Bruno Ferrero 40 opowiadań na pustyni (40 opowiadań dla ducha)

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

1 z 24

Bruno Ferrero

„ 40 OPOWIADAŃ NA PUSTYNI ”

Wydawnictwo Salezja

ń

skie

Warszawa, 2009

WST

Ę

P: ABY SKRÓCI

Ć

DROG

Ę

W znanej angielskiej ba

ś

ni powodzenie młodego Jacka zale

ż

ało od tego, czy b

ę

dzie on

potrafił dokładnie wypełnia

ć

polecenia i pro

ś

by swojego ojca. Jacek szczery i naiwny,

nie poradziłby sobie z tym zadaniem, gdyby nie pomoc jego

ż

ony. Oto fragment ba

ś

ni:


„Wkrótce potem zapowiedział Jackowi,

ż

e maj

ą

razem wybudowa

ć

pewnemu królowi

najpi

ę

kniejszy zamek, jaki kiedykolwiek widziano. Wzniesieniem wspaniałej budowli król ten pragn

ą

ł

bowiem rozbudzi

ć

zazdro

ść

innych władców.

Kiedy wyruszyli ku miejscu, gdzie miał stan

ąć

ten cudowny zamek, ojciec, zwany Gobbornem

M

ą

drym, powiedział do Jacka:

-Czy nie mógłby

ś

skróci

ć

mi nieco tej w

ę

drówki?

Jacek spojrzał smutno przed siebie, widział bowiem,

ż

e maj

ą

do przebycia bardzo dług

ą

drog

ę

. Po chwili rzekł:

Ojcze, naprawd

ę

nie wiem, w jaki sposób mógłbym j

ą

skróci

ć

.

-Synu, nie jeste

ś

mi w niczym pomocny, wi

ę

c najlepiej b

ę

dzie, je

ś

li wrócisz do domu.

I biedny Jacek zawrócił. Na jego widok

ż

ona zawołała:

-Có

ż

si

ę

stało,

ż

e wracasz sam?

Opowiedział jej wi

ę

c, o co poprosił go ojciec i jaka była jego reakcja.

-Co z ciebie za głupiec! – rzekła rezolutna

ż

ona. –Skróciłby

ś

ojcu drog

ę

, opowiadaj

ą

c mu

jak

ąś

histori

ę

! Teraz posłuchaj uwa

ż

nie tego, co ci powiem, pó

ź

niej dop

ę

d

ź

ojca i powtórz to

najpi

ę

kniej, jak potrafisz.

Wysłuchanie tej historii sprawi mu przyjemno

ść

, a kiedy sko

ń

czysz opowiada

ć

, b

ę

dziecie ju

ż

na miejscu.

Jacek wysłuchał słów

ż

ony i dogonił Gobborna M

ą

drego, który uparcie milczał. Mimo to syn

opowiedział mu histori

ę

zasłyszan

ą

od

ż

ony. Rzeczywi

ś

cie, droga stała si

ę

krótsza, tak jak to

przewidziała bystra kobieta.

* * *

Nasze życie często wydaje się nam trudną i długą drogą, na dodatek prowadzącą pod górę.

Krótkie opowieści, zawarte w tej książeczce mają na celu „skrócenie tej drogi”. Autor nie ukrywa,
ż

e będzie szczęśliwy, jeśli posłużą czemuś więcej.


„SPOSÓB ŻYCIA” :

Na książeczkę tę składają się małe opowieści oraz kilka refleksji. Jest to coś w rodzaju

„pigułek mądrości”.

Nie należy połykać ich wszystkich za jednym zamachem. Wystarczy jedna pigułka dziennie.
Pozwólcie, by zadomowiła się w waszym umyśle.
Każda opowieść jest podobna do małej szkatułki: trzeba ją otworzyć, zanurzyć w niej dłoń

i odkryć ziarno, strzeżone nieraz bardzo zazdrośnie – a potem pozwolić mu zakiełkować w duszy.

Po wysłuchaniu którejkolwiek z tych historii, nikt nie jest już taki, jak przedtem.






background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

2 z 24

1. DZIECI PAJ

Ą

KA

Kiedy tylko cała rodzina przybyła do swego letniego domu poło

ż

onego w górach, mama

czteroletniego Marka natychmiast wydała wojn

ę

paj

ą

kom, które wsz

ę

dzie rozsnuły swe paj

ę

czyny.

-Nie zabijaj małych paj

ą

czków! – zawołał Marek.

-A nie widzisz, jakie s

ą

brzydkie? – odparła mama.

-Ale dla swoich mam s

ą

najpi

ę

kniejsze!

* * *

„Bóg jest tatusiem, który nas kocha jak mama” – powiedziała pewna dziewczynka

podczas lekcji religii.

Być może nie potrafisz znaleźć w sobie zbyt wielu zalet. Mimo to jesteś dla Boga

najpiękniejszym stworzeniem Wszechświata.

2. PŁACZ PUSTYNI


Przebywaj

ą

cy w Północnej Afryce misjonarz był bardzo zaskoczony dziwnym zachowaniem

pewnego Beduina, który od czasu do czasu kładł si

ę

na ziemi i przykładał ucho do pustynnego piasku.

Zdziwiony misjonarz zapytał:
-Co robisz?
Beduin podniósł si

ę

i odparł:

-Przyjacielu, posłuchaj płaczu pustyni. Ona płacze, poniewa

ż

chciałaby by

ć

ogrodem.

* * *

Jak możesz chcieć, bym mówiła o Nim?
Nie potrafię wyrazić tego słowami.
Powinnam z Nim żyć i to wystarczy.
Chciałabym o Nim krzyczeć,
Chciałabym Go wszystkim pokazać.
A tu na ulicy, w metrze obojętność, pogarda,
Okazywana mi złość,
Chciałabym to zniszczyć na zawsze.
Jeśli o jest obliczem Boga, wolę być poganką.
A przecież wiem, że On istnieje w świecie ludzi,
Ż

yjących zwyczajnym życiem

I potrafiących uśmiechem i spojrzeniem
Zapalić gwiazdę w sercu dziecka,
Ubogiego staruszka.
Wszystkie te gwiazdy zagubione, rozproszone po świecie
Pewnego dnia ogarną wszechświat.
W ogniu miłości i radości
Rozbłyśnie wtedy oblicze Boga.
Ufam im, pragnę ich naśladować.
W nich wierzę.
A pustynia rozkwitnie.

(Anna, lat 18)








background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

3 z 24

3. NIEM

Ą

DRY

Ż

ÓŁW


Pewnego dnia w odległej dolinie zacz

ą

ł pada

ć

deszcz i padał tak długo,

ż

e cała wie

ś

została

zalana. Jeszcze troch

ę

i sponad ci

ą

gle przybieraj

ą

cej wody wida

ć

by było jedynie szczyty gór.

Nagle dał si

ę

słysze

ć

płacz. To płakał

ż

ółw: najpowolniejszy i najmniej rozs

ą

dny

ze wszystkich

ż

ółwi na

ś

wiecie.

-Dlaczego płaczesz? - zapytała przelatuj

ą

ca ponad nim g

ęś

.

-Ton

ę

! - zaszlochał

ż

ółw. -Tobie to dobrze, potrafisz fruwa

ć

. Ale moje nogi s

ą

tak krótkie,

ż

e dotarcie do szczytu góry zajmie mi co najmniej miesi

ą

c!

-A có

ż

to za ceregiele? - uci

ę

ła krótko g

ęś

. -Zawołam moj

ą

siostr

ę

i razem zaniesiemy ci

ę

na gór

ę

!

Gdy g

ę

si powróciły, woda si

ę

gała ju

ż

szyi

ż

ółwia. Zni

ż

yły lot, trzymaj

ą

c w dziobach gi

ę

tk

ą

gał

ą

zk

ę

.

Ż

ółw uchwycił za ni

ą

i z gło

ś

nym szumem skrzydeł g

ę

si wzniosły si

ę

w powietrze.

Leciały tak ponad wod

ą

w stron

ę

gór, gdzie schroniła si

ę

ju

ż

cała grupa

ż

ółwi. Bowiem inne,

m

ą

drzejsze

ż

ółwie, kiedy tylko zauwa

ż

yły,

ż

e poziom wody zaczyna wzrasta

ć

, natychmiast wyruszyły

w góry. Mimo to teraz były bardzo zadowolone widz

ą

c dwa lec

ą

ce ptaki, które uratowały

najpowolniejszego, głupiutkiego

ż

ółwia. Zacz

ę

ły wznosi

ć

okrzyki rado

ś

ci i chórem za

ś

piewały na cze

ść

odwa

ż

nych ptaków.

-Niech

ż

yj

ą

! Hurra!

Ś

piewajmy dla bohaterskich g

ę

si!

Znajduj

ą

c si

ę

jeszcze w powietrzu, najpowolniejszy i najgłupszy

ż

ółw tak

ż

e zapragn

ą

ł

doł

ą

czy

ć

do chóru swych braci. Otworzył pyszczek, którym trzymał gał

ąź

i za

ś

piewał:

-"Hip, hip, hurra... AAAACH!!!".

* * *

Nie jest łatwo nauczyć się panować nad własnym językiem i tym, co wypowiadają usta.

Ż

ółw przypłacił to życiem. Jezus w Ewangelii wg św. Mateusza mówi:

-„Lecz to, co z ust wychodzi, pochodzi od serca, i to czyni człowieka nieczystym”. (Mt 15,18)

4. LIST MIŁOSNY


Pewna ksi

ęż

niczka dostała na urodziny od swego narzeczonego ci

ęż

k

ą

, cho

ć

niezbyt du

żą

paczk

ę

, o dziwnym okr

ą

głym kształcie.

Zaciekawiona rozpakowała szybciutko i znalazła w

ś

rodku... kul

ę

armatni

ą

. Rozczarowana,

ze zło

ś

ci

ą

rzuciła j

ą

na podłog

ę

.

Wtedy p

ę

kła zewn

ę

trzna czarna powłoka i ukazała si

ę

mniejsza kula w pi

ę

knym srebrzystym

kolorze. Ksi

ęż

niczka podbiegła i uj

ę

ła j

ą

w dłonie. Obracaj

ą

c j

ą

, przypadkowo przycisn

ę

ła lekko

w pewnym punkcie jej powierzchni

ę

. I oto srebrna otoczka otworzyła si

ę

, odsłaniaj

ą

c wspaniał

ą

złot

ą

szkatułk

ę

.

Teraz ksi

ęż

niczka łatwo otworzyła złote pudełeczko, w

ś

rodku którego na mi

ę

kkiej czarnej

materii spoczywał cudowny pier

ś

cionek, połyskuj

ą

cy brylancikami tworz

ą

cymi dwa słowa:

„KOCHAM CI

Ę

”.

* * *

Wielu ludzi myśli: „Pismo święte to nie dla mnie. Jest zbyt trudne, nie potrafiłbym

nic zrozumieć”.

Lecz jeśli ktoś zdobędzie się na wysiłek zdarcia pierwszej "warstwy" poprzez skupienie

i modlitwę, za każdym razem odkryje nowe i zaskakujące wspaniałości.

A przede wszystkim zostanie bezgranicznie zadziwiony jednoznacznością biblijnego boskiego

posłania: BÓG CIĘ KOCHA.






background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

4 z 24

5.

Ć

MA I GWIAZDA


Którego

ś

pi

ę

knego dnia młoda i wra

ż

liwa

ć

ma zakochała si

ę

w gwie

ź

dzie.

Powiedziała o tym swej mamie, a ta poradziła jej,

ż

e lepiej jest zakocha

ć

si

ę

w lampce

z aba

ż

urem.

-Gwiazdy nie s

ą

po to, by si

ę

w nich kocha

ć

i fruwa

ć

w około nich. - wyja

ś

niła. -Do tego

s

ą

lampy.

