tytuł: Szczęśliwe opętanie (ang.: Benedictions of Possession)
sequel do „Srebrnej tkaniny”
autor: FearlessDiva
tłumacz: Kaczalka i yami-no
link do oryginału: http://www.silververse.net/hp/posession.htm
link do tłumaczenia: http://www.drarry.fora.pl/drarry,4/nz-t-srebrna-tkanina-z-sequele-4-7,223.html
rating PG-17.
I jeszcze jeden sequel, pt.: „Benedictions of Possession”, Rating NC—17. To w zasadzie krótkie PWP, którego akcja rozgrywa się bezpośrednio po opuszczeniu przez Harry'ego i Draco przyjęcia, a przed ostatnim listem do Snape'a.
SZCZĘŚLIWE OPĘTANIE
Przy bramie wjazdowej na teren posiadłości Draco wezwał powóz, więc przez całą drogę do rezydencji mogli się całować i dotykać. Mugolskich płaszczy pozbyli się jeszcze zanim dotarli do drzwi. Rzucili je na podłogę holu i kontynuowali rozbieranie, mozolnie wspinając się na piętro.
Draco zsunął Potterowi z ramion skórzaną marynarkę, a Harry rozluźnił Malfoyowi krawat, ale go nie zdjął, zostawiając pętlę wokół szyi. Rozpiął mu koszulę, szepcząc pomiędzy zachłannymi pocałunkami:
— Mój. Jesteś mój.
Na szczycie schodów potknęli się i połączoną wagą dwóch ciał Draco uderzył ramieniem w ścianę korytarza, ale niczego nie poczuł. Wszystko, co teraz istniało, to wargi i ręce Harry'ego na nim, pozornie wszędzie, oraz skóra kochanka pod własnymi palcami, jego oddech i szeptane do ucha, zaborcze słowa.
Drogę do sypialni pokonali po omacku. W środku Harry pchnął Draco na wielkie łóżko z baldachimem, ani na moment nie przerywając kontaktu ust. Marynarkę i koszulę kochanka usunął jednym ruchem, zostawiając części garderoby na podłodze za sobą niczym fragmenty zrzucanej przez węże, niepotrzebnej skóry. Jeszcze mocniej przycisnął go do materaca i zaczął kąsać ścieżkę wzdłuż szyi. Draco leżał zdyszany, z trudem łapiąc powietrze, wyginając się w stronę tych delikatnych ukąszeń, z rękami błądzącymi po Harrym w próbie rozebrania go bez zmieniania pozycji.
— Pokażę ci, jak bardzo jesteś mój — warknął mu Harry do ucha, wywołując tym przebiegające wzdłuż kręgosłupa iskry. Potter sięgnął ręką i rozwiązał jedną z jedwabnych taśm, podtrzymujących kremowe kotary łóżka. Obiema dłońmi złapał nadgarstki Malfoya i wcale nie starając się być przesadnie delikatnym, uniósł je nad głowę kochanka i przywiązał mocno do drewnianej kolumienki. Draco jęknął cicho i pchnął biodra w stronę Harry'ego, kiedy ten zaciskał więzy, starając się choć odrobinę wzmocnić tarcie. Nie sądził, że będzie w stanie pozostać w bezruchu, ale kilka szarpnięć udowodniło mu, iż przynajmniej ręce ma całkowicie unieruchomione. — Jesteś taki arogancki, kiedy leżysz pode mną — wymruczał Harry. — Nie prowokuj mnie, bo przywiążę także twoje kostki.
— Uwielbiam, kiedy przejmujesz kontrolę.
— I tu się mylisz. Powinieneś się bać tego, co ci zrobię za zapominanie, że do mnie należysz. Za pozwalanie Eliotowi na dotykanie się i szeptanie sobie do ucha.
Draco zadrżał i zmusił biodra do opadnięcia z powrotem na materac.
— Myślałem, że już mnie nie chcesz — powiedział.
