Dotychczas ukazały się:
Powszechna historia nikczemności
Księga piasku
Twórca
Raport Brodiego
Dalsze dociekania
Pamięć Szekspira
Jorge Luis Borges
przy współpracy
Margarity Guerrero
KSIĘGA ISTOT ZMYŚLONYCH
Przełożyła Zofia Chądzyńska
Prószynski i S-ka
Warszawa 2000
Tytuł oryginału: „El libro de los seres imaginarios” (1967)
© Maria Kodama y Emece Editores, SA., 1995 Ali rights reserved
Podstawa wydania: Jorge Luis Borges con Margarita Guerrero, „El libro de los seres imaginarios”,
Alianza Editorial, Madrid 1999
Konsultant wydania: Adam Elbanowski
Redaktor prowadzący serię: Maria Domańska
Redakcja: Maria Domańska
Redakcja techniczna: Anna Troszczyńska
Korekta: Jadwiga Piller
Łamanie: Elżbieta Rosińska
ISBN 83-7255-740-3
2
Prolog
Treść tej książki usprawiedliwiałaby włączenie Hamleta, kropki, akapitu, powierzchni,
nadprzestrzeni, wszelkich klasyfikacji, być może każdego z nas, a także bogów. W sumie - niemal
wszechrzeczy. Ograniczyliśmy się jednak do tego, co bezpośrednio wiąże się z pojęciem „istot
zmyślonych”; jest to kompilacja, podręcznik mówiący o dziwnych stworach, jakie w czasie i
przestrzeni poczęła ludzka wyobraźnia.
Nie umiemy zdefiniować smoka, tak jak nie umiemy zdefiniować wszechświata, ale jest coś w
wizerunku smoka, co odpowiada ludzkiej wyobraźni i tłumaczy pojawienie się smoka pod różnymi
szerokościami geograficznymi i w rozmaitych epokach.
Książka tak zamierzona z konieczności nie może ogarnąć wszystkiego; każde nowe wydanie staje
się zalążkiem wydań przyszłych, które mogą mnożyć się w nieskończoność.
Prosimy ewentualnych czytelników z Kolumbii czy Paragwaju, aby nam przekazywali nazwy,
wiarygodny opis oraz informacje o najbardziej charakterystycznych obyczajach potworów ze
swych okolic.
Jak wszelkie miscellanea, jak niewyczerpane tomy Roberta Burtona, Frazera czy tez Pliniusza, tak
i „Księga istot zmyślonych” nie powinna być czytana jednym ciągiem. Pragnęlibyśmy, żeby
zainteresowani wędrowali po niej jak ktoś, kto bawi się zmianą obrazów i kształtów w
kalejdoskopie.
Liczne są źródła tej silvae rerum; podajemy je w każdym rozdziale. Prosimy o wyrozumiałość, jeśli
bezwiednie coś opuściliśmy.
J. L. B.
M. G.
Martinez, wrzesień 1967
A Bao A Qu
Aby obejrzeć najwspanialszy na świecie widok, należy wspiąć się na najwyższe piętro Wieży
Zwycięstwa w Chitorze. Jest tam okrągły taras, z którego widać cały horyzont. Na taras wiodą
spiralne schody, ale zapuszczają się tam jedynie ci, którzy nie wierzą w następującą legendę:
Na schodach Wieży Zwycięstwa mieszka od zarania dziejów A Bao A Qu, wrażliwy na zalety
ludzkiej duszy. Spoczywa na pierwszym stopniu pogrążony w letargu, a budzi się tylko wtedy, gdy
ktoś wstępuje na schody. Zbliżanie się obcych wlewa weń życie i zapala w nim wewnętrzne
światło. Jednocześnie ciało jego i niemal przezroczysta skóra zaczynają drgać. Kiedy ktoś
wchodzi na schody, A Bao A Qu wiesza mu się u pięt i podąża za nim, czepiając się brzegów
nierównych stopni, wydeptanych przez całe pokolenia pielgrzymów. Gdy tak pokonuje stopień po
stopniu, rośnie jego ciepłota, udoskonala się jego forma, a światło, jakim promieniuje, staje się
coraz jaśniejsze. Świadectwem wrażliwości A Bao A Qu jest fakt, że dopiero na ostatnim stopniu
przybiera właściwy sobie kształt, jeśli osoba wchodząca osiągnęła najwyższy stopień rozwoju
duchowego. W przeciwnym razie A Bao A Qu ogarnia jakby paraliż, ciało jego przestaje się
formować i niedokończone, w nieokreślonym kolorze, migocze niepewnym blaskiem. A Bao A Qu
cierpi, nie mogąc osiągnąć pełnej postaci, i jego ledwie dosłyszalna skarga przypomina szelest
jedwabiu. Ale kiedy kobieta bądź mężczyzna, którzy go ożywili, są przepełnieni czystością, A Bao
A Qu dochodzi do ostatniego stopnia już całkowicie uformowany, roztaczając wokół żywe, błękitne
światło. Ten zwrot ku życiu jest bardzo ulotny, bo kiedy pielgrzym zstępuje w dół, A Bao A Qu
stacza się wraz z nim i opada aż do pierwszego stopnia, gdzie zgaszony i bezkształtny oczekuje
następnego przybysza. Właściwie zobaczyć go można tylko w połowie schodów, gdzie jego
rozciągliwe jak macki ciało, które pomaga mu w tej wspinaczce, zaczyna się wyraźnie
zarysowywać. Niektórzy twierdzą, że patrzy całym ciałem, a w dotyku przypomina skórkę
brzoskwini. Przez wieki A Bao A Qu jeden jedyny raz osiągnął doskonałość.
Kapitan Burton notuje legendę o A Bao A Qu w komentarzu do swego przekładu „Księgi tysiąca i
jednej nocy”.
3
Abtu i Anet
Według mitologii egipskiej Abtu i Anet to dwie identyczne święte ryby, pływające przed okrętem
boga słońca Ra, aby uprzedzać go o każdym niebezpieczeństwie. W dzień okręt płynie po niebie
ze wschodu na zachód, w nocy pod ziemią w odwrotnym kierunku.
Amfisbena
W”Pharsalii” Lukana wymienione są wszystkie prawdziwe i wymyślone węże, na jakie żołnierze
Katona natknęli się w pustyniach Afryki. Znajdują się tam:
Dipsady srogie w pragnieniu w upale
I Amphisbaena z niemi dwoygłowiasty
I Pływacz wodny; y strzelcowie z drzewa
I co dwie nogi Pareada miewa
.
Niemal to samo pisze Pliniusz, który dodaje, że jedna głowa nie wystarczała Amfisbenie, by
pozbyć się całego swego jadu. Encyklopedia „Tesoro” Brunetto Latiniego, którą ten autor polecał
swemu dawnemu uczniowi w siódmym kręgu Piekła, jest mniej sentencjonalna, lecz jaśniejsza:
„Amfisbena jest wężem o dwóch głowach: jedna tkwi na zwykłym miejscu, druga zaś w ogonie;
obiema może gryźć, pełza szybko, a jego ślepia błyszczą niby świece”
. W XVII wieku sir Thomas
Browne stwierdził, że każde zwierzę ma górę, dół, przód, tył, lewą i prawą stronę, i zaprzeczył
istnieniu Amfisbeny, mającej dwa przody. Amfisbena znaczy po grecku: idąca w dwóch kierunkach.
Na Antylach i w niektórych regionach Ameryki określa się tym imieniem gada, którego popularnie
zwie się dobie andadora (dwukierunkowcem), „dwugłowym wężem” lub „matką mrówek”, mówi się
bowiem, że karmią go mrówki. Mówi się także, iż przepołowiony zrasta się.
Pliniusz sławi również właściwości lecznicze Amfisbeny.
Anioły Swedenborga
Przez ostatnie dwadzieścia pięć lat swego pracowitego żywota znamienity filozof i uczony,
Emanuel Swedenborg (1688-1772), mieszkał w Londynie. A że Anglicy nie są nazbyt rozmowni,
nabrał codziennego zwyczaju rozmawiania z demonami i aniołami. Bóg pozwolił mu na
odwiedzenie innego świata i na poznanie jego mieszkańców. Chrystus powiedział, że aby dusza
mogła dostać się do Nieba, musi być sprawiedliwa. Swedenborg dodał, że powinna być
inteligentna. Później Blake uściślił, że musi być artystyczna. Anioły Swedenborga to dusze, które
wybrały Niebo. Nie potrzebują stów; wystarczy, że jeden anioł pomyśli o drugim, by ten znalazł się
przy nim. Dwoje ludzi, którzy się kochali na ziemi, tworzy jednego anioła. W ich świecie rządzi
miłość. Każdy anioł jest Niebem. Kształt anioła wyznacza doskonała istota ludzka; podobnie jest
również z kształtem Nieba. W którąkolwiek stronę świata spoglądają anioły - na północ, południe,
wschód czy zachód - zawsze patrzą w oblicze Boga. Są boskie; ich największą rozkoszą jest
modlitwa i roztrząsanie problemów teologicznych. Sprawy ziemskie są symbolami spraw
niebieskich. Słońce jest odpowiednikiem Bóstwa. W Niebie nie istnieje czas; wygląd rzeczy
zmienia się w zależności od stanu ducha. Szaty aniołów nabierają blasku stosownie do ich
inteligencji. W Niebie dusze bogaczy są zasobniejsze od dusz biedaków, jako że bogaci
przyzwyczajeni byli do dobrobytu. Przedmioty, sprzęty, miasta są bardziej konkretne, bardziej
złożone w Niebie niż na Ziemi; kolory są bardziej urozmaicone, intensywniejsze. Anioły
pochodzenia angielskiego skłaniają się ku polityce; żydowskiego - ku handlowi biżuterią;
niemieckiego - dźwigają opasłe tomy, które studiują, zanim udzielą jakiejkolwiek odpowiedzi. Jako
że muzułmanie przyzwyczajeni są do czczenia Mahometa, Bóg ofiarował im anioła podobnego do
Proroka. Ubodzy duchem i asceci nie są dopuszczani do rozkoszy rajskich, gdyż nie umieliby z
nich korzystać.
1
IX,CXXVII, przekład Wojciecha Chróścińskiego, Oliwa 1690 (Przyp. tłum.)
2
Por. Brunetto Latini, „Skarbiec wiedzy” („O wężu z dwiema głowami”) PIW, Warszawa 1992. (Przyp. red:)
4
Antylopy sześcionożne
Mówi się, że koń boga Odyna, Sleipnir, jest obdarzony (lub obciążony) ośmioma nogami. Jest on
szarej maści i potrafi poruszać się po ziemi, w powietrzu i po piekle. Zgodnie z pewnym
syberyjskim mitem pierwotne antylopy posiadały sześć nóg. Wobec takiej przewagi dogonienie ich
było sprawą trudną, a raczej niemożliwą. Boski myśliwy Tunk-poj skonstruował specjalne płozy
zrobione ze świętego drzewa (objawionego mu przez szczekanie psa), które nieustannie
skrzypiało. Płozy również skrzypiały, ale niosły z szybkością strzały; ażeby jakoś ograniczyć ich
pęd, myśliwy musiał przyczepić do nich kliny zrobione z innego magicznego drzewa. Tunk-poj
gonił antylopę po całym firmamencie. Wreszcie ta, zmordowana, padła na ziemię, a Tunk-poj
odciął jej tylne nogi.
- Ludzie są co dzień mniejsi i słabsi - powiedział. - Jakże będą mogli upolować sześcionożną
antylopę, jeśli nawet ja ledwie tego dokonałem?
Od tej pory antylopy stały się czworonogami.
Bahamut
Sława Bahamuta dotarła do pustyń Arabii, gdzie ludzie zmienili i uświetnili jego obraz. Z
hipopotama czy też słonia zrobili go rybą na bezdennych wodach; na rybie umieścili byka, na byku
górę z rubinów, na górze anioła, na nim sześć piekieł, na piekłach Ziemię, a nad Ziemią siedem
sklepień niebieskich. Oto co można przeczytać w tradycyjnym opisie Lane’a:
Bóg stworzył Ziemię; żeby miała na czym się oprzeć, pod ziemią stworzył anioła. Ale anioł też nie
miał oparcia, więc pod jego nogi wsunął rubinową skałę; ponieważ skała nie miała oparcia,
stworzył byka o czterech tysiącach oczu, uszu, nozdrzy, pysków, języków i stóp; ale byk nie miał
oparcia, stworzył więc rybę imieniem Bahamut, pod którą umieścił wodę, pod wodą zaś ciemność -
i tylko do tego punktu sięga ludzka wiedza.
Inni głoszą, że Ziemia wspiera się na wodzie, woda na skale, skała na czole byka, byk na piasku,
piasek na Bahamucie, Bahamut na dławiącym wietrze, dławiący wiatr na mgle; nie jest
powiedziane, na czym wspiera się mgła.
Bahamut jest tak olbrzymi i tak lśniący, że oczy ludzkie nie mogą znieść jego widoku. Wszystkie
morza planety nie zajęłyby więcej miejsca w dziurce jego nosa niż ziarnko gorczycy na pustyni.
Czterysta dziewięćdziesiątej szóstej nocy w „Księdze tysiąca i jednej nocy” mówi się o tym, że Isa
(Jezus) dostąpił łaski ujrzenia Bahamuta, że dostąpiwszy jej upadł zemdlony i przez trzy dni nie
odzyskiwał przytomności. Dodaje się, że pod tą niewymiernie wielką rybą jest morze, pod morzem
powietrzna otchłań, pod nią ogień, a pod ogniem wąż o imieniu Falak, w którego paszczy znajduje
się piekło.
Umieszczenie skały na byku, byka na Bahamucie i Bahamuta na czymkolwiek innym jest ilustracją
kosmologicznego dowodu na istnienie Boga, wedle którego każda przyczyna wymaga przyczyny
poprzedzającej i zapowiada konieczność potwierdzenia pierwszej przyczyny wszechrzeczy, ażeby
nie dojść do nieskończoności.
Baldanders
Baldanders (którego imię można tłumaczyć: „odmienny” lub „już nie ten sam”) został
zasugerowany mistrzowi szewskiemu Hansowi Sachsowi z Norymbergi przez ów fragment
„Odysei”, kiedy to Menelaus ściga egipskiego boga Proteusza, który przemienia się w lwa, węża,
panterę, olbrzymiego dzika, drzewo i wodę. Hans Sachs zmarł w 1576 roku; po dziewięćdziesięciu
latach Baldanders objawił się ponownie w VI księdze fantastyczno łotrzykowskiej powieści
Grimmeishausena „Przygody Simplicissimusa”. Protagonista napotyka w lesie kamienny posąg,
który uznaje za bożka z jakiejś starej germańskiej świątyni. Dotyka go, na co posąg się odzywa, że
jest Baldandersem, po czym przybiera postać ludzką, postać dębu, prosięcia, kiełbasy, pola
koniczyny, łajna, kwiatu, kwitnącej gałęzi, krzaku morwowego, jedwabnej materii i wielu innych
rzeczy oraz istot, a w końcu znów postać człowieka. Udaje, że nauczy Simplicissimusa sztuki
„rozmowy z przedmiotami z natury swojej niemymi, jak na przykład krzesła lub ławki, garnki lub
dzbanki”; zmienia się również w sekretarza i pisze te stówa z Objawienia świętego Jana ,Jam jest
Alfa i Omega, początek i koniec”, będące kluczem do zaszyfrowanego dokumentu, w którym
5
zostawia bohaterowi instrukcje. Baldanders dodaje, że jego herbem (podobnie jak godłem Turków,
tyle że bardziej prawomocnie) jest niestały księżyc.
Baldanders jest potworem zmiennym, potworem w czasie. Tytułową stronę pierwszego wydania
powieści Grimmeishausena ozdabia rysunek istoty z głową satyra, torsem mężczyzny,
rozpostartymi ptasimi skrzydłami i rybim ogonem, która jedną nogą kozy i jednym szponem sępa
depcze stos masek, mogących przedstawiać wszystkie kolejne jej wcielenia. U pasa ma miecz, w
rękach zaś otwartą książkę z podobiznami korony, żaglowca, kieliszka, wieży, dziecka, kości do
gry, czapki z dzwoneczkami i armaty.
Banshee
Ponoć nikt jej nigdy nie widział; jest nie tyle formą, ile jękiem zakłócającym noce mieszkańcom
Irlandii i (według „Letters on Demonology and Witchcraft” sir Waltera Scotta) nękającym również
górskie okolice Szkocji. Pod oknami domów obwieszcza śmierć któregoś z członków rodziny, ale
tym przywilejem zaszczyca tylko rody czystej krwi celtyckiej, bez żadnej domieszki łacińskiej,
skandynawskiej czy saksońskiej. Banshee można usłyszeć również w Walii i Bretanii. Należy do
istot czarodziejskich. Jej lamenty określa się nazwą keening.
Barometz
Roślinny baranek z Tatarii, znany jako Barometz lub Lycopodium barometz, albo widłak chiński,
jest rośliną w kształcie baranka, porośniętą złotawymi włoskami. Wspiera się na czterech lub
pięciu korzeniach; wszelka zieleń w jej pobliżu usycha, ona zaś kwitnie. Obcięta - wydziela sok o
krwistym zabarwieniu. Uwielbiana jest przez wilki. Sir Thomas Browne opisuje ją w III księdze
„Pseudodoxia Epidemica” (London 1646). Inne potwory są kombinacjami odmian lub gatunków
zwierzęcych; Barometz to połączenie królestwa roślinnego ze zwierzęcym.
W związku z tym przypomnijmy sobie mandragorę, która wyrwana krzyczy jak człowiek, a także
smutny las samobójców w jednym z kręgów Piekła, gdzie z poranionych pni sączy się krew i słowa
jednocześnie, i owo drzewo wyśnione przez Chestertona, które pożarłszy ptaki, wijące w jego
gałęziach gniazda, wiosną miast liśćmi okryło się piórami.
Bazyliszek
Z biegiem stuleci bazyliszek stawał się coraz brzydszy i coraz straszliwszy, aż wreszcie został
całkowicie zapomniany. Imię jego znaczy: „mały król”. Dla Pliniusza Starszego („Historia naturalna”
VIII, 33) bazyliszek był wężem z jaśniejszą plamą na głowie w kształcie korony. Od średniowiecza
jest to czworonogi kogut, w koronie, o żółtym upierzeniu, z wielkimi kolczastymi skrzydłami i
ogonem węża, zakończonym hakiem lub też drugą kogucią głową. Zmiana obrazu odbija się w
zmianie imienia; Chaucer w XIV wieku używa nazwy basilicock. Szkice ilustrujące „Serpentum et
Draconum” Aldrovandiego pokazują go pokrytego łuską, a nie piórami, i obdarzonego ośmioma
nogami’
.
Nie zmienia się natomiast jego śmiercionośne spojrzenie. Wzrok Gorgon przemienia żywych w
kamienie. Według Lukana, z krwi jednej z nich:
Kraj tak niepłodny y nie urodzayny
Bierze w się krople Meduziney juchy
I deszcz przyimuie dotąd nie zwyczayny
Gdy go w grunt upal gwałtem wpiera suchy
Ztąd rodzay Wężów, y gadzin nie tayny
.
Bazyliszek mieszka na pustyni, ściśle: tworzy pustynię. U jego nóg ptaki padają martwe, gniją
owoce, woda rzek, z których pije, pozostaje na wieki zatruta. Pliniusz stwierdza, że spojrzenie jego
3
Według Eddy Młodszej osiem nóg miał również koń Odyna. (Przyp. aut.)Meduzy, narodziły się wszystkie węże
libijskie: Aspid, Amfisbena, Amodyt i Bazyliszek. Mowa o tym jest w IX księdze „Pharsalii”:
4
CXXV, przekład Wojciecha Chróścińskiego, Oliwa 1690. (Przyp. tłum.)
6
rozsadza kamienie i wypala zieleń. Jedynie łasica zdolna jest go zabić swoim zapachem; w
średniowieczu twierdzono, że zabija go również pianie koguta. Doświadczeni podróżni
zaopatrywali się w koguty, kiedy mieli przejeżdżać przez nieznane okolice. Inną bronią było
zwierciadło, ponieważ bazyliszka zabijało jakoby jego własne lustrzane odbicie.
Chrześcijańscy encyklopedyści odrzucali mityczne opowieści „Pharsalii”, usiłując racjonalnie
wyjaśnić pochodzenie bazyliszka. (Nie mogli w niego nie wierzyć, Wulgata bowiem tłumaczy
hebrajskie słowo cefa - nazwę jadowitego gada - słowem bazyliszek). Największe uznanie zyskała
sobie hipoteza o nieforemnym i źle poczętym jaju, które zniósł kogut, a wysiedział wąż lub
ropucha. W XVII wieku sir Thomas Browne uznał tę hipotezę za równie niewiarygodną jak samego
bazyliszka. W owych latach Quevedo napisał romancę „Bazyliszek”, w której czytamy:
Jeśli żyw nadal ten, co cię ujrzał,
Cała twoja historia jest kłamstwem,
Jeśli przeto nie umarł - nie zna ciebie,
A jeśli umarł - nic nie wyzna.
Behemoth
Na cztery wieki przed erą chrześcijańską Behemoth był wyolbrzymieniem słonia czy też
hipopotama lub zniekształconą i zatrważającą wersją obu tych zwierząt: teraz jest tylko
dziesięcioma przesławnymi wersetami (Hiob XL, 10-19) i tym, co te wersety z sobą niosą. Reszta
jest dysputą lub też filologią.
Słowo „Behemoth” jest w liczbie mnogiej. Według filologów chodzi o wzmożoną liczbę mnogą
hebrajskiego b’hemah, co znaczy „bestia”. Jak powiedział brat Luis de Leon w swoim dziele
„Exposición del Libro de Job”: „Behemoth jest słowem hebrajskim oznaczającym bestie. Zgodnie z
mniemaniem uczonych chodzi tu o słonia nazwanego tak z powodu swej niezwykłej wielkości,
która zaobserwowana u pojedynczego zwierza odnosi się do wielu”.
Jako ciekawostkę przypominamy, że w pierwszym wierszu oryginalnego tekstu Genesis hebrajskie
imię Boga Elohim jest w liczbie mnogiej, jakkolwiek czasownik, który się do niego odnosi, jest w
liczbie pojedynczej („Na początku Bogowie stworzył niebo i ziemię”), i że ta forma została
nazwana pluralis maiestatis.
A oto wersety o Behemocie:
10. Oto Behemoth, któregom uczynił z tobą, będzie jadł siano jako wół.
11. Moc jego w biodrach jego, a siła jego w pępku brzucha jego.
12. Rusza ogonem swym jako cedrem, żyły jąder jego są powikłane.
13. Kości jego jako piszczele miedziane, chrzęstki jego jako blachy żelazne.
14. On jest początkiem dróg Bożych, który go uczynił, przyłoży miecz swój.
15. Temu góry trawę rodzą, wszytkie bestie polne grać tam będą.
16. Pod cieniem sypia, w tajniku trzciny i na miejscach wilgotnych.
17. Zakrywają cienie cień jego, ogarną go wierzby potoku.
18. Oto wypije rzekę, a nie zadziwi się, a ma nadzieję, że się Jordan wleje w gębę jego.
19. Oczyma swymi jako wędą bierze ji, a na palach przekole nozdrze swoje’.
Burak
Pierwszy werset XVII sury Koranu brzmi, jak następuje: „Chwała Temu, który przeniósł swojego
sługę nocą z meczetu świętego do meczetu dalekiego, którego otoczenie pobłogosławiliśmy, aby
7
mu pokazać niektóre nasze znaki”
. Komentatorzy twierdzą, że pochwalony ma być Bóg, że sługą
jest Mahomet, świętym meczetem jest Mekka, odległym zaś Jerozolima i że z Jerozolimy Prorok
został przeniesiony do siódmego nieba. We wcześniejszych wersjach legendy Mahometa
prowadził człowiek bądź też anioł; w późniejszych mówi się o jakimś niebiańskim wierzchowcu,
większym niż osioł, mniejszym niż muł. Tym wierzchowcem jest Burak, co znaczy: świetlisty.
Według Burtona, angielskiego tłumacza „Księgi tysiąca i jednej nocy”, indyjscy muzułmanie
przedstawiają Buraka z ludzką twarzą, uszami osła, tułowiem konia i ogonem pawia.
Jedna z tradycji islamskich mówi, że Burak, opuszczając Ziemię, wywrócił dzban wody. Prorok
został przeniesiony do siódmego nieba, w drodze rozmawiał ze wszystkimi patriarchami oraz
aniołami, jacy tam mieszkają; przekroczył Jedność i poczuł chłód, który mu zmroził serce, kiedy
ręka Pana spoczęła na jego ramieniu. Czasu ludzkiego nie można porównywać z czasem boskim;
po powrocie Prorok podniósł dzban, z którego nie wylała się ani kropla wody.
Islamista hiszpański Miguel Asin y Palacios mówi o trzynastowiecznym mistyku z Murcji, który w
alegorii zatytułowanej „Libro del nocturno viaje hacia la Majestad del mas Generoso” przedstawił
Buraka jako symbol boskiej miłości. W innym tekście mówi o Buraku jako o „czystości intencji”.
Centaur
Centaur jest najbardziej harmonijnym stworzeniem w zoologii fantastycznej. W „Przemianach”
Owidiusza jest on dwupostaciowy, ale można bez trudu zapomnieć o jego heterogenicznym
charakterze i uznać, że w świecie form platońskich istnieje archetyp centaura, podobnie jak
archetyp człowieka czy też konia. Odkrycie owego archetypu wymagało wieków; prymitywne
starożytne posągi ukazują nagiego mężczyznę, do którego jest niezdarnie doczepiony koński zad.
Na zachodnim frontonie świątyni Zeusa w Olimpii centaury mają już końskie nogi; tam, skąd się
powinna wyłaniać szyja zwierzęcia, wyrasta tors mężczyzny.
Centaury zostały poczęte przez Iksjona, króla Tesalii, i chmurę, której Zeus nadał postać Hery.
Inna legenda głosi, że są synami Apollina. (Mówiono również, że nazwa centaura wywodzi się od
słowa gandharua - w mitologii wedyjskiej nazywano tak pomniejszych bogów, powożących
rumakami Słońca). Jako że Grecy z okresu Homera nie znali jazdy konnej, prawdopodobnie
pierwszy nomada, jakiego ujrzeli, wydał im się wraz z koniem całością; istnieje przypuszczenie, że
dla Indian centaurami byli również żołnierze Pizarrą i Cortesa. William H. Prescott pisze o
wypadku, jaki zdarzył się jednemu z jeźdźców:
...spadł on z konia, co tak zdumiało barbarzyńców, nie przygotowanych na rozdzielenie się na
dwie polowy tego, co wyglądało na jedną istotę, że skonsternowani cofnęli się, pozostawiając
chrześcijanom wolną drogę do okrętów
Gdyby nie to, być może wyrżnęliby chrześcijan do nogi. Ale Grecy, w odróżnieniu od Indian, byli
już oswojeni z końmi; prawdopodobnie więc centaur był obrazem przemyślanym, nie zaś pomyłką
zrodzoną z niewiedzy.
Najpopularniejsza z legend o centaurach opowiada o zwadzie z Lapitami, którzy zaprosili ich na
wesele. Goście nie znali wina i w trakcie uczty pijany centaur obraził pannę młodą i wywrócił stół,
czym zapoczątkował słynną centauromachię, którą Fidiasz czy też jeden z jego uczniów miał
uwiecznić na Partenonie, Owidiusz zaś opiewać w XII księdze „Przemian”, i która miała
zainspirować Rubensa. Centaury, zwyciężone przez Lapitów, musiały uciekać z Tesalii. W
następnej walce Herakles poraził strzałami cały ich ród, który wyginął.
Centaur symbolizuje gniew i nieokrzesane barbarzyństwo, ale Chiron, „najsprawiedliwszy z
centaurów” („Iliada” XI, 832), był mistrzem Achillesa i Eskulapa, nauczył ich sztuki muzycznej,
sztuki wojennej, myślistwa, medycyny i chirurgii. Chiron wymieniony jest w XII pieśni „Piekła”
powszechnie znanej jako „Pieśń centaurów”. Ciekawi mogą się wiele na ten temat dowiedzieć z
wnikliwych przypisów Momigliana do wydania „Boskiej Komedii” z 1945 roku.
5
Przekład Józefa Bielawskiego, PIW, Warszawa 1986. (Przyp. red.)
6
„Podbój Peru”, przekład Franciszka Bartkowiaka, PIW, Warszawa 1969. (Przyp. tłum.)
8
Pliniusz wyznaje, że widział hipocentaura zakonserwowanego w miodzie, którego przysłano
cesarzowi z Egiptu.
W „Uczcie siedmiu mędrców” Plutarch opowiada z humorem, że jeden z pasterzy Periandra,
tyrana z Koryntu, przyniósł w skórzanej sakwie niemowlę zrodzone przez klacz, którego twarz,
szyja i ramiona były ludzkie, reszta zaś końska. Płakało jak dziecko, co wszyscy uznali za zły
omen. Mędrzec Tales popatrzył nań, roześmiał się i powiedział do Periandra, że trudno pochwalać
zachowanie się jego pasterzy. Lukrecjusz w V księdze poematu „O naturze rzeczy” stwierdza, że
centaur nie może istnieć, gatunek koński bowiem osiąga dojrzałość wcześniej niż ludzki, tak więc
po trzech latach centaur byłby dojrzałym koniem i ledwie gaworzącym dzieciątkiem. Taki koń
zmarłby pół wieku wcześniej niż człowiek.
