Zbigniew Herbert
|
fot. EAST NEWS/AFP |
Poeta i eseista, autor utworów dramatycznych i słuchowisk, pisarz o wielkim dorobku, wyjątkowym autorytecie artystycznym i moralnym, o biografii tragicznie uwikłanej w historię XX wieku. Urodził się w 1924 we Lwowie, zmarł w 1998 w Warszawie.
Na tej stronie zamieszczamy dwa teksty poświęcone Zbigniewowi Herbertowi: biogram pochodzący ze strony www.polska2000.pl oraz sylwetkę twórczą poety autorstwa Piotra Matywieckiego.
Jest laureatem wielu polskich i zagranicznych nagród literackich. Należy do najczęściej tłumaczonych polskich pisarzy. Jako poeta debiutował w 1950, jednak pierwszą książkę poetycką ("Struna światła") wydał dopiero w 1956 roku.
Kluczami do zrozumienia poezji Herberta są kategorie wydziedziczenia, ironii i wierności. Wiersze poety stanowią próbę odnowienia tradycji jako aksjologicznego fundamentu życia jednostki. W lirycznych przypowieściach dokonuje się przeciwstawienie obrazu moralnej jałowości i zagubienia współczesnego człowieka etycznemu kodeksowi bohaterów kultury śródziemnomorskiej, "obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów". Pan Cogito, bohater słynnego cyklu z 1974 i wielu wierszy późniejszych, uosabia rozdarcie pomiędzy poczuciem rzeczywistości a pragnieniem chwały. "Jest szarym człowiekiem, czytelnikiem gazet i bywalcem brudnych przedmieść; z drugiej strony jednak 'jest odbiciem świadomości potocznej, ale jej się nie poddaje', szukając oparcia w pamięci o utraconym 'dziedzictwie' ludzkości" - pisał Stanisław Barańczak. W latach 80., kiedy poezja ta osiągnęła szczyt popularności, odgrywając rolę przewodniczki w aksjologicznym labiryncie i nauczycielki "mężności", nieomal zapomniano, iż Pan Cogito nie walczył z komunistami, nie strajkował, nie konspirował, nie uczestniczył w manifestacjach, lecz starał się uporać z problemem samodzielnego, nie determinowanego przez historię określenia swej postawy, oraz że jego bohaterstwo wykluwało się z przezwyciężenia powszechnego oportunizmu i tkwiącej w nim samym nijakości.
Ironia komplikuje pozorną prostotę i jednoznaczność Herbertowych wierszy, będąc jednocześnie figurą artystyczną i postawą wobec bytu. Przedmiotem ironicznych demaskacji bywa pozór udający istotę rzeczy, pozór prawdy chcący uchodzić za prawdę samą, zadufanie w przebiegłość i siłę czy przywiązanie do pojęć fałszywych, słowem - pogląd o bezalternatywności tego, co zwykliśmy uważać za rzeczywiste. Ironia okazuje się formą solidarności, gdyż ofiarowuje człowiekowi wyzwolenie spod władzy komunału, pomaga mu zrozumieć świat i godnie żyć.
Eseistyka Herberta zrazu wydaje się jedynie "sprawozdaniem z podróży" do miejsc, w których rodziła się lub rozkwitała europejska kultura. "Barbarzyńca w ogrodzie" przynosi "relacje" z wyprawy do Francji i Włoch, a "Martwa natura z wędzidłem" do XVII-wiecznej Holandii, ogarniętej pasją kolekcjonowania obrazów. W "Martwej naturze"... autora frapuje właśnie naturalność funkcjonowania sztuki w społeczeństwie, które wydało Rembrandta, Vermeera i setkę innych bardziej lub mniej utalentowanych twórców. By wytłumaczyć ten fenomen nie wystarczy przeanalizować warunki socjologiczne i ekonomiczne tamtego świata, trzeba założyć, że sztuka była wówczas częścią nadrzędnego - utraconego! - ładu. Jeden ze swoich szkiców zakończył Herbert tak: "To my jesteśmy ubodzy, bardzo ubodzy. Znakomita część sztuki współczesnej opowiada się po stronie chaosu, gestykuluje w pustce albo mówi o historii własnej jałowej duszy. Dawni mistrzowie, wszyscy bez wyjątku, mogli powtórzyć za Racinem 'pracujemy po to, aby podobać się publiczności', to znaczy wierzyli w sens swojej pracy, możliwość międzyludzkiego porozumienia. (...) Niech pochwalona będzie ta naiwność". Poeta, będąc nieprzekupnym sędzią kultury, wskrzesza w esejach jej nieprzedawnione marzenie: obraz domostwa, w którym nie ma telewizora, gospodarze i przyjaciele rodziny mają dla siebie czas oraz ochotę do rozmowy, a język, którym mówią łączy ich, nie dzieli.
