1098 DUO Carlisle Kate Zmysłowa transakcja

background image
background image

KateCarlisle

Zmysłowatransakcja

Tłumaczenie:

MarcinCiastoń

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

–Potrzebujeszkobiety.
Connor MacLaren podniósł wzrok znad umowy, którą czytał. Jego starszy brat,

Ian,stałwdrzwiachbiura.

–Copowiedziałeś?–Chybasięprzesłyszał.
–Potrzebnacijestkobieta–powtórzyłIanpowoli.
–Jasne–uśmiechnąłsięConnor.–Ale
–Inowygarnitur,możedwa–wtrąciłJake,drugibrat,wchodzącdobiura.
IaniJakezalimiejscawfotelachprzedbiurkiem.
–Dlaczegotakwasinteresujemojeżycietowarzyskie?
Ianpotrząsnąłgłowązniesmaczony.
– Przed chwilą rozmawialiśmy z Paulem, synem Jonasa Wellstone’a. Umówił nas

naspotkaniezeswoimojcempodczasfestiwalu.

–Idlategomamkupićgarnitur?Tochybajakiśżart.
–Mówimypoważnie.–Ianwstał,jakbychciałzakończyćrozmowę.
–Poczekaj.–Connorniedawałzawygraną.–Przecieżtofestiwalpiwa.Niemusi-

mybyćwystrojenijakdoopery.

–Nieotochodzi.
–Nowłaśnie!Chodzioto,żewgarniturzeniktmnienierozpozna.
Connor częściej bywał widywany w spłowiałych dżinsach, wyciągniętym swetrze

iznoszonychbutachniżwdrogichgarniturach,którenacodzieńnosilijegobracia.

WłaśniedlategowolałpracęwMacLarenBrewerymieszczącymsiępośróddzi-

kichwzgórzMarinCountyioddalonymoniespełnapięćdziesiątkilometrówodbiu-
raMacLarenCorporationwsamymsercudzielnicyfinansowejSanFrancisco.Bra-
ciadorastalipośródtychwzgórz,dlategopierwszybrowarzdecydowalisięwybu-
dowaćtużzarodzinnymdomem.

Przezostaniedziesięćlatprzedsiębiorstwozmieniłosięwmiędzynarodowąkor-

poracjęzbiuramiwdziesięciukrajach,aleduszafirmywciążbyłanierozerwalnie
związana ze wzgórzami Marin County. Connor zarządzał nie tylko browarem, ale
równieżotaczacymigoziemiami,pastwiskami,stawamirybnymi,winnicamiiznaj-
ducymsięwmieściepubem.

Właśniedlategoniezamierzałwkładaćżadnegocholernegogarnituru!
Jake,prezesfirmy,iIan,marketingowyekspert,zarządzalisiedzibągłównąwSan

Francisco. Obaj mieszkali w mieście i lubili życie na wysokich obrotach. Connor
trzymałsięjaknajdalejodmiejskiegozgiełku.Zjawiałsięwbiurzerazwmiesiącu,
bobracianalegalinajegoobecnośćpodczaszebrańzarządu.Lecznawetnatakie
okazje wkładał dżinsy, roboczą koszulę i ciężkie buty. Nie zamierzał występować
wstrojupingwinatylkopoto,byrozmawiaćoudziałachiplanachekspansjifirmy.

Connorspojrzałnabraci,zktórymiłączyłagobliskawięź.
–Skądpomysł,żemamsięstroićnaJesiennyFestiwalPiwa?Wszyscybymniewy-

śmiali.

Festiwalzyskałwysokąrangęibyłnajwiększymtegotypuwydarzeniemwświe-

background image

cie. Zmieniono nawet nazwę na Międzynarodową Konferencję Piwowarską, gdyż
ztejokazjidomiastazjeżdżalisięprzedstawicielebranżypiwnej,aleConnorijego
bracia wciąż nazywali tę imprezę „festiwalem”, bo goście oczekiwali przede
wszystkimdobrejzabawy.

Wszystko odbywało się w usytuowanym w malowniczym porcie centrum konfe-

rencyjnymwPointCairn,ichrodzinnymmiasteczku.Byliniezwykledumnizfestiwa-
lu i co roku dokładali starań, by nie zabrakło na nim wysoko postawionych osób
zbranży.

Nieoznaczałotojednak,żeConnorwłożyztejokazjigarnitur.
Jakezachowałopanowanie.Jakonajstarszyzbracimiałwtymsporodoświadcze-

nia.

–Wellstonezaprosiłnasnakolacjęzcałąswojąrodziną.Lubi,gdyludziewjego

otoczeniuwyglądająelegancko.

–Dajspokój!–Connorodsunąłkrzesłoodbiurka.–Mamywykupićichfirmę.Nie

mogą się już doczekać, żeby dobrać się do naszych pieniędzy. Stary Wellstone
przejdzienaemeryturęnafarmieispędziresztężyciawotoczeniuswoichukocha-
nych drzew orzechowych. Dlaczego miałoby go obchodzić, jak się ubiorę na kola-
cję?

–Niewiem.Takpoprostujest–wyjaśniłJake.–Pauldałnamdozrozumienia,że

jeśliJonasniepoczujetradycyjnejrodzinnejatmosfery,możesięwycofaćztransak-
cji.

–Tobeznadziejnysposóbnarobienieinteresów.
–Zgoda–dodałJake–alejeślidziękitemudobijemytargu,mogęwłożyćnawet

żowyfrak!

–Naprawdęmyślisz,żeJonasmógłbysięwycofaćprzeztakiegłupstwo?–Connor

zmarszczyłbrwi.

Iannachyliłsiękuniemu.
–TerrySchmidtjużsięotymprzekonał–powiedziałściszonymgłosem.
– Schmidt próbował wykupić Wellstone’a? – zdziwił się Connor. – Dlaczego nic

otymniewiedzieliśmy?

–BoWellstonejestdyskretny–wyjaśniłJake.
–Toakuratrozumiem.
–Paulniechce,żebytosięrozniosło.Powiedziałnamotymtylkodlatego,żewo-

lałby, by sytuacja się nie powtórzyła. Zależy mu na doprowadzeniu sprzedaży do
końca,alewszystkojestterazwnaszychrękach.Starymaswojezasadyisięich
trzyma.

–Terrywłożyłnakolacjęspodniekhakiisweter–dodałIan.
–Naprawdę?!–Connorudałzdziwienie.–Tojakiśwariat!Nicdziwnego,żenie

dobilitargu.

Ianzaśmiałsiępodnosem,aleszybkospoważniał.
–JonasWellstonejestkonserwatystą.Przywiązujewagędotego,żebyludzie,któ-

rzyprzejmąjegofirmę,wyznawalirodzinnewartości.

–Powiniensięzająćprodukcjąmleka–rzuciłConnor.
–Możeitak–odrzekłJake–alegoniezmienimy.Dlategograjmywedługjegoza-

sad.Zależyminatejtransakcji.

background image

–Takjakimnie.–WellstoneCorporationidealnienadawałasiędlaMacLarena,

myślałConnor.

Jonas Wellstone otworzył browar pięćdziesiąt lat temu, kilka dekad przed nimi,

ijakojedenzpierwszychwszedłnalukratywnyrynekwAzjiiMikronezji.Rodzinna
firma Connora świetnie sobie radziła, ale nie dorównała jeszcze starym wyjada-
czom.Wzeszłymrokubraciapostanowiliwejśćnarynek,naktórymWellstonemiał
jużsilnąpozycję,inaglenadarzyłasięokazja,bywykupićjegofirmę.

Decyzja była prosta: jeśli w osiągnięciu celu ma mu pomóc włożenie sztywnego

garnituru,jeszczetegopopołudniazamierzałwybraćsięnazakupy.

–Okej,poddajęsię.–Uniósłręcedogóry.–Kupiętencholernygarnitur.
–Wybioręsięztobą–oznajmiłJake,poprawiającspinkiumankietów.–Nieufam

twojemugustowi.

–Właśniedlategonielubięprzyjeżdżaćdomiasta–odciąłsięConnor.–Ciąglesię

mnieczepiacie.

–Nieudawajwiejskiegogłupka.Jesteśbardziejbezwzględnyniżmyrazemwzię-

ci.

Connorwybuchnąłśmiechem.
– Prowincjonalny urok pozwala mi ukryć zabójcze umiejętności w prowadzeniu

biznesu.

Ianprychnął.
–Dobre.
Jakespojrzałnazegarek.
–PoproszęLucindę,żebyodwołałamojespotkaniapopołudniu.
–Okej.Miejmytojużzasobą.
Jakeskinąłgłową.
–WpadnętuotrzeciejipojedziemynaUnionSquare.Mamytylkotydzień,żeby

wybrać ci garnitur i zrobić poprawki. Trzeba ci też będzie kupić buty i kilka ele-
ganckichkoszul.

–Spinkidomankietów–dodałIan.–Nowypasek.Przydacisięteżwizytaufry-

zjera,bowyglądaszjakkoziołzfarmyAngusaCampbella.

–Zabierajciesięjużstąd.–Zmęczyłagotarozmowa.Alegdybraciaskierowali

siędodrzwi,cośsobieprzypomniał.–Poczekajcie!Ocochodziłoztąkobietą?

Ianodwróciłsiędoniegotwarzą,leczniespojrzałmuwoczy.
– Na kolację masz wziąć towarzyszkę. Jonas lubi, kiedy jego partnerzy są

wszczęśliwychzwiązkach.

–Iżadenzwasmuniewyjaśnił,żenicztego?
Ianwyszedł,marszczącbrwi.JakespojrzałnaConnora.
–Znajdźsobiedziewczynęipostarajsięjejniewyprowadzićzrównowagi.
Teraztojużnapewnonicztegoniebędzie,uznałConnor.

„Porzućciewszelkąnadziejęwy,którzytuwchodzicie”.MaggieJamesonpomyśla-

ła,żetennapispowinienwisiećnadpodwójnymidrzwiamiprowadzącymidobiura
MacLaren International Corporation. Ale nie traciła nadziei. Przyszła tu z misją,
dlatego zebrała się na odwagę, pchnęła drzwi, weszła do środka i przywitała się
zeleganckąiuśmiechniętąrecepcjonistką,Susan.

background image

–Proszęzamną,paniJames.Jużnapaniączeka.
James? Musiałaś im podać fałszywe nazwisko, żeby w ogóle pozwolili ci się do

niegozbliżyć,szydziłazsiebiewmyślach.Powinnaśwziąćnogizapas,zanimsami
cięwyrzucą.

Starałasięignorowaćnatarczywygłosdźwięczącyjejwgłowie,idączarecepcjo-

nistką korytarzami wyłożonymi miękkim chodnikiem. Na ścianach wisiały plakaty
znajnowszymiproduktamifirmy,wszędziestałybujneroślinydoniczkowe,aprzez
szklaneścianywidaćbyłonowocześnieizesmakiemurządzonebiura.

Przezogromneoknacojakiśczasjejoczomukazywałsięolśniewacywidokna

zatokęSanFrancisco.MimowszystkoMaggieczułaradość,widząc,żeConnorod-
niósł sukces. Może da ci medal za to, że tak bardzo mu pomogłaś, ironizowała
wmyślach.

Recepcjonistkabyłajużdaleko.Maggiemusiałaprzyspieszyćkroku,byjądogo-

nić.Powinnazostawićśladzokruszków,bonietrafidowyjścia,jeślibędziemusiała
stąduciekać.Przestańsięnadsobąużalać.Poprostuzawróć,zanimbędziezapóź-
no,napominałasięwmyślach.

Gdyby miała wybór, na pewno by tak zrobiła. Przychodząc tu, podła ogromne

ryzykoiżałowałategocorazbardziej.Przezpołowężyciaunikałaryzykownychsy-
tuacji,więcdlaczegosiętuznalazła?

Byłapoprostuzdesperowana.ConnorMacLarentojejostatniadeskaratunku.
Aleoncięnienawidzi.Wyjdźstąd!Uciekaj!
–Zamknijsię!–sykładosiebie.
Susanodwróciłasięwjejstronę.
–Cośnietak,paniJames?
Wszystko jest nie tak! Nawet nie nazywam się „James”, miała ochotę wykrzyk-

nąć,aletylkosięuśmiechła.

–Wszystkowporządku.
Gdykobietasięodwróciła,Maggieprzewróciłaoczami.Niedość,żemówidosie-

bie,tojeszczesięzsobąkłóci.Itonagłos!Toniedobryznak.

Niżejchybajużniemogłaupaść.Nawetpogodnarecepcjonistkawyczułajejde-

sperację.Obrzuciłajejspłowiałedżinsyistarązamszowąmarynarkętaklitościwym
spojrzeniem,żeMaggieniezdziwiłabysię,gdybywdrodzepowrotnejwsułajej
dokieszenidziesięciodolarowybanknot.

Zdecydowanie za długo przebywała odcięta od świata pośród wzgórz Marin.

Spojrzałanaswójstaromodnystrójizdałasobiesprawę,żeniepotrafisięjużna-
wetstosownieubrać.Odtrzechlatniezajrzaładosalonupiękności.Możecałkowi-
cieniezdziczała,alezpewnościąniebyłanabieżącozmodą.Nieprzeszkadzałojej
to,alemożepowinnabyłazadbaćowygląd,udającsięnaspotkaniezjednymznaj-
bardziejdrapieżnychbiznesmenówKarolinyPółnocnej,któregoserce,jakwszyscy
chybasądzili,złamałaprzeddziesięciomalaty.

Kiedyśsiędowie,dlaczegoConnorpozwolił,byinniwierzyli,żetoonaznimze-

rwała. Oczywiście nie była to prawda. Rozstali się za obopólną zgodą. Pamiętała,
jakbytobyłowczoraj,boostatecznietoonamiałazłamaneserce.Jejżyciedrama-
tyczniesięzmieniło,itowcalenienalepsze.

Dlaczego przyjaciele odwrócili się od niej, winiąc ją za to, że zraniła Connora?

background image

Możeichokłamałpotym,jakwyjechałazmiasta?Niewierzyła,żeposunąłbysiędo
tego,aleupłyłosporoczasu.Możesięzmienił?

Nigdy nie zrozumie mężczyzn! Ale kiedyś zapyta go, dlaczego to zrobił. Jednak

nie dzisiaj, bo ma ważniejsze sprawy na głowie. Nie mogłaby się zdobyć na tak
wielkieryzyko.

Odwróćsięnapięcieiuciekaj!
– Jesteśmy na miejscu – oznajmiła Susan, zatrzymując się przed podwójnymi

drzwiami.–Proszęwejść.Czekanapanią.

Przecieżonnawetniewie,żetoona!
–Dziękuję.–Maggieuśmiechłasięcierpko.
RecepcjonistkaodeszłaiMaggiezostałasama.Sercewaliłojejjakoszalałe.Mia-

łaochotęuciec.Alezadalekosięjużposuła,abyterazsięwycofać.Zresztąna
pewnonietrafiłabydowyjścia.

–Miejmytojużzasobą–wymamrotałaiotworzyładrzwi.
GdyzobaczyłaConnora,poczułauciskwgardle.Siedziałzaogromnymbiurkiem

zwiśniowegodrewna,czytającdokumentiniezdającsobiesprawy,żegoobserwu-
je. Ucieszyła się, że umówiła się na spotkanie w San Francisco. Unikła dzięki
temuplotek,którezpewnościązaczęłybykrążyć,gdybyktośjązauważyłwMacLa-
renBrewery,alemiałateżokazjęzobaczyćgonatlewspaniałejpanoramymiasta.

Wydałojejsiętodziwne,alepasowałdotegomiejscataksamojakdowzgórzro-

dzinnegomiasteczka.

Przezchwilęnapawałasięjegowidokiem.Zawszejejsiępodobał,aleterazwyda-

wałsięjeszczeprzystojniejszy.Stałsięmężczyzną.Byłwysoki,miałszerokieramio-
naidługienogi.Jegociemnefalucewłosybyłyniecozadługiejaknaobecnetren-
dy. Uwielbiała jego niesamowite niebieskie oczy i olśniewacy uśmiech. Od pracy
na świeżym powietrzu miał lekko opaloną skórę, a jego wspaniale ukształtowane
ręcewydawałyjejsięwprostmagiczne

Ogarłajątęsknotanawspomnienietego,coConnorpotrafiłwyczyniaćtymirę-

kami. Seks zawsze był najbardziej zadowalacą częścią ich związku. Za bardzo
jednak ryzykował, oddając się swojemu zamiłowaniu do sportów ekstremalnych,
aMaggieszalałazobawyojegobezpieczeństwo,coostateczniedoprowadziłodo
ichrozstania.Alepodinnymiwzględamibyliidealnąparą.

Dziadek Angus często powtarzał, że bracia MacLaren dobrze się ustawili. Pa-

trzącteraznaConnorawjegoluksusowymbiurze,wiedziała,żetomałopowiedzia-
ne.Możeniepowinnaczućtakwielkiejdumyzichsukcesu,aleniemogłasiępo-
wstrzymać.

Myślodziadkuprzywróciłajądorzeczywistości.Tozjegopowoduodważyłasię

tutajprzyjść.

Connornadaljejniezauważył.Przezmomentrozważałaucieczkę.Nigdybysię

niedowiedział,żetubyła,iniemusiałabyznosićjegozłościlubzranionegospojrze-
nia.Alenatojużzapóźno.Unikałakonsekwencjipopełnianychprzezsiebiebłędów,
odkądsięznimrozstała.Przyszłapora,bystawićimczoła.

–Cześć–odezwałasięwreszcie.
Podniósłwzrok,wpatrującsięwniąprzezdłuższąchwilę.Czyażtaksięzmieniła,

żejejnierozpoznał?Jednakgdyuniósłbrwi,wiedziała,żenieucieszyłsięnajejwi-

background image

dok.

Wstał,krzyżującramionanapiersi.Znowuupłyładłuższachwila,podczasktó-

rejniespuszczałzniejświdrucegospojrzenia.

–Witaj,MaryMargaret–odezwałsięchłodno.
Przeszyłjądreszcz.Wciążmówiłzlekkimszkockimakcentem,choćprzeprowa-

dziłsiędoKarolinywszkolepodstawowej.

Postąpiłakilkakrokówdoprzodu,starającsięniedaćposobiepoznać,jakbar-

dzojestzdenerwowana.

–Jaksięmasz?–Załamałjejsięgłos.Miałaochotęspalićsięzewstydu,alezdo-

byłasięnauśmiech.

–Jestemzaty.–Spojrzałnazegarek.–Zarazzaczynamspotkanie,dlategonie

mamdlaciebieczasu.Aledziękuję,żewpadłaś,Maggie.

Wiedziała, że zasługuje na chłodne traktowanie, ale mimo to czuła się urażona.

Zrobiłakilkamiarowychwdechów,byzachowaćopanowanie.

–Tozemnąjesteśumówiony.
Uśmiechnąłsiępobłażliwie.
–Uwierzmi,żenie.Nigdybymsięniezgodziłnatospotkanie.–Przyjrzałsięjej

uważnieinagledotarłodoniego,cosięwydarzyło.–TotyjesteśTaylorJames!Wy-
brałaśsobieciekaweimię.

–Dziękuję.–Wiedziałajednak,żejejsprytwcaleniezrobiłnanimwrażenia.
Poprawiłamarynarkę.Czyżbynaglewbiurzezrobiłosięzimno?Chłódprzeszyłją

ażdokości.

–Dlaczegouciekaszsiędopodstępów?
–Chciałamsięprzekonać,czyudamisięosiągnąćsukceswbiznesie,niewyko-

rzystując nazwiska. – Starała się zachować neutralny ton, choć dobrze wiedziała,
żekłamie.Prawdabyłaznaczniebardziejwstydliwa.

–Widzę,żejesteśbardzozaradna–zauważyłoschle.
Przyglądałamusięprzezchwilę,leczjegotwarzwyrażałaobojętność.Oczekiwa-

ła,żebędzieurażony,zły,anawetwściekły.Aleonwydawałsięniewzruszony.

Chyba nie spodziewała się, że padną sobie w ramiona? Zwłaszcza po tym, jak

uznałjejwyjazdzazdradę.Najwyraźniejjednakzapomniałowszystkimirozpoczął
nowyrozdziałwżyciu.Onazresztąteż!

Okrążyłbiurkoioparłsięojegokrawędź.
–Słyszałem,żewróciłaśdomiastajakiśczastemu.Todziwne,żenigdyniewpa-

dliśmynasiebie.

– Staram się nie pokazywać publicznie. – Uśmiechła się lekko. Tak napraw

kilkarazywidziałagonauliczkachPointCairn,alezakażdymrazemuciekałagdzie
pieprzrośnie.Wtakichsytuacjachzawszedawałaosobieznaćjejniechęćdoryzy-
ka.

Trzy lata temu wróciła do Point Cairn w kiepskim stanie. Miała złamane serce

iniemalcałkowiciestraciłapewnośćsiebie.Nieczułasięnasiłach,bystawićCon-
norowiczoła.Terazteżmiaławrażenie,żeladachwilastracipanowanienadsobą.

–Jaksięmiewatwójdziadek?–Zmieniłtemat.–Niewidziałemgoodkilkutygo-

dni.

Uśmiechłasię.Connorijegobracialubilijejdziadkazwzajemnością.

background image

–Dziadeknieczujesiędobrze.Międzyinnymidlategoprzyszłamsięztobązo-

baczyć.

–Comujest?–Wyprostowałsię.–Zachorował?
–Cóż–zawahałasię–jestcorazstarszy.
Connorzaśmiałsiępodnosem.
–Wszystkichnasprzeżyje.
–Mamnadzieję.
Znowuskrzyżowałręcenapiersi,jakbychciałsięzdystansować.
–Czegoodemnieoczekujesz?
Sięgnęładotorebkiiwyłazniejgrubąteczkę.
–Chciałamporozmawiaćotwojejofercie.
Wziąłodniejteczkęizacząłwertowaćdokumenty.Nawieluznichwidniałyjego

podpisy.

–WszystkojestzaadresowanedoTaylorJames.
–Towłaśnieja.
– Nie wiedziałem o tym, składając ofertę. Inaczej nie próbowałbym się z tobą

kontaktować.–ZamknąłteczkęioddałjąMaggie.–Wszystkowycofuję.

–Niemożesztegozrobić!–Postąpiłakrokdotyłu,jakbyteczkaparzyłająwpal-

ce.

Uśmiechnąłsię,zbliżającsiędoniej.
–Mogę.Iwłaśnietozrobiłem.
–Nie,proszęcię.Potrzebu
Zjegooczuznowubiłchłód.
–Nieobchodzimnie,czegopotrzebujesz.Jestjużnatozapóźno.
–Ale
–Naszespotkaniedobiegłokońca.Powinnaśwyjść.
Przezsekundębyłabliskazałamania.Aleszybkoprzypomniałasobie,żejestte-

razsilniejszainiemożesiępoddać.Policzyławmyślachdopięciu,próbującodzy-
skaćpewnośćsiebie.

Uniosłagłowęispojrzałamuprostowoczy.
–Niewyjdęstąd,dokiniewysłuchasz,comamcidopowiedzenia.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

Podziwiałjejupór,aleitakniezamierzałgraćzniąwtęgrę.Niechciałmiećnic

wspólnegozMaryMargaretJameson.Chodzilizsobąwszkole,wcollege’uzostali
kochankami,awwiekudwudziestudwóchlatbyłwniejzakochanypouszy.Chciał
zniąspędzićresztężycia.Leczwtedywyjechałabezostrzeżenia,przeprowadziła
się na wschodnie wybrzeże i wyszła za mąż za jakiegoś bogacza, raniąc Connora
boleśnie.

Odtegoczasuupłyłodziesięćlat.Poprzysiągłsobie,żejużnigdyniepozwoli,by

jakakolwiekkobieta–azwłaszczaMaggieJameson–zrobiłazniegogłupca.

Wyglądajednaknato,żeznowuudałojejsięwywieśćgowpole.Właściwienie

powinnogotodziwić,boprzecieżprzekonałsię,jakdobrzepotrafikłamać.

Ostatnirazrozmawialiprzeztelefon.Czytoniedziwne,żewciążpamiętałtam

rozmowę?Wybierałsięzbraćmipodnamiot,aonawspomniała,żeniezastaniejej
wdomu,kiedywróci.Skądmiałwiedzieć,żenaprawdęznikniezjegożycia?Naza-
wsze.

Ażdodzisiaj.Stałaterazprzednim,utrzymując,żejesttąsamąosobą,którąusi-

łowałodnaleźćprzezdługiemiesiące.

Ponaddwalatawcześniejnarynkupojawiłsięnowygracz,którywkrótcezaczął

zgarniaćnagrodywewszystkichkonkursachpiwowarskich.NazywałsięTaylorJa-
mes.Connortylkotyleo„nim”wiedział.Nigdyniezjawiałsięosobiściepoodbiór
wyróżnienia,wysyłałprzedstawiciela.Jegomarkazyskiwałacorazwiększąrenomę,
aleniktnigdyniewidziałgonaoczy.

Connor postanowił go odnaleźć i, przy odrobinie szczęścia, wykupić jego fir

albozatrudnićgousiebie.Jegostaraniaspełzłyjednaknaniczym.

TaylorJamesniestrudzeniepodbijałrynekiprzezostatnirokudałomusiępoko-

nać wszystkich głównych konkurentów, w tym wioca markę braci – MacLaren
Pride, dzięki której zaistnieli w branży i zarobili pierwszy milion. Przegrana była
ujmąnahonorzeConnora,leczjegodeterminacja,byodnaleźćtajemniczegorywa-
la,tylkowzrosła.

ZczasemudałomusięzdobyćadresmejlowyinumerskrzynkipocztowejTaylora

Jamesa,alechoćwysyłałniezliczonepisma,proponującwspółpracę,nigdyniedostał
odpowiedzi.Ażdoteraz.

Stoca przed nim kobieta twierdziła, że to ona jest tajemniczym cudownym

dzieckiembranżypiwnej.Miałochotęwyrzucićjązadrzwilub,jeszczelepiej,we-
zwać ochronę, by ją wyprowadziła. Może wtedy poczułaby choć namiastkę bólu
iupokorzenia,któregoprześladowały,gdyznikłazjegożycia.

Maggiemogłabyjednakuznać,żewciążmunaniejzależy,atakniebyło.Fakt,że

jegociałonaniązareagowało,niemiałnicwspólnegozuczuciami.Poprostubyłfa-
cetemzkrwiikości.

Nurtowałogoteż,dlaczegoukrywałasiępodprzybranymnazwiskiem.Byłabar-

dzo utalentowana i znała się na piwie. Zresztą nic w tym dziwnego – pochodziła
przecież z tradycyjnej szkockiej rodziny browarników, a jej dziadek, Angus, sam

background image

zajmowałsięwarzeniempiwa,zanimlatatemuprzeszedłnaemeryturę.

Postanowił dać jej kilka minut, a potem wyrzucić ją i jej ponętny tyłeczek za

drzwi.

Gestemwskazałjejfotelprzedbiurkiem,siadającnaprzeciwkoniej.
–Maszpięćminut.
–Wporządku.–Usiadła,kilkarazywygładzającmarynarkę.Wydawałasięzde-

nerwowana,aleniedałsięoszukać.Jakzwyklezgrywałanaiwnegoaniołka.

Przypomniałsobie,żekiedyśnazywałjąswoim„rudowłosyaniołem”.Wciążmiała

opadacenaplecygęsterudewłosy,ajejskóra,którąuwielbiałdotykać,niestraci-
ła kremowego blasku. Wyglądała tak pięknie jak w dniu, gdy ją poznał. Ale wcale
niebyłaaniołem–przekonałsięotymnawłasnejskórze.

–Mojerecepturyotrzymaływszystkiegłównenagrodywciąguostatnichosiem-

nastumiesięcy.–Wmiaręjakmówiła,jejgłosbrzmiałcorazpewniej.–Wkrótkim
czasie udało mi się zrewolucjonizować segment jasnego piwa. To cytat z jednego
z ważniejszych branżowych recenzentów. Zasłużyłam sobie na taką opinię. Mój
browartonajlepszydebiutostatnichlat.

–Wiem.–Connorusiadłwygodniej.–Todlategoprzezostatniemiesiącepróbo-

wałemskontaktowaćsięzTayloremJamesem,araczejTaylorJames.Najwyraźniej
jednakniemiałaochotymiodpowiedzieć.

–Boniebyłanatogotowa–odrzekłacicho.
Byłpewien,żeMaggiemówiszczerzeporazpierwszy,odkądzjawiłasięwjego

biurze.

Wyłausta,jakbysięzastanawiałanadtym,cojeszczepowiedzieć.Niemógłsię

skupićnaniczyminnym,bopodniecałygojejzmysłowewargi.

Zacisnąłpieści.Jużchciałzakończyćtęniedorzecznąrozmowę,gdynaglesięode-

zwała:

–Otomojapropozycja:sprzedamcimojezwycięskierecepturyistworzęcośwy-

jątkowego dla marki MacLaren. Będzie to idealne bożonarodzeniowe piwo, które
rozejdziesięnapniu.Gwarantuję.

–Zajakącenę?
Zawahałasię,poczympodałakwotę,którawystarczyłabynarocznybudżetnie-

wielkiegopaństwa.Connorniemógłsiępowstrzymaćodśmiechu.

–Twojerecepturyniesątylewarte!
–Dobrzewiesz,żesą.Sampowiedziałeś,żenaszamarkatokuraznoszącazłote

jajka.Będzieszmógłużywaćnaszejnazwynaopakowaniachiwreklamach.Sprze-
dażwzrośniedotegostopnia,żedochódpotysiąckroćprzewyższyinwestycję.

Miałarację,aleniezamierzałtegoprzyznać.Zastanawiałsię,jakajestjejmoty-

wacja.Dlaczegoprzyszłaztymdoniego?Innefirmyteżnapewnochętniedobiłby
zniątargu.AraczejzTaylorJames.

–Dlaczegochceszsprzedaćswojerecepturywłaśniemnie?Idlaczegoteraz?
–Dlaczego?–Zagryzławargę.Connorpowstrzymałsięodjęku.Wstałzirytowa-

ny,wbijającwniąspojrzenie.

–Powiedzmiprawdęalbowyjdź.Niemamczasunatwojegierki.
– Mam mówić szczerze? – Zerwała się z miejsca. – Okej. Potrzebuje pieniędzy.

Zadowolony?Jestemzdesperowana.Bankodwiłmipożyczki.Niezwróciłamsię

background image

do innych firm, bo nie mam czasu analizować ofert i organizować przetargu. Po-
trzebujęgotówki,itoszybko.Dlategoprzyszłamdociebie.Niemamwyboru.–Wy-
puściłapowietrzeprzezusta,opierającsięofotel.–Tochciałeśusłyszeć?

–Tymrazemprzynajmniejmówiszszczerze.
Grymas na jej twarzy świadczył o tym, że opadła z sił. Pomyślał, że pewnie jest

najgorsząnegocjatorkąwhistorii,alezjakiegośpowoduwydałomusiętourocze.

Musisięjaknajszybciejpozbyćtegouczucia.Dlawłasnegodobra.
–Cozrobiłaśzpieniędzmi?–zapytał.–Musiałaśsięnieźleobłowić,idącnaugo

z bogatym mężem. – Otaksował ją spojrzeniem, przyglądając się spłowiałym dżin-
somiznoszonemużakietowi.–Toraczejoczywiste,żeniewydałaśichnaszpilki.

– Bardzo śmieszne. – Opuściła wzrok na swoje ciężkie buty. Po dłuższej chwili

spojrzałananiego.–Domyślamsię,coomniesądzisz,alejestemzbytzdesperowa-
na,żebysiętymprzejmować.Potrzebujępożyczki.Pomożeszmiczynie?

–Nacocitepieniądze?
Zacisnęłanachwilęwargi.
–Muszęrozszerzyćdziałalność.
–Jeślisprzedaszmiswojereceptury,nicciniezostanie.
–Stworzęnowe.TaylorJamestosilnamarka,stajesięcorazbardziejdochodo-

wa.NowaliniaRedheadteżjestpopularna.

–Dlategopotrzebujeszfunduszy?
–Muszękupićlepszysprzęt,zatrudnićpracowników,stworzyćzespółsprzedaży.

–Westchnęła.–Potrzebujęwięcejpieniędzy,żebyzająćsiędziadkiem.

