Detektyw Kefirek na tropie kosciotrupa e 0b6q

background image
background image

Kup książkę

background image

Kup książkę

background image

Kup książkę

background image

Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2010

Wydanie I

Warszawa 2010

Kup książkę

background image

Kup książkę

background image

Kup książkę

background image

W tej ksià˝ce znajdziesz detektywistycznà

zagadk´, intryg´, a tak˝e mnóstwo, mnóstwo hu-
moru!

TeoÊ Kefirek marzy o karierze detektywa, jed-

nak gdy sam zostaje oskar˝ony o kradzie˝, postana-
wia oczyÊciç swoje dobre imi´ i rozwik∏aç spraw´.
Dwunastoletniemu detektywowi pomaga przyja-
ciel, zawsze grzeczny Dominiczek. Ch∏opcy majà
ró˝ne hipotezy, w dodatku przeszkadzajà im
wÊcibska Karolina i dwaj niesforni malcy: M∏odszy
oraz BartuÊ, czyli „diabe∏ wcielony”. Prowadzone
z wielkim zaci´ciem Êledztwo sprawia, ˝e dzieci
nieopatrznie wpadajà w ∏apy z∏odziejskiej szajki.

Kup książkę

background image

Kup książkę

background image

9

Seri´ niezrozumia∏ych wypadków, które roze-

gra∏y si´ w naszej szkole, zapoczàtkowa∏o znikni´-
cie koÊciotrupa z sali biologicznej.

Wiem, ˝e to tylko koÊciotrup, a wy czekacie na

trupa. Przecie˝ w ksià˝kach detektywistycznych
na samym poczàtku powinien byç trup. Przeczyta-
∏em wszystkie ksià˝ki o detektywach, jakie sà
w szkolnej bibliotece, i znalaz∏em w nich wiele tru-
pów. Troch´ mnie to zmartwi∏o. Zadzwoni∏em do
szko∏y dla detektywów i spyta∏em, czy trup jest
zawsze konieczny. Przy okazji powiedzia∏em, ˝e
marz´ o tym, by zostaç detektywem. Rozwiàza∏em
nawet kilka zagadek kryminalnych, ale by∏y to tyl-
ko zgubione klucze, skradzione ró˝e, zaginiony kot.
˚aden trup jeszcze mi si´ nie trafi∏, a kot w∏aÊciwie
sam si´ znalaz∏. Bo to by∏o tak: szed∏em prze...

Pani, która odebra∏a telefon w szkole dla de-

tektywów, przerwa∏a mi w pó∏ s∏owa.

Kup książkę

background image

10

– Jakie masz oceny z chemii? – spyta∏a.
Z pewnoÊcià chcia∏a mnie zaskoczyç, ale zapo-

mnia∏a, ˝e w podstawówce nie ma chemii, wi´c nie
zbi∏a mnie z tropu.

– Jeszcze nie mam chemii.
Dobrze, ˝e nie spyta∏a o matematyk´, bo z ma-

tematyki niestety nie mam najlepszych ocen. Ale to
dziwny przedmiot, cz∏owiek liczy i liczy, a potem
zawsze wychodzi b∏´dny wynik.

Pani stwierdzi∏a, ˝e skoro jestem taki m∏ody,

to jeszcze wszystko przede mnà: i chemia, i szko∏a
dla detektywów, i trup. Doda∏a równie˝, ˝e nie
ka˝dy detektyw zaczyna∏ karier´ od trupa. Na w∏a-
snego trupa trzeba sobie zapracowaç. Na samym
poczàtku trafiajà si´ drobne sprawy i te˝ nale˝y si´
z tego cieszyç.

