65
4/2001
Lua 5/3D DIVA
Firma założona przez Helmuta Lua
w roku 1983 przedstawiła się początkowo na
rynku jako producent wysokiej klasy zespołów
głośnikowych. Później pojawiło się również sporo
elektroniki, należy zwrócić uwagę, że konsek−
wentnie opartej na technice lampowej. Powinno
to mieć jakiś związek z konstrukcją własnych
zespołów głośnikowych; nie tylko dlatego,
że audiofile coraz częściej są skłonni
kupować firmowe komplety, ale
również dlatego, że jeśli działalność
pana Lua płynie ze szczerej pasji, to
konstruuje on wszelkie urządzenia w
dużej mierze pod swój gust i wyobra−
żenia, i sam słucha właśnie zestawu,
który “na miarę” sam sobie uszył.
ZZZZZ
ostawiam jednak wzmacnicze, od−
twarzacze i systemy moim kolegom,
wystarczy mi samych zespołów głoś−
nikowych, jest w ich ofercie dość
dużo.
Helmut Lua nie wydaje się ideologiem
głośnikowym, popularyzatorem jednego typu
konstrukcji, jak to się często zdarza wśród
pasjonatów. Wśród jedenastu modeli są pod−
stawkowe i wolnostojące, dwudrożne i trój−
drożne, z głośnikami niskotonowymi na bocz−
nej ściance albo z dwoma na przedniej, i wraz
z tym z kopułkowymi głośnikami średniotono−
wymi, konfiguracje klasyczne i d'Appolito. Kon−
sekwentne stosowanie bass−reflexu w epoce
jego zdecydowanej dominacji u innych produ−
centów nie jest oczywiście żadnym wyróżni−
kiem. Aby odkryć pewne ciekawostki w kon−
strukcjach Lua, trzeba się im przyjrzeć dokład−
niej. W tym celu do naszej dyspozycji oddany
został model
5/3 D Diva
. Imię “Diva” dodano
do podstawowego symbolu w przypadku no−
wej, uszlachetnionej wersji modelu
5/3 D
, op−
racowanej już 10 lat temu. Różnice między
wersjami będziemy wymieniać na bieżąco.
Zostałem uprzedzony, że
5/3 D Diva
jest
konstrukcją niewielką, choć wolnostojącą. Jej
rozmiary, odniesione do konkurencji − nawet w
postaci HGP − i ceny, wywołują pewne obawy −
jak wielu w ogóle zainteresuje się tak wizual−
nie skromną kolumienką. Ktoś powie − są prze−
cież jeszcze mniejsze zespoły głośnikowe −
podstawkowe − kosztujące jeszcze więcej,
znane i szanowane. Tak, ale konstrukcje pod−
stawkowe to jakby kategoria specjalna, mają−
ca swój styl i swoich wielbicieli, podczas gdy
drogie kolumny wolnostojące spełniać mają
zwykle chęć posiadania urządzenia o co naj−
mniej “przyzwoitej” wielkości.
5/3 D Diva
jest
dla kogoś jeszcze zupełnie innego, kto w ża−
den sposób nie musi “jakością postrzeganą”
wzmacniać swojej satysfakcji i przekonania
płynącego z samego brzmienia. Ale chyba się
zagalopowałem, gdybyśmy nie mogli pokazać
5/3 D Diva
na zdjęciu, można by pomyśleć, że
owijając w bawełnę opisujemy jakiś koszmar−
nie brzydki głośnik.
5/3 D Diva
swoim wykona−
niem absolutnie nie urąga wymaganiom sta−
wianym produktom z tego zakresu cenowego,
a nawet spełnia je z nawiązką, nadrabiając
skromne wymiary. Najwyraźniejszą cechą jest
polerowana stalowa płyta w górnej części
przedniej ścianki, czyli w segmencie zajmowa−
nym przez głośniki. Jej zdjęcie ujawnia ścian−
kę pokrytą welurem − to cecha wersji podsta−
wowej, która jest ponado wyposażona w mas−
kownicę, podczas gdy
Diva
już nie. Błyszczą−
HI−END
− Zespoły głośnikowe 8200−9400 zł
66
4/2001
50
55
60
65
70
75
80
85
90
95
100
10
100
1000
10000
Cz ęs totliw ość w Hz
Ci
śnienie w dB
R
ys. 2 − źródła niskich częstotliwości,
pomiar sinusoidą w polu bliskim.
