POEZJE ZBIGNIEWA HERBERTA
Zbigniew Herbert – informacje biograficzne
Dorobek poetycki Zbigniewa Herberta nale y do wysoko ocenianych, zarówno przez
znawców jak i mi
ników literatury. Poeta zaliczany jest do grona liderów w zakresie liryki
wspó czesnej i bywa porównywany z wybitnymi autorami, jak Czes aw Mi osz, Wis awa
Szymborska czy Tadeusz Ró ewicz. Chocia jego dzie o nie zosta o uwie czone Nagrod
Nobla, wielu Polaków uwa a, e w
nie Herbert zas
w pierwszym rz dzie na to
wyró nienie.
Zbigniew Herbert urodzi si we Lwowie 29 pa dziernika 1924 r.
1
. W tym mie cie
zdobywa wykszta cenie uwie czone matur na tajnych kompletach. W 1943 r. rozpocz
studia na Uniwersytecie Jagiello skim i anga owa si w dzia alno AK. Po krótkim pobycie
w Krakowie, nast pnie w Sopocie i Toruniu, zamieszka w Warszawie. Zdoby wykszta cenie
prawnicze i ekonomiczne, krótko studiowa w Akademii Sztuk Pi knych i interesowa si
filozofi . Pracowa dorywczo w ró nych zawodach, g ównie jako ekonomista.
Herbert debiutowa w pi mie „Dzi i Jutro” w 1950 r., jednak za w
ciwy pocz tek
twórczo ci uwa a si tom Struna wiat a, wydany w 1956 r., w którym poeta opublikowa
swoje wiersze, napisane w ci gu kilku lat, z konieczno ci przeznaczone wtedy „do szuflady”.
Dopiero „odwil owe” nastroje umo liwi y ujawnienie tekstów tych twórców, którzy – jak
Herbert – odmówili realizacji programu socrealizmu i zachowali nieugi
postaw wobec
cenzury. Na 1956 r. przypad równie debiut dramaturgiczny autora Struny wiat a – wydano
bowiem udramatyzowany poemat filozoficzny Jaskinia filozofów. Kolejny tom wierszy –
Hermes, pies i gwiazda – ukaza si ju w 1957 r.
W 1958 r. Herbert wyjecha z Polski, zwiedzi Francj i W ochy. W tym te roku otrzyma
wyró nienie za sztuk Drugi pokój, napisan na konkurs Polskiego Radia. 1961 r. przyniós
mu publikacj tomu liryków Studium przedmiotu i tytu Ksi cia Poetów, nadany podczas
Studenckiego Festiwalu Kulturalnego w Gda sku. Herberta odbierano jako
bezkompromisowego g osiciela prawdy o w adzy, zauwa ano mistrzowskie operowanie
zykiem i struktur paraboliczn . W 1962 r. ukaza y si szkice Barbarzy ca w ogrodzie –
eseje o sztuce, jej zwi zku z histori , o wymar ych cywilizacjach (wynik podró y
zagranicznych). Jest to równie pocz tek przenikania twórczo ci Herberta poza kraj – wersje
obcoj zyczne wierszy.
Lata 1965-1971 poeta sp dzi poza Polsk (Francja, Niemcy, Grecja, Ameryka Pó nocna).
Czas ten wype nia mu poznawanie kultury odwiedzanych krajów oraz intensywna praca
twórcza i kontakty z czytelnikami – odczyty, wieczory autorskie, wyk ady uniwersyteckie w
Los Angeles. Tymczasem w Polsce ukaza si s ynny utwór Tren Fortynbrasa (1966) oraz
czwarty zbiór wierszy Napis (1969) uznany za najwybitniejszy tom roku (nagroda ódzkiego
Festiwalu Poezji) równorz dnie z lirykami S. Grochowiaka. W 1970 r. ukaza y si Dramaty,
za w 1971 – Wiersze zebrane.
Wa nym momentem w biografii Herberta by o opublikowanie zbioru Pan Cogito (1974),
który zapocz tkowa cykl utworów kontynuowany przez kolejne lata. W lirykach o Panu
Cogito poeta wyrazi swoje filozoficzne, spo eczne i moralne refleksje dotycz ce ró nych
sytuacji i stanów ducha bohatera. Znamienny tytu nosi zbiór Raport z obl onego Miasta
(1983), kojarzony z rzeczywisto ci stanu wojennego w Polsce, chocia ponadczasowy i
ponadnarodowy w swej wymowie. W 1990 r. ukaza si tom Elegia na odej cie, w 1992 –
Rovigo, a w 1998 r. ostatni zbiór wierszy – Epilog burzy.
Wiersze Herberta wesz y równie do wa niejszych antologii poezji wspó czesnej oraz do
szkolnych podr czników. Jego dorobek poetycki jest wysoko oceniany jako niepowtarzalny
przyk ad twórczo ci g osz cej prawd o cz owieku i jego historycznych uwik aniach oraz jako
narz dzie moralizatorskiego oddzia ywania na czytelnika bez uciekania si do natr tnego
dydaktyzmu. Przek ady na j zyki obce i wiatowej rangi nagrody (im. N. Lenaua – 1965, im.
G. Herdera – 1973) wiadcz o do wczesnym rozpoznaniu warto ci tej liryki tak e w innych
krajach.
Do Herberta przylgn o okre lenie „poeta kultury”. Wi e si ono z neoklasycznym
ukszta towaniem jego utworów, mocno zakorzenionych w dorobku wielu pokole ,
odwo uj cych si do erudycji czytelnika, tworzonych z trosk o j zyk. Warto ci te podkre la
sam autor:
zyk jest nieczystym narz dziem wyrazu. Codziennie torturowany, banalizowany,
poddawany nikczemnym zabiegom. Wi c marzeniem poetów jest dotarcie do dziewiczego
sensu s ów, do dawania odpowiedniego rzeczom s owa, jak mówi Norwid. [...] Dla mnie
dialog z rzeczami by w
nie tak prób dotarcia do czystych róde mowy. By tak e buntem
przeciwko k amcom i szalbierzom
2
; Podstawow funkcj kultury jest budowanie warto ci, dla
których
warto. Istnieje tak e stare poj cie – humanista, dla mnie drogie i znacz ce, dla
innych o mieszone i niemodne.
3
Zmar y 28 lipca 1998 r. Zbigniew Herbert pozostawi dorobek poetycki o wysokiej warto ci
literackiej, mocno zakorzeniony w kulturze (pocz wszy od Biblii i antyku), nios cy wa kie
przes anie dla ludzi wspó czesnych – chwiejnych, sk onnych do kompromisu, pe nych
tpliwo ci. Unikaj c atwych rozwi za i popularnych hase , poeta sk ania do refleksji,
niepokoi, dra ni sumienia. Jego dzie o wymaga pewnego przygotowania, by zrozumie liczne
aluzje kulturowe, jednak wysi ek ten prowadzi do istotnych refleksji.
W niniejszym opracowaniu postaramy si przybli
Czytelnikom wiersze omawiane w
szkole redniej. Wyboru tekstów do interpretacji dokonano na podstawie propozycji
zawartych w aktualnie obowi zuj cych podr cznikach.
Inspiracje antykiem
W poetyckim dorobku Z. Herberta mo na odnale wyra ne nawi zania do staro ytno ci.
Nie s to jednak poetyckie przeróbki znanych mitów, ale ich weryfikacja dokonywana
poprzez do wiadczenia cz owieka wspó czesnego. Odwo ania do tradycji antycznej
pozwalaj cej poecie wprowadzi uniwersalny kod, w którym mieszcz si warto ci, postawy,
sytuacje o randze archetypów. Bliskie odbiorcom, wychowanym na kulturze
ródziemnomorskiej, tre ci, postaci i symbole uzyskuj w tej poezji nowe, g bsze lub zgo a
odmienne sensy.
Poza omówionymi ni ej utworami warto poleci uwadze Czytelnika inne wiersze
inspirowane antykiem, np. O Troi lub przybli ony w rozdziale zatytu owanym Proza
poetycka tekst Próba rozwi zania mitologii.
Nike która si waha
Wiersz pochodzi z tomu Struna wiat a z 1956 r. i przywo uje posta bogini zwyci stwa,
dumnej, zdecydowanej w ge cie wzywania do walki, stanowczej i pi knej w swojej
patetycznej pozie. Podmiot liryczny jednak ukazuje j w momencie wahania, uczuciowego
uniesienia, chwili s abo ci zwi zanej z prze yciem osobistym i refleksj nad losem
odzie ca, którego ziemski los dope ni si niebawem w walce o ojczyzn . Reakcja bogini
jest nietypowa, podwa aj ca jej wyobra enie zapisane w mitologii i nawi zuj cych do
utworach.
W opinii podmiotu Nike najpi kniejsza jest w
nie w momencie wahania, czy pozosta w
swojej pozie, czy te okaza
nierzowi id cemu na bój (i mier – o czym wie na razie tylko
bogini) wspó czucie, gest sympatii. Nike ma ogromn ochot / podej
/ i poca owa go w
czo o – obawia si jednak, e ów przejaw uczucia móg by zmieni jego postaw . Zaznawszy
czu
ci, móg by ucieka jak inni/w czasie tej bitwy. Bogini rezygnuje wi c ze swojego planu,
wstydzi si wzruszenia i postanawia / pozosta w pozycji / której nauczyli j rze biarze.
W ostatniej cz stce utworu Nike, boskim przywilejem, widzi przysz
owego m odego
nierza, którego musz znale
[...] / z otwart piersi / zamkni tymi oczyma / i cierpkim
obolem ojczyzny / pod dr twym j zykiem. Bogini nie powinna wi c przeszkadza bohaterowi
w wype nianiu narodowej s
by ani te utrudnia mu tej nie atwej misji. Moneta
przeznaczona dla Charona za przewiezienie przez wody Styksu do krainy cieni ma cierpki
smak i jest nazwana obolem ojczyzny. Obowi zek obrony kraju jest wi c bezpo redni
przyczyn
mierci m czyzny u progu doros
ci, zanim jeszcze pozna ró ne barwy ycia.
Ofiara dla ojczyzny jest cierpka, ale przecie bywa konieczno ci , któr najlepiej rozumie
bogini zwyci stwa. Sukces w walce o narodow spraw niejednokrotnie poci ga za sob
wielkie wyrzeczenia, wymaga oddania i wierno ci patriotycznym idea om.
W wierszu pobrzmiewaj równie nuty romantycznego po wi cenia, rezygnacji z
osobistego uczuciowego ycia (tu decyduje o tym Nike). Podmiot liryczny zwraca uwag
czytelnika na wielk warto , jak jest przywi zanie do ojczyzny i gotowo po wi cenia dla
niej ycia.
Nike – cho najpi kniejsza w momencie wzruszenia i wspó czucia (a wi c zdolna do
ludzkich odruchów, pozbawiona na chwil boskiej bezwzgl dno ci) – zwalcza swoj s abo
w imi wy szej racji, jak jest umo liwienie
nierzowi czynienia swojej powinno ci. Mimo
e szala z jego losem / gwa townie opada / ku ziemi, a bogini dobrze o tym wie, powraca do
swojej wynios ej, niewzruszonej boskiej postawy, poprzez któr uznaje równie wielko
ofiary ch opca.
W tradycji antycznej po wi cenie dla ojczyzny, gotowo do walki, dba
o
podtrzymywanie kondycji fizycznej na wypadek konfliktu zbrojnego oraz troska o rycerski
rynsztunek to motywy wracaj ce w mitologii, wielkich eposach Homera i Wergiliusza,
tragediach greckich, poezji Tyrtajosa. Patriotyzm stanowi wi c warto ponadczasow ,
odwieczn i niepodwa aln , wzbudza szacunek i sk ania do wzrusze , które – jak chcia poeta
– bliskie s równie greckiej bogini zwyci stwa. Wiersz prowadzi jednak do refleksji, e nie
mo na przedk ada uczu osobistych ponad przywi zanie do ojczyzny, cho by poci ga o ono
za sob najwy sz ofiar .
