. Trudno z takim wianem wejść do cywilizowanego świata i zachować narodową I kulturową odrębność, zwłaszcza w warunkach dyskryminacji — raz jawnej, raz cokolwiek kamuflowanej, oraz konfliktów z przybyszami. Lapończycy są — zwłaszcza w Szwecji — tematem wstydliwym. Także sytuacja prawna Lapończyków nie jest jasna. Bez wątpienia są mniejszością narodową, ale praw mniejszościowych nie uzyskali. I choć
w Europie języW gWPWMi dowlą reniferów, rozpłyną się w masowej kulturze.
W różnych okresach lud ten nazywany był różnie. Laponia, Lapończycy (w języku szwedzkim lapp, a w norweskim finn) to nazwy przez nich samych nie uznawane. Dla nas jest to problem mało zrozumiały. Tam, na Północy, jest to sprawa drażliwa. Mówić lapp, znaczy — w najlepszym razie — okazywać Lapończykom brak szacunku. Oni nazywają swój kraj Sameatnam, od Same — Lapończyk i atnam — kraj, o sobie mówią Same i tego też wymagają od innych.
Pierwsze wzmianki o dalekim północnym kraju i zamieszkujących go dzikich plemionach przekazał grecki podróżnik Pyteasz w roku 300 p. n. e. W czasach Cesarstwa Rzymskiego legendy o dzikim narodzie na Dalekiej Północy były dość powszechnie znane. Tacyt w „Germanii" w r. 98
mów, ubierają się w skóry, nie uprawiają ziemi, zadowalają się tym, co zdołają zebrać, a posłania swoje rozkładają na gołej ziemi. Ubogie szałasy z chrustu są im jedyną ochroną przed zwierzętami i niepogodą. Nie znają żelaza, a strzały do łuków robią z zaostrzonych kości. Są myśliwymi, a kobiety towarzyszą mężczyznom w polowaniach i mają swój udział w łupach.
To, co w czasach nowożytnych przede wszystkim zwracało uwagę świata, to były lapońskie czary. Opowieści o nich rozeszły się tak daleko, że za granicami poczęto mówić, iż Szwedzi wygrywają wojny dzięki lapońskim czarownikom.
0 lapońskich żołnierzach w służbie króla szwedzkiego wspomina też Henryk Sienkiewicz w „Potopie".
Historia pochodzenia Lapończyków i ich migracji jest jak dotychczas nie wyjaśniona. Naukowcy przypuszczają, że lud ten przybył ze wschodu, z terenów scytyjskich, i z Azji i że można założyć jego pokrewieństwo zarówno z Finami (czyli Suomi), jak i z Samojedami. Przez długi czas jednak Lapończycy uważani byli za naród tubylczy, który od wieków zamieszkiwał polarne pustkowia. Odrębności antropologiczne w porównaniu z narodami Europy tłumaczono odrębnością warunków, w jakich przyszło im żyć.
Uważano ich za mongoloidów lub też sądzono, że są pozostałością rasy paleoarktycznej, swego rodzaju mieszanką ras żółtej i białej. Lapończycy są niewysocy, krótkonodzy, mają szerokie twarze z silnymi łukami brwiowymi, nosy siodełkowate, wysunięte podbródki, skórę jasną, lecz oczy brązowe, włosy czarne, proste, mężczyźni mają słaby zarost. Nadal zachowali wielką siłę fizyczną i imponującą odporność psychiczną. Obecnie czysty lapoński typ antropologiczny już nie istnieje. Istotne różnice występują również w sferze kultury. Wyraźnie wyodrębniają się grupy północne i południowe z licznymi odmianami lokalnymi. Podobnie w języku zaliczanym do grupy ugrofińskiej. Różnice dialek-
tyczne są tak duże, że Lapończycy z różnych stron nie zawsze potrafią się w swoim ojczystym języku porozumieć. Wspólne słownictwo, zresztą bardzo ubogie, zachowało się jedynie w odniesieniu do hodowli reniferów i spraw z nią związanych. Nadal bowiem ci Lapończycy, którzy nie wyemigrowali do miast — a we współczesnym pokoleniu emigrantów jest niewielu — żyją jak przed wiekami, zajmując się hodowlą, łowiectwem, rybołówstwem. Ich półkoczowniczy tryb życia nadal regulowany jest następującymi po sobie porami roku.