Laboratorium
Rys. 5 − charakterystyka przetwarzania w całym pasmie akustycznym, złożona z pomiarów sinusoidą i MLS.
Rys. 4
−
pomiar szumem tercjowym.
Rys. 1 − charakterystyka modułu impedancji.
Rys. 3
−
zakres średnio−wysokotonowy, na osi 0
0
, 15
0
i 30
0
,
w płaszczyźnie poziomej, pomiar MLS.
HI−END
− Zespoły głośnikowe 8200−9400 zł
*
*
*
*
*
wg danych producenta
Impedancja znamionowa [
Ω
]
4
Efektywność (2,83V/1m) [dB]
92
Moc znamionowa
*
[W]
40
Wymiary (WxSxG)[cm]
87x15,2x22
Efektywność
5/3 D Diva to rewela−
cyjne 92dB; mimo że to efektywność
napięciowa, a więc przy standardowych
2,83V i impedancji znamionowej 4
Ω
oznaczająca dostarczenie 2W mocy
elektrycznej, wynik należy uznać za im−
ponujący, wziąwszy pod uwagę skrom−
ną wielkość konstrukcji. Producent po−
daje 90dB, ale efektywności mocowej −
a więc przy 1W; z prostego rachunku
wynika, że nasze pomiary wskazują
wówczas na 89dB. Posługiwanie się
efektywnością mocową, a nie napięcio−
wą, jest bardziej miarodajne dla oceny
zespołów głośnikowych projektowanych
do współpracy ze wzmacniaczami lam−
powymi, które wcale nie częściej oddają
większą moc przy 4
Ω
, niż przy 8
Ω
, w
odróżnieniu od tranzystorowych, które
wyraźnie, nieraz blisko dwukrotnie,
zwiększają moc na obciążeniu o dwu−
krotnie niższej impedancji, dzięki utrzy−
mywaniu niemal stałego poziomu na−
pięcia na zaciskach. W tym kontekście
praktyczne 89dB nie jest już może tak
szokujące, ale wciąż w pełni potwierdza
dobre przygotowanie
5/3 D Diva do pra−
cy ze wzmacniaczami małej mocy.
Jak już zdradziliśmy,
5/3 D Diva to
zespół znamionowo 4−omowy, minimum
w pobliżu 300Hz leży na poziomie nieco
ponad 3
Ω
, a nawet minimalnie poniżej
tej wartości w zakresie 4−5kHz (rys. 1
rys. 1
rys. 1
rys. 1
rys. 1).
Jak wiadomo, nie każda lampa lubi tak
niską impedancję, ale z kolei na duży
plus należy zapisać małą zmienność
modułu w zakresie średnio−wysoko−
tonowym, co właśnie dla niektórych
wzmacniaczy lampowych może być waż−
ne.
Na rys. 2
rys. 2
rys. 2
rys. 2
rys. 2 pokazano bogaty zestaw
charakterystyk − oddzielne obydwu
głośników (nd i ng − odpowiednio dolny
i górny), ich wypadkową (nw), otworu
bass−reflex (br) i wypadkową całego
systemu (w).
Wspólny dla obydwu głośników układ
bass−reflex dostrojono do około 55Hz.
Wydaje się, że dość wysoko, ale prze−
cież głośniczki małe, a priorytetem była
efektywność. Mimo to udało się uzyskać
−6dB wcale nisko, między 50 a 55Hz.
Pojawia się jednak inny problem − zlo−
kalizowanie otworu blisko dolnego koń−
ca obudowy powoduje transmitowanie
przezeń fali stojącej (obliczenia wska−
zują, że to połówka 220Hz), i rezonans
ten osiąga poziom podobny do poziomu
nd
ng
nw
w
br
67
4/2001
Nietypowa propozycja − dwa głośniki nisko−średniotonowe w konfiguracji
d'Appolito pracują w tym samym zakresie częstotliwości (sygnał biegnie do
górnego, i prosto z jego zacisków prowadzą przewody do dolnego), ale
różnią się membranami, a więc i ich charakterystykami. Wszędzie silne
układy magnetyczne, służące osiągnięciu wysokiej efektywności.
