JOZSEF ANTALL
(1896-1974)
Wspomnienia bywają czymś bardzo osobistym. Cofamy się myślą ku ludziom, którzy
odeszli. Do czasów kiedy byli z nami. Raz bliżej, raz dalej, ale w tym samym (najczęściej
rodzinnym) wymiarze. To wspomnienie zasadza się w pewnym sensie także na rodzinnej
nucie, choć dotyczy Osoby, której nigdy nie widziałem, ale, która jest dla mnie
szczególnie bliska i coraz bliższa od chwili, gdy (chłopcem będąc) pierwszy raz
przeczytałem o niej w pamiętniku mojego dziadka generała Józefa Gizy, w latach 1939-
1940 zastępcy szefa Przedstawicielstwa Polskich Żołnierzy Internowanych na Węgrzech.
Cofnijmy się zatem do lat II. wojny światowej...
Od 17 września 1939 r. polski żołnierz toczył nierówny bój przeciwko dwóm
ówcześnie największym armiom: niemieckiej i sowieckiej. Alianci zawiedli. Nie zamierzali
umierać za Gdańsk. Kilkadziesiąt tysięcy Polaków przekroczyło granicę polsko-
węgierską. Byli wśród nich żołnierze, ale i ludność cywilna (wśród niej dzieci i młodzież).
Dla części z nich Węgry stały się azylem na długie sześć lat, gdy Polska znikła z mapy
Europy, a dla wielu tysięcy etapem w drodze do Francji, Anglii czy na Bliski Wschód, aby
dalej walczyć o niepodległość. Społeczność węgierska przyjęła te masy uchodźców
niezwykle serdecznie, ale nie byłoby to możliwe aż w takim wymiarze, gdyby nie
przychylna postawa sfer rządowych na czele z regentem Królestwa Węgier Miklosem
Horthym i premierem Palem Telekim. I tu na arenę polskich dziejów wkracza mój bohater,
którego dotyczy to wspomnienie - dr Jozsef Antall.
Od września 1939 r. zaczął kierować sekcją polską w IX. Departamencie
(Społecznym) Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Królestwa Węgier, któremu szefował
wielki przyjaciel Polaków minister Ferenc Keresztes-Fischer. Wybór Jozsefa Antalla nie
był przypadkowy. Dało to wspaniałe efekty. Od samego początku roztoczył Antall
wszechstronną opiekę nad polskimi uchodźcami cywilnymi. Zaangażował się w to tak
bardzo osobiście i serdecznie, iż ci, którzy mieli okazję doświadczyć na sobie
pozytywnych skutków jego działań, nazwali Go Ojcem Polaków.
Potwierdzają to wspomnienia ludzi Mu współczesnych. Ks. infułat Bela Varga:
"...Antall kochał Polskę. Żył i działał dla Polski i Polaków. Okazał się człowiekiem
gorącego serca, o wielkim poczuciu odpowiedzialności i niezwykłej odwadze (...)".
Mieczysław Wieliczko: "...Trzeba było otoczyć opieką dzieci i kobiety, uchodźców
cywilnych i wojsko pobite - zjawił się Antall. Organizowano szkolnictwo, życie kulturalne,
opiekę zdrowotną - wszystkiemu patronował Antall (...). Powstały na Węgrzech struktury
polskiego państwa podziemnego - pomagał, ułatwiał, ochraniał, nie pytał o wiele. Łączył
w tych działaniach przyjaźń i zaufanie, odwagę i honor, serdeczność i głęboką wiarę w
słuszność Sprawy...". Mieczysław Ostoja Mitkiewicz: "... Wydaje się absolutnie
niewiarygodne, aby w sytuacji tak skomplikowanej i trudnej politycznie, pod stałą
obserwacją agentów niemieckich, udało się to wszystko. A jednak! W znacznej mierze
dziesiątki tysięcy Polaków zawdzięczają to Jozsefowi Antallowi...".
Henryk Sławik, prezes Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi
na Węgrzech, napisał w 1943 r. na łamach ukazujących się w Budapeszcie "Wieści
Polskich": "... Ziemia węgierska to ziemia naszych wiernych przyjaciół, którzy w złych i
ciężkich godzinach nie wyparli się nas, ale z całą odwagą tego szlachetnego Narodu,
byli z nami druhami w nieszczęściu...". Ten prawdziwy polski bohater zabity przez
Niemców w obozie koncentracyjnym w Mauthausen (sierpień 1944 r.) przyjaźnił się z
Jozsefem Antallem i oddał za Niego swe życie, choć być może, zdradzając Go, mógłby
je ocalić...
