dzisiaj 08:43
"Gazeta Wyborcza": czy Marek
Lisiński rzeczywiście był molestowany
przez księdza?
Marek Lisiński, były już prezes Fundacji Nie Lękajcie Się, pożyczył pieniądze od
księdza Zdzisława Witkowskiego, którego potem oskarżył o wykorzystywanie
seksualne. Witkowskiego uznano za winnego molestowania. Jak podaje
dzisiejsza "Gazeta Wyborcza" pojawiają się wątpliwości, czy Marek Lisiński
rzeczywiście był wykorzystywany przez księdza.
Marek Lisiński
Foto: Rafał Guz / P
AP
Marek Lisiński
Dzisiejsza "Wyborcza" informuje, że od października 2018 roku prowadziła śledztwo ws. opowieści
Lisińskiego. Wtedy nie doszedł do skutku wywiad z prezesem Fundacji, który nie chciał udostępnić
uzasadnienia wyroku sądowego z procesu z księdzem.
Lisiński zrezygnował z funkcji prezesa fundacji, gdy okazało się, że wyłudził
pieniądze od 26-letniej ofiary księdza pedofila
Kuria płocka po trzyletnim procesie uznała księdza Zdzisława Witkowskiego za
winnego molestowania
Księdza jeszcze kilku innych mężczyzn oskarżyło o molestowanie, Witkowski wypiera
się, że wykorzystywał Lisińskiego
Wątpliwości mają także znajomi Marka Lisińskiego
REKLAMA
Marek Lisiński w 2010 roku złożył w kurii płockiej zawiadomienie, że 30 lat temu, jako 13-latek był
molestowany przez księdza. Znajomi Lisińskiego w rozmowie z "Wyborczą" mówią, że byli
zdziwieni tymi oskarżeniami.
Wkrótce rozpoczyna się proces, trwa trzy lata, kończy się uznaniem winy księdza Witkowskiego.
Po wyroku Lisiński w liście do kurii prosi o wsparcie w wysokości 150 tys. zł, jak podaje to koszty
terapii, którą przeszedł po wydarzeniach w dzieciństwie.
Kilka miesięcy później w kolejnym liście Lisiński pisze o rekompensacie w wysokości 200 tys. zł.
"Gotów jestem zrzec się przyszłych roszczeń, a nawet wycofać z działalności publicznej w fundacji.
Chciałbym już definitywnie zamknąć ten rozdział własnego życia" pisze.
W 2013 roku powstaje fundacja Nie Lękajcie Się. Jak wspomina jeden z jej założycieli Wojciech
Pietrewicz, Marek Lisiński od początku naciskał, by Kościół płacił odszkodowania "do ręki".
Sam ksiądz Zdzisław Witkowski w rozmowie z gazetą
opowiada, że Lisińskiego znał słabo, uczył go religii.
Wiele lat później Lisiński pojawił się u niego prosząc
o pieniądze na wykupienie prawa jazdy, prosił, by nie
dotarło to do jego żony. Ksiądz odmówił.
Po kolejnych kilkunastu latach Lisiński znów
przyjeżdża do księdza, opowiada o alkoholizmie, z
którego miał już wyjść i prosi o kolejną pożyczkę - na
pilną operację żony, u której wykryto raka. Ksiądz
pożycza mu łącznie ponad 20 tys. zł. Kilka tygodniu
później ksiądz dowiaduje się, że żona Lisińskiego nie
była chora. Ksiądz żąda zwrotu pieniędzy, ale Lisiński
odmawia.
Potem Lisiński jeszcze raz przyjeżdża do księdza. Ma przepraszać i obiecać zwrot pieniędzy.
Kontakt się urwał, pieniędzy nie zwrócił. We wrześniu 2010 roku Lisiński oskarża księdza
Witkowskiego o molestowanie.
Marek Lisiński przyznaje, że dostał od księdza jakąś kwotę pieniędzy. Opowiada, że pojechał do
niego, by się skonfrontować, a ksiądz dał mu 5 tys. zł.
"Wyborcza" dotarła do kilku osób, które twierdzą, że ksiądz Witkowski ich molestował, niektóre z
nich także złożyły oficjalne zawiadomienia. Ksiądz nie wypiera się molestowania tych mężczyzn,
ale nadal zaprzecza, by miał molestować Marka Lisińskiego.
Zobacz: Tomasz i Marek Sekielscy reagują na zarzuty wobec Marka Lisińskiego