Krakowowa Paulina KAMPANELLA Koleje życia sieroty

background image

Krakowowa Paulina

KAMPANELLA


Koleje życia sieroty


ROZDZIAŁ I.

WIEJSKA SZKOŁA.

"Tak płynęli coraz dalej, aż przybyli do wyspy.
"Co to jest wyspa?"
Dwanaście drobnych rączek podniosło się w górę i dwanaście
dziecinnych głosików
odpowiedziało na zapytanie.
Jesteśmy w Anglji, w wiejskiej szkółce; właśnie teraz jest godzina
robót
ręcznych, nauczycielka opowiada jakąś powieść i od czasu do czasu
rzuca pytanie,
które wydaje się małym słuchaczkom jakgdyby należało do geografji
lub rachunków.
Ale im się to podoba i słuchają tak uważnie, że rzadko której
dziewczynce zdarzy
sięczasem spójrzeć we drzwi otwarte, przez które zapach bzu i
ptaszków śpiewanie
wpada do wesołej, przyjemnej szkolnej izby, rzadko która bystry i
ciekawy wzrok
zapuści na krzewiący się niedaleko krzak agrestu, by w pośród liści i
kolców
policzyć dojrzewające jego owoce.
Ładny szkolny domek stał wśród ogrodu, w którym tak było cicho i
pogodnie że
brała ochota popatrzeć. Nagle usłyszano otwierające się ogrodowe
drzwiczki i
wraz zbliżające się stąpanie. Teraz już przepadła uwaga dziewczynek,
wszystkie

background image

główki zwróciły się ku drzwiom, lecz gdy się nadchodzący ukazał,
dzieci szeroko
otworzywszy oczy spójrzały z wyrazem przestrachu.
Zbliżający się człowiek zwany był we wsi: "Czarny Bill," zawsze
wyglądał brudno
i obdarto, a rzadko kiedy trzeźwym go wdziano. Czego on tu mógł
chcieć? Pani
Lester, nauczycielka, powstała i podeszła naprzeciw niemu z wyrazem
okazującym
dobitnie, że gotową była bronić swoich maleńkich, jak kura kurczątek,
ale skoro
spójrzała na twarz Billa wyraz ten złagodniał o wiele, a nawet znikł
zupełnie,
gdy tenże pokło-niwszy się, począł jak mógł czyścić o skrobaczkę
zbłocone swoje buty, nim próg
izby przestąpił. Widocznie nie był pijanym, ani w złym zamiarze
przybywał; na
lewej ręce przytulonej do piersi miał mokre zawiniątko.
— Patrz Pani, pani Lester, rzekł podnosząc je, tylko co znalazłem to
dziewczątko w wodorostach; leżało na belce którą przypływ morza na
brzeg
wyrzucił. Biedactwo! zimne to i białe jakby nieżywe, ale może jeszcze
i trochę
życia zostało; niewiem co mam z tem począć i przychodzę pani prosić
o radę, bo
kiedy idzie o dzieci, zaraz każdemu na myśli stanie, pani Lester.
Może i rzeczywiście tak było jak Bill mówił i to nie koniecznie dla
tego że pani
Lester była przewodniczką szkółki, ale że jej twarz okrągła i różowa
podobną
była dziecięcej a obok tego wszystkie wiejskie dzieci bardzo ją
kochały.
Czarny Bill usiadł na ławce i rozwiązał zawiniątko na które wszystkie
oczy były
zwrócone. Naprawdę! ukazało się małe, blade dzieciątko z twarzyczką
tak do

background image

umarłej podobną, że niektóre dziewczynki płakać na jej widok
zaczęły.— Dajcie mi ją tylko i zostawcie tutaj, już ja się przekonam
czy ona żyje
jeszcze, rzekła pani Lester biorąc dziecię na ręce.
— Ale będę mógł wstąpić tu znowu i dowiedzieć się jak się będzie
miała? spytał
Bill — przecięż to ja ją znalazłem.
— Przyjdźcie za dwie godziny; brzmiała odpowiedź, a pani Lester
znikła w
drzwiach swojej sypialni, gdzie ogrzewając, rozcierając i innych
roztropnych
używając środków starała się przywrócić życie zdrętwiałemu i
zgłodniałemu
dziecięciu. Dziewczynki rozeszły się ze szkoły po cichu, ale
wzruszone i
ucieszone zarazem, bo przed odejściem widziały jeszcze jak maleńka
otworzyła
oczęta i poruszać się zaczęła. Każde takie poruszenie witała pani
Lester
radośnie, a gdy do tego doszło że dziecię kilka kropel ciepłej wódki
przełknęło
i uwinięte w flanelkę zasnęło na jej łóżku, uczuła że jej w sercu
niewypowiedzianie błogie uczucie powstało.
Kiedy Bill w oznaczonym czasie powrócił, zastał ją siedzącą między
łóżkiem i
wesoło płonącym ogniem na kominku, (bo to była wiosnai wieczory
chłodne); robiła pończochę, ale oczy jej nieustannie spoczywały na
małej śpioszcze.
Bill spoglądał po pokoju na pół zakłopotany i napół zmieszany,
obracał w ręku
swoją starą czapkę i opowiadał raz jeszcze dokładniej jak i gdzie
znalazł
dziecię, które widocznie morze na brzeg wyrzuciło. Był jakiś inny jak
zawsze,
trzeźwy, spokojny i pełen uszanowania.
Tydzień cały przeminął, a przez cały ten czas maleńka spała, w białem
ciepłem

background image

łóżeczku, budząc się tylko wtedy, gdy ją posilić czem było potrzeba, a
pani
Lester szyła pilnie około ubrania którego jej dosyć dla znalezionej
naprzysyłano
a które niejakiego przerobienia potrzebowało. Raz przyszedł Bill i
przyniósł
kilka sztuk pieniędzy.
— To dla dziecka, pani Lester, rzekł kładąc paczkę na kominkowym
gzemsie —
będzie dla niej potrzeba rozmaitych rzeczy, a mnie się wczoraj dobrze
udał połów
i pieniędzy mi nie trzeba.
— To bardzo z waszej strony życzliwie Billu.
— Nie to nie, jąkał Bill przecierając rękąusta przez które z trudnością
dobywały się wyrazy; ale ja — ja myślę że kiedy ja
ją znalazłem, to chciałbym teraz wziąść ją do siebie — do mojej
chaty.
Pani Lester spojrzała na niego zdziwiona. Myślała sobie że dom
Czarnego Billa
nie był najstosowniejszem miejscem pobytu dla wątłej dzieciny, ale
zatrzymała to
zdanie przy sobie, odpowiadając tylko:
— Tymczasem Billu chora dziecina lepiej tu będzie pielęgnowaną niż
u was.ROZDZIAŁ II.

OBCE DZIECIĘ.

Wreszcie nadeszła chwila, w której drobna istota dotąd prawie
nieruchomo leżąca
poruszać się zaczęła, gdzie wielkie jej oczy otworzyły się szeroko i z
podziwieniem poglądać poczęły po obcem dla siebie otoczeniu.
Podniosła się a
jedna z uczennic stojąca obok usłyszała ją wymawiającą słowa,
których zrozumieć
nie mogąc, pobiegła do pani Lester by ją o tej nowinie zawiadomić.
Nauczycielka
przyszła, dziewczynka zaczęła do niej mówić, ale i ona nie zrozumiała
obcych

background image

wyrazów, i musiała bez odpowiedzi zostawić powtarzane dziecka
pytania, bo z tonu
poznać było można, ze zapytywała.— Biedne dziecię, biedne kochane
dziecię, mówiła głaszcząc malutką — pewnie z
dalekiego kraju przybywa. Ale może pan Dykes zrozumie jej mowę
— on tyle obcych
języków posiada, — Pan Dykes był wiejski proboszcz.
Widocznie łóżko uprzykrzyło się małej cudzoziemce. Pani Lester
podniosła ją
zatem i miała zamiar owinąć ją tymczasem w wielką chustkę i
wynieść do szkoły,
ale to sie małej nie podobało, chciała by ją ubrano, umyto i uczesano a
żądanie
to swoje okazała prostując swoje potargane włosy i poglądając smutno
na brudne
rączki. Pani Lester z uśmiechem dogodziła jej życzeniu, kazała podać
ubranie już
przygotowane, umyła dziecię, uczesała, wyszczotkowała czarne jej
jedwabiste
włosy i ubrała malutką w białą bieliznę i ciepłą sukieneczkę z
purpurowej
flanelli zakupionej za pieniądze Billa, a przez szkolne dziewczynki
uszytą.
Podczas ubierania dzieweczka zachowała się spokojnie, tylko od
czasu do czasu
przemawiała w obcym języku, ale gdyby usteczka jej były zupełnie
nieme, ten sam
by z nich miała użytek,bo pani Lester nie mogła jej inaczej
odpowiedzieć jak potrząsając głową, lub
pieszcząc i całując swojego gościa.
Ubrawszy dziecię wzięła je pani Lester na ręce i zaniosła do szkoły,
bo jej się
zdawało że drobne nóżki nie miały jeszcze siły by ją zanieść mogły.
Było to
poobiedzie i właśnie zajmowano się ręczną robotą, podczas której
zawsze było
czytanie lub opowiadanie; ale dziś nikt o tem ani pomyślał. Wszystkie
oczy

background image

zwracały się na obce dziecię uwinięte w chustkę, siedzące na kolanach
nauczycielki i poglądające na dziewczynki po kolei. Twarzyczkę
miała drobną i
śniadą, duże czarne oczy, rączki śniade i dziwnie maleńkie — jednem
słowem, tak
była odmienną od małych angielek, że te, przyglądały się jej z
zdziwieniem i
niepokoiły się prawie, widząc zwrócone na siebie te -wielkie czarne
oczy. Widać
szukała czegoś, może jakiej znajomej twarzy, a nie znajdując jej
smutniała coraz
bardziej i tak przeszła cała godzina.
Gdy się dzieci ze szkoły rozeszły, nauczycielka wyniosła swoją
wychowankę do
ogrodu; słoń-ce zaglądało tam ciepłemi promieniami, pachniały fijołki
i rezeda, zdaleka
dochodziły wesołe dziecinne głosy, a poważny szum morza brzmiał
jak odgłos
kołysanki. Ale dziewczynka nie zdawała się uważać na to wszystko,
patrzała
ciągle na panią Lester, i grube łzy płynęły jej po licu. — Biedne
dziecię,
powiedziała do siebie pani Lester — może ona myśli o swojej matce.
Tak było istotnie, a ta matka spoczywała na dnie morza szemrzącego
tak łagodnie.
W tej chwili Bill ukazał się w ulicy, ale zatrzymał się przy płocie i
przez
otwór w nim będący przypatrywał się dziewczynce. Ozdobna czystość
szkolnego domu
sprawiała mu zawsze takie wrażenie, jak kiedy spotkał we wsi
proboszcza, a ten
spojrzał na niego surowo. Nie śmiał wejść do ogrodu póki nie usłyszał
że go
nauczycielka woła; wtedy postąpił kilka kroków, alić zaledwie ujrzała
go
maleńka, skoczyła ze swego stołeczka i wyciągając ciemne swoje
rączęta,

background image

podbiegła ku niemu wołając: "O caro Giacomo!" On ją podniósł, a
ona go
pocałowała.
— Musi was poznawać, rzekła pani Lesteri tak się istotnie zdawało,
ale gdy się dzieweczka uważnie przypatrzyła Billowi,
zmienił się wyraz jej twarzy, usiłowała wydobyć się z jego objęć, a
gdy jej się
to udało, pobiegła pędem do pani Lester i skryła się za jej suknię.
Czy ją powierzchowność Billa przestraszyła? wyglądał tak brudno i
obdarto że sam
to uczuł głęboko. Buty jego przesiąkłe morską wodą tak brudny muł
osiadł, że na
białej żwirowej ścieżce Znać było ślady każdego jego stąpienia,
widział, to i w
zakłopotaniu ogryzał zieloną gałązkę którą zerwał po drodze. Po
nijakiem
milczeniu rzekł spuszczając oczy:
— Teraz, kiedy ona już zdrowa, chciałbym ją zabrać z sobą; będę ją
pani do
szkoły przysyłał i regularnie sześć pensów tygodniowo opłacał.
— tem wcale nie wątpię, odrzekła pani Lester, ale czyliż na prawdę
myślicie że
wasz dom byłby właściwym pobytem dla dziewczynki?
— A czemuż nie? — zapytał, i spojrzał tak. ponuro, że łatwo przyszło
zrozumieć,
czemu go. Czarnym Billem nazywano. Dla czegóż mój dom nie
miałby być tak dobrym
jak inny?— Pomyślcież czyby to dobrze było dla dziecka, gdybyście
za przybyciem
bezbożnych waszych towarzyszy, wszyscy razem pić zaczęli?
Milczał chwilę, potem rzekł:
— Możeby też oni nie przyszli, gdybym ją miał przy sobie.
— Zapytajmyż, rzekła pani Lester, co na to powie pan Dykes nasz
proboszcz.
Jakkolwiek Bili w duchu nie przyznawał nikomu prawa
rozporządzania dzieckiem
które on sam znalazł i ocalił, na tę chwilę jednak uważał za stosowne
ustąpić.

background image

Pan Dykes łagodny i usłużny człowiek, używający we wsi wielkiego
znaczenia i
przeważny głos w znaczniejszych sprawach mający, zajął się żywo
małą znalezioną
i wkrótce udało mu się odkryć, że dziecię wraz z matką swoją wsiadło
we Włoszech
na okręt: Buonawentura (co znaczy, pomyślność), i że statek ten
blisko
angielskich brzegów zatonął, a oprócz tego jedynego dziecięcia nikt z
życiem nie
uszedł. Prawdopodobnie wały morskie wyrzuciły maleństwo na
wybrzeże.
Pan Dykes z początku wolałby dziewczynkęu pani Lester zostawić niż
ją wydać Czarnemu Billowi który coraz natarczywiej z
żądaniem swojem występował; ale po dojrzalszej rozwadze i
naradzeniu się z jedną
z zacnych dam mających we wsi letnie mieszkanie, uznał, że Bili miał
słuszność
za sobą, a dama ta, pani Murray oświadczyła otwarcie, że byłoby
okrucieństwem od
mówić wydania dziecka temu który je wyratował i stale je za swoją
własność
uważał.
Pan Dykes zarzucił że chata Billa niejest lepszą od chlewa.
— Domek ten, odrzekła pani Murray, tak malowniczo obrośnięty jest
bluszczem, że
moje siostrzenice zdjęły z niego rysunek; coby zaś wewnątrz
wyporządzić było
trzeba, to ja biorę na
siebie.
— Gdyby tylko równie łatwo można, Billa
pijaka i przemytnika do porządku doprowadzić odrzekł proboszcz.
— Pozostawmy to dziecku, ono tego cudu dokona; mając tę
wdzięczną i miłą istotę,
Bili polubi swoją chatę, a gdy się do dzieweczki szcze-rze przy wiąże,
dla jej miłości zmieni powoli swoje nawyknienia.
— Lecz przypuśćmy że ten człowiek zda dziecko na opiekę gminy,
jeśli mu się

background image

uprzykrzy?
— Broń Boże! tego nie dopuścimy. — Ja z mojej strony przyrzekam
czuwać nad
dziewczynką i często się o nią, dowiadywać. — Pan _ spodziewam się
uczynisz to
samo? Nie trzeba tego Billa pozbawiać samowolnie sposobności
poprawy. — Jeżeli z
niej skorzysta, tem lepiej, jeżeli nie — albo też, gdybyśmy przy nim
niebezpieczeństwo jakie dla dziecka spostrzegli, — no, to zawsze czas
będzie
oddać je w inne ręce.
Proboszcz ustąpił lubo niechętnie, a mała włoszka przeniosła się do
swego
opiekuna (bo za takiego uznano Billa), do zdobnego bluszczem, lecz
walącego się
domku. Nie przeciwiała się temu znakami, tem mniej słowami
biedaczka,
zaprzestała już próbować ustnego porozumienia się. —
Z początku proboszcz i pani Murray odwiedzali niekiedy małą
cudzoziemkę,
pieścili ją, przynosili drobne podarki, ale wkrótce uczony mążoddał
się wyłącznie jakiejś piśmiennej pracy i zapomniał o obcej
dziewczynce,
pani Murray wyjechała zabrawszy swoje siostrzenice, a sierocie
oprócz Billa
pozostało tylko troskliwe, macierzyńskie przywiązanie pani Lester, do
szkółki
której codziennie z wielką, uczęszczała ochotą; powoli wyszła ona
nawet z
pamięci wiejskiej ludności, zajętej własnemi codziennemi sprawami.
Później dowiemy się jak pod życzliwym dozorem nauczycielki
rozwijała się
dziewczynka. — Uważać trzeba że wielką, i to przez długi czas
trwającą
przeszkodą, była ta okoliczność, że biedne dziecie z powodu swojej
nikomu tu
nieznanej mowy, nie mogło się porozumieć z otaczającymi je ludźmi.
— Ona

background image

niezmiernie szybko pojmowała czego od niej żądano, ale tylko
rozumniejsze osoby
i dowcipniejsze dzieci zgadywały z żywych jej giestów co im
powiedzieć chciała;
prości i ciemni (a tych częściej widywała), śmieli się tylko z jej
wyrazistych
minek i żywych poruszeń rączkami, tak właściwych południowcom,
albo z litością
wzruszali ramionami, co zarówno dziecinę bolało.


ROZDZIAŁ III.

CHATA CZARNEGO BILLA.

Nad ładną, morską zatoką, wznosiła się w malowniczy sposób wielka
wieś zwana
Holm, czasem Brentholm o której tu mówimy; od samego wybrzeża
występowały
szeregi żółtawych skał, nakształt coraz to wyższych stopni, a na nich
rozlegały
się białe domeczki z czerwonemi dachami, otoczone ciemniejszą, lub
jaśniejszą
zielenią. — Trudno sobie piękniejszy wyobrazić widok nad te domki
różnego
kształtu i wielkości, to rozlegające się u samego brzegu i jakby się
zdawało
zagrożone zalewem, wraz z zamieszkującemi je rybakami, to
rozrzucone po
wyżynach, to kryjące się za skałami, to do nich przyparte, tak że gdy z
jednej
stro-ny drzwi otwierały się dla przybysza, z drugiej dach spoczywa!
na ziemi.
Wązki pas ziemi wrzynał się w morze i zdaleka wyglądał jak liść
zielony
pływający na wodzie; gdzie się pas ten z lądem łączył, stał kościoł, ale
smętarz
był na małym półwyspie; białe grobowce występowały jak perły na tle

background image

szmaragdowem, a spoczywających pod niemi kołysał do snu
wiecznego szmer wałów
morskich, roztrącających się o brzegi.
Chata Czarnego Billa stała opodal od wsi, krzaki róż i jaśminu
tworzyły wązką
uliczkę prowadzącą do domku i do tego co Bili nazywał swym
ogrodem, ale co
właściwie było dzikiem zarosłem zstępującem ze wzgórza aż ku
brzegowi morza,
które tu właśnie małą zatoczkę tworzyło. Mówiono we wsi że Bili
posiadał
piwnicę, do której sam tylko znał wejście i że w tej piwnicy tajemnej
stały całe
szeregi beczek ze spirytutem i skrzyń z herbatą, za które niezapłacono
podatku,
bo je Bili przemycił.
Sama chata jakkolwiek w malowniczem znajdowała się położeniu,
przykre zrobiła
wrażeniena pani Lester, gdy prowadząc dziecie za rękę pierwszy raz
próg jej przestąpiła.
— Znać było z wszystkiego że tu nie było porządkującej ręki
kobiecej, bo każda
rzecz zdawała się być na niewłaściwem miejscu; a jednak na przyjęcie
dziewczynki
Bili kazał cały dom naprawić, oczyścić i wyszorować, co go już
bardzo korzystnie
zmieniło. — On sam stał we drzwiach trzymając w ustach koniec
chustki
otaczającej mu szyję i poglądał z pewną nieśmiałością, na zgrabną,
wytworną
panienkę wstępującą pod ten ubogi dach, jako jego wychowanka.
— Oto ją macie Billu rzekła pani Lester, ponieważ chcieliście tak, a
nie
inaczej.
Wyciągnął rękę po piękną soczystą pomarańczę, przygotowaną
widocznie na ten cel
na stole między oknami i podał ją dziecku na przywitanie.

background image

Mała przyjęła owoc, uśmiechnęła się wdzięcznie i rzekła "Grazie" —
dziękuję.
Spojrzała na niego swemi ciemnemi poważne-mi oczami tak
badawczo, że człowiek
ten, któremu rzadko się zdarzało zrobić coś takiego cobyzłem albo
głupiem nie było, zmięszał się i myślał sobie, że podobno są
czarodziejskie dzieci o których słyszał, że wieki żyć mogą. a przecież

młodemi, tak rozumnem wydało mu się spojrzenie maleńkiej. — Któż
to wie czem być
mogło to dziwne, śniado dziecię będące teraz jego wychowanką?
— Na górze jest jej izdebka, rzekł do pani Lester pokazując
przystawione
schodki, prowadzące na wyższe piętro.Żona majtka której Bili za to
zapłacił,
wyszorowała ten kącik, on sam kupił łóżeczko z kołderką, stołeczek i
biało —
błękitną miednicę z dzbankiem. — Umywalnia urządzoną była na
starej pace, a Bili
dumnym się czuł z tych przedmiotów zbytku, kupionych w kramie do
którego mnóstwo
majtków za różnemi sprawunkami przychodziło. Było to
poprzedniego wieczora: —
gdy powracał z ładnemi naczyniami obok swoich towarzyszy, ci
zaczęli z niego
żartować, przezywając go lordem gałganiarzem. Nie podobało się to
oczywiście
Billowi i byłoby ztąd pewno przyszło do bijatyki, gdyby mu w samą
porę nie było
na myślwpadło, że kruche przedmioty które dopiero co nabył, mogły
w takim razie zostać
skradzione lub potłuczone i że rozumniej było na szyderców nie
uważać tym razem.
— Tak więc sprawunek Billa dostał się szczęśliwie na miejsce swego
przeznaczenia
i może dla tego właśnie chlubił się nim, że mu się stał powodem
niejakiego
cierpienia i zwyciężenia się choć na chwilę.

background image

Pomimo to wszystko izdebka wyglądała tak ubogo i odarto, że
obejrzawszy się po
niej, pani Lester ze łzami ucałowała dziecinę, a ta zdziwionym
wzrokiem
poglądając dokoła, uchwyciła mocno rękę nauczycielki. — Nie
płakała jednakże i
nie żaliła się, lubo zrozumiała widocznie, że odtąd nie w wesołej izbie
szkolnej
zdobnej w kwiaty i biblijne obrazy, ale tu, u Billa mieszkać będzie.
Oprócz paki przerobionej na umywalnię, była jeszcze druga próżna w
izdebce; w tę
ułożyła pani Lester bieliznę i odzienie dziewczynki, nakryła je białą
chustką i
zeszła z nią do Billa na dół, czekającego na nie gdzie go zostawiły. —
Pani
Lester wyjęła z głębi swego koszyka kawał plackai flaszkę mleka,
podała je Billowi i chciała odejść.
— Proszę zostać, rzekł; może pani przyjmiesz u nas filiżankę herbaty.
— Mam
bardzo dobrą.
— Dziękuje wam, ale muszę już wracać, odpowiedziała pani Lester i
potrząsnęła
głową tak poważnie, że widocznie nic miała apetytu na przemycaną
herbatę. —
Potem ucałowała dziecię serdecznie i powróciła na samotną
wieczerzę, która jej
nie smakowała jak zwykle, bo niespokojne jej myśli krążyły koło
chaty Billa w
któréj, pozostała mała cudzoziemka. — Co ona tam w tej chwili robić
mogła?
Siedziała właśnie na stołeczku obok Billa, który jej pokazywał nie w
książce,
jak sie to zwykle dzieje, ale wytkane na chustkach jedwabnych,
pochodzących z
Chin, a będących w jego posiadaniu jak herbata, jak wiele innych
rzeczy,
przemycanym, czyli przekradanym sposobem.

background image

Jakkolwiek bądź, udało mu się wszelako zająć swoją wychowankę;
wyjmował chustki
po jednej ze skrzyneczki, rozkładał je na kolanach i szerokim swoim
palcem
pokazywał dziwaczne figury,których tam było pełno: mężczyźni,
kobiety, pagody, dziwne drzewa z okrągłémi
liśćmi, mosty w powietrzu i niewolników niosących parasole. —
Dziecię patrzyło
uważnie na każde malowidło, nie wiedząc właściwie co w niem miało
podziwiać, ale
gdy Bill pokazując jéj małego grubego człowieczka, który zdawał się
chodzić po
obłokach przy tem parę razy powtórzył "człowiek" "chińczyk"
jakgdyby chciał
dziewczynkę tych słów nauczyć, spojrzała mu w oczy i powtórzyła"
inci" co się
zdawało tyle cieszyć Billa, że kiwnął głową i prowadził dalej swoją
naukę,
dopóki wszystkie chustki niezostały dwa razy obejrzane;
Wybiła ósma godzina. — Bill podniósł się, przeciągnął, ziewnął i
wskazuiac na
schodki rzekł:
— Spać iść!
Dziewczynka zrozumiała, dygnęła, i wymówiwszy kilka słów
niezrozumiałych, poszła
po schodach na górę.
Bill wyszedł z domu, dziewczynka została sama jedna. Usiadła na
łóżeczku, zjadła
powoli swoją pomarańczę, potem włożyła nocną koszulkę położoną
na kołderce przez
panią Lester, zmó-wiła po włosku krótki pacierz, kić retro ją matka
nauczyła, przytuliła główkę do
poduszki i zasnęła.
Następnego ranka zbudziły ją promienie słońca na twarz jej padające.
— Wstała,
ubrała się i zeszła na dół. — Nikogo nie było w izbie, bo Bill wyszedł
bardzo

background image

rano, ale znalazła przygotowane mleko, chleb i masło, zjadła więc i
wypiła,
stosownie do wyraźnego życzenia Billa. Zaledwie skończywszy
śniadanie usłyszała
stąpanie i głosy dziecięce, a wnet wpadły dwie dziewczynki przysłane
przez panią
Lester, by ją zaprowadzić do szkoły. — Była to wielka uciecha;
została aż do
piątej po południu u kochanej pani Lester, poczem wróciła do
opiekuna.
Tak minął dzień pierwszy i potem wiele, wiele dni jeszcze na nauce i
zabawie,
ale po większej części na dumaniu. — Właściwe godziny nauki mało
jej z początku
przynosiły korzyści; mówiono bowiem i uczono po angielsku, a te dla
niej obce
dźwięki nietylko że jej były zupełnie niezrozumiałe, ale brzmiały tak
twardo dla
jej słuchu, do innych nawykłego tonów, że nieraz gdy nikt nie widział,
zatykała
sobie uszy by ich nie słyszeć.Zabawy współtowarzyszek były jej
równie obce, i tem mniej dla niej udały
wdzięku, że dotąd nigdy prawie nie bywała w dziecinném
towarzystwie. — Cóż więc
dziwnego że mała cudzoziemka nieraz cichuteńko siedziała w kąciku,
chociaż tuż
przy niej chowany lub ślepa babka wprawiały' w ruch wszystkie
uczennice pani
Lester, a śmiechy ich wesołe rozlegały się daleko.ROZDZIAŁ IV.

DZWONNICA.

Raz wieczorem o zachodzie słońca stary człowiek szedł ku
kościołowi, trzymając
pęk kluczy w ręku, Był to dzwonnik i szedł w ruch w prawić dzwon
pogrzebowy, bo
właśnie ktoś umarł we wsi. — Zachodzące słońce złociło jaskrawym
blaskiem ziemię

background image

na dobranoc, olśniewając oczy starego dzwonnika i dla tego
spostrzegłszy coś
czarnego na stopniach do kościoła prowadzących, sądził zrazu że to
cień,
następnie że pies i dopiero przyszedłszy blizko rozpoznał małą
dziewczynkę
siedzącą podparłszy bródkę na ręce i patrzącą na niego wielkiemi,
łagodnemi
oczyma,


— Aa! to mała katoliczka którą Czarny Bill znalazł, rzekł sam do
siebie,
I tak było rzeczywiście; wieśniacy posyłający dzieci do szkoły słyszeli
od nich,
że mała cudzoziemka zwykła się żegnać i to obudziło ich przesądy;
były nawet tak
ciemne matki że zakazały dzieciom swoim bawić się z obcą
dziewczynką, z czego
wynikło, że dziecię widząc jak je inne opuszczają i unikają, szukało
sobie
samotnej rozrywki i znalazło najmilszą nad brzegiem morza, gdzie w
ukrytym jakim
zakątku długie i ciche spędzało godziny.
Poznawszy dziecię, dzwonnik ruszył ramiona mi, wsadził klucz w
zamek i otworzył
ciężkie drzwi, które skrzypiąc obróciły się na zawiasach; zdziwiło go
to mocno
gdy spostrzegł, że maleńka wraz z nim do kościoła wejść chciała;
potrząsnął
głową, i łagodnie usunął ją na stronę. — Zdawało się bowiem staremu
zabobonnemu
protestantowi że nie należało wpuszczać katoliczki do ściśle
protestanckiego
kościoła. — Dziecina naturalnie nie zrozumiała co miał w myśli; a
gdy
podniósłszy rączkę wymówiła jeden wyraz który dobrze wy-mówić
umiała "proszę"! nie miał siły opierać się dłużej, szepnął: "biedne

background image

maleństwo"! i puścił dziecię gdzie chciało. — Poszło za nim ku
dzwonnicy. W
kościele było tak smutno i ponuro że zimny dreszcz przebiegł całą
postać
dziewczynki; zdawało jej się jakoby te głębokie cienie miały się na
nią spuścić
i pochłonąć ją skoroby się od starca oddaliła. — Siadła więc na
ławeczce,
podczas gdy dzwonnik tuż obok zajął się swemi sznurami, które ku
wielkiemu
swojemu niezadowoleniu znalazł splątane, a nawet jedna lina była
prawie
przecięta; może zębami szczura, dzwonnik jednakże podejrzewał
jednego z
wiejskich chłopców i pomrukiwał coś sobie, starając się szkodę
naprawić. Zabrało
to czasu nie mało, ale cudzoziemka, dotąd nam z imienia nie znana,
nieruchoma na
swojem miejscu przypatrywała się robocie staruszka, którego
obecność uspokajała
ją nieco w tem ciemnem i tajemniczem miejscu.
Nakoniec wszystko wróciło do porządku i rozpoczęło się dzwonienie.
— Teraz dla
maleńkej ożywił się zmrok głuchy dotąd i uroczysty. — Kościół aż
dotąd martwy i
zimny nabrał nieznanegożycia i wydawało się jak gdyby z ciemnych
arkad i sklepień łagodnym wzrokiem
wyglądać zaczęły anioły, uśmiechając się i mrugając łagodnie ku
dziewczynce. —
Powstała pocieszona i opuściła dzwonnicę z której rozlegał się dźwięk
dzwonów,
śpiewający: "pokój, pokój, pokój"! a lubo słowami to wypowiedzieć
nie byłaby w
stanie, w głębi serca czuła wszelako łagodne i kojące wrażenie.
Dzwonnik czuł i myślał tymczasem zupełnie inaczej, — Jego myśli
możnaby tak
wypowiedzieć:

background image

— Dzwonienie to zawsze ciężka praca; cięższa niż była przed
dwudziestu laty. —
Czyby dzwony z latami ociężały? — Kto też mógł przeciąć tę linę?
Założyłbym się
że to ten nicpoń Tomek Ienks, — Wartoby go na niej obwiesić, o tak
wartoby!
Człowiek by nie miał pokoju przed nim i jego szajką" gdyby tu nic
było
nauczyciela; — ale idzie się na skargę, a wtedy basy! Jak ten kościół
ponuro
wygląda; ciekaw jestem czemu kościoły z szarych kamieni budują?
Czemu ich
przynajmniej nie bielą? — Zimno, bardzo zimno; gdybym tu został
dłużej mógłbym
znów dostać reumatyzmu — W domu pali się dobry ogień na ko-
minku, człowiek się ogrzeje; radbym wiedzieć co dziś będzie na
wieczerzę,
cebulowa zupa czy słonina przypiekana. No jeszcze pięć minut i
będzie tego
dosyć. Gdzie się to obce dziecko podziało? Czy poszło gdzie, czy
moje oczy coraz
słabsze? Przecież jej nikt nie zczarował — Czy jest u nas prawo
zabraniające
katolikom wejścia do naszych kościołów? Sądzę że nie ma. —
Spodziewam się też że
mi proboszcz Dykes nic złego nie zrobi za to, żem to dziecko tu
wpuścił. — Ale
co to ma za oczy! Katolickie, zagraniczne! Świeciły się w ciemności
jak żarzące
węgle.
Przestał dzwonić i cisza głęboka zaległa do koła. — Może go
niepokoiło
wspomnienie świecących oczu, bo zamiast głośno zawołać, wyjął
zapałkę z
stojącego na ławeczce pudełka obok lichtarza z kawałkiem łojówki,
zapalił ją i z
tem światłem w ręku szedł przez kościół, obracał się na prawo i lewo,
zaglądał

background image

do ławek, aż nakoniec odkrył poszukiwaną. — Siedziała na ławeczce
przed ołtarzem
i patrzyła poważnie przez szyby wielkiego okna wychodzącego na
wschodnią, stronę
ko-


ścioła, patrzyła w ciemne niebo na którem już kilka gwiazdek jaśniało.
Gdy się dzwonnik do niej zbliżył i ujął ją za ramię delikatnie, ( bo mu
się za
drobną zdawała by ją silnie i ostro dotknąć było można ), odwróciła
swoje oczy
od gwiazd, wstrząsła się powstała i biorąc starca za rękę wyszła z nim
razem z
kościoła.
Któż może zgadnąć jakie myśli zajmowały dziecinę, która widziała
matkę swoją
tonącą w rozhukanem morzu, a teraz nikomu smutku swego
wypowiedzieć nie mogła?ROZDZIAŁ V.

MIEDZY NIEBEM I MORZEM.

Nazajutrz po bytności dziecka w kościele, Bill powrócił wieczorem do
domu,
myśląc nad tem czem dziś swego małego gościa zabawi; czuł on
niejakie
poszanowanie dla małej, śniadej dzieweczki z wytwornem obejściem i
cieszył się
ile razy siedziała przy jego ognisku. Wtedy wszystko mu się
piekniejszem i
przyjemniejszem wydawało; nieraz w myśli porównywał ją z
leciuchnemi elfami, o
których słyszał że nocami tańczą po łąkach, ale między innemi słyszał
też jak o
elfach różne bezbożne opowiadano rzeczy, a tego już tu zastosować
nie było
można, bo ta cicha mała ko-bietka zdawała się być tak dobrą, tak
dobrą, że Bili byłby się jej obawiał jak

background image

łagodnego, krótkiego wzroku proboszcza, gdyby nie była tak słodką, i
spokojną. —
Porównywał ją, częściej do aniołów, o których nieboszczka matka
opowiadała mu
gdy małym był chłopakiem, ale to się znowu nie dało zastosować, bo
jego anioły
były jasno włose i musiały być silne, bardzo silne, kiedy unosiły do
nieba
ludzi, skoro ci dobrze żyli na ziemi. Tu myśli Billa plątały się po
trosze;
zastanawiał się nad tem, że jego prawdopodobnie żaden anioł do nieba
nie
zaniesie, gdyż prędzej czy później przyjdzie mu w zburzonem. morzu
utonąć. Uznał
zatem, że jego maleńka była czemś pośredniem, między elfem i
aniołem. Nigdy nic
ładniejszego nad nią w życiu nie widział i szczęśliwym był myśląc, że
należała
do niego. Przecież ani on do nej, ani ona do niego mówić nie mogła, i
chociaż
wcześniej teraz do domu przychodził, z zamiarem bawienia jej, to
ostatecznie nic
innego zrobić nie umiał, jak zapaliwszy fajkę usiąść przy kominku i
zagłębić się
w myśli podobne wyżej wyrażonym.Napili się oboje herbaty z
podejrzanej skrzyni, o której myśląc, pani Lester tak
znacząco głową potrząsała, dzieweczka pomyła czysto nadtłuczone
filiżanki i
czarny imbryczek, jak widziała że robiono w szkole, z tą tylko
różnicą, że
nauczycielka następnie ustawiała swoje naczynia w małej oszklonej
szafce a u
Billa ani mowy nie było o tak ozdobnym sprzęcie.
Na dworze deszcz lał potokiem, gałęzie drzew uginały się pod jego
ciężarem,
bluszcz obmokły bił jakby z gniewem po oknach, ptaszęta ucichły,
tylko kiedy

background image

niekiedy ćwirkając żałośnie; w izbie ogień trzaskał na kominie,
powietrze było
ciężkie i szare od tytuniowego dymu, a mała cudzoziemka w
flanelkową sukienkę
przybrana siedziała przy stole, ruszając w powietrzu nóżkami nie
sięgającemi
podłogi i założywszy rączęta na kolana. Przed nią leżały muszle
zebrane rano
przez Billa na brzegu, a podarowane jej teraz; powtórzył przytem po
kilka razy:
"muszle, muszle, muszle" a gdy ona podług zwyczaju powtórzyła
"muszle" rozśmiał
się i rzekł: "dobrze maleńka!"
Nikt nie znał jej imienia i nikt jej też żadne-go nie dawał, bo żadne
zwykłe angielskie imię nie zdawało się dla niej
stosownem. — Jedni nazywali ją: Billa malutka, inni, katolickiem
dzieckiem,
tylko pani Lester mówiąc o niej, nazywała ją biedna, kochaną
dzieweczką.
Mając muszle przed sobą, ułożyła je najprzód długim szeregiem,
potem zrobiła
kwadrat, a nakoniec serce. — Bill tymczasem przypatrywał się
drobnym paluszkom i
podziwiał kształty co pod niemi powstawały. Lecz wkrótce
sprzykrzyła jej się ta
zabawa, pozostawiła wielkie z muszli ułożone serce nietkniętem,
wpatrzyła się
wprost przed siebie, a twarzyczka jej smutny wyraz przybrała. Może
znowu myślała
o swojej matce i o strasznej owej nocy na morzu.
Nagle dało się słyszeć stąpanie, potem skrzypnęły drzwi od ogródka i
wnet we
drzwiach ukazał się błyszczący od deszczu brunatny parasol
proboszcza a
naostatek i jego własna, wysoka, pochylona postać.
Bill mrucząc niechętnie wytrząsnął popiół z swej fajki; nie
odpowiedział na

background image

poprzednie zapukanie, lecz nie przeszkadzał dziewczynce,
gdyzeskoczywszy ze stoika podbiegła ku drzwiom i pięknym ukłonem
powitała
wchodzącego.
Pan Dykes otrząsnął za drzwiami parasol, ustawił go starannie w
kąciku, bo
nawykł wszystko robić porządnie. Potem wszedł do chaty ze zwykłym
uprzejmym
uśmiechem, lubo Bill nie ruszył się i nie przestawał palić fajkę —
położywszy
rękę na głowie dziecka, rzekł zwracając się do gospodarza:
— Jak się macie? musiałem też raz zajrzeć do was i waszą,
wychowankę odwiedzić.
— Bardzo to dobrze z waszej strony, że się tem dzieckiem zajmujecie.
Bill mruknął coś niewyraźnie i wpatrzył się w ogień.
Duchowny przystawił sobie stołek, usiadł i przyciągając do siebie
dziecinę,
wziął ją na kolana. — Mała i szczupła, wyglądała ona daleko młodszą,
niż była
istotnie; zaledwie można ją było wziąć za dziewięcioletnie dziecko,
podczas gdy
rzeczywiście miała już lat dwanaście.
— Otrzymałem list z nadmorskiego miasta, z którego pochodził
zatopiony okręt
"Buonaven-


tura" ale smutna to rzecz że tam o dziecku nic nie wiedzą. — Najlepiej
by może
było gdyby je pani Lester do siebie wzięła; jabym chętnie za nią płacił
coby
należało; ale ponieważ wy znaleźliście dziecię, uważam za słuszne
zapytać was
o zdanie Billu. Cóż na to mówicie?
Bill nie lubił proboszcza, bał się go, czuł że on wiedział o niejednym z
nagannych jego czynów, o złem które popełnił i o dobrem, którego
często

