SLAVE BOY
Evangeline Anderson
www.loose-id.com
Tłumaczenie: GeDeTe
UWAGA!!!
Książka zawiera dokładne opisy scen seksu oraz wulgarny język mogące być uznane za
nieprzyzwoite i obraźliwe przez niektórych czytelników. Przeznaczona jest tylko i
wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Historia zawarta w tej książce jest fikcją. Niektóre wydarzenia mogą sprawiać wrażenie
odwołania do aktualnych lub historyczny zdarzeń, istniejących miejsc, nazw i postaci
jednak wszystkie są całkowicie fikcyjne i stanowią wytwór wyobraźni autorki.
Rozdział piąty
Pokój okazał się być przestronnym pomieszczeniem, większym niż cały statek, w
którym spędzili ostatni tydzień, co sprawiło, że Haven odetchnął z ulgą. Niestety, było
tam jedynie jedno łóżko, ogromny żelowy materac przykryty błękitno niebieskim i
złotym futrem pokryty stosem powietrzno-piankowych poduszek. Wren od razu wszedł
do dużej łazienki, dając Havenowi jedynie szybkie spojrzenie na szeroką pseudo-
marmurową wannę zanim zamknął drzwi.
Haven położył się na plecach na łóżku, czując jak żel w materacu pod nim
dostosowuje się do jego kształtów. Biorąc głęboki oddech starał się myśleć. Coś tutaj się
działo poza naruszeniem etykiety, był tego pewien. Coś z Ministrem H’rak. Kilka razy
olbrzymi Tiberiończyk wydawał się prawie powiedzieć coś odkrywczego i nagle
zatrzymywał się. Co tu się dzieje?
Ale nie ważne jak bardzo starał się skoncentrować na tej kwestii, jego myśli
krążyły wokół faktu, że za kilka godzin on i Wren zostaną przedstawieni boskiemu-
cesarzowi, Rudgezowi Czwartemu. I będą zmuszeni wykonać jakiś rodzaj aktu
seksualnego, jeżeli chcą uniknąć olbrzymiej obrazy. Ale jaki powinien być „dostatecznie
szacowny” jak powiedział H’rak? Czy Haven będzie zdolny zmusić się do czegoś więcej
nić tylko delikatny pocałunek? Czy będzie zmuszony publicznie upokorzyć swojego
ucznia masturbując go u stóp boskiego-cesarza, albo cos jeszcze gorszego?
Haven starał się rozpatrywać sprawę obiektywnie, ale był rozdarty, jego umysł
opanowały dwie kwestie pożądanie i poczucie winy. Nie było mowy aby był w stanie
dotknąć swojego ucznia w seksualny sposób – było to kategorycznie zabronione przez
Radę Starszych. A jak dotąd wyglądało że jeżeli chciał aby te negocjacje zakończyły się
sukcesem, będzie musiał nagiąć reguły. W tym samym czasie, mimo że, nawet gdyby
mógł dotknąć Wrena w niewłaściwy sposób, absolutnie nie sprawiało mu to
przyjemności albo kontynuowało wyobrażanie sobie w głowie. Nie mógł wyobrażać
sobie, na przykład, w jaki sposób czułby się trzymając twardą, smukłą męskość swojego
ucznia w dłoni i poruszać nią dopóki Wren nie dojdzie, wstrzymując oddech kiedy on
wytryśnie w ręce Havena. Albo sposób w jaki sposób smakowałaby sperma na jego
języku gdyby ssał Wrena albo zamiast tego chwytał gruby, słony wytrysk w swoje usta.
Albo gdyby mógł czuć jak Wren ssie go, biorąc gruby penis Havena głęboko w usta i
pochłaniać ochoczo kiedy Haven będzie go wkładał miedzy słodkie, różowe wargi
swojego ucznia...
Fantazje Havena przerwało przytłumione przekleństwo wydobywające się z
wnętrza łazienki. Podniósł się gwałtownie z żelowego materaca, świadomy że jego penis
był twardy w obcisłych czarnych spodniach które nosił.
- Wren? – zawołał, zastanawiając się co jego uczeń robił i starał się nie wyobrażać
sobie go w czarnej skórzanej uprzęży która rozdwajała się na pierścień na penisie.
- Mistrzu? – Wren otworzył drzwi łazienki, wyglądając na złego i zawstydzonego
– Czy możesz mi pomóc? – zapytał, wskazując na skórzaną uprząż o której Haven tak
bardzo starał się nie myśleć – Minister Odzieży nie żartował o tych hamujących
kajdanach – przez chwilkę miałem ręce blisko mojego, eh, krocza, doznałem strasznego
szoku.
- Chodź tu i pozwól mi zobaczyć co mogę z tym zrobić. – Haven skinął na
swojego ucznia, który podszedł i stanął między jego kolanami – W porządku, pozwól że
spojrzę – Haven skoncentrował się na kajdankach, starając się ignorować fakt że
boleśnie stercząca erekcja Wrena zbliżyła się do jego twarzy kiedy pracował. Niestety
po dziesięciu minutach intensywnej koncentracji musiał przyznać się do porażki.
- Mistrzu? – Wren spojrzał na niego z nadzieją, ale Haven zaprzeczył ruchem
głowy.
- Przykro mi, Uczniu, ale mechanizm zamykający kajdan zdaje się mieć mocne
zabezpieczenia. Mógłbym wezwać Nóż Radiance aby przeciąć je, ale obawiam się że
jeżeli spróbujemy je zdjąć bez klucza, wstrząs który wywołują mógłby cię zabić.
- To znaczy, naprawdę będę musiał nosić to przez cały czas kiedy tu jesteśmy? –
Wren jęknął – Boże, Mistrzu, to będzie tortura!
Haven skinął ponuro.
- Wiem, przykro mi Wren. Może mógłbym porozmawiać z Ministrem Odzieży o
kluczu kiedy przyjdzie aby przynieść nam nowe ubrania na Wielką Promenadę dziś
wieczorem.
- Oh, bogowie. – Wren opadł na łóżko obok niego, leżał na plecach więc jego
tętniący penis wznosił się prosto przed nim. – Nie mogę w to uwierzyć. Jestem nadal
twardy i obolały a teraz... – potrząsnął głową, patrząc zawstydzonym wzrokiem –
Mistrzu, nie podoba mi się że cię o to proszę, ale czy mógłbyś przynajmniej zdjąć tą
przeklętą rzecz? Abym mógł, eh, opaść? – skinął w dół na swój gniewnie czerwony
penis, który, w rzeczywistość, wyglądał na boleśnie twardy.
- Oczywiście, Wren. – zadanie było w pewnym stopniu kłopotliwe, Haven klęknął
na krawędzi łóżka więc mógł manipulować czarną skórzaną klamrą która ściskała penis
jego ucznia. Okazało się że jest to trudniejsze zadania odkąd skóra stała się śliska od
olejku którym wcześniej posmarował Wrena. – I nie musisz się wstydzić prosząc mnie o
pomoc – dodał spoglądając w górę aby spotkać wzrok ucznia – wiem że jesteśmy w
niewygodnej sytuacji, Wren, ale nadal możesz liczyć na mnie, moje wsparcie i pomóc w
czymkolwiek tylko trzeba.
- Dziękuję, Mistrzu – wyraźny tenor głosu Wrena był miękki z wdzięczności –
Jesteś taki dobry dla mnie. – przeniósł swoje biodra tak że jego twarda, smukła męskość
przesunęła się lekko wbrew palcom Havena kiedy nadal pracował nad upartą zapinką.
Haven przełknął ślinę skrępowany. Boże, nie było możliwości aby czerpał
jakąkolwiek przyjemności w tym że czuł penis swojego ucznia w rekach, mimo to jego
własny penis był twardy wewnątrz jego spodni i nie było nic co mógłby z tym zrobić.