W życiu Lapończyków ogromną rolę dawniej
— w czasach polowań na dzikie renifery i później — już w okresie hodowli renów oswojonych odgrywała strefa, w której kończą się lasy, a zaczyna tundra. Renifery mają stałe miejsca, gdzie łączą się w pary, a miejsca te znajdują się właśnie tuż poza granicą lasu. Tam też przychodzą łanie na czas cielenia się. Lapończycy zakładają na granicy lasów obozy wiosenno-jesien-
nie granica lasów, za którymi zaczynają się pu stfcowia tundry.
Słowo tundra pochodzi od fińskiego słowa tunturi. Takich terenów tundrowych jest w Laponii kilka, najrozleglejsze ciągną się wzdłuż linii | kolejowej LuleS — Narvik. Pod tundrą zalega wieczna zmarzlina. W ciągu krótkiego polarnego la- I ta rozmarza jedynie cienka warstwa gleby, zdolna wyżywić tylko mniejsze krzewy, zioła i tra- I wy. Z powodu zmarzliny woda nie wsiąka w zie- I mię. co powoduje, że teren jest rozmokły, two- I ną się bagna, powstaje wiele jezior i strumieni. I świat zwierzęcy Laponii jest ubogi pod wzglę- I :iem liczby gatunków. Oprócz reniferów żyją tu górskie lisy. borsuki, gronostaje, kuny i zające, I w lasach łosie, na które polowanie zabronione jest tytko w okresach ochronnych. W tundrze zaś i w lasach są niedźwiedzie, które na tych tere- J
nach uważane były od wieków za zwierzęta święte. Oprócz tych zwierząt spotyka się jeszcze wilki, ale jest ich już bardzo mało.
Eilen, młoda Laponka, słuchaczka lapońskie- go uniwersytetu ludowego w Jokkmokk, Jedynej tego rodzaju uczelni lapońskiej, jedzie ze mną do Jukkasjarvi, kilkanaście kilometrów od Kiru- ny. Na terenie parafii Jukkasjdrvi są cztery duże osady lapońskie, a w samym miasteczku lapoń- skim skansen i muzeum: jurty zbudowane na planie koła z żerdzi I skór reniferowych, drewniane szałasy przeniesione z osad zimowych, sanie, sprzęt pasterski i sameslójd — rękodzieło. Nieoczekiwanie, wśród prymitywizmu nie wyprawionych skór i powyginanych gałęzi karłowatych brzóz — małe dzieła sztuki, śliczne, delikatnie rzeźbione przedmioty z rogu i kości. Skóra, korzenie drzew i brzozowa kora. Pięknie zdobione sprzęty domowe. Teraz czas i zdolności artystów wykorzystuje „Sameslójd” —- coś w rodzaju naszej „Cepelii". Piękne i barwne stroje lapońskie też mają już prawie wyłącznie wyj
ściowy charakter. Najwięcej widać Ich na ulicy w Kirunie czy TromM. Przewodniczka w skansenie Jukkasj3rvl ma na sobie dżinsy. Eilen takie.
Ellen po skończeniu szkoły zostania instruktorką robót ręcznych i uczyć będzie dzieci ludowe* go rękodzieła, a starszym udzielać porad, jak zachować czystość stylu I najlepsze tradycje. Będzie także pośredniczką między twórcami a organizacją zajmującą się handlem Ich wyrobami. Do jej obowiązków należeć też będzie zbieranie zabytków lapońskiej kultury i sztuki, gromadzenie wiedzy o twórcach, Ich stylach i technikach oraz udzielanie Im pomocy. Ellen podchodzi do nauki i swego przyszłego zawodu z niesłychanym zapałem.
Lapończycy jak wszystkie ludy pasterskie żyjące w grupach wykształcili oryginalne formy organizacji społecznej. Podstawą tej organizacji jest sita. Jest to termin niezwykle pojemny, ma wiele odcieni znaczeniowych, ale przede wszystkim oznacza coś w rodzaju grupy plemien* nej, złożonej z kilku czy kilkunastu dużych rodzin.