-W ten sposób przynajmniej do czego

ś

dojdziesz. - dodał ojciec. -Lec

ą

c do gwiazd,

nic w

ż

yciu nie osi

ą

gniesz.

Jednak

ć

ma nie posłuchał ani matki, ani ojca. Co wieczór, po zapadni

ę

ciu zmroku, gdy

zaja

ś

niała jej ukochana gwiazda

ć

ma, leciała wysoko w gór

ę

i wracała do domu o

ś

wicie, zm

ę

czona

ogromnym i daremnym wysiłkiem.

Pewnego dnia ojciec powiedział jej tak:
-Ju

ż

od wielu miesi

ę

cy ani razu nie przypaliła

ś

sobie skrzydeł i obawiam si

ę

,

ż

e nigdy

to ci si

ę

nie uda. Wszyscy twoi bracia zrobili to ju

ż

wiele razy, kr

ążą

c wytrwale wokół ulicznych

latarni. Wszystkie twoje siostry opaliły sobie skrzydełka, fruwaj

ą

c naokoło domowych lamp.

A Ty taka, du

ż

a i silna

ć

ma nie masz

ż

adnego

ś

ladu na skrzydłach ani na plecach! Wstyd!

Ć

ma opu

ś

ciła rodzinny dom, lecz w dalszym ci

ą

gu nie latała wokół ulicznych czy domowych

lamp: uparcie próbowała dotrze

ć

do gwiazdy odległej o miliony lat

ś

wietlnych. Bo

ć

ma wierzyła,

ż

e jej

gwiazda jest zawieszona w

ś

ród górnych gał

ę

zi najwy

ż

szego wi

ą

zu.

Nieustanne próby dosi

ę

gni

ę

cia obiektu swoich uczu

ć

sprawiały jej pewnego rodzaju

przyjemno

ść

. W ten sposób do

ż

yła s

ę

dziwego wieku. Rodzice, braci i siostry umarli ju

ż

dawno, spaleni

za młodu w wysokiej temperaturze ulicznych latarni i domowych lamp. A ona

ż

yła zdobywaj

ą

c wci

ąż

na nowo podniebn

ą

przestrze

ń

.

* * *

Gwiazda nadziei jest znakiem rozpoznawczym, Każdego dnia powinieneś prosić o wiarę,

by próbować osiągnąć to, co wydaje się niemożliwe. Kto pragnie działać z Chrystusem, a przez to
- zmieniać świat - nie będzie chciał przystosować się do obowiązujących w świecie praw, jeżeli nie są
one zgodnie z przykazaniami Bożymi. Będzie pokorny, podczas gdy inni będą rozprawiać o wolności.
Będzie żył szczęśliwie zgodnie ze swoją wiarą, podczas gdy pozostali będą zrozpaczeni, uważając się
za więźniów. Czynić rzeczy niemożliwe - to rzeczywistość tych, którzy znają głos swego Pana.

Jeśli na niebie Twego życia świeci jakaś gwiazda, nie trać czasu na przypalanie sobie skrzydeł

o byle jakie małe lampy.

6. KR

Ą

G RADO

Ś

CI


Którego

ś

ranka, a było to nie tak dawno temu, pewien rolnik stan

ą

ł przed klasztorn

ą

bram

ą

i energicznie zastukał. Kiedy brat furtian otworzył ci

ęż

kie d

ę

bowe drzwi, chłop z u

ś

miechem

pokazał mu ki

ść

dorodnych winogron.

-Bracie furtianie, czy wiesz komu chc

ę

podarowa

ć

t

ę

ki

ść

winogron, najpi

ę

kniejsz

ą

z całej mojej winnicy? - zapytał.

- Na pewno opatowi lub któremu

ś

z ojców zakonnych.

- Nie. Tobie!
- Mnie?
– furtian a

ż

si

ę

zarumienił z rado

ś

ci. - Naprawd

ę

chcesz mi j

ą

da

ć

?

- Tak, poniewa

ż

zawsze byłe

ś

dla mnie dobry, uprzejmy i pomagałe

ś

mi, kiedy ci

ę

o to

prosiłem. Chciałbym,

ż

eby ta ki

ść

winogron sprawiła ci troch

ę

rado

ś

ci.

Niekłamane szcz

ęś

cie, bij

ą

ce z oblicza furtiana, sprawiło przyjemno

ść

tak

ż

e rolnikowi.

Brat furtian ostro

ż

nie wzi

ą

ł winogrona i podziwiał je przez cały ranek. Rzeczywi

ś

cie, była to

cudowna, wspaniała ki

ść

. W pewnej chwili przyszedł mu do głowy pomysł:

- A mo

ż

e by tak zanie

ść

te winogrona opatowi, aby i jemu da

ć

troch

ę

rado

ś

ci?

Wzi

ą

ł ki

ść

i zaniósł j

ą

opatowi.

Opat był uszcz

ęś

liwiony. Ale przypomniał sobie,

ż

e w klasztorze jest stary, chory zakonnik i pomy

ś

lał:

-Zanios

ę

mu te winogrona, mo

ż

e poczuje si

ę

troch

ę

lepiej.

I tak ki

ść

winogron znowu odbyła mał

ą

w

ę

drówk

ę

. Jednak nie pozostała długo w celi chorego

brata, który posłał j

ą

bratu kucharzowi poc

ą

cemu si

ę

cały dzie

ń

przy garnkach. Ten za

ś

podarował

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

5 z 24

winogrona bratu zakrystianowi (aby i jemu sprawi

ć

troch

ę

rado

ś

ci), który z kolei zaniósł je

najmłodszemu bratu w klasztorze, a ten ofiarował je komu

ś

innemu, a ten inny jeszcze komu

ś

innemu.

Wreszcie, w

ę

druj

ą

c od zakonnika do zakonnika, ki

ść

winogron powróciła do furtiana (aby da

ć

mu troch

ę

rado

ś

ci). Tak zamkn

ą

ł si

ę

ten kr

ą

g. Kr

ą

g rado

ś

ci.

* * *

Nie czekaj, aż rozpocznie kto inny. To do ciebie dzisiaj należy zainicjowanie kręgu radości.

Często wystarczy mała, malutka iskierka, by wysadzić w powietrze ogromny ciężar. Wystarczy iskierka
dobroci, a świat zacznie się zmieniać.

Miłość to jedyny skarb, który rozmnaża się poprzez dzielenie: to jedyny dar rosnący

tym bardziej, im więcej się z niego czerpie. To jedyne przedsięwzięcie, w którym tym więcej
się zarabia, im więcej się wydaje; podaruj ją, rzuć daleko od siebie, rozprosz ją na cztery wiatry,
opróżnij z niej kieszenie, wysyp ją z koszyka, a nazajutrz będziesz miał jej więcej niż dotychczas.

7. DWA WRÓBELKI


Dwa wróble siedziały zgodnie w

ś

ród gał

ę

zi wierzby. Jeden usadowił si

ę

na czubku drzewa,

drugi umie

ś

cił si

ę

du

ż

o ni

ż

ej, w zacisznym rozwidleniu gał

ą

zek.

Po pewnym czasie wróbelek siedz

ą

cy na górze, chc

ą

c zawrze

ć

znajomo

ść

z drugim,

powiedział:

-Och, jakie pi

ę

kne s

ą

te zielone li

ś

cie!

Wróbelek z dołu uznał to za prowokacj

ę

i odparł sucho:

-Czy jeste

ś

ś

lepy? Nie widzisz,

ż

e te li

ś

cie s

ą

białe?

Ten z góry krzykn

ą

ł zdenerwowany:

-Sam jeste

ś

ś

lepy! Li

ś

cie s

ą

zielone!

Wróbel siedz

ą

cy na dole uniósł dziób i stwierdził:

-Zało

żę

si

ę

o pióra z mojego ogona,

ż

e te li

ś

cie s

ą

białe. A ty nic nie rozumiesz.

Głupi jeste

ś

!

W tym momencie wróbelek z góry poczuł,

ż

e krew si

ę

w nim gotuje i nie namy

ś

laj

ą

c si

ę

długo,

sfrun

ą

ł ku swemu przeciwnikowi, aby da

ć

mu nauczk

ę

. Ten za

ś

nawet nie drgn

ą

ł. Kiedy tak

dwa wróbelki siedziały naprzeciwko siebie, z piórami nastroszonymi ze zło

ś

ci, przed rozpocz

ę

ciem

pojedynku miały jeszcze tyle rozs

ą

dku, by spojrze

ć

w gór

ę

.

Wróbelek, który sfrun

ą

ł ze szczytu wierzby, zawołał ze zdziwieniem:

-Och! Zobacz, te li

ś

cie naprawd

ę

s

ą

białe! – powiedział do swego niedawnego wroga:

-Pole

ć

my tam, gdzie siedziałem przedtem!

Oba wróble zgodnie orzekły:
-Te li

ś

cie s

ą

zielone!

* * *

Nie osądzaj nikogo, jeżeli przedtem nie maszerowałeś przez godzinę w jego butach.
















background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

6 z 24

8. CZTEREJ KRÓLEWICZE

Czterej królewicze, synowie pot

ęż

nego króla, starali si

ę

odnale

źć

jak

ąś

dziedzin

ę

, w której nikt

nie mógłby im dorówna

ć

. Postanowili, wi

ę

c:

-Obejdziemy dookoła cał

ą

ziemi

ę

i na pewno posi

ą

dziemy najwi

ę

ksz

ą

wiedz

ę

.

I tak, ustaliwszy miejsce i czas przyszłego spotkania, czterej bracia wyruszyli w cztery strony

ś

wiata.

Min

ę

ło troch

ę

czasu.

Po upływie jednego roku, jednego miesi

ą

ca i jednego dnia bracia spotkali si

ę

w wyznaczonym

miejscu, opowiadali sobie nawzajem, czego si

ę

nauczyli.

-Posiadłem wiedz

ę

, która mi pozwala z jednego kawałeczka ko

ś

ci

ż

ywej istoty stworzy

ć

ciało, jakie j

ą

pokryje – powiedział pierwszy.

-A ja, - rzekł drugi, -umiem sprawi

ć

, by na tej ko

ś

ci pokrytej ciałem wyrosła skóra oraz

sier

ść

lub włosy.

Trzeci powiedział:
-A ja potrafi

ę

stworzy

ć

wszystkie członki, je

ś

li mam ciało, skór

ę

i sier

ść

.

Czwarty za

ś

stwierdził:

-Wiem, w jaki sposób da

ć

ż

ycie temu stworzeniu, kiedy ma ono wszystkie cz

ęś

ci ciała.

Nast

ę

pnie czterej bracia pow

ę

drowali do d

ż

ungli, aby tam znale

źć

kawałek ko

ś

ci, za pomoc

ą

którego mogliby dowie

ść

swoich umiej

ę

tno

ś

ci.

Nie było to trudne. Ju

ż

po kilku krokach znale

ź

li kawałek kosteczki. Nie zadali sobie pytania,

do jakiego zwierz

ę

cia mogła ona nale

ż

e

ć

. Tak byli przej

ę

ci wiedz

ą

,

ż

e zupełnie o tym nie pomy

ś

leli.

Pierwszy królewicz pokrył ko

ść

ciałem, drugi przyoblekł je w skór

ę

i sier

ść

, trzeci stworzył

odpowiednie członki, a czwarty dał

ż

ycie... lwu!

Potrz

ą

saj

ą

c g

ę

st

ą

grzyw

ą

gro

ź

ne zwierz

ę

podniosło si

ę

, wydało straszliwy ryk, demonstruj

ą

c

przy tym swe ostre z

ę

by oraz ogromn

ą

paszcz

ę

, i rzuciło si

ę

na swych stwórców.

Lew po

ż

arł czterech braci i zadowolony z obfitego posiłku znikn

ą

ł w przepastnej d

ż

ungli.

* * *

Człowiek udowodnił, że posiada ogromne możliwości tworzenia dzięki potędze swego umysłu.