Dla koneserów − gniazdo pojedyncze,
ale z zaciskami WBT. W standardo−
wym wykonaniu są tylko płaskie
plastikowe nóżki, za kolce trzeba
dopłacić.
ca przednia ścianka byłaby jednak prymi−
tywnym efekciarstwem, gdyby wyczerpy−
wała starania o elegancki wygląd produk−
tu. Nie zawiedziemy się. Bliższe oględzi−
ny pokazują nadzwyczajną, wręcz ujmu−
jącą jakość stolarki. Krawędzie są za−
okrąglone, mimo że delikatnie, to często
za pomocą cienkich ćwierćwałeczków,
wszystkie połączenia doskonale zeszlifo−
wane, okleina i lakierowanie pierwsza
klasa. Wnikając już w głąb konstrukcji,
wyrażę jednak jedno zastrzeżenie − mimo
ograniczonych wymiarów chociaż jedno
wzmocnienie chyba by obudowie nie za−
szkodziło.
Układ głośników á la d'Appolito nie
jest dzisiaj niczym niezwykłym. Niezwyk−
łe jest jednak zastosowanie w układzie
symetrycznym dwóch różnych głośników.
Z daleka różnice można przeoczyć − wi−
dać ciemne membrany dwóch “trzynas−
tek”, producent w danych technicznych
nic nie mówi o ich odmienności, ani w
ogóle o materiałach membran, jednak
okazuje się, że górny głośnik ma memb−
ranę z plecionki węglowej, a dolny z poli−
propylenu. Manewr taki można wytłuma−
czyć, ale stoi on też w sprzeczności z
częściej spotykanymi dążeniami więk−
szości konstruktorów. Wiadomo, że do
przetwarzania różnych zakresów częs−
totliwości, w ramach jednej konstrukcji,
często są wybierane różne materiały
membran − niskim tonom najlepiej służy
jak największa sztywność, średnim po−
trzeba więcej tłumienia wewnętrznego
membrany. Jednak niektórzy producenci
bardziej cenią sobie ujednolicenie mate−
riału membran różnych głośników, prze−
twarzających różne zakresy częstotli−
wości, aby uzyskać najlepszą spójność
brzmienia i jego podobny charakter bar−
wowy w całym pasmie nisko−średnioto−
nowym. Chyba nikt, poza firmą Lua, nie
rezygnuje z tej spójności w ramach głoś−
ników pracujących dokładnie w tym sa−
mym zakresie częstotliwości, w dodatku
w układzie mającym cechować się sy−
metrią. Ale często zejście z utartych ście−
żek prowadzi do ciekawych odkryć i war−
tościowych rezultatów. Lua świadomie
dąży do zróżnicowania brzmienia, właś−
nie głośników pracujących w tym samym
zakresie, aby uśrednić ich rezonanse i
uzyskać dźwięk zarówno lepiej zrówno−
ważony, jak i bardziej wielobarwny.
Konstruktor nie poszedł już jednak w
stronę różnicowania w zakresie niskich
tonów − mógł przecież przydzielić oby−
dwóm głośnikom oddzielne, różnie do−
strojone komory. Wspólny układ bass−re−
flex ma swój wylot na dole obudowy, w
postaci kwadratowego otworu z 9,5−cm
tunelem. Możliwość założenia dłuższego
tunelu (wewnętrzna głębokość obudowy
to 19cm) wskazuje, że dość wysokie stro−
jenie − do 55Hz − było dla konstruktora
optymalne. W wersji podstawowej
5/3 D
otwór jest okrągły i znajduje się bezpo−
średnio pod dolnym głośnikiem.
Głośniki nisko−średniotonowe mają
odlewane kosze i przyzwoite, 8,5−cm
układy magnetyczne. Tajemnica ich wy−
sokiej efektywności tkwi jednak przede
wszystkim w bardzo wąskiej szczelinie,
wypełnionej w większym niż zwykle stop−
niu uzwojeniem cewki, nawiniętej drutem
o przekroju prostokątnym, a także praw−
dopodobnie pozostawieniem tylko nie−
wielkiej części uzwojenia poza szczeliną,
co oznacza relatywnie niewielką dopusz−
czalną amplitudę pracy liniowej. Wskazu−
je na to umiarkowana moc znamionowa −
40W. Jeśli jednak
5/3 D
są przeznaczone
przede wszystkim do współpracy ze
wzmacniaczami lampowymi, nie jest to
dużym kompromisem, a balans między
mocą a efektywnością jest znacznie ko−
rzystniejszy niż w typowych konstruk−
cjach i pozwala wraz z umiarkowanej mo−
cy wzmacniaczami wytworzyć większe
natężenia dźwięku.