S/ta oznaczać tez może osadę, gdy grupa zakłada półstałe osiedle. Jednym z najpopularniejszych znaczeń jest jednak obóz przenośny, tworzony przez kilka rodzin wraz z ich reniferami. Jest to najstarsze pojęcie społecznej organizacji lapońskiej. Sita dysponuje wyodrębnionymi terenami łowieckimi, wodami rybnymi i pastwiskami dla reniferów. Organem decydującym
o sprawach całej społeczności jest rada — każda rodzina ma w radzie swój głos, przysługujący ojcu, najstarszemu synowi bądź — rzadziej — wdowie po ojcu. Rada przydziela poszczególnym rodzinom, stosownie do ich liczebności, tereny łowieckie, miejsca połowu ryb i pastwiska, występuje jako arbiter w wewnętrznych sporach i sprawach o kradzieże, reprezentuje na zewnątrz interesy osady.
Członkowie grupy plemiennej wspólnie pracują, np. przy wielkich łowach, wspólnie koczują. Dawniej mieli wspólne miejsca kultu, który
mi opiekowali się szamani, lew/ La^JuHiJ/yHy należą do kościoła ewangelickiego.
Pierwsze próby ochrzczenia Lapończyków podejmowano już w średniowieczu. Zdecydowane działanie w tym kierunku zaczęło się w XVI w. za czasów Gustawa Wazy, ale zmiana reli- gii nastąpiła dopiero pod koniec wieku XVII, choć do naszych czasów przetrwały elementy szamanizmu. Była to religia ekstatyczna, w której Istotną rolę odgrywały czary i gusła. Wywarła ona głęboki wpływ na postawy religijne wszystkich mieszkańców Północy, którzy do niedawna jeszcze żywili głęboki respekt dla magicznych umiejętności Lapończyków.
Obrządki kultowe były ważnymi wydarzeniami w życiu koczowników. Podczas obrzędów szaman wprowadzał się w trans w rytm uderzeń bębna. Wierzono, iż w stanie nieświadomości jego dusza mogła opuścić ciało i wędrować po krainie zmarłych, dowiadywać się
o przyszłość, w Której szczególnie interesujące były rezultaty łowów. Święte miejsca, w których nie mogły bywać kobiety, dochowały się do naszych czasów, a obrządki kultowe były praktykowane jeszcze w latach międzywojennych, szczególnie w okresach epidemii tzw. „reniferowe] dżumy", która była najstraszniejszą plagą Laponii i unicestwiała całe stada.
U progu ostatniego ćwierćwiecza rozpoczął się w Laponii proces głębokich przemian społecznych, ekonomicznych i kulturowych. Jeszcze pod koniec lat pięćdziesiątych wśród uczonych i działaczy lapońskich powszechny był pogląd, że najważniejszym zadaniem jest walka o zachowanie narodowej kultury w stanie jak najmniej naruszonym. Przez wieki była to kultura związana z hodowlą reniferów, tak więc wszelkie zmiany także i w tej dziedzinie były przez nich pojmowane jako zagrożenie. Industrializacja i urbanizacja Laponii, nieuniknione przemiany cywili
zacyjne, mechanizacja nuw«« pu^uuuwaty jednak emigrację ludności lapońsklej do mlest i odchodzenie od narodowej tradycji. Hasła i apele działaczy o zachowanie kultury przodków nie były w stanie zahamować rozpoczętych procesów, zwłaszcza że i polityka państw skandynawskich wobec Lapończyków temu nie sprzyja. Żadne z tych pań8tw nie zaproponowało programu ochrony kultury lapońsklej, żądania zaś samych Lapończyków realizowane są co najmniej opieszale. Poza tym w ówczesnym młodym pokoleniu Lapończyków dominowało przeświadczenie. że prawdziwy awans uzyśkuje się poprzez emigrację do miasta, Inny zawód i nowy styl życia.
W ciągu ostatniego ćwierćwiecza niektórym procesom udało się zapobiec lub przynajmniej je odroczyć, pojawiły się też nowe elementy w procesie przemian społecznych. Otóż młode pokolenie, do którego należy Ellen, nie chce rezygnować ani ze swej narodowej odrębności, ani z podstawowych zdobyczy cywilizacji. Sądzą oni, a jest to obecnie bardzo powszechne, że walczyć trzeba nie o zachowanie kultury narodowej w jakiejś muzealnej postaci, lecz o tworzenie warunków dla jej pełnego rozwoju w ramach nowoczesnego społeczeństwa. Coraz częściej młodzież lapońska kończy szkoły i wraca do rodzinnych osad, aby zająć się hodowlą i sprawami z nią związanymi. Kultywuje narodowe tradycje i obyczaje, w sferze politycznej zaś walczy o prawa mniejszościowe i o przyznanie Nordyckiemu Zwią*zkowi Lapończyków miejsca w Radzie Nordyckiej, co pozwoliłoby zjednoczyć wysiłki, a przede wszystkim połączyć środki na rozwój lapońskiej kultury.
