prof. dr hab. Edward Prus
UKRAINO
POKOCHAJ
PRAWDÊ
Projekt Pomnika Ofiar Ludobójstwa na
Kresach Wschodnich II RP. Autor: prof.
Marian Konieczny. - wersja II.
O autorze
KRESOWEJ LEGENDY
HULAJ-POLE
Piszê o cz³owieku na swój sposób niezwyk³ym, niezwyk³ym
ze wzglêdu na jego niezwyk³e ksi¹¿ki i na niezwyk³¹ w naszych
czasach bezkompromisow¹ postawê Polaka, „niemodnego”
patrioty, który prawdê i honor ukocha³ ponad wszystko.
Jak¿e mizernie wygl¹daj¹ przy nim jego „podszczypywa-
cze” - nawet ci rodzimego chowu, którzy Profesorowi wiele
zawdziêczaj¹, a mo¿e nawet wszystko, a od których odpêdza
siê do dziœ jak od ujadaj¹cych kundli, bo te¿ nimi s¹. I o to
mam do Profesora pretensje, ¿e siê nimi w ogóle zajmuje, ro-
bi¹c im darmow¹ reklamê. Kto w Australii s³ysza³ kiedyœ
o jakimœ Le¿oniu? Dziœ, dziêki Profesorowi, œmiej¹ siê ju¿
z niego i nim pogardzaj¹ wszyscy Kresowianie. Kto kiedy s³y-
sza³ o jakimœ Skalskim? Owszem, nazwisko to od lat bulwer-
suje Bytom - od afery korupcyjnej do afery kryminalnej.
Sprawi³y one, ¿e nawet komuchy nie chcia³y go mieæ w swo-
ich szeregach i wyrzuci³y na zbity pysk z PZPR. Trzeba byæ
wyj¹tkowo „odwa¿nym”, albo wrêcz bezczelnym, ¿eby po ty-
lu aferach dopuœciæ siê jeszcze jednej, a zwi¹zanej tym razem
z tzw. centrum kresowym, które w rzeczywistoœci jest folwar-
kiem pañstwa S. Dziœ to nazwisko za prokuratorem rejono-
wym powtarza ca³a Polska!
Mam pretensjê do Profesora, ¿e zezwoli³ panu S. na tak du¿¹
swawolê, bo ten nie pytaj¹c nikogo o zgodê, za pieni¹dze UM
w Bytomiu oraz ze sk³adek naiwnych Kresowiaków, urz¹dzi³ so-
bie przy ul. Moniuszki 13, pod p³aszczykiem „centrum kresowe-
3
Wydawca:
Goldpol sp. z o.o.
04-782 Warszawa
ul. Brzoskwiniowa 13
Eseje z ³amów
tygodnika
Prus, jak nale¿y siê tego domyœlaæ, pochodzi z Podola,
sk¹d zosta³ wypêdzony przez „wspólnotê NKWD i UPA”.
„Kresy sta³y siê jego obsesj¹, najpierwsz¹ i, zdaje siê, ostat-
ni¹ mi³oœci¹, a ponadto jest on œmiertelnie chory na Polskê;
na pierwszym miejscu stawia honor, a w sumie jest geniu-
szem odwagi. Tego, czego dokona³ odwa¿nie z nara¿eniem
siebie i rodziny, nie dokona³ nikt. Dlatego jest tak nienawi-
dzony przez ukraiñskich nacjonalistów i ich skundla³ych pol-
skich pomocników” (Prof. Alexander Dawidowicz). Ca³e pi-
sarstwo Prusa i gruntowne badania przedmiotu, prawdê tê
potwierdzaj¹. Ta praca OjczyŸnie siê op³aca bo - jak o niej
mówi³ Jan Pawe³ II - „praca uczonego - pos³uga myœlenia - to
tak¿e s³u¿ba prawdzie w wymiarze spo³ecznym, to powo³a-
nie. Tylko ludzie uformowani przez m¹droœæ zdolni s¹
kszta³towaæ przysz³oœæ Ojczyzny”. Radzi³ te¿ Ojciec Œwiêty
nie przejmowaæ siê tymi, którzy „za twoje ksi¹¿ki robi¹ ci
krzywdê i spotwarzaj¹. Nie przejmuj siê nimi, nikczemni do-
skwierali nawet œwiêtym”.
Jest to najwy¿sza ocena twórczoœci „Legendy Kresów”,
a jednoczeœnie jego przepustka do nieœmiertelnoœci!
Najwiêksz¹ namiêtnoœci¹ dla Edwarda Prusa sta³a siê histo-
ria os¹dzona krytycznie, ale te¿ bêd¹ca przedmiotem „osobli-
wego nabo¿eñstwa”. Dziêki temu Prus sta³ siê autorytetem
œrodowiska nie tylko historycznego. Jego artyku³y pojawiaj¹
siê w „¯yciu Literackim”, „Przegl¹dzie Tygodniowym”, „Ka-
menie”, wreszcie w nieod¿a³owanym „Tak i Nie”. S¹ pole-
miczne, zaczepne. Zjednuj¹ mu sympatyków, przysparzaj¹ za-
ciêtych wrogów ze œrodowisk zakamuflowanych banderowców
tu i ówdzie dzier¿¹cych w³adzê sekretarzy partyjnych i cenzo-
rów. Z cenzur¹ profesor mia³ zawsze k³opoty; na szczêœcie
w jej organie centralnym mia³ kole¿ankê ze studiów myœl¹c¹
po polsku i ta anulowa³a wiêkszoœæ „zastrze¿eñ” cenzury lo-
5
go” w³asn¹ kancelariê prawn¹, redakcjê swojego radia, restau-
racjê i biuro turystyczne. To ci dopiero „kresowe” Hulaj-Pole!
Jesteœ Profesorze Kawalerem „Krzy¿a Niez³omnych”, Ka-
walerem Krzy¿a „Semper Fidelis” - wierny Bogu, Honorowi
i OjczyŸnie, Kanclerzem „Suwerennego Orderu Chwa³a
i S³awa S³owian”, kreatorem wielu wa¿nych inicjatyw sejmo-
wych i rz¹dowych dotycz¹cych Kresów, wiêc co mo¿e Ciebie
³¹czyæ z ludŸmi o wyja³owionej umys³owoœci? Szanuj siê Pro-
fesorze, odwróæ siê od œmierdz¹cego „kangurowego ³ajna”,
od bytomskiego aferzysty, któremu nikt z uczciwych ludzi nie
podaje rêki, odwróæ siê od innych tego samego pokroju, ¿e-
by nawet cieñ „Legendy Kresów” nie pad³ na któregoœ
z nich, bo nawet ten cieñ ich nobilituje.
Po tym apelu przechodzê do sedna sprawy, tj. do twórczo-
œci Edwarda Prusa, konkretnie do jego „Hulaj-Pola”, nie te-
go umys³owego, lecz historycznego, które zachêci³o mnie do
siêgniêcia po pióro. W jakiejœ gazecie ukraiñskiej o szowini-
stycznym nastawieniu napotka³em o nim dwuwiersz:
£ehenda Ksesiw, soki³ podilskyj,
Prosto ka¿uczy: ¿yd tarnopilskyj.
¯yd, agent KGB, pezetpeerowiec, pronowiec, „klasyk anty-
ukraiñskiej literatury uprawiaj¹cy kakagebowsk¹ sienkiewicz-
czyznê” - to najczêœciej powtarzane k³amstwa ukraiñskich hi-
tlerowców po ka¿doczesnym ukazaniu siê nowej ksi¹¿ki E.
Prusa - a doliczy³em siê ich ju¿ trzydzieœci. Ka¿da z nich wyma-
ga osobnego omówienia - od „Pannacjonalizmu” pocz¹wszy.
W tej niewielkiej ksi¹¿eczce, bo licz¹cej zaledwie 120 stron,
Prus pokaza³ antypolsk¹ dzia³alnoœæ ukraiñskich szowinistów
na emigracji, nawi¹zuj¹c do ich zbrodni pope³nionych na Po-
lakach i ¯ydach. Fa³szuj¹c rzecz jakiœ kretyn z Suchego Boru
napisa³ za judaszowe srebrniki, ¿e E. Prus w „Pannacjonali-
zmie” zwalcza ruchy wyzwoleñcze w krajach podsowieckich.
4
Jemu siê nie dziwiê, boæ to zapiek³y wróg Polaków, dziwiê siê
jednak tym ludziom, którzy dla tych antypolskich, nawet an-
tyludzkich „wyskoków” udostêpniaj¹ mu ³amy „Tygodnika
Powszechnego”, „Gazety Wyborczej”, „Rzeczypospolitej”,
a wreszcie, ku ogólnemu os³upieniu Kresowian, „Semper Fi-
delis”. Wielu wtedy zastanowi³o siê: na ile prawdziwe s¹ s³o-
wa uchwa³y Prowodu Krajowego OUN mówi¹ce: „d¹¿yæ do
opanowania Semper Fidelis” i czy tak ju¿ jest naprawdê? Nie
znamy nazwiska osoby, która swoj¹ decyzj¹ pohañbi³a nasze
pismo i nas wszystkich „przy okazji”, a szkoda - bo z dzik¹ ra-
doœci¹ plun¹³bym jej w twarz!
Organizacje kresowe, kombatanckie i narodowo-patrio-
tyczne wziê³y w obronê autora „Tarasa Czuprynki”, bo w³a-
œnie po jego ukazaniu siê wroc³awski kundel zacz¹³ wêszyæ,
pisywaæ do Gdañska i Londynu, wreszcie namówi³ J. Maca
z polskojêzycznego „Wprost”, aby na jego ³amach zamieœci³
kolejn¹ wersjê, po raz setny ju¿ spreparowanego, „¿yciorysu”
profesora. Odezwa³ siê Londyn gromkim g³osem Romualda
Wernika, z Chicago przemówi³ Rudolf Veit i J. M³otkowski,
z Nowego Jorku Zygmunt Garlicki i Jaromir Morosiewicz,
z Toronto Wies³aw Magiera i Zygmunt Ma³yszycki, z Melbo-
urne Adam Smyczyñski, z Polski Feliks Budzisz, Wies³aw
Konopka, Jacek Wilczur, W³. Kubów, S. ¯ó³kiewicz, K. Wal-
czak i wielu, wielu innych w kraju i na obczyŸnie.
W liœcie do „Gazety Wyborczej”, w której paszkwilant Ja-
cek Hugo-Boder plu³ na E. Prusa art. „Rycerz stepowej sta-
nicy”, dr K. Walczak, w imieniu Stowarzyszenia Pamiêci
Orl¹t Przemyskich, podkreœla³ charyzmê autora „Hulaj-Po-
la” jako niekwestionowanego przywódcy duchowego Kreso-
wiaków i pierwszego przewodnicz¹cego Polskiego Stronnic-
twa Kresowego (PSK) - politycznej reprezentacji Kresowian.
Wreszcie stanowcze pos³anie gliwickiego oddzia³u PSK
7
kalnej. Ich furiê wywo³ywa³y opublikowane w „Tak i Nie” szki-
ce „Dramaty pogranicza” oraz „I wiatr usn¹³ na kurhanie”.
Demaskowa³ w nich zbrodniarzy banderowskich, broni³ naród
ukraiñski przed stereotypem rizuna, chwali³ miêdzywojenn¹
politykê narodowoœciow¹ RP i uznawa³ racjê „Akcji Wis³a”.
Nie spodoba³o siê to kacykom partyjnym: Andrzejowi We-
rblanowi, Zdzis³awowi Grudniowi, Czes³awowi Madajczyko-
wi czy jawnym fa³szerzom typu Jerzy Tomaszewski - i ta ich
niechêæ sprawi³a, ¿e E. Prus w tajemnicy absolutnej habilito-
wa³ siê nie w Katowicach, lecz w Poznaniu. Ukazuj¹ siê w tym
czasie najpoczytniejsze jego ksi¹¿ki: „W³adyka œwiêtojurski”,
„Herosi spod znaku tryzuba”, „Atamania UPA”. Trwa praca
na tryptykiem „Hulaj-Pole”. Jest tak¿e czas uczestnictwa
w przedsiêwziêciach zmierzaj¹cych do zorganizowania Kre-
sowian w ruch spo³eczny. Profesor wspó³organizuje Towarzy-
stwo Mi³oœników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich,
Polskie Stronnictwo Kresowe, wreszcie Œwiatowy Kongres
Kresowian. Redaguje liczne apele i dokumenty ze s³ynnym
„Pro memoria” skierowanym na rêce Prezydenta RP L. Wa-
³êsy i nie mniej g³oœny list do Prezydenta RP A. Kwaœniew-
skiego - „Hañbisz nas Polaków Panie Prezydencie”. Chodzi-
³o w nim o niejakiego Bohdana Osadczuka oddelegowanego
przez ukraiñskich nazistów, jako rzekomego przyjaciela Pola-
ków, do „robienia im wody z mózgu”. Id¹c za podszeptem
z³ych doradców, Wa³êsa odznaczy³ go Orderem Zas³ugi,
a Kwaœniewski wzi¹³ na swojego doradcê. By³ to w tym czasie
najwiêkszy sukces nacjonalistów ukraiñskich w Polsce.
Osadczuk nie pozosta³ profesorowi d³u¿ny, wyla³ nañ
olbrzymi kube³ pomyj z ohydnymi k³amstwami. W swojej
melnykowskiej furii posun¹³ siê nawet tak daleko, ¿e bezpar-
tyjnego E. Prusa nazwa³ „zakamienia³ym pezetpeerowcem”
i „agentem KGB” w latach, w których E. Prus mia³... 8 lat.
6
Odkry³, ¿e w historii zawsze ¿yje siê z wyrokiem w zawiesze-
niu, gdy¿ dziedziczy siê zwykle jakiœ „status quo”, fakty zasta-
ne i k³opotliwe, które pêtaj¹ swobodê dzia³añ. Ale to od nas
ostatecznie zale¿y, jaki zrobimy u¿ytek z tak ograniczonej
wolnoœci i czy uda nam siê j¹ kiedyœ poszerzyæ.
Pisarstwo E. Prusa jest ewenementem na obecnym naszym
rynku ksiêgarskim. Autor „Patriarchy galicyjskiego”, choæ
zna wszystkie pu³apki historii, otwarcie przyznaje siê do ufno-
œci w ni¹. Nie ukrywa, ¿e uwa¿a j¹ za nietrwa³y dom cz³owie-
ka, dom, w którym w dodatku czêsto straszy. Przekonuje nas
jednak, ¿e to nasz dom jedyny, o który powinniœmy dbaæ.
Wierzy w historiê inaczej ni¿ wymaga tego styl polityki
wschodniej - nie po filobanderowsku, nie ulegaj¹c presji de-
terminizmu, z którego uproszczeñ „uzgodnionych” przez wy-
selekcjonowanych historyków polskich i ukraiñskich, szydzi
i s³usznie. Pokazuje palcem tych, co UPA zw¹ „armi¹ wyzwo-
leñcz¹”, a jej bojówkarzy - ¿o³nierzami. To nie historycy, lecz
ideolodzy, ludzie nowej w³adzy, a mo¿e Brukseli i Waszyng-
tonu, œwiêcie przekonani, ¿e tylko oni maj¹ monopol na
prawdê historyczn¹. Pyta ich zaczepnie: „kto i kiedy dowiód³,
¿e tylko s³uszne przekonania tworz¹ dzieje? Tak¹ ‘historiê’
ju¿ przerabialiœmy”. Sam odkrywa co innego - ¿e historia
eksponuj¹ca niespodzianki, „œlepe trafy” i wolne wybory lu-
dzi, którzy nie zawsze maj¹ racjê, jest bogatsza i atrakcyjniej-
sza od ideologicznego samochwalstwa „stra¿ników” koniecz-
noœci dziejowej, którzy stoj¹, rzekomo, na pozycjach „pol-
skiej racji stanu” na Wschodzie. W imiê tej „racji” poœwiêca
siê mieszkaj¹cych tam rodaków. Historia to dla E. Prusa
wielki, nie koñcz¹cy siê spektakl, bez obmyœlonego z góry fi-
na³u i zaprogramowanych ról.
Prus wykaza³ przekonywaj¹co, ¿e ukraiñski nacjonalizm
integralny nie ma w sobie nic buduj¹cego, sam jest tworem
9
„Niech imiê jego bêdzie b³ogos³awione”, ostrzegaj¹ce wszy-
stkich przed zgubnymi skutkami dla Kresowian, je¿eli nie
stan¹ w sposób zwarty w obronie swojego lidera.
Prus za swoje pisarstwo p³aci³ wysok¹ cenê, oskar¿ony
o czyny, których nie pope³ni³, a przy tym nie dano mu szans
obrony. Jego sprostowañ, wbrew prawu prasowemu, nie za-
mieœci³y ani „Wprost”, ani „Gazeta Wyborcza”. Nie zamieœci³
tak¿e „Semper Fidelis” repliki na paszkwile D. Nespiak i Cz.
Blicharskiego; kwartalnik zlekcewa¿y³ tak¿e osoby, które
chcia³y zaprezentowaæ na jego ³amach dokumenty œwiadcz¹-
ce o tym, ¿e D. Nespiak i Cz. Blicharski k³ami¹ - bo nie mie-
œci³o siê to w duchu g³oœnej uchwa³y Prowodu Krajowego
OUN. Jaki wstyd! „Tym, co najbardziej mn¹ wstrz¹snê³o - pi-
sze ostatni przedwojenny dru¿ynowy ZHP z podolskich Za³o-
ziec druh Kacper Wojnicki - po dokonanym na E. Prusie pu-
blicznym, a przecie¿ kapturowym, samos¹dzie, by³a œwiado-
moœæ, ¿e oto wszyscy myœl¹cy Kresowianie ¿yj¹ w RP na zasa-
dzie wyroku z zawieszeniem. I ¿e ka¿demu z nich mo¿na to
zawieszenie cofn¹æ. ¯e nasze dobre imiê nie jest wynikiem
naszych zas³ug, ale faworów ukraiñskich nacjonalistów”.
Prus nie by³ nawet panem swojego biurka, do którego w³a-
mano siê ju¿ w 1980 roku. W³amanie do domu, rabunek naj-
cenniejszych rzeczy, w tym pami¹tek rodzinnych. Nie one by-
³y jednak celem rabusiów, lecz materia³y dotycz¹ce OUN
i UPA. Zginê³y wiêc zdjêcia (ponad sto), bogata literatura
przedmiotowa wielojêzyczna, czêœæ oryginalnych dokumen-
tów z „Akcji Wis³a” pozyskane z archiwum V OW w trakcie
jego likwidacji; zginê³y przede wszystkim gotowe opracowa-
nia, a wœród nich „Oszukany faszyzm”. PóŸniej jego frag-
menty cytowali: M. Siwicki, P. Tym, W³. Mokry i M. Czech
jako rzekom¹ „ekspertyzê” opracowan¹ dla SB.
Tê sytuacjê E. Prus uczyni³ si³¹ swoich badañ i pisarstwa.
8
nej drodze przez dzieje Polski i narodów wschodnich; ostrze-
ga, ¿e nie przyjêcie tego punktu widzenia „zubo¿a dzieje
Ukraiñców, Bia³orusinów i Litwinów”. Miota siê, jak autor
„Trylogii”, miêdzy mi³oœci¹ a ¿alem do „s³awnych anetana-
tów”, których, szczególnie w „Hulaj-Polu”, uwa¿a za twór-
ców i grabarzy œwietnie zapowiadaj¹cej siê historii Rzeczy-
pospolitej Obojga (Trojga) Narodów. Wreszcie, podobnie
jak Sienkiewicz, przetwarza w „Hulaj-Polu” dzieje Kresów
w wielk¹ opowieœæ o bajecznej szansie schwytanej w po-
trzask, o zmarnowanej mo¿liwoœci. Optymistycznym mito-
twórstwem jest tak¿e przekonanie E. Prusa, ¿e wspólne dzie-
³o unii lubelskiej nie znalaz³o siê w rêkach partaczy. Prze-
œwiadczenie o mo¿liwoœci unikniêcia katastrofy jest fascynu-
j¹ce, ale i niepokoj¹ce. Profesor wdziera siê w przesz³oœæ,
stale trzyma rêkê na pulsie dziejów, choæ przecie¿ nic w nich
nie mo¿e ju¿ zmieniæ. Sarmackie dusze cierpi¹ mêki, gdy do-
chodzi je g³os profesora, komentuj¹cego ich niegdysiejsze
poczynania w historii.
Dla Kresowiaków ka¿da ksi¹¿ka E. Prusa jest inspiruj¹c¹
lektur¹, tym bardziej, ¿e profesor mówi nie po profesorsku,
lecz dobrze im znanym jêzykiem. Dla E. Prusa - obserwato-
ra i sêdziego, ¿yj¹cego w zdegenerowanej za spraw¹ OUN-
UPA historii i pragn¹cego zmieniæ sw¹ sytuacjê - najwa¿niej-
szy jest rachunek win i b³êdów. Dlatego staje siê rzecznikiem
i sêdzi¹. Lecz jak¿e pe³en sprzecznoœci - krytycznym i pate-
tycznym, oskar¿ycielskim i pocieszycielskim, przepe³nionym
mi³oœci¹, zachwytem, a za chwilê niechêci¹ i ¿alem.
Wierzy jak romantyk w znaczenie gestów bohaterskich,
które w szczególnych okolicznoœciach staj¹ siê znakami to¿-
samoœci zbiorowej lub testamentem dla przysz³ych pokoleñ.
Widaæ to wyraŸnie w „Legendzie Kresów”. Odrzucaj¹c zba-
nalizowane interpretacje historii, stara siê odkrywaæ w niej
11
zdolnym, jako „defekt historii”, do burzenia i niszczenia.
W czasie wojny niszczy³ nie tylko ¿yw¹, ludzk¹ substancjê, ni-
szczy³ wszelkie dobro materialne. Po wojnie znów, w wolnym
pañstwie ukraiñskim niszczy wszystko to, co mo¿e s³u¿yæ na-
rodowi. ¯yje jak paso¿yt z tego, co pozostawi³a po sobie ko-
muna. Mówi siê czasami, ¿e na Kresach toczy³a siê „wojna
polsko-ukraiñska” - czemu Prus stanowczo zaprzecza. Nato-
miast podkreœla, ¿e dzia³o siê tam coœ znacznie gorszego ni¿
wojna. Tam banderowcy zabijali nie tylko ludzi, zabijali w³a-
sn¹ ojczyznê, o któr¹ jakoby walczyli. I w ogólnoœci, poza
prowodyrami, nie zdawali sobie sprawy z tego, co robili.
Mo¿e to paradoks, a mo¿e znamiê czasu, ¿e E. Prus, uwa-
¿any za rzecznika prawdy, krytyka, demaskatora mitów na
styku polsko-ukraiñsko-rosyjskim, odgrywa - i nie bêdzie to
¿adne zuchwalstwo - rolê podobn¹ do tej, jaka przypad³a
Sienkiewiczowi - „ku pokrzepieniu serc”. Prus krzepi serca
Kresowiaków! Niezale¿nie od wszystkich ró¿nic zajmuje po
autorze „Trylogii” miejsce duchowego przewodnika Kreso-
wian i kresowego terapeuty. Tworzy w zniewolonej PRL naj-
bardziej sugestywn¹ konsolacjê historyczn¹ - przekonuje, ¿e
dzieje nie musz¹ byæ dla Polaków tylko domen¹ klêski, lecz
mog¹ staæ siê równie¿ Ÿród³em nadziei. Czy trzeba t³uma-
czyæ, jak wielk¹ by³o to otuch¹ po tym wszystkim, co prze¿y-
li Polacy na Kresach od 1939 po rok 1947?
Zreszt¹ E. Prus, choæ krytyczny, jest tak¿e „Trylogi¹” zafa-
scynowany. Jego ksi¹¿ki, zw³aszcza „Legenda Kresów”
i „Hulaj-Pole”, ¿ywi¹ siê ni¹. Jej obecnoœæ ³atwo rozpoznaæ
w cytatach, mottach, replikach, aluzjach. Jej duch panuje
nad wyobraŸni¹ profesora, sprawiaj¹c, ¿e ten demaskator
oddaje siê, jak Sienkiewicz, nostalgicznym wspomnieniom
o dawnej historii szczêœliwej. Podole s³oneczne to wieczna
Prusowa Arkadia! Kultywuje jagielloñskie marzenia o wspól-
10
ukraiñskich szowinistów rozumia³ jak bardzo zatruta jest tutaj
„krew pobratymcza” i jak trudno bêdzie Polakom wybaczyæ
hajdamackie winy. A mimo to wci¹¿, jak siê wydaje, ¿yje ma-
rzeniami o unii narodów, które wci¹¿ jeszcze jako S³owianie
maj¹ szansê, by wspólnie wygraæ korzystniejszy los w historii.
Ten korzystniejszy los to przede wszystkim dobre s¹siedz-
two i wspó³dzia³anie Polski z narodami wschodniego pogra-
nicza. Uwa¿a, ¿e dobre s¹siedztwo nale¿y budowaæ - co pod-
kreœla³ w Przemyœlu na historycznym Œwiatowym ZjeŸdzie
Kresowian AD 1998 - na prawdzie, na wiedzy i sprawiedliwej
ocenie trudnej historii tego zak¹tka œwiata, na szacunku dla
odmiennych obyczajów i religii. Uwa¿a te¿, ¿e oczyszczenie
prawdy ze stereotypów umo¿liwi (co tak¿e g³osi Wiktor Po-
liszczuk) nie tylko zgodê narodów, ale pomo¿e im odzyskaæ
nadw¹tlon¹ to¿samoœæ i podmiotowoœæ historyczn¹, a wraz
z nimi - przysz³oœæ. Prusowi marzy siê promieniowanie na
Wschód. Jego polskoœæ ma dawaæ, ale i czerpaæ z kultur s¹-
siedzkich - zw³aszcza ze skarbca pozostawionego przez Ruœ
Kijowsk¹. Prus wci¹¿ siê ³udzi, dra¿ni¹c ró¿nych „uzgadnia-
czy” lub zwyczajnych fa³szerzy historii, których siê namno¿y-
³o, swoj¹ bezkompromisowoœci¹ i prawoœci¹ charakteru.
Przypomina, ¿e wiedza o b³êdach przesz³oœci mo¿e ustrzec
od katastrofy w przysz³oœci. Dlatego radzi uwa¿nie patrzeæ
na rêce ukraiñskich nacjonalistów i ws³uchiwaæ siê w ich
„wilcze wycie”. A poniewa¿ nie dowiedziono jeszcze, i¿ nie-
prawd¹ jest, ¿e historia to nauczycielka ¿ycia, mo¿e warto od
czasu ogl¹daæ siê wstecz. Warto tak¿e siêgaæ po ksi¹¿ki E.
Prusa - i dowiedzieæ siê prawdy: czemu jedni kochaj¹ go
i podziwiaj¹ i za co, a inni - w tym polscy „po¿yteczni g³upcy”
- go zoologicznie nienawidz¹.
„Hulaj-Pole” E. Prus poœwiêci³ Wiktorowi Poliszczukowi.
Ten historyk i politolog ukraiñski mieszkaj¹cy w Kanadzie,
13
to, co zas³uguje na mi³oœæ i dumê. „Hulaj-Pole” czy „Unia
Brzeska” - to niemilkn¹cy hymn na czeœæ polityki polskiej
i kultury ³aciñskiej. E. Prus wydobywa z dziejów Rzeczypo-
spolitej te wartoœci, które spajaj¹ j¹ z t¹ kultur¹, a niekiedy
wyprzedza³y o wieki to, co powszechnie uwa¿a siê dziœ za
normê europejsk¹.
Podziw E. Prusa dla piêkna i znaczenia Kresów dla Polski
jest jak kompas dla Kresowian miotaj¹cych siê miêdzy kom-
pleksem cywilizacyjnej ni¿szoœci a wybuja³ym megalomañ-
stwem. E. Prus pomaga Kresowiakom odzyskaæ to¿samoœæ,
a wraz z ni¹ szacunek dla samych siebie. Jego ksi¹¿ki pod-
trzymuj¹ wiarê w to, ¿e polskoœæ kresowa jest najwy¿szego
lotu, podobnie jak patriotyzm, a sama kresowoϾ jest dzie-
dziczna.
Prus podkreœla niezwyk³oœæ ojczystej historii. Bo niezwyk³y
i nowatorski w Europie firmuj¹cych siê monarchii absolut-
nych by³ projekt unii lubelskiej. Profesor, emocjonalnie
z nim zwi¹zany, ¿yje nostalgi¹ „polskiej drogi” w dziejach.
Nie widzi w niej kolonialnej ekspansji, jak to wmawiaj¹
Ukraiñcom ich „historycy od siedmiu boleœci”, lecz spe³nie-
nie piêknego marzenia o wielonarodowej ojczyŸnie wszyst-
kich, o wielkim domu, w którym ka¿dy jest u siebie i troszczy
siê o wspólny dom.
To piêkne marzenie by³o, wed³ug profesora, œmia³ym prze-
kroczeniem czasu, wyprzedzeniem historii. Dlatego wci¹¿ po-
zostaje mu wierny - i zaœwiadczy³ to dedykacj¹ w „Hulaj-Po-
lu”. Pielêgnowanej przezeñ nostalgii jagielloñskiej Rzeczypo-
spolitej nie zmieni³y dramatyczne dzieje: ani rok 1920 na
Ukrainie, ani okupacje niemiecka i sowiecka. A przecie¿ wi-
dzia³ doskonale, jak w „œlepej nienawiœci bojowców OUN-
UPA dogorywa³y na Kresach polityczne tradycje Rzeczpospo-
litej Obojga Narodów”. Obserwuj¹c nienawiœæ do Polaków
12
im. ks. prof. Szczepana Szydelskiego „za odwagê g³oszenia
prawdy, demaskowania fa³szerstw historycznych, ujawnianie
zbrodni przeciw ludzkoœci i ludobójstwa dla pojednania brat-
nich narodów polskiego i ukraiñskiego”. Natomiast Zwi¹zek
Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej przyzna³ E. Pruso-
wi „Honorow¹ Odznakê Obroñców Ludnoœci na Kresach
Po³udniowo-Wschodnich II RP”. Czy mo¿e byæ jeszcze coœ
wymowniejszego, co by nie pozwoli³o nam, Polakom, broniæ
z ca³ych si³ E. Prusa przed atakami zbirów? Aby rzecz poj¹æ
do koñca, nale¿y nie zwlekaj¹c siêgn¹æ po „Gorzk¹ prawdê”
W. Poliszczuka i wszystkie dzie³a Edwarda Prusa.
L. B.
15
to „najnowsze odkrycie” profesora. Nie tylko go odkry³, ale
i popar³ wszystkimi si³ami, poniewa¿ obaj ci szlachetni twór-
cy doszli w swych badaniach do wspólnych wniosków, ¿e:
OUN-UPA to formacja zbrodnicza; UPA nie by³a ¿adn¹ ar-
mi¹ powstañcz¹, lecz band¹ morderców; nacjonalizm ukraiñ-
ski to hitleryzm w galicyjskim wydaniu. A ponadto: nacjona-
liœci ukraiñscy dziœ, aby móc egzystowaæ, musz¹ mieæ swoje-
go wroga, coœ lub kogoœ, kogo nale¿y systematycznie oplu-
waæ i nienawidziæ, a którego sztandarem mo¿na by czyœciæ
buty dla uciechy gawiedzi, jak to ju¿ mia³o miejsce we Lwo-
wie bez ostrego protestu strony polskiej.
Nacjonaliœci ukraiñscy potrzebuj¹ wrogów. Polacy i Polska -
to dla nich naturalni wrogowie, tak bowiem opiewa ich ideolo-
gia. Wrogoœæ Polski ma siê objawiaæ m.in. tym, i¿ jest ona „oku-
pantem Zakierzonii”. Fundamentem ideologii ukraiñskich na-
cjonalistów jest przekonanie, ¿e dla Ukraiñca ¿ycie w Polsce jest
nie do zniesienia. Dla nich obóz w Jaworznie i „Akcja Wis³a” s¹
dowodem s³usznoœci ideologii nacjonalistycznej. Tak wiêc ban-
derowcy, tak¿e ci ¿yj¹cy w Polsce, s¹ zainteresowani w podtrzy-
mywaniu negatywnego obrazu Polski i Polaków. Zatem bande-
rowcy maj¹ psychologiczn¹ potrzebê podtrzymywania antypol-
skiego, albo, jak to nazywa E. Prus, antylechickiego stereotypu.
Pomagaj¹ im w tym ró¿ni polscy „po¿yteczni idioci” lub jawni
fa³szerze, albo co gorsza - p³atni agenci; pomagaj¹ im te¿ media,
a nawet niektórzy, zupe³nie niezorientowani amatorzy u w³a-
dzy, na wiêksz¹ hañbê narodu polskiego, lub wrêcz na jego zgu-
bê. Odkrycie tych prawd musia³o spowodowaæ lawinê k³amstw
najwiêkszych i nienawiœci nie maj¹cej sobie równej.
Polacy i ukraiñscy patrioci rozumiej¹ wagê wysi³ków obu
uczonych Prusa i Poliszczuka, wyrazem tego s¹ liczne ho³dy
i wyró¿nienia. Dla przyk³adu: Instytut Kresów Wschodnich
przyzna³ im, ka¿demu z osobna, Miêdzynarodow¹ Nagrodê
14
niu stert z „polskim zbo¿em”, na napadach na listonoszy nio-
s¹cych pieni¹dze. Ze znanych udanych zamachów najg³o-
œniejszymi by³y: zabójstwo dyrektora gimnazjum ukraiñskie-
go Iwana Babija oraz ministra spraw wewnêtrznych RP Bro-
nis³awa Pierackiego.
OUN w 1939 roku usi³owa³a tak¿e wywo³aæ na obszarze
Ma³opolski Wschodniej antypolskie powstanie zbrojne, aby
w taki sposób u³atwiæ agresjê na nasz kraj III Rzeszy i ZSRS.
Chodzi³o w tym powstaniu, w myœl wytycznych ministra
spraw zagranicznych Niemiec J. Ribbentropa, „¿eby wszyst-
kie polskie dwory i zagrody posz³y z dymem i ¿eby wszyscy
¯ydzi zostali wymordowani…”.
Powstanie w zaplanowanej formie nie wybuch³o, niemniej
ukraiñscy etnonacjonaliœci, wspólnie z ¯ydami, zostali wier-
nymi sojusznikami sowieckiego okupanta. To w³aœnie oni ty-
powali Polaków przeznaczonych do wywózki na Sybir.
Po drugiej stronie Sanu i Bugu, gdzie Niemcy utworzyli
tzw. Generalne Gubernatorstwo, nast¹pi³ w 1940 roku roz-
³am OUN na dwie frakcje: banderowców (Stepana Bandery)
i melnykowców (Andrija Melnyka). Ci drudzy swoje nadzie-
je wi¹zali z „legionem Suszki”, który jako jedyna cudzoziem-
ska jednostka legionowa wzi¹³ udzia³ (w niemieckich mundu-
rach) w agresji na Polskê 1939 roku. Banderowcy znów
utworzyli za niemieck¹ zgod¹ batalion „Nachtigall” ws³awio-
ny pogromem ¯ydów i wspó³udzia³em w likwidacji profesury
lwowskiej 1941 roku. Przekszta³cony w jednostkê policyjn¹
„Nachtigall” (ju¿ jako kureñ im. Konowalca) bra³ udzia³
w zwalczaniu ruchu oporu i w likwidowaniu gett ¿ydowskich
na Polesiu i Wo³yniu. Ostatnie getto wo³yñskie zosta³o zli-
kwidowane 13 paŸdziernika 1942 roku.
¯ydzi, którzy zdo³ali unieœæ g³owy z pogromu, znaleŸli siê
w lesie, czêœæ ukryli ch³opi polscy. Po tej masakrze byli „na-
17
60. rocznica apogeum ludobójstwa
na Kresach
TAK ZWANA UPA
Motto:
Œmieræ jednego Polaka, to metr wolnej Ukrainy.
(z ulotki OUN-UPA)
Pod tym z³owieszczym skrótem ukrywa siê ludobójcza for-
macja o myl¹cej, acz pompatycznej nazwie, Ukraiñska Po-
wstañcza Armia. Powsta³a ona na Wo³yniu w paŸdzierniku
1942 roku jako antypartyzantka do pope³niania na Polakach
ludobójstwa nazywanego dziœ „czystk¹ etniczn¹”. UPA zo-
sta³a powo³ana do ¿ycia przez faszystowsk¹ Organizacjê
Ukraiñskich Nacjonalistów (OUN) za³o¿on¹ w 1929 roku
przez grupê osób zauroczonych faszyzmem w³oskim i nazi-
zmem niemieckim i w oparciu o zasady doktrynalne g³oszo-
ne przez Dmytra Doncowa.
W pierwszej swej uchwale OUN zak³ada³a usuniêcie (wy-
mordowanie) czy¿yñców, czyli wszystkich nie-Ukraiñców
mieszkaj¹cych na „etnicznym terytorium ukraiñskim”, które-
go granice sama wyznacza³a. Cel swój realizowa³a drog¹ ter-
roru, sabota¿u i zamachów na ¿ycie osób uznanych za niewy-
godne - Polaków i Ukraiñców. Kierowa³a siê has³em: „Trze-
ba krwi - dajmy morze krwi! Trzeba terroru - uczyñmy go
piekielnym!”.
Poniewa¿ OUN mia³a charakter antypolski, wiêc korzysta-
³a z poparcia moralnego i wsparcia finansowego wrogów Pol-
ski - Niemiec i Zwi¹zku Sowieckiego (Kominternu). Dzia³a-
nia sabota¿owe polega³y na rozkrêcaniu szyn kolejowych (gi-
nêli wtedy ludzie), na niszczeniu linii telefonicznej, na pale-
16
narodu, którego imiê plugawicie swoimi czynami… bandami
nikt jeszcze niczego nie wygra³.” Nic tu dodaæ ani uj¹æ.