Wybrana bibliografia:
"Struna światła", Warszawa: Czytelnik, 1956.
"Hermes, pies i gwiazda", Warszawa: Czytelnik, 1957.
"Studium przedmiotu", Warszawa: Czytelnik, 1961.
"Barbarzyńca w ogrodzie", Warszawa: Czytelnik 1962.
"Napis", Warszawa: Czytelnik, 1969.
"Pan Cogito", Warszawa: Czytelnik, 1974.
"Raport z oblężonego miasta i inne wiersze", Paryż: Instytut Literacki, 1983.
"Elegia na odejście", Paryż: Instytut Literacki, 1990.
"Rovigo", Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 1992.
"Martwa natura z wędzidłem", Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 1993.
"Epilog burzy", Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, 1998.
"Labirynt nad morzem", Zeszyty Literackie, 2000 "(więcej...)".
"Król mrówek", Kraków: a5, 2001 "(więcej...)".
"Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone", Warszawa: Biblioteka Więzi, 2001 "(więcej...)".
Wybrane tłumaczenia:
niemiecki: "Ein Barbar in einem Garten (Barbarzyńca w ogrodzie)", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1997. "Gedichte, Frankfurt a.M.: Suhrkamp", 1964. "Inschrift. Gedichte aus 10 Jahren", 1956-66, Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1973. "Im Vaterland der Mythen", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1973. "Herr Cogito", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1974. "Gedichte", Berlin: Neues Leben, 1974. "Bericht aus einer belagerten Stadt (Raport z oblężonego miasta)", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1983. "Das andere Zimmer", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1966. "Die Höhle der Philosophen (Jaskinia filozofów)", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1966. "Das Land nach dem ich mich Sehne", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1987. "Rovigo (Rovigo)", Frankfurt a.M.: Suhrkamp1995. "Stilleben mit Kandare (Martwa natura z wędzidłem)", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1994. "Der Tulpen bitterer Duft (Tulipanów gorzki smak)", Frankfurt a.M.: Suhrkamp, 1995.
francuski: "Monsieur Cogito et autres poemes (Pan Cogito)", Paris: Éditions Fayard, 1990.
duński: "Hr. Cogito", Kopenhaga: Brundum, 1980. "Rapport fra den belejrede by (Raport z olbężonego miasta)", Kopenhaga: Brundum, 1986. "Stilleben med bidsel (Martwa natura z wędzidłem)", Kopenhaga: Brundum/Aschehoug, 1995.
hiszpański: "Informe des de la ciutat Assetjada", Valencia: Ediciones de la Guerra, 1993.
Źródło: www.polska2000.pl; copyright: Stowarzyszenie Willa Decjusza.
Zbigniew Herbert - sylwetka twórcza
Na twórczość Zbigniewa Herberta składają się poezja, dramat, eseistyka i publicystyka.
Najważniejsza - i najlepiej w całym świecie znana - jest poezja, od debiutu wyróżniająca się rozpoznawalnym tonem, poezja, którą krytyka i czytelnicy od początku przyjęli z niezwykłym entuzjazmem. Odznacza się ona cechą szczególną w erze wybujałych i ekstrawaganckich indywidualizmów: dla kształtowania się stylu poety najwięcej znaczył głos zbiorowości ludzi prawych - ukrywa się w tym przekonanie, że prawość jest przeważającą etyczną cechą ludzkiego rodzaju, chociaż z drugiej strony Herbert nie ma złudzeń, co do zła kryjącego się w ludzkiej naturze. Poezja Herberta lokowała swój punkt widzenia w oczach wrażliwego i uczciwego człowieka żyjącego w trudnych czasach, sublimowała jego odczucie zachwytu, piękna i dobra, ujawniała jego obrzydzenie, krzywdę i zgorszenie. Był Herbert typem intelektualisty, który mądrość czerpie raczej z sensu powszechnego niż z erudycji, chociaż zasadnie uważano go za przedstawiciela "poezji myśli".