W moim przypadku na samym poczàtku by∏

koÊciotrup, co nie znaczy, ˝e rozwik∏anie tajemnicy
jego zagini´cia nie przysporzy∏o mi k∏opotów. Póê-
niej dosz∏a do tego jeszcze znikajàca kie∏basa, która
w niezrozumia∏y sposób ulatnia∏a si´ z naszej lo-
dówki, a wreszcie wpadliÊmy w takie tarapaty, ˝e
przesta∏em rozumieç, kto kogo tropi i dlaczego. Do-
piero na samym koƒcu uk∏adanka (czyli ciàg wyda-
rzeƒ zwiàzanych z koÊciotrupem i nie tylko) okaza∏a
si´ prostsza, ni˝ myÊla∏em, ale ka˝da zagadka ju˝ po
rozwiàzaniu wydaje si´ prosta. Gorzej jest przed.
Wtedy zazwyczaj nic nie wiadomo, a wszystko, co
zgromadzi∏ detektyw, wyglàda jak ob∏´d w ciapki.

Kup książkę

background image

11

Strasznie mi si´ to powiedzenie podoba: ob∏´d

w ciapki. Wzi´∏o si´ stàd, ˝e nasza szko∏a przesz∏a
remont i zosta∏a pomalowana na weso∏o: na poma-
raƒczowo, czerwono, zielono, niebiesko i ró˝owo.
A nasza sàsiadka, pani Kasandra, która tak napraw-
d´ nazywa si´ Krystyna (i jest dyplomowanà wró˝-
kà!), powiedzia∏a, ˝e szko∏a wyglàda jak „ob∏´d
w ciapki”. Moja mama kiedyÊ zrobi∏a sobie taki
ob∏´d w ciapki na g∏owie, ale nie uprzedzi∏a taty,
wi´c jej nie pozna∏. Traf chcia∏ (Kasandra powie-
dzia∏aby, ˝e przeznaczenie chcia∏o), ˝e spotkali si´
akurat wtedy, gdy mama wraca∏a od fryzjera. Tata
nawet nie zatrzyma∏ samochodu, a co gorsza wje-
cha∏ w ka∏u˝´ i ochlapa∏ mam´. Po tym incydencie
ca∏a wyglàda∏a jak ob∏´d w ciapki. Chyba lepiej nie
powtarzaç, co powiedzia∏a tacie...

Aha, moi rodzice nie majà nic wspólnego z wy-

darzeniami w szkole, wi´c niepotrzebnie o nich
wspomnia∏em. W ka˝dym razie mam dwoje rodzi-
ców i kilku sàsiadów. Przez ulic´ mieszka Bartek
i jego starszy brat Jasiek, który chodzi do naszej
szko∏y, ale nie do mojej klasy, tylko do VIc. I to
tyle. Nasza ulica nazywa si´ Krótka, a ulic´ równo-
leg∏à do niej nazwano D∏ugà, chocia˝ obie sà tej
samej d∏ugoÊci. Ob∏´d w ciapki, no nie?

Teraz wróc´ do tajemniczych wydarzeƒ

w szkole.

W poniedzia∏ek na pierwszej lekcji mia∏a byç

matematyka, wi´c od rana czu∏em nieprzyjemne

Kup książkę

background image

12

ssanie w ˝o∏àdku. Nie wiem, jak na was dzia∏a mate-
matyka, ale na mnie przeczyszczajàco. W dodatku
m´czy∏a mnie zagadka: gdzie sà moje çwiczenia?
I dr´czy∏o mnie jeszcze pytanie: czy matematyk,
zwany Zygzakiem, zrozumie, ˝e uczeƒ nie mo˝e
odrobiç lekcji, kiedy zginà mu çwiczenia?

Nie zrozumie – ledwo zdà˝y∏em sobie odpo-

wiedzieç, wpad∏em na Zygzaka.

– Dzieƒ dobry! – wykrzyknà∏em przytomnie

mimo bólu brzucha.

– Apel! – Zygzak wskaza∏ w g∏àb korytarza,

który prowadzi∏ na sal´ gimnastycznà.

