, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
.
Utwór opracowany został w ramach projektu
przez
ADOLF ABRAHAMOWICZ
Po burzy
przedstawiona po raz pierwszy na scenie lwowskiej w lutym r.
:
• KANIKUŁA.
• GERTRUDA, jego żona.
• ZOFJA, ich córka.
• EUFROZYNA — siostra Kanikuły.
• ROZALJA — siostra Kanikuły.
• DYONIZY.
• RUMBALIŃSKI, notarjusz.
• WACŁAW, praktykant konceptowy.
• JÓZEF, służący.
z z
z u
o
ro
u
b o
y
o
u
z z r o y
r o
rz
o y z
yo zy
Józefie! Józefie! Do kroćset! Józefie!
z
o z
r o
obryz u
yo z o
Ó
Co się stało?
Nie widzisz cymbale? cały przemokłem! podaj szlaok i gorącą herbatę.
Ó
y o
I po co to byłemu kupcowi udawać oficera od ułanów?
Nie mam słów dla wyrażenia panu mojej wdzięczności.
To było moim obowiązkiem.
ob r o zy o
o y b o
Co? pan płaczesz?
Nie…. ale jestem….
Wzruszonym? I ja także. Wyobraź pan sobie co to za szalony pomysł; moje siostry,
dwie stare panny, przysłały mi dziś, w dzień moich urodzin, konia wierzchowego… taki
pomysł mogą mieć jedynie stare panny.
Wybacz! Panie te nie są tak stare… bardzo zresztą przyjemne, słodycz serca, łagodność
charakteru‥
To wszystko być może w łaskawych oczach pana, ale ja tego nie widzę. Lecz wra-
cam do mojego opowiadania. Oprócz tego konia, kuzynka moja przysłała mi ten stary
czerwony parasol; ma to być grat familijny mego pradziada… i wyobraź pan sobie, mnie
byłemu kupcowi, mieszczaninowi, zachciało się wyjechać; nie wiele namyślając się, za-
miast spicruta, biorę parasol, wyjeżdżam; szkapa ledwie się wlecze… nagle… zrywa się
burza, grzmoty, błyskawice… otwieram to familijne straszydło
o
r
r o
a tu panie łaskawy, jak go spostrzeże mój wysłużony artylerzysta…. staje panie dęba
aż mnie ciarki przechodzą!
u
o
z y o b o
o zo
o
o
b
u u
rz
r
y
o
u
Taki artylerzysta… proszę!
A no… wybrakowana szkapa kanonierska, na której jechałem, jak zacznie panie ma-
newrować to przodem….
u
y
To tyłem….
Gromada trutniów, próżniaków, śmiejąc się, do koła mnie oblega i wykrzykuje: Hop!
ha! hop! ha! Ja zaczynam czerwonym parasolem im grozić, koń jeszcze więcej szaleje,
w tém…. w tak okropnej chwili zjawiasz się pan z szybkością….
Meteora!
zu
O tak! meteora, błyskawicy, piorunu! zatrzymujesz moją szkapę, gromisz gamoniów
i ocalasz mnie….
z roz zu
Tak! jestem drogiemu panu bardzo obowiązanym i niczego w tej chwili nie odmó-
wiłbym.
Pomyślna sposobność; spróbójmy, skorzystajmy z jego rozczulenia.
Szanowny Panie! Niechwalący się, starałem się panu, o ile moje skromne siły na to
pozwalały, być użytecznym, nie wymawiając, broń Boże!… wyrządziłem panu nie jedną
grzeczność z poświęceniem własnej osoby…
o
O tak! z poświęceniem, to prawda! Prowadząc konia przez całe miasto, zdjąłeś pan
swoją pąsową krawatkę ażeby go nie spłoszyć.
zu
Pan dla mnie szedłeś bez krawatki w obec tylu kobiet! Bez krawatki!….
o
Po burzy
Robiłem to w pewnych zamiarach…. I tak….
rz ry
u u
rz
z roz zu
o
Wiem już jak się wywdzięczyć; poślę mu ćwiartkę cielęciny i cztery butelki wina
węgierskiego.
Niechwalący się, wówczas kiedy pan byłeś jeszcze właścicielem korzennego sklepu,
robiłem skuteczną reklamę pańskim hiszpańskim winom…
Przymawia się do hiszpańskiego wina, które darmo spija.
Niechwalący się, udowodniłem to całemu miastu, iż pan należysz do drugiej odrębnej
rodziny Kanikułów, którzy są szlachcicami, herbu Doliwa.
Niemiły z tem wypominaniem.
Nareszcie, starałem się notarjuszowi który, że tak powiem….
No, bez ceremonji, mów pan! Emabluje moją żonę?….
Otóż w imieniu pańskiem, dałem notarjuszowi do zrozumienia, ażeby zaprzestał tego
nadskakiwania, ponieważ moja przyjaźń dla pana….
Truchleję, z czem on w końcu wyjedzie?
rzyb r
uro zy
o
Drogi panie! Już od roku szukałem chwili, w której mógłbym szczerze wyjawić panu
zamiary, dla których w domu pana Dobrodzieja tak często bywam. I nieraz kiedy miał-
bym był sposobność wypowiedzenia tego, co czuję, myśl, że nie dałem się jeszcze poznać
dostatecznie, że nie pozyskałem zupełnego zaufania, wstrzymywała mnie od tak ważnego
kroku. Dziś jednak w tak pięknej chwili, w której pan sam oświadczyłeś…
Cóż ja oświadczyłem?
