Łajdactwa obrońców nadużyc liturgicznych, czyli
protestancki nowotwór na ciele kościoła katolickiego
Lukasz kwi 20, 2015 RELIGIA Komentarze (0)
Łamanie przepisów liturgicznych frondowa autorka na usługach deon.pl
nazywa czymś dobrym w rzeczywistości, katolików, którym zależy na
przestrzeganiu norm liturgicznych jako znaku wymownej miłości do
Kościoła posądza o chęć układania i rozpalania stosów. To jest właśnie
miłość zwolenników fałszywego charyzmatyzmu,
który na wzór
protestancki z liturgii czyni spektakl, a z kościoła salę widowiskową.
Tekst ten jest dość obszerny, proszę mi to wybaczyć jednakże w tym przypadku lapidarna
forma byłaby na rękę funkcjonariuszom ideologicznym pełniących obowiązki dziennikarzy
we Frondzie. Tak samo byłoby to przychylne redakcji modernistycznego deon.pl. Staram się
tu odnieść do wszelkich kłamstw, manipulacyj ze strony autorki frondowej, która we krwi
chyba już ma jak na publicystkę frondową przystało manipulowanie, kłamanie, przemilczanie
niewygodnych faktów. Zresztą to domena także redaktorów deon.pl
Racjonaliści sypią im oklaski, a najszczersi i najbardziej otwarci wśród nich witają z radością
w modernistach silnych sprzymierzeńców.
św. Pius X, Pascendi Dominici Gregis,
8 września 1907
Jezuici łódzcy sprawują opiekę duszpasterską w osobie o. Remigiusza Recława nad zespołem
muzycznym Mocni w Duchu. Jest to zespół, który dopuszcza się profanacyj podczas Mszy
świętych wprowadzając do obrzędów liturgicznych tańce, wygibasy. Wszystko pod czujnym
okiem swojego opiekuna, który do tychże czynów dopuszcza.
Z prezbiterium wtenczas czyni się scenę, z kościelnych naw widownię, a sam kościół
katolicki przerabia się na salę widowiskową, na którą żeby wejść trzeba mieć jak obecna
sytuacja pokazuje specjalne wejściówki. Tak! Wejściówki, aby wejść do kościoła. Nie masz
wejściówki – nie wejdziesz!
Kan. 1221 – Wstęp do kościoła podczas sprawowania świętych czynności musi być wolny i
bezpłatny.
Autorka już od początku niemal zwraca uwagę, że ludzie praktykują od święta, że Boże
Narodzenie i święcenie pokarmów na Wielkanoc (ona zwie to święceniem jajek), natomiast
według niej katolicy się wykłócają o jakieś aberracje liturgiczne, czyli o coś nieistotnego jak
twierdzi. Bystra publicystka frondowa i teraz także deonowa Brzezińska-Waleszczykowa nie
zadaje jednak pytania o przyczyny takiego stanu. Nie pyta dlaczego wśród ludzi objawia się
taka letniość? Ona się cieszy, że nie było nudno.
Sama autorka przyznaje, że do nadużyć doszło, w dodatku poważnych lecz po tym krótkim
akapicie, w którym stwierdza, iż aberracje liturgiczne były, oznajmia, że należy spojrzeć na
całość z perspektywy wiernych. Czyli w rzeczywistości z przymrużeniem oka.
Całość Brzezińska-Waleszczykowa zwie przestępstwem lecz owo przestępstwo umieszcza w
cudzysłowie. Czyli według niej to niby-nadużycie (ujawnia się tu u niej brak konsekwencji).
A czym jest naruszenie przepisów chociażby drogowych? Przestępstwem. Naruszanie
przepisów prawa karnego bądź cywilnego? Przestępstwem. A naruszenie przepisów
liturgicznych, prawa kanonicznego? No właśnie!
Rozumując jak autorka powinniśmy akceptować każdy błąd, bo zachęca ona nas do
postrzegania nadużyć z perspektywy wiernych, żeby dobrze się czuli, żeby było miło i
rozrywkowo.
