Bania w ParyĪu
Wprowadzenie
Bania w ParyĪu to jeden z dwóch niedokoĔczonych
poematów, które weszły w skład niniejszego zbioru.
Włączyłem ją tutaj zarówno powodowany naleganiem
Salezego Eckermanna, bĊdącego jej wielkim animatorem,
jak i dlatego, Īe jest to najdziwniejszy utwór, jaki wyszedł
spod mojego pióra. DziwacznoĞü ta polega m. in. na tym,
Īe — w przeciwieĔstwie do innych moich wierszowanych
płodów, które zawsze są w jakiĞ sposób przemyĞlane i
zdyscyplinowane — jest on dziełem nieokiełzanej fantazji
i radoĞci tworzenia. KoĔczyü go oczywiĞcie nie sposób,
gdyĪ sama jego ekspozycja jest tak rozbudowana i
nafaszerowana dygresjami, Īe gdyby to chcieü rozwinąü,
aby trzymało siĊ kupy, rzecz musiałaby przyjąü
monstrualne, zaiste, rozmiary. Zamieszczenie w tym tomie
Bani w ParyĪu w obecnej postaci wiąĪe siĊ jednak z
pewnymi trudnoĞciami i wymaga kilku słów komentarza.
Po przeczytaniu blisko 80-stronicowego wstĊpu do
poematu, wstĊpu — dodajmy — nie dokoĔczonego, bo
zanim zacznie siĊ właĞciwa akcja, trzeba by skoĔczyü
historiĊ Carramby i wprowadziü „słoĔce trzecie”,
czytelnik nie tylko nie jest w stanie domyĞliü siĊ dalszego
ciągu, ale nawet nie wie, co oznacza sam tytuł. Jeszcze
wiĊksze trudnoĞci sprawią mu fragmenty dalszego ciągu,
które bez objaĞnienia są zupełnie niezrozumiałe. Oto wiĊc
krótkie wprowadzenie do Bani w ParyĪu.
Pomysł tego poematu wpadł mi do głowy w kilka
miesiĊcy po ukoĔczeniu Carycy i zwierciadła. Miała to
Page 1 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
byü satyra na tzw. nową lewicĊ. Początkowo majaczyły mi
w wyobraĨni jakieĞ mgliste idee, kiedy jednak
wymyĞliłem wydarzenie stanowiące oĞ akcji i zarysowały
mi siĊ główne dramatis personae, udało mi siĊ skleciü
nastĊpującą fabułĊ:
Grupa ultralewicowych intelektualistów paryskich, na
czele której stoją: rozszalały filozof Lew Levy-Stoss,
fanatyczny ksiądz latynoski Carramba i radykalna
feministka ksiĊĪna de Guise, postanawia zadaü decydujący
cios znienawidzonej kulturze burĪuazyjnej, burząc katedrĊ
Notre-Dame i wznosząc na jej miejscu postĊpową baniĊ,
czyli łaĨniĊ — olbrzymią budowlĊ, stanowiącą
skrzyĪowanie prawosławnej cerkwi z Centre George
Pompidou. Do wysadzenia w powietrze katedry zostaje
zaangaĪowany słynny terrorysta palestyĔski Ali Ibn
Khaadaf, który przybywa w tym celu z Libii do ParyĪa.
Wysadzenie katedry ma byü połączone z wielką pompą:
oto, gdy opadnie kurzawa spowodowana wybuchem, na
wyspĊ Cité ma wkroczyü na czele barwnego pochodu
małĪonka filozofa Stossa Madame Bonja jako bogini
Thermosu i Hydrosu i dokonaü aktu połoĪenia kamienia
wĊgielnego pod przyszłą budowlĊ. Akcja poematu
zaczyna siĊ w momencie omawiania szczegółów tej
rewolucyjnej imprezy w intelektualnym salonie ksiĊĪnej
de Guise. Panuje tam nieopisany harmider, wszyscy
mówią jednoczeĞnie, nawzajem siĊ przekrzykując i kiedy
wydaje siĊ, Īe cała rzecz stoczy siĊ w absurd, zabiera głos
wielki przyjaciel i autorytet lewaków pułkownik Iwan
Edmundowicz Gułagow, attaché kulturalny ambasady
radzieckiej. Gułagow radzi intelektualistom, aby
uroczystoĞü inauguracji „bani” połączyü z inną jeszcze
imprezą, a mianowicie festiwalem Cichego Donu we
Francji. Ze swej strony zapewnia pomoc rządu
radzieckiego, tak Īe w chwili, gdy Madame bĊdzie na
czele pochodu kroczyła na wyspĊ, z lotniska wojskowego
w Berlinie Wschodnim wystartuje olbrzymi
Page 2 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
transportowiec, unoszący na swym pokładzie chór i
orkiestrĊ, w sumie — 2000 doborowych radzieckich
komandosów. Zdaniem pułkownika, doda to mającym
nastąpiü wydarzeniom iĞcie rewolucyjnego rozmachu.
Projekt ten zostaje przyjĊty z olbrzymim aplauzem.
W tym samym czasie, gdy toczy siĊ wyĪej opisana
dyskusja, na Gare du Nord zajeĪdĪa pociąg z Warszawy,
wiozący słynnego polskiego opozycjonistĊ — filologa,
prof. dr. Kaczynosa, przywódcĊ tzw. GĊgaczy, który udaje
siĊ do ParyĪa z zamiarem pozyskania tutejszej lewicy dla
idei budowy socjalizmu z ludzką twarzą. Szczególną wagĊ
przykłada Kaczynos do odczytu, jaki zamierza wygłosiü w
gronie francuskich intelektualistów. Jest to odczyt o
ulubionej poetce profesora pt. „Antytotalitaryzm
Konopnickiej”. W tym samym pociągu i w tym samym
przedziale jedzie równieĪ do ParyĪa sierĪant Suwała,
agent SłuĪby BezpieczeĔstwa, mający za zadanie
inwigilacjĊ groĨnego opozycjonisty.
Wysiadłszy w ParyĪu z pociągu, Suwała przez pewien
czas podąĪa tropem Kaczynosa, gdy nagle drogi ich
rozchodzą siĊ. Pobudliwy sierĪant dostrzega bowiem kino
wyĞwietlające filmy pornograficzne, które jak magnes
wciąga go do Ğrodka.
W chwili, gdy milkną oklaski aprobujące Ğmiały plan
Gułagowa, lokaj anonsuje przybycie „monsieur Catchinos
de Pologne”. Zrazu powstaje konsternacja. Ale ksiĊĪna,
przypomniawszy sobie, Īe przed paru tygodniami
zaprosiła tu z odczytem jakiegoĞ polskiego lewicowca
(chyba Mieczysława F. Rakowskiego?), ratuje sytuacjĊ,
przedstawiając profesora pod innym nazwiskiem oraz
zapowiadając jego prelekcjĊ. RozwĞcieczeni pojawieniem
siĊ intruza zebrani robią dobrą minĊ do złej gry i
wymieniając miĊdzy sobą zjadliwe uwagi na temat
przybysza, sadowią siĊ w krzesłach. Kaczynos wyjmuje z
Page 3 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
teki olbrzymi stos papieru, nakłada okulary i rozpoczyna
swój odczyt. Ale tego juĪ za wiele. Początkowo rozlegają
siĊ sykania, gwizdy, aĪ wreszcie ktoĞ nie wytrzymuje i
zaczynają padaü okrzyki oskarĪające prelegenta o faszyzm
i antysemityzm. Zrozpaczony Kaczynos próbuje siĊ
broniü, cytując we własnym przekładzie słynny wiersz
Konopnickiej „Jano est mort avant”.
Tymczasem Suwała opuszcza podniecony kino. Zaczyna
siĊ rozglądaü po ulicy z zamiarem poderwania jakiejĞ cizi,
gdy wtem spostrzega fertyczną blondynĊ w turbanie. Jest
to Madame Bonja, która — jak zwykle spóĨniona —
Ğpieszy na zebranie u ksiĊĪnej. Suwała sunie za nią krok w
krok i wraz z nią wchodzi na salony w tym właĞnie
momencie, gdy rozlegają siĊ gniewne okrzyki pod
adresem Kaczynosa.
Po przybyciu do ParyĪa Ali Ibn Khaadaf, młodzieniec
piĊkny i posĊpny, staje siĊ przedmiotem zalotów dwóch
pederastów: poniewieranego przez małĪonkĊ ksiĊcia de
Guise i ksiĊdza Carramby. Kiedy kroczy po ulicy lub
przesiaduje w kawiarni w towarzystwie jednego z dwóch
nadskakujących mu starszych panów, nie zdaje sobie
sprawy z tego, Īe nieustannie Ğledzi go czujne skoĞne oko.
NaleĪy ono do Czanga Wu-Fu, agenta chiĔskiego
wywiadu.
Awantura w salonie siĊga zenitu. Mimo płaczliwych
tłumaczeĔ i usprawiedliwieĔ Kaczynosa dochodzi w
pewnym momencie do rĊkoczynów i czyjaĞ piĊĞü ląduje
na jego wielkim nosie, powodując krwotok. Na ten widok
w Suwale, dotychczasowym przeĞladowcy przywódcy
opozycyjnych GĊgaczy, dokonuje siĊ metamorfoza.
Lejąca siĊ z polskiego nosa krew budzi w nim uczucie
narodowej solidarnoĞci. Rusza z odsieczą i rozbijając
piĊĞciami nosy i binokle intelektualistów oraz
wyszarpując im całe kĊpy włosów z bród, oswobadza
Page 4 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
profesora i otoczywszy go opiekuĔczo ramieniem,
prowadzi ku wyjĞciu. Heroiczne wyczyny młodego
atletycznego Polaka robią szalone wraĪenie na Madame
Bonja. Z okrzykiem: „Attends, mon brave Polonais! Je
vais avec toi!” wybiega za Suwałą, podĞwiadomie licząc
na niezwykłe rozkosze erotyczne.
W zalotach do Alego triumfuje ksiądz Carramba.
Oczarowany ideą Chrystusa z młotem, młodzieniec zrywa
brutalnie z miĊkkim jak kobieta ksiĊciem. KsiąĪĊ popada
w rozpacz i poprzysiĊga uwodzicielowi zemstĊ. Teraz,
gdy w salonie lewacy ujawnili swój piekielny plan,
wybiega z donosem na policjĊ.
Gdy Suwała z Kaczynosem znaleĨli siĊ wreszcie w
buduarze Madame Bonja, zmĊczony przeĪyciami dnia
profesor osuwa siĊ na kanapkĊ w hallu i momentalnie
zasypia, natomiast Madame z Suwałą przystĊpują w
przyległej sypialni do gigantycznej kopulacji.
Kaczynos ma sen. ĝni mu siĊ podróĪ łodzią po jeziorze. W
pewnym momencie nad łódĨ nadpływa chmura, na której
siedzi Maria Konopnicka i Ğpiewa, akompaniując sobie na
harfie. Na ten widok wniebowziĊty Kaczynos klĊka na
dnie łodzi, a Konopnicka pochyla siĊ ku niemu, aby
przekazaü mu waĪne przesłanie. Nie udaje siĊ jej tego
dokonaü, poniewaĪ w tym momencie potworny łoskot
wyrywa Kaczynosa ze snu. To pod kopulującą parą
załamało siĊ olbrzymie empirowe łoĪe.
Gdy ksiąĪĊ de Guise składa zeznania w prefekturze,
Czang Wu-Fu, który przejrzał intrygi Gułagowa, zdołał w
długiej rozmowie przekonaü Alego Ibn Khaadaf, Īe celem
Rosjan jest wykorzystanie PalestyĔczyków, a nastĊpnie
zapanowanie nad nimi. W gruncie rzeczy Rosjanie to
ĩydzi i gdy osiągną swój cel, zmuszą Arabów do przejĞcia
na judaizm. RozwĞcieczony Ali rusza natychmiast do
Page 5 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Berlina Wschodniego.
Podczas upadku z łoĪa — Bonjy zsuwa siĊ z głowy
turban, ukazując kryjący siĊ pod nim kołtun (plica
polonica). Bonja jest wiĊc Polką i teraz, nareszcie
zaspokojona seksualnie, zalewając siĊ łzami, opowiada
Suwale i Kaczynosowi historiĊ swojego Īycia. NaprawdĊ
ma na imiĊ Zosia i urodziła siĊ w dworku na Wołyniu.
DzieciĔstwo miała piĊkne i szczĊĞliwe, ale gdy ukoĔczyła
16 lat, wybuchła wojna i pewnego dnia do dworku wpadła
sotnia kozaków. Jej rodzice, niania i wierna słuĪba zostali
bezlitoĞnie zamordowani, ją zaĞ siepacze zgwałcili
trzystokrotnie. To stało siĊ tragedią jej całego Īycia. Bo
choü udało jej siĊ cudem ocaliü, a nawet uciec do Polski,
stale przeĞladował ją potworny głód seksualny, którego
nic nie było w stanie nasyciü. Wyjechała wiĊc do ParyĪa,
łudząc siĊ, Īe zła sława tego miasta okaĪe siĊ prawdą.
Niestety, był to jedynie miraĪ! PrzeĪyła tu istne piekło,
otoczona samymi impotentami, ale teraz — dziĊki
zesłanemu jej przez niebiosa rodakowi — jest wreszcie
zaspokojona i szczĊĞliwa. „Ach, Tadku mój! WeĨmiemy
Ğlub i bĊdziemy mieli mnóstwo dzieci”.
Alemu Ibn Khaadaf udało siĊ wraz z bombą
niepostrzeĪenie wĞlizgnąü na pokład samolotu
transportowego. Gdy maszyna znalazła siĊ w powietrzu,
rusza do kabiny pilota, aby nakazaü zmianĊ kierunku i
lądowanie w Trypolisie. PoniewaĪ nie chciano spełniü
jego ĪądaĔ, rozwĞcieczony ciska bombĊ w sam Ğrodek
chóru.
Do intelektualnego salonu jak grom z jasnego nieba
dociera wiadomoĞü o aresztowaniu Gułagowa. Nie moĪna
nigdzie znaleĨü Alego. Nie zjawia siĊ takĪe Madame
Bonja. Levy-Stoss i ksiĊĪna de Guise udają siĊ na
poszukiwanie. W buduarze zastają BonjĊ, SuwałĊ i
Kaczynosa splecionych w braterskim uĞcisku i
Page 6 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
zalewających siĊ łzami. Wybucha dzika awantura, która
jednakĪe wkrótce ucicha, bowiem na widok miłoĞci, jaka
narodziła siĊ miĊdzy Bonją i Suwałą, wszystkich zaczyna
ogarniaü niezwykłe wzruszenie. W pewnej chwili Stoss
załamuje siĊ i wyznaje, Īe sfałszował swój Īyciorys i Īe
naprawdĊ teĪ jest Polakiem. Wszak urodził siĊ w
Drohobyczu. Za nim podąĪa ksiĊĪna, oĞwiadczając, Īe
pochodzi z Białegostoku. Oboje odczuwają nagle szaloną
ulgĊ, Īe plan zburzenia katedry i zbudowania Bani poniósł
fiasko. OpĊtani przez diabolicznego Gułagowa, znaleĨli
siĊ na skraju przepaĞci, a wraz z nimi cały Ğwiat! Lecz
teraz spadły im z oczu łuski. Są uratowani i Ğwiat jest
ocalony. Z okrzykiem: „Polacy uratowali Ğwiat!” rzucają
siĊ sobie w ramiona.
Tak oto wyobraĪałem sobie treĞü Bani w ParyĪu, mego
mesjanicznego poematu, który w istocie nie wyszedł poza
sferĊ zamysłu. Stało siĊ tak, poniewaĪ zabrnąłem w nie
koĔczące siĊ dygresje, ale równieĪ i dlatego, Īe zbliĪał siĊ
rok 1980. Potem powstała „SolidarnoĞü”, a wraz z nią
pojawiły siĊ nowe idee. Obecnie zaĞ do kontynuowania
tego utworu wracaü juĪ nie warto.
Jak wiĊkszoĞci Polaków, marzeniem mym — ParyĪ.
JakĪe chĊtnie bym prysnął kiedyĞ na wagary
nad SekwanĊ! Lecz sroga socjalizmu szkoła
zawsze niewczesny zamiar udaremniü zdoła.
JuĪ przeszło lat trzydzieĞci surowy pedagog
znaczy me krnąbrne plecy swą sĊkatą lagą.
To mnie wsadza do kozy, to znowu wypuszcza,
ale nie za daleko. I słusznie, bo cóĪ tam
Page 7 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
czeka mnie ciekawego dzisiaj na Zachodzie,
gdzie — jak wszyscy mi mówią — socjalizm teĪ w
modzie.
To prawda. Lecz ja skrycie myĞl przewrotną pieszczĊ,
Īe choü w modzie, to jednak nie u władzy jeszcze.
Byü moĪe, gdy po latach wreszcie tam wyjadĊ,
przez głupotĊ Zachodu lub przez zwykłą zdradĊ
bĊdą tam w kaĪdym kraju identyczne gnomy
wybijały Carycy poddaĔcze pokłony.
Zanim jednak we Francji kolejki po sery
bĊdą siĊ ustawiały, zanim buldoĪery
rozwalą Luwr, by nową tam wytyczyü trasĊ —
a takich innowacji bĊdzie jeszcze masĊ —
nim winnice Szampanii przewierci rurociąg,
Francuzom z głów wybiją do wolnoĞci pociąg,
zaĞ kursokonferencje bĊdą na Riwierze,
moĪna by tam odsapnąü kapkĊ, mówiąc szczerze.
Niestety, mnie juĪ pewnie to nie bĊdzie dane
i całe moje Īycie, Ğrednie i zasrane,
spĊdzĊ w ojczystym kraju, tuĪ nad brzegiem Wisły,
szaleĔcze rojąc plany i głupie pomysły.
Page 8 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Posmutniałem … Lecz wnet mi siĊ zrobiło raĨniej —
bo od czegóĪ potĊga twórczej wyobraĨni!
ChociaĪ wziął mnie tu w kraju gnom na krótki łaĔcuch,
nie przeszkodzi fantazji mojej w dzikim taĔcu.
Gdy mi z kraju nie dają wyjechaü legalnie,
ja znajdĊ siĊ w ParyĪu, by tak rzec, mentalnie,
jak Prus, który nie ruszał siĊ nawet na PragĊ,
a opisał wszak ParyĪ — bo mnie staü na blagĊ!
Patrz: fantazji mej dywan pruje juĪ niebiosa!
W podróĪ biorĊ ze sobą takĪe Kaczynosa —
wodza polskich GĊgaczy, zaĞ dla równowagi
i sierĪanta SuwałĊ, bo mi nie doĞü blagi!
Lecimy nad Europą, nie widząc siĊ wzajem.
