Cathy Williams
Narzeczona Greka
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Z rozległej werandy sypialni Theo Toyas miał
widok na podjazd prowadzący do wspaniałej wil
li swojego dziadka. Było wpół do siódmej wieczo
rem, a morderczy upał powoli ustępował miejsca
chłodniejszemu powiewowi wieczoru. Jednak na
dal było za gorąco, żeby włożyć coś cieplejszego
od pary drelichowych spodni i koszuli z krótkimi
rękawami.
W jednej ręce Theo trzymał szklankę whisky
z lodem. Cieszył się, że mógł tak sobie siedzieć na
wyłożonym poduszkami wiklinowym krześle i po
dziwiać wspaniały krajobraz. Po jego prawej stronie
znajdował się niewiarygodnie długi basen wychodzą
cy na słynny zatopiony wulkan wyspy Santorini.
Z każdej strony basen otaczały dopieszczone ogrody,
które zawijały się przy podjeździe, tworząc złudze
nie, jak gdyby opadały w dół krateru.
Zapomniał, jak spokojne i senne było to miejsce.
Nic dziwnego, skoro tak rzadko bywał w willi. Nie
miał czasu. Prowadził życie między Londynem, Ate
nami a Nowym Jorkiem, kontrolując imperium, które
zbudował jego pradziadek, a które później przeszło
10 CATHY WILLIAMS
w jego ręce. Znalezienie wolnej chwili niemal grani
czyło z cudem.
Niemniej jednak osiemdziesiąte urodziny nie zda
rzały się każdego dnia, a jego dziadek postanowił je
świętować właśnie w willi na wyspie, gdzie poznał
swoją żonę. Większość członków rodziny, którzy
mieszkali w Grecji kontynentalnej, najprawdopodob
niej przyleci prywatnymi samolotami wyczarterowa-
nymi specjalnie dla nich. Inni, zamieszkujący odległą
Kanadę, pewnie zostaną w willi na cały tydzień albo
udadzą się z wizytą do innych członków rodziny
zamieszkujących greckie ziemie. Natomiast Theo
planował zabawić na wyspie tylko trzy dni. Tyle
czasu wystarczy, żeby okazać szacunek dziadkowi
i oddać mu cześć.
Na podjeździe zatrzymała się taksówka. Theo
zmrużył oczy i zobaczył swojego brata Michaela
wysiadającego z taksówki. Tuż za nim z samochodu
wyłoniła się jego towarzyszka. A więc nadszedł ten
dzień, pomyślał. W końcu pozna tajemniczą kobietę,
która tak niespodziewanie wkroczyła na scenę. Dzię
ki niej wszyscy odetchnęli z ulgą, a zwłaszcza jego
matka i dziadek.
Choć Theo nikogo nie miał, ostentacyjnie czerpał
przyjemność z towarzystwa kobiet. A do tego był
pragmatykiem i w pełni rozumiał zalety poślubienia
odpowiedniej dziewczyny z odpowiednimi koneks
jami. Oświadczył kiedyś, że ożeni się przed czter
dziestką. A do tego czasu nikomu nie wolno było
wtrącać się do jego prywatnego życia.
NARZECZONA GREKA
11
Natomiast z Michaelem sprawy miały się nieco
inaczej. Był o pięć lat młodszy i jako dziecko bardzo
często chorował. Podczas gdy trzynastoletniego
Theo wysłano do angielskiej szkoły z internatem,
gdzie nauczył się przede wszystkim niezależności,
Michael został w domu. Lina Toyas nie mogła znieść
myśli, że jej delikatny, wrażliwy synek mógłby dora
stać z dala od domu. Zawsze się o niego martwiła.
A kiedy przez lata nie przedstawił jej ani jednej miłej
dziewczyny, przysporzył jej kolejnych zmartwień.
Dobrze wiedziała, że był nieśmiały, a nieśmiali męż
czyźni często zostawali samotnymi kawalerami. Taki
scenariusz byłby dla niej gorszy niż śmierć.
Nagle pojawienie się dziewczyny sprawiło, że do
oczu Liny Toyas napłynęły łzy radości. Tymczasem
Theo zachował powściągliwość. W historii, którą
Michael opowiedział mu przez telefon, nic nie trzy
mało się kupy. A on jako biznesmen dobrze wiedział,
że jeśli coś nie trzyma się kupy, to prawdopodobnie
nikomu nie wyjdzie na dobre.
Jak to możliwe, że jego brat nigdy wcześniej
nawet słowem nie wspomniał o Abigail Clinton?
Gdyby od dłuższego czasu tworzyli parę, z pewnoś
cią wspomniałby o niej matce podczas jednej z licz
nych rozmów telefonicznych. A tymczasem imię tej
dziewczyny wypłynęło dopiero dwa tygodnie temu,
kiedy Michael zaskoczył wszystkich, ogłaszając, że
zaręczył się z Angielką i przedstawi ją podczas
obchodów urodzin dziadka na Santorini.
Theo taktownie powstrzymał się od ujawnienia
12 CATHY WILLIAMS
matce choćby jednego ze swoich podejrzeń. Zamiast
tego zamierzał konstruktywnie wykorzystać krótki
pobyt w willi, obserwować, zadawać pytania i usta
lić, czy dziewczyna marzy wyłącznie o pieniądzach
jego brata, co podejrzewał. Chociaż Michael miesz
kał w Brighton i prowadził dwie restauracje oraz klub
nocny, miał swój udział w majątku rodziny Toyas.
Posiadał znaczne udziały w firmie i fundusz powier
niczy opiewający na kwotę, która była spełnieniem
marzeń większości ludzi. Prowadził dość skromne
życie i na pierwszy rzut oka mógł nie sprawiać
wrażenia odnoszącego sukcesy biznesmena. Ale
Theo dobrze wiedział, że mały biznes Michaela był
jedynie wierzchołkiem góry lodowej, mimo że jego
brat starał się odgrodzić od fortuny, którą odziedzi
czył wraz z nazwiskiem. Wystarczyło tylko trochę
poszperać, żeby poznać prawdę. Theo był pewny, że
tak właśnie się stało.
Ale był również pewny, że zrobi wszystko co
w jego mocy, żeby nikt nie oskubał jego brata.
Chociaż nie martwił się o Michaela tak bardzo jak ich
matka, zawsze otaczał go troską. Michael ufał lu
dziom, co zdaniem Theo było jego dużą wadą. Zaufa
nie oznaczało bezbronność. A tylko głupcy byli bez
bronni.
Theo pochylił się do przodu, wbijając czarne oczy
w postać z długimi blond włosami, opadającymi na
plecy niczym jedwabna kurtyna. Wciąż się nimi
bawiła, unosiła je jedną ręką, robiąc kucyk i pusz
czając je swobodnie. Przez cały czas rozglądała się
NARZECZONA GREKA 13
dookoła z rozchylonymi ustami, napawając się prze
pychem tego miejsca.
Wycenia Michaela, pomyślał Theo cynicznie.
A mimo to musiał przyznać niechętnie, że jego
brat miał gust. Nie widział dokładnie twarzy dziew
czyny, ale z całą pewnością mógł stwierdzić, że była
bardzo zgrabna, miała szczupłe nogi i bardzo smukłe
ręce. Jej chłopięca sylwetka z trudem wypełniała
krótką sukienkę na ramiączkach. W przeciwieństwie
do niego Michael nigdy nie interesował się zmys
łowymi dziewczynami o bujnych kształtach, w które
obrodziła Grecja.
Theo przyglądał się, jak wyjmowano walizki z ta
ksówki, a jego myśli kierowały się tymczasem bez
względnie logiczną ścieżką. Kiedy narzeczeni znik
nęli mu z pola widzenia, wstał z fotela i wszedł
wolnym krokiem do swojej sypialni, wypijając resztę
whisky jednym haustem. Odstawił pustą szklankę na
kredens.
Jego pokój niczym nie różnił się od pozostałych
pomieszczeń w ogromnej willi. Był umeblowany bar
dzo prosto, ale luksusowo. Na bejcowanej drewnianej
podłodze leżał duży dywan w jasne wzory, a ściany
w kolorze jasnej terakoty tworzyły efektowne tło dla
kremowych zasłon spływających od sufitu do podłogi.
Pod jedną ze ścian stała imponująca syryjska skrzynia
ozdobiona masą perłową, a nad nią wisiał ciemny
przyciągający wzrok obraz słynnego wulkanu. Więk
szość mebli była wykonana z ciemnego drewna, co
nadawało pokojowi dekadencki, przepyszny wygląd.
14 CATHY WILLIAMS
Theo ledwie dostrzegał te rzeczy. Całkiem po
chłonęło go obmyślanie planu, który pozwoliłby mu
zbliżyć się do dziewczyny, nie wzbudzając podejrzeń
brata ani nie ściągając na siebie gniewu matki. Przy
czym to drugie było o wiele większym wyzwaniem.
Ale kto powiedział, że Theo Toyas nie lubi wyzwań?
Uśmiechnął się do siebie.
Godzinę później jego myśli nadal krążyły wokół
pomysłu zdemaskowania naciągaczki. Udał się do
jednego z salonów, w którym, jak przypuszczał,
podano drinki dla gości. Jak na razie nie było ich zbyt
wielu. Większość miała przybyć następnego dnia, co
oznaczało, że pierwszą noc w willi miała spędzić
jedynie najbliższa rodzina: jego dziadek, matka,
a także wujowie i ciotki z latoroślami w różnym
wieku. No i Michael z narzeczoną.
Drinki podawano w salonie wychodzącym na
ogrody na tyłach domu. Trochę wcześniej spędził
tutaj kilka godzin w towarzystwie matki, dyskutując
na temat praktyczności oświetlenia tego terenu. Cho
ciaż wcześniej się z nią nie zgadzał, teraz, kiedy
wszedł do salonu, musiał przyznać, że latarnie dały
zadziwiający efekt. Ogrody zdawały się tętnić włas
nym życiem, jak gdyby kłębiły się w nich ogromne
robaczki świętojańskie. Kilku gości wyszło z drin-
kami na zewnątrz, żeby podziwiać romantyczną sce-
nerię.
- Przyznaję, że wygląda wspaniale - powiedział
Theo, chwytając drinka i podchodząc niespiesznie do
matki, która w milczeniu podziwiała swoje dzieło.
NARZECZONA GREKA 15
Lina odwróciła się do swojego pierworodnego
i uśmiechnęła do niego.
George'owi też się podoba. Najpierw, kiedy
trwały prace, awanturował się i marudził, a teraz
tylko spójrz na niego, jak puszy się i pręży, dumny
niczym paw. Bez zmrużenia oka przyjmuje wszyst
kie komplementy. Żałuję, że twojego ojca nie ma już
wśród nas. Na pewno cieszyłby się tą chwilą.
Theo objął matkę ramieniem i skinął głową.
- Ostatni raz zorganizowaliśmy takie rodzinne
spotkanie z okazji... ślubu Eleny i Stefana przed
pięciu laty.
- Dołączą do nas jutro. Razem z dwójką dzieci.
- Lina posłała mu surowe spojrzenie. Musiał przy
znać, że była jedyną osobą na ziemi, która mogła
bezkarnie patrzeć na niego w ten sposób. - To mógł
byś być ty - rzuciła prosto z mostu. - Nie jesteś już
taki młody. Dynastia potrzebuje dziedziców, Theo.
- I będzie ich miała - próbował ją udobruchać
- w swoim czasie.
- Przyjedzie Alexis Papaeliou - zaryzykowała Li
na. - Byłaby dla ciebie dobrą partią, Theo. Jej dziadek
wychowywał się razem z George'em. Nadał utrzymu
ją kontakt, choć nie jest to już tak łatwe jak kiedyś.
- Papaeliou... faktycznie brzmi znajomo. Alexis,
ładne imię i muszę przyznać, że trzy miesiące celiba
tu zaczynają mi doskwierać. - Wyszczerzył zęby,
kiedy jego matka spłonęła rumieńcem w odpowiedzi
na tę zbyt osobistą uwagę.
Nie oponował, kiedy upomniała go, że przekroczył
16
CATHY WILLIAMS
granicę przyzwoitości. Jednak w jej głosie dało się
wyczuć przekorną pobłażliwość.
- Oczywiście - odparł, spoglądając na ogrody
i grupki gawędzących gości. - Teraz nie muszę się
chyba śpieszyć? Skoro Michael postanowił zadbać
o przedłużenie gatunku...
- Proszę cię, Theo...
- Ja tylko podsumowuję fakty, najdroższa mamo.
- Tonem, który chyba mi się nie podoba. Po
znałam tę młodą kobietę i wydaje się bardzo miła,
choć najwyraźniej oszołomiło ją otoczenie.
Mogę się założyć, pomyślał Theo. Oszołomienie
potrwa do momentu, kiedy uda jej się zliczyć miliony
ukazujące się na horyzoncie. Otworzył usta, żeby
podzielić się z matką tymi przemyśleniami, ale na
tychmiast zrezygnował. Często oskarżała go o cy
nizm, a w ten sposób dałby jej doskonały pretekst do
poparcia swojej teorii, chociaż sam wolał utrzymy
wać, że jest po prostu ostrożny.
- Gdzie oni są? - zapytał od niechcenia.
- Zaraz zejdą na dół - odpowiedziała Lina.
- Theo, zachowuj się.
- Ależ mamo, ja zawsze się zachowuję. - Spoj
rzał na nią i uśmiechnął się, kiedy potrząsnęła głową
i westchnęła.
- Michael kocha tę kobietę. To widać. Nie zepsuj
wszystkiego...
- Będę miał to na uwadze - rzucił Theo niezobo
wiązująco i chcąc uniknąć składania fałszywych
obietnic, pociągnął za sobą matkę w kierunku gości.
NARZECZONA GREKA 17
Ale ani na chwilę nie przestał obserwować wszyst
kich ośmiu par drzwi balkonowych, które zostawiono
otwarte na oścież dla gości, którzy wchodzili do
środka, żeby usiąść, po czym wychodzili na ze
wnątrz, skuszeni pogodą i uwodzicielskim blaskiem
latarni. Kiedy weszli, był w trakcie rozmowy. Jak
tylko dostrzegła rozciągające się przed nią ogrody,
chwyciła Michaela za ramię, a on złapał ją za rękę
w uspokajającym geście. Theo widział, jak spojrzała
na Michaela i powiedziała mu coś, a on uśmiechnął
się do niej, jak gdyby chciał ją zapewnić, że nie
powinna czuć się onieśmielona.
Czarująca farsa, pomyślał. Czy odegrała tę scenkę
na cześć mojego brata czy zgromadzonych tutaj osób,
którzy z zainteresowaniem spoglądali w ich stronę?
Jej strój był z całą pewnością dobrany tak, żeby
roztaczać aurę niewinności. Miała na sobie skromną
jasną sukienkę z zaokrąglonym dekoltem i długim
rzędem guzików. Choć jej góra była opięta, dół
spływał luźno do kolan. A do tego była jasnoróżowa,
a róż przywodził na myśl dzieci. Stała tak niepewna
i zdenerwowana. Jasne, prawie białe włosy zebrała
w warkocz, eksponując smukłą szyję. Przez to spra
wiała wrażenie bezbronnej. Śliczny obrazek, choć
jego zdaniem daleki od rzeczywistości. Zacisnął zęby
i ruszył w ich stronę, zmieniając wyraz twarzy.
Serdecznie uściskał brata, zanim odwrócił się do niej.
- Moja narzeczona - przedstawił ją Michael,
szczerząc zęby w uśmiechu - Abby. Choć domyślam
się, że pewnie już o niej słyszałeś. Wiadomości w tej
18 CATHY WILLIAMS
rodzinie rozchodzą się z prędkością ponaddźwięko-
wą - dodał, zwracając się do Abby.
Abby uśmiechnęła się, próbując zignorować męż
czyznę stojącego obok Michaela. Dużo o nim słysza
ła. Michael podziwiał go i na tej podstawie stworzyła
sobie obraz człowieka tak wspaniałego jak on sam.
Łagodnego, troskliwego, lubiącego żartować, który
natychmiast rozbudził w niej ciepłe uczucia. Rzeczy
wistość pokazała, że nie mogła się bardziej mylić.
W tym mężczyźnie nie było nic łagodnego, choć
gawędził z nimi dość swobodnie. Nawet południową
urodę, którą odznaczał się również Michael, udało
mu się zamienić w coś mrocznego. Jego czarne włosy
były dłuższe niż u brata i zawijały się na karku. Oczy
przypominały krzemień. Nawet rysy były ostrzejsze.
To wszystko podziałało na nią onieśmielająco. Spra
wiło, że przeszył ją zimny dreszcz strachu, mimo że
nie miała pojęcia, czego mogłaby się obawiać z jego
strony.
Właśnie coś do niej mówił, pytał o pogodę w Brigh
ton, zadawał całkiem niewinne pytania, ale kiedy
Abby spojrzała na niego, odniosła wrażenie, że skry
wał coś mrocznego pod tą pozornie obojętną maską.
Odkryła również, że nie mogła oderwać oczu od jego
twarzy, która miała w sobie coś fascynującego i jed
nocześnie przerażającego.
Przysunęła się do Michaela i wiedziała, że Theo
dostrzegł ten ruch, pomimo że jego twarz zachowała
beznamiętnie uprzejmy wyraz. Przechylił głowę na
bok, jak gdyby ciekawiło go, co miała do powiedze-
NARZECZONA GREKA 19
nia. Z tego mężczyzny emanowały siła i niebez
pieczeństwo. Wymamrotała coś bez sensu o zimie na
wybrzeżu, a potem rzuciła kolejną monotonną uwagę
o wspaniałej pogodzie w tych stronach i o tym, jak to
cudownie móc stać tutaj dziś wieczorem. W połowie
tej pełnej udręki wypowiedzi Michael oddalił się,
żeby poszukać matki i przynieść drinki. Zostawił ją
całkiem samą, przez co ogarnęła ją nagła i niezrozu
miała panika.
- Chyba nie jest ci za ciepło - powiedział Theo
przeciągle. On też się przesunął, odgradzając ją od
gości stojących tuż za nim. Dobrze wiedział, że za
chwilę podejdzie do nich jego matka. Dlatego nie
miał zamiaru tracić czasu. - Drżysz.
- Ja... po prostu jestem trochę zdenerwowana.
- Abby spojrzała w inną stronę. - Ci wszyscy ludzie...
- Możesz śmiało wmieszać się w naszą rodzinę.
Zapewniam cię, że to zupełnie normalni ludzie. - Na
wet się nie uśmiechnął, tylko przyglądał się tak, jak
gdyby chciał poznać jej myśli. - Chociaż domyślam
się, że z Michaelem poradziłaś sobie trochę inaczej,
niż zamierzasz... z resztą z nas.
- Co masz na myśli, mówiąc, że sobie poradzi
łam? - zapytała Abby ostro.
- Chcesz poznać resztę klanu?
Theo położył dłoń na jej ramieniu i poprowadził
w kierunku zgromadzonych gości. Wyczuł, że w pier
wszej chwili chciała odsunąć się od niego. Kobieta,
która do szaleństwa kochałaby jego brata i nie miała
nic do ukrycia, nie mogłaby się tak zachowywać.
20 CATHY WILLIAMS
Pewnie pokierował nią w stronę swojej matki, obser
wując jej reakcję. Nie odrywał od niej oczu przez cały
wieczór. Jego brat zajmował się nią z taką troskliwoś
cią, na jaką tylko było go stać. Przy innych gościach
wydawała się zrelaksowana. Ale w końcu nikt inny
nie zadawał jej niewygodnych pytań.
Kolację podano w jadalni, którą wybudowano
z myślą o przyjęciach. Przy stole mogło pomieścić się
co najmniej dwadzieścia osób. Theo dopilnował,
żeby usiąść naprzeciwko niej. Chciał, żeby czuła jego
obecność, nie wzbudzając przy tym podejrzeń. Tak
jak to było w zwyczaju przy takich rodzinnych spot
kaniach, podawano kolejne drinki, a rozmowy stawa
ły się coraz głośniejsze. Jego dziadek był w swoim
żywiole. „Osiemdziesiątka - wykrzyknął gdzieś mię
dzy daniem głównym a kawą - to tylko kolejna
dwucyfrowa liczba".
Do momentu, kiedy na stole pojawiły się likiery,
niektórzy z gości udali się na spoczynek, podobnie
jak jego matka. Pozostali szukali wymówek, żeby
wznosić toasty za wszystko i wszystkich. Kiedy na
stało milczenie, Theo postukał łyżką w stół i pocze
kał, aż wszystkie głowy odwrócą się w jego stronę.
Zauważył, że Abby była bardziej powściągliwa,
niż się spodziewał. Czy zastanawiała się, co chciał
powiedzieć? W jej oczach dostrzegł czujność. A mia
ła naprawdę piękne oczy, duże i brązowe, doskonałe
do uwodzenia mężczyzn, a przynajmniej tych, którzy
nie mieli wielkiego doświadczenia w kontaktach
z płcią piękną. Uniósł kieliszek w jej stronę.
NARZECZONA GREKA 21
- Za piękną Abigail Clinton, narzeczoną mojego
brata! - Pozostali biesiadnicy zaczęli wiwatować,
a wtedy on dodał łagodnie: - Bez względu na to, jak
błyskawiczne mogą wydawać się te zaręczyny...
Abby spojrzała mu prosto w oczy i zadrżała.
W przytłumionym półmroku świec jego twarz wy
glądała niemal diabelsko. Mimo wszystko uniosła
kieliszek, podnosząc wyzywająco głowę.
- Po co marnować czas, kiedy dwoje ludzi wie,
czego chce? - odcięła się brawurowo.
W burzy głosów ich rozmowa przypominała elekt
ryzujący szept. Stłumiła w sobie narastające uczucie
niepewności i posłała mu szeroki bezbarwny uśmiech.
Miała nadzieję, że wprawi go w zakłopotanie. Ale on
tymczasem uniósł kieliszek i w milczeniu opróżnił
jego zawartość, patrząc na nią tak długo, aż straciła
panowanie nad sobą i odwróciła od niego wzrok.
W panice zaczęła szukać wsparcia u Michaela,
który nieświadomy żadnych podtekstów opowiadał
jednemu z wujów o ostatniej nocnej eskapadzie.
Musiała bardzo głośno zakasłać, żeby przyciągnąć
jego uwagę. Kiedy w końcu osiągnęła cel, poczuła
ulgę. Michael natychmiast wstał od stołu na niepew
nych nogach i powiedział głośne dobranoc. Wyciąg
nął rękę w jej stronę, a ona niemal rzuciła się na
niego, starając się ze wszystkich sił, żeby w momen
cie opuszczania jadalni nie napotkać ciemnego nie
pokojącego spojrzenia Theo. Odetchnęła z ulgą do
piero wtedy, kiedy weszli do sypialni i zamknęli za
sobą drzwi.
22 CATHY WILLIAMS
- No i co myślisz o mojej rodzinie? - zagadnął ją
Michael.
- Jest bardzo... żywiołowa. - Uśmiechnęła się do
niego i podeszła do toaletki. Zaczęła rozplatać war
kocz, oddzielając od siebie długie kosmyki włosów.
- Twoja mama jest cudowna i taka miła. Nie wiem,
czego się spodziewałam. Matki potrafią być dość
zaborcze w stosunku do synów. - Ich spojrzenia
spotkały się w lustrze. Michael uśmiechnął się do niej
szeroko.
- Dzięki Bogu nie jestem pierworodnym. Naj
większym oczekiwaniom musi sprostać Theo. Co nie
znaczy, że sobie nie radzi.
- Ty też świetnie sobie radzisz, Michaelu.
- Z trudem. - Uśmiech znikał z jego twarzy, ale
już po chwili odprężył się i podszedł do niej. Zaczął
masować jej ramiona, dzięki czemu poczuła, jak
uchodzi z niej napięcie. - Sama widzisz, dlaczego tak
bardzo zależało mi, żebyś ze mną przyjechała. Twoja
obecność bardzo mi pomaga. Abby, jesteś jedyną
osobą, której mogę zaufać, i nawet nie potrafię wyra
zić, ile to dla mnie znaczy...
- Nie mów tak. - Odwróciła się, żeby na niego
spojrzeć, i pociągnęła go ku sobie, tak że klęknął
przed nią. - Ja też ci ufam. Pasujemy do siebie. To ma
swoje dobre i złe strony. Mam tylko nadzieję...
- O co chodzi?
- Twój brat najwyraźniej za mną nie przepada
- wyznała szczerze. - Niczego nie zauważyłeś? Od
niosłam wrażenie, że cały czas uważnie mi się przy-
NARZECZONA GREKA 23
glądał. Kiedy wszyscy siedzieli przy stole, zaraz po
tym jak wzniósł toast za nasze zaręczyny, pochylił się
w moją stronę i powiedział coś na temat błyskawicz
nych zaręczyn.
- Nie przejmuj się nim. To tylko starszy brat.
Zawsze taki był. Nie chodziliśmy do tych samych
szkół. On wyjechał do Anglii, ale pamiętam, że kiedy
wracał, zawsze stał pod bramą mojej szkoły, by
upewnić się, że wszystko jest w porządku. - Cień
sympatii przebiegł po przystojnej twarzy Michaela.
- Wiedział, że koledzy mnie dręczyli. Nie chciałem
denerwować mamy, ale Theo wszystkim się zajął.
Wystarczyło, że pokazał się kilka razy. Potem mia
łem święty spokój. On taki jest, Abby. Zawsze gotów
bronić rodziny.
- Tak, ale...
- Nie masz się czym przejmować. - Pogłaskał
ją czule po ramieniu. - Będzie miał okazję przekonać
się, jacy jesteśmy razem szczęśliwi. To mu wystarczy.
Abby nie była tego taka pewna. Dwie godziny
później jej niespokojne myśli nadal krążyły wokół
Theo. W ciemności majaczyła sylwetka Michaela
wyciągnięta na długiej eleganckiej sofie przy oknie.
On nigdy nie dostrzegał ciemności kryjącej się za
światłem. Taki po prostu był. Ale ona dobrze ją
widziała. Theo Toyas niepokoił ją, sprawiał, że włosy
jeżyły się jej na karku. I nawet w czterech ścianach
tego pokoju odczuwała lęk na samą myśl o nim.
Rano wszystko jawiło się w lepszym świetle.
24 CATHY WILLIAMS
Obudziła się wcześnie. Michael nadal spał. Uśmiech
nęła się czule na widok jego postaci zwiniętej w kłę
bek pod kocem. Mógł spać z nią w jednym łóżku
i dobrze o tym wiedział, ale wybrał sofę. Była mu za
to wdzięczna. Jedynym mężczyzną, do którego blis
kości przywykła, był jej pięcioletni synek. Z Michae-
lem w łóżku czułaby się nieswojo.
Już dawno zrezygnowała z luksusu drzemek. Od
kiedy pojawił się Jamie, jej ciało przestawiło się na
wczesne wstawanie i zasypianie przed dziesiątą. Pode
szła na palcach do Michaela i delikatnie nim potrząs
nęła. W końcu wyłonił się półprzytomny spod koca.
- Muszę zadzwonić do Rebeki i porozmawiać
z Jamiem - wyszeptała, odgarniając mu włosy z czo
ła, które sterczały na wszystkie strony. - Gdzie
znajdę telefon? Nie chcę wejść nikomu do sypialni.
- Poza sypialnią... hmm... - Podniósł się do poło
wy i zmrużył czoło. - O rany, tak dawno tutaj nie
byłem. Możesz zadzwonić z mojej komórki. Zjedź na
dół nad basen i zadzwoń. Mam iść z tobą?
- Miałabym pozbawić cię dobroczynnego dla
urody snu? - Abby uśmiechnęła się. - Nawet nie
śmiem o tym myśleć.
Szybko umyła twarz, uczesała włosy, włożyła
kuse dżinsy oraz koszulkę i wyszła z pokoju z telefo
nem Michaela w ręku. Pierwszy raz zostawiła syna na
tak długo i tęskniła za nim bardziej, niż mogła się
tego spodziewać. Wiedziała, że nie powinna się mart
wić. W końcu w ciągu dnia był w szkole, a potem
zajmowała się nim Rebeka, którą uwielbiał.
NARZECZONA GREKA 25
Zaczęła wybierać numer, jeszcze zanim dotarła na
brzeg basenu. Na szczęście znajdował się w pewnym
oddaleniu od głównego budynku i zewsząd otaczał
go gąszcz listowia. Kiedy spojrzała przed siebie,
omal nie zasłabła na widok tego pięknego miejsca.
Podziwiać będę później, pomyślała, odwracając
się plecami do basenu i malowniczego krajobrazu.
Znalazła mały zaciszny zakątek. Usiadła na krześle
i jak tylko usłyszała jego głos, uśmiech pojawił się na
jej twarzy. Podciągnęła nogi i oparła się wygodnie.
Długie włosy opadły na oparcie krzesła. Zamknęła
oczy i wyobraziła sobie małą twarzyczkę.
Miał sekret. Miał jej o niczym nie mówić, ale po
kilku sekundach radośnie oświadczył, że Rebeka
włożyła mu czekoladowy batonik do pudelka na
drugie śniadanie. Ale dostał też owoce, o czym
zapewnił bezzwłocznie. Nie przestawał mówić, a Ab-
by, wtrącając się od czasu do czasu, była szczęśliwa,
że może słuchać tej dziecięcej paplaniny. Oczyma
wyobraźni widziała małego chłopca z rozczochrany
mi włosami w kolorze toffi w za dużym mundurku,
który przezornie kupiła o jeden rozmiar większy, jak
wymachiwał chudymi nóżkami, siedząc na kuchen
nym stołku. Szare skarpetki miał spuszczone, bo inni
chłopcy też je tak nosili.
- Zadzwonię później - obiecała łamiącym się
głosem i natychmiast wzięła głęboki wdech, żeby się
uspokoić. - Nie zapomnij czegoś dla mnie naryso
wać. Przypniemy twoje dzieło na tablicy obok rysun
ku dinozaurów.
26
CATHY WILLIAMS
Theo przyglądał się jej w milczeniu. Skończyła
rozmawiać, ale nie ruszyła się z miejsca. Była rozluź
niona, zatopiona w myślach. Zacisnął usta, kiedy tak
się jej przyglądał. Tylko jedna rzecz na świecie
mogła sprawić, żeby kobieta wyglądała w ten spo
sób... mężczyzna. I tylko z jednego powodu musiała
wymknąć się z domu o tak niedorzecznie wczesnej
godzinie, żeby zadzwonić. Poruszając się zwinnie
i cicho niczym pantera, chwycił ręcznik z łazienki
i ruszył w kierunku basenu.
Abby, zatopiona w myślach o Jamiem, nie zdawa
ła sobie sprawy, że ktoś się zbliża. Dopiero kiedy
usłyszała jego głos, podskoczyła, odwracając się
z przestrachem.
- Przepraszam - wyjąkała, podnosząc się. - Nie
słyszałam, jak szedłeś.
Czuła, jak po skórze zaczynają przebiegać jej
ciarki będące wynikiem strachu. Jego uroda uderzyła
ją z pełną mocą. Emanował z niego seksapil, którego
brakowało Michaelowi. Jeśli to w ogóle możliwe,
wydawał się jeszcze bardziej imponujący, kiedy po
ranne słońce podkreślało jego muskularną sylwetkę,
a zimne niezgłębione oczy przenikały ją jeszcze
bardziej niż poprzedniego wieczoru.
