26
Kolejne sześć tygodni minęło w gorączce pełnej broni i treningu – z Raphaelem,
gdy przebywał w Azylu, oraz Galenem gdy Raphael musiał powrócić do Wieży.
W wolnym czasie wchłaniała w siebie tyle informacji ile zdołała i odwiedzała Sama. Ku
jej radości chłopiec zdrowiał szybciej niż ktokolwiek przypuszczał. Stan Noela również
znacznie się poprawił.
Nie było żadnego jawnego ataku w Azylu… nie licząc zakrwawionych sztyletów
Gildii pojawiających się w miejscach w których przebywała najczęściej. Krew okazała się
należeć do Noeal’a więc nie mogło być pomyłki co do źródła pogróżki. Na nieszczęście,
wszystkie sztylety zostały pozbawione jakichkolwiek wampirzych zapachów.
A umiejętności Eleny w tropieniu wciąż były tak samo nieobliczalne jak wcześniej.
Sfrustrowana brakiem solidnego tropu – lecz zdeterminowana by nie stanowić
łatwego celu – Elena rzuciła właśnie kolejnym nożem gdy pewnego chłodnego poranka,
stanęła twarzą w twarz z córką Nehy.
- Namaste – powitanie wypowiedziane przez zachwycająco piękną kobietę
z oczami koloru tarniny urodzonej sybarytki…. Gdyby nie wykalkulowana inteligencja,
która się za nimi kryła.
Odpowiedź Eleny była spokojna i uprzejma. Jak na razie, nic nie wskazywało na
to by Anoushka była aniołem którego poszukiwali, a jako córka Nehy, stanowiła potęgę –
potęgę, której Elena nie powinna bez potrzeby drażnić. – Namaste.
Anoushka obejrzała ją od góry do dołu, nie kryjąc oceniającego wzroku. – Byłam
ciekawa kim jesteś. – było to niemal dziewczęce stwierdzenie gdy przysunęła się bliżej,
pełna gracji w białym sari wykończonym delikatnym różem i pudrowym błękitem. –
Wyglądasz tak ludzko, choć masz skrzydła – wymruczała. – Twoja skóra musi
pokazywać każdy siniak, każdą ranę. – tak zwyczajne stwierdzenie. Tak cicha groźba.
Elena odpowiedziała prawdą. – Twoja skóra jest bez skazy.
Mrugnięcie, jak gdyby zaskoczyła anielicę. Po czym Anoushka przechyliła głowę
o najmniejszy ułamek. – Nie sądzę bym słyszała komplement z ust innej anielicy przez
ostatnie sto lat. – uśmiech który powinien być czarujący, a jednak… - Przejdziesz się ze
mną?
- Obawiam się, że czeka na mnie trening – zauważyła Galena kątem oka, mając
nadzieję że zachowa dystans. Teraz Anoushka wydawała się być jedynie ciekawska.
Jakakolwiek oznaka agresji i sprawy przybiorą zły obrót.
- Oczywiście – Anoushka machnęła ręką. – Raphael musi się martwić towarzyszką
która jest tak strasznie słaba.
Posiadanie anielicy za plecami było jak robactwo pełzające po skórze. Była
niemal wdzięczna za obecność Galena u boku gdy zrównała się z nim krokiem – teraz
próba obrony przed ekspertem od broni brzmiała znacznie lepiej niż pojedynek z
aniołem, który może być prawdziwym wężem w owczej skórze. Według pogłosek,
Anoushka dorastała pijąc truciznę z mlekiem matki.
Jej ciało przeszył dreszcz. Była bardziej niż gotowa by rzucić się w wir
koszmarnie wykańczającego treningu. Jednakże, inne stworzenie powołane do życia
przez Nehę – Venom – w połowię przerwał im walkę wręcz. Wampir miał na sobie swoje
nieodłączne ciemne okulary, a ubrany był w czarny garnitur. Lecz choć raz, wyraz jego
twarzy nie był drwiący. – Idziemy. Sara czeka na ciebie przy telefonie.
Już była w ruchu, idąc szybko obok niego. – Czy coś się stało Zoe? – strach o córkę
chrzestną złapał ją za gardło.
- Z nią powinnaś o tym porozmawiać.