RzeŸ Polaków rozpoczêli banderowcy na Wo³yniu, a do jej
symbolu uros³a „Akcja na œw. Piotra i Paw³a” rozpoczêta
w niedzielê 11 lipca 1943 roku. Dokonano wtedy zorganizo-
wanego najazdu na 100 polskich miejscowoœci, w tym na 11
koœcio³ów w czasie nabo¿eñstw. Wtedy pod no¿ami i siekie-
rami pad³o 30 tys. osób. Na Wo³yniu banderowcy nie poprze-
stali, ich nawa³a ruszy³a na trzy województwa wschodnioma-
³opolskie: tarnopolskie, stanis³awowskie i lwowskie. Polacy
wschodnioma³opolscy prze¿yli swoje apogenium dopiero
w dobie drugiej okupacji sowieckiej. Wyr¿niêto tu ich cztery
razy wiêcej ni¿ na Wo³yniu. Banderowców w sposób poufny
wspiera³y sowieckie s³u¿by specjalne na wyraŸny tajny rozkaz
N. Chruszczowa, ówczesnego szefa bolszewików na Ukrainie
i £. Berii, szefa sowieckich s³u¿b specjalnych. Sowieci bo-
wiem chcieli jak najszybciej pozbyæ siê Polaków z Kresów,
którzy ³udzili siê, i¿ jakaœ konferencja miêdzynarodowa spra-
wi cud i Kresy pozostan¹ przy Rzeczpospolitej. Aby ich zmu-
siæ do ucieczki, nale¿a³o utrzymywaæ UPA w sta³ej gotowoœci
do rzezi. Jeden z ostatnich mordów Polaków zosta³ dokona-
ny w 1950 roku za ostatniego komandyra ho³ownego UPA
Wasyla Kuka - „Kowala”.
To on rozkaza³ wyr¿n¹æ mieszkañców Dermania i sam
nadzorowa³, ¿eby wszystkie studnie by³y zasypane polskimi
dzieæmi. Wstrz¹œniêty t¹ straszn¹ zbrodni¹ Dmytro Paw³ycz-
ko, póŸniejszy ambasador Ukrainy w Warszawie, napisa³
przejmuj¹cy swoj¹ nieludzk¹ wymow¹ poemat „Dermañskie
studnie”, a w nim s³owa:
Budesz Ukrajino, wowho pamiataty…
Wyko³eni oczi, oczi zorianyci -
Budesz pamiataty dermanœki krynyci.
19
chligallowcy” 14 paŸdziernika, udaj¹c ucieczkê, zostali skie-
rowani do lasu dla wy³apywania ¯ydów i mordowania Pola-
ków, którzy tych ¯ydów ukrywali. W taki sposób 14 paŸdzier-
nika powsta³a UPA.
Jest sto relacji potwierdzaj¹cych tê „gorzk¹ prawdê”, bywa-
³o bowiem, ¿e upowcy (banderowcy) ¿¹dali od Polaków wyda-
nia im ukrytych ¯ydów, w przeciwnym wypadku grozili napa-
dem. Nieznany jest choæby jeden fakt spe³nienia przez Pola-
ków tego ¿¹dania; ginêli zatem razem z ¯ydami. Dziœ ¯ydzi
z „wdziêcznoœci” nazywaj¹ tych Polaków „antysemitami”.
Zatem inspiracja niemiecka by³a wyraŸna i z niemieckiej stro-
ny „uzasadniona”, wkrótce jednak banderowsk¹ UPA zacieka-
wi siê drugi okupant - Sowieci, tak¿e zainteresowani depoloni-
zacj¹ Kresów. Trzy si³y sprzymierzy³y siê przeciwko Polakom,
ka¿da, rzecz jasna, w w³asnym interesie. Ka¿dej z nich bowiem
zale¿a³o na pozbyciu siê wci¹¿ niebezpiecznych Polaków z Kre-
sów. Najmniej jednak Niemcom, którzy w pewnym momencie
zostali pora¿eni ogromem zbrodni, a przede wszystkim okru-
cieñstwem UPA. Banderowcy bowiem nie zabijali swoich ofiar,
tylko mordowali na, jak to ustali³ Aleksander Korman, przesz³o
360 „sposobów”, a przy tym, wbrew niemieckim ¿yczeniom, po-
partych broni¹ i wyposa¿eniem wojskowym zanarchizowali kraj.
Dlatego Niemcy wnios¹ 1944 roku wezwali banderowców do
opamiêtania. „Uwa¿acie siebie - pisali w ulotce - za nacjonali-
stów i wrogów bolszewizmu, jednak¿e jak to udowodnicie? Kie-
dy niemiecki ¿o³nierz walczy i umiera na froncie, wy palicie na
ty³ach wsie i chaty i zabijacie bezbronnych mê¿czyzn, kobiety
i dzieci, niszczycie maj¹tki… Jak d³ugo chcecie przed³u¿aæ to
dzie³o?! Czy myœlicie naprawdê w ten sposób pomóc wlanemu
narodowi? Je¿eli w to wierzycie, to siê bardzo mylicie, ale je¿e-
li jesteœcie œwiadomi czynów, wówczas jesteœcie zbrodniarzami!
Zbrodniarzami i zdrajcami przede wszystkim wobec w³asnego
18
Widocznie by³y jakieœ wahania, skoro „Sawur” ponownie
nakazywa³: „Trzymaæ siê instrukcji: niszczyæ Polaków i ich
miejsca zamieszkania wszelkimi sposobami; uœmiercaæ tak¿e
uciekaj¹cych. W propagandzie (natomiast) g³osiæ, ¿e z polsk¹
ludnoœci¹ UPA obchodzi siê humanitarnie…” I jeszcze „cie-
kawostka”: „¯ydów b³¹kaj¹cych siê po lasach… likwidowaæ
strza³ami w ty³ g³owy i g³osiæ, ¿e wyrok wykonali Niemcy”.
W sierpniu 1943 roku Klaczkiwœkiego na stanowisku ko-
mandyra ho³ownego UPA zast¹pi³ Roman Szuchewycz -
„Czuprynka”, który wczeœniej by³ ukraiñskim dowódc¹ „Na-
chtigall”. On te¿ utworzy³ strukturê UPA dziel¹c obszar jej
dzia³ania na kraje - strefy operacyjne: UPA-Pó³noc, UPA-
Zachód, UPA-Po³udnie i UPA-Wschód. Te znów podzieli³
na okrêgi wojskowe, w których operowa³y kurenie (batalio-
ny) i sotnie (kompanie) - w sumie 20-40 tys. rzezaczy.
„Czuprynka” ze swej strony tak¿e wyda³ na wiosnê 1944 ro-
ku ludobójczy rozkaz: „W zwi¹zku z sukcesami bolszewików
nale¿y przyspieszyæ likwidacjê Polaków, w pieñ wycinaæ, czy-
sto polskie wsie paliæ, wsie mieszane - tylko ludnoœæ polsk¹ ni-
szczyæ. Zagrody polskie paliæ tylko w takim wypadku, je¿eli s¹
one oddalone od zagród ukraiñskich co najmniej o 15 me-
trów; za zamordowanie jednego Ukraiñca czy przez Polaka,
czy przez Niemców - rozstrzelaæ 100 Polaków.” W ulotce na-
tomiast g³osi³: „Walkê prowadzimy bez pardonu, kto nie jest
Ukraiñcem… temu œmieræ. Historycznym naszym wrogom
Polakom i ¯ydom - im wszystkim œmieræ. S³awa Ukrainie.”
Eskalacjê zbrodni usi³owa³, choæ bardzo nieœmia³o, po-
wstrzymaæ metropolita greckokatolicki, najwy¿szy wówczas
autorytet moralny Ukraiñców, abp Andrzej Szeptycki, ale na
pró¿no. W liœcie pasterskim „Do duchowieñstwa i wiernych”
pisa³: „Byliœmy œwiadkami nawet strasznych morderstw do-
konanych przez m³odych ludzi, mo¿e nawet w dobrych za-
21
Pierwszym komandyrem ho³ownym UPA by³ Dmytro
Klaczkiwœkyj - „Sawur”, któremu niedawno jego wielbiciele
(w Polsce ich te¿ nie brakuje) pozostawili w Równem po-
mnik. To on, realizuj¹c dyrektywê Myko³y £ebedia - „Ruba-
na” - prowidnyka OUN w zastêpstwie Bandery (który rozka-
za³ „zlikwidowaæ Polaków od niemowlêcia w ko³ysce do star-
ca nad grobem”), rozpocz¹³ rzeŸ Wo³ynia. „Nie mo¿e byæ
mowy o wypêdzeniu - przekonywa³ £ebed’ - …chodzi o fi-
zyczn¹ likwidacjê Polaków ma miejscu”.
W rozkazie do podleg³ych sobie atamanów „Sawur” pisa³:
„powinniœcie przeprowadziæ wielk¹ akcjê likwidacji polskie-
go elementu. Przy wycofywaniu niemieckich wojsk nale¿y
wykorzystaæ ten dogodny moment dla zlikwidowania ca³ej
ludnoœci polskiej… bitwy tej (sic!) nie mo¿emy przegraæ i za
ka¿d¹ cenê trzeba os³abiæ polskie si³y… Wsie i wioski… po-
winny znikn¹æ z powierzchni ziemi…”.
Rozkaz ten dok³adnie realizowa³y kurenie UPA, ataman J.
Stelmaszczuk - „Rudyj” pisa³ w tej sprawie bezpoœrednio do
£ebedia: „Dru¿e ruban, zawiadamiam, ¿e komandyr… Sa-
wur przekaza³ mi ustnie tajn¹ instrukcjê w sprawie fizyczne-
go wyniszczenia ludnoœci polskiej… Dla wykonania tej dy-
rektywy poleci³em rzetelnie przygotowaæ siê do akcji prze-
ciwko Polakom i wyznaczy³em odpowiedzialnych…”
Jeden z takich „odpowiedzialnych”, kirinnyj „£ysyj” mel-
dowa³: „29 sierpnia 1943 r. przeprowadzi³em akcjê we wsiach
Wola Ostrowiecka i Ostrówki… Zlikwidowa³em wszystkich
Polaków od ma³ego do starego (967 osób, w tym 466 dzieci
do lat 14. - E.P.). Wszystkie budynki spali³em, mienie i chu-
dobê zabra³em dla potrzeb kurenia”. Tego strasznego mor-
du dokonano pod has³ami: „Œmieæ jednego Lacha to metr
wolnej Ukrainy”, „Ukraina bêdzie, ma byæ czysta jak szklan-
ka Ÿródlanej wody”.
20
60. rocznica
apogeum kresowego
Holocaustu
Motto:
A¿ do œmierci idŸ w zapasy o prawdê, a Pan Bóg bêdzie wal-
czy³ za Ciebie.
(Ek 1 2,28)
Szanowny Pan
Marek Siwiec
Szef Biura Bezpieczeñstwa
Narodowego
przewodnicz¹cy Komitetu
Organizacyjnego Obchodów
60. Rocznicy „Wydarzeñ na Wo³yniu”
Szanowny Panie Ministrze!
Z wnikliw¹ uwag¹ zapozna³em siê z wywiadem, udzielo-
nym przez Pana Paw³owi Smoleñskiemu na ³amach „Gazety
Wyborczej” (8-9.03.2003). Tekst przeczyta³em kilkakrotnie
i za ka¿dym razem nasuwa³y mi siê nowe uwagi i mno¿y³y
w¹tpliwoœci powiêkszaj¹ce „mieszane uczucia”. Pierwsze
„uczucie mieszane” wywo³a³a osoba przeprowadzaj¹ca wy-
wiad, znana ze swoich licznych antypolskich wypowiedzi
i zmierzaj¹ca konsekwentnie do wybielania OUN-UPA,
a zarazem do rehabilitacji ludobójców - najwiêkszych w Eu-
ropie w dobie II wojny œwiatowej. Do tego dochodzi jeszcze
23
miarach, ale ze zgubnymi nastêpstwami dla narodu”. Jednak
na wieœæ o zamordowaniu przez banderowców dwóch bisku-
pów prawos³awnych i ca³ej plejady ksiê¿y katolickich, na za-
bójców ich (poœrednio na ca³¹ UPA) rzuci³ kl¹twê! ¯ali³ siê
z tego powodu arcyw³adyka przed W. Si³¹-Nowickim. „Roz-
mawia³em z Szeptyckim w okresie strasznych mordów - pisze
on („Wi꟔, wrzesieñ 1989) - …i on mówi³: »Proszê Pana, ja
jestem bezbronny. Nasz naród strasznie siê zhañbi³ zbro-
dni¹«. Pokaza³ mi napisany jakiœ list, w którym potêpia³ zbro-
dnie, mówi³ »Jestem bezsilny«…”
Genocide - to ludobójstwo, zbrodnia przeciwko ludzkoœci.
Termin ten wymyœli³ dla procesu norymberskiego Raphael
Lemkin - prokurator amerykañski. Definicja genocide w pe³-
ni pokrywa siê z tym, co robi³a UPA. Dlatego jej „czyny” za-
liczone zosta³y do zbrodni ludobójstwa, które nie ulegaj¹
przedawnieniu. Na tym stanowisku stanê³o 95 patriotów
ukraiñskich - deputowanych do Rady Najwy¿szej, którzy
w sierpniu 1996 roku skierowali pos³anie „Do narodów, par-
lamentarzystów i rz¹dów Ukrainy, Bia³orusi, Izraela, Polski,
Rosji, S³owacji i Jugos³awii”.
„…Na sumieniu OUN-UPA - czytamy tam - które uzurpo-
wa³y sobie prawo do wystêpowania w imieniu narodu ukra-
iñskiego - setki tysiêcy wymordowanej ludnoœci cywilnej…
Tak oto, tylko na Wo³yniu i w Halicji, te formacje w bestial-
ski sposób zamordowa³y co najmniej 100 tysiêcy ludnoœci za
to tylko, ¿e byli Polakami… Proponujemy utworzenie Miê-
dzynarodowej Komisji spoœród obiektywnych fachowców
(historyków, prawników) celem opracowania faktycznego
materia³u oraz opracowania wniosków prawno-politycznych
odnoœnie do dzia³alnoœci OUN-UPA podczas II wojny œwia-
towej i po jej zakoñczeniu, celem nastêpnego ich przekaza-
nia Trybuna³owi Miêdzynarodowemu…” Oby tak siê sta³o!
22
owszem, stanowi¹ one zasadê, prawo, koniecznoœæ ustroju…
który gnij¹c i ratuj¹c siê reakcj¹, musi siê stroiæ w maskê
ob³udy, jej zaœ zdzieranie sprowadza skandale.” Dziœ W. Na-
³kowski napisa³by tak samo po tym, jak upokarzaj¹co post¹-
pi³ Prezydent RP z ofiarami OUN-UPA skupionymi w 30
organizacjach kresowych i kombatanckich.
W³aœnie te organizacje utworzy³y Ogólnopolski Spo³eczny
Komitet Obchodów 60. Rocznicy Ludobójstwa dokonanego
przez OUN-UPA na Ludnoœci Polskiej Kresów Wschodnich
RP w latach 1939-1947. Nazwa Komitetu odpowiada rzeczy-
wistoœci. Inicjator przedsiêwziêcia - Kresowy Ruch Patrio-
tyczny, z synowsk¹, wrêcz dziecinn¹ ufnoœci¹ zwróci³ siê do
Ojca Narodu Polskiego, Prezydenta Najjaœniejszej o otocze-
nie go swoim patronatem. Kresowianie zawierzyli s³owom A.
Kwaœniewskiego, i¿ jest on „prezydentem wszystkich Pola-
ków”, nie bacz¹c na jego dotychczasow¹, w licznych przypad-
kach antypolsk¹ postawê, a zawsze antypolsk¹ wzglêdem
Kresowian i przychyln¹ nie-Polakom mieszkaj¹cym w Pol-
sce, których rêce i sumienie nie zawsze s¹ czyste. Innymi s³o-
wy: Kresowianie jeszcze raz zaufali Prezydentowi i jeszcze
raz srodze siê zawiedli.
Prezydent, œwiadom upokorzenia Polaków (przede wszyst-
kim Kresowian, ofiar OUN-UPA), proœbê Kresowian „zawe-
towa³” i powo³a³ w³asny komitet od „wydarzeñ wo³yñskich”
wprowadzaj¹c doñ osoby niewiarygodne, historycznych fa³-
szerzy typu Grzegorz (Hryæko) i Motyka i kryptobanderow-
ców typu Myron Kertyczak… Nie ma natomiast jawnego ¯y-
da, choæ prokuratura Izraela ju¿ dawno ustali³a, ¿e ukraiñscy
etnonacjonaliœci s¹ wspó³odpowiedzialni za œmieræ oko³o 300
tys. ludnoœci ¿ydowskiej. Proponujê uzupe³niæ listê komitetu
nazwiskami: prof. Dora Kacnelson - niedosz³a ofiara OUN-
UPA i mec. Waldemar Glazgal, którego ukrywa³em na stry-
25
wstydliwe ukrywanie przynale¿noœci narodowej. Ja siê nie
wstydzê tego, ¿e jestem Polakiem i gdziekolwiek jestem,
w jakimkolwiek obcym kraju, z dum¹ podkreœlam, ¿e jestem
synem Wielkiego Narodu, który da³ œwiatu Kopernika, Szo-
pena, Papie¿a. Smoleñski nawet w omawianym wywiadzie
daje wyraŸnie do zrozumienia („my Polacy”), ¿e jest Pola-
kiem. W Kijowie znów przedstawia³ siê jako Ukrainiec,
a w Instytucie Yad Vashem uchodzi jeszcze za kogoœ innego.
Zatem jest niewiarygodny i ka¿dy, kto siê szanuje, z takim
cz³owiekiem nie rozmawia. No, ale sta³o siê!
Hipokryzja przebija te¿ w „podchwytliwoœci” zadawanych
pytañ, w których nie pada s³owo „zbrodnia”, tylko „wydarze-
nia” i to tylko ograniczone do Wo³ynia, choæ Pan Smoleñski
wie doskonale, bo przecie¿ nie jest tak do koñca historycz-
nym analfabet¹, o tym, ¿e „wydarzenia” owe tycz¹ nie tylko
Wo³ynia, ale tak¿e (lub nawet przede wszystkim) trzech wo-
jewództw wschodnioma³opolskich, podarowanych Ukraiñ-
com przez Stalina, mianowicie: tarnopolskiego, stanis³awow-
skiego i lwowskiego.
Poniewa¿ wywiad ten zosta³ zainspirowany Pañsk¹ now¹
godnoœci¹ - przewodnicz¹cego komitetu do spraw „wydarzeñ
wo³yñskich” - przeto odbywa siê on w atmosferze autentycz-
nego skandalu równego „wydarzeniom jedwabieñskim”,
odznaczeniu przez A. Kwaœniewskiego Orderem „Or³a Bia-
³ego” najwiêkszego wspó³czesnego polako¿ercê, ³¿e-profeso-
ra Bohdana Osadczuka, czy ostatniej afery Rywin-Michnik.
Okazuje siê, ¿e tego typu skandale s¹ nieod³¹cznym atrybu-
tem obecnej smutnej rzeczywistoœci. O jego wartoœciach dla
polityki mówi³ ju¿ w 1898 roku g³oœny wtedy publicysta Wa-
c³aw Na³kowski w szkicu „Skandale jako czynnik ewolucji”.
„Skandale - pisa³ Na³kowski - nie stanowi¹ w obecnej prze-
³omowej dobie czegoœ przypadkowego, wyj¹tkowego:
24
Jest jeszcze jeden „drobia¿d¿ek”, wi¹¿e siê on z przysiêg¹
doktorsk¹, któr¹ z³o¿y³ dr G. Motyka. Mówi ona wyraŸnie, ¿e
historyk winien byæ rzetelny, kochaæ prawdê i brzydziæ siê
k³amstwem. Dr G. Motyka przysiêgê tê ³amie notorycznie!
Nale¿y siê przeto zgodziæ z oœwiadczeniem Prezydium Ogól-
nopolskiego Spo³ecznego Komitetu Obchodów 60. Rocznicy
Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA na Ludnoœci Pol-
skiej Kresów Wschodnich RP w latach 1939-1947, ¿e w komi-
tecie prezydenckim „znalaz³y siê… osoby znane ze swoich
sympatii do ukraiñskiego nacjonalizmu, w tym do zbrodni-
czych struktur OUN-UPA; w sk³adzie tego gremium nie
uwzglêdniono przedstawicieli organizacji kresowych; nazwa
tego komitetu stanowi manipulowanie histori¹, poniewa¿ za-
wê¿a zakres ludobójstwa tylko do Wo³ynia i tylko do roku
1943, a u¿ycie w jego nazwie terminu »wydarzenia wo³yñskie«
jest fa³szowaniem historii; skandalem jest w naszej ocenie po-
wo³anie w sk³ad wymienionego komitetu Miros³awa Kertycza-
ka - przewodnicz¹cego Zwi¹zku Ukraiñców w Polsce, organi-
zacji jawnie ju¿ gloryfikuj¹cej OUN-UPA i jej przywódców.
Z tych powodów uwa¿amy, ¿e komitet min. Siwca nie ma
moralnego prawa do organizowania obchodów 60. Rocznicy
ludobójstwa na Polakach.”
Sprawy nie nazwano wprost skandalem, ale w zestawieniu
ze „spraw¹ Jedwabnego” prezydencki komitet jest skanda-
lem i to na skalê œwiatow¹!
W Jedwabnem z³oczyn, choæ nie pope³niony przez Pola-
ków, nazwano po imieniu „zbrodni¹”. Tu œmieræ ponios³o
150-200 ¯ydów. Ich pamiêæ uczci³ Prezydent RP. Natomiast
œmieræ 200-300-500 tys. Polaków nie jest godna honoru Pre-
zydenta „wszystkich Polaków”, a do tego lekcewa¿¹c tê wiel-
k¹ zbrodniê, nazywa siê j¹ „wydarzeniem” jak jak¹œ bijatykê
na wiejskim weselu. Skoro s¹ tak du¿e nalegania, to „na od-
27
chu przez ponad pó³ roku po zamordowaniu mu rodziców
przez ukraiñskich ultranacjonalistów.
Aby nie mno¿yæ argumentów i przyk³adów za³¹czam Panu
Ministrowi moj¹ ksi¹¿kê „Holocaust po banderowsku”. Na-
tomiast komitet prezydencki (ju¿ uznany za ³¿e-komitet)
nale¿y uznaæ za propozycjê do konsultacji z organizacjami
kresowymi, bo, jak rzek³em, w obecnym komitecie znajduj¹
siê osoby nie maj¹ce moralnego prawa do tej, dla Polaków
wrêcz œwiêtej, godnoœci. Najwiêksze moje obawy budz¹ oso-
by ju¿ wczeœniej wymienione z nazwiska. Sylwetkê G. Moty-
ki i jego walory naukowe przedstawiam w za³¹czonej recen-
zji jego „dzie³a” pt. „Pany i rezuny”. W tym miejscu tylko
przedstawiê uzasadnienie Polaków z Wielkiej Brytanii,
którzy „uhonorowali” go „Oœlimi Uszami”:
„Dr Grzegorz Motyka w napisanych przez niego dwu
ksi¹¿kach (jedna »Pany i rezuny« wspólnie z A. Wnukiem)
oraz kilku rozprawach »historycznych« udowadnia, ¿e nie
zna faktów historycznych lub czêsto siê z nimi nie liczy, nagi-
na je do potrzeb swoich teorii, zaœ niewygodne przemilcza,
bezkrytycznie daje wiarê propagandzie nacjonalistów ukra-
iñskich i przyjmuje j¹ za fakty, demonstruje du¿e luki w po-
siadanych wiadomoœciach z zakresu interesuj¹cej go tematy-
ki i chocia¿ pisze o stosunkach polsko-ukraiñskich, nie zna
ani jêzyka ukraiñskiego, ani dialektu galicyjskiego, co zamy-
ka mu drogê do wielu Ÿróde³. Wydaje siê nam historykiem
niedokszta³conym w tematyce jego zainteresowañ i jest ra-
czej publicyst¹ szkodz¹cym sprawie polskiej teorii. Odnosi-
my wra¿enie, ¿e zamierza robiæ karierê id¹c za popularnym
dziœ w niektórych ko³ach politycznych pr¹dem, przemilczaj¹-
cym lub staraj¹cym siê zafa³szowaæ prawdê, któremu te¿ dla
jemu wiadomych powodów byæ mo¿e postanowi³ us³u¿yæ”
(„G³os Emigracji” nr 8, Londyn, listopad 2000).
26
Teraz s³ów kilka na temat samego wywiadu: s¹ w nim
stwierdzenia i oceny, pod którymi ja, historyk i politolog od
lat zajmuj¹cy siê sprawami polsko-ukraiñskimi, bez wahania
podpisujê siê obiema rêkami. S¹ jednak w wywiadzie s³owa,
które musz¹ budziæ niezadowolenie, sprzeciw, a nawet obu-
rzenie ka¿dego zdrowo myœl¹cego Polaka zatroskanego o los
swojej Ojczyzny. Najpierw jednak to, co cieszy: Nie mo¿na
nie podpisaæ siê pod s³owami prawdy zawartymi w zdaniu, ¿e
„przed histori¹ nie ma ucieczki”, a skoro tak jest, to nie mo¿-
na mówiæ o „wydarzeniach na Wo³yniu”, lecz o „wydarze-
niach” na ca³ych Kresach. My, Polacy, „byliœmy ofiarami”
i dlatego „nie musimy uporaæ siê ze œladami krwi na w³a-
snych rêkach, to nie my mordowaliœmy”. „Na ogó³ - to ju¿
s³owa Jewhena Standery, komandyra odcinka UPA »Dany-
³iw« - ca³a ludnoœæ na terytorium dzia³añ UPA… solidaryzo-
wa³a siê z dzia³aniami UPA (czyli mordem - E.P.)… Takich,
którzy aktywnie pomagali, by³o na pewno dobrych kilka ty-
siêcy” („Suczasnist” nr 1-2/1985). Odcinek UPA „Dany³iw”
znajdowa³ siê na obszarze obecnej Polski, a jego komandyr
ju¿ tymi s³owami przekona³, ¿e operacja (nie ¿adna „akcja”)
„Wis³a” mia³a logiczne uzasadnienie. K³ad³a kres mordom -
a jak siê czu³y ofiary „heroicznej UPA”?
„Ka¿da z tych tragicznych ofiar, zanim skona³a, swoim
ostatnim krzykiem rozpaczy, swoimi oczyma wype³nionymi
przera¿eniem przekazywa³a ¿ywym testament oskar¿aj¹cy
nacjonalistycznych zbrodniarzy ukraiñskich, którzy na ko-
œciach s³owiañskich wspó³braci chcieli budowaæ swoj¹ »nie-
podleg³oœæ« - pisz¹ autorzy rejestru zbrodni na Wo³yniu
Józef Turowski i W³adys³aw Siemaszko - zbrodnie ludobój-
stwa nie uleg³y przedawnieniu… Jak dot¹d ¿aden rz¹d nie
oœmieli³ siê wydaæ aktu prawnego daruj¹cego winy powsta³e
wskutek najciê¿szej zbrodni - zbrodni przeciwko ludzkoœci.”
29
czepnego” wypada³o „odfajkowaæ” niewygodn¹ rocznicê
i powo³aæ komitet na czele ze swoim urzêdnikiem-mini-
strem, samemu zaœ pozostaæ w cieniu. Dlatego nie mo¿e dzi-
wiæ stanowcze oœwiadczenie, podpisane przez Jana Niewiñ-
skiego „Za Prezydium Komitetu”, które g³osi:
„Odrzucamy z ca³¹ stanowczoœci¹ sprowadzanie ludobójstwa
setek tysiêcy naszych rodaków na Kresach Wschodnich w latach
1939-1947 do tzw. wydarzeñ wo³yñskich. Jest to haniebne fa³-
szowanie historii. Jesteœmy gotowi wspó³dzia³aæ w organizowa-
niu pañstwowych obchodów 60. Rocznicy pod warunkiem, ¿e:
a) bêd¹ one organizowane z udzia³em Rady Ochrony Pa-
miêci Walk i Mêczeñstwa,
b) bêd¹ wolne od nacisków politycznych, a bêd¹ mia³y cha-
rakter przede wszystkim ¿a³obno-religijny, czego domagaj¹
siê stanowczo rodziny ofiar,
c) obchody bêd¹ odzwierciedlaæ prawdê historyczn¹, tzn.
czas trwania ludobójstwa Polaków (1939-1947), i bêd¹ doty-
czyæ ca³oœci Kresów Wschodnich II RP, a nie tylko Wo³ynia,
zaœ sprawcy tych zbrodni zostan¹ nazwani po imieniu.
Domagamy siê stanowczo w imieniu szerokiej rzeszy Kre-
sowian, aby Parlament Polski potêpi³ w sposób jednoznacz-
ny ludobójstwo dokonane przez OUN-UPA na ca³ych Kre-
sach Wschodnich II RP. Oczekujemy równie¿, ¿e w³adze
Zwi¹zku Ukraiñców w Polsce tak¿e jednoznacznie potêpi¹
totalne ludobójstwo OUN-UPA.
Ogólnopolski Spo³eczny Komitet wykaza³ maksimum do-
brej woli w kontaktach z w³adzami RP w nadziei przeprowa-
dzenia godnych obchodów tej rocznicy, nieobci¹¿onych ele-
mentem taktyki politycznej. Je¿eli zarysowane wy¿ej postula-
ty nie bêd¹ nadal respektowane, rodziny pomordowanych
zorganizuj¹ - w ca³ym kraju - na miarê swoich mo¿liwoœci ¿a-
³obne obchody tej bolesnej rocznicy.”
28
Dzia³o siê to wszystko z rozkazu N. Chruszczowa i £. Be-
rii, którym wyj¹tkowo zale¿a³o na szybkim pozbyciu siê Pola-
ków z Kresów - i w³aœnie do tego wykorzystywana by³a UPA.
Jedn¹ z ostatnich jej zbrodni na polskiej rodzinie odnotowa-
no jeszcze w 1950 roku.
Polacy ze swej strony robili wszystko, ¿eby powstrzymaæ
swoich braci, tak¿e w Chrystusie, od rizuñstwa, ale na pró¿-
no. Próbowali - choæ z doœwiadczenia wiedzieli, ¿e to nie ma
sensu. UPA bowiem nie mia³a ¿adnych hamulców moral-
nych, obce by³o jej prawo, zasady etyczne, prawdomównoœæ,
honor. Postêpowa³a jak zwyrodnia³a dzicz nigdy nie dotrzy-
muj¹ca ¿adnych obietnic, dlatego w pe³ni zas³u¿y³a na miano
kryminalnej bandy. Wielu Polaków - ludzi honoru - da³o siê
zwieœæ zapewnieniom upowskich komandyrów. Oto dwa
przyk³ady: maj¹c list gwarancyjny udali siê do sztabu UPA
w polskich mundurach wojskowych Krzysztof Markiewicz
i Zygmunt Rumel. 10 lipca 1943 roku zostali oni we wsi Ko-
niuchy rozerwani koñmi. Tragicznie zakoñczy³a siê tak¿e
próba wspó³pracy z UPA polskiego oddzia³u partyzanckiego
Celestyna D¹browskiego we wsi Dominopol. S³u¿ba Bezpie-
ki OUN podstêpnie zlikwidowa³a ten oddzia³ i wymordowa-
³a tak¿e polsk¹ ludnoœæ zamieszkuj¹c¹ wieœ.
Twierdzi Pan, Panie Ministrze, ¿e „porównywanie zbrodni
wo³yñskich (czytaj: kresowych - E.P.) do Holocaustu to
nadu¿ycie”. Bo¿e, Ty jesteœ, a nie grzmisz! A czym¿e, je¿eli
nie Holocaustem, by³a okrutna rzeŸ „od niemowlêcia w ko-
³ysce - jak instruowa³ zastêpca Bandery M. £ebed’ - do star-
ca nad grobem” w imiê „czystki etnicznej” i pod has³em:
„œmieræ jednego Lacha to metr wolnej Ukrainy”? Zdaje siê,
¿e nie doczyta³ siê Pan nigdzie (jestem pewny, ¿e moich
opracowañ tak¿e Pan nie czyta³ - a szkoda), ¿e nacjonaliœci
ukraiñscy s¹ wspó³odpowiedzialni za wymordowanie 300 tys.
31
„Analizuj¹c to, co siê wydarzy³o na Wo³yniu (czytaj: na
Kresach - E.P.) - mówi Piotr Zaj¹c, prokurator IPN prowa-
dz¹cy œledztwo - mo¿na z prawdopodobieñstwem granicz¹-
cym z pewnoœci¹ powiedzieæ, ¿e dosz³o tam do zbrodni ludo-
bójstwa. Je¿eli jednego dnia w kilkudziesiêciu miejscowo-
œciach dochodzi do rzezi Polaków, co na podstawie zgroma-
dzonego materia³u jest faktem bezspornym, to nale¿y przy-
j¹æ, ¿e by³a to akcja zaplanowana i sprawnie przeprowadzo-
na” („Nasz Dziennik”, 14.03.2003).
Przeto œwiêt¹ racjê ma Pan, Panie Ministrze, zauwa¿aj¹c,
¿e „okrucieñstwo na Wo³yniu (czytaj: na Kresach - E.P.) by-
³o niewyobra¿alne… okrucieñstwo nie mo¿e zostaæ niezau-
wa¿one. Ca³a reszta to tylko konteksty”.
Wa¿n¹ rzecz¹ jest dostrze¿enie antypolskiej wspó³pracy
OUN-UPA z Niemcami, ale te¿ rzecz¹ niedopuszczaln¹
jest ukrywanie antypolskiej wspó³pracy OUN-UPA z so-
wieckimi s³u¿bami specjalnymi. Dowody przytaczam
w swojej ksi¹¿ce „Operacja Wis³a, fakty - fikcje - refleksje”
oraz w ksi¹¿ce, która wkrótce pojawi siê na rynku pt. „Ste-
pan Bandera”. Dziœ tylko fragment meldunku wywiadow-
czego lubelskiego okrêgu WiN: „Nadmieniam, ¿e UPA na
niektórych terenach zaczê³a prowadziæ podwójn¹ grê. Gra
ta polega na tym, ¿e swoich cz³onków wciskaj¹ do wspó³-
pracy z NKWD… Ludzie ci maj¹ za zadanie œledzenie prac
naszej organizacji (WiN)”. 600 upowców by³o agentami
NKWD. „Zakonspirowana w Rzeszowie - czytamy dalej
w meldunku - inspiracyjna komórka NKWD robi czêste
wypady na wsie ukraiñskie i tam namawia Ukraiñców do
walki z Polakami. Banderowcy oddawani w³adzom sowiec-
kim przez wojska polskie, w myœl umowy (NKWD-UPA),
s¹ wypuszczani celem wywierania zemsty na cywilnej lud-
noœci polskiej.”
30
ciwko ludzkoœci. Definicja Genocide w pe³ni pokrywa siê
z „heroicznymi czynami” UPA i niechaj nikt nie wa¿y siê,
pod kar¹ oœmieszenia, kwestionowaæ, ¿e „wydarzenia wo³yñ-
skie” nie by³y zbrodni¹ przeciwko ludzkoœci, czyli Genocide-
Holocaust.
Myli siê prokurator IPN Piotr Zaj¹c mówi¹c, ¿e „dzisiej-
szych czasów nie do¿y³ nikt, kogo mo¿na oskar¿yæ o spraw-
stwo kierownicze tej zbrodni”. Przecie¿ ¿yje w Kijowie ostat-
ni komandyr UPA Wasyl Kuk, któremu niedawno nawet œci-
ska³ d³oñ A. ¯upañski, teraz mu ta rêka cuchnie trupim ja-
dem. Myœlê, ¿e Pan, Panie Ministrze, przekona Prezydenta
RP, ¿e dla wielkiej zgody narodów bêdzie celowe za¿¹danie
od Ukrainy jego ekstradycji do Polski.
Inne ba³amutne stwierdzenie zamyka siê w dwu zdaniach:
„Nie ma jednostronnego os¹du dla bojownika o niepodle-
g³oœæ, czyli bohatera narodowego, który w imiê niepodleg³o-
œci wydawa³ zbrodnicze rozkazy lub bra³ udzia³ w mordowa-
niu niewinnych. Bardzo trudno powiedzieæ, ¿e mo¿na byæ
jednoczeœnie partyzantem i krwawym terroryst¹.”
To nieprawda, ¿e Naród Ukraiñski uwa¿a rizunów z UPA
za bohaterów. Nie zna Pan Ukraiñców tak dok³adnie, jak ja.
Ukraiñcy, poza cienk¹ warstw¹ mieszkañców obszarów,
których Pañstwo Polskie pozbawi³ pakt Stalin-Hitler,
w ogóle nie entuzjazmuj¹ siê OUN-UPA - wiêcej, uznaj¹ j¹
jednoznacznie za formacjê zbrodnicz¹, która zhañbi³a
w œwiecie dobre imiê Ukraiñców i Ukrainy. Da³o przecie¿ te-
mu wyraz 95 deputowanych do Rady Najwy¿szej Ukrainy
w swoim pos³aniu, które w sierpniu 1996 roku skierowali
„Do narodów, parlamentarzystów i rz¹dów Ukrainy, Bia³o-
rusi, Izraela, Polski, Rosji, S³owacji i Jugos³awii.”
„Na sumieniu OUN-UPA - czytamy tam - które uzurpowa-
³y sobie prawo do wystêpowania w imieniu narodu ukraiñ-
33
¯ydów na Kresach ukrainnych. Gdyby Pan o tym wiedzia³, to
prawdopodobnie takiego niem¹drego zdania by nie u¿y³.
„My, ukraiñscy nacjonaliœci, tylko jednego nauczyliœmy siê
od ¯ydów - naszych wrogów - g³osi³ £ebed’, a powtarza³ Wa-
syl Kuk - ten, który rozkaza³ zasypaæ polskimi dzieæmi stu-
dnie w Dermaniu - nigdy nie przyznawaæ siê do ¿adnego z³o-
czynu”. No proszê, teraz ju¿ wiemy wszystko.
