prof dr hab Edward Prus Ukraino pokochaj prawdę (2003)

background image

prof. dr hab. Edward Prus

UKRAINO

POKOCHAJ

PRAWDÊ

Projekt Pomnika Ofiar Ludobójstwa na
Kresach Wschodnich II RP. Autor: prof.
Marian Konieczny. - wersja II.

background image

O autorze

KRESOWEJ LEGENDY

HULAJ-POLE

Piszê o cz³owieku na swój sposób niezwyk³ym, niezwyk³ym

ze wzglêdu na jego niezwyk³e ksi¹¿ki i na niezwyk³¹ w naszych
czasach bezkompromisow¹ postawê Polaka, „niemodnego”
patrioty, który prawdê i honor ukocha³ ponad wszystko.

Jak¿e mizernie wygl¹daj¹ przy nim jego „podszczypywa-

cze” - nawet ci rodzimego chowu, którzy Profesorowi wiele

zawdziêczaj¹, a mo¿e nawet wszystko, a od których odpêdza

siê do dziœ jak od ujadaj¹cych kundli, bo te¿ nimi s¹. I o to

mam do Profesora pretensje, ¿e siê nimi w ogóle zajmuje, ro-

bi¹c im darmow¹ reklamê. Kto w Australii s³ysza³ kiedyœ

o jakimœ Le¿oniu? Dziœ, dziêki Profesorowi, œmiej¹ siê ju¿

z niego i nim pogardzaj¹ wszyscy Kresowianie. Kto kiedy s³y-

sza³ o jakimœ Skalskim? Owszem, nazwisko to od lat bulwer-

suje Bytom - od afery korupcyjnej do afery kryminalnej.

Sprawi³y one, ¿e nawet komuchy nie chcia³y go mieæ w swo-

ich szeregach i wyrzuci³y na zbity pysk z PZPR. Trzeba byæ

wyj¹tkowo „odwa¿nym”, albo wrêcz bezczelnym, ¿eby po ty-

lu aferach dopuœciæ siê jeszcze jednej, a zwi¹zanej tym razem

z tzw. centrum kresowym, które w rzeczywistoœci jest folwar-

kiem pañstwa S. Dziœ to nazwisko za prokuratorem rejono-

wym powtarza ca³a Polska!

Mam pretensjê do Profesora, ¿e zezwoli³ panu S. na tak du¿¹

swawolê, bo ten nie pytaj¹c nikogo o zgodê, za pieni¹dze UM

w Bytomiu oraz ze sk³adek naiwnych Kresowiaków, urz¹dzi³ so-

bie przy ul. Moniuszki 13, pod p³aszczykiem „centrum kresowe-

3

Wydawca:

Goldpol sp. z o.o.

04-782 Warszawa

ul. Brzoskwiniowa 13

Eseje z ³amów

tygodnika

background image

Prus, jak nale¿y siê tego domyœlaæ, pochodzi z Podola,

sk¹d zosta³ wypêdzony przez „wspólnotê NKWD i UPA”.

„Kresy sta³y siê jego obsesj¹, najpierwsz¹ i, zdaje siê, ostat-

ni¹ mi³oœci¹, a ponadto jest on œmiertelnie chory na Polskê;

na pierwszym miejscu stawia honor, a w sumie jest geniu-

szem odwagi. Tego, czego dokona³ odwa¿nie z nara¿eniem

siebie i rodziny, nie dokona³ nikt. Dlatego jest tak nienawi-

dzony przez ukraiñskich nacjonalistów i ich skundla³ych pol-

skich pomocników” (Prof. Alexander Dawidowicz). Ca³e pi-

sarstwo Prusa i gruntowne badania przedmiotu, prawdê tê

potwierdzaj¹. Ta praca OjczyŸnie siê op³aca bo - jak o niej

mówi³ Jan Pawe³ II - „praca uczonego - pos³uga myœlenia - to

tak¿e s³u¿ba prawdzie w wymiarze spo³ecznym, to powo³a-

nie. Tylko ludzie uformowani przez m¹droœæ zdolni s¹

kszta³towaæ przysz³oœæ Ojczyzny”. Radzi³ te¿ Ojciec Œwiêty

nie przejmowaæ siê tymi, którzy „za twoje ksi¹¿ki robi¹ ci

krzywdê i spotwarzaj¹. Nie przejmuj siê nimi, nikczemni do-

skwierali nawet œwiêtym”.

Jest to najwy¿sza ocena twórczoœci „Legendy Kresów”,

a jednoczeœnie jego przepustka do nieœmiertelnoœci!

Najwiêksz¹ namiêtnoœci¹ dla Edwarda Prusa sta³a siê histo-

ria os¹dzona krytycznie, ale te¿ bêd¹ca przedmiotem „osobli-

wego nabo¿eñstwa”. Dziêki temu Prus sta³ siê autorytetem

œrodowiska nie tylko historycznego. Jego artyku³y pojawiaj¹

siê w „¯yciu Literackim”, „Przegl¹dzie Tygodniowym”, „Ka-

menie”, wreszcie w nieod¿a³owanym „Tak i Nie”. S¹ pole-

miczne, zaczepne. Zjednuj¹ mu sympatyków, przysparzaj¹ za-

ciêtych wrogów ze œrodowisk zakamuflowanych banderowców

tu i ówdzie dzier¿¹cych w³adzê sekretarzy partyjnych i cenzo-

rów. Z cenzur¹ profesor mia³ zawsze k³opoty; na szczêœcie

w jej organie centralnym mia³ kole¿ankê ze studiów myœl¹c¹

po polsku i ta anulowa³a wiêkszoœæ „zastrze¿eñ” cenzury lo-

5

go” w³asn¹ kancelariê prawn¹, redakcjê swojego radia, restau-

racjê i biuro turystyczne. To ci dopiero „kresowe” Hulaj-Pole!

Jesteœ Profesorze Kawalerem „Krzy¿a Niez³omnych”, Ka-

walerem Krzy¿a „Semper Fidelis” - wierny Bogu, Honorowi

i OjczyŸnie, Kanclerzem „Suwerennego Orderu Chwa³a

i S³awa S³owian”, kreatorem wielu wa¿nych inicjatyw sejmo-

wych i rz¹dowych dotycz¹cych Kresów, wiêc co mo¿e Ciebie

³¹czyæ z ludŸmi o wyja³owionej umys³owoœci? Szanuj siê Pro-

fesorze, odwróæ siê od œmierdz¹cego „kangurowego ³ajna”,

od bytomskiego aferzysty, któremu nikt z uczciwych ludzi nie

podaje rêki, odwróæ siê od innych tego samego pokroju, ¿e-

by nawet cieñ „Legendy Kresów” nie pad³ na któregoœ

z nich, bo nawet ten cieñ ich nobilituje.

Po tym apelu przechodzê do sedna sprawy, tj. do twórczo-

œci Edwarda Prusa, konkretnie do jego „Hulaj-Pola”, nie te-

go umys³owego, lecz historycznego, które zachêci³o mnie do

siêgniêcia po pióro. W jakiejœ gazecie ukraiñskiej o szowini-

stycznym nastawieniu napotka³em o nim dwuwiersz:

£ehenda Ksesiw, soki³ podilskyj,

Prosto ka¿uczy: ¿yd tarnopilskyj.

¯yd, agent KGB, pezetpeerowiec, pronowiec, „klasyk anty-

ukraiñskiej literatury uprawiaj¹cy kakagebowsk¹ sienkiewicz-

czyznê” - to najczêœciej powtarzane k³amstwa ukraiñskich hi-

tlerowców po ka¿doczesnym ukazaniu siê nowej ksi¹¿ki E.

Prusa - a doliczy³em siê ich ju¿ trzydzieœci. Ka¿da z nich wyma-

ga osobnego omówienia - od „Pannacjonalizmu” pocz¹wszy.

W tej niewielkiej ksi¹¿eczce, bo licz¹cej zaledwie 120 stron,

Prus pokaza³ antypolsk¹ dzia³alnoœæ ukraiñskich szowinistów

na emigracji, nawi¹zuj¹c do ich zbrodni pope³nionych na Po-

lakach i ¯ydach. Fa³szuj¹c rzecz jakiœ kretyn z Suchego Boru

napisa³ za judaszowe srebrniki, ¿e E. Prus w „Pannacjonali-

zmie” zwalcza ruchy wyzwoleñcze w krajach podsowieckich.

4

background image

Jemu siê nie dziwiê, boæ to zapiek³y wróg Polaków, dziwiê siê

jednak tym ludziom, którzy dla tych antypolskich, nawet an-

tyludzkich „wyskoków” udostêpniaj¹ mu ³amy „Tygodnika

Powszechnego”, „Gazety Wyborczej”, „Rzeczypospolitej”,

a wreszcie, ku ogólnemu os³upieniu Kresowian, „Semper Fi-

delis”. Wielu wtedy zastanowi³o siê: na ile prawdziwe s¹ s³o-

wa uchwa³y Prowodu Krajowego OUN mówi¹ce: „d¹¿yæ do

opanowania Semper Fidelis” i czy tak ju¿ jest naprawdê? Nie

znamy nazwiska osoby, która swoj¹ decyzj¹ pohañbi³a nasze

pismo i nas wszystkich „przy okazji”, a szkoda - bo z dzik¹ ra-

doœci¹ plun¹³bym jej w twarz!

Organizacje kresowe, kombatanckie i narodowo-patrio-

tyczne wziê³y w obronê autora „Tarasa Czuprynki”, bo w³a-

œnie po jego ukazaniu siê wroc³awski kundel zacz¹³ wêszyæ,

pisywaæ do Gdañska i Londynu, wreszcie namówi³ J. Maca

z polskojêzycznego „Wprost”, aby na jego ³amach zamieœci³

kolejn¹ wersjê, po raz setny ju¿ spreparowanego, „¿yciorysu”

profesora. Odezwa³ siê Londyn gromkim g³osem Romualda

Wernika, z Chicago przemówi³ Rudolf Veit i J. M³otkowski,

z Nowego Jorku Zygmunt Garlicki i Jaromir Morosiewicz,

z Toronto Wies³aw Magiera i Zygmunt Ma³yszycki, z Melbo-

urne Adam Smyczyñski, z Polski Feliks Budzisz, Wies³aw

Konopka, Jacek Wilczur, W³. Kubów, S. ¯ó³kiewicz, K. Wal-

czak i wielu, wielu innych w kraju i na obczyŸnie.

W liœcie do „Gazety Wyborczej”, w której paszkwilant Ja-

cek Hugo-Boder plu³ na E. Prusa art. „Rycerz stepowej sta-

nicy”, dr K. Walczak, w imieniu Stowarzyszenia Pamiêci

Orl¹t Przemyskich, podkreœla³ charyzmê autora „Hulaj-Po-

la” jako niekwestionowanego przywódcy duchowego Kreso-

wiaków i pierwszego przewodnicz¹cego Polskiego Stronnic-

twa Kresowego (PSK) - politycznej reprezentacji Kresowian.

Wreszcie stanowcze pos³anie gliwickiego oddzia³u PSK

7

kalnej. Ich furiê wywo³ywa³y opublikowane w „Tak i Nie” szki-

ce „Dramaty pogranicza” oraz „I wiatr usn¹³ na kurhanie”.

Demaskowa³ w nich zbrodniarzy banderowskich, broni³ naród

ukraiñski przed stereotypem rizuna, chwali³ miêdzywojenn¹

politykê narodowoœciow¹ RP i uznawa³ racjê „Akcji Wis³a”.

Nie spodoba³o siê to kacykom partyjnym: Andrzejowi We-

rblanowi, Zdzis³awowi Grudniowi, Czes³awowi Madajczyko-

wi czy jawnym fa³szerzom typu Jerzy Tomaszewski - i ta ich

niechêæ sprawi³a, ¿e E. Prus w tajemnicy absolutnej habilito-

wa³ siê nie w Katowicach, lecz w Poznaniu. Ukazuj¹ siê w tym

czasie najpoczytniejsze jego ksi¹¿ki: „W³adyka œwiêtojurski”,

„Herosi spod znaku tryzuba”, „Atamania UPA”. Trwa praca

na tryptykiem „Hulaj-Pole”. Jest tak¿e czas uczestnictwa

w przedsiêwziêciach zmierzaj¹cych do zorganizowania Kre-

sowian w ruch spo³eczny. Profesor wspó³organizuje Towarzy-

stwo Mi³oœników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich,

Polskie Stronnictwo Kresowe, wreszcie Œwiatowy Kongres

Kresowian. Redaguje liczne apele i dokumenty ze s³ynnym

„Pro memoria” skierowanym na rêce Prezydenta RP L. Wa-

³êsy i nie mniej g³oœny list do Prezydenta RP A. Kwaœniew-

skiego - „Hañbisz nas Polaków Panie Prezydencie”. Chodzi-

³o w nim o niejakiego Bohdana Osadczuka oddelegowanego

przez ukraiñskich nazistów, jako rzekomego przyjaciela Pola-

ków, do „robienia im wody z mózgu”. Id¹c za podszeptem

z³ych doradców, Wa³êsa odznaczy³ go Orderem Zas³ugi,

a Kwaœniewski wzi¹³ na swojego doradcê. By³ to w tym czasie

najwiêkszy sukces nacjonalistów ukraiñskich w Polsce.

Osadczuk nie pozosta³ profesorowi d³u¿ny, wyla³ nañ

olbrzymi kube³ pomyj z ohydnymi k³amstwami. W swojej

melnykowskiej furii posun¹³ siê nawet tak daleko, ¿e bezpar-

tyjnego E. Prusa nazwa³ „zakamienia³ym pezetpeerowcem”

i „agentem KGB” w latach, w których E. Prus mia³... 8 lat.

6

background image

Odkry³, ¿e w historii zawsze ¿yje siê z wyrokiem w zawiesze-

niu, gdy¿ dziedziczy siê zwykle jakiœ „status quo”, fakty zasta-

ne i k³opotliwe, które pêtaj¹ swobodê dzia³añ. Ale to od nas

ostatecznie zale¿y, jaki zrobimy u¿ytek z tak ograniczonej

wolnoœci i czy uda nam siê j¹ kiedyœ poszerzyæ.

Pisarstwo E. Prusa jest ewenementem na obecnym naszym

rynku ksiêgarskim. Autor „Patriarchy galicyjskiego”, choæ

zna wszystkie pu³apki historii, otwarcie przyznaje siê do ufno-

œci w ni¹. Nie ukrywa, ¿e uwa¿a j¹ za nietrwa³y dom cz³owie-

ka, dom, w którym w dodatku czêsto straszy. Przekonuje nas

jednak, ¿e to nasz dom jedyny, o który powinniœmy dbaæ.

Wierzy w historiê inaczej ni¿ wymaga tego styl polityki

wschodniej - nie po filobanderowsku, nie ulegaj¹c presji de-

terminizmu, z którego uproszczeñ „uzgodnionych” przez wy-

selekcjonowanych historyków polskich i ukraiñskich, szydzi

i s³usznie. Pokazuje palcem tych, co UPA zw¹ „armi¹ wyzwo-

leñcz¹”, a jej bojówkarzy - ¿o³nierzami. To nie historycy, lecz

ideolodzy, ludzie nowej w³adzy, a mo¿e Brukseli i Waszyng-

tonu, œwiêcie przekonani, ¿e tylko oni maj¹ monopol na

prawdê historyczn¹. Pyta ich zaczepnie: „kto i kiedy dowiód³,

¿e tylko s³uszne przekonania tworz¹ dzieje? Tak¹ ‘historiê’

ju¿ przerabialiœmy”. Sam odkrywa co innego - ¿e historia

eksponuj¹ca niespodzianki, „œlepe trafy” i wolne wybory lu-

dzi, którzy nie zawsze maj¹ racjê, jest bogatsza i atrakcyjniej-

sza od ideologicznego samochwalstwa „stra¿ników” koniecz-

noœci dziejowej, którzy stoj¹, rzekomo, na pozycjach „pol-

skiej racji stanu” na Wschodzie. W imiê tej „racji” poœwiêca

siê mieszkaj¹cych tam rodaków. Historia to dla E. Prusa

wielki, nie koñcz¹cy siê spektakl, bez obmyœlonego z góry fi-

na³u i zaprogramowanych ról.

Prus wykaza³ przekonywaj¹co, ¿e ukraiñski nacjonalizm

integralny nie ma w sobie nic buduj¹cego, sam jest tworem

9

„Niech imiê jego bêdzie b³ogos³awione”, ostrzegaj¹ce wszy-

stkich przed zgubnymi skutkami dla Kresowian, je¿eli nie

stan¹ w sposób zwarty w obronie swojego lidera.

Prus za swoje pisarstwo p³aci³ wysok¹ cenê, oskar¿ony

o czyny, których nie pope³ni³, a przy tym nie dano mu szans

obrony. Jego sprostowañ, wbrew prawu prasowemu, nie za-

mieœci³y ani „Wprost”, ani „Gazeta Wyborcza”. Nie zamieœci³

tak¿e „Semper Fidelis” repliki na paszkwile D. Nespiak i Cz.

Blicharskiego; kwartalnik zlekcewa¿y³ tak¿e osoby, które

chcia³y zaprezentowaæ na jego ³amach dokumenty œwiadcz¹-

ce o tym, ¿e D. Nespiak i Cz. Blicharski k³ami¹ - bo nie mie-

œci³o siê to w duchu g³oœnej uchwa³y Prowodu Krajowego

OUN. Jaki wstyd! „Tym, co najbardziej mn¹ wstrz¹snê³o - pi-

sze ostatni przedwojenny dru¿ynowy ZHP z podolskich Za³o-

ziec druh Kacper Wojnicki - po dokonanym na E. Prusie pu-

blicznym, a przecie¿ kapturowym, samos¹dzie, by³a œwiado-

moœæ, ¿e oto wszyscy myœl¹cy Kresowianie ¿yj¹ w RP na zasa-

dzie wyroku z zawieszeniem. I ¿e ka¿demu z nich mo¿na to

zawieszenie cofn¹æ. ¯e nasze dobre imiê nie jest wynikiem

naszych zas³ug, ale faworów ukraiñskich nacjonalistów”.

Prus nie by³ nawet panem swojego biurka, do którego w³a-

mano siê ju¿ w 1980 roku. W³amanie do domu, rabunek naj-

cenniejszych rzeczy, w tym pami¹tek rodzinnych. Nie one by-

³y jednak celem rabusiów, lecz materia³y dotycz¹ce OUN

i UPA. Zginê³y wiêc zdjêcia (ponad sto), bogata literatura

przedmiotowa wielojêzyczna, czêœæ oryginalnych dokumen-

tów z „Akcji Wis³a” pozyskane z archiwum V OW w trakcie

jego likwidacji; zginê³y przede wszystkim gotowe opracowa-

nia, a wœród nich „Oszukany faszyzm”. PóŸniej jego frag-

menty cytowali: M. Siwicki, P. Tym, W³. Mokry i M. Czech

jako rzekom¹ „ekspertyzê” opracowan¹ dla SB.

Tê sytuacjê E. Prus uczyni³ si³¹ swoich badañ i pisarstwa.

8

background image

nej drodze przez dzieje Polski i narodów wschodnich; ostrze-

ga, ¿e nie przyjêcie tego punktu widzenia „zubo¿a dzieje

Ukraiñców, Bia³orusinów i Litwinów”. Miota siê, jak autor

„Trylogii”, miêdzy mi³oœci¹ a ¿alem do „s³awnych anetana-

tów”, których, szczególnie w „Hulaj-Polu”, uwa¿a za twór-

ców i grabarzy œwietnie zapowiadaj¹cej siê historii Rzeczy-

pospolitej Obojga (Trojga) Narodów. Wreszcie, podobnie

jak Sienkiewicz, przetwarza w „Hulaj-Polu” dzieje Kresów

w wielk¹ opowieœæ o bajecznej szansie schwytanej w po-

trzask, o zmarnowanej mo¿liwoœci. Optymistycznym mito-

twórstwem jest tak¿e przekonanie E. Prusa, ¿e wspólne dzie-

³o unii lubelskiej nie znalaz³o siê w rêkach partaczy. Prze-

œwiadczenie o mo¿liwoœci unikniêcia katastrofy jest fascynu-

j¹ce, ale i niepokoj¹ce. Profesor wdziera siê w przesz³oœæ,

stale trzyma rêkê na pulsie dziejów, choæ przecie¿ nic w nich

nie mo¿e ju¿ zmieniæ. Sarmackie dusze cierpi¹ mêki, gdy do-

chodzi je g³os profesora, komentuj¹cego ich niegdysiejsze

poczynania w historii.

Dla Kresowiaków ka¿da ksi¹¿ka E. Prusa jest inspiruj¹c¹

lektur¹, tym bardziej, ¿e profesor mówi nie po profesorsku,

lecz dobrze im znanym jêzykiem. Dla E. Prusa - obserwato-

ra i sêdziego, ¿yj¹cego w zdegenerowanej za spraw¹ OUN-

UPA historii i pragn¹cego zmieniæ sw¹ sytuacjê - najwa¿niej-

szy jest rachunek win i b³êdów. Dlatego staje siê rzecznikiem

i sêdzi¹. Lecz jak¿e pe³en sprzecznoœci - krytycznym i pate-

tycznym, oskar¿ycielskim i pocieszycielskim, przepe³nionym

mi³oœci¹, zachwytem, a za chwilê niechêci¹ i ¿alem.

Wierzy jak romantyk w znaczenie gestów bohaterskich,

które w szczególnych okolicznoœciach staj¹ siê znakami to¿-

samoœci zbiorowej lub testamentem dla przysz³ych pokoleñ.

Widaæ to wyraŸnie w „Legendzie Kresów”. Odrzucaj¹c zba-

nalizowane interpretacje historii, stara siê odkrywaæ w niej

11

zdolnym, jako „defekt historii”, do burzenia i niszczenia.

W czasie wojny niszczy³ nie tylko ¿yw¹, ludzk¹ substancjê, ni-

szczy³ wszelkie dobro materialne. Po wojnie znów, w wolnym

pañstwie ukraiñskim niszczy wszystko to, co mo¿e s³u¿yæ na-

rodowi. ¯yje jak paso¿yt z tego, co pozostawi³a po sobie ko-

muna. Mówi siê czasami, ¿e na Kresach toczy³a siê „wojna

polsko-ukraiñska” - czemu Prus stanowczo zaprzecza. Nato-

miast podkreœla, ¿e dzia³o siê tam coœ znacznie gorszego ni¿

wojna. Tam banderowcy zabijali nie tylko ludzi, zabijali w³a-

sn¹ ojczyznê, o któr¹ jakoby walczyli. I w ogólnoœci, poza

prowodyrami, nie zdawali sobie sprawy z tego, co robili.

Mo¿e to paradoks, a mo¿e znamiê czasu, ¿e E. Prus, uwa-

¿any za rzecznika prawdy, krytyka, demaskatora mitów na

styku polsko-ukraiñsko-rosyjskim, odgrywa - i nie bêdzie to

¿adne zuchwalstwo - rolê podobn¹ do tej, jaka przypad³a

Sienkiewiczowi - „ku pokrzepieniu serc”. Prus krzepi serca

Kresowiaków! Niezale¿nie od wszystkich ró¿nic zajmuje po

autorze „Trylogii” miejsce duchowego przewodnika Kreso-

wian i kresowego terapeuty. Tworzy w zniewolonej PRL naj-

bardziej sugestywn¹ konsolacjê historyczn¹ - przekonuje, ¿e

dzieje nie musz¹ byæ dla Polaków tylko domen¹ klêski, lecz

mog¹ staæ siê równie¿ Ÿród³em nadziei. Czy trzeba t³uma-

czyæ, jak wielk¹ by³o to otuch¹ po tym wszystkim, co prze¿y-

li Polacy na Kresach od 1939 po rok 1947?

Zreszt¹ E. Prus, choæ krytyczny, jest tak¿e „Trylogi¹” zafa-

scynowany. Jego ksi¹¿ki, zw³aszcza „Legenda Kresów”

i „Hulaj-Pole”, ¿ywi¹ siê ni¹. Jej obecnoœæ ³atwo rozpoznaæ

w cytatach, mottach, replikach, aluzjach. Jej duch panuje

nad wyobraŸni¹ profesora, sprawiaj¹c, ¿e ten demaskator

oddaje siê, jak Sienkiewicz, nostalgicznym wspomnieniom

o dawnej historii szczêœliwej. Podole s³oneczne to wieczna

Prusowa Arkadia! Kultywuje jagielloñskie marzenia o wspól-

10

background image

ukraiñskich szowinistów rozumia³ jak bardzo zatruta jest tutaj

„krew pobratymcza” i jak trudno bêdzie Polakom wybaczyæ

hajdamackie winy. A mimo to wci¹¿, jak siê wydaje, ¿yje ma-

rzeniami o unii narodów, które wci¹¿ jeszcze jako S³owianie

maj¹ szansê, by wspólnie wygraæ korzystniejszy los w historii.

Ten korzystniejszy los to przede wszystkim dobre s¹siedz-

two i wspó³dzia³anie Polski z narodami wschodniego pogra-

nicza. Uwa¿a, ¿e dobre s¹siedztwo nale¿y budowaæ - co pod-

kreœla³ w Przemyœlu na historycznym Œwiatowym ZjeŸdzie

Kresowian AD 1998 - na prawdzie, na wiedzy i sprawiedliwej

ocenie trudnej historii tego zak¹tka œwiata, na szacunku dla

odmiennych obyczajów i religii. Uwa¿a te¿, ¿e oczyszczenie

prawdy ze stereotypów umo¿liwi (co tak¿e g³osi Wiktor Po-

liszczuk) nie tylko zgodê narodów, ale pomo¿e im odzyskaæ

nadw¹tlon¹ to¿samoœæ i podmiotowoœæ historyczn¹, a wraz

z nimi - przysz³oœæ. Prusowi marzy siê promieniowanie na

Wschód. Jego polskoœæ ma dawaæ, ale i czerpaæ z kultur s¹-

siedzkich - zw³aszcza ze skarbca pozostawionego przez Ruœ

Kijowsk¹. Prus wci¹¿ siê ³udzi, dra¿ni¹c ró¿nych „uzgadnia-

czy” lub zwyczajnych fa³szerzy historii, których siê namno¿y-

³o, swoj¹ bezkompromisowoœci¹ i prawoœci¹ charakteru.

Przypomina, ¿e wiedza o b³êdach przesz³oœci mo¿e ustrzec

od katastrofy w przysz³oœci. Dlatego radzi uwa¿nie patrzeæ

na rêce ukraiñskich nacjonalistów i ws³uchiwaæ siê w ich

„wilcze wycie”. A poniewa¿ nie dowiedziono jeszcze, i¿ nie-

prawd¹ jest, ¿e historia to nauczycielka ¿ycia, mo¿e warto od

czasu ogl¹daæ siê wstecz. Warto tak¿e siêgaæ po ksi¹¿ki E.

Prusa - i dowiedzieæ siê prawdy: czemu jedni kochaj¹ go

i podziwiaj¹ i za co, a inni - w tym polscy „po¿yteczni g³upcy”

- go zoologicznie nienawidz¹.

„Hulaj-Pole” E. Prus poœwiêci³ Wiktorowi Poliszczukowi.

Ten historyk i politolog ukraiñski mieszkaj¹cy w Kanadzie,

13

to, co zas³uguje na mi³oœæ i dumê. „Hulaj-Pole” czy „Unia

Brzeska” - to niemilkn¹cy hymn na czeœæ polityki polskiej

i kultury ³aciñskiej. E. Prus wydobywa z dziejów Rzeczypo-

spolitej te wartoœci, które spajaj¹ j¹ z t¹ kultur¹, a niekiedy

wyprzedza³y o wieki to, co powszechnie uwa¿a siê dziœ za

normê europejsk¹.

Podziw E. Prusa dla piêkna i znaczenia Kresów dla Polski

jest jak kompas dla Kresowian miotaj¹cych siê miêdzy kom-

pleksem cywilizacyjnej ni¿szoœci a wybuja³ym megalomañ-

stwem. E. Prus pomaga Kresowiakom odzyskaæ to¿samoœæ,

a wraz z ni¹ szacunek dla samych siebie. Jego ksi¹¿ki pod-

trzymuj¹ wiarê w to, ¿e polskoœæ kresowa jest najwy¿szego

lotu, podobnie jak patriotyzm, a sama kresowoϾ jest dzie-

dziczna.

Prus podkreœla niezwyk³oœæ ojczystej historii. Bo niezwyk³y

i nowatorski w Europie firmuj¹cych siê monarchii absolut-

nych by³ projekt unii lubelskiej. Profesor, emocjonalnie

z nim zwi¹zany, ¿yje nostalgi¹ „polskiej drogi” w dziejach.

Nie widzi w niej kolonialnej ekspansji, jak to wmawiaj¹

Ukraiñcom ich „historycy od siedmiu boleœci”, lecz spe³nie-

nie piêknego marzenia o wielonarodowej ojczyŸnie wszyst-

kich, o wielkim domu, w którym ka¿dy jest u siebie i troszczy

siê o wspólny dom.

To piêkne marzenie by³o, wed³ug profesora, œmia³ym prze-

kroczeniem czasu, wyprzedzeniem historii. Dlatego wci¹¿ po-

zostaje mu wierny - i zaœwiadczy³ to dedykacj¹ w „Hulaj-Po-

lu”. Pielêgnowanej przezeñ nostalgii jagielloñskiej Rzeczypo-

spolitej nie zmieni³y dramatyczne dzieje: ani rok 1920 na

Ukrainie, ani okupacje niemiecka i sowiecka. A przecie¿ wi-

dzia³ doskonale, jak w „œlepej nienawiœci bojowców OUN-

UPA dogorywa³y na Kresach polityczne tradycje Rzeczpospo-

litej Obojga Narodów”. Obserwuj¹c nienawiœæ do Polaków

12

background image

im. ks. prof. Szczepana Szydelskiego „za odwagê g³oszenia

prawdy, demaskowania fa³szerstw historycznych, ujawnianie

zbrodni przeciw ludzkoœci i ludobójstwa dla pojednania brat-

nich narodów polskiego i ukraiñskiego”. Natomiast Zwi¹zek

Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej przyzna³ E. Pruso-

wi „Honorow¹ Odznakê Obroñców Ludnoœci na Kresach

Po³udniowo-Wschodnich II RP”. Czy mo¿e byæ jeszcze coœ

wymowniejszego, co by nie pozwoli³o nam, Polakom, broniæ

z ca³ych si³ E. Prusa przed atakami zbirów? Aby rzecz poj¹æ

do koñca, nale¿y nie zwlekaj¹c siêgn¹æ po „Gorzk¹ prawdê”

W. Poliszczuka i wszystkie dzie³a Edwarda Prusa.

L. B.

15

to „najnowsze odkrycie” profesora. Nie tylko go odkry³, ale

i popar³ wszystkimi si³ami, poniewa¿ obaj ci szlachetni twór-

cy doszli w swych badaniach do wspólnych wniosków, ¿e:

OUN-UPA to formacja zbrodnicza; UPA nie by³a ¿adn¹ ar-

mi¹ powstañcz¹, lecz band¹ morderców; nacjonalizm ukraiñ-

ski to hitleryzm w galicyjskim wydaniu. A ponadto: nacjona-

liœci ukraiñscy dziœ, aby móc egzystowaæ, musz¹ mieæ swoje-

go wroga, coœ lub kogoœ, kogo nale¿y systematycznie oplu-

waæ i nienawidziæ, a którego sztandarem mo¿na by czyœciæ

buty dla uciechy gawiedzi, jak to ju¿ mia³o miejsce we Lwo-

wie bez ostrego protestu strony polskiej.

Nacjonaliœci ukraiñscy potrzebuj¹ wrogów. Polacy i Polska -

to dla nich naturalni wrogowie, tak bowiem opiewa ich ideolo-

gia. Wrogoœæ Polski ma siê objawiaæ m.in. tym, i¿ jest ona „oku-

pantem Zakierzonii”. Fundamentem ideologii ukraiñskich na-

cjonalistów jest przekonanie, ¿e dla Ukraiñca ¿ycie w Polsce jest

nie do zniesienia. Dla nich obóz w Jaworznie i „Akcja Wis³a” s¹

dowodem s³usznoœci ideologii nacjonalistycznej. Tak wiêc ban-

derowcy, tak¿e ci ¿yj¹cy w Polsce, s¹ zainteresowani w podtrzy-

mywaniu negatywnego obrazu Polski i Polaków. Zatem bande-

rowcy maj¹ psychologiczn¹ potrzebê podtrzymywania antypol-

skiego, albo, jak to nazywa E. Prus, antylechickiego stereotypu.

Pomagaj¹ im w tym ró¿ni polscy „po¿yteczni idioci” lub jawni

fa³szerze, albo co gorsza - p³atni agenci; pomagaj¹ im te¿ media,

a nawet niektórzy, zupe³nie niezorientowani amatorzy u w³a-

dzy, na wiêksz¹ hañbê narodu polskiego, lub wrêcz na jego zgu-

bê. Odkrycie tych prawd musia³o spowodowaæ lawinê k³amstw

najwiêkszych i nienawiœci nie maj¹cej sobie równej.

Polacy i ukraiñscy patrioci rozumiej¹ wagê wysi³ków obu

uczonych Prusa i Poliszczuka, wyrazem tego s¹ liczne ho³dy

i wyró¿nienia. Dla przyk³adu: Instytut Kresów Wschodnich

przyzna³ im, ka¿demu z osobna, Miêdzynarodow¹ Nagrodê

14

background image

niu stert z „polskim zbo¿em”, na napadach na listonoszy nio-

s¹cych pieni¹dze. Ze znanych udanych zamachów najg³o-

œniejszymi by³y: zabójstwo dyrektora gimnazjum ukraiñskie-

go Iwana Babija oraz ministra spraw wewnêtrznych RP Bro-

nis³awa Pierackiego.

OUN w 1939 roku usi³owa³a tak¿e wywo³aæ na obszarze

Ma³opolski Wschodniej antypolskie powstanie zbrojne, aby

w taki sposób u³atwiæ agresjê na nasz kraj III Rzeszy i ZSRS.

Chodzi³o w tym powstaniu, w myœl wytycznych ministra

spraw zagranicznych Niemiec J. Ribbentropa, „¿eby wszyst-

kie polskie dwory i zagrody posz³y z dymem i ¿eby wszyscy

¯ydzi zostali wymordowani…”.

Powstanie w zaplanowanej formie nie wybuch³o, niemniej

ukraiñscy etnonacjonaliœci, wspólnie z ¯ydami, zostali wier-

nymi sojusznikami sowieckiego okupanta. To w³aœnie oni ty-

powali Polaków przeznaczonych do wywózki na Sybir.

Po drugiej stronie Sanu i Bugu, gdzie Niemcy utworzyli

tzw. Generalne Gubernatorstwo, nast¹pi³ w 1940 roku roz-

³am OUN na dwie frakcje: banderowców (Stepana Bandery)

i melnykowców (Andrija Melnyka). Ci drudzy swoje nadzie-

je wi¹zali z „legionem Suszki”, który jako jedyna cudzoziem-

ska jednostka legionowa wzi¹³ udzia³ (w niemieckich mundu-

rach) w agresji na Polskê 1939 roku. Banderowcy znów

utworzyli za niemieck¹ zgod¹ batalion „Nachtigall” ws³awio-

ny pogromem ¯ydów i wspó³udzia³em w likwidacji profesury

lwowskiej 1941 roku. Przekszta³cony w jednostkê policyjn¹

„Nachtigall” (ju¿ jako kureñ im. Konowalca) bra³ udzia³

w zwalczaniu ruchu oporu i w likwidowaniu gett ¿ydowskich

na Polesiu i Wo³yniu. Ostatnie getto wo³yñskie zosta³o zli-

kwidowane 13 paŸdziernika 1942 roku.

¯ydzi, którzy zdo³ali unieœæ g³owy z pogromu, znaleŸli siê

w lesie, czêœæ ukryli ch³opi polscy. Po tej masakrze byli „na-

17

60. rocznica apogeum ludobójstwa

na Kresach

TAK ZWANA UPA

Motto:

Œmieræ jednego Polaka, to metr wolnej Ukrainy.

(z ulotki OUN-UPA)

Pod tym z³owieszczym skrótem ukrywa siê ludobójcza for-

macja o myl¹cej, acz pompatycznej nazwie, Ukraiñska Po-

wstañcza Armia. Powsta³a ona na Wo³yniu w paŸdzierniku

1942 roku jako antypartyzantka do pope³niania na Polakach

ludobójstwa nazywanego dziœ „czystk¹ etniczn¹”. UPA zo-

sta³a powo³ana do ¿ycia przez faszystowsk¹ Organizacjê

Ukraiñskich Nacjonalistów (OUN) za³o¿on¹ w 1929 roku

przez grupê osób zauroczonych faszyzmem w³oskim i nazi-

zmem niemieckim i w oparciu o zasady doktrynalne g³oszo-

ne przez Dmytra Doncowa.

W pierwszej swej uchwale OUN zak³ada³a usuniêcie (wy-

mordowanie) czy¿yñców, czyli wszystkich nie-Ukraiñców

mieszkaj¹cych na „etnicznym terytorium ukraiñskim”, które-

go granice sama wyznacza³a. Cel swój realizowa³a drog¹ ter-

roru, sabota¿u i zamachów na ¿ycie osób uznanych za niewy-

godne - Polaków i Ukraiñców. Kierowa³a siê has³em: „Trze-

ba krwi - dajmy morze krwi! Trzeba terroru - uczyñmy go

piekielnym!”.

Poniewa¿ OUN mia³a charakter antypolski, wiêc korzysta-

³a z poparcia moralnego i wsparcia finansowego wrogów Pol-

ski - Niemiec i Zwi¹zku Sowieckiego (Kominternu). Dzia³a-

nia sabota¿owe polega³y na rozkrêcaniu szyn kolejowych (gi-

nêli wtedy ludzie), na niszczeniu linii telefonicznej, na pale-

16

background image

narodu, którego imiê plugawicie swoimi czynami… bandami

nikt jeszcze niczego nie wygra³.” Nic tu dodaæ ani uj¹æ.

RzeŸ Polaków rozpoczêli banderowcy na Wo³yniu, a do jej

symbolu uros³a „Akcja na œw. Piotra i Paw³a” rozpoczêta

w niedzielê 11 lipca 1943 roku. Dokonano wtedy zorganizo-

wanego najazdu na 100 polskich miejscowoœci, w tym na 11

koœcio³ów w czasie nabo¿eñstw. Wtedy pod no¿ami i siekie-

rami pad³o 30 tys. osób. Na Wo³yniu banderowcy nie poprze-

stali, ich nawa³a ruszy³a na trzy województwa wschodnioma-

³opolskie: tarnopolskie, stanis³awowskie i lwowskie. Polacy

wschodnioma³opolscy prze¿yli swoje apogenium dopiero

w dobie drugiej okupacji sowieckiej. Wyr¿niêto tu ich cztery

razy wiêcej ni¿ na Wo³yniu. Banderowców w sposób poufny

wspiera³y sowieckie s³u¿by specjalne na wyraŸny tajny rozkaz

N. Chruszczowa, ówczesnego szefa bolszewików na Ukrainie

i £. Berii, szefa sowieckich s³u¿b specjalnych. Sowieci bo-

wiem chcieli jak najszybciej pozbyæ siê Polaków z Kresów,

którzy ³udzili siê, i¿ jakaœ konferencja miêdzynarodowa spra-

wi cud i Kresy pozostan¹ przy Rzeczpospolitej. Aby ich zmu-

siæ do ucieczki, nale¿a³o utrzymywaæ UPA w sta³ej gotowoœci

do rzezi. Jeden z ostatnich mordów Polaków zosta³ dokona-

ny w 1950 roku za ostatniego komandyra ho³ownego UPA

Wasyla Kuka - „Kowala”.

To on rozkaza³ wyr¿n¹æ mieszkañców Dermania i sam

nadzorowa³, ¿eby wszystkie studnie by³y zasypane polskimi

dzieæmi. Wstrz¹œniêty t¹ straszn¹ zbrodni¹ Dmytro Paw³ycz-

ko, póŸniejszy ambasador Ukrainy w Warszawie, napisa³

przejmuj¹cy swoj¹ nieludzk¹ wymow¹ poemat „Dermañskie

studnie”, a w nim s³owa:

Budesz Ukrajino, wowho pamiataty…

Wyko³eni oczi, oczi zorianyci -

Budesz pamiataty dermanœki krynyci.

19

chligallowcy” 14 paŸdziernika, udaj¹c ucieczkê, zostali skie-

rowani do lasu dla wy³apywania ¯ydów i mordowania Pola-

ków, którzy tych ¯ydów ukrywali. W taki sposób 14 paŸdzier-

nika powsta³a UPA.

Jest sto relacji potwierdzaj¹cych tê „gorzk¹ prawdê”, bywa-

³o bowiem, ¿e upowcy (banderowcy) ¿¹dali od Polaków wyda-

nia im ukrytych ¯ydów, w przeciwnym wypadku grozili napa-

dem. Nieznany jest choæby jeden fakt spe³nienia przez Pola-

ków tego ¿¹dania; ginêli zatem razem z ¯ydami. Dziœ ¯ydzi

z „wdziêcznoœci” nazywaj¹ tych Polaków „antysemitami”.

Zatem inspiracja niemiecka by³a wyraŸna i z niemieckiej stro-

ny „uzasadniona”, wkrótce jednak banderowsk¹ UPA zacieka-

wi siê drugi okupant - Sowieci, tak¿e zainteresowani depoloni-

zacj¹ Kresów. Trzy si³y sprzymierzy³y siê przeciwko Polakom,

ka¿da, rzecz jasna, w w³asnym interesie. Ka¿dej z nich bowiem

zale¿a³o na pozbyciu siê wci¹¿ niebezpiecznych Polaków z Kre-

sów. Najmniej jednak Niemcom, którzy w pewnym momencie

zostali pora¿eni ogromem zbrodni, a przede wszystkim okru-

cieñstwem UPA. Banderowcy bowiem nie zabijali swoich ofiar,

tylko mordowali na, jak to ustali³ Aleksander Korman, przesz³o

360 „sposobów”, a przy tym, wbrew niemieckim ¿yczeniom, po-

partych broni¹ i wyposa¿eniem wojskowym zanarchizowali kraj.

Dlatego Niemcy wnios¹ 1944 roku wezwali banderowców do

opamiêtania. „Uwa¿acie siebie - pisali w ulotce - za nacjonali-

stów i wrogów bolszewizmu, jednak¿e jak to udowodnicie? Kie-

dy niemiecki ¿o³nierz walczy i umiera na froncie, wy palicie na

ty³ach wsie i chaty i zabijacie bezbronnych mê¿czyzn, kobiety

i dzieci, niszczycie maj¹tki… Jak d³ugo chcecie przed³u¿aæ to

dzie³o?! Czy myœlicie naprawdê w ten sposób pomóc wlanemu

narodowi? Je¿eli w to wierzycie, to siê bardzo mylicie, ale je¿e-

li jesteœcie œwiadomi czynów, wówczas jesteœcie zbrodniarzami!

Zbrodniarzami i zdrajcami przede wszystkim wobec w³asnego

18

background image

Widocznie by³y jakieœ wahania, skoro „Sawur” ponownie

nakazywa³: „Trzymaæ siê instrukcji: niszczyæ Polaków i ich

miejsca zamieszkania wszelkimi sposobami; uœmiercaæ tak¿e

uciekaj¹cych. W propagandzie (natomiast) g³osiæ, ¿e z polsk¹

ludnoœci¹ UPA obchodzi siê humanitarnie…” I jeszcze „cie-

kawostka”: „¯ydów b³¹kaj¹cych siê po lasach… likwidowaæ

strza³ami w ty³ g³owy i g³osiæ, ¿e wyrok wykonali Niemcy”.

W sierpniu 1943 roku Klaczkiwœkiego na stanowisku ko-

mandyra ho³ownego UPA zast¹pi³ Roman Szuchewycz -

„Czuprynka”, który wczeœniej by³ ukraiñskim dowódc¹ „Na-

chtigall”. On te¿ utworzy³ strukturê UPA dziel¹c obszar jej

dzia³ania na kraje - strefy operacyjne: UPA-Pó³noc, UPA-

Zachód, UPA-Po³udnie i UPA-Wschód. Te znów podzieli³

na okrêgi wojskowe, w których operowa³y kurenie (batalio-

ny) i sotnie (kompanie) - w sumie 20-40 tys. rzezaczy.

„Czuprynka” ze swej strony tak¿e wyda³ na wiosnê 1944 ro-

ku ludobójczy rozkaz: „W zwi¹zku z sukcesami bolszewików

nale¿y przyspieszyæ likwidacjê Polaków, w pieñ wycinaæ, czy-

sto polskie wsie paliæ, wsie mieszane - tylko ludnoœæ polsk¹ ni-

szczyæ. Zagrody polskie paliæ tylko w takim wypadku, je¿eli s¹

one oddalone od zagród ukraiñskich co najmniej o 15 me-

trów; za zamordowanie jednego Ukraiñca czy przez Polaka,

czy przez Niemców - rozstrzelaæ 100 Polaków.” W ulotce na-

tomiast g³osi³: „Walkê prowadzimy bez pardonu, kto nie jest

Ukraiñcem… temu œmieræ. Historycznym naszym wrogom

Polakom i ¯ydom - im wszystkim œmieræ. S³awa Ukrainie.”

Eskalacjê zbrodni usi³owa³, choæ bardzo nieœmia³o, po-

wstrzymaæ metropolita greckokatolicki, najwy¿szy wówczas

autorytet moralny Ukraiñców, abp Andrzej Szeptycki, ale na

pró¿no. W liœcie pasterskim „Do duchowieñstwa i wiernych”

pisa³: „Byliœmy œwiadkami nawet strasznych morderstw do-

konanych przez m³odych ludzi, mo¿e nawet w dobrych za-

21

Pierwszym komandyrem ho³ownym UPA by³ Dmytro

Klaczkiwœkyj - „Sawur”, któremu niedawno jego wielbiciele

(w Polsce ich te¿ nie brakuje) pozostawili w Równem po-

mnik. To on, realizuj¹c dyrektywê Myko³y £ebedia - „Ruba-

na” - prowidnyka OUN w zastêpstwie Bandery (który rozka-

za³ „zlikwidowaæ Polaków od niemowlêcia w ko³ysce do star-

ca nad grobem”), rozpocz¹³ rzeŸ Wo³ynia. „Nie mo¿e byæ

mowy o wypêdzeniu - przekonywa³ £ebed’ - …chodzi o fi-

zyczn¹ likwidacjê Polaków ma miejscu”.

W rozkazie do podleg³ych sobie atamanów „Sawur” pisa³:

„powinniœcie przeprowadziæ wielk¹ akcjê likwidacji polskie-

go elementu. Przy wycofywaniu niemieckich wojsk nale¿y

wykorzystaæ ten dogodny moment dla zlikwidowania ca³ej

ludnoœci polskiej… bitwy tej (sic!) nie mo¿emy przegraæ i za

ka¿d¹ cenê trzeba os³abiæ polskie si³y… Wsie i wioski… po-

winny znikn¹æ z powierzchni ziemi…”.

Rozkaz ten dok³adnie realizowa³y kurenie UPA, ataman J.

Stelmaszczuk - „Rudyj” pisa³ w tej sprawie bezpoœrednio do

£ebedia: „Dru¿e ruban, zawiadamiam, ¿e komandyr… Sa-

wur przekaza³ mi ustnie tajn¹ instrukcjê w sprawie fizyczne-

go wyniszczenia ludnoœci polskiej… Dla wykonania tej dy-

rektywy poleci³em rzetelnie przygotowaæ siê do akcji prze-

ciwko Polakom i wyznaczy³em odpowiedzialnych…”

Jeden z takich „odpowiedzialnych”, kirinnyj „£ysyj” mel-

dowa³: „29 sierpnia 1943 r. przeprowadzi³em akcjê we wsiach

Wola Ostrowiecka i Ostrówki… Zlikwidowa³em wszystkich

Polaków od ma³ego do starego (967 osób, w tym 466 dzieci

do lat 14. - E.P.). Wszystkie budynki spali³em, mienie i chu-

dobê zabra³em dla potrzeb kurenia”. Tego strasznego mor-

du dokonano pod has³ami: „Œmieæ jednego Lacha to metr

wolnej Ukrainy”, „Ukraina bêdzie, ma byæ czysta jak szklan-

ka Ÿródlanej wody”.