Jej skrzydła ocierały się o stopnie gdy wchodziła do gabinetu Raphaela. Uniosła je
do góry instynktownie, czynność ta była dla niej już drugą naturą – a wszystko dzięki
uporczywemu lądowaniu na tyłku i Galenowi, który jej w tym pomagał. Nie pozwalał na
niedociągnięcia. Jeden błąd i lądowała na ziemi. Doceniała to – gdyż odrodzeni Lijuan na
pewno nie będę mieli dla nie litości jeżeli najstarsza z archaniołów postanowi poszczuć
gości swoimi zabaweczkami.
Prowadząc Elenę do korytarza za biurem, Venom stanął na warcie przy drzwiach.
Wiedziała bez pytania, że Illium był gdzieś niedaleko – zawsze choć dwoje z Siódemki
było przy niej gdy Raphael znajdował się z dala od Azylu. Irytowało ją to, a nawet
bardziej niż irytowało. Lecz fakty to fakty. Odzyskała siłę, szkoliła swoje umiejętności,
lecz nie była żadnym archaniołem, a odsuwając na bok groźby związane ze sztyletami –
Michaela wciąż rezydowała w Azylu. Jakąkolwiek delikatność Archanielica miała w
swoim sercu dla młodych, nie miała żadnej dla Eleny.
Ostatnim razem gdy rozmawiała z Ransomem, powiedział jej że wampiry
obstawiały zakłady czy pożyje na tyle długo by wziąć udział w balu Lijuan, nie mówiąc
już o zachowaniu życia.
- Pamiętasz jak twoja głowa była pożądana na srebrnej tacy? Cóż, nagroda została
potrojona dla tego kto przyniesie Michaeli nie tylko głowę, ale i twoje obie ręce.
Chwyciła za telefon gdy tylko dotarła do gabinetu - Sara?
- Ellie – głos Sary był dziwnie napięty – miks zmartwienia i złości. – Twój ojciec
czeka na drugiej linii.
Jej ręka zacisnęła się na telefonie. Jeffrey Deveraux nazwał ją dziwką ostatnim
razem gdy się widzieli. – Czego chce?
- Coś się stało. – przerwała. – Mogłabym ci powiedzieć, ale tym razem, sądzę że on
ma prawo to zrobić.
Marszcząc brwi, Elena przytaknęła choć Sara nie mogła jej widzieć. – Przełącz
rozmowę. Miejmy to za sobą. – nie pozwoli by ją skrzywdził, przysięgła. Mężczyzna
który walczył o jej prawo do ujrzenia własnych sióstr by mogła się z nimi pożegnać
dawno zniknął, a jej już się znudziło bycie ranioną przez drania, który zajął jego miejsce.
Sara nie marnowała czasu. Syk powietrza, a potem cisza. – Słucham? –
powiedziała Elena, niezdolna do nazwania go ojcem.
- Musisz wrócić do Nowego Jorku. To jest powiązane z twoją pracą. – ostatnie
słowo było pełne tego samego wstrętu którym zabarwiał każde napomknięcie jej
umiejętności łowczyni. Było tak odkąd pamięta.
A teraz brał ją za wampira. Zadziwiający był sam fakt, że z nią w ogóle rozmawiał.
Jej dłoń zacisnęła się niemożliwie ciaśniej. – Jak to?
Długa przerwa która szumiała od słów dawno nie wypowiadanych. – Grób twojej
matki został zbezczeszczony ostatniej nocy.
Lijuan. Lodowata wściekłość rozwinęła się w jej wnętrznościach. – Zabrali ją?
- Nie. – powiedział szorstko. – Sprawcy przeszkodził wampir który wydaje się
należeć do Raphaela.
Miała wrażenie, że zaraz ugną się pod nią kolana. Było do przewidzenia że
Raphael postawi strażników przy grobach jej rodziny po tym gdy Lijuan wysłała jej ten
podarek. Opierając się o biurko, walczyła ze sobą o opanowanie. – Może to czas byś
spełnił życzenie mamy o kremacji i rozrzuceniu jej prochów na wietrze.
Bym mogła latać, chérie.
Tak właśnie Marguerite wytłumaczyła Elenie swoje pragnienie.
- Nie byłoby takiej potrzeby gdybyś trzymała swoich przyjaciół z daleka od niej. –
każde słowo było mocne, przeznaczone by zranić i zadać ból.
Drgnęła, po czym powiedziała – Powinno się ją skremować bo tego chciała – lecz
ty przecież, nigdy nie wiedziałeś jak dochować obietnicy. – rozłączyła się nim mógł
powiedzieć cokolwiek innego, jej dłoń drżała gdy uniosła ją do ust.