Kaczynos łzĊ uronił przy rozstaniu z krajem,
lecz wkrótce wziął siĊ w ryzy. Z misją od GĊgaczy
leci wszak do ParyĪa. JuĪ swym nosem kaczym
zwietrzył podmuch wolnoĞci, wiĊc powtarza w duszy
słowa swego odczytu, którym FrancjĊ wzruszy,
PRL zaĞ obłoĪy wieczną anatemą.
Suwała, jak przystało na sierĪanta MO,
Page 9 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
myĞli raczej o handlu i oblicza, wiele
potrzeba bĊdzie dewiz, by zwiedziü burdele
paryskie oraz liczne tamĪe pornoshopy,
bo to go ciągnie głównie na zachód Europy.
Ja zaĞ — spiritus movens tego przedsiĊwziĊcia
— czyniĊ nad nimi tajne znaki i zaklĊcia.
O, nie wiecie, biedacy, w jaką to kabałĊ
wpĊdzĊ was wkrótce, gnany dionizyjskim szałem!
Choü wiem, Īe mnie GĊgacze ze skóry obedrą,
w tym poemacie mistrzem jest mi stary Fredro,
a takĪe, jak sto biesów złoĞliwy Szwab — Heine.
Przygody wiĊc czekają was tu nadzwyczajne.
SzczĊĞliwej drogi, muszki! Leücie Ğmiało, brzĊcząc,
w rozstawioną przeze mnie intryg sieü pajĊczą!
JuĪ błyska Ğwit. Madame Bonja
*
w sypialni swej cichutko łka.
Przed chwilą odszedł stąd Louis.
Szepnął: „ Merci”
Page 10 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
i zamknął drzwi.
Bonja została w łóĪku sama…
I teraz siĊ zaczyna dramat —
bo alienacja ją dopadła
na zimnej bieli przeĞcieradła.
Jeszcze przed chwilą jedno ciało
tworzyła tutaj wraz z Louis,
które dyszało i tak drgało,
Īe całe łóĪko aĪ trzeszczało,
lecz nadszedł koniec
— c'est fini!
Brutalnie i bez Īadnej racji
wyobcowana z kopulacji,
Bonja poczuła siĊ przedmiotem —
l'être en soi —
nie mówiąc o tym,
Īe w róĪnych miejscach ją bolało
przez Louis naduĪyte ciało.
Page 11 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Łzami nasiąkła juĪ poduszka.
Bonja siĊ wierci w pustym łóĪku,
nie moĪe zasnąü, bo materac
to tu, tu ówdzie ją uwiera,
co denerwuje ją szalenie.
Słowem: samotnoĞü, lĊk i drĪenie!
Gdyby tak było jeden raz!
Ale bywało zawsze tak!
Ktokolwiek na nią wlazł i zlazł,
czy to był Pierre, czy Paul, czy Jacques,
Maurice czy Claude, Etienne czy Jean,
Henri czy Georges, Serge czy Thadé,
nigdy nie było Īadnych zmian —
wciąĪ była potem alienée.
Wyobcowania zaĞ uczucie
straszliwe w niej wzmagało chucie
i powstawało koło błĊdne —
partner odchodził wesół, bo syt,
a ona sam na sam z popĊdem
ogromny czuła wciąĪ niedosyt.
Page 12 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Zrobiła najpierw supozycjĊ,
Īe stosowała złe pozycje.
Wypróbowała nowych dwieĞcie,
sądząc, Īe coĞ siĊ zmieni wreszcie,
lecz wszystkie były teĪ do kitu —
coitus to pułapka bytu!
Potem biedaczce siĊ zdawało,
Īe jeden na raz to za mało,
wiĊc sprowadziła stu gauchystów,
strasznych brodaczy, terrorystów
i buszowała w jej poĞcieli
horda kudłatych gwałcicieli.
Lecz gdy odeszli rzucaü bomby,
znowu Entfremdung und Lustgier
jak dwie powietrzne wielkie trąby
w piekielny ją wtrącały wir!
Z tego wszystkiego była chora —
ach, pewnie kompleks ma ukryty!
Page 13 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Pobiegła szybko do doktora.
ObleĞny psychoanalityk,
na baby pies i na gotówkĊ,
długo uczone stroił miny.
Pytał, czy Ğnią jej siĊ ołówki,
a jej siĊ Ğniły zeppeliny!
Na jawie zaĞ nie symboliczny,
ale realny jej siĊ marzył
phallus zupełnie gigantyczny,
jak u rosyjskich marynarzy,
którzy nim ciągną parowozy,
gdy transport utrudniają mrozy.
To podnieciło tak lekarza,
Īe juĪ na Īaden wzgląd nie zwaĪał
i zawlókł ją na otomanĊ,
gdzie odegrali psychodramĊ.
Okazał jednak siĊ półgłówkiem,
bo czym ją leczyü chciał? Ołówkiem?
„Nie wierzĊ w Freuda! To szarlatan!”
I znowu duszĊ jej i ciało,
któremu wszystko było mało,
Page 14 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
zadrĊczał alienacji szatan.
Bonja siĊ całkiem załamała,
gdy wtem przewrotna myĞl jej Ğwita,
Īe gdzie nic zwykły chłop nie zdziała,
moĪe pomoĪe inwertyta.
Słyszała bowiem, Īe pedały,
gdy ich oduczyü tej dewiacji,
wpadają w seksualne szały
i nie masz koĔca kopulacji.
Wzrok jej natychmiast padł na Louis.
Tak, on połoĪy kres jej rui!
Louis jest ksiĊdzem. Pod sutanną
wyczuła walkĊ nieustanną,
jaką z popĊdem wĞciekłym toczył.
CóĪ wiĊc dziwnego w tym, Īe zboczył?
MoĪe do kobiet był nieĞmiały,
Īe Ĩle skierował swe zapały?
MoĪe go zwiedli ministranci,
mali, lubieĪni buzeranci?
Jakkolwiek było, ona zdoła
Page 15 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
go z zaklĊtego wywieĞü koła!
JuĪ od tygodnia go nawraca.
Lecz — BoĪe mój — cóĪ to za praca!
JakaĪ to orka, pot i trud!
Ach, Īeby choü rozkoszy ciut!
Niewprawny w grach z odmienną płcią,
Louis w szaleĔstwo wpĊdza ją.
Obca mu ĪeĔska topografia,
myli siĊ stale i Ĩle trafia,
a gdy go sama naprowadza —
zlituj siĊ, BoĪe — gdzieĪ on wsadza!
Doprawdy, wszystko musi sama
robiü, jak niania albo mama!
Najgorzej jest, gdy chce byü mĊski —
od Īywiołowej gorszy klĊski,
bo tak ją tłamsi, szczypie, Ğciska,
Īe Bonja jest omdlenia bliska
i zanim dojdzie do stosunku,
wymaga mnóstwa opatrunków.
Mozół jest wielki, korzyĞü — mała.
I tak siĊ rozprysł mit pedała.
Page 16 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Przy Louis jednak pozostała,
albowiem tĊ chutliwą jĊdzĊ
potĊĪny snobizm związał z ksiĊdzem.
Lecz o tym potem. A na razie
Bonja rozpacza w buduarze:
„MiraĪem jest to, o czym marzĊ!”
i pełna bólu i goryczy
ze łzami w oczach siĔce liczy.
Tu przemawiają waĪne racje,
aĪeby przerwaü juĪ narracjĊ,
bowiem Czytelnik nie nadąĪa
Ğledziü za tokiem opowieĞci
i gotów myĞleü jest, Īe Bonja
to jakiĞ potwór jest niewieĞci,
Īe to jest jedna z tych lafirynd,
co w seksualny ciĊ labirynt
wciąga i tak tam z sił wysysa,
Īe ci juĪ całkiem wszystko zwisa,
gdy blady i na nogach z waty,
opuszczasz rankiem jej komnaty,
Page 17 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
zaĞ Claude, Maurice, Etienne czy Louis
to kupa zwykłych… Słowem: truizm.
Nic złudniejszego niĪ pozory!
A kto ulegaü jest im skory
i rzecz ujmuje nazbyt płytko,
myli siĊ tutaj bardzo brzydko,
gdyĪ Bonjy siĊ rozgrywa dramat
w najlepszych sferach. Ona sama
nie jest zaĞ praczka czy kucharka,
ale poetka i pisarka.
To Francji pierwsze damskie pióro,
boĪyszcze wykształconych dam,
a z jej subtelną ecriturą
trudno siĊ mierzyü wszystkim nam!
Poemat jej Migrena bytu
okrzyki wzbudził juĪ zachwytu,
zaĞ powieĞü Edyp zbuntowany
przeciw roszczeniom płciowym mamy
przez Ğmiałą swą problematykĊ
wprawiła w istny szał krytykĊ.
Page 18 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Dramaty Gniew i Widmo krąĪy
latami grano w „Athenée”,
gdzie je wystawił sam Jouvet,
zaĞ esej Prometeusz w ciąĪy
uznali wszyscy nie bez racji
za apogeum kontestacji.
Bonja ma lat czterdzieĞci z hakiem,
lecz nie dałbyĞ trzydziestu jej,
gdyĪ instytuty de beauté
wciąĪ sztafirują ją ze smakiem.
Gdzie trzeba, zrĊcznie Ğciągną skórĊ,
by znikła kurzych łapek sieü,
na twarz nałoĪą kremów furĊ,
by siĊ zrobiła gładszą płeü,
włosy ubarwią i namaszczą,
wałkami zbĊdny tłuszcz wygłaszczą
i chytrą sztuczką biust podniosą —
wiĊc Bonja jĊdrna jest i ĞwieĪa,
słowem, wygląda tak jak Soso,
gdy jeszcze w mauzoleum leĪał.
Page 19 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Ubiera siĊ z dyskretnym szykiem,
lecz Īadna z jej toalet stu
nie jest ostatniej mody krzykiem —
to byłoby de mauvais goût.
Bo nie ulega juĪ dwóch zdaĔ,
Īe bardzo wiele piĊknych paĔ,
gdy siĊ chcą wedrzeü do grand monde,
niezmiennie ten popełnia błąd,
Īe są wyciĊte jak z Īurnalu,
a o to zaĞ nie chodzi wcale,
bo chcieü za bardzo byü en vogue,
to w mondzie jest fałszywy krok.
Monde ceni własny styl, a nie
nachalne Heidegera „SiĊ”,
które ciĊ tylko odczłowieczy
i czyni ciĊ gatunkiem rzeczy.
Bonja zaĞ styl swój własny ma,
który siĊ zwie à la Bonja.
Jej styl polega na turbanie,
bo kiedy wszystkie inne panie
Page 20 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
do kaĪdej toalety nowej
zmieniają uczesanie głowy,
Bonja, podobnie jak Sikhowie,
czy w toalecie jest balowej,
czy nosi dĪinsy plus pulower,
niezmiennie turban ma na głowie.
Turbanów ma tych chyba ze sto,
na kaĪdą porĊ dnia i nocy.
KtóĪ by je wszystkie zliczył! Zresztą
nie byłoby to w ludzkiej mocy!
Nawet, gdy jak lubieĪna kotka
prĊĪy swe ciało na tapczanie,
by skłoniü samca do ataku,
to takĪe wówczas jest w turbanie.
Tapczan ugina siĊ, zapada,
sprĊĪyny jĊczą, rzĊĪą ciała,
a turban z głowy jej nie spada,
jakby był sam kawałkiem ciała.
Gdy po raz pierwszy w swym turbanie
weszła do Café deux Magots,
Page 21 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
sam wielki Sartre wykrzyknął: „o!” —
tak go to wziĊło niesłychanie.
Juliette Greco aĪ zzieleniała,
a zaĞ Simone de Beauvoir
z wraĪenia od stolika wstała,
bo tak ją olĞnił Bonjy czar.
I to początek był kariery.
Z miejsca zaczĊły siĊ dusery,
długie spacery i uĞciski,
po czym Wcielenie Drugiej Płci
przed Bonją otworzyło drzwi
do ekskluzywnych sfer paryskich.
Znalazłszy siĊ w tych sferach Bonja
do celu prostą drogą zdąĪa.
Przez łóĪek sto przechodzi szparko,
stając siĊ damą i pisarką,
ozdobą ekskluzywnych zebraĔ,
przyczyną ciągłych mĊskich ĪebraĔ
o uĞmiech, całus i spotkanie,
którym odmawia wyszukanie,
gdyĪ juĪ kobietą jest Ğwiadomą,
Page 22 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
która nie daje byle komu.
Choü wielu z wzglĊdów jej korzysta,
lecz kaĪdy z nich to komunista
albo co najmniej lewicowiec.
Liberał nigdy siĊ nie dowie,
co znaczy rozkosz w jej łoĪnicy,
bo nazbyt blisko jest prawicy.
W Bonjy na dĨwiĊk słowa „prawica”
budzi siĊ rozjuszona lwica,
co prĊdzej poĪre własne ciało,
niĪby reakcji słuĪyü miało.
„Faszyzm nie przejdzie przez to łoĪe!
Ja siĊ z faszyzmem nie połoĪĊ!”
Niezłomne to postanowienie
oczarowało monde szalenie.
DziĞ w wielkim Ğwiecie na Zachodzie
komunizm jest w ogromnej modzie,
dlatego kaĪdy człowiek z szykiem
musi byü tutaj bolszewikiem,
wielbiü Lenina, Soso, Mao,
Page 23 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
co wkrótce moĪe byü za mało
i wówczas tylko Khmer Czerwony
wstĊp bĊdzie dawał na salony.
Skąd siĊ ta dziwna moda bierze,
Īe monde siĊ tak zakochał w Khmerze,
Īe bankierowe i hrabiny
zamiast urządzaü huczne bale
chcą pląsaü wokół gilotyny
w jakimĞ straceĔczym, dzikim szale,
Īe salonowe piĊknoduchy
miast rzucaü w tłum celnym bon-mot 'em
rewolucyjne wielbią ruchy
i w kółko rozprawiają o tym,
jakby tyraniĊ demokracji
obaliü w imiĊ wyĪszych racji
i zaprowadziü Nowy Ład
na wzór wielkiego Związku Rad.
OdpowiedĨ znam na to pytanie,
lecz nie odpowiem teraz na nie,
bo jest olbrzymim błĊdem w sztuce,
Page 24 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
gdy siĊ zaczyna od pouczeĔ.
Dosyü, Īe w wielkim Ğwiecie gorze
i choü to kogoĞ zdziwiü moĪe,
dziĞ rewolucji ogieĔ płonie
nie w chatach wcale, lecz w salonie.
Ta okolicznoĞü nota bene
teoretyków wzmaga wenĊ.
Wiadomo bowiem, Īe Marcuse
kłopoty miał ostatnio duĪe
z podmiotem rewolucji, bo tu
wciąĪ rewolucji brak podmiotu.
Na krwawe jatki nikt nie leci,
zbiesili całkiem siĊ proleci
i zamiast łapaü za pukawki
wolą uĪeraü siĊ o stawki.
Wpadł wiĊc na pomysł: to studenci!
Ci mieli nawet dobre chĊci,
lecz w koĔcu egzaminy zdali
i tak, jak był, jest szkopuł dalej.
Gasnącym rewolucji falom
przyszedł na szczĊĞcie w sukurs salon.
Page 25 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
WłaĞnie przyjĊcie jest w salonie
duchesse de Guise de domo Cohn.
Co czwartek w doborowym gronie
zbiera siĊ tutaj tout le monde.
KsiĊĪna de Guise, jak głosi fama,
jest wielce postĊpowa dama.
To gwiazda Woman Liberation,
jej hasłem: zmieniü mĊĪczyzn w gejsze,
najwiĊksze zasiĊ jej marzenie:
płci obu zrównaü przyrodzenie
do tego stopnia, Īeby ksiąĪĊ
takĪe zachodziü musiał w ciąĪĊ.
Nie jest to Īadną fanaberią,
rzecz brana jest niezwykle serio,
z teoretyczną podbudową,
słowem — ostatnie wiedzy słowo,
gdyĪ ksiĊĪna — dajĊ słowo wam —
jest mózg najtĊĪszy poĞród dam,
po prostu istny Marks w spódnicy
w przebraniu salonowej lwicy.
Page 26 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Zanim wyłuszczĊ jej ideĊ,
która otchłanną głĊbią zieje,
tudzieĪ opowiem bliĪej o niej,
powiem, kto bywa w jej salonie
i jakie znakomite głowy
uczone toczą tu rozmowy.
Nie chcąc uĪywaü słów nadmiaru,
to tylko wam po prostu powiem,
Īe wszystko to, czym słynie ParyĪ,
hołd składa naszej białogłowie.
Jour fixe u ksiĊĪnej to wprost zjazd
najznakomitszych w Ğwiecie gwiazd,
co intelektu Ğwiatłem płoną.
Bywa wiĊc u niej Sartre z Simoną,
Merleau-Ponty i Jean Genet
z lewicą homoseksualną.
Bywał profesor teĪ Marcuse,
lecz po aferze z CIA
musiał z salonu wynieĞü siĊ
wĞród strasznych wrzasków i oburzeĔ.
Co czwartek tutaj Derrida
Page 27 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
na zwłokĊ o róĪnicĊ gra,
natchniony prorok Bendit Cohn
kapitalizmu wieĞci zgon,
co wszystkich wprawia w podniecenie
(grupa „Tel Quel” i grupa „Rouge”
nie mogą siĊ doczekaü juĪ,
wiĊc denerwują siĊ szalenie).
Gdy nagle hukną detonacje
lub seria kul nad głową Ğwista,
to znak, Īe przyszedł na kolacjĊ
Carlos — genialny terrorysta.
Wyliczaü moĪna by bez koĔca…
Lecz wĞród tych znakomitych gwiazd
trzy najwspanialsze błyszczą słoĔca,
przyümiewające innych blask.
Pierwsze z tych słoĔc to Francji chluba —
wielki filozof Levy-Stoss
**
.
Niczym epoki naszej tuba
brzmi w Ğwiecie waĪki jego głos.
To najsłynniejszy z wszystkich Levy,
bo przy nim taki Strauss czy Brühl
Page 28 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
po prostu gówniarz jest i szczyl,
który niczego zgoła nie wie
o głĊbiach bytu i poznania.
Ach, jemu nawet i sam Sartre
czyszczenia butów nie jest wart!
Heidegger przy nim — kpina! Husserl
jest równy bzykającej musze!
Arystoteles razem wziĊty
z Platonem, Kantem, Heglem, Millem
ledwie dorasta mu do piĊty —
Ğmieszny karzełek, ot i tyle!
Wobec LudzkoĞci i Historii
najwiĊkszą jest zasługą Stossa,
Īe Logosowi utarł nosa
w Ogólnej Bytu swej Teorii.
Stoss, bezlitosny wróg rozumu,
w wielkiej pogardzie miał myĞlenie,
uwaĪał je za przesąd tłumu,
przy tym trywialny nieskoĔczenie.
Pomysł, Īe myĞl siĊ styka z Bytem
jest kretynizmu istnym szczytem!