Do Apollina
Wiersz Do Apollina, opublikowany w debiutanckim tomie Struna wiat a (1956),
przywo uje znan z mitologii posta boga o wspania ej urodzie, pana s
ca, patrona
wieszczów, piewaków i poetów, udzielaj cego daru jasnowidzenia, bezwzgl dnego w
utrwalaniu opinii o w asnej doskona
ci (muzyczny pojedynek z Marsjaszem). Podmiot
liryczny daleki jest jednak od uznania wielko ci Apollina. Nie sk ada ho dów, nie ulega
wdzi kom ani talentom bo ka. Podejmuje krytyczn refleksj nad tym, co pozosta o po
dawnej wizji Apollina, utrwalonej w szkolnych stereotypowych opiniach. Kultura
wspó czesna daleka jest od doskona
ci, nie ma w niej spójno ci, harmonii, zasady
porz dkuj cej, która wynika aby z poczucia adu wiata. Rzeczywisto przeczy idea om.
Literatura nie potrafi odzwierciedli znaków swojego czasu, nie formu uje wskazówek na
przysz
.
Wiersz ma nieregularn budow (zró nicowana wielko poszczególnych cz stek, wiersz
wolny, bia y – czyli bezrymowy). Sk ada si z dwu cz ci, w których mo na wyró ni
fragmenty o ró nej liczbie wersów (od 2 do 5). W pierwszej zawarty jest opis kamiennego
pos gu boga. O ywiony Apollo ukazany jest z wyra nej perspektywy czasowej – wiadcz o
tym formy czasu przesz ego: szed , oddycha , lir podnosi . Szum jego szat, laurowy cie ,
zas uchanie we w asn pie , zapatrzenie w siebie a przy tym jego „kamienno ” – konstruuj
posta wynios , dumn , wyj tkow a zarazem egoistycznie zamkni
, niedost pn . Podmiot
ujawnia swój odbiór Apollina: zmy la em twoje palce / wierzy em twoim oczom. Relacja
utrzymana jest w czasie przesz ym – a wi c teraz ju nie wierzy. Zmieni swój pogl d.
Kategoryczny ton dania: oddaj mi / m ody krzyk / wyci gni te r ce / i g ow moj
/ w
ogromnym pióropuszu zachwytu / oddaj moj nadziej , nie wywo uje oczekiwanej reakcji –
zastyg y w kamiennej pozie bóg milczy.
Drug cz
wiersza rozpoczynaj uwagi w czasie przysz ym i tera niejszym – o
wy awianiu z pami ci faktów przecz cych doskona
ci. Apollo przyjmuje we nie twarz
poleg ego Persa. Poezja rozmin a si z rzeczywisto ci . Pomy lne wró by nie spe ni y si
(Apollo – bóg wyroczni i wró b). Podmiot wraca do przesz
ci: przywo uje obraz po aru
miasta, poleg ych bohaterów, ocalenie niegodnych. Nie ma miejsca na nadziej , optymizm,
doskona
. Pos g Apollina – bez d oni, kaleki – teraz zupe nie si gdzie rozp yn :
pozosta tylko pusty cokó – / lad d oni szukaj cej kszta tu.
Biel renic Apollina sugeruje ich kamienn matowo , brak ycia i wiat a, które
rozja nia oby mroki ludzkiej egzystencji doskona
ci sztuki, pi knem. Bóg s
ca sta si
zimnym, poobijanym pos giem i niczym wi cej. Kojarzona z nim idea doskona
ci i
harmonii jest dla podmiotu ju tylko znakiem m odo ci – pe nej nadziei i marze , ale
bezpowrotnie utraconej. Obraz wojennej po ogi i pami poleg ych (do wiadczenia b
ce
udzia em poety) bezwzgl dnie weryfikuj dawne szkolne prawdy. Ich znakiem w wierszu jest
martwota pos gu (o ywionego niegdy , w odleg ej przesz
ci). Postawa Apollina nie
imponuje, nie zachwyca, nie budzi respektu ani nadziei. Jest zupe nie sprzeczna z yciowym
do wiadczeniem cz owieka, który widzia potworne efekty wojny. Jak e odnale tu pi kno,
harmoni czy cho by równowag mi dzy z em a dobrem?
Niepokoj cy ton utworu wspiera nieregularna struktura i zachwianie rytmu wprowadzone
przez wiersz wolny. Na poziomie graficznego i j zykowego ukszta towania tekstu równie
nie ma g adko ci, melodyjno ci i spokoju. Próba czenia czasów, jak podj podmiot, nie
powiod a si – wspó czesnego wiata nie mo na przymierza do symboliki antycznej,
kojarzonej z postaci boga s
ca. Czy w tej sytuacji antyk mo e nadal uchodzi za ród o
uniwersalnych prawd i postaw? Czy stanowi jakikolwiek punkt odniesienia dla tych, którzy
rozniecili i ogl dali po ary miast?
Apollo i Marsjasz
Wiersz z tomu Studium przedmiotu (1961) ukazuje w demitologizuj cej relacji pojedynek
Apollina z Marsjaszem, czy raczej jego w
ciwy etap. Przedstawiciel sztuki doskona ej, bóg
ca – Apollo – zwyci
ywszy w rywalizacji z Marsjaszem, frygijskim sylenem, autorem
wielu hymnów na cze bogów, skaza go na potworn
mier poprzedzon odarciem ze
skóry. Mit skupia uwag czytelnika na wysokim kunszcie artystycznym obu graj cych, za
Herbert eksponuje konsekwencje tego niezwyk ego pojedynku, którego rozstrzygni cie by o
jasne, zanim si rozpocz . Któ sprzeciwi by si m ciwemu i istotnie utalentowanemu bogu?
Jak e mo na by o przypuszcza , e wybitny fletnista Marsjasz mo e równa si z Apollinem,
staj c do konkursu?
Wiersz wolny o niepokoj cej nieregularnej budowie, pozbawiony rymów, jest
reinterpretacj znanego mitu, poprowadzon w kierunku refleksji o granicach prawdy w
sztuce. Podmiot liryczny wyja nia, e w
ciwa rywalizacja pomi dzy Apollinem a
Marsjaszem odby a si pod wieczór, po ustaleniach jurorów i przyznaniu zwyci stwa bogu.
Pozornie pokonany Marsjasz dopiero teraz jest w stanie podj uczciw rywalizacj z
konkurentem. Odzierany ze skóry krzyczy, moduluj c g os i uzyskuj c tony, które mog y
zrodzi si tylko z ogromnego cierpienia. Tej skali krzyku nie mo e dorówna talent Apollina
– nie potrafi on odda uczucia zawartego w krzyku sylena. Granice mo liwo ci sztuki
wyznacza bowiem tylko osobiste do wiadczenie twórcy. eby odzwierciedli i
zinterpretowa cierpienie konaj cego, trzeba by znale si w jego sytuacji.
Apollo jest reprezentantem estetyki adu i spokoju, tymczasem ludzki ból rozmija si z
takim uj ciem. Wytrzyma
boga o nerwach z tworzyw sztucznych ko czy si z poczuciem
jego kl ski – wcze niej stara si odczyta z krzyku Marsjasza swoisty pejza jego prze
,
teraz, gdy w rozszerzonej skali d wi ków pojawia si to samo A / tylko g bsze z dodatkiem
rdzy, bóg odchodzi – cho pozornie zwyci zca, jednak pokonany prawd ludzkiego
cierpienia. Ostatnia refleksja Apollina dotyczy ewentualnej nowej ga zi sztuki – konkretnej –
która mog aby powsta z wycia Marsjasza.
Wiersz zbudowany jest na opozycjach: Apollo – klasyczne pojmowanie sztuki,
abstrakcyjno , przynale na bogom doskona
, zakorzenienie w dziedzictwie kultury i
Marsjasz – sztuka wyros a z do wiadczenia yciowego, oparta na prawdzie i g bokim
prze yciu, daleka od harmonijnej doskona
ci i estetyzmu, bogata w odcienie zmys owego
poznania, ukorzeniona w tym, co ludzkie, a wi c u omne, zak ócone cieniem, poszarza e
rdz .
4
Krzyk Marsjasza by w sposób naturalny elementem zaburzaj cym cisz i ad
klasycznej sztuki. Okazuje si , e w
nie on u wiadamia obserwatorom zdarzenia, jak
omna jest twórczo , która nie potrafi odda warto ci ludzkiego do wiadczenia, nie umie
tego dokona nawet bóg-artysta. Apollo – m ciwy, okrutny megaloman – przygl da si
cierpieniu sylena i odbiera jego ból poprzez estetyzuj
sk onno do pi kna. Ironicznie
brzmi ów turpistyczny pejza cierpienia Marsjasza: yse góry w troby / pokarmów bia e
wozy / szumi ce lasy p uc / zimowy wiatr ko ci. Apollo reaguje na sytuacj dreszczem
obrzydzenia i skupia uwag na czyszczeniu swojego instrumentu.
Prawd o dramacie Marsjasza pojmuje tylko natura: s owik i drzewo, do którego
przywi zano pokonanego. Skamienia y s owik pewnie chcia wy piewa ow pie
cierpienia, jednak zbli aj c si do prawdy o nim, sam spotka si ze mierci .
Upersonifikowane drzewo osiwia o z rozpaczy. Tylko Apollo spokojnie odchodzi, zbyt s aby
artysta, eby sprosta prawdzie.
Poeta ucieka si do konfrontacji stanowisk w pojmowaniu sztuki, zestawia szokuj ce obrazy
cierpienia Marsjasza z ch odn oboj tno ci Apollina, u ywa bulwersuj cego w dyskusji o
sztuce turpistycznego, wr cz naturalistycznego s ownictwa, stopniuje napi cie, ods aniaj c
kolejne etapy rozwoju pojedynku dwu racji. Nerwy mitycznego boga utkane z tworzyw
sztucznych (materia u naszej cywilizacji) przesuwaj akcent na epok , w której powsta
wiersz. Wspó czesna literatura nie sprosta wymaganiom czasu. Mord, zemsta, ból i mier to
dla niej niedo cigniona prawda. S uch absolutny nie wystarcza – oto wynik konfrontacji
Apollina z Marsjaszem.
Poeta unika jednoznacznego opowiedzenia si po której ze stron, jednak skupienie uwagi
na osobie Marsjasza, skondensowanie elementów wyznaczaj cych powody krzyku,
anatomiczne wyszczególnienie konkretów obola ego cia a prowadzi do wra enia, e prawda,
cho by bolesna, dobro i godno w podj ciu cierpienia, odwo ywanie si do ludzkich
do wiadcze i prze
– to pole penetracji dla sztuki. Chocia nie potrafi ona w pe ni odda
najbardziej drastycznych i g bokich tre ci egzystencji cz owieka, powinna si do nich
zbli
.
Wiersze z cyklu Pan Cogito
Kto to jest Pan Cogito? To cz owiek, który cale ycie pyta, niczego nie wie na pewno, nie
warto ciuje, czasami daje sugestie warto ci, nigdy nie twierdzi, e ma ca kowit racj . Tym
ró ni si od tych filozofów, my licieli, którzy zak adaj jak tez i przymierzaj j do wiata.
Pan Cogito nie wypowiada tez. Chodzi po wiecie, przygl da si , rejestruje zdarzenia,
próbuje je interpretowa , pyta , dlaczego jest tak, a nie inaczej. Dla mnie Pan Cogito jest w
oczywisty sposób inteligentem. Bardzo dobry nauczyciel aciny w gimnazjum [...] ca y
zakorzeniony w sposobie my lenia charakterystycznym dla minionego wiata, ale przecie
yj cy i funkcjonuj cy wspó cze nie. Bardzo dobrze wykszta cony. Pan Cogito wie, do jakich
pok adów i g bi si ga , eby pokaza niezmienno losu.
5
Przywo any wy ej fragment wypowiedzi Z. Zapasiewicza prosto i celnie ujmuje zasadnicze
cechy postawy bohatera lirycznego cyklu. Pan Cogito jest postaci rozpi
mi dzy tradycj i
dziedzictwem kultury a pe
dramatycznych wyborów sytuacj wspó czesnego cz owieka.
Nie zgadza si z rezygnacj z zasad i warto ci, ale nie zapewnia mu to bynajmniej szcz cia
w jego wiecie. Poczucie osamotnienia i wygnania, niepewno , niepokój, poczucie
niezrozumienia, konieczno dokonywania trudnych wyborów – oto jego los.