Chwilę później otworzyły się za nią drzwi i bez odwrócenia głowy wiedziała że to
Raphael do niej przyszedł. – Nie tknęli jej?
- Nie podeszli nawet na tyle blisko by dotknąć nagrobka. – silne ręce na jej
ramionach, przysuwające ją do jego ciepłej piersi.
- Mój ojciec dał mi do zrozumienia że ją wykopali. – położyła i zamknęła dłonie na
jego. – Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Dowiedziałem się w drodze tutaj. – pocałunek złożony na jej policzku. –
Chciałem ci powiedzieć osobiście – nie sądziłem, że Jeffrey dowie się tak szybko. Musi
mieć dobre źródła.
- Mój ojciec zna wszystkich których trzeba znać. – tych działających zgodnie
z prawem jak i tych poza nim. Choć gdyby mu to powiedziała zapewne strzeliłby ją w
twarz. – Ten który próbował rozgrzebać grób mojej matki… czy twoi ludzi zdołali go
złapać?
- Tak. – ciche potwierdzenie, które sprawiło że włosy stanęły jej na karku. – Był
odrodzony.
Wciągnęła powietrze. – Był wystarczająco świadomy by samodzielnie
wykonywać polecenia?
- Wygląda na to, że był bardzo młody. – Raphael przesunął dłońmi w dół jej
ramion, po czym podszedł do drzwi balkonu by je otworzyć. – Nowo odrodzeni nie
mówią, lecz Dmitri przysięga, że gdy go złapali, w jego oczach widział błaganie o litość.
- Chciał żyć?
- Nie – wyciągnął rękę w jej stronę.
Wzięła ją i poprowadził ją w chłodny wiatr świeżego powietrza. Stali obok siebie,
ich skrzydła dotykały się w intymności na jaką nie pozwoliłaby nikomu innemu. –
Dlaczego nie uciekł, dlaczego nie popełnił samobójstwa gdy miał okazję?
- Lijuan sprawuje kontrolę nad swoimi marionetkami. Jednakże wątpię by miała
wystarczającą kontrolę by nimi manipulować na taka odległość, co sprawia że musiał
tam być ktoś jeszcze, ktoś kogo ludzie Dmitriego nie znaleźli.
- Ktoś za kim odrodzony musiał podążać. – wypuściła powietrze, zastanawiając
się cóż za zło potrafiło przerazić martwych. – Co Dmitri z nim zrobił?
- Dał mu to czego pragnął.
Ręka Eleny zacisnęła się na balustradzie. – To dobrze. – chciałaby takiego samego
miłosierdzia gdyby kiedykolwiek miała zamienić się w ten horror, którym jest
przebudzony trup Lijuan.
- Jej gierki się nasilają – powiedział Raphael. – Próba zbezczeszczenia grobu
twojej matki miała miejsce na moim terytorium, gwałcąc nasze niepisane porozumienie
o wkraczaniu na własne terytorium bez zgody właściciela.
- Zaprzeczy. Zawsze może powiedzieć, że nie była świadoma działań swoich
podwładnych.
- Wszyscy wiedzielibyśmy że kłamie, lecz tak, jest tak odmienna że wyparłaby się
tego całkiem wiarygodnie. – skrzydła Raphaela rozłożyły się, jedno z nich przesunęło się
po jej plecach w cichej pieszczocie. – Czas na nasz ruch.
Spojrzała na niego, ujrzała bezlitosny kąt jego szczęki, przypomniała sobie że był
archaniołem który niedawno wykonał wyrok na jednym ze swoich towarzyszy. – Już go
zrobiłeś.
Jego wargi skrzywiły się w uśmiechu, którego żaden śmiertelnik nie chciałby
zobaczyć. – Lijuan wydaje się że jako najstarsza z nas jest nietykalna.
- Mógłbyś ją zabić gdyby było to konieczne?
- Nie jestem pewna czy Lijuan może… umrzeć. – powiedział te przerażające słowa
z cichą mocą. – Możliwe, że żyje już tak długo, że stała się prawdziwym nieśmiertelnym,
stojąc pomiędzy życiem i śmiercią.
- Z tym wyjątkiem – powiedziała Elena, czując niezwykle wyraźnie swoją
śmiertelność – że woli martwych od żywych.
- Dokładnie.
Tłumaczenie:
(clamare.chomikuj.pl)