W marcu 1944 r. armia niemiecka wkroczyła na terytorium Królestwa Węgier i gestapo
aresztowało wielu węgierskich polityków i działaczy społecznych, którzy pomagali
Polakom, lekceważąc stałe naciski niemieckie, dotyczące drastycznego ograniczenia
swobód polskim cywilom i żołnierzom, a także polskim instytucjom, które działały na
Węgrzech pełną parą. Ofiarą tej akcji gestapo padł również dr Jozsef Antall. Był więziony
i brutalnie przesłuchiwany. Nie przyznał się do niczego i nikogo nie zdradził. Za pomoc
Polakom i służbę sprawie niepodległości Polski zapłacił więzieniem i torturami. Nękany
psychicznie i fizycznie, powtarzał swoim niemieckim oprawcom: nie pomagałem
Polakom, nie zaopatrywałem w fałszywe paszporty, nie ukrywałem polskich patriotów,
nie umożliwiałem ucieczek polskim żołnierzom, nie wydawałem tysiącom polskich Żydów
żadnych zaświadczeń, że są chrześcijanami. I w tym bezsprzecznie najtrudniejszym w
swoim życiu dniu, w sierpniu 1944 r., podczas konfrontacji w siedzibie gestapo, życie
uratował mu, jeszcze brutalniej torturowany, Henryk Sławik, pełnomocnik Rządu RP na
Uchodźstwie. Zmasakrowany i zlany krwią, stojąc naprzeciw, Jozsefa Antalla, powiedział:
"...Protestuję w imieniu moralności, protestuję w imieniu prawa międzynarodowego, nie
oskarżajcie Go. O tych sprawach nie miał żadnego pojęcia..."! W swoich wspomnieniach
Antall napisał: "...Konfrontacja została zakończona. Podczas jazdy siedzieliśmy skuleni
obok siebie. Poszukałem jego skutych kajdanami rąk, by podziękować za uratowanie mi
życia. Sławik szeptem odpowiedział:
Tak odpłaca się Polska!...".
Niemcy nie mogąc udowodnić Antallowi winy, wypuścili Go w końcu na wolność.
Mieczysław Ostoja Mitkiewicz napisał w swej książce p.t. "Wojna jest grzechem":
"...Wiele lat później, rozmawiając z Jozsefem Antallem, mówiło się przede wszystkim o
Henryku Sławiku (...). Wówczas Antall wzruszał się, trwał w zadumie. Byłoby nietaktem
przerwać tę ciszę, kiedy myślał o swoim przyjacielu, wiernym do ostatnich chwil swego
życia...".
Po zakończeniu II. wojny światowej Jozsef Antall był krótko prezesem Węgierskiego
Czerwonego Krzyża. Mimo swych ogromnych zasług i uznania międzynarodowego był
szykanowany przez komunistów. Ten piękny i szlachetny człowiek, humanista i
społecznik, wierny przyjaciel Polski, zmarł w Budapeszcie 24 lipca 1974 r. Pochowany
jest na cmentarzu Farkasret. Na płycie jego grobu ozdobionego odlewem Orła Białego
widnieje wiele mówiący napis: POLONIA SEMPER FIDELIS (On sam zwykł często
powtarzać: Polska zawsze wierna - zawsze wierny Polsce). Był odznaczony m.in.
Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. W Warszawie ma ulicę swego imienia i
tablicę na murach obronnych Starego Miasta (odsłonił ją w 1991 r. jego syn, pierwszy nie
komunistyczny premier Republiki Węgierskiej). Od trzynastu lat jego nazwisko widnieje
na tablicy w krakowskim kościele św. Barbary. W sierpniu 2003 r. ambasador RP na
Węgrzech odsłonił popiersie Antalla w jego rodzinnej miejscowości (Oroszi), a 11
listopada tegoż roku jemu poświęconą tablicę w Budapeszcie. Można rzec: tak odpłaca
się Polska...
Jozsef Antall, bohater dwóch narodów, dołączył do tych, którzy już wcześniej zapisali
złotymi zgłoskami piękne karty wspólnych polsko-węgierskich dziejów i tej jakże
niebanalnej przyjaźni. Jej fenomen mogą spróbować określić filozofowie czy historycy.