Cerber
Jeżeli piekło jest domem, domem Hadesa, to jest rzeczą naturalną, że strzeże go pies. Jest
również rzeczą naturalną, że psa wyobraża się jako potwora. „Teogonia” Hezjoda przypisuje mu
pięćdziesiąt głów, lecz dla wygody sztuk pięknych zredukowano je do trzech, która to liczba jest
ogólnie znana. Wergiliusz zaznacza, że Cerber ma również trzy gardziele. Owidiusz pisze o
potrójnym szczekaniu. Samuel Butler porównuje trzy korony tiary papieża, stróża nieba, z trzema
głowami psa, stróża piekieł („Hudibras” IV, 2). Dante obdarza go cechami ludzkimi, które tylko
potęgują jego piekielną naturę: czarna, niechlujna broda, palce zakończone pazurami, które
podczas deszczu wyrywają dusze z ciał potępionych. Cerber gryzie, szczeka i szczerzy kły.
Wyciągnięcie Cerbera na światło dzienne było ostatnią z prac Heraklesa. Osiemnastowieczny
pisarz angielski Zachary Grey w komentarzu do „Hudibrasa” tak opisuje to zdarzenie:
Ów trzyglowy pies zna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, które, jak mówią, wchłaniają i
pożerają wszystko. To, iż został zwyciężony przez Heraklesa, dowodzi, że bohaterskie czyny
zwyciężają czas i pozostają w pamięci potomnych.
Według dawniejszych tekstów Cerber wita ogonem w postaci węża tych, którzy wchodzą do
piekła, a pożera tych, którzy usiłują z niego wyjść. Późniejsza tradycja każe mu gryźć również
przychodzących; aby go udobruchać, do trumny zmarłego wkładano placek na miodzie.
Zgodnie z mitologią skandynawską, okrwawiony pies Garmr, który pilnuje krainy umarłych, będzie
walczył z bogami, gdy wilki piekielne pożrą Słońce i Księżyc. Niektórzy twierdzą, że ma czworo
oczu, również czworo oczu mają psy Jamy, bramińskiego boga śmierci.
Zarówno braminizm, jak i buddyzm mówią o piekle pełnym psów, na wzór dantejskiego Cerbera
będących katami dusz.
Chimera
Pierwsza wzmianka o Chimerze znajduje się w VI księdze „Iliady”. Napisano tam, że jest boskiego
rodowodu, że z przodu jest lwem, pośrodku kozą, z tyłu zaś wężem. Z paszczy jej bucha ogień, a
śmierć, tak jak to zostało przepowiedziane przez bogów, zadaje jej przepiękny Bellerofont, syn
Glauka. Głowa lwa, brzuch kozy, ogon zaś węża to najprostsza interpretacja stów Homera, ale
„Teogonia” Hezjoda wyposaża ją w trzy głowy i tak została uwieczniona w słynnym posągu z
Arezzo, pochodzącym z V wieku. W połowie ciała znajduje się głowa kozy, na jednym końcu głowa
lwa, na drugim - węża.
W VI księdze „Eneidy” pojawia się znowu Chimera „zbrojna w płomienie”; komentarz Serwiusza
Honorata stwierdza, że zdaniem wszystkich autorytetów potwór ten pochodził z Licji, w której to
okolicy jest wulkan noszący jego imię. U stóp wulkanu pełno jest węży, na porośniętych łąkami
zboczach pasą się kozy, z wierzchołka buchają płomienie i tam właśnie mają swe jaskinie lwy.
Chimera jest jakby metaforą tego dziwnego wzniesienia. Przedtem Plutarch sugerował, że
Chimera była nazwiskiem kapitana piratów, który na swym statku kazał wymalować lwa, kozę i
żmiję.
Te absurdalne rozważania dowodzą, że Chimera już wtedy nudziła ludzi. Chętniej upatrywali w niej
metaforę, niż próbowali ją sobie wyobrażać. Była zbyt heterogeniczna: lew, koza i wąż (w
niektórych tekstach: smok) nie nadawały się do połączenia w jedno zwierzę. Z czasem „Chimera”
przerodziła się w „chimeryczność”. Słynne pytanie Rabelais’go o to, czy Chimera kołysząca się w
pustce może pożreć ukryte zamiary, wyraźnie wskazuje na tę zmianę. Niespójna forma znika,
9
słowo zaś pozostaje i oznacza coś niemożliwego. Fałszywa idea, wyobrażenie próżne lub szalone
- oto określenia, jakie można obecnie znaleźć w słowniku.
Chronos czy Herakles
Traktat „Quaestiones de primis principiis” neoplatonika Damaskiosa przypomina dziwną wersję
teogonii i kosmogonii orfickiej, w której Chronos czy też Herakles jest potworem.
Według Hieronima i Hellanika (jeżeli nie są oni tą samą osobą) doktryna orficka uczy, że na
początku była woda i błoto i że z tego uformowała się ziemia. Te dwa pierwiastki były pierwsze:
woda i ziemia. Z nich powstał trzeci, skrzydlaty smok, mający z przodu głowę byka, z tyłu głowę
lwa, a pośrodku twarz boga; nazwano go Chronosem, który się nie starzeje, albo Heraklesem.
Jednocześnie powstała Potrzeba, czyli Nieuchronność, która sięgnęła krańców Wszechświata...
Smok, Chronos, wydał z siebie potrójne nasienie: wilgotny Eter, nieograniczony Chaos i mglisty
Ereb. Pod nimi położył jajo, z którego miał się wylęgnąć świat. Ostatnim pierwiastkiem miał być
bóg wcielony w kobietę i mężczyznę, ze złotymi skrzydłami na plecach i byczymi łbami po bokach,
z olbrzymiej wielkości smokiem na głowie, na kształt wszelkich bestii...
Ponieważ to, co przesadne, i to, co monstrualne, jest bardziej charakterystyczne dla Wschodu niż
dla Grecji, Walter Kranz przypisuje tym zmyśleniom pochodzenie orientalne.
Czarodziejki
Magicznie wtaczają się w ludzkie sprawy, a ich imię kojarzy się z łacińskim słowem fatum. Mówi
się, że czarodziejki są najliczniejsze, najpiękniejsze i najwybitniejsze z pomniejszych bóstw. Ich
istnienie nie ogranicza się do określonego miejsca lub określonej epoki. Dawni Grecy, Eskimosi i
czerwonoskórzy Indianie snują przypowieści o herosach, którzy zdobyli miłość tych fantastycznych
istot. Takie przygody nie są bezkarne: gdy wróżka raz zaspokoi swe namiętności, może
kochankowi zadać śmierć.
W Irlandii i Szkocji opowiada się, że mieszkają pod ziemią, gdzie więżą dzieci i dorosłych, których
uprowadziły. Ludzie wierzą, że wykopane z pól groty ich strzał mają niezawodną moc uzdrawiania.
Czarodziejki lubią kolor zielony, muzykę i śpiew. W końcu XVII wieku pewien szkocki duchowny,
wielebny Robert Kirk z Aberfoyle, zebrał wieści o nich w traktacie „The Secret Commonwealth”. W
1815 roku sir Walter Scott podał ten rękopis do druku. O wielebnym Kirku mówi się, że pochwyciły
go czarodziejki za to, iż ujawnił ich tajemnice.
Na morzach włoskich powstają miraże, mylące i gubiące żeglarzy; jest to zjawisko fatamorgany
(od imienia wróżki Morgany).
Demony judaistyczne
Pomiędzy światem ciała a światem ducha judaistyczny przesąd umieścił nieokreśloną strefę
zamieszkaną przez anioły i diabły. Poznanie ich liczby przekraczało możliwości arytmetyki. Egipt,
Babilonia i Persja wzbogaciły z biegiem czasu ów fantastyczny „międzyświat”. Może (jak sugeruje
Trachtenberg) z powodu wpływów chrześcijaństwa demonologia, a więc nauka o demonach, miała
mniejsze znaczenie niż angelologia, czyli nauka o aniołach.
Wymieńmy jednak Ketewa Meriri, władcę Popołudniowej Pory i Upalnego Lata. Kiedyś spotkały go
dzieci idące do szkoły: prócz dwojga, wszystkie umarły. W XIII wieku żydowska demonologia
wypełniła się intruzami łacińskimi, francuskimi i niemieckimi, które w końcu pomieszały się z tymi,
jakie zaludniają Talmud.
Demony Swedenborga
W dziełach sławnego szwedzkiego wizjonera Emanuela Swedenborga czytamy, że demony (tak
jak anioły) nie są gatunkiem samym w sobie, lecz pochodzą od człowieka. Są to jednostki, które
po śmierci wybierają Piekło. Nie są szczęśliwe wśród bagien, lasów, pustyń, osad nawiedzanych
przez ogień, wśród lupanarów, mrocznych gąszczy, ale w Niebie byłyby jeszcze bardziej
nieszczęśliwe. Czasami z wysokości dochodzi do nich promień niebiańskiego światła; demony
odczuwają je jako dotkliwe oparzenie i ohydny odór. Myślą, że są piękne, ale wiele z nich ma
oblicza potworów lub zamiast nich bezkształtne fragmenty ciała. Żyją we wzajemnej nienawiści,
10
nie unikają chwytania za broń; jeżeli się łączą, to tylko po to, by zniszczyć kogoś innego lub siebie
nawzajem. Bóg nie pozwala ani ludziom, ani aniołom rysować map Piekła, ale wiemy, że w
ogólnych zarysach jest ono mniej więcej podobne do form demona. Najstraszniejsze, najbardziej
okrutne piekła leżą na zachodzie.
Dwa stwory metafizyczne
Tajemnica źródeł idei dorzuca zoologii fantastycznej dwa ciekawe stwory, z których jeden powstał
w połowie XVIII wieku, drugi o wiek później.
Pierwszy to obdarzony czuciem posąg Condillaca. Kartezjusz głosił doktrynę idei wrodzonych.
Etienne Bonnot de Condillac, chcąc tę doktrynę obalić, wymyślił marmurowy posąg, zrobiony na
wzór ludzkiego ciała - schronienie duszy pozbawionej zarówno zdolności percepcji, jak i myślenia.
Condillac obdarzył swój posąg tylko jednym zmysłem: powonieniem - zmysłem najmniej ze
wszystkich złożonym. Początkiem biografii posągu jest zapach jaśminu; przez chwilę we
Wszechświecie nie ma nic prócz tego zapachu, może nawet owa woń jest Wszechświatem, który
w chwilę potem stanie się zapachem róży, później goździka. Niech świadomość posągu odbierze
jeden z tych zapachów -a będziemy mieli uwagę; niech nadal odczuwa woń, kiedy już zniknął
bodziec zapachowy - a będziemy mieli pamięć; niech w pamięci posągu znajdą się dwa wrażenia,
obecne i poprzednie - a będziemy mieli porównanie; niech zacznie odbierać podobieństwa i
różnice - a będziemy mieli osąd; niech porównanie i osąd powtórzą się raz jeszcze - a będziemy
mieli refleksję; niech jakieś miłe wspomnienie będzie silniejsze niż niemiłe - a będziemy mieli
wyobraźnię. Po zdolności rozumienia wyłoni się wola, miłość i nienawiść (przyciąganie i
odpychanie), nadzieja i lęk. Zrozumienie przebycia wielu etapów obdarzy posąg abstrakcyjną
świadomością ilości; to, że się było zapachem jaśminu, a jest się zapachem goździka -
świadomością własnego „ja”.
Potem autor wyposaży swego hipotetycznego człowieka w słuch, smak, wzrok, a wreszcie w
dotyk. Ten ostatni zmysł wyjawi mu istnienie przestrzeni i fakt, że w tej przestrzeni jest on
zamknięty w ciele; przed tym etapem dźwięki, zapachy, kolory wydawały mu się zwykłymi
wariantami lub modyfikacjami świadomości.
Opowiedziana wyżej alegoria nazywa się „Traite de sensations” i pochodzi z 1754 roku; w tej
notatce wykorzystaliśmy dane zawarte w drugim tomie „Histoire de la philosophie” Brehiera.
Innym stworzeniem, które zaistniało w związku z problemem świadomości, jest hipotetyczne
zwierzę Lotzego. Bardziej samotne niż posąg wąchający róże, który ostatecznie staje się
człowiekiem, owo stworzenie nie ma skóry, tylko ruchomy czuły punkt na końcu jednej jedynej
anteny. Budowa wzbrania mu, jak widać, jednoczesnych percepcji. Lotze uważa, że zdolność
wydłużania i skracania anteny wystarcza, by to zwierzę, niemal całkowicie pozbawione kontaktów
z otoczeniem, odkryło świat zewnętrzny (bez pomocy Kaniowskich kategorii czasu i przestrzeni) i
odróżniało przedmiot ruchomy od nieruchomego. Fikcję tę wychwala Hans Vaihinger; odnotowuje
ją Lotze w dziele „Medizinische Psychologie” z 1852 roku.
Dżiny
Zgodnie z tradycją islamu Allah stworzył trzy odmienne gatunki stworzeń myślących: anioły - ze
światła, dżiny - z ognia, i ludzi - z prochu. Niektórzy twierdzą, że dżiny powstały z ciemnego
bezdymnego ognia na dwa tysiące lat przed Adamem, ale ich ród nie doczeka dnia Sądu
Ostatecznego. Zakarija al-Qaswini określa je jako „duże zwierzęta powietrzne o przejrzystym ciele,
zdolne przybierać najrozmaitsze kształty”. Z początku ukazują się jako chmury albo strzeliste
niewyraźne słupy; później, zależnie od własnej woli, przyjmują postać człowieka, szakala, wilka,
lwa, skorpiona czy żmii. Niektóre z nich są wierzące, inne to heretycy lub ateusze. Zanim
zdepczemy gada, musimy w imieniu Proroka prosić go, by się wycofał; zabić go wolno dopiero
wtedy, gdy nie posłucha naszej prośby. Mogą one przechodzić przez mur lub fruwać w powietrzu,
mogą też stać się niewidzialne. Często dolatują do niższego Nieba, gdzie podsłuchują rozmowy
aniołów o przyszłych wydarzeniach, co pozwala im potem pomagać magom i wróżbiarzom.
Niektórzy uczeni przypisują im wybudowanie piramid lub też - z rozkazu Salomona, syna Dawida,
który znal Wszechpotężne Imię Boga - świątyni w Jerozolimie.
Z tarasów, dachów i balkonów rzucają w ludzi kamieniami oraz mają w zwyczaju porywać co
piękniejsze kobiety. Ażeby uniknąć ich rozbojów, należy wymówić imię Litościwego i Miłosiernego
11
Allaha. Zamieszkują przeważnie ruiny, opuszczone domostwa, cysterny, rzeki i pustynie.
Egipcjanie twierdzą, że to one wywołują burze piaskowe i że spadające gwiazdy to pociski przeciw
złośliwym dżinom.
Ich ojcem i wodzem jest Eblis (Iblis).
Elfy
Elfy są pochodzenia germańskiego. Niewiele wiemy o ich wyglądzie zewnętrznym prócz tego, że
są drobne i zgryźliwe. Kradną bydło i dzieci, lubują się również w pomniejszych złośliwościach. W
Anglii słowo elflock (loki elfa) służy do określenia kołtuna uważanego za sprawkę elfów.
Anglosaskie zaklęcie przypisuje im również diabelską zdolność wypuszczania z dużej odległości
maleńkich żelaznych strzał, które nie zostawiając śladu na skórze, powodują bóle newralgiczne. W
języku niemieckim istnieje słowo Alp (koszmar), które etymologowie wywodzą od elfów, jako że w
średniowieczu popularna była wiara, iż elfy ugniatają piersi śpiących, powodując senne koszmary.
Eloje i Morloki
Bohater młodzieńczej powieści Herberta Wellsa „The Time Machine” („Wehikuł czasu”, 1895) na
pokładzie jakiegoś sztucznego środka lokomocji udaje się w nieznaną przyszłość. Odkrywa tam,
że rodzaj ludzki podzielił się na dwa gatunki: Elojów, arystokratów wrażliwych i delikatnych,
zamieszkujących wspaniałe ogrody i żywiących się owocami, i Morioków, podziemny proletariat,
który na skutek pracy w ciemnościach oślepi i kierowany silą nawyku obsługuje pordzewiałe
maszyny, do niczego już nie służące. Studnie z krętymi schodami łączą ze sobą te dwa światy. W
bezksiężycowe noce Morloki wydostają się na powierzchnię i pożerają Elojów.
Bohaterowi udaje się uciec i powrócić do teraźniejszości. Jako jedyną zdobycz przywozi nieznany,
zwiędnięty kwiat, który rozpada się w proch i który zakwitnie dopiero za wiele tysięcy lat.
Fasastitokalon
Średniowiecze przypisywało Duchowi Świętemu stworzenie dwóch ksiąg: pierwszą z nich, jak
wiadomo, była Biblia, drugą - Wszechświat, w którego stworzeniach ukryte były nauki moralne.
Aby wyjaśnić ów fakt, kompilowano bestiaria i physiologi. Przytaczamy tu w skrócie tekst z
pewnego bestiarium anglosaskiego:
W pieśni tej będę mówił także o potężnym wielorybie. Jest on groźny dla wszystkich żeglarzy.
Owemu mieszkańcowi przestworzy morskich nadano imię Fastitokalon. Wygląda jak chropowaty
kamień pokryty piaskiem. Marynarze często biorą go za wyspę. Na swych statkach o strzelistych
dziobach przybijają do owej fałszywej ziemi i schodzą na ląd nieświadomi niebezpieczeństwa.
Rozbijają obóz, zapalają ognisko i zmęczeni usypiają. Wtedy zdrajca zanurza się w wody oceanu;
opada ku głębinom, pozwalając, by statek i ludzie pogrążyli się w odmętach śmierci. Nieraz z jego
pyska wydobywają się przepiękne zapachy, które wabią ryby morskie. Wpływają one w jego
gardziel i wieloryb zamyka paszczę, by je pożreć. Tak to demon pociąga nas do Piekła.
Tę samą opowieść znaleźć można w „Księdze tysiąca i jednej nocy”, w legendzie o świętym
Brendanie i w „Raju utraconym” Miliona, który mówi o wielorybie śpiącym na spienionych falach u
brzegów Norwegii.
Fauna chińska
Oto lista przedziwnych stworzeń znajdująca się w „T’ai-p’ing kuang-ci” (Spis dokonany w okresie
pokoju i dobrobytu), skompletowana w 978 roku, opublikowana zaś w 981:
Ciang-liang - ma tygrysi łeb, ludzką twarz, długie członki, cztery kopyta i węża pomiędzy zębami.
Cz’ou-t’i - ma głowę po każdej strome ciała. Mieszka na zachód od Czerwonej Wody.
Mieszkańcy Cz’uan-t’ou - mają ludzką głowę, skrzydła nietoperza i ptasi dziób. Jadają wyłącznie
surowe ryby.
Siao - jest podobny do sowy, ale ma ludzką twarz, ciało małpy i ogon psa. Jego obecność wróży
nadejście dotkliwej suszy.
12
Sing-sing - są podobne do małp. Mają białe twarze i szpiczaste uszy. Chodzą na dwóch nogach,
jak ludzie, i wspinają się na drzewa.
Sing-t’ien - są pozbawione głów, które straciły na zawsze w walce z bogami. Mają oczy
umieszczone na piersiach, za usta zaś służy im pępek. Brykaja i skaczą po pustkowiach,
wymachując siekierą i tarczą.
Ryba hua czyli latający rybowąż - ma wygląd ryby z ptasimi skrzydłami. Jego pojawienie się wróży
suszę.
Górski huej - wygląda jak pies z ludzką twarzą. Jest bardzo skoczny i porusza się z szybkością
strzały. Dlatego panuje przekonanie, że jego pojawienie się wróży tajfuny. Na widok człowieka
wybucha szyderczym śmiechem.
Mieszkańcy Krainy Długorękich - dotykają rękami ziemi. Żywią się rybami zbieranymi na brzegu
morza.
Ludzie Morscy - mają ręce i głowy ludzkie, ciało zaś i ogon rybie. Wypływają na powierzchnię w
czasie burzy.
Muzykalny Wąż - ma głowę węża i cztery skrzydła. Jego głos podobny jest do dźwięków
wydawanych przez Muzykalne Kamienie.
Ping-feng - zamieszkuje krainę Magicznych Wód, wygląda jak czarne prosię, ale ma głowy na obu
końcach ciała.
Koń Niebiański - jest jak biały pies z czarnym łbem, ma mięsiste skrzydła i może fruwać.
W kraju Niezwykłych Rąk ludzie mają jedną rękę i troje oczu. Są niesłychanie zręczni i robią
latające karoce, w których podróżują pośród wichrów.
Ti-ciang - to nadprzyrodzony ptak zamieszkujący Góry Niebiańskie. Jest czerwony, sześcionogi,
czteroskrzydły, ale nie ma ani twarzy, ani oczu.
Fauna Stanów Zjednoczonych
W żartobliwej mitologii drwali z Wisconsin i Minnesoty występują dziwaczne stwory, w których
istnienie z pewnością nikt nie wierzył.
Hidebehind (Tyłokryj) - zręcznie kryje się za czyimiś plecami i choćby się człowiek najszybciej
obracał, zawsze będzie miał go za sobą, dlatego też nikt go nigdy nie widział, mimo że zabił i
pożarł wielu drwali.
Roperite (Linowiec) - zwierzę wielkości kucyka, z dziobem podobnym do sznura, za którego
pomocą chwyta najśmiglejsze króliki.
Teakettler (Czajniczak) - zawdzięcza imię wydawanemu przez siebie odgłosowi, który przypomina
bulgotanie wody w czajniku. Z pyska wypuszcza dym, chodzi tyłem i nieczęsto pozwala się
oglądać.
Axehandle Hound (Siekieropies) - ma łeb w formie ostrza siekiery, tułów w kształcie jej trzonka,
prostokątne nogi i jada wyłącznie uchwyty od toporów
Spośród ryb z tych okolic znane są Upland Trouts (Latające Pstrągi) - wiją one gniazda na
drzewach, znakomicie fruwają, boją się natomiast wody.
Istnieje jeszcze Goofang (Głuptak Zębiasty), który pływa tyłem, żeby woda nie dostała mu się do
oczu, i „jest zbliżony wielkością do samogłowa, tyle że sporo od niego większy”.
Nie zapominajmy o ptaku Goofus Bird (Kapryśnik Głupkowaty), który buduje gniazdo dnem do
góry, a fruwa do tyłu, gdyż nie obchodzi go, dokąd leci, tylko gdzie był.
7
Nawiązanie do postaci Paula Bunyana, legendarnego drwala z folkloru północnoamerykańskiego, który dzięki swej
ogromnej sile stworzy} m.in. Wielki Kanion i Góry Skaliste. (Przyp. red.)
13
Gillygaloo (Niezdarnik Goździkowaty) wije gniazda na zboczach słynnej Pyramid Forty’. Znosi
kwadratowe jaja, ażeby nie toczyły się i nie tłukły. Drwala gotowali te jaja, a potem używali ich do
gry w kości.
Pinnacie Grouse (Kuropatwa Wieżowa) ma jedno skrzydło, pozwalające jej latać tylko w jednym
kierunku; krąży ona bez końca wokół stożkowatego wzgórka. Upierzenie jej zmienia się zależnie
od pory roku i od miejsca, skąd się ją obserwuje.
Feniks
Porzez rnonumentalne podobizny, kamienne piramidy i mumie Egipcjanie poszukiwali wieczności;
jest zrozumiałe, że w ich kraju powstał mit cyklicznego, nieśmiertelnego ptaka, chociaż późniejsze
opracowanie tego mitu jest dziełem Greków i Rzymian. Adolf Erman pisze, że w mitologii z
Heliopolis Feniks (Beriu) jest królem jubileuszów i długich okresów czasu; w przesławnym akapicie
Herodot (II, 73) z pewnym sceptycyzmem cytuje pierwotną wersję legendy: Jest nadto jeszcze
inny święty ptak, któremu na imię Feniks. Ja go wprawdzie nie widziałem inaczej niż na malowidle,
bo przylatuje do Egipcjan bardzo rzadko, co pięćset lat, jak mówią Heliopolici: twierdzą zaś, że
pojawia się wtedy, gdy mu ojciec umrze. Jeżeli istotnie jest taki jak jego podobizna, to ma
następującą wielkość i wygląd: część jego upierzenia jest barwy złotej, inna część barwy
czerwonej, a co do ogólnych zarysów i wielkości najbardziej podobny jest do orła. Ten ptak
obmyśla rzecz następującą, jak oni opowiadają, ale ja nie mogę w to uwierzyć. Nadlatuje z Arabii,
przynosi swego ojca, spowitego w mirrę, do świątyni Heliosa i tam go grzebie. Przynosi zaś w ten
sposób: naprzód lepi z mirry jajo tak wielkie, jakie zdoła unieść, potem próbuje je nieść, a po
dokonanej próbie wydrąża jajo i wkłada w nie swego ojca, po czym inną mirrą zalepia to miejsce
jaja, gdzie je wydrążył i włożył ojca; gdy ojciec tam spocznie, jajo jest tak samo ciężkie jak
przedtem. Zalepiwszy więc jajo, zanosi ojca do Egiptu do świątyni Heliosa. To więc, jak
opowiadają, ptak ten czyni
Około pięciu wieków później Tacyt i Pliniusz podjęli tę cudowną legendę. Pierwszy słusznie
zauważył, że wszystko, co starożytne, kryje w sobie tajemnice, ale że tradycja wyliczyła przerwy
między kolejnymi pojawieniami się Feniksa na tysiąc czterysta sześćdziesiąt jeden lat („Roczniki”
VI, 28). Pliniusz także badał chronologię Feniksa i odnotował (X, 2), że według Maniliusza żyje on
przez okres roku platońskiego, czyli Wielkiego Roku. Rok platoński to czas, jakiego potrzebują
Słońce, Księżyc i pięć planet, aby wrócić na miejsce, skąd wyruszyły. Tacyt w „Dialogu o
mówcach” wylicza, że trwa on dwanaście tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt cztery zwykłe lata.
Starczymi wierzyli, że po zakończeniu tego długiego cyklu astronomicznego historia
Wszechświata dokładnie się powtórzy, powtórzy się bowiem wpływ planet. Feniks stanie się
zwierciadłem lub też obrazem Wszechświata. Jakby potwierdzając istnienie analogii między
Wszechświatem a Feniksem, stoicy nauczali, że Wszechświat umiera w ogniu i zmartwychwstaje
z ognia, który to proces nie ma początku ani końca.
Z biegiem lat mechanizm odradzania się Feniksa uprościł się. Herodot mówi o jaju, Pliniusz o
robaku, ale już w końcu IV wieku Klaudian opiewa nieśmiertelnego ptaka, który odradza się z
popiołów, jest swoim własnym następcą i świadkiem epok.
Niewiele jest tak popularnych mitów jak mit Feniksa. Do wymienionych już autorów można dodać
Owidiusza („Przemiany” XV), Dantego („Piekło” XXIV), Szekspira („Henryk VIII” V, 4), Pellicera („El
Fenix y su historia natural”), Quevedo („Par-naso Espańol” VI), Miltona („Samson walczący”).
Trzeba też wspomnieć łaciński poemat „De Ave Phenicae” przypisywany Laktancjuszowi i
anglosaskie naśladownictwo tego poematu z VIII wieku. Tertulian, święty Ambroży i Cyryl z
Jerozolimy wskazywali na Feniksa jako dowód zmartwychwstania ciała. Pliniusz kpi z lekarzy
zapisujących chorym wyciąg z gniazda i popiołów tego ptaka.
8
„Dzieje”, przekład Seweryna Hammera, Czytelnik, Warszawa 1954. (Przyp. tłum.)
14
Feniks chiński
Święte księgi chińskie rozczarowują nas, nie ma w nich bowiem patosu, do którego przywykliśmy,
czytając Biblię. Nagle jednak w czasie rozsądnego dyskursu wzrusza nas jakiś intymny szczegół.
Na przykład to, co znajdujemy w VII rozdziale „Dialogów konfucjańskich”:
Mistrz powiedział:
Wielki naprawdę jest mój upadek! Od dawna już we śnie księcia Czou nie widziałem!
A oto wyjątek z IX rozdziału:
Mistrz rzekł:
Nie przylatuje dobrowróżbny Feniks
ani się z Rzeki nie wyłania żaden ornament.
Oto bliski już kres moich nauk!
Ornamentem, znakiem, według komentatorów ma być napis na grzbiecie magicznego żółwia. Co
do Feniksa (Feng), jest nim ptak o bardzo jaskrawym upierzeniu, podobny do bażanta i do pawia.
W czasach prehistorycznych odwiedzał ogrody i pałace cnotliwych cesarzy, jako widzialny dowód
łaski Niebios. Samiec, posiadający trzy nogi, zamieszkiwał Słońce.
W pierwszym wieku naszej ery odważny niedowiarek Wang Cz’ung zaprzeczył, jakoby Feniks był
określonym gatunkiem. Oznajmił, że tak jak wąż przemienia się w rybę, szczur w żółwia, jeleń w
okresach ogólnego dobrobytu w jednorożca, tak gęś przemienia się w Feniksa. Przypisywał te
mutacje „dobroczynnym płynom”, które dwa tysiące trzysta pięćdziesiąt sześć lat przed erą
chrześcijańską sprawiły, że na dziedzińcu pałacu cesarza Yao, jednego z najświetniejszych
władców, rosła szkarłatna trawa. Jak widać, informacje jego były niepełne lub też przesadne.