— Zawsze chcę. Zawsze cię chcę, Draco. I zawsze będę chciał. — Harry pocałował go jeszcze raz, splatając ich języki w dzikim tańcu, podczas gdy jego dłoń ześlizgnęła się w dół i rozpięła rozporek. Potter przerwał pocałunek, zsunął kochankowi spodnie i czarne, bawełniane bokserki, które odrzucił na bok. Potem zdjął także skarpety, pozostawiając Draco zupełnie nagiego, i usiadł, podziwiając swoje dzieło. — Boże, jesteś taki piękny. Niczym wyrzeźbiony z kości słoniowej i srebra. I taki twardy. Dla mnie. Tylko dla mnie. Przysięgam, że zabiję Eliota, jeżeli choć spojrzy na ciebie jeszcze raz. Zabiję każdego, kto kiedykolwiek cię dotknie. — Harry zaczął się rozbierać, nie odrywając wściekle głodnego spojrzenia od nagiego i związanego ciała. Jego zielone jak klątwa oczy były przyćmione w półmroku sypialni, ale Draco dokładnie widział wszystkie wirujące w nich emocje. Namiętność, zazdrość, gniew, prawdziwą ciemność. Zrozumiał, że Harry w tej chwili zupełnie nad sobą nie panuje, a on sam jest skrępowany i bezradny. Nawet jeśli jego różdżka nie zostałaby pogrzebana w stosie ubrań na podłodze, prawdopodobnie i tak nie byłby w stanie się obronić. Pomyślał, że ufa Harry'emu, mimo że ten dał się opanować swoim najmroczniejszym instynktom, ale nie mógł nic poradzić na to, że trochę się bał.
— Wreszcie zaczynasz rozumieć, o co chodzi. — Potter zachichotał. — Ale chyba na to odrobinę za późno, prawda, kochany? Spodziewałem się po tobie większej przenikliwości. Co się stanie, jeżeli nie jestem aż tak godny zaufania, jak masz nadzieję?
W obecnej pozycji Malfoy nie mógł wzruszyć ramionami, więc tylko wygiął brew w łuk.
— Wtedy będę cierpiał i, jeśli zdecydujesz się mnie nie zabijać, nauczę się kolejnej lekcji. — Adrenalina, jaka wydzieliła się na dźwięk tych słów, absolutnie nie zmniejszyła jego podniecenia. Skóra wręcz bolała go z pragnienia dotyku, ale zmusił się do leżenia bez ruchu i czekania.
Harry polizał szyję kochanka jednym, długim ruchem i biodra Malfoya poderwały się bez udziału woli.
— Nie zabiłbym cię, kochany. Ale mógłbym trzymać cię przywiązanego do łóżka przez kilka tygodni, mógłbym cię nawet trochę skrzywdzić, ale liczę, że pozostaniesz żywy jeszcze przez długi, długi czas.
— To pocieszające. — Draco westchnął głęboko, ponieważ język Harry'ego zaczął wytyczać ścieżkę wzdłuż jego ciała. — Ty... — Zdolność formułowania słów nagle go opuściła, gdy kochanek wziął go do ust. Potter wyczyniał z nim niewiarygodne rzeczy i każdy centymetr kwadratowy skóry Draco przebiegały to lodowate, to gorące dreszcze. Jęczał, a jego nadgarstki napięły się w więzach, gdy próbował dostać się głębiej w usta kochanka. Harry brutalnie docisnął jego biodra do materaca i Draco wiedział, ze rano będą na nich owalne siniaki, ale to jeszcze wzmocniło zalewające jego ciało emocje. Musiał się uspokoić lub wszystko przedwcześnie się skończy, ale Potter był bezwzględny. — Och... — usłyszał sam siebie. — Harry, musisz przestać. Ja... — W odpowiedzi drugi mężczyzna wziął go jeszcze głębiej do gardła i Malfoy zaczął się pod nim wić, zapominając, jak się formułuje słowa, wydając z siebie jedynie niespójne dźwięki, aż roztańczone światła nie eksplodowały pod jego powiekami, kiedy dochodził do tych chciwych ust gwałtownie i zdawałoby się nieskończenie długo.
Draco zapadł się z powrotem w narzutę łóżka, podczas gdy Harry oblizał wargi i zaczął kąsać skórę kochanka, powoli przesuwając się w górę. Ugryzienia były mocne i każde pozostawiało po sobie ślad, a ciało Malfoya po każdym z nich podrywało się z materaca.
— Harry, to za dużo... Przestań, daj mi chwilę...