Jednak okazuje się, iż powoduje to ogromne ryzyko samozniszczenia. Wielkie nowe kompleksy
przemysłowe

pozwalają

człowiekowi

w

ciągu

godziny

wyprodukować

to,

na

co

w przeszłości musiał poświęcić długie lata ciężkiej pracy; jednocześnie ten sam przemysł narusza
równowagę ekologiczną i poprzez zanieczyszczone powietrze, hałas i odpady nieustannie niszczy
naturalne środowisko człowieka.

Człowiek podróżuje dziś samochodem, ogląda telewizję, podejmuje decyzje za pomocą

komputera, lecz w znacznym stopniu utracił zdolność panowania nad swoimi wynalazkami. Posiada
wiele dóbr materialnych, ale błądzi po omacku w poszukiwaniu sensu i celu swego życia. Doskonale
wie, że w razie pomyłki własna wiedza może go zniszczyć. Jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego,
ż

e wprawił w ruch coś, co zaczyna wymykać się spod jego kontroli. I jeśli nie uda mu się nad tym

zapanować, będzie to tylko jego wina.

Mądre chińskie przysłowie mówi: „To nie wino upija człowieka. Człowiek upija się sam...”















background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

7 z 24

9. PRZYGODA NA PUSTYNI

Pewien człowiek zabł

ą

dził na pustyni i od dwóch dni w

ę

drował w

ś

ród nie ko

ń

cz

ą

cych si

ę

,

rozgrzanych sło

ń

cem piachów. Był ju

ż

u kresu sił. Niespodziewanie ujrzał przed sob

ą

sprzedawc

ę

krawatów. Nie miał on przy sobie nic innego - jedynie mnóstwo krawatów. I natychmiast próbował
sprzeda

ć

jeden z nich człowiekowi umieraj

ą

cemu z pragnienia.

Wyczerpanemu i spragnionemu w

ę

drowcy handlarz wydał si

ę

szalony: czy

ż

kto

ś

przy zdrowych zmysłach próbowałby sprzeda

ć

krawat człowiekowi łakn

ą

cemu jedynie wody?

Sprzedawca wzruszył oboj

ę

tnie ramionami i ruszył w dalsz

ą

drog

ę

.

Przed zapadni

ę

ciem zmroku znu

ż

ony w

ę

drowiec, ju

ż

z wielkim trudem poruszaj

ą

cy zbolałymi

nogami, uniósł głow

ę

i osłupiał: znajdował si

ę

przed eleganck

ą

restauracj

ą

, obok której stał szereg

samochodów! Budynek był okazały, a dookoła niego rozci

ą

gała si

ę

pustynia. Z trudem dowlókł si

ę

do

drzwi restauracji i prawie mdlej

ą

c z pragnienia wyszeptał:

- Lito

ś

ci, wody!

- Przykro mi, prosz

ę

pana. - rzekł ze współczuciem uprzejmy szwajcar –Nie przyjmujemy

go

ś

ci bez krawatów.

* * *

Są osoby przemierzające pustynię swego życia z ogromnym pragnieniem przyjemnych doznań.

Za głupców uważając tych, którzy chcą zapoznać ich z Ewangelią. Jest to posłanie zbyt zaskakujące
na ich pustyni!

Lecz kiedy zapragną wejść do „Hotelu Pana”, zostanie im powiedziane:
-Przykro mi, tutaj nie można wstąpić bez odnowionego serca.

10. WSZYSTKIE MO

Ż

LIWO

Ś

CI


Ojciec obserwował swego syna próbuj

ą

cego unie

ść

ci

ęż

ki wazon z kwiatami. Maluch wysilał

si

ę

, sapał, st

ę

kał, mruczał co

ś

po d nosem, jednak nie udało mu si

ę

przesun

ąć

wazonu nawet o

milimetr. Wreszcie zrezygnował.

-Czy próbowałe

ś

ju

ż

wszystkich mo

ż

liwo

ś

ci? – zapytał ojciec.

-Tak – odparł chłopiec.
-Nie, poniewa

ż

nie poprosiłe

ś

mnie o pomoc.

* * *

Modlić się to próbować „wszystkich” naszych możliwości.

11. PATRZ , DOK

Ą

D IDZIESZ !


Dawno temu w Japonii powszechnie u

ż

ywano lamp skonstruowanych z papieru

i bambusowych pr

ę

tów, z wło

ż

on

ą

wewn

ą

trz

ś

wiec

ą

. Pewnej nocy kto

ś

podarował tak

ą

lamp

ę

niewidomemu.

-Ta lampa na nic mi si

ę

nie przyda. - rzekł

ś

lepiec. -Nie odró

ż

niam

ś

wiatła od ciemno

ś

ci.

Ofiarodawca odparł:
-Tak, wiem o tym, lecz je

ś

li nie b

ę

dziesz miał takiej lampy, kto

ś

mógłby ci

ę

nie dostrzec

i zderzy

ć

si

ę

z tob

ą

. Dlatego powiniene

ś

j

ą

nosi

ć

.

Niewidomy odszedł z lamp

ą

. Nie uszedł daleko, gdy poczuł silne uderzenie.

-Patrz, jak idziesz! - zawołał do nieznajomego. -Nie widzisz mojej lampy?!
-Twoja lampa dawno zgasła, przyjacielu.
– odparł nieznajomy.

* * *

Któż z nas nie zna aroganckich, pewnych siebie osób, które z pychą podążają przez życie,

nie zdając sobie sprawy z tego, że są ślepcami, trzymającymi w ręku wygasłe lampy???

A mimo to wielu z nich wymaga, by zwracać się do nich: „mistrzu", „doktorze"

lub „szanowny panie".

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

8 z 24

12. POCIESZENIE

Mała dziewczynka wróciła do domu od s

ą

siadki, której o

ś

mioletnia córeczka niedawno

tragicznie zmarła.

-Po co tam chodziła

ś

? - spytał ojciec.

-

Ż

eby pocieszy

ć

t

ę

biedn

ą

pani

ą

.

-Jeste

ś

przecie

ż

taka malutka, w jaki sposób mogła

ś

j

ą

pocieszy

ć

?

-Usiadłam jej na kolanach i płakałam razem z ni

ą

.

* * *

Jeśli obok ciebie jest ktoś cierpiący, płacz razem z nim.
Jeśli jest ktoś szczęśliwy, śmiej się wraz z nim. Miłość patrzy i widzi, nasłuchuje i słyszy.

Kochać to uczestniczyć - całkowicie - całym swym jestestwem.
Kto kocha, ten odkrywa w sobie nieskończone pokłady pocieszenia i chęci współuczestniczenia
w dobrych i złych przeżyciach.

Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem: możemy latać tylko wtedy, gdy obejmujemy

drugiego człowieka.

13. U

Ś

MIECH O

Ś

WICIE

O tym wydarzeniu opowiadał Raoul Follereau, który znalazł si

ę

kiedy

ś

w leprozorium

na pewnej wyspie Oceanu Spokojnego. Było to miejsce przera

ż

aj

ą

ce: niesamowicie zniekształcone

ludzkie ciała, przera

ż

enie, gnij

ą

ce rany, rozpacz, zło

ść

.

Był tam jednak pewien starzec, który mimo ogromu cierpienia, miał oczy ci

ą

gle błyszcz

ą

ce

i u

ś

miechni

ę

te. Jego ciało było obolałe, lecz on nie poddawał si

ę

rozpaczy, cieszył si

ę

ż

yciem,

a do innych tr

ę

dowatych odnosił si

ę

ż

yczliwie i serdecznie.

Zaciekawiony tym prawdziwym cudem

ż

ycia w piekle leprozorium, Follereau zapragn

ą

ł

wyja

ś

ni

ć

przyczyny owego niezwykłego zjawiska: có

ż

takiego mogłoby obdarzy

ć

cierpi

ą

cego

staruszka tak

ą

rado

ś

ci

ą

ż

ycia?

Zacz

ą

ł go dyskretnie obserwowa

ć

. Odkrył,

ż

e codziennie o brzasku m

ęż

czyzna z trudem

posuwał si

ę

do ogrodzenia leprozorium, siadał zawsze w tym samym miejscu i rozpoczynał

oczekiwanie.

Nie czekał jednak – jak si

ę

okazało – na pi

ę

kne widoki sło

ń

ca wschodz

ą

cego nad wodami

Pacyfiku. Siedział tak długo, a

ż

z drugiej strony ogrodzenia pojawiała si

ę

kobieta, równie stara jak on,

o twarzy pokrytej siatk

ą

cieniutkich zmarszczek i oczach pełnych pogody i spokoju.

Kobieta nic nie mówiła, u

ś

miechała si

ę

tylko nie

ś

miało, lecz z oddaniem. Na ten widok twarz

m

ęż

czyzny rozja

ś

niała si

ę

i on tak

ż

e rado

ś

nie si

ę

u

ś

miechał.

Ta rozmowa bez słów nigdy nie trwała długo – po kilku minutach starzec podnosił si

ę

i odchodził w stron

ę

baraków. Tak było ka

ż

dego ranka: co

ś

w rodzaju codziennej komunii. Tr

ę

dowaty

człowiek, po

ż

ywiony i umocniony tym u

ś

miechem, był w stanie znosi

ć

cierpienia kolejnego dnia

i dotrwa

ć

do nowego spotkania z u

ś

miechni

ę

t

ą

kobiet

ą

.

Gdy Follereau zagadn

ą

ł go o to, staruszek odparł:

-To moja

ż

ona.

A po chwili ciszy dodał:
-Zanim tutaj przyszedłem, ona mnie leczyła, w tajemnicy przed wszystkimi, czym tylko

mogła. Pewien czarownik dał je jak

ąś

ma

ść

, któr

ą

codziennie smarowała mi twarz. Zagoiła si

ę

jednak tylko cz

ęść

policzka, gdzie mogła składa

ć

swój pocałunek… Kiedy wszelkie starania

okazały si

ę

beznadziejne, wtedy mnie zabrano i przyprowadzono tutaj. Ona pod

ąż

yła za mn

ą

.

Kiedy widz

ę

j

ą

ka

ż

dego dnia, wiem,

ż

e

ż

yj

ę

tylko dzi

ę

ki niej i jedynie dla niej.

* * *

Z pewnością tego ranka ktoś się do ciebie uśmiechnął, nawet jeśli tego nie spostrzegłeś.

Na pewno dzisiaj ktoś czeka na Twój uśmiech.

Kiedy wejdziesz do kościoła i całą duszą otworzysz się na ciszę, spostrzeżesz, że Bóg

pierwszy przyjmuje cię z uśmiechem.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

9 z 24

14. NAD PRZEPA

Ś

CI

Ą


Pewien buddyjski mnich spokojnie wracał do swego poło

ż

onego w górach klasztoru,

gdy znienacka zaatakował go wygłodzony nied

ź

wied

ź

.

Mnich rzucił si

ę

do ucieczki, a nied

ź

wied

ź

za nim.

Nagle mnich dostrzegł,

ż

e znajduje si

ę

na kraw

ę

dzi gł

ę

bokiej przepa

ś

ci. Miał do wyboru:

rzuci

ć

si

ę

w otchła

ń

lub te

ż

pozwoli

ć

, by nied

ź

wied

ź

rozszarpał go na strz

ę

py.

Wygłodniałe zwierz

ę

zbli

ż

ało si

ę

i ju

ż

pokazywało swe gro

ź

ne kły. Mnich skoczył w przepa

ść

,

lecz zupełnie niespodziewanie udało mu si

ę

uchwyci

ć

za gał

ąź

krzewu wyrastaj

ą

cego na poło

ż

onym

ni

ż

ej wyst

ę

pie.

Spojrzał w dół i ujrzał tam rozw

ś

cieczonego z głodu tygrysa z wyszczerzonymi kłami.

I tak nieszcz

ę

sny mnich trwał, uczepiony kurczowo gał

ę

zi, podczas gdy ponad nim nied

ź

wied

ź

wydawał gro

ź

ne pomruki, a poni

ż

ej czyhał na niego tygrys.

