Wojna 1683-1699 - Kampania wiedeńska. Poszerzone informacje.
Wstecz do: polsko-tureckie wojny
Powrót do - Wojny Osmanów
||
Powrót do - Dział Artykułów
Henri Gascar "Portret zbiorowy rodziny króla Jana III Sobieskiego", 1691
NA ODSIECZ WIEDNIOWI
Autor tekstu: Mirosław Nagielski.
Artykuł zamieszczony w "Mówią Wieki" nr 9/2003
Batalia wiedeńska z 1683 roku dla wielu Polaków jest symbolem chwały polskiego oręża i ważnym
elementem narodowej dumy. Wszak odsiecz wojsk Rzeczypospolitej i geniusz militarny Jana III
Sobieskiego miały uratować nie tylko stolicę cesarstwa, ale całą chrześcijańską Europę przed turecką
nawałą. Jednak historycy nadal toczą spory o liczebność walczących armii, wkład strony polskiej w
pokonanie sił Kara Mustafy czy wreszcie osobę głównodowodzącego siłami niemiecko-austriacko-polskimi.
W tle pozostają inne sporne kwestie: autorstwo planu generalnej rozprawy z armią turecką, podział łupów
po zdobyciu obozu wezyra czy rezultaty całej kampanii wiedeńskiej.
Najistotniejsza jest odpowiedź na pytanie, czy bez kontyngentu polskiego możliwe było uratowanie
Wiednia, obleganego przez Turków od 16 lipca 1683 roku. Siły cesarskie pod wodzą ks. Karola
Lotaryńskiego koncentrowały się bardzo wolno i były osłabione wiosennymi walkami na Węgrzech. W rewii,
która odbyła się 6 maja w głównym obozie pod Kittsee, wzięło udział 20 848 żołnierzy piechoty, 11 158
jazdy oraz 72 działa i 18 moździerzy. Do tego trzeba dodać 3 tys. jazdy pospolitego ruszenia węgierskiego
pod wodzą hr. Esterhazyego. Jednak wojska cesarskie poniosły spore straty podczas walk pod Nowymi
Zamkami oraz w wyniku dezercji.
Pod koniec czerwca siły ks. Karola stopniały do 12,5 tys. piechoty i 9,5 tys. jazdy. Do tego część piechoty
musiała wzmocnić obsadę zamków (m.in. Györ). Cesarz Leopold I Habsburg wiązał wielkie nadzieje z
posiłkami ściąganymi z Rzeszy. Musiał się jednak liczyć z kontrakcją Francji Ludwika XIV nad Renem,
dlatego np. pod Wiedeń nie wyruszyły oddziały księcia Hanoweru (ok. 18 tys. ludzi). Z garnizonów
nadreńskich ściągnął Leopold I zaledwie 4 tys. piechoty i ok. 3,5 tys. jazdy. W obliczu śmiertelnego
zagrożenia Habsburgów wsparła większość książąt elektorów Rzeszy. Książę bawarski Maksymilian
Emanuel zobowiązał się do wystawienia korpusu złożonego z 4,8 tys. piechoty i 3,4 tys. jazdy, ale
faktycznie Bawarczycy zebrali 9 tys. ludzi pod komendą doświadczonego gen. Christopha Hannibala von
Degenfelda.
Kontyngent frankoński, dowodzony przez ks. Friedricha von Waldecka, liczył aż 5,9 tys. piechoty i ok.
1450 jazdy. Zawiódł elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm, który żądał zbyt wygórowanej ceny za swe
usługi. Z liczniejszych kontyngentów warto wymienić jeszcze saski (10 tys. ludzi, w tym prawie 7 tys.
piechoty) elektora Jana Jerzego III, dowodzony przez weterana Joachima RŁdigera von Goltza. Część tych
sił nie dotarła na miejsce koncentracji pod Tulln, obsadzając zagrożone twierdze i rejony narażone na
wypady lotnej ordy tatarskiej. W sumie armia Rzeszy okazała się o wiele mniejsza od zakładanej: książęta
wystawili ok. 28–29 tys. żołnierzy. Ta pomoc kosztowała zresztą cesarza o wiele drożej (zarówno w
wymiarze politycznym, jak i finansowym) niż posiłki z Rzeczypospolitej.