— Nie — odwarknął Potter, kontynuując oznaczanie bordowo—purpurowymi siniakami cienkiej, bladej skóry. Uspokajające się powoli serce Malfoya zatrzymało się na kilka uderzeń, kiedy zrozumiał, że jego prośby w tym momencie nic dla Harry'ego nie znaczyły. Naprawdę był teraz zdany na łaskę swojego kochanka. Noc dopiero się rozpoczęła i nie było możliwości przewidzieć, jak ekstremalną formę przybierze pożądanie Pottera, zanim wreszcie nie odzyska zmysłów. Jednak lęk Draco wzmagał jego doznania, tak więc niespodziewanie ukąszenia stały się mniej niewygodne, niż były wcześniej. Sądził, że mógłby dziękować za doświadczenia, jakich dostarczyła mu rola śmierciożercy, gdyż jego system nerwowy oraz bodźce, jakich dostarczał mu strach i seks, splatały się w jedno.
Jęknął, gdy Harry dotarł do szyi i począł delikatnie, ale uparcie ssać pulsujące miejsce sprawiając, że krew utworzyła czerwony ślad na jego bladej skórze. — Jesteś mój, Draco — wymruczał mu Potter do ucha. — Oznaczam cię. Żeby każdy zobaczył i się dowiedział. Tylko mój.
Penis Malfoya drgał przy każdym słowie kochanka i gdzieś głęboko w nim jakaś jego cząstka była zadowolona, że należy tylko do Harry'ego, że jest mu podporządkowany i pozwoli mu zrobić wszystko, co tylko będzie chciał, nieważne, jak bardzo mogłoby to być przerażające. Jego krew pod językiem Harry'ego śpiewała ciepłą pieśń przynależności, bycia pożądanym i potrzebnym. Nigdy jeszcze nie czuł, aby ktoś tak całkowicie go pragnął i to nie tylko ciała, ale wszystkiego, czym był. Nigdy ktoś, kto go tak dobrze znał, nie potrzebował go tak rozpaczliwie.
Zostawiwszy zadowalający znak przy tętnicy szyjnej Malfoya, Harry zaczął całować go do utraty tchu, tak że Draco znowu stał się twardy. Wtedy bez użycia różdżki rzucił zaklęcie nawilżające i pochylił się do jego ucha.
— Mam nadzieję, że jesteś gotowy, kochany, bo ja jestem — powiedział cicho.
Zaklęcie oraz niedawny, powodujący odrętwienie orgazm zrobiły dużo, aby złagodzić ból kompletnego braku przygotowania, ale wtargnięcie nadal paliło i Draco syknął z zaskoczenia i niewygody. Niemiłe wrażenie minęło jednak szybko, zastąpione przez wszechogarniającą przyjemność, gdy początkowo powolne ruchy kochanka stawały się coraz szybsze.
Harry szeptał: pieszczoty, przekleństwa, modlitwy do Boga, jakieś syczące słowa, które pewnie były wężomową. Draco nienawidził tego dźwięku. Kiedy Czarny Pan zaczynał tak mówić, nie można się było spodziewać niczego dobrego. Ale teraz nie próbował przeszkodzić Harry'emu prośbami, aby przestał. Wiedział, że nic by to nie dało, a pełzający strach, który syczenie wywoływało, zdawał się jedynie potęgować kotłującą się w nim mieszaninę emocji, dopóki nie zaczął odpowiadać na ataki Pottera z dzikim poddaniem i szlochającymi, nonsensownymi sylabami wydobywającymi się z jego własnych ust.
Kiedy Harry skończył, wykrzyknął imię Draco i sięgnął ręką w dół między nich, aby pieszczotami doprowadzić kochanka do końca, sam w tym czasie ciągle drżąc po niedawnym spełnieniu. Malfoy doszedł po raz drugi niemal natychmiast po tym, jak Harry go dotknął. Kiedy tylko żar zmniejszył się do poziomu przytłumionego ognia, Potter opadł delikatnie na Draco, wydając się wcale nie przejmować kleistym bałaganem na jego skórze, i ułożył mu głowę na piersi.
— Kocham cię — szepnął sennie. — Kocham cię, Draco.
***
Związane ręce i czyjaś głowa na klatce piersiowej z pewnością nie były najwygodniejszą pozycją do spania, ale kompletne nasycenie endorfinami oraz emocjonalne i fizyczne wyczerpanie pozwoliły Malfoyowi zdryfować w sen zaraz po tym, jak zrobił to Harry. Nie sądził jednak, że spał dłużej niż dwadzieścia minut, gdy poczuł, jak partner się porusza, a potem cicho klnie.