20

background image

60. rocznica

apogeum kresowego

Holocaustu

Motto:

A¿ do œmierci idŸ w zapasy o prawdê, a Pan Bóg bêdzie wal-

czy³ za Ciebie.

(Ek 1 2,28)

Szanowny Pan
Marek Siwiec
Szef Biura Bezpieczeñstwa
Narodowego
przewodnicz¹cy Komitetu
Organizacyjnego Obchodów
60. Rocznicy „Wydarzeñ na Wo³yniu”

Szanowny Panie Ministrze!

Z wnikliw¹ uwag¹ zapozna³em siê z wywiadem, udzielo-

nym przez Pana Paw³owi Smoleñskiemu na ³amach „Gazety

Wyborczej” (8-9.03.2003). Tekst przeczyta³em kilkakrotnie

i za ka¿dym razem nasuwa³y mi siê nowe uwagi i mno¿y³y

w¹tpliwoœci powiêkszaj¹ce „mieszane uczucia”. Pierwsze

„uczucie mieszane” wywo³a³a osoba przeprowadzaj¹ca wy-

wiad, znana ze swoich licznych antypolskich wypowiedzi

i zmierzaj¹ca konsekwentnie do wybielania OUN-UPA,

a zarazem do rehabilitacji ludobójców - najwiêkszych w Eu-

ropie w dobie II wojny œwiatowej. Do tego dochodzi jeszcze

23

miarach, ale ze zgubnymi nastêpstwami dla narodu”. Jednak

na wieœæ o zamordowaniu przez banderowców dwóch bisku-

pów prawos³awnych i ca³ej plejady ksiê¿y katolickich, na za-

bójców ich (poœrednio na ca³¹ UPA) rzuci³ kl¹twê! ¯ali³ siê

z tego powodu arcyw³adyka przed W. Si³¹-Nowickim. „Roz-

mawia³em z Szeptyckim w okresie strasznych mordów - pisze

on („Wi꟔, wrzesieñ 1989) - …i on mówi³: »Proszê Pana, ja

jestem bezbronny. Nasz naród strasznie siê zhañbi³ zbro-

dni¹«. Pokaza³ mi napisany jakiœ list, w którym potêpia³ zbro-

dnie, mówi³ »Jestem bezsilny«…”

Genocide - to ludobójstwo, zbrodnia przeciwko ludzkoœci.

Termin ten wymyœli³ dla procesu norymberskiego Raphael

Lemkin - prokurator amerykañski. Definicja genocide w pe³-

ni pokrywa siê z tym, co robi³a UPA. Dlatego jej „czyny” za-

liczone zosta³y do zbrodni ludobójstwa, które nie ulegaj¹

przedawnieniu. Na tym stanowisku stanê³o 95 patriotów

ukraiñskich - deputowanych do Rady Najwy¿szej, którzy

w sierpniu 1996 roku skierowali pos³anie „Do narodów, par-

lamentarzystów i rz¹dów Ukrainy, Bia³orusi, Izraela, Polski,

Rosji, S³owacji i Jugos³awii”.

„…Na sumieniu OUN-UPA - czytamy tam - które uzurpo-

wa³y sobie prawo do wystêpowania w imieniu narodu ukra-

iñskiego - setki tysiêcy wymordowanej ludnoœci cywilnej…

Tak oto, tylko na Wo³yniu i w Halicji, te formacje w bestial-

ski sposób zamordowa³y co najmniej 100 tysiêcy ludnoœci za

to tylko, ¿e byli Polakami… Proponujemy utworzenie Miê-

dzynarodowej Komisji spoœród obiektywnych fachowców

(historyków, prawników) celem opracowania faktycznego

materia³u oraz opracowania wniosków prawno-politycznych

odnoœnie do dzia³alnoœci OUN-UPA podczas II wojny œwia-

towej i po jej zakoñczeniu, celem nastêpnego ich przekaza-

nia Trybuna³owi Miêdzynarodowemu…” Oby tak siê sta³o!

22

background image

owszem, stanowi¹ one zasadê, prawo, koniecznoœæ ustroju…

który gnij¹c i ratuj¹c siê reakcj¹, musi siê stroiæ w maskê

ob³udy, jej zaœ zdzieranie sprowadza skandale.” Dziœ W. Na-

³kowski napisa³by tak samo po tym, jak upokarzaj¹co post¹-

pi³ Prezydent RP z ofiarami OUN-UPA skupionymi w 30

organizacjach kresowych i kombatanckich.

W³aœnie te organizacje utworzy³y Ogólnopolski Spo³eczny

Komitet Obchodów 60. Rocznicy Ludobójstwa dokonanego

przez OUN-UPA na Ludnoœci Polskiej Kresów Wschodnich

RP w latach 1939-1947. Nazwa Komitetu odpowiada rzeczy-

wistoœci. Inicjator przedsiêwziêcia - Kresowy Ruch Patrio-

tyczny, z synowsk¹, wrêcz dziecinn¹ ufnoœci¹ zwróci³ siê do

Ojca Narodu Polskiego, Prezydenta Najjaœniejszej o otocze-

nie go swoim patronatem. Kresowianie zawierzyli s³owom A.

Kwaœniewskiego, i¿ jest on „prezydentem wszystkich Pola-

ków”, nie bacz¹c na jego dotychczasow¹, w licznych przypad-

kach antypolsk¹ postawê, a zawsze antypolsk¹ wzglêdem

Kresowian i przychyln¹ nie-Polakom mieszkaj¹cym w Pol-

sce, których rêce i sumienie nie zawsze s¹ czyste. Innymi s³o-

wy: Kresowianie jeszcze raz zaufali Prezydentowi i jeszcze

raz srodze siê zawiedli.

Prezydent, œwiadom upokorzenia Polaków (przede wszyst-

kim Kresowian, ofiar OUN-UPA), proœbê Kresowian „zawe-

towa³” i powo³a³ w³asny komitet od „wydarzeñ wo³yñskich”

wprowadzaj¹c doñ osoby niewiarygodne, historycznych fa³-

szerzy typu Grzegorz (Hryæko) i Motyka i kryptobanderow-

ców typu Myron Kertyczak… Nie ma natomiast jawnego ¯y-

da, choæ prokuratura Izraela ju¿ dawno ustali³a, ¿e ukraiñscy

etnonacjonaliœci s¹ wspó³odpowiedzialni za œmieræ oko³o 300

tys. ludnoœci ¿ydowskiej. Proponujê uzupe³niæ listê komitetu

nazwiskami: prof. Dora Kacnelson - niedosz³a ofiara OUN-

UPA i mec. Waldemar Glazgal, którego ukrywa³em na stry-

25

wstydliwe ukrywanie przynale¿noœci narodowej. Ja siê nie

wstydzê tego, ¿e jestem Polakiem i gdziekolwiek jestem,

w jakimkolwiek obcym kraju, z dum¹ podkreœlam, ¿e jestem

synem Wielkiego Narodu, który da³ œwiatu Kopernika, Szo-

pena, Papie¿a. Smoleñski nawet w omawianym wywiadzie

daje wyraŸnie do zrozumienia („my Polacy”), ¿e jest Pola-

kiem. W Kijowie znów przedstawia³ siê jako Ukrainiec,

a w Instytucie Yad Vashem uchodzi jeszcze za kogoœ innego.

Zatem jest niewiarygodny i ka¿dy, kto siê szanuje, z takim

cz³owiekiem nie rozmawia. No, ale sta³o siê!

Hipokryzja przebija te¿ w „podchwytliwoœci” zadawanych

pytañ, w których nie pada s³owo „zbrodnia”, tylko „wydarze-

nia” i to tylko ograniczone do Wo³ynia, choæ Pan Smoleñski

wie doskonale, bo przecie¿ nie jest tak do koñca historycz-

nym analfabet¹, o tym, ¿e „wydarzenia” owe tycz¹ nie tylko

Wo³ynia, ale tak¿e (lub nawet przede wszystkim) trzech wo-

jewództw wschodnioma³opolskich, podarowanych Ukraiñ-

com przez Stalina, mianowicie: tarnopolskiego, stanis³awow-

skiego i lwowskiego.

Poniewa¿ wywiad ten zosta³ zainspirowany Pañsk¹ now¹

godnoœci¹ - przewodnicz¹cego komitetu do spraw „wydarzeñ

wo³yñskich” - przeto odbywa siê on w atmosferze autentycz-

nego skandalu równego „wydarzeniom jedwabieñskim”,

odznaczeniu przez A. Kwaœniewskiego Orderem „Or³a Bia-

³ego” najwiêkszego wspó³czesnego polako¿ercê, ³¿e-profeso-

ra Bohdana Osadczuka, czy ostatniej afery Rywin-Michnik.

Okazuje siê, ¿e tego typu skandale s¹ nieod³¹cznym atrybu-

tem obecnej smutnej rzeczywistoœci. O jego wartoœciach dla

polityki mówi³ ju¿ w 1898 roku g³oœny wtedy publicysta Wa-

c³aw Na³kowski w szkicu „Skandale jako czynnik ewolucji”.

„Skandale - pisa³ Na³kowski - nie stanowi¹ w obecnej prze-

³omowej dobie czegoœ przypadkowego, wyj¹tkowego:

24

background image

Jest jeszcze jeden „drobia¿d¿ek”, wi¹¿e siê on z przysiêg¹

doktorsk¹, któr¹ z³o¿y³ dr G. Motyka. Mówi ona wyraŸnie, ¿e

historyk winien byæ rzetelny, kochaæ prawdê i brzydziæ siê

k³amstwem. Dr G. Motyka przysiêgê tê ³amie notorycznie!

Nale¿y siê przeto zgodziæ z oœwiadczeniem Prezydium Ogól-

nopolskiego Spo³ecznego Komitetu Obchodów 60. Rocznicy

Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Ludnoœci Pol-

skiej Kresów Wschodnich RP w latach 1939-1947, ¿e w komi-

tecie prezydenckim „znalaz³y siê… osoby znane ze swoich

sympatii do ukraiñskiego nacjonalizmu, w tym do zbrodni-

czych struktur OUN-UPA; w sk³adzie tego gremium nie

uwzglêdniono przedstawicieli organizacji kresowych; nazwa

tego komitetu stanowi manipulowanie histori¹, poniewa¿ za-

wê¿a zakres ludobójstwa tylko do Wo³ynia i tylko do roku

1943, a u¿ycie w jego nazwie terminu »wydarzenia wo³yñskie«

jest fa³szowaniem historii; skandalem jest w naszej ocenie po-

wo³anie w sk³ad wymienionego komitetu Miros³awa Kertycza-

ka - przewodnicz¹cego Zwi¹zku Ukraiñców w Polsce, organi-

zacji jawnie ju¿ gloryfikuj¹cej OUN-UPA i jej przywódców.

Z tych powodów uwa¿amy, ¿e komitet min. Siwca nie ma

moralnego prawa do organizowania obchodów 60. Rocznicy

ludobójstwa na Polakach.”

Sprawy nie nazwano wprost skandalem, ale w zestawieniu

ze „spraw¹ Jedwabnego” prezydencki komitet jest skanda-

lem i to na skalê œwiatow¹!

W Jedwabnem z³oczyn, choæ nie pope³niony przez Pola-

ków, nazwano po imieniu „zbrodni¹”. Tu œmieræ ponios³o

150-200 ¯ydów. Ich pamiêæ uczci³ Prezydent RP. Natomiast

œmieræ 200-300-500 tys. Polaków nie jest godna honoru Pre-

zydenta „wszystkich Polaków”, a do tego lekcewa¿¹c tê wiel-

k¹ zbrodniê, nazywa siê j¹ „wydarzeniem” jak jak¹œ bijatykê

na wiejskim weselu. Skoro s¹ tak du¿e nalegania, to „na od-

27

chu przez ponad pó³ roku po zamordowaniu mu rodziców

przez ukraiñskich ultranacjonalistów.

Aby nie mno¿yæ argumentów i przyk³adów za³¹czam Panu

Ministrowi moj¹ ksi¹¿kê „Holocaust po banderowsku”. Na-

tomiast komitet prezydencki (ju¿ uznany za ³¿e-komitet)

nale¿y uznaæ za propozycjê do konsultacji z organizacjami

kresowymi, bo, jak rzek³em, w obecnym komitecie znajduj¹

siê osoby nie maj¹ce moralnego prawa do tej, dla Polaków

wrêcz œwiêtej, godnoœci. Najwiêksze moje obawy budz¹ oso-

by ju¿ wczeœniej wymienione z nazwiska. Sylwetkê G. Moty-

ki i jego walory naukowe przedstawiam w za³¹czonej recen-

zji jego „dzie³a” pt. „Pany i rezuny”. W tym miejscu tylko

przedstawiê uzasadnienie Polaków z Wielkiej Brytanii,

którzy „uhonorowali” go „Oœlimi Uszami”:

„Dr Grzegorz Motyka w napisanych przez niego dwu

ksi¹¿kach (jedna »Pany i rezuny« wspólnie z A. Wnukiem)

oraz kilku rozprawach »historycznych« udowadnia, ¿e nie

zna faktów historycznych lub czêsto siê z nimi nie liczy, nagi-

na je do potrzeb swoich teorii, zaœ niewygodne przemilcza,

bezkrytycznie daje wiarê propagandzie nacjonalistów ukra-

iñskich i przyjmuje j¹ za fakty, demonstruje du¿e luki w po-

siadanych wiadomoœciach z zakresu interesuj¹cej go tematy-

ki i chocia¿ pisze o stosunkach polsko-ukraiñskich, nie zna

ani jêzyka ukraiñskiego, ani dialektu galicyjskiego, co zamy-

ka mu drogê do wielu Ÿróde³. Wydaje siê nam historykiem

niedokszta³conym w tematyce jego zainteresowañ i jest ra-

czej publicyst¹ szkodz¹cym sprawie polskiej teorii. Odnosi-

my wra¿enie, ¿e zamierza robiæ karierê id¹c za popularnym

dziœ w niektórych ko³ach politycznych pr¹dem, przemilczaj¹-

cym lub staraj¹cym siê zafa³szowaæ prawdê, któremu te¿ dla

jemu wiadomych powodów byæ mo¿e postanowi³ us³u¿yæ”

(„G³os Emigracji” nr 8, Londyn, listopad 2000).

26

background image

Teraz s³ów kilka na temat samego wywiadu: s¹ w nim

stwierdzenia i oceny, pod którymi ja, historyk i politolog od

lat zajmuj¹cy siê sprawami polsko-ukraiñskimi, bez wahania

podpisujê siê obiema rêkami. S¹ jednak w wywiadzie s³owa,

które musz¹ budziæ niezadowolenie, sprzeciw, a nawet obu-

rzenie ka¿dego zdrowo myœl¹cego Polaka zatroskanego o los

swojej Ojczyzny. Najpierw jednak to, co cieszy: Nie mo¿na

nie podpisaæ siê pod s³owami prawdy zawartymi w zdaniu, ¿e

„przed histori¹ nie ma ucieczki”, a skoro tak jest, to nie mo¿-

na mówiæ o „wydarzeniach na Wo³yniu”, lecz o „wydarze-

niach” na ca³ych Kresach. My, Polacy, „byliœmy ofiarami”

i dlatego „nie musimy uporaæ siê ze œladami krwi na w³a-

snych rêkach, to nie my mordowaliœmy”. „Na ogó³ - to ju¿

s³owa Jewhena Standery, komandyra odcinka UPA »Dany-

³iw« - ca³a ludnoœæ na terytorium dzia³añ UPA… solidaryzo-

wa³a siê z dzia³aniami UPA (czyli mordem - E.P.)… Takich,

którzy aktywnie pomagali, by³o na pewno dobrych kilka ty-

siêcy” („Suczasnist” nr 1-2/1985). Odcinek UPA „Dany³iw”

znajdowa³ siê na obszarze obecnej Polski, a jego komandyr

ju¿ tymi s³owami przekona³, ¿e operacja (nie ¿adna „akcja”)

„Wis³a” mia³a logiczne uzasadnienie. K³ad³a kres mordom -

a jak siê czu³y ofiary „heroicznej UPA”?

„Ka¿da z tych tragicznych ofiar, zanim skona³a, swoim

ostatnim krzykiem rozpaczy, swoimi oczyma wype³nionymi

przera¿eniem przekazywa³a ¿ywym testament oskar¿aj¹cy

nacjonalistycznych zbrodniarzy ukraiñskich, którzy na ko-

œciach s³owiañskich wspó³braci chcieli budowaæ swoj¹ »nie-

podleg³oœæ« - pisz¹ autorzy rejestru zbrodni na Wo³yniu

Józef Turowski i W³adys³aw Siemaszko - zbrodnie ludobój-

stwa nie uleg³y przedawnieniu… Jak dot¹d ¿aden rz¹d nie

oœmieli³ siê wydaæ aktu prawnego daruj¹cego winy powsta³e

wskutek najciê¿szej zbrodni - zbrodni przeciwko ludzkoœci.”

29

czepnego” wypada³o „odfajkowaæ” niewygodn¹ rocznicê

i powo³aæ komitet na czele ze swoim urzêdnikiem-mini-

strem, samemu zaœ pozostaæ w cieniu. Dlatego nie mo¿e dzi-

wiæ stanowcze oœwiadczenie, podpisane przez Jana Niewiñ-

skiego „Za Prezydium Komitetu”, które g³osi:

„Odrzucamy z ca³¹ stanowczoœci¹ sprowadzanie ludobójstwa

setek tysiêcy naszych rodaków na Kresach Wschodnich w latach

1939-1947 do tzw. wydarzeñ wo³yñskich. Jest to haniebne fa³-

szowanie historii. Jesteœmy gotowi wspó³dzia³aæ w organizowa-

niu pañstwowych obchodów 60. Rocznicy pod warunkiem, ¿e:

a) bêd¹ one organizowane z udzia³em Rady Ochrony Pa-

miêci Walk i Mêczeñstwa,

b) bêd¹ wolne od nacisków politycznych, a bêd¹ mia³y cha-

rakter przede wszystkim ¿a³obno-religijny, czego domagaj¹

siê stanowczo rodziny ofiar,

c) obchody bêd¹ odzwierciedlaæ prawdê historyczn¹, tzn.

czas trwania ludobójstwa Polaków (1939-1947), i bêd¹ doty-

czyæ ca³oœci Kresów Wschodnich II RP, a nie tylko Wo³ynia,

zaœ sprawcy tych zbrodni zostan¹ nazwani po imieniu.

Domagamy siê stanowczo w imieniu szerokiej rzeszy Kre-

sowian, aby Parlament Polski potêpi³ w sposób jednoznacz-

ny ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA na ca³ych Kre-

sach Wschodnich II RP. Oczekujemy równie¿, ¿e w³adze

Zwi¹zku Ukraiñców w Polsce tak¿e jednoznacznie potêpi¹

totalne ludobójstwo OUN-UPA.

Ogólnopolski Spo³eczny Komitet wykaza³ maksimum do-

brej woli w kontaktach z w³adzami RP w nadziei przeprowa-

dzenia godnych obchodów tej rocznicy, nieobci¹¿onych ele-

mentem taktyki politycznej. Je¿eli zarysowane wy¿ej postula-

ty nie bêd¹ nadal respektowane, rodziny pomordowanych

zorganizuj¹ - w ca³ym kraju - na miarê swoich mo¿liwoœci ¿a-

³obne obchody tej bolesnej rocznicy.”

28

background image

Dzia³o siê to wszystko z rozkazu N. Chruszczowa i £. Be-

rii, którym wyj¹tkowo zale¿a³o na szybkim pozbyciu siê Pola-

ków z Kresów - i w³aœnie do tego wykorzystywana by³a UPA.

Jedn¹ z ostatnich jej zbrodni na polskiej rodzinie odnotowa-

no jeszcze w 1950 roku.

Polacy ze swej strony robili wszystko, ¿eby powstrzymaæ

swoich braci, tak¿e w Chrystusie, od rizuñstwa, ale na pró¿-

no. Próbowali - choæ z doœwiadczenia wiedzieli, ¿e to nie ma

sensu. UPA bowiem nie mia³a ¿adnych hamulców moral-

nych, obce by³o jej prawo, zasady etyczne, prawdomównoœæ,

honor. Postêpowa³a jak zwyrodnia³a dzicz nigdy nie dotrzy-

muj¹ca ¿adnych obietnic, dlatego w pe³ni zas³u¿y³a na miano

kryminalnej bandy. Wielu Polaków - ludzi honoru - da³o siê

zwieœæ zapewnieniom upowskich komandyrów. Oto dwa

przyk³ady: maj¹c list gwarancyjny udali siê do sztabu UPA

w polskich mundurach wojskowych Krzysztof Markiewicz

i Zygmunt Rumel. 10 lipca 1943 roku zostali oni we wsi Ko-

niuchy rozerwani koñmi. Tragicznie zakoñczy³a siê tak¿e

próba wspó³pracy z UPA polskiego oddzia³u partyzanckiego

Celestyna D¹browskiego we wsi Dominopol. S³u¿ba Bezpie-

ki OUN podstêpnie zlikwidowa³a ten oddzia³ i wymordowa-

³a tak¿e polsk¹ ludnoœæ zamieszkuj¹c¹ wieœ.

Twierdzi Pan, Panie Ministrze, ¿e „porównywanie zbrodni

wo³yñskich (czytaj: kresowych - E.P.) do Holocaustu to

nadu¿ycie”. Bo¿e, Ty jesteœ, a nie grzmisz! A czym¿e, je¿eli

nie Holocaustem, by³a okrutna rzeŸ „od niemowlêcia w ko-

³ysce - jak instruowa³ zastêpca Bandery M. £ebed’ - do star-

ca nad grobem” w imiê „czystki etnicznej” i pod has³em:

„œmieræ jednego Lacha to metr wolnej Ukrainy”? Zdaje siê,

¿e nie doczyta³ siê Pan nigdzie (jestem pewny, ¿e moich

opracowañ tak¿e Pan nie czyta³ - a szkoda), ¿e nacjonaliœci

ukraiñscy s¹ wspó³odpowiedzialni za wymordowanie 300 tys.

31

„Analizuj¹c to, co siê wydarzy³o na Wo³yniu (czytaj: na

Kresach - E.P.) - mówi Piotr Zaj¹c, prokurator IPN prowa-

dz¹cy œledztwo - mo¿na z prawdopodobieñstwem granicz¹-

cym z pewnoœci¹ powiedzieæ, ¿e dosz³o tam do zbrodni ludo-

bójstwa. Je¿eli jednego dnia w kilkudziesiêciu miejscowo-

œciach dochodzi do rzezi Polaków, co na podstawie zgroma-

dzonego materia³u jest faktem bezspornym, to nale¿y przy-

j¹æ, ¿e by³a to akcja zaplanowana i sprawnie przeprowadzo-

na” („Nasz Dziennik”, 14.03.2003).

Przeto œwiêt¹ racjê ma Pan, Panie Ministrze, zauwa¿aj¹c,

¿e „okrucieñstwo na Wo³yniu (czytaj: na Kresach - E.P.) by-

³o niewyobra¿alne… okrucieñstwo nie mo¿e zostaæ niezau-

wa¿one. Ca³a reszta to tylko konteksty”.

Wa¿n¹ rzecz¹ jest dostrze¿enie antypolskiej wspó³pracy

OUN-UPA z Niemcami, ale te¿ rzecz¹ niedopuszczaln¹

jest ukrywanie antypolskiej wspó³pracy OUN-UPA z so-

wieckimi s³u¿bami specjalnymi. Dowody przytaczam

w swojej ksi¹¿ce „Operacja Wis³a, fakty - fikcje - refleksje”

oraz w ksi¹¿ce, która wkrótce pojawi siê na rynku pt. „Ste-

pan Bandera”. Dziœ tylko fragment meldunku wywiadow-

czego lubelskiego okrêgu WiN: „Nadmieniam, ¿e UPA na

niektórych terenach zaczê³a prowadziæ podwójn¹ grê. Gra

ta polega na tym, ¿e swoich cz³onków wciskaj¹ do wspó³-

pracy z NKWD… Ludzie ci maj¹ za zadanie œledzenie prac

naszej organizacji (WiN)”. 600 upowców by³o agentami

NKWD. „Zakonspirowana w Rzeszowie - czytamy dalej

w meldunku - inspiracyjna komórka NKWD robi czêste

wypady na wsie ukraiñskie i tam namawia Ukraiñców do

walki z Polakami. Banderowcy oddawani w³adzom sowiec-

kim przez wojska polskie, w myœl umowy (NKWD-UPA),

s¹ wypuszczani celem wywierania zemsty na cywilnej lud-

noœci polskiej.”

30

background image

ciwko ludzkoœci. Definicja Genocide w pe³ni pokrywa siê

z „heroicznymi czynami” UPA i niechaj nikt nie wa¿y siê,

pod kar¹ oœmieszenia, kwestionowaæ, ¿e „wydarzenia wo³yñ-

skie” nie by³y zbrodni¹ przeciwko ludzkoœci, czyli Genocide-

Holocaust.

Myli siê prokurator IPN Piotr Zaj¹c mówi¹c, ¿e „dzisiej-

szych czasów nie do¿y³ nikt, kogo mo¿na oskar¿yæ o spraw-

stwo kierownicze tej zbrodni”. Przecie¿ ¿yje w Kijowie ostat-

ni komandyr UPA Wasyl Kuk, któremu niedawno nawet œci-

ska³ d³oñ A. ¯upañski, teraz mu ta rêka cuchnie trupim ja-

dem. Myœlê, ¿e Pan, Panie Ministrze, przekona Prezydenta

RP, ¿e dla wielkiej zgody narodów bêdzie celowe za¿¹danie

od Ukrainy jego ekstradycji do Polski.

Inne ba³amutne stwierdzenie zamyka siê w dwu zdaniach:

„Nie ma jednostronnego os¹du dla bojownika o niepodle-

g³oœæ, czyli bohatera narodowego, który w imiê niepodleg³o-

œci wydawa³ zbrodnicze rozkazy lub bra³ udzia³ w mordowa-

niu niewinnych. Bardzo trudno powiedzieæ, ¿e mo¿na byæ

jednoczeœnie partyzantem i krwawym terroryst¹.”

To nieprawda, ¿e Naród Ukraiñski uwa¿a rizunów z UPA

za bohaterów. Nie zna Pan Ukraiñców tak dok³adnie, jak ja.

Ukraiñcy, poza cienk¹ warstw¹ mieszkañców obszarów,

których Pañstwo Polskie pozbawi³ pakt Stalin-Hitler,

w ogóle nie entuzjazmuj¹ siê OUN-UPA - wiêcej, uznaj¹ j¹

jednoznacznie za formacjê zbrodnicz¹, która zhañbi³a

w œwiecie dobre imiê Ukraiñców i Ukrainy. Da³o przecie¿ te-

mu wyraz 95 deputowanych do Rady Najwy¿szej Ukrainy

w swoim pos³aniu, które w sierpniu 1996 roku skierowali

„Do narodów, parlamentarzystów i rz¹dów Ukrainy, Bia³o-

rusi, Izraela, Polski, Rosji, S³owacji i Jugos³awii.”

„Na sumieniu OUN-UPA - czytamy tam - które uzurpowa-

³y sobie prawo do wystêpowania w imieniu narodu ukraiñ-

33

¯ydów na Kresach ukrainnych. Gdyby Pan o tym wiedzia³, to

prawdopodobnie takiego niem¹drego zdania by nie u¿y³.

„My, ukraiñscy nacjonaliœci, tylko jednego nauczyliœmy siê

od ¯ydów - naszych wrogów - g³osi³ £ebed’, a powtarza³ Wa-

syl Kuk - ten, który rozkaza³ zasypaæ polskimi dzieæmi stu-

dnie w Dermaniu - nigdy nie przyznawaæ siê do ¿adnego z³o-

czynu”. No proszê, teraz ju¿ wiemy wszystko.

Poniewa¿ ¯ydzi te¿ ucierpieli od OUN-UPA (vide moja

ksi¹¿ka „Holocaust po banderowsku”), dlatego wnoszê o po-

wo³anie do Pañskiego Komitetu tak¿e ¯ydów - takich, którzy

nie ukrywaj¹ swojego pochodzenia, a których rodziny ucier-

pia³y od banderowców.

W wywiadzie natrafi³em te¿ na zupe³nie be³kotliwy akapit:

„Masakra na Wo³yniu (czytaj: na Kresach - E.P.) to rzeczy-

wiœcie nie by³ Holocaust, tak jak akcja »Wis³a« to nie masa-

kry na Wo³yniu”.

Czy to oznacza, Panie Ministrze, ¿e udowodniony, zamie-

rzony mord zgodnie z uchwa³¹ OUN, poleceniem jej prowid-

nyka M. £ebedia i rozkazami komandyrów UPA Klaczkiwœ-

kiego i Szuchewycza („Polaków w pieñ wycinaæ”), to nie Ho-

locaust? Natomiast przesiedlenie ludnoœci ukraiñsko-ru-

skiej, bez jednego zabójstwa ze strony polskiej, z „bie-

szczadzkiego œredniowiecza w poniemiecki XX wiek” (jak

czytamy w pamiêtnikach przesiedlonych), to Holocaust? Czy

Pan, Panie Ministrze, zapozna³ siê z encyklopedycznym zna-

czeniem tego s³owa? Owszem, przesiedleñcy ginêli, ale od

kul upowców. To sotnie UPA ostrzeliwa³y ich konwoje, a na-

stêpnie pali³y pozostawione zabudowania gospodarcze.

Oprócz s³owa „Holocaust” istnieje jeszcze termin „Geno-

cide”, którym pos³ugiwano siê na procesie norymberskim s¹-

dz¹cym zbrodniarzy wojennych i os¹dzaj¹cym zbrodnie prze-

ciwko ludzkoœci. Genocide - to ludobójstwo, zbrodnia prze-

32

background image

¿e myli siê Pan g³êboko. Znam lepiej od Pana te œrodowiska

i wiem z ca³¹ pewnoœci¹, ¿e w³aœnie im najbardziej zale¿y na

dialogu polsko-ukraiñskim. Powtarzam: na dialogu, nie zaœ

na pojednaniu Narodu Polskiego z Narodem Ukraiñskim.

Takie pojednanie nie jest potrzebne, bo nie by³o i nie ma

sporów miêdzy naszymi narodami, jest zgoda, a sztuczne ba-

riery, myl¹ce stronê polsk¹ (która daje siê raz po raz z³apaæ

w pu³apkê za spraw¹ fa³szywych doradców) tworz¹ ukraiñscy

etnonacjonaliœci. To oni w Polsce wprowadzaj¹ w b³¹d swoi-

mi matactwami Pana Prezydenta i Pana, Panie Ministrze -

wiem o tym na pewno, bo tego nie ukrywaj¹. B. Osadczuk,

gdy go Prezydent RP odznaczy³ Orderem „Or³a Bia³ego”, je-

szcze tego samego dnia oœwiadczy³ w w¹skim gronie ukraiñ-

skich nacjonalistów, ¿e zawsze uwa¿a³ Polaków za naród

idiotów, a teraz ma tego namacalny dowód.

Istnieje zgoda miêdzy narodami polskim i ukraiñskim, jest

te¿ pojednanie, nie ma natomiast zgody i pojednania Naro-

du Polskiego z ukraiñskimi faszystami spod znaku OUN-

UPA i nigdy nie bêdzie!

Podpisujê siê pod Pana s³owami: „Jesteœmy ¿yczliwi Ukra-

inie, jesteœmy otwarci, ale mamy te¿ swoj¹ wra¿liwoœæ”, do-

dam jeszcze, ¿e tak¿e dumê - bo nale¿ymy do dumnego na-

rodu!

Pañska wypowiedŸ, Panie Ministrze, zdaje siê wskazywaæ,

¿e jest Pan „pod urokiem” w³aœnie tych si³ tworz¹cych nie-

bezpieczny dla polskiej racji stanu lobbing z oœrodkiem

w „Naszym S³owie” i „Gazecie Wyborczej”. Proszê pamiêtaæ

i przekonaæ o tym Pana Prezydenta RP, ¿e Kresowianie ma-

j¹ wyj¹tkowo wyostrzony instynkt narodowy i tym instynktem

wyczuwaj¹ na odleg³oœæ niebezpieczeñstwo gro¿¹ce Polsce -

i wielka szkoda, ¿e nie z ich doradztwa korzystaj¹ animato-

rzy (czêœciej jednak amatorzy) polskiej polityki zagranicznej,

35

skiego - setki tysiêcy wymordowanej ludnoœci cywilnej… za

to tylko, ¿e byli Polakami…”.

Skoro wiêc chcemy kszta³towaæ nasze stosunki z Ukrain¹

na fundamentach prawdy, a nie na k³amstwie i fa³szu, to Po-

lacy musz¹ us³yszeæ s³owa potêpienia zbrodni i gotowoœæ po-

ci¹gniêcia do odpowiedzialnoœci karnej ka¿dego zbrodniarza

- bo - jak wiemy, zbrodnie przeciwko ludzkoœci nie ulegaj¹

przedawnieniu. Ka¿dy upowiec jest zbrodniarzem, nie móg³

bowiem z³o¿yæ przysiêgi „na tryzub” (wczeœniej na rewol-

wer), je¿eli nie zabi³ cz³owieka: Polaka, ¯yda, Cygana, jeñca

sowieckiego.

Uwa¿a Pan, Panie Ministrze, ¿e g³ówne uroczystoœci upa-

miêtniaj¹ce mord kilkuset tysiêcy Polaków powinny odbyæ

siê na Kresach - i s³usznie, tylko ¿e zasugerowane Przebra¿e

najmniej siê do tego nadaje. Przebra¿e to „drugi Zbara¿”

i nie zosta³o zmasakrowane, ale nie przetrwa³y Huta Stepañ-

ska, Huta Pieniacka, Hanaczów, Milno, Chodaczków i je-

szcze kilka tysiêcy innych miejscowoœci, a wœród nich Sanktu-

arium Maryjne w Podkamieniu. PODKAMIEÑ - oto najlep-

sze miejsce dla aktu zgody narodów. W Podkamieniu bo-

wiem r¿nêli ¿o³dacy SS-Galizien wspólnie z antypartyzanta-

mi UPA! Nadzieje na Podkamieñ daj¹ nam, Kresowianom,

Pañskie s³owa: „Rozmawiamy np. o miejscu, gdzie powinny

odbyæ siê obchody. Jesteœmy przekonani, ¿e to powinno wy-

darzyæ siê gdzieœ tam, gdzie la³a siê krew.” Zatem koœció³ na

œw. Górze Ró¿añcowej!

Dalsza czêœæ akapitu jest ju¿ niepokoj¹ca: „Gdybyœmy

chcieli zorganizowaæ obchody Wo³ynia (czytaj: Kresów -

E.P.) pod dyktando tych, którym nie zale¿y na dialogu, zro-

bilibyœmy to w Warszawie…”.

Pan Minister niew¹tpliwie mia³ na myœli zorganizowane

œrodowiska kresowe. Chcê Pana, Panie Ministrze, zapewniæ,

34

background image

sce polski duch Narodu chrzeœcijañskiego czu³ siê w swobo-

dzie i wolnoœci” - powiedzia³ na Jasnej Górze 1 czerwca 1958

roku Kardyna³ Stefan Wyszyñski.

Chcia³bym Pana, Panie Ministrze, do tych s³ów przekonaæ,

¿e polska racja stanu i Majestat Rzeczpospolitej s¹ nadrzêdne!

¯yczê Panu, Panie Ministrze, twórczego niepokoju moral-

nego, m¹drych doradców i trafnych decyzji dla wiêkszej

Chwa³y Najjaœniejszej Rzeczpospolitej.

Pozwoli Pan, Panie Ministrze, ¿e swój list zakoñczê has³em

Kresowian: Bo¿e, pob³ogos³aw Polskê - Ojczyznê, któr¹ ko-

chamy!

Z wyrazami szacunku

Prof. dr hab. Edward Prus

W dniu œw. Patryka 16.03. A.D. 2003

37

a w szczególnoœci polityki wschodniej. Polityka to wielka

sztuka rz¹dzenia, to roztropne realizowanie wspólnego do-

bra, nie ma w niej i byæ nie powinno miejsca dla amatorów

i kolesiów, tylko dla wysokiej klasy profesjonalistów.

Kresowianie, którzy wraz z rodzinami stanowi¹ jedn¹

czwart¹ Narodu Polskiego, nie s¹ do koñca jeszcze œwiadomi

tego, i¿ s¹ oszukiwani, ¿e jako obecni mieszkañcy Ziem

Odzyskanych nie s¹ w³aœcicielami swoich gospodarstw i po-

sesji, tylko „wieczystymi u¿ytkownikami”. Nieszczêœcie za-

cznie siê dopiero po wejœciu Polski do Unii (Zachodnio)Eu-

ropejskiej, gdzie pojêcie „wieczystego u¿ytkowania” nie ist-

nieje - bo albo jest siê w³aœcicielem, albo siê nim nie jest.

W dodatku napieraj¹ca niemczyzna zacznie Polaków rugo-

waæ w oparciu o wyroki celowo korumpowanych s¹dów -

i zgodnie z prawem unijnym. W³aœnie wówczas wszyscy zro-

zumiej¹, jak¹ krzywdê wyrz¹dzi³ im i Polsce A. Kwaœniewski

wetuj¹c ustawê uw³aszczeniow¹.

Kresowianie to mieszanka szlachecko-kozacka, wybucho-

wa i nieobliczalna w sytuacji uœwiadomionej manipulacji.

Wtedy, ostrzegam najpowa¿niej, stanie w Warszawie rz¹d

szubienic, jak w czasach Powstania Koœciuszkowskiego. Nie

zawisn¹ na nich tylko ci sprawcy kresowego upokorzenia

i polskiej tragedii, którzy zdo³aj¹ zbiec do Izraela pierwej

ulokowawszy za granic¹ swoje kapita³y, tam bêd¹ w miarê

bezpieczni, bo w pañstwach Unii dosiêgnie ich gniew niedo-

r¿niêtych ofiar OUN-UPA!

„Mo¿emy mieæ szacunek dla wielu zdobyczy innych naro-

dów, ale wiernoœæ œlubowaliœmy naszej polskiej OjczyŸnie

i tej wiernoœci OjczyŸnie polskiej, kulturze naszej narodowej,

kulturze naszej chrzeœcijañskiej, naszej polskiej ziemi docho-

wamy. Na ka¿dym kroku walczyæ bêdziemy o to, aby Polska

Polsk¹ by³a, aby w Polsce po polsku siê myœla³o, aby w Pol-

36

background image

kowszczyzna, Zasanie, Che³mszczyzna i Podlasie to ukraiñskie

ziemie, trzeba wpajaæ i utwierdzaæ w œwiadomoœci i podœwia-

domoœci Polaków. Oni musz¹ siê z t¹ ide¹ pogodziæ, choæ jest

ona dla nich bardzo gorzka. Trzeba wywalczyæ przy pomocy

wszystkich dostêpnych, legalnych i pokojowych œrodków pra-

wo do rozbudowy ukraiñskiego ¿ycia na £emkowszczyŸnie,

aby przywróciæ jej ukraiñski charakter”, aby, jak to znów g³osi

inna gazeta wychodz¹ca w Toronto, w przysz³oœci „wolna

Ukraina mog³a siê o te ziemie upomnieæ”. Kto z obywateli RP

chce w tym niecnym dziele uczestniczyæ, jest zdrajc¹!

Mam nadziejê, ¿e Prezes IPN nie u³atwi banderowskim re-

wizjonistom zadania, organizuj¹c konferencjê naukow¹

z udzia³em odpowiednio dobranych prelegentów.

Konferencja na temat „Operacji Wis³a” na pewno ma sens

pod warunkiem, ¿e królowaæ na niej bêdzie prawda i duch pol-

skiej racji stanu. Wyra¿am obie kwestie w art. Akcja „Wis³a” -

prawda i fikcje („G³os Polski”, Toronto, 10-16.04.2000), który

Panu Profesorowi za³¹czam. Jednoczeœnie przypominam, ¿e je-

stem autorem ksi¹¿ki pt. Operacja „Wis³a” fakty-fikcje-refleksje,

która doczeka³a siê ju¿ trzech wydañ. Jednak mimo takiego atu-

tu, nie zaproszono mnie dot¹d na wymienion¹ konferencjê do

Krasiczyna. Widaæ, ¿e IPN prawda o tym bolesnym dla obu

stron wydarzeniu, jakim by³a Operacja „Wis³a”, nie jest potrzeb-

na. Dowiadujê siê, ¿e nie zaproszono tak¿e innych autorów,

którzy prekursorsko zajmowali siê „³unami w Bieszczadach”, jak

Jacek Wilczur, Aleksander Korman, Feliks Budzisz…

Je¿eli Prezes IPN zdecydowa³ siê na ów ryzykowny krok, to

nale¿a³o w³aœnie do tych osób siê zwróciæ. Nie jest jeszcze za

póŸno; jestem sk³onny wzi¹æ udzia³ w konferencji krasiczyñ-

skiej i wyg³osiæ referat - ale pod generalnym warunkiem, ¿e

nie spotkam tam fa³szerzy wymienionych wy¿ej z nazwisk.

Myœlê, ¿e inni historycy stoj¹cy na gruncie prawdy tak¿e tak¹

39

Motto:
Mo¿emy mieæ szacunek dla wielu zdobyczy innych narodów,
ale wiernoœæ œlubowaliœmy naszej polskiej ojczyŸnie.

Kardyna³ Stefan Wyszyñski

Szanowny Pan
Prof. dr hab. Leon Kieres
Instytut Pamiêci Narodowej
Szanowny Panie Prezesie!

Dosz³y do mnie niepokoj¹ce s³uchy, ¿e w maju w Krasiczy-

nie mo¿e dojœæ, za Pañskim przyzwoleniem (mo¿e nawet

z inspiracji), do skandalu równego jedwabieñskiemu. Chodzi

o sesjê popularno-naukow¹ na temat Operacji „Wis³a”

z udzia³em œwiadomych czynu fa³szerzy historycznych typu

Motyka, Drozd, Smoleñski, Misy³o, Siwicki, Osadczuk…

W Przemyœlu panuje powszechne przekonanie, ¿e staran-

nie dobrani fa³szerze maj¹, za Pañskim przykazaniem, daæ

Prezydentowi RP do rêki atut dla przeprosin Ukraiñców za,

jak siê mówi, „Akcjê Wis³a”. Tak¹ te¿ opiniê g³osz¹ ukraiñ-

scy ekstremiœci zgrupowani wokó³ tyg. „Nasze S³owo”. Mo¿-

na im wierzyæ, znaj¹c wrêcz antypolskie nastawienie wielu

pracowników Instytutu Pamiêci Narodowej. Konferencja ma

s³u¿yæ w³aœnie tej ekstremie o faszystowskim rodowodzie -

Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów - wyra¿onej w „Na-

szym S³owie” (22.03.1998) w nastêpuj¹cych s³owach:

„W naszej œwiadomoœci my, wszyscy Ukraiñcy, musimy uwa-

¿aæ £emkowszczyznê za historyczn¹ ziemiê ukraiñsk¹, chocia¿

obecnie znajduje siê ona w granicach pañstwa polskiego.

W tym nie ma ¿adnej sprzecznoœci ani absurdu - inne ziemie

ukraiñskie (te¿) s¹ w sk³adzie obcych pañstw: Ziemia Brzeska

w Bia³orusi, Preszowszczyzna w S³owacji, Kubañ w Rosji. Ta-

ki jest stan w dniu dzisiejszym… Ideê, zgodnie z któr¹ £em-

38

background image

Jednoczeœnie lojalnie informujê Pana, Panie Prezesie, ¿e je-

¿eli w Krasiczynie znajd¹ siê, mimo ostrze¿eñ, historyczni fa³-

szerze, którzy maj¹ stworzyæ pozory prawdy dla Prezydenta

RP, aby ten, ju¿ dziœ zdecydowany (zapowiedzia³ to Siwiec, szef

bezpieczeñstwa narodowego, w wywiadzie dla „Gazety Wybor-

czej”, 9.02.2002), to polski œwiat naukowy stoj¹cy na gruncie

prawdy, zorganizuje w Przemyœlu (wstêpnie prace organizacyj-

ne ju¿ trwaj¹) w³asn¹ konferencjê naukow¹ z udzia³em history-

ków, którzy dot¹d nie dali siê zwieœæ „misk¹ soczewicy”. Taki

stan rzeczy nie przysporzy presti¿u IPN, wrêcz przeciwnie, nie

przyda te¿ splendoru prezesowi tego instytutu.

Gdy zaœ idzie o przeprosiny, o których mówi³ Siwiec, to naj-

pierw nale¿y poczekaæ na uczciwy gest Kijowa (bo na Lwów

rachowaæ nie mo¿na), na przeprosiny za okrutn¹ rzeŸ setek

tysiêcy ludnoœci polskiej - starców, kobiet i dzieci - na Wo³y-

niu, w Ma³opolsce Wschodniej i na rubie¿ach po³udniowo-

wschodnich obecnej Rzeczpospolitej. Jak dot¹d, Kresowia-

nie, stanowi¹cy wraz z rodzinami spor¹ czêœæ Narodu Polskie-

go, takiego szczerego gestu siê nie doczekali, a tymczasem

bez tego gestu nigdy nie bêdzie prawdziwej, szczerej przyjaŸni

polsko-ukraiñskiej. Polacy jednoznacznie uznaj¹ konferencjê

krasiczyñsk¹ za antylechick¹ prowokacjê, która ma przes³oniæ

60. rocznicê rozpoczêcia masowych rzezi z 360 „sposobami”

mordowania zastosowanymi przez „bohatersk¹” UPA wzglê-

dem Polaków i ¯ydów. Rocznica ta przypada na pierwsz¹ de-

kadê 2003 roku. W³aœnie do tej narodowej i patriotycznej ak-

cji winien w³¹czyæ siê IPN z Panem, Panie Profesorze, jako je-

go prezesem na czele. IPN powinien tak¿e zaapelowaæ do

wszystkich Ukraiñców w Polsce i na œwiecie o przy³¹czenie siê

do tej akcji s³u¿¹cej dobrej sprawie, sprawie zgody narodów.

W oczekiwaniu na odpowiedŸ kreœlê siê

z wyrazami najwy¿szego szacunku

prof. dr hab. Edward Prus

41

zgodê wyra¿¹. By³oby to mocne podreperowanie presti¿u

IPN po haniebnej jedwabieñskiej wpadce. Do sprawy tej

winno tak¿e w³¹czyæ siê organizacyjnie i merytorycznie Sto-

warzyszenie Upamiêtnienia Ofiar Zbrodni Ukraiñskich Na-

cjonalistów z prezesem Szczepanem Siekierk¹ na czele. Do-

piero wtedy konferencja bêdzie dla Polaków wiarygodna.

Wierzê, ¿e nie dopuœci Pan, Panie Profesorze, do z³amania

art. 13 Konstytucji RP, która zabrania entuzjazmowania siê fa-

szyzmem. Tymczasem chwalenie faszystowskiej OUN i jej

„zbrojnego ramienia” UPA bêdzie tej Konstytucji pogwa³ce-

niem. W swoim wyst¹pieniu sejmowym, odpieraj¹c rozliczne za-

rzuty, oœwiadczy³ Pan, Panie Profesorze, i¿ jest Pan Polakiem,

który w postêpowaniu kieruje siê Dekalogiem. To by³y s³owa, te-

raz czas na dowody. Takim dowodem bêdzie test prawdy, które-

go na pewno Panu nie dostarcz¹ Motyka, Osadczuk i osoby im

podobne! Aby Pana przekonaæ do polskich racji i ubraæ w pan-

cerz rycerza prawdy, radzê Panu jednak, Panie Profesorze,

(a nawet nalegam) przeczytaæ moj¹ ksi¹¿kê o Operacji „Wis³a”.

Szanowny Panie Prezesie, zwracam siê do Pana jako pro-

fesora: je¿eli prawd¹ jest, potwierdz¹ to (lub zaprzecz¹

temu) fakty, ¿e omawiana konferencja odbêdzie siê jednak

z udzia³em fa³szerzy (którzy na pewno podejm¹ uchwa³ê

w duchu ukraiñskiego ekstremizmu i rewizjonizmu), to ca³e

odium spadnie na Pana, Panie Profesorze! Hañba, której

Pan ju¿ nigdy nie zmyje, a która sprawi, ¿e nikt z uczciwych

Polaków nie poda Panu rêki, dotknie niew¹tpliwie w jakimœ

stopniu równie¿ Pañsk¹ Rodzinê.

