Stanisław Brzozowski – Psychologia i zagadnienie wartości (1906 rok)

background image

Stanisław Brzozowski

Psychologia i 

zagadnienie wartości

Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)

WARSZAWA 2007

background image

Stanisław Brzozowski – Psychologia i zagadnienie wartości (1906 rok)

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 2 –

www.skfm­uw.w.pl

Artykuł Stanisława Brzozowskiego „Psychologia i 
zagadnienie wartości” ukazał się po raz pierwszy 
w piśmie „Przegląd Społeczny” 1906, nr 10 z 21 
maja i nr 11 z 26 maja. Część końcowa (akapit od 
słów „Dyskusje z powodu teorii wartości”, s. 5) 
drukowana była pod tytułem  Kilka słów o teorii 
wartości
 w nrze 12 z 2 czerwca 1906 r.

Podstawa   niniejszego   wydania:   Stanisław 
Brzozowski, „Kultura i życie”, wyd. Państwowy 
Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973.

background image

Stanisław Brzozowski – Psychologia i zagadnienie wartości (1906 rok)

Nie   ma   dzisiaj   niemal   książki   o   teorii   wartości,   która   by   oszczędziła   nam   wzmianki   o 

ryczałtowości  analizy  psychologicznej,  na jakiej  oparł swe zapatrywania  na tę sprawę Karol  Marks. 
Proszę   tylko   porównać   pod   tym   względem  Filozofię   pieniędzy  Simmla   i  Kapitał  Marksa.   Ileż   to 
ciekawych, dowcipnych i subtelnych paradoksów umie powiedzieć Simmel o rzeczy, co do której Marks 
poprzestaje na surowym algebraicznym zrównaniu. Wartość wyraża społecznie konieczną pracę tkwiącą 
w   danym   towarze.   W   jaki   sposób   doszedł   człowiek   ten   do   tego   rezultatu?   Nic   nie   wiem   o   pracy 
społecznie koniecznej, a pomimo to wiem, jaką wartość przedstawia dla mnie w danej chwili dobry obiad, 
suknia jedwabna, jaką chciałbym kupić dla żony, diadem brylantowy, jaki pragnąłbym ofiarować pannie 
Kaweckiej   lub   Bogorskiej   –   duma   gabinetowy   czy   kawiarniany   „myśliciel”.   Marks   stanowczo 
niewprawnym był w analizie psychologicznej.

Wchodzą tu w grę bowiem, gdy o tego rodzaju szacowania idzie, zgoła inne pierwiastki i czynniki 

niż „praca” i to „społecznie konieczna” praca. Wartość, jaką przedstawia dla mnie np. jedwabna suknia, 
za cenę   której   mogę   sobie  zapewnić  spokój   domowy,   zależy   od  stopnia  histerii  mej  żony;   wartość 
diademu od bardziej jeszcze złożonych przyczyn.

Można by pomyśleć, że decyduje  też liczba lat danej  Fryne,  ale jest to zbytnie uproszczenie 

sprawy. Zagadnienie jest o wiele bardziej skomplikowane. Przypuśćmy, że Fryne niedawno otrzymała 
kolię od księcia X. Jasnym  jest, że wartość diademu  i ekwiwalentów diademu  wzrasta  dla każdego 
polskiego demokraty, który wszędzie i zawsze gotów jest czynem stwierdzić, że nie tylko „szlachcic na 
zagrodzie”, ale nawet eksludowiec bez zagrody równy jest wojewodzie.

Ale Marks nie miał zmysłu dla takich finezji. Wartość jest stosunkiem człowieka do towaru, 

zależy więc od wszystkich tych komplikacji, jakim ulega nowoczesna dusza. Niewątpliwie w pewnej 
mierze praca wpływa na wartość. Zauważyłem, że obiad po zmęczeniu na szczycie góry znacznie lepiej 
smakuje.   Jerzy   Simmel   –   stanowczo   najsubtelniejszy   dziś   po   Rémy   de   Gourmoncie   „myśliciel”   – 
wykazuje, jak nieraz wartościowym staje się dla nas przedmiot, sam przez się mało użyteczny i pożądany, 
skoro się dla niego uczyni dużo ofiar. Kokoty wiedzą o tym dobrze. Wiedzą, jak drożenie się, kokieteria, 
piętrzenie przeszkód itd. zaostrza pożądanie i zastępuje do pewnego stopnia młodość i urodę. Zasada, że 
przedmioty stają się dla nas pożądanymi w miarę wysiłków, jakie dla ich pozyskania czynimy, jest bardzo 
ważna. Można by na niej oprzeć rozwiązanie kwestii społecznej.

