CathyWilliams
Narzeczonaztemperamentem
Tłumaczenie:
BarbaraKardel-Piątkowska
ROZDZIAŁPIERWSZY
– Więc… – Leo Morgan-White podał ojcu kieliszek czerwonego wina i usiadł
naprzeciwniego.
Harolda prosto z Devon przywiózł pół godziny temu jego szofer. O tej
niespodziewanej wizycie powiedział synowi dopiero poprzedniego wieczoru.
PomimotegoniedoszlijeszczedosednasprawyichociażLeowiedział,czego
dotyczyła,zastanawiałsię,dlaczegoniemogłapoczekaćdoweekendu,kiedyto
z chęcią odwiedziłby Devon. Jego ojcem kierowały jednak emocje i nagłe
zrywy, Leo nie mógł więc wywnioskować, czy sprawa rzeczywiście była tak
istotna.Niepodejrzewał, żebędziemusiał udaćsiędo Londynu,któregostarał
unikaćzawszelkącenę.
– Za głośno. – Harold uwielbiał narzekać. – Zbyt tłoczno i brudno. Ileż tam
sklepówsprzedającychgłupoty.Tamniemożnanawetusłyszećwłasnychmyśli!
– Co się dzieje? – zapytał Leo, wyciągając się na fotelu. Postawił kieliszek na
stolikuobokisplótłpalcenabrzuchu.
Dostrzegłbłyskwoczachojca,jakbytenmiałzarazwybuchnąćpłaczem.Broda
mu drżała i oddychał ciężko. Leo wiedział, że lepiej ignorować te sygnały
nadchodzącego załamania i skupić się na sprawach istotnych. Harold łatwo
wpadałwpłaczliwynastrój.
Leonaszczęścienieodziedziczyłtejcechy.Możnabyśmiałostwierdzić,żetych
dwóch nie łączyły żadne więzy krwi – ich temperamenty były całkiem
odmienne. Różnili się nawet z wyglądu: syn, wysoki, szczupły, przystojny
i śniady po matce hiszpańskiego pochodzenia, ojciec zaś średniego wzrostu,
raczej pulchny. Leo zachowywał dystans i zimną krew, podczas gdy Haroldem
zawsze targały emocje. Matka Lea zmarła ponad dekadę temu, kiedy ten miał
dwadzieściadwalata.Zostaławjegopamięcijakowysoka,przepięknakobieta,
bardzo mądra i sprytna, świetnie zarządzająca rodzinną firmą, którą
odziedziczyła w wieku dziewiętnastu lat. Wydawać się mogło, że nie miała
zHaroldemwielewspólnego,ajednakrozumielisiębezsłów.
Wczasach,kiedytomężczyźnipracowali,akobietydbałyoogniskodomowe,
w ich rodzinie było zupełnie odwrotnie. Matka prowadziła rodzinny interes,
który przeniosła z Hiszpanii, podczas gdy ojciec, uznany pisarz, tworzył
wzaciszuichdomu.Wtymprzypadkuprzeciwieństwasięprzyciągały.
Leo kochał swojego ojca i spojrzał podejrzliwie, kiedy ten ostrożnie wyjął
z kieszeni kawałek papieru i przesunął go po stole w jego kierunku. Pomachał
rękąiodwróciłwzrok.
–Takobietaprzesłałamimejlemto…
Leospojrzałnakartkę,aleniesięgnąłponią.
– Mówiłem ci już, żebyś się nie zadręczał, tato. Moi prawnicy już nad tym
pracują.Będziedobrze,musiszbyćtylkocierpliwy.Możewalczyć,ilechce,ale
itakjejsięnieuda.
–Poprostutoprzeczytaj,synu.Mnie…nieprzejdzietoprzezgardło.
Leowestchnął.
–Jakciidzieznowąksiążką?
– Nie próbuj odwracać mojej uwagi – odpowiedział ojciec ze smutkiem. – Nie
byłemwstanienapisaćanisłowa.Zabardzomartwiłemsiętącałąsprawą,żeby
myśleć, jak detektyw Tracey rozwiąże swoją zagadkę. Właściwie to w ogóle
mnie to nie obchodzi! Jak tak dalej pójdzie, to chyba nigdy nie wezmę już do
ręki pióra. Dla was, ludzi biznesu, to takie proste… dodawanie cyferek
isiedzenieprzystołachkonferencyjnych…
Leo powstrzymał się od uśmiechu. Miał miliardowe obroty i robił znacznie
więcejniżwwyobrażeniachojca.
–Onarzucagroźbami–stwierdziłroztrzęsionyHarold.–Przeczytajto.Pisze,że
będziewalczyćoprawadoopiekiiwygra.Podobnorozmawiałazprawnikiem.
NawetjeśliSeanżyczyłsobie,żebyAdelazostałaprzytobie,gdybycośmusię
stało, Louise nigdy się na to nie zgodziła, a teraz oboje odeszli. Najgorsze, że
Adelamożeucierpieć,jeślizostanieztąkobietą.
–Jatowszystkowiem.–Leowypiłswojewinoipodszedłdowielkiegookna,
któreoddzielałoichodruchliwegoLondynu.Jegomieszkanieznajdowałosięna
dwóch najwyższych piętrach imponującego budynku z czasów georgiańskich.
Zatrudnił najbardziej wziętego architekta, który stworzył elegancką mieszankę
tradycji z nowoczesnością, zachowując łuki, kominki i sufity, a zmieniając
pozostałe elementy. Przestronny apartament z czterema sypialniami zdobiły
bezcenne dzieła sztuki współczesnej, a wystrój utrzymany był w stonowanych
odcieniachszarościibeżów.Wnętrzerobiłoogromnewrażenienagościach,ale
Leoniezwracałnanieuwagi.
–Tymrazemjestinaczej,Leo.
– Tato – odparł cierpliwie – nie jest. Gail Jamieson chce się przyssać do
wnuczki,bomyśli,żetoprzepustkadomojejfortuny,alezupełniesięnienadaje
do opieki nad pięciolatką. A już na pewno tak będzie, kiedy moje fundusze
przestanąpłynąć.Aprawdajesttaka,że…jawygram.Niechciałbymużywaćdo
tego pieniędzy, ale jeśli będę musiał, zrobię to. Ona weźmie je bez mrugnięcia
okiem, bo jest taka sama jak jej córka: jest pospolitą naciągaczką, która nie
stroni od manipulacji na swoją korzyść. Nie muszę chyba przypominać, co
sprawiło,żeSeanwyjechałdoAustralii?
Sean, młodszy od Lea o siedem lat, pojawił się w ich życiu w wieku lat
szesnastu. Harold zakochał się w jego matce, Georgii Ryder, niecały rok po
śmierciswojejżony.Sean,uroczy,złotowłosychłopieconiebieskichoczach,od
samegopoczątkubyłleniwyirozpieszczony.PoślubieGeorgiiiHaroldastałsię
jeszczebardziejkapryśnyiroszczeniowy.Nieprzykładałsiędonaukiispędzał
czas z podobnymi sobie nastolatkami, które lgnęły do niego jak pszczoły do
miodu.Wkrótcepojawiłysięteżnarkotyki.
OjciecLeaniedługopoślubieprzejrzałnaoczyizdałsobiesprawęzeswojego
błędu.Niechciał,żebytamłodszaodwadzieścialatblondynkaudawała,żego
kocha, podczas gdy uczuciem darzyła tylko jego konto w banku. Chciał
wspokojuprzeżyćżałobępoukochanejżonie.
LeowziąłSeananarozmowę,jednaktoniewielepomogło,awręczpogorszyło
sytuację. Po dwóch latach porzucił szkołę. Po czterech wplątał się w poważny
związekzLouiseJamieson,któranależaładojegoklubunieudaczników.Kiedy
jegomatkamiałajużzasobąkilkaromansówzmężczyznamiwswoimwieku,
a małżeństwo z Haroldem się rozpadło, rozpoczęła walkę o jak najwyższe
alimenty, a Sean przeniósł się do Australii ze swoją żoną w zaawansowanej
ciąży.
Wtedy też ojciec Lea się poddał. Przestał pisać i zerwał kontakty z wydawcą,
stając się samotnikiem. W tym czasie Georgia, wciąż mając dostęp do jego
konta, wydawała krocie na swoje zachcianki: brylanty, konie, samochody
i egzotyczne wakacje. Hojnie obdarowywała też syna. Leo, który zajęty był
wtedywłasnąkarierą,niezdążyłtegozatrzymać.Kiedyjużzakończyłasięcała
rozwodowa batalia, Harold wyszedł z niej z mocno uszczuplonym kontem
iutrzymującymsięzastojemtwórczym.
Wkrótce potem Georgia zginęła w wypadku we Włoszech, w których
wypoczywała za pieniądze wyciągnięte od byłego męża. Gdyby to Leo
decydował, Sean nie dostałby niczego, jednak jego ojciec o miękkim sercu
wciąż przesyłał pieniądze swojemu byłemu pasierbowi. Dbał o to, żeby jego
córka miała wszystko, co mógł zapewnić, i cieszył się z każdej jej fotografii,
jaką dostawał. Próbował ich też odwiedzić, ale Sean zawsze miał jakąś
wymówkę.
Leoniezamierzałangażowaćemocjiwtędziwnąwalkęoprawarodzicielskie.
Wygra. Zawsze wygrywał. Matce Louise, którą spotkał raz, kiedy odwiedził
Australię, najmniej zależało na dobru wnuczki. Była odrażającą kobietą
izpewnościąniemiałaznimszanswsądzie.
– Mówi, że nieważne, ile masz pieniędzy, Leo. Twierdzi, że wygra, bo ty nie
nadajeszsięnaojcadlaAdeli.
Leo ucichł i z niechęcią uniósł papier, żeby uważnie przeczytać mejl od pani
Jamieson.
–Terazrozumiesz,ocomichodzi–powiedziałHarolddrżącymgłosem.–Ita
kobietamarację.Musisztoprzyznać.
–Nictakiegonieprzyznam.
– Nie prowadzisz odpowiedzialnego życia. Przynajmniej, jeśli chodzi
owychowaniemałegodziecka.Przecieżciąglejesteśwrozjazdach.
– A jak mam kierować moimi firmami? – wtrącił Leo. Przecież ta kobieta
omoralnościszczuraniemiałaprawagokrytykować.–Zfotelaprzykominku?
– Nie o to chodzi. Rzecz w tym, że ty naprawdę spędzasz połowę czasu za
granicą. Przecież to nie będzie dobre dla pięciolatki. Poza tym nie myli się,
mówiąc, że… – Zamachał rękami, jakby się chciał wycofać z tego, co
powiedział.
Leo zacisnął usta. Wiedział, że jego decyzje co do kobiet nie spotykały się
z aprobatą ojca. Harold chciał dla syna stabilizacji i szczęścia u boku miłej,
porządnej dziewczyny, która stworzyłaby mu dom. Ale tak się nie stanie. Leo
wiedział, jak kończy się słuchanie emocji zamiast rozsądku. Ojciec, który nad
życie kochał swoją żonę, po jej śmierci się załamał. Może i są jacyś idioci,
którzywierząwporzekadło,żelepiejkochaćistracić,niżnigdyniekochać,ale
Leodonichnienależał.
Haroldniepochwalałjegowyborów,aleoddawnajużnieporuszałtejkwestii.
Dziśporazpierwszyodlatwyraziłswojerozczarowanie.
–Wogóleniewstajeszodpapierów.Izawszejestjakaś…trzpiotkauczepiona
twojegoramienia.
–Jużotymdyskutowaliśmy–odgryzłsięLeozirytacją.
– I będziemy dyskutować, synu. – Harold pociągnął nosem. Wyglądał, jakby
całaenergiazostałazniegowyssana.Byłstarzejącymmężczyzną,któryutracił
wolę życia. – Robisz, co uważasz za słuszne, jeśli chodzi o… kobiety –
powiedział cicho. – Wiem, że nie powinienem w to ingerować. Ale teraz nie
chodzi tylko o ciebie. Ta kobieta twierdzi, że pod względem moralności nie
nadajeszsięnaopiekuna.
–Zajmęsiętym–odparowałponuroLeo,przeczesującwłosypalcami.
Teoretyczniemoglipoprostuodciąćjejdopływgotówki.WkońcuSeanniebył
ich krewnym, jednak Leo uważał, że dziecko nie powinno cierpieć z powodu
błędówswoichrodziców.Czułsięodpowiedzialnyzaichcórkę.
–Tonajgorszyscenariusz.–Haroldpokręciłgłową.
–Niepotrzebniesiętymdenerwujesz,tato.
–Atybyśsięnieprzejmowałnamoimmiejscu?Adelajestdlamnieważna.Nie
możemyprzegrać.
– Jeśli się nie uda, nie mogę nic więcej zrobić. – Leo bezradnie uniósł ręce. –
Niemogęjejporwaćiukryćdoczasu,ażskończyosiemnaścielat.
–Nie,alejestcoś,comożeszzrobić…
–Jakościężkomisobiewyobrazić,co.
–Mógłbyśsięzaręczyć.Niemówię,żebyśsięodrazużenił,alezaręczył.Przed
sądem pokazałbyś, że jesteś odpowiedzialny i może uznaliby cię za dobry
materiałnaojczymadlaAdeli.
Leo patrzył na ojca w milczeniu. Zastanawiał się, czy w końcu oszalał ze
zgryzoty.
–Mógłbymsięzaręczyć…?–Pokręciłgłowązniedowierzaniem.–Możemam
kupićodpowiedniąkandydatkęwbutiku?
–Niebądźgłupi,synu!
–Wtakimrazienienadążamzatobą.
– Powinieneś się pokazać jako stały, godny zaufania, normalny człowiek
zpoważnąiodpowiedniąkobietąubokuinierozumiem,dlaczegomiałbyśtego
niezrobić.Dlamnie.DlaAdeli.
–Poważnąiodpowiedniąkobietą?–prychnąłLeo.Nigdynieszukałtychcech
w kobietach. Wolał raczej te frywolne i niestosowne. Bez zobowiązań. Nawet
jeślileciałynajegopieniądze,nieprzeszkadzałomuto.Niezamierzałsięznimi
żenić.Znikałyzjegożyciatakszybko,jaksięwnimpojawiały.
–Samanta–rzuciłjegoojciec.
–Samanta…–powolipowtórzyłzanimLeo.
–MałaSammyWilson–dopowiedziałHarold.–Wiesz,okimmówię.Byłaby
idealnadotejroli!
–Chcesz,żebymwciągnąłSamantęWilsonwtęmaskaradę,żebyzdobyćprawa
rodzicielskie?
–Tomasens.
–Dlakogo?
–Niebądźnieuprzejmy,synu–zganiłgoojciec.
– A ona o tym wie? Czy uknuliście już we dwoje spisek za moimi plecami? –
Leobyłzszokowany.
–Nicjejniemówiłem–przyznałHarold.–Wiesz,żeprzyjeżdżadoSalcombe
tylkowweekendy.
–Nie,niewiem.Nibyskądmiałbymtowiedzieć?
–Będzieszmusiałzniąotymporozmawiać.Masztakidarprzekonywaniaina
pewno uda ci się go użyć. Przecież nigdy nie proszę cię o przysługi.
Przynajmniej to mógłbyś dla mnie zrobić. Chciałbym, żeby Adela była
bezpieczna,zdalaodtejwariatkiGail.Drżałbymoniądokońcażycia…
–Gailmożeiniejestidealna,aleczytyabytrochęnieprzesadzasz?
–Iskazałbyśbiednedzieckonażycieztakąkobietą?–Haroldzignorowałsłowa
syna i spojrzał mu w oczy ze smutkiem. – Oboje znamy plotki na jej temat…
Nie mogę cię do niczego zmusić, ale tak bardzo się boję, że… Po co miałbym
żyć?
Samanta weszła do mieszkania, które wynajmowała, jakieś pół godziny temu.
Usłyszała przenikliwe brzęczenie dzwonka do drzwi i skrzywiła się z irytacją.
Miała za dużo do zrobienia, żeby marnować czas na akwizytorów. Albo, co
gorsza, na wizytę sąsiadki z góry, która zwykła zjawiać się o tej porze bez
zapowiedzinalampkęwina.Samantaniemiałasercajejwyrzucaćispędziłajuż
wielegodzinnasłuchaniuojejsercowychrozterkach.Aledziśpoprostumiała
za dużo roboty. Musiała sprawdzić zadania domowe swoich uczniów,
przygotowaćlekcjeiwypełnićtonępapierów.Niemówiącjużobanku,któryod
trzech miesięcy dopominał się o spłatę rat kredytu hipotecznego. Jednak
ktokolwiek to był, nie zamierzał się poddać zbyt ławo, wciąż przyciskając
dzwonek. Odsunęła zeszyty na bok i wstała, zastanawiając się, jak odmówić
gościowi, zależnie od tego, kto to był. Uchyliła drzwi i szczęka jej opadła.
Dosłownie. Wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia, bo ostatnią osobą, którą
spodziewałabysiętuzobaczyć,byłon.
Stałprzednią,swobodnieopierającmuskularneciałooframugędrzwi,zdłońmi
włożonymi do kieszeni kaszmirowego płaszcza. Ostatni raz widziała Lea
Morgan-White’a kilka tygodni temu. Kiwnął do niej głową, pośród tłumów
w salonie posiadłości jego ojca, gdzie co roku organizowane było przyjęcie
świąteczne dla lokalnej społeczności. Nawet nie zamienili ze sobą ani słowa.
Towarzyszyłamudługonogabrunetka,ubranadosyćskąpojaknaśrodekzimy,
czymskupiałanasobieuwagęwszystkichmężczyzn.
–Przyszedłemniewporę?
Złapałprzynętę.Haroldużyłsprytnegofortelu,zasłaniającsięswoimzdrowiem
i widmem nawrotu depresji, żeby przekonać Lea. Oczywiście zależało mu na
Adeli i nie chciał, żeby Gail miała na nią wpływ, jednak dopiero argument
o słabym zdrowiu przekonał jego syna. Dwa dni później stał przed swoją
potencjalną narzeczoną, ubraną w jakiś nudny, szary zestaw i idiotycznie
kolorowekapcie.
– Leo? – Sammy zamrugała i zaczęła się zastanawiać, czy nie ma halucynacji
pod wpływem stresu. – Czego chcesz? Skąd wiesz, że tu mieszkam? I co tu
wogólerobisz?
–Tosporopytańiodpowiemnanie,jeślitylkozaprosiszmniedośrodka.
Sammyzbladła,kiedywjejgłowiepojawiłasięnagłamyśl.
– Coś się stało? Wszystko dobrze z twoim tatą? – Trudno jej było poskładać
myśliprzytymzabójczoprzystojnymfacecie.Byłtaki…przytłaczający.
Wysoki,seksownyniczymrozpustnypirat,zawszewyróżniałsięnatlemęskiej
populacji.Sądzącpoilościkobiet,jakiepojawiłysięujegobokuprzeztelata,
nie była jedyną, która tak uważała. Jednak w przeciwieństwie do nich, nie
pozwalałasięponieśćemocjom.
Wciąż się wstydziła tego, co zaszło wiele lat temu. Poszła wtedy na imprezę
w „wielkim domu”, jak mieszkańcy wioski nazywali rezydencję Morgan-
White’ównawzgórzu.RezydencjapełnabyłagościświętującychurodzinyLea.
Bóg tylko wiedział, dlaczego ona też dostała zaproszenie. Nie chciała iść, ale
przekonałojąto,żekilkainnychosóbzokolicyteżbyłonaliściegości.Długo
dobierała właściwą sukienkę. Zobaczyła go w ogrodzie, a on pojawił się u jej
bokuidługorozmawiali.Byławsiódmymniebie,kiedypodeszładoniejjakaś
wysokablondynka.
–Robiszzsiebieidiotkę–wysyczaładoniej,lekkowstawiona.–Niewidzisz,
żeLeonigdy,przenigdysiętobąniezainteresuje?Możedorastaliścierazem,ale
jesteśbiedna,grubainudna.Wystawiaszsięnapośmiewisko.
WtedyjejoczarowanieLeemzniknęło.Odtądzawszetrzymałasięzboku,ajego
podejście do kobiet wydało jej się odrażające. Podrywał je, a kiedy już mu się
znudziły,rzucałbezmrugnięciaokiem.
Sammy,niepoprawnaromantyczkaceniącarodzinnewartości,zastanawiałasię,
jak w ogóle mogła się zachwycać kimś takim jak on. Ostatecznie była młoda,
aon–zabójczoprzystojny.
–Miewasięlepiej.Zaprosiszmnie,czybędziemyrozmawiaćprzezdrzwi?
–Nodobrze,wejdź.
Świetnie, pomyślał Leo. Obiecujący początek czegoś, co ma uchodzić za
związek do końca życia. Nie zastanawiał się, jak Sammy zareaguje, ale nie
spodziewałsięteżzbytniegoprotestuzjejstrony.Wkońcuoferowałjejcałkiem
sporąsumępieniędzy,awiadomoprzecież,żekasamówiwięcejniżsłowa.
AnnaWilson,matkaSamanty,byłabliskąprzyjaciółkąojca,ajakopielęgniarka
w lokalnym szpitalu zrobiła więcej, niż musiała, żeby pomóc przy jego chorej
żonie.Ichrelacjezacieśniłysięprzeztelataiwiedział,żemożenaniejpolegać,
zwłaszcza po rozwodzie z Georgią. Nic więc dziwnego, że Anna mówiła
Haroldowi o kłopotach zdrowotnych, które zmusiły ją do odejścia z pracy
i problemach ze spłatą kredytu. Proponował, że da jej pieniądze albo chociaż
pożyczkę,aleodmówiła.
–Więc…–Sammyskrzyżowałaręcenapiersiispojrzałananiegospodełba.–
Po co tu przyszedłeś? – Był tak przystojny, że prawie się rumieniła, kiedy
patrzyłananiego.
Miał idealne rysy twarzy, ciemne oczy, prosty nos i zmysłowe usta. Liczył
prawie sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, a jego ciało było smukłe
i wysportowane. Poruszał się z gracją drapieżnika i emanował siłą, która
onieśmielała.
–Zawszejesteśtakagościnna?–zapytał,ignorującjejostryton.Zrzuciłzsiebie
płaszczipowiesiłnawieszaku.Dom,wktórymmieszkała,zostałtanimkosztem
podzielonynamniejszemieszkania.
– Jestem teraz dosyć zajęta – odpowiedziała lakonicznie. Zaprowadziła go do
salonuiwskazałanastoszeszytów,którewłaśniezaczynałaprzeglądać.
Rozsiadł się w fotelu. Nie miała nawet pojęcia, dlaczego przyszedł, i była na
siebiezłazaswojąrozgorączkowanąreakcję.
Czułsięprzyniejtakniezręczniejakzawsze.Kiedyrozmawiali,miałwrażenie,
żewolałabybyćgdzieśindziej.Nigdywcześniejniezwracałzbytniejuwagina
jejwygląd,wychodząc zzałożenia,że niechcezwracać uwagiswoimstrojem,
jednakterazmusiałprzyznać,żenaprawdęniedbałaoto,wcosięubiera.Był
przyzwyczajony do kobiet, które stawały na głowie, żeby pochwalić się
nieskazitelnymifiguramiiwydawałykrocienaswójwygląd.Ktoś,ktowogóle
siętymnieprzejmował,wprawiałgowzakłopotanie.Przyjrzałjejsiędokładniej
i zauważył, że mimo nieciekawej sukienki i zmierzwionej blond czupryny, jest
coś ładnego w jej twarzy w kształcie serca. Poza tym miała niesamowite
niebieskieoczyidługierzęsy.
– Zakładam, że nie interesują cię uprzejmości, więc może darujmy sobie tę
część,wktórejpytam,jakcileci.
–Aobchodzicięwogóle,jakmileci?
– Lepiej usiądź, Sammy. Przyszedłem, bo chciałem cię prosić o dosyć
skomplikowaną przysługę. Jeśli będziesz się upierać, żeby słuchać mnie na
stojąco,rozbolącięnogi,zanimdojdędosedna.
–Przysługę?Oczymtymówisz?Niewiem,wczymmiałabymcipomóc.
– Usiądź. A może lepiej… zaproponujesz mi lampkę wina? Albo filiżankę
kawy?
Sammy powstrzymywała gniewne spojrzenie. Była dobrą kobietą, której nie
śniłosięnawetbycienieuprzejmądlakogośznajomego,alecośwLeostrasznie
ją drażniło. Już dawno temu uznała go za zbyt bogatego, przystojnego i zbyt
aroganckiego, a sposób, w jaki wprosił się do jej mieszkania i próbował jej
rozkazywać, dodawał jej zaciętości. Najchętniej uprzejmie kazałaby mu się
wynosić.
Leouniósłbrwi,jakbyczytałwjejmyślach,iprzeszyłjąwzrokiem.
– Dobrze – wycedził. – Przejdę do rzeczy. – Sięgnął do kieszeni spodni, wyjął
małepudełeczkoipołożyłjenastole.–Przyszedłempoprosićcięorękę.
ROZDZIAŁDRUGI
Sammyzamrugała.Byławściekła.Zerknęłanapudełeczkotylkoraz.
–Czytojakiśżart?–zapytałachłodno.
–Czywyglądamnakogoś,ktopojawiasięiproponujemałżeństwodlażartu?
– Nie mam pojęcia, Leo. Nie wiem, jakim jesteś człowiekiem. – Poza tym, co
jestoczywiste,pomyślała.
–Otwórzpudełko.
Sammy spojrzała na nie nieufnie. Ręce aż ją świerzbiły. Zaklęła pod nosem
iotworzyławieczko.
Na granatowym aksamicie spoczywał pierścionek zaręczynowy. Pojedynczy
brylantbłysnął,aonazaniemówiła.Drżącądłoniąodłożyłaotwartepudełkona
stółiusiadłanakrześlenaprzeciwkoLea.
–Cosiętu,docholery,dzieje?Przecieżniemożeszmówićpoważnie.Pojawiasz
sięznikądiprosiszmnieorękę?Cośtuniegra.Ocochodzi?
– Och, to zupełnie na poważnie. I zgadnij, co jeszcze. Kiedy będzie po
wszystkim,możeszgozatrzymać.
Sammy nie mogła wziąć się w garść. Niecałą godzinę temu była zestresowaną
nauczycielką ze stosem zeszytów do oceny. Teraz stała się bohaterką jakiejś
historii z alternatywnego świata, a na jej fotelu siedział miliarder
zpierścionkiemzaręczynowym.
Nicniemiałosensu.
–Kiedybędziepowszystkim?–zapytała,próbujączrozumiećsytuację.
Leowestchnął.Możepowinienbyłjąwtojakośwprowadzić?Aleitakbyłaby
wszoku.Teraz przynajmniejmógłjej wszystkowyjaśnićtwarzą wtwarz.Jeśli
nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje, to przynajmniej mieli ze sobą coś
wspólnego. Nigdy wcześniej nie rozważał zaręczyn, a już na pewno nie
zSamantąWilson.Spotykałjąprzywieluokazjachiwydawałosię,żewtapiała
się w tło tak bardzo, że stawała się niewidzialna. Nigdy nie była nieuprzejma,
zawszeodpowiadałanajegopytania,aleuciekałatakszybko,jakmogła.Pozatą
jednąrozmowąprzedlaty,którazapadłamuwpamięć.Alepotemnigdyjużnie
zwróciłananiegouwagi.Niemiałpojęcia,czymachłopaka,czyprowadziżycie
towarzyskieijakiejestjejhobby.Wjegoświeciekobietyobnosiłysięjakpawie,
aonabyłajakwróbel.Idealnadocelów,doktórychjejpotrzebował,alenigdy
niespojrzałbynaniąwtensposób.
–Podejrzewam,żewieszoSeanieijegożonie–zacząłLeo.
– Przykro mi. – Kiwnęła głową. – Wyrazy współczucia. Straszna historia. Co
podkusiłoSeana,żebyuczyćsiępilotowania?Adotegopoleciećwzłąpogodę
zLouise,bezinstruktora…ażtrudnouwierzyć.
–Niemusiszwspółczuć.–Machnąłręką.–Niebyłemznimzbytblisko,więc
jegośmierćniewpłyniezabardzonamojeżycie.
–Jesteśbardzoszczery.
Patrzyłananiegozpowagą,aleLeowyczuwałjejsarkazm.Nigdywcześniejjej
takiejniewidział.
– Pewnie wiesz, że ojciec boleje nad tym, że córka Seana, którą traktuje jak
własnąwnuczkę,zostaławAustraliizeswojąbabciązestronymatki.
– To przykre, ale na pewno będzie mogła odwiedzać twojego tatę, jak już
podrośnie. Ciągle nie wiem, co to ma wspólnego ze mną albo z… tym
pierścionkiemzaręczynowym.
–KiedySeanijegożonazginęli,ichdzieckomiałozamieszkaćzemną.Louise
byłajedynaczkąiniemiałainnejrodziny,któramogłabyzaopiekowaćsięAdelą,
ajejmatkama…niezbytdobrąreputację.
–Wiem,żekrążyłyplotki…
–Comiesiącprosiojcaopieniądze,chociażonwciążprzesyłastałąsumę,jak
przeztewszystkielata.
–Onmamiękkieserce–powiedziałaciepłoSammy.
– To pierwszy krok do tego, żeby zostać naciągniętym na pieniądze –
wymamrotałLeo,aonaspiorunowałagowzrokiem.
–Tepieniądzezpewnościąnaprawdęsięprzydawały….