- Nigdy nie śpię długo - wyjaśnił Theo - nawet
kiedy nie pracuję. I najwyraźniej ty też jesteś rannym
ptaszkiem. Widziałem, jak rozmawiałaś przez telefon.
- Chcesz przez to powiedzieć, że mnie szpiegu
jesz? - zapytała Abby, zastanawiając się, jak długo
stal za nią, zanim się ujawnił.
NARZECZONA GREKA
27
Czy słyszał jej rozmowę? Razem z Michaelem
zgodzili się, że na razie nie będą wspominać o Ja-
miem. Uznali, że na wszystko przyjdzie odpowiednia
pora. Tym bardziej teraz odnosiła wrażenie, że wy
znanie temu mężczyźnie, że ona ma syna, byłoby
dużym błędem.
- Bardzo dziwna uwaga - stwierdził Theo.
Tak jak poprzedniego wieczoru, tak i teraz spra
wiała wrażenie młodej i bezbronnej. Na włosach
miała pasemka, za które większość kobiet musiała
płacić. Wątpił, żeby była jedną z nich. Młoda, bez
bronna i w stu procentach naturalna. To bardzo
ważne elementy, kiedy w grę wchodzi usidlenie
mężczyzny, bo żaden nie może oprzeć się urokowi
tego, co nietknięte.
- Dlaczego przyszło ci na myśl, że cię szpieguję?
Masz coś do ukrycia?
Abby poczuła, że się rumieni. Otworzyła usta,
żeby się roześmiać, ale nie wydobyła z siebie żad
nego dźwięku. Ta chwila ciągnęła się w nieskoń
czoność. Na samą myśl, że mógłby poznać prawdę,
ogarnęła ją panika.
- Powinnam wracać - powiedziała w końcu.
- Dlaczego? Nikt inny nie wstanie z łóżka przez
najbliższą godzinę. Idę popływać. Może się przyłą
czysz? - Pierwsza zasada polowania brzmiała: nie
spłoszyć zwierzyny. A co on zrobił? Naskoczył na nią
i zaczął oskarżać.
- Przyłączyć się? - zapytała zdumiona. - To
bardzo miło z twojej strony, ale chyba zostawię cię
28
CATHY WILLIAMS
w spokoju. - Zrobiła kilka kroków do tyłu i uśmiech
nęła się. Był to tak uroczy uśmiech, że prawie zwalił
go z nóg.
- Jestem mężczyzną, który nie przepada za spo
kojem - mruknął przekonująco. - Czy to nie żałosne?
- Tak, wydaje mi się, że tak - odparła jednym
tchem, a on zmarszczył brwi.
- Dlaczego?
- Muszę już iść.
- Nie możesz. To byłoby okrutne, gdybyś teraz,
po tym jak nazwałaś mnie żałosnym, uciekła, nie
próbując nawet rozwinąć tej myśli.
- Chodziło mi o to, że...
- Idź po kostium kąpielowy. Dokończymy tę roz
mowę w basenie. Albo, jeśli wolisz, posiedzisz na
brzegu, a ja popływam. Co ty na to?
- Dobrze. To znaczy... nie!
- Poza tym - dodał Theo leniwie - Michael
chciałby, żebyśmy się lepiej poznali. Jestem o tym
przekonany. Nie dorastaliśmy razem, ale jesteśmy ze
sobą bardzo blisko. Miałby do mnie żal, gdyby się
dowiedział, że wpędziłem cię w zakłopotanie.
ROZDZIAŁ DRUGI
Oczywiście, to było właśnie to. Te jego sugestie,
że wpędzał ją w zakłopotanie, że chciała od niego
uciec. Abigail nigdy się nie poddawała. Sama wy
chowała Jamiego, przetrwała ciążę bez niczyjej po
mocy i przeżyła bolesne rozstanie z ojcem swojego
syna. Nie miała rodziców, którzy mogliby ją wspie
rać, ani żadnych troskliwych krewnych, którzy po
śpieszyliby z pomocą, kiedy ich potrzebowała. Dlate
go podejrzliwy Theo Toyas insynuujący, że przed
czymś uciekała, działał na nią niczym płachta na
byka.
Tak jak się spodziewała, Michael nadal był po
grążony we śnie, kiedy cicho weszła do sypialni, żeby
zabrać czapkę, krem do opalania i książkę. Praca
w branży restauratorskiej wymagała od niego funk
cjonowania do bladego świtu. Nic więc dziwnego, że
każdą nadarzającą się okazję wykorzystywał na sen.
Postanowiła, że nie obudzi go po raz drugi, żeby
powiedzieć mu, dokąd się wybiera.
Na korytarzu zorientowała się, że nikt jeszcze
nie wstał. Chociaż jeszcze godzinę temu byłaby
zdruzgotana na myśl o spotkaniu z despotycznym
30 CATHY WILLIAMS
mężczyzną, o którym zaczynała mieć jak najgorsze
zdanie, bez względu na to, co mówił Michael, zacis
nęła zęby i energicznym krokiem ruszyła na ze
wnątrz.
Theo pływał w basenie. Najwyraźniej czuł się
w wodzie jak ryba. Abby przyglądała mu się przez
kilka minut, zafascynowana ruchem jego mięśni.
W końcu powoli podeszła do fotela ogrodowego
i usiadła. Starała się skupić na zapierającym dech
widoku, ale wciąż łapała się na tym, że przygląda się
ciału przecinającemu wodę. W końcu wsunęła czap
kę na głowę i oparła się wygodnie, splatając palce.
Tym razem zorientowała się, kiedy podszedł do
niej, mimo że miała zamknięte oczy. Słyszała plusk
wody, gdy wychodził z basenu, a potem plaskanie
stóp, kiedy przysuwał krzesło.
- Myślałem, że nie skorzystasz z mojego zapro
szenia - powiedział Theo, spoglądając na nią, na jej
jasny brzuch i małe piersi pod bawełnianą koszulką.
- Dlaczego miałabym nie skorzystać? Poza tym
miałeś rację. Michael chciałby, żebyśmy się zaprzy
jaźnili albo przynajmniej postarali się odnosić do
siebie przyjaźnie.
Kobiety zwykle nie darzyły go antypatią, ale po
stanowił tego nie komentować.
- Jesteś pierwszy raz w Grecji? - zapytał.
Nadal miała zamknięte oczy, a on nie mógł ode
rwać od niej wzroku. W końcu odwrócił głowę w inną
stronę. Abby otworzyła oczy i spojrzała na niego
z ociąganiem. Miał mokre włosy, a jego ciało lśniło
NARZECZONA GREKA 31
od wody. Szczerze mówiąc, wolałaby, żeby włożył
koszulkę, ponieważ ten umięśniony tors tuż przed jej
twarzą trochę ją rozpraszał.
- Pierwszy raz na Santorini - odparła chłodno,
spoglądając przed siebie. - Kilka lat temu byłam
w Atenach.
- Z rodziną?
- Nie.
Ponieważ najwyraźniej nie chciała dodać nic wię
cej, oparł się na krześle i czekał w milczeniu. Prędzej
czy później się odezwie. Ludzie byli przewidywalni.
A skoro chciał dowiedzieć się o niej jak najwięcej,
mógł poczekać, aż przekaże mu szczegóły, które
ostatecznie ją pogrążą.
- Nie mam żadnej rodziny. A przynajmniej nie
w Anglii - wyjaśniła w końcu poirytowana. - Moi
rodzice wyjechali do Australii siedem lat temu. Nie
spotykamy się zbyt często.
- A zatem pojechałaś razem z przyjaciółmi?
- drążył Theo. - Ateny to piękne miasto, ale jestem
zaskoczony, że właśnie tam postanowiłaś spędzić
czas razem z przyjaciółmi. Nocne życie nie jest tam
aż tak rozbuchane, jak na przykład na Ibizie. Czy to
nie tam bawi się większość młodych Anglików?
- Większość - zgodziła się, nie łapiąc się na
przynętę.
Ateny były jednym z tych tematów, których
nie miała zamiaru poruszać. Nawet na samą myśl
o spędzonym tam długim weekendzie robiło jej
się słabo. Wtedy po raz ostatni rozkoszowała się
32 CATHY WILLIAMS
pełnią niezmąconego szczęścia. Była zakochana albo
przynajmniej tak jej się wydawało, a świat przed
stawiał się w różowych barwach.
- Rozumiem, że nie wiesz zbyt wiele o naszej
wyspie. - Theo z trudem ukrywał zniecierpliwienie.
- A może Michael ci coś opowiadał? Nie pamiętam,
kiedy był tu po raz ostatni.
- Nie mówił o niej zbyt wiele. Wspomniał tylko,
że willa jest domkiem letniskowym waszego dziad
ka, gdzie zamierza świętować swoje urodziny.
- Czy willa sprostała twoim oczekiwaniom? - za
pytał słodko.
Abby zesztywniała.
- Tak naprawdę nie wiedziałam, czego się spo
dziewać.
- Daj spokój. Każdy ma jakieś wyobrażenie
o miejscu, do którego wybiera się na wakacje. - Po
minął słowo „darmowe", ale miał je na końcu języka.
- To wspaniały dom - odparła neutralnie. Od
wróciła się w jego stronę i posłała mu przeciągłe,
chłodne spojrzenie. - Czy to właściwa odpowiedź,
czy może powinnam powiedzieć coś innego? Jestem
tylko zaskoczona, że jedna osoba może mieć tak duży
domek letniskowy.
Może i wyglądała na dziewiętnaście lat, ale z pew
nością jej umysł nie był umysłem dziecka. Ale w koń
cu czego się spodziewał? Każda naciągaczka jej
klasy musiała być przebiegła niczym lis i na tyle
mądra, żeby wiedzieć, jak z tej przebiegłości korzys
tać. To jasne, że nie ciągnęła Michaela za język.
NARZECZONA GREKA 33
Chciała uniknąć podejrzeń, a gdyby zaczęła zadawać
za dużo pytań, nawet jego łatwowierny brat zro
zumiałby, co się święci.
- Został zbudowany w czasach, kiedy mieszkało
tu znacznie więcej osób. Moja babcia, ich dzieci
i przez krótką chwilę także wnuki. I chociaż czasy się
zmieniły, przywiązanie dziadka do wyspy pozostało
tak samo silne. Przyjeżdża tutaj tak często, jak może,
żeby rozkoszować się ciszą tego miejsca. Oczywiście
na Santorini przyjeżdża teraz o wiele więcej turystów
niż dawniej, ale on nie odwiedza sklepów, butików
ani hoteli, które namnożyły się tu przez ostatnie
kilkadziesiąt lat.
- Czy nie czuje się tutaj samotny? - Abby dała się
wciągnąć w rozmowę wbrew woli. Ale uznała, że
temat był dość bezpieczny.
- Moja mama dotrzymuje mu towarzystwa, kiedy
tylko może, i zwykle zabiera ze sobą kilkoro przyja
ciół. - Theo oparł się na krześle i spojrzał przed
siebie. - Mój dziadek jest stary. O wiele bardziej
stresujące byłoby dla niego spędzanie wakacji w ho
telach, których nie zna, niż w dobrze znanym mu
miejscu. Timos i Maria, którzy zajmują się domem,
byli tutaj od zawsze. Mają prawie tyle lat, co on i są
dla niego niczym starzy przyjaciele. Często, kiedy
jest tutaj sam, jada posiłki razem z nimi.
- A ty nigdy nie przyjeżdżasz tu na wakacje?
- zaciekawiła się.
- Nie miewam wakacji - poinformował bezbarw
nym głosem.
34 CATHY WILLIAMS
- Dlaczego nie?
- Przepraszam?
- Dlaczego nie miewasz wakacji? Czy należysz
do tej grupy ludzi, którzy uważają wakacje za
grzech?
Theo spojrzał na nią z niedowierzaniem. Ton,
w jakim zadała mu pytanie, graniczył z bezczelnoś
cią. A do niego nikt nie zwracał się w ten sposób,
żaden człowiek w pracy, a już na pewno nie kobieta,
którą dopiero poznał. A sposób, w jaki na niego
patrzyła, tymi dużymi brązowymi oczami, tak spo
kojnie i trochę pogardliwie, sprawił, że ze złości
przyśpieszył mu puls. Ta pospolita naciągaczka
śmiała skrzyżować z nim swój miecz!
- Zarządzam dużym imperium, panno Clinton,
i wyjeżdżanie na wakacje na dwa tygodnie mogłoby
nie być najlepszą drogą do sukcesu.
- Ludzie zawsze myślą, że są niezbędni, ale to
nieprawda. Michael często powtarza, że chociaż ma
dwie restauracje i nocny klub, które przynoszą niezłe
zyski, to najważniejsze jest dla niego, żeby dobrze
prosperowały podczas jego nieobecności. To chyba
trochę tak jak z wychowywaniem dzieci. Starasz się
dla nich, jak możesz, one oczywiście cię potrzebują,
ale ostatecznie, jeśli w miarę dobrze je wychowałeś,
są na tyle pewne siebie, żeby rozwinąć skrzydła
i znaleźć własne przeznaczenie.
- A co ty możesz wiedzieć o dzieciach?
Abby skarciła się w duchu. Theo Toyas był nie
bezpieczny. Powinna mieć przez cały czas podniesio-
NARZECZONA GREKA
35
ną gardę, zamiast dać się zaskakiwać podobnymi
pytaniami.
- Chodzi mi tylko o to, że wieczne tyranie wydaje
się bezsensownym sposobem na życie. - Wzruszyła
ramionami, co tylko wzmogło jego złość. Co więcej
odwróciła się od niego i spojrzała na horyzont.
Jak na razie nie zdobył na jej temat żadnych
cennych informacji. I gdyby nie był tak zaskoczony
jej postawą, prawdopodobnie byłby na nią jeszcze
bardziej wściekły. Postanowił odroczyć na jakiś czas
to przesłuchanie.
- Oczywiście mam utalentowanych pracowni
ków, na których mogę polegać, ale sam trzymam za
ster mojej organizacji. Nazwij to grecką metodą
działania.
Miała bardzo ładną twarz, mały prosty nos po
kryty piegami i zaskakująco ciemne brwi jak na
blondynkę. Przyłapał się na tym, że się na nią gapi.
Zacisnął zęby ze złością.
- Niech ci będzie.
- Co takiego? - zjeżył się.
- Mogę nazywać to grecką metodą działania, jeśli
w ten sposób poprawię ci humor.
Theo kontrolował się z trudem.
- Powiedz mi, od jak dawna znasz mojego brata?
- Od kilku lat.
- Od kilku lat. Spotykasz się z nim od kilku lat,
a dowiadujemy się o tobie dopiero teraz? Trudno mi
w to uwierzyć. Michael dzwoni do matki co tydzień.
Powiedziałby jej o tobie o wiele wcześniej.
36 CATHY WILLIAMS
- Powiedziałam, że znany się od kilku lat, i to
prawda. Przez jakiś czas się przyjaźniliśmy.
Abby czuła, że wkracza na grząski teren. Wiedzia
ła, do czego zmierzał. Tak naprawdę jak tylko go
ujrzała dostrzegła cel, do którego prowadzi go ogra
niczony, podejrzliwy umysł. Nie mogła zachęcać go
do dalszego drążenia. Musiała go przekonać, że
wszystko jest, jak należy, a granie mu na nerwach nie
było najlepszym sposobem. Odwróciła się do niego
i posłała mu ciepły uśmiech, a przynajmniej miała
nadzieję, że taki był.
- Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Michael
ma wszystkie cechy, które podziwiam u mężczyzny.
Jest dobry, troskliwy i skromny. Pomyślałbyś, że to
cechy, które w jego pracy mu przeszkadzają, ale
wszyscy pracownicy po prostu go uwielbiają.
- A jak się poznaliście? - Słyszał szczerość w jej
głosie, ale nie mógł pozbyć się podejrzenia, że to
wszystko było zbyt piękne, żeby okazać się prawdą.
Ludzie nigdy nie są uczciwi, kiedy w grę wchodzą
ogromne sumy pieniędzy.
- Pracowałam dla niego - odparła zwyczajnie.
- Jako kierowniczka działu księgowości. Na począt
ku byłam tylko ja i sekretarka. Ale jak interes zaczął
się kręcić, dołączyło do nas więcej osób. Jest nas
teraz dziesięcioro, a i tak pracujemy na pełnych
obrotach. Nigdy nie byłeś w Brighton, żeby spotkać
się z Michaelem, prawda?
- Mojemu bratu łatwiej jest przyjechać do Lon
dynu, żeby spotkać się ze mną na lunchu. Chociaż
NARZECZONA GREKA 37
przyznaję, że ostatnio nie spotykaliśmy się tak często,
jak można by sobie tego życzyć. Obydwaj mamy
napięte grafiki.
- Jego restauracje są świetne - zachwyciła się
Abby, zdecydowana zmienić temat. - Jedna z nich
bardziej przypomina pub. To urocze, przytulne miej
sce z wyśmienitą francuską kuchnią. Druga jest bar
dziej wykwintna, ale menu jest naprawdę proste.
Odkryliśmy, że większość ludzi nie lubi wybierać
spośród samych udziwnionych dań. Chcą, żeby ich
jedzenie było smaczne i proste. Dlatego serwujemy
im między innymi fantastyczne kiełbaski, puree
z czosnkiem i gotowaną na wolnym ogniu wołowinę.
Restauracje cieszą się dużą popularnością. Na stolik
trzeba czekać dwa miesiące.
- Cóż za czarujący pean na cześć kulinarnych
doświadczeń mojego brata - podsumował, przecią
gając samogłoski. - Jestem pewien, że ten entuzjazm
musiał go zainspirować, kiedy stawiał pierwsze kroki
w biznesie.
Abby starała się ukryć narastającą niechęć. Z każ
dego centymetra jego ciała emanowała arogancja.
Miała wrażenie, że wolno krążył wokół niej, próbując
znaleźć w jej opowieściach słaby punkt potwierdza
jący jego teorię.
- Mam nadzieję - odparła spokojnie. - Ciężko
przebić się w tej branży. Wsparcie ze strony innych
z pewnością ma znaczenie.
- I to właśnie wtedy mój brat zaczął doceniać
twój wkład w jego życie?
38 CATHY WILLIAMS
- Nie byłam jedyną osobą, która wierzyła w jego
sukces.
Ale założę się, że miałaś nad nimi przewagę,
stosując kobiece sztuczki, pomyślał Theo. Abigail
Clinton być może nie emanowała rzucającym się
w oczy seksapilem dziewczyny z rozkładówki
o kształtach klepsydry, ale było w niej coś ponętnego.
- Powinnaś przebrać się w kostium kąpielowy
- zasugerował, zmieniając temat. - Woda jest wspa
niała, a najlepiej pływa się w pustym basenie.
- Nie spakowałam żadnego.
- Nie spakowałaś żadnego?
Abby spłonęła rumieńcem i odwróciła wzrok.
- Ja... nie czuję się pewnie w wodzie - przyznała
niechętnie. - Chciałam zabrać kostium, żeby poopa
lać się na plaży, ale zmieniłam zdanie.
Pierwszy raz wrogość i lęk ustąpiły miejsca zwyk
łemu zakłopotaniu. Poczuła nieprzyjemne mrowienie
na skórze wywołane jego świdrującym spojrzeniem.
- Nie ma w tym nic niezwykłego - warknęła.
- Wielu ludzi nie potrafi pływać. - Zrobiła się jeszcze
bardziej czerwona, a na jego twarzy pojawiło się
rozbawienie. - Dla ciebie to całkiem naturalne...
- Abby zamilkła, kiedy cicho się zaśmiał - ...ty
dorastałeś w otoczeniu basenów i morza! Niektórzy
nie mieli tyle szczęścia!
Theo był zaintrygowany. Chciał zdobyć cenne
informacje, które mógłby wykorzystać przeciwko
niej i nie dopuścić do zawarcia tego groteskowego
małżeństwa. A tymczasem zdobył ten nieprzydatny
NARZECZONA GREKA 39
skrawek informacji, który okazał się niezwykle cie
kawy.
- Nigdy nie myślałem, że trzeba dorastać w oto
czeniu basenów i morza, żeby nauczyć się pływać
- stwierdził, przyglądając się jej czerwonej twarzy.
- Myślałem, że szkoły w Anglii zapewniają naukę
pływania w ramach kształcenia młodzieży.
- Może i tak! - wyrzuciła z siebie, zanim zdążyła
pomyśleć.
Nie trzeba być geniuszem, żeby domyślić się,
jakie będzie kolejne pytanie.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie chodziłaś do
szkoły w Anglii? Dorastałaś w Australii? Dlatego
twoi rodzice się tam przenieśli?
Abby spojrzała na niego niczym zaszczute zwie
rzę.
- Nie dorastałam w Australii. Otrzymałam dość
niezwykłe wychowanie - wymamrotała w końcu.
- Jak bardzo niezwykłe?-Pochylił się do przodu,
opierając łokcie na kolanach. Przyglądał się jej z nie
zdrowym zainteresowaniem.
Czy ten mężczyzna nie dostrzegał, że czuła się
niezręcznie? Ależ oczywiście, że zdawał sobie z tego
sprawę, pomyślała kąśliwie. Jednak to nie powstrzy
mywało go przed zmianą tematu. Przynajmniej ta
część jej życia nie była owiana tajemnicą.
- Moi rodzice są... trochę niekonwencjonalni.
Dużo podróżują.
- Chodzi ci o to, że są Cyganami?
- Oczywiście, że nie! Czy ja wyglądam na Cy-
40 CATHY WILLIAMS
gankę? Z takimi włosami? - Gwałtownym ruchem
zdjęła czapkę i wysunęła kosmyk wspaniałych wło
sów w jego stronę.
Theo zdał sobie sprawę, że bawił go ten nieoczeki
wany zwrot wydarzeń. Wziął do ręki kosmyk jej
włosów i przyjrzał mu się uważnie.
- Mogą być tlenione - skomentował, kiedy wy
rwała kosmyk z jego ręki.
- Nigdy nie farbowałam włosów.
- Więc wytłumacz.
- No dobrze. Jeśli naprawdę musisz wiedzieć,
moi rodzice byli., byli... hipisami. -Nie miała zamia
ru dodawać nic więcej. Czekała, aż się roześmieje
albo ją zaatakuje. Ale zamiast tego dostrzegła zainte
resowanie w jego oczach. - Nie chcieli posiadać
niczego na własność ani osiedlić się na stałe w jed
nym miejscu. Kiedy byłam starsza, mama powiedzia
ła mi, że życie to jedna długa podróż i że nie widzi
niczego pasjonującego w zaciąganiu kredytu hipo
tecznego i pracy w banku. Dlatego podróżowali.
Oczywiście chodziłam do szkoły, ale nigdy długo
w jednym miejscu, nie na tyle długo, żeby...
- Nauczyć się pływać? Zawrzeć przyjaźnie?
- Mam przyjaciół! Poznałam ich wielu przez te
lata.
Ale wszyscy przychodzili i odchodzili, a jej rodzi
ce nigdy nie rozumieli, że ta niekończąca się parada
ludzi wkraczających w ich życie, żeby zniknąć za
parę chwil, która im wydawała się ekscytująca, dla
niej nie była taka radosna. Nigdy nie miała okazji,
NARZECZONA GREKA 41
żeby mieć normalnego chłopaka. I to wszystko spra
wiło, że stała się ruchomym celem dla osób, które
mogły ją zranić. Bo kiedy rodzice wyjechali do
Australii, a ona w końcu mogła ustatkować się, nie
miała doświadczenia, żeby w porę rozpoznać łajdaka.
Oliver James był czarujący i nieustępliwy, a ona mu
wierzyła, nie dostrzegając nieścisłości, które inne
dziewczyny wyczułyby na kilometr. Ale tego Theo
Toyas nigdy się nie dowie.
- To strasznie egoistyczne ze strony twoich rodzi
ców. Dlaczego postanowili wyjechać do Australii?
- Bo tam jest więcej przestrzeni do wędrówek.
- Abby uśmiechnęła się z zakłopotaniem. - Chociaż
ostatnio poinformowali mnie, że otworzyli sklep
w Melbourne, w którym sprzedają zdrową żywność
i ozdoby etniczne. Nawet kupili mały dom i planują
przyjechać do Anglii w przyszłym roku na trzy
miesięczne wakacje!
- Chciałbym ich poznać - powiedział Theo ku
własnemu zaskoczeniu.
Wyobraził ją sobie jako dziewczynkę podróżu
jącą razem z rodzicami z jednego miejsca do dru
giego, tęskniącą za stabilizacją i życiem, jakie pro
wadzili normalni ludzie. Nagle uświadomił sobie,
że właśnie takie dzieciństwo mogło zachęcić ją do
poszukiwania mężczyzny z pieniędzmi, mogącego
zagwarantować jej bezpieczeństwo, za którym tęsk
niła.
- Niecodziennie spotykam nomadów-usprawie
dliwił się, próbując okiełznać ciekawość. Jej historia
42 CATHY WILLIAMS
nie miała nic wspólnego z rzeczywistością, z którą
musiał się zmierzyć. Posłał jej krótki chłodny
uśmiech i wstał. - Popływam jeszcze przed śniada
niem. Jeśli nie znasz tutejszych zwyczajów, pozwól,
że wyjaśnię. Śniadanie w tym domu to typowy szwe
dzki stół. A ponieważ przygotowania do dzisiejszego
wieczoru pochłoną energię i czas wszystkich domo
wników, na twoim miejscu nie liczyłbym, że zo
staniesz obsłużona.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i ruszył
wolnym krokiem w stronę basenu, zostawiając ją
w tyle, gotującą się ze złości. Odczuwała silną poku
sę, żeby rzucić książką w jego arogancką głowę, tym
bardziej że miała twardą okładkę, ale emocje nie były
w tej chwili dobrym doradcą. Zamiast tego posłała
mu gniewne spojrzenie, wstała z fotela i ruszyła do
willi. Na chwilę prawie zapomniała, jak bardzo go nie
cierpiała, ale to już minęło. Michael będzie musiał
zostać jej strażnikiem.
Tymczasem jej strażnik nadal spał. Abby dźgnęła
go palcem. W końcu przewrócił się na plecy i spojrzał
na nią.
- Nie możesz cały dzień leżeć w łóżku - poinfor
mowała go bez zbędnego wstępu, a Michael uśmie
chnął się do niej sennie.
- Mówisz jak żona.
- Michael, bądź poważny.
- Jestem. - Uśmiechnął się szeroko. - Gdzie
byłaś?
- Na basenie.
NARZECZONA GREKA 43
- Nie umiesz pływać.
- Byłam na basenie z twoim bratem i zaczynam
myśleć, że cały ten pomysł z zaręczynami nie był
najlepszy.
Na te słowa usiadł gwałtownie. Miał na sobie
ciemnoniebieską jedwabną piżamę w beżowe tureckie
wzory. Właściwie to te jedwabne piżamy były jego
jedyną ekstrawagancją. Abby zastanowiła się, czy
jego brat zakładał do snu coś podobnego, ale doszła do
wniosku, że tamten mężczyzna pewnie w ogóle nie
sypiał. Nie chciała o nim myśleć. Spojrzała na swojego
partnera, który przyglądał się jej z niepokojem.
- Ależ oczywiście, że to dobry pomysł. Chyba nie
wystawisz mnie teraz do wiatru?
- Nie przemyślałam tego dokładnie - wymam
rotała Abby. - Widzę, dlaczego tego chciałeś, ale źle
się czuję, okłamując twoją mamę. I twojego dziadka.
Są tacy mili.
- Nie okłamujemy ich - wyszeptał pośpiesznie.
- Robimy to, ponieważ są tacy mili. Proszę, nie
odwracaj się ode mnie, Abby... Proszę.
- A do tego - dodała z trudem - twój brat coś
podejrzewa.
- Co takiego?
- Uważa, że uwiodłam cię dla pieniędzy.
Michael wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Mnie to nie przeszkadza. To oznacza, że ma się
czym zająć.
- Moim zdaniem będzie węszył, dopóki nie od
kryje prawdy.
44 CATHY WILLIAMS
- Będzie tutaj tylko przez trzy dni. Ile można
odkryć w tak krótkim czasie?
Normalny człowiek niewiele, pomyślała. Ale twój
brat może odkryć więcej, niżbym sobie tego życzyła.
- Chyba mogłabym go zwodzić przez ten czas
- zgodziła się Abby. - To nie powinno być trudne.
Mogę trzymać się z boku i czekać, aż coś się wy
darzy.
- W ten sposób utwierdzisz go w przekonaniu, że
masz coś do ukrycia - stwierdził Michael, marszcząc
czoło. - Może byłoby lepiej, gdybyś spróbowała go
przekonać, że się myli. Rozmawiaj z nim. Niech
odniesie wrażenie, że się uwielbiamy. Co swoją
drogą nie odbiega od rzeczywistości. - Jego chłopię
cy uśmiech zrobił swoje i już po chwili Abby dała
zarazić się jego optymizmem.
- Nie martw się. Będziemy tu tylko przez tydzień,
a potem wrócimy do Anglii i do normalności. Po
słuchaj, ubiorę się i pójdziemy na śniadanie. A potem
możemy wybrać się do miasta i wtopić w tłum
turystów. Co ty na to? - Odrzucił kołdrę, wstał
i przytulił ją uspokajająco.
Jedną z najcudowniejszych rzeczy w Michaelu
była przyjaźń, którą jej zaoferował. Zgodziła się
zostać jego żoną, ponieważ go kochała za jego do
broć.
- Ale musisz spędzić z nim trochę czasu - powie
dział jej do ucha. - Wiem, że Theo potrafi być
uciążliwy, ale jest nąjuczciwszym człowiekiem, ja-
kiego znam...
NARZECZONA GREKA 45
- Gdyby był taki uczciwy...
- Uczciwy, a do tego przerażająco staroświecki
w swoich przekonaniach. Nie musisz obawiać się
jego towarzystwa. Nie interesują cię moje pieniądze
i szczerze nam na sobie zależy. A teraz daj mi kilka
minut i możemy ruszać na śniadanie. W porządku?
Pół godziny później wyszli na korytarz i odkryli,
że domownicy w końcu się obudzili. Ze swojego
miejsca na werandzie Theo obserwował ich, kiedy
gawędzili z pozostałymi gośćmi. Język ciała zdradzał
bliską zażyłość pomiędzy nimi, w którą on nie po
trafił do końca uwierzyć.
Abby związała włosy w bardzo ciasne warkocze.
Drażniły go autentyczne ciepłe uczucia malujące się
na jej twarzy. Swobodnie rozmawiała z innymi goś
ćmi, którzy nakładali sobie na talerze ciepłe pieczy
wo, owoce i sery. Odwróciła się, żeby powiedzieć coś
do Michaela, który uśmiechnął się w odpowiedzi
i pochylił, żeby odpowiedzieć jej coś na ucho. Cóż za
słodki obrazek, pomyślał Theo, mrużąc oczy. Biedny
głupiec. Wystarczy jedna seksowna kobieta i jeden
naiwny facet, żeby w ciągu roku mieć rozwód i dos
konały zarobek dla naciągaczki.