¯ycie pod presj¹ hañby nie jest warte „miski soczewicy”, le-

piej przeciwstawiæ siê odwa¿nie naciskom - nawet za cenê odej-

œcia „naciskaczy”, aby Naród Polski móg³ ich mieæ w wieczystej

pogardzie. Bêdzie Pan wtedy chodzi³ w glorii Cz³owieka pra-

wego, Cz³owieka prawdy i uczciwego polskiego patrioty.

40

background image

i melnykowcami, którzy przecie¿ wywodzili siê z tego same-
go faszystowskiego pnia - Organizacji Ukraiñskich Nacjona-
listów, przeto obie frakcje pos³ugiwa³y siê (i pos³uguj¹) tym
samym skrótem OUN.

Przypomnia³ o tym historyczny reporta¿ filmowy Juliana

Hendy’ego wyemitowany 7 stycznia 2001 roku przez londyñ-

sk¹ telewizjê ITV pt. „SS w Wielkiej Brytanii”. Film dos³ow-

nie zbulwersowa³ œwiat, zw³aszcza Brytyjczyków, którzy do-

wiedzieli siê nagle ku swojemu zdziwieniu i przera¿eniu, ¿e

wraz z nimi ¿yj¹ i mieszkaj¹ w „przeplatañcu” od ponad pó³

wieku groŸni zbrodniarze wojenni a tak¿e mordercy pospoli-

ci maj¹cy rêce po ³okcie zbroczone krwi¹ polsk¹ i ¿ydowsk¹.

Jak miecz Demoklesa zawis³a nad g³owami „dywizyjni-

ków” groŸba pozbawienia brytyjskiego obywatelstwa, ekstra-

dycji, s¹du i kary. Blady strach pad³ na starych ju¿ przecie¿

zbirów. - Dajcie nam spokój - wo³aj¹. - Sk¹d ten sztucznie

rozniecony rejwach? Gdzie by³y w³adze przez pó³ wieku?

Czemu dopiero teraz siê obudzi³y? Medialny raban tylko

niepotrzebnie obudzi dawne animozje i wzajemne urazy

miêdzy narodami. Dr¿¹ tak¿e w przestrachu i ci mo³ojcy,

którzy dot¹d ¿yli w Polsce pod fa³szywymi nazwiskami, czê-

sto nazwiskami swoich ofiar, a dziœ ju¿ siê z tym nie kryj¹.

Fala artyku³ów i rozlicznych komentarzy przetoczy³a siê

przez prasê, radio i TV œwiata, nie ominê³a tak¿e Polski.

Obok materia³u fachowego znalaz³y siê informacje ba³amut-

ne lub celowo zamazuj¹ce bulwersuj¹cy problem, s³u¿¹cy ja-

kiejœ obronie zbrodniczych dziadków. W³aœnie im pospieszy³

z pomoc¹ „dy¿urny satyryk kraju”. Niby siê zgadza z rzeczo-

wymi opiniami p³yn¹cymi znad Tamizy, ale jednoczeœnie ma

zastrze¿enia. Ukraiñscy esesmani niby mordowali, ale..., ni-

by byli w Hucie Pieniackiej i Podkamienie, ale... i tak do

koñca. Przypomina to dowcip o alkoholiku: pije wprawdzie,

43

KOLABORANCI

CZY HEROSI?

albo rzecz o SS-Galizien

Po ciêgach otrzymanych przez si³y zbrojne III Rzeszy pod

Moskw¹, Stalingradem i Kurskiem, wystraszona „miêdzy-
narodówka” faszystowska postanowi³a przyjœæ Hitlerowi
z pomoc¹. Ruszyli siê hurmem naziœci z Norwegii, Francji,
Hiszpanii, Portugalii, Chorwacji, Danii, Holandii, Flamano-
wie i Walonowie. Do tej plejady postanowili tak¿e do³¹czyæ
kolaboruj¹cy z Niemcami skrajni nacjonaliœci ukraiñscy,
a œciœlej wschodnioma³opolscy (galicyjscy) proweniencji
melnykowskiej, ale nie tylko: czas pokaza³, ¿e równie¿ ban-
derowców wœród „ratowników hitleryzmu” nie brakowa³o.
Zreszt¹ nie by³o ró¿nicy doktrynalnej miêdzy banderowcami

42

Hans Frank podczas przegl¹du oddzia³u do ukraiñskiej dywi-

zji SS we Lwowie.

background image

Nie nale¿y przeto siê dziwiæ, ¿e czytelnicy „G³osu Emigra-

cji” i „Kwartalnika Kresowego” (nr 8) przyznali G. Motyce

„Oœle Uszy”. W uzasadnieniu napisano: „Dr Grzegorz Mo-

tyka w napisanych przez niego dwu ksi¹¿kach (jedna Pany

i rezuny wspólnie z A. Wnukiem) oraz kilku rozprawach „hi-

sotrycznych”, nie zna lub czêsto nie liczy siê z faktami histo-

rycznymi, nagina je do potrzeb swoich teorii, przemilcza nie-

wygodne mu fakty historyczne, bezkrytycznie daje wiarê pro-

pagandzie nacjonalistów ukraiñskich i przyjmuje je za fakty,

demonstruje du¿e luki w posiadanych wiadomoœciach z za-

kresu intresuj¹cej go tematyki i chocia¿ pisze o stosukach

polsko-ukraiñskich nie zna ani jêzyka ukraiñskiego, ani dia-

lektu galicyjskiego, co zamyka mu drogê do wielu Ÿróde³.

Wydaje siê nam historykiem niedokszta³conym w tematyce

jego zaintersowañ i jest raczej publicyst¹ szkodliwych spra-

wie polskiej teorii. Odnosimy wra¿enie, ¿e zamierza robiæ

karierê id¹c za popularnym dziœ w niektórych ko³ach poli-

45

ale z obrzydzeniem. Ca³y Grzegorz Motyka! O nim bowiem

mowa.

W³aœnie on, jak na zawo³anie zabra³ g³os trzykrotnie - za-

wsze pokrêtnie i ba³amutnie, a przede wszystkim ma³o kom-

petentnie. Najpierw w TV przekonywa³ s³uchaczy, ¿e, jak do-

t¹d, w Polsce na temat SS-Galizien nikt nie pisa³, bo polscy

historycy myœleli (rzekomo), ¿e dywizja SS-Galizien zakoñ-

czy³a swój ¿ywot pod Brodami w lipcu 1944 roku. PóŸniej

w radiu zmieni³ zdanie mówi¹c, ¿e owszem polscy historycy

wiedzieli „od dawna”, ¿e byli wojacy SS-Galizien znajduj¹ siê

w Anglii. Natomiast na ³amach „Wprost” da³ ju¿ upust swo-

jej fantazji i knechtowsk¹ SS-Galizien nazwa³ „Ha³yczyn¹”

poddaj¹c jednoczeœnie w w¹tpliwoœæ zbrodniczoœæ jej mo³oj-

ców.

44

Rozpoznana po wojnie przez œwiadka czwórka ukraiñskich

SS-manów z 14 dywizji SS Galizien uczestniczy³a w egzeku-

cjach Polaków i ¯ydów m.in. w Chodaczowie Wielkim w pobli-

¿u Tarnopola.

Mê¿czyzna na zdjêciu z lewej strony to rozpoznany po wojnie

przez œwiadka zastêpca komendanta ukraiñskiej policji w Bi³-

goraju. Uczestniczy³ w pogromach i masowych egezekucjach

m.in. w Bukowej, Janowie Lubelskim, Zwierzyñcu. W roku

1943 wst¹pi³ do 14 Dywizji Grenadierów SS Galizien. Jego lo-

sy powojenne s¹ nieznane. Na pozosta³ych zdjêciach nieznani

z nazwisk uraiñscy SS-mani - uczestnicy krwawej pacyfikacji

w Hucie Pieniackiej.

background image

Batalion czy pu³k to o wiele za ma³o dla wybuja³ych ambi-

cji ukraiñskich nacjonalistów, chcieli mieæ ca³¹ armiê, w³asne

wojsko œciœle zespolone z Niemcami. O takie w³aœnie wojsko

prosi³ Andrij Melnyk - wódz ukraiñskich nacjonalistów w kil-

ku swoich listach do ró¿nych osobistoœci niemieckich - par-

tyjnych i wojskowych od po³owy 1941 roku. Wtedy jeszcze

propozycje jego lekcewa¿ono i zbywano milczeniem, po-

wrócono do nich dopiero po klêskach opisanych na wstêpie.

Oto wyimek treœci jednego z memoria³ów Melnyka:

„Wydaje siê, i¿ nadszed³ czas, aby w³¹czyæ Ukrainê do

przeciwbolszewickiego frontu... Trzeba sformowaæ bojowo

przydatne wojsko ukraiñskie... Niestety, w ci¹gu ostatnich

dwóch lat zmarnowano wiele mo¿liwoœci... Spodziewamy siê,

¿e problem sformowania ukraiñskiej si³y zbrojnej... znajdzie

u pana, panie marsza³ku polny (chodzi o Keitla - E.P.), nale-

¿yte zrozumienie... Ukraiñskie odpowiedzialne, a najg³ów-

niejsze, wojskowe ko³a, s¹ gotowe do rozwi¹zania tego zaga-

dnienia, któremu my, w imiê zwyciêskiego koñca walki z Mo-

skw¹, nadajemy znaczenie najwiêksze, pragniemy wzi¹æ

udzia³ (w walce) i oddaæ siê do dyspozycji dowództwa g³ów-

nego si³ zbrojnych...”

Dziœ s³yszy siê o inicjatywie Otto Wächtera - gubernatora

dystryktu Galizien, ale tak naprawdê to ta inicjatywa wysz³a od

Melnyka, w którego imieniu sprawê finalizowa³ W³odziemierz

Kubijowycz - prowidnyk Ukraiñskiego Centralnego Komitetu

(UCK) - kolaboranckiego organu uznawanego przez okupan-

ta za reprezentacjê Ukraiñców galicyjskich. Sam zreszt¹ o tym

pisze: „Tak wiêc 8 marca 1943 r. napisa³em do gubernatora

generalnego Franka list z proœb¹ o podjêcie kroków w sprawie

utworzenia ochotniczej zbrojnej formacji na terenie General-

nej Guberni, która walczy³aby razem z Niemcami przeciwko

bolszewikom”. I dalej: „Tylko w sk³adzie niemieckich si³ zbroj-

47

tycznym pr¹dem, przemilczaj¹cym lub staraj¹cym siê zafa³-

szowaæ prawdê, któremu te¿ dla jemu wiadomych powodów

byæ mo¿e postanowi³ s³u¿yæ.”

Ma³y Hryæko jeszcze koszulê w zêbach nosi³, jak ni¿ej pod-

pisany na temat SS-Galizien publikowa³ w „Wojskowym

Przegl¹dzie Historycznym”, a póŸniej w innych periodykach,

wreszcie w co najmniej piêciu ksi¹¿kach ³¹cznie z ostatni¹

Rycerze ¿elaznej ostrogi. Mo¿na tych pozycji nie dostrzegaæ,

ale nie mo¿na wykrêcaæ siê nieznajomoœci¹ tak podstawowe-

go dzie³a, jak pozycja Aleksandra Kormana pt. Nieukarane

zbrodnie SS-Galizien z lat 1943-1945 Chodaczków Wielki, Hu-

ta Pieniacka, Podkamieñ, Wicyñ i inne miejscowoœci (Londyn

1990).

Tak wiele uwagi poœwiêci³em tej nieciekawej postaci, aby

przestrzec czytelników przed jej balamuctwami, których na

pewno bêdzie wiêcej.

Nacjonaliœci ukraiñscy zawsze marzyli o w³asnych oddzia-

³ach zbrojnych u boku hitlerowców, którzy zreszt¹ zawsze

wspierali ich przeciwko Polsce i Polakom. Ich organizacje

terrorystyczne - Ukraiñska Wojskowa Organizacja a póŸniej

OUN - by³y w okresie miêdzywojennym hojnie subsydiowa-

ne przez niemiecki wywiad wojskowy. Wywiad ten te¿,

w przededniu napaœci III Rzeszy na Rzeczpospolit¹, powo³a³

do ¿ycia „legion ukraiñski”, który jako jedyna jednostka tego

typu pod komend¹ Romana Suszki wzi¹³ udzia³ 1 wrzeœnia

1939 roku w agresji na nasz kraj. Nieca³e dwa lata póŸniej

wojacy Suszki weszli w sk³ad innej formacji zbrojnej znanej

pod kryptonimem „Nachtigall” i „Roland”. O wyczynach

tych „legionów” w 1941 roku, zw³aszcza o mordowaniu przez

nie ¯ydów, wiemy bardzo du¿o. W³aœnie wojacy tych batalio-

nów po ró¿nych perypetiach, zasil¹ szeregi dywizji SS-Gali-

zien - wbrew temu, co g³osi G. Motyka.

46

background image

Mundury i bieliznê, jako mienie niemieckie, odes³ano inten-

denturze SS. Rumunia, choæ by³a satelit¹ Niemiec, potrafi³a

odwa¿nie broniæ swych racji.

Drugi przyk³ad, to nieprzyjêcie do SS-Galizien grupy

ochotnikow pochodz¹cych z innych dystryktów GG. Wœród
tych nieprzyjêtych by³ „stypendysta Hitlera”, studiuj¹cy
na Uniwersytecie Berliñskim, dobrze dziœ znany w Polsce
³¿e-profesor Bohdan Osadczuk. Gdyby go wówczas przyjê-
to do SS, to na pewno nie by³by „doradc¹” A. Kwaœniew-
skiego, odznaczonym przez tego¿ Orderem Zas³ugi (sic!),
ale po³o¿y³by g³owê pod Brodami czy Hut¹ Pieniack¹ lub
w Anglii czeka³by na deportacjê do Polski jako zbrodniarz
wojenny.

Werbunek do Dywizji przebiega³ wyj¹tkowo sprawnie,

dlatego da³ wynik imponuj¹cy - 80 tys. zg³oszeñ! Oczywiœcie

nie wszyscy ostatecznie stawili siê przed komisj¹ do poboru,

przezd komisj¹ stanê³o oko³o 30 tys. Jedni szli z pobudek

ideowych, inni dla przygody lub ¿eby nie jechaæ na roboty

przymusowe, jeszcze inni z czystego wyrachowania.

Roman Kolisnyk by³ wtedy gimnazjalist¹ i tam te¿ us³y-

sza³: „...gubernator Wächter og³osi³ o utworzeniu ukraiñ-

skiej galicyjskiej dywizji - nowych ukraiñskich strzelców si-

czowych. Nadesz³a teraz chwila... wzi¹æ broñ do rêki! ...Zo-

staniecie nowymi rycerzami ¿elaznej ostrogi! Teraz! Wszy-

scy podnieœli rêkê...” (R. Kolisnyk, Ostatnij postri³, Toronto

1989).

W. Poliszczuk w s³ynnej Gorzkiej prawdzie podaje znów in-

ny przyk³ad „niedawno zmar³ego M.S.”, który zg³osi³ siê na

ochotnika „dlatego, aby Niemcy nie odebrali jego ¿onie do-

brze prosperuj¹cego przedsiêbiorstwa w Tarnopolu. On nig-

dy nie chcia³ mówiæ o swym udziale w dywizji, ale jednego

razu nie wytrzyma³ i powiedzia³, ¿e jego ca³e ¿ycie piecze

49

nych mog³a powstaæ regularna, dobrze wyszkolona i uzbrojo-

na du¿a jednostka, która przy sprzyjaj¹cych warunkach mog³a-

by staæ siê zarodkiem ukraiñskiej armii narodowej... (W. Ku-

bijowycz, Meni 85, Pary¿-Monachium 1986).

Oficjalnie o zgodzie dowództwa Waffen SS na utworzenie

dywizji Ukraiñców galicyjskich, poinformowa³ opiniê

Wächter 28 kwietnia 1943 roku. Wtedy te¿ gubernator za-

twierdzi³ symbolikê dywizji - znaki runicze SS i lwa z trzema

koronami. Takie te¿ znaki nieœli na planszach ukraiñscy

ochotnicy podczas manifestacji we Lwowie 18 lipca 1943 ro-

ku. Wächter równie¿ zatwierdzi³ 12-osobowy cywilny organ

opiekuñczy dywizji o nazwie Wijœkowa Uprawa. Kierowali

ni¹ pospo³u - Niemiec p³k Alfred Bisanz i Ukrainiec gen.

Wiktor Kurmanowycz. Sekretarzem Uprawy zosta³ Dmytro

Palijew, który nastêpnie awansowany do stopnia p³k. SS zo-

sta³ „adiutantem dywizji”.

Dywizja, jak siê rzek³o, mia³a byæ nie „ukraiñska”, lecz „ga-

licyjska” i dlatego werbunek do niej przebiega³ tylko na tere-

nie dystryktu galicyjskiego. Oficjalna nazwa dywizji od 30

VII 1943 roku brzmia³a: SS-Freiwilligen Division „Gali-

zien”, od 27 VI 1944 - 14 Waffen-Grenadier-Division der SS

„Galizien” („Galizische Nr 1”). „Himmler wyraŸnie za-

strzeg³, ¿e w Dywizji pod ¿adnym pozorem nie mo¿na nawet

myœleæ o niepodleg³oœci Ukrainy. S³ów Ukraina, Ukrainiec,

ukraiñski nie mo¿na nawet u¿ywaæ w Dywizji pod groŸb¹ ka-

ry. ¯o³nierze dywizji mog¹ nazywaæ siebie nie Ukraiñcami

lecz Haliczanami” - pisze jej szef sztabu mjr Wolf-Dietrich

Heike (Ukraiñska Dywizja Ha³yczyna, Toronto 1970).

Zdarza³y siê oszustwa, takiego dopuœci³a siê grupa m³o-

dzie¿y z rumuñskiej wówczas Bukowiny. Jednak gdy przyby-

li oni tam w mudurach SS, ¿andarmeria rumuñska ich are-

sztowa³a, rozebra³a do naga i w Czerniowcach rozstrzela³a.

48

background image

Musym dywiziju maty,
Szczob Warszawu Lacho wziaty,
Szczob nasz narid pamiataw,
Szczo dywizju swoju maw.
A smija³y sia Nimaky,
Ukrajina? Niuch tabaky!
Zhynesz brate za Hitlera,
Szczob tia szlag, jasna cholera!
Smija³y siê tako¿ ludy,
Szczo z dywizji nic ne bude,
Bo co sprawa ne swoja -
Hitleriwœka, nam czu¿a!

Agitowali za dywizj¹ duchowni grecko-katoliccy, ostrzega-

li znów banderowcy s¹dz¹c, ¿e przeszkodzi ona werbunkowi

m³odzie¿y do ich UPA. Przeciwko dywizji zdawa³ siê byæ bp

stanis³awowski H. Chomyszyn, ale za to nie by³ jej przeciw-

ny metr. A. Szeptycki. Przecie¿ to on mianowa³ swoim wika-

riuszem generalnym do spraw wojskowych o. W. £abê.

O nim pisa³ rezydent OUN w Rzymie J. Onaækyj: „W ogóle,

im bardziej poznajê metr. Szeptyckiego, tym bardziej szanu-

jê go. Twardy cz³owiek! I zawziêty nacjonalista.” (J. Onaæ-

kyj, U wicznomu misti, II, Toronto 1981).

Dowództwo dywizji na czas jej formowania powierzono

SS-Brygadeführer und Generalmajor SS Walterowi Schi-

mannowi, wczeœniej dowódcy SS w Grecji. Wkrótce na tym

stanowisku zast¹pi go Brigadeführer, Generalmajor SS i Po-

licji Fritz Freitag.

W listopadzie 1943 roku rekruci dywizji Waffen-SS „Ga-

lizien” z³o¿yli przysiêgê po niemiecku. Przysiêga zobowi¹zy-
wa³a: „...Byæ wiernym Hitlerowi jako führerowi oraz naj-
wy¿szemu dowódcy si³ zbrojnych. Wiernie s³u¿yæ Adolfowi

51

wytatuowane pod pach¹ piêtno SS. On wstydzi³ siê tego

piêtna. A jego ¿ona, nie wiedz¹c, ¿e ukraiñskie wojsko jest

SS, gdy przyjecha³a do Neuhammer odwiedziæ mê¿a i do-

wiedzia³a siê, ¿e jest on w SS, to omal nie zemdla³a.” (Gorz-

ka prawda. Zbrodniczoœæ OUN-UPA (spowiedŸ Ukraiñca),

Toronto-Warszawa-Kijów 1995).

W Galicji w tym czasie mieszka³o ponad 200 oficerów

ukraiñskich, ale na wezwanie UCK zg³osi³o siê zaledwie 50.

Œwiadczy³o to o nieufnoœci, jak¹ darzy³o wiêkszoœæ Ukraiñ-

ców pomys³ UCK. Œwiadczy³y te¿ o tym satyryczne wiersze,

z których jeden brzmia³:

A w Zalizciach je parada,
Zjicha³asia wsia hromada,
Czerez misto isz³y pyszky,
A¿ jim workoti³y kyszky.
Poperedi Hryæ Sobaka,
Za nym Fetko Hajdamaka,
A za Fetkom Wasyl Ry³o,
Za Wasylom Hryæ Kyry³o.
A wsi ma³y syni mordy,
¯owti portky ma³y z zadu -
I tak isz³y na paradu.
A spiwa³a wsia dru¿yna,
Szcze ne wmer³a Ukrajina,
Nasza sprawa bude ¿y³a,
Der³y sia na ci³i ry³a.
Budem rizaty, pa³yty,
Budem Lachiw, ¯ydiw byty -
Bo my hrizni ³ycari,
Kozaczeñky mo³odi!

50

background image

Encyklopedii Powszechnej PWN, podczas gdy zag³ada Huty

Pieniackiej nie figuruje. A tymczasem: „...ukraiñscy esesma-

ni zgotowali tragiczny los polskim mieszkañcom tej wsi. Na-

st¹pi³o tak potworne ludobójstwo, zgotowane przez trzy ba-

taliony ukraiñskich ¿o³nierzy SS-Galizien - ¿e ¿adne s³owa

i pióro nie jest w stanie tragedii tej odtworzyæ. Od kul, no-

¿y, siekier i ognia zginê³o ko³o lub ponad 1000 osób” - pisze

wzmiankowany ju¿ A. Korman.

Taki sam los spotka³ ludnoœæ polsk¹, która schroni³a siê

w podkamieñskim Sanktuarium Maryjnym na Œwiêtej

Górze Ró¿añcowej. Tu tak¿e masakrowali ¿o³dacy SS-Gali-

zien i rizuni UPA. Ten sam autor pisze: „Œmierci¹ okrutn¹

w torturach zginê³o na terenie klasztoru oko³o 300 osób na-

rodowoœci polskiej... Razem w Podkamieniu by³o oko³o 800

œmiertelnych ofiar z r¹k ukraiñskich ¿o³nierzy SS-Galizien,

terrorystów OUN-UPA i policjantów Ukrainische Hilfspo-

lizei... W kaplicy, gdzie dzieci przyjmowa³y komuniê œw.

znajdowa³ siê stos pomordowanych ludzi. Stos ten rusza³ siê

jeszcze, zaœ nad stosem unosi³a siê para wodna, ogrom

krwi... Zalega³a z³owieszcza cisza... Ogromna przyklasztor-

na studnia zape³niona by³a ludzkimi zw³okami, przewa¿nie

dzieciêcymi...”

Bêd¹c¹ ju¿ w okopach pod Brodami dywizjê odwiedzi³a

specjalna delgacja UPA z ¿yczeniami pomyœlnoœci. Byæ mo-

¿e, ¿e w³aœnie ze wzglêdu na banderowskie jednostki (czy

nawet grupy) w szeregach dywizji, Szuchewycz-„Czuprynka”

kamandyr ho³owny UPA, jak to s¹dzi wspó³czesny „Wyzwo-

lony Szlach” (1981, nr 1), by³ rzecznikiem braterstwa broni

bojców UPA z „dywizyjnikami”. „WyraŸnym jego (Szuche-

wycza) pragnieniem by³o - czytamy tam - ¿eby miêdzy woja-

kami UPA i dywizji zapanowa³a szczera przyjaŸñ, co te¿ siê

sta³o...”

53

Hitlerowi jako führerowi Wielkich Niemiec. Na ca³e ¿ycie
byæ wiernym Adolfowi Hitlerowi jako wielkiemu führerowi
nowej Europy.” (

Lwiwœki Wisti, 13 XI 1943).

Po z³o¿eniu przysiêgi rekruci stali siê ¿o³nierzami dywizji,

która by³a efektem ca³ej istoty ukraiñskiego nacjonalizmu -

zarówno melnykowców, jak i banderowców. Przecie¿ to An-

drij Melnyk pisa³: „Wœród ukraiñskich nacjonalistów panuje

pogl¹d, ¿e niemieckie i nacjonalistyczne interesy w Europie

Wschodniej s¹ identyczne. Obecna sytuacja wymaga od na-

cjonalistów ukraiñskich jak najaktywniejszego uczestnictwa

w zaprowadzeniu nowego ³adu (Neuordung) na Ukrainie.”

Sekundowa³ mu Jaros³aw Steæko operetkowy „premier”

z ³aski bandery i tego zastêpca: „Historyczna dola i geopoli-

tyczna rzeczywistoœæ wyznaczy³y wspóln¹ drogê nacjonali-

stów ukraiñskich i niemieckich nazistów... Nale¿y to rozu-

mieæ tak, ¿e zwyciê¿amy lub padamy (razem) z Niemcami,

które obecnie wykrwawiaj¹ siê na szerokich stepach Ukrai-

ny za (nasz¹) wspóln¹ sprawê...”

Oprócz pu³ków liniowych w sk³ad dywizji wchodzi³y je-

szcze pu³ki policyjne specjalnie przeszkolone do zadañ pa-

cyfikowania polskich wsi i do wspó³dzia³ania w tych pacyfi-

kacjach z oddzia³ami krwawej UPA. Przyk³ady s¹ straszne -

ich symbolem na zawsze pozostan¹ Huta Pieniacka i Podka-

mieñ. Przyk³ady zezwierzêcenia rizunów obu formacji mo¿-

na mno¿yæ, ale poprzestaniemy tylko na dwóch.

Tragedia Huty Pieniackiej rozegra³a siê 28 lutego 1944 ro-

ku. Pu³k SS-Galizien i kureñ UPA „Siromanci” dokona³y tu

masakry, zastrzelili lub spalili ¿ywcem 700-1000 osób, puœci-

li z dymem koœció³ i 120 zagród. Huta Pieniacka to wiêksza

tragedia ani¿eli ta, która spotka³a czeskie Lidice czy francu-

skie Oradour, o których po wojnie g³oœno by³o w Europie

i w œwiecie. Te dwie miejscowoœci widniej¹ nawet w polskiej

52

background image

piwnice warszawskich domów, przepe³nionych kobietami

i dzieæmi, rozstrzelali za miastem tysi¹ce cywilnych mie-

szkañców.” To g³os Ukraiñca, prof. Uniwersytetu im. Iwa-

na Franki, Micha³a Rudnyækiego - rodzonego brata Iwana

znanego jako Kedryn.

S¹ tego dowody, choæby w pamiêtniku jednego z ¿o³nierzy

Diaczenki znalezionego przy jego trupie. Wojak nazywa³ siê

Waszczenko. „Nasze po³o¿enie ¿a³osne - notowa³. - ¯ycie

urywa siê w m³odych latach. Przysz³o siê nam zgin¹æ albo

z rêki Polaków, albo z rêki swoich braci i ojców, albo z rêki

Niemców - naszych sojuszników. Gdziekolwiek pójdziesz -

wszêdzie czeka na nas kula albo granat, tu (w Warszawie)

ka¿de okno dyszy œmierci¹.”

Ale nie chodzi w tym wypadku tylko o Ukraiñców z SS-

Galizien, przecie¿ byli tu jeszcze w³asowcy z dywizji S. Buni-

szczenki, która w 70% sk³ada³a siê z Ukraiñców. Byli jeszcze

kozacy Krasnowa, w których te¿ nie brakowa³o Ukraiñców,

wreszcie os³awiona brygada Kamiñskiego - Bia³orusina (nie

Polaka!) wychowanego przez matkê Niemkê. Rzecz niew¹t-

pliwie wymaga jeszcze gruntownego zbadania, ale nie ka-

mufla¿u, prawdy a nie k³amstwa. Na k³amstwie dobros¹-

siedzkich stosunków siê nie zbuduje.

Dalsze losy dywizji s¹ zwi¹zane z pacyfikowaniem S³owa-

cji i Jugos³awii. Przy koñcu wojny otrzyma³a ona upragnio-

n¹ nazwê „Ha³yczyna” jako 1 dywizja Ukraiñskiej Armii Na-

rodowej. W takim charakterze dosta³a siê do niewoli. Trzy-

mana w obozie w Italii a¿ dwa lata czeka³a na rozstrzygniê-

cie swojego losu. Stalin chcia³ j¹ dostaæ w swoje krwawe ³a-

py, ale nie dosta³. Ukraiñców uratowa³o polskie obywatel-

stwo, które potwierdzi³ gen. W. Anders. Przyznaj¹c siê do

tego ponad stu „dywizyjników” uciek³o pod jego skrzyd³a

wstêpuj¹c do Armii Polskiej, inni ostentacyjnie zaczêli roz-

55

Pod Brodami, zaledwie w ci¹gu dwóch dni (19-20 lipca)

dywizja zosta³a dos³ownie zmielona na proch i py³. Z 16 ty-

siêcy wojaków przy ¿yciu pozosta³a zaledwie jedna trzecia,

z tego ok. 3 tys. strilców uda³o siê przedrzeæ z kot³a. Jedni

zdo³ali nawi¹zaæ kontakt ze swoim dowództwem, inni znale-

Ÿli siê w UPA. Tu zajêli szereg stanowisk dowódczych

a przede wszystkim byli funkcjonariuszami, postrach szerz¹-

cej wœród samych Ukraiñców, s³u¿by bezpieki. Niektórzy

z nich mordowali na obszarze dzisiejszej Polski: Hryhor Jan-

kowœkyj („£astiwka”), Jewhen Jaszczuk („Duda”), Stepan

Stebelœkyj („Hryñ”), Jaros³aw Koti³ok (Kocio³ek) - „Kry-

³acz”, Roman Kozierskyj - „Bir”, „Stach”, „Orich”, „So³o-

myj”, „Hrañ”, „Zenko”, „Bajruch”, „Wese³yj” (nazwiska nie

ustalone), Matwij Szpak - „Kril”, 30 strilców z sotni „Hry-

nia”, a przede wszystkim póŸniejszy szef wywiadu OUN

Bohdan Pidhajnyj oraz ostatni zastêpca Szuchewycza hryæ-

ko Holiasz - „Bej”.

Teraz sprawa dla nas, Polaków, najwa¿niejsza: jak to by-

³o z tymi ¿o³nierzami ukraiñskimi w Warszawie w trakcie

Powstania? Nacjonaliœci ukraiñscy zaprzeczaj¹, wypieraj¹

siê, przysiêgaj¹. To samo czyni¹ ich polscy poplecznicy,

w tym przywo³any na pocz¹tku G. Motyka twierdz¹c np., ¿e

wojaków „Ha³yczyny” w Warszawie nie by³o. Ma racjê, bo

nazwê „Ha³yczyna” dywizja otrzyma³a o wiele póŸniej. Na-

tomiast ów, wymieniony przez G. Motykê, Wo³yñski Legion

Samoobrony by³ ju¿ pu³kiem Waffen SS-Galizien. By³ te¿

jeszcze jej pu³k zapasowy pod wodz¹ p³k. Barwiñskiego.

Trudno uwierzyæ, ¿e nie wziêli oni udzia³u w rzezi ludnoœci

Warszawy. „Ukraiñskich esesmanów z tej dywizji (SS-Gali-

zien) widzimy na ruinach Warszawy podczas t³umienia Po-

wstania Warszawskiego. Razem z oddzia³ami Himmlera

szli ci zdrajcy przeciwko Polakom, zarzucali oni granatami

54

background image

podstawie nie poci¹gn¹æ winnych do odpowiedzialnoœci -

i to nie tylko wojaków SS-Galizien, ale tak¿e rizunów

z UPA.

Nie nale¿y obawiaæ siê, ¿e prawda mo¿e „popsuæ stosunki

polsko-ukraiñskie”, te stosunki gorszy coœ innego, mianowi-

cie sztuczna heroizacja UPA przez stawianie jej l¿e-pomni-

ków nawet w Polsce; honorowanie prowodyrów ludobójstwa

ulicami ich imienia na Ziemiach Utraconych, które s¹ prze-

si¹kniête polsk¹ krwi¹ serdeczn¹ na cztery ³okcie; usprawie-

dliwianie tych zbrodni. Oto co szkodzi polsko-ukraiñskim

stosunkom. Polacy domagaj¹ siê prawdy, czy to tak du¿o?

Ciesz¹ siê z tego, ¿e w ci¹gu minionego pó³wiecza znaleŸli

siê tacy, którzy nie bali siê rozdrapywaæ ran „aby siê nie za-

bliŸni³y b³on¹ pod³oœci”. Dziêki tej ma³ej garstce zbrodnia-

rze spod znaku SS-Galizien i OUN-UPA nie mogli spaæ

spokojnie i dziœ czekaj¹ na sprawiedliwoœæ, która wyci¹gnê-

³a ju¿ „sprawiedliw¹ d³oñ” w Wielkiej Brytanii, siêga do Ka-

nady i USA, siêgnie niechybnie tak¿e do Polski, a byæ mo¿e

tak¿e i na Ukrainê. Wtedy znikn¹ owe l¿e-pomniki UPA,

umilkn¹ buñczuczne ³garstwa ró¿nych Huków i Dziubyn, ru-

mieniec wstydu pojawi siê na twarzach tych, co dot¹d tole-

rowali wszelk¹ sawolê ukraiñskich faszystów w Polsce.

Chodzi te¿, ¿eby z naszego ¿ycia usun¹æ filozofiê minio-

nych czasów, filozofiê dopuszczaj¹c¹, a nawet nobilituj¹c¹

historyczne k³amstwa, ¿eby zatriumfowa³a Prawda, Gorzka

prawda, jak j¹ nazywa m¹dry Ukrainiec Wiktor Poliszczuk.

On te¿ w owej Gorzkiej prawdzie wo³a odwa¿nie: „Uznajmy

winê naszych braci! Odseparujmy siebie od ich zbrodni!

Prosimy o przebaczenie nie tylko Polaków, ale b³agajmy te¿

o przebaczenie od Boga, w imiê Chrystusa, jesteœmy chrze-

œcijanie, pamiêtaj¹c, ¿e bez pokajania nie ma przebaczenia”.

Genera³ Józef Haller, „cz³owiek czystych r¹k i serca”, pisa³

57

mawiaæ po polsku udaj¹c, ¿e z ukraiñskoœci¹ nic ich nie ³¹-

czy. W 1947 roku przygarnêli ich Anglicy potrzebuj¹cy ro-

botników w rolnictwie. W latach 50-tych niektórzy „dywizyj-

nicy” opuœcli Angliê udaj¹c siê do Kanady, USA, Australii

i Argentyny.

Czy s¹ wœród nich zbrodniarze? Pytanie nale¿y odwróciæ:

czy s¹ wœród nich osoby niewinne? Byæ mo¿e, ale przynale¿-

noœæ do Waffen-SS sama przez siê jest przestêpstwem. Woj-

ska SS, czêœci¹ sk³adow¹ jakich by³a dywizja SS-Galizien,

tak s¹ okreœlane: „Waffen-SS, hitlerowska zbrodnicza for-

macja wojskowa, z³o¿ona z cz³onków SS. W czasie wojny

Waffen-SS zosta³a przekszta³cona w autonomiczny rodzaj

wojsk... Wojska SS by³y formacj¹ elitarn¹, nale¿a³y do naj-

bardziej sfanatyzowanych formacji hitlerowskich. W dzia³a-

niach przyfrontowych... na okupowanych terytoriach doko-

nywa³y licznych masowych zbrodni, nie przestrzega³y obo-

wi¹zuj¹cych zasad miêdzyznarodowego prawa. Waffen-SS,

jako czêœæ sk³adowa organizacji SS uznana zosta³a przez

Miêdzynarodowy Trybuna³ Wojskowy w Norymberdze za

organizacjê zbrodnicz¹.” (Encyklopedia II wojny œwiatowej

Warszawa 1975).

Zacz¹³em swój esej od opinii „polskiego” rzecznika inte-

resu ukraiñskich nacjonalistów i na nim zakoñczê. W tygo-

dniku „Wprost” pisze on: „Pojawieniu siê informacji praso-

wych SS towarzysz¹ obawy, by historia znów nie pogorszy³a

stosunków polsko-ukraiñskich...” Czyje obawy: Polaków czy

ukraiñskich nazistów? Co znaczy „znów nie pogorszy³a”?

Bzdura! Takich obaw po stronie polskiej i ukraiñskiej nie

ma, takie „obawy” ¿ywi tylko nacjonalistyczna ekstrema, ale

to nas nie powinno obchodziæ. Licz¹ siê bowiem narody -

polski i ukraiñski. Obawa zatem jest zgo³a inna, chodzi o od-

s³oniêcie prawdy, któr¹ dot¹d usi³owano ukryæ aby na jej

56

background image

HUTA PIENIACKA

- RZENIA LUDZKA

HUTA PIENIACKA (Pieniac-

ka Huta). Nazwy tej miejscowo-

œci nie ma w ¿adnej encyklopedii.

Przed wojn¹ wieœ ta niczym siê

nie wyró¿nia³a. Najczêœciej koja-

rzono j¹ i mylono z pobliskimi

Pieniakami, od których zreszt¹

bra³a swoj¹ nazwê. To zrozumia-

³e, w Pieniakach znajdowa³a siê

g³oœna na ca³¹ Galicjê, a póŸniej

Ma³opolskê Wschodni¹, rezy-

dencja lidera Podolaków goszcz¹ca najwybitniejszych Pola-

ków z Romanem Dmowskim na czele. W Przewodniku po

województwie Tarnopolskim czytamy:

„W odleg³oœci 11 km od Podkamienia szos¹ na p³d.-zach.

Pieniaki, wieœ w powiecie brodzkim le¿y w pobli¿u Ÿróde³ Se-

retu... (mieszk. oko³o 1.300, w tym 600 Polaków, 700 Rusi-

nów)... Okolica górzysta na terenie falistym, piêkne lasy, re-

zerwat bukowy. U wejœcia do wsi, po lewej stronie goœciñca

pa³ac Cieñskich... We wsi koœció³ z 1814 roku oraz cerkiew,

przerobiona z dawnej kaplicy pa³acowej. W pobliskim Maj-

danie (10 km na zach. drog¹ gminn¹ od Pieniak) i HUTY

PIENIACKIEJ (w po³owie tej drogi, tj. 5 km) ciekawe zjawi-

ska przyrody, a mianowicie Ÿród³a tzw. „Sine Oko” i „Cho-

waniec”, bêd¹ce lejkowatymi zag³êbieniami o przepaœcistych

brzegach, zape³nione wod¹ o niebieskim zabarwieniu, której

odp³yw ginie w pok³adzie kredowym.”

59

na temat mordów ludnoœci polskiej: „Proœmy Boga, by z tej

krwi ofiarnej nie powsta³ ju¿ ¿aden krwawy czy ognisty mœci-

ciel, lecz by Bóg - Sam Mœciciel - w mi³osierdziu swoim po-

³¹czy³ bratnie narody w serdecznym uœcisku przebaczenia”.

Aby to mog³o siê staæ, strona ukraiñska musi dokonaæ uczci-

wego rachunku sumienia i rozliczenia.

W pierwszej kolejnoœci musi tego dokonaæ Cerkiew grec-

ko-katolicka. Polacy liczyli, ¿e stanie siê to w Roku Jubile-

uszowym 2000, w którym wszystkie Koœcio³y rozliczy³y siê ze

swoj¹ przesz³oœci¹, milcza³a tylko Cerkiew grecko-katolic-

ka! My, Polacy, jednak nie tracimy nadziei, wierz¹c, ¿e Cer-

kiew grecko-katolicka przeprosi Polaków za to, ¿e jej du-

chowni œwiêcili narzêdzia zbrodni, którymi wierni tego

obrz¹dku mordowali „³acinników”, swoich braci w Chrystu-

sie i s³owiañstwie, jeszcze na progu Trzeciego Tysi¹clecia.

Bez tego gestu, symbolicznego przecie¿, o ¿adnym szcze-

rym, nie zaœ „odgórnym” i deklaratywnym, polsko-ukraiñ-

skim pojednaniu mowy byæ nie mo¿e!

58

Emblemat ukraiñskiej dy-

wizji SS

background image

wiedliwoœæ i prawdê o ni¹ upomnieli siê nie Polacy bêd¹cy

u w³adzy, lecz - najpierw szlachetni Ukraiñcy z Wiktorem

Poliszczukiem na czele (w tym 95 deputowanych do Rady

Najwy¿szej Ukrainy) a nastêpnie Anglicy. Brytyjski re¿yser

Julian Hendy w swoim trzyczêœciowym reporta¿u historycz-

nym „SS in Britain” („SS w Wielkiej Brytanii”), wyemitowa-

nym 7 stycznia 2001 przez niezale¿n¹ ITV, zwróci³ uwagê

œwiatu, ¿e Huta Pieniacka rozmiarem swej tragedii przewy¿-

szy³a czeskie Lidece i francuskie Oradour, których nazwy s¹

we wszystkich powojennych Encyklopediach, tak¿e w Ency-

klopedii Powszechnej PWN. Nie ma tam jednak has³a: Huta

Pieniacka. O obu miejscowoœciach w tej¿e Encyklopedii czy-

tamy:

„LIDECE, wieœ w Czechos³owacji, na zach. od Pragi; 10

VI 1942 ca³kowicie zniszczona przez hitlerowców w odwet za

zamach na zastêpcê protektora Czech i Moraw, R. Heydri-

cha; mê¿czyn powy¿ej 15 lat zastrzelono, kobiety wywieziono

do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, dzieci do Nie-

miec; w odbudowanych po wojnie L. muzeum martyrologii.”

„ORADOUR-SUR-GLONE - miejscowoœæ w œrodk.

Francji (Limousin) w dep. Haute-Vienne; 10 VI 1944 w cza-

sie okupacji hitl. ca³a ludnoœæ (ponad 600 osób) zosta³a wy-

mordowana przez oddzia³y SS, a wieœ spalona.”

Zarówno Czesi, jak i Francuzi uczcili godnie cienie pole-

g³ych swoich rodaków muzeami martyrologii oraz stosowny-

mi pomnikami i tablicami.

Bior¹c z nich przyk³ad i wiedz¹c jednoczeœnie, ¿e na pol-

skie w³adze liczyæ nie mo¿na, grupa dzia³aczy kresowych

z Micha³em Górskim z Kielc, wœród których by³ tak¿e autor

tych zdañ, jeszcze w PRL wszczê³a zabiegi w celu utrwalenia

pamiêci losu mieszkañców Huty Pieniackiej. W³adze polskie

i radzieckie milcza³y. Dopiero Gorbaczowska g³asnost da³a tê

61

W ksi¹¿ce adresowej z 1930 roku jest informacja, ¿e Hutê

Pieniack¹ zamieszkuje 724 mieszkañców. Zajmowali siê oni

upraw¹ roli i hodowl¹ zwierz¹t, tak¿e bednarstwem, ko³o-

dziejstwem, murarstwem. Wieœ mia³a charakter prawie jed-

nolicie polski, znajdowa³o siê w niej, jak zwykle na Kresach,

kilka rodzin mieszanych. Tak¹ w³aœnie widzimy j¹ po spisie

ludnoœci dokonanym w marcu 1943 roku. Informuje on, ¿e

w Hucie Pieniackiej mieszka 500 osób. Wygl¹da na to, ¿e

czêœæ mieszkañców wsi w obawie przed banderowskim za-

gro¿eniem, przenios³a siê do wiêkszych i bezpieczniejszych

oœrodków miejskich.

Huta Pieniacka to by³a du¿a wieœ, 172 numery. Piêkne po³o-

¿enie na rozleg³ej polanie pochylonej ku s³oñcu. Dooko³a lasy

- du¿e ich kompleksy. Wieœ stanowi³a polsk¹ enklawê oddalo-

n¹ znacznie od innych polskich i rusiñskich wsi i przysió³ków.

Dziêki temu stanowi³a dogodne miejsce dla ukrycia siê przed

nieszczêœciami wojny. Dlatego od jakiegoœ czasu liczba jej mie-

szkañców systematycznie wzrasta³a. Powiêkszali j¹ g³ównie

uciekinierzy z ogarniêtego banderowskimi pogromami s¹sie-

dniego Wo³ynia. W lutym 1944 roku by³o ju¿ ich ponad tysi¹c.

Choæ po wojnie Huta Pieniacka sta³a siê godn¹ najwy¿szej

uwagi, zbywana by³a milczeniem. W PRL milczano aby nie

obraziæ bratniego, ukraiñskiego narodu radzieckiego. Nic

pod tym wzglêdem nie polepszy³o siê w III Rzeczpospolitej,

przeciwnie - pogorszy³o! Huta Pieniacka i jej trudny do wyo-

bra¿enia tragizm sta³y siê tematem zaklêtym, omijanym

przez œrodki masowej informacji, ¿eby nie „robiæ przykroœci”

nowemu „partnerowi strategicznemu” wydumanemu bez

wiêkszych refleksji przez Zb. Brzeziñskiego i B. Geremka.

Tragedia tej podolskiej miejscowoœci, która rozegra³a siê

28 lutego AD 1944 skazana zosta³a na zapomnienie. Choæ

nieszczêœcie, które dotknê³o wieœ, tyczy³o Polaków, to o spra-

60

background image

w postaci ka³u. Zniknê³a te¿ tablica stoj¹ca w miejscu zamor-

dowania sio³a g³osz¹ca po ukraiñsku: „Huta Pieniacka. W lu-

tym 1944 r. faszyœci i banderowcy spalili 172 domy i wymor-

dowali ponad 1000 mieszkañców.”

Przy ods³oniêciu obelisku mówiono te¿, ¿e ka¿da zbrodnia

musi byæ ujawniona. Bez wzglêdu na to, kto jej dokona³. Przy-

sz³oœci nie da siê budowaæ na zak³amanej przesz³oœci. Widocz-

nie s¹ w Ukrainie (a tak¿e w Polsce) osoby, które myœl¹ inaczej.

Owa prawda, niew¹tpliwie dla Ukraiñców gorzka, mia³a

miejsce 28 lutego 1944 roku. W tym dniu polska wieœ HUTA

PIENIACKA przesta³a istnieæ. Jej zag³adê spowodowali wo-

jacy 14 Dywizji Grenadierów Waffen SS-Galizien, cz³onko-

wie tzw. Ukraiñskiej Powstañczej Armii - UPA oraz poli-

cjanci ukraiñscy w s³u¿bie okupanta morduj¹c 800-1000 osób

(Ÿród³a radzieckie mówi¹ o 1200 osobach).

Kiedy coraz czêœciej pojawia³y siê ³uny, w lasach rozszala³y

siê watahy UPA, wioski polskie zaczê³y organizowaæ samoo-

bronê. Huta Pieniacka by³a sol¹ w oku rizunów: zwarta jak

twierdza, Polacy z przysió³ków i mniejszych wioseczek œci¹-

gali tutaj a wraz z nimi ¯ydzi. Wieœ mia³a w³asn¹ samoobro-

nê pod dowództwem przyby³ego tu ze Lwowa Kazimierza

Wojciechowskiego - „Satyra”. Przyjecha³ do Huty wraz z ¿o-

n¹ Riw¹, ¯ydówk¹ i jej liczn¹ rodzin¹. Oddzia³ „Satyra” li-

czy³ 40 osób i wchodzili w sk³ad 8 kompanii AK inspektora-

tu Z³oczów. Oddzia³ ten wspó³pracowa³ z partyzantk¹ so-

wieck¹ i to dziêki niej by³ nieŸle uzbrojony. Przekonali siê

o tym ukraiñscy esesmani, którzy 23 lutego 1944 roku po raz

pierwszy zaatakowali wieœ. Samoobrona maj¹c wsparcie 12

plutonu AK z Huty Werchobuskiej podjê³a skuteczn¹ walkê,

która trwa³a 6 godzin. Napastnicy zostai odparci. Polacy ho-

norowo pozwolili im zabraæ z pola walki zabitych i rannych.