- Mistrzu – Wren kontynuował, najwyraźniej nieświadomy jego skrępowania – Co
będziemy musieli robić na tej dziwnej Tiberiońskiej uroczystości wieczorem – tej
Wielkiej Promenadzie? – podniósł się na łokciach i spojrzał na Havena, jedna
brązowozłota brew uniosła się pytająco – Chodzi mi o to że żeby uniknąć możliwości
dawania obrazy kiedy będziesz przedstawiany boskiemu-cesarzowi.
- Nie wiem dokładnie, Wren – Haven westchnął i potrząsnął głową – starałem się
rozgryźć to... próbowałem wymyślić co mogłaby być najmniejszą, eh, inwazyjnym
pokazem do którego moglibyśmy się uciec bez urażania Tiberion.
- Sądzę że mógłbyś, hm, dotknąć mnie – w taki sposób jak Minister H’rak zrobił
ze swoim niewolnikiem chwilę temu. – twarz Wrena zrobiła się trochę czerwona, ale
pulsujący penis nadal ściśnięty przez skórzany pierścień uprzęży wyraźnie udowadniał
że nie znalazł pomysłu na nieatrakcyjność.
- Myślałem że możemy się posunąć dalej do całowania, Uczniu – powiedział
beznamiętnie Haven, w końcu potrafił być nieustępliwy, śliska klamra drgnęła.
- Chyba tak. – Wren wydawał się zamyślony – Mógłbym klęknąć i pocałować
twój penis, Mistrzu. To powinno być wystarczająco szacowne. – wysłał szybkie
mentalne wyobrażenie siebie klęczącego na podłodze przed Mistrzem, z rozpiętymi
obcisłymi czarnymi spodniami i twardy nagi penis Havena wystający z nich. Pełne
zmysłowe usta Wrena były otwarte, wykonujące gorący głęboki pocałunek na szerokiej
główce męskości Mistrza w czasie gdy Haven trzymał jedną dużą rękę w sterczących
brązowo złotych włosach ucznia i usilnie nakłaniał do wzięcia więcej, ssania głębiej...
Obraz był tak żywy że Haven niemal mógł czuć wilgotne ciepło ust swojego
ucznia okrywających bolącą główkę jego penisa. Musiał się ugryźć aby powstrzymać
jęk i osłonić szybko swoje emocje.
- Na prawdę wydaje mi się że to nie będzie konieczne – powiedział, beznamiętnie,
ostrożnie starając się trzymać swój ton spokojnym – Tutaj, myślę że mam to. –
tryumfalnie, szarpnął luzując uprząż, patrząc jak czarny skórzany rzemień ześlizguje się
z nagiego ciała jego ucznia.
- Nie wiem, Mistrzu, nie chcemy urazić ich. - Wren spojrzał na niego szerokimi
oczami i usiadł na łóżku. – I... i chciałem tylko abyś wiedział że jeżeli musieli to zrobić
albo cokolwiek innego, mogę... mam na myśli, to nie skrzywdzi mnie.
- Czy uważasz że to może zmartwić mnie? – Haven spuścił nagi na podłogę i
usiadł obok Ucznia na żelowym materacu z rękoma na kolanach – Wren, nie pamiętasz
co ci obiecałem kiedy zabrałem cię z Rigel Sześć? Powiedziałem że NIK więcej nie
wykorzysta twojego ciała bez twojej zgody, i to włącznie ze mną.
- Pamiętam to, Mistrzu - pamiętam dobrze – złote oczy Wrena zrobiły się
wilgotne i błyszczące – Ale to nie było –-wbrew mojej woli, mam na myśli... cokolwiek,
Mistrzu musisz zrobić mi, albo ja będę musiał zrobić tobie w trakcie tej misji - nic z tego
nie urazi mnie ani nie skrzywdzi tak długo jak długo to będzie z tobą. – wstał z łóżka i
ukląkł pomiędzy nogami Havena, patrząc na niego poważnie. – Mistrzu, nie wiesz że
będę chętnie brał cię do ust? Że będę ssał się głęboko i połknę kazką kroplę kiedy
dojdziesz? – położył lekko ręce na kolanach Havena i pochylił się lekko dla
podkreślenia słów – I, Mistrzu gdybyś musiał wykorzystać mnie, otworzę się dla ciebie.
Ulegnę twojemu penisowi w moich ustach, w moim tyłku, wszędzie na moim ciele.
Cokolwiek będzie musiał zrobić, w jaki cokolwiek sposób potrzebujesz weź mnie,
jestem twój - twój całkowicie.
- Boże, Wren. – Haven mógł słyszeć zdecydowanie w głosie swojego ucznia ale
nie mógł kontrolować siebie. Potarł ręką swoje kruczoczarne włosy i potrzasną głową,
starając się uwolnić od erotycznych obrazów swojego ucznia przepływającymi przez
jego głowę. – Nie... nie mów tak – mruknął, starając się brzmieć srogo i poważnie – Ta
misja... nie dojdzie tego. Poradzimy sobie jakoś.
- Ale Mistrzu... – Wren wstał i oparł się aby delikatnie musnąć wargami policzek
Havena, jego oddech rozgrzewał bok szyi Havena. – Musimy być realistyczni. Nie
możemy pozwolić aby Tiberioni po prostu doszczętnie zniszczyli Gowan ponieważ
byliśmy zbyt delikatni aby postępować zgodnie z ich protokołem i zwyczajami. Więc
może... może powinniśmy przećwiczyć.
Haven wziął głęboki wdech i delikatnie pocałował swojego ucznia w czoła zanim
odepchnął go delikatnie ale mocno.
- Co próbujesz powiedzieć, Uczniu?
- Jedynie to.. że teraz byłby dobry czas aby... przećwiczyć to co Minister H’rak
pokazał ze swoim niewolnikiem. – westchnął Wren ze wstydem przechodzącym przez
twarz. – Proszę, Mistrzu. Nigdy bym nie prosił o to ale, ale ja naprawdę boje się i nie
mogę zrobić niczego sam przez te kajdanki – podniósł bezradnie ręce, pokazując
nieporęczne czarne kajdanki blokujące otaczające jego smukłe nadgarstki.
Haven spojrzał w dół na szczupłe nagie ciało i zobaczył o czym mówił jego
uczeń. Mimo że pierścień na penis został usunięty męskość Wrena nadal była twarda, a
perłowe krople preejakulatu zbierały się na koniuszku. Najwyraźniej, rozmowa która
prowadzili wywołała u niego pobudzenie. „To prawdopodobnie wzbudziło go”,
pomyślał Haven beznamiętnie. Starał się nie zastanawiać dlaczego rozmowa o
seksualnej uległości – uległości Wrena do niego – wywołała taki efekt na oboju.
Ponieważ jego własny penis był także nadal twardy jak skała.
Poczucie winy dręczyło go i wtedy przypomniał sobie nieszczęśliwy wzrok
Gowańskiego niewolnika H’raka. Minister wojny czerpał niezwykłą przyjemność z
faktu że trzymał swojego niewolnika w stanie ciągłej seksualnej agonii przez ponad
sześć standardowych miesięcy. Haven nie chciał robić tego swojemu uczniowi, nie
chciał aby Wren czuł stały psychiczny ból który nie pozwalałby mu skupić się na misji.
Byłoby to okrutne i złe, jedynie kilka bezosobowych ruchów ręką, mógł łatwo ulżyć
młodemu mężczyźnie. Mógł to zrobić? Nagle jego umysł pogodził się z tym.
Najwyraźniej, Wren wziął jego długie milczenie za odmowę.
- Przepraszam, Mistrzu, nie powinienem pytać... jedynie pomyślałem... – milkł
stopniowo, jego głos był pełen cierpienia.
- Nie, Wren – Haven ujął go za brodę, nachylając twarz ucznia dopóki nie byli na
tym samy poziomie. Westchnął.