Zmarszczył czoło. Kiedy przestał myśleć o niej
jak o dziewczynie bez figury i zaczął dostrzegać
w niej seksowną kobietę? To takie męskie, zadumał
się, patrząc, jak zajmowali miejsca przy odległym
końcu stołu tuż przy Linie i dwóch wujach. Nagle
Abby spojrzała w jego stronę. Theo rzucił jej lodowa
te spojrzenie i poczuł satysfakcję, kiedy zacisnęła
46 CATHY WILLIAMS
zęby i czym prędzej odwróciła głowę. Opróżnił fili-
żankę i wszedł do środka. Przystanął przy grupie
gawędzącej przy stole, pochylił się i oparł ręce na
blacie.
- A więc-zagadnął-jakie macie plany na dziś? .
- Zwrócił się do całej grupy, ale oczu nie spuszczał
z Abby, która całą uwagę poświęciła croissantowi.
Wszystko wskazywało na to, że jego wujowie nie
ruszą się z willi, ponieważ ich żony będą pomagać
w przygotowaniach. W tym czasie oni, greckim zwy
czajem, będą odpoczywać nad basenem, nie przemę
czając się zbytnio.
- I tak nie mielibyśmy ochoty na żadne wyprawy,
prawda Nick? - dodał Dimitri głosem pełnym po
święcenia i wybuchnął śmiechem.
Theo spojrzał na brata pytająco.
- Będziemy zwiedzać miasto - pośpieszyła z od-
powiedzią Abby.
Jeszcze pięć minut temu była odprężona, a teraz
czuła się niczym owieczka w konfrontacji z wilkiem.
Jak tylko zauważyła go na zewnątrz z kawą, wiedzia
ła, że będzie ją obserwował. Powinna była się uśmie
chnąć, ale nie mogła. Te czarne zimne oczy paraliżo
wały ją. Na szczęście teraz miała czas, żeby się
przygotować i dlatego posłała mu promienny
uśmiech.
- Michael opowiedział mi trochę o Santorini
i obiecał pokazać ciekawsze miejsca. A ty? Będziesz
pomagał w przygotowaniach czy odpoczywał? - Ab
by spróbowała wyobrazić sobie, jak Theo Toyas
NARZECZONA GREKA 47
pomaga podczas przygotowań, ale nie potrafiła. Pew
nie nie potrafiłby nawet obrać cebuli. Tak czy inaczej
jego pomoc byłaby zbędna, bo na przyjęcie wynajęto
firmę cateringową.
- Wszyscy chcemy, żeby przyjęcie się udało - za
pewniła ją Lina. - Przygotujemy ulubione potrawy
George'a. Wszystko będzie doskonałe. Zamówiłam
nawet kwiaty i serwetki w jego ulubionym kolorze.
Kończy osiemdziesiąt lat i niech cię nie zwiedzie
jego jowialność. Ma problemy z sercem i żadne z nas
nie wie, czy to nie będą jego ostatnie urodziny.
Abby nie była zaskoczona. Michael mówił do
kładnie to samo, jeszcze zanim wyjechali z Anglii.
Czytając między wierszami, zdała sobie sprawę z na
glącej potrzeby tych zaręczyn. Widok wnuka z narze
czoną był obietnicą stabilności.
- Muszę popracować. - Theo przerwał jej roz
myślania.
- Straszna szkoda - zmartwił się Michael. Oboje
spojrzeli na niego. - Kochanie, wiem, że obiecałem ci
wycieczkę po Santorini, zwiedzanie wyspy i podzi
wianie widoków, ale...
W mgnieniu oka Abby zrozumiała, do czego
zmierzał, i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.
Uśmiechnął się do niej z żalem i wzdrygnął się
nieznacznie, kiedy kopnęła go w piszczel pod stołem.
- Nic nie szkodzi, możemy przełożyć naszą wy
cieczkę na inny dzień - odparła.
Doskonale wiedziała, że realizował swój szalony
plan.
48 CATHY WILLIAMS
- Czy nie mógłbyś mnie zastąpić, Theo. Abby tak
. cieszyła się na tę wycieczkę, że nie mam serca jej
odmówić, ale dostałem wczoraj e-maila od szefa
kuchni jednej z restauracji, w którym poinformował
mnie o problemie z dostawą owoców morza.
- Z pewnością Tom sobie z tym poradzi - wtrąci
ła się Abby, potrząsając głową.
- Nie uwierzysz, ale Toma zmogła jakaś tajem
nicza choroba.
- Niemożliwe. Zawsze miał końskie zdrowie.
Michael zignorował jej niemy sprzeciw.
- Chociaż, jeśli masz dużo pracy, Theo, to trudno.
Może weźmiesz samochód i sama pojedziesz do
miasta, Abby? Albo ktoś cię zawiezie, a później
zadzwonisz, kiedy będziesz chciała wracać? Wiem,
że samotny wypad to nie to samo, ale... - Wyglądał na
bardzo zawiedzionego. - Może uda mi się wykroić
godzinkę i spotkać się z tobą na lunchu... ale może
lepiej nie będę nic obiecywał... Wiesz, jak długo
może potrwać rozwiązywanie takich problemów...
- Praca może zaczekać - poinformował Theo
stanowczo.
Było dla niego oczywiste, że ostatnią rzeczą, na
jaką Abby Clinton miała ochotę, to pójść z nim
gdziekolwiek, a on domyślał się dlaczego. Nie chcia
ła ryzykować, że sama wpadnie w misternie utkaną
przez siebie pajęczynę kłamstw.
Abby próbowała ukryć przerażenie. Kiedy Theo
wstał, zdała sobie sprawę, że reszta gości zdążyła już
dawno odejść od stołu. Do tego stopnia wciągnęła ją
NARZECZONA GREKA 49
gra prowadzona przez Theo. Poza tym miała ochotę
udusić Michaela.
- Będę... zachwycony, mogąc pokazać ci naszą
małą wyspę... - Uśmiechnął się, a Abby odwróciła
wzrok w napadzie paniki. - Może spotkamy się tutaj
za godzinę?
Theo najwyraźniej cieszył się perspektywą spę
dzenia całego dnia w jej towarzystwie. Uśmiechnął
się jeszcze szerzej. Wcześniej miał niewiele okazji,
żeby ją poznać. Kilka kolejnych godzin powinno to
zmienić.
ROZDZIAŁ TRZECI
Theo czekał na nią na zewnątrz. Serce szybciej jej
zabiło, kiedy zauważyła go na podjeździe obok jed
nego z samochodów. Opierał się plecami o maskę
i rozmawiał przez komórkę.
Chęć uduszenia Michaela uleciała prawie natych
miast, bo kiedy uśmiechnął się do niej, nie mogła
wyładować na nim złości. A potem ubłagał ją, żeby
była miła dla jego brata. Zapewniał, że w ten sposób
może uśpić jego podejrzenia. Upierał się, że wystar
czy być otwartym i szczerym, żeby jego brat dał za
wygraną. Abby niechętnie przystała na wszystko, ale
oświadczyła, że był jej dłużnikiem. Michael zawsze
potrafił ją podejść, dlatego że mu ufała. Niczego
przed nią nie ukrywał.
Kiedy tak stała i patrzyła na szerokie ramiona Theo
i rozluźnioną pozę, nie mogła opanować lęku. Wcześ
niej poszła przeprosić Linę z nadzieją, że starsza
kobieta poprosi ją o pomoc w przygotowaniach.
Niestety ta tylko uśmiechnęła się czarująco, obiecała,
że porozmawiają dłużej, jak tylko skończy się całe to
zamieszanie, i wyraziła zadowolenie, że tak świetnie
dogaduje się z Theo, który potrafi być niesforny.
NARZECZONA GREKA 51
Miał na sobie krótkie bermudy w kolorze khaki
i koszulę z krótkimi rękawami, która zwisała luźno na
biodrach. Wyglądał bardzo nieprzystępnie i wyjąt
kowo wytwornie, zwłaszcza w ciemnych okularach,
które chroniły go przed jej wzrokiem.
- Naprawdę nie musisz tego robić - oświadczyła
Abby. - Masz dużo pracy, a ja zadowolę się wylegi
waniem przy basenie albo w ogrodzie z książką.
Theo tylko pochylił lekko głowę i zamiast od
powiedzieć, otworzył drzwi od strony pasażera.
- Czytanie książki w ogrodzie nie może równać
się ze zwiedzaniem wyspy. Mam rację? - mruknął,
jak tylko znaleźli się w samochodzie.
Mogła wyobrazić sobie triumf, który musiał malo
wać się teraz w jego oczach. W końcu przez kilka
kolejnych godzin będzie mógł prowadzić swoje do
chodzenie.
- Nie przypuszczałam, że będę mieć okazję po
znać wyspę - odrzekła. - Michael powiedział, że
innym razem zwiedzimy Santorini.
Wiedząc, że miała spędzić cały dzień w palącym
słońcu i mając Theo za plecami, Abby przebrała się
w krótką limonkową spódnicę, która opinała jej bio
dra, i krótką białą marynarkę bez rękawów. Ale teraz
czuła się zbyt obnażona, chociaż wiedziała, że Theo
nie był zainteresowany jej nogami.
- Co mówił ci Michael o wyspie?
- Że jest mała i można znaleźć na niej kilka
niezłych butików.
- Przypomnij mi, żebym mu powiedział, by nigdy
52 CATHY WILLIAMS
nie rozważał pracy w turystyce. No dobrze, podam ci
kilka faktów. Na wyspie znajduje się jeden z najgwał-
towniejszych wulkanów na świecie. Niektórzy uwa
żają, że trzy tysiące lat temu pochłonął całą cywiliza
cję minojską. Do niedawna wyspa nie była w ogóle
odwiedzana przez turystów. Niestety, ktoś wpadł na
pomysł, że słynny krater plus wspaniałe czarne plaże
to kolejny kurort morski.
- A ty tego nie pochwalasz? - Abby poczuła, że
wciąga się w rozmowę.
Jeśli miała się z nim zaprzyjaźnić i uśpić jego
podejrzenia, to mógł być dobry początek, ponieważ
naprawdę interesowała ją historia wyspy.
- A co takiej małej wyspie może przyjść z turys
tów? - Rzucił jej przelotne spojrzenie, a ona kolejny
raz pożałowała, że miał na nosie okulary.
- Może na nich zarobić? - zaryzykowała.
- Co nie znaczy, że miejscowym się to podoba.
- Przerwał na chwilę, żeby zwrócić jej uwagę na
widoki, kolor skał i cechy charakterystyczne krajob
razu, porównując to wszystko do innych greckich
wysp. - Oczywiście -podjął porzucony przed chwilą
temat - wszyscy starają się przyciągnąć jak naj
więcej turystów, ponieważ w ten sposób mogą po
prawić swój standard życia. Ale czy nie uważasz, że
całe to zamieszanie podważa autentyczność tego
miejsca?
- Gdyby ceną za dach nad głową i pełny brzuch
było wynajęcie pokoi miłym turystom na kilka mie
sięcy w roku, nie wahałabym się ani chwili.
NARZECZONA GREKA 53
- Praktyczna kobieta. - Albo chciwa. - A ja
myślałem, że wszystkie kobiety to romantyczki.
- To, że ktoś jest praktyczny, wcale nie oznacza,
że brakuje mu romantyzmu - stwierdziła Abby.
Chciał zastanowić się nad znaczeniem jej słów, ale
ostatecznie postanowił spróbować dowiedzieć się
o niej jak najwięcej.
- Przypuszczam, że podróżowanie po świecie
u boku rodziców mogło sprawić, że nie masz pełnego
wyobrażenia o rzeczywistym znaczeniu romantyzmu.
Abby oderwała wzrok od imponującej scenerii
i spojrzała na niego. Pamiętaj, że masz być dla niego
miła, przyjazna i otwarta, upomniała się w duchu.
- Być może, choć muszę przyznać, że mam dosko
nałe wyobrażenie o wynajmowanych mieszkaniach
i podejrzanych sąsiadach. No dobrze, skłamałam.
Nigdy nie zatrzymywaliśmy się w podejrzanych miejs-
cach. Wilk i Rzeka woleli miasteczka od dużych miast.
- Wilk i Rzeka?
Abby nie miała zamiaru tego mówić. Nawet Mi
chael nie znał tych idiotycznych imion, które nadali
sobie jej rodzice. Wystarczyło wymówić je na głos,
żeby zrobiło się jej głupio. Spojrzała przed siebie,
uniosła dumnie głowę i nie dodała nic więcej.
- Twoi rodzice nazywają się Wilk i Rzeka?
- Theo spojrzał kątem oka na jej profil. Najwyraźniej
była trochę bardziej skomplikowaną naciągaczką.
Pewnie dlatego udało jej się omamić Michaela, który
nigdy nie zakochiwał się w zwykłych dziewczynach.
- Twierdzili, że potrzebują imion, które oddadzą
54 CATHY WILLIAMS
ich osobowość. Oczywiście ja nazywałam ich mamą
i tatą.
- Założę się, że to uwielbiali.
- Akceptowali fakt, że... nie jestem taka jak oni.
Nieważne, nie ma w tym nic ciekawego. Opowiedz
mi coś więcej o wyspie. Powiedziałeś, że jest wul
kaniczna. Czy to znaczy, że jest groźna?
Wzrok Theo powędrował ku jej szczupłym udom
wystającym spod krótkiej spódnicy, która podjechała
do góry.
- Ty też miałaś drugie imię? A może powinienem
powiedzieć: imię wolności?
- Strumyk - odparła krótko: - Obiecali mi, że
nigdy nie będą się tak do mnie zwracali w towarzyst
wie. Mówiłeś o niebezpieczeństwach związanych
z wulkanem.
- Chyba czułbym się trochę nieswojo z twoją
rodziną.
Abby przypomniała sobie, jak czekała przed szko
łą na swoich rodziców i jak bardzo było jej wstyd,
kiedy podjechali i zawołali ją, używając tego okro
pnego przezwiska. Jej krótki pobyt w tej szkole nie
był jednym z najszczęśliwszych momentów w życiu.
Ku jej zaskoczeniu kusiło ją, żeby podzielić się
tym wspomnieniem z mężczyzną siedzącym obok.
Na szczęście w porę przywołała się do porządku
i zamiast tego rzuciła jakąś niezobowiązującą uwagę
na temat wyspy. Poczuła ulgę, kiedy w końcu podjął
temat i zaczął opowiadać o Santorini. Poinformował
ją, że mniej więcej trzy tysiące i sześćset lat temu
NARZECZONA GREKA
55
potężna erupcja wywołała tsunami, które dotarło aż
do Turcji. W konsekwencji powstały nowe kratery.
- Ale teraz są uśpione - dodał. - Chociaż znajdują
się pod stałym nadzorem.
- To pocieszające. Ale przecież uśpione wulkany
mają to do siebie, że w każdej chwili mogą się
obudzić. Prawda?
- Mam nadzieję, że nic takiego się nie wydarzy.
A teraz zabieram cię na przejażdżkę.
- Jakiego rodzaju przejażdżkę? - zapytała niepe
wnie, ale on tylko uśmiechnął się do niej.
- To będzie szaleńcza jazda. Potem pójdziemy na
zakupy.
Szaleńcza jazda okazała się zapierającą dech
w piersiach przejażdżką kolejką linową ze stolicy do
starego portu. Abby przylgnęła do Theo, kiedy wago
nik oderwał się od krawędzi wulkanu i poszybował
w dół wzdłuż zastygłej lawy oraz formacji skalnych.
Kilka razy nie mogła odważyć się, żeby spojrzeć
w dół, więc tylko wtulała twarz w jego ramię, ignoru
jąc jego śmiech. Kiedy zjechali na dół, cała się trzęsła.
- Ty sadysto - rzuciła oskarżycielsko, wycho
dząc z wagonika na drżących nogach.
- Ty tchórzu - odparł atak. Jego nogi nawet nie
zadrżały.
- Mogłeś mnie ostrzec - mruknęła. - I nie ma
w tym nic zabawnego.
- Nie. I tak, mogłem cię ostrzec. - Zaskoczyło go,
że ktoś tak bezpośredni jak ona, ktoś kto liczył na
pieniądze jego brata, mógł się tak zachowywać.
56
CATHY WILLIAMS
Po raz pierwszy przyszło mu do głowy, że może
się pomylił. Zdarzyłoby mu się to pierwszy raz, co nie
znaczy, że nie było niemożliwe.
- Obiecałem ci zakupy - przypomniał jej, spo
dziewając się odmowy.
- Nie przepadam za zakupami. - Tak naprawdę
chciała kupić kilka rzeczy dla Jamiego, ale nie mogła
tego zrobić w obecności Theo.
- W takim razie ty sobie pooglądasz, a ja zrobię
zakupy.
Mimo że wciąż było jej trochę niedobrze po diabel
skiej przejażdżce, miała ochotę mu dogryźć. Poza
tym z jakiej racji to on miał mieć monopol na
zadawanie pytań? Podczas gdy wyciągał z niej skra
wki informacji na temat jej przeszłości, ona nadal nie
wiedziała o nim nic ponad to, co wcześniej wyjawił
jej Michael. Że odnosił sukcesy, był uczciwy, opie
kuńczy i pożerał niewieście serca. Cała reszta pozo
stawała tajemnicą.
- Nie wiedziałam, że potentaci lubią zakupy- za
kpiła z niego. - Czy to nie jest kobiece zajęcie?
- Próbujesz mi wmówić, że jestem kobiecy?
Zabrzmiał tak zjadliwie, że postanowiła nie posu
wać się dalej.
- Nie ma nic złego w tym, że mężczyzna potrafi
być wrażliwy. Albo lubi zakupy tak jak w twoim
wypadku. - Nie miała pojęcia, dokąd zmierzali. Bez
reszty pochłonęła ją ta rozmowa i fakt, że po raz
pierwszy kontrolowała sytuację. - Chyba niektórzy
mężczyźni muszą mieć świadomość, że to, co noszą,
NARZECZONA GREKA 57
jest najlepsze. Dzięki temu mogą wywierać wrażenie
na płci pięknej.
- Być może niektórzy mężczyźni muszą - zgo
dził się - Rozumiem, że nie jesteś jedną z tych
kobiet, na których robi wrażenie krój marynarki?
- Nie.
- Więc zakochałabyś się w moim bracie, gdybyś
zobaczyła go w wytartych dżinsach i swetrze z łatami
na łokciach?
Czy by się w nim zakochała?
-Kochałabym twojego brata niezależnie od stroju
-przyznała Abby,unikając składni użytej przez Theo.
-Poza tym on przez większość czasu chodzi w spra
nych dżinsach, mimo że nie ma dziur w pulowerach.
- Możepowinienem wybrać się do Brighton i prze
konać się o tym na własne oczy. -Zaczął zastanawiać
się na głos, a Abby poczuła narastające napięcie.
- Michael przeważnie jest bardzo zajęty - odpar-
ła niejasno
Jechali taksówką, kierując się prawdopodobnie do
tych wspaniałych sklepów, w których będzie mógł
szastać pieniędzmi. Nawet to, co miał na sobie tylko
potwierdzało, że na ubrania wydawał majątek.
Theo dostrzegł pokrętność jej wypowiedzi i nad
stawił uszu.
- Z pewnością znajdzie trochę czasu dla jedynego
brata, zwłaszcza teraz, kiedy jest zaręczony. Im więcej
o tym myślę, tym mocniej utwierdzam się w przekona
niu
,
że musz ę złożyć wa m wizytę
i
zabra
ć
wa s gdzieś
gdzi e będziemy mogl
i
uczci
ć
tak ważne wydarzenie..
58 CATHY WILLIAMS
- Myślałam, że większość czasu spędzasz w Ate
nach - odparła cicho.
- Dawniej tak było, ale firma się rozrosła i teraz
większość czasu spędzam w Londynie. Mam apar
tament w Knightsbridge.
- Moglibyśmy cię odwiedzić - zaproponowała.
Nawet nie chciała myśleć o przyjeździe Theo Toyasa
do Brighton. - To o wiele lepszy pomysł. Wiem, że
Michael bardzo lubi Londyn, a ja mogłabym trochę
pozwiedzać. Jak do tej pory nie miałam zbyt wielu
okazji.
- To może przyjedziesz sama?
- Co takiego?
- Odwiedzisz mnie w Londynie. Z pewnością mój
brat nie wymaga, żebyś spędzała z nim każdą chwilę.
- Oczywiście, że nie. Jakoś tak wyszło. Wiesz,
jak to jest. Wciąż powtarzasz, że coś zrobisz, ale
zanim się obejrzysz, upływa kolejny rok i okazuje się,
że nie zrobiłeś nic z tych rzeczy...
- ...które chciałeś zrobić?
- A co ty chciałbyś zrobić? Musi być coś takiego.
Sama praca nie może cię w pełni uszczęśliwiać.
- Ale moje życie nie ogranicza się do pracy
- odparł. - Lubię różne gry.
- Naprawdę? - zapytała uprzejmie. - A w co grasz?
Theo roześmiał się lekko i uniósł brwi z roz
bawieniem.
- W to, co wymaga zaangażowania ze strony
przeciwnej płci.
Kiedy zapadła cisza, Abby poczuła, że się czer-
NARZECZONA GREKA 59
wieni. Czuła na sobie jego wzrok. Wiedziała, że
bawiło go jej zakłopotanie.
- Oczywiście uprawiam również inne dyscypli
ny. - Przerwał ciszę dopiero wtedy, kiedy cale jej
ciało płonęło na myśl o tym, czego nawet nie chciała
sobie wyobrażać. - Bardziej konwencjonalne - kon
tynuował. - Pływam i staram się chodzić na siłownię
przynajmniej raz w tygodniu, co nie zawsze jest
łatwe. Jest kilka miejsc na świecie, w których by
wam. Jestem nomadą jak twoi rodzice. Ale dość
o mnie. Czas na zakupy.
Abby zorientowała się, że wrócili do stolicy. A za
tem zwiedzanie dobiegło końca. Oczywiście zoba
czyła kilka ciekawych miejsc, ale myśli miała zbyt
skupione na swoim towarzyszu. Nawet nie wyjęła
aparatu z torebki.
- Mówiąc o stolicach - zaczął Theo, idąc pew
nym krokiem - być może ta nie jest najpiękniejsza na
świecie, ale ma kilka sklepów niezłych projektantów.
- Zwykle nie kupuję w takich miejscach. Wolała
bym wstąpić do sklepów z rękodziełem. Mogłabym
kupić kilka pamiątek do domu.
- Powiedziałaś, że nie zabrałaś ze sobą kostiumu...
- To prawda.
- I dlatego musimy temu zaradzić...
Zbyt późno zdała sobie sprawę, że Theo kierował
się prosto do małego sklepu z drogimi kostiumami.
Abby zatrzymała się i odwróciła, żeby na niego
spojrzeć.
- Nie potrzebuję kostiumu kąpielowego.
60
CATHY WILLIAMS
- Moim zdaniem potrzebujesz. Wybieramy się
nad morze, a siedzenie na plaży w ubraniu jest bardzo
niepraktyczne.
- Nie idę na plażę!
- Dlaczego nie? Powiedziałem bratu, że pokażę
ci kilka widoków i plaż, które powinien poznać każdy
turysta.
- Michaelowi by się to nie spodobało.
- Dlaczego nie?
- Bo... - Zdała sobie sprawę, że blokowali we
jście, a jakaś zirytowana para zaczęła przeciskać się
między nimi.
- Sądzi, że mógłbym przystawiać się do jego
kobiety?
- Nie! To bardzo niegrzeczne z twojej strony!
Theo odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. Kiedy
przestał się śmiać, potrząsnął głową i spojrzał na nią
znad okularów przeciwsłonecznych.
- To trochę śmieszne.
- A co dokładnie masz na myśli?
Zamiast odpowiedzieć, przesunął ją na bok, przy
ciskając do ściany, a następnie pochylił się nad nią
tak, że poczuła jego zapach, a jej oczy mogły patrzeć
tylko na niego. Dusiła się w jego obecności.
- Może zaprzestaniemy tych gierek? - Jego głos
był dziwnie pozbawiony złości i przez to jeszcze
bardziej mroził krew w żyłach. Przysunął się jeszcze
bliżej i zablokował drogę ucieczki, opierając rękę
o ścianę. - Obydwoje wiemy, czym tak naprawdę są
te zaręczyny. Obserwowałem ciebie i mojego brata,
NARZECZONA GREKA 61
czekając na coś, co przekona mnie, że jestem w błę
dzie. Ale nie zrobiłaś ani nie powiedziałaś nic, co
przekonałoby mnie, że nie jesteś z moim bratem dla
pieniędzy.
- Mylisz się - wykrztusiła. - Jak możesz mówić
takie rzeczy?
- Pamiętaj, że ja nie jestem naiwnym głupcem.
- A Michael jest?
- Michael to... Michael. Kiedy większość czter
nastoletnich chłopców odkrywało zalety testostero
nu, mój brat obmyślał nowe metody marynowania
wołowiny. Żyje we własnym małym świecie i bez
granicznie ufa ludziom. Przywiązuje niewielką wagę
do pieniędzy i wierzy, że reszta świata robi dokładnie
to samo. Ale ja wiem lepiej.
- Nic nie rozumiesz.
- Czego nie rozumiem? - Jego lodowaty głos
przytłaczał ją z fizyczną niemal siłą.
Jedyne, co mogła zrobić, to patrzeć mu w oczy,
zachowując resztki opanowania. Jednak nie potrafiła
zapanować nad głosem. Kiedy nie odpowiedziała,
potrząsnął głową z rezygnacją.
- Chodźmy po ten kostium. To jeszcze nie ko
niec. Ale to nie jest najlepsze miejsce na rozmowę.
- Spodziewasz się, że pójdę z tobą na plażę? Po
tym, jak oskarżyłeś mnie o...
- Dokończymy tę rozmowę na osobności albo na
tyłach willi. Wybieraj.
- Nie zależy mi na pieniądzach twojego brata!
- zaprotestowała po raz ostatni.
62 CATHY WILLIAMS
Theo nic nie powiedział, tylko odwrócił się na
pięcie i wszedł do sklepu z kostiumami.
Czekał na nią na środku sklepu ze skrzyżowanymi
rękoma. Jedna z ekspedientek mizdrzyła się do niego,
a druga siedziała za kasą i posyłała mu zalotne
spojrzenia. Theo albo nie zdawał sobie sprawy z trze
potu ich rzęs, albo do tego stopnia przywykł do takiego
zachowania kobiet w jego obecności, że już nawet nie
reagował. Kiedy weszła, skinął głową i spojrzał na
ekspedientkę, dając jej znak, żeby zabrała się do pracy.
- Nie chcę kostiumu.
Pół godziny później wyszli ze sklepu z czarnym
bikini, które Abby niechętnie włożyła pod ubranie.
Podróż na plażę upływała w milczeniu, które Theo
przerywał czasem, żeby poinformować ją, że w baga
żniku są ręczniki i kosz piknikowy, który przygoto
wała dla nich służba. Musiała przyznać, że nie próż
nował. Najpierw zamydlił jej oczy kilkoma widoka
mi i miłą rozmową, a potem, kiedy poczuła się
bezpiecznie, przystąpił do ataku. Nie planował miłej
wycieczki, wprost przeciwnie.
Serce Abby waliło jak młotem. W końcu dojechali
nad jedną z najpopularniejszych plaż, o czym nie
omieszkał poinformować ją Theo.
- Na przyległych wyspach znajdują się o wiele
lepsze plaże - wyjaśnił, wysiadając z samochodu.
Przeciągnął się. - Ale to daleko stąd.
Wziął koszyk i ruszył na plażę. Udało mu się
znaleźć ustronny zakątek. Abby szła tuż za nim,
podziwiając z ponurą miną słynny czarny piasek,
NARZECZONA GREKA 63
który w rzeczywistości wcale nie był taki czarny,
i spokojną taflę wody, która prawdopodobnie była
lodowata.
- Nie musisz robić takiej przygnębionej miny
- poradził jej, jak tylko rozłożył ręczniki wielkości
podwójnego prześcieradła.
Zdjął koszulę, odsłaniając płaski, umięśniony
brzuch.
- Nie jestem przygnębiona - odcięła się. - Jestem
zła, że przyprowadziłeś mnie tutaj w roli zakładni
czki i że jedyne, co mogę zrobić, to wysłuchać twoich
niedorzecznych podejrzeń. Jestem zła, bo traktujesz
Michaela jak idiotę, którego trzeba nadzorować na
wet wtedy, kiedy w grę wchodzi miłość! Masz zamiar
nieustannie mnie maltretować, bo myślisz, że się
załamię? Jesteś arogancki i wyniosły, i szczerze
mówiąc, nie zasługujesz na takiego brata jak Micha
el, który uważa cię za siódmy cud świata!
Theo zacisnął usta. Czuł, jak ogarnia go wściek
łość, kiedy przyglądał się jej rozpalonej twarzy, mi
nie, która świadczyła, że jest przekonana o własnej
nieomylności, rękom skrzyżowanym wyzywająco
i napiętemu ciału. Pyskata mała naciągaczka, pomyś
lał. To prostolinijne zachowanie musiało zwieść jego
brata, a i on sam musiał przyznać, że było w niej coś,
co sprawiało, że wydawała się bezbronna. Nawet tym
potrafiła go zaciekawić! Ale maska chyba powoli
zaczęła opadać. Czy na pewno? Zignorował jej wy
buch i wyciągnął się wygodnie, opierając głowę na
jednym z dodatkowych ręczników, które kupił.
64 CATHY WILLIAMS
- Słucham. - Abby nie dawała za wygraną. - Nie
masz zamiaru zacząć?
- Usiądź i przestań histeryzować.
- Histeryzować!
- Typowe kobiece zachowanie. - Pochylił gło
wę i zmrużył oczy przed słońcem, żeby na nią spoj
rzeć. Był pewien, że gdyby pod ręką znajdowało się
wiadro lodowatej wody, z ochotą by je na niego
wylała.
- Usiądź!
- Może ci się wydawać, że jesteś pępkiem świata,
wielmożny panie Theo Toyas, ale nie będziesz mi
mówił, co mam robić!
- To prawda, ale mogę zwrócić ci uwagę, że
stanie w takim upale w końcu cię zmęczy, a nie masz
dokąd pójść. Ja mam kluczyki do samochodu, a poza
tym ty i tak nie masz pojęcia, jak wrócić do willi.
Ucieczka na drugi koniec plaży też niczego nie da, no
może poza poparzeniem słonecznym. To prawdopo
dobnie jedyne wolne, zacienione miejsce w promie
niu wielu kilometrów. - Odwrócił od niej głowę
i czekał. Ucieszył się, kiedy w końcu usiadła na
ręczniku i nie przestawała spoglądać na niego z góry.
- Przejdź do sedna - warknęła Abby - ale nie
spodziewaj się, że będę współpracować.
- Na kiedy wyznaczyliście datę ślubu?
- Słucham?
- Czy macie już datę ślubu?
- Nie.
- Nie? Zaskakujesz mnie. Po co się zaręczać, jeśli
NARZECZONA GREKA
65
nie ma się w perspektywie możliwie jak najszyb
szego dotarcia do celu?
- Czyżby twoja teoria miała jakieś niedociąg
nięcia? - wypaliła Abby z szyderczym uśmiesz
kiem. - Pewnie myślałeś, że kupiłam już sobie
kalkulator, żeby móc policzyć miliony, które będę
miała do dyspozycji. Przykro mi, że muszę cię
rozczarować, ale nie ustaliliśmy jeszcze daty i nie
rozmawialiśmy o ślubie. - Było to tak zgodne z pra
wdą, że nie mogła zatuszować nutki samozadowole
nia w głosie.
