07/02/08
Fot. Shutterstock Wykopaliska w Kseropolis na greckiej wyspie Eubei mogą zachwiać tezą, że Troja leży w Turcji. – Homer, pisząc „Iliadę”, zapewne miał na myśli nie wojnę trojańską, ale współczesną mu wojnę „lelantyńską” – twierdzi historyk dr Marek Węcowski z Uniwersytetu Warszawskiego
F.H.: Gdzie leży Troja?
M.W.: Każdy
przewodnik turystyczny odpowie bez wahania: 7 km na południe od
cieśniny Hellespont i około 8 km na wschód od plaży tureckiego
Morza Egejskiego. Czyli w Azji Mniejszej, na wzgórzu Hissarlik – w
miejscu, gdzie 127 lat temu niemiecki kupiec i amator archeolog
Henryk Schliemann rozpoczął wykopaliska zakończone triumfalnym
komunikatem: oto gród Priama!
F.H.:
Radość na wyrost?
M.W.: I tak, i nie.
Ale po kolei. Schliemann szukał Troi z Homerem w dłoni i kiedy
znalazł miejsce o z grubsza pasującej topografii, uznał je za
Troję. A chciał ją znaleźć tak bardzo, że wyniki swoich
wykopalisk nieco „podrasował”. Jeśli np. chronologia
poszczególnych znalezisk nie pasowała mu do ogólnej koncepcji, po
prostu naginał materiał, by wszystko się zgadzało. Z drugiej
jednak strony ci, którzy przeczyli identyfikacji osady na wzgórzu
Hissarlik z Troją, zwracali uwagę, że jest ona zbyt mała, by
wytrzymać dziesięcioletnie oblężenie, i zbyt mała, by stać się
punktem wyjścia jednej z najbardziej monumentalnych legend w
dziejach ludzkości. Pewien wybitny uczony amerykański obwieścił
wielkim głosem, że wojny trojańskiej nigdy nie było. Ale
wszystkim tym sceptykom zrzedły miny, gdy na początku lat 90. XX
wieku, ponad wiek po Schliemannie, na miejsce powróciła ekipa
zmarłego niedawno niemieckiego profesora Manfreda Korfmanna z
Uniwersytetu w Tybindze. Szybko okazało się, że Schliemann odkopał
zaledwie… akropol starożytnego miasta, a cała Troja, z
odnalezionymi teraz imponującymi murami miejskimi, jest kilkanaście
razy rozleglejsza niż miasto Schliemanna. Wielka Troja stała się
faktem. Ale od Troi daleko jeszcze do wojny trojańskiej, choć –
podobnie jak wcześniej Schliemann – Korfmann i jego zespół od
razu odtrąbili potwierdzenie historyczności tej wojny.
F.H.:
Prof. Carl Blegen, zmarły prawie 40 lat temu archeolog, napisał
kiedyś: „Nie ma alternatywnego miejsca. Jeśli była kiedykolwiek
Troja (a któż w istocie o tym wątpi?), to musiała znajdować się
na wzgórzu Hissarlik”. Musiała?
M.W.:
Zacznijmy od początku i odpowiedzmy sobie najpierw na pytanie: o
czym myślimy, mówiąc o Troi. Czy o historycznym mieście noszącym
tę nazwę jeszcze w czasach rzymskich? Czy może o mieście, którego
oblężenie i zniszczenie przetrwało w pamięci Greków (i naszej)?
Czy może o mieście, które zainspirowało Homera do stworzenia
„Iliady”? Otóż dla niektórych badaczy będzie to jedno i to
samo miasto, ale dla innych, także dla mnie – co najmniej dwa, a
może i więcej.
F.H.: Czy to znaczy, że
Homer, pisząc o Troi, w rzeczywistości miał przed oczami zupełnie
inne miasto? Po co taka mistyfikacja?