–Comujest?
Naglesięzgarbiła.Mógłbyprzysiąc,żewjejoczachzobaczyłłzy.
–Jużdwarazybyłwszpitalu.Masłabeserce.Bardzosięoniegomartwię.Ma

trudności z oddychaniem, ale nadal chce hodować kozy. I nie zrezygnuje z picia
szkockiej.

–Dlafacetapewnerzeczytoświętość.
–Kozyiszkocka?–warkła.–Upierasię,żenicmuniejest,alewiem,żetonie-

prawda.Bojęsięoniego.–Odgarławłosyztwarzy.–Pojawiłsięnowylek,który
byłbydlaniegoidealny,aleubezpieczenieniepokryjeeksperymentalnegoleczenia.
Niestaćmnienanie.

Connorzmarszczyłbrwi.AngusCampbellbyłnajsympatyczniejszymstaruszkiem,

jakiegoznał.Toonzainspirowałbracidostworzeniawłasnejmarkipiwa.Dorasta-
jąc,Connoribraciawewszystkiewakacjedorabialiwjegorodzinnympubie,obser-
wującgoprzypracy.

Pięć lat temu odeszła ukochana żona Angusa, Doreen. Matka Maggie sprzedała

pub MacLarenom. Starszy pan nawił ją, aby przeprowadziła się do siostry na
Florydę,oczymmarzyłaodlat.Zostałsamzeswoimikozami,choćczasempoma-
galimuokolicznichłopcy.Wszystkotowydarzyłosięwtedy,gdyMaggiemieszkała
zbogatymmężemnawschodnimwybrzeżu.

Angusbyłjedynąrodziną,jakazostałaMaggiewPointCairn.
–Zapłacęzatolekarstwo–oznajmiłConnor.
–Nieprzyszłamprosićcięodatki.
Zirytowałygotesłowa,aleczułteżpodziw,żesięnaniezdobyła.

background image

–Niechodziodobryuczynek.Raczejwdzięczność.Anguszawszebyłdlanasdo-

bry.

–Wiem–odrzekłacicho–aleonmaprawieosiemdziesiątlat.Będziepotrzebo-

wałwięcejleków,pojawiąsięnieprzewidzianewydatki.Potrzebujępieniędzy,żeby
rozkręcić interes. W ten sposób będę mogła sobie pozwolić na zajmowanie się
dziadkiem. – Zaczęła krążyć po gabinecie. – Zatrudnię pomocników dla siebie
idziadka,możeudamisięwyremontowaćfarmę.Chodzioczystyinteres,aniejał-
mużnę.Muszędziałaćnatychmiast.

–Dlaczegobankciodwił?
– Powiedzieli, że sytuacja gospodarcza jest trudna i tym podobne – Wzruszyła

ramionami.

Connor przyjrzał się jej uważnie. Czuł, że nie mówi mu całej prawdy. Dlaczego

bankmiałbynieudzielićjejpożyczki?Napewnomiałasporezabezpieczeniewpo-
stacipieniędzyzugodyrozwodowej,ajejpiwaznakomiciesprzedawałysięwcałym
stanie.Ziemie,któreposiadalionaijejdziadek,byłybydlabankudoskonałągwa-
rancją wypłacalności. Być może Maggie nie kłamie, ale na pewno coś przed nim
ukrywa. Prędzej czy później dowie się co. Tymczasem w jego głowie pojawił się
nowyplan,którymógłbyichobojewybawićztarapatów.

–Damcitepieniądze–oznajmił.
–Naprawdę?–zdziwiłasię.
– Tak. – Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, że wciąż żywi do niej tak wiele

sprzecznych uczuć. Z jednej strony miał ochotę ją wyrzucić za drzwi, z drugiej –
zrzucićwszystkozbiurkaiwziąćjątuiteraz.

Miałaczelnośćprzyjśćdojegobiuraiprosićopieniądze,alenapewnomusiałoją

tokosztowaćsporoodwagi.Jużsamodgłosjejoddechudoprowadzałgodoszaleń-
stwa.Możepowinienpodrażnićsięzniątrochę,bywyrównaćrachunki?

–Jakijesthaczyk?–Znowugozaskoczyła.Powinnaterazskakaćzradości,anie

przyglądaćmusiępodejrzliwie.

–Haczykpoleganatym,żeniebędzietopożyczka.Chcęczegośwzamian.
–Oczywiście!–Rozchmurzyłasię.–Obiecałam,żesprzedamcirecepturyTaylor

James.

–Chętniejeodciebiekupię,alechcęciępoprosićocośjeszcze.
Postąpiłakrokdotyłu.
–Nicztego.
–Albosięnatozgodzisz,alboniciznaszegointeresu.
–Nacomamsięzgodzić?–żachłasię.–Nawetniewiem,oczymmówisz.
Włożyłręcedokieszeni.
–Potrzebujętowarzyszkinaprzycie.
–Towarzyszki?–parskła.–Napewnoznaszdziesiątkikobiet,które
–Tomusibyćosoba,któraznasięnapiwie,atyspełniasztenwarunek.Dlatego

przeztydzieńchciałbymkorzystaćztwoichusług.

–Zmoichusług?!Doczegozmierzasz?
–Chcęprzyjąćtwojąofertę:zapłacęcikwotę,którejpotrzebujesz,wzamianza

recepturyitędodatkowąusługę.

–Mambyćprzeztydzieńnatwojezawołanie?Tojakiśabsurd!–Zdenerwowana

background image

zaczęłakrążyćpogabinecie.

–Totylkotydzień–dodał.–Siedemdniisiedemnocy.
–Nocy?–Zmrużyłaoczy.
Wiedział,żepomyślałaoseksie.
–Wszystkozależyodciebie.
–Tojestszantaż!
–Nie.Mamciprzekazaćmnóstwopieniędzy,więcchcęczegośwzamian.
–Moichusług–dodałasarkastycznie.
–Zgadzasię.JesiennyFestiwalPiwaodbywasięwprzyszłymtygodniu.
–Wiem.
–Potrzebujępartnerkinatęokazję,atyjesteśidealnąkandydatką.Chcę,żebyś

przeztydzieńtowarzyszyłamipodczaswszystkichkonkursów,awpiątekposzłaze
mnąnagaloweprzycie.

–Chybażartujesz.
–Dlaczego?Nielubisztańczyć?
Przezmomentwyglądałanaporuszoną,aleszybkoodzyskałazimnąkrew.
–Taksięskłada,żenielubię.
Dziwne.Pamiętał,żekiedyśuwielbiałataniec.
–Tobezznaczenia.Itakpójdzieszzemnąnaprzycie.
–Tosięjeszczeokaże.–Wbiławniegowzrok.–Czylimamzatobąchodzićkrok

wkrokprzeztydzień,apotemdostanępieniądze,tak?

–Tak.Izatrzymaszsięwmoimapartamencie.
Zamarłanachwilę.
–Tegojużzawiele!
–Chcesztepieniądzeczynie?
–Dobrzewiesz,żetak.Aleprzecieżmożemysięspotykaćrano.
–Toniewystarczy.Będziemyzmuszenizostawaćdopóźna,awporannychgodzi-

nachmamumówionespotkaniaprzyśniadaniu.Niechcęryzykować,żeominiecię
cośważnego.

–Ale
–Nieoczekuję,żepójdzieszzemnądołóżka–wyjaśnił.–Chcępoprostu,żebyś

zatrzymałasięzemnąwhotelu.Takbędziewygodniej.

–Niemogęnatakdługozostawićdziadkasamego–zaprotestowała.
–Poproszęmamę,żebydoniegozaglądała.–Wmyślachpochwaliłsięzaszyb

reakcję.DeidreMacLarenodlatznałaAngusainapewnochętniebynatoprzysta-
ła.–Apodkoniectygodniadamcikwotę,októrąmnieprosiłaś.

–Awięcjedyne,comuszęzrobić,tospędzićztobątydzień?
–Iwszędziemitowarzyszyć.
–Łączniezpokojemhotelowym.
–Toapartament.
–Będęspaćnakanapie.
–Włóżkubędzieciwygodniej.
–Wtakimrazietybędzieszspałnakanapie?
–Nie.
–Przestańjużżartować.

background image

–Myślisz,żeżartuję?
–Wiem!–zawołałanagle.–Wynajmęsobiepokój.
–Whoteluniemajużwolnychmiejsc.
Zmarszczyłabrwi.
–Możemynazmianęspaćnakanapie.
–Maggie,przyjmujeszofertęczynie?
–Dajmichwilę.–Rzuciłamugniewnespojrzenie.
–Niemasprawy.
Znowu zaczęła krążyć po gabinecie, prawdopodobnie zastanawiając się, jak mu

odwić. Bo przecież nie może przystać na jego niedorzeczną propozycję! Skąd
przyszedłmudogłowytenpomysł?!Maggienapewnoniezgodzisięnajegowarun-
ki.Icobędziezniąrobiłprzeztydzieńwpokojuhotelowym?

Wiedział,cochciałbyrobić.Byłapiękna,aonwciążpamiętałkażdycentymetrjej

ciała.Latamipowracałydoniegowspomnieniacudownychchwil,jakiespędzilira-
zemwłóżku,aprzebywanietakbliskoprzezsiedemdnibyłobytrudnądoodparcia
pokusą.Niepowinnasięnatogodzić.

Nawetgdybymuodwiła,ConnoritakzapłaciłbyzalekiAngusa,choćbywta-

jemnicyprzednią.Prędzejczypóźniejjakiśbanknapewnoudzielijejpożyczkilub
Maggieznajdzieinneźródłofinansowania,dobijająctarguzinnymbrowarem.

Nie spodobało mu się to rozwiązanie. Nie chciał, by ona i jej receptury wpadły

wniepowołaneręce.Niemógłjednakzapominaćotym,żewciążpotrzebujepart-
nerkinaprzycie.JonasWellstonebyłbyniązachwycony.

Być może posunął się za daleko. Jeśli Maggie odrzuci jego propozycję, będzie

zmuszonyrenegocjowaćwarunki.Przekonają,bysprzedałamurecepturyitowa-
rzyszyłapodczasfestiwalu.

Próbował się teraz powstrzymać od śmiechu, patrząc, jak Maggie chodzi w tę

izpowrotem,mamrocząccośpodnosem.Miałochotęwziąćjąwramionaipocie-
szyć,choćwiedział,żepozafizycznymzauroczeniemnaszczęścienicjużdoniejnie
czuje.Przedstawiłjejtęofertę,byzagraćjejnanerwachiodpłacićzato,jakpo-
traktowałagoprzedlaty.Przyszłapora,bywyrównaćrachunki.

–Jakajesttwojaodpowiedź,Maggie?–zapytał.

Zatrzymałasięispojrzałananiego.Tobyłbłąd.Zdalekaczułasiłęjegoprzycią-

gania.Dlaczegopotychwszystkichlatachwciążmusibyćtakprzystojnyinieokrze-
sany?Toniesprawiedliwe.Czuła,jakjejhormonyburząsię,błagając,abyprzyła
propozycjęispędziłaznimtydzieńwhotelowymapartamencie.

Cosięzniądzieje?!Byłaniemalpewna,żechcesięnaniejzemścić.Jejusługi,jak

sięwyraził,napewnoniemiałysięograniczaćdotowarzyskiejrozmowyprzykola-
cji.

Usługi!Cozatupet!
–Maggie?
–Okej.Docholery!Niechcibędzie.Zgadzamsię.–Machłarękązrezygnacją.
Connornabrałpowietrza.
–Todobrze.
–Aleniezamierzamsięztobąprzespać.–Wycelowaławniegoplacem.

background image

Przechyliłgłowę,przyglądającsięjejuważnie.
–Mówiłem,żenietegooczekuję.
–Alemamyspaćwjednymapartamencie.–Wypuściławreszciepowietrze.Nie

zauważył,żecałyczaswstrzymywałaoddech.–Nodobrze,aleOkej.Nieważne.
Niechbędzie.–Przerwała,czując,żesięczerwienijakzwykle,gdyogarniałojąza-
żenowanie.

Connornapewnotozauważył.Choćpowiedziałwyraźnie,żeniezamierzazacią-

gnąćjejdołóżka,założyła,żejestinaczej.Aonnajwyraźniejchciałjątylkomiećna
oku.Przecieżmógłmiećkażdąkobietę,jakiejzapragnął.Napewnoczekająteraz
wkolejceinakażdymkrokurzucająmusięnaszyję.Dlaczegomiałbychciećprze-
spaćsięzMaggie,skoroprzezostatnielatażyłwprzekonaniu,żegozdradziła?Po-
trzebowałtylkopartnerki,któraznasięnabranżypiwowarskiej,aonaidealniena-
dajesiędotejroli.

–Źlecięzrozumiałam–przyznała.
–Toprawda–wymruczałuwodzicielsko,zbliżającsiędoniej.–Bogdybyśmymieli

zrobićto,cosobiewyobrażasz,napewnoniezmrużylibyśmyoka.–Maggieotwo-
rzyłaustazezdziwienia.–Wtakimrazieustalone.

Wetknąłjejrękępodramię,prowadzącjądodrzwi.
–Przyjadępociebiewniedzielęrano.Spakujcośwyjątkowegodoubranianagalę

i weź kilka sukienek koktajlowych. Będziemy się spotykać z ważnymi partnerami
biznesowymi.Chcęnanichzrobićwrażenie.

Nie zamierzała mu wyjaśniać, że ma tylko dwie sukienki koktajlowe, bo więk-

szośćswojejogromnejgarderobytrzylatatemuoddaładosklepuzodzieżąużywa-
ną.

Odwróciła się do niego twarzą i dla podkreślenia swoich słów, dotknęła palcem

jegopiersi.

–Zapamiętajsobie:niebędzieżadnegoseksu.
Spojrzałnajejpalec,potemnanią.
–Znowupróbujesznegocjować?
Cofła rękę i natychmiast zaskniła za ciepłem bicym od jego ciała. W my-

ślachtłumaczyłatosobiefaktem,żejużdawnoniedotykałamężczyzny.Odlat.Nic
dziwnego,żenamomentzakręciłojejsięwgłowie.

–Mówiępoważnie!–Byłazła,żełamiejejsięgłos.–Będęztobądzielićpokój,

alenatymkoniec.

–Toapartament–poprawiłją,całującjąwszyję.
OBoże!Coonwyprawia?Wiedziała,żepowinnagospoliczkowaćlubodepchnąć,

aleprzebiegłjąprzyjemnydreszcz,gdypoczuładotykjegoustnaskórze.

–Powtarzajzamną–powiedział.–Apartament.
– Apartament – wymamrotała, tuląc się do niego, gdy drażnił zębami jej ucho.

Musitoprzerwać!Alejeszczenieteraz

–Bardzodobrze–wyszeptał,biorącjąwramionaicałując.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Zrobiło jej się goco. Każdy dotyk Connora niemal palił jej skórę. Nigdy dotąd

nie czuła tak wielkiego pożądania, nawet gdy kochała się z nim po raz pierwszy,
anapewnoniezpozbawionymuczućAlanemCosgrove’em,byłymmężem.

Dlaczego myślała o zimnym jak lód Alanie w takiej chwili, kiedy gocy Connor

doprowadzałjąustamidoszaleństwa?!

Chwyciłagozakoszulę.Powinnatoprzerwaćijaknajszybciejwyjść!Alepotrze-

bowałajeszczechwili,bynacieszyćsięjegowargamiidotykiem.Oddawnanieczu-
łasiępożądanaprzezmężczyznę.

Connor zawsze był wprawnym kochankiem, ale przez lata nabrał finezji. Pieścił

jejwargi,rozchylającjeiwnikającwniedelikatniejęzykiem.Jejopórpowolitop-
niał.Objąłją,wodzącdłońmipojejciele,nieprzerywającpocałunku.Byłagotowa
oddaćmusięcałkowicie,gdynagleoderwałsięodniej.Zachwiałasię.Miałaocho
zaprotestowaćizmusićgo,bypocałowałjąznowu,alesiępowstrzymała.Poprawiła
pasektorebkinaramieniuiwygładziłażakiet.

Gdypodniosłananiegowzrok,uśmiechnąłsięzadowolonyzsiebie,jakbywłaśnie

wygrałzakład,byćmożesamzsobą.

Pamiętała ten uśmiech. Kiedyś kochała go tak samo jak Connora. Wszystko się

jednak zmieniło i choć właśnie goco się całowali, nie zamierzała pójść z nim do
łóżka.Terazprzynajmniejwie,zjakwielkimigrażywiołem.Czytomożliwe,żepo
tylulatachwciążżywidoniegotaksilneuczucia?Musiałabybyćszalona,gdybyim
siępoddała.Powinnasięterazskupićnazdobyciupieniędzy.Byłagotowarzucićsię
zanimiwogień.AConnorMacLarentouosobienieognia.

Nabrałapowietrza.
–Wtakimraziedozobaczeniawniedzielę.
–Dozobaczenia.–Pogładziłjejwłosyiotworzyłdrzwi.
–Uważajnadrodze.
–Dobrze.
Wyszłazbiurawciążrozedrgana.Jejwcześniejszeobawyokazałysięnieuzasad-

nione–wlabirynciekorytarzybeztruduznalazławyjścieitrafiładogarażu.Zanim
sięzorientowała,jechałajużwstronęmostuGoldenGate,kierującsiędodomu.

Ten pocałunek nic nie oznaczał, tłumaczył sobie Connor, gdy zamknął drzwi.

ChciałpoprostudaćMaggienauczkęidowieść,żekłamała,zarzekającsię,żenig-
dyniepójdzieznimdołóżka.Świetniesięspisał!Byłatakpodniecona,żemałobra-
kowało,abygorozebrała.Gdybynieprzerwałpocałunku,leżelibyjużnadzynaka-
napie.

Poczułpodniecenie,gdyprzedoczamiprzemknąłmuobraznagiejMaggiewicej

sięnaskórzanejsofie.Czułjużprawiedotykjejpiersiismakjedwabistejskóry.

–Tyidioto!–skarciłsięnagłos.–Dlaczegoprzerwałeś?!
Wtamtejchwiliwydałomusiętonajlepszymrozwiązaniem,aleterazczułniena-

syconepożądanie.Maggiezawszetaknaniegodziałała.Cholera,przecieżjestjuż

background image

zupełnie innym facetem niż dziesięć lat temu. Stał się silniejszy, mądrzejszy. Nie
mógł pozwolić na to, by znowu ona rozdawała karty. W przyszłym tygodniu to on
przejmiekontrolęnadsytuacją.

Kontrolę?! Powodzenia! Jego wewnętrzny głos drwił w najlepsze. Connor ode-

pchnąłniechcianemyśli.Możewprzeszłościniepanowałnadsobą,alewszystkosię
zmieniło.Maggieteżzgubiłakilkakilogramów,choćwyglądałarównieładnie.Może
jeszczeładniej.Gdyzobaczyłjąwdrzwiach,namomentzaparłomudechwpiersi.
Zawsze miała nad nim władzę, ale dojrzał i nie pozwoli, by jej urok ponownie za-
wróciłmuwgłowie.

Niemiałbyjednaknicprzeciwkotemu,byznowusiędoniejzbliżyć.Zrobiwszyst-

ko,abyzaciągnąćjądołóżka,jestprzecieżfacetemzkrwiikości.Nieoznaczato
jednak, że coś do niej czuje – po prostu chętnie wykorzystałby okazję. Już jego
wtymgłowa,bytaksięstało.

Spojrzałnazegarek.Cholera,zadwadzieściaminutprzyjdzieJake,bywyciągnąć

gonazakupy.Postanowiłzabraćsiędopracy.Bratostrzegałgo,żetegopopołudnia
dzierozmawiałprzeztelefonzprawnikamizeSzkocji,atozawszepsułomuhu-
mor.

Prawnicy z Edynburga próbowali nakłonić braci, by jeden z nich przyleciał do

SzkocjiuregulowaćsprawyposiadłościwujaHugh’gona.Gdybyktóryśznichsięna
tozgodził,utknąłbywSzkocjinakilkatygodni.Jednakbracianiepalilisiędowyjaz-
duzinnegopowodu–Hughbyłczłowiekiempełnymnienawiściinieobchodziłaich
jegoostatniawolaaniwarunkitestamentu,choćbylijegospadkobiercami.

Wszyscy trzej urodzili się w szkockim regionie Highlands, lecz większość życia

spędzili w Karolinie Północnej. Wraz z ojcem, Liamem MacLarenem, byli spadko-
biercamizamkuMacLarenów.AlegdyConnorbyłdzieckiem,zachłannywujHugh
pozbawiłojcaspadku,atenniemógłprzeżyćzdradybrataipokilkulatachzmarł,
zostawiającmatkęsamą.

Deidre musiała samotnie wychowywać trzech chłopców. Nie chcąc przebywać

w tej samej okolicy co szwagier, matka przeprowadziła się z dziećmi do Karoliny,
gdzie mieszkała jej siostra. Connor nie pamiętał wiele z tamtego okresu. Dzikie
wzgórzazwidokiemnaskalistewybrzeżeMarinCountybyłyjegoprawdziwymdo-
mem.

Byćmożewujwyświadczyłimprzysługę.Connorniepotrafiłsobiewyobrazićży-

cia w innym miejscu. Gdyby się tu nie przeprowadzili, nie poznałby Maggie Jame-
son.

WyglądającterazprzezoknonaGoldenGateBridge,zastanawiałsię,czyrzeczy-

wiściejesttopowóddoradości.Trudnotojednoznaczniestwierdzić,aleniemógł
siępowstrzymaćoduśmiechu,gdypomyślałozbliżacymsiętygodniu,któryspędzi
wtowarzystwiepięknejMaggie.

Zanim Maggie dotarła do domu, jej serce się uspokoiło, a niepokocy szum

wuszachustał.Tylkowustachwciążczułalekkiemrowienieponiespodziewanym
pocałunku.

Niemogłauwierzyć,żeodważyłasięwejśćdojaskinilwaizwłasnejwoliznalazła

sięwtrudnympołożeniu.Ciężkopracowałanato,byznaleźćwsobiesiłęiodwagę,

background image

awystarczyło,żerazspojrzałanaConnoraiwłaściwienatychmiastsiępoddała,po-
zwalając,bytoonprzejąłkontrolęnadsytuacjąipodejmowałdecyzje.

Zaparkowała samochód w garażu obok stodoły i przez podwórze ruszyła w kie-

runku domu, w którym mieszkała z dziadkiem. Popołudniowe słońce przegrywało
zjesiennymchłodem.Maggiepodciągnęłakołnierzżakietu,przezchwilęwpatrując
sięwfalucykrajobrazażdobrzeguoceanu.Jejwyborywżyciuniezawszeokazy-
wały się trafne, ale musiała przyznać, że ma szczęście: mieszka w pięknym domu
wmalowniczejokolicy,ajejukochanydziadekmimoproblemówzdrowotnychwciąż
jest„nachodzie”,jakzwykłmawiać.Czuładumęzfaktu,żeudałojejsiępowrócić
wtestrony,dosłownieiwprzenośni.

Connor MacLaren nie miał pocia, jak wiele potrzebowała odwagi, by poprosić

goopieniądze,aleniezamierzałamusięztegozwierzać.Musiaławalczyćoswo
obecnąpozycjęiniezaryzykujejejutratyprzezjedengłupipocałunek.

Wbiegłaposchodachdodomuispojrzałanazegarustawionynagzymsiekomin-

ka.Otejporzedziadekbyłzatydojeniemkóz.Rzuciłatorbęnakrzesłowsalonie
i poszła do sypialni, by zadzwonić. Nie miała zamiaru dzielić pokoju z Connorem,
nawetjeślibyłtoluksusowyapartament,jaknieomieszkałkilkakrotniezaznaczyć.

Jednak gdy zadzwoniła do recepcji, powiedziano jej, że nie ma wolnych miejsc.

Connorniekłamał.Winnymhotelupołożonymnajbliżejtego,wktórymmiałsięza-
trzymaćConnor,podanojejtakniebotycznącenę,żeniemalwybuchłaśmiechem.

Podziękowała recepcjonistce i rozłączyła się. Przez kilka minut siedziała przed

komputerem, przeglądając strony internetowe, aż wreszcie nerwowo wybrała nu-
merConnora.

–MacLaren–usłyszaławsłuchawce.
–Toja,Maggie–powiedziała.–Stwierdziłam,żejednakbędzielepiej,jeślibędę

dojeżdżaćnafestiwalzdomu.Dziadeknieczujesiędobrzeiniechcęgozostawiać
nanocsamego.

–Rozmawiałemjużotymzmamą–odrzekłoschle.–Obiecała,żebędziezaglą-

dać do dziadka dwa razy dziennie i przez najbliższy tydzień tam nocować. Znając
Angusa,niesądzę,żebywytrzymałobecnośćdwóchzatroskanychkobiet,więcwy-
jeżdżając,wyświadczyszmuprzysługę.

–Napewno
–Pozatym–niepozwoliłjejdokończyć–zgodziłaśsięjużspędzićzemnątenty-

dzień, prawda? A ja obiecałem dać ci w zamian sporą sumę. Myślę, że to dobry
układ.

–Całkiemniezły–odrzekłastłumionymgłosem.
–Myślałem,żesięzgadzasz.Tłumaczyłemci,żepotrzebujętowarzyszki,począw-

szyodspotkańprzyśniadaniuażpokończącesiępóźnoprzycia.

–Kiedyśnielubiłeśtowarzyskichzobowiązań.
–Dziesięćlattemubyćmożetakbyło,aleterazuważam,żetoniewielkacena,

jakątrzebazapłacićzazdobycieczegoś,naczymmizależy.

–Cenazaprowadzenieinteresów?
– Właśnie. Twojej firmie też na pewno wyjdzie to na dobre, jeśli poznasz ludzi,

zktórymipracuję.

Wiedziała,żemarację.

background image

–Dobrze.Aleniepójdęztobąnagaloweprzycie.
–Niematakiejmożliwości.
–Nawetniewiesz,ocomnieprosisz.
Namomentzapanowałacisza.
–Chceszpowiedzieć,żejeślibędęciępróbowałdotegonakłonić,zerwieszumo-

wę?

Natychmiastrozpoznałajegowładczyton.Niemiałazamiaruzrywaćumowy,ale

niechciałaiśćnatogłupieprzycie.Sprawdziławszystkonastronieinternetowej–
miała to być oficjalna kończąca festiwal gala, zapewne tak samo snobistyczna jak
każdezelitarnychprzyjęć,wktórychbrałaudziałwBostonie.

Niechciałasięjużdłużejspierać,dlategozmieniłatemat,apokilkuminutachroz-

mowysięrozłączyła.

Nie miała nic przeciwko pokazywaniu się u boku Connora na przyciach, choć

tegoniezamierzałamupowiedzieć.Natomiastmyśl,żemiałabyznimdzielićapar-
tament,napawałająprzerażeniem.Niewiedziała,jakrozwiążetenproblem,aleje-
śliwciągukilkudniniezwolnisiężadenpokój,będziemusiałasięztymzmierzyć.

Coprawdawynacieosobnegopokojunierozwiążejejdylematucodouczestnic-

twawgali,jednakniechciałaterazzaprzątaćsobietymgłowy.Jeśliprzetrwająra-
zemtydzień,Connorbędziemusiałzrozumieć,gdymuodwi.

Gdyby bank udzielił jej pożyczki, nie znalazłaby się w tak opłakanym położeniu.

Najbardziejliczyłysięterazpieniądze.Choćdziadekupierałsię,żejestwznakomi-
tejformie,obawiałasię,żeprędzejczypóźniejbędziewymagałkosztownejopieki,
ajejniebędzienaniąstać.Większośćpieniędzyzugodyrozwodowejposzłanana-
prawędachuwdomudziadka,sporowydałateżnawyposażenieswojegobrowaru.

Miałanadzieję,żeto,cozostało,wystarczyjejjakozabezpieczenie,aleAnguspo-

trzebował drogiego leku, a kiedyś może będzie musiał przejść operację, dlatego
byłazdesperowana.Jejfirmasięrozrastała,podbijałanowerynki,dziękiczemukie-
dyśbędziemogłaliczyćnawiększyzysk,alezanimtonastąpi,potrzebowaławięcej
kapitału,byutrzymaćtemporozwoju.

IwłaśniedlategowjejżyciunanowopojawiłsięConnor.Sprzedażrecepturwy-

dawałasięlepszymrozwiązaniem,boniemusiałabyzwracaćpożyczki.

Naglepoczułasięokropniezmęczona.Spojrzałanaswojewygodnełóżkozutęsk-

nieniem.Niestetynajpierwmusipomócdziadkowinakarmićkozy.

Zdejmującswoje„lepsze”dżinsyiwkładającbardziejznoszonąparę,uśmiechła

siędosiebie.Kilkalatwcześniejnieprzyszłobyjejdogłowy,bypójśćnabiznesowe
spotkaniewdżinsach.Ostatnimiczasyroboczeubraniastopniowowypierałystroje,
którenosiła,gdybyłamężatką.

Alan,jejbyłymąż,nalegał,bynosiłaeleganckiespódnice,bluzkiizapinaneswe-

trytegosamegokoloruorazperłybezwzględunato,jakiemiałaplany.

–Zawszepowinnaśbyćwidywanawmodnym,aleskromnymstroju–napominała

jąkrytycznymtonembyłateściowa,Sybil.

Gdy trzy lata wcześniej wróciła do Point Cairn po rozwodzie, nie miała pocia,

w jak opłakanym jest stanie. Wiedziała jedynie, że jej małżeństwo zakończyło się
porażką.Chciałaodbudowaćswojeżycie.Marzyłaotym,byspotkaćsięzestarymi
przyjaciółmiizwiedzićmiasteczko,zaktórymtaktęskniła.

background image

Pewnegodnia,tużpopowrocie,wybrałasięnazakupy.Wsklepiespotkałaznajo-

mych ze szkoły, z którymi nie widziała się przez całe lata. Bardzo ją to ucieszyło,
lecz dawni przyjaciele szybko dali jej do zrozumienia, że nie chcą mieć z nią nic
wspólnego.Wypominalijej,żeodwróciłasiędowszystkichplecamiizraniłaConno-
ra, który nadal był powszechnie lubiany i szanowany – w przeciwieństwie do niej.
Jednaznapotkanychwsklepieosóbujęłatoznaczniebardziejdosadnie,oznajmia-
jąc,żedlanichMaggiemogłabywogólenieistnieć.

Był to dla niej kolejny poważny cios. Przez następny miesiąc chodziła po domu

w piżamie, przenosząc się z łóżka na kanapę, by pooglądać telewizję. Smuciła ją
myśl, że mogła zranić Connora, ale nie mogła zrozumieć, dlaczego nie powiedział
znajomymprawdyorozstaniu.

Wciążpamiętałatamtebezsennenoce,kiedywiniłasięwmyślachzaból,jakispo-

wodowałainnym,nawetjeśliniemiałatakiegozamiaru.

Pewnegodniadziadekpoprosiłjąopomocwhodowlikóz.Jejhumornatychmiast

się poprawił. Dziadek jej potrzebował! Ubrała się starannie, wkładając pastelo
spódnicęijednokolorowyzestaw:różowąbluzkęisweterek.Dotegowłożyłaele-
ganckizłotyłańcuszekistyloweszpilki.

Gdy weszła do stodoły, dziadek zlustrował ją spojrzeniem i spytał, czy przyszła

wypićzkozamiherbatkę.Tendowciptakgorozbawił,żeniemógłpowstrzymaćsię
odśmiechu.Maggiespojrzałanaswójstrójizełzamiwoczachpobiegładodomu.
Biednydziadekmiałwyrzutysumienia,żesprawiłjejprzykrość.

Maggiewiedziałajednak,żewinależałapojejstronie–byłasłabaiślepanarze-

czywistość. Były mąż zaprogramował ją zgodnie ze swoimi upodobaniami. Wciąż
słyszała jego krytyczny głos, którym wydawał polecenia. Gdy tylko złożyli sobie
przysięgęmałżeńską,zacząłjejokazywaćdezaprobatęitakzostałodosamegokoń-
ca.MusiałabyćłatwymcelemporozstaniuzConnorem,boinaczejzpewnościądo-
strzegłabyokrucieństwo,któreAlanskrywałpodbezbarwnąpowierzchownością.

Gdybyłajeszczemężatką,częstonurtowałojąpytanie,dlaczegotakbardzoprze-

szkadzałojejzamiłowanieConnoradosportówekstremalnych,skoroterazdzielnie
znosiławerbalnąprzemoczestronymężaijegomatki.