Poniewa¿ ¯ydzi te¿ ucierpieli od OUN-UPA (vide moja
ksi¹¿ka „Holocaust po banderowsku”), dlatego wnoszê o po-
wo³anie do Pañskiego Komitetu tak¿e ¯ydów - takich, którzy
nie ukrywaj¹ swojego pochodzenia, a których rodziny ucier-
pia³y od banderowców.
W wywiadzie natrafi³em te¿ na zupe³nie be³kotliwy akapit:
„Masakra na Wo³yniu (czytaj: na Kresach - E.P.) to rzeczy-
wiœcie nie by³ Holocaust, tak jak akcja »Wis³a« to nie masa-
kry na Wo³yniu”.
Czy to oznacza, Panie Ministrze, ¿e udowodniony, zamie-
rzony mord zgodnie z uchwa³¹ OUN, poleceniem jej prowid-
nyka M. £ebedia i rozkazami komandyrów UPA Klaczkiwœ-
kiego i Szuchewycza („Polaków w pieñ wycinaæ”), to nie Ho-
locaust? Natomiast przesiedlenie ludnoœci ukraiñsko-ru-
skiej, bez jednego zabójstwa ze strony polskiej, z „bie-
szczadzkiego œredniowiecza w poniemiecki XX wiek” (jak
czytamy w pamiêtnikach przesiedlonych), to Holocaust? Czy
Pan, Panie Ministrze, zapozna³ siê z encyklopedycznym zna-
czeniem tego s³owa? Owszem, przesiedleñcy ginêli, ale od
kul upowców. To sotnie UPA ostrzeliwa³y ich konwoje, a na-
stêpnie pali³y pozostawione zabudowania gospodarcze.
Oprócz s³owa „Holocaust” istnieje jeszcze termin „Geno-
cide”, którym pos³ugiwano siê na procesie norymberskim s¹-
dz¹cym zbrodniarzy wojennych i os¹dzaj¹cym zbrodnie prze-
ciwko ludzkoœci. Genocide - to ludobójstwo, zbrodnia prze-
32
¿e myli siê Pan g³êboko. Znam lepiej od Pana te œrodowiska
i wiem z ca³¹ pewnoœci¹, ¿e w³aœnie im najbardziej zale¿y na
dialogu polsko-ukraiñskim. Powtarzam: na dialogu, nie zaœ
na pojednaniu Narodu Polskiego z Narodem Ukraiñskim.
Takie pojednanie nie jest potrzebne, bo nie by³o i nie ma
sporów miêdzy naszymi narodami, jest zgoda, a sztuczne ba-
riery, myl¹ce stronê polsk¹ (która daje siê raz po raz z³apaæ
w pu³apkê za spraw¹ fa³szywych doradców) tworz¹ ukraiñscy
etnonacjonaliœci. To oni w Polsce wprowadzaj¹ w b³¹d swoi-
mi matactwami Pana Prezydenta i Pana, Panie Ministrze -
wiem o tym na pewno, bo tego nie ukrywaj¹. B. Osadczuk,
gdy go Prezydent RP odznaczy³ Orderem „Or³a Bia³ego”, je-
szcze tego samego dnia oœwiadczy³ w w¹skim gronie ukraiñ-
skich nacjonalistów, ¿e zawsze uwa¿a³ Polaków za naród
idiotów, a teraz ma tego namacalny dowód.
Istnieje zgoda miêdzy narodami polskim i ukraiñskim, jest
te¿ pojednanie, nie ma natomiast zgody i pojednania Naro-
du Polskiego z ukraiñskimi faszystami spod znaku OUN-
UPA i nigdy nie bêdzie!
Podpisujê siê pod Pana s³owami: „Jesteœmy ¿yczliwi Ukra-
inie, jesteœmy otwarci, ale mamy te¿ swoj¹ wra¿liwoœæ”, do-
dam jeszcze, ¿e tak¿e dumê - bo nale¿ymy do dumnego na-
rodu!
Pañska wypowiedŸ, Panie Ministrze, zdaje siê wskazywaæ,
¿e jest Pan „pod urokiem” w³aœnie tych si³ tworz¹cych nie-
bezpieczny dla polskiej racji stanu lobbing z oœrodkiem
w „Naszym S³owie” i „Gazecie Wyborczej”. Proszê pamiêtaæ
i przekonaæ o tym Pana Prezydenta RP, ¿e Kresowianie ma-
j¹ wyj¹tkowo wyostrzony instynkt narodowy i tym instynktem
wyczuwaj¹ na odleg³oœæ niebezpieczeñstwo gro¿¹ce Polsce -
i wielka szkoda, ¿e nie z ich doradztwa korzystaj¹ animato-
rzy (czêœciej jednak amatorzy) polskiej polityki zagranicznej,
35
skiego - setki tysiêcy wymordowanej ludnoœci cywilnej… za
to tylko, ¿e byli Polakami…”.
Skoro wiêc chcemy kszta³towaæ nasze stosunki z Ukrain¹
na fundamentach prawdy, a nie na k³amstwie i fa³szu, to Po-
lacy musz¹ us³yszeæ s³owa potêpienia zbrodni i gotowoœæ po-
ci¹gniêcia do odpowiedzialnoœci karnej ka¿dego zbrodniarza
- bo - jak wiemy, zbrodnie przeciwko ludzkoœci nie ulegaj¹
przedawnieniu. Ka¿dy upowiec jest zbrodniarzem, nie móg³
bowiem z³o¿yæ przysiêgi „na tryzub” (wczeœniej na rewol-
wer), je¿eli nie zabi³ cz³owieka: Polaka, ¯yda, Cygana, jeñca
sowieckiego.
Uwa¿a Pan, Panie Ministrze, ¿e g³ówne uroczystoœci upa-
miêtniaj¹ce mord kilkuset tysiêcy Polaków powinny odbyæ
siê na Kresach - i s³usznie, tylko ¿e zasugerowane Przebra¿e
najmniej siê do tego nadaje. Przebra¿e to „drugi Zbara¿”
i nie zosta³o zmasakrowane, ale nie przetrwa³y Huta Stepañ-
ska, Huta Pieniacka, Hanaczów, Milno, Chodaczków i je-
szcze kilka tysiêcy innych miejscowoœci, a wœród nich Sanktu-
arium Maryjne w Podkamieniu. PODKAMIEÑ - oto najlep-
sze miejsce dla aktu zgody narodów. W Podkamieniu bo-
wiem r¿nêli ¿o³dacy SS-Galizien wspólnie z antypartyzanta-
mi UPA! Nadzieje na Podkamieñ daj¹ nam, Kresowianom,
Pañskie s³owa: „Rozmawiamy np. o miejscu, gdzie powinny
odbyæ siê obchody. Jesteœmy przekonani, ¿e to powinno wy-
darzyæ siê gdzieœ tam, gdzie la³a siê krew.” Zatem koœció³ na
œw. Górze Ró¿añcowej!
Dalsza czêœæ akapitu jest ju¿ niepokoj¹ca: „Gdybyœmy
chcieli zorganizowaæ obchody Wo³ynia (czytaj: Kresów -
E.P.) pod dyktando tych, którym nie zale¿y na dialogu, zro-
bilibyœmy to w Warszawie…”.
Pan Minister niew¹tpliwie mia³ na myœli zorganizowane
œrodowiska kresowe. Chcê Pana, Panie Ministrze, zapewniæ,
34
sce polski duch Narodu chrzeœcijañskiego czu³ siê w swobo-
dzie i wolnoœci” - powiedzia³ na Jasnej Górze 1 czerwca 1958
roku Kardyna³ Stefan Wyszyñski.
Chcia³bym Pana, Panie Ministrze, do tych s³ów przekonaæ,
¿e polska racja stanu i Majestat Rzeczpospolitej s¹ nadrzêdne!
¯yczê Panu, Panie Ministrze, twórczego niepokoju moral-
nego, m¹drych doradców i trafnych decyzji dla wiêkszej
Chwa³y Najjaœniejszej Rzeczpospolitej.
Pozwoli Pan, Panie Ministrze, ¿e swój list zakoñczê has³em
Kresowian: Bo¿e, pob³ogos³aw Polskê - Ojczyznê, któr¹ ko-
chamy!
Z wyrazami szacunku
Prof. dr hab. Edward Prus
W dniu œw. Patryka 16.03. A.D. 2003
37
a w szczególnoœci polityki wschodniej. Polityka to wielka
sztuka rz¹dzenia, to roztropne realizowanie wspólnego do-
bra, nie ma w niej i byæ nie powinno miejsca dla amatorów
i kolesiów, tylko dla wysokiej klasy profesjonalistów.
Kresowianie, którzy wraz z rodzinami stanowi¹ jedn¹
czwart¹ Narodu Polskiego, nie s¹ do koñca jeszcze œwiadomi
tego, i¿ s¹ oszukiwani, ¿e jako obecni mieszkañcy Ziem
Odzyskanych nie s¹ w³aœcicielami swoich gospodarstw i po-
sesji, tylko „wieczystymi u¿ytkownikami”. Nieszczêœcie za-
cznie siê dopiero po wejœciu Polski do Unii (Zachodnio)Eu-
ropejskiej, gdzie pojêcie „wieczystego u¿ytkowania” nie ist-
nieje - bo albo jest siê w³aœcicielem, albo siê nim nie jest.
W dodatku napieraj¹ca niemczyzna zacznie Polaków rugo-
waæ w oparciu o wyroki celowo korumpowanych s¹dów -
i zgodnie z prawem unijnym. W³aœnie wówczas wszyscy zro-
zumiej¹, jak¹ krzywdê wyrz¹dzi³ im i Polsce A. Kwaœniewski
wetuj¹c ustawê uw³aszczeniow¹.
Kresowianie to mieszanka szlachecko-kozacka, wybucho-
wa i nieobliczalna w sytuacji uœwiadomionej manipulacji.
Wtedy, ostrzegam najpowa¿niej, stanie w Warszawie rz¹d
szubienic, jak w czasach Powstania Koœciuszkowskiego. Nie
zawisn¹ na nich tylko ci sprawcy kresowego upokorzenia
i polskiej tragedii, którzy zdo³aj¹ zbiec do Izraela pierwej
ulokowawszy za granic¹ swoje kapita³y, tam bêd¹ w miarê
bezpieczni, bo w pañstwach Unii dosiêgnie ich gniew niedo-
r¿niêtych ofiar OUN-UPA!
„Mo¿emy mieæ szacunek dla wielu zdobyczy innych naro-
dów, ale wiernoœæ œlubowaliœmy naszej polskiej OjczyŸnie
i tej wiernoœci OjczyŸnie polskiej, kulturze naszej narodowej,
kulturze naszej chrzeœcijañskiej, naszej polskiej ziemi docho-
wamy. Na ka¿dym kroku walczyæ bêdziemy o to, aby Polska
Polsk¹ by³a, aby w Polsce po polsku siê myœla³o, aby w Pol-
36
kowszczyzna, Zasanie, Che³mszczyzna i Podlasie to ukraiñskie
ziemie, trzeba wpajaæ i utwierdzaæ w œwiadomoœci i podœwia-
domoœci Polaków. Oni musz¹ siê z t¹ ide¹ pogodziæ, choæ jest
ona dla nich bardzo gorzka. Trzeba wywalczyæ przy pomocy
wszystkich dostêpnych, legalnych i pokojowych œrodków pra-
wo do rozbudowy ukraiñskiego ¿ycia na £emkowszczyŸnie,
aby przywróciæ jej ukraiñski charakter”, aby, jak to znów g³osi
inna gazeta wychodz¹ca w Toronto, w przysz³oœci „wolna
Ukraina mog³a siê o te ziemie upomnieæ”. Kto z obywateli RP
chce w tym niecnym dziele uczestniczyæ, jest zdrajc¹!
Mam nadziejê, ¿e Prezes IPN nie u³atwi banderowskim re-
wizjonistom zadania, organizuj¹c konferencjê naukow¹
z udzia³em odpowiednio dobranych prelegentów.
Konferencja na temat „Operacji Wis³a” na pewno ma sens
pod warunkiem, ¿e królowaæ na niej bêdzie prawda i duch pol-
skiej racji stanu. Wyra¿am obie kwestie w art. Akcja „Wis³a” -
prawda i fikcje („G³os Polski”, Toronto, 10-16.04.2000), który
Panu Profesorowi za³¹czam. Jednoczeœnie przypominam, ¿e je-
stem autorem ksi¹¿ki pt. Operacja „Wis³a” fakty-fikcje-refleksje,
która doczeka³a siê ju¿ trzech wydañ. Jednak mimo takiego atu-
tu, nie zaproszono mnie dot¹d na wymienion¹ konferencjê do
Krasiczyna. Widaæ, ¿e IPN prawda o tym bolesnym dla obu
stron wydarzeniu, jakim by³a Operacja „Wis³a”, nie jest potrzeb-
na. Dowiadujê siê, ¿e nie zaproszono tak¿e innych autorów,
którzy prekursorsko zajmowali siê „³unami w Bieszczadach”, jak
Jacek Wilczur, Aleksander Korman, Feliks Budzisz…
Je¿eli Prezes IPN zdecydowa³ siê na ów ryzykowny krok, to
nale¿a³o w³aœnie do tych osób siê zwróciæ. Nie jest jeszcze za
póŸno; jestem sk³onny wzi¹æ udzia³ w konferencji krasiczyñ-
skiej i wyg³osiæ referat - ale pod generalnym warunkiem, ¿e
nie spotkam tam fa³szerzy wymienionych wy¿ej z nazwisk.
Myœlê, ¿e inni historycy stoj¹cy na gruncie prawdy tak¿e tak¹
39
Motto:
Mo¿emy mieæ szacunek dla wielu zdobyczy innych narodów,
ale wiernoœæ œlubowaliœmy naszej polskiej ojczyŸnie.
Kardyna³ Stefan Wyszyñski
Szanowny Pan
Prof. dr hab. Leon Kieres
Instytut Pamiêci Narodowej
Szanowny Panie Prezesie!
Dosz³y do mnie niepokoj¹ce s³uchy, ¿e w maju w Krasiczy-
nie mo¿e dojœæ, za Pañskim przyzwoleniem (mo¿e nawet
z inspiracji), do skandalu równego jedwabieñskiemu. Chodzi
o sesjê popularno-naukow¹ na temat Operacji „Wis³a”
z udzia³em œwiadomych czynu fa³szerzy historycznych typu
Motyka, Drozd, Smoleñski, Misy³o, Siwicki, Osadczuk…
W Przemyœlu panuje powszechne przekonanie, ¿e staran-
nie dobrani fa³szerze maj¹, za Pañskim przykazaniem, daæ
Prezydentowi RP do rêki atut dla przeprosin Ukraiñców za,
jak siê mówi, „Akcjê Wis³a”. Tak¹ te¿ opiniê g³osz¹ ukraiñ-
scy ekstremiœci zgrupowani wokó³ tyg. „Nasze S³owo”. Mo¿-
na im wierzyæ, znaj¹c wrêcz antypolskie nastawienie wielu
pracowników Instytutu Pamiêci Narodowej. Konferencja ma
s³u¿yæ w³aœnie tej ekstremie o faszystowskim rodowodzie -
Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów - wyra¿onej w „Na-
szym S³owie” (22.03.1998) w nastêpuj¹cych s³owach:
„W naszej œwiadomoœci my, wszyscy Ukraiñcy, musimy uwa-
¿aæ £emkowszczyznê za historyczn¹ ziemiê ukraiñsk¹, chocia¿
obecnie znajduje siê ona w granicach pañstwa polskiego.
W tym nie ma ¿adnej sprzecznoœci ani absurdu - inne ziemie
ukraiñskie (te¿) s¹ w sk³adzie obcych pañstw: Ziemia Brzeska
w Bia³orusi, Preszowszczyzna w S³owacji, Kubañ w Rosji. Ta-
ki jest stan w dniu dzisiejszym… Ideê, zgodnie z któr¹ £em-
38
Jednoczeœnie lojalnie informujê Pana, Panie Prezesie, ¿e je-
¿eli w Krasiczynie znajd¹ siê, mimo ostrze¿eñ, historyczni fa³-
szerze, którzy maj¹ stworzyæ pozory prawdy dla Prezydenta
RP, aby ten, ju¿ dziœ zdecydowany (zapowiedzia³ to Siwiec, szef
bezpieczeñstwa narodowego, w wywiadzie dla „Gazety Wybor-
czej”, 9.02.2002), to polski œwiat naukowy stoj¹cy na gruncie
prawdy, zorganizuje w Przemyœlu (wstêpnie prace organizacyj-
ne ju¿ trwaj¹) w³asn¹ konferencjê naukow¹ z udzia³em history-
ków, którzy dot¹d nie dali siê zwieœæ „misk¹ soczewicy”. Taki
stan rzeczy nie przysporzy presti¿u IPN, wrêcz przeciwnie, nie
przyda te¿ splendoru prezesowi tego instytutu.
Gdy zaœ idzie o przeprosiny, o których mówi³ Siwiec, to naj-
pierw nale¿y poczekaæ na uczciwy gest Kijowa (bo na Lwów
rachowaæ nie mo¿na), na przeprosiny za okrutn¹ rzeŸ setek
tysiêcy ludnoœci polskiej - starców, kobiet i dzieci - na Wo³y-
niu, w Ma³opolsce Wschodniej i na rubie¿ach po³udniowo-
wschodnich obecnej Rzeczpospolitej. Jak dot¹d, Kresowia-
nie, stanowi¹cy wraz z rodzinami spor¹ czêœæ Narodu Polskie-
go, takiego szczerego gestu siê nie doczekali, a tymczasem
bez tego gestu nigdy nie bêdzie prawdziwej, szczerej przyjaŸni
polsko-ukraiñskiej. Polacy jednoznacznie uznaj¹ konferencjê
krasiczyñsk¹ za antylechick¹ prowokacjê, która ma przes³oniæ
60. rocznicê rozpoczêcia masowych rzezi z 360 „sposobami”
mordowania zastosowanymi przez „bohatersk¹” UPA wzglê-
dem Polaków i ¯ydów. Rocznica ta przypada na pierwsz¹ de-
kadê 2003 roku. W³aœnie do tej narodowej i patriotycznej ak-
cji winien w³¹czyæ siê IPN z Panem, Panie Profesorze, jako je-
go prezesem na czele. IPN powinien tak¿e zaapelowaæ do
wszystkich Ukraiñców w Polsce i na œwiecie o przy³¹czenie siê
do tej akcji s³u¿¹cej dobrej sprawie, sprawie zgody narodów.
W oczekiwaniu na odpowiedŸ kreœlê siê
z wyrazami najwy¿szego szacunku
prof. dr hab. Edward Prus
41
zgodê wyra¿¹. By³oby to mocne podreperowanie presti¿u
IPN po haniebnej jedwabieñskiej wpadce. Do sprawy tej
winno tak¿e w³¹czyæ siê organizacyjnie i merytorycznie Sto-
warzyszenie Upamiêtnienia Ofiar Zbrodni Ukraiñskich Na-
cjonalistów z prezesem Szczepanem Siekierk¹ na czele. Do-
piero wtedy konferencja bêdzie dla Polaków wiarygodna.
Wierzê, ¿e nie dopuœci Pan, Panie Profesorze, do z³amania
art. 13 Konstytucji RP, która zabrania entuzjazmowania siê fa-
szyzmem. Tymczasem chwalenie faszystowskiej OUN i jej
„zbrojnego ramienia” UPA bêdzie tej Konstytucji pogwa³ce-
niem. W swoim wyst¹pieniu sejmowym, odpieraj¹c rozliczne za-
rzuty, oœwiadczy³ Pan, Panie Profesorze, i¿ jest Pan Polakiem,
który w postêpowaniu kieruje siê Dekalogiem. To by³y s³owa, te-
raz czas na dowody. Takim dowodem bêdzie test prawdy, które-
go na pewno Panu nie dostarcz¹ Motyka, Osadczuk i osoby im
podobne! Aby Pana przekonaæ do polskich racji i ubraæ w pan-
cerz rycerza prawdy, radzê Panu jednak, Panie Profesorze,
(a nawet nalegam) przeczytaæ moj¹ ksi¹¿kê o Operacji „Wis³a”.
Szanowny Panie Prezesie, zwracam siê do Pana jako pro-
fesora: je¿eli prawd¹ jest, potwierdz¹ to (lub zaprzecz¹
temu) fakty, ¿e omawiana konferencja odbêdzie siê jednak
z udzia³em fa³szerzy (którzy na pewno podejm¹ uchwa³ê
w duchu ukraiñskiego ekstremizmu i rewizjonizmu), to ca³e
odium spadnie na Pana, Panie Profesorze! Hañba, której
Pan ju¿ nigdy nie zmyje, a która sprawi, ¿e nikt z uczciwych
Polaków nie poda Panu rêki, dotknie niew¹tpliwie w jakimœ
stopniu równie¿ Pañsk¹ Rodzinê.
¯ycie pod presj¹ hañby nie jest warte „miski soczewicy”, le-
piej przeciwstawiæ siê odwa¿nie naciskom - nawet za cenê odej-
œcia „naciskaczy”, aby Naród Polski móg³ ich mieæ w wieczystej
pogardzie. Bêdzie Pan wtedy chodzi³ w glorii Cz³owieka pra-
wego, Cz³owieka prawdy i uczciwego polskiego patrioty.
40
i melnykowcami, którzy przecie¿ wywodzili siê z tego same-
go faszystowskiego pnia - Organizacji Ukraiñskich Nacjona-
listów, przeto obie frakcje pos³ugiwa³y siê (i pos³uguj¹) tym
samym skrótem OUN.
Przypomnia³ o tym historyczny reporta¿ filmowy Juliana
Hendy’ego wyemitowany 7 stycznia 2001 roku przez londyñ-
sk¹ telewizjê ITV pt. „SS w Wielkiej Brytanii”. Film dos³ow-
nie zbulwersowa³ œwiat, zw³aszcza Brytyjczyków, którzy do-
wiedzieli siê nagle ku swojemu zdziwieniu i przera¿eniu, ¿e
wraz z nimi ¿yj¹ i mieszkaj¹ w „przeplatañcu” od ponad pó³
wieku groŸni zbrodniarze wojenni a tak¿e mordercy pospoli-
ci maj¹cy rêce po ³okcie zbroczone krwi¹ polsk¹ i ¿ydowsk¹.
Jak miecz Demoklesa zawis³a nad g³owami „dywizyjni-
ków” groŸba pozbawienia brytyjskiego obywatelstwa, ekstra-
dycji, s¹du i kary. Blady strach pad³ na starych ju¿ przecie¿
zbirów. - Dajcie nam spokój - wo³aj¹. - Sk¹d ten sztucznie
rozniecony rejwach? Gdzie by³y w³adze przez pó³ wieku?
Czemu dopiero teraz siê obudzi³y? Medialny raban tylko
niepotrzebnie obudzi dawne animozje i wzajemne urazy
miêdzy narodami. Dr¿¹ tak¿e w przestrachu i ci mo³ojcy,
którzy dot¹d ¿yli w Polsce pod fa³szywymi nazwiskami, czê-
sto nazwiskami swoich ofiar, a dziœ ju¿ siê z tym nie kryj¹.
Fala artyku³ów i rozlicznych komentarzy przetoczy³a siê
przez prasê, radio i TV œwiata, nie ominê³a tak¿e Polski.
Obok materia³u fachowego znalaz³y siê informacje ba³amut-
ne lub celowo zamazuj¹ce bulwersuj¹cy problem, s³u¿¹cy ja-
kiejœ obronie zbrodniczych dziadków. W³aœnie im pospieszy³
z pomoc¹ „dy¿urny satyryk kraju”. Niby siê zgadza z rzeczo-
wymi opiniami p³yn¹cymi znad Tamizy, ale jednoczeœnie ma
zastrze¿enia. Ukraiñscy esesmani niby mordowali, ale..., ni-
by byli w Hucie Pieniackiej i Podkamienie, ale... i tak do
koñca. Przypomina to dowcip o alkoholiku: pije wprawdzie,
43
KOLABORANCI
CZY HEROSI?
albo rzecz o SS-Galizien
Po ciêgach otrzymanych przez si³y zbrojne III Rzeszy pod
Moskw¹, Stalingradem i Kurskiem, wystraszona „miêdzy-
narodówka” faszystowska postanowi³a przyjœæ Hitlerowi
z pomoc¹. Ruszyli siê hurmem naziœci z Norwegii, Francji,
Hiszpanii, Portugalii, Chorwacji, Danii, Holandii, Flamano-
wie i Walonowie. Do tej plejady postanowili tak¿e do³¹czyæ
kolaboruj¹cy z Niemcami skrajni nacjonaliœci ukraiñscy,
a œciœlej wschodnioma³opolscy (galicyjscy) proweniencji
melnykowskiej, ale nie tylko: czas pokaza³, ¿e równie¿ ban-
derowców wœród „ratowników hitleryzmu” nie brakowa³o.
Zreszt¹ nie by³o ró¿nicy doktrynalnej miêdzy banderowcami
42
Hans Frank podczas przegl¹du oddzia³u do ukraiñskiej dywi-
zji SS we Lwowie.
Nie nale¿y przeto siê dziwiæ, ¿e czytelnicy „G³osu Emigra-
cji” i „Kwartalnika Kresowego” (nr 8) przyznali G. Motyce
„Oœle Uszy”. W uzasadnieniu napisano: „Dr Grzegorz Mo-
tyka w napisanych przez niego dwu ksi¹¿kach (jedna Pany
i rezuny wspólnie z A. Wnukiem) oraz kilku rozprawach „hi-
sotrycznych”, nie zna lub czêsto nie liczy siê z faktami histo-
rycznymi, nagina je do potrzeb swoich teorii, przemilcza nie-
wygodne mu fakty historyczne, bezkrytycznie daje wiarê pro-
pagandzie nacjonalistów ukraiñskich i przyjmuje je za fakty,
demonstruje du¿e luki w posiadanych wiadomoœciach z za-
kresu intresuj¹cej go tematyki i chocia¿ pisze o stosukach
polsko-ukraiñskich nie zna ani jêzyka ukraiñskiego, ani dia-
lektu galicyjskiego, co zamyka mu drogê do wielu Ÿróde³.
Wydaje siê nam historykiem niedokszta³conym w tematyce
jego zaintersowañ i jest raczej publicyst¹ szkodliwych spra-
wie polskiej teorii. Odnosimy wra¿enie, ¿e zamierza robiæ
karierê id¹c za popularnym dziœ w niektórych ko³ach poli-
45
ale z obrzydzeniem. Ca³y Grzegorz Motyka! O nim bowiem
mowa.
W³aœnie on, jak na zawo³anie zabra³ g³os trzykrotnie - za-
wsze pokrêtnie i ba³amutnie, a przede wszystkim ma³o kom-
petentnie. Najpierw w TV przekonywa³ s³uchaczy, ¿e, jak do-
t¹d, w Polsce na temat SS-Galizien nikt nie pisa³, bo polscy
historycy myœleli (rzekomo), ¿e dywizja SS-Galizien zakoñ-
czy³a swój ¿ywot pod Brodami w lipcu 1944 roku. PóŸniej
w radiu zmieni³ zdanie mówi¹c, ¿e owszem polscy historycy
wiedzieli „od dawna”, ¿e byli wojacy SS-Galizien znajduj¹ siê
w Anglii. Natomiast na ³amach „Wprost” da³ ju¿ upust swo-
jej fantazji i knechtowsk¹ SS-Galizien nazwa³ „Ha³yczyn¹”
poddaj¹c jednoczeœnie w w¹tpliwoœæ zbrodniczoœæ jej mo³oj-
ców.
44
Rozpoznana po wojnie przez œwiadka czwórka ukraiñskich
SS-manów z 14 dywizji SS Galizien uczestniczy³a w egzeku-
cjach Polaków i ¯ydów m.in. w Chodaczowie Wielkim w pobli-
¿u Tarnopola.
Mê¿czyzna na zdjêciu z lewej strony to rozpoznany po wojnie
przez œwiadka zastêpca komendanta ukraiñskiej policji w Bi³-
goraju. Uczestniczy³ w pogromach i masowych egezekucjach
m.in. w Bukowej, Janowie Lubelskim, Zwierzyñcu. W roku
1943 wst¹pi³ do 14 Dywizji Grenadierów SS Galizien. Jego lo-
sy powojenne s¹ nieznane. Na pozosta³ych zdjêciach nieznani
z nazwisk uraiñscy SS-mani - uczestnicy krwawej pacyfikacji
w Hucie Pieniackiej.
Batalion czy pu³k to o wiele za ma³o dla wybuja³ych ambi-
cji ukraiñskich nacjonalistów, chcieli mieæ ca³¹ armiê, w³asne
wojsko œciœle zespolone z Niemcami. O takie w³aœnie wojsko
prosi³ Andrij Melnyk - wódz ukraiñskich nacjonalistów w kil-
ku swoich listach do ró¿nych osobistoœci niemieckich - par-
tyjnych i wojskowych od po³owy 1941 roku. Wtedy jeszcze
propozycje jego lekcewa¿ono i zbywano milczeniem, po-
wrócono do nich dopiero po klêskach opisanych na wstêpie.
Oto wyimek treœci jednego z memoria³ów Melnyka:
„Wydaje siê, i¿ nadszed³ czas, aby w³¹czyæ Ukrainê do
przeciwbolszewickiego frontu... Trzeba sformowaæ bojowo
przydatne wojsko ukraiñskie... Niestety, w ci¹gu ostatnich
dwóch lat zmarnowano wiele mo¿liwoœci... Spodziewamy siê,
¿e problem sformowania ukraiñskiej si³y zbrojnej... znajdzie
u pana, panie marsza³ku polny (chodzi o Keitla - E.P.), nale-
¿yte zrozumienie... Ukraiñskie odpowiedzialne, a najg³ów-
niejsze, wojskowe ko³a, s¹ gotowe do rozwi¹zania tego zaga-
dnienia, któremu my, w imiê zwyciêskiego koñca walki z Mo-
skw¹, nadajemy znaczenie najwiêksze, pragniemy wzi¹æ
udzia³ (w walce) i oddaæ siê do dyspozycji dowództwa g³ów-
nego si³ zbrojnych...”
Dziœ s³yszy siê o inicjatywie Otto Wächtera - gubernatora
dystryktu Galizien, ale tak naprawdê to ta inicjatywa wysz³a od
Melnyka, w którego imieniu sprawê finalizowa³ W³odziemierz
Kubijowycz - prowidnyk Ukraiñskiego Centralnego Komitetu
(UCK) - kolaboranckiego organu uznawanego przez okupan-
ta za reprezentacjê Ukraiñców galicyjskich. Sam zreszt¹ o tym
pisze: „Tak wiêc 8 marca 1943 r. napisa³em do gubernatora
generalnego Franka list z proœb¹ o podjêcie kroków w sprawie
utworzenia ochotniczej zbrojnej formacji na terenie General-
nej Guberni, która walczy³aby razem z Niemcami przeciwko
bolszewikom”. I dalej: „Tylko w sk³adzie niemieckich si³ zbroj-
47
tycznym pr¹dem, przemilczaj¹cym lub staraj¹cym siê zafa³-
szowaæ prawdê, któremu te¿ dla jemu wiadomych powodów
byæ mo¿e postanowi³ s³u¿yæ.”
Ma³y Hryæko jeszcze koszulê w zêbach nosi³, jak ni¿ej pod-
pisany na temat SS-Galizien publikowa³ w „Wojskowym
Przegl¹dzie Historycznym”, a póŸniej w innych periodykach,
wreszcie w co najmniej piêciu ksi¹¿kach ³¹cznie z ostatni¹
Rycerze ¿elaznej ostrogi. Mo¿na tych pozycji nie dostrzegaæ,
ale nie mo¿na wykrêcaæ siê nieznajomoœci¹ tak podstawowe-
go dzie³a, jak pozycja Aleksandra Kormana pt. Nieukarane
zbrodnie SS-Galizien z lat 1943-1945 Chodaczków Wielki, Hu-
ta Pieniacka, Podkamieñ, Wicyñ i inne miejscowoœci (Londyn
1990).
Tak wiele uwagi poœwiêci³em tej nieciekawej postaci, aby
przestrzec czytelników przed jej balamuctwami, których na
pewno bêdzie wiêcej.
Nacjonaliœci ukraiñscy zawsze marzyli o w³asnych oddzia-
³ach zbrojnych u boku hitlerowców, którzy zreszt¹ zawsze
wspierali ich przeciwko Polsce i Polakom. Ich organizacje
terrorystyczne - Ukraiñska Wojskowa Organizacja a póŸniej
OUN - by³y w okresie miêdzywojennym hojnie subsydiowa-
ne przez niemiecki wywiad wojskowy. Wywiad ten te¿,
w przededniu napaœci III Rzeszy na Rzeczpospolit¹, powo³a³
do ¿ycia „legion ukraiñski”, który jako jedyna jednostka tego
typu pod komend¹ Romana Suszki wzi¹³ udzia³ 1 wrzeœnia
1939 roku w agresji na nasz kraj. Nieca³e dwa lata póŸniej
wojacy Suszki weszli w sk³ad innej formacji zbrojnej znanej
pod kryptonimem „Nachtigall” i „Roland”. O wyczynach
tych „legionów” w 1941 roku, zw³aszcza o mordowaniu przez
nie ¯ydów, wiemy bardzo du¿o. W³aœnie wojacy tych batalio-
nów po ró¿nych perypetiach, zasil¹ szeregi dywizji SS-Gali-
zien - wbrew temu, co g³osi G. Motyka.
46
Mundury i bieliznê, jako mienie niemieckie, odes³ano inten-
denturze SS. Rumunia, choæ by³a satelit¹ Niemiec, potrafi³a
odwa¿nie broniæ swych racji.
Drugi przyk³ad, to nieprzyjêcie do SS-Galizien grupy
ochotnikow pochodz¹cych z innych dystryktów GG. Wœród
tych nieprzyjêtych by³ „stypendysta Hitlera”, studiuj¹cy
na Uniwersytecie Berliñskim, dobrze dziœ znany w Polsce
³¿e-profesor Bohdan Osadczuk. Gdyby go wówczas przyjê-
to do SS, to na pewno nie by³by „doradc¹” A. Kwaœniew-
skiego, odznaczonym przez tego¿ Orderem Zas³ugi (sic!),
ale po³o¿y³by g³owê pod Brodami czy Hut¹ Pieniack¹ lub
w Anglii czeka³by na deportacjê do Polski jako zbrodniarz
wojenny.
Werbunek do Dywizji przebiega³ wyj¹tkowo sprawnie,
dlatego da³ wynik imponuj¹cy - 80 tys. zg³oszeñ! Oczywiœcie
nie wszyscy ostatecznie stawili siê przed komisj¹ do poboru,
przezd komisj¹ stanê³o oko³o 30 tys. Jedni szli z pobudek
ideowych, inni dla przygody lub ¿eby nie jechaæ na roboty
przymusowe, jeszcze inni z czystego wyrachowania.
Roman Kolisnyk by³ wtedy gimnazjalist¹ i tam te¿ us³y-
sza³: „...gubernator Wächter og³osi³ o utworzeniu ukraiñ-
skiej galicyjskiej dywizji - nowych ukraiñskich strzelców si-
czowych. Nadesz³a teraz chwila... wzi¹æ broñ do rêki! ...Zo-
staniecie nowymi rycerzami ¿elaznej ostrogi! Teraz! Wszy-
scy podnieœli rêkê...” (R. Kolisnyk, Ostatnij postri³, Toronto
1989).
W. Poliszczuk w s³ynnej Gorzkiej prawdzie podaje znów in-
ny przyk³ad „niedawno zmar³ego M.S.”, który zg³osi³ siê na
ochotnika „dlatego, aby Niemcy nie odebrali jego ¿onie do-
brze prosperuj¹cego przedsiêbiorstwa w Tarnopolu. On nig-
dy nie chcia³ mówiæ o swym udziale w dywizji, ale jednego
razu nie wytrzyma³ i powiedzia³, ¿e jego ca³e ¿ycie piecze
49
nych mog³a powstaæ regularna, dobrze wyszkolona i uzbrojo-
na du¿a jednostka, która przy sprzyjaj¹cych warunkach mog³a-
by staæ siê zarodkiem ukraiñskiej armii narodowej... (W. Ku-
bijowycz, Meni 85, Pary¿-Monachium 1986).
Oficjalnie o zgodzie dowództwa Waffen SS na utworzenie
dywizji Ukraiñców galicyjskich, poinformowa³ opiniê
Wächter 28 kwietnia 1943 roku. Wtedy te¿ gubernator za-
twierdzi³ symbolikê dywizji - znaki runicze SS i lwa z trzema
koronami. Takie te¿ znaki nieœli na planszach ukraiñscy
ochotnicy podczas manifestacji we Lwowie 18 lipca 1943 ro-
ku. Wächter równie¿ zatwierdzi³ 12-osobowy cywilny organ
opiekuñczy dywizji o nazwie Wijœkowa Uprawa. Kierowali
ni¹ pospo³u - Niemiec p³k Alfred Bisanz i Ukrainiec gen.
Wiktor Kurmanowycz. Sekretarzem Uprawy zosta³ Dmytro
Palijew, który nastêpnie awansowany do stopnia p³k. SS zo-
sta³ „adiutantem dywizji”.
Dywizja, jak siê rzek³o, mia³a byæ nie „ukraiñska”, lecz „ga-
licyjska” i dlatego werbunek do niej przebiega³ tylko na tere-
nie dystryktu galicyjskiego. Oficjalna nazwa dywizji od 30
VII 1943 roku brzmia³a: SS-Freiwilligen Division „Gali-
zien”, od 27 VI 1944 - 14 Waffen-Grenadier-Division der SS
„Galizien” („Galizische Nr 1”). „Himmler wyraŸnie za-
strzeg³, ¿e w Dywizji pod ¿adnym pozorem nie mo¿na nawet
myœleæ o niepodleg³oœci Ukrainy. S³ów Ukraina, Ukrainiec,
ukraiñski nie mo¿na nawet u¿ywaæ w Dywizji pod groŸb¹ ka-
ry. ¯o³nierze dywizji mog¹ nazywaæ siebie nie Ukraiñcami
lecz Haliczanami” - pisze jej szef sztabu mjr Wolf-Dietrich
Heike (Ukraiñska Dywizja Ha³yczyna, Toronto 1970).
