Aborcja, feminizm i czary, czyli mechanizm kozła ofiarnego
Nasz Dziennik, 2007-04-28
Jak wynika z niepoprawnych politycznie badań antropologicznych, jakakolwiek
dzika nagonka na niewinnego człowieka jak na zwierzynę łowną aż do
spontanicznego linczu - to zawsze więcej niż przypadek, a zarazem nic nowego.
Szczegółowa analiza wykazuje, że nagonka i "ukamienowanie" księdza arcybiskupa
Stanisława Wielgusa miały podobny, atawistyczny i typowy dla myślenia
pogańskiego charakter. Chodzi tu o mechanizm kozła ofiarnego, który za podstawę
działania całej kultury przedchrześcijańskiej uznał słynny antropolog francuski
René Girard.
Kozioł ofiarny pośród nas
Według Girarda, dopiero Jezus Chrystus poprzez dobrowolne przyjęcie roli
niewinnej ofiary dogłębnie i nieodwołalnie zdemaskował zbrodniczy i
satanistyczny mechanizm kozła ofiarnego, który dominował (i dalej dominuje) w
myśleniu i działaniu wszelkiego pogaństwa i neopogaństwa. Wszystkie mity
pogańskie są po stronie oprawców, a nie ich ofiar, z wyjątkiem tradycji
chrześcijańskiej zapoczątkowanej przez Chrystusa i Jego niewinną Ofiarę.
Odpowiedniki rytuału krwawej ofiary znane nam z dokumentów historycznych i badań
antropologicznych znajdujemy w opowieściach i mitologicznych wyobrażeniach
różnych tradycji, np. w mitologii egipskiej (rozczłonkowanie ciała Ozyrysa) czy
indyjskiej ("ofiara konia", aswamedha, symbolizująca akt stworzenia i ofiarę
Pradżapatiego). W mitologii greckiej z królobójstwem związane jest ojcobójstwo
(Kronos uśmiercony przez swego syna Zeusa, Edyp jako zabójca ojca Lajosa). W
tradycji alchemicznej występuje motyw zabijania smoka i lwa.
René Girard twierdzi, że kozły ofiarne występują we wszystkich kulturach, a nie
tylko w kulturze zachodniej, jak utrzymuje obecna moda intelektualna, która
wiąże to ponadto tendencyjnie z działaniem Kościoła, szczególnie w kontekście
prześladowania czarownic (o czym jeszcze powiemy). Tymczasem to w pogaństwie
występują kulty ofiarnicze, nie wykluczając buddyzmu, który jednostronnie
traktowany jest jako wyłącznie pokojowa i pacyfistyczna religia wyrzekająca się
radykalnie wszelkiej przemocy. Ofiary z ludzi w buddyzmie współczesnym
zaprzeczają chyba tylko wyidealizowanym europejskim wyobrażeniom na jego temat,
nie zaś pełnej przemocy historii samego buddyzmu. Jeszcze w XX wieku, jak
zaświadcza o tym dzieło słynnego Dża-lamy, który uważał się za wcielenie
Mahakali, Wielkiego Czarnego Boga - niektórzy buddyści składali rytualne ofiary
z ludzi, wyrywając im serca na żywo, podczas rytualnych śpiewów (A. Kurajew).
Nie są wcale to wyjątki.
Nazizm niemiecki czerpał także z niektórych ezoterycznych aspektów buddyzmu
(popularyzowanego notabene także w masonerii i chwalonego przez satanistę A.
Crowleya) poprzez spirytystkę H. Bławatską (prekursorkę ruchu New Age), która
uwielbiała buddyzm. Jeśli więc w nazizmie występowały ofiary rytualne z ludzi -
na co wskazuje wiele śladów - to dlatego że czerpał on natchnienie z pogańskich
źródeł, które są przeważnie pozaeuropejskie. Wotanizm - pogańska religia
germańska reaktywowana przez nazistów - również zdawał sobie sprawę z istoty
ludzkiej ofiary jako "niezbędnej w zaspokojeniu boskości".