W tej wła

ś

nie chwili, zaniepokojone hałasem, wyszły ze swej nory dwie małe myszki i zacz

ę

ły

obgryza

ć

gał

ąź

, której trzymał si

ę

mnich. Sytuacja rozpaczliwa.

Nagle mnich dostrzegł krzak dzikich truskawek z kilkoma dojrzałymi czerwonymi owocami,

wprost stworzonymi do tego, aby je natychmiast zje

ść

. Wyci

ą

gn

ą

ł r

ę

k

ę

, zerwał dwie truskawki, wło

ż

do ust i z zachwytem zawołał:

-Jakie dobre! Có

ż

za wspaniały smak!

* * *

Nikt nie może znaleźć się w sytuacji na tyle rozpaczliwej, by nie móc znaleźć żadnego powodu

do radości. Umiejętność odkrycia go wypływa z siły duchowej i poczucia humoru.

Pewien złoczyńca, prowadzony w poniedziałek na stracenie, rzekł:
-No tak, ten tydzień zaczyna się dobrze.

15. SZKŁA KONTAKTOWE


Pewnego pi

ę

knego letniego dnia w

ąż

spotkał w lesie swego starszego przyjaciela skunksa.

-Co porabiasz? – spytał skunks. –Tak dawno si

ę

nie widzieli

ś

my.

-Jako

ś

sobie radz

ę

. – odparł w

ąż

. –Ale wzrok mi si

ę

pogorszył i prawie wcale ci

ę

nie widz

ę

. Musz

ę

sobie sprawi

ć

szkła kontaktowe.

Tak te

ż

uczynił. I po kilku dniach znowu spotkał swego przyjaciela.

-Teraz nie tylko dobrze ci

ę

widz

ę

, ale i moje

ż

ycie rodzinne uległo znacznej poprawie.

-Jaki

ż

wpływ na

ż

ycie rodzinne mog

ą

mie

ć

szkła kontaktowe? – zapytał zdziwiony

skunks.

-To proste. Odkryłem,

ż

e mieszkam z w

ęż

em do podlewania ro

ś

lin.

* * *

Jedno z ostatnich odkryć w dziedzinie medycyny otrzymało miano „syndromu niewidocznego

człowieka”. Choroba polega na tym, że nie zauważamy osoby, która jest obok nas codziennie
– przy stole, w salonie, w sypialni. Dostrzegamy jej fizyczną obecność, ale jej nie widzimy.
Można powiedzieć, iż nie chcemy na nią patrzeć.


Włoski pisarz Buscaglia opowiada o mężczyźnie i kobiecie, którzy się pobrali, mieli czworo

dzieci, wychowali je na uczciwych ludzi, pomogli im zawrzeć małżeństwa i usamodzielnić się.
Wieczorem w dniu ślubu ostatniej córki, gdy znaleźli się sami w pustym domu, usiedli naprzeciw
siebie.

On długo się jej przyglądał. Potem rzekł:
-Do diabła, kim ty właściwie jesteś?





background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

10 z 24

16. PRAWDZIWY

Ś

LEPIEC


Stara perska legenda opowiada o człowieku, którego jedynym pragnieniem było: posiada

ć

złoto, całe mo

ż

liwe do zdobycia złoto.

Ta obsesja z

ż

erała mu umysł i serce. Nie potrafił my

ś

le

ć

o czymkolwiek innym, ani pragn

ąć

czego

ś

, co nie było złotem.

Przechadzaj

ą

c si

ę

ulicami miasta, dostrzegał jedynie wystawy złotników, nie widz

ą

c wielu

innych wspaniałych rzeczy. Nie zauwa

ż

ał ludzi, nie spogl

ą

dał na bł

ę

kitne niebo, ani nie czuł

cudownego zapachu kwiatów.

Pewnego dnia nie wytrzymał: wpadł do sklepu jubilerskiego i zacz

ą

ł napełnia

ć

kieszenie

złotymi pier

ś

cionkami, naszyjnikami i bransoletami.

Oczywi

ś

cie, gdy wychodził ze sklepu, został aresztowany. A zdumieni jego czynem policjanci

zapytali:

-Jak mógł pan s

ą

dzi

ć

,

ż

e to si

ę

panu uda? W sklepie było mnóstwo ludzi.

-Naprawd

ę

? – odparł zaskoczony. –Nie zauwa

ż

yłem. Widziałem tylko złoto.

* * *

„Mają oczy, a nie widzą”, mówi Pismo święte. Dzisiaj można powiedzieć to samo o bardzo

wielu osobach. Są one oślepione blaskiem błyszczących przedmiotów, natrętnie i codziennie
reklamowanych, tak jakby były wahadełkiem hipnotyzera.


Kiedyś pewien nauczyciel namalował na dużej białej kartce czarną plamkę i pokazał to

uczniom.

-Co widzicie? – zapytał.
-Czarną plamę – odpowiedzieli chórem.
-Wszyscy zobaczyliście malutką czarną plamkę, – zasmucił się nauczyciel. –a nikt

nie zauważył dużej białej kartki.

W Talmudzie, księdze zawierającej mądrości żydowskich nauczycieli pierwszych pięciu

wieków, jest napisane:

„W świecie, który nadejdzie, każdy z nas będzie musiał opowiedzieć o tych wszystkich

pięknych rzeczach, jakie Bóg umieścił na ziemi, a jakich nie chcieliśmy dostrzegać”.


Ż

ycie jest serią chwil: prawdziwy sukces polega na tym, by w pełni przeżyć je wszystkie.

Nie ryzykuj niedostrzeżeni wielkiej białej karty, rozglądając się za czarną plamką.























background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

11 z 24

17. JAK BÓG STWORZYŁ MAM

Ę

Dobry Bóg zdecydował,

ż

e stworzy... MATK

Ę

. M

ę

czył si

ę

z tym ju

ż

od sze

ś

ciu dni, kiedy

pojawił si

ę

przed Nim anioł i zapytał:

-To na ni

ą

tracisz tak du

ż

o czasu, tak?

Bóg rzekł:

-Owszem, ale czy przeczytałe

ś

dokładnie to zarz

ą

dzenie?

Posłuchaj, ona musi

nadawa

ć

si

ę

do mycia prania, lecz nie mo

ż

e by

ć

z plastiku... powinna składa

ć

si

ę

ze stu

osiemdziesi

ę

ciu cz

ęś

ci, z których ka

ż

da musi by

ć

wymienialna...

ż

ywi

ć

si

ę

kaw

ą

i resztkami

jedzenia z poprzedniego dnia... umie

ć

pocałowa

ć

w taki sposób, by wyleczy

ć

wszystko

- od bol

ą

cej skaleczonej nogi, a

ż

po złamane serce... no i musi mie

ć

do pracy sze

ść

par r

ą

k.

Anioł z niedowierzaniem potrz

ą

sn

ą

ł głow

ą

:

-Sze

ść

par?

-Tak! Ale cała trudno

ść

nie polega na r

ę

kach. - rzekł dobry Bóg.

-

Najbardziej

skomplikowane s

ą

trzy pary oczu, które musi posiada

ć

mama.

-Tak du

ż

o?

Bóg przytakn

ą

ł:

-Jedna para, by widzie

ć

wszystko przez zamkni

ę

te drzwi, zamiast pyta

ć

: "Dzieci, co tam

wyprawiacie?". Druga para ma by

ć

umieszczona z tyłu głowy, aby mogła widzie

ć

to, czego nie

powinna ogl

ą

da

ć

, ale o czym koniecznie musi wiedzie

ć

. I jeszcze jedna para,

ż

eby po kryjomu

przesła

ć

spojrzenie synowi, który wpadł w tarapaty: "Rozumiem to i kocham ci

ę

".

-Panie, - rzekł anioł, kład

ą

c Boga r

ę

k

ę

na ramieniu. -połó

ż

si

ę

spa

ć

. Jutro te

ż

jest dzie

ń

!

-Nie mog

ę

. – odparł Bóg. -a zreszt

ą

ju

ż

prawie sko

ń

czyłem.

Udało mi si

ę

osi

ą

gn

ąć

to,

ż

e sama zdrowieje, je

ś

li jest chora,

ż

e potrafi przygotowa

ć

sobotnio-

-niedzielny obiad na sze

ść

osób z pół kilograma mielonego misa oraz jest w stanie utrzyma

pod prysznicem dziewi

ę

cioletniego chłopca.

Anioł powoli obszedł ze wszystkich stron model matki, przygl

ą

daj

ą

c mu si

ę

uwa

ż

nie, a potem

westchn

ą

ł:

-Jest zbyt delikatna.

-Ale za to jaka odporna! - rzekł z zapałem Pan.

-Zupełnie nie masz poj

ę

cia o tym, co potrafi osi

ą

gn

ąć

lub wytrzyma

ć

taka jedna mama.

-Czy umie my

ś

le

ć

?

-Nie tylko. Potrafi tak

ż

e zrobi

ć

najlepszy u

ż

ytek z szarych komórek oraz dochodzi

ć

do

kompromisów.

Anioł pokiwał głow

ą

, podszedł do modelu matki przesun

ą

ł palcem po jego policzku.

-Tutaj co

ś

przecieka. - stwierdził.

-Nic tutaj nie przecieka. – uci

ą

ł krótko Pan. -To łza.

-A do czego to słu

ż

y?

-Wyra

ż

a rado

ść

, smutek, rozczarowanie, ból, samotno

ść

i dum

ę

.

-Jeste

ś

genialny! - zawołał anioł.

-Prawd

ę

mówi

ą

c, to nie ja umie

ś

ciłem tutaj t

ę

łz

ę

. – melancholijnie westchn

ą

ł Bóg.

* * *


To nie Bóg stworzył łzy. Dlaczego zatem my mielibyśmy to czynić?














background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

12 z 24

18. SZARA

Ń

CZA W ZUPIE


Na pustyni

ż

yła grupa mnichów. Pewnego dnia do starego mnicha przyszedł młody i rzekł:

-Ojcze, wiesz,

ż

e

ż

yj

ę

na pustyni ju

ż

ponad rok i przez ten czas sze

ść

czy siedem razy

opadła nas szara

ń

cza. Wiesz sam, jakie to uci

ąż

liwe, poniewa

ż

te owady wchodz

ą

wsz

ę

dzie,

nawet do naszego po

ż

ywienia. Jak sobie z tym radzisz?

Stary mnich,

ż

yj

ą

cy na pustyni od czterdziestu lat, powiedział.

-Pocz

ą

tkowo, gdy do zupy wpadła mi chocia

ż

jedna szara

ń

cza, wylewałem wszystko.

ź

niej wyjmowałem szara

ń

cz

ę

, a zup

ę

zjadałem. W ko

ń

cu jadłem wszystko – i zup

ę

,

i szara

ń

cz

ę

. Teraz, gdy jaka

ś

szara

ń

cza chce wydosta

ć

si

ę

z talerza, wkładam j

ą

tam

z powrotem i zjadam razem z zup

ą

!

* * *

Wraz z upływem czasu przyzwyczajamy się do wszystkiego, nawet do tego, co przedtem

wydawało nam się nieprzyjemne. Niektórzy nawet zaczynają akceptować własnych nieprzyjaciół.

19. CESARSKIE PRZESŁANIE


Niektórzy powiadaj

ą

,

ż

e pot

ęż

ny cesarz tu

ż

przed swoj

ą

ś

mierci

ą

wysłał do ciebie – zwłaszcza

do ciebie, zwykłego poddanego, który jest jedynie male

ń

kim cieniem niesko

ń

czenie odległym

od cesarskiego sło

ń

ca – pewne posłanie.

