background image

PIERWSZA PRAWDZIWA TEORIA STOŁU 

 

(tylko dla odpornych i posiadających poczucie humoru)

 

Zbigniew Płochocki

 

 

Motto  I:  Na  dworze  władcy  żyło  dwóch  zwalczających  się  wzajemnie  nadwornych  matematyków.  Zdarzyło 
się, że każdy z nich sformułował swoje twierdzenie, przeciwstawne twierdzeniu przeciwnika. Nie mogąc sami 
dojść  do  porozumienia,  odwołali  się  do  osądu  władcy.  Pierwszy  z  nich  wygłosił  swoje  twierdzenie  i 
udowodnił  je.  Na  to  władca  orzekł:  -  Masz  racje,  mój  nadworny  matematyku.  Wtedy  drugi  zawołał:  -  Alei 
Najjaśniejszy  Panie,  jest  to  twierdzenie  fałszywe,  po  czym  wygłosił  swoje  twierdzenie  i  udowodnił  je,  co 
władca  skomentował:  -  I  ty  masz  rację,  mój  nadworny  matematyku.  Wtedy  odezwał  się  nadworny  błazen, 
siedzący u nóg władcy: -Ależ Najjaśniejszy Panie, nie mogą, mieć obaj racji, jeśli każdy z nich twierdzi coś 
wręcz przeciwnego. Na to władca odparł; - Ty tez masz racje, mój nadworny błaźnie! 

[1]

 

Z  problemem  stołu  (i  innych  mebli  stołopodobnych,  które  tu  ogólnie  będę  nazywał  stołami)  stykamy  się  od 
początku naszego życia. Spotykamy stoły, które stoją jak opoka, stykamy się też ze stołami, które wiecznie się 
chwieją,  niezależnie  od  naszych  wysiłków,  aby  je  ustabilizować 

[2]

.  Myśliciele  z  branży  hołdują  nawet 

hipotezie, że istnieją dwa podstawowe rodzaje stołów: z natury stabilne oraz z natury niestabilne 

[3]

.

 

Aliści  często  się  zdarza,  że  stół  dotychczas  stabilny  nagle  zaczyna  się  kiwać.  I  odwrotnie,  stół  dotychczas 
niespokojny i nerwowy ni z tego, ni z owego łagodnieje jak baranek i staje się solidnym stołem stabilnym 

[2]

.

 

Te fakty doświadczalne, znane zapewne każdemu, wskazują, że hipoteza dwóch rodzajów stołów zawiera tylko 
część prawdy, że prawdziwa natura stołu jest bardziej złożona; że na jej opisanie nie starcza tak prostych pojęć, 
jak stabilność i niestabilność.

 

Otóż  mnie  udało  się  odsłonić  rąbek  tajemnicy  i  odkryć  prawdziwą  naturę  stołu,  a  przynajmniej  -pewnej  klasy 
mebli zwanych tu ogólnie stołami. Odkrycie to publikuję po raz pierwszy (a pewnie i ostatni, chyba że zdołam 
ukończyć moją teorię odwracania kota ogonem, której fragmentem jest niniejsza praca).

 

Rozważać tu będziemy stoły o n smukłych nogach, gdzie: 1° n jest dowolną, ale ustaloną liczbą naturalną, a 2° 
noga smukła to taka, której długość jest znacznie większa od jej szerokości (Czytelnicy lubiący precyzję mogą 
myśleć  o  stołach  o  nieskończenie  smukłych  nogach).  W  związku  z  drugą  specyfikacją  obszar  kontaktu  nogi 
stołowej z podłogą będę traktował jako punkt.

 

Otóż  twierdzę,  że  każdy  stół  powyższej  klasy  ma  naturę  dualistyczną  (stabilno-niestabilną),  że  nie  ma  dwóch 
rodzajów stołów (stabilne i niestabilne), lecz istnieje tylko jeden rodzaj stołów, które mogą nam się objawiać w 
jednym ze swych dwu stanów: stanie stabilnym lub w stanie niestabilnym.