Według ideologa pangermanizmu Guido von Lista, mającego ogromny wpływ na nazizm
niemiecki, ofiara ta ma swoje źródło w kanibalizmie, którego echa pobrzmiewają
nadal we wszystkich religiach pod postacią "rytuału krwi". Nawet w
starogermańskiej "Pieśni Nibelungów" mowa jest o tym, jak to herosi zaspokajali
pragnienie krwią poległych towarzyszy. Według G. von Lista, "to, co dziś
nazywamy egzekucją, stanowi pozostałość po krwawej ofierze składanej z
człowieka. Z biegiem czasu człowiek, miast dokonywać aktu kanibalizmu, zaczął
jadać mięso zwierząt, nawet jeśli jego "wiara" wymagała ofiar z ludzi, a byli
nimi jeńcy wojenni, kryminaliści oraz niewolnicy. Symboliczna ofiara ze zwierząt
oraz ofiara z chleba, składana czy to w formie ciastek ofiarniczych, czy hostii,
jest wymysłem stosunkowo późnym". (G. von List, Tajemnice run, Warszawa 2003, s.
81). A więc przez to rzekomo gorszym. Tymczasem Jezus chce ofiary-pamiątki z
chleba także w tym celu, iż demaskuje w ten sposób w dalszym ciągu wszystkie
niesprawiedliwe ofiary świata, biorąc w obronę wszystkich niewinnie zabitych, w
tym szczególnie Nienarodzonych, jako najbardziej niewinnych. Według Girarda,
Jezus ostatecznie demaskuje mechanizm kozła ofiarnego jako fałszywe źródło
naszej upadłej kultury. Zabójstwo niewinnych nienarodzonych stało pewną
oczywistością, złem koniecznym, etapem do ludzkiej wiedzy, szczęścia czy
wolności. Prawo do takiego zabójstwa to fundamentalny aksjomat feministycznej
ideologii. Jest wygodnie nie uznać nienarodzonego za człowieka, tymczasem jest
on najniewinniejszym z ludzi, którego składa się w ofierze jak niegdyś Jezusa.
Także tam motyw wygody czy kompromisu, wypowiedziany przez Kajfasza, "że lepiej,
by jeden zginął za naród", był jedynie w warstwie powierzchownej komunikatywny.
W istocie chodzi tu o tajemnicę ofiary za ludzkość w zupełnie innym sensie niż
wymyślił to Kajfasz. Jednocześnie ten, kto składa Niewinnego w ofierze, zaciąga
najcięższą z możliwych winę. O Judaszu, który się przyczynił do tego,
powiedziano, że lepiej, by się nie narodził. Zabójstwo niewinnego człowieka jest
najcięższym grzechem. To samo uczyniono z Jezusem. Tu nie może być kompromisu.
Renesans satanistycznego pogaństwa
Temat czarownic popularyzowany jest powszechnie w mediach, pismach kobiecych, a
także w filmie, o czym świadczy chociażby popularność filmu "Blair Witch
Project" (2000), wokół którego uczyniono nawet coś w rodzaju kultu. Równie
często temat ten podejmuje się na sposób społeczno-polityczny, służący idei
obrony "tolerancji" (przeważnie na zasadzie ideologicznej tendencyjności
skierowanej przeciwko Kościołowi czy systemom etycznym, broniącym trwałych
wartości). Religioznawcy i psychologowie chwalą dziś pogaństwo, potępiając
radykalnie i tendencyjnie procesy czarownic, a właściwie chrześcijaństwo, a
zwłaszcza Kościół. Z tej racji także neopogaństwo, ze swoim kultem transów czy
odmiennych stanów świadomości otrzymuje zielone światło w kulturze, co widać
było na przykładzie muzyki techno, która odwoływała się chętnie właśnie do
ideologii neopogaństwa. Promocję otrzymują też zbrodnicze inicjacyjne kulty,
oczywiście eufemistycznie przedefiniowane lub tendencyjnie wybielane, a nawet
gloryfikowane, co dotyczy powszechnie świata naukowego, jak ubolewa nad tym R.