Większość sił przybyłych z Niemiec stanowiła piechota, gdyż słusznie zakładano, że aby odblokować
Wiedeń, trzeba będzie odrzucić janczarów tureckich spod murów miasta. Łącznie cesarz dysponował ponad
50 tys. żołnierzy, w tym zaledwie 17 tys. jazdy. Wystarczało to, by odrzucić armię Kara Mustafy spod
habsburskiej stolicy, ale o jej rozbiciu można było jedynie pomarzyć. Wojska Rzeczypospolitej, a właściwie
Page 1 of 5
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=6
armia koronna, którą prowadzili król Jan III Sobieski i hetman polny koronny Mikołaj Sieniawski, zdążające
pod Wiedeń z Krakowa, liczyły 21 tys. ludzi: 10 350 żołnierzy jazdy (105 chorągwi i oddział Kozaków
zaporoskich płk. Apostoła), 2800 dragonii, 7 tys. piechoty i 28 dział. Rdzeniem i siłą uderzeniową armii
polskiej była husaria (23 chorągwie liczące 2965 koni, czyli – po odliczeniu tzw. ślepych porcji – ok. 2670
żołnierzy), która miała zadać decydujący cios siłom Kara Mustafy. Przybycie polskiego korpusu znacząco
wzmocniło jazdę cesarsko-niemiecką. W sumie armia koalicyjna zbliżająca się pod Wiedeń liczyła ok. 67–
68 tys. Polacy stanowili zatem prawie 1/3 sił walczących z Turkami pamiętnego 12 września 1683 roku.
SOBIESKI – WÓDZ NACZELNY
Sprawa dowództwa nie budzi dzisiaj takich kontrowersji jak w minionych stuleciach. Naturalnie przypadło
ono Janowi III Sobieskiemu, pogromcy Turków spod Chocimia (zwanemu przez nich Lwem Lechistanu),
jako jedynemu obecnemu na polu walki władcy. Potwierdził to sam Leopold I w liście do polskiego
monarchy z 3 września, przekazując mu wraz z komendą nad siłami sprzymierzonych buławę
marszałkowską. I choć wielu autorów opisów kampanii wiedeńskiej widziało naczelnego wodza w Karolu
Lotaryńskim, to narada w Stettelsdorfie (3 września) oraz późniejsze decyzje Sobieskiego wskazują, że to
on ostatecznie zaakceptował plan operacji. Książę Karol w jednym z listów z 15 września (3 dni po bitwie)
napisał:
Król Polski zyskał sobie w tym starciu nieśmiertelną sławę, dla tak wielkiego przedsięwzięcia bowiem
przybył ze swego królestwa i postąpił jak wielki król i wielki wódz. Ja zaś działałem tylko wydając
dyspozycje, które były przyjmowane i wykonywane. Również książę Anhaltu Jan Jerzy bezpośrednio po
batalii zanotował: Król Polski sprawował naczelne dowództwo i był wszędzie, gdzie największy ogień.
Oczywiście Sobieski zdawał sobie sprawę z animozji pomiędzy elektorami, książętami Rzeszy i dowódcami
cesarskimi. Akceptowany przez wszystkich z racji olbrzymiego doświadczenia w walkach z Turkami i
zwycięskiej sławy, mógł rozładowywać napięcia i niepotrzebne spory.