Dodzisiajwgłowiedźwięczałyjejichzłowrogienapomnieniaidocinki.
dziła, że zamieszkując pięć tysięcy kilometrów od byłego męża i jego despo-

tycznejmatkizdołaprzednimiuciec,aleodległośćniemiałaznaczenia.Krytyczne
uwagiAlanaiSybilwciążpotrafiłyzmącićjejspokój.

Po żartobliwej uwadze dziadka przeżyła załamanie. Nie mogła przestać płakać.

Wreszcie dziadek zabrał ją do lokalnej poradni, by porozmawiała z psychologiem.
Alejakmogładoszukaćsięsensuwczymśtakbezsensownym?Wiedziałatylko,że
wszystkowjejżyciusiępopsuło.

Stopniowojednakuświadamiałasobie,żeniejestwinnatego,cosięwydarzyło–

tomanipulacjeAlanadoprowadziłyjądotakiegostanu.Wporadnipoznałakobiety,
które miały za sobą podobne związki. Doszła do wniosku, że jeśli zajmie się co-
dziennymi obowiązkami, znajdzie sobie cel i skupi na nim uwagę, nie będzie mieć
czasu, aby zadręczać się przeszłością. Co najdziwniejsze, to wesołe stadko kóz
dziadkapomogłojejnajbardziej.

LydięiVincenta,kozichrodzicówcałejtrzódki,nieinteresowało,coMaggiema

background image

nasobielubwjakimjestnastroju.Interesowałoichtylkojedzenie,aLydięiinnesa-
micetrzebabyłorównieżwydoić.Mlekonależałopotemzważyć,acałośćzawieźć
dowytwórcówkozichserówijogurtów.Kozypotrzebowałyteżświeżejwodyisia-
na, na którym mogłyby spać. Ich kopyta trzeba było przycinać, a młode koźlątka
wymagałydodatkowejopieki.

WszystkieteobowiązkiwypełniałaMaggie.Pojakimśczasiezdałasobiesprawę,

żedziękikozomdziadkazyskałacelipowód,bycodziennieranowstaćzłóżka.

Zmieniłysięjejpriorytety.
Oprócztegoprzygotowywałaposiłkidladziadkaiwybierałasięnadługiespacery

wzdłużklifualbopoplaży.Zdnianadzieńczułasięzdrowszaiweselsza.

Pojakimśczasiedotarłodoniej,żedziadekświetniesobieradzibezjejpomocy.

Dziękiniemuodzyskałasiły, alenadszedłczas,by zaczęłazarabiać.Przerażała ją
jednakwizjapracywmiasteczku,gdziemogłabywpaśćnaktóregośzdawnychzna-
jomych. Wtedy dziadek zasugerował, że mogłaby zainteresować się prowadzonym
niegdyśprzezjejojcabrowarem.

Sprzętleżałzamkniętywspecjalniewydzielonympomieszczeniuobokstodoły.To

tamojciectestowałróżnegatunkipiwa,zanimpodawałjewpubie.Odjegośmierci
niktnieinteresowałsięmagazynem.

Maggie zawsze lubiła przyglądać się ojcu, gdy eksperymentował z recepturami,

wymyślającnowesmaki,dlategopomysłwydałsięjejkuszący.Czyszczeniebaryłek,
wymianazardzewiałychkranówitestowaniepozostałegosprzętuzałojejtydzień.
Przez kolejne tygodnie przemierzyła cały region w poszukiwaniu składników i na-
rzędzi,zanimuwarzyłapierwsząpartięcałkiemprzyzwoitegopiwa.

Odtamtejporyupłyłytrzylata.Terazzuśmiechemodkręciłakureknajnowszej

partiipiwatypupaleale,zktórymeksperymentowała.Zgłosiłajedokonkursu,któ-
rymiałsięodbyćpodczasfestiwalu,ispodziewałasiękolejnejwygranej.

Napełniłakufel,podziwiajączłotawobrązowykolornapoju.Pochałaiskoszto-

wałago,starającsięzachowaćobiektywizmwoceniearomatuidoboruskładników.

–Idealne–powiedziaładosiebie.Tomogłabyćjejnajlepszareceptura.Kończąc

pracę, zamknęła zawór, uprzątła blat i przeniosła się na werandę, gdzie wypiła
piwo,podziwiajączachódsłońcanadoceanem.

Otejporzedniaczęstomożnabyłodostrzecstadkosarenlubsamotnegołosiaże-

rucegowśróddębów,wierzbizarośli.Przezłąkęprzebiegłzając,szukającschro-
nieniaprzedczujnymspojrzeniemjastrzębiaszybucegoponiebie.

Uwielbiaładzikośćotaczacejjąprzyrodyiunoszącysięwpowietrzuzapachmo-

rza.Nigdynieznudziłojejprzyglądaniesiępowykrzywianymprzezwiatrcyprysom
rosnącymnazboczuwzgórza,naktórymznajdowałasięposiadłość.Wdzieciństwie
była przekonana, że w drzewach tych mieszkają elfy. Wszystko wydawało jej się
wtedymagiczne.

Jednak magia zaczęła ulatywać, gdy zmarł ojciec. Od tamtej pory podła sporo

nieprzemyślanych decyzji, ale przez ostanie lata zdołała wreszcie nad wszystkim
zapanowaćizamierzałaodnaleźćutraconąmagię.Właśniedlategoożywieniestare-
gobrowaruojca,jegospuścizny,miałodlaniejtakwielkieznaczenie.

ZbliżacysięJesiennyFestiwalPiwamiałbyćkulminacjąjejwysiłków,byzdobyć

mianojednegozkluczowychgraczywbranży,którąkochałojciec.Byładumna,że

background image

zasłużyła na miano „zapewne najlepszego mikrobrowaru w Karolinie Północnej”,
jakojejfirmiewyraziłsięjedenzkrytyków.

Uśmiechszybkojednakzniknąłzjejtwarzy,gdyprzypomniałasobieopakcie,jaki

zawarłazsamymdiabłem–ConnoremMacLarenem.Jejdawniprzyjacielezpewno-
ścią przyklasnęliby mu, gdyby w nadchodzącym tygodniu próbował się na niej ze-
mścić.WystarczyłobyjednosłowoConnora,ajejniedokońcajeszczeugruntowana
wbranżyreputacjaległabywgruzach.

Wiedziała,żeConnorniejestmściwy,alewiniłjązarozstanieimógłbychciećwy-

równać z nią rachunki. Taka ewentualność martwiła ją jednak znacznie mniej niż
jegobliskość.Jakmaprzetrwaćznimtydzieńwjednympokoju?Wiekzdecydowa-
nie mu służył. Connor stał się najseksowniejszym facetem, jakiego znała. Dobrze
wiedziała, że zamierza zaciągnąć ją do łóżka. Czy znajdzie dość siły, by mu się
oprzeć?Czywogóletegochce?

Postanowiłanieodpowiadaćnatopytanie.Cokolwiekmasięwydarzyć,będzieto

jejdecyzja.Jużnigdyżadenmężczyznadoniczegojejniezmusi.Niebyłajużnie-
pewnąsiebiedziewczyną,leczodnoszącąsukcesykobietą,którawpełnipanujenad
swoimlosem.Samazdecyduje,czymaochotęnazmysłowezapasyzConnorem.

Uśmiechłasiędosiebie,wchodzącdokuchni.Zabrałasięzaprzygotowanieko-

lacji,naktórązamierzałapodaćpieczeń,ziemniakipureeiświeżozerwanąfasolkę.

–Cieszęsię,żetrochęsięrozerwiesz–powiedziałdziadek,gdyzasiedlidostołu.

–Niemartwsię.Poradzęsobie,kiedycięniebędzie.

–Niemartwięsię,bopaniMacLarenobiecała,żebędziedociebiecodziennieza-

glądać.

–Zupełnieniepotrzebnie–mruknąłdziadek.
Maggie czuła jednak, że nie mówi szczerze. Od zawsze przyjaźnił się z Deidre

MacLaren,matkąConnora,ajejodwiedzinysprawiąmuwieleprzyjemności.Poza
tym pani MacLaren była wykwalifikowaną piegniarką, dlatego gdyby dziadkowi
cośsięstało,wiedziałaby,cozrobić.

Maggiesądziła,żeczasdofestiwalubędziejejsiędłużył,alezanimsięzoriento-

wała,nadszedłniedzielnyporanek,apodjejdomlśniącymczarnympickupempodje-
chałConnor.Wyszłamunaspotkanie,gdyparkował.Starałasięignorowaćuderze-
nie goca, gdy obserwował, jak taszczy po schodach zbyt chyba ciężką walizkę.
Podszedłdoniej,wziąłwalizkęiumieściłjąwbagażniku.

–Mamnadzieję,żemojebeczkisięzmieszczą?
– Dlatego przyjechałem pickupem. – Ruszył za nią do magazynu. Kilkakrotnie

wracaliiwynosilibeczki,któreConnorzabezpieczyłnaprzyczepie.

– Jeszcze jedno. – Pobiegła do magazynu i po chwili wyłoniła się, pchając przed

sobą wózek z trzema skrzynkami butelkowanego piwa przeznaczonego dla sę-
dziów.

–Chybaniemuszępytać,czybierzeszudziałwkonkursie–rzuciłobojętnie.
–Zdecydowałamsięwostatniejchwili–przyznała.–Tenfestiwaljestzbytważny,

żebygozlekceważyć.Startujęwkategoriimikrobrowarów,więcniebędękonkuro-
waćzMacLarenem.

–Całeszczęście.Ostatnimrazemskopałaśnamtyłki.
–Toprawda.–Uśmiechłasięzdumą.

background image

Ładującskrzynkinaprzyczepę,Connorzauważyłznakfirmowy.
–Zarejestrowałaśjepodprawdziwymnazwiskiem?
–Tak–westchnęła.–Stwierdziłam,żeporawyjśćzukrycia.
–Zgadzamsię.Ludziepowinniwiedzieć,zkimmajądoczynienia.
Czyżby to była aluzja do ich spotkania w biurze? Nie odpowiedziała, sądząc, że

immniejpadniesłów,tymlepiej.

Connorotworzyłdrzwipostroniepasażeraipodałjejrękę,gdywchodziłanasto-

pień.Maggieniemaljękła,czującciepłojegodłoni.

–Konkurszapowiadasięciekawie–zauważyłConnor,zamykającdrzwi.
Tonjegogłosuwydałjejsiępodejrzany.
– Niech zgadnę – powiedziała, kiedy usiadł za kierownicą. – Jesteś członkiem

jury?

Uśmiechnąłsię,przekręcająckluczykwstacyjce.
–Tak.Mamnadzieję,żetonieproblem?
–Skądże–odrzekłaposępnie.–Comogłobymigrozić?
–Spokojnie.Degustacjabędzieanonimowa.
–Wtakimrazieskądtenprzebiegłyuśmiech?
Connorzaśmiałsiępodnosem,aonazaczęłasięprzygotowywaćnanajgorsze.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

Gdydotarlidohotelu,oddalibagażeboyowi,którymiałjeprzechowaćdoczasu,

aż ich pokój będzie gotowy. Jeden z organizatorów festiwalu zajął się beczkami
Maggieiobiecał,żezostanądostarczonedoogródkapiwnego,gdzieprzezcałyty-
dzieńwystawcymieliserwowaćswojeproduktygościom.

MaggiezabrałajedyniewózekzeskrzynkamipiwadlasędziówiruszylizConno-

remkażdewswojąstronę.

Wreszciemogłaodetchnąć.Podczaspodróżynapięciesięgałozenituikolejnyraz

musiałasobiezadaćpytanie,jakwytrzymazConnoremprzezcałytydzień.Podwu-
dziestuminutachwkabiniepickupaomaływłosniepoprosiła,bysięzatrzymałinie
rzuciłasięnaniego.

Wciążczułanaplecachciarkipotym,jaknaświatłachodwróciłsiędoniejispoj-

rzał w oczy. Nie odezwał się ani słowem, ale wiedziała – lub raczej czuła – że jej
pragnie.Najejrękachpojawiłasięgęsiaskórka,awpodbrzuszu–wspominającto,
wciążsięrumieniła–poczułapromieniuceciepło.Teżgopragnęła.

Gdyświatłasięzmieniły,nacisnąłpedałgazuimagicznachwilauleciała.Onjed-

nak wciąż uśmiechał się do siebie. Miała ochotę wyskoczyć z samochodu i uciec
gdziepieprzrośnie,alesiępowstrzymała.Przecieżpotrafinadsobąpanować!

Przezresztępodróżyrozmawialiojegomamie,jejdziadku,kozachiowszystkim,

cotylkomogłoodciągnąćuwagęodseksownychwargConnora,jegoniesamowitych
oczuiimponucychramion.

Naprawdęsądziła,żebędziewstaniemusięoprzeć,mieszkającznimprzezty-

dzień?Chybaoszalała!Jużdwarazydzwoniładohotelu,pytającowolnepokoje,ale
wszystkiehotelewokolicybyływpełnizarezerwowane.Niemiaławyboru.

Możektóryśzgościwycofajeszczerezerwację?
Gdypodczaspodróżypoinformowałagooswoichplanach,Connorodrzekł:
–Będęnalegał,żebyśdzieliłazemnąapartament.
–Dlaczego?
–Chcęcięmiećnaoku.Todużyhotel.Niewiadomo,cosięmożewydarzyć.
–Cotomaznaczyć?–oburzyłasię.–Potrafięosiebiezadbać.
–Wiem–odrzekłcierpliwie,jakbysłyszałtokolejnyraz.
–Poprostuuważam,żeniepowinniśmy
–Spaćwjednymłóżku?–dokończyłzanią.–Nocowaćtakbliskosiebie?Oddy-

chaćtymsamympowietrzem?Wczymproblem,Maggie?Boiszsię,żenadsobąnie
zapanujesz?

–Zapanuję–oznajmiła.
– Jesteś pewna? Nie obawiasz się, że twój opór zmięknie i jeszcze dzisiaj bę-

dzieszmniebłagać,żebymsięztobąkochał?–Uśmiechnąłsięarogancko.–Spójrz-
myprawdziewoczy:jestemmądry,bogatyiprzystojny.Prawdziwyzemnieideał.
Tobędziedlaciebiewyzwanie.

Wybuchłaśmiechem.
–Maszwybujałąfantazję.

background image

Wciąż się uśmiechając, wziął ją za rękę. Poczuła, jak dreszcz przebiega wzdłuż

jejramienia,amięśniebrzuchakurcząsięzpożądania.

– Posłuchaj – mówił dalej. – Możemy sprawdzić, czy są wolne pokoje, ale wolał-

bym,żebyśzatrzymałasięwmoimapartamencie.Chybaniezapomniałaś,żeprzez
tentydzieńmaszbyćmojąpartnerką?Samasięnatozgodziłaś.

–Niezapomniałam.–Przecieżwciążjejotymprzypominał.Przystałateżnawa-

runki,jakiejejzaproponował,niepowinnawięcteraznarzekać.Westchnęławmy-
ślach.Connorrobito,bysięnaniejodegrać.Niechtakbędzie!Skorodziękitemu
zdodziepotrzebnąkwotę,jestgotowanapoświęcenie.

Gdyszłaprzezlobby,zdałasobiesprawę,żezakażdymrazem,kiedybędziepró-

bowaćzmienićwarunkiukładu,spotkasięzoporemConnora.Czywartopoświęcać
natoczasienergię?Chybanie.

Conieoznacza,żepójdzieznimdołóżka.
Wrecepcjidowiedziałasię,żewhoteluniemawolnychpokoi.Zmęczona,posta-

nowiła napić się kawy. Kupiła w hotelowej kawiarni średnią latte, która dała jej
nowyzastrzykenergiidointerakcjizludźmi.

Przezresztęporankawypełniałaformularze,rozmawiałazorganizatoramiiprze-

kazałaimskrzynkipiwa,którezostałynastępnierozpakowaneioznakowane.Wie-
działa,żetokonieczne,bytakzwana„degustacjanaślepo”przebiegłabezzarzutu.
Organizatorzywprowadziliszeregobwarowań,bysięupewnić,żekażdywystawca
otrzymaobiektywnąocenę.

Nie miała pocia, że ochrona będzie na tak wysokim poziomie. Przez ostatnie

trzylataniepokazywałasięnakonkursach,próbującutrzymaćanonimowość.Nie-
malwybuchłaśmiechem,gdypoproszonąjązaciężkączerwonąkotarę,gdziepo-
witał ją wysoki umięśniony ochroniarz w obcisłej czarnej koszulce z plakietką, na
którejwidniałoimię:Johnny.

–Mapaniprzysobieformularzzgłoszeniowy?–spytał.Wręczyłamudokumenty,

czekając,ażodznaczywszystkieokienka.–RedheadBrewery?Nigdyotymniesły-
szałem.

–TooddziałTaylorJames–wyjaśniładumna,żetakszybkowpadłanato,bywy-

korzystaćnazwisko,którymdotądsięposługiwała.

– Tak? – Johnny był pod wrażeniem. – Lubię jego piwa. – Odwrócił się w stro

stolika, przeglądając zawartość pudełek pełnych grubych zalakowanych kopert. –
Mam.Znalazłempanią.–Wyjąłzpudełkakopertę.

–Todobrze.
Johnnyprzyjrzałsięjejspiętymwkucykwłosom.
–RedheadBrewery,czyli„BrowarRudej”.Terazjużrozumiem.Rudatoty?
–Tak–odrzekłazuśmiechem.
Johnnyodwzajemniłuśmiech,nachylającsiękuniej.
–Okej,Ruda.Wkategoriimikrobrowarówzgłosiłaśtrzyrodzajepiw.Potwierdź,

czytoichpoprawnenazwy.–Johnnywyczytałfantazyjnenazwymarek.

–Tak,zgadzasię.
–Świetnie.–Otworzyłkopertęiwyjąłzniejtrzykartonikiznadrukiemzjednej

strony.–Tooficjalnenumery,którychbędąużywaćsędziowiewocenietwoichpiw.
Nie podadzą nazw. – Johnny napisał markerem odpowiedni numer na każdej ze

background image

skrzynekiwręczyłjejkartoniki.–Tylkonikomuichniepokazuj.Mogłobytowpły-
nąćnabezstronnośćsędziów.

–Wszystkojasne.
–NazywamsięJohnny.–OchroniarzstuknąłpalcemwprzypiętądoT-shirtupla-

kietkę.–Gdybyśmiałajakiśproblem,śmiałodomnieuderzaj.

Wzięłatorebkęzestołu.
–Jasne.Dzięki.
– Chwileczkę. – Johnny złapał ją za ramię. – Schowaj te numery przy mnie. –

Uniósłznaczącobrwi.–Chybaniechcemy,żebyktośnaciebiegłosowałtylkodlate-
go,żemaszładnąbuzię.

–Słucham?–Natychmiastrozejrzałasię,bysięupewnić,czynikttegoniesłyszał.
Na plecach poczuła chłodne ciarki, gdy zdała sobie sprawę, że szuka wzrokiem

byłegomęża,Alana,któryzwyklewpadałwszał,gdyktośprawiłjejkomplementy.
Oskarżał ją o flirtowanie i nazywał dziwką. Nie było to przyjemne, ale na Boga,
upłyłyjużtrzylata.Niepowinnaotymmyśleć!

CzykiedykolwiekzapomnioAlanie?Przygnębiałajątamyśl.Wzięłajednakgłę-

bokiwdechizdobyłasięnaszerokiuśmiech,wkładająckartonikiznumeramidoto-
rebki.

–Dziękujęzapomoc,Johnny.
–Niemasprawy–odrzekł,wskazującgłowąwyjście.–Wszystkozałatwione.Mi-

łegodnia!

Trzygodzinypóźniejsiedziaławsłonecznymlobbyobokhotelowejkawiarni.Nie

miałapocia,gdziesiępodziewaConnoranikiedyprzyślejejwiadomośćznume-
rempokoju.Domyślałasię,żemożesięwspokojudelektowaćwaniliowąlatte,za-
nim stanie twarzą w twarz z prawdziwym wyzwaniem tego tygodnia: Connorem
MacLarenem.

Miałabardzopracowityporanek.PozałatwieniuformalnościzJohnnymzwiedziła

przestrzeń wystawową, gdzie dziesiątki wolontariuszy ustawiało stoiska, beczki,
szklankiibaneryreklamowe.Winnejczęścisaliznajdowałasięscenaiparkietdo
tańca,widocznezrozległegoogródkapiwnego.Udzielałajejsiępozytywnaenergia
ientuzjazmotaczacychludzi. Pomyślała,żemożew przyszłymrokusamazgłosi
sięjakowolontariuszka.

Gdy skończyła kawę, znalazła pustą salę konferencyjną. Usiadła i kolejny raz

przeczytała wytyczne członków jury oraz program festiwalu, zaznaczając semina-
ria,wktórychmiałanadziejęwziąćudział.Gdyzamierzaławyjść,dołączylidoniej
czterejwłaścicielepubów,zktórymiucięłasobieinteresucąpogawędkęoplusach
i minusach branży piwowarskiej. Opuściła salę w pozytywnym nastroju, czując, że
jestnadobrejdrodze,bystaćsięczęściąotwartejiprzyjaźnienastawionejspołecz-
ności.

Gdypodeszładoschodówruchomych,jakiśmężczyznastanąłobokniej.Uśmiech-

nąłsię,gdywjeżdżalinagórę.

–Dobrzesiępanibawi?–zapytał.
–Tak–odrzekła,zerkającnaniego.Sprawiałwrażeniesympatycznego.–Maggie

Jameson–przedstawiłasię.

background image

–Miłomiciępoznać,Maggie.–Uścisnąłjejserdeczniedłoń.–TedBlake.Dotąd

niewidziałemcięnafestiwalu.Pracujeszwbranżyczyjesteśgościem?

–Jestemtuporazpierwszy.Prowadzęmałybrowarikilkamoichmarekbierze

udziałwkonkursie.

–Ilumaszpracowników?
Zdziwiłojątopytanie,leczpomyślała,żeTedchcepoprostuuciąćsobiezniąpo-

gawędkę.Ostatecznieprzyjechalinafestiwal,bywymieniaćsięinformacjamiiprzy-
czynićsiędorozwojubranżypiwnej.

–Naraziepracujęsama.
–Musicibyćciężko.
–Lubięto,corobię.
–Maszprzedstawicielihandlowych?
Zmarszczyłabrwi.
–Samazajmujęsięsprzedażą.
– Uhm. – Wręczył jej wizytówkę. – Jeśli zmęczy cię samotna praca, zadzwoń do

mnie.

Spojrzała na wizytówkę, potem na niego. Wjeżdżali właśnie na główne piętro.

Przyjednymzestanowiskdostrzegławpatrucąsięwniąbrunetkę.Kobietawyglą-
dałaznajomoiniespuszczałazniejgniewnegospojrzenia.Maggiebyłatakzdziwio-
na,żeniemogłaoderwaćodniejwzroku.Pochwilibrunetkaodrzuciławłosydotyłu
iodwróciłasiędoniejplecami.

Ocojejmogłochodzić?
Maggiespojrzałanaswegotowarzysza.
–Miłobyłociępoznać,Ted.
–Nieuciekajjeszcze–zażartował.
Onajednakmarzyłaochwilisamotności.
–Przepraszam,alejestemzkimśumówiona.
Pijąckolejnąkawęprzeddużąszybąkawiarni,wciążczułairytację,wspominając

dziwnespojrzeniebrunetki.

Z tarasu rozciągał się widok na malowniczą marinę Point Cairn. Niewielki port

był kiedyś wioską rybacką, a połów ryb wciąż stanowił jedno z głównych zajęć
mieszkańców. Kutry wpływały do mariny po dniu pracy, by rozładować ładunek.
Niecodalejżaglówkiwypływałynapełnemorze,stawiającżagleiwalczączsilnym
wiatremorazwysokimifalami.WtejczęściKarolinyPółnocnejżeglarstwobyłoulu-
bionymsportemśmiałkówuzależnionychodadrenaliny.

DoMaggiepowróciływspomnieniaoojcuijegożaglówce.Miaładziesięćlat,gdy

zaczęłapływaćzrodzicami.Wciążpamiętała,jakietoprzyjemneczućwewłosach
morskąbryzę.Świetniesiębawilitamtegolata:ojciecwykrzykiwałrozkazy,aona
i mama wykonywały je, salutując i się śmiejąc. Wpływali do niewielkiej zatoczki,
gdzie wody były spokojne i wiatr był mniejszy, zarzucali kotwicę i jedli lunch. Raz
nawetnocowalinałódce.Byłytocudownechwile.

Potemjednakojcieczacząłzapuszczaćsięnabardziejniespokojnewodywposzu-

kiwaniu wyzwań. Bała się z nim wypływać. Mama też przestała mu towarzyszyć
podczastychwyprawistarałasięwyjaśnićMaggie,dlaczegoojciecjesttakżądny
przygód.Wyjeżdżałnaspływygórskie,wspinałsięnanajwyższeszczyty,próbował

background image

nawetparalotniarstwa.Poszukiwałcorazmocniejszychwrażeń.

Maggieniepotrafiłazrozumieć,dlaczegoonaimamamuniewystarczały.Otrzą-

snęłasięzzamyślenia,rozglądającsiępozatłoczonymlobby.Dohotelunapływały
tłumygości.Zastanawiałasię,czyznajdziewśródnichznajomątwarz.Postanowiła
przeznajbliższytydzieńpoznaćjaknajwięcejosób.

Wolałabyniespotkaćnikogozmiejscowych,botakiespotkanienienależałobydo

najprzyjemniejszych.

–Jakbymniemiałainnychzmartwień–mrukła.
Kolejnyrazprzeczytałaprogramisprawdziła,czykartonikiznumerkamidlajury

sąnamiejscu–leżałybezpieczniewjejtorebce.Uśmiechłasiędosiebie,wspo-
minając, jak Johnny zażądał, by od razu je schowała. Wyglądał na osiłka, ale wie-
działa,żenieskrzywdziłbynawetmuchy.Totwardzielozłotymsercu.

Zmarszczyłabrwi,przypominającsobieswojąreakcję,kiedypowiedziałjejkom-

plement. Będąc z Alanem, stała się ekspertką w unikaniu męskiej uwagi, by nie
wzbudzaćjegozazdrości.Pewnegorazu,gdybyłymążpodsłuchał,jakżartujezko-
leżankami, podził ją o namawianie ich do prostytucji. Wyśmiała go, lecz był to
błąd.Szybkonauczyłasięniespoufalaćzinnymikobietami.

–Tożałosne–powiedziaładosiebie,potrząsającgłową.Potrzechlatachodpo-

wrotuwciążbałasięwyjśćzcienia,akomplementywprawiałyjąwzakłopotanie.

Niezamierzałasięjednaktymprzejmować.Zmieniłasię.Cieszyłasię,żejestna

festiwaluwtowarzystwieprzystojnegofacetamimotego,żewłaściwieuległaszan-
tażowi.

Dostała wiadomość. Wzięła głęboki wdech i odczytała esemesa: „Pokój 1292.

Twójbagażjużtujest.Jateż.Dozobaczenia”.

Zakręciłojejsięwgłowie.Zastanawiałasię,czytoprzezkofeinę,czyzpowodu

Connora.

Głupiepytanie.Oczywiście,żeprzezniego.
Zebrała rzeczy, wstała i wyrzuciła kubek po kawie do kosza. Gdy znalazła się

wwindzie,jeszczerazsprawdziła,czykartonikiznumeramisąnaswoimmiejscu.
Johnnybyłbyzniejdumny.

Cieszyła się, że głosowanie ma być anonimowe, bo Connor nie dowie się, które

zpozycjinależądoniej.

Czynaprawdęobawiasię,żemógłbysięposunąćdosabotażu?Chybaniebyłoto

wjegostylu?

Próbowałaodepchnąćteobawy,alebezskutecznie.Chybamaprawomartwićsię

choćtrochę?Connorjestdżentelmenem,aleichrelacjepozostawiająwieledoży-
czenia.Ajeślizamierzająupokorzyćprzedcałąbranżą?Możezadałsobietyletru-
du, by zniszczyć jej opinię? Czy może go za to winić? Przez te wszystkie lata żył
wprzekonaniu,żegozdradziłaiodeszła.

Oczywiścieniebyłatoprawda.Zerwaniezniąwcalenieprzyszłomuztrudem.

dziłanawet,żepoczułulgę,gdysięjejpozbył.Jednakjeśliwierzyćdawnymprzy-
jaciołom,Connorbardzoprzeżyłichrozstanie.Musisięwięcliczyćzmożliwością,
żezechcejejodpłacićpięknymzanadobne.

Aleczymógłbysięposunąćdozłamaniazasadkonkursuisprawdzić,którenume-

rynależądoniej?Byćmożeporadziłbysobiebeztego.Pracowałwbranżyodlat

background image

i brał udział w konkursach, więc świetnie znał wszystkie receptury i potrafił do-
strzegaćichniuanse.Odmiesięcyprzyglądałsięjejpostępom,choćżyłwprzekona-
niu,żemadoczynieniazTaylorJames.Możedziękitemubyłbywstaniedomyślić
się,którepiwanależądoniej.

Zdecydowaniemiałpowody,byzrobićjejnazłość,itonietylkodlatego,żejest

rywalkąwinteresach.Potychwszystkichlatachmógłbychciećsięnaniejodegrać.
Ajakwiadomo:zemstanajlepiejsmakujenazimno.

–Przestań!–upomniałasięnagłos.
Niepowinnazapominaćotym,żeConnorjestprzedewszystkimdobrymczłowie-

kiem.Pozatymmiałaterazważniejszeproblemynagłowie:jakwytrzymaćznimty-
dzieńwtymsamymapartamencie?

Windawjechałanadwunastepiętro.Maggiewyszłanakorytarz,przyglądającsię

marmurowejposadzce,kryształowymżyrandolomimeblomwstylurococo.Facet,
którynosiłflanelowekoszuleiwytartedżinsy,lubiłmieszkaćwluksusie.Zrobiłoto
naniejwrażenie,alezdrugiejstronyczułasięrozbawiona.

– Pora zacząć zabawę – wyszeptała, kierując się do apartamentu. Kolejny raz

skarciłasięwmyślachzato,żewpakowałasięwtenbałagan.

Connor usłyszał, jak Maggie zakręca wodę w łazience. Domyślał się, że zaraz

wyjdzie.Okazałsilnąwolę,niewchodzączniąpodprysznic,choćmiałnatoochotę.

Czekając,rozejrzałsiępopokoju.Zawiłbukietykwiatówibutelkęszampana

w nadziei, że pod wpływem romantycznego nastroju Maggie szybciej mu ulegnie.
Wtlegrałprzyjemnydlauchajazz.Zawiłteżkolację.Kuchniaczekałanajego
sygnał,byjądostarczyćdopokoju.

NieporazpierwszyzamierzałuwieśćMaggie.Gdylatatemukochałsięzniąpo

raz pierwszy, również wszystko zaplanował. Pamiętał tamten dzień, jakby to było
wczoraj:pikniknaopustoszałejplażyozachodziesłońca,wahanie,nieśmiałydotyk,
jejcichyśmiech,pożądanieiwreszcierozkosz.Oddziłwspomnienia,skupiającsię
natejchwili.Tymrazemwiedziałprzynajmniej,corobi.

Upewniłsię,żeszampanjestodpowiednioschłodzony.Niezamierzałsięznią„ko-

chać”. Jeśli do czegoś między dojdzie, będzie to ostry seks. Mnóstwo seksu. Taki
przynajmniejmiałplan,choćwiedział,żeMaggiesiętemusprzeciwi.Alepocałunek
wbiurzemówiłsamzasiebie.

Ajejgocespojrzenie,gdyjechalidohotelu?Jeślidobrzeodczytałjejintencje,

beztruduzrealizujeswójplan.

Miałwrażenie,żenadająnatychsamychfalach.Właściwiedlaczegoniemieliby

wskoczyć razem do łóżka jak za starych dobrych czasów? Przecież oboje tego
chcieli,sądorośli,argumentowałwmyślach,stawiającnakominkuwazonzbukie-
temróż.Kwiatyiszampannapewnopomogąjejpodjąćdecyzję,nawetjeślipocząt-
kowobędziesięopierać.Niewstydziłsięprzyznać,żechodzimuoseks.Lubiłuwo-
dzićkobiety,starającsięstworzyćromantycznynastrój.