Jej istoty mogą spróbować dociec uczeni, ale najważniejsze - niech trwa.
opracował Jerzy Giza,
Dyrektor Zespołu Szkół Społecznych Nr 1 w Krakowie
JOZSEF ANTALL
(1896-1974)
Wspomnienia bywają czymś bardzo osobistym. Cofamy się myślą ku ludziom, którzy
odeszli. Do czasów kiedy byli z nami. Raz bliżej, raz dalej, ale w tym samym (najczęściej
rodzinnym) wymiarze. To wspomnienie zasadza się w pewnym sensie także na rodzinnej
nucie, choć dotyczy Osoby, której nigdy nie widziałem, ale, która jest dla mnie
szczególnie bliska i coraz bliższa od chwili, gdy (chłopcem będąc) pierwszy raz
przeczytałem o niej w pamiętniku mojego dziadka generała Józefa Gizy, w latach 1939-
1940 zastępcy szefa Przedstawicielstwa Polskich Żołnierzy Internowanych na Węgrzech.
Cofnijmy się zatem do lat II. wojny światowej...
Od 17 września 1939 r. polski żołnierz toczył nierówny bój przeciwko dwóm
ówcześnie największym armiom: niemieckiej i sowieckiej. Alianci zawiedli. Nie zamierzali
umierać za Gdańsk. Kilkadziesiąt tysięcy Polaków przekroczyło granicę polsko-
węgierską. Byli wśród nich żołnierze, ale i ludność cywilna (wśród niej dzieci i młodzież).
Dla części z nich Węgry stały się azylem na długie sześć lat, gdy Polska znikła z mapy
Europy, a dla wielu tysięcy etapem w drodze do Francji, Anglii czy na Bliski Wschód, aby
dalej walczyć o niepodległość. Społeczność węgierska przyjęła te masy uchodźców
niezwykle serdecznie, ale nie byłoby to możliwe aż w takim wymiarze, gdyby nie
przychylna postawa sfer rządowych na czele z regentem Królestwa Węgier Miklosem
Horthym i premierem Palem Telekim. I tu na arenę polskich dziejów wkracza mój bohater,
którego dotyczy to wspomnienie - dr Jozsef Antall.
Od września 1939 r. zaczął kierować sekcją polską w IX. Departamencie
(Społecznym) Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Królestwa Węgier, któremu szefował
wielki przyjaciel Polaków minister Ferenc Keresztes-Fischer. Wybór Jozsefa Antalla nie
był przypadkowy. Dało to wspaniałe efekty. Od samego początku roztoczył Antall
wszechstronną opiekę nad polskimi uchodźcami cywilnymi. Zaangażował się w to tak
bardzo osobiście i serdecznie, iż ci, którzy mieli okazję doświadczyć na sobie
pozytywnych skutków jego działań, nazwali Go Ojcem Polaków.
Potwierdzają to wspomnienia ludzi Mu współczesnych. Ks. infułat Bela Varga:
"...Antall kochał Polskę. Żył i działał dla Polski i Polaków. Okazał się człowiekiem
gorącego serca, o wielkim poczuciu odpowiedzialności i niezwykłej odwadze (...)".
Mieczysław Wieliczko: "...Trzeba było otoczyć opieką dzieci i kobiety, uchodźców
cywilnych i wojsko pobite - zjawił się Antall. Organizowano szkolnictwo, życie kulturalne,
opiekę zdrowotną - wszystkiemu patronował Antall (...). Powstały na Węgrzech struktury
polskiego państwa podziemnego - pomagał, ułatwiał, ochraniał, nie pytał o wiele. Łączył
w tych działaniach przyjaźń i zaufanie, odwagę i honor, serdeczność i głęboką wiarę w
słuszność Sprawy...". Mieczysław Ostoja Mitkiewicz: "... Wydaje się absolutnie
niewiarygodne, aby w sytuacji tak skomplikowanej i trudnej politycznie, pod stałą
obserwacją agentów niemieckich, udało się to wszystko. A jednak! W znacznej mierze
dziesiątki tysięcy Polaków zawdzięczają to Jozsefowi Antallowi...".
Henryk Sławik, prezes Komitetu Obywatelskiego ds. Opieki nad Uchodźcami Polskimi
na Węgrzech, napisał w 1943 r. na łamach ukazujących się w Budapeszcie "Wieści
Polskich": "... Ziemia węgierska to ziemia naszych wiernych przyjaciół, którzy w złych i
ciężkich godzinach nie wyparli się nas, ale z całą odwagą tego szlachetnego Narodu,
byli z nami druhami w nieszczęściu...". Ten prawdziwy polski bohater zabity przez
Niemców w obozie koncentracyjnym w Mauthausen (sierpień 1944 r.) przyjaźnił się z
Jozsefem Antallem i oddał za Niego swe życie, choć być może, zdradzając Go, mógłby
je ocalić...