background image

zaniedbywał, — Gniewały go te odwiedziny i uprzejma mowa;
wydało mu się też
osobistą obrazą to, że pan Dykes wziął delikatne dziecię na kolana,
kiedy on bał
się dotknąć dziewczynki by jej grubemi swemi rękami nie uszkodzić.
Najbardziej
zaś oburzało go że pan Dykes pozwalał sobie rozrządzać jego
wychowanką i tworzyć
plany co do jej przyszłości.
— Bardzo dziękuję, odburknął, nakoniec ja sam mogę się nią
opiekować.
Proboszcz obejrzał się uważnie po izbie
i rzekł:
— Czyż nie sądzicie że tak wątła dziewczyn-ka byłaby lepiej
pielęgnowaną u pani Lester? Moglibyście ją codzień odwiedzać.
— Ja sam chcę się nią opiekować, powtórzył Bill, znalazłem ją i
większe mam do
niej prawo niż ktokolwiek bądź.
Proboszcz zamilkł na chwile. — Wybierając się do Billa wstąpił był
do pani
Lester, która go zapewniła że chętnie wzięłaby dziewczynkę do siebie,
bez
względu czyby jej za to płacono, czy nie, ale dodała:
— Bill jej oddać nie zechce; a zresztą, bardzo być może że Bóg ją
zesłał dla
jego poprawy. Gdyby się pokazało że Bill źle się z nią obchodzi,
zawsze byłoby
dość czasu odebrać mu ją.
Zastanowił się proboszcz nad temi wyrazami i uznał że były rozsądne,
rzekł więc
nakoniec: V
— Niech i tak będzie; nie chcę was namawiać. — Bóg ją wam
powierzył, może to wam
wyjść na dobre jeżeli względem tego dziecka powinność swoją
spełnicie.
Pocałował w czoło maleńką, zapytał Billa czy statek jego w dobrym
stanie, jak mu

background image

się po-wiódł ostatni połów ryb, ujął w rękę swój parasol i wyszedł
pomimo lejącego
deszczu.
Podczas letnich miesięcy, co środa, poobiedzie odbywało się
nabożeństwo w
Brentholm'skim kościele; jednej środy pani Lester przyszła zatem po
dziewczynkę
z zamiarem proszenia Billa o pozwolenie na to, ale że go w domu nie
było,
znalazłszy dziewczynkę samą, włożyła jej na głowę słomiany
kapelusik i trzymając
się za ręce poszły obie w dość daleką drogę.
W ogóle nie można powiedzieć żeby mała włoszka chętnie
uczęszczała do kościoła
albo do szkoły, ale lubiła być blisko pani Lester, czuła że jest tu
kochaną i
miłość tę odpłacała serdecznie. Szkoła i kościół z jednej i tej samej
przyczyny
były jej niemiłe, tu i tam tyle oczu zwracało się na nią, tu i tam tak
często
śpiewano, a ona tego śpiewu cierpieć nic mogła. Zdawało jej się że
rozdzierał
boleśnie jej serce; dźwięki jego były twarde i ostre a gdy, (co się
często
zdarzało) zabrzmiał ton jaki fałszywy, wstrząsała się jak w febrze.
Kościół
daleko więcej sie jej podobał gdyw nim była sama, o zmroku, niż
teraz podczas nabożeństwa.
Oświetlenie było słabe, zapach wilgoci i pleśni czuć było z każdego
kąta, przed
nią siedział jakiś chłopak zajadający zielony agrest, a gdy mu go
matka
odebrała, zaczął płakać i krzyczeć, aż go musiano wyprowadzić.
Śpiewano jak
można najgorzej, pani Lester przysłoniwszy oczy ręką zatopiła się w
modlitwie
czy rozmyślaniu, korzystając z tego mała włoszka wysunęła się z
ławki i

background image

znalazłszy się tuż przy drzwiczkach prowadzących na dzwonnicę,
uchyliła je i
zaczęła piąć się po ciemnych schodach, aż dopóki promień światła nie
uderzył jej
wzroku.
Wpadało ono przez szparę drzwi przymkniętych; otworzyła je i
przestępując próg,
znalazła się na samym szczycie wieży; nad nią wznosiło się szerokie
sklepienie
nieba, pod nią rozszerzała się zatoka nad którą Brentholm było
zbudowanem,
dalej, w niezmierzoną dal rozlegało się morze. Na niebie nie było ani
jednej
gwiazdki, ale księżyc wschodzący w całym blasku przeglądał się w
podskakujących
wałach — Na cmentarzu białekamienie występowały z ciemnej
murawy. Z drugiej strony wieży był widok na
czarny, ciężki dach kościoła, a po za nim, daleko rozciągała się wieś
właściwa,
z której dochodziły tu śmiechy i głosy. Nie zajęło to dziewczynki;
wróciła na to
miejsce gdzie najbliżej było wody, wsparła się na poręczy i patrzyła
na morze
podobne do spokojnego zwierciadła. — Nie lubiła morza kiedy było
wzburzonem, ani
w dzień jasny, bo to jej przypominało ów czas nieszczęśliwy w
którym okręt wraz
z wszystkimi co się na nim znajdowali, (a tu zawsze myślała o swojej
matce),
pogrzebanym został w morskich bałwanach, ale wieczorem gdy fale
lekko pluskały,
przychodziła jej na myśl żyjąca matka, śpiewająca tak pięknie, i te
pieśni które
na pochwałę morza, śpiewała, a łzy w obecności świadków tłumione z
wysileniem,
spływały wtedy obficie po tej poważnej, lubo dziecinnej twarzyczce.
Owego wieczoru szczególniej miłym byt dzieweczce szmer i plusk
morza wśród ciszy

background image

i pokoju rozlanego w przestrzeni. Niezadługo, gdy. wystąpiła gwiazda
na błękit
nieba, przypomniała-sobie że na parę dni przed rozbiciem okrętu
matka jej siedząc na pokładzie
wskazywała na samotną gwiazdę (a pewną była że to ta właśnie
świeciła) mówiąc:
"Może kochanko moja, kiedyś obiedwie na tej pięknej gwieździe
szczęśliwą
ojczyznę znajdziemy. " Długo patrzyła na te gwiazdę to błyszczącą
coraz jaśniej,
to rozpływającą się w jej łzach, gdy niespodzianie od strony wsi dała
się
słyszeć muzyka słodka, łagodna, mile do ucha i duszy płynąca. Nie
było to ostre,
bezmyślne śpiewanie codzień tak niemile ją uderzające, były to
śpiewne,
dźwięczne, bogate tony skrzypcowe spływające z prostotą ujmującą
melodją znanej
powszechnie włoskiej piosenki: "Sul mare lucica. "
O jakże to pięknem było! Zdawało się że niebo i ziemia przemawiają
do dzieciny;
otworzyło się jej serce i napełnił je błogi, anielski spokój. To była jej
pierwsza szczęśliwa godzina w tym obcym, chłodnym kraju. —
Znowu więc usłyszała
mowę swej ojczyzny, usłyszała muzykę!
Skrzypce brzmiały coraz ciszej i pieśń się powoli rozwiała w
przestrzeni.ROZDZIAŁ VI.

DZWONEK.

Nakoniec znalazło się imię dla dziewczynki, • a to w taki sposób.
W kilka dni po opisanym wieczorze, dzwonnik który zarazem pełnił
obowiązki
grabarza, kopał grób na cmentarzu i spoglągał na, małą. katoliczkę,
względem
której stracił wszelkie obawy, od czasu gdy ją widział idącą z
proboszczem ręka

background image

w rękę na przechadzkę; siedziała ona na stopniach kościoła, w tem
samem miejscu,
w którem się poraz pierwszy spotkali. I ona go widziała, powstała i
przystąpiła
ku niemu, a odpowiedziawszy na jego powitalne kiwnięcie głową,
pociągnęła go za
surdut i pokazując na wieżę rzekła; "proszę, jatani chcę pójść".
Patrzyła na niego tak uprzejmie, a słowa jej brzmiały tak
słodko i miło że poczciwy staruszek nie potraf ił się oprzeć prośbie i
otworzył
drzwi kościoła. Skoro drzwi skrzypnęły na zawiasach rzekła "grazzie"
i znikła w
głębi"
— Róg z nami! szepnął dzwonnik, ale jej nie przeszkadzał wejść na
wieżowe
schody.
Skoro dosięgła dachu, na którym się zawsze czuła tak szczęśliwą,
usiadła sobie i
spojrzała na morze. Właśnie był czas przypływu; gdzie promienie
słońca padały na
wodę, wyglądającą jak srebro roztopione, a gdzie oświetlały wilgotny
piasek z
którego usunęły się dopiero bałwany, zdawał się być w złote zakuty
obręcze.
Skończywszy kopanie grobu dzwonnik chciał wracać do domu,
przyłożył do ust
złożone ręce i zawołał głośno jak to czynią majtkowie gdy się zebrać
mają:
"Aho"! Usłyszała to dziewczynka, za powtórnym odgłosem
przechyliła się
przezkrawędź wieży, zrozumiała o co idzie i zbiegłby prędko ze
schodów zbliżyła
się do staruszka.
Takie wycieczki często się powtarzały, doszłonawet do tego, że
dzwonnik pokazał maleńkiej, na którym gwoździu w mieszkaniu
swojem wieszał klucze od kościoła i pozwolił jej przychodzić po nie
ile razy

background image

miała ochotę, pod warunkiem by je zawsze na właściwem zawieszała
miejscu. —
Dziewczynka nie dała sobie tego mówić dwa razy i rzadko się też
zdarzało by w
pogodny "wieczór letni nie siadała na wieży i nie patrzyła z tamtąd na
morze.
Cieszyło to Billa, bo chociaż lubił mieć ją przy sobie, ciężko mu
jednak było
widzieć ją zamsze siedzącą tak cichutko w domu, nie mogąc z nią
porozmawiać. Raz
widząc ją idącą na schody, pani Lester wbiegła za nią zadyszana na
wieżę, ale
zobaczywszy wysoką poręcz otaczającą dokoła dzwonnicę uspokoiła
się;
wytłumaczyła dziecku o ile się dało słowami i znakami że się tam na
niebezpieczeństwo, a nawet w razie spadnięcia na pewną śmierć
narazić może i
zeszła; bo na tej wysokości w głowie jej się kręcić zaczęło. Następnie
przestała
się trwożyć tem upodobaniem dziecka do wieży" bo, pomyślała sobie,
nie ma tam na
górze wyraźnego niebezpieczeństwa, a zawsze ja-ko należące do
kościoła, jest to uświęcone miejsce.
Siadywała wiec godzinami na swojem miejscu dzieweczka bez żadnej
przeszkody i
piękne a osobliwe myśli przechodziły jej w tej samotności do głowy.
Nadzwyczaj lubiła dzwonienie, wprawiało ono ją w głęboką zadumę,
w marzenie;
były to sny na jawie, tak lube, tak mile, że nawet ich wspomnienie
uszczęśliwiało maleńką. — Nieraz gdy w szkole jak papuga
powtarzała wyrazy, nie
znając ich znaczenia, lub się nad zgłoskowaniem męczyła, skoro się
tylko
odezwały dzwony, ożywiała się jej strudzona twarzyczka, zapominała
nawet że
dzieci zwracały zaraz na nią filuterne spojrzenia i dawały sobie znaki
porozumienia, potrącając się łokciami.

background image

Jednego wieczora dziwnie pięknie zachodziło słońce, dziecię swoim
zwyczajem było
na wieży, ciesząc się pysznym widokiem; — gwiazda dzienna
zapadała zwolna za
wzgórza po za zatoką, barwiąc całą okolicę nieba pyszną ognistą
purpurą. —
Maleńki biały obłoczek płynął ku tej czerwonej,


słonecznej przestrzeni a dziecinna fantazya nadała mu kształt łódki
unoszącej
dwie osoby. — Może na tem złotem morzu światła była owa gwiazda
o której matka
jej mówiła? Tak, inaczej być nie mogło, to łódka do ojczyzny dążąca!
Zwróciwszy
wielkie swe oczy na ten prawdziwie uroczy obraz, dziewczynka
siedziała cicho na
ławeczce którą tam dla niej dzwonnik ustawił, i czuła się szczęśliwą
nad wyraz
wszelki; — nagle skoczyła z miejsca i śmiejąc się klasnęła w drobne
dłonie;
czółenko dopłynęło do świetlanej otchłani i zatonęło w niej bez śladu.
Teraz dopiero spostrzegła że nie samą była na wieży; dama jakaś stała
obok niej
i przyglądała się jej uważnie, ale wyglądała tak mile, tak życzliwie, że
maleńkiej przypomniał się obraz w jednym kościele, który widywała
we Włoszech, w
kościele do którego z matka często się modlić chodziła, i nie wiele
brakowało do
tego, by nie uklękła przed nieznajomą jak to zwykła była czynić przed
obrazem.
Młoda angielka pogłaskała łagodnie dziecinę, pytając:
— Ktoś ty? jak się zowiesz?— Nie rozumiem po angielsku, brzmiała
cicha odpowiedź; jestem włoszką.
Dama spojrzała zdziwiona, ale wcale inaczej jak wszyscy ci z któremi
dziewczynka
miała dotychczas stosunki, potem pochyliła się ku niej uprzejmie i
przemówiła —

background image

po włosku.
Na raz pękły okowy ciężkiego zaklęcia krępujące dotąd dziecięce
serce, — O
słodkie dźwięki ojczystej mowy, jakiż wam czar towarzyszy! Łzy
popłynęły
potokiem z oczu dziewczęcia, przytuliła się do angielki która przy niej
na
ławeczce usiadła, wsparła główkę na jej piersi i słuchała z rozkoszą
mówiącej
dalej jej rodowitym językiem Po pierwszy raz przestała się tu czuć
obcą i
nieznaną, poznała jak dobroczynne są łzy radości, objęła rączkami
szyję dobrej
pani, całowała jej ręce i wsłuchiwała się chciwie w te dźwięki, które
niegdyś z
ust ukochanej matki z takim wdziękiem płynęły.
Skoro w jej sercu ucichła burza gwałtownych uczuć, ustępując
miejsca pokojowi i
zadowoleniu, rzekła kobieta:— Czemu tu siedzisz samotnie? Czyliż
tam we wsi nie masz towarzyszek?
— Nie moge się z niemi rozmówić; a oprócz tego lubię tu siadywać,
bo z tąd morze
i niebo tak pięknie się przedstawia i jestem tak blisko kościelnego
dzwonu.
— Czy ci dźwięk dzwonów tak miły?
— Ach tak; mówi mi takie piękne rzeczy! — Pani uśmiechnęła się.
Jak się
nazywasz?
— Matka nazywała mnie Mariettą, ale nie chciałabym żeby mnie inni
tak nazywali
jak ona.
Usta jej drżały gdy to mówiła, a oczy znów zaszły łzami.
— Nie będziemy cię więc tak nazywali. — Znalazłoby się inne ładne
imię dla
ciebie. — Kampanella, podobałoby ci się? — Tak lubisz słuchać
dzwonów. —
Pani tak powiedziała, bo Kampanella po włosku znaczy: dzwonek.

background image

Uśmiechnęła się dziecina; — tak, to ładne imię rzekła.— Zejdźmyż
teraz, słońce zaszło już zupełnie i zaczyna być zimno, należałoby ci
już być w łóżeczku.
Dziecię zbiegło ze schodów, pani szła za niem, przy wyjściu z
kościoła
dzieweczka drzwi zamknęła i wyjęła klucz z zamku.
— Gdzie idziesz teraz?
— Do staruszka co dzwoni na wieży.
— Dobra noc, zobaczymy się niedługo.
— Buona sera Signora! i podskoczyła lekko w swoją stronę, podczas
gdy pani
zwróciła się ku domowi proboszcza.
Była to siostrzenica pana Dykes i nazywała się Amy Charteris.
Tego samego wieczora możemy ją. spotkać w gabinecie proboszcza,
do którego na
jakiś czas przyjechała. Księżyc świeci przez otwarte okno, na stole
stoi lampa
obok naczyń do herbaty, po jednej stronie stołu siedzi proboszcz z
książką. w
ręku, po drugiej stoi panna Charteris w białej sukni kładąc cukier w
filiżanki.
— Dziś będąc na cmentarzu, mówiła, zobaczyłam kościelne drzwi
otwarte i nagle
wzięłamnie ochota wejścia na wieże, poszłam, i ku wielkiemu memu
zadziwieniu spotkałam
tani małą włoszkę z prześlicznemi oczyma.
— To wychowanka Billa Waters'a odpowiedział wuj i opisał jej
wszystko co sam o
dziecku wiedział i jak ono teraz żyje w jego domu jak u własnego
ojca.
— Z Billem! zawołała mis Charteris przerażona, to śliczne, delikatne
dziecko
mieszka z Billem!
— Mnie się to samemu nie podobało z początku i chciałem za nią
płacić pani
Lester, bo myślałem i dotąd jeszcze myślę, że u niej byłoby
maleństwu najlepiej;

background image

ale mistrzyni sądzi że Bóg sam podał Billowi w ręce dziecinę, jako
środek
nawrócenia i poprawy dla biedaka, a obok tego on sam mocno widać
postanowił, nie
puszczać dziecka od siebie. — Może pani Lester ma słuszność; w
takim razie
byłoby zuchwalstwem wdzierać się w sądy Boże odbierając
samowolnie dziewczynkę.
Siostrzenica potwierdziła słowa proboszcza, i opowiedziała nawzajem
jak
dziewczynka włoską, mowę usłyszawszy, wielkim płaczem
wybuchnęła,że się zwała Mariettą, ale wolała by ją Kampanellą
nazywano.
— To ładne imię, rzekł pan Dykes, bardzo dla niej stosowne. —
Cieszę się że
możesz stać się tłumaczem pomiędzy dziewczynką i nami, którzy w
nieumiejętności
swojej, byliśmy dla niej jak głuchoniemi.
— Wuju, czybym ja nie mogła uczyć ją po angielsku. ? Wątpię żeby
się tego kiedy
w szkole nauczyła.
— Kosztowałoby cię to wiele czasu i pracy.
— Nic nie szkodzi, zdaje mi się że to zajęcie dla mnie jest
przeznaczone.
Chociaż odjadę, zawsze zostaną ślady użytecznej pracy. Pozwolisz na
to wuju?
— Nie mnie, lecz Billa musisz prosić o pozwolenie, odrzekł
proboszcz z
uśmiechem.
— Dobrze, jutro zaraz pójdę do niego.
— Nie radzę; jego chata nie ma dobrej sławy. — Możesz jednakże
spotkać go
codzień na portowej tamie.
Tak się też stało. — Nazajutrz kiedy się Bill z kilkoma towarzyszami
wałęsał po
wybrzeżu,ujrzał nagle stojącego przed sobą proboszcza, którego nie
lubił, lecz obok niego
stała przyjemniej postaci pani i ta przemówiła do niego uprzejmie.

background image

— Dzień dobry Billu Waters (było to jego właściwe nazwisko, lecz
nikt go nie
"wymawiał), przyszłam tu z zamiarem pomówienia z wami.
Towarzysze Billa rozproszyli się; on sam chętnie byłby poszedł za
niemi, ale w
twarzy i głosie panny Charteris było coś takiego, co go zatrzymało;
skrobnął
nawet nogą na znak ukłonu. — Tyle uszanowania nikomu jeszcze,
nawet proboszczowi
nie okazał.
— Spotkałem wczoraj dzieweczkę którąście na morskim brzegu
znaleźli, rzekła, a
wuj opowiedział mi jak dla niej dobrym jesteście. —
Zaprzyjaźniłyśmy się obie w
niedługim czasie, bo ja mówię po włosku, a dziewczę bardzo było
rade słyszeć
swoja rodzinna mowę.
Rozjaśniła się twarz Billa.
— Przyszłam więc do was z prośbą, byście mi pozwolili uczyć
maleńką po angielsku
mówić. Gdy do tego dojdziemy, będziecie mogli obojez sobą
rozmawiać i to biedactwo nie będzie się czuło tak opuszczonem
pomiędzy
nami jak dotąd. Nieprawdaż, będziecie ją przysyłali do mnie na
probostwo?
mieszkam u mego wuja.
Bill spoglądał z niedowierzaniem, drapiąc się za ucho.
— Ona chodzi do szkoły, odpowiedział.
— Wiem o tem i pięknie to z waszej strony że ją tam posyłacie, ale
pani Lester
nie zna jej języka i dla tego ciężką ma pracę w nauczaniu dzieciny. —
Mnie by to
daleko łatwiej przyszło, kiedy po włosku rozumiem. Sami to
pojmujecie.
Przeszło kilka chwil w milczeniu; Bill poglądał zakłopotany na swoje
zabłocone
buty, nakoniec rzekł:

background image

— Niechciałbym jej nigdzie posyłać na naukę nie płacąc za to moich
sześciu
groszy.
Było to wielkie ze strony Billa ustępstwo, że się ze swojem uczuciem
dumy
wygadał. — Proboszczowi nigdyby tego nie powiedział.
Panna Charteris i jej wuj zmieszali się nieco, niewiedząc jak mieli
rozumieć te
słowa; ale ona odgadła wnet że Bill zazdrosnym był o maleńkąi dla
tego chciał przeszkodzić by od kogo innego otrzymywała
dobrodziejstwa.
Odrzekła więc z uśmiechem:
— No, kiedy już tak koniecznie płacić chcecie, to płaćcie i mnie.
Pan Dykes spojrzał zdziwiony, lecz nic nie mówił, przyrzekł bowiem
siostrzenicy
że jej nie będzie przeszkadzał w zdobywaniu łaski Billa, który obecnie
stał z
otwartemi ustami i szeroko oczy otworzył.
— Ależ ja takim osobom jak pani płacić nie mogę, wyrzekł nakoniec.
— Czemu nie, skoro ja gotowa jestem przyjąć zapłatę? Żądam zatem
sześć groszy
tygodniowo za moją naukę, jak pani Lester, i spodziewam się, że już
teraz
dziecię przysyłać do mnie będziecie?
Bill chwiał się jeszcze, lecz obejrzawszy się czy co nie przyjdzie w
pomoc jego
niechęci, która obok miłej panny opuszczać go zaczynała, spostrzegł
jednego z
swoich kolegów, tego samego właśnie który się z błękitnego dzbanka
i miednicy
kiedyś naśmiewał, jak mrugał na drugiegoi szeptał mu do ucha coś, co
z pewnością było wydrwiwaniem Billa. — To go
oburzyło, rzekł więc:
— Do licha, dziecko będzie do was przychodziło, gdziekolwiek tam
mieszkacie. —
Obok tego, spojrzał na obu ludzi z taką złością, że uważali za
najlepsze
odwrócić oczy i udać jak gdyby o nim wcale nie myśleli.

background image

— Bardzoście uprzejmi Billu, rzekła młoda osoba. Ja sobie zaraz
myślałam, że mi
tego nie odmówicie. Przyślijcież dziewczynkę do mnie w
poniedziałek o dziewiątej
rano, zamiast ją posyłać do szkoły i dajcie przez nią zarazem sześć
pensów. —
Czyście też dla niej wybrali jakie imię?
— Nie.
— To może wam się podoba to o którem ja myslę.
— Nie możemy przecież wołać na nią "Kasiu, albo Joasiu", jak na
angielskie
dziecko, Imiona to nie przystałyby tej młodej, śniadej włoszcze, otóż
przyszło
mi na myśl że możnaby ją zwać Kampanellą, to ładnie brzmi i znaczy:
"dzwonek. "
A ona nad wszystko lubi odgłos


dzwonów i dla tego tak chętnie na wieży przesiaduje. — Chcecie ją
nazywać
Kampanellą? Albo jeżeli wam się to zdaje za długie, zwijcie ją
króciej:" Nellą.
"
Bill nie przywykł do tego by znaczne i ukształcone osoby rozmawiały
z nim w ten
sposób i pytały się go o zdanie, nie namyślał się zatem z odpowiedzią:
— Tak, to ładne imię i będzie stosowne. — Dziękuję. Dawno już
brakowało mi dla
niej imienia, nie zawsze przecię będzie na nią, można wołać:
"maleńka!'"
— Kampanella będzie ładniej. — Więc w poniedziałek o dziewiątej
przysyłacie
Nellę do mnie. Dziękuję wam, bywajcie zdrowi!
Uśmiechnęła się; proboszcz powiedział także: "Bądźcie zdrowi, " Bill
skrobnął
nogą na znak ukłonu, czemu sam więcej się dziwił aniżeli patrzący. —
Kolega jego
zbliżył się znowu, mówiąc ze śmiechem:

background image

— Niedługo Bill wyjdzie na pobożnego. Bill natychmiast zawinął
rękawy po za
łokcie i zapowiedział: że jeśli mu się to raz jeszczepowiedzieć
odważy, zbije go na gorzkie jabłko; a powiedział to z takim wyrazem
twarzy i takim głosem, że można było uwierzyć iż nie tak prędko
jeszcze Bill
będzie w niebezpieczeństwie zostania pobożnym.
— Pięknie mówi ta pani, szeptał sam do siebie i będzie miała moje
maleństwo,
skoro tego tak pragnie.
A potem wstąpił do najbliższego szynku i kazał sobie podać szklankę
rumu.ROZDZIAŁ VII.

WAŻNE WYPADKI.

Jeszcze w poniedziałek rano kościelny zegar nie wydzwonił
dziewiątej, gdy na
probostwie Kampanella w bawialnym pokoju dygała przed panna
Charteris jak umiała
najpiękniej. — Pokój ten był sztywny i nieprzyjemny; krzesła z
wysokiemi
poręczami pokrywał wyblakły perkal, stół politurowany nie miał
nakrycia,
wszystko było staroświeckie, bo jeszcze do matki pana Dykes
należało. — Tylko
obecność młodej siostrzenicy ożywiała te ściany; jej książki, koszyk
do roboty
błękitną wstążką ubrany i róże w szklance, które właśnie miss Amy
malowała
wodnemi farbami.nadawały pewien wdzięk i życie miejscu gdzie
przebywała.
Kampanella nie uważała na to wszystko, widziała tylko powiewną
postać w
błękitnej sukni porannej, przypominającą jej obraz Madonny
osłonionej obłokiem,
twarzyczka jej jaśniała i oczy iskrzyły się radością.
Miss Charteris podeszła ku maleńkiej i wzięła ją za rękę, ale uczuła w
pierwszem

background image

dotknięciu gruby sześciogroszowy pieniądz. — Uśmiechnęła się, a
przynosząc
stojącą na bliskim stoliku skarbonkę, rzekła.
— Włóż tu swoje sześć pensów! Dziecię usłuchało, brzęk dał się
słyszeć w puszcze
a pieniądz znalazł się na dnie blaszanem.
— Teraz będziemy się uczyć i to pilnie, bo ja tu w Brentholmie nie
bardzo długo
zostanę, a chciałabym abyś się mogła z ludźmi rozmówić, nim się
rozstaniemy. To
powiedziawszy, dobyła panna Charteris małą włoską biblję i kazała
dziewczynce
czytać na niej, wkrótce jednak spostrzegła, że i w rodowitym swoim
języku z
wielkiem tylko jąkaniem czytać umiała. — Uprzejmanauczycielka
dopomagała jej chętnie, potem dla odmiany tłumaczyła co
przeczytały, albo uczyła ją krótkich angielskich wyrażeń, potrzebnych
w
codziennem życiu. Czas mijał obydwóm szybko, o pierwszej godzinie
siadały razem
do stołu; dla panny Charteris było to drugiem śniadaniem, dla
Kampanelli
obiadem; przy tej sposobności nauczycielka spostrzegając zręczność i
wytworność
dziewczynki wniosła, że od najpierwszego dzieciństwa starannie ją
wychowywano i
żałowała tem mocniej, że wszystkie usiłowania by wynaleźć kogo
coby się nią,
interesował, pozostały bez skutku.
Deszcz padał przed południem, lecz później zabłysło czerwcowe
słońce, niebo było
pysznie błękitne, bez chmurki, Miss Charteris otworzyła drzwi do
ogrodu, i
usiadłszy z robotą na tarasie, wskazała dziewczynce stołeczek i dała
jej także
robótkę chcąc się o jej zręczności w tym kierunku przekonać.
Gdy tak siedziały, uderzyła pannę Charteris różnica zachodząca
między ładnemi

background image

drobnemi rysami, kształtną główką dziewczynki, a prostem,po
chłopsku z grubego perkalu zrobionem jej. ubraniem. Ugładziła
miękkie ciemne
jej włosy i rzekła:
— Będę cię nazywała Nellą, Kampanella to zadługo na częste
wymawianie, sądzę że
wszyscy tak będą wołali, trzeba więc odpowiadać na imię Nelli. — A
teraz
opowiedz mi dziecię kochane wszystko, co wiesz o domu i rodzicach
swoich.
Nella w pierwszej chwili nie wiedziała co odpowiedzieć; oczy jej
przybrały wyraz
zamyślenia, jak gdyby w duchu widziała stary dom w dali, ojca i
matkę którzy
dalej jeszcze, a może — któż to powiedzieć jest w stanie, może tuż
przy niej
byli. — Dzieciom zawsze z trudnością, przychodzi wypowiedzieć co
myślą, właśnie
gdy ich o to pytają. — Może Amy o tem wiedziała, bo . rzekła:
— Czy pięknym był dom którym mieszkałaś?
— O! bardzo piękny!
— Żyje jeszcze twój ojciec?
— Nie, ojciec dawno już umarł. — Powiadała mi matka, że bardzo
pięknie śpiewał.Skruszywszy pierwszą przeszkodę, rozgadała się
dzieweczka. — Matka także pięknie
śpiewała. Nella często słuchając jej śpiewu płakała. — Śpiewała ona
długie
historye, nie tylko w domu ale i w teatrze. — Wtedy ubierano Nellę w
śliczne
sukienki, (nie takie, mówiła wskazując na swoją perkalową bluzę
jakoby się jej
dotknąć lękała), i prowadzono do teatru, w takie miejsce, skąd widzieć
mogła
swoją matkę, jeszcze piękniej ubraną,. jak królowa, albo jak anioł. —
A kiedy
matka śpiewała ślicznie jak anioł, to jej ludzie rzucali kwiaty; ona je
podnosiła, tyle, tyle, i dziękowała i taka była szczęśliwa! A kiedy
matka z

background image

córką jechała do domu, to powóz ich był pełen kwiatów a Nella do
połowy
zagrzebana w nich siedziała. — To były szczęśliwe czasy! matka była
zawsze
wesołą; ale później posmutniała, przestała śpiewać i jednego
wieczora, kiedy
Nella już była w łóżeczku, matka rzuciła się nagle na nią z wielkim
płaczem.
Całe potoki łez płynęły jej z oczu i wołała: "Mój głos! mój głos! nie
mam już
głosu! Co się z nami stanie!"— Czy matka zupełnie głos straciła? —
spytała Miss Charteris.
— Nie, nie zupełnie, odrzekła z wielką żywością Kampanella. —
Matka śpiewała
jeszcze tego samego wieczoru przy fortepijanie, śpiewała tak pięknie
jak nigdy
jeszcze nie słyszałam; było to tak słodkie jak' ptaszków śpiewanie, a
potem tak
straszne że musiałam sobie ręką usta zamykać by nie wołać: dość, nie
śpiewaj
już! — Nakoniec nadeszła wysoka nuta, znałam ją, bywała zawsze
czysta i jasna,
ale teraz odezwała się twardo, jakby złamana. Matka porwała się od
fortepijanu,
wzniosła ręce do góry, i płakała, szlochała, ach tak okropnie!
Podeszłam ku
niej, objęłam jej kolana, a niedługo całe moje włosy były jej łzami
zmoczone.
Dawniej, w szczęśliwych czasach, kiedy głos matki był jeszcze
pięknym, mówiła
nieraz że pojedziemy do Anglji, gdzie tyle zbierze pieniędzy iż ja nie
będę
potrzebowała śpiewać w operach jak ona. Otóż i teraz zostało przy tej
podróży;
matka uspokoiwszy się, mówiła że i teraz jeszcze choć nie śpiewać
sama, ale
mogła jeszcze drugichuczyć śpiewu. — I pojechałyśmy i potem —
nadeszła ta burza.

background image

Kampanella zamilkła, ale panna Chartem wiedziała już co wiedzieć
chciała i
wniosła ztąd że matka dzieweczki nie miała nikogo coby jej mógł być
podporą i
ktoby po jej śmierci chciał się dzieckiem jej opiekować. Wzruszył ją,
głęboko
obraz tej młodej matki o pięknym głosie, pracującej samotnie dla
siebie i dla
swego dziecięcia, a obok tego kształcącej je troskliwie, szczepiąc w
młodej
duszyczce czyste i pobożne uczucia.
Teraz dotkliwiej jeszcze zasmucał ją. los sierotki, że będąc tak tkliwą i
wychowaną starannie, stała się wychowanką Czarnego Billa.
Uznawała jednak sama
że obecnie odmienić tego nie było można i powtórzyła sobie wyrazy
pani Lester:
"może Bóg sam zesłał mu tę dziecinę. " Jednakże Miss Charteris
zamierzała sobie
okazać jej tyle dobrego, na ile jej siły pozwolą.
— Wuju, rzekła w dni kilka; pozwól mi iść do chaty Billa; jeżeli
Kampanella
mieszkać tam może, to i mnie proste odwiedziny nie zszkodz.— Po
cóż chcesz tam iść tak koniecznie Amy? zapytał proboszcz.
— Bo wiem że izdebka Kampanelli jest w smutnym stanie. —
Mogłabym tam niejedno
odmienić lub poprawić; nie tylko w izdebce ale może i gdzie indziej.
— Zaczynam
ufać Billowi, odkąd mi tak regularnie dziewczynkę przysyła. — Jeżeli
jest
przemytnikiem, cóż mi zaszkodzą jego baryłki z wódką? — Pozwól
mi pójść, proszę
cię wuju!
Proboszcz nie odmawiał dłużej; tegoż samego dnia po obiedzie
drobne nóżki
Kampanelli spieszyły ku domowi, a rączka jej spoczywała w ręku
przyjaciołki.
Obie były wesołe i rozmawiały po włosku.

background image

Ogródek przed Billa chatą nie wart był tego nazwiska, rosło w nim
tylko zielsko
i głąby kapuściane. Miss Charteris z westchnieniem poglądała na
potłuczone szyby
w okienkach, ale pyszny bluszcz rozrastający się po dachu aż do
komina i
wspaniały klon ocieniający całą budowę szerokiemi konarami,
nadając jej
malowniczy pozór, pogodziły młodą osobę z tem schronieniem, które
mu-


siało i nadal pozostać mieszkaniem jej ulubienicy.
W izbie kuchennej rozchodził się zapach złego tytuniu którego tyle
Bill tam co
wieczór wypalał, przeszedłszy tylko tamtędy, po schodkach drabinki
dostała się
na górę; tam usiadła na pace z sukienkami i obejrzała się bacznie
dokoła. — Nie
było w izbie bardzo porządnie; z belek od powały zwieszały się
pajęczyny, a tynk
ze ścian pospadał. — Panna Charteris spytała Nelli.
— Czy ta izdebka tobie wyłącznie służy? Nikt tu nie wchodzi na
górę?
— Dwa razy była tu pani Lester a raz pani Lukas dla wyszorowania
podłogi.
Pani Lukas była żoną majtka. — Jak ci się twój pokoik podoba?
— Brzydki!
— Możebyśmy go trochę przyozdobić mogli. — Czasem się to udaje
bez wielkich
kosztów i zachodu. — Długo Bill w domu przesiaduje?
— Wieczorem często, całe długie wieczory tu przebywa,
odpowiedziała Nella
wzdychając.
— Lubisz ty Billa? pytała dalej Amy.Dziewczynka spójrzała na nią
zdziwiona i rzekła.
— Nie!

background image

— On jednak bardzo jest dobrym dla ciebie, tak dobrym jak tylko
może. — Widzę że
tu dla ciebie kupił nie jedno, chcąc by ci było dobrze u niego. — Bill
cię
bardzo lubi, bądź mu za to wdzięczną!
Nella nie odpowiedziała. Rozmyślała nad tem co jej powiedziano. Aż
dotąd ani jej
przez myśl nie przeszło żeby ją Bill miał lubić. — Wiedziała że ją
lubiła matka,
ale cóż to za różnica!
Nie długo panna. Charteris zabawiła w izdebce zauważała wnet czego
było potrzeba
na przystrojenie poddasza, a po to też tu przyszła właściwie i
ucałowawszy swą
uczennicę na pożegnanie, odeszła.
Szło teraz o to by się Bill zgodził na zmiany które tu zaprowadzić
zamierzała, a
że się zręcznie wzięła do tego wkrótce jej się też udało. — Najprzód
podziękowała mu za to że punktualnie przy-syłał do niej dziewczynkę
na naukę, potem rzekła:
— Ułożyłam sobie ładny planik i spodziewam się Billu Waters że mi
do wykonania
go dopomożecie. Górny pokoik w waszym domu byłby jeszcze raz tak
ładnym jak jest
teraz, gdyby mu kolorowe obicie przybyło. — Wszak i wam się tak
wydaje?..
Bill wymruczał jakieś niezrozumiałe słowa, a panna Charteris mówiła
dalej, jak
gdyby się przyzwolenia dorozumiewała.
— Wapno zewsząd opada, trzeba ścianę okleić, a jabym sama
dostarczyła papieru,
bo wiem gdzie dostać można takiego, któryby się naszej Nelli bardzo
podobał; na
szarem tle rozrzucone pączki różane. — Nella byłaby zachwycona. —
Spodziewam się
że wiedząc jak ją lubię, pozwolicie mi zrobić jej przyjemność.
Nieprawdaż nie
mylę się?