Zbiór Pan Cogito (1974) zapocz tkowa d ugoletni cykl wierszy i przyk adów prozy
poetyckiej, której bohaterem lirycznym lub podmiotem jest ów wspó czesny cz owiek
my
cy („ka dy”), istota filozofuj ca, zdolna do analizy rzeczywisto ci i przyjmowania
niepopularnej postawy. My l Kartezjusza – Cogito ergo sum (My
, wi c jestem) – jako
punkt odniesienia dla imienia bohatera stanowi o jego istocie. Cogito filozofuje w oparciu o
praktycyzm yciowy, nie teoretyzuje. Podstawowym postulatem tego cyklu, nigdy nie
wyra onym w tak kategorycznej formie, ale czytelnym, jest wierno warto ciom moralnym.
Poza wskazanymi w tym rozdziale utworami, w niniejszym opracowaniu zawarli my
równie omówienie przyk adu prozy poetyckiej Herberta pt. Co my li Pan Cogito o piekle
(por. odpowiednia cz
rozdzia u Proza poetycka).
Pan Cogito obserwuje w lustrze swoj twarz
Wiersz pochodzi z tomu Pan Cogito (1974). Wskazany w tytule bohater liryczny w tek cie
wiersza przyjmuje funkcj podmiotu. Obserwacja w asnej twarzy jest prób poszukiwania
siebie samego, osobistych, indywidualnych rysów, niepowtarzalnych cech. Utwór rozpoczyna
si pytaniem: Kto pisa nasze twarze, w którym podmiot mówi cy uto samia si z bli ej
nieokre lon grup – pokoleniow , czy szerzej – reprezentantów epoki wspó czesnej. Pytanie
o w asn to samo i kontemplacja wygl du twarzy prowadz do wniosku, e cz owiek nie
jest istot w pe ni indywidualn i niepowtarzaln . Nosi w sobie wielopokoleniowe, wr cz
odwieczne dziedzictwo.
W swojej twarzy Pan Cogito odkrywa dawne znaki: jest potomkiem owców mamutów,
jakiego „ ar oka”, nosi w sobie lady ospy oraz znamiona troski, by nie da si str ci z
konia, a tak e zainteresowanie kobietami i d enie do bogactwa ( oto). Biologiczne instynkty
i uwarunkowania odcisn y na twarzy Pana Cogito trwa e pi tno. On sam jednak chcia by si
widzie po stronie ludzi kultury, wysoko cywilizowanych Europejczyków: kupowa em w
salonach sztuki / pudry mikstury ma cie / szminki na szlachetno
/ przyk ada em do oczu
marmur ziele Veronese'a / Mozartem naciera em uszy / doskonali em nozdrza woni starych
ksi ek. Wielokrotnie podejmowane próby samodoskonalenia, uszlachetnienia w asnego „ja”,
sko czy y si fiaskiem: przed lustrem twarz odziedziczona / worek gdzie fermentuj dawne
mi sa /
dze i grzechy redniowieczne / peleolityczny g ód i strach. Ostatecznie podmiot
stwierdza swoj przegran w turnieju z twarz . Jego marzenia i wyobra enia o sobie zosta y
przyt oczone biologi . Czuje si niedoskona y – podwójny podbródek; my li bardzo ma o.
Rozd wi k mi dzy pragnieniem bycia istot indywidualn a odwiecznym dziedzictwem
naturalnym ujawnia dramatyzm podmiotu, poczucie wewn trznego rozszczepienia,
niespójno ci.
Na jego twarzy wypisany jest pojedynek mi dzy barbarzy cami a Europ , albowiem Pan
Cogito stanowi kolejne wcielenie „barbarzy cy w ogrodzie”. Jak ma y ch opiec przekrada si
przez ogrodzenie do bujnego ogrodu kultury ródziemnomorskiej i ci gle mu si tani co nie
podoba. Tom Pan Cogito narodzi si bowiem z zasadniczego sprzeciwu Herberta wobec
abstrakcyjnego europejskiego intelektualizmu.
6
Stan rzeczy, ukazany w monologu podmiotu
lirycznego jest nieuchronny, nie mo na go w aden sposób unikn . Spojrzenie sobie w twarz
ujawnia przykr prawd : wspó czesny ambitny cz owiek, koneser sztuki, posiada w
cuch
gatunków spi te cia o i nie potrafi tego faktu
Pan Cogito – powrót
Utwór ten zosta opublikowany w tomie Raport z obl onego miasta i inne wiersze,
wydanym w Pary u, w 1983 r. Interpretatorzy odnajduj tu ton refleksji autobiograficznej.
Herbert wyje
i wraca do kraju kilkakrotnie – w 1959, 1971 i na pocz tku 1981 r. Pobyt
na Zachodzie wi za si z nowymi do wiadczeniami, mo liwo ci obcowania z szeroko
poj
kultur europejsk . Kusi swobod twórcz , jednak stale dochodzi a do g osu potrzeba
powrotu do kraju. Wiersz jest równie g osem w szerszej dyskusji o problemie emigracji,
która otwiera a nowe perspektywy dla ludzi udr czonych PRL-owsk rzeczywisto ci ,
skni cych za wolno ci i dobrobytem, ale równie stwarza a liczne zagro enia, g ównie
natury psychologicznej, przede wszystkim powodowa a poczucie utraty w asnej to samo ci.
Wiersz Herberta nosi znamienny tytu Pan Cogito – powrót. Taki zapis, przypominaj cy
gramatyczn konstrukcj pozycyjn , stawia na równi bohatera lirycznego i fakt powrotu. Pan
Cogito, gdyby nie wróci , zapewne przesta by by sob . W asn to samo mo e zachowa
tylko dzi ki decyzji potwierdzaj cej jego obywatelstwo.
Utwór sk ada si z dwu ponumerowanych cz ci, ma struktur nieregularnego wiersza
wolnego. Podmiot liryczny opisuje, komentuje i ocenia zachowanie Pana Cogito. Ma przy
tym spore kompetencje – przewiduje konsekwencje wyboru dokonanego przez bohatera.
Najpierw stwierdza: Pan Cogito / postanowi wróci / na kamienne ono ojczyzny. Jak wida ,
nie spodziewa si znale tam przytulnego schronienia i szcz cia. Podmiot ocenia jego
decyzj jako dramatyczn , a nawet kategorycznie stwierdza: po
uje jej gorzko. Stara si
jednak zrozumie postaw Pana Cogito, który czuje si rozdra niony zwyczajowymi
zwrotami w obcych j zykach: – comment allez-vous / – wie geht's / how are you, nie
maj cymi nic wspólnego z prawdziwym zainteresowaniem drugim cz owiekiem. Bohatera nie
interesuje post p, ani dobrobyt, chce zerwa banda e yczliwej oboj tno ci, denerwuj go
wi c utarte formu y grzeczno ciowe. Chocia ceni dorobek kultury Zachodu i znalaz by
jeszcze kilka powodów, by przed
swój pobyt, jednak rezygnuje z tego. Decyzja
przybiera posta realn – a zatem wraca (czas tera niejszy), poniewa obchodzi go w asna
rana (kraj zniewolony totalitarnym systemem, pogr ony w kryzysie gospodarczym i
politycznym).
Pejza zaobserwowany po przekroczeniu granicy nie jest bynajmniej zwiastunem szcz cia:
mordercze wie e strzelnicze / g ste zaro la drutu / [...] drzwi pancerne. Pan Cogito znalaz si
sam / w skarbcu / wielkich nieszcz
. To oksymoronicznie niespójne okre lenie wyra a jego
stosunek do ojczyzny: z jednej strony jest dla niego cenna, z drugiej za jej bogactwem s
nagromadzone nieszcz cia.
W drugiej cz ci utworu podmiot przywo uje reakcje na decyzj Cogito jego zachodnich
przyjació – zdumienie, po co wraca, skoro móg by na obczy nie rozpocz nowe, wygodne
ycie, za ran (ból bycia Polakiem) – jak plam – podda chemicznej obróbce (wydaje si to
takie proste!). Nie pojmuj tak e jego emocji, wspomnie , sentymentu do wody dzieci stwa.
Widz w nim wiatowego cz owieka, który znajdzie swoje miejsce w nowej, ale oswojonej
ju przez niego rzeczywisto ci. Podmiot powtarza pytanie przyjació – wi c po co wraca – i
filozoficznie je komentuje: pytania z pozoru proste / wymagaj zawitej odpowiedzi. Próbuje
równie snu domys y: mo e Pan Cogito wraca / eby da odpowied /na podszepty strachu /
na szcz cie niemo liwe / na uderzenie znienacka / na –zabójcze pytanie. Odpowiedzi jest
ju przecie sama decyzja i prawdziwy (fizyczny) powrót do kraju.
Podkre lony kilkakrotnym powtórzeniem w ró nych formach czasownik wraca ,
specyficzne, ponure okre lenia ojczyzny, wyliczenie powodów decyzji Pana Cogito – to
zabiegi wskazuj ce jedynie s uszn drog . Nie mo na nie wróci , wr cz tym bardziej trzeba
to zrobi , kiedy ma si pewne zobowi zania wobec kraju do wiadczonego nieszcz ciem.
Bohater dokona wyboru o wielkim ci arze moralnym. Zrezygnowa z atwego, wygodnego
ycia z powodu prostej i oczywistej dla niego potrzeby bycia „ze swoimi” w ich trudno ciach.
My lenie i dzia anie Cogito przebiega w pe nej wiadomo ci, co traci i co czeka go w owym
skarbcu wielkich nieszcz
. Jego stanowisko zosta o tu zderzone z opini grupy przyjació .
To uj cie uwidacznia pewne proporcje: wracaj jednostki, na emigracji za pozostaje
wi kszo tych, którzy wyjechali. Jedni i drudzy nie potrafi si nawzajem zrozumie . Maj
inne plany yciowe, odmiennie pojmuj swoje obowi zki wobec ojczyzny.
Poeta nie dokonuje klasyfikacji stanowisk, nie ocenia i nie krytykuje. Wskazuje jednak
dramatyczny wymiar wyboru: ojczyzna czy emigracja. Ujawnia w tpliwo ci, wprowadza
swoist dyskusj , konfrontuje argumenty. Okazuje si jednak, e Pan Cogito realizuje swoj
decyzj – mimo wszystko. Wraca do kraju zwyczajnie, bez patosu, ale czyni to, bo tak
nakazuje mu jego sumienie.
Przes anie Pana Cogito
Wiersz jest syntez refleksji zawartych w tomie Pan Cogito z 1974 r. Reprezentuje on typ
liryki apelu lub rozkazu, a wi c nale y tym samym do grupy utworów okre lanych mianem
liryki zwrotu do adresata. Wielokrotnie u yte w tek cie formy trybu rozkazuj cego
czasowników, kierowane do odbiorcy w postaci „ty” (ka dego z osobna, indywidualnego
czytelnika) uzupe niaj formy czasownikowe poprzedzone przez „niech” (np. Gniew twój
bezsilny niech b dzie jak morze). Z nagromadzenia tak skonstruowanych zda wy ania si
swoisty dekalog – zbiór nakazów dla wspó czesnego cz owieka do realizacji w codziennym
yciu.
wiat, w którym egzystuje Pan Cogito, charakteryzuje si upadkiem podstawowych
warto ci, dlatego pierwszorz dnym zadaniem cz owieka my
cego jest ich przywrócenie,
które mo e dokona si tylko dzi ki nieugi tej postawie moralnej, wierno ci zasadom
ukszta towanym na drodze wielowiekowego do wiadczenia ludzko ci, wyp ywaj cego z
archetypicznych przekazów zakorzenionych w tradycji ródziemnomorskiej oraz kulturze
chrze cija skiej.
Utwór rozpoczyna si i ko czy nakazem Id . Pan Cogito –jako podmiot wiersza – stosuje tu
kategoryczn i stanowcz form , wprowadza do swojego monologu funkcj impresywn ,
dodaje argumenty, które maj pomóc w podj ciu w
ciwej decyzji. S one jednak
zaskakuj ce, bowiem nie otwieraj przed odbiorc perspektywy szcz liwej przysz
ci, je li
wype ni on owe rozkazy. Wr cz przeciwnie – okazuje si , e nagrod mo e by
ote runo
nico ci, efektem takiego dzia ania bywa cz sto mier . Wiersz jednak jest tak przejrzy cie
skonstruowany, e czytaj cy przyjmuje jednoznaczne stanowisko: w wiecie zaniku warto ci,
panoszenia si zdrady, kompromisów, nikczemno ci, prawdziwy cz owiek (tzn. wierny
zasadom moralnym) musi umie przyj postaw niepopularn , poci gaj
za sob nawet
miertelne zagro enie, poniewa TAK TRZEBA. Zapewni mu to zwyci stwo w wymiarze
duchowym, które najcz ciej przynosi kl sk fizyczn . Nie ma jednak w tpliwo ci, e
pierwsza sfera jest nadrz dna.