- Chciałem tylko skończyć mówiąc że możesz poprosić mnie o pomoc w każdej
sprawie. Oczywiście, to nie jest coś co kiedykolwiek robiliśmy w trakcie standardowej
misji, ale nie mogę pozwolić ci cierpieć jedynie dlatego że taka pomoc nie jest tym co
Rada uznałaby za właściwe.
- Dziękuję, Mistrzu – twarz Wrena wypełniła się wdzięcznością – Jak
właściwie...?
- Nie jestem pewny co do wymaganych działań, ponieważ nie robiłem tego nigdy
- ani nic podobnego – powiedział beznamiętnie Haven – ale wydaje mi się że byłoby
najlepiej gdybym usiadł ponownie opierając się o łóżko
a ty pochyliłbyś się nade mną. –
przesunął się do tyłu dopóki chłodny metal Tiberiońskiego łóżka przewinął srebrnego
oparcia przyciskającego się do jego pleców i skinął na Wrena aby usiadł pomiędzy jego
nogami i pochylił się nad nim.
- Tak, Mistrzu. – Wren przypełznął na rekach i kolanach, napięte mięśnie
odznaczały się pod jego lśniącą złotą skórą. Haven pomyślał że nigdy nie widział
niczego równie pięknego czy erotycznego. Odepchnął myśli na bok i starał się
skoncentrować na pracy rąk. „Zły wybór” powiedział sobie. I mimo to prawie
masturbował swojego ucznia. „Nie myśl o tym - po prostu zrób to” radził sobie.
„Pamiętaj traktować to bezosobowo” Bezosobowo – prawda. Dlaczego więc zachęcał
teraz swojego ucznia aby położył się na nim na plecach, przytulił się zamiast po prostu
wziąć go w rękę i zrobi to szybko tak jak H’rak zrobił ze swoim niewolnikiem. Ale
potem Wren usadowił się tak żeby jego gładkie, nagie plecy naciskały na klatkę
piersiową Havena i zdawało się ze wszystkie logiczne myśli opuściły jego umysł.
- Rozluźnij się i rozsuń nogi do mnie – Haven słyszał swój własny głos mówiąc.
Młody mężczyzna w jego ramionach wykonał prośbę od razu, opierając tył głowy o
ramię Havena i otworzył szeroko swoje nogi odsłaniając smukłą, pulsującą męskość.
- Proszę, Mistrzu – powiedział półgłosem, jego głos brzmiał błagalnie – To tak
boli. Potrzebuję cię... potrzebuję twojej reki na mnie. Proszę.
- Spokojnie, Wren – Haven pocałował delikatnie jego miękki policzek, smakując
trochę słony posmak na jego skórze – Zamknij oczy i pozwól mi dotknąć cię.
- Tak, Mistrzu – mruknął Wren. Haven zwrócił uwagę że żywo bursztynowe oczy
pozostały zaciśnięte, przyglądał się jak sięga w stronę ciała ucznia i bierze bolący penis
Wrena w swoją rękę drugi raz tego dnia.
Ostrożnie, Haven zaczął u podstawy i przesunął w górę w stronę główki,
dokładnie tak jak wcześniej kiedy oliwił Wrena zanim włożył uprząż. Wówczas jego
ruchy były wolne i niepewne, niezdecydowane czy dawać przyjemność ze swoim
dotykiem czy nie. Ale teraz Haven działał rozważnie żeby sprawić aby uczeń doszedł –
teraz wiedział czego chciał Wren, czego potrzebował i żarliwie dawał mu to. Uderzył
ponownie, trzymając twardy penis młodego mężczyzny w swojej dużej ręce. Wren
oddychał głośno i sapał.
- Oh, Mistrzu, oh... – jęknął, unosząc się aby dotrzymać gorącemu rytmowi jaki
narzucił Haven. - Boże, tak mi dobrze, twoja ręka na mnie...
- W porządku, Wren – Haven słyszał jak mruczy łagodnie w ucho swojego ucznia
– Chce abyś się rozluźnił i otworzył na mnie. Zrelaksuj się i pozwól mi sprawić abyś
doszedł.
- Tak, Mistrzu... cokolwiek... cokolwiek o co poprosisz – sapała Wren, ciągle
energicznie pompowany przez rękę Havena. Przycisnął silnie tył głowy ponownie do
ramienia Havena a jego palce chwytając materiał czarnych spodni Havena ściskając go
konwulsyjnie kiedy przyjemność narastała wewnątrz niego.
Przez połączenie które było teraz szeroko otwarte, Haven mógł dokładnie czuć co
odczuwał jego uczeń. Gorącą, wstydliwą przyjemność uległości leżenia na szerokiej
umięśnionej klatce piersiowej Havena kiedy jego Mistrz pieści go. Potrzeba pchania w
duża ciepłą rękę która trzymała go tak twardo, tak wprawnie. Pospiech pożądania
narastającego wewnątrz niego, naprężenie przez nadciągające spełnienie kiedy
przygotowywał się aby inny mężczyzna wywoła u niego orgazm jakiego nigdy
wcześniej nie miał...
Razem z uczuciami przychodziły myśli Wrena – te które zwykle trzymał osłonięte
i schowane, ukryte nawet przez ich połączeniem umysłów.
„Oh, Mistrzu, tak dobrze! Tak długo pragnąłem...potrzebowałem...tęskniłem do
bycia blisko ciebie, tak bardzo cię kocham! Tęskniłem do trzymania mojej głowy na
twojej klatce, dźwięku twojego serca, twoich rak wokół mnie... tęskniłem. Kocham cię.
Kocham twoje ręce na mnie...takie gorące! Tak twarde teraz, dochodzę...dochodze...”
- Boże, Mistrzu, nie mogę tego zrobić! – Wren wstrzymał oddech – Dojść teraz!
- Skończ dla mnie, mój Wrenie. – Haven pocałował go ponownie, chłepcząc
spragniony bok jego szyi zaraz nad szkarłatną obrożą, ssąc, nie dbając czy zostawi znak
– Skończ teraz! – warknął wymagająco do ucha ucznia.
- Mistrzu! – z ostatnim głębokim jękiem, Wren posłuchał rozkazu mistrza. Gorący
strumień perłowo białej spermy wytrysnął na palce Havena, kiedy krzyknął i drgnął
gwałtownie, pozwalając sobie na utratę kontroli, czerpiąc całkowitą przyjemność z reki
mistrza na swoim ciele.
- Dobrze, właśnie tak – Haven słyszał swoje pomruki zachęty – Niech płynie,
Wren. Niech wszystko wypłynie.
Kiedy końcu orgazm doszedł do końca i Wren położył się omdlały w jego
ramionach, oddychając płytko jak mężczyzna, który ledwie, co uratował się od
utonięcia.
- Oh, Mistrzu – oddychał ciężko – To było takie niesamowite...takie dobre.
Dziękuję.
- Nie ma, za co, Wren – przez moment, Haven zatracił się w tym słodkim
odczuciu lekko kołysząc młodego mężczyznę w ramionach, bycia blisko Wrena tak jak
wtedy, kiedy jego uczeń był mały. Wtedy zorientował się, że erotyczna scena, w której
właśnie uczestniczył wpłynęła na niego głęboko. Jego penis był nadal twardy i pulsował
a ciepły, jędrny tyłek jego ucznia był przyciśnięty bezpośrednio do jego męskości.
Haven poczuł się skrępowany, wiedząc, że Wren czuł jego twardość swoim nagim
tyłkiem i nadal nie ruszył się, aby uciec od tego. Zamiast tego, westchnął z
zadowoleniem i przysunął się bliżej, otarł się o penis Havena w taki sposób, że sprawił
zacisnął zęby z potrzeby.
Haven odchrząknął.