Zdarza³y siê oszustwa, takiego dopuœci³a siê grupa m³o-
dzie¿y z rumuñskiej wówczas Bukowiny. Jednak gdy przyby-
li oni tam w mudurach SS, ¿andarmeria rumuñska ich are-
sztowa³a, rozebra³a do naga i w Czerniowcach rozstrzela³a.
48
Musym dywiziju maty,
Szczob Warszawu Lacho wziaty,
Szczob nasz narid pamiataw,
Szczo dywizju swoju maw.
A smija³y sia Nimaky,
Ukrajina? Niuch tabaky!
Zhynesz brate za Hitlera,
Szczob tia szlag, jasna cholera!
Smija³y siê tako¿ ludy,
Szczo z dywizji nic ne bude,
Bo co sprawa ne swoja -
Hitleriwœka, nam czu¿a!
Agitowali za dywizj¹ duchowni grecko-katoliccy, ostrzega-
li znów banderowcy s¹dz¹c, ¿e przeszkodzi ona werbunkowi
m³odzie¿y do ich UPA. Przeciwko dywizji zdawa³ siê byæ bp
stanis³awowski H. Chomyszyn, ale za to nie by³ jej przeciw-
ny metr. A. Szeptycki. Przecie¿ to on mianowa³ swoim wika-
riuszem generalnym do spraw wojskowych o. W. £abê.
O nim pisa³ rezydent OUN w Rzymie J. Onaækyj: „W ogóle,
im bardziej poznajê metr. Szeptyckiego, tym bardziej szanu-
jê go. Twardy cz³owiek! I zawziêty nacjonalista.” (J. Onaæ-
kyj, U wicznomu misti, II, Toronto 1981).
Dowództwo dywizji na czas jej formowania powierzono
SS-Brygadeführer und Generalmajor SS Walterowi Schi-
mannowi, wczeœniej dowódcy SS w Grecji. Wkrótce na tym
stanowisku zast¹pi go Brigadeführer, Generalmajor SS i Po-
licji Fritz Freitag.
W listopadzie 1943 roku rekruci dywizji Waffen-SS „Ga-
lizien” z³o¿yli przysiêgê po niemiecku. Przysiêga zobowi¹zy-
wa³a: „...Byæ wiernym Hitlerowi jako führerowi oraz naj-
wy¿szemu dowódcy si³ zbrojnych. Wiernie s³u¿yæ Adolfowi
51
wytatuowane pod pach¹ piêtno SS. On wstydzi³ siê tego
piêtna. A jego ¿ona, nie wiedz¹c, ¿e ukraiñskie wojsko jest
SS, gdy przyjecha³a do Neuhammer odwiedziæ mê¿a i do-
wiedzia³a siê, ¿e jest on w SS, to omal nie zemdla³a.” (Gorz-
ka prawda. Zbrodniczoœæ OUN-UPA (spowiedŸ Ukraiñca),
Toronto-Warszawa-Kijów 1995).
W Galicji w tym czasie mieszka³o ponad 200 oficerów
ukraiñskich, ale na wezwanie UCK zg³osi³o siê zaledwie 50.
Œwiadczy³o to o nieufnoœci, jak¹ darzy³o wiêkszoœæ Ukraiñ-
ców pomys³ UCK. Œwiadczy³y te¿ o tym satyryczne wiersze,
z których jeden brzmia³:
A w Zalizciach je parada,
Zjicha³asia wsia hromada,
Czerez misto isz³y pyszky,
A¿ jim workoti³y kyszky.
Poperedi Hryæ Sobaka,
Za nym Fetko Hajdamaka,
A za Fetkom Wasyl Ry³o,
Za Wasylom Hryæ Kyry³o.
A wsi ma³y syni mordy,
¯owti portky ma³y z zadu -
I tak isz³y na paradu.
A spiwa³a wsia dru¿yna,
Szcze ne wmer³a Ukrajina,
Nasza sprawa bude ¿y³a,
Der³y sia na ci³i ry³a.
Budem rizaty, pa³yty,
Budem Lachiw, ¯ydiw byty -
Bo my hrizni ³ycari,
Kozaczeñky mo³odi!
50
Encyklopedii Powszechnej PWN, podczas gdy zag³ada Huty
Pieniackiej nie figuruje. A tymczasem: „...ukraiñscy esesma-
ni zgotowali tragiczny los polskim mieszkañcom tej wsi. Na-
st¹pi³o tak potworne ludobójstwo, zgotowane przez trzy ba-
taliony ukraiñskich ¿o³nierzy SS-Galizien - ¿e ¿adne s³owa
i pióro nie jest w stanie tragedii tej odtworzyæ. Od kul, no-
¿y, siekier i ognia zginê³o ko³o lub ponad 1000 osób” - pisze
wzmiankowany ju¿ A. Korman.
Taki sam los spotka³ ludnoœæ polsk¹, która schroni³a siê
w podkamieñskim Sanktuarium Maryjnym na Œwiêtej
Górze Ró¿añcowej. Tu tak¿e masakrowali ¿o³dacy SS-Gali-
zien i rizuni UPA. Ten sam autor pisze: „Œmierci¹ okrutn¹
w torturach zginê³o na terenie klasztoru oko³o 300 osób na-
rodowoœci polskiej... Razem w Podkamieniu by³o oko³o 800
œmiertelnych ofiar z r¹k ukraiñskich ¿o³nierzy SS-Galizien,
terrorystów OUN-UPA i policjantów Ukrainische Hilfspo-
lizei... W kaplicy, gdzie dzieci przyjmowa³y komuniê œw.
znajdowa³ siê stos pomordowanych ludzi. Stos ten rusza³ siê
jeszcze, zaœ nad stosem unosi³a siê para wodna, ogrom
krwi... Zalega³a z³owieszcza cisza... Ogromna przyklasztor-
na studnia zape³niona by³a ludzkimi zw³okami, przewa¿nie
dzieciêcymi...”
Bêd¹c¹ ju¿ w okopach pod Brodami dywizjê odwiedzi³a
specjalna delgacja UPA z ¿yczeniami pomyœlnoœci. Byæ mo-
¿e, ¿e w³aœnie ze wzglêdu na banderowskie jednostki (czy
nawet grupy) w szeregach dywizji, Szuchewycz-„Czuprynka”
kamandyr ho³owny UPA, jak to s¹dzi wspó³czesny „Wyzwo-
lony Szlach” (1981, nr 1), by³ rzecznikiem braterstwa broni
bojców UPA z „dywizyjnikami”. „WyraŸnym jego (Szuche-
wycza) pragnieniem by³o - czytamy tam - ¿eby miêdzy woja-
kami UPA i dywizji zapanowa³a szczera przyjaŸñ, co te¿ siê
sta³o...”
53
Hitlerowi jako führerowi Wielkich Niemiec. Na ca³e ¿ycie
byæ wiernym Adolfowi Hitlerowi jako wielkiemu führerowi
nowej Europy.” (
Lwiwœki Wisti, 13 XI 1943).
Po z³o¿eniu przysiêgi rekruci stali siê ¿o³nierzami dywizji,
która by³a efektem ca³ej istoty ukraiñskiego nacjonalizmu -
zarówno melnykowców, jak i banderowców. Przecie¿ to An-
drij Melnyk pisa³: „Wœród ukraiñskich nacjonalistów panuje
pogl¹d, ¿e niemieckie i nacjonalistyczne interesy w Europie
Wschodniej s¹ identyczne. Obecna sytuacja wymaga od na-
cjonalistów ukraiñskich jak najaktywniejszego uczestnictwa
w zaprowadzeniu nowego ³adu (Neuordung) na Ukrainie.”
Sekundowa³ mu Jaros³aw Steæko operetkowy „premier”
z ³aski bandery i tego zastêpca: „Historyczna dola i geopoli-
tyczna rzeczywistoœæ wyznaczy³y wspóln¹ drogê nacjonali-
stów ukraiñskich i niemieckich nazistów... Nale¿y to rozu-
mieæ tak, ¿e zwyciê¿amy lub padamy (razem) z Niemcami,
które obecnie wykrwawiaj¹ siê na szerokich stepach Ukrai-
ny za (nasz¹) wspóln¹ sprawê...”
Oprócz pu³ków liniowych w sk³ad dywizji wchodzi³y je-
szcze pu³ki policyjne specjalnie przeszkolone do zadañ pa-
cyfikowania polskich wsi i do wspó³dzia³ania w tych pacyfi-
kacjach z oddzia³ami krwawej UPA. Przyk³ady s¹ straszne -
ich symbolem na zawsze pozostan¹ Huta Pieniacka i Podka-
mieñ. Przyk³ady zezwierzêcenia rizunów obu formacji mo¿-
na mno¿yæ, ale poprzestaniemy tylko na dwóch.
Tragedia Huty Pieniackiej rozegra³a siê 28 lutego 1944 ro-
ku. Pu³k SS-Galizien i kureñ UPA „Siromanci” dokona³y tu
masakry, zastrzelili lub spalili ¿ywcem 700-1000 osób, puœci-
li z dymem koœció³ i 120 zagród. Huta Pieniacka to wiêksza
tragedia ani¿eli ta, która spotka³a czeskie Lidice czy francu-
skie Oradour, o których po wojnie g³oœno by³o w Europie
i w œwiecie. Te dwie miejscowoœci widniej¹ nawet w polskiej
52
piwnice warszawskich domów, przepe³nionych kobietami
i dzieæmi, rozstrzelali za miastem tysi¹ce cywilnych mie-
szkañców.” To g³os Ukraiñca, prof. Uniwersytetu im. Iwa-
na Franki, Micha³a Rudnyækiego - rodzonego brata Iwana
znanego jako Kedryn.
S¹ tego dowody, choæby w pamiêtniku jednego z ¿o³nierzy
Diaczenki znalezionego przy jego trupie. Wojak nazywa³ siê
Waszczenko. „Nasze po³o¿enie ¿a³osne - notowa³. - ¯ycie
urywa siê w m³odych latach. Przysz³o siê nam zgin¹æ albo
z rêki Polaków, albo z rêki swoich braci i ojców, albo z rêki
Niemców - naszych sojuszników. Gdziekolwiek pójdziesz -
wszêdzie czeka na nas kula albo granat, tu (w Warszawie)
ka¿de okno dyszy œmierci¹.”
Ale nie chodzi w tym wypadku tylko o Ukraiñców z SS-
Galizien, przecie¿ byli tu jeszcze w³asowcy z dywizji S. Buni-
szczenki, która w 70% sk³ada³a siê z Ukraiñców. Byli jeszcze
kozacy Krasnowa, w których te¿ nie brakowa³o Ukraiñców,
wreszcie os³awiona brygada Kamiñskiego - Bia³orusina (nie
Polaka!) wychowanego przez matkê Niemkê. Rzecz niew¹t-
pliwie wymaga jeszcze gruntownego zbadania, ale nie ka-
mufla¿u, prawdy a nie k³amstwa. Na k³amstwie dobros¹-
siedzkich stosunków siê nie zbuduje.
Dalsze losy dywizji s¹ zwi¹zane z pacyfikowaniem S³owa-
cji i Jugos³awii. Przy koñcu wojny otrzyma³a ona upragnio-
n¹ nazwê „Ha³yczyna” jako 1 dywizja Ukraiñskiej Armii Na-
rodowej. W takim charakterze dosta³a siê do niewoli. Trzy-
mana w obozie w Italii a¿ dwa lata czeka³a na rozstrzygniê-
cie swojego losu. Stalin chcia³ j¹ dostaæ w swoje krwawe ³a-
py, ale nie dosta³. Ukraiñców uratowa³o polskie obywatel-
stwo, które potwierdzi³ gen. W. Anders. Przyznaj¹c siê do
tego ponad stu „dywizyjników” uciek³o pod jego skrzyd³a
wstêpuj¹c do Armii Polskiej, inni ostentacyjnie zaczêli roz-
55
Pod Brodami, zaledwie w ci¹gu dwóch dni (19-20 lipca)
dywizja zosta³a dos³ownie zmielona na proch i py³. Z 16 ty-
siêcy wojaków przy ¿yciu pozosta³a zaledwie jedna trzecia,
z tego ok. 3 tys. strilców uda³o siê przedrzeæ z kot³a. Jedni
zdo³ali nawi¹zaæ kontakt ze swoim dowództwem, inni znale-
Ÿli siê w UPA. Tu zajêli szereg stanowisk dowódczych
a przede wszystkim byli funkcjonariuszami, postrach szerz¹-
cej wœród samych Ukraiñców, s³u¿by bezpieki. Niektórzy
z nich mordowali na obszarze dzisiejszej Polski: Hryhor Jan-
kowœkyj („£astiwka”), Jewhen Jaszczuk („Duda”), Stepan
Stebelœkyj („Hryñ”), Jaros³aw Koti³ok (Kocio³ek) - „Kry-
³acz”, Roman Kozierskyj - „Bir”, „Stach”, „Orich”, „So³o-
myj”, „Hrañ”, „Zenko”, „Bajruch”, „Wese³yj” (nazwiska nie
ustalone), Matwij Szpak - „Kril”, 30 strilców z sotni „Hry-
nia”, a przede wszystkim póŸniejszy szef wywiadu OUN
Bohdan Pidhajnyj oraz ostatni zastêpca Szuchewycza hryæ-
ko Holiasz - „Bej”.
Teraz sprawa dla nas, Polaków, najwa¿niejsza: jak to by-
³o z tymi ¿o³nierzami ukraiñskimi w Warszawie w trakcie
Powstania? Nacjonaliœci ukraiñscy zaprzeczaj¹, wypieraj¹
siê, przysiêgaj¹. To samo czyni¹ ich polscy poplecznicy,
w tym przywo³any na pocz¹tku G. Motyka twierdz¹c np., ¿e
wojaków „Ha³yczyny” w Warszawie nie by³o. Ma racjê, bo
nazwê „Ha³yczyna” dywizja otrzyma³a o wiele póŸniej. Na-
tomiast ów, wymieniony przez G. Motykê, Wo³yñski Legion
Samoobrony by³ ju¿ pu³kiem Waffen SS-Galizien. By³ te¿
jeszcze jej pu³k zapasowy pod wodz¹ p³k. Barwiñskiego.
Trudno uwierzyæ, ¿e nie wziêli oni udzia³u w rzezi ludnoœci
Warszawy. „Ukraiñskich esesmanów z tej dywizji (SS-Gali-
zien) widzimy na ruinach Warszawy podczas t³umienia Po-
wstania Warszawskiego. Razem z oddzia³ami Himmlera
szli ci zdrajcy przeciwko Polakom, zarzucali oni granatami
54
podstawie nie poci¹gn¹æ winnych do odpowiedzialnoœci -
i to nie tylko wojaków SS-Galizien, ale tak¿e rizunów
z UPA.
Nie nale¿y obawiaæ siê, ¿e prawda mo¿e „popsuæ stosunki
polsko-ukraiñskie”, te stosunki gorszy coœ innego, mianowi-
cie sztuczna heroizacja UPA przez stawianie jej l¿e-pomni-
ków nawet w Polsce; honorowanie prowodyrów ludobójstwa
ulicami ich imienia na Ziemiach Utraconych, które s¹ prze-
si¹kniête polsk¹ krwi¹ serdeczn¹ na cztery ³okcie; usprawie-
dliwianie tych zbrodni. Oto co szkodzi polsko-ukraiñskim
stosunkom. Polacy domagaj¹ siê prawdy, czy to tak du¿o?
Ciesz¹ siê z tego, ¿e w ci¹gu minionego pó³wiecza znaleŸli
siê tacy, którzy nie bali siê rozdrapywaæ ran „aby siê nie za-
bliŸni³y b³on¹ pod³oœci”. Dziêki tej ma³ej garstce zbrodnia-
rze spod znaku SS-Galizien i OUN-UPA nie mogli spaæ
spokojnie i dziœ czekaj¹ na sprawiedliwoœæ, która wyci¹gnê-
³a ju¿ „sprawiedliw¹ d³oñ” w Wielkiej Brytanii, siêga do Ka-
nady i USA, siêgnie niechybnie tak¿e do Polski, a byæ mo¿e
tak¿e i na Ukrainê. Wtedy znikn¹ owe l¿e-pomniki UPA,
umilkn¹ buñczuczne ³garstwa ró¿nych Huków i Dziubyn, ru-
mieniec wstydu pojawi siê na twarzach tych, co dot¹d tole-
rowali wszelk¹ sawolê ukraiñskich faszystów w Polsce.
Chodzi te¿, ¿eby z naszego ¿ycia usun¹æ filozofiê minio-
nych czasów, filozofiê dopuszczaj¹c¹, a nawet nobilituj¹c¹
historyczne k³amstwa, ¿eby zatriumfowa³a Prawda, Gorzka
prawda, jak j¹ nazywa m¹dry Ukrainiec Wiktor Poliszczuk.
On te¿ w owej Gorzkiej prawdzie wo³a odwa¿nie: „Uznajmy
winê naszych braci! Odseparujmy siebie od ich zbrodni!
Prosimy o przebaczenie nie tylko Polaków, ale b³agajmy te¿
o przebaczenie od Boga, w imiê Chrystusa, jesteœmy chrze-
œcijanie, pamiêtaj¹c, ¿e bez pokajania nie ma przebaczenia”.
Genera³ Józef Haller, „cz³owiek czystych r¹k i serca”, pisa³
57
mawiaæ po polsku udaj¹c, ¿e z ukraiñskoœci¹ nic ich nie ³¹-
czy. W 1947 roku przygarnêli ich Anglicy potrzebuj¹cy ro-
botników w rolnictwie. W latach 50-tych niektórzy „dywizyj-
nicy” opuœcli Angliê udaj¹c siê do Kanady, USA, Australii
i Argentyny.
Czy s¹ wœród nich zbrodniarze? Pytanie nale¿y odwróciæ:
czy s¹ wœród nich osoby niewinne? Byæ mo¿e, ale przynale¿-
noœæ do Waffen-SS sama przez siê jest przestêpstwem. Woj-
ska SS, czêœci¹ sk³adow¹ jakich by³a dywizja SS-Galizien,
tak s¹ okreœlane: „Waffen-SS, hitlerowska zbrodnicza for-
macja wojskowa, z³o¿ona z cz³onków SS. W czasie wojny
Waffen-SS zosta³a przekszta³cona w autonomiczny rodzaj
wojsk... Wojska SS by³y formacj¹ elitarn¹, nale¿a³y do naj-
bardziej sfanatyzowanych formacji hitlerowskich. W dzia³a-
niach przyfrontowych... na okupowanych terytoriach doko-
nywa³y licznych masowych zbrodni, nie przestrzega³y obo-
wi¹zuj¹cych zasad miêdzyznarodowego prawa. Waffen-SS,
jako czêœæ sk³adowa organizacji SS uznana zosta³a przez
Miêdzynarodowy Trybuna³ Wojskowy w Norymberdze za
organizacjê zbrodnicz¹.” (Encyklopedia II wojny œwiatowej
Warszawa 1975).
Zacz¹³em swój esej od opinii „polskiego” rzecznika inte-
resu ukraiñskich nacjonalistów i na nim zakoñczê. W tygo-
dniku „Wprost” pisze on: „Pojawieniu siê informacji praso-
wych SS towarzysz¹ obawy, by historia znów nie pogorszy³a
stosunków polsko-ukraiñskich...” Czyje obawy: Polaków czy
ukraiñskich nazistów? Co znaczy „znów nie pogorszy³a”?
Bzdura! Takich obaw po stronie polskiej i ukraiñskiej nie
ma, takie „obawy” ¿ywi tylko nacjonalistyczna ekstrema, ale
to nas nie powinno obchodziæ. Licz¹ siê bowiem narody -
polski i ukraiñski. Obawa zatem jest zgo³a inna, chodzi o od-
s³oniêcie prawdy, któr¹ dot¹d usi³owano ukryæ aby na jej
56
HUTA PIENIACKA
- RZENIA LUDZKA
HUTA PIENIACKA (Pieniac-
ka Huta). Nazwy tej miejscowo-
œci nie ma w ¿adnej encyklopedii.
Przed wojn¹ wieœ ta niczym siê
nie wyró¿nia³a. Najczêœciej koja-
rzono j¹ i mylono z pobliskimi
Pieniakami, od których zreszt¹
bra³a swoj¹ nazwê. To zrozumia-
³e, w Pieniakach znajdowa³a siê
g³oœna na ca³¹ Galicjê, a póŸniej
Ma³opolskê Wschodni¹, rezy-
dencja lidera Podolaków goszcz¹ca najwybitniejszych Pola-
ków z Romanem Dmowskim na czele. W Przewodniku po
województwie Tarnopolskim czytamy:
„W odleg³oœci 11 km od Podkamienia szos¹ na p³d.-zach.
Pieniaki, wieœ w powiecie brodzkim le¿y w pobli¿u Ÿróde³ Se-
retu... (mieszk. oko³o 1.300, w tym 600 Polaków, 700 Rusi-
nów)... Okolica górzysta na terenie falistym, piêkne lasy, re-
zerwat bukowy. U wejœcia do wsi, po lewej stronie goœciñca
pa³ac Cieñskich... We wsi koœció³ z 1814 roku oraz cerkiew,
przerobiona z dawnej kaplicy pa³acowej. W pobliskim Maj-
danie (10 km na zach. drog¹ gminn¹ od Pieniak) i HUTY
PIENIACKIEJ (w po³owie tej drogi, tj. 5 km) ciekawe zjawi-
ska przyrody, a mianowicie Ÿród³a tzw. „Sine Oko” i „Cho-
waniec”, bêd¹ce lejkowatymi zag³êbieniami o przepaœcistych
brzegach, zape³nione wod¹ o niebieskim zabarwieniu, której
odp³yw ginie w pok³adzie kredowym.”
59
na temat mordów ludnoœci polskiej: „Proœmy Boga, by z tej
krwi ofiarnej nie powsta³ ju¿ ¿aden krwawy czy ognisty mœci-
ciel, lecz by Bóg - Sam Mœciciel - w mi³osierdziu swoim po-
³¹czy³ bratnie narody w serdecznym uœcisku przebaczenia”.
Aby to mog³o siê staæ, strona ukraiñska musi dokonaæ uczci-
wego rachunku sumienia i rozliczenia.
W pierwszej kolejnoœci musi tego dokonaæ Cerkiew grec-
ko-katolicka. Polacy liczyli, ¿e stanie siê to w Roku Jubile-
uszowym 2000, w którym wszystkie Koœcio³y rozliczy³y siê ze
swoj¹ przesz³oœci¹, milcza³a tylko Cerkiew grecko-katolic-
ka! My, Polacy, jednak nie tracimy nadziei, wierz¹c, ¿e Cer-
kiew grecko-katolicka przeprosi Polaków za to, ¿e jej du-
chowni œwiêcili narzêdzia zbrodni, którymi wierni tego
obrz¹dku mordowali „³acinników”, swoich braci w Chrystu-
sie i s³owiañstwie, jeszcze na progu Trzeciego Tysi¹clecia.
Bez tego gestu, symbolicznego przecie¿, o ¿adnym szcze-
rym, nie zaœ „odgórnym” i deklaratywnym, polsko-ukraiñ-
skim pojednaniu mowy byæ nie mo¿e!
58
Emblemat ukraiñskiej dy-
wizji SS
wiedliwoœæ i prawdê o ni¹ upomnieli siê nie Polacy bêd¹cy
u w³adzy, lecz - najpierw szlachetni Ukraiñcy z Wiktorem
Poliszczukiem na czele (w tym 95 deputowanych do Rady
Najwy¿szej Ukrainy) a nastêpnie Anglicy. Brytyjski re¿yser
Julian Hendy w swoim trzyczêœciowym reporta¿u historycz-
nym „SS in Britain” („SS w Wielkiej Brytanii”), wyemitowa-
nym 7 stycznia 2001 przez niezale¿n¹ ITV, zwróci³ uwagê
œwiatu, ¿e Huta Pieniacka rozmiarem swej tragedii przewy¿-
szy³a czeskie Lidece i francuskie Oradour, których nazwy s¹
we wszystkich powojennych Encyklopediach, tak¿e w Ency-
klopedii Powszechnej PWN. Nie ma tam jednak has³a: Huta
Pieniacka. O obu miejscowoœciach w tej¿e Encyklopedii czy-
tamy:
„LIDECE, wieœ w Czechos³owacji, na zach. od Pragi; 10
VI 1942 ca³kowicie zniszczona przez hitlerowców w odwet za
zamach na zastêpcê protektora Czech i Moraw, R. Heydri-
cha; mê¿czyn powy¿ej 15 lat zastrzelono, kobiety wywieziono
do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück, dzieci do Nie-
miec; w odbudowanych po wojnie L. muzeum martyrologii.”
„ORADOUR-SUR-GLONE - miejscowoœæ w œrodk.
Francji (Limousin) w dep. Haute-Vienne; 10 VI 1944 w cza-
sie okupacji hitl. ca³a ludnoœæ (ponad 600 osób) zosta³a wy-
mordowana przez oddzia³y SS, a wieœ spalona.”
Zarówno Czesi, jak i Francuzi uczcili godnie cienie pole-
g³ych swoich rodaków muzeami martyrologii oraz stosowny-
mi pomnikami i tablicami.
Bior¹c z nich przyk³ad i wiedz¹c jednoczeœnie, ¿e na pol-
skie w³adze liczyæ nie mo¿na, grupa dzia³aczy kresowych
z Micha³em Górskim z Kielc, wœród których by³ tak¿e autor
tych zdañ, jeszcze w PRL wszczê³a zabiegi w celu utrwalenia
pamiêci losu mieszkañców Huty Pieniackiej. W³adze polskie
i radzieckie milcza³y. Dopiero Gorbaczowska g³asnost da³a tê
61
W ksi¹¿ce adresowej z 1930 roku jest informacja, ¿e Hutê
Pieniack¹ zamieszkuje 724 mieszkañców. Zajmowali siê oni
upraw¹ roli i hodowl¹ zwierz¹t, tak¿e bednarstwem, ko³o-
dziejstwem, murarstwem. Wieœ mia³a charakter prawie jed-
nolicie polski, znajdowa³o siê w niej, jak zwykle na Kresach,
kilka rodzin mieszanych. Tak¹ w³aœnie widzimy j¹ po spisie
ludnoœci dokonanym w marcu 1943 roku. Informuje on, ¿e
w Hucie Pieniackiej mieszka 500 osób. Wygl¹da na to, ¿e
czêœæ mieszkañców wsi w obawie przed banderowskim za-
gro¿eniem, przenios³a siê do wiêkszych i bezpieczniejszych
oœrodków miejskich.
Huta Pieniacka to by³a du¿a wieœ, 172 numery. Piêkne po³o-
¿enie na rozleg³ej polanie pochylonej ku s³oñcu. Dooko³a lasy
- du¿e ich kompleksy. Wieœ stanowi³a polsk¹ enklawê oddalo-
n¹ znacznie od innych polskich i rusiñskich wsi i przysió³ków.
Dziêki temu stanowi³a dogodne miejsce dla ukrycia siê przed
nieszczêœciami wojny. Dlatego od jakiegoœ czasu liczba jej mie-
szkañców systematycznie wzrasta³a. Powiêkszali j¹ g³ównie
uciekinierzy z ogarniêtego banderowskimi pogromami s¹sie-
dniego Wo³ynia. W lutym 1944 roku by³o ju¿ ich ponad tysi¹c.
Choæ po wojnie Huta Pieniacka sta³a siê godn¹ najwy¿szej
uwagi, zbywana by³a milczeniem. W PRL milczano aby nie
obraziæ bratniego, ukraiñskiego narodu radzieckiego. Nic
pod tym wzglêdem nie polepszy³o siê w III Rzeczpospolitej,
przeciwnie - pogorszy³o! Huta Pieniacka i jej trudny do wyo-
bra¿enia tragizm sta³y siê tematem zaklêtym, omijanym
przez œrodki masowej informacji, ¿eby nie „robiæ przykroœci”
nowemu „partnerowi strategicznemu” wydumanemu bez
wiêkszych refleksji przez Zb. Brzeziñskiego i B. Geremka.
Tragedia tej podolskiej miejscowoœci, która rozegra³a siê
28 lutego AD 1944 skazana zosta³a na zapomnienie. Choæ
nieszczêœcie, które dotknê³o wieœ, tyczy³o Polaków, to o spra-
60
w postaci ka³u. Zniknê³a te¿ tablica stoj¹ca w miejscu zamor-
dowania sio³a g³osz¹ca po ukraiñsku: „Huta Pieniacka. W lu-
tym 1944 r. faszyœci i banderowcy spalili 172 domy i wymor-
dowali ponad 1000 mieszkañców.”
Przy ods³oniêciu obelisku mówiono te¿, ¿e ka¿da zbrodnia
musi byæ ujawniona. Bez wzglêdu na to, kto jej dokona³. Przy-
sz³oœci nie da siê budowaæ na zak³amanej przesz³oœci. Widocz-
nie s¹ w Ukrainie (a tak¿e w Polsce) osoby, które myœl¹ inaczej.
Owa prawda, niew¹tpliwie dla Ukraiñców gorzka, mia³a
miejsce 28 lutego 1944 roku. W tym dniu polska wieœ HUTA
PIENIACKA przesta³a istnieæ. Jej zag³adê spowodowali wo-
jacy 14 Dywizji Grenadierów Waffen SS-Galizien, cz³onko-
wie tzw. Ukraiñskiej Powstañczej Armii - UPA oraz poli-
cjanci ukraiñscy w s³u¿bie okupanta morduj¹c 800-1000 osób
(Ÿród³a radzieckie mówi¹ o 1200 osobach).
Kiedy coraz czêœciej pojawia³y siê ³uny, w lasach rozszala³y
siê watahy UPA, wioski polskie zaczê³y organizowaæ samoo-
bronê. Huta Pieniacka by³a sol¹ w oku rizunów: zwarta jak
twierdza, Polacy z przysió³ków i mniejszych wioseczek œci¹-
gali tutaj a wraz z nimi ¯ydzi. Wieœ mia³a w³asn¹ samoobro-
nê pod dowództwem przyby³ego tu ze Lwowa Kazimierza
Wojciechowskiego - „Satyra”. Przyjecha³ do Huty wraz z ¿o-
n¹ Riw¹, ¯ydówk¹ i jej liczn¹ rodzin¹. Oddzia³ „Satyra” li-
czy³ 40 osób i wchodzili w sk³ad 8 kompanii AK inspektora-
tu Z³oczów. Oddzia³ ten wspó³pracowa³ z partyzantk¹ so-
wieck¹ i to dziêki niej by³ nieŸle uzbrojony. Przekonali siê
o tym ukraiñscy esesmani, którzy 23 lutego 1944 roku po raz
pierwszy zaatakowali wieœ. Samoobrona maj¹c wsparcie 12
plutonu AK z Huty Werchobuskiej podjê³a skuteczn¹ walkê,
która trwa³a 6 godzin. Napastnicy zostai odparci. Polacy ho-
norowo pozwolili im zabraæ z pola walki zabitych i rannych.
Na terenie walk zosta³o tylko 5 poleg³ych. Poniewa¿ by³y to
63
szansê i starania Kresowian uwieñczy³a sukcesem - bez
udzia³u (raczej z przeszkod¹) w³adz polskich - poza konsu-
lem PRL we Lwowie W³odzimierzem Woskowskim, bez
którego zaanga¿owania opisane starania nie zosta³yby
uwieñczone sukcesem. Tymczasem dziêki uporowi inicjato-
rów i zdecydowanej postawie W. Woskowskiego, dnia 28 lu-
tego 1989 roku, w miejscu gdzie ongiœ znajdowa³a siê polska
wieœ, ods³oniêto uroczyœcie z udzia³em w³adz powiatowych
i ¿yj¹cych mieszkañców Huty Pieniackiej, Huty Werchobu-
skiej, Huciska Brodzkiego, Podkamienia, Podhorzec, Mali-
nisk, Za³oziec „kompleks memeorialny” - okaza³y obelisk.
Na tym pomniku napis po ukraiñsku:
„28 lutego 1944 roku faszystowscy okupanci wraz z banda-
mi OUN zorganizowali krwaw¹ rozprawê spokojnym mie-
szkañcom wsi Huta Pieniacka, spalono 172 gospodarstwa,
a z r¹k zbrodniarzy w ogniu zginê³o ponad tysi¹c obywateli:
mê¿czyzn, kobiet i dzieci. Ludzie, b¹dŸcie czujni, nie dopu-
œcie do ponownej tragedii Huty i okropnoœci wojny.” Napis
nie informuje, ¿e chodzi o Polaków, ani o tym, ¿e sprawcami
dramatu byli ukraiñscy zbrodniarze z SS-Galizien. Te fakty
znalaz³y jednak odbicie w przemówieniach dzia³aczy ukraiñ-
skich: E. M. Stepaniuk i R. Ch. Daneluka. „Co ci spokojni lu-
dzie zawinili - spyta³a Stepaniuk - ¿e tak po zwierzêcemu roz-
prawiono siê z nimi? Czy¿by dlatego, ¿e byli innej narodowo-
œci, ¿e chcieli ¿yæ po ludzku?” „Okrutny los Huty Pieniackiej
- mówi³ znów Daneluk - podzieli³y Hucisko Brodzkie, Malini-
ska, Zalesie, Majdan Pieniacki, setki spokojnych mieszkañ-
ców zabitych w Podkamieniu, Palikrowach, Bo³durach itd.”
Niestety, przy biernej postawie a nawet obojêtnoœci w³adz
III RP, przy milczeniu obecnych konsulów polskich we Lwo-
wie „nieznani sprawcy” zniszczyli i zbezczeœcili „kompleks
memorialny” i na jego rumowisku pozostawili „swój znak”
62
Niemcom oporu, pochowaæ broñ, a mê¿czyzom poleca³ ujœæ
do lasu. Jednak tak siê do koñca nie sta³o, tylko czêœæ mê¿-
czyzn znalaz³a siê w lesie. Gdy zorientowano siê w sytuacji,
na jak¹kolwiek decyzjê by³o ju¿ za póŸno. Ukraiñscy esesma-
ni w sile jednego batalionu, wspierani przez kureñ UPA „Si-
romnaci” oraz policjantów z Podchorzec, a tak¿e ch³opów
z okolicznych sió³ uzbrojonych w no¿e i siekiery, otoczyli
wieœ ze wszytkich stron.
Sk¹d to kumoterstwo SS-Galizien z „konkurencyjn¹”
UPA? Jednoczy³ ich cel strategiczny ukraiñskiego faszyzmu.
Cel ten wytyczy³a nazistowska Organizacja Ukraiñskich Na-
cjonalistów (OUN) ju¿ w 1929 roku. By³a nim czystka etnicz-
na - mord Polaków, ¯ydów, Cyganów, Rosjan i innych czu-
¿yñców - wreszcie tak¿e Ukraiñców, którzy tej czystki g³oœno
nie popierali. W oparciu o tê prawdê do zag³ady wsi przy³¹-
czyli siê tak¿e ukraiñscy policjanci z Podchorzec na czele ze
swoim komendanem. Jemu te¿ polskie w³adze konspiracyjne
przypisywa³y inicjatywê napadu na Hutê Pieniack¹.
Batalionami ukraiñskich esesmanów, stacjonuj¹cych do-
t¹d w Brodach, dowodzi³ Niemiec, a jego zastêpc¹ by³ Ukra-
iniec zastrzelony przez ¿onê Wojciechowskiego. „Zag³ada
wsi Huta Pieniacka i jej mieszkañców - pisze autorytatywnie
A. Korman - zgotowana przez batalion ukraiñskich ¿o³nie-
rzy SS-Galizien, dowodzona przez niemieckich i ukraiñ-
skich oficerów, sta³a siê faktem. Prawie wszystkie zabudo-
wania mieszkalne i gospodarcze leg³y w gruzach. Stercza³y
jedynie kominy. Ocala³o tylko kilka budynków na przysió³ku
Helenka.”
A dokona³o siê to w sposób nastêpuj¹cy: „Ju¿ w nocy do
¯arkowa zaczê³o œci¹gaæ wojsko, byli to ¿o³niere SS-Galizien
- relacjonuje Marian Dziuba, œwiadek tego wydarzenia. Tak-
¿e zaczêli siê krz¹taæ miejscowi banderowcy: Hryhorij Kocz,
65
pierwsze ofiary SS-Galizien a do tego poleg³e z r¹k polskich,
wiêc urz¹dzono im w Brodach uroczysty pogrzeb z udzia³em
gubernatora galicyjskiego Otto Wächtera. Chowano tylko
dwóch: Romana Andrijczuka i O³eksê Bobaka. Co siê sta³o
z cia³ami pozosta³ych poleg³ych?
Teraz mia³o przyjœæ najgorsze, ale nie z takiego powodu,
jak o tym g³osi pewien „dy¿urny historyk”, a za nim kilku in-
nych, ¿e napad na Hutê Pieniack¹ 28 lutego 1944 roku, by³
odwetem za zabicie dwóch esesmanów i w ten sposób z dwu-
znacznym podtekstem usi³uje siê mord pope³niony na wsi
usprawiedliwiæ. Wiemy ju¿, ¿e esesmani ginêli w walce, ale
kara za ich œmieræ nie dosiêgnê³a ¿o³nierzy w walce, lecz bez-
bronne polskie dzieci i kobiety.
Nie wytrzymuje krytyki tak¿e pogl¹d, ¿e we wsi byli sowiec-
cy partyzanci. Nie by³o ich ju¿ w czasie pierwszego napadu.