Historiografię polską i niemiecką dzieliła także sprawa autorstwa planu działań przeciwko Turkom, a
zwłaszcza wyboru kierunku decydującego uderzenia, które jedni przypisywali Janowi III Sobieskiemu, a
drudzy Karolowi Lotaryńskiemu. Tymczasem wobec bardzo trudnej sytuacji w oblężonym Wiedniu dla obu
najważniejszym celem było jak najszybsze dotarcie do miasta. Wśród liderów sprzymierzonych nie było
jednomyślności w tej materii. Część dowódców cesarskich chciała uderzyć poniżej Wiednia, w okolicy
Bratysławy, przeciąć linie komunikacyjne armii tureckiej i zmusić Kara Mustafę do odstąpienia od
oblężenia. Inni, z Hermanem von Baden na czele, proponowali podjęcie działań manewrowych w pobliżu
stolicy Austrii. W obu przypadkach nie prowadziło to do likwidacji tureckiego zgrupowania, które mogło
uchylić się od walnego starcia i wycofać na Györ i Budę.
Wypada zgodzić się z Janem Wimmerem, autorem najobszerniejszej monografii bitwy, że obaj wodzowie
jednocześnie i niezależnie od siebie doszli do tych samych wniosków: jedynie przeprawienie wojsk przez
Dunaj i uderzenie od zachodu powyżej Wiednia pozwoli na szybkie nawiązanie kontaktu z siłami tureckimi i
zmusi je do wydania walnej bitwy sprzymierzonym. Wzorowo przeprowadzona koncentracja sił
sprzymierzonych pod Tulln dowodzi, że dowódcy poszczególnych ugrupowań armii chrzescijańskiej
współdziałali harmonijnie, a rozkazy Jana III Sobieskiego nie budziły zastrzeżeń. Zasługą Sobieskiego było
to, że zrezygnował z przejrzystego dla nieprzyjaciela zgrupowania wojsk cesarsko-niemieckich w centrum,
a jazdy polskiej rozdzielonej na dwie grupy na obu skrzydłach.
Początkowo centrum stanowiły oddziały cesarskie Karola Lotaryńskiego, a lewe skrzydło kontyngenty
książąt Rzeszy. Zapewne już podczas narady w Stettelsdorf doszło do zmian w szyku sprzymierzonych i
lewe skrzydło zajęły siły cesarskie Karola Lotaryńskiego. Wynikało to głównie z tego, że cesarscy
generałowie chcieli za wszelką cenę dotrzeć pierwsi do Wiednia (może miała to być rekompensata za
nieobecność na polu walki cesarza Leopolda I). Najkrótsza droga do miasta, choć najeżona umocnieniami
tureckimi na wzgórzach ciągnących się od Nussdorfu, znajdowała się właśnie na ich odcinku. Oczywiście
prawe, honorowe, skrzydło zajęły siły polskie z głównodowodzącym wojskami koalicji.
BŁĘDY KARA MUSTAFY
Błędem strony tureckiej było niedocenianie siły wojsk sprzymierzonych. Wezyr Kara Mustafa sceptycznie
przyjmował wieści o nadciągającej polskiej odsieczy prowadzonej przez Sobieskiego. Wprawdzie
przywódca sojuszniczych oddziałów węgierskich Imre Thököly już pod koniec sierpnia donosił o marszu
armii polskiej przez Morawy, ale Turcy nie przypuszczali, że pod Wiedniem stawi się sam Lew Lechistanu
na czele ciężkozbrojnej jazdy, tak dobrze im znanej z walk z lat 1673–1676. Dlatego Kara Mustafa, choć
zdecydował się odwołać korpus Ibrahima paszy spod Györ (ok. 13,5 tys. żołnierzy), nie wycofał piechoty
znajdującej się w okopach wokół Wiednia, pragnąc rzucić przeciwko siłom sprzymierzonym głównie jazdę.
Page 2 of 5
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=6
Zakładając, że główne uderzenie niewiernych pójdzie wzdłuż Dunaju, większość doborowych jednostek
janczarów i jazdy pod komendą bejlerbeja Dyarbakiru Kara Mehmeda wysłał jako straż przednią w
kierunku Klosterneuburga, a pozycje wokół Nussbergu zajęły siły Ibrahima paszy liczące aż 23 tys.