Girard. Odnosi się to także do czarownic w Europie i ich problematycznych
kultów.
Zjawisko czarownic pozostaje do dziś fenomenem bardzo złożonym i
wielowymiarowym, otwartym na rozmaite interpretacje, w tym także na jednostronną
ideologizację, którą wykorzystuje się najczęściej w walce z Kościołem. Tymczasem
czarownice, które były często mediami, używając niektórych ziół (jak belladonna)
dla poszukiwania odmiennych stanów świadomości, zajmowały się m.in. spędzaniem
płodu. Wybitny teolog francuski René Laurentin pisze w swej książce "Szatan, mit
czy rzeczywistość", że słynna czarownica La Voisin, która obsługiwała dwór króla
Ludwika XIV (ta sama, o której Anton Sz. La Vey wspomina w swojej "Biblii
Szatana"), powiedziała wyraźnie, iż czerpała swą wyjątkową skuteczność i moc z
krwawej ofiary składanej szatanowi, którą stanowiły dzieci zabijane przez nią w
łonach matek.
Wiele innych przykładów, choćby z historii satanizmu współczesnego, wskazuje na
czysto sataniczny i rytualny charakter aborcji jako ofiary z niewinnych dzieci
(dziś kontynuuje się podobne rytuały choćby w czasie Halloween, gdy dokonuje się
ofiar z małych dzieci). W filmie "Dziecko Rosemary" Roman Polański trafnie
przekonuje, że istotą satanizmu jest ofiara z niewinnych osób - dziewic lub
dzieci. Satanista Charles Manson, zabijając żonę Polańskiego Sharon Tate, która
była w ciąży, dokonał właśnie takiej ofiary rękami członków swojej sekty. W
kościele szatana założonym przez A. Sz. La Veya ofiara z człowieka składana jest
rzekomo "symbolicznie" za pomocą klątwy lub przekleństwa. Nie jest tak jednak w
innych sektach satanistycznych, gdzie zdarzają się realne ofiary ze zwierząt i
ludzi.
W filmie "Dziecko Rosemary" postać szatana zagrał ponoć sam La Vey, co sugeruje
może, że igraszki Polańskiego z satanizmem nie miały charakteru wyłącznie
kulturowego. Nawet jeśli te związki z La Veyem nie są prawdą, to perfekcyjną
znajomość niuansów satanizmu wykazał Polański w "Dziewiątych Wrotach", gdzie
zresztą jego żona zagrała postać szatana (!). Nie boi się on szatana, jest z nim
wyraźnie zaprzyjaźniony. W tym kontekście nie jest jednak jasne, co demaskował,
a co propagował Roman Polański. Przyznam, że do dziś jest to dla mnie zagadką.
"Dziecko Rosemary" to w istocie bowiem największa w ostatnich latach
popularyzacja w satanizmu. Według samego założyciela kościoła szatana La Veya
ten właśnie antykatolicki film najwięcej zrobił dla popularyzacji jego
satanistycznej organizacji. Jedna z aktorek grająca w tym filmie rolę
wyrafinowanej satanistki zdobyła za tę rolę Oskara. Czy nie świadczy to o jakimś
powtórnym zwycięstwie satanistycznego pogaństwa w naszej kulturze?
Ofiary ludzkie składano w rytualny sposób wśród ludów niechrześcijańskich
(pogańskich) w różnych regionach świata, także w Europie. Dokumenty historyczne
wskazują na palenie ludzi (skazanych przestępców, schwytanych jeńców) i zwierząt
u galijskich Celtów, które miało zapewnić urodzaj ziemi (z tego kultu wywodzi
się właśnie Halloween, popularyzowane wśród naszych dzieci). Jak podaje J.