Je! Je! Je! – chcia∏em zaÊpiewaç ze szcz´Êcia, ale

w por´ ugryz∏em si´ w j´zyk.

JakiÊ cud sprawi∏ (mo˝e Kasandra da∏a mi

wsparcie?), ˝e matematyka si´ nie odb´dzie, a ja
unikn´ k∏opotów.

Polecia∏em na sal´ gimnastycznà jak na skrzy-

d∏ach. By∏em tak szcz´Êliwy, ˝e usiad∏em w pierw-
szym rz´dzie. A co mi tam, tylko ci, którzy majà
coÊ na sumieniu, kryjà si´ za plecami innych. Ja
mia∏em czyste sumienie, nie musia∏em zmyÊlaç
w sprawie pracy domowej, wi´c mog∏em patrzeç
w oczy wszystkim nauczycielom Êwiata. Na mojej
twarzy malowa∏a si´ wy∏àcznie niewinnoÊç. Z ca∏à
pewnoÊcià!

Gdybym wiedzia∏, ˝e niewinnoÊç nie zostanie

doceniona, nie usiad∏bym na wprost dyrektora.
No có˝, nie jestem dyplomowanà wró˝kà, tylko

Kup książkę

background image

Kup książkę

background image

14

poczàtkujàcym detektywem, a to w koƒcu nie
to samo.

Usiad∏em obok zawsze grzecznego Dominicz-

ka i rozpoczà∏ si´ apel.

– W naszej szkole dokonano kradzie˝y! Zu-

chwa∏ej kradzie˝y! – grzmia∏ dyrektor.

Zaraz, zaraz, mimo wszystko powinienem

wam przedstawiç zawsze grzecznego Dominiczka,
poniewa˝ w znacznym stopniu przyczyni∏ si´ on
do rozwik∏ania, a raczej zawik∏ania sprawy o kryp-
tonimie „NARZECZONY”, której centralnà posta-
cià jest koÊciotrup, ale o tym póêniej.

Nasza wspó∏praca, moja i Dominiczka, trwa

od pierwszej klasy szko∏y podstawowej, kiedy to
posadzono nas razem. Od tamtej pory ka˝dà kla-
s´ rozpoczynamy od siedzenia w jednej ∏awce,
i w ka˝dej klasie, zazwyczaj w po∏owie roku, rozsa-
dzajà nas do odleg∏ych rz´dów. Poczàtkowo nie
lubi∏em Dominiczka, bo kiedy do nas przychodzi∏,
mama mówi∏a: „Widzisz, Teosiu, jaki Dominiczek
jest grzeczny?”, i zaraz potem smutnia∏a.

Od tego czasu nie lubi´ grzecznych. PomyÊla-

∏em sobie, ˝e albo ja przerobi´ Dominiczka, albo
mama przerobi mnie na jego wzór. Postanowi∏em
mo˝liwie szybko sprowadziç go na z∏à drog´. Suk-
ces w tej dziedzinie odnios∏em ju˝ w pierwszej
klasie, kiedy to namówi∏em go, by zasadzi∏ kwiatki
w kapeluszu wujka Tomka. Dominiczek nie tylko
nasypa∏ piachu do kapelusza, nie tylko wetknà∏

Kup książkę

background image

15

w piasek kwiatki, on je jeszcze podla∏! Wprawdzie
t∏umaczy∏em mu, ˝e nie jest to konieczne, ale upar∏
si´, bo z natury jest bardzo dok∏adny.

Ob∏´d w ciapki.
Nie b´d´ powtarza∏, co powiedzia∏ wujek, bo

nie pami´tam. Pyta∏em mam´, która by∏a Êwiad-
kiem tego wydarzenia. Zby∏a mnie jednak, suge-
rujàc, ˝ebym raz w ˝yciu si´ nie dopytywa∏ (dla
w∏asnego dobra).