Pan Cogito nawo uje do odwagi, postawy wyprostowanej (godno ci), dawania wiadectwa
prawdzie, buntu i gniewu przeciwko z u, pogardy dla nikczemnych, skromno ci (strze si
jednak dumy niepotrzebnej), szacunku i mi
ci do ludzi i przyrody. Te zachowania i
przymioty zapewni cz owiekowi wspó czesnemu miejsce w ród wielkich, jak Gilgamesz –
pó legendarny w adca sumeryjski, posta eposu, Hektor – mitologiczny bohater troja ski i
Roland – redniowieczny rycerz. Podmiot wypowiedzi jednak lojalnie uprzedza o
konsekwencjach takiej postawy: nagrodz ci za to tym co maj pod r
/ ch ost
miechu
zabójstwem na mietniku. Grono katów, szpiclów i tchórzy odpowie zabójstwem
niepokornego i k amliwym komentarzem. Pan Cogito zwraca uwag na z o panosz ce si we
wspó czesnym wiecie jak na zjawisko o wielkich rozmiarach. Ujawnia, e wobec ludzi,
którzy mu ulegaj , trzeba okazywa Pogard i Gniew (zapisane z du ej litery – jak alegorie),
mówi, e nie wszystko mo na przebaczy , w ka dym razie nie w imieniu zdradzonych (cho
przecie nie s to chrze cija skie normy post powania).
Jakie b
owoce „postawy wyprostowanej”? Co przyniesie ona temu, który j
reprezentuje? Odpowied jest oczywista – nie nale y si spodziewa nagrody i uznania,
trzeba si liczy z kl sk w wymiarze fizycznym. Mimo to nie wolno rezygnowa z zasad,
ulega kompromisom, zatrzymywa uwag na sobie samym. Ocala
nie po to aby
/
masz ma o czasu trzeba da
wiadectwo, reagowa na
os poni onych i bitych.
Konstrukcja i frazeologia utworu wyra nie nawi zuje do Biblii – wielkiej i wiecznej ksi gi
dro ci. Herbert przekazuje poprzez usta Pana Cogito uwspó cze niony dekalog, w którym
formu uje stanowcze nakazy. Uzupe nia je argumentacj i seri przestróg. Rozkazuje przyj
okre lone stanowisko, ale zaraz ujawnia gro ne konsekwencje. Nie narzuca kierunku
dzia ania, ale pozostawia czytelnikowi mo liwo samodzielnego wyboru. Wyra nie jednak
sygnalizuje, która droga jest naprawd warto ciowa. W warstwie leksykalnej i frazeologicznej
mo na odnale takie sformu owania: ci co szli przez pustyni , których zdradzono o wicie,
trzeba da
wiadectwo, czuwaj, zaiste – kojarz ce si z przekazem biblijnym. Podobne
wra enie wywo uje rytm wiersza uzyskany poprzez kilkakrotne u ycie dystychu (por.
wersety), stosowanie podobnych struktur sk adniowych, wykorzystanie spójnika a.
Graficzny obraz wiersza sprawia wra enie, e jest on spokojny, tymczasem pojawiaj si w
nim rodki stylistyczne zbudowane na niespójno ci lub przeciwstawieniu, np. oksymoron
ote runo nico ci czy antyteza zdob dziesz dobro którego nie zdob dziesz oraz liczne
przerzutnie wprowadzaj ce napi cie w wyrównany tok fraz. Wskazuj one na dualizm
rz dz cy wiatem. Podobn funkcj spe nia wymienienie tych, którymi nale y pogardza –
szpiclów katów tchórzy – oraz godnych na ladowania – Gilgamesza Hektora Rolanda (za
ka dym razem ta sama liczba przyk adów). Tylko wytrwa
ci w dzia aniu i bezwzgl dn
wierno ci warto ciom etycznym mo na zrównowa
z o. Cz owiek ma obowi zek zawsze
pami ta o podstawowych prostych uczuciach, troszczy si o bli niego, zw aszcza
cierpi cego ból i poni enie. Pozostanie osob woln i niezale
tylko wtedy, gdy zachowa
wierno wobec samego siebie, tzn. wobec w asnego sumienia i jego nakazów. Mocno
wyra ony i na koniec podkre lony imperatyw:
wierny Id , burzy b ogi spokój wygodnej
stabilizacji – zawsze nale y zd
do wytyczonego celu, którym jest obrona
cz owiecze stwa, godno ci, niezale no ci, prawdy, zachowanie skromno ci, zdolno do
mi
ci wobec ludzi i natury (tylko ona mo e przynie prawdziwe ukojenie).
Utwór napisany jest prostym zrozumia ym j zykiem, podmiot odwo uje si tu do
powszechnie znanej tradycji kulturowej (antyk, Biblia, literatura redniowieczna), unika ironii
i jakiejkolwiek literackiej gry z czytelnikiem. Swoje przes anie formu uje wprost, dobitnie,
ywaj c bezpo rednich i jednoznacznie brzmi cych zda rozkazuj cych. Ton utworu jest
wysoki, patetyczny, ale szczery, nie sztuczny czy nad ty. To korzystne po czenie prostoty i
wznios
ci stanowi o wielkiej sile wyrazu. Czytelnik odbiera polecenia Pana Cogito jako
nakazy wielkiej wagi, a przy tym – skierowane w
nie do niego, jednostkowo,
indywidualnie. Przy ca ej swojej prostocie i bezpo rednio ci utwór niesie z sob dziedzictwo
filozoficzne – mo na si tu dopatrzy postawy stoickiej, filozofii z otego rodka, my li
egzystencjalnej i franciszka skiego solidaryzowania si z natur .
Przesianie Pana Cogito – to powszechnie znany i wysoko ceniony utwór Herberta. Poeta
zawar w nim ocen wspó czesnej rzeczywisto ci i wskaza w
ciw drog post powania,
odwo uj c si do podstawowych norm moralnych i znakomitych wzorów z przesz
ci.
Proza poetycka
Do utworów wyodr bnionych w tym rozdziale zaliczamy teksty zapisywane proz , której
cechy j zykowe zbli aj j do poezji. Graficzny zapis jest charakterystyczny dla epiki, ale s
to wypowiedzi krótkie, skonstruowane w oparciu o rodki stylistyczne w
ciwe poezji, np.
metafory, symbole, paralelizmy sk adniowe, ró ne sposoby rytmizacji tekstu.
Znajduj si tu utwory, które mo na by umie ci w innych rozdzia ach, np. po wi conym
cyklowi Pan Cogito lub wierszom inspirowanym antykiem. Wydaje si jednak, e oddzielenie
interpretacji tych tekstów od omówienia wierszy bardziej zwróci uwag Czytelnika na t
form wypowiedzi Z. Herberta.
Wilk i owieczka
Tytu utworu z tomu Hermes, pies i gwiazda (1957) od razu przywodzi na my l bajki,
których autorzy ch tnie pos uguj si bohaterami zwierz cymi, by podda krytyce lub
mieszy niew
ciwe postawy i z e cechy ludzkie. Jest to chwyt literacki odwo uj cy si do
stereotypowych opinii o zwierz tach. Konwencja bajkowa zak ada, e nazwa gatunkowa
zwierz cia od razu wywo uje okre lone skojarzenia: wilk – z y, drapie ny, krwio erczy;
owieczka (znamienne zdrobnienie) – atwowierna, naiwna, potulna; lis – chytry, cwaniak,
spryciarz realizuj cy swoje cele kosztem innych itp. Zgodnie z za
eniami formy literackiej
zestawienie postaci wilka z owieczk prowadzi do jedynego efektu: oto naiwn , niezdoln do
przewidywania wypadków owieczk wilk na pewno zje – inaczej by nie mo e. Tak by o w
bajkach Ezopa, Krasickiego i wielu innych autorów, ale czy tak jest u Herberta?
Poeta podejmuje w swoim utworze swoist gr z bajkow konwencj i czytelnikami
oczekuj cymi stereotypowych rozstrzygni . Oto wilk w imi konwencji zamierza zje
owieczk , cho tak naprawd ch tnie ogl da by w jej towarzystwie zachód s
ca. Chocia
owieczka nie spe nia warunków – nie opu ci a mamy (ju jej nie ma, bo wcze niej zjad j
inny wilk), ani nie znajduje si w lesie (jest tam, gdzie by powinna – w zagrodzie), wilk nie
mo e odst pi od swojego zamiaru. Nie czuje w sobie wewn trznej potrzeby takiego
dzia ania, ale silne ci enie konwencji. Pociesza owieczk : Po mierci zaopiekuj si tob
autorzy pouczaj cych czytanek. Tymczasem nadawca ujawniony na p aszczy nie wypowiedzi
zwraca si do czytelników: Nie na ladujcie wilka, kochane dzieci. Nie po wi cajcie si dla
mora u.
Tekst ma charakter opowiastki z dialogiem. Jest to rodzaj metabajki – tzn. bajki o bajce.
Wilk przyjmuje tu podwójn rol : postaci z bajki i bohatera, który narzuca sobie sposób
post powania takiej postaci.
7
Narrator za wysnuwa mora z podwójnej roli wilka, i to uj ty w
wezwaniu „niepo wi cajcie si dla mora u”. Wilk s dzi , e musi zje owieczk , aby ocali
mora (jest tu subtelna gra mi dzy tworzeniem sobie alibi a po wi ceniem [...]), tymczasem z
przypowie ci wysnuty zostaje antymora , czyli nauka, aby nie d
do mora u za wszelk
cen .
8
Próba rozwi zania mitologii
Jest to kolejny tekst (z tomu Napis wydanego w 1969 r.) podejmuj cy prób weryfikacji
utrwalonych w tradycji s dów dotycz cych mitologii – wywodz cych si z niej postaci,
symboli, motywów itp.
Akcentowane w wielu ród ach zwi zki kultury europejskiej z dziedzictwem antyku – z
filozofi , mitami – okazuj si kruche. Na pewno mitologia grecka jest istotnym elementem
europejskiej tradycji kulturowej. Na pewno te jest to w du ym stopniu element k opotliwy. I
to nieomal od samego pocz tku, kiedy to usi owano pogodzi kultur Grecji z kultur Rzymu,
pó niej za warto ci chrze cija skie z poga skimi, i pó niej jeszcze, gdy starano si
sporz dzi wersj mitologii ad usum Delphini –
po Mitologi
Parandowskiego.
Ostatecznie znajomo imion postaci mitologicznych wiadczy ma o ogl dzie jednostki, ale
jest to znajomo szalenie powierzchowna. Chyba dosy dawno mitologia grecka trafi a do
osobliwego lamusa, pozostawiaj c po sobie kilkana cie zwi zków frazeologicznych czy kilka
symboli. Przeto nie powinna dziwi [...] Herbertowska Próba rozwi zania mitologii.
9
Wniosek o rozwi zanie „organizacji” bogów greckich pad z ust samego Zeusa, który po
ugim przemówieniu stwierdzi , e dalsze dzia anie w warunkach konspiracji nie jest
ciwe. Pan Olimpu stwierdzi : nale y wej w to racjonalne spo ecze stwo i jako tam
prze
. Trwanie dla samego tylko trwania jest pozbawione sensu. Racj dalszej egzystencji
bogów jest nawi zanie prawdziwego kontaktu z lud mi. Kojarz ce si z ich imionami idee i
postawy s ju dzi dla wielu nieczytelne. Zbyt racjonalne spo ecze stwo nie interesuje si
studiowaniem mitologii, rozszyfrowywaniem zawartych w niej my li, interpretowaniem
rzeczywisto ci poprzez znaki zapisane w mitach. Ch przetrwania za wszelk cen jest
jednak
osnym aktem – bogowie zni aj si do poziomu ludzkiej egzystencji, trac swoj
rang i si . Reakcje ich samych s jednak ró ne: Atena – bogini m dro ci, ulubienica Zeusa –
cicho p acze w k cie, Posejdon – pan morza – w przeciwie stwie do mniej znacz cych
opiekunów uregulowanych strumieni i wyci tych lasów, którzy stracili racj bytu –
optymistycznie wierzy w dobr przysz
, Hermes za (boski pos aniec i opiekun kupców)
wstrzyma si od g osowania.