Wyjrzałprzezokno,wpatrującsięwzachódsłońcanadoceanem.Czyżbystałsię

aż tak cyniczny i wyrachowany? Przecież to nie w jego stylu. Nie oczekiwał, że
Maggiepójdzieznimdołóżkatylkodlatego,żezgodziłsiępożyczyćjejpieniądze.
Skrzywiłsię,gdyzaświtałamutamyśl.Zamierzałwykorzystaćswójurokizdolność

background image

perswazji,byrozwiaćjejwątpliwościidopiąćswego.

Zresztą dlaczego miałaby mieć wątpliwości? Pragnęła go tak samo jak on jej.

Wciążpotrafiłczytaćwniejjakwotwartejksiędze,więczakładał,żeniebędziego
tokosztowałozbytwielewysiłku.

–Pięknyapartament.–Odwróciłsiędoniejtwarzą,gdyusłyszałzasobąjejgłos.

Stała w drzwiach do łazienki, susząc włosy ręcznikiem. Miała na sobie T-shirt
zkrótkimirękawamiilegginsy.Connorowispodobałsięjejstrój.–Taksięspieszy-
łam,żeniezauważyłamtegowcześniej.–Przeszłaprzezpokój,dotykającnarzuty
przewieszonej przez oparcie kanapy, przyglądając się obrazom i wąchając róże. –
Piękne,niesądzisz?

Nie mógł oderwać od niej oczu. Szła boso, prostując ramiona. Jej gęste włosy,

schnąc,nabierałypołysku.PodT-shirtemwidziałjejpiersi.Poczuł,żejegopożąda-
nierośnie.

Zapomniałjuż,jakseksownebyłyjejpalceustóp.Aletychcudownychpiersinigdy

niezdołałwymazaćzpamięci.

Byłapiękna,alepolatachsprawiaławrażeniejeszczebardziejkruchej.Imilczą-

cej.Miałwrażenie,jakbypoznawalisięnanowo.Wciągunajbliższychdnibędzie
mógłprzekonaćsię,czytakjestnaprawdę.Tylkojednarzeczniewspółgrałazjej
twarzą:smutekwoczach,którynieznikał,nawetkiedysięuśmiechała.

Znowuspojrzałnajejstopyizdałsobiesprawę,jakbyłgłupi.Nikogojeszczetak

bardzoniepragnął.Leczzdrugiejstronymiałochotęzażądaćwyjaśnień,dlaczego
gozdradziła.Niezamierzałjejjednaktegookazywać.Niechciał,bywiedziała,jak
zagubionyczujesięwjejobecności.Odkądzjawiłasięwjegobiurze,niemógłjej
sobiewybićzgłowy.Gdysięzniąprześpi,pozbędziesięniechcianychuczućiza-
czniewreszcienormalniefunkcjonować.

Zatrzymałasięobokpojemnikazlodem,wktórymchłodziłsięszampan.
–Dlakogotojest?–Spojrzałananiego.
–Dlanas.–Podszedłdoniej.–Pomyślałem,żebędziemychcielitouczcić.
Zamrugałazdziwiona.
–Cokonkretnie?
–Totwójpierwszyfestiwal,prawda?–Szybkoznalazłodpowiedź.
–Tak.
–Więcwłaśnietopowinniśmyuczcić.
–Okej.Odniosętylkoręcznik.–Wyszładołazienkiipokilkuchwilachwróciła.–

Jakiemamyplanynadzisiejszywieczór?

–Pomyślałem,żezjemykolacjęwpokoju.–Wyjąłbutelkęzloduiowinąłjąser-

wetką.–Maszcośprzeciwkotemu?

–Nie.Todoskonałypomysł.
–Świetnie.–Zdjąłmetalowąosłonkęiprzekręciłkorek,ażtenwystrzelił.Napeł-

niłkieliszkiszampanem.–Nazdrowie,MaryMargaret.

–Nazdrowie–odrzekła.–Mm,pyszny.
–Mamnadzieję,żelubiszsteki?
–Uwielbiam.
–Todobrze,bozawiłemjenakolację.
Zakrztusiłasięszampanem.Odstawiłakieliszekinabrałapowietrza,odchrząku-

background image

jąc.

–Jużdobrze?–Byłgotówpoklepaćjąpoplecach.
–Tak.–Skrzyżowałaręcenapiersi,patrzącnaniegozezłością.–Alesamamogę

sobiezawićposiłekizaniegozapłacić.

–Toprawda,alejużsiętymzałem.–Wzruszyłramionami.
–Cotomaznaczyć?!
– Uspokój się. To tylko kolacja. – Czuła narastacą irytację. – Poza tym jak

chceszzaniązapłacić?Przecieżsamaprosiłaśmnieopieniądze.–Otworzyłasze-
rokooczy,patrzącnaniegozniedowierzeniem.Miałwrażenie,żezarazwybuchnie,
alesiępowstrzymała.–Ococichodzi,Maggie?

Nieodpowiedziała,alezaczęłakrążyćnerwowopopokoju,mrucząccośpodno-

sem.Nierozumiałjejreakcji.Gdymijałagoporaztrzeci,złapałjązarękę.

–Cosięztobądzieje?Jatylkozawiłemcistek.Jeślicitonieodpowiada,mo-

żeszwybraćcośinnego.

–Czyżby?
–Oczywiście,żetak–odparłzdziwiony.Nabrałpowietrza,byopanowaćzłość.–

Tylko po co? Zawiłem wszystko, co lubisz: średnio wysmażony stek, pieczone
ziemniakizmasłemi śmietaną,grillowaneszparagi,a nadesermus czekoladowy.
Sadziłem,żesięucieszysz.Kiedyśzatymprzepadałaś.

Wpatrywałasięwniegoprzezdłuższąchwilę,jakbydopieroterazgozauważyła.

Zaczerpłapowietrza,azłośćzaczęłazniejulatywać.

–Nicciniejest?–Przyglądałsięjejuważnie.
Potrząsnęłagłową.
–Wszystkowporządku.Przepraszam,tobyłogłupie.
–Nie.Poprostuzbiłaśmnieztropu.–Uśmiechnąłsięniepewnie.
Znowuwzięłagłębokiwdech,wygładzającwłosyiprostującsię.
–Maszdobrąpamięć.Nadallubięwszystko,cowymieniłeś.
–Cieszęsię.–Ostrożniepodałjejkieliszekszampana.–Aleczuję,żecośwypro-

wadziłocięzrównowagi.Powiedz,ocochodzi,żebymdrugirazniepopełniłtego
błędu.

Napiłasięszampana.
–Tonietwojawina.JapoprostuNieważne.–Podeszładookna,odwracającsię

doniegotwarzą.–Dziękuję,żezawiłeśkolację.Napewnobędziebardzosmacz-
na.

–Dajspokój.–Zaczynałtracićcierpliwość.–Chybamożemybyćzsobąszczerzy?

Powiedzmi,cozrobiłem.–Zagryzławargę.Ocholera!–Proszęcię,tylkoniepłacz.
Przepraszamzacokolwiekcięuraziło.

–Namiłośćboską!Wcaleniezamierzampłakać.Poprostuczasemmnieponosi.
–Skorotakmówisz
–Takmówię.
–Wporządku–odrzekł.–Cieszęsię,żetonieprzezemnie.Alewiedz,żemożesz

krzyczećipłakać,kiedytylkomasznatoochotę.

–Naprawdę?–Powstrzymałasięoduśmiechu.–Niemamtakiegozamiaru.
–Nigdyniewiadomo.
–Trudnomisobiewyobrazić,żebykobietywybuchałypłaczemwtwoimtowarzy-

background image

stwie.

–Rzeczywiścieniezdarzasiętozbytczęsto.–Raczejnigdy,dodałwmyślach.Ko-

biety, z którymi się spotykał, nigdy nie pozwoliłyby sobie na otwarte wyrażanie
uczuć,acodopieronapłacz.Choćbydlatego,żewtensposóbzniszczyłybysobie
makijaż.

Ale to mu nie przeszkadzało. Emocje wprowadzają tylko zamieszanie, a on nie

chciałbardziejkomplikowaćsobieżycia.Dlatego,choćsambyłwyluzowanyinie-
skomplikowany,wolałumawiaćsięzkobietamizwyższychsfer,którerozumiałyza-
sadygry.Wjegotowarzystwiemogłyliczyćnawspaniaływieczór,apotemświetny
seks,lecznatymkoniec.Niczegowięcejniepotrzebował.

WziąłMaggiezarękęipoprowadziłdokanapy.
–Usiądźiodprężsię.Napijsięszampana.Niktniebędzieciędoniczegozmuszał.
Zrobiłatak,jakzasugerował.Gdyusiadłnaprzeciwległymkońcukanapy,spojrza-

łananiego.

–Pewniemyślisz,żejestemidiotką.
Wpatrywałsięwniąprzezchwilę.Mógłbysięzatracićwjejoczach.Bardzotego

chciał.Miałacudownezmysłoweusta.Możepóźniejsiętymzajmie,aleterazchciał
poznaćodpowiedźnanurtucegopytania.

–Niewiem,comyśleć,boniechceszminiczegowyjaśnić.
Utkwiła wzrok w kieliszku. Zgadywał, że myślami była teraz daleko. Właściwie

niepowinnogodziwić,żeniechcemusięzwierzyć.Przecieżniesąjużprzyjaciół-
mi.Znalazłasiętutylkodlatego,żepotrzebujepieniędzy.Awięckimsądlasiebie?
Partnerami w interesach? Raczej nie. Ofiarą i oprawcą? Na pewno nie, choć ona
możemyślećinaczej.

Pochwilimilczeniazdecydował,żemożejużzawićkolację.Sięgnąłpotelefon.
–Mójbyłymąż–powiedziałacicho–zawszezamawiałzamnie.
– Uhm. – Nie był pewien, jak ma to rozumieć, ale ucieszyło go, że wreszcie się

odezwała.–Zmuszałciędojedzeniawątróbki?

Zaśmiałasię.Wziąłtozadobrąmonetę.
–Nie,poprostuwybierałposiłki,którejegozdaniempowinnamjeść.Uważał,że

samaniepotrafiędecydować.

–Miałobsesjęnapunkciezdrowejżywności?
–Byłprzekonany,żewielepiej,copowinnamjeść.Ipić.Ijaksiępowinnamubie-

rać.

–Ha.Czylibyłdespotą.
–Delikatniemówiąc.–Starałasięzachowaćneutralnyton.–Podejmowałzamnie

wszystkiedecyzje.Dlategokiedyzawiłeśzamniekolację,poczułamsię,jakbym
sięcofławczasie,isięprzestraszyłam.–Uścisnęłalekkojegoramię.–Przepra-
szam.

–Niemusiszmnieprzepraszać.Poprostuchciałemwiedzieć,skądwzięłasięta

reakcja.Obiecuję,żeniebędęjużpodejmowałzaciebieżadnychdecyzji.

Zaśmiałasię.Wjejoczachzobaczyłbłysk.
–Myślę,żebędziesz.
–Chybamaszrację.–Uśmiechnąłsię.–Alejeślicisiętoniespodoba,zawszemo-

żeszmiprzyłożyć.

background image

–Dziękuję.Niemaszpocia,jakwieletodlamnieznaczy.
Dotknąłbrzucha,jakbyosłaniałsięprzedciosem.
–Niejestempewien,czychcęsięotymprzekonać.
Znowusięzaśmiała,unosząckieliszekdogóry.
–Nazdrowie.
–Nazdrowie–odrzekł,wznosząctoast.Poczułulgę,widząc,żewreszciesięroz-

luźniła. Zżerała go ciekawość, ale postanowił tego wieczoru nie pytać już o jej
męża.Wyglądałonato,żefacetzachowywałsięjakdupek,arozmowaonimpopsu-
łabytylkoatmosferę.

Wieczór nie zaczął się tak, jak to sobie zaplanował. Nie oznacza to jednak, że

Maggieniemożesięwkońcuznaleźćwjegołóżku.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Kolacjabyłaznakomita,takjaksięspodziewał.Szefkuchniperfekcyjnieprzyrzą-

dziłsteki,musczekoladowyrozpływałsięwustach,arozmowasprawiłaimobojgu
wieleprzyjemności.Celowounikałtematubyłegomężaiprzeszłości,jednocześnie
nieskąpiącMaggieszampana.

Poposiłkuoparłsięwygodnie,przyglądającsię,jakMaggiedelektujesięostatnią

łyżką musu. Kolacja mu smakowała, ale znacznie większą przyjemność sprawiało
muobserwowanierozanielonejtwarzyMaggie.Poczułprzypływpożądania.

Niemógłoderwaćoczuodjejgęstychwłosówopadacychnaramiona.Miałaide-

alnieukształtowaną,niemalporcelanowątwarz,któraażprosiłasięodotyk,ajej
pełne usta doprowadzały go niemal do szaleństwa. Miał ochotę znowu ją pocało-
wać.

Zakląłwmyślach.Czuł,żetracipanowanienadsobą,gdyMaggiezlizywałareszt-

ki musu z łyżeczki, zatracając się w czekoladowej rozkoszy. Nie miał pocia, jak
przetrwa kolejny posiłek w jej towarzystwie. Musi ją mieć, i to szybko. Oderwał
wzrok od jej języka i skupił się na wiszących na ścianach obrazach. Zmienił nie-
znaczniepozycję,byniedostrzegłajegonabrzmiałegoczłonka.

–Rozumiem,żekolacjacismakowała?–odezwałsięwreszcie.
–O,tak–odparła,odkładającłyżeczkę.–Bardzocidziękuję.
–Całaprzyjemnośćpomojejstronie.
Uniosłafiliżankędoustiwypiłałykherbaty.Gdyjąodstawiła,uśmiechłasiędo

niego.

–Bardzomiłakolacja.
Miła?!Onledwienadsobąpanuje,aonanajspokojniejwświeciepopijaherbatę!
–Możeprzeniesiemysięnakanapę?Będzienamwygodniej.
–Dobrze–odrzekłapochwiliwahania.
Usiedli na przeciwległych końcach kanapy. Maggie sprawiała wrażenie nieśmia-

łej,gdyniedzieliłichstół.Connorpodtrzymywałrozmowę.

Myślącotym,copowiedziałaoswoimbyłymmężu,czułsięcorazbardziejzdezo-

rientowany.Nieprowadziłatakbeztroskiegożycia,jaksobiewyobrażał.Alezdru-
giejstrony,czynaprawdębyłojejażtakźle?Facetbyłwartmiliony.Czypowinien
jejwspółczuć,bowyszłazakogoś,ktoostatecznieokazałsiędupkiem?

PodwudziestuminutachMaggieziewła.
–Mamyzasobądługidzień,ajutrobędziejeszczebardziejintensywnie.Chyba

pójdęjużdołóżka.

Wstała,przeciągającsię,ajejbluzkaniebezpiecznieopięłapiersi.Connormusiał

odwrócićwzrok.

Zabrałafiliżankęzestolikaiodstawiłająnastół.Ruszyłzanią,alezanimzdążył

wykonaćjakikolwiekruch,odwróciłasiędoniegotwarząizdecydowanymgestem
oparładłońnajegotorsie.

–Dostałeśto,czegochciałeś.Mieszkamywtymsamympokoju,zjedliśmywspa-

niałąkolację,zacocidziękuję,aleniezamierzamiśćztobądołóżka,więcniepró-

background image

bujmniedotegozmuszać.

–Zmuszać?
–Tak.Niepróbujmniedoniczegonamawiać.Niezmienięzdania.
Uniósłręcewgeściekapitulacji.
–Wcaletegonieoczekuję.
–Nieprawda.
–Totyciąglewracaszdotegotematu.
–Jaktoja?Ale
–Szczerzemówiąc,niesądzę,abytobyłdobrypomysł.
Zmrużyłaoczypodejrzliwie.
–Jakipomysł?
–Seks–odrzekłbezogródek,choćwcalemusiętoniepodobało.–Spędziliśmy

miływieczórijakzauważyłaś,jutroczekanasciężkidzień.Myślę,żeporaiśćspać.

–Tak?
– Tak. – W duchu pochwalił się za mistrzowskie przedstawienie. – Sama tak po-

wiedziałaś.Zgadzamsięztobą.

–Zgadzaszsięzemną–powtórzyła.–Todobrze.–Przezchwilęmilczała,apo-

temlekkosięuśmiechła.–Wtakimraziedobranoc.Ijeszczerazdziękujęzamiły
wieczór.

Spojrzałnajejdłońwciążopartąojegotors.
–Dobranoc,MaryMargaret.
–Ach,okej.dobranoc.–Zabrałarękę.
–Poczekaj.–Uśmiechnąłsięniewinnie,kładącdłonienajejramionach.–Będzie

misięlepiejspało,jeślimniepocałujesznadobranoc.Tylkojedenraz.Przezwzgląd
nadawneczasy.

–Dobrze.–Connormusnąłustamijejramię,potemszyję,agdydotarłdopolicz-

ka,Maggiebrakowałojużtchu.–Cotyrobisz?

Drażniłzębamijejucho,potemjepocałował.
–Nieprześpięsięztobą,nawetjeślibędzieszmnieotobłagać.
–Błagać?–Odchyliłagłowę.–Toszaleństwo.
–Wiem–wyszeptał.–Mogłabyśjużprzestać.
–Przecież–Niedokończyła,bozacząłpieścićjęzykiemkącikijejust.Gdyusły-

szałjejjęk,przywarłdoniejustami.Pocałunekbyłgocyipodnieciłgobardziejniż
wszystko,czegodotejporydoświadczył.

Pojął,żepopełniłbłąd.Niepotrafiłsiępowstrzymać.Miałochotępociągnąćjąna

kanapęidotykaćjejwszędzieodjejrudychwłosóważposeksowneróżowepaznok-
cieustóp.Wiedział,żepozwoliłabymunato.Pragnąłrozsunąćjejnogiizagłębić
sięwniejdosamegokońca.

Cholera.Przecieżwłaśniepotozaplanowałromantycznywieczór.Czułjednak,że

choćMaggienieśmiałoprzywarłajużdoniegocałymciałem,potrzebujetrochęcza-
su,byoswoićsięzjegobliskością.Dlaczegowięcnieprzestawał?Każdypocałunek
tylkopogarszasytuację.Jeślizaraztegonieprzewie,zupełniestracigłowę.

Leczgdyznowujękła,zmieniłzdanie.Przeniósłdłońnajejpiersiipoczułsię,

jakbywróciłdodomupodługiejpodróży.Pamiętałtencudownykształtiniczegonie
pragnąłterazbardziej,niżzatracićsięwniej,pieścićustamijejsutkiidelektować

background image

sięodgłosamirozkoszy.

Terazalbonigdy.Znalazłwsobienadludzkąsiłę,byzakończyćpocałunekiodsu-

nąć się od Maggie. Na jej twarzy odmalowało się zdumienie. Nie był pewien, czy
wartosiętakpoświęcać,aleniezmieniłzdania.

–Poraspać,MaryMargaret.–Otuliłjąramieniemipoprowadziłdosypialni.
Opadłanałóżko,przyglądającmusięuważnie.
Uśmiechnąłsięiuniósłdłoń,jakbyżegnałsięzniąprzeddługąpodróżą.
–Słodkichsnów.
–Dobdobranoc.Idziękuję.
Wyszedłzpokoju,zamykającdrzwi.

NastępnegorankaConnorprzewróciłsięnabokispadłzkanapynapodłogę.
–Cholera.–Potarłłokieć,którymuderzyłostolik.–Gdziejaaha.–Podniósłsię

zpodłogiiusiadłnakanapie,przypominającsobiewydarzeniazeszłegowieczoru.

Wydawało mu się, że obrał świetną taktykę: goce pocałunki miały zachęcić

Maggie,bydołączyładoniegowłóżku,lecznaglewpadłomudogłowy,byprzerwać
i zostawić ją rozpaloną, tak aby wróciła po więcej. Spodziewał się, że kolejnego
wieczorutoonabędziepróbowałagouwieść.

– Głupek – mruknął. – Nieźle na tym wyszedłeś! – Zaklął pod nosem, zabierając

kocipoduszkęzkanapy.

Gdy wszedł do sypialni, Maggie wciąż jeszcze spała. A więc gdy on prawie nie

zmrużyłoka,onawypoczywaławnajlepsze.Spojrzałnaniązezłością,przysięgając
sobie,żetejnocybędziespałzniąwjednymłóżku.

Wyjąłzszufladyspodenkiibutydojogginguiwyszedł.Nieprzebiegłjeszczepoło-

wydystansu,kiedyznowudopadłygoczarnemyśli.Przestałzwracaćuwagęnabłę-
kitnenieboiniemógłsięjużcieszyćmorskąbryzą.Postanowiłsięjednakniezadrę-
czać.Zeszłanocniepotoczyłasiępojegomyśli,alebyłcierpliwyiwiedział,żeosią-
gnie cel. Rozniecił w Maggie żar i choć teraz spała, z pewnością odgrywał w jej
snachgłównąrolę.

Musijątylkoprzekonać,żepragniegotaksamojakonjej.Zuśmiechemprzypo-

mniał sobie, jak niemal uległa pożądaniu. Z łatwością ponownie doprowadzi ją do
takiegostanu.Lubiłwyzwaniaitakwłaśniepostrzegałswojąmisję.Napewnodo-
pnieswego.

Z tym postanowieniem ruszył z powrotem do hotelu, by wziąć prysznic i rozpo-

cząćpełenwrażeńdzień.

Słysząc zamykace się drzwi, Maggie spojrzała na budzik. Poprzedniego dnia

Connorwspominał,żepójdziepobiegać,domyślałasięwięc,żemaprzynajmniejpół
godziny, by się przygotować. Wstała, wzięła prysznic, wysuszyła włosy i włożyła
czarnespodnieorazsweterwkolorzeburgunda.Niezamierzałachodzićcałydzień
wszpilkach,dlategowsuławygodne,alestylowebutynapłaskiejpodeszwie.Jeśli
Connorbędzienalegać,przebierzesięnakolacjęwcośwystrzałowego.

Uprzedzałją,byzabraławyłącznieeleganckieubrania,alespakowaładodatko

parędżinsówibutówsportowychnawypadek,gdybyprzeznajbliższytydzieńudało
jejsięznaleźćchwilędlasiebie.

background image

Pocieszałająmyśl,żeConnorteżniebędziezachwycony,całyczasnoszącgarni-

tury–wiedziała,żenacodzieńubierasięinaczej.

Zostawiłamuliścik,informując,żebędzieczekaćwpobliżuhotelowejkawiarenki

i wyszła, zabierając z sobą lekki żakiet. Czterdzieści pięć minut później jej serce
zabiłomocniej,gdyzobaczyła,jakConnoridziewjejstronę.Mogłabysięprzyzwy-
czaićdotakiegowidoku,pomyślała,leczszybkooddziłatenpomysł.Powinnapa-
miętać,żeznalazłasiętutylkodlatego,żepotrzebujepieniędzy,aonnajwyraźniej
uparłsię,bydaćjejnauczkę.

Aleprzecieżnicniestałonaprzeszkodzie,bynacieszyłasięjegowidokiem.
Mimoschludnegostroju:spodnikhaki,białegopodkoszulkaiswetrawserek,wy-

glądembudziłrespekt.Szedłwjejstronęjakpantera,którazwęszyłaofiarę.Kobie-
tyrzucałymuzaintrygowanespojrzenia,gdyprzechodziłobokpewnymkrokiem.Ja-
kaśjejczęśćmiałaochotęwstaćizawołać:onjestmój!

Ale przecież nie jest, upomniała się w myślach. I nie będzie. Przygnębiła ją ta

myśl, lecz szybko ją odepchnęła. Przez najbliższy tydzień postanowiła cieszyć się
każdąchwiląwjegotowarzystwie.

Pośniadaniu,naktóreudałojejsięnawićConnora,ruszylidocentrumkonfe-

rencyjnego.Zdziwiłyjątłumy,bofestiwalniezostałjeszczeotwartydlapubliczno-
ści.

Wpierwszychdniachmiałosięodbyćkilkawarsztatówipanelipoświęconychte-

matom,którymiinteresowalisięprofesjonaliścizbranży.Maggiezaznaczyłakilka
znichwprogramie,zamierzającwziąćwnichudział.

Stanowiskawystawcówtętniłyjużżyciem.Podawanonanichpróbkiróżnychma-

rek piwa i sprzedawano najróżniejsze gadżety. Ludzie z branży bardzo chętnie
kosztowaliproduktówkonkurencji.

ByłazdziwionaprzyjaznymnastawieniemConnoraorazsympatiąjegoznajomych

ipartnerówbiznesowych.Uśmiechałasiędowszystkich,rozmawiającicieszącsię
z uwagi, jaką jej poświęcali. Dzięki nim niejedne drzwi mogły stanąć przed nią
otworem. Była jednak zdezorientowana. Czy to miała być nauczka Connora? Być
możetendrańzamierzająwykończyćuprzejmością.

Skupiła się na panucej wokół wrzawie i gwarze rozmów, próbując sobie wy-

obrazić,jakwielkiharmiderzapanujetutajwweekend,kiedyzjawisięjeszczewię-
cej gości, zagrają zespoły rockowe i zacznie się znacznie więcej prezentacji. Nie
mogłauwierzyć,żecieszyjązderzenieztakwielkąmasąludzką.

Connorbezprzerwyspotykałkogośznajomego.Miaławrażenie,żeprzyjaźnisię

zewszystkimi.Przedstawiałjąkażdejnapotkanejosobieiwłączałdorozmowy,za
co była mu naprawdę wdzięczna. Cały czas walczyła z sobą, próbując się przeko-
nać,żeniemógłbysięposunąćdosabotażu.Możesięmyliła,aletegodnianiespra-
wiałwrażeniakogoś,ktoplanujezemstę.

Widząc,jakjestotwartyijakdbaojejsamopoczucie,czuła,żetrudnobędziejej

dotrzymać postanowienia i nie pójść z nim do łóżka. Oczywiście nie zamierzała
uprawiaćznimseksutylkodlatego,żeprzedstawiłjąkilkuwpływowymosobom.Po
prostu nie mogła już dłużej ignorować faktu, że Connor jest dobrym i honorowym
człowiekiem.Takim,jakgozapamiętała.

background image

Toonasięzmieniła.Ktobypomyślał,żeporozstaniuznimwpadniezdeszczupod

rynnę?LataspędzonewtowarzystwieAlanaijegomatkisprawiły,żestałasiębar-
dziejskrytainerwowa.

Ale znalazła się na właściwej drodze. Patrzyła teraz w przyszłość. Była dumna

z faktu, że tydzień wcześniej odważyła się odwiedzić Connora w biurze, a teraz
przebywawśródludziispędzamiłoczas.Zaszływniejdiametralnezmianywpo-
równaniudostanu,wjakimsięznajdowałaprzedtrzemalaty.Miałaochotęskakać
zradości,wiwatując:dobrarobota,Maggie!

Uśmiechłasiędosiebie.
–Maggie–głosConnorawyrwałjązzamyślenia–poznajBillaStorma.Znajduje

sięwczołówcebrowarników.

–Byłbymnaszczycie,gdybyniewatahaMacLarenów–zażartowałstarszymęż-

czyzna.

Maggieuśmiechłasiędoniego,wpatrującsięwnajdłuższewąsy,jakiekiedykol-

wiekwidziała.

Uścisnęłamudłoń.
–Dzieńdobry,panieStorm.
–MówmiBill–zaproponowałżyczliwie.–Per„pan”możeszsięzwracaćdomoje-

goojca.

–Miłomi,Bill.
–Connorzapewniamnie,żetwojejasnepiwawkrótcepobijąrynek.–Billpodra-

pałsięwgłowę.–Wybacz,jeśliwydajęsięsceptyczny,alepatrzącnaciebie,potra-
fięzrozumiećjegoentuzjazm.

Nieco wystraszona spojrzała na Connora, lecz ten tyko uśmiechnął się, słysząc

zupełnienieszkodliwyżart.Uznała,żenicjejniegroziipodałaBillowiwizytówkę.

–Zapraszamjutronaprywatnądegustacjęmoichpiw.
–Chętnieskorzystam.–Wręczyłjejswojąwizytówkę,którąschowaładotorebki.
GdyBilliConnorwdalisięwrozmowęojednymzichrywali,postanowiłaprzejść

sięposali.

Zatrzymywała się przy kolejnych stanowiskach, poznając wielu sympatycznych

wystawców.Jejojciecmawiał,żebrowarnicytobardzożyczliwaiprzyjaźnienasta-
wionaspołeczność.Oczywiściekonkurowalizsobą,alekibicowalinawetrywalom
i wspierali się nawzajem. Przy czwartym stanowisku zatrzymała się nagle, wybu-
chającśmiechem.

–Wszyscytakreagują–oznajmiłuśmiechniętymężczyzna.
Trzypiwa,któreumieściłnawystawie,miałynajdziwniejszenazwy,jakiewidzia-

ła.

Jednymzprzywilejówprowadzeniamikrobrowarubyłonazywanieswoichmarek

zgodniezwłasnymupodobaniem.Wielubrowarnikówpróbowałoszokowaćlubin-
trygować,niektórzychcielirozbawićpotencjalnychklientów.

Nazwy jej najnowszych piw nie były zbyt kontrowersyjne. W tym roku zdecydo-

wałasięnadaćimnazwiskaznanychrudowłosychkobiet,bypromowaćswojąmar-
kę,Redhead.Dokonkursuzgłosiła:RitęHayworth,MaureenO’HaręiLucyRicar-
do.

Potężniezbudowanywystawcaowłosachkolorupiaskowcaprzedstawiłsięjako

background image

Pete.Okazałosię,żejestwłaścicielembrowaru,zktóregopochodząpiwa.

–Możezaproponujędegustację?
–Jakdlamniejestjeszczezawcześnie.–Uśmiechłasię.–Alechciałamzapy-

tać,ktonadałimtenazwy?

–Większośćnazwwymyślająmoitrzejsynowie.
–Pięknarodzinka.Pomagająpanuwbrowarze?
–Ależskąd!–zaśmiałsięPete.–Żadennieukończyłjeszczesiedmiulat.Zajmu

sięwyłączniemarketingiem.

– Rozumiem. – Skiła głową, biorąc do ręki jedną z butelek. – Zastanawiałam

się,skądczerpałpaninspirację,nazywająctopiwo„Tyłekpudla”.

– Nazwę wymyślił mój kreatywny pięciolatek, Austin. Ale niech się pani nie da

zwieść.„Tyłekpudla”tofantastycznepiwozcytrusowąiegzotycznąnutą.Mana-
prawdęwyjątkowyaromat.

Maggiezachichotała.
–Bardzomisiępodobatanazwa.Postaramsięwpaśćdopanapopołudniunade-

gustację.–Ato?–Wskazałakolejnąbutelkę.–ZasmarkanyBobby?

–Bobbytomójnajstarszysyn.Wpadłnatenpomysł,kiedybyłprzeziębiony.Nie

mógłsięprzestaćśmiać,kiedytowymyślił.Jazresztąteż–dodałpochwili.–Poczu-
ciehumorumająchybapomnie.

Poklepałagoporamieniu.
–Powinienbyćpanznichdumny.
–Jestem.
–Cześć,Maggie.–Odwróciłasięizobaczyłaekscentrycznegomężczyznę,które-

gopoznałapierwszegodnia.

–Och,cześć,Ted.
Uśmiechnąłsiędoniejzawadiacko.
–Mamnadzieję,żeprzemyślałaśmojąpropozycję.
–Niestetyniemogę
–Tutajjesteś–usłyszałazaplecami.Connorstałtużzanią,wbijającspojrzenie

wTeda.

– Znacie się? – zapytała. – To mój – Odwróciła się, lecz Teda już nie było. Za-

uważyła,żeprzeciskasięwpośpiechuprzeztłum.–Dziwne

–Dobrzegoznasz?–zapytałConnor.
–Właściwietoprawiegonieznam.
–Iniechtakzostanie.
Peteodchrząknął.
– Ach, przepraszam. Connor, poznaj Pete’a. Jest właścicielem browaru „Pod

śmierdzącymrobakiem”.

ConnoruścisnąłdłońPete’a,leczpokrótkiejrozmowiezłapałjązarękę.
–Chodźmy.Chcęjeszczesprawdzićgrafikkonkursu.
MaggieobiecałaPete’owi,żewrócipopołudniu.Poszlidowindy,agdyzjechalina

niższepiętro,Connorpuściłjejrękę,rozglądającsiędokoła.