+++
Można dostrzec trzy okresy tej poezji.
Okres pierwszy trwa od dojrzałego debiutu książkowego, opóźnionego na skutek panowania socrealizmu - "Struna światła" (1956) - poprzez tomy kolejne: "Hermes, pies i gwiazda" (1957), "Studium przedmiotu" (1961), do "Napisu" (1969). W tych latach poezja Herberta, poczynając od wpływów poetyki Miłosza i Różewicza, z których się szybko wyzwala, rozwija wszystkie swoje formalne i treściowe możliwości, zaświadcza je arcydziełami liryki i szybko zdobywa uznanie czytelników polskich i zagranicznych. (Wtedy i później wiersze i eseje poety, tłumaczone na wiele języków, zdobyły wielką światową popularność i najwyższe oceny krytyki. W pewnej chwili nawet jedno z najbardziej wpływowych czasopism poetyckich w Ameryce nosiło tytuł "Pan Cogito"!)
W poezji tego pierwszego okresu najważniejszym doznaniem jest ból - ból opanowywany, bo dla Herberta sztuka poezji jest zarazem sztuką dystansu, męstwa, stoicyzmu. Tylko pod warunkiem uzyskania takiego dystansu egzystencjalne niepokoje mogą stać się tematami wierszy. Pisał (w późniejszym okresie) w znanym utworze "Dlaczego klasycy":
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
mała rozbita dusza
z wielkim żalem nad sobą
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety
Znany we wszelkiej sztuce mechanizm sublimacji cierpienia poezja Herberta uruchamia na swój sposób.
Bolesne jest przede wszystkim doświadczenie II wojny światowej, z jego tragizmem gwałtownych śmierci. Herbert nie podkreśla masowego charakteru wojennej zagłady - skupia się na absurdzie każdego gwałtownego końca życia z osobna. ("Pięciu".) Jak inni pisarze jego pokolenia wskazuje daremność wysokiej kultury i rozwiniętej cywilizacji, które nie obroniły społeczeństw. To się z największym rozczarowaniem i goryczą ujawniło w latach powojennych, pod naporem komunistycznej ideologii, w czasach "niby-pokoju". - Ból z powodu daremnego kulturowego i etycznego oporu Herbert wyraził najbardziej przejmująco. Wiąże się z tym szczególne cierpienie humanisty: oto wobec doświadczeń nowożytnych ideologii i wojen niemożliwa wydaje się sprawiedliwość, czystość i otwartość spojrzenia na ludzi i świat, wypracowywana zbiorowym wysiłkiem duchowym wielu pokoleń myślicieli i artystów.