Narada bogów przebiega w atmosferze napi cia wywo anego sytuacj ostateczn – nie
mo na odwleka zdecydowanej reakcji na sytuacj w ród ludzi i samych bogów-
konspiratorów, trzeba podj zdecydowane kroki, by zachowa cho by resztki swojej pozycji.
Powrót do miasta – pó nym wieczorem, z fa szywymi dokumentami w kieszeni i gar ci
miedziaków – otwiera przed bogami now , cho jeszcze niepewn i niejasn przysz
. Skok
Hermesa z mostu do rzeki nie wywo uje wi kszych emocji. Nikt nie troszczy si o niego, nie
próbuje ratowa desperata. Samobójstwo Hermesa staje si tylko przedmiotem refleksji, czy
to dobry, czy te z y znak – tego równie nie mo na jasno ustali – zdania by y podzielone.
ród bogów nie ma zgody, podejmuj jednak wspólne dzia ania maj ce u atwi
przeczekanie trudnych czasów. Wtopienie si w spo ecze stwo powinno im zapewni
bezpieczn anonimowo . Kompromisowe rozwi zanie nie jest jednak szcz liwym wyj ciem
z sytuacji – najlepiej rozumie to pochlipuj ca w k cie bogini m dro ci Atena. Taka decyzja
zapada jednak w g osowaniu. Hermes, który wybiera mier , jest tragicznym symbolem
obrony idea ów, niezgody na uk ady i udawanie czegokolwiek. Tylko on ceni sobie wy ej
warto ci duchowe od atwych i wygodnych, a przecie w gruncie rzeczy byle jakich
rozwi za . Zbyt dobrze wie, jak wygl da ycie w ludzkim spo ecze stwie, ile w nim
dramatów, niepewno ci, ideologicznych pu apek, dlatego nie mo e pogodzi si z wol
wi kszo ci. Zachowuj c swój indywidualizm, trwaj c przy swoich idea ach, ponosi pozorn
kl sk – ginie w wodach rzeki (zupe nie po ludzku). Tymczasem ci, którzy przetrwali,
ponosz znacznie wi ksz kl sk – jak e mo na im przyzna wielko bogów, skoro sami nie
broni swojej warto ci?
Proz poetyck
Próba rozwi zania mitologii ch tnie interpretowano w aspekcie
politycznym. Oto spojrzenie Stanis awa Bara czaka na utwór Herberta: Tym razem antyczni
bogowie przypominaj konspiracyjny oddzia partyzancki w kraju, w którym zatriumfowa
nowy porz dek [...].
10
Andrzej Kaliszewski zwraca uwag , e utwór ten da si czyta w dwie
strony: mo na mówi o przybli eniu wymiaru tragedii antycznych bóstw, ale zarazem o
antycznym kostiumie okrywaj cym wspó czesny dramat kompromisu i obrony idea ów.
11
Co my li Pan Cogito o piekle
Utwór zosta podzielony na cztery akapity niewielkich rozmiarów. Pierwszy po wi cony
jest opisowi kr gu piek a zamieszkiwanego przez artystów, drugi mówi o ich zaj ciach, trzeci
i czwarty wyja niaj stosunek Belzebuba do sztuki i jej twórców. Od pocz tku narzuca si
wra enie, e tekst jest rodzajem literackiej gry z wizj piek a zaprezentowan przez Dantego.
Okazuje si , e owa przestrze przeznaczona dla ludzi sztuki jest zupe nie odmienna od
tradycyjnego wyobra enia o tym miejscu: Jest to azyl artystów pe en luster, instrumentów i
obrazów. Na pierwszy rzut oka najbardziej komfortowy oddzia infernalny, bez smo y, ognia i
tortur fizycznych. Wydaje si , e oto stworzono jak najlepsze warunki, by mog y powstawa
dzie a wybitne i wyj tkowe. Nie ma tu tych, których zwykle uwa a si za najwi kszych
grzeszników – nie ma despotów ani morderców. Czy by piek o – wed ug Herberta – by o
przeznaczone dla artystów?
W tym rodowisku nie ma przestojów i marazmu, kwitnie intensywna twórczo i wiecznie
trwa pe nia sezonu. Liczne konkursy, festiwale i koncerty stale podsycaj entuzjazm do
dzia ania. adne problemy nie zak ócaj codziennej pracy. Dzi ki tym komfortowym
warunkom twórczo bujnie rozkwita i rozwija si w coraz nowych kierunkach.
Mecenasem artystów jest sam Belzebub, który kocha sztuk . Wspieraj c twórców,
skutecznie rywalizuje z niebiosami. Zapewnia swym artystom spokój, dobre wy ywienie i
absolutn izolacj od piekielnego ycia – tym zdaniem utwór si ko czy.
wiat artystyczny to rodowisko, które bywa „na us ugach” ideologii. Pan Cogito my li o
piekle, e jest ono dobrym miejscem dla ludzi sztuki, którzy poprzez swoje dzie a propaguj
e i k amliwe idee, oszukuj ludzi, manipuluj ich umys ami i uczuciami. Za cen lepszego
ycia wielu artystów wys ugiwa o si w adzy komunistycznej, wspomagaj c propagand i
oficjaln doktryn . Ci, którzy nie chcieli tego zrobi , musieli zapomnie o mo liwo ci
jawnego publikowania swoich dzie , musieli si liczy z odrzuceniem przez cenzur i
przekre leniem w asnego dorobku. Podobny los spotka Z. Herberta, który pisa „do szuflady”
i dopiero w 1956 r. móg znowu wyst pi ze swoimi utworami. Pó niejsze losy jego
twórczo ci te nie by y atwe. W
ciwie dopiero po zmianach ustrojowych 1989 r. sta si
poet bardziej znanym.
Obraz piek a artystów uzupe nia esencjonalny komentarz: Kto ma lepsz sztuk , ma lepszy
rz d – to jasne. Nie pierwszy to g os w dyskusji o znaczeniu sztuki. Istotnie, od dawna
próbowano wykorzystywa artystów do kreowania odpowiedniego wizerunku w adzy.
Przemawiaj c poprzez dzie a na wysokim poziomie estetycznym, atwo by o kszta towa
opini ludzi o rzeczywisto ci, ukrywa jej prawdziwe oblicze, wmawia , e jest lepiej i
pi kniej ni mog oby si wydawa . Kto w ten sposób post puje, kto s
y jako narz dzie
manipulacji, jest zbrodniarzem tej miary co matkobójcy i despoci, a mo e jeszcze wi kszym
(w ukazanym przez Herberta piekle nie ma reprezentantów innych „specjalno ci”, tylko
arty ci).
Tekst zawiera sugesti , e dzi ki trosce Belzebuba twórcy sztuki s odizolowani od
piekielnego ycia – a wi c od prawdziwej, doskwieraj cej i trudnej rzeczywisto ci.
Przekupieni dobrym wy ywieniem i odpowiednimi warunkami tworz elit w s
bie z a. S
doskonalsi i sprawniejsi ni Dante, Fra Angelico i Bach – wymienieni jako reprezentanci
sztuki niebieskiej (s
cej dobru). Jak wida , stworzono artystom do szczególne warunki,
by atwo im by o zrezygnowa z warto ci moralnych.
Ró ne motywy i poetyki
Poezja Zbigniewa Herberta nie daje si
atwo usystematyzowa . Mo na w niej wyró ni
teksty zdradzaj ce upodobania autora do pewnych motywów (np. inspirowane antykiem czy
klasyk literack , kojarz ce si z wydarzeniami politycznymi w Polsce, podbudowane
filozofi – cykl z Panem Cogito) i form (m.in. liryka roli, proza poetycka). Niektóre utwory
zestawili my w grupy w poprzednich rozdzia ach. Tu zainteresujemy si wierszami, które nie
zmie ci y si w zaproponowanej systematyzacji i cho w dorobku poety mo na je kojarzy i
zestawia z innymi dzie ami, to w szczup ym wyborze zasugerowanym przez podr czniki
szkolne stanowi one jednostkowe przyk ady pewnych tendencji w twórczo ci Herberta.
Ko atka
Podmiot liryczny odwo uje si tu do autorytetu Pisma w. i za w. Mateuszem powtarza
owa Jezusa: Niech wasza mowa b dzie: Tak – tak; nie – nie, bo co nadto jest, od Z ego
pochodzi.
12
Nazywa swoj wyobra ni kawa kiem deski, o który uderza drewnianym
patykiem, wywo uj c suchy, ascetyczny w brzemieniu d wi k. Jest to po prostu ko atka –
instrument s
cy do wydawania d wi ków podczas uroczysto ci Wielkiego Pi tku, kiedy na
krzy u umar Chrystus. Odg osy ko atek spot gowane ich du
ilo ci , st umione, ale
stanowcze, by y swoistym apelem do sumie grzeszników, za których Zbawiciel odda swoje
ycie.
Podmiot ma wiadomo , e jest w ród innych ludzi pod tym wzgl dem wyj tkowy. Jego
wyobra nia nie kszta tuje pi knych wizualnie, sielskich, bogatych kolorystycznie obrazów
wype nionych przyjemnymi d wi kami. Jest skonstruowana jak ko atka: uderzam w desk / a
ona podpowiada / suchy poemat moralisty / tak – tak / nie – nie. Osch
d wi ku
najprostszego instrumentu perkusyjnego nie pozwala na rozmywanie si my li pod wp ywem
ró nych odcieni melodii. Cz owiek o tak specyficznym sumieniu, tak zwanym sumieniu
skrupulatnym, nie ulega kompromisom, widzi rzeczywisto przez pryzmat porz dku
moralnego, dostrzega wyra
ró nic pomi dzy dobrem a z em, nie próbuje usprawiedliwia
odst pstw od warto ci etycznych. W porównaniu z tymi, którzy tworz w wyobra ni barwne
ogrody, mog us ysze niebieski dzwon wody, podmiot wydaje si ubo szy o wiele dozna ,
jednak w istocie jego odbiór i ocena wiata jest znakiem dojrza
ci i odpowiedzialno ci za
prawd .
Bogactwo wiata, z
ono postaw, barwy ycia i relacji mi dzy lud mi musz zosta
poddane porz dkowi moralnemu. Takie zadanie spoczywa na poecie oraz na ka dym
cz owieku ukszta towanym wed ug zasad dobra, prawdy, sprawiedliwo ci. W wielo ci wra
czyha pu apka zgubienia tego, co najprostsze i najwa niejsze – w
nie poeta ma szczególny
obowi zek zadba o ad moralny, interpretowa rzeczywisto , nadaj c jej etyczn warto ,
nie ulega sk onno ci do kompromisów. Nie jest on kim lepszym, postawionym nad innymi,
by ich poucza , ale stró em prawdy, przyjmuj cym swoj misj z pokor i stanowczo ci .
Ko atka by a równie instrumentem do odstraszania ludzi, kiedy drog szed tr dowaty.
Mia a za zadanie chroni przed zara eniem i jego konsekwencjami. W takim przypadku
przynosi a równie zbawienne ocalenie.
13
Obron przez z em jest przestrzeganie podstawowych norm zapisanych w dekalogu.
Przywo ane w wierszu s owa Jezusa pochodz z wypowiedzi, w której Mistrz wyja nia
znaczenie ósmego przykazania. Mówienie fa szywego wiadectwa jest oczywistym
zaprzeczeniem prawdy, ród em kl ski samego mówi cego i tego, przeciw komu skierowane
k amliwe s owa. Ur gaj c prawdzie, nie mo na si czu cz owiekiem szcz liwym i
dobrym.
Mo na przypuszcza , e poeta-moralista, surowo oceniaj cy rzeczywisto , propaguj cy
okre lone postawy, broni cy niepopularnych i niewygodnych zasad, nie uzyska powszechnej
akceptacji, u wielu wzbudzi niech , nie zechc uzna go za swój autorytet. Zapewne tak
dzie, jednak te obawy nie zwalniaj go z odpowiedzialno ci za s owo. Podobne stanowisko
oszono ju wcze niej. Rzecznikami prawdy i pi kna moralnego w cz owieku byli m.in. Jan
Kochanowski i Cyprian Kamil Norwid.