W Piekle wznosi się mityczna budowla zwana Wieżą Feniksa.
Gad wyśniony przez C. S. Lewisa
Powoli, chwiejnie, nienaturalnymi i nieludzkimi ruchami wpełznął do groty kształt ludzki purpurowy
w blasku płomiennej łuny. Oczywiście był to Nieczłowiek, który z wysiłkiem dźwigał się i prostował,
by wreszcie stanąć nad mrocznym kominem. Powłóczył złamaną nogą, a jego dolna szczęka
zwisała jak u trupa. Tuż za nim i w tej samej niemal chwili zaczęło wyłaniać się z komina coś
innego. Najprzód były to jak gdyby gałęzie drzewa, a następnie siedem lub osiem punktów
świetlnych ugrupowanych niesymetrycznie, niby konstelacja gwiezdna. Dalej szła bezkształtna
rurowata masa załamująca światło na podobieństwo polerowanej metalowej powierzchni.
W Ransomie serce zamarło, gdy zorientował się nagle, że domniemane gałęzie są kłębowiskiem
długich, cienkich jak druty macek, punkty świetlne oczami połyskującymi w nakrytej hełmem
muszli głowie, a bezkształtna rurowata masa to wielkie ciało o mniej więcej cylindrycznym
kształcie. Tułów ten podpierały liczne wieloczłonowe ohydne nogi, kiedy zaś Ransom sądził, że
ma już przed sobą całego stwora, ze szczeliny wychynął drugi tułów, a za nim trzeci. Człony te nie
stanowiły całości, lecz połączone ze sobą byty w przybliżeniu tak, jak odwłok osy z resztą ciała.
Odrażająca trzyczęściowa potworność stała teraz tuż za Nieczłowiekiem, a olbrzymie cienie
obydwu potworów groźnie tańczyły na skalistych ścianach
.
Garuda
Wisznu, druga osoba trójcy, która rządzi panteonem hinduizmu, podróżuje zazwyczaj na wężu
zamieszkującym oceany albo na ptaku zwanym Garuda. Wisznu jest zwykle przedstawiany w
kolorze błękitnym, w jednej ręce trzyma dysk, w drugiej lotos, w trzeciej muszlę, w czwartej
maczugę. Garuda jest pół orłem, pół człowiekiem, ze skrzydłami, dziobem i pazurami jednego, z
9
Oba cytaty pochodzą z wydania w przekładzie Krystyny Czyżewskiej-Madajewicz, Mieczystawa Jerzego Kiinstlera i
Zdzisława Tiumskiego, Ossolineum, Wrocław 1976. (Przyp. tłum.)
10
C.S. Lewis, „Perelandra”, 1949 Przekład Tadeusza Jana Dehnela, PAX, Warszawa 1971. (Przyp. tłum.)
15
ciałem zaś i nogami drugiego. Ma białą twarz, szkarłatne skrzydła, złocisty tułów. Podobizny
Garudy w brązie lub w kamieniu zdobią szczyty indyjskich świątyń. Jedna z nich, w Gwalijar,
została zbudowana przez Greka Heliodora, wyznawcę Wisznu, na ponad sto lat przed erą
chrześcijańską.
W „Garuda-puranie” (siedemnastej puranie, czyli tradycji) Garuda-mędrzec tłumaczy ludziom
powstanie Wszechświata, słoneczną naturę Wisznu, przesławne genealogie rodów pochodzących
od Słońca i Księżyca oraz treść „Ramajany” i podaje rozmaite wiadomości dotyczące wersyfikacji,
gramatyki i medycyny.
W „Naganandzie” (Uciecha wężów), dramacie napisanym przez jednego z królów w VII wieku,
Garuda codziennie zabija i pożera węża, aż do dnia, w którym pewien buddyjski książę objawi mu
cnotę wstrzemięźliwości. W ostatnim akcie skruszony Garuda sprawia, że szczątki pożartych
wężów odzyskują życie. Eggeling uważa to dzieło za bramińską satyrę na buddyzm.
Nimbarka, mistyk z nieokreślonej epoki, napisał, że Garuda jest duszą zbawioną na wieki;
duszami są również korona, kolczyki i flet bóstwa.
Gnomy
Są starsze niż ich nazwa, która jest grecka, ale nie była znana starożytnym, pochodzi bowiem z
XVI wieku. Etymologowie przypisują ją szwajcarskiemu alchemikowi Paracelsusowi, w którego
książkach pojawia się ona po raz pierwszy.
Są to duchy ziem i gór. Ludowe przekazy wyobrażają je sobie jako brodate krasnoludki o
prostackich i z lekka groteskowych rysach. Ubierają się w obcisłe bure stroje zakończone mnisimi
kapturami. Podobnie jak gryfy w tradycji greckiej i wschodniej, smoki zaś w germańskiej, gnomy
mają za zadanie pilnować ukrytych skarbów,
Gnosis po grecku znaczy: wiedza. Przypuszcza się, że Paracelsus wymyślił słowo gnom dla
określenia istot, które wiedziały i mogły wyjawić ludziom, gdzie dokładnie znajdują się złoża
drogocennych metali.
Golem
W księdze podyktowanej przez nieskończoną boską mądrość nie może być nic przypadkowego:
ani liczba stów, jaką zawiera, ani nawet porządek znaków; tak to rozumieli kabaliści i poświęcili się
obliczaniu, kombinowaniu i przestawianiu liter Pisma Świętego w nadziei zgłębienia tajemnic
boskiej wiedzy. Dante w XIII wieku orzekł, że każdy akapit w Biblii ma cztery znaczenia: dosłowne,
alegoryczne, moralne i duchowe. Johannes Scotus Eriugena, ściślej wypowiadający się na temat
idei boskości, już wcześniej stwierdził, że znaczenia Pisma są nieskończone, tak jak kolory w
ogonie pawia. Kabaliści zgodzili się z tą tezą. Jedną z tajemnic, których wyjaśnienia szukali w
Biblii, był sposób tworzenia istot żyjących.
Mówiono o demonach, że są w stanie powoływać do życia organizmy duże i toporne, jak wielbłąd,
ale nie drobne i delikatne, rabin Eliezer odmówił im jednak zdolności tworzenia czegokolwiek
mniejszego niż ziarno jęczmienia. Golemem nazywano człowieka stworzonego z kombinacji liter;
słowo to oznacza bezkształtną, pozbawioną życia materię.
W Talmudzie (Sanhedryn 65 b) czytamy:
Gdyby sprawiedliwi zechcieli stworzyć świat, mogliby tego dokonać. Kombinując litery z
niewymawialnych imion Boga, Rabi stworzył człowieka, którego nazwał Rabi Zera. Ów przemówił
do niego, a jako że człowiek nie odpowiadał, rzekł:
- Jesteś tworem magii. Obróć się w proch. Dwóch uczonych co piątek oddawało się studiowaniu
Praw Stworzenia, dzięki czemu w końcu stworzyli trzyletnie cielę, które potem zjedli na
wieczerzę
11
Podobnie pisze Schopenhauer: „Na 325 stronie pierwszego tomu <’Zauberbibliothek» Horst w ten sposób streszcza
naukę angielskiej wizjonerki Jane Lead: «Ten, kto posiada siłę magiczną, może, zgodnie ze swą wolą, opanowywać i
odnawiać królestwo minerałów, roślin i zwierząt, wystarczyłoby więc, aby inni magowie zgodzili się, żeby całe
Stworzenie wróciło do rajskiego stanu” („O woli w przyrodzie”, VI). (Przyp. aut.)
16
Golem swą sławę na Zachodzie zawdzięcza dziełu pisarza austriackiego Gustava Meyrinka, który
w V rozdziale swej onirycznej powieści „Der Golem” (1915) pisze:
Początek tej historii - mówią - sięga XVII wieku. Podług dawno zaginionych opowieści pewien
rabin kabalista
miał sporządzić sztucznego człowieka, tak zwanego Golema, który jako
posługacz pomagał mu dzwonić w synagodze i wykonywał różne cięższe roboty. Lecz z tej
operacji nie powstał bynajmniej prawdziwy człowiek, ożywiała go tylko ślepa, na pół świadoma
dusza wegetacyjna. Jak mówią nadto, działo się to tylko za dnia i dzięki wpływom magnetycznej
kartki, zatkniętej za zębami - wyzwalało astralne siły bytu. I gdy pewnego wieczoru po modlitwie
rabin zapomniał z ust Golema wyjąć pieczęć, ten wpadł w szał, w ciemnościach biegł przez ulice i
rozbijał, co mu stanęło na drodze. Aż wreszcie rabin wybiegł naprzeciw niego i czarodziejską
kartkę zniszczył. Wtedy ów stwór runął bez życia. Nic nie zostało po nim, prócz karłowatej figurki
glinianej, którą dziś jeszcze pokazują w starej synagodze
Eleazar z Wormacji zachował formułę, dzięki której można stworzyć Golema. Szczegóły tego
przedsięwzięcia zajmują dwadzieścia trzy kolumny in folio i wymagają znajomości „alfabetów o
dwustu dwudziestu i jednym wejściu”, które należy powtarzać przy tworzeniu każdego z narządów
Golema. Na jego czole musi się znaleźć napis emet, co znaczy: prawda. Ażeby zniszczyć Golema,
trzeba zetrzeć początkową literę - tak, by zostało słowo met, co znaczy: umarły.
Gryf
Herodot, opisujący wojnę gryfów z jednookimi Arimaspami, nazywa gryfy skrzydlatymi potworami;
równie mało dokładny jest Pliniusz, który mówi o długich uszach i zakrzywionych dziobach tych
bajecznych ptaków (X, 70). Najbardziej szczegółowy jest może opis zagadkowego sir Johna
Mandeville’a w rozdziale 85 jego sławnych „Podróży”:
Z tej ziemi (Turcji) pójdą do Ziemi Baktryjskiej, gdzie ludzie są chytrzy i źli i gdzie są drzewa
niczym owce dające wełnę, z których robi się tkaniny. Na tej ziemi żyją ypotains (hipopotamy), pół
konie, pół ludzie, które czasem wychodzą na ląd, czasem mieszkają w wodzie, i które najchętniej
żywią się ludźmi. Na tej ziemi jest wiele gryfów, więcej niż gdziekolwiek indziej, a niektórzy mówią,
że przód ich ciał jest jak u orła, a tył jak u lwa, i to jest prawda, tak bowiem są stworzone; ale gryf
jest ośmiokrotnie większy od lwa i silniejszy od stu orłów. Gryfy bez wątpienia mogą porwać i
zanieść do gniazda konia z jeźdźcem lub dwa woły sprzężone do orki, mają bowiem u nóg szpony
wielkości kopyt byka, z których robią sobie czary do picia, a ze swych żeber luki do strzelania.
Inny przesławny podróżnik, Marco Polo, usłyszał na Madagaskarze o Roku i z początku myślał, że
chodzi tu o uccello grifone, ptaka gryfa („Opisanie świata” III, 192).
W średniowieczu symbolika gryfa jest różnie rozumiana. W pewnym bestiarium włoskim czytamy,
że oznacza on demona; przeważnie jest emblematem Chrystusa i tak go tłumaczy Izydor z Sewilli
w swych „Etymologiach”: „Chrystus jest lwem, albowiem króluje i ma moc, jest orłem, albowiem po
zmartwychwstaniu wstępuje w Niebiosa”.
W XXIX pieśni „Czyśćca” Dante mówi o triumfalnym wozie zaprzężonym w gryfy; część orla u
gryfa jest złota, część lwia - biała, przemieszana z purpurą, co ma - według komentatorów
-oznaczać ludzką naturę Chrystusa’. (Biały z domieszką purpury dają kolor cielisty).
Inni uważają, że Dante chciał w ten sposób ująć symbol papieża będącego królem i kapłanem.
Adolphe Napoleon Didron pisze w swym „Manuel d’iconographie chretienne” (1845): „Papież jako
arcykapłan lub orzeł wznosi się do Tronu Boskiego, aby otrzymać rozkazy, a jako lew, czyli król,
wędruje po Ziemi peten potęgi i siły”.
Haniel, Kafziel, Azriel i Aniel
W Babilonie prorok Ezechiel miał widzenie, zobaczył mianowicie czworo zwierząt, a może aniołów;
każde miało cztery twarze i czworo skrzydeł, przy czym dostrzegł „podobieństwo twarzy ich: twarz
człowiecza i twarz lwia po prawicy tego czworga, a twarz wołowa po lewicy tego czworga, a twarz
12
Liwa (Loew) ben Becalel. (Przyp. aut.)
13
Golem”, przekład Antoniego Langego, WL, Kraków 1958. (Przyp. tłum.)
17
orłowa na wierzchu tego czworga”. Szły, dokąd ich wiódł duch, „a każde z nich przed obliczem
swym chodziło”, a może przed czterema obliczami, w czterech kierunkach. Cztery koła „miały stan
i wysokość straszne” i szły za aniołami, „a wszytko ciało pełne oczu wokoło onych czterech”.
Wspomnienia Ezechiela zainspirowały świętego Jana, który w rozdziale IV Objawienia pisał o
zwierzętach:
A przed stolicą jako morze śklane podobne kryształowi; a w pośrodku stolice i około stolice czworo
zwierząt pełne oczu z przodku i z tyłu. A zwierzę pierwsze podobne lwowi, a wtóre zwierzę
podobne cielcowi, a trzecie zwierzę mające oblicze jako człowieka, a czwarte zwierzę podobne
orłowi latającemu.
A czworo zwierząt, każde z nich miało po sześci skrzydeł, a w koło i wewnątrz pełne są oczu; a
odpoczynku nie miały we dnie i w nocy, mówiąc: Święty, Święty, Święty Pan Bóg Wszechmogący,
który był i który jest, i który ma przyść.
W najważniejszej z ksiąg kabalistycznych, mianowicie w księdze Zohar (Blask), czytamy, że owe
zwierzęta zwą się Haniel, Kafziel, Azriel i Aniel i że patrzą na wschód, na północ, na południe i na
zachód.
Robert Louis Stevenson uznat, że skoro takie zwierzęta znajdują się w Niebie, nie ma powodu, by
nie było ich w Piekle. Z wyżej cytowanego ustępu Objawienia wziął Chesterton swe metaforyczne
określenie nocy jako „potwora zrobionego z oczu”.
Poczwórne anioły Ezechiela nazywają się Hajoth (istoty żywe); według Sefer Jezirah, innej księgi
kabalistycznej, są one dziesięcioma cyframi, z których Bóg, używając oprócz tego dwudziestu dwu
liter alfabetu, stworzył świat, według Zoharu zeszły one z Nieba ukoronowane literami.
Z czterech ich twarzy powstały symbole czterech ewangelistów: symbolem Mateusza jest człowiek
(nieraz brodaty). Marka - lew, Łukasza - wół, Jana -orzeł. W swym komentarzu do Ezechiela
święty Hieronim usiłował wytłumaczyć te atrybuty. Twierdził, że Mateuszowi został przydany
człowiek, gdyż podkreślał ludzką naturę Odkupiciela; Markowi - lew, bo głosił on królewskie
pochodzenie Chrystusa; Łukaszowi - wół, bo jest on emblematem ofiary; Janowi zaś orzeł, bo
uzmysławia wzniosłość Chrystusa.
Niemiecki uczony, doktor Richard Hennig, uważa, że prapoczątkiem tych symboli byty cztery znaki
Zodiaku, odległe jeden od drugiego o dziewięćdziesiąt stopni. Lew i wół nie nastręczają żadnych
trudności; człowiek został utożsamiony z Wodnikiem o ludzkiej twarzy, orzeł zaś świętego Jana ze
Skorpionem, odrzuconym jako znak złowróżbny. Nicholas de Vore podtrzymuje w swojej
„Encyclopedia of Astrology” tę hipotezę, dodając przy tym uwagę, że wszystkie cztery figury łączą
się w Sfinksie, który może mieć ludzką głowę, ciało byka, pazury i ogon lwa, a skrzydła orła.
Haokah, bóg grzmotu
Haokah, w którego wierzyli Indianie z plemienia Siuksów, posługiwał się wiatrem niby pałeczką do
bicia w bęben grzmotu. Rogi wieńczące jego głowę dowodzą, że jest również bogiem łowów.
Kiedy był zadowolony, płakał. Śmiał się, gdy był smutny. Odczuwał zimno jako ciepło, a ciepło jako
zimno.
Harpie
Według „Teogonii” Hezjoda harpie to skrzydlate bóstwa o długiej, rozpuszczonej grzywie, szybsze
niż ptaki i wiatry; według III księgi „Eneidy” są to ptaszyska z dziewczęcą twarzą, zakrzywionymi
szponami i ohydnym brzuchem, osłabione wskutek nigdy nie zaspokojonego głodu. Schodzą z
gór, by plądrować zastawione stoły. Cuchną, są nieczułe na rany, wrzeszcząc pożerają co się da i
wszystko przemieniają w ekskrementy. Serwiusz, komentator Wer-giliusza, twierdzi, że podobnie
jak Hekate jest Prozerpiną w Piekle, Dianą na Ziemi, a Księżycem na Niebie (określa się ją jako
boginię w trzech postaciach), harpie są furiami w Piekle, harpiami na Ziemi, demonami (dirae) w
Niebie. Niektórzy mylą je z Parkami.
Z bożego nakazu harpie prześladowały pewnego króla Tracji, ponieważ odsłonił ludziom
przyszłość czy też kupił długowieczność za cenę własnych oczu i został pokarany przez Słońce,
którego dzieło obraził. Kiedy zasiadał do jedzenia wraz ze swą świtą, harpie pożerały lub
18
zanieczyszczały mu potrawy. Argonauci pokonali harpie. Opowiadają tę fantastyczną historię
Apoloniusz z Rodos i William Morris („Life and Death ofJason”). Ariosto w XXXIII pieśni „Orianda
szalonego” przemienia króla Tracji w księdza Jana, legendarnego cesarza Etiopczyków. Harpia
pochodzi od greckiego stówa harpazein:
porwać bądź schwytać. Z początku były to bóstwa wiatru jak maruty z legendy wedyjskiej, które
potrząsały złocistym orężem (błyskawice) i ujarzmiały chmury.
Hipogryf
Chcąc dać przykład rzeczy niemożliwych bądź niestosownych, Wergiliusz mówił o
spowinowacaniu koni z gryfami. W cztery wieki później komentujący go Serwiusz wyjaśnia, że
gryfy to zwierzęta z górną połową ciała orła, dolną - lwa. Ażeby wzmocnić wymowę swego tekstu,
zapewnia, że gryfy nienawidzą koni... Z czasem wyrażenie iungentur iam grypes equis (krzyżować
konie z gryfami) stało się przysłowiowe.
W początkach XVI wieku Ariosto przypomniał je i wymyślił hipogryfa. Orzeł i lew współżyją w gryfie
starożytnych, koń i gryf - w hipogryfie Ariosta, będącym potworem lub też wyobrażeniem drugiego
stopnia.
Pietro Micheli zauważa, że hipogryf jest bardziej harmonijny niż uskrzydlony koń.
Jego dokładny opis, sporządzony jakby specjalnie dla słownika zoologii fantastycznej, znajduje się
w „Orlandzie szalonym”:
Nie rozumiejcie, aby on koń byt zmyślony!
Własny beł, naturalny, z gryfa urodzony
Ojca, a matki klacze; pióra miał i głowę,
Skrzydła i nogi przednie, i gębę ojcowę -
Hipogryfem go zwano - ale zaś ostatki
I insze członki były podobne do matki.
Na Ryfejskich się Górach, acz rzadko, więc rodzą,
Za Morzem Lodowatem, i stamtąd wychodzą.
Pierwsze napomknienie o tej dziwnej bestii jest zwodniczo mylące:
Niedaleko Rodanu ujźrzę wtem przy błoniu
Zbrojnego, siedzącego na skrzydlatem koniu.
Inne strofy oddają zachwyt nad tym latającym stworzeniem. Ta oto jest sławna:
I ujźrzy z gospodarzem czeladź wylęknioną
Na ulicy, a drugą w oknach rozsadzoną.
Wszyscy wzroki ku górze obrócone mieli,
Jakby zaćmienie albo kometę widzieli.
Obaczy Bradamanta niesłychane dziwy,
Na jakie pewnie każdy zostałby wątpliwy,
Kiedy by ich nie widział własnem swojem okiem:
Rycerza na skrzydlatem koniu pod obłokiem.
W jednej z ostatnich pieśni Astolf rozsiodłuje hipogryfa i puszcza go wolno.
14
Ten cytat (IV, 8), jak i dwa następne (II, 37 i IV, 4) w przekładzie Piotra Kochanowskiego, wg wydania:
Ossolineum, BN, Wroctaw 1965. (Przyp. tłum.)
19
Hochigan
Przed wiekami żył pewien południowoafrykański Buszmen, Hochigan, który nienawidził zwierząt.
W owym czasie zwierzęta posiadały jeszcze dar mowy. Pewnego dnia Buszmen ukradł im ten dar
i zniknął. Od tego czasu zwierzęta nigdy więcej nie przemówiły.
Kartezjusz twierdzi, że małpy mogłyby mówić, gdyby chciały, ale wolą zachowywać milczenie, by
nie kazano im pracować. W 1907 roku argentyński pisarz Leopoldo Lugones opublikował
opowiadanie o pewnym szympansie, którego uczono mówić i który zmarł od zbyt wielkiego
wysiłku.
Humbaba
Do czego był podobny olbrzym Humbaba, strażnik gór cedrowych, z najstarszego bodaj na
świecie, złożonego z poszczególnych fragmentów, babilońskiego eposu „Gilgamesz”? Oto jego
opis:
Przemówił doń Enkidu, wierny towarzysz, pożałował życia i tak doń rzecze: Nie znasz, przyjacielu
mój, tego męża i dlatego ci przed nim niestraszne. Mnie on znany i przeto się lękam. Zęby ma
Humbaba jako kły smoka, lwa oblicze, w starciu jest jak potop! Przed ciałem jego, co jednako żre
drzewa i trzcinę, nikt się ostać nie zdoła! Na czubku ogona swego i członka ma dwa łby wężów
jadowitych
.
W IX pieśni „Gilgamesza” ludzie-skorpiony (od pasa w górę rosną w niebo, a od pasa w dół
grzęzną w piekle) strzegą pośród gór wrót, przez które wchodzi stonce.
Poemat składa się z dwunastu części, odpowiadających dwunastu znakom Zodiaku.
Hydra lernejska
Tyfon (pokraczny syn Tartara i Ziemi) wraz z Echidną, na wpół piękną kobietą, na wpół wężem,
poczęli Hydrę lernejska. Zdaniem historyka Diodora miała ona sto głów; zdaniem Symonidesa -
pięćdziesiąt; według Apollodora („Bibliotheke”) - dziewięć. Lempriere twierdzi, że ta ostatnia liczba
wydaje się bardziej do przyj’ęcia. Potworność Hydry potęgował fakt, że na miejsce każdej uciętej
głowy wyrastały jej dwie nowe. Mówiono, że są to głowy ludzkie i że środkowa jest wieczna.
Oddech Hydry zatruwał wody i wyjaławiał pola. Nawet kiedy spała, otaczające ją jadowite wyziewy
zdolne były uśmiercić człowieka. Junona stworzyła ją, aby się zmierzyła z Heraklesem.
Potwór ten wydawał się niezniszczalny. Miał swe siedlisko w lernejskich bagnach. Herakles i
Iolaos wyruszyli na poszukiwanie Hydry, pierwszy poodcinał jej głowy, drugi zaś płonącą żagwią
wypalał krwawiące rany. Ostatnią głowę, nieśmiertelną, Herakles zakopał pod olbrzymim głazem,
gdzie tkwi do tej pory, nienawidząc i śniąc.
Strzały, które Herakles zanurzył w żółci potwora, okazały się zatrute i śmiercionośne dla innych
dzikich bestii.
Pewien zaprzyjaźniony z Hydrą rak chwycił w czasie walki Heraklesa szczypcami za piętę. Ten
podeptał go. Ale Junona uniosła raka do nieba i od tej pory mamy znak Zodiaku i konstelację
Raka.
Ichtiocentaury
Likofron, Klaudian i bizantyjski gramatyk Jan Tzetzes parokrotnie napomykali o ichtiocentaurach,
innych wzmianek o nich nie ma w tekstach klasycznych. Nazwę ichtiocentaur można tłumaczyć
jako rybocentaur; słowo to odnosi się do istot, które mitologowie zwali również centaurotrytonami.
Wiele ich podobizn znajduje się na rzeźbach greckich i rzymskich. Od pasa w górę są ludźmi, w
dół - rybami, przednie łapy mają końskie bądź lwie. Ich miejsce jest w orszaku bóstw morskich,
obok hipokampów (koni morskich).
15
Przekład Roberta Stiiiera, PIW, Warszawa 1980. (Przyp.tłum.)
20
Jednorożec
Pierwsza wzmianka o jednorożcu niemal się nie różni od ostatniej. Na czterysta lat przed erą
chrześcijańską Ktezjasz, grecki historyk i lekarz Artakserksesa Mnemona, pisał, że w Indiach
istnieje wiele szybkonogich dzikich osłów o białej sierści, niebieskich oczach i purpurowych łbach
zakończonych rogiem wyrastającym z czoła, białym u nasady, czerwonym na końcu, pośrodku zaś
całkowicie czarnym. Pliniusz podaje dalsze szczegóły (VIII, 31):
...najdzikszym podobno zwierzęciem jest jednorożec, ciałem podobny do konia, głową do jelenia,
nogami do słonia, ogonem do wieprza; ryczy mocno, ma róg jeden czarny, dwa kubitus długi,
sterczący z środka czoła. Zwierzęcia tego nie można podobno żywcem dostać
Orientalista Schrader około 1892 roku twierdził, że jednorożec mógł się zrodzić w greckiej
wyobraźni pod wpływem płaskorzeźb perskich, ukazujących byki z profilu, z widocznym jednym
tylko rogiem.
W „Etymologiach” Izydora z Sewilli, z początków VII wieku, czytamy, że jeden cios jednorożca
może zabić słonia; przypomina to podobne zwycięstwo karkadana (nosorożca) podczas drugiej
podróży Sindbada
.
Wrogiem jednorożca jest także lew, a wspaniały ośmiowiersz z II księgi epopei „The Faerie
Queene” Spensera przypomina historię ich pojedynku: lew opiera się o drzewo, jednorożec ze
spuszczonym łbem naciera, lew usuwa się na bok i jednorożec wbija się rogiem w pień drzewa.
Ośmiowiersz ten pochodzi z XVI wieku; w początkach XVIII wieku zjednoczenie Królestwa Anglii z
Królestwem Szkocji zobrazował herb Wielkiej Brytanii: angielski leopard (lew) występuje na nim
obok szkockiego jednorożca.
Średniowieczne bestiaria podają, że jednorożec może zostać schwytany przez niewinne dziewczę.
W „Physiologus Graecus” czytamy: „Oto, jak się go chwyta. Przed nim sadza się dziewicę, on
wskakuje na jej łono, dziewica tuli go miłośnie i prowadzi do pałacu króla”. Medal wykonany przez
Pisanella i wiele sławnych arrasów ukazują ten triumf, którego alegoryczne znaczenia są
oczywiste. Jednorożec przedstawia jednocześnie Ducha Świętego, Chrystusa, rtęć i złoto. W
dziele „Psychologie und Alchemie” (Zurich 1944) Jung opisuje i analizuje te symbole.
Biały konik o tylnych nogach jak u antylopy, o koziej brodzie i długim, zagiętym rogu - oto
najczęstsze wyobrażenie owego fantastycznego zwierzęcia.
Leonardo da Vinci przypisuje schwytanie jednorożca jego zmysłowości; to dlatego zapomina on o
swej dzikości i układa się na łonie dziewicy, i pada łupem myśliwych.
Jednorożec chiński
Jednorożec chiński c’i-lin jest jednym z czworga zwierząt przynoszących szczęście; pozostałe to
smok. Feniks i żółw. Jednorożec jest pierwszym czworonogiem wśród nich, z tułowiem jelenia,
ogonem wołu, kopytami konia; róg, który wyrasta mu z czoła, jest przedłużeniem ciała; barwa
sierści na grzbiecie stanowi mieszaninę pięciu kolorów, podczas gdy podbrzusze ma bure lub
żółte. Nie depcze trawy i nie robi nikomu krzywdy. Pojawienie się jednorożca wróży narodziny
cnotliwego monarchy. Jeśli się go zrani lub znajdzie jego szczątki - zła to wróżba. Żyje zazwyczaj
tysiąc lat.
Kiedy matka Konfucjusza nosiła go w swym łonie, duchy pięciu planet przyniosły jej stworzenie „o
wyglądzie krowy, łuskach smoka, z jednym rogiem pośrodku czoła”. Tak oto opisuje Soothill
„zwiastowanie”; inny wariant, przytoczony przez Helmuta Wilhelma, głosi, że zwierzę pojawiło się
samo i wypluło jaspisową tabliczkę, na której można było przeczytać te słowa:
16
Wszystkie cytaty z „Historii naturalnej” Pliniusza w przekładzie Józefa Łukaszewicza, Poznań 1845. (Przyp. tłum.)
17
Sindbad notabene uważa, że róg nosorożca, przepołowiony, wygląda jak postać ludzka; al-Qaswini twierdzi, że jak
człowiek na koniu, inni zaś, że jak ptaki i ryby. (Przyp. aut.)