- Ahem. Przepraszam, Uczniu, ale wydaje mi się, że będzie lepiej, jeżeli
przesuniesz się teraz.
- Dlaczego, Mistrzu? Jest mi tak przyjemnie tutaj. Uwielbiam być blisko ciebie. –
łagodny głos Wrena miał marzycielski ton mówiący, że był szczęśliwy leżąc nago w
objęciach Mistrza cały dzień.
- Ja, um, też lubię być blisko ciebie, Wren. – „Nawet bardziej niż powinienem”
pomyślał winny, będąc pewien ze osłania swoje myśli – Ale ja, uh, potrzebuję wziąć
ręcznik, aby wytrzeć to. Wskazał na swoją nadal lepka rękę, tą, którą niedawno
doprowadził swojego ucznia do orgazmu.
- To wszystko? – bez pytania, Wren uniósł rękę Havena zaczął czyścić jego palce
długimi, zmysłowymi pociągnięciami swojego ciepłego języka.
- Wren... – Haven wychrypiał i odkrył, że nie może powiedzieć nic więcej. Jego
język był przyklejony do ust i nie mogło oderwać oczu od niewiarygodnej erotycznego
widoku ucznia zlizującego lepka spermę z koniuszków jego palców. Wewnątrz ust
Wrena było tak gorąco, tak wilgotno – kiedy ssał pojedynczo każdy z palców Havena w
wilgotnej, ciepłej jaskini, Haven nie mógł zastanawiać się jak czułby się gdyby jego
uczeń ssał jego penis zamiast tego. Boże, kiedy Wren stał się tą niesamowicie seksowną
istotą, kiedy stał się tak cholernie pociągający?
„Muszę się kontrolować” Haven nakazał sobie surowo. Seksualne pożądanie czy
nie, Wren był nadal jego uczniem. Tu była jedyna myśl łagodząca jego ból nad
koniecznością. Ale było to było coś zupełnie innego trzymać nagiego ucznia w
ramionach nić marzyć o tym jak by to było czuć ten delikatny różowy język pieszczący
jego własny penis, liżący główkę jego męskość zanim weźmie go całego w ciepłe,
ochocze usta...
Haven odsunął się niespokojny.
- Wren, naprawdę powinieneś się odsunąć, teraz. – powiedział nadając swojemu
głosowi srogi ton – Ja...my nie możemy leżeć, kiedy jesteś już... zadowolony. Poza
tym... – ponownie się odsunął, starając się przesunąć swój bolący penis z dala od
jędrnego tyłka swojego ucznia – Ja, ah, muszę zająć się sobą.
Oh, Mistrzu. – Wren odwrócił się niespodziewanie w ramionach Havena tak, że
jego naga klatka piersiowa przycisnęła się do niego zamiast pleców – Przeprasza –
powiedział miękko, ocierając policzkiem o ramię Havena – Nawet nie pomyślałem jak
musisz się czuć – jak twardy musisz być.
- Tak, więc... – Haven starał się wstać, ale Wren zatrzymał go kładąc rękę na jego
klatce piersiowej.
- Mistrzu – wyszeptał, patrząc Havenowi w oczy – Czy pozwolisz mi... pomóc?
Tak jak ty pomogłeś mi?
- Ja... – Haven nie był w stanie dokończyć. Jego usta zamarły, kiedy ręce ucznia
przesunęły się w dół z jego klatki piersiowej na jego krocze. Delikatnie, Wren ujął przez
obcisłe czarne spodnie jego nabrzmiałą męskość w dłonie delikatnie i ze zrozumieniem.
- Mogę cię dotykać - pieścić cię, tak jak ty pieściłeś mnie – wyszeptał Wren –
albo, jeśli chcesz, mogę ssać cię, Mistrzu. Wolisz tak? Chcesz abym ssał twój penis?
Chętnie sprawię ci przyjemność w każdy sposób, jaki będzie ci odpowiadał. – Delikatna
dłoń pomiędzy nogami Havena stawała się zuchwała, przesuwając się twardo wzdłuż
jego pulsującej męskości dopóki poszarpany jęk nie wydobył się z jego ust.
- Wren, nie! Nie możemy... – zaczął, kiedy niespodziewanie głośne pukanie
dobiegło zza grubych podwójnych drzwi z przodu pokoju. Dźwięk zadziałał jak
katalizator na obydwu. Wren skoczył do jak poparzony a Haven usiadł szybko,
uciekając na koniec łóżka w jednym szybkim ruchu.
- Tak? – zawołał, kiedy Wren szukał czegoś, czym mógłby się okryć.
- Obiad i twój nowy strój, Niosący Światło – nadeszła przytłumiona odpowiedź z
drugiej strony drzwi. Zanim Haven zdołał odpowiedzieć drzwi otworzyły się i B’orl,
asystent Ministra Odzieży, wszedł żwawo ze stosem nowych ubrań na jednym ramieniu
i popychając srebrny wózek drugą. Było na nim kilka talerzy z nierozpoznawalnymi i
nieapetycznie wyglądającymi potrawami, wszystko pod zabezpieczającymi pokrywami.
- Witaj, B’orl – powiedział Haven starając się wyglądać na opanowanego, mimo
iż jego nagi uczeń właśnie, co czołgał się na kolanach i oferował zajęcie się jego
pulsującym penisem - ofertą, którą Haven był głęboko zawstydzony, aby przyznać się,
że była potwornie kusząca.
- Dzień dobry, Mistrzu Havenie – B’orl skiną na powitanie – Kuchnia zapytała
czy nie mógłbym przynieść ci obiadu z ubraniami na Wielką Promenadę.
- Rozumiem. Co to jest? – Haven podniósł jedną z pokryw i pochylił się, aby
powąchać delikatną niebieską parę, która unosiła się z nad talerza. Kwaśny, zgniły odór
zaatakował jego nozdrza tak, że odskoczył do tyłu i pospiesznie odstawił pokrywę.
- XXX – powiedział B’orl, czego najwyraźniej mówiący uniwersalny translator
Havena nie mógł przetłumaczyć – Mięso d’nabure. Tiberioński przysmak. – dodał
dumnie – Powinieneś spróbować - jest przepyszne.
- Chyba zbyt smaczny, aby jeść od razu – żołądek Havena skręcił się powoli,
kiedy pomyślał o wzięciu dziwnego niebieskiego, pachnącego zgnilizną mięsa do ust.
- Może powinniśmy zatrzymać to na koniec - aby delektować się, Mistrzu –
zasugerował Wren ze swojego miejsca zza prawego ramienia Havena – To ohydnie
śmierdzi, Mistrzu! – przesłała przez połączenie – Może to jest to, czego odmówili
zjedzenia Gowanie – jeżeli tak, kto mógł ich obwinić?
- Może powinniśmy tak zrobić, Wren. – Haven skinął głową – Jestem skłonny
zgodzić się z tobą w obu kwestiach, Uczniu.
- Dobrze, możesz zjeść później, Mistrzu Havenie. Teraz, zajmijmy się twoim
strojem na Wielka Promenadę... – B’orl krzątał się dumnie, rozkładając ostrożnie na
łóżku stos ubrań, jaki miał przełożony przez jedno z ramion. Haven patrzył z
konsternacją gdzie miał nowe ciemno niebieską koszulę zrobioną z jakiegoś
jedwabistego materiału, który zdawał się zapinać na jeden guzik cal koło pępka,
zostawiając odsłoniętą klatkę piersiową oraz parę czarnych skórzanych spodnie, które,
jeżeli to tylko możliwe, wyglądały na bardziej obcisłe niż te, które właśnie miał na
sobie. Krocze spodni maiło łatwo otwierające się magnetyczny uchwyt, który pozwalały
szybko rozpiąć i odsłonić je na widok publiczny. Długa toga, którą zakładało się na
wierzch była jedwabiście czarna ze srebrnymi haftami. B’orl przyniósł mu także nową
parę błyszczących czarnych, wysokich butów, dużo bardziej eleganckich niż stare
rozwalające się, które miał.