M.W.:
Dojdziemy do tego. Po pierwsze, Blegen ma rację co do
identyfikacji geograficznej Troi: ona naprawdę musiała być tam,
gdzie kopać zaczął Schliemann. Zwłaszcza po odkryciach Korfmanna
nie ma innego kandydata na potężne miasto nad Bosforem, szachujące
drogi handlowe ze wschodu na zachód i z północy na południe (to
jedna z najlepiej położonych strategicznie twierdz w dziejach
antyku!). Począwszy od epoki archaicznej, na miejscu dawnego miasta
rozwijało się nowe, które przejęło jego nazwę, zwąc się
Ilionem (po łac. Ilium). A Ilion to jedno z określeń Troi już u
Homera. Ale możemy sięgnąć jeszcze głębiej. Otóż w epoce
brązu Troja odgrywała ważną rolę w politycznych dziejach
ówczesnego świata. Położona była na obrzeżach potężnego
państwa Hetytów, w sferze buforowej pomiędzy nim a „marchią”
królestwa mykeńskich Greków (z centrum zapewne w Tebach w
środkowej Grecji), którzy z Miletu (dla Hetytów Milawanda)
szkodzili, jak mogli, królowi Hatti zbójeckimi wyprawami i
potajemnym wspieraniem wrogów imperium. W hetyckich dokumentach,
obok wodza Ahhijawa (czyli homeryckich Achajów), niejakiego
Attrasija (Atreusa? – tak u Homera miał na imię ojciec
Agamemnona, wodza trojańskiej wyprawy), pojawia się Alaksandu
(Aleksander to u Homera alternatywne imię trojańskiego królewicza
Parysa). Jest on królem miasta i krainy Wilusa. A trzeba pamiętać,
że archaiczna wymowa greckiej nazwy Ilion to Wilion. Wilusa i Wilion
to jedno i to samo. Alaksandu porzucił ostrożną taktykę swoich
poprzedników, którzy starali się zachować neutralność w sporze
silniejszych graczy, a dzięki temu pewnie handlową prosperity, i
został wasalem Hetytów. Dokument z odpowiednim traktatem zachował
się zresztą do dziś. Alternatywna nazwa Troi (Ilion) potwierdzona
jest więc w źródłach hetyckich już w XIII wieku p.n.e.
F.H.:
I o tym wszystkim Homer wiedział?
M.W.:
Ależ skąd! Pytanie najważniejsze jest bowiem następujące: co o
skomplikowanych dziejach północno-zachodniej Azji Mniejszej epoki
brązu mógł wiedzieć Homer, tworząc „Iliadę”? I skąd
czerpał swoją wiedzę na ten temat? Wiemy z porównawczych badań
literackich, historycznych i etnograficznych, co dzieje się z
faktami, przez wieki zniekształcanymi przez ustną tradycję
poetycką. Wrogowie stają się przyjaciółmi, zdrajcy patriotami,
patrioci zdrajcami, imiona mieszają się swobodnie, a historyczne
wydarzenia zmieniają nie do poznania. Wniosek jest oczywisty: nawet
jeśli do Homera dotarły strzępy informacji o wojnie czy wojnach
epoki brązu, to treść tych opowieści była bałamutna i nie miały
one nic wspólnego z prawdziwą historią dawno minionych wieków.
Oczywiście, przetrwały niektóre nazwy i imiona własne, bo te –
choćby dzięki ich egzotycznemu brzmieniu – przechowują się w
tradycji ustnej najdłużej. Homer słyszał o Atreusie (choć jest
on dlań królem Myken, a nie mykeńskim namiestnikiem Miletu o
rozbójniczych zamiłowaniach), o Aleksandrze-Parysie (ale nie jako
królu Ilionu, tylko jako młodszym bracie Hektora i trojańskim
królewiczu, który uwiódł Helenę), zna wreszcie Troję-Ilion. O
mieście tym, a raczej o jego ruinach, wie zresztą z autopsji. W
„Iliadzie” znaleźć można barwne opisy kilku
charakterystycznych punktów trojańskiej topografii, np. bijących
tam źródeł. Homer zapewne był tam osobiście, być może nawet
skomponował „Iliadę” pod skrzydłami zhellenizowanych lokalnych
troadzkich królów, przyznających się do pochodzenia od władców
majestatycznych ruin widocznych w pobliżu. Przecież to właśnie od
Eneasza (uciekiniera z Troi) wywodzili swój ród władcy Troady
epoki archaicznej, mecenasi Homera. Tyle tylko, że i oni nie mieli
bladego pojęcia o prawdziwym przebiegu wojny (albo wojen) epoki
brązu, które zniszczyły Troję.
F.H.:
Czyli Homer konfabulował. Ale czy my dziś wiemy coś o prawdziwym
upadku Troi?