 

background image

Podstawą mojej teorii natury stołu jest znany lemat J. Koena 

[4]

, który dla uniknięcia nieporozumień przytoczę 

tu i udowodnię.

 

Lemat Koena: W każdym stadzie złożonym z n koni (n - liczba naturalna) wszystkie konie są tej samej maści.

 

Dowód  lematu  Koena  (przez  indukcję).  Sprawdzamy  najpierw  prawdziwość  lematu  w  przypadku  stada 
złożonego z jednego konia (n=1). W tym przypadku lemat jest prawdziwy (teoretycy mogą to uznać za definicję 
pojęcia „maść konia", „doświadczalnicy" mogą to sprawdzić empirycznie poza miastem, albo nawet w mieście 
na targowisku).

 

Teraz  zakładamy  prawdziwość  lematu  dla  każdego  stada  złożonego  z  n  >  1  koni.  Lemat  -  zgodnie  z  zasadą 
rozumowania indukcyjnego - uznamy za udowodniony, jeśli z założenia powyższego wydedukujemy, że jest on 
prawdziwy również dla każdego stada złożonego z n + 1 koni.

 

Rozważmy  więc  dowolne  stado  zawierające  n  koni.  Z  założenia  wszystkie  konie  w  tym  stadzie  są  tej  samej 
maści.  Do  tego  stada  dołączamy  jeszcze  jednego,  dowolnego  (ale  ustalonego)  konia,  otrzymując  w  ten  sposób 
złożone  z  n  +  1  koni.  Z  tego  nowego  stada  usuwamy  jednego  innego  (niż  ten  dołączony)  konia,  otrzymując 
znowu stado z n końmi. W tym stadzie jest n-1 koni tej samej maści oraz jeden (ten dołączony), którego maści 
jeszcze  nie  znamy.  Ale  w  myśl  założenia,  w  każdym  stadzie  z  n  końmi  wszystkie  konie  są  jednakowej  maści, 
więc ten nasz dołączony ma taką samą maść jak owe n-1 koni z poprzedniego stada. Takiej samej maści jest też 
koń usunięty przez nas ze stada (po dołączeniu nowego konia),  więc jeśli go na powrót przyłączymy do stada, 
otrzymamy stado złożone n+ 1 koni takiej samej maści, co właśnie mieliśmy wykazać, zatem lemat Koena jest 
udowodniony.

 

Sceptykom zwracam w tym miejscu uwagę, że na mocy lematu Koena maść konia jest nie tylko cechą elementu 
zbioru (czyli - konia), ale też -cechą zbioru (czyli - stada). I to jest bardzo istotne pierwsze spostrzeżenie! Drugie 
dotyczy ogólnego charakteru lematu Koena. Możemy bowiem przez konia rozumieć dowolny inny przedmiot, a 
przez  maść  -  dowolną  inną  cechę  tego  przedmiotu  (na  mocy  pierwszego  spostrzeżenia  będzie  to  jednocześnie 
cecha dowolnego zbioru tych przedmiotów).

 

Te  dwa  istotne  spostrzeżenia  prowadzą  nas  do  dwóch  fundamentalnych  twierdzeń  o  naturze  stołu  (z 
rozpatrywanej klasy), mianowicie:

 

Twierdzenie  1  (o  powszechnej  niestabilności  stołu):  każdy  stół  (należący  do  wyspecyfikowanej  klasy)  jest 
niestabilny.

 

Dowód: jak lematu Koena, jeśli konia odwzorujemy na nogę stołową, a maść - na własność destabilizacji stołu.

 

Twierdzenie 2 (o powszechnej stabilności stołu): każdy stół (należący do wyspecyfikowanej klasy) jest stabilny.

 

Dowód:  jak  Koena,  jeśli  l°za  kryterium  stabilności  stołu  przyjmiemy,  że  punkty  styku  wszystkich  jego  nóg  z 
podłogą leżą w płaszczyźnie poziomej, oraz 2° konia odwzorujemy na punkt styku nogi stołowej z podłogą, zaś 
maść konia - na przynależność do płaszczyzny poziomej.