–Tegojestempewien–powiedziałsucho.–Tylkokomu?Aletojużprzeszłość.
Teraz musimy się zająć teraźniejszością, a więc tematem zaręczyn… –
Właściwiespodziewałsięponiejtylkoszoku.Nieznałkobiety,któraniebyłaby
podniecona perspektywą noszenia takiego brylantu. A jednak ta dziewczyna
patrzyłanapierścionekzobrzydzeniem,jakbyprzenosiłjakąśchorobę.
– Mój ojciec dostał ostatnio niezbyt miłego mejla sugerującego, że Adela
mogłabyzostaćwAustraliizteściowąSeana.Takobietazpewnościąuznała,że
będzie się jej to opłacać, bo przez ten czas, kiedy dziewczynka będzie pod jej
opieką, ojciec wciąż będzie wysyłał pieniądze. A tak się składa, że to moje
pieniądze. Może wiesz, że od dłuższego czasu nic nie napisał. Rodzinna firma
radzisobienieźle,alewolałbymniezwiązywaćsięfinansowoztąkobietą.
– Zastanawiam się tylko, co to wszystko ma wspólnego ze mną – przyznała
Sammy.
Od lat nie rozmawiała z nim tak długo i była przerażona. Ta chłodna postawa,
którą pokazywała, zupełnie nie odzwierciedlała jej uczuć. Jej zmysły były
wyostrzoneiniedokońcawiedziaładlaczego.Chybabyłanatyledojrzała,żeby
nie stracić rozumu tylko dlatego, że siedział obok niej taki przystojniak. Była
odpowiedzialną nauczycielką z doświadczeniem życiowym wystarczającym do
tego,żebydostrzec,jakinaprawdęjestLeo.Tyleżenajwyraźniejbrakowałojej
doświadczenia w pewnym szczególnym obszarze. Może to dlatego miała
dreszcze,kiedynaniegopatrzyła.
Miała spore doświadczenie w opiece nad matką, bo robiła to już półtora roku.
Wiedziała, jak rozmawiać z lekarzami i pielęgniarkami, podczas gdy jej mamę
paraliżował strach i potrzebowała w kimś oparcia. Sammy potrafiła też
okiełznać dzieci ze szkoły podstawowej, gdzie uczyła. Spierała się
z przedstawicielami banku, spędziła długie godziny nad papierami i próbowała
przekonaćmamę,żetaniestraciswojegodomkumimozaległościwspłacierat.
W trudnościach zawsze polegała na swoim poczuciu humoru i dystansie. Ale
byłasfera,wktórejniemiałażadnychdoświadczeń.Mimożemiałajużdwóch
chłopaków, nie zdecydowała się przekroczyć pewnej granicy. Obaj byli
atrakcyjni,bardzoichlubiłaispełnialiwszystkiejejwarunki,jednakniebyłotej
chemii,którazachęciłabyjądopójścianacałość.ZPetemzerwałapółtoraroku
temu i od tego czasu zaczęła wierzyć, że to z nią jest coś nie tak. Może to
dlatego,żeoddzieciństwaniemiałaojca,chociażtenargumentwydawałjejsię
bez sensu. Już dawno temu przestała się nad tym zastanawiać. Nie wzięła pod
uwagę, że jej brak doświadczenia w tej delikatnej sferze, sprawiał, że mogła
łatwiejulegaćmężczyznomtakimjakLeo,przystojnymipełnymuroku.
– Sean jakoś to przewidział i na skrawku papieru zostawił u przyjaciela swoją
ostatnią wolę. Zgodnie z nią, na wypadek jego śmierci to ja miałem przejąć
opiekę nad jego córką. Jestem pewien – Leo znów był szczery do bólu – że to
miałocośwspólnegozmoimmajątkiem.
– Jesteś strasznie cyniczny. – Sammy wciąż nie mogła uwierzyć, że ten
mężczyznataknaniądziałał.
– Jestem i co z tego? – Wzruszył ramionami. – Zawsze wychodziło mi to na
dobre.
–JeśliSeanchciał,żebyśtotywychowywałAdelę,towczymproblem?
–Problememjestjejjędzowatababcia,którazatrudniłaprawnika,żebydowieść
w sądzie, że nie nadaję się na opiekuna. A skrawek papieru o niczym nie
świadczy,zwłaszczanapisanyprzezalkoholikainarkomana.
Sammy się nie odezwała, ale Leo był w stanie z łatwością wyczytać, o czym
myśli.
– Ona nie nadaje się na opiekunkę dla Adeli. A nawet gdyby była wcielonym
aniołem,toitakbyłobyjejtrudnozapanowaćnadrozbrykanąpięciolatką.Jeśli
sądziłbym, że sprawdziłaby się w tej roli, to bym się wycofał, ale tak nie jest.
Aojciecjesttymzałamany.
– Zawsze żałował, że nie mógł jej nigdy zobaczyć. Dużo mówił o tym mojej
mamie.
– No tak… I w ten sposób dochodzimy do sedna sprawy. Oskarżyła mnie, że
mamzbytwielekobietispędzamzadużoczasuzagranicą.–Przeczesałwłosy
palcami,zdradzającswojąfrustrację.
Sammywciążsięnieodzywała.Teoskarżenianiebyłyprzecieżbezpodstawne.
– Cóż – powiedziała w końcu. – Może w tym być trochę prawdy. Z tego, co
słyszałam…
– Proszę – skrzywił się Leo – nie krępuj się i powiedz otwarcie, co myślisz.
Pewnieplotkiomniepochodząodmojegoojca?
–Nie!
–Czywaszatrójkasiedzisobieiplotkujeomoimżyciumiłosnym?
–Nie!Źletozrozumiałeś.
–Doprawdy?Ztego,cosłyszę,mójtatanajpierwskarżysię,żeniemakontaktu
zprzybranąwnuczką,apotemprzechodzidodyskusjiomoimprywatnymżyciu.
– Mylisz się! – Sammy przeraziła ta wizja, którą nakreślił Leo. – Twój ojciec
dawno temu wspominał, że chciałby się częściej z tobą widywać, ale ty wciąż
ciężkopracujesz.Martwisięotwojezdrowie,towszystko.
–Nigdywżyciuniebyłemchory.
–Przepracowaniemożebyćprzyczynąwieluproblemów–tłumaczyłanerwowo,
zaczerwieniona.–Stresmożezabić.Tymwłaśniemartwisiętwójtata.
– Jeśli tak, to powinien wiedzieć, że nic mi nie grozi, bo mam wentyle
bezpieczeństwawpostacibardzozajmującychtowarzyszek.
Sammyażzaparłowpiersidechiniebyławstanieodpowiedzieć.
DoLeadotarło,żenajakiśczasbędziemusiałodstawićswojerozrywki.Zdziwił
go fakt, że wcale nie czuł się źle z taką perspektywą. Miał bardzo wybujałe
libido, ale ostatnio nie czuł satysfakcji z kobietami, które wciąż mu
nadskakiwały.Tomógłbyćidealnymomentnazaręczynyzkobietą,zktórąnie
miał nic wspólnego. Kilka miesięcy udawania, że kocha osobę, na którą
normalnie nie zwróciłby uwagi, może mu pomóc. Potem wróci do swojego
dawnego życia z nową energią. Trochę wstrzemięźliwości nigdy nikogo nie
zabiło.
–Cosprowadzanaszpowrotemdotematu–zręczniepodjąłLeo.–Mójojciec
twierdzi,żezmojąreputacjąnienadajęsięnaopiekuna,azpewnościązostanę
prześwietlony, kiedy polecę do Melbourne, żeby to wszystko wyjaśnić. Muszę
wypaść dobrze i tu właśnie wkraczasz ty. Potrzebuję narzeczonej, która
potwierdzi moją wiarygodność przed sądem. Tata zasugerował, że będziesz
idealnadotejroli.
Sammy patrzyła z niedowierzaniem. A więc o to chodziło. To było tak
absurdalne,żeomalnieroześmiałasięszaleńczo,alerozważałateżwyrzucenie
gozmieszkania.
–Chybasobieżartujesz?–powiedziałazamiasttego.
– Mówiłem już, że mam lepsze rzeczy do roboty. Ja nie żartuję, Samanto. –
Pochylił się i spojrzał na nią z powagą. – Ojciec nie chce przyjąć do
wiadomości, że mógłby nigdy nie zobaczyć Adeli. Fakt, że Sean był jego
pasierbem tylko przez krótki czas i nic ich poza tym nie łączyło, niczego nie
zmienia. Według niego to ostatnia szansa, żeby coś zrobić, i nie rozumie,
dlaczegojeszczesięwaham,zamiastwskoczyćwsamolotdoAustralii.
– Nie polecę z tobą na koniec świata, żeby udawać twoją narzeczoną, Leo! –
Wzburzona Sammy wstała i zaczęła przechadzać się po salonie. Nie mogła
pozbierać myśli. – I w ogóle dlaczego akurat ja miałabym być twoją udawaną
narzeczoną? Dlaczego nie weźmiesz którejś z tych twoich panienek? Masz
wkimwybierać!Zawsze,kiedyotwieramjakiśbrukowiec,natykamsięnatwoje
zdjęciezjakąśmodelką.
Leouniósłbrwiiuśmiechnąłsię.
–Śledziszmniewtabloidach?
– I może jeszcze ja miałabym się w nich znaleźć – mruknęła pod nosem, co
jeszczebardziejgorozbawiło.–Niezrobiętego–powiedziałabeznamiętnie.–
Możeszsobiewybraćdowolnąkobietę,więcsięniekrępuj.
–Ależadnaznichsięnienadaje–powiedziałłagodnie.
–Dlaczegonie?
SpojrzałnaniąprzeciągleipochwiliSammyzrozumiała.
– Są zbyt efektowne – powiedziała powoli, pragnąc, żeby ziemia rozstąpiła się
pod nią i ją pochłonęła. – Potrzebujesz kogoś przeciętnego, kto zrobi wrażenie
odpowiedzialnejpartnerki,zdolnejdowychowaniadziecka.
Leoprzywykłdomówieniaprostozmostu,aletymrazemniecosięzmieszał.
– Kobiety, z którymi się spotykam, byłyby nieodpowiednie – stwierdził, po
czymdodał:–Aletuwogóleniechodziowygląd.
–Tuprzedewszystkimchodziowygląd–odgryzłasięSammydrżącymgłosem.
–Chcę,żebyśwyszedł.Natychmiast.Chciałabympomóctwojemuojcu,alenie
pozwolęsięwmanewrowaćwudawanietwojejnarzeczonejioszukiwaniesądu,
żejesteśchoćtrochęporządnymczłowiekiem!
Leo był wstrząśnięty tym, co wykrzyczała. Choć trochę porządnym
człowiekiem? Nie obruszył się i nie zamierzał się poddawać, a ona może
próbowaćgowyrzucić.Aledotegonapewnoniedojdzie.
–Wyjdź!–krzyknęła.
–Usiądź.
–Jakśmieszprzychodzićdomniei…i…?
– Nie skończyliśmy tej rozmowy. – Leo spojrzał na nią pewnie, a ona
zazgrzytała zębami z bezsilności. Nie była w stanie zmusić go do wyjścia. Był
zadużyizbytsilny.Idobrzeotymwiedział.
–Niemamjużnicdododania–wycedziłachłodno.–Nieprzekonaszmniedo
tejmaskarady.
Przypomniała sobie te okrutne słowa, które usłyszała jako nastolatka, a teraz
wróciłydoniejzezdwojonąsiłą.Wtedyniebyławjegotypieiteraz,wwieku
dwudziestusześciulat,nicsięniezmieniło…Niedbałaoto,boprzecieżonteż
wcaleniebyłwjejtypie,aleitakjątobolało.
–Jesteśpewna?
Sammynieodpowiedziała.Wciążmiałaskrzyżowaneręceiurażonąminę.Aon
był całkiem zrelaksowany. Zastanawiała się, jak ktoś, kto tak bardzo kochał
swojego ojca, mógł być tak odpychający, ale w końcu był wyrachowanym
biznesmenemnieuznającymzasad,jeślichodziłookobiety.
–Stuprocentowo–rzuciła.
– Bo nie przyszedłem tu, żeby poprosić o przysługę bez żadnej propozycji dla
ciebie…
–Niewiem,czymógłbyśmizaproponowaćcoś,cobymniezainteresowało.
– Podoba mi się ten niezachwiany moralny kręgosłup – wymruczał głosem,
który nie pozostawiał wątpliwości, że to ostatnia rzecz, którą podziwia. – Ale
zmojegodoświadczeniawynika,żetakikręgosłupzwyklemakruchepodstawy.
Może jednak usiądziesz i wysłuchasz mnie do końca? Jeśli wciąż nie zmienisz
zdania,niechtak zostanie.Ojciecbędzie zawiedziony,alecóż, takiejestżycie.
Przynajmniejniepowie,żesięniestarałem.
Sammy zawahała się. Wiedziała, że on nigdzie się nie ruszy, dopóki nie powie
wszystkiego, co chciał. Szkoda jej cennego czasu na bezsensowne kłótnie.
Usiadłanabrzegukrzesła,gotowagowysłuchać.
Byłnaprawdępiękny.Kruczoczarnewłosyiciemneoczy,adotegorysytwarzy
jakby wyrzeźbione w marmurze. To nie był najlepszy moment na takie
przemyślenia, ale nie mogła się powstrzymać. Nic dziwnego, że prawie
wszystkiekobietypatrzyływniegojakwobrazek.Próbowaławyobrazićsobie
jedną z jego towarzyszek w roli, którą przewidział dla niej, ale kiedy tylko
dodawaładotegowyobrażeniadziecko,wszystkosięrozsypywało.
–Twojamamachorujejużjakiśczas.Przepraszam,żedopierodzisiajprzekazuję
wyrazywspółczucia.
–Nicjejniebędzie.–Uniosłabrodę,aledooczucisnęłyjejsięłzy,jakzawsze,
gdymyślałaomamie.
– Tak, słyszałem, że pomyślnie przeszła chemioterapię, a guz znacznie się
zmniejszył.Tomusibyćdlaciebiesporaulga.
–Nierozumiem,comadotegomojamama.
– Więc przejdę od razu do rzeczy. – Nie czuł żadnych skrupułów, chcąc użyć
pieniędzy, żeby ją przekonać. Taki był jego świat: coś za coś. Teraz jednak,
kiedypatrzyłananiego,poczułnagłewyrzutysumienia.Onaijegoojciecbyli
takdosiebiepodobni:obojerówniesentymentalni.
Jeszcze bardziej utwierdziło go to w przekonaniu, że Sammy jest idealną
kandydatką.Napewnowyznaczydlanichbardzojasnegranice.
–Dom,wktórymmieszkatwojamama,maobciążonąhipotekę.
–Jaksięotymdowiedziałeś?
–Ztegosamegoźródła,zktóregotyczerpieszwiedzęomoimprywatnymżyciu
– odparł chłodno. – Nasi rodzice najwyraźniej bardzo sobie ufają i dzielą się
wszystkim.Alemoimzdaniemszansa,żebankodbierzedomtwojejmamie,jest
całkiemspora.
– Byłam już w banku – odpowiedziała z wypiekami na twarzy, bo nie chciała
ujawniać szczegółów ze swojego życia. – Mama była zmuszona zrezygnować
z pracy, a ja musiałam przenieść się do droższego mieszkania, bo właściciel
poprzedniego chciał je sprzedać. Poza tym dojazdy kosztowały krocie. Nie
mogłam dokładać do rat tyle, ile bym chciała, ale w banku powiedzieli, że
rozumiejąsytuację.
– Banki – stwierdził uprzejmie Leo – nigdy nie słynęły ze zrozumienia dla
klientów. Przejęcie nieruchomości to kwestia dni. Poza tym doceniam, że
pracujesztakdalekoodmatkiwchwili,kiedynajbardziejciępotrzebuje.
–Twójojciecniemiałprawamówićcitegowszystkiego.
–Aczytobyłopoufne?
Sammy nie odpowiedziała. Nie, to nie było poufne, jednak słuchając, jak Leo
wyjaśniajejwłasneżycie,czułasiędziwnie.
On nigdy nie zrozumie, jak to jest, kiedy trzeba liczyć każdy grosz, żeby
zapłacićwszystkierachunki.Byłbogatyodurodzeniaiwszyscymówiliotym,
jakstworzyłwłasneimperiumbędąceprawdziwążyłązłota.
–Niewydajemisię.Wiemteż,żeojcieczaoferowałtwojejmamiepomoc,ale
niechciałapieniędzy.
– I nie mam jej tego za złe – powiedziała, rumieniąc się. – Jest jeszcze coś
takiegojakduma.
– Tak. I z reguły zwiastuje upadek. Mniejsza z tym. Rozumiem to. Co nie
zmieniafaktu,żeborykaciesięzproblemamifinansowymi,więcmamdlaciebie
propozycję. – Przerwał, zwiększając napięcie. – W zamian za twoje usługi, że
siętakwyrażę,spłacęresztęhipoteki.–Uniósłrękę,jakgdybychciałjąuciszyć,
ale Sammy nie była w stanie wymówić ani słowa. Była zahipnotyzowana tym,
jak poruszał wargami, napinał mięśnie pod ubraniem, elegancko gestykulował
ijakimtonemmówił.
– Poza tym wiem, że chciałabyś pracować w wolnym zawodzie. Skończyłaś
grafikę i bierzesz tak dużo zleceń, ile zdołasz, a nie możesz rzucić pracy na
etacie,bopotrzebujeszpewnego,stałegodochodu.
–Todlaodmiany–wybuchnęłaSammy–byłopoufne!
– To twoje prace? – zapytał, wskazując biurko przy oknie i stosik arkuszy po
jednej jego stronie. Nie miała nawet czasu, żeby uratować je przed jego
wzrokiem, bo już był obok, przeglądając je. Stała jak słup soli, z otwartymi
ustami. – Są niezłe. Nie patrz na mnie tak, jakbym odkrył jakąś tajemnicę
państwową. To jest druga część mojej propozycji. Nie tylko spłacę kredyt
hipoteczny,alezatrudniębudowlańców,którzyodpowiedniorozbudujądom.
–Odpowiedniorozbudują?–powtórzyłaSammysłabymgłosem.
– Żeby pomieścić to. – Wskazał ręką biurko i rysunki, które przed chwilą
przeglądał. – Będziesz mogła pracować na własny rachunek tam, gdzie jest
twoja matka. Żadnych dojazdów. Nie będziesz wyrzucać w błoto pieniędzy na
wynajem. I nie tylko to. Pokryję twoje wydatki w okresie, kiedy zrezygnujesz
zposadynauczycielkiiwystartujeszzwłasnymbiznesem.
Sammyzaczynałazazdrościćkomuś,ktowpadłpodwalec.
–Toidiotycznasugestia…–próbowałaoponować,alesłyszała,jaksłabybyłjej
głos.–LeciećdoMelbourne…?Udawaćtwojąnarzeczoną…?Toszaleństwo.
–Możegdybyśchociażotympomyślała,mogłabyśspędzićnajbliższągodzinę,
rozprawiając o swojej dumie, a może nawet byś mnie wyrzuciła. Ale tu nie
chodzitylkoociebie.Stawkąjestrównieżprzyszłośćtwojejmamy.
–Tonieuczciwe,żejąwtowplątujesz.
–Aktopowiedział,żeżyciejestuczciwe?Gdybybyło,tajędzaniezabiegałaby
oprawadoopiekinadwnuczką,którejprawdopodobnienawetniechce.Zgódź
się, a budowlańcy zaczną pracę już jutro rano. Ty musiałabyś tylko złożyć
wpracywypowiedzenieicieszyćsiębezstresowymżyciembliskomatki.
Sammypomyślała,ileczasuspędzałanadpapierami,ailemogłaprzeznaczyćna
tworzenieilustracji,któreprzyniosłybyjejzyski.
– Co się stanie, kiedy dostaniesz prawa do opieki nad tą dziewczynką? –
zapytała,starającsięniemyślećotejwizjibezstresowegożycia.
–Zastanowięsięnadtym,kiedywygram.Staćmnienanajlepsząopiekęidobrą
szkołę,awwakacjemoglibyśmyspędzaćczasnadmorzem,zmoimtatą.
Sammyściągnęłabrwi,aLeoczuł,żemusiprzerwaćjejrozmyślania.
– Dam ci czterdzieści osiem godzin na przemyślenie mojej propozycji. Czas,
żebyś pomyślała nad szczegółami naszej umowy i podzieliła się z mamą
dobrymiwieściami,chociażjestdużaszansa,żemójojciecjużjejpowiedział,że
tu jestem. Zostawię ci pierścionek zaręczynowy. Postaraj się go nie zgubić. –
Powiedział jej, ile kosztował; z wrażenia opadła jej szczęka. – Nie ma sensu
kupować nic tańszego. Zdziwiłabyś się, co może dostrzec w teleobiektywie
wścibski fotoreporter. Jeśli przyjmiesz moją propozycję, nikt nie może
podejrzewać,żetezaręczynyniesąprawdziwe.
–Mogęsięnanicniezgodzić.
–Totwójwybór.–Wzruszyłramionami.–Tylkopomyślokorzyściach.–Wstał
ispojrzałnazegarek.Minęłowięcejczasu,niżzakładał.–Ijeszczejedno…
Sammyteżsiępodniosła,aletrzymałasięnadystans.Niechciałamiećztymnic
wspólnego.Zabardzokojarzyłojejsięzszantażemizpewnościąwszelkaforma
oszustwa,niezależnie,czywsłusznejsprawie,byłazła…
–Cotakiego?–Przyjrzałamusięczujnie.
– Pytałaś, dlaczego jesteś idealna do tej… umowy. – Nie odwracał od niej
wzroku, chociaż zaczął nakładać płaszcz. – Rozumiesz zasady. Nie mam na
myśli tych, które dotyczą udawania. Po prostu rozumiesz, że to nie jest
naprawdę. Nie jesteś jedną z tych kobiet, które wbijają sobie do głowy, że
udawanezaręczynymogąprzerodzićsięwtakieprawdziwe.
– Nie. Nie jestem. – Bo nie ma szans na to, żeby kiedykolwiek rozważał
zaręczyny z kimś takim jak ona. Nigdy tak bardzo nie chciała nikogo
spoliczkowaćjakprzezteostatniegodziny.
– Więc zgadzamy się w tej kwestii. – Leo przekrzywił głowę. – To dobrze.
Czekamnatwojądecyzję.
–Iznowusiętuprzywleczesz?
–Och,nie.Zadzwoniędociebie.Niemusiszmipodawaćnumeru.Jużgomam.
– Uśmiechnął się drwiąco. – Nie mogę się doczekać naszej rozmowy… moja
narzeczono.
ROZDZIAŁTRZECI
Byłtakcholerniepewnysiebie!
Sammywściekałasięprzezkolejneczterdzieściosiemgodzin.Pamiętałakażdą
sekundę wizyty Lea i nawet najdrobniejszą zmianę mimiki, kiedy przedstawiał
swoją propozycję. Fakt, że wmaszerował do jej mieszkania z pierścionkiem
zaręczynowym, mówił wszystko. Nie spodziewał się, że wyjdzie bez
odpowiedzi.Niepojawiłsięujejdrzwi,żebyprosićoprzysługę.Przyszedł,by
jąszantażować,żebymupomogła.Toonmiałwręcewszystkieatutyiwiedział,
żeniebędziewstaniemuodmówić.Jaksprytnietopodkreślił,jeśliSammysię
zgodzi, wszystko zmieni się dla jej mamy, która nie będzie musiała już żyć
w stresie i martwić się domem i hipoteką. Dodatkowo mogłaby mieć swoją
córkęwzasięguręki,jeślibyłabytakapotrzeba.
Umowa była już zawarta, zanim wyznaczył jej czas na zastanowienie. Zgadł
nawet, że jej mama dobrze wiedziała o tej umowie, więc nie była zdziwiona,
kiedySammyzadzwoniła,bytozniąprzedyskutować.
I oto siedziała tu, czekając na niego jak zdenerwowana nastolatka
w oczekiwaniu na studniówkowego partnera. Z tą różnicą, że Leo nie był jej
partnerem,aonaniebyłapozytywniepodekscytowana.
Zobaczyła, jak jego samochód zwalnia przed domem i odskoczyła od okna,
czekając na brzęk dzwonka do drzwi. Ubrana była w barwy ochronne –
dosłownie. Miała na sobie bojówki, koszulkę termiczną z długim rękawem
i ciepłą bluzę w kolorze khaki, sportowe buty i płaszcz przeciwdeszczowy
z praktycznym futerkowym kapturem. Otworzyła drzwi i na chwilę zaparło jej
dech w piersi, kiedy na niego spojrzała. Było zimno, a z ołowianych chmur
padałdeszczześniegiem.Mimotowyglądałeleganckoiseksownie,wczarnych
dżinsach,bluzieiciemnymtrenczu.
–Niemasznapalcupierścionka.–Topierwsze,copowiedział.
–Wydawałomisię,żejeszczeniemuszęgowkładać.
–Ajednak.Kochającasięparachciałabyogłosićswojeuczuciacałemuświatu,
anieukrywaćjejakjakiśhaniebnysekret.Gdzieonjest?
–Wmojejtorebce.
–Więcproponuję,żebyśgowyciągnęłainałożyła.Ijestcośjeszcze.–Spojrzał
najejubranie.–Niewolnomiotymmówić,aleczekanaciebiemałeprzyjęcie
powitalneniespodziankautaty.
Sammy zastygła, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu pudełeczka
zpierścionkiem.
–Przyjęcieniespodzianka?
–Topomysłmojegotaty.Wiesz,jakijestsentymentalny.
–Toprzecieżudawanezaręczyny,Leo!Będątrwałydomomentu,kiedyAdela
znajdziesiętutaj,apotemzerwiemynaniby!
–Wierzmi,mówiłemmuotym,alestwierdził,żeniegodzisię,żebynieuczcić
takiegowydarzenia.Matrochęracji.Przeztewszystkielatawciążpowtarzał,jak
bardzo chciałby zobaczyć mnie na ślubnym kobiercu. Po naszej ostatniej
rozmowie przyznał, że czasem opowiadał w klubie kręglowym, ogrodniczym
i wszystkich innych, w których się udzielał, że niczego nie pragnie tak bardzo
jak dobrej synowej. Najwyraźniej tego właśnie pragnęła moja mama. Musieli
chybaczęstootymrozmawiać.Podobnochciała,żebymsięustatkował,ibyłoby
dziwne, gdyby ojciec nie świętował, kiedy spełnia się ich wspólne marzenie.
Niektórzyjegoznajomiśmiertelniebysięobrazili,adotegonieuwierzyliby,że
faktyczniesięzaręczyłem.–SpojrzałmaSammy.–Takjakmówiłem,niemoże
byćtumiejscanażadnespekulacje.
–Topoprostuwydajesięniewporządku.
Leocmoknąłniecierpliwie.
– Nie musielibyśmy tego robić, gdyby Gail chociaż trochę nadawała się do
wychowaniategodziecka.
– Nie powinieneś mówić o Adeli „to dziecko”. Brzmisz jak zimny i nieczuły
człowiek.
–Zbaczamyztematu–stwierdził.Uniósłtorbę,którejwcześniejniezauważyła
iwyciągnąłjądoniej.–Małyprezentdlaciebie.
–Co?
– Strój na przyjęcie zaręczynowe, o którym nic nie wiesz. Pomyślałem, że
sukienka będzie lepsza na taką okazję od pary dżinsów i bluzy, bo coś mi
mówiło, że właśnie tak się dziś ubierzesz. Nie przewidziałem nawet, że
pójdziesz o krok dalej i założysz barwy wojenne. I proszę, nie spieraj się o to,
Sammy.Załóżtęsukienkęimiejmytojużzasobą.
Zjeżyła się, ale wiedziała, że Leo nie ustąpi, więc wyrwała mu z ręki różową
torbę z czarnym napisem, chyba z butiku jakiegoś projektanta. Najwyraźniej
lubił,jakkobietynosiłytegorodzajuubrania,podczasgdyonawłaśnieodtakich
stroniła.
–Alesięszarogęsisz–zamruczałapodnosem,wchodzącdodomu.
–Jeszczejednamałauwaga.–Zatrzymałją.–Mamybyćzaręczeni.Narzeczeni
z reguły są radośni i zadowoleni ze swojego towarzystwa. Nie ma miejsca na
ciętespojrzeniaikąśliweuwagi.Czywyrażamsięjasno?
Sammypoczerwieniała.
– Czuję się, jakbym była zmuszona w tym wszystkim uczestniczyć –
powiedziałaszczerze.–Aterazjeszczeubieraszmniejakswojąlaleczkę.
– Możesz mi wierzyć lub nie, ale wcale nie podoba mi się to całe oszustwo.
Musiałem przeorganizować sobie cały służbowy kalendarz, żeby móc
zaaranżować te zaręczyny i polecieć do Australii. Tam muszę stawić czoło
kobiecie, która uprzykrza mi życie, odkąd zginął Sean. Dodaj do tego jeszcze
osobę, która jest mistrzem w narzekaniu, a będziesz wiedzieć, że mnie też nie
podoba się to wszystko. Ach, i wiesz co? Powinnaś spojrzeć na pozytywne
stronytego,żezostałaśzmuszonadotychzaręczyn.Twojeżycieodterazbędzie
dużo lepsze. Jeśli stres jest przyczyną chorób, to ty powinnaś spokojnie dożyć
setki. I może spodoba ci się sukienka, którą kupiłem. Poczekam tu, kiedy
będziesz ją zakładać. – Spojrzał wymownie na zegarek i oparł się o ścianę
wyczekująco. Spodziewała się jakiejś kusej i obcisłej kiecki, bo takie zwykle
nosiły jego partnerki. Zdziwiła się, kiedy z torby wyjęła przepiękną, miękką,
bladoróżowąwełnianąsukienkę.Miaładługierękawy,szerokigolfisięgałado
kolan.Byładelikatnaiskromna,adotegopasowałananiąidealnie.Ciężkojej
byłotoprzyznać,alepokochałająodrazu.