- Dlaczego? - zapytał Theo, kierując pytanie
w niebo.
Jednak po chwili odwrócił się, żeby móc obser
wować emocje malujące się na jej twarzy. Ku jego
zaskoczeniu nie wyglądała na osobę, która ma coś do
ukrycia, a przecież był wyjątkowo bystrym obser
watorem.
- Co masz na myśli? Nie każda kobieta marzy,
żeby jak najszybciej zostać czyjąś żoną.
- Nie każda, ale większość. A już z pewnością nie
znam takiej, która oparłaby się pokusie, gdyby za
rogiem czekała na nią góra pieniędzy.
- Naprawdę? To dlaczego ty nigdy się nie ożeni
łeś? Jestem zaskoczona, że żadna sprytna kobieta nie
próbowała rzucić się na fortunę Toyasów!
- Wiele próbowało - odparł oschle. - Chyba nie
muszę dodawać, że żadnej się nie udało.
- Biedny Theo - zakpiła. - Skazany na samotny
los, bo wierzy, że jedynym powodem, dla którego
66 CATHY WILLIAMS
kobieta może wyjść za bogatego mężczyznę, są jego
pieniądze.
- Nie rozmawiamy o mnie. - Usiadł, żeby móc
spojrzeć na nią z podobnej wysokości. - I nie ma
sensu kierować rozmowy na inny tor. Jesteśmy sami,
więc nie musimy bawić się w kotka i myszkę. Nigdy
nie pozwolę ci poślubić Michaela.
Abby otworzyła usta ze zdziwienia. Ten facet nie
przebierał w słowach.
- Może i nie macie wyznaczonej daty ślubu,
ale podejrzewam, że to twoja strategia. Nie chcesz
być postrzegana jako ta, która na cokolwiek nalega.
Michael może i jest naiwny, ale nie uważam go
za idiotę i pewnie ty też nie. Gdybyś za wcześnie
zaczęła mówić o ślubie, mogłabyś wzbudzić jego
podejrzenia.
Abby udało się zamknąć usta, ale na jej twarzy
wciąż malowało się niedowierzanie. Wszelkie pozo
ry uprzejmości zniknęły. Pod jedwabną rękawiczką
kryła się pięść ze stali. W jego lodowatych czarnych
oczach nie dostrzegła nawet cienia zażenowania.
- Nie możesz mi mówić, za kogo mogę albo nie
mogę wyjść za mąż - wykrztusiła w końcu.
- Mogę, jeśli chodzi o moją rodzinę. Poza tym nie
obchodzi mnie, za kogo wyjdziesz za mąż ani co
będziesz robić w życiu. Musisz wiedzieć, że napot
kałaś na opór. Chciałbym się tylko dowiedzieć, jaka
kwota zadowoli cię w zamian za odwołanie zaręczyn.
Na początku myślał, że potrafi do niej dotrzeć,
nakłonić do zrzucenia maski, w jakiś sposób wy-
NARZECZONA GREKA 67
wrzeć na niej presję, żeby Michael mógł poznać jej
prawdziwe oblicze.
- Nie rozumiem, co masz na myśli. ~ Potrząsnęła
głową z niedowierzaniem, chociaż powoli docierało
już do niej, co chciał jej zaproponować.
Theo westchnął.
- Obserwowałem ciebie i Michaela. Muszę przy
znać, że nie dostrzegłem żadnej namiętności, ale bez
wątpienia łączy was jakiś rodzaj przyjaźni. Jestem
uczciwym człowiekiem...
- Ty? Uczciwy? - Z jej ust wyrwał się histerycz
ny śmiech, który po chwili zamarł jej w gardle.
- I właśnie dlatego - kontynuował Theo, jak
gdyby wcale mu nie przerwała -jestem gotów sowi
cie cię wynagrodzić w zamian za zerwanie zaręczyn.
Nie obchodzi mnie, jak to załatwisz, ale jestem
pewien, że coś wymyślisz. Muszę przyznać, że jesteś
bardzo kreatywną kobietą. Takie rozwiązanie zado
woli wszystkich zainteresowanych. Ja będę mógł
spać spokojnie, wiedząc, że oszczędzam mojemu
bratu złudzeń. W zamian daję ci możliwość utrzyma
nia przyjaźni z Michaelem do momentu, aż znikniesz
z jego życia, a przy tym zyskasz coś dla siebie.
Jakkolwiek na to patrzeć, moja propozycja nie mog
łaby być hojniej sza.
Krew napłynęła Abby do twarzy w przypływie
furii. Czuła, jak napina się każdy nerw jej ciała, kiedy
uderzyła go w twarz. Z całej siły.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Michael kupił jej suknię, w której miała wystąpić
na przyjęciu. Nalegał na ten zakup. Chciał, żeby
pięknie wyglądała. Dlatego po wysłuchaniu jej sprze
ciwu i zapewnień, że znajdzie coś w jednym z domów
towarowych, oświadczył, że to nie wystarczy. Dodał,
że otoczona przepychem nie będzie czuła się dobrze
w zwykłej kreacji z taniego sklepu.
Stała teraz przed dużym lustrem w bordowej su
kni, która wyglądała tak samo olśniewająco jak wte
dy, kiedy przymierzała ją w Harrodsie. A nawet
lepiej, bo teraz miała makijaż, buty na wysokim
obcasie i małą elegancką torebkę, którą ściskała
w rękach.
Zerknęła na gołe plecy. Pomimo że przód był
zabudowany i miał małe fałdy, które maskowały jej
niewielki biust, tył był wycięty prawie do pasa.
Dziwnie było nosić długą suknię w taki upał, ale na
szczęście miękki materiał spływający po nogach był
chłodny w dotyku.
Zwlekała z wyjściem z sypialni do ostatniej chwi
li. Właśnie wybiła siódma trzydzieści, a przyjęcie
oficjalnie rozpoczęło się pół godziny temu. Wcześ-
NARZECZONA GREKA 69
niej zadzwoniła do Anglii i rozmawiała z Jamiem, ale
nawet jego głos nie pozwolił jej pozbyć się napięcia.
Bezskutecznie próbowała zapomnieć o wycieczce,
którą zafundował jej Theo. Nawet wymierzenie mu
policzka nie przyniosło niczego poza chwilowym
uczuciem satysfakcji.
- Chyba powinnam już wyjść - powiedziała do
swojego odbicia w lustrze. - I nie będę się przed
nikim chować.
W końcu znalazła się wśród gości. Niektórych
poznała wcześniej po powrocie z fatalnej wycieczki,
ale większości twarzy nie kojarzyła. Przybyli póź
nym popołudniem w swoich łodziach i helikopterach,
kiedy ona udała się już do pokoju, żeby odpocząć.
Przez otwarte drzwi na patio widziała mnóstwo
osób przechadzających się po ogrodzie. Przez kilka
sekund zmagała się z pokusą, żeby uciec, ale ostatecz
nie zapanowała nad nerwami i ruszyła w stronę
pierwszej osoby, którą znała. Chciała znaleźć Michae
la przy pierwszej nadarzającej się okazji i zlokalizo
wać Theo, żeby móc trzymać się od niego jak najdalej.
Abby spodziewała się, że wszyscy będą traktowali
ją jak obcą, więc przygotowała się na noc uprzejmych
uśmiechów i krążenie wśród gości. Jednak w ciągu
kilku minut odkryła, jak bardzo się myliła. Została
przyjęta z entuzjazmem i zainteresowaniem. Kobiety
zachwycały się jej suknią, a mężczyźni w średnim
wieku robili niestosowne uwagi i śmiali się ze swoje
go poczucia humoru. Większość doskonale mówiła
po angielsku, choć z akcentem.
70 CATHY WILLIAMS
Michaela nie było nigdzie w zasięgu wzorku.
Właśnie zastanawiała się, dlaczego jej nie szukał,
kiedy ktoś mruknął jej do ucha:
- Mój brat najwyraźniej nie wie, jak zajmować
się swoją kobietą.
Abby zesztywniała, zaczerpnęła powietrza i po
woli odwróciła się, żeby spojrzeć na Theo. Wyglądał
absolutnie oszałamiająco. Miał eleganckie czarne
spodnie i świeżo wyprasowaną białą koszulę. Ręka
wy podwinął do łokci, lekceważąc zgromadzonych,
którzy wciąż jeszcze pozostawali w marynarkach
i krawatach. Theo miał pod szyją muszkę, którą
rozwiązał, żeby móc odpiąć kilka guzików. Skąd on
się wziął? Musiał czaić się w pobliżu, gotowy do
ataku, ponieważ jak do tej pory nie zauważyła go ani
razu.
- Nie trzeba się mną zajmować. A tak przy oka
zji... może wiesz, gdzie jest Michael?
- Może nie trzeba się tobą zajmować - poprawił
się Theo - ale pomyślałem, że jako twój narzeczony
nie powinien odstępować cię na krok. Zwłaszcza
kiedy masz na sobie taki strój.
- O co ci chodzi? - Abby dopiła pierwszy kieli
szek szampana, który jednak nie pomógł się jej
odprężyć.
- Odsłania prawie całe plecy - powiedział prze
ciągle. Na dźwięk jego głosu przeszył ją dreszcz.
- Człowiek zaczyna się zastanawiać, co jest z przodu.
- Uniósł kieliszek do ust i wypił trochę szampana, ale
nie odrywał od niej wzroku.
NARZECZONA GREKA 71
- Przepraszam cię, ale muszę znaleźć Michaela.
- Po co? Świetnie radzisz sobie bez niego. Cho
ciaż to dziwne.
- Nie widzę w tym nic dziwnego - zirytowała się.
- Niedawno się zaręczyłaś. Czy nie powinnaś
pławić się w rozkoszach narzeczenstwa? Patrzeć
Michaelowi głęboko w oczy i czerpać radość z każdej
wspólnie spędzonej chwili?
- Nie wiedziałam, że jesteś taki romantyczny
- odparła, ignorując pytanie, ponieważ to, co powie
dział miało sens.
W normalnych okolicznościach Michael byłby
u jej boku i przedstawiałby ją rodzinie.
- Ja nie spuściłbym swojej kobiety z oczu.
- W Anglii mamy inne zwyczaje. Zaborczość
umarła w średniowieczu.
- Co tłumaczy, dlaczego Angielki są takie nieko-
biece. Zbyt dużo niezależności nie prowadzi do ni
czego dobrego.
- Oczywiście. Wszystkie sufrażystki, które wal
czyły o prawa kobiet, chciałyby usłyszeć właśnie coś
takiego. Zawisłbyś na najbliższym drzewie. Dla two
jej informacji: niezależność jest zaletą. Z tego, co
wiem, tylko mężczyźni, którym brakuje pewności
siebie, potrzebują kobiet, które postawiłyby ich na
piedestale i spełniały wszystkie ich zachcianki. - Ży
cie nauczyło ją, by żadnego mężczyzny nie traktować
w ten sposób. Mogłaby dawać wykłady na ten temat.
- Nie zrozum mnie źle. Nie mam nic przeciwko
prawom kobiet. Właściwie nie toleruję pracodawców,
72
CATHY WILLIAMS
którzy wykorzystują argument płci, żeby za tę samą
pracę płacić kobietom mniej niż mężczyznom. Nie
uważam też, że muszą kłaniać się w pas za każdym
razem, kiedy dostrzegą swojego mężczyznę. Jednak
jesteś tutaj całkiem sama i znasz niewiele osób.
Spodziewałem się, że twój narzeczony stanie na
wysokości zadania i będzie przy twoim boku.
Miał tyle racji, że Abby przez chwilę nie wiedzia
ła, co powiedzieć.
- Ludzie muszą czasem dać sobie trochę swobo
dy. - Abby wzruszyła ramionami. Szampan zdążył
uderzyć jej do głowy. - Dzięki temu mogą zrobić
krok w tył i spojrzeć na partnera z pewnej perspek
tywy.
Theo delikatnie obrócił kieliszek w palcach, nie
odrywając wzorku od jej twarzy.
- I twoim zdaniem tak jest dobrze?
- Oczywiście, że tak. To oznacza, że na koniec
nie wyjdziesz na głupca, bo nie zaufasz komuś, kto na
to nie zasługuje. - Stłumiła emocje i uśmiechnęła się
przelotnie.
- Kim on był?
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Oczywiście, że wiesz - odparł Theo łagodnie.
- Więc? - Nie dawał za wygraną. - Kim on był? Bo
oczywiście nie możesz mówić o Michaelu. A jeśli nie
o nim, to o kim?
- To ktoś z przeszłości. Okazał się zupełnie inny,
niż myślałam. - Abby uśmiechnęła się delikatnie.
Ogarnęła go nieposkromiona chęć zabicia tego,
NARZECZONA GREKA 73
kto tak bardzo ją rozczarował. Przywołał się do
porządku. Ale nadal chciał wiedzieć...
Nagle podszedł do nich Michael i otoczył ją ra
mieniem.
- Czyż nie jest królową balu? - zwrócił się do
brata. - A tak przy okazji, mama chce, żebyś poznał
swoją przyszłą żonę. Alexis Papaeliou. - Uśmiechnął
się szelmowsko i uniósł kieliszek w geście toastu.
- Możesz się chować, ale nie uciekniesz.
Theo próbował się uśmiechnąć, ale w rzeczywis
tości pragnął, żeby Michael poszedł do diabla, a oni
mogli dokończyć rozmowę. Nie patrzył już na nią, ale
każdy centymetr jego ciała wyczuwał jej obecność.
To było... szaleństwo.
- Alexis Papaeliou... tak, chyba coś o niej słysza
łem...
- Jest w twoim typie, Theo. Burza ciemnych
loków i kształty oraz sukienka, które pozostawiają
bardzo małe pole dla wyobraźni. Jestem zaskoczony,
że mama nie pobiegła cię szukać, żeby móc was sobie
przedstawić.
Oczywiście, że taki musiał być jego idealny typ
kobiety, pomyślała Abby złośliwie. Taki, który wszy
stkiego ma dużo poza mózgiem. Zaczerwieniła się na
myśl, że była tak uszczypliwa dla kogoś, kogo nie
poznała. Jej jedynym wytłumaczeniem był fakt, że
ten mężczyzna był w stosunku do niej taki bez
względny i tak bardzo jej dokuczył, że nie mogła
opanować chęci, żeby mu się odpłacić.
- Nie mam żadnego typu - zirytował się Theo.
74
CATHY WILLIAMS
- Ależ masz! - Michael był w swoim żywiole.
Kiedy się odprężał, szedł na całość. - Pamiętasz
dziewczynę, którą przyprowadziłeś do domu, kiedy
miałeś siedemnaście lat? - Spojrzał na Abby i ścisnął
ją, po czym odezwał się do niej szeptem, ale na
tyle głośno, żeby brat mógł usłyszeć. - Nazywała
się Raquel i była czarnowłosą pięknością. Theo przy
prowadził ją do domu, żeby ją przedstawić i był
zaskoczony, kiedy wszyscy sprzeciwili się tej zna
jomości, bo Raquel miała ponad trzydzieści lat!
Powiedziała mu, że ma dziewiętnaście! Dopiero wte
dy, kiedy przyznała się, że ma dziecko, prawda
wyszła na jaw!
- Wyglądała młodo jak na swój wiek - wyjaśnił
Theo.
- A potem była Nora. Piękna Nora. Brunetka
o ponętnych kształtach. Problem polegał na tym, że
miała mózg wielkości orzeszka!
- Ale pozostałe atuty miała o wiele większe od
orzeszka. - Theo uśmiechnął się znacząco.
- Może powinieneś poznać Alexis - zasugerowa
ła Abby, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji.
Theo zawahał się. W normalnych okolicznościach
cieszyłby się na spotkanie z dziewczyną, ale kiedy
spoglądał na tę blondynkę o twarzy anioła, nie miał
ochoty jej zostawiać. Niech to szlag. Czyżby zapom
niał, że ten anioł był narzeczoną jego brata? Miesz
kali w jednym pokoju, spali w jednym łóżku. Chyba
tracił rozum... jeśli myślał, że narzeczona jego brata...
mogłaby...
NARZECZONA GREKA 75
Alexis Papaeliou była idealną kandydatką na żo
nę, pełna życia, olśniewająca, bardzo bezpośrednia,
płomienna, inteligentna. A przy tym czuła szacunek
wobec innych. Pracowała w firmie ojca i nigdy
nie miała ambicji, żeby robić cokolwiek innego.
Godne najwyższego uznania, pomyślał Theo, szu
kając wzrokiem Abby. Najwyraźniej Michael znów
ją zostawił, ale ona świetnie sobie bez niego radziła,
rozmawiając z grupą młodszych mężczyzn. Nie dość,
że musiał pilnować brata, to jeszcze będzie musiał
dać mu kilka wskazówek, jak postępować z tą ko
bietą.
Kiedy zaproszono gości na kolację, Alexis opo
wiadała Theo o swoich zainteresowaniach. Lubiła
jeździć konno i myślała o zapisaniu się na kurs sztuki,
żeby móc malować, kiedy zrezygnuje z pracy, by
zająć się domem i dziećmi. Theo uznał, że rozmowa
zmierza w niebezpiecznym kierunku. Cieszył się, że
jego matki nie było w pobliżu, bo wówczas wykorzy
stałaby nadarzającą się okazję do granic możliwości.
Nie kłamał, kiedy obiecał jej, że ożeni się przed
czterdziestką. Uważał, że to dobry wiek na zawarcie
małżeństwa i założenie rodziny. Z milą Greczynką,
taką jak ta, której imię widniało na tabliczce obok
jego talerza.
Nie mógł nie zauważyć, że Abby siedziała tuż
obok Michaela przy tym samym stole. Była za dale
ko, żeby mógł usłyszeć, co mówiła. Ale wyglądała na
osobę, która wspaniale się bawi. Ciekawe, ile wypi
ła? Najwyraźniej wciągnęła się w rozmowę ze starym
76 CATHY WILLIAMS
papą Silvio, który siedział obok niej. Był znany
z tego, że od ponad dwudziestu lat, kiedy to zmarła
mu żona, na jego twarzy nie pojawił się nawet cień
uśmiechu. A teraz się śmiał.
Prawie nie słuchał Alexis, która zadawała mu
pytania, próbując włączyć go do rozmowy. W końcu
oderwał oczy od Abby i zajął się czarowaniem swojej
towarzyszki. Okazało się, że nie wymagało to więk
szego wysiłku, pomimo że nie ujawnił jej wiele na
swój temat.
Abby nie zachowywała się tak powściągliwie.
Pochylała się ku Silvio, prowadząc ożywioną roz
mowę z ciotkami. Theo zastanawiał się, czy w ogóle
będzie w stanie coś przełknąć w przerwach między
zabawianiem gości.
Kelnerzy właśnie podawali kolejne potrawy. Kil
ka stołów ustawiono na dworze, żeby pomieścić
około osiemdziesięciu gości i jedzenie, które zda
niem Theo było bardzo smaczne. Ciężko było stwier
dzić, czy zgromadzony tłum doceniał wysoką jakość
potraw w takim samym stopniu jak wysoką jakość
win. W miarę jak upływały kolejne godziny, hałas
zwiększał się proporcjonalnie do ilości wypijanego
alkoholu. Tymczasem Theo wypił tylko tyle, żeby nie
sprawiać wrażenia nietowarzyskiego. Zabawnie było
patrzeć na innych, jak tracili głowę, ale on sam nie
miał zamiaru dotrzymywać im kroku.
Tuż przed północą panowała wspaniała atmosfera.
Właśnie wtedy jego dziadek posrukał łyżką o kieli
szek i wygłosił krótką, lecz zabawną mowę na temat
NARZECZONA GREKA 77
przekroczenia osiemdziesiątego roku życia. Oddał
cześć swojej wspaniałej żonie, którą dawno pożeg
nał, i podziękował wszystkim zebranym za przybycie
na wyspę, aby razem z nim świętować jego urodziny.
Zerwała się burza oklasków. Niektórzy zaczęli
wygłaszać przemówienia, które również przyjmowa
no entuzjastycznie. Kiedy hałas umilkł, Michael,
ulubieniec dziadka, dał z siebie wszystko, żeby wy
głosić w miarę trzeźwe przemówienie, co prawie mu
się udało, jeśli nie liczyć czkawki, która dopadła go
na koniec. Także to wystąpienie przyjęto entuzjas
tycznie.
- Po tym wszystkim - zaczął Theo, wstaj ąc i uno
sząc kieliszek, żeby wygłosić toast na cześć człowie
ka, który w ten czy inny sposób wpłynął na życie
każdego z zebranych - te kilka słów, którymi po
stanowiłem się z wami podzielić, może was roz
czarować...
Chociaż Abby wypiła tego wieczoru więcej niż
kiedykolwiek wcześniej, dostrzegła, jak duże wraże
nie wywarło krótkie przemówienie Theo. Było w nim
kilka zabawnych momentów, ale ogólnie była to
bardzo płomienna i poruszająca mowa. Kiedy ze
rknęła przez stół w kierunku Liny, zobaczyła, że ta
ociera serwetką kąciki oczu.
Wszyscy, którzy mogli jeszcze stać, wstali z kie
liszkami w dłoniach. Abby poszła w ich ślady. Wy
mieniła krótkie spojrzenie z Theo i poczuła coś
dziwnego. Skąd to się wzięło? - zastanawiała się
oszołomiona. Przez cały wieczór nawet na niego
78 CATHY WILLIAMS
nie spojrzała, pomimo że zdawała sobie sprawę z je
go obecności przy stole. A teraz ten świdrujący wzrok
osłabił jej samokontrolę. W jednej chwili przypo
mniała sobie jego opalone, muskularne ciało lśniące
w promieniach słońca.
Abby uznała, że wszystkiemu winne były szam
pan i wino. Jej kieliszek ani przez chwilę nie pozo
stawał pusty. Podczas toastów niektórzy goście za
częli oddalać się od stołu. Niektórzy podchodzili do
staruszka, żeby go uściskać. Inni udali się do ogrodu.
Z głośników popłynął głos Nata King Cole'a. Abby
przysunęła się do Michaela i wyszeptała mu do ucha,
że może powinni się powoli zbierać.
- Noc jest jeszcze młoda. - Uśmiechnął się do
niej i przytulił. - Kochanie, byłaś olśniewająca. Wy
glądasz wspaniale i oczarowałaś wszystkich gości.
- Zaczynasz bełkotać - zirytowała się Abby.
Kątem oka dostrzegła Theo odchodzącego od sto
łu pod ramię z brunetką. Odwróciła się do nich
plecami.
- Podobało ci się moje przemówienie?
- Było cudowne.
- Zatańczmy, a potem, jeśli nadal będziesz zmę
czona, możesz udać się do pokoju. Ja zamierzam
bawić się do białego rana.
To brzmiało rozsądnie. Dołączyli do pozostałych
gości bawiących się na parkiecie w ogrodzie. Pary
przytulały się do siebie i tańczyły bardzo wolno
w takt muzyki. Niektórzy się o siebie opierali. Wy
starczyłby jeden nieuważny ruch, żeby upadli. Abby
NARZECZONA GREKA 79
dostrzegła Theo tańczącego z brunetką. Przyciskał ją
mocno do siebie. Serce Abby zadrżało, co zirytowało
ją prawie tak mocno jak fakt, że nie mogła się
opanować, by nie szukać go wzrokiem. Ciekawe, czy
razem opuszczą przyjęcie? Na samą myśl o tym
zrobiło się jej gorąco.
Dała się porwać Michaelowi do tańca i oparła głowę
na jego ramieniu. Był wspaniałym tancerzem. Abby
poddała się nastrojowi chwili. Zamknęła oczy i prawie
nie zauważała, kiedy jeden wolny kawałek przechodził
w drugi. Michael jednym uchem przysłuchiwał się
komentarzom na temat przyjęcia i od czasu do czasu
dzielił się z nią ploteczkami. Abby tylko się uśmiecha
ła, bo Michael plotkował w najmilszy znany jej sposób.
W połowie piosenki, kiedy jej myśli krążyły dale
ko stąd, głos Theo przywrócił ją do rzeczywistości.
Dopiero po chwili zrozumiała, że chciał poprosić ją
do tańca. Zanim zdążyła zaprotestować, Michael
odsunął się na bok, a jego miejsce zajął mężczyzna
o mocniejszym i zdecydowanie bardziej niebezpiecz
nym uścisku. Abby poczuła, jak jej ciało sztywnieje.
Próbowała zachować kilka centymetrów odstępu, ale
leniwe takty melodii wcale jej tego nie ułatwiały.
- Odpręż się - mruknął jej Theo do ucha. - Twoje
ciało musi poddać się muzyce zamiast z nią walczyć.
- Czy nie powinieneś tańczyć ze swoją przyszłą
żoną? - odcięła się Abby, a on zachichotał tak, że po
plecach przeszły jej ciarki.
Przez zamglony umysł jedna myśl docierała do
niej bardzo wyraźnie. Ten mężczyzna był bardzo
80 CATHY WILLIAMS
seksowny. Jej ciało zaczęło reagować na jego blis
kość.
- Nie wiem, czy nazwałbym tak Alexis - powie
dział przeciągłym, niskim głosem. - Chociaż muszę
przyznać, że ma wszystko, co trzeba...
Abby spróbowała odsunąć się, by zobaczyć, czy
z niej żartował, ale on tylko przyciągnął ją bliżej.
Możliwe, że czuł przyśpieszone bicie jej serca.
- My, Grecy, jesteśmy tradycjonalistami. Kobie
ty takie jak Alexis uważamy za ideał. Odpowiednie
pochodzenie, odpowiednie koneksje rodzinne i od
powiednie ambicje. Zależy jej tylko na tym, żeby
mieć dzieci i zadowalać swojego męża...
- Co za modelowa rola dla współczesnej kobiety
- podsumowała Abby.
Nie wspomniał nic na temat urody, ale być może
brał piękną buzię za pewnik, jedną z tych rzeczy,
które każda idealna kobieta mieć musi.
- Uważasz, że jesteś od niej lepsza? - wyszeptał
miękko.
Abby była zbyt senna, żeby się sprzeczać. Noc
była ciepła, muzyka łagodnie uwodziła, a w jej ży
łach buzował szampan.
- Nie - odparła - nie jestem. Jestem tylko zwykłą
naciągaczką. Na kilka minut zapomniałam, że uwa
żasz mnie za nikczemną kobietę bez skrupułów,
której jedynym celem jest zniszczenie czyjegoś życia
z chęci uszczknięcia jego konta bankowego.
Theo poczuł przyjemny przypływ adrenaliny.
- Jak ty to robisz? - mruknął.
NARZECZONA GREKA 81
- Co takiego?
- Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, jak
wysiadałaś z taksówki...
- Kiedy zacząłeś mnie śledzić.
- Raczej podziwiać widoki. Bardzo zyskały na
twoim przyjeździe. Wyglądasz jak dziecko... ale od
kryłem, że masz cięty języczek. Być może mój brat
odkrył w sobie talent do wymachiwania nożem w ku
chni, ale jestem pewien, że ty mogłabyś poszatkować
go samymi tylko słowami. Nie pokazałaś mu jeszcze
tego oblicza? Bo nie jestem pewien, czy Michael jest
wystarczająco odporny, żeby je poznać.
- To niesprawiedliwe! - zaprotestowała. - Ro
bisz ze mnie sekutnicę, którą nie jestem! A poza tym
jestem zmęczona. Chyba pójdę spać.
- Jeśli spojrzysz za siebie, przekonasz się, że
Michael nie wygląda na człowieka, który chciałby iść
spać.
- Wcale tego nie oczekuję. On zostaje do końca.
Tylko mi nie mów... że greckim obyczajem... - Wes
tchnęła. - Michael odpoczywa i ma do tego prawo.
W Anglii wciąż tylko pracuje, dlatego nie będę
żałować mu dobrej zabawy, kiedy ma ku temu
okazję.
- Jesteś taka wyrozumiała... Ciekawe, jak byś
zareagowała, gdyby skorzystał z wolności, jaką mu
dajesz, i znalazł sobie nową kobietę?
Abby nie mogła się opanować. Zachichotała. Theo
wypuścił ją z uścisku, odsunął na bok i przyjrzał się
jej uważnie, marszcząc czoło.
82
CATHY WILLIAMS
- Uważasz, że to zabawne?
- Przepraszam. Nie chciałam się śmiać. To wszy
stko przez alkohol. Nie przywykłam do takich ilości
szampana. Uderzyło mi do głowy, a do tego doszło
jeszcze zmęczenie...
Cudowna, czerwona suknia, która na początku
wieczoru dodawała jej pewności siebie, teraz zaczęła
się do niej kleić. Podczas jednego z toastów ktoś ją
potrącił i wylała na siebie szampana, a do tego
podeptała brzeg podczas tańca.
Tymczasem Theo nie przestawał się jej przyglą
dać. Zdezorientowała go, a on tego nie lubił. Nie
wiedział, jak sobie z tym poradzić.
- Uważasz, że Michael nie uciekłby w ramiona
innej kobiety? Jesteś aż tak pewna swoich wdzię
ków?
Abby natychmiast wytrzeźwiała.
- Nie, nie jestem... chodziło mi o to... jestem
zmęczona i...
- Odprowadzę cię do pokoju.
- Nie! - Odsunęła się od niego.
- Ktoś powinien cię odprowadzić... - Theo spoj
rzał szybko na brata, który opowiadał dowcip wyma
gający machania rękoma i histerycznego śmiechu.
Zgromadzonym wokół niego gościom najwyraźniej
się podobał. - Okrucieństwem byłoby mu przeszka
dzać w środku urzekającej anegdoty.
Abby odwróciła się i nie mogła opanować śmie
chu. Kiedy ponownie spojrzała na Theo, ten uśmiech
nadal iskrzył w kącikach jej ust.
NARZECZONA GREKA 83
- Szczerze mówiąc, straszny z niego dzieciak.
Założę się, że opowiada jeden ze swoich kawałów
i nie może przypomnieć sobie puenty. To przytrafia
mu się za każdym razem, kiedy za dużo wypije.
Wyraz jej twarzy... i znów ta dezorientacja. Miał
opuścić wyspę następnego dnia, a chciał porozma
wiać z nią jeszcze przez chwilę. Ta potrzeba była tak
silna, że nie potrafił się jej oprzeć. Pierwszy raz
w życiu poczuł coś takiego... kompletny brak samo
kontroli. I nie miał pojęcia dlaczego.
- Odprowadzę cię do pokoju - powtórzył sta
nowczo.
Zacisnął pięści i wsunął je do kieszeni. Wiedział,
że gdzieś z głębi sali przygląda mu się Alexis i za
stanawia, dlaczego zostawił ją bez słowa. Na szczęś
cie jego matka i dziadek udali się już na spoczynek.
Inaczej miałby kłopot z wytłumaczeniem, dlaczego
odprowadzał do sypialni narzeczoną swojego brata
i czemu czuł się w obowiązku, żeby to zrobić.
ROZDZIAŁ PIĄTY
- Wyglądasz na zmęczoną. - Zauważył, że przez
cały czas starała się zachować bezpieczną odległość
między nimi.
- Bo jestem zmęczona. To był długi dzień.
Theo odczekał kilka sekund.
- Masz na myśli naszą wycieczkę krajoznawczą?
Abby nie chciało się odpowiadać na tę zaczepkę.
Czuła się wykończona.
- Mam nadzieję, że rozumiesz, dlaczego mam
wobec ciebie pewne obawy, Abby.