Skoro   wysiłki,   jakie   czynimy,   zaostrzają   nasz   apetyt   i   czynią   dla   nas   wynik   tych   wysiłków 

„wartościowym”,   jasną   jest   rzeczą,   że   nie   absolutna   wysokość   płacy   zarobkowej   rozstrzyga   o   jej 
właściwym znaczeniu psychologicznym, lecz także wchodzą tu w grę warunki, w jakich się ją otrzymuje. 
Uczyńmy   tę  samą  płacę   mniej   pewną,  a  sprawiać  ona będzie  więcej  radości,   będzie  dawała  więcej 
szczęścia.   Stowarzyszenia   robotnicze,   zabezpieczające   robotników   wobec   wahań   pracy   zarobkowej, 
oparte są na niedostatecznej znajomości psychologii, odbierają życiu powab gry, wdzięk ryzyka, czynią je 
monotonnym i prozaicznym. Znajomość psychologii skierować by powinna nasze wysiłki nie w kierunku 
podniesienia stopy płacy zarobkowej, co jest rzeczą trudną, lecz w kierunku wzmożenia jej powabu; ale, 
niestety, eksludowcom zbywa na fantazji.

Myliłby się czytelnik, przypuszczając, że wszystko to jest jedynie złośliwie szarżującą parodią. 

Rozumowanie   tego   typu   można   spotkać   w   dziełach   i   rozprawach   bardzo   szanownych   „myślicieli” 
nowoczesnych. Przecież pozytywnie obiecywał sobie Simmel złagodzenie walk społecznych, dające się 
osiągnąć   przez   rozpowszechnienie   tej   niewątpliwie   „teoriopoznawczej”   zasady,   że   własność   jest   w 
gruncie rzeczy naszym wyobrażeniem,  naszym  stanem świadomości.  Podobne  nadzieje wzbudzała w 
prof. Machu myśl, że  j a  nasze jest także wyobrażeniem tylko, pewnym gatunkiem hipotezy. Nie jestem 
w   stanie   pojąć,   gdy   czytam   takie   rzeczy,   lekceważenia,   z   jakim   traktują   nasi   pedagogowie   studia 
talmudyczne. Filozofia wykładana w uniwersytetach jest bezwzględnie spowinowacona z rabinizmem i 
od czasu bizantyjskich sporów nigdy jeszcze myśl ludzka nie tkwiła tak mocno w niewoli scholastyki, jak 

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 3 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Stanisław Brzozowski – Psychologia i zagadnienie wartości (1906 rok)

to ma miejsce dziś we wszystkich tych gałęziach wiedzy, które dostały się pod dobroczynny wpływ 
nowoczesnej teorii poznania lub psychologii. Nic pocieszniejszego, niż słyszeć ton pobłażania, jakim 
prawi   taki   teoriopoznawczy   psychologizujący   rabinek   o   scholastyce   Hegla.   Jestem   przekonany,   że 
niepodobna dziś przestudiować Hegla i nie wyciągnąć z niego praktycznych i w znacznej mierze trafnych 
wniosków dla kultury i życia, tak jak jestem przekonany, że Wundt, Paulsen, Simmel, Holzapfel et C­gnie 
są niezrównanymi w systematycznym hodowaniu ślepoty życiowej. W Heglu obecnym jest nieustannie 
duch dziejów, „wieczny rewolucjonista”; każda stronica spowinowaca nas z pracą wieków ludzkości 
całej. Grecja i Egipt, Indie i Rzym, średnie wieki, rewolucja francuska stają się podwaliną i podstawą, na 
której wzrastać ma i rozrosnąć się nasza własna działalność. Hegel czynił z nas uczestników dziejów, 
uczył   nas   wiązać   każdy   szczegół   życia   i   myśli   z   zagadnieniami   dziejowej   doniosłości.   Zadaniem 
nowoczesnych filozofów jest uczynić nasz stosunek do wszystkich spraw świata i historii prywatnym.

