background image

Między naturalizmem a religią 

Jürgen Habermas w tekście będącym wstępem do jego najnowszej książki "Zwischen 
Naturalismus und Religion" (Suhrkamp, 2005) porusza jeden z bardziej palących problemów 
współczesności - kwestię kulturowych wojen, które toczą ze sobą zwolennicy światopoglądu 
naukowego i religijnego. Obie strony znajdują się obecnie w ofensywie: mamy do czynienia 
zarówno z szybkim rozwojem nauki, która poddaje scjentystycznemu osądowi kolejne sfery 
ludzkiej egzystencji, jak i z rozkwitem myślenia religijnego, które zyskuje coraz większe 
znaczenie polityczne, zadając kłam teoriom "nieuchronnej" sekularyzacji. Natężenie sporu 
zagraża wręcz integralności sfery publicznej: "Obie przeciwne tendencje, jak gdyby na 
zasadzie podziału pracy, narażają spójność politycznej wspólnoty na niebezpieczeństwo 
polaryzacji, jeśli po obu stronach zabraknie gotowości do autorefleksji". 

Jürgen Habermas* 

O potrzebie "postmetafizycznej" refleksji 

Duchową sytuację naszych czasów znamionują dwie przeciwne tendencje: upowszechnianie 
się naturalistycznych obrazów świata i rosnący wpływ polityczny religijnych ortodoksji. 

Z jednej strony jesteśmy świadkami spektakularnych postępów w dziedzinie biogenetyki, 
badań mózgu i robotyki, czemu towarzyszą terapeutyczne i eugeniczne nadzieje. Wraz z 
zasadą programowania do sfery powszedniej komunikacji i działania wniknąć ma 
zobiektywizowana na modłę nauk przyrodniczych samowiedza osobowa. Przyswojenie 
perspektywy samouprzedmiotowienia - redukującej rozumienie i przeżywanie do obserwacji - 
sprzyjałoby też autoinstrumentalizacji. Dla filozofii ta tendencja wiąże się z wyzwaniem ze 
strony scjentystycznego naturalizmu. Nie ma sporu o to, że wszystkie operacje ludzkiego 
umysłu zależne są od substratów organicznych. Spór toczy się raczej o właściwy sposób 
naturalizacji umysłu. Adekwatne naturalistyczne rozumienie ewolucji kulturalnej musi 
mianowicie uwzględniać zarówno intersubiektywną konstytucję umysłu, jak i normatywny 
charakter operacji umysłowych, które kierują się regułami. 

Z drugiej strony tendencja do upowszechniania się naturalistycznych obrazów świata zderza 
się z nieoczekiwanym ożywieniem oraz upolitycznieniem wspólnot wiary i tradycji 
religijnych. Dla filozofii odrodzenie sił religijnych w skali światowej - wyjątek, jak się zdaje, 
stanowi tylko Europa - wiąże się z wyzwaniem ze strony zasadniczej krytyki nowoczesnej, 
postmetafizycznej i areligijnej samowiedzy Zachodu. Nie ma sporu o to, że polityczne 
aspiracje mogą się realizować tylko w bezalternatywnym uniwersum powstałych na 
Zachodzie infrastruktur naukowo-technicznych i gospodarczych. Spór toczy się raczej o 
właściwą wykładnię sekularyzacyjnych następstw kulturowej i społecznej racjonalizacji, którą 
rzecznicy religijnych ortodoksji coraz wyraźniej piętnują jako historycznie odrębną drogę 
Zachodu. 

Te przeciwne tendencje intelektualne zakorzenione są w przeciwstawnych tradycjach. Twardy 
naturalizm ująć można jako konsekwencję przesłanek oświeceniowej wiary w naukę, 
natomiast ponownie upolityczniona świadomość religijna zrywa z liberalnymi przesłankami 
oświecenia. Zauważmy jednak, że owe postaci ducha zderzają się ze sobą nie tylko w sporach 

background image

akademickich, lecz przekształcają się w siły polityczne zarówno w obrębie obywatelskiego 
społeczeństwa czołowej nacji Zachodu, jak i na płaszczyznach międzynarodowych, gdzie 
spotykają się światowe religie i dominujące kultury. 