–Dopiątkuzrobisiętutajniezłyścisk.
–Wspaniale,prawda?
–Wspaniale?–zdziwiłsię.–Większośćludziirytujątłumy.Ciebienie.

background image

–Tomójpierwszyfestiwal.
–Nicdziwnego,żejesteśtakapodekscytowana.–Szlidługimkorytarzemwkie-

runkusali,wktórejmiałoobradowaćjury.–Nigdytuniebyłaś,kiedybrałaśudział
wkonkursachjakoTaylorJames?

–Anirazu.
–Dlaczego?
–Bojestemnieśmiała.
Parsknąłśmiechem.
–Ty?!Nieżartuj.Jakibyłprawdziwypowód?
Dziesięćlattemumożeteżuznałabytozazabawne,ależyciezAlanemjązmieni-

ło.

–Kiedywróciłam,okazałosię,żeprawienikogotutajnieznam.Większośćznajo-

mychwyjechała,pojawiłosięmnóstwoobcychosób.Nieczułamsięnasiłach,żeby
braćudziałwkonkursie.

–Przecieżtwójojciecteżwygrywałmedale.Gdziekolwiekbyśsięzjawiła,przy-

tobycięzotwartymiramionami.

–Chciałabym,żebytobyłotakieproste.
–Pozatymmasztębranżęwekrwi.Musiałaświedzieć,żetwojepiwazrobiąfu-

rorę.Dziwimnie,żeniechciałaśosobiściezebraćpochwał.

– Masz rację. Powinnam była się odważyć – przyznała – ale po kilku wpadkach

z dawnymi znajomymi zabrakło mi odwagi. Na szczęście moja kuzynka Jane i jej
chłopakzgodzilisięwystępowaćwmoimimieniu.

–Pojakichwpadkach?
Jak zwykle czepiał się szczełów. Nie wiedziała, jak mu to wyjaśnić. Dlaczego

musiałaznowucośpalnąć?!

–Maggie?
Odwróciłasię.Stałprzedniąosiłekzrejestracji,Johnny.
–Cześć,Johnny.–Uśmiechłasię.–ZnaszConnora?
–Jasne.–Johnnyodwzajemniłuśmiech.–Jaksięmasz,stary?
–Dobrze.–Connoruścisnąłmudłoń.–Wejdęnachwilędosalisprawdzićgrafik.
–Zaczekamtutaj.
–Toniepotrwadługo.
Zamieniła z Johnnym kilka słów, zanim ten musiał wrócić do obowiązków. Prze-

szła się wzdłuż stanowisk, na których znajdowały się ulotki dotyczące seminariów
i gadżety. Wybrała kilka ulotek, które wydały jej się ciekawe i po pięciu minutach
zobaczyła,jakConnoropuszczasalę.Ruszyławjegostronę,leczwtejsamejchwili
otoczyłagogrupkatrzechkobiet.Każdazaatakowałazinnejstrony.

–ConnorMacLaren!
– To Connor! – zawołała blondynka. – Świetnie wyglądasz. – Maggie rozpoznała

wniejSarahMyers,jednązjejnajlepszychprzyjaciółekzeszkoły.

Sarahbyłateżjednązpierwszychosób,któreodwróciłysięodniej,gdywróciła

domiasteczka.

–Miałamnadzieję,żeciętutajspotkam.–DrugazkobietobłaConnoraramie-

niem.

–Cześć,Connor–przywitałasięznimtrochęnieśmiałabrunetka.Maggiezdała

background image

sobie sprawę, że to ta sama kobieta, która pierwszego dnia zgromiła ją spojrze-
niem,aterazznowuprzyglądałajejsięchłodno.

–Lucinda–zwróciłsięConnordobrunetki–pracujeszdzisiaj?
– Nie. – Brunetka przeniosła wzrok z Maggie na Connora. – Jake dał mi wolne,

więcprzyszłyśmyobejrzećfestiwal,zanimzrobisiętłoczno.

CzyżbypracowaładlaMacLarenów?Nicdziwnego,żeniebyławobecniegotak

bezpośredniajakpozostałe.

Sarahspojrzałananapisnaddrzwiami:„Wejścietylkodlajury”.
–Jesteśsędzią?Super!
Maggie czuła się niezręcznie, stojąc w pobliżu, ale nie zamierzała do nich po-

dejść.Zresztąniepowinnojejobchodzić,żejakieśgroupiesśliniąsięnajegowidok.
Przecieżniemogłasobierościćdoniegopraw.Jednakto,coczuła,przeczyłozdro-
worozsądkowej argumentacji. Zakręciła się na pięcie i ruszyła w przeciwnym kie-
runku.

Miałanadzieję,żedoweekendu,kiedyfestiwalzostanieotwartydlaszerszejpu-

bliczności,nienatkniesięnanikogoznajomego.Skądmiaławiedzieć,żeSarahijej
świtazechcązjawićsięwcześniej?

Przecisnęła się przez kolejkę, która ustawiła się przed Johnnym, i weszła do ła-

zienki.Wśrodkunaszczęścieniebyłonikogo.Zamknęłasięwjednejzkabin,opie-
rającgłowęodrzwi.Czułasięjakuciekinierkaszukacaschronienia.Wiedziała,że
te złośliwe baby będą czekać na okazję, by znowu ją zaatakować, ale tym razem
będąmiaływidownię.

–Namiłośćboską,uspokójsię–powtarzałasobie.–Zraniąciętylkowtedy,kiedy

imnatopozwolisz.–Takprzynajmniejkilkalatwcześniejprzekonywałjąterapeu-
ta.Wiedziała,żetoprawda,alewcaleniepoprawiałojejtonastroju.

Uderzyłapięściąwdrzwikabiny.Docholery!Czydziesięćlatniewystarczyło,by

odkupićdomniemanegrzechyprzeszłości?Dlaczegotekobietyniemogązachowy-
waćsięjakdorosłe?

Uśmiechłasiędosiebie,bonieumknęłojejuwadze,żesamaniezachowujesię

zbytdojrzale.Musistawićczołaswoimdemonom.PointCairnjestterazjejdomem.
Nie może przez całe życie uciekać przed dawnymi przyjaciółmi. Musi przekonać
Sarahdozawieszeniabroni.Zacznieodzaraz,kiedytylkoprzestaniedrżećjakwy-
straszonyszczeniak.

Nie zamierzała celowo odkładać konfrontacji, ale skoro łazienka wciąż była pu-

sta,postanowiłatowykorzystaćizadzwonićdodziadka.

Wyłatelefonztorebki,wybierającnumer.
–Cześć,dziadku.Toja,Maggie.
– Cześć, kwiatuszku – powiedział z zadziwiaco mocnym szkockim akcentem. –

Dobrzesiębawisz?

–Znakomicie–skłamała.–DziękiConnorowinawiązałamsporokontaktów.Wszy-

scysądlamniebardzomili.

–Bardzosięcieszę.
–Tęsknięzatobą.
–Kochanie,nieprzesadzaj.Jestemnaswoimmiejscuizajmujęsięmoimikochany-

mikózkami.

background image

–WidziałeśsięzDeidre?
–Zawracamigłowęcogodzinę–poskarżyłsiędziadek.
–Todobrze,żesiętobąopiekuje.
–Dobrazniejkucharka.Tomuszęprzyznać.
–Iświetnaprzyjaciółka.
– Tak, tak – potwierdził zniecierpliwiony. Wyraźnie nie podobał mu się fakt, że

przydzieliła mu nianię. – Deidre wspominała, że Connor zabiera cię na jakieś ele-
ganckieprzyciezmuzyką.Kiedytobędzie?

–Wpiątek,aleniewybieramsięnanie.Wiesz,żenielubiętańczyć.Nawetnie

zabrałamodpowiedniejsukienki.

–Kiedyśuwielbiałaśtaniec.
–Aletosięzmieniło.
–Idźnatoprzycie–nalegałdziadek.–Connorzasługujenato,żebyzatańczyć

zpięknądziewczyną.

–Wtakimrazieczekagorozczarowanie.–Postanowiłazmienićtemat.–Cosły-

chaćuLydiiiVincenta?

–Świntusząjaknapalonekozy.
Zachichotała.
–Przecieżsąkozami.
Dziadekzaniósłsiętakdonośnymśmiechem,żezacząłkaszleć.
–Napijsięwody,żebyprzepłukaćgardło.
–Nicminiejest–odrzekłchrapliwymgłosem,wciążkaszląc.–Nieśmiałemsię

takodlat.Zawszepoprawiaszmihumor,kwiatuszku.

–Naprawdęzatobątęsknię.
–Nimsięobejrzysz,będzieszwdomu–pocieszyłją.–Bawsiędobrzeipijdużo

piwa,bojestzdrowe.

–Wiem,dziadku.Kochamcię.
–Dobrazciebiedziewczyna–powiedziałczule.
Gdysięrozłączyła,zdałasobiesprawę,żemawilgotneoczy.Otarłajeizmusiła

siędowyjścianakorytarz.

–Maggie!–Connormachałdoniejześrodkasali.Naszczęścieniebyłjużotoczo-

nystadkiemharpii.Pomachałamu,idącwjegostronę.–Gdziebyłaś?–zapytał.

–Byłeśzaty,więcskorzystałamzokazjiizadzwoniłamdodziadka.
–Couniego?
–Chybawszystkowporządku.Twojamamaczęstodoniegozagląda,więcjestem

spokojna.

–Todobrze.–Objąłją.Jegobliskośćsprawiałajejprzyjemność.Czułakorzenno-

cytrusowyzapachjegowodypogoleniu,delektowałasiębicymodniegociepłem.

Pasowalidosiebieidealnie,nawetjeślimiałototrwaćtylkochwilę.Przezlatanie

przyznawałasiędotego,żezanimtęskniła,zwłaszczagdymusiałaznosićtowarzy-
stwochłodnegoiapodyktycznegomęża.

–Connor!–DwajbraciaiLucinda,kobietaześwitySarah,którawcześniejgromi-

ła ją spojrzeniem, szli w ich stronę. Lucinda trzymała w ręce notatnik i długopis.
Niewyglądałanazadowoloną.Czyżbybraciazmusilijądopracy?Amożetoobec-
nośćMaggiepsułajejhumor?

background image

Connorzabrałrękęiwjednejchwilipoczułasięosamotniona.
–Cześć,chłopaki–przywitałsięzbraćmi.
–Zostańznimi–zaproponowała.–Przejdęsięjeszczepowystawie.
–Poczekaj.Przecieżichznasz.–Złapałjązarękę.
Miałazłeprzeczucia,alepostanowiłazostać.
–CzytoMaggieJameson?–spytałIan,gdydonichpodeszli.
–Wewłasnejosobie–odrzekłConnor.
–Cześć,Maggie–rzuciłaoschleLucinda.
Maggiezdobyłasięnauśmiech.
–Lucinda,prawda?–upewniłasię.–JesteśkuzynkąSarah.Pamiętamcięzeszko-

ły.Miłocięznowuwidzieć.

–Upłyłosporoczasu–skrzywiłasięLucinda.
– To prawda. – Maggie przypomniała sobie, że Lucinda była młodsza od Sarah

okilkalat,aleczasemdołączaładogrupyjejprzyjaciół.

– Pracuję teraz u MacLarenów. – Zabrzmiało to tak, jakby chciała powiedzieć:

trzymajsięodnichzdaleka.

Właściwie Maggie nie mogła jej za to winić. Jeśli Lucinda uwierzyła kłamstwom

Sarah,byłaprzekonana,żetoMaggiezłamałaConnorowiserce.

Bracia wymielili spojrzenia. Zdała sobie sprawę, że ich też nie cieszy jej obec-

ność.Pewniejakresztamiasteczkawiniąjązato,cowydarzyłosięprzedlaty.

Zapowiadasięświetnazabawa.
–Ian,Jake,miłowaswidzieć–rzekłapogodnie.
–Ciebieteż–odrzekłIanbezprzekonania.–Jakcisiępodobafestiwal?
–Jestcudowny.
–Bierzeszudziałwkonkursie?
–Zgłosiłamtrzypiwa.
Gdy rozmawiała z Ianem, Jake nachylił się ku Connorowi i wyszeptał mu coś do

ucha. Ten wybuchnął śmiechem, lecz Jake przyglądał się Maggie z kamienną twa-
rzą. Starała się to zignorować, ale krytyczne spojrzenia coraz bardziej jej prze-
szkadzały.NawetIan,choćzdobyłsięnarozmowę,robiłtoniechętnie.

DotknęłaramieniaConnora.
– Właśnie sobie przypomniałam, że muszę coś załatwić. Napisz, kiedy będziesz

gotowyigdziechceszsięspotkać.

–Poczekaj.Jeszczetylko
Ale ona odwróciła się i odeszła tak szybko, jak to możliwe, zostawiając braci

MacLarenówsamnasamzichcichym,leczwyraźniewyczuwalnympopieniem.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

ZdziwionyConnorodprowadziłMaggiewzrokiem.Miałochotęzaniąpobiec,ale

najpierwzwróciłsiędoJake’a:

–Cosięstało?
–Chybanieodpowiadajejnaszetowarzystwo.
–Niepróbujmimydlićoczu.Wystraszyłajątwojamarsowamina.Nieżyczęso-

bie,żebyśjątaktraktował.

–Dlaczegojejbronisz?Zarzekałeśsię,żejużnigdynieodezwieszsiędoniejsło-

wem.Cosięzmieniło?

– Dorosłem – odrzekł ze złością. – Na miłość boską, to było dziesięć lat temu.

Przestańsięjejwreszcieczepiać.Zresztąsamkazałeśmiznaleźćsobiepartner
nafestiwal.

–Myślałem,żeprzyprowadziszkogoś,zkimwszyscybędąsiędogadywać.
–Mogłeśmniezaprosić–wtrąciłaLucinda.
Connorjązignorował.
–PrzecieżzawszelubiłeśMaggie.
–Doczasukiedytaknamieszaławtwoimżyciu,żeprzezrokniebyłeśwstanie

podnieśćsięzłóżka.

–Tonieprawda.
–Możedobrzesięwtedybawiłeś,aleja,Ianimamazdecydowanienie.Złamałaci

serce.Myśleliśmy,żenigdyniedojdzieszdosiebie.Niechcę,żebytosiępowtórzy-
ło.

Connorzdałsobiesprawę,żeLucindaprzysłuchujesięichprywatnejrozmowie.
–PodobnoJakedałcidzisiajwolne?Możeposzukaszswoichprzyjaciółek?–zwró-

ciłsiędoniej.

–Nieszkodzi–odrzekłazuśmiechem.–Chętniezostanę,jeślipotrzebujeciemo-

jejpomocy.

–Connormarację–wtrąciłJake.–Dziękujęzanotatki.Idźsiętrochępobawić,

dokijestokazja.

–Wporządku.Dozobaczenia.
Connorodprowadziłjąwzrokiem.
–Dziękizatroskę–powiedziałdoJake’a,gdyLucindasięoddaliła–aletymra-

zemniemajużryzyka,żeMaggiezajdziemizaskórę.Iniewróciliśmydosiebie,je-
śliotocichodzi.Totylkointeresy.

–Interesy?Waszezachowanieprzedchwiląniewyglądałozbytoficjalnie.
–Toprawda–potwierdziłIan.–Maciedosyćzażyłerelacje.
–Jesttuzemną,bomamyukład:onatowarzyszymiprzeztydzień,awzamian

dostanęrecepturyjejpiw.

Connorwyjaśniłwcześniejbraciom,żetoMaggiestoizasukcesemmarkiTaylor

James.

–Aonacobędzieztegomiała?–zdziwiłsięJake.
–Świetnązabawęumojegoboku.

background image

–Jasne.Powiedz,cojejobiecałeś.
–Chcepożyczyćtrochępieniędzy.
– Czyli zaproponowałeś jej gotówkę za towarzystwo? Zdajesz sobie sprawę, jak

towygląda?

–Alezciebiedupek.–Connorprzewróciłoczami.–Potrzebujetychpieniędzydla

Angusa.

–Jestchory?–zaniepokoiłsięIan.
–Maproblemyzsercem.
–Cholera.Tokiepskiewieści.–Jakeoparłsięostółkonferencyjny.
–Tak–potwierdziłConnor.–Pewieneksperymentalnylekmógłbymupomóc,ale

kosztujematek,aubezpieczeniegoniepokryje.

–Wtakimraziepowinniśmyjejdaćtepieniądze–zaproponowałIan.
–Natojestzbytdumna.Dlategochcemisprzedaćreceptury.
–Tomasens–przyznałniechętnieJake.
–Jakwidzicie,wszystkokontroluję.Przestańciejejdokuczaćistraszyćposępny-

miminami.–Connorruszyłdowyjścia.–Tonarazie.Idęjejposzukać.

–Zaczekaj!–zawołałJake.–Jesteśpewien,żepotrzebujepieniędzy?Ztego,co

słyszałem,jejbyłymążzostawiłjejkupękasy.

–Ktocitopowiedział?
–Niepamiętam.Chybajednazjejprzyjaciółek.
–Jakichprzyjaciółek?–parsknąłIan.–SarahMyersmówiłami,żewszyscysięod

niejodwrócili.

–Samajestsobiewinna–powiedziałJake.
Connorniezamierzałznosićdocinekbrata.KlepnąłJake’awramię.
– Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. Cokolwiek wydarzyło się między mną

aMaggie,tojużzamierzchłaprzeszłość.

–Dobra,dobra.–Jakeuniósłręcewgeściekapitulacji.–Będędlaniejmiły.
–Spróbujniebyć.
–Alemożenamkiedyśwreszcieopowieszotej„zamierzchłejprzeszłości”–dodał

ześmiechem.

WściekłyConnorruszyłwstronęJake’a.Ianstanąłmiędzynimi.
–Spokojnie.Cofnijciesięobaj.
–Dupek–wymamrotałConnor.
–Palant–odciąłsięJake.
IanrzuciłJake’owigniewnespojrzenie.
–Niemartwsię–powiedziałdoConnora.–Będziemysięzachowywaćjakdżen-

telmeni.

–Mamnadzieję.–ConnorwycelowałpalcemwJake’a.–JutrozabieramMaggie

na kolację do Wellstone’a. Macie się z nią obchodzić jak z księżniczką albo całą
transakcjęweźmielicho.

ConnorpostanowiłdaćMaggietrochęczasuiwyszedłnazewnątrz,byzaczerp-

nąćświeżegopowietrza.Przeciąłtarasiruszyłdalejpromenadą.Słońcewciążbyło
wysoko,alewiałchłodnywiatr.Jemutonieprzeszkadzało.

DlaczegotakzażarciebroniMaggie?Samkiedyśczułto,coopisywałjegobrat–

background image

nieufałjej,nierozumiał,niechciałjużoglądaćjejtwarzy.

Alegdytydzieńwcześniejzjawiłasięwjegobiurze,cośsięzmieniło.Patrzyłna

niąinaczej,zwłaszczaodkądusłyszał,żejejżycieubokumężawcaleniebyłousła-
neróżami.Musisięjeszczedowiedzieć,dlaczegowogólewyjechała.

Niepowiedziałbytegobraciom,alelubiłspędzaćzniączas.Czasemrozpoznawał

wniejdawnąMaggie,którątakdobrzeznałikochał.Fakt,żebyłaterazznacznie
bardziejseksowna,przemawiałnajejkorzyść.Czybyłowtymcośzłego,żechciał
miłospędzićkilkadniwjejtowarzystwie?Pewniejednakniemógłbyjejjużzaufać
takjakdawniej.

Odgarnąłwłosyzczoła.Jaketeżnieufałludziom.Mawiał,żenienawidzikłamców

ikiedyktośrazzawiedziejegozaufanie,niezasługujenadrugąszansę.

Connor dobrze wiedział, że nieufność Jake’a wiąże się z występkiem wuja

Hugh’gonaisprawąjegotestamentu.Tenłajdaknawetzzagrobupróbowałskłócić
braciisprawić,bywystąpiliprzeciwkosobiewwalceospadek.

Udałoimsięprzechytrzyćszkockichprawników,dziękiczemuuniklikonieczno-

ści wypełnienia absurdalnych postanowień testamentu. Teraz nie miało to jednak
znaczenia.Connorowizależałoprzedewszystkimnatym,byJakezmieniłswojena-
stawieniewobecMaggie.

Prawdęmówiąc,nigdygonieokłamała.Poprostuwyjechała.Niebyłołezanidra-

matycznychpożegnań.Pewnegodniaznikłazjegożyciaiwymazałagozpamięci.
Potarłpierś,klnącpodnosem.Tochybarefluks,boukłucie,którepoczuł,niemoże
mieć przecież nic wspólnego ze wspomnieniem bólu, jaki go ogarnął po jej wyjeź-
dzie.

Postanowiłskupićuwagęnaodrapanymkutrzerybackimwpływacymdoportu.

Starykapitanwzębachtrzymałfajkę,awręcebutelkępiwa.

Cholera,możeJakematrochęracji.ConnorwciążmiałsłabośćdoMaggie,choć

w jej obecności potrafił być twardy. Powinien jednak posłuchać brata i zachować
ostrożność.Gdybystraciłczujność,tarudowłosapięknośćmogłabymuznowuzajść
zaskórę.

Kiedy wrócił do hotelu, zobaczył, jak Maggie wychodzi z windy i kieruje się do

lobby.Ruszyłwjejstronę,agdygozauważyła,staławmiejscu.

–Wybieramsięnaspacer.
–Właśniewróciłemzespaceru,alepójdęztobą.
–Niemusisz.
–Muszę.Mieliśmyspędzićtenczasrazem,zapomniałaś?
–Dajspokój.Niejestemcipotrzebnaprzezcałądobę.
– Wręcz przeciwnie. – Gdy otworzyła szerzej oczy, dodał szybko: – Mamy prze-

cieżukład.

–Tak–westchnęła–alechybamamprawodochwiliodpoczynku.Zwłaszczapo

tym,jaktwójbratpróbowałmniezabićwzrokiem.

Powstrzymałsięodśmiechu.NiewiniłjejzazłośćnaJake’a,aleniezamierzałjej

otymmówić.

–Niczegotakiegoniezauważyłem.
–Chybamaszproblemyzewzrokiem.Zjegooczubiłygromyprzezcałyczas,gdy

stałamwpobliżu.Jesttaksubtelnyjaknosorożec.

background image

–Takąjużmatwarz,więcprzestałemzwracaćnatouwagę.Aleprzyznaj,żenie

tylkomoibraciaciprzeszkadzają.

–Comasznamyśli?
–Wydajecisię,żeniezauważyłem,jakuciekałaśprzedSarahijejkoleżankami?

Musiałemsięsamodnichopędzać.Aprzecieżtotwojeprzyjaciółki,niemoje.

–Nieprzyjaźnięsięznimi–wyjaśniła.–Naprawdętakciężkoprzeżyłeśspotka-

nieztrzemaśliniącymisięnatwójwidokkobietami?–zaśmiałasię.–Niesprawia-
łeśwrażenia,żecitoprzeszkadza.

Zaśmiałsiępodnosem.
–Wróćmypokurki–zmieniłtemat.–Jestchłodno.
Wjechaliwindąnadwunastepiętro,agdyConnorotwierałdrzwi,Maggieoznaj-

miła:

– Nie obchodzi mnie, co zaplanowałeś na kolację. Wybieram się do Crab Shack

inapijęsiędziświna.

Connoruśmiechnąłsię.CrabShack,jednazjegoulubionychrestauracji,znajduje

siębliskohotelu.

–Chętniedociebiedołączę.
–Naprawdę?
Otworzyłdrzwiiwszedłzaniądoapartamentu.Zanimsięoddaliła,chwyciłjąza

rękę.

–Wiem,żeJakezachowałsięjakidiota.Aletoniedlategouciekłaś,prawda?
–Oczywiście,żenie.–Unikałajegospojrzenia.–Miałamcośdozałatwienia.
–Jasne.
–Nodobrze.–Powiesiłażakietnaoparciukrzesła.–Każdybyuciekł,gdybyza-

wiałotakzabójczymchłodem.

–Chłodem?
–Chodzimioto,jakpotraktowałmnietwójbrat.Zapomnijmyotym.–Poszłado

łazienki,bywyszczotkowaćwłosy.Connoroparłsięoframugę,patrzącnaMaggie.

–Wiem,żecisięprzyglądał,aleniewidziałcięoddłuższegoczasu.Możetwoja

urodazrobiłananimtakiewrażenie.

–Śmiesznyjesteś.
–Staramsię.–Connorwszedłdośrodkaiprzysiadłnamarmurowejwannie,tym-

czasemMaggiepoprawiałaszminkę.Każdyjejruchwydawałmusięzmysłowy.

Musiałsięwykazaćnadludzkąsiłą,bysięnaniąnierzucićiniezlizaćczerwieni

zjejust,apotemnieobsypaćcałegojejciałagocymipocałunkami.Maggieraczej
bysiętoniespodobało.Miałjednakcałepopołudnie,byjądotegoprzekonać.Po-
czuł,jakogarniagopożądanie.

–Muszęcicośwyjaśnić.Jutrowieczoremty,jaimoibraciazjemykolacjęzbar-

dzo ważnym partnerem biznesowym. MacLaren Corporation jest w trakcie prze-
prowadzaniatajnejibardzodelikatnejtransakcji,dlategotyiJakeniemożecieoka-
zać,żejestmiędzywamijakieśnapięcie.

–Skorototakadelikatnasprawa,dlaczegochceszmnietamzabrać?Przecieżmi

nieufasz.

Wpatrywałsięwniąprzezchwilę.Powiedziałato,oczymmyślałwcześniej.Ajed-

nakczuł,żejejufa.Przynajmniejwtymwypadku.

background image

–Wiem,żeniezrobiłabyśniczego,comogłobyzaszkodzićnaszejfirmie.
–Cieszęsię,żetomówisz–odrzekłazdziwiona.
–Dlategochcę,żebyśbyładlaniegomiła.
– To Jake jest źródłem konfliktu. Powinieneś z nim porozmawiać. – Pomalowała

ustabłyszczykiem,przezcostałysięjeszczebardziejseksowne.

Przełknąłślinę.
–Jużtozrobiłem.
–Todobrze,bomamdosyćtegonapięcia.–Spojrzałananiegowlustrzeinagle

cośzrozumiała.–Awięcwidziałeś,jaknamniepatrzył?!

–Tak,aletłumaczyłemci,żetakimazwyklewyraztwarzy.Nauczyłemsiętoigno-

rować.

–Dlaosoby,wktórąwycelowanejestjegospojrzenie,niejesttotakieproste.
–Przepraszamcięzajegozachowanie.Mamnadzieję,żeotymzapomniszijutro

dzieciesiędogadywać.

Zamknęłakosmetyczkę,obracającsiędoniegotwarzą.
–Wszystkobędziedobrze.Twójbratnapewnoniezrobinic,comogłobyzagrozić

waszejtransakcji.

–Jestemtegopewien.
–Omnieteżmożeszbyćspokojny–zapewniłago.–Skorowszystkosobiewyja-

śniliśmy,chodźmynalunch.

– Chwileczkę. – Złapał ją lekko za ramiona. – Chcę, żeby to było jasne: jeszcze

raz przepraszam cię za to, że moi bracia cię urazili. To się nie powtórzy. A jeśli
mnienieposłuchają,któryśznichprzypłacitożyciem.

Uśmiechłasiępromiennie.
–Dziękuję.–Patrzyłananiegojaknarycerzawlśniącejzbroi,cobyłotakdalekie

odprawdy,żewydałomusięśmieszne.

–Niemusiszdziękować.Nictakiegoniezrobiłem.
–Mimowszystkojestemciwdzięczna.
Gdyuśmiechłasię,niemiałwyboruimusiałjąpocałować.Wiedział,żepoincy-

denciezJakiemmożeniebyćgotowanawięcej.Byłtokolejnypowód,byzłoićbra-
tuskóręprzykolejnejnadarzacejsięokazji.Pragnąłterazzobaczyćjąnagą,do-
tknąćjejpiersi,wodzićustamipojejskórze,znaleźćsięwniej.Jegosercezaczęło
bićjakszalone.

Zawszelubiłwydłużaćprzyjemność,systematyczniedążącdocelu,nawetjeślinie

mógłgoosiągnąćodrazu.AlegdyzmysłowyzapachMaggiewypełniłmunozdrza,
nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego postanowił czekać. Pragnął jej całym sobą,
bardziejniżczegokolwiekdotąd.Niemiałsiłydłużejtegoodkładać.

Zmieniłpozycję.Całowałjejwargi,niemogącsięniminasycić.Odzeszłegowie-

czorufantazjowałodotykujejust,zastanawiającsię,kiedynadejdzieodpowiednia
chwila,żebymógłspełnićswojefantazje.

Poczułjejwestchnienie.Uznającjezawyrazpożądania,rozchyliłlekkojejwargi.

Ichjęzykisplotłysięwzmysłowymtańcu,podsycającpożądanie.Przypomniałsobie
setki,możetysiącepocałunków,którewymieniliwprzeszłości,dlaczegowięcteraz
czułsięinaczej?Jakbyichustanigdysięniespotkały.

Niesąjużtymisamymiludźmi,pomyślał.Doroślii,miałnadzieję,zmądrzeli.Kie-

background image

dyśjąubóstwiałitraktowałjakrzadkiskarb.Możedlategoodeszła.Czybyłniąaż
takpochłonięty,żeniezauważył,gdyprzestałabyćszczęśliwa?Dlategoterazczuł
sięzupełnieinaczej.Lepiej.

Gdyusłyszałjejjęk,przerwałpocałunek.
–Niewiem,czywyraziłemsięwystarczacojasno,alepragnęcię.
Westchnęła.
–Czytoznaczy,żemuszęzapomniećokolacji?
– Tylko jeśli masz na to ochotę. Będzie mi ciężko, ale dostosuję się do twojego

tempa.–Leczpóźniejtoonprzejmiekontrolę.Niemiałwątpliwościcodotego,jak
spędzątenwieczór.–Czegochcesz,Maggie?

–ChcęJa–Zamknęłaoczy,opierającczołoojegotors.
–Tak?–Uniósłpalcemjejpodbródek.
–Cholera.Poprostupocałujmniejeszczeraz.
Przyciągnąłjądosiebiezuśmiechem.
–Jużsięrobi.
Tymrazempocałunekbyłbardziejspontaniczny.Maggiesprawiaławrażeniebar-

dziejrozluźnionejipewnejsiebie.Możedlatego,żepodłajużdecyzję.Albopra-
gnęła usłyszeć, jak bardzo jej pragnie. Nie chciał zaprzątać sobie tym głowy. Cie-
szyłsię,żezmieniłazdanie.

Rozchyliła usta i ich języki znowu się spotkały. Connor przesunął ręce w dół jej

pleców,ująłjąlekkozapośladki.Wydałazsiebiejękiprzywarładoniegomocniej.

Byłwdzięcznylosowizajejpiękneramiona,płaskibrzuch,krągłośćbiodericu-

downeusta.Byłaucieleśnieniempokusy,którejniepotrafiłsięoprzeć.

Dlatego potrzebował tak dużo czasu, by przestać ją kochać, ale udało mu się.

Tym razem będzie inaczej, pomyślał, dotykając jej piersi. Tym razem połączy ich
czystafizycznarozkosz.Bezzłamanychserc,uczućibólu.Tylkorozkosz.

–Connor,chcę
–Jateż,kochanie–wyszeptał,biorącjąnaręce.
–Dawniejnigdytaknierobiłeś–zaśmiałasię,obejmującgozaszyję.
–Zupełnienierozumiemdlaczego.–Zaniósłjądosypialni,gdzieułożyłjądelikat-

nienałóżku.

Położył się obok, biorąc ją w ramiona. Dotykali się, pieścili i całowali, jakby nie

moglisięsobąnasycić.Uklęknąłnadnią,wsuwającręcepodjejsweter.

–Masznasobiezadużociuchów–powiedział.–Niejestciwtymdotwarzy.
–Dziękujęzakomplement.–Uśmiechłasię.
Zdjąłjejsweterprzezgłowęiodrzuciłgonabok.
–Takjestlepiej.
–Zdecydowanie.
Ująłjejpiersiipochyliłsię,całującjegoco.Szybkoodpiąłjejstanikiteżrzucił

goprzezramię.

–Corazlepiej.
–Connor–jękła,gdymuskałjejpiersi.Potempieściłjeustami,ażzaczęłasię

wićzrozkoszy.Przeniósłsięniżej,całującjejbrzuch,drażniącpępek.Powolirozsu-
nąłzamekwspodniach,obsypującpocałunkamikażdyodsłoniętyskrawekskóry.

