Prawdy i mity o strzelaniu ze snajperki
Napisany przez Sergi, 28 maj 2013 · 11942 Wyświetleń
Strzelanie
to tak prosta i relaksująca rozrywka, że shootery stanowią ogromną
część gier komputerowych. A co za tym idzie, przeciętny
gimnazjalista posiada wiedzę z tego zakresu porównywalną z
kapralem prawdziwego wojska. A tak mu się przynajmniej wydaje. Jest
bowiem wiedza i pseudo-wiedza o strzelaniu, a co jest czym czasami
trudno powiedzieć. Dlatego postanowiłem wyjaśnić kilka rzeczy: Co
jest faktem, a co bzdurą wymyśloną przez scenarzystów.
Fani
militariów nie znajdą tu nic odkrywczego, całą resztę zapraszam
do lektury.
Mimo
że gry stają się coraz bardziej realistyczne i wytworzył się
nawet osobny gatunek symulatora snajpera (Sniper:GW, Sniper Elite
etc.) wciąż pokutują bzdury wpojone nam (i twórcom gier) przez
filmy akcji. Oto najczęściej powtarzane komunały o
strzelaniu.
Wpis
nie ma na celu uczyć nikogo posługiwania się bronią palną, a
zawarte tutaj dane podane są wyłącznie w celach
informacyjnych.
1.
Celujemy w głowę
To
logiczne, wybieramy głowę, celownik najlepiej dokładnie pomiędzy
oczy. Mózg jest najważniejszym organem, więc jego przestrzelenie
gwarantuje śmierć.
Wierz
mi, znam się na tym1
Mimo
to prawdziwi strzelcy nie celują w głowę. Jest mała i często nią
poruszamy, dlatego kula może spudłować lub rykoszetować o krawędź
czaszki. Prawie zawsze celuje się w serce - Stąd tarcze na
strzelnicach mają '10' właśnie na splocie słonecznym, nie na
głowie. A śmierć i tak jest pewna.
2.
Wstrzymujemy oddech
To
zasada, której hołduje 95% gier, które mają karabiny z lunetami.
Podczas oddychania porusza się całe ciało, więc celownik kręci
się wokół celu jak opętany. Za to jak wstrzymamy oddech, wszystko
się uspokaja.
Niestety, to nie tak działa. Spróbujcie
popatrzeć przez lornetkę i bez wstrzymywania oddechu utrzymać ją
w jednym punkcie. Nie takie trudne, prawda? A teraz wstrzymajcie
oddech. Samo zaczerpnięcie powoduje szarpnięcie, a potem nie jest
wcale lepiej. To dlatego, że zatrzymując powietrze napinamy
przeponę. Każdy napięty mięsień zaczyna po pewnym czasie drżeć.
I to jest prawdziwy problem. Dlatego strzelać należy na bardzo
wolnym wydechu - ruch jest płynny i łatwo go skompensować.
3.
Celujemy nie tam, gdzie chcemy trafić
Kula
nie leci po idealnej prostej, tylko lekko spada. Tylko odrobinę, ale
przy 200 metrach, różnica pomiędzy tym, gdzie celowaliśmy, a
gdzie spadła kula, może być już spora. Dlatego trzeba wziąć
poprawkę na odległość. A do tego na kulę oddziałuje wiatr. Więc
celujemy nie tylko wyżej, ale też obok denata. Ale w filmach dziura
w czaszce pojawia się zawsze dokładnie tam, gdzie są nitki
celownika. No to jak to w końcu jest?
Na
zdjęcie jest standardowa luneta od karabinu. Widzicie dwa pokrętła?
Jedno na górze, drugie z boku, trochę ukryte za cylindrem. Za ich
pomocą można przesuwać celownik wewnątrz okularu. Odpowiednie
przeliczniki mówią, ile podziałek przekręcamy w zależności od
odległości (w pionie) i siły wiatru (w poziomie). Kiedy mam
nałożone takie poprawki, możemy celować tak, jakby warunki były
idealne.
4.
Kamizelka nie chroni przed strzałem
Napisałem
wcześniej, że można celować w serce, bo to i tak pewny zgon. A
jak ktoś nosi kevlar?
Temat kamizelek i energii pocisków jest
rozległy, więc postaram się uprościć to do minimum.