Frazer, ofiary z krwi i serc ludzi podczas zasiewów składali Indianie z
Guayaqilu w Ekwadorze, inni (mieszkańcy Cafiar) co roku w porze żniw zabijali
dzieci. Drawidowie z Begalu w rytuale meriah poświęcali bogini ziemi ludzkie
ofiary, które najpierw za życia były szanowane i czczone jako święte. W
późniejszych czasach w Europie poza kontekstem chrześcijańskim (a bliższym
tradycji ezoterycznej i wolnomularskiej) dokonywano tzw. ofiary budowlanej,
która polegała na tym, że aby zapewnić sobie "błogosławieństwo" duchów i
demonów, zabijano rytualnie niewinną ofiarę (dziecko lub dziewicę), a jej zwłoki
umieszczano w nowo powstałej budowli czy domu.
Tymczasem, choć w średniowieczu chrześcijańskim nie brakowało przemocy wobec
niewinnych osób, zabijania ludzi nie stosowano jako kultu ofiarniczego czy
rytuału inicjacyjnego, tak jak to było powszechne w pogaństwie
przedchrześcijańskim i pozachrześcijańskim, co przypomniał niedawno Mel Gibson w
swoim ważnym i aktualnym filmie "Apokalypto". Jest to przykład mechanizmu kozła
ofiarnego, który Girard łączy ściśle z judeochrześcijańskim obrazem szatana.
Aztekowie podczas corocznego święta Toxcatl zabijali młodego mężczyznę
(wyrywając mu serce, a potem odcinając głowę), którego czczono najpierw jako
króla i wcielenie boga Tezcatlipoca. W czasie święta bogini Kukurydzy -
Chicomecohuatl - ci sami Aztekowie ofiarowywali kilkunastoletnią dziewczynę,
której krwią skraplali posąg bogini, świątynię, płody rolne. W rytualnym tańcu,
"ubrany" w skórę ofiarowanej dziewczyny, występował później jeden z kapłanów. Są
to przykłady zbrodniczej antyreligii i satanistycznej kontrinicjacji.
Podejrzany renesans feministycznych czarownic
Renesans pogaństwa - opartego często na rytualnych zbrodniach - opiera się
zwykle na zdradzie i ma charakter nieczysty, nieuczciwy i często demoniczny.
Wynika to np. z badań nad wiccanizmem, czyli ruchem wicca jako ideologią
współczesnych czarownic. Wykładnia tej modnej dziś doktryny czarów zawarta
została w pracy G. Ch. Lelanda "Aradia or the Gospel of the Witches" (1899),
opartej rzekomo na tekście otrzymanym od anonimowej czarownicy toskańskiej.
Potem jednak nastąpiła ewolucja niezliczonych teorii i praktyk, gdzie kumulacja
magii i podejrzanych okultystycznych źródeł narosła w ogromnym stopniu, co ma
ścisły związek z pierwotnym, "nieczystym" - z chrześcijańskiego punktu widzenia
- źródłem, mimo że traktowane jest ono jako "czyste", neutralne i naturalne, i
dopiero wtórnie zdeformowane i "zanieczyszczone" przez chrześcijaństwo.
Sam kontekst źródłowy ideologii wicca nie jest więc pierwotny i naturalny,
dlatego pretendując do takiej pozycji, musi koniecznie zanegować pozycje
chrześcijańskie. Dlatego właśnie wiccanizm ma silny (choć często ukrywany)
komponent antyteistyczny i antykościelny, nawet gdy prezentuje się jako
witalistyczny i optymistyczny kult natury. Aby propagować taką właśnie wizję
czarów, ideologia wicca nieustannie odwołuje się polemicznie do terminologii
chrześcijańskiej. Próbuje jednak ją zbagatelizować i jakby rozbroić na zasadzie
semantycznej inwersji (akceptacja czarów, piekła, ostentacyjne odrzucanie
istnienia szatana, opinii teologicznych na ten temat itp.).
Wyrazem takiego przewrotnego działania jest szeroko propagowany pogląd, że
prześladowanie czarownic to rzekomo prawdziwy "holokaust" (D. Brown, Kod
Leonarda da Vinci), gdzie w owej tezie jednak kumuluje się słabo ukrywana
agresja i nienawiść do Kościoła, który się obwinia, zaś czarownice nie tylko
rozgrzesza, ale traktuje wyłącznie jako niewinne ofiary. Ten oskarżycielski
charakter ma nie tylko odebrać czarom, magii, okultyzmowi charakter grzechu i
demonizmu, ale także nadać tym czarom i magii charakter działań godnych i
moralnych, głęboko naturalnych i ludzkich, odważnych i odkrywczych.