–Boże,jesteśtakapiękna.

background image

–Connor–westchnęła.
– Jestem tutaj. – Podniósł na nią wzrok. Z jej oczu biło pożądanie. Gęste włosy

rozsypałysięnapoduszcejakaureola,austabyłynabrzmiałeodgocychpocałun-
ków.Miałanasobiejużtylkokoronkowemajteczki.Wsunąłpodniedwapalce,by
jąpieścić,alepowolitraciłjużkontrolę.Niemógłdłużejczekać.

Zeskoczyłzłóżka,rozebrałsięwmgnieniuokaiznalazłjednązwieluprezerwa-

tyw,któreprzezorniespakował.Rozerwałopakowanieiwróciłdołóżka,zktórego
Maggieobserwowałagorówniewygłodniałymwzrokiem.

–Widzę,żewłożyłeśnajlepszeubranie.Gotowydowyjścia?–zażartowała.
–Jaknajbardziej.–Przysunąłsiędoniej,całującjąwramię.–Naczymtojaskoń-

czyłem?–Znowuposuwałsięwdół,całującjejciało.Zatrzymałsięnachwilę,mu-
skając jej piersi, potem brzuch, biodra. Gdy dotarł do wewnętrznej części jej ud,
brakowałojejjużtchu.–Otak–wyszeptał,wsuwającpalcepodmajteczki.–Prze-
rwałemdokładniewtymmiejscu.

Drżałaijęczała,kiedypieściłjąpalcami,razporazdoprowadzającdogranicroz-

koszyinamomentpozwalającodetchnąć.Jejzmysłowejękistawałysięcorazbar-
dziej błagalne. Connor nigdy nie czuł tak wielkiego pożądania, nawet gdy byli ra-
zem.Tymrazempragnąłjejkażdącząstkąsiebie.Powolizsunąłjejmajteczki,omia-
tającwzrokiembiodrainogi.Gdydotarłdokostek,potrząsnęłastopą,zrzucającje
napodłogę.

Zaśmiałsię,podnoszącnaniąwzrok.Uśmiechałasięseksownie,ajejoczybłysz-

czałyradośnie.Nigdyniewyglądałapiękniej.

–Pragnąłemcię,odkądcięzobaczyłemwzeszłymtygodniuwbiurze.–Zdobyłsię

naszczerość.Położyłsięmiędzyjejudamiijednympłynnymruchemwszedłwnią,
całującjągoco.Trzymałagozaramiona,gdyporuszalisięwewspólnymrytmie,
któryzdawałsięwypływaćzichwnętrzaicałkowicienimizawładnął.

Czułjejsercebicerównozjegosercem,gdycałowałjejszyjęiramiona.Chciał

doprowadzić ją do rozkoszy, jednocześnie powstrzymując przypływ swojej jak naj-
dłużej.Maggieprzywarładoniegocałymciałem,jejpiersiodciskałysięnajegotor-
sie, jej nogi oplatały go w biodrach. Jego pożądanie sięgało zenitu. Zagłębiał się
wnią,wypełniającjąpobrzegi,czując,jakwobojgunarastanapięcie,którestawa-
łosięniemalniedozniesienia.

Szczytowałapierwsza,wołającjegoimięidrżąc.Całymsobączułjejspełnienie.

Wykonałostatniruchitużzaniąwpadłwotchłańrozkoszy.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

O Boże! Kochała się z Connorem! Leżał wciąż obok niej rozgrzany, seksowny

inagiwdużymwygodnymłóżku.

Był niesamowity. Znacznie lepszy, niż pamiętała, a przecież już wtedy był wspa-

niałymiczułymkochankiem.

Problemjednakwtym,żepopełniłabłąd,idącznimdołóżka.Czyżbyzapomniała,

żechciałsięnaniejzemścić?Próbowałamusięoprzeć,alewystarczyłjedenpoca-
łunek,byjejsystemobronnyległwgruzach.

Gdybymiałachoćtrochęolejuwgłowie,wróciłabynatychmiastdodziadkaijego

kóz. Ależ z niej hipokrytka! Całe życie unikała ryzyka, by teraz zaryzykować
wszystko.Ipoco?Żebyznaleźćdozgonnąmiłość?Jasne.Alechybanieubokuface-
ta,który–podobniejakwszyscywokół–sądził,żedziesięćlatwcześniejrzuciłago
izapomniałaonim?

Zamknęłaoczy.NajchętniejzawszystkowiniłabyterazConnora,aleprzecieżna-

legał,bytoonazdecydowała,czegochce.Sprytnie.Będziemusiałauznaćtozako-
lejnąpochopnądecyzję,jednązwielu,jakiepodławżyciu.

Connorprzeciągnąłsię,opierającsięnałokciu.
–Zadużorozmyślasz.Nawetprzezsenwszystkosłyszałem.
–Przepraszam.–Uśmiechłasię.–Rzeczywiścieczasemmojemyślihałasują.
Odgarnąłkosmykwłosówzjejtwarzy.
–Maggie,tobyło–Czyżbysięspodziewał,żeskończyzaniegozdanie?–Feno-

menalne.–Pocałowałjąwszyję.–Niesamowite.

–Fantastyczne?–dodaławżartach.
–Małopowiedziane.–Zsunąłzniejkoc,obsypującjąpocałunkami.Jejciałoza-

częłosiębudzićdożycia.

Znowugozapragnęła.
Powiedział, że było fenomenalnie. Czy byłoby w tym coś złego, gdyby pozwoliła

sobienajeszczejednąchwilęzapomnienia?Jednaknawetjeśliseksbyłboski,wie-
działa,żetobłąd.Powinnawyjechać.AjeśliConnorniedotrzymaobietnicy?Albo
zmieniwarunki?Czułasięokropnie,rozważająctowtakiejchwili.Powinnasięspa-
kować?Możenajpierwzjeśćśniadanie?Ajeśli

–Jesteśtakapiękna.–Obsypywałpocałunkamijejmostek.–Chodźtudomnie.–

Przyciągnąłjądosiebie.

Gładziłajegotwardemięśnie,wpatrującsięwpotarganeciemnewłosy.Podniósł

wzrokispojrzałjejwoczy.

–Zaufajmi,Maggie.
Zagryzławargi,zastanawiającsię,czykiedykolwiekmiaławybór.Uśmiechnąłsię,

aonaodwzajemniłauśmiech.Oczywiścieżetak.

–Dobrze–wyszeptałaiwszystkiemyśliuleciałyzjejgłowy.

Gdy słońce zaczęło zachodzić nad oceanem, ubrali się i ruszyli promenadą do

CrabShack.Restauracjabyłaurządzonaniecotandetnieiniesprawiaławrażenia

background image

romantycznej,alejejbardzosięspodobała.Zalistolikobokdużegooknaiza-
wiliwino.Zrobiłosięciemno.Wzdłużpromenadyzapaliłysięlatarnie.Kelnerpodał
imwinoikartydań,któreczytaliprzyświecach.

–Homarchybaodpada?–spytałConnorpochwili.
–Uwielbiamhomary.Niejadłamichodlat.–Wypiłałykwina.–Tak,zawięho-

mara.

–Myślałem,żepolatachspędzonychwBostoniemaszichpodziurkiwnosie.
–Onie.Homarybyłyzakazane–zaśmiałasię.
–Zakazane?–Zmarszczyłbrwi.–Ztwoichopowieściwnioskuję,żetwójbyłymąż

toprawdziwydupek.

–Samalepiejbymgonieopisała.
Kelnerprzyniósłkoszykzpieczywemimasło.Przyjąłzawienie,agdyodszedł,

Connornachyliłsiękuniej.

–Skorobyłtakimidiotą,dlaczego–Niedokończyłzdania,unoszącrękę,jakby

samsiebiepowstrzymywał.–Niemusiszodpowiadać.

–Tożadenproblem–westchnęła,smarującmasłemchleb.–Możeszmniepytać,

ocozechcesz.Maszdotegoprawo.

Odgryzł kawałek chleba. Czy na pewno chce wysłuchać powodów, dla których

przestałagokochać?Chybanie.AlecodojednegoMaggiemarację:Connorzasłu-
gujenato,bypoznaćprawdę.

–Okej.Wtakimraziedlaczegozostawiłaśmniedlaniego?
Zamarłanamoment.
–Przecieżwcalecięniezostawiłam.Zerwaliśmymiesiącwcześniej.
Wyglądałnazszokowanego.
–Nieprawda.
– Prawda. Zerwaliśmy, kiedy mi powiedziałeś, że wyjeżdżasz z braćmi na tygo-

dniowyobózakrobacjispadochronowych.

–Niczegotakiegosobienieprzypominam.
– Pamiętam, jakby to było wczoraj. Po tym, jak wybrałeś się na spływ kajakowy

iwspinaczkęnanajwyższągóręYosemite,pomysł,żebyspróbowaćskokówzespa-
dochronem, przelał czarę goryczy. Powiedziałam ci, że jeśli wyjedziesz, nie zasta-
nieszmniepopowrocie.–Nagleprzypomniałsobiejejsłowa.Wtedyniezdawałso-
bie sprawy, że mówiła poważnie. – A ty mi odpowiedziałeś: kotku, widocznie dla
każdegoznasliczysięcośinnego.Itaksiętoskończyło.Pożegnaliśmysię,atysię
rozłączyłeś.Pamiętam,żewybuchłampłaczem.Mojamamanapewnoteżtopa-
mięta,botamtegolatadoprowadzałamjądoszału.

–Myślałem,żewybieraszsięnawakacje,żeniebędziecięprzezkilkatygodni,aż

wreszciedosiebiezasknimyiwtedydomniewrócisz.

Zbladła.
–Chodziłomioto,żewtakimwypadkuniemożemybyćrazem.
–Więcjużwtedynicdomnienieczułaś?
–Nie!Kochałamcię,itobardzo,aleparaliżowałmniestrachociebie.Pamiętasz,

jakmówiłam,żezasługujesznakogoś,ktotakjaktykocharyzyko?

Zamyślonyobracałwpalcachkieliszekzwinem.
–Częstotopowtarzałaś,alemyślałem,żeżartujesz.Przecieżbyliśmyidealniedo-

background image

branąparą.

Wjejoczachpojawiłysięłzy.
–Mówiłampoważnie.Niemogłamtegoznieść,kiedyryzykowałeśżyciem.
–Kiedyśczęstowyruszaliśmyzbraćminatakiewyprawy.Nierozumiem,dlacze-

gotakbardzocitoprzeszkadzało.

–Siedziałamwtedyprzerażonawdomu,czekającnatelefonzkostnicy.
WtymmomencieConnorprzypomniałsobie,żeojciecMaggiezginąłpodczaswy-

prawynaAlaskę.Nigdyniepołączyłtychdwóchfaktów–tragicznejśmiercijejojca
iswojegozamiłowaniadosportówekstremalnych.Nicdziwnego,żeżyławciągłym
strachuojegożycie.Naglestraciłapetyt.

–Takmiprzykro.
– Mnie też. – Uśmiechła się smutno. – Po śmierci ojca unikałam ryzyka. Nie

próbowałam nawet dostać się do drużyny cheerleaderek w obawie, że coś mi się
stanie. Ojciec był żądny przygód tak jak ty i twoi bracia. Nie chciałam drugi raz
przeżywaćpodobnejtragedii.

–Cholera.–Jakonajmłodszyzbracirzeczywiściezawszeporywałsięnanajbar-

dziej karkołomne przygody. Aż dziw, że udało mu się dożyć tej chwili. – A więc to
byłataostatniakropla,októrejwspomniałaś.

–Tak.–Położyłarękęnajegodłoni.–Przykromi,żecitegoniewyjaśniłam,ale

poprostuwpadłamwpanikę.

– Mnie też jest przykro. – Uścisnął jej dłoń. – Gdybyśmy wtedy porozmawiali,

możektowie,jakbysiętoskończyło.

–Uznałam,żeniebyłobyfairprosićcię,abyśdlamniezmieniłstylżycia.
Spojrzałnaniecojużwzburzonefaleoceanu.
–Wtedyzrobiłbymdlaciebiewszystko.
–Wiem–wyszeptałazełzamiwoczach.–Aleniebyłobytowporządku.
Kelner postawił przed nimi duże półmiski z homarami i pieczonymi ziemniakami

zmasłem,dolałimwinaiodszedł,życzącsmacznego.

–Maszjeszczeapetytpotejprzygnębiacejrozmowie?–zaśmiałsięConnor.
–Jasne.–Pociągnęłanosem,przenoszącwzrokzhomarananiego.
–Itojestwłaściwepodejście.–Gdyzaczęlijeść,odrazuodzyskalihumor.
PokilkuminutachmilczeniaConnoroparłsięokrzesło.
–Mogęcięzapytaćocoś,copoprawimihumor?
–Tylkotobie?–zaśmiałasię.–Proszębardzo.Pytaj.
–Dlaczegowyszłaśzategobłazna?Jakonwogólemiałnaimię?Albert?Arthur?
–Alan.AlanCosgrove.Toostatniraz,kiedywypowiemnagłosjegoimię.Bojęsię,

żewywołamzłegoducha.

–Jakw„Sokuzżuka”?
–Właśnie!
Uwielbialitenfilm,gdybylirazem.Maggiewypiłasporyłykwina.
–Ponaszymrozstaniupłakałamprzezkilkatygodni.Wreszciemamawysłałamnie

dokuzynki,Jane,doBostonu.Janepracowaławciągudnia,dlategorankispędza-
łampogrążonawrozpaczy,apopołudniamiwłóczyłamsiępomieście.Pewnegodnia
weszłamdogaleriisztukiiwłaśniewtedygopoznałam.

–Tegodupka?

background image

–Tak–zaśmiałasię.–Byłbogaty,atrakcyjny,lubiłspacery,sztukęizagraniczne

filmy.Sprawiałwrażenieosoby,któranieszukamocnychwrażeń.

–Wprzeciwieństwiedomnie.
–Niestety.Wówczaswydawałomisię,żetowystarczy.Byłamnaprawdęgłupia.
–Obojebyliśmywtedymłodzi.–Próbowałjąpocieszyć.
–Okazałosię,żematkazmuszałagodoślubu.Miałsobieznaleźćładną,podat

nawpływdziewczynębezgroszaprzyduszyibezkontaktówwBostonie,botaką
łatwiejbyłobykontrolować.

–Cozaokropnakobieta!Alemówdalej.
–MiesiącpoślubieSybilwezwałamnienarozmowę,pochwaliłazaspełnieniejej

kryteriów,poczymwytknęłamiwszystkiewady.

–Awięcmatkaszukałamużony,aleonznalazłciępierwszy?
–Tak.Okazałosięwięc,żespełniałamwarunkiobojga.
–AjakiewymaganiamiałAntypatycznyAl?
– To określenie idealnie do niego pasuje – zaśmiała się. – Dowiedziałam się od

jegomatki,żeszukałżony,któraniejestgruba,niemówizmocnymakcentem,nie
chrapieiniejezotwartymiustami.

–Mówiszpoważnie?
– Sybil wyjaśniła mi, że jest bardzo wyczulony na punkcie fizjologicznych odgło-

sówiwydzielin.

–Jakwszyscycierpiącynazaburzeniaobsesyjno-kompulsywne.
–Niestetyzapóźnosięzorientowałam.Zdołałmnieomotaćiprzekonaćdoślubu.
–Cosięstałopoślubie?
– Jeśli mam dalej opowiadać, muszę się jeszcze napić wina. – Uśmiechła się

smutno.

–Jateżchętniesięnapiję.–Wziąłbutelkęzestołuinapełniłkieliszki.
–Wdniuślubuprzeprowadziliśmysiędoposiadłościjegomatki.
Connorniemalsięzakrztusił.
–Mieszkaliściezniącałyczas?
–Tłumaczyłmi,żejestzniąblisko.
–Tochore.
–Wspominałam,żeniepozwolilimizaprosićnaślubnikogozrodziny?Powszyst-

kimAlannalegał,żebymzerwałaznimikontakty.

–Dziękitemułatwiejmogliciękontrolować.
–Byłamchybawszoku,bonawszystkosięgodziłam.Jegomatkabyłazimnainie-

ustępliwa.Bezwzględunato,corobiłam,żadnemuznichniemogłamdogodzić.

–Szkoda,żedomnieniezadzwoniłaś.
–Szkoda.–Znowudotknęłajegoręki.–Aleponaszejostatniejrozmowienieby-

łam pewna, czy chcesz mnie jeszcze znać. Przez nich zupełnie straciłam pewność
siebie.

–Osiągnęliswójcel.
–Tak.–Wjejoczachpojawiłysięłzy.–Posiedmiulatachwreszciezdobyłamsię

na odwagę i umówiłam się na spotkanie z prawnikiem. Ale w dniu spotkania Sybil
zmarłanaatakserca.

–Orany!

background image

– Cały matek zapisała Alanowi, który podczas pogrzebu oświadczył, że to on

chcesięzemnąrozwieść.

–Taknaprawdęwyświadczyłciprzysługę.
–Otak.Alemiałczelnośćdodać,żeożeniłsięzemnądlawygody.–Zacisnęłapię-

ści.–Sukinsyn!

–Dosłownieiwprzenośni!
–Aledziękitemuwreszciesięodniegouwolniłam.Zgodziłamsięnamarnąugo-

dę,przełknęłamdumęiwróciłamdoPointCairn.

Wiedział,żetoniekoniechistorii.
–Bardzocięzranił?
–Napewnoniefizycznie.Preferowałbardziejsubtelnemetody.
–Niemusimyotymrozmawiać,jeśliniechcesz.
–Chcę.Dotejporyzwierzałamsięztegotylkoterapeucie.Myślałam,żepopo-

wrociebędęmiałaokazjęwyżalićsiędziewczynom,aleokazałosię,żeżadnaznich
niechcemiećzemnąnicwspólnego.

Naglezrozumiał,żewszyscywmiasteczkutrzymalijegostronę,aMaggiestała

siękozłemofiarnym.Byłnasiebiezły,żeniespróbowałzmienićichzdania.

–TodlategouciekłaśnawidokSarah.
–Tak.Alepotrafięsobieztymporadzić–zaśmiałasię.–Choćnajakiśczaskozy

dziadkazastąpiłymiprzyjaciół.

Connorrozlałresztęwinadokieliszków,śmiejącsię.
–Terazmaszmnie.Możeszmiopowiedziećowszystkim,cocisięprzydarzyło.
–Naprawdę?–Uśmiechłasięznadzieją.
–Jasne.
–Niewiem,odczegozacząćDecydowałzamnie,wcomamsięubierać.Mo-

głamnosićtylkostonowanekolory,prostesukienki,wyłącznieklasycznekroje

–Cozaidiota!
–Świetniesprawdzaszsięwroliprzyjaciela.
Obojewybuchliśmiechem.
–Pracowałaś,kiedybyliścierazem?
–Skądże!Niemiałamżadnychumiejętności.
–Tonieprawda.
–Nawetgdybymdostałapracę,niemiałabymjaksiędoniejdostać,boniewolno

mibyłoposiadaćsamochodu.Mogłabymgoprzecieżrozbićalbosięzgubić.

–Co?Przecieżzawszebyłaśświetnymkierowcą.
–Wiem–westchnęła,zanurzająckawałekhomarawmaśle.
–Alewłaściwieniepotrzebowałaśpracy.Facetbyłprzecieżbogaty.
–Otak.Zarobionepieniądzenapewnowydałabymnajakieśgłupstwa.
–Nigdyniebyłaśrozrzutna.
–Alanmiałinnezdanie.Poślubiekrytykowałwszystko:mójwygląd,wagę,osobo-

wość,brakobycia.

–Cozabałwan!
–Ajegomatkabyłapoprostuwcieleniemzła.
–Gdybymotymwiedział,uratowałbymcię.
–Mójtybohaterze.

background image

Kelner postawił na stole świeże pieczywo. Connor wziął kromkę i podał jej ko-

szyk.

– No dalej, kochaniutka, opowiadaj. Wyrzuć to z siebie. – zażartował, udając

przyjaciółkę.

–Widzę,żecisiętopodoba.
–Absolutnienie.–MiałnawetochotęodnaleźćAlanaiporządniemuprzyłożyć.–

Alewyraźnielepiejsiępotymczujesz.Itomisiępodoba.Cojeszcze?

–Najbardziejmiprzeszkadzało,żenieliczylisięzmoimzdaniem.Alanuważał,że

mamintelektualnebraki.

–Tegojużzawiele!–Odsunąłkrzesłoodstołu,mówiącpółżartem:–Zabijętego

drania!

Zaśmiałasię.
–Brawo!Oficjalniemianujęcięmoimnajlepszymprzyjacielem.
–Bonimjestem.–Oparłsięokrzesło.–Nigdyotymniezapominaj.

PopołudniuConnorsiedziałwMarinClub,wyglądającprzezoknonawzburzone

faleoceanu.Umówiłsięnaspotkaniezbraćmi,aleniemógłprzestaćmyślećoMag-
gie. Nie tylko dlatego, że rano uprawiali fantastyczny seks. Nie mógł zapomnieć
o wszystkim, czego się od niej dowiedział. Jak mógł być tak zaślepiony, by nie za-
uważyć,żejegohobbyjąprzerażało?Gdybyodwołałtamtenwyjazd,niewpadłaby
wsidłaAlanaijegookropnejmatki.Wystarczyłbyjedentelefon,awskoczyłbywsa-
molotijąuratował.

Jake nalegał na spotkanie w Marin Club, by mogli w spokoju omówić interesy

zdalaodciekawskichgości.Przychodzilitamodlatzewzględunasympatycznąob-
sługęidobrejedzenie.Kelnerkaprzyniosłaimdrinki,wyrywającConnorazzamy-
ślenia.

–Proszębardzo,chłopcy:szkockadlaIana,piwodlaConnoraiwytrawnemartini

dlaJake’a.

–Super–podziękowałConnor.
– Jesteście tacy wystrojeni. Jest dzisiaj jakaś impreza, o której powinnam wie-

dzieć?

–Wybieramysięnakolacjęwinteresach–odparłJakezuśmiechem.
–Niebrzmitozbytekscytuco,alebawciesiędobrze.
–Dzięki,Sherry–powiedziałJake.
Kelnerkapuściładoniegookoiodchodząc,położyłanastolikufuterałzrachun-

kiem.Byłastarąprzyjaciółkąichmatkiizawszemogłaliczyćnasowitynapiwek.

–Nazdrowie.–Ianuniósłszklankęibraciawznieślitoast.
–Nodobrze.Ocochodzi?–spytałConnor,pijącłykangielskiegopiwa,któreza-

mawiałodlat.

–ZnowudostałemwiadomośćodprawnikówzeSzkocji–wyjaśniłJake.
–Przecieżmamyjeszczekilkamiesięcy,byspełnićwarunkitestamentu–przypo-

mniałimConnor.

–Robiąsięcorazbardziejnatarczywi.
–Będąmusielipoczekać.
–Nieobchodzimnie,comyślą–oznajmiłJake–alechybaktóryśznaspowinien

background image

siętamwreszciewybrać.

–Przecieżchodzitylkooskrawekziemiistarydom.Ocotyleszumu?–zdziwił

sięIan.

–Prawnikwspominał,żetymiterenamizajmująsięnajemcy,którympłacimypen-

sję–wyjaśniłJake.

–Naprawdę?
–Tak.Dlategoprzedsprzedażąposiadłościmusimysięznimiporozumiećnamiej-

scu.Kupucymusisięzgodzićna„lokatorów”.

–Jedenzwaspowinientampojechać–stwierdziłConnor.
–Dlaczegoniety?
– Mam za dużo obowiązków: wkrótce wprowadzamy na rynek dwadzieścia sie-

dem nowych produktów, prowadzę rozmowy z kilkoma farmerami, którzy chcą
świadczyćnamusługi,awpubieszkolęnowegomenedżera.

–Chceszpowiedzieć,żenaszabiurowapracaniemawielkiegoznaczenia?–Ian

rzuciłmuzirytowanespojrzenie.

Braciazawszerywalizowalizsobą,leczConnormiałrację–najegobarkachspo-

czywałosporoobowiązków.

– Ty powinieneś jechać – zwrócił się do Iana. – Sprawdzisz sytuację w zamku,

a potem możesz wpaść do Gordona i upewnić się, czy nadal chce nam dostarczać
chmiel.

– Z dostawą chmielu nie będzie problemu – odrzekł rozgniewany Ian. – Kolej

partiędostaniemyzarazpozbiorach,więcmożeszsięodemnieodczepić.

–Niebądźtakinerwowy.–Ianzawszesięzłościł,gdypozwalalisobienaaluzje

dojegorozstaniazSamanthą,córkąGordonaMcGregora,ekscentrycznegohodow-
cychmielu,którydostarczałMacLarenomskładnikównajwyższejjakości.

ConnorbardzolubiłSamibyłomuprzykrozpowodurozpadumałżeństwabrata,

aleterazbardziejmartwiłagociągłośćdostaw.

–Jateżniemogęwyjechać–przypomniałsobienagleJake.
–Dlaczego?
–Planujęwłaśniewyjazdintegracyjnydlamenedżerówwyższegoszczebla–wyja-

śnił.–Jestemuziemionynatrzymiesiące.

–Niemusimysiętłumaczyćprzedprawnikami–uznałIan.–Przypierwszejnada-

rzacejsięokazjijedenznaspojedzieobejrzećzamekiwystawigonasprzedaż.

–Świetnyplan–zgodziłsięConnor.–Niemogęsiędoczekać,żebysięgopozbyć.
–AwrazznimnegatywnejenergiiwujaHugh’gona–dodałJake.
–Mamasięucieszy.–Ianskinąłgłową.
– Znakomicie sobie poradziła, choć on próbował jej zatruć życie. Stworzyła dla

naspięknydom.

Braciastuklisięszklankami.
WujHughniemiałwłasnejrodzinyiobrałsobiezacelporóżnieniebraci.Wtesta-

menciepostawiłwarunek,żeposiadłośćwSzkocjiodziedziczytenznich,którydo
dwudziestejpiątejrocznicyśmierciojcazgromadzinajwiększebogactwo.Prawnicy
nalegali, by bracia wysłali im sprawozdania finansowe, ale ci znacznie wcześniej
obiecalisobie,żeniebędązsobąrywalizować,sprzedadzązamekipodzieląsięzy-
skiem.KarolinaPółnocnabyłaterazichdomem.Żadenznichniepotrafiłsobiewy-

background image

obrazićprzeprowadzkidoSzkocji.

– Powiadomię prawników, że któryś z nas pojedzie tam w ciągu najbliższych

trzechmiesięcy–zaproponowałJake.

–Świetnie.–Ianspojrzałnazegarek.–GotowinakolacjęzWellstone’ami?
–Tak.–Jakesięgnąłpoportfel.–Umówiłemsięzmojąpartnerkąwrestauracji

kilkaminutprzedspotkaniem.

Connorwstał,rzucającnastolikdziesięciodolarowybanknot.
–MuszęjechaćpoMaggie.Dozobaczenianamiejscu.

Maggiekrążyłapopokoju,cojakiśczaszerkającnazegar.Connormiałsięzjawić

zakilkaminutioczekiwał,żespiszesięnamedalpodczaskolacjizWellstone’ami.
Właśnie dlatego ćwiczyła chodzenie w szpilkach, których nie miała na nogach od
trzechlat.

Włożyła elegancką małą czarną, jedną z niewielu sukienek, jakie zachowała po

rozwodzie,główniedlatego,żeAlanijegomatkajejnieznosili.

Wciążbyłazdziwiona,jakwielkąulgępoczułaporozmowiezConnorem.Podczas

kolacjimiałaochotęwybuchnąćpłaczem–niezpowodutrudnychwspomnień,lecz
dlatego, że Connor tak uważnie jej słuchał i wspierał ją, krytykując byłego męża.
Asekspowszystkimbyłcudowny.

Cieszyłasię,żeniespytał,dlaczegotakdługozostałazAlanem.Znałaodpowiedź,

alejakmogłamuwyjaśnić,żeuznałatozakarę,którajejsięnależała?Przecieżto
ona zerwała z Connorem, bo bała się, że zostanie sama, gdy coś mu się stanie.
Zperspektywyczasuchętniezamieniłabydespotę,którypastwiłsięnadniąemocjo-
nalnie,nażądnegoprzygódryzykanta.

Postanowiła,żeterazzawszebędziepodejmowaćnajbardziejryzykownedecyzje.
Gdyzadzwoniłakomórka,natychmiastjąodebrała.
–Dziadku,wszystkowporządku?
–Tak.Każdydzień,kiedysłońceświecinabezchmurnymniebie,jestpiękny.Ajak

tysięmiewasz,kwiatuszku?

Uśmiechłasię.
–Wychyliłeśkufelek,zanimdomniezadzwoniłeś,czymisięwydaje?
– A jakże! I to nie koniec! – Dziadek wybuchnął tak gwałtownym śmiechem, że

upuściłtelefon.

–Orany–mrukłaMaggiedosiebie.
Dziadekniepotrzebowałwiele,byzakręciłomusięwgłowie.NaszczęścieDe-

idrenadnimczuwała.Maggieusłyszaładźwiękpodnoszonejsłuchawki,zktórejpo
chwilipopłynąłkobiecygłos:

–TuDeidre.Angusowinicniejest.Masłabośćdopiwa,aletozupełnienieszkodli-

we.–Deidreteżsprawiaławrażenielekkowstawionej.

Maggiezaśmiałasiępodnosem.
–Wiem,żedobrzesięnimopiekujesz.
–Ajakciętraktujemójsynalek?
– To prawdziwy dżentelmen – zapewniła ją, choć powróciły do niej obrazy z ze-

szłejnocy.OtymzpewnościąniezamierzałaopowiadaćmatceConnora,któraoka-
załajejwielesercapopowrociedoPointCairn.

background image

– Wiem, że bardzo się cieszy z powodu tego przycia i chce z tobą zatańczyć.

Mamnadzieję,żedobrzesiębawicie.–Maggieniechciałapozbawiaćjejzłudzeń,
alepotymtygodniujejiConnoranicniemożełączyć.

Ich rozmowa wiele wyjaśniła, lecz wciąż widziała nieufność w jego oczach. Nie

możnatakpoprostuwymazaćbolesnejprzeszłości.

DziadekpowiedziałcośdoDeidre,ataodrzekła:
–Oczywiście,żewybierasięnaprzycie.Każdadziewczynalubitańczyć.
Dziadekznowucośpowiedział,aDeidrewybuchłaśmiechem.
– Och, Angus, dzieci naprawdę potrafią robić z igły widły. – Oboje zaczęli się

śmiać.PokilkusekundachDeidreprzypomniałasobie,żerozmawiaprzeztelefon:–
Halo,Maggie?Jesteśtamjeszcze?

–Tak.
–Wtakimraziepa,pa,całuski.–Rozłączyłasię.Maggiewpatrywałasięwtelefon

zdziwiona.

–Całuski–mrukła,wsuwająckomórkędotorebki.
DrzwisięotworzyłyiConnorwszedłdośrodka.
–Orany!–Zamarł.–Wyglądaszwprostnieziemsko!
Uśmiechłasię,ucieszonakomplementem.
–Czylitakjestdobrze?–Zakręciłasię,prezentującsukienkę.
–Jaknajbardziej.Prawdziwyzemnieszczęściarz.–Podszedłicmoknąłjąwpoli-

czek.–NamiejscuJonasaWellstone’adałbymciwszystko,czegotylkosobiezaży-
czysz.

–Ajapoprosiłabym,żebyprzepisałtonaciebie–odrzekłapoważnie.
Connorzaśmiałsię,pomagającjejwłożyćżakiet.
–Możesięokazać,żejesteśnaszątajnąbronią.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Jeszczesięnieskompromitowałam,myślałaMaggie,alenocwciążjestmłoda.
NaprywatnąkolacjępanWellstonewybrałniewielką,leczpięknąsalę,wktórej

kiedyśmieściłasiępiwnicazwinami.Ścianywykończonebyłyłukami,oknazdobiły
witraże,ablaskświectworzyłciepłyromantycznynastrójidealnydladwojga.

Niestety przy stole zasiadało jedenaście osób, a spotkanie dotyczyło interesów.

TakjakjejrelacjezConnorem,pomyślała.Mimożespędzaliterazcudownechwile,
łączyłoichzbytwielebolesnychwspomnień.Coprawdaniemogłanarzekać,bopo-
święcałjejmnóstwouwagi,ależałowała,żeichzwiązekniepotoczyłsięinaczej.