Zachowanie takie potępia św. Pius X, który w encyklice Pascendi Dominici Gregis wskazuje,
że moderniści opierają wiarę o uczucia, a te są chwiejne, wciąż trzeba nowych bodźców,
ażeby je pobudzać, nowych emocyj, które poruszą serce. Natomiast papież Pius VI (wg
Brzezińskiej-Waleszczykowej katolicy przywiązani do przestrzegania liturgicznych norm
lekceważą głos biskupów, kardynałów i PAPIEŻY) oznajmia:
Przyjmowanie obojętne wszelakiego rodzaju błędów potwornych dowodzi nędznej głupoty
nad którą nigdy dość ubolewać. Przez sam fakt niesprzeciwiania się żadnemu błędowi
człowiek staje sie winien popierania błędów wszystkich.
Papież Pius VI, Bulla „Debito Apostolus Nostri”
Zalety tanecznego show podług Brzezińskiej-Waleszczykowej to brak „znudzenia wśród
ludzi, żywe zainteresowanie, ciekawość, zaangażowanie to co dzieje się na OŁTARZU”.
Dodaje, że nie ma ziewania, spoglądania nerwowego na zegarek etc.
Jest więc rozrywka. Wspaniała rozrywka, która nie nuży, a ożywia. Co ożywia? Oczywiście
pobudza zmysły, uczucia. Zniewalająca zabawa w prezbiterium. Na OŁTARZU (jak pisze
autorka).
Czy do tego służy prezbiterium? Czy do tego służy ołtarz?
Kościół katolicki to miejsce święte. Poświęcone Bogu. Nie człowiekowi. W kościele
katolickim znajduje się tabernakulum. W tabernakulum natomiast sam Jezus Chrystus, Syn
Boży. Dlatego w kościele katolickim „dopuszcza się tylko to, co służy sprawowaniu i
szerzeniu kultu, pobożności i religii, a zabrania się tego, co jest obce świętości miejsca” (KPK
1210 – rok 1983). Ponadto sam Bóg Ojciec rzekł do Mojżesza:
Rzekł mu Bóg: Nie zbliżaj się tu! Zdejm sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoisz, jest
ziemią świętą.
Wj 3, 5
at ille ne adpropies inquit huc solve calciamentum de pedibus tuis locus enim in quo stas terra
sancta est
Ex 3: 5
Taniec, wygibasy są rzeczami obcymi świętości miejsca. Człowiek Europy i Ameryki
Północnej czy Australii inaczej postrzega taniec, aniżeli ludy pierwotne Ameryk tudzież
Australii. W obrządku łacińskim nigdy nie było tańca. Przez dwa tysiące lat kult sprawowano
bez tanecznych wygłupów. Dzisiaj wprowadza się profanacyjny taniec, w którym niekiedy
skąpo ubrane panienki kręcą zadami w zwróconymi w stronę Najświętszego Sakramentu. To
ma być kult? To ma być „taniec dla Jezusa”? Zadem do Pana Jezusa, twarzą do widowni? Bo
słusznie wtedy jest to występ sceniczny, nic więcej, tylko występ. Gdyby było inaczej to nie
byłoby przede wszystkim tej całej otoczki koncertowo-teatralno-rozrywkowej. Nie byłoby
zachwytów, braw, komentarzy, iż ta a ta dała świetny popis swoich zdolności tanecznych
bądź wokalnych. A ta cała otoczka jest.
Jako, że obrońcy i zwolennicy wszelkich aberracyj lubują się w powoływaniu jako autorytetu
św. Jana Pawła II, kardynałów i biskupów ich popierających to i ja poczynię ten zabieg
przywołując tego pierwszego z listy, który powiedział:
Kapłan, który wiernie sprawuje Mszę Świętą według norm liturgicznych oraz wspólnota,
która do nich się dostosowuje, ukazują w sposób dyskretny lecz wymowny swą miłość do
Kościoła.
św. Jan Paweł II
Obrońcy nadużyć, profanacyj, protestantyzacji – w ogół rzecz ujmując, zarzucają tym, którzy
w sposób dyskretny acz wymowny ukazują miłość do Kościoła: nienawiść, plucie jadem,
wylewaniem żółci etc. Do niedawna jeszcze owo przywiązanie do wierności Mszy świętej
nazywano fałszywie faryzeizmem. Retoryka się odrobinę zmieniła, bo i to było strącane co
raz.