Antychrześcijański charakter tych działań podkreśla i wzmacnia feministyczny
element wicca, chętnie kultywowany przez organizacje lewicowe. W latach 70. do
ruchu wicca wstąpiło wiele aktywnych feministek (zwłaszcza w USA, W. Brytanii,
Francji i Włoszech), co spowodowało uznanie wiccanizmu za przejaw feminizmu
kultowego (świadczą o tym odwołania do wiccanistycznych wtajemniczeń oraz świąt
związanych ze zmianami pór roku). Znalazło to również konkretyzację w powstaniu
organizacji Women"s International Terrorist Conspiracy from Hell, znanej
następnie jako WITCH (Wiedźma).
Niektóre teoretyczki feminizmu sądzą, że niegdyś czarownice były kobiecymi
boginiami (Chrust i Plaskow, 1979). Pewne teorie feministyczne wnoszą (Daly,
1978), że termin "wicca" zapowiada nową kobiecą kulturę. Mary Daly terminem
"przywoływanie duchów" (ang. - spooking) określa kultywowanie pamięci o mocach,
którymi władały czarownice rzucające urok na wrogów kobiet. Przypomnijmy, że
także propagowany przez nazistów wotanizm wyniósł kobietę do roli bogini, zaś
każdy akt seksualny (także poza małżeństwem) pełnił w nim rolę sakramentu.
Spirytualna (czy raczej spirytystyczna) filozofia przyjmowana przez niektóre
feministki nazywana jest czasem "duchem kobiecym", przejmując rozmaite wątki z
historii religii, mitologii czy okultyzmu. Pojęcie "ducha kobiecego" bazuje na
wierze w Wielką Boginię (temat znany z "Kodu Leonarda da Vinci") i zachęca do
studiowania astrologii, analizy snów, praktykowania jogi, zgłębiania wróżb I
Ching czy tarota określanego często jako biblia szatana. Spirytualne feministki
pragną przekroczyć dychotomię umysł - ciało, podmiot - przedmiot, optując w
kierunku holistycznego monizmu, który jest "błędem antropologicznym" (Jan Paweł
II). W antropologii feminizmu istotny jest temat intuicji jako rzekomo typowo
kobiecej władzy poznawczej. Przybiera ona jednak często formę mediumizmu, który
trudno oddzielić od intuicji, tym bardziej że niektórzy okultyści używają
pojęcia intuicji jako synonimu doświadczeń okulistycznych (R. Steiner).
Propaganda mediumizmu, magii i czarów
Zarówno "oświecone" feministki na "niskich obcasach", jak i chodzący w
kontrkulturowych łapciach neopoganie zgodnie propagują dziś model kobiety jako
mediumicznej wiedźmy, w ukrytym lub jawnym kontrinicjacyjnym przeciwstawieniu do
modlącej się do Boga Niewiasty, czyli Maryi (odrzuca się Oblubienicę Boga na
rzecz kochanicy szatana, drugą Ewę na rzecz pierwszej Ewy). Modlitwa i mediumizm
to dwie sprzeczności. Powszechna propaganda mediumizmu (choćby w formie
wróżbiarstwa czy podejrzanego uzdrowicielstwa) ośmiela jednak stopniowo wiele
kobiet, początkowo niekoniecznie wprost wojujących z Kościołem czy związanych z
feminizmem, do wstąpienia na złą drogę bardziej całościowej ideologii, gdzie
feminizm łączy się z okultyzmem. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że
większość okultystek, mediów, instruktorek podejrzanych terapii, wróżek czy
uzdrowicielek - to kobiety, które "inicjują" inne kobiety (co wykazują
bezwzględnie naukowe badania statystyczne nad religijnością New Age).