W marcu 1944 r. armia niemiecka wkroczyła na terytorium Królestwa Węgier i gestapo
aresztowało wielu węgierskich polityków i działaczy społecznych, którzy pomagali
Polakom, lekceważąc stałe naciski niemieckie, dotyczące drastycznego ograniczenia
swobód polskim cywilom i żołnierzom, a także polskim instytucjom, które działały na
Węgrzech pełną parą. Ofiarą tej akcji gestapo padł również dr Jozsef Antall. Był więziony
i brutalnie przesłuchiwany. Nie przyznał się do niczego i nikogo nie zdradził. Za pomoc
Polakom i służbę sprawie niepodległości Polski zapłacił więzieniem i torturami. Nękany
psychicznie i fizycznie, powtarzał swoim niemieckim oprawcom: nie pomagałem
Polakom, nie zaopatrywałem w fałszywe paszporty, nie ukrywałem polskich patriotów,
nie umożliwiałem ucieczek polskim żołnierzom, nie wydawałem tysiącom polskich Żydów
żadnych zaświadczeń, że są chrześcijanami. I w tym bezsprzecznie najtrudniejszym w
swoim życiu dniu, w sierpniu 1944 r., podczas konfrontacji w siedzibie gestapo, życie
uratował mu, jeszcze brutalniej torturowany, Henryk Sławik, pełnomocnik Rządu RP na
Uchodźstwie. Zmasakrowany i zlany krwią, stojąc naprzeciw, Jozsefa Antalla, powiedział:
"...Protestuję w imieniu moralności, protestuję w imieniu prawa międzynarodowego, nie
oskarżajcie Go. O tych sprawach nie miał żadnego pojęcia..."! W swoich wspomnieniach
Antall napisał: "...Konfrontacja została zakończona. Podczas jazdy siedzieliśmy skuleni
obok siebie. Poszukałem jego skutych kajdanami rąk, by podziękować za uratowanie mi
życia. Sławik szeptem odpowiedział:
Tak odpłaca się Polska!...".
Niemcy nie mogąc udowodnić Antallowi winy, wypuścili Go w końcu na wolność.
Mieczysław Ostoja Mitkiewicz napisał w swej książce p.t. "Wojna jest grzechem":
"...Wiele lat później, rozmawiając z Jozsefem Antallem, mówiło się przede wszystkim o
Henryku Sławiku (...). Wówczas Antall wzruszał się, trwał w zadumie. Byłoby nietaktem
przerwać tę ciszę, kiedy myślał o swoim przyjacielu, wiernym do ostatnich chwil swego
życia...".
Po zakończeniu II. wojny światowej Jozsef Antall był krótko prezesem Węgierskiego
Czerwonego Krzyża. Mimo swych ogromnych zasług i uznania międzynarodowego był
szykanowany przez komunistów. Ten piękny i szlachetny człowiek, humanista i
społecznik, wierny przyjaciel Polski, zmarł w Budapeszcie 24 lipca 1974 r. Pochowany
jest na cmentarzu Farkasret. Na płycie jego grobu ozdobionego odlewem Orła Białego
widnieje wiele mówiący napis: POLONIA SEMPER FIDELIS (On sam zwykł często
powtarzać: Polska zawsze wierna - zawsze wierny Polsce). Był odznaczony m.in.
Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. W Warszawie ma ulicę swego imienia i
tablicę na murach obronnych Starego Miasta (odsłonił ją w 1991 r. jego syn, pierwszy nie
komunistyczny premier Republiki Węgierskiej). Od trzynastu lat jego nazwisko widnieje
na tablicy w krakowskim kościele św. Barbary. W sierpniu 2003 r. ambasador RP na
Węgrzech odsłonił popiersie Antalla w jego rodzinnej miejscowości (Oroszi), a 11
listopada tegoż roku jemu poświęconą tablicę w Budapeszcie. Można rzec: tak odpłaca
się Polska...
Jozsef Antall, bohater dwóch narodów, dołączył do tych, którzy już wcześniej zapisali
złotymi zgłoskami piękne karty wspólnych polsko-węgierskich dziejów i tej jakże
niebanalnej przyjaźni. Jej fenomen mogą spróbować określić filozofowie czy historycy.
Jej istoty mogą spróbować dociec uczeni, ale najważniejsze - niech trwa.
opracował Jerzy Giza,
Dyrektor Zespołu Szkół Społecznych Nr 1 w Krakowie