Na terenie walk zosta³o tylko 5 poleg³ych. Poniewa¿ by³y to

63

szansê i starania Kresowian uwieñczy³a sukcesem - bez

udzia³u (raczej z przeszkod¹) w³adz polskich - poza konsu-

lem PRL we Lwowie W³odzimierzem Woskowskim, bez

którego zaanga¿owania opisane starania nie zosta³yby

uwieñczone sukcesem. Tymczasem dziêki uporowi inicjato-

rów i zdecydowanej postawie W. Woskowskiego, dnia 28 lu-

tego 1989 roku, w miejscu gdzie ongiœ znajdowa³a siê polska

wieœ, ods³oniêto uroczyœcie z udzia³em w³adz powiatowych

i ¿yj¹cych mieszkañców Huty Pieniackiej, Huty Werchobu-

skiej, Huciska Brodzkiego, Podkamienia, Podhorzec, Mali-

nisk, Za³oziec „kompleks memeorialny” - okaza³y obelisk.

Na tym pomniku napis po ukraiñsku:

„28 lutego 1944 roku faszystowscy okupanci wraz z banda-

mi OUN zorganizowali krwaw¹ rozprawê spokojnym mie-

szkañcom wsi Huta Pieniacka, spalono 172 gospodarstwa,

a z r¹k zbrodniarzy w ogniu zginê³o ponad tysi¹c obywateli:

mê¿czyzn, kobiet i dzieci. Ludzie, b¹dŸcie czujni, nie dopu-

œcie do ponownej tragedii Huty i okropnoœci wojny.” Napis

nie informuje, ¿e chodzi o Polaków, ani o tym, ¿e sprawcami

dramatu byli ukraiñscy zbrodniarze z SS-Galizien. Te fakty

znalaz³y jednak odbicie w przemówieniach dzia³aczy ukraiñ-

skich: E. M. Stepaniuk i R. Ch. Daneluka. „Co ci spokojni lu-

dzie zawinili - spyta³a Stepaniuk - ¿e tak po zwierzêcemu roz-

prawiono siê z nimi? Czy¿by dlatego, ¿e byli innej narodowo-

œci, ¿e chcieli ¿yæ po ludzku?” „Okrutny los Huty Pieniackiej

- mówi³ znów Daneluk - podzieli³y Hucisko Brodzkie, Malini-

ska, Zalesie, Majdan Pieniacki, setki spokojnych mieszkañ-

ców zabitych w Podkamieniu, Palikrowach, Bo³durach itd.”

Niestety, przy biernej postawie a nawet obojêtnoœci w³adz

III RP, przy milczeniu obecnych konsulów polskich we Lwo-

wie „nieznani sprawcy” zniszczyli i zbezczeœcili „kompleks

memorialny” i na jego rumowisku pozostawili „swój znak”

62

background image

Niemcom oporu, pochowaæ broñ, a mê¿czyzom poleca³ ujœæ

do lasu. Jednak tak siê do koñca nie sta³o, tylko czêœæ mê¿-

czyzn znalaz³a siê w lesie. Gdy zorientowano siê w sytuacji,

na jak¹kolwiek decyzjê by³o ju¿ za póŸno. Ukraiñscy esesma-

ni w sile jednego batalionu, wspierani przez kureñ UPA „Si-

romnaci” oraz policjantów z Podchorzec, a tak¿e ch³opów

z okolicznych sió³ uzbrojonych w no¿e i siekiery, otoczyli

wieœ ze wszytkich stron.

Sk¹d to kumoterstwo SS-Galizien z „konkurencyjn¹”

UPA? Jednoczy³ ich cel strategiczny ukraiñskiego faszyzmu.

Cel ten wytyczy³a nazistowska Organizacja Ukraiñskich Na-

cjonalistów (OUN) ju¿ w 1929 roku. By³a nim czystka etnicz-

na - mord Polaków, ¯ydów, Cyganów, Rosjan i innych czu-

¿yñców - wreszcie tak¿e Ukraiñców, którzy tej czystki g³oœno

nie popierali. W oparciu o tê prawdê do zag³ady wsi przy³¹-

czyli siê tak¿e ukraiñscy policjanci z Podchorzec na czele ze

swoim komendanem. Jemu te¿ polskie w³adze konspiracyjne

przypisywa³y inicjatywê napadu na Hutê Pieniack¹.

Batalionami ukraiñskich esesmanów, stacjonuj¹cych do-

t¹d w Brodach, dowodzi³ Niemiec, a jego zastêpc¹ by³ Ukra-

iniec zastrzelony przez ¿onê Wojciechowskiego. „Zag³ada

wsi Huta Pieniacka i jej mieszkañców - pisze autorytatywnie

A. Korman - zgotowana przez batalion ukraiñskich ¿o³nie-

rzy SS-Galizien, dowodzona przez niemieckich i ukraiñ-

skich oficerów, sta³a siê faktem. Prawie wszystkie zabudo-

wania mieszkalne i gospodarcze leg³y w gruzach. Stercza³y

jedynie kominy. Ocala³o tylko kilka budynków na przysió³ku

Helenka.”

A dokona³o siê to w sposób nastêpuj¹cy: „Ju¿ w nocy do

¯arkowa zaczê³o œci¹gaæ wojsko, byli to ¿o³niere SS-Galizien

- relacjonuje Marian Dziuba, œwiadek tego wydarzenia. Tak-

¿e zaczêli siê krz¹taæ miejscowi banderowcy: Hryhorij Kocz,

65

pierwsze ofiary SS-Galizien a do tego poleg³e z r¹k polskich,

wiêc urz¹dzono im w Brodach uroczysty pogrzeb z udzia³em

gubernatora galicyjskiego Otto Wächtera. Chowano tylko

dwóch: Romana Andrijczuka i O³eksê Bobaka. Co siê sta³o

z cia³ami pozosta³ych poleg³ych?

Teraz mia³o przyjœæ najgorsze, ale nie z takiego powodu,

jak o tym g³osi pewien „dy¿urny historyk”, a za nim kilku in-

nych, ¿e napad na Hutê Pieniack¹ 28 lutego 1944 roku, by³

odwetem za zabicie dwóch esesmanów i w ten sposób z dwu-

znacznym podtekstem usi³uje siê mord pope³niony na wsi

usprawiedliwiæ. Wiemy ju¿, ¿e esesmani ginêli w walce, ale

kara za ich œmieræ nie dosiêgnê³a ¿o³nierzy w walce, lecz bez-

bronne polskie dzieci i kobiety.

Nie wytrzymuje krytyki tak¿e pogl¹d, ¿e we wsi byli sowiec-

cy partyzanci. Nie by³o ich ju¿ w czasie pierwszego napadu.

Oddzia³ sowiecki pod dowództwem Borysa Krutikowa ze

zgrupowania D. B. Miedwiediewa, przezornie, jakby uprze-

dzony, opuœci³ wieœ ju¿ 22 lutego. Do Huty Pieniackiej od-

dzia³ ten, oprócz broni automatycznej, przyniós³ rocznego

ch³opczyka znalezionego na progu jakiejœ chaty w wyr¿niê-

tym Hucisku, ssa³ pierœ martwej matki. To by³o 16 stycznia.

Potem dziecko sp³onê³o wraz z innymi. Partyzanci spotkali

te¿ dzieci polskie potopione w „Sinym Oku” i „Chowañcu”.

O zbli¿aj¹cym siê œmiertelnym zagro¿eniu wieœ zosta³a po-

informowana kilkakrotnie. Jednym z informatorów by³ ziêæ

niejakiego Karpluka - starosty wiejskiego z ¯arkowa. Zap³a-

ci³ za to straszn¹ cenê, zosta³ przez banderowców zamordo-

wany wraz z rodzin¹ - ale na ostatku. Musia³ patrzeæ na

œmieræ mêczeñsk¹ dzieci i ¿ony. By³a te¿ wiadomoœæ myl¹ca,

¿e to nie Ukraiñcy, lecz Niemcy maj¹ wkroczyæ do wsi, aby

dokonaæ rewizji broni. Razem z tym nadszed³ ze z³oczow-

skiego inspektoratu AK dziwny rozkaz, aby nie stawiaæ

64

background image

kto tylko by³ na celowniku, popêdzali ludzi w stronê koœcio-

³a, starej i nowej szko³y. Wkrótce mia³y one zap³on¹æ oblane

benzyn¹ razem z nimi. „Obok wejœcia (do koœcio³a) - pisze

dalej E. Gross - siedzia³a na œniegu m³oda kobieta z nowo-

rodkiem lub poronionym dzieckiem na rêku. Jej lament bu-

dzi³ litoœæ i wspó³czucie, lecz nikt siê ni¹ nie zajmowa³, nikt

nie reagowa³ na jej proœby, ¿eby j¹ ktoœ zabi³. Kona³a w mê-

czarniach...”

„Janek opiera³ siê, p³aka³, krzycza³ i za nic nie chcia³ iœæ - cy-

tuje inn¹ relacjê Andrzej Rybicki. - Wówczas rozwœcieczony

(ukraiñski) esesman chwyci³ Janka za nogi i z rozmachem ude-

rzy³ g³ow¹ ch³opca o naro¿nik domu. Jakiœ m³ody ch³opiec b³a-

ga³ i prosi³, ¿eby go puœcili. Pacyfikator uœmiechn¹³ siê zjadli-

wie i mach¹³ rêk¹: idŸ, wypuszczam. Ch³opiec obróci³ siê i chci-

a³ pobiec, ale esesman z du¿¹ si³¹ wbi³ mu bagnet w plecy.”

„Pod koœcio³em - pisze A. Rybicki - zgin¹³ dowódca samo-

obrony Kazimierz Wojciechowski. Jak mówi¹ œwiadkowie,

oblano go ³atwopaln¹ ciecz¹ i spalono.” (Nasz Dziennik

z dnia 09.01.2001): „¯ywa pochodnia p³onê³a na oczach wsi.

Wczeœniej jeszcze w domu zamordowano jego ¿onê i ukry-

waj¹cych siê ¯ydów. Riwa strzeli³a do zastêpcy dowódcy pa-

cyfikacji z polskiego wisa. Za sekundê tak¿e sama pad³a.”

Po strasznym zamordowaniu Wojciechowskiego rozpra-

wiono siê z reszt¹ domniemanych obroñców, którzy byli bez-

bronni. Wystrzelano ich co do jednego z karabinu maszyno-

wego na placu pod koœcio³em.

A w koœciele? „Do koœcio³a zganiano pierwsze ofiary - ze-

znaje przed Jolant¹ Woœ Stanis³aw Krawczyk. - SS-mani

w œnie¿nobia³ych kombinezonach upychali ludzi miêdzy ³aw-

kami. Przechodzili i uderzali po g³owach: trach, trach, trach.

Og³uszeni wpadali pod ³awki. Wówczas wganiano nastêp-

nych. Trzy warstwy dygocz¹cych cia³. Opary, s³odkawo-md³a

67

Josyp Kowycz, Myron Jkubowœkyj, Wo³odymyr Huziuk, Hry-

horij Szczerbatyj...” Niektóre z tych nazwisk s¹ znane od lat

krakowskiemu Instytutowi Pamiêci Narodowej prowadz¹ce-

mu œledztwo w sprawie opisywanej zbrodni. Znane te¿ jest

nazwisko dowódcy akcji: hauptsturmfuhrer (kpt.) Waffen SS

Siegfried Binz z 4 pu³ku policyjnego 14. Dywizji Waffen SS-

Galizien. Z opisu wynika, ¿e by³ niski i nosi³ okulary.

Wczeœniej pisa³em w Rycerzach ¿elaznej ostrogi: „Tragedia

wsi rozegra³a siê... w ci¹gu zaledwie siedmiu godzin...” Oto

wypowiedzi œwiadków, które zanotowa³ K. J. Dmytruk

w ksi¹¿ce Pid sztandarom reakcji i faszymu: Mieszkaniec Hu-

ty Pieniackiej Franciszek Kobylañski: „O œwicie w kierunku

wsi wystrzelili dwie rakiety. Nastêpnie rozpoczê³a siê strzela-

nina i do Huty Pieniackiej weszli faszyœci (¿o³nierze SS-Gali-

zien) i bandyci (upowcy). Wszystkich mieszkañców po 20-30

osób, w tej liczbie kobiety, starców i dzieci, spêdzili do sto-

dó³, zamknêli i podpalili. Kto ucieka³ - zabijali. W ten sposób

spalono ¿ywcem i zabito 680-700 osób.”

Mieszkaniec Huty Pieniackiej Wojciech Jasiñski: „Naj-

pierw czêœæ ludzi esesmani z dywizji SS-Ha³yczyna i bandyci

(upowcy) spêdzili do koœcio³a. PóŸniej grupami wyprowadza-

li i zapêdzali do stodó³, podpalali je i ludzie p³onêli ¿ywcem...

Gdy nas prowadzili z koœcio³a, toœmy widzieli, jak p³onê³y sto-

do³y, w których w niebog³osy strasznie krzyczeli nasi s¹siedzi.

Zrozumieliœmy, ¿e tak¿e i nas wiod¹, aby spaliæ ¿ywcem...”

Dodaæ nale¿y, ¿e wieœ zosta³a zajêta bez jednego wystrza³u

ze strony polskiej, co te¿ niema³o zdziwi³o „dywizyjników”,

którzy spodziewali siê du¿ego oporu. „To im doda³o odwagi

- zauwa¿a Edward Gross. - Wkrótce ca³a wieœ zosta³a zajêta.

We wsi zapanowa³ krzyk przera¿enia kobiet i dzieci. Ogieñ

po¿era³ coraz to nowe zabudowania...” By³ to „chrzest bojo-

wy” SS-Galizien! Napastnicy strzelaj¹c na oœlep do ka¿dego,

66

background image

do czekaj¹cego nas losu, a ból po naszych krewnych krwawi³

nam serca do tego stopnia, ¿e nie reagowaliœmy na bicie nas

kolbami i k³ucie bagnetami. S³yszeliœmy przy ka¿dym uderze-

niu: w¿e propa³a wasza Polszcza albo to jest wasza Polszcza.”

Pacyfikacja usta³a póŸnym popo³udniem. Wpierw dokoñczo-

no rabowania mienia i niszczenia. „Nastêpna ostoja polskoœci

na ziemi praojców znika³a w p³omieniach ognia i k³êbach dy-

mu”. Oko³o godziny 17.00 esesmani i banderowcy uformowali

kolumny marszowe i ze œpiewem odmaszerowali od Pieniak,

gdzie tamtejsi Ukraiñcy przygotowali dla nich bramê powital-

n¹” - a tymczasem „dooko³a le¿a³o pe³no ludzkich zw³ok,

w tym równie¿ zw³ok ma³ych dzieci, a „zwyciêzcy” przechodzi-

li obok nich z tak¹ obojêtnoœci¹, z jak¹ przechodzi drwal obok

k³ód drzewa po dokonanej przez niego œcince. Co najwy¿ej

któryœ z nich rzuci³ okiem na „pobojowisko”, by oceniæ „suk-

ces” Ukraiñskiej Powstañczej Armii nad Polakami w tej wsi.”

Po wyjœciu ze wsi esesmanów, banderowców oraz policjan-

tów z historycznych Podhorzec, na miejscu pozostali rizuni

i siekiernicy koñcz¹cy pl¹drowanie domostw. Z przekazu wy-

nika, ¿e prowodyrem tej czerniawy by³ Hryæko Szczerbatyj.

„Szczerbatyj da³ komendê... aby ci podpalali budynki. Wszy-

stko spalcie! ¯eby ¿aden kamyczek nie pozosta³.”

W 1981 roku w ksiêdze Post imeni Jaros³awa Ha³ana jest

szkic Requiem nad zamordowan¹ wsi¹ a w nim wywiad M.

Toporowskiego z H. Szczerbatym. On te¿ pisze: „I oto siedzê

naprzeciwko Hryhorija Szczerbatego, tego samego. Siedzê

i nie mogê oderwaæ oczu od r¹k, które polewa³y benzyn¹ bu-

dynki, od r¹k, które pali³y ludzi ¿ywcem.

Zewnêtrznie jest niby spokojny, ale zdradzaj¹ go wci¹¿ te

same rêce: przez ca³y czas w ruchu, zaciskaj¹ siê. Tak, on nie

zaprzecza: by³a w jego ¿yciu Huta Pieniacka, ale za inne

przestêpstwa odby³ ju¿ karê. Faktycznie wobec prawa

69

woñ krwi. Pobici mê¿czyŸni wnieœli w kocu rodz¹c¹ kobietê.

Po³o¿yli j¹ ko³o konfesjona³u. - Dzieci¹tko by³o ju¿ miêdzy

nogami matki...”

Czy chodzi o ten sam poród opisany przez A. Kormana?:

W nocy z 27 na 28 lutego 1944 r. Franciszkê Michalewsk¹

z domu Bernack¹... zaatakowa³y bóle porodowe i by³a przy

niej po³o¿na akuszerka. Esesmani wtargnêli do jej domu, wy-

prowadzili j¹ wraz z po³o¿n¹... doprowadzili do koœcio³a,

gdzie posadzili j¹ na stopniu o³tarza, a przy niej po³o¿n¹.

Gdy bóle porodowe przybiera³y na sile, a F. Michalewska

bardzo jêcza³a i zaczê³a rodziæ, podszed³ do niej esesman,

wyrwa³ z niej si³¹ dziecko, rzuci³ na posadzkê przed o³tarzem

i przygniót³ esesmañskim butem. W obronie chorej wyst¹pi-

³a po³o¿na. W odpowiedzi obydwie zosta³y zastrzelone

i ukraiñski esesowiec narzuci³ na nie bieliznê koœcieln¹.”

Przed koœcio³em podobnie jak w koœciele, dzia³y siê sceny

wrêcz dantejskie - zw³aszcza wówczas gdy rozdzielano rodzi-

ny, wyrywano dzieci matkom by je na oczach rodziców mor-

dowaæ, matki zaœ mia³y sp³on¹æ ¿ywcem osobno. „Mordercy

- pisze dalej E. Gross - po uporaniu siê z dzieæmi oblali

obiekt benzyn¹ i podpalili... Mimo ¿e ogieñ jeszcze buzo-

wa³... banderowcy uznali, ¿e ju¿ nikt siê z niego nie wydosta-

nie i odeszli. Poszli dalej „walczyæ o samostijn¹ Ukrainê.”

Dopala³ siê dzieñ apokalipsy, banderowcy wyrêczaj¹c ese-

smanów, wyprowadzali partiami ludzi z koœcio³a na kaŸñ.

„By³am w jednej z ostatnich grup dziewcz¹t, które wyprowa-

dzono z koœcio³a - pisze Wanda Kobylañska-Goœniowska. -

Widok, jaki ujrza³am po wyjœciu z koœcio³a by³ tak przera¿a-

j¹cy, ¿e parali¿owa³ wszystkie zmys³y - nie mog³am uwierzyæ

oczom i uszom. Naoko³o morze p³omieni i ciemne chmury

dymu oraz okropne wycie psów, ryk krów i sw¹d spalonych

cia³ ludzich i zwierzêcych. Nie mieliœmy ¿adnych z³udzeñ co

68

background image

posiada broñ i przechowuje ¯ydów... Napad by³ podobno ak-

tem samowoli oddzia³ów ukraiñskich dywizji SS-Galicja...

Wœród zgliszcz piêtrz¹ siê stosy trupów, zbitych w jedn¹ ma-

sê. W jednej ze stodó³ stoi tam prawie jednolita masa oko³o

80 zwêglonych trupów. Wedle zgodnej opinii ocala³ych œwiad-

ków mordu, napastnicy mordowali ofiary w sposób bestialski,

wœród objawów o jakich siê czyta w opisach praktyk najdzik-

szych plemion. Wiêc dzieciom ¿ywcem rozpruwano brzuchy,

rozbijano g³owy o s³upy kamienne, itp. Spêdzonych w kaplicy-

koœció³ku mê¿czyzn, mordowano przy akompaniamencie

tamt. harmonium. Gdy „bohaterzy” wracali po akcji przez

wieœ Pieniaki, tamtejsza ludnoœæ ukraiñska wystawi³a im bra-

mê triumfaln¹ i oklaskiwa³a.” Nie wszystkim jednak Ukraiñ-

com to siê podoba³o, ostro potêpi³ mord ludnoœci polskiej pa-

roch cerkwi NMP w Choroœcie Starym o. Iwan Doruk, ksi¹dz

greckokatolicki. Na kazaniu wezwa³ wiernych do opamiêta-

nia. Jeszcze tej samej nocy zjawi³a siê na plebanii bojówka SB

OUN aby pozbawiæ duchownego ¿ycia strza³em w ty³ g³owy.

Zapytana po wojnie w sprawie wspólnego napadu „dywi-

zyjników” i upowców na Hutê Pieniack¹, Julia £uæka, ¿ona

O. £uækiego, który w tym czasie by³ atamanem w UPA, prze-

to ca³¹ sprawê zna³a dok³adnie, bez zastrze¿eñ opowiedzia-

³a: „Likwidacja spokojnych polskich mieszkañców przez

OUN-UPA - to jedn¹ z najciê¿szych zbrodni ukraiñskich na-

cjonalistów”. Przyzna³a tak¿e: „Gdy rozpoczê³y siê akcje - li-

kwidowano wówczas wszystkich polskich mieszkañców nie

wy³¹czaj¹c starców, dzieci i chorych... Huta pieniacka nie by-

³a pod tym wzglêdem ¿adnym wyj¹tkiem. Nie by³a te¿ wyj¹t-

kiem, gdy idzie o wspó³dzia³anie w zbrodni UPA z esesma-

nami dywizji SS-Ha³yczyna...”

Reporta¿ filmowy „SS w Wielkiej Brytanii” spowodowa³,

¿e tak¿e spo³eczeñstwo dowiedzia³o siê o tym, i¿ G³ówna Ko-

71

Szczerbatyj jest czysty. A wobec ludzi spalonych i ¿ywych?”

Badacze polscy, m.in. A. Korman, oceniaj¹, ¿e masakry

uniknê³o zaledwie 161 osób - lub nieco wiêcej. Z tego 49

osób, które wczeœniej opuœci³y Hutê, 15 osób ocala³o na wie-

¿y koœcielnej, 7 - w piwnicach koœcio³a, 1 w piwnicy szkolnej,

61 osób w schronach uprzednio przygotowanych, 19 w innych

kryjówkach i 9 w wyniku desperackiej, szczêœliwej ucieczki.

I ta ocala³a garstka, wraz z Polakami z okolicznych sió³,

których jeszcze nie wyr¿niêto, przyst¹pi³a do pochówku.

„Gdy przybyliœmy - pisz¹ Bronis³aw Jab³oñski i Antoni

Or³owski z Huty Werchobuskiej - to zobaczyliœmy straszliwy

obraz tej wsi, dopala³y siê domy, na polach i ogrodach mo¿-

na by³o spotkaæ le¿¹cych ludzi starych i m³odych, mê¿czyzn

i kobiety, bardzo to strasznie wygl¹da³o... ma³e dzieci by³y

pozawieszane na p³otach i le¿a³y z rozmia¿d¿onymi g³owa-

mi... na œniegu, który by³ przesi¹kniêty krwi¹...”

Do pochówku wykorzystano do³y po wapnie, które u¿yto

do budowy koœcio³a i szko³y. Wyœcielono je s³om¹ i pouk³a-

dano na niej zw³oki lub tylko ludzkie, zwêglone cz¹stki, przy-

kryto je te¿ s³om¹, przysypano podolskim czarnoziemiem. Ile

ich by³o? Niepe³ny wykaz nazwisk ustalony przez Stowarzy-

szenie Upamiêtnienia Ofiar Zbrodni Ukraiñskich Nacjonali-

stów wskazuje na 800 osób. Wykaz niepe³ny, jest wci¹¿ uzu-

pe³niany. Mo¿na siê spodziewaæ, ¿e siêgnie on liczby 1000

osób a nawet wiêcej.

W³adze konspiracyjne Polskiego Pañstwa Podziemnego

ustali³y i poda³y do publicznej wiadomoœci w „Przegl¹dzie Ty-

godniowym” (10-17 marca 1944), ¿e: „Autorem tragedii by³

komendant posterunku policji ukraiñskiej w Podhorcach, za-

wziêty wróg polskoœci. Drêczy³a go obronna postawa polskiej

ludnoœci Huty, wobec której wszelki zamach skazany by³ na

niepowodzenie, u¿y³ zatem podstêpu i... doniós³, ¿e ludnoœæ

70

background image

K. J. Dmytruk, Pod sztandaramy reakcji i faszyzmu, Kyjiw 1976;

Edward Gross, Zbrodnie Ukraiñskiej Powstañczej Armii, G³ogów

1999; Aleksander Korman, Nieukarane zbrodnie SS-Galizien z lat

1943-1945. Chodaczków Wielki, Huta Pieniacka, Podkamieñ, Wicyñ

i inne miejscowoœci, Londyn 1990; Wiktor Poliszczuk, Gorzka Praw-

da. Zbrodniczoœæ OUN-UPA (SpowiedŸ Ukraiñca), Toronto - War-

szawa - Kijów 1995; Edward Prus, Rycerze ¿elaznej ostrogi. Oddzia³y

wojskowe ukraiñskich nacjonalistów w okresie II wojny œwiatowej,

Wroc³aw 2000; Tomasz Kunzek, Przewodnik po województwie tarno-

polskim, Tarnopol b. D. W.; Wasyl Weryha, Dorohamy druhoji œwi-

towoji wijny. Lehenda pro uczast Ukrajinciw w Warszawœkomu po-

wstani 1944 r. ta pro Ukrajinœku Dywiziju „Ha³aczyna”, Toronto

1980; M. Toporowœkyj, Reqiem nad ubytym se³om, Post im. Jaros³a-

wa Ha³ana, knyha 8, Lwów 1981.

73

misja Badania zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu od

lat prowadzi œledztwo w sprawie Huty Pieniackiej - i na tym

sprawa siê koñczy. Jak dot¹d nie poci¹gniêto do odpowie-

dzialnoœci s¹dowej, poza b. ZSRR, ¿adnego ukraiñskiego

esesmana - nawet spoœród tych, co byli wczeœniej w UPA,

a teraz mieszkaj¹ w Polsce.

Dotychczas przes³uchano 120 œwiadków huteñsko-pieniac-

kiej masakry, ustalono 60 osób poszkodowanych. Tyle œledz-

two, wprawdzie rozpoczête ju¿ w 1944 roku. Œledztwem tym

kierowa³ z Warszawy dr Jacek E. Wilczur, ale po jego odej-

œciu z G³ównej Komisji wyraŸnie przycich³o. Teraz, po nag³o-

œnieniu przez Anglików, o¿y³o na nowo. Materia³y zbrodni,

choæ skrzêtnie zacierane i niszczone, s¹ jeszcze w archiwach

ukraiñskch, ale nie mo¿na na nie liczyæ. W³adze ukraiñskie

ukry³y je przed okiem polskich (i nie tylko polskich) badaczy,

a Polacy nie protestuj¹, wol¹ uniki albo udawanie, ¿e siê zga-

dzaj¹ z opiniami w³asnych fa³szerzy udaj¹cych „profesjonal-

nych historyków”. Jak dziesiêæ lat temu w tyg. „Tak i Nie” pi-

sa³em o mordzie pope³nionym przez wojaków SS-Galizien

na mieszkañcach Huty Pieniackiej, wtedy odezwa³ siê z Ka-

nady Wasyl Weryha - b. podoficer tej jednostki, a teraz se-

kretarz generalny Œwiatowego Kongresu Wolnych Ukraiñ-

ców. Absolutnie zaprzeczy³ obecnoœci 4 pu³ku SS-Galizien

w Hucie Pieniackiej - wiêcej, zagrozi³ s¹dem za rzekome

znies³awienie. Wsparli go w nagonce na autora Rycerzy ¿ela-

znej ostrogi niektórzy polscy politycy i publicyœci, którzy rów-

nie¿ dziœ graj¹ pierwsze skrzypce. Teraz, po emisji filmu J.

Hendy’ego, po dowodach zaprezentowanych przez licznych

badaczy i po podaniu ich jako niepodwa¿alnych, w œwiato-

wych mediach, Weryha nie by³by w stanie ju¿ zaprzeczaæ

i groziæ. Dlatego przezornie milczy. Milcz¹ te¿ ci dobrodije

SS-Galizien, którzy przyczaili siê w Polsce.

72

background image

NIEZ£OMNI

„Niez³omni”, „chluba narodu polskiego”, „legenda Kre-

sów”, „ostatni rycerze kresowych stanic” - to ró¿ne okreœle-

nia nadawane polskim nieletnim ¿o³nierzom Armii Krajo-

wej - Szarych Szeregów walcz¹cych z tzw. UPA w obronie

zagro¿onej rzezi¹ ludnoœci polskiej. Kresow¹ walk¹ obron-

n¹ 12-17-letnich dzieciaków nie s¹ usatysfakcjonowane tyl-

ko samozwañcze „autorytety moralne”, maj¹ce z polskoœci¹

tyle wspólnego, co druhowie Szarych Szeregów z nazistow-

sk¹ UPA.

Ile kalumnii, ile pomyj wylali na nich ró¿ni Jeziorañscy,

Kuroniowie, Michniki i inni - tylko za to, ¿e ci prawdziwi po-

tomkowie „rycerzy spod kresowych stanic” nie dali siê bez-

karnie upowcom pozarzynaæ i nie pozwolili im te¿ r¿n¹æ swo-

ich rodzin na 362 „sposoby”, dok³adnie opisane przez Ale-

ksandra Kormana w ksi¹¿ce Stosunek UPA do Polaków na

ziemiach po³udniowo-wschodnich II Rzeczpospolitej (Wro-

c³aw-Nortom 2002).

Wszyscy ci NIEZ£OMNI zas³u¿yli na wieczn¹ chwa³ê

i wdziêcznoœæ wszystkich Polaków w takiej samej mierze, tak

dziœ darz¹ ich wdziêcznoœci¹ i b³ogos³awi¹ Polacy-wygnañcy

z Wo³ynia i Ma³opolski Wschodniej, zwanej dziœ umownie

„Zachodni¹ Ukrain¹”.

Wyrazy tej wdziêcznoœci druhowie stanicy z Doliny Seretu

(o nich bowiem mowa) doznaj¹ co dzieñ od ocala³ych rodzin

i ich potomków - albowiem kresowoœæ jest dziedziczna, a pa-

miêæ o rzeziach UPA wci¹¿ ¿ywa - i nie przes³oni¹ jej ró¿ne

„sztuczki” ukrainerów i tych „wyciszaczy”, którym milsza jest

krew ¿ydowska i ukraiñska ni¿ serdeczna krew narodu, który

ich karmi. W normalnym pañstwie ka¿dy z tych panów ju¿

75

74

Znaczek Krêgu Ziemi Za³ozieckiej Stow. Szarych Szeregów.

background image

zaœ zawiadamiali nastêpnych. W taki „koronkowy” sposób

w bardzo krótkim czasie ca³y oddzia³ (lub okreœlona grupa)

stawa³ w szyku bojowym w wyznaczonym miejscu. Aby ten

system móg³ byæ naprawdê sprawy i skuteczny, ka¿dy druh

wychodz¹c z domu zostawia³ wiadomoœæ, u kogo lub gdzie

jest. Tak by³o te¿ w pamiêtnym dniu 29 grudnia A.D. 1944.

Zbiórka w pe³nym sk³adzie dru¿yny odby³a siê u zbiegu

ulic Zborowskiej i Nadrze¿nej na placu przed plebani¹ grec-

kokatolick¹, któr¹ Sowieci zamienili na szpital. Wraz

z nadbiegaj¹cymi, zdyszanymi druhami nadci¹ga³y sanie.

W koñcu zebra³o siê tego kilkanaœcie par, na które zaczêto

³adowaæ ciê¿ki sprzêt - przede wszystkim dwa cekaemy

z workami taœm pe³nych naboi.

Nikt nie zna³ celu alarmu, ale ka¿dy siê domyœla³, ¿e to nie

mog¹ byæ æwiczenia. Œwiadczy³y o tym powa¿ne miny dowód-

ców („podlotków”): Stacha Bosakowskiego, Micha³a Wnu-

ka, Tadzika Topornickiego i JóŸka Lincmajera. Nie by³o ks.

Franciszka Bajera - co niektórych dziwi³o, bo w ka¿dej po-

wa¿nej sytuacji by³ on zawsze, co dodawa³o otuchy i odwa-

gi… Zjawi³ siê w ostatniej chwili na czele konnego zwiadu

Mietek Dec - „Dziryt”. W zwiadzie by³o tylko czterech dru-

hów: „Grot”, „Czarny”, „List” i „Zryw”. Ci znali zadanie

i cel wyprawy, wiêc pogalopowali ku zborowskiej rogatce

w kierunku na Troœcianiec Wielki i Olejów.

Na czele zmobilizowanych pod przymusem furmanów po-

ganiaj¹cych w³asne konie jecha³ Hryæ Czapelski. Cz³ek po

piêædziesi¹tce, a zatem „podlotek”, koœcisty i ponury, z su-

miastymi w¹sami zwisaj¹cymi a¿ do krañca podbródka - typ

kozaka z obrazu Ilii Repnina. Jako ju¿ leciwy wdowiec poœlu-

bi³ m³odziutk¹ Genê Skorobohat¹, pannê pulchn¹ jak pie-

rzyna i czarn¹ niby smo³a - ale biedn¹, a Hryæ by³ gospoda-

rzem majêtnym. Na niewiele to bogactwo obojgu siê zda³o,

77

dawno je¿eli nie spogl¹da³by spoza krat na œwiat Bo¿y, to zo-

sta³by banit¹.

Stanica z Doliny Seretu to miasteczko Za³oŸce, które

w czasie po¿ogi wch³onê³o Polaków z okolicznych wsi pol-

skich, którzy unieœli g³owy spod hajdamackiego topora. Tych

nieszczêsnych okaleczonych fizycznie i moralnie, z których

ka¿dy ju¿ utraci³ kogoœ z najbli¿szych, ochrania³a setka za³o-

zieckich „ranców”, mileñskich „orlików”, reniowskich „so-

kol¹t” i troœcianieckich „krogulców”. I to w³aœnie oni, je¿eli

nie z³otymi zg³oskami, to w³asn¹ krwi¹ wpisywali siê do Ksiê-

gi Chwa³y, „gdzie bohaterów spis”. Rozpaczliwa obrona Mil-

na, zwyciêski bój pod Panasówk¹ i Perepelnikami. To za tê

walkê wszyscy druhowie zorganizowani w III Rzeczpospoli-

tej w Kr¹g Ziemi Za³ozieckiej zostali Kawalerami Krzy¿a

Niez³omnych i Z³otej Honorowej Odznaki Obroñców Pol-

skiej Ludnoœci na Kresach Po³udniowo-Wschodnich II RP.

Perepelniki to rodzinne gniazdo Maryli Wolskiej i Beaty

Obertyñskiej. Co te nazwiska znacz¹ dla polskiej literatury,

wiedz¹ nawet redaktorzy „Gazety Wyborczej”.

Niez³omni dowodzili: por. AK Mieczys³aw Pytlik „Jod”

i kapelan AK ks. Franciszek Bajer - „Szymon” oraz podofi-

cerowie: Jêdrzej Dubrawski, Stanis³aw Bosakowski, Tadeusz

Topotnicki, Józef Lincmajer. Ka¿dy z nich ju¿ odszed³ na

wieczn¹ wartê.

Perepelniki, Panasówka - to miejsca, które wesz³y ju¿ do

harcerskiej legendy. Dziœ w³aœnie rzecz o Perepelnikach.

System alarmowy, choæ nadzwyczaj prosty, dzia³a³ w Za-

³oŸcach niezawodnie. Ka¿dy z druhów poderwany na nogi

has³em alarmowym przez „go³êbiarzy” (goñcy), którymi byli

najm³odsi „zawiszacy”, jak: Zdzich Kalinowski, Jaœko Haw-

ryszczak, Adaœko Kwaœnicki, Bronio Najwer. Ka¿dy z nich

mia³ obowi¹zek powiadomiæ dwóch najbli¿szych druhów, ci

76

background image

tylko chytre lisy i czujne borsuki, zb³¹kane, ci¹gle g³odne

wilki, ale przede wszystkim upiory - siromachy, boginki-dia-

blice oraz inne duchy nieczyste, które nie zawsze ustêpowa-

³y z drogi cz³owiekowi kreœl¹cemu w ich stronê znak krzy¿a.

Na szczêœcie by³ dzieñ i zima, przeto by³o widno i wszystko

tonê³o w bieli przejrzystej, a drzewa i krzewy nie mia³y liœci,

co dawa³o wiêcej œwiat³a i niwelowa³o ponuroœæ miejsca.

Wreszcie oddzia³ dotar³ do miejsca, które by³o prawie p³a-

sk¹ kotlin¹ wœród pofa³dowanych gêsto wzgórz Miodoborów

broni¹cych do niej dostêpu. Wys³any tu „Dziryt” ze zwiadem

zdo³a³ dogadaæ siê z za³og¹, wiêc nie by³o ju¿ ¿adnych k³opo-

tów z podejœciem do samolotu. Samolot by³ bombowcem

dwuœmig³owym wyposa¿onym bodaj¿e w dwa (lub trzy) ciê¿-

kie karabiny maszynowe, które po krótkiej naradzie pospie-

sznie zaczêto wymontowywaæ.

Zimowy dzieñ szybko mija³, s³oñce schodzi³o ju¿ w dó³ po

lazurowym podolskim niebosk³onie gdzieœ za Markopolem

i wszyscy wiedzieli, i¿ przyjdzie spêdziæ tu mroŸn¹ i bardzo

niebezpieczn¹ noc. Dowódca za³ogi samolotu, „sojusznik”

o dziecinnym wygl¹dzie, oœwiadczy³, ¿e wys³a³ swojego nawi-

gatora do Perepelnik z nadziej¹, ¿e znajdzie tam pomoc. Mi-

nê³o jednak ju¿ kilka godzin, a wys³any ¿o³nierz gdzieœ siê za-

podzia³, nie wraca³, co samo przez siê by³o niepokoj¹ce.

Prawie natychmiast jego œladem pod¹¿y³ trzeci pluton ope-

racyjny pod dowództwem Urbanka Czajkowskiego - „Rabe-

go”; powróci³ ju¿ noc¹ przynosz¹c na skleconych naprêdce

noszach zmasakrowane zw³oki nawigatora. Dostrze¿ono je

wisz¹ce na konarze lipy rosn¹cej przy dzwonnicy cerkiewnej.

Kto dokona³ tej zbrodni, nale¿a³o siê domyœlaæ: banderowcy,

innej niszcz¹cej si³y w ca³ej okolicy nie by³o, a zatem ju¿ s¹

i to bardzo blisko, zwietrzyli krew zranionej zwierzyny i licz¹

na ³atw¹ zdobycz…

79

skoñczyli w ko³chozie zagnani doñ „z wolnej i nieprzymuszo-

nej woli” przez bolszewików.

Czapelski chlubi³ siê, ¿e jego ród wywodzi siê z wolnych

kozaków, którzy pod Sahajdacznym razem z Lachami pod

Chocimiem gromili Turków. Za obrazami œwiêtych trzyma³

stare pergaminy opatrzone woskowymi pieczêciami; by³y to

potwierdzenia wolnicy dla familii Czapelskich. Teraz jeden

z nich pogania³ trochê przychudawe konie i powtarza³, ¿e „ta

wojna” jest bezsensowna, a Rusini nie maj¹ racji wolnego by-

tu bez Polaków. „¯yliœmy wspólnie setki lat - powtarza³ -

a teraz z³e moce chc¹ nas rozdzieliæ. Banderowski szatan

zmówi³ siê z hitlerowskim i stalinowskim diawo³em i wspól-

nie siej¹ ogieñ, zadaj¹ œmieræ i wyciskaj¹ ³zy”.

Kawalkada sañ minê³a w³aœnie Troœcianiec, kieruj¹c siê

wprost na Perepelniki. Nieca³y kilometr od Troœciañca po-

wróci³ ze zwiadu „Dziryt” melduj¹c, ¿e „droga wolna”. Wte-

dy dopiero powiadomiono ca³oœæ, ¿e celem wyprawy jest w³a-

œnie wieœ Perepelniki, a w³aœciwie obszerna kotlina, gdzie

mia³ przymusowe l¹dowanie samolot wojskowy z siedmioma

cz³onkami za³ogi na pok³adzie, którego nale¿a³o ochroniæ a¿

do przybycia (ze Lwowa) mechaników.

Istnia³o bowiem uzasadnione podejrzenie, ¿e banderowcy

z UPA zechc¹ wymordowaæ za³ogê samolotu, a sam samolot

zniszczyæ albo przyw³aszczyæ. Dziœ wiemy, ¿e ówczesnym sze-

fem sztabu okrêgu wojskowego „£ysonia” by³ W³odzimierz

Jakubowœkyj - „Bondarenko” - dyplomowany lotnik z pol-

skiej szko³y orl¹t.

Dodaæ nale¿y, ¿e okolice Perepelnik by³y pe³ne jarów

mrocznych, zdradliwych wykrotów, niespodziewanych jam

i pu³apek, w których niejeden œmia³ek ju¿ pob³¹dzi³ i nieŸle

najad³ siê strachu - zw³aszcza ciemn¹, bezgwiezdn¹ noc¹.

Opowiadano, ¿e w tych urwiskach siedliska swoje maj¹ nie

78

background image

Tak bywa³o zawsze i wszêdzie, gdzie dzia³a³a UPA. Podsta-

rza³e „pidsidki” sz³y w milczeniu, milcza³ te¿ las „jak zaklêty”

pe³en druhów… Banderowcy byli ju¿ blisko. Toñko S¹siadek

- „Zamek” przysiêga³, i¿ widzia³ jak niektórzy z nich mieli dy-

mi¹ce skrêty w zêbach albo ssali cygarniczki wyrabiane po

wsiach podolskich masowo z wiœniowego drzewa.

Rozleg³ siê raptowny jazgot palby „rabców”. Najg³oœniej

dudni³y ciê¿kie kulomioty wymontowane z samolotu, terko-

ta³ zawziêcie niemiecki karabin maszynowy, grzmia³y erkae-

my, parska³y automaty. Sta³o siê to, co ³atwo by³o przewi-

dzieæ: wyprostowani dot¹d rzezañcy i kolije zaczêli siê

chwiaæ, krêciæ niby zamotyleczone owce i s³aæ pole pokotem.

Wrzaski nape³ni³y powietrze, okrzyki „hura”, „hura” miesza-

³y siê z jakimœ skowytem i przekleñstwami. Najg³oœniej rycza³

byczym basem pop perepelnicki trzymaj¹c wyci¹gniêty wyso-

ko nad g³ow¹ trójramienny znak - ni to krzy¿, ni to tryzub:

Isuse Synu Bo¿yj, spasaj Twojich rabiw! Smert’ Lacham, ¯y-

dam i Moskalam!

Wczeœniej ów pop na proœbê „szacownych miejscowych

obywateli” wdzia³ szaty liturgiczne i wzorem swoich poprze-

dników z czasów hajdamacczyzny, petlurowszczyzny, a tak¿e

doby najnowszej pokropi³ na s³awu i œwiatoje di³o przyniesio-

ne do œwi¹tyni narzêdzia mordu: no¿e, siekiery, wid³y. Te

w³aœnie „narzêdzia” trzymali dziœ w rêku hajdamacy. Pop zaœ

nieustannie grzmia³ tubalnie: smert’ Lacham, ¯ydam i Mo-

skalam! Matir Bo¿a spasy mene - to by³ ju¿ jêk beznadziejnej

rozpaczy, bo popa w udo ugodzi³a polska kula. Ten sam jêk

powtórzyli inni i po chwili ju¿ ca³e zaœnie¿one pole jêcza³o.

Ten jêk by³ osobliwym has³em do odwrotu. Bez³adna masa

zaczê³a siê cofaæ, czasami chy³kiem, czasami otwarcie ile si³

w nogach rzucaj¹c do ty³u granaty, które wybucha³y nie wy-

rz¹dzaj¹c nikomu ¿adnej szkody. Banderowcy mieli te¿

81

Harcerze niezw³ocznie zaryglowali dojœcia do kotliny,

których zreszt¹ nie by³o wiele, a przede wszystkim ubezpie-

czyli dwa wiêksze w¹wozy krête niby wê¿e od strony Harbu-

zowea i kierunku Manajowa. St¹d przede wszystkim spodzie-

wano siê natarcia upowców. Tutaj na wysuniêtej pozycji

tkwili z „tale¿uwami” druhowie „Stró¿” i „Ciupaga”, obok

„Kos”, „Leszczyna” i najm³odszy „£opieñ” - a nieco z lewa

druh „Buk” z szybkostrzelnym kulomiotem niemieckim…

Warty zmienia³y siê co godzinê, aby siê ogrzaæ przy ogni-

skach roznieconych i zupe³nie ukrytych przed nieprzyjaciel-

skim okiem w wykrotach. Gdy niebo zaró¿owi³o siê nad Tro-

œciañcem i zza widnokrêgu wyjrza³ wyspany dysk s³oñca, od

Perepelnik oderwa³o siê skokiem trzech jeŸdŸców - bande-

rowski patrol. Pêdzili na ³eb, na szyjê w stronê zaryglowane-

go w¹wozu, ale nie dotarli, zatrzymali siê w doœæ przyzwoitej

odleg³oœci od za³ozieckich „rabców”. Tu zaczêli siê krêciæ,

wywijaæ konne m³yñce - wyraŸnie nie wiedzieli, co dalej po-

cz¹æ. Wreszcie zawrócili odprowadzani milczeniem druhów.

Milcza³y tak¿e las i wzgórza rozleg³e w trwo¿nym oczekiwa-

niu na maj¹ce nast¹piæ wypadki…

S³oñce sta³o ju¿ wysoko na niebie, gdy pierwsza „³awa”

UPA ostrzeliwuj¹c siê ruszy³a do natarcia. Upowcy nie posu-

wali siê chy³kiem, skokami, szli wyprostowani strzelaj¹c

z rzadka fantazyjnie „z biodra”, jak kowboje z amerykañ-

skich westernów. Micha³ Wnuk „podlotek”, obserwuj¹c ich

przez polow¹ lornetkê dostrzeg³, i¿ nie wszyscy mieli broñ

paln¹, dlatego palba by³a tak rzadka. To „mrowie luda” by³o

uzbrojone wielorako, w wiêkszoœci w wid³y i siekiery. Jak siê

wkrótce okaza³o, byli to okoliczni ch³opi z wiejskiej bande-

rowskiej „samoobrony” - pomocniczej, paramilitarnej for-

macji UPA, zmobilizowani do jednorazowej akcji, aby po

niej „rozbroiæ siê” i wieœæ ¿ywot „spokojnych pidsidków”.

80

background image

Ten monolog æwika „niezabudka” zapamiêta³a s³owo

w s³owo, bo „W³adek mówi³ to bardzo powa¿nie, jakby ze

smutkiem” - wspomina. Stacha dopiero póŸniej przeczyta³a

opowiadanie Zofii Kossak opisuj¹ce wydarzenie, które mia-

³o miejsce pod Zadwórzem, a które druhowi „Turcie” by³o

od niedawna znane. Opowiadanie to czytano wieczorem

wspólnie przy kaganku w domu Czajkowskich. Czyta³ je Mi-

cha³ Paw³owski - „Len” - orlik mileñski, który robi³ to najle-

piej ze wszystkich zebranych. Ka¿dy jednak pamiêta³ zdanie:

PRZECHODNIU, ID OPOWIEDZ… Po latach ten spar-

tañski napis pojawi³ siê na cmentarzu u stóp Monte Cassino:

Przechodniu powiedz Polsce ¿eœmy polegli wierni w jej s³u¿bie.