Ból i zwątpienie są opanowywane, chociaż nie do końca... Najpierw są opanowywane przez ukazanie historycznych precedensów dzisiejszej sytuacji moralnej. Poeta czerpie przykłady z antycznych mitów i historii. Ten gest archeologa kultury pozwala przez porównanie z dawnymi czasami obiektywizować teraźniejszy ból, ale przecież zarazem ten gest rzutuje dzisiejszy rodzaj cierpień na czasy archaiczne, które takiego cierpienia nie znały. W ten sposób poeta rzuca na całe dzieje ludzkości mroczny cień współczesnego, szczególnie wyrafinowanego zła! Inną obroną przed bólem i zwątpieniem jest dystans osobowy - poeta wielokrotnie przemawia niczym aktor w imieniu postaci znanej z literatury i historii. ("Powrót prokonsula", "Tren Fortynbrasa".) Herbert stał się mistrzem tzw. "liryki roli", "liryki maski". Jednak i ten sposób obiektywizacji nie może być całkowicie skuteczny, bo nie tylko kreowana postać ale i jej kreator odczuwają gwałt najgłębiej osobisty - ból, krzywdę, upokorzenie, których nic nie ukoi. Pozostaje obrona na wyższym poziomie, uogólniająca doświadczenie bólu i jego niepełnego uśmierzenia. Tą obroną jest postawa stoicka i sceptyczna, biorąca w ironiczny nawias walory osobistej i ogólnoludzkiej kultury, walory tak nieskutecznie leczące zło. Ironia ironią - ale zawsze przecież gorzki tryumf należy do uczucia rozpaczy, jak w wierszu "Do Marka Aurelego":
więc lepiej Marku spokój zdejm
i ponad ciemność podaj rękę
niech drży gdy bije w zmysłów pięć
jak w wątłą lirę ślepy wszechświat
zdradzi nas wszechświat astronomia
rachunek gwiazd i mądrość traw
i twoja wielkość zbyt ogromna
i mój bezradny Marku płacz
Postawa stoicka i sceptyczna pokrewna jest ascezie Tadeusza Różewicza. Różnica jest następująca: Różewicz żegna kulturę i cywilizację z odczuciem bólu tak okrutnego, że ono zabija tęsknotę za nimi. Zbigniew Herbert zachowuje nutę żalu. Różewicz szuka nowych mistrzów etyki w świecie powojennym, absolutnie pozbawionym moralności - Herbert w świecie, gdzie zachowało się marzenie o etycznych kanonach... Nawet zwycięzcy pragmatycy i "realiści polityczni" przy całym swoim cynizmie zachowują szacunek dla przegranych etycznych maksymalistów ("Tren Fortynbrasa").
W pierwszych tomach obok moralizmu, który z całą surowością obnaża infantylizm wybujałej wyobraźni romantycznych wizjonerów i XX-wiecznych awangardzistów ("Kołatka"), znajdujemy poematy prozą dyktowane przez "naiwną", dziecięcą wyobraźnię. Choć ironia wobec niej jest oczywista, to jednak tej naiwności nie wykpiwa się, bo prostota dziecięcego spojrzenia jest nadzieją niewinności również dla świata osób i społeczeństw dojrzałych. Trzeba podkreślić, że w tym okresie swojej twórczości Herbert stał się - obok Julii Hartwig - mistrzem gatunku poematów prozą. Później ten gatunek zarzucił.
Okres drugi wyznacza tom "Pan Cogito" (1974) oraz "Raport z oblężonego miasta i inne wiersze" (1983) - książka zbierająca utwory z wielu publikacji "podziemnych", należących do epoki opozycji demokratycznej, której Herbert był uczestnikiem. Ówczesną jego lirykę cechuje wzmożone napięcie etyczne między społecznym cierpieniem, które poniża ludzi i sposobami jego opanowywania, które mają ludzi uwznioślać. Duchowa marność epoki wyostrza cierpienie ("Przepaść pana Cogito") a jako środek przezwyciężenia marności i jako lek opanowujący cierpienie poeta zaleca heroizm wbrew wszelkiej nadziei. Ta postawa przejawiła się w najbardziej może znanym wierszu Herberta "Przesłanie pana Cogito". Uważano ten utwór za swoiste credo opozycji antytotalitarnej w Polsce. Oto jego znamienne zakończenie:
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
[...]
Bądź wierny Idź
- Rygoryzm moralny tej postawy wzbudził wiele polemik, przeciwstawiano jej etykę kompromisów, politycznej pragmatyki. Sądzę, że "Przesłaniu Pana Cogito" inteligencja polska zawdzięcza wzbudzenie refleksji nad swoją etyką.
