1989 - Na początku było kłamstwo
Aleksander Ścios
"To co się działo w 1989 r. nie miało nic wspólnego z wyborami i w tamtym czasie wszyscy to
jeszcze nie tylko rozumieli ale i głośno mówili, nawet zwolennicy tej operacji. [...]Dla ludzi
Platformy Obywatelskiej wywodzących się z ugrupowania powstałego przy okrągłym stole i z niego
czerpiących swoje siły fikcja demokracji u źródeł III RP jest przesłanką usprawiedliwiającą
ograniczenie, a nawet likwidację demokracji obecnie. Platforma wychodzi bowiem z założenia, że
społeczeństwo, które nie potrafiło wywalczyć demokracji i niepodległości, a następnie pogodziło się
z ich fikcją da sobie odebrać istniejące wciąż namiastki demokratycznych instytucji” - napisał przed
trzema laty Antoni Macierewicz w referacie wygłoszonym podczas sejmowej konferencji
zorganizowanej przez Annę Walentynowicz.
O fikcji leżącej u podstaw państwowości III RP pisał również Krzysztof Czabański - bezpośredni
obserwator obrad OS, w wydanej w roku 2005 książce „Pierwsze podejście. Zapiski naocznego
świadka”, .której ostatnia część jest dziennikiem prowadzonym od 6 lutego – do 6 kwietnia 1989
roku. Na stronie 225 Czabański zanotował:
„Tu nie chodzi o żadną czystość w rozumieniu romantycznym czy coś w tym rodzaju. O nie. Tu
chodzi, po prostu, o wartości. Rozbrat z nimi, obserwujemy to na własne oczy, jest przeżyciem
ciężkim i właściwie niewytłumaczalnym. Czyż tego wszystkiego, co się dzieje nie można by robić
uczciwiej, rzetelniej?! Myślę, że tak. I wcale nie potrzeba by było do tego więcej wysiłku,
wystarczyłoby zaufanie do innych, szanowanie innych, mniej klikowe rozgrywanie spraw. Zapewne
się powtarzam, ale mam nieodparte wrażenie, że salon dominował nie tylko inicjatywy „S” i
Wałęsę, ale w ogóle całą opozycję. Salon najprostszą drogą do degrengolady.”
Relacja Czabańskiego zawiera również bezcenny zapis opinii przeciwników OS. Kilkanaście stron
wcześniej autor zanotował:
„Zadaniem K. W. wszystko to jest mistyfikacją. Według L. za „okrągłym stołem”, a właściwie za
zawartym wcześniej układem, stoją duże pieniądze (kilka miliardów dolarów) i to skłania władzę do
porozumienia. Według K. jest to plan sowiecki, realizowany bezwzględnie przez Jaruzelskiego i
Wałęsę, który zwietrzył możliwość utworzenia przez elitę opozycji establishmentu wespół z elitą
władzy. Jakby jednak nie było, wydaje się, że efekt końcowy może być podobny. Otóż, nastąpi
legitymizacja władzy, Jaruzelski zostanie prezydentem wybranym przez sejm, który z kolei będzie
wybrany przez naród. Wałęsa zaś będzie następnym prezydentem, a na razie np. przewodniczącym
Frontu Porozumienia Narodowego. Jadzia uważa, jak donieśli mi wspólni znajomi, że „beton”
zaciera ręce i śmieje się ze stołu. Bardziej z „S” zresztą. Dwa centra zawierają układ, a wszystko
się i tak wywróci, z tym, że „S” zostanie po drodze skompromitowana. U końca drogi zaś, prorokuje
K. W., skorumpowane elity będą blokować społeczeństwo, zaś rządzić będzie prezydent – choćby i
Wałęsa – i tajna policja”.
O realizacji planu sowieckiego mówił w 1990 roku francuski historyk i sowietolog, Alain
Besancon, w odpowiedzi udzielonej Adamowi Michnikowi na jego list otwarty zamieszczony w
"Gazecie Wyborczej". Besancon, analizując sytuację po obradach OS i czerwcowych wyborach
napisał m.in.:
„To, co dzieje się w Polsce, to właśnie to, czego chciał dokonać Gorbaczow u wszystkich swych
satelitów. Niemal wszędzie manewr ten zakończył się niepowodzeniem. Powiódł się w Polsce i to
jest największym sukcesem Gorbaczowa. Ma w tym swój udział Michnik.”