- Mistrzu, co ze mną? Co ja będę musiał nosić? – Wren patrzył zmieszany na
ubrania rozłożone na łóżku. Przez połączenie, Haven uchwycił pełne nadzieję myśli
Wrena, że będzie miał na sobie trochę więcej na Wielkiej Promenadzie niż miał na
audiencji z boskim cesarzem, które przegapili wcześniej.
- Co z moim niewolnikiem? – zapytał B’orla, wskazując na Wrena, które stał
cicho obok łóżka, nadal całkowicie nagi – Czy, eh, także dostanie bardziej formalne
odzienie?
- Oh, dobrze, że o tym wspomniałeś - prawie zapomniałem! – B’orl z trzasnął
swoimi grubymi palcami i schylił się sięgając na dno półki, na której przyniósł jedzenie.
– Nie może nosić niczego wiec włóż na swojego niewolnika akcesoria.
- Akcesoria? – zapytał niepewnie Haven, B’orl odpowiedział na jego pytanie
wstając ściskając nadręczę zaopatrzenia.
- Tutaj są – powiedział dumnie, rozkładając je na łóżku obok ubrań Havena –
musiałem zgadywać niektóre rozmiary, ale myślę, że będą dobre.
Haven patrzył zakłopotany na dziwny asortyment leżący na łóżku. Była tam para
czarnych skórzanych podkładek na kolana, długa czerwona smycz, która niewątpliwie
pasowała do obroży, którą Wrena nadal nosił i cos, co wyglądało jak rodzaj długich,
jedwabistych frędzli przywiązanych do grubego czarnego uchwytu. Były także dwie
małe butelki kleistego płynu – jedna czerwona i jednak ciemnoniebieski. Haven
przypuszczał, że jest to więcej niż zwykły olejku do smarowania. Kiedy spojrzał do
góry, zobaczył, że Wren wpatrywał się w łóżko z zaszokowaniem malującym się na jego
twarzy.
- Co to za dziwaczne frędzlasta rzecz, Mistrzu? – przesłał – Zamierzasz mnie tym
biczować?
- Mam nadzieje, że nie. – Haven zmarszczył brwi i odwrócił się do asystenta
Ministra odzieży. – B’orl, - zaczął – Wybacz moją ignorancję, ale nie jestem pewny
rozumiem jak mam włożyć niektóre z tych, eh, ubrań na mojego niewolnika. Czy
mógłbyś dać mi mały instruktaż?
- Nie wszystko, Mistrzu Havenie, chociaż myślałem bardziej, że wszystko tutaj
będzie objaśnione. – B’orl wybrał smycz – Przymocujesz to do jego obroży, kiedy
będziesz go prowadził. Podczas Wielkiej Promenady, niewolnicy mają jedynie
pozwolenie chodzić obok swoich panów na czworaka - do tego są podkładki na kolana.
Mam także tutaj parę rękawiczek, aby chronić jego ręce. – wyjął parę czarnych
skórzanych rękawiczek bez palców i położył obok podkładek.
- W porządku. – Haven skinął głową – Jak dotąd rozumiem, ale co to jest? –
podniósł długie jedwabiste frędzle do rączki, uznając za dziwny kształt z
wybrzuszeniem w środku.
- Jego ogon, oczywiście – odpowiedział B’orl, tak jakby była to najbardziej
oczywista rzecz na świecie – Każdy niewolnik musi nosić jeden na wielkiej
Promenadzie.
- Ogon? – Haven wygiął w luk jedną z brwi pytająco – Ale jak dokładnie będzie
to nosił? – zapytał, mając nadzieję, że jego pomysł na miejsce na ogon był zły.
- Włożony w odbyt twojego niewolnika, oczywiście. - B’irl potrzasnął głową i
uniósł czarny frędzlasty ogon, aby zademonstrować – Rękojeść, zresztą – powiedział
wskazując na gruby czarny skórzany uchwyt przywiązany do frędzli – i wtedy uprząż
zapina się na plecach, aby przytrzymać to na miejscu. – spojrzał na Wrena i zadawało
się, że dopiero teraz zauważył, że nie nosił on już czarnej skórzanej uprzęży – Teraz
powinieneś się wstydzić, Mistrzu Havenie - powiedział wstrząsając głową – Zdejmować
uprząż niewolnikowi i pozwalać mu na seksualną swobodę przed Wielką Promenadą
dziś wieczorem. Wiem, że nie jesteś zaznajomiony z naszymi zwyczajami, ale, na Tiber
jeżeli niewolnik nie zadowoli cię odpowiednio nie pozwalamy mu na seksualna
swobodę. Czy twój niewolnik sprawił ci taką przyjemność, że pomyślałeś, że mądrze
będzie pozwolić, aby jego erekcja opadła tuż przed tym, kiedy potrzebujesz jej twardej i
gotowej na Promenadę?
- Cóż, Ja... – Haven potrząsnął głową nie pewny, co powiedzieć. Jego uczeń,
jednak, zdawało się, że nie miał żadnego problemu z odpowiedzią na pytanie B’orla.
- Prawdę mówią właśnie ssałem penis mojego pana zanim wszedłeś do pokoju,
B’orl – powiedział zuchwale, królewsko marszcząc brwi na małego Tiberionin – Już
prawie doszedł w moich ustach, kiedy zapukałeś do drzwi przerywając nam.
- Wren! – Haven uciszył swojego ucznia ostrzegawczym spojrzeniem, starając się
zignorować pulsowanie penisa, które wywołały słowa Wrena.
- Tylko gram rolę, Mistrzu – odpowiedział niewinnie Wren, patrząc wielkimi
oczami, które nie mogły nabrać Havena nawet na minutę. Jego uczeń rozmyślnie starał
się wyrwać się przed niego – bardziej niż zazwyczaj
Nieświadomy ich cichej komunikacji, B’orl skinął ze zrozumieniem:
- Dobrze, że wam przerwałem wiec. Twój Pan potrzebuje swojego nasienia, aby
wydać je dziś wieczorem przed Boskim Cesarzem, niech żyje wiecznie.
Haven przełknął ślinę zaniepokojony.
- Właściwie, myślałem nad tym B’orl. Zastanawiałem się jak, eh, dostatecznie
szacownie złożyć hołd przed boskim cesarzem. Rozumiesz, zdaję sobie sprawę, że może
trudno w to uwierzyć, ale mój, eh, niewolnik jest niedoświadczony w takim sposobie
zachowania i nie chciałbym decydować się brać go publicznie bez przygotowania, jeśli
to tylko pomoże.
- Ah, jeśli o to chodzi, nie musisz się martwić o to dziś wieczorem. Penetrację bez
przygotowania, mam na myśli. – B’orl przesłał mu cwane mrugnięcie okiem – Widzisz,
finałem dzisiejszej Wielkiej Promenady będzie publiczne rozdziewiczenie. Minister
Finansów ma nową młodą niewolnicę, dziewczynę z wewnętrznej planety, której nigdy
wcześniej nikt nie posiadł. Wiec twojej ukłon musi być nieodzownie krótki, aby
pozostawić czas na właściwe przedstawienie.
- Rozumiem – Haven czuł jak jego gardło zaciska się na myśl o pozbawiania
kogoś dziewictwa przed całym Tiberiońskim dworem. Myśl o upokorzeniu i bólu, które
będzie musiała znosić nie, jako aktu miłości, ale po prostu rozrywki dla znudzonego
monarchy tak wstrętnego, jakiego jeszcze nie widział. Ale nie było niczego, co mógłby
w tej sprawie zrobić. Przez połączenie mógł czuć echo swojego własnego obrzydzenia
od Wrena. – Czy... takie rzeczy często się zdarzają? – zapytał przełykając twardo.