M.W.: Inaczej niż
starożytni, dzisiejszy historyk może coś powiedzieć o
potencjalnym historycznym pierwowzorze tradycji o upadku Troi albo
„świętego grodu Ilionu”, jak mówi Homer. W grę wchodzą dwa
historyczne momenty. Po pierwsze czasy wojen, jakie imperium Hetytów
prowadziło z agresywnymi sąsiadami; wojen, które znamy z hetyckich
traktatów, korespondencji dyplomatycznej itp. źródeł. W XIII
wieku Achajowie (Ahhijawa) z Miletu (Milawanda) i Trojanie z Ilionu
(Wilusa) znajdowali się w przeciwnych obozach. Ci ostatni wspierali
Hetytów, ci pierwsi ich wrogów i buntowników, np. króla Arzawa o
imieniu Pijamaradu. Kolejne wojny toczyły się również nad
Bosforem; zapewne kilkakrotnie dochodziło do oblężenia Wilusa.
Prawie na pewno w oblężeniach tych brali udział Achajowie –
nawet jeśli nie oficjalnie (być może woleli nie występować
frontalnie przeciwko Hetytom), to przynajmniej jako „doradcy
wojskowi” wrogów imperium Hatti. Jest i druga możliwość. Ok.
1200 roku p.n.e. przez wschodnią część basenu Morza Śródziemnego
przetacza się katastrofalny najazd tzw. Ludów Morza – nazwał ich
tak egipski faraon Ramzes III (1187–1156 p.n.e.), który
ostatecznie rozgromił ich armię, gdy dotarła aż do Egiptu. To oni
odpowiadają za upadek państwa Hetytów (ok. 1180 p.n.e.). Nieco
wcześniej pada zdobyta i spalona Wilusa-Troja. Rzecz w tym, że
wśród band Ludów Morza na pewno znajdowali się achajscy
watażkowie, którzy szukali lepszego życia po zagładzie
cywilizacji mykeńskich pałaców. Gdy Ludy Morza poszły dalej na
Egipt i zostały pokonane, część pobitych wrogów Egipcjanie
osadzili w Palestynie. Wiemy dziś, że lud ten – zwany przez swych
zaciekłych wrogów Hebrajczyków Filistynami (od nich zresztą
pochodzi nazwa „Palestyna”) – składał się w dużej mierze z
mykeńskich Achajów. Jest więc bardzo prawdopodobne, że mglista
pamięć o jakiejś wojnie pod Troją mogła przetrwać wśród
Greków od czasów wędrówek Ludów Morza. Tyle tylko, że od
rozbójniczych zagonów żądnych krwi, łupów i kobiet
barbarzyńców, do „narodowej” wyprawy Greków, mszczących
zniewagę Menelaosa, bo taką opisał Homer, jeszcze bardzo daleko.
Widzimy po raz kolejny, że Homer nie miał pojęcia o prawdziwych
losach Troi i wojny trojańskiej. Pozostaje więc do rozważenia, by
się tak wyrazić, „trzecia Troja”.
F.H.:
Trzecia Troja, czyli ta prawdziwa – jeśli uznamy, że wielki poeta
pisał o czymś mu bliższym, o konflikcie, którego sam mógł być
świadkiem.
M.W.: Właśnie. Trzecia
Troja, czyli miasto, którego dzieje znane były Homerowi i mogły
zainspirować jego poemat bezpośrednio. Jeden z największych
greckich poetów, a z zawodu najemny żołnierz, Archiloch z Paros,
żył w VII w. p.n.e., zapewne tylko trzy pokolenia po Homerze. W
jednym ze swoich wierszy pisze:
Ani się łuków nie
będzie napinać zbyt wielu, ni proce
Gradem pocisków nie
sypną, kiedy bój Ares rozpęta
Na równinie; tam miecze ze
szczękiem spełnią swe dzieło.
W takim bowiem rodzaju bitwy
mistrzami są władcy
Wyspy Eubei wsławieni w bojach na
włócznie.