Page 29 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
I konsekwentnie, krok po kroku,
dowiódł w analiz swoich toku,
Īe owo osławione ratio
bezczelną jest mistyfikacją,
a zaciemnianie słowa sensem
niewiarygodnym wprost nonsensem.
Logiki prokrustowe łoĪe,
gdzie torturuje siĊ przesłanki,
w wyniku tylko przynieĞü moĪe
unicestwienie Bytu tkanki.
Nic w tym dziwnego, gdyĪ cogito
jest instrumentem troglodytów!
Dotychczasowa filozofia —
trzeba postawiü jasno sprawĊ —
nie mogła wniknąü w sedno Bytu,
gdyĪ sfałszowano jej podstawĊ
i popełniono Bytu zdradĊ,
Logos mu dając na ZasadĊ.
Nim Ğwit zabłysnął nowej ery,
przez długich lat dwadzieĞcia cztery
Page 30 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
w dymie tysiĊcy papierosów
łysy, bezzĊbny, zezowaty
siedział Ğmiertelny wróg Logosu,
pisząc mordercze swe traktaty.
Brzytwą swojego intelektu,
jak nĊdzny plik makulatury,
rozdzierał system po systemie
z głoĞnym okrzykiem: „CóĪ za bzdury!”
Rechotał dziko przy Platonie,
przy Kancie wprost ze Ğmiechu pĊkał,
a gdy siĊ zabrał do Husserla,
to mu wypadła sztuczna szczĊka.
Z jednego tylko filozofa
Levy siĊ nie Ğmiał i nie szydził,
gdyĪ z wszystkich rzeczy tego Ğwiata
jego najbardziej nienawidził.
Jego to portret miał nad biurkiem,
lecz zawieszony niewysoko,
by rzuciü w niego mógł okurkiem
lub mu ze złoĞci napluü w oko.
Był to Kartezjusz — niegodziwiec,
co chciał istnienie z MyĞli wywieĞü —
Page 31 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
ledwie widoczny, bo plwociny
pokryły prawie całe płótno,
wiĊc widaü było tylko bródkĊ
i jedno z ócz, patrzące smutno.
Patrząc na portret Kartezjusza,
Levy straszliwie siĊ rozjuszał
i syczał mĞciwie: „Jezuito!
JuĪ ja ci zniszczĊ to cogito!
RozdepczĊ je jak wstrĊtną ĪabĊ!
O, znam ja strony twoje słabe
i unicestwiĊ jednym ciosem
nĊdzne cogito wraz z Logosem!
Tu milkł i długo zbierał ĞlinĊ,
po czym posyłał mu pacynĊ.
Po latach tytanicznych zmagaĔ
z obmierzłą MyĞli kreaturą
błysnĊło w dali nikłe Ğwiatło
i Levy poczuł, Īe jest górą.
Robiąc na przemian epoche
Page 32 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
ze swoim słynnym voilà,
osiągnął wreszcie Wesenschau,
tak jasny jak dwa razy dwa.
Zrozumiał nagle mianowicie,
Īe musi byü gdzieĞ dziura w Bycie,
i to nie na obrzeĪach — skądĪe! —
ale w samego Bytu jądrze.
JuĪ jego kuzyn — Levinas
podobne kiedyĞ miał pomysły,
lecz Īe miał umysł niezbyt Ğcisły,
sądził, Īe w Bycie są szczeliny.
Powstała teĪ straszliwa wiedza,
Īe Byt siĊ zgĊszcza i rozrzedza,
Īe mogą byü u-bytki w Bycie —
kompletny chaos, jak widzicie.
Tymczasem w Bycie zieje Dziura.
Tej Dziury taka jest natura,
Īe dąĪy ona do Zatkania.
Tu antynomia siĊ wyłania:
bo kiedy DziurĊ Byt zatyka,
czĊĞü Bytu przez to w Dziurze znika,
Page 33 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
powstaje stąd u-bytek w Bycie
i nowa Dziura siĊ odsłania —
w ontologicznej swej istocie
Dziura jest wiĊc nie-do-zatkania.
Nie-do-zatkanie-w-bycie-dziury
( die Seins-Loch-Un-zu-Stopfenheit)
przesądza zatem o tym z góry,
Īe Byt Nie-do-byt w sobie ma
i pełne Bytem nasycenie
to ĞciĊtej głowy jest marzenie!
Z tego wiecznego nie-do-sytu
rodzi siĊ wiĊc Tragedia Bytu.
Ma to brzemienne konsekwencje,
gdyĪ Byt sprzecznoĞcią rozdzierany,
pełną uzyskaü chcąc esencjĊ,
popada w znane febris Bytu
i w nie-do-spełnieĔ drĪy gorączce.
Tak zatem w chorobliwe drĪączce
nie-do-syt dąĪy do prze-sytu.
Taka jest Bytu dialektyka,
Īe znieĞü nie mogąc Dziury-w-sobie,
Byt dąĪy do zniesienia siebie,
Page 34 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
w wiecznej gorączce i chorobie
jak gdyby istnoĞü swoją grzebie,
ontycznie tĊskniąc do umiaru,
faktycznie zmierza do poĪaru.
Tu Levy zawył aĪ z zachwytu
nad swym odkryciem: poĪar Bytu!
Długo siĊ nie mógł uspokoiü
po swoim owym voilà!
Jak błĊdny chodził po pokoju,
to znów w bezruchu smĊtnym trwał.
Na stertĊ zapisanych kartek
spoglądał niewidzącym wzrokiem…
Nagle przypomniał sobie: czwartek!
U ksiĊĪnej jour! I szybkiem krokiem
ruszył, by zdąĪyü na kolacjĊ.
(ĩe siĊ tak Ğpieszył do kolacji,
trzeba mu przyznaü wiele racji,
bo na kolacjach ksiĊstwa Guise
jak w niebie czuł siĊ smaku zmysł.)
Page 35 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Nie było mu jednakĪe dane
syciü siĊ boskich daĔ rozkoszą,
gdyĪ — jak wiadomo — niezbadane
zazwyczaj są zrządzenia losu.
Kiedy pojawił siĊ w salonie
poĞród od dawna znanych twarzy,
witany gromkim „aa!” chóralnym,
dziwny wypadek siĊ wydarzył.
Oto blondyna bardzo piĊkna,
ledwie skoĔczyły siĊ wiwaty,
spytała głoĞno swej sąsiadki:
„ Kim jest ten łysek zezowaty?”
Była to Bonja oczywiĞcie
i, prawdĊ mówiąc, nieĨle wlana,
gdyĪ strasznie nudząc siĊ w salonie,
wtrąbiła butle dwie szampana.
Nie była wtedy jeszcze damą
i mało znała siĊ na szyku,
toteĪ zebrane tutaj sławy
brała za starych, nudnych pryków.
Teraz, zgorszone widząc miny
i oczy ksiĊĪnej pełne gniewu,
Page 36 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
chciała juĪ rzuciü w odpowiedzi:
„Ach, dajcie spokój! Ja olewam!”
ĩe siĊ nie zrobił wielki skandal
wskutek strasznego Bonjy faux pas,
to dziĊki temu, Īe Simona
pod stołem jej wsunĊła kopa.
„Niech pani zmilczy! — zasyczała —
To Francji chluba jest i chwała:
wielki filozof Levy-Stoss!”
A Bonja znów na cały głos:
„Jeden sztos wiĊcej, jeden mniej!”
O, BoĪe, chciej wybaczyü jej!
Zresztą w kompletnym była błĊdzie,
bowiem zrządzeniem dziwnym losu
Levy niezdolny był do sztosów.
Intelekt siadł mu na popĊdzie,
całkiem przydusił mu libido,
lecz — Īeby całą prawdĊ rzec —
chociaĪ mu brakło mĊskich zalet,
baby marzyły mu siĊ stale.
Szczególnie, ach!, blondyna rosła,
która by — z dupą jak wierzeje —
Page 37 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
przed sobą cyc ogromny niosła
jak Ğrednia dynia, gdy dojrzeje!
ĝnił taką niezliczone noce,
a rankiem własne klął niemoce,
wiedząc, Īe gdy siĊ do niej zbliĪy,
piekielna zdolnoĞü analizy
znów spowoduje wielki kryzys.
Z tych zbliĪeĔ wciąĪ miał taki zysk,
Īe rozsierdzone brakiem bóstwo
raz po raz mu dawało w pysk
za mimowolne to oszustwo.
W koĔcu pomyĞlał: „Absurd dziki!
Stale spuchniĊte mam pół twarzy!
Trzeba siĊ wyrzec głupich marzeĔ
i wróciü do metafizyki!”
Lecz teraz, kiedy w nagłej ciszy,
jaką wywołał Bonjy nietakt,
zobaczył ją, znów nieodparcie
go pociągnĊła ta kobieta.
Przez profesorskie roztargnienie
biorąc chwilowe podniecenie
Page 38 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
za przejaw prostej mĊskiej siły,
zbliĪył siĊ do niej z galanterią
i, chcąc dowcipny byü i miły,
rzekł do niej, nadrabiając gestem:
„Pani pozwoli, Stossem jestem!”
Bonja, choü tĊgo miała w czubie,
pojĊła, Īe zrobiła faux pas,
nie chcąc wiĊc zraĪaü sobie chłopa,
rzekła z prostotą: „Tak, to lubiĊ!
BądĨ pan tak dobry, filozofie,
i usiądĨ przy mnie tu, na sofie!”
Zadała tym niezłego szyku.
Kiedy szła z Levym do mieszkania,
mówiła czule: „Ty karliku,
odwiedziü mi ciĊ skromnoĞü wzbrania,
lecz trudno, pójdĊ, gdy dasz słowo,
Īe mnie nie bĊdziesz napastował!”
W mieszkaniu zaĞ — sromotna klapa.
Stoss, chcąc odsunąü bólu chwilĊ,
zdejmuje termos włoski z półki:
Page 39 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Īe niby bĊdzie parzył kawĊ,
do kuchni idzie Īreü pigułki.
Parzenie ciągnie siĊ bez granic.
Stoss, czując, Īe to wszystko na nic,
na rozpaczliwy pomysł wpada,
Īe moĪe zdoła ją zagadaü.
JuĪ przeszło dwie godziny Levy
z zapałem o Husserlu gada,
a Bonja czuje, jak powoli
w sen nieuchronnie siĊ zapada.
Dotąd puszczała mimo uszu
wszystkie retencje i protencje,
czekając niecierpliwie, kiedy
Levy okaĪe swą potencjĊ.
Oszołomiona wciąĪ płynącą
rzeką terminów i cytatów,
myĞlała potem, poĞród ziewaĔ:
„On chyba jakiĞ kołowaty!”
Wreszcie straciła juĪ nadziejĊ —
za oknem wstawał Ğwit szarawy.
„Ach! — wzdycha Bonja — Īeby chociaĪ
Page 40 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
ten stary pierdziel dał mi kawy!”
Stoss dawno skoĔczył juĪ z Husserlem
i, rozwijając ogon pawi,
właĞnie o wielkim swym odkryciu
juĪ prawie Ğpiącej Bonjy prawi.
Teraz w niezwykłym podnieceniu,
ze sztucznej szczĊki strasznym zgrzytem,
mówi, jak rozum starł na miazgĊ
i jak rozprawił siĊ z cogitem:
„A zatem na Logosu miejsce,
jak pani myĞli, co postawiĊ?” —
zapytał nagle z wielką werwą,
a ona, myĞląc wciąĪ o kawie,
odrzekła sennym głosem: „Termos”.
Spiritus spirat ubi vult!
A Newtonowi równieĪ jabłko
spadło na nos wskutek przypadku —
tak samo Bonja mimowiednie
odkrycie to zrobiwszy przednie,
zapadła w sen. Tymczasem Levy,
Page 41 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
zamkniĊty w swoim gabinecie,
o boĪym zapomniawszy Ğwiecie,
tworzy w natchnieniu. Niczym fryga
pióro wciąĪ po papierze Ğmiga,
olbrzymie rosną stosy kartek.
Minął juĪ piątek i sobota,
niedziela, mija znowu czwartek;
nawet nie myĞli o kolacji,
porwany wirem dysertacji.
Po dniach i nocach trzystu szeĞciu
dzieło gotowe jest nareszcie:
w trzech czĊĞciach traktat nad traktaty,
który otworzył oczy Ğwiatu
i starł na proszek mnóstwo bredni,
jakie powstały były przed nim,
Théorie generale de l'Être
— tak siĊ to wielkie dzieło zwie.
La trahison de l'Être — czĊĞü pierwsza,
La tyrannie de Logos — druga,
i wreszcie trzecia — L'Être sauvé
(w połowie Bonjy jest zasługą).
Page 42 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
CzĊĞü pierwsza dzieła mówi o tym,
jak popełniono zdradĊ Bytu,
piĊtnuje całĊ tĊ hołotĊ
Platonów, Kantów, Demokrytów,
Spinozów, Heglów et cetera,
przy czym najwiĊksze ciĊgi zbiera
łotr nienawistny z małą bródką.
CzĊĞü druga zdrady owej skutkom
jest całkowicie poĞwiĊcona
i opisuje z wielką maestrią,
jak srodze Byt torturowany
mĊczy siĊ, drĊczy, prawie kona
w dybach Logosu. Tych dwóch ksiąg
problematyki wielki krąg
czytelnik juĪ pobieĪnie poznał,
bom nieudolnie streĞcił je.
Ale czĊĞü trzecia — L'Être sauvé!
Doprawdy ją porównaü moĪna
tylko do czynu Heraklesa,
co urwał łeb lerneĔskiej hydrze!
Gdy siĊ zdawało, Īe z Logosu
Page 43 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
szponów juĪ Bytu nic nie wydrze,
zjawia siĊ Levy — wybawiciel
ze swoim: veni, vidi, vici!
Na tym polega wielkoĞü Stossa
i intelektu jego głĊbia,
Īe nawet fakt pozornie błahy
zaraz mu w system siĊ zazĊbia.
WiĊc kiedy Bonja, przez pustotĊ,
wyrzekła wyraz doĞü banalny,
natychmiast rzeczy w tym istotĊ
zwietrzył Levy'ego mózg genialny,
pojmując w jedno okamgnienie,
w czym leĪy Bytu ocalenie.
Zwykły Ğmiertelnik, słysząc „termos”,
ma skojarzenia nieciekawe
i wyobraĪa sobie wówczas
albo herbatĊ, albo kawĊ.
W okolicznoĞciach wyjątkowych,
gdy w upał tĊskni do ochłody,
moĪe zamarzyü mu siĊ nagle
piknik nad rzeczką, termos, lody…
Page 44 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Natomiast Levy, słysząc „termos”,
usłyszał to na grecki sposób:
nie „termos”, ale „Thermos” właĞnie —
antagonista, wróg Logosu.
I zaraz mu siĊ stało jasne,
co było ciemne do tej pory:
Byt trzeba termometryzowaü,
Byt gorączkuje, Byt jest chory!
ĩe taka jest istota sprawy,
wskazują wszystkie wszak objawy.
CzymĪe są te w pieczarze cienie,
jeĞli nie Bytu majaczeniem?
TakĪe kantowska Ding an sich
jest niewątpliwie jednym z nich.
A Hegla Duch, który w gorączce
wciąĪ miota siĊ i przeobraĪa,
czyĪ nie przyĞwieca Bytu drĪączce
w choroby rozmaitych fazach?
Podoba siĊ czy nie podoba,
substancją Bytu jest choroba,
atakująca jądro Dziury
Page 45 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
przez stały wzrost temperatury.
I tutaj siĊ wyłania oto
fundamentalne zagadnienie:
co jest choroby tej istotą
i jakie jest jej pochodzenie?
Bo nie ulega Īadnej kwestii,
Īe bez tych rzeczy dwóch poznania
nie da wysunąü siĊ sugestii
w sprawie dalszego rokowania,
a przecieĪ nie da siĊ zaprzeczyü,
Īe filozofii dziĞ zadaniem
nie jest jałowe poznawanie —
Byt trzeba przede wszystkim leczyü!
ĩeby postawiü móc diagnozĊ
Stoss, za przykładem Heideggera,
aĪ do korzeni mowy siĊga
i Ğmiało w trzewia jej siĊ wdziera.
Czym bowiem jest w istocie mowa?
Jest-li trywialną sztuką słowa
lub ordynarną gramatyką?
Nie! Ona jest gĊstwiną dziką,
Page 46 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
prastarą, nieprzebytą puszczą,
Ĩródlistym Ĩródłem wszelkich Ĩródeł,
gdzie archetypy czyste pluszczą,
uzusu nie skalane brudem.
Misterium jest mistycznym mowa,
nie sztuką, ale magią słowa,
albowiem słowa są wyrazy
wyraĪające pra-obrazy,
w których pra-dĨwiĊkach i pra-rdzeniach
kryją siĊ nasze przeznaczenia.
MówiĊ na przykład: „Niech pan siada!”
W „siadaniu” kryje siĊ „za-sada”,
a dalej idąc po tym Ğladzie:
„za-sadzaü”, czyli „sadziü w sadzie”.
I kiedy z zewnątrz on przychodzi,
a ja za-sadzam go w fotelu,
tak jak za-sadziłbym w ogrodzie
ziarnko rzodkiewki albo chmielu,
to czekam, aby za-sadzony
wydał ze siebie mowy plony.
Uproszczonymi mówiąc słowy:
niezwykłe jest bogactwo mowy!
Page 47 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Zaledwie wdarł siĊ w mowy gĊstwĊ
Stoss i rozejrzał siĊ wokoło,
wnet dostrzegł obraz adekwatny:
gorączkĊ mieü — płonące czoło.
To mu podsunął jĊzyk sam
idiomem swym: l'Être tout en flamme.
A płonąü — czyli staü w płomieniach —
to są symptomy zapalenia:
Inflammation de trou en l'Être
— tak siĊ choroba Bytu zwie!
Skąd siĊ choroba Bytu wziĊła
i jakie jest jej pochodzenie,
paragraf szósty trzeciej ksiĊgi
daje nam pełne wyjaĞnienie.
Jest to zarazem, moim zdaniem,
metody Stossa punkt szczytowy,
nikomu bowiem rozwiązanie
takie nie przyszłoby do głowy.
Badając „oczywistą” tezĊ,
iĪ Byt z NicoĞci siĊ wyłonił,
Page 48 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Stoss w tym creatio ex nihilo
niezwykłe rzeczy nam odsłonił,
dowodząc jasno i niezbicie,
jak dynamiczne jest nie-bycie.
Ustalił bowiem w analizie,
Īe nim nastąpił akt kreacji,
NicoĞü siĊ znajdowała w stanie
nieustającej fermentacji.
Bulgocząc w swoim wnĊtrzu ciągle,
wydmuchiwała quasi-bąble
i w stałym bąbli tych wydmuchu
przypominała durszlak w ruchu
(od niemieckiego das Durch-schlagen).