W pierwszych dniach października jedziemy do osady Saarivuoma na północ od jeziora Tor- ne oglądać lapońskie żniwa, czyli jesienne liczenie reniferów, największe bodaj w ciągu roku przedsięwzięcie hodowców. Chodzi o to, żeby policzyć zwierzęta, dokonać selekcji, ocenić, które zwierzęta nadają się do hodowli, a które mają pójść na ubój.
Ceremoniał liczenia stada przypomina rodeo. Zwierzęta zapędza się do ogromnego pomiesz-
czenla podzielonego na zagrody. Pracuje tam kilkunastu mężczyzn, którzy łapię zwierzęta na lasso, sprawdzaję oznakowanie — każdy właściciel reniferów ma swój znak, który wypala się zwierzętom ha uszach —, i odprowadzaję do odpowiedniej zagrody. Do hodowli przeznacza się przede wszystkim łanie i sztuki młode, reszta idzie na ubój.
Z hodowli reniferów utrzymuje się kilka tysięcy Lapończyków. Obecnie hoduje się około trzy
stu tysięcy zwierząt, z czego mniej więcej jedna trzecia idzie co roku na ubój. Daje to zyski kilku milionów dolarów. Mięso reniferowe jest na Północy bardzo popularnym daniem, smakuje podobnie jak mięso samy. Jedna rodzina, chcąc zapewnić sobie środki do życia oraz zgromadzić odpowiednią liczbę skór na ubranie, posłania, namioty itp., musi ubić co najmniej sto reniferów. Najlepsze na ubrania są skóry cieląt zabijanych w połowie sierpnia. Ich futro jest
wtedy już dostatecznie gęste, ale jeszcze bardzo miękkie. Ubrania ze skór reniferowych zszywanych podwójnie, włosem do środka, są lekkie i bardzo ciepłe.
Współczesna bogata rodzina lapońska ma od dwóch do pięciu tysięcy reniferów.
W dniu uboju wieczorem gościnni gospodarze zapraszają na tradycyjną kolację. Podaje się między innymi świeżą wątrobę reniferową gotowaną w ziołach i duszone, żylaste mięso zeskrobane z kości ubitych zwierząt Jest to tutejszy przysmak, bardzo zresztą ceniony również w szwedzkiej kuchni, którego jednak nie polubiłam. To już jednak nie jest taka prawdziwa kuchnia lapońska. Skandynawskim zwyczajem do posiłku podaje się mleko, zwyczajne szwedzkie mleko z kartonowego pudełka, po kolacji kawę parzoną w elektrycznej maszynce. Ale za to śpiewy i recytacje, jakie zaczynają się po kolacji, są prawdziwie lapońskie.
Lapończycy nie stworzyli literatury pisanej, ale podobnie jak inne ludy arktyczne mają bar
dzo bogatą literaturą mówioną, przekazywaną •] ustnie w ludowe) tradycji. Nie stworzyli też muzyki ludowej w powszechnym rozumieniu tego pojęcia. Szczególnym rodzajem sztuki lapoń- sklej z pogranicza muzyki i literatury Jest tzw. jojk albo jojkning. Jojk to słowo skandynawskie (w formie czasownikowej — jolka), pochodzi od lapońskiego juoi'gat. Muzyka i takt są w jojknln- gu składnikami mnie] więcej równorzędnymi, jest to więc pewien rodzaj wiersza śpiewanego, w którym sam śpiewający, zależnie od okoliczności dobiera czy wręcz układa słowa, łącząc je z bardzo prymitywną muzyką.