Obaj druhowie „Tuc” i „Turta” zmarli z up³ywu krwi i zim-

na - z t¹ ró¿nic¹, ¿e „Tuc” kona³ bardzo d³ugo i odchodzi³

z tego œwiata na wieczn¹ wartê œwiadomie, z wiar¹, ¿e Dobry

Bóg da mu Polskê w Niebiesiech, gdzie bêdzie Seret, Za³oŸ-

ce, Lwów, Tarnopol, Podkamieñ, Krzemieniec.

Znowu nadesz³a mroŸna noc z 30 na 31 grudnia A.D. 1944.

Nad w¹wozem szala³a zamieæ. T³uk³y siê siromachy i skrzy-

pia³y brzozy, jêcza³y ga³êzie leszczyny, jakby o coœ prosi³y.

Zapewne dusze potêpione b³aga³y ¿ywych o pacierz. Wicher

wdziera³ siê nachalnie do w¹skich parowów i rozrzuca³ bru-

talnie ogniska, które natychmiast gas³y. By³a to straszna noc,

noc mrozów i duchów, najgorzej, ¿e nie mo¿na by³o spaæ, na-

wet siê zdrzemn¹æ na krótk¹ chwilê. W tak¹ siarczyst¹ pogo-

dê sen oznacza³ œmieræ…

Wczesnym œwitem znowu zajazgota³y granaty, widocznie

upowcom przyby³o „derkaczy”. Tym razem banderowcy usi-

³owali ugodziæ samolot - co im siê w koñcu uda³o. Bombowiec

zap³on¹³, aby nastêpnie z og³uszaj¹cym hukiem eksplodowaæ.

Nikt jednak ani z za³ogi samolotu, ani z tych, co przyszli j¹

wspieraæ, nie odniós³ szwanku. Mo¿na to by³o uznaæ za cud.

83

w Perepelnikach jeden granatnik, nazywany przez nich „der-

kaczem”, który w pewnym momencie rozpocz¹³ ostrza³ pol-

skich pozycji. Jeden z granatów pad³ blisko druha „Tuca”,

pogruchota³ mu nogi i rozp³ata³ brzuch. „Tuc” jednak ¿y³,

a powiadomiony o nieszczêœciu jego brat „Raby” pad³ ze-

mdlony „jak badyl œciêty kos¹”. Druhnom Toni Góral i Oli

¯arów, które by³y „niezabudkami” (pielêgniarkami), uda³o

siê odci¹gn¹æ rannego z bezpoœredniego pola ostrza³u

i umieœciæ w bezpiecznym, zacisznym miejscu os³oniêtym

przed mroŸnym wichrem przy sêkatej brzozie i na kupie ga-

³êzi smrekowych. Albin „Tuc” na widok „Ziuka” spoconego

od nieustannej gonitwy (pe³ni³ dziœ funkcjê „oficera ³¹czni-

kowego”) wyszepta³ bladymi wargami: - To ju¿ koniec! Jak

znajdê siê w niebie, to bêdê orêdowa³ za wami wszystkimi, za

Polsk¹. Œwiêtemu Piotrowi powiem, ¿e my wszyscy tu na zie-

mi „co nasze Polsce oddamy”.

Od³amki banderowskiego granatu zrani³y te¿ œmiertelnie

W³adka Bucznego - „Turtê”, który by³ w harcerstwie æwi-

kiem. Ten najwyraŸniej umiera³ w „lazarecie” harcerskim

na kêpie szpilek sosnowych pod go³ym niebem podolskim

na rêkach sp³akanej „niezabudki” Stachy Szad³owskiej. -

Pamiêtasz - powtarza³ z wysi³kiem - przysiêgê harcersk¹?

Ja pamiêtam i dzisiaj dopiero uœwiadomi³em sobie: kim je-

steœmy i dla kogo walczymy w tak wielkim osamotnieniu.

Ks. Franciszek mówi³ prawdê, ¿e wszyscy zapadliœmy na

œmierteln¹ chorobê, która zwie siê: Najjaœniejsza Rzeczpo-

spolita Polska. Czym ró¿nimy siê my, druhowie polskich

plutonów operacyjnych Tajnej Organizacji Harcerskiej, od

m³odocianych herosów, którzy ze swoich m³odych cia³ u³o-

¿yli przed laty barykadê i os³onili ni¹ w¹wóz, podobny do

naszego, tylko pod Zadwórzem - lwowskimi Termopilami?

Czym?

82

background image

Na przera¿onych, pijanych kolijów natarli kozacy doñscy

z Podkamienia. Z chrzêstem i œwistem spadaj¹cych w ciosach

szabel, z rykiem dziesi¹tków gardzieli Doñcy przebili na wy-

lot pierwsze, tylne szeregi banderowców i wpadli w sam œro-

dek ludzkiego k³êbowiska. Do akcji te¿ wesz³y s³ynne taczan-

ki - wynalazek prowodyra anarchistów - Nestora Machny.

Taczanka to lekki, lecz silny wóz czteroko³owy zaprzê¿ony

w trójkê koni. Na tym wozie pêdz¹cym z szybkoœci¹ wichru

znajdowa³ siê ciê¿ki karabin maszynowy z diabelnie odwa¿n¹

za³og¹. Taczanka wpad³a brawurowo w ci¿bê upowców i sie-

k³a niemi³osiernie na wszystkie strony k³ad¹c pokotem wszy-

stko, co siê tylko porusza³o. Upowcy zupe³nie pog³upieli,

zmienili kierunek ucieczki w stronê harcerskich pozycji. Po-

wsta³a sytuacja niezwyk³a, polskie kule nie nad¹¿a³y kosiæ

pchaj¹cych siê bez³adnie z ob³êdem strachu w oczach rizu-

nów.

Jakiœ amok, wrêcz szaleñstwo ogarnê³o obie walcz¹ce stro-

ny. Harcerze wrzeszczeli, jakby ich kto ze skóry obdziera³

wykrzykuj¹c nazwy wyr¿niêtych przez UPA najbli¿szych

miejscowoœci: za Bukowinê, za Kamionkê, za Gontowê, za

ca³e Milno, za Bezezowicê, za Ihrowicê, za Ko³odno…

Perepelniki - to totalny i trochê niespodziewany pogrom

banderowców - a w³aœciwie, powtórzmy - niewyszkolonych

ch³opów ukraiñskich, którym zachcia³o siê podrzynaæ gard³a

„polskim szczeniêtom”. Ale nie by³y to ju¿ „szczeniaki” wy-

straszone i nieœmia³e, lecz najprawdziwsze „m³ode lwy, or³y

i soko³y” przywyk³e do walki z okrutnym przeciwnikiem.

Noc¹ i wczesnym rankiem dnia nastêpnego ounowcy ze-

brali z pola walki poleg³ych kompanów i pochowali w pêka-

tym jak cerkiewna wie¿a-bania kurhanie pod wysokim, brzo-

zowym krzy¿em z napisem: Spit’ ch³opci spokijno. Œwia-

szczennik, który b³ogos³awi³ siekierników na peremohu, teraz

85

Zniszczenie samolotu poderwa³o banderowców do nowe-

go natarcia, ale i ono siê za³ama³o, choæ z wielkim trudem,

zosta³o odparte; znowu zaczerni³o siê bia³e przedpole kufaj-

kami, ko¿uchami i baranicami, a ³abêdzi puch pokraœnia³ du-

¿ymi plamami œwie¿ej ludzkiej krwi. W æmie nacieraj¹cej

czerniawy nie by³o ju¿ popa, stchórzy³.

Nie zdo³a³y jeszcze ostygn¹æ rozgrzane do czerwonoœci lu-

fy, gdy oto atamani ponownie rzucili ludzkie mrowie do

szturmu. Pó³kolista nieprzyjacielska æma nie przemieszcza³a

siê ju¿ w pozycji wyprostowanej, tylko pe³z³a w miêkkim œnie-

gu ledwie widoczna i wrzeszcza³a w niebog³osy: „hura”, „hu-

ra na Lachiw!”. Wrzeszcz¹c tak pcha³a siê wprost pod har-

cerskie kule. Podstarzali mo³ojcy pamiêtaj¹cy „italiañski

front” robili wra¿enie kompletnie pijanych. Kule polskich

„m³odych lwów” sypa³y siê rzêsiœcie jak grad w czasie wiosen-

nej burzy, wtedy ca³a masa leg³a nagle, jak na zawo³anie po-

wsta³a, nie bardzo wiedziano: dlaczego? W ka¿dym razie nie

po to aby, wymachuj¹c wid³ami i siekierami pognaæ do przo-

du, lecz co siê wyjaœni³o, aby wykonaæ „w ty³ zwrot” i rozpo-

cz¹æ bez³adn¹, wrêcz paniczn¹ ucieczkê.

Rizuni wybrali wariant najgorszy, zrozumieli to polscy do-

wódcy, choæ i oni nie pojêli od razu wszystkiego, ale wszyscy

czterej: Lincmajer, Topotnicki, Bosakowski i Wnuk wysko-

czyli do przodu z pistoletami w rêku krzycz¹c coœ niezrozu-

mia³ego i strzelali wprost w drgaj¹ce plecy uciekaj¹cych. Za

nimi wyskoczyli ci druhowie, którzy byli najbli¿ej i s³yszeli

s³owa wzywaj¹ce do poœcigu. Okrzyki te bowiem ginê³y w hu-

raganowej palbie, jakby ktoœ garœciami sypa³ groch na bêben.

To w³aœnie ruszy³y z zaskoczenia do ataku polskie plutony

operacyjne ze Zborowa. Nieprzyjaciela zaskoczy³y one

z flanki. W tym w³aœnie tkwi³a tajemnica nag³ej ucieczki ban-

derowskiej czeniawy. Ale nie tylko.

84

background image

W TRANSZEJACH

PANASÓWKI

Panasówka - wieœ na pograniczu podolsko-wo³yñskim, na-

le¿¹ca do gminy i parafii Za³o¿ce. Pod t¹ wsi¹ w 1864 roku
Powstañcy Styczniowi, zdradzeni przez mnichów £awry Po-
czajowskiej, ponieœli klêskê. Druga bitwa pra- i praprawnu-
ków tych powstañców mia³a byæ zwyciêsk¹. Tu w³aœnie 15 li-
stopada A.D. 1944 za³oziecki szczep harcerski Szarych Sze-
regów pod wodz¹ por. Armii Krajowej Mieczys³awa Pytlika -
„Joda” i kapelana AK ks. Franciszka Bajera - „Szymona”
stoczy³ najwiêksz¹ bitwê (a tak¿e najwiêksz¹ w Ma³opolsce
Wschodniej) z kureniem tzw. Ukraiñskiej Powstañczej Ar-
mii (UPA), który z b³ogos³awieñstwem mnichów poczajow-
skich zd¹¿a³ marszem forsownym ku Za³oŸcom, aby je wy-
r¿n¹æ.

87

kropi³ mogi³ê wod¹ i ¿a³osnym g³osem, przy wtórze zawodze-

nia rodzin poleg³ych, odprawi³ panachydê.

Zwyciêzcy wieŸli na saniach cia³a druhów „Tuca” i „Turty”

oraz lotniczego nawigatora. Przed zbrorowsk¹ rogatk¹ wszyst-

kie plutony zaœpiewa³y „Harcerski marsz ¿a³obny”. By³ to tren

zrozumia³y jedynie dla harcerzy i dla nich by³ to „bólu ból”:

…Oddali Polsce swe ¿ycie m³ode,

O w³asnym szczêœciu swój sen wioœniany.

Kul kilka w piersi wziêli w nagrodê,

Trzy ³okcie ziemi i krzy¿ drewniany.

Po dwóch dniach od perepelnickiej bitwy, dzieñ po Nowym

Roku 1945, pad³ych druhów pochowano pod wiekowymi li-

pami na staro¿ytnym cmentarzu Starego Miasta we wspólnej

mogile, pod jednym krzy¿em dêbowym i koœlawym napisem

na nieociosanej desce: PRZECHODNIU, ID PO-

WIEDZ…

(fragment wiêkszej ca³oœci)

86

background image

zañców dobrze uzbrojonych w broñ maszynow¹ i automa-

tyczn¹ oraz zaprawionych w rzeziach, gwa³tach i rabunkach.

Upowski kureñ posuwa³ siê z pó³nocy, zaœ po przeciwnej

stronie Za³oziec, na po³udniu, w lasach bia³og³owskich tkwi³a

rajdowa sotnia UPA atamana Wo³odymyra Jakubowœkiego -

„Bondarenki”. Nie mo¿na by³o wykluczyæ, ¿e istnia³ plan

wziêcia Za³oziec w kleszcze i dokonania zmasowanego sztur-

mu na miasto jednoczeœnie z dwóch stron. Sotnia „Bondaren-

ki” wyr¿nê³a ju¿ polsk¹ wieœ Milno i wspó³dzia³a³a z wojaka-

mi SS-Galizien w masakrowaniu Polaków w Podkamieniu.

W takiej sytuacji zrodzi³ siê zuchwa³y plan dokonania za-

sadzki na wo³yñski kureñ w okopach za Panasówk¹ i pobicia

kurenia na dalekich przedpolach. Realizacjê tego zuchwal-

stwa 7 km od Za³oziec, rozpoczêto od Mszy œw. Odprawi³ j¹

ks. Kazimierz Gajewski w mocno nadwerê¿onym koœciele

farnym, a kazanie wyg³osi³ ks. Bajer. Przed rozpoczêciem na-

bo¿eñstwa kap³an oœwiadczy³, ¿e jest to Msza œw. za Ojczy-

znê, za Polskê. OjczyŸnie mo¿na s³u¿yæ prac¹ i umys³em, ser-

cem i poœwiêceniem - niekiedy a¿ do ostatecznoœci, jak¹ jest

ofiara w³asnego ¿ycia.

By³a to zaledwie aluzja do maj¹cej nast¹piæ walki. Jednak

niejednemu z „orlików” przywo³a³a ona pamiêæ s³ów druha

Kaspra Wojnickiego - „Zawiszy”, jednego ze wspó³twórców

Szarych Szeregów w Dolinie Seretu. Jego s³owa, wypowie-

dziane na konspiracyjnym zebraniu w „gaikach”, odczytywa-

li oni jak nakaz. Czyta³ im wtedy fragment ksi¹¿ki Edmunda

de Aminisa pt. „Serce“. Zapamiêtany fragment „Zawisza“

odniós³ do Polski i Polaków. Postawi³ te¿ swoim „orlikom”

pytanie: dlaczego kocham Polskê? A odpowiedŸ znajdowa³

w³aœnie w s³owach pisarza: „Kocham Polskê, bo moja matka

jest Polk¹, bo krew, która p³ynie w moich ¿y³ach, jest polska,

bo polsk¹ jest ziemia, bo miasto (lub wieœ), gdzie siê urodzi-

89

Miasteczko to by³o typow¹ mieœcin¹ kresow¹, roz³o¿on¹

po obu stronach Seretu w cieniu groŸnej fortalicji „na ba-

gnach”, nigdy przez ¿adnego nieprzyjaciela nie zdobytej.

Przed wojn¹ mieszkali w miasteczku Polacy (w przewa¿a-

j¹cej czêœci) oraz ¯ydzi i Rusini, którzy ju¿ wtedy zaczêli

zwaæ siê Ukraiñcami. Sowieci przetrzebili Polaków, wywo¿¹c

ich na Sybir, przy aktywnym wspó³udziale miejscowych ¯y-

dów i ukraiñskich nacjonalistów. ¯ydów - z kolei - przy ak-

tywnej pomocy ukraiñskich nacjonalistów, wymordowali

Niemcy. W 1944 roku w nadsereteckiej stanicy mieszkali ju¿

tylko Polacy i Ukraiñcy. Ci pierwsi tak¿e w nadmiarze.

Tê „nadwy¿kê” stanowili niedor¿niêci przez UPA ucieki-

nierzy z pobliskich polskich sió³. Oblicza siê ich na 15-25 tys.

zupe³nie bezbronnych. Ochronê dawa³o im Za³oŸce - praw-

dziwe „Orle gniazdo”. W „gnieŸdzie” tym dniem i noc¹ wa-

rowa³y „orliki” - nie „orlêta”. Orlêtami by³y bowiem wy³¹cz-

nie „dzieci Lwowa”.

W³aœnie tych 15-25 tys. wygnañców zamierza³a wyr¿n¹æ

rozbójnicza UPA, która - licz¹c na ³atwoœæ swojego swiatoho

di³a - s¹dzi³a, ¿e nie bêdzie komu ich obroniæ. UPA przecie¿

stworzona by³a w³aœnie do rzezi, mit jej rzekomej walki po-

wsta³ dopiero po wojnie. Upowcy wiedzieli, ¿e doroœli Pola-

cy, przed którymi dot¹d dr¿eli z przera¿enia, przebywali na

froncie. Natomiast pozosta³a garsteczka „podlotków” - tj.

mê¿czyzn „podlatuj¹cych” pod 60-70-tkê, jaki i nieca³a setka

12-17-letnich dzieciaków z Za³oziec, Milna, Reniowa i

Troœciañca Wielkiego zupe³nie siê dla UPA nie liczy³a. Ban-

derowcy nie wziêli jednak pod uwagê „drobia¿d¿ku”, ¿e ci

w¹tli fizycznie „szczeniacy” - jak ich nazywano - byli jednak

silni duchem, jako spadkobiercy „rycerzy kresowych stanic”.

Dobrze funkcjonuj¹cy harcerski zwiad doniós³, ¿e od stro-

ny Wo³ynia sun¹ wielkie si³y UPA - oko³o lub ponad 400 rze-

88

background image

mi sztandarami w rêku, a za

nimi ca³e szeregi rannych,

z wysoko podniesion¹, obwi¹-

zan¹ g³ow¹, z powiewaj¹cymi

pustymi rêkawami u ramion,

wœród t³umów, które zarzuc¹

ich kwieciem, b³ogos³awieñ-

stwem i poca³unkami. Wtedy

to zrozumiesz, synu, mi³oœæ

Ojczyzny, wtedy to s³owo Oj-

czyzna zrozumiesz. Ojczyzna

bowiem, synu, jest rzecz¹ tak

wielk¹, tak œwiêt¹, ¿e gdybym

kiedy ujrza³ ciê wracaj¹cego

zdrowo z boju, w którym ona

walczy³a, ciebie, któryœ jest

krew z krwi i koœæ z koœci mo-

ich, a wiedzia³, ¿eœ ocala³, boœ siê kry³ przed œmierci¹, ja, oj-

ciec twój, który ciê witam okrzykiem radoœci, gdy wracasz ze

szko³y, przyj¹³bym ciê krzykiem rozpaczy i nie móg³bym ko-

chaæ ju¿ ciebie, i umar³bym z tej rany w mym sercu - Ojciec”.

Mimo œcis³ej - zdawa³oby siê - tajemnicy, w powietrzu wi-

sia³a atmosfera jakiegoœ nerwowego podniecenia, jakiejœ

„podskórnej” trwogi. Matka „Ziuka” d³ugo grzeba³a w skrzy-

ni, wreszcie znalaz³a to, czego szuka³a. Postawi³a harcerzowi

krzy¿yk na czole, inny krzy¿yk zawiesi³a mu na szyi. By³a to

„rodzinna relikwia” - czarny krzy¿ na konopnym sznurku,

który pradziad Jêdrzej - ¿o³nierz potrzeby narodowej - nosi³

podczas Powstania Styczniowego i z którym po jego upadku

powróci³ do ówczesnej austriackiej Galicji. Inne matki wie-

sza³y swoim synom szkaplerze i ró¿añce. Z tymi symbolami

wiary druhowie czuli siê bezpieczniej, pewniej. One te¿ „wy-

91

³em, bo jêzyk, jakim mówiê, ksi¹¿ki, z których siê uczê, brat

mój, moja siostra, moi towarzysze, ca³y ten wielki naród,

wœród którego ¿yjê, ca³a ta piêkna przyroda, jaka mnie ota-

cza, wszystko, co widzê, co kocham, czego siê uczê, co wiel-

kie - jest polskie! Ale ty synu, nie mo¿esz nawet znaæ ca³ej

g³êbi takiego kochania… Poznasz j¹, w jakimœ wielkim i da-

lekim mieœcie po tym utêsknieniu, które wskroœ œwietnego

t³umu popchnie ciê do ubogiego, nieznanego robotnika, dla-

tego tylko, ¿e - przechodz¹c - w twoim rodzinnym jêzyku

przemówi. Poznasz j¹ w tym mêskim œwiêtym oburzeniu,

które ci krew do g³owy popêdzi, kiedy us³yszysz cudzoziemca

naœmiewaj¹cego siê z twojego kraju… Uczujesz j¹, tê mi³oœæ,

jako bosk¹ radoœæ, gdy ujrzysz wracaj¹ce do miasta legiony

mê¿czyzn, obszarpane, znu¿one, przerzedzone, g³odne, ale

wspania³e, z tym blaskiem triumfu w oczach, z tymi podarty-

90

Dla przeciwników UPA jest

organizacj¹ kolaborantów.

¯o³nierze UPA domagaj¹ siê, by pañstwo ukraiñskie uzna³o,

i¿ prowadzili walkê narodowowyzwoleñcz¹ o niepodleg³¹

Ukrainê.

background image

ców druh W³adys³aw GaŸdzicki - „Puchacz“ w trakcie wyko-

nywania zadania wywiadowczego. Zna³ on dobrze okolicê,

w³ada³ bezb³êdnie jêzykiem ukraiñskim i przekonywaj¹co

odmawia³ pacierz. Oprawcy rozebrali „Puchacza” do naga

i znaleŸli szkaplerz - znak polskoœci, a wtedy bez wahania ska-

zali dzieciaka na œmieræ. Owinêli go szczelnie kolczastym dru-

tem, niby snop s³omy i tak zdrutowanego rzucili nago na roz-

mok³¹ ziemiê, przesi¹kniêt¹ pomyjami i gnojówk¹. Toczono

go jak k³odê drzewa po tej cuchn¹cej mazi, kopi¹c przy tym

niemiosiernie. Kolce drutu wbija³y siê w cia³o ofiary, jak kol-

ce korony cierniowej w g³owê i twarz Chrystusa. „Puchacz”,

jak to póŸniej zeznali œwiadkowie, odmawia³ g³oœno „Pod

Twoj¹ obronê uciekamy siê, œwiêta Bo¿a Rodzicielko…”.

Droga banderowskiej hañby, znaczona obficie krwi¹ polskie-

go ch³opca, wiod³a a¿ do g³êbokiego rowu, który by³ „okopi-

skiem”, czyli miejscem wyrzucania przez mieszkañców wioski

wszelkiej padliny, œcierwa zdech³ych kotów i psów. Tu miej-

scowa czerniawa, asystuj¹ca zbirom z UPA, zat³uk³a druha

„Puchacza” ko³kami wyrwanymi z p³otu. Przed œmierci¹ har-

cerz zdo³a³ jeszcze splun¹æ w twarz swoim oprawcom i zawo-

³aæ: „Jeszcze Polska nie zginê³a!”. Wtedy roz³upano mu cza-

szkê. Gdy odnaleziono tê krwaw¹ miazgê, w³aœnie wiejskie

koty do¿era³y wyciekaj¹cy z czerepu mózg, one te¿ wyliza³y

krew z twarzy „Puchacza”, tak ¿e by³a zupe³nie czysta.

W Panasówce, do której „orliki” wkroczy³y póŸn¹ noc¹,

równie¿ rozegra³a siê „typowa” w owych strasznych czasach

tragedia. Znajdowa³a siê tu krucha samoobrona, bez trudu

zmia¿d¿ona przez UPA. Pojmany dowódca tej samoobrony -

„Szklanny”, przez trzy dni z przestrzelonymi kolanami kona³

w mêczarniach piekielnych. „Szklannego” upowcy przydru-

towali do s³upa telefonicznego, a jego okrwawione nogi owi-

nêli „warkoczem”, uplecionym ze s³omy, po czym oblali

93

cisza³y” strach i podniecenie, uspokaja³y g³oœne bicie serca,

towarzysz¹ce ka¿dej „akcji”, zwi¹zanej ze œmiertelnym nie-

bezpieczeñstwem.

Pod Panasówk¹ - miejscem chwa³y harcerstwa polskiego -

mia³ siê znaleŸæ kwiat tego harcerstwa z Doliny Seretu. Najwiê-

cej by³o za³ozieckich „rabców”, wspartych mileñskimi „orlika-

mi”, reniowskimi „sokolêtami”, troœcianieckimi „krogulcami”.

Harcerskie Plutony Operacyjne ruszy³y pod Panasówkê jeszcze

tego samego dnia wieczorem, po nabo¿eñstwie. Pada³ deszcz

ze œniegiem, wia³ przenikliwy wiatr - tak jak w pamiêtn¹ noc

napadu kurenia UPA na Milno 11 listopada 1944 roku.

W Zagórzu napotkali Mieczys³awa Deca - „Dziryta”, który

by³ dowódc¹ zwiadu, wys³anego kilka godzin wczeœniej.

Natomiast dzieñ wczeœniej rozegra³ siê w Zagórzu dramat -

zreszt¹ nie pierwszy i nie ostatni. Tu, w przeddzieñ wymarszu

„orlików” pod Panasówkê, zosta³ pojmany przez banderow-

92

Rozbrajanie banderowców przez polskich ¿o³nierzy w

Bieszczadach.

background image

sunêli z wolna przed siebie, kieruj¹c siê w stronê zabudowañ

Panasówki. Kureñ rizunów szed³ bez ¿adnego ubezpieczenia.

Ataman „Dunaj”, który dowodzi³ ca³oœci¹ rzezañców, okaza³

siê kompletnym wojskowym ignorantem. Wiód³ swoich mo-

³ojców na œmieræ „jak na wesele”. Sylwetki upowców wyraŸnie

odcina³y siê czerni¹ na œnie¿nym polu. W nocy bowiem spad³

œnieg i to doœæ obfity. Druhowie obserwowali ich ruchy

z przejmuj¹cym ch³odem pod czaszk¹. Tak w³aœnie wygl¹da³y

„psy wojny”, mo¿na by³o im siê przyjrzeæ z bliska. Ch³opy ró¿-

ne - od olbrzymów o gêbach puco³owatych do cherlaków

o gêbach szczurzych. Wszystkim jednak bardziej ci¹¿y³a na

rêkach polska krew ni¿ owo z³owieszcze ¿elastwo, którym by-

li poobwieszani. Ka¿dy z druhów inaczej postrzega³ id¹cego

wprost na siebie nieprzyjaciela, którego nie widok, lecz sama

nazwa powodowa³a parali¿. Nie mo¿na by³o oczekiwaæ od

upowców ¿adnego zmi³owania, ¿adnej litoœci. Ci ludzie mieli

w swej naturze okrucieñstwo. Swoje ofiary zabijali „zwyczaj-

nie” tylko gdy goni³ ich czas albo istnia³o jakieœ powa¿ne za-

gro¿enie. Natomiast kiedy by³o inaczej, ochoczo pastwili siê

nad swoimi ofiarami, traktuj¹c znêcanie siê jako widowisko

publiczne. A. Korman, po wieloletnich badaniach, opisa³ po-

nad 140 „metod” mordowania Polaków przez banderowców.

Teraz ci budz¹cy zgrozê okrutnicy byli blisko, na odleg³oœæ

strza³u, który mia³ niejednemu przeci¹æ niæ haniebnego, bez-

nadziejnego ¿ywota. W okopach tkwi³y ukryte ich potencjal-

ne ofiary, ale tak¿e mœciciele, harcerze wychowani na wzor-

cach Skrzetuskiego, Kmicica, Wo³odyjowskiego, a zatem

w kulcie honoru, odwagi i wielkiej prawoœci. Chocia¿ hajda-

mackie rzezie tward¹ skorup¹ opancerzy³y im serca, nie

zdo³a³y ostudziæ ¿aru mi³oœci Ojczyzny: „wszystko, co nasze,

Polsce oddamy”. Tu, pod Panasówk¹, mieli oddaæ Polsce

swoj¹ krew, a nawet ¿ycie.

95

„warkocz” naft¹ i podpalili. P³on¹cy cz³owiek rozdzieraj¹-

cym g³osem b³aga³ Niebo o œmieræ i przeklina³ swoich opraw-

ców „do dziesi¹tego pokolenia”. Zaœ oprawcy, satysfakcjo-

nuj¹c piek³o, pij¹c samogon naigrawali siê z cierpi¹cego, jak

ongiœ, przed wiekami, oprawcy naigrawali siê na Golgocie

z cierpieñ Chrystusa. A przecie¿ byli to chrzeœcijanie, greko-

katolicy lub prawos³awni, którzy co rano odmawiali wspóln¹

modlitwê i œpiewali: Bo¿e We³ykyj, Bo¿e jedynyj…

Za³ozieckie harcerskie plutony operacyjne obsadzi³y tran-

szeje, bêd¹ce najbli¿ej wioski i stanowi¹ce jej przedpole. Na

prawo, nieco w dole, znajdowa³ sie drugi okop, stanowi¹c jak-

by ich prawe ramiê. Oba tworzy³y ogromny k¹t rozwarty. Por.

„Jod” poumieszcza³ za³ozieckich druhów plutonami - wed³ug

kolejnoœci - od strony lewej do prawej. Pluton pierwszy, do-

wodzony przez podoficera AK - J. Lincmajera, znajdowa³ siê

na najdalej wysuniêtej flance. Œrodkow¹ czêœæ obsadzi³y

„Pszczo³y II” pod dowództwem podoficera AK - S. Bosakow-

skiego. Na prawym skrzydle usadowi³ siê pluton trzeci, maj¹-

cy w zasiêgu wzroku mileñskich „orlików”. Plutonem dowo-

dzi³ druh „Raby”, „Sokole Oko” - Urbanko Czajkowski. Œro-

dek okopu, pod dowództwem Mietka Deca - „Dziryta”, zaj-

mowa³ pluton czwarty. Ca³oœci¹ prawego skrzyd³a dowodzi³

Tadeusz Topornicki i on osobiœcie obs³ugiwa³ erkaem nie-

miecki, umieszczony na pozycji najbardziej wysuniêtej w g³¹b

pola, które ju¿ wkrótce mia³o siê staæ polem walki.

Reniów, dowodzony przez Toñka Horisznego - „Zrywacza”

i Franka £akomskiego - „Krzaka”, stanowi³ odwód i by³ w bez-

poœredniej dyspozycji por. „Joda”. W odwodzie znajdowali siê

tak¿e czêœciowo harcerze za³ozieccy pod dowództwem Jêdrze-

ja Dubrawskiego, doœwiadczonego frontowca-halerczyka.

O œwicie 15 listopada na horyzoncie zamajaczy³y pierwsze

sylwetki upowców, którzy trzema kolumnami, doœæ beztrosko

94

background image

chu stanowili doskona³y cel dla harcerzy. G³os atamana gin¹³

wœród wystrza³ów i jêków rannych, które na polu walki

uchodz¹ za nieprzyjemne i w najwy¿szym stopniu deprymu-

j¹ce. Wymachuj¹cy naganem wata¿ka zdawa³ siê to rozu-

mieæ, bo nagle w gniewie zacz¹³ strzelaæ w kierunku jêcz¹-

cych i najg³oœniej wo³aj¹cych o pomoc rizunów. Do Za³oziec

dochodzi³y s³uchy, ¿e bojówki ¿andarmerii polowej UPA do-

bijaj¹ rannych upowców w sytuacji bez wyjœcia, ¿eby nie do-

stali siê oni do niewoli, ale nie zawsze tym s³uchom wierzo-

no. Teraz druhowie ogl¹dali zbrodniê, dokonywan¹ na upo-

wcach przez swoich komandyrów, na w³asne oczy. Jeden

z nich nie wytrzyma³, a by³ to, jak siê wydaje, „Godziêba”,

i poci¹gn¹³ za spust mauzera, a zuchwa³y ataman wywin¹³

w powietrzu koz³a, pad³ na wznak i znieruchomia³. PóŸniej

okaza³o siê, ¿e by³ to komandyr sotni „Mecz”.

Komendê przej¹³ po nim „Soki³”, ale te¿ po chwili leg³

martwy. Ten sam los spotka³ trzeciego atamana „Dunaja”.

Po stracie trzech komandyrów sotnie dos³ownie posz³y

w rozsypkê. Zostawiwszy niedobitych rannych na pastwê lo-

su i ³askê zwyciêzców, jak na komendê rizuni powstali i chy³-

kiem umykali z pola ostrza³u w stronê pobliskiego lasu, le-

¿¹cego za niewielkim wzgórzem. Teraz zagra³y ze zdwojon¹

moc¹ wszystkie kulomioty „jastrzêbi¹t” i „orlików” i na-

prawdê „trup pada³ gêsto”. Mietek Dec wspomina: Matir

Bo¿a spasy - jêcza³ w beznadziejnej rozpaczy upowiec czuj¹-

cy nadchodz¹cy koniec swojego pod³ego ¿ycia. Zawtórowa³

mu drugi, trzeci, dziesi¹ty. Zdawa³o siê, ¿e ca³y œwiat jêczy…

Któryœ nie wytrzyma³ napiêcia i hukn¹³ rozdzieraj¹cym g³o-

sem, od którego ziemia zadr¿a³a, jak po wybuchu granatu:

ch³opci spasajteœ! I ca³a ta zdziesi¹tkowana, ale ¿ywa jeszcze

i drgaj¹ca, masa ruszy³a do bez³adnej ucieczki, zrzucaj¹c po

drodze baranice i ko¿uchy, aby l¿ej by³o umykaæ.

97

Upowcy szli „na luzie”, ale doœæ cicho. Byli blisko, na od-

leg³oœæ strza³u z automatu, kiedy pad³a komenda: „ognia!”.

Powietrzem targn¹³ zbiorowy grzmot, a upowców przywita³

gor¹cy ogieñ „od czo³a” za³ozieckich „rabców” i troœcianiec-

kich „krogulców”. Szeregi upowców w mig siê rozsypa³y jak

paciorki z rozerwanego sznura, zaroi³y siê jak podra¿nione

mrowisko. To mrowie pad³o plackiem na bia³y œnieg i tak

tkwi³o w bezruchu, sparali¿owane strachem i zaskoczone.

Jednak kiedy rzezañcy, po pierwszym szoku, nieco och³o-

nêli, niektórzy z nich zaczêli siê czo³gaæ w poprzek, aby ob-

j¹æ jak najszersz¹ przestrzeñ. Ich sylwetki czerni³y siê teraz

jeszcze wyraŸniej na bia³ym œniegu, bo s³oñce zd¹¿y³o siê ju¿

ukazaæ na niebosk³onie…

Na znak czerwonej rakiety upowcy ruszyli do przodu z du-

¿ym impetem i przyt³umionym okrzykiem - na skutek zatka-

nych no¿ami ust. Wrzask, choæ g³uchy, by³ jakiœ jadowity,

przenikliwy, parali¿uj¹cy. Banderowcy gnali trochê bez³a-

dnie, byle szybciej i wprost pod harcerskie kule. Sta³o siê coœ

niebywa³ego: ci „odwa¿ni” mo³ojcy, z których ka¿dy prze-

wy¿sza³ si³¹ fizyczn¹ co najmniej dwóch „orlików“, nagle - je-

¿eli nie padli „na polu chwa³y” i nie pogr¹¿yli siê „w mroku

œmierci” lub nie zostali ranni - zalegli pokotem, nie maj¹c

odwagi podnieœæ g³owy. Le¿¹c „plackiem” wci¹¿ wrzeszczeli:

„hura”, „hura” i z³orzeczyli Lachom, ¯ydom i Moskalom.

Powsta³a sytuacja wrêcz biblijna, gdzie wyrostek - inteligent-

ny Dawid powali³ olbrzyma Goliata, którego ca³a inteligen-

cja mieœci³a siê w piêœci.

Jakiœ zgiety w pó³ ataman (a by³ to „Mecz”) wymachiwa³

naganem, krzycza³ i bi³ po ³bach swoich rzezaczy, zmuszaj¹c

ich do szturmu, na który nie mieli ochoty. Ci znów, zamiast

powstaæ i skokami szturmowaæ pozycje „leckich szczeni¹t”,

usi³owali pe³zaæ i krzyczeæ: „hura”, „hura”. W swoim bezru-

96

background image

naja) z przera¿aj¹cymi (?) si³ami wroga”. Autor opracowania,

maj¹cego charakter Ÿród³owy, nie wspomina o jakiego wroga

chodzi. Widocznie nie chcia³ k³amaæ, a prawdy unika³ z pro-

stego sromu.

Swój prawdziwy

chrzest bojowy za-

³ozieckie „orliki”

przesz³y szczêœli-

wie - „sk¹pani

w ogniu”, straciw-

szy jednak trzech

druhów. Okazali

siê godnymi syna-

mi swoich ojców

i prawnukami „ry-

cerzy kresowych

stanic”. Ich czyn

wszed³ do tradycji

h a r c e r s k i e j

i chlubnych kart

ich kresowej hi-

storii i legendy.

99

Teraz widaæ by³o „jak na d³oni”, jakimi to „herojami” by-

li rzezacze „armii nieœmiertelnej” - zupe³nie bezradni

w obliczu stanowczego nieprzyjaciela. Byæ mo¿e gyby wie-

dzieli, ¿e maj¹ przed sob¹ go³ow¹sów i „szczeniaków”, mie-

liby wiêcej odwagi i chêci do walki. Udowodnili niezaprze-

czalnie, ¿e wojakami s¹ ¿adnymi, ale za to „wybornymi”

rzeŸnikami, nie maj¹cymi konkurentów pod ¿adn¹ szeroko-

œci¹ geograficzn¹.

Ucieczka upowców by³a sromotna, haniebna i po raz set-

ny dowiod³a, ¿e UPA to zwyczajna banda rzezimieszków.

Banderowcy uciekali i uciekali - i to przed kim? Nie przed

mê¿ami zbrojnymi Armii Krajowej, których zreszt¹ rizuni

unikali „jak diabe³ œwiêconej wody”, lecz przed dzieciaka-

mi, polskimi harcerzami z Doliny Seretu. Jaka si³a tkwi³a

w w¹t³ych ramionach tych wnuków i prawnuków „rycerzy

kresowych stanic” i co tê si³ê tworzy³o? OdpowiedŸ jest tyl-

ko jedna: t¹ si³¹ by³a mi³oœæ do Ojczyzny polskiej, mi³oœæ do

stron rodzinnych oraz chêæ obrony Polaków i polskiego

Podola przed nadci¹gaj¹cym nowym okupantem bande-

rowskim. Pokonani ¿o³nierze prawdziwej armii powinni

³ykaæ wstyd, ale banderowcy wstydu nie mieli. Nie byli prze-

cie¿ armi¹, lecz dzicz¹, nieskrêpowan¹ ¿adnymi zasadami

ludzkimi, maj¹c¹ tylko jeden cel - zanurzyæ rêce w polskiej

gor¹cej krwi i ogrzaæ brudne cielska w p³omieniach pal¹-

cych siê polskich sió³.

Klêska banderowskiego kurenia by³a totalna. Po kilkudzie-

siêciu latach mo¿na by³o o niej przeczytaæ w 11. tomie Litopy-

su UPA (Toronto 1985) w opracowaniu pt. 60 bezimiennych

powstañców. „We wsi Panasówka - czytamy tam - oraz Za-

górze pochowano 60 bezimiennych powstañców, którzy pole-

gli w walce (stoczonej) we wsi Panasówka 15.11.1944 r. By³ to

s³awny bój oddzia³ów UPA Wo³yñ (sotnie Mecza, Soki³a i Du-

98

Pomnik przywódcy UPA Stepana

Bandery w Stryju.

background image

któr¹ zamieszkuje ok. 80 tys. osób ukraiñskiej mniejszoœci

narodowej. Nie pó³ miliona, jak k³amliwie g³osi W³odzi-

mierz Mokry, nie 300-400 tys., jak mu sekunduj¹ Bohdan

Osadczuk, Miros³aw Czech i jeszcze kilku innych, ale tylko

80 tys. Potwierdza to wiarygodne Ÿród³o watykañskie opra-

cowane w oparciu o statystykê koœcieln¹ sporz¹dzon¹ przez

poszczególnych ukraiñskich duszpasterzy. [Patrz: Dmytro

B³a¿ejowœkyj, Szematyzm Ukrajinœkoji Kato³yækoji Cerkwy

(1884-1988), Rzym 1988]. Dodaæ nale¿y, ¿e 80% agentów

KGB w Polsce rekrutowa³o siê spoœród nacjonalistów ukra-

iñskich stale mieszkaj¹cych w Polsce. Potwierdzi³ to p³k

KGB W. Timoszewski na ³amach „Argumentów i Faktów”

oraz p³k KGB A. Po³uzin z „Izwiestii”. Nie zaprzeczy³ temu

tak¿e p³k J. Marczuk, odpowiedzialny za wywiad wojskowy

Ukrainy. Wiêcej: Marczuk oœwiadczy³, ¿e tych parê agentów

niepodleg³a Ukraina bierze na „swój ¿o³d”. („Ratusza” 16

I 1992). Nale¿y domniemywaæ, ¿e wiele antypolskich inicja-

tyw zrodzi³o siê z inspiracji OUN oraz ukraiñskiego wywia-

du wojskowego, który ju¿ zdo³a³ wzi¹æ na „swój ¿o³d” agen-

tów KGB.

Decyzja senacka, która zbulwersowa³a Polaków, nie usaty-

sfakcjonowa³a jednak ukraiñskich nacjonalistów. Najpierw

zabra³ g³os Bohdan Osadczuk - „postaæ odra¿aj¹ca” i zoolo-

gicznie antypolska - na kartach paryskiej „Kultury” (nr

9/1990), a rok póŸniej w „Krytyce” (nr 36/1991).

W miêdzyczasie nacjonaliœci „odkryli” i sobie „przyw³a-

szczyli” obóz w Jaworznie. Po prostu orzekli jednostronnie,

¿e by³ to obóz za³o¿ony wy³¹cznie dla ludnoœci ukraiñskiej

„podejrzanej o wspó³pracê z OUN-UPA” - co, rzecz jasna,

mija siê z prawd¹ w takim samym stopniu, jak g³oszona przez

nich wieœæ, ¿e nie Polacy, lecz „ludzie Bandery” zdobyli

Monte Cassino. (Patrz „Ukrajinœke Echo” 26 III 1986).

101

AKCJA „WIS£A”

- PRAWDA I FIKCJE

Œwiat w dobie ostatniej wojny wiele wiedzia³ o zbrodniach

tzw. UPA (Ukraiñskiej Powstañczej Armii), których ofiar¹

pad³o pó³ miliona polskiej ludnoœci cywilnej. Od tamtego

czasu sporo wody up³ynê³o w Dniestrze i Zbruczu, „zimna

wojna” i zmagania ze œwiatowym komunizmem zatar³y

w ludzkiej pamiêci krwawe dramaty rozegrane na rubie¿ach

Rzeczpospolitej. Wyros³o nowe pokolenie, które o UPA nie

wie prawie nic. Na tej niewiedzy postanowili za¿erowaæ

ukraiñscy nacjonaliœci - i to dziêki nim owo pokolenie dowie-

dzia³o siê o czymœ zupe³nie innym, ¿e istnia³a „bohaterska”

UPA walcz¹ca z komun¹ i wys³uguj¹cymi siê jej Polakami,

którzy nadto dokonali na spokojnych Ukraiñcach „zbrodni”.

Ta „zbrodnia” uzyska³a kryptonim „Wis³a”. Potêpi³ j¹ senat

RP w sierpniu 1990 roku - nie wspominaj¹c ani s³owem

o UPA, która totalnie niszczy³a ¿ywio³ polski i ¿ydowski oraz

wszystko, co by³o polskie i ¿ydowskie. Nacjonaliœci ukraiñscy,

zrzeszeni w OUN (Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów)

na inicjatywê swojego szalbierstwa przeznaczyli ok. 20 tys.

dolarów, a na jego rozpropagowanie w œwiecie, w ró¿nych jê-

zykach, kilkaset tys. dolarów.

Gdy to siê ju¿ spe³ni³o, Polacy kresowi stanowi¹cy jedn¹

trzeci¹ ludnoœci III Rzeczpospolitej, os³upieli, os³upia³ tak-

¿e Sejm zaskoczony decyzj¹ Senatu. Sejm, mimo nacisków

ukraiñsko-nacjonalistycznego lobby, nie zdj¹³ odium ludo-

bójstwa z sumieñ ukraiñskich faszystów i nie odwróci³ uwa-

gi œwiata od zbrodni UPA. Wywo³a³o to nieukrywan¹ wœcie-

k³oœæ œrodowisk ukraiñskich nacjonalistów - tak¿e w Polsce,

100

background image

Che³msk¹ i Podlask¹) nazwa³a „zrabowan¹ ukraiñsk¹ zie-

mi¹”. (Patrz: „Swoboda”, Tarnopol, 15 VIII 1992).

Nacjonaliœci ukraiñscy mieszkaj¹cy w Polsce byliby bardzo

zadowoleni, ¿eby tylko oni mogli przemawiaæ w sprawach

UPA i narzucaæ Polakom swój punkt widzenia - oczywiœcie

zupe³nie omijaj¹c ludobójcz¹ naturê tej antypartyzanckiej

formacji. Tym nale¿y t³umaczyæ s³owa M. Czecha, które nie

wiadomo nawet jak nazwaæ: arogancj¹, bezczelnoœci¹ czy

ograniczeniem? „Po rezolucji Senatu - mówi on - Towarzy-

stwo Mi³oœników Lwowa wyst¹pi³o z listem otwartym do

spo³eczeñstwa, pisz¹c o pó³ milionie polskich… zamordo-

wanych przez nacjonalistów ukraiñskich spod znaku UPA.

Pojawia siê w nim równie¿ kategoria ludobójstwa. Oczywi-

œcie bzdury.” („Krytyka” nr 36/1991). Czy mo¿na sobie wyo-

braziæ wiêkszy cynizm, wiêksz¹ obrazê Polaków i spoliczko-

wanie cieni ofiar upowskiego ludobójstwa? Pierwszym pod-

stawowym prawem cz³owieka jest prawo do ¿ycia. I ¿adne

„prawo” „chrzeœcijañskiej” OUN nie mo¿e zezwalaæ na za-

bicie cz³owieka. Tymczasem M. Czech uwa¿a, ¿e mordy do-

konane na Polakach to dla ukraiñskich faszystów „bzdura”.

Tak dalece „bzdurna sprawa”, ¿e nie jest godna wzmianki

prasy pañstwowej, zatem zamieszczenie o mordach wieœci

na ³amach „Rzeczpospolitej”, uznaæ nale¿y za wiêksz¹ zbro-

dniê, ni¿ wymordowanie 500 tys. Polaków. M. Czech nie pa-

miêta, ¿e mieszka w wolnej, demokratycznej Polsce i ¿e

„Rzeczpospolita” broni polskiej racji, a nie „prawdy” OUN!

Wed³ug ukraiñskich nacjonalistów nale¿a³oby wprowadziæ

zakaz publikowania rzeczy, które mówi¹ o nich prawdê i bez

zastrze¿eñ przyj¹æ ich wyk³adniê. Polaków, którzy doznali

krzywd od OUN-UPA zamkn¹æ w domu wariatów, a mo¿e

w obozie jaworznickim. Tylko ¿e tych jest wiêkszoœæ przyt³a-

czaj¹ca naszego narodu; tak¿e wiêkszoœæ Ukraiñców mie-

103

W paŸdzierniku 1992 roku Zwi¹zek Ukraiñców w Polsce

zorganizowa³ uroczystoœci ¿a³obne w b. obozie jawornickim

z udzia³em bp. Jana Martyniaka. Arcypasterz grekokatolicki

w wyg³oszonej tam homilii podkreœli³ „modlitewny charakter

zgromadzenia, wykluczaj¹cy politykê”. („Gwarek”, Jaworz-

no 1-15 X 1992). To, rzecz jasna, bluff - albowiem w³aœnie

tam u³o¿ono bezczelne wrêcz ¿¹danie, ¿eby wszystkich,

którzy brali udzia³ w akcji „Wis³a”, uznaæ za zbrodniarzy wo-

jennych, a sam¹ „akcjê” za ludobójcz¹. Ma siê rozumieæ, ¿e

w Jaworznie tak¿e u¿yto s³owa-wytrychu - „dekomunizacja”.