background image

Znowu Bill coś niewyraźnego zamruczał, lecz nie był już tak
zasępiony jak
wprzódy.
— Oczywiście Nella musiałaby się na czas jakiś wynieść do nas, albo
do pani
Lester, a tymczasem uporządziemy jej pokoik; wstawię tu niektóre
rzeczy aby go mogła nadal w
porządku utrzymać i — wystawcie sobie jaka będzie jej radość, gdy
po krótkiej
nieobecności wróciwszy do swojej kochanej izdebki znajdzie ją o tyle
piękniejsza. — Wszakże nic przeciw temu nie macie?
Bill niewątpliwie miał nie jedno przeciw temu, pełnym bowiem był
przesądów i
uprzedzeń względem ludzi znaczniejszych, nie rad był zatem
przyjmować od nich
jakiekolwiek grzeczności, ale nie był w stanie upierać się przy
swojem, w obec
tej miłej twarzy proszącej go tak uprzejmie; dał zatem przyzwolenie
po niejakiem
wahaniu.
Pan Dykes po dojrzałym namyśle osądził że lepiej było żeby Nelli nie
wprowadzać
na probostwo dostatnio i wykwintnie urządzone; mniemał bowiem że
nawet krótki
pobyt w dostatku i wytworności, mógłby jej utrudnić powrót do
ubogiej chaty
Billa, która oczywiście jeszczeby się jej wtedy mniej podobała jak
obecnie.
— Szkoła była stosowniejszem mieszkaniem dla Billa wychowanki —
dodał.
Nella nie posiadała się z radości, gdy pannaCharteris dając jej małą.
torbę podróżną kazała w nią zapakować rzeczy których
mogła potrzebować przez tydzień, który u pani Lester przepędzi.
— Tak więc bardzo lubisz szkołę i panią Lester zapytała skaczące z
radości
dziecko.
— O! bardzo, bardzo! zawołała mała włoszka. Gdy się dzieci rozejdą,
to u pani

background image

Lester jest jak w niebie; — tak jasno, tak cicho, i zdaje mi się wtedy
że się w
powietrzu aniołkowie unoszą.
Rzeczywiście był to bardzo szczęśliwy tydzień; rano Nella miewała
lekcye na
probostwie, potem wracała do swojej ukochanej pani Lester, szyła lub
siedziała
obok niej, lub też wybierała sobie do marzenia jaki słoneczny kącik w
ogrodzie.
Jeżeli niebo było pochmurne, jeśli się na niem ciepły i jasny promień
nie ukazał
(a w Anglji często się takie dni zdarzają) zasiadała przy kominku na
którym
pomrukując grzał* wodę kociołek pani Lester, a czerwony żar węgli
naprowadzał ją
namyśli i uczucia podobne tym których przy zachodzie słońca
doznawała. — Na
dzwonnice daleko rza-dziej chodziła odkąd czuła że niejest już tak
obcą i opuszczoną, jak dawniej.
Z ośmiu dni które Nella miała w gościnie przepędzić przedłużyło się
do
dziesięciu a tymczasem Bill sam wyklejał izdebkę i sam się dziwił że
tyle
przyjemności znajdował w tem zatrudnieniu. — Stała się nawet rzecz
niesłychana;
z własnej chęci poszedł na probostwo by się względem drobnej jakiejś
okoliczności z panną, Charteris rozmówić i zapytał o nią w kuchni; ale
zaledwie
ostatni wyraz wymówił; zaczerwienił się ze złości, bo przyszło mu na
myśl jakby
z niego szydzili towarzysze gdyby go teraz ujrzeli stojącego w pięknej
kuchni
pańskiej, obracającego czapkę w ręku i oczekującego na jakąś
odpowiedź, — Ale
nie można już było odmienić tego co się stało, panna Amy udzieliła
Billowi
żądanej rady w najuprzejmiejszy sposób a żaden koleżka nie
dowiedział się o tym

background image

Billa wyskoku,
Nakoniec doszedł dzień zadziwienia. — Po obiedzie i zamknięciu
szkoły Nella idąc
między panią Lester i panną Charteris zbliżała się do chaty Billa. —
Nie była
wesołą biedaczka; domyślała się żedobre dni u pani Lester przebyte
skończyły się a nie przewidywała wcale że ją i
tu oczekuje niespodzianka.
Przed domem, jak zawsze świeciła się kałuża, w ogródku pokrzywy
przerosły i
zasłoniły wszystkie zasiane i posadzone rośliny bardziej jeszcze niż
wprzódy, bo
ani do myśli Billowi nie przyszło, aż tak daleko poprawki i
upiększenia swoje
rozpościerać; ale gdy do drzwi wyszedł na przyjęcie swych gości
twarz miał
czerwoną i świecącą a włosy jak przyklejone do głowy, bo chcąc się '.
czysto i
świeżo przedstawić pompował sobie przez pięć minut wodę zimną na
twarz i na
głowę. Zamiast błękitnej chustki której koniec zwykle przygryzał, gdy
był
gniewny lub zakłopotany, ozdabiała jego szyję pstra chińszczyzna
związana ciasno
na węzeł, końce jej zatknięte za kaftan uwydatniały obrazy małych
tłustych
człowieczków, jakby po piersi Billa spacerujących pod parasolami. —
To było
bardzo pięknie. Goście wszedłszy do kuchni ujrzeli na wielkim stole
czarny
imbryk, w którym gorąca i mo-cmi herbata czekała na nalanie, bo
mówiąc nawiasem, Bill nie miał najmniejszego
wyobrażenia o skrupułach pani Lester co do jego herbaty. Przy
filiżankach
jaśniał porządny kawał placka kupiony przez Billa w piekarni, —
słowem wszystko
było uroczyście przygotowane, ale Miss Amy, przelotnem tylko
spojrzeniem ten

background image

cały przyrząd uczciwszy rzekła:
— Proszę was Billu, pokażcie nam drogę do pokoiku Nelli, my
pójdziemy za wami.
Bill zatem najpierwszy wdrapał się dość niezgrabnie na drabinkę,
uderzając
porządnie głową o wystającą ścianę, za nim poszła pani Lester, potem
Nella a
nakoniec panna Charteris.
Wielkie było zdziwienie Nelli. — Otworzyła szeroko oczy,
przymknęła je, potem
znów otworzyła. — Czy to był sen? czy jawa? Byłaż to jej izdebka?
jej własna
izdebka?
Po szarem tle rozpościerały się najpiękniejsze różane girlandy — z
takich
ślicznych róż! A gdy spójrzała w górę, gdzie były zawsze gołe belki
obwieszone
pajęczynami, nie znalazła ich! —. Belki i pajęczyny znikły a zastąpiło
je
czyste, sza-re płótno. — Chińska mata pokrywała podłogę, miednica i
dzbanek stały na ładnej
umywalni, na największej pace pokrytej białą dymowa osłona,
postawiono
zwierciadełko, poduszeczke do szycia i szklankę z różami. —
Łóżeczko zasunięto
'w kącik, przy nim stał stołek a nad poduszką wisiał obrazek w
gładkich
brunatnych ramach, Wszędzie zaszła korzystna zmiana; w miejscu
przepalonych od
słońca i ponadbijanych szyb w okienku, jaśniało szkło nowe i
przezroczyste,
przysłonięte lekkiemi białemi firankami, z poza których wyglądały
doniczki z
kwitnącą fuksyą i gwoździkami. Na wszystkich obecnych pokoik ten
przyjemne
sprawił wrażenie, szczególniej na Kampanelli dla której cała
przemiana była

background image

zupełną niespodzianką. Skoro przyszła do przekonania że to nie sen,
że wszystkie
te ładne rzeczy stały tam istotnie, klasnęła w małe ciemne rączki z
radością,
wołając:
— Ah! com'e bello!
Bill nie zrozumiał wprawdzie co ten wykrzyk znaczył, ale po
spojrzeniu, wyrazie
i całej istocie dziewczynki poznał że był oznaką radości i szcze-rze się
tem ucieczył, a w dowód niezwykłego ukontentowania, raz po raz
silnie
zacierał grube, czerwone swoje ręce.
— Wiesz Nello, rzekła miss Amy, że Bill sam tak ładnie wykleił twój
pokoik?
Więcej nie było potrzeba, Nella pobiegła ku niemu i łamana
angielszczyzną, jak
umiała najlepiej, powiedziała:
— Bardzo wam dziękuję, to tak ładnie!
Uszczęśliwiony Bill rozśmiał się głośno i zwracając się do Amy i pani
Lester,
powtarzał wyrazy Nelli tym samym tonem i taką wymową jak je ona
wypowiedziała.
Potem przypomniał sobie przygotowania do herbaty i zwrócił się ku
schodom, ale
wyprzedziła go pani Lester, która uważając schodzenie z drabinki za
trochę
karkołomne, rada była pozbyć się jak najprędzej i bez świadków tak
niebezpiecznego zadania.
Panna Amy pozostała jeszcze na chwilę, zwracając Nelli uwagę na
obrazek który
sama nad jej łóżeczkiem zawiesiła. Była to fotografija z obrazu
Rafaela,
przedstawiającego Ś-tą Cecylję. Dziewczynka widziała ten obraz u
panny Charte-


ris i przyglądała mu się z serdecznem uwielbieniem, osobliwie też,
odkąd jej

background image

powiedziano że Ś-ta Cecylja była opiekunką muzyki i wynalazczynią
organów. —
Teraz posiadała sama, kopje tegoż obrazu; wzruszona radośnie drogim
podarunkiem
dziękowała pannie Charteris z głębi duszy, gorącemi choć dziecięcemi
słowy,
które tkliwemu jej sercu były obfitą nagrodą za czułą opiekę,
okazywaną
opuszczonemu dziecku.ROZDZIAŁ VII.

MUZYKA.

Niedługo po tym dniu niezwyczajnym zdarzyło się coś takiego w
życiu Nelli, co
większe dla niej przybrało znaczenie niż zapowiadało z początku.
Było pół do dziesiątej godziny wieczorem i Nella przygotowawszy
swoje lekcje na
dzień następny położyła się, bo dni stawały się coraz, krótszemi i
ściemniało
się przed ósmą, a chociaż w kuchennej szafie wisiało mnóstwo świec
łojowych
pozaczepianych za knoty, Nella nie śmiała ich używać, nasłuchawszy
się jak
wielkie niebezpieczeństwa powstają z nieumiejętnego obchodzenia się
dzieci z
ogniem i ze światłem.Gdy się ciemno zrobiło, ogarnęła zawsze
zarzewie popiołem jak ją była nauczyła
pani Lester, pokropiła wszystko woda, aby za powrotem swoim do
domu Bill bez
trudności mógł ogień rozdmuchać z tlących się pod popiołem węgli,
szła do swojej
izdebki i kładła się spać. Już przymykała oczy do zaśnięcia, gdy ją
nagle
zbudziły podniesione głosy z dołu dochodzące. Bill powrócił do domu
z kilku
przyjaciółmi. — Od czasu przybycia Nelli pierwszy się to raz
przytrafiło że

background image

sobie sprowadził gości. Głośne śmiechy i rozmowy, przesuwanie
stołów i stołków
niepodobało się młodej włoszcze; nie mogła wprawdzie zrozumieć o
czem była mowa,
ale hałas spać jej nie dozwalał, a z przeciskającego się aż do niej
zapachu rumu
i tytuniu wnosiła, że ludzie ci spędzali czas na piciu i kurzeniu. Powoli
zaczęło się uciszać na dole a Nella usłyszała jak Bill mówił:
— No, zagraj nam co Dutchy!
Nie wiedziała ona, że nieukształceni anglicy nazywają niemca
Dutchy! ale
zrozumiała że mowa była o graniu i nie spodziewała się przyjemnej
dla siebie
muzyki wykonywanej przez jakie-go bądź przyjaciela Billa Waters.
Może w jej biednych uszkach zabrzmi ostry lub
fałszywy śpiew, jak to niestety często w szkole lub kościele bywało?
— Czekała
niespokojnie, gdy nagle doszły ją łagodne tony skrzypiec i w jednej
chwili
przeniosły ją w dawno upłynioną przeszłość: była znowu w teatrze,
widziała swoją
piękną matkę w bogatym stroju, pyszną jak królowa, skłaniającą lekko
czoło, a
dokoła brzmiały oklaski, kwiaty padały do jej nóg, muzyka brzmiała i
wszystko
pływało w świetle, woni i cudnych dźwiękach przed jej wzburzoną
wyobraźnią. —
Ale to wszystko trwało krótką, bardzo krótką chwilę. — Piękne
widzenie tak jak
powstało, tak znikło, a Nella znów się uczuła sama, w ciemności, w
obcym kraju,
biedną opuszczoną sierotą. — Serce zadrżało jej w piersiach, i zdało
jej się
jakby ści-śniętem zimną twardą dłonią; uczuła ból dotkliwy i łzy
popłynęły jej
po twarzy.
Rozżalona objęła swoją poduszkę obydwiema rękami jakby żyjącą
istotę, mogącą dać

background image

jej jaką pociechę i przyłożyła do niej główkę, łkając jak dziecię na
piersiach
matki.Tymczasem skrzypce brzmiały ową słodką melodją której się
niegdyś z takiem
zachwyceniem przysłuchywała z kościelnej wieży:
Ulga i pociecha płynęły do jej zbolałej duszy, zatrzymała oddech by
niestracić
ani jednego z tych lubych, łagodnych dźwięków i stało się znów
widno i jasno
dokoła, a przed oczyma jej ducha jaśniał ponad łóżeczkiem obrazek,
jakby
słonecznym blaskiem owiany i szeptał jej że nie jest samotną na
świecie. Odjęła
rączki od poduszki, złożyła je na piersiach i leżała cichutko
przysłuchując się
tonom które płynęły łagodnie i koiły bolesne jej wzruszenie.
Nella sama nie wiedziała jak długo mogła zostawać w takim stanie;
wyszła z niego
gdy w miejsce tyle jej ulubionej pieśni, usłyszała inną, wcale
przeciwnego
charakteru, znać wywołaną żądaniem towarzystwa, bo słychać wprzód
było głośną
rozmowę i strojenie skrzypiec na ton odmienny.
Nella miała głębokie poczucie muzyki i wielkie do niej usposobienie.
— Z nową
piosenką ożyły inne uczucia i wspomnienia. — Przeniosły jądo domu
rodzinnego; była na wsi, podczas lata, widziała winne grona płonące
świetnym blaskiem dojrzałości, a potem widziała się nad morzem i
wesołych
rybaków w różnobarwnej, malowniczej swojej odzieży a słońce
zachodziło właśnie
jak wtedy, gdy na nie z wieży patrzyła zachwycona. Niebo było
znowu tak świetnie
zaczerwienione a powietrzni żeglarze w białem obłocznem czółenku
otwierali sobie
niebieskie bramy. Nella gorączkowo wzruszona usiadła najprzód, a
potem nie mogąc

background image

wytrzymać na łóżku, wstała, zbliżyła się do schodów pocichu,
słuchała i
poglądała na dół. Widziała Billa i drugiego jakiegoś człowieka,
siedzieli w śród
chmury tytuniowej, a na przeciw nich siedział trzeci, skrzypek — ale
niestety
wyglądał równie brudno i obszarpano jak jego towarzysze i wcale a
wcale
niepodobnym był do swojej muzyki. — Nelli przykro było patrzeć na
niego, a
oprócz tego, wyobraziła sobie że ją z dołu zobaczyć było można i
cofnęła się o
parę kroków. — Muzyka stawała się coraz głośniejszą i przybierała
tak dziki
charakter że przelękniona Nella rzuciła się na łóżeczko, nakryła głowę
i za-tkała sobie uszy.— Pomimo to dochodziła ją jeszcze szalona
melodya i wtedy jej
się dopiero lżej na sercu zrobiło, gdy przebrzmiał ton ostatni, a po nim
jeszcze
zaśmiał się dziko skrzypek i cisnął na stół swoje narzędzie.
Nazajutrz rano Bili jak zazwyczaj poszedł do swojej roboty, nim Nella
zeszła z
góry, ale zapomniał czegoś po co się wróciwszy, wszedł do kuchni
gdy dziewczę
jadło śniadanie.
— Słyszałaś wczoraj wieczorem muzykę maleńka? zapytał.
Zrozumiała go i
odpowiedziała "Tak".
— Podobało ci się?
— Była bardzo piękna, rzekła Nella, bo chociaż w końcu strach ją
przejmował
podczas dzikich tonów muzycznych, jednakże z rozkoszą
przypominała sobie wieczór
wczorajszy.
— Poczekaj, rzekł Bili mrugając, będziesz jeszcze raz tę muzykę
słyszała, — i
wyszedł.

background image

Tak się też stało rzeczywiście. — Jeszcze tego samego wieczora, gdy
poszła na
górę z wieczerzą bo jej tam każda chwila spędzona milszą była niżna
dole, usłyszała otwierające się drzwi domu i zaraz potem Bili zawołał.
— Nello! chodź tutaj!
Podeszła ku schodom i zajrzała na dół; zobaczyła obok Billa obcego
jakiegoś
człowieka i nie odważając się zejść, usiadła na najwyższym stopniu
drabinki,
czekając co dalej nastąpi.
— Muzyka! wołał na nią Bili, muzyka! i wskazywał na obcego
człowieka, w którym
też Nella wczorajszego skrzypka poznała. Trzymał skrzypce w ręku, a
wzywając
ręką dziewczynkę przesuwał smykiem po strunach jakby ją tym
sposobem chciał na
dół sprowadzić. — Ale ona jak przyrośnięta nie ruszała, się z miejsca;
bała się
bowiem wszystkich przyjaciół Billa, nie ufała zatem i temu. — Był on
całkiem
niepodobny do swojej muzyki, i nie mogła sobie wyobrazić żeby to on
wydobywać
potrafił te słodkie cudowne dzwięki które ją tak zachwycały. I w
istocie był on
sam poniekąd narzędziem na którym grała inna, wznioślejsza ręka. —
Tak zwykle
bywa z każdym prawdziwym artystą.
Skrzypek był niskim krępym mężczyznąo ciemnych rozczochranych
włosach, z błękitnemi oczyma niemającemi żadnego
wyrazu, dopóki nie grał. — Skoro Bill poznał że Nella woli zostać na
górze,
wezwał swego gościa żeby grać zaczął, co on natychmiast uczynił, a
wraz też i w
całej jego postaci dziwna zaszła przemiana.
Strojąc skrzypce przyłożył do nich policzek a skoro grać począł, błogi
uśmiech
osiadł na jego ustach, oczy nabrały blasku i zapału, a patrzył niemi,
jakby coś

background image

widział daleko, w jakiejś dziwów krainie. — Nella ze swojej strony
widziała i
słyszała to wszystko, nie zdając sobie sprawy co się z nią działo,
powoli
zstępowała ze stopni swojej drabinki zbliżając się ku grającemu.
Bill zachęcał ją na migi, ale ona nie spostrzegała tego; w całem
swojem
otoczeniu widziała
i słyszała tylko jedynie grajka. Obok niego stała niska ławeczka,
usiadła na
niej napawając się śliczną muzyką, oczy jej utkwiły w okrągłej
nieładnej twarzy,
którą sztuka dziwnym jakimś opromieniała blaskiem.
— O! nie przestawać! zawołała błagalnie, gdy grajek spoczął na
chwilę.
Powiedziała to po wło-sku, ale wnet spostrzegając że ją nie rozumieją,
poprawiła się, powtarzając swą
prośbę po angielsku.
Niemiecki muzyk, (bo do tej narodowości skrzypek należał), wykonał
jej prośbę
ciesząc się zapałem dziecięcia. — Był on jednym z tych wędrujących
gienijuszów,
co żyją. muzyką jak powietrzem, lecz się nią karmić nie umieją. —
Mawiał czasem
że przybył do Brentholm'u by sobie jaką wynaleźć robotę, ale na tem
się wszystko
kończyło. — Nadto był ciężkim by się stałej jakiej pracy poświęcić;
wolał
wędrować od wsi do wsi, od miasta do miasta, i wdzięczne swoje tony
rozlewać za
łyżkę strawy, lub kącik pod dachem. — Bill znał go dawno i szczerze
go lubił.
Nella, rzec można połykała muzykę, nie mogąc oczu oderwać od
narzędzia
przemawiającego do niej tak czarownemi dźwiękami, a gdy się tony
splotły w
włoską piosenką którą niegdyś matka jej śpiewała, łzy jej się zakręciły
w

background image

oczach, pochyliła głowę na ręce i płakała tak cicho że Bill tego nie
widział.— Co temu dziecku brakuje? — zawołał spostrzegłszy ją
płaczącą.
— To tylko muzyka! odpowiedziała cichutko Nella jakby ze snu
zbudzona jego
wykrzykiem.
Bill przytulił ją do siebie, otarł jej oczy swoją chińska chusteczką,
daleką
niestety od pierwotnej świeżości jaką jaśniała w czasie odwiedzin
panny
Charteris, na której uczczenie Bill się pierwszy raz w nią. ustroił.
— Nie płakać, nie płakać! prosił poczciwy muzykant. — ja ci dam
moje skrzypce i
z temi słowy złożył je Nelli na ręcę, jakby rozumiał że się w nich na
każde
strapienie pociecha znaleźć może. — On sam tyle razy doznał ich
kojącej władzy.
— Kiedy go ogarniała tęschnota za rodzinnym krajem, nie umiał sobie
radzić
inaczej, jak biorąc skrzypce w ręcę by na nich smutek swój wygrać i
wypłakać a
zawsze prawie osychały łzy na jego twarzy, pokój wracał do duszy a
po niejednym
dniu spędzonym na wędrówce bez spoczynku i posiłku, składał
strudzoną głowę do
snu cichego, i budził się pokrzepionym.Złożył więc swe
doświadczone lekarstwo w ręce spłakanej Nelli, i — o dziwy!
okazało się skutecznem! Dziewczę uśmiechało się uszczęśliwione, a
podziękowawszy
usunęło się w najciemniejszy kącik izby; tam usiadłszy na najniższym
stopniu
drabinki, poglądała na skrzypce zachwyconym wzrokiem. Widok ich
znowu jej
minione czasy przypominał; mianowicie orkiestrę teatralną i nie jeden
cichy
wieczór domowy gdy znakomity jaki skrzypek towarzyszył matce jej
do śpiewu, a

background image

potem gdy artysta dawał jej w małe rączki narzędzie swoje; pokazując
jak
paluszkami naciskać. — Z tego wszystkiego nic nie zapomniała, a
podczas gdy Bill
z przyjacielem swoim palił fajkę i potem oba w karty grać zaczęli,
wzięła
skrzypce na ramię i pociągnęła smyczkiem jak ją niegdyś uczono. —
Na pierwsze
dotknięcie ogarnęło ją osobliwe uczucie; tęschnota jakaś za czemś
niewiadomem;
niepotrafiłaby nazwać ani wypowiedzieć za czem tęschniła, czego
pragnęła w tej
chwili, lecz to co czuła było jej boleśnem, a w bólu tym było zarazem
błogie
uszczęśliwienie. Doznawała czegoś takiego jak wówczas gdy
matkę.śpiewającą, słyszała, jak wówczas gdy się na wieży zapatrzyła
na zachód słońca,
ale uczucia jej nigdy tak silnemi, tak gwałtownemi nie były. Długim
pociągiem
smyczka dobyła z skrzypki łagodne i przedłużonie brzmienie, lekkie
jak powiew
wietrzyka, ale muzyk podniósł szybko głowę.
— Daj jej pokój, szepnął Bill i nikt nie przeszkadzał Nelli.
Sprobowała drugiego pociągu i znowu piękny dzwięk wpadł jej do
ucha; była to
jakby kropla ochładzającej wody na jej ognistą, spragnioną duszę. —
Trzeci raz
się nie udało; zgrzytnął ton twardy, nieczysty i chropawy;
dziewczynka drgnęła
jakby z bólu a potem poczęła czule głaskać skrzypce jakby je
przeprosić chciała
za cierpienie sprawione wywołaniem z nich fałszywego tonu. —
Nakoniec podniosła
się, przystąpiła do grajka i prosiła:
— O! pokaż jak to grać trzeba! Muzyk odrzekł przyjaźnie:
— Poczekaj trochę, i wygrał swoją kartę.Nella czekała cierpliwie, ale
gdy się gra skończyła Bill zebrał wszystkie karty,
mówiąc.

background image

— Pokażże jej mój stary!
— Nie tak to prędko idzie, brzmiała odpowiedź łagodnego niemca,
wziął jednak w
rękę narzędzie i pokazał dziewczynce kilka ruchów palcami. Zabawną
angielszczyzną objaśniał swoją naukę, ale to Nelli nie przeszkadzało;
nie tyle
korzystała ze słów jego ile ztąd, że każde jego poruszenie śledziła z
natężoną
uwagą.
— Sprobój teraz, rzekł nauczyciel oddając znów dziecku instrument
po
kilkuminutowym wykładzie.
Nella spróbowała, lecz nie udawało jej się, nie mogła ani jednego
czystego tonu
wydobyć; smutna, położyła skrzypce i poszła na górę.
W kilka dni potem opowiadała pani Lester, że za pomocą Billa
niemiecki muzykant
znalazł w Brentholm'ie zajęcie które mu się podobało i że za małe
wynagrodzenie
pozwolił mu Bill sypiać w jakimś kącie swej chaty,
Zaniepokoiła się pani Lester tą wiadomością i powiedziała Nelli że
jeżeli tak
będzie w istocie,to lepiej żeby Nella u niej została, Ale ku wielkiemu
dobrej kobiety zdziwieniu,
oparła się temu dziewczynka.
— ! pozwól mi pani zostać przy muzyce! prosiła tkliwie i poglądała
bojaźliwie
na tyle zawsze dla siebie dobrą, nauczycielkę, która przekonała się
teraz że
mała włoszka przekładała nad wszystko muzykę, nawet nad swoja
kochaną panią
Lester. — Rzeczy wiście muzyka stała się częścią jej istoty i
pocieszała ją
nawet w tem, co kiedy indziej byłoby dla niej najcieższem
zmartwieniem. Panna
Amy miała wyjechać z Brentholm'u.
Spędziła ona tu przeszło sześć tygodni i znalazła w Nelli tak zdolną
uczennicę,

background image

że już z rozumieniem po angielsku codzień znacznie lepiej iść
zaczynało, — ale
niestety, jednego dnia panna Charteris powiedziała dziewczynce, że
już tylko dwa
dni u wuja pozostanie, poczem musi wracać do domu.
Wiadomość ta ciężko zasmuciła Nellę. Po ostatniej lekcji i po
obiedzie
dziewczynki, Amy wzięła ją za rękę i wyszła z nią do pięknego
ogrodu proboszcza.— Dziś sobie wyprawimy pożegnalną ucztę,
rzekła gdy przyszły do cienistej
altanki, na której stolejaśniały piękne owoce w koszyku. — Usiądźmy
sobie i
pogadajmy trochę. — Mam tu coś dla ciebie. — Mówiąc to rozwinęła
paczkę leżącą
przy owocach i wyjęła z niej dwie książki. — Jedna z nich była
bibliją, druga
książką do nabożeństwa. Obie były pysznie oprawne a na pierwszej
stronie biblji
Amy napisała te słowa: "Kampanelli od kochającej ją przyjaciółki. —
Żyj zawsze z
Bogiem, miłością, i prawdą. "
Nella przeczytała to powoli, twarz jej zarumieniła się z radości,
spojrzała w
łagodne, tkliwe oczy miss Amy i nie mogąc się oprzeć wzruszeniu
zarzuciła jej
ręce na szyję wołając.
— Kocham cię, kocham, boś taka dobra, tak bardzo dobra!
Amy przycisnęła do piersi tkliwą dziecinę i wziąwszy ją na kolana
długo,
poważnie do niej mówiła.
Powiedziała jej, że chociaż oddalona zawsze ją kochać będzie i uprosi
wuja by
jej dostarczał wiadomości o ulubionej dziewczynce. — Napomi-nała,
by zawsze była dobrą, i pobożną, to jest by zawsze mówiąc prawdę
starała
się kochać ludzi i nie zapominać że Bili Waters uratował jej życie, że
był jej

background image

przyjacielem i zawsze się okazywał dla niej dobrym i troskliwym. —
Panna
Charteris korzystając ze sposobności mówiła jej o Billu więcej niż ona
dotąd
słyszeć i wiedzieć mogła; wspomniała o jego dzieciństwie: jak
wcześnie stracił
matkę, a od ojca najgorsze tylko miał przykłady, którym się w
nieświadomości
przypatrzywszy, wzrastał bez dobrego kierunku, a dorósłszy sam
poszedł na złą
drogę, bo przykładu innego nie widział.
— Pomimo to wszystko, mówiła dalej: względem ciebie postąpił
sobie tak
poczciwie, że dowiódł iż w piersiach jego bije prawe, nie zepsute
serce; — to
też myślimy wszyscy, że Bóg dobry sprowadził cię do niego moja
droga Nello, abyś
mu dopomogła odnaleźć te dobrą drogę, z której zbłądził; ale to się
kochanko
wtedy tylko stać będzie mogło, jeżeli ty sama dobrą, Bogu wdzięczną
się okażesz,
i dla Billa takież uczucie w serduszku swojem przechowasz. Nella
patrzyła uważnie na mówiącą, bo nie była pewną czy ją rozumie. —
Amy
mówiła dalej:
— Przykład wiele może, kochane dziecko; mówiłam ci już że Bili w
postępowaniu
swego ojca miał zły przykład, który go też z cnotliwej drogi
sprowadził do
występków. — Dobry przykład mógłby go może na poczciwego
człowieku przemienić i
zjednać mu szacunek zacnych i poważnych ludzi. — Nello! ty mu daj
ten dobry
przykład; bądź mu serdecznie wdzięczną za całe przywiązanie jakie ci
okazuje;
wiem że on ma złe nawyknienia, że jest szorstkim, że nie jedną wadę
sama w nim

background image

spostrzegasz, ale niech cię to nie wstrzymuje od okazywania mu na
każdym kroku
dziecięcej wdzięczności. — Czytając tę książkę w szkole u pani
Lester, tu
położyła rękę na biblji, uczyć się z niej będziesz codzień dokładniej
czego Bóg
żąda od ludzi. — Najprzód sama podług tej nauki postępować
będziesz a potem i
Billowi w tej pracy dopomożesz. — Zrozumiałaś mnie teraz?
Nella skłoniła głowę mówiąc:— Powinnam być dobrą i kochać Billa
żeby i on dobrym został.
— Zgadzasz się na to? to ucałuj mnie serdecznie i powiedz: "tak. "
— Tak, tak! zawołała Nella obejmując szyję panny Charteris obiema
rękami i
ściskając ją, tak mocno jakby się z nią nigdy rozłączyć nie chciała.
Reszta dnia zeszła nadzwyczaj szybko; Amy opowiadała o swoim
domu i rodzinie,
mówiła potem że się spodziewa znowu kiedy do Brentholm'u
przyjechać, potem
odprowadziła swoją uczenniczkę daleko ku domowi i na drodze
rozstały się dwie
przyjaciołki z ściśnionem sercem, bo się obie szczerze i tkliwie
pokochały.
Skoro Nella wróciła do chaty Billa, nie było nikogo jak zazwyczaj; ale
czekała
ją. tam jednak niespodzianka. — Niemiecki gość od kilku dni tam
mieszkający,
zabierał "zwykle skrzypce wychodząc rano z domu. — Dziś tego nie
uczynił;
promienie księżyca świecącego jasno w okienko paday prosto na
ulubione
narzędzie, zawieszone naścianie obok komina. Na ten widok, radość
nagła błysnęła w zasmuconem serduszku
Nelli. — W mig przysunęła stołek do muru, skoczyła nań i poczęła
czule głaskać
naciągnione strony, potem przyłożyła główkę do skrzypiec jakby do
ludzkiej
piersi i zaszlochała:

background image

— Panna Charteris jutro odjeżdża! Napłakawszy się do woli,
ucałowała strony jak
gdyby dały jej odpowiedź i pocieszona spać się położyła.
Nazajutrz stawiła się w szkole na wskazaną, godzinę; wzięła swój
zeszyt i
chciała pisać jak mogła najpiękniej, lecz rączki jej tak drżały, nie
rozumiała
sama co jej było, tylko od czasu do czasu ocierała sobie oczy i
zwracała je ku
oknu.
Nagle dał się słyszeć turkot powozu, a któreś z dzieci zawołało:
-— Oto panna Charteris jedzie do kolei żelaznej!
Pióro wypadło Nelli z ręki, spojrzała błagalnie na stojącą, obok panią
Lester:
— Możesz iść do drzwi ogrodowych; rzekła nauczycielka
zrozumiawszy to
spojrzenie. — Nella


wyśliznęła się za drzwi, ale wnet wróciła trzymając Amy za rękę.
— Przychodzę raz jeszcze usłyszeć śpiewanie dzieci, rzekła
przybywająca; dzieci
powstały i zaśpiewały jak mogły najpiękniej:
Amy śpiew pochwaliła, potem odezwała się do pani Lester:
przywiozłam kosz
zabawek, bądź pani tak uprzejmą, rozdaj te drobnostki dzieciom.
Dzieci otworzyły oczy usłyszawszy o zabawkach, a potem na wyścigi
kłaniały się
razem i pojedynczo dziękując za tyle pożądany podarunek. Nella
poszła za panną
Charteris do drzwi ogrodu i patrzyła jej w oczy tem tęsknem,
głębokiem
spojrzeniem, które nawet u niemych zwierząt tak jest wymownem, że
pojmujący je
zdaje się czytać wyraźnie:
— Ach gdyby mi danem było wypowiedzieć co czuję. Nie płakała;
rzekła tylko
cichutko:

background image

— Szczęśliwej podróży! a gdy powóz unoszący Amy znikł jej z oczu,
wróciła do
szkolnej izby, do swojego zajęcia. Po szkolnych godzinach pani
Lester obdzieliła
dzieci zabawkami; Nelli do-stała się piękna czerwona piłka ze
złoconemi wzorami. Dzieci przyzwyczaiły się
już do małej cudzoziemki mogącej teraz porozumieć się nieco z niemi
i zawsze
były gotowe wciągać ją w swoją zabawę, jakkolwiek dziewczynce nie
sprawiało to
przyjemności, a tego dnia szczególniej serce jej czego innego
pragnęło.
— Zostaniesz dziś u mnie na herbacie? zapytała ją pani Lester.
— Bardzo pani dziękuję, dziś nie — odpowiedziała Nella i
włożywszy swój czarny
kapelusik poszła do domu. Biegła raczej niż szła, pilno jej było, a
zaledwie
próg przestąpiła, oczy jej badawczo skierowały się na ścianę obok
komina. — Były
na miejscu zwykłem skrzypce ukochane, zawieszone jak dnia
poprzedniego; ale dziś
nie dość Nelli było na posiadaniu ich w połowie, musiała je mieć
zupełnie,
potrzebowała je trzymać w ręku i głos ich słyszeć koniecznie.
Zdawało jej się że
skrzypcom musiało być wiadomo co się działo w jej sercu, i że
potrafią
wypowiedzieć jej to, czego sama słowami wyrazić nie była w stanie.
Stanęły jej w
pamięci owe pierwsze dni spędzonew Anglji, kiedy nierozumiała
nikogo i nikt jej nierozumiał, nawet dobra pani
Lester; — aż oto, przybyła Amy Charteris i zrozumiała ją., i
przemówiła do niej,
mówiła za nią co było w głębi jej duszy! — Teraz skrzypce stać się
mogły takim
tłumaczem, mogły jej wypowiedzieć, uporządkować uczucia których
sama nie

background image

pojmowała. Gdyby jej się tylko udało wywołać z ich głębi te słodkie,
kochające,
pocieszające tony których tak pragnęło jej strapione serce.
Zdjęła ze ściany ulubione narzędzie, z wielkiem staraniem i
ostrożnością
zaniosła je po schodkach do pokoiku zawsze czystego i milutkiego,
gdzie się jej
teraz wszystko więcej jeszcze podobało jak z początku; usiadła na
łóżeczku i
objęła palcami kształtną szyjkę skrzypiec, zupełnie tak jak ją nauczył
grajek, i
pociągnęła lekko, leciuchno smyczkiem po stronach, bo drżała na
samą myśl
usłyszenia fałszywego dzwięku; lecz czysty, śpiewny ton pogłaskał jej
ucho
spragnione przyjaznego głosu. — Zapomniała o tem, że nie jadła
obiadu, nie
pomyślała że na dole oczekiwała na nią wieczerza z chleba i mleka
złożona,
siedziaławydobywając ze skrzypiec coraz nowe, ciche, łagodne tony, z
początku oderwane,
pojedyncze, potem gdy coraz ciemniejszy mrok zapadał, udawało się
jej łączyć po
kilka dźwięków w jeden szereg i nakoniec zabrzmiało coś podobnego
do znanej
niegdyś piosenki. — Śliczne to było! Ale właśnie usłyszała z ogródka
dochodzący
głos Billa; jak błyskawica szybko zbiegła ze schodków, i powiesiła
skrzypce na
dawnem miejscu. — Nie było to z obawy wymówki ze strony Billa,
lab uprzejmego
muzyka, nie, ale nie chciała by ktokolwiek wiedział o tem co ją tak
uszczęśliwiało. Swoją muzykę uważała za drogą, tajemnicę i pragnęła
ją wyłącznie
dla siebie zachować. — Nawet w ojczystej mowie nie potrafiłaby
znaleźć wyrazów
na opowiedzenie co ją tak głęboko wzruszało, uszczęśliwiało tak
żywo.

background image

Przypuściwszy zaś że zdołałaby opisać swoje wrażenia, opowiedzieć
jakim dla niej
skarbem była muzyka, któżby ją, zrozumiał?ROZDZIAŁ IX.

CZARODZIEJSKIE SKRZYPKI.