Jojk jest rytmicznym, monotonnym zawodzeniem, utrzymywanym zwykle w dość wysokie] tonacji. Dawniej, gdy jeszcze używano bębnów magicznych, jojkbwaniu towarzyszyło bicie w bęben. Taki koncert robi niesamowite wrażenie. Nietrudno zrozumieć, że w rytm te] muzyki szamani wprowadzali się w stan ekstazy, zwłaszcza że wspierała ich wiara w głębszy, poza- zmysłowy sens obrzędu. Po wprowadzeniu chrześcijaństwa zakazano używania magicznych bębnów, zakazano też jojkowania. Duchowni zbierali i palili bębny, ale mimo to zachowało się ich sporo. Niewielkie natomiast były możliwości zmuszenia nomadów, by wyrzekli się jedynego właściwie, zawsze im dostępnego, sposobu artystycznej wypowiedzi. Jojk przetrwał złe czasy, nadal jest z upodobaniem uprawiany, a ostatnio można by nawet mówić o jego rozkwicie. Israel Ruong — najwybitniejszy obecnie uczony lapoński, językoznawca, etnograf, publicysta, polityk i wydawca mówi, że/o/A: jest najbardziej prymitywnym rodzajem muzyki ludowej w obrębie Europy. Jeden z najwybitniejszych twórców lapońskich, Johan Turi, powiedział, że jojk jest sztuką wspominania ludzi. Niektórych wspomina się w złości, innych z miłością, innych jeszcze w smutku, śpiewa się
o krajobrazie, o zwierzętach, o wilkach, o dzikich renach i o oswojonym stadzie...
Jesienne liczenie reniferów i uboje są ukoronowaniem całorocznych wysiłków, zamykają cykl koczowniczy. Wiosenne wędrówki rozpoczynają się na krótko przed czasem cielenia
się łani i trwaję aż do pierwszych dni maja. Wypasy wiosenne i jesienne odbywają się na tych samych pastwiskach. Lato renifery spędzają w górach, gdzie na halach jest pod dostatkiem soczystych traw i gdzie zwierzęta mogą się schronić przed plagą komarów, które pojawiają się zwykle na nizinach około nocy świętojańskiej i giną w połowie sierpnia. Na zimę zwierzęta sprowadza się do lasów Iglastych na południe. Rodziny koczowników wynajmują wówczas mieszkania u chłopów bądź u osiadłych Lapończyków. Obecnie często sami koczownicy mają stałe domy w tak zwanych obozach zimowych.
Jesień jest najpracowitszą porą roku, ale najtrudniej przeżyć zimę. I pasterzom, i zwierzętom. W zimie grożą im dwa niebezpieczeństwa: mróz, który skuje ziemię i zetnie mchy, zanim spadnie pierwszy śnieg (żeby reny mogły jeść mech, musi być on miękki I soczysty), oraz krótkotrwałe ocieplenie, które powoduje, że górna warstwa śniegu topi się, po czym znowu
przychodzi mróz i pokrywa wszystko twardą skorupą lodu. Renifery nie mogą się przez nią przekopać i giną z głodu. Zdarza się to, niestety, często.
Wiadomo, że Lapończycy koczują, przenosząc się z miejsca na miejsce w ślad za wędrującymi reniferami, ale dlaczego wędrują renifery? Ich migracje nie są przecież bezładnym krążeniem w poszukiwaniu pokarmu. Israel Ruong wyjaśnia mi, że renifery górski» i tundrowe w rejonach arktycznych odbywają stałe wędrówki wiosną i.jesienlą. Na Syberii I w Kanadzie migracje obejmują nawet odległości do tysiąca kilometrów. Niektórzy badacze twierdzą, że przyczyną jest wydzielanie hormonów płciowych,
■ :__»o«««!- ęjp yu narv w nVr°-
skuter śnieżny. Piesze rajdy powoli ZMM Przeprowadzki z obozu do obozu odbywają się pociągami, za stadem idą tylko pasterze, H i oni mają śnieżne skutery. Rybacy z Jukkasjśrvi na letnie połowy nad fiordem Varańger przenoszą się samolotem. Ruong mówi, że kapitalizacja hodowli powoduje również zmiany w jej strukturze i wpływa na charakter lapońskiego noma- dyzmu. Byt małych stad jest zagrożony.
Ci Lapończycy, którzy nie znajdują zatrudnienia w hodowli, pracują w usługach, na kolei, w służbie zdrowia, sporo jest nauczycieli, w tym kilku z wyższym wykształceniem — wszyscy oni zajmują się badaniami języka i kultury lapońskiej.
K'"! ' osiedla lapoń-
I liczba Lapończy- lą czy obozem la- jfekcie na przykład Hliśmy jesienne ti- prdziej przeludnia a rdzo wysoki.