I tutaj wprost niezmierną wagĊ
rewelacyjne ma odkrycie,
Īe tak, jak dziury zieją w Bycie,
tak tkwią w NicoĞci Bytu zadry,
przeszkadzające nicoĞciowaü.
NicoĞü wiĊc takĪe nie jest ciągła,
ale pozwala siĊ stopniowaü.
MiĊdzy NicoĞcią oraz Bytem
takie jest prawo zaleĪnoĞci:
Page 49 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
NicoĞü jest negatywem Bytu,
Byt pozytywem jest NicoĞci
(w heglowskim moĪna dodaü duchu:
jest to zaleĪnoĞü w ciągłym ruchu).
Z heterogennych przeto szczątków,
które w ontosach tkwią odmiennych,
choroba bierze swój początek
i swój charakter termogenny,
albowiem szczątków tych istnienie
wytwarza groĨne zapalenie,
które ontosów jednoĞü zmienia
w swoje wzajemne zaprzeczenia.
Owa infekcja pre-ontyczna,
nim Byt z NicoĞcią powstał jeszcze,
czyhała w Jenseits-Sein-und-Nichts,
by je pochwyciü w straszne kleszcze
i ich ontyczne za-istnienie
straszliwym spaczyü zakaĪeniem.
Konkluzja z tego siĊ wyłania:
Byt jest spaczony od zarania,
Page 50 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
skazany na niepełne bycie,
nim jeszcze był z nicoĞci wyciekł.
Stąd płyną jego teĪ cierpienia,
Īe zamiast ciągłym byü z natury
wskutek strasznego zakaĪenia
wytwarzaü musi w sobie Dziury.
I cierpi przy tym (ach, na pewno!)
nie tylko ciało dziurawione,
lecz równieĪ dusza, skargą rzewną
wybuchająca z Bytu łona!
GdyĪ w niej to właĞnie, czyniąc szkody,
zalągł siĊ straszny Wrzód nad Wrzody,
cuchnąca ropą naroĞl Bytu,
która nazywa siĊ cogito!
Tu z lekka siĊ zadumał Levy,
czy nie przesadził w słusznym gniewie,
budując taką metaforĊ,
by napiĊtnowaü Bytu zmorĊ.
Ale, u licha! Skąd skrupuły?
Skąd to dąĪenie do ĞcisłoĞci?
CzyĪby, doprawdy, stał siĊ czuły
Page 51 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
na tĊ najbardziej z wszystkich koĞci
koĞü zgraną? Na ten liczman głupi,
który Heidegger juĪ utrupił?
CzyĪby mu nagle z głowy wyszło,
Īe najmniej Ğcisła jest wszak ĞcisłoĞü,
gdyĪ wskutek niej do sprawy wnika
odraĪająca rzecz — logika!
Przeraził siĊ: „Przez głupią wadĊ
popełniłbym Thermosu zdradĊ!
Za duĪo myĞlĊ” — przetarł oczy
i wtedy Kartezjusza zoczył.
Tak jak — dostrzegłszy w makaronie
glizdy pełznące nader czelnie —
zamierasz zrazu z przeraĪenia,
a potem krzyczysz: „Kelner! Kelner!”,
tak Levy, wzrok utkwiwszy w portret,
przez chwilĊ nie mógł dobyü głosu,
po czym rozryczał siĊ tak strasznie,
Īe oddaü tego wprost nie sposób.
„Ty małpo! — ryczał — Ty kretynie!
Metafizyki ty wywłoko!
Ty chciałeĞ mi podłoĪyü ĞwiniĊ,
Page 52 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
wlepiając we mnie mĊtne oko!
Lecz dowiedz siĊ, brodata kozo,
Īe gardzĊ nĊdzną twą hipnozą,
bom juĪ na takie wspiął siĊ szczyty,
Īe nie zagrozisz nawet mi ty!
Przejrzałem niecne twe intencje,
ty obrzydliwy hipokryto,
i znam zbrodnicze twoje cele:
tobie siĊ marzy sekcja Bytu!
Gdy Byt cierpiący jest i chory,
ty — zamiast spieszyü mu na pomoc —
cynicznie czekasz jego zgonu,
aby go ująü w suche wzory!
We wnĊtrzu trupa to grzebanie
to według ciebie szczyt poznania!?
Głupcze, nie widzisz, Īe juĪ mgiełką
od dawno zaszło mĊdrca szkiełko?
ĩe kucające ponad miedzą
baby o Bycie wiĊcej wiedzą,
niĪ rozgadana ta ferajna
od Kopernika po Einsteina?
Lecz biada ci! Niedoczekanie!
Page 53 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Bytowi krzywda siĊ nie stanie!
Ja, Levy, zaraz Byt ocalĊ
przez to, Īe go kompletnie spalĊ!”
Tu wĞciekłym ruchem, zerwał portret
i z hukiem nim o ziemiĊ cisnął,
po czym z mĞciwoĞcią wrĊcz okrutną
zaczął nogami deptaü płótno,
lecz na plwocinie siĊ poĞlizgnął.
Z okładem z gulardowej wody
włoĪonym na rozbitą głowĊ
w skupieniu ciągnie Stoss wywody
swojej koncepcji epokowej.
CytujĊ dzieła zakoĔczenie:
„W czym leĪy Bytu ocalenie?
Z dotychczasowej analizy
wynika nieodparcie oto,
Īe Bytu permanentny kryzys
związany z jego jest istotą.
Byt chce byü ciągły, a ma dziury,
niepewny przeto swej natury
gorączką chorobliwą płonie,
Page 54 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
chcąc spaliü dziurĊ w swoim łonie,
albowiem nie wie, Īe ta rana
w jego pro-jekcie jest zadana,
zaĞ jego sam w NicoĞci po-byt
z góry skazany na nie-do-byt.
Choü słuszna Bytu jest tendencja,
aby poĪarem w Dziurze płonąü,
niesłuszna jednak jest intencja,
gdyĪ Byt fałszywą ma ĞwiadomoĞü,
a przez to jego cel finalny
jest całkowicie nierealny.
Jak siĊ to nader czĊsto zdarza,
Byt potrzebuje wiĊc lekarza,
który dokona rozpoznania
Bytu jednostki chorobowej
i przez terapiĊ adekwatną
przywróci mu nareszcie zdrowie.
To pierwsze mamy juĪ za sobą.
Teraz zajmijmy siĊ chorobą.
Zrazu stwierdzimy z przeraĪeniem,
Īe na nic wszelkie tu leczenie,
na nic wysiłek cerebralny —
Page 55 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Byt chory jest nieuleczalnie,
gdyĪ jest przyczyną w nim poĪaru
straszny defectus essentiarum,
inaczej mówiąc: błąd w poczĊciu.
Na tym logicznym przesuniĊciu
dotychczasowa filozofia
siĊ notorycznie potykała,
waląc bezsilnie o mur głową.
Ja, przebadawszy rzecz na nowo,
oĞwiadczam, Īe nie widzĊ racji
ofiarą byü ekwiwokacji.
Bo przecieĪ nie da siĊ zaprzeczyü,
Īe Byt, nie poĪar mamy leczyü!
A jeĞli leczyü Byt, to moĪe
właĞnie uleczyü go przez poĪar?
Tak! Bowiem poĪar nieĞwiadomą
samego Bytu jest obroną.
Lekarza zatem jest zadaniem
stałe poĪaru podsycanie,
by punkt osiągnął ekstremalny,
w poĪar zmieniając siĊ totalny,
to tylko bowiem Byt ocali,
Page 56 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
jeĞli siĊ sam doszczĊtnie spali.
DoszczĊtnie, a wiĊc razem z drzazgą,
co draĪni siĊ z NicoĞci miazgą,
a razem spłoną teĪ sprzecznoĞci
wzajemne Bytu i NicoĞci.
I niechaj wtedy mĊdrzec który
wskaĪe mi w Bycie jakieĞ dziury!
To niemoĪliwe! Bo jednoĞcią
stanie siĊ wtedy Byt z NicoĞcią.
Zniknie negatyw i pozytyw,
skoczy siĊ wszelkie zaprzeczanie
i tak jak Feniks, tak z popiołów
Bytu na nowo Byt powstanie!
Cudowny, boski! Bez cogito,
owej naroĞli jadowitej,
oparty juĪ nie na Logosie,
ale na sobie sam i przy tym,
tak szczelnie wypełniony Bytem,
tak do-bytowo od-bytowy,
Īe gdy pomyĞleü tylko o tym,
zawrotu moĪna dostaü głowy!”
Page 57 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Finis coronat opus!
Ale na tym siĊ rzecz nie koĔczy wcale
i słyszĊ juĪ, jak róĪne panie
trafne zadają mi pytanie,
co przez ten czas robiła Bonja,
gdy Stoss ku koĔcu dzieła zdąĪał?
Jak wiemy, BonjĊ zmogła sennoĞü,
zapadła wiĊc w nicoĞci ciemnoĞü,
gdzie sen ją dopadł tajemniczy,
to pełen grozy, to słodyczy,
albowiem w snu owego kole
róĪne jawiły siĊ symbole.
Długo trzymała go w sekrecie,
ale Īe snu dziwnego kolce
utkwiły w duszy jej, po latach
zwierzyła siĊ zeĔ pewnej Polce,
którą spotkała na jour fix'ie.
Ta go spisała bardzo wiernie,
Īe zaĞ ciekawy jest niezmiernie,
wiĊc go zamieszczam w apendyksie.
Page 58 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Zrazu siĊ Bonja ukrywała,
wstydząc siĊ popełnionych gaf.
Biedaczka! Nawet nie wiedziała,
jaki szczĊĞliwy był to traf.
Pół nawet nie minĊło doby,
jak ją szukały wszystkie snoby,
jak siĊ rozhuczał cały monde
o tajemniczej damie blond,
z którą sam wielki Stoss na Īurze
o Bytu dyskutował Dziurze.
Po dwóch tygodniach samotnoĞci
Bonja westchnĊła: „To nie Īycie!”
i opuĞciła swe ukrycie.
Czy monde jest jeszcze uraĪony?
Chcąc sprawdziü, idzie do Simony.
Simona ją przyjĊła groĨna:
„Gdzie pani znikła? Jak tak moĪna?!
Szukamy panią noc i dzieĔ!
Po takim błysku — schodziü w cieĔ?
Zadziera pani zbytnio nosa!
Page 59 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
SpĊdziła pani noc u Stossa.
ProszĊ nie przeczyü. Wszystko wiem!”
I tu natychmiast z ust jej padł
wnikliwych pytaĔ istny grad:
Jak szybko doszło do stosunku?
Ile odbyła z nim stosunków?
Jaki jest Stoss naprawdĊ w łóĪku?
Czy posługuje siĊ poduszką?
Czy na stojąco, czy na wznak?
A moĪe w grĊ teĪ wchodził rak?
Czy ona na nim, czy on na niej?
(Bo to jest waĪne niesłychanie!)
Jak długo kaĪdy trwał coitus,
nim do rozkoszy doszło szczytu?
Czy przerywany, czy normalny?
Czy był oralny i analny?
Czy Stoss uĪywa prezerwatyw?
Czy dyma ciągiem, czy na raty?
Czy długo pieĞci sutki wprzód?
A jak wygląda Stossa wzwód?
„Pani rozumie, to jest geniusz!
A geniusz to jest mózg i płeü!
Page 60 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
WiĊc ja te dane muszĊ mieü,
to mój po prostu obowiązek
płci z mózgiem poznaü tutaj związek!
A wiĊc dokładnie, bardzo proszĊ!
Pruderii, pani wie, nie znoszĊ!”
Oszołomiona pytaĔ gradem,
Bonja w straszliwy popłoch wpada.
JuĪ siĊ jej nawet chlapnąü miało,
Īe zignorował Stoss jej ciało
i tylko siĊ zajmował duchem.
Spostrzegła jednak w porĊ, Īe
to byłoby fałszywym ruchem,
Īe wyszłaby na głupią gĊĞ,
na prowincjuszkĊ nowicjuszkĊ,
co mało ma wspólnego z łóĪkiem,
i Īe dodałaby tym sama
do starych gaf straszliwy blamaĪ.
WiĊc collage robi z dawnych wraĪeĔ
(wszak dzisiaj modne są kolaĪe)
i bez Īenady rąbie Ğmiało,
Page 61 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
jak wówczas z Levym odbywała
potwornie długie coitusy.
Levy ma phallus nad phallusy,
olbrzymi, szorstki, koci jĊzor,
prezerwatywy z gwoĨdziem w Ğrodku,
na koniec dymał ją w wychodku
i to przez deskĊ na sedesie.
Ona na głowie wtedy stała
i niebywałą rozkosz miała,
bo tak oralnie, jak analnie,
Stoss ją załatwił idealnie.
Tak plecie Bonja, a Simona
notuje wszystko to skupiona,
podnosząc tylko z rzadka głowĊ,
aby pytanie dodatkowe
zadawaü celem uĞciĞlenia
strasznego Bonjy bajdurzenia.
Wreszcie gotowy jest protokół.
Simona z smĊtnym błyskiem w oku
odzywa siĊ stłumionym głosem:
„Ach, jak zazdroszczĊ ci szalenie
Page 62 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
nocy spĊdzonej z Levy-Stossem,
moje milutkie ty stworzenie!
PomyĞl, zostałaĞ wreszcie damą!
To przecieĪ nie jest juĪ to samo,
co było dawniej. JuĪ salonu
wyrocznie od dobrego tonu
o tobie zgodnie powiedziały:
«Jaki intelekt ma wspaniały!
A jakie nogi! Jaki biust!»
To teraz krąĪy z ust do ust.
W tej sytuacji, drogie dziecko,
pochwyciü musi pani pióro
i błysnąü Ğwietną ecriturą,
by swą potwierdziü reputacjĊ.
Tak kaĪą mondu wyĪsze racje!”
Co było dalej, to juĪ wiecie,
lecz tak siĊ dziwnie plecie w Ğwiecie,
Īe Stoss, skoĔczywszy wielkie dzieło,
poczuł, iĪ coĞ go strasznie wziĊło.
Z początku siĊ połapaü nie mógł,
Īe to z miłoĞci tak zaniemógł,
Page 63 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
lecz wreszcie spływa naĔ olĞnienie:
„Ach, gdzie to cudne jest stworzenie,
które zrządzeniem szczĊsnym losu
usnĊło ongiĞ w tym fotelu,
rzuciwszy wizjĊ mi Thermosu!
Nie doĞü, Īe mi otwarła głĊbiĊ —
nawet nie dała mi po gĊbie!
Gdzie ją odnaleĨü? DziĞ znów czwartek!
Na pewno spotkam ją na Īurze!”
Ach, leüĪe, pĊdĨĪe, drogi Stossie,
jak bóg w miłosnej tonąc chmurze!
I oto Levy — Zbawca Bytu —
znowu w salonie siĊ pojawia.
I znów go „aa!” chóralne wita,
które tym razem go nie bawi.
Dostrzegłszy w dali piĊkne ciało,
do Bonjy lubej dąĪy Ğmiało.
Ta staje przed nim cała w pąsach,
lecz widaü juĪ, Īe siĊ nie dąsa,
Īe pąs ten inne ma znaczenie,
po czym — krygując siĊ szalenie —
Page 64 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
wrĊcza mu swą MigrenĊ Bytu.
„Pisałam to z myĞlą o tobie!”
szepcze mu czule. SzczĊĞcie Stossa
doszło w tej chwili do zenitu.
Czy mam dodawaü tutaj jeszcze,
Īe rzecz skoĔczyła siĊ małĪeĔstwem?
Bonja, zostawszy Stossa Īoną,
nie czuła zbyt siĊ pokrzywdzoną.
Racjonalistka, nie bez racji
w wir siĊ rzuciła kompensacji.
ĩe nie znalazła, czego chciała?
No, to juĪ winą jest jej ciała,
co nazbyt wiele wymagało.
To teĪ juĪ wiemy. Czas juĪ zatem
właĞciwym zająü siĊ tematem.
Drugie z tych słoĔc to ksiądz Carramba —
ponury mnich o oczach mamby,
płonących dzikim fanatyzmem —
Paragwaj jego jest ojczyzną.
Page 65 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Paragwaj! Tropikalne lasy,
bagniska wokół wielkich rzek,
to znów sawanna i pampasy,
gdzie przyczajony orkan legł,
który tu zowie siĊ pampeiro.
Gdy z hukiem pĊdzi ponad prerią,
bydło na polach obszarnika
dostaje straszliwego bzika.
Tu tropikalne ptaki nocą,
gdy Īądzą dyszą dĪungli chaszcze,
swą migotliwą pieĞĔ Ğwiergocą,
aligatorów kłapią paszcze,
ryk jaguara słychaü w dali,
a na Parany mĊtnej fali
płynie zielona anakonda
i czujnym okiem w dal spogląda.
Opis ten z palca jest wyssany,
bo nie widziałem ja Parany,
„ParanĊ”, owszem, znam w Warszawie,
lokalik o niedobrej sławie,
Page 66 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
gdzie bardzo juĪ zuĪyte panie
bardzo przystĊpne są i tanie.
Lecz choü zatrąca o tandetĊ,
ma sens głĊboki opis ten,
bo jak powiedział wielki Goethe,
a za nim metodyczny Taine,
geograficzne połoĪenie
w badaniach wielkie ma znaczenie,
wiĊc wer den Schöpfer will verstehen,
der muß in Schöpfers Lande gehen.
Carrambów ród, dziĞ podupadły,
był niegdyĞ w Paragwaju sławny,
a praszczur ksiĊdza Pedro Jose
Muerte, zwan Inevitable,
gdzie stąpnął, wszĊdzie budził grozĊ,
tak straszną była jego szabla.
Był to straszliwy konkwistador,
wyrzynał Indian takie chmary,
Īe w Cusco wciąĪ siĊ robił zator.
Nie mogąc tego znieĞü, Pizarro,
Page 67 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
za czyjąĞ dobrą idąc radą,
wysłał go szukaü El Dorado.
Pedro nie znalazł Miasta Złota,
lecz wcale siĊ nie troszczył o to,
albowiem lubił krew, nie złoto,
a poza krwią jedynie wino.
Naprzód wiĊc z dzielną parł druĪyną
w tajemną głąb nieznanych krajów
i nim okrągły rok upłynął,
znalazł siĊ wreszcie w Paragwaju.
Tu powitali go Guarani.
Gdy byli juĪ zdziesiątkowani,
Pedrowi jatki siĊ przejadły.
Zrobił siĊ znacznie mniej zajadły,
juĪ nie kaĪdego na miecz wsadzał,
oznaki melancholii zdradzał,
zamyĞlał siĊ… WiĊc spod rusznicy
nierzadko mu czmychali dzicy.
W koĔcu zaniechał całkiem rzezi.
Z obliczem smĊtnym i posĊpnym
samotnie krąĪył po obozie
Page 68 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
lub konno w leĞne gnał ostĊpy.