żołnierzy. Natomiast na wprost stanowisk polskiego prawego skrzydła, które miało się przedzierać przez
Las Wiedeński, stanęła reszta jazdy tureckiej (ok. 15 tys.) pod wodzą sędziwego Abazy Sary Husejna
paszy. Osłaniała ona obozy tureckie rozciągające się od Hernals przez Breitensee do Penzing. Przeciwko
armii sprzymierzonych Turcy zgromadzili w sumie ok. 63–65 tys. żołnierzy, przede wszystkim jazdy.
Wyolbrzymione pogłoski o sile sprzymierzonych, kłótnie dowódców, porażka korpusu tureckiego Kor
Husejna paszy pod Bisambergiem osłabiły morale i dyscyplinę wojsk tureckich. Zwiastunem klęski było
nagminne opuszczanie obozu tureckiego przez kupców i handlarzy, którzy już w przeddzień batalii zaczęli
się wycofywać za Wiedenkę, kierując w głąb Węgier.
POLACY PRZEWAśYLI SZALĘ ZWYCIĘSTWA
Nadchodził czas decydujących rozstrzygnięć. Rano 12 września rozpoczęły się gwałtowne walki o
odblokowanie Wiednia. Toczyły się one głównie na lewym skrzydle, gdzie komendę nad siłami cesarskimi
sprawował książę Karol Lotaryński. Po odparciu ataku oddziałów Ibrahima paszy na pozycje cesarskie ok.
godz. 6 na Kahlenbergu odbyła się narada wojenna z udziałem obu wodzów, księcia Waldecka oraz innych
dowódców poszczególnych ugrupowań wojsk sprzymierzonych. Sobieski wyraził zgodę na atak ks. Karola,
wydając jednocześnie dyspozycje dla Waldecka, dowódcy ugrupowania w centrum, tworzonego przez
kontyngenty Rzeszy.
Na lewym skrzydle krwawe walki toczyły się zwłaszcza o opanowanie Nussdorfu, który wreszcie został
zajęty przez oddziały cesarskie. Ok. godz 13 książę Karol zarządził przerwę w działaniach, by siły
niemieckie Waldecka oraz pozostające w tyle chorągwie polskie mogły wyrównać front. Tymczasem Polacy
po zajęciu Schafbergu rozpoczęli powolny marsz na Dornbach. Turcy popełnili duży błąd, koncentrując
większość oddziałów na swej prawej flance dla obrony przed atakującymi oddziałami księcia Karola.
Ustępując z pozycji na linii Potzleinsdorf–Dornbach, oddali inicjatywę Polakom, którzy bez większych
problemów zajęli pozycje wyjściowe do generalnej szarży na obozy tureckie.
Jan III Sobieski dokładnie lustrował teren przyszłej batalii, obawiając się rowów i nasypów bronionych
przez janczarów w dolinie Wahringerbach. Zgodnie z kanonem staropolskiej sztuki wojennej zdecydował
się na rozpoznanie terenu walką i wysyłał na pozycje tureckie chorągiew husarską królewicza Aleksandra
pod komendą por. Zygmunta Zbierzchowskiego. Po rozbiciu pierwszej linii tureckich umocnień husarze
utknęli na następnych i zawrócili na pozycje wyjściowe. Straty były poważne, gdyż zginęło 19 towarzyszy
oraz 35 pocztowych, co stanowiło ponad 1/3 stanu oddziału. Poległ także podskarbi nadworny koronny
Andrzej Modrzewski. Atak wykazał jednak, że szarża na stanowiska tureckie całej jazdy, jaką dysponował
Sobieski, jest możliwa.