Z punktu widzenia teorii politycznej, która zajmuje się normatywnymi podstawami i 
warunkami funkcjonowania demokratycznego państwa prawa, ta opozycja ma w sobie też coś 
z cichego wspólnictwa. Obie przeciwne tendencje mianowicie, jak gdyby na zasadzie 
podziału pracy, narażają spójność politycznej wspólnoty na niebezpieczeństwo polaryzacji, 
jeżeli po obu stronach zabraknie gotowości do autorefleksji. Nawet w najstarszych 
demokracjach kultura polityczna, która - w kwestiach badań nad embrionami, aborcji czy 
leczenia pacjentów w stanie śpiączki - polaryzuje się w sposób nieprzejednany na osi świecki-
religijny, wystawia na próbę obywatelski common sense. Liberalny etos obywatelski domaga 
się od obu stron, by w drodze refleksji ustaliły granice zarówno wiary, jak i wiedzy. 

Przykład USA pokazuje, że nowoczesne państwo konstytucyjne wynaleziono właśnie po to, 
by umożliwić pokojowy pluralizm religijny. Dopiero neutralne światopoglądowo 
wykonywanie praworządnej władzy świeckiej może zagwarantować współistnienie różnych 
wspólnot wiary na zasadzie równouprawnienia i tolerancji, mimo niezatartych różnic 
światopoglądowych czy doktrynalnych. Sekularyzacja władzy państwowej oraz pozytywna i 
negatywna wolność praktyk religijnych to dwie strony tego samego medalu. Chroniły 
wspólnoty religijne nie tylko przed destrukcyjnymi skutkami krwawych konfliktów 
wzajemnych, lecz także przed wrogim, antyreligijnym nastawieniem sekularystycznego 
społeczeństwa. Państwo konstytucyjne może jednak chronić tak swoich religijnych, jak 
niereligijnych obywateli wzajemnie przed sobą jedynie wtedy, gdy ci nie tylko znajdują jakiś 
modus vivendi w obywatelskich kontaktach, ale także z przekonania koegzystują w 
demokratycznym ładzie. Podstawą demokracji jest solidarność obywateli, którzy szanują się 
wzajemnie jako wolni i równi członkowie wspólnoty politycznej. Tej solidarności nie da się 
wymusić środkami prawnymi. 

W publicznej sferze politycznej obywatelska solidarność, wyrażająca się w drobnej monecie 
codzienności, musi się sprawdzić także i przede wszystkim ponad granicami 
światopoglądowymi. Wzajemne uznanie znaczy na przykład, że religijni i świeccy obywatele 
gotowi są w publicznych debatach wzajemnie słuchać swoich argumentów i wzajemnie się od 
siebie uczyć. W politycznej cnocie cywilnego obcowania wyrażają się określone postawy 
poznawcze. Postaw tych nie można zarządzić, można się ich tylko nauczyć. Wynika stąd 
konsekwencja szczególnie interesująca dla naszych rozważań. Skoro liberalne państwo 
przypisuje obywatelom zdolność do kooperowania ponad światopoglądowymi granicami, 
musi zakładać, że po obu stronach - religijnej i świeckiej - wykształciły się w wyniku 
historycznych procesów uczenia niezbędne postawy poznawcze. Procesy uczenia, o które tu 
chodzi, nie są tylko przypadkowymi zmianami mentalności, jakie "zdarzają się" niezależnie 
od wiedzy uzyskiwanej racjonalnymi metodami. Ale nie można ich też wywołać ani nimi 
sterować środkami prawa i polityki. Liberalne państwo w dłuższej perspektywie skazane jest 
na mentalność, której nie może wytworzyć przy użyciu własnych zasobów. 

Jest to oczywiste, jeśli pomyśleć o oczekiwaniach tolerancji, jakim muszą sprostać religijni 
obywatele liberalnego państwa. Fundamentalistyczne przekonania są nie do pogodzenia z 
mentalnością, która musi być wspólna dostatecznie wielu obywatelom, jeżeli demokratyczna 
wspólnota ma przetrwać. Z perspektywy historii religii postawy poznawcze, jakie religijni 
obywatele muszą przybierać w cywilnych kontaktach z innowiercami i niewierzącymi, można 
pojąć jako wynik zbiorowego procesu uczenia się. Na Zachodzie, naznaczonym przez 

background image

chrześcijaństwo, rolę przewodnika w tej hermeneutycznej autorefleksji nad tradycyjnymi 
doktrynami pełniła - oczywiście - teologia. 