To wzdychał ciĊĪko, to znów, w piersi
bijąc siĊ, szeptał: „Podły! Podły!”
To, leĪąc krzyĪem w swym namiocie,
przez cały dzieĔ odprawiał modły.
A w nocy sny miał tropikalne,
pełne lubieĪnych Īądz i pokus,
i budził siĊ z tych snów w gorączce,
z wilgocią nieprzyjemną w kroku.
Wszystkie Ğwiadczyły tu objawy,
Īe Amor wmieszał siĊ do sprawy
i grot wbił w twarde Pedra serce,
w straszliwej grąĪąc go rozterce.
TuĪ przed odjazdem na conquistĊ,
Pedro Ğlubował w Katalonii,
póty wieĞü w cnocie Īycie czyste,
aĪ doprowadzi do agonii
przeklĊtych Indian plemiĊ diable,
wbijając ich na słynną szablĊ.
Teraz zaĞ bliski czuł siĊ zguby,
wiedząc, Īe musi złamaü Ğluby.
Page 69 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Sprawiła to Chuacopulca
* * *
—
ksiĊĪniczka Indian, seksu wulkan.
Kiedy przybyła do obozu
błagaü o litoĞü dla swych braci,
Pedro, choü chciał siĊ strasznie sroĪyü,
wnet całkowicie głowĊ stracił.
Jej gorejące oczy czarne
płomieniem mu siĊ w duszĊ wĪarły
i chociaĪ przerwał rzeĨ przedwczeĞnie,
drĊczyły go co nocy we Ğnie.
Ba, Īeby we Ğnie! Lecz na jawie
nie widział innych rzeczy prawie.
Na wszystko mu siĊ nakładało
Chuacopulki boskie ciało!
Pedro po prostu popadł w priapizm,
bo czy na zwykłą patrzał szpulkĊ,
czy na pieĔ drzewa, czy na napis,
to widział wciąĪ ChuacopulkĊ,
jak wabi go lubieĪnym gestem,
bezwstydnie rozstawiwszy uda:
„Ach, wnijdĨĪe we mnie! Twoją jestem!
Page 70 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Niech siĊ miłoĞci spełnią cuda!”
Gdy juĪ zawiodły wszelkie próby,
aby ksiĊĪniczkĊ przegnaü z duszy,
Pedro wykrzyknął: „Czort bierz Ğluby!”
i swej bogdanki szukaü ruszył.
Dostrzegłszy poprzez gĊste chaszcze,
jak szła, zalotnie krĊcąc zadkiem,
spadł na nią, niczym groĨny jastrząb
na przeraĪonych kur gromadkĊ.
Broniła siĊ, namiĊtnie dysząc,
raczej dla formy niĪ z ochoty,
i ległaby w nierównej walce,
gdyby nie chronił jej pas cnoty.
O, ten pas cnoty indiaĔski
to pomysł iĞcie był szataĔski!
Chuacopulca, która miała
wówczas czternastą ledwie wiosnĊ,
nad podziw biegle juĪ umiała
stosowaü wszelkie gry miłosne.
Bogate mając doĞwiadczenie,
Page 71 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
wiedziała równieĪ, w jakiej cenie
jest w samczym rodzie cnota ĪeĔska,
a choü o tej ambicji mĊskiej,
aby byü pierwszym w kaĪdej dziurze,
myĞlała jak o zwykłej bzdurze,
zbyt szybko siĊ nie oddawała,
gdyĪ bzdur potĊgĊ dobrze znała.
Teraz szczególny miała powód,
aĪeby daü skromnoĞci dowód,
ambitne bowiem nader plany
wiązała z Pedrem zakochanym.
Gdy Pedra rozszalałe hufce
czyniły wokół spustoszenie,
w jej mądrej indiaĔskiej główce
błysła idea ocalenia.
Do swego ojca, Ixtlipuxtla,
pogrąĪonego w niemym bólu
bieĪy i do nóg mu padając,
w te słowa rzecze: „Ojcze! Królu!
Dwa są Īywioły we WszechĞwiecie:
NienawiĞü — MiłoĞü, ĝmierü i ĩycie.
Page 72 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Pierwszy wokoło wszystko niszczy,
lecz taka jest drugiego władza,
Īe z najstraszniejszych nawet zgliszczy
stale na nowo Ğwiat odradza.
DziĞ tu siĊ straszny Hiszpan sroĪy,
niesyty mordów i grabieĪy,
połowa kraju w gruzach leĪy,
druga połowa wkrótce zgorze.
Na nic siĊ zda obrona mĊĪna —
NienawiĞü ich jest zbyt potĊĪna,
ĝmierü ich zbyt silna i zwyciĊska
i czeka nas niechybna klĊska,
gdyĪ nasza słaba ĝmierü nie zdoła
ich strasznej ĝmierci stawiü czoła!
JeĞli nas nie chcą zniszczyü bogi
w ten czas najciĊĪszej dla nas próby,
musimy szukaü innej drogi,
aby ocaliü Ğwiat od zguby.
Wiem, gdzie jest nasze ocalenie,
bo w nocy miałam dziĞ widzenie:
w postaci ogromnego wĊĪa
Page 73 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
bóg Coaxtl jawił mi siĊ we Ğnie,
w straszliwe mnie pochwycił sploty
i Īądlił długo i boleĞnie.
Płonąca z bólu i rozkoszy
rozwarłam usta swe do jĊku,
lecz z nich wytrysła zamiast głosu
czerwona krew szumiącą wstĊgą.
I wielka mnie przejĊła trwoga,
Īe z krwią wypływa ze mnie dusza,
gdy nagle krew nad głową boga
rozbłysła w kształcie pióropusza.
Im bardziej dusza we mnie gasła,
im lica siĊ stawały bledsze,
tym coraz krwawszą łuną jaĞniał
pióropusz, chwiejąc siĊ na wietrze.
I tak jaĞniejąc piął siĊ w górĊ
i ogromniejąc rósł na boki,
aĪ wreszcie w blasków swych purpurĊ
przemienił wichr i nocy mroki.
Czcigodny ojcze mój i panie!
Snu tego jasne jest przesłanie —
Page 74 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
ten sen to znak nam dany z nieba,
Īe naszą krew zachowaü trzeba,
Īe zamiast ją bezmyĞlnie trwoniü,
daremne okazując mĊstwo,
przed zgubą trzeba ją ochroniü,
bo w krwi tej Īywej jest zwyciĊstwo!
JeĪeli snowi damy wiarĊ,
bóg mnie wyznaczył na ofiarĊ.
PoĞwiĊcĊ z wielką siĊ ochotą,
by zbawiü naród nasz! A oto
taką ideĊ mam w tym wzglĊdzie:
lud nasz przez MiłoĞü zbawion bĊdzie!
O Ixtlipuxtlu! Wielki władco!
Ty, co miłoĞci znasz potĊgĊ!
Ty to przede mną — dzieckiem jeszcze —
otwarłeĞ jej cudowną ksiĊgĊ!
Ledwie mej piersi zakwitł pączek,
przeniosłeĞ mnie do swego łoĪa
i tam budziłeĞ zmysły moje,
aĪ ciało me ogarnął poĪar!
Odtąd to, jako Īagiew smolna,
Page 75 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Īądzą miłoĞci płonĊ cała,
bom tylko do miłoĞci zdolna,
która jest duszą mego ciała!
WiĊc gdy siĊ losy nasze waĪą,
cóĪ mogĊ złoĪyü na ołtarzu,
jakiego uĪyü mam orĊĪa,
aby najeĨdĨców pozwyciĊĪaü?
O, pozwól uĪyü mi tej siły,
która wywiodła Ğwiat z nicoĞci,
aby pokonaü naszych wrogów,
aby ich przywieĞü do ludzkoĞci!
Tak jak nasz bóg najwyĪszy Quotzalxztl,
walcząc z Totzanem, ksiĊciem mroku,
zabił go, topiąc Miecz MiłoĞci
w potwora jadowitym oku,
tak ja powabem swego ciała
chcĊ zabiü zło w Don Pedra duszy
i skrytą w niej miłoĞci strunĊ
słodyczą pieszczot mych poruszyü!
Ach, nie są to dziewczĊce mrzonki!
ĩe na me wdziĊki nie jest Ğlepy,
Page 76 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
poznałam juĪ po jego wzroku,
który do ud siĊ moich lepił.
A kiedym mu spojrzała w oczy
pełna pokory i oddania,
jak Totzan szybko wzrokiem zboczył,
purpurowiejąc ze zmieszania.
WiĊc jednak w tym ponurym sercu
boskiego ognia iskra goĞci
i ja potĊgą swoich uczuü
rozdmucham w poĪar ją miłoĞci!
NamiĊtnym jĊkiem jaguarów
zawiodĊ go w dolinĊ Uaxtli,
kĊdy splecione nasze ciała
zadrgają w ĞwiĊtej kopulacji.
I przyjmĊ w siebie jego ziarno
i zrodzĊ zeĔ cudowny owoc —
malutką IndiankĊ czarną
o smutnych oczach ptaka Xoboq.
I nazwĊ ją imieniem Tlantli,
co bĊdzie znaczyü Pogodzenie,
bo w Īyłach jej popłyną zgodnie
zmieszane naszych krwi strumienie.
Page 77 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
I tym siĊ obłĊd wojny skoĔczy
i pojednają siĊ narody,
a indiaĔski nasz pióropusz
zapłonie Ğwiatu łuną zgody!”
Tako Ixtlipuxtl jej odrzecze:
„Chuacopulco, słodkie dzieciĊ,
pochwalam piĊkne twe zamiary.
Jestem juĪ chory, słaby, stary,
znuĪony tą bezmyĞlną wojną,
która w krąg sieje spustoszenie.
Chciałbym juĪ znaleĨü Ğmierü spokojną
i odejĞü miĊdzy przodków cienie.
I mnie siĊ marzy pojednanie,
bo cóĪ siĊ z naszym ludem stanie,
jeĞli nie spoczną w pochwach miecze?
PrzyszłoĞü go czeka mroczna, czarna,
bo przyjdzie mu w niewoli zmarnieü
albo uciekaü w dziką kniejĊ,
gdzie rozum straci i zdziczeje.
IdĨ wiĊc i czyĔ, jak niegdyĞ Alca
Dziewica, nasza zbawicielka,
Page 78 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
która swej własnej krwi szkarłatem
obłaskawiła smoka Tzelcan.
MiłoĞü niekiedy sprawia cuda,
moĪe wiĊc tobie teĪ siĊ uda
ujarzmiü hiszpaĔskiego smoka.
Lecz wyznaü ci w skrytoĞci muszĊ,
Īe trwoga targa moją duszĊ,
iĪ jest daremna twa ofiara
i Īe straszliwy czas nadchodzi,
kiedy proroctwo Tope-Xipu
wypełni siĊ na zgubĊ Guaran.
Jest to proroctwo tajemnicze,
zawarte w siódmej ksiĊdze Itzab,
najĞwiĊtszej ksiĊdze siedmioksiĊgu.
Do tego wtajemniczeĔ krĊgu
najwyĪsi tylko są kapłani
w dniu wyĞwiĊcania dopuszczani.
Ta najtajniejsza ksiĊga ĞwiĊta
na sto pieczĊci jest zamkniĊta,
ponadto wokół ją owija
Chichicacao
* * * *
— ĞwiĊta Īmija.
Page 79 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Gdyby siĊ jednak znalazł Ğmiałek,
co by przeszkody te sforsował
i zajrzał w ksiĊgi Itzab wnĊtrze,
nie pojąłby z niej ani słowa.
W jĊzyku dawno juĪ wymarłym,
w gąszczu symbolów niepojĊtych,
w formie zawiłej alegorii
sens Tope-Xipu tkwi zaklĊty.
Jako najwyĪszy kapłan Guaran
kaĪdego znaku znam wykładniĊ,
a mimo to jest miejsce, które
trudno zrozumieü mi dokładnie.
Chuacopulco, córo droga!
Nim do obozu pójdziesz wroga
spełniaü swą misjĊ ofiarniczą,
chcĊ ci powierzyü tajemnicĊ
naszej najĞwiĊtszej ksiĊgi Itzab!
Oto tej ksiĊgi pierwsze słowa:
«Słabe jest Dobro, MądroĞü — słaba!
Page 80 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Nie są bynajmniej teĪ przedwieczne
ani tym bardziej wiecznotrwałe,
chociaĪ fundament tworzą Ğwiata!
Najpierw był chaos, a w nim Yucan —
bóg Zła, Głupoty oraz Pychy —
wystĊpne swe sprawował rządy.
Nie było wonczas ani Ğwiatła,
ani powietrza, ani wody —
a przeto takĪe ani kształtów,
ani kolorów, ani woni.
Był jeno mrok i brudna szaroĞü
ponad bezformia grzĊzawiskiem,
które burzyło siĊ z bulgotem,
ohydne wydzielając smrody!
W odraĪającym tym pejzaĪu,
grzĊznąc w porubstwie i bezwstydzie,
panoszył siĊ dwupłciowy Yucan.
Kiedy sobiectwem obrzydliwym
nasycił juĪ swe boskie chucie,
łaził i wĊszył, czy na Ğwiecie
nie rodzi siĊ gdzieĞ kształt nieĞmiały,
Page 81 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
czy przez zasłonĊ brudnych mroków
słabiutki blask siĊ gdzieĞ nie sączy,
czy plugawego mlasku bagnisk
nie mąci czysty szum Ĩródełka,
czy gĊstych smrodów nie rozrzedza
powietrza Īyciodajne tchnienie.
Gdy w dookolnej zaĞ szpetocie
dostrzegł najmniejszą był szczelinĊ,
rzucał siĊ na nią z gniewnym rykiem
i potąd ją zalepiał błockiem,
aĪ ją wchłonĊło grzĊzawisko
poĞród bulgotów, ssaĔ i mlaskaĔ.
Nudząc siĊ, spłodził z samym sobą
YuxtlĊ — złe monstrum z tłustym zadem,
boginiĊ grzechu i szpetoty,
co napełniała cały wszechĞwiat
głupawym, ordynarnym Ğmiechem.
Ale igraszki z tym potworem,
jak on rozwiązłym, obojnaczym,
nie trwały nawet dwóch eonów,
kiedy mu juĪ obrzydły do cna.
Page 82 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
I oto leĪał smĊtny Yucan
w swoim plugawym legowisku
i roił gnuĞnie, co by stworzyü,
aby straszliwą przerwaü nudĊ,
która zĪerała jego duszĊ.
W przystĊpie niebotycznej pychy,
na YuxtlĊ patrząc z obrzydzeniem,
w te słowa rzekł: ‚Od dzisiaj bĊdĊ
nie na swój własny obraz tworzył,
ale na swoje przeciwieĔstwo!
StworzĊ wiĊc MądroĞü, by z niej szydziü,
i Dobro, aby je poniĪaü!’
I tako, jako rzekł, siĊ stało.
Lecz chociaĪ Dobro z Zła powstało,
MądroĞü Głupota zaĞ poczĊła,
złączone w ĞwiĊtej tej prajedni,
poczĊły tworzyü zboĪne dzieła.
I oto z głĊbin brudnych mroków
promienia jasny strzela blask
Page 83 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
i Ğwiatłem swym zapala wokół
Ğniące w ciemnoĞciach punkty gwiazd.
I w miarĊ, jak siĊ czerĔ rozwidnia,
powoli budzą siĊ przestwory
i najpierw słoĔce, potem ksiĊĪyc
na swe niebiaĔskie wchodzą tory.
Ruszają wody z wnĊtrza lądu,
z bagnisk łaĔcuchy wstają gór
i nagle pierwszy błysk pioruna
rozdziera gĊstwĊ ciemnych chmur.
I z nieba wielka jasnoĞü spływa,
i ziemia tonie w jej powodzi,
i bujna zieleĔ ją pokrywa,
która soczysty owoc rodzi.
Powstają kształty i kolory,
Īyciem zaczyna tĊtniü Ğwiat
i z mrocznej głĊbi gĊstych borów
wysuwa głowĊ wąĪ — nasz brat.
Czujnie wokoło siĊ rozgląda,
a w lustrze lĞniących jego Ĩrenic
Ğwiat powstający siĊ przegląda
i tysiącami barw siĊ mieni.
Page 84 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
I oto czujne oko wĊĪa
odbija szczyt wyniosłej skały,
gdzie bujne sploty swe rozprĊĪa,
jak on, bliĨniaczy gad wspaniały.
I spotykają siĊ ich oczy,
jak z taflą wody nieba błĊkit
i rozbrzmiewają we wszechĞwiecie
pierwsze miłosnej pieĞni dĨwiĊki.
I oto nagle on — doliną —
przez bujną zieleĔ trawy młodej,
a ona — z góry — w skrĊtach płynąc,
na pierwsze w Ğwiecie płyną gody.
A kiedy mija czas parzenia,
znów do legowisk swych wracają,
a ona w głĊbi mrocznych pieczar
składa cudowne ĩycia Jajo.»”
Ixtlipuxtl przerwał tu czytanie
i do swej córy rzekł w te słowa:
„Co było dalej, wiesz, kochanie.
Powstała rzesza stworzeĔ nowych —
na koĔcu siĊ narodził człowiek,
Page 85 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
a człowiek znaczy — Indianin.
Bo tylko on w kosmosie całym
czci ĞwiĊtoĞü Īycia duszą prawą,
a nade wszystko Īycia prawo
i w kaĪdym zwierzu widzi brata,
zaĞ ĞwiĊte supły Teotlixtla
są dlaĔ rĊkojmią trwania Ğwiata!
O boskich wĊĪach ta legenda
jest przeto dla nas Indian ĞwiĊta,
gdyĪ, jak powiada nasze credo:
«WierzĊ, Īe póki Jajo ĩycia
bezpiecznie w swoim tkwi ukryciu,
nie zmoĪe nas najsroĪsza klĊska —
ani poĪoga, ani powódĨ,
ani szaraĔcza, ani susza —
bo siła Īycia jest zwyciĊska!
WierzĊ ponadto, Īe bóg Yucan,
który Zło stworzył i GłupotĊ,
a potem w grzesznej pychy szale
MądroĞü i Dobro takĪe stworzył,
by wydaü je na pohaĔbienie,
dopóki Jajo ĩycia Īyje,
Page 86 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
nie zdoła zstąpiü na tĊ ziemiĊ!»
Nikt ze Ğmiertelnych tego nie wie,
gdzie siĊ znajduje Jajo ĩycia.
Nawet bogowie nasi Ğwiatli
nie mogą jego znaü ukrycia.
MądroĞci i Dobroci Jądro
jest niedostĊpne wszelkim wglądom —
zgłĊbiaü sens jego zda siĊ na nic,
bo tylko znamy je po skutkach,
Īe siĊ zeĔ lĊgnie MiłoĞü, Prawo —
Poszanowaniem zwane Granic
i PiĊkno — radoĞü zacnej duszy!