Cała ludzkość i cała przyroda stają się tylko przeżyciem, tylko stanem świadomości filistra. Nie 

ma   środków,   których   by   nie   należało   używać   przeciwko   tej   pedanckiej   zarazie.   Z   własnego 
doświadczenia wiem, jak trudno wydobyć się spod jej wpływu. Psychologia nowoczesna i nowoczesna 
teoria   poznania   są   klęską   umysłową   naszych   czasów,   są   szkołą   małoduszności,   filisterstwa   i 
wykrzywiającej   wszystkie   stosunki   scholastyki.   Proszę   wziąć   do   ręki   jakikolwiek   traktat 
teoriopoznawczy, chociażby Zagadnienia filozofii historii Simmla, i przekonać się, czy cała tendencja tych 
teoriopoznawczych i psychologicznych pogłębień nie polega na tym, aby zamienić wszystkie zagadnienia 
życia   i   świata   na   sprawy   naszej   ekonomii   wewnętrznej,   na   stosunki   pomiędzy   naszymi   stanami 
świadomości. Szkoła ta hoduje najlichszy z egoizmów, gdyż egoizm ograniczonych a zarozumiałych 
pedantów. Póki podstawę wykształcenia filozoficznego stanowić będzie teoria poznania i psychologia, a 
nie zaś historia  i ekonomia  polityczna  – ostrzegać  trzeba  będzie młodzież przed filozofią  jak przed 
nosacizną.

Filozofia   współczesna   czyni   ze   wszystkiego   stan   świadomości,   przedmiot   badań 

psychologicznych czy też analiz teoriopoznawczych i logicznych. Zasadnicza tendencja jej polega na 
zerwaniu wszystkich czynnych związków ze światem i zagadnieniami życia. Jest ona wiernym odbiciem 
usposobienia warstw nie posiadających żadnego ideału, pragnących zabezpieczyć za wszelką cenę stan 
posiadania. Zdanie Marksa o ostatnich filozofach sprawdziło się pod tym względem. Filozofia Hegla w 
swej ostatecznej  formie,  jaką nadali  jej Marks i Engels,  jest istotnie do dziś dnia ostatnią filozofią. 
Wszystkie późniejsze wytwory myśli są zjawiskiem reakcji lub rozkładu. Zasadniczym symptomatem jest 
to, że ze współczesnej filozofii nie wypływa żaden program działania, ratuje się ona omówieniami w 
rodzaju „naukowego obiektywizmu” lub też rozgraniczenia pomiędzy moralnością a prawem; lecz istoty 
rzeczy  to  nie  zmienia:   filozofia   współczesna   nie  wierzy   w  czyn,   czuje  więc,  że utraciła   całkowicie 
związek z twórczymi siłami historii. Nigdzie nie występuje to tak wyraźnie, jak w psychologicznych 
teoriach wartości zamiennej i innych kategoriach ekonomicznych, jakie z niej wypływają. Psychologiczna 
ekonomia zajmuje się zawsze stosunkiem człowieka do gotowych rzeczy. Jest teorią spożycia. Gdy liczy 
się z pracą, rozpatruje ją jako czynnik wpływający tak lub inaczej na psychologię spożycia. Krytyka tych 
teorii zawarta już jest w samym tym fakcie, że żadna z nich nie jest w stanie rozwinąć się w całkowitą 
teorię   społeczeństwa.   Każda   z   nich   opiera   się   na   fakcie   gotowych   już   przedmiotów   użycia;   czyli 
przyjmuje jako dane to, co jest właściwym przedmiotem badań ekonomii politycznej. Zaliczać więc prace 
Böhm­Bawerka czy Simmla do sfery ekonomii politycznej jest nieporozumieniem; należą one całkowicie 
do zakresu badań psychologicznych nad spożyciem i to najczęściej nad spożyciem epoki kapitalistycznej. 
W   porównaniu   do   ekonomii   klasycznej   stanowi   ona   olbrzymi   i   nadzwyczaj   charakterystyczny   krok 
wstecz. Najzabawniej zaś wygląda psychologizm eklektyków, którzy nie mogą oprzeć się złudzeniu, że i 
teoria   Marksa   jest   psychologiczna,   że   i   Marksowi   szło   o   określenie   czynnika,   wpływającego   na 
szacowanie towarów, rozważane jako stan świadomości.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 4 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Stanisław Brzozowski – Psychologia i zagadnienie wartości (1906 rok)

Proszę np. przeczytać, co pisze drogi sercu wszystkich polskich gadułów publicystycznych Karol 

Gide w swym rozpowszechnionym  niestety  i u nas podręczniku.  Niezrozumienie teorii  Marksa i jej 
prawdziwego znaczenia może tu być porównane z tym niezrozumieniem zasadniczych wyników krytyki 
kantowskiej, jakiego dowody składają nowocześni filozofowie od Spencera aż do Paulsena na każdym 
kroku.