- Naprawdę nie chcę znów o tym rozmawiać.
Jestem zmęczona.
Theo najeżył się na lekceważący ton jej głosu.
Jego pobyt na wyspie dobiegał końca, a jak do tej
pory nie udało mu się w żaden sposób przysłużyć do
ochrony milionów brata. To prawda, że ta kobieta
nie spełniła jego oczekiwań, ale nie udało mu się
znaleźć żadnego punktu zaczepienia, który mógłby
wykorzystać, by ostrzec swoją matkę i brata.
- Czy Michael nie będzie zawiedziony, kiedy
po powrocie do pokoju zastanie swoją kobietę
śpiącą?
NARZECZONA GREKA 85
- Nie sądzę. - Abby poczuła ulgę na widok drzwi
do swojego pokoju.
- Jeszcze cię o to nie pytałem - rzucił Theo
całkiem zwyczajnie. - Czy ty i mój brat mieszkacie
razem? - To tłumaczyłoby, dlaczego każdej wolnej
chwili nie spędzali razem i dlaczego nie skusiła się na
lukratywną propozycję, którą złożył jej w zamian za
zerwanie zaręczyn.
Bo Michael, nawet jeśli nie dbał o pieniądze, na
pewno urządził sobie przytulne gniazdko. I lubił
otaczać się pięknymi przedmiotami. Właściwie Theo
miał wyrzuty sumienia, że nigdy nie odwiedził brata.
Zawsze nakłaniał go do przyjazdu do Londynu. Dla
tego teraz mógł tylko wyobrażać sobie luksusy,
w które Abby opływała pod jego dachem.
- Nie, nie mieszkamy razem. Dziękuję, że od
prowadziłeś mnie do pokoju, chociaż sama świetnie
dałabym sobie radę. - Odwróciła się plecami do
drzwi i posłała mu promienny uśmiech.
- Nie mieszkacie razem? Przyznaję, że jestem
zaskoczony. - Zanim Abby zdążyła zaprotestować,
Theo wyciągnął rękę i popchnął drzwi.
- Nie wiedziałem, że w dzisiejszych czasach na
rzeczeni mieszkają oddzielnie.
Tuż za jego plecami stojąca na skrzyni lampa
oświetlała sofę, na której wcześniej drzemał Michael
i której nikt jak dotąd nie posprzątał. Od przyjazdu
obydwoje dbali o pozory. Przed sprzątaniem pokoju
uprzątnęli sofę, tak na wszelki wypadek. W końcu
służba miała w zwyczaju węszyć i plotkować.
86 CATHY WILLIAMS
Abby nie rozumiała, dlaczego nie dostali dwóch
oddzielnych pokoi, ale Michael tłumaczył, że jego
dziadek byłby zaskoczony taką decyzją, nie mówiąc
już o mamie i Theo. W Anglii zrealizowanie tego
planu wydawało się bardzo proste, ale teraz na widok
sofy pełnej zmiętych poduszek serce Abby zadrżało
niespokojnie. Splotła na plecach drżące ręce, które
mogłyby ją zdradzić.
- Przywykłam do samodzielności - wymamrota
ła, odrywając wzrok od nieszczęsnej sofy. - Lubię
być otoczona swoimi rzeczami... a poza tym Michael
i tak pracuje w takich godzinach, że nie moglibyśmy
spędzać wspólnych wieczorów przed telewizorem
albo w kuchni...
- Ale wspólne mieszkanie ma wiele zalet. Nie
musielibyście opłacać dwóch mieszkań...
- Chyba masz rację. No cóż... - Ziewnęła i zrobiła
mały krok do tyłu, dając mu do zrozumienia, że
powinien zrobić to samo. Ale on ani drgnął.
- Dokąd się wybierasz?
- Słucham?
- Wycofujesz się, Abby. - Zrobił krok do przodu,
zapalił światło nad ich głowami i jednocześnie
wszedł do środka.
Abby niechętnie weszła do pokoju i podążyła za
jego spojrzeniem. Oczywiście patrzył na sofę. Dwa
jaśki, poduszki zrzucone na ziemię i prześcieradło
niedbale wciśnięte w jeden koniec. Nie trzeba było
niczego komentować.
- No proszę.... - Theo ruszył do przodu, podniósł
NARZECZONA GREKA
87
poduszki i położył je na sofie, po czym odwrócił się
do niej z rękoma skrzyżowanymi na piersiach.
- Czyżby sprzeczka zakochanych?
- Czy mówiłam ci już, że jestem zmęczona?
- Kilka razy.
- Gdybyś miał chociaż cień przyzwoitości, zro
zumiałbyś aluzję i wyszedł. Ale oboje wiemy, że ty
i przyzwoitość nie macie ze sobą nic wspólnego.
- Robi się coraz ciekawiej... - Na jego ustach
pojawił się przebiegły uśmiech, który przyprawił ją
o dreszcze. Abby wyprostowała się i posłała mu
najbardziej lodowate spojrzenie, na jakie było ją stać.
- Może mi wytłumaczysz?
- Nie ma czego. Michael chciał się zdrzemnąć,
a sofa świetnie się do tego nadaje.
- Nawet jeśli kilka metrów dalej stoi królewskie
łoże? Chcesz mi wmówić, że mój brat jest maso
chistą?
- Nie muszę ci niczego tłumaczyć!
Theo podszedł do niej, przyciskając ją do ściany,
po czym oparł rękę, blokując jej drogę ucieczki.
- Nie sypiasz z moim bratem. Mam rację?
- Co za niedorzeczność! - Ale dobrze wiedziała,
że na jego miejscu wyciągnęłaby podobne wnioski.
- Muszę przyznać, że nie bardzo rozumiem dla
czego...
- Wynoś się! - zażądała. - Inaczej...
- Będziesz krzyczeć? Znów mnie uderzysz? Za
czniesz tupać nogami? Mój brat cię nie pociąga?
Nie wiedział czemu, ale ta informacja bardzo
88 CATHY WILLIAMS
poprawiła mu humor. Dostrzegał niepokój w jej
oczach i odczuwał satysfakcję na myśl, że w końcu
zapędził ją w kozi róg. Co prawda nie tak to sobie
wyobrażał, ale efekt był zadowalający. Zyskał pew
ność, że nie sypiała z Michaelem.
- Słucham - ponaglił ją.
- Nie zamierzam odpowiedzieć na żadne z two
ich pytań. A jeśli Michael dowie się, że próbowałeś
mnie zastraszyć...
- Dlaczego miałbym cię zastraszać? Ja tylko oka
zuję ci zdrowe zainteresowanie. Dlaczego dzielisz
z Michaelem sypialnię, jeśli nawet nie sypiacie ra
zem? Może... - Jego czarne oczy błyszczały. - Może
wolisz kusić go swoim ciałem... patrz, ale nie doty
kaj...
- To obrzydliwe!
- Tak myślisz? - Przez chwilę Theo był roz-
kojarzony. Abby domyślała się, jakie obrazy przywo
ływał w myślach. - A może - dodał w zadumie,
rozkoszując się swoją grą - nie przeszkadza ci, że
mój brat cię nie pociąga.
- Nie obchodzi mnie, co myślisz, Theo.
- Nie wydaje mi się.
- Niby dlaczego? Bo wszyscy ludzie, których
spotkałeś w życiu, są zainteresowani tym, co masz do
powiedzenia?
- Bo czy to ci się podoba, czy nie, jestem bratem
Michaela. Twierdzisz, że nie interesują cię jego pie
niądze. Jeśli tak jest, to dlaczego tworzysz z nim parę,
jeśli nawet cię nie pociąga?
NARZECZONA GREKA 89
- Nigdy nie powiedziałam, że Michael mnie nie
pociąga. Uważam, że jest bardzo atrakcyjny.
- Ale nie na tyle, żeby dostać się do twojego
łóżka. Wierzę, że dwoje dorosłych ludzi może wspól
nie zadecydować o zachowaniu czystości przedmał
żeńskiej. Ale to już chyba przesada. A co się stanie,
jeśli mój brat przestanie zgrywać dżentelmena? Czy
wtedy zażądasz obrączki? Czy właśnie w tym kierun
ku zmierza twoje poczucie przyzwoitości? Czy taka
jest twoja strategia? Machać marchewką przed no
sem Michaela, żeby zaprowadzić go tam, gdzie
chcesz? Bardzo sprytnie. Polowanie zawsze wydaje
się o wiele bardziej ekscytujące od momentu dopad-
nięcia zwierzyny...
Abby uniosła rękę. Kierowały nią złość i panika.
Jednak tym razem nie uderzyła go, bo w porę złapał ją
za nadgarstek.
- No tak. Raz już to zrobiłaś i moim zdaniem
o jeden raz za dużo. - Przyciągnął ją do siebie
i poczuł, że atmosfera zmieniła się w mgnieniu oka.
Jej oddech przyśpieszył, a źrenice się rozszerzyły.
Przestało mieć znaczenie, że jeszcze przed chwilą ją
atakował. Jej ciało odpowiadało na jego bliskość. Był
tego pewien. Poczuł suchość w ustach i to pragnienie,
żeby ją dotknąć. Podejrzliwość i ciekawość zamieni
ły się w pożądanie.
- Chciałabym cię uderzyć! - warknęła. Jego cie
mne oczy wpatrywały się w nią, wypalając dziurę
w jej tarczy, a jego usta... Spojrzała na nie i czym
prędzej odwróciła głowę.
90 CATHY WILLIAMS
- Co jeszcze chciałabyś mi zrobić, Abby? - za
mruczał miękko.
- Nie wiem, co masz na myśli - wyjąkała. - Źle
mnie zrozumiałeś.
- Dobrze wiesz, co mam na myśli.
Wypuścił z uścisku jej nadgarstek, ale nie od
sunął się. Zamiast tego uwięził ją, chociaż wcale jej
nie dotykał. Oparł obie ręce o ścianę i pochylił się
nad nią. Abby zrobiło się duszno, ale podobało się
jej to uczucie. Było tak intensywne i tak niewiary
godnie prawdziwe. Dotarło do niej, że przez wiele
lat nie była blisko z żadnym mężczyzną. Oczywiście
spotykała się ze znajomymi, ale nikomu nigdy nie
pozwoliła za bardzo się do siebie zbliżyć. To cieka
we, że właśnie temu mężczyźnie udało się otworzyć
na oścież drzwi, które dawno temu zamknęła na
klucz.
Pocałował ją, a jego ręce dotknęły jej twarzy. Całe
jej ciało wygięło się w łuk, gotowe przyjmować jego
pocałunki. Po kilku minutach była zgubiona. Wszyst
kie pragnienia i żądze, które dawno temu w niej
wyschły, powróciły do życia ze zdwojoną siłą. Od
powiadała na każdy jego pocałunek.
Nagle przypomniała sobie lekcję, którą dostała
wiele lat temu, a wraz z nią twarz Michaela. Ode
pchnęła go, próbując się wyswobodzić. Dyszała jak
ktoś, komu brakuje tlenu.
Theo natychmiast się cofnął. Jej cudowne blond
włosy okalały jej twarz. Z trudem powstrzymał się,
żeby nie odgarnąć ich do tyłu. Był na siebie wściekły,
NARZECZONA GREKA
91
bo nie chciał, żeby to się skończyło. Ale kiedy
przywołał w myślach twarz Michaela, ogarnęła go
złość. Postanowił wyładować ją na niej.
- Jak śmiesz?! - oburzyła się.
- Nie uważasz, że trochę za późno, żeby się
oburzać? - warknął na nią. - Nigdy nie robiłaś tego
z Michaelem, prawda? A może uznałaś, że ja jestem
lepszym celem?
- Jesteś podły!
- Najwyraźniej moja podłość nie przeszkadza ci
rozkoszować się moim dotykiem.
Odsunął się od niej. Udało mu się zdobyć dowód
świadczący, że narzeczona brata nie jest tak niewin
na, za jaką stara się uchodzić. Mógł zakończyć całą tę
farsę jeszcze przed wyjazdem do Aten i dobrze o tym
wiedział.
- Ja...
- Co takiego? Zamieniam się w słuch.
- Powinieneś już iść.
- To wszystko, co masz mi do powiedzenia?
- Michael może wrócić w każdej chwili.
- Nie udawaj, że zależy ci na moim bracie! Właś
nie udowodniłaś, ile dla ciebie znaczy!
Przez kilka pełnych napięcia sekund żadne z nich
nie wypowiedziało słowa. Powietrze było ciężkie od
żalów, oskarżeń i resztek pożądania, którego Theo
nie mógł się pozbyć. Spojrzała w inną stronę, a jego
wzrok przykuła bladość jej skóry i drżące ręce, które
splotła w bezbronnym geście.
Spokoju nie dawała myśl, że gdyby w innych
92 CATHY WILLIAMS
okolicznościach ujrzał ją taką, nic nie powstrzymało
by go przed zerwaniem z niej sukienki i poznaniem
każdego centymetra jej nagiego ciała. Zdławił po
czucie winy, ale pożądanie nadal przypominało mu,
czego naprawdę pragnął.
- Nie powiem Michaelowi, jaka jesteś naprawdę.
Daję ci wolną rękę. Masz zerwać te zaręczyny. Wy
myśl, co tylko chcesz.
- Jesteś wspaniałomyślny. Ale może ja nie chcę
tego zrobić? A poza tym skąd wiesz, co zrobiłby
Michael, nawet gdybyś powiedział mu o... tym poca
łunku?
Theo nie spodziewał się usłyszeć czegoś podob
nego.
- Być może mojego brata omotały twoje piękne
słówka i powłóczyste spojrzenia, ale ani moja matka,
ani dziadek nie pozwolą na ten ślub, a jak wiesz,
Michael bardzo liczy się z ich zdaniem.
Abby spłonęła rumieńcem.
- W porządku.
- I nawet nie próbuj mnie wykiwać.
- Niby jak?
- Zawsze możesz spróbować przemilczeć pewne
sprawy albo, co gorsza, przyśpieszyć ślub. Ale nic
z tego nie będzie. Będę w Atenach jeszcze przez kilka
kolejnych tygodni, ale jak tylko załatwię wszystkie
sprawy, skontaktuję się z Michaelem, żeby się upew
nić, że wywiązałaś się z naszej umowy. - Podszedł do
drzwi i otworzył je, po czym odwrócił się, żeby na nią
spojrzeć. - Pewnie teraz żałujesz, że nie przyjęłaś
NARZECZONA GREKA 93
mojej pierwszej oferty. Miałabyś chociaż pełne kie
szenie.
Abby pobladła, ale zachowała milczenie. Jaki sens
miałaby dalsza dyskusja? Dopiero po jego wyjściu
zdała sobie sprawę, jak bardzo była spięta. Zamknęła
za nim drzwi. Z trudem dotarła do łazienki i zmyła
makijaż. Wszystkie czynności wykonywała automa
tycznie. Przeklinała w duchu Michaela za to, że nie
wrócił z nią do pokoju.
Miała zamęt w głowie. Jedna chaotyczna myśl
goniła drugą. A najbardziej grzeszne z nich krążyły
wokół Theo. Wszystkie pragnienia powróciły ze
zdwojoną siłą, niszcząc misternie zbudowaną zaporę.
Tak bardzo go pożądała, że miała wrażenie, jak
gdyby całe jej ciało trawił ogień, zamieniając w zgli
szcza zdrowy rozsądek.
Kiedy obudziła się rano, było po dziewiątej. Mi
chael nadal spał, a Abby nie miała serca go budzić.
W końcu zdecydowała, że o wszystkim opowie mu
dopiero po powrocie do Anglii. A do tego czasu
będzie mógł nadal cieszyć się wakacjami.
W willi panował harmider. Wielu gości zbierało
się do wyjazdu, w holu było mnóstwo rozlicznego
bagażu. Lina lawirowała między nimi, kontrolując
sytuację i upewniając się, że każdemu zorganizowa
no środek transportu. Abby wmieszała się w tłum.
Uśmiechała się, wygłaszała pełne zachwytu uwagi na
temat przyjęcia, całowała w policzki i zapewniała
wszystkich, że nie może doczekać się kolejnego
94 CATHY WILLIAMS
spotkania. I taka była prawda. Wszyscy ci przyjaciele
i członkowie rodziny tworzyli bardzo interesującą
grupę. Cudownie byłoby choćby na chwilę zostać
członkiem tak cudownej, dużej rodziny. Rozmarzyła
się. Mając za rodziców nomadów, którzy nigdzie nie
zagrzali długo miejsca, tym bardziej doceniała zalety
rodzinnego życia. Wujowie, ciotki, kuzyni, siostrze
nice, siostrzeńcy, bratanice i bratankowie - wszyscy
znali się doskonale. Do tego wielu z nich znało
przyjaciół ich przyjaciół.
Na szczęście jeden z członków tej rodziny, które
go nie chciała oglądać, był nieobecny. Prawdopodob
nie odsypiał zeszłą noc albo pracował. Skoro udało
mu się wyrwać brata ze szpon naciągaczki, mógł
spokojnie powrócić do świata biznesu i związanych
z nim codziennych obowiązków.
Po śniadaniu Abby udała się do ogrodu. Ogród był
na tyle duży, że mógł posłużyć jej za schronienie.
Zewsząd otaczały ją drzewa, rozmaite rośliny i krze
wy. Gałęzie splatały się ze sobą, tworząc miejsce,
w którym chciało się usiąść i odpocząć. Abby znalaz
ła najdalszy od domu zakątek, gdzie zamierzała po
czytać książkę, ale umysł odmawiał jej posłuszeńst
wa, przez co nie potrafiła zrozumieć słów wydruko-
wanych na kolejnych stronach, które miała przed
oczami.
Od lat żaden mężczyzna nie dotykał jej ani nie
całował. Przerażało ją to wszystko, co się wydarzyło.
A jeszcze bardziej myśl, że uczestniczył w tym Theo
Toyas. Abby potarła oczy, obiecując sobie, że się nie
NARZECZONA GREKA 95
rozpłacze. Wyciągnęła się wygodnie na drewnianym
leżaku i zamknęła oczy. Jej twarz owiewała ciepła
bryza. Gdzieś w oddali goście opuszczali willę, pano
wał rumor, ale nie słyszała wyraźnie słów, ukryta
w gąszczu.
Zeszłej nocy nie zaznała wiele snu i dlatego teraz
zaczęła ogarniać ją senność. Jej powieki stawały się
coraz cięższe, a myśli zaczęły odpływać, choć na
chwilę pozostawiając ją wolną od trosk.
Ze snu wyrwał ją dziwny dźwięk. Słońce skryło
się za chmurami i zewsząd otaczał ją cień. Theo
spoglądał na nią z góry. Krew zaczęła szybciej krążyć
jej w żyłach, a policzki nabrały koloru. Wyglądał
bardzo seksownie w kremowych spodniach i sza-
ro-niebieskiej bawełnianej koszulce. Miał wilgotne
włosy zaczesane do tyłu. Jej ciało natychmiast zarea
gowało na jego obecność. Nie była w stanie kont
rolować tej instynktownej reakcji. W jasnym świetle
dnia przerażało ją to tym bardziej.
- Czego chcesz? - zapytała rzeczowo, siadając.
- Jak mnie tutaj znalazłeś?
- Pomyślałem, że ukryjesz się w najbardziej od
ległym miejscu ze strachu przed spotkaniem ze mną.
Abby nie miała zamiaru niczego owijać w ba
wełnę.
- Dziwisz się?
Theo doceniał jej szczerość. Posłał jej leniwy
uśmiech, który wywołał w niej niepokojąco przyjem
ny dreszcz.
- Raczej nie - przyznał.
96
CATHY WILLIAMS
- Po co mnie szukałeś? Dopiąłeś swego.
- Czyżby? Powiedziałaś Michaelowi? Odwołałaś
zaręczyny?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo Michael śpi! Ciężko rozmawiać z kimś
pogrążonym we śnie!
Tym razem uśmiech Theo był szczery. Musiał
przyznać, że ta dziewczyna miała wolę walki i była
naprawdę dowcipna.
- Biedny Michael. Niczego nawet nie podejrze
wa. Kiedy zamierzasz mu powiedzieć?
- Po powrocie do Anglii.
Przysłoniła oczy przed słońcem, żeby móc na
niego spojrzeć. Miała nad nim niewielką przewagę,
ponieważ nie mógł dostrzec wyrazu jej twarzy. Nie
stety nie trwało to długo. Theo przykucnął, a jego
twarz znalazła się tuż obok jej twarzy.
- Bardzo dobrze - skomentował aksamitnym gło
sem - i nie zapominaj, że cię sprawdzę.
- Już wyjeżdżasz? - zapytała Abby uprzejmie.
- Bo nie chciałabym cię zatrzymywać.
- Czyżby? - mruknął. - Tak, już wyjeżdżam.
Świat biznesu nigdy nie śpi.
- Jedziesz sam? - Chciała mu dopiec, dając do
zrozumienia, że towarzystwo Alexis w drodze do
Aten może nie najlepiej świadczyć o jego moralno
ści, ale zanim zdążyła dodać cokolwiek, posłał jej
jeden z tych leniwych uśmiechów, które działały na
nią elektryzująco.
NARZECZONA GREKA
97
- Tak, jadę sam. Czemu pytasz? Pijesz do tego, że
mogłaby mi towarzyszyć rozkoszna Alexis? - Po
trząsnął głową z żalem. - Niestety, chce zbyt wiele
rzeczy, których nie mogę jej dać. Deklarację miłości,
pierścionek z dużym diamentem i dźwięk kościel
nych dzwonów.
- Rozumiem, że wolisz puszczać się na prawo
i lewo - skwitowała Abby z pogardą.
- Nazywaj to, jak chcesz - odparł z błyskiem
w oku. - W moim mniemaniu dokonuję uczciwych
transakcji z przedstawicielkami przeciwnej płci. Nie
składam obietnic, których nie mam zamiaru spełnić.
Wiedział, że jeszcze chwila i spóźni się na spot
kanie, które miał umówione na popołudnie. Prywatny
samolot będzie czekał na niego tak długo, jak zechce,
ale kilku wysoko postawionych, wpływowych finan
sistów, którzy mieli się z nim spotkać, kierowali się
zasadą, że czas to pieniądz, a stracony czas niemal
równał się grzechowi głównemu.
- Skąd to zainteresowanie? - zapytał. - Jesteś
zazdrosna?
- Zazdrosna? - oburzyła się. - Jesteś najbardziej
aroganckim i egoistycznym człowiekiem, jakiego
znam!
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Jej delikatnie rozchylone usta przyzywały go za
praszająco, a on nie mógł się im oprzeć. Tym razem
nie miał poczucia winy. W końcu to ona wyko
rzystywała jego brata. Nie zwlekając ani chwili
dłużej, pocałował ją. I znów poczuł tę mieszankę
98
CATHY WILLIAMS
konsternacji, złości i pożądania. Pragnęła go, chociaż
nienawidziła tego uczucia. Sama myśl o tym sprawia
ła, że w jego żyłach krążyło coraz więcej adrenaliny.
W końcu uległa mu i zarzuciła ręce na szyję. Poczuł
dotyk jej małych kształtnych piersi. Jak to możliwe,
że jego brat z taką łatwością trzymał ręce przy sobie?
Uznał, że spotkanie może poczekać. W końcu
dzierżył tyle władzy, że nawet ci wielcy finansiści
musieli na niego poczekać. Zerwał z niej koszulkę
i poczuł przypływ pożądania. Kiedy zaczął całować
jej piersi, Abby wiła się w ekstazie. Nigdy wcześniej
nie czuła czegoś podobnego. Wsunęła palce w jego
włosy i pociągnęła go w dół. Dopiero, kiedy jego ręka
powędrowała niżej, jej rozgorączkowany umysł za
czął wysyłać sygnały ostrzegawcze. Czym prędzej
jedną ręką chwyciła koszulkę, a drugą odepchnęła go
od siebie.
- Nie! - Wyprostowała się i spojrzała na niego
przerażona. Pośpiesznie wciągnęła koszulkę.
Dotarło do niego, do jakiego stopnia stracił nad
sobą kontrolę. Nie mógł zrozumieć, co też do diabła
przyszło mu do głowy. Podniósł się czym prędzej.
- Chciałem ci tylko przypomnieć - powiedział
głosem, który nie zdradzał żadnych emocji - czemu
musisz zerwać zaręczyny.
skan i przerobienie anula43
ROZDZIAŁ SZÓSTY
- Rozmawiałeś ze swoim bratem?
Abby spojrzała na Michaela. Tylko w niedzielę
mógł odpocząć od pracy. Tylko wtedy mogli się
spotkać i zrobić coś wspólnie, Dzisiejszy dzień spę
dzili w Pavilion Gardens. Pogoda dopisała i mogli
zrobić piknik. Michael jak zawsze przygotował
wspaniałe jedzenie, którego starczyło nie tylko dla
ich trojga, ale także dla sześciorga znajomych. Oczy
wiście Abby nieustannie musiała poświęcać uwagę
Jamiemu. Na szczęście pozostali przyszli jej z po
mocą.
Naturalnie Jamiego cieszyło takie zainteresowa
nie. Wchodził w wiek, kiedy zaczynał zadawać coraz
więcej pytań i zastanawiać się, dlaczego nie ma ojca.
Wiedziała, jak było mu ciężko. Z zamyślenia wyrwał
ją głos Michaela, który odpowiedział, że owszem
miał tę przyjemność.
Od powrotu minęły już trzy tygodnie i zaczynała
mieć nadzieję, że Theo zapomniał o swoich groź
bach. W natłoku codziennych spraw wydarzenia,
które miały miejsce na Santorini, zeszły na dalszy
plan.
1 0 0 CATHY WILLIAMS
- Co mu powiedziałeś? Chyba nie zamierza nas
odwiedzić? - Usłyszała panikę w swoim głosie. - On
nie może tutaj przyjechać, Michael. Nie chcę go
widzieć.
- Spotkanie z nim cię przeraża. - Michael oparł
się na łokciu i posłał jej promienny uśmiech. - Ale się
narobiło!
- To nie jest śmieszne!
- Ależ jest, kiedy popatrzy się na to wszystko
z boku. Zaczęło się od realizacji naszych genialnych
planów, a skończyło na tym, że zakochałaś się w mo
im bracie. Kto mógł to przewidzieć? Hm - zawiesił
glos na kilka sekund- oczywiście ja. On tak działa na
kobiety od dnia narodzin. Zawsze był z niego czaruś.
Ale ostrzegam cię. Prawdziwy z niego łamacz nie
wieścich serc.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - obruszyła
się.
Wstała, całkiem nieskrępowana w swoim okro
pnym domowym stroju składającym się z luźnych
spodni od piżamy, które opadały poniżej pasa i ko
szulki bez rękawów, która pamiętała lepsze dni.
Właśnie minęła ósma wieczorem. Jamie spał na
górze, wyczerpany po dniu pełnym wrażeń, a ona nie
miała zamiaru nigdzie wychodzić. O dziewiątej trzy
dzieści w telewizji mieli puszczać film, który oboje
z Michaelem chcieli obejrzeć. Pewnie skończy się na
tym, że Michael spędzi noc na sofie. Zawsze tak
robił, kiedy nie chciało mu się wracać do swojego
penthouse'u z widokiem na wybrzeże.
NARZECZONA GREKA
101
- A poza tym wcale się w nim nie zakochałam.
Jest arogancki i nie do wytrzymania.
- Jednak płeć piękna nie potrafi mu się oprzeć.
- Popełniłam błąd. Ile razy coś podobnego przy
trafiło się tobie?
- Zbyt wiele, żeby je wymieniać, moja słodka, ale
ja nie jestem tobą.
Abby postanowiła zmienić temat rozmowy. Mi
chael za dobrze ją znał.
- Co mu powiedziałeś?
- Niewiele. Zadzwonił wczoraj wieczorem, kiedy
próbowałem rozwiązać problem z krewetkami, więc
sama rozumiesz, że nie mogłem pozwolić sobie na
dłuższą rozmowę.
- Pytał, czy nadal jesteśmy zaręczeni?
- Zakładam, że czeka, aż sam go o tym poinfor
muję.
Abby potrzebowała kilku minut, żeby się zasta
nowić.
- I co zamierzasz mu powiedzieć?
- Nie mam pojęcia. - Położył się na sofie i spoj
rzał w sufit.
Abby przyglądała się gorączkowo jego spokojnej
twarzy.
- Nie lubię kłamać - odpowiedział w końcu.
- Ale wiem, że mama zacznie się zamartwiać na
wieść, że znów nie jestem z nikim zaręczony. Za
cznie wyobrażać sobie, że cierpię z powodu utraconej
miłości, sam w swoim apartamencie, za towarzystwo
mając jedynie butelki wódki i telewizor. A mój
1 0 2 CATHY WILLIAMS
dziadek nie czuje się najlepiej. Wszyscy mamy na
dzieję, że to tylko chwilowy skutek emocji wywoła
nych przyjęciem urodzinowym... - Na jego twarzy
pojawiło się zatroskanie. Kiedy spojrzał na Abby,
zrobiło jej się go żal. - Theo bardzo się o niego
martwi, a on nigdy nie martwi się bez powodu.
Powiedziałem mu, że spotkam się z nim w Londynie.
Może uda mi się przemilczeć sprawy związane z za
ręczynami i załatwić je później.
Przemilczeć? Załatwić później? Te wyrażenia nie
widniały w słowniku Theo Toyasa. Na szczęście
Michael wyjawił jej w końcu, że pojedzie do Lon
dynu spotkać się z bratem. A zatem ona nie miała się
czego obawiać.
- Rozumiem, że nie umówiliście się na konkretny
dzień?
Michael potrząsnął głową.
- Kiedy mój brat załatwia interesy, ustalenie
z nim czegokolwiek graniczy z cudem. Chyba że
chodzi o jakąś kobietę, z którą aktualnie się spotyka.
Przypuszczam, że w takiej sytuacji przeznacza trochę
czasu na... chociaż nie dałbym sobie uciąć za to
głowy. - W głosie Michaela dało się słyszeć podziw.
Abby powstrzymała się od komentarzy.
- Czarujący człowiek.
- Na tyle czarujący, że...
- Nawet nie próbuj dokończyć. - Chwyciła po
duszkę, która leżała obok niej na ziemi, i rzuciła
w niego.
W rzeczywistości nawet Michael, który tak dobrze
NARZECZONA GREKA
103
ją znał, nie miał pojęcia, jak bardzo pociągał ją Theo.
Znał ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie pocało
wałaby żadnego mężczyzny pod wpływem chwili,
ale na pewno spodziewał się, że prędko o wszystkim
zapomni. Abby dobrze wiedziała, że nigdy się nie
przyzna, jak często wspominała tamte pocałunki.
- Poinformuj mnie, jak będziesz do niego jechał
- poprosiła, odpędzając niechciane myśli.
- No to na mnie już czas.
Wstał z sofy i, wzdychając od czasu do czasu,
wytłumaczył, że musi iść do klubu, żeby skontrolo
wać sytuację. Abby protestowała, ale na próżno.
Michael wyjaśnił jej, że tego wieczoru wystąpić miała
nowa grupa jazzowa z Edynburga. Chciał mieć na
nich oko i przekonać się, czy są na tyle dobrzy, żeby
podpisać z nimi umowę. Musiał pilnować, żeby jego
klienci byli zadowoleni, ponieważ w Brighton było
wiele klubów, do których mogli się udać. Abby po
nownie podjęła próbę odwiedzenia go od tego zamia
ru, ale w głębi duszy była zadowolona, że będzie
mogła położyć się do łóżka. To był długi dzień.