Codzień wisiały teraz skrzypce na tem samem miejscu, a ich
właściciel z własnego
popędu powiedział Nelli że wolno jej grywać na nich, byle tylko
ostrożnie się z
nimi obchodziła. — Tego jej nie potrzeba było zalecać, przywiązanie
jej do
dźwięcznego narzędzia było niewymownem i wyobraziła sobie że są
czującą, jakąś
istotą, którą boleśnie dotknąć można, wywołując z jej głębi przykre
lub fałszywe
tony. Wszystkie swoje wolne chwile poświęcała teraz muzyce,
wprawiając się w
czyste i przyjemne granie; tylko kiedy wieczorem dzwony zabrzmiały
na wieży,
odkładała nabok smyczek przysłuchując się pobożnie. Wywierały ono
zawsze równie potężny
wpływ na dziecię, zawdzięczające im swe imię, a ilekroć na
skrzydłach
wieczornych powiewów dolatywały te urocze i poważne dźwięki,
słodki, błogi
spokój zalewał młodociane serce Nelli.
Bill płacił regularnie pani Lester za szkołę i cieszył się słysząc że jego
wychowanka pilna i rozwinięta uczyła się po angielsku chętniej niż
małe
angielki, a ztąd poszło że ją pomieszczono między daleko od niej
starszemi
uczennicami. W ogóle nie wiele teraz widywał Nellę; powab nowości
przeminął, a
zastanawiając się trochę, Bill musiał przyznać że to obce śniade
dziecię nie
bardzo się do niego przywiązywało. Wprawdzie Nella starała się go
polubić, od

background image

czasu jak panna Amy przełożyła jej w dniu pożegnania, że mu się od
niej miłość i
wdzięczność należy, ale też często zapominała o tem, bo jak
wszystkim dzieciom
mającym odzienie i pożywienie rzadko jej przychodziło do myśli, kto
jej tego
dostarczał. Za to jeżeli ją coś niespodziewanie ucieszyło, darkwiatka,
zabawka lub nawet słówko życzliwe, zdolnem było serce jej miłością i
wdzięcznością napełnić. Zdarzyło się też i Billowi wzruszyć głęboko
jej serce, a
to w następny sposób.
Po pewnym przeciągu czasu pobytu swego w Brentholmie, niemiecki
muzyk znudzony
jednostajną robota którą się zajmował, stęschniony za odmianą, za
swobodą,
pożegnał Billa, pocałował zdziwioną twarz jego i wziął skrzypce pod
pachę z
zamiarem opuszczenia Brentholm'u na zawsze. Nim jednakże próg
przestąpił,
spostrzegł że oczy Nelli we łzach pływały. Nie szło jej tyle o
znajomego ile o
skrzypce, co bez nich pocznie? Zrozumiał to poczciwy grajek i
przykro mu się
zrobiło, widząc zasmucenie dziewczęcia, lecz nie mógł pokonać
upodobania w
włóczędze; ziemia tutejsza już mu parzyła stopy, musiał iść w świat,
nieznana
jakaś siła ciągnęła go dalej i dalej. Chciał wszelako okazać
dziewczynce
życzliwość swoją w chwili pożegnania: sięgnął do kamizelki i
ofiarował jej grubą
sztukę miedzianej monety. Poczciwa dusza! rzadko bywał przy
pieniądzach, chociaż
pracował nie trzymały go się grosze, a toco ofiarował Nelli stanowiło
nie małą część posiadłości jego w tej chwili.
Oczywiście dar ten nie stanowił dla dziewczęcia pociechy, włożyła
pieniądz do

background image

skarbonki i w krótce o nim zapomniała. Wraz ze skrzypcami znikło
całe jej
wesele. Roztropne, żywe dziecię stało się ociężałem i bezmyślnem,
niedbale
wykonywała szkolne swoje zadania, zapomniała dawanych sobie
poleceń i zdawało
się że cierpi mocny ból głowy, pomimo zapewnień że bólu nie
doznaje. —Pani
Lester nie mogła znieść tego opuszczenia się Nelli, łajała ją i
napominała, ale
dziewczynka nie mogła zrozumieć w czem się zmieniła i co poprawić
należało.
Jednego dnia pani Lester prosiła Nelli by jej przyniosła ze sklepu funt
masła i
paczkę herbaty, pobiegła spiesznie wykonać dane sobie zlecenie, ale
wracając,
zatrzymała się nagle i wlepiła wzrok w okno, w którem stojąca kiedyś
błękitna
miednica z dzbankiem zwróciła Billa uwagę. Między żeglarskim
kaftanem i suknią
kobiecą widocznie na przedaż wystawioną, wisiały skrzypce, a
między strónami i
narzędziem zatkniętą by-ła kartka na której wielkiemi literami
napisano: "Proszę uważać! Piękny ton a
tylko pięć szyllingów!" Nie trzeba było więcej dla Kampanelli;
zapomniała o
maśle, herbacie, pani Lester i całym świecie, wpatrując się w skrzypce
i myśląc
o grubej monecie leżącej w jej skarbonce. Wyliczyła jednakże że jej
tylko
jeszcze dziewięciu takich sztuk brakowało by pomyśleć o nabyciu
narzędzia i
westchnęła głęboko.
— Cóż tam nowego malutka? zabrzmiał jej za uchem głos szorstki i
dobrze znajomy,
a ciężka ręka spoczęła na jej ramieniu.
Wzdrygnęła się, spojrzała Billowi w oczy
i rzekła:

background image

— Skrzypce! Ah!
Wyraz ten brzmiał tak przeciągle i tęschno, że dobroduszność Billa
wzruszył aż
do głębi. Wsunął rękę do kieszeni i wydobył z niej wszystko co się na
dnie
znajdowało.
— Jest sześć szylingów, ale kiedy ci pięciu tak bardzo potrzeba,
będziesz je
miała. — Bierz mała! — Albo nie, poczekaj, ja cały interes
załatwię.Wszedł żywo do sklepu, kazał sobie podać skrzypce, zapłacił
i wracając do Nelli
stojącej dotąd jak gdyby w ziemię wrosła, złożył jej narzędzie na ręku
mówiąc:
— Masz, weźże je!
Ona stała patrząc w okno nieśmiało i nieprzypuszczając nawet
nadziei, by tak
wielki skarb mógł być kiedy jej własnością. —Dopiero skorouczuła w
ręku skrzypce
i smyczek, rumieniec szczęścia oblał jej lica, przycisnęła skrzypki do
piersi,
lecz jednocześnie uchwyciła twardą, ogorzałą rękę Billa, przycisnęła
ją do ust
serdecznie, a zapominając na chwilę angielszczyzny powtórzyła po
kilka razy:
— O grazie, grazie!
Bill również się zarumienił, gdy pierwszy może raz w życiu uczuł na
swojej ręce
gorące pocałunki wdzięczności; poklepał dziecię po głowie mówiąc:
"no, no,
zabawna jesteś" zawrócił się szybko i zniknął.
Nella byłaby jeszcze stała na miejscu przypatrując się swoim
skrzypcom, gdyby
ktoś z przechodzących widząc że upuściła paczkę z herba-ta nie był jej
podniósł i wręczył roztargnionej. To małe zdarzenie zbudziło ją z
marzenia, przypomniała sobie polecenie, a przyciskając skrzypki do
mocno
bijącego serca, pobiegła ze sprawunkami do szkoły.
Pani Lester i jej uczennice zdziwiły się nie mało przybyciem Nelli,

background image

— Zkąd ma te skrzypce? Na co? Czyżby na prawdę grać na nich
umiała?
Zarzucono pytaniami naszą małą znajomą, a gdy na ostatnie
odpowiedziała
skłonieniem głowy, zaczęto nalegać by swoją umiejętność pokazała;
pani Lester
zaś powiedziała figlarnie, że ładna melodya uzdrowiłaby ją z
dokuczliwego bólu
głowy. — Nella nie ociągała się dłużej, zaczęła grać jednę melodyę po
drugiej i
w końcu zapomniała zupełnie że nie jest samą jak w swojej izdebce i
że ma
licznych słuchaczy.
Tak więc wydała się jej tajemnica ukrywana tak starannie. Pani Lester
uszczęśliwioną się czuła słysząc grę swojej wychowanki; pieściła ją,
całowała,
nalała jej słodkiej kawy w filiżankę, podała smażonych owoców, a
gdy następnych
dnikilka uczennic okazało ochotę wyśmiewania Kampanellę i jej
granie, ujęła się
pani Lester za nią, i oświadczyła że jej się muzyka Nelli bardzo
podobała, że
jej winszuje wyraźnego talentu i że tylko nieświadome i głupie dzieci
szydzą z
tego, czego nie rozumieją.
Mowa ta dobry skutek wywarła i niezadługo jedna, to druga
współuczenice odzywały
się z prośbą do Nelli by im co zagrała; gdy się na to zgodziła
dziękowano jej
serdecznie, gdy odmówiła, wyrzucano jej że jest nieużytą. Wyrzuty te
zasmucały
małą muzykantkę, czuła ona że nigdy niechętną ani nieużytą być nie
myślała,
tylko rozumiała także że nie zawsze jest w stanie wydobyć z swoich
skrzypeczek
śpiewne i przyjemne dzwięki, że jej na to potrzeba było osobnego
usposobienia.
Gdy je spostrzegła w sobie nie dała się nigdy prosić, grała na pierwsze

background image

wezwanie. Tak nawet bywało, że pokazując jej jaki piękny przedmiot
w ogrodzie
lub w izbie, mówiono:
— Zagraj nam to, Nello!
Blizko szkoły (naprzykład) stały dwa piękne rozłożyste drzewa: buk i
topola;
jesień nadałapierwszemu barwę złotą, drugie zaś świetną purpurą
odziała; Nella cieszyła się
jasnemi ich kolorami i napatrzeć się obu drzewom nie mogła. Raz
przyniosłszy z
sobą skrzypce do szkoły, usiadła w wolną chwilę na ławeczce w
ogrodzie i grała
ładną bardzo piosneczkę nie wiedząc sama ile w niej było
wspomnienia, ile
własnego jej pomysłu. — Dzieci otoczyły ją w milczeniu i słuchały
uważnie.
— Co teraz grałaś? spytała mała dziewczynka, gdy się smyczek
zatrzymał.
— Grałam te dwa drzewa, odrzekła Nella wskazując na buk i na
topolę.
Dziewczynki wpatrzyły się w nią, ale wnet jedna kiwnęła główką
jakby chciała
powiedzieć "rozumiem, rozumiem", i wnet zdało się innym że i one to
zrozumiały,
zaczęły znosić Nelli róże, muszle, kamyki, prosząc:
— Zagraj nam róże, zagraj nam muszelki! Nella grała, dzieci słuchały,
a choć z
muzyki
nie wiele pojąć i dowiedzieć się mogły, bawiła je tajemniczość
porównania i
weszło w zwyczaj zno-szenie Nelli rozmaitych rzeczy i wskazywanie
osób z wezwaniem:
— Zagraj nam to, zagraj nam tego!
— Dzisiaj zagram wam pannę Charteris, rzekła raz Nella i zaczęła
łagodną,
melodyę, lecz po kilku taktach opuściła skrzypce mówiąc:
— Nie uda się, nie umiem grać tak dobrze jak na to potrzeba.
— Zagraj Billa Waters!

background image

— Nie, i tego nie umiem, powiedziała Nella; ale gdy prośby nie
ustawały,
pociągnęła smykiem po strunach i wydobyła parę ostrych,
zgrzytliwych tonów, a
potem pogłaskała skrzypce z pieszczotą i jakby z przeproszeniem, —
To by
wyglądało na niewdzięczność, gdyby Nella w domu nie odbierała
przykrych wrażeń,
które na jej usposobienie wpłynęły.
Bill od roku daleko porządniejsze życie prowadził niż poprzednio, ale
powoli
powrócił do dawnych swoich złych nałogów, i znów się zmienił na
Czarnego Billa.
— Często przychodził do domu pijany i przyprowadzał towarzyszy,
czego nie robił
od czasu pobytu Nelli w jego chacie.Powrócił także do
niebezpiecznego zajęcia przemytnika, a piwnica jego pełną była
przemycanych towarów.
Wrodzona dobroć nie wystarcza człowiekowi by czynił dobrze a złego
unikał,
biedny zaś Bill nie miał innego hamulca. — Ach jak go się Nella bała,
gdy
zataczając się wracał do domu, i głośno sam z sobą. rozmawiał!
Wbiegała wtedy na
górę i zasuwała drzwiczki, nie ważąc się dotknąć skrzypiec, osobliwie
też jeżeli
obce głosy dawały cię słyszeć w dodatku; — ale rozniecała sobie
ogień w kominku
by nie tak czuć chłód zimowy, składała skrzypce na poduszce obok
siebie,
szeptała im swoje myśli i odbierała na nie odpowiedzi, cicho, cichutko
dotykając
stron paluszkami.
Czasem kiedy na dole zanadto hałasowano, kiedy bezbożne mowy i
przekleństwa
dolatywały jej ucha, postanawiała prosić pani Lester by ją wzięła do
siebie, ale

background image

coś ją zawsze wstrzymywało. Nie było to dziecięce przywiązanie, tego
nie
dopuszczało terazniejsze życie Billa, ale od czasu jak jej skrzypki
podarował,
serce Nelli przychylniejszem mu się stało niż dawniej, a oprócz tego,
su-mienne dziewczę nie mogło zapomnieć przyjaciołki swojej Amy
Charteris.
— Powinnam być dobrą; żeby i Bill stał się dobrym; mówiła sama do
siebie. — Ale
niestety! nie jestem taką; niewdzięczną jestem, nie kocham Billa a
jednak on mi
życie uratował, i — skrzypce mi kupił! Musze się starać o to żeby mu
być
wdzięczną!
Po takich uwagach, nietylko że odkładała z dnia na dzień
opowiedzenie
wszystkiego pani Lester, i prośbę by ją do siebie zabrała, ale z nim
kim nie
mówiła o Billu. — Poczciwe dziecko zamykało w sobie przestrach,
jaki jej
sprawiał co wieczór nietrzeźwy opiekun i hulackie jego towarzystwo.
— Domyślała
się że wdzięczne serce powinno to wszystko zachować w milczeniu i
w skutek tego
uczucia zwyciężała się zawsze, ilekroć przychodziło jej na myśl.
poskarżyć się
na Billa przed panią Lester i w jej życzliwem objęciu choć raz
serdecznie się
wypłakać.
Mogłoby się to jednak jeszcze czas jakiś odwlec, gdyby we wsi nie
zaszło wielkie
wydarzenie.ROZDZIAŁ X.

KONCERT I JEGO NASTĘPSTWA.

Rzecz była taka:
Potrzeba było powiększyć szkołę, bo ściany jej nie mogły pomieścić
dzieci

background image

pragnących nauki, ale nie było na przebudowanie pieniędzy. Zkąd ich
wziąść? było
to ważne i nie cierpiące zwłoki pytanie, które przybyła znów do
Brentholm'u
znana nam już pani Murray, roztrzygnęła w następujący sposób.
— Trzeba w Brentholm'ie dać koncert, i to taki by nań całe sąsiedztwo
zwabić się
udało.
— Ale któż będzie grał? Kto będzie śpiewał? zapytywał pan Dykes.
— Śpiewać będą. panie Jackson, a Miss Rhodes zagra; pan zaś
będziesz jej
towarzyszył na flecie. Odpowiedziała bez namysłu stanowcza dama,
dodając:
— Napiszę także do pana Mallet'a który daje lekcye śpiewu moim
siostrzenicom;
śpiewa on ładnie swoje utwory i przybędzie, spodziewam się, skoro
mu odpowiednie
wynagrodzenie zapewnię. Już ja się o to postaram. — Nakoniec zaś,
mała włoszka,
cudowne dziecię tutejsze musi nam zagrać na swojej skrzypce.
— Nella? czy pani w istocie o Nelli myślisz? zapytał proboszcz
zdziwiony. — Jej
umiejętność w najlepszym razie musi być bardzo słaba.
— Bynajmniej. Słyszałam ją niedawno grającą i zachwyciła mnie
prawdziwie. — To
genijusz muzykalny i dziwi mnie tylko, że dotąd nikt się na tem nie
poznał. —
Nella musi należeć do koncertu.
— Nie radbym wyprowadzać takie dziecko przed sąd publiczności
zauważył pan
Dykes,
---Kochany przyjacielu, niezapominaj pan, że tu nie idzie o nieśmiałe
dziecko
angielskie.W żyłach Nelli włoska krew płynie, a powiadała mi panna
Charteris, że jej matka
była śpiewaczką, opery. — Z resztą publiczność składać będą w
połowie tutejsi

background image

mieszkańcy, a więc znajomi. W każdym razie, nie odmawiaj pan
potwierdzenia
mojego pomysłu, bardzo proszę!
Pan Dykes nie był zupełnie przekonanym i nazajutrz miał długą
naradę z rozsądną
panią Lester, która była tego zdania, że w tym razie Nella sama
roztrzygnąć
powinna wątpliwość. — Zawołano ją zatem, uwiadomiono o
przedstawiającej się
okoliczności. — Słuchała uważnie i rzekła bez wymówek:
— Jeżeli państwo tego sobie życzycie, to będę chętnie grała;
widocznie
wystąpienie ze skrzypcami przed licznem zebraniem nie zastraszało
Nelli. —
Przywykła już była widzieć się w zaczarowanem kole, o którem
często zapominała,
myśląc tylko o tem co jej kochane skrzypeczki do duszy mówiły. —
Zyskano zatem
jej zezwolenie.
Monsieur Mallet przyrzekł także swoją pomoc. Za nadejściem
wielkiego dnia, przystrojono szkolną izbę zielenią, ożywioną
papierowemi różami, które uczennice szkoły bardzo starannie
przygotowały. —
Nella ze swojej strony wyrobiła olbrzymią gwiazdę z muszli, jagód i
morskiej
trawy, przytwierdziwszy to wszystko na płótnie z wielkim smakiem,
za co pan
jakiś któremu się całość podobała, obdarzył jej twórczynię znowu
sztuką monety.
— Nella równie jak wszystkie uczennice cieszyła się z duszy
oczekując
niecierpliwie koncertowego wieczoru. — Nadszedł nakoniec. —
Monsieur Malet
ukazał się ciekawym w postaci wytwornego pana z czarnemi wąsami,
białym krawatem
i mnóstwem głębokich ukłonów Gdy się młode dyletantki ukazały w
świeżych białych

background image

i różowych sukienkach, wszystkie uczuły się wzruszonemi i
wyznawały że się
bardzo boją żeby się nie zmieszać, — Ale pan Mallet uspokajał je
powtarzając
zapewnienia że to nienastąpi.
— Tylko początek trudny, Mesdemoiselles!
Pan Dykes wystąpił z swoim fletem, ukazał się także obcy, niski pan,
z ogromnym
jakimś mosiężnym dętym instrumentem, który zdawał sięprzerażać
samego artystę. Nella pomagała pani Lester podawać dokoła herbatę,
poczem usiadła cicho w kąciku, przypatrywała się tym wszystkim
obcym twarzom,
myśląc przytem o swojej kochanej miss Charteris i zastanawiając się
nad tem że w
pośród tylu ludzi nie było jednak oblicza mogącego iść z nią, w
porównanie. Nikt
nie zauważył dziewczynki ubranej w skromną chociaż świąteczną
sukienkę, tylko
pan Dykes który do rozpoczęcia koncertu miał należeć, przechodząc
mimo,
pogładził ją po twarzy pytając, czy ją nie opuściła odwaga.
Potrząsnęła głową, i uważnie poczęła się przysłuchiwać muzyce. —
Najprzód pan
Dykes towarzyszył grze na fortepijanie jakiejś damy. — Wyznać
trzeba że ta gra
nie raziła tyle ucha Nellijak śpiewy, których codzień w szkole słuchać
musiała,
myślała sobie jednak że prawdziwa muzyka nie taką być musiała. —
Śpiew panien
Jackson także się jej nie podobał, i dopiero gdy pan Mallet zaczął
śpiewać
doznała pewnej przyjemności, połączonej jednak ze smutkiem, bo
pomyślała sobie o
matce a mimowolne porównanie objaśniłoją, że to co słyszała
obecnie, równie jak i poprzednią, muzykę, prawdziwym
śpiewem nazywać się nie godziło. — Skrzypce biednego muzyka u
Billa prędzej

background image

można było porównać do śpiewu matki, niżeli sztuczne tryle
nauczyciela
siostrzenic pani Murray.
Nagle pani Lester przystąpiła do Nelli, pocałowała ją i rzekła:
— Teraz na ciebie kolej dziecko kochane, spodziewam się, że się nie
lękasz?
— Nie, czegóżbym się lękać miała? odparła Nella z zabawną
pewnością, a chwytając
swoje skrzypce poszła za panem Dykes, prowadzącym ją na
wywyższenie na którem
stał fortepian. — Tu ujrzawszy się przed liczną, z dwustu może osób
złożoną
publicznością zmięszała się na chwilę, ale wnet przypomniała sobie że
jej matka
mając śpiewać, witała zebranych słuchaczy ukłonem, i bez namysłu
zrobiła to
samo; potem spróbowała stron, podniosła na chwilę smyczek i
namyślała się coby
zagrać? Pani Murraj osądziła że najwłaściwiej było zostawić jej samej
wybór tego
co zagrać miała, stała więc chwilkę na-myślając się młoda samouczka,
podczas kiedy publiczność poglądała na nią na pół
ze zdziwieniem, a na pół z litością i gotując się na zupełny zawód.
Nella nic nie widziała ani słyszała do koła; ale już wybrała:
— Zagram co widzę przed sobą — powiedziała sobie w duchu, i
zaczęła.
Zaczęła dziwną, wesołą piosenką trochę do tańca podobną, słuchacze
z uśmiechem
poczęli kiwać głowami nie domyślając się wcale że dziewczynka
miała zamiar ich
samych muzyką swoją odmalować, że w jej tonach odbijały się
kwiaty, światła,
świetne barwy, powiewy piór i wachlarzy i wonie kwiatów, któremi
się panie
stroiły. — Nagle ta żywa i wesoła muzyka przeszła w miększą i
łagodniejszą,
Nella spostrzegła księżyc zaglądający przez okno i wyraziła swoje
wrażenie w

background image

tkliwy i wdzięczny sposób zakończając grę swoją ulubioną melodyą:
"Sul mare luccica".
Publiczność słuchała z natężeniem, w takiem milczeniu, że możnaby
słyszeć muchę
latającąw sali, szpilkę padającą, na ziemię, a kto muzykę rozumiał
czuł się wzruszonym i
zdziwionym. — Nella zeszła z estrady chcąc wrócić do swojego
kącika, lecz
przeszkodzono jej w tem; uniesienie było powszechne, oklaski
brzmiały zewsząd,
wołano o dłuższą grę na skrzypcach; Pan Dykes z panem Mallet'em
przyszli
wzywając Nellę by jeszcze co zagrała.
— Nie wiem czy jeszcze grać będę mogła, odpowiedziała. Ale gdy
klaskanie nie
ustawało, a Nella z przeszłości rozumiała co ono znaczyć miało,
wbiegła po
stopniach na wywyższenie i zagrała włoską pieśń którą często
śpiewaną przez
matkę słyszała. — Powodzenie jej było świetne. Pan Dykes
zbliżywszy się,
dziękował dziewczynce i kazał jej na orzeźwienie podać wina
kieliszek; młode
dziewczynki cisnęły się do niej z pieszczoty, młody jakiś pan
przypatrywał jej
się przez lornetkę, pani Lester ucałowała ją, a pan Mallet zawołał:
— Ależ to cudowne! W tydzień może po koncercie, jednego wieczoru
powrócił Bill Waters do chaty,
trzeźwy wprawdzie i bez towarzystwa ale bardzo niezadowolniony. —
Ciskał
stołkami jakby chciał na nich gniew swój wywrzeć, nie pozwolił Nelli
nałożyć
swojej fajki, co nauczywszy się robić, chętnie mu usługiwała, a potem
usiadł i
zaczął kurzyć zawzięcie otoczywszy się kłębami dymu. — Nakoniec
wybuchnął
słowami:

background image

— A więc cię ztąd zabiorą; zdaje się że w stawku biednego Billa za
mało wody na
tak kosztowną rybkę, za niskie moje progi na twoje nogi! I zaczął
wytrząsać
fajkę tak silnie, że mu się w ręku skruszyła.
— Kto mnie ma zabrać? zapytała Nella ztrwożona.
— Dowiesz się o tem niedługo, mruknął Bill; I to właśnie kiedym jej
wystroił
pokoik, jakiego by się i księżniczka nie powstydziła! — Ale na takie
rzeczy
biedacy muszą zawsze być gotowi' bogaci nie mogą, wytrzymać żeby
im nie
dokuczali.
Nella rzadko gwarzyła z Billem, ale dziś cie-kawość ja dręczyła. —
Przyniosła sobie stołeczek, usiadła przy nim jak
pierwszego wieczora, kiedy jej chińczyków na jedwabnych chustkach
pokazywał, i
mówiła pochlebnie:
— Proszę was Billu, powiedzcie mi, kto i gdzie mnie ma zabrać?
— Pani Lester powie ci to jutro, odpowiedział Bill napychając nową
fajkę.
Patrzył niespokojnie na dziecko, poglądające ku niemu nieśmiało, a
potem jakby
sam do siebie, powiedział: Wreszcie, mają słuszność; za świetny to
towar na
chałupę Billa. — Niema co mówić!
Wyglądał tak dziwnie, przyjaźnie a gniewnie; oczy mu się
czerwieniły, Nelli
smutno było patrzeć na niego, podniosła się by iść spać, ociągała się
jednak i
rzekła cicho ale dobitnie.
— Billu! ja nie chcę odejść od was!
— O odejdziesz jednak! odpowiedział szorstko, odejdziesz i jak
wszyscy inni,
odwrócisz się od biednego Billa.
Potrząsnęła głową i poszła do łóżeczka, ale usnąć nie mogła; przez
dwie godziny
rzucała się niespokojnie po pościołce. Nazajutrz opowiedzia-

background image



ła pani Lester co Bill mówił do niej, prosząc ją o objaśnienie. Pani
Lester
odrzekła:
— Poczekaj jeszcze chwilę, po dwunastej pójdziemy do pana
proboszcza, on ci to
wszystko lepiej odemnie opowie.
Tak się też stało; o pół do pierwszej stanęły obie przy drzwiach
probostwa. Pan
Dykes siedział przy wczesnym swoim obiedzie i zaprosił swych gości
by w nim
udział przyjęły. Pani Lester dała się namówić, ale Nella zbyt była
niespokojną
aby co przełknąć mogła. Gdy pani Lester położyła nóż i widelec,
proboszcz
przysunął swe krzesło do siedzącej cicho dziewczynki i biorąc ją za
rękę,
zapytał swoim czystym przyjemnym
głosem.
— Nello! miałabyś ty ochotę brać lekcye muzyki? wydoskonalić się w
tej sztuce?
— O bardzo chętnie! odpowiedziała bez namysłu.
— Pan Mallet, któregoś niedawno tak pięknie śpiewającego słyszała,
mówił ze mną
o tobie; uważa on że grasz już bardzo ładnie i okazał się tyle dla ciebie
życzliwym, że gotów byłby wziąćcię do siebie, wraz z żoną swoją
zająć się tobą i zapewnić ci dobre lekcye
muzyki. Wszystko to wygląda bardzo ładnie, ale tak wielka zmiana w
twojem życiu
może także mieć i ciemniejszą swoją stronę, dla tego moje dziecko,
nie chcę cię
namawiać ani odradzać. — Rozumiesz mnie Nello? Ty sama
powinnaś o swojej
przyszłości rozstrzygać i musisz mi powiedzieć rozważywszy
przełożenie pana
Malleta, czy zechcesz jechać czy zostać?

background image

Zwracając się potem do pani Lester proboszcz począł rozbierać
szczegóły obecnej
sprawy; — powiedział jej że pani Murray zna małżonkę pana Malleta
jako osobę
łagodną i zasługującą na poważanie, że wzięła na siebie obowiązek
czuwania nad
powodzeniem Nelli, co jej tem łatwiej przyjść mogło ze sama na
dłuższy czas
mieszkać miała w Londynie. — Ta okoliczność wiele wpływała na
zaspokojenie
zupełne proboszcza i pani Lester. — Nella słuchała pilnie rozmowy;
nagle
zapytała:
— Czy będę z tamtąd mogła powrócić do Brentholm'u.— Z
pewnością, często bardzo bywać tu będziesz mogła.
— A czy w Londynie zobaczę pannę Charteris?
— Tak sądzę.
— To radabym tam jechać, odrzekła Nella, która nawiasem mowiąc,
dziwnie prędko
nauczyła się mówić po angielsku.
Pan Dykes zawiadomił Billa o mającej zajść zmianie i opowiedział
wszystko co mu
samemu było wiadomem, nadewszystko na to kładąc nacisk, że pan
Mallet słysząc
grającą Nellę odkrył w niej wielki muzykalny talent, i że ona sama
życzyła sobie
uczyć się porządnie muzyki, aby jeżeli go posiada, talent ten
wykształcić.
— To nic ma co robić, rzekł Bill smutnie, będzie musiała jechać do
Londynu. — I
zamilkł, ale te słów kilka uważano za zgodzenie się jego i cała rzecz
bez
przeszkody została ułożoną.
— Rozpoczęła się żywa korespondencya między proboszczem a
panem Mallet'em, w
następstwie której postanowione m zostało, że w właściwym czasie
sama pani

background image

Mallet przyjedzie po przy-szła. swoją wychowankę, trzeba tylko było
o tem pomyśleć by stosowna dla niej
wyprawa była gotową. — Pani Lester, proboszcz i pani Murray
ułożyli sobie, tak
dzieweczkę we wszystko zaopatrzyć, żeby pomiędzy obcymi ludźmi,
między którymi
żyć miała, niczyje oko nie zdołało w niej dostrzedz biednej,
opuszczonej
sieroty. — Wszyscy troje złożyli w miarę możności potrzebne na to
pieniądze, a i
Bill nie chciał pozostać za drugimi. Z zasępionem czołem, bo go teraz
nikt
wesołym nie spotykał, przyszedł do pani Lester i wręczając jej paczkę
pieniędzy
rzekł:
— To się przyda dla dziecka.
Nakupiono płótna, perkalu, wełnianej tkaniny na sukienki i sztukę
pięknej
czarnej jedwabnej materyi; z chętną pomocą zręcznej pokojówki pani
Murray
pokrajano co było potrzeba, przymierzono i pani Lester wraz z
starszemi
uczennicami zabrała się do roboty. — Szycie szło pilnie i żwawo a
wszyscy
cieszyli się serdecznie, kiedy jaka sukienka lub okrycie wykończonem
zostało, a
udało się po myśli. — Składano wtedy gotową sztukę w ładny nowy
kufer podróżny,
w który panLester nakładła dla zapachu maleńkich poduszeczek,
wypchanych lawendą i różanemi
liśćmi.
Nella pracowała także gorliwie, ale często drżały jej rączęta z
wzruszenia, bo
żal jej było opuszczać Brentholm i rozstać się z tymi wszystkimi
dobrymi,
kochanymi ludźmi tak tkliwie zajętymi obmyśleniem jej potrzeb i
wygody. — Lękała

background image

się też po trosze wielkiej zmiany mającej zajść w jej życiu i tych
wszystkich
obcych twarzy z któremi będzie musiała spotkać się w Londynie.
Wkrótce jednakże myślała sobie o celu, który ją tak daleko na
obczyznę
powoływał, o muzyce, o tem że może i ona kiedyś tak dobrze jak
niemiecki grajek,
a może jeszcze lepiej grać będzie na skrzypcach; w tedy pierzchały
ponure myśli,
chciałaby lotem ptaka przelecieć tam, gdzie ją czekało tyle upragnione
szczęście: nauka muzyki.
Nadszedł nakoniec dzień na wyjazd przeznaczony, było to w środę,
nocnym
pociągiem miała przybyć pani Mallet, a jako znajoma pani Murray, u
niej miała
odpocząć i nazajutrz odjechać zabierając Nelle. Podróżny kufer
dziewczyn-ki był już zapakowany, pożegnała się poobiednie z
dziećmi, z proboszczem,
ścisnęła rękę Billa gryzącego w milczeniu końce swojej chińskiej
chusteczki,
zapewniała go nieśmiało że przyjeżdżać będzie do Brentholm i poszła
jeszcze
pożegnać ulubioną swoja dzwonnicę.
Stary Jem dzwonił właśnie po starym jednym żeglarzu, który
przeżywszy
siedmdziesiąt lat nieustannej walki ze wzburzonem morzem, spoczął
nakoniec w
objęciach śmierci. — Nella weszła cichutko na wieżę; dzwonnik jak
zwykle nie
słyszał jej lekkich kroków, ale skoro ją ujrzał przerwał dzwonienie i
kiwnąwszy
jej przyjaźnie siwą głową., rzekł:
— Opuszczasz nas jak słyszę. — Pewno rada z tego jesteś?
— Rada jestem że wyjeżdżam, odrzekła Nella ściskając zgrubiałą jego
rękę, ale mi
żal że was opuszczam dobry Jemie. — Obejrzała się za swoją
ławeczką stojącą pod

background image

dzwonami, chwyciła ją i przezedrzwi wyniosła ją na sam szczyt, na
galeryę, pod
błękitne, pogodne niebo. — Przed rokiem właśnie siedziała w tem
samem miejscu,
tyle cza-su upłynęło i znowu była wiosna, znów słońce zachodziło
pogodnie jak wtedy gdy
na wieży po raz pierwszy ujrzała pannę Charteris, tyle drogą, tyle
ukochaną. —
Niebo nie miało tak jasnej, tak świetnej barwy jak wówczas; owszem
zdawała się
ona łagodniejszą, głębszą i przezroczystszą, zdawało się że słońce na
pożegnanie
cichej ziemi i spokojnemu morzu śle pocałunek pokoju. Dzwon
umarłych brzmiał w
powietrzu, a pomniki na grobowcach jaśniały w blado złotawem
świetle jak perły w
szmaragdowem otoczeniu.
Nella patrzyła na niebo, dopóki na niem nie zabłysły gwiazdy, wtedy
poznała
przed sobą gwiazdeczkę na którą niegdyś poglądając smutna jej matka
rzekła do
swojej dzieciny:
— Może tam kiedyś w szczęśliwszej się znajdziemy ojczyznie.
Nella tonęła w wspomnieniach i marzeniach; nic dziwnego, głowa jej
od kilku dni
zaprzątnięta niezwykłemi okolicznościami, strudzona nawałem
rozlicznych myśli
pochyliła się na ręce oparte na kolanach i rzeczywistość zniknęła z
przed jej
oczu.W uśpieniu zdawało jej się że ciągle patrzy w ulubioną gwiazdę,
która w oczach
jej wzrosła nagle i przybliżała się do ziemi. Była tak blisko że całe
morze i
ziemia pływały w jej czystem świetle, jak w roztopionym dyjamencie,
obracała się
do koła póki nakoniec jak ogromna kula przezroczystego światła
podpłynęła

background image

jeszcze bliżej i rozprysnęła się w miljon ognistych a przezroczystych
iskier. —
Wtedy spostrzegła że po zatem co się jej wydawało niezmierną tarczą
światła,
znajdowała się potężna, mocno zamknięta, cała złotem jaśniejąca
brama, od jej
gładkiej powierzchni biła tak wielka światłość, że zdawała się
przezroczystą,
ale nic przez nią zobaczyć nie było można. — Przed bramą stał wielki
spokojny
anioł ze zwiniętemi skrzydłami, podobny aniołom zachodu, jak sobie
Nella
wyobrażać zwykła; w powietrzu drżał niezwykły jakiś ruch i życie i
wkrótce przez
te nadzwyczajną światłość, którą teraz mgliste zasłony złagodziły dla
strudzonego oka, dziewcze dostrzegło, że tego poruszenia przyczyną
były
niezliczone tłumy duchów szukające wejścia za bramę.Anioł stał
spokojnie, poważne jego oczy zapatrzyły się gdzieś daleko. — Dzwon
dziwnie bogatego i czystego dźwięku, jakby w nim cała muzyka ziemi
i morza się
mieściła tak cudnie i harmonijnie dzwięczał w słuchającem go uchu
— wydał jedno,
jedyne uderzenie. — Anioł odwrócił się i wzrok iego padł na cisnące
się duchy;
uśmiechnął się prawdziwym uśmiechem anioła, i położył dłoń na
zamku wielkiej
bramy. Duchy postępowały naprzód w uroczystym porządku, na
powiewnych ich
postaciach jaśniała błogość świetlana; wtedy Nella ujrzała że żaden
nie
przystąpił pojedyńczo przed anioła, lecz każdy w ścisłem objęciu
prowadził drugą
duszę; czasami ukazywały się grupy z trzech i czterech dusz złożone
lecz ani
jednej samotnej. — Tak wszystkie ustawiły się równo obok anioła,
gotowe do
przejścia skoro się tylko cudowna brama otworzy.

background image

Na samym ostatku nadleciała spóźniona w przestrzeni sama jedna, bez
bratniego
ducha maleńka duszeczka, a Nelli niewiadomo skąd od razu było
wiadomo, że to ona
sama właśnie. Serce jej biło obawą i nadzieją; obiecywała sobie że
anioł spoj-rzy łagodnie na tę samotną duszyczką, ale niestety!
poważnie spojrzał na nią
skoro przed nim stanęła i nie naznaczył jej miejsca w błogosławionym
szeregu.
— Dla czego sama przychodzisz? zapytał, a głos jego podobny był
dzwonowi.
Dusza nic nie odpowiadała, ale zdawała się stawać coraz mniejszą w
zawstydzeniu
i trwodze.
Gdzie jest ta ludzka dusza co ci została oddaną? pytał znów anioł.
Ale Nella po pierwszy raz zobaczyła że jej zmarła matka stała obok
anioła i
poglądała na jej biedną duszyczkę tak tęsknemi oczyma, wyciągając
zarazem ku
niej obie ręce, a anioł rzekł:
— Nikt tu sam jeden wejść nie może! Potem włożył w zamek zloty
klucz, podwoje
rozwarły się powoli z po za nich buchnęło ciepło, blask i woń, a
niezliczone
towarzystwo duchów wsunęło się w tę uroczą, atmosferę.
Ostatnia zbliżyła się matka Nelli, tkliwym wzrokiem patrzyła na
maleńką,
pogrążającą się w zimno i ciemności mówiąc żałośnie: — Jakiż
dowód złożymy Bogu żeśmy go w życiu kochali, jeśli mu z sobą ani
jednej
nie przyprowadziliśmy duszy?
Nella obudziła się z płaczem, cała drżąca w chłodzie kwietniowego
wieczora. —
Przetarła oczy, obejrzała się do koła, żadna już gwiazda nie świeciła
na niebie,
dzwony milczały, ale dziewczę znało dobrze schody, zbiegła więc
bezpiecznie, a

background image

znalazłszy drzwi otwarte, zamknęła je i poniosła do mieszkania Jema
powiesić je
na gwoździku, po raz ostatni na długie może czasy.
Potem powróciła do szkoły, jeszcze nie jedno było do obgadania z
panią Lester, a
przed jutrzejszą podróżą należało o wcześniejszym pomyśleć
spoczynku, ale pomimo
woli tkwiły jej w myśli wyrazy anioła. —
O tak, idąc do Boga trzeba pamiętać o tem by mu z sobą i drugą
przyprowadzić
duszę. — Był to sen, ale matka wyrzekła w nim też same słowa, a na
jawie miss
Charteris także mówiła, "że powinnam być dobrą i kochać Billa żeby i
on dobrym
został". Sen dał się dokładnie wyłożyć!ROZDZIAŁ XI.

PIERWSZA LEKCYA MUZYKI.

Pani Mallet, była osobą otyłą., z okrągłą, twarzą trochę za białą i za
różową na
zwyczajną ludzką cerę; jasne włosy miała pokręcone w fryzurę na
francuzki
sposób, lecz pomimo to i mimo nazwy madame, którą jej zawsze
dawano, na pierwsze
spojrzenie można w niej było poznać angielkę. Była bardzo wysoka,
barczysta,
miała na sobie czarną aksamitną suknię i bardzo piękny chiński szal.
— Właśnie
wtedy modne panie nosiły kapelusze zdobne w całe grządki kwiatów,
owoców lub
zagony warzywa i madame Mallet miała na swoim kilka róż białych,
czerwony ka-ktus, czarne wiśnie i kilka małych jabłuszek. —
Przedstawioną sobie przez panią
Murray Nelle uścisnęła serdecznie, mówiąc:
Moje dziecko ja ci matką będę! — Pani Murray, możesz się pani na to
spuścić, ja
temu dziecku będę matką!

background image

Była bardzo uprzejmą i zdawało się Kampa-nelli że ją będzie mogła
polubić. —
Droga do kolei żelaznej była długą, przebyły ją obie w karecie pani
Murray, lecz
pomimo to dziewczynka była smutną po rozstaniu się z dobrą panią
Lester. Madame
przemówiła coś do niej, lecz widząc ją milczącą, oparła nogi na
przedniem
siedzeniu i przymknęła oczy, może aby myśleć swobodniej. W
wagonie rozsiadła się
podobnież, zdjęła swój obładowany kapelusz i w jego miejsce
zarzuciła na głowę
lekki błękitny kapturek wyjęty z kieszeni, wsunęła się w kąt wagonu
mówiąc że
jest zmęczoną i chciałaby zasnąć.
Nella siedziała obok niej wyprostowana, trzymając na kolanach swoję
skrzypce i
głaszcząc je od czasu do czasu. Zobaczywszy to Madame rozśmiała
się i rzekła:— W krótce od nas ładniejsze skrzypce dostaniesz.
Lecz zamiast się tą obietnicą, ucieszyć, zmartwiła się nią
dziewczynka; kochała
czule swoje skrzypeczki i przykro jej było dostrzedz że je ktoś za
brzydkie
uważał.
Na stacyi gdzie się pociąg przez dziesięć minut zatrzymywał, Madame
włożyła
kapelusz i poszła se swoją towarzyszką do jadalnej sali, tam zjadła
porcyę
pasztetu, dała Nelli ciasteczko i wróciła do swego błękitnego kapturka
w wagonie
a nie troszcząc się o swoich sąsiadów zasnęła znowu.
Około wieczora zachmurzyło się; im bardziej zbliżano się ku
Londynowi, tem
cięższem stawało się powietrze. Pociąg pędził obok długiego szeregu
domów
pooddzielanych małemi okopciałemi ogródkami, w których jednakże
krokusy wesoło

background image

żółtą barwą jaśniały. — Madame włożyła kapelusz, konduktor
poodbierał bilety,
wagony toczyły się co raz wolniej, przystawały chwilowo, nakoniec
wszystko
stanęło w wielkim ciemnym przewiewnym budynku, wśrod hałasu,
zamię-szania i brzydoty wszelkiego rodzaju; była to stacyą Waterloo
— Bridge. —
Wydobyto kufry Nelli z chaosu innych kufrów, ustawiono je na
dorożce, panie
wsiadły do niej, odźwierny odwróciwszy głowę jakby nie chciał o tem
wiedzieć,
przyjął napiwek, zatrzasnął drzwiczki a dorożka potoczyła się wzdłuż
nieskończonych, brzydkich ulic i zatrzymała się przed domem, na
drzwiach którego
jaśniały dwie mosiężne blachy. — Na jednej z tych blach napisanem
było: Monsieur
Mallet.
Nella była odurzoną. — Od prędkiej jazdy i nieustannej zmiany
przedmiotów na
które patrzyła, kręciło jej się w głowie; wysiadłszy poszła za Madame
do małego,
gorącego pokoju, gdzie stał fortepijan wśród tytuniowego dymu, co
mimowolnie
przypomniało Nelli zakopconą kuchnię Billa.
— Przy kominku siedział Monsieur Mallet w pstrokatym szlafroku i
czytał gazetę.
— No, jak się masz? spytała pani. — Monsieur powstał przywitał
żonę i zwracając
się ku Nelli powiedział jej bardzo grzecznie, jak gdyby mówił do
osoby dorosłej:— Bardzo się cieszę widząc was tutaj, spodziewam,
się że wam się u nas podoba.
Poczem usiadł znowu z wyszukanym wdziękiem przy kominku, a pani
widząc Nellę
zmęczoną i śpiącą, zaprowadziła ją po schodach do małego, bardzo
skromnie
urządzonego pokoiku, ze zblakłem obiciem i wypłowiałym
kobiercem, a gdy Nella

background image

zdjęła podróżne ubranie i oczyściła się trochę z kurzu, Madame
sprowadziła ją
znowu na dół gdzie zastawiono lekką wieczerzę do której się Nella
bardzo
zapraszać nie dała. Potem powiedziano sobie "dobranoc!" i Nella
poszła na
spoczynek; wprzód jednak położyła swoje skrzypce na poduszce i
zawiesiła nad
łóżkiem obrazek świętej Cecylji zdobiący jej pokoik w Brentholm'ie
który tu
starannie zapakowany w kufrze przywiozła. W tem obcem miejscu te
dwa tak miłe
przedmioty wielką jej były pociechą, wspomniała Ainy Charteris od
której miała
ulubiony obrazek i powiedziawszy jej w duchu: "dobranoc" zasnęła.
Nazajutrz zaraz przyszedł nowy nauczyciel muzyki, bo panu Mallet
bardzo szło o
to żebyczasu nie tracić. Cały układ o Nellę był z jego strony
wyrachowaniem. Gotów był
wydać pewną summę pieniędzy, ale nie wątpił że mu się one w
dziesięcioro
powrócą. Zaproszono zatem nauczyciela, który się o naznaczonej
godzinie stawił
punktualnie, ale nie zastał już pana Mallet'a bo ten wyszedł już na
miasto dla
dawania lekcyi śpiewu; pani zatem musiała zapoznać Nellę z jej
nauczycielem
panem Mansworth.
Madame Mallet całkiem inaczej wyglądała dziś jak wczoraj w
pysznem podróżnem
ubraniu. W miejsce aksamitnej sukni miała jedwabny, niekoniecznie
świeży
szlafroczek, a świetne kolory twarzy dość niedbale były wykonane.
Jednakże lubo
powierzchowność tej osoby wiele do życzenia zostawiała, miała
przecież dobre
serce a Nella jak zwykle dzieci zrozumiała to od razu. Dała się jej
więc chętnie

background image

zaprowadzić do paradnego, na muzykę przeznaczonego pokoju, gdzie
się nowa
znajomość zawiązać miała.
— Nie bój się dziecię, mówiła pani Mallet całując Nellę, graj jak
umiesz
najlepiej, — przecież cie nie zje!Wielki nauczyciel ale mały
człowieczek nie wyglądał też na to, miał ciemne
gładkie włosy, nosił okulary, i poruszał się tak ostro i szybko, że mógł
doskonale przedstawiać żywy obraz niepokoju. Z wielkim pośpiechem
wstrząsnął po
angielsku ręką pani domu, obrócił się potem do Nelli i zapytał:
— Czy to jest dziecie, któremu mam zaszczepić muzykę?
— O panie Mansworth odpowiedziała śmiejąc się pani; największą
część dokonała
już poczciwa natura.
— Zaraz to zobaczymy — tak zwane muzyczne genijusze zazwyczaj
nie wiele bywają
warte i pan Mallet nie raz już grubo się na nich pomylił.
Otworzył fortepijan i dotykając klawiszy la, la, la, la,; umiesz śpiewać
dzieweczko? zapytał.
— Mam brzydki głos, szepnęła Nella.
— A, tak! Założyłbym się że nie wiesz jeszcze co jest piękne a co
brzydkie.
Pójdź zaśpiewaj! La, la, la, la, la!Nella usłuchała natychmiast, ale głos
miała słaby i chrypliwy. Pan Mansworth aż
podskoczył:
— Już dosyć! W tym głosie nie ma ani siły ani dźwięku.
— Ale bo ona też nie śpiewać, tylko grać się ma uczyć, rzekła
Madame swoim
spokojnym, przyjemnym głosem.
— No to przynoś swoje skrzypce i pokaż co umiesz.
Nella pobiegła na schodki i w jednej chwili już była ze skrzypcami z
powrotem.
Gwałtowne obejście małego człowieka wzburzyło ją o tyle, że
wyznała ze drżeniem
iż dzisiaj grać nie będzie mogła.
O tem ani chciał słuchać przyszły nauczycial.