Że niczego mi nie odmówisz…
o
Co pan robisz?
Proszę o rękę córki pańskiej, panny Zofii!
A niech go djabli wezmą — tom się złapał!
Ależ kochany panie! tak niespodziewanie…. tak nagle…
z
nie sądziłem zresztą, że tego rodzaju żądanie…. pan mnie pojmujesz?…. ojciec…. który
jako ojciec….
O! pojmuję! dla ojca który ma jedynaczkę, taka chwila uroczysta… jest przejmującą…
lecz wierzaj mi pan, niechwalący się, ja też jako ojciec…. to jest chciałem powiedzieć
jako… zięć, zdołam odpowiedzieć pańskim oczekiwaniom.
Po burzy
A to mi zajechał!
Otwarcie z przykrością wyznać muszę panu, iż jako ojciec decydować tu nie mogę,
lecz głównie moja żona, moja córka i‥ moje dwie siostry, które zrobiły zapisy dla mojej
córki, pod warunkiem, jeżeli w wyborze pójdę za ich radą. Nie łakomię się na te zapisy,
ale jak ojciec, moja żona jako….
Więc będę musiał przejść przez alembik…. ciotek.
A tom się zagalopował niepotrzebnie!…
Z siostrami pana dobrodzieja dawna łączy mnie znajomość i liczę, że będą mi przy-
chylne.
Kochany panie! Uprzedzam, że z niemi nie łatwa sprawa; mam spis oddalonych kon-
kurentów, prowadzony przez moje siostry, jest tam kilka znakomitości, dwóch lekarzy,
jeden mecenas, jeden sędzia, kilku auskultantów…
Dołożę wszelkich starań, ażeby ich sympatję zyskać, ale przedewszystkiem liczę na
pana.
Moje siostry dziś przyjeżdżają, staraj się dać im bliżej poznać.
Z żoną i z córką pana Dobrodzieja mógłbym zaraz pomówić w tej sprawie.
Hm! jak nagli! A niechże go!
Józefie! Józefie! gdzie jest mój szlaok?
z
o
z z ro
Ó
Proszę pana!
ub r
o
Czy podać herbatę?
Później! — Deszcz pada?
Ó
Ustał.
Wynieś parasol na ganek, żeby go wysuszyć i schowaj na wieczne czasy.
Ó
z b r
r o
Dobrze panie!
Drogi panie! zechciej poprosić panie tutaj.
Zaraz, zaraz,
Po burzy
nieznośny!
o
z
Poproś moją żonę i córkę.
Ó
Panie wyjechały na spacer.
Co? W taką burzę? krytym fiakrem?
Ó
Pan notarjusz powiózł własnym ekwipażem.
Co? Z notarjuszem pojechały? Z notarjuszem? Zkąd notarjusz wziął ekwipaż? Nie,
moja żona nie ma taktu!
Bez pańskiej opieki…. z notarjuszem!…. W istocie to może w mieście wywołać….
i tak nie brak już pogłosek….
Co? mówią już o tem?
Na herbacie u poczmistrza, słyszałem jak poczmistrzowa robiła pewne, złośliwe uwagi
w tym względzie… ale ja ostro sfiksowałem ją oczami, tak ostro, że zamilkła.
Dziękuję panu!
Jak będę pańskim zięciem, pierwszym moim obowiązkiem będzie notarjusza wyprosić
z tego domu.
Nie taję się, że jestem zaniepokojony!
Ale co z nim począć? On uważa się już za zięcia!
Ó
Panie przyjechały!
z
Dobrze! Pomówimy ze sobą!
Nie unoś się pan, to gorzej!
r ru
o
u b
o
Ach! jakaż to okropna burza! mógł być fatalny wypadek!
Co już wiecie? pewnie całe miasto mówi już o tem?
O czem?
Że omal z konia nie spadłem.
Nie! o tem nie wiemy.
Otóż macie niepotrzebnie wypaplałem.
Po burzy
Mniejsza o to, ale pan Rumbaliński….
rzy ro
o
Pełen poświęcenia, nie mam słów dla wyrażenia mu mojej wdzięczności.
Pan Rumbaliński za często się poświęca…. ale cóż to się stało?
Złego nic.
Ale mogło źle się zakończyć dla nas.
Cóż takiego?
Pan Wacław spłoszył konie!
zyb o
Ale zaręczam panu Dobrodziejowi!….
Wyobraź sobie, chciał nam konno obok powozu, zrobić…. zawsze zapominam jak się
to mówi….
Fensterparade.
Aha! tak jest, fensterparade…
z
o y b r o
Jak to? Więc pan jako bezpłatny praktykant konceptowy trzymasz wierzchowca?
A czyż ta posada ustawą rządową wzbrania jazdy konnej?
Nie, ale…. to jakiś feralny dzisiaj dzień dla wierzchowców.
Raczej dla jeźdźców….
Zobaczywszy, że uprząż pękła, zbliżyłem się na koniu ażeby….