Odprowadziła go do drzwi. Właśnie gasiła światło
w kuchni, kiedy zadzwonił dzwonek. Abby wybiegła
do przedpokoju. Dzwonek był bardzo głośny i w każ
dej chwili mógł obudzić Jamiego. Gdyby tak się
stało, na kilka godzin mogłaby zapomnieć o spaniu.
Otworzyła drzwi i zobaczyła go. Stał przed nią,
wysoki, seksowny i tak nieoczekiwany, że przez
kilka sekund tylko mrugała oczami z niedowierza
niem. W końcu przypomniała sobie, że ma język.
104 CATHY WILLIAMS
- Co ty tutaj robisz?
- Przejeżdżałem - wyjaśnił Theo. - Pomyślałem,
że wpadnę. - Ze spokojem na twarzy spojrzał w głąb
domu, a potem znowu na nią.
Tymczasem Abby z trudem łapała powietrze.
- Nie powinno cię tutaj być - wyszeptała oszoło
miona. - Przecież nie wiesz, gdzie mieszkam.
- Dowiedziałem się, gdzie mieszkasz, jak tylko
poznałem adres twojego miejsca pracy. Nie trzeba
być Sherlockiem Holmesem, żeby podzwonić w parę
miejsc i popytać.
- Żaden z pracowników nigdy nie podałby ci
mojego adresu!
- Dlaczego nie? Zapomniałaś, że jestem bratem
Michaela. Zakładam, że nie zechcesz zaprosić mnie
do środka, ale będziesz musiała to zrobić, bo nie
zamierzam prowadzić rozmowy na dworze, bez
względu na to, jak ładną mamy pogodę.
- Wiem, że masz spotkać się z Michaelem
w przyszłym tygodniu. Dlaczego więc przyjechałeś
do mnie?
- Moim zdaniem znasz odpowiedź. Jeśli zaraz nie
ruszysz się z miejsca, sam cię przesunę.
Abby spojrzała na niego z przerażeniem. Już udało
mu się postawić stopę w przedsionku. Nawet jeśli
spróbuje zamknąć drzwi, będzie musiała się z nim
przepychać i niechybnie przegra. Nie była żadnym
przeciwnikiem dla Theo Toyasa. Odsunęła się na bok
i patrzyła, jak wchodził do środka, rozglądając się
z zainteresowaniem.
NARZECZONA GREKA 1 0 5
Cały dom tworzyły dwie sypialnie. Kupiła go
sześć lat temu, zaciągając największy kredyt, jaki
bank mógł jej przyznać. Domznajdował się niedaleko
szkoły podstawowej i różnych obiektów niezbędnych
w codziennych życiu. A do tego miała mały ogródek.
Przedpokój utrzymany był w tonacjach bieli, kre
mu i toffi. Jedynie w sypialniach pozwoliła sobie na
nieco żywsze kolory. Pokój Jamiego pomalowała na
turkusowo, a meble w tymże pokoju na bladożółto.
Natomiast w jej własnym pokoju panował kolor
kremowy. Tylko tkaniny były w odcieniach szkarłatu
i czerwieni. Kiedy zaciągała zasłony, czuła się jak
egzotyczna księżniczka w buduarze.
- Skontaktować się z Michaelem? - zapytała Ab-
by, przyglądając się, jak naruszał jej prywatność.
- Wiem, gdzie można go znaleźć. Jestem pewna, że
z ochotą przyjdzie się z tobą spotkać.
Theo nie śpieszył się z odpowiedzią. Rozglądał się
dookoła jeszcze przez kilka sekund i dopiero potem
spojrzał na nią. Mógł poczekać jeszcze kilka dni,
spotkać się z bratem i dowiedzieć, czy dostosowała
się do jego instrukcji. Szczerze mówiąc, był przeko
nany, że tak właśnie zrobiła. W końcu dał jej do
wyboru wycofać się z nieskalaną reputacją albo
odejść w niesławie. Jednak przyjechał do niej osobiś
cie, ponieważ w minionych tygodniach myślał o niej
więcej, niż odważyłby się do tego przyznać. A teraz
patrzył na nią, a ona wpatrywała się w niego tymi
brązowymi oczami kontrastującymi z niezwykle jas
nymi włosami.
106
CATHY WILLIAMS
- Nie przyjechałbym tutaj, gdybym chciał poroz
mawiać z bratem. Z czego jasno wynika, że przyje
chałem do ciebie. - Nagle poczuł do siebie odrazę
i złość, że przyjechał na spotkanie z kobietą, która
najwyraźniej nie chciała go w swoim domu. - Za
kładam, że nadal masz kontakt z moim bratem? - Na
końcu małego korytarza dostrzegł kuchnię i ruszył
w tamtym kierunku. - Znasz dokładne miejsce jego
pobytu. Przyznam, że nie to chciałem usłyszeć.
Zatrzymał się w drzwiach kuchni. Była bardzo ma
ła i ładnie urządzona. Tworzyły ją szare nakrapiane
blaty, sosnowe meble, które wyglądały na tanie, lecz
funkcjonalne, bardzo mały podłużny stół, który mógł
pomieścić cztery osoby, mała lodówka z zamrażarką
i mała kuchenka. Ale Theo nie był zaskoczony wiel
kością pomieszczenia, lecz rysunkami powieszonymi
na lodówce i na małej tablicy na ścianie obok stołu.
Odsunął się na bok, a Abby prześliznęła się obok
niego. Wzięła głęboki wdech, kiedy podążyła za jego
wzrokiem. Jamie przestał był sekretem.
- Ciekawe prace - skomentował Theo, przyglą
dając się rysunkom na lodówce. Na kilku z nich
dostrzegł koślawe litery.
Abby nie miała pojęcia, dlaczego ogarnęło ją takie
zdenerwowanie. Zwilżyła usta językiem i spróbowa
ła się odprężyć.
- Też tak uważam.
- Twoje? - Chwycił rysunek przedstawiający
scenę morską, przyjrzał się mu z przesadnym zainte
resowaniem i wyciągnął w jej stronę.
NARZECZONA GREKA 107
- Mojego syna.
- Masz syna. To chyba nie jest...
- Nie, to nie jest syn Michaela.
Ciekawość nie dawała mu spokoju. Ostrożnie od
wiesił rysunek na lodówkę, po czym odwrócił się
w jej stronę.
- Mogę usiąść?
- Jest późno.
- Zerwałaś zaręczyny? Sądząc po pierścionku na
twoim palcu, domyślam się, że nie. - Nie tylko nie
zaczęła się tłumaczyć, ale nawet nie zadała sobie
trudu, żeby go przeprosić. Z jego ciemnych oczu
powiało chłodem. - Może sądzisz, że prowadzę z to
bą jakąś grę, ale zapewniam cię, że tak nie jest.
- Nie pozwolę ci napadać na mnie w moim włas
nym domu - oświadczyła, krzyżując ręce na piersi.
Czuła się tak onieśmielona obecnością tego męż
czyzny, który siedział na krześle w jej kuchni, jak
gdyby co najmniej miał w rękach pręt i zamierzał go
użyć. Wystarczyło, że po prostu tam był, przypomi
nając jej, jak cudownie się czuła, kiedy ją całował,
brał ją w ramiona, dotykał jej piersi... Abby zamknęła
na chwilę oczy, po czym spojrzała na niego.
- Jamie łatwo się budzi. Nie chcę się teraz z tobą
kłócić. Ściany w tym domu są cienkie niczym papier.
- No tak, Jamie. Tak właśnie myślałem.
- Jak to: tak myślałeś?
- Widziałem ręczne pismo na niektórych rysun
kach. Uczy się pisać swoje imię. Ile ma lat?
- Pięć.
1 0 8 CATHY WILLIAMS
- Jak wygląda? . '
- A czemu cię to interesuje?
- Po prostu jestem ciekaw. Dlaczego nie wspo
mniałaś o nim wcześniej? Przy mojej matce? Przy
naszych krewnych? Miałaś wiele okazji. - Skupił
uwagę na jej zaróżowionej twarzy.
- Uznałam, że to nie jest odpowiedni moment.
- A kiedy twoim zdaniem miałby nadejść ten
odpowiedni moment? W restauracji podczas rozmo
wy z moją matką na temat dzieci? Takie pytanie
mogłaby zadać każda teściowa narzeczonej swojego
syna.
- To nie jest śmieszne! - Złość sprawiła, że
podniosła głos o kilka decybeli.
Włosy wciąż opadały jej na twarz, dlatego bez
namysłu zerwała z nadgarstka opaskę, którą zawsze
miała pod ręką i związała włosy w koński ogon.
- A może uznałaś, że chociaż Michaelowi spodo
bała się rola tatusia, reszta rodziny nie przyjęłaby
entuzjastycznie wiadomości o twoim małym chłop
cu? O to chodzi? Wolałaś rozegrać wszystko etapa
mi, zamiast ryzykować, że wszyscy zobaczą to, co
oczywiste.
- A ty zamierzasz powiedzieć mi to, co oczywis
te. Mam rację? - Zacisnęła drobne dłonie w pięści
i pochyliła się do przodu. Każdy nerw jej ciała był
napięty do granic możliwości.
- To ma sens - wypalił Theo. Uderzył pięściami
w stół z taką wściekłością, że Abby podskoczyła.
- Intrygowałaś mnie! Nie wyglądałaś na naciągaczkę
NARZECZONA GREKA
109
opętaną myślą zdobycia fortuny, ale wtedy nie zna
lem jeszcze wszystkich faktów. Ile zarabiasz?
- To nie twoja sprawa!
- Zakładam, że wystarczająco dużo, żeby się
utrzymać. Być może starcza ci jeszcze na małe przy
jemności. Ale masz dziecko. Czy na nie również ci
wystarcza? Sam nie mam dzieci, ale dobrze wiem, że
zajmowanie się takim towarem kosztuje. Czy właśnie
dlatego postanowiłaś poszukać dodatkowego źródła
finansowania? Michael był łatwym celem, bo nie
należy do mężczyzn, których zraziłoby cudze dziec
ko. Opowiedziałaś mu jakąś łzawą historię? Sprawi
łaś, że zrobiło mu się ciebie żal?
- Dzieci to nie towar!
- Gdzie jest ojciec chłopca? Nie wystarczają ci
alimenty od niego?
- Przestań! - krzyknęła. - Jak śmiesz wchodzić do
mojego domu i wrzeszczeć na mnie? Obraziłeś mnie,
kiedy byliśmy w Grecji na twoim terenie, ale na moim
terenie nie waż się postępować dalej w ten sposób!
Patrzyła na niego z twarzą pobladłą ze złości.
Dopiero po chwili ciszy zorientowała się, że Theo
spogląda w kierunku drzwi. Powoli odwróciła się
i zobaczyła swojego syna. Na jego twarzy malowały
się niedowierzanie i strach. Abby nigdy wcześniej nie
podniosła przy nim głosu. Właściwie nie mogła sobie
przypomnieć, czy przez ostatnie lata kiedykolwiek
krzyknęła. Dopiero dzisiaj, kiedy emocje minionych
lat przybrały na sile, przerwały tamę, znajdując
ujście. Kiedy patrzyła na Jamiego, cała się trzęsła.
1 1 0 CATHY WILLIAMS
- Cześć, brzdącu. Czemu nie śpisz o tej porze?
Powinieneś być już w łóżku. Jutro musisz iść do
szkoły.
- Usłyszałem krzyki. - Spojrzał niespokojnie na
Theo. - Kto to jest?
- Nikt.
- Nazywam się Theo. Jestem bratem Michaela.
Abby objęła Jamiego w opiekuńczym geście i spoj
rzała na Theo ponad głową syna/Próbowała delikat
nie przytulić go do siebie, ale jego najwyraźniej
zainteresowała rozmowa z nieznajomym, ponieważ
usiadł na podłodze ze skrzyżowanymi nogami i zwró
cił się do niego.
- Wyglądasz tak samo jak wujek Michael. Praw
da, mamusiu?
- Dostrzegam jedną albo dwie różnice - powie
działa Abby przez zaciśnięte zęby.
Theo zacisnął usta.
- Naprawdę? - zapytał niewinnym głosem. - Lu
dzie twierdzą, że jesteśmy bardzo podobni. Poza
niewielką różnicą we wzroście.
- Ludzie twierdzą, że żmije przypominają węże
ogrodowe. Poza niewielką różnicą w zawartości jadu.
Theo robił wszystko co w jego mocy, żeby się
roześmiać.
- Przyjmuję to za komplement - powiedział po
ważnie, na co spojrzenie anioła zaczęło ciskać tym
większe gromy. Chyba tylko obecność syna hamowa
ła Abby przed wybuchem.
. Jamie poweselał na wzmiankę o wężach i zaczął
NARZECZONA GREKA 1 1 1
opowiadać o niezliczonej ilości węży, które widział
na wycieczce w zoo, co w niezrozumiały sposób było
powiązane z historią o magicznym dywanie, którą
ostatnio czytał nauczyciel w szkole. Theo nie miał
pojęcia, dokąd prowadziła ta opowieść, ale oczaro
wały go zarówno dziecięcy entuzjazm, jak i uderzają
ce podobieństwo chłopca do matki.
Ciekawe, kim był jego ojciec. Gdzie teraz był?
Czy nadal się z nią spotykał? Natychmiast odsunął od
siebie te myśli. Tymczasem Abby zrobiła Jamiemu
wykład na temat późnej pory i tego, że powinien być
w łóżku. Potem zaczęły się negocjacje. Chłopiec
domagał się czekolady, Abby proponowała mleko.
W końcu stanęło na soku pomarańczowym.
Theo wstał i cofnął się w kierunku stołu. W mil
czeniu przyglądał się, jak matka uniosła synka jedną
ręką, po czym drugą ręką wyjęła z szafki karton soku.
Najwyraźniej oboje zapomnieli o jego obecności.
Czy Michael dał się w to wciągnąć? Czy nie
potrafił się oprzeć temu czarującemu obrazkowi,
który tworzyli matka i syn? Biorąc pod uwagę fakt, że
matka miała twarz anioła i ciało, obok którego on sam
nie potrafił przejść obojętnie? Coś na tym obrazku nie
miało sensu, ale nie potrafił zrozumieć co.
Kiedy na nią czekał, przygotował dwa kubki kawy.
- Jeszcze tu jesteś - rzuciła, stając w drzwiach ze
splecionymi rękoma.
- Chyba nie myślałaś, że sobie pójdę? - odparł
Theo słodko. - Zrobiłem ci kawę. Z mlekiem i bez
cukru. Czy taką właśnie lubisz?
112
CATHY WILLIAMS
Abby nie odpowiedziała. Zamiast tego usiadła na
krześle naprzeciwko niego i westchnęła.
- Nie mogę dłużej z tobą walczyć - wyznała,
opierając brodę na rękach.
- Ja też nie chcę z tobą walczyć, bez względu na
to, co sobie myślisz.
- Wiem. - Abby uśmiechnęła się do niego niepe
wnie. - Po prostu chcesz, żebym zniknęła z życia
twojego brata, zanim zdążę położyć łapę na jego
milionach.
Theo zarumienił się. Chociaż powtarzała tylko
jego słowa, poczuł się jak łajdak. Wyglądała na
wyczerpaną, dlatego postanowił, że nie przypuści
kolejnego ataku, a zamiast tego postara się poprowa
dzić niezobowiązującą rozmowę, która być może coś
mu wyjaśni.
- Masz uroczego synka.
- A nie chciałeś powiedzieć raczej: uroczy to
war?
- Przepraszam za to. Źle się wyraziłem.
- Czyżby? Nieważne. To i tak nie ma znaczenia.
Wypiła łyk kawy, która była zaskakująco dobra.
Czuła na sobie jego świdrujący wzrok. Wstała z kawą
w jednej ręce.
- Idę do salonu. Mam zamiar wypić kawę, a po
tem się z tobą pożegnać. - Nie dała mu szansy na
odpowiedź.
Czym prędzej wstała i ruszyła do małego pokoju
tuż obok. Zaciągnęła zasłony i usiadła na sofie.
Z niepokojem przyglądała się Theo, który zajmował
NARZECZONA GREKA
113
właśnie krzesło przy drzwiach wymoszczone dużą
ilością poduszek. Był tylko kilka centymetrów wyż
szy od brata, ale wydawał się dominować w jej
małym domku w taki sposób, w jaki nigdy nie robił
tego Michael.
- To nie jest mężczyzna dla ciebie - mruknął.
- Może i tak - odparła Abby zgryźliwie. Tak
naprawdę żaden mężczyzna nie był dla niej. Dawno
temu zamknęła przed nimi serce. Jedynie Theo poru
szył w niej czułą strunę. Ale to na pewno dlatego, że
od tak dawna nie czuła dotyku mężczyzny. - Może
żaden mężczyzna nie jest dla mnie. Byłam głupia,
myśląc, że... - Niech to szlag! Do oczu zaczęły
napływać jej łzy.
Chociaż prawie nic nie widziała, zorientowała się,
kiedy Theo usiadł obok niej na sofie i podał jej
chusteczkę do nosa. Abby przyjęła ją z wdzięcznoś
cią i wytarła oczy. Nie odważyła się na niego spoj
rzeć. Bała się, że pomyśli sobie, że gra, usiłując
wzbudzić w nim współczucie. On zawsze spodziewał
się po niej tylko tego, co najgorsze.
- Nie przepraszaj - mruknął Theo. Kiedy otarł
kciukiem łzę spływającą po jej policzku, zadrżała.
- Powinieneś już iść - wyszeptała, spoglądając
w dół. - Usłyszałeś to, co chciałeś. Masz moje słowo,
że zerwę zaręczyny.
- Co on ci zrobił?
- Michael? Nic mi nie zrobił... - Nagle zrozumia
ła, kogo miał na myśli.
- Czy on wie, że ma syna?
1 1 4 CATHY WILLIAMS
- Powinieneś już iść.
- Zapomnij o nim. Życie przeszłością nie wróży
niczego dobrego. Przeszłość może być okrutnym
władcą.
- Skąd ty możesz to wiedzieć? Urodziłeś się
otoczony przywilejami! Nie próbuj zaprzeczać... Od
najmłodszych lat wiedziałeś, że wystarczy pstryknąć
palcami, żeby dostać wszystko, czego zapragnąłeś.
Biedny Theo. Co za tragedia!
- Niejeden powiedziałby, że nie miałaś łatwego
życia - przyznał Theo cicho, pozwalając sobie na
luksus zwierzenia się drugiej osobie. Co się z nim
działo? Obnażanie duszy nigdy nie znajdowało się na
liście jego priorytetów. Właściwie to nigdy tego nie
robił, uważając takie zachowanie za zarazę szerzącą
się na Zachodzie. - Michael zawsze mógł robić to, na
co miał ochotę. Miał wybór. Ale ja jako dziedzic
imperium nigdy nie poznałem smaku wolności. Co nie
oznacza, że przez całe życie mam się nad sobą użalać.
- Ale ja się nad sobą nie użalam - mruknęła pod
nosem Abby. - Przeszłość wiele mnie nauczyła.
-
Co on ci zrobił? - zaciekawił się Theo. - Nadal
się z nim spotykasz? Chyba zabiera czasem syna?
- On... nigdy nie widział swojego syna - wybeł
kotała Abby. Patrzyła, jak na twarzy Theo pojawia się
niedowierzanie. - Kiedy żonaty mężczyzna nagle
dowiaduje się, że jego kochanka jest w ciąży, nie
skacze z radości.
- Spotykałaś się z żonatym mężczyzną? - Dlacze
go poczuł tak wielki zawód?
NARZECZONA GREKA
115
- Tylko mi nie mów, że jesteś zaskoczony - ironi
zowała Abby, odczytując jego myśli. Podkuliła nogi
i oparła głowę na kolanach. - Nie wiedziałam, że
miał żonę. Miałam dziewiętnaście lat, a on był fantas
tycznym, seksownym mężczyzną o dziesięć lat star
szym ode mnie. Przez osiemnaście miesięcy wszyst
ko układało się wspaniale. Aż popełniłam błąd i za
szłam w ciążę.
- A wtedy twój rycerz w lśniącej zbroi ujawnił
swoje wady - dokończył za nią Theo.
- Powiedział mi, że ma żonę i że nasz związek to
była dla niego tylko zabawa. Ze mną spotykał się
w ciągu tygodnia w Londynie, a w weekendy zawsze
wracał do Home Counties do żony i dwuletniej
córeczki. Co więcej, powiedział mi, że nie byłam
jedyna! Był na tyle uprzejmy, by dodać, że tylko ze
mną wytrzymał tak długo. No to teraz wiesz już
wszystko. - Zerwała się na równe nogi. - Idź już.
Zanim mi powiesz, że sobie na to zasłużyłam.
Theo wstał czym prędzej, ale ona już wybiegła
z pokoju, kierując się do drzwi wyjściowych. Nagle
usłyszał jej krzyk i stłumiony jęk.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Abby poczuła się tak, jak gdyby ktoś walnął ją
w kostkę młotkiem. Jak to się mogło stać? W jednej
chwili biegła do drzwi tak szybko, jak gdyby goniła ją
sfora psów z piekła rodem, a zaraz potem leżała na
ziemi. Zapomniała o niskim stopniu, o tym samym,
przed którym zawsze ostrzegała Jamiego. Oczywiś
cie Theo musiał słyszeć jej krzyk. Nie podniosła
głowy, kiedy usłyszała jego kroki.
- Co się stało? - Kucnął, a Abby posłała mu
wściekłe spojrzenie..
- A jak myślisz? - warknęła. - Potknęłam się. Ale
nic mi nie jest. - Spróbowała wstać, ale natychmiast
ponownie osunęła się na ziemię.
- Nie wygłupiaj się. - Nie czekając na jej przy
zwolenie, Theo podniósł ją i zaniósł do salonu, gdzie
delikatnie posadził ją na krześle. - Zobaczmy.
Abby nie musiała patrzeć, żeby wiedzieć, że kost
ka zaczęła puchnąć. Wbiła wzrok w ścianę i starała
się ze wszystkich sił opanować płacz. Kiedy w końcu
spojrzała w dół, poczuła delikatny dotyk jego palców.
W pierwszej chwili chciała wyrwać nogę z jego rąk,
ale w tym stanie jakikolwiek ruch był niemożliwy.
NARZECZONA GREKA 1 1 7
- Nie jest dobrze - zawyrokował.
Miło było choć raz mieć go u swoich stóp. Nie
stety ból nie pozwalał jej w pełni rozkoszować się
niespodziewanie przejętą kontrolą. Zaciskała pięści,
wbijając paznokcie w miękką skórę dłoni.
- Dziękuję za diagnozę - syknęła przez zaciśnięte
zęby. - Możesz mi nie wierzyć, ale sama doszłam do
takiego wniosku.
- Dam ci leki przeciwbólowe, a potem pojedzie
my na ostry dyżur.
- Zapomniałeś, że na górze śpi pięcioletni mały
człowiek?
- Czy ktoś mógłby z nim zostać? Może któryś
z sąsiadów? A może ten, kto opiekował się twoim
synem, kiedy ty odgrywałaś w Grecji rolę narzeczo
nej mojego brata?
Abby zignorowała jego szyderczą uwagę.
- Nie znam żadnego z sąsiadów. A przynajmniej
nie na tyle, żeby prosić ich, aby posiedzieli przy
Jamiem przez całą noc. Z kolei Rebecca mieszka
w centrum Brighton. Wcześniej się nim opiekowała,
ale teraz ciężko jej będzie do nas dotrzeć. - Skrzywiła
się. - Naprawdę potrzebuję środków przeciwbólo
wych. Stoją na blacie kuchennym.
Theo wstał, marszcząc czoło. Kilka minut później,
kiedy wrócił z tabletkami i szklanką wody, miał już
gotowe rozwiązanie.
- Musimy obudzić twojego syna i zabrać go ze
sobą.
- Moja kostka może zaczekać.
1 1 8 CATHY WILLIAMS
Czuła się tak, jak gdyby ktoś raz po raz wbijał jej
sztylet w nogę. Miała nadzieję, że tabletki choć
trochę złagodzą ból i uda jej się przetrwać do rana.
Zaczęła tłumaczyć mu, że ostry dyżur musi zaczekać,
ale on tylko potrząsnął głową.
- Ktoś musi obejrzeć twoją kostkę teraz. Jeśli
nie możesz iść do lekarza, lekarz musi przyjść do
ciebie.
- Marne szanse, że jakikolwiek lekarz jest pod
telefonem w niedzielny wieczór. Środki przeciwbó
lowe pomogą mi przetrwać noc...
- Środki przeciwbólowe są przeznaczone na ból
głowy, a nie na złamaną w kostce nogę.
- Nie jest złamana! - jęknęła Abby.
Nie mogła pozwolić sobie na złamanie nogi. Mu
siała zaprowadzać do szkoły żywego pięciolatka,
karmić go, kąpać i bawić się z nim. Do oczu na
płynęły jej łzy frustracji. Nie miała żadnych krew
nych ani przyjaciół, którzy pomogliby jej poradzić
sobie z nawarstwiającymi się problemami. Nagle
zrobiło jej się siebie żal.
- Jaki jest numer twojego chirurga?
Abby podała żądany numer z pamięci, chociaż
nigdy wcześniej nie musiała z niego korzystać. Miała
na głowie za dużo obowiązków, żeby pozwolić sobie
na złamanie czegokolwiek.
Kiedy Theo zadzwonił ze swojej komórki, okaza
ło się, że oddział chirurgiczny był zamknięty. Na
szczęście dostał numer, pod który można było dzwo
nić w nagłych wypadkach. Lekarz, który odebrał, nie
NARZECZONA GREKA
119
miał możliwości odmówić złożenia wizyty domowej.
Theo zwyczajnie mu na to nie pozwolił. W końcu
poinformował ją, że doktor Hawford jest już w dro
dze.
- Tabletki działają? - zapytał, zamykając klapkę
telefonu.
Przysunął sobie taboret i usiadł obok niej.
- Dziękuję za to, że wezwałeś lekarza. Ale jestem
pewna, że chcesz wrócić do własnych spraw. Jest
późno, a Londyn nie znajduje się za rogiem.
- To prawda. - Theo spojrzał na zegarek. - Jest
już po dziesiątej. Nie ma sensu wracać do Londynu.
Zostanę tutaj.
- Tutaj? Nie możesz tutaj zostać! Zapomniałeś
o Jamiem? A poza tym mam za mały dom. Tu są tylko
dwie sypialnie, obie zajęte. Poza tym jeśli zaraz
wyjedziesz i mocniej wciśniesz gaz, wkrótce bę
dziesz w Londynie.
- Radzisz mi, żebym przekroczył dozwoloną pręd
kość, żeby cię zadowolić?
- Nie zostaniesz tutaj na noc! - Zrobiło się jej
słabo.
- Nie zamierzałem zostawać na noc w twoim
domu - wyjaśnił. - Przenocuję u brata.
- Nie możesz - wyrzuciła z siebie, zanim zdążyła
pomyśleć. - To znaczy, najpierw musisz do niego
zadzwonić. Michael pracuje w dziwnych godzinach.
Może się okazać, że nie ma go w domu i będziesz
musiał czekać na niego pod drzwiami.
- W niedzielę? - zdumiał się. Zmrużył oczy
1 2 0 CATHY WILLIAMS
i przyjrzał się uważnie jej rozpalonej twarzy. -Masz
rację. Nie chcę wystawać pod drzwiami. Zadzwonię
do niego teraz. Poza tym i tak pewnie chciałby
wiedzieć o twoim małym wypadku.
Zanim Abby zdążyła skomentować jego pomysł,
wybrał numer i przyłożył telefon do ucha. Słyszała
tylko połowę rozmowy, ale resztę mogła sobie dopo
wiedzieć. Wyobraziła sobie Michaela w klubie z tele
fonem przy uchu, jak przeciska się do biura, żeby
uciec od muzyki i głośnych rozmów.
Theo w kilku słowach wytłumaczył, że przyjechał
do Abby, bo spodziewał się zastać tam Michaela.
Abby mogłaby sprostować tę informację, ale ostate
cznie dała sobie spokój. Następnie Theo opowiedział
o jej upadku i spuchniętej kostce.
- Czy twój apartament pomieści więcej niż jedną
osobą? - Theo zmarszczył czoło, chociaż Abby dob
rze wiedziała, że Michael musiał ucieszyć się z wizy
ty brata. Słyszała jego podekscytowany głos nawet ze
swojego miejsca. Ale może zawahał się przed udzie
leniem odpowiedzi. - A tak przy okazji... przykro mi,
że zaręczyny odwołane.
- Jak śmiesz? - wściekła się Abby, jak tylko
wsunął telefon do kieszeni.
- Dopilnowałem, żebyś dotrzymała danego sło
wa. W końcu miałaś kilka tygodni, żeby się tym
zająć. Zabawne. Michael nie zareagował tak, jak się
spodziewałem... - Spojrzał uważnie na jej rozpaloną
twarz.
- Co masz na myśli? - zaniepokoiła się.
NARZECZONA GREKA 1 2 1
- Przez kilka sekund nic nie mówił, a potem
natychmiast wyraził żal. Nie był zaskoczony ani nie
chciał przyjechać tutaj, żeby omówić sprawę. Moim
zdaniem tak zareagowałby każdy normalny czło
wiek.
- Nie miałeś prawa tego powiedzieć.
- Nie zostawiłaś mi wyboru. Domyślasz się mo
że, dlaczego mój brat zareagował na tę wiadomość
z takim spokojem? - Coś mu nie pasowało. Właś
ciwie to nic mu nie pasowało. Czuł się tak, jak gdyby
układał puzzle, w których brakowało kilku części.
- W minionych tygodniach... wspomniałam kilka
razy, że może te zaręczyny nie były najlepszym
pomysłem...
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Bo to nie twoja sprawa!
Odwróciła głowę, modląc się, żeby lekarz zjawił
się jak najszybciej. Najwyraźniej jej modlitwy zo
stały wysłuchane, bo już po chwili usłyszała samo
chód parkujący pod domem. Zaraz potem rozległ się
dźwięk dzwonka.
Była pewna, że Theo chciał doprowadzić tę roz
mowę do końca, ale na szczęście nie miał teraz ku
temu okazji. Abby poczuła ulgę.
- No dobrze. - Doktor Hawford był dobrodusz
nym mężczyzną około pięćdziesiątki, dobrym dla
swoim pacjentów i skutecznym. - Zobaczmy, panno
Clinton. - Chwycił jej nogę i poruszał nią delikatnie,
prosząc przy tym, żeby mówiła, kiedy i jak bardzo ją
boli.
1 2 2 CATHY WILLIAMS
W głębi pokoju Theo czyhał niczym drapieżnik na
swoją ofiarę, a przynajmniej tak odbierała go Abby.
- Skręcenie drugiego stopnia - poinformował le
karz, wstając. Usiadł na sofie. - Zerwałaś kilka
więzadeł i stąd ta opuchlizna oraz ból. Dobra wiado
mość jest taka, że nie musisz iść do szpitala. Niestety
przez kilka dni, a może nawet przez cały tydzień, nie
wolno ci chodzić.
- Nie mogę sobie na to pozwolić.