B’orl wzruszył ramionami:
- Nie zdarzały się, ale nie są niczym nowym, zwłaszcza odkąd Minister H’rack
zyskał uszy Boskiego Cesarza, niech żyje wiecznie. Zapoczątkował wielki powrót
wielkich tradycji. Dlaczego, nie macie takich zwyczaji wśród swoich ludzi?
- Ja... my zazwyczaj preferujemy robić takie rzeczy w prywatności. – Haven
zmarszczył brwi – Nie mogę znieść myśli o tej niewolnicy, która zostanie
rozdziewiczona przez Ministra Finansów w tak publiczny sposób.
B’orl zachichotał.
- Oh, nie martw się o nią. Znam Ministra Finansów i nie jest wcale taki zły. W
rzeczywistości, niech się cieszy póki może. Słyszałem, że chce ją sprzedać Ministrowi
H’rack zaraz jak tylko rozdziewiczanie się skończy. Minister Finansów nie lubi
używanych rzeczy nawet, jeśli użył ich sam.
- To zdaje się straszny los – powiedział Haven zanim o tym pomyślał. Nie był
pewien czy mówił o rozdziewiczaniu niewolnicy czy byciu sprzedanym zimnookiemu
Ministrowi Wojny. Przypuszczał, że o obydwu tych rzeczach. Ale jego mowa nie
zdawała się zrobić zbyt dużego wrażenia na niskim okrągłym Tiberioninie.
- Cóż, może i tak jest, Niosący Światło, muszę wracać do Ministra Odzieży.
Będzie zagubiony beze mnie. – B’orl uśmiechnął się dumnie – Ale zanim pójdę życzysz
sobie, aby pomógł przygotować twojego niewolnika? Mogę ci pokazać jak wkładać
ogon, musisz tylko użyć trzech części niebieskiego olejku z jedną częścią czerwonego
olejku. I czy byłbyś łaskaw nie zmieniać proporcji, to bardzo ważne. – B’orl zrobił krok
na przód sięgając po uchwyt z frędzlami i dwie nowe buteleczki olejku jednak Haven
gładko staną między nim i łóżkiem gdzie leżały rozłożone przedmioty.
- Myślę, że ty, ale, nie, B’orl. Teraz wiem, co, eh, idzie gdzie, myślę, że będę w
stanie sobie poradzić bez problemu.
- Bardzo dobrze. – B’orl wyglądał na urażonego, ale ponownie wzruszył
ramionami i odwrócił się, aby odejść – Widzimy się, kiedy obaj się ubierzecie i
będziecie gotowi na Wielką Promenadę za godzinę. Służący zostanie wysłany, aby
zaprowadzić was i pokazać Wielką Salę – skłonił się szybko i opuścił pomieszczenie
zostawiając Havena i Wrena gapiących się każdy na swój nowy strój.
Wren przerwał ciszę pomiędzy nimi przechodząc nad łóżkiem i podnosząc
„ogon”.
- Przypuszczam, że powinniśmy mieść to za sobą, Mistrzu – powiedział,
wskazując głową na dwie buteleczki czerwonego i niebieskiego olejku – Boja wiemy, że
nie będziemy jeść tego świństwa, które nam podali, poza tym nie jestem głodny. –
przełknął twardo – Jestem zbyt zdenerwowany, aby być głodnym.
- Też nie jestem głodny – przyznał Haven, siadając na łóżku – Ale, Wren, nie
chcesz zaczekać do ostatniej chwili z założeniem, uh, ... tej rzeczy? To może nie być
zbyt wygodne i możesz nie chcieć mieć tego w ... miałem na myśli, na, dłużej niż to
konieczne.
Wren westchnął i usiadł na łóżku obok niego.
- Oczywiście masz rację. Ja po prostu chce mieć najgorsze już za sobą, Mistrzu.
Ale mogę poczekać aż włożysz swój strój. Przypuszczam, że ubierzesz się, kiedy ja będę
pozbywał się tego jedzenia w łazience?
- Dobrze Uczniu. I postaraj się zrobić to szybko – skrzywił się Haven – Nie
wydaje mi się abym kiedykolwiek w trakcie moich podróży spotkał coś równie
cuchnącego.
Wren uśmiechnął się szeroko.
- Tak, jest dalekie od owocowego chleba, za który mnie kupiłeś, nieprawdaż,
Mistrzu?
Zanim Haven zdołał odpowiedzieć, Wren był już daleko od lóżka i wtaczał
srebrny wózek do łazienki. Haven wpatrywał się przez moment w swojego ucznia,
zastanawiając się nad alarmującym faktem, że prawie wykorzystał, że Wren chodził
nago i on także zdawał się wykorzystać to dla siebie. Tak naprawdę, obaj czuli się
całkiem wygodnie w swoich rolach – położenie, którego potrzebował do końca, kiedy
jego uczeń wrócił. Wrenowi zdawało się to nie przeszkadzać, ale Haven chciał
zachować dystans pomiędzy nimi zanim obaj stracą całkowicie perspektywę.
Haven włożył koszulę i buty. Właśnie zmagał się z magnetycznymi zatrzaskami
zapinającymi spodnie, kiedy usłyszał długi niski gwizd. Odwracając się zarobaczył
swojego ucznia opierającego się o ścianę z ramionami skrzyżowanymi na piersi,
wpatrującego się z przyjemnością.
- Bardzo ładnie, Mistrzu – Wren skinął na nadal niedopite spodnie, Haven
zmarszczył brwi i zapiął je pośpiesznie.
- Cieszę się ze tak myślisz, Uczniu. Są zbyt prowokujące jak na mój gust. Gdyby
te spodnie były trochę ciaśniejsze nie mógłbym oddychać a co do tej koszuli... – spojrzał
pochmurnie na ciemno niebieską jedwabną koszulę, której rozchodziła się na kształt
litery V i ukazywała jego szeroką klatkę piersiową.
- Podoba mi się ta koszula. – Wren przyglądał się odsłoniętej klatce piersiowej
Havena, głodnym wzrokiem w swoich bursztynowych oczach. – Podoba mi się sposób,
w jaki cię pokazuje Mistrzu. Twoje ciało jest niesamowite, ale nikt nie może się tego
domyślić pod bezkształtną tuniką, jaką zazwyczaj nosisz. – podszedł do przodu
wyciągając ręce, ale Haven chwycił je zanim uczeń zdołał położyć ciepłe dłonie na jego
klatce piersiowej.
- Wystarczy Wren. – powiedział szybko patrząc młodzieńcowi w oczy – Wiem, że
tylko grasz swoja rolę, obaj gramy. Ale sprawy wymykają się spod kontroli. Musimy
pamiętać, po co tu jesteśmy, aby uratować Gow gi Nef od zniszczenia. I także, Kim
jesteśmy. Jestem twoim Mistrzem a ty moim Uczniem i to wszystko. Zrozumiałeś?
- Tam, Mistrzu – bolesny grymas, jaki przemkną po twarzy młodzieńca ścisnął
Havenowi serce, ale widział, że zrobił jedyną właściwą rzecz. Byli stanowczo za blisko,
wczuwając się w rolę zbyt łatwo – zwłaszcza Wren. Jedna rzeczą było grać przed
Tiberionami i udawać seksualnie uległego niewolnika, a czymś zupełnie innym
wchodzić na kolana Mistrza jak Wren robił to i oferować, że będzie ssał jego męskość.
Już myśl o tym sprawiał, że Haven stawał się znowu twardy i musiał bardzo strać się,
aby oswobodzić swój umysł od niewłaściwych myśli.
- Dobrze – Haven puścił ręce, Wrena i uniósł ramiona – wydaje mi się, że już
czas, aby się ubrać.