W tym okresie najważniejszym osiągnięciem poetyckim Herberta jest stworzenie samej tej postaci "Pana Cogito", która stała się porte-parole autora (choć często poeta ironicznie komentuje jej myśli). W tej alegoryczno-symbolicznej figurze spełnia się los dzisiejszego człowieka - w życiu osobistym, wtajemniczeniu w tradycję, w bieżącej historii i polityce. "Pan Cogito" imię otrzymał od kartezjańskiej apoteozy myślenia, wiele też kreacja tej postaci zawdzięcza "Monsieur Teste" - bohaterowi filozoficzno-moralnych refleksji Paula Valéry. Ponieważ perypetie "Pana Cogito" zwracają go przeciw fanatyzmowi "czystej myśli", sądzi się, że ta postać jest beznadziejnie zaplątaną w realność alegorią myślowej dyscypliny. Interpretatorzy uważają też, że tylko ironia usprawiedliwia heroizm i tragikomiczność "Pana Cogito" w jego próbach dociekania ładu w świecie mętnym i okrutnie zaślepionym. Ale "Pan Cogito" wymyka się ironii prostacko rozumianej. Myśleniem jego w równym stopniu rządzą patos, ufność, czułość - on myśli uczuciem, myśli bezradnością, myśli zmysłami. A ścisłe filozofowanie uprawia na równych prawach z bezładnym, emocjonalnym wtajemniczaniem się w ludzką naturę. "Pan Cogito" ma realne życie, jest umieszczony w konkretnej, naszej epoce - a zarazem w "uogólnionej" rodzinie człowieczej: matka i ojciec są tylko jego rodzicami i są rodzicielskim mitem całej ludzkości.
Wiersze z tego okresu przejmująco oddają stan ducha ludzi poddanych sowieckiej okupacji i stalinizmowi oraz stawiających opór tym opresjom ("17 IX", "Potęga smaku"). W utworach o tej tematyce miesza się odczucie pogardy do "funkcjonariuszy" opresyjnych, totalitarnych systemów z apoteozą etycznej prostoty, z pochwałą wartości elementarnych, takich jak uczciwość przekonań, odwaga cywilna. Znaczący i często cytowany jest utwór "Potęga smaku":
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
nasza odmowa niezgoda i upór
mieliśmy odrobinę koniecznej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Kto wie gdyby nas lepiej i piękniej kuszono
słano kobiety różowe płaskie jak opłatek
[...]
lecz piekło w tym czasie było jakie
mokry dół zaułek morderców barak
nazwany pałacem sprawiedliwości
W trzecim okresie ukazały się zbiory utrzymane w elegijnym tonie: "Elegia na odejście" (1990), "Rovigo" (1992) - poeta stawia delikatne akcenty nad swoją liryką, wyostrzając lub łagodząc znaczenia, chwilami dając się prowadzić łagodnej melancholii. Tematem wielu liryków jest przemijanie rekwizytów kulturowych dawnego świata, przemijanie, które symbolizuje upadek wszystkiego, czemu te rekwizyty służyły - choćby sztuce pisarskiej, jak w "Elegii na odejście pióra, atramentu, lampy":
srebrna stalówko
wypustko krytycznego rozumu
posłanko kojącej wiedzy
[...]
atramencie
wielmożny panie inkauście
o świetnych antenatach
urodzony wysoko
jak niebo wieczoru
[...]
kto was dzisiaj pamięta
umiłowani druhowie
odeszliście cicho
+++
Pod koniec życia Zbigniew Herbert zdołał opracować w trojakim kształcie swoją summę poetycką. W osobnych edycjach wydał ostateczne wersje wszystkich tomów, od "Struny światła" do "Rovigo". Ułożył selektywny wybór poezji "89 wierszy" (1998) - antologię tego, co uznał w swojej twórczości za najcenniejsze. Wydał pożegnalny tom nowych liryków "Epilog burzy" (1998). W ten sposób, zwróciwszy uwagę na pełnię znaczeń charakteryzującą jego dorobek, uchylił niebezpieczeństwa interpretacji doraźnych, do jakich krytyka miała skłonność.