Tren Fortynbrasa
Wiersz zosta zamieszczony w tomie Studium przedmiotu opublikowanym w 1961 roku.
Jest przyk adem aluzji literackiej i prób reinterpretacji lub raczej uzupe nienia tragedii
W. Szekspira pt. Hamlet. Herbert konfrontuje tu dwie postawy – reprezentowan przez
Hamleta i drug – Fortynbrasa. W monologu lirycznym wyg aszanym nad cia em martwego
ksi cia du skiego Fortynbras podsumowuje – jak w trenie – jego ycie. Nie jest to jednak
zwyczajowe ukazanie wielko ci zmar ego, ani z
enie mu ho du. Jest to rodzaj „antytrenu”.
W refleksji podmiotu Hamlet jawi si jako cz owiek nieprzystosowany do ycia, sk onny do
poetyckich uniesie , nie st paj cy twardo po ziemi, idealista naiwnie wierz cy
w
kryszta owe poj cia. Jego stanowisko jest przeciwstawne temu, które reprezentuje Fortynbras.
Chocia w tragedii Szekspira jest to posta drugoplanowa i epizodyczna, pojawia si pod
koniec akcji, sugeruj c, e przejmie inicjatyw w przysz
ci i zaprowadzi porz dek w
pa stwie, w utworze Herberta pe ni funkcj dominuj
– jest podmiotem wypowiedzi i
rzecznikiem zdecydowanie okre lonej postawy, która ma w przysz
ci zapewni „dobre”
funkcjonowanie pa stwa. Poeta dopowiada losy tego bohatera, rozwija zasygnalizowane
przez Szekspira elementy. Struktura tekstu pozwala okre li go jako przyk ad liryki roli. W
relacji Fortynbrasa ujawniaj si dwa stanowiska. Hamlet – chocia martwy – jednak nie
przestaje by reprezentantem pewnych racji. Zdania wyg aszane przez podmiot s
nawi zaniem do wypowiedzi tytu owej postaci dramatu Szekspira, zwykle si im
przeciwstawiaj .
Fortynbras uosabia postaw zracjonalizowan , zna realia ycia i nie ucieka od nich,
interesuje si sprawami codziennymi, trywialnymi, ale koniecznymi i istotnymi. Odej cie
Hamleta jest dla niego równoznaczne z mo liwo ci uporz dkowania prawa, wzmocnienia
adzy – czeka na mnie projekt kanalizacji / i dekret w sprawie prostytutek i ebraków /
musze tak e obmy li lepszy system wi zie . Fortynbras jawi si tu jako specjalista od
sprawnego (tzn. bezwzgl dnego) kierowania pa stwem. Nie ulega mrzonkom ani rozterkom,
my li praktycznie i konkretnie, umie planowa i przewidywa przysz
. Wydaje si , e
wiele si nauczy dzi ki obserwacji zachowa ksi cia.
Hamlet musia przegra ze swoim wznios ym idealizmem i bezkompromisowym
podej ciem do rzeczywisto ci. Ch tnie oddawa si filozoficznym refleksjom, poszukiwa
sensu ycia, racji bytu. Nie potrafi zaakceptowa zmian w metodach rz dzenia, buntowa si
wobec yciowych przyziemnych spraw. Fortynbras jednoznacznie ocenia efekty takiej
postawy: Tak czy owak musia
zgin
Hamlecie nie by
do ycia.
Dwug os racji uj ty tu w form monologu Fortynbrasa ujawnia kl sk Hamleta. Chocia
jest on tu uwznio lony, awansowa do rangi g ównego bohatera tragedii, b dzie postaci
awn i wyprawi mu
nierski pogrzeb, to przecie razem z nim odchodz jego wizje i
marzenia. Odt d pa stwo b dzie funkcjonowa o wed ug modelu obmy lonego przez
Fortynbrasa – pragmatyka i zwolennika rz dów mocnej r ki. Znakiem nowej rzeczywisto ci
jest zapowied projektu kanalizacji, dekretu dotycz cego prostytutek i ebraków oraz
ulepszenie systemu wi zie . W nowych warunkach ugniatanie „gliny ludzkiej” b dzie atwe i
skuteczne.
Fortynbras wyg aszaj cy mow nad trupem Hamleta jawi si jako cynik, który z
uprzywilejowanej pozycji – cz owieka yj cego – dowodzi zmar emu swoich racji. Jest to
moment jego triumfu i wyrównania rachunków, poniewa teraz odzyskuje dobra zabrane
niegdy przez ojca Hamleta, który pokona w pojedynku ojca Fortynbrasa. S owa
wypowiadane w monologu zwiastuj nadej cie czasu terroru i despotyzmu: trzeba wzi
miasto za gard o i wstrz sn
nim troch oraz: musz tak e obmy li lepszy system wi zie .
Oto pod pozorem zaprowadzenia adu i usprawnienia pa stwa Fortynbras ustanowi now ,
gro
rzeczywisto , zniweczy wolno w szerokim znaczeniu tego s owa.
Mo na zastanawia si , która racja bli sza jest autorowi wiersza. W kontek cie dorobku
Herberta nie mamy w tpliwo ci, e opowiada si on za wznios ym idealizmem Hamleta, cho
wyra nie sugeruje, e równie Fortynbras ma zwolenników. Poeta ukrywa jednak swoje „ja”,
wykorzystuj c tzw. liryk roli. Podmiot liryczny odznacza si w takiej sytuacji znamienn
dwustronno ci , jest równocze nie osob przedstawion i osob mówi
.
14
Tren Fortynbrasa jest aluzj literack zarówno w p aszczy nie refleksji jak i j zyka.
Fortynbras ustosunkowuje si jak gdyby do wypowiadanych przez Hamleta (w dramacie)
ów. Za ka dym razem ustawia si w opozycji do ksi cia, np. oznajmia, e wzmocni system
wi zie , kiedy Hamlet wcze niej z gorycz mówi , e Dania jest wi zieniem i pragn
przeciwstawi si zniewoleniu; gdy Hamlet stwierdzi : reszta jest milczeniem, Fortynbras
odpowiada: Reszta nie jest milczeniem ale nale y do mnie. Zamiast sugerowanego w tytule
trenu mamy prób rozliczenia si z postaw Hamleta, a nawet ironiczn kpin z jego
wielko ci – oto le y bez ruchu, nogi rycerza w mi kkich pantoflach. Nie ma w nim
bohaterstwa, nie ma si y – zosta pokonany, wi c Fortynbras korzysta z okazji i zamiast alu
ciwego tej sytuacji wyg asza mow , w której on sam wypada dobrze, cho nie stanie si
(sam o tym wie) bohaterem tragedii. Hamletyzm u Herberta to sen o innej ludzko ci, sen, bez
którego staje si ona mrowiskiem „bez tragedii”, czyli bez poczucia transcendencji. Inaczej
mówi c Herbert powraca tu do swojej wizji nieosi galnego idea u, którego nieosi galno
nie stanowi o wymiarach moralnych cz owieka.
15
Przes uchanie anio a
Wstrz saj cy w swojej wymowie wiersz z tomu Napis z 1969 r. pokazuje kolejne etapy
przes uchiwania tytu owego anio a przez anonimowych oprawców wymienionych tylko przy
pomocy zaimków w liczbie mnogiej. Zanim rozpocznie si krwawy seans, anio jest jeszcze
ca y / z materii wiat a – jest sob , to znaczy uosobieniem niewinno ci i prawo ci. Potem,
stopniowo, po ka dym pytaniu i zastosowaniu wymy lnych metod oddzia ywania na
podejrzanego, anio przeistacza si w cz owieka, który czuje, prze ywa, ulega pod wp ywem
tak drastycznych „argumentów”: policzki nabiegaj krwi
/ [...] elazem trzcin
/ wolnym
ogniem / okre la si granice jego dala / uderzenie w plecy / [...] skórzane gard o anio a /
pe ne jest lepkiej ugody. Niewinny poddaje si i zgadza si z zarzutami, upada na kolana,
przyznaje si do tego, czego nie pope ni . Mog oby si wydawa , e jest pokonany, e nie
pozostaje w nim nic z anio a, nic z prawdomówno ci i niewinno ci. Powieszony g ow w dó
ocieka kroplami wosku, które tworz na pod odze / prost przepowiedni . Tajemnicze
zako czenie wiersza pozwala jednak dostrzec, e anio nie do ko ca da si psychicznie
podporz dkowa oprawcom, e owa przepowiednia wyznacza dalszy ci g tego zdarzenia –
mo e jest znakiem przysz ego wyrównania rachunków, mo e og asza powrót anio a – poprzez
cierpienie i powieszenie g ow w dó – do swojej w pe ni duchowej, anielskiej postaci, do
której nie maj dost pu narz dzia ka ni.
Tytu wiersza i opis przes uchania anio a jest nawi zaniem do rze by W adys awa Hasiora.
Prostota przepowiedni wywró onej z wosku kojarzy si jednak z „ubywaniem” anio a –
degradacja w wymiarze cielesnym otwiera perspektyw na ocalenie duchowe. Skoro zosta
tak okrutnie potraktowany (bicie, przypalanie ogniem, wybicie z bów, powieszenie g ow w
dó ), zapewne nie podda si ca kowicie, zapanowa przynajmniej w pewnym stopniu nad
kiem przed bólem, ocali – mimo wszystko – swoj godno . Anio da „zamkn
”
torturowane cia o, zrobi je cz owiekiem, sam jednak w ostatniej chwili zmieni symboliczn
posta
– jest ni wosk, uk adaj cy si w zagadkowy komunikat. Potwierdzi wi c swe
nadrz dne duchowe istnienie: przemówi zrazu krwi , potem, lin , a zatem – z pozoru – po
my li oprawców; nagle jednak raz jeszcze zmieni j zyk, znów na irracjonalny i
nierzeczywisty. Uciek .
16
W przywo anej interpretacji Andrzeja Kaliszewskiego wietlisty
anio zbli a si do ludzkiej postaci przez do wiadczenie cierpienia, staje si nawet mniej
odporn istot ni cz owiek, aby potem znów wróci do swojej warto ci duchowej,
ujawnionej w tajemniczej przepowiedni.
Oprawców anio a mo na atwo kojarzy z gestapowcami, „opiekunami” wi niów w
obozach niemieckich i sowieckich agrach, tajn milicj komunistyczn t umi
wszelkie
przejawy niezale nej my li przy pomocy wcze niej wypróbowanych tortur fizycznych i
psychicznych. Wiersz Przes uchanie anio a bywa przywo ywany w kontek cie utworów
ukazuj cych bezwzgl dno i bezkarno przes uchuj cych. Tu jednak akcent pada na
sylwetk podejrzanego poddanego katowaniu, na jego pozorn kl sk , która w istocie okazuje
si prawdziwym, cho trudnym, dojrzewaniem do duchowej wielko ci.
Raport z obl onego Miasta
Wiersz powsta w 1982 r. i zosta zamieszczony w tomie Raport z obl onego Miasta i inne
wiersze, wydanym w 1983 r. Ta znamienna data i wyra ne sugestie w tek cie pozwalaj
kojarzy jego powstanie z wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981 r.
Decyzja gen. W. Jaruzelskiego by a reakcj na sytuacj w kraju – nie uda o si przekona
opozycji, e powinna zrezygnowa z roszcze i buntu wobec rzeczywisto ci komunistycznej.
Eliminowano z ycia publicznego dzia aczy „Solidarno ci” (internowanych w nocy z 12 na
13 grudnia), zawieszono dzia alno organizacji i zwi zków twórczych, sparali owano
komunikacj , na wyjazd do innego miasta trzeba by o mie specjalne zezwolenie, przerwano
po czenia a gdy je przywrócono pods uchiwano rozmowy telefoniczne, na ulicach du ych
miast odbywa y si demonstracje si y – je dzi y wozy opancerzone i czo gi, z dnia na dzie
coraz bardziej odczuwa o si braki w zaopatrzeniu sklepów. Parali
ycia w kraju da si we
znaki spo ecze stwu, ale przede wszystkim dotkliwie odczuwano upokorzenie, poni enie,
zniewolenie obywateli we w asnym kraju dokonane przez polskie w adze.