21
Synu kryształu górskiego (lub esencji wód), kiedy upadnie dynastia, będziesz rządził jak król, choć
bez królewskich insygniów.
W siedemdziesiąt lat później jacyś myśliwi zabili c’i-lina, który miał jeszcze na rogu strzępek
wstążeczki, przewiązanej ręką matki Konfucjusza. Konfucjusz poszedł obejrzeć go i zapłakał,
przeczuł bowiem, co wróży śmierć tego niewinnego i tajemniczego stworzenia, a i dlatego, że ten
strzęp wstążki zawierał jego przeszłość.
W XIII wieku straż przednia konnicy Czyngis—chana, który wyruszył na podbój Indii, zauważyła na
pustyni zwierzę „podobne do jelenia, z rogiem pośrodku czoła, o zielonej sierści”, które wyszło jej
naprzeciw, mówiąc: „Już pora, by pan wasz wracał do swego kraju”. Jeden z chińskich ministrów
Czyngis-chana w odpowiedzi na pytanie władcy wyjaśnił, że jest to zwierzę imieniem ciao-tuan,
pewna odmiana c’i-lina. Cztery zimy wielka armia Czyngis-chana wojowała na ziemiach Zachodu.
Niebo, uznawszy, że dość już przelewu krwi, zesłało ostrzeżenie za pośrednictwem jednorożca.
Imperator odstąpił od swych zaborczych planów.
Dwadzieścia dwa wieki przed erą chrześcijańską jeden z sędziów cesarza Shuna posiadał
„jednorogiego kozła”, który odmawiał atakowania niesłusznie oskarżonych, natomiast bódł
winnych.
W „Anthologie raisonnee de la litterature chinoise” (1948) Margouliesa figuruje owa tajemnicza,
łagodna alegoria, dzieło jakiegoś pisarza z IX wieku:
Powszechnie wiadomo, iż jednorożec to stworzenie nadnaturalne, zwiastun dobrej nowiny, tak jest
napisane w odach, w annałach, w biografiach sławnych mężów i innych tekstach uznanych
autorytetów. Nawet dzieci i wiejskie kobiety wiedzą, że jednorożec to szczęśliwy omen. Ale
zwierzę to nie figuruje wśród zwierząt domowych, niełatwo je spotkać, wymyka się klasyfikacji.
Różni się od konia, byka, wilka czy jelenia. Wobec powyższego moglibyśmy natknąć się na
jednorożca i nie uświadomić sobie, że to właśnie on. Wiemy, że zwierzę z grzywą to koń, inne zaś
mające rogi - to byk. Nie wiemy, jak wygląda jednorożec.
Jeleń niebiański
Nie wiemy, jak wygląda jeleń niebiański (może dlatego, że nikt nigdy nie oglądał go z bliska), ale
wiemy, że to tragiczne zwierzę żyje pod ziemią, a jego jedynym pragnieniem jest wyjść na światło
dzienne. Ponieważ zaś umie mówić, prosi górników, by mu w tym pomogli. Z początku usiłuje ich
przekupić, obiecując, że wskaże złoża drogocennych kruszców, ale gdy to zawodzi, zaczyna ich
straszyć, wobec czego przerażeni zamurowują je w głębokich korytarzach kopalni. Mówi się
również o górnikach męczonych przez niebiańskie jelenie.
Tradycja dodaje, że jeśli stwór ten wychodzi na światło dzienne, zamienia się w cuchnącą ciecz,
która niesie śmierć i zarazę.
Przypowieść ta pochodzi z Chin, a zapisana jest w książce G. Willoughby-Meade’a „Chinese
Ghouls and Goblins” (London 1928).
Kami
Zgodnie z tym, co mówi Seneka, Tales z Miletu nauczał, że Ziemia pływa w wodzie niby łódź,
woda zaś, poruszana przez burze, jest przyczyną trzęsień ziemi. Inny system sejsmologiczny
proponują nam historycy lub raczej mitologowie japońscy z VIII wieku.
Oto co możemy u nich wyczytać:
Pod ziemią, pośród trzcin, spoczywał Karni, stwór nadprzyrodzony mający formę wielkiej ryby,
zębacza, który przez swoje ruchy wywoływał trzęsienia ziemi, dopóki Wielki Bóg z Jeleniej Wyspy
nie zanurzył w ziemi ostrza swojego miecza i nie przebił mu głowy. Kiedy Karni się rusza, Wielki
Bóg sięga po miecz i znów powraca spokój.
(Rzeźbiony kamienny uchwyt miecza wystaje z ziemi o parę kroków od świątyni Kashima. Pewien
władca feudalny z XVIII wieku kopał przez sześć dni i sześć nocy i nie dokopał się do końca jego
ostrza).
22
Jinshin-Uwo, czyli ryba sejsmiczna, jest dla pospólstwa siedmiusetmilowej długości węgorzem, na
którego grzbiecie leży Japonia. Płynie z północy na południe, mając głowę poniżej Kioto, ogon zaś
poniżej Awomori. Niektórzy logicy usiłowali zmienić ten przesąd, trzęsienia ziemi bowiem są
częstsze na południu Japonii, a łatwiej jest wyobrazić sobie, że ogon porusza się gwałtowniej niż
głowa. W pewnym sensie zwierzę to jest podobne do Bahamuta z tradycji arabskich i do
Midgardsormra z Eddy.
W niektórych okolicach, acz bez specjalnego powodzenia, zastępował je Jinshin-Mushi -
skarabeusz od trzęsień ziemi. Ma głowę smoka oraz dziesięć pajęczych nóg i jest pokryty łuską.
Jest to stwór podziemny, lecz nie podwodny.
Katoblepas
Pliniusz (VIII, 32) pisze, że na krańcach Etiopii, niedaleko źródeł Nilu, mieszka zwierzę zwane
katoblepas -
miernej zresztą wielkości i mające niezgrabne członki, iż zaledwie głowę, nadzwyczajnie ciężką,
unieść może, zwiesza ją przeto zawsze ku ziemi; a jednak zabija ono rodzaj ludzki, albowiem
wszyscy, którzy oczy jego spostrzegą, natychmiast umierają.
Katoblepas znaczy po grecku: patrzący w dół. Zdaniem Cuviera źródłem inspiracji do wyobrażenia
Katoblepasa była antylopa gnu (z dodatkiem pewnych cech bazyliszka i gorgon). W zakończeniu
„Kuszenia świętego Antoniego” Flauberta czytamy:
Katoblepas (byk czarny, z głową wieprza opadającą ku ziemi, a którą łączy z kadłubem szyja
wąska, długa i płaska jak opróżniona kiszka; nogi jego są niewidoczne pod olbrzymią twardowłosą
grzywą, co mordę mu zasiania):
- Tłusty, melancholijny, okrutny, czuję wciąż pod swym brzuchem gorące wyziewy bagniska. Łeb
mój jest tak ciężki, że niepodobna mi go udźwignąć. Toczę go dokoła siebie powoli, z
półotwartą szczęką - wyrywam ozorem trawy jadowite, zroszone moim oddechem. Raz, mimo
woli, pożarłem sobie łapy. Nikt nie widział nigdy mych oczu, a ci, co je zobaczyli - natychmiast
marli. Gdybym podniósł swe powieki, powieki czerwone i nabrzmiałe, w jednej chwili byś
umarł
Kogut niebiański
Według Chińczyków kogut niebiański jest złotopiórym ptakiem, piejącym trzy razy w ciągu dnia. Po
raz pierwszy, gdy słońce bierze poranną kąpiel na krańcach oceanu; po raz drugi, kiedy jest w
zenicie, i po raz trzeci, kiedy znika na zachodzie. Pierwsze pianie porusza niebiosa i budzi ludzi.
Kogut jest przodkiem yang, męskiego pierwiastka Wszechświata. Posiada trzy łapy, a gnieździ się
na drzewie fu-sang, którego wysokość mierzy się setkami mil i które rośnie w okolicach zorzy
porannej. Głos koguta niebiańskiego jest bardzo silny, jego chód majestatyczny. Z zapłodnionych
przez niego jaj lęgną się pisklęta z czerwonymi grzebieniami, które co rano odpowiadają mu
pianiem. Wszystkie koguty ziemskie są potomkami koguta niebiańskiego, zwanego inaczej
ptakiem jutrzenki.
Koń morski
W odróżnieniu od innych zwierząt fantastycznych koń morski nie został stworzony z połączenia
różnorodnych elementów, jest to po prostu dziki koń, który mieszka w morzu, a wychodzi na ląd
tylko wtedy, gdy w bezksiężycowe noce wiatr przynosi mu zapach klaczy. Na jakiejś nieokreślonej
wyspie - może jest to Borneo - pasterze pętają najlepsze królewskie klacze, sami zaś chowają się
w podziemnych pieczarach, to tam Sindbad widział, jak ogier wychodzi z morza, widział, jak
skacze na samicę, i słyszał jego rżenie.
Ostateczna wersja „Księgi tysiąca i jednej nocy” pochodzi według Burtona z XIII wieku; w tymże
wieku narodził się i zmarł kosmograf al-Oaswini, który w traktacie „Oualgubat al-halk” (O cudach
stworzenia) napisał te słowa: „Koń morski podobny jest do konia lądowego, tyle że ma dłuższą
grzywę i ogon, sierść bardziej błyszczącą, kopyta rozdwojone jak u dzikich bawołów; jest trochę
18
Przekład Antoniego Langego, Lwów 1907. (Przyp. tłum.)
23
mniejszy od zwykłego konia, trochę większy od osła”. Stwierdza, że skrzyżowanie gatunków
morskiego i lądowego daje wspaniałe potomstwo, i wspomina pewnego źrebaka o ciemnej sierści
„z białymi niby plamy srebra łatami”.
Wang Taj-haj, podróżnik z XVIII wieku, pisze w „Miscellanea china”:
Koń morski pojawia się na brzegach w poszukiwaniu klaczy; czasem udaje się go schwytać.
Sierść ma błyszczącą, czarną, długim ogonem zamiata ziemię; porusza się jak inne konie, jest
bardzo łagodny, a w ciągu dnia może przebiec setki mil. Nie należy go pławić w rzekach, bo na
widok wody odzyskuje swą pierwotną naturę i odpływa.
Etnologowie poszukiwali początków tego islamskiego mitu w grecko-łacińskim przekazie o wietrze
zapładniającym klacze. W III księdze „Georgik” Wergiliusz spisał ten przekaz wierszem. Bardziej
rygorystyczne jest wyjaśnienie Pliniusza (VIII, 67):
Wiadomo jest powszechnie, że w Luzytanii, w okolicy miasta Olisypo [Lizbona], nad rzeką Tagiem,
stawają klacze pod wiatr Fawoni, gdy wieje; przyjmują dech ożywny, nim się zapładniają i stąd się
rodzi najbystrzejszy gatunek koni, które atoli trzech lat życia nie przechodzą.
Historyk Justyn wysunął hipotezę, że bajkę tę zapoczątkowało wyrażenie: synowie wiatru, często
określające szybkonogie konie.
Kot z Cheshire i koty z Kilkenny
Angielskie wyrażenie grin like a Cheshire cat (uśmiechać się jak kot z Cheshire) znaczy:
uśmiechać się sardonicznie. Istnieje wiele objaśnień tego powiedzenia. Jedno, że w Cheshire
sprzedawano serki w formie uśmiechniętego kociego pyszczka; inne, że Cheshire uważało się za
palatyńskie hrabstwo czy też majorat, co śmieszyło niegdyś tamtejsze koty; jeszcze inne, iż w
czasach Ryszarda III żył sobie gajowy nazwiskiem Caterling, który walcząc z kłusownikami,
uśmiechał się okrutnie.
W onirycznej powieści „Alicja w krainie czarów”, wydanej w 1865 roku, Lewis Carroll obdarzył kota
z Cheshire zdolnością stopniowego znikania, tak że w końcu pozostawał już tylko jego uśmiech,
bez pyszczka ni zębów. O kotach z Kilkenny mówi się, iż tak się z sobą biły, że się nawzajem
pożarły, pozostawiwszy po sobie tylko ogony. Opowieść ta powstała w XVIII wieku.
Kraken
Kraken jest skandynawskim odpowiednikiem zaratana oraz arabskiego smoka morskiego lub żmii
morskiej.
W 1752 roku Duńczyk Erik Pontoppidan, biskup miasta Bergen, opublikował „Rys historii
naturalnej Norwegii”, dzieło słynne z nadmiernej tolerancji i łatwowierności. Czytamy tam, że
grzbiet krakena ma półtorej mili długości, ramiona mogą objąć największy statek, a grzbiet jego
wystaje z wody niby wyspa. Pontoppidan stwierdza kategorycznie, że „pływające wyspy to zawsze
krakeny”. Pisze również, że kraken wydziela płyn mącący wody morskie. To zdanie skłania do
przypuszczeń, że kraken może być wielką ośmiornicą.
Wśród juweniliów Tennysona znajdujemy utwór poetycki poświęcony krakenowi. Oto co w nim
mówi:
Pod grzmiącą, huczącą powierzchnią, w przepastnych głębinach morza, śpi kraken swym snem
pozbawionym snów. Wokół jego ciemnego kształtu migoczą chybotliwe światła; olbrzymie,
tysiącletnie gąbki puchną wokół, a miliony ośmiornic wynurzają się ze swych przecudnych grot w
głębinowym świetle, ogromnymi mackami bijąc w zielonkawy bezruch. Kraken spoczywa tam od
wieków i będzie spoczywał wiecznie, tucząc się wielkimi morskimi robakami aż do chwili, gdy
ogień Sądu Ostatecznego nie ogrzeje przepaści. Wtedy, aby ukazać się raz jeden ludziom i
aniołom, rycząc wypłynie na powierzchnię, gdzie dokona żywota.
Krokota i leukrokota
Ktezjasz, lekarz Artakserksesa Mnemona, w IV wieku przed naszą erą oparł się na źródłach
perskich, aby dać nam własny opis Indii, dzieło bezcennej wartości, bo pozwalające poznać
ówczesne wyobrażenia Persów o Indiach. W XXXII rozdziale opowiada historię wilkopsa. Pliniusz
24
(VIII, 30) nadał temu hipotetycznemu zwierzęciu imię kroko-ta, stwierdzając, że „nie ma takiej
rzeczy, której by nie mogło rozszarpać zębami i natychmiast strawić”.
Dokładniej opisuje on leukrokotę, w której niektórzy komentatorzy dopatrywali się podobieństwa
do gnu, inni do hieny, jeszcze inni do mieszaniny tych dwojga, jest to zwierzę arcyszybkie,
wielkości dzikiego osła. Ma nogi jelenia, szyję, ogon i pierś lwa, łeb borsuka, rozdwojone kopyta,
pysk od ucha do ucha i jedną długą kość zamiast zębów. Zamieszkuje Etiopię (gdzie również są
dzikie byki obdarzone ruchomymi rogami) i jakoby zachwycająco naśladuje głos ludzki.
Król ognia i jego koń
Heraklit nauczał, iż pierwszym elementem był ogień, ale nie oznacza to, żeby z owej zmiennej i
ulotnej substancji miały począć się wszelkie żywe istoty. Tę prawie nierealną hipotezę wysunął
William Morris w opowieści „The Ring Given to Ve-nus” z cyklu „The Earthly Paradise”
(1868-1870). Oto ona:
Władcą owych demonów był Wielki Król w koronie i z berłem. Twarz jego, o ostrych rysach, jakby
wykuta w kamieniu, lśniła niby biały płomień. Nie było to wszakże ciało królewskie, lecz ogień. Na
obliczu króla malowały się żądza, nienawiść i strach. Cudowny był też jego rumak; nie był to ani
koń, ani smok, ani hipogryf; wydawał się podobny i niepodobny zarazem do tych zwierząt i
zmieniał się bez przerwy jak we śnie.
Utwór ten powstał być może pod wpływem świadomie dwuznacznej personifikacji śmierci w „Raju
utraconym” (II, 666-673). To, co przypomina głowę, ma na sobie koronę, ciało zaś łączy się z
cieniem, jaki rzuca wokół siebie.
Kujata
Zgodnie z islamskim mitem Kujata to gigantycznej wielkości byk, mający cztery tysiące oczu,
cztery tysiące uszu, cztery tysiące nozdrzy, cztery tysiące pysków, cztery tysiące języków i cztery
tysiące nóg. By przejść od jednego ucha do drugiego lub od jednego oka do drugiego, potrzeba
pięciuset lat. Kujatę dźwiga na sobie Bahamut. Na grzbiecie byka znajduje się rubinowa skała, na
skale anioł, a na aniele nasza ziemia.
Lamie
Według rzymskich i greckich klasyków lamie zamieszkiwały Afrykę. Od pasa w górę były to
przecudne kobiety, od pasa w dół - węże. Niektórzy twierdzili, że są to czarodziejki, inni - że
złośliwe potwory. Nie umiały mówić, ale przepięknie gwizdały. Na pustyniach wabiły wędrowców,
ażeby ich potem pożreć. Ich najdawniejsze pochodzenie było boskie; były one owocem którejś z
licznych miłostek Zeusa. Robert Burton w owej części swej książki „The Anatemy of Melancholy”
(1621), gdzie mówi o namiętności i miłości, opowiada historię lamii, która przyjęła ludzką postać i
uwiodła młodego filozofa, „nie mniej pociągającego niż ona sama”. Zabrała go do swego pałacu,
znajdującego się w Koryncie. Zaproszony na wesele mag, Apoloniusz z Tyany, zawołał na nią po
imieniu: tak pałac, jak i łamią natychmiast zniknęły. John Keats (1795--1821) na krótko przed
śmiercią zaczerpnął motywy z Burtona do swego poematu „Lamia”.
Lemury
Nazywano je również larwami. W przeciwieństwie do familijnych larów, dbających i troszczących
się o swoich, lemury, będące duszami zmarłych niegodziwców, błąkały się po świecie, strasząc
ludzi. Dokuczały zarówno bezbożnym, jak i prawowiernym. W przedchrześcijańskim Rzymie
obchodzono w ciągu miesiąca maja ku ich czci święto, zwane Lemuria. Ustanowił je Romulus,
chcąc ułagodzić ducha swego brata Remusa, którego zgładził. Rzym nawiedziła epidemia, a
wyrocznia, do której zwrócił się Romulus, poradziła mu urządzanie rokrocznie tych świąt,
trwających trzy noce. W tym czasie zamknięte byty świątynie innych bóstw i zakazane wesela.
Panował zwyczaj sypania na groby fasoli i palenia jej, dym bowiem odganiał lemury. Bały się
również bębnów i magicznych zaklęć. Ciekawy czytelnik może więcej się o tym dowiedzieć w
Owidiuszowskich „Fasti”.
25
Lilith
„ Albowiem przed Ewą była Lilith” - czytamy w starym hebrajskim tekście. Jej legenda natchnęła
angielskiego poetę Dantego Gabriela Rossettiego (1828-1882) do napisania poematu „Eden
Bower”. Lilith była wężem, pierwszą żoną Adama, i dała mu glittering sons and radiant daughters
(wspaniałych synów i promienne córy). Potem Bóg stworzył Ewę, Lilith, chcąc zemścić się na
mającej ludzką postać żonie Adama, namówiła ją do skosztowania zakazanego owocu i do
poczęcia Kaina, brata i zabójcy Abla. Tak brzmi prymitywna wersja mitu, na którym oparł się
Rossetti. W okresie średniowiecza wpływ słowa lail (po hebrajsku: noc) w jakiś sposób odmienił
mit. Lilith, przestawszy być wężem, stała się nocnym upiorem. Czasami bywa ona aniołem
rządzącym rodem ludzkim, czasami demonem napadającym na śpiących samotnie lub
wędrowców. W wyobraźni ludu pojawia się przeważnie jako wysoka, milcząca kobieta o czarnych,
rozpuszczonych włosach.
Lis chiński
W zoologii tradycyjnej lis chiński niewiele się różni od innych lisów; inaczej - w zoologii
fantastycznej. Statystyki podają, że długość jego życia wynosi od ośmiuset do tysiąca lat. Twierdzi
się, że sprowadza nieszczęście, że każda część jego ciała posiada inny rodzaj siły. Wystarczy, że
praśnie ogonem o ziemię, by wywołać pożar; przepowiada przyszłość i występuje pod rozmaitymi
postaciami, najchętniej jako starzec, młoda dziewica lub mędrzec. Jest chytry, przezorny i
sceptyczny; lubi płatać figle i zakłócać spokój. Umarli często wcielają się w postać lisa. Lisie jamy
są niedaleko grobów. Krąży o nich mnóstwo legend, zacytujemy jedną z nich, nie pozbawioną
humoru.
Wang zobaczył dwa lisy siedzące na tylnych łapkach, oparte o drzewo. Jeden z nich trzymał
arkusik papieru, a oba śmiały się jak z dobrego żartu. Wang usiłował je przepłoszyć, ale się nie
ruszyły. Strzelił więc do tego, który trzymał kartkę, i zabrał mu ją. W karczmie opowiedział ludziom
o swej przygodzie. Podczas gdy opowiadał, wszedł jakiś człowiek ze zranionym okiem. Wysłuchał
z zainteresowaniem opowieści Wanga i poprosił, by pokazano mu arkusik papieru. Wang już, już
miał go pokazać, kiedy karczmarz zauważył, że nowo przybyły ma ogon. „To lis!” - wykrzyknął i w
tejże chwili gość przemienił się w lisa i czmychnął. Lisy kilkakrotnie usiłowały odebrać utracony
papier ze znakami nie do odcyfrowania, ale im się to nie udało. Wang zdecydował się wrócić do
domu. Po drodze spotkał swoją rodzinę, zdążającą do stolicy. Wyjaśnili, że przecież to on zalecił
im ten wyjazd, a matka pokazała mu list, w którym prosił, by sprzedała wszystkie posiadłości i
przyjechała do niego do miasta, gdzie miał jej oczekiwać. Wang obejrzał list: była to czysta kartka.
Chociaż nie mieli już dachu nad głową, Wang zadecydował: wracamy.
Pewnego dnia pojawił się młodszy brat Wanga, którego wszyscy od dawna uważali za zmarłego.
Rozpytywał o nieszczęście, jakie spotkało rodzinę, i Wang opowiedział mu całą historię. „Ach -
wykrzyknął, kiedy Wang wspomniał o spotkaniu z lisami - oto przyczyna całego zła!”. Wang
pokazał mu dokument. Brat wyrwał mu go z pośpiechem i schował. „Wreszcie odebrałem to,
czego szukałem!” - wykrzyknął i, zamieniwszy się w lisa, uciekł.
Łamed wownik
Istnieje i zawsze na świecie istniało trzydziestu sześciu prawych ludzi, których zadaniem jest
usprawiedliwianie świata przed Bogiem. Są nimi łamed wownicy. Nie znają się między sobą i są
bardzo biedni. Jeżeli człowiek uświadomi sobie, że jest łamed wownikiem, natychmiast umiera i
jakiś inny sprawiedliwy, często w innej części planety, zajmuje jego miejsce. Sami tego nie
podejrzewając, są utajonymi filarami, na których spoczywa świat. Gdyby nie oni, Bóg unicestwiłby
rodzaj ludzki. Są naszymi wybawicielami, choć o tym nie wiedzą.
To mistyczne wierzenie żydowskie zostało wyłożone przez Maxa Broda.
Jego odległe korzenie znaleźć można w XVIII rozdziale Genesis, gdzie Pan mówi: „Jeśli najdę w
Sodomie pięćdziesiąt sprawiedliwych w samym mieście, odpuszczę wszytkiemu miejscu dla nich”.
W islamie odpowiednikiem takich osobników są Kutb.
26
Małpa tuszowa
Zwierzę to, dość często spotykane na ziemiach Północy, ma cztery lub pięć cali długości,
purpurowe oczy, futerko czarne jak węgiel, jedwabiste i miękkie niby poduszeczka. Odznacza się
ono niezwykłym upodobaniem: uwielbia tusz. Kiedy ktoś zabiera się do pisania, małpa sadowi się
obok, krzyżuje nogi i składa ręce, czekając, aż piszący skończy, by wypić resztę tuszu. Potem
kuca i tak już pozostaje pełna zadowolenia.
WangTaj-haj(1791)
Mandragora
Podobnie jak Barometz, roślina znana pod nazwą mandragory ma coś wspólnego z królestwem
zwierzęcym, krzyczy bowiem, kiedy się ją wyrywa. Krzyk ten może obecnych doprowadzić do
obłędu („Romeo i Julia” IV, 3). Pitagoras nazywa ją antropomorficzną; rzymski agronom Lucjusz
Kolumella -półludzką; Albert Wielki napisał, że mandragory posiadają dwie płci, jak ludzie.
Uprzednio już Pliniusz twierdził, że biała mandragora jest samcem, czarna -samicą. Twierdził też,
że ci, co chcą ją zerwać, muszą obrysować mieczem trzy koła, patrząc na zachód; zapach jej liści
jest tak mocny, że może odebrać człowiekowi mowę. Wyrwanie jej wystawia tego, kto to zrobi, na
straszliwe niebezpieczeństwa. Ostatnia księga „Wojny żydowskiej” Józefa Flawiusza doradza, by
w tym celu specjalnie tresować psy. Gdy zwierzę wyrwie roślinę - umiera, ale jej liście mogą służyć
jako środek odurzający, magiczny lub przeczyszczający.
Ta domniemana ludzka forma mandragory zrodziła przesąd, jakoby rosła ona u stóp szubienic.
Browne („Pseudodoxia Epidemica”, 1646) mówi o tłuszczu powieszonych; poczytny niegdyś pisarz
niemiecki Hans Heinz Ewers („Airaune”, 1913) -o ich nasieniu. Mandragora po niemiecku brzmi:
Airaune. Dawniej mówiono Airuna, słowo to pochodzi od runa, co znaczy: tajemnica, rzecz ukryta,
a potem nazywano tak litery pierwszego alfabetu germańskiego (uznając pismo za tajemnicę).
W Genesis (XXX, 14) znajdujemy ciekawe nawiązanie do regenerujących właściwości
mandragory. W XII wieku pewien żydowsko-niemiecki badacz Talmudu napisał taki oto akapit:
Z korzenia tkwiącego w ziemi wystaje coś podobnego do sznura, do którego przywiązany jest za
pępek rodzaj melona lub dyni - zwierzątko zwane jadu’a, ale jadu’a całkowicie przypominające
człowieka: ma twarz, tułów, ręce i nogi. Tak daleko jak sięga sznur, wszystko wokół niego ulega
zniszczeniu. Kiedy się przetnie sznur strzałą, zwierzę umiera.
Lekarz Dioskorides utożsamiał mandragorę z Circe, czyli z ziołem czarodziejki Circe, o którym
czytamy w księdze X „Odysei”:
Korzeń był czarny, kwiat podobny do mleka... Mężom śmiertelnym trudno je wyrwać, bogowie zaś
wszystko potrafią
Mantychora
Pliniusz (VIII, 30) twierdzi, że według Greka Ktezjasza, lekarza Artakserksesa Mnemona, w Etiopii
...rodzi się zwierzę, które on mantychorą zowie; ma ono trzy rzędy na kształt grzebieni spojonych
zębów, twarz i uszy jak człowiek, szare oczy, czerwonokrwisty kolor, ciało lwa, ogon z żądłem,
którym na kształt niedźwiadka kłuje; głos jego podobnym jest do głosu pomieszanego piszczałki i
trąby; jest niezmiernie szybkim i pragnie szczególniej ciała ludzkiego.
Flaubert udoskonalił ten opis; na ostatnich stronicach „Kuszenia świętego Antoniego” czytamy:
Mantychorą (olbrzymi czerwony lew o ludzkiej twarzy, z trzema szeregami zębów):
- Sierść moja szkarłatna, miesza się z migotaniem wielkich piasków. Tchnę przez me nozdrza
przerażenie samotności. Rzygam zarazą. Pożeram wojska, gdy się zapuszczą w pustynię.
Szpony moje wygięte w świdry, zęby moje wycięte w piły, ogon mój wykręcony najeżony jest
pociskami, które rzucam w tył i naprzód, w lewo i w prawo. Patrz!
19
Przekład Jana Parandowskiego, Czytelnik, Warszawa 1953 (Przyp. tłum.)
27
(Mantychora rzuca ciernie swego ogona, które promieniują dokoła, niby strzały we wszystkich
kierunkach. Krople krwi padają na zieleń)
.
Matka żółwi
Dwadzieścia dwa wieki przed erą chrześcijańską sprawiedliwy cesarz Yu Wielki przemierzył
krokami Dziewięć Gór, Dziewięć Rzek i Dziewięć Bagien, po czym podzielił kraj na Dziewięć
Prowincji odpowiednich dla cnót i rolnictwa. W ten sposób podporządkował sobie Wody, które
groziły zatopieniem Nieba i Ziemi. Historycy notują, że podział, jaki narzucił światu ludzkiemu,
został mu objawiony przez nadprzyrodzonego, a może anielskiego żółwia, który wyszedł ze
strumienia. Niektórzy twierdzą, że płaz ten, matka wszystkich żółwi, był stworem z wody i ognia,
inni podejrzewają, że z substancji jeszcze rzadziej spotykanej: ze światła gwiazd tworzących
konstelację Strzelca. Na jego grzbiecie można było odczytać traktat kosmiczny pod tytułem „Hung
fan” (Reguła ogólna) albo też zobaczyć diagram Dziewięciu Części tego traktatu, składającego się
z białych i czarnych punktów.