Szczególne miejsce należy się przedśmiertnemu tomowi "Epilog burzy". Tu po raz pierwszy (i ostatni...) Herbert w kilku utworach daje wyraz bólowi niczym nieposkromionemu, cierpieniom fizycznym i moralnym. Na przykład w "Ostatnim ataku":
[...] lawinowy ogień artylerii
to ten łajdak Parkinson zwlekał tak długo
aż wreszcie nas dopadł
Jest to tym bardziej przejmujące, że kontrastuje z niezwykłymi, pożegnalnymi wierszami z cyklu "Brewiarz", które są hymnami, modlitwami, świadectwami eschatologicznego uspokojenia. Może najpiękniejszy jest ten fragment jednego z "Brewiarzy":
życie moje
powinno zatoczyć koło
zamknąć się jak dobrze skomponowana sonata
a teraz widzę dokładnie
na moment przed kodą porwane akordy
źle zestawione kolory i słowa
jazgot dysonans
języki chaosu
Po tym trwożnym samooskarżeniu przychodzi obraz niedokonanej harmonii, obraz, którego spokojna siła przeczy owemu żalowi niespełnienia:
dlaczego
życie moje
nie było jak kręgi na wodzie
obudzonym w nieskończonych głębiach
początkiem który rośnie
układa się w słoje stopnie fałdy
by skonać spokojnie
u twoich nieodgadnionych kolan
- Trudno o bardziej przejmujące podsumowanie życia wielkiego poety...
+++
W młodości poetyckiemu dziełu Herberta towarzyszyła dramaturgia. W latach 50. i 60. powstała sztuka sceniczna "Jaskinia filozofów" i słuchowiska: "Rekonstrukcja poety", "Drugi pokój", "Lalek", "Listy naszych czytelników". Ujawniła się w nich zdolność ostrej obserwacji konformizmów i heroizmów, w skali codziennej - i ponadczasowej. Antyczna tematyka prześwietlana jest dzisiejszą ironią, a zgrzebny realizm obyczajowych scen z naszych czasów jest dyskretnie tragizowany na antyczną modłę. Poetyckość tych sztuk i słuchowisk zawiera się w ascetycznej formie, niezwykle funkcjonalnych metaforach - i wreszcie w takim rysunku postaci, który czyni z nich bohaterów par excellence lirycznych, co nie odbiera im nieomal powieściowej, dosadnej charakterystyki.
Niezwykłą wartość mają eseje i krótkie prozy zawarte w tomach "Barbarzyńca w ogrodzie" (1962), "Martwa natura z wędzidłem" (1993) i książkach pośmiertnie wydanych: "Labirynt nad morzem" (2000), "Król mrówek" (2001) Te książki poszukujące korzeni naszej europejskości są refleksjami z podróży do Grecji, Włoch, Francji, Holandii. Z kontemplacją natury i sztuki miesza się sceptyczne spojrzenie człowieka dotkniętego najnowszą historią. Sens tych esejów znakomicie wyraża tytuł "Barbarzyńca w ogrodzie" - to my, ludzie naszej części Europy, a może po prostu wszyscy Europejczycy, a może nawet cała ludzkość - jesteśmy barbarzyńcami w ogrodzie wielkiej kulturowej tradycji.
W eseistyce Zbigniew Herbert okazał się znakomitym historykiem idei, historykiem sztuki. Wszystkie szkice są owocem niezwykłego daru opisu pejzaży, obiektów kultury materialnej, dzieł architektury, rzeźby, malarstwa - pod tym względem jego mistrzostwo porównywalne jest jedynie z Rilkem. Wszelkie kulturowe i filozoficzne uogólnienia znajdują podstawę w opisie rzeczowym, surowym i poetycko ascetycznym.
W roku 2001 ukazał się ogromny tom zebranych okolicznościowych tekstów Herberta zatytułowany "Węzeł gordyjski". Są tam recenzje i szkice krytyczno-literackie, recenzje i szkice o malarstwie a także publicystyka społeczna. Ta księga przypomniała nam inne jeszcze oblicze poety. Jest się oszołomionym ogromem jego pracy nad okolicznościowymi tekstami. Mamy do czynienia ze żmudnym, wieloletnim szkicowaniem recenzji i not, szkicowaniem, które chwilami staje się natchnione.