Istnieje   specjalna   praca   Marksa   pt.  Nędza  filozofii,   w  której   on  na   przykładzie   wykazuje,   że 

wartość nie jest stosunkiem konsumenta do towaru, że jest ona czymś całkiem innym niż szacowanie 
towarów w świadomości nabywców, że mamy tu do czynienia z prawem społecznym wytwórczości, 
prawem, istniejącym niezależnie od woli ludzkiej i urągającym samowolnej mocy innych określeń.

Wartość jest nie stosunkiem świadomości, nie zasadą psychologiczną, jest ona faktem społecznym 

i oznacza znaczenie, jakie ma dla społeczeństwa czynność, ucieleśniona w danym towarze. Każdy towar, 
każde dobro ekonomiczne, wytworzone w społeczeństwie, musi być dziełem pracy ludzkiej. Praca zaś 
jest jedyną podstawą bytu ludzkiego. Szanse istnienia i rozwoju danej grupy społecznej zależą od tej 
sumy pracy, jaką jest w stanie ona przeciwstawić siłom przyrody. Gdy się zna całą budowę myślową 
marksizmu, cały ten najwyższego podziwu godny gmach, trudno zrozumieć, jak mogą dziś jeszcze mieć 
miejsce próby zrozumienia teorii wartości niezależnie od całego systematu pojęć marksowskich, trudno 
pojąć, jak może Bernstein proponować kompromis pomiędzy marksowską a böhm­bawerkowską teorią. 
Punkt widzenia Böhm­Bawerka i psychologistów w ogóle zostaje określony przez stosunek nabywcy do 
towarów gotowych, obecnych na rynku.

Wartość   jest   dla   nich   zagadnieniem   psychologicznym   –   szacowania   towaru;   dla   Marksa   jest 

wartość   zagadnieniem   społecznego   wytwarzania;   w   wartości   właśnie   przebija   pozór 
indywidualistycznych   i   niezależnych   od   siebie   konsumentów   i   sprzedawców,   głęboka   prawda 
społecznego związku łączącego – w sposób w obecnym ustroju społecznym niezależny od naszej woli i 
mechaniczny – pozornie najbardziej izolowane procesy społeczne. Wartością staje się towar rozważany 
jako produkt społecznej, zbiorowej pracy. Wartość w znaczeniu Marksa nie jest stanem świadomości, jest 
faktem społecznym, pozaindywidualnym.

Dyskusje z powodu teorii wartości Marksa, zarzuty czynione jej przez bardzo poważnych nawet 

lub   przynajmniej   uchodzących   za   takich   pisarzy,   przekonać   mogą   najbardziej   optymistycznego 
czytelnika, jak daleką jest od skonsolidowania się w świadomą swych założeń, metod i celów naukę – 
współczesna wiedza społeczna. Chamberlain w swojej książce o Kancie przytacza dobitne przykłady 
braku wyrobienia krytycznego u bardzo zasłużonych nawet, posiadających pewien „filozoficzny polor” 
przyrodników. Brak krytycyzmu w nauce przyrodniczej jest niczym w porównaniu z tym zamętem, jaki 
panuje w dziedzinie literatury społecznej. Tu już rzadkością niezmierną staje się pisarz w pewnej choćby 
mierze zdający sobie sprawę z tego, co stanowi właściwy jego przedmiot poznania. Bajeczka o gotowym 
danym przedmiocie poznania cieszy się tu bezwzględnym szacunkiem. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że 
nauka jest wytworem celowej działalności człowieka; że zatem, by się planowo i metodycznie rozwijać 
mogła, musi wyjaśnić sobie, jaki cel właściwie pragnie osiągnąć. Przedmiot poznania danym staje się 
dopiero wtedy, gdy określonym, danym staje się cel poznania. Cele te dawane są przez życie i jego 
potrzeby. Przyrodoznawstwo ścisłe otrzymywało przedmiot swój w drodze określeń i celów stawianych 
przez rozwój i wymagania techniki. Technika, przyjęta w danym społeczeństwie, kształtuje umysły i 
określa ich teoretyczną postawę wobec przyrody, stanowiącej zakres działania tej techniki. Gdy tylko te 
praktyczne   wymagania   i   zagadnienia   stają   się   mniej   określonymi,   różnoznacznymi   –   pojęciom 
teoretycznym zbywa na stałości, ścisłości. Zamęt panujący w pojęciach ogólnych biologii jest wiernym 
odbiciem   wpływu   zagadnień   praktycznych,   niejednolitych,   niedostatecznie   silnie   zaznaczających   się, 
jakie stawia człowiekowi świat żyjący.