Skandynawia zawsze ciążyła ku południowi. Szwecja i dzisiaj, w odczuciu bodaj większości Szwedów, to kraj na południe od Sztokholmu. W Oslo wcale niełatwo spotkać człowieka, który bywa w Narv!ku czy w Troms0. Tylko Finowie mają Jakieś szczególne poczucie, że są narodem północnym, fińska część Laponii Je8t najbardziej zintegrowana z resztą kraju.
Laponia została odkryta stosunkowo późno. Zawsze najłatwiej było się komunikować z terenami zachodnimi, dokąd wiodły szlaki morskie u nie zamarzających wybrzeży. Lapończycy z okolic dzisiejszej Kiruny czy Karesuando, aż do końca XIX w. chodzili po zakupy na norweskie wybrzeże (trzysta kilometrów przez góry i tundrę). Do tej części Laponii, która dziś leży w granicach państwa szwedzkiego, latem droga wiodła przez bagna i mokradła, w zimie rozciągała się na olbrzymich przestrzeniach całkiem niedostępna śnieżna pustynia.
Pierwsze kontaKty z Lapończykami nawiązywali chłopi norwescy i szwedzcy, kupcy z okręgów północnych, myśliwi i rybacy, którzy zapuszczali się na łowy na ziemie lapońskie, oraz osadnicy, którzy w strefie leśnej zakładali swoje gospodarstwa. Ziemie Lapończyków przez długie stulecia były celem łupieżczych wypraw.
Państwo szwedzkie uważało początkowo, że ziemie lapońskie powinny stać otworem dla wszystkich. Już jednak król Gustaw Waza w 1544 r. oświadczył, że „Tereny nie zamieszkane należą do Boga, do nas, do korony szwedzkiej i do nikogo innego". Jako tereny nie zamieszkane traktowano wszystko, co nie należało do żadnej zagrody chłopskiej, a więc także lapońskie pastwiska, tereny łowieckie, wody, w których łowili ryby. Za użytkowanie tych obszarów trzeba było płacić podatek do skarbu koronnego. Tak wjęc Lapończycy za tereny, które im przydzieliła rada sity, musieli teraz płacić podatki. Teren taki nazywa się — do dziś zresztą lappskatteland, czyli lapońską ziemią opodatkowaną. Lapończycy nie uzyskali nigdy wobec tych terenów praw własności. Gdy znalazł się ktoś, kto chciał się na tym terenie osiedlić, mógł to zrobić nie pytając Lapończyków o zgo
dę, i wtedy osadnik zostawał właścicielem ziemi.
Laponia Jest bogata nie tylko w renifery. Najpierw eksploatowano niezbyt obfite zasoby srebra. Już w XVII w. z kopalń nad rzeką Torne transportowano rudą zaprzęgami reniferowymi do wybrzeży atlantyckich. Były to najbardziej ponure czasy w historii Lapończyków, gdyż to właśnie ich zmuszało się do tej kato*rżniczej pracy.
Wcześnie odkryto też, że lapońskie góry w okolicach dzisiejszej Kiruny i Gallivare zawierają wielkie ilości żelaza. Z rozwojem cywilizacji zdumienie cudem natury poczęło jednak ustępować chęci spożytkowania tego bogactwa. Przeszkody były dwie. Pierwsza polegała na trudności wydobycia rudy z gór, w których tkwi ona w postaci potężnych słupów sięgających od s'zczytu w głąb ziemi. Największa i najbogatsza kopalnia w Szwecji, Kiirunavaara, eksT ploatuje taki rdzeń długi na cztery kilometry, a szeroki na dwieście metrów. Drugi kłopot, poważniejszy niż techniki wydobywcze, które osta- • tecznie w XIX w. opanowano z pomocą Angli-
ków, polegał na trudnościach w wykorzy; wydobytej rudy. Pola rudonośne leżą deleko za kręgiem polarnym, w terenie na przemian górzystym i bagiennym o mroźnym klimacie, z długą zimą polarną.
Jedynym wyjściem wydawało się połączenie kopalń z miastem Luled nad Zatoką Botnicką, skąd przez Bałtyk ruda mogła popłynąć w świat. Była to jednak długa droga — około czterystu kilometrów lądem i potem wokół Półwyspu Skandynawskiego — światowe centra przemysłowe leżały przecież na zachodzie. Szlak ku Atlantykowi, poprzez nie zamarzające wybrzeże Morza Norweskiego, był najbardziej nęcący, bo krótki — miał około stu pięćdziesięciu kilometrów w linii prostej. Zamykały go jednak wysokie góry, zwarte masywy wysokości 1500 do 2000 metrów n. p. m.