Oddzia³ sowiecki pod dowództwem Borysa Krutikowa ze
zgrupowania D. B. Miedwiediewa, przezornie, jakby uprze-
dzony, opuœci³ wieœ ju¿ 22 lutego. Do Huty Pieniackiej od-
dzia³ ten, oprócz broni automatycznej, przyniós³ rocznego
ch³opczyka znalezionego na progu jakiejœ chaty w wyr¿niê-
tym Hucisku, ssa³ pierœ martwej matki. To by³o 16 stycznia.
Potem dziecko sp³onê³o wraz z innymi. Partyzanci spotkali
te¿ dzieci polskie potopione w „Sinym Oku” i „Chowañcu”.
O zbli¿aj¹cym siê œmiertelnym zagro¿eniu wieœ zosta³a po-
informowana kilkakrotnie. Jednym z informatorów by³ ziêæ
niejakiego Karpluka - starosty wiejskiego z ¯arkowa. Zap³a-
ci³ za to straszn¹ cenê, zosta³ przez banderowców zamordo-
wany wraz z rodzin¹ - ale na ostatku. Musia³ patrzeæ na
œmieræ mêczeñsk¹ dzieci i ¿ony. By³a te¿ wiadomoœæ myl¹ca,
¿e to nie Ukraiñcy, lecz Niemcy maj¹ wkroczyæ do wsi, aby
dokonaæ rewizji broni. Razem z tym nadszed³ ze z³oczow-
skiego inspektoratu AK dziwny rozkaz, aby nie stawiaæ
64
kto tylko by³ na celowniku, popêdzali ludzi w stronê koœcio-
³a, starej i nowej szko³y. Wkrótce mia³y one zap³on¹æ oblane
benzyn¹ razem z nimi. „Obok wejœcia (do koœcio³a) - pisze
dalej E. Gross - siedzia³a na œniegu m³oda kobieta z nowo-
rodkiem lub poronionym dzieckiem na rêku. Jej lament bu-
dzi³ litoœæ i wspó³czucie, lecz nikt siê ni¹ nie zajmowa³, nikt
nie reagowa³ na jej proœby, ¿eby j¹ ktoœ zabi³. Kona³a w mê-
czarniach...”
„Janek opiera³ siê, p³aka³, krzycza³ i za nic nie chcia³ iœæ - cy-
tuje inn¹ relacjê Andrzej Rybicki. - Wówczas rozwœcieczony
(ukraiñski) esesman chwyci³ Janka za nogi i z rozmachem ude-
rzy³ g³ow¹ ch³opca o naro¿nik domu. Jakiœ m³ody ch³opiec b³a-
ga³ i prosi³, ¿eby go puœcili. Pacyfikator uœmiechn¹³ siê zjadli-
wie i mach¹³ rêk¹: idŸ, wypuszczam. Ch³opiec obróci³ siê i chci-
a³ pobiec, ale esesman z du¿¹ si³¹ wbi³ mu bagnet w plecy.”
„Pod koœcio³em - pisze A. Rybicki - zgin¹³ dowódca samo-
obrony Kazimierz Wojciechowski. Jak mówi¹ œwiadkowie,
oblano go ³atwopaln¹ ciecz¹ i spalono.” (Nasz Dziennik
z dnia 09.01.2001): „¯ywa pochodnia p³onê³a na oczach wsi.
Wczeœniej jeszcze w domu zamordowano jego ¿onê i ukry-
waj¹cych siê ¯ydów. Riwa strzeli³a do zastêpcy dowódcy pa-
cyfikacji z polskiego wisa. Za sekundê tak¿e sama pad³a.”
Po strasznym zamordowaniu Wojciechowskiego rozpra-
wiono siê z reszt¹ domniemanych obroñców, którzy byli bez-
bronni. Wystrzelano ich co do jednego z karabinu maszyno-
wego na placu pod koœcio³em.
A w koœciele? „Do koœcio³a zganiano pierwsze ofiary - ze-
znaje przed Jolant¹ Woœ Stanis³aw Krawczyk. - SS-mani
w œnie¿nobia³ych kombinezonach upychali ludzi miêdzy ³aw-
kami. Przechodzili i uderzali po g³owach: trach, trach, trach.
Og³uszeni wpadali pod ³awki. Wówczas wganiano nastêp-
nych. Trzy warstwy dygocz¹cych cia³. Opary, s³odkawo-md³a
67
Josyp Kowycz, Myron Jkubowœkyj, Wo³odymyr Huziuk, Hry-
horij Szczerbatyj...” Niektóre z tych nazwisk s¹ znane od lat
krakowskiemu Instytutowi Pamiêci Narodowej prowadz¹ce-
mu œledztwo w sprawie opisywanej zbrodni. Znane te¿ jest
nazwisko dowódcy akcji: hauptsturmfuhrer (kpt.) Waffen SS
Siegfried Binz z 4 pu³ku policyjnego 14. Dywizji Waffen SS-
Galizien. Z opisu wynika, ¿e by³ niski i nosi³ okulary.
Wczeœniej pisa³em w Rycerzach ¿elaznej ostrogi: „Tragedia
wsi rozegra³a siê... w ci¹gu zaledwie siedmiu godzin...” Oto
wypowiedzi œwiadków, które zanotowa³ K. J. Dmytruk
w ksi¹¿ce Pid sztandarom reakcji i faszymu: Mieszkaniec Hu-
ty Pieniackiej Franciszek Kobylañski: „O œwicie w kierunku
wsi wystrzelili dwie rakiety. Nastêpnie rozpoczê³a siê strzela-
nina i do Huty Pieniackiej weszli faszyœci (¿o³nierze SS-Gali-
zien) i bandyci (upowcy). Wszystkich mieszkañców po 20-30
osób, w tej liczbie kobiety, starców i dzieci, spêdzili do sto-
dó³, zamknêli i podpalili. Kto ucieka³ - zabijali. W ten sposób
spalono ¿ywcem i zabito 680-700 osób.”
Mieszkaniec Huty Pieniackiej Wojciech Jasiñski: „Naj-
pierw czêœæ ludzi esesmani z dywizji SS-Ha³yczyna i bandyci
(upowcy) spêdzili do koœcio³a. PóŸniej grupami wyprowadza-
li i zapêdzali do stodó³, podpalali je i ludzie p³onêli ¿ywcem...
Gdy nas prowadzili z koœcio³a, toœmy widzieli, jak p³onê³y sto-
do³y, w których w niebog³osy strasznie krzyczeli nasi s¹siedzi.
Zrozumieliœmy, ¿e tak¿e i nas wiod¹, aby spaliæ ¿ywcem...”
Dodaæ nale¿y, ¿e wieœ zosta³a zajêta bez jednego wystrza³u
ze strony polskiej, co te¿ niema³o zdziwi³o „dywizyjników”,
którzy spodziewali siê du¿ego oporu. „To im doda³o odwagi
- zauwa¿a Edward Gross. - Wkrótce ca³a wieœ zosta³a zajêta.
We wsi zapanowa³ krzyk przera¿enia kobiet i dzieci. Ogieñ
po¿era³ coraz to nowe zabudowania...” By³ to „chrzest bojo-
wy” SS-Galizien! Napastnicy strzelaj¹c na oœlep do ka¿dego,
66
do czekaj¹cego nas losu, a ból po naszych krewnych krwawi³
nam serca do tego stopnia, ¿e nie reagowaliœmy na bicie nas
kolbami i k³ucie bagnetami. S³yszeliœmy przy ka¿dym uderze-
niu: w¿e propa³a wasza Polszcza albo to jest wasza Polszcza.”
Pacyfikacja usta³a póŸnym popo³udniem. Wpierw dokoñczo-
no rabowania mienia i niszczenia. „Nastêpna ostoja polskoœci
na ziemi praojców znika³a w p³omieniach ognia i k³êbach dy-
mu”. Oko³o godziny 17.00 esesmani i banderowcy uformowali
kolumny marszowe i ze œpiewem odmaszerowali od Pieniak,
gdzie tamtejsi Ukraiñcy przygotowali dla nich bramê powital-
n¹” - a tymczasem „dooko³a le¿a³o pe³no ludzkich zw³ok,
w tym równie¿ zw³ok ma³ych dzieci, a „zwyciêzcy” przechodzi-
li obok nich z tak¹ obojêtnoœci¹, z jak¹ przechodzi drwal obok
k³ód drzewa po dokonanej przez niego œcince. Co najwy¿ej
któryœ z nich rzuci³ okiem na „pobojowisko”, by oceniæ „suk-
ces” Ukraiñskiej Powstañczej Armii nad Polakami w tej wsi.”
Po wyjœciu ze wsi esesmanów, banderowców oraz policjan-
tów z historycznych Podhorzec, na miejscu pozostali rizuni
i siekiernicy koñcz¹cy pl¹drowanie domostw. Z przekazu wy-
nika, ¿e prowodyrem tej czerniawy by³ Hryæko Szczerbatyj.
„Szczerbatyj da³ komendê... aby ci podpalali budynki. Wszy-
stko spalcie! ¯eby ¿aden kamyczek nie pozosta³.”
W 1981 roku w ksiêdze Post imeni Jaros³awa Ha³ana jest
szkic Requiem nad zamordowan¹ wsi¹ a w nim wywiad M.
Toporowskiego z H. Szczerbatym. On te¿ pisze: „I oto siedzê
naprzeciwko Hryhorija Szczerbatego, tego samego. Siedzê
i nie mogê oderwaæ oczu od r¹k, które polewa³y benzyn¹ bu-
dynki, od r¹k, które pali³y ludzi ¿ywcem.
Zewnêtrznie jest niby spokojny, ale zdradzaj¹ go wci¹¿ te
same rêce: przez ca³y czas w ruchu, zaciskaj¹ siê. Tak, on nie
zaprzecza: by³a w jego ¿yciu Huta Pieniacka, ale za inne
przestêpstwa odby³ ju¿ karê. Faktycznie wobec prawa
69
woñ krwi. Pobici mê¿czyŸni wnieœli w kocu rodz¹c¹ kobietê.
Po³o¿yli j¹ ko³o konfesjona³u. - Dzieci¹tko by³o ju¿ miêdzy
nogami matki...”
Czy chodzi o ten sam poród opisany przez A. Kormana?:
W nocy z 27 na 28 lutego 1944 r. Franciszkê Michalewsk¹
z domu Bernack¹... zaatakowa³y bóle porodowe i by³a przy
niej po³o¿na akuszerka. Esesmani wtargnêli do jej domu, wy-
prowadzili j¹ wraz z po³o¿n¹... doprowadzili do koœcio³a,
gdzie posadzili j¹ na stopniu o³tarza, a przy niej po³o¿n¹.
Gdy bóle porodowe przybiera³y na sile, a F. Michalewska
bardzo jêcza³a i zaczê³a rodziæ, podszed³ do niej esesman,
wyrwa³ z niej si³¹ dziecko, rzuci³ na posadzkê przed o³tarzem
i przygniót³ esesmañskim butem. W obronie chorej wyst¹pi-
³a po³o¿na. W odpowiedzi obydwie zosta³y zastrzelone
i ukraiñski esesowiec narzuci³ na nie bieliznê koœcieln¹.”
Przed koœcio³em podobnie jak w koœciele, dzia³y siê sceny
wrêcz dantejskie - zw³aszcza wówczas gdy rozdzielano rodzi-
ny, wyrywano dzieci matkom by je na oczach rodziców mor-
dowaæ, matki zaœ mia³y sp³on¹æ ¿ywcem osobno. „Mordercy
- pisze dalej E. Gross - po uporaniu siê z dzieæmi oblali
obiekt benzyn¹ i podpalili... Mimo ¿e ogieñ jeszcze buzo-
wa³... banderowcy uznali, ¿e ju¿ nikt siê z niego nie wydosta-
nie i odeszli. Poszli dalej „walczyæ o samostijn¹ Ukrainê.”
Dopala³ siê dzieñ apokalipsy, banderowcy wyrêczaj¹c ese-
smanów, wyprowadzali partiami ludzi z koœcio³a na kaŸñ.
„By³am w jednej z ostatnich grup dziewcz¹t, które wyprowa-
dzono z koœcio³a - pisze Wanda Kobylañska-Goœniowska. -
Widok, jaki ujrza³am po wyjœciu z koœcio³a by³ tak przera¿a-
j¹cy, ¿e parali¿owa³ wszystkie zmys³y - nie mog³am uwierzyæ
oczom i uszom. Naoko³o morze p³omieni i ciemne chmury
dymu oraz okropne wycie psów, ryk krów i sw¹d spalonych
cia³ ludzich i zwierzêcych. Nie mieliœmy ¿adnych z³udzeñ co
68
posiada broñ i przechowuje ¯ydów... Napad by³ podobno ak-
tem samowoli oddzia³ów ukraiñskich dywizji SS-Galicja...
Wœród zgliszcz piêtrz¹ siê stosy trupów, zbitych w jedn¹ ma-
sê. W jednej ze stodó³ stoi tam prawie jednolita masa oko³o
80 zwêglonych trupów. Wedle zgodnej opinii ocala³ych œwiad-
ków mordu, napastnicy mordowali ofiary w sposób bestialski,
wœród objawów o jakich siê czyta w opisach praktyk najdzik-
szych plemion. Wiêc dzieciom ¿ywcem rozpruwano brzuchy,
rozbijano g³owy o s³upy kamienne, itp. Spêdzonych w kaplicy-
koœció³ku mê¿czyzn, mordowano przy akompaniamencie
tamt. harmonium. Gdy „bohaterzy” wracali po akcji przez
wieœ Pieniaki, tamtejsza ludnoœæ ukraiñska wystawi³a im bra-
mê triumfaln¹ i oklaskiwa³a.” Nie wszystkim jednak Ukraiñ-
com to siê podoba³o, ostro potêpi³ mord ludnoœci polskiej pa-
roch cerkwi NMP w Choroœcie Starym o. Iwan Doruk, ksi¹dz
greckokatolicki. Na kazaniu wezwa³ wiernych do opamiêta-
nia. Jeszcze tej samej nocy zjawi³a siê na plebanii bojówka SB
OUN aby pozbawiæ duchownego ¿ycia strza³em w ty³ g³owy.
Zapytana po wojnie w sprawie wspólnego napadu „dywi-
zyjników” i upowców na Hutê Pieniack¹, Julia £uæka, ¿ona
O. £uækiego, który w tym czasie by³ atamanem w UPA, prze-
to ca³¹ sprawê zna³a dok³adnie, bez zastrze¿eñ opowiedzia-
³a: „Likwidacja spokojnych polskich mieszkañców przez
OUN-UPA - to jedn¹ z najciê¿szych zbrodni ukraiñskich na-
cjonalistów”. Przyzna³a tak¿e: „Gdy rozpoczê³y siê akcje - li-
kwidowano wówczas wszystkich polskich mieszkañców nie
wy³¹czaj¹c starców, dzieci i chorych... Huta pieniacka nie by-
³a pod tym wzglêdem ¿adnym wyj¹tkiem. Nie by³a te¿ wyj¹t-
kiem, gdy idzie o wspó³dzia³anie w zbrodni UPA z esesma-
nami dywizji SS-Ha³yczyna...”
Reporta¿ filmowy „SS w Wielkiej Brytanii” spowodowa³,
¿e tak¿e spo³eczeñstwo dowiedzia³o siê o tym, i¿ G³ówna Ko-
71
Szczerbatyj jest czysty. A wobec ludzi spalonych i ¿ywych?”
Badacze polscy, m.in. A. Korman, oceniaj¹, ¿e masakry
uniknê³o zaledwie 161 osób - lub nieco wiêcej. Z tego 49
osób, które wczeœniej opuœci³y Hutê, 15 osób ocala³o na wie-
¿y koœcielnej, 7 - w piwnicach koœcio³a, 1 w piwnicy szkolnej,
61 osób w schronach uprzednio przygotowanych, 19 w innych
kryjówkach i 9 w wyniku desperackiej, szczêœliwej ucieczki.
I ta ocala³a garstka, wraz z Polakami z okolicznych sió³,
których jeszcze nie wyr¿niêto, przyst¹pi³a do pochówku.
„Gdy przybyliœmy - pisz¹ Bronis³aw Jab³oñski i Antoni
Or³owski z Huty Werchobuskiej - to zobaczyliœmy straszliwy
obraz tej wsi, dopala³y siê domy, na polach i ogrodach mo¿-
na by³o spotkaæ le¿¹cych ludzi starych i m³odych, mê¿czyzn
i kobiety, bardzo to strasznie wygl¹da³o... ma³e dzieci by³y
pozawieszane na p³otach i le¿a³y z rozmia¿d¿onymi g³owa-
mi... na œniegu, który by³ przesi¹kniêty krwi¹...”
Do pochówku wykorzystano do³y po wapnie, które u¿yto
do budowy koœcio³a i szko³y. Wyœcielono je s³om¹ i pouk³a-
dano na niej zw³oki lub tylko ludzkie, zwêglone cz¹stki, przy-
kryto je te¿ s³om¹, przysypano podolskim czarnoziemiem. Ile
ich by³o? Niepe³ny wykaz nazwisk ustalony przez Stowarzy-
szenie Upamiêtnienia Ofiar Zbrodni Ukraiñskich Nacjonali-
stów wskazuje na 800 osób. Wykaz niepe³ny, jest wci¹¿ uzu-
pe³niany. Mo¿na siê spodziewaæ, ¿e siêgnie on liczby 1000
osób a nawet wiêcej.
W³adze konspiracyjne Polskiego Pañstwa Podziemnego
ustali³y i poda³y do publicznej wiadomoœci w „Przegl¹dzie Ty-
godniowym” (10-17 marca 1944), ¿e: „Autorem tragedii by³
komendant posterunku policji ukraiñskiej w Podhorcach, za-
wziêty wróg polskoœci. Drêczy³a go obronna postawa polskiej
ludnoœci Huty, wobec której wszelki zamach skazany by³ na
niepowodzenie, u¿y³ zatem podstêpu i... doniós³, ¿e ludnoœæ
70
K. J. Dmytruk, Pod sztandaramy reakcji i faszyzmu, Kyjiw 1976;
Edward Gross, Zbrodnie Ukraiñskiej Powstañczej Armii, G³ogów
1999; Aleksander Korman, Nieukarane zbrodnie SS-Galizien z lat
1943-1945. Chodaczków Wielki, Huta Pieniacka, Podkamieñ, Wicyñ
i inne miejscowoœci, Londyn 1990; Wiktor Poliszczuk, Gorzka Praw-
da. Zbrodniczoœæ OUN-UPA (SpowiedŸ Ukraiñca), Toronto - War-
szawa - Kijów 1995; Edward Prus, Rycerze ¿elaznej ostrogi. Oddzia³y
wojskowe ukraiñskich nacjonalistów w okresie II wojny œwiatowej,
Wroc³aw 2000; Tomasz Kunzek, Przewodnik po województwie tarno-
polskim, Tarnopol b. D. W.; Wasyl Weryha, Dorohamy druhoji œwi-
towoji wijny. Lehenda pro uczast Ukrajinciw w Warszawœkomu po-
wstani 1944 r. ta pro Ukrajinœku Dywiziju „Ha³aczyna”, Toronto
1980; M. Toporowœkyj, Reqiem nad ubytym se³om, Post im. Jaros³a-
wa Ha³ana, knyha 8, Lwów 1981.
73
misja Badania zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu od
lat prowadzi œledztwo w sprawie Huty Pieniackiej - i na tym
sprawa siê koñczy. Jak dot¹d nie poci¹gniêto do odpowie-
dzialnoœci s¹dowej, poza b. ZSRR, ¿adnego ukraiñskiego
esesmana - nawet spoœród tych, co byli wczeœniej w UPA,
a teraz mieszkaj¹ w Polsce.
Dotychczas przes³uchano 120 œwiadków huteñsko-pieniac-
kiej masakry, ustalono 60 osób poszkodowanych. Tyle œledz-
two, wprawdzie rozpoczête ju¿ w 1944 roku. Œledztwem tym
kierowa³ z Warszawy dr Jacek E. Wilczur, ale po jego odej-
œciu z G³ównej Komisji wyraŸnie przycich³o. Teraz, po nag³o-
œnieniu przez Anglików, o¿y³o na nowo. Materia³y zbrodni,
choæ skrzêtnie zacierane i niszczone, s¹ jeszcze w archiwach
ukraiñskch, ale nie mo¿na na nie liczyæ. W³adze ukraiñskie
ukry³y je przed okiem polskich (i nie tylko polskich) badaczy,
a Polacy nie protestuj¹, wol¹ uniki albo udawanie, ¿e siê zga-
dzaj¹ z opiniami w³asnych fa³szerzy udaj¹cych „profesjonal-
nych historyków”. Jak dziesiêæ lat temu w tyg. „Tak i Nie” pi-
sa³em o mordzie pope³nionym przez wojaków SS-Galizien
na mieszkañcach Huty Pieniackiej, wtedy odezwa³ siê z Ka-
nady Wasyl Weryha - b. podoficer tej jednostki, a teraz se-
kretarz generalny Œwiatowego Kongresu Wolnych Ukraiñ-
ców. Absolutnie zaprzeczy³ obecnoœci 4 pu³ku SS-Galizien
w Hucie Pieniackiej - wiêcej, zagrozi³ s¹dem za rzekome
znies³awienie. Wsparli go w nagonce na autora Rycerzy ¿ela-
znej ostrogi niektórzy polscy politycy i publicyœci, którzy rów-
nie¿ dziœ graj¹ pierwsze skrzypce. Teraz, po emisji filmu J.
Hendy’ego, po dowodach zaprezentowanych przez licznych
badaczy i po podaniu ich jako niepodwa¿alnych, w œwiato-
wych mediach, Weryha nie by³by w stanie ju¿ zaprzeczaæ
i groziæ. Dlatego przezornie milczy. Milcz¹ te¿ ci dobrodije
SS-Galizien, którzy przyczaili siê w Polsce.
72
NIEZ£OMNI
„Niez³omni”, „chluba narodu polskiego”, „legenda Kre-
sów”, „ostatni rycerze kresowych stanic” - to ró¿ne okreœle-
nia nadawane polskim nieletnim ¿o³nierzom Armii Krajo-
wej - Szarych Szeregów walcz¹cych z tzw. UPA w obronie
zagro¿onej rzezi¹ ludnoœci polskiej. Kresow¹ walk¹ obron-
n¹ 12-17-letnich dzieciaków nie s¹ usatysfakcjonowane tyl-
ko samozwañcze „autorytety moralne”, maj¹ce z polskoœci¹
tyle wspólnego, co druhowie Szarych Szeregów z nazistow-
sk¹ UPA.
Ile kalumnii, ile pomyj wylali na nich ró¿ni Jeziorañscy,
Kuroniowie, Michniki i inni - tylko za to, ¿e ci prawdziwi po-
tomkowie „rycerzy spod kresowych stanic” nie dali siê bez-
karnie upowcom pozarzynaæ i nie pozwolili im te¿ r¿n¹æ swo-
ich rodzin na 362 „sposoby”, dok³adnie opisane przez Ale-
ksandra Kormana w ksi¹¿ce Stosunek UPA do Polaków na
ziemiach po³udniowo-wschodnich II Rzeczpospolitej (Wro-
c³aw-Nortom 2002).
Wszyscy ci NIEZ£OMNI zas³u¿yli na wieczn¹ chwa³ê
i wdziêcznoœæ wszystkich Polaków w takiej samej mierze, tak
dziœ darz¹ ich wdziêcznoœci¹ i b³ogos³awi¹ Polacy-wygnañcy
z Wo³ynia i Ma³opolski Wschodniej, zwanej dziœ umownie
„Zachodni¹ Ukrain¹”.
Wyrazy tej wdziêcznoœci druhowie stanicy z Doliny Seretu
(o nich bowiem mowa) doznaj¹ co dzieñ od ocala³ych rodzin
i ich potomków - albowiem kresowoœæ jest dziedziczna, a pa-
miêæ o rzeziach UPA wci¹¿ ¿ywa - i nie przes³oni¹ jej ró¿ne
„sztuczki” ukrainerów i tych „wyciszaczy”, którym milsza jest
krew ¿ydowska i ukraiñska ni¿ serdeczna krew narodu, który
ich karmi. W normalnym pañstwie ka¿dy z tych panów ju¿
75
74
Znaczek Krêgu Ziemi Za³ozieckiej Stow. Szarych Szeregów.
zaœ zawiadamiali nastêpnych. W taki „koronkowy” sposób
w bardzo krótkim czasie ca³y oddzia³ (lub okreœlona grupa)
stawa³ w szyku bojowym w wyznaczonym miejscu. Aby ten
system móg³ byæ naprawdê sprawy i skuteczny, ka¿dy druh
wychodz¹c z domu zostawia³ wiadomoœæ, u kogo lub gdzie
jest. Tak by³o te¿ w pamiêtnym dniu 29 grudnia A.D. 1944.
Zbiórka w pe³nym sk³adzie dru¿yny odby³a siê u zbiegu
ulic Zborowskiej i Nadrze¿nej na placu przed plebani¹ grec-
kokatolick¹, któr¹ Sowieci zamienili na szpital. Wraz
z nadbiegaj¹cymi, zdyszanymi druhami nadci¹ga³y sanie.
W koñcu zebra³o siê tego kilkanaœcie par, na które zaczêto
³adowaæ ciê¿ki sprzêt - przede wszystkim dwa cekaemy
z workami taœm pe³nych naboi.
Nikt nie zna³ celu alarmu, ale ka¿dy siê domyœla³, ¿e to nie
mog¹ byæ æwiczenia. Œwiadczy³y o tym powa¿ne miny dowód-
ców („podlotków”): Stacha Bosakowskiego, Micha³a Wnu-
ka, Tadzika Topornickiego i JóŸka Lincmajera. Nie by³o ks.
Franciszka Bajera - co niektórych dziwi³o, bo w ka¿dej po-
wa¿nej sytuacji by³ on zawsze, co dodawa³o otuchy i odwa-
gi… Zjawi³ siê w ostatniej chwili na czele konnego zwiadu
Mietek Dec - „Dziryt”. W zwiadzie by³o tylko czterech dru-
hów: „Grot”, „Czarny”, „List” i „Zryw”. Ci znali zadanie
i cel wyprawy, wiêc pogalopowali ku zborowskiej rogatce
w kierunku na Troœcianiec Wielki i Olejów.
Na czele zmobilizowanych pod przymusem furmanów po-
ganiaj¹cych w³asne konie jecha³ Hryæ Czapelski. Cz³ek po
piêædziesi¹tce, a zatem „podlotek”, koœcisty i ponury, z su-
miastymi w¹sami zwisaj¹cymi a¿ do krañca podbródka - typ
kozaka z obrazu Ilii Repnina. Jako ju¿ leciwy wdowiec poœlu-
bi³ m³odziutk¹ Genê Skorobohat¹, pannê pulchn¹ jak pie-
rzyna i czarn¹ niby smo³a - ale biedn¹, a Hryæ by³ gospoda-
rzem majêtnym. Na niewiele to bogactwo obojgu siê zda³o,
77
dawno je¿eli nie spogl¹da³by spoza krat na œwiat Bo¿y, to zo-
sta³by banit¹.
Stanica z Doliny Seretu to miasteczko Za³oŸce, które
w czasie po¿ogi wch³onê³o Polaków z okolicznych wsi pol-
skich, którzy unieœli g³owy spod hajdamackiego topora. Tych
nieszczêsnych okaleczonych fizycznie i moralnie, z których
ka¿dy ju¿ utraci³ kogoœ z najbli¿szych, ochrania³a setka za³o-
zieckich „ranców”, mileñskich „orlików”, reniowskich „so-
kol¹t” i troœcianieckich „krogulców”. I to w³aœnie oni, je¿eli
nie z³otymi zg³oskami, to w³asn¹ krwi¹ wpisywali siê do Ksiê-
gi Chwa³y, „gdzie bohaterów spis”. Rozpaczliwa obrona Mil-
na, zwyciêski bój pod Panasówk¹ i Perepelnikami. To za tê
walkê wszyscy druhowie zorganizowani w III Rzeczpospoli-
tej w Kr¹g Ziemi Za³ozieckiej zostali Kawalerami Krzy¿a
Niez³omnych i Z³otej Honorowej Odznaki Obroñców Pol-
skiej Ludnoœci na Kresach Po³udniowo-Wschodnich II RP.
Perepelniki to rodzinne gniazdo Maryli Wolskiej i Beaty
Obertyñskiej. Co te nazwiska znacz¹ dla polskiej literatury,
wiedz¹ nawet redaktorzy „Gazety Wyborczej”.
Niez³omni dowodzili: por. AK Mieczys³aw Pytlik „Jod”
i kapelan AK ks. Franciszek Bajer - „Szymon” oraz podofi-
cerowie: Jêdrzej Dubrawski, Stanis³aw Bosakowski, Tadeusz
Topotnicki, Józef Lincmajer. Ka¿dy z nich ju¿ odszed³ na
wieczn¹ wartê.
Perepelniki, Panasówka - to miejsca, które wesz³y ju¿ do
harcerskiej legendy. Dziœ w³aœnie rzecz o Perepelnikach.
System alarmowy, choæ nadzwyczaj prosty, dzia³a³ w Za-
³oŸcach niezawodnie. Ka¿dy z druhów poderwany na nogi
has³em alarmowym przez „go³êbiarzy” (goñcy), którymi byli
najm³odsi „zawiszacy”, jak: Zdzich Kalinowski, Jaœko Haw-
ryszczak, Adaœko Kwaœnicki, Bronio Najwer. Ka¿dy z nich
mia³ obowi¹zek powiadomiæ dwóch najbli¿szych druhów, ci
76
tylko chytre lisy i czujne borsuki, zb³¹kane, ci¹gle g³odne
wilki, ale przede wszystkim upiory - siromachy, boginki-dia-
blice oraz inne duchy nieczyste, które nie zawsze ustêpowa-
³y z drogi cz³owiekowi kreœl¹cemu w ich stronê znak krzy¿a.
Na szczêœcie by³ dzieñ i zima, przeto by³o widno i wszystko
tonê³o w bieli przejrzystej, a drzewa i krzewy nie mia³y liœci,
co dawa³o wiêcej œwiat³a i niwelowa³o ponuroœæ miejsca.
Wreszcie oddzia³ dotar³ do miejsca, które by³o prawie p³a-
sk¹ kotlin¹ wœród pofa³dowanych gêsto wzgórz Miodoborów
broni¹cych do niej dostêpu. Wys³any tu „Dziryt” ze zwiadem
zdo³a³ dogadaæ siê z za³og¹, wiêc nie by³o ju¿ ¿adnych k³opo-
tów z podejœciem do samolotu. Samolot by³ bombowcem
dwuœmig³owym wyposa¿onym bodaj¿e w dwa (lub trzy) ciê¿-
kie karabiny maszynowe, które po krótkiej naradzie pospie-
sznie zaczêto wymontowywaæ.
Zimowy dzieñ szybko mija³, s³oñce schodzi³o ju¿ w dó³ po
lazurowym podolskim niebosk³onie gdzieœ za Markopolem
i wszyscy wiedzieli, i¿ przyjdzie spêdziæ tu mroŸn¹ i bardzo
niebezpieczn¹ noc. Dowódca za³ogi samolotu, „sojusznik”
o dziecinnym wygl¹dzie, oœwiadczy³, ¿e wys³a³ swojego nawi-
gatora do Perepelnik z nadziej¹, ¿e znajdzie tam pomoc. Mi-
nê³o jednak ju¿ kilka godzin, a wys³any ¿o³nierz gdzieœ siê za-
podzia³, nie wraca³, co samo przez siê by³o niepokoj¹ce.
Prawie natychmiast jego œladem pod¹¿y³ trzeci pluton ope-
racyjny pod dowództwem Urbanka Czajkowskiego - „Rabe-
go”; powróci³ ju¿ noc¹ przynosz¹c na skleconych naprêdce
noszach zmasakrowane zw³oki nawigatora. Dostrze¿ono je
wisz¹ce na konarze lipy rosn¹cej przy dzwonnicy cerkiewnej.
Kto dokona³ tej zbrodni, nale¿a³o siê domyœlaæ: banderowcy,
innej niszcz¹cej si³y w ca³ej okolicy nie by³o, a zatem ju¿ s¹
i to bardzo blisko, zwietrzyli krew zranionej zwierzyny i licz¹
na ³atw¹ zdobycz…
79
skoñczyli w ko³chozie zagnani doñ „z wolnej i nieprzymuszo-
nej woli” przez bolszewików.
Czapelski chlubi³ siê, ¿e jego ród wywodzi siê z wolnych
kozaków, którzy pod Sahajdacznym razem z Lachami pod
Chocimiem gromili Turków. Za obrazami œwiêtych trzyma³
stare pergaminy opatrzone woskowymi pieczêciami; by³y to
potwierdzenia wolnicy dla familii Czapelskich. Teraz jeden
z nich pogania³ trochê przychudawe konie i powtarza³, ¿e „ta
wojna” jest bezsensowna, a Rusini nie maj¹ racji wolnego by-
tu bez Polaków. „¯yliœmy wspólnie setki lat - powtarza³ -
a teraz z³e moce chc¹ nas rozdzieliæ. Banderowski szatan
zmówi³ siê z hitlerowskim i stalinowskim diawo³em i wspól-
nie siej¹ ogieñ, zadaj¹ œmieræ i wyciskaj¹ ³zy”.
Kawalkada sañ minê³a w³aœnie Troœcianiec, kieruj¹c siê
wprost na Perepelniki. Nieca³y kilometr od Troœciañca po-
wróci³ ze zwiadu „Dziryt” melduj¹c, ¿e „droga wolna”. Wte-
dy dopiero powiadomiono ca³oœæ, ¿e celem wyprawy jest w³a-
œnie wieœ Perepelniki, a w³aœciwie obszerna kotlina, gdzie
mia³ przymusowe l¹dowanie samolot wojskowy z siedmioma
cz³onkami za³ogi na pok³adzie, którego nale¿a³o ochroniæ a¿
do przybycia (ze Lwowa) mechaników.
Istnia³o bowiem uzasadnione podejrzenie, ¿e banderowcy
z UPA zechc¹ wymordowaæ za³ogê samolotu, a sam samolot
zniszczyæ albo przyw³aszczyæ. Dziœ wiemy, ¿e ówczesnym sze-
fem sztabu okrêgu wojskowego „£ysonia” by³ W³odzimierz
Jakubowœkyj - „Bondarenko” - dyplomowany lotnik z pol-
skiej szko³y orl¹t.
Dodaæ nale¿y, ¿e okolice Perepelnik by³y pe³ne jarów
mrocznych, zdradliwych wykrotów, niespodziewanych jam
i pu³apek, w których niejeden œmia³ek ju¿ pob³¹dzi³ i nieŸle
najad³ siê strachu - zw³aszcza ciemn¹, bezgwiezdn¹ noc¹.
Opowiadano, ¿e w tych urwiskach siedliska swoje maj¹ nie
78
Tak bywa³o zawsze i wszêdzie, gdzie dzia³a³a UPA. Podsta-
rza³e „pidsidki” sz³y w milczeniu, milcza³ te¿ las „jak zaklêty”
pe³en druhów… Banderowcy byli ju¿ blisko. Toñko S¹siadek
- „Zamek” przysiêga³, i¿ widzia³ jak niektórzy z nich mieli dy-
mi¹ce skrêty w zêbach albo ssali cygarniczki wyrabiane po
wsiach podolskich masowo z wiœniowego drzewa.
Rozleg³ siê raptowny jazgot palby „rabców”. Najg³oœniej
dudni³y ciê¿kie kulomioty wymontowane z samolotu, terko-
ta³ zawziêcie niemiecki karabin maszynowy, grzmia³y erkae-
my, parska³y automaty. Sta³o siê to, co ³atwo by³o przewi-
dzieæ: wyprostowani dot¹d rzezañcy i kolije zaczêli siê
chwiaæ, krêciæ niby zamotyleczone owce i s³aæ pole pokotem.
Wrzaski nape³ni³y powietrze, okrzyki „hura”, „hura” miesza-
³y siê z jakimœ skowytem i przekleñstwami. Najg³oœniej rycza³
byczym basem pop perepelnicki trzymaj¹c wyci¹gniêty wyso-
ko nad g³ow¹ trójramienny znak - ni to krzy¿, ni to tryzub:
Isuse Synu Bo¿yj, spasaj Twojich rabiw! Smert’ Lacham, ¯y-
dam i Moskalam!
Wczeœniej ów pop na proœbê „szacownych miejscowych
obywateli” wdzia³ szaty liturgiczne i wzorem swoich poprze-
dników z czasów hajdamacczyzny, petlurowszczyzny, a tak¿e
doby najnowszej pokropi³ na s³awu i œwiatoje di³o przyniesio-
ne do œwi¹tyni narzêdzia mordu: no¿e, siekiery, wid³y. Te
w³aœnie „narzêdzia” trzymali dziœ w rêku hajdamacy. Pop zaœ
nieustannie grzmia³ tubalnie: smert’ Lacham, ¯ydam i Mo-
skalam! Matir Bo¿a spasy mene - to by³ ju¿ jêk beznadziejnej
rozpaczy, bo popa w udo ugodzi³a polska kula. Ten sam jêk
powtórzyli inni i po chwili ju¿ ca³e zaœnie¿one pole jêcza³o.