Uprząż zapewne kupiona na licytacji.
Mógłbyś pan być mniej dowcipnym.
Konie się tedy spłoszyły…
Tak jak mój koń.
Poczęły uciekać!….
Mój stał na miejscu i wierzgał.
Pan Rumbaliński z całą energią a raczej z heroizmem właściwym notarjuszom, rzuca
się z kozła…. chwyta konie….
o
Tak jak…. Dyonizy.
Ależ nie pan Dyonizy tylko pan Rumbaliński.
Po burzy
o u b
o
Ach! jestem tak oczarowaną pańską energią; tak dalece jestem mu obowiązaną, że
niczego w tej chwili nie odmówiłabym drogiemu panu.
o
u
To téż spodziewam się przychylnej odpowiedzi co do córki pani…
Oho! oho!
Cóż znaczy to: oho! oho! Cóż cię tak zadziwia?
To, że nie pojmuję jak mogłaś się zdecydować na podobną przejazdkę.
Przejazdka byłaby wcale przyjemną, gdyby nie pan Wacław, który konie spłoszył….
Niech mi pani przebaczy, ale udowodnię że….
Nie o to mi chodzi, tylko, że spacer bez mego przyzwolenia, bez mojej opieki, spacer
w mojej nieobecności….
Panie Rumbaliński, nie zwracaj pan na to uwagi.
Nieprawdaż panie Dyonizy?
Ha, cóż robić? Pan notarjusz, który często legalizuje, sam nie dość legalnie postępuje.
Raz już pana prosiłem, ażebyś w swoich słowach poskramiał się!…
A jeżeli mnię się podoba tak mówić?
Ale mnie się to nie podoba!
Śmieszny rywal! Parodja kochanka!
rzy
o z o r
Panowie! dziś urodziny mego męża…
A! to fatalny dzień!
o yo z o
Dobrze mu palnąłeś, dziękuję panu.
Ja państwa pożegnam, jestem cokolwiek wzruszony, wzburzony! Moje nerwy! Pójdę
na świeże powietrze, lecz za chwilę powrócę.
o
u y
Mam pańskie przyrzeczenie!
y o
Czekamy, czekamy!
o o
u y
Nie zapraszaj go, to nieznośny człowiek!
o
r ru y
A ten pan notarjusz dla mnie jeszcze nieznośniejszy ; nie zapraszaj tego, to ja tamtego
nie będę prosił.
Po burzy
Ó
z y z y
Ah! ah! hm! hm!
Cóż takiego?
Ó
Ah! awantura!
Pewnie pan Dyonizy kark skręcił⁈
Ó
Jeszcze gorzej. Wiatr schwycił i połamał czerwony parasol.
A niech go tam djabli porwą.
Ó
Ale bo się konie pana notarjusza spłoszyły, na miejscu przed gankiem wywaliły i po-
łamały powóz!
A to nieszczęście! Ach, ten parasol! Ten parasol!
z
z y
Żegnam państwa na chwilę. Gdzież mój kapelusz?
Ciekawy jestem jak się nie ożenię z jego córką, kto mi szkodę wróci?
yb
Ach to nieszczęście! trzeba pójść zobaczyć!
yb
Co tu się dzisiaj dzieje? Jakieś licho łamie konia, wywraca notarjusza, płoszy mój
parasol, moją żonę, moją córkę…
yb
o
Droga panno Zofio! staraj się pani matkę przekonać, że ja nie byłem powodem tego
wypadku
Ależ panie Wacławie, wierzę ci. Miałażbym ciebie posądzać o taką nieostrożność,
ciebie, który przecież pragniesz mojego dobra?
O tak, droga panno Zofio! i dziś właśnie chciałem rodzicom oświadczyć się — i gdyby
nie ten wypadek….
Dlaczegoż pan cały rok zwlekasz? — wahasz się?
Kiedyś…. później…. pani to wytłómaczę, na teraz pozwól ażeby to zostało moją ta-
jemnicą….
Dziś przyjeżdżają moje ciotki, staraj się pan im przypodobać, w przeciwnym razie
wszystko stracone.
Panno Zofio! Cóż mam czynić, aby je pozyskać?
Po burzy
A mój Boże! moje ciotki są poczciwe, dobre, tylko kapryśne, wymagające, prędko się
obrażają….
Jak wszystkie stare panny! A to okropne! Odchodzę panno Zofio — nie chcę bowiem,
ażeby zastawszy nas tu razem, czyniono pani wyrzuty; za chwilkę będę z powrotem.
y o
Panno Zofio! w tobie pokładam jedyną nadzieję szczęścia całego życia!
Mama widocznie chciałaby mnie wydać za notarjusza — ale ja za niego nie pójdę!
Ja go nie cierpię, on taki gwałtowny, szorstki, gdy przeciwnie Wacław taki łagodny, taki
dobry. A jakie Wacław ma oczy! Chciałabym mieć jego oczy!
o
u
r ru
o
Chwała Ci panie! Nic się nie stało!
Chociaż na chwilkę pozbyłem się tego natręta.
Po co temu notarjuszowi ekwipaż potrzebny?
Twoje uwagi nie mają sensu…
Teraz najlepsza chwila powiadomić je o nowym konkurencie Dyonizym.