A Dominik jest super, chocia˝ ma∏o mówi, cza-

sem czyta w moich myÊlach i ukrad∏ mi pomys∏ na
˝ycie. Te˝ chce zostaç detektywem!

Pewnie czekacie, a˝ przejd´ do sedna sprawy.

Moja mama bardzo cz´sto ˝àda ode mnie czegoÊ
takiego. Pyta na przyk∏ad: „Kto wybi∏ szyb´
w gara˝u?”. Ja jej na to, zresztà zgodnie z prawdà:
„Pi∏ka. Siatkowa. W czarne pasy. Troch´ pogryzio-
na przez Olusia (OluÊ to pies sàsiadki Kasan-
dry), ale jeszcze ca∏kiem...”. A mama: „Od razu
przejdê do sedna sprawy i powiedz, kto rzuci∏
pi∏kà w okno!”.

No ob∏´d w ciapki! Skàd od razu mog´ wie-

dzieç, kto rzuci∏ pi∏kà, przecie˝ najpierw nale˝y
przeprowadziç wnikliwe Êledztwo. I przecie˝ to,
jaka by∏a pi∏ka, mo˝e okazaç si´ najwa˝niejsze.

A teraz przechodz´ do sedna.
Dyrektor strasznie si´ przejà∏ kradzie˝à koÊcio-

trupa, przede wszystkim dlatego, ˝e kupiono go
za jakieÊ podarowane szkole pieniàdze.

Kup książkę

background image

16

– Taki wstyd przed darczyƒcami! – powtarza∏

dyrektor Donat Maria Donat. A w∏aÊciwie magister
Donat M. Donat (istny ob∏´d w ciapki – jak w ogóle
mo˝na si´ tak nazywaç?). I doda∏, ˝e surowo ukarze
ka˝dego, kto przyw∏aszczy∏ sobie wyposa˝enie
sali biologicznej w postaci ca∏kiem nowego uk∏adu
kostnego cz∏owieka, poniewa˝ nie tylko zabra∏
cudzà w∏asnoÊç, ale z pewnoÊcià wykorzysta jà do
niecnych celów.

– ˚adnego Halloween! Zrozumiano?! – zag-

rzmia∏ na ca∏à sal´. Zagrozi∏, ˝e zawiadomi ro-
dziców, a jeÊli to nie odniesie skutku, spraw´
przeka˝e policji. – Jak dwa razy dwa! – zakoƒczy∏
stanowczo.

Nasz dyrektor nigdy nie dopowiada myÊli do

koƒca. Mnie to nie przeszkadza, ale innym tak.
Pewnie dlatego matematyk Zygzak dopowiedzia∏:

– Jest cztery.
– Jak dwa razy dwa jest cztery! – pani od pol-

skiego zebra∏a wszystko do kupy, z pewnoÊcià dla-
tego, ˝e zawsze ˝àda wypowiadania si´ pe∏nym
zdaniem.

Dyrektor tylko machnà∏ r´kà i kontynuowa∏:
– Mam podstawy, by domyÊlaç si´, kto doko-

na∏ kradzie˝y. Nie chc´ robiç afery i plamiç dobre-
go imienia szko∏y. Dlatego z∏odziejowi powiadam:
albo szkielet si´ znajdzie, albo ja zgniot´ ci´, z∏o-
czyƒco, jak cytryn´! A˝ zostanie z ciebie koÊciotrup!
Zrozumiano?!

Kup książkę

background image

17

– Jak dwa razy dwa! – odpowiedzia∏em, bo sie-

dzia∏em najbli˝ej, a Donat M. Donat patrzy∏ wprost
na mnie.

Po apelu ju˝ na lekcji historii do klasy wkroczy-

∏a woêna, pani Irenka, nazywana Kwiatuszkiem.

– Kwiatuszku, przerw´ ci na chwilk´ – zwró-

ci∏a si´ do naszego historyka Marka Gàski.

– Przeciàg! – ryknà∏ Gàska i zrobi∏o si´ zamie-

szanie.