Utwór Z. Herberta nosi tytu Raport z obl onego Miasta. Podmiot ma wi c ambicje
dokumentowa fakty, unikaj c osobistego komentarza. Na pocz tku wiersza przedstawia si
jako cz owiek zbyt stary, eby walczy , dlatego przyjmuj cy obowi zki kronikarza, któr to
rol sam uznaje za po ledni . Zapis faktów ulega jednak rozszerzeniu o osobisty, cho
esencjonalny, komentarz osoby rejestruj cej znaki czasu. Wida tu przywi zanie do Miasta,
poczucie poni enia i zniewolenia, na które nie mo na si zgadza . Padaj s owa i zdania
wyra nie kojarz ce si z czasem stanu wojennego (jest mowa o internowaniu, pomocy
ywno ciowej z Zachodu, zdradzie), s jednak sugestie, e ów „raport” mo e dotyczy
„obl enia” w ogóle, e na ten moment historyczny z
a si ca a trudna przesz
kraju
nara onego na cieranie si opcji politycznych, wojny, wewn trzne rozdarcie i zdrad ze
strony „swoich”.
Kronikarz zapisuje kolejno ró ne fakty: puste magazyny, mord, rozmowy o zawieszeniu
broni, internowanie „pos ów” i umieszczenie ich w niewiadomym miejscu, burzliwe dyskusje,
samobójstwo jednego z obro ców, którego nikt nie zna z imienia i nazwiska, brak wody,
odparcie szturmu przy bramie wschodniej zwanej Bram Przymierza (s siedztwo ze
Zwi zkiem Radzieckim). Zwraca równie uwag na wynik tej sytuacji – z ironicznie
brzmi
dum opowiada o zabawach dzieci w zabijanie i o ich pragnieniach sprowadzonych
do zwierz cych odruchów – marz o zupie chlebie i ko ci / zupe nie jak psy i koty.
Obserwacja rzeczywisto ci przez podmiot, który z dystansu przestrzennego i czasowego
ocenia kondycj narodu, prowadzi do wniosku: doprawdy niepoj te e Miasto jeszcze si
broni. Wydaje si , e u yto wszelkich rodków, eby zgnie opór spo ecze stwa, jednak ono
stale daje dowody swojej determinacji, nie idzie na atwe kompromisy, nie ulega wobec
obietnic bez pokrycia.
Refleksja podmiotu obejmuje równie tych, którzy na swój sposób wspomagaj dzia ania
obro ców „obl onego Miasta” – „sprzymierze ców” zza morza, którzy wspó czuj szczerze /
m
worki otuchy t uszcz i dobre rady.
potomkami dawnych sojuszników – aliantów z
czasów drugiej Apokalipsy – którzy zdradzili Polsk i pozostawili j samotn , mimo
wcze niej podpisanych umów o pomocy. My l podmiotu-kronikarza wybiega daleko w
przesz
i przestrze . Dochodzi on do wniosku, e w podobnych nieszcz ciach obro ców
pozostawia si bez wsparcia. Ten stan rzeczy nie zmienia bynajmniej ich stosunku do
rzeczywisto ci: cmentarze rosn maleje liczba obro ców / ale obrona trwa i b dzie trwa a do
ko ca. To stanowcze stwierdzenie wskazuje, e s racje wysokie ponad wszystko, e w
adnej sytuacji nie wolno rezygnowa z wolno ci i stara o jej przywrócenie. Nawet gdyby
ocala tylko jeden cz owiek, miasto ca kowicie nie upadnie. On b dzie nadal kontynuowa
rozpocz te dzia ania.
Zako czenie utworu pe ne jest goryczy. Podmiot uto samia si tu z pokrzywdzon
zbiorowo ci (pos uguje si form „my”), mówi o poni eniu oraz zdradzie i dodaje – tylko
sny nasze nie zosta y upokorzone. Wskazuje tym samym, e jest taka przestrze – sfera my li
i snów – której nie mo na zniewoli . W niej cz owiek mo e chroni i zachowa w asn
godno , nad ni nikt, adnymi metodami, nie potrafi zapanowa do ko ca. Przemoc i zdrada
nie s w stanie pokona tych, którzy nie zapominaj o w asnej to samo ci, nie rezygnuj z
cz owiecze stwa i wolno ci.
Wiersz jest przepojony nastrojem smutku, jednak przebija w nim nuta optymizmu. Mówi
przecie o tym, e naród nie uleg presji i sile militarnej, e wytrwale broni swojego
stanowiska – tak jest od dawna, od rozbiorów do wspó czesno ci. Meandry historii cz sto
czyha y na Polaków licznymi zagro eniami, jednak nigdy nie zabrak o woli walki, zdolno ci
do po wi cenia, marze o wolno ci. Zdradzona i osamotniona przez wszystkich Polska nie
przesta a by sob , nawet wtedy, gdy znika a z map Europy. Herbert potwierdza w tym
wierszu stanowisko J. Wybickiego, który pisa ponad dwie cie lat temu: Jeszcze Polska nie
umar a / kiedy my yjemy. Ta postawa i wiara w przywi zanie Polaków do wolno ci obj a
kolejne pokolenia a do lat osiemdziesi tych XX wieku.
Zasygnalizowana w tytule przestrze – Miasto – to symbol ojczyzny i domu, którego broni
si zawsze z najwi ksz ofiarno ci . Kronikarz prezentuje wi c fakty, ale przede wszystkim
skupia uwag na postawie obro ców, która jest ponadczasowa, zawsze odnawiaj ca si , gdy
trzeba potwierdzi czynem swoj przynale no narodow . Cho by w ród nich byli sk onni
do kompromisu, podatni na racje nieprzyjaciela, to jednak zawsze znajd si niez omni i
wierni idei wolno ci. Wa na i cenna jest sama postawa, nawet gdyby nie uda o si obroni
wolno ci, walka o ni jest ocaleniem cz owiecze stwa, chroni najwy sze warto ci w
cz owieku, pozwala unikn moralnej schizofrenii. Obro cy obl onego Miasta
wi c
reprezentantami „postawy wyprostowanej”, postulowanej przez Pana Cogito w Przes aniu.
17 IX
Wiersz ze znamienn dat w tytule pochodzi z tomu Raport z obl onego Miasta (1983 r.).
Tekst poprzedzony jest dedykacj : Józefowi Czapskiemu. By to malarz i eseista, wi zie
agrów sowieckich w latach 1939-1941, autor Wspomnie starobielskich (1944), który z
polecenia genera a Andersa prowadzi poszukiwania oficerów polskich (relacja: Na
nieludzkiej ziemi, 1949). Nale
do grona za
ycieli paryskiej „Kultury”, by historykiem
literatury, autorem szkiców o sztuce i wspomnie . Zmar w 1993 r., po dziesi ciu latach od
ukazania si tomu Herberta Raport z obl onego Miasta.
17
Utwór przypomina dzie 17 IX – dat agresji wojsk radzieckich na Polsk , która
dogorywa a ju w kl sce wrze niowej – po ataku Niemiec rozpocz tym o wicie l IX 1939 r.
Tekst rozpoczyna si wersem: Moja bezbronna ojczyzna przyjmie ci naje
co,
powtórzonym na pocz tku ostatniej zwrotki. Akcent pada tu na fakt, e kraj nie b dzie zdolny
do obrony, nie podo a tej sytuacji. Dalej czytamy – atwo wejdziesz nieproszony go ciu.
wiadomo stanu polskiego or a w po owie wrze nia 1939 r. prowadzi do jednoznacznego
przewidywania wypadków (podmiot liryczny wypowiada si , u ywaj c form czasu
przysz ego). Nie mo na mie z udze – Polacy nie b
w stanie odeprze tego ataku, bo ju
wcze niej nie podo ali napa ci niemieckiej. Wydarzenie to nie odbije si echem w otoczeniu –
rzeki nadal b
leniwie p yn y, legendarni pi cy w górach rycerze nie obudz si i nie
zareaguj – wiat nie b dzie anga owa si w polsk tragedi .
Refleksja podmiotu w dwu pierwszych strofach sprawia wra enie, e straci on nadziej na
odmian sytuacji, nie widzi takiej mo liwo ci. Tymczasem w dwu kolejnych cz stkach
liryku, wyodr bnionych z ca
ci graficznie (zapisanych „z wci ciem”), mówi cy odwo uje
si do do wiadcze narodowych zapisanych w literaturze romantycznej:
Ale synowie ziemi noc si zgromadz
mieszni karbonariusze spiskowcy wolno ci
czy cili swoje muzealne bronie
przysi gali na ptaka i na dwa kolory.
Konsekwencj takiej postawy b
uny, wybuchy, kl ski i chwa a oraz doskwieraj ce
poczucie osamotnienia w walce. Chocia Polacy nie maj odpowiedniej armii i wyposa enia
do skutecznej obrony kraju, przecie ich tradycyjne przywi zanie do ojczyzny, romantyczna
wola walki – to równie wielkie warto ci. Nie mo na przy ich pomocy dzia
szybko i
skutecznie, trzeba si ucieka do konspiracji i dzia
podst pnych (por. motyw z wiersza A.
Mickiewicza Do matki Polki). Podmiot zak ada jednak, e przyjd nast pne pokolenia
Polaków i cho b
uczyli si znowu / najtrudniejszego kunsztu – odpuszczania win, to
jednak przyjd , a wi c ojczyzna podniesie si z grobu.
Data publikacji tomu Raport z obl onego Miasta kojarzy si z czasem nast puj cym
bezpo rednio po stanie wojennym w Polsce. Utwór 17 IX jest refleksj o agresji armii
radzieckiej i kondycji kraju, który powinien podj dzia ania obronne. Wypowied podmiotu
prowadzi do wniosku, e ci gle Polska nie jest do dobrze przygotowana do
natychmiastowej i bezpo redniej obrony. Tekst wi e klamr skojarze okres powsta
narodowych (romantyzm), wrzesie 1939 r. i narzucenie obywatelom niewoli w pozornie
wolnym pa stwie w 1981 r. przez w adze podporz dkowane ówczesnemu Zwi zkowi
Radzieckiemu. Trudna sztuka odpuszczania win jest wi c nie tylko do wiadczeniem Józefa
Czapskiego, ale potrzebna by a wcze niej i nadal jest konieczna. Kraj s aby pod wzgl dem
politycznym i militarnym musi zdoby si na dzia ania skazane na kl sk i wybaczenie, musi
podnie si na wy yny postawy moralnej, mimo wielkiego upokorzenia i pogromu.
Wiersz jest wyrazem szacunku dla tych, którzy podejmuj walk wobec tak bardzo
oczywistej s abo ci ojczyzny. Podmiot daje do zrozumienia, e zawsze znajd si ci, którzy
przysi gali na ptaka i na dwa kolory. Dla nich ojczyzna i jej symbole (orze , bia o-
czerwone barwy) s
wi to ci , której trzeba broni w ka dej sytuacji.
17 IX – to utwór „nietypowy” w ród omówionych wy ej dzie Z. Herberta. Ma dosy
regularn budow stroficzn , ale napisany jest wierszem wolnym bezrymowym (bia ym).
Dwie pierwsze zwrotki, po wi cone nakre leniu sytuacji po agresji 17 IX, s trzywersowe,
dwie nast pne – pokazuj ce próby oporu wobec wroga – czterowersowe, oraz ostatnia,
przenosz ca akcent na moralny aspekt postawy Polaków („odpuszczanie win”), równie jest
czterowersowa i puentuje ca poetyck refleksj . Podmiot dwukrotnie u ywa bezpo redniego
zwrotu naje
co i raz – nieproszony go ciu.
ywa okre le
wiadcz cych o jego osobistym
zaanga owaniu w losy kraju, np. Moja bezbronna ojczyzna; jeste my sami. Poprzez formy 1.
osoby liczby mnogiej umieszcza siebie w gronie synów tej ziemi, osamotnionych ju nie
pierwszy raz, w walce o swoj suwerenno .