Niezamierzałajednakrozmyślaćoprzeszłości.Chciałacieszyćsiękażdąchwilą,

jakąspędzaławjegotowarzystwie.Potemwrócądoswoichdomówiowszystkim
zapomną.

–Smakujeciwino?–zapytałszeptem.
–Jestznakomite.–Sięgnęłapokieliszek.–Jakmyślisz?Wszystkoidziedobrze?
PrzystoleopróczbraciConnoraiichtowarzyszeksiedzieli:Jonas,jegosynPaul,

żonaPaula,DanaiChristy,córkaJonasa,zmężem.Miedzykęsamiwybornychprze-
sek każdy prowadził z kimś rozmowę. Jake i Paul rozprawiali na temat wyniku
ostatniegomeczu.

–Jonassprawiawrażeniezadowolonego.–Connoruśmiechnąłsiępromiennie.
MaggiespojrzałanagłowęroduWellstone’ów.
–Widać,żetoontutajrządzi.
–Fajnyzniegofacet.Sądziłem,żegoniepolubię,bostawiałnamwysokiewyma-

gania,alecieszęsię,żesięspotkaliśmy.Wszyscysiętudobrzeczują.

Na razie o interesach rozmawiano bardzo ogólnie. Maggie nie spodziewała się,

bytegowieczorudoszłodojakiejkolwiektransakcji.Głównymcelemspotkaniabyło
zaprezentowanie braci MacLarenów Jonasowi, by ten upewnił się, że chce im
sprzedaćbrowarwartmiliony.

Maggienieczułasięonieśmielona.Polatachuczęszczanianasztywneprzycia

z Alanem i jego snobistyczną matką kolacja w serdecznym towarzystwie była dla
niejbardzomiłąodmianą.Porazpierwszyodtrzechlatdobrzesiębawiła.Byłatak
szczęśliwa,żemiałaochotęjednocześnieśmiaćsięipłakać.

–Wszystkowporządku?–zapytałConnor.–Wyglądasznaprzytłoczoną.
–Bardzosięcieszę,żemniezaprosiłeś.
–Ajacieszęsię,żejesteśtuzemną.
Rozglądającsięwokół,napotkaławzrokChristy.
–Poznałamwżyciuzaledwiekilkakobietodnoszącychsukcesywtejbranży.To

rzadkość.Jakzaczęłasiętwojakariera?–spytałacórkaJonasa.

–MoirodzicebyliwłaścicielamipubuwPointCairn,tego,któryprowadząteraz

MacLarenowie.

–Niemogliśmypozwolić,żebygozamknięto–wtrąciłConnor.
–Ibardzomnietocieszy.Tatazałożyłmałybrowarnapotrzebypubu,ajachodzi-

łamzanimkrokwkrok,prosząc,żebypozwoliłmisobiepomagać.Zaczęłamodza-

background image

miataniaisortowaniakapsli,apojakimśczasiewykonywałamwszystkiepracesa-
modzielnie.

–Tonajlepszysposóbnanaukę–przyznałJonas.
– Oczywiście. Kilka lat temu postanowiłam odnowić browar i spróbować swoich

siłwtworzeniureceptur.Myślę,żeidziemicorazlepiej.

–Maggiejestbardzoskromna.–Jakepuściłdoniejoko.–Skopałanamtyłkiwe

wszystkichważniejszychkonkursach.

Byłazdumiona.Niewiedziała,czytoszczerykomplement,czyJakeudajedlado-

brasprawy.

Connorścisnąłpodstołemjejrękę.Przebiegłjąprzyjemnydreszcz,agdynanie-

gospojrzała,uśmiechnąłsiędoniejzaczepnie.

Zastanawiałasię,czyjejminazdradza,jakbardzogopragnie.Czymogłażywić

nadzieję,żeonczujedoniejtosamo?Bałasię,żejeślizaryzykuje,okażesię,żenie
jestgotowy,byjejzaufać.

Jonaswyrwałjązzamyślenia:
–Rywalizacjakażdemuwychodzinadobre.Zawszepowtarzam,żewezbranefale

poniosąwszystkiełodzie.–Zaśmiałsię.–Jaknazywałsiępaniojciec?

–EliJameson.Zmarł,kiedymiałamtrzynaścielat.
–Noproszę!CóreczkaEliego?!–zdziwiłsięJonas.
–Znałgopan?
–Czygoznałem?!Byliśmybardzodobrymiprzyjaciółmi.Spotykaliśmysięwpo-

dobnych okolicznościach, choć nie było tak hucznie jak teraz. W naszych czasach
wszyscyzachowywalisięzwiększąrezerwą.

ChristypoklepałaJonasaporęce.
–Tatazawszewspominastaredobreczasy.
–Jateżjemiłowspominam–powiedziałaMaggie.–Wspólnapracaztatąbardzo

nasdosiebiezbliżyła.

– Rywalizowaliśmy z sobą – wyjaśnił Jonas – ale nie miało to dla nas znaczenia,

którywygra.Dokońcapozostaliśmyprzyjaciółmi.–Jonasodgryzłkawałekchleba.–
Twój ojciec był wspaniałym człowiekiem. Typ sportowca. Kilka razy wybrałem się
znimwmorze,alenadziłminiezłegostracha.Próbowałemgoprzekonaćdogol-
fa,aleonbyłżądnyprzygód.Wiadomośćojegośmiercibardzomniezasmuciła.

–Dziękuję–odrzekłaMaggie.–Słuchającpana,przezchwilęmiałamwrażenie,

żejesttuznami.

–Cieszęsię.Tobardzomiłewspomnienia.
Zamrugałaoczami,powstrzymującłzy.
–Zawszeuważałamgo zawielkąosobowośći wspaniałegoczłowieka,ale może

poprostuidealizowałamgojakodziecko.

–Byłtaki,jakgoopisujesz–zapewniłjąJonas.–Powinnaśbyćdumnazespuści-

zny,jakącipozostawił.

–Jestembardzodumna.Dziękuję.
Nachwilęzapadłacisza.
–Piękniepowiedziane,tato.–ChristyuścisnęłarękęJonasa.
Maggiepostanowiłazmienićtemat.
– Connor opowiadał mi, że otworzyłeś plantację winorośli i chcesz produkować

background image

wino–zwróciłasiędoPaula.–Jakciidzie?

– Tak, sprzeniewierzyłem się rodzinnej tradycji – potwierdził. Jego żona i ojciec

sięzaśmiali.–Sprawiamitoogromnąprzyjemność.Podobniejakpiwowarstwo,to
połączenie nauki ze sztuką. Ale zrywanie winogron to o wiele lepsza zabawa niż
zbiórchmielu.

–Iznaczniemniejkolcówpodskórą–dodałajegożona,wywołująctymprzystole

salwęśmiechu.

–Udałocisięjużcośwyprodukować?–spytałaMaggie.
–Wprzyszłymmiesiącuoddziesięoficjalnebutelkowanie.Mieszkaciewpobli-

żu,możewięcwpadniecie?

Connorijegobraciauśmiechalisięzadowoleni.
–Bardzochętnie–odparłConnor.–Dziękujemy.
–Wwiniarnizatrudniliśmykucharza,którypodczasdegustacjiserwujeprzeski.

Towspaniałazabawa.

–Zapowiadasięznakomicie–powiedziałJake.–Jużsięcieszęnanaszekolejne

spotkanie.

Maggieniebyłapewna,czyzaproszeniedotyczytakżejej,mimożeonazadałato

pytanie.Aletoniemiałoznaczenia.Wkażdejchwilimogłaodwiedzićwiniarnię.Po
prostu byłoby przyjemniej wybrać się tam z grupą ludzi, których uważała już za
przyjaciół.

–Tokolejnypowód,dlaktóregosprzedajębrowar:mójwłasnysynmnieopuszcza

–westchnąłJonas.

–Tato,nieprzesadzaj.–Paulawyraźniedręczyłopoczuciewiny.
–Spokojnie,synu,jatylkożartuję.–Jonassięuśmiechnął.–Cieszęsię,żeznala-

złeścoś,cokochasz,takjakjauwielbiamwarzeniepiwa.–SpojrzałnabraciMac-
Larenów.–Właśniedlategochcę,żebyci,którzykupiąmójbrowar,kochaligotak
samo.Niechcę,żebyzarządzałnimjakiśgryzipiórek,którybędziedziałałnanerwy
moimpracownikom.Nowywłaścicielpowinienkażdegorankapowejściudobrowa-
ru delektować się zapachem chmielu i szukać nowych możliwości. – Maggie
uśmiechłasię,rozumiejąc,coJonasmanamyśli.–Czasemwystarczydodaćskór-
kizcytrynylubinnychprzyprawimożnastworzyćcoś,cozawładnierynkiemnakil-
kalat.–Gdymówił,jegooczybłyszczały.–Jeśliniecieszywaszapach,barwa,aro-
mat – Zaśmiał się. – Brzmi to, jakbym mówił o kobietach – wszyscy wybuchli
śmiechem–alemówięopiwie,moidrodzy.Bokochamtębranżę.

–Myteż.–Connoruniósłkieliszek.
–Towspaniałeuczucie,prawda?–rozmarzyłasięMaggie.–Pocałymdniu,kiedy

uprzątniesięstanowisko,oczyściruryizakorkujeostatniąbeczułkę,jestsięspoco-
nym i rozgrzanym, i można wreszcie usiąść na werandzie, skosztować najnowszej
partiipiwaiodpocząć,obserwujączachódsłońca.Dlamnietachwilaskupiawso-
bieesencjętejpracy.

– Ohoho, Maggie May! – zawołał Jonas, unosząc kieliszek wina. – To czysta po-

ezja!

Maggiezaśmiałasię,słyszącswójnowyprzydomek.StukłasięzJonasemkie-

liszkiem.

–Zapięknechwile.

background image

–Chętniezatowypiję–odrzekłserdecznie,wypijającwinododna.

–Miałemrację?–powiedziałConnor,gdyskończylisiękochać.
–Wjakiejsprawie?
–Okazałaśsięnaszątajnąbronią.
Leżałanawznak,aontrzymałrękęnajejbrzuchu.
–Niebyłabymtegotakapewna.–Gładziłajegoramię.–Alemiłobyłowysłuchać

wspomnieńJonasaotacie.

–Tobyłbardzomiływieczór.
–Domyślaszsię,jakabędziejegodecyzja?
–Jakeznimrozmawiałitwierdzi,żetransakcjajestwłaściwiezaklepana.
–Towspaniaławiadomość.
–Niecieszyłbymsięprzedwcześnie,alejeślisięuda,będzietoprawdziwarewo-

lucja.

–O,tak.
Connorzauważył,żeswobodnieczujesięwobecnościMaggie.Tegorodzajuroz-

mów zwykle nie prowadzi się w łóżku. Wkrótce jednak pojawiła się nieufność. Co
prawda wyjaśniła mu powód swego zniknięcia, ale dlaczego tak szybko wyszła za
mąż?Czynaprawdębyławnimzakochana,skoroodrazuułożyłasobieżycie?

Terazniematojednakznaczenia.Udałomusięzaciągnąćjądołóżkaipowinien

cieszyćsięchwilą.Nierozmawialiopowrociedosiebie.Byłotojedyniekrótkiesza-
leństwoipofestiwaluwrócąkażdedoswojegożycia.

Zignorowałogarniacągomelancholię.Pragnąłznowuznaleźćsięwniejiczuć

jącałymsobą.

Właściwie dlaczego nie mieliby tego kontynuować po powrocie? Skoro seks jest

takcudowny,aonimieszkająbliskosiebie,moglibynadalcieszyćsięswoimtowa-
rzystwem.Przecieżniemaniczłegowtym,żedwojeprzyjaciółodczasudoczasu
idziezsobądołóżka.

PrzyciągnąłMaggiedosiebieiobciłsiętak,żeznalazłasięnadnim,siadając

munabrzuchu.

–Jaksiętudostałam?–spytałażartobliwie.
–Zapośrednictwemmagii–wyszeptał,unoszącjąlekkoiopuszczającnaswoje

przyrodzenie.Opadłananiegopowoliiprzezresztęnocynierozmawialijużoni-
czym.

WpiątekranoprzyśniadaniuMaggieobserwowała,jakConnorczytamejle,pijąc

kawę.Wczarnymeleganckimgarniturze,białejkoszuliikrawaciekoloruburgunda
wyglądałtakseksownie,żemiałaochotęzedrzećzniegoubranieiwziąćgotuite-
raz.

Odstawiłfiliżankęnastolikiwstał.
–Dzisiajpopołudniumamdwaspotkania.Skończępóźno,więcspotkamysięna

przyciuprzedósmą.

Równieżwstała.
–Przecieżcimówiłam,żeniewybieramsięnaprzycie–odrzekła,poprawiając

mukrawat.

background image

–Znowudotegowracamy?
–Nielubiętegorodzajuimprez.Nawetniemamodpowiedniejsukienkinatęoka-

zję.

–Możeszwłożyćjednąztych,któremiałaśjużnasobie.–Wsunąłtelefondokie-

szeni.–Jateżniejestemubranyzbytoficjalnie.

–Tengarniturmusiałkosztowaćzpięćtysięcy–parskła.–Możeszwnimiśćna

przycie.Japowinnamwłożyćcośbardziejodpowiedniego.

–Nieobchodzimnie,wcobędzieszubrana.Masztambyć.–Chwyciłzaklamkę.
–Alejanielubiętańczyć.
–Nieobchodzimnieto.
–Dlaczegotaksięupierasz?
–Bomamdotegoprawo.Takabyłanaszaumowa.–Złapałjązaramionaipoca-

łowałgoco.Gdysięodniejoderwał,drżałyjejkolana.–Proszęcię.–Oparłczoło
ojejczoło.–Chcę,żebyśposzłazemną.

–Tyran–rzuciła,dotykającpalcamiust.
– Tchórz – wyszeptał, całując ją tym razem delikatniej, i wyszedł, zamykając za

sobądrzwi.

Stałaprzezmomentwciszy,poczymopadłanakanapę.
–Icoteraz?–powiedziaładosiebie.

Całyranekspacerowałapoprzestrzeniwystawowej,przysłuchującsięprezenta-

cjom i rozmawiając z ludźmi, których poznała podczas festiwalu. Lunch zjadła sa-
motniewrestauracjizwidokiemnamarinę,leczniepotrafiłasięodprężyć,bojej
głowęzaprzątałoprzycie.Namyślonimczułaprzerażenie.

Ostatnimtakuroczystymwydarzeniem,wktórymwzięłaudział,byłagalawBo-

stonie,którejprzewodniczyłAlan.Wszystkozakończyłosięsukcesem,leczjejbyły
mążwcaleniebyłzadowolony.Niewiedziała,cozrobiłanietak:możeniepogratu-
lowałamuzbytwylewniealbotańczyłazbytbliskoktóregośzgości?Wkażdymra-
zie Alan zostawił ją na środku parkietu, podszedł do mikrofonu i poprosił zespół
ochwilęciszy.

–Mojażonatodziwka–oświadczyłbezogródekprzedśmietankątowarzyskąBo-

stonu.

Niepoprzestałnatym,aleMaggiezepchnęłaresztęprzewieniadopodświado-

mości.Tamtegowieczorupopowrociedodomuporazpierwszyjąpobił.Wymierzył
jejtakmocnypoliczek,żeuderzyłagłowąomarmurowąrzeźbęistraciłaprzytom-
ność.

Podwóchdniach,gdyustałybóległowy,wymknęłasiędobudkitelefonicznejiza-

dzwoniła do prawnika. Wiedziała, że rozwód będzie długi i bolesny. Modliła się
o siłę, by to przetrwać, a jej modlitwy zostały wkrótce wysłuchane: jej teściowa
zmarłanagle,aAlansamwniósłpozeworozwód.

Nigdynieopowiedziałanikomuotamtymincydencie.Gdydotykałatwarzy,wciąż

czułapoliczekwymierzonyprzezbyłegomęża,awspomnienieoupokorzeniuwsali
balowej wciąż było żywe w jej pamięci. Już nigdy nie zamierzała przeżyć niczego
podobnego.

–Podaćpanicośjeszcze?–spytałkelner,wyrywającjązzamyślenia.

background image

–Tylkorachunek.
Po powrocie na festiwal nie mogła się otrząsnąć z nieprzyjemnych wspomnień,

dlatego postanowiła uciąć sobie drzemkę w apartamencie. Nie mogła jednak za-
snąć.Zrobiłaherbatęiusiadłaprzyoknie,wpatrującsięwkocemorskiefale.

Choćudziałwprzyciująprzerażał,niechciałarozczarowaćConnoraipragnęła

spędzićznimtrochęwięcejczasu.Alejakmogłapojawićsięnagaliwnieodpowied-
niejsukience?Oddaławszystkieubrania,któreprzypominałyjejAlana,ateraznie
staćjejbyłonazakupnowegostroju,butówibiżuterii.

Oczywiścieobawiałasięteż,żezachowasięniestosownielubpopełnijakąśgafę,

zacobyłymążczęstojąkrytykował.

–Cozaabsurd!–mrukładosiebie.Najwyraźniejwciążcierpinazespółstresu

„poalanowego”.Niepotrafiłasięzniegootrząsnąć.

Przyciemożesięokazaćważnedlajejkariery:wśródzaproszonychgościbyli

wpływowiludzie,naktórychpowinnazrobićwrażenie.Alejakmogłasiętampoja-
wić,skoroniemaconasiebiewłożyć?Prawdziwebłędnekoło.

Kręciłojejsięwgłowieodnatłokumyśli.Wycieńczonaoparłasięowygodnąka-

napęizamknęłaoczywnadziei,żeudajejsięzdrzemnąć.

Dzwonekdodrzwiwyrwałjązniespokojnegosnu.Zdezorientowanaspojrzałana

zegar.Zdałasobiesprawę,żespałaprawiedwiegodziny.

Pobiegłaotworzyćdrzwi.
–PrzesyłkadlapaniJameson.–Boyhotelowywręczyłjejdużebiałepudełko.Co

tomożebyć?Mimoobawwzięłaodniegopaczkę.

–Dziękuję.–Wręczyłamunapiwekizamknęładrzwi.Położyłapudełkonastoliku.

Nawieczkuwidniałologodrogiegobutiku.Wpatrywałasięwnieprzezkilkachwil.
MożeConnorzawiłcośdlasiebie?

–Przestańsięwygłupiać–skarciłasię.Naetykieciezbokuznalazłaswojeimię,

takjakpowiedziałboy.

Wreszcieusiadła,zdjęławieczkoiusuławarstwęozdobnegopapieru.
–Orany!–Jejoczomukazałasięróżowamiękkatkanina.Jakapiękna!
Wyłajązpudełka,przyłożyładosiebieipodeszładolustra.Sukienkaniemiała

ramiączek, a stan obszyty był koralikami. Warstwy różowego szyfonu opadały ka-
skadądostóp.Byłaodpowiednianaoficjalneprzycie,alewciążseksowna.Wprost
idealna!Nigdyniewidziałapiękniejszej!

Wpudełkuznalazłarównieżbuty.Przymierzyłajeikuswojemuzdumieniustwier-

dziła, że są idealne. Ostatnią rzeczą, jaką wyła z opakowania, była sakiewka
zdiamentowymikolczykamiinaszyjnikiem.

–Och,Connor–wyszeptała.
Wzruszyłjąfakt,żeoniejpomyślał,leczrównieszybkoogarłyjąwątpliwości:

przecieżConnorwie,żenieznosiła,gdybyłymążwybierałjejubrania?

AjeślitonieonDzwonektelefonuprzerwałjejgorączkowerozmyślania.
–Maggie,kwiatuszku.
–Dziadku,wszystkowporządku?
–Oczywiście,żetak.Dobrzesiębawisz?
–Tak.–Wsłuchawceusłyszałaczyjśśmiech.–Ktojestztobą?
– Deidre. Gotuje kolację – wyjaśnił. – Masz jakieś szczególne plany na ten wie-

background image

czór?

– Przecież ci mówiłam – Nie dokończyła zdania. Od tygodnia dziadek pytał ją

oprzycie.Możetoon?–Dziadku,nadałeśdomniejakąśprzesyłkę?

–Ajakże!–wykrzyknąłprzety.–Awięcdotarła?
–Dostałają?–usłyszaławsłuchawcepytanieDeidre.–Ijak?Pasuje?
Maggiezaniewiłazezdumienia.
–Jesteśtam,kwiatuszku?
–Jestem.Aledlaczegotozrobiłeś?Przecieżwiesz,żejużnielubiętańczyć.
–Wmówiłaśtosobie,żebysięchronić.
Niezdążyłaodpowiedzieć,boDeidreprzełatelefon:
–Kochanie,powiemcicośwsekrecie:wciążmamtwojezdjęciezestudniówki,na

której byłaś z Connorem. Byliście piękną parą. Tańczyliście całą noc. Przecież ty
uwielbiasztańczyć!Niewiem,dlaczegopostanowiłaśprzestać,alemożenajwyższa
pora,żebytozmienić?

–Tochybanietakieproste.
–Wszystko,codobre,jestproste.Askoroudzielamcijużrad,topowinnaśzapo-

mniećoprzeszłościiżyćchwilą.Zacznijdecydowaćosobie.Żyjdlasiebie.Dajęci
dziadka.

Miaładecydowaćosobie?Aleprzecieżkażdajejdecyzjabyłabłędem.
I co z tego? Czy ma już nigdy nie podejmować ryzyka? Nie pozwolić sobie na

chwilę przyjemności? Równie dobrze mogła się zamknąć pod szklanym kloszem.
Gdyby nie poszła na przycie, zraniłaby nie tylko siebie, ale i Connora. Nie ma
więcwyboru.

Oczywiście,żemawybór:powinnaprzyznać,żechcepójśćnatęgalę.Zmęczona

sprzeczkązsobą,osułasięnakanapę.

–Jakcisiępodobasukienka?–odezwałsiędziadek.
–Jestpiękna,aleprzecieżniestaćcięna
– Nie będziemy o tym dyskutować – przerwał jej. – Odłożyłem kilka groszy na

czarnągodzinę.Deidreteżsiędorzuciła.

–Oddamwampieniądze.
–Niczegoniebędziesznamoddawać–warknąłdziadek.
Deidreznowuprzełasłuchawkę:
–Najlepiejnamsięodwdzięczysz,tańczącdobiałegoranazmoimsynem.Ateraz

zmykaj.Musiszsięprzygotować.Pa!

–Takjest,proszępani–zaśmiałasięMaggie,rozłączającsię.

Windapowolijechaławdół.Maggiemiaławystarczacodużoczasunato,byza-

martwiaćsięszczełami.Alegdyprzejrzałasięwlustrze,przypomniałasobie,że
postanowiłazapomniećobłędachprzeszłości.Musisobiewybaczyćiwreszciespoj-
rzećwprzyszłość.

Wybierałasięnaprzycie,naktórymmiałatańczyćzConnoremizkażdym,kto

jąotopoprosi.Niezamierzałastaćpodścianą,martwiącsię,żepopełnigafę.

Dwiegodzinywcześniejbałasięprzymierzyćsukienkę.Wyobrażałasobie,żegdy

stanienaparkiecie,ludziebędąjąoceniaćikrytykowaćzazbytwyzywacystrój.
Ajeślipomylisztućce?Alankiedyśjązatoukarał.

background image

– Na litość boską! – powiedziała na głos. Kara za posłużenie się niewłaściwym

sztućcem?Tożałosne!

Gdywyobraziłasobie,żeConnormógłbyjąskarcićzabrakogładyprzystole,nie

mogła powstrzymać wybuchu śmiechu. Przecież to jest absurd! Powinna natych-
miastwyrzucićmężatyranaijegokościstąmatkęzpamięci.

–Izabierajciezsobątewaszecholernesztućce!–Zacisnęłapalcewpięść.
Zachichotała,cieszącsię,żejestsamawwindzie.Mówiącdosiebie,zpewnością

przyciągnęłabyniepożądanąuwagęinnychpasażerów.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

–Gdzietwojapartnerka?
Connor pił piwo, starając się nie zdradzać, jak wielki niepokój wzbudziło w nim

pytanieJake’a.

–Zarazprzyjdzie.
–Jesteśtegopewien?
–Tak.–Zdobyłsięnanonszalanckiton.
–Todobrze–uśmiechnąłsięJake.–Myślisz,żezemnązatańczy?
Connorzmarszczyłbrwi.
–Nie.
–Dlaczego?–Jakepoczułsięurażony.
–Bozachowałeśsięjakidiota.
–Przecieżtojużzamierzchłaprzeszłość.Podczaskolacjidogadywaliśmysiębez

problemu.

–Bokazałemcibyćdlaniejmiłym.
–Wcaleniedlatego–upierałsięJake.–Zachowywałasięwspaniale.Mówiłacie-

kawie,byłazabawna.Dotegoświetnieorientujesięwbranży.Skorotyjejwyba-
czyłeś,dlaczegomiałbymżywićdoniejurazę?ZresztąspodobałasięJonasowi,ato
ogromnyplus.

–Toprawda.–SłowaJake’asprawiłymuprzyjemność,aleterazcałąuwagępo-

święciłnaszukaniewtłumiegościspóźnialskiejMaggie.

Rozpoznał starych przyjaciół, partnerów biznesowych, rywali i kilku wrogów.

Każdyznichubranybyłbardzoelegancko,większośćkobietmiałanasobiesuknie
wieczorowe.Wszyscykrążyliposali,rozmawiając.Nawettutajprowadziliinteresy.

Od czasu do czasu rozbłyskiwały flesze aparatów, gdy paparazzi robili zdjęcia

przechodzącym przez foyer gościom. Wszyscy się na to godzili z uśmiechem, wie-
dząc,żewkrótcefotografiepojawiąsięwbranżowychczasopismachinastronach
internetowych.

AleMaggiewciążniebyło.Czyżbyzamierzaławystawićgodowiatru?Właściwie

niepowiniensięjejdziwićpotym,comówiłaobyłymmężu.Connorrównieżzacho-
wałsięjaktyran,nalegając,byprzyszłanaprzycie.

–Nieprzeszkadzałobymi,gdybyściedosiebiewrócili–dodałJake.
–Comasznamyśli?–zdziwiłsięConnor.
–Jeślichceszsięzniąspotykać,niemamztymproblemu.
Connorpołożyłrękęnasercu.
–Nawetniewiesz,jakwieletodlamnieznaczy.
–Wiem–zaśmiałsięJake.
–Awłaśnie,żeniewiesz.Bonieobchodzimnie,comyślisz.
– Jak to? – zapytał Jake półżartem. – Jestem głową rodziny, więc moje błogosła-

wieństwopowinnosiędlaciebieliczyć.

Ianpodszedłdonich.
–Jesteśraczejnogąrodziny–zażartował.Connorwybuchnąłśmiechem.–Oczym

background image

takzażarciedyskutujecie?–spytałIan.

–TłumaczyłemConnorowi,żeniewidzęproblemuwtym,żebyoniMaggiespik-

lisięponownie.

–Napewnoucieszyłycięteserdecznesłowa–zwróciłsięIandoConnora.
–Przecieżwiesz,jakzależyminaopiniiJake’a.
–Możeciesięzemnienabijać–obruszyłsięJake–aleprzynajmniejpotrafięprzy-

znaćsiędobłędu.Cofamto,copowiedziałemoMaggie.Myślę,żejestwspaniała.
Pozatymwidać,żenadalciękocha.Życzęwamdużoszczęścia.

Connorniemalzakrztusiłsiępiwem.
–Cotypleciesz?Czyjacośmówiłemootym,cotysugerujesz?!
Ianzignorowałjegosłowa.
–Jakemarację.TyiMaggiepasujeciedosiebie.Postarajsiętegoniezepsuć.
–Tymrazemniepozwóljejodejść–dodałJake.
–Toniemojawina,żewyjechała–broniłsięConnor.
Jegosprzeciwniebrzmiałjednakprzekonuco.WizjazwiązkuzMaggieniewy-

dawałamusięjużtaknierealna.Miałsporoczasu,bywszystkoprzemyślećimusiał
przyznać,żeponosiczęśćodpowiedzialnościzato,costałosięprzedlaty.Wówczas
zignorowałwszystkieznakiostrzegawcze.Zarzucałsobie,żeniepróbowałjejpo-
temodszukać,aledumawzięłagórę.ZmarnowałbezMaggiemnóstwoczasu.

Gdzieonadocholeryjestteraz,gdywreszcieniemógłsiędoczekać,byjązoba-

czyć? Tęsknił za nią i miał jej coś ważnego do powiedzenia. Nie był pewien, czy
spodobajejsięfakt,żewetknąłnoswnieswojesprawy,alepowinnatousłyszeć.

WcześniejtegodniaConnoribraciaomawialisprawybiznesowezlokalnymban-

kierem,Dave’em.PospotkaniuConnorwziąłDave’anasłówko,abyspytać,dlacze-
goodrzuconopodanieMaggieopożyczkę.Daveoczywiścieniechciałujawnićpouf-
nychinformacji,leczConnornieustępował.

–Znamysięodpodstawówki.Przecieżwiesz,żenikomuotymniepowiem.–Wi-

dzącniegąminękolegi,dodał:–Chodzioto,żezgodziłemsięudzielićjejpożyczki
ichciałbymwiedzieć,czybędziejąwstaniespłacić.

–Ztymniebędzieproblemu–zapewniłgoDave–alewiesz,wjakichczasachży-

jemy. Wystarczyła jedna wątpliwość odnośnie do jej wiarygodności, by nie dostała
tejpożyczki.

–Wątpliwość?
–Podobnomadługiwjakiejśfirmiezewschodniegowybrzeża.
–Pamiętaszjejnazwę?–Connorwiedział,żebankDave’aniejestduży,aonjako

wiceprezesosobiściezatwierdzapożyczki.

–Cargrove?Casgrow?–próbowałsobieprzypomnieć.
–Cosgrove?
–Tak!–potwierdziłDave.–Nigdyonichniesłyszałem,alemożetojakiślokalny

sklep.Maggiebyłatakprzybita,żenawetniezapytałaoszczeły.

Connorawcaletoniezdziwiło.Straciłapewnośćsiebieiwiniłasięzato,żenie

może dostać pożyczki. Nawet nie podejrzewała, że jej były mąż, Alan Cosgrove,
znalazł kolejny sposób, by uprzykrzyć jej życie. Miał ochotę go odnaleźć i spuścić
mumanto,aletomusizaczekać.

Przezostatniepółgodzinyorkiestragrałaspokojnemelodie,asalazapełniałasię

background image

gośćmi. Dyrygent zastukał pałeczką i muzyka stała się bardziej żywiołowa. Pary
weszłynaparkiet,przedczteremabaramiustawiłysiękolejki,abufetzprzeska-
miideseramiobległytłumy.

Gdzieonasiępodziewa?
–Zarazwracam–powiedziałConnordobraci,leczzanimzdążyłodejść,wpadłna

Lucindę.

–Cześć.–Złapałagozarękę.–Świetniedziśwyglądasz.Chybajeszczenieucie-

kasz?

–Muszęwyjśćnachwilę,alezarazwracam.
– To dobrze. – Uśmiechła się nieśmiało. – Chciałbym z tobą przynajmniej raz

zatańczyć.

–Jasne.–Zatrzymałsięnagle.–Przepraszam,niewiem,gdziepodziałysięmoje

dobremaniery.Bardzoładniewyglądasz.

–Dziękuję.Tomiłoztwojejstrony.
–Dozobaczenia.
–Narazie
Connor dotarł na środek sali, ale tam zatrzymał go burmistrz Point Cairn, Bob

Milburn, pytając, jaką kwotę MacLarenowie zamierzają ofiarować na poczet do-
rocznejbożonarodzeniowejparadyorganizowanejprzezmiasteczko.

–Przepraszam–przerwałmuIan–muszęnachwilęporwaćConnora.Mamydo

omówieniaważnesprawy.

–Oczywiście–odrzekłBob.–Porozmawiamypóźniej.
Gdyburmistrzzniknąłzpolawidzenia,Connorodetchnąłzulgą.
–Cholera,myślałem,żenigdysięniezamknie.
Jakeuśmiechnąłsięszeroko.
–Wyglądałeś,jakbyśbyłwpotrzasku.
–Właśnietaksięczułem–odrzekłConnorirozejrzałsięposali.–Muszęposzu-

kaćMaggie.

Jakechwyciłgozaramię.
–Jużniemusisz.
–Orany!Miałeśrację–wyszeptałIan.–Jednaksięzjawiła.
–Alewidok!–mruknąłJake.
–Najwyższapora!–ConnordostrzegłMaggiewdrzwiachsalibalowejizanie-

wił.