Zarzuca więc obrońcom Mszy św. Brzezińska-Waleszczykowa plucie jadem, wylewaniem
żółci, a czym jest to co ona sama robi w sposób niski, tym razem na łamach deon.pl? Jest
właśnie tym pluciem jadem skoro przekłamuje, przemilcza fakty o najgorsze zło posądzając
obrońców Mszy św., którzy pragną tylko, żeby sakrament Eucharystii był godnie sprawowany
bez nadużyć. Tych to nazywa plującymi jadem, a profanatorów zwie tymi dobrymi.
Łajdactwo!
Exemplum: w czwartym akapicie (nie licząc pogrubionej zajawki) słowo „przestępstwo”
ujmuje w cudzysłów, kilka linijek poniżej lapidarnie stwierdza, że doszło do poważnych
nadużyć, natomiast w dziewiątym akapicie stwierdza „dla jasności”, iż jezuici łódzcy nie
dopuścili się żadnej profanacji czy znieważenia Najświętszego Sakramentu.
Po tym kłamstwie zarzuca katolikom przywiązanym do Tradycji, tj. do 2000 lat Kościoła, na
której wychowywani były rzesze świętych, że gdyby mogli toby już układali stosy. To jest
podłe! Łajdactw podobnych przytoczonych wcześniej w tekście autorki jest więcej.
Drobna dygresja: te niegodziwości próbuje ona bronić jak i bliscy jej sercu profanatorzy
argumentem mówiącym, że wśród t.zw. tradycyjnych katolików – tutaj przez Brzezińską-
Waleszczykową nazwanych „pewną niewielką niezwykle rozkrzyczaną grupą katolików w
Polsce” – znajdzie się ktoś świętszy, czyli ktoś kto wie lepiej, od biskupa, kardynała albo
nawet od Ojca Świętego.
W całym tekście nie powołała się na żadnego biskupa, kardynała czy Ojca Świętego (a ma
tych Ojców Świętych trochę do wyboru). Rzuciła tylko ogólnikową obelgę i koniec.
Frondowa retoryka wespół z deonowym zamiłowaniem do modernizmu cechującego się
brakiem dokładności, ogólnymi stwierdzeniami, pomijaniem szczegółów, nienawiścią do
Tradycji, rozmiłowaniem zaś do tego co nowe.
Za to ci „rozkrzyczani” ponoć katolicy akurat wbrew temu, co pisze Brzezińska-
Waleszczykowa, powołują się na dokumenty Kościoła Katolickiego, na wypowiedzi
świętych, błogosławionych, na słowa biskupów oraz kardynałów, wreszcie na słowa papieży.
Powołajmy się na przykład na kard. Ratzingera, późniejszego papieża Benedykt XVI:
Także taniec nie jest formą wyrażania liturgii chrześcijańskiej. Około III wieku kręgi
gnostycko-doketyckie próbowały wprowadzić go do liturgii. Ukrzyżowanie traktowano tam
jako pozór: ciało, którego nigdy tak naprawdę nie przyjął, Chrystus opuścił przed męką. I w
ten oto sposób, skoro Krzyż był tylko pozorem, miejsce liturgii Krzyża mógł zająć taniec. W
różnych religiach tańce kultyczne mają rozmaite cele – zaklinanie, magia naśladowcza,
mistyczna ekstaza; wewnętrznemu celowi liturgii „ofiary słownej” nie odpowiada żadna z
tych postaci. Zatem absolutny nonsens stanowią próby „uatrakcyjniania” liturgii pantomimą, i
to wykonywaną w miarę możliwości przez profesjonalne zespoły, co kończy się często (w tej
perspektywie całkiem słusznie) aplauzem zgromadzonych. Jeśli w liturgii oklaskuje się
ludzkie dokonania, to jest to zawsze ewidentny znak tego, iż całkowicie zagubiono istotę
liturgii i zastąpiono ją rodzajem religijnej rozrywki. Atrakcyjność taka nie trwa długo; na
rynku ofert spędzania wolnego czasu, gdzie rozmaite formy religijności coraz częściej
funkcjonują jako rodzaj podniety, konkurencja jest nie do pokonania. Sam doświadczyłem
sytuacji, w której akt pokuty zastąpiony został przedstawieniem tanecznym, co oczywiście
nagrodzono brawami; czy można się jeszcze bardziej oddalić od tego, czym rzeczywiście jest
pokuta? Liturgia może przyciągać ludzi tylko wówczas, gdy nie spogląda na samą siebie, lecz
na Boga, gdy pozwala Mu wejść w siebie i działać. Wówczas rzeczywiście wydarza się coś
jedynego w swoim rodzaju, poza konkurencją, a ludzie czują, że jest to coś więcej niż tylko
sposób spędzania wolnego czasu.