Wszyscy wiedzieli, ˝e przeciàg (z niezrozu-

mia∏ych przyczyn powstajàcy wy∏àcznie w sali od
historii) szkodzi w∏adcom Polski, których podobi-
zny wiszà rz´dem na Êcianie: od Mieszka I po ostat-
niego Poniatowskiego, czy jak mu tam by∏o. Przy
ka˝dym nierozwa˝nym otworzeniu drzwi obrazki
przekrzywia∏y si´ w jednà stron´, a Gàska serdecz-
nie tego nie znosi∏. Monarchowie powinni wisieç
w pionie. Dbali o to dy˝urni, a czasami nie dbali, bo
poprawianie obrazków zajmowa∏o jednà trzecià
lekcji albo i wi´cej, co nieraz okazywa∏o si´ ostatnià
deskà ratunku dla nieprzygotowanych.

– Przepraszam, kwiatuszki – woêna zwróci∏a

si´ do w∏adców Polski.

Wszyscy rzuciliÊmy si´ do poprawiania por-

tretów i dopiero gdy Gàska huknà∏: „Spokój!!!”,
potulnie wróciliÊmy do ∏awek.

Historyk z powagà poprawia∏ obraz po obra-

zie, a pani Irenka cierpliwie czeka∏a, a˝ skoƒczy.
Ale koƒca nie by∏o widaç, wi´c zacz´∏a nieÊmia∏o:

Kup książkę

background image

18

– Kwiatuszku, bo zapomn´, pan dyrektor wzy-

wa do siebie kwiatuszka Teosia MaÊlank´. – I doda-
∏a nadspodziewanie surowo: – Który to?!

Oprócz mnie innego Teosia w naszej klasie nie

by∏o, ale nie zamierza∏em u∏atwiaç woênej zadania.
W koƒcu moje nazwisko nie jest a˝ tak trudne do
zapami´tania.

– Teosia Âmietank´ – poprawi∏a si´ pani Kwia-

tuszek.

W klasie zapad∏a wymowna cisza, która gro-

zi∏a wybuchem niekontrolowanego Êmiechu.

– Kefirek! – huknà∏ Gàska, nie odrywajàc oczu

od równiutkiego rz´du portretów.

Woêna klasn´∏a w d∏onie.
– Kefir! No w∏aÊnie, kwiatuszku, coÊ z mleka,

mia∏am to na koƒcu j´zyka. Znam wszystkich
uczniów, a tego jednego mlecznego nie mog´ zapa-
mi´taç.

Klasa rykn´∏a Êmiechem, jak zwykle przy ta-

kich okazjach. Trudno, by∏em przygotowany na
podobnà reakcj´. W VIa jest uczeƒ o nazwisku
Wytrzeszcz i ten ma o niebo gorzej.

Niech´tnie podnios∏em si´ z krzes∏a. Cz∏owiek

niewinny nie musi si´ Êpieszyç – uzasadni∏em w my-
Êlach swojà opiesza∏oÊç. Jednak wszyscy wiedzieli,
˝e dyrektor ma zwyczaj wzywaç tylko winnych,
wi´c przez krótkà chwil´ by∏em zaniepokojony.

Co ja takiego zrobi∏em? – zada∏em sobie pyta-

nie, które pozosta∏o bez odpowiedzi.

Kup książkę

background image

W oczach Dominiczka zobaczy∏em niemy wy-

rzut. Ma pretensj´, ˝e zrobi∏em coÊ bez niego. Ob∏´d
w ciapki, przecie˝ ja nic nie zrobi∏em! Nawet dy-
rektor mo˝e zmieniç swoje przyzwyczajenia –
uspokoi∏em w duchu samego siebie i ju˝ bez obaw
poszed∏em za Kwiatuszkiem.