Posłaniec ukl

ą

kł przy ło

ż

u umieraj

ą

cego, cesarz wyszeptał mu do ucha te wa

ż

ne słowa; do

których przywi

ą

zywał wielk

ą

wag

ę

, nast

ę

pnie kazał je sobie powtórzy

ć

, aby sprawdzi

ć

, czy zostały

dobrze zapami

ę

tane. Skinieniem głowy potwierdził prawdziwo

ść

i słuszno

ść

powtórzonych mu przez

posła

ń

ca słów. I w obecno

ś

ci wszystkich ogl

ą

daj

ą

cych jego powolne i dostojne umieranie (ka

ż

da

zb

ę

dna

ś

ciana w pałacu została usuni

ę

ta, a na szerokich zewn

ę

trznych schodach w niedu

ż

ych

grupkach stali najznakomitsi dostojnicy cesarstwa), cesarz odprawił posła

ń

ca.

Natychmiast wyruszył on w drog

ę

, był to człowiek m

ęż

ny i wytrwały. Niestrudzenie torował

sobie drog

ę

poprzez tłum, rozpychaj

ą

c si

ę

to jednym, to drugim łokciem, a gdy napotykał jaki

ś

opór,

wskazywał sw

ą

pier

ś

, na której widniał znak sło

ń

ca, wtedy ludzie rozst

ę

powali si

ę

. Jednak tłum był tak

ogromny,

ż

e nie wida

ć

było jego kresu. Gdyby posłaniec miał przed sob

ą

woln

ą

drog

ę

, tak, jak tego

pragn

ą

ł, wkrótce usłyszałby

ś

jego pukanie do drzwi. Tymczasem pró

ż

ne s

ą

jego wysiłki.; musi jeszcze

walczy

ć

, by utorowa

ć

sobie drog

ę

w tłumie zgromadzonym w salach wewn

ę

trznego pałacu, a nawet

gdyby to osi

ą

gn

ą

ł, na nic by mu si

ę

to zdało; musiałby dalej walczy

ć

, aby zej

ść

ze schodów; a nawet,

gdyby to mu si

ę

udało, nic by przez to nie zyskał; musiałby bowiem przemierzy

ć

dziedziniec i nast

ę

pny

pałac; i tak szedłby przed siebie przez tysi

ą

ce lat; i gdyby wreszcie przekroczył próg ostatnich drzwi

(jednak nigdy, przenigdy to nie nast

ą

pi), ujrzałby przed sob

ą

cesarskie miasto, centrum

ś

wiata;

miasto, które zgromadziło swoje własne odpadki.

Nikt nie mo

ż

e dotrze

ć

a

ż

tutaj do twoich drzwi.

Ale ty, ty siedzisz przy swoim oknie i

ś

nisz o tym przesłaniu, gdy zapada zmierzch.

(Franz Kafka)

* * *

Do ciebie dotarło posłanie Pana nieba i ziemi. Przyniósł ci je Jezus. Ale cóż uczyniłeś z Jego

słowami?











background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

13 z 24

20. MASKI


Pewnego dnia Pi

ę

kno i Brzydota spotkały si

ę

na pla

ż

y. Postanowiły wyk

ą

pa

ć

si

ę

. Zdj

ę

ły

ubranie i zacz

ę

ły si

ę

pluska

ć

w morskiej wodzie. Po chwili Brzydota wróciła na brzeg, wło

ż

yła na

siebie ubranie Pi

ę

kna i poszła swoj

ą

drog

ą

.

W chwil

ę

potem tak

ż

e Pi

ę

kno wyszło z wody. Nie znalazło swoich ubra

ń

, a poniewa

ż

wstydziło si

ę

wraca

ć

nago, wło

ż

yło ubranie Brzydoty. I poszło swoj

ą

drog

ą

.

(K. Gidran)

* * *

Również dzisiaj ludzie często zamieniają się rolami i udają kogoś innego.
Jednak jeśli ktoś raz ujrzał oblicze Piękna, rozpozna je zawsze bez względu na ubranie.

Jeżeli też ktoś widział twarz Brzydoty, żadne ubranie nie skryje jej przed jego wzrokiem.

21. POWIEDZ TO PIERWSZY !


On był m

ęż

czyzn

ą

pot

ęż

nym, o dono

ś

nym głosie i szorstkim sposobie bycia. Za

ś

ona —

kobiet

ą

łagodn

ą

i delikatn

ą

. Pobrali si

ę

. On dbał, by niczego jej nie brakowało, a ona zajmowała si

ę

domem i dzie

ć

mi. Pó

ź

niej dzieci dorosły, pozakładały własne rodziny i ode-szły. Historia, jakich wiele.

Lecz kiedy wszystkie dzieci były ju

ż

urz

ą

dzone, kobieta straciła swój zwykły u

ś

miech,

stawała si

ę

coraz bardziej w

ą

tła i blada. Nie mogła ju

ż

je

ść

i w krótkim czasie przestała podnosi

ć

si

ę

z

łó

ż

ka.

Zmartwiony m

ąż

umie

ś

cił j

ą

w szpitalu.

Lecz chocia

ż

u jej wezgłowia zbierali si

ę

najlepsi lekarze i specjali

ś

ci,

ż

adnemu z nich

nie udało si

ę

okre

ś

li

ć

, na co zachorowała kobieta. Potrz

ą

sali tylko głowami.

Ostatni z lekarzy poprosił na stron

ę

m

ęż

a i rzekł:

-O

ś

mieliłbym si

ę

powiedzie

ć

,

ż

e po prostu... pa

ń

ska

ż

ona nie chce ju

ż

dłu

ż

ej

ż

y

ć

...

M

ęż

czyzna w milczeniu usiadł przy łó

ż

ku

ż

ony i uj

ą

ł j

ą

za r

ę

k

ę

. Była to mała, drobna r

ą

czka,

która zupełnie gin

ę

ła w pot

ęż

nej dłoni m

ęż

czyzny. Potem rzekł zdecydowanie swym dono

ś

nym

głosem:

-Ty nie umrzesz!
-Dlaczego?
- zapytała kobieta, lekko wzdychaj

ą

c.

-Poniewa

ż

ja ci

ę

potrzebuj

ę

.

-To dlaczego wcze

ś

niej mi o tym nie powiedziałe

ś

?

Od tej chwili stan zdrowia kobiety zaczai si

ę

szybko poprawia

ć

. Dzisiaj czuje si

ę

doskonale.

A lekarze i znani specjali

ś

ci nadal zadaj

ą

sobie pytanie, jaka choroba j

ą

dotkn

ę

ła i có

ż

za wspaniałe

lekarstwo uzdrowiło j

ą

w tak krótkim czasie.

* * *


Nigdy nie czekaj jutra, by powiedzieć komuś, że go kochasz. Uczyń to dzisiaj. Nie myśl:
-Moja mama, moje dzieci, moja żona lub mąż doskonale o tym wiedzą.
Być może. Ale czy nie byłoby ci przyjemnie, słuchając tych słów skierowanych do ciebie?

Nie patrz na zegarek, chwyć za telefon:

-To ja, chcę ci powiedzieć, że bardzo cię kocham.
Uściśnij dłoń bliskiej osoby i powiedz:
-Potrzebuję ciebie. Kocham cię, bardzo cię kocham!
Miłość to życie. Istnieje kraina umarłych i kraina żywych. Tym, co je różni, jest miłość.









background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

14 z 24

22. DZIEŁO PEWNEGO KOSA


Miałem wówczas dziesi

ęć

lat. Którego

ś

popołudnia obserwowałem kosa dziobi

ą

cego

łapczywie owoce dzikiego bzu, który rósł obok naszego domu.

Po pewnym czasie kos, najwidoczniej ju

ż

syty, odfrun

ą

ł na murek otaczaj

ą

cy podwórze

naszych s

ą

siadów i zacz

ą

ł starannie czy

ś

ci

ć

dziób o kamienie tworz

ą

ce to niewysokie ogrodzenie.

Wówczas mały owoc dzikiego bzu, niemal niewidoczny, oderwał si

ę

od ptasiego dzioba

i wpadł w szczeliny w murze.

Dwadzie

ś

cia lat pó

ź

niej zupełnie przypadkowo zobaczyłem ponownie ten stary murek.

Dokładnie w tym miejscu, gdzie niegdy

ś

siedział kos, szumiał bujny krzew dzikiego bzu, a jego

korzenie wrastały w mur. Intuicyjnie wyczuwałem gdzie

ś

tam w gł

ę

bi, mi

ę

dzy starymi korzeniami,

pot

ę

g

ę

i dum

ę

ziarna, które przed dwudziestu laty wypadło z dzioba kosa.

Wzi

ą

łem kawałek kredy i napisałem na murku poni

ż

ej rosn

ą

cego krzewu: „Jest to dzieło

pewnego kosa”.

* * *

Młody murarz pracował przy rozbiórce domu, który miał być całkiem przebudowany.

W pewnej chwili, odbiwszy kawałek tynku, ujrzał, że jedna z cegieł tworzących ścianę została
zastąpiona książką. Była to wmurowana w ścianę gruba księga. Zaciekawiony wyjął ją i przeczytał
tytuł: „Pismo święte”. Kto wie, w jaki sposób tutaj trafiło…

Murarz nigdy nie interesował się szczególnie sprawami religii, mimo to podczas przerwy

obiadowej zaczął czytać książkę.

Sięgnął także po nią wieczorem w domu. Czytał ją odtąd każdego wieczoru. Powoli odkrywał

znaczenie słów, które Bóg skierował właśnie do niego. Jego życie uległo zmianie.

Dwa lata później brygada murarza podjęła pracę w jednym z krajów arabskich. Robotnicy

wspólnie mieszkali w maleńkich pokojach. Pewnego wieczoru współlokator murarza obserwował go,
gdy ten, jak zwykle, rozpoczynał w skupieniu lekturę swojej Biblii.

-Co czytasz? - zapytał.
-Pismo święte.
-Uff! Pismo święte! Wyobraź sobie, że kiedyś wmurowałem Biblię w ścianę pewnego domu

niedaleko Mediolanu. Jestem ciekawy, czy ktoś ją odnalazł!

Zaskoczony młody murarz spojrzał na swego kolegę.
-A gdybym ci pokazał właśnie tę Biblię?
Rozpoznałbym ją, ponieważ zostawiłem tam specjalny znak.
Młody murarz podał mu Pismo święte.
-Czy poznajesz swój znak?
Jego współlokator wziął książkę i zmieszał się. Była to ta sama Biblia, którą przed laty

wmurował w ścianę, mówiąc do swych kolegów:

-Chciałbym wiedzieć, czy kiedyś się stąd wydostanie!
Murarz uśmiechnął się.
-Jak widzisz, nie tylko się wydostała, ale i wróciła do ciebie.















background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

15 z 24

23. KRÓLEWSKI BŁAZEN


Pewien król miał swego nadwornego błazna, który umilał mu dni swymi powiedzonkami

i

ż

artami.

Którego

ś

dnia król powierzył błaznowi swe berło, mówi

ą

c:

-Zatrzymaj je do czasu, a

ż

znajdziesz kogo

ś

głupszego od siebie. Wtedy b

ę

dziesz mógł

mu je podarowa

ć

.

Kilka lat pó

ź

niej król powa

ż

nie zachorował. Czuj

ą

c zbli

ż

aj

ą

c

ą

si

ę

ś

mier

ć

, przywołał błazna,

do którego w gru-ncie rzeczy był bardzo przywi

ą

zany, i powiedział:

-Wyruszam w dług

ą

podró

ż

.

-Kiedy wrócisz? Za miesi

ą

c?

-Nie. – odparł król. -Nie powróc

ę

ju

ż

nigdy.

-A jakie przygotowania poczyniłe

ś

przed t

ą

wypraw

ą

? - zapytał błazen.

-

Ż

adnych. - brzmiała smutna odpowied

ź

.

-Wyje

ż

d

ż

asz na zawsze – powiedział błazen. – i wcale si

ę

do tego nie przygotowałe

ś

?

Prosz

ę

, we

ź

to berło. Znalazłem wreszcie głupszego ode mnie!