Ostatecznie w połowie XIX wieku przejście odkryli Anglicy. Jest to wąski pas stosunkowo łagodnego brzegu wzdłuż wielkiego jeziora Tor- ne, wrzynającego się głęboko w łańcuch Gór Skandynawskich i leżącego na tej samej szerokości geograficznej co fiord Ofot u wybrzeży Morza Norweskiego. Tamtędy poprowadzono kolej. Dopiero na zachód od dzisiejszej granicy szwedzko-norweskiej trzeba się było przebijać tunelami przez góry. Pierwszy pociąg z kiruńską rudą wjechał do portu w Nan/iku w 1902 roku.
Największym miastem Laponii jest Kiruna. Jest to zresztą bodaj największe pod względem terytorialnym miasto świata, zajmuje obszar 14 145 km2. Pociąg jadący z południa mija niedaleko za kręgiem polarnym taki oto drogowskaz: Granica miasta Kiruny, do centrum 140 km. I potem pociąg jedzie sobie przez tundrę, góry i zupełne pustkowia, gdzie nie tylko miasta, ale po prostu człowieka ani śladu. W obrębie miasta znajduje się najwyższy w Szwecji szczyt Gór Skandynawskich — Kebnekaise (2117 metrów n. p. m.) i największy park narodowy ze wspaniałym rezerwatem północnej przyrody — Sarek. Samo centrum, czyli Kiruna C, ma 20 tys. mieszkańców, leży na wysokości około 500 metrów n. p. m. w okolicy dwóch gór żelaznych Luossavaara i Kiirunavaara.
Miasto jest centrum administracyjnym i o- światowym szwedzkiej Laponii, tzn. tej prowincji Szwecji, która nosi nazwę Lappland. Jeśli chodzi o Lapończyków, to oni z Kirunę nie maję nic wspólnego. Miasto żyje z rudy. Główną instytucję jest LKAB czyli Luossavaara — Klirunavaara Aktiebolaget. Jest to spółka zajmująca się eksploatacją kopalń, największe przedsiębiorstwo państwowe w Szwecji. Nic się w Kirunie bez udziału LKAB nie dzieje. Miasto jest praktycznie jej własnością.
’Prawdziwe wejście Laponii do ekonomicznego systemu krajów skandynawskich dokonało się dzięki linii kolejowej, która połączyła te tereny z południem półwyspu. W Laponii mówi się
0 linii Luleś—Narvik, ale w istocie jest to linia Malmó—Narvik. Powstała na początku naszego stulecia i była jednym z pierwszych kroków Szwecji na drodze do wielkiej industrializacji. Budowa kolei północnej owiana jest legendą
1 opisana w literaturze. Jej budowniczowie, raltan, byli pionierami skandynawskiego dobro
bytu. Na stacjach w Kirunie I w Narviku wystawiono im pomniki. Teraz odcinek między Klruną a Narvikiem jest jednym z najbardziej ruchliwych szlaków komunikacyjnych Szwecji i Norwegii. W ciągu trzygodzinnej podróży do Narviku mijamy siedem pustych pociągów towarowych jadących na wschód. Ponad pięćdziesiąt wagonów każdy. Dwudziesta część rudy żelaza wydobywanej co roku na świecie pochodzi z okręgu Kiruny. Ponad połowa z tego płynie przez Narvik, który jest pod względem przeładunków drugim po Oslo portem Norwegii.
Polska obecność była tu krótka, trwała niespełna dwa miesiące wiosną 1940.r„ ale pamięć pozostała. Pod Narvikiem było pierw8ze pole bitewne, na którym po wrześniu 1939 roku walczyły polskie oddziały. Na wojennym cmentarzu nad fiordem Rombak, niedaleko miejsca, w którym zatonął niszczyciel „Grom", jest niewielka kwatera polska. Polegli na wzgórzach Ankenes żołnierze z Brygady Podhalańskiej, pochowani zostali na cmentarzu
w Haakvik, kilkanaście kilometrów na zachód od portu. W roku 1980 staraniem rządu polskiego i władz miasta Narvik na placu imienia „Groma", nad fiordem Rombak. stanął pomnik ku czci polskich marynarzy.