W jasnożowej sukni wyglądała zjawiskowo. Nie był pewien, czy to zmęczony

umysłpłatamupsikusa,czyonarzeczywiścietamsiępojawiła.

Sukienkabezramiączekopinałajejpiersi.Miaławysokoupiętewłosyitylkokilka

kosmykówopadałojejnaszyję.Wyglądałajakzmysłowyanioł.Nigdyniewydawała
musiępiękniejsza,aprzecieżzawszeuważałjązapiękną.

Szedłwjejstronę,niespuszczajączniejwzroku.Powróciłodoniegowspomnie-

nieichzeszłejnocy,gdyjęczałazrozkoszy,aonzagłębiałsięwniąrazporaz.Za-
stanawiałsię,jakdługobędziemusiałzostaćnaprzyciu,zanimznowuzabierzeją
dołóżka.

–Cieszęsię,żeprzyszłaś–powiedział.
– Przepraszam za spóźnienie. – Stała na palcach, cmokając go w policzek. –

background image

Wybaczyszmi?

Orkiestrazaczęłagraćjazzowystandard.Connorbezsłowawziąłjązarękę,po-

prowadził na parkiet i przytulił do siebie. Zaczęli się kołysać w rytm muzyki. Gdy
oparłagłowęojegoramię,porazpierwszyoddawnapoczuł,żewszystkojestna
właściwymmiejscu.

Odsunąłgłowęipopatrzyłjejwoczy.
–Wartobyłoczekać.

Maggienawetnachwilęnieprzestałatańczyć.Niemogłasięwprostopędzićod

mężczyzn,którychpoznałapodczasfestiwalu:najpierwnaparkietporwałjąJonas,
potemjegosynPaul,osiłekJohnny,anawetwłaścicielmikrobrowaru,Pete.

WtymczasieConnortańczyłzLucindą,żonąPaula,Danąorazdwiemainnymiko-

bietami, których właściwie nie znał. Gdy był już gotów opuścić przycie, Jonas
wciągnąłgowpogawędkęoaromatyzowanychpiwach.Podziesięciuminutachza-
uważył,żeMaggierozmawiazjakimśmężczyzną.Zaniepokoiłsię,gdysięzoriento-
wał,żejestnimTedBlake.

–Cholera–mruknąłpodnosem.
–Cośnietak?–spytałJonas.
–Przepraszam,alechybamuszęruszyćMaggienaratunek–wyjaśnił.
JonasspojrzałnaBlake’ainaMaggie.
–Słusznie.Tenfacetniewróżynicdobrego.
Connorobserwowałznarastacąirytacją,jakMaggieżartujezmężczyzną,któ-

rypróbowałzniszczyćfirmęMacLarenów.GdyTedpochyliłsięiszepnąłjejcośdo
ucha,Connorpoczerwieniałzezłości.Przecieżjąprzednimostrzegał.

–Maggie
Odwróciłasiędoniegotwarzą.
–Ach,Connor.ChybajużpoznałeśTeda
–Owszem–odrzekłchłodno,biorącjązarękę.–Chodź,kotku.Porananas.
–AleNodobrze.Miłobyłocięznowuspotkać,Ted.
– Mnie również. Może porozmawiamy innym razem, gdy nie będziesz się spie-

szyć.

– Nie liczyłbym na to – warknął Connor. Oddalił się szybko, trzymając ją blisko

siebie.

–Connor,zwolnijtrochę.Odtańcaboląmnienogi.
–Przepraszam–odrzekł,zwalniająckroku.
–Dlaczegotakcisięspieszy?Tedjestcałkiemmiły
–Niechcęcinarzucać,zkimmaszrobićinteresy,aleradzęcitrzymaćsiędonie-

gozdaleka.

Spojrzałananiegouważnie.
–Nigdynanikogotakniereagowałeś.
–Tenfacetpróbowałnaszrujnować,kiedyotworzyliśmyfirmę.Naszczęścieoso-

by, przed którymi nas szkalował, dobrze go znają. Niektórzy jednak mu uwierzyli
imieliśmyztegopowodukłopoty.

–Cozawrednaszuja!–Maggiepróbowałasobieprzypomnieć,jakiepytaniaza-

dawałjejTed.Czyżbyszukałsłabychstronjejfirmy?–Polatachżyciazpodobnym

background image

osobnikiempowinnammiećlepszewyczucie.

– Wredne szuje potrafią świetnie udawać. Nie przejmuj się. – Objął ją mocniej,

kierującsiędowindy.–Zawszebyłświnią.Napewnozwietrzył,żejesteśtuzemną
idlategosiętobązainteresował.

–Ajużmyślałam,żeujęłagomojabłyskotliwość–zażartowała.
Zatrzymałsięnagle,wpatrującsięwniąuważnie.Pogładziłjejpoliczek.
– Przepraszam. Nie to miałem na myśli. On nie zasługuje na to, żeby oddychać

tymsamympowietrzemcoty.

– Tylko się z tobą droczę. Zapomnijmy o Tedzie. Chcę już być z tobą w naszym

pokoju.

–Jateż.
–Iwreszciebędęmogłazdjąćteprzeklęteszpilki.
–Możetopoprawicihumor.–Wziąłjąnaręce.
–Mogłabymsiędotegoprzyzwyczaić.–Obłagozaszyję.
Jateż,pomyślał,aleniepowiedziałtegonagłos.

To szaleństwo, myślała Maggie, leżąc w łóżku obok Connora. Przez ostatni ty-

dzieńkochalisięniemalcodziennie,awciążniemoglisięsobąnasycić.Mimożeza-
sypiała,togdyjejdotknął,jejciałobudziłosiędożycia.Spojrzałamuwoczyizoba-
czyławnichpożądanie,któreonzapewnewidziałteżwjejoczach.Przepełniałają
takwielkamiłość,żeniemogłasiędoczekać,byznowusięznimkochać.

Po prostu się zakochała. Być może wiedziała, że tak się to skończy, gdy po raz

pierwszyzjawiłasięwjegobiurze,alesądziła,żezdołamusięoprzeć.Myliłasię.
Przeztewszystkielatanamiętnośćdrzemałapodpowierzchnią.

Przesunąłsięwdół,bypieścićjąustami.Gdypoczułanasobiejegowargi,wygię-

łaplecy.Wszystkiemyśliuleciałyzjejgłowy.Jegopalceiustadoprowadzałyjądo
granicwytrzymałości,potempozwalałyjejnamomentodetchnąć,byznowudrażnić
sięznią,budująccudownenapięcie.Kiedyzacząłpieścićjąjęzykiem,zadrżała,ajej
ciałoniespodziewaniezalałafalarozkoszy.

–Jeszczeraz–poprosił.
–Aleniemogę
–Zróbtodlamnie.–Patrzyłjejwoczy.–Chcęwidzieć,jakogarniacięrozkosz.

Czuć,jakdrżyszwmoichramionach.

Jegowprawnepalceznowudoprowadziłyjąnakrawędźprzepaści,wktórąru-

ła,zatapiającsięwprzyjemności.

Pokilkuchwilachobciłjąnabrzuch,zakrywającjąswoimciałem.Czułanapo-

śladkachjegonabrzmiałyczłonek.Całowałjejszyję,znowubudzącwniejnienasy-
conygłód.Muskałustamijejplecy,gładzącjejciało,ażznowuzabrakłojejtchu.

– Proszę – wyczała. Próbowała się obcić, chciała go widzieć, całować i pie-

ścić,alejąpowstrzymał.

Jego palce znowu znalazły się między jej udami. Uniósł nieco jej biodra, torując

sobiedrogę.Gdywniąwszedł,zdławiławestchnienie.Czułakażdycentymetrjego
nabrzmiałejmęskości,gdyzagłębiałsięwniej,całkowiciejąwypełniając.Poruszali
sięwjednymrytmie.Jegorozgrzaneciałoparzyłojejskórę.Pragnęła,bytachwila
nigdysięnieskończyła,bymoglitaktrwaćwiecznie.

background image

Gdynagleprzerwał,niemalupadłanałóżko,alezłapałjąidelikatnieobciłtwa-

rządosiebie.

–Chcęnaciebiepatrzeć.–Natychmiastwniąwszedłzdecydowanympchnięciem.

Poruszał się szybciej, sięgał głębiej. Ich ciała złączyły się w szalonym galopie ku
spełnieniu,któreprzyszłonagle.Wykrzyczałajegoimię.

Connorzłapałjąmocniej.Czuła,jaknarastawnimnapięcie,gdywchodziłwnią

razporazzwielkąsiłą,ażdotarłdopunktubezpowrotu.Wyszeptałjejimię,zupeł-
niezatracającsięwrozkoszy.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

OcknąłsięnastępnegorankawtulonywMaggie.Pragnąłjąobudzićpocałunkami,

pieścić ją i znowu się w niej znaleźć, ale spała tak smacznie, że się powstrzymał.
Będąmielijeszczewieleokazji,bydaćsobierozkosz,myślał.

Ceremonia wręczenia nagród miała się odbyć wczesnym wieczorem, a do tego

czasujury,któregobyłczłonkiem,powinnozakończyćobrady.Wstał,bysięprzygo-
tować.

Kiedyczytałdodateksportowydogazety,pijącdrugąkawę,dostałwiadomośćod

Jake’a:„Mamyproblem.Przyjdźjaknajszybciejdosalijury.Sam”.

Maggieobudziłasięzesłodkiegosnu.Łóżkobyłopuste.Czyżbyzaspała?Jejciało

byłorozkosznieobolałe,alenieżałowałaanichwilizmiłosnychzapasówzConno-
rem.Złazienkiniedobiegałyżadneodgłosy.

Spojrzałanazegar.
–Orany.–Rzeczywiściezaspała.
Potrzebowałachwili,byzebraćmyśliiprzypomniećsobie,jakijestdzień.Sobota,

rozstrzygnięciekonkursuiwręczenienagród.Tegodnianafestiwalumiałopojawić
sięmnóstwogościspozabranży.Potrzebowaładodatkowejporcjienergii.

Pokój był pusty, więc domyśliła się, że Connor poszedł już do sali jury. Na stole

znalazłatylkojednągrzankęifiliżankękawy.Posiliłasięnimi,wzięłaszybkiprysz-
niciwłożyłaspodnietypucapri,krótkilnianyżakietikolorowebutysportowe.

Wciążczującgłód,whotelowejkawiarnizawiłaśniadanioweburittoorazlatte

iposzłaszukaćConnora.Drzwidosalijurybyłyzamknięte.Wiedziała,żeniemoże
przeszkadzaćpodczasobrad,dlategowypiłakawę,wyrzuciłaplastikowykubekdo
koszairuszyładołazienki.

Zamknęłasięwkabinieipowiesiłatorebkęnahaczykunadrzwiach.Uśmiechła

się, wspominając, jak ukrywała się w tej samej łazience przed Sarah. Nie chciała
jużczućstrachu.Postanowiładłużejnieunikaćkonfrontacji.

Nie zdążyła jednak wyjść z kabiny, gdy otworzyły się główne drzwi do łazienki.

Usłyszała głosy dwóch kobiet, które prowadziły rozmowę przed lustrem. Instynkt
podpowiedziałjej,byzaczekała.

–Awięccosięstało?–spytałajednazkobiet.
– Nie uwierzysz! Ktoś zanieczyścił próbki MacLarenów! – Druga rozmówczyni

miałainfantylnąintonację,jakbypokażdymzdaniustawiałaznakzapytania.

–OBoże!Jaktomożliwe?
– Johnny mówi, że ktoś się włamał do magazynu. Odkryto to dopiero dziś rano.

KilkuczłonkówjuryspróbowałopiwaMacLarenówizwróciłośniadanie.

–Alejakktośmógłbywłamaćsiędomagazynu?–Maggieteżchętniepoznałaby

odpowiedźnatopytanie,jednaknieczułasięnasiłach,bywyjśćzkabiny.

–Niewiem,aleJohnnyjestzrozpaczony.
–Biedak.Toniejegowina.DlaczegoktośchciałbysabotowaćMacLarenów?Do-

myślająsię,ktomógłtozrobić?

background image

–Connorjestprzekonany,żetojejsprawka–wyszeptaładrugazkobiet.–Sąna

toniezbitedowody:wszystkomusiałosięwydarzyćpodczasprzycia,aonaprzy-
szła na nie później. Do tego rozmawiała z Tedem Blakiem, i to nie pierwszy raz.
Wyglądałonato,żesądosyćblisko.

–Naprawdę?!OnniecierpiMacLarenów.Myślisz,żezaplanowalitorazem?
Maggie odgadła, że rozmawiają o niej. Była zdruzgotana. Prawdę o Tedzie Bla-

ke’upoznaładopiero,gdyConnorjejonimopowiedział.Domyślałasięjuż,kimjest
kobietaoinfantylnejintonacji.

–Możliwe.Albosamatozrobiła.Jestzazdrosna,boniemożemiećConnora.
–Przecieżmieszkająwtymsamympokoju.
–Onjejzatopłaci.
Rozmowa przypominała dialog z opery mydlanej. Maggie miała już dosyć bez-

czynnegoprzysłuchiwaniasię,jakktośszargajejdobreimię.

–Płacijejzaseks?
–Jasne.Aprzecieżjazrobiłabymtozadarmo.
– Lucinda, przestań się wreszcie oszukiwać. Podkochujesz się w nim od dawna,

aonnawetnaciebieniespojrzał.Poprostugoniepociągasz.

–Spojrzałbynamnie,gdybyonasięwreszcieodniegoodczepiła.
Tegojużbyłozawiele.Maggiewzięłagłębokioddechiotworzyładrzwidokabiny

zdecydowanympchnięciem.

–Cześć,dziewczyny.
Sarahzamrugałazdumiona.
–Alecotytu–wykałaLucinda.
–Zamknijsięjuż,Lucindo.–Maggiepowstrzymałajągestem,podchodzącdozle-

wu,byumyćręce.

–Tegosiępotobieniespodziewałam.–Sarahsprawiaławrażeniepozytywnieza-

skoczonej.–Zastanawiałamsię,kiedyodzyskaszdawnąwerwę.

Maggiezdałasobiesprawę,żemożejednakniestraciławszystkichstarychprzy-

jaciół.

– Właśnie ją odzyskałam, więc uważajcie. – Maggie wrzuciła ręcznik papierowy

dokoszaiwyprostowałasię,patrzącnaodbicieSarahwlustrze.

–Pokaż,nacocięstać!–zawołałaSarah,gdyMaggieruszyładodrzwi.
Poszłapewnymkrokiemwprostdosalijury.Nieobchodziłojej,cooniejmyśliLu-

cinda,alemartwiłjąfakt,żeinnimogliuwierzyć,żeposułasiędooszustwa.Mia-
ła w nosie regulamin konkursu i zdecydowanym ruchem otworzyła ciężkie drzwi.
MusiodnaleźćConnoraiwszystkomuwyjaśnić.

Pomieszczeniebyłopełneczłonkówjuryzajmucychsiędegustacjąkilkurodza-

jów piwa. Każdy z nich miał notatnik, w którym zapisywał punkty za wygląd, aro-
mat,smakorazwadyizaletytrunków.Podchodzilidoswoichobowiązkówzpowa-
gą, bo wystawcy im ufali. Nagroda może oznaczać wielomilionowe zyski dla zwy-
cięzcy.Ktośjednaknadużyłtegozaufania,apodejrzeniapadłynaMaggie.

CzyConnornaprawdęuwierzyłLucindzie?Powszystkim,cowspólnieprzeżyli,po

niezliczonych szczerych rozmowach, jakie odbyli, czy wciąż uważał, że przed laty
gozdradziła?

Szukałagowzrokiem,alenienapotkaławśródsędziówznajomejtwarzy.Czyjej

background image

uwierzy,gdymupowie,żenigdynieprzestałagokochać?Żekochagonadżycie?

Napewnowyczytazjejoczu,żemówiszczerze.
–Gdzietysiępodziewasz?–powiedziaładosiebie.
DokładniewtejsamejchwiliConnorijegobraciawyłonilisięzbocznejsali.Wy-

glądalijakwojownicyruszacydowalki.Brakowałoimtylkobarwwojennychwy-
malowanychnatwarzy.TużzanimiszedłJohnnyidwóchstarszychmężczyzn,któ-
rychnierozpoznała.Wszyscymielisrogieminyikierowalisięwjejstronę.

Connorjązauważył.Próbowałacośwyczytaćzjegotwarzy,aleniemiałapewno-

ści,czyjegospojrzeniejestkrytyczne,oskarżycielskie,przepraszace.

Instynktowniepostąpiłakilkakrokówdotyłu.
–Maggie,poczekaj!–zawołał.
Zatrzymałasię,unoszącgłowę.
–Poco?Żebyściemoglizrzucićnamniewinę?–Rzeczywiścieodzyskaładaw

werwę.–Nie,dziękuję.–OdwróciłasięiwpadławprostnaLucindę,którastałatuż
zanią.

–Onakłamie!–zawołałaLucinda.
–Szukaliśmycię–zwróciłsiędoniejJake.
–Jateżwasszukałam.–LucindarzuciłaMaggietriumfalnespojrzenie.
–Connor,właśniesiędowiedziałamoproblemachzwaszympiwem.Takmiprzy-

kro–powiedziałaMaggie,leczonnawetnaniąniespojrzał.

Niechcewysłuchać,comadopowiedzenia?Awięctokoniec?Connorjednakpa-

trzyłtylkonaLucindę.

–Twojepiwasączyste–JohnnyuspokoiłMaggie.
–Dzięki,Johnny–odrzekła,choćwcalejejtonieuspokoiło.
–Awięcnieobchodzicię,cosięstałozpiwemMacLarenów?Toszczytegoizmu–

odezwałasięLucinda.

–Niktcięniepytaozdanie–odparłaMaggie.
–Lucindo,wystarczy–powiedziałJake.
–Przecieżtoonaudajeniewiniątko!–Lucindabyławściekła.–Napewnowkradła

siędomagazynuidlategospóźniłasięnaprzycie.ApotemrozmawiałazTedem
Blakiem.Connor,przecieżtowidziałeś.Musząbyćwzmowie.

Maggiespojrzałanastocychprzedniąmężczyzn,aleniewyczytałazichtwarzy

niczego,cozdradzałoby,żesąpojejstronie.

–Wierzyciejej?–spytałazdumiona.–Uważacie,żemogłabymsiędotegoposu-

nąć?

BracianadalwpatrywalisięwLucindę.ConnorunikałwzrokuMaggie.Czułasię

jakpodczasjednejzinkwizycji,jakieurządzałjejbyłymąż,taknazywałaichkon-
frontacje.

–Wierzysz,żemogłabymcitozrobić?–zwróciłasiędoConnora.
Spojrzałnaniąidopierowtedyodrzekł:
–Nie.
–Zawahałeśsię.Czylijednakwierzysz,żepróbowałamcizaszkodzić.
Connorzacisnąłzęby.
–Niewierzę.
Skorosądzi,żejestniewinna,dlaczegoniebierzejejwramiona,niepocałuje,nie

background image

zapewnia,żewszystkobędziedobrze?Miałaochotępłakać,krzyczećiżądać,byjej
zaufał,byjąkochał.AleniechciaładawaćLucindziesatysfakcji.RzuciłaConnorowi
ostatniebłagalnespojrzenie,agdyniedoczekałasięreakcji,zakręciłasięnapięcie
iodeszła.

–Poczekaj!–zawołałConnor.
Chciałajaknajszybciejsięoddalić,alecośsobieprzypomniała.PodeszładoJohn-

ny’ego.

–Przepisujęwszystkietrzypiwa,którewystawiłamdokonkursu,naMacLarenów

–oznajmiła.–Zamierzałamsprzedaćimreceptury,więcimsiętonależy.Jeślimam
cośpodpisać,wyślijmiwiadomość.Mójnumerjestnaformularzu.–RzuciłaConno-
rowi ostatnie spojrzenie. – Mam dla ciebie dobrą radę: powinieneś zwolnić swo
sekretarkę–powiedziałaioddaliłasięszybko.

Braciapodlijednogłośnądecyzjęizwolnilisekretarkę.
Naszczęścieprzestrzeńwystawowa,wtymmagazyn,zaopatrzonabyławkame-

ry.Connor,JakeiIanobejrzeliwtowarzystwiedyrektorafestiwaluiszeryfanagra-
nie,któredowodziło,żetoLucindazanieczyściłapiwoMacLarenów.

Ale on wierzył w niewinność Maggie, zanim zobaczył dowody. Gdy usłyszał, że

MaggieprzepisujeswojepiwaMacLarenom,byłpodwrażeniemjejodwagi.Chciał
za nią pobiec, ale Lucinda nadal rzucała oskarżenia, a szeryf nalegał, by wszyscy
trzejbyliprzytymobecni.

ObejrzelinagraniejeszczeprzedprzybyciemMaggie,mieliwięcniezbitedowody,

aleszeryfstwierdził,żebędzielepiej,jeśliLucindasamaprzyznasiędozarzucane-
gojejczynu.WłaśniedlategoConnormilczał,alegdyzobaczyłreakcjęMaggie,ża-
łował,żesięnatozgodził.

RzuciłLucindziegniewnespojrzenie,gdystałazaMaggie,alezdałsobiesprawę,

żeMaggiedostrzegłazłośćwjegooczachiodebrałatojakowymierzonywsiebie
atak.Zawszezakładałaczarnescenariusze.Takwieleprzeszła,aonbyćmożedał
jejpowód,byzwątpiławjegomiłość.

Musijąodnaleźćiprzekonać,żejegouczuciasięniezmieniły.

Gdyzamknęłysięzaniądrzwi,Maggiepoczuła,żejestbliskałez.Alemiałajuż

dosyćpłaczu,choćbolałojąserce.Ipomyśleć,żechciaławyznaćConnorowi,żego
kocha!Myślała,żegotoucieszyiodwzajemnijejuczucie.

Taksiękończypodejmowanieryzyka!Aleniezamierzałapłakać.Chciałapopro-

stuwrócićdodomu.

Rzuciławalizkęnałóżko,otworzyłająizaczęłasiępakować.Wtedyusłyszała,że

otwierająsiędrzwidoapartamentu.Connorwrócił.

Miałaochotęschowaćsiępodłóżkiem,alepostanowiła,żeniebędziejużuciekać.

Bardzosięzmieniłaprzezostatnielata,atentydzieńdodałjejsił,bywreszciezaak-
ceptowaćtęzmianę.Niezamierzałajednakpozwolić,byConnorzobaczyłłzywjej
oczach.

Stałwdrzwiach,wpatrującsięwniąuważnie.
–Przyszedłeśmniejeszczeocośoskarżyć?–Wrzuciłabutydowalizki.
–Nie.

background image

–Todobrze,boniebędęjużwysłuchiwaćkłamstwnaswójtemat.Zakogotymnie

uważasz?Przecieżktośmógłsięzatruć!Naprawdęsądzisz,żemogłamsiędotego
posunąć?

–Nie.
–Okej.–Wrzuciładżinsydowalizki.–Dobrzesiębawiłamprzeztentydzień,wy-

łączającostatniągodzinę.Techwilenazawszezostanąwmoimsercu.

Iwłaśniewtedywybuchłapłaczem.Szybkojednakotarłałzyiwróciładopako-

wania.

–Cieszęsię,botyteżnazawszepozostanieszwmoimsercu.
–Dziękuję.–Pociągnęłanosem.
–Jestemcicoświnien.–Wręczyłjejskrawekpapieru.Przezłzyzobaczyła,żebył

toczeknasporąkwotę.

–Myślisz,żetoterazprzyjmę?
–Takabyłaumowa.
–Nieobchodzimnieto.–Patrzącmuwoczy,przedarłaczeknapół.–Widziałam

twojeoskarżycielskiespojrzenie.

–PatrzyłemnaLucindę.Staławtedyzatobą.–Zbliżyłsiędoniej.–Obejrzeliśmy

nagraniaiwidzieliśmy,żetoonadosypałaczegośdopiwa.

–Nagrania?
–Tak.Ochronazamontowałakamery–wyjaśnił.–Aleitakwiedziałem,żejesteś

niewinna.Przecieżmniekochasz.Niezrobiłaśniczego,comogłobymniezranić.

–Skądwiesz?
Zaśmiałsię.Cholera!Toonapierwszachciałamuwyznaćuczucia,aonitakdo-

myślił się prawdy. Ale jeszcze nie powiedział, że też ją kocha. Była pewna, że tak
jest.Albobyło–dodzisiaj.

–SzeryfchciałwyciągnąćzeznaniazLucindy,dlategozabroniłnamotymmówić,

alewkońcuzmęczyłsięjejpaplaninąizabrałjąnakomisariat.

–Aresztowałją?–spytałazaciekawiona.
–Oczywiście,żetak.Miałaśrację:mogłazabićktóregośzsędziów.
Złośćzniejuleciała.Oparłasięoszafkę,byopanowaćdrżeniekolan.
– Pozwól, że odwrócę twoje pytanie. – Postąpił krok w jej stronę. – Myślisz, że

mógłbymuwierzyć,żeposułabyśsiędoczegośpodobnego?

Spojrzałananiegozdziwiona.
–Nie,alemamyzasobątrudnąprzeszłośći
–Ztymjużsięuporaliśmy.–Znowuzbliżyłsięokrok.–Sądzisz,żeuwierzyłbym,

żemogłabyśmniezranić?

Zagryzławargi.
–SkorotaktoprzedstawiaszAlenadalmyślę
–Niemyśl.–Stałjużnatyleblisko,żemógłodgarnąćkosmykwłosówzjejtwa-

rzy.–Poczujto.Zaryzykuj.Uwierzwemnie.Wnas.Jawierzę.

–Jateż.Ichcęzaryzykować.Dlaciebie.
Pocałowałdelikatniejejpodbródek.
–Takbardzociękocham.
Namomentzabrakłojejtchu.
–Jajateż.Nigdynieprzestałamciękochać.

background image

–Ajaciebie.
–Takmiprzykro,żezmarnowałamtyleczasu.
–Powinniśmytonadrobić.–Spojrzałjejwoczy.–Wyjdzieszzamnie?
–Och.–Jejsercewypełniłaradość.–Oczywiście,żezaciebiewyjdę.
–Izawszebędzieszmniekochać?–Pocałowałjąwpoliczek.
–Wiesz,żetak.
–Ichceszmiećzemnądzieci?–Drażniłzębamijejszyję.
–Bardzo.
Pieściłjęzykiemjejucho.
–Ibędzieszwybieraćdlamnieubrania?
Zaśmiałasię,obejmującgozaszyję.
–Tak!Zgadzamsięnawszystko.
–Todobrze,żejesteśspakowana.–Wziąłjąnaręce.–Możemyjechaćdodomu

iwreszciezacząćwspólneżycie.

Wtuliłasięwniego.
–Tak,proszę,zabierzmniedodomu.

background image

EPILOG

–PrawnicyzeSzkocjiznowusięzemnąkontaktowali–poinformowałbraciJake,

pijąc piwo. – Musiałem im obiecać, że któryś z nas wkrótce się tam wybierze. –
JakeiIanodwiedziliConnorawdomu,byomówićinteresyispróbowaćnajnowsze-
gopiwaMaggie.–Myślę,żeIanpowinienjechać.

–Tylkodlatego,żemieszkatammójbyłyteść?–obruszyłsięIan.–Nicztego!
Ian stał się ostatnio dosyć nerwowy, ale bracia domyślali się, że ma to związek

zrozstaniemzżoną,Samanthą.

–Jaodpadam–oznajmiłConnor.–NiezostawięterazMaggie.
W tej samej chwili Maggie weszła do salonu, stawiając na stole miskę chipsów

orazdip.

–Zamierzaszmniezostawić?–SpojrzałanaConnora.
Jakewybuchnąłśmiechem.
–Skądże!Dopierosiępobraliście,więcniechcecięodstąpićnakrok.
–Chodźtudomnie–powiedziałConnor,sadzającjąsobienakolanach.
Objął ją, uśmiechając się z zadowoleniem. Nie przekazali jeszcze braciom do-

brychwieści,aleMaggiebyławczorajulekarza,którypotwierdził,żejestwciąży.
Connorczuł,jakprzepełniagomiłośćdoniejidzieckarosnącegowjejłonie.

Pobralisięzaledwiemiesiącpofestiwalu.Potyluzmarnowanychlatachniechcieli

już dłużej czekać. Ślub odbył się na plaży w towarzystwie najbliższych przyjaciół
irodziny.Maggieniemiałanicprzeciwkoskromnejceremonii.Niechciałaorgani-
zowaćwystawnegoprzycia,naktórenalegałjejbyłymąż,gdyzaniegowychodzi-
ła.

Connorsięniezdziwił,gdysiędowiedział,żeAlanCosgrovezostałaresztowany

wzwiązkuzpodejrzeniemozabicieswojejukochanejmatki,którejkamerdynertak
długonachodziłpolicję,ażzgodziłasięprzeprowadzićśledztwo.Okazałosię,żeko-
bietajednakniezmarłazprzyczynnaturalnych.

MaggieprzytuliłasiędoConnora.Wchwili,gdyzdecydowałasiępodjąćnajwięk-

sze ryzyko w życiu i wyjść za niego, uczyniła go najszczęśliwszym mężczyzną na
świecie.

–Możeprzeniesieciesiędosypialni?–zaproponowałIan.
Connorwybuchnąłśmiechem.
–Niezwracajnaniegouwagi.Mazłyhumor,bojestzazdrosny.
–Teżmiałbyśzłyhumor,gdybyNieważne.
–Rozbudziłeśnasząciekawość–powiedziałJake.
–Trudno–odparłIan.
–Nadalnierozumiem,dlaczegoniechcesztamjechać.Ostatnimrazembardzoci

siępodobało,aGordonjestświetnymgospodarzem.

–OstatnimrazembyłemtamzcórkąGordona.
MaggierzuciłaConnorowizaniepokojonespojrzenie.
–WinnychokolicznościachwysłałabymConnora–zapewniła–ale
–Nie–przerwałjejConnor.Niebyłjeszczegotowydzielićsięzbraćmiwiadomo-

background image

ściąodziecku.–Zrozumieją,jeślitymrazemniepojadę.

–Wporządku.Jatozrobię–zaproponowałJake.–PrzyokazjizobaczęsięzGor-

donem.JeśliIanrozwiedziesięzSamanthą,wolęsięupewnić,żeniestracimynaj-
lepszegodostawcychmielu.

–NiezobaczyszsięzGordonem–powiedziałIanbardziejzdecydowanieniżzwy-

kle.

–Dlaczego?
–Bozniknął.Niktniewie,gdziesiępodziewa–oznajmiłIaniwyszedłzpokoju.
JakeiConnorwymienilispojrzenia.
– Znacie przecież Gordona. – Jake wzruszył ramionami. – Na pewno zaszył się

gdzieśzjakąśkobietą.Niewyciągajmypochopnychwniosków.

–Tobardzoprawdopodobne–odrzekłConnor.
BardziejmartwiłogozachowanieIana.Niewiedział,cosiędziejezbratem,ale

zamierzałsiętegodowiedzieć,gdyjużnacieszysięswojąpięknążonąinienarodzo-
nymjeszczedzieckiem.

Maggiewzięłagozarękę.
–Kochamcię.
–Wiem–odrzekł.
Uśmiechłasię,aonpocałowałjączule.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1076 DUO Carlisle Kate (Nie)grzeczny seks
633 DUO Jameson Bronwyn Zmysłowy mężczyzna
1096 DUO Laurence Andrea Zmysłowy poker
0585 DUO Hewitt Kate Gwiazda reklamy
633 DUO Jameson Bronwyn Zmysłowy mężczyzna
1098 DUO Lane Elizabeth Mężczyzna który szuka zemsty
Carlisle, Kate Man of the Month Heisser Flirt mit dem Feind epub(1)
0800 DUO Walker Kate Miesiąc w Andaluzji
0633 DUO Jameson Bronwyn Zmysłowy mężczyzna
1082 DUO Garbera Katherine Burza zmysłów
W19 Patofizjologia narządów zmysłów
Transalcje
transakcyjny SQL
Narzady zmyslowT H
6 BERNE ANALIZA TRANSAKCYJNA
Narządy zmysłów oko
HERZFELD ANTROPOLOGIA ZMYSŁÓW 0001
C3A4 Transaction in foreign trade Polish ver 2010 10 17

więcej podobnych podstron