background image

— Graj dziecię! musisz zagrać, choćby tylko: "Wlazł kotek na płotek,
"
Nella nie zrnała tej śpiewki, ale też w swoim niepokoju na nic
lepszego zdobyć
by się nie mogła, zagrała prostą, jakąś melodją i to nie
osobliwie.Nauczyciel tupnął nogą i zawołał.
— I to ma być genijusz? Zaraz to powiedziałem! Daj mi tu skrzypce!
Wyrwał Nelli z rąk narzędzie i chodząc po pokoju grał dziką ale
piękną melodję,
podczas gdy mu rozwiane włosy to zakrywały, to odsłaniały twarz i
oczy; a grał
niewymownie pięknie Nella słuchała w zachwyceniu, nawet śpiew jej
matki nie
wywierał głębszego wrażenia na tę żywą, południową fantazyę.
Zdawało jej się że
słyszy pędzące chmury, grzmiące pioruny, że widzi sosny zginające
się wśród
burzy; — widziała mgłę powstającą, stada lecących ptaków, widziała
morze i znówu
znajdowała się na samotnem polu. Obrazy zmieniały się nieustannie,
serce jej
biło gwałtownie a gdy Madame z obawą o swoim dywanie myślała,
który pod stopami
skrzypka mógł ucierpieć nie mało, Nella każdy ton pochłaniała z
zachwytem.
Nakoniec skrzypce umilkły; pan Mansworth otarł swoje potem
zroszone czoło, a
podając Nelli
narzędzie rzekł:— No jeśli masz ochotę, zagraj mi jeszcze co!
Nella chwyciła za skrzypce; słyszana dopiero muzyka, zmieniła ją.
całkowicie.
Ustąpiła wszelka nieśmiałość, zapomniała gdzie była, kto ją słuchał i
zamyślona
pociągnęła smyczkiem po strónach, wyrażając myśli swoje a raczej
obrazy
powstające w fantazyi, dźwiękami tak czystemi, słodkiemi i
wdzięcznemi, że pan

background image

Mansworth słuchając coraz uważniej, poglądał na nią zdziwionemi
oczyma i
nakoniec w zupełnem milczeniu zatonął w głębi fotelu. Skoro
skończyła, wyskoczył
nagle i wstrząsnął obie jej ręce tak serdecznie że ją aż stawy w palcach
zabolały.
— Brawo! brawo! wołał. Masz coś w sobie! Pani! to nie szych, to
czyste złoto.
Tym razem mąż pani nie pomylił się w wyborze. — Brawo maleńka!
Będziemy z sobą w
przyjaźni. Nagle zmienił ton i postawę, stał się poważnym i przybrał
urzędowa
minę.
— Teraz nie będziemy tracili czasu; wiele się musisz nauczyć i wiele
zapomnieć.
Najprzód musisz się pozbyć zbytniej lekkości z jaką graszwszystko cc
ci przyjdzie do myśli. To nie właściwe dla artystki jaką. chcesz
zostać. Mamy ciężką pracę przed sobą. Bo my muzycy jesteśmy, a nie
rzeźbiarze
którym marmurowe stopy do pracowni znoszą; my je sobie sami z
ułamków wydobywać
musiemy, i okruchami je znosić. — Muzyka to surowa pani, ale warto
dla niej
pracować, — płaci po królewsku! Sama to kiedyś uznasz.
— Sądzę, mniemam.... przerwała Madame. Ale zapalony muzyk nie
dał się zbić z
toru:
— Płaci mi pieniędzmi nie złotem, o takiej lichwie nie myślę nawet w
tej chwili.
— Bo czemże są pieniądze? Czyż one potrafią nawet jedną
prawdziwie wzniosłą myśl
opłacić? — Muzyka nagradza swych wiernych, nie bogactwem
napełniającem
kieszenie, ale chwilami najczystszego, niebiańskiego szczęścia.
— Ale teraz do pracy! — Natchniony głos jego zmienił się znowu.
Entuzyasta stał
się spokojnym, roztropnym nauczycielem, przystępującym, odważnie
i cierpliwie do

background image

wykładania Nellinajpierwszych początków muzyki. — Gdy mu się
udało opanować namiętne swoje
usposobienie stawał się doskonałym przewodnikiem, a Nella z swojej
strony
spełniła wszelkie oczekiwania stając się wyborną,
uczennicą.ROZDZIAŁ XII.

NELLA W STOLICY. WSPOMNIENIA.

Po przeszło dwuletniej, usilnej pracy, nakoniec zbliżył się zwolna czas
w którym
Nella miała z grą swoją wystąpić publicznie, a wystąpić nie w ciasnej
szkolnej
izbie, w obec słuchaczy których połowę stanowili jej znajomi, lecz
przed wyborem
londyńskiego towarzystwa, znawców i miłośników muzyki, i to w
najpiękniejszym
gmachu stolicy, Pracowała ona całą duszą, w dzień grywała na
skrzypcach, w nocy
marzyła o muzyce, nic dziwnego, że sobie zjednała podziw i szczere
przywiązanie
nauczyciela. — Nigdy jeszcze nie miał takiej uczennicy; gdy ona grała
najczęściej cho-dził po pokoju swoim zwyczajem, szemrząc:
wybornie! brawissimo! cudownie! Nella
słyszała to wprawdzie, lecz te pochwały nie wbijały ją w pychę ni w
próżność, bo
jakkolwiek pochlebnie mogli się ludzie o jej graniu wyrażać, w uszach
jej ducha
brzmiała tak doskonała muzyka, że wszelki postęp swój uważała za
lichy. Działo
sie z nią podobnie jak z Ś-tą Cecylją, której obrazek zawsze ceniła
serdecznie;
święta przysłuchuje się śpiewom aniołów, siedząc przy organach,
zagrawszy potem
na wynalezionem przez siebie narzędziu jakkolwiek wdzięcznie i
cudnie, będziesz
mogła pysznić się z swoich usiłowań?

background image

Podobnie jak wszyscy znaczniejsi nauczyciele śpiewu, pan Mallet
urządzał
corocznie koncert na swoją korzyść; najlepsi muzycy londyńscy
przyjmowali udział
w tej uroczystości, a uczniowie, uczennice i życzliwi państwu Mallet
kupowali
hojnie bilety. Do najznakomitszych uczennic należała przed kilkoma
laty księżna
Ventnor, i w porze urządzania koncertu najważniejszem dla pana
Mallet'a zadaniem
było pytanie, czy księżna weźmie bilety i nadewszystko czy koncert
obe-cnością swoją zaszczyci? Przez kilka dni Nella słyszała
nieustannie gospodarza
swego mówiącego o tyle dla niego ważnej okoliczności, a
nadewszystko pragnącego
rozwiązać ciekawe zagadnienie; czy księżna pani przyjedzie? wiele
weźmie
biletów? czy je tylko weźmie? Nakoniec nadszedł dzień szczęśliwy
rozpraszający
wszystkie chmury zebrane na czole Monsieur, gdy żona jego nie
wychodząca nigdy
ze zwykłego spokoju, udzieliła mu szczęśliwą wiadomość że Jaśnie
Oświecona
Księżna przysłała po dwanaście biletów, płacąc za każdy po gwinei i
że była
nadzieja iż się ukazać raczy.
Nella miała grać na koncercie, tak postanowił jej władca, a Madame
mająca
upodobanie w urządzaniu świetnych toalet, dawno już wyszukawszy
dla siebie
suknię atłasową słomkowego koloru zapytała pana Mallett'a czy ma
dla Nelli
przygotować piękną białą suknię? Ten odpowiedział:
— Ale cóż znowu moja droga; toby całe wrażenie popsuło. W
czarnem ubraniu
wygląda ona mniejszą, smętniejszą, więcej zajmującą i dlatego w
żadnej innej, tylko w czarnej sukni widzianą. być nie powinna. Żebyś
się

background image

jednak przekonała że nie oszczędność mną. powoduje, oto patrz!
Postawił
szkatułeczkę w której znajdował się łańcuch z krzyżykiem dżetowym.
Zanieś jej tę
ozdobę, najstosowniejszą dla sieroty.
Nella wyuczyła się starannie sztuki ktorą grać miała i dla tego
spokojnie, bez
zwykłego w takim razie bicia serca pojechała z państwem Mallet do
wielkiej
koncertowej sali. Długo musieli czekać w przedpokoju; pan Mallet
patrząc w okno
miał szczęście spostrzedz księżną jadącą powozem. Pospieszył
natychimiat złożyć
jej najpokorniejsze dzięki za łaskawe przybycie i przeprowadził do jej
miejsca.
O tym koncercie tyle tylko powiemy, że Kampanella znaczny w nim
miała udział,
nietylko bowiem swoją grą na skrzypcach poruszyła serce słuchaczy,
lecz równie
postać jak obejście jej miłe i wdzięczne podobały się powszechnie, a
pan Mallet
o tyle był zadowolonym że raczył otaczającym go bliżej osobom,
opowiedzieć
dzieje krótkiego życia dzieweczki. Mogło to korzystnemsię okazać dla
niej i dla niego, myślał sobie zręczny człowiek i przedstawił
swoją powieść tak zajmująco i dramatycznie jak na francuzkiego
artystę
przystało.
O podal stojący słuchacze pytali jeden drugiego:
— Czy teraz znakomity śpiewak deklamuje?
Tak, deklamował on w istocie, nie opuszczając w swoim obrazie ani
zatopienia
okrętu, ani śmierci matki Nelli; pobyt jej u bezbożnego przemytnika
znalazł
także miejsce w patetycznem przedstawieniu. Szczęściem Nella nie
domyślała się
bynajmniej tego; w czasie pauzy gdy się to działo wodziła spokojnie
oczyma po

background image

całem zebraniu i myślała sobie, czy też pomiędzy tylu zebranymi nie
mogłaby się
i jej ukohana Amy Charteris znajdować? Ale jej tam nie było.
W kilka dni później Monsieur Mallet otrzymał wytworny bilecik
zapieczętowany
książęcą koroną, w którym księżna Ventnor wzywała go uprzejmie,
najprzód aby w
nadchodzący czwartek ożywił jej wieczór muzyczny kilkoma
śpiewami swego utworu,
a powtóre by jej przyprowa-dził swoją zachwycającą włoską
skrzypkę, którą by księżna rada widzieć u siebie
tegoż dnia na śniadaniu około pierwszej godziny z południa. Nikt nie
wątpi że
Monsieur był w uniesieniu radosnem. Tak więc za nadejściem tego
niezwykłego
czwartku, o pierwszej z południa, ogromny lokaj ubrany w liberyę
błękitną z
żółtawem przybraniem otworzył nagle podwoje salonu, oznajmiając:
"Panna
Kampanella!" i wnet ukazała się w nich sama jedna, mała i nieśmiała
dziewczynka.
Księżna zapomniawszy nieco szczegółów powieści pana Mallet'a
powtórzyła trochę
zdziwionym głosem: Kampanella? ale dzieweczka lubo zmięszana,
zachwyconą została
widokiem jaki się jej w tej chwili przedstawił. Wzrok jej utonął w
długim
szeregu salonów odbijających i powtarzających się w zwierciadłach, i
zakończonym
szklanną altaną pełną najpiękniejszych kwiatów; wszystko ją
czarowało; błękitne
kobierce, purpurowe aksamitne siedzenia, ogromne malowidła w
złoconych ramach, a
nakoniec panie w świetnych i delikatnych strojach otoczone przez
panów, chłód
roskoszny i łagodny szmer wytwornejrozmowy i zapach kwiatów
rozlicznych. Gdy się tak zapatrzyła i zasłuchała,

background image

księżna zawsze wykwintnie piękna i pełna wdzięku powstała z sofy i
podeszła ku
niej; wzięła Nellę za rękę mówiąc:
— Przybyłaś więc do mnie moja drobniutka muzyczko! a prowadząc
dziewczę do
opuszczonego przez siebie miejsca, rzekła do damy siedzącej obok,
trzymając
jeszcze rękę Kampanelli w białych swoich paluszkach pokrytych
iskrzącemi
pierścieniami.
— Pozwól mi lady Fielder przedstawić sobie królowę muzycznych
gienijuszów.
Zamiast sztuk, gra poemata, w każdym jej tonie brzmi dusza. Ale pani

usłyszysz na naszym muzykalnym wieczorze; teraz chciałam ją tylko
pani pokazać.
— Proszę spojrzeć, jak pełne zapału ma oczy! za parę lat to będzie
twarz madonny
z obrazu Murilla! Dorzuciła ostatnie zdanie ciszej daleko, tak że Nella
ani
słyszeć ani rozumieć go nie mogła.
Księżna miała się za poetkę, pisywała wiersze i lubiła, się poetycznie
wyrażać.
Nie przypadało to wcale do smaku i usposobienia Nelli, nazapytanie
księżnej i lady Pielder o Włochy, o Brentholm, o muzykę,
odpowiadała
skromnie i po prostu, bo nie miała zwyczaju mówić wzniośle ani
poetycznie; — ona
w duszy swojej tworzyła poemata i wyśpiewywała je na swoich
skrzypcach.
Gdy się już obie panie zadowolniły pytanianiami, księżna wezwała
domowa swoją
towarzyszkę, miss Fox, polecając jej by Kampanellę zabawiła
pokazywaniem jej
obrazów, poczem wezwana wraz z innymi gośćmi na śniadanie Nella
przeszła do
innych pokoi i bawiła się wyszukaną, usługą sześciu błękitno z żółtem

background image

przybranych lokajów, aż póki księżna nie zawołała o powóz, gdyż
sobie
postanowiła odwieźć osobiście małą. artystkę aż do drzwi mieszkania
państwa
Mallet'ów.
Bardzo to było przyjemnie toczyć się tak w wytwornym powozie, na
sprężystych i
miękkich poduszkach przez połowę miasta i chłodne cieniste ulice
parku. Błękit
nieba był tak jasny, blask słońca tak złocisty że Nelli po tylu latach
przyszedł
na myśl kraj ojczysty, ale zarazem przypomniało się jej i Brentholm i
ktoś
jeszcze o kimcoraz rzadziej myślała: Bill Waters! Czemu w tej
właśnie chwili stanął jej na
myśli? Nikt by na to odpowiedzieć nie potrafił, a jednak tak było, i
wspomnienie
to przyćmiło od razu, świetną, teraźniejszość, bo zarazem powstało w
jej duszy
pytanie, czy też dobrze postąpiła, opuszczając go? czy nie powinna się
wstydzieć
niewdzięczności swojej, względem najpierwszego swego
dobroczyńcy? co też o tem
myśli miss Amy? bo to było zawsze dla Nelli najwyższym sądem, —
co ona myśli, że
po ostatniej z nią rozmowie, przecież opuściła Billa? czy krok ten
potwierdza,
czy potępia?
Myślące i poważne dziewcze zagłębiło się w dumaniu, a w takim razie
zdolną była
dla wewnętrznej z sobą rozmowy zapomnieć o wszystkiem co ją
otaczało. I teraz
tak się stało, gdyby to było w jej mocy, leciałaby na skrzydłach do
Brentholm'u,
odwiedziłaby Billa, zagrałaby mu co ładnego, toby go pewnie
uradowało! — Ale
czując niepodobieństwo spełnienia tych popędów, postanowiła sobie
Nella

background image

przynajmniej pisać doBilla jak najprędzej i prosić Monsieur o kilka
sztuk złota dla starego
przyjaciela.
Oczy Nelli malowały wszystkie zmiany zachodzące w jej umyśle a
poetyczna księżna
siedząc na przeciw niej napatrzeć się nie mogła ciągłej zmianie ich
wyrazu,
porównywając w duchu obecny obraz z jakiemś arcydziełem
ulubionej sobie włoskiej
szkoły i tak myślami swemi była zachwyconą że odczepiła od złotego
łańcucha na
którym wisiał zegarek, medaljonik złoty i skoro się powóz zatrzymał
przed
mieszkaniem Mallet'ów, podając go Nelli rzekła:
— Noś to, proszę, na pamiątkę przyjemności jaką mi sprawiłaś swemi
odwiedzinami
i przybywaj ze swoją skrzypka na koncert który wkrótce odbędzie się
u mnie.
Nella otrzymała istotnie dwie sztuki złota od pana Mallet'a i posłała ją
Billowi, nie należy wnosić z tego że Monsieur był
wspaniałomyślnym, lub miał
poczucie sprawiedliwości, nie, ale miewał swoję usposobienia, w
jednem z
najpogodniejszych zdarzyło się że go Nella prosiła o pieniądze i
otrzymała je.Po kilkoletniej nauce i pracy dzieweczka wychodzić
zaczęła na obszerniejszą
widownię; gra jej stała się teraz modną-; szczególniej, odkąd zdarzyło
się jej
grać w obecności królowej Wiktoryi, wszyscy należący istotnie, lub
mający
pretensye należenia do wysokiego towarzystwa pragnęli ją słyszeć, a
ztąd
zaproszenia na domowe koncerta sypały się bez końca.
Cóż dziwnego że Mousieur bywał często w różowym humorze. Ale
niestety! pomimo
najlepszego humoru, nie miał on nigdy względu na siły Nelli i na jej
wiek młody;

background image

każde wezwanie do grania musiała przyjmować, bo przecież to
zawsze przynosiło
pieniądze! Zdanie to często powtarzane przygnębiało ją ciężko. —
Zaczęła się
domyślać że dla swego kierownika była tylko korzystną rzeczą, a
flegmatyczna
życzliwość jego małżonki nie wznosząca się nigdy nad
przysposobienie czasami
ulubionej Nelli potrawy, nie mogła oczywiście zadowolnić tego
pragnienia miłości
i przywiązania za którem dziewczę zawsze tęschniło. Coraz mocniej
zaczęła czuć
swoje osamotnienie, a jakkolwiek muzyka była dla niejszacownym
skarbem, nie mogła jej wszelako zastąpić serdecznego otoczenia
przyjaciół do którego coraz goręcej wzdychała.
Zdarzyło się że raz w czasie koncertu, gdy właśnie podniosła smyczek
do
pierwszego pociągu po stronach, spełniło się najsilniejsze jej serca
pragnienie,
spostrzegła miss Charteris pomiędzy słuchaczami! Lekki okrzyk
wydarł się z jej
piersi, na szczęście mało przez kogo słyszany i gorący rumieniec oblał
jej lica,
ale wnet odzyskała całą zwykłą przytomność i zagrała swoją sonatę
piękniej,
wyraziściej oddając myśli jej twórcy niż kiedykolwiek, a całe zebranie
przysłuchiwało się z zadowoleniem, niepojętej czystości i delikatności
dźwięków
wydobytych drobną lecz silną ręką młodej muzyczki.
Podczas niedługiej przerwy Nella doznała niewymownej radości
ujrzenia bliżej i
rozmawiania z miss Amy. Zbliżyła się ona w towarzystwie
szanownego starca, ojca
swojego, który wstrząsnąwszy przyjaźnie rękę Nelli, powiedział, że
córka jego
często mu bardzo o ukochanej swojej wychowance mówiła i że ztąd
niejest mu obcą.Nella rozpłakała się z radości. — Jakże chętnie
byłaby się rzuciła w objęcia Amy

background image

by się z nią nigdy więcej nie rozłączyć!
Monsieur Mallet przedstawił się panu Charteris i jego córce jako
obecny opiekun
Nelli, a na uwagę miss Amy że dzieweczka blado i mizernie wygląda
rzekł śmiejąc
się:
— To sprawia jej entuzyazm, jej wielki zapał do sztuki!
— Obawiam się czy taki sposób życia nie wyczerpuje zbytecznie sił
tak młodej
dziewczynki rzekła Amy.
— Rzeczywiście, może czasem doznawać pewnego utrudzenia,
odpowiedział Monsieur,
ale wraz z moją małżonką usiłujemy wszelkiemi sposobami
uprzyjemnić jej życie. —
Powiedz Nello, powiedz sama czy nie czynimy dla ciebie wszystkiego
co tylko
kochający rodzice zdolni by zrobić dla swego dziecięcia?
— Państwo oboje bardzo dobrymi dla mnie jesteście — rzekła Nella.
Monsieur pogłaskał ją po głowie, mówiąc:— Tworzymy bardzo
szczęśliwą lubo nie liczną rodzinę.
— Spodziewam się, rzekł pan Charteris że pan pozwolisz Nelli zostać
gościem
naszym na jeden dzień?
— Na cały dzień? Nie, to być nie może, ale na dwie, trzy godziny,
toby się dało
urządzić.
— Przyjechaliśmy tylko na trzy dni do Londynu, zapytała Amy, czy
mogłabym po nią
zajechać pojutrze?
Zupełnie do "woli pani; Kampanella, co cię czeka pojutrze?
Zobaczmy! Z rana
przychodzi pan Mansworth na lekcye, potem masz kilka godzin
ćwiczeń, tego za
żadną cenę opuścić nie można. Wieczorem jest muzykalne
przedstawienie u Mistress
Dawisorr, wniósłbym zatem by panna Charteris zabrała cię około
piątej godziny. O

background image

ósmej zaczyna się koncert, na którym od początku znajdować się
musisz.
— Przykro mi bardzo że tylko na tak krótko wolno mi bedzie zabrać
drogą moją
Nellę, rzekła Amy, dodając żywo, bo muzykanci stroili już swoje
narzędzia do
drugiej części koncertu;w każdym razie o piątej będę już przed pana
mieszkaniem; Nello bądź gotowa!
O! cóż to była za szczęśliwa chwila, gdy w dzień naznaczony o piątej
godzinie
Nella obok ukochanej miss Amy siedziała w zamkniętym powozie,
który jej się
wydawał ślicznym pokoikiem do którego nikomu bez pozwolenia
wejść nie wolno.
Przytuliła się do Amy obejmującej ją czule i odpowiadała na
wszystkie pytania
poważnie i otwarcie jak nawykła z dzieciństwa.
Z początku pytania te odnosiły się jedynie do zewnętrznych
okoliczności, ale
następnie, rozumna przyjaciółka pragnęła się przekonać czy znajdzie
jeszcze w
Nelli ową, skromną" pobożna dziewczynkę, której sama udzielała
pierwszych
religijnych nauk w Brentholm'skim probostwie, lecz skoro rozmowa
ten obrót
wzięła, Nella wyznała jej ze łkaniem że sobie gorzko wyrzuca że Billa
Waters
opuściła, odpłacając mu niewdzięcznością za jego dobrodziejstwa i
zapytała na
koniec:
— Co mam czynić Signora? Czy ztąd uciekać i wracać do Billa?
Takbym pragnęła
spełnićmoją powinność, być dobrą, tak dobrą jak pani jesteś!
Amy z uśmiechem ucałowała zarumienioną wewnętrznem
wzruszeniem twarzyczkę i
rzekła:
— Moja droga, w każdej chwili i na każdem miejscu możemy pełnić
nasze

background image

powinności. Może ja byłam w błędzie mniemając że Bóg pozwolił
znaleźć cię
Billowi, aby za wpływem niewinnego dziecięcia, człowiek ten
zbłąkany, lecz nie
zły w gruncie serca, mógł opuścić występną drogę prowadzącą go do
coraz cięższej
niedoli. Boskie sprawy zakryte są dla słabego ludzkiego umysłu. Tego
jednak
jestem pewną że nierozsądkiem byłoby, gdybyś teraz nagle miała
opuszczać
tutejszych przyjaciół i porzucać twoją naukę muzyki:
— Ależ ja panu' i pani Mallet ani pomódz" ani użyteczną w ten
sposób być nie
mogę, miss Amy! a nic tak bardzo nie pragnę jak pomagać komu, a
najchętniej
Billowi
— Bądź zawsze pobożna, szczerą i kochającą" wykonywaj twoje
obowiązki, a stając
się sama coraz to lepszą, będziesz z pewnością mogła i drugim
skuteczniej
dopomódz. — Na teraz myśl tylko. o tem byś sama dobrą była i
czekaj spokojnie na to co ci przeznaczone w
przyszłości. — Jeśli Bóg uzna to za stosowne, może cię jeszcze kiedy
sprowadzić
do Brentholm'u na pociechę i pomoc Billowi.
Nella uścisnęła czule miss Amy przyrzekając że słów jej nie zapomni;
znając jej
usposobienie możemy być pewni że dotrzymała słowa.ROZDZIAŁ
XIII.

DALSZE ŻYCIE W LONDYNIE. ŁOŻE BOLEŚCI.

Nie wielu słowami można opowiedzieć następny rok pobytu Nelli w
Londynie. —
Brała lekcye muzyki, pracowała nad nią. pilnie i przez całe porę
zimową, co
wieczór regularnie grywała w koncertach. Gdy nadszedł czas, w
którym znakomite

background image

towarzystwo opuściło Londyn podług corocznego zwyczaju,
wyjeżdżając to na ląd
stały, to do wód, to do wiejskich siedzib, i Nella także z Malletami
wyjechała
ze stolicy, ale nie na wieś dla wypoczynku i odetchnienia, gdzieby
oko jej
spoczęło na świeżej zieleni lasu, ucho zachwycała się srebrnym
szmerem
strumieni, gdzieby polnekwiatki zrywać i czystem, wonnem
powietrzem oddychać mogła, nie; jeździli po
miastach nieznanych a ludnych, gdzie znowu złoto zarabiać było
można. Pan Mallet
takie tylko miejscowości cenił i taką. tylko zmianę powietrza
rozumiał, to też
mało takich wielkich miast w Anglji zostało, w którychby w ciągu
kilku letnich
miesięcy nie widziano poprzylepianych na rogach ulic ogłoszeń,
zapowiadających
publiczności że pan Mallet i młoda sławna artystka grająca na
skrzypcach, panna
Kampanella, dawać będą koncert w ratuszu, lub w jakiej innej
stosownej na to
sali. — I takich koncertów było nie mało: Monsieur Mallet śpiewał,
Nella grała,
publiczność płaciła, klaskała w ręce i za kilka dni zapomniała
szczęśliwie,
równie śpiewaka jak skrzypkę, bawiąc się nowem przedstawieniem.
Za powrotem, około świąt Bożego Narodzenia, Nella doznała wielkiej
przykrości. —
Przez cały rok przyrzekano jej że święta przepędzi w Brentholmie u
pani Lester i
dziewczę cieszyło się tą myślą niewypowiedzianie, że wszystkie
troski,
przykrości, wysilenia, wszystko tym sposobemnagrodzonem jej
zostanie; lecz za zbliżeniem się tyle upragnionej pory, Monsieur
Mallet bez żadnego usprawiedliwienia oświadczył jej że na
świąteczny tydzień

background image

przyjął dwa zamówienia i że w takich okolicznościach, rozumie się
samo z siebie,
że podróż do Brentholmu nie mogła mieć miejsca.
Wzburzyła się mocno gorąca, wioska krew Nelli na ten brak
względności; iskrzącem
z gniewu okiem zmierzyła zapowiadającego jej to pana Malleta, a gdy
ten
śpiesznie wyszedł, żywemi słowy objawiła całą swoję, niechęć. —
Powiedziała
Madame że było niesprawiedliwie a nawet bez bożnie łamać tak dane
uroczyście
słowo, tem bardziej że wiadomą było rzeczą iż jej pozbawiają tak
upragnionej
radości jedynie dla pieniędzy, że tego nigdy panu Mallet nie zapomni i
nie
przebaczy, nigdy!
Madame wysłuchała spokojnie tego wybuchu, wstrząsnęła głową
szemrząc coś: "że to
istotnie szkoda iż się tak rzeczy złożyły, że jednak każdy musi się z
losem
swoim zgodzić i że ostatecznie Brentholmnie ucieknie i prędzej,
później, dostać się tam będzie można.
Biedna Nella drżała z wzruszenia i rozdrażnienia. — Jako duch
zbawczy przyszła
jej na myśl Amy. Coby ona powiedziała widząc ją, tak wzburzoną? W
co się
obróciły jej dobre zamiary i przyrzeczenia? Cichutko wysunęła się do
swego
pokoiku, tam samotna, w modlitwie znalazła skuteczny środek
ukojenia gwałtownych
wstrząsnień duszy i poddania się temu czego uniknąć nie było
podobna.
Święta przeszły smutno i nie mile; oprócz wyjścia do kościoła nie
przyniosły ani
zmiany, ani rozrywki. — Po obiedzie spożytym w hotelowej jadalni,
Monsieur i
Madame zasnęli przy kominku a Nella siedząc przy oknie patrzyła w
śnieżną

background image

zawieję, głaszcząc kota, który nie wiadomo jak trafił do pokoju. —
Łzy spływały
powoli po licach dziewczynki, lecz nie była już gniewną, ale głęboko
zasmuconą:
— myśli jej ulatywały do Brentholm'u, przedstawiała sobie jak wesoło
i
szczęśliwie mogła była przeżyć te dni parę przy swojej drogiej,
kochanej pani
Lester, ale niecierpliwości,niechęci nie było już ani śladu. — W ciszy
i tęsknocie przeszło to święto
uroczyste dla całego świata, na które się przez tyle miesięcy cieszyła

napróżno.
Taki sposób życia jaki opisujemy wyrabiał w Nelli zdolności
umysłowe,
rozwijające się tylko w pewnych okolicznościach. — Przedwcześnie
nauczyła się
poznawać ludzi, poglądać na rzeczy zazwyczaj dla pojęć pierwszej
młodości
niedostępne; a miała na to dość wolnego czasu, pozostawioną będąc
samej sobie,
po za pracą, i nauką, równie jak zdolności i upodobanie do
zastanawiania się nad
wszystkiem, W prawdzie usposobienie takie pozbawiało ją nieco
dziecinnego
wdzięku, właściwego jej wiekowi, lecz nadawało jej za to powab
głębszej
poważniejszej myśli zwykle w późniejszych dopiero latach
przychodzącej. Wzrok
jej jaśniejący uczuciem i pojęciem nie zatrzymywał się na
powierzchowności,
wnikając w głąb rzeczy i myśli; ale to poznać i ocenić ci tylko mogli,
co jej
dorównywali duchem i uczuciem. — Malletowie spostrzegali jedynie
że Nella prędko
rosła; pan Mallet nawet myślał o tem z pewnym niepokojem,bo taka
duża dziewczyna z porządku rzeczy przestawała należeć do
cudownych

background image

dzieci obawiał się więc że ta zmiana mogła niekorzystnie wpłynąć na
dochody
przyszłego roku.
Pocieszała go żona, utrzymując że duża Nella jeszcze raz tak piękną
będzie jak
była mała, że się wydoskonali, i silniejszy pociąg smyczka sobie
wyrobi, — nie
zawiodła się też w przewidywaniu swojem.
Nietylko że publiczność z równem upodobaniem słuchała gry Nelli
jak zawsze, ale
z przyjemnością patrzała na nią; na następnym zaś koncercie danym
przez Monsieur
Mallet dla uczniów i przyjaciół, księżna Ventnor winszowała mu
korzystnej zmiany
zaszłej w powierzchowności Nelli, a zaproszenia do współudziału w
koncertach
sypały się tak że im wydołać nie było podobna. — Znaleźli się nawet
uczniowie
pragnący lekcyi młodej artystki, a że wynagrodzenie wysokie
ofiarowano za nie,
Monsieur Mallet postanowił że je Nella dawać będzie. — Opierała się
temu o ile
mogła, utrzymując że sama jeszcze wiele nauczyć się potrzebuje
zanim drugich
uczyć będzie mogła,.ale nieugięty jej władca pozostał przy swojem
zdaniu, i lubo z wielką
przykrością, musiała nakoniec zgodzić się Nella na dawanie lekcji
synkom lorda
P. cztery razy na tydzień.
Nie małem to było zadaniem dla młodej dziewczyny, i czuła się nieraz
bardzo
nieszczęśliwą gdy jej przyszło powozem lub pieszo przebywać w upał
zapylone
ulice Londynu. Ściskało się jej serce na myśl że wśród tego
niezliczonego tłumu
ludzi, ona może jedna samą i opuszczoną, sie znajduje. Wprawdzie
czasami jakby w

background image

jaśniejszej barwie przedstawiała się jej postać zacnego, poczciwego
pana
Mansworth, bo sobie pochlebiała że w nim prawdziwie życzliwego
zyskała
przyjaciela; ale dla tak myślącej i tkliwej istoty jaką znamy Nelle
ciężkiem
było przekonanie, ze jedynym celem jej życia było zdobywanie
oklasków od
nieznanych i obcych jej ludzi zgromadzonych w koncertowych salach
i napędzanie
tym sposobem pieniędzy do kassy pana Mallet'a. Niekiedy odbierała
listy od Amy
pełne serdecznych i poczciwych uwag; w jednym z nich były te
słowa: — Gdybyś kiedy zasłabła kochane dziecko,
lub w czemkolwiek potrzebowała rady lub obecności szczerej
przyjaciołki, pisz do
mnie natychmiast i bądź pewną że ci bez zwłoki z pomocą, pospieszę.
Słowa te z serca pochodzące, trafiły też do serca jak strumień
prawdziwej
pociechy, a przyjaźń Amy wprzód nim się domyślać było można
wystawioną została
na próbę.
Idąc do lorda P, wypadało Nelli przebywać jedną z najludniejszych
ulic. —
Zadanie to nie łatwe: trudność jego ocenić tylko mogą ci, którzy sami
niebezpieczeństwa jego doświadczali. — Nella drzała z obawy ilekroć
wypadało jej
przejść z jednej na drugą stronę ulicy, której środkiem nieustannie
przejeżdża
cztery lub pięć szeregów powozów różnego rodzaju; zazwyczaj stała
czas jakiś
wyczekując spokojniejszej chwili, wtedy zdobywając się na odwagę,
wstrzymywała
oddech i przebiegała niebezpieczne miejsce.
Nieraz już udawała się szczęśliwie przeprawa przez ten groźny
przesmyk, ale raz
w dżysty dzień czerwcowy, kiedy, zakurzony bruk ulicy oślizłpokryty
błotem, Nella stała na chodniku i przypatrywała się przejeżdżającym

background image

powozom czatując na pomyślny moment w którymby przebiedz
mogła; rozpędziła się i
cofnęła znowu przed nadpędzającą karetą, wysunęła się i wróciła raz
jeszcze,
nakoniec za trzecim razem jakby olśniona z przestrachu puściła się tuż
przed
powóz którego woźnica nieoględnie pędził konie — chwilka tylko, i
dziewczynka
padła na bruk gwałtownie. Zaszumiało i zadzwoniło jej w uszach,
ujrzała ponad
sobą. końskie kopyta, posłyszała ich tentent, uczuła dotkliwy ból i
straciła
przytomność.
Otworzywszy oczy spostrzegła się Nella otoczoną mnóstwem ludzi,
kobieta jakaś
podtrzymywała jej głowę na swoich kolanach, inne kobiety z koszami
na ręku stały
tuż obok, poglądając na nią z litością, a policyant dawał jakieś
rozkazy osobie,
której Nella dojrzeć nie mogła.
Nagle przez tłum przecisnął się młody jakiś pan, przykląkł przy Nelli,
dotknął
lekko jej boku i nogi, na co biedaczka bolesnym krzykiem
odpowiedziała i rzekł:
— Domyślałem się zaraz co się stać mogło!Przystąpił jakiś lokaj w
liberyi pytając z uszanowaniem:
— Czy młoda dama odniosła jakie uszkodzenie? Moja pani
pragnęłaby to wiedzieć.
— Tak, odpowiedział młody człowiek; biedne dziecię! ma nogę
złamaną. Proszę się
o dorożkę postarać.
Sprowadzono ją; młodzieniec z pomocą policyanta z największą
troskliwością
umieścił ją w dorożce; cierpiała gwałtownie, ale o ile mogła, tłumiła
głośniejsze narzekania, a nawet wyszeptała podziękowanie.
— Czy pani będziesz w stanie dać mi swój adres? zapytał młody
człowiek, jak się
pokazało lekarz i chirurg z powołania.

background image

— Nella zaledwie na tyle siły się zdobyła, ale nim powóz z nią i
doktorem ruszył
z miejsca, nadszedł raz jeszcze ten sam służący i podając kartę rzekł:
— Oto jest nazwisko i adres mojej pani, Jej Łaskawość mocno się tym
przypadkiem
zmartwiła tem bardziej że jej powóz był powodem nie-szczęścia i
prosi uprzejmie o wiadomości o dalszem zdrowiu panienki.
— Zawiadomię o tem rodzinę młodej osoby i adres jej doręczę,
słyszała jeszcze
Nella mówiącego doktora. Nazywał się on Bridges. — Powóz ruszył z
miejsca;
podwoiły się cierpienia jadącej, zemdlała znowu i odzyskała dopiero
przytomność
w salonie Madame, która łamiąc rozpaczliwie ręce i szczękając
zębami śledziła
błędnemi oczyma poruszenia chirurga. — W jak najkrótszym czasie
opatrzenie się
odbyło, Nella jęczała pocichu, twarz jej strasznie pobladła i postarzała
o lat
parę.
— Tak młoda i tak cierpliwa! rzekł doktór Bridges umocowawszy
pierwsze zawiązki,
w tej chwili spostrzegł po raz pierwszy że i lewa ręka chorej mocno
była
zakrwawioną.
— Co to jest? — zawołał, i przekonał się wnet że wielki i wskazujący
palce były
również złamane, — Opatrzył je niezwłocznie, przyczem jak dotąd
pomagała mu
pokojówka pani Mallet, bo ona sarna wzdychała stękała, załamywała,
ręce, lecz
nie ruszała się z miejsca.
— Czy mogę przydać się tu na co? — zapy-tał doktór Bridges
ukończywszy swoje zadanie i domyślając się że Madame nie
szczególną, bedzie dozorczynią przy chorej.
— Tak bym rada dostać się do mego pokoju! rzekła Nella półgłosem.
— Lepiej byłoby tu dla pani łóżko urządzić, była również cicha
odpowiedź,

background image

— Proszę, każ mnie pan wnieść na górę! błagała chora.
— Stanie się jak pani żądasz; zapewniał doktór, ale chciej pani
powiedzieć czy
nie pragniesz czego jeszcze?
— Chciałabym miss Charteris!
— Kto i gdzie jest miss Charteris? zapytał pan Bridges poglądając na
Madame.
— Ale ta zdawała się nic nie rozumieć.
— To jest pani jedna, rzekła Joasia pokojówka, która naszą panienkę
bardzo lubi
a mieszka na wsi, Napiszę do niej, to wszystko urządzi.
Następnie wraz z życzliwym lekarzem przenieśli Nellę na materacu na
górę.
Znalazłszy się na swojem łóżeczku gdy spojrzała na ulubiony obrazek
nad nim
zawieszony i zapewniła się żejej skrzypki leżą tuż obok, biedaczka
uspokoiła się trochę i serdecznem
spojrzeniem wymownych oczu podziękowała lekarzowi swemu, bo
wypowiedzieć tego co
czuła, nie miała jeszcze siły.
Zstępując ze schodów doktór spotkał pana Mallet'a, wyglądał ponuro i
domagał się
ścisłych wiadomości o przygodzie Nelli.
— Złamaną ma nogę, wskazujący i wielki palec u lewej ręki, odrzekł
lekarz; —
zdaje się że z jej muzyki nie wiele co już będzie.
Monsieur zaklął.
— Co mi pan mówisz! zawołał w najwyższem uniesieniu. Wszystko
musi powrócić do
porządku, bo gdyby ta dziewczyna nie miała już grać na skrzypcach,
to jabym
panie cały majątek utracił. Musisz ją pan uleczyć!
— Tyle tylko przyrzec mogę odpowiedział doktór, że zrobię co będzie
w mojej
możności, jeżeli mam pozostać lekarzem tej cierpiącej, lecz
obiecywać zupełne
wyleczenie ręki, nie mogę sumiennie,

background image

— Powiadam panu że musi wyzdrowieć;wszystkich środków użyć
trzeba, nic nie pomijając co się do tego przyczynić
może.
— Staraj-że się pan przedewszystkiem żeby chorej jak największy
spokój zapewnić,
niech do niej żaden hałas, żaden głośny gwar nie dochodzi.
— To być nie może! u mnie jest ruch nieustanny; daję w domu lekcye
śpiewu i
muzyki, dziś nawet wieczorem musi się odbyć zamówiony kwartet.
— To być nie może! odparł poważnie rozsądny lekarz, toby
najszkodliwszy wpływ na
chorą, wywrzeć mogło.
— Trudno; odmienić tego nie mogę, mruczał Monsieur spuszczając
oczy przed
spokojnem a przecież nakazującem poszanowanie zdaniem
nieznajomego doktora. Bo i
czemu też pan nie kazałeś ją przenieść od razu do szpitala Ś-go
Jerzego? Tamby
miała potrzebny spokój.
— Gdybym wiedział co wiem teraz, byłbym to niezawodnie uczynił,
odrzekł lekarz,
tonem wyrzutu i nagany.
Oto jest bilet damy, której powóz spowodo-wal całe nieszczęście. —
Życzy ona sobie miewać często wiadomości o stanie
chorej.
To powiedziawszy pożegnał nieprzyjemnego gospodarza, a Monsieur
udał się do
Nelli; zmiękczył go trochę widok jej cierpienia i zdawało się iż
zapomniał na
chwilę o grożącej mu stracie pieniężnej. — Kilkoma słowy wyraził
Nelli swoje
współczucie, łącząc do nich wyrzut że jeszcze przez ulice przechodzić
nie umie,
i na wielką, jej ulgę poszedł do swoich pokoi.
Madame miała najlepsze chęci pielęgnowania chorej pilnie i
troskliwie, ale
zajęcie to nie było dla niej właściwem; nie umiała się ruszyć bez
szelestu,

background image

głaskała Nellę i tak często zapytywała dziewczynkę cohy jej
przynieść, coby dla
niej zrobić mogła, że przy gorączkowem podrażnieniu, męczyła ją tem
niezmiernie.
— To też z miłym uśmiechem "witała zawsze Nella Joasię ilekroć ta
załatwiwszy
obowiązki swoje, przychodziła panią zastąpić. — Dobra dziewczyna
powiedziała
chorej że był pan Mansworth i prawie płakał dowiedziawszy się o
nieszczęściu
swojej uczennicy, — za chwilę wrócił, przynosząc dla Nelli wi-
nogrona i bukiet róż, bo zacny człowiek nie mogąc się pocieszyć po
smutnem
wydarzeniu, potrzebował choć w taki sposób objawić uczucia
poczciwego serca.
Nella kazała sobie podać kilka winnych jagód a zdrową ręką sięgnęła
po bukiet. —
Śliczne róże byłyby jej wielką sprawiły przyjemność, gdyby tylko ból
ręki i nogi
nie tak był gwałtowny! — Zdawało się jej że coraz nieznośniejszemi
stawały się
jej cierpienia, ale walczyła z sobą i cichutko leżała na łożu boleści.
Joasia tymczasem dokonała swego zamiaru; napisała do miss Amy.
Jakie w nim były
litery, styl i pisownia pytać nie należy, dość że z niego można było
wyczytać co
się Nelli przytrafiło i jak gorąco biedaczka pragnie widzieć swoją
opiekunkę.
Nella wiedziała dokładnie adres miss Charteris, Joasia wypisała go jak
mogła
najwyraźniej t jaknajprędzej odniosła list na pocztę.
Gdyby biedna dzieweczka mogła zasnąć, pewnie sen dobroczynny
złagodziłby nieco
jej cierpienia; ale do tego przyjść nie mogło. — Kwartetu nie można
było
opuścić, a lubo Nella zapewniałaJoasie, że jej muzyka nigdy szkodzić
nie może, przecież po trzygodzinnym

background image

koncercie uczuła się okropnie rozdrażnioną, i gdy Joasia musiała zejść
do swojej
roboty, prosiła ją na wszystko aby przynajmniej zatrzymała Madame,
zapewniając
ją że Nella samą zostać i przespać się pragnie.
Biedne dziecko zostało więc samo. — Samą była z okropnemi bólami,
gorączkowym
strachem i niepokojem. — Napróżno wodziła do koła zaiskrzonemi
oczyma pragnąc
pomocy i pociechy, usta szeptały modlitwę o ratunek i cierpliwość.
Zdawało jej
się że muzyka z dolnego piętra dochodząca, mózg jej jak mieczem
przeszywa. Czuła
żar płonący w głowie, zacięła zęby, zgniotła kwiaty trzymane w
prawej ręce i
ogarnęło ją drżenie przerażenia i ucisku. — Następnie splątały się jej
myśli,
skóra stała się suchą i palącą a gdy lekarz przybył ją odwiedzić
nazajutrz,
zastał chorą majaczącą dziko w straszliwej malignie, która ją mimo
usiłowań
medycyny dwa dni i dwie nocy bezustannie dręczyła. ROZDZIAŁ
XIV.