Moja kochana żono i moja droga córko! Zbliżcie się!
zb
Cóż takiego?
z o
z
o
Są chwile w życiu, w których zarówno matka jak i ojciec nie mogą mówić bez pewnego
rozrzewnienia; taką chwilą uroczystą jest dzień dzisiejszy. — Dziś bowiem oświadczył się
o rękę Zosi….
y o
I mnie się oświadczył.
Co i wam… Dyonizy się oświadczył?
Ależ notarjusz — nie Dyonizy.
A mnie… Wacław.
Notarjusz oświadczył się o Zosię?
O kogoż miał się oświadczyć? Przecież mamy tylko jedną córkę.
Moja droga! a ja go posądzałem….
Ha! ha! a niechże mnie….
Po burzy
O cóż go posądzałeś?
Nic — nic —
u
Ha…. ha…. ha!….
Jak widzę, jesteś zadowolonym i zgadzasz się na notarjusza, któremu z mej strony
przyrzekłam….
rz ry
Na notarjusza nigdy się nie zgodzę!
u
Za cóż mnie całujesz?
Dziś moje urodziny, jestem rozczulony… Że i Wacław także się oświadczył, dobrze
słyszałem.
Tak jest proszę papy!
u
o
I wszyscy trzej oświadczyli się po burzy… słyszałem że ludzie wieszają się w czasie
burzy, ale żeby się żenili tego jeszcze nie było.
Jak uważam, chcesz popierać Dyonizego.
Tak jest! jako ojciec mógłbym postąpić sobie despotycznie, absolutnie, ale dziś moje
urodziny… przemawiam przeto do was nie jako ojciec, ale jako człowiek… jako przyjaciel‥
za Dyonizym. Muszę mu oddać tę sprawiedliwość, że wyświadczał mnie i wam różne
grzeczności, a czynił to w tym celu, ażeby pozyskać rękę Zosi i nasze zezwolenie, dlatego
ja za nim zawsze przemawiać będę.
Wierzaj mi Zosiu, słuchaj matki, notarjusz to ideał męża! Co za odwaga w tym czło-
wieku, jaka energia!
Proszę rodziców, ja za żadnego z nich nie pójdę.
Więc za kogóż?
Za Wacława.
Koncepspraktykanta?
Bezpłatnego⁇…
Ależ Zosiu, to być nie może.
Moja mamo nie gniewaj się na mnie, ale…
Żeby przynajmniej miał jaki mająteczek.
Ale to panie goły jak turecki święty.
Kiedy ja jego kocham.
Tak ci się zdaje!
Po burzy
Z pewnością.
Taka miłość prędko przemija.
O nie! nigdy mateczko!
No, skoro ona go kocha, należałoby może zastanowić się?…
Ej! ty się na tem nie rozumiesz‥ Mnie moja znajoma hrabina powiedziała: Niech pani
w wyborze zięcia na kochanie nie zważa! Byle był szacunek, miłość znajdzie się po ślubie.
Ktoby temu wierzył co tam jakaś hrabina powie…
z
Ależ to powiedziała moja znajoma, hrabina, wykształcona i mądra kobieta!
Dyonizy i notarjusz, to stare graty!
Z gratami cicho!
Jak się Wacław ze mną nie ożeni, to oboje pomrzemy.
z zy
On jeżeli chce niech umiera, tobie nie pozwalam.
Tak jest, nie będziemy jedli ani pili nic a nic i pomrzemy.
Zosiu, dziś moje urodziny…
o
Otóż widzisz, tak się dzieje, jeżeli w domu bywa bezpłatny praktykant.
o o o o
Ależ moja Zosiu i tak o twoim przyszłym mężu twoje ciotki będą decydować.
A przecież nie można lekceważyć dwóch takich sukcesji, one zapewniają ci przyszłość.
Ale ciotki będą tak długo przebierać, aż i ja się zestarzeję, jak one.
Zosia ma rację; już siedmnastu konkurentom odpaliliśmy z powodu tych sukcesji
i dziwnych żądań moich sióstr.
z
Bo moje ciotki będą wybierać, przebierać tak długo, aż zgorżknieję, skwaśnieję, jak
one i zostanę… zostanę…
z
zy
ybu
zu
starą panną!
Ależ Zosiu uspokój się!
b
o o
Słychać turkot…
To pewnie moje siostry! Zosiu idź zmyj oczy. Wstydź się płakać.
u
o
y o
Po burzy
u
r ru
oz
u rozy
oz
u rozy
b ubr
z
o
z
r
z b z
rz
y oz
pince-nez
o
u rozy
u o b u r
z
r
z o y
ry
o
o
r
o
y
o r y z o
Ach! Wojtuś! Wojtuś! Cóż to za burza!
ro
o
y
Drogie siostry! Jakże się cieszę! Cóż się stało?
Ach Wojtusiu! Wojtusiu!
Ależ uspokójcie się!
Wojtuś! eteru‼
Wody kolońskiej!
u
o
u rozy
o
o u
r ru
oz
o
o o
r
ob
ro
r
ubr
r
Konie‥ się….
r
spłoszyły…
r
od… czerwonego… parasola…
A niechże cię!‥ Znowu ten nieszczęsny parasol!