ks. Joseph kard. Ratzinger, Duch liturgii
Ciekawe, nieprawdaż? Zarzucanie ignorowania opinij: Kościoła Katolickiego, biskupów,
kardynałów, papieży, gdy to właśnie ci „rozwrzeszczani” katolicy na każdym kroku swoje
wypowiedzi opierają właśnie o Kościół Katolicki, biskupów, kardynałów, papieży, świętych i
błogosławionych. Natomiast zwolennicy i zaciekli obrońcy profanacyj za fundament mają
wyłącznie swoje mniemanie. Prócz tego usuwają bezczelnie komentarze niepochwalne ich
zachowaniu zawierające konstruktywną krytykę.
W komentarzach w Internecie proszę uprzejmie zwrócić uwagę na argumenty zwolenników
nadużyć. Proszę również cokolwiek skrytykować na Facebooku. Państwa komentarz wkrótce
zostanie usunięty.
Kończąc autorka stwierdza, iż nie chodzi o to, żeby w kościele było miło, że Eucharystia to
nie porywający film akcji, na którym z ciekawości zagryzamy paznokcie, a jeśli ktoś
przychodzi z takim nastawieniem to ma duży problem – konkluduje. Jednak po tym zdaniu
dopisuje: „ALE…”.
Jeśli mówisz, że „jesteś katolikiem, ale…” to nie jesteś katolikiem.
abp. Fulton J. Sheen
Po wymownym „ALE” informuje p. Marta Brzezińska-Waleszczykowa, iż bywała wiele lat
temu na Przystanku Woodstock i towarzyszącym mu Przystanku Jezus. Widziała tam
młodych ewangelizatorów, którzy podczas Mszy św. tańczyli, a nawet „mówili językami”
albo „zasypiali”.
Jak twierdzi, te wszystkie dziwy były powodem przybywania uczestników Woodstocku na
Msze św. Dosłowny cytat:
Efekt tego był taki, że ludzie z Woodstocku, którzy przychodzili na te Msze, czasem już
nawet nie wracali do swoich namiotów (…).
Zwróćmy uwagę na to jedno bardzo ważne słowo… „Czasem”… Więc te ezoteryczne kurioza
tylko CZASAMI przyciągały spragnionych rozrywki uczestników Woodstocku. Nawet
bełkotanie zwane przez autorkę „mówieniem językami” ich nie przyciągnęło, ani padanie na
ziemię straciwszy wtenczas świadomość, co Brzezińska-Waleszczykowa zwie „zasypianiem”.
Nawet to nie pomogło. Tylko od czasu do czasu, czyli nieczęsto, przyciągało to nowych
uczestników na tyle, aby pozostać. Na jak długo? Musieli wreszcie wrócić do swoich
namiotów, żeby przenocować wszakże. Według autorki nie wracali.
To są według niej owoce tańca, wygibasów, bełkotania w ezoterycznej ekstazie czy
bezwładnego padania na ziemię. Tylko, jeśli chcemy mówić o owocach, winniśmy
prześledzić losy tych ludzi teraz. Może to były owoce, które na drugi dzień gniły?