 

Nawiasem  zwracam  uwagę,  że  po  tym  odwzorowaniu  lemat  Koena  przyjmuje  postać,  która  może 
zrewolucjonizować  geometrię:  mianowicie,  każdy  zbiór  złożony  z  n  punktów  (n  -  liczba  naturalna)  leży  w 
płaszczyźnie poziomej. Czytelnikowi proponuję uogólnienie tego twierdzenia na następujące: wszystkie punkty 
leżą  w  płaszczyźnie  poziomej.  Odważny  Czytelnik  zechce  zapewne  pójść  dalej  i  dowieść  następujące  dwie 
komplementarne hipotezy, określające raz na zawsze, charakter i liczbę wymiarów przestrzeni, w której żyjemy, 
mianowicie:  
Hipoteza 1: każda przestrzeń 3-wymiarowa jest płaszczyzną (a więc jest nieskończenie cienka);  
Hipoteza II: każda płaszczyzna jest 3-wymiarowa (a więc jest nieskończenie gruba).

 

I  tak  oto,  konstruując  teorię  będącą  uogólnieniem  faktów  empirycznych  doszliśmy  do  pozornego  paradoksu. 
Istotnie, jest to paradoks tylko pozorny. Przypomnijmy, że do podobnego paradoksu doszła swego czasu  także 
fizyka  przy  okazji  badania  natury  światła,  kiedy  to  okazało  się,  że  światło  ma  cechy  i  falowe,  i  korpuskularne 
(cząstkowe), a właściwym rozwiązaniem tego paradoksu była teoria oparta na dualizmie falowo-korpuskularnym 
ś

wiatła.

 

Takież  jest  też  rozwiązanie  naszego  pozornego  paradoksu  natury  stołu:  każdy  stół  (omawianej  klasy)  jest 
zarazem stabilny i niestabilny, a jednocześnie nie jest ani stabilny, ani niestabilny. Ma naturę bardziej złożoną, 
dualną (stabilno-niestabilną), dla której opisu pojęcia stabilności i  niestabilności są zbyt  ciasne. I podobnie jak 
Ś

wiatło,  które  w zależności od  warunków  ukazuje nam  swe bądź falowe, bądź korpuskularne oblicze  - tak też 

każdy  stół,  zależnie  od  warunków,  ukazuje  nam  swą  bądź  stabilną,  bądź  niestabilną  „twarz",  wystarczy  więc 
niezauważalna  zmiana  warunków,  a  stabilny  stół  zacznie  się  chwiać  lub  odwrotnie  -chwiejny  stół 
znieruchomieje.

 

Przed  wyciągnięciem  wniosków  wypada  zauważyć,  że  do  przedstawionych  wyżej  rezultatów  na  temat 
prawdziwej  natury  stołu  można  dojść  również  na  drodze  empirycznej  (pod  warunkiem  '  wszakże,  że 
eksperymentator - jak mawiał Bertold Brecht - patrzy się, a nie gapi). Mnie jako teoretykowi przyświecało wszak

 

Motto II: Teoria powinna dać możliwość obliczenia wyniku doświadczenia szybciej, niż można by go uzyskać 
z samego doświadczenia.

 

A teraz wnioski:

 

Wniosek  1.  (dla  cierpliwych):  w  nadziei,  iż  istnieje  skończone  prawdopodobieństwo,  że  chwiejący  się  stół 

background image

przejdzie w stan stabilny, wystarczy spokojnie poczekać.

 

Wniosek 2. (dla niecierpliwych): bezcelowe są próby trwałej stabilizacji chwiejącego się stołu przez wydłużanie 
wybranych jego nóg (w najprostszej wersji - przez podkładanie bibułek, książek, czy innych przedmiotów), czy 
też przez zmianę ich liczby, gdyż - jak to wynika z podstawowych twierdzeń - natura stołu o smukłych nogach 
nie zależy ani od długości, ani od liczby nóg stołowych.