Ta niepojĊta tajemnica
nieprzeniknioną zostaü musi,
bowiem poznania groĨne jądro,
rozkłada rzecz na elementy,
z których uĪytek moĪna zrobiü
zarówno ĞwiĊty, jak przeklĊty!
Lecz oto słuchaj dalej, córo,
co mówi Itzab ksiĊga ĞwiĊta:
«Kiedy przekonał siĊ był Yucan,
Page 87 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Īe to, co stworzył, Ĩle chcąc tworzyü,
wydało z siebie dobry owoc
i, zamiast byü upokarzane,
jego samego upokarza
i Īe Głupota, rodząc MądroĞü,
na poĞmiewisko wystawiła
odraĪające swe oblicze,
zapłonął był szalonym gniewem
i zniszczyü chciał stworzenie swoje.
Ale bezsilny był, bo dzieło
przerasta zawsze swego twórcĊ,
o ile trafnie jest poczĊte.
Złorzecząc wrócił wiĊc do bagnisk,
gdzie powitała go zła Yuxtla
odraĪającym swym chichotem.
I oto w smrodzie ciemnej jamy
roił znów mĞciwie podły Yucan,
jak by tu Dobra i MądroĞci
cudowne sponiewieraü dzieło.
Lecz roił głupio i jałowo.
Najpierw namówił był Totzana,
Page 88 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
ksiĊcia CiemnoĞci, by swym okiem
jadowym zgasił Ğwiatło w Ğwiecie,
lecz tego odparł bóg nasz — Quetzaxtl.
Potem Tzelcana — smoka, który
ognistą z pyska zionął lawą,
zesłał na ziemiĊ, ale Alca,
najĞwiĊtsza nasza ofiarnica,
obłaskawiła straszne monstrum,
pojąc go własnej krwi szkarłatem
i przemieniła go w kajmana,
druha wioĞlarzy i rybaków.
I oto w rozpacz popadł Yucan,
Īe juĪ nie zdoła zniszczyü Ğwiata,
i łkał ohydnie w swej jaskini,
a Yuxtla zła, Īe wciąĪ siĊ kurczy
sfera ohydy i szpetoty,
szydziła z niego z wrednym Ğmiechem,
Īe chyba bogiem jest niemocy.
I wtedy zjawił siĊ Abuzal,
Dobroci i MądroĞci zdrajca.
PiĊkny, ale piĊknoĞcią szpetną,
Page 89 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
dobry, ale dobrocią głupią,
mądry, ale mądroĞcią podłą.
I oto tako rzekł: ‚Yucanie!
Słabe jest Dobro, MądroĞü słaba!
Nie są bynajmniej wiecznotrwałe,
ani tym bardziej niezniszczalne,
chociaĪ fundament tworzą Ğwiata!
Wiem, jak to zrobiü. Najpierw trzeba
rozgłupiü MądroĞü. Niech zapragnie
zapomnieü o swych dąĪeĔ celu,
niech rozzłoszczona kuratelą,
jaką sprawuje nad nią Dobro,
przepĊdzi je, by w dzikiej pysze
tworzyü konstrukcje obłąkane!
Potem rozgłupiü trzeba Dobro.
Niech siĊ rozkraczy przed podłoĞcią,
niechaj miłoĞcią kretyniczną
pokocha Zło, niewolĊ, przemoc!
W tym celu trzeba …’»” Tu Ixtlipuxtl
urwał i tako siĊ odzywa:
„Na tym najĞwiĊtszej ksiĊgi Itzab
Page 90 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
supłopis nagle siĊ urywa.
Byü moĪe, podczas którejĞ z wojen
czĊĞü supłopisu zniszczył poĪar
lub barbarzyĔcy w Ğlepym gniewie,
a moĪe jest to wola boĪa
zakryü przed nami dalsze dzieje…
ZnajomoĞü planu Abuzala
mogłaby wzbudziü w nas nadziejĊ,
Īe moĪna walczyü z przeznaczeniem,
pogrąĪyü nas w bezmyĞlnym szale,
wypaczyü nas, nim czas siĊ spełni…
Jakkolwiek było, tu jest luka,
którą jedynie los wypełni.
PrzyszłoĞci naszej przeraĨliwej
znamy ostatni fragment jeno,
który w proroctwie Tope-Xipu
objawił nam natchniony Zenoxtl.
Chuacopulco! Serce czułe
zahartuj, by ci z przeraĪenia
nie pĊkło, kiedy bĊdĊ czytał
słowa strasznego objawienia!
Page 91 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Oto proroctwo Tope-Xipu:
«I nadszedł czas, kiedy bogowie:
Coaxtl ze ĞwiĊtym Pióropuszem,
Quetzalxtl z MiłoĞci ĞwiĊtym Mieczem
i bóg Teotlixtl, który w dłoniach
dzierĪył najĞwiĊtsze Supły Prawa
stanĊli na wysokiej górze.
A zaĞ siĊ zwała góra ona
Chicuaxtl-huac-uaxtli-coel
(co siĊ wykłada: Start-w-niebiosa).
I u podnóĪa onej góry
lud siĊ gromadził nieprzebrany.
I podniósł siĊ straszliwy lament,
bo jedni z nich płakali gorzko
i bili w piersi siĊ, wołając:
‚Nie opuszczajcie nas, bogowie!’
I podniósł siĊ straszliwy tumult,
bo drudzy z nich wznosili piĊĞci
i wygraĪali im, wołając:
‚WynoĞcie siĊ, maszkary głupie,
wy, coĞcie nas spĊtali prawem
Page 92 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
idiotycznym i zwyczajem!’
I szmer siĊ rozległ oraz Ğmiechy,
bo pozostali, palcem w czoło
pukając, tak mówili z drwiną:
‚Ach, ci bogowie nasi Ğmieszni
znowu nam dają przedstawienie!’
I wtedy bóg przemówił Coaxtl:
‚OdchodzĊ stąd, unosząc z sobą
ĝwiĊty Pióropusz, symbol chwały!’
I jako strzała wzbił siĊ w górĊ.
A potem bóg przemówił Quetzalxtl:
‚OdchodzĊ stąd, unosząc z sobą
MiłoĞci Miecz!’ — i wzbił siĊ w niebo.
W koĔcu przemówił bóg Teotlixtl:
‚OdchodzĊ stąd, unosząc Prawo!’
— i poszybował ku błĊkitom.
Tak opuĞcili nas bogowie.»”
Tu czas najwyĪszy zrobiü ciĊcie
i za właĞciwy braü siĊ temat,
bo w indiaĔskich spraw odmĊcie
gotów utonąü mi poemat.
Page 93 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
ChociaĪ odbiegłem bardzo w stronĊ,
chcĊ tu na swoją rzec obronĊ,
Īe owe indiaĔskie sagi —
mimo iĪ wytwór czystej blagi —
mają tak zwany głĊbszy sens.
A jaki? O tym siĊ dowiemy
pod koniec dziwnej tej poemy.
Nim schwycĊ wątek, co mi uciekł,
w najwiĊkszym rzecz dokoĔczĊ skrócie:
Ixtlipuxtl długo jeszcze czytał,
odczytał wiĊc i miejsce owe,
gdzie jakby błysk nadziei Ğwitał
w niezrozumiałych skryty słowach.
„Oto proroctwo Tope-Xipu
tak głosi w trybie warunkowym:
«JeĞli bogowie w swej dobroci
zeĞlą na ziemiĊ p, l, k —
Yucan z przebiegłym Abuzalem
nie zniszczą młotem Jaja ĩycia.»”
Ixtlipuxtl rzekł: „Byü moĪe wniosek
Page 94 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
taki wypływa z tych spółgłosek,
Īe Ğwiat to ty ocalisz, córo…”
Tu nagle czoło króla chmurą
pokryło siĊ zadumy smĊtnej.
Podniósłszy wzrok znad supłopisu,
dostrzegł był bowiem starzec ĞwiĊty
rzecz, która siĊ juĪ dawno stała:
Chuacopulca słodko spała.
Po ułoĪeniu zaĞ jej ciała,
wyrazie twarzy nader błogim,
po ustawieniu ud, po piersi
niepokojącym falowaniu
łacno byĞ odgadł, Īe nie srogi
Ğni siĊ jej Yucan, lecz ktoĞ miły,
komu odmówiü nie ma siły,
na czyje wejĞcie w siebie czeka
pełna pokory i oddania.
I by nie było wątpliwoĞci,
kto jest przedmiotem poĪądania,
wargi szeptały: „Pedro! Pedro!”
Page 95 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
UĞmiechnął siĊ Ixtlipuxtl stary
i smĊtnie rzekł: „Ach, te kobiety!
Zawsze im tylko jedno w głowie —
fujary, fiuty, kuĞki, flety…
Musimy zginąü, bo potĊga
miłoĞci przeciw nam siĊ sprzĊga
ze złem. Umrzyjmy jednak godnie —
w miarĊ roztropnie i pogodnie,
czas odejĞü w niepamiĊci mroki.
Pedrowi jednak figla spłatam,
przyprawiĊ go o siódme poty!”
To mówiąc, z chytrym półuĞmiechem
załoĪył córze swej pas cnoty.
Spadł na nią niczym głodny jastrząb
i posiadłby ją w oka mgnienie,
gdyby nie cnoty pas indiaĔski,
który jej chronił przyrodzenie.
Rwał go rĊkami, ale rĊce
takiego pasa nie rozedrą,
wiĊc krztusząc siĊ z bezsilnej złoĞci,
czerwony z Īądzy, syczał Pedro:
Page 96 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
„Ty kurwo! Ty indiaĔska suko!
Zdejmuj ten pas, bo ciĊ zatłukĊ!”
WiĊc, przeraĪona, szybko zdjĊła
i Pedro zabrał siĊ do dzieła.
Jak póĨniej siĊ przekonał Stoss,
trudno przewidzieü własny los.
Rzeczy pobiegły innym torem,
wszystko skoĔczyło siĊ bez wdziĊku —
nie było jaguarów jĊku,
Pedro okazał siĊ potworem,
zamiast sakralnej kopulacji
dokonał siĊ brutalny gwałt,
po czym nie dawszy Īadnej racji,
ChuacopulkĊ Pedro sprał.
Zbitą skrĊpował zaĞ powrozem
i przytroczywszy ją do siodła,
zawiózł biedaczkĊ do obozu,
gdzie bardzo smutny Īywot wiodła.
Indian los takĪe spotkał srogi,
bo Pedro, nasyciwszy chucie,
Page 97 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
zapragnął swoich dawnych uciech
i wyrĪnął niemal co do nogi.
Rzecz jasna, z Pedrowego ziarna
nie wzeszła Īadna Tlantli, ale
na Ğwiecie siĊ pojawił Carlos —
obiecujący wcale malec.
Ledwo siĊ mu wyrĪnĊły ząbki,
zaczął przegryzaü mamkom sutki.
PóĨniej ukrĊcaü ptaszkom łebki
pasjami lubił szkrab malutki.
Kiedy ukoĔczył zaĞ dwa latka,
trafiła mu siĊ wielka gratka,
bowiem mu ojciec do zabawy
przywiózł z wyprawy głowĊ dziadka.
Mimo iĪ półkrwi Indianinem,
był Carlos Pedra godnym synem,
Carrambów ród zaĞ rósł w potĊgĊ.
Wertując heraldyczną ksiĊgĊ
najstarszych rodów Paragwaju,
z łatwoĞcią moĪna siĊ przekonaü,
iĪ był on chlubą swego kraju.
Page 98 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
W rodzinie byli tej parowie,
ksiąĪĊta wielcy i biskupi,
bogactwa jednak ich utracił
Alonzo Szósty, zwany Głupim.
Od tego czasu w tarapaty
popadł ród sławny i bogaty.
Jak Szekspir rzekł: gdy bohatera
spotkają pierwsze w Īyciu klĊski,
niewdziĊczny Ğwiat go zapomina,
na marne idzie wyczyn mĊski.
Tak samo dumny ród Carrambów,
ledwie utracił wielkie wpływy,
stał siĊ przedmiotem drwin bolesnych
oraz pomówieĔ obrzydliwych.
Zaraz poczĊła krąĪyü plotka,
Īe indiaĔskiego mieli przodka
i Īe przez owe krwi zmieszanie
na zmysłów cierpią pomieszanie.
W koĔcu niewdziĊczny Ğwiat orzeka:
najlepiej trzymaü siĊ z daleka.
Lecz oto właĞnie mamy rok
Page 99 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
tysiąc dziewiĊüset siedemnasty.
W małym miasteczku Conception,
w domu skromnego notariusza
na Ğwiat przychodzi syn trzynasty.
NiemowlĊ prawie siĊ nie rusza,
Īadnego nie wydaje krzyku —
któĪ by odgadnął, Īe w nim dusza
tkwi Ğredniowiecznych wojowników!
A jednak było tak w istocie.
Z trzynastu zaĞ Carrambów pociech
nie tylko wyĪył on jedyny,
ale ponadto równe Pedru
w przyszłoĞci zebraü miał wawrzyny!
Mowa tu jest o Don Hernandzie,
ostatnim juĪ z Carrambów rodu,
bo — choü do Stossa w przeciwieĔstwie —
nie miał kłopotów w kwestii wzwodu,
pogradzał jednak ĪeĔskim ciałem;
inaczej mówiąc: był pedałem.
DzieciĔstwo smutne miał Hernando
i młodoĞü takĪe miał zatrutą,
Page 100 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
bowiem złoĞliwi koleĪkowie
szydzili zeĔ, wołając: „Puto!”
Ubóstwem syna notariusza
nikt przy tym zgoła siĊ nie wzruszał.
Jak nurek cierpi, gdy we włosy
złoĞliwa mu siĊ wczepi alga,
tak, udrĊczony ludzką złoĞcią,
cierpiał w Hernandzie duch hidalga.
Szczególnie go drĊczyły baby,
albowiem zacne te istoty
sądziły, iĪ ten chłopiec cierpi,
bo siĊ nie pozbył jeszcze cnoty.
„Biedny Hernando! — tak myĞlały —
Chciałby, a taki jest nieĞmiały!
Na pewno siĊ brandzluje nocą.
Szybko poĞpieszmy mu z pomocą!”
ChociaĪ z niezwykłym poĞwiĊceniem
Ğpieszyły mu z pomocą damy,
to Īadnej z nich siĊ nie udało
jego oporów przerwaü tamy.
Gdy najpiĊkniejsza z nich — Mercedes,
Page 101 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
zwabiwszy chłopca do sypialni,
swe boskie obnaĪyła wdziĊki,
Hernando wybiegł z dzikim krzykiem
i pół obrzygał jej łazienki.
Po tej historii sny miał straszne.
ĝniły mu wargi siĊ sromowe,
które, zgrzytając zĊbiskami,
chciały mu biedną odgryĨü głowĊ.
Krwi upust oraz baĔki ciĊte
wyrwały go z tych snów przeklĊtych,
wiĊc gdy juĪ był w doĞü niezłym stanie,
natychmiast poczuł powołanie.
Ale w klasztorze — znowu piekło!
ĩądzą ĞwiĊtoĞci płonąc wĞciekłą
Hernando wszĊdzie widział diabły.
Najrozmaitsze: małe, duĪe,
róĪnego kształtu i postaci,
gnieĨdziły siĊ w klasztornym murze,
czyhając wszĊdzie na współbraci.
Niezwykle był przebiegły Kusy,
Page 102 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
to w refektarzu sadził susy,
to znów zakradał siĊ do celi,
gdy był Hernando juĪ w poĞcieli.
By tym CarrambĊ łacniej dostaü,
przybierał był inkuba postaü
i uĞmiechając siĊ obleĞnie,
na jawie kusił go i we Ğnie.
Nie chcąc piekielnej ulec mocy,
Hernando wciąĪ siĊ z diabłem zmagał
i budził klasztor kaĪdej nocy
straszliwym wrzaskiem swym:
„ Apage!” Za dnia z ĞwiĊconą latał packą,
by zwalczaü róĪne biesy małe,
które na nosach zakonników
szyderczo zeĔ siĊ naĞmiewały.
Gdy zaĞ cyniczny KsiąĪĊ Piekieł
postąpił z nim nad wyraz brzydko,
bowiem z olbrzymiej z zupą wazy
wysunął chyłkiem swe kopytko,
Harnando celnym trepa razem
roztłukł na drzazgi z zupą wazĊ.
Po tym nieszczĊsnym incydencie
Page 103 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
rĪała z uciechy biesów sfora,
a obryzgani zupą mnisi
pobiegli z wrzaskiem do przeora.
Przeor nie cackał siĊ z nim długo.
„Ty sam szatana jesteĞ sługą! —
rzekł groĨnie — Diabła masz za skórą!
Przynosisz wstyd klasztornym murom,
bo modłów mącisz wciąĪ powagĊ
idiotycznym swym «Apage!»
Chcesz diabła znaleĨü? Spójrz w swą duszĊ!
Ach, spuĞciłbym ci tĊgie lanie!
Niestety, wciąĪ przebaczaü muszĊ,
jako nam kaĪesz, Chryste Panie!
Lecz surowoĞci to nie przeczy —
znalazłem lek, co ciĊ uleczy!
Ten lek to, bracie, ciĊĪka praca,
która grzesznika wnet nawraca!
Gdy człek z wysiłku jest osłabły,
wnet zeĔ uchodzą wszystkie diabły
i nim go twardy sen nie zmoĪe,
wzdycha poboĪnie: «BoĪe! BoĪe!»”
Page 104 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Klasztor olbrzymią miał plantacjĊ.
Hernando wiĊc na edukacjĊ
wyjechał tam owoce zbieraü.
Lecz Īe straszliwy był niezdara,
gdy wlazł na drzewo, zleciał zaraz.
Posłano go wiĊc do pakowni,
by z owocami skrzynki zbijał,
ale w Hernanda rĊku młotek
stale siĊ z celem swoim mijał.
ToteĪ po strasznej z skrzynką walce,
którą wĞród ryków bólu stoczył,
pomiaĪdĪył sobie wszystkie palce,
zaĞ sąsiadowi podbił oczy.
Dano mu wreszcie ĞwiĊty spokój
i odtąd snuł siĊ po plantacji
z jakimĞ niezdrowym błyskiem w oku,
wciąĪ pogrąĪony w medytacji.
O czym tak dumał nasz bohater?
Co waĪył w duszy swojej mrocznej,
jak przyczajony dziko krater,
który wnet lawą buchaü pocznie?
Trudno zdaü z tego sprawĊ zwiĊĨle.
Page 105 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Splątane jak w gordyjskim wĊĨle,
kłĊbiły siĊ tam myĞli sprzeczne,
obrazy Īywcem z Boscha wziĊte,
fantazje zgoła niedorzeczne,
uczucia błogie, to znów smĊtne —
Wszystko siĊ zaĞ kłĊbiło wokół
marzenia, aby wejĞü na cokół.