Petycjê skierowano do Prezydenta RP, Sejmu i Senatu.

Treœæ ¿¹dania rozkolportowano w kraju i za granic¹ - i to

pod jego wp³ywem, obraduj¹cy w Kijowie na pocz¹tku gru-

dnia 1992 roku Ludowy Ruch Ukrainy, zdominowany przez

galicyjskich nacjonalistów ukraiñskich, zwróci³ siê do prezy-

denta L. Krawczuka i Rady Najwy¿szej Ukrainy z ¿¹daniem,

aby za¿¹dano od prezydenta Wa³êsy i Sejmu RP „uznania

operacji «Wis³a» z 1947 r. za akcjê przestêpcz¹ ze wszystkimi

moralnymi i prawnymi nastêpstwami, jakie z tego wyp³ywa-

j¹”. Przy okazji wymyœlono dwie bzdury, ¿e w RP mieszkaj¹

„setki tysiêcy Ukraiñców” i ¿e ci Ukraiñcy „do tej pory pozo-

staj¹ represjonowanym i jedynym, jak na razie, nie zrehabili-

towanym narodem”. Chodzi, oczywiœcie, nie o naród - bo ten

rehabilitacji nie potrzebuje - lecz o OUN-UPA, któr¹ nacjo-

naliœci uto¿samiaj¹ z narodem. ¯¹danie to uznaæ nale¿y za

polityczny skandal! Jednak skandalem nie by³o, by³ nato-

miast skandaliczny wywiad udzielony gazecie „Ho³os” przez

Krzysztofa Skubiszewskiego, w którym polski minister nie

odrzuci³ ukraiñskich ¿¹dañ zadoœæuczynienia akcji „Wis³a”

i ani jednym s³owem nie wspomnia³ o zbrodniach OUN-

UPA. To zadowoli³o ukraiñsk¹ prasê nacjonalistyczn¹, która

tzw. „zachodnie kresy Zachodniej Ukrainy” (czyli Ziemie

102

background image

wszystko to mo¿e byæ realizowane w warunkach stabilizacji,

do której ludnoœæ ukraiñska zamierza w³¹czyæ siê czynnie.

Tak wygl¹da teoria, a praktyka by³a zupe³nie inna. Nie by-

³o przyk³adów zwalczania UPA, przeciwnie - deklaruj¹ce lo-

jalnoœæ grupy sta³y siê oparciem dla UPA - karmi¹c j¹ i daj¹c

schronienie. Jednoczeœnie pomaga³y UPA paliæ opuszczone

domostwa i ca³e wsie, aby uniemo¿liwiæ zasiedlenie ich przez

Polaków wygnanych przez UPA i NKWD z terenów przy³¹-

czonych do ZSRR. „By³o to wiêc - zauwa¿aj¹ autorzy Drogi

donik¹d - W. Szota i A. Szczeœniak - kontynuowanie przez

OUN-UPA taktyki »spalonej ziemi«”.

Wreszcie odkrycie najwa¿niejsze i bardzo niebezpieczne

dla ca³oœci Rzeczpospolitej. Chodzi o zainspirowany przez

OUN „list ludnoœci ukraiñskiej” do Józefa Stalina, a w nim

gor¹ca proœba, ¿eby „ojciec narodów” zechcia³ ³askawie

przy³¹czyæ do USRR „Ukrainê Zacurzoñsk¹” jako „ukraiñ-

skie terytorium etnograficzne” - a¿ po Nowy Targ. Petycja

ta, za poœrednictwem ambasady ZSRR w Warszawie, dotar-

³a do r¹k Aleksandra Kornijczuka, ówczesnego ministra

spraw zagranicznych USRR oraz mê¿a Wandy Wasilew-

skiej. Wasilewska, byæ mo¿e w tajemnicy przed mê¿em, po-

wiadomi³a o tym w³adze polskie wskazuj¹c na wyj¹tkowe

niebezpieczeñstwo takiego pisarstwa. Stalin bowiem w ka¿-

dej chwili móg³ podj¹æ niekorzystn¹ dla Polaków decyzjê

zgodn¹ z „wol¹ narodu”, jak to ju¿ uczyni³ wówczas, gdy zra-

bowa³ im Wo³yñ i Ma³opolskê Wschodni¹. Stalin jednak

odrzuci³ proœbê „zach³annych polskich Rusnaków” oœwiad-

czaj¹c, ¿e „jest nieobyczajnie” zabieraæ komuœ ponad po³o-

wê terytorium. Niebezpieczny precedens jednak pozosta³

nie mówi¹c ju¿ o tym, ¿e by³a to ze strony „polskich Rusna-

ków” zdrada równaj¹ca siê zbrodni. Ten fakt bardzo Rusna-

kom zaszkodzi³.

105

szkaj¹cych w RP oraz na Ukrainie z ludobójcami spod czer-

wono-czarnego sztandaru nie pragnê³a mieæ cokolwiek

wspólnego.

Powiedzmy wprost: nigdy, przenigdy nie by³oby akcji „Wi-

s³a”, gdyby nie dzia³alnoœæ UPA na tzw. Zacurzonii, której

celem by³o, jak g³osi³ rozkaz dowódcy UPA w Polsce, Miro-

s³awa Onyszkewycza - „Oresta”: „Wytêpiæ Polaków zamie-

szka³ych na terenach po³udniowo-wschodnich i d¹¿yæ do ca³-

kowitego ich usuniêcia. Nie uznawaæ linii Curzona za grani-

cê polsko-sowieck¹.”

Na te obszary UPA dokona³a inwazji zbrojnej z terenów

kresowych II Rzeczpospolitej stanowi¹cej jakby przed³u¿e-

nie agresji bolszewickiej z 17 wrzeœnia 1939 r. Celem obu

najazdów by³o oderwanie od Pañstwa Polskiego czêœci jego

terytorium. Swój zamys³ zaborczy w stosunku do prapolskich

ziem - Podlaskiej i Che³mskiej, UPA realizowa³a zgodnie

z zacytowanym rozkazem „Oresta” i sposobem wypróbowa-

nym ju¿ na Wo³yniu i w Ma³opolsce Wschodniej. Walka

z tym nieludzkim agresorem by³a nie tylko walk¹ z bandyty-

zmem w najohydniejszym wydaniu i ze zdrad¹ pañstwow¹

(upowcy byli obywatelami RP), ale przede wszystkim œwiêt¹

wojn¹ o jednoœæ i ca³oœæ terytorialn¹ Najjaœniejszej Rzeczpo-

spolitej. Banderowcy zatem nie tylko parali siê masowym lu-

dobójstwem, ale tak¿e dopuœcili siê zdrady Ojczyzny.

Ci z Ukraiñców, którzy zdecydowali siê nie wyje¿d¿aæ do

USRR i pozostaæ w Polsce, wy³onili swoje przedstawi-

cielstwo i z³o¿yli na rêce w³adz RP odpowiedni memoria³.

Stwierdzano w nim, ¿e banderowcy maj¹ zamiar „w grani-

cach Polski stworzyæ sobie Piemont reakcyjnej dzia³alnoœci”.

Deklarowali lojalnoœæ wobec Pañstwa Polskiego i liczyli, ¿e

jako jego obywatele cieszyæ siê bêd¹ pe³ni¹ praw. Obiecali

pomoc w zwalczaniu UPA i wykazywali zrozumienie, ¿e

104

background image

w Jaworznie, niedaleko Oœwiêcimia, wiêzienia zorganizowa-

nego w oparciu o wzory hitlerowskie (komendantura, wie-

¿yczki stra¿nicze, podwójny pas drutów pod³¹czonych do

pr¹du wysokiego napiêcia, kapo werbowani spoœród wiê-

Ÿniów…)” („Gazeta Krakowska” 20 VII 1990).

To ostatnie stwierdzenie jest odg³osem czarnej legendy

tworzonej wokó³ Jaworzna i akcji „Wis³a” przez nacjonali-

stów ukraiñskich, aby oczerniæ przed œwiatem ca³ym, opluæ

i zdeptaæ do reszty wszystko, co dla Polaków jest najcenniej-

sze, polski honor i polski mundur wojskowy. Z takiego pisar-

stwa mog¹ byæ zadowoleni tylko ounowcy. (Patrz: „Swobo-

da” N. Jork 21 X 1990). To nic, ¿e Jaworzno by³o obozem dla

Polaków, ¿e z akcj¹ „Wis³a” nie mia³o nic wspólnego, ¿e nie

by³o w nim kobiet i dzieci ukraiñskich - wa¿ne, ¿e w tê czar-

n¹ legendê wierz¹ sami Polacy! W Jaworznie byli Ukraiñcy

(ok. 5%), ale przed akcj¹ „Wis³a”; znaleŸli siê tu po udowo-

dnieniu im przynale¿noœci do OUN-UPA.

Zatem: czemu w³aœnie Jaworzno wybrali sobie ounowcy za

now¹ antypolsk¹ prowokacjê? Bo Jaworzno by³o ongiœ fili¹

obozu oœwiêcimskiego, znanego na ca³y œwiat jako hitlerowska

katownia. Tak¹ sam¹ prowokacj¹ by³a rzecz dotycz¹ca Monte

Cassino. Oba miejsca zosta³y przez nich wybrane z rozmys³em.

Prowokacjê rozpoczê³o 26 marca 1986 roku ukazuj¹ce siê

w USA pismo „Ukrainian Echo”. Powiadomi³o ono czytelni-

ków, i¿ powsta³ specjalny Komitet Monte Cassino Studentów

Ukraiñskich, którego celem jest udowodniæ, ¿e tê najwiêksz¹

bitwê ¿o³nierza polskiego w II wojnie œwiatowej, wygrali

Ukraiñcy - „ludzie Bandery”. Z tego œmiaæ siê nie mo¿na, ju¿

s¹ bowiem obcojêzyczne publikacje i foldery turystyczne g³o-

sz¹ce œwiatu, i¿ g³ówna si³a uderzeniowa Drugiego Korpusu,

5 Dywizja Kresowa sk³ada³a siê rzekomo z Ukraiñców.

Owszem, byli Ukraiñcy i w Drugim Korpusie, wielu te¿ pole-

107

Nale¿a³o w koñcu, dwa lata po wojnie, po³o¿yæ kres niepo-

rz¹dkom, czyli podj¹æ bolesn¹ decyzjê zrealizowania akcji

„Wis³a”, która mia³a dwa aspekty - wojskowy i cywilny.

Aspekt wojskowy polega³ na ostatecznej likwidacji UPA, cy-

wilny na przesiedleniu ludnoœci na Zachodnie i Pó³nocne

Ziemie Polski - aby w ten sposób zupe³nie pozbawiæ UPA

wszelkiego oparcia. „Gdyby nie by³o przesiedleñ (rugów), to

UPA walczy³aby na Zacurzonii jeszcze dziesiêæ lat”. To nie

s¹ s³owa wydumane, lecz wziête z 16 tomu „Litopysu UPA”.

I one powinny wielu starczyæ za odpowiedŸ: czy akcja „Wi-

s³a” mia³a sens?

Przesiedlenie ludnoœci rozpoczê³o siê 28 kwietnia 1947 ro-

ku. Równolegle trwa³a akcja zbrojna, w której œmieræ ponio-

s³o 1.509 upowców, a 2.781 aresztowano, g³ównie z cywilnej

siatki OUN-UPA. Aresztowanych kierowano nie do Jaworz-

na, jak o tym siê pisze ba³amutnie, lecz do specjalnego obozu

na Mazurach. Do sierpnia 1947 roku przesiedlono na Ziemie

Zachodnie i Pó³nocne 140.575 osób. By³ to najpowa¿niejszy

cios zadany UPA. £emkowie opuszczali nêdzne - tylko ¿e

w³asne - ziemie, cuchn¹ce chatynki kurne, a w zamian otrzy-

mywali obszerne domy poniemieckie i gospodarstwa rolne

z ¿yzn¹ ziemi¹, o których nie mogli nawet marzyæ w najœmiel-

szych snach. Dziœ wcale nie przejawiaj¹ ochoty powrotu

w Bieszczady - co bardzo z³oœci ukraiñskich nacjonalistów.

W tej sytuacji zaistnia³a potrzeba „mocnego uderzenia”,

podobnego do prowokacji montecassiñskiej. Jaworzno nada-

wa³o siê do tego znakomicie - bo ju¿ zwrócili na nie uwagê

Polacy. Rozprawiaj¹c siê ze wszystkim, co wi¹za³o siê z ko-

mun¹, niektórzy polscy „nadgorliwi”, krótkowzroczni publi-

cyœci zaczêli rozdawaæ ciosy na oœlep: raz na komunê - dzie-

siêæ razy w polskoœæ. Wtedy w³aœnie odkryto „dla Ukraiñ-

ców” Jaworzno. „Deportowani pod eskort¹ trafiali do obozu

106

background image

ŒMIERÆ BESTII

Ten groŸny tytu³ zapo¿yczy³em z artyku³u, który ukaza³ siê

w „Washington Post” 30 paŸdziernika 1973 r., w kolejn¹

rocznicê œmierci Stepana Bandery. Jego autor z du¿ym znaw-

stwem przedmiotu oskar¿y³ prowidnyka OUN o moraln¹ od-

powiedzialnoœæ za ludobójstwo - zbrodniê przeciwko ludzko-

œci - pope³nion¹ na Polakach przez „bandy zbrojne” tej¿e

OUN. Twierdzi stanowczo, ¿e od samego powstania UPA

Bandera wszystko wiedzia³ o jej antyludzkim dzia³aniu i to

dzia³anie, w postaci „czyszczenia etnicznego”, akceptowa³.

Choæ bezpoœrednio w masakrze Polaków wo³yñsko-wscho-

dnioma³opolskich nie uczestniczy³, popiera³ j¹, a heroizacj¹

UPA wzmacnia³ moralnie daj¹c imprimatur dla haniebno-

zbójeckich czynów. Dlatego zas³u¿y³ na miano BESTII.

Czego na temat œmierci „czerwono-czarnej bestii” dot¹d

nie napisano? Wiele razy przywo³ywany na karty niniejszej

ksi¹¿ki W. Bezpa³yj w „Wilnej Ukrajinie” (20 VII 1990) naj-

powa¿niej g³osi: „15 paŸdziernika 1959 roku w Monachium

w pobli¿u swojej wilii (sic!) zosta³ zabity S. Popiel. Wydarze-

nie to pozosta³oby zwyk³ym kryminalnym wydarzeniem, gdy-

by prasa nie ujawni³a, ¿e emigrant z Europy Wschodniej Ste-

fan Popiel, który znalaz³ przytu³ek w stolicy Bawarii… to nie

kto inny, tylko sam Stepan Bandera”.

Jego œmieræ d³ugo pozostawa³a zagadk¹, wielk¹ niewiadom¹.

Choæ wielu snu³o domys³y na temat jej sprawców, to jednak

znaleŸli siê i tacy, co owych sprawców upatrywali zupe³nie

gdzie indziej. W ka¿dym razie, kimkolwiek oni byli, zabójstwo

Stepana Bandery zosta³o potraktowane z ca³¹ powag¹ - podob-

nie, jak te¿ sama osoba Bandery, którego dzia³alnoœæ emigra-

cyjn¹ w³adze policyjne s³usznie uznawa³y za szkodliw¹, a nawet

109

g³o - a najwiêcej ich spoczywa na cmentarzach w Bolonii i Lo-

reto - ale kto o nich s³ysza³, o Monte Cassino znów wszyscy!

Podobnie jest w przypadku Jaworzna: druty kolczaste, wie-

¿yczki stra¿nicze - zgroza, tego nie mo¿na doszukaæ siê w in-

nych obozach jenieckich dla banderowców. Powsta³a ca³a,

przeogromna wrêcz, literatura w jêzykach obcych. Tyle ¿ó³ci

i pomyj jeszcze nikt nie wyla³ na naród polski, nie na komu-

nê, ale w³aœnie na Polaków! S³owa: „polscy zbrodniarze”,

„polskie bandy AK”, „polska dzicz”, „dzika polska horda”,

„polscy bandyci” - to s¹ s³owa, które mo¿na uznaæ za naj³a-

godniejsze w tym steku szyderstw, drwin i jadu.

Gdy ju¿ ostatecznie opluto Polaków, a „sprawa Jaworzna”

przyæmi³a zbrodnie UPA i umys³y niektórym polskim publi-

cystom, postanowiono siêgn¹æ wy¿ej. 22 czerwca 1990 roku

przywództwo OUN podjê³o decyzjê: zrobiæ wszystko, ¿eby

strona polska uroczyœcie potêpi³a akcjê „Wis³a”. Ju¿ to siê

sta³o, Senat RP trochê lekkomyœlnie oraz jednostronnie i bez

g³êbszej refleksji, potêpi³ akcjê „Wis³a”, o wielkiej antyle-

chickiej „akcji” UPA - ani s³owa. A tymczasem akcja „Wis³a”

to przys³owiowa „kropla w oceanie” tego, co Polakom wyrz¹-

dzi³a UPA. Jej „heroiczne dzie³o” zamyka siê bilansem 500

tys. polskich trupów, wyr¿niêtych w pieñ - kobiet, starców,

dzieci! O ich groby i pamiêæ nie upomnia³ siê dot¹d Senat,

Sejm ani Rz¹d Najjaœniejszej Rzeczpospolitej. Nie s³ychaæ

te¿ o chêci uderzenia siê w pierœ za „zbrodnie ojców” obe-

cnego pokolenia Ukraiñców. Polskie nadzieje gasi niejaki

Miko³aj Siwicki: „Tylko bezczelnoœæ (polska) mo¿e dziœ dyk-

towaæ ¿¹danie, aby gospodarze przepraszali za to, ¿e potur-

bowali napastnika (…) broni¹c siê od œmierci we w³asnym

domu”. Ta cyniczna arogancja nie mieœci siê w ¿adnych ka-

tegoriach ludzkiej przyzwoitoœci.

108

background image

swoim procesie przed s¹dem RP wykrzykiwa³, ¿e nie jest pol-

skim obywatelem i narzuconego mu obywatelstwa nie przyj-

muje, teraz natomiast g³oœno podnosi³ swoje polskie obywa-

telstwo. Ot co - „bohater” o podwójnej moralnoœci.

Skoro nie uda³o siê drog¹ deportacji do ZSRS unicestwiæ

Bandery, postanowiono zadaæ mu inn¹ œmieræ - œmieræ mo-

raln¹, wykorzystuj¹c do tego konflikty wewn¹trzorganizacyj-

ne i ambicyjki niektórych emigracyjnych liderów. Chodzi³o

o totaln¹ kompromitacjê Bandery, albowiem skompromito-

wany polityk ³atwiej siê ujawni, a wtedy tak¿e ³atwiej bêdzie

mo¿na zadaæ mu œmieræ fizyczn¹. Jak dot¹d intrygi wewnêtrz-

ne siê udawa³y, ale osoba i nazwisko Bandery by³y chronione,

strzeg³y ich nie tylko s³u¿by specjalne wywiadów zachodnich,

OUN-owskie SS - s³u¿ba bezpeky. Jednak czy na d³ugo?

Przy koñcu lat 50. sowieckie KGB ju¿ du¿o wiedzia³o o Ban-

derze. Ta mro¿¹ca krew w ¿y³ach instytucja zdo³a³a tak¿e usta-

liæ jego miejsce zamieszkania w Monachium i nazwisko, jakim

siê pos³uguje. Brzmia³o ono: Stefan Popiel - obywatel polski -

a to by³o ju¿ bardzo du¿o. Teraz nale¿a³o ju¿ tylko uœpiæ czuj-

noœæ jego osobistej ochrony. Zadanie to otrzyma³ Bohdan Mi-

ko³ajewycz Staszynœkyj Ukrainiec, funkcjonariusz KGB. Pole-

cono mu wyszukaæ w ksiêgarniach Berlina opracowania autor-

stwa Stefana (Stepana) Popiela; opracowañ takich nie by³o.

Wtedy Staszynœkyj, jak o tym póŸniej mówi³, nie wiedzia³ je-

szcze, kim naprawdê jest „obywatel polski Popiel”, tak mocno

obchodz¹cy jego szefów? Z t¹ te¿ nieœwiadomoœci¹ w 1958 ro-

ku uda³ siê do Monachium - zreszt¹ nie po raz pierwszy. Mia³

przecie¿ maczaæ palce w zabójstwie £wa Rebeta, którego do-

konano w³aœnie w Monachium. Zadanie szefostwa KGB

brzmia³o: zdobyæ dok³adny adres Stefana Popiela, poznaæ jego

sposób bycia, zwyczaje codzienne, rozk³ad pracy, wyjœcia, przyj-

œcia itp. Gdy to ju¿ ustali³, wówczas mu z Moskwy ujawniono,

111

dla samej RFN za niebezpieczn¹. Gdyby tak¹ nie by³a, to nie

tropiono by „Popiela” przez tyle lat powojennych i z tak¹ upar-

toœci¹ wydaj¹c na poszukiwania setki tysiêcy dolarów.

Najpierw zadzia³ano najproœciej - za¿¹dano od w³adz za-

chodnich odszukania i wydania Bandery s¹dom sowieckim,

co z góry równa³o siê œmierci. Nazwisko Bandery, jako gro-

Ÿnego zbrodniarza wojennego, zabrzmia³o nawet z wysokoœci

trybuny Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wtedy œwiat

w ogóle dowiedzia³ siê o tym cz³owieku i o sprawie, któr¹ re-

prezentuje - a potêpi³ j¹ stanowczo dopiero pó³ wieku

póŸniej. Nazwisko Bandery oraz wszystkie pseudonimy, jaki-

mi siê dot¹d pos³ugiwa³, wymieni³ przedstawiciel ZSRS

w ONZ, wówczas minister spraw zagranicznych tego kraju,

Andrej Wyszynœkij. Pad³o ono wraz z innymi przestêpcami

na posiedzeniu plenarnym ONZ dnia 6 listopada 1946 roku.

„To zdrajcy - mówi³ o ukraiñskich szowinistach - …to kaci

swojego narodu, których miejsce nawet nie w wiêzieniu, lecz

na szubienicy. Na nich ci¹¿y bowiem krew… zamêczonych

niewinnych ludzi… Obozy dla uciekinierów w rzeczywistoœci

s¹ w rêkach faszystowskich organizacji, kierowanych przez

takich (osobników), jak znany agent wywiadu niemieckiego

Andrij Melnyk ps. konspiracyjny Konsul, jak ataman zgrai fa-

szystowskiej, który specjalizowa³ siê w pogromach (cywilnej

ludnoœci polskiej - E. P.) - Stepan Bandera…, jak banderow-

cy (po rosyjsku lepiej by³oby powiedzieæ bandyci) Steæko al-

bo Omelczenko, znany jako kat i wieszalnik…”

¯adnego z nich jednak, mimo tak rozpaczliwego wo³ania,

Zachód Sowietom nie wyda³, a to dlatego, i¿ byli oni obywa-

telami II Rzeczypospolitej. To jeden z wielu paradoksów hi-

storii: r¿nêli bezlitoœnie Polaków, ale jak zamigota³ im przed

oczyma sowiecki stryczek, wtedy bez wahania (i wstydu) za-

czêli siê powo³ywaæ na polskie obywatelstwo. Bandera na

110

background image

Po powrocie do Berlina agent otrzymuje nowy zapas klu-

czy wraz z kategorycznym poleceniem wykonania zamachu

i to bez ¿adnych wahañ. 14 paŸdziernika 1959 roku Staszynœ-

kyj po raz kolejny odwiedza Bawariê, aby w Monachium,

dzieñ póŸniej, zaczaiæ siê jak lis na swoj¹ ofiarê, nie spu-

szczaj¹c oka z domu, w którym jego ofiara mieszka³a.

Zwyczajny dom przy zwyk³ej ulicy, nie ¿adna willa z bajecz-

nym ogrodem. Kamienica, piêæ piêter, z przejazdem poœrod-

ku - wprost do bramy gara¿u w oficynie. Dom bez balkonów

i bez balustrad przed oknami jak to czêsto bywa w Bawarii;

nie ma nic, co by wyró¿nia³o brzydk¹, szar¹, czynszow¹ ka-

mienicê. Ten dom oznaczony numerem 7 stoi przy Kreitme-

isterstrasse. Metalowe, pomalowane na czarno porêcze, soli-

dnie umocowane do betonowych schodów, jest tak¿e winda.

Dzieñ 15 paŸdziernika 1959 roku by³ takim samym szarym

dniem, jak opisana kamienica. Nad miastem wisia³y ciê¿kie,

o³owiane chmury, przez które nie by³ w stanie przedrzeæ siê

najmniejszy promyk s³oñca. Ch³odno - co widaæ by³o po

przechodniu spaceruj¹cym nerwowo w p³aszczu z podniesio-

nym ko³nierzem i g³êboko naciœniêtym na oczy kapeluszem.

Wygl¹da³ na aktora graj¹cego gangstera w jakimœ przeciêt-

nym filmie amerykañskim. „Gangster” traci³ cierpliwoœæ spo-

gl¹daj¹c nerwowo raz po raz na zegarek; zdawa³ siê byæ za-

wiedziony. Gdy oto nagle punktualnie za dziesiêæ trzecia po

po³udniu przed bram¹ domu zatrzyma³ siê samochód,

z którego wyszed³ mê¿czyzna niewielkiego wzrostu z wyra-

Ÿnie ³ysiej¹cym czo³em - lat oko³o piêædziesi¹t. By³ nim Ste-

fan Popiel alias Stepan Bandera, jeden z dwóch lokatorów

zajmuj¹cych drugie piêtro domu. Mieszkañcy znali go jako

skromnego, a jednoczeœnie tajemniczo-mrukliwego cz³owie-

ka, czêsto znikaj¹cego z domu „w ró¿nych interesach” (tak

mawia³a ¿ona) na kilka dni. Wtedy w domu pozostawa³a ¿o-

113

¿e chodzi o Stepana Banderê ukrywaj¹cego siê pod fa³szywym

nazwiskiem Stefan Popiel - i to jego w³aœnie mia³ uœmierciæ.

W styczniu 1959 roku Styczynœkyj jako Hans Budajt udaje

siê do RFN i pomyœlnie wykonuje pierwsz¹ czêœæ powierzo-

nego mu zadania. W kwietniu zostaje jednak odwo³any do

Moskwy. Zgodnie z pierwszymi zeznaniami Staszynœkiego

z³o¿onymi przed s¹dem w Monachium, mia³ spotkanie z sze-

fem KGB Szelepinem; to z jego ust pad³ kategoryczny rozkaz

unicestwienia Bandery. Na zakoñczenie spotkania szef KGB

podobno poczêstowa³ swojego poddanego lampk¹ szampana.

Jeszcze przez kilka dni przebywa³ Staszynœkyj w stolicy

ZSRS, wzi¹³ nawet udzia³ w pochodzie pierwszomajowym,

a wieczorem mkn¹³ ju¿ poci¹giem do Berlina, z Berlina do

Monachium, ale ju¿ jako Hans Budajt.

Po kilku dniach obserwacji nadarzy³a siê doskona³a okazja

spotkania kata ze swoj¹ przysz³¹ ofiar¹. Trafi³ bowiem akurat

na moment majstrowania Bandery przy swoim samochodzie.

W gara¿u by³ sam, bez zwyk³ej sta³ej obstawy ochronnej ze

znanej ju¿ nam SB OUN. Sposobnoœæ do zadania œmiertelne-

go ciosu by³a wyj¹tkowa, druga podobna mog³a siê ju¿ nie po-

wtórzyæ, jednak Staszynœkyj z niej nie skorzysta³ z powodów,

których nigdy nie wyjawi³. Dopiero jak okazja minê³a, uœwia-

domi³ sobie, na co naprawdê siê nara¿a. Niewykonanie rozka-

zu oznacza³o tak¿e wielkie niebezpieczeñstwo utraty ¿ycia

przez niego samego. Nie móg³ mieæ pewnoœci, czy inny agent

KGB z kolei jego nie œledzi i nie obserwuje. Tak przecie¿ by-

wa³o zawsze zgodnie z ¿elazn¹ zasad¹ tej z³owrogiej instytu-

cji. Staszynœkyj zaczyna obmyœlaæ wersjê w³asnej obrony,

stwarza w umyœle ró¿ne fikcyjne przeszkody, które powinny

znaleŸæ siê w raporcie wys³anym na s³ynn¹ £ubiankê. Jest

w nim tak¿e wersja prawdziwa o z³amaniu klucza przy otwie-

raniu bramy wyjœciowej posesji, któr¹ zamieszkiwa³ Bandera.

112

background image

Dok³adny opis tego œmiercionoœnego urz¹dzenia da³a fran-

cuska gazeta „Le Monde” (11 X 1962): „Ostatnia nowoœæ

w wyposa¿eniu wzorowego szpiega to… bezszelestny pistolet

zasilany bateryjk¹ elektryczn¹ o napiêciu pó³tora volta i strze-

laj¹cy ampu³kami, w których znajduje siê trucizna sporz¹dzo-

na z mieszaniny, w której g³ównym komponentem jest cjan-

kal potasu. Po szeœciu minutach trucizna ta nie pozostawia

w organizmie cz³owieka ¿adnego œladu. Od strony technicz-

nej aluminiowa zazwyczaj broñ jest bardzo prosta. Posiada

trzy cylindry umieszczone jeden w drugim. W pierwszym cy-

lindrze znajduje siê sprê¿yna z t³oczkiem. Jêzyk spustowy

uwalnia sprê¿ynê, która gwa³townie wypycha t³oczek do przo-

du przez drugi cylinder. Rozgniata on kapsu³kê lub ampu³kê

i znajduj¹cy siê w niej p³yn tryska w twarz ofiary. Nastêpuje

b³yskawiczne pora¿enie uk³adu krwionoœnego, ofiara traci

przytomnoœæ, aby po kilku minutach skonaæ. Przy obdukcji le-

karz mo¿e tylko ustaliæ, ¿e serce przesta³o biæ, co mo¿e wska-

zywaæ, ¿e ofiara zmar³a na skutek ataku serca”.

W innym miejscu ta sama gazeta napisa³a krótko: „Pistolet

specjalny, strzelaj¹cy kwasem pruskim… Broñ by³a na³adowana

ampu³k¹ z jego zawartoœci¹. Wyrzucony pod du¿ym ciœnieniem

p³yn w twarz ofiary… w ci¹gu kilku minut powoduje jej œmieræ”.

Jeszcze tego samego dnia niemiecka prasa wieczorna za-

mieœci³a krótki komunikat: „Dziœ, w godzinach popo³udnio-

wych, upad³ na schodach domu i w drodze do szpitala

zmar³… Stepan Bandera”.

Ju¿ wiemy, ¿e prowidnyk OUN pad³ na schodach domu

przy Keittmaystr. 7, gdy w³aœnie wraca³ z jakiejœ narady na

obiad. Zatem mordu dokonano w porze popo³udniowej,

a nie wieczorem, jak to utrzymuje d³ugoletni szef jego ochro-

ny Myron Matwijejko sugeruj¹c przy tym, ¿e Bandera wraca³

w³aœnie od kochanki. O przybyciu na obiad powiadomi³ ¿onê

115

na z dwojgiem dzieci - synem i córk¹ oraz s³u¿¹ca. Wszyscy

uchodzili za Polaków - ale mowa ich by³a trochê dziwna, jak-

by nie polska, tak¿e nie rosyjska, ale s³owiañska na pewno.

To nie jest zmyœlenie autora, to opis z zeznania Staszynœ-

kiego, który byæ mo¿e dokona³ jakiegoœ wywiadu œrodowi-

skowego, skoro tak du¿o wiedzia³ o swojej ofierze.

Stefan Popiel, nie troszcz¹c siê o pozostawiony samochód,

którego nawet nie zamkn¹³, trochê zmêczonym krokiem zacz¹³

wspinaæ siê po schodach lew¹ rêk¹ trzymaj¹c siê porêczy.

Osobnik, spaceruj¹cy od jakiegoœ czasu przed domem, zd¹¿y³

go wyprzedziæ wchodz¹c na trzecie lub czwarte piêtro i teraz

w³aœnie zacz¹³ schodziæ w dó³. Gdy tylko znalaz³ siê na drugim

piêtrze, Stefan Popiel manipulowa³ ju¿ przy zamku swojego

mieszkania wyraŸnie maj¹c trudnoœci z w³o¿eniem klucza. - Co,

zepsu³ siê zamek - zagadn¹³ zza pleców Staszynœkyj. - Nie…

lecz… Popiel, zapewne tkniêty z³ym przeczuciem, odwróci³

twarz ku nieznajomemu. Ten zdawa³ siê w³aœnie na to czekaæ,

sprawnym ruchem wydoby³ jakiœ przedmiot i nacisn¹³…

„Zobaczy³em - zezna³ póŸniej - jak Popiel siê zachwia³,

zdo³a³ pochwyciæ za porêcz, a nastêpnie zsun¹³ siê na beton

i siad³”.

Przedmiot, którym pos³u¿y³ siê zabójca, wygl¹da³ na pisto-

let, ale nie mia³ lufy. Po naciœniêciu spustu nie rozlega³ siê

wystrza³, który móg³ zaalarmowaæ wspó³mieszkañców, lecz

cichy syk zgniecionej ampu³ki, której zawartoœæ bluznê³a

wprost w twarz Popiela. Ten wprawdzie z³apa³ siê za porêcz,

ale w tym momencie zacz¹³ siê dusiæ… Gdy ju¿ le¿a³ nieprzy-

tomny, zamachowiec nachyli³ siê jeszcze nad nim, a nastêp-

nie cicho, lecz bardzo szybko zbieg³ na dó³ po schodach. Na

ulicy wmiesza³ siê w t³um przechodniów i tyle go widziano.

Narzêdzie zbrodni cisn¹³ do kana³u, gdzie przele¿a³o ono

d³ugie dwa lata nim je wydobyto.

114

background image

ra¿kach zdarzy³y siê sukcesy, zabójstwo dwóch przywódców

ukraiñskich OUN: Lwa Rebeta w paŸdzierniku 1957 roku

oraz prowidnyka Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów

(OUN) Stepana Bandery w paŸdzierniku 1959 roku.” Na do-

konanie tych zabójstw szczególnie nalega³ Chruszczow, który

je sankcjonowa³ oraz Szelepin, który by³ zdania, ¿e zabójstwo

powinno byæ wa¿n¹ metod¹ zagranicznej dzia³alnoœci KGB.

Zabójc¹ pochodz¹cym z 13 oddzia³u w obu wypadkach by³

Bohdan Staszynœkyj, który w chwili zabójstwa Rebeta ukoñ-

czy³ w³aœnie 25 lat. Dzia³a³ on z bazy KGB w Karlhorst. Do

spraw zabójstwa sporz¹dzony zosta³ w zbrojnym laborato-

rium KGB w tzw. choziajstwie ¯elezinowa pistolet gazowy,

który tryska³ strumieniem gazu truj¹cego z rozbitej ampu³ki

cjankali, powoduj¹c zatrzymanie pracy serca ofiary… Sta-

szynœkyj swój pistolet wypróbowa³ na psie przywi¹zuj¹c go do

drzewa w lesie nieopodal Karlhorsten… Pies dosta³ konwul-

sji i skona³ prawie natychmiast. Maj¹c zaufanie do niezawod-

noœci swojej broni, Staszynœkyj zabi³ Rebeta, jak i Banderê

z zasadzki na zaciemnionych schodach.

W grudniu 1959 roku Staszynœkiego wezwano do Moskwy.

Na ceremonii w KGB Szelepin przedstawi³ go do odznacze-

nia orderem Czerwonego Sztandaru i odczyta³ na g³os tekst,

który go wychwala³ „za wykonanie szczególnie wa¿nego za-

dania pañstwowej wagi“. Oœwiadczono te¿ Staszynœkiemu, i¿

zostanie wys³any na kurs doskonalenia jêzyka niemieckiego

i nauki jêzyka angielskiego, po czym mia³ on przebywaæ na

Zachodzie od trzech do piêciu lat, wykonuj¹c „zadania“

podobne do tego, za które otrzyma³ Czerwony Sztandar.

„To, czego oczekuje siê od niego - powiedzia³ Szelapin - jest

zadaniem trudnym, ale zaszczytnym”.

Sprawa œmierci Bandery przez kilka dni nie schodzi³a z ³am

prasy. Rozgorza³a polemika, pojawi³y siê ró¿ne domys³y bar-

117

telefonicznie, ta wiêc ju¿ na niego czeka³a z jad³em sporz¹-

dzonym przez s³u¿¹c¹. Po jakimœ czasie us³ysza³a g³oœny jêk

mê¿a, natychmiast wybieg³a, ale Bandera by³ ju¿ nieprzytom-

ny - kona³ z pian¹ na ustach. Obok niego, jak na zawo³anie,

sta³a ju¿ niemiecka pielêgniarka, która akurat mieszka³a na

pierwszym piêtrze, usi³uj¹ca przywróciæ umieraj¹cemu przy-

tomnoœæ. Wezwane w tempie b³yskawicznym pogotowie ra-

tunkowe zabra³o zemdlonego do szpitala, ale mimo usilnych

starañ lekarzy, w drodze do szpitala Bandera skona³ nie

odzyskawszy przytomnoœci.

Pierwsza myœl lekarzy by³a taka, ¿e to udar serca, i ta we-

rsja trafi³a do gazet. Jednak na ¿¹danie Prowodu Zagranicz-

nych Oddzia³ów OUN (ZCz OUN) niemiecka komisja le-

karska, przy uczestnictwie lekarza ukraiñskiego dr. Hyny³e-

wycza, przeprowadzi³a sekcjê zw³ok i wyda³a oficjalny komu-

nikat, ¿e „œmieræ nast¹pi³a na skutek bardzo silnej trucizny”.

Tymczasem Staszynœkyj, przez nikogo nie zaczepiany, spo-

kojnie uda³ siê na dworzec kolejowy, kupi³ bilet i wyjecha³ do

Frankfurtu nad Menem, gdzie ju¿ czeka³ na niego nowy pa-

szport na nazwisko Kowalski - i ju¿ jako Kowalski przyby³ do

Berlina czekaj¹c na dalsze rozkazy z £ubianki oraz na ze-

zwolenie zawarcia zwi¹zku ma³¿eñskiego z niemieck¹ dziew-

czyn¹ Ing¹ Pohl. Zezwolenie takie wkrótce otrzyma³.

Oprócz dowodów s¹dowych wskazuj¹cych na KGB jako

zabójcê Bandery, jest jeszcze jedna wiarygodna relacja na te-

mat œmierci prowidnyka. Przekaza³ j¹ wysokiej rangi funk-

cjonariusz KGB Oleg Gordijewski w ksi¹¿ce wydanej w Lon-

dynie pt. KGB. Jako wtajemniczony wyzna³, ¿e na zabicie

Bandery nalegali cz³onkowie Biura Politycznego KPZS -

Chruszczow i Szelepin. Gordijewski przy tej sposobnoœci

prezentuje liczne pora¿ki KGB za granic¹, a przychodz¹c

bezpoœrednio do sprawy Bandery pisze: „Jednak po tych po-

116

background image

nie nale¿y siê dziwiæ, ¿e po roku œledztwa prokuratura nie-

miecka przys³a³a na rêce Jaros³awy Bandery 16 wrzeœnia 1961

roku pismo dat. 8.09.1960 r. mówi¹ce o zakoñczeniu œledztwa

ze wzglêdu na niewykrycie sprawcy. Jednoczeœnie prokuratu-

ra informowa³a, ¿e umarza postêpowanie œledcze przeciwko

pani Matwijejko pos¹dzonej o udzia³ w uœmierceniu S. Ban-

dery. By³o to jakieœ fatalne nieporozumienie.

Wobec ró¿nych znaków zapytania i uników policji, opinia

publiczna coraz mocniej zaczê³a jednak wi¹zaæ œmieræ Ban-

dery ze spraw¹ Obarländera, albowiem nast¹pi³a ona w mo-

mencie, jak ju¿ o tym wiemy, gdy miêdzynarodowa opinia

uparcie domaga³a siê wyjaœnienia sprawy pobytu ukraiñskie-

go batalionu „Nachtigall” we Lwowie.

Podejrzenia w stronê Obarländera kierowa³a g³ównie pra-

sa sowiecka oraz krajów tzw. demokracji ludowej. W NRD

odby³y siê nawet wiece ¿¹daj¹ce postawienia Obarländera

przed s¹dem. To potê¿na wrzawa sprawi³a, ¿e tak¿e opinia

prasy zachodniej zosta³a podzielona. Jedna wierzy³a w samo-

bójstwo prowidnyka, inna dopatrywa³a siê jednak zabójstwa

i to politycznego. Na przyk³ad „Sueddeutsche Zeitung” nie

wyklucza³ mo¿liwoœci, ¿e Bandera pope³ni³ samobójstwo, su-

gerowa³ równie¿, ¿e „zosta³ on popchniêty do samobójstwa

przez osoby trzecie”. Dziennik te¿ zamieœci³ opiniê komisa-

rza policji kryminalnej w Monachium, Schmitta, który po-

wiedzia³: „Bardzo trudno bêdzie znaleŸæ winnego. Najpraw-

dopodobniej szukaæ winnych nale¿y w ko³ach, do których

normalnie policja nie ma dostêpu”.

Wœród œwiatowych publikatorów g³osz¹cych wieœæ o œmier-

ci Bandery, by³a tak¿e Kanadyjska Korporacja Radiowa

(SBS) i ona to 19 paŸdziernika 1959 roku o godz. 22.00 po-

da³a tak¹ oto wiadomoœæ: „W Monachium dokonano zama-

chu na lidera ukraiñskich nacjonalistów i przywódcê antymo-

119

dzo bliskie prawdy lub bêd¹ce tej prawdy zaprzeczeniem.

Œwiat pozna³ wtedy trochê faktów o „wyczynach” banderow-

ców. Do sensacyjnej kwestii zaczêto te¿ przyklejaæ nazwisko

Theodora Oberländera, którego oskar¿ano o wspó³udzia³

w mordzie profesury lwowskiej w lipcu 1941 roku. Zmuszo-

ny przez opiniê œwiata do t³umaczenia siê Obarländer, zrazu

usi³owa³ ca³¹ sprawê zagmatwaæ jako „wymys³ bolszewickiej

propagandy“, póŸniej zacz¹³ siê wykrêcaæ. Sprawa pachnia³a

wielkim politycznym skandalem. Opinia publiczna domaga³a

siê nie tylko usuniêcia Oberländera ze stanowiska, ale posta-

wienia go przed s¹dem jako zbrodniarza. Niektóre dzienniki

g³osi³y wprost, ¿e lada dzieñ Oberländer stanie przed s¹dem,

a koronnym œwiadkiem oskar¿enia w procesie bêdzie Stepan

Bandera.

Ale oto œwiat obieg³a inna sensacyjna wieœæ nadana przez

agencjê ADN, ¿e Bandera, który zna³ szczegó³owo drogê

walki Oberländera na Wschodzie, nie bêdzie móg³ sk³adaæ

zeznañ. Znaleziono go bowiem 15 paŸdziernika martwego,

na klatce schodowej domu, w którym mieszka³, zaraz po po-

wrocie z tajnego biura OUN i zaparkowaniu samochodu.

Obdukcja nie wykaza³a obra¿eñ cia³a, nie znaleziono rów-

nie¿ œladów trucizny. Bandera zawsze by³ strze¿ony przez

w³asn¹ s³u¿bê ochrony, ale w dniu krytycznym z niewiado-

mych powodów by³ sam.

Tymczasem prasa wci¹¿ w coœ w¹tpi³a, m.in. dowodzi³a, ¿e

policji RFN nie s¹ bli¿ej znane okolicznoœci, jakie towarzyszy-

³y wypadkowi. Usi³owa³a ona, rzecz jasna, wyjaœniæ przyczynê

œmierci prowidnyka, póki co jednak nieskutecznie. P. Mirczu-

ki jest zdania, ¿e opiesza³oœæ policji by³a celowa, bo „urzêdo-

we ko³a Niemiec Zachodnich nie mia³y ochoty ujawniæ orga-

nizatorów i wykonawców haniebnego zabójstwa. Obawia³y siê

one pogorszenia stosunków niemiecko-sowieckich. Przeto

118

background image

wiedzia³… o przyczynach œmierci niewygodnego ju¿ dla Geh-

lena przywódcy ukraiñskich faszystów i UPA, Stepana Ban-

dery”.

Teraz rzecz dla dalszych losów rzeczywistego zabójcy Ban-

dery najistotniejsza. Staszynœkyj nadniespodziewanie - zau-

wa¿a cytowany ju¿ O. Gordijewski - „zmieni³ swój stosunek

do zabójstw. Sta³o siê to za spraw¹ swojej wschodnionie-

mieckiej antykomunistycznie nastrojonej przyjació³ki Inge

Pohl, z któr¹ zreszt¹ wzi¹³ œlub, w sierpniu 1961 roku,

w przeddzieñ wzniesienia muru berliñskiego i zamkniêcia

wszystkich dróg ucieczki ze Wschodu“.

Powróæmy do przerwanej sprawy tycz¹cej œmierci Stepana

Bandery, bo w³aœnie nastêpnego dnia po zamachu ukaza³ siê

nastêpuj¹cy komunikat ZCz OUN: „Z wielkim smutkiem i g³ê-

bokim bólem powiadamiamy cz³onków OUN i ca³e ukraiñskie

spo³eczeñstwo, ¿e 15 paŸdziernika 1959 r., w dzieñ, o godzinie

1.00 (po po³udniu) zgin¹³ z wra¿ej rêki wielki syn narodu ukra-

iñskiego i d³ugoletni prowidnyk rewolucyjnej walki o niezawi-

s³oœæ pañstwow¹, g³owa Prowodu Zagranicznych Oddzia³ów

Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów s³.(awnej) p.(amiêci)

Stepan Bandera, urodzony 1 stycznia 1909 r. Cz³onek Ukraiñ-

skiej Wojskowej Organizacji od 1927 roku. Cz³onek Organiza-

cji Ukraiñskich Nacjonalistów od 1929 r. Cz³onek Krajowej Eg-

zekutywy od 1931 r., a nastêpnie od 1934 r. jej Prowidnyk i jed-

noczeœnie Krajowy Komendant UWO oraz od 1933 r. cz³onek

Prowodu Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów. G³owa Pro-

wodu Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów od 1940 r. G³owa

Biura Prowodu wszystkiej OUN od 1945 r. D³ugoletni wiêzieñ

polskich kryminaliów, zas¹dzony na karê œmierci, zamienion¹

na do¿ywotnie wiêzienie oraz wiêzieñ niemieckich aresztów

i obozów koncentracyjnych w latach 1941-1944.

Pogrzeb odbêdzie siê w Monachium, 20 paŸdziernika 1959

121

skiewskiego i przeciwpolskiego ruchu Stepana Banderê.

Stwierdzono œmieræ od trucizny cjankali, któr¹ wykryto

w organizmie. Utrzymuje siê, ¿e œmieræ nast¹pi³a z r¹k agen-

tów moskiewsko-bolszewickich. Spora iloœæ zwolenników

Stepana Bandery zosta³a poruszona wieœci¹ o jego œmierci.

We wszystkich cerkwiach odbywaj¹ siê uroczystoœci ¿a³obne.

Stepan Bandera kierowa³ przeciwbolszewick¹ walk¹ narodu

ukraiñskiego w Ukrainie. Ponad milion ludzi w Kanadzie

i USA czci pamiêæ Stepana Bandery.” Oczywiœcie to wielka

przesada, s³owa te bowiem zredagowa³ i poda³ do publicznej

wiadomoœci jeden z cz³onków OUN nie wspominaj¹c przy

tym, ¿e Banderê w Polsce obarcza siê œmierci¹ pó³ miliona

Polaków i oko³o 300 tys. ¯ydów, ¿e powszechnie na Ukrainie

jest nazywany „rzeŸnikiem Wo³ynia i Ha³yczyny”.