CIĘŻKIE DOŚWIADCZENIE.

Skoro Nella do przytomności wróciła, ujrzała pochyloną nad sobą
twarz ukochaną,
tak miłą, tak piękną, że się jej obliczem anioła zdawało. Amy to była,
stanęła
na wezwanie, jako pielęgnująca chorą i teraz łagodnie położywszy
rękę na ustach
dziewczynki chcącej coś mówić, szeptała:
— Cicho, o cicho ukochane dziecię. — Nie wolno ci mówić, za słabą
na to
jesteś. — Ale zostanę przy tobie, będziemy razem a gdy odzyszczesz
siły, wtedy
pogadamy.

background image

Podała chorej chłodzący napój, który onaprzełknęła wspierając bolącą
jeszcze głowę na ramieniu klęczącej przyjaciółki i
patrzyła jej w oczy z niewymowną tkliwością.
O! jak roskosznie jej było mieć drogą Amy przy sobie, widzieć jak jej
usługuje,
czuć jak ją pieści! Szczęście takie nie mniej jak umiejętne i troskliwe
starania
życzliwego lekarza przyłożyło się do pokrzepienia cierpiącej,
uspokojona, spała
całemi dniami budząc się wtedy tylko, gdy trzeba było przyjąć z rąk
Amy
przepisane lekarstwo, lub właściwy posiłek. — Ile razy rzuciła okiem
na
stoliczek ustawiony przy łóżku, wzrok jej spotykał kwiaty i owoce
przysyłane
codziennie przez księżnę lub pana Mansworth. Nawet Monsieur
korzystając z tych
przykładów chciał Nelli dać dowód, że ją żałuje przynosząc jej
obrazki i
zabawki, jakby nie wiedział lub chciał zapomnieć o tem, że podobne
rozrywki nie
przypadały ani do jej wieku ani do poważnego usposobienia, ani
nakoniec do
ciężkich kolei jakie przechodziła w tym czasie. Madame sporządzała
przysmaki
mogące obudzić apetyt chorej; słowem, każdy przykładał się o ile
mógł, by
biednej łagodnej i cierpiącejdzieweczce jakąkolwiek zapewnić
przyjemność; ona zaś w miarę powrotu do sił
pragnęła wszystkim okazać o ile mogła, ile czuła wdzięczności za
każdą,
przysługę. — Rozumie się że miss Amy najpierwsze miała miejsce w
jej sercu,
rozumiała bowiem jakiego trzeba było poświęcenia, by przywykłszy
do wiejskiego
życia i czystego powietrza przepędzać przyniej dnie i noce w czasie
letnich
upałów, w małej i dusznej izdebce.

background image

— O jak dobrą, jak anielsko dobrą jesteś ukochana moja, zawołała raz
przenikniona żywem uczuciem wdzięczności, i ciszej dodała, ale to się
musi
skończyć, trzeba wracać do domu, tu tak brzydko, tak gorąco, a ja już
zdrowszą
jestem.
Usta jej drżały, a dwie wielkie łzy spływały po twarzy, bo mówiąc to
widziała
się już w duchu osamotniona znowu w tem wielkiem mieście i w tym
ciasnym,
dusznym kąciku.
— Nie Nello; nie wyjadę ztąd aż wtedy gdy i ciebie zabrać będę
mogła. — Rodzice
moi życzą sobie byś do nas na wieś przybyła i nie puścimy cię od
siebie aż
zupełnie, do sił i zdrowia powrócisz. Radosna ta wiadomość stała się
prawdziwie kojącym cierpienie balsamem i
niezadługo, po dojrzałej rozwadze, doktór Bridges mógł na tg
niedaleką podróż
pozwolić.
Najprzód dla oswojenia chorej ze zmianą powietrza, zniesiono ją do
sali, czekał
już na nią pan Mansworth przychodzący codziennie po wiadomości o
zdrowiu Nelli,
a ujrzawszy ją cieszył się jak dziecko, okazując radość swoją zwykłe
mi sobie
żywemi ruchami i głośnemi wykrzykami; ale skoro się dziewczynce
spokojniej
przypatrzył zmienił się wyraz jego twarzy, skrzywiły się boleśnie
dopiero co
uśmiechnięte usta a nie mogąc ukryć swego wzruszenia przystąpił do
okna i w
milczeniu, z zaczerwienionemi oczyma poglądał na ulicę.
Zrozumiała uczucia jego miss Amy i szanując milczenie zacnego
człowieka, sama
przez czas jakiś prowadziła rozmowę, Nella przywołała go do siebie.
— Serdecznie panu dziękuję, rzekła, za całą życzliwość, za wszystkie
owoce i

background image

kwiaty które miewałam od pana. — Najpiękniejsze jednak by-ły
najpierwsze róże; — a wiesz pan co się z niemi stało? — Zgniotłam je
i
skruszyłam w gorączce, sama o tem nie wiedząc.
Potem opowiedziała mu że jedzie na wieś i aż do zupełnego
wyzdrowienia
pozostanie u kochanej miss Charteris.
— Pan wiesz, kończyła; wiesz pan dobrze że mi się Londyn nigdy nie
podobał i
doprawdy cieszę się z tego żem nogę złamała, bo inaczej nigdy bym
niemiała tak
miłych i długich wakacyi. — Boja dopiero wtedy tu powrócę, gdy z
mojej choroby
ani śladu nie zostanie. — Będę się dalej uczyła grać na skrzypcach i
będę bardzo
pilną i pracowitą, by sobie wszystkie opuszczone lekcye wynagrodzić.
Pan Mansworth spojrzał na obwiązaną rękę Nelli a potem rzucił
pytającym wzrokiem
w oczy miss Amy. — Ona smutnie wstrząsnęła głową.
— Kochana Nello, zapytał nauczyciel, czy nie mógłbym co zrobić dla
twojej
przyjemności?
— Zagraj mi pan! prosiła dziewczynka.
— O chętnie, bardzo chętnie zawołał panMansworth chwytając
skrzypce Nelli; nastroił je i zagrał tkliwą, smutną, melodyę
mile wpadającą w ucho, potem zdawało sięże skrzypce śpiewają,
głośną jakąś,
prawie dziką skargę, a potem znów śpiew łagodny, coraz cichszy
kończący się
niedosłyszanym prawie powiewem. Było to jego pożegnanie; snadniej
mu było
wypowiedzieć je tonami niż słowy. Odchodząc prosił Nelly o
wiadomości o jej
zdrowiu:
— Niechaj nie potrzebuję odwoływać się o nie do Mallet'ów!
powiedział.
— Nella przyrzekła pisywać do niego od czasu do czasu.

background image

— Bądź zdrowe drogie dziecko, dodał ściskając zdrową, jej rękę
serdecznie, niech
cię Bóg błogosławi! Takiej jak ty uczennicy niemiałem dotąd i nigdy
mieć nie
będę! Niechcąc się wydać z nadmiarem wzruszenia, poczciwy
skrzypek wypadł do
sieni, jak gdyby głośne wołanie usłyszał.
We dwa dni później miss Charteris miała zabrać młodą kalekę i
wszyscy w domu
oprócz nie samej wiedzieli że już powrócić nie miała. — Po-wraz
zajechał; Madame, Joasia i gospodyni domu przyszły ją. pożegnać;
popłakały
się wszystkie przy rozstaniu, bo niepodobnem było zachować się
obojętnie w obec
tej tkliwej, serdecznej i łagodnej istoty. — W tej chwili, jako świetne
zwycięztwo odniesione nad nieprzyjazna siłą.: ujawnił się
niespodziewany i
szczególny objaw: Monsieur Mallet, który ostatniemi czasy zwykł był
przemawiać,
jak gdyby Nella umyślnie na siebie ściągnęła nieszczęście, i to jedynie
w celu
pozbawienia go majątku, którego się za jej pośrednictwem dorobić
spodziewał,
Monsieur Mallet przyniosł jej jako dar pożegnalny, ładną, filgranową
bransoletkę.
Podarek ten był zupełną niespodzianką, bo wiadomo że ani z natury,
ani z
usposobienia swego wspaniałomyślnym nie był, a oprócz tego, w
ostatnich czasach
chciwość jego wywołała zajście zakończone w niemiły wcale dla
niego sposób. —
Pan Mallet mianowicie, rozmawiając o niedalekie] przyszłości Nelli,
niejednokrotnie dał się słyszeć, że nie ma zamiaru ani nie czuje się w
obowiązku
obmyślenia bytu dziewczynie, którejutrzymanie w domu i lekcye
muzyki jakie pobierała kosztowały go nie mało. Owszem
gdy bogata dama której powozem Nella przejechaną, została, pragnąc
o ile to było

background image

w jej mocy nieszczęście to złagodzić, nadesłała dla niej sto funtów
szterlingów
pod adresem pana Malleta, uważał to za słuszny dodatek na pokrycie
swoich
kosztów i ani myślał udzielić z nich cokolwiek, w zamian
za czynny udział jaki Nella przez czas tak długi brała w jego
wystąpieniach i
przysparzała mu dochodu.
Słodka łagodna i delikatna miss Charteris oburzone, się jednak uczuła
taką.
niesłusznością; odwołała się w tej mierze najprzód do ojca swego a
następnie do
pana Dykes do Brentholm'u wzywając ich porady i pomocy. —
Wywiązała się ztąd
poważna korespondencya, zainteresowano tą sprawą zacnego i
umiejętnego prawnika,
który przekonał Monsieur Mallet'a i zniewolił go do pewnego
podziału, gdzie lubo
sobie prawdziwie lwią porcyę przyswoił i Nelli się cośkolwiek
dostało.
Nella nic o tych wszystkich zatargach nie wie-działa; przyjaciele jej
nie chcieli, by przy tak słabych jeszcze siłach miała
się zapoznawać z brzydkiem samolubstwem ludzi, którzy po
większej" części we
wszystkich swoich sprawach rządzić się niem zwykli. — Mogła zatem
spokojnem
sercem. cieszyć się i bawić swoją, bransoletą, bo dopiero o wiele
później
dowiedziała się że pan Dykes z całą troskliwością zarządza małym
kapitalikiem,
który sobie grywaniem na koncertach i dawaniem lekcyi na
skrzypcach zebrała.
Nakoniec po powolnej, ostrożnej podróży pod opieką Amy odbytej,
Nella znalazła
się w jej domu; w tym domu o którym tak długo marzyła i który
przeszedł wszelkie
jej marzenia. Było to rozkoszne, prawdziwie angielskie mieszkanie
wiejskie. Dom

background image

murowany pokrywał dach wystający i łamany, przedstawiający się z
boku jak piętro
lub schody; szlifowane szyby w oknach nie dopuszczały rażącego i
olśniewającego
blasku; szeroki rów otaczał całą posiadłość, po brzegach gęsto
obrastały go
pierwiosnki i fijołki, a po ładnych lekkich mostkach można było
przechodzić na
wszystkie strony. Między domem a rowem byłomiejsce na ogród, jaki
dziś ledwie po całodziennej podróży znaleźć by można.
Ścieżki i ulice wysypano drobnym żwirem, świeży aksamitny trawnik
jak kobierzec
rozesłał się między niemi, a na jego środku wznosił się ozdobny zegar
słoneczny
jakby, umyślnie ku przypomnieniu ubiegającego czasu i obowiązków,
o których w
śród tak pięknego miejsca łatwo zapomnieć by można. Dokoła
jaśniały
staroświeckie grzędy, niezliczonem bogactwem rozmaitych kwiatów
obsiane, tak że
łatwiej byłoby wymienić te których brakło aniżeli wielkie mnóstwo
obecnych. —
Brzegiem ulic jaśniały piękne różane krzaki, mieniąc się pysznemi
barwy, od
śnieżno białej do najciemniej purpurowej; bzy i białe floksy
wyglądały z
pośrodka świetnej zieleni liści, georginje pochylały pyszne głowy,
pąki lawandy
kwitły tu i owdzie, a w całym ogrodzie tak pełno było woni różnego
rodzaju, że
ją najlżejszy wietrzyk obficie w powietrzu roznosił. Gdziekolwiek
Nella zwróciła
oko, wszędzie spotykała miłe, piękne i wzniosłe widoki, mieszkanie
było tylko
obrazem swej pani, szlachetnej, zacnej, łagodnej i miłej dlawszystkich
razem i dla każdego swego gościa z osobna. — Nella pielęgnowaną
była

background image

przez mistres Charteris prawdziwie po macierzyńsku, uprzedzano jej
życzenia,
zgadywano myśli. W gościnnym tym domu bywali liczni goście;
bawiono się wesoło w
pokojach i w ogrodzie, Nella nie znała jeszcze towarzyskiego życia w
wyższem
angielskiem społeczeństwie przyjętego, i bardzo ją ono zajmowało;
nie traciła
też żadnej gry, żadnéj zabawy, Gdy się dla jakiej rozrywki zbierano w
ogrodzie,
zawsze wygodną sofkę kaleki ustawiono w chłodnem spokojnem
miejscu, w cieniu
drzew rozłożystych, zkąd wszystkich widzieć i wszystko słyszeć
mogła, a miss A
my podchodząc do nie; często, rozmawiając uprzejmie stanowiła
między nią i
towarzystwem miłą i pouczającą spójnię. — Jeżeli się zaś zdarzyło że
dopełniając
obowiązków sąsiedzkiej uprzejmości Amy musiała się na kilka godzin
oddalić,
zastępowała ją chętnie pani Charteris, którą Nella szanując wysoko,
nauczyła się
wkrótce i kochać serdecznie.
Z upływem czasu gdy lewa Nelli ręka ukazała się już bez obwiązania,
przekonano
się że dwa złamane palce lubo się zrosły i dawny kształt przybrały,
pozoztały sztywnemi
lecz to jej nie przeszkadzało zajmować się ręczną robotą; szyła
chętnie, a
osobliwie z upodobaniem oddawała się wykonywaniu delikatnej
robótki dzierganej z
tasiemeczek, której ją sama pani Charteris nauczyła. — Tak więc
dzień za dniem
mijał dziewczynce w oczekiwaniu na wzmocnienie ręki i nogi, by do
lekcyi muzyki
powrócić; siły w istocie wracały, i noga powoli zaczęła powracać do
dawnego

background image

stanu, Nella probowała chodzić najprzód o kiju a następnie
przechadzała się po
ogrodzie bez niczyjej pomocy. — Rodzina Charteris naradzała się
wspólnie jak
przyszłością kaleki pokierować, tymczasem osądzono że należało jej
objawić
smutną a dotąd tak starannie ukrywaną prawdę. Amy podjęła się tego
zadania.
Cały dzień deszcz padał, nie wychodzono do ogrodu, Nella
usadowiona wygodnie
przy dużém oknie zajęta była robótką, wyszywając starannie
plecionką kwiaty i
liście, i łącząc je delikatnemi ściegami, tak że przedstawiały lekką
tkaneczkę
nakształt czarodziejskiego utworu wróżek. MissCharteris siedząc
naprzeciw niej w fotelu, czytała głośno przystępnie napisaną
historyę, bo nie tylko o wygodzie i przyjemności dziewczynki
myślała, pragnęła
także rozwijając serce, wzbogacić i umysł jej wiadomościami, na
których nabycie
u państwa Mallet'ów ani czasu ani przewodnictwa nie było. Rozdział
się skończył,
miss Amy zamknęła książkę i Nella też odłożyła robotę, a po krótkim
milczeniu
patrząc na swoje palce i poruszając je z lekka drugą ręką, rzekła: —
Dopókiż
będziecie tak sztywne i niedołężne? Takbym rada pograć znów na
skrzypcach!
— Nello, rzekła miss Charteris, droga Nello, nie dziw się memu
pytaniu; — czy
zawsze zarówno kochasz Boga?
— O, spodziewam się odpowiedziała pokornie, spoglądając ze
zadziwieniem.
— Powiedz mi ukochana, jak myślisz, czy byłabyś w stanie znieść
jeszcze jedną
próbę gdyby ją Bóg zesłał na ciebie?
— Musiałabym, gdyby się tak Bogu podobało.
— Ale jakbyś ją zniosła?

background image

— Starałabym się być bardzo cierpliwa. Ale cóż to jest nowego,
pytała przelękniona, czy pani Lester chora?
— Nie, nikt nie chory i nic nowego.
— Więc cóż takiego? powiedzcie mi proszę!
— Powiedz mi dziecko, co ci jest najdroższém na świecie?
— Ty pani! zawołała Nella wyciągając żywo prawą swoją rękę ku
przyjaciółce.
— Dziękuję ci Nello droga. — Ale po mnie co najwyżej cenisz?
— Muzykę, oczywiście!
— Potrafiłaż byś wyrzec się muzyki, tego ukochania swojego, gdyby
tak Bóg
rozporządził?
Nella spojrzała poważnie w oczy miss Amy potem na swoją sztywną
śniadą rączkę i
zapytała z cicha.
— Lękasz się pani tego, że już nigdy na skrzypcach grać nie będę
mogła?
— Nie obawiam się tego, owszem spodziewam się że będziesz mogła
grywać dla
własnej i przyjaciół swoich przyjemności, lecz się obawiam kochanko,
że będziesz
musiała porzucić widoki stania się znakomitą artystką.— Byłażbym
mogła zostać artystką, rzekła Nella, gdyby nie to? i wskazała na
rękę.
Potem cośmy sami słyszeli i co nam twój nauczyciel zapowiadał
spodziewaliśmy się
tego.
Tłumione westchnienia podniosły piersi Nelli a oczy zaszły jej łzami.
— Prawdopodobnie, mówiła dalej Amy łagodnym głosem, nie
powrócisz już do dawnego
życia w mieście, — przywykłaś występować na koncertach i grywać
w obec licznego
zgromadzenia, porywać grą swoją; słuchaczy i zbierać pochlebne
oklaski;
przyzwyczaiłaś się do tego że cię między bogatych i znacznych ludzi
zapraszano;
chwalono cię, podziwiano, wszystko to nie wątpię musiało ci się
podobać, a

background image

właśnie to wszystko, skończyło się teraz drogie dziecko dla ciebie i
jak mi się
zdaję skończyło się na zawsze.
Zdziwiła się niepomału miss Amy, a ucieszyła jeszcze więcej, gdy
wysłuchawszy
jej mowy Nella pospieszyła z odpowiedzią:
— O to mi nie idzie miss Amy, i tego bynajmniej nie żałuję. Nie
lubiłam ja bywać
między obcemi ludźmi; często tak dziwne i niezrozumiałerzeczy do
mnie mówili, a nawet zdawało mi się że ci co mnie najwięcej chwalili,
wcale a wcale nie rozumieli muzyki. — Ale prawda, że to była wielka
przyjemność
wykonywać bez trudności wielkie i podziwiane utwory mistrzów. —
Serce mi się
rozpływało z radości gdy rozumiejąc już ich myśli mówiłam sobie: —
oto tacy
wielcy ludzie pomarli, a ja biedna i prosta dziewczynka przywracam
życie ich
dziełom łącząc je z mojem uczuciem i wywołując grą moją oklaski,
przypominam
światu ich imię i uwieńczę je coraz nową sławą. — O tak, niczego nie
żałuję,
tylko muzyki! muzyki! Ach prawda, i dobrego pana Mansworth, o jaki
był dobry,
kochany!
Płakała sobie cichutko patrząc w okno po za którem nic nie widziała
przez łzy
gęsto na twarz płynące; tak słuszny był ich powód że miss Amy nie
przerywała jej
wcale.
Po chwili rzekła Nella:
Że do państwa Mallet nie powrócę, wcale mi nie żal; ale czy i pana
Mansworth
nigdy już nie zobaczę, i pana Bridges także? obaj tyle mi oka-zali
życzliwości, że przez cale życie wdzięczną im pozostanę.
Zachowaj Nello to uczucie na zawsze, a zarazem nadzieję że ich
zobaczysz kiedy.

background image

Do Londynu nie jest przecie tak daleko; może tam kiedy razem
pojedziemy; ale
przedtem nie jedno jeszcze obmyśleć i wykonać wypadnie, mówiła
miss Charteris. —
Najprzód trzeba ci będzie wynaleść miejsce stałego pobytu, gdzie byś
się jeszcze
uczyć i ukształcenie swoje ukończyć mogła. — Moja matka myślała o
umieszczeniu
cię w jakim dobrym naukowym zakładzie. — Nie trudnoby ci było
wykształcić się na
domową nauczycielkę. — Czy by ci się to podobało? czy nie byłabyś
rada zająć
kiedyś zaszczytne stanowisko guwernantki w jakim zacnym i
zamożnym domu?
— Niewiem odrzekła Nella co guwernantka wiedzieć, umieć i robić
powinna. O jedno
tylko proszę cię miss, nie posyłaj mnie nigdzie do obcych ludzi! Mnie
tok smutno
między obcymi! Radabym być u pani Lester którą, tak kocham. Ale
nie, prawda,
powinnam wracać do Billa. do Bil-


la Waters, on się będzie tak cieszył jak mnie zobaczy!
Amy ujęła pieszczotliwie rękę Nelli, popatryła jej w oczy i rzekła:
— Słusznie moje dziecko że o nim pamiętasz. Bili na to zasłużył
ażebyś najprzód
o nim pomyślała. — Był on dla ciebie tak dobrym, tak poświęconym
jak tylko mógł
i umiał, ale...
— Czy mieszkałabym u Billa czy u pani Lester? zapytała niespokojnie
Nella.
Nie, mieszkać byś teraz u Billa nie mogła, bo....
— Ach jąkam ja szczęśliwa że pani tak sądzisz! bo przyznaję że teraz,
kiedy tyle
pięknych mieszkań poznałam, smutno by mi było mieszkać w tej
ciasnej brudnej i
ciemnej chacie.

background image

— Nie będziesz w niej mieszkała Nello; bo i Bili już w niej nie
mieszka.
— Gdzie Bill mieszkać może?
— Nie wiadomo. — Opowiedziano mi, że Bill z powodu
przemytnictwa któremu się
oddawał, popadł w ciężkie kłopoty, celnik jakiś zręczniejszy od swych
towarzyszy, znalazł piwnicę o któ-rej tyle mówiono i zabrał na rzecz
skarbu ukryte w niej towary. — Podejrzy wano
Billa jako sprawcę przemycania i może byłby nawet został
uwięzionym, gdyby nie
to, że naówczas wybrał się na jakąś wyprawę.
— O! dzięki Bogu że go to nie spotkało!
— Ale dotąd nie powrócił, tylko łódź jego strzaskaną wyrzuciło
morze.
— Strzaskaną o Boże! Cóż się z nim samym stać mogło? Czy
powróci? mówiła Nella
ze łzami. A ja nieraz tak niedobrą byłam dla niego! — O! jakbym
znowu chętnie
mieszkała w jego chacie byle on do niej bezpiecznie mógł powrócić!
Spłakane dziewczę złożyło strudzoną głowę na ramieniu miss
Charteris. — Głęboki
smutek osiadł na jej czole a szczery żal przejął serce i ciężka troska,
co się
stać mogło z najpierwszym jéj dobroczyńcą. — Pomimo to nie
zmieniła życzenia
powrotu do Brentholmu. — Czuła więcej niż: kiedy potrzebę
przytulenia się do
starszej przyjaciołki, którą po Amy a może i na równi z nią, kochała,
do dobrej
poczciwej pani Lester.
— Chciałabym jej być pomocną, mówiła, choćtrochę, choć koło
najmniejszych wychowanek. — A potem, tam stoi chata Billa,
patrząc na nią zawsze sobie przypominać będę ile mu jestem winna.
— Więc rzekła miss Charteris, chcesz tedy koniecznie wracać do
Brentholmu?
— Jak pani sądzisz? pytała Nella, czy to z mojej strony niebyłoby
zuchwalstwem,

background image

przypuszczać że ja, cudzoziemka, niemówiąca nawet tak po angielsku
jak mówią
angielki, mogłabym uczyć drugich? — Zdaje mi się że przez te
wszystkie lata, z
książek i od ludzi, a nadewszystko od was kochani państwo
nauczyłam się nie
jednego; a takbym się starała, tak bym pracowała usilnie, że może
kiedyś.... O!
jakby to ślicznie było żyć nakoniec w tej miłej spokojnej szkółce!
Często, kiedy
się czułam zmęczoną strasznem gorącem i gwarem salonów, i
jedwabną mową. Madame
i cygarami Monsieur, to ta szkółka tak cicha i wesoła ukryta wśród
świeżej
zieleni stawała mi przed oczy tak wyraźnie, jak gdybym miała wejść
w te drzwi,
po za któremi wiem, że mnie czeka dobra kochana pani Lester. — Co
pani na to
mówisz miss Amy?— Nie jestem pewna co ci mam poradzić od
rzekła miss Charteris, mocno zamyślona.
— Mówią, starsi że mogłabyś lepszą obrać drogę. — Stanowisko
wiejskiej
nauczycielki jest bardzo podrzędne, a po uprzejmem obejściu jakiego
doznawałaś
od ukształconych i zamożnych ludzi, niższe miejsce w społeczeństwie
nie
zadowolniło by cię może. — Oprócz tego, trzeba by pracować ciężko i
bez przerwy,
nie podług upodobania i nie z takiem zadowoleniem jak nad twoją
ulubioną muzyką,
ale od rana do wieczora uczyć cierpliwie głupie, a więc i nudne dzieci
wiejskie,
całemi, dniami szukać sposobów jakby do ścieśnionych pojęć trafić i
ciężkie
umysły rozwinąć. — A obok tego jeszcze, po za probostwem i szkołą,
gdzie —
przygotuj się na to, nie zawsze twoi przyjaciele mieszkać będą, —
jakież z

background image

wieśniaczek miałabyś towarzystwo? — Ale dość tego na dziś
kochana, moja Nello,
nie mówmy już o tem do jutra. — Zastanów się dobrze nad
przyszłością swoją, myśl
o niej spokojnie i módl się serdecznie. — Gdybyś zaś miała jakie
wątpliwości,
doświadczenie mojej matki pomoże ci do ich usunięcia.Nella patrzyła
na rozumną przyjaciółkę z przywiązaniem i tęschnotą, które
zrozumiawszy miss Charteris, ucałowała ją tkliwie, a potem
otworzywszy
fortepijan grała i śpiewała ulubione dziewczynki melodye, któremi
nieraz już
udało jej się usunąć smutne myśli obsiadające jej młodo czoło.
Przez noc Nella myślała wiele a modliła się jeszcze więcej, skoro zaś
nadszedł
ranek, życzenia jej okazały się niezmienne; pomagać pani Lester,
jeżeli rodzina
Charteris i proboszcz Dykes uważać będą, że może pragnąć tak
pięknego zadania.
Wszyscy zgadzali się na to chętnie, bo znali jej zdolności i pewni byli
że
potrafi odpowiedzieć swemu powołaniu, ona tylko sama nie
przypuszczała swojej
zręczności i rozwinięcia. — Nella tak skromna, kochająca i wytrwała,
droższą się
jeszcze stała całej rodzinie Charteris i po dojrzałym namyśle uznali
wszyscy, że
istotnie najlepszą cząstkę sobie obrała i trudno byłoby w inny sposób
spokojną i
szczęśliwą przyszłość jej obmyśleć.ROZDZIAŁ XV.

ZWYCIĘSTWO.

Nella, zawieziona do Brentholm'u, wyrosła i rozwinęła się równie
fizycznie jak
umysłowo,
o sercu nie mamy nic nowego do powiedzenia, lubo każdy dzień
wzbogacał je

background image

świeżemi skarbami uczucia i poświecenia przy nieustannej
konieczności cierpliwej
pracy duchowej. — Pani Lester, pod której okiem i tkliwym nadzorem
piękny ten
kwiat się rozwinął, cieszyła i pyszniła się jego wdziękiem. — Cały
dzień zajęta
w szkole i w domu Nella pilnie uczęszcza na probostwo, gdzie pan
Dykes kształci
ją. w naukowych przed-miotach, nie wykładanych w szkółce, których
początki udzielono jej w domu
państwa Charteris, a oprócz tego, codzień krótszą, lub dłuższą chwilę
poświęca
swoim skrzypkom, bo bez muzyki żyć nie może. — Wprawdzie
grywa tylko łatwiejsze
sztuki, ale poświęca im całą uwagę, wlewa w nie całe swoje uczucie,
to też gra
jej jest czystą, i nieporównanie wymowną. — Nic jej nie brakuje, nie
"wzdycha do
niczego, bo nawet ukochaną swoją miss Charteris widziała już kilka
razy w
Brentholm'ie. — Billa tylko z żalem wspomina i z tęschnotą wygląda.
Oceniając
jej zdolności, proboszcz przedstawił Nellę dozorowi kościelnemu na
pomocnicę
nauczycielki, której już jako kandydatka ze wszystkich sił swoich
pomaga, —
prowadzi dzieci do kościoła, nauczając, jak się w domu bożym
zachować należy,
obok prostych robót ręcznych wprowadziła ozdobniejsze robótki,
śpiewa ze szkołą
hymny i pieśni właściwe i nie rażą, te śpiewy jej ucha, bo się nauczyła
rozumieć
śpiew serca i wie, że każdy ma prawo i powinien chwalić Boga, jak
umie. Jednem
słowem Nella stanęła u kresu swych życzeń; ma lat siedmna-ście, ale
na dwadzieścia wygląda, bo włoszki dojrzewają wcześnie, fizyonomja
jej

background image

o tyle różna, od białych, rumianych, złotowłosych twarzy,
zaludniających
Brentholm, zwraca spojrzenie każdego, kto ją pierwszy raz napotka, a
więcej może
jeszcze zadziwia postawa, ułożenie i obejście" nietylko szlachetne, ale
wspaniałe; znać odziedziczyła je po matce.
Dalsze jej życie nie miało jednakże zakończyć się tak jednostajnie, jak
się
rozpoczynało, bez wstrząsnień i odmiany.
Raz w świąteczne poobiedzie, po nabożeństwie, spotkała ją
prawdziwa
niespodzianka. Korzystając z kilku godzin swobody, postanowiła
nacieszyć się
pięknością powracającej wiosny" idąc niezwykle daleką drogą do
domu, bo przez,
śliczny gaik, zaledwie zieloną szatę przywdziewający; — nagle na
drodze, od
kolei żelaznej do wsi prowadzącej coś błysnęło przed jej oczyma,
spojrzała
uważnie, drogą śpieszył człowiek niskiego wzrostu, w okularach, a
poły surduta,
odrzucane żywemi ruchami, ulatywały w powietrzu. — Nel-la
krzyknęła z radości, a wyciągając obie ręce ku nadchodzącemu,
wołała:
— Witaj pan, witaj panie Mansworth! jakżem rada, że pana widzę!
Był to w istocie jej zacny, poczciwy nauczyciel, — Stanął zdziwiony
na widok
pięknej, dorosłej panny, którą sobie zawsze jako drobną kalekę
wyobrażał i
dopiero zbliżywszy się, poznał ją i rozśmiał się wesoło, pytając:
— Czy to moja skrzypeczka? Ależ Nello, przeszło mi o głowę urosłaś.
— A jakże
noga?
— O zupełnie dobrze; zapomniałam nawet, że kiedy byłam kulawą.
— A palce? te zręczne, umiejętne palce? i pan Mansworth ujął lewą
rękę Nelli, a
głaszcząc ją, jak gdyby jeszcze dzieckiem była, dodał: nigdy odtąd nie
spotkałem

background image

tak prawdziwie do skrzypiec stworzonej ręki.
— Już teraz, rzekła Nella, moje palce nie są ani zręczne, ani giętkie,
już
zaledwie dziecinne sztuczki zagrać są, w stanie, ani mowy nie ma o
pysznych
utworach wielkich włoskich i niemie-kich mistrzów, których
tajemnice tak serdecznie umiejętnie odsłoniłeś pan
przedemną.
Mówiła to z uśmiechem na ustach, lecz głos jej drżał wewnętrznem
wzruszeniem.
Pan Mansworth domyślał się co się działo w jej duszy i zwrócił
rozmowę na inny
przedmiot. Prosił Nelli by mu opowiedziała dokładnie co się z nią.
dotąd działo
i jakie ma na przyszłość zamiary.
Pierwszemu jego pytaniu chętnie obszerną dała odpowiedź, bo w
skromnem swojem
stanowisku czuła się bardzo szczęśliwą; wszystko i wszyscy co ją
otaczali, aż do
najmniejszej wychowanki szkoły miłemi jej byli; lecz gdyby od czasu
do czasu.
mogła słyszeć taką muzykę, jaką całą duszą ukochała, nic by jej już do
spełnienia wszystkich życzeń nie brakło. Co zaś do przyszłości,
wyznała z
uśmiechem że ani jej życzenia, ani myśli nawet nie sięgały po za
teraźniejszość.
— Najbardziej sobie życzę, dodała, zastąpić z czasem o ile to będzie
w mej mocy
panią Lester w całem jej zajęciu i zapewnić jej spokojną przyjemną
starość.
— Zostać wiejską nauczycielką! hm! Na tomi pani wcale nie
wyglądasz, odrzekł pan Mansworth.
— Nella spojrzała zdziwiona; pani! tak ją jeszcze nikt nie nazywał,
Była jak
zawsze Nellą, ni mniej ni więcej.
Pan Mansworth żałował tego co powiedział, ale miał coś na sercu co
wypowiedzieć
musiał.