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 5 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Stanisław Brzozowski – Psychologia i zagadnienie wartości (1906 rok)

Wpływ   pojęć   mechanicznego   przyrodoznawstwa   krzyżuje   się   z   wymaganiami   zootechniki, 

praktyki lekarskiej, wreszcie z tymi licznymi węzłami uczuciowej solidarności i sympatii, jakie wiążą nas 
ze światem żyjących. Niejasność pojęć biologicznych łatwo zrozumieć, gdy zdamy sobie sprawę, że 
mamy tu do czynienia z projekcjami dokonywanymi z różnych punktów widzenia na różne płaszczyzny, 
że wytwory naszej własnej, nieskoordynowanej działalności umysłowej uznajemy za wyraz niezawisłej, 
„danej”   nam   rzeczywistości.   Spór   pomiędzy   witalistami   i   mechanistami   jest   prowadzony   w  sposób 
cofający nas w zamierzchłe, pozakantowskie czasy. Nie idzie tu o to, jakie „pojęcia” nadają się lepiej do 
objęcia doświadczenia biologicznego w systematyczną całość nauki, lecz o to, co jest istotą życia. Tak, 
jak gdyby  energetykom  współczesnym  chodziło  o określenie  „rzeczy samej  w sobie”. W dziedzinie 
literatury społecznej dzieje się nie lepiej. Gorzej raczej... Tu bowiem względy praktyczne zaciemniają 
istotny  stosunek.  Powiedzieć  by można,  że motywami  rozstrzygającymi  dotychczas  w tworzeniu  się 
„naukowych” kierunków i systematów społecznych były zawsze usiłowania niedopuszczenia człowieka 
do poznania prawdziwej natury „przedmiotu wiedzy społecznej”. Nauka społeczna była i jest dotychczas 
pewnym   gatunkiem   pedagogii   masowej.   Zadaniem,   jakie   stawiała   ona   sobie,   było   zawsze 
usprawiedliwienie   bezwzględnej   świętości   pewnych   urządzeń   i   celów,   stworzenie   ułudy,   że 
społeczeństwo jest czymś poza człowiekiem. Klasyczna i „historyczna” ekonomia, „organizm społeczny” 
i historyczna teoria prawa jednoczy się w tym usiłowaniu. Nauka społeczna zaczyna się od momentu, w 
którym człowiek zdaje sobie sprawę, że w całej dziedzinie poznania społecznego ma do czynienia zawsze 
tylko z sobą: przedmiotem swojej działalności; że tu nie ma nic zasadniczo niezależnego od niego, nic, co 
by miało się tylko przyjmować bez żadnej zmiany. Przeciwnie. Wszystko tu jest dziełem ludzkości, a 
więc i ludzkości  zadaniem.  Etyka, nie ta oczywiście etyka maklerów, naklejających listki figowe na 
wszystkie   prawdziwe   zagadnienia   moralne,   jaką   wypracowują   dziś   wszelkiego   rodzaju   Wundty   i 
Paulseny, lecz etyka jako bezwzględna, nieograniczona samowładza ludzkości – jest podstawową nauką 
całej wiedzy społecznej. Zrozumienie i przeprowadzenie konsekwentne zasady, że w całym zakresie życia 
społecznego  mamy  do czynienia tylko ze stosunkami  zachodzącymi  pomiędzy ludźmi,  że nie ma tu 
miejsca   na   nic   poza   i   ponadludzkiego,   stanowi   całe   dotychczasowe   dzieje   dojrzewającej   wiedzy 
społecznej. Karol Marks, Fryderyk Engels są do dziś dnia szczytowymi punktami tego rozwoju. Obok 
nich znajdujemy jedynie albo brak ostatecznego uświadomienia, albo też symptomaty i wyniki ewolucji 
wstecznej. Cała socjologia nowożytna, wyrzekająca na jednostronność marksizmu, jak i cała „etyczna”, 
„psychologiczna” itp. ekonomia lub antropologiczna czy darwinistyczna kryminologia mają właściwie 
wobec marksizmu znaczenie nie bardziej naukowe, niż miałyby je próby wznowienia alchemii wobec 
Lavoisiera. Wszystkie one dążą w ostatecznym wyniku do uczynienia ze społeczeństwa i jego urządzeń 
wytworów niezależnej i nieodpowiedzialnej przyrody.