To aluzja do pierwszej znanej nam,
historycznej greckiej wojny epoki archaicznej, która rozegrała się
w VIII wieku p.n.e., wojny zwanej lelantyńską od nazwy równiny na
wyspie Eubei i płynącej przez tę równinę rzeki Lelanton. Ta
bardzo żyzna dolina leżała pomiędzy dwoma bogatymi eubejskimi
miastami – Chalkis i Eretrią, które kilka pokoleń wcześniej
wspólnie rozpoczęły największą przygodę Greków przed wyprawą
Aleksandra Macedońskiego, tzw. Wielką Kolonizację. Pod koniec VIII
wieku coś się między Chalkis a Eretrią popsuło – zerwały one
zamorską współpracę, a w ojczyźnie stoczyły wyniszczającą
wojnę o równinę lelantyńską. Nie wiemy, co sprowokowało
konflikt, wiemy jednak, że nie była to zwykła sąsiedzka wojna. Do
obu stron konfliktu przyłączali się podobno sojusznicy z całej
Grecji. W wyniku tej wojny jedna ze stron musiała ustąpić z
równiny i wycofać się dalej na wschód. Tak powstała klasyczna
Eretria, spalona potem doszczętnie i zmasakrowana przez Persów w V
wieku p.n.e. Pośrodku równiny pozostało opustoszałe miasto,
którego nazwy nie znamy: to zapewne Stara Eretria, a może
oryginalna nazwa to Lelanton? Nie wiemy. Dziś na tym miejscu jest
spalony słońcem cypel zwany Kseropolis, dosłownie „Suche
Miasto”. Wiemy natomiast, że sława tej wojny wśród Greków była
ogromna. Wiele dziesięcioleci po wojnie, na uroczystym pogrzebie
jednego z jej dawnych bohaterów, Amfidamasa z Chalkis, zorganizowano
poetycki konkurs, który wygrał sam wielki poeta epicki Hezjod z
Beocji, zapewne o pokolenie lub dwa starszy od Archilocha. W
późniejszych wiekach wierzono, że pokonał w tej rywalizacji
samego… Homera. To tylko piękna bajka, ale imię Homera nie
znalazło się w tej historii przypadkiem. Otóż wiele wskazuje na
to, że Homer pochodził właśnie z Eubei. Językoznawcy zauważyli
niedawno, że „najświeższa” warstwa języka poematów
Homerowych to elementy greckiego dialektu zachodniojońskiego, a
takim mówiono tylko w Atenach oraz właśnie na Eubei. W swojej
„Odysei” Homer ukazuje świat dalekich morskich wypraw, pełen
cudownych stworów i potworów, o jakich rozprawiają żeglarze.
Opisuje nawet dokładnie idealne miejsce na założenie kolonii
(niedaleko wyspy potwornych Cyklopów), a także idealne miasto
kolonialne – Scherię Feaków; wspomina także rytuał zakładania
kolonii. W VIII wieku p.n.e. nikt nie nadawał się lepiej do
tworzenia takiej poezji niż mieszkaniec jednego z eubejskich miast,
przodujących w zamorskich przedsięwzięciach, Chalkis albo
Eretrii.
F.H.: Być może, ale to
sugestia trudna do udowodnienia.
M.W.:
Ale jest jeszcze wiele innych szczegółów, które mogą skłaniać
badacza do łączenia Marek Węcowski, adiunkt w Instytucie
Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor Magazynu
Historycznego „Mówią wieki”. Junior fellow w harwardzkim Center
for Hellenic Studies. Homera z Eubeą. Jeden z nich zasługuje na
szczególną uwagę. Otóż w 1981 roku we wsi Lefkandi na Eubei
dokonano największego bodaj odkrycia w archeologii greckiej XX
wieku. W miejscu zwanym Toumba, czyli Grobowiec, rozkopano kurhan.
Pod nim znaleziono wspaniały pochówek wojownika z ok. 950 r. p.n.e.
Bogate uzbrojenie i ozdoby złożone do grobu spalonego na stosie
księcia przewyższały wszystko, czego można by się spodziewać po
Grecji tzw. Wieków Ciemnych. Podobnie jak wzniesiony nad grobem, a
potem natychmiast zasypany monumentalny drewniany „heroon”, czyli
przybytek herosa, o wymiarach 45 x 10 m, z zewnętrzną drewnianą
„kolumnadą”. Podobne rozmachem i architektonicznym mistrzostwem
budynki zaczną w Grecji powstawać jakieś 200 lat później. Ale
prawdziwy szok przyszedł, gdy zbadano dokładnie towarzystwo, w
jakim pochowano naszego bohatera. Obok księcia znaleziono jego młodą
żonę, wyraźnie zarżniętą na pogrzebie męża. W chwili śmierci
miała chyba skrępowane ręce i nogi, więc nie liczono zapewne na
jej dobrowolną współpracę (przy jej głowie „pochowano” też
nóż, którym ją zabito). Podobny los spokał cztery ulubione konie
z książęcego rydwanu. Wcześniej w ofierze złożono psa księcia.