Aby wysokie tony również weszły na
założony poziom efektywności, 25−mm
kopułka wysokotonowa ma podwójny
pierścień magnetyczny.
Sposób okablowania wskazuje, że i w
tej kwestii konstruktor ma swoje doświad−
czenia. Zamiast standardowej miedzia−
nej plecionki, użyto dwóch splecionych
drucików (w każdym biegunie). Zwrotnicę
wersji
Diva
dopracowano pod kątem jak
najbardziej liniowej charakterystyki mo−
dułu impedancji i fazy elektrycznej, co
ułatwia pracę zwłaszcza wzmacniaczom
lampowym.
Stanowisko, jakie zajmuje konstruktor
w kwestii podwójego okablowania, pozo−
staje dla mnie niejasne. Testowana para
była wyposażona w pojedyncze gniazdo
przyłączeniowe − wysokiej jakości zaciski
WBT. W tak drogim i dopieszczonym pro−
dukcie powinienem to uznać za wy−
raz przekonania (coraz częściej
spotykanego), że pojedyncze −
oby dobre − okablowanie jest
najlepsze, nie ma co pod pub−
liczkę chwalić się podwójnym
gniazdem, a doświadczeni au−
diofile, którym dedykowany
jest z jednej strony tak skrom−
ny, a z drugiej tak zaawanso−
wany produkt, zrozumieją tę
intencję. Lecz w cenniku jest
pozycja “kolce i bi−wiring za
dopłatą”. A więc to jednak
kwestia nie pryncypiów, ale
tylko ceny... jestem trochę
rozczarowany.
przy 60Hz, gdzie najefektywniej praco−
wał sam układ bass−reflex. Również na
charakterystyce górnego głośnika − a
więc znajdującego się blisko górnego
końca obudowy − widać w tych okolicach
nierównomierność. Takie zjawiska naj−
częściej odbijają się delikatnymi “ząbka−
mi” na charakterystyce impedancji − i tu−
taj widzimy coś podobnego (jeszcze raz
rys. 1).
Zakres średnio−wysokotonowy (rys. 3
rys. 3
rys. 3
rys. 3
rys. 3)
jest bardzo dobrze zrównoważony, lek−
kie podbicie przy 3kHz nie przeszkadza
uzyskaniu tolerancji +/−2dB, niewiele
brakuje do +/−1,5dB. Charakterystyki kie−
runkowe są bardzo dobre.
Na rys. 5
rys. 5
rys. 5
rys. 5
rys. 5 widać, że lekko wyekspo−
nowano niskie tony, ale dzięki temu
szerokie pasmo 55Hz − 20kHz można
zmieścić w polu +/− 2,5dB. Pomiar szu−
mem tercjowym (rys. 4
rys. 4
rys. 4
rys. 4
rys. 4) pokazuje więk−
szą nierównomierność, ale ogólny
kształt charakterystyki jest podobny.
68
4/2001
HI−END
− Zespoły głośnikowe 8200−9400 zł
“Specjalne wersje” są słynne przede
wszystkim z działalności Marantza, w
ślad za którym poszły w swoim czasie
również inne duże firmy japońskie, do−
strzegając w apetycznych znaczkach
“SE” skuteczny wabik na audiofilów
spragnionych urządzeń choć trochę bar−
dziej ekskluzywnych. Dobry chwyt mar−
ketingowy nie jest równoznaczny z na−
bijaniem klienta w butelkę − jeśli urzą−
dzenia rzeczywiście doskonalsze lepiej
sprzedają się pod oznaczeniem uzupeł−
nionym “SE”, niż pod prozaicznym, tyle
że “wyższym” numerkiem, to nic w tym
zdrożnego.