 

Wniosek  3.  (dla  ambitnych):  celem  stabilizacji  chwiejącego  się  stołu  należy  raczej  spróbować  regulować  nie 
uwzględniony w powyższej teorii parametr, mianowicie - szerokość nóg stołowych. Fakty doświadczalne (choć 
niezbyt systematycznie zbierane) zdają się bowiem wskazywać, że nieskończenie (w praktycznym przybliżeniu 
dostatecznie)  szeroka  noga  stołowa  gwarantuje  swemu  stołowi  stabilność  (i  to  może  nawet  bezwzględną). 
Najbardziej ambitni Czytelnicy, którym przypadła do gustu moja powyższa propozycja, zechcą ją zapewne dalej 
rozwinąć.  Cieszyłbym  się,  gdyby  z  mojej  inspiracji  powstała  teoria  natury  stołu  w  przeciwnym  przypadku 
granicznym (tzn. -o nieskończenie szerokich nogach), stołu z nogami o skończonej szerokości, wreszcie stołu o n 
nogach (smukłych, nieskończenie szerokich oraz skończenie szerokich) gdzie n jest (kolejne uogólnienie): liczbą 
całkowitą, wymierną, rzeczywistą, zespoloną.

 

Motto III: (J. Mastersa reguła 13. uderzenia): jeśli zegar wybił trzynaście raty, to oznacza to nie tylko, że 13. 
uderzenie było fałszywe, ale też, że należy wątpić w wiarygodność wszystkich poprzednich dwunastu uderzeń.
 

[5]

 

background image

Blbliografia:

 

1.  Zbiory prywatne autora, źródło, niestety, gdzieś się zawieruszyło. 

 

2.  Zaprzyjaźnieni użytkownicy mebli stołopodobnych (doniesienia prywatne). 

 

3.  Zaprzyjaźnieni stolarze (informacje prywatne). 

 

4.  J. Koen, w: A stress analysis of a straples evening gown. Engelwood Cliffs New York 1963. 

 

5.  Maksyma E. Condona, cyt. w: C. Darrow, Physlcs Today, 4, No 11 (1951); 

 

6.  Przytaczam u: Fiziki prodłżajut szutit, Wyd. Mir, Moskwa 1968.

 

background image

PS 
(Przypis dydaktyczny dla teoretyków). Trzej rybacy wyciągali wieczorem sieć z rybami. Nie zdążyli uporać się 
ze wszystkim przed nastaniem zmroku, postanowili więc zanocować na wyspie, a rano policzyć ryby i podzielić 
między siebie. Jednakże jeden z nich, kiedy koledzy już zasnęli, postanowił zaryzykować i powrócić do domu. 
Policzył więc ryby. Było ich n. Niestety, liczba ta nie dzieliła się bez reszty przez 3. Rybak zauważył wszak, że 
jeśli jedną rybę wrzuci z powrotem do jeziora, to resztę można już podzielić na trzy równe części. Tak też zrobił 
i ze swoją częścią popłynął do domu. W nocy zbudził się drugi rybak. On też postanowił  wracać do domu nie 
czekając  na  kolegów.  Nie  widząc  ich  (była  noc)  postanowił  podzielić  ryby  na  trzy  części  i  ze  swoją  popłynąć 
nocą  do  domu.  Problem,  z  jakim  się  zetknął,  był  jednak  identyczny,  jak  w  przypadku  pierwszego  rybaka. 
Identycznie też go rozwiązał. Oczywiście, trzeci rybak obudził się nad ranem i nie widząc kolegów domyślił się, 
ż

e odpłynęli wcześniej, podzieliwszy uprzednio złowione ryby na trzy równe części. Zabrał więc to, co zostało, i 

popłynął do domu. 

 

Pytanie:  Ile  najmniej  ryb  było  w  sieci?  Czytelnik  po  namyśle  odpowie  pewnie:  n  =  7.  Aliści  wybitny  fizyk 
angielski Paul A.M. Dirac, laureat Nagrody Nobla znany ze ścisłości rozumowania, udowodnił, że rozwiązanie: 
n = 7 nie jest właściwe. Poprawnym rozwiązaniem - wg Diraca - tak sformułowanego zadania jest: n = -2 (!) co 
Czytelnik sam zechce już sprawdzić.