Dwie były główne komponenty
młodzieĔczych Don Hernanda rojeĔ:
pierwsza to myĞl, Īe sam jest ĞwiĊty,
druga — Īe Ğwiat na grzechu stoi.
Przedziwna jest poznania knieja —
pełna manowców, błĊdnych ĞcieĪek!
Podzieliü Ğwiat na „ja” i „nie-ja”
i w nieomylnoĞü „ja” uwierzyü!
Projekcje swojej chorej duszy
za obraz bytu uznaü wierny,
proroczym głosem popĊd głuszyü,
płynący z głĊbi sempiterny!
Nie tĊdy, ach, nie tĊdy droga!
Nim poznasz Ğwiat, wprzód poznaj siebie!
Page 106 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
A ten, co mówi „SłyszĊ Boga!”,
najczĊĞciej duszĊ w piekle grzebie!
Lecz na nic wszelka tu przestroga!
Z Īadnym nie spotka siĊ odzewem!
Hernando głos usłyszał Boga,
a Bóg przemawiał z wielkim gniewem.
Było to w biały dzieĔ, w południe.
Tropikalnego słoĔca Īary
praĪyły egzotyczną dĪunglĊ,
powietrze, pełne gĊstej pary,
do ciał lepiło siĊ, jak w łaĨni,
mózg z wolna topniał od upału,
jaĨĔ uchodziła w cieĔ podjaĨni
i w mrocznym tym podjaĨni cieniu
w ciemnym siĊ pogrąĪała Ğnieniu.
Hernando, leĪąc w swym namiocie,
jak gdyby siĊ zapadał we Ğnie,
bo w sennej tonął wciąĪ otchłani,
lecz z niej wypływał jednoczeĞnie.
To wzrokiem chwytał strzĊpek jawy,
Page 107 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
to znów kawałek sennej zjawy,
a to czuwanie, to znów sennoĞü,
spadanie w Ğmierü, to wzlot ku Īyciu,
sprawiało, Īe heterogennoĞü
nad wyraz czystą miał w przeĪyciu.
Namiot na małej stał polance,
nad brzegiem gĊstej, leĞnej dziczy
i był w tym zbieg okolicznoĞci,
zaprawdĊ, zgoła tajemniczy.
W tym bowiem miejscu, przez naturĊ
wyrwanym prącym zewsząd chaszczom,
na Ixtlipuxtla piĊkną córĊ
spadł ongiĞ Pedro niczym jastrząb.
Tu wiĊc siĊ ród Carrambów począł
i bieg swój zaczął po okrĊgu,
lecz symboliczny sens toposu
o wiele głĊbiej jeszcze siĊga.
Nim krewki Pedro gwałtem posiadł
ChuacopulkĊ, Indian ksiĊĪna
w tym samym miejscu przez Coaxtla
była gwałcona, boga-wĊĪa.
Page 108 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Było to wprawdzie w Ğnie proroczym,
który nie spełnił siĊ pozornie
(byü moĪe, wskutek złej wykładni —
od siebie dodałbym przezornie),
lecz mimo to w tym miejscu właĞnie,
gdzie czując, Īe za chwilĊ zaĞnie,
Hernando walczył ze znuĪeniem,
daremnie jednak, bo na oczy
wciąĪ mu siĊ kładły nocy cienie.
Bombardowany przez snu kwanty,
wciąĪ siĊ rozpadał jawy atom
i do ciągłoĞci wzrok przywykły
przyglądał naraz siĊ dwom Ğwiatom.
Najmniejsze bowiem bytu ziarno
miało w swym jądrze nicoĞü czarną,
a w mikropunkcie tym niebytu
czaiła siĊ zapowiedĨ Ğwitu.
Lecz gdy siĊ tylko w byt rozrosła,
znów w swoim wnĊtrzu nicoĞü niosła.
Jak gdyby wbrew logice wszelkiej,
nie-jawy oraz nie-snu koła
Page 109 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
bynajmniej siĊ nie wykluczały,
ale siĊ zazĊbiały zgoła.
Bo jeĞli jawa sen wyklucza,
to ich wzajemne zaprzeczenia,
zachodząc na siĊ, wytwarzają
drgającą sferĊ Ğwiatłocienia,
która stanowi tajemnicze
i pełne znaczeĔ pogranicze.
W tej właĞnie sferze młody alumn
znajdował siĊ pod kaĪdym wzglĊdem.
Tu, opisawszy formĊ zjawisk,
do głĊbszej warstwy siĊgaü bĊdĊ,
bo chcĊ wydobyü mroczne sprawy,
tkwiące w zjawisku senno-jawy.
Sen, jak wiadomo, jest projekcją
niecenzuralnych marzeĔ duszy,
które na jawie, w Ğwietle dziennym
ĞwiadomoĞü oburzona głuszy.
Ba! nawet we Ğnie twe libido,
strwoĪone własną swą ohydą,
wyraĪa swą bezecną wolĊ
Page 110 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
poprzez obrazy i symbole.
Ale — zaprawdĊ — któĪ dociecze,
jak rzecz siĊ ma w Królestwie PrzeczeĔ?
Czy nie-nie-jawa to jest jawa,
a nie-nie-sen to tylko zjawa?
Bo ja, na przykład, mocno wierzĊ,
Īe ma przeczenie swe obrzeĪe
i Īe negując rzecz podwójnie,
rozluĨnia siĊ gdzieĞ z Bytem spójniĊ,
Īe przez podwójne zaprzeczenie
zapuszcza w NicoĞü Byt korzenie,
tak Īe w nie-tkance nie-istnienia
coĞ przez to siĊ gruntownie zmienia.
Hernando zatem w senno-jawie
zanurzył siĊ po uszy prawie.
Z początku widział młody bigot
jedynie jaĨĔ mĊczący migot.
Dziwaczny snu i jawy centaur,
związany jeszcze głową z bytem,
z nerwowym rĪeniem szarpał pĊta
i w nicoĞü gniewnie bił kopytem.
Page 111 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Wreszcie siĊ zerwał. I narosły
podczas szarpania człeko-zwierza
materiał senno-jawny niosły
zanegowane snu obrzeĪa.
Opisaü go niezmiernie trudno,
bo obserwator kaĪdy przyzna:
nawet w zawiłym postrzeĪeniu
dna a priori jest płaszczyzna.
W zawrotnych jednak oscylacjach,
niesionych przez jawosnu Īywioł,
płaszczyzny siĊ zwijają w walce,
a proste siĊ szaleĔczo krzywią.
Ba! na najwyĪszym nawet piĊtrze
zewnĊtrze zmienia siĊ we wnĊtrze,
bo nie ma tam rodzaju rzeczy,
który by sobie sam nie przeczył!
To wszystko tyczy siĊ przestrzeni.
Lecz jakĪe czas siĊ tutaj mieni,
jak zamiast prosto płynie w skrĊtach,
gdzie przyszłoĞü siĊ w przeszłoĞci pĊta,
jak nagle staje w wiecznym Teraz,
Page 112 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
jak puls mu słabnie, jak umiera.
A kiedy zda siĊ, Īe juĪ skonał,
zaczyna biec w przeciwną stronĊ,
by w zwierciadlanym chwil odbiciu
Ğmierü siĊ przejrzała jeszcze w Īyciu.
[…]
A słoĔce trzecie? Ach, powiało
stepem bezkresnym, dalą ĞnieĪną,
pieĞnią to grustnoj, to miatieĪnoj,
w takt której rzewnie by siĊ łkało
[…]
Iwan Edmundowicz Gułagow,
wtoroj siekrietar' Ambasady
i kulturalnyj attaché
dawał im zawsze dobre rady,
jak atakowaü rządy złe,
jak sklepikarską tĊ hołotĊ
usadzaü nada, mieszaü z błotem,
jak trzeba zająü siĊ narodem,
aby mu z mózgu zrobiü wodĊ,
Page 113 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
jak radykalnych dopiąü zmian —
wszystko to wiedział cher Ivan.
[…]
„Ja by skazał: idea sama
srawniat' z ziemloj sobor Notre-Dame' a
i na jej miejsce stawiü BaniĊ
jest progresiwna niesłychanie.
Nu, koĔczyü na tym wam nie nada,
bo gdy do Bani wkroczy Madam —
simwoł Tiermosa i Gidrosa,
to im za mało utrze nosa.
ĩeby to bractwo poskakało,
kak by ich oblał kto ukropem,
to nada silniej kopnąü w ĪopĊ
burĪuazyjny wasz reĪim.
I wot, jest taka moja rada:
my ustroimy, dopustim,
w momient inauguracji Bani
takoj grandioznyj festiwał
Tichowo Dona , ja'b skazał,
Page 114 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
wo wsiech gorodach Respubliki.”
[…]
AĪeby moĪna ludzkoĞü zbawiü,
trzeba siĊ najpierw z nią rozprawiü
i grzech utopiü w morzu krwi!
Niech Bóg przemówi luf wylotem,
niech niebo armatami grzmi,
niech z krzyĪa zejdzie Chrystus z Młotem
i sam krzyĪuje łotrów plemiĊ!
[…]
Carramby to krwioĪercze credo
spowodowało w Watykanie
nieopisane zamieszanie,
a przeraĪony Paweł Szósty
błagał go zbielałymi usty:
„ LitoĞci, padre — wołał — oszczĊdĨ,
co dla koĞcioła jest najdroĪsze!
ZrobiĊ dla ciebie, ach, Bóg wi co!
Zbratam siĊ całkiem z tą lewicą
Page 115 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
i jeĞli nie ma innej rady,
pobłogosławiĊ teĪ Brygady,
tylko Chrystusa oszczĊdĨ Pana!”
Tak prosząc, runął na kolana.
Lecz nie przebłagał tym Carramby
i czarny mnich o oczach mamby
z pogardą go odtrącił nogą:
„KoĞcioła ty zawalidrogo!
Ty karle nĊdzny małej wiary,
niegodnyĞ jest noszenia tiary!
Gdy wokół pleni siĊ wystĊpek,
ty patrzysz jeno w własny pĊpek!”
[…]
Lecz tego było juĪ za wiele,
w akcjĊ wkroczyli dwaj goryle.
[…]
Fidel go przyjął leĪąc w wannie,
lecz gdy wysłuchał był CarrambĊ,
wyskoczył z wanny taĔczyü sambĊ.
Page 116 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
[…]
[…] a na Bani szczycie
postawiü sierp czy teĪ krzyĪ z młotem?
[…]
Marząc o zbawczych tych bąbelkach,
wrzuca do szklanki Alca Seltzer,
a w duszy mu szaleje Tzelcan
wygryzający Alce serce.
Wypił. W skupieniu oczekuje.
Wreszcie przychodzi zbawczy bek.
[…]
Był to fałszywy Bóg Zniszczenia.
[…]
Byü moĪe, Īe przez tĊ dewiacjĊ
zbyt posuniĊte oscylacje
zaczĊły siĊ — i w Boskim Bycie
to wszystko mu siĊ nagle zlało
w jakąĞ potworną jedną całoĞü:
Page 117 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
i krzyĪ, i młot, i piĊkny czango,
zdybany wĞród owoców mango,
i Jezus Chrystus, i Kapitał,
który po nocach z czangiem czytał.
[…]
To Becky Bong — Amerykanka,
słynna egeria terroryzmu.
[…]
Song Becky Bong:
Carramba Twist
[…]
[…] bo oto właĞnie w drzwiach lokalu
zjawia siĊ pastor Totenkopf
i brnie przez zatłoczoną salĊ,
a kiedy siĊ przysiada obok,
słynna pieĞniarka Becky Bong
o słodkim głosie ptaka Xoboq
rewolucyjny Ğpiewa song.
Page 118 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
[…]
„Schon unser Müntzer hat gesagt —
man muß blutige Ernte machen!
Wollen Sie machen sie mit Hammer?”
[…]
I wtedy z krzyĪa zejdzie Pan
i w dłoĔ ująwszy Młot Zbawienia,
z onym plugastwem w taki tan
pójdzie, Īe zadrĪy grzeszna ziemia!
[…]
„Ja sam olbrzymi hufnal chwycĊ
i babiloĔskiej wszetecznicy,
co mnie kusiła w Conception,
wbijĊ w jej obrzydliwy srom!”
[…]
Wreszcie siĊ zjawia Fryderyka.
Idzie, a raczej siĊ potyka,
Page 119 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
ale nie z głodu. W czas głodówki
po rozum poszła wnet do główki
i w nocy tak łapczywie Īarła,
Īe rankiem prawie nie umarła.
W wiĊzieniu straszne jest przyjĊcie,
bo FryderykĊ mĊczy wzdĊcie.
Teraz na szczĊĞcie coĞ popuszcza,
wiĊc z wielkim hukiem bąka puszcza,
rewolucyjnie krzycząc: „Dreck!
Mit dem Kapitalismus weg!”
[…]
Takie to są zajadłe baby,
iĪ kaĪda myĞl, Īe zajĞü mogłaby,
w szaleĔstwo wprawia FryderykĊ.
[…]
Choü nie jest im dokładnie znane,
jak posługiwaü siĊ naganem
(„GdzieĪ, do cholery, jest ten spust?!”),
to szczytem ich najwiĊkszych marzeĔ
Page 120 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
jest byü czerwonym komisarzem,
z którego zaciĞniĊtych ust
to przecudowne zdanie pada:
„Rastrieliwat' burĪujów nada!”
[…]
ĩe jeĞli taka bomba walnie,
niewinni ludzie przecieĪ giną?
Lecz giną wszak akcydentalnie,
a to niczyją nie jest winą!
Mówiü, Īe to jest jednak przykre,
to jest, doprawdy, marny wykrĊt,
bo kaĪde dziecko przecieĪ wi,
Īe rewolucja łaknie krwi!
[…]
[…] ĩe nadmiar ofiar, mówią nam?
A nam to wrĊcz podoba siĊ!
Excès d'un très grand mal devient
un bien très grand. C'est ça, monsieur!
Le prix s'oublie, la qualité
reste. […]
Page 121 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Ach, precz z oszustwem burĪuazji!
Prawdziwe Ğwiatło płynie z Azji!
Ach, precz z załganą ich wolnoĞcią,
która nam w gardle staje koĞcią!
[…]
Chcą przy pomocy dynamitu
uleczyü chore jądro Bytu!
[…]
-
JuĪ od godziny Czang Wu Fu,
jak rzecz siĊ ma, klaruje mu:
„Ti miĞli: Luski — wasz przyjaciel,
a on chcieü w kaszy zjeĞü Alaba!
Ti — selce wielkie, glowa slaba.
Ti mu nie ufaü, wlóg Ploloka!
[…]
[…] a Īe mołojcy siĊ stawiali,
ze złoĞci cisnął bombĊ Ali
Page 122 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
w sam Ğrodek chóru. Błysk nad błyski
chmur rozdarł nagle pułap niski,
a potem grzmot siĊ rozległ w górze
i nie zostało nic po chórze.
[…]
Straszliwy dramat za kotarą:
wyborca walczy ze zła wiarą,
bo gdy ma kogoĞ wybraü chrapkĊ,
w ontologiczną wpadł pułapkĊ,
a gdy nikogo nie wybierze,
uczyni równieĪ to w złej wierze.
CóĪ za straszliwy to dylemat!
Biada! Z kabiny wyjĞcia nie ma
A tutaj zewsząd tłum napiera
i krzyczy: „Szybciej pan wybieraj!”
I oto wolnoĞü jest tych ĞwiĔ:
w takich warunkach wybór czyĔ!
[…]
Page 123 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Oto ta słynna fotografia.
Na przedzie widzisz ĪeĔską parĊ:
Luxemburg RóĪĊ, Zetkin KlarĊ.
Rewolucyjne dwie jamnice,
obie w binoklach, obie z kokiem
dostojnie suną przez ulicĊ,
za nimi, drobnym człapiąc krokiem,
podąĪa Liebknecht z małą bródką
do Bebla szepcąc coĞ cichutko.
[…]
ĩycie jest snem, lecz snem wariata.
Ach, Ğnimy juĪ przez długie lata
ten sen bez koĔca i początku,
ten sen bez sensu i znaczenia,
pełen splątanych dziko wątków,
w którym od zmian siĊ nic nie zmienia,
w którym siĊ dziwne dzieją rzeczy,
sen, w którym wszystko sobie przeczy,
sen pełen zgrozy, lecz i Ğmiechu,
pełen rozpaczy, lecz i nudy,
Page 124 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
w którym szyderczy słychaü rechot
i uraĪonej ton obłudy.
Sen, w którym dumnie lecąc w chmury,
lądujesz nagle w beczce z łajnem,
sen, w którym terror i tortury
teĪ nie są niczym nadzwyczajnym
[…]
Bo był Suwała zwykłym chulem
i na milicjĊ mówił: „psy”.
Gdy mundur wdział koloru stali,
kumple zdumieni przystawali,
„Tadek — mówili — czy to ty?”
„No wisz, jak jest. Czas był do woja,
wiĊc myĞlĊ sobie: głupi to ja?
BĊdą mnie tam ganiali w woju …
W milicji wiĊcej mam spokoju,
lepszy szamunek, wyĪszy Īołd …
Bracie, ty sobie nie myĞl znów,
Īe ja przystanĊ do tych psów!
Przeleci tylko słuĪby czas
Page 125 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
i bĊdzie git, bĊdzie w sam raz!”
Tak mówił wtedy, a po roku,
gdy dawny kumpel wpadł mu w oko,
krzyczał naĔ: „Spieprzaj stąd, zakało,
bo ci przysunĊ zaraz pałą!”
I niczym kogut pstry przy kurze
puszył siĊ w sinym swym mundurze.
[…]
Suwała miał staruszka dziadka.
Ten dziadek bardzo kochał Dziadka
i opowiadał godzinami,
jak z Dziadkiem bił siĊ z Kacapami
i jak to tałałajstwo prysło,
gdy w dupĊ dali im nad Wisłą.
„Pod Radzyminem — mawiał — panie,
takie my im spuĞcili lanie,
Īe Kacap w swej Ğpiczastej czapie
uciekał na kradzionej szkapie,
a nasze chłopy z szablą, z lancą
goniły za tą wredną francą!”
Page 126 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
[…]
„Ale te wszystkie Īabojady
dawały jeno głupie rady.
Był taki z duĪym nosem major,
wciąĪ pełen fumów i przechwałek,
a on był, panie, zwykłą fają,
wiĊc Dziadek, znaczy siĊ — Marszałek,
powiada do mnie: «Ej, Suwała,
draĪni mnie ta zakuta pała!»”
[…]
[…] te zaĞ uczynne wielce damy
uczyły go tej trudnej sztuki,
a on siĊ garnął do nauki.
[…]
Panowie byli tam na górze
noszący siĊ z playboyów szykiem,
w kurteczkach khaki, dĪinsach, skórze,
Page 127 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
kaĪdy co najmniej porucznikiem
[…]
Oto jak git postrzega Ğwiat:
pogardza prawem, kocha ład.