Dla Chińczyków Niebo jest półkulą. Ziemia zaś czworobokiem; dlatego odnajdują w żółwiach
obraz czy też model Wszechświata. Ponadto żółwie obdarzone są długowiecznością kosmiczną;
nic więc dziwnego, że zaliczane są do zwierząt uduchowionych (obok jednorożca, smoka, Feniksa
i tygrysa) i że wróżbici przepowiadają przyszłość z ich skorup.
Stwór, który objawił cesarzowi „Hung-fan” zwał się T’an-kuej.
Mieszaniec
Mam osobliwe zwierzę, na wpół kota, na wpół baranka. Odziedziczyłem je po ojcu. Już jako moja
własność uformowało się do końca, wcześniej było bardziej barankiem niż kotem. Teraz - pół na
pół. Z kota ma łeb i pazury, z baranka kształt i wielkość;
z obu oczy, dzikie i skrzące, delikatne futerko, ściśle oblegające ciało, ruchy jednocześnie skoczne
i skradające się. W niszy okiennej, na słońcu, zwija się w kłębek i mruczy, po polu biega jak
szalone i nie można go dogonić. Ucieka przed kotami, a rzuca się na barany. W księżycowe noce
bardzo lubi spacerować po rynnie na dachu. Nie potrafi miauczeć i nienawidzi szczurów.
Godzinami czai się za kurnikiem, ale nigdy nie popełnia zbrodni.
Karmię je mlekiem; to mu najbardziej odpowiada. Chłepcze mleko wielkimi łykami, wsysając je
przez swe zęby drapieżnika. Oczywiście bawi to niesłychanie dzieci. Pora wizyt nadchodzi w
niedzielne przedpołudnie. Siadam, biorę zwierzątko na kolana, a wszystkie dzieci z sąsiedztwa
stają wokół mnie. Padają wtedy najdziwaczniejsze pytania, na jakie nie może znaleźć odpowiedzi
żadna ludzka istota: dlaczego jest tylko jedno takie zwierzątko; dlaczego właśnie ja, a nie kto inny
jest jego właścicielem; czy przedtem było już kiedyś podobne i co będzie po jego śmierci; czy się
nie czuje osamotnione; dlaczego nie ma potomstwa, jak się nazywa i tak dalej. Nie próbuję nawet
odpowiadać: ograniczam się tylko do pokazywania mojej własności bez dłuższych wyjaśnień.
Czasem dzieciaki przynoszą koty, kiedyś przyniosły dwie owieczki. Wbrew ich oczekiwaniom nie
rozegrały się żadne sceny wzajemnego rozpoznania. Zwierzęta popatrzyły na siebie łagodnie
swymi zwierzęcymi oczami, wyraźnie przyjmując swoją egzystencję za fakt boski. Kiedy jest na
moich kolanach, mieszaniec niczego się nie boi ani nie pragnie nikogo ścigać. Najlepiej się czuje
mocno do mnie przytulony. Lgnie do rodziny, która go wychowała. Ten rodzaj wierności nie jest
niczym niezwykłym. Przejawia się w tym normalny instynkt zwierzęcia, które ma wprawdzie na
ziemi niezliczonych powinowatych, ale ani jednego prawdziwego krewnego, toteż schronienie,
jakie znalazł u nas, jest dlań rzeczą świętą.
Nieraz śmiać mi się chce, kiedy mnie obwąchuje, wije mi się pod nogami i nie daje się odsunąć.
Jakby mu nie wystarczało być kotem i barankiem, chce jeszcze być psem. Pewnego razu - jak się
to może zdarzyć każdemu - nie mogąc wybrnąć z trudności materialnych, postanowiłem ze
wszystkim skończyć. Zaprzątnięty tymi myślami, kołysałem się na bujanym fotelu w moim pokoju
ze zwierzątkiem na kolanach; kiedy spuściłem oczy, zobaczyłem, że z jego wielkich wąsisk
skapują łzy. Jego czy moje? Czyżby ten kot o duszy jagnięcia miał ludzką dumę? Niewiele
odziedziczyłem po ojcu, ale o ten spadek należało dbać.
20
Przekład Antoniego Langego, Lwów 1907. (Przyp. tłum.)
28
Mieszaniec ma w sobie niepokój obu tych zwierząt, i baranka, i kota, jakkolwiek nie są one do
siebie podobne. Dlatego wydaje się, że jego skóra jest dlań zbyt ciasna. Czasem wskakuje na
fotel, przednie łapy opiera o moje ramię i przybliża swój pyszczek do mojego ucha. Zupełnie jakby
coś do mnie mówił - i rzeczywiście odwraca łeb i patrzy wprost na mnie, jakby chciał zbadać efekt
swego doniesienia. Ażeby mu sprawić przyjemność, zachowuję się, jakbym coś zrozumiał,
przytakuję. Wtedy zeskakuje na podłogę i zaczyna tańczyć z radości.
Może nóż rzeźnika byłby dla niego wyzwoleniem, ale ponieważ otrzymałem go w spadku, muszę
mu tego odmówić. Będzie musiał czekać na wyzwolenie do ostatniego oddechu, jakkolwiek nieraz
patrzy na mnie rozumnymi ludzkimi oczami, które namawiają mnie do zrobienia tego, o czym obaj
myślimy
Minotaur
Dom zbudowany tak, aby zagubili się w nim ludzie, jest może jeszcze dziwniejszy jako pomysł niż
człowiek z głową byka, ale oba w pewien sposób się łączą i obraz labiryntu odpowiada obrazowi
Minotaura. Jest rzeczą naturalną, by w monstrualnym domu żył monstrualny mieszkaniec.
Minotaur, pół byk, pół człowiek, zrodził się z szalonej miłości królowej Krety Pasifae do białego
byka, któremu Posejdon kazał wynurzyć się z morza. Dedal, autor pomysłu, jaki umożliwił królowej
zaspokojenie jej namiętności, wybudował labirynt, aby zamknąć i ukryć tam syna-potwora. Żywił
się on ludzkim mięsem i król Krety zażądał dlań od Aten corocznej daniny w postaci siedmiu
młodzieńców i siedmiu dziewic. Tezeusz z własnej woli postanowił uwolnić ojczyznę od takiego
obowiązku. Córka królewska, Ariadna, ofiarowała mu nić, ażeby nie zagubił się w gmatwaninie
korytarzy; bohater zabił Minotaura i wyszedł z labiryntu.
Owidiusz w wersecie, który usiłuje być odkrywczy, mówi o człowieku będącym półbykiem i o byku
będącym półczłowiekiem. Dante, znający teksty starożytnych, lecz nie znający ich monet ani
pomników, wyobrażał sobie Minotaura jako byka z głową człowieka („Piekło” XII, 1-30).
Kult byka i toporów o dwóch ostrzach (nazywanych labrys, co później mogło przemienić się w
„labirynt”) był typowy dla religii prehelleńskich, w których walka byków stanowiła uświęcony rytuał.
Ludzkie postacie o byczych głowach - sądząc po malowidłach ściennych - występowały w
demonologii kreteńskiej. Grecka legenda o Minotaurze jest prawdopodobnie późniejszą,
prymitywną wersją mitów o wiele starszych, cieniem innych, jeszcze okrutnie j szych snów.
Moonokle, czyli istoty jednookie
Zanim słowo to stało się nazwą optycznego instrumentu, oznaczało istotę jednooką. I tak w
sonecie z początków XVII wieku Góngora pisze o „jednookim kochanku Galatei”, mając, rzecz
jasna, na myśli Polifema, któremu poświęcił uprzednio w „Baśni o Polifemię i Galatei” te strofy:
Wyniosłej górze podobny był zgoła
Polifem, olbrzym, Neptuna syn srogi
o jednym oku na orbicie czoła,
jaśniejszym ponad gwiezdnych dróg rozłogi.
Gigant, bez trudu sośninie podoła,
co w ręce jego jak kijek ubogi,
pod tym ciężarem lekkości obrazem;
dziś - kijkiem wiotkim, laską - innym razem.
Na głowie włosy czarne i faliste,
odbicie Lety ciemniejącej wody;
gładzą je tylko wiatry porywiste,
21
Por. „Dzieła wybrane”, 1.1, przekład Elżbiety Ptaszyńskiej-Sadowskiej, PIW, Warszawa 1994. (Przyp. red.)
29
wzlatują wolno, bez żadnej przeszkody.
— Posejdonowe potomstwo, zaiste -
Broda cyklopa niby potok młody
rwie poprzez piersi, nie czesana wcale,
chyba że palce wgłębią się w jej fale
Te wersy z jednej strony wzmacniają, z drugiej osłabiają inne strofy z III księgi „Eneidy”
(wychwalane przez Kwintyliana), które z kolei wzmacniają i osłabiają odpowiadające im treściowo
fragmenty IX księgi „Odysei”. To obniżenie wartości literackich dorównuje zanikowi wiary u
poszczególnych poetów. Wergiliusz pragnie wywrzeć wrażenie swym Polifemem, jakkolwiek nie
bardzo już w niego wierzy, Góngora natomiast wierzy już tylko w słowa, w igraszki słowne.
Cyklopowie nie byli jedyną rasą jednookich; Pliniusz (VII, 2) wspomina również o Arimaspach,
którzy:
...jakeśmy powiedzieli, odznaczają się jednym okiem w czole i ciągłe wiodą wojny przy żytach
kruszcowych z gryfami, rodzajem, jak pospolicie mówią, ptaków; że te z dziwną chciwością złoto z
lochów wydobywają, i pilnują je, a Arimaspowie porywają im takowe, wielu autorów, ale
szczególniej sławny Herodot i Aristeas z Prokonnezu, pisze.
Pięćset lat wcześniej pierwszy encyklopedysta Herodot z Halikarnasu napisał:
Jest znaną rzeczą, że w północnej części Europy znajduje się bezspornie najwięcej ztota. Ale jak
się je uzyskuje, tego także nie potrafię dokładnie podać; opowiadają, że jednoocy ludzie,
Arimaspowie, podkradają je gryfom. Nie mogę nawet w to uwierzyć, że istnieją ludzie o jednym
oku, którzy poza tym mają podobny do innych ludzi wygląd
Mrówkolew
Mrówkolew jest niewyobrażalnym monstrum, tak oto opisanym przez Flauberta: przód lwa, tył
mrówki, genitalia zaś na wywrót. Ciekawa jest historia tego potwora. W Piśmie czytamy (Hiob IV,
li): „Tygrys zginął, iż nie miał łupu, i szczenięta lwie rozproszyły się”.
W tekście hebrajskim lwa zapewne nazywa się laisz - to niezwykłe w takim użyciu słowo stało się
przyczyną równie niezwykłego tłumaczenia. Septuaginta wspomina o lwie arabskim, którego
Aelian i Strabon zwali myrmex, co w połączeniu ze słowem łacińskim oznaczającym lwa (leo) dało
nazwę mrówkolew.
Po upływie stulecia to znaczenie znikło. Myrmex to po grecku mrówka. Z tajemniczych słów: „Lew-
mrówka zginął, iż nie miał łupu”, narodziła się fantazja, którą powieliły bestiaria średniowieczne:
Physiologus mówi o tym zwierzęciu, że jest zrodzone z ojca lwa i matki mrówki, ojciec żywi się
mięsem, matka trawą, mrówkolew, ich syn, jest podobny do obojga, ma bowiem przód lwa, tył zaś
mrówki. Tak stworzony nie może jeść ani mięsa jak ojciec, ani trawy jak matka. Wobec tego
umiera.
Nagowie
Nagowie należą do mitologii indyjskiej. Są to węże, które potrafią przybierać ludzką postać.
W jednej z ksiąg „Mahabharaty” Ardżuna jest prześladowany przez Ulupi, córkę króla Nagów,
której pragnie wytłumaczyć, że złożył ślub czystości; dziewica przypomina mu, że jego zadaniem
jest pomaganie nieszczęśliwym, i bohater ulega jej na jedną noc. Medytujący pod figowcem Budda
zostaje zaskoczony przez wiatr i deszcz; miłosierny Naga siedmiokroć owija się wokół niego i
rozkłada nad nim swych siedem głów, tworząc w ten sposób rodzaj dachu. Budda nawraca go na
swoją wiarę.
Jan Hendrick Kem w swym podręczniku buddyzmu („Manuał of Indian Buddhism”) określa Nagów
jako węże w kształcie chmur. Mieszkają w pałacach znajdujących się głęboko pod ziemią.
22
Przekład Hanny Igalson-Tygielskiej. (Przyp. tłum.)
23
„Dzieje”, III, przekład Seweryna Hammera, Czytelnik, Warszawa 1954. (Przyp. tłum.)
30
Wyznawcy Wielkiego Wozu (mahajand) twierdzą, że Budda ogłosił jedno prawo dla ludzi, a drugie
dla bogów i że to ostatnie - ezoteryczne - zostało przechowane w niebie i w pałacach wężów,
które, wieki później, przekazały je mnichowi Nagardżunie.
A oto legenda, jaką z Indii w początkach V wieku przywiózł pielgrzym Fa-siem:
Król Asioka przybył w okolice jeziora, nieopodal którego wznosiła się wieża. Postanowił, że ją
zburzy i na tym miejscu postawi inną, wyższą. Ale pewien bramin wprowadził go do tej wieży,
gdzie usłyszał głos mówiący:
- Moja ludzka postać jest złudzeniem. W rzeczywistości jestem Nagą, smokiem. Moje winy
sprawiły, że zamieszkuję to potworne ciało, ale przestrzegam praw, jakie podyktował mi Budda,
i czekam na wybawienie. Możesz zburzyć to sanktuarium, o ile jesteś pewny, że potrafisz
zbudować lepsze. I ukazał mu naczynia obrzędowe. Król popatrzył na nie z niepokojem, były
bowiem całkowicie odmienne od naczyń robionych przez ludzi, i zaniechał swojego zamiaru.
Nasnas
Pośród potworów „Kuszenia” widzimy nasnasa, który „ma tylko jedno oko, jeden policzek, jedną
nogę, pół ciała i pół serca”. Komentator Jean-Claude Margolin pisze, że wymyślił go sam Flaubert,
ale pierwszy tom „Księgi tysiąca i jednej nocy” w angielskim przekładzie Lane’a (1839) przypisuje
go związkom ludzi z demonami. Nesnas - takiej bowiem pisowni używa Lane - „jest potową
człowieka: ma pół głowy, pół ciała, jedną rękę i jedną nogę, na której dość zręcznie skacze”.
Mieszka na pustkowiach Jemenu i Hadramautu. Umie używać artykułowanego języka. Niektóre z
tych stworzeń mają twarze na piersiach jak biernie, ogon zaś podobny do owczego. Ich mięso jest
słodkie i bardzo poszukiwane. Pewna odmiana nasnasa ze skrzydłami nietoperza jest pospolita na
wyspie Raij (być może chodzi o Borneo) na krańcach Chin. „Ale - dodaje sceptyczny pisarz - tylko
Allah wie wszystko”.
Nimfy
Paracelsus ogranicza obszar władania nimf do wód, ale starożytni dzielili je na wodne i lądowe.
Niektóre z tych ostatnich rządziły lasami. Niewidzialne driady lub hamadriady mieszkały na
drzewach i ginęły wraz z nimi; o innych myślano, że są nieśmiertelne lub że żyją tysiące lat.
Mieszkanki mórz zwały się oceanidy albo nereidy; mieszkanki rzek - najady. Liczba ich nie jest
dokładnie znana; Hezjod mówi aż o trzech tysiącach. Były to niebezpieczne i piękne młode
kobiety; widok ich mógł przyprawić o obłęd, a jeśli były nagie - nawet o śmierć. To stwierdza
pewien werset z Propercjusza.
Starożytni składali im w ofierze miód, oliwę i mleko. Były to pomniejsze boginki; świątyń im nie
budowano.
Niwelator
Pomiędzy rokiem 1840 a 1864 Ojciec Światła (zwany również Głosem Wewnętrznym) przedłożył
bawarskiemu muzykowi i nauczycielowi Jakobowi Lorberowi serię wiarygodnych rewelacji na
temat ludności, fauny i flory ciał niebieskich w systemie słonecznym. Dzięki tym rewelacjom
spośród zwierząt domowych poznaliśmy niwelatora (Kodendrucker), świadczącego niezliczone
usługi na planecie Miron, którą obecny wydawca Lorbera identyfikuje z Neptunem.
Niwelator jest dziesięć razy większy od słonia, do którego jest zresztą bardzo podobny. Ma dość
krótką trąbę i długie proste kły, skóra jego jest bladozielona. Łapy ma grube, stożkowate, z tym że
góra stożka jest wrośnięta w ciało. Owo stopochodne zwierzę niweluje ziemię przed rozpoczęciem
pracy przez murarzy i budowniczych. Zabrane na falujący teren, wyrównuje go za pomocą trąby i
kłów.
Żywi się roślinami i korzonkami i nie ma żadnych wrogów poza pewnym gatunkiem owadów.
Norny
W skandynawskiej mitologii średniowiecznej Norny to Parki. Snom Stuńuson, który w początkach
XIII wieku zajął się porządkowaniem tej nieskatalogowanej mitologu, mówi, że są trzy główne
Norny, które zwą się Przeszłość, Teraźniejszość i Przyszłość. Te trzy boskie Norny, obecne przy
narodzinach każdego człowieka, decydują o jego losie. Należy podejrzewać, że to ostatnie jest
swego rodzaju ozdobnikiem lub dodatkiem teologicznym, bo dawni Germanowie nie byli zdolni do
31
tego typu abstrakcji. Snorri Sturiuson przedstawia je nam jako trzy dziewice, które przędą nasze
losy pod drzewem Yggdrasil, podtrzymującym świat.
Czas (z którego są zrobione) zaczął z wolna o nich zapominać, ale około 1606 roku William
Szekspir ukazał je nam w pierwszej scenie „Makbeta” pod postacią trzech czarownic
przepowiadających rycerzom, co ich czeka. Szekspir nazywa je weird sisters -siostry
przeznaczenia. Parki. Wyrd uważana była przez Anglosasów za milczącą boginię, która rządzi
losami śmiertelnych i nieśmiertelnych.
Odradek
Niektórzy chcą nazwę „odradek” tłumaczyć jej słowiańskim pochodzeniem. Inni uważają, że
źródłosłów jest niemiecki z nieznacznym tylko wpływem języków słowiańskich. Brak pewności na
temat tych teorii dowodzi, że obie są fałszywe; w dodatku żadna nie jest w mocy wyjaśnić samego
słowa.
Naturalnie nikt nie traciłby czasu na takie konsyderacje, gdyby nie istniało stworzenie imieniem
Odradek. Przypomina ono na pierwszy rzut oka płaską szpulkę nici, w formie gwiazdy, i chyba
naprawdę jest nimi pokryte; choć mogą to być jedynie porwane, stare strzępki nici, powiązane, ale
i splątane ze sobą, kawałki najrozmaitszych grubości i kolorów. Nie jest to jednak tylko sama
szpula; ze środka gwiazdy sterczy poprzeczny pręcik, a do niego pod kątem prostym
przymocowany jest inny. Za pomocą tego drugiego pręcika i jednego z promieni
gwiazdy można ustawić Odradka niejako na dwóch nóżkach.
Nasuwa się myśl, że tego typu struktura musiała w swoim czasie być przystosowana do jakiejś
funkcji, tyle że teraz jest popsuta. Ale nie wydaje się, by tak było, w każdym razie nic o tym nie
świadczy; nigdzie nie widać śladu pęknięcia czy też naprawy. Całość robi wrażenie bezużytecznej,
właściwie jednak niczego jej nie brakuje, jest kompletna. Nic więcej nie da się zresztą powiedzieć,
Odradek bowiem jest niesłychanie ruchliwy i nie daje się schwytać.
Przebywa na suficie albo pod schodami, w korytarzu, w sieni. Niekiedy całymi miesiącami go nie
widać. Czasem wstępuje do sąsiadów, ale zawsze do nas wraca. Nieraz gdy ktoś wchodzi i widzi
go spoczywającego na schodach, ma ochotę go zagadnąć. Naturalnie nie zadaje mu się żadnych
skomplikowanych pytań, wszyscy traktują go raczej - również dlatego, że jest taki mały - jak
dziecko. „Jak się nazywasz?” - pytamy. „Odradek” - mówi. „A gdzie mieszkasz?” „I tu, i tam” -
powiada i śmieje się. Ale jest to śmiech bez udziału płuc. Podobny do szelestu zeschłych liści.
Przeważnie na tym rozmowa się kończy. Nie zawsze udaje się otrzymać takie odpowiedzi, nieraz
milczy uporczywie jak drewno, z którego wydaje się zrobiony.
Niepotrzebnie zastanawiam się, co się z nim stanie. Czy może umrzeć? Wszystko, co umiera,
miało kiedyś jakiś cel, jakiś rodzaj aktywności, która się wyczerpała. Ale to nie pasuje do Odradka.
Czy będzie więc turlał się ze schodów, rozsnuwając pasma nici pod nogami moich dzieci i dzieci
moich dzieci? Nie robi nikomu nic złego, ale myśl, że mógłby mnie przeżyć, jest dla mnie niemal
bolesna
.
Osioł trójnożny
Pliniusz przypisuje Zaratustrze, założycielowi religii, jaką do dziś wyznają parsowie z Bombaju,
autorstwo dwóch milionów wierszy; arabski historyk al-Tabari twierdzi, że całość dzieła Zaratustry,
uwieczniona przez bogobojnych kaligrafów, zajęłaby dwanaście tysięcy wołowych skór. Fama
głosi, że Aleksander Macedoński kazał je spalić w Persepolis, ale pamięć kapłanów jakoby ocaliła
zasadnicze teksty, a od IX wieku uzupełnia je encyklopedia „Bundahisz”, zawierająca taką oto
adnotację:
Mówi się, że trójnożny osioł żyje w środku oceanu, że ma troje kopyt, sześcioro oczu, dziewięć
ust, dwoje uszu i jeden róg. Sierść ma białą, żywi się strawą duchową i jest prawy. Jedną parę
oczu ma na właściwym miejscu, drugą w tyle głowy, a trzecią na karku. Za pomocą tych
sześciorga oczu zwycięża i niszczy.
Z dziewięciu ust trzy są na głowie, trzy na karku, trzy po bokach. Każdym kopytem może zasłonić
miejsce, gdzie się pasie tysiąc owiec, pod każdą ostrogą może galopować z tysiąc rumaków. Uszy
24
Por. „Dzieła wybrane”, 1.1, przekład Elżbiety Ptaszyńskiej—Sadowskiej, PIW, Warszawa 1994. (Przyp. red.)
32
jego zasłaniają cały Mazandaran
. Róg jest wydrążony i jakby pozłacany; wyrasta z niego tysiąc
odnóg. Za pomocą tego rogu udaremni wszelkie knowania nikczemników.
Wiadomo, że bursztyn to łajno trójnożnego osła. W mitologii mazdajskiej dobroczynny ten potwór
jest jednym z pomocników Ahura Mazdy (Ormuzda), początkiem Życia, Światła i Prawdy.
Pantera
W średniowiecznych bestiariach słowo „pantera” oznacza zwierzę znacznie różniące się od
znanego współczesnej zoologii ssaka mięsożernego. Arystoteles wspomina, że zapach jej
przyciąga inne zwierzęta; Aelian - autor łaciński, nazywany Miodoustym ze względu na wspaniałą
znajomość greki, stwierdza, że ów zapach przyjemny jest również dla ludzi. (Ten rys sprawia, że
niektórzy badacze mylą panterę z cybetem). Pliniusz twierdzi, że ma ona na grzbiecie okrągłą
plamę, zmniejszającą się lub zwiększającą zależnie od faz Księżyca. Do tych przedziwnych
okoliczności należy dodać fakt, że w greckiej wersji Biblii, Septuagincie, słowo „pantera” użyte jest
w takim kontekście, iż może odnosić się do Chrystusa (Ozeasz V, 14).
W anglosaskim bestiarium „Exeter Book” pantera jest łagodnym, samotnym stworzeniem o
melodyjnym głosie i wonnym oddechu. Zamieszkuje góry, w których znajduje sobie utajone
kryjówki. Jedynym jej wrogiem jest smok i walczy z nim nieustannie. Śpi trzy noce z rzędu, a kiedy
budzi się śpiewając, ludzie i zwierzęta przybiegają do jej nory z pól, zamków i miast, oczarowani
jej wonią i głosem. Smok jest odwiecznym wrogiem: Demonem; przebudzenie jest
zmartwychwstaniem Pana; przybywający są wspólnotą wiernych, pantera zaś jest Chrystusem.
Ażeby osłabić nieco zdumienie, jakie może wywołać tego rodzaju alegoria, przypominamy, że
pantera dla Anglosasów nie jest dzikim zwierzęciem, lecz egzotycznym dźwiękiem, nie związanym
z żadnym konkretnym obrazem. Jako ciekawostkę należy dodać, że w poemacie „Gerontion” Eliot
używa określenia Christ the tiger- Chrystus tygrys.
Leonardo da Vinci pisze:
Pantera afrykańska jest jak lwica, tyle że ma dłuższe nogi i smuklejsze ciało. Jest biała w czarne,
podobne do rozetek, kropki. Piękność pantery zachwyca inne zwierzęta, które nie opuszczałyby
jej, gdyby nie jej przerażające spojrzenie. Pantera, świadoma tego, spuszcza oczy; zwierzęta
zbliżają się do niej, by się radować taką pięknością, a wtedy rzuca się na najbliżej stojące, chwyta
je i pożera.
Pelikan
Pelikan wedle pospolitej zoologii jest wodnym ptakiem mniej więcej dwumetrowego wzrostu, z
długim, szerokim dziobem, którego dolna część posiada tworzącą torebkę czerwonawą
membranę, gdzie przechowuje ryby; baśniowy pelikan jest mniejszy, o krótszym i ostrzejszym
dziobie. Pierwszy z nich, wierny swej nazwie pelikan zoologiczny -pelicanus, znaczy: białowłosy -
jest biały; drugi natomiast żółty, a czasem zielony; jeszcze dziwniejsze niż wygląd jest jego
zachowanie.
Za pomocą dzioba i pazurów matka pieści swe dzieci z takim zapamiętaniem, że je zabija. W trzy
dni później przybywa ojciec i zrozpaczony śmiercią potomstwa rozrywa sobie dziobem pierś. Krew
z jego ran ożywia je... Oto jak opisują losy pelikanów bestiaria średniowieczne, chociaż święty
Hieronim w komentarzu do psalmu 102 („podobny pelikanowi na pustyni, jestem jako puchacz
wśród ruin”) o śmierć młodych pelikanów obwinia węże. To, że pelikan otwiera sobie dziobem
pierś i żywi małe własną krwią, jest pospolitą wersją legendy.
Krew ożywiająca zmarłych sugeruje Eucharystię i Krzyż i dlatego pewnie słynny wers „Raju” (XXV,
113) nazywa Chrystusa nostro Pellicano (naszym Pelikanem). Łaciński komentarz Benvenuta z
Imoli wyjaśnia: „Zwie się pelikanem, ponieważ otwarł sobie bok ku naszemu zbawieniu, jak
pelikan, który ożywia swe martwe dzieci krwią z własnej piersi. Pelikan jest ptakiem egipskim”.
Pelikan często występuje w heraldyce liturgicznej i do dziś bywa rzeźbiony na kielichach.
Leonardo da Vinci tak go opisuje: „Bardzo kocha swe dzieci, a znalazłszy je w gnieździe
25
Północna prowincja Persji. (Przyp. aut.)
33
zaduszone przez węże, rozszarpuje sobie pierś, by skąpawszy je we własnej krwi wrócić im
życie”.
Peryci
Podobno Sybilla z Erytrei przepowiedziała, że Rzym zostanie zburzony przez Perytów.
W 642 roku naszej ery wszelkie ślady przepowiedni wieszczek zostały spalone przez Omara w
Aleksandrii; ci, którzy zajęli się restytuowaniem fragmentów dziewięciu zwęglonych tomów, nigdy
nie natrafili na żadną przepowiednię dotyczącą Rzymu.
Wobec tak niejasnej przeszłości postanowiono poszukać jakiegoś źródła mogącego rzucić więcej
światła na ową jak przez mgłę pamiętaną tradycję. Po wielu trudach dowiedziano się, że w XVI
wieku pewien rabin z Fezu (najpewniej Jakob Ben Chaim) opublikował broszurkę poświęconą
zwierzętom fantastycznym, gdzie cytował nieistniejące dziś dzieło pewnego greckiego uczonego,
który podawał historyczne fakty dotyczące Perytów, najwyraźniej pochodzące z przepowiedni
zniszczonej przez pożar w aleksandryjskich księgozbiorach.
Chociaż rabin nie wymienił imienia greckiego autora, miał szczęśliwy pomysł przepisania
niektórych akapitów z jego dzieła, zawierającego wiarygodne dane na temat Perytów. W braku
innych elementów rzeczą najrozsądniejszą jest przytoczenie owych akapitów. Oto one:
Peryci zamieszkują Atlantydę. Są oni na wpół jeleniami, na wpół ptakami. Z jelenia mają głowę i
nogi. Ciało jest całkowicie ptasie, posiada upierzenie i skrzydła.
Najbardziej zdumiewające jest to, że w słońcu cień ich przypomina cień człowieka, z czego
poniektórzy wnioskują, że Peryci są duchami zmarłych pozbawionych opieki bogów.