background image

— Spocznijmy tu chwile, rzekł siadając na drewnianej ławce przy
zielonym płocie
ustawionej. — Nie domyślasz się Nello (pan Monsworth tak do niej
mawiał ilekroć
w serdecznem był usposobieniu) nie domyślasz się pewno po co ja tu
przybyłem?
— Myślałam że dla tego by odwiedzić dawną swoją, uczennicę?
— Niezawodnie, ale przybywam oprócz tego z zamiarem porwania
cię z Brentholm'u,
zabrania cię do Londynu. Czy przypominasz sobie jak często
mówiłem ci o mojej
siostrze Gertrudzie?
— O tak, o tyle starszej od pana i tak do niego przywiązanej jak
matka.
— Lepszej świetszej kobiety nie ma podsłońcem! I ta moja siostra,
dobra Gertruda mieszka teraz ze mną razem. —
Najęliśmy na przedmieściu ładny domeczek z ogrodem, a skoro bzy
rozkwitną i
ptaszki wśród nich śpiewać zaczną, będziemy sobie mogli wyobrażać
że mieszkamy
na wsi,
Po urządzeniu wszystkiego pozostał nam jeszcze śliczny pokoik, do
którego oboje
z Gertrudą zapraszamy cię serdecznie. — Przyjedź do nas; Gertruda
zapewnia że
wszelkich starań dołoży by ci pod naszym dachem dobrze było, byś
żyła cicho i
szczęśliwie; ja mogę tylko grać na skrzypcach — ale ty ich lubisz
słuchać.
Nella zdziwiona i wzruszona nie zaraz znalazła słowa na
podziękowanie.
— Zawsze, odpowiedziała, zawsze byłeś pan dla mnie opiekunem i
przyjacielem,
tego dopóki żyć będę nie zapomnę; ale ofiary pańskiej przyjąć nie
mogę. —
Zapominasz pan że ja teraz wcale a przynajmniej bardzo mało grac
mogę, że

background image

obecność moja w domu pana i jego siostry, żadnegoby nie przyniosła
pożytku.
— Bredzisz moje dziecko, obruszył się panMansworth, kto ci mówi o
pożytku? My chcemy stać się tobie użytecznymi,
rozumiesz? Jest nas tylko dwoje, nie mamy dla kogo żyć ani o kogo
się troszczyć
i tego nam brakuje, Tyś mi przyszła na myśl, więc nie czekając długo
zabrałem
się, jestem tu ot i czekam abyś powiedziała że do nas przyjedziesz.
Rozweselisz
samotną, naszą starość a za to przyrzekam ci muzyki tyle i takiej ile i
iakiei
zechcesz.
— O! to by było prześlicznie, toby było było pysznie, zawołała Nella
z zapałem;
zajaśniały jej oczy i zarumieniły się lica. — Będziesz mi pan grywał
Bethowena i
Mozarta i nauczysz mnie coraz więcej prawdziwą, muzykę rozumieć.
W tej chwili o całym świecie zapomniała muzykantka.
— Otóż to, teraz poznaję moją dawną uczennicę, mówił radośnie pan
Mansworth. Tak
dziecko, daj pokój szkole i nauczycielstwu, jedź ze mną, całem
twojem zajęciem
całą, przyjemnością będzie muzyka. Bo wszystko za nic, muzyka po
nad wszystko!
— Po nad wszystko? Nad wszystko muzy-ka? Czyż to być może?
Prawdaż to rzeczywiście? Nella pochyliła głowę, ręce jej
opadły na kolana, oczy spuściły się ku ziemi, jaśniejąca radością twarz
pobladła.
— Nie, szepnęła, nie mogę tak nagle postanowić w rzeczy tak ważnej,
muszę się
namyślić. Pomówię z panią Lester.
— Pani Lester nie zechce puścić cię od siebie, namawiać cię będzie
byś przy niej
została.
— Nie, tego by nie uczyniła. — Owszem gdyby mogła przypuścić że
chętniebym się

background image

za panem udała, pewnie nie przeszkadzałaby temu. Ona tak jest dobrą
i szlachetną
że najprzód o drugich, o sobie zaś na ostatku pamięta. Dla tego też
wcale jej
się pytać nie będę. — O, panie Manssworth, zdaje mi się że już wiem
com uczynić
powinna; pozwól mi pan zastanowić się jeszcze trochę.
Zeszła kilka kroków z drogi; skąd wśród zieloności wyglądał biały
szkolny domek,
wiedziała że z okna lub z progu pani Lester wyglądała oczekując jej
nadejścia i
myślała sobie:
— Ona mnie czeka, a jabym ją mogła opu-ścić na zawsze? Dziś
jeszcze nazwała mnie dzieckiem swojem, swojem drogiem,
jedynem dzieckiem, które jej Bóg zesłał na podporę i pociechę w
starości. — A
przytem patrzyła na mnie jasnemi swemi oczyma tak tkliwie, tak
serdecznie że
czułam jakieś błogie wewnętrzne ciepło i tak mi jakoś było, jakby ona
matką moją
była, albo raczej mojej matki matką — podług wieku, mogłaby na
prawdę być moją
babką! — A w parę godzin potem już bym ją dobrowolnie opuścić
mogła? odebrać jej
tę podporę starości na którą liczy? Nie! tego nie zrobię, nie chcę.
Zostanę przy
niej, w Brentholm'ie. — Muzyki tu wprawdzie nie słyszę, albo co
gorsza słyszę
złą, niegodziwą. Tymczasem do Londynu przybywają artyści z całego
świata i
wszystkich, wszystkich bym słyszeć i podziwiać mogła, bo pan
Mansworth żadnego
koncertu nie opuści i pewnie brałby mnie z sobą; a za powrotem do
domu
przygrywałby mi jeszcze co było najpiękniejszego. Jak by to było
roskosznie! jak
w niebie.

background image

Silnie pociągała Nellę pokusa obiecując jej dostatek i prawie nadmiar
tyle jej
ukochanej mu-zyki, kto wie czy by jej nie uległa, czyby się pomimo
wszystko, pociągnąć nie
dała, gdyby — któż zgadnie dla czego i skąd przychodzą nam
niespodziewane myśli?
— gdyby znów Bill Waters nie przypomniał się Nelli w tej chwili.
Wszakże i jego
opuściła dla muzyki, a jak gorzko żałowała tego, jak często wyrzucała
sobie że
mu nie okazała wdzięczności swojej — a wyrzucała sobie za późno
niestety! Piersi
jej podniosło łkanie, łzy gorące spłynęły po twarzy, lecz nie wahała
się dłużej,
postanowiła już jak postąpić; pewnym krokiem wróciła do pana
Mansworth
czekającego na nią niecierpliwie, spojrzała mu poważnie w oczy i
podając
życzliwie obie ręce, rzekła:
— Dziękuję panu, dziękuję stokrotnie, ale towarzyszyć panu nie będę.
— Wiesz
pan, kiedyś dzieckiem jeszcze będąc, dla miłości muzyki opuściłam
najpierwszego
mego dobroczyńcę, co ponad brzegiem morza znalazłszy otoczył mnie
życzliwością,
dogadzał moim chęciom, życzenia moje uprzedzał. Byłam
niewdzięczną — a potem
kiedy to sama uznałam, kiedy pragnęłam gorąco nagrodzić to
uchybienie, on
zginął, i nigdy sięnie dowiedział ile tego żałowałam. Nie chcę raz
jeszcze w życiu dopuścić się
niewdzięczności, wyrzut taki za nadto boli. — Pragnę
przedewszystkiem dopełnić
mojej powinności, ona mi wszystko zastąpić musi, nawet
najpiękniejszą muzykę.
Pani Lester jest także moją, opiekunką., kocha mnie, potrzebuje mojej
pomocy; —
zostanę przy niej.

background image

Pan Mansworth był zacnym, z gruntu poczciwym człowiekiem; dawał
się często
porywać ukochanej sztuce i wtedy zapomniał o wielu rzeczach, ale
zrozumiał od
razu powody Nelli i nie próbował już nawet zachwiać ją, w
szlachetnem
postanowieniu, bo w głębi jego duszy było także coś świętszego,
szanowniejszego
nad muzykę.
— Może masz słuszność dziecko kochane, rzekł po chwili: przykro mi
bardzo że sam
jeden do Londynu wracać będę musiał, ale nie mam odwagi ani
sumienia nalegać
dłużej. Przyrzecz mi tylko, że gdyby (wszak nie wiadomo co może
nastąpić)! gdyby
się tu okoliczności inaczej ułożyły i rozmyśliwszy się chciałabyś
spróbować ży-cia z dwojgiem starców jak ja i Gertruda — w takim
razie napiszesz do mnie
otwarcie.
Nella przyrzekła uroczyście.
— A teraz, zaprowadź mnie do swojej szkółki, przedstaw mnie swojej
pani Lester,
niech jej powinszuję zwycięztwa jakie odniosła nademną i zagraj mi
co na
skrzypcach.
— Będzie to rzecz bardzo maleńka.
— Mała czy wielka, pewny jestem że dobrze będzie zagrana.
Rzeczy wiście pan Mansworth z przyjemnością przyjęty przez
nauczycielkę szkółki
spędził z nią i Nellą czas jakiś, a po herbacie, Nella wzięła swoją
skrzypkę
zagrała ulubioną swoją pieśń: "Sul mare."
Pan Mansworth słuchał w milczeniu, a wzruszony melodją i
wykonaniem, wyszeptał
do siebie:
— Co za szkoda! co za nieodżałowana szkoda! Coby to była za
mistrzyni skrzypiec!

background image

— Zagraj mi pan teraz co pięknego, prosiła Nella: tak dawno pana nie
słyszałam i
pewno...
Zatrzymała się, bo łzy głos jej tłumiły; schyliła się by je ukryć a
chwytając
stojący w ką-cie stołeczek, przystawiła go sobie przed kominek i
słuchała w głębokim
zamyśleniu mistrzowskiej gry czcigodnego swego nauczyciela.
Kiedy się z nią. późnym wieczorem pożegnał musiała mu dane
przyrzeczenie raz
jeszcze powtórzyć.
Ale chociaż okoliczności ułożyły się inaczej, nikt przecież zwrotu ich
nie
przewidywał, bo zdawało się że Nelli wypadało albo zostać
nauczycielką w
Brentholm`ie, albo go dla Londynu opuścić, tymczasem stało się
jeszcze inaczej.ROZDZIAŁ XVI.

KOLEJE ŻYCIA. STRAPIENIA, POCIEHY I BOLEŚCI.

Cicho, spokojnie i jednostajnie płynęło życie mieszkankom szkółki,
lecz pośród
dziecinnego świata nie braknie nigdy na ożywieniu i rozmaiitości, tym
którzy
całem sercem oddają się wychowaniu młodego pokolenia. — Obie
nauczycielki znały
doskonale charakter każdej swojej uczennicy, zdolności ich i
przymioty, równie
jak stan ich rodziców, a największych starań przedmiotem zawsze
takie dzieci
bywały, które najwięcej pracy, troskliwości i starania potrzebowały.
Sieroty,
kaleki, Nella pod wyłączną swoją, brała opiekę, pragnęła zastąpić im
rodzinę,
chciała serdecz-nie się wypłacić za całą życzliwość której tyle od
dobrych ludzi w swojem
sieroctwie doznała. Była też niewyczerpaną w pomysłach i
niestrudzoną w

background image

wyszukiwaniu środków, któremiby biedaczkom można przynieść ulgę
w cierpieniu lub
je zasilić w niedostatku. — Cała wieś kochała ją i czciła zarazem, bo
nie było
chaty, której dziecina nie doznałaby od niej pomocy, zachęty, a
przynajmniej
rozrywki. Na jej skinienie osychały zupełnie oczęta, uśmiechały się
buziaki, a
spokój i swoboda dziecinnych twarzy odbijały się na obliczach matek.
— Słusznie
nazywano Nellę jasnym promieniem Brentholmu, a pani Lester
ucieszyła się nią jak
prawdziwym skarbem.
Nadeszła Wielkanoc, najuroczystszy dzień całego roku; całe
Brentholm jaśniało
weselem, sklepienie niebios zalewał błękit bez chmurki, morze
śpiewało
wdzięcznie u brzegu, w powietrzu rozszerzała się woń pąkowia
osypującego drzewa
i krzaki, dźwięk dzwonów rozlegał się w przestrzeni jak cudny hymn
Zmartwychwstania głoszony przez tysiące serca pełnych błogiej
wiary, a serca te
wszystkie czuły i wyznawały żew ciągu całego roku nie było tak
uroczo pięknego dnia w tym cichym zakątku. —
Tłumy ludności tłoczyły się do kościoła, pomiędzy niemi dwoma
rzędami szły
dzieci ze szkółki, dumne z nowych wstążek u warkoczy; wszyscy
zajęli miejsca
właściwe i zaczęło się nabożeństwo. — Muzyka nie była piękniejszą
ani śpiewy
czystsze jak zwykle, ale w każdym głosie brzmiało przejęcie się wiarą
i
radością, gdy kościół zadrżał odgłosem starego hymnu:
Weselmy się, Chrystus zmartwychwstał!
Podczas kazania Nella pomimo usiłowań, nie mogła opanować swoich
myśli; cofnęły
się one w przeszłość, krótkie jej życie rozwinęło się jak wstęga
wspomnień przed

background image

oczyma jej ducha; — spojrzawszy w nie, powiedziała sobie że
nadszedł piękny
wielki dzień w jej życiu. — Pierwszym była burza morska, drugim
szkolny koncert,
kiedy pan Mallet usłyszawszy ją, pociągnął z sobą do Londynu,
trzecim
podwieczorek u księżnej, a za tem wzrost jej, powodzenia, czwartym
to ciężka
pora cierpienia i troski druzgocząca jej przyszłość muzyczną, a
nakoniec to
słodkie święto napełnia-jące dziś jej dusze tak głębokim spokojem,
zdawało się jej zapowiednią nowej
łaski i większej jeszcze ciszy i radości. — Wyobraziła więc sobie że w
życiu
swojem przebywszy sześć wielkich dni, wolno jej nakoniec będzie się
spodziewać
niedzieli; święto które prędzej czy później nastąpi, kiedy w radosnej
pokorze
spotka się z tak dawno utraconą matką, w obec Tego który sam tylko
wieczny pokój
daje. — Brakowałe jej więc szóstego dnia, co jej przyniesie? czy może
ten cały
obraz był tylko złudzeniem! Odpowiedzi na to nie było, ale uwaga
Nelli zwróciła
się do rzeczywistości ogólnym ruchem wiernych wychodzących z
kościoła i
obowiązkiem pomożenia pani Lester w przeprowadzeniu porządnem
szkolnej gromadki.
Po obiedzie, gdy dzieci bawiły się w ogródku, pani Lester namówiła
Nellę by
wyszła przejść się trochę i widokiem pięknej okolicy rozproszyć cień
lekkiego
zasmucenia, które ją było ogarnęło w kościele na widok wiernych
przystępujących
pobożnie do Stołu Pańskiego, co dopiero w Maju miało się po raz
pierwszy stać
jej udziałem. Nellalubo z trudnością usłuchała rady, nie lubiła bowiem
zostawiać swoją opiekunkę

background image

samą z hałasującemi dziećmi, ale wyszedłszy raz na otwarte
powietrze, zwróciła
się ku wybrzeżu, i usiadłszy na odłamku skały poglądała na blask
zachodu
rumieniący okoliczne wzgórza, — woda wyglądała jak pole zroszone
świetnym
rubinowym deszczem. Nella patrzyła na to z przyjemnością, bo
piękno wszędzie
było jej pożądanem i dopiero gdy uderzono we dzwony, podniosła się
by na
poobiednie nabożeństwo pospieszyć. — Miała dwie drogi do wyboru,
wybrzeżem,
którędy było najdalej wracać, bo umyślnie tę drogę wybrała jako
malowniczą, i
prostą ścieżką, przez wieś prowadzącą tuż obok gospody, w której nie
tylko
żeglarze, lecz i wszelkiego rodzaju próżniacy zwykli się byli zbierać.

Bezwątpienia chętniej poszłaby Nella brzegiem, ale niepojęte jakieś
uczucie
zwróciło ją, ku ulicy. Zdawało się że jej głos jakiś nieznany szeptał:
"tędy
droga!" Postąpiła kilka kroków po piasku, lecz wnet zwróciła się na
krótszą lecz
nieprzyjemniejszą ścieżką między domami.
Dochodziła właśnie do gospody, obok której.wprawdzie nie szła
blisko droga lecz dochodził z tamtąd przerażający odgłos
hałaśliwych i pijackich śpiewów. — Przelękła się takiego sąsiedztwa i
byłaby
rada zawrócić, lecz w duszy swej posłyszała nakazujący odgłos
wyrzutu, że
unikając tej drogi mija się ze swoją powinnością. W niewielkiej ode
drzwi
odległości przystanęła, zbierając odwagę do przejścia. Wtedy z
otwartego okna
gościnnej izby doszedł jej uszu znany głos Czarnege Billa:
— Tak, łódź moja przepadła, febra trzęsie mi kości, i jestem tu
między wami, bez

background image

grosza przy duszy.
Stał w środku izby a około niego drudzy pili i kurzyli fajki spokojnie.
Mówiąc
te słowa: "bez grosza" rozłożył szeroko obie ręce jakby chcąc zupełnie
swe
ubóstwo oznaczyć, lub jakby się spodziewał zmartwić tem swoich
towarzyszy albo
ich wzruszyć; lecz jeżeli to było jego zamiarem, zawiódł się w
oczekiwaniu.
Podobni Billowi ludzie rzadko mają, prawdziwych przyjaciół, a
przynajmniej nie w
karczmie szukać powinni tej mocy umysłu i tego poświęcenia conia
co przyjaźni bywa podstawą. — Zebrani w gospodzie goście nie
okazywali
współczucia dla straty Billa ani dla jego febry, ale rozumieli że
koniecznym
warunkiem bytu dla takiego jak on człowieka, była możność
zadowolenia się pewną
ilością mocnego napoju i uważali za punkt honoru swojej przyjaźni by
mu go
dostarczyć ile mógł potrzebować.
— Chodź chłopcze, rzekł jeden z nich, jeszcze na kropelkę! to ci doda
serca. —
Peggy, dajno tu szklankę!
W tej właśnie chwili Nella weszła do wrzaskliwej szynkowni, wśród
dymu i
odurzającej woni pijackiej, podeszła prosto ku dawnemu swemu
opiekunowi i lubo
cała drżąca położyła odważnie rękę na jego ramieniu, mówiąc:
— Billu! wyjdżcie ze mną, proszę, mam z wami co pomówić.
Wszystkim się zdawało że mówi spokojnie, patrzyli na nią, Bill
spojrzał także i
zdumiał się.
— Jakto, miss, ja nie mam przyjemności znać was, plątał się w
ugrzecznieniu
Bill.
— To miss Kampanella, rzekł jeden z piją-cych; cóż to nie wiesz
tego? Ludzie ci przywykli poglądać na Nellę z

background image

uszanowaniem a nawet z wdzięcznością, bo zawsze była dobrą dla ich
dzieci, ale
uważali ją wszyscy za wielką panią.
— Jestem Nella, rzekła nie puszczając ręki Billa, czyście zapomnieli
dziewczynkę
znalezioną na brzegu, którą wzięliście do siebie?
— Co? czy to być może? mówił Bill zakłopotany pocierając sobie
głowę.
— Tak, jestem Nella i proszę was wyjdźcie ztąd ze mną na chwilę.
— Zawsze należy iść z damą, kiedy tego żąda, rzekł pouczająco jeden
z gości.
Inni myśleli że to żarcik i śmiać się zaczęli.
— Niechże i tak będzie rzekł Bill. — Ta szklanka zostanie na drugi
raz Szymonie,
dodał zwracając się do tego co go chciał właśnie częstować.
— Nie doczeka się tu ciebie ten rum z wodą odrzekł Szymon i
wszyscy się
zaśmieli. — Ale Bill wyszedł nakoniec z Nellą która długim
oddechem zaczerpnęła
świeżego powietrza, znalazłszy się za drzwiami dusznej szynkowni.—
Jakże rada jestem że was spotykam Billu, rzekła: tak mi było potrzeba
widzieć
was, i tyle mam do mówienia z wami.
— Tak, pewny jestem miss, nie uważałem — zaczął Bill, ale nie
znajdował wyrazów,
opanowało go nieme zdziwienie, na widok "swojej maleńkiej"
zmienionej w piękną i
wytworną pannę.
Poprowadziła go na wybrzeże i usiadłszy na stosie kamieni, wskazała
mu miejsce
obok siebie; strwożoną była w duszy nie będąc pewną od czego ma
zacząć rozmowę,
ale wzmocniło ją ciche westchnienie do Boga i rzekła.
— Tak jestem rada że was widzę Billu; bałam się o was, słyszałam
żeście byli w
kłopotach.
— O! i w niemałych kłopotach, odpowiedział.

background image

— Przybyłam tu zeszłego roku na jesieni, ale was nie zastałam; cóż
się z wami
działo od tego czasu?
— A coż, popłynąłem do Lilport, potem łowiło się ryby, potem
przyszła burzo i
schrupała stare czółno a i mnie zmaczało porządnie że ażmię febra
trząść zaczęła i jeszcze mnie opuścić nie chce. — A potem czekałem
trochę aż tu się uspokoi — i zostałem bez grosza, bez grosza!
powtórzył patrząc
na Nellę jakie na niej wrażenie wywarły te niezwykłe wiadomości.
— To źle! bardzo mnie to martwi, mówiła, a jednak cieszę się mocno
że was
przecię coś tu przygnało, bo bardzo pragnęłam was widzieć.
— Na coż wam to, widzieć się ze mną, ? zapytał Bill zdziwiony.
— Najprzód na to, żeby wam podziękować nie samemi słowami za
waszą dobroć dla
mnie, kiedy byłam dzieckiem. — Nie mogłam znieść tej myśli, że
żyjecie z ludźmi,
którzy nie tylko, że o wasze dobro nie dbają, ale pociągają was co
dzień dalej i
dalej — od Boga, pomyślała, ale powiedziała: "w kłopoty".
— No, tak. A jabym was nie był poznał rzekł Bill, przypatrując jej się
uważnie.
— A radzi też jesteście że mnie widzicie?
— Zapewne, jużci rad jestem, zawszeście wy niezwyczajną byli
płonką, z samego
maleństwa.
— No to ślicznie że oboje zadowoleni jeste-śmy, ale teraz musicie mi
dać dowód żeście mi radzi prawdziwie.
— Cóż to ma być takiego?
— Żebyście teraz zaraz poszli ze mną do kościoła.
— Co to, to nie, odrzekł Bill zmięszany, nie mam zamiaru iść do
kościoła.
— Kiedy ja was proszę, zróbcie to dla mnie; nalegała Nella z
czułością. — Gdyby
który z tamtych ludzi, rzekła wskazując na gospodę, gdyby was
namawiał na co

background image

złego, posłuchalibyście. — A dla mnie Billu nie chcecie zrobić tego
co dobre.
Czyż oni dbają o was tak szczerze, jak ja?
— Oni o mnie dbają tyle! rzekł trzaskając w powietrzu palcami, nie
dbaliby
choćby mnie tu widzieli nieżywym na miejscu.
— Nie chcę tak źle o nich myśleć, mówiła Nella, ale pewna jestem ża
ja dla was
mam daleko więcej życzliwości jak oni. — I wy też to dla mnie.
zrobicie, że
pójdziemy razem.
— Nie, nie, kościół nie dla takich jak ja. — Nie dla tego żebym nie
chciał
zrobić ci przyjemności. — Wiesz co, dam ci jedwabną suknię,
którejby się kszężna
nie powstydziła.Nella potrząsnęła głową.
— Wiecie wy, jaki to dzień dzisiaj? — zapytała poważnie i kładąc z
nieśmiałością
rękę na kolanie Billa.
— Jaki? Niedziela zdaje się.
— Tak, niedziela wielkanocna; błogosławiony, najszczęśliwszy dzień
z całego
roku, w którym pan nasz, Chrystus z martwych powstał.
— Wiecie wy o tem Billu?
— O! o! wiem ja wszystko o tych rzeczach. Moja matka nieboszczka
opowiadała mi
to, kiedym był małym dzieciuchem.
— To się matka wasza ucieszy widząc że i teraz o tem myślicie. — A
pomyślcie
tylko; w takim dniu jak dzisiejszy, Pan nasz przebywszy takie ciężkie
życie,
poniosłszy śmierć tak gorżką za nas ludzi, a między niemi za mnie i za
was,
powstał z grobu i ukończył wielkie dzieło odkupienia, żeby odtąd na
zawsze
kładnąc jedną rękę na nas grzesznikach, a drugą na swoim krzyżu,
mógł

background image

powiedzieć: Ojcze! odpuść im! — A Bóg odpuści nam dla Chrystusa
bo nas czule
ukochał.
Bill słuchał w milczeniu, poglądając na piasek skrzypiący pod jego
nogami.
Zrozumiał bar-dzo dobrze co Nella mówiła, chociaż i przedmiot i
wysłowienie były wzniosłe.
— Mówicie, że kościół nie dla takich jak wy, mówiła dalej. —
Czemuż nie chcecie
wspomnieć, że Pan umierając, przyrzekł wzięć z sobą do raju
zwyczajnego łotra,
karanego publicznie za swoje zbrodnie? — A kiedy on mógł wejść do
raju obok
Chrystusa, czemuż byście wy nie mogli sami pójść modlić się do
Chrystusa w Jego
kościele z innymi grzesznikami?
Bill nic nie mówił.
— Jak to niewdzięcznie! Chrystus żył, cierpiał i umarł dla nas, a my
nie chcemy
zrobić kilka kroków by Mu za to dzięki złożyć. — Nawet dziś, w tak
wielki dzień!
Zatrzymała się Nella, mówiąc w duszy: — Boże! dopomóż moim
słabym wyrazom! I Bóg
jej dopomógł. Po chwili Bill patrząc na swoje ręce rzekł:
— Jakże? nie umyłem się, ani nic.
— Źle by to było, gdybyście na przód byli wiedzieli że się
wybierzecie do
kościoła, ale teraz, nie będziemy już zwłóczyć. — Słyszycie,
dzwonyumilkły, pójdźmy kochany Billu, o ja wiem, pójdziecie ze mną
ja wiem. O jakżem
szczęśliwa!
Powstała, i on za nią podniósł się powoli, mrucząc coś
niezrozumiałego. — Wzięła
go pod ramię, wsparła się na jego grubym zasmolonym rękawie i szła
tak obok
niego szczęśliwsza niż gdyby jej wytworny jaki bogacz towarzyszył.
— Spodziewam się, rzekła, że to będzie początkiem lepszego dla was
życia Billu.

background image

— Żałuję wprawdzie, żeście mieli szkodę, ale kto wie czy nie lepiej
wam teraz
będzie bez łodzi. — Nieraz ona wam bywała powodem złego;
nieprawdaż?
— Co prawda, to prawda; zawsze to był tęgi kawał łodzi.
— Gdzie dziś nocować będziecie? zapytała Nella po chwili,
— Nocować? niewiem; może mi dadzą kawał dachu w gospodzie.
— Nie, pójdziecie ze mną. — Pani Lester bardzo się ucieszy gdy jej
was
przyprowadzę. Mieszkam teraz z panią Lester: o! bądzie bardzo rada
że was znów
zobaczy! Uścielę wam wygodnełóżko przy kuchni i zrobię sama
polewkę na wieczerzę, jak lubicie Billu.
Bill rozśmiał się mówiąc, że polewka to dobra rzecz.
— Ale ja się tak w szkole nie będę mógł pokazać, rzekł poglądając po
sobie. — Do
czegom podobny!
— Zawsze można się pokazać dobrym przyjaciołom. A do czego ja
byłam podobna
kiedyście mnie znaleźli i wzięli do siebie?
— Byłaś maleńka, rzekł Bill śmiejąc się znowu, wyglądałaś jak
wiązka trawy.
Tymczasem doszli do drzwi kościoła, w które cisnęły się tłumy
świątecznie
poubierane.
— Nie, nie pójdę, rzekł Bill cofając się.
— O pójdź, pójdź Billu kochany! Nie zechcesz zmartwić mnie, teraz
zawracając tak
przed wszystkimi.
Weszli w końcu, ale Bill wyglądał niechętnym i osłupiałym; Nella
poprowadziła go
do ławki i obok niego usiadła między drugimi. — Czyliż trzeba
mówić że się
modliła serdecznie i gorąco?
Bill nie zdawał sobie sprawy z wszystkiegoco się odbywało przed
jego oczyma, ale pojmował że pan Dykes przemawiał dobremi
i pięknemi słowy. Mówiło przejściu Czerwonego morza, a Billowi
miło było słuchać

background image

tego co mu matka opowiadała kiedy był dzieciuchem: "jak od
wschodu powstał mocny
wiatr, który wiał całą noc i rozdzielił wody na dwie części, " — I
ogarnęło go
błogie uczucie że jego matka rada go widzić w tem miejscu, z tego
"lepszego
miejsca" gdzie nie wątpił że już sama być musi. — Myśląc o tem, nie
uważał że
się ludzie obracali w ławkach i poglądali na niego i na jego zasmolone
ubranie.
Po błogosławieństwie pobożni opuścili powoli kościół. Pan Dykes
widział Billa,
choć tak daleko siedział od ołtarza i zrozumiał wszystko spostrzegłszy
go
wchodzącego z Nella. Jakkolwiek z charakteru był nieśmiałym,
postanowił
przyłożyć rękę do dzieła i zdjąwszy szybko komżę, postąpił ku
obojgu, a
wspierając się lekko na ramieniu Billa rzekł:
— Dobrze że was tu widzę Billu, miły to dla umie widok w samą
Wielkanoc. — Witam
was z powrotem do Brentholmu. — Nella was takdługo wyglądała. —
Nie dobrze wyglądacie, czy się wam co złego przytrafiło?
Bill oniemiał z zadziwienia. — Niespokojnie przestępował z nogi na
nogę jakby
sobie miejsca dobrać nie mógł. — On że to sam, na którego dawni
towarzysze w
gospodzie poglądali tak obojętnie, bo stanął przed nimi pozbawiony
wszystkiego
czem się dawniej pysznić lubił. — On że to, nie posiadający ani łodzi,
ani
baryłek przemycanej wódki ukrytych w piwnicy, on biedak bez dachu,
zasmolony i
obdarty, na którego ramieniu wsparta szła przez wieś całą, piękna
młoda dama i
do którego proboszcz jak do przyjaciela przemawiał?
Nella tymczasem opowiadała o troskach Billa co jej było wiadomem.

background image

— To źle mój kochany, rzekł pan Dykes, straciliście swoją łódź, a to
dobry był
statek o ile wiem. — I tym sposobem jesteście bez zajęcia?
Bill kiwnął głową.
— Gdybyście tak na czas jakiś przyszli do mnie do roboty! Szukam
porządnego
człowieka co by się zajął moim ogrodem. Jest przy nim niezły domek,
którybyście mogli zamieszkać, bo wiecie pewno, że wasz gospodarz
zamknął sobie ten w którym żyliście dotąd, tylko sprzęty wasze
zostały jak były.
Gdzie idziecie dziś na noc?
— Pójdę za nią; rzekł Bill zwracając głowę ku Nelli, może przed
oczyma jego
ducha unosiła się waza polewki.
— To dobrze, rzekł proboszcz. — A macie tam miejsce zapytał Nelli.
— O, więcej jak trzeba, dziękuję panu.
— Jutro więc Billu przychodzicie do mnie od rana, właśnie takiego
człowieka
szukałem. — Teraz dobranoc. — Bardzo rad jestem żem was spotkał.
Proboszcz nie czekał na odpowiedź Billa, wolał zdać to na Nellę, by
życzliwa
jego ofiara dobrze przyjętą została.
Bill został uprzejmie przyjętym przez panią Lester, w izdebce za
kuchnią
przygotowano mu ciepłej wody w tę samą błękitną miednicę która tu
za Nellą
jeszcze przed jej wyjazdem do Londynu przybyła, mógł więc umyć
porządnie twarz i
ręce; przybyła też wkrótce wązka z polewkąi kawałem chleba, a lubo
chętnie by wypił kropelkę, musiał się bez niej obejść,
bo o tem Nella nie pomyślała. — Potem położył się pierwszy raz od
dawna na
wygodnem osłoniętem łóżku i było mu jak tym kupcom ze
wschodnich powieści, co
zabłąkawszy się w lesie, znajdują się potem nagle w zaczarowanym
pałacu, przed
stołem zastawionym wytworną ucztą. — Spał do rana, a potem bez
niczyjej namowy

background image

poszedł na probostwo.
Teraz Nella czuła się zupełnie szczęśliwą; po świętach zaraz zabrała
się do
zwykłej pracy, przemyślając przez dzień cały jakiemby opowiadaniem
zabawić i
rozerwać Billa ile razy przyszedł wieczorem do szkolnego domu, lub
kiedy z panią
Lester oglądała nowy jego domek i urządzała go jak mogło być
najwygodniej. —
Oddawała mu wszystkie starania jakiemi on ją w dzieciństwie otaczał,
grywała na
skrzypcach, słuchała chętnie opowiadań o jego morskich wyprawach,
jednem słowem
bawiła go jak mogła, bo czuła i widziała że stary morski wilk tęsknił
za morzem
lubo się do tego nie przyznawał i przykładnie w ogrodzieproboszcza
całemi dniami kopał, sadził i polewał rośliny.
W życiu ludzkiem często się dzieje jak w naturze; wśród najjaśniejszej
pogody
straszliwe padają gromy. — W pogodny ranek majowy wcześniej niż
zwykle
opuściwszy posłanie, Nella wybiegła do ogródka, aby po rosie jeszcze
narwać
trawek, ziółek, które za zebraniem się uczennic do szkoły pokazywała
im,
wymieniając nazwiska i opowiadając przymioty i własności każdego
gatunku. —
Dzieci lubiły bardzo tę część nauki; pod pozorem dostarczania do niej
materyału
znosiły pęki ziół i kwiatów, najpiękniejszemi z nich przystrajały
czarne włosy
młodej nauczycielki, resztą zaś zdobiły okna i ściany szkolnej izby,
żeby oko
miało gdzie z przyjemnością się zatrzymać..
Nella wracając do domu ze swoją zdobyczą mimowolnie zatrzymała
się na progu; po
za nim leżała pani Lester bez przytomności, zimna, bez ruchu, z
zamkniętemi

background image

oczyma, jakby nie żywa, — Przerażone dziewczę z pomocą
posługaczki przeniosła
przyjaciółkę na łóżko i użyła wszelkich znanych sobie środków by ją
ocócić, ale
po długich i gorliwych staraniach lubo się jej udało przywró-cić chorą
do przytomności, lubo się otworzyły te jasne, poczciwe i tak drogie
sercu wychowanki oczy, spojrzenie przecież pozostało błędnem a
mowy i ruchu
przywrócić żadne usiłowania nie zdołały.
Nie tracząc czasu Nella wyprawiła jedno ze starszych dzieci na
probostwo z tą
smutną wiadomością, dzieweczkom zgromadzonym w szkółce i
strapionym chorobą
przełożonej naznaczyła zatrudnienie oddając młodsze pod dozór
największych, sama
zajęła się na nowo panią Lester, a posługaczkę posłała po doktora.
Blisko Brentholm'u, mieszkał stary, powszechnie szanowany i lubiany
lekarz,
zwany Lovell. Oddawna osiedlony w jednej okolicy, znał każdego
mieszkańca i od
wszystkich w dalszem i bliższem sąsiedztwie był znanym, Wzywano
go do każdego
chorego, bo od czterdziestu lat wiedziano że jest zarazem
doświadczonym medykiem
i zacnym człowiekiem, praktykę też miał bardzo rozległą, majątek
znaczny, a
cześć i przyjaźń powszechną. Z wiekiem jednakże poczynał czuć że
już mu siły nie
wystarczają do tak natężonej pra-cy, wezwał sobie zatem do pomocy
młodego lekarza, którego zarazem na następcę i
dziedzica swego naznaczył.
Był to własny jogo siostrzeniec, syn wcześnie zmarłej a ukochanej
siostry,
którego, pędząc samotne i bezżenne życie, za własne dziecię przyjął,
pokochał,
jak najstaranniej wychował i doświadczeniem swojem pokierował w
nauce medycyny i

background image

chirurgji a obecnie wezwał go do Brentholmu i odstąpił mu połowę
swojego
zajęcia. Na wezwanie zatem przestraszonej Nelli, nie wuj, ale
siostrzeniec
pospieszył do szkolnego domu. W pierwszej chwili wychodząc na
przyjęcie lekarza
nie wiedziała co myśleć spotykając w miejscu staruszka młodego
człowieka, dobrze
sobie znajomego lekarza z Londynu, który ją tak troskiliwie
pielęgnował, a
nadewszystko tak rozważnie leczył w czasie jej okaleczenia.
Ucieszyła się szczerze z przybycia doktora Bridgis, poznawszy go, raz
że od
dawna życzyła sobie zobaczyć go kiedy, by mu za doznaną
życzliwość podziękować,
a powtóre, wielką jej strapionemu sercu stała się ulgą pewność, że
ukocha-ną jej chorą, zajmie się tak biegły lekarz, iż będzie mogła być
o jej zdrowie
spokojną, widząc że jest w tak dobrych rękach i pod tak troskliwą
opieką.
Pomimo zmiany jaka wciągu dwóch lat ubiegłych zaszła w postaci
Nelli, która
długo w rozmiarach dzieciństwa się trzymając, pomimo strapień i
umęczenia,
zwykle tak źle wpływających na wzrost i siły już się jednak u
Malletów rozwijać
poczęła, a silniejszem zdrowiem w domu państwa Charteris po
pierwszy raz
zakwitła, doktór Bridges poznał również swoją dawną pacyentkę. Te
wielkie piękne
oczy z troską i niepokojem zwrócone teraz na niego, żywo mu
przypomniały owe
chwile kiedy z dziecinną proźbą lub skargą poglądały na niego. —
Właściwie,
nigdy on ich zapomnić nie mógł; często stawała mu na myśli młoda
kaleka, tak
zajmujęca w swojem nieszczęściu, a znosząca tak cierpliwie i
wytrwale ciężki los

background image

który jej przypadł w udziale bez żalu i niechęci do nikogo. — Nieraz z
ciekawością myślał, jaki też był dalszy przebieg jej cierpienia i jakie
ono na
niej zostawiło ślady. Teraz spotykał owodziecię zmęczone i chore,
dziewicą, w całem rozkwicie młodości i wdzięku, a
nadewszystko uroczą, nowym charakterem w jakim mu się
przedstawiała; zdrowa,
silna, pełna poświęcenia i mocnej woli ona z kolei stanęła jako
dozorczyni tej
szanownej przyjaciółki o której niegdyś tak mu często opowiadała i
wzrokiem
pełnym tkliwości wodziła na przemiany od twarzy chorej do rysów
lekarza
wyczekując niespokojnie z ust jego wyroku.
Pani Lester miała uderzenie apoplektyczne; gorliwe starania podjęte
zaraz z
początku choroby około przywrócenia jej do przytomności i żadną
chorobą
niezachwiane zdrowie którem się zawsze cieszyła, kazały wróżyć że
choroba
usuniętą zostanie i szkodliwych nadal skutków nie zostawi.
Lekarz zajął się pilnie chorą, sam doglądał należytego zastosowania
przepisanych
przez siebie środków, nie liczył się z czasem i doczekał
najpomyślniejszych ich
skutków. — Po kilku godzinach pani Lester uśmiechnęła się
nieznacznie, i
przycisnęła lekko śniadą rękę Nelli podtrzymującą jej
głowę, spadł więc straszliwy ciężar obawy z ser-ca przelęknionej
wychowanki, a kiedy niezadługo spokojny sen sklei ł powieki
chorej, pomiędzy czuwającymi Przy jej łóżu zawiązała się
przyjacielska rozmowa,
w która przeszłość i jej wypadki, osoby z jej wspomnieniem
połączone, obrazy
teraźniejszości, obecne otoczenie, wdzięczność, obawa, zapewnienie
bliskich dni
spokoju, wszystko to splątało się w całość dla obu stron przyjemną" a

background image

szczególniej dla doktora, który się tej niespodzianki wcale nie
spodziewał.
Choroba pani Lester nie była niebezpieczną, ale wymagała wielkiej
staranności w
leczeniu i długiego czasu, nim by zupełnie usuniętą być mogła; mijały
zatem dnie
i tygodnie lubo nie trwogi lecz podwójnego zajęcia dla Nelli, musiała
bowiem w
szkole pełnić obowiązki swoje i przełożonej, a obok tego nie
spuszczała z oka
pani Lester, w usłużeniu i dogodzeniu której nikomu wyręczyć się nie
dała. — Dla
starszych uczennic szkółki przybyła praktyczna nauka pielęgnowania
chorych, bo
Nella wyrobiwszy i przygotowawszy niektóre starsze dziewczynki,
pozwalała im w
swojej obecności poruszać się cichutko w sypialni cho-rej i podane
sobie z rąk Nelli potrzebne ukochanej nauczycielce swojej
przedmioty w właściwym czasie dostarczać. — Dzieci korzystały z tej
wprawy,
nabierały zręczności i lekkości tak potrzebnej przy łożu chorego dla
dozorujących go kobiet, stawały się bacznemi, tkliwszemi; w szkółce
panował
spokój i cisza, bo starsze i rozsądniejsze przestrzegały i czuwały nad
tem, by
małe trzpiotki nie zakłócały potrzebnego milczenia nawet wybuchami
srebrnego
dziecinnego śmiechu.
Trzeba było skierować inaczej ten gwar i ruch młodociannego życia,
jeżeli
cichość miała jeszcze przez czas niejaki zostać zachowaną" a
potrzebną była dla
ochronienia i tak już wstrząśniętego organizmu od coraz nowych
zakłóceń; — parę
więc razy na dzień, gdy nadchodziła zwykła pora śpiewania,
prowadziła Nella swą
trzódkę w przeciwny koniec ogródka, by głośne a najczęśniej
niezgodne chóry nie