— Jezu Chryste, Draco. Obudź się. Dobrze się czujesz? — Malfoy usłyszał panikę w głosie Harry'ego i zmusił się do otwarcia oczu. Potter gorączkowo próbował rozwiązać węzły, które były tak mocno zaciśnięte, że starania te nie przynosiły żadnego efektu.
— Harry. Harry! Uspokój się. Wszystko jest w porządku. Weź różdżkę i rzuć zaklęcie rozluźniające.
— Och... tak, oczywiście. — Potter rozejrzał się wokół, ale po chwili wyraz paniki wrócił na jego twarz. — Gdzie jest moja różdżka? Nie mogę jej znaleźć!
— Prawdopodobnie została w twojej marynarce, gdzieś między schodami a drzwiami wejściowymi. Użyj mojej, jeśli chcesz. Jest gdzieś w tej stercie ubrań.
Harry sięgnął do kieszeni marynarki Malfoya i wyciągnął jego różdżkę. Kiedy trzymał ją w dłoni, jego strapiona twarz powoli się wygładzała.
— W dotyku przypomina ciebie — powiedział cicho.
— Oczywiście, że przypomina mnie. To moja różdżka. Czy kiedykolwiek uważałeś na lekcjach? Jeżeli nie masz nic przeciwko, moje palce zdrętwiały.
— Przepraszam. — Harry rzucił zaklęcie rozluźniające węzły i tkanina sama się rozplątała i ułożyła u podstawy kolumienek.
Draco zaczął rozciągać ręce w różnych kierunkach i trzeć skórę, aby przywrócić życie swoim posiniaczonym nadgarstkom. Potter wyglądał na tak kompletnie przybitego poczuciem winy, że Malfoy musiał się roześmiać.
— Zdaję się, że wróciłeś.
— Przykro mi. Bardzo, bardzo przepraszam.
— Myślę, Harry, że należało mi się po tym, co ci kiedyś zrobiłem. Co nie znaczy, iż mi się ewidentnie nie podobało. Jesteś bardzo seksowny jako socjopata. Jeśli naprawdę zdecydujesz się zostać nowym Czarnym Panem Władcą Wszechświata, będziesz miał całe hordy popleczników. — Ładna twarz Harry'ego wypełniła się takim wstydem, że Malfoyowi prawie pękło serce. — Hej, kochany, choć do mnie. — Potter przysunął się bliżej i Draco przytulił go do siebie. — Nie zadręczaj się, nie zraniłeś mnie. Tak naprawdę, spędziłem czas fantastycznie. Do diabła, to było cudowne.
— Jesteś cały w siniakach. Mój Boże, nie mogę uwierzyć, że ci to wszystko zrobiłem. Nie mogę uwierzyć, że aż tak straciłem nad sobą kontrolę.
— To się zdarza. Przymus panowania nad sobą aż tak bardzo, wymaga praktyki. Widocznie zazdrość jest silnym bodźcem, ale teraz wiemy już jak sobie z tym radzić. A te ślady nie są prawdziwymi siniakami, zrobiłeś je z miłości. Wiesz, że moja skóra jest bardzo delikatna.
— Wyglądasz jak po bójce.
— Heroldzie Jamesie Potter! Nie będziesz siedział tu i pozwalał zżerać się poczuciu winy z powodu najlepszego seksu, jaki miałem w życiu. Nie pozwolę na to. Teraz idź znaleźć swoją różdżkę i możesz trochę z tych siniaków wyleczyć. A potem wracamy do łóżka i będziemy spać przez kilka godzin.
Harry wykonał polecenie i uzdrowił wszystkie miejsca z wyjątkiem tego na szyi, którego Draco nie pozwolił mu tknąć.
— Zostanie na pamiątkę, przynajmniej na kilka dni — powiedział. — Chcę zapamiętać, jak sprawiłeś, że jestem twój.
Przez twarz Harry'ego przebiegła iskierka zgody.
— Och, jesteś mój, tak. O ile ja jestem twój.
Draco zadrżał.
— Oczywiście. Jak tylko się prześpimy, być może pokażę ci, jak bardzo jesteś mój.
KONIEC