Ten jêk by³ osobliwym has³em do odwrotu. Bez³adna masa
zaczê³a siê cofaæ, czasami chy³kiem, czasami otwarcie ile si³
w nogach rzucaj¹c do ty³u granaty, które wybucha³y nie wy-
rz¹dzaj¹c nikomu ¿adnej szkody. Banderowcy mieli te¿
81
Harcerze niezw³ocznie zaryglowali dojœcia do kotliny,
których zreszt¹ nie by³o wiele, a przede wszystkim ubezpie-
czyli dwa wiêksze w¹wozy krête niby wê¿e od strony Harbu-
zowea i kierunku Manajowa. St¹d przede wszystkim spodzie-
wano siê natarcia upowców. Tutaj na wysuniêtej pozycji
tkwili z „tale¿uwami” druhowie „Stró¿” i „Ciupaga”, obok
„Kos”, „Leszczyna” i najm³odszy „£opieñ” - a nieco z lewa
druh „Buk” z szybkostrzelnym kulomiotem niemieckim…
Warty zmienia³y siê co godzinê, aby siê ogrzaæ przy ogni-
skach roznieconych i zupe³nie ukrytych przed nieprzyjaciel-
skim okiem w wykrotach. Gdy niebo zaró¿owi³o siê nad Tro-
œciañcem i zza widnokrêgu wyjrza³ wyspany dysk s³oñca, od
Perepelnik oderwa³o siê skokiem trzech jeŸdŸców - bande-
rowski patrol. Pêdzili na ³eb, na szyjê w stronê zaryglowane-
go w¹wozu, ale nie dotarli, zatrzymali siê w doœæ przyzwoitej
odleg³oœci od za³ozieckich „rabców”. Tu zaczêli siê krêciæ,
wywijaæ konne m³yñce - wyraŸnie nie wiedzieli, co dalej po-
cz¹æ. Wreszcie zawrócili odprowadzani milczeniem druhów.
Milcza³y tak¿e las i wzgórza rozleg³e w trwo¿nym oczekiwa-
niu na maj¹ce nast¹piæ wypadki…
S³oñce sta³o ju¿ wysoko na niebie, gdy pierwsza „³awa”
UPA ostrzeliwuj¹c siê ruszy³a do natarcia. Upowcy nie posu-
wali siê chy³kiem, skokami, szli wyprostowani strzelaj¹c
z rzadka fantazyjnie „z biodra”, jak kowboje z amerykañ-
skich westernów. Micha³ Wnuk „podlotek”, obserwuj¹c ich
przez polow¹ lornetkê dostrzeg³, i¿ nie wszyscy mieli broñ
paln¹, dlatego palba by³a tak rzadka. To „mrowie luda” by³o
uzbrojone wielorako, w wiêkszoœci w wid³y i siekiery. Jak siê
wkrótce okaza³o, byli to okoliczni ch³opi z wiejskiej bande-
rowskiej „samoobrony” - pomocniczej, paramilitarnej for-
macji UPA, zmobilizowani do jednorazowej akcji, aby po
niej „rozbroiæ siê” i wieœæ ¿ywot „spokojnych pidsidków”.
80
Ten monolog æwika „niezabudka” zapamiêta³a s³owo
w s³owo, bo „W³adek mówi³ to bardzo powa¿nie, jakby ze
smutkiem” - wspomina. Stacha dopiero póŸniej przeczyta³a
opowiadanie Zofii Kossak opisuj¹ce wydarzenie, które mia-
³o miejsce pod Zadwórzem, a które druhowi „Turcie” by³o
od niedawna znane. Opowiadanie to czytano wieczorem
wspólnie przy kaganku w domu Czajkowskich. Czyta³ je Mi-
cha³ Paw³owski - „Len” - orlik mileñski, który robi³ to najle-
piej ze wszystkich zebranych. Ka¿dy jednak pamiêta³ zdanie:
PRZECHODNIU, ID OPOWIEDZ… Po latach ten spar-
tañski napis pojawi³ siê na cmentarzu u stóp Monte Cassino:
Przechodniu powiedz Polsce ¿eœmy polegli wierni w jej s³u¿bie.
Obaj druhowie „Tuc” i „Turta” zmarli z up³ywu krwi i zim-
na - z t¹ ró¿nic¹, ¿e „Tuc” kona³ bardzo d³ugo i odchodzi³
z tego œwiata na wieczn¹ wartê œwiadomie, z wiar¹, ¿e Dobry
Bóg da mu Polskê w Niebiesiech, gdzie bêdzie Seret, Za³oŸ-
ce, Lwów, Tarnopol, Podkamieñ, Krzemieniec.
Znowu nadesz³a mroŸna noc z 30 na 31 grudnia A.D. 1944.
Nad w¹wozem szala³a zamieæ. T³uk³y siê siromachy i skrzy-
pia³y brzozy, jêcza³y ga³êzie leszczyny, jakby o coœ prosi³y.
Zapewne dusze potêpione b³aga³y ¿ywych o pacierz. Wicher
wdziera³ siê nachalnie do w¹skich parowów i rozrzuca³ bru-
talnie ogniska, które natychmiast gas³y. By³a to straszna noc,
noc mrozów i duchów, najgorzej, ¿e nie mo¿na by³o spaæ, na-
wet siê zdrzemn¹æ na krótk¹ chwilê. W tak¹ siarczyst¹ pogo-
dê sen oznacza³ œmieræ…
Wczesnym œwitem znowu zajazgota³y granaty, widocznie
upowcom przyby³o „derkaczy”. Tym razem banderowcy usi-
³owali ugodziæ samolot - co im siê w koñcu uda³o. Bombowiec
zap³on¹³, aby nastêpnie z og³uszaj¹cym hukiem eksplodowaæ.
Nikt jednak ani z za³ogi samolotu, ani z tych, co przyszli j¹
wspieraæ, nie odniós³ szwanku. Mo¿na to by³o uznaæ za cud.
83
w Perepelnikach jeden granatnik, nazywany przez nich „der-
kaczem”, który w pewnym momencie rozpocz¹³ ostrza³ pol-
skich pozycji. Jeden z granatów pad³ blisko druha „Tuca”,
pogruchota³ mu nogi i rozp³ata³ brzuch. „Tuc” jednak ¿y³,
a powiadomiony o nieszczêœciu jego brat „Raby” pad³ ze-
mdlony „jak badyl œciêty kos¹”. Druhnom Toni Góral i Oli
¯arów, które by³y „niezabudkami” (pielêgniarkami), uda³o
siê odci¹gn¹æ rannego z bezpoœredniego pola ostrza³u
i umieœciæ w bezpiecznym, zacisznym miejscu os³oniêtym
przed mroŸnym wichrem przy sêkatej brzozie i na kupie ga-
³êzi smrekowych. Albin „Tuc” na widok „Ziuka” spoconego
od nieustannej gonitwy (pe³ni³ dziœ funkcjê „oficera ³¹czni-
kowego”) wyszepta³ bladymi wargami: - To ju¿ koniec! Jak
znajdê siê w niebie, to bêdê orêdowa³ za wami wszystkimi, za
Polsk¹. Œwiêtemu Piotrowi powiem, ¿e my wszyscy tu na zie-
mi „co nasze Polsce oddamy”.
Od³amki banderowskiego granatu zrani³y te¿ œmiertelnie
W³adka Bucznego - „Turtê”, który by³ w harcerstwie æwi-
kiem. Ten najwyraŸniej umiera³ w „lazarecie” harcerskim
na kêpie szpilek sosnowych pod go³ym niebem podolskim
na rêkach sp³akanej „niezabudki” Stachy Szad³owskiej. -
Pamiêtasz - powtarza³ z wysi³kiem - przysiêgê harcersk¹?
Ja pamiêtam i dzisiaj dopiero uœwiadomi³em sobie: kim je-
steœmy i dla kogo walczymy w tak wielkim osamotnieniu.
Ks. Franciszek mówi³ prawdê, ¿e wszyscy zapadliœmy na
œmierteln¹ chorobê, która zwie siê: Najjaœniejsza Rzeczpo-
spolita Polska. Czym ró¿nimy siê my, druhowie polskich
plutonów operacyjnych Tajnej Organizacji Harcerskiej, od
m³odocianych herosów, którzy ze swoich m³odych cia³ u³o-
¿yli przed laty barykadê i os³onili ni¹ w¹wóz, podobny do
naszego, tylko pod Zadwórzem - lwowskimi Termopilami?
Czym?
82
Na przera¿onych, pijanych kolijów natarli kozacy doñscy
z Podkamienia. Z chrzêstem i œwistem spadaj¹cych w ciosach
szabel, z rykiem dziesi¹tków gardzieli Doñcy przebili na wy-
lot pierwsze, tylne szeregi banderowców i wpadli w sam œro-
dek ludzkiego k³êbowiska. Do akcji te¿ wesz³y s³ynne taczan-
ki - wynalazek prowodyra anarchistów - Nestora Machny.
Taczanka to lekki, lecz silny wóz czteroko³owy zaprzê¿ony
w trójkê koni. Na tym wozie pêdz¹cym z szybkoœci¹ wichru
znajdowa³ siê ciê¿ki karabin maszynowy z diabelnie odwa¿n¹
za³og¹. Taczanka wpad³a brawurowo w ci¿bê upowców i sie-
k³a niemi³osiernie na wszystkie strony k³ad¹c pokotem wszy-
stko, co siê tylko porusza³o. Upowcy zupe³nie pog³upieli,
zmienili kierunek ucieczki w stronê harcerskich pozycji. Po-
wsta³a sytuacja niezwyk³a, polskie kule nie nad¹¿a³y kosiæ
pchaj¹cych siê bez³adnie z ob³êdem strachu w oczach rizu-
nów.
Jakiœ amok, wrêcz szaleñstwo ogarnê³o obie walcz¹ce stro-
ny. Harcerze wrzeszczeli, jakby ich kto ze skóry obdziera³
wykrzykuj¹c nazwy wyr¿niêtych przez UPA najbli¿szych
miejscowoœci: za Bukowinê, za Kamionkê, za Gontowê, za
ca³e Milno, za Bezezowicê, za Ihrowicê, za Ko³odno…
Perepelniki - to totalny i trochê niespodziewany pogrom
banderowców - a w³aœciwie, powtórzmy - niewyszkolonych
ch³opów ukraiñskich, którym zachcia³o siê podrzynaæ gard³a
„polskim szczeniêtom”. Ale nie by³y to ju¿ „szczeniaki” wy-
straszone i nieœmia³e, lecz najprawdziwsze „m³ode lwy, or³y
i soko³y” przywyk³e do walki z okrutnym przeciwnikiem.
Noc¹ i wczesnym rankiem dnia nastêpnego ounowcy ze-
brali z pola walki poleg³ych kompanów i pochowali w pêka-
tym jak cerkiewna wie¿a-bania kurhanie pod wysokim, brzo-
zowym krzy¿em z napisem: Spit’ ch³opci spokijno. Œwia-
szczennik, który b³ogos³awi³ siekierników na peremohu, teraz
85
Zniszczenie samolotu poderwa³o banderowców do nowe-
go natarcia, ale i ono siê za³ama³o, choæ z wielkim trudem,
zosta³o odparte; znowu zaczerni³o siê bia³e przedpole kufaj-
kami, ko¿uchami i baranicami, a ³abêdzi puch pokraœnia³ du-
¿ymi plamami œwie¿ej ludzkiej krwi. W æmie nacieraj¹cej
czerniawy nie by³o ju¿ popa, stchórzy³.
Nie zdo³a³y jeszcze ostygn¹æ rozgrzane do czerwonoœci lu-
fy, gdy oto atamani ponownie rzucili ludzkie mrowie do
szturmu. Pó³kolista nieprzyjacielska æma nie przemieszcza³a
siê ju¿ w pozycji wyprostowanej, tylko pe³z³a w miêkkim œnie-
gu ledwie widoczna i wrzeszcza³a w niebog³osy: „hura”, „hu-
ra na Lachiw!”. Wrzeszcz¹c tak pcha³a siê wprost pod har-
cerskie kule. Podstarzali mo³ojcy pamiêtaj¹cy „italiañski
front” robili wra¿enie kompletnie pijanych. Kule polskich
„m³odych lwów” sypa³y siê rzêsiœcie jak grad w czasie wiosen-
nej burzy, wtedy ca³a masa leg³a nagle, jak na zawo³anie po-
wsta³a, nie bardzo wiedziano: dlaczego? W ka¿dym razie nie
po to aby, wymachuj¹c wid³ami i siekierami pognaæ do przo-
du, lecz co siê wyjaœni³o, aby wykonaæ „w ty³ zwrot” i rozpo-
cz¹æ bez³adn¹, wrêcz paniczn¹ ucieczkê.
Rizuni wybrali wariant najgorszy, zrozumieli to polscy do-
wódcy, choæ i oni nie pojêli od razu wszystkiego, ale wszyscy
czterej: Lincmajer, Topotnicki, Bosakowski i Wnuk wysko-
czyli do przodu z pistoletami w rêku krzycz¹c coœ niezrozu-
mia³ego i strzelali wprost w drgaj¹ce plecy uciekaj¹cych. Za
nimi wyskoczyli ci druhowie, którzy byli najbli¿ej i s³yszeli
s³owa wzywaj¹ce do poœcigu. Okrzyki te bowiem ginê³y w hu-
raganowej palbie, jakby ktoœ garœciami sypa³ groch na bêben.
To w³aœnie ruszy³y z zaskoczenia do ataku polskie plutony
operacyjne ze Zborowa. Nieprzyjaciela zaskoczy³y one
z flanki. W tym w³aœnie tkwi³a tajemnica nag³ej ucieczki ban-
derowskiej czeniawy. Ale nie tylko.
84
W TRANSZEJACH
PANASÓWKI
Panasówka - wieœ na pograniczu podolsko-wo³yñskim, na-
le¿¹ca do gminy i parafii Za³o¿ce. Pod t¹ wsi¹ w 1864 roku
Powstañcy Styczniowi, zdradzeni przez mnichów £awry Po-
czajowskiej, ponieœli klêskê. Druga bitwa pra- i praprawnu-
ków tych powstañców mia³a byæ zwyciêsk¹. Tu w³aœnie 15 li-
stopada A.D. 1944 za³oziecki szczep harcerski Szarych Sze-
regów pod wodz¹ por. Armii Krajowej Mieczys³awa Pytlika -
„Joda” i kapelana AK ks. Franciszka Bajera - „Szymona”
stoczy³ najwiêksz¹ bitwê (a tak¿e najwiêksz¹ w Ma³opolsce
Wschodniej) z kureniem tzw. Ukraiñskiej Powstañczej Ar-
mii (UPA), który z b³ogos³awieñstwem mnichów poczajow-
skich zd¹¿a³ marszem forsownym ku Za³oŸcom, aby je wy-
r¿n¹æ.
87
kropi³ mogi³ê wod¹ i ¿a³osnym g³osem, przy wtórze zawodze-
nia rodzin poleg³ych, odprawi³ panachydê.
Zwyciêzcy wieŸli na saniach cia³a druhów „Tuca” i „Turty”
oraz lotniczego nawigatora. Przed zbrorowsk¹ rogatk¹ wszyst-
kie plutony zaœpiewa³y „Harcerski marsz ¿a³obny”. By³ to tren
zrozumia³y jedynie dla harcerzy i dla nich by³ to „bólu ból”:
…Oddali Polsce swe ¿ycie m³ode,
O w³asnym szczêœciu swój sen wioœniany.
Kul kilka w piersi wziêli w nagrodê,
Trzy ³okcie ziemi i krzy¿ drewniany.
Po dwóch dniach od perepelnickiej bitwy, dzieñ po Nowym
Roku 1945, pad³ych druhów pochowano pod wiekowymi li-
pami na staro¿ytnym cmentarzu Starego Miasta we wspólnej
mogile, pod jednym krzy¿em dêbowym i koœlawym napisem
na nieociosanej desce: PRZECHODNIU, ID PO-
WIEDZ…
(fragment wiêkszej ca³oœci)
86
zañców dobrze uzbrojonych w broñ maszynow¹ i automa-
tyczn¹ oraz zaprawionych w rzeziach, gwa³tach i rabunkach.
Upowski kureñ posuwa³ siê z pó³nocy, zaœ po przeciwnej
stronie Za³oziec, na po³udniu, w lasach bia³og³owskich tkwi³a
rajdowa sotnia UPA atamana Wo³odymyra Jakubowœkiego -
„Bondarenki”. Nie mo¿na by³o wykluczyæ, ¿e istnia³ plan
wziêcia Za³oziec w kleszcze i dokonania zmasowanego sztur-
mu na miasto jednoczeœnie z dwóch stron. Sotnia „Bondaren-
ki” wyr¿nê³a ju¿ polsk¹ wieœ Milno i wspó³dzia³a³a z wojaka-
mi SS-Galizien w masakrowaniu Polaków w Podkamieniu.
W takiej sytuacji zrodzi³ siê zuchwa³y plan dokonania za-
sadzki na wo³yñski kureñ w okopach za Panasówk¹ i pobicia
kurenia na dalekich przedpolach. Realizacjê tego zuchwal-
stwa 7 km od Za³oziec, rozpoczêto od Mszy œw. Odprawi³ j¹
ks. Kazimierz Gajewski w mocno nadwerê¿onym koœciele
farnym, a kazanie wyg³osi³ ks. Bajer. Przed rozpoczêciem na-
bo¿eñstwa kap³an oœwiadczy³, ¿e jest to Msza œw. za Ojczy-
znê, za Polskê. OjczyŸnie mo¿na s³u¿yæ prac¹ i umys³em, ser-
cem i poœwiêceniem - niekiedy a¿ do ostatecznoœci, jak¹ jest
ofiara w³asnego ¿ycia.
By³a to zaledwie aluzja do maj¹cej nast¹piæ walki. Jednak
niejednemu z „orlików” przywo³a³a ona pamiêæ s³ów druha
Kaspra Wojnickiego - „Zawiszy”, jednego ze wspó³twórców
Szarych Szeregów w Dolinie Seretu. Jego s³owa, wypowie-
dziane na konspiracyjnym zebraniu w „gaikach”, odczytywa-
li oni jak nakaz. Czyta³ im wtedy fragment ksi¹¿ki Edmunda
de Aminisa pt. „Serce“. Zapamiêtany fragment „Zawisza“
odniós³ do Polski i Polaków. Postawi³ te¿ swoim „orlikom”
pytanie: dlaczego kocham Polskê? A odpowiedŸ znajdowa³
w³aœnie w s³owach pisarza: „Kocham Polskê, bo moja matka
jest Polk¹, bo krew, która p³ynie w moich ¿y³ach, jest polska,
bo polsk¹ jest ziemia, bo miasto (lub wieœ), gdzie siê urodzi-
89
Miasteczko to by³o typow¹ mieœcin¹ kresow¹, roz³o¿on¹
po obu stronach Seretu w cieniu groŸnej fortalicji „na ba-
gnach”, nigdy przez ¿adnego nieprzyjaciela nie zdobytej.
Przed wojn¹ mieszkali w miasteczku Polacy (w przewa¿a-
j¹cej czêœci) oraz ¯ydzi i Rusini, którzy ju¿ wtedy zaczêli
zwaæ siê Ukraiñcami. Sowieci przetrzebili Polaków, wywo¿¹c
ich na Sybir, przy aktywnym wspó³udziale miejscowych ¯y-
dów i ukraiñskich nacjonalistów. ¯ydów - z kolei - przy ak-
tywnej pomocy ukraiñskich nacjonalistów, wymordowali
Niemcy. W 1944 roku w nadsereteckiej stanicy mieszkali ju¿
tylko Polacy i Ukraiñcy. Ci pierwsi tak¿e w nadmiarze.
Tê „nadwy¿kê” stanowili niedor¿niêci przez UPA ucieki-
nierzy z pobliskich polskich sió³. Oblicza siê ich na 15-25 tys.
zupe³nie bezbronnych. Ochronê dawa³o im Za³oŸce - praw-
dziwe „Orle gniazdo”. W „gnieŸdzie” tym dniem i noc¹ wa-
rowa³y „orliki” - nie „orlêta”. Orlêtami by³y bowiem wy³¹cz-
nie „dzieci Lwowa”.
W³aœnie tych 15-25 tys. wygnañców zamierza³a wyr¿n¹æ
rozbójnicza UPA, która - licz¹c na ³atwoœæ swojego swiatoho
di³a - s¹dzi³a, ¿e nie bêdzie komu ich obroniæ. UPA przecie¿
stworzona by³a w³aœnie do rzezi, mit jej rzekomej walki po-
wsta³ dopiero po wojnie. Upowcy wiedzieli, ¿e doroœli Pola-
cy, przed którymi dot¹d dr¿eli z przera¿enia, przebywali na
froncie. Natomiast pozosta³a garsteczka „podlotków” - tj.
mê¿czyzn „podlatuj¹cych” pod 60-70-tkê, jaki i nieca³a setka
12-17-letnich dzieciaków z Za³oziec, Milna, Reniowa i
Troœciañca Wielkiego zupe³nie siê dla UPA nie liczy³a. Ban-
derowcy nie wziêli jednak pod uwagê „drobia¿d¿ku”, ¿e ci
w¹tli fizycznie „szczeniacy” - jak ich nazywano - byli jednak
silni duchem, jako spadkobiercy „rycerzy kresowych stanic”.
Dobrze funkcjonuj¹cy harcerski zwiad doniós³, ¿e od stro-
ny Wo³ynia sun¹ wielkie si³y UPA - oko³o lub ponad 400 rze-
88
mi sztandarami w rêku, a za
nimi ca³e szeregi rannych,
z wysoko podniesion¹, obwi¹-
zan¹ g³ow¹, z powiewaj¹cymi
pustymi rêkawami u ramion,
wœród t³umów, które zarzuc¹
ich kwieciem, b³ogos³awieñ-
stwem i poca³unkami. Wtedy
to zrozumiesz, synu, mi³oœæ
Ojczyzny, wtedy to s³owo Oj-
czyzna zrozumiesz. Ojczyzna
bowiem, synu, jest rzecz¹ tak
wielk¹, tak œwiêt¹, ¿e gdybym
kiedy ujrza³ ciê wracaj¹cego
zdrowo z boju, w którym ona
walczy³a, ciebie, któryœ jest
krew z krwi i koœæ z koœci mo-
ich, a wiedzia³, ¿eœ ocala³, boœ siê kry³ przed œmierci¹, ja, oj-
ciec twój, który ciê witam okrzykiem radoœci, gdy wracasz ze
szko³y, przyj¹³bym ciê krzykiem rozpaczy i nie móg³bym ko-
chaæ ju¿ ciebie, i umar³bym z tej rany w mym sercu - Ojciec”.
Mimo œcis³ej - zdawa³oby siê - tajemnicy, w powietrzu wi-
sia³a atmosfera jakiegoœ nerwowego podniecenia, jakiejœ
„podskórnej” trwogi. Matka „Ziuka” d³ugo grzeba³a w skrzy-
ni, wreszcie znalaz³a to, czego szuka³a. Postawi³a harcerzowi
krzy¿yk na czole, inny krzy¿yk zawiesi³a mu na szyi. By³a to
„rodzinna relikwia” - czarny krzy¿ na konopnym sznurku,
który pradziad Jêdrzej - ¿o³nierz potrzeby narodowej - nosi³
podczas Powstania Styczniowego i z którym po jego upadku
powróci³ do ówczesnej austriackiej Galicji. Inne matki wie-
sza³y swoim synom szkaplerze i ró¿añce. Z tymi symbolami
wiary druhowie czuli siê bezpieczniej, pewniej. One te¿ „wy-
91
³em, bo jêzyk, jakim mówiê, ksi¹¿ki, z których siê uczê, brat
mój, moja siostra, moi towarzysze, ca³y ten wielki naród,
wœród którego ¿yjê, ca³a ta piêkna przyroda, jaka mnie ota-
cza, wszystko, co widzê, co kocham, czego siê uczê, co wiel-
kie - jest polskie! Ale ty synu, nie mo¿esz nawet znaæ ca³ej
g³êbi takiego kochania… Poznasz j¹, w jakimœ wielkim i da-
lekim mieœcie po tym utêsknieniu, które wskroœ œwietnego
t³umu popchnie ciê do ubogiego, nieznanego robotnika, dla-
tego tylko, ¿e - przechodz¹c - w twoim rodzinnym jêzyku
przemówi. Poznasz j¹ w tym mêskim œwiêtym oburzeniu,
które ci krew do g³owy popêdzi, kiedy us³yszysz cudzoziemca
naœmiewaj¹cego siê z twojego kraju… Uczujesz j¹, tê mi³oœæ,
jako bosk¹ radoœæ, gdy ujrzysz wracaj¹ce do miasta legiony
mê¿czyzn, obszarpane, znu¿one, przerzedzone, g³odne, ale
wspania³e, z tym blaskiem triumfu w oczach, z tymi podarty-
90
Dla przeciwników UPA jest
organizacj¹ kolaborantów.
¯o³nierze UPA domagaj¹ siê, by pañstwo ukraiñskie uzna³o,
i¿ prowadzili walkê narodowowyzwoleñcz¹ o niepodleg³¹
Ukrainê.
ców druh W³adys³aw GaŸdzicki - „Puchacz“ w trakcie wyko-
nywania zadania wywiadowczego. Zna³ on dobrze okolicê,
w³ada³ bezb³êdnie jêzykiem ukraiñskim i przekonywaj¹co
odmawia³ pacierz. Oprawcy rozebrali „Puchacza” do naga
i znaleŸli szkaplerz - znak polskoœci, a wtedy bez wahania ska-
zali dzieciaka na œmieræ. Owinêli go szczelnie kolczastym dru-
tem, niby snop s³omy i tak zdrutowanego rzucili nago na roz-
mok³¹ ziemiê, przesi¹kniêt¹ pomyjami i gnojówk¹. Toczono
go jak k³odê drzewa po tej cuchn¹cej mazi, kopi¹c przy tym
niemiosiernie. Kolce drutu wbija³y siê w cia³o ofiary, jak kol-
ce korony cierniowej w g³owê i twarz Chrystusa. „Puchacz”,
jak to póŸniej zeznali œwiadkowie, odmawia³ g³oœno „Pod
Twoj¹ obronê uciekamy siê, œwiêta Bo¿a Rodzicielko…”.
Droga banderowskiej hañby, znaczona obficie krwi¹ polskie-
go ch³opca, wiod³a a¿ do g³êbokiego rowu, który by³ „okopi-
skiem”, czyli miejscem wyrzucania przez mieszkañców wioski
wszelkiej padliny, œcierwa zdech³ych kotów i psów. Tu miej-
scowa czerniawa, asystuj¹ca zbirom z UPA, zat³uk³a druha
„Puchacza” ko³kami wyrwanymi z p³otu. Przed œmierci¹ har-
cerz zdo³a³ jeszcze splun¹æ w twarz swoim oprawcom i zawo-
³aæ: „Jeszcze Polska nie zginê³a!”. Wtedy roz³upano mu cza-
szkê. Gdy odnaleziono tê krwaw¹ miazgê, w³aœnie wiejskie
koty do¿era³y wyciekaj¹cy z czerepu mózg, one te¿ wyliza³y
krew z twarzy „Puchacza”, tak ¿e by³a zupe³nie czysta.
W Panasówce, do której „orliki” wkroczy³y póŸn¹ noc¹,
równie¿ rozegra³a siê „typowa” w owych strasznych czasach
tragedia. Znajdowa³a siê tu krucha samoobrona, bez trudu
zmia¿d¿ona przez UPA. Pojmany dowódca tej samoobrony -
„Szklanny”, przez trzy dni z przestrzelonymi kolanami kona³
w mêczarniach piekielnych. „Szklannego” upowcy przydru-
towali do s³upa telefonicznego, a jego okrwawione nogi owi-
nêli „warkoczem”, uplecionym ze s³omy, po czym oblali
93
cisza³y” strach i podniecenie, uspokaja³y g³oœne bicie serca,
towarzysz¹ce ka¿dej „akcji”, zwi¹zanej ze œmiertelnym nie-
bezpieczeñstwem.
Pod Panasówk¹ - miejscem chwa³y harcerstwa polskiego -
mia³ siê znaleŸæ kwiat tego harcerstwa z Doliny Seretu. Najwiê-
cej by³o za³ozieckich „rabców”, wspartych mileñskimi „orlika-
mi”, reniowskimi „sokolêtami”, troœcianieckimi „krogulcami”.
Harcerskie Plutony Operacyjne ruszy³y pod Panasówkê jeszcze
tego samego dnia wieczorem, po nabo¿eñstwie. Pada³ deszcz
ze œniegiem, wia³ przenikliwy wiatr - tak jak w pamiêtn¹ noc
napadu kurenia UPA na Milno 11 listopada 1944 roku.
W Zagórzu napotkali Mieczys³awa Deca - „Dziryta”, który
by³ dowódc¹ zwiadu, wys³anego kilka godzin wczeœniej.
Natomiast dzieñ wczeœniej rozegra³ siê w Zagórzu dramat -
zreszt¹ nie pierwszy i nie ostatni. Tu, w przeddzieñ wymarszu
„orlików” pod Panasówkê, zosta³ pojmany przez banderow-
92
Rozbrajanie banderowców przez polskich ¿o³nierzy w
Bieszczadach.
sunêli z wolna przed siebie, kieruj¹c siê w stronê zabudowañ
Panasówki. Kureñ rizunów szed³ bez ¿adnego ubezpieczenia.
Ataman „Dunaj”, który dowodzi³ ca³oœci¹ rzezañców, okaza³
siê kompletnym wojskowym ignorantem. Wiód³ swoich mo-
³ojców na œmieræ „jak na wesele”. Sylwetki upowców wyraŸnie
odcina³y siê czerni¹ na œnie¿nym polu. W nocy bowiem spad³
œnieg i to doœæ obfity. Druhowie obserwowali ich ruchy
z przejmuj¹cym ch³odem pod czaszk¹. Tak w³aœnie wygl¹da³y
„psy wojny”, mo¿na by³o im siê przyjrzeæ z bliska. Ch³opy ró¿-
ne - od olbrzymów o gêbach puco³owatych do cherlaków
o gêbach szczurzych. Wszystkim jednak bardziej ci¹¿y³a na
rêkach polska krew ni¿ owo z³owieszcze ¿elastwo, którym by-
li poobwieszani. Ka¿dy z druhów inaczej postrzega³ id¹cego
wprost na siebie nieprzyjaciela, którego nie widok, lecz sama
nazwa powodowa³a parali¿. Nie mo¿na by³o oczekiwaæ od
upowców ¿adnego zmi³owania, ¿adnej litoœci. Ci ludzie mieli
w swej naturze okrucieñstwo. Swoje ofiary zabijali „zwyczaj-
nie” tylko gdy goni³ ich czas albo istnia³o jakieœ powa¿ne za-
gro¿enie. Natomiast kiedy by³o inaczej, ochoczo pastwili siê
nad swoimi ofiarami, traktuj¹c znêcanie siê jako widowisko
publiczne. A. Korman, po wieloletnich badaniach, opisa³ po-
nad 140 „metod” mordowania Polaków przez banderowców.
Teraz ci budz¹cy zgrozê okrutnicy byli blisko, na odleg³oœæ
strza³u, który mia³ niejednemu przeci¹æ niæ haniebnego, bez-
nadziejnego ¿ywota. W okopach tkwi³y ukryte ich potencjal-
ne ofiary, ale tak¿e mœciciele, harcerze wychowani na wzor-
cach Skrzetuskiego, Kmicica, Wo³odyjowskiego, a zatem
w kulcie honoru, odwagi i wielkiej prawoœci. Chocia¿ hajda-
mackie rzezie tward¹ skorup¹ opancerzy³y im serca, nie
zdo³a³y ostudziæ ¿aru mi³oœci Ojczyzny: „wszystko, co nasze,
Polsce oddamy”. Tu, pod Panasówk¹, mieli oddaæ Polsce
swoj¹ krew, a nawet ¿ycie.
95
„warkocz” naft¹ i podpalili. P³on¹cy cz³owiek rozdzieraj¹-
cym g³osem b³aga³ Niebo o œmieræ i przeklina³ swoich opraw-
ców „do dziesi¹tego pokolenia”. Zaœ oprawcy, satysfakcjo-
nuj¹c piek³o, pij¹c samogon naigrawali siê z cierpi¹cego, jak
ongiœ, przed wiekami, oprawcy naigrawali siê na Golgocie
z cierpieñ Chrystusa. A przecie¿ byli to chrzeœcijanie, greko-
katolicy lub prawos³awni, którzy co rano odmawiali wspóln¹
modlitwê i œpiewali: Bo¿e We³ykyj, Bo¿e jedynyj…
Za³ozieckie harcerskie plutony operacyjne obsadzi³y tran-
szeje, bêd¹ce najbli¿ej wioski i stanowi¹ce jej przedpole. Na
prawo, nieco w dole, znajdowa³ sie drugi okop, stanowi¹c jak-
by ich prawe ramiê. Oba tworzy³y ogromny k¹t rozwarty. Por.
„Jod” poumieszcza³ za³ozieckich druhów plutonami - wed³ug
kolejnoœci - od strony lewej do prawej. Pluton pierwszy, do-
wodzony przez podoficera AK - J. Lincmajera, znajdowa³ siê
na najdalej wysuniêtej flance. Œrodkow¹ czêœæ obsadzi³y
„Pszczo³y II” pod dowództwem podoficera AK - S. Bosakow-
skiego. Na prawym skrzydle usadowi³ siê pluton trzeci, maj¹-
cy w zasiêgu wzroku mileñskich „orlików”. Plutonem dowo-
dzi³ druh „Raby”, „Sokole Oko” - Urbanko Czajkowski. Œro-
dek okopu, pod dowództwem Mietka Deca - „Dziryta”, zaj-
mowa³ pluton czwarty. Ca³oœci¹ prawego skrzyd³a dowodzi³
Tadeusz Topornicki i on osobiœcie obs³ugiwa³ erkaem nie-
miecki, umieszczony na pozycji najbardziej wysuniêtej w g³¹b
pola, które ju¿ wkrótce mia³o siê staæ polem walki.
Reniów, dowodzony przez Toñka Horisznego - „Zrywacza”
i Franka £akomskiego - „Krzaka”, stanowi³ odwód i by³ w bez-
poœredniej dyspozycji por. „Joda”. W odwodzie znajdowali siê
tak¿e czêœciowo harcerze za³ozieccy pod dowództwem Jêdrze-
ja Dubrawskiego, doœwiadczonego frontowca-halerczyka.
O œwicie 15 listopada na horyzoncie zamajaczy³y pierwsze
sylwetki upowców, którzy trzema kolumnami, doœæ beztrosko
94
chu stanowili doskona³y cel dla harcerzy. G³os atamana gin¹³
wœród wystrza³ów i jêków rannych, które na polu walki
uchodz¹ za nieprzyjemne i w najwy¿szym stopniu deprymu-
j¹ce. Wymachuj¹cy naganem wata¿ka zdawa³ siê to rozu-
mieæ, bo nagle w gniewie zacz¹³ strzelaæ w kierunku jêcz¹-
cych i najg³oœniej wo³aj¹cych o pomoc rizunów. Do Za³oziec
dochodzi³y s³uchy, ¿e bojówki ¿andarmerii polowej UPA do-
bijaj¹ rannych upowców w sytuacji bez wyjœcia, ¿eby nie do-
stali siê oni do niewoli, ale nie zawsze tym s³uchom wierzo-
no. Teraz druhowie ogl¹dali zbrodniê, dokonywan¹ na upo-
wcach przez swoich komandyrów, na w³asne oczy. Jeden
z nich nie wytrzyma³, a by³ to, jak siê wydaje, „Godziêba”,
i poci¹gn¹³ za spust mauzera, a zuchwa³y ataman wywin¹³
w powietrzu koz³a, pad³ na wznak i znieruchomia³. PóŸniej
okaza³o siê, ¿e by³ to komandyr sotni „Mecz”.
Komendê przej¹³ po nim „Soki³”, ale te¿ po chwili leg³
martwy. Ten sam los spotka³ trzeciego atamana „Dunaja”.
Po stracie trzech komandyrów sotnie dos³ownie posz³y
w rozsypkê. Zostawiwszy niedobitych rannych na pastwê lo-
su i ³askê zwyciêzców, jak na komendê rizuni powstali i chy³-
kiem umykali z pola ostrza³u w stronê pobliskiego lasu, le-
¿¹cego za niewielkim wzgórzem. Teraz zagra³y ze zdwojon¹
moc¹ wszystkie kulomioty „jastrzêbi¹t” i „orlików” i na-
prawdê „trup pada³ gêsto”. Mietek Dec wspomina: Matir
Bo¿a spasy - jêcza³ w beznadziejnej rozpaczy upowiec czuj¹-
cy nadchodz¹cy koniec swojego pod³ego ¿ycia. Zawtórowa³
mu drugi, trzeci, dziesi¹ty. Zdawa³o siê, ¿e ca³y œwiat jêczy…
Któryœ nie wytrzyma³ napiêcia i hukn¹³ rozdzieraj¹cym g³o-
sem, od którego ziemia zadr¿a³a, jak po wybuchu granatu:
ch³opci spasajteœ! I ca³a ta zdziesi¹tkowana, ale ¿ywa jeszcze
i drgaj¹ca, masa ruszy³a do bez³adnej ucieczki, zrzucaj¹c po
drodze baranice i ko¿uchy, aby l¿ej by³o umykaæ.
97
Upowcy szli „na luzie”, ale doœæ cicho. Byli blisko, na od-
leg³oœæ strza³u z automatu, kiedy pad³a komenda: „ognia!”.
Powietrzem targn¹³ zbiorowy grzmot, a upowców przywita³
gor¹cy ogieñ „od czo³a” za³ozieckich „rabców” i troœcianiec-
kich „krogulców”. Szeregi upowców w mig siê rozsypa³y jak
paciorki z rozerwanego sznura, zaroi³y siê jak podra¿nione
mrowisko. To mrowie pad³o plackiem na bia³y œnieg i tak
tkwi³o w bezruchu, sparali¿owane strachem i zaskoczone.