Pocisk
kalibru 9 mm, np. z glocka, posiada energię wylotową rzędu 500
dżuli. To więcej niż dość, żeby zabić człowieka. Kamizelka
kevlarowa pochłania i rozkłada energię tak, że ofiara otrzymuje
poniżej 100 dżuli. Kończy się na połamanych kościach. Ale już
np. kula z AK-47 ma energię początkową równą 2000 dżuli. Przed
takim strzałem chroni kamizelka ceramiczna, bardzo ciężka i
niewygodna. Niestety, kałach to ledwie średniak wśród "klamek".
Dragunov z dobą amunicją ma moc 4000 dżuli - przebija kamizelki na
wylot, nic sobie nie robi z pancernych szyb. Mało? Wielkokalibrowe
karabiny wyborowe2,
na przykład Barretty, maja moc rzędy 16000 dżuli.
Można nimi
zabić człowieka schowanego za murem.
5.
Strzelec wie dokładnie kiedy padnie strzał
To
też typowe dla filmów akcji - wąsaty generał krzyczy do słuchawki
"FAJER!!!1", a snajper w tej sekundzie pociąga za spust i
zdejmuje cel. Efektowne, ale to tak nie działa. Broń palna,
osobliwie ta używana przez policję i wojsko (inaczej jest ze
sportową) musi być zabezpieczona przed przypadkowym wystrzałem.
Jednym z takich zabezpieczeń jest twardy spust, stawiający duży
opór. Jeśli zechcemy wcisnąć go do końca szybko, szarpniemy
całym karabinem i kula poleci zupełnie gdzie indziej. Podobnie jak
z oddychaniem, musimy to robić stopniowo, powoli, wystrzał powinien
nas zaskoczyć. Jeśli będziemy wiedzieli, kiedy nastąpi, napniemy
się w oczekiwaniu na hałas i spudłujemy.
6.
Snajper zawsze działa sam
Takie
bzdury już coraz rzadziej przechodzą, ale jednak. Dla wielu snajper
to samotny łowca, nadczłowiek, który wszystko robi sam. Natomiast
w wojsku snajperzy zawsze pracują we dwójkę - jeden jest
strzelcem, drugi obserwatorem. Luneta karabinu ma zbyt duże
powiększenie, żeby ogarnąć większy obszar, dlatego obserwator
używa lornetki, lub gołym okiem ocenia sytuację. On też
komunikuje się z dowództwem i odbiera rozkazy.
7.
Snajper może trafić z odległości, z której nie słychać
wystrzału
"Cel
był tak daleko, że nie usłyszał nawet strzału". To dość
oczywiste - prędkość pocisków z broni długiej dalece przekracza
prędkość dźwięku. Więc niezależnie od odległości ofiara nie
słyszy snajpera (pod warunkiem że ten trafi pierwszą kulą). A
jeśli nie trafił pierwszą? Zasięg efektywny najlepszych karabinów
snajperskich wynosi - w zależności od kalibru i rodzaju amunicji -
od 1200 do 1800 metrów. Z 1800 metrów można jeszcze taki huk
usłyszeć, ale tak naprawdę da się zabić z dużo większej
odległości. Podczas wojny w Afganistanie potwierdzono zabicie z
2475 metrów3.
Więc można.
Podczas pisania
wspomagałem się poradnikiem strzeleckim, wikipedią i wywiadami ze
snajperami; Jeśli jednak wkradł się jakiś błąd, to dajcie
znać.
Na koniec piosenka, nie taka całkiem bez związku:
Youtube Video -> Oryginalne wideo
1 -
Obecnie jest prawie pewne, że to nie Oswald strzelał. Był zbyt
słabym strzelcem, by oddać tak trudny strzał. Najprawdopodobniej
był tylko kozłem ofiarnym, który miał umożliwić prawdziwemu
strzelcowi ucieczkę.
2 -
Te bronie de facto nie służą do zabijania ludzi, choć
często są w tym celu używane. Desert Eagle, na przykład, służy
do niszczenia samochodów (przestrzeliwania bloków silnika
dokładnie), a wspomniane karabiny Barretta do rozbrajania
niewybuchów i niszczenia pojazdów opancerzonych.
3 -
I nie był to jednostkowy przypadek; Historia zna kilka przypadków
śmiertelnych trafień z ponad 2000 metrów, w tym jeden z ciężkiego
karabinu maszynowego Browninga, wyposażonego w lunetę snajperską.