Co ty mi dałeś? To nie eter ale topolowa pomada i do tego zepsuta!‥
Ach przepraszam!… Gwałtu! cóż to za dzień dzisiaj! Józefie! Józefie!
z
Bałwanie jakiś! Dlaczego nie wyrzuciłeś tego parasola? Masz tu słoik, posmaruj sobie
głowę a potem wyrzuć.
Ó
Dobrze panie!
Józefie! herbaty gorącej.
Dla mnie lemoniady!
o
z
ry z
o
Nie trzeba herbaty! Przynieś lemoniadę!
Ja piję czekoladę. To uspokaja…
Józefie! Dla panny Euozyny… lemoniadę… a dla panny Rozalii… czekoladę!… Tylko
nie pomieniaj!
Ó
o
o
A to skaranie boże z temi staremi pannami!
Ach! jakie grzmoty!
Po burzy
b or
r u
one rozstrajają mi nerwy…
A ja namiętnie lubię burzę!
Siostra mówisz to tylko jak zwykle, dla miłej opozycji. Wszak siostra omal nie ze-
mdlałaś.
To z powodu błyskawic!
Przecież grzmoty a błyskawice to jedno i to samo.
Przepraszam! Jeżeli grzmi, to grzmi, a jeżeli łyska, to łyska. Ja wolę grzmoty!
z rz
A ja błyskawice!
z rz
Zapewne, dla miłej opozycji siostra woli ażeby jej grzmiało?
A siostra dla miłej opozyci,¹ woli ażeby jej błyskało!
Ale o cóż wam idzie? w tej chwili mamy już prześliczną pogodę!
Doprawdy nie pojmuję jak można wybrać sobie urodziny w taką burzę.
Ależ to nie moja wina; ja nie wybrałem tego dnia…. to moi rodzice….
I gdyby nie to, że brat skończyłeś dziś lat .
Przepraszam lat .
Przepraszam… bo .
Ale . czy , to na jedno wychodzi. O cóż idzie?
O zasadę!
O prawdziwość tego, co się mówi.
Jedna jak proch, druga jak saletra! Lubią dysputować gorąco.
Ale co też siostruni za pomysł przyszedł do głowy, kupować dla mnie na urodziny
wierzchowego konia.
Radziłam zamiast konia, osła kupić; z osła większy pożytek!
Jakto osła na wierzchowca?
Ten koń przeznaczony do wożenia wody ze źródła, do którego bardzo daleko pieszo….
a bratu szkodzi woda gipsowa ze studni; tak mój bracie zdrowie, zdrowie to najważniejsze
dla człowieka!
Otóż macie, a ja sądziłem, że to wierzchowiec okropnie bystry, tak tęgo wygląda….
¹opozycyi
Po burzy
a to woziwoda! zbłaźniłem się i gdyby nie Dyonizy byłbym jeszcze chrymnął z tej
szkapy.
Ale gdzież Zosia? kochana Zosia?
Wspólne nasze dziecko.
Zosiu! Zosiu!
o
o
o
Drogie cioteczki!
u o
r
ob
yry
r
z zu o
u
Jak się masz luba Zosiuniu?
Jak się masz luba Zosiuniu? Ale jak ona blado wygląda….
Gdzie też siostra widzi bladość? Przeciwnie wygląda jak jabłuszko!
Może jak pomidor, dla miłej opozycyi?
z rz
A może jak lilija?
Oczęta czerwone, jak u królika…
Ależ siostro przywidzenia! Cokolwiek zakatarzona. Idź, idź moje dziecko — powiedz
Józefowi niech przyniesie, czekoladę i lemoniadę.
o
y o
A teraz do najważniejszej sprawy przystąpimy.
Czyby kto mógł przypuścić, żeby burza do czegoś przydać się mogła?
Chyba do zerwania starego dachu.
Otóż z powodu burzy…
Nie z powodu burzy, tylko w czasie burzy.
Przepraszam, po burzy trzech nowych konkurentów oświadczyło się o rękę Zosi.
Brat masz widocznie fabrykę do wyrabiania konkurentów…
Cóż dziwnego? Dziewczyna mająca od nas dwie sukcessje w sperandzie…
Tak! ale tylko w sperandzie…
Przestrzegam jednak brata jak zwykle; jeżeli się nie zgodzimy w wyborze…
Zmażemy zapisy!
Po burzy
Moje siostry! aż nadto pamiętam o tem, ponieważ już . konkurentów na wasze żą-
danie pochowałem; prowadzę osobny do tego katalog. W tej chwili mamy trzech nowych
kandydatów, których dziś będę mógł osobiście wam przedstawić. Błagam, raz już zdecy-
dujcie, uchwalajcie, bo mi już kością w gardle być ciągle egzekutorem waszych wyroków;
wierzajcie mi siostry, to ciągłe dawanie koszów, jest bardzo przykre!
Prosimy o bliższe określenie konkurentów…
Szczegółowe.
Siadajcie!
o
r
o
Każdy młodzieniec, który u nas bywa, jest szczegółowo w tym katalogu opisany. Są
w życiu chwile że nie tylko matka jako matka, ale i ojciec… nie może bez rozrzewnienia…
o
z
o z
y
o
z o
o b r
o z u
Fiii! A to co?
Ależ tego nie można pić.