Kwiat potrafi zakwitnąć w lutym wykorzystując ożywcze promienie słoneczne, by następnego
dnia zwiędnąć, obumrzeć. W tym przypadku chwilowymi promieniami słonecznymi jest
rozrywka. Pobudza ona emocje, przyczynia się do produkcji hormonów szczęścia. Co jednak,
gdy ten tańczący kwiatek zostanie pozbawiony źródła rozrywki? Albo gdy ta rozrywka
zacznie go nudzić (człowiek zawsze się nudzi) dlatego na przykład cyrkowcy wymyślają
nowe akrobacje, artyści wszelkiej maści takoż samo. Każdy z nich pragnie zachwycać czymś
nowym, ażeby przyciągnąć uwagę odbiorcy.
Tak samo i w tych przypadkach, które tak zachwala autorka ludzie się nudzą i wreszcie idą,
entuzjazm więdnie niczym kwiaty kwitnące w lutym, dawka endorfin spada. Pozostaje tylko
myśl: „ale to już było…”.
Z tego również powodu uczestnicy Woodstocku będący świadkami profanacyjnych zachowań
te sceniczno-liturgiczne ekscesy lekceważyli, bo nieco dalej Jurek Owsiak zapewniał im
lepsze wrażenia i zabawę. Tak się właśnie kończy próba upodabniania się do świata, żeby
przyciągnąć ludzi. Przyciągnąć widownię lecz tylko na chwilę… Przyznaje to nolens volens
sama autorka choć jej zamiarem była obrona takiegoż zachowania.
Co robi wreszcie na koniec pani Brzezińska-Waleszczykowa? Zarzuca pobożnym katolikom
(katolik może być niepobożny? nadal jest wtedy katolikiem?) plucie jadem, szydzi z nich, że
najpierw składają pobożnie ręce „od linijki” na Mszy św. (kpi do tego, że tylko w „rycie
trydenckim” – de facto w nadzw. formie rytu rzymskiego), a później po wszystkim plują tym
nieszczęsnym co chwilę przywoływanym przez elokwentną autorkę jadem.
Pani Brzezińska-Waleszczykowa stosuje frondowo-deonową metodę przemilczania rzeczy
niewygodnych. Na przykład nie informuje, że opiekun zespołu muzycznego, który dopuszcza
się profanacyj – o. Remigiusz Recław – w dniu święceń kapłańskich przyrzekał sprawować
sakramenty święte zgodnie z Tradycją Kościoła. Tego nam autorka nie oznajmia. Daje też
fałszywie do zrozumienia, iż katolicy wierni Tradycji (de facto każdy katolik winien być
wierny tejże Tradycji) są ponurzy, a ci tańczący rozrywkowi, radośni. To także fałsz. Katolicy
wierni Kościołowi Katolickiemu mają zwykle lepsze, inteligentniejsze poczucie humoru niźli
ci, co z całych sił pragną pojednania ze światem. To znana zagrywka tego typu publicystów,
że autorów konstruktywnej krytyki zwą ponurakami, wyszydzają etc., bo i w tym przypadku
odwołują się do emocyj, nie zaś do rozumu. Ignoruje również stanowisko Kongregacji Kultu
Bożego, które brzmi:
Wszelako to samo kryterium i osąd nie może być zastosowane do kultury zachodniej. Tutaj
taniec jest związany z miłością, rozrywką, profanum, z rozbudzeniem swoich zmysłów: taki
taniec ogólnie rzecz biorąc nie jest czysty.
Jeśli propozycja tańca religijnego na Zachodzie rzeczywiście miałaby zostać przyjęta trzeba
byłoby zatroszczyć się, aby jego miejsce znajdowało się poza liturgią, w takich miejscach
zgromadzeń, które nie mają ściśle liturgicznego przeznaczenia. Ponadto księża nie mogą
nigdy brać udziału w tańcu.
(fragment)
To jest właśnie miłość wielbicieli tańca podczas liturgii, profanacyj, aberracyj etc. To jest to
życzliwe zachowanie pełne miłości do Kościoła i do bliźniego. Miłości polegającej na
kłamstwie, wyszydzaniu, manipulacji, łajdactwie, przemilczaniu.
Pani Marta pisze, że WOLI… A kogo to obchodzi, co ona woli, skoro jej wola jest sprzeczna
z tym, co mówi Kościół Katolicki w kwestii zachowania podczas Mszy św., w kwestii tańców
podczas Mszy św. etc. etc. To jest metoda zwolenników nadużyć liturgicznych, że wolą to a
tamto, ale nie zwracają żadnej choćby najmniejszej uwagi na to, co woli Kościół Katolicki.