Jednak kiedy rzezañcy, po pierwszym szoku, nieco och³o-
nêli, niektórzy z nich zaczêli siê czo³gaæ w poprzek, aby ob-
j¹æ jak najszersz¹ przestrzeñ. Ich sylwetki czerni³y siê teraz
jeszcze wyraŸniej na bia³ym œniegu, bo s³oñce zd¹¿y³o siê ju¿
ukazaæ na niebosk³onie…
Na znak czerwonej rakiety upowcy ruszyli do przodu z du-
¿ym impetem i przyt³umionym okrzykiem - na skutek zatka-
nych no¿ami ust. Wrzask, choæ g³uchy, by³ jakiœ jadowity,
przenikliwy, parali¿uj¹cy. Banderowcy gnali trochê bez³a-
dnie, byle szybciej i wprost pod harcerskie kule. Sta³o siê coœ
niebywa³ego: ci „odwa¿ni” mo³ojcy, z których ka¿dy prze-
wy¿sza³ si³¹ fizyczn¹ co najmniej dwóch „orlików“, nagle - je-
¿eli nie padli „na polu chwa³y” i nie pogr¹¿yli siê „w mroku
œmierci” lub nie zostali ranni - zalegli pokotem, nie maj¹c
odwagi podnieœæ g³owy. Le¿¹c „plackiem” wci¹¿ wrzeszczeli:
„hura”, „hura” i z³orzeczyli Lachom, ¯ydom i Moskalom.
Powsta³a sytuacja wrêcz biblijna, gdzie wyrostek - inteligent-
ny Dawid powali³ olbrzyma Goliata, którego ca³a inteligen-
cja mieœci³a siê w piêœci.
Jakiœ zgiety w pó³ ataman (a by³ to „Mecz”) wymachiwa³
naganem, krzycza³ i bi³ po ³bach swoich rzezaczy, zmuszaj¹c
ich do szturmu, na który nie mieli ochoty. Ci znów, zamiast
powstaæ i skokami szturmowaæ pozycje „leckich szczeni¹t”,
usi³owali pe³zaæ i krzyczeæ: „hura”, „hura”. W swoim bezru-
96
naja) z przera¿aj¹cymi (?) si³ami wroga”. Autor opracowania,
maj¹cego charakter Ÿród³owy, nie wspomina o jakiego wroga
chodzi. Widocznie nie chcia³ k³amaæ, a prawdy unika³ z pro-
stego sromu.
Swój prawdziwy
chrzest bojowy za-
³ozieckie „orliki”
przesz³y szczêœli-
wie - „sk¹pani
w ogniu”, straciw-
szy jednak trzech
druhów. Okazali
siê godnymi syna-
mi swoich ojców
i prawnukami „ry-
cerzy kresowych
stanic”. Ich czyn
wszed³ do tradycji
h a r c e r s k i e j
i chlubnych kart
ich kresowej hi-
storii i legendy.
99
Teraz widaæ by³o „jak na d³oni”, jakimi to „herojami” by-
li rzezacze „armii nieœmiertelnej” - zupe³nie bezradni
w obliczu stanowczego nieprzyjaciela. Byæ mo¿e gyby wie-
dzieli, ¿e maj¹ przed sob¹ go³ow¹sów i „szczeniaków”, mie-
liby wiêcej odwagi i chêci do walki. Udowodnili niezaprze-
czalnie, ¿e wojakami s¹ ¿adnymi, ale za to „wybornymi”
rzeŸnikami, nie maj¹cymi konkurentów pod ¿adn¹ szeroko-
œci¹ geograficzn¹.
Ucieczka upowców by³a sromotna, haniebna i po raz set-
ny dowiod³a, ¿e UPA to zwyczajna banda rzezimieszków.
Banderowcy uciekali i uciekali - i to przed kim? Nie przed
mê¿ami zbrojnymi Armii Krajowej, których zreszt¹ rizuni
unikali „jak diabe³ œwiêconej wody”, lecz przed dzieciaka-
mi, polskimi harcerzami z Doliny Seretu. Jaka si³a tkwi³a
w w¹t³ych ramionach tych wnuków i prawnuków „rycerzy
kresowych stanic” i co tê si³ê tworzy³o? OdpowiedŸ jest tyl-
ko jedna: t¹ si³¹ by³a mi³oœæ do Ojczyzny polskiej, mi³oœæ do
stron rodzinnych oraz chêæ obrony Polaków i polskiego
Podola przed nadci¹gaj¹cym nowym okupantem bande-
rowskim. Pokonani ¿o³nierze prawdziwej armii powinni
³ykaæ wstyd, ale banderowcy wstydu nie mieli. Nie byli prze-
cie¿ armi¹, lecz dzicz¹, nieskrêpowan¹ ¿adnymi zasadami
ludzkimi, maj¹c¹ tylko jeden cel - zanurzyæ rêce w polskiej
gor¹cej krwi i ogrzaæ brudne cielska w p³omieniach pal¹-
cych siê polskich sió³.
Klêska banderowskiego kurenia by³a totalna. Po kilkudzie-
siêciu latach mo¿na by³o o niej przeczytaæ w 11. tomie Litopy-
su UPA (Toronto 1985) w opracowaniu pt. 60 bezimiennych
powstañców. „We wsi Panasówka - czytamy tam - oraz Za-
górze pochowano 60 bezimiennych powstañców, którzy pole-
gli w walce (stoczonej) we wsi Panasówka 15.11.1944 r. By³ to
s³awny bój oddzia³ów UPA Wo³yñ (sotnie Mecza, Soki³a i Du-
98
Pomnik przywódcy UPA Stepana
Bandery w Stryju.
któr¹ zamieszkuje ok. 80 tys. osób ukraiñskiej mniejszoœci
narodowej. Nie pó³ miliona, jak k³amliwie g³osi W³odzi-
mierz Mokry, nie 300-400 tys., jak mu sekunduj¹ Bohdan
Osadczuk, Miros³aw Czech i jeszcze kilku innych, ale tylko
80 tys. Potwierdza to wiarygodne Ÿród³o watykañskie opra-
cowane w oparciu o statystykê koœcieln¹ sporz¹dzon¹ przez
poszczególnych ukraiñskich duszpasterzy. [Patrz: Dmytro
B³a¿ejowœkyj, Szematyzm Ukrajinœkoji Kato³yækoji Cerkwy
(1884-1988), Rzym 1988]. Dodaæ nale¿y, ¿e 80% agentów
KGB w Polsce rekrutowa³o siê spoœród nacjonalistów ukra-
iñskich stale mieszkaj¹cych w Polsce. Potwierdzi³ to p³k
KGB W. Timoszewski na ³amach „Argumentów i Faktów”
oraz p³k KGB A. Po³uzin z „Izwiestii”. Nie zaprzeczy³ temu
tak¿e p³k J. Marczuk, odpowiedzialny za wywiad wojskowy
Ukrainy. Wiêcej: Marczuk oœwiadczy³, ¿e tych parê agentów
niepodleg³a Ukraina bierze na „swój ¿o³d”. („Ratusza” 16
I 1992). Nale¿y domniemywaæ, ¿e wiele antypolskich inicja-
tyw zrodzi³o siê z inspiracji OUN oraz ukraiñskiego wywia-
du wojskowego, który ju¿ zdo³a³ wzi¹æ na „swój ¿o³d” agen-
tów KGB.
Decyzja senacka, która zbulwersowa³a Polaków, nie usaty-
sfakcjonowa³a jednak ukraiñskich nacjonalistów. Najpierw
zabra³ g³os Bohdan Osadczuk - „postaæ odra¿aj¹ca” i zoolo-
gicznie antypolska - na kartach paryskiej „Kultury” (nr
9/1990), a rok póŸniej w „Krytyce” (nr 36/1991).
W miêdzyczasie nacjonaliœci „odkryli” i sobie „przyw³a-
szczyli” obóz w Jaworznie. Po prostu orzekli jednostronnie,
¿e by³ to obóz za³o¿ony wy³¹cznie dla ludnoœci ukraiñskiej
„podejrzanej o wspó³pracê z OUN-UPA” - co, rzecz jasna,
mija siê z prawd¹ w takim samym stopniu, jak g³oszona przez
nich wieœæ, ¿e nie Polacy, lecz „ludzie Bandery” zdobyli
Monte Cassino. (Patrz „Ukrajinœke Echo” 26 III 1986).
101
AKCJA „WIS£A”
- PRAWDA I FIKCJE
Œwiat w dobie ostatniej wojny wiele wiedzia³ o zbrodniach
tzw. UPA (Ukraiñskiej Powstañczej Armii), których ofiar¹
pad³o pó³ miliona polskiej ludnoœci cywilnej. Od tamtego
czasu sporo wody up³ynê³o w Dniestrze i Zbruczu, „zimna
wojna” i zmagania ze œwiatowym komunizmem zatar³y
w ludzkiej pamiêci krwawe dramaty rozegrane na rubie¿ach
Rzeczpospolitej. Wyros³o nowe pokolenie, które o UPA nie
wie prawie nic. Na tej niewiedzy postanowili za¿erowaæ
ukraiñscy nacjonaliœci - i to dziêki nim owo pokolenie dowie-
dzia³o siê o czymœ zupe³nie innym, ¿e istnia³a „bohaterska”
UPA walcz¹ca z komun¹ i wys³uguj¹cymi siê jej Polakami,
którzy nadto dokonali na spokojnych Ukraiñcach „zbrodni”.
Ta „zbrodnia” uzyska³a kryptonim „Wis³a”. Potêpi³ j¹ senat
RP w sierpniu 1990 roku - nie wspominaj¹c ani s³owem
o UPA, która totalnie niszczy³a ¿ywio³ polski i ¿ydowski oraz
wszystko, co by³o polskie i ¿ydowskie. Nacjonaliœci ukraiñscy,
zrzeszeni w OUN (Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów)
na inicjatywê swojego szalbierstwa przeznaczyli ok. 20 tys.
dolarów, a na jego rozpropagowanie w œwiecie, w ró¿nych jê-
zykach, kilkaset tys. dolarów.
Gdy to siê ju¿ spe³ni³o, Polacy kresowi stanowi¹cy jedn¹
trzeci¹ ludnoœci III Rzeczpospolitej, os³upieli, os³upia³ tak-
¿e Sejm zaskoczony decyzj¹ Senatu. Sejm, mimo nacisków
ukraiñsko-nacjonalistycznego lobby, nie zdj¹³ odium ludo-
bójstwa z sumieñ ukraiñskich faszystów i nie odwróci³ uwa-
gi œwiata od zbrodni UPA. Wywo³a³o to nieukrywan¹ wœcie-
k³oœæ œrodowisk ukraiñskich nacjonalistów - tak¿e w Polsce,
100
Che³msk¹ i Podlask¹) nazwa³a „zrabowan¹ ukraiñsk¹ zie-
mi¹”. (Patrz: „Swoboda”, Tarnopol, 15 VIII 1992).
Nacjonaliœci ukraiñscy mieszkaj¹cy w Polsce byliby bardzo
zadowoleni, ¿eby tylko oni mogli przemawiaæ w sprawach
UPA i narzucaæ Polakom swój punkt widzenia - oczywiœcie
zupe³nie omijaj¹c ludobójcz¹ naturê tej antypartyzanckiej
formacji. Tym nale¿y t³umaczyæ s³owa M. Czecha, które nie
wiadomo nawet jak nazwaæ: arogancj¹, bezczelnoœci¹ czy
ograniczeniem? „Po rezolucji Senatu - mówi on - Towarzy-
stwo Mi³oœników Lwowa wyst¹pi³o z listem otwartym do
spo³eczeñstwa, pisz¹c o pó³ milionie polskich… zamordo-
wanych przez nacjonalistów ukraiñskich spod znaku UPA.
Pojawia siê w nim równie¿ kategoria ludobójstwa. Oczywi-
œcie bzdury.” („Krytyka” nr 36/1991). Czy mo¿na sobie wyo-
braziæ wiêkszy cynizm, wiêksz¹ obrazê Polaków i spoliczko-
wanie cieni ofiar upowskiego ludobójstwa? Pierwszym pod-
stawowym prawem cz³owieka jest prawo do ¿ycia. I ¿adne
„prawo” „chrzeœcijañskiej” OUN nie mo¿e zezwalaæ na za-
bicie cz³owieka. Tymczasem M. Czech uwa¿a, ¿e mordy do-
konane na Polakach to dla ukraiñskich faszystów „bzdura”.
Tak dalece „bzdurna sprawa”, ¿e nie jest godna wzmianki
prasy pañstwowej, zatem zamieszczenie o mordach wieœci
na ³amach „Rzeczpospolitej”, uznaæ nale¿y za wiêksz¹ zbro-
dniê, ni¿ wymordowanie 500 tys. Polaków. M. Czech nie pa-
miêta, ¿e mieszka w wolnej, demokratycznej Polsce i ¿e
„Rzeczpospolita” broni polskiej racji, a nie „prawdy” OUN!
Wed³ug ukraiñskich nacjonalistów nale¿a³oby wprowadziæ
zakaz publikowania rzeczy, które mówi¹ o nich prawdê i bez
zastrze¿eñ przyj¹æ ich wyk³adniê. Polaków, którzy doznali
krzywd od OUN-UPA zamkn¹æ w domu wariatów, a mo¿e
w obozie jaworznickim. Tylko ¿e tych jest wiêkszoœæ przyt³a-
czaj¹ca naszego narodu; tak¿e wiêkszoœæ Ukraiñców mie-
103
W paŸdzierniku 1992 roku Zwi¹zek Ukraiñców w Polsce
zorganizowa³ uroczystoœci ¿a³obne w b. obozie jawornickim
z udzia³em bp. Jana Martyniaka. Arcypasterz grekokatolicki
w wyg³oszonej tam homilii podkreœli³ „modlitewny charakter
zgromadzenia, wykluczaj¹cy politykê”. („Gwarek”, Jaworz-
no 1-15 X 1992). To, rzecz jasna, bluff - albowiem w³aœnie
tam u³o¿ono bezczelne wrêcz ¿¹danie, ¿eby wszystkich,
którzy brali udzia³ w akcji „Wis³a”, uznaæ za zbrodniarzy wo-
jennych, a sam¹ „akcjê” za ludobójcz¹. Ma siê rozumieæ, ¿e
w Jaworznie tak¿e u¿yto s³owa-wytrychu - „dekomunizacja”.
Petycjê skierowano do Prezydenta RP, Sejmu i Senatu.
Treœæ ¿¹dania rozkolportowano w kraju i za granic¹ - i to
pod jego wp³ywem, obraduj¹cy w Kijowie na pocz¹tku gru-
dnia 1992 roku Ludowy Ruch Ukrainy, zdominowany przez
galicyjskich nacjonalistów ukraiñskich, zwróci³ siê do prezy-
denta L. Krawczuka i Rady Najwy¿szej Ukrainy z ¿¹daniem,
aby za¿¹dano od prezydenta Wa³êsy i Sejmu RP „uznania
operacji «Wis³a» z 1947 r. za akcjê przestêpcz¹ ze wszystkimi
moralnymi i prawnymi nastêpstwami, jakie z tego wyp³ywa-
j¹”. Przy okazji wymyœlono dwie bzdury, ¿e w RP mieszkaj¹
„setki tysiêcy Ukraiñców” i ¿e ci Ukraiñcy „do tej pory pozo-
staj¹ represjonowanym i jedynym, jak na razie, nie zrehabili-
towanym narodem”. Chodzi, oczywiœcie, nie o naród - bo ten
rehabilitacji nie potrzebuje - lecz o OUN-UPA, któr¹ nacjo-
naliœci uto¿samiaj¹ z narodem. ¯¹danie to uznaæ nale¿y za
polityczny skandal! Jednak skandalem nie by³o, by³ nato-
miast skandaliczny wywiad udzielony gazecie „Ho³os” przez
Krzysztofa Skubiszewskiego, w którym polski minister nie
odrzuci³ ukraiñskich ¿¹dañ zadoœæuczynienia akcji „Wis³a”
i ani jednym s³owem nie wspomnia³ o zbrodniach OUN-
UPA. To zadowoli³o ukraiñsk¹ prasê nacjonalistyczn¹, która
tzw. „zachodnie kresy Zachodniej Ukrainy” (czyli Ziemie
102
wszystko to mo¿e byæ realizowane w warunkach stabilizacji,
do której ludnoœæ ukraiñska zamierza w³¹czyæ siê czynnie.
Tak wygl¹da teoria, a praktyka by³a zupe³nie inna. Nie by-
³o przyk³adów zwalczania UPA, przeciwnie - deklaruj¹ce lo-
jalnoœæ grupy sta³y siê oparciem dla UPA - karmi¹c j¹ i daj¹c
schronienie. Jednoczeœnie pomaga³y UPA paliæ opuszczone
domostwa i ca³e wsie, aby uniemo¿liwiæ zasiedlenie ich przez
Polaków wygnanych przez UPA i NKWD z terenów przy³¹-
czonych do ZSRR. „By³o to wiêc - zauwa¿aj¹ autorzy Drogi
donik¹d - W. Szota i A. Szczeœniak - kontynuowanie przez
OUN-UPA taktyki »spalonej ziemi«”.
Wreszcie odkrycie najwa¿niejsze i bardzo niebezpieczne
dla ca³oœci Rzeczpospolitej. Chodzi o zainspirowany przez
OUN „list ludnoœci ukraiñskiej” do Józefa Stalina, a w nim
gor¹ca proœba, ¿eby „ojciec narodów” zechcia³ ³askawie
przy³¹czyæ do USRR „Ukrainê Zacurzoñsk¹” jako „ukraiñ-
skie terytorium etnograficzne” - a¿ po Nowy Targ. Petycja
ta, za poœrednictwem ambasady ZSRR w Warszawie, dotar-
³a do r¹k Aleksandra Kornijczuka, ówczesnego ministra
spraw zagranicznych USRR oraz mê¿a Wandy Wasilew-
skiej. Wasilewska, byæ mo¿e w tajemnicy przed mê¿em, po-
wiadomi³a o tym w³adze polskie wskazuj¹c na wyj¹tkowe
niebezpieczeñstwo takiego pisarstwa. Stalin bowiem w ka¿-
dej chwili móg³ podj¹æ niekorzystn¹ dla Polaków decyzjê
zgodn¹ z „wol¹ narodu”, jak to ju¿ uczyni³ wówczas, gdy zra-
bowa³ im Wo³yñ i Ma³opolskê Wschodni¹. Stalin jednak
odrzuci³ proœbê „zach³annych polskich Rusnaków” oœwiad-
czaj¹c, ¿e „jest nieobyczajnie” zabieraæ komuœ ponad po³o-
wê terytorium. Niebezpieczny precedens jednak pozosta³
nie mówi¹c ju¿ o tym, ¿e by³a to ze strony „polskich Rusna-
ków” zdrada równaj¹ca siê zbrodni. Ten fakt bardzo Rusna-
kom zaszkodzi³.
105
szkaj¹cych w RP oraz na Ukrainie z ludobójcami spod czer-
wono-czarnego sztandaru nie pragnê³a mieæ cokolwiek
wspólnego.
Powiedzmy wprost: nigdy, przenigdy nie by³oby akcji „Wi-
s³a”, gdyby nie dzia³alnoœæ UPA na tzw. Zacurzonii, której
celem by³o, jak g³osi³ rozkaz dowódcy UPA w Polsce, Miro-
s³awa Onyszkewycza - „Oresta”: „Wytêpiæ Polaków zamie-
szka³ych na terenach po³udniowo-wschodnich i d¹¿yæ do ca³-
kowitego ich usuniêcia. Nie uznawaæ linii Curzona za grani-
cê polsko-sowieck¹.”
Na te obszary UPA dokona³a inwazji zbrojnej z terenów
kresowych II Rzeczpospolitej stanowi¹cej jakby przed³u¿e-
nie agresji bolszewickiej z 17 wrzeœnia 1939 r. Celem obu
najazdów by³o oderwanie od Pañstwa Polskiego czêœci jego
terytorium. Swój zamys³ zaborczy w stosunku do prapolskich
ziem - Podlaskiej i Che³mskiej, UPA realizowa³a zgodnie
z zacytowanym rozkazem „Oresta” i sposobem wypróbowa-
nym ju¿ na Wo³yniu i w Ma³opolsce Wschodniej. Walka
z tym nieludzkim agresorem by³a nie tylko walk¹ z bandyty-
zmem w najohydniejszym wydaniu i ze zdrad¹ pañstwow¹
(upowcy byli obywatelami RP), ale przede wszystkim œwiêt¹
wojn¹ o jednoœæ i ca³oœæ terytorialn¹ Najjaœniejszej Rzeczpo-
spolitej. Banderowcy zatem nie tylko parali siê masowym lu-
dobójstwem, ale tak¿e dopuœcili siê zdrady Ojczyzny.
Ci z Ukraiñców, którzy zdecydowali siê nie wyje¿d¿aæ do
USRR i pozostaæ w Polsce, wy³onili swoje przedstawi-
cielstwo i z³o¿yli na rêce w³adz RP odpowiedni memoria³.
Stwierdzano w nim, ¿e banderowcy maj¹ zamiar „w grani-
cach Polski stworzyæ sobie Piemont reakcyjnej dzia³alnoœci”.
Deklarowali lojalnoœæ wobec Pañstwa Polskiego i liczyli, ¿e
jako jego obywatele cieszyæ siê bêd¹ pe³ni¹ praw. Obiecali
pomoc w zwalczaniu UPA i wykazywali zrozumienie, ¿e
104
w Jaworznie, niedaleko Oœwiêcimia, wiêzienia zorganizowa-
nego w oparciu o wzory hitlerowskie (komendantura, wie-
¿yczki stra¿nicze, podwójny pas drutów pod³¹czonych do
pr¹du wysokiego napiêcia, kapo werbowani spoœród wiê-
Ÿniów…)” („Gazeta Krakowska” 20 VII 1990).
To ostatnie stwierdzenie jest odg³osem czarnej legendy
tworzonej wokó³ Jaworzna i akcji „Wis³a” przez nacjonali-
stów ukraiñskich, aby oczerniæ przed œwiatem ca³ym, opluæ
i zdeptaæ do reszty wszystko, co dla Polaków jest najcenniej-
sze, polski honor i polski mundur wojskowy. Z takiego pisar-
stwa mog¹ byæ zadowoleni tylko ounowcy. (Patrz: „Swobo-
da” N. Jork 21 X 1990). To nic, ¿e Jaworzno by³o obozem dla
Polaków, ¿e z akcj¹ „Wis³a” nie mia³o nic wspólnego, ¿e nie
by³o w nim kobiet i dzieci ukraiñskich - wa¿ne, ¿e w tê czar-
n¹ legendê wierz¹ sami Polacy! W Jaworznie byli Ukraiñcy
(ok. 5%), ale przed akcj¹ „Wis³a”; znaleŸli siê tu po udowo-
dnieniu im przynale¿noœci do OUN-UPA.
Zatem: czemu w³aœnie Jaworzno wybrali sobie ounowcy za
now¹ antypolsk¹ prowokacjê? Bo Jaworzno by³o ongiœ fili¹
obozu oœwiêcimskiego, znanego na ca³y œwiat jako hitlerowska
katownia. Tak¹ sam¹ prowokacj¹ by³a rzecz dotycz¹ca Monte
Cassino. Oba miejsca zosta³y przez nich wybrane z rozmys³em.
Prowokacjê rozpoczê³o 26 marca 1986 roku ukazuj¹ce siê
w USA pismo „Ukrainian Echo”. Powiadomi³o ono czytelni-
ków, i¿ powsta³ specjalny Komitet Monte Cassino Studentów
Ukraiñskich, którego celem jest udowodniæ, ¿e tê najwiêksz¹
bitwê ¿o³nierza polskiego w II wojnie œwiatowej, wygrali
Ukraiñcy - „ludzie Bandery”. Z tego œmiaæ siê nie mo¿na, ju¿
s¹ bowiem obcojêzyczne publikacje i foldery turystyczne g³o-
sz¹ce œwiatu, i¿ g³ówna si³a uderzeniowa Drugiego Korpusu,
5 Dywizja Kresowa sk³ada³a siê rzekomo z Ukraiñców.
Owszem, byli Ukraiñcy i w Drugim Korpusie, wielu te¿ pole-
107
Nale¿a³o w koñcu, dwa lata po wojnie, po³o¿yæ kres niepo-
rz¹dkom, czyli podj¹æ bolesn¹ decyzjê zrealizowania akcji
„Wis³a”, która mia³a dwa aspekty - wojskowy i cywilny.
Aspekt wojskowy polega³ na ostatecznej likwidacji UPA, cy-
wilny na przesiedleniu ludnoœci na Zachodnie i Pó³nocne
Ziemie Polski - aby w ten sposób zupe³nie pozbawiæ UPA
wszelkiego oparcia. „Gdyby nie by³o przesiedleñ (rugów), to
UPA walczy³aby na Zacurzonii jeszcze dziesiêæ lat”. To nie
s¹ s³owa wydumane, lecz wziête z 16 tomu „Litopysu UPA”.
I one powinny wielu starczyæ za odpowiedŸ: czy akcja „Wi-
s³a” mia³a sens?
Przesiedlenie ludnoœci rozpoczê³o siê 28 kwietnia 1947 ro-
ku. Równolegle trwa³a akcja zbrojna, w której œmieræ ponio-
s³o 1.509 upowców, a 2.781 aresztowano, g³ównie z cywilnej
siatki OUN-UPA. Aresztowanych kierowano nie do Jaworz-
na, jak o tym siê pisze ba³amutnie, lecz do specjalnego obozu
na Mazurach. Do sierpnia 1947 roku przesiedlono na Ziemie
Zachodnie i Pó³nocne 140.575 osób. By³ to najpowa¿niejszy
cios zadany UPA. £emkowie opuszczali nêdzne - tylko ¿e
w³asne - ziemie, cuchn¹ce chatynki kurne, a w zamian otrzy-
mywali obszerne domy poniemieckie i gospodarstwa rolne
z ¿yzn¹ ziemi¹, o których nie mogli nawet marzyæ w najœmiel-
szych snach. Dziœ wcale nie przejawiaj¹ ochoty powrotu
w Bieszczady - co bardzo z³oœci ukraiñskich nacjonalistów.
W tej sytuacji zaistnia³a potrzeba „mocnego uderzenia”,
podobnego do prowokacji montecassiñskiej. Jaworzno nada-
wa³o siê do tego znakomicie - bo ju¿ zwrócili na nie uwagê
Polacy. Rozprawiaj¹c siê ze wszystkim, co wi¹za³o siê z ko-
mun¹, niektórzy polscy „nadgorliwi”, krótkowzroczni publi-
cyœci zaczêli rozdawaæ ciosy na oœlep: raz na komunê - dzie-
siêæ razy w polskoœæ. Wtedy w³aœnie odkryto „dla Ukraiñ-
ców” Jaworzno. „Deportowani pod eskort¹ trafiali do obozu
106
ŒMIERÆ BESTII
Ten groŸny tytu³ zapo¿yczy³em z artyku³u, który ukaza³ siê
w „Washington Post” 30 paŸdziernika 1973 r., w kolejn¹
rocznicê œmierci Stepana Bandery. Jego autor z du¿ym znaw-
stwem przedmiotu oskar¿y³ prowidnyka OUN o moraln¹ od-
powiedzialnoœæ za ludobójstwo - zbrodniê przeciwko ludzko-
œci - pope³nion¹ na Polakach przez „bandy zbrojne” tej¿e
OUN. Twierdzi stanowczo, ¿e od samego powstania UPA
Bandera wszystko wiedzia³ o jej antyludzkim dzia³aniu i to
dzia³anie, w postaci „czyszczenia etnicznego”, akceptowa³.
Choæ bezpoœrednio w masakrze Polaków wo³yñsko-wscho-
dnioma³opolskich nie uczestniczy³, popiera³ j¹, a heroizacj¹
UPA wzmacnia³ moralnie daj¹c imprimatur dla haniebno-
zbójeckich czynów. Dlatego zas³u¿y³ na miano BESTII.
Czego na temat œmierci „czerwono-czarnej bestii” dot¹d
nie napisano? Wiele razy przywo³ywany na karty niniejszej
ksi¹¿ki W. Bezpa³yj w „Wilnej Ukrajinie” (20 VII 1990) naj-
powa¿niej g³osi: „15 paŸdziernika 1959 roku w Monachium
w pobli¿u swojej wilii (sic!) zosta³ zabity S. Popiel. Wydarze-
nie to pozosta³oby zwyk³ym kryminalnym wydarzeniem, gdy-
by prasa nie ujawni³a, ¿e emigrant z Europy Wschodniej Ste-
fan Popiel, który znalaz³ przytu³ek w stolicy Bawarii… to nie
kto inny, tylko sam Stepan Bandera”.
Jego œmieræ d³ugo pozostawa³a zagadk¹, wielk¹ niewiadom¹.
Choæ wielu snu³o domys³y na temat jej sprawców, to jednak
znaleŸli siê i tacy, co owych sprawców upatrywali zupe³nie
gdzie indziej. W ka¿dym razie, kimkolwiek oni byli, zabójstwo
Stepana Bandery zosta³o potraktowane z ca³¹ powag¹ - podob-
nie, jak te¿ sama osoba Bandery, którego dzia³alnoœæ emigra-
cyjn¹ w³adze policyjne s³usznie uznawa³y za szkodliw¹, a nawet
109
g³o - a najwiêcej ich spoczywa na cmentarzach w Bolonii i Lo-
reto - ale kto o nich s³ysza³, o Monte Cassino znów wszyscy!
Podobnie jest w przypadku Jaworzna: druty kolczaste, wie-
¿yczki stra¿nicze - zgroza, tego nie mo¿na doszukaæ siê w in-
nych obozach jenieckich dla banderowców. Powsta³a ca³a,
przeogromna wrêcz, literatura w jêzykach obcych. Tyle ¿ó³ci
i pomyj jeszcze nikt nie wyla³ na naród polski, nie na komu-
nê, ale w³aœnie na Polaków! S³owa: „polscy zbrodniarze”,
„polskie bandy AK”, „polska dzicz”, „dzika polska horda”,
„polscy bandyci” - to s¹ s³owa, które mo¿na uznaæ za naj³a-
godniejsze w tym steku szyderstw, drwin i jadu.
Gdy ju¿ ostatecznie opluto Polaków, a „sprawa Jaworzna”
przyæmi³a zbrodnie UPA i umys³y niektórym polskim publi-
cystom, postanowiono siêgn¹æ wy¿ej. 22 czerwca 1990 roku
przywództwo OUN podjê³o decyzjê: zrobiæ wszystko, ¿eby
strona polska uroczyœcie potêpi³a akcjê „Wis³a”. Ju¿ to siê
sta³o, Senat RP trochê lekkomyœlnie oraz jednostronnie i bez
g³êbszej refleksji, potêpi³ akcjê „Wis³a”, o wielkiej antyle-
chickiej „akcji” UPA - ani s³owa. A tymczasem akcja „Wis³a”
to przys³owiowa „kropla w oceanie” tego, co Polakom wyrz¹-
dzi³a UPA. Jej „heroiczne dzie³o” zamyka siê bilansem 500
tys. polskich trupów, wyr¿niêtych w pieñ - kobiet, starców,
dzieci! O ich groby i pamiêæ nie upomnia³ siê dot¹d Senat,
Sejm ani Rz¹d Najjaœniejszej Rzeczpospolitej. Nie s³ychaæ
te¿ o chêci uderzenia siê w pierœ za „zbrodnie ojców” obe-
cnego pokolenia Ukraiñców. Polskie nadzieje gasi niejaki
Miko³aj Siwicki: „Tylko bezczelnoœæ (polska) mo¿e dziœ dyk-
towaæ ¿¹danie, aby gospodarze przepraszali za to, ¿e potur-
bowali napastnika (…) broni¹c siê od œmierci we w³asnym
domu”. Ta cyniczna arogancja nie mieœci siê w ¿adnych ka-
tegoriach ludzkiej przyzwoitoœci.
108
swoim procesie przed s¹dem RP wykrzykiwa³, ¿e nie jest pol-
skim obywatelem i narzuconego mu obywatelstwa nie przyj-
muje, teraz natomiast g³oœno podnosi³ swoje polskie obywa-
telstwo. Ot co - „bohater” o podwójnej moralnoœci.
Skoro nie uda³o siê drog¹ deportacji do ZSRS unicestwiæ
Bandery, postanowiono zadaæ mu inn¹ œmieræ - œmieræ mo-
raln¹, wykorzystuj¹c do tego konflikty wewn¹trzorganizacyj-
ne i ambicyjki niektórych emigracyjnych liderów. Chodzi³o
o totaln¹ kompromitacjê Bandery, albowiem skompromito-
wany polityk ³atwiej siê ujawni, a wtedy tak¿e ³atwiej bêdzie
mo¿na zadaæ mu œmieræ fizyczn¹. Jak dot¹d intrygi wewnêtrz-
ne siê udawa³y, ale osoba i nazwisko Bandery by³y chronione,
strzeg³y ich nie tylko s³u¿by specjalne wywiadów zachodnich,
OUN-owskie SS - s³u¿ba bezpeky. Jednak czy na d³ugo?
Przy koñcu lat 50. sowieckie KGB ju¿ du¿o wiedzia³o o Ban-
derze. Ta mro¿¹ca krew w ¿y³ach instytucja zdo³a³a tak¿e usta-
liæ jego miejsce zamieszkania w Monachium i nazwisko, jakim
siê pos³uguje. Brzmia³o ono: Stefan Popiel - obywatel polski -
a to by³o ju¿ bardzo du¿o. Teraz nale¿a³o ju¿ tylko uœpiæ czuj-
noœæ jego osobistej ochrony. Zadanie to otrzyma³ Bohdan Mi-
ko³ajewycz Staszynœkyj Ukrainiec, funkcjonariusz KGB. Pole-
cono mu wyszukaæ w ksiêgarniach Berlina opracowania autor-
stwa Stefana (Stepana) Popiela; opracowañ takich nie by³o.
Wtedy Staszynœkyj, jak o tym póŸniej mówi³, nie wiedzia³ je-
szcze, kim naprawdê jest „obywatel polski Popiel”, tak mocno
obchodz¹cy jego szefów? Z t¹ te¿ nieœwiadomoœci¹ w 1958 ro-
ku uda³ siê do Monachium - zreszt¹ nie po raz pierwszy. Mia³
przecie¿ maczaæ palce w zabójstwie £wa Rebeta, którego do-
konano w³aœnie w Monachium. Zadanie szefostwa KGB
brzmia³o: zdobyæ dok³adny adres Stefana Popiela, poznaæ jego
sposób bycia, zwyczaje codzienne, rozk³ad pracy, wyjœcia, przyj-
œcia itp. Gdy to ju¿ ustali³, wówczas mu z Moskwy ujawniono,
111
dla samej RFN za niebezpieczn¹. Gdyby tak¹ nie by³a, to nie
tropiono by „Popiela” przez tyle lat powojennych i z tak¹ upar-
toœci¹ wydaj¹c na poszukiwania setki tysiêcy dolarów.
Najpierw zadzia³ano najproœciej - za¿¹dano od w³adz za-
chodnich odszukania i wydania Bandery s¹dom sowieckim,
co z góry równa³o siê œmierci. Nazwisko Bandery, jako gro-
Ÿnego zbrodniarza wojennego, zabrzmia³o nawet z wysokoœci
trybuny Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wtedy œwiat
w ogóle dowiedzia³ siê o tym cz³owieku i o sprawie, któr¹ re-
prezentuje - a potêpi³ j¹ stanowczo dopiero pó³ wieku
póŸniej. Nazwisko Bandery oraz wszystkie pseudonimy, jaki-
mi siê dot¹d pos³ugiwa³, wymieni³ przedstawiciel ZSRS
w ONZ, wówczas minister spraw zagranicznych tego kraju,
Andrej Wyszynœkij. Pad³o ono wraz z innymi przestêpcami
na posiedzeniu plenarnym ONZ dnia 6 listopada 1946 roku.
„To zdrajcy - mówi³ o ukraiñskich szowinistach - …to kaci
swojego narodu, których miejsce nawet nie w wiêzieniu, lecz
na szubienicy. Na nich ci¹¿y bowiem krew… zamêczonych
niewinnych ludzi… Obozy dla uciekinierów w rzeczywistoœci
s¹ w rêkach faszystowskich organizacji, kierowanych przez
takich (osobników), jak znany agent wywiadu niemieckiego
Andrij Melnyk ps. konspiracyjny Konsul, jak ataman zgrai fa-
szystowskiej, który specjalizowa³ siê w pogromach (cywilnej
ludnoœci polskiej - E. P.) - Stepan Bandera…, jak banderow-
cy (po rosyjsku lepiej by³oby powiedzieæ bandyci) Steæko al-
bo Omelczenko, znany jako kat i wieszalnik…”
¯adnego z nich jednak, mimo tak rozpaczliwego wo³ania,
Zachód Sowietom nie wyda³, a to dlatego, i¿ byli oni obywa-
telami II Rzeczypospolitej. To jeden z wielu paradoksów hi-
storii: r¿nêli bezlitoœnie Polaków, ale jak zamigota³ im przed
oczyma sowiecki stryczek, wtedy bez wahania (i wstydu) za-
czêli siê powo³ywaæ na polskie obywatelstwo. Bandera na
110
Po powrocie do Berlina agent otrzymuje nowy zapas klu-
czy wraz z kategorycznym poleceniem wykonania zamachu
i to bez ¿adnych wahañ. 14 paŸdziernika 1959 roku Staszynœ-
kyj po raz kolejny odwiedza Bawariê, aby w Monachium,
dzieñ póŸniej, zaczaiæ siê jak lis na swoj¹ ofiarê, nie spu-
szczaj¹c oka z domu, w którym jego ofiara mieszka³a.
Zwyczajny dom przy zwyk³ej ulicy, nie ¿adna willa z bajecz-
nym ogrodem. Kamienica, piêæ piêter, z przejazdem poœrod-
ku - wprost do bramy gara¿u w oficynie. Dom bez balkonów
i bez balustrad przed oknami jak to czêsto bywa w Bawarii;
nie ma nic, co by wyró¿nia³o brzydk¹, szar¹, czynszow¹ ka-
mienicê. Ten dom oznaczony numerem 7 stoi przy Kreitme-
isterstrasse. Metalowe, pomalowane na czarno porêcze, soli-
dnie umocowane do betonowych schodów, jest tak¿e winda.