Sensacje Rozg³oœni SBS uzupe³ni³y zeznania niejakiego

Kapustynœkiego - sowieckiego agenta pojmanego przez poli-

cjê zachodnioniemieck¹. Zezna³ on, ¿e jednym z jego

zwierzchników, jako oficera sowieckiej tajnej policji polity-

cznej, by³ p³k A.F. Czerwonyj, który jesieni¹ 1959 roku przy-

by³ do RFN jako zastêpca dyrektora tanecznej grupy arty-

stów ZSRS „Wiriowka”. Pos³ugiwa³ siê nazwiskiem Petren-

ko. Spotkawszy siê w omówionym miejscu w RFN z Kapu-

stynœkim, ju¿ po zabójstwie Bandery, oœwiadczy³ w zaufaniu,

jak agent agentowi, ¿e zabójstwo prowidnyka jest dzie³em

KGB. Jednak jaka by³a w tym zabójstwie rola Czerwonego -

„Petrenki” i jak owo zabójstwo zosta³o dokonane, o tym

Czerwonyj nie mówi³.

PóŸniej znów wielu sugerowa³o, ¿e za œmieræ Bandery od-

powiedzialny jest wywiad zachodnioniemiecki. Tak¹ opiniê

wyrazi³ „skruszony” agent wywiadu Gehlena O. Werhun.

W „Trybunie Ludu” (4 IV 1962) znajdujemy w tej spawie la-

koniczn¹ wzmiankê: „Agent nr 1152 (Ossip Werhun) opo-

120

background image

Organizacji. To w³aœnie on podpisa³ „Apel Prowodu ZCz

OUN z okazji œmierci prowidnyka Stepana Bandery”. Apel

g³osi³:

„Druzi nacjonaliœci!

W tragicznej chwili œmierci naszego d³ugoletniego Prowid-

nyka, Wielkiego Syna Narodu Ukraiñskiego, s³awnej pamiê-

ci Stepana Bandery, wzywamy Was do zachowania w swoich

skutych bólem sercach twardej wiary w zwyciêstwo naszej

œwiêtej sprawy i do niezachwianego trwania w szeregach

Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów oraz do jeszcze moc-

niejszego zwarcia si³ swoich do dalszej walki.

Pary¿, Rotterdam, Bi³ohorszcza, Monachium - krwawe

etapy na drodze wiod¹cej do wyzwolenia Ukrainy - s¹ dowo-

dem wielkiego okrucieñstwa odwiecznego wroga Ukrainy,

Moskwy, która przez likwidacjê przywódców pragnie obezw-

³adniæ zorganizowan¹ si³ê bojow¹ ukraiñskiego narodu.

Na krwi poleg³ych bohaterów ukraiñskiej walki wyzwoleñ-

czej zawsze narasta³ mit, który œwiêtym ogniem zapala³ nowych

bojowników do kontynuowania walki o Ukraiñsk¹ Samostijn¹

Der¿awê. D³ugoletnie doœwiadczenie nabyte przez kadry

OUN pod przewodem Stepana Bandery i wyznaczone przez

niego kierunki polityczne, s¹ tym, czego wróg zabiæ nie mo¿e…

Nasza niewzruszonoœæ, jednoœæ, aktywnoœæ i wytrwa³oœæ -

to jedyna odpowiedŸ wrogowi na jego podstêpne i skrytobój-

cze ciosy, którymi usi³uje on zastraszyæ i terrorem os³abiæ

kierownicz¹ si³ê najwiêkszej zniewolonej przez siebie krainy.

S³awa Ukrajini!

Herojam s³awa!”

Z ostatniego akapitu wynika, ¿e OUN uzna³a siebie za naj-

wa¿niejsz¹ si³ê kierownicz¹ Ukrainy; takie przeœwiadczenie

¿ywi do dziœ. Szkoda, ¿e naród ukraiñski tego chciejstwa nie

popiera i nie uznaje!

123

r.: godz. 9.00, ¯a³obna S³u¿ba Bo¿a w cerkwi œw. Jana

Chrzciciela przy Kirschenstrasse. 15.00 godz. panachyda

i pogrzeb na Waldforhof.

¯a³oba trwaæ bêdzie dwa miesi¹ce - od 15 paŸdziernika do

15 grudnia 1959 r.

Wieczna S³awa Jego Pamiêci!”

Banderê pochowano na cmentarzu Waldfriedhof w Mona-

chium. Pogrzeb, zgodnie z prezentowanym ju¿ komunika-

tem, odby³ siê 20 paŸdziernika 1959 roku z uczestnictwem,

jak siê o tym dziœ mówi, oko³o tysi¹ca osób - przewa¿nie ban-

derowców, którzy tu zjechali z ró¿nych pañstw zachodnich.

Uroczystoœciom pogrzebowym przewodniczy³ o. mitrat Petro

Ho³ynœkyj w asyœcie dziewiêciu duchownych greckokatolic-

kich. Wczeœniej, tego samego dnia, piêciu œwiaszczeników

pod przewodem Egzarchy Kyr P³atona Kornyluka odprawi³o

¿a³obn¹ S³u¿bê Bo¿¹. Natomiast dwóch duchownych ukraiñ-

skiej cerkwi prawos³awnej odprawi³o panachydê w swojej

monachijskiej œwi¹tyni.

Na usypanej mogile, jak poda³a ukraiñska prasa emigracyj-

na, z³o¿ono równe 250 wieñców od ró¿nych organizacji ukra-

iñskich oraz od poszczególnych banderowców, wœród

których nie zabrak³o rizunów z UPA.

W imieniu OUN najd³u¿ej przemawia³ i nieboszczyka po-

¿egna³ Jaros³aw Steæko, który, jak ju¿ wiemy, z ³aski tego¿ zo-

sta³ we Lwowie w 1941 roku „premierem” operetkowego

rz¹du. Uroczystoœæ pogrzebow¹ zakoñczy³a pieœñ, która dziœ

jest hymnem Ukrainy - “Szcze ne wmer³a Ukrajina”.

Pogrzeb prowidnyka wszystkiej OUN, na którym nie za-

brak³o (bo jak¿e by inaczej) przemówienia Theodora Obe-

rländera, sta³ siê swoist¹ manifestacj¹ jednoœci sk³óconych

nacjonalistów. Taki charakter nada³ mu Stepan £enkawœkyj,

który w³aœnie obj¹³ schedê po Banderze jako nowy wódz

122

background image

agenturê wersji o uczestniczeniu w zamachu czynników ame-

rykañskich;

3) odrzuca siê nielogiczne przepuszczenie o samobójstwie.

Takie przepuszczenia mog¹ byæ wynikiem nieznajomoœci sy-

tuacji lub wrêcz s¹ specjalnymi zmyœleniami wroga i jego s³u-

gusów w celu ukrycia politycznego charakteru zamachu;

4) stwierdza siê, ¿e zamach ten by³ przygotowywany od

dawna i po kilku nieudanych próbach ostatecznie wykonany

15.10.1959 r. w Monachium przez zamachowca bolszewickiej

Moskwy.

Stwierdzenie to Komisja opiera na nastêpuj¹cych danych:

a) od czasu zakoñczenia drugiej wojny œwiatowej wielo-

krotnie by³y podejmowane udowodnione próby zamachu (na

Banderê) w latach: 1946 z kijowskiej bazy MHD, 1948 MHD

za poœrednictwem warszawskiej bazy, 1952 i 1957 KGB przez

wschodni Berlin, na wiosnê 1959 przez prask¹ KGB i w lecie

1959 ze wschodnioberliñskiej bazy KGB;

b) bolszewicka propaganda kierowana przeciwko ukraiñ-

skiemu nacjonalizmowi, w ostatnich dwóch latach przejawia-

³a wyraŸn¹ tendencjê zmierzaj¹c¹ do przygotowania opinii

publicznej Ukrainy do uzasadnienia koniecznoœci zabójstwa

Prowidnyka (ukraiñskiego) ruchu nacjonalistycznego;

c) udowodniono, ¿e do dokonania zabójstwa zaanga¿owa-

no wysokop³atnych funkcjonariuszy KGB;

d) po przeanalizowaniu warunków ¿ycia i przebywania s³. p.

Prowidnyka Stepana Bandery stwierdzono, ¿e zachowanie d³u-

goletniej ochrony jego osoby ze strony Organizacji by³o utru-

dnione, a to z tego powodu, ¿e wróg rozporz¹dza³ nieograniczo-

nymi œrodkami technicznymi, dzia³a³ z ró¿nych baz i wykorzysty-

wa³ s³abe strony sytemu demokratycznego wolnego œwiata;

e) mimo intensywnych starañ czynników organizacyjnych

(OUN), niemieckich œledczych organów pañstwowych, a tak-

125

Ten uroczysty komunikat urzêdowy nic nie mówi³ o tym, ¿e

Prowid ZCz OUN powo³a³ niezale¿n¹ specjaln¹ komisjê,

która mia³a wyjaœniæ, niezale¿nie do wyników œledztwa s¹do-

wego RFN, okolicznoœci œmierci Bandery. Komisja ta, po za-

koñczeniu dochodzeñ, we wrzeœniu 1960 roku, wyda³a orze-

czenie opublikowane w postaci komunikatu przez Sekreta-

riat Prowodu ZCz OUN, w którym czytamy:

„Sekretariat Prowodu ZCz OUN otrzyma³ od Komisji pro-

tokó³ tycz¹cy okolicznoœci œmierci s³.(awnej) p.(amiêci) Pro-

widnyka OUN Stepana Bandery wraz z informacj¹ o dotych-

czasowej pracy przeprowadzonej przez tê Komisjê:

a) przes³uchano wiele osób z najbli¿szego otoczenia s³. p.

Prowidnyka oraz osób, które mog³y udzieliæ informacji od-

noœnie do okolicznoœci jego œmierci;

b) sprawdzono wszystkie okolicznoœci ¿ycia i przebywania

s³. p. Prowidnyka, a w szczególnoœci w ostatnim czasie przed

jego œmierci¹;

c) zapoznano siê z informacj¹ o przebiegu œledztwa spo-

rz¹dzon¹ przez niemieckie organy œledcze;

d) przeanalizowano ró¿norodne przypuszczenia i wersje

odnosz¹ce siê do przyczyn œmierci, przedstawiane przez œro-

dowiska ukraiñskie lub obce - wrogie, oraz

e) rozpatrzono wyniki œledztwa w³¹czonych do tej sprawy

przez Organizacjê fachowców angielskich detektywów.

Komisja dosz³a do nastêpuj¹cych wniosków:

1) wyklucza siê mo¿liwoœæ jakoby w sprawy zamachu by³ za-

mieszany ktokolwiek ze œcis³ego otoczenia s³. p. Prowidnyka

lub ktokolwiek z ukraiñskich œrodowisk politycznych w ogóle;

2) odrzuca siê szerzone przez propagandê moskiewsko-

bolszewick¹, szczególnie na Ukrainie, wymys³y o rzekomym

wykonaniu zamachu przez »wspó³pracowników Oberlände-

ra«, a na emigracji rozpowszechnian¹ przez bolszewick¹

124

background image

dy, sypie szczegó³ami, które pozwoli³y bezb³êdnie zrekon-

struowaæ przebieg wydarzeñ 15 paŸdziernika 1959 roku. Gdy

policja, zgodnie z jego zeznaniem, znalaz³a wewn¹trz zamku

bramy domu, w którym mieszka³ Bandera, resztki z³amane-

go klucza, w¹tpliwoœci stopnia³y - wreszcie zupe³nie odesz³y,

gdy po przeszukaniu kana³u znaleziono równie¿ œmierciono-

œny rozpylacz.

Co siê w tym czasie dzia³o w Moskwie, jak trzês³a siê £u-

bianka, tego opisaæ siê nie da. „Szybko w KGB polecia³y g³o-

wy - przypomina Gordijewski. - Za Anatolem Golicynem,

który zdradzi³ cztery miesi¹ce póŸniej po Staszynœkim, co

najmniej 17 oficerów KGB zosta³o zwolnionych lub zdegra-

dowanych. Bardziej jednak istotnym by³o to, ¿e zdrady Cho-

ch³owa (?) i Staszynœkiego doprowadzi³y tak Biuro Politycz-

ne, jak i szefostwo KGB do rewizji pogl¹dów na ryzyko zwi¹-

zane z „mokrymi sprawami”. Po ogólnoœwiatowej wrzawie

zwi¹zanej z procesem Staszynœkiego, Biuro Polityczne pole-

ci³o poniechaæ zabójstw dokonywanych przez KGB jako do-

t¹d stosowanego instrumentu polityki sowieckiej za granic¹,

zalecaj¹c siêgaæ do tej metody tylko w wypadkach wyj¹tko-

wych” („Za wilnu Ukrajinu” 3 I 1991).

Proces, o którym pisze Gordijewski, mia³ miejsce w dniach

8-15 paŸdziernika 1962 roku. W rozprawie uczestniczy³a tak-

¿e wdowa po zamordowanym Banderze trzymaj¹c w rêku

moskiewsk¹ „Prawdê”, która zaprzecza³a zeznaniom Sta-

szynœkiego, a ca³¹ sprawê nazywa³a „wielk¹ prowokacj¹ i mi-

styfikacj¹”. Nie przeszkodzi³o to jednak w rzetelnym rozpa-

trzeniu przez s¹d faktów. S¹d w Karlsruhe, bior¹c pod uwa-

gê ró¿ne okolicznoœci (jak te¿ ujawnienia szczegó³ów zwi¹za-

nych z zamordowaniem £wa Rebeta, którymi dobrowolnie

obci¹¿a³ siê Staszynœkyj), skaza³ tego¿ na 8 lat pozbawienia

wolnoœci. W uzasadnieniu s¹d stwierdza³, ¿e g³ówny oskar¿o-

127

¿e innych fachowców, jak dot¹d nie uda³o siê uœciœliæ osobo-

wo wykonawców zamachu ani ostatecznie zrekonstruowaæ

sposobu jego wykonania.”

Mia³o siê to staæ nieco póŸniej i to za przyczyn¹ mi³oœci mia-

³o nadejœæ ostateczne rozsup³anie tajemnicy œmierci Bandery.

Sta³o siê to w sposób zupe³nie niespodziewany. Po dwóch la-

tach hipotez i domniemywañ wreszcie mia³a byæ ujawniona

„go³a prawda” i to za spraw¹ samego zabójcy, który z w³asnej

i nieprzymuszonej woli przyzna³ siê do zbrodni.

12 sierpnia 1961 roku Staszynœkyj zg³osi³ siê do w³adz poli-

cyjnych w Monachium, wystêpuj¹c dot¹d, jak ju¿ wiemy, pod

innym nazwiskiem. Ju¿ na samym wstêpie œledztwa opisa³

broñ, której u¿y³ do morderstwa. Broñ tê, przed wyjazdem

do Frankfurtu nad Menem, jak ju¿ wiemy, morderca wyrzu-

ci³ do kana³u.

Sk¹d ta nag³a zmiana u zawodowego mordercy specjalnie

do celów zabójstw szkolonego przez KGB? Zwyczajnie - za-

wiod³y go nerwy. Przez dwa lata ¿y³ w sta³ym napiêciu i stra-

chu, dr¿¹c o w³asne ¿ycie i ¿ycie ¿ony, mia³ wra¿enie, ¿e jest

stale œledzony, ¿e jego listy s¹ kontrolowane, a rozmowy te-

lefoniczne nagrywane. Postanowi³ siê z tego jakoœ wypl¹taæ

i zupe³nie zerwaæ z KGB. Inga wraca z Moskwy do rodziców

w RFN, aby pod ich opiek¹ urodziæ swoje pierwsze dziecko.

Po szczêœliwym rozwi¹zaniu zwierzchnicy z KGB chc¹ mieæ

j¹ na widoku, w Moskwie, jednak w sierpniu 1961 roku dziec-

ko nagle umiera. Korzysta z tego Bohdan i maj¹c zezwolenie

£ubianki jedzie do Niemiec na pogrzeb niemowlêcia, jedzie

z gotowym zamiarem. Zamiast na pogrzeb zg³asza siê do

punktu amerykañskiej ¿andarmerii wojskowej.

Nastêpuje ogólne zdziwienie i niedowierzanie, nie daje

Staszynœkiemu wiary tak¿e policja niemiecka, której zosta³

przekazany. Jednak Staszynœkyj ma obci¹¿aj¹ce siebie dowo-

126

background image

PAMIÊTA£A TYLKO

JASNA GÓRA

Polacy pamiêtaj¹ wrzawê miêdzynarodow¹ z udzia³em pre-

zydenta RP, wytworzon¹ przez krajowe media wokó³ Jedwab-

nego. Wmówiono nam wtedy, ku ogromnemu zdziwieniu

mieszkañców Jedwabnego, ¿e nie hitlerowcy i ukraiñscy szo-

winiœci, lecz my, Polacy, jesteœmy mordercami ¯ydów. ¯adne

œledztwo tego dot¹d nie potwierdzi³o i wszystko wskazuje na

to, ¿e nigdy nie potwierdzi. Prawda, jak oliwa, zawsze wyp³y-

nie na wierzch - choæ czasami trwa to d³ugo lub nawet bardzo

d³ugo. Udowadnia to przypadek HUTY PIENIACKIEJ. Oto

minê³a, bez ¿adnego echa, 58. rocznica masakry dokonanej

przez ukraiñskich szowinistów na ludnoœci polskiej tej podol-

skiej wsi, po³o¿onej malowniczo wœród lasów Roztocza.

28 lutego A.D. 1944 polska wieœ HUTA PIENIACKA, le-

¿¹ca na zachodnich krañcach kresowego województwa tar-

nopolskiego, u Ÿróde³ Seretu obok „Sinego Oka” i „Chowañ-

ca", przesta³a istnieæ. Do jej zag³ady doprowadzili ¿o³dacy

ukraiñskiej, kolaboranckiej 14 Dywizji Grenadierów Waffen

SS-Galizien, rizuni tzw. Ukraiñskiej Powstañczej Armii -

UPA, policjanci ukraiñscy w s³u¿bie niemieckiego okupanta

oraz okoliczna czerñ ukraiñska, morduj¹c 800-1000 osób

(Ÿród³a radzieckie mówi¹ o 1.200 osobach).

Ju¿ w 1990 roku niestrudzony badacz polskiego Holocau-

stu na Kresach - dr Aleksander Korman, zwróci³ uwagê, ¿e

has³a HUTA PIENIACKA nie ma w ¿adnej encyklopedii. S¹

natomiast czeskie Lidice i francuskie Oradour, choæ w obu

miejscowoœciach liczba ofiar jest mniejsza od liczby Polaków

zamordowanych w Hucie Pieniackiej. Lukê wype³ni³a dopie-

129

ny w tym procesie to organ kierowniczy s³u¿by specjalnej

w Moskwie. W procesie, dodajmy, obok prokuratora, wystê-

powali adwokaci z symbolicznym powództwem cywilnym

w imieniu wdowy Jaros³awy, córek Nata³ki i O³eksandry oraz

syna Andrija.

Staszynœkyj nie odsiedzia³ ca³ego 8-letniego wyroku, zo-

sta³ przedwczeœnie zwolniony „za dobre sprawowanie”. Po

wyjœciu z wiêzienia wraz z ¿on¹ opuœci³ RFN emigruj¹c do

Ameryki Po³udniowej, gdzie mieszka do dziœ pod zmienio-

nym nazwiskiem, nigdy nie wykrytym przez sowieckie s³u¿by

specjalne.

128

background image

Naród, który traci pamiêæ, traci to¿samoœæ oraz duszê i prê-

dzej czy póŸniej stanie siê niewolnikiem Brukseli. Tylko ¿e

serce tego Narodu bije na Jasnej Górze - a ta o pad³ych pod

ciosami siekier i no¿y, spalonych ¿ywcem Polakach, nie zapo-

mnia³a! 28 lutego A.D. 2002 przed g³ównym o³tarzem, przed

ods³oniêtym wizerunkiem cudownej Ikony Królowej Korony

Polskiej, odprawiona zosta³a Msza œwiêta. Oprócz niewielkiej

garstki by³ych mieszkañców HUTY PIENIACKIEJ, cudem

ocala³ych z pogromu, bazylikê wype³ni³ t³um p¹tników. Wie-

lu z nich po raz pierwszy dowiedzia³o siê o tej zbrodni i o „na-

turze” banderowsko-melnykowskich zbrodniarzy zaprezento-

wanej w kazaniu przez o. Izydora Matuszewskiego. Dowie-

dzieli siê te¿ p¹tnicy, ¿e jednego z czo³owych melnykowców,

stypendystê Adolfa Hitlera - Bohdana Osadczuka, Aleksan-

der Kwaœniewski odznaczy³ Orderem Or³a Bia³ego; ¿e dot¹d

ze swoich podatków finansuj¹ „Nasze S³owo", które bezkar-

nie wychwala morderców spod znaku UPA!

Inicjatorem uroczystoœci by³ Zbigniew Maurycy Kowalski.

To on swoimi listami do w³adz naczelnych RP, Episkopatu

i Jasnej Góry, sprawi³, ¿e 28 lutego temat HUTY PIENIAC-

KIEJ by³ obecny. Zaniepokoi³ on rz¹dców pañstwowych, ale

serc ich nie skruszy³, sumieñ nie poruszy³ - bo przecie¿ nie

ka¿dy z nich ma polskie serce. Polskie serce bije w Czêsto-

chowie, na Jasnej Górze, a w tym dniu za³omota³o bardzo

g³oœno. O pomordowanych mieszkañcach HUTY PIE-

NIACKIEJ nie pamiêta³ IPN, nie pamiêtano w sejmie i se-

nacie, w pa³acu prezydenckim i w zacisznych gabinetach mi-

nistrów. Pamiêta³a tylko Pani Jasnogórska, nasza Królowa!

Zbigniew M. Kowalski, w liœcie skierowanym 4 lutego A.D.

2002 do przeora Jasnej Góry - o. Izydora Matuszewskiego, pi-

sa³: „Ojcze Przeorze, dnia 28 lutego br. nast¹pi 58. rocznica

potwornej rzezi Huty Pieniackiej na Podolu. W zwi¹zku z tym

131

ro Encyklopedia Bia³ych Plam (Polskie Wydawnictwo Ency-

klopedyczne), która w VIII tomie zamieœci³a obszerne opra-

cowanie pod has³em HUTA PIENIACKA. W tej bowiem

wsi banderowscy oprawcy w trakcie mordu zastosowali wiele

ze swych 360 „metod", stosowanych wzglêdem ofiar - bo, jak

pisze A. Korman - banderowcy byli „wirtuozami œmierci”.

Jak dot¹d, zaanga¿owany w „tropieniu” polskich „z³oczy-

nów” pope³nionych na ¯ydach Instytut Pamiêci Narodowej -

IPN, spraw¹ HUTY PIENIACKIEJ siê nie zaj¹³. „Nie pa-

miêta” te¿ o tej zbrodni prezydent „tego kraju” i nie ma ¿ad-

nego sygna³u, ¿e kiedykolwiek bêdzie pamiêta³ o Polakach

okrutnie zabijanych przez ukraiñskich skrajnych nacjonali-

stów, tak dziœ wychwalanych przez warszawskie „Nasze S³o-

wo” - tygodnik finansowany przez polskich podatników - wiê-

cej - chwalony z trybuny sejmowej przez niejakiego Myros³a-

wa Czecha, wówczas sekretarza generalnego Unii Wolnoœci!

Skandaliczne zachowanie „piewcy rizunów” odbi³o siê grom-

kim, oburzaj¹cym echem wœród polskiego spo³eczeñstwa,

milczeli tylko pos³owie sejmowi. ¯aden z pos³ów nie splun¹³

w twarz obrzydliwemu k³amcy, tak jak dot¹d ¿aden z parla-

mentarzystów nie spoliczkowa³ innego k³amcy - Jana Toma-

sza Grossa i chwalców jego paszkwilu. Niektórzy z nich, zapy-

tani, oœwiadczaj¹, ¿e nie jest to z ich strony wyraz tchórzo-

stwa, tylko ignorancji. Byæ mo¿e, ale prokuratorowi milczeæ

nie wolno! Polskie prawo zabrania wychwalania faszystów

i zbrodniarzy wojennych. Gdyby M. Czech wychwala³ w tym

miejscu i w taki sposób oprawców z Jedwabnego, to nie ulega

najmniejszej w¹tpliwoœci, ¿e sejm natychmiast pozbawi³by go

poselskiego immunitetu, a kierownictwo UW, nie polskie

przecie¿, z hukiem wyrzuci³oby go poza nawias swojej dzia³al-

noœci. A jaki gwa³t podnios³yby wtedy „Gazeta Wyborcza",

„Tygodnik Powszechny” i inne pisma pisz¹ce po polsku!

130

background image

Rozleg³y sk³on wzniesienia pagórków Podola

wtula siê, ufny puszczy, w ramiona d¹browy,

gdzie w busz stepu na koniu wyrusza³ Polak,

pilnuj¹c przed ksiê¿ycem swej wiary i mowy.

Gdzie zapuœci³ korzenie, i cia³a, i duszy,

gdzie nauczy³ skowronki swoj¹ mow¹ œpiewaæ,

gdzie pierwszy baræ w pniu d³uba³ w mrocznej leœnej g³uszy,

gdzie stawia³ liczne chramy, wycinaj¹c drzewa.

On tu mod³y zanosi³ w licach Œwiatowida,

tutaj tak¿e chrzest przyj¹³, chocia¿ z oporami,

tutaj soch¹ less ora³ i zr¹b chaty dŸwiga³,

tutaj braci przyjmowa³ znad Dniestru i Kamy.

¯y³ w symbiozie z natur¹ i odwiecznym czasem,

kocha³ miedze i pola, nie myœl¹c o œwiecie,

ka¿dy cz³owiek dla niego by³ przyrodnim bratem,

a koœció³, by go chroniæ, czuwa³ na widecie.

Tutaj zrywa³ wci¹¿ pêta wszelakiej niewoli,

tu najazdy ze wschodu dzielnoœci¹ odpiera³,

tu polowa³ na ¿ubry i trzyma³ siê roli,

tu rodzi³, pracowa³ i tutaj umiera³.

Trwa³ lat tysi¹c z ok³adem opok¹ wiernoœci

i od morza do morza s³awi³ Lachów imiê,

a¿ siê zawiód³ zdradzony przez przyby³ych goœci

- jeden z nich siê okaza³ okrutnym Kainem.

Tym „okrutnym Kainem", jak ³atwo siê domyœliæ, by³ ów

szowinista, który wieœ wymordowa³, ograbi³ i spali³. Aby do-

k³adnie poj¹æ i zrozumieæ poetê (w tym wypadku epika),

trzeba w ca³oœci przeczytaæ jego Rapsod pe³en gorzkiej refle-

ksji - tak gorzkiej jak wiekopomna „Gorzka Prawda” Ukra-

iñca Wiktora Poliszczuka. Poemat powinni przeczytaæ wszy-

scy zdrowo myœl¹cy Polacy, a przede wszystkim prezydent

133

wydarzeniem Zarz¹d Fundacji „KRESY” zwraca siê z proœb¹

o odprawienie w tym dniu mszy œwiêtej w Czêstochowskim

Sanktuarium, w intencji okrutnie pomordowanych mieszkañ-

ców Huty Pieniackiej, jak i w intencji pó³ miliona Polaków wy-

mordowanych przez ukraiñskich siepaczy i to narzêdziami

zbrodni poœwiêconymi w unickich cerkwiach. Siepaczy, b³ogo-

s³awionych przez unickich popów w unickich œwi¹tyniach,

przed i po „akcjach”. Poniewa¿ Fundacja nie posiada œrodków

na dzia³alnoœæ pozastatutow¹, Zarz¹d prosi, by Msza Œwiêta

zosta³a odprawiona w ramach patriotycznej dzia³alnoœci Kla-

sztoru, trwaj¹cej od wieków. Za ¿yczliwe uwzglêdnienie proœ-

by Fundacja z³o¿y publiczne podziêkowanie w Internecie”.

Zbigniew Maurycy Kowalski, prezes Zarz¹du Fundacji

„Kresy", jest przede wszystkim znany jako poeta i to poeta

nietuzinkowy, nawi¹zuj¹cy form¹ wierszy i poematów do

najwiêkszych polskich poetów romantycznych, przede wszy-

stkim do Mickiewicza, S³owackiego i Zaleskiego. Zas³yn¹³

nie tylko z g³oœnych wierszy o tematyce kresowej i patrio-

tycznej, publikowanych w kraju i za granic¹, ale przede

wszystkim jako autor g³oœnego dzie³a pt. KAMIENIE NIE

MILKN¥, CZYLI HUTY PIENIACKIEJ PAMIÊCI ¯A-

£OSNY RAPSOD. Czytelnik znajdzie to dzie³o jako Post

Scriptum w ksi¹¿ce autorstwa pisz¹cego te zdania SS-GA-

LIZIEN - PATRIOCI CZY ZBRODNIARZE (Wroc³aw -

„Nortom” 2001).

Pos³uchajmy fragmentów RAPSODU, którym ju¿ zainte-

resowa³ siê Krzysztof Penderecki i byæ mo¿e za dwa lata,

w 60. rocznicê ludobójstwa, bêdziemy œwiadkami wykonania

przez Wielk¹ Orkiestrê Symfoniczn¹ Polskiego Radia w Ka-

towicach Requiem pamiêci Huty Pieniackiej. Poemat zaczy-

na siê od s³ów:

132

background image

prosimy Ciê nasz Panie, abyœ ich rozliczy³.

¯e o to Ciê prosimy? Nas staæ tylko na to,

chyba, ¿e tamci w dole zma¿¹ winê katom.

A dopóki ¿yjemy to Im przysiêgamy,

¿e naszego Podola nigdy nie oddamy.

Nie oddamy nikomu ich skrwawionej ziemi.

Z popio³ów w jej obronie razem powstaniemy.

A je¿eli kat spróbuje zamataczaæ d³ugi,

w krwi hartowany kamieñ do œwiata przemówi.

Choæby potop nast¹pi³, to dopniemy celu.

Pomó¿ nam, fiat iustitia, ruat coelum.

Po ³aciñskiej maksymie zaleg³o milczenie,

a wszyscy w mroku zmierzchu klêczeli jak cienie.

Na raz ruski g³os lec¹c, nad koœæmi siê uniós³

mówi¹c: - Fiat iustita, et perceat mundus.

Poemat-rapsod koñczy siê dedykacj¹: Pamiêci pomordo-

wanych przez ukraiñskie bandy w Ma³opolsce i na Wo³yniu.

135

RP, Prymas Polski i wszyscy parlamentarzyœci. Dopiero wte-

dy bêd¹ w stanie poj¹æ gorycz modlitwy garstki ocala³ych

z pogromu mieszkañców HUTY PIENIACKIEJ, którzy klê-

cz¹c na œniegu poœród mnogoœci trupów i dogorywaj¹cych

chat, wo³ali:

- Panie, jeœli tu jesteœ, w co nale¿y w¹tpiæ,

spójrz na dzie³o oprawców, spójrz na ich ofiary.

Œwiat przez Ciebie stworzony choæ chromy za kary,

do tak potwornej zbrodni nie dopuœci³ nigdy.

Czy dotychczas wbijano nó¿, kosê lub wid³y

w niewinny brzuszek dziecka?

Czy ktoœ mo¿e z pod³oœci pcha innych do piek³a?

Czy ktoœ mo¿e wyrywaæ p³ód z cia³a kobiety?

Tu siê w³aœnie to sta³o, chyba nie zaprzeczysz?

Bytujemy czasowo w pow³oce cz³owieka,

który czêsto bez podstaw na swój los narzeka,

a co ma pocz¹æ cz³owiek z rzezi ocala³y,

co swe dzieci przykrywa³ w dole wiechciem s³omy?

Dlatego Królu œwiata i Wszechmocny Panie

przyjmij nasze do Ciebie o pomstê wo³anie:

niech rizuni z potomstwem, z setnym pokoleniem,

maj¹ w oczach swe dzie³o lub strac¹ istnienie.

Niech krew za spraw¹ katów za dzieci przelana

sprawi, by nacja zbójów zosta³a zmazana.

Coœmy siê bili o to ca³ymi wiekami,

by koœcio³y nie pozosta³y nagle meczetami

coœmy ci¹gle bronili tak stepy, jak lasy,

by Rusinki nie by³y na Krym brane w jasyr,

coœmy siê opierali azjatyckiej chmurze,

by Podola nie poddaæ turañskiej kulturze,

teraz przez obronionych paleni i bici

134

background image

lizowana w taki sposób, w 50. rocznicê wo³yñskiej masakry

odda³a ho³d jej cieniom.

Wo³yñ da³ pocz¹tek, ale na Wo³yniu rzezie siê nie zakoñ-

czy³y, wkrótce przenios¹ siê one do Ma³opolski Wschodniej

i tu bêd¹ one najwiêksze i najokrutniejsze ze wzglêdu na licz-

ne ma³¿eñstwa mieszane. OUN-UPA bowiem, pod kar¹ mê-

czeñskiej œmierci zmusza³a stronê ukraiñsk¹ do mordowania

strony polskiej: m¹¿ mordowa³ ¿onê, brat zabija³ siostrê

i matkê - jak w tej upowskiej pieœni:

Ja mamu zarizaw, ja sestru ubyw -

A ¿inoczku - Laszku w krynycim wtopyw!

Aby godnie uczciæ ofiary zbrodni etnonacjonalistycznego lu-

dobójstwa, 30 ró¿nych organizacji kresowych i kombatanckich

skupiaj¹cych ofiary OUN-UPA, powo³a³o do ¿ycia Ogólnopol-

ski Spo³eczny Komitet Obchodów 60. Rocznicy Ludobójstwa

dokonanego przez OUN-UPA na Ludnoœci Polskiej Kresów

Wschodnich RP w latach 1939-1947. Nazwa Komitetu odpowia-

da rzeczywistoœci. Inicjator przedsiêwziêcia - Kresowy Ruch Pa-

triotyczny - z dziecinn¹ ufnoœci¹ zwróci³ siê do Ojca Narodu Pol-

skiego, Prezydenta Najjaœniejszej o otoczenie go swoim patrona-

tem. Kresowianie zawierzyli s³owom A. Kwaœniewskiego, i¿ jest

on „prezydentem wszystkich Polaków“. Kresowianie zatem je-

szcze raz zaufali Prezydentowi i jeszcze raz srodze siê zawiedli.

Prezydent, œwiadom upokorzenia Polaków, proœbê Kreso-

wian „zawetowa³” i powo³a³ „w³asny” komitet od „wydarzeñ

wo³yñskich” stawiaj¹c na jego czele Marka Siwca - tego, który

tak niedawno jeszcze kpi³ z Papie¿a-Polaka naœladuj¹c Jego

gest ca³owania ziemi. Siwiec dobra³ sobie do l¿e-komitetu oso-

by niewiarygodne, historycznych fa³szerzy typu Hryæko Moty-

ka i kryptobanderowców typu Myron Kertyczak. W oœwiad-

czeniu z³o¿onym z tej okazji nie ma mowy o rzezi, mordzie, lu-

dobójstwie, tylko o „wydarzeniach”. Siwiec oburza siê nawet,

137

KRWAWI¥CE KRESY

60 lat póŸniej

60 lat temu, dnia 11 lipca AD 1943, tzw. Ukraiñska Po-

wstañcza Armia (UPA) dokona³a zbrodni ludobójstwa napa-

daj¹c jednoczeœnie na ponad 160 polskich miejscowoœci na

Wo³yniu. Poniewa¿ dzia³o siê to w niedzielê (w prawos³aw-

no-greckokatolickie œwiêto Piotra i Paw³a, dlatego masakra

ta zosta³a nazwana „akcija na œwiatoho Petra i Paw³a”) to

rzeŸ nast¹pi³a tak¿e w koœcio³ach, a jej ofiar¹ pad³y, obok do-

ros³ych, dzieci polskie przystêpuj¹ce do Pierwszej Komunii

œwiêtej. Ta barbarzyñska rzeŸ, która poch³onê³a ponad 20

tys. osób, uznana zosta³a za apogeum rzezi „heroicznej”

UPA, zwanej tak¿e „Kresow¹ Apokalips¹”. Godzi siê przy-

pomnieæ, ¿e tzw. UPA zosta³a powo³ana przez faszystowsk¹

Organizacjê Ukraiñskich Nacjonalistów (istniej¹c¹ do dziœ,

nawet w Polsce) do dokonania czystki etnicznej drog¹ mor-

du na, jak to wykaza³ A. Korman, ponad 360 „sposobów”.

Zaskoczy³o to i przerazi³o nawet niemieckiego okupanta,

który w ulotce skierowanej do banderowskich morderców pi-

sa³: „…Uwa¿acie siebie za nacjonalistów i wrogów bolszewi-

zmu, jednak¿e jak to udowodnicie? Kiedy niemiecki ¿o³nierz

walczy i umiera na froncie, Wy palicie na ty³ach wsie i chaty

i zabijacie bezbronnych mê¿czyzn, kobiety i dzieci, niszczycie

maj¹tki… Jak d³ugo chcecie przed³u¿aæ to niecne dzie³o! Czy

myœlicie naprawdê w ten sposób pomóc w³asnemu narodowi?

Je¿eli w to wierzycie, to siê bardzo mylicie, ale je¿eli jesteœcie

œwiadomi swych czynów, wówczas jesteœcie zbrodniarzami!

Zbrodniarzami i zdrajcami przede wszystkim wobec ukraiñ-

skiego narodu, którego imiê plugawicie swymi czynami…”

Nieprzypadkowo zatem dzieñ 11 lipca uznany zosta³

w 1993 roku przez ONZ za Dzieñ Ludzkoœci. Ludnoœæ cywi-

136

background image

dzenia godnych obchodów tej rocznicy, nieobci¹¿onych ele-

mentem taktyki politycznej. Je¿eli zarysowane wy¿ej postula-

ty nie bêd¹ nadal respektowane, rodziny pomordowanych

zorganizuj¹ - w ca³ym kraju - na miarê swoich mo¿liwoœci ¿a-

³obne obchody tej bolesnej rocznicy”.

Z bardzo podobn¹ propozycj¹ zwróci³o siê do Rady Naj-

wy¿szej Ukrainy 95 jej deputowanych ¿¹daj¹cych stanowcze-

go potêpienia zbrodni ludobójstwa pope³nionych przez

OUN-UPA na Polakach i ¯ydach. Pod ich naciskiem prezy-

dent L. Kuczma wyksztusi³ wreszcie s³owa: „Zbrodnie prze-

ciwko ludzkoœci nie mog¹ byæ usprawiedliwione”.

Wielu intelektualistów ukraiñskich, zatroskanych o los

swojej ojczyzny, uwa¿a, ¿e Ukrainie obecnej potrzebne jest

to, co w staro¿ytnym jêzyku greckim nazywa siê Katharsis -

oczyszczenie siê z nacjonalistyczno-faszystowskiego obci¹¿e-

nia, w przeciwnym razie jej miejsce w rodzinie wolnych naro-

dów europejskich mo¿e byæ zakwestionowane.

Jest ku temu okazja - w³aœnie teraz! Na owo „oczyszcze-

nie” czeka nie tylko zdrowa czêœæ narodu ukraiñskiego,

któremu tradycje i idee OUN-UPA s¹ najzupe³niej obce,

oczekuj¹ Polacy, oczekuje Europa! Nie mo¿e tak byæ, ¿e na

pismo dyrekcji polskiej szko³y w Moœciskach o zorganizowa-

nie akademii 3-majowej w³adze rejonowe odpowiadaj¹, ¿e

taka zgoda skomplikuje stosunki z „Republik¹ Polsk¹”. Jed-

noczeœnie szko³a ukraiñska w Polsce wykorzystuj¹c rocznicê

Szewczenkowsk¹, ubiera swoich uczniów w wymyœlone

„mundury” UPA i ka¿e im powtarzaæ przysiêgê „wojaka

UPA” daj¹c dwuznacznie do zrozumienia, ¿e przygotowuje

w ten sposób bojowców do walki o „ukraiñsk¹ Zakerzoniê”.

Na te sprawy nie mo¿na patrzeæ bezkarnie, bo ktokolwiek

broni nacjonalizmu ukraiñskiego, a tak siê dzieje niestety

w Polsce, tym samym broni faszyzmu w jego ukraiñskiej

139

¿e u¿ywanie nazwy „Holocaust” w odniesieniu do „wypadków

wo³yñskich jest nadu¿yciem”. Mord oko³o pó³ miliona Pola-

ków to zaledwie „wydarzenie” niegodne patronatu Prezyden-

ta RP. Zabójstwo ¯ydów w Jedwabnem, które chciano przypi-

saæ Polakom, to „mord” godny patronatu Prezydenta RP.

Z tych powodów Polacy solidarnie uznaj¹ poczynania A.

Kwaœniewskiego za skandal na skalê œwiatow¹. Dlatego ju¿

bez jego udzia³u powstaj¹ liczne miejsca pamiêci - tablice

i pomniki. Dlatego nie mo¿e tak¿e dziwiæ stanowcze oœwiad-

czenie, podpisane przez prezesa Ogólnopolskiego Spo³ecz-

nego Komitetu, Jana Niewiñskiego, które g³osi:

„Odrzucamy z ca³¹ stanowczoœci¹ sprowadzenie ludobójstwa

setek tysiêcy naszych rodaków na Kresach Wschodnich w latach

1939-1947 do tzw. wydarzeñ wo³yñskich. Jest to haniebne fa³-

szowanie historii. Jesteœmy gotowi wspó³dzia³aæ w organizowa-

niu pañstwowych obchodów 60. Rocznicy pod warunkiem, ¿e:

a) bêd¹ one organizowane z udzia³em Rady Ochrony Pa-

miêci i Mêczeñstwa,

b) bêd¹ wolne od nacisków politycznych, a bêd¹ mia³y cha-

rakter przede wszystkim ¿a³obno-religijny, czego domagaj¹

siê stanowczo rodziny ofiar,

c) obchody bêd¹ odzwierciedlaæ prawdê historyczn¹, tzn.

czas trwania ludobójstwa Polaków (1939-1947) i bêd¹ doty-

czyæ ca³oœci Kresów Wschodnich II RP, a nie tylko Wo³ynia,

zaœ sprawcy tych zbrodni zostan¹ nazwani po imieniu.

Domagamy siê stanowczo w imieniu szerokiej rzeszy Kresowian,

aby Parlament Polski potêpi³ w sposób jednoznaczny ludobójstwo

dokonane przez OUN-UPA na ca³ych Kresach Wschodnich II

RP. Oczekujemy równie¿, ¿e w³adze Zwi¹zku Ukraiñców w Polsce

tak¿e jednoznacznie potêpi¹ totalne ludobójstwo OUN-UPA.

Ogólnopolski Spo³eczny Komitet wykaza³ maksimum do-

brej woli w kontakcie z w³adzami RP w nadziei przeprowa-

138

background image

141

odmianie, jego zbrodni ludobójstwa. Kto gloryfikuje OUN-

UPA, ten ³amie art. 13 Konstytucji Rzeczpospolitej, jak te¿

art. 256 Kodeksu Karnego RP. Niebezpieczna to zabawa!

I rzecz tak¿e wa¿na. Kresowianie - ofiary UPA to obecni mie-

szkañcy Ziem Zachodnich; nie s¹ oni jeszcze do koñca œwiado-

mi tego, i¿ nie tylko w tej bolesnej sprawie s¹ oszukiwani, ale tak-

¿e w innej, bo jako mieszkañcy Ziem Odzyskanych nie s¹ w³aœci-

cielami tylko „wieczystymi u¿ytkownikami”. Nieszczêœcie za-

cznie siê dopiero po wejœciu Polski do Unii (Zachodnio)Euro-

pejskiej, gdzie pojêcie „wieczystego u¿ytkowania” nie istnieje.

Kr¹¿¹ s³uchy, ¿e A. Kwaœniewski zawetowa³ ustawê uw³aszcze-

niow¹ w zamian z obietnicê niemieckiego poparcia go na stano-

wisko sekretarza generalnego NATO. Gdyby ta „plotka” siê zi-

œci³a, mielibyœmy wtedy do czynienia z jawn¹ zdrad¹ narodow¹.

W swoim licie do min. Marka Siwca („Tylko Polska” nr

18/138) ostrzega³em:

„Kresowianie to mieszanka szlachecko-kozacka, wybuchowa

i nieobliczalna w sytuacji uœwiadomionej manipulacji. Wtedy,

ostrzegam najpowa¿niej, stanie w Warszawie rz¹d szubienic, jak

w czasach Powstania Koœciuszkowskiego. Nie zawisn¹ na nich tyl-

ko ci sprawcy kresowego upokorzenia i polskiej tragedii, którzy

zdo³aj¹ zbiec do Izraela pierwej ulokowawszy za granic¹ swoje

kapita³y, tam bêd¹ w miarê bezpieczni, bo w pañstwach Unii do-

siêgnie ich gniew niedor¿niêtych ofiar OUN-UPA… Chcia³bym

do tych s³ów przekonaæ Pana, Panie Ministrze i dodaæ, ¿e polska

racja stanu nie wymaga pojednania z ukraiñskimi etnonacjonali-

stami-faszystami, bo ich odrzuca naród ukraiñski. Z narodem

ukraiñskim znów zawsze by³o Polakom „po drodze” i ¿aden po-

jednanie nie jest tu potrzebne. Natomiast Majestat Rzeczypospo-

litej wzdraga siê na sam¹ myœl, ¿e ktoœ oœmieli³by siê brataæ ze

zbrodniarzami i ich chwalcami, których rêce s¹ lepkie od ludzkiej

krwi i cuchn¹ na odleg³oœæ. Trzymajmy siê od nich z daleka!

140

W legendzie kresów autor udokumentowa³ bohatersk¹ walkê z

bandami UPA bardzo m³odych obroñców - harcerzy na kresach

wschodnich II RP w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej.

Ksi¹¿kê mo¿na zamówiæ: Wydawnictwo NORTOM, tel./faks

(0-71) 367-76-88, tel. 784-68-17, tel./faks: 349-17-18

background image

No i te jednolite „mundury” UPA wymyœlone po wojnie.

UPA by³a hord¹ antypartyzanck¹ odzian¹ wielorako.

Owszem, Abwehra dostarczy³a jej niemieckie mundury, ale

starczy³o ich zaledwie dla 2-3 sotni. O odzieniu „armii nie-

œmiertelnych” mówi¹ jej cz³onkowie: „odzie¿, obuwie i bieli-

zna strilców by³y ró¿ne, nie by³o mundurów” (W. Nowak ps.

„Kryha”, „Litopys UPA”, Toronto 1984, t. 5, s. 124). „Sotnia

nie mia³a jednolitego umundurowania. By³y w niej mundury

ró¿nych armii oraz zwyk³a ch³opska odzie¿” (S. Sobolak ps.

„Sirol”, tam¿e, s. 149). „¯adnych mundurów nie by³o. Ogl¹-

da³em dziesi¹tki zdjêæ. Tylko dowódcy mieli na wpó³ wojsko-

we niemieckie zdobyczne ubrania” (M. Kowal, historyk, re-

daktor naczelny pisma „Ukrajinœkyj Istorycznyj ¯urna³”, inf.

„Dziennik Kijowski”, nr 16, wrzesieñ 1994).

Szkolne wyrostki maj¹ prawo o tym nie wiedzieæ, ale ¿eby

o tym nie wiedzieli np. publicyœci „Polityki”? To wstyd! W³a-

œnie jedna taka niedouczona publicystka pisze o mundurach

UPA. ¯eby tylko o tym. Posuwa siê jeszcze dalej przekonu-

j¹c, ¿e upowcy wspólnie z polskimi akowcami nale¿¹ do tej sa-

mej Miêdzynarodowej Federacji Weteranów II Wojny Œwia-

towej. To ju¿ coœ wiêcej ni¿ zwyczajny fa³sz! Upowców nie

przyjêto do tej szacownej organizacji - w³aœnie dlatego, ¿e

OUN-UPA nie by³a formacj¹ narodowowyzwoleñcz¹ narodu

ukraiñskiego - lecz formacj¹ zbrodnicz¹ o nazistowskiej ide-

ologii.

Wys³a³em do „Polityki” list ze sprostowaniem informuj¹c, ¿e

nie by³o ¿adnych „mundurów UPA”, bo sk¹d siê one mia³y

wzi¹æ? ¯e UPA to horda obdartusów odzianych w resztki

mundurów ró¿nych armii i ubrañ cywilnych, ¿e komandyr ho-

³owny tej hordy: „Czuprynka” chodzi³ w rosyjskim szynelu

i w³ochatej czapce. Niestety, tego sprostowania „Polityka” nie

zamieœci³a.