Musiała też przyznać, że kłóciło się to z jego wizerunkiem playboya, który
chciałby ukształtować ją według własnego uznania. Ta sukienka miała klasę
i wybrał ją z dużą uwagą. Przewidział, jak zareaguje na wieść o przyjęciu
niespodziance i oszczędził jej zażenowania, prezentując strój idealny na tę
okazję.
Kiedy wyszła do niego już przebrana, on wciąż nonszalancko opierał się
o ścianę i był zajęty swoim telefonem. Gdy na nią spojrzał, wyprostował się
i pogratulował szybkiego tempa. Nie zająknął się o tym, jak wygląda. Poczuła
się nieco rozczarowana, ale szybko się otrząsnęła. Przecież nic nie było na
poważnie.
– Czy wyglądam chociaż trochę bardziej wyjściowo? – Naprawdę chciała o to
zapytać?
– Zdecydowana odmiana – zamruczał. Otworzył jej drzwi samochodu. – Teraz
potrzebujemyjeszczeuśmiechuodczasudoczasu,kilkuczułychspojrzeńinic
niebędziecibrakować.
– Jesteś strasznie chłodny. – Jednocześnie pomyślała, że jest nieziemsko
przystojny.–Atwójojciectotakiciepłyczłowiek.
–Ispójrz,doczegogotodoprowadziło–natychmiastodpowiedziałLeo.–Po
śmierci mamy nie mógł sobie poradzić z samotnością i pozwolił się ponieść
emocjom,związującsięzGeorgią.Chybaniemuszęmówić,cobyłopóźniej.
–Byłpodatnynawpływy–przyznałaSammy,trochęprzerażona,żespoglądana
niegoukradkiem.
– Był podatny, bo pozwolił się ponieść emocjom. Jeśli to cię nie przekona, że
lepiej odłożyć emocje na bok, pomyśl o Seanie. Przyznaję, że nie był zbyt
skupiony na celach, ale może coś by osiągnął, gdyby nie wpadł po uszy
zLouise.
–Więcwedługciebietrzebapoprostu…odłożyćuczuciadopudełka,zamknąć
jeiwyrzucićklucz?
–Wmoimprzypadkutametodasprawdzasięodlat.
Teraz rozumiała już, dlaczego Haroldowi tak bardzo zależało na kontakcie
zAdelą.Pewnieitakbytegopragnął,botakimjużbyłczłowiekiem:łagodnym
i uczuciowym. Jednak nie miał nadziei na to, że jego własny syn stanie na
ślubnymkobiercuidoczekasiępotomków,więcjedynąszansąnato,żebymiał
jakiegośwnuka,byłoprzysposobienieAdeli.
–Czyplanujeszkiedyśsięożenić…taknaserio?
–Zależy,corozumieszprzez„naserio”–odpowiedziałsuchoLeo.–Jeślito,że
kiedyś odrzucę na bok rozsądek i rzucę się w wir niemożliwych do spełnienia
oczekiwańoromansiejakzbajki,którybędzietrwałdokońcażycia,tonie.Nie
manatoszans.Natomiastjeślipytaszoto,czykiedyśzawręzwiązekzkobietą,
która dorównuje mi intelektem, jest niezależna finansowo i nie potrzebuje
ciągłejuwagi,toktowie?Nieodrzucamtakiejmożliwości,aleniezanosisięna
townajbliższejprzyszłości.
– Brzmi cudownie. – Sammy nie mogła się powstrzymać, a Leo wybuchnął
śmiechem,którybrzmiałgłębokoiseksownie.Tendźwiękobudziłwniejjakąś
zakazanąprzyjemność.
– Oczywiście – mruknął – jeszcze kilka warunków musiałoby zostać
spełnionych,żebytowszystkozadziałało.
–Naprzykład?
Leonachwilęodwróciłwzrokoddrogiispojrzałnanią,aSammypoczuła,jak
się czerwieni, kiedy zrozumiała, co to były za warunki. Odwróciła wzrok,
zmieszana,ispojrzałaprzezokno,wbijającwzrokwciemność,kiedyLeoznów
zacząłsięśmiać.
–Więcwidzisz–powiedział,kiedyjużopanowałśmiech–tanaszaumowajest
dla mnie równie niewygodna, jak dla ciebie. Nie tylko musiałem zmienić
przyzwyczajenia,jeślichodziopracę,aleteżi…
–Rozumiem–przerwałamu.
Znówsięroześmiałizapytałniezobowiązująco.
–Adlaciebiejestinaczej?
–Janiezmieniamchłopakówjakrękawiczek–odparłachłodno.
–Sugerujesz,żejatakrobię?
–Anierobisz?
– Nie szukam miłości do grobowej deski – stwierdził. – Ale lubię się dobrze
bawićwtowarzystwiekobiet,którymteżsiętopodoba.
–Towcalenielepszeodtychudawanychzaręczyn–wyrzuciłazsiebieSammy,
podczasgdywgłowiepojawiłjejsięobrazLeabawiącegosięwtowarzystwie
swoichrozrywkowychpanienek.
–Botyszukaszswojejbratniejduszy?
– Właśnie tak. Nie ma w tym nic złego – Pomyślała o swoich byłych
chłopakach.Zastanawiałasięnadtym,jakteoriaobratnichduszachróżnisięod
rzeczywistości. Nie to, że gdzieś tam nie istniała jej druga połowa. Po prostu
musipocałowaćkilkażab,zanimznajdzieswojegoksięcia.
– Cóż, co kto lubi. – Wzruszył ramionami Leo. – I to jest jeden z wielu
powodów, dla których te zaręczyny są tak udane. Nawet w kwestii związków
mamy całkiem odmienne zdanie. A teraz lepiej przedyskutujmy to, jak się
poznaliśmyiodjakdawnasięspotykamy.
Śnieg z deszczem zmienił się w śnieg, kiedy dotarli do Happenden Court.
Rezydencja stała na wzgórzu, na końcu alei, wzdłuż której rósł szpaler drzew.
Wlecieta drogaprezentowałasię wspaniale,jednakteraz, zimą,wydawała się
raczejponuraismutna,zwłaszczaozmroku.
Rezydencja była jednak jasno oświetlona. Sammy uwielbiała ten dom. Był
zdecydowanie za duży dla jednej osoby, jednak Harold zajmował tylko kilka
pokoi w jednej jego części, otwierając pozostałe na specjalne okazje. Latem
ludzie płacili, by zwiedzić ogrody i część historycznego budynku, która
wwiększościniebyłaużywana.Haroldtwierdził,żeniejestwstaniepozbyćsię
rezydencji, mimo że była wielka i kosztowna w utrzymaniu. Wiązał z nią zbyt
wielewspomnień.
– Powinien zamieszkać w czymś mniejszym. – Leo zdawał się czytać w jej
myślach, kiedy parkował samochód na dziedzińcu. – Może jest uczuciowy, ale
też uparty jak osioł. Pamiętaj, że masz wyglądać na zaskoczoną, kiedy
przejdzieszprzezdrzwi.
– Chyba nie będzie tam całej wioski, prawda? Ukrytej w salonie, przy
zgaszonymświetle?
–Toraczejbyłobyryzykowne,biorącpoduwagę,żegościewwiększościsąpo
siedemdziesiątce.Ach,imusiszwyglądać,jakbyśznalazłaprawdziwąmiłość.
–Poco?Myślisz,żemajągorącąlinięzpaparazzi?
Wiedziała, jak teraz zabrzmiała. Jak nadąsana, obrażona dziewczynka.
Faktycznie, zgodziła się na ten pakt z diabłem i zdawała sobie sprawę, że
powinnastawićtemuczoło,zamiastjęczećimarudzić.Aonrzeczywiściemiał
rację.Czytegochciała,czynie,musiałaprzyznać,żewszelkiespędzającejejsen
z powiek problemy finansowe znikną. Może teraz narysować grubą kreskę
oddzielającąjąodprzeszłościizacząćwszystkoodpoczątku.
Ileżtorazymarzyławłaśnieotym?
Alezakażdymrazem,kiedypatrzyłananiego,przypominałasobie,jakwysoką
cenę musiała zapłacić. Miał na nią wpływ. Przez niego czuła się dziwnie.
Wiedziała,żenadchodzącetygodnieniebędąjakprzechadzkapoparku.
Jak mogła udawać, że jest zakochana w kimś, kto wytrącał ją z równowagi?
Kogoprzekonańniepochwalała?Kogopodejściedożyciabyłotakdiametralnie
inne? Wystarczy jedno spojrzenie i każdy będzie wiedział, że to oszustwo.
Zwłaszcza Gail Jamieson, która sporo miała do stracenia, jeśli Leo dostałby
prawa rodzicielskie. Polecą do Australii, a ona będzie musiała odgrywać tę
maskaradęprzedludźmi,którzyniebędątakpobłażliwiiżyczliwijakci,którzy
zebrali się w tym domu. Do tego oszukiwanie ludzi, których znała od
dzieciństwa nie było w porządku i napełniało ją niepokojem. Może i są
zachwyceni, ale czy nie przejrzą jej od razu na wylot? Mogła mieć tylko
nadzieję,żebędąskupieninajejmamie,którapodługiejrozmowietelefonicznej
zSammywiedziałaowszystkim.
– O tym właśnie mówię – wycedził Leo, zatrzymując swój drogi samochód
ispoglądającnanią.
Sammymyślałaomatce.Byłazaskakującooptymistycznienastawionadocałej
sprawy, biorąc pod uwagę, jak ponurym i zrezygnowanym głosem
zrelacjonowała ją mamie. Z drugiej strony musiała pewnie często widywać
Harolda przygnębionego brakiem kontaktu z wnuczką. Pewnie była świadkiem
tych rozterek, do których doprowadziła Harolda Gail i jej żądania. Poza tym
nigdy nie podważyłaby żadnej decyzji Sammy. Gdyby miała odmienne zdanie,
zachowałabyjedla siebie,bozawsze starałasięwspierać córkęwewszystkich
jejwyborach.Wkońcubyłyrodziną.
–Sammy!
–Tak?–Zamrugała,wyrwananaglezzadumy.
Leo przeczesał włosy palcami i zmarszczył czoło, sfrustrowany, bo Sammy
wydawała się tysiące kilometrów stąd. Mówił coś do niej, a ona, zamiast go
słuchać,odpłynęłagdzieśmyślami.
–Mówiłemcośdociebie–powiedziałoschle.
Jegoopryskliwytongłosupoprawiłjejhumoriwyrwałzzadumy.Spojrzałana
niego,rozbawiona,bobrzmiałjaknadąsanydzieciak.
– Może podzielisz się tym świetnym żartem? – Spojrzał na nią wilkiem, a ona
sięuśmiechnęła.
– Zgaduję, że jesteś wściekły, bo nie poświęcam ci w pełni mojej uwagi? –
stwierdziłazprzenikliwością.–Atyniejesteśprzyzwyczajonydokobiet,które
niepoświęcającistuprocentowejuwagi.
–Toniedorzeczne–warknął.
–Ależnie!To,żejesteśmoimnarzeczonym,nieznaczy,żemuszęsięztobąwe
wszystkim zgadzać i być w gotowości za każdym razem, gdy sobie tego
zażyczysz.
–Twojabuntowniczośćikłótliwośćnapewnonikogonieprzekonajądonaszego
związku.Azarazwchodzimydośrodka.Czekająnanas.Niezapomnijudawać
zdziwienia.Naprzyjęciuniespodzianceniemanicgorszegoniżgość,którynie
jestzszokowany.
Bylijużprawiewdrzwiach,kiedyzatrzymałasięiwzięłagopodrękę.Spojrzał
na nią, spodziewając się upartej miny, do której zaczynał się przyzwyczajać.
Wyglądałajednakkruchoibezbronnie.Miałatakaksamitnąskórę,żeniemógł
oderwaćodniejwzroku.Stworzyładlasiebieniszę,zawszestojącwtleirobiąc
wszystko, żeby każdy jej atut pozostał niezauważony. Ale im dłużej na nią
patrzył,tymbardziejwydawałamusięatrakcyjna.
Otrząsnął się z tej zadumy, włożył klucz do dziurki i przekręcił go, otwierając
drzwi.Odsunąłsię,żebyjąprzepuścić.
Sammy była w tym domu kilka tygodni temu, ale zawsze zatrzymywała się,
żebychłonąćjegoniezwykłośćiwspaniałość.Mimożebyłzabytkowy,wydawał
się przytulny. Może była to zasługa eklektycznej mieszanki mebli z epoki
iróżnychprzedmiotów,któreHaroldzżonąkolekcjonowaliprzezlata.Mariela
teżpochodziłazzamożnejrodziny,więczeswojejstronywniosłaobrazyidzieła
sztuki, które były dosyć egzotyczne. Dzięki temu wnętrza miały wyjątkowy
charakter.Nabłyszczącymokrągłymstolikuwhallustałwielkibukietświeżych
kwiatówiSammywciągnęłatenwspaniałyzapach,intensywnyjakkadzidło,na
chwilę zapominając, gdzie jest. Nie trwało to długo. Zaraz usłyszała gwar zza
jednychdrzwiizadrżała.
– Głowa do góry – rozporządził Leo. – Jesteśmy zakochani. Staraj się nie
wyglądaćjaknarandcezkatem.
Ruszył dziarskim krokiem w stronę salonu, a ona szła za nim skrępowana,
zastanawiającsię,jakdasobieztymwszystkimradę,wyglądającprzyokazjina
zaskoczoną. I wniebowziętą. Miała nadzieję, że odnajdzie w sobie talent na
miaręOskara,októrymwcześniejniewiedziała.
Leozapukałdodrzwiiotworzyłje,robiącjejprzejście,aonanabrałapowietrza
zwahaniem.Przyciągnąłjąiodwróciłprzodemdosiebie.
Uśmiechałsię.
Przez chwilę miała w głowie pustkę. Ten uśmiech był przeznaczony dla niej,
a kiedy na niego patrzyła, wszystko wokół zdawało się znikać – głosy, ludzie,
brzększkłaiśmiechy.Zaparłojejdechwpiersi.Czymogłazapomnieć,jaksię
oddycha?Całejejciałopłonęło.
–Kochanie–zaśmiałsięLeo–małeprzyjęcieniespodziankadlanas.Chciałem
cipowiedzieć,aleobiecałem,żezachowamtowtajemnicy…
Powiedziałtonatyległośno,żewywołałaplauzzgromadzonychgości.Takjak
się obawiała, było ich co najmniej czterdziestu, a wszystkich znała od zawsze.
Aterazbędziemusiaławyglądaćentuzjastycznie.
Zaczęłasięodwracać,aleująłjejtwarzwdłonie,pochyliłsięi…
Pocałował. Koniuszkiem języka musnął jej dolną wargę, a Sammy
instynktownierozchyliłausta,całymciężaremopierającsięnanim,domagając
się dotyku jego męskiego ciała. Smak jego języka sprawił, że przeszedł ją
dreszcz pożądania. Nie rozumiała tej silnej, natychmiastowej reakcji na
pieszczotę.Wiedziałatylko,żejestjego.
Wtedy się cofnął, a ona wciąż drżała w oszołomieniu, z rozchylonymi ustami
ibłyskiemwoczach.
–Świetnie–wymruczałjejdoucha.–Myślę,żemożemybyćspokojniotremę.
Niemogliśmybyćbardziejprzekonujący.
ROZDZIAŁCZWARTY
Cała wioska wiedziała teraz, że syn Harolda Morgana-White’a był zaręczony
z uroczą Sammy Wilson. Czyż to nie wspaniałe, zwłaszcza po latach narzekań
Harolda,żeLeo,przepracowanyizestresowany,nigdysięnieustatkuje?
– Jeśli wkrótce nie uciekniemy – powiedział jej, kiedy ostatni z gości już
wychodził – następna impreza niespodzianka będzie z udziałem pastora,
organistyiodbędziesięwkościele.
–Nasirodzicenatoniepozwolą.Nie,kiedywiedzą,żetoniejestnapoważnie.
–Jednakjegoojciecijejmamarozkoszowalisięwszystkimigratulacjami.
Wiedziała też, że dla niewtajemniczonych wyglądała pewnie na równie
podekscytowaną, bo przez cały wieczór czuła żar jego ust na wargach.
Zaskoczył ją i zrobił tę jedyną rzecz, przez którą się rumieniła i brakowało jej
słów.Najwyraźniejmiałanadzwyczajnytalentdokłamstw.
Żeby nie zapomniała, że są parą zakochanych, nie odstępował jej ani na krok
przezcałeprzyjęcie.Obejmowałjązaborczowpasie,aonabyłazdziwiona,że
niktniepodawałwwątpliwośćtegonagłegowybuchuuczucia.
Gdziesiępodziałichrozsądek?
Musiała przyznać, że Leo był przystojnym, eleganckim i seksownym
mężczyzną, ale jak mogła pozwolić na to, że ten jeden pocałunek, który był
tylkodlapubliczności,taknaniązadziałał?
Poprzyjęciuzaręczynowymjużsięniespotkali.WróciłdoLondynu,pracować
nad sprawami, które musiał domknąć przez wylotem do Australii. Ona w tym
czasiezłożyławypowiedzenie,kurozczarowaniuprzełożonej.
Teraz, kiedy spoglądała na walizki stojące na podłodze sypialni w domu jej
mamy, czuła się, jakby wsiadła do kolejki górskiej, która nabierała prędkości.
Wjeżdżałapowolinaszczyt,aonapatrzyłanawszystkiepętletorów,któremiała
przed sobą. Wciąż zerkała na kosztowny pierścionek zaręczynowy na swoim
palcu, zastanawiając się, jak to możliwe, że znalazła się w takim miejscu
wprzeciąguzaledwietygodnia.
Alewiedziałaprzecieżjak…
Leo przemówił do tej części niej, która chciała zdjąć z matki cały stres, która
martwiła się o finanse, bank i spłaty kredytu. Ta jej część martwiła się
o przyszłość. Leo przyszedł z rozwiązaniami i ceną, jaką miała zapłacić… bo
przecieżnicniebyłozadarmo.
Gdyby mu nie współczuła, odrzuciłaby jego propozycję, jednak uwielbiała
Haroldaiwiedziała,żeceluświęcaśrodki,chociażzawszeuważałaoszustwoza
cośohydnego.SłyszałateżwystarczającodużooGailJamiesoniSeanie,który
żerował na pieniądzach swojego byłego ojczyma, żeby wiedzieć, że Adela nie
miałabywłaściwegośrodowiskadorozwoju,gdybyzostałazbabcią.
Wiedziała też jednak, jak trudno będzie grać rolę kochającej narzeczonej –
przebywanie w towarzystwie Lea kompletnie wytrącało ją z równowagi. Nie
potrafiła sobie z tym poradzić. Nigdy jej się nie podobało, w jaki sposób Leo
traktuje kobiety i potępiała jego luźny stosunek do związków. Żadna z tych
rzeczyniepowinnamiećdlaniejznaczenia,boprzecieżodgrywalitylkoswoje
role,ajednakprzejmowałasiętym.
Mama zawołała ją, kiedy pojawił się kierowca, którego zamówił dla niej Leo,
upierając się, żeby nie jechała na lotnisko pociągiem. Zniosła na dół walizki,
amatkaczekałananiąudołuschodów.
–Jesteśpewna,żeporadziszsobie,kiedywyjadę?–zapytałaztroskąSammy.–
Totylkodziesięćdni,wczasiektórychpowinnosięwyjaśnić,jakipadniewyrok
wsprawieprawrodzicielskich.
Szczupłatwarzmatkibyłaradosna.Sammyoddawnajejtakiejniewidziała.Ale
tobyłoteżnieconiepokojące.Miałanadzieję,żemamaniezaczniewierzyć,że
jejzwiązekjestnapoważnie.
–Poradzęsobiebezproblemu,słonko.Amybędziewpadaćcoranoiniemam
teżwtymczasieżadnychbadańwszpitalu.Leći,cóż,bawsiędobrze.Odtak
dawnaniemiałaśżadnychwakacji.
– Mamo – szepnęła Sammy, kiedy wszedł szofer, uśmiechnął się i zabrał do
samochoduwalizki.–Przecieżtoniebędąwakacje.Pamiętasz,jakcimówiłam,
ocowtymchodzi?
Matkauśmiechnęłasięuspokajająco.
–Oczywiście.Isłuszniepostępujesz.Haroldtaksięcieszy,żetasprawazostanie
załatwionaraznazawsze.
–Cóż,niktniewie,jaksięskończy–zauważyłaSammy.
–Wszystkobędziedobrze,dopókiLeosiętymzajmuje.
Sammyprzewróciłaoczami.
– On nie jest rycerzem na białym koniu. Nie może pokonać wszystkich
przeciwności!
–Haroldpokładawnimwiarę,atakpozatym,Sam,wyglądaszwspaniale.
– Mamo, muszę już jechać. – Twarz miała czerwoną. Leo stwierdził, że jej
garderoba potrzebuje tylko niewielkiej zmiany, po czym dostała mnóstwo
paczek ze wspaniałymi, subtelnymi ubraniami, które pasowały na nią idealnie.
Gdybynarzekałipróbowałzmusićjądonoszeniarzeczy,którychniechciałaby
nasiebiewłożyć,napewnoobstawałabyprzyswoim.Aleontegonierobił.
W drodze z Salcombe do Londynu zastanawiała się, co pomyślałby, gdyby
zdjęła swój płaszcz i kardigan, pod którym miała cienkie kremowe spodnie
i jasnobrązowy podkoszulek, a potem zamieniła kozaki, niezbędne w zimie
w Devon, na kremowe mokasyny. W tej chwili była zawinięta w gruby,
wodoodporny płaszcz, szal i miała rękawiczki, ale pod spodem widać było, że
starasiędopasowaćdoroli.
Oczywiścieniedoceni tegowsposób, wjakimężczyzna podziwiakobietę.Co
do tego wyraził się jasno już na początku: była idealną kandydatką, bo nie
będzie go kusić, żeby zbliżył się do niej. Chyba że okoliczności ich do tego
zmuszą i będzie musiał to zrobić na pokaz. Wynajął ją i gdyby nie ta dziwna
sytuacja,zpewnościąniechciałbyspędzaćczasuwjejtowarzystwie.
Samochód szybko pokonał trasę i była zdenerwowana, kiedy wysiadła, a jej
bagażezostaływyjęte.Szoferzostawiłsamochódprzedhalą–cośtakiegomogli
załatwić chyba tylko bardzo bogaci i wpływowi ludzie – i odprowadził ją do
punktuodpraw.
Sammy nigdy nie doświadczyła czegoś takiego i mimo oporów była pod
wrażeniem.
Tłum się rozstąpił. Ludzie gapili się i coś szeptali. Ktoś zrobił zdjęcie. Sammy
czuła się jak arystokratka. Żałowała, że nie zdjęła tego niemodnego płaszcza
i szala jeszcze w samochodzie. Miała wypieki na twarzy i poczuła ulgę, gdy
zobaczyła Lea czekającego na nią w przy punkcie odpraw dla pasażerów
pierwszej klasy. Patrzył, jak powoli zmierza ku niemu. Włosy miała
rozpuszczone i kiedy szła, poruszały się wokół jej twarzy w kształcie serca.
Miały wiele odcieni blond – jasny, złotawy i lekko rudy. Błyszczały,
przykuwając uwagę. Oczy miała jasnoniebieskie, okolone ciemnymi rzęsami,
któreodcinałysięnatlejejwłosów.Leomiałwielkąochotęnaniąpatrzeć.
– Jesteś – stwierdził, opierając się leniwie o stanowisko odpraw, podczas gdy
jegokierowcazajmowałsiębagażami.
–Myślałeś,żesięniepojawię?
–Twojezachowanie,kiedysięrozstawaliśmy,niepozwoliłomibyćpewnym.
Sammy zaczerwieniła się. Czuła jego zapach, jakby wciągała do płuc jakiś
niebezpiecznynarkotyk.Odsunęłasięnieznacznie.
–Cieszęsię,żezałożyłaśpierścionek.–Ująłjejdłońiprzyjrzałsięjejzróżnych
stron,aonawalczyłazchęciąwyrwaniarękizjegouścisku.
–Założyłamgowsamochodzie–wyznała,kiedyjużjąpuścił.–Niechciałam
tegorobićprzymamie.
Przeszli przez odprawę i szli teraz przez lotnisko, z dala od tłumów i sklepów
wolnocłowych, prosto do poczekalni dla pasażerów pierwszej klasy. Sammy
podążała za nim oszołomiona, rozglądając się dookoła i znowu poczuła tę
niepoprawnąprzyjemnośćpłynącązfaktu,żeludziezerkalinanichukradkiem.
Leowzbudzałwielkiezainteresowanie,nawetotymniewiedząc,iniezwracał
uwaginato,codziejesięwokółniego.
–Dlaczego?
–Wie,żetowszystkototylko…naniby,ale…
–Aleco?
– Po prostu nie chcę, żeby wbiła sobie do głowy, że jakakolwiek część naszej
umowymożebyćnapoważnie.
–Nie.–Leoodwróciłwzrok.–Napewnotakniepomyśli.
– No cóż, nigdy nie możesz być pewien. – Przerwała tylko po to, by rozejrzeć
siępopoczekalni,doktórejweszli.Byłabardziejniżluksusowa.Tutajwiadomo
było,żeprawiekażdyjestobrzydliwiebogatyiprawdopodobniesławny.
–Wow–wyszeptałatylko,kiedypodeszlidosof.
–Wow?– Leouniósłbrew, rozbawionyjejszczerością. Byłazadziorna,uparta
jak osioł i mówiła prosto z mostu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że
nadchodzącednibędąwyzwaniem,aleprzynajmniejbyłaszczera.
–Nigdywżyciutakniepodróżowałam.Właściwietoleciałamsamolotemdwa
razyiraczejnieprzypominałototego.
–Możeszzdjąćpłaszcziusiąść.–Leonawetniezwracałuwaginaotaczającego
luksusy, gdziekolwiek się znalazł. Teraz rozejrzał się po tej cichej poczekalni
zprzyćmionymświatłem,którazdawałasięemanowaćekskluzywnością.Wtej
chwilikażdazkobiet,zktórymizwykłsięspotykać,zdjęłabypłaszczizrobiłaby
wszystko, żeby wszyscy w pomieszczeniu patrzyli tylko na nią. Sammy wciąż
miałapłaszcznasobie,anawetciaśniejsięnimokryła.
– Mówiłaś mi o mamie, która mogłaby coś nieopatrznie pomyśleć… – Zaczął
wyciągaćlaptopzeskórzanejtorby,zerkającnanagłówkigazetrozłożonychna
stole.Pochwilipodniósłwzrok.
Zdjęła płaszcz i szal, a teraz pochylała się, żeby rozpiąć kozaki. Wyraźnie
widziałzaryspiersipodobcisłympodkoszulkiem,alekkiespodniepodkreślały
każdą jej krągłość i szczupłe nogi, które były niespodziewanie długie. Nie
patrzyła na niego, zajęta zdejmowaniem kozaków. Na ich miejsce nałożyła
kremowepółbuty,którepasowałydocałejstylizacji.Niepokazywałazbytwiele.
Żadenzelementówjejstrojuniezwracałuwagi.Ajednakzdołałaprzykućjego
uwagę.
Starannie włożyła płaszcz do bagażu podręcznego, a buty schowała do
płóciennejtorby,którąwzięłaspecjalniewtymcelu,poczymwyprostowałasię,
napotykającjegowzrok.Wstrzymałaoddechnakilkasekundizastanawiałasię,
czy powie cokolwiek o jej stroju. Kiedy się nie odezwał, poczuła
niewspółmiernie duże rozczarowanie i uśmiechnęła się wymuszenie. Surowo
napomniałasamasiebie,żeprzecieżmiędzyniminicniebyło,więcLeoniema
powodu,żebyjąkomplementować.Dopókigrałaswojąrolęiniedawałanikomu
powodu do podejrzeń, zwłaszcza kiedy dotrą na miejsce, ich rozmowy były
tylkopowierzchowne.
–Tak.–Usiadłaizałożyławłosyzauszy.–Myślę,żemamamożedaćsięnato
złapać przez swoją chorobę. Zawsze była silną kobietą, a teraz musiała
zaakceptowaćswojąsłabość,cotrochęjąpodłamało.Dopieroniedawnodomnie
dotarło, sądząc po tym, co mi mówiła, że strasznie się martwi moim brakiem
partnera.–Zaśmiałasięzlekkimzakłopotaniem.–Chybamyśli,żejeślicośjej
sięstanie,będępotrzebowaćczyjegośwsparcia.
– I sądzisz, że to jej zmartwienie może doprowadzić do tego, że zrobi sobie
nadzieje w związku z naszymi zaręczynami? – Leo bardzo starał się stłumić
swoje budzące się nagle libido. Zastanawiał się, dlaczego ubrała się tak, żeby
zasłonićciało,skorobyłotakatrakcyjne.Niezwyklekobieceiseksowne.