Osobny problem stanowi zebrana w "Węźle gordyjskim" publicystyka społeczna i polityczna z lat 1991-1998. Bywa ona kategoryczna w tonie, apeluje do moralnej pewności siebie, decyzji na "tak" albo na "nie", bez zaciemniających wybór niuansów. Zbyt blisko jeszcze jesteśmy osób i wydarzeń, do których odnoszą się filipiki Herberta, żeby można było pozwolić sobie na opinie o jego opiniach. Przynajmniej jednak na tyle już oddaliliśmy się od bezpośredniości tych pamfletów, że możemy odczuwać wdzięczność za jawny dar jego moralnej emocji, jego świętego oburzenia i świętego podziwiania - coś, co w słowach wierszy było opanowywane, tutaj jest na swobodzie i pozwala tym bardziej cenić powściągane drżenie sumienia, tak drogie miłośnikom "Pana Cogito".
+++
Po tym przeglądzie okresów i gatunków twórczości Herberta, chcę teraz dokonać refleksji nad całością tej poezji.
Kiedy patrzy się na lirykę Herberta (a w jakimś sensie i jego dramaturgia i eseistyka są liryczne!) kilka cech staje na pierwszym planie.
U źródeł poezja Herberta jest aktem zachwytu, radością z istnienia elementów pierwotnych, czystych i pięknych - wody, ziemi, poranka, nocy, jak w wierszu "Wyspa":
Jest nagła wyspa Rzeźba morza kołyska
groby między eterem i solą
dymy jej ścieżek oplatają skały
i podniesienie głosów nad szum i milczenie
Tu pory roku strony świata mają dom
I cień jest dobry dobra noc i dobre słońce
[...]
Ze splotu żywiołów tworzą się byty natury i kultury - te ostatnie często wynaturzają się, wykorzeniają, na co jednak patrzy się jak na coś zwyczajnego. Naturalna, a więc i sprawiedliwa, jest nawet śmierć tego, co przeciwne naturze: cywilizacji. Sprawiedliwe i naturalne są także upadki totalnych tyranii. Tak przejawia się stoicyzm poety: uczestnicząc w Bożej harmonii przeciwieństw etycznych zdobywa się cnotę i spokój.
Jednak ażeby kosmiczny spokój mógł być ludzkim szczęściem, czyste, bezinteresowne piękno chce być nauczycielem etyki, chce pięknego dobra. Ale w poezji Herberta dostrzec można wstyd i żal: oto podziwiając krajobrazy zapominamy o społecznym cierpieniu, zdradzamy ból. To świadomość gorzko-ironiczna. Na szczęście, znajdujemy u Herberta ironię obróconą przeciw ironii, czułą ironię miłości przeciwstawiającą się okrutnej ironii oskarżeń fundamentalnych. I chociaż najczęściej ta czuła ironia miłości wydaje się bezradna, to jednak bezradna zwycięsko... Czytamy w liryku "Nike która się waha", jak bogini waha się, czy ma wzbudzić heroizm w młodzieńcu, któremu przeznaczona jest przedwczesna śmierć w walce:
Nike ma ogromną ochotę
podejść
pocałować go w czoło
ale boi się
że on który nie zaznał
słodyczy pieszczot
poznawszy ją
mógłby uciekać jak inni
w czasie tej bitwy
- Chociaż młodzieniec zginie bez pociechy, to jednak miłosny odruch bogini pozostanie utrwalony...
Im boleśniejszych spraw dotyka poeta, tym czulsza jest ironia. Oto w drażliwych "Rozważaniach o problemie narodu" mówi się, że rozum i emocjonalne historyczne doświadczenie tak ukształtowały potoczną historiozofię, że ona nie może istnieć bez pojęcia narodu i bez uczucia narodowego. Zarazem - i w tym jest okrutna ironia - krytyczny rozum i krwawe doświadczenie oddają problem narodu demonom nacjonalizmu i szowinizmu. Oto równowaga racji: historyczna pragmatyka i społeczne uczucia uzasadniają patriotyzm jednostki; historyczny krytycyzm i doświadczenia rzezi odstręczają od pojęć i przeżyć narodowych. Wydawałoby się, że mędrzec - poeta powinien bezradnie i heroicznie poprzestać na stwierdzeniu tej równowagi. Czuły patos, opatrznościowa ironia miłości każą delikatnie potrącić szale i orzec, że narodowy
okrwawiony węzeł
powinien być ostatnim jaki
wyzwalający się
potarga
Poezja Herberta daje wielorakie świadectwo XX-wiecznego życia brutalnie wytrąconego z miar. Człowiek żyje burzliwie, niszczy ład i mądrość materii, czasu i przestrzeni, które są mu dane i zadane od narodzin do śmierci. Wtedy zrujnowane uniwersum wali mu się na głowę światowymi wojnami. Również poeci burzą się i krztuszą - gwałtowne zdania zalewają im gardła. Herbert świadom tego niebezpieczeństwa ("Pan Cogito a pop") krytykuje jednak "estetykę hałasu" - bo "wymykając się formie" krzyk "modli się o śmierć gwałtowną i ta zostanie mu przyznana". - Ale to jest wyrok rozpaczy, a nie dumy artysty stojącego ponad gwałtami historii i dysharmonijną estetyką świata.