[…]
Do diabła! Znowu tutaj muszĊ
dygresjĊ zrobiü dosyü sporą!
Dygresje te są moją zmorą —
ciągle początek i początek!
Ach, kiedy wreszcie z miejsca ruszĊ,
by snuü powieĞci barwny wątek?
JuĪ czeka wielki tłum postaci,
Īeby wprowadziü je do akcji.
Słynny filozof Levy-Stoss
zakoĔczył juĪ pisanie gloss
do swego dzieła o Thermosie.
Na Gare du Nord juĪ z Kaczynosem
Page 128 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
zajeĪdĪa pociąg. JuĪ Suwała
spod płacht „Trybuny” przestał kose
rzucaü spojrzenia. Bonja wstała
z empirowego łoĪa i
przed lustrem prĊĪy pyszne ciało.
Szofer słuĪbiĞcie otwarł drzwi
przed Gułagowem. Kac uĪasnyj!
Nie pomógł klin. Do wozu wsiadł,
z wĞciekłoĞcią na kierowcĊ wrzasnął:
„Na chuj Īdiosz, durak! W ambasad!”
A za nim w trop, a za nim w Ğlad,
jak nieodstĊpny Īółty cieĔ,
ukryty za pojazdów sznurem,
ChiĔczyk Wu Fu podąĪa w rikszy.
Tymczasem w starej kamienicy
po krĊtych schodach pnie siĊ w górĊ
ktoĞ od tygrysa jeszcze dzikszy.
Przystaje… słucha… znów siĊ skrada…
Kim jest ten młodzian Ğniadolicy?
Czego tu szuka na mansardzie?
To PalestyĔczyk Ali Khadaaf.
Czekają naĔ dynamitardzi …
Page 129 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Oto w koĞciele Sacré-Coeur
odprawia postĊpowy kler
mszĊ na intencjĊ rewolucji.
Dzwonią dzwoneczki. Nikt nie klĊka.
Unosi w górĊ ksiądz Carramba…
ach, lecz nie kielich! Ach, to młot!
KoĔczy siĊ dziĞ Chrystusa mĊka.
DziĞ zejdzie z krzyĪa w dłoni z młotem…
Ale niestety, o tym potem.
Wracamy wiĊc do ksiĊĪnej Guise.
Oto jest jej teorii rys:
ksiĊĪna wychodzi z załoĪenia,
Īe stan nierównouprawnienia
w pradawnych czasach miał przyczynĊ,
gdy skasowano androgynĊ.
Dawniej ród ludzki, obojnaczy,
nie wiedział zgoła, co płeü znaczy,
i w przecudownej Īył harmonii,
nie znając Īadnej hegemonii.
Gdy kaĪdy miał narządy oba,
Page 130 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
mógł robiü, co mu siĊ podoba.
Mógł wiĊc zapładniaü, mógł teĪ rodziü,
mógł w ciąĪĊ z sobą sam zachodziü,
albo teĪ z androgyną drugą
bawiü przyjemnie siĊ i długo.
Lecz, ach, zagłady w sobie ma rys
pierwotny ten egalitaryzm —
raj wieczny, człeku, nie jest dan ci!
I pojawiają siĊ mutanci,
obmierzłe jednopłciowe stwory,
jakich nie znano do tej pory.
Jak siĊ to dzikie plemiĊ wdarło
w szczĊsną społecznoĞü androgynów?
Czy moĪe przerywane tarło
było mutacji tej przyczyną?
Czy przez szczelinĊ w atmosferze
kosmiczne wpadły gdzieĞ promienie,
w dwupłciowych genach obojnaków
czyniąc straszliwe spustoszenie?
Page 131 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Nikt tego nie wie, bo nauka
do dzisiaj odpowiedzi szuka.
Lecz jakikolwiek byłby pryzmat,
powodujący gonochoryzm,
powstała straszna płciowa schizma,
która siĊ ciągnie do tej pory.
Jakie jej były dalsze skutki,
poucza dziejów przegląd krótki:
przemoc, poĪogi, mord, grabieĪe —
wszystko to stąd początek bierze.
I oto róĪnopłciowej ery
powstanie dzika zbrodnia znaczy:
Monosex — wódz gonochorytów
na czele zbrojnych swych siepaczy
podstĊpnie i nie dawszy racji
najeĪdĪa paĔstwo androgynów
i dokonuje ich kastracji.
Odtąd, zmienione w zwykłe gyny,
znikają całkiem androgyny.
Monosex, stawszy siĊ tyranem,
Page 132 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
wprowadza straszny płciowy ucisk,
tłumiąc najsłabszy nawet sprzeciw
gwoĨdziami swych Īołdackich bucisk.
Skazane odtąd na rodzenie,
wyzute z prawa zapładniania,
okaleczone androgyny
próĪno zanoszą doĔ błagania.
Gdy go prosiły o praw równoĞü,
Monosex wĞciekł siĊ, krzycząc: „Gówno!
Nie równoĞü dam wam, cipy głupie,
ale batogów sto po dupie!”
Nie znając w okrucieĔstwie miary,
drakoĔskie wnet wprowadził kary:
Abort karany był zaszyciem,
za prehagaru zaĞ uĪycie
kopulacyjny groził obóz.
Nawet zbyt czĊste menstruacje
potraktowano jak sabotaĪ
godzący w wyĪszą stanu racjĊ.
[…]
Page 133 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Aby usunąü zła przyczynĊ,
trzeba przywróciü androgynĊ,
trzeba naprawiü błąd kastracji;
byü moĪe, drogą operacji;
byü moĪe, poprzez naĞwietlanie;
lecz muszą mieü penisa panie!
[…]
Tak wielki miała w Ğwiecie mir,
Īe pojechała do Saint-Cyr,
gdzie wygłosiła dla kadetów
odczyt o Marsie i Erosie.
Kadeci siedzą, dłubią w nosie,
ziewają, z dzikiej nudy puchną,
czują siĊ prawie jak w areszcie,
z rozpaczą myĞlą: „Kiedy wreszcie
przestanie bĨdziü to stare próchno!”
I marzy siĊ im krzaków gĊstwa,
gdzie cudów dokonują mĊstwa,
tak Īe milutka Magdalenka
z wielkiej rozkoszy głoĞno stĊka.
Page 134 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Nie trzeba wnosiü stąd aliĞci,
Īe odczyt ksiĊĪnej był do kitu,
bo to tĊpaki i faszyĞci,
którzy wyrosną na bandytów.
To potomkowie Monosexa
i to doprawdy w prostej linii.
Na szczĊĞcie Ğwietny odczyt ksiĊĪnej
inaczej ocenili inni.
[…]
KsiĊĪnĊ złoĞciły zdzir tych wrzaski,
na biodrach krwawe te opaski,
ta agitacja za abortem,
jak gdyby abort był tym portem,
gdzie łódĨ wpłynąwszy wolnych dam,
róĪnicy płciowej zada kłam.
Na przekór tym bezmózgim flądrom
ksiĊĪna w problemu wkracza jądro
i mrzonkom niebezpiecznym tym
zadaje ostateczny cios
w Recouvrement de l'Androgyne
z avant-propos par Levy-Stoss.
Page 135 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
[…]
Choü siĊ to moĪe wydaü dziwne,
nie był to przejaw Īadnej wolty,
Īe ksiĊĪna nader negatywnie
odniosła siĊ do ich rewolty.
„Głupawe, brudne półdziewice,
co obcinały sobie cyce!”
[…]
[…] i choü mówiły złe jĊzyki,
Īe ksiĊĪnej biorą siĊ wybryki
stąd, iĪ jej stale rosną wąsy,
były to tylko głupie dąsy
próĪnych lafirynd z Liberation,
co same mając móĪdĪki małe,
chciały ten wielki mózg pomniejszyü.
[…]
[…] a ksiąĪĊ, chociaĪ bierny pedał,
w małĪeĔstwie tym jej szczĊĞcia nie dał,
Page 136 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
bo choü pod obcas wziĊty buta,
jak baba Īalił siĊ zupełnie,
jej stale brakowało fiuta,
aby osiągnąü szczĊĞcia pełniĊ.
[…]
I wnet mu siĊ przypomniał Günther,
SS-Scharführer, frischer, munter.
Ach, juĪ nie wrócą piĊkne dni
z rosłym G
ü
ntherem
à Paris!
A przy G
ü
ntherze zaĞ te gauche
to coĞ takiego jest po trosze,
jakbyĞ na sracz zamienił pałac,
jak po chef-d'oeuvr 'ze —
Page 137 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
straszna chała,
jakbyĞ hrabiny juĪ nie mając,
musiał siĊ puszczaü z kuchtą szlają —
i to jest właĞnie dziĞ en vogue!
Tu jego piersią wstrząsnął szloch.
I gdy siĊ tak nad sobą Īalił
i w desperacjĊ straszną wpadał,
na szczĊĞcie siĊ pojawił Ali,
smukły pustyni syn o Ğniadej
cerze i oczach gorejących —
efeb wyĞniony w snach pedała.
[…]
Ali nie znosił zaĞ tych bab.
Wnet by ją ubrał w gellabijĊ,
spuĞciłby suce lanie kijem,
po czym umieĞcił ją w haremie
pod czujną eunucha straĪą.
[…]
W Ğrodku straszliwe trwają jatki,
a tu na zewnątrz rosną kwiatki,
Page 138 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
równiutko przystrzyĪona trawka,
schludny baraczek, przed nim ławka —
ktoĞ by pomyĞlał: istny raj.
Wiadomo, bo „Arbeit macht frei!”
[…]
„ Monsieur Catchinos de Pologne!”
[…]
„Polacy to nacjonaliĞci!
Antysemici! To faszyĞci!
A ten ich cały Konopniki
to pewnie jest wataĪka dziki,
tak jak Pilsuki, co zdradziecko
zaatakował powstający
Kraj Rad, młodziutki, prawie dziecko!”
[…]
Kaczynos blednie, w oczach łzy ma,
na próĪno woła: „Ach, panowie!
Ja takĪe jestem lewicowiec!
I zawsze miałem mnóstwo fobii
Page 139 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
na punkcie polskiej ksenofobii”.
[…]
[… ]
„Jano est mort avant”
— i wtedy
dosiĊgnął go juĪ nie moralny,
ale fizyczny zgoła cios,
bo wymachując gniewnie piĊĞcią,
Levinas czy teĪ Levy-Stoss
trafił go nagle w kaczy nos.
Widząc, Īe krew siĊ polska leje,
w SuwałĊ wstąpił dziadka duch.
Z okrzykiem „Kurwa! Co siĊ dzieje?”
wpadł w tłum i puĞcił piąchy w ruch.
[…]
Ach, nie był wcale to przypadek:
Suwała miał na imiĊ Tadek.
[…]
Page 140 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
[…] to nie Īabojad,
który sałaty sobie pojadł,
skosztował trzy Ğmierdzące sery,
a potem puĞcił bąki cztery.
[…]
Suwała miał ogromną pytĊ,
wiĊc gdy wĞród pieszczot ją znienacka
miĊdzy sromowe wepchnął wargi,
z ust Bonjy jĊk siĊ wyrwał skargi.
O, mistrz nad mistrze! Przy Suwale
i ogier, przecieĪ mocarz w pale,
zdawał siĊ jakby chram bez ducha,
jak na anemiĊ chora mucha!
[…]
Suwała — Jankiel kopulacji —
jak tajfun, orkan, jak huragan
z przepysznym ciałem jej siĊ zmaga
[…]
[…] w kopulacyjną wiĊc narracjĊ
Page 141 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
wprowadza nagle retardacjĊ
i rĪnąü zaczyna ją pomału,
co doprowadza ją do szału
[…]
[…] i z taką furią począł dymaü,
Īe wybuchnĊła wielkim wrzaskiem,
nie mogła bowiem juĪ wytrzymaü,
gdy jego monstrualne jaja
jĊły ją w poĞlad chłostaü z plaskiem!
[…]
Gdy tak Suwała z piĊkną Bonją
ku szczytowaniu Ğmiało dąĪą,
Kaczynos w hallu na kanapie
Ğpi twardym snem i przez sen chrapie.
Zrazu przez ust rozwartych kanał
rozlega siĊ chrapania banał,
to znaczy: szorstkie chrapniĊü dĨwiĊki
wydobywają siĊ z paszczĊki
i monotonną nudną strugą
spływają nieskoĔczenie długo.
Page 142 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Lecz oto słychaü nowy motyw:
w gardzieli kłĊbią siĊ bulgoty,
a wĞród bulgotów gwizdy, Ğwisty
łączą siĊ w akord zadzierzysty,
I tak bezładnie siĊ przewala
przez usta ostrych dĨwiĊków fala,
pełna przetworzeĔ i powtórek,
gdy nagle z hukiem pĊka bomba,
albowiem odpadł skrzep od dziurek,
i wkroczył nos jak wielka trąba
* * * * *
.
Jak to juĪ wiemy, na odczycie
wybuchło nagle mordobicie
i w zamieszaniu wódz GĊgaczy
zainkasował cios w nos kaczy
od Levinasa czy od Stossa
i wtedy krew mu trysła z nosa.
PłynĊły długo krwi tej ciurki,
aĪ wreszcie skrzep mu zatkał dziurki.
Page 143 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
W tej chwili puĞcił i powietrze,
nagromadzone w wielkim nosie,
zapory przełamując wraĪe,
z straszliwym sykiem tłoczyło siĊ
przez odetkane dwa odwierty.
W ten sposób w Bonjy buduarze
jakby dawano dwa koncerty:
tam jĊki, spazmy, wycie, łkanie,
a tutaj straszne grzmi chrapanie.
Wreszcie Kaczynos na ostatek
zagwizdał niczym parostatek,
po czym odpłynął na snu morze.
ĝni mu siĊ podróĪ po jeziorze.
Kaczynos, wioĞlarz nad wioĞlarze,
płynie kajakiem w letnim skwarze.
Wkrótce na Ğrodku jest jeziora.
Tu go rozkłada skwarna pora,
wiĊc nos swój kaczy wodą chłodzi,
po czym zalega na dnie łodzi.
LeĪąc spogląda w niebios błĊkit,
gdy wtem z oddali słyszy dĨwiĊki.
Page 144 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Unosi przeto głowĊ w górĊ
i widzi naĔ płynącą chmurĊ.
Od Suwałk płynie chmura owa,
nie biała, ale kolorowa,
przepiĊkna chmura, cała w tĊczy,
a z chmury piosnka rzewna dĨwiĊczy.
PrzepiĊkna chmura, jak ptak chyĪa,
do łodzi szybko siĊ przybliĪa,
a na tej chmurze, siadłszy bokiem,
dama w cwikierze oraz z kokiem
gwałtownie struny harfy targa
i wyje smĊtną pieĞĔ, jak skarga.
Na widok ten oniemiał Kaczy,
ledwie w to wierzy, co zobaczył,
szczypie siĊ w łydkĊ i w nos duĪy,
lecz juĪ siĊ nie da ukryü dłuĪej,
Īe to nie sen jest, ale jawa,
na chmurze Ona zaĞ, nie zjawa.
Ona! Poetka-społecznica!
Od lat chłopiĊcych siĊ zachwycał
Page 145 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
kunsztownych rymów jej zestawem,
który o ludu walczy sprawĊ.
Bo u niej nawet i w sonecie
pod jarzmem paĔskim jĊczą kmiecie,
a kaĪdy triolet i akrostych
pełen jest rĪysk i Ğciernisk ostrych,
przez które, raniąc bose stopy,
suną wygnane z chat swych chłopy.
Niejedna łza kapnĊła z nosa
wodza GĊgaczy — Kaczynosa
na poetessy poezyje,
gdzie ból wĞród pól ĪałoĞnie wyje,
a juĪ szczególnie go poruszył
pełen niedoli los pastuszy
i promieĔ słoĔca, który zwlekał:
„JaĞ nie doczekał, nie doczekał!”
Kiedy juĪ zmĊĪniał, siĊ oĪenił,
bynajmniej gust mu siĊ nie zmienił,
wciąĪ nos zapuszczał w strof jej chaszcze,
z podziwu rozdziawiając paszczĊ,
Page 146 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
z jaką maestrią ta podwika
w sedno niedoli ludzkiej wnika
i z tej litoĞci nad chłopami
Ğpiewając siĊ zalewa łzami.
Choü babsztyl kłamie jak najĊty
(wiadomo bowiem, Īe w swych włoĞciach
nieĨle dawała im po koĞciach),
Kaczynos jest tym wniebowziĊty.
[…]
[…] Levy
do buduaru z ksiĊĪną wpada,
krzycząc straszliwie: „Zdrada! Zdrada!
Czyn twój haniebny pomsty wzywa,
bo odwołano teĪ festiwal,
a takĪe zniknął nagle Ali,
który katedrĊ miał rozwaliü
i wydalono Gułagowa!”
[…]
Drohobycz, Sambor, Stryj i Złoczów!
Page 147 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
Nagle mu łzy tryskają z oczu:
„Ach, zasłuĪyłem na sto kijów!
Miejsce urodzin? Jaki Kijów?
Wszak na Ğwiat wydał mnie Drohobycz —
i to jest Īycia mego zdobycz!
Polsko, ojczyzno ma! Galicjo!
Galicja Polski jest delicją,
jej kwintesencją, jej wykwitem!
A takĪe Europą przy tym!
Mój wielki przodek Zuckerkandel —
Druckerei, Verlag und Buchhandel —
wydawał słynne w Ğwiecie bryki:
EneidĊ, Dzieje, Bukoliki!
Cezar, Cyceron, Plutarch, Nepos!
To nie poemat był, to epos!
Gdy przy orderach i we fraku,
na czele delegacji gminy,
mój dziad Cesarza witał w Stryju,
kim był twój wówczas, ty prostaku
z głĊbin dna ghetta w Kołomyi?!”
Page 148 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
[…]
*
Czytaj: BąĪa z akcentem na sylabie ostatniej lub
przedostatniej w zaleĪnoĞci od wymogów rytmu i rymu.
**
Portret prof. Lwa Levy-Stossa dedykowany jest
Antoniemu Liberze.
***
Czytaj: Czułakopulka
****
Czytaj: Cziczikakao.
*****
Wariant:
to znaczy: najpierw chrapniĊü dĨwiĊki
wydobywają siĊ z paszczĊki,
a kiedy cichną, straszne Ğwisty
łączą siĊ w akord zadzierzysty,
który przechodzi znów w chrapanie.
Wszystko to tworzy, moim zdaniem,
Page 149 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm
muzykĊ wielce monotonną
powracających wciąĪ powtórek,
gdy nagle wkracza nos jak trąba,
albowiem odpadł skrzep od dziurek.
Janusz SZPOTAēSKI
Page 150 of 150
Janusz SzpotaĔski: Bania w ParyĪu
2012-05-08
http://literat.ug.edu.pl/szpot/bania.htm