Znaczenie poezji Zbigniewa Herberta
Dorobek poetycki Zbigniewa Herberta, zamkni ty dat
mierci poety w lipcu 1998 r.,
stanowi istotny, niepodwa alny wk ad do polskiej poezji wspó czesnej. Ów „poeta kultury”,
sytuuj cy si w nurcie poezji neoklasycznej, zapewne nie jest ulubie cem szerokich mas
czytelniczych. Twórczo Herberta narzuca odbiorcy pewne wymagania, zmusza do wysi ku
intelektualnego i osobistego ponawiania refleksji podj tych przez autora Pana Cogito. Poeta
opisuje i analizuje wspó czesn rzeczywisto , odwo uj c si do znaków przesz
ci
utrwalonych w mitach i literaturze. Te odniesienia nadaj liryce Herberta wymiar
uniwersalizuj cy, wskazuj czytelnikowi ród a postaw i zasad moralnych oraz ca e
dziedzictwo kulturowe, w które wpisane s dzieje my li, sztuki i przede wszystkim etyki
europejskiej. Czerpanie z motywów antycznych, do których poeta ma szczególne upodobanie,
nie jest jednak tylko przypominaniem czy odwzorowaniem tych przekazów, ale ich
reinterpretacj , nowym odczytaniem, weryfikacj ustalonych s dów.
Dorobek Herberta wymyka si próbom klasyfikacji. Poeta unika liryzmu i romantycznych
uniesie , jest zwolennikiem klasyki, ale i tu nie jest to fascynacja bez krytyki czy szczerego
ustosunkowania si do utrwalonych wzorców. Sam twórca broni si przed okre laniem go
mianem „poety kultury”, a jego dzie a – „poezj intelektualn ”. Zwraca uwag na rang
tworzywa s ownego: dopiero w j zyku ujawnia si cz owiek ca y – jego niepokoje i rado ci,
warto ci, które zaakceptowa , i wierzenia.
18
Wypowiada si równie na temat talentu: jest
rzecz cenn , ale talent bez charakteru marnieje. Co to znaczy bez charakteru? To znaczy,
bez u wiadomionej sobie postawy moralnej wobec rzeczywisto ci, bez upartego,
bezkompromisowego wyznaczania granic mi dzy tym, co dobre, a tym, co le. Dlatego obok
sprawno ci warsztatowej, ceni si wysoko u pisarzy ich bezkompromisowo , odwag ,
bezinteresowno , a wi c walory pozaestetyczne.
19
nie taki model postawy wobec
literatury sam realizowa praktycznie.
Badacze literatury zwracali niejednokrotnie uwag na etyczny wymiar poezji Herberta
zakorzeniony w odpowiednio ukszta towanej warstwie s ownej.
zyk Herberta, je li jest wi c
z natury oszcz dny, to nie liryczny, ale cz ciej etyczny. Nie publicystyczny, ale filozoficzny.
Nie egzotyczny, a uniwersalny. Zwrócony ku sensom ogólnym ju na etapie kreacji, w
metaforze, w puencie. Wiersz Herberta jest te z regu y krótki przy sporej zawarto ci
tre ciowej, skondensowany. Uk ad graficzny podkre la uk ad tre ciowy.
20
W
ciwy debiut Herberta nast pi po prze omie pa dziernikowym. W tym sensie mo na by
zalicza go do „pokolenia'56” lub inaczej pokolenia „Wspó czesno ci”. Jego twórczo
jednak odbiega od regu , które zdominowa y poezj Bia oszewskiego, Harasymowicza i
innych autorów zaliczanych do tego grona. Bli sza jest ona raczej liryce Kolumbów – K. K.
Baczy skiego, T. Ró ewicza – tym bardziej, e pami czasu wojny wywar a du y wp yw na
niektóre utwory Zbigniewa Herberta. Kojarzono jego dorobek równie z liryk Mi osza,
którego zalicza si do reprezentantów neoklasycyzmu. Wydaje si jednak, e wk ad Herberta
w kszta towanie postaw etycznie pi knych a przynajmniej poprawnych jest zdecydowanie
wi kszy.
[...] wiat poezji Herberta jest wyj tkowo wielki, wr cz pozbawiony granic w sensie tematu,
idei, ród a inspiracji, stopnia uogólnienia, a wi c i bardzo z m i e n n y . Zasad liryki
Herberta nie jest efektowne odbijanie jednego bytu w drugim, jak konstatuje Kornhauser; jest
ni c a
, ch wskazania istotnych powi za , hierarchii struktur, bo tam najpe niej
odbija si cz owiek. U innych poetów pokolenia odwrotnie: to podmiot jest z w i e r c i a d e m
odwzorowuj cym (wa ne jak!), ale zw aszcza wybieraj cym. W tym sensie mo na mówi –
umownie – o romantyzmie „pokolenia'56”, co czyniono, oraz o klasycyzmie Zbigniewa
Herberta.
21
Twórczo autora Studium przedmiotu sytuuje si równie w tradycji poezji filozoficznej,
analizuj cej miejsce cz owieka w wiecie, jego relacje z innymi osobami, stosunek do samego
siebie i w asnych powinno ci, odniesienie do narodu i ojczyzny. Najbardziej filozoficzne
utwory o wysokim zaanga owaniu etycznym powsta y w ramach cyklu, którego wspólnym
elementem jest posta Pana Cogito, przyjmuj ca cz sto rol podmiotu mówi cego lub
oponenta wobec okre lonej postawy. Z tym uj ciem zwi zane jest silne „zdialogizowanie”
poezji Herberta. Wypowied jest tu bardzo cz sto skierowana do kogo lub czego ,
zró nicowany jest podmiot mówi cy, powstaj skomplikowane relacje partnerskie, g os
pozornie monologowy ujawnia swoj wewn trzn polemiczno . Sytuacja jest stosunkowo
prosta i poniek d klasyczna, kiedy wyodr bnione s co najmniej dwie osoby, które nawi zuj
ze sob kontakt poprzez wypowiedzi bezpo rednie, oratio recta.
22
Pan Cogito – cz owiek
my
cy – jest dzi ki temu istot zdoln do refleksji, analizuj
swoje w tpliwo ci i ró ne
aspekty danej sprawy. Jest reprezentantem pokolenia ludzi wspó czesnych, mo na
powiedzie : Polaków ko ca XX wieku, którzy mo e najbardziej nara eni s na utrat
podstawowych warto ci, zagubieni w wiecie blichtru i pu apek p yn cych z cywilizacyjnych
osi gni , poddawani presjom ideologicznym. Tylko powrót do prawdziwych wysokich
warto ci moralnych mo e by dla nich ród em ocalenia. Pan Cogito wskazuje ró ne drogi i
nie unika ocen. W tym przede wszystkim tkwi podstawowa warto tych utworów.
Du e znaczenie maj teksty poddaj ce zabiegom reinterpretacyjnym znane mity i postawy
bohaterów literackich. Znajomo mitologii polega na przyswojeniu uproszczonych figur
ludzkich i pewnej liczby symboli, a przecie Apollo to nie tylko opiekun muz i wielki artysta,
to tak e bóg-oprawca, niezdolny do uznania wielko ci innego twórcy, zazdrosny i
bezwzgl dny w egzekwowaniu swoich boskich praw. Dzi ki temu jednak wiemy, e
najbardziej g boka i warto ciowa sztuka rodzi si z cierpienia. Zag ada Troi (O Troi) to
równie znak odwiecznego i wielokrotnie powielanego schematu (jednym z wariantów jest
zburzenie Warszawy). W tej historiozoficznej refleksji mie ci si równie przestroga na
przysz
. Nike która si waha –
nie wtedy jest najpi kniejsza. Przestaje by na moment
wynios bogini zwyci stwa, zdolna jest do emocjonalnego zaanga owania si w los
odego
nierza i cho nie zmieni to jego przysz
ci – bo Nike wraca do w
ciwej dla
niej postawy – to jednak niesie z sob akcent nadziei, e ludzkie odruchy mog by udzia em
ka dego. Dystans wobec tak ukazanej bogini (kultury wysokiej) na moment pryska.
W bogatym dorobku poetyckim Z. Herberta mo na znale pewne istotne dla poetyki jego
utworów „chwyty literackie”. Odwo uje si do ró nych aluzji kulturowych i dzi ki nim
pog bia analiz wspó czesnej rzeczywisto ci. Stosuje dialog z czytelnikiem na ró nych
poziomach semantycznych (struktura paraboli i bajki, wprowadzanie symboli i alegorii).
Ch tnie pos uguje si ironi narzucaj
dystans wobec prezentowanych spraw (nie maj
raczej tendencji o mieszaj cych, ale prowadz
do uj cia krytycznego). Poza wierszami
poeta upodoba sobie miniatur ukszta towan jako proza poetycka. Podobne motywy i
postawy twórcy wobec rzeczywisto ci, jak w poezji, mo na odnale w eseistyce autora
Barbarzy cy w ogrodzie.
Nie sposób w tak krótkim omówieniu odnie si w pe ni do z
onego i bogatego dorobku
literackiego Zbigniewa Herberta. Wypada jedynie wskaza Czytelnikom jego twórczo jako
godn uwagi przede wszystkim ze wzgl du na mocn etyczn podbudow (zakorzenion w
tradycji chrze cija skiej, odwo uj
si do kultury ródziemnomorskiej) oraz wielki
szacunek do j zyka, ujawniaj cy si na ka dym etapie pisarskich wysi ków autora Pana
Cogito.
Przypisy
1. Informacje do tego rozdzia u pochodz z: J. Bandrowska-Wróblewska, Nota biograficzna,
w: Z. Herbert, Poezje wybrane, Warszawa 1973, s. 135-151; J. Kwiatkowski, Herbert
Zbigniew, w: Literatura polska. Przewodnik encyklopedyczny, t. l, pod red. J.
Krzy anowskiego i Cz. Hernasa, Warszawa 1984, s. 345.
2. Z. Herbert, Rozmowa o pisaniu wierszy, w: ten e, Poezje wybrane, Warszawa 1973, s. 16-
17.
3. Tam e, s. 18.
4. Por. S. Bara czak, Uciekinier z Utopii, o poezji Zbigniewa Herberta, Wroc aw 1994, s.
125.
5. Z. Zapasiewicz, Mój Herbert, „Teatr” 1998, nr 9, s. 5.
6. R. Przybylski, Mi dzy cierpieniem a form , w: Poznawanie Herberta, wybór i wst p A.
Franaszek, Kraków 1998, s. 113.
7. Por. A. Lam, Dialogowo utworu poetyckiego (na przyk adzie poezji Zbigniewa
Herberta), w: Dialog w literaturze, Warszawa 1978, s. 56-57.
8. Tam e, s. 57.
9. M. Adamiec, „...Pomnik troch niezupe ny...”. Rzecz o apokryfach i poezji Zbigniewa
Herberta, Gda sk 1996, s.47.
10. S. Bara czak, dz. cyt., s. 117.
11. A. Kaliszewski, Gry Pana Cogito, Kraków 1982, s. 93.
12.
owa te wypowiedzia Jezus podczas s ynnego Kazania na Górze, wyja niaj c sens
ósmego przykazania, które brzmi: Nie b dziesz mówi fa szywego wiadectwa przeciw
bli niemu swemu. Por. Ewangelia w. Mateusza 5, 37.
13. Por. M. Adamiec, dz. cyt., s. 136.
14. J. S awi ski, Tren Fortynbrasa, w: Poznawanie Herberta, dz. cyt., s. 366.
15. W. Maci g, O poezji Herberta, Wroc aw 1986, s. 45.
16. A. Kaliszewski, dz. cyt., s. 135.
17. Dane wed ug Nowej encyklopedii powszechnej PWN, t. l, Warszawa 1997, s. 822.
18. Z. Herbert, Rozmowa o pisaniu wierszy, w: ten e, Poezje wybrane, dz. cyt., s. 9.
19. Tam e, s. 14.
20. A. Kaliszewski, dz. cyt., s. 31.
21. Tam e, s. 37.
22. A. Lam. dz. cyt., s. 51.
Spis tre ci
Zbigniew Herbert – informacje biograficzne
Inspiracje antykiem
Nike która si waha
Do Apollina
Apollo i Marsjasz
Wiersze z cyklu Pan Cogito
Pan Cogito obserwuje w lustrze swoj twarz
Pan Cogito – powrót
Przes anie Pana Cogito
Proza poetycka
Wilk i owieczka
Próba rozwi zania mitologii
Co my li Pan Cogito o piekle
Ró ne motywy i poetyki
Ko atka
Tren Fortynbrasa
Przes uchanie anio a
Raport z obl onego Miasta
17IX
Znaczenie poezji Zbigniewa Herberta
Przypisy