– Powiedziała mi, że powinnam się dobrze bawić w Melbourne, bo dawno nie
miałamwakacji–wyznałaSammy.
–Anatoniemaszans?
Otworzyłausta,żebyzapytać,jakjegozdaniemmogłabysięzrelaksować,skoro
będzie spędzać czas w jego towarzystwie, udając jego narzeczoną.
Powstrzymałasięjednak.Dlaczegomiałabyniebyćwstaniesięodprężyć?On
napewnoniebędziemiałztymproblemu.Będziepracował,awprzerwachod
pracy na pewno nie będzie się stresował. Jej towarzystwo nie wytrącało go
zrównowagiiwcalenieściskałmusiężołądek.
– Tak długo przejmowałam się różnymi rzeczami, że już zapomniałam, co to
relaks–stwierdziłaogólnikowo.
–Więcbędęmusiałtozmienić.
–Comasznamyśli?
–Narzeczenizwyklewychodząnamiasto,zwiedzająiszukająrozrywek.
–Żartujeszsobie?
– Dlaczego miałbym żartować, Sammy? Musimy być przekonujący, a jeśli
będziemy spędzać wolny czas na dwóch różnych końcach miasta, Jamieson
szybkosiędomyśli,żecośtuniegra.
–Aleprzecieżniebędziewszędziezanamichodzić,prawda?
–Szczerzemówiąc–wyznałLeobezogródek–niezdziwiłbymsię,gdybytak
było.Pomyśl.JeślistraciprawadoAdeli,utraciteżdostępdomoichpieniędzy.
Nie jestem jej nic winien. Nie jest krewną moją ani mojego ojca. Dopóki
zostanie przy wnuczce, będzie miała zagwarantowane stałe dochody, bo ani ja,
ani mój ojciec nie chcemy, żeby Adela cierpiała z powodu trudności
finansowych. Może i nie łączą ich więzy krwi, ale mój ojciec ma szczególną
więź z Adelą. W takim układzie Gail zrobi wszystko, żeby mnie
zdyskredytować,ajakmogłabytonajszybciejosiągnąć?Przekonującsędziego,
że nie jestem tym godnym zaufania mężczyzną, szykującym się do założenia
rodziny,zaktóregochciałbymuchodzić.
–Chybamaszrację.
– Więc będziesz miała wakacje, tak jak chciała twoja mama – zapewnił ją.
Wskazałnaladę,naktórejstałypyszneprzekąski–Aterazmożeskorzystasz?
Jeśli mam się skupić na walce o prawa rodzicielskie i jednocześnie udawać
szczęśliwego narzeczonego, korzystając z lokalnych rozrywek przez
nadchodzące dziesięć dni, powinienem popracować jak najwięcej mi się uda
przedwylotem.
Mimo tego co powiedział Leo o tym, żeby przez cały czas wyglądać na
zakochanąparę,Sammyniesądziła,żekogośwMelbournebędzieobchodziło,
czytakwyglądają.SłyszałaróżnerzeczyoGailijejmetodachdziałania,jednak
nie potrafiła sobie wyobrazić, że ta kobieta będzie ich śledzić incognito, żeby
udowodnićichoszustwo.
Zmęczył ją dwudziestodwugodzinny lot i wychodziła z samolotu oszołomiona.
Leo wykupił wszystkie miejsca w pierwszej klasie, bo nie lubił się dzielić
przestrzenią i było z tym mniej zachodu niż z zarządzaniem firmą. Poza tym
przybyciedoAustraliilotemczarterowymwyglądałodobrze.Myślałaotymjak
o ekstrawagancji, ale wkrótce przekonała się, że tak długi lot odbijał się na
pasażerach bez względu na to, w jakich luksusach podróżowali. Leo był
przyzwyczajonytotakiegostylużyciaipracynapokładziesamolotu,więcjemu
w ogóle to nie przeszkadzało. Wyjął swój komputer i większość czasu spędził
przedekranem.Wpewnymmomencie,kiedyniezainteresowałjąjużżadenfilm
aniksiążka,zwróciłasiędoniego.
–Czytysiękiedykolwieknudzisz?
–Jeślichodziopracę,tomamniewyczerpalnyzapasenergii.–Odwróciłsiędo
niej z pełną uwagą, a ona poczuła się jak kwiat, który rósł w cieniu, a nagle
znalazł się w pełnym słońcu. – Muszę też jeszcze załatwić kilka ważnych
kontraktów, zanim wylądujemy w Melbourne. Tak jak mówiłem, rozrywki
oznaczajączaswolny,ajaniemogęsobiepozwolićnazbytdużowolnegoczasu.
–Kiedyostatniobyłeśnawakacjach?
–Zaczynaszmówićjakmójojciec–stwierdziłoschleLeo.‒Proszę,wyświadcz
mi przysługę i oszczędź tych wykładów o ciśnieniu krwi, wczesnych atakach
sercaistresie.
– Nie zamierzałam nic takiego mówić – poinformowała Sammy. – Byłam po
prostu ciekawa, a ty nie musisz przecież poświęcać mi całego swojego czasu.
CzypaniJamiesonwogólewie,kiedyprzylatujemy?
–Chybaniemyślisz,żepozostawiłemtępodróżwrękachprzypadku?Mamjuż
ustalone spotkania z jej prawnikiem i czeka na mnie sztab ludzi gotowych do
działania.Upewniłemsię,żemisięniewymknie.
Przez chwilę było jej nawet żal tej kobiety. Zrozumiała, dlaczego jego ojciec
pokładałtakwielkąnadziejęwdziałaniachswojegosyna.Byłwtymmistrzem.
Prywatniemyślała,żeczasemlepiejjestbyćostrożnym,jednaktymrazemLeo
przesadza z ostrożnością, jeśli chodzi o ich udawane narzeczeństwo. Przywitał
ichnieziemskiżar,kiedywyszlizsamolotu.Niebobyłointensywnieniebieskie
i bezchmurne, a upał trudny do wytrzymania. Mimo że miała na sobie tylko
podkoszulekilekkiespodnie,czuła,żezaczęłasięjużpocić.Wiedziała,żeczeka
na nich szofer, nie zdawała sobie jednak sprawy, że czeka na nich też grupka
paparazzi. Zamrugała zdziwiona i instynktownie przysunęła się do Lea, który
objąłjąiskierowałdosamochodu.
Kiedy znaleźli się w jego bezpiecznym, klimatyzowanym wnętrzu, Sammy
odwróciłasię,spoglądającnareporterów,potemzapytałaLeaszeptem:
–Cooni,docholery,robilinalotnisku?Nierozumiem.Niebyłoczegośtakiego
w Anglii. Właściwie to nikt poza gośćmi na naszym przyjęciu nie wie, że
jesteśmyzaręczeni!
–Dlaczegotakmyślisz?
– Skąd niby ktoś miałby wiedzieć? Na lotnisku nie było przecież żadnych
fotoreporterów…
– Zadbałem, żeby nie rzucali się w oczy – stwierdził Leo, a ona spojrzała na
niegozniedowierzaniem.
–Comasznamyśli?
Rozsiadłsięnakanapieioparłodrzwi,zwróconywjejkierunku.Miałnasobie
szarespodnieiczarnąkoszulkępolozniewielkimlogowyhaftowanymzboku,
z niewymuszoną elegancją. I wyglądał jak ktoś, kto powinien być
fotografowany.Jakktośbogatyiwpływowy.
Przypomniałasobiedotykjegoustnaswoichwargachizadrżała.
– Mam doskonałe relacje z prasą, zwłaszcza z tabloidami. Są jak rekiny.
Zuśmiechemcięrozszarpią,kiedytylkobędzieimsiętopodobać.Dobrzejest
mieć ich po swojej stronie. Jestem bogaty, wpływowy, ale nie jestem gwiazdą
Hollywoodu.Immniejomniepiszą,tymlepiej,alerozumiem,żeniektóremoje
ruchyczasemichinteresują.–Wzruszyłramionami.Sammyfascynowałoto,co
opowiadał o świecie, który był dla niej całkiem obcy. Naprawdę poruszał się
w zupełnie innej przestrzeni. W świecie, w którym ludzie są fotografowani,
azwykłe,codziennewydarzeniasągodneuwiecznieniawobiegupublicznym.
Nicdziwnego,żechciałjąmiećuboku.Jejobecnośćdodawałamupowagi,bo
uosabiaławszystkoconormalneiinneniżjegodotychczasowyświat.Atomoże
przekonaćprawników,kiedyprzyjdzieimrozstrzygaćwsprawiedziecka,które
łatwoulegawpływom.
Ogarnęły ją wyrzuty sumienia, bo ta normalność potrwa tylko do momentu,
kiedydostanieprawarodzicielskienadAdelą.Pocieszałasię,żecokolwiekmiał
dozaoferowaniaLeoijegodobrodusznyojciec,napewnobyłolepszeodtego,
co czekało ją przy babci. Starała się jednak jak najmniej myśleć o tym, co jest
dobre, a co złe. W końcu to nie był jej problem. Poza tym mimo że nie żyła
w świecie bogactwa, wiedziała, że wiele dzieci zamożnych rodziców świetnie
sobieradziło,czytowprywatnychszkołach,internatachczypodokiemniań.
– Znam kilku reporterów – stwierdził Leo, jakby była to najbardziej normalna
rzecz pod słońcem. – Chodzi o to, żeby traktować ich jak ludzi, a nie grupę
szkodników.Traktujichgodnie,aonitakbędątraktowaliteżciebie.Wkażdym
razieprzekazałemim,żejestemzaręczonyidałemdozrozumienia,żeniechcę
żadnych krzykliwych nagłówków. Z uwagi na okoliczności uznałem, że tak
będzie lepiej, a skoro zaręczyny wkrótce i tak zostaną zerwane, nie było sensu
ichnagłaśniać.
–Nie,żadnego.–Trudnojejbyłonadążyć.
–Posłuchaliizrobilitak,jakprosiłem.
–Ludzietakrobią,prawda?–mruknęła,aonspojrzałnaniąikiwnąłgłową.
–Aletutajtozupełnieinnahistoria–stwierdził.–Ignorujkażdego,ktopoprosi
owywiad.MożeniejestemtutakznanyjakwLondynie,alemamwAustralii
sporointeresówi…–przerwałizmieszałsię,cowzbudziłojejciekawość.
–Ico?
– Niechcący stałem się sławny z powodu randkowania z pewną australijską
aktorkąjakiśroktemu.
– Poważnie? – Sammy była w tamtym czasie całkowicie pochłonięta
martwieniem się o zdrowie mamy, więc nie pamiętała niczego, co się wtedy
działowokółniej,acodopieroplotekzgazet.
–ZVivienneMadison.
–TąVivienneMadison?Kurczę.Niewiedziałam.Cosięstało?
–Dziwięsię,żeominęłaśtenniewielkifragmentmojegożycia–odgryzłsięLeo
–biorącpoduwagęto,żeśledziłaśmnienaokładkachgazet.
– Nie bardzo się tym interesowałam w zeszłym roku – przyznała Sammy. –
Mamaprzechodziłaleczenie,ajabyłam…winnymmiejscu.Strasznym.Ledwo
dawałam radę. Co prawda chodziłam do pracy, ale brałam dużo wolnego i nie
mogłam się na niczym skupić. Chyba nie popatrzyłam na żadną gazetę przez
kilkamiesięcy.
– Krótko mówiąc, znaleziono ją w pokoju hotelowym z opakowaniem leków,
aaustralijskaprasazdecydowałasięmnieotooskarżyć.
– To znaczy, że próbowała popełnić samobójstwo, bo ją zostawiłeś? –
Natychmiast instynktownie się od niego odsunęła, oburzona jego stylem życia;
jego kawalerskie podejście do życia mogło naprawdę sprawić, że ktoś chciał
odebraćsobieżyciewwynikuporzucenia.
Leozauważyłniechęćnajejtwarzy.Zwyklebygotonieporuszyło.Nigdynie
czuł potrzeby tłumaczenia swojego zachowania ani usprawiedliwiania decyzji.
Dopókitrwałprzyswoichzasadachiznałprawdę,nieobchodziłogo,comyśleli
inniludzie.Alezjakiegośpowoduniepodobałomusię,jakiemyślikrążąjejpo
głowie.
– Vivienne Madison była naprawdę niestabilna emocjonalnie. – Nigdy nikomu
się nie tłumaczył, a słowa nie przychodziły mu z taką łatwością jak zwykle. –
Kiedy zacząłem się z nią spotykać, zauważyłem, że ma problem z alkoholem.
Potemodkryłemjeszcze,żejestuzależnionaodtabletekprzeciwbólowych.Była
jednakdoskonałąaktorkąiukrywałaswojenałogi.–Westchnął.Jegoszczupła,
przystojnatwarzzłagodniała.–Szybkouzależniłasięteżodemnie,chociażod
samego początku mówiłem jej, że nie jestem zainteresowany stabilizacją. Była
bardzo uczuciowa, a jej nałogi sprawiały, że nie myślała racjonalnie.
Wiedziałem, że to musi się skończyć, ale zadbałem, żeby zapisała się do
świetnego terapeuty i poszła do renomowanego ośrodka odwykowego. Nie
chciałem jej w swoim życiu, ale nie zamierzałem jej wyrzucić jak zużytej
zabawki.Taknaprawdębardzojejwspółczułem.
Na Sammy zrobiło wrażenie to, że ten budzący respekt, opanowany człowiek
byłzdolnydowspółczuciadlakobiety,zktórąchciałsięrozstać.
Tonicnieznaczyło,alenapewnospojrzałananiegozinnejstrony.Widziała,że
czułsięniezręcznie,opowiadającjejotym.Zrobiłtotylkodlatego,żebyotym
wiedziała,nawypadek,gdybyktośporuszyłtęsprawę.Dziwniebyłoby,gdyby
jegonarzeczonaniemiałapojęcia,cosięstało.
– Ten wypadek z przedawkowaniem miał miejsce kilka tygodni po naszym
rozstaniu,aleotymprasanienapisała.Potemusiłowalimnieprzeprosić,kiedy
odkryli, że zrobiła to z powodu odrzucenia przez jednego z psychiatrów
wośrodkuodwykowym.Takczyinaczej,mojenazwiskojużnazawszebędzie
zniąpowiązane.
–Aonawciążmaztobąkontakt?
–Wżadensposób–zapewniłjąLeo.
To był koniec rozmowy. Widziała to po jego minie. Jednak niemal rozumiała
jego niechęć do sytuacji związanych z emocjami. Doświadczył wystarczająco
dużoichnegatywnychskutków.
–Więcmamyjakiśplan–zmieniłatemat.
– Ustalone spotkania z prawnikami. Podejrzewam, że będę musiał zapłacić
jakieś zadośćuczynienie pani Jamieson, jeśli to ja dostanę prawa rodzicielskie.
Tobędziebardzopracowitedziesięćdni.
–Niewieleczasunarozrywki.
– No-no – powiedział Leo leniwie. – Czy to właściwe podejście dla świeżo
zaręczonej kobiety? Na pewno znajdziemy trochę czasu, żeby zwiedzić
Melbourne, zwłaszcza jeśli mamy zaspokoić ciekawość zainteresowanych. Na
przykład ciekawskich dziennikarzy. Jeśli Jamieson chce grać na ostro, to
z pewnością skontaktowała się z jakąś gazetą i powiedziała, po co tu
przyleciałem. Na pewno kwalifikuje się to na niezły artykuł, zwłaszcza biorąc
pod uwagę moją znajomość z Vivienne. Ale nie przejmuj się. – Uniósł rękę
iprzesunąłpalcempojejdłoni,powodującuniejfalędreszczy.–Towszystko
jużniedługosięskończyibędzieszmogławrócićdoswojegożycia.
ROZDZIAŁPIĄTY
Samochód wkrótce zatrzymał się przed wielkim hotelem i znów wyszli w ten
okrutnyżar.Dziwniesięczuławtętniącymżyciemmieście,którejednakleżało
tuż nad morzem. Wyobrażała sobie, że niemal czuje zapach soli unoszący się
wpowietrzu.
Ludzieteżwyglądalituinaczej.Bylizrelaksowani,opaleni,poruszalisięwolniej
niżwLondynie.Wciążpowtarzałasobiewgłowie,żetoniejesturlop,októrym
mówiłajejmama,aleitakczuładuchawakacji.Dopókiniezobaczyławielkiego
apartamentu. Rozejrzała się i stwierdziła, zdziwiona, że jest tu tylko jedna
sypialnia.
– I to wszystko? – zapytała, kiedy wniesiono już ich bagaże, a boy zamknął
drzwi.
Leo poszedł do dobrze zaopatrzonej kuchni i przyniósł po butelce lodowatej
wody.
– Zobaczysz, że będziesz ją piła hektolitrami. Lepiej, żebyś zawsze miała
butelkęprzysobie,kiedybędzieszwychodzić.Upałmożebyćokrutny,achyba
niechceszsięodwodnić,prawda?
Sammywzięłaodniegobutelkę.
–Bardzodziękujęzaporadyzdrowotne,Leo,alegdziejestmojasypialnia?
Leo pił swoją wodę, zerkając na nią, po czym postawił pustą butelkę na
kuchennym blacie. Ruszył w stronę zestawu wypoczynkowego i kiwnął głową
wkierunkusypialni.
–Co?–Poszłazanimipatrzyła,jakbezsłowawyciągaswójkomputeriotwiera
go,poświęcającmucałąuwagę.
–Leo,czymógłbyśchociażnamniepopatrzeć,kiedyztobąrozmawiam?
– Chciałaś wiedzieć, gdzie jest twoja sypialnia, więc ci ją pokazałem. Jest za
mnąitak,jesttylkotenjedenpokój.
–Ale…
–Aleczegosięspodziewałaś,Sammy?
–Napewnoniejednejsypialnizjednymłóżkiem!
–Nie?–powiedziałchłodno.–Myślałaś,żezameldujęnaswdwóchosobnych
pokojach? A może na innych piętrach? A właściwie dlaczego nie w innych
hotelach?
–Specjalnieudajesz,żemnienierozumiesz.
– Nic nie udaję. W zasadzie to chyba ty uparcie udajesz, że nie rozumiesz
sytuacji.Naprawdęmyślałaś,żeświeżozaręczonaparazatrzymasięwosobnych
pokojach?
–Wogóleotymniemyślałam–wyjąkała.
– Narzeczeni w obecnych czasach zwykle dzielą sypialnię. Po tym wszystkim
nie mógłbym zaryzykować, żeby dać komuś pretekst do zarzucenia nam
oszustwa.
Oczywiście miał rację. Nie żyli w czasach spacerów z przyzwoitką, w których
wszelkie formy fizycznego kontaktu, poza trzymaniem się za ręce, były
zabronione.Taknaprawdęniemyślałaotymwcześniej.Niepodejrzewałateż,że
będąobserwowani,boniemiałapojęcia,wjakimświecieonżyje.
Usiadłanafotelunawprostniego.Zastanawiałasię,jaktosięstało,żewcześniej
nie zauważyła tych kolosalnych różnic między nimi. Stwierdziła jednak, że
pewnie to dlatego, że nie miała okazji widzieć go na co dzień. Widywała go
tylko w wiejskiej rezydencji jego ojca, w której wydawał się raczej zwykłym
facetem.
Ale nie był zwykłym mężczyzną. Te dwa tygodnie nie będą spokojne, bo nie
przesadzał,mówiąc,żemogąwzbudzićdużezainteresowanie.
–Siedzimywtymrazemprzeznastępnepółtoratygodnia,więclepiej,żebyśsię
przyzwyczaiła.
– Dzięki Bogu, że to tylko na dziesięć dni. Wątpię, żebym dała radę żyć tak
nawetdzieńdłużej.
–Och,naprawdę?
Leowypowiedziałtesłowaztaksarkastycznymniedowierzaniem,żeSammyaż
sięzaczerwieniła.
– Nie chciałabym żyć jak w złotej klatce – przyznała. – I do tego ta myśl, że
reporterzymogąbyćwszędzie,gdziepójdę,iczekaćnanajlepszeujęcie.
– A jednak zdawałaś się być pod wrażeniem poczekalni, miejsc w pierwszej
klasieisamochoduzkierowcą…
Sammyjeszczebardziejpoczerwieniała.Naprawdępodobałojejsię,kiedybyła
traktowanajakktośważny.
–Dlatego,żetowszystkojestdlamnienowe.Wkrótcebędęmiałategodość–
upierałasię,aonwzruszyłramionamiizrobiłznudzonąminę.
–Tonawetlepiej–stwierdził.–Toprzecieżtylkonakrótkiczas.Byłobyniezbyt
przyjemnie,gdybyśzabardzosięprzyzwyczaiładotychluksusów.
–Comasznamyśli?
–To,comówiłemwcześniej:jesteśidealnadotejroli,bonieinteresujecięjej
przedłużenie. To, że nie podoba ci się ten styl życia, może być nawet atutem,
jeśli przyjdzie nam tłumaczyć, dlaczego się rozstaliśmy. Dwa przeciwieństwa,
przyciągnięte wielką fascynacją, nie mają jednak tego, co jest potrzebne do
długiego,szczęśliwegozwiązku.Alewracającdokwestiisypialni…Dzielimyją
i obawiam się, że musisz się z tym pogodzić. Nie zapominajmy, że jesteś tutaj
nie tylko dlatego, że martwisz się o dobro mojego ojca. Zgodziłaś się za
odpowiedniącenę.
Sammy była teraz czerwona jak burak. Przeszedł do sedna i nie była w stanie
z nim polemizować. Wiedziała też, że dzielenie sypialni nie jest zbyt wysokim
wymaganiem, biorąc pod uwagę to, za co Leo jej płacił. I czym w ogóle się
martwiła? Przecież ona mu się nawet nie podoba. Bardziej interesował się
zawartością swojego komputera. Kiedy nie byli w miejscu publicznym, nawet
nie próbował się do niej zbliżyć ani na nią spoglądać. Była w jego typie tylko
wtedy,kiedywymagałategosytuacja.
–Dobrze.Niechbędzie.–Wstałasztywno.
Leo przymrużył oczy. Sammy odkrywała, że ta cała sytuacja związana jest
z pewnymi warunkami, o których wcześniej nie pomyślała. Trochę jej
współczuł,chociażniemiałzamiarujejtegopokazać–wkońcukiedyzawierasz
umowę,zgadzaszsięnawszystkiewarunki.
Aleonaniebyłajakinnekobiety.Miałajużłóżkowedoświadczenia–wkońcu
niebyłanastolatką–aleLeobyłdlaniejobcy,aonabyładziwnienieszczera.Na
początku zareagowała przecież przerażeniem, ale zaakceptowała sytuację bez
dodatkowychdyskusji.
–Jesteśprzymniebezpieczna–powiedziałchrapliwymgłosem,aserceSammy
naglezabiłoszybciej,kiedyspojrzelisobiewoczy.
Niewiedziała,copowiedziećiniebyławstaniezebraćmyśli.Naglezaschłojej
wgardle,astrunygłosoweodmówiłyposłuszeństwa.
– Nie musisz się martwić – wyjaśnił – że rzucę się na ciebie w środku nocy.
Zaproponowałbym, że będę spać na sofie, ale to niedorzecznie dużo zachodu:
ścielenie,apotemchowanieposłaniawcześnierano.
–Nienarzekam–wkońcuwydusiłazsiebieSammy.–Byłamtrochęzdziwiona,
to wszystko. – Powiedziała sobie, że to tylko praca, a jej częścią było spanie
obokniego.Nicwielkiego.Przecieżitakbędziezakrytaibezpiecznatak,jakby
spałaobokkwiatkadoniczkowego.
–Jeśliniemasznicprzeciwko,pójdęsięterazodświeżyć.Jakiemamyplanyna
jutro?–Wciążpróbowałasięuspokoićnamyślodzieleniuznimłóżka.
–Spodziewamsię–powiedziałpowoli–żewpewnymmomenciebędzieszsię
musiałaspotkaćzpaniąJamieson.Moiprawnicyprzesłalimipropozycję,którą
przekazali jej prawnikom, a instynkt podpowiada mi, że ona nie będzie nią
zachwycona. Ale to będzie dziś po południu. Jutro rano proponuję pójść na
zakupy.
–Dlaczego?
–Totwojaodpowiedźnapropozycjęzakupów?–Leobyłrozbawiony.
– Nie lubię chodzić po sklepach – przyznała Sammy. – Chyba sam rozumiesz
dlaczego.
–Coproszę?
Sammyrozłożyłaramionaześmiechem.
– Nie mam figury modelki. Ty raczej powinieneś sam to zauważyć, skoro
spotykaszsięzmodelkami.Iaktorkamiofigurachmodelek.
– A co to ma w ogóle do rzeczy? – Leo był szczerze zdziwiony, a Sammy już
żałowała swojej impulsywnej reakcji. Ale w kwestii wyglądu nauczyła się tak
reagować: jeśli śmiejesz się ze swoich wad, to nie pozwalasz śmiać się z nich
innym.
– Z taką figurą oglądanie się w lustrach przymierzalni jest raczej męczarnią –
powiedziała beztrosko, powoli przesuwając się w stronę sypialni. – Ty pewnie
tegoniezrozumiesz–dodała,odrazusięzawstydzając.
–Atonibydlaczego?
–Przecieżzdajeszsobiesprawę,żejesteśprzystojny!–Zastanawiałasię,jakto
się stało, że ta rozmowa tak łatwo zmieniła swoje tory. – Lustra pewnie nie
stanowiądlaciebieproblemu.Wkażdymrazie–zmieniłatemat–mówiłeścoś
o zakupach. Po co mamy iść na zakupy? Jest wiele innych rzeczy, które
wolałabymrobić.
– W pełni się z tobą zgadzam. Jednak teraz jesteś moją narzeczoną i byłoby
dziwnie,gdybyśnosiłatanieubraniazsieciówek.
Sammyopadłaszczęka.
–Mówiłeś,żeniebędzieszmimówił,comamnosić.
–Iniebędę,chociażmuszęprzyznać,żepoczułemulgę,żeniewzięłaśzesobą
dżinsówiobszernychkoszulek.
– Więc skoro jest ci obojętne, w co się ubieram, to po co te zakupy? – zjeżyła
się, urażona. – Założę się, że nie sugerowałeś żadnej ze swoich kobiet, żeby
poszłaztobąnazakupy,boniepodobałocisię,jaksięubierają!
–Totylkopomysł–powiedział,przypominającsobie,dlaczegoSammynielubi
zakupów.Nierozumiał,dlaczegonielubiswojegociała,byłoprzecieżzmysłowe
iniezwykleatrakcyjne.
Spojrzał na nią. Miała szczupłe nogi i wąską talię, za to obfite piersi i krągłe
biodra,którewprostdomagałysiędotyku.Odwróciłwzrok,bonachwilęstracił
nadsobąpanowanie.
– Może… – pomyślał o swoich byłych partnerkach, które zawsze wybierały
skąpe ubrania – …powinienem był zasugerować niektórym moim byłym
dziewczynom, żeby nie zakładały sukienek wielkości znaczka pocztowego.
Takieprawienieistniejąceubraniaszybkosięnudzą.
–Niemówiszpoważnie.–Jednakujęłająjegopróbazałagodzeniasytuacji.
–Niechodzioto,cowybierzesz,aleojakośćtego,comasznasobie.
–Niemogęwydaćmoichoszczędnościnaubrania–przerwałamuSammy.
– Pewnie będziesz mogła – zauważył Leo chłodno – kiedy ta maskarada się
skończy.Alemniejszaztym.Chcętylkopowiedzieć,żemojakobietapowinna
nosićnajlepszeubrania.Najlepszekardiganyiperły,jeślisięnaniezdecydujesz.
Sammypatrzyłananiegoprzezchwilę,apotemwybuchnęłaśmiechem.
–Leo,janiejestemdziewczyną,któraoczekujeodmężczyzny,żebykupowałjej
ubrania!Tostraszniestaromodne.
– A jaki to, twoim zdaniem, typ dziewczyny? – zapytał z miną, którą Sammy
powinna odczytać jako ostrzeżenie, gdyby nie uśmiechała się krzywo na myśl
omężczyźniepłacącymzato,comanasobie.
– Och, to typ pustej laski, która chodzi od sklepu do sklepu, szczęśliwa, że
sięgaszgłębokodoswojegoportfela,żebyjąuszczęśliwić.
– Czy kiedykolwiek byłaś na zakupach z jednym z tych szowinistycznych
dinozaurów,którychpotępiasz?
–Cóż…
–Więcnie.Możepowinnaśspróbować,zanimzacznieszoceniać?Taknaprawdę
to jako moja narzeczona będziesz traktowana jak królowa. Nie pozwolę ci na
zakupy w tanich supermarketach. Cokolwiek wybierzesz, będzie z najlepszych
butików.
–Niekupujęubrańwsupermarketach.
– Wiesz, co mam na myśli, Sammy. Gdybyśmy byli zaręczeni na poważnie, to
chciałbym, żebyś nosiła najlepsze ubrania. Dogadzanie ci sprawiałoby mi
przyjemność.
Sammy zaczerwieniła się. Wyobraziła sobie Lea jako zaborczego, hojnego
idumnegonarzeczonego.
– Ale my tylko udajemy. – Zeszła na ziemię. Obraz w jej głowie był
zdecydowanieniestosowny.
– Tak – zgodził się Leo. – Ale nie chcemy, żeby tak to wyglądało dla innych,
więcmusiszsięzgodzićnatortury,jakimibędziedlaciebiewyjścienazakupy.