Kto dziś mieszka w Laponii? Lasse Saari, właściciel letnie] stacji turystyczne] w Nikka- luokta u podnórza Kebnekaise, a poza tym działacz lapoński, mówi, że na stałe mieszkają tu lapońscy koczownicy i fińscy chłopi. Klasa średnia pochodzi z południa, przyjeżdża tu, aby się dorobić, i przeważnie nie osiada na stałe. Jest w tym sporo prawdy. Chłopi co prawda na ogół nie są Finami, ale mówią po fińsku. Wielki obszar wschodniej Laponii, nad rzekami Torne i Muonio, od miasta Haparanda nad Zatoką Botnicką do Karesuando na północy, zajmuje rozległa dolina — Tornedalen, zamieszkana przez autochtonów mówiących po fińsku, ale od
dawna będących obywatelami szwedzkimi. I jak to na pograniczach bywa, nie akceptowanych w pełni ani przez jedną, ani przez drugą stroną. Są to chłopi I drwale, którzy zawsze byli siłą roboczą tej ziemi. Obecnie w kopalniach Laponii co najmniej połowa górników pochodzi z Tornedalen. Kultura chłopska tej części Laponii jest kulturą Tornedalen, niepowtarzalną, ale chyba skazaną na zagładę.
Przyszłość skandy na W8kiej Północy rysuje się mało optymistycznie. Israel Ruong mówi, że kapitalizacja gospodarki w Laponii i eksploatacja jej zasobów była zbyt pośpieszna. Na przykład wyrok na Tornedalen został wydany, gdy wyniszczono lasy, które tam rosną wolno, wolniej niż gdzie indziej i trzeba bardzo długo czekać, aż na starych porębach pojawią się nowe drzewa. Industrializacja terenów, na których Lapończycy hodują renifery, rujnuje pastwiska i jest w zasadzie bezcelowa, gdyż na pełne zagospodarowanie Laponii nie można liczyć — zbyt trudne są tu warunki klimatyczne.
Mimo wszystko industrializacja postępuje Bardzo ostatnio głośną I dla Laponii bolesną sprawą jest konflikt wokół budowy elektrowni wodnej na rzece Alta w Norwegii. Jest oczywiste, że wybudowanie zapory wodnej, co jest przecież warunkiem powstania elektrowni, zniszczy raz na zawsze środowisko naturalne, w tym także pastwiska dla renów. Władze utrzymują, że budowa elektrowni leży przede wszystkim w interesie samych Lapończyków, bo to im potrzebny jest prąd. Oni zaś bronią się przed tym gwałtownie. W ubiegłym roku na znak protestu koczowały nad rzeką przez wiele dni rzesze Lapończyków. Wielu z nich pojechało do Oslo, ażeby protestować przed siedzibą parlamentu; doszło nawet do 8trajku głodowego i okupacji gabinetu premiera. Lapończycy uzyskali poparcie wpływowych działaczy ruchu ochrony środowiska, ale sprawa nie została rozstrzygnięta. Wiele wskazuje na to, że hydroelektrownia jednak powstanie. I tak zacznie się ostatni akt istnienia Lapończyków w okoli
cach rzeki Aha, nad którą, wedle teorii o przezimowaniu, przetrwali okres lodowcowy.
Lapończycy żyli w Szwecji znacznie dłużej niż my, Szwedzi — pisała w 1980 r. młodzieżowa gazeta szwedzka „Ung". — Żyli daleko na północy. a utrzymywali się z rybołówstwa, myślistwa i hodowli renów. Szło im dobrze, dopóki inni trzymali się od nich z daleka. / tak było przez tysiące lat.
A później przyszli Szwedzi. Zabrali ich ziemie
•/ nagle Lapończycy w swoim własnym kraju stali się obywatelami drugiej kategorii. A stało się to niewiele lat temu. Stało się to w końcu wieku XIX. Teraz ich kultura jest zagrożona. Teraz może przyjść koniec.
Musimy zrozumieć, o co tu chodzi. Nie możemy dalej myśleć, że wszystko jest diabelnie dobrze. Bo nie jest dobrże. Potraktowaliśmy Lapończyków dokładnie tak samo, jak biali w Ameryce potraktowali Indian. Z tą różnicą, że my nikogo nie zabiliśmy...