...zauważono, że żywią się po prostu wyschniętą ziemią... fruwają stadami; widziano ich wysoko
ponad Słupami Heraklesa.
...są oni (Peryci) śmiertelnymi wrogami rodzaju ludzkiego. Kiedy udaje im się zabić człowieka, ich
cień natychmiast przybiera formę jego ciała i spływa na nich miłosierdzie bogów...
...ci, co ze Scypionem przepłynęli morza, chcąc podbić Kartaginę, omal nie przegrali, albowiem w
czasie przeprawy pojawił się zwarty tłum Perytów, którzy wielu wojowników zabili... jakkolwiek
nasza broń jest wobec Perytów bezsilna, zwierzę to nie może zabić więcej niż jednego człowieka.
...tarza się we krwi swej ofiary, po czym unosi się w powietrze.
...w Rawennie, gdzie ich widziano przed niewielu laty, twierdzi się, że pióra ich są niebieskie, co
zaskakuje mnie, bo wiadomo, iż są one ciemnozielone.
Chociaż powyższe akapity są dostatecznie jasne, jest niepowetowaną stratą, że nie dotarty do nas
żadne inne wiadomości o Perytach.
Rozprawa owego rabina, która zawierała przytoczony opis, aż do drugiej wojny światowej
znajdowała się w drezdeńskiej bibliotece uniwersyteckiej. Ze smutkiem musimy stwierdzić, że
również ten dokument zaginął, na skutek bombardowań lub za sprawą działalności nazistów.
Należy mieć nadzieję, że jeśli stało się to z tego drugiego powodu, z czasem owo dzieło odnajdzie
się i stanie ozdobą jakiejś biblioteki.
Pigmeje
Według starożytnych ów karli ród zamieszkiwał krańce Indii lub Etiopii. Niektórzy autorzy twierdzą,
że Pigmeje budowali swe siedziby ze skorupek jaj. Inni, jak Arystoteles, pisali, że żyli w
podziemnych pieczarach. Do ścinania zboża uzbrajali się w topory, jakby mieli karczować
puszczę. Dosiadali owiec i kóz odpowiadających im wzrostem. Co roku byli napadam przez stada
żurawi z rosyjskich równin.
Pigmej to również imię bóstwa, którego podobiznę Kartagińczycy rzeźbili na dziobach okrętów
wojennych, aby siać postrach wśród wrogów.
Potwór Acheront
Tylko raz i tylko jeden człowiek widział potwora Acheronta. Stało się to w XII wieku w miejscowości
Cork. Oryginalny opis tej historii w języku irlandzkim zaginął, ale pewien benedyktyn z Ratyzbony
34
przełożył ją przedtem na łacinę; na podstawie tego tłumaczenia opowieść została odtworzona w
innych językach, w tym po szwedzku i po hiszpańsku. W wersji łacińskiej zachowało się
kilkadziesiąt rękopisów, w rzeczach zasadniczych mniej więcej zgodnych. „Visio Tundali” (Wizja
Tundala) - oto tytuł tej opowieści, uważanej za jedno ze źródeł poematu Dantego.
Zacznijmy od słowa Acheront. W X księdze „Odysei” jest to nazwa piekielnej rzeki płynącej na
zachodnich krańcach świata nie zamieszkanego. Jej nazwa powtarza się w „Eneidzie”, w
„Pharsalii” Lukana i w „Przemianach” Owidiusza. Dante uwiecznia ją w wersie Su la trista rwiera
d’Acheronte.
W innym micie Acheront to ukarany Tytan, w jeszcze innym, późniejszym, umieszczony jest koło
Bieguna Południowego, na antypodach. Etruskowie mieli księgi przeznaczenia, uczące
odgadywać przyszłość, i księgi acherontyczne, wskazujące drogi dusz po śmierci ciała. Z czasem
Acheront zaczyna oznaczać Piekło.
Tundal był młodym irlandzkim szlachcicem, wykształconym i odważnym, ale o dość swobodnych
obyczajach. Pewnego dnia zachorował w domu swej przyjaciółki i przez trzy dni i trzy noce
uważano go za zmarłego, mimo że serce jego zachowało jeszcze odrobinę ciepła. Kiedy odzyskał
świadomość, opowiedział, że anioł stróż pokazał mu pozaziemskie regiony. Z wielu dziwów, jakie
widział, interesuje nas teraz jeden: potwór Acheront.
Jest on większy niż góra. Oczy jego ciskają płomienie, pysk ma zaś tak wielki, że mogłoby się w
nim zmieścić dziewięć tysięcy ludzi. Dwóch skazańców, wysokich jak kolumny lub Atlanci, nie
pozwala mu go zamknąć. Jeden z nich stoi na nogach, drugi na głowie. Do środka prowadzą trzy
gardziele, wszystkie zieją ogniem, który nigdy nie gaśnie. Z trzewi bestii wydobywa się ciągły jęk
nieprzeliczonych rzesz połkniętych nieszczęśników. Demony oznajmiają Tundalowi, że potwór
nazywa się Acheront. Anioł stróż znika, Tundal zaś zostaje pochłonięty wraz z innymi. We wnętrzu
są łzy, ciemności, zgrzytanie zębów, ogień, straszliwy żar, lodowate zimno, psy, niedźwiedzie, lwy i
żmije. W tej legendzie Piekło jest zwierzęciem, którego wnętrze wypełniają inne zwierzęta.
W 1758 roku Emanuel Swedenborg napisał: „Nie zostało mi dane poznanie ogólnego kształtu
Piekła, ale mówiono mi, że jak Niebo ma kształt ludzki, tak Piekło ma kształt Demona”.
Pożeracz cieni
Istnieje pewien ciekawy gatunek literacki, który pojawiał się w różnych epokach i u różnych
narodów: przewodnik dla umarłych po zaświatach -„De Coelo et eius mirabilibus et inferno...”
Swedenborga, pisma gnostyków, tybetańska „Bar-do T’os-grol” (tytuł, który według
Evansa-Wentza powinien być tłumaczony jako: Wyzwolenie przez słuchanie na pośmiertnej
płaszczyźnie) i egipska „Księga Umarłych”; nie wyczerpują one jednak wszystkich przykładów.
„Podobieństwa i różnice” między dwiema ostatnimi księgami zasłużyły na uwagę erudytów;
wystarczy powtórzyć, że dla Tybetańczyków tamten świat jest równie złudny jak ziemski, dla
Egipcjan zaś jest realny i istnieje obiektywnie.
W obu tekstach występuje trybunał bóstw, niektóre mają małpie głowy; w obydwóch jest ocena
zasług i win. W „Księdze Umarłych” na szalach wagi leżą serce i pióro; w „Bar-do T’os-grol” - dwa
kamyki, czarny i biały. Tybetańczycy wierzą w demony odgrywające rolę oszalałych katów,
Egipcjanie zaś w pożeracza cieni.
Nieboszczyk przysięga, że nie spowodował niczyjego głodu ani łez, że nie zabijał ani nie kazał
zabijać, że nie kradł pokarmu zmarłym, nie oszukiwał na wadze, nie odbierał mleka dzieciom ani
paszy zwierzętom, że nie polował na ptaki boże.
Jeśli kłamie, czterdziestu dwóch sędziów oddaje go pożeraczowi, mającemu „przód krokodyla,
środek lwa, a tył hipopotama”. Pożeraczowi pomaga inny zwierz, Babai, o którym wiemy tylko, że
jest przerażający i że Plutarch identyfikuje go z Tytanem, ojcem Chimery.
Ptak deszczowy
W czasie posuchy Chińczycy mogą zwrócić się z prośbą o sprowadzenie deszczu nie tylko do
smoka, ale i do ptaka imieniem Szang Jang. Ma on tylko jedną łapkę. W dawnych czasach dzieci
skakały na jednej nodze i marszczyły brwi, wołając: „Będzie padało, bo Szang Jang podskakuje”.
Tradycja mówi, że ptak spija wodę z rzek, a potem zrasza nią ziemię.
35
Pewien starodawny mędrzec oswoił go i nieraz nosił w rękawie. Historycy notują, że kiedyś ptak
ten chodził tam i z powrotem przed tronem księcia Chi, wymachując skrzydłami i podskakując.
Zaniepokojony książę posłał jednego ze swych ministrów na dwór Lu, ażeby naradził się z
Konfucjuszem, który przepowiedział, że Szang Jang sprowadzi powódź w te okolice i trzeba
natychmiast zbudować kanały odwadniające. Książę posłuchał rad Mistrza i w ten sposób
zapobiegł wielkim zniszczeniom.
Ptak Rok
Rok (Ruch) jest powiększeniem orła czy też sępa, niektórzy uważają, że wymyślając go. Arabowie
wzorowali się na kondorze, który doleciał aż do mórz chińskich lub indyjskich. Lane odrzuca tę
hipotezę i uważa, że mamy tu do czynienia z bajecznym egzemplarzem bajecznego gatunku albo
też z arabskim odpowiednikiem Simurga. Rok swą sławę na Zachodzie zawdzięcza „Księdze
tysiąca i jednej nocy”. Czytelnicy pamiętają zapewne, że w czasie drugiej podróży Sindbad,
pozostawiony przez towarzyszy na wyspie, dojrzał w oddali olbrzymią białą kopułę, a następnego
dnia wielka chmura zakryta słońce. Kopuła była jajem Roka. Za pomocą turbanu Sindbad
przywiązał się do łapy olbrzymiego ptaszyska, które odfrunęło i postawiło żeglarza na szczycie
góry, w ogóle go nie zauważywszy. Narrator dodaje, że pożywieniem piskląt Roka są młode
słonięta.
W „Opisaniu świata” Marco Polo (III, 192) czytamy o tym ptaku (utożsamionym z gryfem):
I to wiedzcie, że zaiste na owych rozlicznych wyspach leżących na południu, do których dla
prądów tamtejszych niechętnie docierają okręty, żyje - jak opowiadają ludzie - ptak gryfem zwany.
Pojawia się on w pewnych porach roku. Lecz wiedzcie, że nie jest on w niczym podobny do tego,
co sobie ludzie wyobrażają, i do tego, jakim go malujemy: my bowiem mówimy, że jest to pół
ptaka, pół lwa. Lecz wedle tych, którzy go widzieli, nieprawdą jest, jakoby był na poły lwem, a na
poły ptakiem, lecz mówią ci, którzy go oglądali, że jest całkiem taki jak orzeł, lecz ponad miarę
olbrzymi. I powiem wam jeszcze, co opowiadają ci, którzy go widzieli. A prócz tego powiem, co
sam widziałem. Opowiadają, że jest tak wielki i tak potężny, iż uniesie słonia i porywa go wysoko w
powietrze, następnie opuszcza go na ziemię, tak że się całkiem gruchoce. Wówczas gryfy
rozdziobują go, pożerają i żywią się nim. Opowiadają również ci, którzy go oglądali, że skrzydła
jego mają trzydzieści kroków rozpiętości i że lotki u skrzydeł są na dwanaście kroków długie. Są
bardzo grube, odpowiednio do swej długości
. Marco Polo dodaje, że wysłannicy Wielkiego
Chana zawieźli pióro Roka do Chin.
Remora
Remora to po łacinie zwłoka. Takie jest pierwotne znaczenie słowa używanego przenośnie dla
określenia ryb echeneis, którym przypisywano zdolność zakłócania rejsów. W języku hiszpańskim
zostało to odwrócone: remora w znaczeniu pierwotnym to ryba, w przenośnym zaś: przeszkoda.
Remora jest popielata; na głowie i karku ma owalny chrząstkowaty krążek, za pomocą
wyrastających z niego macek przywiera do innych wodnych stworzeń. Oto opis Pliniusza (IX, 41):
Jest maleńka ryba, trzymająca się zwyczajnie skał, zwana echeneis; ta uwiesiwszy się u okrętu,
ma opóźniać bieg jego; stąd też otrzymała nazwisko swoje, z tej samej przyczyny osławioną,
jakoby truciznę miłosną zawierała i w procesach i sporach zwłoki sprawiała; występki te nagradza
jednym dobrym przymiotem, uśmierzając płynienie krwi niewiast ciężarnych i wstrzymując płód aż
do prawdziwego połogu. Do potraw jednakże nie używają jej. Arystoteles mniemał, że ma rogi,
ponieważ płetwy podobnie u niej są położone... Trebiusz Niger powiada, że są na stopę długie,
pięć palcy grube i mogą okręty wstrzymywać; nadto, że nasolone taką siłę jeszcze mają, iż przez
samo przybliżenie wyciągają złoto, które w najgłębsze studnie wpadło.
Wydaje się dość dziwne, że proces zatrzymywania statków przerodził się w proces
powstrzymywania procesów i dzieci w łonie matek.
W innym miejscu Pliniusz pisze, że remora zadecydowała o losie imperium rzymskiego,
zatrzymawszy w bitwie pod Akcjum galerę, na której Marek Antoniusz wizytował swą flotę, że z
kolei inna remora zatrzymała okręt Kaliguli, mimo wysiłków jego czterystu wioślarzy. Wieją wiatry i
26
Przekład Anny Ludwiki Czerny, PIW, Warszawa 1975. (Przyp. tłum.)
36
szaleją burze - woła Pliniusz - ale remora powstrzymuje ich furie, nakazując statkom, by się
zatrzymały, osiąga to, czego nie mogłyby osiągnąć najcięższe kotwice i najgrubsze liny.
„Nie zawsze zwycięża to, co ma większą siłę. Rejs statku potrafi opóźnić maleńka remora” -
powtarza Diego de Saavedra Fajardo w swoich „Em-presas Politicas” (1640).
Salamandra
Jest nie tylko małym smokiem żyjącym w ogniu, jest również (zgodnie ze słownikiem)
„owadożernym płazem o gładkiej skórze w kolorze ciemnej czerni z symetrycznymi żółtymi
plamami”. Z jej dwóch wcieleń bardziej znane jest to bajkowe, tak że obecność salamandry w tej
książce nie powinna nikogo zdziwić.
W X księdze swojej „Historii naturalnej” Pliniusz stwierdza, iż salamandra jest tak zimna, że gasi
ogień samym swym dotknięciem. W XXI księdze znów do tego tematu powraca, zaznaczając z
niedowierzaniem, że gdyby rzeczywiście miała tę właściwość przypisywaną jej przez magów,
używano by jej do gaszenia pożarów. W XI księdze mówi o zwierzęciu czworonożnym i
skrzydlatym, zwanym pyrausta, mieszkającym w ogniu wielkich cypryjskich pieców; jeżeli wyfruwa
z ognia, przez krótką chwilę unosi się w powietrzu i pada martwa. Ale późniejszy mit salamandry
wchłonął w siebie ten wcześniejszy.
Feniks traktowany był przez teologów jako dowód na zmartwychwstawanie ciała. Salamandra zaś
była przykładem tego, że ciała mogą żyć w ogniu. W XXI księdze „O państwie Bożym” świętego
Augustyna, w rozdziale zatytułowanym „Czy ciała mogą trwać wiecznie w żarze ognia?”, czytamy:
Jakiż dowód podam, aby przekonać niedowiarków, że obdarzone duszami i żyjące ciała ludzkie
mogą nie tylko uniknąć zniszczenia przez śmierć, lecz nadto trwać w mękach wiecznego ognia?...
Czy odpowiemy im, że są żywe istoty, które na pewno podlegają zniszczeniu jako śmiertelne, żyją
jednakowoż w ogniu; że w źródłach gorącej wody, których nikt nie może bezkarnie dotknąć,
również znajduje się pewien rodzaj robaków, żyjących tam nie tylko bez najmniejszej dla siebie
szkody, lecz nie mogących przebywać gdzie indziej?
Salamandra i Feniks stają się również tematem dla poetów pragnących podkreślić pewną
retoryczną emfazę. Na przykład Quevedo w sonecie znajdującym się w IV księdze „Parnaso
Espanol”, który „opiewa twory miłości i piękna”, pisze:
Zaświadczam, że prawdziwy jest Feniks w płomieniach,
Ja bowiem również odnawiam w nich siebie;
Czuję, że ogień jest pierwiastkiem męskim,
Zdolnym się płodzić niby ziarno w glebie.
Wbrew też nauce, zimnej salamandry,
Co w ogniu mieszka, bronić się ośmielam,
Od kiedy spragnion sam bez przerwy piję
Pożar, w którym nie cierpiąc, serce me spopielam.
Około XII wieku obiegał Europę fikcyjny list, rzekomo skierowany przez króla królów, księdza Jana,
do cesarza Bizancjum. Epistoła ta, będąca katalogiem cudów, mówi o gigantycznych mrówkach,
które wykopują złoto, o Rzece Kamieni i o Morzu Piasku, w którym pływają żywe ryby, o starym
lustrze, które odbija wszystko, co się dzieje w królestwie, o berle wyrzeźbionym z jednego
szmaragdu i o kamieniach powodujących niewidzialność lub rozpraszających mrok. Jeden z
akapitów mówi:
27
Przekład Wiktora Kornatowskiego, PAK, Warszawa 1977. (Przyp. tłum.)
37
„Nasze ziemie zamieszkuje robak zwany salamandrą. Salamandry żyją w ogniu, robią kokony,
które pałacowe damy rozwijają i przędą, używając ich do tkania materii na stroje. W celu
oczyszczenia tych tkanin rzuca się je w ogień”.
O tych materiach i płótnach niepalnych, które oczyszczają się w ogniu, jest wzmianka u Pliniusza
(XIX, 4) i u Marco Polo (I, 60). Ten ostatni wyjaśnia, że salamandra jest substancją, nie
zwierzęciem. Z początku nikt w to nie wierzył; tkaniny azbestowe były sprzedawane jako skóra
salamandry i stanowiły niezbity dowód jej istnienia.
Na jednej z kart swego „Żywota własnego” Benvenuto Cellini wspomina, jak mając pięć lat, widział
bawiące się w ogniu stworzonko, przypominające jaszczurkę. Opowiedział to ojcu. Ten wyjaśnił
mu, że jest to salamandra, po czym wymierzył mu tęgi policzek, ażeby ów niezwykły, tak rzadko
ludziom dostępny widok, dobrze wbił mu się w pamięć.
W symbolice alchemicznej salamandry są duchem żywiołu ognia. W tym określeniu oraz w
pewnym dowodzie Arystotelesa, jaki Cycero uwiecznił w I księdze „O naturze bogów”, zawiera się
wyjaśnienie przyczyny, dla której ludzie uwierzyli w legendarną salamandrę. Sycylijski lekarz
Empedokles z Agrygentu sformułował tezę o czterech „korzeniach wszechrzeczy”, których
niezgodności i zgodności, powodowane przez Miłość oraz Niezgodę, tworzą historię
Wszechświata. Nie ma śmierci, są tylko cząstki „korzeni”, czyli - według Rzymian -żywiołów,
których nie można ze sobą pogodzić. Oto one: ogień, ziemia, powietrze i woda. Są wieczne i
żaden nie jest silniejszy od drugiego. Teraz wiemy (wydaje nam się, że wiemy), iż ta doktryna jest
fałszywa, ale ludzie wysoko ją ocenili i panuje powszechne przekonanie, że dala rozmaite
korzyści. „Cztery żywioły, które tworzą i utrzymują świat, a które przetrwały w poezji i ludowej
wyobraźni, mają swoją długą i chwalebną historię” - pisał Theodor Gomperz. System ten zakładał
równość owych elementów. Skoro istnieją zwierzęta lądowe i wodne, muszą istnieć i zwierzęta
ognia. Istnienie salamander było potrzebne dla zachowania godności nauki. W innym miejscu
przedstawiamy to, co Arystoteles pisze o zwierzętach powietrznych.
Leonardo da Vinci jest zdania, że salamandra żywi się ogniem, który również służy jej do zmiany
skóry.
Satyrowie
Grecy nazywali ich satyrami, Rzymianie faunami, Panami lub Sylenami. Od pasa w dół były to
kozły, tors zaś, ramiona i głowę miały owłosione, ale ludzkie. Miały różki na czole, szpiczaste
uszka i haczykowaty nos. Były lubieżne i rozpijaczone. Towarzyszyły Bakchusowi w czasie jego
radosnej wyprawy na podbój Indii. Robiły zasadzki na nimfy; uwielbiały taniec i dźwięki fletu.
Wieśniacy otaczali te istoty czcią, składając im w darze płody rolne, a także owce.
Jeden z tych pomniejszych bożków został zaskoczony podczas snu w pewnej tesalskiej jaskini
przez legionistów Sulli, którzy zaprowadzili go do swego wodza. Wydawał on jakieś
nieartykułowane dźwięki i był tak odrażający, że Sulla kazał natychmiast odesłać go z powrotem w
góry.
Wspomnienie o satyrach przetrwało w średniowiecznych podobiznach diabłów.
Scylla
Zanim stała się potworem, zamienionym później w skałę, Scylla była nimfą, w której zakochał się
bóg Glaukos. Szukał on pomocy u Circe, słynącej ze znajomości ziół i magii. Niestety, sama Circe
zakochała się w Glaukosie, a ponieważ nie mógł on zapomnieć Scylli, zatruła źródło, w którym
tamta zwykła się kąpać. Przy pierwszym zetknięciu z wodą dolna część ciała Scylli przekształciła
się w szczekające psy. Wyrosło jej dwanaście nóg, wszystkie niekształtne, i sześć szkaradnych
głów, każda z potrójnym rzędem zębów.
Ta metamorfoza tak ją przeraziła, że rzuciła się w wody cieśniny dzielącej Italię od Sycylii, a
bogowie przemienili ją w skałę. Podczas burzy płynący żeglarze do dziś słyszą wycie fal
uderzających o skałę.
Tę legendę znaleźć można u Homera, Owidiusza i Pauzaniasza.
38
Sfinks
Sfinks z posągów egipskich (zwany przez Herodota androsfmksem w odróżnieniu od Sfinksa
greckiego) jest leżącym lwem z głową ludzką; przypuszcza się, że wyobrażał on władzę królewską
i pilnował grobów oraz świątyń. Inne sfinksy na ulicach Karnaku mają głowę barana, świętego
zwierzęcia Amona. Sfinksy na pomnikach asyryjskich są brodate i ukoronowane; jest to zresztą
wizerunek popularny na gemmach perskich. Pliniusz w swym katalogu zwierząt etiopskich
umieszcza również sfinksy, ale mówi o nich niewiele, zaznacza tylko, że mają brązową sierść i
dwie sutki na piersiach.
Grecki Sfinks ma kobiecą głowę i piersi, skrzydła ptaka, tułów zaś i łapy lwa. Niektórzy obdarzają
go ciałem psa i ogonem węża. Mówi się, że wyludniał okolice Teb, zadając ludziom zagadki (miał
bowiem głos ludzki) i pożerając tych, którzy nie umieli ich rozwiązać. Edypa, syna Jokasty, zapytał:
,Jaka istota ma cztery nogi, dwie nogi lub trzy nogi, a im więcej ich ma, tym jest słabsza?”
Edyp
odparł, że to człowiek, który jako niemowlę raczkuje, jako dorosły chodzi na dwóch nogach, jako
starzec podpiera się laską. Gdy zagadka została rozwiązana. Sfinks rzucił się w przepaść.
Około 1849 roku De Quincey zaproponował inną interpretację, mogącą uzupełnić tamtą,
tradycyjną. Podmiotem zagadki, jego zdaniem, jest nie tyle człowiek w ogóle, ile sam Edyp,
bezradny i osierocony na początku życia, w wieku męskim samotny, a jako ślepy starzec
wspierający się na ramieniu Antygony.
Simurg
Simurg to nieśmiertelny ptak, mający gniazdo na drzewie wiadomości. Burton porównuje go ze
skandynawskim orłem, który według Eddy Młodszej zna wiele rzeczy, a gnieździ się na gałęziach
Drzewa Wszechświata - Yggdrasil.
W „Thalabie” Southeya (1801) i w „Kuszeniu świętego Antoniego” Flauberta (1874) jest mowa o
ptaku Simorg Anka; Flaubert ogranicza jego pozycję do sługi królowej Saby (Bilkis) i opisuje go
jako ptaka o opalizującym, pomarańczowym upierzeniu, o ludzkiej głowie, czterech skrzydłach,
szponach sępa i olbrzymim pawim ogonie. W źródłach oryginalnych Simurg jest o wiele
potężniejszy. W „Księdze królewskiej” Ferdousiego, która zbiera i wersyfikuje dawne legendy
irańskie, Simurg jest przybranym ojcem Żalą, ojca bohatera poematu. Farid al-Din Attar w XIII
wieku podnosi go do rangi symbolu lub też wizerunku bóstwa, co odbywa się w „Mantiq al-Tayr”
(Rozmowie ptaków). Treść tej alegorii, złożona z około czterech i pół tysiąca dwuwierszy, jest
zadziwiająca. Przebywający daleko król ptaków Sirnurg gubi gdzieś w Chinach jedno ze swych
przepięknych piór; ptaki zmęczone panującą anarchią postanawiają go odszukać. Wiedzą, że imię
ich króla znaczy „trzydzieści ptaków”. Wiedzą, że jego zamek leży na górze czy też w łańcuchu
górskim Kaf, które otaczają Ziemię. Z początku niektóre ptaki się boją: słowik wyżalą się ze swej
miłości do róży, papuga opisuje swą piękność, przez którą znajduje się w klatce; przepiórka nie
może żyć bez gór, czapla bez bagien, a sowa bez ruin. Wreszcie decydują się na swą
niebezpieczną przygodę; przelatują ponad siedmioma dolinami (albo morzami):
przedostatnia nazywa się Zamęt, ostatnia - Unicestwienie. Wiele z tych skrzydlatych pielgrzymów
ucieka; inne giną podczas przeprawy. Trzydzieści, oczyszczonych przez cierpienia, dociera do
góry Simurga. Wreszcie go widzą: przekonują się, że one same są Simurgiem, że Simurg to każdy
z nich i wszystkie razem.
Kosmograf al-Qaswini w swych „Cudach stworzenia” stwierdza, że Simorg Anka żyje tysiąc
siedemset lat, a kiedy jego syn podrasta, ojciec podpala stos i umiera na nim. Zdaniem Lane’a
przypomina to legendę o Feniksie.
Słoń, który przepowiedział narodziny Buddy
Na pięćset lat przed erą chrześcijańską królowa Nepalu Maja śniła, że Biały Słoń ze Złotej Góry
wchodzi w jej ciało. Ów oniryczny zwierz posiadał sześć kłów, odpowiadających sześciu hinduskim
miarom przestrzeni: góra, dół, tył, przód, lewa i prawa. Królewscy astrologowie przepowiedzieli, że
28
Tak brzmi jakoby najstarsza wersja, z biegiem lat zmieniona w sposób następujący: „Jakie stworzenie chodzi na
czterech nogach rano, na dwóch w południe, na trzech wieczorem?” - ta metafora zamyka życie ludzkie w jednym
jedynym dniu. (Przyp. aut.)
39
Maja urodzi dziecię, które będzie cesarzem ziemskim i odkupicielem rodzaju ludzkiego. Jak
wiadomo, sprawdziło się to drugie proroctwo.
W Indiach słoń jest zwierzęciem domowym. Biel wyraża pokorę, liczba sześć zaś jest liczbą
świętą.
Smok chiński
Kosmogonia chińska uczy, że dziesięć tysięcy archetypów (świat) rodzi się z połączenia dwóch
pierwiastków komplementarnych i wiecznych: yin i yang. Do yin należą: skupienie, ciemność,
pasywność, liczby parzyste i zimno; do yang: rośniecie, światło, aktywność, liczby nieparzyste i
ciepło. Symbolami yin są: kobieta, ziemia, kolor pomarańczowy, doliny, dorzecza rzek i tygrys,
symbolami yang: mężczyzna, niebo, błękit, góry, kolumny i smok.
Smok chiński, lung, jest jednym z czworga magicznych zwierząt. (Oto pozostałe: jednorożec,
Feniks, żółw). Smok zachodni jest w najlepszym wypadku przerażający, w najgorszym śmieszny.
Natomiast tradycyjny chiński lung obdarzony jest boskością i jest aniołem, będąc jednocześnie
lwem. Tak więc we „Wspomnieniach historycznych” Syma C’iena czytamy, że Konfucjusz,
porozumiawszy się w tych kwestiach z filozofem Lao-cy, ogłosił, co następuje:
Ptaki latają, ryby pływają, zwierzęta biegają. Ten, kto biega, może wpaść w pułapkę, ten, kto
pływa, w sieć, tego, kto fruwa, może dosięgnąć strzała. Ale oto mamy Smoka. Nie wiem, jak
galopuje na wietrze ani jak dostaje się do nieba. Dziś widziałem Lao-cy i mogę rzec, że widziałem
Smoka.
Smok lub też koniosmok wynurzył się z Żółtej Rzeki i wyjawił cesarzowi słynny wykres kolisty
symbolizujący wzajemną grę yin i yang. Pewien król trzymał w stajniach smoki pod siodło i smoki
pociągowe. Inny żywił się smokami i jego panowanie było nader szczęśliwe. Pewien wielki poeta,
ażeby zilustrować niebezpieczeństwa, jakie czyhają na ludzi wybitnych, napisał: „Jednorożec
kończy jako wędlina, smok jako pasztet mięsny”.
W „I Cing” (Księdze Przemian) smok oznacza mędrca.
Przez wieki smok był emblematem cesarskim. Tron cesarza byt tronem smoka; jego twarz - twarzą
smoka. Zamiast powiedzieć, że cesarz zmarł, mówiło się, iż wzniósł się do nieba na smoku.