W przypadku elektroniki − wzmac−
niaczy, odtwarzaczy − zewnętrzne po−
dobieństwo może niewiele znaczyć. Za
takimi samymi facjatami skrywać się
mogą zupełnie inne “bebechy”, tworzą−
ce w rzeczywistości zupełnie różne
urządzenia. Producenci są wręcz zmu−
szeni do zróżnicowania w ślad za tym
właśnie wyglądu zewnętrznego, aby czy−
nić poszczególne modele łatwiej roz−
poznawalnymi. Inaczej ma się sprawa z
zespołami głośnikowymi, gdzie podsta−
wowe różnice konstrukcyjne widać w
naturalny sposób z zewnątrz. Tutaj więc
użycie “SE” w stosunku do modelu zu−
pełnie innego (np. większego) nie może
mieć miejsca, a z drugiej strony pewne
zmiany wewnątrz konstrukcji, które są
przecież możliwe, przy zachowaniu ta−
kiego samego oblicza zewnętrznego,
raczej nie mogą powodować nadania
zupełnie innej nazwy; w tym przypadku
sygnatura “Wersja specjalna” jest więc
jak najbardziej na miejscu. Obydwaj
niemieccy konstruktorzy będący boha−
terami tego pojedynku upodobali sobie
duble − bardzo wiele ich konstrukcji wy−
stępuje w dwóch wersjach, podstawo−
wej i specjalnej, choć zamiast banalne−
go “SE” stosowane są własne nazwy
dla określenia doskonałości. Nawet już
z przekonaniem, że dodatkowy symbol
właściwiej odzwierciedla istotę dosko−
nalszego produktu, wskazując na jego
związek z wersją podstawową, można
zarysować dwie genezy powstawania
wersji specjalnych. Pierwsza, do której
przyznaje się wspominany Marantz, a
w zasadzie Ken Ishiwata, w jednej oso−
bie rzecznik i konstruktor firmy, polega
na wzięciu na warsztat jakiegoś dopra−
cowanego już przecież wcześniej mo−
delu, i usilnych badaniach, co można
by w nim poprawić, dostroić, aby wycis−
nąć jeszcze lepszy dźwięk. Nie mniej
prawdopodobna jest jednak inna kolej
rzeczy, której można się domyślać, wczu−
wając w sytuację, w jakiej znajdują się
konstruktorzy − pasjonaci, stający się rów−
nocześnie profesjonalistami występują−
cymi ze swoimi produktami na rynku.
Im też nie można odmówić zapędów do
udoskonalania, wydaje się jednak, że
często to właśnie wersja bezkompromi−
sowa jest historycznie pierwsza, od−
zwierciedla to, co konstruktor radośnie
i z pełnym przekonaniem stworzył w ra−
mach danej ogólnej koncepcji, jakby
sam dla siebie, nie licząc jeszcze spe−
cjalnie kosztów. A kiedy je policzył, i
pomnożył przez 3 lub 4, co dało mu
pojęcie o cenie detalicznej (kogo to gor−
szy, niech sam zostanie producentem,
dystrybutorem albo detalistą − droga ot−
warta), przestraszył się, i zaczął szukać
oszczędności, które pozwoliłyby jego
produktowi osiągnąć lepszą relację ja−
kości do ceny (np. zachować 90% ja−
kości przy kilkudziesięcioprocentowym
obniżeniu ceny). Bez względu na prze−
bieg wypadków i motywacje konstrukto−
ra, więcej niż jedna wersja podstawo−
wych modeli tworzy ciekawą ofertę i w
rzeczywisty sposób rozszerza wybór.
Trzeba mieć nadzieję, a najlepiej to
sprawdzić, że wersje specjalne nie są
wysoko wycenianie z powodu zupełnie
nieistotnych, choć być może kosztow−
nych udoskonaleń, a wersje podstawo−
we nie zbijają ceny zbyt daleko idącymi
kompromisami.
Obydwaj producenci proponują
zarówno dość podobne konstruk−
cje, jak i dość podobne brzmienia. Ale
tylko “dość”. Wspólne cechy to szybki
i wyrazisty bas, klarowne i mocno za−
znaczone wysokie tony, a więc... czyżby
zbyt duży nacisk na skraje pasma, i po−
wrót “niemieckiego brzmienia”? Tamto
miało być masywne i agresywne, zwa−
lające z nóg i “dające po uszach”, tutaj
jest ono bardzo cywilizowane, choć wca−
le nie ugrzecznione, bowiem selektyw−
ne i precyzyjne. To też niemieckie brzmie−
nie, ale nowoczesne. Nie znaczy zno−
wóż, że idealne.
W obydwu zestawach bas nie został
ostatecznie wyrównany. W
5/3 D Diva
pewnych kłopotów nastręczyła płyta
“Lush Life”
z tenorowym saksofonem
Joe Hendersona: w okolicach około 150
Hz dał się zauważyć rezonans zaburza−
jący odtworzenie instrumentu lidera.