background image

raziły uszu pani Lester; tam odbywały się wszelkie gry chałaśliwe i
ćwiczenia
gimnastyczne; jednem słowem młoda nauczycielka potrafiła wydołać
wszystkiemu,
prowadzić właściwe nauki i utrzymać przytem taki spokój i porządek,
że


w jakiś czas chora sama się musiała o trochę gwaru i ruchu
dopomnieć.
Doktór Bridges okazał się niezmiernie bacznym i troskliwym
lekarzem; z początku
po dwa razy na dzień później raz codzień odwiedzał swoją chorą,
bywał zatem
świadkiem całego biegu życia płynącego pod tym skromnym dachem,
podziwiał jego
spokój i mimowolnie porównywał te świeże, czyste przestrzenie, tę
troskliwość
uprzedzającą każde życzenie chorej, z dusznym, ciasnym pokoikiem
Mallet'ów w
którym tak długo cierpiała Nella dręczona hałasem gości i
domowników, upałem i
niegodziwą muzyką, i śpiewem przychodzących na lekcye,
obojętnością gadatliwej
Madame lub wymówkami Monsieur.
— Jakże cudownie kształci nieszczęście przyjęte z wiarą i pokorą,
mawiał sam do
siebie wracając z szkolnego domu do wuja, lub jadąc w dalsze
odwiedziny chorych.
Pomimo wszystkie te zajęcia, Nella nie spuszczała z uwagi
najgłówniejszego na
teraz celu swojego życia, nawrócenia Billa; — pojmowała ona jakiej
baczności
wymagała ta zbłąkana lubopoczciwa dusza; jak trudno było
człowiekowi przywykłemu do ruchliwego życia
nawet do hulaszczego towarzystwa, ograniczyć się pielęgnowaniem
ogrodu, bez

background image

innej rozrywki prócz kilku zachęcających słów proboszcza, lub
rozmowy z kucharką
albo gospodynią gdy przychodziły po jarzyny, — Jedynem
roztargnieniem w ciągu
dnia była dla niego fajka; Nella dostarczała mu tytuniu, przyzwyczaił
się zatem
nie opuszczać jej na chwilę, ale tego nie było dosyć, szło więc Nelli o
to by
umysł jego zająć, a że czasu miała nie wiele, wybierała się także na
probostwo
po ogrodowiny do obiadów potrzebne, a wracając do do mu prosiła
Billa by niósł z
nią, koszyk, co on zwykle sam podejmował, śmiejąc się z jej cienkich
paluszków,
za słabych na dźwiganie ciężarów.
Tym sposobem szli razem spory kawał drogi a wtedy Nella mówiła z
Billem o jego
matce
i o wspomnieniach z dzieciństwa, licząc na to, że raz zbudzone
poczciwe uczucie,
coraz silniej zakorzenią się w prostem, zwichniętem, ale nie zepsułem
sercu
żeglarza, który czasem wyznawał że w bardzo ciężkich burzliwych
chwilach na
morzuprzychodził mu na myśl początek pacierza, ale nigdy do końca
trafić nie mógł. —
Mówiła mu o swojej podróży i o zatonieniu okrętu, o swojej matce, a
na końcu o
dzwonach i o wieży gdzie tak chodzić lubiła i przyszło do tego że Bili
siedząc
wieczorem w ogrodzie patrzył na wieże kościelną wystającą po nad
drzewa i bawiło
go to, jak te wielkie krzykacze tańcowały ochoczo poruszane drzącą
ręką starego
Jema.
Trudno zaręczyć czy czasami nie brała go ochota zajrzenia trochę do
gospody, ale

background image

przyrzekł Neili że tam nie pójdzie, a oprócz tego wstrzymywała go
duma względem
towarzyszy którzy go tak zimno po długiej nieobecności przyjęli.
— Niech sobie wierzą, mówił, żem został bez grosza; tak źle nie jest,
poczekamy
jeszcze, może czasem i Bili będzie mógł kogo poczęstować; — ale dla
nich, tyle!
mówił trzaskając palcami i zostawał na probostwie, i w niedzielę szedł
z innymi
do kościoła, słyszał proboszcza mówiącego takie rzeczy jak matka
jego
opowiadała, rozmawiał przed kościołem ze znajomymi ze wsi, jednem
słowem jak sam
mówił: "trzymał się ostro" a Nellauradowana dziękowała czule Bogu,
że jej pozwolił wypłacić się po trosze swojemu
dobroczyńcy.
Tymczasem lekarz czuwał niezmiernie nad chorą, ze szkolnego domu,
często
wieczorem dopiero odwiedzał panią. Lester; wtedy wszyscy wolni
byli od dziennego
zajęcia, chorą przeprowadzano do krzesła które można było taczać na
kółkach i
dla zmęczonej długiem leżeniem cokolwiek ruchu zapewnić,
proboszcz ofiarował
fotel z swojego gabinetu, a Bili przyniósł go na głowie . z
prawdziwym tryumfem,
że i on przecię dobrym kobietom przydać się na co może.
Nella z prawdziwie angielską wytwornością zastawiała herbatę jak ją
pani Lester
jeszcze przed laty nauczyła, nie zapominała poczęstować i Billa
chociaż on
zapewniał, że kucharka na probostwie przyrządza równie dobrą
polewkę, jak ona
sama, i że mu już wieczorną porcyę podała. — Potem rozmawiano o
rzeczach
zajmujących zwykle ludzi ukształconych, nieraz nawet o muzyce, bo
pan Bridges

background image

znał i lubił tę sztukę, a nawet w wolnych chwilach sam grywał na
fortepianie;
niekiedy za-glądał tu proboszcz, przez cały dzień obowiązkami
swemi, lub naukową pracą
zajęty, czasem matka jaka ze wsi wdzięczna za szczególną troskliwość
okazaną
tępemu lub chorowitemu dziecku, przyniosła koszyk jagód i
błogosławieństwo.
Lato upływało powoli, Nella lubo coraz spokojniejsza o zdrowie pani
Lester,
często jednakże była milczącą i zamyśloną, może oczekiwała
niecierpliwie
przybycia do Brentholm'u ukochanej swojej miss Charteris, dawniej, a
teraz lady
Letton, która przyrzekła wujowi odwiedzić go przed jesienią i
zarazem ucieszyć
się widokiem drogiej sobie zawsze wychowanki, bo publiczne sprawy
miały na kilka
tygodni tak mocno zająć wszystkie chwile lorda Letton, że nie mógłby
nigdzie
żonie swojej towarzyszyć, a państwo Charteris jak zwykle mieli o tej
porze
wyjechać do wód morskich.
Niepokoiło to panią Lester, ale pocieszała się potrosze myśląc, że
skoro ona do
zdrowia powróci, Nella będzie mogła w ostatnich tygodniach lata
odpocząć i
wzmocnić się żywszym ruchem i świeższem powietrzem, którego
sobie skutkiemokoliczności przez jakiś czas odmawiać musiała. Ten
powrót do zdrowia opóźnił
się jednakże nieco, z powodu nieprzewidzianej okoliczności. —
Mieszkańcy
Brentholm'u jak wszyscy w bliskości morza żyjący oswojeni byli z
jego wybrykami;
mocniejszy szum wałów, lub świszczący podmuch wiatru, nie
przerażał nikogo,
ledwie na wybrzeżu stojące chaty i rybaczki oczekujące na mężów
mających dopiero

background image

wrócić z rybołóstwa lub z dalszej z podróżnymi wycieczki niepokoiły
się o nich
ale zawsze prawie obawy takie kończyły się bez przygód
niezwykłych, a
następstwem ich bywały zbierane przez nadbrzeżan szczątki które
morze wyrzuciło,
drzewo rozmaitego kształtu i ilości, stosownie do liczby i rozmiarów
statków
rozbitych r. a pełnem morzu, które później przypływ do brzegów
zatoki spławiał.
Nikt zatem w Brentholm'ie nie porzucił zwykłego zajęcia choć od
południa wśród
zwyczajnego ruchu ludności krążyły wieści: "morze wysokie" mocny
wiatr idzie od
morza, ogromny przypływ, fale tańczą jak szalone, wszystko to były
wiadomości
pospolite, osobliwie też podczas nadchodzącej zmiany pory ro-ku; ale
tym razem więcej niż zawsze sprawiały wrażenia, bo pogodnym
rankiem,
przy pomyślnym wietrze, wszystkie prawie rybackie łodzie wybrały
się na morze w
nadziei obfitego połowu; po chatach kobiety tylko zostały, a dzieci
lubo po
obiedzie przyszły do szkoły, udzielały sobie wzajemnie niepokojących
wieści i
obaw swoich rodzin; Nella dzieliła je ze swemi wychowankami,
uspokajała je, a
głównie zajmowała czynnie, bo tym sposobem łatwiej było i w tych
młodych
serduszkach spokój utrzymać i nie dozwolić za wczesnego
rozbiegania się po
domach i powiększania troski matek. — Do sypialni pani Lester
pomimo ostrożności
wieść się ta jednak przedarła, wszyscy czuli przedburze i mimowoli
wyglądali co
najbliższa chwila przyniesie.
Nagle, nieobecna aż dotąd posługaczka wbiegła przerażona do izby
wołając:

background image

— Co się tam dzieje nad morzem! straszna rzecz! Woda jak góry, a na
górach
łodzie skaczą jak łupiny aż do zatoki. — I ona była siostrą rybaka,
wróciła
tylko by prosić o pozwolenie pozostania przy bratowej dopóki mąż jej
nie wróci. Dzieci otoczyły ja. i zasypały pytaniami; cała wzruszona
nie szczędziła
odpowiedzi:
— Jak te kobiety rozpaczają, mówiła dalej i nie ma komu spieszyć na
ratunek! —
Jedna tylko stara łódź była za skałami i tę wziął Bill Waters chcąc
szczęścia
próbować.
— Bill Waters! — zawołała Nella, Boże! zmiłuj się nad nim.
Pani Lester dosłyszała tego wykrzykniku, dla obu więc nauczycielek
klęska
miejscowa zmieniła się w jednej chwili w osobistą, ale były to silne
dusze, nie
udzielały sobie wzajemnie obawy, i niepokoju jaki je owładnął, Nella
wytrwała w
swojem stanowisku, aż do chwili, gdy po dzieci przychodzić ze wsi
zaczęto, bo
poczciwe wieśniaczki porozumiały się w tem wzajemnie, żeby wraz
ze swemi
przytulić i posilić dziatki strapionych rybaczek, przynajmniej do
uciszenia się
burzy, i zebrania się rodzin na nowo. — Pani Lester nie objawiała
swojego
niepokoju, ale obie z trwogą i cichą na ustach modlitwą oczekiwały na
wieści.
Wieczór się zbliżał, wieczór głuchy i ponurybo całe życie miejscowe
zebrało się na wybrzeżu a dom szkolny po niedawnym ruchu
i gwarze umilkł i opustoszał zupełnie. — Jak codzień Zaturkotał
powozik doktora,
wracał z zwykłego objazdu; wiedział o przerażeniu nadbrzeżan; ale
dopiero
pożegnawszy je miał zamiar tam podążyć, wieczór czerwcowy jasny
był i

background image

przezroczysty, gdyby miała być pomoc jego potrzebną, mógłby zostać
nad morzem.
Prosił je o spokojność; mianowicie panią Lester, którą zastał
wzruszoną i nie
rad był zmianie jaką w jej usposobieniu znajdował.
Wkrótce po jego odjeździe wstąpił do szkoły proboszcz, który jako
prawdziwy
sługa boży, pośpieszał wszędzie, gdzie można było pomódz,
pokrzepić, pocieszyć
kogo; wracał z nad morza, pocieszał i uspakajał rozpaczające kobiety,
ale z
rozhukanem morzem, nie ludzkiej sile się mierzyć, burza wolniała, z
odpływem
prawdopodobnie zagrożone łodzie łatwiej do wygodniejszych zawiną
przystani, w
Brentholm'ie do jutrzejszego ranka trzeba było czekać na wiadomości.
— A Bill, Bill Waters, co się z nim dzieje? zawołała Nella
niespokojnie.— Bill Waters? Myślałem że w swoim domku
wypoczywa, bo go posyłałem w przeciwną
stronę do doktora Lovell.
Nella opowiedziała jaką, wieść przyniosła jej posługaczka.
— No, no spokojnie; mówił proboszcz; ufajmy Bogu, widać stary
żeglarz nie mógł
wytrzymać by nie zajrzeć nad morze kiedy się rozszalało, ależ to
biegły sternik,
jest gdzie i drudzy, alboż to mu się pierwszy raz zdarza? — Dobranoc,
nie
trwóżcie się, jutro da Bóg zobaczymy się wszyscy szczęśliwie.
Poszedł spocząć, dwie przyjaciółki również zabrały się do spoczynku,
czy sen
pokrzepił tej nocy ich siły, wolno wątpić, wiedząc jak silny niepokój
panował w
ich umyśle.
Nazajutrz gdy dzieci zeszły się do szkoły, sypnęły się różne wieści,
lecz i
prawda wykryła się do południa; porozpraszane na odległem
wybrzeżu statki powoli

background image

wracały ku domowi, uszkodzone po części, pozbawione sterów,
wioseł, z
poszarpanemi ścianami, wysilonymi i porozbijanymi ludźmi, a co
najcięższa, dwóch
brakowało aż do-tąd; nieustraszonego Szymona i Billa Waters, który
zapewne widząc towarzysza w
większem jak inni niebezpieczeństwie, pospieszył mu na pomoc,
siadłszy w starą i
lichą łódź którą znalazł na brzegu.
Czekano dzień cały napróżno, nazajutrz nadeszły wieści nie
dozwalające wątpić o
nieszczęściu; Brentholm'scy i sąsiedni żeglarze widzieli obu
zaginionych
walczących tak rozpaczliwie z falami, że nie można było
przypuszczać nadziei
ocalenia. — Przeszedł więc ciężki tydzień, dla szkółki, a osobliwie dla
Nelli
cięższy niż dla kogo bądź jeszcze, bo do żalu po stracie Billa
przyłączyła się
jeszcze obawa o panią Lester, której groziła recydywa wywołana
silnem
wzruszeniem i dotkliwą troską Nelli w której serdeczny brała udział.
Doktór Bridges znowu przez parę dni po dwa razy odwiedzał panią
Lester i
wszelkiemi sposobami okazywał obu kobietom serdeczne
współczucie, starając się
zarazem wpłynąć na uspokojenie ich umysłów. — Na to jednakże
potrzeba było
czasu. — Skoro się ustaliła pewność żedwaj brakujący ludzie
wykreśleni zostali z liczby żyjących, proboszcz
zapowiedział że w następną środę zamiast zwykłego poobiedniego
nabożeństwa,
odbędą się w kościele modlitwy za umarłych. — Całe nadbrzeże i cała
wieś prawie
zebrała się do świątyni, by cichemi, po ważnemi modły błagać o
spokój dla tych
dusz, co tak nagle powłokę swoją opuściły, a po ostatniem: "Amen"
pan Dykes

background image

odwrócił się do obecnych i krótkiemi słowy uczcił pamięć tych ludzi,
których
każdy dzień spływał na zapasach z burzliwym żywiołem, szczególniej
dotknął
wspomnienia Billa Waters, który nie z potrzeby, nie dla chleba, lecz
dla ratunku
bliźnich życie swoje naraził; — i zginął jak bohater. — Cześć jego
pamięci.
Głośne łkanie odpowiedziało tym słowom; wydarło się ono z piersi
spłakanej
Nelli, która w tejże jednak chwili uczuła w sercu dziwną ulgę; błogi
spokój
napełnił jej serce, ustały wszelkie jej o Billa obawy, a w kościele
bożym wolno
jej było powiedzieć: Cześć jego pamięci.ROZDZIAŁ XVII.

ZAKOŃCZENIE.

Po kilku tygodniach choroba pani Lester przeszła bez śladu, ona sama
czuła się
zdrową. i silną, jak dawniej, powróciła do zwykłych swoich
zatrudnień, a doktór
jeszcze ją codzień odwiedzał. — Dobra kobieta wdzięczna i
wzruszona tą
życzliwością, czuła jednak że się jej nadużywać nie godzi i pewnego
wieczora
dziękując panu Bridges za wszystkie jego starania, upewniła go żo już
teraz
niepotrzebnie łoży dla niej czas i dość daleką drogę.
— Droga nie zbyt daleka, odrzekł lekarz, tem bardziej że ją
przebywam w
kabryolecie mego wuja. — Cała podróż ledwie mi dziesięć minut ,
zabiera.
— Ależ kochany doktorze, nie chcę zabierać czasu potrzebnego dla
innych. Jestem
zdrową, zdrowszą i czerstwiejszą jak byłam przed choroba.
— Istotnie? To mnie szczerze cieszy że panią już za chorą uważać nie
należy. —

background image

To jeszcze się tu tylko kiedy wybiorę by palec małej Mary opatrzyć.
— Tak szczęśliwie wydobyłeś pan szkło które sobie w palec wbiła, że
już zupełnie
zagojony.
Nie było już zatem żadnego powodu do odwiedzin doktora, pożegnał
obie
nauczycielki, ale lubo przez tyle tygodni tak swobodnie ich
towawarzystwa
używał, zdało mu się jednak, że mu jeszcze coś pozostało do
powiedzenia Nelli i
że ona sama tylko usłyszeć to była powinna. — Pewracał więc do
domu
niezadowolony, przemyślając nad tem, kiedy i pod jakim pozorem
wypadnie mu znowu
wybrać się do szkoły i wynaleźć sposobność do owej tajemnej
rozmowy.
Stało się to wcześniej niż się mógł spodziewać.Na konieczne żądanie
pani Lester, pragnącej by się Nella oswoiła na nowo z
bolesnym teraz dla niej widokiem wybrzeża, bo jak wiedziała z
doświadczenia,
nawyknienie, ciężkie nawet łagodzi przykrości, a obok tego pragnęła
dla jej
zdrowia ożywczego morskiego powietrza, dziewcze częściej znów
wychodziło nad
morze. Razu jednego wziąwszy słomiany swój kapelusz, poszła w
zwyczajnym
kierunku, a zamyślona, jak to teraz często bywało, nie spostrzegła się
nawet gdy
się znalazła przed dawną chatą Billa, na tej samej ścieżce, po której
tyle razy
będąc dzieckiem biegała i skakała śpiewając jak ptaszek. Ogródek
zarosł zupełnie
chwastami, Nella oparła się ręką o płotek i przez zarośla usiłowała
dojrzeć
drzwi domu, w których nieraz Bill oparty o ścianę oczekiwał jej
przybycia, jak
wówczas kiedy miss Amy urządzała z jego pomocą przerobienie jej
poddasza.

background image

Drzwi te od pierwszego zniknięcia Billa były zamknięte, ale nigdy nie
przyszła
Nelli ochota zajrzeć do wnętrza; z początku zdawało jej się że te
ściany tak
pełne pamiątek z jej dni dziecin-nych opuszczeniem jakiego się. tam
domyślała obecnie, wyrzucać jej będą
niewdzięczność z której się tak długo pocieszyć nie mogła. Trwożne
prawie
zdziwienie ogarnęło ją, gdy te drzwi zawarte obróciły się z wolna na
zawiasach.
Na proga ukazał się... doktór Bridges; poglądał ciekawie po
otaczającem go
pustkowiu, potem zwrócił się ku scieżce i jakby sam sobie nie
wierząc, zdjął
kapelusz i śpiesznie podszedł na powitanie Nelli. — Wyjaśniając
powód swojej tu
bytności opowiedział, że pan Dykes prosił go o sprawdzenie stanu
budynku i
tamecznego powietrza, gdyż gmina chciała domek ten nabyć na
mieszkanie dla matki
i sierot zatonionego Szymona, który im nędzę iedynie zostawił.
Wzruszył Nellę głęboko ten pomysł przytulenia sierot po żeglarzu,
pod strzechą
osieroconą przez towarzysza jego życia i zgonu, żałowała tylko że
sama niczem
przyłożyć się do tego nie może.
— Niech to panią nie zasmuca, rzekł doktór, mój wój dobry znajomy
obu tych
ludzi, postanowił, własnem staraniem dom ten mieszkalnymuczynić,
zachowując przywiązane do niego pamiątki. — Znać te ostatnie słowa
wyrzekł mimowolnie, bo spuścił wzrok ku ziemi i śpiesznie zmienił
rozmowę.
Nella zmieszała się także; nie wiadomo czemu zdawało jej się, że pan
Bridges
głównie zajmuje się tą chatą by jej sprawić pociechę, zachowując ten
dom
sierocego jej dzieciństwa. W milczeniu zwróciła się ku szkole a że pan
Bridges

background image

postanowił dziś odwiedzić panią Lester, szli więc razem, z początku
nic nie
mówiąc, powoli zawiązując rozmowę co raz żywszą i zdaje się że
doktór znalazł
tak długo upragnioną sposobność powiedzenia Nelli wszystkiego co
miał na sercu;
bo kiedy dochodząc do szkoły zobaczył panią Lester zmierzającą ku
probostwu,
nieżałował że się z nią zminie.
Przed progiem pożegnał towarzyszkę serdecznem uściśnieniem ręki, a
lubo nie
otrzymał odpowiedzi, twarz jego jaśniała pogodą i z wesołym
uśmiechem rzekł
odchodząc: "do widzenia. "
Nella nie weszła także do mieszkania; wieczór był piękny,
odwiedziwszy chatę
Billa poszłana cmentarz, westchnąć na jego grobowcu; niezwykłe
uczucia zajmowały ja dzisiaj:
— Co by on na to powiedział? spytała sama siebie: Co by powiedziała
Amy? — Ale
ich nie ma, gdzież mam szukać porady?
W tem odezwał się głos dzwonu, była to zapowiedź jutrzejszej
niedzieli. Jem był
zatem na wieży, drzwi kościoła otwarte, Nella przyspieszyła kroku i
przebiegłszy
schody dzwonnicy, powitawszy dzwonnika przyjaznem słówkiem,
znalazła się na
galeryi, między niebem, morzem i ziemią; stał jeszcze tam jej
stołeczek,
usiadła, — Serce jej biło jak dzwon niedzielny, niebo płonęło purpurą
zachodu,
morze kołysało się lekko, ale żadnych szczególnych nie dostrzegała
obrazów; może
dla tego że nie fantazya jej, nie wyobraźnia pobudzoną została;
poważne myśli
obciążały jej głowę, a przed oczyma duszy przesuwały się
wspomnienia lat

background image

ubiegłych, osób życzliwych, niepewności, obawy — nakoniec
zawołała:
— Matko moja! gdybyś ty była przy mnie! Wsparła głowę na ręku,
utonęła w
dumaniu. — Jem skończył dzienną pracę i przyszedł za-pytać Nellę
czy wyjdzie z nim razem z kościoła, czy zamknie sama i klucz mu jak
dawniej przyniesie. Nella powstała, ale głowę miała wzniesioną i
jeszcze raz
walczyła z silną, pokusą, jeszcze raz powiedziała sobie:
— Zostanę!
Na chwilę jednak oparła się o poręcz galeryi, wzywała już do narady
niebo i
morze, chciała z tej wysokości spojrzeć jeszcze na ziemię. W bliskości
przystanku kolei żelaznej pod Brentholm'em spostrzegła najprzód
dym lokomotywy,
potem ruch niezwykły, pociąg się zatrzymał. — Czyby kto przybył do
wsi? Cóż
dziwnego? rybacy wożą swój towar na okoliczne targi, niemniej
ogrodnicy
pospieszający ze sprzedażą jarzyn i owoców. Ale któż wtę stronę
podąża?
Kabryolet, ten sam którym doktór tyle razy do szkoły przybywał — a
w
kabryolecie, z pewnością pan Bridges; jak zręcznie po wązkiej
drożynie zwraca
swojego konia, obok siedzi dama — Boże! panna Charteris, lady
Letton, Ann, moja
Amy! o co za szczęście, jak w porę!
Nella jakby na skrzydłach przebyła wieżoweschody, lecz gdy stanęła
na progu kościoła, już lekki powozik zawracał ku
probostwu; nie domyślano się jej obecności, i ona po chwili rozwagi
uznała że
dobrze się rzeczy złożyły iż nim się zobaczy z lady Amy przyjdzie
sama do
równowagi z wrażeniami doznanemi dnia dzisiejszego i że ją, będzie
mogła powitać
samą. — Powolnym krokiem skierowała się ku domowi, lecz za
ciasno byłoby jej w

background image

izbie, usiadła zatem w ogródku na ławeczce, układając sobie
dokładnie wszystko
co powiedzieć i o co się jutro pytać będzie chciała tyle oczekiwanej
przyjaciółki,
— Nello! nowina, wielka nowina! wołała ujrzawszy ją, wracającą pani
Lester. —
Byłam właśnie na probostwie odnosząc? starej Mary skończony
czepek, gdy zajechał
powóz, a w nim:
— Lady Letton z doktorem przerwała Nella z uśmiechem.
— Zkąd to wiesz, mała czarodziejko?
— Byłam na wieży.
— No, tak! wystaw sobie, miss lady Amy nie uprzedziła nikogo, koni
na przystanku
nie było, i gdyby nie doktór Bridges który tamtędywracał
kabryoletem, byłaby musiała przyjść pieszo na probostwo.Ściemniało
się;
pani Lester piła herbatę na probostwie, Nella już ani jeść nie miała
ochoty,
wcześnie zatem dwie nauczycielki rozeszły się do swoich pokoików.
— Czy obie
równie dobrze spały tej nocy? — Niewiadomo.
Rankiem przyniesiono bilecik w którym proszono Nellę by po
szkolnem zajęciu
odwiedziła-, "prawdziwą, swoją przyjaciółkę, Amy". — Wieczorem
zaś w ogrodzie
proboszcza, w tej samej altanie gdzie przed sześcioma laty miss
Charteris po
macierzyńsku opatrywała małą sierotkę na drogę życia w piękne i
szlachetne
zasady, siedziały dziś dwie młode kobiety, znać po długiej i poufnej
rozmowie,
bo młodsza wsparła głowę na starszej ramieniu i wilgotne łzami oczy
utopiła w
jej twarzy, a starsza tuląc ją do siebie, gładziła drugą ręką czarne
jedwabiste
włosy, spadające na śniade i pogodne czoło,

background image

— Bóg najlepiej wszystkiem rozrządza, kochana Nello, mówiła Amy;
tyle razy
zgadzałaś siępowolnie z Jego wyrokami, czyżby ci to teraz trudniej
przyjść miało?
— Otóż właśnie; ile razy potrzeba mi było uległości, rezygnacyi,
odrzekła Nella,
zawsze szło
zwalczenie wielkiej jakiej przykrości, zniesienie nieszczęścia;
wiedziałam że
poświecenie jest powinnością — a teraz. —
— Cóż teraz? nie obawiasz się nieszczęścia, nie potrzebujesz
wyrzekać się żadnej
radości, i dla tego lękasz się przyjąć zmianę jaką Bóg w życie twoje
wprowadza?
— Tak lękam się; nie śmiem wierzyć że tak być może; a potem, ja jej
opuścić nie
moge. Postanowiłam sobie nie opuszczać już w życiu nic
i nikogo.
— Dziecko jesteś moja Nello! Pani Lester da sobie radę bez ciebie,
tak pod
moralnym, jak pod materyalnym względem — Wysłużyła lata swego
nauczycielstwa i
skoro zechce spocząć, ma byt zupełnie zapewniony. — Do tego, nie
zapominaj że
obie mieszkałybyście w Brentholm'ie, patrzyłabyś na to morze co cię
do brzegu
przyniosło, mo-dliłabyś się w tym samym kościele na którego wieży
poznałyśmy się obie.
— Ach ja sama już nie wiem co mam robić, co postanowić....
— Dasz mi upoważnienie. do postanowienia za ciebie? — Nie teraz,
nie dziś, nie
sama odważyłabym się na to, z poradą mego wuja, za zgodą pani
Lester...
— Za zgodą doktora Lovell! przerwała Nella. — Chciałżeby on
nazwać swą
siostrzenicą taką jak ja sierotę?
— Zdaj na mnie wszystkie troski dzieweczko! Znasz mnie dobrze i
spodziewam się

background image

że mi ufasz o tyle, iż w rozrządzeniu całą twoją przyszłością tak mi
drogą, nie
opuszczę żadnej poczciwej uwagi, nie narażę się na krok za śmiały lub
niedelikatny. — Byłam nauczycielką, przyjaciółką twoją, teraz chcę
być matką;
zaufaj że mi, bądź spokojną i poleć wszystko Bogu.
Po długiem uściśnieniu rozeszły się dwie kobiety.
Nella wróciwszy do szkoły, opowiadała wypad-ki a raczej rozmowy
wczorajszego i dzisiejszego wieczora pani Lester.
— Boże! co za szczęście, co za wielkie szczęście kochana moja Nello!
wolała
klaszcząc w pulchne ręce poczciwa nauczycielka; a potem całując
zarumienioną
twarz młodej dziewczyny dodała:
— Będziemy więc znowu szyli wyprawę!
Kilka dni upłynęło w zwykłej ciszy; w czwartek nad wieczorem po
rekreacyi,
zajechał przed szkółkę powóz, z którego wysiadła lady Amy i siwy
staruszek z
czarnemi przenikliwemi oczyma. — Był to doktór Lovell
przybywający do Nelli z
proźbą, by chciała przyjmując rękę doktora Bridges zostać jego
siostrzenicą.
— Dom mój samotny i ponury; rozwesel mi go ptaszyno, dodał
ściskając serdecznie
jej rękę. — Znam cię od dawna i nieraz myślałem o tem jaka klatka
mogłaby być
godną ciebie.
Odtąd doktór Brigdes znów bywał codzieńnym gościem w białym,
szkolnym domu,
który nigdy wieczorem nie widywał dotąd tak licznego towarzystwa.
— Lady Letton
do serca wzięła swoje obowiązki matki, przychodziła więc często
naherbatę do Nelli, przypatrywała się jej obejściu dając niekiedy
wskazówki,
mogące się przydać w przyszłości dziewczynce nie znającej świata a
mającej żyć

background image

teraz w wyższem towarzystwie, nie jako przybysz chwilowy, lecz jako
należąca do
niego; naprowadzała rozmowę na rozmaite przedmioty, by dokładniej
poznać
charakter i usposobienie doktora, (bo zasady jego zacne znała od
dawna), badała
jakie są upodobania doktora Lovell a potem uczyła Nellę jak im miała
dogadzać,
wprawiała ją w niedaleką rolę gospodyni, jednem słowem
przygotowywała swoją
wychowankę do godnego i umiejętnego pełnienia oczekujących ją
obowiązków, tak
rozumnie i szlachetnie jak tylko roztropna i najlepsza matka uczynić
by to
mogła.
Pan Dykes często przychodził tu za swoją siostrzenicą i chętnie byłby
się wdawał
w uczone dysputy z panem Bridges, gdyby ten nie przenosił nad nie
prostej
rozmowy z swoją narzeczoną. Za to nieraz dostawał mu się w
zdobyczy doktór
Lovell, który osamotniony w swojej willi przyjeż-dżał także, aby jak
mówił przyzwyczajać się pomału do rozkoszy rodzinnego życia.
Jednego razu, niespodziewanie przybyła nawet pani Muiray, —
zatrzymana
interesami w Londynie, dopiero teraz przyjechała na swoje letnie
mieszkanie w
Brentholm'ie, gdzie dotąd tylko jej siostrzenice pod opieką starszej
kuzynki
przebywały.
— Ach jak się cieszę, jak się serdecznie cieszę mówiła ściskając Nellę
z tak
szczęśliwego obrotu twojej przyszłości kochanko moja! Za kilka
tygodni wracam do
Londynu, i spodziewam się że tym razem pojedziemy obie. —
Nieprawdaż Rektorze,
zapytała, proboszcza, nieprawdaż milady, zaufacie mojemu
doświadczeniu i

background image

pozwolicie mi zająć się odpowiednią wyprawą mojej, jak i waszej
wychowanki.
Podziękowano miłej staruszce, odkładając odpowiedź na później, ale
zgodnie z
życzeniem Nelli wyprawa jej miała być bardzo skromną, a koszta jej
pokryte
zupełnie z niewielkiej summki, złożonej przed kilkoma laty za jej
własną i nie
lekką pracę, a staraniem proboszcza znacznie po-mnożonej. —
Uszanowano to jej życzenie, ten jedyny objaw dumy w jej życiu,
zrozumiano że uboga sierota wchodząc w dom bogatej rodziny jako
córka i żona,
nie chciała wnosić weń strzępków ręką, obcą narzucanych, lecz wejść
ze skromną
powagą polnego kwiatu, takim tylko wdziękiem strojna, jakim ją
wspaniała ręka
Boga przyodziała.
Teraz już tylko jedno było do roztrząśnienia, epoka w której miał się
odbyć ślub
doktora i nauczycielki. — Nella nie miała jeszcze lat ośmnastu,
mistress Murray
radziła odłożyć ślub do następnej wiosny, prosiła o powierzenie jej
Nelli,
przyrzekła wprowadzić ją w świat na równi ze swemi siostrzenicami,
utrzymując że
się jej obycie w nim przyda, lecz Nella wymówiła się od tego
stanowczo; dopóki
tylko będzie mogła, pozostanie z panią Lester, nie pozbawiając ani
jednego dnia
swoich starań tej, co jej po matce pierwsza okazała współczucie i
przywiązanie.
Lady Letton także nie była za zwłoką. — W szczęśliwych rodzinach
odkłada się o
ile można pożegnanie z ukochanem dziecięciem, z obu strontyle
związków rodzinnych, tyle obowiązków domowych, tyle światowych
względów
składa się na to by młoda narzeczona jak najpóźniej opuściła dom
rodzicielski,

background image

że wszelkie zwłoki mają swoje wytłomaczenia. — Ale Nella była
sierotą, pracującą
obowiązkowo na poważnem stanowisku nauczycielki, zawieszenie jej
na długi czas w
charakterze wybierającej się ciągle z miejsca, gdzie silnie stać i w
każdej
chwili powinna była całą istotę. swoją pracy poświęcać, było by
przykrem i
niewłaściwem. — Postanowiono zatem że na początku jesieni,
szkółka Brentholm'ska
utraci swoją młodą przewodniczkę.

* * *

Jednej soboty, wczesnym wieczorem niezwykła muzyka zabrzmiała z
kościelnej
wieży; stary Jem przez cały tydzień pracował nad powiązaniem i
połączeniem
wszystkich znaczniejszych sznurów w dzwonnicy, przy jednym
postawił starszego
wnuczka swojego i tego dokazał, że wszystkie dzwony wprawione w
ruch śpiewały
wesoło a przecież poważnie i uroczyście. Bo też i świętobyło
niezwykłe; najpierwsza i najgorętsza wielbicielka tych dzwonów,
sama ku ich
czci dzwonkiem nazwana, Marya Kampanella cała w bieli, w wieńcu
mirtowym na
kroczych splotach, wcho dziła w podwoje świątyni, by kornie
pochylić głowę przed
ołtarzem, przyjmując ślubne błogosła wieństwo z ręki sługi bożego
zarazem
ojcowskiego swego przyjaciela.
Nic nie brakowało do zupełności i powagi obrzędu, pannę młodą jako
dwaj
drużbowie prowadzili do ołtarza doktór Lovell i umyślnie z Londynu
przybyły pan
Mansworth; dwie matki przedstawiały lady Letton i pani Lester,
druchnami były

background image

najstarsze uczennice szkółki, pomimo że i siostrzenice pani Murray
przyłączyły
się do nich a gdy po wykonaniu zobopólnej przysięgi, po wzruszającej
mowie
proboszcza i życzeniach obecnych, całe zebranie wychodziło z
kościoła, spotkano
drugie, liczniejsze, złożone z wszystkich wychowanek szkółki w
towarzystwie
rodziców wdzięcznych Nelli za jej serdeczną poczciwą pracę
składających proste
lecz szczere powinszowania i życzenia, a powiększej części i dary, tak
że
weselnetowarzystwo przybyło do szkolnych drzwi obsypane
jesiennemi kwiatami, a po nad
ich głowami trzepotały się ptaszęta wypuszczone z klatek na swobodę,
przez
dzieci pamiętne ciągłych Nelli poleceń.
Cóż jeszcze więcej powiedzieć można?
Życzmy im by żyli długo, a że szczęśliwie o tem nie wątpimy, jeżeli
prawdą jest,
że każdy sam szczęście swoje buduje, bo na zasobach do tej budowy
pewnie im nie
zbywa.
Obok obszernych i świetnych stosunków wywiązujących się coraz
liczniej z
położenia i zasługi doktora Bridges równie jak i cnót i przymiotów
Nelli,
wszystkie przyjazne związki zachowali najwierniej, tak że probostwo,
willa i
szkoła w Brentholm'ie ścisłą złączone przyjaźnią wspierają się
życzliwie we
wszystkich zacnych pracach i poczciwych dążeniach; spójni tej
przybywają coraz
to nowe ogniwa; Nella gorąco się zajmuje rodziną zamieszkującą
chatę Billa,
wspiera ją i nieraz odwiedza a mąż jej zna naocznie miejsca gdzie
mała

background image

cudzoziemka bawiła się muszlami i chińskiemi chustkami, zkąd
słuchała muzyki
niemieckiegograjka, gdzie leżały skrzypce kupione przez Billa i gdzie
wisiał obrazek świętej
Cecylji; dotąd jeszcze nie opuszczający pokoju pani doktorowej, —
Stary Jem nie
mogący już poruszać dzwonów kościelnych przeniósł się do willi
państwa Bridges i
poprzestaje na wprawianiu w ruch trzy razy dziennie domowego
dzwonka,
wzywającego mieszkańców na śniadania, obiady i herbatę, a lubo
ogłuchł mocno,
gani jednak surowo nieumiejętność nowego dzwonnika, co go
zastępuje na wieży.
Grobowiec Billa nie został zaniedbanym; darnina i kwiaty przy nim
utrzymano
starannie dowodzą że się tym kącikiem przywiązana ręka zajmuje;
niedawno, dwóch
ohłopczyków świeżych, rumianych, przybranych z wdzięczną prostotą
stało tu w
mocnem zajęciu, przypatrując się napisowi, podczas gdy ich
dozorczyni, wyrywała
chwa, sty wzrosłe po deszczu.
— Widzisz Fredziu, mówił starszy: tu napisano że zginął ratując
swoich bliźnich.
— Co napisane, jeszcze nieczytałem, ale wiem że tu pochowany Bill
Waters,
odrzekł Fred,a czarne oczy jego jaśniały wdziękiem i wyrazem matki,
to ten sam, co mamę
wydobył z wody i zaniósł do cioci Lester. Wiem to oddawna, to
przecież każdy
wie.
— I podarował mamie te stare skrzypce które ojciec tak zawsze w
biurku zamyka.
— To dobry był człowiek, wiesz co?
— To się rozumie, przecież na jego pamiątkę i ja się Bili nazywam.
— Bill

background image

Bridges. — A jak będę duży to i ja będę ludzi ratował, jak Bill Waters
naszej
mamy wybawca.

KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Krakowowa Paulina PAMIĘTNIK MŁODEJ SIEROTY
Rozwój przestrzenny Krakowa Paulina Pietras
Krakowowa Paulina WSPOMNINIA WYGNANKI
Krakowowa Paulina POWIEŚCI Z DZIEJÓW NASZYCH
Krakowowa Paulina POWIEŚCI STAREGO WĘDROWCA
Ignacy Krasicki koleje życia, osobowość, działalność i twórczość
Krakowowa Paulina NOWA KSIĄŻKA DO NABOŻEŃSTWA DLA POLEK
Koleje życia
MARKETING W KAMPANIACH SPOŁECZNYCH ZACHĘCAJĄCYCH DO AKTYWNEGO TRYBU ŻYCIA
PODSTAWY MARKETINGU WSZIB KRAKÓW Cykl życia produktu
Zeznanie Pauliny Klein w Wojewodzkiej Zydowskiej Komisji Historycznej w Krakowie [maszynopis]
Powieści z dziejów naszych Paulina Krakowowa ebook
Powieści z dziejów naszych Paulina Krakowowa ebook
Wykład 1, WPŁYW ŻYWIENIA NA ZDROWIE W RÓŻNYCH ETAPACH ŻYCIA CZŁOWIEKA
Stany zagrozenia zycia w gastroenterologii dzieciecej

więcej podobnych podstron