Zapewne z rozkazu naczelnego wodza także hetman polny koronny Mikołaj Sieniawski wykonał podobne
rozpoznanie stanowisk tureckich, wysyłając rotę husarii wojewody krakowskiego Szczęsnego Potockiego
pod dowództwem Skarbka, do której przyłączył się starosta halicki Stanisław Potocki na czele własnej
chorągwi pancernej. Mimo poważnych strat od ognia janczarów (zginał m.in. Stanisław Potocki) chorągwie
szczęśliwie wróciły na pozycje wyjściowe. Zbliżała się godz. 17, gdy Sobieski obserwujący pole bitwy z
Schafbergu, widząc, iż książę Karol z posiłkami saskimi rozpoczął kolejny atak w kierunku Hernals,
zdecydował o rozstrzygnięciu bitwy jeszcze tego dnia atakiem husarii i idącej za nią jazdy pancernej i
rajtarii niemieckiej.
Obawiał się, że Turcy nie wytrzymają kolejnego uderzenia piechoty cesarskiej i zdecydują się na wycofanie
sił za Wiedenkę, uchylając się od walnej batalii. Ponad 20.000 masa kawalerii runęła na ugrupowanie
tureckie Abazy Sary Husejna paszy. Husaria i pędzące za nią choragwie pancerne stratowały piechotę
przeciwnika, która rozpierzchła się w panice. Droga do głównego obozu wezyra Kara Mustafy stanęła
otworem. Ok. godz. 18 Sobieski był już w namiotach wezyrskich, gdyż Kara Mustafa, widząc klęskę swego
lewego skrzydła, salwował się ucieczką, pozostawiając w obozie olbrzymie łupy. Wprawdzie źródła tureckie
podkreślają, że mimo ucieczki wodza niemal pół godziny trwała krwawa walka o opanowanie namiotów
Kara Mustafy, ale nic nie mogło uratować Turków od klęski.
Straty sprzymierzonych były niewielkie i wahały się od 1,5 do 2 tys. zabitych. Z tego prawie połowę
stanowili Polacy, którzy stracili wielu oficerów jazdy prowadzących swe oddziały na pozycje tureckie.
Zginął m.in. dowódca arkebuzerii królewskiej Jan Górzyński i starosta nowomiejski Stanisław Opaliński.
Rozbicie sił tureckich na lewym skrzydle niewątpliwie przyspieszyło klęskę armii Kara Mustafy, który nie
mógł wycofać oddziałów piechoty znajdujących się w okopach wokół Wiednia. Największe straty Turcy
ponieśli w piechocie i ciężkiej artylerii, gdyż ich jazda rzuciła się do ucieczki, pozostawiając na pastwę losu
oddziały piesze.
Page 3 of 5
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=6
Historycy szacują, że Kara Mustafa utracił 10–15 proc. całości sił biorących udział w oblężeniu miasta.
Łupy zdobyte w obozach tureckich były olbrzymie. Polakom przypadł obóz samego Kara Mustafy, co
wzbudziło zawiść żołnierzy cesarskich i niemieckich. Zgodnie z obyczajem wojennym naczelny wódz miał
największy udział w łupach, ale Sobieski okazał wielką hojność, ofiarowując bogate prezenty z koni i
rzędów cesarzowi oraz dowódcom wojsk cesarskich i posiłków z Rzeszy. Polacy pozostawili także w
wiedeńskim cekhauzie większość armat zdobytych na Turkach Niemniej zdobycz była godna Lwa
Lechistanu.
Król pisał do żony Marysieńki z namiotów wezyrskich: Kilka samych sajdaków rubinami i szafirami
sadzonych stoją się kilku tysięcy czerwonych złotych. Nie rzekniesz mnie tak, moja duszo, jako więc
tatarskie żony mawiać zwykły mężom bez zdobyczy powracającym, "żeś ty nie junak, kiedyś się bez
zdobyczy powrócił", bo ten, co zdobywa, w przedzie być musi. Mam i konia wezyrskiego ze wszystkim
siedzeniem [...], złotych szabel pełno po wojsku i innych wojennych rynsztunków.