Fantazja ludowa kojarzy smoka z chmurami, z upragnionym przez rolników deszczem i z wielkimi
rzekami. „Ziemia łączy się ze smokiem” - brzmiało popularne powiedzenie oznaczające deszcz.
Około VI wieku Czang Seng-ju wykonał malowidło ścienne, na którym figurowały cztery smoki.
Widzowie krytykowali, że nie namalował im oczu. Czang, zmartwiony, chwycił za pędzel i uzupełnił
dwa ze swych dziwacznych malowideł. A wtedy „w powietrzu rozległ się grzmot, mur pękł, a smoki
wstąpiły do nieba. Tylko pozostałe smoki, te pozbawione oczu, zostały na swoim miejscu”.
Smok chiński ma rogi, pazury, łuski, a jego grzbiet jest najeżony kolcami. Zazwyczaj przedstawia
się go z perłą, którą łyka lub którą wypluwa. W tej perlę skupia się jego potęga. Bez niej byłby
bezsilny.
Czuang-cy opowiada nam o pewnym wytrwałym człowieku, który po trzyletnim okresie ćwiczeń
opanował sztukę zabijania smoków, ale do końca swoich dni nie znalazł okazji, by wcielić zamiar
w czyn.
Smok wschodni
Smok może przybierać rozmaite, trudne do przewidzenia kształty. Na ogół przedstawiany jest jako
stwór mający końską głowę, ogon węża, wielkie skrzydła i cztery czteroszponiaste łapy. Mówi się
przy tym, iż jest on kompozycją dziewięciu stworzeń: ma jelenie rogi, łeb wielbłąda, ślepia
demona, szyję węża, brzuch mięczaka, łuski ryby, szpony orła, łapy tygrysa i uszy wołu. Niektóre
smoki, pozbawione uszu, słyszą za pomocą rogów. Zazwyczaj przedstawia się smoka z
zawieszoną na szyi perłą, będącą symbolem słońca. W tej perle tkwi siła smoka. Pozbawiony
perły staje się nieszkodliwy.
Historia przypisuje smokowi ojcostwo pierwszych cesarzy. Jego kości, zęby i ślina mają
właściwości lecznicze. Zależnie od swej woli może być widzialny lub niewidzialny. Wiosną ulatuje
40
w niebiosa, jesienią schodzi w głąb wód. Niektóre smoki nie mają skrzydeł i latają siłą własnego
napędu. Nauka rozróżnia wiele gatunków smoków. Niebiański nosi na grzbiecie palące bóstw,
którym nie pozwala spaść na ziemię; boski przynosi potrzebne ludziom wiatry i deszcze; ziemski
wyznacza bieg strumieni i rzek; podziemny pilnuje ukrytych skarbów. Buddyści twierdzą, że smoki
są równie liczne jak ryby w koncentrycznych morzach; w jakiejś części wszechświata istnieje
święta cyfra, określająca dokładną ich liczbę. Lud chiński wierzy w smoki bardziej niż w
jakiekolwiek inne bóstwa, albowiem bardzo często widzi je w przepływających chmurach. Szekspir
również zauważył, że bywają chmury w kształcie smoka (sometimes we see a cloud lhat’s
dragonish).
Smok włada górami, występuje w geomancji, mieszka w sąsiedztwie grobów, łączy się z kultem
Konfucjusza, jest Neptunem mórz i pojawia się na stałym lądzie. Królowie smoków morskich
zamieszkują wspaniałe podwodne pałace, a ich pożywieniem są opale i perły. Takich królów jest
pięciu: jeden centralny, a pozostali w czterech stronach świata. Mają po sześć tysięcy metrów
długości, a kiedy zmieniają pozycję, walą się góry. Smoki te pokryte są zbroją z żółtej łuski. Pod
pyskiem mają brody, łapy i ogony owłosione, ślepia płonące, uszy grube i małe, paszczę zawsze
otwartą, jęzor szeroki, zęby szpiczaste. Ich wrzący oddech cuchnie rybami, które smażą się w
wyziewach ich ciał. Kiedy wynurzają się na powierzchnię oceanów, tworzą się wiry i szaleją
tajfuny; gdy unoszą się w powietrze, wzniecają burze, rujnują domy i miasta oraz zatapiają pola.
Są nieśmiertelne, a porozumiewają się ze sobą bez względu na odległość i bez słów. W trzecim
miesiącu kalendarzowym składają władzom niebieskim doroczny raport.
Smok zachodni
Sterczący gruby wąż z pazurami i skrzydłami to może najwierniejszy wizerunek smoka. Może być
czarny, ale musi jaśnieć; musi również zionąć ogniem i dymem. Powyższe odnosi się naturalnie do
dzisiejszego smoka. Grecy określali tą nazwą każdego większego gada. Zdaniem Pliniusza smok
lubi latem popijać krew słonia, która jest bardzo zimna. Atakuje go nagle, owija mu się koło szyi i
wbija weń zęby. Wykrwawiony słoń pada na ziemię i umiera; umiera i smok, przytłoczony ciężarem
przeciwnika. Czytamy również, że smoki z Etiopii w poszukiwaniu lepszego pożywienia zwykły
przechodzić przez Morze Czerwone do Arabii. Ażeby dokonać tego wyczynu, kilka smoków
obejmowało się, tworząc coś w rodzaju tratwy, tylko głowy wystawały im ponad wodę. Inny
rozdział poświęcony jest lekarstwom pochodzącym od smoka. Czytamy w nim, że z jego oczu,
wydłubanych i utartych z miodem, przyrządza się skuteczną miksturę przeciw złym snom. Tłuszcz
z serca, zawinięty w skórę gazeli i przywiązany do ciała za pomocą ścięgien jelenia, zapewnia
powodzenie w sytuacjach konfliktowych; w ten sam sposób noszone na ciele zęby smocze
sprawiają, że właściciele niewolników są wyrozumiali, a królowie łaskawi. Z niejakim
sceptycyzmem mówi się w tekście o pewnej miksturze, dzięki której człowiek staje się
niezwyciężony. Robi się ją z sierści i szpiku lwa zmieszanych z pianą konia, który dopiero co
wygrał wyścig, z pazurami psa oraz z ogonem i łbem smoka.
Z XI księgi „Iliady” można się dowiedzieć, że na puklerzu Agamemnona widniał szafirowy
trzygłowy smok; w wiele wieków później piraci skandynawscy malowali na swych puklerzach
smoki i rzeźbili ich łby na dziobach statków. W Rzymie smoki były insygniami kohort, podobnie jak
orły - legionów. Stąd pochodzi nazwa dragoni. Na sztandarach germańskich królów Anglii
umieszczano smoki; miały one siać postrach wśród wrogów. Tak więc w „Balladzie Attisa”
czytamy:
Ce souloient Romains porter, Ce nousfait moult d redouter
Na Zachodzie zawsze uważano smoka za coś złego. Klasycznym wyczynem bohaterów
(Heraklesa, Sigurda, archanioła Michała, świętego Jerzego) byto pokonanie go i zabicie. W mitach
germańskich smok pilnuje rzeczy drogocennych. Tak więc w eposie „Beowulf, spisanym w Anglii
około VIII wieku, występuje smok, przez trzysta lat strzegący skarbu. Zbiegły niewolnik wkrada się
do jego pieczary i porywa dzban. Smok się budzi, zauważa kradzież i zabija złodzieja; od tej pory
dość często schodzi do pieczary, by sprawdzić, czy dzban jest na miejscu. (Zachwycającym
pomysłem poety jest przypisanie potworowi tej tak ludzkiej niepewności). Smok zaczyna niszczyć
królestwo; Beowulf znajduje go, wyzywa i zabija.
29
To nosili Rzymianie, to sprawia, że bardzo się nas boją. (Przyp. aut.)
41
Ongiś ludzie wierzyli w istnienie smoka (w XVI wieku wzmiankuje o nim „Historia Animalium”
Conrada Gesnera, dzieło o charakterze naukowym), czas znacznie jednak osłabił jego prestiż.
Wierzymy w lwa jako w rzeczywistość i jako w symbol, w Minotaura zaś jako w symbol, ale nie
jako w rzeczywistość. Smok jest może najbardziej znany, ale również najnieszczęśliwszy z
fantastycznych zwierząt. Uważamy go za coś, co jest przeznaczone dla dzieci, więcej, za coś, co
przydaje naiwności historiom, w których występuje. Nie należy jednak zapominać, że jest to
nowoczesny przesąd, spowodowany zapewne nadmiarem smoków w dziecinnych bajkach. W
Objawieniu świętego Jana dwukrotnie mówi się o smoku, „wężu starodawnym, którego zową
diabłem i szatanem” (XII, 9). Również święty Augustyn pisze, że diabeł jest lwem i smokiem; lwem
dla furii, smokiem dla chytrości. Jung zauważa, że w smoku są wąż i ptak, elementy ziemi i
powietrza.
Smok zrodzony z Lewiatana
W owych czasach w lesie nad Rodanem między Aries a Awinionem żył pewien smok, na poły
zwierzę, na poły ryba, większy od wołu, szerszy od konia. Uzbrojony w zęby ostre niby sztylety i
rogi po dwóch stronach głowy, czatował w wodzie na podróżnych, których zabijał, i na statki, które
zatapiał. Przywędrował on Morzem Galacejskim, a został spłodzony przez Lewiatana,
najokrutniejszego z okrutnych węży wodnych, oraz potwora imieniem Onager, dość pospolitego w
okolicach Galacji.
„Złota legenda”, Lyon 1518
Sobowtór
Wynikającą z inspiracji luster, wód, bliźniąt koncepcję sobowtóra odnajdujemy w mitach wielu
narodów. Można przypuszczać, że stąd się wywodzą takie zdania, jak: „Przyjaciel to drugie ja”
Pitagorasa lub „Poznaj samego siebie” Platona. W Niemczech używano nazwy Doppelganger, w
Szkocji fetch, jako że przychodzi zabierać (to fetch) ludzi na śmierć. Spotkanie z samym sobą jest
więc rzeczą złowieszczą. Tragiczna ballada „Ticonderoga” Roberta Louisa Stevensona opowiada
nam związaną z tym tematem legendę. Przypomnijmy sobie również przedziwny obraz
Rossettiego „How they met them-selves”, gdzie dwoje kochanków spotyka samych siebie w lesie o
zmroku. Można by przytaczać analogiczne przykłady z Hawthorne’a, Dostojewskiego, Alfreda de
Musseta.
Natomiast dla Żydów spotkanie sobowtóra nie było oznaką zbliżającej się śmierci. Sądzili, że
osiąga się w ten sposób moc prorokowania. Tak przynajmniej tłumaczy to Gerszom Scholem. W
Talmudzie mowa jest o człowieku szukającym Boga, który spotyka samego siebie.
W opowiadaniu „William Wilson” Poego sobowtórem jest sumienie bohatera. Zabija je i sam
umiera. W poezjach Yeatsa sobowtórem jest nasz rewers, coś przeciwnego, coś, co nas
uzupełnia, coś, czym nie jesteśmy ani nie będziemy.
Plutarch pisze, że Grecy „drugim ja” nazywali wysłannika króla.
Squonk (Lacrimacorpus dissolvens)
Strefa wpływów Squonka jest ściśle ograniczona. Poza Pensylwanią mało ludzi o nim słyszało,
jakkolwiek mówi się, że jest on dość pospolity w cykutowych lasach tego stanu. Squonk jest raczej
oschły, podróżuje przeważnie o zmroku. Skóra, pełna kurzajek i pieprzyków, nie jest dobrze
dopasowana. Eksperci twierdzą, że jest najnieszczęśliwszym ze wszystkich zwierząt. Nietrudno go
wytropić, bo ciągle płacze i zostawia za sobą ślady łez. Kiedy go otaczają i nie może uciec albo
kiedy go zaskakują i straszą, tonie dosłownie we łzach. Łowcy squonków mają najłatwiejsze
zadanie podczas chłodnych księżycowych nocy, gdy łzy płyną wolno, zwierzę nie ma ochoty się
poruszać, a szloch jego dochodzi spod ciemnych krzaczków cykuty. Pan J. W. Wentling,
pochodzący z Pensylwanii, obecnie zamieszkały w St. Anthony Park w stanie Minnesota, miał
smutne doświadczenie z pewnym squonkiem nieopodal Mont Alto. Pocieszył go i namówił, by
wszedł do worka, po czym zabrał do domu; w pewnej chwili worek stał się lekki, a płacz ucichł.
Wentling otworzył worek: były w nim tylko łzy i bąbelki.
30
Por. Jakub de Voragine, „Ztota legenda”, przełożyła Janina Pleziowa, PAX, Warszawa 1983. (Przyp. red.)
42
William T. Cox „Fearsome Creatures of the Lumberwoods” Washington 1910
Stugłowiec
Stugłowiec to ryba stworzona przez karmę złośliwych słów wymawianych podczas nieskazitelnego
skądinąd życia. Jedna z chińskich biografii Buddy mówi, że kiedyś spotkał on rybaków ciągnących
sieć. Po wielkich trudach wytaszczyli na brzeg kolosalnego potwora w kształcie ryby z jedną głową
małpy, drugą głową psa, trzecią konia, czwartą lisa, piątą świni, szóstą tygrysa, i tak dalej aż do
stu. Budda zapytał go:
- Czy jesteś Kapilą?
- Tak, jestem Kapilą - odparto sto głów jednocześnie, zanim skonały.
Wtedy Budda wytłumaczył uczniom, że w poprzednim wcieleniu Kapila był braminem, który wstąpił
do zakonu, gdzie przewyższał wszystkich znajomością świętych tekstów. Czasami jego bracia
mylili się w interpretacjach, a wtedy Kapila wyzywał ich od głów małpich, oślich i tak dalej. Kiedy
umarł, karma owych połączonych przekleństw dała mu drugie istnienie wodnego potwora
obciążonego tymi wszystkimi głowami, które przypisywał wcześniej swym towarzyszom.
Stworzenia termiczne
Wizjoner i teozof Rudolf Steiner (1861-1925) miał objawienie, że nasza planeta, zanim się stała tą
Ziemią, jaką znamy, przeżyła okres słoneczny, przedtem zaś okres Saturna. Obecnie człowiek
składa się z ciała fizycznego, z ciała eterycznego, z ciała astralnego i z „ja”. W początkach okresu
Saturna był wyłącznie ciałem fizycznym. Ciało to nie było ani widoczne, ani namacalne, jako że w
owej epoce nie było na Ziemi ciał stałych, płynnych ani też gazów. Były tylko stany cieplne, formy
termiczne. Rozmaite kolory określały w przestrzeni kosmicznej regularne i nieregularne figury.
Każdy człowiek, każda istota była stworzona ze zmiennych temperatur. Według opinii Steinera
ludzkość z epoki saturniańskiej była ślepym, głuchym i niewyczuwalnym dotykiem zbiorem
dających się wyraźnie odczuć stanów ciepła i zimna. „Dla badacza ciepło nie jest niczym innym,
jak substancją jeszcze mniej uchwytną niż gaz” - czytamy w jego dziele „Die Geheim-wissenschaft
im Umriss” („Wiedza tajemna”).
Przed okresem słonecznym duchy ognia, czyli archanioły, ożywiały ciała owych „ludzi”, którzy
zaczynali błyszczeć i lśnić.
Czy Steinerowi wyśniło się to wszystko? Czy wyśniło mu się dlatego, że kiedyś, w głębinach
czasu, rzeczywiście istniało? Z pewnością jest to bardziej zdumiewające niż demiurgowie, węże i
byki z innych kosmogonii.
Sylfidy
Każdemu z czterech elementów czy też żywiołów, na jakie Grecy podzielili materię, odpowiadał
później jakiś duch. W dziele Paracelsusa, alchemika i lekarza szwajcarskiego z XVI wieku, figurują
cztery zasadnicze duchy: gnomy ziemskie, nimfy wodne, salamandry ogniste i sylfidy powietrzne.
Nazwy te są pochodzenia greckiego. Littre zająt się poszukiwaniem etymologii słowa „sylfida” w
językach celtyckich, ale nie jest prawdopodobne, by Paracelsus mógł znać te języki czy bodaj
nawet podejrzewać ich istnienie.
Dziś nikt już nie wierzy w sylfidy; nadal jednak mówi się „sylfida” o wysmukłej, pełnej gracji
kobiecie; jest to rodzaj pospolitego komplementu. Sylfidy plasują się pomiędzy istotami
materialnymi i niematerialnymi. Trafiły do poezji romantycznej i do baletu.
Syreny
Wraz z upływem czasu zmienia się powierzchowność syren. Ich pierwszy historyk, Homer, pisząc
o nich w XII księdze „Odysei”, nie mówi nam, jak wyglądały. Dla Owidiusza byty to ptaki o
czerwonawym upierzeniu i twarzach dziewic. Dla Apoloniusza z Rodos - od pasa w górę kobiety,
od pasa w dół ptaki morskie. Dla mistrza Tirso de Moliny (i dla heraldyki) „pół kobiety, pół ryby”.
Nie mniej dyskusyjny jest ich gatunek. W klasycznym słowniku Lempriere’a są określone jako
nimfy, u Ouicherata jako potwory, u Grimala jako demony. Mieszkają na jakiejś zachodniej wyspie,
nieopodal wyspy Circe, ale zwłoki jednej z nich, Partenopy, zostały znalezione w Kampanii i dały
nazwę stawnemu miastu, obecnie znanemu jako Neapol, a geograf Strabon widział jej grób i był
świadkiem obrzędów, które się tam co jakiś czas odbywają w celu uczczenia jej pamięci.
43
„Odyseja” (XII) mówi, że syreny kusiły, a potem gubiły żeglarzy i że Ulisses, aby nie ulec ich
śpiewowi, zatkał wioślarzom uszy woskiem, sam zaś kazał przywiązać się do masztu. Chcąc go
zwabić, syreny obiecały mu wszechwiedzę:
Nikt bowiem tu nie przepłynie na czarnym okręcie, póki z naszych ust nie posłyszy słodkiej pieśni.
A kto się nią nacieszy, odjeżdża mądrzejszy, bo wszystko wiemy - i co z woli bogów wycierpieli
Argiwi na równinie trojańskiej, co się dzieje na całej ziemi żywiącej rzesze
Apollodor opowiada w swojej „Bibliotheke”, że śpiew Orfeusza na statku Argonautów był słodszy
od śpiewu syren, wobec czego rzuciły się one w morze, gdzie zostały zamienione w skały,
wyrocznia bowiem nakazywała im umrzeć, gdyby ktokolwiek nie uległ ich czarom. Podobnie Sfinks
runął w przepaść, kiedy rozwiązano jego zagadkę.
W VI wieku w północnej Walii porwano syrenę i ochrzczono ją imieniem Murgen. Inna, w 1403
roku, przesmyknęła się przez szczelinę w grobli i zamieszkała w Haarlem, gdzie pozostała aż do
śmierci. Nikt jej nie rozumiał, ale nauczono ją tkać, poza tym - jakby wiedziona instynktem -
uwielbiała krzyż.
Pewien kronikarz z XVI wieku dowodził rozsądnie, że skoro umiała tkać, nie mogła być rybą, ale
skoro mogła żyć w wodzie, to również nie mogła być kobietą. Język angielski odróżnia klasyczną
syrenę (si-ren) od syreny z rybim ogonem (mennaid). Na obraz tej ostatniej wpłynęły
prawdopodobnie trytony, bóstwa z orszaku Posejdona.
W X księdze „Państwa” Platona osiem syren przewodzi obrotom ośmiu koncentrycznych niebios.
„Syrena: domniemane zwierzę morskie” - czytamy w brutalnie szczerym słowniku.
Szaraczki
Ludziki życzliwe i uprzejme, w kolorze szaroburym, od czego pochodzi ich nazwa. Nawiedzają
szkockie farmy i podczas snu gospodarzy pomagają im w domowych zajęciach. Podobną
opowiastkę znaleźć możemy w jednej z bajek Grimma.
Sławny pisarz Robert Louis Stevenson twierdzi, że nakłonił swoje szaraczki, by mu pomagały w
pisaniu książek. Podczas snu podsuwały mu one najfantastyczniejsze pomysły: na przykład
niesamowite przeobrażenie doktora Jekylla w demonicznego mister Hyde’a albo ów epizod z
„Olalli”, kiedy młody człowiek ze starego hiszpańskiego rodu odgryza rękę swojej siostrze.
Świnia w okowach
Na stronie 106 słownika folkloru argentyńskiego Felixa Colluccio („Diccionario Polklórico
Argentino”, Buenos Aires 1950) czytamy:
Na północ od Cordoby, a zwłaszcza w Quilinos, krążą pogłoski o skowanej świni, która pojawia się
przeważnie w godzinach nocnych. Ludzie mieszkający w pobliżu stacji kolejowych mówią, że
zazwyczaj ślizga się po torach kolejowych lub przesuwa po drutach telefonicznych, robiąc iście
piekielny hałas swymi łańcuchami. Nikt, niestety, jej nie widział, bo gdy tylko zaczyna się jej
szukać, natychmiast znika.
Talos
Żywe istoty z metalu lub kamienia stanowią jeden z najbardziej frapujących gatunków zoologii
fantastycznej. Przypomnijmy sobie wściekłe byki z brązu, które zionęły ogniem i które Jazon,
dzięki magicznym sztuczkom Medei, zdołał zaprząc do pługa; psychologiczną statuę Condillaca z
wrażliwego marmuru; miedzianego bosmana z „Księgi tysiąca i jednej nocy”, z ołowianą tabliczką
na piersiach, pełną napisów i talizmanów, co ocalił trzeciego żebraka - królewskiego syna, gdy ten
wraz z koniem został zepchnięty z Góry Magnetycznej; dziewczęta „z łagodnego srebra i
szalonego złota” przez boginkę z mitologu Williama Blake’a schwytane w jedwabną sieć, ku
31
Przekład Jana Parandowskiego, Czytelnik, Warszawa 1953. (Przyp. tłum.)
44
rozkoszy jej kochanka; metalowe ptaki, które wykarmiły Aresa; oraz Talosa, strażnika Krety
Niektórzy uważają tego olbrzyma za dzieło Wulkana lub Dedala. Apoloniusz z Rodos mówi o nim
w swej „Argonautyce” (IV, 1838-1848), stwierdzając, że był ostatnim potomkiem rasy istot z brązu.
Trzy razy dziennie Talos obchodził wybrzeża Krety, ciskając głazami w tych, co usiłowali przybić
do wyspy. Rozgrzany w ogniu do czerwoności chwytał przyjezdnych w śmiertelny uścisk. Jedynym
jego czułym miejscem była pięta. Za poduszczeniem czarodziejki Medei Dioskurowie, Kastor i
Polluks, zadali mu śmierć.
Tao T’ieh
Zarówno poeci, jak i mitologia nie wiedzą o nim nic, ale każdy z nas odkrył kiedyś dla siebie T’ao
T’ieha na kapitelu jakiejś kolumny, w środku jakiegoś fryzu, i poczuł niepokój. Pies, który pilnował
stada trzygłowego i trzybarkowego Geryona, sam miał dwie głowy, choć jedno ciało, i na szczęście
został zabity przez Heraklesa.
T’ao T’ieh jest zbudowany na odwrót, ale jeszcze straszniejszy: jego olbrzymi łeb łączy się z
dwoma korpusami, jednym z prawej, drugim z lewej strony. Ma sześć nóg, bo przednie obsługują
oba ciała, pysk zaś smoka lub tygrysa, a ewentualnie twarz ludzką. Historycy sztuki nazywają go
„maską wilkołaka”. Jest to prawdziwe monstrum, którego formą demon symetrii zainspirował
rzeźbiarzy, garncarzy i ceramików. Tysiąc czterysta lat przed naszą erą, za panowania dynastii
Shang, figurowało już ono na rytualnych brązach.
T’ao T’ieh znaczy: żarłok. Chińczycy malują go na porcelanie stołowej, zalecając w ten sposób
umiarkowanie i skromność.
Trolle
W Anglii Walkirie zostały zesłane na wieś i tam przedzierzgnęły się w czarownice. U
Skandynawów giganty z dawnej mitologii, które zamieszkiwały Jotunheim i walczyły z bogiem
Thorem, zostały zredukowane do nieokrzesanych trollów. W kosmogo-nii rozpoczynającej Eddę
Starszą czytamy, że podczas Zmierzchu Bogów giganty wspomagane przez wilka i węża wejdą na
tęczę Bifrost, która pęknie pod ich ciężarem i rozbije świat. Trolle w ludowych przesądach to głupie
i złośliwe elfy, mieszkające w szczelinach skał lub w rozpadających się chatach. Co nobliwsze
mają po dwie lub trzy głowy.
Henrik Ibsen poematem dramatycznym „Peer Gynt” (1867) zapewnił im nieśmiertelność. Ibsen
twierdzi, że są one przede wszystkim straszliwie zarozumiałe; myślą lub usiłują myśleć, że ohydny
napar, który sporządzają, jest znakomity i że ich jaskinie to pałace. Ażeby Peer Gynt nie zobaczył
brzydoty księżniczki, z którą ma się ożenić, chcą wyłupić mu oczy.
Tygrysy annamickie
W wierzeniach annamickich tygrysy lub duchy wcielające się w tygrysy rządzą czterema stronami
świata.
Czerwony Tygrys rządzi Południem (będącym u góry mapy); podlegają mu lato i ogień.
Czarny Tygrys rządzi Pomocą; podlegają mu zima i woda.
Błękitny Tygrys rządzi Wschodem; podlegają mu wiosna i roślinność.
Biały Tygrys rządzi Zachodem; podlegają mu jesień i metale.
Ponad tymi Głównymi Tygrysami istnieje jeszcze Żółty Tygrys, który rządzi tamtymi i jest w środku,
tak jak cesarz jest w środku Chin, Chiny zaś w środku świata. (Dlatego zwą się one Państwem
Środka i zajmują sam środek mapae mundi, którą jezuita, ojciec Ricci, sporządził w końcu XVI
wieku ku pouczeniu Chińczyków).
32
Do tej listy można dodać pewne zwierzę pociągowe: szybkonogiego dzika Guillinbursti, którego imię znaczy
„złotoszczecinny”. „To żywe dzieło z żelaza - pisze mitolog Paul Herrmann- wyszło z kuźni zręcznych karzełków,
które rzuciły do ognia skórę świni, by wyciągnąć zeń złotego dzika, zdolnego przemierzać ziemię, wodę i powietrze. W
najciemniejszą noc na ścieżce, którą on bieży, zawsze jest dość światła”. Guillinbursti ciągnął wóz Frei,
skandynawskiej bogini urodzaju, miłości, małżeństwa i płodności. (Przyp. aut.)
45
Lao-cy przypisywał Pięciu Tygrysom misję zwalczania demonów. Annamicka modlitwa
(tłumaczona na język francuski przez Louisa Cho Chód) błaga je o pomoc. Ten przesąd jest
pochodzenia chińskiego; sinologowie mówią o Białym Tygrysie rządzącym daleką krainą
zachodnich gwiazd. Chińczycy umieszczają na Południu Czerwonego Ptaka, na Wschodzie
Błękitnego Smoka, na Północy Czarnego Żółwia. Jak widać, Annamici zachowali kolory, tyle że
spośród różnych zwierząt wybrali tylko tygrysy.
Bhilowie, mieszkańcy środkowych Indii, wierzą w piekło tygrysie. Malajowie mówią o mieście w
sercu dżungli, wzniesionym i zamieszkanym przez tygrysy, gdzie stropy zrobione są z ludzkich
kości, ściany z ludzkich skór, strzechy z ludzkich włosów.
Uroboros
Ocean to dla nas morze lub system mórz. Ale dla Greków była to rzeka opływająca Ziemię.
Wszystkie wody z niej właśnie się wylewały, ona zaś nie miała ani źródeł, ani ujścia. Była również
bogiem lub tytanem, może nawet najstarszym, Sen w XIV pieśni „Iliady” mówi bowiem o Oceanie,
że „zrodził wszystko, cokolwiek istnieje”. W „Teogonii” Hezjo-da jest ona ojcem wszystkich rzek
świata, których jest trzy tysiące; główne z nich to Alfajos i Nil. Zazwyczaj przedstawia się tę rzekę
jako starca z falującą brodą; po wiekach ludzkość znalazła wymowniejszy symbol.
Heraklit powiedział, że w obwodzie początek i koniec są tym samym punktem. Amulet grecki z III
wieku, znajdujący się w British Museum, daje nam obraz lepiej ilustrujący tę nieskończoność: jest
to wąż gryzący własny ogon lub, jak to pięknie wyraził Ezequiel Martinez Estrada, „wąż, który
zaczyna się na końcu swego ogona”. Uroboros (ten, co pożera swój ogon) jest naukową nazwą
potwora, który często służył jako symbol alchemikom. Jego najbardziej znany opis znajduje się w
kosmogonii skandynawskiej. W Eddzie Młodszej (prozaicznej) Snorri Sturiuson pisze, że Loki to
ojciec wilka i węża. Wyrocznia przepowiedziała bogom, że te zwierzęta staną się przyczyną
upadku Ziemi. Wilk imieniem Fenrir został zakuty w łańcuch powstały z połączenia sześciu tworów
wyobraźni: odgłosu kocich stąpnięć, niewieściej brody, korzeni skały, ścięgien niedźwiedzia,
oddechu ryby i ptasiej śliny. Węża imieniem Jormungandr „rzucono do morza opływającego
Ziemię, gdzie urósł tak dalece, że teraz otacza swym cielskiem całą Ziemię, gryząc własny ogon”.