Czy dogmatyczne potraktowanie poznawczych wyzwań ze strony nowoczesnej nauki i 
religijnego pluralizmu, prawa konstytucyjnego i świeckiej moralności społecznej "powiodło 
się" i czy w ogóle da się tu mówić o "procesach uczenia" - to naturalnie można oceniać tylko 
w wewnętrznej perspektywie tradycji, które w ten sposób wnikają do sfery warunków 
nowoczesnego życia. 

Krótko mówiąc, procesy kształtowania opinii i woli w publicznym życiu demokratycznym 
mogą funkcjonować tylko wówczas, gdy dostatecznie duża liczba obywateli spełnia określone 
wymogi cywilnego zachowania także w obliczu głębokich różnic wiary i światopoglądu. Ale 
religijni obywatele mogą to przyjąć tylko przy założeniu, że faktycznie spełniają niezbędne 
warunki poznawcze. A mianowicie - jeżeli nauczyli się na gruncie własnych przekonań 
religijnych odnosić się z refleksyjnym zrozumieniem do faktu religijnego i 
światopoglądowego pluralizmu i jeżeli zdołali uprzywilejowaną wiedzę społecznie 
zinstytucjonalizowanych nauk oraz prymat świeckiego państwa i uniwersalistycznej 
moralności społecznej pogodzić ze swoją wiarą. Filozofia - w przeciwieństwie do teologii, 
która ma bezpośrednią styczność z wiarą - nie może mieć na to żadnego wpływu. Poprzestaje 
na roli obserwatora z zewnątrz, któremu nie przystoi wyrokować o tym, co w obrębie danej 
doktryny religijnej może liczyć się jako argument, a co musi zostać odrzucone. 

Filozofia włącza się do gry dopiero po stronie świeckiej. Albowiem również obywatele 
niereligijni mogą sprostać wymogom obywatelskiej solidarności tylko pod warunkiem, że 
zajmują wobec swych religijnych współobywateli i ich wypowiedzi określoną postawę 
poznawczą. Jeżeli obie strony spotykają się na forum publicznym, w demokratycznym 
zgiełku światopoglądowego pluralizmu, i spierają o kwestie polityczne, z wymogu 
wzajemnego poszanowania płyną pewne obowiązki epistemiczne. Również ci uczestnicy 
debaty, którzy wypowiadają się w języku religii, mają prawo oczekiwać, że świeccy 
współobywatele będą ich traktowali poważnie. Ci ostatni zatem nie powinni z góry odmawiać 
wypowiedziom formułowanym w języku religijnym racjonalnej zawartości. 

Jednakowo powszechne zrozumienie demokratycznej konstytucji zakłada wprawdzie, że 
wszystkie prawa, wszystkie rozstrzygnięcia sądowe, wszystkie zarządzenia formułowane 
będą w języku publicznym, czyli dostępnym na równi wszystkim obywatelom, a ponadto 
poparte świeckim uzasadnieniem. 

Ale w nieformalnym sporze opinii, toczącym się w politycznej sferze publicznej, obywatele i 
organizacje społeczeństwa obywatelskiego nie przekraczają jeszcze progu instytucjonalnego 
korzystania z sankcji państwa. Kształtowanie się opinii i woli w tej fazie nie może być jeszcze 
kontrolowane przez zakazy językowe ani odcięte od żadnych możliwych źródeł sensu. Toteż 
szacunek, jaki zeświecczeni obywatele powinni okazywać religijnym współobywatelom, ma 
również swój wymiar epistemiczny. Z drugiej strony od świeckich obywateli można 
oczekiwać otwartej postawy wobec możliwej racjonalnej zawartości wypowiedzi religijnych - 
a tym bardziej gotowości kooperowania w przekładzie tych treści na język powszechnie 
dostępny - tylko przy pewnym założeniu poznawczym, które budzi poważne kontrowersje. W 
ich oczach bowiem konflikt między przekonaniami świeckimi a przekonaniami 
uwierzytelnionymi doktrynalnie prima facie może mieć charakter takiej różnicy zdań, która 
mieści się w porządku rozumu jedynie wówczas, gdy również ze świeckiego punktu widzenia 
można uznać, że przekazy religijne nie są po prostu irracjonalne albo bezsensowne. Tylko 

background image

przy tym założeniu niereligijni obywatele mogą przyjąć, że wielkie religie światowe mogą 
wnieść rozumne intuicje i pouczające momenty roszczeń wprawdzie niezaspokojonych, ale 
prawowitych. 

