li i
Jerzy Jankowski
Monarsze sekrety
MONARCHA Z LEGENDY
Najstarszy syn Władysława Jagiełły, któremu
historia nadała później przydomek Warneńczyka,
przyszedł na świat w siedemnaście miesięcy po
ślubie siedemdziesięcioletniego monarchy z
młodą, siedemnastoletnią Zofią Holszańską.
Królowa była blisko spokrewniona ze swoim
mężem i według Długosza "małżeństwo to niemiłe
było Polakom, a królowi nachylającemu się ku
starości niepotrzebne i niestosowne". Pojawiły się
zresztą głosy podające w wątpliwość królewskie
ojcostwo, gdyż Zofia "bardziej urodą niż cnotami
była zalecana". Jagiełło na wieść o urodzinach
syna uradował się jednak niezmiernie i "przez cały
dzień nie wychodził z kościoła, trwając cały czas
na modlitwie, dziękczynieniu Bogu i pobożnych
uczynkach".
Starzejący się monarcha podjął też od razu
starania, aby swojemu pierworodnemu
zabezpieczyć sukcesję. Sytuacja dynastyczna w
Polsce nie była bowiem wcale jasna i chociaż
Władysław dziedziczył władzę na Litwie, wybór go
na króla Polski zależał od tutejszych
możnowładców. Wśród nich brakowało wszakże
jednomyślności, ponieważ niektórzy chcieli
widzieć na tronie Fryderyka brandenburskiego,
narzeczonego córki Jagiełły - Jadwigi. Król za cenę
przywileju jedlneńskiego uzyskał wprawdzie
przyrzeczenie, iż po jego śmierci korona
przypadnie królewskiemu synowi, ale dopiero
śmierć Jadwigi otworzyła Władysławowi drogę do
tronu. Mówiono zresztą powszechnie, iż Jadwigę
otruła królowa Zofia. O udział w zbrodni
posądzano także Jagiełłę, który "na pogrzebie
królewny nawet łzy nie uronił i najmniejszego
smutku nie okazał".
Władysław swój tron zawdzięczał właściwie
kanclerzowi Oleśnickiemu, który go na nim
ostatecznie posadził. Nie był to bynajmniej z jego
strony gest bezinteresowny, ponieważ sprawował
on faktycznie władzę w kraju w imieniu
małoletniego króla. To Oleśnicki wplątał go zresztą
w awanturę węgierską, która zakończyła się
ostatecznie w sposób tragiczny.
Kiedy na Węgrzech, po dwóch latach panowania,
zmarł niespodziewanie zięć Zygmunta
Luksemburczyka Albrecht Habsburg, kanclerz
podjął starania, aby na opustoszałym tronie
osadzić Władysława Jagiellończyka. Po Albrechcie
pozostała wprawdzie znajdująca się w odmiennym
stanie wdowa Elżbieta, ale ustalono, iż Władysław
ją poślubi i połączy w jednym ręku królestwa
Polski i Węgier. Młody monarcha nie śpieszył się
jednak do małżeństwa ze znacznie starszą od
siebie wdową, a kiedy nadeszła wiadomość, że
Elżbiecie urodził się syn pogrobowiec, misterny
plan Oleśnickiego stanął pod znakiem zapytania.
Elżbieta wycofała się zresztą z wcześniejszych
koncepcji małżeńskich i doprowadziła do koronacji
swojego syna koroną wywiezioną potajemnie z
Wyszehradu.
Po stronie Władysława opowiedział się jednak
parlament węgierski, który dążył do wprowadzenia
elekcyjności tronu i przeciwstawiał się
sukcesyjnym roszczeniom królowej-wdowy. Przy
pomocy stronnictwa sejmowego Jagiellończyk
zdołał opanować Budę i wkrótce też odbył się akt
jego koronacji. Wobec braku insygniów,
wywiezionych przez Elżbietę, użyto do niego
korony zdjętej z relikwiarza świętego Stefana.
Koronację poparł zresztą legat papieski Julian
Cesarini, pod warunkiem wszakże, iż nowy król
zaangażuje się w utworzenie ligi antytureckiej.
Wojska węgierskie odniosły początkowo kilka
spektakularnych sukcesów i zmusiły Turków do
podjęcia rokowań pokojowych. W wyniku tych
rokowań podpisany został traktat, który
obowiązywać miał przez najbliższe dziesięć lat.
Król traktat zaprzysiągł, ale pod namową
Cesariniego zerwał go jednostronnie i zdecydował
się na podjęcie nowej wyprawy, która zakończyć
się miała katastrofą. Zawiodła przyobiecana flota
wenecka, a armia węgierska, mimo iż dowodził nią
jeden z wybitniejszych wodzów ówczesnej epoki,
nieślubny syn Zygmunta Luksemburczyka, Jan
Hunyadi, popełniła sporo błędów.
Na polach Warny, gdzie doszło do walnego starcia,
lekkomyślny Władysław poległ podczas ataku na
ufortyfikowane pozycje janczarów. Zabił go Turek
imieniem Kodża Khizr, który obciął mu głowę i
obnosił ją po pobojowisku wołając: "ta głowa jest
głową króla". Odesłano ją potem do Brussy, stolicy
otomańskiego państwa.
Ciała Warneńczyka nigdy nie znaleziono, co stało
się powodem do spekulacji, iż monarcha uniknął
śmierci i uszedł cało z pola bitwy. Pogłoski te
zdawał się potwierdzać fakt, że głowa królewska,
którą w Brussie oglądał wysłannik floty weneckiej,
miała jasne włosy, podczas gdy wszyscy wiedzieli,
że zaginiony król był brunetem.