Kup książkę

background image

20

Siostra zawsze grzecznego Dominiczka, Ame-

lia, która jest sekretarkà w naszej szkole i bywa z∏o-
Êliwa (o, rym!, „bywa z∏oÊliwa”, a gdy mam napisaç
coÊ do rymu na lekcj´ polskiego, to jak na z∏oÊç mi
nie wychodzi; pewnie dlatego, ˝e wszystko przy-
chodzi nie w por´, jak twierdzi moja mama), wpro-
wadzi∏a mnie do gabinetu dyrektora i powiedzia∏a,
oczywiÊcie z∏oÊliwie:

– JeÊli pan dyrektor dobierze ci si´ do skóry,

uciekaj przez okno, specjalnie nie domkn´∏am.

Zosta∏em sam w przestronnym gabinecie. Roz-

glàda∏em si´ beztrosko, gdy nagle us∏ysza∏em za
sobà g∏os Donata M. Donata.

– Ty coÊ wiesz!
– Wiem? – Zaskoczy∏ mnie. Wiedzia∏em wiele

rzeczy, ale z pewnoÊcià nie dotyczy∏y one dyrek-
tora.

Kup książkę

background image

21

– Powiedzmy, ˝e wyczyta∏em to z twoich oczu.

Nie spytam zatem wprost, poniewa˝ na proste py-
tanie ˝aden uczeƒ nigdy mi jeszcze nie odpowie-
dzia∏, wi´c nie spytam wprost: ukrad∏eÊ koÊciotru-
pa? Ale... – Dyrektor si´ zawaha∏, chyba zgubi∏ wà-
tek, a nie by∏o akurat pana od matematyki, który
pospieszy∏by z podpowiedzià.

– Tadziczka? – spyta∏em.
– Jakiego Tadziczka? – Donat M. Donat prze-

czesa∏ palcami g´stà grzyw´ i spochmurnia∏. –
Ukrad∏eÊ i Tadziczka? A co to takiego? A raczej –
kto to taki?

Usiad∏ na dyrektorskim krzeÊle, a˝ pufn´∏y

mi´kkie poduszki.

– Tego z sali biologicznej, bo...
Nim zdà˝y∏em odplàtaç to, co zaplàta∏em, ktoÊ

zapuka∏ do drzwi i stan´∏a w nich pani od biologii.

– Z nieba mi pani... – dyrektor swoim zwycza-

jem nie dokoƒczy∏ zdania, by przejÊç do sedna. –
Straci∏a pani Tadziczka? To dlaczego powiadomio-
no mnie jedynie o kradzie˝y koÊciotrupa?

Pani od biologii, zwana Bàbelkiem, spàsowia∏a

jak piwonia, nerwowo zamruga∏a powiekami i...

– JeÊli ju˝, to koÊciotrupka – poprawi∏a Donata

M. Donata. – O kradzie˝y koÊciotrupka, poniewa˝
to nie by∏ zbyt okaza∏y model, chocia˝ prosi∏am
o model w skali jeden do jednego. I dodam dla po-
rzàdku, ˝e w ewidencji wyposa˝enia sali biologicz-
nej widnieje on jako model ludzkiego szkieletu,

Kup książkę


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Na tropie Phytobia
Makro na kolokwium M Kościółek
Mity na temat Kościoła w
Na tropie egzotycznych hadronów
Na tropie witamin
3?tektywi na tropie Tajemniczego Dżejmsa charakterystyka postaci
Naukowcy na tropie zaginionej Atlantydy, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
NaTropie 6'03 czerwiec, ZHP, Na tropie, Rocznik 2003
NaTropie 8'02 pazdziernik, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
NaTropie 3'02 maj, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
NaTropie 3'03 marzec, ZHP, Na tropie, Rocznik 2003
NaTropie 7'02 wrzesien, ZHP, Na tropie, Rocznik 2002
NaTropie 4'03 kwiecien, ZHP, Na tropie, Rocznik 2003

więcej podobnych podstron