Na Jótunheim, ziemi olbrzymów, Utgardar-loki wzywa boga Thora, by podniósł jego kota; bóg,
wytężywszy wszystkie swe siły, może zaledwie unieść jego jedną łapę: kot jest wężem. Thor został
oszukany przez magiczne moce.
Kiedy nadejdzie Zmierzch Bogów, wąż pożre Ziemię, wilk zaś Słońce.
Walkirie
W pierwszych narzeczach germańskich Walkiria znaczy „wybierająca poległych”. Pewne
anglosaskie zaklęcie przeciw bólom reumatycznym tak opisuje Walkirie, nie wymieniając jednak
ich nazwy;
Hałaśliwe były, och, hałaśliwe, kiedy galopowały po wysokościach.
Zdecydowane na wszystko, gdy galopowały po ziemi. Przepotężne kobiety...
Nie wiemy, jak wyobrażali je sobie Niemcy i Austriacy, w mitologii skandynawskiej są to
przepiękne, uzbrojone dziewice. Zazwyczaj przedstawia się je w liczbie trzech.
Wybierały sobie tych, co padli w bitwie, i unosiły ich ze sobą do epickiego raju Odyna, gdzie złoty
dach był oświetlony mieczami zamiast lamp. Rycerze od świtu walczyli w tym raju na śmierć i
życie, padali, po czym zmartwychwstawali, by wziąć udział w boskim bankiecie, na którym
częstowano ich mięsem nieśmiertelnego dzika i podawano im rogi pełne nie wyczerpującego się
pitnego miodu.
Pod rosnącym wpływem chrześcijaństwa nazwa Walkirii zmieniła sens; pewien sędzia w
średniowiecznej Anglii kazał spalić nieszczęśliwą kobietę oskarżoną o to, że jest Walkirią, czyli
czarownicą.
Wąż ośmiokrotny
Ośmiokrotny wąż z Koshi zajmuje poczesne miejsce w japońskiej kosmogonii. Miał on osiem głów
i osiem ogonów, oczy w kolorze ciemnowiśniowym, na grzbiecie sosny i mchy, na czołach choinki.
46
Kiedy pełzł, okrążał osiem dolin i osiem wzgórz, a brzuch jego byt zawsze splamiony krwią.
Siedem dziewic, królewskich cór, pożarł w ciągu siedmiu lat, a zamierzał pożreć jeszcze
najmłodszą, zwaną Księżniczką Czeszącą Pole Ryżowe. Ocalił ją jeden z bogów, który przybrał
imię Dzielny Szybki Gwałtowny Samiec. Rycerz ów wybudował okrągłą drewnianą palisadę o
ośmiu wejściach i ośmiu progach. Na każdym progu ustawił baryłkę piwa ryżowego. Ośmiokrotny
wąż przypełzł, zanurzył łby we wszystkich ośmiu baryłkach, wypił zachłannie całą zawartość i
wkrótce zasnął. Wtedy Dzielny Szybki Gwałtowny Samiec obciął mu wszystkie osiem głów. Z ran
popłynęły rzeki krwi. W ogonie węża znaleziono sztylet, który do dziś czczony jest w Wielkim
Sanktuarium Atsuty. Wszystko to przydarzyło się na górze, zwanej ongiś Górą Węża, a dziś Górą
Ośmiu Chmur. Cyfra osiem jest w Japonii cyfrą świętą i znaczy: wielu. Japońskie banknoty
upamiętniają ten fakt i dziś można na nich oglądać śmierć węża.
Chyba nie trzeba dodawać, że wybawca poślubił wybawioną, tak jak Perseusz Andromedę.
W angielskiej wersji kosmogonii i teogonii japońskich („The Sacred Scriptures of the Japanese”,
New York 1952) Post Wheeler przypomina analogiczne legendy, a więc grecką o Hydrze,
germańską o Fafnerze i egipską o bogini Hathor, którą jeden z bogów upił piwem w kolorze krwi,
ażeby uratować ludzi od zagłady.
Włochacz z La Ferte-Bernard
Nad brzegami spokojnie płynącego strumienia Huisne włóczył się w średniowieczu Włochacz (La
Velue). Zwierzę to przeżyło potop, chociaż nie znalazło się w arce Noego. Było ono wielkości
byka, miało głowę węża, okrągły tułów pokryty zieloną sierścią i pełen kolców, których ukłucie
powodowało śmierć. Włochacz miał szerokie łapy, podobne do łap żółwia, ogonem zaś w kształcie
węża mógł zabijać ludzi oraz inne zwierzęta. Kiedy wpadał w furię, buchał płomieniami, od których
zapalały się zbiory. Nocami napadał na chlewy i stajnie. Ilekroć chłopi przedsiębrali wyprawę, by
go zgładzić, ukrywał się w wodach Huisne, które wtedy występowały z brzegów, zalewając całe
połacie kraju.
Najchętniej pożerał niewinne panienki i dzieci. Wybierał spośród nich dziewczę będące
uosobieniem czystości, zwane Owieczką (L’Agnelle). Pewnego razu zaatakował taką właśnie
Owieczkę i poszarpaną, skrwawioną, dowlókł do koryta Huisne. Narzeczony nieszczęsnej uciął mu
szpadą ogon - jedyne czule miejsce. Potwór zmarł natychmiast. Zabalsamowano go, a zwycięstwo
uczczono tańcem przy dźwięku bębnów i piszczałek.
Youwarkee
Saintsbury twierdzi w swoim podręczniku historii literatury angielskiej („Short History of English
Literature”), że Youwarkee jest jedną z najbardziej uroczych literackich bohaterek. Pot kobieta, pół
ptak lub - jak pisał poeta Browning o swej zmarłej żonie Elizabeth Barrett - pół anioł, pół ptak.
Ramiona jej mogą rozpościerać się jak skrzydła, ciało pokrywa delikatny puszek. Mieszka na
zagubionej wyspie wśród mórz antarktycznych; tam odkrywa ją i bierze za żonę rozbitek Peter
Wilkins. Youwarkee należy do skrzydlatego szczepu Glumsów. Wilkins nawraca małżonkę na
wiarę chrześcijańską, a po jej śmierci cudem udaje mu się wrócić do Anglii.
Tę ciekawą historię miłosną opisał Robert Paltock w powieści „Peter Wilkins” (1751).
Zając księżycowy
W plamach na Księżycu Anglicy dopatrują się ludzkich kształtów, parę wzmianek o człowieku
księżycowym, the man in the moon, znajduje się w „Śnie nocy letniej”. Szekspir wspomina jego
twarz z cierni czy kolców. W końcowych wierszach XX pieśni „Piekła” mowa jest o Kainie i
cierniach. Komentarz Tommaso Casiniego przypomina w związku z tym toskańską legendę
opowiadającą, jak Pan uwięził Kaina na Księżycu, każąc mu po wsze czasy nosić wiązkę cierni.
Inni widzą w Księżycu Świętą Rodzinę. Lugones pisze w swym „Lunario sentimental”:
I jest tam wszystko: Matka Boska z Dzieciątkiem; z boku
święty Józef (niektórzy mają szczęście
i widzą jego laskę); i poczciwy biały osiołek,
33
Miasto we Francji nad rzeką Huisne. (Przyp. aut.)
47
który bieży i bieży po księżycowych łąkach.
Chińczycy natomiast mówią o księżycowym zającu. W jednym ze swych poprzednich wcieleń
Budda cierpiał głód i zając, chcąc go nakarmić, rzucił się w ogień. W nagrodę Budda wysłał jego
duszę na Księżyc, gdzie pod akacjowym drzewem zając ubija w moździerzu magiczne
ingrediencje, składające się na eliksir nieśmiertelności. W ludowych wierzeniach z niektórych
okolic nazywa się tego zająca lekarzem, drogocennym zającem lub zającem z jaspisu.
Znane jest także wierzenie, że zwykły zając żyje około tysiąca lat i na starość siwieje.
Zaratan
Istnieje opowiadanie, które przemierzyło wszystkie krainy i epoki: opowiadanie o żeglarzach
dobijających do nieznanej wyspy, która potem - ponieważ jest żywa - pogrąża się w morzu i
zatapia ich. Ten pomysł znajdujemy w pierwszej podróży Sindbada Żeglarza i w VI pieśni „Orlanda
szalonego” (Ch’ella sia lina isoletta ci credemo); w irlandzkiej legendzie o świętym Brendanie
(Brandanie) i w bestiarium greckim z Aleksandrii; w „Historia de gen-tibus Septentrionalibus”
(Roma 1555), napisanej przez szwedzkiego duchownego Olausa Magnusa, i w tym ustępie „Raju
utraconego”, gdzie porównuje się Szatana do wielkiego wieloryba, który spokojnie śpi na
spienionych falach u brzegów Norwegii (him hap’ly slumbering on the Norwayfoam).
Jest paradoksem, że jedna z najwcześniejszych wersji tej legendy zawiera jej zaprzeczenie.
Mówię o „Księdze zwierząt” al-Jahiza, muzułmańskiego zoologa z początków IX wieku,
przetłumaczonej na hiszpański przez Miguela Asina Palaciosa:
Co do Zaratana, to nigdy nie spotkałem nikogo, co by go widział na własne oczy. Niektórzy
marynarze twierdzą, że czasem zbliżali się do wysp pełnych lasów, dolin i szczelin skalnych, gdzie
zapalali wielkie ogniska; kiedy ogień dosięgał grzbietu Zaratana, ów zaczynał obsuwać się w wodę
wraz z nimi i całą znajdującą się na nim roślinnością, tak że tylko ci, którzy umieli pływać, zdołali
się uratować. Ta opowieść przekracza chyba najbardziej śmiałe i nieprawdopodobne zmyślenia.
Rzućmy teraz okiem na tekst z XIII wieku. Autorem jego jest kosmograf al-Qaswini; jest to wyjątek
z dzieła „O cudach stworzenia”. Czytamy w nim:
Żółw morski bywa tak ogromny, że żeglarze biorą go nieraz za wyspę. Oto co opowiadał pewien
kupiec:
- Odkryliśmy na morzu wyspę pełną zieleni, dopłynęliśmy do niej, wysiedliśmy i wykopaliśmy w
ziemi doły, aby rozpalić ogniska; nagle wyspa poruszyła się, a marynarze krzyknęli: „Na statek!
To żółw, co się przebudził od ciepła ogniska, może nas zatopić!”
W „Navigauo Sancti Brandani” historia się powtarza:
...płynęli, aż dopłynęli do owej ziemi, ale jako że w niektórych miejscach były płycizny, w innych
zaś wielkie skały, wysiedli na wyspie, która wydała im się bezpieczna, i zapalili ogniska, ażeby
ugotować wieczerzę; tylko święty Brandan nie zszedł ze statku. A kiedy ogień już płonął, a mięso
było niemal upieczone, wyspa nagle zaczęła się poruszać, przerażeni mnisi prędko pobiegli
schronić się na statku, zostawiwszy i ogień, i mięso, pełni zdumienia nad tym, co się stało. Święty
Brandan dodał im ducha, mówiąc, że jest to wielka ryba, zwana Jasconye, która dniem i nocą
usiłuje ugryźć własny ogon, ale jest zbyt długa i nie może go dosięgnąć
.
W anglosaskim bestiarium „Exeter Book” niebezpieczna wyspa jest wielorybem „biegłym w
czynieniu zła”, umyślnie zwodzącym podróżnych, którzy zasiadają na jego grzbiecie, chcąc
odpocząć po trudach morskich. Niespodziewanie mieszkaniec Oceanu zanurza się, marynarze
zaś toną. W bestiarium greckim wieloryb jest przysłowiową nierządnicą („jej nogi zstępują w
śmierć, jej zabiegi podtrzymują grób”), w anglosaskim - Diabłem i Złem. To symboliczne znaczenie
zostanie utrzymane w „Moby Dicku”, napisanym w dziesięć wieków później.
Zwierzę wyśnione przez Kafkę
Jest to zwierzę o wielometrowym ogonie, przypominającym ogon lisa, podobne do kangura, od
którego różni je mała okrągła głowa, mająca w sobie coś ludzkiego, tylko jej zęby wyrażają silę.
Czasem mam ochotę złapać zwierzę za ogon, lecz to niemożliwe: jest bowiem w ciągłym ruchu, a
34
Por. hasto „Uroboros”, s. 206 (Przyp. aut.)
48
ogon kiwa się z boku na bok. Chwilami zdaje mi się, że pragnie mnie tresować. Gdyby tak nie
było, w jakim celu wyrywałoby mi ogon, by potem spokojnie czekać, aż zacznę zań łapać, a wtedy
znowu odskoczyć.
Franz Kafka, „Hochzeitsvorbereitungen aufdem Lande”, 1953
Zwierzę wyśnione przez C. S. Lewisa
Pieśń stawała się coraz głośniejsza i bliższa, nagle jednak umilkła, gdy Ransom był w gęstwinie
takiej, że nie widział nic na odległość jarda. Żywo skoczył do przodu, słysząc chrzęst łamanych
gałęzi, ale nie znalazł źródła owych dźwięków. Myślał już o zaniechaniu poszukiwań, lecz melodia
zabrzmiała znowu wyraźnie, chociaż nieco dalej. Jeszcze raz zwrócił się we właściwym kierunku,
jeszcze raz tajemnicza istota przestała śpiewać i umknęła. Zabawa w chowanego trwała blisko
godzinę, lecz ostatecznie uwieńczył ją pomyślny wynik.
Kiedy melodia rozbrzmiewała najdonośniej, mój przyjaciel posuwał się wolno i uważnie. Na koniec,
rozgarniając osypane kwiatami gałęzie, zobaczył coś czarnego. Zdwoił środki ostrożności. Stawał
bez ruchu, gdy melodia milkła, a kiedy rozbrzmiewała znowu, postępował dalej. Po dziesięciu
minutach mógł dokładnie obejrzeć nieznaną istotę, która śpiewała, nie zdając sobie sprawy, iż jest
obserwowana.
Czarna, gładka i lśniąca siedziała na zadzie jak pies, ale łopatki jej sięgały wyżej niż ludzka głowa,
przednie nogi przypominały młode drzewka, a miękkie, szerokie stopy dorównywały rozmiarami
racicom wielbłąda. Wielki, dobrze zaokrąglony brzuch lśnił śnieżną bielą, a nad potężnym karkiem
sterczała długa, podobna do końskiej, szyja. Głowa była zwrócona bokiem do widza, paszczęka
szeroko otwarta, a w przepastnej gardzieli wzbierała i wibrowała przejmującym trelem niemal
widoczna melodia. Mój przyjaciel patrzył jak urzeczony na ogromne, wilgotne oczy i drgające,
czujne nozdrza.
Nagle dziwaczne stworzenie umilkło i spostrzegłszy intruza odskoczyło trwożliwie, aby zatrzymać
się o kilka kroków dalej. Stało teraz na czterech łapach, niewiele mniejsze od młodego słonia i na
psią modłę merdało długim puszystym ogonem. Było to pierwsze ze spotkanych na Perelandrze
zwierząt, które zdradzało obawę wobec człowieka. Chociaż właściwie zachowania tego nie
należało nazywać obawą. Na głos Ransoma zwierzę podeszło doń, wsunęło aksamitny nos w
ludzkie dłonie i pozwoliło się pogłaskać. Niezwłocznie jednak odskoczyło i pochyliwszy długą szyję
złożyło głowę na łapach.
Ransom nie potrafił dojść z nim do porozumienia, kiedy więc zniknęło w zaroślach, dał za wygraną
i zrezygnował z dalszych starań. Zdawało mu się, że postępując inaczej, uraziłby sarnią
płochliwość czarnego śpiewaka, jego subtelną miękkość i wyraźną chęć, aby być i pozostać
jedynie dźwiękiem rozbrzmiewającym w najbardziej niedostępnych zakątkach lasów.
Wędrowiec ruszył w dalszą drogę, a po kilku sekundach śpiew odezwał się za nim potężniejszy i
jeszcze piękniejszy niż dotąd, jak gdyby radosny pean na cześć odzyskanej samotności...
Istoty te nie mają mleka, a więc potomstwo ich musi ssać samicę innego gatunku. Jest ona duża,
piękna i niema. Do pory odstawienia od piersi młode śpiewające zwierzę należy do niej i swawoli z
jej małymi. Kiedy jednak dorasta, staje się najdoskonalszym i najbardziej delikatnym spośród
stworzeń... Porzuca przybraną matkę, ona zaś podziwia jego śpiew
.
C.S. Lewis, „Perelandra”, 1949
Zwierzę wyśnione przez Poego
W „Opowieści Artura Gordona Pyma z Nantucket”, wydanej w 1838 roku, Edgar Allan Poe opisuje
zdumiewającą, acz wiarygodną faunę pewnych wysp antarktycznych. W rozdziale XVIII czytamy:
Wyłowiliśmy także krzak pokryty jagodami podobnymi do głogu i zwłoki jakiegoś szczególnego
zwierzęcia lądowego. Miało ono trzy stopy długości - a ledwie sześć cali wzrostu - i cztery krótkie
łapy zakończone długimi, szkarłatnymi, jak gdyby z koralu, pazurami. Ciało pokryte było długą,
jedwabistą, śnieżnobiałą sierścią. Ogon był ostro zakończony jak u szczura i długi na półtorej
35
Przektad Tadeusza Jana Dehnela, PAX, Warszawa 1971. (Przy p. tłum.)
49
stopy. Głowa tego zwierzęcia przypominała kocią z wyjątkiem uszu obwisłych jak u psa. Zęby z tej
samej szkarłatnej substancji co pazury.
Nie mniej zdumiewająca była woda tych podbiegunowych okolic:
...tak inaczej płynęła niż na całej ziemi, żeśmy się wahali ją pić, podejrzewając, że jest sztucznie
zmieniona... Nie wiem, jak mógłbym dać czytelnikowi wyobrażenie o wyglądzie tej cieczy, i nie
będę go w tym celu nudził długim opisem. Mimo że z pochyłości spływała tak jak każda inna woda,
zwyczajny, jasny i przezroczysty wygląd miała tylko przy bardzo stromych spadkach i kaskadach.
Była jednakowoż istotnie znakomicie przezroczysta jak każda inna woda, a różnica leżała tylko w
wyglądzie. Na pierwszy rzut oka, zwłaszcza w miejscach mało pochyłych, robiła wrażenie gęstego
roztworu gumy arabskiej w wodzie. To jednak było najmniej dziwne. Woda nie była bezbarwna, ale
nie miała też żadnej barwy jednostajnej. Mieniła się w swym biegu wszystkimi odcieniami purpury,
podobnie jak jedwabna tkanina... Zaczerpnąwszy... cieczy w naczynie i pozwoliwszy się jej
uspokoić, odkryliśmy, że cała ta płynna masa składa się z ogromnej ilości rozmaitych żyłek, z
których każda miała inny odcień. Żyłki te nie mieszały się ze sobą, choć cząsteczki łatwo się
spajały.
Po przesunięciu ostrza noża w poprzek żyłek woda zamykała się natychmiast po wyjęciu stali, tak
jak każda inna, i nie można było spostrzec śladu manipulacji. Gdy jednak ostrze weszło pomiędzy
dwie żyłki, pozostawała po wyjęciu noża wyraźna szczelina, niknąca dopiero po niejakim czasie
.
Zwierzęta kuliste
Kula jest najbardziej jednolitym ciałem stałym, ponieważ odległość każdego punktu jej powierzchni
od środka jest taka sama. Dlatego właśnie, a również dlatego że wiruje ona wokół własnej osi, nie
zmieniając miejsca, Platon („Timajos” 33) pochwalił decyzję Demiurga, który nadał Ziemi kształt
kuli. Platon sądził, iż Ziemia jest istotą żyjącą, a w „Prawach” (898) stwierdzał, że planety i
gwiazdy również są żywe. W ten sposób obdarzył zoologię fantastyczną wielkimi okrągłymi
stworzeniami i odsądził od czci i wiary tępych astronomów, bo nie przyjmowali do wiadomości, że
wirujący ruch ciał niebieskich jest spontaniczny i dobrowolny.
Ponad pięćset lat później, w Aleksandrii, Orygenes nauczał, że błogosławieni zmartwychwstaną w
formie kulistej i tocząc się, trafią do nieba.
W czasach Odrodzenia pomysł nieba jako zwierzęcia powraca u Lucilio Vaniniego; neoplatonik
Marsilio Ficino mówi o włosach, zębach i kościach Ziemi, a Giordano Bruno sądzi, że planety to
wielkie, spokojne, ciepłokrwiste, obdarzone rozumem zwierzęta o ustalonych obyczajach. W
początkach XVII wieku niemiecki astronom Johannes Kepler sprzecza się z angielskim mistykiem
Robertem Fluddem o to, kto pierwszy uznał wyższość koncepcji Ziemi jako żyjącego potwora,
którego „wieloryb! oddech we śnie i na jawie powoduje przypływy względnie odpływy mórz”.
Anatomia, pożywienie, kolor, pamięć i wyobraźnia potwora były przedmiotem studiów Keplera.
W XIX wieku niemiecki psycholog Gustav Theodor Fechner (chwalony przez Williama Jamesa w
dziele „A Pluralistic Universe”) raz jeszcze z powagą dziecka rozpatrzył wyżej wymienione idee.
Ci, którzy nie wzgardzą przypuszczeniem, że Ziemia, matka nasza, jest organizmem, organizmem
wyższego rzędu niż rośliny, zwierzęta i ludzie, powinni przestudiować pobożne stronice
Zend-Awesty. Dowiedzą się z nich na przykład tego, że kulisty kształt Ziemi przypomina kształt
ludzkiego oka, najszlachetniejszego narządu naszego ciała. I tego, że „jeśli niebo jest domem
aniołów, to aniołami są bez wątpienia gwiazdy, bo przecież niebo nie ma innych mieszkańców”.
Zwierzęta lustrzane
W którymś z tomów „Lettres edinantes et curieuses”, jakie ukazywały się w Paryżu w pierwszej
połowie XVIII wieku, ojciec Fontecchio z Towarzystwa Jezusowego zapowiadał studium
przesądów i ciemnoty mieszkańców Kantonu. W szkicu do tego studium opisywał wiarę w to, że
Ryba jest stworzeniem umykającym i połyskliwym, którego nikt nigdy nie złapał, natomiast wielu
jakoby widziało je w głębi luster. Ojciec Fontecchio zmarł w 1736 roku, a praca, którą
przedsięwziął, pozostała niedokończona; w sto pięćdziesiąt lat później podjął ją Herbert Allen
Giles. Według Gilesa wiara w Rybę stanowi część obszerniejszego mitu dotyczącego legendarnej
epoki Żółtego Cesarza.
36
Przekład Mariana Stemara z tomu „Opowiadania”, Czytelnik, Warszawa 1956. (Przyp. tłum.)
50
W owych czasach świat luster i świat ludzi nie były, tak jak dzisiaj, całkiem od siebie odcięte. Były
natomiast bardzo odmienne; różniły się zamieszkującymi je istotami, barwą, kształtem. Oba
królestwa, lustrzane i ludzkie, żyły w zgodzie, wchodziło się i wychodziło przez lustra. Pewnej nocy
ludzie z luster zaatakowali Ziemię. Byli bardzo silni, ale w krwawych bojach zwyciężyły magiczne
sztuki Żółtego Cesarza. Przepędził on najeźdźców, uwięził ich w lustrach i narzucił im obowiązek
powtarzania, niby we śnie, wszystkich ludzkich gestów. Pozbawieni siły i samoistnej
powierzchowności, zredukowani zostali do posłusznych odzwierciedleń. Pewnego dnia otrząsną
się jednak z magicznego letargu.
Pierwsza zbudzi się Ryba. W głębi lustra dojrzymy delikatną linię, której kolor nie będzie
przypominał żadnego innego. Potem zaczną się budzić nowe formy, będą stawały się inne niż my,
z czasem przestaną nas naśladować. Przełamią bariery szkła i metalu i tym razem nie zostaną
pokonane. Wraz z lustrzanymi istotami będą walczyły istoty z wody.
W Yunnanie mówi się nie o Rybie, lecz o Lustrzanym Tygrysie. Niektórzy przypuszczają, że przed
inwazją posłyszymy z głębi luster szczęk broni.
Spis treści
Prolog
A Bao A Qu (A Bao A Qu)
Abtu i Anet (Abtu y Anet)
Amfisbena (La Anfisbend)
Anioły Swedenborga (Los Angeles de Swedenborg)
Antylopy sześcionożne (Los Antiiopes de Seis Patas)
Bahamut (Bahamut)
Baldanders (Baldanders)
Banshee (La Banshee)
Barometz (El Borametz)
Bazyliszek (El Basilisco)
Behemoth (El Behemoth)
Burak (El Burak)
Centaur (El Centaura)
Cerber (El Cancerbero)
Chimera (La Quimerd)
Chronos czy Herakles (Cronos o Herkules)
Czarodziejki (Las Hadas)
Demony judaistyczne (Demonios deljudaismo)
Demony Swedenborga (lms Demonios de Swedenborg)
Dwa stwory metafizyczne (dos animales metafisicos)
Dżiny (Los Yinn)
Elfy (Los El/os)
Eloje i Morioki (Los Eloiy los Morlocks)
Fastitokalon (Fastitocalon)
51
Fauna chińska (Fauna china)
Fauna Stanów Zjednoczonych (Fauna de los Estados Unidos)
Feniks (L7 ave Femx)
Feniks chiński (El Fenix chino)
Gad wyśniony przez C.S. Lewisa (Un reptii sonado por C.S. Lewis)
Garuda (Garuda)
Gnomy (Los Gnomos)
Golem (El Golem)
Gryf (El Grifo)
Haniel, Kafziel, Azriel i Aniel (Haniel, Kafziel, AzrielyAniel)
Haokah, bóg grzmotu (Haokah, dios del Trueno)
Harpie (Arpias)
Hipogryf (El Hipogrifo)
Hochigan (Hochigan)
Humbaba (Khumbaba)
Hydra lernejska (La Hidra de Lema)
Ichtiocentaury (Ictiocentauros)
Jednorożec (El Unicomio)
Jednorożec chiński (El Unicomio chino)
Jeleń niebiański (El Cieruo Celestial)
Karni (El Karni)
Katoblepas (El Catoblepas)
Kogut niebiański (El Galio Celestial)
Koń morski (El Caballo del Mar)
Kot z Cheshire i koty z Kilkenny (El Gato de Cheshire y los Gatos de Kilkenny)
Kraken (El Kraken)
Krokota i leukrokota (Crocotas y Leucrocotas)
Król ognia i jego koń (Un reydefuego y su caballo)
Kujata (Kuyata)
Lamie (Las Lamias)
Lemury (ims Lemures)
Lilith (Lilith)
Lis chiński (El Zorro chino)
Łamed wownik (Los Lamed Wufniks)
Małpa tuszowa (El Mono de la Tinta)
Mandragora (La Mandragora)
Mantychora (El Manticora)
Matka żółwi (La Madre de las Tortugas)
Mieszaniec (Una cruzd)
52
Minotaur (El Minotauro)
Monokle, czyli istoty jednookie (Los Monoculos)
Mrówkolew (El Mirmecoledn)
Nagowie (Los Nagas)
Nasnas (El Nesnas)
Nimfy (ims Nimfas)
Niwelator (El Aplanador)
Norny (Las Nomas)
Odradek (Odradek)
Osioł trójnożny (ElAsno de Tres Patos)
Pantera (La Pantera)
Pelikan (El Pelicanó)
Peryci (ElPeritio)
Pigmeje (Los Pigmeos)
Potwór Acheront (El monstruo Aqueronte)
Pożeracz cieni (El Devorador de las Sombras)
Ptak deszczowy (El Pdjaro que causa la Lluvia)
Ptak Rok (El ave Roc)
Remora (Remora)
Salamandra (im. Salamandra)
Satyrowie (Los Sdtiros)
Scylla (Escila)
Sfinks (La Esfinge)
Simurg (ElSimurg)
Słoń, który przepowiedział narodziny Buddy
Smok chiński (El Dragon chino)
Smok wschodni (El Dragon)
Smok zachodni (El Dragon en Occidente)
Smok zrodzony z Lewiatana (El hijo de Leviatdn)
Sobowtór (El Dobie)
Squonk (El Sauonk)
Stugłowiec (El Cień Cabezas)
Stworzenia termiczne (Los Seres Termicos)
Sylfidy (Los Silfos)
Syreny (Sirenas)
Szaraczki (Los Brownies)
Świnia w okowach (Chancha con Cadenas)
Talos (Talos)
T’ao T’ieh (El T’ao-T’ieh)
53
Trolle (Los Trolls)
Tygrysy annamickie (Los Tigres del Annom)
Uroboros (El Uroboros)
Walkirie (Las Valquiriaś)
Wąż ośmiokrotny (La Octuple Serpiente)
Włochacz z La Ferte-Bernard (La Peluda de la Ferte-Bernard)
Youwarkee (Youwarkee)
Zając księżycowy (La Liebre Lunar)
Zaratan (El Zaratdn)
Zwierzę wyśnione przez Kafkę (Un animal sońado por Kafkd)
Zwierzę wyśnione przez C. S. Lewisa(Un animal sońado por C.S. Lewis)
Zwierzę wyśnione przez Poego (Un animal sońado por Poe)
Zwierzęta kuliste (Animales esfericos)
Zwierzęta lustrzane (Animales de los espejos)