* * *

Jest bardzo wielu ludzi, którzy nie przygotowują się do tej ,,wielkiej podróży", która czeka

każdego z nas. Dlatego ten moment wiąże się dla nich z wielką trwogą.

„Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny" – mówi Jezus. (Mt 25,13)
Czy naprawdę przygotowujesz się do tego?

24. DZIEWCZYNKA I WILK


Którego

ś

popołudnia ogromny wilk czekał w ciemnym lesie na dziewczynk

ę

, która miała

przechodzi

ć

nieopodal, nios

ą

c swej babci koszyk z jedzeniem. Po długim oczekiwaniu wilk

rzeczywi

ś

cie ujrzał dziewczynk

ę

nios

ą

c

ą

kosz z jedzeniem.

-Czy niesiesz ten koszyk do babci? – zapytał wilk.
Dziewczynka potwierdziła. Wtedy wilk spytał, gdzie mieszka jej babcia. Dziewczynka obja

ś

niła

mu to i wilk znikn

ą

ł w g

ę

stym lesie.

Gdy dziewczynka otworzyła drzwi domu babci, od razu spostrzegła,

ż

e kto

ś

le

ż

y w łó

ż

ku babci

i ma na sobie jej koszul

ę

i nocny czepek. Nie była od łó

ż

ka dalej ni

ż

siedem i pół metra, gdy

zrozumiała,

ż

e nie jest to babcia, lecz wilk, poniewa

ż

nawet w czepku na głowie wilk nie jest do babci

podobny bardziej ni

ż

autobus do Sofii Loren.

Wtedy dziewczynka wyci

ą

gn

ę

ła z koszyka pistolet i zastrzeliła wilka.

* * *


Nie zawsze wszystko układa się tak, jak to sobie zaplanowaliśmy. Nie należy zbytnio ufać

opowieściom, bajkom, czy przysłowiom.

„Aby nauczyć się pływać, trzeba wskoczyć do głębokiej wody” – mówi jedno z nich. Niektórzy

może naprawdę się nauczą, lecz wielu też utonie.

Zawsze lepiej jest pilnie śledzić rzeczywistość.













background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

16 z 24

25. KOGUT I DIAMENT


Pewien głodny i bardzo zdenerwowany z tego powodu kogut, gor

ą

czkowo szukał czego

ś

do jedzenia. Dziobał wsz

ę

dzie: pod kawałkami drewna, w

ś

ród li

ś

ci, wokół kamieni, a nawet pod nimi.

Nagle si

ę

zatrzymał. Ujrzał przed sob

ą

kamie

ń

zupełnie inny od pozostałych, błyszcz

ą

cy

w szczególny sposób.

Kogut zacz

ą

ł wpatrywa

ć

si

ę

w to dziwne zjawisko. Wtedy zrozumiał. To nie był zwykły kamie

ń

.

Wskazywał na to jego kształt, rozmiary i ten szczególny blask.

-Ludzie nazywaliby ci

ę

diamentem. – mrukn

ą

ł głodny kogut.

–Ale zwykły, czy niezwykły, dla mnie nie jeste

ś

wi

ę

cej wart, ni

ż

ziarnko ry

ż

u – stwierdził

i odwrócił si

ę

, by dalej dzioba

ć

w poszukiwaniu jedzenia.

* * *


Ci, którzy są zajęci szukaniem jedynie tego, co przyjemne, przechodzą obojętnie obok cennych

wartości, nawet jeśli je dostrzegają. Aby odkryć to, co się liczy naprawdę, trzeba chcieć to odnaleźć.

„Nie dawajcie psom tego co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie

podeptały nogami, i obróciwszy się, was nie poszarpały” – mówi Jezus. (Mt 7,6)

26. PAMI

Ę

TA

Ć

O KAZANIU


Pewnej niedzieli, około południa, młoda kobieta myła w kuchni sałat

ę

, kiedy podszedł do niej

m

ąż

i zapytał:

-Czy pami

ę

tasz, jaka była dzi

ś

Ewangelia i o czym dzi

ś

rano mówił podczas kazania

ksi

ą

dz?

-Ju

ż

nie pami

ę

tam. – wyznała kobieta.

-No to po co chodzisz do ko

ś

cioła i słuchasz słów Pisma

ś

wi

ę

tego i kaza

ń

, skoro zaraz

o nich zapominasz?

Mój drogi, popatrz: woda myje t

ę

sałat

ę

, ale potem nie znajdziesz wody w talerzu; a przecie

ż

sałata b

ę

dzie czysta.

* * *

Nie chodzi o to, by robić notatki podczas kazania. Ważne jest, abyśmy zostali „obmyci”

Słowem Bożym.























background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

17 z 24

27. MARTWY CZY

Ż

YWY ?


Którego

ś

letniego dnia wnuk znanego naukowca przyszedł do swego dziadka. W r

ę

ce,

któr

ą

trzymał schowan

ą

za plecami,

ś

ciskał wróbelka złapanego w ogrodzie do specjalnej sieci.

Oczy chłopca l

ś

niły nienawi

ś

ci

ą

i przebiegło

ś

ci

ą

, kiedy pytał dziadka:

-Czy ptaszek, którego trzymam w r

ę

ce jest martwy, czy

ż

ywy?

-Martwy. – odpowiedział m

ą

dry staruszek.

Chłopiec otworzył dło

ń

i wypu

ś

cił wróbla, który natychmiast poderwał si

ę

do lotu.

-Nie zgadłe

ś

! – za

ś

miał si

ę

zło

ś

liwie.

Gdyby padła odpowied

ź

,

ż

e ptaszek jest

ż

ywy, chłopiec zacisn

ą

łby dło

ń

i udusił bezbronnego

ptaszka.

-Widzisz, odpowied

ź

spoczywała w twojej r

ę

ce. – rzekł staruszek, patrz

ą

c przenikliwie

na wnuka.

* * *

Ś

mierć lub życie wieczne zależą tylko od nas. Nawet najdrobniejsze i najprostsze decyzje

podejmowane dzisiaj zaważą na twoim wiecznym przeznaczeniu.

Popularna ukraińska modlitwa ma takie słowa:
-Boże, ześlij wszy na tyranów, samotnym daj psy do obrony, dzieciom – motyle, futra z norek

kobietom, skóry z dzika mężczyznom. A nam wszystkim daj orła, który na swych skrzydłach zaniesie
nas do Ciebie”.

28. PERŁA


Perłopław rzekł do swego przyjaciela:
-Wiesz, co

ś

bardzo mnie boli, tutaj, wewn

ą

trz. To co

ś

ci

ęż

kiego i okr

ą

głego; jestem

zm

ę

czony i obolały.

Ten zarozumiale odparł:
-Chwała niebiosom i morzu,

ż

e nic mnie w

ś

rodku nie boli. Czuj

ę

si

ę

dobrze i jestem

zdrowy, zarówno wewn

ą

trz, jak i na zewn

ą

trz.

W tej samej chwili przepływał obok krab i usłyszał rozmow

ę

dwóch perłopławów. Temu,

który był całkowicie zdrowy, powiedział:

-Jeste

ś

zadowolony z tego,

ż

e czujesz si

ę

dobrze i cieszysz si

ę

doskonałym zdrowiem;

lecz ten ból, który odczuwa twój przyjaciel, to perła niezwykłej pi

ę

kno

ś

ci.

* * *

Jest to wielka łaska. Kiedy ziarenko piasku dostaje się do wnętrza perłopława, odczuwa on

dotkliwy ból, lecz nie rozpacza, nie płacze, ani nie lamentuje. Powoli, dzień po dniu przemienia swój
ból w perłę. Jest to arcydzieło natury i wielka łaska.

















background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

18 z 24

29. BÓG W STUDNI


Gromada Cyganów zatrzymała si

ę

kiedy

ś

przy studni pewnej wiejskiej zagrody. Obserwował

ich z zaciekawieniem pi

ę

cioletni chłopiec, który wyszedł z domu na podwórze.

Jego wzrok przyci

ą

gał szczególnie jeden Cygan, rosły m

ęż

czyzna, który wła

ś

nie wyci

ą

gn

ą

ł

ze studni wiadro z wod

ą

i stał z szeroko rozstawionymi nogami, pij

ą

c łapczywie. Strumyczek wody

spływał po jego g

ę

stej, krótkiej, ogni

ś

cie rudej brodzie, a silne r

ę

ce unosiły ci

ęż

kie, drewniane wiadro,

tak jakby to była mała fili

ż

anka.

Sko

ń

czywszy pi

ć

, wyj

ą

ł kolorow

ą

chustk

ę

i otarł sobie twarz. Potem pochylił si

ę

i zajrzał

w gł

ą

b studni. Zaciekawiony chłopiec podszedł do niego i wspi

ą

ł si

ę

na palce, staraj

ą

c si

ę

dostrzec to,

na co patrzył Cygan.

Olbrzym dostrzegł chłopca i z u

ś

miechem podniósł go do góry.

-Czy wiesz, kto tam jest? – zapytał.
Dziecko potrz

ą

sn

ę

ło przecz

ą

co głow

ą

.

-Tam jest Bóg. – powiedział Cygan.
-Popatrz! – dodał i przytrzymał chłopca nad studni

ą

.

W dole, w wodzie l

ś

ni

ą

cej jak lustro, dziecko zobaczyło swoje odbicie.

-Ale

ż

to jestem ja!

-Wła

ś

nie! – zawołał Cygan, delikatnie stawiaj

ą

c chłopca na ziemi. –Teraz wiesz, gdzie jest

Bóg.

* * *

Nie potrafię konstruować nowych wspaniałych rzeczy, takich jak np. samoloty, poruszające się

na srebrnych skrzydłach. Lecz dzisiaj, o brzasku, pomyślałem sobie o czymś cudownym i moje
zniszczone ubranie stało się nagle piękne, błyszczące w blasku światła, spływającego z nieba.

Myśl była taka: że w mojej dłoni jest ukryty tajemny plan, a moja ręka jest wielka, ogromna,

na miarę tego planu. Czułem, że Bóg, obecny jest we mnie i zna moją tajemnicę, a ja mam zamiar,
który On chce zrealizować dla świata za pośrednictwem moich dłoni.

30. ROZKŁAD JAZDY POCI

Ą

GÓW


Poznałem kiedy

ś

m

ęż

czyzn

ę

, który znał na pami

ęć

cały rozkład jazdy poci

ą

gów w swojej

miejscowo

ś

ci, poniewa

ż

jedyn

ą

rzecz

ą

, która sprawiała mu rado

ść

, była kolej. Cały czas sp

ę

dzał

na dworcu, ogl

ą

daj

ą

c przyje

ż

d

ż

aj

ą

ce i odje

ż

d

ż

aj

ą

ce poci

ą

gi. Z zachwytem obserwował wagony, silne

lokomotywy, ogromne koła, z podziwem patrzył na wskakuj

ą

cych do poci

ą

gu konduktorów

i na zawiadowc

ę

stacji.

Znał ka

ż

dy poci

ą

g, wiedział, sk

ą

d przyje

ż

d

ż

a i dok

ą

d jedzie, kiedy dotrze do celu oraz jakie

poci

ą

gi i kiedy przyjad

ą

do naszego miasta.

Znał numery poci

ą

gów, wiedział, w jakie dni one kursuj

ą

, czy maj

ą

wagon restauracyjny, czy

trzeba si

ę

przesiada

ć

, aby dojecha

ć

do danego miasta. Wiedział, które poci

ą

gi maj

ą

wagon pocztowy

oraz ile kosztuje bilet do Frauenfeld, Olsen czy Niederbipp (miasta w Szwajcarii), czy te

ż

do ka

ż

dego

innego miejsca.