Kto wie… może polubisz to bardziej, niż ci się wydaje. A jeśli jesteś zbyt
dumna, żeby zatrzymać ubrania, które kupię, zawsze możesz mi je oddać.
Zprzyjemnościąprzeznaczęjenacelecharytatywne.
Sammyniemogłasięnadtymzbytdługozastanawiać,bowciążwracaładoniej
myślodzieleniuznimłóżka.Jakośudałojejsięotymnachwilęzapomnieć,ale
znówjątoprzytłoczyło,kiedyzamknęłasięwłazienceinasłuchiwała,czyLeo
wszedłdosypialni.Tobyłachybanajdłuższakąpielwjejżyciu.
Jejbardzoprzyzwoitapiżamależałaprzygotowananastoliku.Żałowała,żejest
takzdenerwowana,boniebyławstaniedocenićluksusówkąpieli.Łazienkabyła
wyłożonajasnymmarmuremiczekałynaniąwielkieipuchateręczniki.Byłatu
kabinaprysznicowaiwannatakwielka,żespokojniepomieściłabykilkaosób.
Myślamiwróciładojegopytania,czyjakiśmężczyznakiedykolwiekzabrałjąna
zakupy.Szybkopotępiłatakąpraktykęiwiedziała,żeniebędziejejsiępodobało
wybieranie ubrań z kimś, kogo nie znała, a kto będzie czuł się zobowiązany,
żeby za nie zapłacić. A jednak podobał jej się blichtr hotelu, za który zapłacił
Leo.
Cotoznaczyło?Zawszebyładumnazeswojejniezależności.Odnajmłodszych
lat, po przedwczesnej śmierci ojca, razem z mamą musiały sobie radzić.
Nauczyła się odpowiedzialności, zwłaszcza w czasie choroby matki. Wiedziała
też,żeniepowinnapolegaćnaczymśtakulotnymjakwyglądigdzieśwgłębi
serca gardziła kobietami, które używały urody, żeby piąć się po drabinie
społecznej. Nie zamierzała wykorzystywać tych niecnych kobiecych sztuczek.
JednakLeobudziłwniejkobiecość.Chciała,bykomplementowałjejstroje,ale
winązatereakcjeobarczałanadzwyczajnąsytuację.
Nasłuchiwałaprzydrzwiachłazienki,zanimjeotworzyła.Byłaubranawpiżamę
i szlafrok, na wszelki wypadek. Wielkie łoże z baldachimem było nietknięte.
Wolała nie ryzykować i nie wyjrzała z sypialni, żeby sprawdzić, co robi Leo
i czy w ogóle jest w pokoju. Może i była całkiem ubrana, ale w końcu to była
piżama… Wskoczyła do łóżka, przykryła się i położyła jak najbliżej krawędzi.
Chciałaprzeczekać,alewkońcuzasnęła.
Kiedy się obudziła, słońce przenikało przez zasłony, a Lea nigdzie nie było,
chociażwiedziała,żenapewnospałnaswojejstroniełóżka.Niemiałapojęcia,
kiedydoniegowszedłanikiedywyszedł.Byłojużpodziewiątej,więcszybko
się odświeżyła i nałożyła tanią letnią sukienkę i espadryle. Zaczesała włosy na
jedną stronę, tak że opadały falami na ramię, i niechętnie opuściła bezpieczną
sypialnię.
Leojużmiałjąbudzić,alerozumiał,żepopodróżyjejnieprzyzwyczajoneciało
cierpizpowoduzmianystrefyczasowej.Jakośnieśpieszyłomusię,żebywejść
do sypialni. Kiedy kładł się do łóżka, ona od dawna już spała. Kiedy oczy
przyzwyczaiły mu się do ciemności, zauważył, że Sammy się odkryła, a góra
piżamyzadarłajejsiędogóry.Widziałteżdelikatnyzaryspiersi.Poczułsięjak
podglądacz. Nie mógł oderwać od niej wzroku i nie był w stanie opanować
swojego libido, po raz pierwszy w życiu. Widział więcej nagich kobiet niż
przeciętny mężczyzna, jednak nigdy tak bardzo nie przyciągnął go widok
fragmentunagichpiersi.
Kiedy pomyślał o tym, zdecydował, że jednak poczeka, aż sama wyjdzie
zsypialni.
–Wstałaś.–Odsunąłsięodbiurkaizałożyłręcezagłowę.
Wyglądała świeżo i młodo. Jasne włosy, spływające jej po ramieniu, odbijały
promieniesłońca.Wyglądałazdrowoiseksownie,alebyłpewien,żewogólenie
zdajesobieztegosprawy.
–Przepraszam,żezaspałam.Dawnowstałeś?
–Trzygodzinytemu.
– Powinieneś był mnie obudzić. – Ale cieszyła się, że tego nie zrobił. Nie
chciałaby,żebyjąbudził.–Alejestemjużgotowa.
–Śniadanie?
– Nie jestem głodna. – Umierała z głodu, ale stwierdziła, że woli to niż jego
świdrującywzrok,kiedysiadłabyprzedtalerzemwypełnionymjedzeniem.
–Napewno?
Sammy kiwnęła głową, idąc po torebkę leżącą na fotelu. Zerknęła na niego,
kiedy ruszył, by otworzyć jej drzwi, i spojrzała jeszcze raz na pokój. Teraz już
widziała,dlaczegochciałjąwziąćnazakupy.Przynimjejubraniaażkrzyczały,
żesązwyprzedaży.Nieingerowałwto,jakierzeczywybierała,alezależałomu,
żebybyłydrogie.
Kiedywyszli,wciągnęłagorącepowietrzeirozkoszowałasięsłońcemnaswoich
ramionach, a kiedy jechali w kierunku najdroższej ulicy w mieście, rozglądała
się, podziwiając różnorodność architektury. Stare budynki stały obok nowych,
a kawiarnie wręcz wylewały się na chodniki. Widać było wytworne
wiktoriańskie budowle i nowoczesne biurowce ze szkła i chromu. Jej uwagę
przykuwałyżółtetaksówkiitramwaje,któretakróżniłysięodlondyńskich.
Weszlidoeleganckiegopasażuhandlowegoichwyciłjązarękę.Nieważne,ile
razypowtarzałasobie,żetotylkointeresy,wciążniemogłapowstrzymaćswoich
reakcji. Zrobiło jej się gorąco i wiedziała, że jej twarz poczerwieniała – mogła
sięskupićtylkonadotykujegochłodnychpalców.
Weszli do pierwszego sklepu, który normalnie byłby poza jej zasięgiem
finansowym. Nie musiała nawet spoglądać na wieszaki, żeby to wiedzieć. Na
metkach brakowało cen, a asystentki były nieskazitelne i eleganckie. Butik był
wielki, o białym, surowym wystroju, z nowoczesnymi, spiralnymi schodami
prowadzącyminapiętro.
Sammyzawahałasięprzydrzwiachipoczuła,żeLeodelikatniejąpociąga.
–Gdzietwojaekscytacja?–zamruczał,pochylającsiędoniej.
–Niewiem,czywtakimmiejscuznajdęcośdlasiebie…
–Nawetniesprawdziłaś.
– Widzę, co jest na wieszakach. – Uśmiechnęła się słabo do sprzedawczyni,
któraszybkootaksowałająwzrokiemispojrzałanaLea.
– Bzdura! – Pchnął ją naprzód, a ona patrzyła, jak zagadywał piękną blond
asystentkę. Miała wrażenie, że druga z pracownic poznała go, ale nic nie
powiedziała. Aktorka, z którą spotykał się Leo, była znana na całym świecie.
Niezdziwiłabysię,gdybypółMelbournegopoznało.
–Ateraz,kochanie…–odwróciłsiędoniej–wybieraj.–Pochyliłsięiująłjej
twarz dłonią, muskając palcami włosy miękkie jak jedwab. Zatrzymał się na
kilkasekund,zdziwiony,jakbardzopodobamusięichfaktura.–Jeśliuważasz,
żeteubraniasązbytnowoczesnealboskąpe,tylkopowiedz.
Miała zaledwie dwadzieścia sześć lat, ale poczuła się staro. Ale czy mogła go
otowinić?Jejstrojebyływdosyćstaromodnymstylu.Dopieroterazzdałasobie
sprawę, jak bardzo przywykła do ukrywania swojej figury pod obszernymi
ubraniami.Stawiałaraczejnawygodę.
Jegouspokajający,protekcjonalnytonprzywołałjądorzeczywistościiściągnęła
ustawuśmiechu.
–Możesięrozejrzysz?
Stanęłanapalcachiujęłajegotwarz,przyciskającustadojegopoliczka.
– Chyba nie chcesz tu siedzieć i patrzeć na zegarek, podczas gdy ja będę
przymierzaćubrania?Tobyłobydlaciebiestrasznienudne.
Tenpokazzażyłościbyłtylkodlaobserwatorów,aleSammywciążniebyłana
nią przygotowana, kiedy objął ją ramionami i przyciągnął mocno do siebie.
Zaparłojejdechwpiersiiotworzyłaszerzejoczy.Poczułaciarkiwcałymciele,
czując każdy włosek, który stawał teraz dęba, tak jak nigdy dotąd. Zadrżała
wjegoobjęciachjakliśćnawietrze.Instynktownieprzywarładoniego,porwana
nagłym pragnieniem, wypełniającym ją aż do kości. To było więcej niż
pocałunek – poczuła na sobie jego męskość i ogarnęło ją pożądanie.
Spanikowana położyła dłonie na jego piersi, ale nie mogła go odepchnąć. Leo
mruknął gardłowo i pocałował ją. Nie był zwolennikiem publicznych
manifestacjiczegokolwiek,zwłaszczakiedymiałwidzów.Awbutikunapewno
mielipubliczność.Usłyszałdźwiękotwieranychdrzwiidośrodkaweszlikolejni
klienci,alenawettoniesprawiło,żebysięodniejodsunął.Chciałjąnauczyć,że
jeśli go dotknie, żeby pokazać ich zażyłość, on też to zrobi, ale ta lekcja
przerodziłasięwcośzgołainnego.
Odsunąłsięgwałtownie.Kilkasekundzajęłojej,żebytozauważyć,akiedyjuż
to do niej dotarło, wycofała się, poruszona. Jak to się stało? Jak do tego
dopuściła? Przez chwilę czuła, jakby ten pocałunek był prawdziwy, jakby
naprawdęsięspotykali.Miałatylkonadzieję,żetegoniewyczuł.Uśmiechnęła
siępromienne,aleniepatrzyłananiego.
Leo spojrzał na nią podejrzliwie. Czy chciała go wciągnąć w ten pocałunek?
Instynktownie chciał odpowiedzieć, że nie, ale sposób, w jaki odpowiedziała,
zatracającsię…Czułjejpoddającesięciałoinaciskkrągłychpiersi.Wiedziała,
jak do niego dotrzeć, jak podnieść stawkę tak, że na chwilę zapomniał, że
Sammy nie jest jedną z jego kochanek. Głosiła, jak bardzo nie lubi świata
dużych pieniędzy, paparazzi i luksusu, w którym się znalazła. Ale on znał
kobiety i nie znał żadnej, której nie skusiłby blichtr tego, za co mógł zapłacić.
Większości z nich nie musiał zachęcać do cieszenia się tym, co mógł im
zapewnić,ato,żeSammymiałazpoczątkuopory,nieznaczy,żebędziejemiała
cały czas. Po cichu liczył na to, że nie zaczyna sobie robić nadziei, bo to
mogłoby być kłopotliwe. Na wypadek, gdyby jednak tak było, powinien
przystopować z okazywaniem uczuć. Z pewnością nie mógł sobie pozwolić na
utratękontroli,takjakprzedchwilą.
–Bardzoszybkouczyszsięgraćprzedpublicznością–wyszeptałtak,żebytylko
onausłyszała.Takiezachowaniebyłotypowedlazakochanych.
–Uczęsięgrać…Tak.
– Jesteś pojętna. – Uśmiechnął się do niej. – Koniec zimnej wojny. Koniec
z protestami… To mi się podoba. Dzięki temu będzie nam znacznie łatwiej. –
Odsunąłsięiuśmiechnąłdoasystentki,któratrzymałasięodnichwbezpiecznej
odległości.–Proszęsięniązająć.–ŚcisnąłSammy,dodającjejotuchy.
– Kochanie – Sammy spojrzała na niego słodko uśmiechnięta – przez ciebie
wychodzę na bezradną! – Poklepała go po policzku, patrząc mu w oczy.
Wiedział,jakimazamiar.
– Nie znam nikogo bardziej bezradnego od ciebie – wymruczał Leo ze
szczerością.–Wrócęzagodzinę.Myślisz,żetyleciwystarczy?
–Och–odpowiedziałazwerwą.–Dotegoczasuwykupięcałytensklep!
Znówspojrzelinasiebie,aonadoskonalewiedziała,comyśliLeo.
Wykupisz cały sklep? Raczej nie. Nie lubisz zakupów, nie obchodzą cię
ubrania…Wybierzeszcośnajmniejodważnegoibędzieszgotowawpiętnaście
minut.
Sammysięuśmiechnęłaizatrzepotałarzęsami.
–Myślę,żebędępotrzebowaćtrochęwięcejczasu.Możespotkamysięwbiurze
GilesaKingaotrzeciej?
Czytakwłaśniewyglądałaasertywnośćwstosunkudomężczyzn?Podobałajej
się, zwłaszcza kiedy Leo zmarszczył czoło, zaskoczony jej odpowiedzią. Był
przyzwyczajony do rozdawania kart w każdej sferze życia. A jeśli o nią
chodziło,płaciłzajejudziałwtejmaskaradzieiniespodziewałsię,żezrobicoś
więcejniżwykonywaniejegopoleceń.Uśmiechnęłasiędoniego.
–Niewiesz,gdzieonmabiuro–zauważył.
– Myślę, że jestem wystarczająco inteligentna, żeby dotrzeć tam samodzielnie.
Znamnazwęjegofirmy.–Odwróciłasiędoblondynki,któraprzyglądałaimsię
zafascynowana.–Faceci.Oninaprawdęmyślą,żejesteśmysłabsząpłcią.
– Ciebie nigdy bym tak nie lekceważył, słodziutka. – Leo nie wiedział, czy
bardziej rozbawił go jej żart, czy zrobiła na nim wrażenie jej pomysłowość
w odgrywaniu uczuciowej zażyłości. Czuł się też niekomfortowo, bo nie
wiedział,dokądzmierzaSammy,pokazującswojąniezależność.
A potem się odprężył. Dokąd mogła zmierzać? Jak zwykle miał wszystko pod
kontrolą, a przecież życie musi być czasem nieprzewidywalne. Pomyślał, że
kolejnedziesięćdnimożebyćcałkiemprzyjemne…
ROZDZIAŁSZÓSTY
To było prawdziwe szaleństwo. Kto by pomyślał, że wybieranie ubrań może
zabraćtyleczasu?Biegałapobutiku,rozkoszującsiętym,żenadętaasystentka
wychodzizsiebie,żebyjejdogodzić.Kiedywychodzilidziśzhotelu,aSammy
wciąż nie chciała przyjąć do wiadomości, że jej garderoba jest zbyt tania, Leo
nalegał,żebykupiławszystko,cobędziechciała.
Znał numer jej konta i zaproponował, że jeśli nie chce użyć jego karty
kredytowej,bojesttosprzecznezjejfeministycznymiprzekonaniami,tomoże
użyć swojej własnej, a on zadba, żeby nie zabrakło jej środków. Wspomniał
jakąś sumę, która wprawiła ją w osłupienie, i wzruszył ramionami, kiedy
powiedziała,żeniewie,nacomiałabywydaćtepieniądze,boprzecieżniema
takdrogichubrań.Planowaławybraćrzeczy,któreniebędąwściekledrogieani
zbytkrzykliwe.Plany,jaksięokazało,mogąsięzmienićwmgnieniuoka.
Po czterdziestu pięciu minutach w butiku i kolejnych trzech kwadransach
w dwóch kolejnych sklepach w pasażu była obciążona kilkoma torbami. Po
kolejnych dwóch godzinach miała manicure i nową fryzurę oraz wspaniałe
sandały.Czułasięjakmiliondolarów.
Ale wszystko robiła w biegu. Nie miała czasu na jedzenie, a żołądek
przypominał jej, że odżywianie jest ważniejsze niż wygląd. Po raz pierwszy
w życiu Sammy się z tym nie zgodziła. Miała czas tylko na to, żeby wbiec do
hotelu, odłożyć pospiesznie wszystkie torby, przebrać się i szybko wrócić do
samochodu, który był wyłącznie do jej dyspozycji. Wzięła głęboki oddech
i zdecydowanie weszła do szarego, ceglanego budynku. Zameldowała się
w recepcji i skierowano ją do pokoju konferencyjnego na pierwszym piętrze.
Żołądek miała ściśnięty. Była zdenerwowana nadchodzącym spotkaniem i tym,
jakzostanieodebranyjejnowywygląd.
Czywyglądagłupio?Wsklepieczułasiępewnasiebie,alewkońcuasystentka
chciałasprzedaćjaknajwięcejrzeczy,więctooczywiste,żewszystkochwaliła.
Lepiej,żebyskupiłasięnalosiepięciolatki,którejżyciepotymspotkaniumogło
sięodmienićnazawsze.Toniebyłaona.Taosobawnowychdrogichubraniach,
szukającaaprobatyiuwielbienia.Nietakzostaławychowana!
Z uniesioną głową i z pewnością siebie weszła do sali, mijając młodą
dziewczynę,któraotworzyłajejdrzwi.Zawahałasiętylkoprzezsekundę.
Pomieszczenie było ogromne i nowocześnie urządzone. Pośrodku stał
błyszczącystół,tak duży,żez łatwościąmógłpomieścić dwadzieściaosób.Za
nimstałykrzesłaustawionepookręgu,aścianępokrywałekrandowyświetlania
prezentacji. Przed każdym krzesłem ustawiono laptop. Pod oknem stał kredens
do kompletu ze stołem, z kawą, herbatą i tacami pełnymi ciast i ciasteczek.
Sammy w kilka sekund pochłonęła ten widok, skupiając się jednocześnie na
ośmiuosobachsiedzącychprzystole.
Leo dominował nad całą grupą. Siedział wygodnie na odsuniętym krześle,
zamyślony i zamknięty w sobie. Wyglądał jak drapieżnik gotowy do ataku.
Patrzyła na niego jednak tylko przez chwilę, bo od razu zauważyła siedzącą
naprzeciw niego kobietę i nie miała wątpliwości, że to właśnie jest Gail
Jamieson.
Była niska. Nie wyglądała na więcej niż metr sześćdziesiąt, i była z tych, za
którymi mężczyźni się oglądają. Miała natapirowane platynowe włosy
i desperacko próbowała się odmłodzić, ale operacje twarzy miały raczej
odwrotny efekt. Oczy miała duże i nieruchome, a skórę nienaturalnie gładką.
Napuchnięte usta pomalowała jaskraworóżową szminką, pasującą do garsonki
iszpilek.
SammyodwróciłasiędoLea,którywstałiobjąłjąnapowitanie.Chciałazostać
w jego ramionach, bo wiedziała, że za chwilę będzie na celowniku Gail i jej
prawników. Otwarcie szykowała się na ostrą grę. Rozmowy, dyskusje nad
szczegółami, podniesione głosy i chłodne odpowiedzi Lea – wszystko to
przeleciałotakszybko,żeanisięspostrzegła,aspotkaniesięskończyło.Wyszła
zanimzsali,aGailpodeszładoniej.
–Zabawne.–Zatrzymałają.–Seannigdyotobieniewspominał,kiedymówił
oswoimprzybranymbracie.
–Ee…
–AdużomówiłoLeo.Aleotobienigdy.Anirazu.Zabawne,prawda?
– Dlaczego to takie zabawne? – W końcu przemówiła. Spojrzała na Lea, który
nie zauważył, że została w tyle. Był skupiony na tym, co mówili do niego
prawnicy.
– Dlatego… ‒ Gail wbiła paznokcie w jej rękę i przeszyła ją wzrokiem –
dlatego, że robił wszystko to co Leo. Wszystko. Ale o tobie nigdy nie
wspominał. Ciekawi mnie więc, dlaczego Leo tak nagle się zaręczył. Z kimś,
kogonieznałjeszczedwamiesiącetemu.
– Z miłości. – Głos Lea był głęboki. Sammy poczuła, że obejmuje ją w pasie
iprzysunęłasiędoniego,czująculgę,żeprzerwałtękłopotliwąwymianęzdań.
– Doświadczyłaś kiedyś tego uczucia, Gail? A może miłość do interesów
wygrałazmiłościądomężczyzny?
Gailściągnęłausta.Jejwielkibiustunosiłsięiopadał.
–Niedostaniesztegodziecka.Pomoimtrupie!Iniemyśl,żedamsięoszukać,
że nagle stałeś się Panem Przyzwoitym, bo pojawiłeś się z kobietą
zpierścionkiemzaręczynowymnapalcu.
–Mamnadzieję,żenierwieszsiędowalki.Nielubięwalczyć,alekiedyjestem
dotegozmuszony,zawszewygrywam.
Grupaprawnikówrozproszyłasię.
–Wychowywałamtodzieckojakwłasne.
–Ażdrżęnamyśl,jakwychowałaśswojącórkę–wycedziłLeo.–Ztego,cosię
o tobie dowiedziałem, twoje życie było pełne alkoholu i niewłaściwych
mężczyzn.Niewyglądasznadobrąopiekunkędladziecka.
–Adelanamniepolega.Tylkomnieznaodurodzenia.LouiseiSeanmieliswoje
problemy,więcopiekowałamsięniączęściejniżonisami.
–Niemamochotyaniczasunakłótnie.Jeślichceszwalczyć,tozróbmytoprzez
prawników. Lepiej, żebyś więcej nie próbowała wciągać mojej narzeczonej
wrozmowynabokuijejzastraszać.Czywyraziłemsięjasno?
Nie spojrzał nawet na Gail, kiedy mówił spokojnym i opanowanym głosem.
Sammyzadrżałanamyślotym,comogłobysięstać,gdybyGailzignorowałato
ostrzeżenie. Ona też to musiała poczuć. Jej odwaga zniknęła, kiedy wyszli na
nieznośnyżar.
– Ja też nie chcę walczyć. Ale jeśli do tego dojdzie, chcę po prostu
sprawiedliwości i zadośćuczynienia za ten czas, który poświęciłam dziecku.
Gdybynieja…
–Jużsłyszeliśmybajeczkęopoświęceniu.Niezrobiłanamniewrażeniaaniza
pierwszymrazem,aniteraz.
Sammy wstrzymywała oddech, a teraz wypuściła z ulgą powietrze, kiedy Gail
weszławtłumprzechodniówipochwilizniknęłazarogiem.
–Orany–stwierdziładrżącymgłosem.–Takobietatożywioł.
–Jestgłupia,jeślisądzi,żemożewygrać.
–Przestraszyłamsię–wyznała.–Terazjużrozumiem,dlaczegochciałeś,żebym
tuztobąprzyszła.Wcześniejmyślałam,żeprzesadzasz.
Leo wciąż ją obejmował i nagle zaczęła się martwić swoim wyglądem.
Asystentka namówiła ją na długą spódnicę we wzory w odcieniach brzoskwini
iszarości.Byłabardzoskromna,alebluzkamiałaniewielkidekoltodsłaniający
odrobinępiersi.Całośćwyglądałaseksownie,alezklasą.Wbutikuprzyglądała
sięswojemuodbiciuizdziwiłasię,żewogólemożetakwyglądać.Sądziła,że
będziesięwstydzićwejśćdosali,alenawetniemyślałaotym,comanasobie.
–Niespodziewałemsięjej.–Takjakwielurzeczy,zwłaszczatego,jakbędzie
wyglądała jego „narzeczona”. Kiedy weszła do sali, wszyscy na nią popatrzyli
i poczuł ucisk w żołądku, widząc wyrazy uznania w spojrzeniach mężczyzn,
łącznie z jego własnym prawnikiem, który był po pięćdziesiątce. Trochę go to
zdenerwowało. Sam musiał się zmuszać, żeby odwrócić wzrok od jej pełnych
piersi.
–Myślę,żechciałanaswszystkichzaskoczyć.
Jakbyzadotknięciemczarodziejskiejróżdżkiichsamochódwłaśniepodjeżdżał
do krawężnika. Było tak gorąco i duszno, że spódnica sprawdzała się o wiele
lepiejniżspodnie,jednakSammyjużzaczęłasiępocić.Oparłasięwfoteluina
chwilęzamknęłaoczy,poczymspojrzałanaLea.
– Nie zarejestrowałam prawie niczego, co się tam działo. Strasznie się
denerwowałam.
– Prawnicze utarczki – skwitował Leo. – Byłem już na tylu spotkaniach
zprawnikami,żewiem,jaktowygląda,kiedydwiestronypróbująsiędogadać.
–Awypróbujeciesiędogadać?DojśćdoporozumieniazGail?
Leouśmiechnąłsiędoniejchłodno.
– Jestem przygotowany na pewne ustępstwa. Louise i Sean nie byli dobrymi
rodzicami i faktycznie to głównie ona opiekowała się Adelą. Sprawdziłem
jednak jej przeszłość. Mimo że technicznie była odpowiedzialna za wnuczkę,
miaławygórowaneoczekiwaniaiżądaławielkichsumpieniędzyodemnieiod
ojca. No i chyba widać, w co je inwestowała. Chirurdzy plastyczni tylko
zacierali ręce. Dokładnie wiem, na co wydała każdego pensa, którego dostała
odemnie.Alejeśliniebędziewalczyć,tochętniezostawięjejjeszczetrochę.
– Ona nie wierzy, że zaręczyliśmy się na poważnie – powiedziała ostrożnie
Sammy.
Spięła się, a potem zrobiło jej się gorąco, kiedy powoli się jej przyglądał. Nie
sądziła,żezauważyłjejnowystrój,boprzecieżniemusiał.Alezwróciłnaniego
uwagę, widziała to w jego spojrzeniu. Kiedy skończył taksować ją wzrokiem,
twarzmiałaczerwonąjakburak.Powiedziałabymu,żetakiespojrzenieniejest
zgodnezichumową,jednakpodobałojejsiętouznaniewjegooczach.
–Możemiaławątpliwości,kiedysiędowiedziała,żeniemożemniekreowaćna
niepoprawnego kobieciarza, który nie nadaje się na opiekuna… Może przyszła
dziś, żeby się upewnić, że jej prawnicy podchwycą ten kierunek… ale chyba
możemypowiedzieć,żepodzisiejszymspotkaniu…
– Wiem, co chcesz powiedzieć – przerwała mu Sammy, odwracając wzrok. Jej
dłonie były spocone, ale nie z powodu temperatury w samochodzie. – Miałeś
rację. Wyglądałabym dziwnie, gdybym miała na sobie ubranie z domu
towarowego. Zwłaszcza że Gail wygląda na kogoś, kto potrafi bez trudu
odróżnićoryginałodpodróbki.
–Toprawda.Wybrałaśświetnepołączenieodwagiiskromności.Niktniemógł
mieć wątpliwości, że jesteś szanowaną nauczycielką, ale jednak masz w sobie
seksapil.
– Na który zwróciłby uwagę mężczyzna twojego pokroju? – Doceniał ją, ale
tylko jeśli chodziło o dobór odpowiedniego do sytuacji stroju. Zaśmiała się,
jakbywiedziała,coLeomanamyśli.
–Tegoniepowiedziałem.–Zastanawiałsię,czySammyzdajesobiesprawę,jak
bardzouwodzicielskowygląda.Opowiedziałoniejswojemuprawnikowi,więc
wszyscy wiedzieli, że jest szanowana i odpowiedzialna. Taką kobietę każdy
mężczyznachciałbyprzedstawićwłasnejmatce.
Gdybywyglądałazbytpruderyjnie,ichnarzeczeństwoniebyłobywichoczach
wiarygodne: jak ktoś mógłby woleć taką nieśmiałą, skromnie ubraną
nauczycielkę od znanej, atrakcyjnej aktorki? Albo gdyby czuła się
niekomfortowo w pożyczonych ubraniach. Gail była bystra. Od razu
zorientowałabysię,żetooszustwo.
Kiedy wrócili do hotelu, zaproponował kolację w jednej z wykwintnych
hotelowych restauracji. Mogła wybrać w której. Sammy zapomniała o głodzie,
ale teraz poczuła go ze zwojoną siłą. Kiedy tylko usiedli przy stoliku i podano
chleb,odrazuponiegosięgnęła.Niebędzieudawać,żejejakptaszek.
– Jestem wilczo głodna – przyznała się. – O czym rozmawiałeś z prawnikiem,
kiedywychodziliśmyzsali?
–Chybażadnakobietanieprzyznałamisiędowilczegogłodu.
–Kiedyśpróbowałambyćnadiecie,alezrezygnowałam.Pocosięgłodzić,jeśli
czujesięgłód?
Sammy uznała, że skoro to tylko papierowy związek z konieczności, nie musi
udawać kogoś, kim nie jest. Kiedy umawiała się z chłopakami, zawsze
próbowała zachowywać się jak dama, zamawiając zdrowe sałatki i potrawy
zdziwnymiskładnikami.Aleterazniemusiałarobićnanikimwrażenia.DlaLea
była tylko środkiem do osiągnięcia celu, wynajętą pomocą. Dotykał jej, kiedy
musiał,agdynaniąspoglądał,takjakwtedy,zastanawiałsiętylko,jakbardzo
jestprzekonująca.