Co, może nie dobre?
Moja limoniada ma jakiś zapach zabijający!
A moją czekoladę czuć pomadą topolową.
obr o
Co też siostra mówi… my nie dajemy pomady do czekolady.
ry o obo
z
rz
o y
ro
o
Ależ do kroćset! to ten bałwan wysmarował sobie głowę pomadą.
Ó
Przecież pan kazał mi posmarować…
Pójdziesz ty trutniu!‥
Ó
yb
Dalibóg!… to skaranie!…
Prosimy czytać!…
Czekamy.
Nr. … sędzia; nie, Nr. … pocztmistrz — aha Nr. … Dyonizy Ciepiałowski!
Polecam go waszym względom; wyświadczył on mi nie mało grzeczności, nie taji się iż
czynił to w pewnych zamiarach…
Wojtuś! tylko nie nudź!…
Dyonizy Ciepiałowski, z dobrej szlacheckiej rodziny, pochodzącej z Pomorza…
Prosimy o dowody!
Później, poszukamy w Niesieckim…
Po burzy
Ciepiałowski? Aha!… przypominam sobie. Widziałam go na pikniku u poczmistrzo-
wej. Ten z nosem…
Tak jest, z nosem.
Ależ chciałam powiedzieć z orlim nosem!
Ależ przeciwnie, ma nos jak kaczka!
Jesteś stronniczą. Ma lat …
Lat .
Lat i miesięcy dwa!
Będziemy potrzebować metryki chrztu!
z rz
I może jeszcze daty bierzmowania?
Kapitalista!
Pośredniczący w interesach!
Przepraszam, ogłosisz go jeszcze wspólnikiem Mendla, naszego faktora.
Prosimy dalej!
Pragnie się koniecznie ożenić.
Co, koniecznie? w ogóle?
Widocznie z rozpaczy chce to uczynić. Pierwsza miłość zawiodła, a więc pierwsza
lepsza aby się tylko ożenić!
z z
Pierwsza lepsza! Ma bratowa słuszność!
To moja w tem wina, przed kilku laty starał się o moją rękę i dałam mu kosza.
Cóż ma robić? Nie chciała go jedna, próbuje szczęścia u drugiej. I ma słuszność, bo
to panny jak zaczną wybierać, przebierać, jak żyd między śliwkami na targu, aż nareszcie
kawaler rru! a panna zostaje starą panną w objęciach kota.
o
o
u y
Brat widocznie mnie wymówki robi, ale nie jestem tak starą…
r
o
Ażeby nas to zmartwiło.
Moje siostry! nie obrażajcie się! Ale podobno przysłowie mówi: „Uderz w stół nożyce
się odezwą.”
Muszę z nim pomówić koniecznie. Gdyby się z Zosią ożenił, byłoby to upokorzeniem
dla mnie.
Po burzy
To jedno mogę mu tylko zarzucić, iż moja córka go nie kocha.
Ale na tem nic ci nie zależy, ażeby się tylko ożenił.
Doskonała sposobność do sprzeciwienia się temu związkowi.
Jakto Zosia go nie kocha i wy chcecie ją za niego wydać? Ależ to byłoby barbarzyń-
stwem!
u
oz
Ma siostra słuszność!
Biedne nieszczęśliwe dziecię rzucać w objęcia człowieka, którego nie kocha! Nie! Na
to nigdy nie pozwolę!
Tak jest! jeżeli Zosia go nie kocha, lepiej że nie pójdzie za niego.
u
u rozy
Święta prawda!
y o
Przejdźmy do notarjusza Rumbalińskiego…
rz
Nr. . notarjusz, lat !
Lat !
Jesteś parcjalną, dla zaokrąglenia swojego kapitału, poszukuje posagu.
Chcesz powiedzieć, że nie szuka serca, młodości i wdzięku, tylko posagu?
Chce…
Oczerniasz go! Nie wierzcie mu.
Na młodość nie zważa?
Pełen kurtuazyi, nonszalansyi i trzy tysiące dochodu!
Dochód płynny ale nie stały.
Pleciesz nie do rzeczy.
Dochód zależy od śmiertelności i od cyy zaciągniętych notarjalnie długów.
Cóż więcej?
On mi sam oświadczył; „Potrzebuję i szukam posagu”!
Tak jest; ponieważ chciałby otworzyć kancelarję we Lwowie — a tam, jak powiada,
mając już ustaloną sławę dobrego notarjusza, pozyskałby wziętość‥ zostałby wybranym
na posła do sejmu….
z rz
y ² z
²wzrastającym
Po burzy
a dalej… dalej… ministrem! Nasza córka byłaby żoną ministra! ty ojcem ministra…
a ja, matką ministerjalną! ach!
z
y o
z roz
rz
Mogłam zostać jego żoną, gdyby nie Pieprzycka, ta stara intrygantka, która nas z no-
tarjuszem poróżniła…
Cóż tak siostra się zamyśliła?
Ale nie!
Co się odwlekło, jeszcze nie uciekło. Muszę mieszkać we Lwowie!
Cóż? zgadza się siostra na notarjusza?
Nie! Notarjusz nie może być mężem Zosi! On jej nie kocha byłaby nieszczęśliwą!
A mnie proszę zanotować… jestem za notarjuszem.