ZMARNOWANE ZWYCIĘSTWO
Jednak wiedeński triumf i wielkie łupy nie oznaczały realizacji ambitnych planów politycznych, jakie snuł
Sobieski, idąc na ratunek Wiedniowi i całemu chrześcijaństwu. Już afront pod Schwechat (15 września) w
trakcie spotkania z cesarzem Leopoldem I, który nie sięgnął ręką do kapelusza, by odpowiedzieć na ukłon
syna Sobieskiego Jakuba, powinien ostudzić zapały polskiego monarchy w sprawie małżeństwa Jakuba z
córką cesarza. Solą w oku dla dworu cesarskiego były kontakty Sobieskiego z powstańcami węgierskimi
Imre Thökölya, lecz rozboje korpusu litewskiego dowodzonego przez hetmana wielkiego Kazimierza Jana
Sapiehę uniemożliwiły mediację pomiędzy powstańcami a Leopoldem I.
Z działań, które sprzymierzeni podjęli po batalii wiedeńskiej na Węgrzech, profity wyniosła jedynie strona
austriacka: rozbicie sił tureckich pod Parkanami (9 października 1683), zajęcie Esztergomu i otwarcie drogi
na Budę, czy wreszcie spacyfikowanie Górnych Węgier i osaczenie oddziałów Thökölya pozbawionych
pomocy tureckiej. Polski monarcha mógł się spodziewać, że znaczący, jeśli nie decydujący, udział
polskiego rycerstwa w kampanii nie zostanie zignorowany przez cesarza, a zapłata będzie jedynie odłożona
w czasie. Ponieważ większość społeczeństwa szlacheckiej Rzeczypospolitej akceptowała wojnę z Portą, a
egzulanci podolscy (uchodźcy z terenów zajętych przez Turków w 1672 roku) naciskali na odzyskanie
Kamieńca i utraconych majątków, Sobieski zdecydował się na zacieśnienie więzów z Habsburgami.
5 marca 1684 roku w Linzu podpisano traktat o przystąpieniu Rzeczypospolitej do antytureckiej Ligi
Świętej. Historycy do dziś spierają się o celowość tego kroku (niektórzy pisali nawet o "jarzmie Ligi"), gdyż
udział w tym przymierzu aż do śmierci głównego aktora batalii wiedeńskiej poważnie ograniczał możliwość
manewru Rzeczypospolitej na arenie międzynarodowej. Wydaje się, że Sobieski otwarcie wchodząc do
obozu habsburskiego, chciał przede wszystkim zrealizować swe plany dynastyczne. Liczył także, że dzięki
współpracy z cesarzem uda się odzyskać Podole i opanować Mołdawię dla syna Jakuba.
Wiktoria wiedeńska mogła być także punktem zwrotnym w stosunkach wewnętrznych w Rzeczypospolitej –
katalizatorem zmian ustrojowych w kierunku wzmocnienia władzy monarszej i ograniczenia liberum veto
na sejmach walnych. Skończyło się jedynie na planach. Podsumowując dokonania oręża i dyplomacji
polskiej w latach 1684–1696: żaden z królewskich celów z 1683 roku nie został zrealizowany.
Rzeczpospolita nie opanowała ani księstw naddunajskich, ani Kamieńca, a Sobieski nie zdołał zniszczyć
opozycji magnackiej i przeprowadzić reform. Jedynie częściowo powiodły się jego plany dynastyczne:
udało się ożenić Jakuba z Jadwigą Elżbietą, księżniczką neuburską, a córkę Teresę Kunegundę wydać za
elektora bawarskiego Maksymiliana Emanuela. Sobiescy zostali zatem zaakceptowani przez rody panujące
ówczesnej Europy (choć te z "niższej półki"), lecz o założeniu dynastii w Rzeczypospolitej trudno było
marzyć.