Niezwykły jest artyzm Herberta, mistrza polskiego wiersza. Stosował wiersz wolny, jednak i tradycyjna wersyfikacja nie miała dla niego tajemnic. Jego język zachowuje przejrzystość: w przezroczystości samogłosek trwa muzyczny ład żywiołów, w jasnej składni udziela się nam racjonalna myśl, obrazy zmysłowe są tak przezroczyste, że bez załamania wnika w nie miłość, emocja piękna. Kiedy pojawia się dysharmonia, obrazy rozpadu, (a stać Herberta na portrety nihilizmu!) - nigdy one nie niszczą przedustawnych walorów mowy, pryncypiów poetyckiego rzemiosła. Chaos musi być oddany środkami estetycznego ładu.
W programowym wierszu "Podróż" napisał Herbert, że poezja jest "paktem wymuszonym po walce wielkim pojednaniem". - Jeśli tu idzie o walkę duszy ze światem, to pakt jest opłacony goryczą sumienia. A jeśli mowa o walce na frontach historii, to często w życiu pokoleniowych przyjaciół Herberta heroizm walki zaprzepaszczało paktowanie. Uczciwe pakty zrywali polityczni bandyci. Wiele wierszy i publicystycznych wypowiedzi z ostatnich lat życia, to są gwałtowne skargi na ten nieprawy stan.
Ale czujemy, że poecie idzie o pojednanie, które ma wartość niezależną od paktowania i od walki! Nie byłoby nadziei takiego pojednania p o n a d pobojowiskiem duchowym, moralnym, historycznym, gdyby nie udział w walkach realnych... Pytanie poety o nasze miejsce w świecie dotyczy rzeczywistości metafizycznej i historycznej.
Poezja Zbigniewa Herberta, jest przejrzysta, odznacza się metafizyczną "przezroczystością uniwersalną": z wielu stron daje dostęp do swego umysłu i serca. W przezroczystości milczy i przemawia człowiek tej poezji. Rozwija się wszechstronnie - i odważnie naraża się na atak z wielu stron. Jest dobrze zadomowiony w Opatrzności - i zawsze gotowy do wędrówki.
25 maja 1998 roku, niedługo przed śmiercią, Zbigniew Herbert pożegnał się z czytelnikami. Ze sceny Teatru Narodowego odczytano jego przesłanie, którym był komentowany przez niego wybór wierszy poetów, jakich uznał za mistrzów: Kochanowskiego, Karpińskiego, Słowackiego, Norwida, Gajcego i Baczyńskiego. Charakterystyki mówiące tyle samo, co wybór wierszy tych poetów do recytacji. Herbert przedstawia ich tak czule, z takim drżeniem mieszających się celnych wyrażeń i głębokich niedomówień! A do tej publicznej lektury potrafi - przeczuwając rychłą śmierć - włączyć i własną, najbardziej znaną frazę: "ocalałem nie po to, aby żyć". I jej sens wciela do przedstawionego na koniec "Testamentu mojego" Słowackiego. Herbert przemówił do nas jako uczestnik Wielkiego Chóru. Jest w tym Chórze głosem czystym i dobitnym.
Autor: Piotr Matywiecki, grudzień 2007.
http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_herbert_zbigniew