Przysięgano więc, że Władysława widziano później
w różnych miejscach: w Konstantynopolu, w
Wenecji, na Wołoszczyźnie, w Siedmiogrodzie, w
Albanii, w Raszce. Przemierzał on podobno konno
cały kontynent europejski i skrzykiwał rycerstwo
na nową wyprawę przeciwko Turkom.
Pojawiły się także opowieści, że król ocalał
wprawdzie z pogromu, ale pokutuje za zerwane
przez siebie układy i oddaje się ascezie w
klasztorze na Maderze. Tam właśnie spotkał go
podobno Mikołaj Floris. Lew z Rożmitalu opowiadał
natomiast, iż widział Warneńczyka w jednym z
klasztorów portugalskich. W starym pustelniku
rozpoznał króla po sześciu palcach u stopy. Sześć
palców stanowiło jednak w polskiej historii stały
znak rozpoznawczy, gdyż na ich podstawie księżna
Anna zidentyfikowała także ciało Henryka
Pobożnego na pobojowisku legnickim. Wiara w
cudowne ocalenie młodego monarchy była tak
powszechna, iż Kazimierz Jagiellończyk zwlekał ze
swoją koronacją, czekając na powrót brata.
Nie należy się zatem dziwić, że pojawiać się
poczęli różni pseudo-Warneńczycy, podający się za
zaginionego króla. Pierwszy z nich ujawnił się w
czeskiej miejscowości Stadice i "chociaż
przybywało do niego wielu szlachty, rycerzy i
prostych ludzi ze wszystkich stron", okazało się, iż
był to człowiek niespełna rozumu, który raz
podawał się za Warneńczyka, innym znów razem
za króla Artura.
Inny oszust pojawił się w Nadrenii, skąd przybył
później do polskiego Międzyrzecza. Poprzedzała go
wielka sława, skoro książę Henryk głogowski
dopatrzył się w nim zaginionego króla. Oszusta
jednak zdemaskowano, gdyż począł on plątać się
w swoich zeznaniach i podawać się także za
księcia Ostrogskiego oraz Leona, siostrzeńca Anny
mazowieckiej. Okazało się, iż był nim notoryczny
włóczęga, Jan z Wilczyny koło Ryczywołu.
Najbardziej znanym pseudo-Warneńczykiem stał
się jednak królewski dworzanin Mikołaj Rychlik z
Krukienic. Rodzina Rychlików była ruskiego
pochodzenia i wywodził się z niej prawosławny
biskup Przemyśla - Eliasz. Mikołaj wstąpił na
służbę królewską jeszcze za czasów Władysława
Jagiełły. Służył potem jego synowi Władysławowi i
razem z nim udał się na Węgry. Uczestniczył
prawdopodobnie w bitwie pod Warną i dostał się
do niewoli tureckiej. W niewoli zachorował
zapewne psychicznie i uwierzył, iż jest królem
Władysławem. Kiedy darowano mu wolność,
powrócił do Polski i zaczął rozgłaszać, że jest
zaginionym monarchą, chociaż był od niego o
kilkanaście lat starszy. Zdemaskowano go w
Poznaniu, gdzie rozpoznał go arcybiskup
gnieźnieński Jan Sprowski, który u Rychlika
pożyczał niegdyś w Budzie pieniądze. Dworzanina
aresztowano i miał on być stracony na szafocie,
ale decyzja ta wywołała zamieszki wśród
pospólstwa, które uwierzyło, że do kraju powrócił
sprawiedliwy monarcha, gotów ulżyć poddanym w
ich ciężkim życiu. O wydarzeniach tych pisał
między innymi Paweł z Pragi: "Polaczek jeden,
wtedy jak Władysław pod Warną zginął, imieniem
Rychlik, udawał się za króla polskiego, jakby się
po upłynnieniu lat piętnastu zjawił i pokazał w
Poznaniu, oświadczając, że jest królem. Ale pan
wojewoda Łukasz Górka poznał wnet, że to nie
król, ale łgarz, i chciał go stracić, lecz panowie
tegoż kraju nie dopuścili do tego, lecz odłożyli to
na roki walne królewskie. Potem nastąpił sejm, a
gdy królowa stara zaparła się, że to jej syn,
kazano mu zatem zrobić koronę papierową, stać w
niej pod pręgierzem i dwa razy w dzień smagać
rózgami, a potem chowali go w więzieniu,
poczciwie aż do śmierci, aby nikt o nich nie mówił,
że króla swego umęczyli".
Mimo iż oszustwo Rychlika zostało udowodnione,
prosty lud nadal nie wierzył w śmierć swojego
monarchy. Wszedł on na stałe do eposu ludowego
jako obrońca chrześcijaństwa przed Turkami, a
Lope de Vega uczynił z niego bohatera swego
dramatu "Król bez królestwa". Władysława uznano
za człowieka, który chciał zjednoczyć
Słowiańszczyznę i głosił hasła panslawistyczne. Z
tego też zapewne powodu car Mikołaj I zamierzał
mu nawet wystawić pomnik, odlany z armat
zdobytych w wojnie tureckiej.
Warneńczyk jest typowym przykładem człowieka-
legendy, który stał się sławny przez swoją śmierć,
a nie przez swoje życie. Bezwolny i lekkomyślny
monarcha wykreowany został na
międzynarodowego bohatera, obrońcę wiary i
rycerza bez skazy.
li i