DWIE TARCZE CHRZEŚCIJAŃSTWA
Wydaje się, że analizując politykę Sobieskiego w tym czasie historycy zbytnio bagatelizują religijny motyw
jego działania. Listy (z pamiętną trawestacją słów Cezara: Venimus, Vidimus, Deus vicit – Przybyliśmy,
zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył) i hojne dary dla papieża Innocentego XI, które król wysłał tuż po triumfie
spod Wiednia do Rzymu, nie były tylko elementem propagandy. Filar opozycji w Wielkopolsce Krzysztof
Grzymułtowski, sceptyczny wobec układu polsko-austriackiego, pisał w liście do podskarbiego wielkiego
litewskiego Benedykta Sapiehy: Obaczymyż, jeżeli tak ochotnie przybiegną Niemcy nam do pomocy, jako
Król JMĆ z samego nabożeństwa do chrystianizmu biegł pod Wiedeń.
Grzymułtowski miał rację: dla Sobieskiego wyprawa wiedeńska to przede wszystkim misja ratowania
zagrożonego przez islam chrześcijaństwa, a nie pomoc dla Habsburgów, z którymi aż do załamania planów
bałtyckich nie miał ściślejszych związków. Swój punkt widzenia jasno wyłożył monarcha, pisząc do papieża
Page 4 of 5
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=6
z Gliwic 24 sierpnia 1683 roku, już w trakcie marszu pod Wiedeń: Albowiem jeśli chodzi o dobro Kościoła i
chrześcijaństwa, jesteśmy i będziemy zawsze zobowiązani, ja i całe moje Królestwo, przelać ostatnią
kroplę krwi naszej, jako że moje Królestwo i ja jesteśmy dwoma tarczami chrześcijaństwa.
Przeważyły jednak argumenty pragmatyczne, przede wszystkim ten, że po pokonaniu austriackich
Habsburgów potęga turecka znowu skieruje się ku Rzeczypospolitej. Za wyprawą pod Wiedeń przemawiało
także to, że działania miały toczyć się na ziemiach cesarstwa, za pieniądze sprzymierzonych, a Polacy mieli
walczyć u boku sił całej Rzeszy. Lubo Wiedeń zginie, lubo się obroni, wszystko to nam nie na rękę będzie;
bo lepiej w cudzej ziemi, o cudzym chlebie ,w asystencyjej wszystkich sił Imperii, nie tylko samego
cesarza, wojować; aniżeli samym się bronić i o swym chlebie – stwierdził król w liście do hetmana
Sieniawskiego. Słowa te trafiały do przeciętnego szlachcica, dla którego finansowanie jakichkolwiek
zbrojeń wiązało się z płaceniem podatków.
Zwycięstwo pod Wiedniem było oczywiście wspólnym dziełem żołnierzy wojsk sprzymierzonych: polskich,
cesarskich i niemieckich. śaden z członów armii odsieczowej nie mógł w pojedynkę pokonać armii Kara
Mustafy i odblokować Wiednia. Tylko zgodne współdziałanie sprzymierzonych pod świetnym dowództwem
polskiego monarchy mogło dać oczekiwane efekty. I choć przez kilka godzin ciężar walki z Turkami
spoczywał na ugrupowaniu Karola Lotaryńskiego, to decydujący cios siłom tureckim zadało polskie prawe
skrzydło. Także strona przeciwna w Janie III i polskim rycerstwie polskim upatrywała sprawców swej
klęski. Niestety, chwała, jaką okryły się w batalii wiedeńskiej chorągwie polskie, mocno ucierpiała w
następnych latach zmagań z Turcją, przede wszystkim podczas nieudanych wypraw mołdawskich. W dobie
wielkiej wojny północnej, okazało się, że wobec armii państw ościennych wojsko polskie pozostaje daleko
w tyle.
Wstecz do: polsko-tureckie wojny
Powrót do - Wojny Osmanów
||
Powrót do - Dział Artykułów
dodatkowe informacje w tym temacie...
>>> Diariusz medyczny z wyprawy wiedeńskiej
Page 5 of 5
IMPERIUM OSMAŃSKIE I JEGO DZIEJE
2008-04-07
http://www.osman.livenet.pl/print.php?type=P&item_id=6