- Poinformowałaś o tym swoją kostkę? - Spojrzał
na Theo. - Proszę przynieść lód albo coś zimnego
z zamrażarki. Paczka mrożonego groszku świetnie
się nada. Najważniejsze, żeby pozbyć się opuchlizny.
- Moja droga... - zwrócił się do Abby, kiedy Theo
wyszedł z pokoju - wiem, że masz małego synka, ale
przez kilka dni nie będziesz mogła się nim zajmować.
Jeśli nadwyrężysz tę nogę, mogą pojawić się kom
plikacje.
- Ale...
- Przepiszę ci leki przeciwzapalne, które pomogą
uśmierzyć ból i opuchliznę. - Wyjął bloczek z recep
tami i zaczął je wypełniać. - Niech twój narzeczony
wykupi leki z samego rana.
- To nie jest mój narzeczony - wyjaśniła Abby
przez zaciśnięte zęby w chwili, gdy Theo wrócił
z torebką mrożonych warzyw i ręcznikiem.
- Powinnaś usztywnić nogę bandażem elastycz
nym - kontynuował lekarz, spoglądając na Theo znad
oprawek okularów. - W każdej dobrej aptece do
staniesz wszystko, czego ci trzeba. Tylko - spojrzał
NARZECZONA GREKA
123
na Abby, wstając - nie używaj go zbyt często. Już od
jutra powinnaś zacząć pomału wykonywać ćwicze
nia.
- Chyba powinienem odwołać spotkanie z Mi-
chaelem - powiedział Theo, jak tylko lekarz zniknął
za drzwiami.
Abby spojrzała na niego w milczeniu.
- Poradzę sobie - odparła w końcu.
Theo dobrze wiedział, że kłamała. Jednak zamiast
się z nią sprzeczać, podszedł do niej i wziął ją na ręce.
- Zamknę drzwi i pogaszę światła, jak tylko poło
żę cię do łóżka.
- Nie musisz tego robić! Sama świetnie sobie
poradzę!
- Do tego potrzebne są dwie zdrowe nogi.
- Posłuchaj, możesz zanieść mnie do łóżka, ale
potem sama sobie ze wszystkim poradzę. Rano za
dzwonię do mamy Petera i poproszę, żeby zabrała
Jamiego do szkoły. Jestem pewna, że Rebecca pod
rzuci nam jutro wieczorem coś do jedzenia. To dla
niej wyprawa, ale na pewno mi nie odmówi. - Po
czuła przez ubranie jego napięte mięśnie i nerwowo
przygryzła wargę. - Chodzi mi o to...
- Która sypialnia jest twoja?
- Po prawej. Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
- Oczywiście - zapewnił. Udało mu się otworzyć
drzwi i zapalić światło, nie upuszczając jej przy
tym. - Zwyczajnie cię ignoruję, bo wiem tak samo
dobrze jak ty, że wygadujesz bzdury. - Położył
ją na dużym łóżku nakrytym kołdrą wypchaną
124
CATHY WILLIAMS
pierzem. - Słyszałaś, co powiedział lekarz. Żadnego
chodzenia. A teraz powiedz mi, jak zamierzasz wysłać
syna do szkoły, nie wychodząc z łóżka. Jeśli nie
opanowałaś żadnych magicznych sztuczek, nie dasz
rady tego zrobić. - Wsunął ręce do kieszeni. - A zatem
nie mam wyboru. Muszę dotrzymać ci towarzystwa.
Zwłaszcza teraz, kiedy ty i Michael nie jesteście już
parą. To znaczy... -Znów wyjął telefon. Abby powoli
zaczynała mieć dość tego urządzenia. - Chyba nie ma
sensu prosić byłego narzeczonego, żeby przyjechał
zająć się kobietą, która złamała mu serce. Nie uwa
żasz? - Tym razem jego rozmowa z bratem nie trwała
długo. - No tak. Nie zaproponował, że przybędzie ci
na ratunek. Jesteś rozczarowana?
- Oczywiście, że Michael nie przyjedzie tutaj,
żeby mnie niańczyć - mruknęła Abby z kwaśną miną.
- Pracuje o dziwnych godzinach.
- Moim zdaniem zdrowie kobiety, którą kocha,
mogłoby być dla niego ważniejsze od doglądania
kuchni w restauracji. Siekanie cebuli i lepienie ciasta
nie może być aż tak ważne jak złożenie ci wizyty,
kiedy jesteś w potrzebie.
- To twoja wina. Nie miałeś prawa informować
go, że zerwałam zaręczyny. Sama bym mu o tym
powiedziała.
Theo nie odpowiedział, tylko podszedł do komody
i otworzył jedną z szuflad. Abby spojrzała na niego
przerażona.
- Musisz się przebrać - wyjaśnił, nie patrząc na
nią. - A ja zamierzam ci pomóc.
NARZECZONA GREKA
125
- Pomóc mi się przebrać? - Poruszyła się gwał
townie, a skręcona kostka natychmiast przypomniała
jej o swoim stanie.
- Proszę. Czy w tym śpisz? - Wysunął w jej
stronę za dużą koszulkę zwisającą luźno na jego
palcu. - Nic innego nie wygląda mi na piżamę, chyba
że sypiasz nago. - Uśmiechnął się tak, że miała
ochotę czymś w niego rzucić.
- Sama ją włożę!
- Muszę pomóc ci zdjąć ten strój do joggingu.
- Nie jestem inwalidką.
- Słyszałaś, co powiedział lekarz. Może więc
zaczniesz zachowywać się jak grzeczna dziewczynka
i pomożesz mi?
Zrobił krok w jej stronę, a ona westchnęła z rezyg
nacją. Chcąc nie chcąc, była zdana na łaskę tego
mężczyzny. Pomyślała o Michaelu i zrobiło jej się go
żal. Nie wiedziała, co teraz przeżywał. Zadzwoni do
niego przy pierwszej okazji i wyjaśni, co tak napraw
dę się wydarzyło.
Zacisnęła zęby i zamknęła oczy, kiedy Theo po
woli zdejmował z niej spodnie. Potem ułożył ją pod
kołdrą i położył obok niej koszulkę.
- Wyświadczyłem wam przysługę - powiedział
łagodnie; Abby spojrzała na niego sceptycznie.
- Nie wątpię, że przy tych wszystkich wydatkach,
które masz, myśl o takich pieniądzach musiała być
kusząca. Ale zastawów się, czy byłabyś naprawdę
szczęśliwa z mężczyzną, do którego nic nie czu
jesz?
1 2 6 CATHY WILLIAMS
- Tak się składa, że żywię do Michaela wiele
ciepłych uczuć.
Nie to Theo chciał usłyszeć. Zacisnął zęby i usiadł
na łóżku obok niej.
- Ktoś cię kiedyś skrzywdził. Może czujesz coś
do Michaela, ale być może nie są to odpowiednie
uczucia. - Spojrzał na nią w zamyśle. - Może pomyli
łem się co do ciebie. Nie jesteś typową naciągaczką.
- Powinnam skakać z radości? Teraz, kiedy wzią
łeś sprawy w swoje ręce i powiedziałeś Michaelowi,
że nie chcę już ... - słowa „wyjść za niego za mąż"
nie chciały jej przejść przez usta-być jego narzeczo
ną? I pozwoliłeś mu myśleć, że zanim omówiłam
nasze prywatne sprawy z nim, podzieliłam się nimi
z tobą?
- Przyznaję, że nie wyszło najlepiej.
- Tylko tyle masz do powiedzenia? Jesteś najohy-
dniejszym...
- Wiem. Już mi o tym mówiłaś. Ale wywołuję
w tobie emocje, których nie odczuwałaś przy moim
bracie. Przyznaj, że mam rację. Nie wiem, czy posu
nęłabyś się o krok dalej i doprowadziła do tego ślubu,
ale musiałem zareagować i oboje wiemy, że wy
świadczyłem ci przysługę.
- Jak możesz tutaj siedzieć i tak spokojnie się
usprawiedliwiać?
- Wszystko w imię prawdy - mruknął Theo.
- Jestem na tyle uczciwy, że przyznaję się do błędu.
Oczywiście chciałaś wyjść za Michaela z niewłaś
ciwych pobudek, ale nie były one tak godne potępie-
NARZECZONA GREKA
127
nia, jak mi się wcześniej wydawało. Samotnie wy
chowujesz syna. Przy Michaelu czułaś się bezpiecz
na. Ale nie było między wami chemii. Zniszczylibyś
cie sobie życie tym małżeństwem.
Abby spoglądała na tę ciemną, diabelnie seksow
ną twarz z niechętną fascynacją. Miał tyle racji i tak
bardzo się mylił.
- Nie potrzebuję chemii. Raz już miałam okazję
jej zakosztować i nie wyszłam na tym najlepiej.
- Bo związałaś się z niewłaściwym mężczyzną
- skwitował.
Kiedy tak na nią patrzył, przypomniał sobie jej
dotyk, jej smak. Sceny, które rozgrywały się w jego
głowie przez ostatnie tygodnie, odżyły w jaskraw-
szych barwach. Musiał czym prędzej wyjść z tego
pokoju. Podniósł się i odwrócił pośpiesznie, skrywa
jąc narastające pożądanie.
- Będę potrzebował pościeli - poinformował ją
nagle. - Mogę spać na dole na sofie. Jeśli zostawimy
otwarte drzwi, usłyszę, kiedy mnie zawołasz.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Ależ jest. - Jego glos był ostry. - To moja wina,
że upadłaś, i mam obowiązek dopilnować, żebyś nie
zrobiła sobie jeszcze większej krzywdy.
- Niby dlaczego to twoja wina? - Zaczęła wyob
rażać sobie, jak skrada się po schodach w środku nocy
i zagląda do jej pokoju.
- Gdybyś przede mną nie uciekała, nie potknęła
byś się o stopień. Gdyby pojawiły się komplikacje, do
końca życia miałbym cię na sumieniu.
128
CATHY WILLIAMS
Poczuła się lepiej, kiedy zrozumiała, że kierował
nim wyłącznie egoizm. Westchnęła z ulgą.
- A bardzo byśmy tego nie chcieli - rzuciła
chłodnym głosem pełnym sarkazmu. - Pościel i po
duszki znajdziesz w szafie.
- A gdzie Jamie chodzi do szkoły?
- Mogę poprosić jedną z mam jego kolegów,
żeby go zabrała.
- Zawiozę go.
Wystarczyło spojrzeć na jego twarz, żeby zro
zumieć, że sprzeciw nic nie da.
- Dziękuję - powiedziała po prostu. - Wiem, że
zostajesz tutaj na noc, bo czujesz się w obowiązku,
ale i tak jestem ci wdzięczna.
- Nie musisz silić się na grzeczność. - Wykrzywił
usta w uśmiechu. - Nie wiesz, że kobieta, która
potrzebuje opieki, to marzenie każdego mężczyzny?
- Mam nadzieję, że będziesz o tym pamiętał,
kiedy o drugiej nad ranem zawołam cię, żebyś przy
niósł mi środki przeciwbólowe.
Zaczynała dostrzegać w nim innego człowieka.
Tak samo było z Olivierem, który koniec końców
okazał się niewyobrażalnym egoistą. Ale Theo...
Odpędziła od siebie tę myśl. Zaczekała, aż wyjdzie
z pokoju, czym prędzej chwyciła za telefon i wybrała
numer Michaela. Po tonie jego głosu zorientowała
się, że był w całkiem niezłej formie.
- Jego zdaniem bardzo dzielnie znosisz nasze
rozstanie - poinformowała go Abby, przerywając
spekulacje na temat pobytu Theo w jej domu. - Po-
NARZECZONA GREKA 1 2 9
wiedziałam mu, że zastanawialiśmy się, czy ten ślub
to dla nas najlepsze rozwiązanie.
- Pozostaje mi tylko mieć złamane serce.
- Michael... masz jeszcze szansę, żeby wyznać
prawdę.
- Wolę być porzuconym facetem ze złamanym
sercem. - Roześmiał się i czym prędzej zmienił
temat. Zaczął zadawać jej pytania o wydarzenia
minionych godzin, a potem szczegółowo opisał jej
zespól jazzowy.
- Wpadnę za parę dni i przywiozę wam coś do
jedzenia - dodał na koniec.
- Nie wiem, czy to w czymkolwiek pomoże, bo ja
nawet nie mogę zejść na dół.
- Wpadnę tak czy inaczej. Czy poprosiłaś ko
goś o pomoc? Rebecca będzie mogła do ciebie
wpaść?
Abby nie miała zamiaru angażować nikogo do
pomocy. Wbrew temu, co mówił lekarz, uznała, że
może poruszać się po domu na jednej nodze. Poza
tym tak długo jak Jamie miał telewizję i swoje gry,
nie będzie się nudził. Wiedział również, że gdyby
tylko wspomniała słowem, że nie może się ruszać,
Michael natychmiast przysłałby jej kogoś do pomo
cy. Dlatego czym prędzej zapewniła go, że wszystko
miała pod kontrolą i że jego brat miał zamiar wyje
chać następnego dnia z samego rana.
Jednak następnego dnia rano Theo Toyas nie
wyglądał, jak gdyby wybierał się do Londynu. Abby
1 3 0 CATHY WILLIAMS
zerknęła sennie na zegarek i aż podskoczyła. Było
wpół do jedenastej!
- Umarłaś dla świata. - Podszedł do niej, trzy
mając w jednej ręce dwie białe tabletki, a w drugiej
szklankę wody. - Nie budziłem cię. Nawet nakłoni
łem Jamiego, żeby zachowywał się cichutko jak
myszka. Chyba spodobała mu się ta zabawa.
- Trzeba było mnie obudzić! - Abby odrzuciła
kołdrę, ale jak tylko spróbowała ruszyć nogą, krzyk
nęła z bólu.
- Oczywiście, powinienem był skoro świt ściąg
nąć cię do kuchni. - Podał jej tabletki, które natych
miast połknęła.
- A teraz pomogę ci się umyć. Potem zniosę cię
na dół na śniadanie. Chyba że wolisz mieć podane do
łóżka?
Kiedy tak siedział obok niej na łóżku, wyglądał
niezwykle seksownie w bawełnianej koszuli w paski
i letnich spodniach. Abby była przerażona, tym bar
dziej że ten mężczyzna najwyraźniej zbyt poważnie
potraktował swoje zadanie.
- Przykro mi, że zepsułam ci wieczór, ale nie
mam zamiaru zepsuć ci tego dnia. Nie musisz wracać
do Londynu? Nie masz żadnego spotkania? Michael
ciągle powtarza, że nigdy nie masz wolnej chwili.
- Szczerze mówiąc, mam mnóstwo pracy. Ale na
szczęście zabrałem ze sobą laptopa i mogę popraco
wać tutaj. Musiałem odwołać kilka spotkań, ale nadal
mam nad wszystkim kontrolę. Poza tym mam cały
sztab ludzi, którzy wiedzą, co robić podczas mojej
NARZECZONA GREKA 1 3 1
nieobecności. W końcu tyle im płacę, że czasem
mogliby się wykazać.
- Ale...
- Przygotuję ci kąpiel.
Poczuła się tak, jak gdyby ziemia zaczęła usuwać
się jej spod stóp. Kiedy wrócił, wiedziała, że nie ma
wyboru. Musiała przystać na jego propozycję.
- Ale zostaniesz tylko do końca dnia - powiedzia
ła, kiedy niósł ją do łazienki.
- Jak sobie życzysz - mruknął Theo przymilnie.
ROZDZIAŁ ÓSMY
W tej kobiecie było tyle sprzeczności. Nawet
teraz, kiedy siedział przed komputerem, nie potrafił
przestać o tym myśleć. Jak na kobietę, która zamie
rzała wyjść za mąż, żeby zapewnić stabilizację finan
sową swojemu dziecku, była wyjątkowo pruderyjna.
Nie pozwoliła mu zostać w łazience, a kiedy próbo
wał zanieść ją na dół, sprzeciwiła się. Upierała się, że
wystarczy, jak się na nim oprze.
Wiedział, że wieczorem miał ją odwiedzić Micha
el, przez co cała ta sytuacja wydawała mu się jeszcze
bardziej dziwaczna. Co prawda nigdy nie omotała go
żadna kobieta, ale nawet gdyby tak się stało, to
ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby mu na myśl, byłoby
składanie jej wizyt po tym, jak go rzuciła. Najwyraź
niej tajemnicom nie było końca.
W końcu chwycił komputer i ruszył do salonu.
Abby siedziała na sofie i czytała. Skręconą nogę
trzymała na poduszce. Włosy zaplotła w warkocze
i wyglądała tak krucho jak tego dnia, kiedy pierwszy
raz ją zobaczył. Spojrzała na niego znad książki.
- Słucham? - zapytała, unosząc brwi. - Chcesz
coś ode mnie?
NARZECZONA GREKA 1 3 3
- Pomyślałem, że się nudzisz. Może podać ci
pilota od telewizora? - Postawił laptopa na stole przy
sofie i podszedł do okna. Na zewnątrz dostrzegł mały
ogródek pełen plastikowych zabawek.
- Mógłbyś już przestać węszyć, Theo. Jestem tym
zmęczona.
Theo spojrzał na nią.
- Ja cię męczę?
- Wiem, że czujesz się zobowiązany, żeby się
mną zajmować, ale w każdej chwili możesz wrócić
do swoich obowiązków. Poradzę sobie sama. Opuch
lizna już zeszła i mogę normalnie funkcjonować.
- Zostanę, dopóki całkiem nie wyleczysz nogi.
Abby otworzyła usta ze zdziwienia.
- Myślałam, że wyjeżdżasz dziś wieczorem.
- Chcesz się mnie pozbyć przed wizytą Mi
chaela?
- Niby dlaczego?
- Może boisz się, że mógłbym mu zadać kilka
niewygodnych pytań. - Wiedział, że sam prosił się
o kłótnię i doskonale znał powód. Był zazdrosny
o swojego brata! Chociaż nie byli już zaręczeni,
istniało między nimi jakieś ciepłe uczucie, a on
nie potrafił tego zrozumieć. - Ale to i tak nie ma
znaczenia. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Nie
nudzisz się?
- Oczywiście, że się nie nudzę. Czytam. - Abby
wyciągnęła książkę w jego stronę, tak żeby mógł
przeczytać tytuł. - Zazwyczaj nie mam na to czasu.
Ten kryminał czytam od pół roku, a jestem dopiero
1 3 4 CATHY WILLIAMS
w połowie. A poza tym lada chwila wróci Jamie. Nie
sprawiał ci kłopotów?
- Był bardzo grzeczny. Chyba cieszyła go moja
obecność.
- Cieszy go obecność każdego mężczyzny - wy
jaśniła mu Abby czym prędzej. - Wchodzi w ten
wiek, kiedy chłopców zaczynają interesować samo
chody i piłka nożna. Jego przyjaciele mają ojców,
z którymi mogą o tym porozmawiać. Dlatego szuka
męskiego towarzystwa.
- Michael nigdy nie interesował się samochoda
mi ani piłką nożną - zauważył Theo. - Czyli w tej
sprawie nie okazałby się pomocny.
- Masz rację. Michael faktycznie nie interesuje
się piłką nożną. Ale ma bardzo ładne porsche, w któ
rym Jamie przesiaduje przy każdej nadarzającej się
okazji.
- Chyba nie masz za dużo czasu dla siebie. Życie
bez dziecka jest o wiele łatwiejsze. Nigdy nie pomyś
lałaś, żeby...
- Pozbyć się go? Nigdy! Chciałam tego dziecka
od chwili, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
A czy ty pozbyłbyś się swojego dziecka?
- Co to za pytanie?
- Czy poprosiłbyś swoją dziewczynę, partnerkę
albo żonę, żeby usunęła ciążę, bo ci nie pasuje?
- Oczywiście, że nie. A poza tym nigdy nie
dopuściłbym do takiej sytuacji. Od tego mamy anty
koncepcję.
Abby poczuła, że ich rozmowa zaczęła zmierzać
NARZECZONA GREKA
135
w niewłaściwym kierunku i czym prędzej zmieniła
temat.
- Widzę, że przywiozłeś ze sobą komputer.
- Ale jak na razie nie zrobiłem z niego wielkiego
użytku. Musiałem zajmować się tobą. - W jego
czarnych oczach dostrzegła szelmowski błysk.
- O nic cię nie prosiłam!
- Niby tak, ale mając na uwadze fakt, że nie
dotarłem dzisiaj do biura i jutro też prawdopodobnie
do niego nie dotrę, wydaje mi się, że będę potrzebo
wał pomocy.
- Mam dla ciebie pracować?
- Tylko podczas mojego pobytu. Wiem, że to
może wydać ci się dziwne, ale do pisania na kompute
rze używam tylko dwóch palców. Gdybym pracował
sam, zajęłoby mi to wieki. A z twoją pomocą byłoby
o wiele łatwiej. - Przesunął komputer bliżej niej.
- Możesz oprzeć go sobie na udach. A jak tylko się
zmęczysz albo będzie ci niewygodnie, daj mi znać.
Abby zacisnęła zęby, kiedy delikatnie dotknął jej
ud, stawiając na nich mały komputer.
- Wiesz, jak się nim posługiwać?
- Oczywiście! Ale nie jestem pewna, czy od
powiadam twoim oczekiwaniom.
- Nie znasz moich oczekiwań - zauważył Theo.
Stanął za nią i pochylił się, żeby ustawić coś na
klawiaturze. - Tak jest dobrze?
Jej włosy pachniały miętą i eukaliptusem. Kiedy
wdychał ich zapach, nawet nie zorientował się, że coś
do niego mówiła. W końcu przywołał się do porządku
1 3 6 CATHY WILLIAMS
i otworzył ikonę, o którą pytała. Spojrzał na jej palce.
Były takie długie i smukłe. Wyobraził sobie, jak
wbijają się w jego skórę.
- Będziesz za nim tęsknić? - zapytał, na co Abby
spojrzała na niego zaskoczona.
- Za kim?
- Za moim bratem.
- Ale my nie przestaniemy się spotykać. - Abby
zakaszlała i spróbowała przekonać samą siebie, że
ten postawny mężczyzna za jej plecami nie sprawia,
że każdy nerw w jej ciele napina się do granic
możliwości. Nie mogła zrozumieć, dlaczego stał tak
blisko niej, pochylał się nad nią, wdychał jej zapach.
Kiedy był tak blisko, nie mogła myśleć. Nawet mó
wienie przychodziło jej z trudem. - Jesteśmy przyja
ciółmi - wybełkotała wreszcie. - A o przyjaciołach
się tak po prostu nie zapomina.
Theo odsunął się, ale zamiast odejść, przykucnął
obok niej.
- Myślałem, że zerwanie zaręczyn może popsuć
coś między wami.
- Może zabierzemy się do pracy? Nie wiem, jak
długo dam radę siedzieć nieruchomo. Właściwie to
już trochę zesztywniała mi noga.
- Może skoczę po mrożonkę. - Zanim zdążyła
zaprotestować, udał się do kuchni. Po chwili wrócił
z torbą wypełnioną lodem, którą przyłożył delikatnie
do jej nogi. - Powinno pomóc. Za pięć minut to
zabiorę - pocieszył ją, kiedy dostrzegł, że drży.
- Malujesz paznokcie.
NARZECZONA GREKA 1 3 7
- Wiele kobiet to robi.
- Czy kiedykolwiek mężczyzna malował ci paz
nokcie?
- Nie! - obruszyła się.
- Dlaczego tak cię to przeraża? To mogłoby być
całkiem przyjemne.
- Już mi lepiej, dziękuję. Możesz zabrać lód.
- Odpręż się - powiedział do niej, jak tylko
odłożył lód. - Jesteś strasznie spięta.
- A czego się spodziewałeś?
Kiedy jego palce zaczęły masować jej stopę, za
częła się relaksować. Jego dotyk sprawiał jej przyje
mność. Oparła się na poduszce i przymknęła oczy.
Wyobraziła go sobie, jak maluje paznokcie greckiej
bogini. Na pewno robiłby to niespiesznie, korzystając
z każdej chwili, napawając się... Na tę myśl natych
miast otworzyła oczy.
- Jak miło - westchnęła.
- Miło? Nigdy nie lubiłem tego słowa.
- Jestem gotowa do pracy - ucięła Abby, dając
mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na dalszą
rozmowę.
- Wiesz, jak działa ten program.
Kiedy skinęła głową, udzielił jej kilku wskazó
wek, po czym odsunął się na bezpieczną odległość.
Abby nigdy wcześniej nie była taka szczęśliwa, że
może wbić wzrok w ekran komputera.
Przez pewien czas dyktował jej tekst, a ona pisała
w skupieniu. Jednak około wpół do drugiej przerwał
i powiedział, że musi coś zjeść.
1 3 8 CATHY WILLIAMS
- Zabieram cię do pubu - obwieścił, uciszając ją
gestem ręki. - Podjadę jak najbliżej wejścia, a potem
wesprzesz się na moim ramieniu.
- To nie jest najlepszy pomysł.
- Czemu nie? Przynajmniej nie będziesz musiała
znosić więcej mojej kuchni.
- Ale... - Im dłużej czasu spędzała w jego to
warzystwie, tym większy ogarniał ją strach. Nie
chciała poznać jego dobrych stron. Już sama jego
obecność działała na nią wystarczająco elektryzu
jąco. - Musisz wracać do Londynu. Nie możesz
się mną zajmować. Zapomniałeś już, że jestem tylko
zwykłą naciągaczką?
- Przecież już przyznałem się do błędu. - Przez
kilka sekund Theo przyglądał się jej w milczeniu.
- Boisz się przebywać w moim towarzystwie? - za
pytał łagodnie, na co Abby energicznie pokręciła
głową. - Więc o co chodzi?
Dwadzieścia pięć minut później siedzieli w bar
dzo szykownej francuskiej restauracji. Znalazł ją
dzięki swojemu podręcznemu komputerowi, który
najwyraźniej często się przydawał, kiedy na dłużej
musiał zostać w Londynie. To był doskonały temat
do rozmowy. Abby zaczęła interesować się jego
życiem. Theo często udzielał jej zabawnych odpo
wiedzi. Nagle zaczęła w nim dostrzegać prawdziwe
go człowieka, który też miał uczucia.
- Chyba powinniśmy odebrać Jamiego ze szkoły
- zwrócił się do niej po zapłaceniu rachunku.
NARZECZONA GREKA 1 3 9
Abby zdała sobie sprawę, że ostatnie godziny
minęły niepostrzeżenie.
- A co z twoją pracą? - zapytała. - Kiedy Jamie
wróci do domu, nic z tego nie będzie.
- W takim razie będziemy musieli popracować
później. - Wstał i pomógł jej podnieść się z krzesła.
- Może nawet jutro.
Oczywiście Abby nie podobało się, że miała spę
dzić z nim jeszcze jeden dzień. Jednak nie miała
czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo jak tylko
Jamie wsiadł do samochodu, natychmiast zaczął
dziecięcą paplaninę. Opowiadał o tym, co robił
w szkole i o nowych rysunkach. A przy tym przez
cały czas zadawał śmieszne pytania, które wywoły
wały uśmiech na twarzy Abby.
- Skąd on bierze tyle energii? - dziwił się Theo.
Po powrocie do domu Abby z zachwytem obser
wowała, jak świetnie Theo radził sobie z jej synkiem.
W przeciwieństwie do Michaela, który zwykle ukła
dał z nim klocki lego albo puzzle, kopał z malcem
piłkę w ogrodzie, nie zważając na jej uwagi dotyczą
ce okien sąsiadów.
Około siódmej Jamie był tak zmęczony, że oczy
same mu się zamykały. Właśnie mu czytała, kiedy
zasnął. Wtedy Theo zaniósł go na górę.
- Dobrze się bawiłeś? - zapytała, kiedy wrócił po
pięciu minutach i osunął się na krzesło.
- Odwołałem wizytę Michaela - poinformował ją,
unikając odpowiedzi na jej pytanie. - Wyjaśniłem mu,
że nie jesteś jeszcze na siłach, żeby przyjmować gości.
1 4 0 CATHY WILLIAMS
- Co mu powiedziałeś?
- Słyszałaś - zirytował się. - Spotkam się z bra
tem przed wyjazdem do Londynu. A skoro wy dwoje
tak bardzo się przyjaźnicie, chociaż zupełnie tego nie
rozumiem, możecie spotkać się w każdej chwili.
Tylko nie dziś.
- Mogłeś zapytać mnie o zdanie.
- Powiedz, co chcesz na kolację. Tylko proszę,
niech to nie będzie nic bardziej skomplikowanego od
makaronu. W tej rodzinie to Michael odziedziczył
cały talent kulinarny.
- Nie możesz odwoływać moich spotkań bez
mojej wiedzy!
- Już to zrobiłem. - Spojrzał na nią spokojnie.
- Muszę zadzwonić do Michaela i wytłumaczyć
mu, że to nie był mój pomysł.
- Niczego mu nie musisz tłumaczyć. - Theo
stracił nad sobą kontrolę. Miał wrażenie, że wokół
niego działo się coś bardzo dziwnego, czego nie
potrafił ogarnąć jego umysł. - Dlaczego tak bardzo
zależy ci na tym, co pomyśli sobie mój brat? Czy on
coś na ciebie ma? Boisz się go? - Przyjrzał się jej
uważnie.
Abby nie mogła opanować zdziwienia.
- Jak mogłabym się bać twojego brata? To najlep
szy człowiek, jakiego kiedykolwiek spotkałam!
- W takim razie zrozumie, że musisz odpoczy
wać. Poza tym, gdyby tutaj był, mógłby wyczuć
panujące między nami napięcie. I jak by się z tym
czuł?
NARZECZONA GREKA 1 4 1
- Jakie napięcie?
- Dobrze wiesz, o czym mówię.
Theo stał nad nią, spoglądając z góry z satysfakcją.
Delikatnie pogłaskał palcem jej ramię. Prawie słyszał
jej westchnienie.
- Tak jak wtedy w Grecji... - zamruczał, opadając
na kolana.
Musnął ustami jej obojczyk. Abby zadrżała.
- Nie - wyszeptała.
- Ależ tak. Pragniesz mnie tak, jak nigdy nie
pragnęłaś mojego brata. Już raz tego dowiodłem,
a teraz chcę więcej.
- Nie możesz...
- Bo ty tego nie chcesz? Bo mnie nie pragniesz?
Chcesz mi powiedzieć, że twoje ciało nie reaguje na
mój dotyk? Że wszystko to sobie wymyśliłem? - Po
całował ją w szyję. - Powiedz, że tego nie chcesz,
a dam ci spokój. Na zawsze odejdę z twojego życia.
- Nie sypiam, z kim popadnie.
- Ale chciałaś wyjść za mąż za mężczyznę, który
cię nie pociąga.
Abby odsunęła się od niego.
- Nie chodzi tylko o seks.
- Zaniosę cię na górę i będę się z tobą kochał.
Obiecuję, że będę bardzo delikatny.
Abby rozpływała się w rozkoszy. Z każdym kolej
nym stopniem, który pokonywał, jej ciało coraz sil
niej reagowało na jego bliskość. Pragnęła go tak
bardzo, jak żadnego innego mężczyzny. Nawet Oli
vier nie rozpalał w niej takiego ognia.