Nie chodził do baru, nie chodził do kina, ani na spacery, nie miał te

ż

roweru, radia, ani

telewizora, nie czytywał gazet, ksi

ąż

ek, a gdyby dostał jaki

ś

list, tak

ż

e by go nie przeczytał. Brakowało

mu czasu na te wszystkie sprawy, poniewa

ż

całe dnie sp

ę

dzał na dworcu. Jedynie wtedy, gdy

zmieniał si

ę

rozkład jazdy poci

ą

gów, w maju i w pa

ź

dzierniku, przez jaki

ś

czas nie pokazywał si

ę

tam.

Zostawał wtedy w domu – siedział przy stole i uczył si

ę

wszystkiego na pami

ęć

, czytał nowy rozkład

od pierwszej do ostatniej strony, zwracał uwag

ę

, czy wprowadzono jakie

ś

zmiany i był bardzo

zadowolony, kiedy ich nie było.

Zdarzało si

ę

czasem,

ż

e kto

ś

spytał go o godzin

ę

odjazdu poci

ą

gu. Wówczas jego twarz

rozja

ś

niała si

ę

, pytał o cel podró

ż

y. Natomiast pechowiec prosz

ą

cy o informacje przewa

ż

nie spó

ź

niał

si

ę

na poci

ą

g, poniewa

ż

człowiek, o którym opowiadam, nie pozwalał mu odej

ść

. Nie zadowalaj

ą

c si

ę

podaniem godziny odjazdu, recytował tak

ż

e numer poci

ą

gu, mówił o ilo

ś

ci wagonów, mo

ż

liwych

przesiadkach i godzinach odjazdów kolejnych poci

ą

gów; wyja

ś

niał tak

ż

e,

ż

e tym poci

ą

giem mo

ż

na

dojecha

ć

do Pary

ż

a, gdzie nale

ż

y si

ę

przesi

ąść

oraz kiedy si

ę

b

ę

dzie na miejscu. Nie pojmował,

ż

e

ludzi wcale to nie interesuje. Je

ś

li za

ś

kto

ś

odchodził, zanim zd

ąż

ył przekaza

ć

wszystkie posiadane

informacje, denerwował si

ę

niesłychanie, ubli

ż

ał mu i krzyczał za nim.

-Pan nie ma najmniejszego poj

ę

cia o kolei!

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

19 z 24

Osobi

ś

cie nigdy nie wsiadł do

ż

adnego poci

ą

gu.

To nie miałoby

ż

adnego sensu – jak twierdził – poniewa

ż

on i tak zawczasu wiedział wszystko

o podró

ż

y.

(Peter Bichsel)

* * *


Wiele osób (także znani uczeni) wiedzą wszystko na temat Pisma świętego, znają znaczenie

nawet najmniejszych wersetów oraz potrafią wyjaśnić najtrudniejsze słowa, a także to, co pisarz
chciał rzeczywiście powiedzieć, nawet, jeśli zdaje się, iż mówi on coś zupełnie innego.

Jednak w swoje własne życie nie wprowadzają nic z tego, co jest napisane w Biblii.

31. JAJKO


Pewna niezbyt zamo

ż

na kobieta znalazła jajko. Niesłychanie szcz

ęś

liwa, zawołała swego

m

ęż

a oraz dzieci i powiedziała:

-Sko

ń

czyły si

ę

wszystkie nasze zmartwienia. Popatrzcie, znalazłam jajko! Nie zjemy go, lecz

zaniesiemy do s

ą

siada, który ma kwok

ę

. Kwoka wysiedzi nam kurczaka, który wyro

ś

nie na du

żą

kur

ę

.

My oczywi

ś

cie nie zjemy kury, lecz b

ę

dziemy j

ą

karmi

ć

, aby znosiła nam wiele jaj, z których b

ę

dziemy

mieli wiele innych kur, a te znios

ą

nam du

ż

o kolejnych jajek. W ten sposób b

ę

dziemy mieli du

ż

o kur i

du

ż

o jajek. Nie zjemy ani kur, ani jaj, lecz sprzedamy je i kupimy jałówk

ę

. Wyhodujemy j

ą

i b

ę

dziemy

mieli krow

ę

. Krowa da nam ciel

ę

ta, a

ż

w ko

ń

cu b

ę

dziemy mieli spore stado. Sprzedamy je i kupimy

kawałek ziemi, potem sprzedamy i kupimy; kupimy i sprzedamy…

Mówi

ą

c to z wielkim przej

ę

ciem, kobieta

ż

ywo gestykulowała. Jajko wypadło jej z r

ę

ki i rozbiło

si

ę

na ziemi.

* * *

Nasze rozmowy często przypominają gadaninę tej kobiety: „Zrobię… Powiem… Załatwię…”

Mijają dni i lata, a my nie robimy absolutnie nic z tego, co obiecywaliśmy.

32. HASŁO PRZYWÓDCY


Rosło sobie kiedy

ś

młode drzewko, o pi

ę

knych widokach na przyszło

ść

. Miało dokładnie

cztery listki. Cztery pi

ę

kne, dorodne li

ś

cie l

ś

ni

ą

ce w porannej rosie. Li

ś

cie były ze sob

ą

bardzo

zaprzyja

ź

nione i cz

ę

sto prowadziły długie rozmowy.

Pewnego dnia najwi

ę

kszy i najpi

ę

kniejszy li

ść

(był on kim

ś

w rodzaju „przywódcy” całej grupy)

stwierdził,

ż

e postanawia obywa

ć

si

ę

bez wody. Trzy pozostałe li

ś

cie były tak pełne dobrej woli (lub te

ż

na tyle słabe),

ż

e przyj

ę

ły postanowienie swego przyjaciela.

Przy pomocy parasola zbudowały sobie wspaniały system ocieniania: kiedy panowała pi

ę

kna

pogoda, parasol był zamykany, kiedy za

ś

zbierało si

ę

na deszcz – natychmiast go otwierano.

Niestety, biedne drzewo pozbawione deszczu, zacz

ę

ło usycha

ć

i wreszcie całkowicie

obumarło. Wszystkie li

ś

cie uschły i porwał je wiatr.

* * *

Kiedy wszyscy myślą w ten sam sposób, nikt nie myśli zbyt wiele. Są ludzie, którzy „liczą się

bardzo”, nawet jeśli wygadują jedynie głupstwa. Są też „wielcy”, którzy są takimi, ponieważ ci
„mali” nie chcą się im sprzeciwiać. Nie mają zapewne tyle odwagi, by bronić własnych przekonań.

Jezus mówi:
-Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed swoim

Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim
Ojcem, który jest w niebie.”
(Mt 10,32-33)




background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

20 z 24

33. GÓRNICZA LAMPA


Pewien człowiek codziennie zst

ę

pował do wn

ę

trza ziemi, gdzie wydobywał sól. Zawsze

zabierał ze sob

ą

kilof i lamp

ę

.

Którego

ś

wieczoru, gdy wracał ju

ż

na powierzchni

ę

, w kr

ę

tym i niewygodnym chodniku kopalni

lampa wypadła mu z r

ę

ki i rozbiła si

ę

o skał

ę

.

Pocz

ą

tkowo górnik był nawet z tego bardzo zadowolony:

-Wreszcie! Miałem ju

ż

jej dosy

ć

. Musiałem zawsze nosi

ć

j

ą

ze sob

ą

, uwa

ż

a

ć

, gdzie j

ą

stawiam, my

ś

le

ć

o niej nawet w czasie pracy. Teraz mam jeden kłopot mniej. Czuj

ę

si

ę

bardziej

wolny! A poza tym… chodz

ę

t

ę

dy od tylu lat i na pewno si

ę

tutaj nie zgubi

ę

!

Jednak bardzo pr

ę

dko zabł

ą

dził. W ciemno

ś

ci wszystko wygl

ą

dało inaczej. Zrobił kilka kroków,

lecz bole

ś

nie uderzył o

ś

cian

ę

. Zdziwił si

ę

: czy

ż

by to nie był ten sam chodnik? Jak

ż

e mógł zgubi

ć

si

ę

tak szybko? Spróbował zawróci

ć

. Ale dotarł do brzegu jeziorka, w którym zbierały si

ę

spływaj

ą

ce

wody.

-Nie jest zbyt gł

ę

bokie. – pomy

ś

lał. –Lecz je

ś

li tam wejd

ę

, teraz, w ciemno

ś

ci na pewno

tu uton

ę

.

Rzucił si

ę

na ziemi

ę

i zacz

ą

ł i

ść

na kolanach. Pokaleczył sobie dłonie i nogi. Łzy napłyn

ę

ły mu

do oczu, gdy spostrzegł,

ż

e w gruncie rzeczy udało mu si

ę

posun

ąć

do przodu jedynie o kilka metrów

i

ż

e nadal znajduje si

ę

wła

ś

ciwie w punkcie wyj

ś

cia.

Nagle zat

ę

sknił za swoj

ą

lamp

ą

.

Upokorzony czekał, a

ż

kto

ś

zejdzie na dół, by zacz

ąć

go szuka

ć

i wyprowadzi st

ą

d,

o

ś

wietlaj

ą

c drog

ę

ogarkiem

ś

wiecy.

* * *

„Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce.
Przystępność Twoich słów oświeca i naucza niedoświadczonych.”

(Ps. 119, 105.130)

34. MIŁOSNY WIERSZ


Jeden z najpi

ę

kniejszych chyba miłosnych wierszy ostatnich czasów napisała pewna

ameryka

ń

ska dziewczyna. Nosi on tytuł: ”O tym, czego nie uczyniłe

ś

”.


„Pami

ę

tasz ten dzie

ń

, kiedy po

ż

yczyłam od ciebie Twój nowy samochód i rozbiłam go?

My

ś

lałam,

ż

e mnie zabijesz, ale nie zrobiłe

ś

tego.

Czy pami

ę

tasz, jak kiedy

ś

wyci

ą

gn

ę

łam ci

ę

na pla

żę

, chocia

ż

twierdziłe

ś

,

ż

e b

ę

dzie pada

ć

,

i rzeczywi

ś

cie padało?

My

ś

lałam,

ż

e zawołasz »A nie mówiłem?«. Ale nie zrobiłe

ś

tego.

A pami

ę

tasz, jak kokietowałam wszystkich,

ż

eby wzbudzi

ć

twoj

ą

zazdro

ść

, i ty byłe

ś

zazdrosny?

My

ś

lałam,

ż

e odejdziesz ode mnie, ale tego przecie

ż

nie zrobiłe

ś

.

Czy pami

ę

tasz, jak zrzuciłam tort truskawkowy na dywanik twego samochodu?

My

ś

lałam,

ż

e mnie uderzysz, ale nie uczyniłe

ś

tego.

Czy pami

ę

tasz, jak zapomniałam ci powiedzie

ć

,

ż

e na pewnym przyj

ę

ciu obowi

ą

zuj

ą

stroje

wieczorowe i ty przyszedłe

ś

w d

ż

insach?

My

ś

lałam,

ż

e mnie wtedy spoliczkujesz, ale nie zrobiłe

ś

tego.

Zawsze miałe

ś

dla mnie cierpliwo

ść

, kochałe

ś

mnie i broniłe

ś

.

Mam na sumieniu tyle win wobec Ciebie.
Tak bardzo chciałam Ci

ę

prosi

ć

o przebaczenie, kiedy wrócisz z Wietnamu.

Lecz ty nie wróciłe

ś

…”

* * *

Pamiętaj: przychodzisz na świat jedynie raz.
Zatem całe dobro, które możesz wyświadczyć drugiemu człowiekowi – okaż natychmiast!
Nie odkładajmy tego na później, ani nie zaniedbujmy, ponieważ nie będziemy dwa razy żyć

na tym świecie.

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

21 z 24

35. CIEKAWSKIE MOTYLE


Kilka motyli fruwało wokół pal

ą

cego si

ę

w nocy ogniska. Miały one skłonno

ś

ci do m

ę

drkowania

i filozofowania; lataj

ą

c wi

ę

c dookoła jasnych płomieni daj

ą

cych przyjemne ciepło, zastanawiały si

ę

:

-Czy to jest ogie

ń

?