Z perspektywy dwudziestu dwóch lat, powinna nas zdumiewać wyjątkowa trafność
ówczesnych ocen. Historia przyznała rację tym, którzy prognozowali, że „wielka mistyfikacja”
stanie się podstawą wszystkich procesów politycznych nowego państwa i pozwoli zastąpić
autentyczną demokrację agenturalno-esbeckim erzacem. Proces wyłonienia III RP nawiązywał
wprost do tradycji sfałszowanych wyborów z roku 1947, z których komunistyczni najeźdźcy
wywodzili swoje prawa do rządzenia Polakami. Jak tamto historyczne fałszerstwo stało się jednym
najważniejszych elementów mitu założycielskiego PRL - tak wyborcza farsa z roku 1989 jest do
dziś fundamentem układu OS. Samozwańcze „elity” III RP uczyniły z tych „częściowo wolnych”
wyborów podstawę ułomnej państwowości i na nich oparły prawo do obecności komunistów w
życiu publicznym. Choćby dlatego analogie z wyborami 1947 roku są oczywiste - jeśli nie poprzez
sam akt fałszerstwa, to z uwagi na rolę, jaką czerwcowe wybory odegrały w naszej historii. To
dzięki nim zalegalizowano PRL i wszystkie patologie zbrodniczego systemu, włączając sowieckich
namiestników i zależnych od okupanta funkcjonariuszy w krwioobieg III RP. Trudno wyobrazić
sobie większą nikczemność wobec narodu złaknionego wolności. Ludzie paktujący z komunistami
przy „okrągłym stole” cynicznie wykorzystali nasze marzenia o Niepodległej i uczynili z nich
obszar, na którym zbudowano przymierze katów i ofiar.
Jeśli dziś w otoczeniu Bronisława Komorowskiego znajdujemy niemal wszystkich beneficjantów
tego paktu, a w życiu publicznym dominują postaci z czasów PRL-u – dowodzi to nie tylko
trwałości mitu założycielskiego III RP, ale po dwóch dekadach od „wielkiej mistyfikacji”
potwierdza jej antynarodowy i antypolski charakter.
Jan Olszewski, pierwszy faktycznie niekomunistyczny premier, w wywiadzie udzielonym niedawno
miesięcznikowi „Nowe Państwo” przypomniał, na czym polegała ówczesna wina koncesjonowanej
opozycji i samozwańczych „autorytetów”.
„Okrągły Stół – powiedział Olszewski - był umową pomiędzy częścią elity opozycyjnej a władzami
PRL bez udziału społeczeństwa. To są dobrze znane fakty. Strony ustaliły warunki ugody– nie
dyskutujmy teraz nad ich adekwatnością. Później nastąpiły wybory 4 czerwca. Głos zabrał naród,
czyli suweren. Mimo ograniczenia tych wyborów zasadą kontraktowości dał wyraźne wskazanie,
czego sobie życzy. W prawie rzymskim jest taka instytucja, obecna również w naszym prawie
cywilnym, prowadzenia cudzych spraw bez zlecenia. Określa ona sytuację, w której ktoś musi się
zaopiekować cudzym mieniem pod nieobecność właściciela i jakie wówczas może podjąć czynności.
Można przyjąć, iż w 1989 roku część elity opozycyjnej podjęła się prowadzenia cudzych spraw bez
zlecenia. Jednak po 4 czerwca jej rola została zakończona. Prawowici właściciele – czyli obywatele
– powrócili. Rola samozwańczego opiekuna dobiegła przez to końca. Tymczasem znaczna część
opozycji, która wzięła udział w Okrągłym Stole, albo tego nie zrozumiała, albo zrozumieć nie
chciała. Trzymała się zupełnie bezwartościowego przekonania, że dała słowo komunistom i musi go
dotrzymać, bo to będzie rzekomo dobre dla wszystkich. I tak mimo jasnego wskazania suwerena
pakt z ludźmi PRL trwał przez lata niepodległości, z krótkimi przerwami na próby jego
kwestionowania.”
Do tego, niezwykle ważnego wywiadu warto będzie jeszcze powrócić, bo ze strony polityków
opozycji nieczęsto można dziś usłyszeć tak głębokie i trafne oceny.
Jan Olszewski precyzyjnie wskazał, że umowy OS nie znalazły akceptacji polskiego społeczeństwa,
zaś wyniki wyborów z 4 czerwca podważały w istocie fundament, na którym zbudowano układ III
RP. Władza wyłoniona z tych wyborów nie posiadała zatem demokratycznej legitymizacji i
podtrzymując antypolski pakt z komunistami - działała wbrew woli suwerena. Ta pierworodna
skaza musiała zaważyć na każdych następnych wyborach – czyniąc z nich zaledwie substytut
autentycznego aktu demokracji.
Bronisław Komorowski i pozostali rzecznicy umów OS, chcą dziś nazywać rocznicę wyborów
1989 roku „Świętem Wolności” - i przez kolejne lata podtrzymywać fałszywą mitologię tego
zdarzenia. Licząc na niewiedzę lub amnezję Polaków, próbują ukazać je jako „przełomowe i
historyczne”, a samych siebie wykreować na wyrazicieli niepodległościowych dążeń. Trudno o
dowód większej pogardy i zakłamania - ze strony ludzi, którzy zakpili z własnego narodu.
Niezależnie, jak długo przyjdzie nam znosić butę takich postaci i ile czasu jeszcze upłynie nim
obalimy system III RP – trzeba sobie uświadomić, że kłamstwo powtarzane po tysiąckroć nie
nabiera cech prawdy, zaś władza wywodząca swój rodowód z historycznego oszustwa, nigdy nie
uzyska miana przedstawiciela narodu. Choćby przez dziesięciolecia przywdziewała maski polskości
i narzucała nam swoje łgarstwa – na zawsze pozostanie obcą.