1 4 2 CATHY WILLIAMS
Otworzył ramieniem drzwi do jej sypialni i poło
żył ją na łóżku. Chciała rozkazać swojemu ciału,
żeby przestało go pożądać, ale nie słuchało. Theo
zapalił małą lampkę na komodzie. Jego ciało doma
gało się spełnienia, ale w końcu udało mu się odejść
od łóżka. Pragnął jej bardziej, niż chciał się do tego
przyznać.
- Miałaś czas, żeby zaprotestować. Teraz nie ma
już odwrotu - powiedział.
Pożerał ją wzrokiem. Powoli zaczął rozpinać ko
szulę, nie odrywając od niej oczu. Zdjął ją i rzucił na
ziemię. Kiedy jego palce zacisnęły się na pasku,
zawahał się.
- Nie przestawaj - wyszeptała.
Wiedziała, że w ten sposób daje mu swoje przy
zwolenie, ale nie dbała o to. Obiecał, że będzie
delikatny, ale ku swojemu zaskoczeniu pragnęła cze
goś całkiem innego. Pragnęła żaru i namiętności.
Kiedy w końcu rozebrał się do naga, nie mogła go nie
podziwiać. Miał szerokie ramiona i umięśniony tors,
a jego męskość też nie pozostawiała niczego do
życzenia. Zrozumiała, że pragnął jej tak samo jak ona
jego. Miała wrażenie, że wystarczy jeden dotyk, żeby
eksplodowała.
Theo podszedł do niej. Pomógł jej zdjąć koszulkę.
Kiedy sięgnęła do tyłu, żeby rozpiąć stanik, po
wstrzymał ją.
- Powoli - wyszeptał.
Tak bardzo trzęsły mu się ręce, jak gdyby to był
jego pierwszy raz. Zdumiewające! W mgnieniu oka
NARZECZONA GREKA 1 4 3
wspaniały kochanek zamienił się w żółtodzioba! Tak
często myślał o jej piersiach, że kiedy w końcu
ściągnął jej stanik, poczuł potężny przypływ pożąda
nia. Powoli zsunął elastyczną spódnicę. Jej ciało było
takie kruche i smukłe. Nie mógł uwierzyć, że wcześ
niej podniecały go kobiety o bujnych kształtach.
Smakował każdy centymetr jej ciała, szyję, piersi,
brzuch. Z jej ust wyrwał się cichy jęk, a jej palce
znalazły się w jego włosach. Wiedział, że była go
towa...
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Abby przyglądała się leniwie, jak Theo się ubierał.
Uwielbiała to i nienawidziła. Kochała, bo po prostu
samo patrzenie na niego sprawiało jej przyjemność,
a nienawidziła, bo ta chwila oznaczała koniec week
endu i rozstanie z nim.
Do tej pory nie mogła uwierzyć, jak to się wszy
stko potoczyło. Została kochanką mężczyzny, który
jej nie kochał. Lubił spędzać z nią czas i nie raz ją
o tym zapewniał. Nie potrafił zapomnieć, że jesz
cze tak całkiem niedawno wykorzystała jego brata,
dlatego nie miał wyrzutów sumienia, że wykorzys
tuje ją.
Przeważnie przyjeżdżał do niej w piątek, czasem
w sobotę, i zawsze wyjeżdżał w niedzielę wieczorem,
zaraz po ułożeniu Jamiego do snu. Chodziło mu tylko
o seks. Czasem odnosiła wrażenie, że wcale go to nie
cieszyło.
Tymczasem z każdym kolejnym weekendem ona
kochała go coraz bardziej, chociaż wiedziała, że
straciła rozum. Co prawda nie był żonaty, tak jak
Olivier, ale zagrażał jej w równym stopniu. A może
nawet bardziej.
NARZECZONA GREKA
145
- Prawie słyszę twoje myśli - mruknął, odwraca
jąc się do niej. - Nad czym się zastanawiasz?
- Nad niczym ważnym. Jutro kolejny dzień pra
cy. Nienawidzę poniedziałków.
- Zawsze możesz zrezygnować. - Theo spojrzał
na nią, zapinając koszulę.
- Jasne. Świetny pomysł. Mogę odejść z pracy
i poczekać, aż pieniądze zaczną spadać mi z nieba.
- Roześmiała się, ale ku jej zaskoczeniu on jej nie
zawtórował. - Chyba żartujesz?
Czuła jego wzrok na swoim nagim ciele. Lubił
patrzeć na nią, kiedy się ubierał. Co więcej Abby
odkryła, że też to lubi.
- Jestem bogaty. - Wzruszył ramionami, ale z je
go oczu nie zniknęła czujność. - Stać mnie na to, żeby
cię utrzymywać.
Abby poczuła się tak, jak gdyby uderzył ją
w twarz.
- Chcesz powiedzieć, że stać cię na to, żeby mnie
kupić?
- Nie muszę cię kupować, Abby, bo już jesteś
moja.
- Naprawdę, Theo. - Przykryła się poszewką.
- Czasem mnie zdumiewasz. - Palące łzy napłynęły
jej do oczu.
- Po prostu stwierdzam fakty. - Usiadł obok niej.
- Pod koniec tygodnia zawsze jesteś wykończona. Co
jest złego w tym, że mężczyzna chce zaradzić zmę
czeniu swojej kochanki? Moim zdaniem nic.
- Co pokazuje, jak bardzo się od siebie różnimy.
1 4 6 CATHY WILLIAMS
Lubię swoją niezależność i lubię sama na siebie
zarabiać.
- Całkiem niedawno chciałaś uzależnić się od
mojego brata - zwrócił jej uwagę Theo.
Ałe już po chwili zrozumiał, że niepotrzebnie
wplątał Michaela do tej dyskusji. Wiedział, że nadal
się z nim spotykała. Czasami zabierał ją i Jamiego na
obiad albo zapraszał ich do jednej ze swoich re
stauracji, gdzie mogli się zobaczyć i porozmawiać.
W miłości i na wojnie wszystkie chwyty są do
zwolone, pomyślał Theo.
Abby nic nie odpowiedziała. Nadal ukrywała sek
ret Michaela i wiedziała, że ich spotkania działały
Theo na nerwy. Oczywiście nie był zazdrosny. Po
prostu nie chciał z nikim dzielić się obiektem swoje
go pożądania.
- Słucham? - przyciskał ją Theo, ignorując we
wnętrzny głos, który podpowiadał, żeby dał sobie
spokój. - W końcu moja sytuacja finansowa jest
o wiele lepsza. W czym zatem tkwi problem? - Czuł
narastającą złość. - Poza tym uważam, że Jamie
powinien chodzić do szkoły prywatnej. Jest za mądry
na zwykłą szkołę.
Ta wzmianka o jej synu wytrąciła Abby z równo
wagi. Theo rzadko o nim mówił, ale poza tym wspa
niale zajmował się Jamiem. Miał do niego odpowied
nie podejście. Często spędzali wspólnie czas i robili
rzeczy, które rozjaśniały twarz malca. Bała się, że
pewnego dnia będzie musiała mu wyjaśnić, dlaczego
Theo zniknął z ich życia.
NARZECZONA GREKA
147
- Edukacja mojego syna to nie twoja sprawa.
- Wyrażam tylko swoje zdanie.
- Możemy porozmawiać o tym innym razem?
- Za dwa miesiące? Już to przerabialiśmy. Rozu
miem, że potrzebujesz kolejnych dwóch.
- Co takiego?
- Nieważne. I tak muszę już iść.
Czasem ich rozstania przeciągały się, ponieważ
wystarczył jeden dotyk, żeby wpadli sobie w objęcia.
Ale tym razem Abby prawie nie poczuła dotyku jego
rąk na swojej brodzie ani jego ust na swoich ustach.
- Zdumiewające. Wciąż nie mam cię dość - mru
knął.
- Powinieneś już iść.
- To nie potrwa długo.
Odrzucił poszewkę i rozsunął jej nogi. Już po
chwili wiła się z rozkoszy. Wbiła paznokcie w po
ściel i nie mogła opanować jęków wydobywających
się z gardła. Po chwili doświadczyła eksplozji roz
koszy. Spojrzała na niego sennie, a wtedy on pocało
wał ją w kącik ust.
- Słodkich snów - powiedział. - Możesz śnić
tylko o mnie.
Jak gdybym mogła śnić o kimś innym, pomyślała
smutno. Kiedy usłyszała trzask zamykanych drzwi,
myślała, że zaraz zaśnie. Ale sen nie nadchodził. Coś
nie dawało jej spokoju. Jej organizm wysyłał jej
sygnały, które ze wszystkich sił starała się zignoro
wać. Ale z drugiej strony przecież brała tabletki, więc
nie mogła zajść w ciążę.
1 4 8 CATHY WILLIAMS
Żeby rozwiać wątpliwości, kupiła test ciążowy
i zdenerwowana czekała na wynik. A jednak table
tki zawiodły. W panice próbowała znaleźć wyjście
z tej jakże skomplikowanej sytuacji. Nie mogła
powiedzieć Theo. Ten mężczyzna nie chciał się
z nią wiązać. Na pewno tylko wścieknie się na
wieść o dziecku. A może zechce jej je odebrać
i wychować w tradycyjny, grecki sposób? Łzy na
płynęły jej do oczu. W końcu, kiedy jej umysł nie
radził już sobie z rozgrywającym się na jawie kosz
marem, zasnęła.
W piątek nadal przypominała kłębek nerwów.
Theo zadzwonił, żeby powiedzieć, o której należy się
go spodziewać. Jak zwykle zapewnił ją, jak bardzo
tęsknił za nią, jej seksownym ciałem i chwilami
spędzonymi z nią w łóżku. Abby próbowała zapano
wać nad emocjami w głosie, kiedy w milczeniu
zastanawiała się, jak zareaguje na wieść, że to sek
sowne ciało niedługo trochę się zmieni.
Miał być o dziesiątej, ale ostatecznie pojawił się
po jedenastej.
- Szampan na przeprosiny - powiedział z uśmie
chem, odwracając ją twarzą do siebie.
Kiedy tak nie niego patrzyła, cała jej determinacja
uleciała z dymem. Chciała się od niego odsunąć, ale
nie potrafiła. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo
straciła dla niego głowę. Znała na pamięć każdy
szczegół jego twarzy, leniwy seksowny uśmiech,
a nawet zapach.
NARZECZONA GREKA
149
- Co się stało? - zapytał ostro, wsuwając palce
w jej włosy.
- Nic.
- Nic? I właśnie dlatego nagle zrobiłaś się zmę
czona?
- Ludzie bywają zmęczeni, Theo. Nie każdy ma
tyle energii co ty. - Spuściła wzrok, żeby zachować
resztki kontroli. - Dziękuję za szampana, ale nie
mam ochoty. Zasnęłabym po pierwszym kieliszku.
- Dobrze wiesz, że mogę rozwiązać ten problem.
- Odstawił butelkę na kredens, zdjął marynarkę i,
zanim zdążyła zaprotestować, wziął ją na ręce i za
niósł do salonu. - Poszedłbym prosto na górę, ale
musimy porozmawiać.
- Masz rację, Theo. Musimy porozmawiać.
Posadził ją na sofie i zaczął masować jej stopy, tak
jak tamtego dnia, kiedy leżała ze skręconą nogą.
- Przemyślałaś moją ofertę? - zapytał pewnym
głosem.
Z pewnością był przekonany, że nie odrzuci jego
propozycji.
Abby podkurczyła nogi, uciekając od jego zmys
łowych palców.
- Przemyślałam i... - zastanawiała się, jak wyra
zić swoje myśli - ...i nie rozumiem, dlaczego miałbyś
mnie utrzymywać. W końcu gardzisz kobietami, któ
re są na utrzymaniu mężczyzn.
- Przekręcasz moje słowa - zirytował się. - Po
wiedziałem, że gardzę kobietami, które zastawiają
sidła na mężczyzn, żeby zdobyć źródło utrzymania.
150
CATHY WILLIAMS
- Ale żadne z nas nie wie, jak długo to potrwa.
Musisz wiedzieć, że...
- Nie przerywaj.
- Spotykamy się od blisko dwóch miesięcy - za
częła łamiącym się głosem. - Chciałabym wiedzieć,
dokąd zmierza nasz związek. Co będzie za rok?
Theo spojrzał na nią uważnie.
- A więc o to chodzi. Martwisz się, że mógłbym
cię zostawić.
- Przecież sam stwierdziłeś, że kobiety cię nudzą.
- Ale ty mnie nie nudzisz.
- Jeszcze nie.
Patrzyli na siebie w milczeniu. Theo wyglądał jak
ktoś, kto właśnie wypił gorzkie lekarstwo. W innej
sytuacji Abby uznałaby jego minę za zabawną. Ale
nie dzisiaj.
- Co mam ci powiedzieć, Abby?
- Dokąd zmierzamy.
- Skąd mam to wiedzieć? Nie mam kryształowej
kuli!
- Wystarczy przyjrzeć się faktom. Nie jestem
kobietą, z którą chciałbyś się związać na dłużej.
Wcześniej przyjęłam oświadczyny twojego brata.
Mam dziecko z innym mężczyzną. Nie należę do
dynastii, tak jak ta dziewczyna, którą przedstawiono
ci na Santorini.
- Masz rację. Nigdy w życiu nie pomyślałbym
o tobie jak o odpowiedniej kandydatce na żonę.
Chyba nie spodziewałaś się, że mogłoby być inaczej.
- Jego głos był lodowaty.
NARZECZONA GREKA 1 5 1
Abby nie skomentowała jego słów. Odwróciła
głowę, a do oczu napłynęły jej łzy. Zaczęła obgryzać
paznokcie.
- A poza tym, skąd mam mieć pewność, że nie
związałaś się ze mną, bo moja sytuacja finansowa jest
dużo lepsza od Michaela?
- To okrutne i niesprawiedliwe!
- Ale logiczne.
- W twoim życiu nie ma miejsca na nic więcej
poza logiką? Nawet w kwestii związków musisz
kierować się logiką?
- Ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Dlacze
go mielibyśmy psuć to, co jest między nami, skoro
obojgu nam jest dobrze. - Westchnął ciężko.
- Chyba powinieneś wyjść.
- Oszalałaś!
Zerwał się na równe nogi i zaczął krążyć po pokoju.
Uderzył pięścią w ścianę, czym natychmiast zwrócił
jej uwagę. Chciał dotknąć jej włosów, które tak często
czesał. Pragnienie, by poczuć jej delikatną skórę,
doprowadzało do szału. Stanął za nią i pochylił się.
- Po co zastanawiać się nad przyszłością, skoro
właśnie niszczysz teraźniejszość?
Abby pomyślała o kiełkującym w niej życiu.
Chciała wyznać mu, że ma bardzo dobry powód, żeby
zastanawiać się nad przyszłością. Jednak w końcu
uznała, że zachowa tę wiadomość dla siebie. Bez
trudu mogła wyobrazić sobie jego reakcję.
- Przecież ty nawet mnie nie lubisz, Theo - ode
zwała się wreszcie.
152
CATHY WILLIAMS
- Na litość boską! Chyba nie sądzisz, że mógł
bym sypiać z kobietą, której nie lubię?
Abby wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. A czy to byłoby o wiele gorsze od
sypiania z kobietą, której nie ufasz?
Jego milczenie sprawiło, że musiała na niego
spojrzeć. Stał oparty o ścianę z rękoma w kiesze
niach. Zrozumiała, że jej nie ufał. Tak długo, jak
niczego od niego nie oczekiwała, wszystko było
w porządku. Nawet chciał ją utrzymywać. Ale, kiedy
sprawy zaczynały się komplikować, nie był już taki
wyrywny.
- Jak mogłaś pomyśleć, że ci ufam?
- Bo...
- Bo dobrze nam ze sobą w łóżku?
To jej wystarczyło.
- Wyjdź.
- Jeśli wyjdę, to już nie wrócę - poinformował ją
ponuro. - W każdej chwili mogę znaleźć sobie inną
kobietę.
Abby zacisnęła zęby. Nie mogła na niego patrzeć.
Wiedziała, że nie było sensu kontynuować tej roz
mowy. Nigdy nie przekona go, żeby jej zaufał, a gdy
by nawet się jej udało, to i tak nie miałoby znaczenia.
Nie kochał jej i nigdy nie pokocha. Dopiero kiedy
otworzył drzwi, odważyła się na niego spojrzeć.
- Co powiesz Jamiemu? - zapytał oschle.
- Tylko mi nie mów, że cię to obchodzi. - Zauwa
żyła, że jego spojrzenie pociemniało. - Powiem mu,
że musiałeś wrócić do Grecji i że prawdopodobnie
NARZECZONA GREKA 1 5 3
już nigdy się nie spotkacie. Zrozumie. Dzieci potrafią
się dostosować. Za dwa tygodnie nawet nie będzie
o tobie pamiętał.
- Jasne.
Niech to szlag! Nawet na niego nie spojrzała!
I dobrze. Tak będzie dla niego najlepiej. Zapewniała
mu miłą rozrywkę. Prędzej czy później musiałby ją
zostawić. Ale mimo wszystko, dlaczego nawet na
niego nie spojrzała? Nie mógł pogodzić się, że po
zbawiono go prawa do ostatniego słowa. W końcu
odwrócił się, zabrał po drodze marynarkę i wyszedł.
Abby opadła na sofę niczym szmaciana lalka.
Wciąż jeszcze nie mogła uwierzyć, że wszystko
skończyło się tak szybko i spokojnie. Usłyszała
dźwięk silnika jego samochodu i pisk opon, kiedy
odjeżdżał, żeby na zawsze zniknąć z jej życia.
I wtedy łzy spłynęły jej po twarzy.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
- Znów się zamartwiasz, Abby. Musisz przestać.
Jamie to wyczuwa i też spuszcza nos na kwintę.
Abby spojrzała na mamę i przywołała na usta
wymuszony uśmiech. Od kiedy ta kobieta była taka
energiczna? Od kiedy miała krótko przystrzyżone
włosy i ubierała się na sportowo? Ostatnie cztery
tygodnie aż obfitowały w nowości. A to wszystko
dlatego, że dzień po tym, jak Theo zniknął z jej życia,
chwyciła za telefon. Spodziewała się wyrazów
współczucia i zapewnienia, że może przyjechać do
Australii, jak tylko zaczną zarabiać.
Zamiast tego otrzymała od mamy kilka niepo-
zbawionych sensu wskazówek i zapewnienie, że
przyleci do niej do Anglii, żeby podtrzymać córkę na
duchu. To było trzy i pół tygodnia temu. Od tego
czasu sprzedała swój domek w Brighton, udała się
w towarzystwie matki do Komwalii i otrzymała od
niej mnóstwo ciepłych słów, których nawet by się po
niej nie spodziewała.
Właśnie oglądały piątą posiadłość z kolei.
- I co o tym myślisz? - zapytała Mary Clinton, po
czym zrobiła kilka notatek w swoim notesie.
NARZECZONA GREKA 1 5 5
- Sama nie wiem, mamo. A jeśli się nie uda? Od
tak dawna mieszkacie z tatą w Melbourne. A Korn-
walia to zupełnie co innego.
- Od razu się zorientowałam. - Zamknęła notes
i spojrzała na mizerną twarz córki. - Ale to właściwy
moment na przeprowadzkę. Mieliśmy przeprowadzić
się na początku przyszłego roku. Chcieliśmy zrobić
ci niespodziankę na Gwiazdkę. Ale im wcześniej,
tym lepiej. Tym bardziej że przeprowadzka w środku
zimy mogłaby nie być taka przyjemna. W ten sposób
będziemy mogli razem spędzić święta Bożego Naro
dzenia. Wszyscy razem w nowym miejscu, w nowym
domu. - Przyklepała krótkie blond włosy.
Abby musiała przyznać, że wyglądała fantasty
cznie. Jej twarz tryskała zdrowiem, a do tego udało
się jej zachować szczupłą sylwetkę. Jedyna dostrze
galna różnica dotyczyła ubioru. Z rozmów, których
przeprowadziły bardzo wiele w ostatnim czasie, wy
nikało, że czas zmienił jej rodziców. Ich sklep ze
zdrową żywnością szybko zamienił się w restaurację
pierwszej klasy, a ozdoby etniczne cieszyły się taką
popularnością, że musieli otworzyć duży sklep. I tak
zostali przedsiębiorcami. Ojciec prowadził księgo
wość i wykorzystywał swoje umiejętności handlowe,
a mama do perfekcji opanowała rolę przebiegłego
kupca. W Kornwalii chcieli otworzyć filię, gdy tym
czasem ich przyjaciel miał zająć się interesami w Me
lbourne. Mieli zamiar otworzyć mały hotel dla tu
rystów, którzy chcą spędzić trochę czasu w niezwy
kłych miejscach i mieć zagwarantowane wyżywienie
1 5 6 CATHY WILLIAMS
składające się jedynie ze zdrowej żywności. Zdaniem
mamy rynek w Konwalii był otwarty na tego typu
przedsięwzięcia.
Wspólnie zdecydowały, że Abby przeniesie się do
rodziców i będzie pomagała im prowadzić interesy.
Jedynym tematem tabu pozostawał Theo, chociaż
Abby wiedziała, że jej mama z chęcią posłuchałaby
o tym, co zaszło. Niestety ból był zbyt duży, żeby
móc się z nim zmierzyć. Może za jakiś czas dojrzeje
do takiej rozmowy.
Przetrwała trudne chwile dzięki Jamiemu. Był
promyczkiem światła. Z radością powitał nowo po
znaną babcię i spokojnie przyjął wiadomość o prze
prowadzce do Kornwalii. Poza tym nadal utrzymy
wała kontakty z Michaelem. Często do siebie dzwo
nili, chociaż możliwość spotkania była nikła.
Abby wyrwała się z zamyślenia. Jej mama właśnie
rozważała zakup posiadłości, zastanawiała się, co,
gdzie postawić i ile pokoi będą mogli urządzić.
Natychmiast zdecydowała, że sypialnie Abby i Ja-
miego będą miały widok na morze, co przypomniało
Abby, że obiecała synowi spacer plażą.
- Nie musisz iść, kochanie - powiedziała Mary,
dostrzegając strapione spojrzenie córki. - Ja za nim
pójdę.
Abby uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością. Ze
swojego miejsca przy kuchennym stole widziała, jak
Jamie złapał za rękę swoją babcię. Kiedy wyszli,
wyjrzała za nimi przez okno. Przez kilka minut
siedziała w milczeniu. W końcu wstała i przeszła się
NARZECZONA GREKA 1 5 7
po domu. Cieszyła się, że sprzedała dom, z którym
wiązało się tyle wspomnień, i wyjechała z Brighton.
Chociaż dziecko, które dojrzewało w niej już drugi
miesiąc, nie pozwalało zapomnieć o Theo.
Kiedy schodziła po schodach, usłyszała podjeż
dżający samochód. Pomyślała, że to pośrednik sprze
daży nieruchomości i natychmiast pożałowała, że nie
było z nią mamy. Mary Clinton doskonale radziła
sobie z takimi ludźmi. Ciche stukanie do drzwi
stawało się coraz bardziej natarczywe, podczas gdy
ona szukała dla siebie najlepszej kryjówki. W końcu
otworzyła drzwi i zamarła.
Słońce oświetlało ciemną sylwetkę mężczyzny.
Abby przysłoniła oczy jedną ręką, kiedy nagle za
częło kręcić się jej w głowie. Z trudem łapała oddech.
Osunęła się na nogach i zemdlała.
Kiedy oprzytomniała, leżała na sofie w salonie.
Przez kilka minut miała wrażenie, że przyśnił się
jej potworny koszmar. Ale kiedy otworzyła oczy,
zobaczyła go klęczącego tuż obok. Szybko zamknęła
oczy, żeby po chwili znów je otworzyć. Była pewna,
że zjawa zaraz zniknie. Ale nic takiego się nie
wydarzyło.
- Jeśli zaczekasz kilka minut, przyniosę ci wody
- odezwała się zjawa.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała Abby słabym
głosem. Oparła się na łokciach i z niedowierzaniem
wpatrywała w niespodziewanego gościa.
- Byłem u ciebie w domu. Możesz sobie wyobrazić
1 5 8 CATHY WILLIAMS
moje zaskoczenie na wiadomość, że został sprzedany.
I to w ciągu dwóch tygodni!
- Po co? - Spojrzała na niego tak, jak gdyby
chciała upewnić się, że nie patrzy na ducha. - Po co
tutaj przyjechałeś? Jak mnie znalazłeś? - Z każdym
kolejnym słowem panika narastała w jej głosie.
- Na które pytanie mam odpowiedzieć najpierw?
Może zacznę od najprostszego. Pojechałem spotkać
się z bratem. Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- O czym?
- Dlaczego pozwoliłaś, żebym myślał o tobie...
- Odwrócił od niej wzrok i usiadł, splatając ręce. Na
jego twarzy malowała się bezradność. - Te ostatnie
cztery tygodnie przypominały piekło.
- Słucham? - wyszeptała.
- Nie spodziewałem się, że będziesz tutaj całkiem
sama. Myślałem, że zastanę cię w towarzystwie two
jej mamy i Jamiego. Miałem nadzieję, że będę miał
trochę czasu, żeby przygotować się do tej rozmowy.
Michael powiedział mi, że rozważasz możliwość
przeprowadzki do Kornwalii. Znalazłem kartkę, któ
rą mu wysłałaś, i zacząłem wydzwaniać do pośred
ników sprzedaży nieruchomości. W końcu natrafiłem
na tego, który pokazał ci to miejsce. - Roześmiał się
cierpko. - Nawet nie przypuszczałem, że mam zada
tki na detektywa, a tu proszę... taka niespodzianka.
- Nadal nic z tego nie rozumiem.
- To zupełnie jak ja. - Po raz pierwszy spojrzał jej
prosto w oczy i uśmiechnął się speszony. - Przez
ostatnie cztery tygodnie czekałem, aż moje życie
NARZECZONA GREKA 1 5 9
powróci do normalności. Bezskutecznie. Wciąż myś
lałem tylko o tobie.
Abby otworzyła usta ze zdziwienia i z trudem
mogła złapać oddech. Jeśli to sen, pomyślała, to nie
chcę się obudzić.
- Michael wydzwaniał do mnie nieustannie, ale ja
nie odbierałem. Sama myśl o nim i o tym, że już nigdy
więcej cię nie zobaczę, wywoływała we mnie złość.
I zazdrość.
Jej serce śpiewało z radości. Wiedziała, że to
wyznanie kosztowało go wiele wysiłku i kochała go
za to.
- W końcu uznałem, że muszę się z nim spotkać.
O wszystkim mi powiedział. Chciałbym, żebyś wie
działa...
- Co ci powiedział?
- Wyznał, że jest gejem i że te wasze zaręczyny
miały ochronić go przed kłopotliwymi pytaniami
rodziny, a ciebie przed naprzykrzającymi się męż
czyznami.
- Biedny Michael. - Smutek chwycił ją za serce.
- Musiało być mu bardzo ciężko. Tak bardzo się bał,
że rozczaruje ciebie i waszą matkę. - Otarła mokre
oczy wierzchem dłoni. - Nie mogłam wyjawić ci
prawdy, Theo.
- I pozwoliłaś mi wierzyć...
- Nie miałam wyboru.
- I za to cię kocham.
Tak długo czekała, żeby usłyszeć te słowa! Jednak
myśl o dziecku, które nosiła, sprowadziła ją na
1 6 0 CATHY WILLIAMS
ziemię. Wstała, odwróciła się od niego i powoli
podeszła do okna.
Theo patrzył na nią i czul, jak ogarnia go strach.
To nie tak miało być. Nie tak to zaplanował, kiedy
niczym lunatyk przemierzał drogę do Kornwalii,
przekraczając wszelkie ograniczenia prędkości. Ko
chał ją i musiał jej o tym powiedzieć. Ale nie przypu
szczał, że kiedy otworzy przed nią serce, ona odwróci
się od niego.
- Theo...
- Nic nie mów - przerwał jej gwałtownie. - Po
wiedziałem za dużo. - Wstał i wsunął ręce do kie
szeni.
- Theo, kocham cię. Zakochałam się w tobie od
pierwszej chwili, ale jest coś, o czym powinnam ci
powiedzieć. Szczerze mówiąc, domyślam się, że...
będziesz na mnie wściekły, ale wydawało mi się, że
nie mam wyjścia...
- Kochasz mnie i tylko to się liczy. - Podszedł do
niej, gotów walczyć o tę wspaniałą, wrażliwą, lecz
zadziorną kobietę, która znalazła klucz do jego serca.
- Jeśli spotykasz się z innym mężczyzną, to po prostu
go zostaw. Abby, ja nie mogę bez ciebie żyć. - Stał
kilka centymetrów od niej i wyraźnie widział, że się
trzęsła. Czym prędzej otoczył ją ramieniem, ale ona
go odepchnęła.
- Tak bardzo się boję - wyszeptała. - Kiedy
rozmawialiśmy po raz ostatni, byłam przekonana, że
bez miłości i zaufania tylko znienawidziłbyś mnie,
gdybym ci powiedziała... .
NARZECZONA GREKA 1 6 1
- Co takiego?
Zamknęła oczy.
- Spodziewam się twojego dziecka.
Czekała na wybuch złości. Ale nic takiego się nie
wydarzyło. W końcu otworzyła oczy i spojrzała na
niego.
- Jesteś w ciąży?
- Nie jesteś wściekły?
- Jestem wściekły, bo zmarnowałem tyle tygodni.
Pozwoliłem ci odejść... Rozumiem, dlaczego bałaś
się wyznać mi prawdę po tym, jak na ciebie na-
wrzeszczałem. O Boże... - Załamał mu się głos.
Abby wpadła w jego objęcia i zatopiła się w sil
nych ramionach, wzdychając ze szczęścia. Theo
przytulił ją mocno.
- Wiesz, że teraz musisz wyjść za mnie za mąż?
- Może chcesz z tym zaczekać...
- Nie ma mowy. Chociaż mam dosyć dużą rodzi
nę... - Spojrzał na nią. - Nigdy więcej nie chcę cię
stracić. Chcę się z tobą ożenić. Nalegam. - Oparł
palec na jej brodzie i pocałował ją delikatnie w usta.
- W takim razie moja odpowiedź brzmi... tak.
Tak, tak, tak!
Zarzuciła mu ręce na szyję i pocałowała go. Kiedy
położył dłoń na jej brzuchu, całe jej ciało wypełniły
miłość i szczęście.
Trochę później Theo oczarował jej matkę i ułożył
Jamiego do snu. Potem wybrali się we dwójkę na
spacer nad morze. Abby opowiedziała mu o swoich
1 6 2 CATHY WILLIAMS
rodzicach i nieoczekiwanych zmianach, jakie zaszły
w ich życiu. Rozmawiali o Michaelu i uznali, że
powinien być uczciwy wobec siebie i ludzi, których
kochał.
Abby czuła się tak, jak gdyby spacerowała w chmu
rach. Kiedy zastanawiał się na głos, czy jako przyszli
rodzice mogą poszaleć na tylnym siedzeniu samo
chodu, nie mogła opanować śmiechu. A kiedy się
kochali, czuła się bezpiecznie ze świadomością, że
połączyło ich prawdziwe uczucie.
- Nie mogę się doczekać, kiedy twój brzuch za
cznie się zaokrąglać - zamruczał, głaszcząc ją. - Bra
kowało mi twojego dotyku i rozmów z tobą. Ale teraz
jesteś moja i nigdy nie wypuszczę cię z rąk.
Abby westchnęła. Ten wspaniały mężczyzna nale
żał do niej.