Wszystko   to   są   próby   zakreślenia   granic   samowładzy   ludzkiej,   wyprowadzenia   całych   sfer 

społecznego bytu poza dziedzinę działalności ludzkiej. Wszystko to są bankructwa ludzkości, bankructwa 
podstępne,   zmierzające   do   zabezpieczenia   pewnego   stanu   posiadania.   Największe   naiwności 
encyklopedystów są w założeniu swym bardziej naukowe niż naukowość Lombrosów.

Gdy tylko badacz społeczny uznaje cośkolwiek w życiu społecznym za niezawisłe od człowieka, 

sprzeniewierza się podstawowemu założeniu nauki społecznej. W maksymie etycznej Kanta, że człowiek 
człowiekowi   może   być   tylko   celem,   leży   podwalina   metodologii   nauk   społecznych.   Marksowi   i 
Engelsowi   przypada   zasługa   całkowitego   jej   wyjaśnienia.   Materializm   ekonomiczny   jest   przede 
wszystkim metodą, metodą nauk społecznych, jedynie wytrzymującą miarę etycznej krytyki. Wszelki 
systemat idealistyczny jest narzuceniem norm i ideałów wypracowanych przez pojedynczego myśliciela 
czy też przez cały rozwój pewnej grupy kulturalnej – światu całemu. Marksizm  uczy nas w samym 
rozwoju społeczeństwa szukać wytycznej dla nowych ideałów społecznych, uczy nas szanować swobodę 

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 6 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Stanisław Brzozowski – Psychologia i zagadnienie wartości (1906 rok)

rozwoju   poza   nami.   Każdy   ideał   jest   wtedy   tylko   wartością   moralną,   wtedy   tylko   czyni   zadość 
kantowskiemu sprawdzianowi autonomii moralnej, gdy jest wypływem i wynikiem rozwoju życia.

Materializm   ekonomiczny   nie   tylko   nie  jest   zasadą   wykluczającą   etykę   z   dziedziny   rozwoju 