- Tak Mistrzu – odpowiedział Wren – Myślisz, że będzie łatwiej najpierw nałożyć
z powrotem uprząż czy włożyć ogon?
- To zależy od ciebie, Wren. – Haven czuł się skrępowany świadomością, że
będzie musiał znowu naoliwić swojego ucznia a także włożyć ogon, ponieważ hamujące
kajdanki powstrzymywały Wrena od zrobienia tego samodzielnie. Dobrze, musiał po
prostu pozostać opanowany – chłodny i bezosobowy. Tak długo jak opiekuje się
Wrenem może tłumić swoje emocje podczas tej trudnej procedury i jeśli to możliwe
przez resztę misji.
Wren milczał przez chwile, po czym skonał na długie frędzle ogona.
- Miejmy to już za sobą – powiedział prosto, po czym bez proszenia wszedł na
łóżko i rozsunął nowi – Zrób to Mistrzu – powiedział. Jego twarz przybrała poważny
wyraz. – Nie mów o tym, po prostu zrób.
- Dobrze Wren – sięgnął po buteleczki z oliwką. Haven delikatnie zamieszał je w
reku. „Zobaczmy, co powiedział B’orl? Jedna część niebieskiego i trzy części
czerwonego? Tak.” pomyślał, patrząc jak gesty olejek przybiera głęboki czerwono-
purpurowy odcień w jego dłoni. Pokrył gruba warstwą rączkę ogona i rozsmarował
resztę mikstury na otworku Wrena.
Po raz kolejny Haven wsunął dwa palce, bardzo delikatnie, aby przygotować
ucznia na nadchodzącą inwazję. Poczuł nagły napływ emocji od ucznia, kiedy
penetrował dziewiczy otworek Wrena, ale zostało to szybko stłumione, kiedy Wren
przerwał ich połączeni wznosząc tarczę i odcinając go. Haven został nagle zraniony –
Wren miał tajemnice i prywatne myśli jak każdy, ale nigdy nie było to tak oczywiste, że
starał się trzymać Mistrza poza połączeniem umysłów łączącym ich.
Haven przypomniał sobie, że jego Uczeń robił jedynie to, co mu kazał – ustalić
limit i pamiętać, kim był poza rolą, którą grał. Nadal jednak wiedział jak ciężkie musi to
być, dla Wrena aby poddać się upokarzającemu noszeniu „ogona” i pozwalać Mistrzowi
wkładać go, więc delikatnie głaskał go po dole pleców, kiedy wkładał koniec czarnej
skórzanej raczki w ciasny otworek ciał Wrena.
- Spokojnie, Wren, - szepną, kiedy kontynuował, patrząc jak czarna skórzana
rączka rozsuwa ciasny pierścień mięsni chroniący wejście młodego mężczyzny.
- Tak, Mistrzu – sapnął, Wren i ścisnął w garści niebiesko złoty pled, a jego oczy
zacisnęły się mocno. Nawet przez barierę, którą wzniósł miedzy nimi Haven mógł czuć
jego strach.
- Nie walcz z tym, Wren. – Rozluźnij się i spróbuj otworzyć się dla mnie –
szepnął, wciskając rączkę głębiej w ciało ucznia. Miał jedynie cal rączki w sobie i
obawiał się, co się będzie działo, kiedy będzie włożona w połowie.
- Ja... staram się, Mistrzu – Wren zaciskał zęby, jego oczy nadal były mocno
zaciśnięte – Jest po prostu... taki duży. Nie wiem czy dam radę.
- Musisz. – Haven pogłaskał go po plecach, czyniąc swój glos ciepłym, ale
surowym – Pamiętasz jak mówiłeś, że poddasz się wszystkiemu tak długo jak to będzie
robione moja ręką?
- Pamiętam Mistrzu. – Wren spojrzał do góry, w jego olbrzymich złotych oczach
były łzy bynajmniej nie z powodu Havena. Ale nie było na to rady, Wren musiał włożyć
ogon i musiał to zrobić szybko. Służący mógł przyjść za kilka chwil, aby zaprowadzić
ich na Wielką Promenadę i musieli być wtedy gotowi, aby iść albo ryzykować urazę
boskiego cesarza i złamać Tiberiońskie obyczaje.
- Wiem, że jesteś dziewicą tu, Wren. – Haven pogłaskał dół jego pleców – I wiem,
że to wydaje się za duże, aby pasować. Ale jeśli tylko zaufasz mi i otworzysz się dla
mnie obiecuję to się skończy zanim zdasz sobie z tego sprawę.
Wren wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę i w końcu się odezwał.
- Tak jak powiedziałeś, Mistrzu. Ufam ci i poddam ci się w tych wszystkich
rzeczach. – wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze z westchnieniem. Schował głowę
miedzy ramionami. Rozsunął nogi jeszcze szerzej otwierając się na nacisk Havena w
geście zaufania tak pięknego, że niemal bolesnego.
- Mój Wren – Haven słyszał własny szept – Jesteś tak piękny, kiedy jesteś uległy.
– Bez czekania na odpowiedź zaczął ponownie wsuwać skórzaną rączkę w ciało
swojego ucznia, wciskając głębiej i głębiej wypełniając Wrena ogonem.
Wren poddał się szybko z tłumionym westchnięciem, kiedy wypukłość w połowie
powietrze rączki weszła w jego ciało. Haven nie mógł uniknąć myśli, iż byłoby
cholernie dobrze gdyby naprawdę pieprzyć swojego ucznia po tym wszystkim. Z drugiej
strony był to oczywisty powód, dlaczego był to zły pomysł, prawda była taka, że
grubość czarnej skórzanej raczki nie była taka duża jak jego penisa.
- Tak, Mistrzu, ale gdyby to był twój penis wewnątrz mnie zamiast tej zimnej
rączki byłoby mi znacznie łatwiej otworzyć się dla ciebie. – przesłał Wren przez
połączenie. Haven zdał sobie sprawę, że rozmyślał swobodnie, przypuszczając, że odkąd
uczeń wzniósł tarcze miedzy nimi, nie będzie dłużej słuchał myśli Havena.
Najwidoczniej tak wcale nie było. Pospiesznie wzniósł swoja własna tarczę.
W końcu, cały ogon był wewnątrz, długie czarne frędzle zwisały do połowy uda
Wrena. Haven ponownie pogładził miękką skórę pośladka drżącego Wrena i wyszeptał
uspokajająco:
- Już po wszystkim, Wren. Już jest cały.
- Więc włóż także uprząż na mnie, prószę, Mistrzu – głos Wrena był
przytłumiony, jego twarz nadal schowana w ramionach – Miejmy to wszystko za sobą
na raz. W ten sposób będę mógł postarać się przyzwyczaić do tego zanim będę musiał to
nosić publicznie. – Jak gdyby ktokolwiek mógł się kiedykolwiek przyzwyczaić do
noszenia takiej rzeczy w tamtym miejscu!
Haven chwycił ostatnia myśl przez połączenie i był zadowolony słysząc, że jego
uczeń otworzył się ponownie na niego. Wbrew swoim własnym srogim słowom do
Wrena, nie lubił być odcięty od myśli swojego ucznia.
- Bardzo dobrze uczniu. – wyszeptał, sięgając na stronę łóżka gdzie czarna
skórzana uprząż została niedbale położona, jako stos rzemieni i zapięć. – Ale obawiam
się, że będziesz musiał znowu być, heh, w stanie erekcji, aby pasowała właściwie. – z
niepokojem zmierzył wzrokiem smukłą męskość swojego ucznia, która zwisała
zwiotczała miedzy udami. Naturalnie, bycie zmuszonym do uległości, aby włożyć ogon
w jego ciało stłumiło efekt pożądania, ale stanowiło to niepokojący problem.