– Pilnowanie wagi jest dla niektórych kobiet sensem życia. – Z fascynacją
przyglądałsię,jakSammyzjadaprzystawkęzbakłażana.
– Oczywiście to ważne, żeby być zdrowym. To jest przepyszne. Rzadko jem
wrestauracjach.Zpensjąnauczycielkiniemogęsobienatopozwolić,zwłaszcza
żemamamaterazkłopotyfinansowe.
–Wiesz,żemójojciecoferowałjejpieniądzewielerazy.
–Jestdumna.Nieprzyjęłabynicodtwojegotaty.Byłamzaskoczona,żepoparła
nasząumowę.Chybaczułaulgę,żedostanęcoś,czegochciałamjużoddawna,
iniechodziłojejospłatęhipoteki.
Skończyliprzystawkiipiliterazwino.Wyglądałanazrelaksowanąiuznał,żeto
dlatego, że poczynili już pierwsze kroki, żeby pozytywnie rozwiązać sprawę
Adeli. Wino też działało. Piła już drugi kieliszek. Nie spodziewał się, że była
przyzwyczajona do picia alkoholu. Zabawne, że znał ją całe życie, a miał
wrażenie,żedopieroterazsiępoznają.
Jako danie główne zamówiła zapiekankę w cieście. Kiedy ją podano,
z uśmiechem zabrała się za nią, rozkoszując się jej niebiańskim smakiem.
Sammyczułanasobiejegowzrok,alejegotonbyłzamyślony.
–Docieradomnie,żeniewartospotykaćsięzkobietą,któranieczerpieradości
zjedzenia.
–Comasznamyśli?–Spojrzałananiegozdziwiona.
– W jedzeniu jest coś niesamowicie zmysłowego, nie sądzisz? I w kimś, kto
czerpieztegoradość.
Sammy zatrzymała widelec w połowie drogi między ustami a talerzem,
świadomatego,żeLeopatrzynanią,jedzącązapiekankęzwołowinyiselera.
Obserwował ją. Ten widok był pochłaniający. Była tak inna od kobiet, które
znał. Domyślał się, że wierzy w szczęśliwe zakończenia i jest typem kobiety,
która w tajemnicy kolekcjonuje magazyny ślubne i marzy o gromadce dzieci.
Któramaswojezasady.Ipewniedlategotakgopotępiała.
Potępiałago,aleniebyłanieczuła.
Widziałto,kiedypoliczkijejczerwieniałyzakażdymrazem,gdypatrzyłnanią
dłużej,niżbyłotokonieczne.Takjakteraz.Kiedyodwracaławzrok,zmieszana,
gdy przyłapał ją na ukradkowych spojrzeniach. I kiedy reagowała za każdym
razem,gdyjejdotykał.Drżała,jakbyprzezjejciałoprzechodziłprąd.
Sammyodchrząknęłaipróbowałapowiedziećcośniezobowiązującego,aleczuła
międzyniminagłenapięcie.
– Miałeś… miałeś mi powiedzieć, o czym rozmawiałeś ze swoim prawnikiem.
KiedyJamiesonmniedorwała.
–Miałem?
–Przestań…przestańnamniepatrzećwtensposób.
–Wjakisposób?–Leouniósłbrwi,rozbawionytymprzekomarzaniem.
Sammypoczułasięnieswojo,oblizałanerwowowargiiodwróciławzrok.
–Chceszpowiedziećcośnatemat,hm,mojegowyglądu?
–Tak–stwierdziłzpowagą,aonaspojrzałananiegozaskoczona.
–Mówiłeś,żemójdobórubrań…żepodobałocisięto,cowybrałam.
–Chcesz,żebymbyłszczery?
–Niewiem.Możelepiejnie.–Sammyzarumieniłasię.
–Jakchcesz.–Wzruszyłramionami.
Rozmowa przeszła teraz na inne tory. Leo był w Australii wiele razy, chociaż
w Melbourne tylko dwa. Przez resztę kolacji opowiadał anegdoty o miejscach,
które odwiedził. Zaczynała doceniać jego zamożność, kiedy mówił jej
onieruchomościach,któremanacałymświecie.Słuchała,zadawałapytania,ale
wciążmyślała,czychciała,żebybyłwtedyszczery.
– Możesz mi powiedzieć – powiedziała, odkładając widelczyk na talerzyk
zczekoladowymbrownie.
Leo spodziewał się, że Sammy prędzej czy później poprosi o wyjaśnienia, ale
nie chciał na nią naciskać. Podobała mu się i to stanowiło pewne
niebezpieczeństwo. Zgodził się na ten układ i pozwolił, żeby ojciec wybrał
właśnie ją do tej roli, bo wiedział, że to będzie bezpieczny wybór. Seks
komplikował wszystko, a on nie chciał żadnych komplikacji. Zgodził się na
propozycjęojcaizdecydował,żezrobiątoszybkoibezzbędnychproblemów.
Poprosiłorachunek,alenieodrywałwzrokuodjejtwarzy.
–Tamdalejjestbar.Serwująwnimpysznąkawę.
– Po prostu powiedz to, co masz powiedzieć – poprosiła, idąc za nim do
przytulnego zakątka, w którym prawdopodobnie był już wcześniej. Świetnie
nadawałsiędospokojnejpracy.Odosobniony,cichy,zdalaodhałasówiludzi.
To,żeniechciałjejtegopowiedziećodrazu,musiałocośznaczyć.Najwyraźniej
mogłojątourazić.Możejegoprawnikcośmuwtedypowiedział?Czułasięjak
stażystka,którejktośzarazpowie,żeniesprawdziłasięwokresiepróbnym.
– Kiedy się na to zgodziłem – czekał, aż Sammy usiądzie i wybrał miejsce
naprzeciwkoniej–stwierdziłem,żejesteśidealnadotejroli.
–Wiem–odparłaobronnymtonem.–Wiedziałeś,jakmnieprzekonaćzpowodu
mamy. Wiedziałeś, że te pieniądze będą nieocenioną pomocą i że chciałam
założyć własny biznes, więc miałeś doskonały pomysł, żeby mi to
zaproponowaćiniepozostawićzbytwielkiegowyboru.
–Sammy,nieudawajofiary.Mogłaśodmówić.Wszyscymamyjakiśwybór.
– Pomyślałeś, że jestem przekonująco przeciętna – ciągnęła dalej. – A może
stwierdziłeś, że jestem zbyt przeciętna? Nie wiem, jak mogłabym to
przeskoczyć.Niejestemwstaniezmienićsięwkogoś,kimniejestem.
Leopatrzyłnaniądłuższąchwilę,ażzaczęłasiękręcićnafotelu.
–Jesteśinna,niżsięspodziewałem–stwierdziłłagodnie.–Dostrzegamwtobie
rzeczy,którychnigdywcześniejniewidziałem.
Zaschło jej w ustach. Chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie. Nie
wiedziała, dokąd on zmierza. Czuła się, jakby skoczyła przed rozpędzony
pociąg, którego nie da się zatrzymać. Gdyby tylko była w stanie oderwać od
niegowzrok,mogłabyzrobićcośsensownego,naprzykładwstaćiodejść.
– Jest w tobie coś – wymruczał, przyglądając jej się uważnie. Nigdy nie starał
sięokobietę,jeśliniebyłpewienwynikutychstarań.Właściwietorzadkokiedy
musiał się starać. Ale teraz było inaczej. Czuł przypływ adrenaliny, kiedy
rozważałwyłożeniewszystkichkartnastół,boniewiedział,jakonazareaguje.
Pragnąłjej.Toniemiałosensuibyłotylkokłopotem,alepodobałamusięwten
pierwotny sposób, którego nie był w stanie kontrolować. Wiedział, że może
kierować się rozsądkiem, ale czy nie łatwiej było sobie po prostu pofolgować?
Obojebylidorośliipodejrzewał,żeonateżmaochotęsprawdzić,cosiękryjeza
tą chemią między nimi. Nie był tego jednak całkowicie pewien, a możliwość
odrzuceniajeszczebardziejgonakręcała.
–Cośwemnie?–zapiszczała.
–Jesteśseksowna–przyznałLeochrapliwie.–Niemogęnaciebiepatrzećbez
zastanawianiasię,jakbytobyło,gdybymzdjąłzciebieteubrania.
Sammyniemogłazłapaćtchu.Czyonżartował?Czychciałpowiedziećjejcoś
obraźliwego?
–Oczywiście,żeniejestem–wydyszała,aonsięgnąłpojejdłońizacząłbawić
sięjejpalcami,wzbudzająctymfalędreszczy.
–Inietylkowtedy,kiedypodkreślaszswojącudownąfigurę–zapewniłją.–To
doprowadziło do sytuacji, na którą nie byłem przygotowany. Śpimy w jednym
łóżku–powiedziałodważnie–iniebędęowijałwbawełnę.Pragnęcię.Iczuję,
żetyteżmniepragniesz.
–Naprawdę?–Jejgłosbyłcichy.–Ja…jaciebienie…
–Nie?–Naglepochyliłsię,zaskakującją.Sięgnąłdojejkarkuiprzyciągnąłją
dosiebie.Czułasięjaksatelitawjegopolumagnetycznym,któregosileniebyła
wstaniesięoprzeć,aktóreterazprzyciągałojądoniego.
Westchnęła tylko cicho, zanim ich usta połączyły się w długim, delikatnym
pocałunku. Wciągnął ją jak wir. Zamknęła oczy i przysunęła się do niego,
chociażwiedziała,żepowinnagoodepchnąć.Niemiałajednaksiłytegozrobić.
Onmyśli,żejestseksowna.
Jej palce drżały, kiedy dotknęła jego włosów. To była najbardziej ryzykowna
rzecz,jakąwżyciuzrobiła.Onbyłzupełniepozajejzasięgiem,jakbypochodził
zinnejplanety,ajednakterazjącałowałiniechciałprzestać.
Jęknęłacicho.
To był człowiek z jej snów, główny bohater jej nastoletnich marzeń. Każda
kobietadałabysobieuciąćrękęzachwilęspędzonąztymmężczyzną–takąjak
ta.
Mężczyzną,któryjednakniebyłjej.
Wróciładobrutalnejrzeczywistościiwyrwałasięzjegouścisku.Drżałajakliść.
Usta pulsowały jej od pocałunku i powstrzymywała się, żeby nie otrzeć ich
wierzchemdłoni.Tuniechodziłoomiłośćiuczucia.Byławudawanejsytuacji
znieprawdziwymnarzeczonym,którynormalnieniespojrzałbynaniądwarazy.
Nagleuważał,żejestseksowna?
Zabawne. Spotkali się wiele razy i nigdy nie miał jej za seksowną. Może miał
coś ze wzrokiem i potrzebował okularów. Przeraziło ją, z jaką łatwością
wciągnął ją w ten pocałunek, i była wściekła na siebie, że tak się na niego
rzuciła.
–Niechcę…Nieinteresujemnieto…
–Jesteśpewna?
–Ichybalepiejbędzie,jeśliotymzapomnimyiskupimysięnatym,że…żeto
niejestnaprawdę.
– Zaręczyny nie są naprawdę – zgodził się Leo. – Ale to, że chciałbym pójść
z tobą do łóżka, jest jak najprawdziwsze. – Nagle oparł się na krześle,
zrelaksowany. – Ale jeśli chcesz się oszukiwać, że to jednostronne pragnienie,
proszę bardzo. A wracając to tego, o co mnie pytałaś, rozmawiałem
zprawnikiemoAdeli.Spotkamysięzniąjutro.
Kręciłojejsięwgłowieodtejzmianytematuitylkonaniegopatrzyła.Czuła,
jakby ją uniósł i nagle zrzucił z wysokości. Jasno jej powiedział, że mu się
podoba,aleonawciążwtoniewierzyła.To,cozrobi,zależałoodniej.Starała
sięskupićnatym,comiałoznaczenie.
–Jutro.
– Zostanie przywieziona tu, do hotelu, w porze obiadu. Trudno to było
zaaranżować,boGailzcałychsiłpróbowaładotegoniedopuścić,aleprzegrała.
Dowiedziałasięotymodprawnikadopieropospotkaniu.
Wstał, czekając, aż do niego dołączy. Mieli właśnie iść do sypialni. Ogromne
łożebędzieterazdlaniejjakpudełkozapałek,potym,cojejpowiedział.Czuła
naskórzeciarkinasamąmyślopołożeniusięrazemznim.
–Nieprzejmujsię–wymruczał,czytającjejwmyślach,amożeraczejzgadując
po minie, kiedy szli do wind. – Nigdy nie wziąłem żadnej kobiety siłą i nie
zamierzamtegorobić.Mamkupęrobotyikiedyskończę,tybędzieszjużspała.
No,chybażeuznasz,żeseksdwóchpełnoletnichosób,któresięsobiepodobają,
i za ich obopólnym przyzwoleniem, jest ciekawą opcją… – Zaśmiał się, kiedy
świadomie go zignorowała, i przesunął palcem po jej policzku, obserwując
reakcję.
– Słodkich snów – zawołał, kiedy znikała w sypialni. – I nie zapominaj, że
jesteśmyzaręczeni…Tobyłobynaturalnezakończenie!
ROZDZIAŁSIÓDMY
Leorzuciłjejrękawicę.Byłszczery,kiedymówił,żejestniązainteresowanyiże
to niespodziewany obrót rzeczy. Uciekła jak jakaś wiktoriańska dziewica, ale
kiedy ją całował, rozpłynęła się w jego ramionach. Nie potrzebował już
dowodów,żemożejązdobyć.
Oczywiście,niechciałnaniąnaciskać.
Byłzaskoczony,kiedyweszlidopokoju,aonawciążtrzymałasięswoichzasad.
Stanęła przed drzwiami do sypialni jak bramkarz i stwierdziła, że idzie się
wykąpaćidobrzebybyło,żebydotrzymałswojejobietnicyipracował,dopóki
onaniezaśnie.Byłnaprawdęzdezorientowany.Podjąłnieprzemyślanądecyzję,
żebyniekierowaćsięrozsądkiemizagraćwotwartekarty.Przekonałsięteż,że
jegozauroczeniejestodwzajemnione.
Wczymbyłzatemproblem?
Poszedłdosypialnipółtorejgodzinypóźniejizastałjązabarykadowanąwłóżku.
Położyładwiepodłużnepoduszkipośrodkumateraca,oddzielającsięodniego.
Obudził się o piątej trzydzieści, jak zawsze, niezależnie od tego, gdzie był.
Wyglądało na to, że ona wciąż śpi. Odwróciła się do niego plecami i nie
poruszyła się, kiedy poszedł do łazienki, wziął prysznic i się ubrał. Po raz
pierwszywżyciuniemógłsięskoncentrowaćnapracy.Coonarobiła?Czyjuż
wstała i się ubrała? A może uciekła przed nim przez okno? Był rozproszony
i wcale mu się to nie podobało. Właśnie robił sobie kawę, kiedy w końcu
otworzyłysiędrzwisypialni,więcoparłsięościanęwkuchnizfiliżankąkawy
wręceiobserwowałjązzarogu.
–Teżchcesz?–Uniósłfiliżankę,aSammykiwnęłauprzejmiegłową.
Czuła, jakby wory pod jej oczami były rozmiaru walizek, podczas gdy on był
rześkijakskowronek.Ibyłtakzabójczoprzystojny…
Słyszała, jak wstawał, i każdy mięsień w jej ciele się napiął. Poszedł wziąć
prysznic,niezamykającnawetzasobądrzwi,więczerknęłananiegoukradkiem
spodkołdry.Jejserceniemalsięzatrzymało.Byłubranywdżinsy,aleguziknie
był zapięty, a suwak trochę się rozsunął. Widziała każdy szczegół jego
muskularnegotorsu.Spodniezsunęłymusięniskonabiodraimogłazobaczyć,
jak jego idealne mięśnie wyglądają w ruchu. Nałożył podkoszulkę, a ona
zacisnęła powieki i wciągnęła powietrze. Czuła się jak pijana. Jak miała go
trzymaćnadystans?Nie,jakonamiałasiebietrzymaćnadystans?Niktnigdyjej
takniekusiłiniemogłazrozumieć,dlaczegotowłaśnieonjątakpociągał,skoro
niemiałżadnejcechy,jakiejszukałaumężczyzny.
Czekała, aż Leo zamknie za sobą drzwi sypialni, a potem zapadła w krótką
drzemkę.Kiedysięobudziła,nasłuchiwała,żebysięupewnić,czyLeopracuje.
Czuła się jak złodziej w szafie, który mógłby zostać złapany na gorącym
uczynku,gdybyniebyłcicho.Aledlaczegomusiałasiętakskradać?
Odpowiedziała na jego pocałunek, ale potem się wycofała i jasno dała mu do
zrozumienia, że nie jest zainteresowana żadnymi figlami. Szła spać dumna
zsiebie.
Problempolegałnatym,żejejciałoodmawiałowspółpracy.Nigdyniezdarzyło
jejsięodmawiaćfacetom,atosprawiałofizycznyból.Czuła,jakbycałejejciało
domagało się dotyku, a w głowie pojawiały się wizje, w których on ją pieścił
izdobywał…
AleSammywiedziała,żeniemożesobienatopozwolić.Zatarciegranicmiędzy
fikcjąarzeczywistościąmogłobyćniebezpieczne.
Ubrałasięjaknajbardziejpraktycznie.Nazewnątrzbędzieupał.Niewiedziała,
jakie były plany na dziś, ale założyła, że cały poranek Leo będzie pracował.
Będziegodotegozachęcać,żebymócwtymczasiezwiedzićmiasto,apotem
wrócić na spotkanie z Adelą. Wybrała błękitne japonki, wygodne bawełniane
spodnie w tym samym kolorze, a do tego obszerną koszulkę w kwiatki bez
rękawów, która kończyła się w talii, w ruchu odsłaniając kawałek brzucha.
Włosyupięłaluźnowkucyk.
Leospojrzałnanią,akiedysięzarumieniła,uśmiechnąłsię.
– Nie będę cię dotykać. Nie, dopóki sytuacja nie będzie tego wymagać. –
Podniósł ręce w geście udawanego poddania. – Ale nie obiecywałem, że nie
będępatrzył.
Odwróciłsięiprzygotowałdlaniejkawę.Patrzyłananiegoostrożnie.
–Niepowinieneśtaknamniepatrzeć.
–Nicnatonieporadzę.–Podałjejfiliżankę,aleniecofnąłsię.
–Nieprześpięsięztobą.
–Apytałemoto?
–Nie,ale…
–Niebędęudawał,żebymtegoniechciał–dodałzamyślony,popijająckawę.
Rozbawiłogo,żeodrazusięodniegoodsunęła.Czyżbysiębała,cozrobi,jeśli
będziezablisko?
–Jakiemaszplanynadziś?–Sammyspróbowałazmienićtematwnadziei,że
Leo przestanie na nią patrzeć tym swoim świdrującym wzrokiem, bo robiło jej
sięodtegogorąco.
–Mojeplany?
– Myślałam, że skoro spotykamy się z Adelą dopiero w porze obiadu, to
będzieszchciałpopracować.
–Dlaczegotakpomyślałaś?
–Bozpewnościąmaszdużosprawdozałatwienia.Przecieżkładzieszsięspać
bardzopóźnoiwstajeszwcześnie,żebynadrobićzaległości.
– Masz błędne przekonanie. Sam jestem sobie szefem. Nie jestem chomikiem
w karuzeli, który boi się, że zostanie w tyle. I faktycznie, nie potrzebuję zbyt
wiele snu, ale zapewniam cię, że chętnie kładłbym się wcześnie i leżał długo
włóżku,jeślibyłbymodpowiedniozachęcony…
–Przestanieszkiedyś?–Alepodniecałojąto.Dlaczegomiałabyudawać,żejest
inaczej.Podobałojejsię,jaknaniąpatrzyłijakrobiłojejsięgorąco.Czułasię
seksownieikobieco,jaknigdydotąd.Byłjaktabliczkaprzepysznejczekolady.
Chceszjązjeść,alewiesz,żemusiszsięoprzećpokusie,boniewystarczyłbyci
tylkojedenkawałek,atoniebyłobydlaciebiezbytdobre.
–Niezostawiłbymciędzisiajsamej–stwierdził,chwytająctelefonipodchodząc
do drzwi. – Zjemy śniadanie, a potem trochę pozwiedzamy, żeby wrócić tu na
spotkaniezAdelą.
Sammywiedziała,żejąpokonał.Zaczęławybiegaćmyślamidorozmów,które
mogliprzeprowadzić.Niemogłagodosiebiedopuścić.Byłarozczarowana,że
przezcałyporanekzachowywałsięjakdżentelmen.Trzymałjązarękę,alenie
próbował całować. Patrzył na nią, ale tylko przelotnie. Szykowała się na
nerwowetrzygodziny,azamiasttegoopowiadałamuosobie.
Jakmusiętoudało?
–Denerwujeszsię?–zapytała,kiedywracalidohotelu.
–Czym?–Leozmarszczyłczoło.Całąsiłąwolipowstrzymywałsię,żebyjejnie
dotknąć.
–SpotkaniemzAdelą.
– Denerwuję się tylko tym, że ta walka o prawa rodzicielskie skończy się dla
mnieporażką.Ojciectegonieprzeżyje.
– Rozmawiałeś z nim? – powiedziała łagodnym głosem, bo bardzo lubiła
Harolda.
– Wymieniliśmy tylko dwa burzliwe mejle i raz rozmawialiśmy przez telefon.
Brzmiał,jakbyodzałamanianerwowegodzieliłygotylkodni.Tosięmusiudać.
Niemaminnegowyboru.
–Czymaszjakieśdoświadczeniezdziećmi?
–Czytokonieczne?
–Możepomóc.
–Niemam.Dobrze,żejestzemnąktoś,ktotonadrobi,prawda?
Spojrzałponadjejramieniem,przytuliłjąipocałowałwczoło.
Sammy od razu podążyła za jego wzrokiem. Na jednej z szarych sof w lobby
siedziaładziewczynka,którejtowarzyszyłjedenzprawnikówGail.
Adelabyłaślicznądziewczynkąociemnychwłosachzaplecionychwwarkocze
zróżowymikokardkami.Pasowałydojejsukienkiilakierków.Siedziałaprosto
jakstruna,zrękaminakolanach.Obokniejstałajaskraworóżowatorebka.Miała
poważną minę i wyglądała na wystraszoną. Leo nie widział jej od ponad roku.
Nagledotarłodoniego,conasiebiebierze.Toniebyłjakiśkontrakt,transakcja
giełdowaanisprzedażfabryki.Tobyłodziecko.
Sammy poczuła, jak Leo się spina. Wahał się. Chwyciła go za ramię, wzięła
głębokioddechiruszyławprostdodziewczynki.
–Cześć.–Zignorowałaprawnika,którywziąłLeanastronę.Uklękła,żebybyć
na wysokości jej wzroku. Była przyzwyczajona do dzieci, czuła się przy nich
swobodnie i wiedziała, jak je oswoić. Na tym polegała w końcu praca
nauczyciela.
Leoprzyglądałsięjej.Prawnikmówiłmucośoustaleniachzpoprzedniegodnia,
ale on nie zwracał na niego uwagi. Podziwiał, z jakim ciepłem Sammy
podchodzi do Adeli. W tej chwili jego byłe dziewczyny wydawały mu się
powierzchowne.
Jego udawana narzeczona miała w sobie coś pociągającego i seksownego.
ZałatwiłsprawyzprawnikiemidołączyłdoSammyiAdeli.
Przedstawiłsię,aAdelaspojrzałananiegoiwyraźniesięskuliła.
–Coteraz?–Porazpierwszywżyciuczułsiępokonany.
SammyścisnęładłońAdeli,dodającjejotuchy.
–Zostawtomnie.–Wstała,uniosłasięnapalcachipocałowałago,bowyglądał
na niepewnego. Wiedziała, że Leo, pewnie po raz pierwszy w życiu, nie
kontrolujesytuacji,ijejsiętopodobało.
Adela miała z nimi spędzić czas aż do popołudnia i Sammy pozwoliła jej
zdecydować, co chce robić. Zjedli obiad w popularnej restauracji, w której
wszystkobyłozmyśląodzieciach:odmenupokolorowankiigry.Potemposzli
dooceanarium.
– Często robisz takie rzeczy? – zapytała Sammy, a Adela pokręciła głową
iszepnęła,żeczasemSarajązabiera,alenajczęściejzostajewdomuibawisię
zabawkami.
–Sara?
– Dziewczyna, która się mną opiekuje. Babcia Gail nie ma za dużo czasu, bo
częstowychodziiciąglejestczymśzajęta.
Leo próbował się zaangażować, ale tak bardzo się starał, że Adela się go bała.
Na koniec dnia Adela uścisnęła Sammy wylewnie, a jemu tylko podała rękę.
Wyznała z wahaniem, że chodzi na balet trzy razy w tygodniu, bo tak chce jej
babcia, która spotyka się z przyjaciółkami na drinka. Wyglądała jak mała
króloważegnającaswojegopoddanego.
– Cóż, to była kompletna klapa – stwierdził Leo, kiedy ruszyli do pokoju. –
Potrzebujędrinka.Aniechtodiabli.Kilkadrinków.
Sammyświetniesiębawiła.BałasięspotkaniazprawnikamiiGailoraztego,że
ich oszustwo wyjdzie na jaw, ale Adela była cudowną odskocznią. Dobrze też
byłoporazpierwszymiećkontrolęnadtym,cosiędzieje.
–Toniebyłaklapa.Poszłocałkiemnieźle.
– To tobie poszło nieźle – sprostował Leo, opierając się o lustro w windzie. –
Maszpodejściedodzieci.
–Tomojapraca.Pozatymnaprawdęjąpolubiłam.Miałatrudnyokres,dlatego
jesttakacichaiwystraszona.Nawetniechcęsobiewyobrażać,jaktojestmieć
takichnieodpowiedzialnychrodzicówibabcię,któranieszczególniecięchce.
–Jesteśnaprawdę…–Spojrzałnanią,aonasięzarumieniła.
–Jakajestem?
Leo otworzył drzwi i przepuścił ją. Pachniała słońcem i naturą – kwiatowo
iczysto.
–Opiekuńcza.
Przez lata słyszał o niej od swojego ojca, który ją uwielbiał. Większości nie
zapamiętywał, ale teraz przypomniał sobie, jak ojciec mówił, że jest świetna
w swojej pracy i lubiana przez uczniów. Jest typem dziewczyny, która
przygarniabezdomnezwierzęta.Wydawałamusięwtedynudnaidlaniegozbyt
cnotliwa.
Ale wcale taka nie była. Nie chciała na siebie zwracać uwagi, jak inne jego
kobiety, ale jakoś potrafiła przyciągnąć jego wzrok. Miała w sobie naturalną
empatię. Była krnąbrna, ale troskliwa, kłótliwa i uparta jak osioł, ale potrafiła
zdobyć zaufanie pięciolatki. Nie obnażała się i czerwieniała jak nastolatka.
Nigdy nie wyobrażał sobie, że taka kobieta zwróci jego uwagę. Wierzyła
wprawdziwąmiłośćibyłaromantyczna.
Zupełnie nie pasowała do opisu kobiety w jego typie. Ale im dłużej przy niej
był,tymbardziejmusiępodobała.
–Chceszpowiedzieć,żejestemnudna!–zaśmiałasię,żebytrochęsięrozluźnić.
Leootworzyłwinozminibaruinalałjejkieliszek.Byłoprzedszóstątrzydzieści,
więczgadywała,żechciałjązabraćnakolację.Podwóchnocachnieczułasię
już tak niezręcznie, dzieląc z nim łóżko. Wyglądało na to, że potrafi się
kontrolować.
– Wcale nie jesteś nudna. – Leo instynktownie wybrał czerwone wino i teraz
patrzył,jakSammyjepiła.
Dzisiejszewyjścieświetniejejzrobiło–skóranabrałazłotegoodcienia,awłosy
pojaśniały.Wpewnymmomencierozpuściławłosy,któreterazspływałyfalami
na jej ramiona. Wyglądała zdrowo i naturalnie. Nie mógł oderwać od niej
wzroku,więcżebytozrobić,musiałsięodwrócićipodejśćdookna.
–Chciałemtylkopowiedzieć…
–Co?
WinojejsmakowałoiSammypodeszładoniego.
– Chciałem ci podziękować – powiedział chrapliwie, a ona spojrzała na niego
zdziwiona.
–Zaco?
–Przejęłaśdziśdowodzenie.–Opróżniłkieliszekiobracałgoterazwpalcach,
a potem odstawił na szklany stolik. – Szczerze mówiąc, nie wiem, jak by to
poszło,gdybyciebietuniebyło…
–Napewno…byś…hm…
– Rozumiem, że ciężko ci zdecydować, czym zrobiłem na Adeli największe
wrażenie.Amaszwczymwybierać.
Sammy zaśmiała się, bo był niezwykle ujmujący, kiedy deprecjonował sam
siebie.
– Dałbyś sobie radę. Ja mam duże doświadczenie z dziećmi, a ty nie masz
żadnego. Myślę, że mnie zawsze będzie łatwiej. Poza tym nie jestem w tę
sprawęzaangażowanaemocjonalnie,wprzeciwieństwiedociebie.
–Takipunktwidzeniajestdosyćwspaniałomyślny.Towtobielubię.
–Comasznamyśli?
–Dajeszludziomkredytzaufania.
–Atynie?
Serce biło jej jak młotem, bo ta rozmowa była bardzo osobista. Lubiła igrać
zognieminieprzejmowaćsię,czysiępoparzy.