społecznego,   lecz,   przeciwnie,   jest   metodą   zabezpieczającą   na   zawsze   od   wtargnięć   pierwiastków 
narzuconych  – tego  palladium  etycznego  – samoistności  rozwoju.  Nie jest  jakimś  skodyfikowaniem 
ostatecznym zasady „siła przed prawem”, lecz konsekwentnym przemyśleniem zasady prawa wszelkiej 
indywidualności,   wszelkiego   rozwoju;   nie   zrzeczeniem   się   tradycji   humanistycznych,   lecz   ich 
najwyższym wykwitem, formą najzupełniejszą, najgłębszą i najlogiczniejszą humanizmu. Jest syntezą 
łączącą   w   sobie   racjonalizm   pozahistoryczny   encyklopedystów   z   racjonalizmem   dziejowym   Hegla, 
syntezą wyzwalającą w każdym z tych swoich kierunków to, co było w nich postępowe, tj. to, co było w 
nich z poszanowania swobody, spod władzy pierwiastków reakcyjnych podporządkowujących rozwój 
życia   ustalonym   zasadom,   pragnących   wydedukować   go,   zapominając,   że   myśl   jest   zawsze 
konserwatywna,   że  wszelkie   pojęcia   są  odbiciem   rzeczywistości   przeszłej   lub   teraźniejszej,   że  więc 
wszelka   dedukcja,   postawiona   na   miejsce   rozwoju   rzeczywistego   prędzej   czy   później   stać  się   musi 
apologetyką pewnego status quo. Marksizm jest jedyną konsekwentną metodą empiryzmu społecznego, 
empiryzmu rzeczywistego, gdyż to, co zwykle za empiryzm uchodzi w nauce społecznej, zarówno jak w 
filozofii,  jest utajonym  dogmatyzmem.  Rzekomy  empiryzm  Schmollera  jest nie mniej  dogmatyczny, 
bardziej  bezładny  tylko,  niż empiryzm  filozoficzny  Simmla  lub Macha.  I tu, jak tam,  za empiryzm 
uważany bywa pewien rodzaj porażenia centrów ideowych. I tu, i tam założeniem nieuświadomionym 
jest uznawanie własnego intelektu za kryterium świata. I tu, i tam bowiem za rzeczywistość uznawane 
bywają   te   elementy,   na   jakie   treść   życia   rozkłada   się   dla   danego   „myśliciela”   czy   „badacza”.   Nic 
łatwiejszego,   jak   wywołać   wrażenie   „realizmu”   czy   „empiryzmu”;   potrzeba   dla   tego   zająć   tylko 
stanowisko zajmowane przez przeciętną większość. Za realistyczny uchodzi najczęściej obraz świata taki, 
jakim przedstawia się on ze stanowiska filistra. I co mówią mi oni o koncentracji przemysłu – myśli 
solidny bürger – moja praczka od lat dziesięciu trzyma te same dwie robotnice, a w sklepiku na rogu nie 
zauważyłem żadnych zmian. Empiryzm szczyci się poszanowaniem dla rzeczywistości, jest jednak w 
gruncie   rzeczy   tylko   metodą   szanowania   własnych   nałogów.   Uznając   bowiem   w   rzeczywistości 
postrzegane  przez siebie fakty, zapomina, że fakty te istnieją dla tego tylko stanowiska,  jakie przez 
„empiryka” zajęte zostało. Empiryzm jest zazwyczaj formą „wykolejenia” ideowego, jest stanowiskiem 
właściwym epokom i środowiskom wpędzonym w jakąś ślepą uliczkę historii. Nic dziwnego, że w Polsce 
Mach   i   Holzapfel   znaleźli   wielbicieli   w   kołach   akademickich   miasta   Lwowa,   nic   dziwnego,   że 
empirykiem był David Hume. Dość przeczytać jego pisma ekonomiczne, aby zrozumieć, jak dobrze nie 
panował on nad swoją epoką. Empirykami nazywają się też ludzie przeciwstawiający swe psychologiczne 
teorie marksowskiej teorii wartości.

Spostrzeżenia   psychologiczne   nad   „wartością   graniczną”   może   czynić   każdy   gastronom   w 

restauracji, porównując „wartość” kawioru lub ostryg przed obiadem i po obiedzie. Stosunek zasadniczy, 
na jakim opiera swe wywody „szkoła austriacka” – pozostawmy monarchii Habsburgów ten zaszczyt – 
jest stosunkiem spożywcy do towaru. Rzecz niewątpliwie najbardziej empiryczna, szczególnie dla klas 
mających mniej lub więcej niewzruszoną pewność, że stosunek ich względem wszystkich towarów nie 
może   stać   się   nagle   czysto   platonicznym.   Powstanie   teorii   psychologicznej   opartej   na   psychologii 
spożycia jest zjawiskiem bardzo znamiennym.  Miałbym  ochotę powiedzieć, że odbił się w niej cały 
fiskalny charakter czarno­żółtej monarchii.

Ekonomia szkoły austriackiej jest istotnie ekonomią emerytów i poborców skarbowych. Dosyć 

jest zestawić ją z teorią Smitha lub Ricardo, aby przekonać się, w jakim kierunku rozwija się psychologia 
burżuazji. Węzeł wiążący ją z wytwórczością osłabł już na tyle, że z masą dóbr społecznych czuje się ona 
najsilniej   związaną   przez   spożycie.   Gdy   subtelni   psychologowie   wyprowadzają   z   teorii   wartości 