Sprzyja temu oswajany i coraz bardziej propagowany w literaturze i w kulturze
postoświeceniowej archetyp wiedźmy (M. Bułhakow - obraz Małgorzaty służącej
diabłu imieniem Woland w popularnej powieści "Mistrz i Małgorzata"). Jest to
związane z naturalizacją, a w konsekwencji z lekceważeniem zagrożenia ze strony
magii, czarów czy czarownictwa w ogóle, co widzieliśmy na przykładzie stosunku
rodziców i nauczycieli do Harry"ego Pottera lub lalki Witch, popularyzowanej
wśród dziewczynek.
Czasopismo i lalki pod tą samą nazwą "Witch" (ang. - czarownica)
rozpowszechniane są pośród naszych dzieci, co sprzyja przynajmniej reaktywacji
pogańskich skojarzeń. Od 1998 r. problematyka wiccanistyczna prezentowana jest
na łamach czasopism ezoterycznych (np. "Wiedza Tajemna", "Gwiazdy mówią").
Niepokojącym trendem jest wciąganie dzieci w ideologię wiedźmostwa, magii i
czarów ("Harry Potter"), gdzie estetyka świata ciemności wypiera nawet estetykę
tego świata (czasopismo i lalka Witch, która zastąpiła lalkę Barbie).
Tego rodzaju "lucyferyzacja" dzieci, dokonująca się zresztą na wielu polach,
koresponduje wewnętrznie z "inicjacją lucyferyczną", będącą istotną cechą Wieku
Wodnika (gdzie Lucyfer jest "dobry" - będąc częścią fundamentalnego dla New Age
"pozytywnego myślenia" - podobnie jak "rogaty bóg" wiccanizmu). Albowiem z
punktu widzenia historii idei, kult czarownic koresponduje też immanentnie z
satanizmem, czego wymownym wyrazem jest fakt, że założyciel kościoła szatana A.
La Vey uczy dziewczęta, jak zostać czarownicą, zakładając jako warunek pakt z
diabłem, zaś Ch. Manson, który uważał się za szatana, członkinie swojej sekty
nazywał czarownicami. Mimo że wiccanizm oddziela się od związków z satanizmem
czy diabłem, te powiązania pozostają na wielu szczeblach i samo zaprzeczanie
niewiele tu zmieni.
Także z powyższych racji czary faktycznie są poważne (inkwizytorzy mylili się
często co do czarownic, ale nie co do "powagi czarów"), zaś współczesna nauka,
której nie znało jeszcze oświecenie, potwierdza w jakiejś mierze ich powagę,
stwierdzając ich skuteczność. Objaśnianie działania zaklęć magicznych poprzez
fizykę wydaje się błędne, ale tylko wtedy, gdy fizyka chce powiedzieć w tej
mierze wszystko. Ocena teologiczna czarów w czasach prześladowania czarownic
była prawidłowa, zaś nauka współczesna w jakiejś mierze potwierdza realizm
działania czarów czy też magii.
Chodzi tu o badania parapsychologii czy psychotroniki, gdzie zaobserwowane fakty
są prawdziwe, choć nie zawsze prawdziwe są interpretacje. Oświecenie nie znało
takich możliwości badawczych, likwidując procesy czarownic, jak również problem
czarów (ich istnienia i powagi). Było to uderzenie zarówno w wiarę, jak i rozum,
który odzyskuje dziś swoje prawa wbrew oświeceniowym przesądom. I to właśnie z
punktu widzenia rozumu wiemy, że oddziaływanie magiczne nie jest jedynie
przesądem - jak się próbuje przy skomplikowanej sprawie czarownic jednoznacznie
sugerować - o czym mówią niezliczone fakty.