Przestawienie kolumn (ok. 40 cm w stro−
nę słuchacza) pomogło zminimalizować
to nieprzyjemne zjawisko. Z kolei w HGP
nalot nosowości w odtworzeniu przeło−
mu niskich i średnich częstotliwości nie
dał się zwalczyć i przyznać trzeba, że
ciężko było o nim zapomnieć. W HGP
sam bas był nieco mocniejszy niż w Lu−
a (było to łatwe do zauważenia np. w
organowej wersji
“Obrazków z wystawy”
Modesta Mussorgskiego), jednak Lua
prezentowały ten zakres w całkowicie wy−
starczającej obfitości i harmonii. Szcze−
rze powiedziawszy, w relacji do swojej
wielkości, Lua przetwarzanie basu po−
siadły w stopniu zaskakująco satysfak−
cjonującym, jeśli idzie o jego ilość, zaś
jeśli chodzi o jego jakość, to barwa, a
przede wszystkim zrównoważenie przy−
padły mi znacznie bardziej do gustu,
niż miejscami ciężkawy bas HGP.
Zrównoważenie średnich częstotliwości
i jego bogactwo barwowe mogło budzić
już uznanie w obydwu modelach. Od−
tworzenie pieśni Schuberta na głos
męski i fortepian nie pozostawiało wąt−
pliwości, że zarówno Lua, jaki i HGP
potrafią odtworzyć taki recital z wysoką
dawką realizmu. Oczywiście były też
różnice. HGP w większym stopniu po−
trafiły rozróżnić głębokość sceny dźwię−
kowej: Thomas Quasthoff był wyraźnie
wysunięty przed fortepian, ten ostatni
był cofnięty w głąb sceny. Jednak i Lua
nie były w tym względzie ułomne, a ofe−
rowały lepsze zróżnicowanie mikrody−
namiczne: dykcja śpiewaka była jesz−
cze wyraźniejsza, fortepian bardziej
dźwięczny, o bogatszej barwie. Podob−
ne wrażenia nasuwało odtworzenie bar−
dzo skomplikowanej faktury wielkiej or−
kiestry symfonicznej: Lua czyniły to w
sposób nieco bardziej wyrafinowany,
zaś HGP górowały lepszą spójnością
i większymi możliwościami w zakresie
makrodynamiki − po prostu potrafiły wy−
tworzyć większy poziom dźwięku, nie
popadając przy tym w nieprzyjemną
jazgotliwość. Z powyższego opisu widać,
że wybór ewentualnego modelu jest w
dużej mierze sprawą własnych prefe−
rencji ewentualnego użytkownika i jego
potrzeb; rozważąjąc rzecz pod kątem
wielkości pomieszczenia, do małych
pokoi wprowadziłbym prędzej Lua, pró−
bując poskromić i wykorzystać silniej−
szy bas HGP w większych kubaturach.
WYKONANIE i KOMPONENTY:
mała, nieskom−
plikowana, ale dopieszczona konstrukcyjka
OCENA:
dobra
+
LABORATORIUM:
choć przy wymagającej
impedancji, to szokująco wysoka efektywność.
Dobre zrównoważenie.
OCENA:
dobra
+
BRZMIENIE:
w granicach średnich głośności −
dynamiczne i jednocześnie wyrafinowane,
wielobarwne i naturalne; niewielkie problemy
rezonsowe na przełomie basu i średnich tonów.
OCENA:
dobra
+
DOBRA
+
OCENA KOŃCOWA:
5/3D DIVA
Cena
(za parę) [zł]
8200,−
*
Dystrybutor:
RCM
SE, Diva albo Supertech
WYKONANIE i KOMPONENTY:
bardzo ciekawa
architektura, skomplikowana struktura
wewnętrzna, wszystkie elementy wysokiej
jakości
OCENA:
dobra
+
LABORATORIUM:
umiarkowana efektywność
przy wymagającej impedancji, poważne
odstępstwa charakterystyki od zrównoważenia
w zakresie niskich tonów.
OCENA:
dostateczna
+
BRZMIENIE:
bardzo dobra przestrzenność,
duża dynamika, ciężki bas.
OCENA:
dobra
DOBRA
OCENA KOŃCOWA:
MANDOLA
Cena
(za parę) [zł]
9400,−
Dystrybutor:
JPS
*
cena najtańszej wersji “jesion czarny”;
wersje “biel jesionowa”, olcha, buk − 8500.−,
czereśnia, klon naturalny, klon “ptasie oczy”
− 9150.−, czarny wysoki połysk − 11500.−