–Naprawdęchcęsięztobąkochać.
Sammyzamarłaiwytrzeszczyłaoczy.Wstrzymałaoddech.
–Moglibyśmywciążudawać,żemiędzynaminicniema.Mogętupracować,aż
zaśniesz,izakradaćsiędołóżka,apotemwstawać,zanimsięobudzisz.Możemy
udawać, że nie spaliśmy w jednym łóżku i że to tylko interesy, zignorować
chemięmiędzynami.Mogęniepatrzećnaciebiezbytdługoidotykaćciętylko,
kiedyjesteśmyw miejscupublicznym.Mogę udawać,żenie czuję,jakdrżysz,
kiedyciędotykamicałuję.Zamiasttego…
Pozostawiłniedopowiedzenieiwbijałwniąwzrok.
–Mytylkoudajemy.–Słyszaładesperacjęwswoimgłosie.
– Nie jesteśmy zaręczeni na poważnie – zgodził się Leo. – I nie staniemy na
ślubnym kobiercu. Ale to… – Ujął jej twarz dłonią i dotknął warg. – To jest
prawdziwe.
–Niepowinniśmy…
– Nawracasz nawróconego – przyznał Leo. – Wiem, że nie planowaliśmy się
kochać. Wiem, że pewnie jestem ostatnim mężczyzną, za którym byś się
oglądała…–Niezdawałsobiesprawy,żeprzerwał.
–Niejestemdziewczyną,któraidziezkimśdołóżka
– Tak. – Miała delikatną, aksamitną skórę. Z trudem się powstrzymywał, żeby
jejniedotknąć.
– Właściwie – powiedziała zmieszana – nie jestem dziewczyną, która
kiedykolwiekposzłazkimśdołóżka.
Zastygł w bezruchu. Próbował zrozumieć to, co właśnie usłyszał. Czy ona się
przyznała,żejestdziewicą?Dwudziestokilkuletniakobieta?
–Żartujesz.
Sammyspojrzaławdal.Jejsercebiłowobłędnymtempie.Wiedziała,żekiedyś
czekajątarozmowa,aleniesądziła,żezkimśtakimjakLeo.Wyobrażałasobie
kogoś delikatnego, kto okaże jej zrozumienie i kto zawsze jest dżentelmenem
wobec kobiet. Leo nie miał skrupułów i zawsze brał to, co chciał, wybierając
największe kusicielki i szybko je zmieniając. Jej dziewictwo to kolejna rzecz,
któraichdzieliła,abyłoichtakwiele,żepewniezabrakłobyjejczasu,żebyje
wyliczyć.
–Dlaczegomiałabymżartować?
–Bo…–Leozaniemówił.–Ilemaszlat?
–Dwadzieściasześć.
–Maszdwadzieściasześćlatinigdyniebyłaśzmężczyzną?
Sammyzaczerwieniłasię,aleniewstydziłasiętego.Wliceumniebyłapośród
popularnychdziewczyn,któreniemogłysiędoczekaćutratycnoty.Potemnigdy
nie rozmawiała o tym z koleżankami. Widziała już wiele złamanych serc
ipostanowiła,żezrobitodopierozwłaściwymmężczyzną.
Cozaironia,żepragnęłatozrobićznim.Powiedzieć,żebyłniewłaściwy,toza
słabeokreślenie.
–Dlaczegonie?–zapytałotwarcie.
–Tosiępoprostuniewydarzyło–szepnęłaponosem,czerwonajakburak.Nie
powinnabyłamuotymmówić.
– Rozumiem… – powiedział, uśmiechając się znacząco. – Myślałaś, że seks
możnakontrolować.Żenajpierwsięzakochasz,atosamoprzyjdziepóźniej.Że
miłośćisekszawszeprzychodząwkomplecie.
–Nigdyniemówiłam,że…
–Alepodobamcisięiniemieścicisiętowgłowie.Odkryłaś,żepożądanienie
zawszeidziewparzezmiłością.Witajwprawdziwymświecie.
–Międzynaminiemanicprawdziwego.
–Sammy,możeszsiębawićsłowami,aleitakniezmienisztejchemii.
–Tojakiśobłęd!–wybuchnęła.–Toniemasensu.Przecieżniemogłabym…
Nie dokończyła, bo przerwał jej pocałunkiem. Po chwili wszystkie myśli
zniknęły,apozostałytylkodoznania.
ROZDZIAŁÓSMY
NatymetapieLeozwyklewyraźnieokreślałgranice.Nieczułjednakpotrzeby,
by robić to przy Sammy. Znała je. Świadomie zawarła tę umowę. Nie chciała
wskoczyć mu do łóżka dla korzyści. Starała się uniknąć tego za wszelką cenę
i nie dbała o korzyści. Nie traciła z nim dziewictwa, bo był mężczyzną, na
któregoczekałacałeżycie.Poprostuniebyławstaniesiępowstrzymać.Chemia
międzynimiwzięłagórę.
– Czasami szaleństwo wychodzi nam na dobre – stwierdził i wziął ją na ręce.
Westchnęłacicho,kiedysięzorientowała,żeidądosypialniiogromnegołoża.
Zdecydowanietraciłasamokontrolę,kiedyonbyłwpobliżu.
Gdybynieporuszyłategotematu,możebyłabybezpieczna,aleteraz…
Położyła mu dłoń na piersi i poczuła twarde mięśnie. Gdyby zaczęła się
zastanawiać, czy ma coś wspólnego z miłością i uczuciami, chyba by oszalała.
Chodziłoprzecieżtylkoożądzę.Miałrację,trudnosięoprzećjejsile.
Posadziłjąnałóżku.
–Gorącydzisiajdzień.
–Hm?
–Możezaczniemyodkąpieli,jakmyślisz?
–Miejmytojużzasobą.
Sammyspojrzałananiegozlękiem,aonwybuchnąłśmiechem.
–Pierwszyrazsłyszęcośtakiegoodkobiety.–Pokręciłgłowąiusiadłkołoniej,
a ona podciągnęła w górę kolana i objęła nogi ramionami. W oczach miała
obawęipożądanie.
Jego męskość była tak twarda, że aż bolesna. Zastanawiał się, jak się
powstrzymawczasiekąpieli.
–Totwójpierwszyrazzdziewicą?
–Tak,aleniebójsię,Sammy.Będędelikatny.Muszętylkowiedziećjedno:czy
napewnotegochcesz?–zapytałzniezwykłąpowagą.
Tego się nie spodziewała. Myślała, że taki przystojny i bogaty biznesmen nie
będzie myślał o konsekwencjach. Zakładała, że będzie samolubny, gotów
porzucić każdą kobietę, bez względu na to, czy ma złamane serce. Jego opis
tego, co się wydarzyło z Vivienne Madison, nieco zmienił jej opinię, a może
stałosiętojużwcześniej?Przezkilkasekundniemogłazebraćmyśli,alepotem
wszystkozaczęłodoniejdocierać.
–Czynaprawdętegochcę?–powtórzyłazanim.
– Całe życie oszczędzałaś się dla właściwego mężczyzny. Ja nim nie jestem
i nigdy nie będę. Nie szukam miłości, nie mam czasu na uczucia. Dla mnie
idealna partnerka powinna mieć podobne zdanie o małżeństwie. Nie
pasowalibyśmydosiebie.
Sammymocniejobjęłakolana.
– Miałeś rację – odezwała się. – Myślałam, że miłość i seks idą w parze. Nie
myślałam,żeporwiemnie…pożądanie.
Leobyłpodwrażeniem,żemiałaodwagęsiędotegoprzyznać.Łatwiejbyłoby
schowaćgłowęwpiasek,przetrwaćnadchodzącytydzieńiotrzymaćzapłatę.
–Czywtensposóbmówiszmi,żetegochcesz?
Sammykiwnęłagłową,aonsięuśmiechnął.
–Musiszsiębardziejpostarać,Sammy.–Wplótłpalcewjejwłosyidelikatnieją
dosiebieprzyciągnął.Ichjęzykisięspotkały.
–Powiedztogłośno–zachęciłją,przerywającpocałunek.
– Ch-chcę tego. – Sammy poczuła się nieostrożna, jakby jedną nogą stała nad
przepaścią. Za chwilę miała polecieć w dół. Była wystraszona, ale
ipodekscytowana.
–Wtakimraziezostańtu.
Poszedł do łazienki i zaczął napełniać wannę. Zadrżała na myśl o wspólnej
kąpieli, ale nie zamierzała się wycofać. Po chwili pojawił się w drzwiach
zzałożonymirękami.
– Zasada numer jeden: zrelaksuj się. – Podszedł do niej. – Zasada numer dwa:
nie myśl, że wszystko, co będziesz robić, będzie wspaniałe. I zasada numer
trzy… – Pogładził ją po włosach i odchylił jej głowę, patrząc w oczy – …
musiszmizaufać.Podałjejrękęipoprowadziłdołazienki,gdzieczekałananich
wannapełnapachnącejpiany.
–Ateraz…–Ustawiłjąpośrodkułazienkiiodsunąłsię,przyglądającsięjejjak
koneser, z palcami lekko przyciśniętymi do ust i półprzymkniętymi oczami. Ta
pozająrozśmieszyła.
–Corobisz?
–Odczegozacząć?Możeodgóry…
–Nie!–Odsunęłasię.–Samatozrobię.
–Powinienemsięodwrócić,zanimukryjeszsiępodmetrempiany?
–Conajmniejmetrem!
–Nieujdziecitonasucho–droczyłsięznią.Kiedyotworzyłausta,podszedł
doniejipołożyłnanichpalec.–Pamiętajomoichzasadach.
Sammyprzytaknęła.
–Dobrze,skupmysięnazasadzienumertrzy:zaufajmi.–Odsunąłjejręceod
bluzkiibardzopowolijązdjął,patrzącjejwtwarz.Sammywyschłowgardle.
– Wiem, że nie jestem zbyt chuda. Moje piersi są zdecydowanie za duże. –
stwierdziła cicho, jakby chcąc mu przypomnieć, że nie jest jak jego
supermodelki.
Leo ledwie się powstrzymywał, żeby nie zedrzeć z niej stanika i dotknąć jej
pełnychpiersi.
–Jesteśdoskonała–wycedził,zamykającoczy,żebysięopanować.
Sammy chętnie wdałaby się w dyskusję o doskonałości. Miała przecież oczy
iwiedziała,żeniejestidealna,aleonsięgnąłdozapięciajejstanika.Zacisnęła
powieki,kiedygozdjął.Całabyłaspięta,aleonująłjejpiersiwdłonieipowoli
zacząłpieścićsutki.
Leoniemiałpojęcia,jakdługobędziewstanieudawaćwyszukanegokochanka,
bo był już u kresu wytrzymałości: twardy i gotowy. Kiedy spojrzał na jej
kształtnepiersi,poczułsięjaknastolatek,któryzarazmiałodbyćswójpierwszy
raz. Wciąż gładził jej biust i bawił się sutkami, a ona jęczała cicho, jakby się
wstydziła wydawać dźwięki. Jej niedoświadczenie działało na niego jak
adrenalinaigorączkowozacząłzdejmowaćjejspodnie.Wciążmiałazamknięte
oczy i nie wiedziała, co ma robić. Cała płonęła na myśl, że patrzy teraz na jej
ciało.Otworzyłapowiekiispróbowałazdjąćjegokoszulkę.
–Ciii–zamruczał.Zatrzymałjejrękę.
– To dziwne uczucie – powiedziała nieśmiało. Spojrzeli sobie w oczy. Nigdy
wcześniejniekochałsięzdziewicą.Czywidziałajużnagiegomężczyznę?Był
dobrze zbudowany. Czy jego rozmiar jej nie przestraszy? Zaczął się rozbierać,
aonawpatrywałasięwniegozfascynacją.
Kiedy zaczął rozpinać rozporek, Sammy nie mogła oderwać od niego wzroku.
Byłtakizmysłowy.Uświadomiłasobie,żeodzawszenaniegopatrzyła,chociaż
onnigdyjejniezauważał.Ażdoteraz…
Była tak podniecona, że musiała zamknąć na chwilę oczy. Kiedy je otworzyła,
niemiałjużnasobiespodni.Otworzyłaustazwestchnieniem.
–Niepamiętamjuż,kiedyjakaśkobietatakzareagowałanawidokmojegociała.
Sammyzaczerwieniłasię,zerkającnajegoimponującąmęskość.
–Niemartwsię–powiedziałzuśmiechem.–Ciałamężczyznyikobietypasują
dosiebieidealnie.
Zaprosił ją do ogromnej wanny. Uklęknął obok i powoli ją namydlał, masując
karkipiersi,ażcałkiemsięodprężyła,wzdychającijęczączrozkoszy.Niebyła
jużskrępowana.Leoprzeszedłterazdalej,wcierającmydłowjejplecy.
–Podobasię?–szepnął,aonawymamrotałacoś,coprzypominało„tak”.
–Wciążzdenerwowana?–zapytał,kiedyzerknęłananiego.
–Jużnietakbardzo–przyznała.–Jesteśwtymdobry,prawda?
–Nigdyniebyłemwtakiejsytuacji.Totaksamonowedlamnie,jakdlaciebie.
–Alemaszdużedoświadczenie.
–Powinienembyłdodaćjeszczejednązasadę.Żadnychpogawędek.
–Chodzimioto…–Sammygozignorowała.–Kiedywyobrażałamsobie,jak
będę…nowiesz,żebędęzkimśmniej…hm…
–Facetprzedtrzydziestkąibezdoświadczenia:tobyłobycośdziwnego.Amoże
przesadzam?Aterazprzestańmyjużgadać!
Jego dłonie masowały ją i dotykały delikatnie, przesuwając się do wnętrza ud
i rozchylając je równie subtelnie. Jego pieszczoty były powolne i wyważone.
Czuła, jak coraz bardziej się odpręża, a jej obawy znikają. Kiedy musnął ją
palcemmiędzynogami,przeszedłjądreszcz.Możetoprzeztęciepłąwodęalbo
przyciemnione światło, ale czuła się niezwykle zrelaksowana. Wszystko działo
siętakpowoli.
Leo dotykał jej między nogami, powoli przyspieszając tempo. Spodziewał się,
że może instynktownie odepchnąć jego rękę, bo ten dotyk był bardzo intymny,
jednak nie zrobiła tego. Otworzyła się przed nim. Jej oddech przyspieszył,
apoliczkisięzaróżowiły.Poruszałasięwwanniedogóryiwdół,takżewidział
teraz jej mokre piersi. Nie zmieniał rytmu, aż w końcu wygięła się w łuk
ijęknęłaspazmatycznie.
Sammybyłazdziwionatym,jakbardzosięrozluźniła.Falerozkoszyprzetaczały
się przez nią i nie była się w stanie powstrzymać. Kiedy otworzyła oczy,
zobaczyłajegouśmiechniętątwarz.
– Przepraszam… – Nie była w stanie mówić. Dotknął jej twarzy i pomógł się
podnieść.
–Powinnaś,bojestemtakpodniecony,żezarazchybawybuchnę.Planowałem,
żetakąpielbędziedługa,alechybazmieniłemzdanie.
–Dlaczego?–uśmiechnęłasięnieśmiało,boniemogłauwierzyćwto,cosłyszy.
–Wychodzisz?–Jeślizarazjejnieposiądzie,toniebędzieodpowiadałzaswoje
reakcje.
–Tak.–Pomógłjejwyjśćiowinąłjąręcznikiem.Pochwilibylijużwłóżku.
– To mi się podoba – powiedział Leo z uśmiechem, a ona spojrzała na niego
pytająco. – Jak mówisz to, co masz na myśli. Nie obchodzi cię, jakie zrobisz
wrażenie.
–Itojestcośdobrego?
–Cośnowego.Mojedotychczasowepartnerkimówiłyto,cochciałemusłyszeć.
–Myślałam,żekażdyfacetlubi,kiedykobietasięznimzgadza.
–Może.Amożetopoprostuwymówka.Alekoniecgadania.
Opadł na materac i położył jej dłoń na swojej męskości, wciągając ostro
powietrze.Zapytała,comarobić.Chciaładaćmuprzyjemność.
–Nieprzejmujsięmną–odpowiedział.–Totyjesteśnajważniejsza.Chcę,żeby
twójpierwszyrazbyłwyjątkowyigodnyzapamiętania.
Obróciłjąijednądłoniąchwyciłjejręcenadgłową.Całejejciałopłonęło,aon,
choćrówniepodniecony,zaspokajałjejpotrzeby.Pocałowałjąwszyjęischodził
corazniżej,muskającwargamiobojczyk,apotempiersi.Kiedyotworzyłajedno
okoizobaczyła,jakjącałuje,ażpisnęłazekscytacji.Kiedyzacząłssaćjejsutek
i drażnić go czubkiem języka, jęknęła głośno. Zacisnęła powieki i wiła się
z rozkoszy. Wciąż czuła pulsowanie między nogami, które wzbierało coraz
bardziej.
Pieściłjejpiersinieśpiesznie,liżącsutkiiokrążającjejęzykiem.Potemssałje,
aonacorazgłośniejjęczała.Położyłdłońmiędzyjejnogamiipowoliporuszał
niąokrężnymiruchami.
Czuł,żejestniecierpliwa,ajejciałogopragnie,iniemarzyłoniczyminnym,
jak tylko o zaspokojeniu swojego pragnienia. Powstrzymał się jednak siłą woli
i zaczął całować jej brzuch, okrążając językiem pępek. Czuł podniecający
zapachjejpłci.
Uklęknął między jej nogami i powoli zaczął lizać delikatne uda, a kiedy jej
oddechstałsięszybkiiurywany,wsunąłwniąjęzyk.
Sammy zadrżała. Nie była w stanie utrzymać rąk nad głową. Wsunęła palce
wjegowłosyiprzycisnęłajegogłowę,żebywsunąłjęzykjeszczegłębiej,dając
jej kolejną falę zmysłowej rozkoszy. Uniosła nogi w górę, czując jeszcze
większą przyjemność i krzyknęła, kiedy wsunął w nią dwa palce, nie
przerywającpieszczotjęzykiem.
Leoczuł,żezachwilęstracinadsobąkontrolę.
–Pragnęcięteraz–powiedziałdrżącymgłosem.Podniósłsięnadniąispojrzeli
sobie w oczy. Kiwnęła głową. Zauważyła, że mimo uniesienia nałożył
prezerwatywę. Pewnie przyjął, że jako dziewica nie bierze pigułek i nie chciał
ryzykować. Doprowadził ją na krawędź rozkoszy tak, że już się nie bała.
Wiedziała, że to będzie całkiem nowe doświadczenie, a jednak nie mogła się
doczekać,bypoczućgowsobie.
Dotknąłjejswojąmęskością,aonajęknęła.
–Leo…
Położyłaręcenajegoramionachiwygięłasię,kiedywchodziłwnią,centymetr
pocentymetrze.Tobyłocudownieuczucie.Sammynigdysięniezastanawiała,
jak to będzie, miała w głowie tylko przesłodzony, mglisty obraz. To uczucie
okazałosiędzikieipełneerotyzmu.Napierałananiego,aonporuszałsięswoim
rytmem.Wchodziłcorazgłębiejiczuł,jakSammydrży.Prawieniezauważyła
chwilowegobólu.Sprawił,żegotowabyłaoddaćmusiębezobawipragnęłago
równiemocnojakonjej.
Byłatakciasnaigorąca,ajejkrągłościispojrzeniepełnepożądaniatakkuszące.
Reagował na każde jej jęknięcie i krzyk, żeby dać jej jak najwięcej rozkoszy.
Dopierokiedycałejejciałosięnapięło,dałsięponieśćżądzy.Dopasowalisiędo
siebie, szczytując jednocześnie. To było jego najbardziej zmysłowe doznanie.
Czytakpodziałałnaniegofakt,żebyładziewicą?
Spełnionaopadłazsiłobokniego,zastanawiającsię,copowinnoteraznastąpić.
Czułasięzawstydzonaswojąnagością,więcdelikatniesięodsunęła,okrywając
ciałokołdrą.
– Nie mów, że teraz będziesz się mnie wstydzić – wymruczał. Podniósł kołdrę
iprzyciągnąłjądosiebie,żebyniemogłaudawać,żenicmiędzyniminiebyło.
–Widziałemcięnagą,więcprzykrywaniesięjestjakzamykaniestajnipotym,
jakwszystkiekonieuciekły.
Położyłsięiująłjejramię.Zadrżała.Instynktowniechciałaprzemyślećto,cosię
stało i omówić następne kroki. Czuła, że granica między tym, co prawdziwe,
a co zmyślone, zaciera się. Oddała mu dziewictwo. Czy to był wstęp do
romansu? A może to tylko jednorazowe szaleństwo? Może ich tylko poniosło?
Wiedziała, że on tak tego nie przeżywa i nie rozmyśla, co będzie dalej. Jeśli
chodzi o seks, Leo żył chwilą. On pragnął jej, a ona jego – to było całkiem
proste. Gdyby powiedziała, że to jednorazowy błąd, wzruszyłby tylko
ramionami.Ichmaskaradatrwałabydalej.
Aledlaniej…
Czy byłoby tak źle skraść jeszcze chwilę tej bajki, dopóki trwała, zamiast
stchórzyć? Leo oferował jej rozrywkę, a fakt, że udawali narzeczonych, był
tylkododatkiem.Tomogłoimjedyniedodaćwiarygodności.
Minionepółtorarokubyłodlaniejfatalne,więczasługiwałanatrochęrozrywki.
Niebyłowtymniczłego.
Jego telefon zabrzęczał i sięgnął po niego. Patrzyła na jego muskularne plecy,
kiedyczytałwiadomość.Ośmieliłasięizaczęłamuskaćjepalcami.
–Tomiłe–wymruczał,odwracającsiędoniej.–Będzieszświetnąuczennicą.
– Dlaczego tak mówisz? – Odkrywała, że ten nieprzystępny mężczyzna jest
niezwyklezajmujący.
–Podchwyciłaśjużzasadęnumercztery,zanimcijąpowiedziałem.
–Tak?Ajakonabrzmi?
Leo, wciąż się uśmiechając, zaczął pieścić jeden z jej sutków, który od razu
stwardniał.
– Przejmujesz inicjatywę. To mi się podoba, ale zanim przejdziemy do uciech,
zejdziemynadół,żebycośzjeść,apotemporozmawiamyojutrze.
–Poco?Niemówiłeśczegośobrakupogawędek?
– Faktycznie szybko się uczysz, ale przez jakiś czas będziesz musiała być
nauczycielką – powiedział z powagą. – Dostałem właśnie wiadomość od
prawnika.Adelabędzieznamiprzezczterydni.Tobędzietest,czymożesiędo
nasprzyzwyczaić.
–Całądobę?
Leokiwnąłgłową.
–TopewniepomysłGail,żebyrzucićwnuczkęnagłębokąwodęitymsamym
dowieść, że ma rację. Potem pewnie znów wniesie do sądu sprawę i zatrzyma
AdelęwMelbourne,amywciążbędziemywysyłaćjejpieniądze.Chybażenie
dowiedziewsądzie,żemójstylżyciajestnieodpowiednidlapięciolatki.Wtedy
sprawasięrozstrzygnieipieniądzeprzestanąpłynąć.
– O rany. A jak niby chce cokolwiek udowodnić? Będzie nas szpiegować
zlornetką?
–Psychologdziecięcyoceni,czyAdeladasobieradęzadaptacjąwAngliiijak
swobodniesięznamiczuje.Więc…
–Więc?
– Więc proponuję, żebyśmy uciekli do jakiegoś mniej zatłoczonego miejsca na
wybrzeżu. Poproszę prawnika, żeby znalazł nam jakąś willę nad morzem do
wynajęcia.
Z dala od tłumu i przy dziecku trudniej będzie zachować pozory. Sammy
wiedziała, że dzieci są bardziej wyczulone, kiedy oceniają sytuacje między
ludźmi. Leo nie będzie musiał udawać, że ją kocha, więc będzie miała trudne
zadanie.
– I chciałbyś, żebym cię nauczyła podejścia do Adeli? Jak mam cię nauczyć
czegośtakiego?
– Zaszedłem tak daleko, że nie mogę przegrać na ostatniej prostej. – Wyszedł
złóżkaipodszedłdookna,alepochwiliwrócił.
–Dzieciniesąjakdorośli.Nieoceniająireagująwnaturalnyiotwartysposób.
–Więcbędęmusiałbyćnaturalnyiotwarty.
Sammyspojrzałananiegoipomyślała,żetobędzieowieletrudniejsze.Będzie
musiał powstrzymywać swoją chęć kontroli i popłynąć z prądem. Dzięki temu
łatwiej jej będzie zaakceptować, że go pragnie. Dla obojga to będą trudne
chwile.
–Czasemtrudnomiuwierzyć,żetyitwójojciecmacietesamegeny.
–Wiem–odpowiedziałoschle.–Chybamuszęsięnauczyćdziałaćnapoziomie
emocji.
–Będzieszwstanietozrobić?
Leonieodpowiedział.Boleśniesobieuświadamiał,jaktrudnajestjegosytuacja.
Zostawienie Adeli w Australii będzie katastrofą, ale jeśli dostanie prawa
rodzicielskie, będzie musiał przeorganizować swoje życie. Czy nawiąże z nią
jakąświęźemocjonalną?Ondobrzewspominałswojedzieciństwo,alewidział,
jakdestrukcyjniedziałałanadmiernauczuciowośćnajegoojca.
Zrelaksowałsię.
Może i był pozbawiony emocji, jeśli chodzi o kobiety. Ale nie miał powodu,
żebysądzić,żebędziezłymopiekunemdlaAdeli.Pozatymjegoojciecbędzie
nadrabiałwszystkiejegobraki.
– Jak najbardziej. – Uśmiechnął się leniwie. – Zwłaszcza z tobą u boku.
Będzieszmnieupominać,kiedysięzapomnę.–Pocałowałjąwusta.–Załatwię
sprawę willi nad morzem z prawnikiem. – Chwycił swój telefon. – A ty się
ubierajimyślnadtym,jakzmienićmniewdobregochłopca,któryzdaegzamin.
ROZDZIAŁDZIEWIĄTY
Sammyleżałaprzybaseniewokularachsłonecznych.
Kiedy odbierali Adelę od prawnika Gail, wszystko musieli robić zgodnie
zzasadami.Wystarczyjednouchybienieipobiegniedoprawnikówzkrzykiem,
żełamiąwarunki.
OdkilkudniSammysłyszałaróżnerzeczyoGailJamieson,któreutwierdzałyją
wprzekonaniu,żerobiądobrze.Leoniechętniesięnimipodzielił,aleterazbyli
czymświęcejniżtylkostronamiumowy.Rozmawialiwłóżku.
– Sean był słaby – powiedział jej pierwszego dnia, kiedy już położyli Adelę
spać. – Rozpieszczony jedynak. Zgadzam się z ojcem, że Sean poszedł
z prądem. Zadurzył się w Louise, a po śmierci matki po prostu stracił nad
wszystkimkontrolę.Ztego,comówiłtacie,zdawałsobiesprawę,żeoniLouise
nie nadają się na rodziców, tak jak i Gail. Słyszałem historie o tym, jak
wychodziła,zostawiającdzieckosamonanoc,arazprzyjętoAdelędoszpitala,
bospadłazeschodów,chociażSeansugerował,żetowynikkarycielesnejbabci.
–Dlaczegoniezabrałcórkiinieuciekł?
– Bo był narkomanem. Mimo dobrych chęci nie był w stanie ich zrealizować.
Ojciec przesyłał tylko pieniądze, żeby Adela miała trochę lepsze życie
isponsorowałjegoodwyki,którebyłynieskuteczne.
–JeśliGailstosowałaprzemoc,tołatwocibędzie…
–Wiemytotylkozopowieści.Dlapostronnychjestdobrąbabcią.
TerazSammyrozumiała,dlaczegoAdelamiałatakicharakter.Odkądprzyjechali
do modernistycznej willi na wybrzeżu, Adela prawie nie odzywała się do Lea.
Byłaostrożnaiczujna,brakowałojejspontanicznościdzieckawtymwieku.Nie
biegała i nie śmiała się głośno, nie robiła bałaganu i nie brudziła ubrań. Jakby
byłagdzieśwtle.
Sammy widziała, że Leo się stara, jednak Adela nie patrzyła mu w oczy
iuciekałaodniego.Terazpływałwbasenie,aAdelapatrzyławdal,trzymając
się brzegu basenu. Sammy była w stanie przewidzieć, jak potoczy się reszta
dnia. Wyjdą z basenu, a potem pojadą do miasta na obiad i zwiedzą jakąś
atrakcję.Wczorajspacerowalipoplaży,awcześniejbyliwminizoo,gdzieAdela
mogła pogłaskać koalę. Dziś wybiorą inną rozrywkę, a Leo znów będzie
sfrustrowany,bonieporozumiesięzAdelą.
Uśmiechnęłasię,kiedyAdelaodwróciłasiędoniejipodeszładobasenu.Miała
nasobieprostyczarnystrójkąpielowyiplażoweklapki.
–Myślałam,żeznówmipokażesz,jaknurkujesz,małarybko.
Adelaspuściławzrok.
–Leojestwbasenie–szepnęła,aSammyujęłajejdłonie.
– Nie pozwól, żeby był jedyną rybką. Poza tym ty jesteś ładniejsza niż Leo.
Możekupimycidziśładnykostium?Ijakąśnadmuchiwanązabawkę?