Jak słusznie zauważa E. Meckelburg, "istnieje wystarczająca liczba dowodów
świadczących o skuteczności działania psychotronicznej zasady przekazywania
informacji, dającej się zasadniczo wywieść z magii sympatycznej - czarów przy
pomocy obiektu zastępczego" (E. Meckelburg, Agenci psi. Manipulacja naszą
świadomością, Gdynia 1997, s. 262). Na przykład czarownicy lub szamani, chcąc
zaszkodzić komuś także na dużą odległość przez sprowadzenie na niego choroby lub
śmierci, używają przy tego rodzaju magii sympatycznej obiektu zastępczego w
postaci jakiegoś przedmiotu osobistego użytku danej osoby, który powinien być w
jak największym stopniu przesączony wydzielinami jej ciała. "Jeśli nie uda się
zdobyć takiego przedmiotu, czarownik koncentruje się na swojej ofierze, tak aby
powstałym w swoim umyśle wyobrażeniem - "zaimpregnować" jakiś niewielki
przedmiot. Naładowany bioplazmatycznym/psychotronicznym komponentem danej osoby
przedmiot czarownik oblepia miękkim woskiem, z którego wykonuje małą figurkę
służącą do celów czarnej magii. Następnie, dokonując czegoś w rodzaju
abstrakcyjnego aktu zastępczego, wbija symbolicznej figurce igły w określone
miejsca (np. w serce lub mózg), wierząc, że rani w ten sposób fizyczne ciało
danej osoby - unieszkodliwia potencjalnego przeciwnika lub nawet sprowadza na
niego śmierć" (tamże, s. 263). O możliwości szkodzenia na odległość wypowiada
się wielu współczesnych radiestetów czy bioenergoterapeutów, nawet jeśli sami
błądzą i są przeciwnikami procesów czarownic czy idei szatana.
Zgodnie z zasadami "magii sympatycznej", uszkodzenie woskowej figurki, lalki czy
glinianej kukiełki w analogiczny sposób dotykało w odpowiedniej części ciała
osobę, którą miała ona wyobrażać (wizualizacja magiczna). Jest to wierzenie
wspólne wielu kulturom od czasów najdawniejszych, w tym także kulturom
prymitywnym (kult wudu). Dziś można zastąpić to fotografią. Ten rodzaj magii
sympatycznej występował prawdopodobnie już w Egipcie, a także w starożytnej
Grecji i Rzymie. W "Satyrach" Horacego napotykamy wzmianki o figurach woskowych
stosowanych w magii miłosnej. Oskarżenia o sporządzanie i używanie podobizn
ludzkich w celach magicznych częste są zwłaszcza w materiałach sądowych z
procesów angielskich i szkockich, i to od czasów najdawniejszych.
Najpełniejszy opis sposobu sporządzania rozmaitych kukiełek i wykorzystywania
ich do praktyk magicznych dała w czasie procesu czarownic z Lancashire w roku
1612 niejaka mateczka Demdike. Zeznała ona co następuje: "Aby jak najprędzej
pozbawić kogoś życia za pomocą czarów, należy sporządzić glinianą figurkę
wiernie oddającą wygląd osoby, która ma umrzeć, i starannie ją wysuszyć. Jeżeli
chcesz, by osoba taka cierpiała na dolegliwości więcej niż jednej części ciała,
powinieneś wbić cierń, igłę lub szpilkę w miejsca, które mają być dotknięte
niemocą. Jeśli zaś chcesz pozbawić tego człowieka jednego z członków, oderwij
odpowiednią część laleczki i spal ją. Po zastosowaniu takich środków człowiek ów
umrze" (The Wonderful Discovery of Witches in the County of Lancaster, 1613).
Istnieje więc ścisły związek pomiędzy czarami, feminizmem i aborcją. Czary zaś
zawsze były domeną działania szatana i złych mocy, które często przybierają
postać świetlaną, pozytywną, stosującą hasła postępu, wolności czy oświecenia.
To ostatnie ma jednak zbyt wiele wspólnego nie tylko ze zwykłą ciemnotą, ale też
ze światem ciemności, który zawsze pragnie niszczyć życie ludzkie - w każdym
wymiarze - co widać na przykładzie satanistycznej zbrodni zabijania
nienarodzonych, nazywanej eufemistycznie aborcją.
ks. Aleksander Posacki SJ