Niespodziewanie konsekwencje „przyniesienia” Wrenowi wcześniej ulgi stały się
niebezpiecznie jasne.
Wren spojrzał do góry.
- Przykro mi Mistrzu, ale będziesz mi musiał pomóc. Nie mogę się dotknąć,
pamiętasz? – wskazał głowa na nieporęczne hamujące kajdanki na swoich nadgarstkach
i starał się uśmiechnąć – Gdybyśmy zostali tu zbyt długo mógłbym całkiem zapomnieć
jak to jest dotykać się. Możesz sobie wyobrazić mnie pukającego do twoich drzwi o
trzeciej nad ranem ze wzwodem proszącego o pomoc? – przesłał, co Haven był pewien
miało być komicznym wyobrażeniem siebie czołgającego się na kolanach nago do łóżka
swojego Mistrza, jego smukła męskość sterczała przed nim, boląca z podniecenia.
Wyobrażenie trwało nadal pokazując Havena trzymającego odkrytą kołdrę witając
ucznia obok siebie i dając Wrenowi to, czego potrzebował.
Boże, to musi się skończyć! Haven ostrożnie osłonił myśli, ale był pełen
świadomości, że pragnął mniej więcej tego samego, co przesłał mu Wren. Czy ta misja
kiedyś się skończy? I czy będą w stanie sobie spojrzeć w oczy, kiedy to się stanie?
- Pozwól, że wezmę więcej olejku – powiedział głośno. Ostrożnie wymieszał trzy
części czerwonego z jedną częścią niebieskiego w dłoni, trzymając wzrok na tym, co
robił zamiast na uczniu, który nadal klęczał z rękoma na łóżku. – Podnieś się Wren –
powiedział kładąc jedno kolana na łóżku – Muszę być wstanie dostać się do ciebie.
Poruszając się sztywno i ostrożnie, oczywiście mając a uwadze ogon włożony
głęboko w jego ciało, Wren podniósł się tak, że klęczał w takiej samej pozycji jak
wtedy, kiedy Haven oliwił go i wkładał mu uprząż po raz pierwszy.
- Jestem gotowy. – przesłał przez połączenie, skupiając ufnie wzrok na Havenie –
Rób, co musisz.
To był trzeci raz tego dnia, kiedy Haven był zmuszony przez okoliczności siłą
dotykać ucznia w niestosowny sposób, odkrył, że jest to jego własny horror i ulga, że
miał dość robienia tego. Delikatnie chwycił męskość Wrena w swoją dłoń i zaczął
rozsmarowywać czerwono fioletowy olejek na penisie młodego mężczyzny.
Wren wstrzymał oddech i przygryzł dolną wargę.
- Sprawiam ci ból, Uczniu? – Haven spojrzał na niego zaniepokojony.
- Nie – Wren potrząsnął głowa, oczywiście zakłopotany – Po prostu... twoja ręka
na mnie, Mistrzu. Wiem nie powinienem się tak czuć... ale to sprawia, że czuję...
- Sprawia, że czujesz się jak, Wren? – zapytał Haven, ale uczeń tylko potrząsną
głowa.
- Nie ważne, Mistrzu. Wszystko będzie w porządku. Najważniejsze jest nasze
zadanie. Spójrz. – Wren wskazał w dół na swoją męskość, która była pokryta cienką,
błyszczącą warstwą czerwonawego olejku. Była twarda i pulsowała jak gdyby Haven
nie dotykał go kilka minut wcześniej.
- Z całą pewnością, Uczniu – Haven zgodził się beznamiętnie. Osobiście miał
nadzieję, że taki intymny dotyk nie przyniesie z powrotem bolesnej przeszłości Wrena,
ale nie było zbyt dużo, co mógł zrobić z tym zrobić, jedynie uczynić to szybko.
Skończył zapinać uprząż, zabezpieczając gruby skórzany pasek na podstawie
penisa Wrena, który był już ponownie pokazywał preejakulat i zapinać pozostałe paski
wokół jego ud. Pełniły funkcję utrzymując ogon na miejscu tak, że nie było
niebezpieczeństwa, że wypadnie. Potem pomógł zjeść Wrenowi z łóżka i założyć czarne
podkładki na kolana na nogi tak, że mógł wygodnie poruszać się na kolanach.
- Barbarzyństwo zmuszać cię do poruszania się na czworaka. – warknął kończąc
prace i odsuwając się, aby zobaczyć końcowy efekt.
- Gdyby to była najgorsza rzecz, jaką oni robiliby albo groziliby im tym.
Mógłbym raczkować za tobą cały dzien. Ale lepiej poćwiczyć, aby być pewnym czy
dam radę. – Wren zsunął się niespodziewanie z łóżka, wyciągając się jak kot, owijając
się wokół długich nóg Havena.
- Wystarczy, Uczniu – Haven położył powstrzymująco rękę na sterczących
włosach Wrena – Jak.. jak się z tym czujesz?
- Jakby ktoś pieprzył mnie przy każdym ruchu, który robię – głos Wrena był
plaski, kiedy patrzył na Havena, jego oczy był błagające – Dobrze i zhańbiony w tym
samym czasie, Mistrzu. Nie powinienem chcieć być pełen w ten sposób, nie prawdaż?
Nie powinienem chcieć zostać wypieprzony. Nie po tym... – potrzasnął głową, nie będąc
w stanie dokończyć zdania, ale Haven wiedział, co starał się powiedzieć. Nie po tym, co
przytrafiło się Wrenowi, jako dziecku, nie po tym, jakie życie wiódł zanim Haven
uratował go. Nie powinien chcieć być branym, wykorzystywanym, pieprzonym. A
mimo to chciał. Z wielkim wstydem, Haven czuł jak jego własny penis twardnieje na ta
myśl. Nie dojdzie do czegoś takiego! Powiedział sobie twardo, ale w jakiś sposób jego
własne zapewnienie wydawało się mniej pewne niż było wcześniej.
- Wren, – szepnął, głaszcząc gładki podbródek ucznia – wiem, że to jest dla ciebie
trudne. Wiem, że przywołuje z powrotem wspomnienia i skojarzenia i przepraszam cię
za to z całego serca. Wiesz, że nigdy bym nie poprosił cię o to gdyby tak dużo nie leżało
na szali.
- Tak, Mistrzu. – drżąc Wren ponownie przycisną swój bok wydał długi mruczący
dźwięk. – Tak, wiem.
Haven uklęknął przed nim i ucałował go w pokryte potem czoło. Patrząc mu w
oczy wyszeptał:
- Jedyne, co ci mogę powiedzieć to, to abyś trzymał się mnie, bądź blisko.
Przeprowadzę cię przez to, Wren, przysięgam na Światło.
- Tak, Mistrzu. – Nagle, Wren uniósł swoja głowę i złożył delikatny pocałunek na
ustach Havena. Haven był tak zszokowany, tak zaskoczony, że pozwolił temu trwać
dłużej niż powinien. Wystarczająco długo, aby zauważyć, że usta jego ucznia były tak
samo miękkie jak wyglądały. Wreszcie, Wren odsunął się zawstydzony i zaniepokojony.
- Przepraszam, Mistrzu. Nie wiem... nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Nie wiem,
co opętało – wyszeptał.
- Nie martw się – Haven starał się uśmiechnąć, rozluźniając sytuację – właśnie
brałem pod uwagę to, jako ruch na wielkiej Promenadzie. Jestem pewien ze będę musiał
pocałować cię przed Boskim Cesarzem.
- Niech żyje wiecznie – skoczył beznamiętnie Wren i obaj się roześmieli.
Haven wyprostował się, czując ulgę ze to dziwne napięcie pomiędzy nimi zostało
złamane. Ale nie mógł zatrzymać muśnięcia jego ust, zachowując słodki smak ust
Wrena na swoich, mimo iż wiedział, że nie powinien.