-To co

ś

, co daje

ś

wiatło. – stwierdził jeden motyl.

-To co

ś

, co grzeje. – upierał si

ę

inny.

Lecz te odpowiedzi nie zadowoliły

ż

adnego z nich, były niewystarczaj

ą

ce.

Wreszcie jeden z motyli pofrun

ą

ł wprost w płomienie i w jednej chwili sam tak

ż

e stał si

ę

płomieniem.

-Teraz on ju

ż

wie, czym jest ogie

ń

. – stwierdziły pozostałe,

* * *

Pewien chiński chłopiec chciał nauczyć się szlifowania nefrytów. Dlatego udał się

do najlepszego nauczyciela zawodu w całych Chinach, a ten przyjął go na ucznia.

Pierwszego dnia nauczyciel dał mu kawałek nefrytu i polecił:
-Zaciśnij go w dłoni.
Przez cały dzień chłopiec stał nieruchomo, trzymając w ręce nefryt. Nie robił nic innego.
Następnego dnia przyszedł odważnie do nauczyciela, z nadzieją, że nauczy się czegoś nowego.

Lecz mężczyzna znów włożył mu do ręki kawałek nefrytu i powiedział:

-Trzymaj go dobrze.
I znowu przez cały dzień jedynym zajęciem chłopca było trzymanie w zaciśniętej dłoni kawałka

nefrytu.

Tak było następnego dnia i kolejnego także. Przez cały rok.
Wreszcie któregoś ranka chłopiec przyszedł do nauczyciela i, jak zwykle, wyciągnął do niego

otwartą dłoń. Nauczyciel włożył do mu ręki kamień.

Lecz, kiedy kamień lekko musnął jego dłoń, chłopiec wykrzyknął:
-Ależ to nie jest nefryt!
Nauczyciel uśmiechnął się:
-Teraz już znasz nefryt.

36. DWIE CHUSTECZKI


Pewien mały chłopczyk przynosił zawsze do przedszkola dwie chusteczki. Gdy zdziwiona

wychowawczyni spytała, dlaczego tak post

ę

puje, odpowiedział:

-Jedna jest po to, by wyciera

ć

sobie nos; druga,

ż

eby wytrze

ć

oczy, komu

ś

, kto płacze.

* * *

Czy ty także nosisz przy sobie dwie chusteczki?
















background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

22 z 24

37. OKO DRWALA


Pewien drwal nie mógł znale

źć

swojej ulubionej siekiery. Szukał jej wsz

ę

dzie, w całym domu.

Na pró

ż

no. Siekiera znikn

ę

ła. Zacz

ą

ł ju

ż

nawet podejrzewa

ć

,

ż

e kto

ś

mu j

ą

ukradł.

Pod wpływem tej my

ś

li podszedł do okna. Wła

ś

nie w tej chwili zobaczył przechodz

ą

cego syna

s

ą

siada.

-Chodzi jak typowy złodziej. – pomy

ś

lał drwal. –I ma oczy złodzieja siekier… Nawet jego

włosy s

ą

charakterystyczne dla złodziei siekier.

Kilka dni pó

ź

niej drwal znalazł pod tapczanem swoj

ą

ulubion

ą

siekier

ę

, któr

ą

zostawił tam

przez nieuwag

ę

po powrocie z pracy.

Szcz

ęś

liwy z powodu odnalezienia zguby, podszedł do okna i zobaczył przechodz

ą

cego syna

s

ą

siada.

-Wcale nie ma złodziejskich ruchów. – pomy

ś

lał. –Jego wzrok jest

ś

miały, a włosy

całkiem przyzwoite.

* * *

Uwielbiamy etykietki, żyjemy nimi. Przyczepiamy je do spodni, koszul, butów, nawet na czole.
Inne wiążą się z naszym postrzeganiem świata. Widzimy go jako teatrzyk i każdemu

przydzielamy rolę, którą ma odegrać: ten jest piękny, ta ograniczona, ten zły, zaś tamten to zdrajca…

Często o tym, kto będzie katem, a kto ofiarą, decyduje kolor jego krawata.
Jezus powiedział: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie,

i was osądzą, i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą> Czemu to widzisz drzazgę w oku
brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz?”
(Mt 7,1-3)

38. POP

Ę

KANY ZBIORNIK


Na polu, w odległo

ś

ci kilkudziesi

ę

ciu metrów od siebie, stały dwa zbiorniki na wod

ę

.

Spogl

ą

dały na siebie, a od czasu do czasu zamieniały kilka słów.

Były bardzo ró

ż

ne.

Pierwszy zbiornik był doskonały. Tworzyły go solidne i dokładnie dopasowane kamienie, tak,

ż

e

ż

adna kropla cennej wody nigdy nie została uroniona.

Drugi miał kilka szczelin, przypominaj

ą

cych rany, z których s

ą

czyły si

ę

strumyczki wody.

Pierwszy, wyniosły i dumny ze swej doskonało

ś

ci, wyra

ź

nie rysował si

ę

na tle zielonych pól i

ę

kitu nieba. Jedynie jakie

ś

owady i kilka ptaków o

ś

mielało zbli

ż

y

ć

si

ę

do niego.

Drugi był otoczony kwitn

ą

cymi ro

ś

linami, morwami i powojem, które spijały wod

ę

s

ą

cz

ą

c

ą

si

ę

ze szczelin. Nieustannie brz

ę

czały tam owady, a ptaki wiły swe gniazda na jego kraw

ę

dziach. Nie był

wprawdzie doskonały, ale czuł si

ę

bardzo szcz

ęś

liwy.

* * *

Odczuwamy zarówno potrzebę wiary w doskonałość, jak i konieczność posiadania odwagi,

bycia, aby być niedoskonałym. Żyjemy w świecie, w którym doskonałość mylona jest ze staraniami, by
być „ważniejszym”, „pierwszym”, „kimś”.

Jedyną doskonałością jest miłość. Tylko w ten sposób można rozumieć słowa Jezusa:

„Bądźcie więc i wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.” (Mt 5,48), wypowiedziane
po błogosławieństwie ubogich, smutnych, cichych, tych, którzy pragną sprawiedliwości, miłosiernych
i cierpiących prześladowania dla sprawiedliwości.

Ten, kto żyje z otwartymi ramionami dla innych, zwykle nie robi kariery, lecz znajduje wielu

ludzi, których trzeba uścisnąć i serdecznie przyjąć.







background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

23 z 24

39. ZABIŁEM J

Ą

DLA KAWAŁKA CHLEBA


Pewien m

ęż

czyzna, który nie był w ko

ś

ciele od dwudziestu lat, z wahaniem zatrzymał si

ę

przed konfesjonałem. Przykl

ę

kn

ą

ł i po chwili zastanowienia zacz

ą

ł ze łzami w oczach opowiada

ć

:

„Moje r

ę

ce s

ą

splamione krwi

ą

. To było podczas odwrotu z Rosji. Ka

ż

dego dnia umierał kto

ś

z

naszych. Głód był straszliwy. Powiedziano nam, by

ś

my nigdy nie wchodzili do

ż

adnego domu, nie

maj

ą

c ze sob

ą

broni gotowej do strzału na pierwsze oznaki… Tam, gdzie wszedłem, znajdował si

ę

starzec i jasnowłosa dziewczyna o smutnych oczach. Wyszeptałem:

-Chleba! Dajcie mi chleba!
Dziewczynka schyliła si

ę

. S

ą

dziłem,

ż

e chce si

ę

gn

ąć

po bro

ń

czy granat. Strzeliłem. Dziecko

upadło na wznak.

Kiedy podszedłem bli

ż

ej, zauwa

ż

yłem,

ż

e trzyma w dłoni kawałek chleba. Zabiłem niewinn

ą

,

czternastoletni

ą

dziewczynk

ę

, która chciała da

ć

mi chleb.

Potem zacz

ą

łem pi

ć

, aby o tym zapomnie

ć

: lecz jak

ż

e mo

ż

na zapomnie

ć

?

Czy Bóg mo

ż

e mi przebaczy

ć

?”

* * *

Kto chodzi z nabitą bronią, kiedyś wreszcie wystrzeli. Jeśli ktoś ma do dyspozycji jedynie

młotek, któregoś dnia zacznie traktować wszystkich jak gwoździe. A głównym jego zajęciem będzie ich
wbijanie.

40. OPALI

Ć

DUSZ

Ę


Pewien misjonarz w Papui Nowej Gwinei zauwa

ż

ył,

ż

e jeden z jego neofitów, dumny

przywódca plemienia Kanaków, na koniec ka

ż

dej Mszy

ś

wi

ę

tej podchodził do tabernakulum i

pozostawał tam przez długi czas, stoj

ą

c z obna

ż

onym torsem. Był to prosty człowiek, który nawet nie

nauczył si

ę

czyta

ć

Pisma

ś

wi

ę

tego.

Którego

ś

dnia misjonarz, chc

ą

c zaspokoi

ć

swoj

ą

ciekawo

ść

, zapytał, có

ż

robi, stoj

ą

c w

milczeniu przed tabernakulum.

Kanaka z u

ś

miechem odparł:

-Wystawiam moj

ą

dusz

ę

na sło

ń

ce.

* * *


Nauczyciel zebrał swoich uczniów i zapytał:
-Skąd bierze początek modlitwa?
Pierwszy uczeń odpowiedział:
-Z potrzeby.
Drugi:
-Z wielkiej radości. Kiedy się raduję, dusza ucieka z ciasnej skorupy moich obaw i

zmartwień i unosi się wysoko do Boga.

Trzeci oświadczył:
-Z ciszy. Kiedy wszystko we mnie staje się ciszą, wtedy może mówić Bóg.
Nauczyciel podsumował:
-Wszyscy odpowiedzieliście prawidłowo. Ale pamiętajcie, że modlitwa bierze początek od

samego Boga. To On ją rozpoczyna, a nie my.

KONIEC

Przepisał i sprawdził:

P.P.Z. (Petrus-paulus)

background image

Prescribed by Petrus-paulus

Bruno Ferrero – 40 opowiadań na pustyni

24 z 24

Redakcja: ks. Roman Szpakowski SDB, Maria D. Śpiewakowska

Z języka włoskiego przełożyła: Ewa Ranz

Warszawa, 2009,

Wydawnictwo Salezjańskie

Tytuł oryginału: „Quaranta storie Nel deserto”

IMPRIMATUR: Za zgodą Kurii Diecezjalnej Warszawsko-Praskiej

z dn. 04.07.1992., nr 365/K/92

ISBN 978-83-85528-15-9

Uwaga!!!

Książka ta w formie e-booka może być rozpowszechniana

tylko w celach indywidualnych!!!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ferrero Bruno 23 krótkie opowiadania dla ducha
Bruno Ferrero Kółka na wodzie (37 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Ale my mamy skrzydła (43 opowiadania dla ducha)
Bruno Ferrero Zna to tylko wiatr (39 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Śpiew świerszcza polnego (39 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Czy jest tam Ktoś (36 opowiadań dla ducha)
Bruno Ferrero Czasami wystarcza promyk słońca (37 opowiadań dla ducha)
Ferrero Bruno 23 ilustrowane krótkie opowiadania dla ducha 2
Bruno Ferrero Kwiaty po prostu kwitną (43 opowiadania dla ducha)
Ferrero Bruno 49 bajek Krótkie opowiadania dla ducha 2
Bruno Ferrero Ważna róża (39 opowiadań dla ducha)
Głos wołającego na pustyni- ROZWIĄZANIE, KATECHEZA DLA DZIECI, QUIZY
OPOWIADANIA DLA DUCHA
Ferrero Bruno Przygoda na pustyni
Ferrero Bruno Karawana na pustyni
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)
LIST MIŁOSNY opowiadanie Bruno Ferrero
Bruno Ferrero Nowe historie (tylko opowiadania)

więcej podobnych podstron