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 7 –

www.skfm­uw.w.pl

background image

Stanisław Brzozowski – Psychologia i zagadnienie wartości (1906 rok)

granicznej prawo zysku i renty, opierają się w gruncie rzeczy na motywie, że klasy, czerpiąc z tych źródeł 
swe środki utrzymania i zbogacenia się, przyczyniają się też do ułatwienia spożywcom stosunku ich z 
towarami.   Burżuazja   opiera   swe   prawa   na   zasadzie   pewnego   rodzaju   przyprawy   ekonomicznej. 
„Zwyrodnienie kapitalizmu” – powiada Sorel (Introduction à l’Economie moderne) – który powraca do 
swych   lichwiarskich   prapoczątków,   posiada   niezmiernie   ważne   znaczenie,   gdyż   jest   cechą 
charakterystyczną momentu, w którym człowiek wyrzeka się pojęcia z takim trudem wywalczonego, iż 
jest   wytwórcą,   i   powraca   do   wyobrażeń   dzikich   Polinezji,   którzy   widzą   w   człowieku   spożywcę, 
wytwórczość  zaś i pracę uważają co najwyżej  za przypadek.  Na jednym  z posiedzeń  zgromadzenia 
ustawodawczego Mirabeau, opierając się na samopoczuciu mieszczaństwa, bryznął przed oczyma stanów 
uprzywilejowanych ideą zmowy przedsiębiorców, zmowy wszystkich klas produkcyjnych. Dziś Karol 
Menger i Böhm­Bawerk et C­gnie szukają oparcia w psychologii spożywcy. Przetłumaczone na język 
życiowy  wywody ich są apelacją do wszystkich  konsumentów,  którzy na podstawie samoobserwacji 
zadekretować mają pożyteczność przedsiębiorców i pośredników. Austriacka szkoła ekonomii politycznej 
jest   symptomatem   zwyrodnienia   etycznego   burżuazji.   Wytwórczość,   praca   są   źródłem   i   czynnikiem 
wszelkiego postępu ludzkości. Ludzkość i sprawa pracy są zupełnie jednoznaczne. Wyprowadzenie ze 
spożycia prawa jest cechą znamienną dekadencji warstw i społeczeństw. Chwałą marksizmu pozostanie 
na zawsze – powiada ten sam Sorel – to, że oparł on wszelkie poszukiwania socjologiczne na rozważaniu 
wytwórczości   i   wykazał   w   ten   sposób,   jaka   przepaść   przedziela   socjalizm   poważny   od   wszelkich 
karykatur burżuazyjnych, które uznają za swoją podstawę podział bogactw i spożycie (1. c. 125).

© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)

– 8 –

www.skfm­uw.w.pl


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Brzozowski Stanisław PSYCHOLOGIA I ZAGADNIENIE WARTOŚCI
Zagadnienia psychologii klinicznej, UAM resocjalizacja I rok, stacjonarne, pk kinga ober
PRZYKúADOWE PYTANIA I ZAGADNIENIA NA PSYCHOLOGIE3 (1), STUDIA, WSR - Fizjoterpia, Rok I, Semestr II,
i rok psychologii zagadnienia do opracowania przez zespoly do przygotowania E6LYZ552LM4ZD7WPD53W
Wstęp do psychologii zagadnienia na egzamin 2012-2013 dzienne, AJD - PEDAGOGIKA, I rok, I semestr, W
Psychologia-zagadn, Informacja Naukowa i Bibliotekoynawstwo, zagadnienia egzaminacyjne I rok
Wprowadznie do psychologii wybrane zagadnienia- opracowanie zagadnień, Psychologia, Psychologia I ro
Zagadnienia do zaliczenia z Psychologii Bezpieczeństwa, Bezpieczeństwo Narodowe, Rok I, Psychologia
psychologia - zagadnienia, Szkoła, 2 rok, 3 semestr, Psychologia
Stanisław Brzozowski – Materializm dziejowy jako filozofia kultury (1907 rok)
PsychopII, zagadnienia prawne
zagadnienia - Karkowska, II rok, Aparatura
ZAGADNIENIA WSTPNE, Pedagogika I rok
PYTANIA Z PSYCHOLOGII SĄDOWEJ, III, IV, V ROK, SEMESTR I, PODSTAWY PSYCHOLOGII SĄDOWEJ
Psychologia(2), WSZiB w Poznaniu Zarządzanie, 4 rok zarządzanie 2010-2011, Psychologia zarządzania F
zagadnienia - wyklad 5, II ROK, III SEMESTR, Fizjologia zwierząt
Zagadnienia do kolokwium2013, I rok, Wprowadzenie do pomocy społecznej dr Pierzchalska
PODSTAWY EDUKACJI Psychologia Zagadnienia i literatura do konwersatorium

więcej podobnych podstron