Dla miłej opozycyi! Na złość! A mnie proszę zanotować za Dyonizym!
Moje siostry! uspokójcie się!
Już mi cierpliwości braknie!
Pozostaje nam jeszcze Wacław!… Nr… … bezpłatny praktykant… ubogi!
— —
r z
Nad tem przechodzimy do porządku!
Zosia go kocha — możebyśmy się nad tem zastanowili.
Jako matka czuwająca nad przyszłością Zosi, sprzeciwiam się temu! Ubóstwo męża,
zabija miłość!
—
r z
Nad praktykantem do porządku!
z
Więc znów mam spełnić misję dania trzech koszów? To już nad moje siły!
Ó
o
Pan Dyonizy.
Proś!
z
y o
Wojtuś proszę cię, daj mu prędko odprawę!
Nie jestem twoją maszyną.
o
o yo z o
Euozyna za tobą — Rozalia przeciw!
Po burzy
Która jest Euozyna, a która Rozalia? Tyle lat upłynęło jak ostatni raz rozmawialiśmy
z sobą, że nie pamiętam.
Basem przedstawię cię Euozynie — a dyskantem Rozalii.
Dobrze!
zb
o u rozy y
b
Pan Dyonizy Ciepiałowski!
y
o oz
Pan Dyonizy!
o
Co ci się stało?
Ochrypłem.
Trzeba ją pochlebstwem pozyskać dla siebie.
o oz
Wielce uradowany jestem ze zaszczytu, być ponownie pani przedstawionym.
Zaszczyt ten… spada już po raz drugi na mnie. Już na pikniku u poczmistrzowej, serce
moje przeczuło, że będziesz mi pani życzliwą…
Miły człowiek!
O, bo każda znajomość w swych następstwach najczęściej jest przewidzianą.
u z z
o zy
Co pan chcesz przez to powiedzieć?
Wierzę w to bowiem, że pierwsze poznanie, pierwsze wejrzenie wzbudza w nas sym-
patją, lub antypatją.
u
r
O i ja w to wierzę!
Jaki on wzruszony; widocznie z rozpaczy, chce zaślubić Zosię!
o r
y z
Ale ja go wybawię!
O, są oczy, w których tyle słodyczy niebiańskiej — rzewności — że mówią one co
czuje serce i dlatego, teraz chciałbym ponownie…
o yo z o o
u
Później!… później!… gdy będziemy sami, pomówimy o tem…
A to pochlebca, nawet się nie maskuje; teraz do tej robi słodkie oczy.
o
u y
Proszę cię, nie zrywaj z nim, trzeba go bliżej poznać.
o yo z o
Po burzy
Pan wybaczy, że oddalę się na chwilę, ale przyjechałyśmy w czasie takiej burzy… toaleta
jest cokolwiek w… nieładzie…
O!… proszę!…
Ah!… pojmuję!… ona widocznie sama ostrzy ząbki…
o o
u oz
o u rozy y
Przeczucie mnie nie omyliło, iż wnosząc z opisu brata, w osobie pani spotkam anioła
— opiekuna!‥
I mnie nigdy przeczucie nie myli… z moją bratową zawsze się zgadzamy.
O bo tak, jak w młodszym wieku u panien szukamy zalet w piękności — w turniurce
— gorącem sercu… tak…
Co on plecie?
Tak w starszym wieku; w wieku pani!…
W moim wieku?
Głupiec!
Szukamy innych zalet; bogobojności, miłości i poświęcenia dla rodziny.
o
Impertynent!
Zdaje mi się, iż głupstwo… powiedziałem!
Ale gdzie ten notarjusz siedzi? Czemu nie przychodzi! To dopiero…
u b
Aaa! Kochany pan Rumbaliński!
z r
o
o
Prosimy!…
Przepraszam, iż bez anonsowania wchodzę — ale gospodyni domu mię do tego upo-
ważniła!
o
u y
Bez anonsowania. Słyszysz pan! Do tego już doszło… bardzo pana żałuję!…
Lepiej siebie żałować!
Prosimy pana notarjusza…
o
Euozyna jest przeciw tobie, staraj się ją pozyskać.
Panie Rumbaliński, moja siostra Euozyna.
Po burzy
Cieszę się bardzo…
Bardzo się cieszę… nie mam słów…
Zawsze pełen kurtuazyi.
rzy
z
r
o
r y
o u rozy y
Panie jechały w czasie burzy.
Niestety! — wyobraź pan sobie moje nerwy — moje nerwy…
ru
u rozy
Czy mnie wzrok nie myli, lat temu . u Pieprzyckich…
o r
br zo
A tak u Pieprzyckich…
Tańczyłem z panią kadryla.
Tak jest; tańczyliśmy razem kadryla.
W szóstej figurze.
W piątej!
rzy
z
r
o
r y
W szóstej — taka chwila pozostaje wiecznie w pamięci.
Niepotrzebnie dałam mu wówczas kosza.
z u zu
Więc pan nie zapomniałeś tych chwil…
o r
br zo
Wówczas byłaś pani dla mnie srogą — lecz teraz sądzę gdy bliżej mnię poznasz, po-
zyskam zaufanie i sympatię twoją pani.
z z
z
Kto wie. Może. Nieprzeczę.