Kłopot polega na tym, że nie znamy analogicznych pochówków z
Grecji tej i następnych epok. A raczej znamy, ale wyłącznie… z
„Iliady” Homera. Na pogrzebie swego druha Patroklosa Achilles
zabija grupę trojańskich jeńców (mamy więc ofiarę z ludzi: z
braku żony – młodzieńczy wrogowie) i jego ukochane zwierzęta
(cztery konie oraz psy!), a spopielone ciało owija w delikatną
tkaninę i składa w urnie, by nad pochówkiem usypać wielki kurhan.
Dokładnie tak, jak zrobiono w Toumba. Nie ma rady: musimy założyć,
że wyobraźnia Homera opiera się tutaj na pamięci o lokalnych
zwyczajach pogrzebowych potężnych władców Eubei sprzed z górą
dwustu lat. Teraz trzeba już tylko dodać, że Toumba to jedno z
cmentarzysk pobliskiej Kseropolis na równinie lelantyńskiej, czyli
najprawdopodobniej miasta, z którego uciekinierzy założyli, po
przegranej wojnie, (nową) Eretrię. Naukowy świat czeka dziś z
niecierpliwością, co w Kseropolis znajdą pracujący tam
archeolodzy Brytyjskiej Szkoły Archeologicznej w Atenach – ci
sami, którzy ćwierć wieku temu odkryli herosa z Toumba. Być może
rozkopują właśnie rodzinne miasto Homera, pierwszego poety naszej
cywilizacji.
F.H.: Czyli wojna trojańska
to opatulona w literacki welon prawdziwa wojna lelantyńska?
M.W.:
Wojna trojańska to nie wydarzenie historyczne. Kiedy rodziła się w
głowie Homera, toczyła się być może wojna lelantyńska –
konflikt zakutych w spiż herosów, którego stawką były: dla
jednych wolność i przetrwanie, dla drugich zwycięstwo, łupy i
ziemia. Dla wszystkich zaś – honor i pośmiertna sława. Prości
ludzie i ich podstępne pociski nie odgrywają wielkiej roli w
trojańskiej wojnie Homera, co doskonale zgadza się z naszą wiedzą
o wojnie lelantyńskiej. To walka arystokratów. To także wojna
koalicyjna, w której obie strony zmobilizowały tylu sojuszników,
ilu tylko zdołały: Trojanie niemal całą Azję, Achajowie prawie
każdy zakątek Grecji; nie inaczej Chalkis i Eretria. Pamięć o
bratobójczej wojnie lelantyńskiej musiała być dla Homera
przeżyciem traumatycznym i ta trauma jest być może jednym z
wytłumaczeń na wskroś humanistycznej wizji wojny w „Iliadzie”.
Jednym z elementów owego humanizmu, a może wręcz humanitaryzmu,
jest stosunek poety do Trojan. Choć to barbarzyńcy, którymi dumni
Grecy zwykle pogardzali, Homer traktuje ich szczególnie. To właśnie
ich ludzka tragedia nadaje ton poematowi, to ich beznadziejna walka z
przeważającymi siłami ludzi i bogów, to ich nieuchronna zagłada
skłaniają do namysłu nad kondycją człowieka. Łatwiej to
zrozumieć, jeśli założymy, że za trojańskimi murami widział
Homer twarze swoich zabitych krewnych albo sąsiadów z teraz
wrogiego, choć jeszcze do niedawna przyjaznego miasta. Jeśli tak
właśnie było, jeśli u podstaw tragedii i patosu wojny trojańskiej
Homera leży zapomniana wojna lelantyńska, pomyślmy o tym, że
źródło naszej literatury i jej humanizmu biło kiedyś na
niepozornym cyplu Eubei, w miejscu zwanym dziś Kseropolis, do
którego nie zagląda żaden zbłąkany turysta. Oczywiście,
wszystko to jest tylko śmiałą hipotezą, bo Homera o nic już dziś
nie możemy zapytać.
Michał Wójcik