Tańczenie podczas Mszy św. zwie „wyrazem autentycznej radości” lecz składanie rąk
wyszydza. Do tego utożsamia ludzi, którzy te ręce składają (pobożnie lub nie – nie wiem, co
w sercu każdego człowieka) z agresją. Bo jeśli składasz ręce podczas Mszy świętej, jeśli
jesteś przeciwny tańcom, jeśli pragniesz przestrzegać norm liturgicznych, które zostały
ustanowione w jasnym celu to z całą pewnością po wyjściu z kościoła (nie: „po wyjściu z
liturgii”!) plujesz jadem, a owo plucie jadem to na przykład konstruktywna krytyka poparta
nauczaniem Kościoła Katolickiego.
Benedykt XVI jasno wskazał, że Kościoła nie buduje się poprzez zrywanie z przeszłością,
lecz w ciągłości z nią. Sama zresztą konstytucja soborowa nigdy nie przekreślała przeszłości,
nie domagała się na przykład porzucenia łaciny czy Mszy św. Piusa V – przypomina kard.
Sarah w wywiadzie dla francuskiego czasopisma L’Homme Nouveau.
Gość Niedzielny, wydanie internetowe, „Eucharystia, zgiełk i podział na role” 2015-04-14
19:00
Na zakończenie przywołuję kardynała Arinzego, którego autorka podobnie lekceważy. Tak
się składa, że jest Murzynem podobnie jak kard. Sarah, do tego z Afryki, więc doskonale wie,
o czym mówi, bo obrońcy profanacyj przywołują zwyczaje afrykańskie jako argument.
Taniec nie jest rozpoznawaną formą na Mszy w obrządku łacińskim. Nasza Kongregacja
rozpatrywała to przez lata. Nie ma żadnego ważniejszego dokumentu kościelnego na ten
temat, jednak dyrektywa naszej Kongregacji jest taka: podczas ścisłej liturgii, czyli Mszy św.
czy sakramentów w Europie i USA nie powinno mówić się o tańcu liturgicznym. WCALE!
ks. Franciszek kardynał Arinze
Moderniści tak czy siak będą powyższy artykuł zwać agresywnym, kłamliwym, pełnym
pogardy i nienawiści. Słowa biskupów, kardynałów oraz papieży zignorują lub wyszydzą. To
ich stała taktyka i retoryka. Jeżeli już drodzy moderniści zamierzacie pluć jadem o którym
ustawicznie wspominacie wypluwając przy tym słowa pełne „miłości” to pragnę zachęcić do
używania merytorycznych argumentów. To tyle!
PS: Moderniści mówiąc ustawicznie o miłości posługują się kłamstwem, podłością,
łajdactwem, manipulacją, inwigilacją, prowokacją. To potwierdzone. Grupa na Facebooku
założona w celu demaskowania fałszywego charyzmatyzmu oraz pozostałe są infiltrowane
przez profanatorów, u których na ustach rzekoma miłość. Tę miłość dostrzec możemy na
Frondzie, na deon.pl w omawianym tu artykule autorstwa p. Marty Brzezińskiej-
Waleszczykowej tudzież w komentarzach zwolenników tejże łódzkiej profanacji, która dzieje
się pod egidą oo. jezuitów łódzkich.
Jak zauważył autor blogu przedsoborowy.blogspot.com milczenie w tejże sprawie
doprowadzi do opłakanego stanu za kilka lat. Gwoli przypomnienia więc:
Przyjmowanie obojętne wszelakiego rodzaju błędów potwornych dowodzi nędznej głupoty
nad którą nigdy dość ubolewać. Przez sam fakt niesprzeciwiania się żadnemu błędowi
człowiek staje sie winien popierania błędów wszystkich.
Papież Pius VI, Bulla „Debito Apostolus Nostri”
Link do omawianego artykułu: deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/komentarze/art,1973,jedyni-
prawdziwi-katolicy-i-tanczenie-podczas-mszy.html