To jednak jest przedmiotem otwartej dyskusji, o której nie mogą przesądzać zasady 
konstytucji. Nie jest rozstrzygnięte, po której stronie leży racja. Sekularyzm naukowego 
obrazu świata upiera się, że postęp zinstytucjonalizowanych badań hurtem zdezaktualizował i 
unieważnił archaiczne formy myślowe nauk religijnych. Natomiast myślenie 
postmetafizyczne - zapewne skazane na fallibilizm, ale dalekie od defetyzmu - w toku 
refleksji nad własnymi granicami i nad własną tendencją do przekraczania granic samo 
ogranicza się w obu kierunkach. Nie dowierza ani naturalistycznym syntezom naukowym, ani 
prawdom objawionym. Groźna dla obywatelskiej solidarności światopoglądowa polaryzacja 
między obozem religijnym a świeckim jest przedmiotem teorii politycznej. Ale z chwilą, gdy 
warunkiem solidarności okazują się założenia poznawcze, analiza musi przenieść się na inną 
płaszczyznę. Zarówno refleksyjność świadomości religijnej w epoce nowoczesnej, jak i 
refleksyjne przezwyciężenie świadomości sekularystycznej ma swój aspekt epistemologiczny. 
Już wymienienie obu tych komplementarnych procesów zdradza dystans, charakterystyczny 
dla opisu ze stanowiska postmetafizycznego obserwatora. Ale z perspektywy uczestników, do 
których należy również ów obserwator, spór jest otwarty. Sporne kwestie rysują się jasno. Z 
jednej strony dyskusja toczy się wokół właściwego sposobu naturalizacji ducha - od początku 
ukonstytuowanego intersubiektywnie i kierującego się normami. Po drugiej stronie 
odpowiada temu dyskusja wokół właściwego rozumienia owego kognitywnego skoku, jaki 
wyznacza powstanie religii światowych w połowie pierwszego tysiąclecia przed Chrystusem - 
Jaspers mówi w związku z tym o "osi czasu". W tym sporze bronię tezy Hegla, że wielkie 
religie należą do dziejów samego rozumu. Postmetafizyczne myślenie nie zdoła zrozumieć 
samego siebie, jeśli do własnej genealogii nie włączy - obok metafizyki - także tradycji 
religijnych. Na gruncie tej przesłanki nierozumne byłoby spychanie owych "mocnych" 
tradycji na margines, jako poniekąd archaicznych reliktów - zamiast wyjaśnić wewnętrzny 
związek, jaki łączy je z nowoczesnymi formami myślenia. 

Przekazy religijne po dziś dzień artykułują świadomość tego, czego brak. Podtrzymują 
wrażliwość na to, czego nam odmówiono. Chronią przed zapomnieniem te wymiary naszego 
społecznego i osobistego współżycia, w których postęp kulturowej i społecznej racjonalizacji 
dokonał bezmiernych zniszczeń. Dlaczego nie miałyby nadal zawierać zaszyfrowanych 
potencjałów semantycznych, które - jeśli tylko zostaną przełożone na dyskurs argumentów i 
ujawnią świecką zawartość swojej prawdy - mogą okazać się siłą inspirującą? 

Jürgen Habermas 

© Suhrkamp Insel Verlag 

przeł. Małgorzata Łukasiewicz 

*Jürgen Habermas, ur. 1929, filozof. Jeden z czołowych przedstawicieli szkoły 
frankfurckiej. Jest twórcą teorii racjonalnego komunikowania się, a także autorem pojęcia 
"społeczeństwa komunikacyjnego". W Polsce wydano ostatnio jego "Filozoficzny dyskurs 
nowoczesności" (Universitas, 2000), "Przyszłość natury ludzkiej. Czy zmierzamy do eugeniki 
liberalnej?" (Scholar, 2003) oraz "Faktyczność i obowiązywanie" (Scholar, 2005). W 

background image

wydawnictwie Suhrkamp ukazała się niedawno nowa książka Habermasa "Zwischen 
Naturalismus und Religion. Philosophische Aufsätze" (Między naturalizmem a religią. Szkice 
filozoficzne). W "Europie" nr 25 z 22 czerwca ub. r. opublikowaliśmy jego tekst o UE 
"Koniec konstytucji czy Europy?".