Widocznie chciałby odnowić dawną znajomość.
O… bo ja dla pani zawsze żywię uczucia… które…
u z z
o zy
Dobrze… dobrze… później bez świadków pomówimy o tem…
o
u o
u y
Jeżeli notarjusz zostanie mężem Zosi zmażę cały zapis.
Dobrze.
Zostanę żoną posła, ministra i będę we Lwowie.
Po burzy
Ó
o
Proszę państwa, podano do stołu!
Gdzie jest panna Zofia?
Ó
Na balkonie rozmawia z panem Wacławem.
Z panem Wacławem?
Proś!
Pannę Zofią.
I pana Wacława.
z o
o
oz
o
o
u z
z r
r o
b
u
z
zy
o
o r
Państwo wybaczą.
Jakże pięknie pani wygląda.
Cóż to, ona ubrała się na redutę?
zb
o
u y
Jeżeli Zosia pójdzie za Dyonizego, zmażę cały legat. Ani grosza… rozumiesz?
rz
oby
A… tego już zawiele. Dla głupich pieniędzy mają rzucać moją córką jak piłką? Dosyć
już tego!
o
o
o
Panie Wacławie! cóż to? z moją córką na balkonie?
Spostrzegłam wchodzącego pana Wacława i sama prosiłam go o chwilkę rozmowy.
Proszę do mnie panno Zofio!
o
u
Zabaw notarjusza…
z
r
Moi państwo! Są w życiu chwile, że nie tylko matka jako matka, ale ojciec jako ojciec
— nie może mówić bez rozrzewnienia‼!
O czem ty chcesz mówić?
Po burzy
Dziś skończyłem lat . Dziś są moje urodziny — należy mi się, żebym choć raz w pię
dziesiąt³ lat, jako mąż i jako ojciec — energicznie i stanowczo postąpił. Moje siostry
na których sądzie w wyborze zięcia polegać chciałem, tak nie mogą się zdecydować, iż
nazwaćby to można sądem ostatecznym!…
Oho!…
Krótko mówiąc… Panie Wacławie chciałeś dziś nas prosić o rękę Zosi.
Tak! chciałem prosić.
O stronniczość nikt mnie nie posądzi — pan Wacław jest… konkurentem…
o
u y
o
Co czynisz?
z
Jest konkurentem, którego kocha moja Zosia, a ja jako ojciec pozwalam.
Co? co? co?
z ro
Pan Wacław wczoraj dostał sukcesyę; i ta sukcesya… zdaje się…
O sukcesyi nic nie wiedziałem; nie jestem notarjuszem, żebym wiedział zaraz o każdej
sukcesyi.
Sukcesya!…
Panie Wacławie — sprzeciwiałam się pańskiemu ożenieniu z moja⁴ córką, ponieważ
lękałam się o jej przyszłość; ale teraz jako matka kochająca…
Matka kochająca sukcesyę!…
Zezwalam!
A o nas, brat zapomniał?
I już nie reflektujesz?
Na nowe sukcysye… Broń Boże! Pobłogosławicie, a ja się postaram, ażeby dzieci były
szczęśliwe.
o oz
o
u
Wpadłaś w oczko Dyonizemu!
Czy być może? Jak brat szlachetny jesteś.
o u rozy y o
u
Notarjusz chciałby z tobą wyjechać do Lwowa, pytał mię o twój posag.
³pięćdziesiąt
⁴moją
Po burzy
To dla Zosi!
Serce dla Zosi, posag dla Notarjusza!
O! przeczucie nie omyliło mnie. Będę we Lwowie. Zobaczę Kisielkę! Wysoki Zamek!
Wały!
Ó
o
Proszę państwa, objad wystygnie!
No moi państwo — parami! Pierwsza para narzeczeni;
o
ob r
druga para pan notarjusz z Euozyną — trzecia para — Dyonizy z Rozaliną — a my
staruszkowie będziemy się cieszyć szczęściem drugich.
Trzeba go przekonać że będę umiała gości przyjmować;
Pan lubi strudel z jabłkami?
ro
O… bardzo!
Kokietuje mnie widocznie! No… jeżeli ta ma zastąpić Zofię?… ale cóż robić — lepszy
wróbel w garści jak kanarek na dachu.
rzy u
r
yo z o
Pan lubi poziomki ze śmietaną?
O bardzo!
Kokietuje mnie widocznie; ale cóż robić? na bezrybiu i rak ryba!
y o
zy y
o
Po burzy
Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że
możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi
materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały
udostępnione są na licencji
Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach . PL
Źródło:
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/po-burzy
Tekst opracowany na podstawie: Adolf Abrahamowicz, Po burzy. Fraszka w jednym akcie, nakładem autora,
Lwów .
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu do-
stępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonał Wojciech Kotwica,
natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach projektu Wikiźródła.
Okładka na podstawie:
Dani Croitor@Flickr, CC BY .
rzy
o
ury
Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz
wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy
je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
o z o
Przekaż % podatku na rozwój Wolnych Lektur: Fundacja Nowoczesna Polska, KRS .
Pomóż uwolnić konkretną książkę, wspierając
zbiórkę na stronie wolnelektury.pl
Przekaż darowiznę na konto:
Po burzy