143

60. rocznica polskiego Holocaustu

OSTATNI NAZIŒCI

Dom Wydawniczy Bellona wypuœci³ ostatnio (2003) intere-

suj¹c¹ ksi¹¿kê autorstwa Perry Biddiscombe pt. Ostatni nazi-

œci. Dzia³alnoœæ Werwolfu w powojennej Europie. Ju¿ sam ty-

tu³ wskazuje, ¿e nazistowscy cz³onkowie „niemieckich wilko-

³aków” byli ostatnimi nazistami w Europie. Widaæ, ¿e Biddi-

scombe nie s³ysza³ nic o ukraiñskich nazistach spod znaku

Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów (OUN), która powo-

³a³a do ¿ycia w³asnych „wilko³aków” o wiele groŸniejszych od

niemieckich, mianowicie antypartyzanck¹ formacjê zbrojn¹

o myl¹cej nazwie Ukraiñska Powstañcza Armia (UPA). Jej

rola nie by³a po wojnie „marionetkowa” jak Werwolfu, lecz

jak najbardziej powa¿na, a przede wszystkim dla kilku naro-

dów tragiczna. Werwolf ma na sumieniu zaledwie kilkaset ty-

siêcy osób w skali Europy, UPA kilkaset tysiêcy w skali zale-

dwie jednego pañstwa - Rzeczpospolitej Polskiej.

Nie s³ysza³ te¿ autor Ostatnich nazistów o tym, ¿e tradycje na-

zistowskie ukraiñscy nacjonaliœci nadal kontynuuj¹ wœród swoich

polskich ofiar i to z pe³nym b³ogos³awieñstwem polskich w³adz.

Jest to fenomen na skali œwiata: kat kpi sobie ze swojej ofiary,

wiêcej - ssie z niej jak wampir krew pod postaci¹ podatków na

swoj¹ dalej antypolsk¹ dzia³alnoœæ, póki co, propagandow¹.

Oto w jednej z ukraiñskich szkó³ na Mazurach na uroczysto-

œci Szewczenkowskiej wyst¹pi³a grupa ukraiñskiej m³odzie¿y

w „mundurach” UPA - recytuj¹c spo³em rotê „przysiêgi” upo-

wca: „ja wojak Ukraiñskiej Powstañczej Armii wzi¹wszy do

r¹k broñ…”. Jak¹ broñ: siekierê, nó¿, wid³y i na kogo ta

„broñ” w niepodleg³ej Polsce, a do tego jeszcze w 60. rocznicê

apogeum ludobójstwa OUN-UPA dokonanego na Polakach?

142

background image

W ka¿dym razie Naród Polski winien wiedzieæ, jakich to

wspó³czesnych nazistów „wychowuj¹” nauczyciele ukraiñskich

szkó³ w RP! Wiêcej - robi¹ to pod opiek¹ Pañstwa Polskiego -

wbrew Jego Konstytucji i za pieni¹dze Narodu Polskiego!

Chwal¹ ich za to ró¿ni Kuronie (w³adze te¿) lub jeszcze od nich

lepsi z ³amów „Gazety Wyborczej”, „Wprost”, „Tygodnika Po-

wszechnego”, „Rzeczpospolitej” i… piskliwego pisemka anar-

chistów „Nigdy Wiêcej”. Tu w³aœnie pewien pseudohistoryk,

podobno nawet doradca Prezydenta RP do spraw ukraiñskich,

oœwiadczy³, ¿e „wrogami ludu” nie s¹ ukraiñscy naziœci w Pol-

sce, lecz ci, którzy g³osz¹ o nich prawdê - pokazuj¹c jakie za-

gro¿enie dla Polski i Ukrainy stanowi dzia³alnoœæ zakamuflo-

wanej OUN. Organizacja ta, wszystko jedno jak¹ dziœ dla ka-

mufla¿u przybiera nazwê, ani na jotê nie odst¹pi³a od swojego

faszystowskiego programu przyjêtego jeszcze w 1929 roku.

Byæ mo¿e, ¿e Naród Ukraiñski nie dojrza³ jeszcze do od-

wrócenia siê od swoich wyrodnych synów - morderców dzieci,

kobiet, starców - których dysponenci OUN na Ukrainie,

w Polsce i w Diasporze - ka¿¹ ich nazywaæ „bohaterami”, a nie

rzeŸnikami. Byæ tak¿e mo¿e, i¿ rzeczy tej nie uœwiadamia so-

bie do koñca ma³o poinformowana w tej materii Europa. Eu-

ropa te¿ czeka³a i zwleka³a d³ugo z uznaniem mordu m³odo-

turków pope³nionego na Ormianach w czasie I wojny œwiato-

wej za zbrodniê ludobójstwa. Wreszcie w 2002 roku wszystkie

parlamenty zachodnioeuropejskie uroczyœcie potwierdzi³y, ¿e

mord ten by³ ludobójstwem. Polacy i ¯ydzi te¿ siê tego docze-

kaj¹, bo prawda jak oliwa, nawet po wielu latach wyjdzie na

wierzch, wtedy wszyscy odetchn¹, jak grzesznik po spowiedzi.

Jednak co my, Polacy, starsi bracia w s³owiañskoœci, uwa-

¿aj¹cy siê za wy¿szych cywilizacyjnie i moralnie od swoich

braci Ukraiñców, robimy, aby zdj¹æ z m³odszych braci odium

zbrodniczoœci, a synonim Ukraiñca-rizuna zamieniæ na

145

Z tego przyk³adu widaæ, ¿e ka¿dy pretekst jest dobry, ¿eby La-

chom do³o¿yæ - choæ w³aœnie Taras Szewczenko najmniej siê do

tego nadawa³. Ten narodowy wieszcz Ukrainy napisa³ wpraw-

dzie poemat pod brzydk¹ nazw¹ Hajdamaky, ale napisa³ go ku

przestrodze („choæ serce boli, ale mówiæ trzeba”), ¿eby przysz³e

pokolenia wiedzia³y, jakich b³êdów dopuœcili siê ich przodkowie.

Ta przestroga by³a aktualn¹ w „dobie” UPA, jest te¿ aktualn¹

dziœ - tylko ¿e polscy Ukraiñcy maj¹ w³asn¹ „filozofiê”. Najpe³-

niej chyba wyrazi³ j¹ jeden z tych „zaprzysiê¿onych” neoupow-

ców. Na pytanie: gdybyœ by³ prawdziwym upowcem, to jaki wy-

bra³byœ sobie pseudonim, m³okos bez wahania odpowiedzia³:

„Rizun”. A kogoœ byæ „rizaw”? - Lachów - naszych odwiecznych

wrogów - pada bezczelna odpowiedŸ. - Za co ty tak tych Lachów

nienawidzisz? Bo nas ucz¹ w szkole, ¿e Lachy rozbili UPA

i OKUPUJ¥ „ukraiñsk¹ Zakerzoniê”, ale doczekaj¹ siê swego,

jak tylko znajd¹ siê w Unii. Wtedy tu bêdzie „ukraiñski regiona

(rejon?) autonomiczny”, bêdzie nasza Ukraina.

Jest to piêkne odwdziêczenie siê za operacjê „Wis³a”, która

wyrwa³a Ukraiñców, £emków i Bojków z bieszczadzkiego

œredniowiecza, z niebywa³ej nêdzy i przenios³a do lepszego

œwiata - co by³o dla tych grup wrêcz cudownym awansem cy-

wilizacyjnym. Mo¿na siê o tym przekonaæ porównuj¹c nêdz-

ne chatynki bieszczadzkie, pe³ne insektów i wszelakiego ro-

bactwa, z domami poniemieckimi, w których dziœ mieszkaj¹.

M³ody, butny szczeniak szkolny nie wie, ¿e ka¿dy upowiec

jest zbrodniarzem, bo nie móg³ z³o¿yæ przyrzeczenia „na try-

zub”, którego tekst tak bezmyœlnie recytowa³ na scenie wraz

z grup¹ wyrostków, je¿eli nie zamordowa³ cz³owieka. Powta-

rzam: zamordowa³, a nie zabi³! A mordów na Polakach, ¯y-

dach, jeñcach sowieckich, „nieprawomyœlnych” Ukraiñcach

dokonywano na ponad 360 „sposobów”, co dok³adnie zbada³

i opisa³ dr Aleksander Korman.

144

background image

z rodzinami stanowi¹ jedn¹ czwart¹ Narodu Polskiego. Wszy-

stkie ziemie na Zachodzie i Pó³nocy RP s¹ przez nich zasie-

dlone od ponad pó³ wieku. Czy pan, panie profesorze, kpi

z nas, Kresowian, czy tylko o drogê pyta? To zupe³nie niewia-

rygodne, ¿eby historyk ba³ siê prawdy i solidaryzowa³ siê z ba-

³amuctwami Instytutu Pamiêci Narodowej, który wiedzê,

prawdê i naukê w ca³oœci ju¿ podporz¹dkowa³ polityce. Tym-

czasem ta polityka prowadzi do zamazywania prawdy. Wie-

dz¹ o tym wszyscy Polacy i ten Instytut maj¹ w pogardzie!

Pos³uchajmy wyimków tylko jednej wypowiedzi Andrzeja

Stryjewskiego, pos³a na Sejm RP skierowanej do prof. L.

Kieresa, prezesa IPN, a tak¿e do prof. Z. Latajki, rektora

Uniwersytetu Wroc³awskiego oraz J.A. D¹browskiego, pre-

zesa Kolegium Europy Wschodniej.

„Dziêkujê za zaproszenie mnie do udzia³u w dyskusji pa-

nelowej (27 maja 2003) pt. „Przesz³oœæ, która dzieli. Ekster-

minacja ludnoœci polskiej na Wo³yniu i w Galicji Wschodniej

w latach 1943-1945” - pisze pose³. Dalej rozwija: „Pozwolê

sobie zwróciæ uwagê na ewidentne historyczne b³êdy w tytu-

le konferencji, które zosta³y odczytane przez œrodowiska Po-

laków bêd¹cych ofiarami wydarzeñ sprzed 60. laty jako ob-

jaw zamierzonej manipulacji. Tym boleœniej, bo dokonanej

pod szyldem Uniwersytetu Wroc³awskiego i Instytutu Pa-

miêci Narodowej. Na czym polegaj¹ te b³êdy?

Po pierwsze, na pominiêciu »autorów« eksterminacji ludno-

œci polskiej. Ofiary domagaj¹ siê zerwania wreszcie zas³ony

milczenia wobec tych Ukraiñców, którzy bêd¹c cz³onkami

zbrodniczych organizacji OUN i UPA oraz w imiê zbrodniczej

ideologii ludobójczego nazizmu dokonali wprost nieludzkiej

zbrodni. Ukraiñcy z OUN-UPA zamordowali w sposób

wprost nie do opisania bestialski ponad 100 tysiêcy ludzi,

g³ównie Polaków, choæ tak¿e w czêœci swoich pobratymców

147

Ukraiñca-humanistê? To nale¿y do rz¹du, a ten wrêcz „osza-

la³” w swej politycznej g³upocie. Dali temu wyraz prezydent

RP odznaczaj¹c jednego z wyj¹tkowo perfidnych polako¿er-

ców, Bohdana Osadczuka, Orderem Or³a Bia³ego oraz jego

szef bezpieczeñstwa ostrzegaj¹cy przed nazywaniem ludo-

bójstwa pope³nionego przez OUN-UPA Holocaustem. Jest

to zrozumia³e w kontekœcie ¿ydowskich przyw³aszczeñ, ¿e ja-

koby Holocaust odnosi siê tylko do ich tragedii.

Obaj panowie jednak, a tak¿e inni, nie chc¹ jakoœ pamiêtaæ

(mo¿e brakuje im wiedzy, chêtnie s³u¿ê konsultacj¹), ¿e UPA to

wewnêtrzna sprawa Polski, bo upowscy rebelianci byli obywate-

lami polskimi i mordowali obywateli polskich na obszarze Pañ-

stwa Polskiego, bêd¹cego wówczas podmiotem prawa miêdzy-

narodowego. Zatem jako obywatele polscy, d¹¿¹cy do oderwa-

nia czêœci terytorium RP w celu przy³¹czenia do obcego pañ-

stwa, powinni byæ s¹dzeni za zbrodniê zdrady stanu, a jako po-

spolici ludobójcy - odpowiadaæ za swoje czyny kryminalne. No

i wreszcie chodzi o kontynuowanie tradycji nazistowskiej OUN:

je¿eli nie zajmie siê ni¹ prawo polskie, to na pewno zainteresu-

je siê ni¹ prawo unijne, a wtedy bêdzie wielki wstyd! Ja te¿ bê-

dê siê wstydzi³, bo jak mawia³ mój pradziad, ¿o³nierz Potrzeby

Narodowej AD 1864: najwiêkszy wstyd, to wstyd za kogoœ!

Wstydzê siê te¿ za prof. Andrzeja Paczkowskiego, jednego

z „wyselekcjonowanych” historyków polskich i oddelegowa-

nych banderowsko-nazistowskiej proweniencji: „obecnie

Wo³yniacy i w ogóle ludzie wywodz¹cy siê z Kresów Wscho-

dnich stanowi¹ niewielk¹ czêœæ spo³eczeñstwa polskiego”

(„Nowa Trybuna Opolska”, 20.06.2003). Czy¿by, panie pro-

fesorze? A jak¹ czêœæ: wiêksz¹ czy mniejsz¹ od mniejszoœci

ukraiñskiej, od ¯ydów i Niemców w Polsce?

Przykro o tym czytaæ, zw³aszcza wtedy, gdy coœ takiego g³o-

si profesor-historyk. Kresowianie, panie profesorze, wraz

146

background image

Ma³opolska, Ruœ - te nazwy nawet dla swoiœcie liberalnych

w polityce narodowoœciowej Habsburgów by³y zakazane.

Dziwiê siê, ¿e tak szacowne grono polskich osób publicznych

wpisa³o siê w ten nurt myœlenia o Polsce! Oburzenie moje

jest tym wiêksze, ¿e kieruj¹c wa¿nymi instytucjami polskimi

- Uniwersytetem Wroc³awskim i Instytutem Pamiêci Naro-

dowej - nadu¿ywacie Panowie ich autorytetu.”

Dalej ju¿ sama prawda i tylko prawda o ostatnich nazistach

w Europie i ich dysponentach w Polsce: „Nie ma zgody na ta-

kie manipulowanie œwiadomoœci¹ Polaków, zw³aszcza Pola-

ków m³odego pokolenia. W czasie, gdy nacjonalistyczne si³y

dzisiejszej Ukrainy oraz czêœæ ukraiñskiej diaspory podejmuj¹

coraz brutalniejsze dzia³ania na rzecz zak³amania historii, by

w ten sposób uniewinniæ ukraiñskich ludobójców i zdj¹æ z nich

odpowiedzialnoϾ za bestialskie mordy na niewinnej i bez-

bronnej ludnoœci Wo³ynia i Ma³opolski oraz by uzasadniæ bez-

prawn¹ aneksjê terytorialn¹ czêœci terytorium Rzeczpospoli-

tej, przy³¹czenie siê polskich instytucji pañstwowych - posta-

wionych przecie¿ na stra¿y pamiêci narodowej! - do tych nie-

godziwych dzia³añ wzbudza g³êboki ¿al i sprzeciw spo³eczny.

Przypominam oczywist¹ prawdê, ¿e warunkiem przebacze-

nia i pokoju jest prawda, jest przyjêcie odpowiedzialnoœci za

grzech zbrodni ludobójstwa i aneksji, jest nawrócenie, jest

poniesienie kary, jest zadoϾuczynienie, jest naprawienie

krzywd. Dotychczas ¿adnego z tych warunków ludobójcy

OUN-UPA nie spe³nili. Natomiast ich »osi¹gniêcia« s¹ feto-

wane na dzisiejszej Ukrainie, nawet w oficjalnych próbach

nadania im tytu³ów bohaterów narodowych oraz zrzucaniem

odpowiedzialnoœci na ofiary!

Dlatego dobrem bêdzie - zarówno dla ofiar ludobójstwa oraz

ukraiñskich ludobójców z OUN-UPA - gdy Uniwersytet Wro-

c³awski, Instytut Pamiêci Narodowej oraz inne instytucje pañ-

149

o ludzkim obliczu! Pope³nili ludobójstwo na ludnoœci cywilnej

- w wiêkszoœci na kobietach, dzieciach, starcach. Ludnoœci

bezbronnej i ju¿ wczeœniej zdziesi¹tkowanej przez agresorów

sowieckich i niemieckich w ramach dzia³añ wojennych i oku-

pacyjnych.

Ukraiñcy z OUN-UPA mordowali Polaków, którzy byli

u siebie - na terenach Pañstwa Polskiego, które co prawda by-

³o w tym czasie podmiotem agresji, okupacji i aneksji, ale te

wszystkie dzia³ania najeŸdŸców i okupantów by³y nielegalny-

mi w œwietle prawa miêdzynarodowego. Nieludzko pomordo-

wani Polacy byli u siebie, to znaczy w tych czêœciach Polski,

które nosi³y od zawsze nazwy Ho³yñ, Halicz (Halicja), Ma³o-

polska, Ruœ. Napisanie w tytule konferencji i na zaprosze-

niach, ¿e dyskutowana bêdzie jakaœ tam eksterminacja ludno-

œci polskiej na Wo³yniu i w Galicji Wschodniej, jest zwyczaj-

n¹ obraz¹ pomordowanych Polaków i Polski. Jest zwyczaj-

nym antypolonizmem sygnowanym przez wa¿ne instytucje

pañstwowe, jakimi s¹ Uniwersytet Wroc³awski i Instytut Pa-

miêci Narodowej. To jest ten drugi b³¹d zamieszczony w tytu-

le konferencji i na zaproszeniach, który boleœnie dotyka Pola-

ków.

Przypomnê, ¿e termin »Galicja« z jêzyka ³aciñskiego ozna-

czaj¹cy Halicz (Halicjê) pierwotnie by³ u¿ywany w tytulatu-

rze królów wêgierskich, którzy w jakimœ momencie dziejów

zarz¹dzali t¹ czêœci¹ Korony. Ta wêgierska historia sta³a siê

powodem ponownego nadania Haliczowi nazwy »Galicja«,

gdy w wyniku I rozbioru ta czêœæ Rzeczpospolitej znalaz³a siê

pod panowaniem familii Habsburskiej. Uzasadnia³o to wów-

czas niby dziedzicznie - powêgierskie - pretensje terytorialne

Habsburgów do Halicza i innych ziem Rzeczpospolitej oraz

w swoisty sposób »uniewinnia³o« ich ze zbrodni wspó³uczest-

niczenia w rozbiorach Polski. Halicz, W³odzimierz, Lwów,

148

background image

60. rocznica apogeum banderowskiego

ludobójstwa

UKRAINO,

POKOCHAJ PRAWDÊ!

Jest obecnie ku temu niepowtarzalna okazja: 60-lecie apo-

geum zbrodni ludobójstwa ukraiñskich etnonacjonalistów

dokonanej na bezbronnej cywilnej ludnoœci polskiej Wo³ynia

i Ma³opolski Wschodniej. Ten nie maj¹cy w historii najnow-

szej analogii mord ³¹czy³ siê z wygnaniem Polaków z Kresów

- odwiecznej krainy ich zasiedlenia. Wygnanie to jest wspól-

nym dzie³em ukraiñskich nazistów i sowieckiego NKWD.

Apogeum zbrodni, wraz z wypêdzeniem rdzennej ludnoœci

polskiej, mia³o miejsce w³aœnie latem 1943 roku. Tylko w dni-

ach 11-12 lipca dokonano jednoczesnego napadu na ponad

160 wsi i osiedli polskich morduj¹c w sposób wrêcz niespoty-

kany w dziejach ludzkoœci (364 metody) ponad 20 tys. osób.

Nie da siê temu zaprzeczyæ ani tego zatuszowaæ, choæ takie

próby by³y i s¹ podejmowane - ale fakty, prezentowane w nie-

mal wszystkich moich ksi¹¿kach, a ostatnio w historiograficz-

nym dziele Ewy i W³adys³awa Siemaszków, s¹ tak oczywiste

i udokumentowane, ¿e nie da siê im zaprzeczyæ.

Ten straszny czas, porównywalny z Apokalips¹, który dziœ

jest przypominany ze zgroz¹, by³ jednoczeœnie straszny

w swojej wymowie tak¿e z innych powodów. Polakom nagle

ca³y œwiat zacz¹³ waliæ siê na g³owê. Rok 1943 by³ decyduj¹-

cy, je¿eli idzie o losy sprawy polskiej w II wojnie œwiatowej.

Wygrana bitwa pod Stalingradem umo¿liwi³a Armii Czer-

wonej przejêcie inicjatywy na froncie - i w³aœnie wtedy alian-

151

stwowe i spo³eczne zaprzestan¹ manipulowaæ prawd¹. Konty-

nuuj¹c manipulacjê bêd¹ uczestniczyæ w niegodziwoœci, któr¹

opisuje pierwsza czêœæ tytu³u spotkania w Oratorium Marianum

Uniwersytetu Wroc³awskiego: Przesz³oœæ, która dzieli.”

Nic ju¿ do tego nie mo¿na dodaæ, teraz kolejny ruch nale-

¿y do prezydenta i rz¹du RP. Warto, by pos³uchali oni g³osu

„autorytetu moralnego” J. Giedroycia, który przestrzega³

polityków polskich, ¿eby patrzyli na Ukrainê przez Kijów,

a nie przez opanowany przez nazistów Lwów. Powinni te¿

pamiêtaæ, ¿e Ukraina jest czêœci¹ Wspólnoty Niepodleg³ych

Pañstw, a jej interesy pañstwowo-gospodarcze s¹ zwi¹zane

z Rosj¹, a nie z Polsk¹. Na Polsce Ukrainie nie zale¿y, zatem

nie warto „podlizywaæ siê” nazistom halickim, którymi Ukra-

ina gardzi - czego, z dziwnego jakiegoœ powodu, nasze w³a-

dze nie dostrzegaj¹. Widzê w tym jedn¹ przeszkodê, s¹ ni¹

„Ÿli doradcy” prezydenta, premiera i ministra spraw zagra-

nicznych, wywodz¹cy siê z grona dysponentów OUN, maj¹cy

te¿ do dyspozycji plejadê „po¿ytecznych g³upców” nieœwia-

domych ani dzia³añ, ani celów, do których zmierzaj¹ naziœci

z OUN. Takich, nie bez racji, Korwin-Mikke nazywa „po¿y-

tecznymi, leninowskimi idiotami”. Oby by³o ich jak najmniej

w naszej biednej OjczyŸnie!

150

background image

stronic ukraiñskiej historii”. W taki w³aœnie sposób k³amstwo

przeistacza siê w prawdê, a legenda w rzeczywistoœæ!

Prawd¹ jest, ¿e drugiej takiej zwyrodnia³ej pod ka¿dym

wzglêdem organizacji nie znajdziemy nawet w najdalszych,

mrocznych zakamarkach dziejów Rusy-Ukrajiny. Natomiast

k³amstwem jest, jakoby OUN-UPA walczy³a z „dwiema naj-

wiêkszymi potêgami œwiata”. „Walczy³a” tak, ¿eby nie wal-

czyæ, a ca³¹ swoj¹ energiê topi³a w beznadziejnych rzeziach

hañbi¹c w ten sposób Naród Ukraiñski. Prawdziwe oblicze

OUN-UPA dostrzeg³ Wo³yñski Okrêgowy Delegat RP Ju-

liusz Koz³owski - „Cichy”, który w swoim liœcie do kierownic-

twa politycznego UPA 25 listopada 1943 roku pisa³:

„Wychowankowie niemieccy narodowoœci ukraiñskiej,

a nie Polacy, rozpoczêli masowe a barbarzyñskie rzezie bez-

bronnej ludnoœci polskiej. Pamiêtajcie, ¿e to, co obecnie

dzieje siê na Wo³yniu, obarcza ca³y naród ukraiñski, ¿e za to

Wy i Wasze przysz³e pokolenia p³aciæ bêdziecie rachunek.

Nie wolno Wam tylko po cichu protestowaæ, ulegaæ zbrod-

niczemu terrorowi i dalej pozwalaæ, by wróg Waszymi rêka-

mi niszczy³ Wasz¹ przysz³oœæ. Czy¿ nie widzicie, ¿e chodzi

mu o to, ¿eby na zakoñczenie wojny s³owo Ukrainiec równo-

znaczne by³o ze s³owem morderca? Czyn odwa¿ny, odpowie-

dzialny jest z Waszej strony koniecznoœci¹. Czyn przeciwsta-

wiaj¹cy siê zbrodniczej akcji mordowania ludnoœci polskiej

i narzucania wszystkim Waszych ludzkich i narodowych

uczuæ w strumieniu niewinnej krwi.

RzeŸ i mord nie buduj¹ nigdy bytu niepodleg³oœciowego,

a wy³¹czaj¹ ze spo³ecznoœci cywilizacyjnej i s¹ jaskrawym do-

wodem niedojrza³oœci pañstwowej. Broñ do tego dzie³a

w du¿ej mierze pochodzi³a z r¹k niemieckich, stamt¹d przy-

sz³o wyæwiczenie wojskowe i to w³aœnie tragicznie zwi¹za³o

w opinii œwiata Wasze imiê z Niemcami.

153

ci, a zw³aszcza Amerykanie, zaczêli siê sk³aniaæ do oddania

Polski w sferê wp³ywów Zwi¹zku Sowieckiego. Prezydent

Roosevelt uzna³ bowiem, ¿e karta polska nie ma ju¿ wiêksze-

go znaczenia, liczy³ siê Stalin - i on wygra³ w Teheranie

w 1943 roku, wytargowa³ dla siebie Kresy Wschodnie.

Wielkim ciosem dla Polski by³o aresztowanie 30 czerwca 1943

roku Komendanta G³ównego Armii Krajowej gen. Stefana Ro-

weckiego-Grota. Rok 1943 to tak¿e inny, niespodziewany cios.

4 lipca ginie w wypadku samolotowym gen. W³adys³aw Sikorski

- premier rz¹du RP i wódz naczelny. Rok 1943 to tak¿e ujaw-

nienie sprawy katyñskiej i przerwanie stosunków dyplomatycz-

nych ZSRS z rz¹dem polskim. Wszystko to ³¹cznie z upowskim

ludobójstwem sk³ada³o siê na nieopisany dramat Polaków.

Teraz, broni¹c czesti nazistowskiej Organizacji Ukraiñskich

Nacjonalistów (OUN), mówi siê o „samowoli” komandyra

UPA na Wo³yniu Dmytra Klaczkowœkiego (Klaczkiwœkiego)

- „K³yma Sawura”, taj¹c jednoczeœnie, ¿e ujawniony ju¿ zosta³

rozkaz ludobójczy wydany Klaczkowœkiemu przez ówczesne-

go prowidnyka OUN Myko³ê £ebedia - „Maksyma Rubana”.

Wiêcej: przera¿ony ogromem krwi przelanej, sk¹pany

w ogniu p³on¹cych polskich sadyb Klaczkowœkyj odmówi³ z³o-

¿enia „Rubanowi” sprawozdania z tej przera¿aj¹cej „akcji”.

£ebed’ po wojnie w drodze z USA na Ukrainê zatrzyma³ siê

w Polsce u krewnych - i nikt go nie aresztowa³. Skandal!

Jednak wszystko, co tu zosta³o powiedziane, nie przeszko-

dzi³o w³adyce greckokatolickiemu z Australii nazwaæ ludobój-

cê Klaczkowœkiego „wielkim synem narodu ukraiñskiego”,

a jego zaczadzonym nienawiœci¹ i g³upot¹ bezdenn¹ „braci

w kap³añstwie” poœwieciæ jego pomniki w Zbara¿u i Równem.

Widzimy tu wyraŸnie, w jaki sposób œwiêtokradcy mieszaj¹

polsk¹ krew z banderowsk¹ trucizn¹ OUN, o której Wiacze-

s³aw Czarnowi³ mówi³, ¿e „nie mia³a odniesienia do s³awnych

152

background image

dnie, bo by³a ofiar¹ zawirowania historii. Wymyœla siê nawet

dzia³ania UPA przeciw faszystowskim najeŸdŸcom, aby tylko

dla zbrodniarzy uzyskaæ prawa kombatanckie. Trzeba tu dodaæ,

¿e na terenie Ukrainy nie by³o ani jednego oddzia³u UPA. Je-

dynym dzia³aniem UPA by³o mordowanie Polaków na Wo³yniu

i w Ma³opolsce Wschodniej z wy³¹czeniem Lwowa. We Lwowie

Ukraiñcy dokonali kilku zabójstw i przekonali siê, ¿e w tym ci¹-

gle polskim mieœcie nie mogli tego robiæ bezkarnie” (K. Bulzac-

ki, Polacy i Ukraiñcy. Trudny rozwód, Wyd. „Na Rubie¿y” 1997).

UPA, powtórzmy, dzia³a³a tylko na okreœlonym obszarze

Pañstwa Polskiego. Nigdy nie przekroczy³a granicy polsko-so-

wieckiej w obawie, ¿e nie uzyska tam poparcia i uznania. Upo-

wcy nie odwa¿yli siê nawet przekroczyæ granicznej z Bia³oru-

si¹ Prypeci. „Za Prypeæ bandy UPA nie odwa¿y³y siê przecho-

dziæ, partyzanci bowiem wespó³ z bia³orusk¹ ludnoœci¹ zwal-

czali je skutecznie”. To s³owa œwiadka, s³ynnego partyzanta

Józefa Sobiesiaka - „Maksa” (z jego ksi¹¿ki Burzany, MON

1964). Taka jest prawda, któr¹ te¿ nale¿y pokochaæ, a miêdzy

bajki w³o¿yæ s³uchy, ¿e UPA dzia³a³a nawet w Kijowie.

A tak wygl¹da³ „krajobraz po bitwie”, którego sprawczyni¹

by³a „heroiczna UPA” widziany oczami tego¿ Sobiesiaka:

„W ci¹gu pierwszego dnia marszu na ca³ej trasie wynosz¹cej

oko³o trzydziestu piêciu kilometrów nie spotkaliœmy ani jed-

nej wsi zamieszka³ej przez ludzi. Chaty by³y w wiêkszoœci

spalone i zrównane z ziemi¹, a po ruinach b³¹ka³y siê zdzi-

cza³e psy i koty. Tu i ówdzie spod przysypanej œniegiem zie-

mi stercza³y ludzkie koœci. Zdawaæ by siê mog³o, ¿e jakiœ stra-

szliwy demon zniszczenia nawiedzi³ tê nieszczêsn¹ ziemiê,

poch³aniaj¹c cz³owieka wraz z tym wszystkim, co jego rozum

i rêce stworzy³y przez wieki. Z przera¿eniem patrzyliœmy na

tê pustyniê, dos³uchuj¹c siê w poœwiœcie wiatru p³aczu dzieci

i jêku mordowanych kobiet.”

155

Gdy przyznacie otwarcie, ¿e Niemcy wykorzystywali Wasz¹

do nas nienawiœæ dla szerzenia w Polsce rozszala³ego terroru

- docenimy Wasze stanowisko. Tylko bowiem uœwiadomie-

nie obustronnych b³êdów prowadziæ mo¿e do zmniejszenia

dziel¹cej nas przepaœci.”

W³adze obecnej Ukrainy musz¹ mieæ œwiadomoœæ prawdy,

¿e UPA nie by³a ¿adn¹ „armi¹ powstañcz¹”, tylko „kureniami

rizunów”, zbrodnicz¹ antypartyzantk¹ powo³an¹ do ¿ycia dla

dokonania rzezi ludnoœci polskiej na obszarze suwerennego,

aczkolwiek okupowanego Pañstwa Polskiego. Zbrodni ludo-

bójstwa dokonywali Ukraiñcy - obywatele RP na obywatelach

RP narodowoœci polskiej i ¿ydowskiej. Dlatego UPA - to we-

wnêtrzna sprawa polska! Tak opiewa prawo miêdzynarodowe.

Jednak¿e ze wzglêdu na to, ¿e zrabowane Polsce Kresy po³u-

dniowo-wschodnie nale¿¹ dziœ do Ukrainy i tam w wiêkszoœci

mieszkaj¹ rizuni i ich depozytariusze, to rola Ukrainy, a w³aœci-

wie jej organów œcigania, powinna ograniczyæ siê do chwytania

ujawnionych przestêpców, którzy po wstêpnym œledztwie win-

ni byæ przekazani Rzeczpospolitej dla os¹dzenia. Jest ju¿ pre-

cedens: Erich Koch, w czasie niemieckiej okupacji wielkorz¹d-

ca Reichskomisariatu „Ukraina” z siedzib¹ w Równem, nie by³

s¹dzony przez organa sowieckiej Ukrainy, lecz przez s¹dy pol-

skie, bo zbrodnie, jakie pope³ni³ na Wo³yniu, by³y z³oczynem

dokonanym na terytorium ówczesnego Pañstwa Polskiego.

A zatem problem UPA - to wewnêtrzna sprawa suweren-

nego Pañstwa Polskiego. Sprawê tê Krzysztof Bulzacki

w zbiorze interesuj¹cych esejów, polemizuj¹c m.in. z A.

Michnikiem, widzi nastêpuj¹co:

„»B¹dŸmy ostro¿ni« - straszy nas Adam Michnik, przypisuj¹c

nam ska¿enie fanatyzmem i z³¹ wol¹, jakby chcia³ nam powie-

dzieæ - nie macie prawa do patriotyzmu i w³asnej historii - tylko

UPA ma prawo do tytu³ów kombatanckich za dokonane zbro-

154

background image

w pierœ ¿a³uj¹c, ¿e w swoich szeregach ma wyrodnych synów.

Dlaczego tak siê dzieje? Wydaje siê, ¿e dlatego, i¿ Ukraina

nie dojrza³a jeszcze do prawdy. Wyprzedzi³y j¹ Niemcy i Rosja;

w k³amstwie przewy¿sza j¹ jedynie œwiatowe ¿ydostwo - a to

podobno dlatego, jak przekonuje prof. A. Paczkowski, ¿e „na-

cjonalizm ukraiñski by³ nacjonalizmem niespe³nionych

nadziei”. By³, czy jest nadal? Nie rozumie tego do koñca pre-

zydent RP, dlatego nawet nie próbuje dzia³aæ, ¿eby pomóc

Ukrainie pokochaæ prawdê. Trudno siê zgodziæ z dalszym wy-

wodem profesora, jakoby Pañstwo Polskie znalaz³o siê w nie-

zrêcznej sytuacji. Albowiem „interes pañstwowy jest taki, by

staraæ siê Ukrainê odci¹gn¹æ od Rosji”. Dlatego te¿ „Prezy-

dent Kwaœniewski i jego otoczenie (czytaj: Ÿli i niekompetent-

ni doradcy - E.P.) wykazuj¹ swego rodzaju ekwilibrystykê. Zda-

j¹ sobie sprawê z tego, ¿e ze wzglêdów narodowych i z uwagi

na setki osób zwi¹zanych z t¹ spraw¹ (czyli ze zbrodni¹ ludo-

bójstwa - E.P.) nie powinni milczeæ, ale równoczeœnie interes

pañstwowy polski jest taki, by teraz nie biæ siê z Ukraiñcami”

(„Nowa Trybuna Opolska”, 20.06.2003). Z³e, bardzo z³e rozu-

mowanie, a do tego zgodne z „filozofi¹” banderowców. W³a-

œnie banderowcy uto¿samiaj¹ siê z pañstwem, co nie jest praw-

d¹. Nawet stary Giedroyæ przestrzega³ polskich polityków, ¿e-

by przestali postrzegaæ „nacjonalistyczny Lwów”, a zaczêli wi-

dzieæ Ukrainê przez pryzmat Kijowa, bo tam nie ma etnona-

cjonalistycznych fobii. Warto siê tego trzymaæ. Ale nasze w³a-

dze wol¹ Lwów od Kijowa i patrzeæ przez palce jak w Polsce

wyrasta nowe pokolenie ukraiñskie chowane w duchu OUN-

UPA, którego marzeniem jest autentyczna walka z Polsk¹

o „odebranie” jej rzekomo okupowanej „Zakerzonii”.

M³odych Ukraiñców zachêcaj¹ do tego Sekretariat Prezy-

dium Œwiatowego Kongresu Ukraiñców, lwowscy pseudo-poli-

tolodzy Witalij Prociuk i Bohdan Zubenko, w Polsce znów au-

157

Straszne to „dzie³o” UPA i zarazem prawdziwe. Tê praw-

dê, aczkolwiek gorzk¹ jak pio³un, te¿ trzeba prze³kn¹æ z po-

kor¹.

Banderowcy i ich depozytariusze s¹ œwiadomi tego, ¿e UPA

by³a rebeli¹ wymierzon¹ w interes polski na Kresach. Polscy

obywatele walcz¹cy o oderwanie od Polski czêœci jej teryto-

rium, dopuszczali siê zbrodni zdrady stanu, co grozi najwy¿-

szym wymiarem kary. S¹ te¿ œwiadomi faktu, i¿ byli (i obecnie

s¹ w Polsce) obywatelami RP. Przeto jako obywatele Najja-

œniejszej maj¹ w Polsce prawa nale¿ne wszystkim obywatelom

- i jako tacy ju¿ w 1995 roku za poœrednictwem Rady G³ównej

Zwi¹zku Ukraiñców w Polsce z³o¿yli do Sejmu projekt osobli-

wej ustawy. Chodzi w niej ni mniej ni wiêcej tylko o to, ¿eby

Sejm przyzna³ banderowskim z³oczyñcom, którzy byli wiêzieni

w czasach stalinowskich, uprawnienia kombatanckie. ¯art?

Ale sk¹d, najoczywistsza prawda! Ale na tym nie koniec, za¿¹-

dali, aby razem z tym Sejm uzna³ ¿o³nierzy bior¹cych udzia³

w walce z ukraiñskimi rebeliantami w ramach operacji „Wi-

s³a” za „zbrodniarzy wojennych” ze wszystkimi wyp³ywaj¹cymi

z tego konsekwencjami. To nie jest tylko bezczelnoœæ, to coœ

wiêcej - zgodnie z logik¹ przyjêt¹, jak g³osz¹ ounowcy, od ¯y-

dów: nigdy nie przyznawaæ siê do pope³nionego z³oczynu,

a robiæ wszystko, ¿eby zrzuciæ winê z winowajcy na poszkodo-

wanego, w tym wypadku z ukraiñskiego kata na polsk¹ ofiarê.

¯eby tylko to: aby przeciwstawiæ siê wielkiej, ogólnopolskiej

akcji godnego uczczenia ofiar banderowskiego ludobójstwa,

urz¹dza siê publiczne kontrakcje wybielaj¹ce OUN-UPA.

Organizatorzy tych imprez nie zdaj¹ sobie sprawy, ¿e swoim

postêpowaniem dostarczaj¹ œwiatu argumentów o chorym na-

rodzie, który nie chce uznaæ prawdy, boi siê prawdy jak diabe³

œwiêconej wody, unika potêpienia zbrodniarzy kreowanych na

bohaterów, a przede wszystkim nie zamierza uderzyæ siê

156

background image

¿e grupa neonazistów po raz kolejny z³o¿y³a w parlamencie

projekt przyznania by³ym upowcom uprawnieñ kombatanc-

kich. Chodzi o przywileje za ka¿dego zamordowanego Polaka.

Ponaglali, naciskali, ¿eby to siê sta³o przed 11 lipca, tj. przed

spotkaniem prezydentów Polski i Ukrainy w Porycku, gdzie ci

rzezacze zamordowali oko³o 900 osób. Na szczêœcie dla Ukra-

iny i normalnego œwiata, to siê nie sta³o. Tylko, czy na d³ugo?

Ukraiñscy naziœci obawiali siê, a Polacy na to liczyli, ¿e tu,

w Porycku, na pewno padn¹ s³owa: „to by³a zbrodnia przeciw-

ko ludzkoœci“. S³owa te rzeczywiœcie pad³y rozwœcieczaj¹c na-

zistów-banderowców - choæ niezbyt dobitnie - z ust prezyden-

ta RP, a bardziej stanowczo w homilii biskupa polowego Woj-

ska Polskiego, gen. dyw. Leszka S. G³ódzia. „¯aden cel ani

¿adna wartoœæ - powiedzia³ Aleksander Kwaœniewski - nawet

tak zaszczytna jak wolnoœæ narodu, nie mo¿e usprawiedliwiaæ

ludobójstwa i rzezi cywilów, przemocy i gwa³tów, zadawania

bliŸnim okrutnych cierpieñ“. Sekundowa³ mu prezydent

Ukrainy Leonid Kuczma: „W tym miejscu, w którym spoczy-

waj¹ polskie ofiary, chcia³bym, w imieniu wszystkich Ukraiñ-

ców, którzy pragn¹ pokoju i sprawiedliwoœci, wyraziæ g³êbokie

wspó³czucie wszystkim skrzywdzonym Polakom, wszystkim,

którzy ucierpieli wskutek tej katastrofy“.

Dobre i to na pocz¹tek, tylko ¿e takie s³owa Polaków do

koñca nie satysfakcjonuj¹. Zabrak³o s³owa „przepraszamy“,

prosimy o przebaczenie. Zamiast tych s³ów Polacy doznali

kolejnych upokorzeñ - nie tylko na skutek niewpuszczenia

do Porycka kombatantów AK, ale i przez to, ¿e na „pomni-

ku pojednania“, który stan¹³ w Porycku (Pawliwce) polski

tekst zosta³ celowo przeinaczony, a na krzy¿u mogi³y zbioro-

wej w ostatniej chwili wymazano s³owo „zamordowani“, tak

jakby prawda o ludobójstwie UPA by³a dla gospodarzy tere-

nu nie do zniesienia.

159

tentyczni analfabeci historyczni: Myko³a Siwyækyj, Jewhen Mi-

sy³o, Bohdan Huk, Myko³a Zymomria i Roman Drozd, a wspie-

ra Hryæko Motyka. Prociuk w ksi¹¿ce Knyha pamiati (Lwów

1994) stwierdza: „Niechaj wiedz¹ swoi i obcy, ¿e potomkowie

nigdy i nigdzie nie wyrzekn¹ siê swego prawa do ziem historycz-

nych, które zaborcy zabrali przy poparciu moskiewskich patro-

szycieli i przy amerykañsko-angielskiej milcz¹cej zgodzie w Ja³-

cie podczas konferencji 4-11 lutego 1945 roku”.

B. Huk, redaktor serii wydawniczej Archiwum Ukraiñskiego

w Warszawie, w op³aconej przez polskiego podatnika publika-

cji Zakerzonia pisze: „Zakerzonia - to nazwa na okreœlenie czê-

œci ukraiñskiego terytorium etnicznego, która w nastêpstwie

konferencji ja³tañskiej… znalaz³a siê na zachód od linii Curzo-

na… Pomimo heroicznego oporu UPA, ukraiñska cywilna lud-

noœæ (zosta³a) brutalnie wyrzucona z praojcowskiej ziemi…

Jednak - na przekór wszystkiemu - Zakerzonia odradza siê”.

W oparciu o tego rodzaju antypolskie i rewizjonistyczne

sugestie, opracowany zosta³ program nauczania historii w

szko³ach ukraiñskich w Polsce i zatwierdzony do u¿ytku przez

MEN 19 sierpnia 1997 roku (Program nr 4014-13 (97)), co

jest smutne, ¿a³osne, a mo¿e jeszcze coœ wiêcej. Moje uwagi

recenzyjne tego programu zosta³y przez MEN zignorowane.

Wszystko to razem wziête zmierza do „udowodnienia”, ¿e tzw.

Zakerzonia, czyli najprawdziwsze polskie ziemie po³udniowo-

wschodnie dzisiejszej Polski, powinny wejœæ w sk³ad pañstwa

ukraiñskiego. St¹d ju¿ tylko krok do rewizji granic dzisiejszej

Polski, nie na korzyœæ tej¿e, jak by siê mog³o wydawaæ, lecz

Ukrainy. Krok ten mog¹ postawiæ upowcy, je¿eli tylko Rada

Najwy¿sza Ukrainy uzna banderowskich rizunów za kombatan-

tów, bo ci w tych wysi³kach od dziesiêciu lat nie ustaj¹.

W³aœnie ostatnio, w 60. rocznicê apogeum zbrodni przeci-

wko ludzkoœci OUN-UPA, dosz³y do Polski s³uchy z Kijowa,

158

background image

Polacy bêd¹ cierpliwie czekaæ na s³owo „przebaczcie“,

które jak dot¹d ze strony ukraiñskiej nie pad³o. Jest w tej

sprawie ju¿ pierwszy syndrom. Mamy na myœli artyku³ Wik-

tora Obdulenki pt. „Ja - te¿ za prawd¹ i sprawiedliwoœci¹“

(„Silœki Wisti“, 22.07.2003). Autor apeluje o uroczyste potê-

pienie z³oczynów OUN-UPA udowadniaj¹c, ¿e „banderow-

cy nie walczyli przeciwko niemieckim okupantom, ale prze-

ciwko polskiej Ukrainie, gdzie mieszka³a przewa¿aj¹ca czêœæ

narodu ukraiñskiego. Wobec tego nie mo¿e byæ mowy o ja-

kiejkolwiek narodowo-wyzwoleñczej walce OUN-UPA. Na-

cjonaliœci ukraiñscy Stepana Bandery walczyli przeciwko

swemu narodowi - to trzeba sobie uœwiadomiæ raz na zawsze!

O jakim statusie weteranów II wojny œwiatowej banderow-

ców UPA mo¿emy w takim razie mówiæ?“ - pyta W. Obdu-

lenko zwracaj¹c siê bezpoœrednio do tych deputowanych Ra-

dy Najwy¿szej Ukrainy, którzy wnieœli o uznanie rzeŸników

polskich dzieci, kobiet i starców, za kombatantów.

Polacy-ofiary OUN-UPA maj¹ nadziejê, ¿e wobec takiego

kompromituj¹cego humanizm europejski faktu oraz wyra-

Ÿnej prowokacji grupy deputowanych, rz¹d Najjaœniejszej

Rzeczpospolitej Polskiej nie pozostanie obojêtny. W sytuacji

jednak pope³nienia zamierzonego szalbierstwa przez Radê

Najwy¿sz¹ - Polska zmuszona bêdzie uznaæ Ukrainê za pañ-

stwo jej wrogie, lub co najmniej nieprzyjazne - co niew¹tpli-

wie odbije siê gromkim echem, nie tylko w krajach Unii Eu-

ropejskiej, do których grona pretenduje Ukraina, ale tak¿e

w ca³ym kulturalnym œwiecie.

Prof. dr hab. Edward Prus

160


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
I Frejman, Metodologia badań pedagogicznych - wykład - prof. dr hab. S. Frejman
PEDcw w4s6, aaa VI semestr, PEDcw prof. dr hab. J.Pięta
egzamin prof dr hab Urlich
TEORIA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH, Uczelnia - notatki, prof. dr hab. Sebastian Wojciechowski
II Frejman, Metodologia badań pedagogicznych - wykład - prof. dr hab. S. Frejman
Ukraino Pokochaj Prawdę - 60. rocznica Apogeum Banderowskiego Ludobójstwa, ★ Wszystko w Jednym ★
prof dr hab M Smejda,Harmoniza Nieznany
Prawo Administracyjne prof dr hab J Filipek Opracowanie wykladow
MP projekt, Metodologia badań pedagogicznych - wykład - prof. dr hab. S. Frejman
retoryka i erystyka, prof. dr hab. e. nieznanski
aa kliniczna wyklady, KLINICZ3, prof. dr hab. Jan Tylka - psychologia kliniczna
prof dr hab M Pyziak Szafnicka dr M Wojewoda, Prawo cywilne, skrypt (prawo rzeczowe)
zagadnienia egzaminacyjne, Metodologia badań pedagogicznych - wykład - prof. dr hab. S. Frejman
Propozycja zadan, Metodologia badań pedagogicznych - wykład - prof. dr hab. S. Frejman
MP kolokwium zagadnienia, Metodologia badań pedagogicznych - wykład - prof. dr hab. S. Frejman
czesc III, WSKiZ, Materialoznawstwo w, Materialoznawstwo prof. dr hab. inz Boleslaw Jurkowski [ częś
PODSTAWY ZARZÄ„DZANIA WYKĹ‚ prof dr hab J PYKA
zakazenia w poloznictwie i ginekologi prof dr hab k drews

więcej podobnych podstron