–Babciasięwścieknie.–Adelaprzygryzławargę–Mówi,żeniewolnoprosić
orzeczy.Dostajęjetylko,jeślionicnieproszę.
–Aco,jeślipoprosisz?Babciasięzłości?
Adelawzruszyłaramionami.
–Wiesz,żemaszwAngliidziadka,którybardzochciałbyciępoznać?
–Babciamówi,żetylkoonamniechce.–Odwróciławzrok.
– Wiem, że to nieprawda. – Sammy wciąż się uśmiechała, ale serce miała
ściśnięte.–Twójdziadekbardzociękochaipłakałby,gdybytousłyszał.
–Starzyludzieniepłaczą!–zaśmiałasię.
– Poczekaj, aż poznasz tatę wujka Leo – zdradziła jej Sammy. – Jest znany
zprzytulania.Jakrazcięobejmie,tomożenigdyniepuścić.
–Ijakbymwtedyjadła?–Adelaznówzachichotała.
–WujekLeomusiałbyciprzynosićprzekąski.
–Ajakchodziłabymdołazienki?
– Mogłabyś chodzić do łazienki, ale musiałabyś wracać do dziadka po szlaku
zokruszków.
–JakJaśiMałgosia.
–Dokładnietak.
–Kiedyuciekaliodzłejczarownicy.
–Aktojestzłączarownicą?
Adela wzruszyła ramionami i zrobiła poważną minę, więc Sammy odpuściła.
PotemzrelacjonowałaLeoprzebiegtejrozmowy.
Adelanigdysięniebuntowała,żemusiiśćspać.Musielijąwręczprzekonywać,
żebynieszłaspaćprzedszóstą.Nieprosiłaobajkęnadobranoc.Nigdyonicnie
prosiła.
–Jakbysiębałanaszejreakcji.
–Czytociędziwi?–Leospojrzałnanią.Sammymiałaterazzłotąopaleniznę.
Dręczyły go wyrzuty sumienia, że za mało uwagi poświęca dziewczynce, bo
całymi godzinami rozmyślał o tym, co będą robić z Sammy w łóżku. Teraz
patrzyłnaniąnadkieliszkiemwina.
Niemiałanasobiestanika.Tylewystarczyło,żebybyłpodniecony.
–Patrzysznamnie–zarumieniłasię.Nigdyniemyślała,żemożetaknakogoś
reagować.Jegogłossprawiał,żesercebiłojejszybciej.
Niebyławstanieodmówićsobietego,czegopragnęłojejciało.Stwierdziła,że
nie robi nic, czego nie robiłaby dziewczyna w jej wieku: poszła do łóżka
zfacetem,któremuniepotrafiłasięoprzeć.Czytodlatego,żekochałasięwnim
jakonastolatka?
Wiedziała,żetoniebędzietrwałowiecznie,alegodziłasięnato.Różnilisięod
siebiecałkowicieigdybyniezrządzenielosu,niebylibyterazzesobą.Akiedyś
pozna właściwego mężczyznę, odpowiedzialnego i dowcipnego. Nie będzie
możeprzystojnyjakgwiazdafilmowa,aleniebędzieteższpetny.
Tylko dlaczego zakochiwała się w miliarderze, który był poza jej zasięgiem?
Który nie chciał zobowiązań, szastał pieniędzmi i nigdy nie zająknął się
ouczuciach,mimożesypializesobą?
To się po prostu stało. Nie cieszyła jej perspektywa powrotu, mimo że miała
wszystko, czego zawsze pragnęła, w tym karierę niezależnej artystki. To był
koszmar.Cobysobiepomyślał,gdybymógłczytaćwjejgłowieizajrzećdojej
serca?
–Sprawiasz,żechcęnaciebiepatrzeć.
–Hm?
–Oczym?
–Jaktooczym?
–Oczymtakrozmyślasz?Omnie?
Sammyzamrugała.Jejserceoszalało.Próbowałasiędoniegouśmiechnąć.
–Alezciebieegoista.
– Chodź, usiądź koło mnie. – Poklepał miejsce obok siebie. – Nie mogę tylko
patrzeć.
–Adelajestnagórze!
– Czy widziałaś kiedyś dziecko, które ma mocniejszy sen? Pół godziny temu
chrapałajaklokomotywa.
Poza tym wnętrza były zaprojektowane tak, że nikt nie mógł im przeszkadzać.
Z przodu dom był cały przeszklony, z widokiem na morze. Na parterze
przestrzeń była otwarta. Z werandy rozciągała się zapierająca dech w piersi
panorama. Oni siedzieli teraz w jedynym zamkniętym pokoju na półpiętrze,
który wyposażony był w weneckie lustra wychodzące na korytarz. Całkiem
niezły gabinet, z którego można obserwować rodzinę i jednocześnie zachować
prywatność.Adelaniemogłaichtuzaskoczyć.
–RozmawialiśmyoAdeli.
–Niemogęztobąrozmawiać,kiedysiedzisztakdaleko.
–Niebądźniemądry.
–Mampociebiepójść?Pokazaćci,jakimjestemjaskiniowcem?
Pragnęła tego, ale każdy jej ruch zwiększał bolesną świadomość, że to się
niedługoskończy.Usiadławięcgrzeczniekołoniego,aonprzytuliłjądosiebie.
Wsunąłręcepodjejkoszulkęizacząłmasowaćpiersiidrażnićsutki.
–MówiliśmyoAdeli–przypomniałjej.
– A… tak… – wysapała. Czuła na plecach jego męskość. – Jest… To dla niej
trudnasytuacja,alewjakiśsposób…niemogęsięskupić,kiedytorobisz…
– Bawię się twoimi piersiami? Chętnie bym ich posmakował. Może się
odwrócisz?
–Leo!
–Chcesztego.
Odwróciłasięipochyliłanadnim.Uniósłgłowęizacząłpowolissaćjejsutki,
aonaodchyliłagłowędotyłuizamknęłaoczy.Tobyłodlaniejzbytwiele,więc
wróciładopierwotnejpozycji.
–Zdejmijszorty–wyszeptałdojejucha.
Zdjęłaje,całapłonączpożądania.Przynimniebyławstaniezebraćmyśli.Tak
byłoodpoczątkuibędzie,dopókisięnierozstaną.Tyleżebędziedziałałnanią
długopotym,jakznikniezjejżycia.
Położył dłoń między jej udami, na majtkach, i pieścił ją, aż dała znać, żeby
przyspieszył. Włożył dłoń pod koronkę i wsunął w nią palec. Jej oddech
przyspieszał, kiedy poruszał nim coraz szybciej. Potem uklęknął przed nią
izacząłpieścićjęzykiem.Niepozwoli,żebydoszławtensposób,aleposiądzie
ją,kiedyjejpodniecenieprawieosiągniekulminację.
Mieli spocone ciała, kiedy uniósł ją, nałożył prezerwatywę i wszedł w nią.
Kontynuował rytmiczne pchnięcia, a ona zamknęła oczy i odpłynęła. Ich ciała
zlałysięwjedno.Sammypodejrzewała,żesekszkimkolwiekinnymniemoże
byćtakcudowny.Przecieżoddałamuserce.Kiedydoszła,jejciałorozpadłosię
natysiąckawałkówiczuła,żejegoorgazmbyłrównieintensywny.
Czuła się bezwładna, kiedy z niej zszedł i teraz leżeli obok siebie, patrząc
w sufit. Ciekawa była, czy sofa pod nimi była zbudowana z myślą o takich
przyjemnościach.Odwróciłasiędoniego,aonwpatrywałsięwnią.
–Co?
–Podejrzewam,żesięzdziwisztym,cocizarazpowiem.
–Acochceszmipowiedzieć?–Wjejgłowiepojawiłosiętysiącscenariuszy.
–Wyjdzieszzamnie?
Czyżby się przesłyszała? Jednak patrzył na nią intensywnym, poważnym
wzrokiem.
Poczułanagłąradość.Nawetnieliczyła,żeonjąpokocha!
–Czyzaciebiewyjdę?
–Wiem,żemojapropozycjajestszokująca.–Wstałzsofyinałożyłspodnie.–
Ale chyba nie przemyślałem tego wszystkiego, kiedy ruszyłem na misję
wyzwoleniaAdeli.
–Comasznamyśli?
–OjciectakbardzochciałściągnąćwnuczkędoAnglii.Bałsięoniąimusiałem
sięznimzgodzić.DotegojeszczeSeanchciał,żebyjegodzieckozamieszkało
wAnglii.
Sammyniesłuchałauważnie.Zaczęłasięzastanawiać,jakiejestdrugiednotych
oświadczyn.
–Tak…
–Myślałem,żenajtrudniejbędziewygraćzGailinatymsięskupiłem.
– No dobrze… – Czuła się dziwnie, naga, gdy on siedział obok niej
wspodniach,więcnałożyłaszortyikoszulkę.
–Oczywiścierozumiałem,żedzieckozmienidynamikęmojegożycia.
–Naprawdę?
–Zasługujęnatwójsarkazm–skrzywiłsię.–Byłemnaiwny.
–Byłeśprzyzwyczajony,żewszystkozawszejestpotwojejmyśli.
– Myślałem też, że Adela będzie… mniej uparta. Nie mam doświadczenia
zdziećmi.Myślałem,żetobędziejakmisjaratunkowa,aonabędziesięztego
cieszyć.
– A zamiast tego masz dziewczynkę z problemami i lękami. I mimo że
mieszkanie z babcią to dla niej najgorsza opcja, to jednak będzie się trzymać
tego,cojestdlaniejznajome.
–Onasięmnieboi–powiedziałLeoszczerze.–Zamykasię,jaktylkopróbuję
zniąporozmawiać.Kiedysięzbliżam,wyglądanaspanikowaną.
–Musisiętylkodociebieprzyzwyczaić.Poczekaj,azobaczysz.
– Doceniam, że mnie zachęcasz, ale nie zostało mi wiele czasu. Jeśli wygram
sprawę, a wszystko wskazuje na to, że tak, nie będę mieć czasu na tworzenie
zniąwięzi.Aprzytobieczujesiębezpieczna.
Sammy się nie odezwała. Cała jej radość zniknęła. Wiedziała, dokąd Leo
zmierza.
–Więcchceszsięzemnąożenić,botoułatwiciżyciezAdelą.
Leosięzmieszał.
–Takbymtegonieujął.
–Zatemjak?
– To, co zaczęło się jako maskarada na potrzeby tej sprawy, przestało nią być.
Jesteśmykochankami.PozatymAdelacięuwielbia,ufaciizpewnościąbyłoby
jejłatwiej,gdybyśbyłaprzyniej,kiedywrócimydoLondynu.
–Sporomizapłaciłeś–powiedziałachłodno.–Mogłeśmniepoprostupoprosić,
żebymzostałajeszczekilkatygodni.
–Mogłem–przyznał–alestwierdziłem,żemałżeństwotonietakizłypomysł.
Niewrócęprzecieżdodawnegożycia.
–Więcproponujeszukładbiznesowy.
–Aodkiedyseksjestczęściąukładu?
– Nie wiem, czy przyszło ci do głowy, że może pragnę czegoś więcej niż
małżeństwadlawygody?
Leo zacisnął szczęki. Zastanawiał się, czy dobrze podszedł do sprawy, ale jak
inaczej mógł to zrobić? I dlaczego teraz go atakowała? Poprosił ją o rękę. Dla
niejteoświadczynyteżmiałysens.Dogadywalisię,mieliświetnyseksibyłaby
wspaniałąmatkądlaAdeli.Czemutaperspektywatakjąodrzucała?
Leo był rozżalony, że zaproponował jej małżeństwo, czego nie proponował
innymkobietom,aonamuodmówiła.
–Chceszsięzemnąożenićtylkodlatego,żetomasens.–Wjejgłosiesłychać
było rozczarowanie. Dlaczego choćby przez chwilę pomyślała, że jego
oświadczyny łączą się z miłością? Zapomniała już, że poszedł z nią do łóżka
zpożądania,więcterazsensowniebyłosiępobrać.
–Powiedzmi,cojestzłegowmałżeństwiezrozsądku?Spójrznakatastrofalny
związekLouiseiSeanaalbotatyzjegomatką.Emocjemogązepsućwszystko.
–Nie.
Byłowieleargumentówprzeciwkomałżeństwuznim,anajważniejszy,żejejnie
kochał.PotrzebowałjejtylkozewzględunaAdelę,bodziękitemumógłwrócić
do poprzedniego stylu życia, a ona wzięłaby na siebie trudy wychowania
dziecka. Pracowałaby na własny rachunek, więc mogłaby poświęcić czas, żeby
Adela zaaklimatyzowała się w Anglii. Leo, będąc w Melbourne, pracował
z doskoku, ale po powrocie znów rzuciłby się w wir służbowych obowiązków.
Ślubzniąbyłwygodnym,egoistycznymposunięciem.
Jemu może się wydawać, że czyni jej wielki zaszczyt, bo jego kobiety pewnie
wszystkie dałyby się pokroić za małżeństwo. Ale nie mógł się dowiedzieć, że
onagokochaiżebyciezkimś,ktonieodwzajemniajejuczucia,byłobytorturą.
Poza tym może teraz jest nią zauroczony, ale bez miłości to szybko minie.
Wkrótce odczuje potrzebę posiadania kochanek, bo przecież między nimi jest
tylko umowa. A kiedy zacznie być dla niego ciężarem? Po jakimś czasie jego
więź z Adelą się wzmocni, a ona nie będzie już potrzebna. Czy wtedy zacznie
żałować,żesięjejoświadczył?
Czułasięfatalnie,bojeśliodmówi,resztawyjazdubędziepełnaniezręczności,
aonajużprzyzwyczaiłasiędotego,comieliteraz.Alemusiałamuodmówić.
–Niemogęzaciebiewyjść–wyjaśniłacicho.–Chcęodżyciawięcej,niżbyć
uwiązana do kogoś z niewłaściwych powodów. Jeśli się martwisz, jak Adela
sobieporadzi,jeśliwygraszsprawę,powinieneśzatrudnićnianię.–Spojrzałamu
prostowoczy.–Jeśliznajdzieszjakąśładną,tomożebędziechciaławskoczyćci
dołóżka.Naprawdęniemusiszztegopowoduprosićmnieorękę.Ateraz,jeśli
pozwolisz,wezmęprysznic…ipołożęsięwcześniej.
ROZDZIAŁDZIESIĄTY
Leo patrzył w ekran komputera. Biuro było spokojne, jak zwykle późnym
popołudniem.Normalniecieszyłbysiętąciszą,alenietymrazem.
DostałprawarodzicielskienadAdelą.Psychologdziecięcypoprzezzabawęigry
ocenił Adelę – wcześniejsze badania wykazały pewne niepokojące elementy
wpowiązaniuzjejbabcią.Jednocześnieudałosięustalić,żewięźmiędzyAdelą,
Leo i Sammy zaczęła się tworzyć i dziewczynka była gotowa na życie bez
strachu przy osobach, które pozwolą jej być dzieckiem, a ich miłość da jej
poczuciebezpieczeństwa.
RozstaniezGailteżniebyłozbytbolesne,boLeodałjejsporąsumkę.Zapewnił
też, że pozwoli utrzymywać im kontakt i raz w roku opłaci podróż Adeli do
Australii.
Tobyłojużponaddwamiesiącetemu.
Zanim wyjechali do Melbourne, zlecił remont pokoju dla dziecka, który
zakończył się przed ich powrotem. Sammy poświęciła się i została z Adelą
jeszczeprzezkilkatygodni.
Leoskrzywiłsię.Odrzuciłajegozaręczyny,uprzejmiewyjaśniając,żewszystko
sięzmieniłoinieczujesiędobrzejakojegokochanka.Odtądudawali,żenicsię
między nimi nie wydarzyło. Zachowywała się jak daleka przyjaciółka, grając
tylko swoją rolę, kiedy było to konieczne. Resztę pobytu w nadmorskiej willi
spędziłazAdelą,awieczoramiczytałaksiążkę.
Nierozumiał,dlaczegogoodrzuciła.
Powoli wycofywała się z jego życia, ale pozostawiała za sobą pustkę. Ciągle
o niej myślał. Nie mógł się skupić. Czasem miał ochotę porozmawiać z nią
oAdeli.Sammybyłabydumna,widząc,jakświetniesobiezniąradzi.
Trzy razy w tygodniu przychodził do niej najlepszy psycholog dziecięcy, żeby
uchwycićewentualneproblemy.Sammybysiętopodobało.Zatrudniłteżnianię,
która pracowała na pół etatu w szkole Adeli. Weekendy zawsze spędzali
uHarolda,którybyłwniebowzięty,żemawnuczkętakblisko.
Dziś po raz pierwszy Leo został w pracy po godzinach, bo Adela była na wsi
u dziadka. Miał dołączyć do nich jutro po lunchu. Ciągle się zastanawiał, czy
Sammy spędziła z nimi ten dzień. Ojciec mówił mu, że zaczęła pracować jako
artystka.Dumaniepozwalałamupytaćowięcej.
Spałterazwpustymłóżkuiniemiałochotyzapraszaćdoniegokobiet.
Zirytacjąstwierdził,żemimopóźnejgodzinyniewieleudałomusięzrobić.Tak
być nie mogło. Zdecydował się pojechać do Devon od razu. Musiał
skonfrontowaćsięzSammy,skoroniemógłprzestaćoniejmyśleć.Rozstalisię,
pozostawiającwieleniedopowiedzeń.Aonmusiałjejpowiedzieć…
Zmarszczył czoło, bo odpowiedzi musiał szukać głęboko w sobie, a tego nie
lubił. Zamiast tego skupił się na logistyce. Postanowił nie prosić kierowcy
i poprowadzić samemu. Lubił jeździć swoimi sportowymi samochodami, bo
dziękitemuoczyszczałumysł.Niemusiałsięteżpakować,bouojcaczekałana
niego pełna garderoba. Wyjechał więc natychmiast. Gdy zostawił za sobą
zatłoczony Londyn, od razu poczuł się lepiej, po części dlatego, że wreszcie
zrobi coś, żeby wyprostować ten gąszcz uczuć, który nosił w sobie, odkąd
Sammyodeszła.
Pójdzie do niej rano. Zapyta o samopoczucie i nową pracę. Niezobowiązująca
rozmowa zapełni tę dziurę, którą pozostawiła po sobie. Znów będzie dla niego
tylko miłą, przeciętną kobietą, która nie nadaje się do szybkiego londyńskiego
życia. To ona odeszła i dlatego cierpiało jego ego, ale jeśli między nimi znów
będzienormalnie,jegourażonadumasięwyleczy.
Adela na pewno się ucieszy, gdy Leo przyjedzie wcześniej. Każdy jej uśmiech
był na wagę złota. Nigdy nie miał instynktu ojcowskiego, ale powoli zaczynał
się przekonywać, czym jest bezwarunkowa miłość. Że nie ma nic nudnego
wczytaniubajekizaplataniuwłosów.Wciążmałomówiła,alejużnieuciekała,
kiedysiępojawiał.
W głowie krążyły mu teraz myśli, które chciał od siebie oddalić. W pewnym
momencierozważałnawet,czyniepowiniensięprzespaćzSammy,żebyoniej
zapomnieć. Nigdy nie uganiałby się za kobietą, która go odrzuciła, a jednak
wciąż pamiętał ciepło jej ciała. Ledwie zauważył, że zapadł już zmrok, kiedy
przejeżdżał koło Bristolu. Nieświadomie minął drogę, którą zwykle jeździł,
a zamiast tego wybrał mniej uczęszczaną, przy której mieszkały Sammy i jej
matka.
Był tu już dwa razy, pierwszy – kiedy po raz pierwszy przywieźli Adelę do
rezydencji ojca. Za drugim razem znalazł jakąś wymówkę, żeby tamtędy
pojechać.Terazwłaśniezatrzymywałsięprzedichdomem.Byłoprzedpółnocą,
więcoknabyłyciemne.Niewiedział,jaktosięstało,żeznalazłsiętutaj.
Sammyusłyszałajakiśhałasinatychmiastsięobudziła.Kiedyzrozumiała,skąd
dochodzi, była zbyt zaskoczona i tylko usiadła na łóżku, wstrzymując oddech.
OdpowrotudoDevonmiaławnocykoszmary.
Jej życie powinno być usłane różami. Nie brakowało jej pieniędzy, miała
wspaniałą pracownię i była blisko matki, która szybko zdrowiała. Zaczęła
pracować w pobliskiej szkole dwa razy w tygodniu, żeby utrzymać kontakt
z ludźmi. Bardzo polubiła to pełne życia miejsce. Jednak wciąż nie mogła
zapomnieć o Leo i tym, co łączyło ich przez tak krótki czas. Wiedziała, że
postąpiła słusznie, odrzucając jego zaręczyny. Mimo to czuła się
niezaspokojona. Tęskniła też za Adelą. Udało im się stworzyć więź i chociaż
odwiedzałają,kiedydziewczynkaprzyjeżdżaładoDevon,Sammyżałowała,że
niewidująsięczęściej.
Coś uderzyło w jej okno i wyrwało z zadumy. Zerknęła przez okno, nie
włączając światła. Serce zaczęło jej walić jak młotem, bo z pewnością nie
spodziewałasięzobaczyćLea.Atymbardziejjegorzucającegokamykamiwjej
okno.Skądwogólewiedział,któretookno?Aledomekbyłniewielki,więcnie
byłomutrudnozgadnąć.Odsunęłazasłonyiotworzyłaokno.
–Leo!Cotyturobisz?
Dobrepytanie,pomyślał.
Zdziwienie Sammy przeradzało się teraz w gniew. Jak śmiał pojawiać się tu
opółnocyiniepokoićją?Ipocowogóleprzyjechał?
Zeszła po schodach cicho, żeby nie obudzić mamy. Kiedy wróciła z Australii,
miała wrażenie, że jej matka jest rozczarowana. Kiedy ją o to zapytała, mama
zbyła ją śmiechem. Gdyby zobaczyła ich teraz razem, mogłaby sobie coś
pomyśleć.
Wyszła, ubrana tylko w koszulkę i kapcie i zadrżała. Objęła się ramionami
iposzłazadom.Leoopierałsięościanę.
–L-Leo–wyjąkała.–Cotyturobisz?
–Zaprosiszmniedośrodka?Niedzwoniłem,żebynieobudzićtwojejmamy.
–Pocoprzyjechałeś?
–Chciałemporozmawiać.–Odwróciłwzrok.
–Otejporze?
–PrzyjechałemprostozLondynu.
–Mogłeśzadzwonić.
Zacisnąłpięści.
–Musiałemcięzobaczyć.Gdybymzadzwonił,mogłabyśmniezignorować.Aja
nieryzykuję.
Niechętniezaprosiłagodośrodkaprzezkuchennedrzwi.
– Cokolwiek to jest, mogło zaczekać do rana. Chodzi o Adelę? Wiem, że
szukałeśdlaniejszkoływLondynie.
–Skądotymwiesz?
–Twójojciecmimówił.–Zaczerwieniłasię.Nastawiławodęnakawę.
–Rozmawiałaśomnieztatą?
– Nie! – Odwróciła się do niego, oparta o blat. – Wspomniał o tobie
w rozmowie. Masz do mnie jakąś sprawę? Chcesz się poradzić co do szkoły?
Aletoprzecieżmogłopoczekaćdojutra!Powiedz,pocoprzyjechałeś?
Spojrzał na nią i od razu wiedziała, dlaczego przyszedł do niej o takiej porze.
Alechybaniebyłażtakpewnysiebie?
–Ja…–zawahałsię.–Musiałem.Odrzuciłaśmojezaręczyny.
– I jechałeś taki kawał drogi i rzucałeś kamieniami w moje okno, żeby mi to
powiedzieć?
–Mówiłemjuż,żeniechciałemdzwonićdodrzwi.
–Alewciążniewiem,pocotujesteś.
–Niemogęprzestaćotobiemyśleć.Niemogłemuwierzyć,żemnieodrzuciłaś.
– Bo tak bardzo się przyzwyczaiłeś, że zawsze dostajesz to, co chcesz. Nie
możesztutakpoprostuprzychodzićimówićtakichrzeczy!
– Ale to prawda – jęknął. – Nie śpię po nocach. Kiedy mnie odrzuciłaś,
myślałem, że szybko się z tym uporam. Emocje nigdy nie przeszkadzały mi
wżyciu.Aleprawdajesttaka,żemyślęotobiekażdegodniaiprzekonujęsam
siebie,żewrócidomnierozsądek.
Sammy poczuła rozczarowanie. Podejrzewała, że przyjechał tu dlatego, że nie
byłwstaniezaakceptowaćrzeczywistości.
–Niepójdęztobądołóżkatylkodlategoże…zamnątęsknisz.
Tak,toprawda.Kolejnajegosłabość.Bałsięjednakzapytać,czyonateżzanim
tęskni.Co,jeślizaprzeczy?
Sammymiałaochotęgodotknąć.
–Tuniechodziotęsknotę.Tocoświęcej.Czujęcośdociebie.
–Czujeszcośdomnie?Cotakiego?–Sammystarałasięnierobićsobienadziei.
–Potrzebujęcięwmoimżyciu.
–Myślisz,żemniepotrzebujeszzewzględunaAdelę.
– To nie ma z nią nic wspólnego. Coraz lepiej się dogadujemy. Chodzi o moje
uczucia do ciebie. Pojawiłaś się całkiem nieoczekiwanie i zmieniłaś moje
priorytety.Jesteściepła,zabawnaimądra.Powinienembyłzrozumieć,jakijest
prawdziwypowód,dlaktóregopoprosiłemcięorękę.
–Jakiprawdziwypowód?–Sammywciągnęłapowietrzeiwstrzymałaoddech.
– Kocham cię, Sammy. Zakochałem się w tobie w Melbourne, ale nie
uświadomiłemsobietego,bozawszekojarzyłemmiłośćzprzesadą,typowądla
taty.
–Kochaszmnie?
– Z całego serca. – Jego oczy pełne były uczucia. – Zapomniałem, że ojciec
kochał moją matkę. Jego drugie małżeństwo przesłoniło tę prawdę. Może
dlatego wywarło na mnie takie wrażenie, że byłem już starszy. Dla tamtej
kobietystraciłpółmajątku,aonawykorzystałagobezskrupułów.Przeztomoje
podejście do życia stało się mniej uczuciowe. Nie chciałem być podatny na
emocje. Kiedy pokochałem ciebie, łatwo było mi to przypisać pożądaniu.
Powinienembyłsiędomyślićwcześniej.
– Odrzuciłam twoje zaręczyny, bo chciałam twojej miłości. Zakochałam się
w tobie, ale wiedziałam, że ty widzisz we mnie tylko materiał na matkę dla
Adeli i prędzej czy później się mną znudzisz i zaczniesz żałować małżeństwa.
Wiesz, ile razy zastanawiałam się, czy podjęłam właściwą decyzję? Musiałam
sobieprzypominać,żeprzecieżmnieniekochasz.Akiedypojawiłeśsiętutaj…
–wjejoczachwidziałmiłość–myślałam,żechceszmnieuwieść.Iwiedziałam,
żecisięnieoprę.
– Wyjdziesz za mnie, Sammy? Bo nie mogę bez ciebie żyć. Nadajesz mojemu
życiukształtiznaczenie.
Sammymiałałzywoczach.Uśmiechnęłasięipodeszładoniego,rzucającmu
sięnaszyję.
–Tak.
Następnego dnia ogłosili zaręczyny – prawdziwe zaręczyny – Adeli i ich
rodzicom. Spodziewali się zdziwienia. Zamiast tego jej mama wymieniła
znaczącespojrzeniezjegotatą.
–Mówiłamci–powiedziałaspokojnie.
– Wygrałaś – zaśmiał się. – Przypomnij mi, żebym nigdy nie zakładał się
zkobietą.Tadamanigdyniewątpiła,żebędziecierazem.
Adela,wciśniętamiędzynich,uniosławzrokiuśmiechnęłasięnieśmiało.
–Czymogęzałożyćróżowąsukienkęnawaszślub?
Tytułoryginału:BoughttoWeartheBillionaire’sRing
Pierwszewydanie:HarlequinMills&BoonLimited,2017
Redaktorserii:MarzenaCieśla
Opracowanieredakcyjne:MarzenaCieśla
Korekta:HannaLachowska
©2017byCathyWilliams
©forthePolisheditionbyHarperCollinsPolskasp.zo.o.,Warszawa2018
Wszystkieprawazastrzeżone,łączniezprawemreprodukcjiczęścilubcałościdzieławjakiejkolwiekformie.
WydanieniniejszezostałoopublikowanewporozumieniuzHarlequinBooksS.A.
Wszystkiepostaciewtejksiążcesąfikcyjne.Jakiekolwiekpodobieństwodoosóbrzeczywistych–żywychiumarłych–jestcałkowicieprzypadkowe.
HarlequiniHarlequinŚwiatoweŻyciesązastrzeżonymiznakaminależącymidoHarlequinEnterprisesLimitedizostałyużytenajegolicencji.
HarperCollinsPolskajestzastrzeżonymznakiemnależącymdoHarperCollinsPublishers,LLC.Nazwaiznakniemogąbyćwykorzystanebezzgodywłaściciela.
IlustracjanaokładcewykorzystanazazgodąHarlequinBooksS.A.
Wszystkieprawazastrzeżone.
HarperCollinsPolskasp.zo.o.
02-516Warszawa,ul.Starościńska1B,lokal24-25
ISBN978-83-276-3821-2
KonwersjadoformatuMOBI:
LegimiSp.zo.o.
Spistreści