Dzieñ 15 paŸdziernika 1959 roku by³ takim samym szarym
dniem, jak opisana kamienica. Nad miastem wisia³y ciê¿kie,
o³owiane chmury, przez które nie by³ w stanie przedrzeæ siê
najmniejszy promyk s³oñca. Ch³odno - co widaæ by³o po
przechodniu spaceruj¹cym nerwowo w p³aszczu z podniesio-
nym ko³nierzem i g³êboko naciœniêtym na oczy kapeluszem.
Wygl¹da³ na aktora graj¹cego gangstera w jakimœ przeciêt-
nym filmie amerykañskim. „Gangster” traci³ cierpliwoœæ spo-
gl¹daj¹c nerwowo raz po raz na zegarek; zdawa³ siê byæ za-
wiedziony. Gdy oto nagle punktualnie za dziesiêæ trzecia po
po³udniu przed bram¹ domu zatrzyma³ siê samochód,
z którego wyszed³ mê¿czyzna niewielkiego wzrostu z wyra-
Ÿnie ³ysiej¹cym czo³em - lat oko³o piêædziesi¹t. By³ nim Ste-
fan Popiel alias Stepan Bandera, jeden z dwóch lokatorów
zajmuj¹cych drugie piêtro domu. Mieszkañcy znali go jako
skromnego, a jednoczeœnie tajemniczo-mrukliwego cz³owie-
ka, czêsto znikaj¹cego z domu „w ró¿nych interesach” (tak
mawia³a ¿ona) na kilka dni. Wtedy w domu pozostawa³a ¿o-
113
¿e chodzi o Stepana Banderê ukrywaj¹cego siê pod fa³szywym
nazwiskiem Stefan Popiel - i to jego w³aœnie mia³ uœmierciæ.
W styczniu 1959 roku Styczynœkyj jako Hans Budajt udaje
siê do RFN i pomyœlnie wykonuje pierwsz¹ czêœæ powierzo-
nego mu zadania. W kwietniu zostaje jednak odwo³any do
Moskwy. Zgodnie z pierwszymi zeznaniami Staszynœkiego
z³o¿onymi przed s¹dem w Monachium, mia³ spotkanie z sze-
fem KGB Szelepinem; to z jego ust pad³ kategoryczny rozkaz
unicestwienia Bandery. Na zakoñczenie spotkania szef KGB
podobno poczêstowa³ swojego poddanego lampk¹ szampana.
Jeszcze przez kilka dni przebywa³ Staszynœkyj w stolicy
ZSRS, wzi¹³ nawet udzia³ w pochodzie pierwszomajowym,
a wieczorem mkn¹³ ju¿ poci¹giem do Berlina, z Berlina do
Monachium, ale ju¿ jako Hans Budajt.
Po kilku dniach obserwacji nadarzy³a siê doskona³a okazja
spotkania kata ze swoj¹ przysz³¹ ofiar¹. Trafi³ bowiem akurat
na moment majstrowania Bandery przy swoim samochodzie.
W gara¿u by³ sam, bez zwyk³ej sta³ej obstawy ochronnej ze
znanej ju¿ nam SB OUN. Sposobnoœæ do zadania œmiertelne-
go ciosu by³a wyj¹tkowa, druga podobna mog³a siê ju¿ nie po-
wtórzyæ, jednak Staszynœkyj z niej nie skorzysta³ z powodów,
których nigdy nie wyjawi³. Dopiero jak okazja minê³a, uœwia-
domi³ sobie, na co naprawdê siê nara¿a. Niewykonanie rozka-
zu oznacza³o tak¿e wielkie niebezpieczeñstwo utraty ¿ycia
przez niego samego. Nie móg³ mieæ pewnoœci, czy inny agent
KGB z kolei jego nie œledzi i nie obserwuje. Tak przecie¿ by-
wa³o zawsze zgodnie z ¿elazn¹ zasad¹ tej z³owrogiej instytu-
cji. Staszynœkyj zaczyna obmyœlaæ wersjê w³asnej obrony,
stwarza w umyœle ró¿ne fikcyjne przeszkody, które powinny
znaleŸæ siê w raporcie wys³anym na s³ynn¹ £ubiankê. Jest
w nim tak¿e wersja prawdziwa o z³amaniu klucza przy otwie-
raniu bramy wyjœciowej posesji, któr¹ zamieszkiwa³ Bandera.
112
Dok³adny opis tego œmiercionoœnego urz¹dzenia da³a fran-
cuska gazeta „Le Monde” (11 X 1962): „Ostatnia nowoœæ
w wyposa¿eniu wzorowego szpiega to… bezszelestny pistolet
zasilany bateryjk¹ elektryczn¹ o napiêciu pó³tora volta i strze-
laj¹cy ampu³kami, w których znajduje siê trucizna sporz¹dzo-
na z mieszaniny, w której g³ównym komponentem jest cjan-
kal potasu. Po szeœciu minutach trucizna ta nie pozostawia
w organizmie cz³owieka ¿adnego œladu. Od strony technicz-
nej aluminiowa zazwyczaj broñ jest bardzo prosta. Posiada
trzy cylindry umieszczone jeden w drugim. W pierwszym cy-
lindrze znajduje siê sprê¿yna z t³oczkiem. Jêzyk spustowy
uwalnia sprê¿ynê, która gwa³townie wypycha t³oczek do przo-
du przez drugi cylinder. Rozgniata on kapsu³kê lub ampu³kê
i znajduj¹cy siê w niej p³yn tryska w twarz ofiary. Nastêpuje
b³yskawiczne pora¿enie uk³adu krwionoœnego, ofiara traci
przytomnoœæ, aby po kilku minutach skonaæ. Przy obdukcji le-
karz mo¿e tylko ustaliæ, ¿e serce przesta³o biæ, co mo¿e wska-
zywaæ, ¿e ofiara zmar³a na skutek ataku serca”.
W innym miejscu ta sama gazeta napisa³a krótko: „Pistolet
specjalny, strzelaj¹cy kwasem pruskim… Broñ by³a na³adowana
ampu³k¹ z jego zawartoœci¹. Wyrzucony pod du¿ym ciœnieniem
p³yn w twarz ofiary… w ci¹gu kilku minut powoduje jej œmieræ”.
Jeszcze tego samego dnia niemiecka prasa wieczorna za-
mieœci³a krótki komunikat: „Dziœ, w godzinach popo³udnio-
wych, upad³ na schodach domu i w drodze do szpitala
zmar³… Stepan Bandera”.
Ju¿ wiemy, ¿e prowidnyk OUN pad³ na schodach domu
przy Keittmaystr. 7, gdy w³aœnie wraca³ z jakiejœ narady na
obiad. Zatem mordu dokonano w porze popo³udniowej,
a nie wieczorem, jak to utrzymuje d³ugoletni szef jego ochro-
ny Myron Matwijejko sugeruj¹c przy tym, ¿e Bandera wraca³
w³aœnie od kochanki. O przybyciu na obiad powiadomi³ ¿onê
115
na z dwojgiem dzieci - synem i córk¹ oraz s³u¿¹ca. Wszyscy
uchodzili za Polaków - ale mowa ich by³a trochê dziwna, jak-
by nie polska, tak¿e nie rosyjska, ale s³owiañska na pewno.
To nie jest zmyœlenie autora, to opis z zeznania Staszynœ-
kiego, który byæ mo¿e dokona³ jakiegoœ wywiadu œrodowi-
skowego, skoro tak du¿o wiedzia³ o swojej ofierze.
Stefan Popiel, nie troszcz¹c siê o pozostawiony samochód,
którego nawet nie zamkn¹³, trochê zmêczonym krokiem zacz¹³
wspinaæ siê po schodach lew¹ rêk¹ trzymaj¹c siê porêczy.
Osobnik, spaceruj¹cy od jakiegoœ czasu przed domem, zd¹¿y³
go wyprzedziæ wchodz¹c na trzecie lub czwarte piêtro i teraz
w³aœnie zacz¹³ schodziæ w dó³. Gdy tylko znalaz³ siê na drugim
piêtrze, Stefan Popiel manipulowa³ ju¿ przy zamku swojego
mieszkania wyraŸnie maj¹c trudnoœci z w³o¿eniem klucza. - Co,
zepsu³ siê zamek - zagadn¹³ zza pleców Staszynœkyj. - Nie…
lecz… Popiel, zapewne tkniêty z³ym przeczuciem, odwróci³
twarz ku nieznajomemu. Ten zdawa³ siê w³aœnie na to czekaæ,
sprawnym ruchem wydoby³ jakiœ przedmiot i nacisn¹³…
„Zobaczy³em - zezna³ póŸniej - jak Popiel siê zachwia³,
zdo³a³ pochwyciæ za porêcz, a nastêpnie zsun¹³ siê na beton
i siad³”.
Przedmiot, którym pos³u¿y³ siê zabójca, wygl¹da³ na pisto-
let, ale nie mia³ lufy. Po naciœniêciu spustu nie rozlega³ siê
wystrza³, który móg³ zaalarmowaæ wspó³mieszkañców, lecz
cichy syk zgniecionej ampu³ki, której zawartoœæ bluznê³a
wprost w twarz Popiela. Ten wprawdzie z³apa³ siê za porêcz,
ale w tym momencie zacz¹³ siê dusiæ… Gdy ju¿ le¿a³ nieprzy-
tomny, zamachowiec nachyli³ siê jeszcze nad nim, a nastêp-
nie cicho, lecz bardzo szybko zbieg³ na dó³ po schodach. Na
ulicy wmiesza³ siê w t³um przechodniów i tyle go widziano.
Narzêdzie zbrodni cisn¹³ do kana³u, gdzie przele¿a³o ono
d³ugie dwa lata nim je wydobyto.
114
ra¿kach zdarzy³y siê sukcesy, zabójstwo dwóch przywódców
ukraiñskich OUN: Lwa Rebeta w paŸdzierniku 1957 roku
oraz prowidnyka Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów
(OUN) Stepana Bandery w paŸdzierniku 1959 roku.” Na do-
konanie tych zabójstw szczególnie nalega³ Chruszczow, który
je sankcjonowa³ oraz Szelepin, który by³ zdania, ¿e zabójstwo
powinno byæ wa¿n¹ metod¹ zagranicznej dzia³alnoœci KGB.
Zabójc¹ pochodz¹cym z 13 oddzia³u w obu wypadkach by³
Bohdan Staszynœkyj, który w chwili zabójstwa Rebeta ukoñ-
czy³ w³aœnie 25 lat. Dzia³a³ on z bazy KGB w Karlhorst. Do
spraw zabójstwa sporz¹dzony zosta³ w zbrojnym laborato-
rium KGB w tzw. choziajstwie ¯elezinowa pistolet gazowy,
który tryska³ strumieniem gazu truj¹cego z rozbitej ampu³ki
cjankali, powoduj¹c zatrzymanie pracy serca ofiary… Sta-
szynœkyj swój pistolet wypróbowa³ na psie przywi¹zuj¹c go do
drzewa w lesie nieopodal Karlhorsten… Pies dosta³ konwul-
sji i skona³ prawie natychmiast. Maj¹c zaufanie do niezawod-
noœci swojej broni, Staszynœkyj zabi³ Rebeta, jak i Banderê
z zasadzki na zaciemnionych schodach.
W grudniu 1959 roku Staszynœkiego wezwano do Moskwy.
Na ceremonii w KGB Szelepin przedstawi³ go do odznacze-
nia orderem Czerwonego Sztandaru i odczyta³ na g³os tekst,
który go wychwala³ „za wykonanie szczególnie wa¿nego za-
dania pañstwowej wagi“. Oœwiadczono te¿ Staszynœkiemu, i¿
zostanie wys³any na kurs doskonalenia jêzyka niemieckiego
i nauki jêzyka angielskiego, po czym mia³ on przebywaæ na
Zachodzie od trzech do piêciu lat, wykonuj¹c „zadania“
podobne do tego, za które otrzyma³ Czerwony Sztandar.
„To, czego oczekuje siê od niego - powiedzia³ Szelapin - jest
zadaniem trudnym, ale zaszczytnym”.
Sprawa œmierci Bandery przez kilka dni nie schodzi³a z ³am
prasy. Rozgorza³a polemika, pojawi³y siê ró¿ne domys³y bar-
117
telefonicznie, ta wiêc ju¿ na niego czeka³a z jad³em sporz¹-
dzonym przez s³u¿¹c¹. Po jakimœ czasie us³ysza³a g³oœny jêk
mê¿a, natychmiast wybieg³a, ale Bandera by³ ju¿ nieprzytom-
ny - kona³ z pian¹ na ustach. Obok niego, jak na zawo³anie,
sta³a ju¿ niemiecka pielêgniarka, która akurat mieszka³a na
pierwszym piêtrze, usi³uj¹ca przywróciæ umieraj¹cemu przy-
tomnoœæ. Wezwane w tempie b³yskawicznym pogotowie ra-
tunkowe zabra³o zemdlonego do szpitala, ale mimo usilnych
starañ lekarzy, w drodze do szpitala Bandera skona³ nie
odzyskawszy przytomnoœci.
Pierwsza myœl lekarzy by³a taka, ¿e to udar serca, i ta we-
rsja trafi³a do gazet. Jednak na ¿¹danie Prowodu Zagranicz-
nych Oddzia³ów OUN (ZCz OUN) niemiecka komisja le-
karska, przy uczestnictwie lekarza ukraiñskiego dr. Hyny³e-
wycza, przeprowadzi³a sekcjê zw³ok i wyda³a oficjalny komu-
nikat, ¿e „œmieræ nast¹pi³a na skutek bardzo silnej trucizny”.
Tymczasem Staszynœkyj, przez nikogo nie zaczepiany, spo-
kojnie uda³ siê na dworzec kolejowy, kupi³ bilet i wyjecha³ do
Frankfurtu nad Menem, gdzie ju¿ czeka³ na niego nowy pa-
szport na nazwisko Kowalski - i ju¿ jako Kowalski przyby³ do
Berlina czekaj¹c na dalsze rozkazy z £ubianki oraz na ze-
zwolenie zawarcia zwi¹zku ma³¿eñskiego z niemieck¹ dziew-
czyn¹ Ing¹ Pohl. Zezwolenie takie wkrótce otrzyma³.
Oprócz dowodów s¹dowych wskazuj¹cych na KGB jako
zabójcê Bandery, jest jeszcze jedna wiarygodna relacja na te-
mat œmierci prowidnyka. Przekaza³ j¹ wysokiej rangi funk-
cjonariusz KGB Oleg Gordijewski w ksi¹¿ce wydanej w Lon-
dynie pt. KGB. Jako wtajemniczony wyzna³, ¿e na zabicie
Bandery nalegali cz³onkowie Biura Politycznego KPZS -
Chruszczow i Szelepin. Gordijewski przy tej sposobnoœci
prezentuje liczne pora¿ki KGB za granic¹, a przychodz¹c
bezpoœrednio do sprawy Bandery pisze: „Jednak po tych po-
116
nie nale¿y siê dziwiæ, ¿e po roku œledztwa prokuratura nie-
miecka przys³a³a na rêce Jaros³awy Bandery 16 wrzeœnia 1961
roku pismo dat. 8.09.1960 r. mówi¹ce o zakoñczeniu œledztwa
ze wzglêdu na niewykrycie sprawcy. Jednoczeœnie prokuratu-
ra informowa³a, ¿e umarza postêpowanie œledcze przeciwko
pani Matwijejko pos¹dzonej o udzia³ w uœmierceniu S. Ban-
dery. By³o to jakieœ fatalne nieporozumienie.
Wobec ró¿nych znaków zapytania i uników policji, opinia
publiczna coraz mocniej zaczê³a jednak wi¹zaæ œmieræ Ban-
dery ze spraw¹ Obarländera, albowiem nast¹pi³a ona w mo-
mencie, jak ju¿ o tym wiemy, gdy miêdzynarodowa opinia
uparcie domaga³a siê wyjaœnienia sprawy pobytu ukraiñskie-
go batalionu „Nachtigall” we Lwowie.
Podejrzenia w stronê Obarländera kierowa³a g³ównie pra-
sa sowiecka oraz krajów tzw. demokracji ludowej. W NRD
odby³y siê nawet wiece ¿¹daj¹ce postawienia Obarländera
przed s¹dem. To potê¿na wrzawa sprawi³a, ¿e tak¿e opinia
prasy zachodniej zosta³a podzielona. Jedna wierzy³a w samo-
bójstwo prowidnyka, inna dopatrywa³a siê jednak zabójstwa
i to politycznego. Na przyk³ad „Sueddeutsche Zeitung” nie
wyklucza³ mo¿liwoœci, ¿e Bandera pope³ni³ samobójstwo, su-
gerowa³ równie¿, ¿e „zosta³ on popchniêty do samobójstwa
przez osoby trzecie”. Dziennik te¿ zamieœci³ opiniê komisa-
rza policji kryminalnej w Monachium, Schmitta, który po-
wiedzia³: „Bardzo trudno bêdzie znaleŸæ winnego. Najpraw-
dopodobniej szukaæ winnych nale¿y w ko³ach, do których
normalnie policja nie ma dostêpu”.
Wœród œwiatowych publikatorów g³osz¹cych wieœæ o œmier-
ci Bandery, by³a tak¿e Kanadyjska Korporacja Radiowa
(SBS) i ona to 19 paŸdziernika 1959 roku o godz. 22.00 po-
da³a tak¹ oto wiadomoœæ: „W Monachium dokonano zama-
chu na lidera ukraiñskich nacjonalistów i przywódcê antymo-
119
dzo bliskie prawdy lub bêd¹ce tej prawdy zaprzeczeniem.
Œwiat pozna³ wtedy trochê faktów o „wyczynach” banderow-
ców. Do sensacyjnej kwestii zaczêto te¿ przyklejaæ nazwisko
Theodora Oberländera, którego oskar¿ano o wspó³udzia³
w mordzie profesury lwowskiej w lipcu 1941 roku. Zmuszo-
ny przez opiniê œwiata do t³umaczenia siê Obarländer, zrazu
usi³owa³ ca³¹ sprawê zagmatwaæ jako „wymys³ bolszewickiej
propagandy“, póŸniej zacz¹³ siê wykrêcaæ. Sprawa pachnia³a
wielkim politycznym skandalem. Opinia publiczna domaga³a
siê nie tylko usuniêcia Oberländera ze stanowiska, ale posta-
wienia go przed s¹dem jako zbrodniarza. Niektóre dzienniki
g³osi³y wprost, ¿e lada dzieñ Oberländer stanie przed s¹dem,
a koronnym œwiadkiem oskar¿enia w procesie bêdzie Stepan
Bandera.
Ale oto œwiat obieg³a inna sensacyjna wieœæ nadana przez
agencjê ADN, ¿e Bandera, który zna³ szczegó³owo drogê
walki Oberländera na Wschodzie, nie bêdzie móg³ sk³adaæ
zeznañ. Znaleziono go bowiem 15 paŸdziernika martwego,
na klatce schodowej domu, w którym mieszka³, zaraz po po-
wrocie z tajnego biura OUN i zaparkowaniu samochodu.
Obdukcja nie wykaza³a obra¿eñ cia³a, nie znaleziono rów-
nie¿ œladów trucizny. Bandera zawsze by³ strze¿ony przez
w³asn¹ s³u¿bê ochrony, ale w dniu krytycznym z niewiado-
mych powodów by³ sam.
Tymczasem prasa wci¹¿ w coœ w¹tpi³a, m.in. dowodzi³a, ¿e
policji RFN nie s¹ bli¿ej znane okolicznoœci, jakie towarzyszy-
³y wypadkowi. Usi³owa³a ona, rzecz jasna, wyjaœniæ przyczynê
œmierci prowidnyka, póki co jednak nieskutecznie. P. Mirczu-
ki jest zdania, ¿e opiesza³oœæ policji by³a celowa, bo „urzêdo-
we ko³a Niemiec Zachodnich nie mia³y ochoty ujawniæ orga-
nizatorów i wykonawców haniebnego zabójstwa. Obawia³y siê
one pogorszenia stosunków niemiecko-sowieckich. Przeto
118
wiedzia³… o przyczynach œmierci niewygodnego ju¿ dla Geh-
lena przywódcy ukraiñskich faszystów i UPA, Stepana Ban-
dery”.
Teraz rzecz dla dalszych losów rzeczywistego zabójcy Ban-
dery najistotniejsza. Staszynœkyj nadniespodziewanie - zau-
wa¿a cytowany ju¿ O. Gordijewski - „zmieni³ swój stosunek
do zabójstw. Sta³o siê to za spraw¹ swojej wschodnionie-
mieckiej antykomunistycznie nastrojonej przyjació³ki Inge
Pohl, z któr¹ zreszt¹ wzi¹³ œlub, w sierpniu 1961 roku,
w przeddzieñ wzniesienia muru berliñskiego i zamkniêcia
wszystkich dróg ucieczki ze Wschodu“.
Powróæmy do przerwanej sprawy tycz¹cej œmierci Stepana
Bandery, bo w³aœnie nastêpnego dnia po zamachu ukaza³ siê
nastêpuj¹cy komunikat ZCz OUN: „Z wielkim smutkiem i g³ê-
bokim bólem powiadamiamy cz³onków OUN i ca³e ukraiñskie
spo³eczeñstwo, ¿e 15 paŸdziernika 1959 r., w dzieñ, o godzinie
1.00 (po po³udniu) zgin¹³ z wra¿ej rêki wielki syn narodu ukra-
iñskiego i d³ugoletni prowidnyk rewolucyjnej walki o niezawi-
s³oœæ pañstwow¹, g³owa Prowodu Zagranicznych Oddzia³ów
Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów s³.(awnej) p.(amiêci)
Stepan Bandera, urodzony 1 stycznia 1909 r. Cz³onek Ukraiñ-
skiej Wojskowej Organizacji od 1927 roku. Cz³onek Organiza-
cji Ukraiñskich Nacjonalistów od 1929 r. Cz³onek Krajowej Eg-
zekutywy od 1931 r., a nastêpnie od 1934 r. jej Prowidnyk i jed-
noczeœnie Krajowy Komendant UWO oraz od 1933 r. cz³onek
Prowodu Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów. G³owa Pro-
wodu Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów od 1940 r. G³owa
Biura Prowodu wszystkiej OUN od 1945 r. D³ugoletni wiêzieñ
polskich kryminaliów, zas¹dzony na karê œmierci, zamienion¹
na do¿ywotnie wiêzienie oraz wiêzieñ niemieckich aresztów
i obozów koncentracyjnych w latach 1941-1944.
Pogrzeb odbêdzie siê w Monachium, 20 paŸdziernika 1959
121
skiewskiego i przeciwpolskiego ruchu Stepana Banderê.
Stwierdzono œmieræ od trucizny cjankali, któr¹ wykryto
w organizmie. Utrzymuje siê, ¿e œmieræ nast¹pi³a z r¹k agen-
tów moskiewsko-bolszewickich. Spora iloœæ zwolenników
Stepana Bandery zosta³a poruszona wieœci¹ o jego œmierci.
We wszystkich cerkwiach odbywaj¹ siê uroczystoœci ¿a³obne.
Stepan Bandera kierowa³ przeciwbolszewick¹ walk¹ narodu
ukraiñskiego w Ukrainie. Ponad milion ludzi w Kanadzie
i USA czci pamiêæ Stepana Bandery.” Oczywiœcie to wielka
przesada, s³owa te bowiem zredagowa³ i poda³ do publicznej
wiadomoœci jeden z cz³onków OUN nie wspominaj¹c przy
tym, ¿e Banderê w Polsce obarcza siê œmierci¹ pó³ miliona
Polaków i oko³o 300 tys. ¯ydów, ¿e powszechnie na Ukrainie
jest nazywany „rzeŸnikiem Wo³ynia i Ha³yczyny”.
Sensacje Rozg³oœni SBS uzupe³ni³y zeznania niejakiego
Kapustynœkiego - sowieckiego agenta pojmanego przez poli-
cjê zachodnioniemieck¹. Zezna³ on, ¿e jednym z jego
zwierzchników, jako oficera sowieckiej tajnej policji polity-
cznej, by³ p³k A.F. Czerwonyj, który jesieni¹ 1959 roku przy-
by³ do RFN jako zastêpca dyrektora tanecznej grupy arty-
stów ZSRS „Wiriowka”. Pos³ugiwa³ siê nazwiskiem Petren-
ko. Spotkawszy siê w omówionym miejscu w RFN z Kapu-
stynœkim, ju¿ po zabójstwie Bandery, oœwiadczy³ w zaufaniu,
jak agent agentowi, ¿e zabójstwo prowidnyka jest dzie³em
KGB. Jednak jaka by³a w tym zabójstwie rola Czerwonego -
„Petrenki” i jak owo zabójstwo zosta³o dokonane, o tym
Czerwonyj nie mówi³.
PóŸniej znów wielu sugerowa³o, ¿e za œmieræ Bandery od-
powiedzialny jest wywiad zachodnioniemiecki. Tak¹ opiniê
wyrazi³ „skruszony” agent wywiadu Gehlena O. Werhun.
W „Trybunie Ludu” (4 IV 1962) znajdujemy w tej spawie la-
koniczn¹ wzmiankê: „Agent nr 1152 (Ossip Werhun) opo-
120
Organizacji. To w³aœnie on podpisa³ „Apel Prowodu ZCz
OUN z okazji œmierci prowidnyka Stepana Bandery”. Apel
g³osi³:
„Druzi nacjonaliœci!
W tragicznej chwili œmierci naszego d³ugoletniego Prowid-
nyka, Wielkiego Syna Narodu Ukraiñskiego, s³awnej pamiê-
ci Stepana Bandery, wzywamy Was do zachowania w swoich
skutych bólem sercach twardej wiary w zwyciêstwo naszej
œwiêtej sprawy i do niezachwianego trwania w szeregach
Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów oraz do jeszcze moc-
niejszego zwarcia si³ swoich do dalszej walki.
Pary¿, Rotterdam, Bi³ohorszcza, Monachium - krwawe
etapy na drodze wiod¹cej do wyzwolenia Ukrainy - s¹ dowo-
dem wielkiego okrucieñstwa odwiecznego wroga Ukrainy,
Moskwy, która przez likwidacjê przywódców pragnie obezw-
³adniæ zorganizowan¹ si³ê bojow¹ ukraiñskiego narodu.
Na krwi poleg³ych bohaterów ukraiñskiej walki wyzwoleñ-
czej zawsze narasta³ mit, który œwiêtym ogniem zapala³ nowych
bojowników do kontynuowania walki o Ukraiñsk¹ Samostijn¹
Der¿awê. D³ugoletnie doœwiadczenie nabyte przez kadry
OUN pod przewodem Stepana Bandery i wyznaczone przez
niego kierunki polityczne, s¹ tym, czego wróg zabiæ nie mo¿e…
Nasza niewzruszonoœæ, jednoœæ, aktywnoœæ i wytrwa³oœæ -
to jedyna odpowiedŸ wrogowi na jego podstêpne i skrytobój-
cze ciosy, którymi usi³uje on zastraszyæ i terrorem os³abiæ
kierownicz¹ si³ê najwiêkszej zniewolonej przez siebie krainy.
S³awa Ukrajini!
Herojam s³awa!”
Z ostatniego akapitu wynika, ¿e OUN uzna³a siebie za naj-
wa¿niejsz¹ si³ê kierownicz¹ Ukrainy; takie przeœwiadczenie
¿ywi do dziœ. Szkoda, ¿e naród ukraiñski tego chciejstwa nie
popiera i nie uznaje!
123
r.: godz. 9.00, ¯a³obna S³u¿ba Bo¿a w cerkwi œw. Jana
Chrzciciela przy Kirschenstrasse. 15.00 godz. panachyda
i pogrzeb na Waldforhof.
¯a³oba trwaæ bêdzie dwa miesi¹ce - od 15 paŸdziernika do
15 grudnia 1959 r.
Wieczna S³awa Jego Pamiêci!”
Banderê pochowano na cmentarzu Waldfriedhof w Mona-
chium. Pogrzeb, zgodnie z prezentowanym ju¿ komunika-
tem, odby³ siê 20 paŸdziernika 1959 roku z uczestnictwem,
jak siê o tym dziœ mówi, oko³o tysi¹ca osób - przewa¿nie ban-
derowców, którzy tu zjechali z ró¿nych pañstw zachodnich.
Uroczystoœciom pogrzebowym przewodniczy³ o. mitrat Petro
Ho³ynœkyj w asyœcie dziewiêciu duchownych greckokatolic-
kich. Wczeœniej, tego samego dnia, piêciu œwiaszczeników
pod przewodem Egzarchy Kyr P³atona Kornyluka odprawi³o
¿a³obn¹ S³u¿bê Bo¿¹. Natomiast dwóch duchownych ukraiñ-
skiej cerkwi prawos³awnej odprawi³o panachydê w swojej
monachijskiej œwi¹tyni.
Na usypanej mogile, jak poda³a ukraiñska prasa emigracyj-
na, z³o¿ono równe 250 wieñców od ró¿nych organizacji ukra-
iñskich oraz od poszczególnych banderowców, wœród
których nie zabrak³o rizunów z UPA.
W imieniu OUN najd³u¿ej przemawia³ i nieboszczyka po-
¿egna³ Jaros³aw Steæko, który, jak ju¿ wiemy, z ³aski tego¿ zo-
sta³ we Lwowie w 1941 roku „premierem” operetkowego
rz¹du. Uroczystoœæ pogrzebow¹ zakoñczy³a pieœñ, która dziœ
jest hymnem Ukrainy - “Szcze ne wmer³a Ukrajina”.
Pogrzeb prowidnyka wszystkiej OUN, na którym nie za-
brak³o (bo jak¿e by inaczej) przemówienia Theodora Obe-
rländera, sta³ siê swoist¹ manifestacj¹ jednoœci sk³óconych
nacjonalistów. Taki charakter nada³ mu Stepan £enkawœkyj,
który w³aœnie obj¹³ schedê po Banderze jako nowy wódz
122
agenturê wersji o uczestniczeniu w zamachu czynników ame-
rykañskich;
3) odrzuca siê nielogiczne przepuszczenie o samobójstwie.
Takie przepuszczenia mog¹ byæ wynikiem nieznajomoœci sy-
tuacji lub wrêcz s¹ specjalnymi zmyœleniami wroga i jego s³u-
gusów w celu ukrycia politycznego charakteru zamachu;
4) stwierdza siê, ¿e zamach ten by³ przygotowywany od
dawna i po kilku nieudanych próbach ostatecznie wykonany
15.10.1959 r. w Monachium przez zamachowca bolszewickiej
Moskwy.
Stwierdzenie to Komisja opiera na nastêpuj¹cych danych:
a) od czasu zakoñczenia drugiej wojny œwiatowej wielo-
krotnie by³y podejmowane udowodnione próby zamachu (na
Banderê) w latach: 1946 z kijowskiej bazy MHD, 1948 MHD
za poœrednictwem warszawskiej bazy, 1952 i 1957 KGB przez
wschodni Berlin, na wiosnê 1959 przez prask¹ KGB i w lecie
1959 ze wschodnioberliñskiej bazy KGB;
b) bolszewicka propaganda kierowana przeciwko ukraiñ-
skiemu nacjonalizmowi, w ostatnich dwóch latach przejawia-
³a wyraŸn¹ tendencjê zmierzaj¹c¹ do przygotowania opinii
publicznej Ukrainy do uzasadnienia koniecznoœci zabójstwa
Prowidnyka (ukraiñskiego) ruchu nacjonalistycznego;
c) udowodniono, ¿e do dokonania zabójstwa zaanga¿owa-
no wysokop³atnych funkcjonariuszy KGB;
d) po przeanalizowaniu warunków ¿ycia i przebywania s³. p.
Prowidnyka Stepana Bandery stwierdzono, ¿e zachowanie d³u-
goletniej ochrony jego osoby ze strony Organizacji by³o utru-
dnione, a to z tego powodu, ¿e wróg rozporz¹dza³ nieograniczo-
nymi œrodkami technicznymi, dzia³a³ z ró¿nych baz i wykorzysty-
wa³ s³abe strony sytemu demokratycznego wolnego œwiata;
e) mimo intensywnych starañ czynników organizacyjnych
(OUN), niemieckich œledczych organów pañstwowych, a tak-
125
Ten uroczysty komunikat urzêdowy nic nie mówi³ o tym, ¿e
Prowid ZCz OUN powo³a³ niezale¿n¹ specjaln¹ komisjê,
która mia³a wyjaœniæ, niezale¿nie do wyników œledztwa s¹do-
wego RFN, okolicznoœci œmierci Bandery. Komisja ta, po za-
koñczeniu dochodzeñ, we wrzeœniu 1960 roku, wyda³a orze-
czenie opublikowane w postaci komunikatu przez Sekreta-
riat Prowodu ZCz OUN, w którym czytamy:
„Sekretariat Prowodu ZCz OUN otrzyma³ od Komisji pro-
tokó³ tycz¹cy okolicznoœci œmierci s³.(awnej) p.(amiêci) Pro-
widnyka OUN Stepana Bandery wraz z informacj¹ o dotych-
czasowej pracy przeprowadzonej przez tê Komisjê:
a) przes³uchano wiele osób z najbli¿szego otoczenia s³. p.
Prowidnyka oraz osób, które mog³y udzieliæ informacji od-
noœnie do okolicznoœci jego œmierci;
b) sprawdzono wszystkie okolicznoœci ¿ycia i przebywania
s³. p. Prowidnyka, a w szczególnoœci w ostatnim czasie przed
jego œmierci¹;
c) zapoznano siê z informacj¹ o przebiegu œledztwa spo-
rz¹dzon¹ przez niemieckie organy œledcze;
d) przeanalizowano ró¿norodne przypuszczenia i wersje
odnosz¹ce siê do przyczyn œmierci, przedstawiane przez œro-
dowiska ukraiñskie lub obce - wrogie, oraz
e) rozpatrzono wyniki œledztwa w³¹czonych do tej sprawy
przez Organizacjê fachowców angielskich detektywów.
Komisja dosz³a do nastêpuj¹cych wniosków:
1) wyklucza siê mo¿liwoœæ jakoby w sprawy zamachu by³ za-
mieszany ktokolwiek ze œcis³ego otoczenia s³. p. Prowidnyka
lub ktokolwiek z ukraiñskich œrodowisk politycznych w ogóle;
2) odrzuca siê szerzone przez propagandê moskiewsko-
bolszewick¹, szczególnie na Ukrainie, wymys³y o rzekomym
wykonaniu zamachu przez »wspó³pracowników Oberlände-
ra«, a na emigracji rozpowszechnian¹ przez bolszewick¹
124
dy, sypie szczegó³ami, które pozwoli³y bezb³êdnie zrekon-
struowaæ przebieg wydarzeñ 15 paŸdziernika 1959 roku. Gdy
policja, zgodnie z jego zeznaniem, znalaz³a wewn¹trz zamku
bramy domu, w którym mieszka³ Bandera, resztki z³amane-
go klucza, w¹tpliwoœci stopnia³y - wreszcie zupe³nie odesz³y,
gdy po przeszukaniu kana³u znaleziono równie¿ œmierciono-
œny rozpylacz.
Co siê w tym czasie dzia³o w Moskwie, jak trzês³a siê £u-
bianka, tego opisaæ siê nie da. „Szybko w KGB polecia³y g³o-
wy - przypomina Gordijewski. - Za Anatolem Golicynem,
który zdradzi³ cztery miesi¹ce póŸniej po Staszynœkim, co
najmniej 17 oficerów KGB zosta³o zwolnionych lub zdegra-
dowanych. Bardziej jednak istotnym by³o to, ¿e zdrady Cho-
ch³owa (?) i Staszynœkiego doprowadzi³y tak Biuro Politycz-
ne, jak i szefostwo KGB do rewizji pogl¹dów na ryzyko zwi¹-
zane z „mokrymi sprawami”. Po ogólnoœwiatowej wrzawie
zwi¹zanej z procesem Staszynœkiego, Biuro Polityczne pole-
ci³o poniechaæ zabójstw dokonywanych przez KGB jako do-
t¹d stosowanego instrumentu polityki sowieckiej za granic¹,
zalecaj¹c siêgaæ do tej metody tylko w wypadkach wyj¹tko-
wych” („Za wilnu Ukrajinu” 3 I 1991).
Proces, o którym pisze Gordijewski, mia³ miejsce w dniach
8-15 paŸdziernika 1962 roku. W rozprawie uczestniczy³a tak-
¿e wdowa po zamordowanym Banderze trzymaj¹c w rêku
moskiewsk¹ „Prawdê”, która zaprzecza³a zeznaniom Sta-
szynœkiego, a ca³¹ sprawê nazywa³a „wielk¹ prowokacj¹ i mi-
styfikacj¹”. Nie przeszkodzi³o to jednak w rzetelnym rozpa-
trzeniu przez s¹d faktów. S¹d w Karlsruhe, bior¹c pod uwa-
gê ró¿ne okolicznoœci (jak te¿ ujawnienia szczegó³ów zwi¹za-
nych z zamordowaniem £wa Rebeta, którymi dobrowolnie
obci¹¿a³ siê Staszynœkyj), skaza³ tego¿ na 8 lat pozbawienia
wolnoœci. W uzasadnieniu s¹d stwierdza³, ¿e g³ówny oskar¿o-
127
¿e innych fachowców, jak dot¹d nie uda³o siê uœciœliæ osobo-
wo wykonawców zamachu ani ostatecznie zrekonstruowaæ
sposobu jego wykonania.”
Mia³o siê to staæ nieco póŸniej i to za przyczyn¹ mi³oœci mia-
³o nadejœæ ostateczne rozsup³anie tajemnicy œmierci Bandery.
Sta³o siê to w sposób zupe³nie niespodziewany. Po dwóch la-
tach hipotez i domniemywañ wreszcie mia³a byæ ujawniona
„go³a prawda” i to za spraw¹ samego zabójcy, który z w³asnej
i nieprzymuszonej woli przyzna³ siê do zbrodni.
12 sierpnia 1961 roku Staszynœkyj zg³osi³ siê do w³adz poli-
cyjnych w Monachium, wystêpuj¹c dot¹d, jak ju¿ wiemy, pod
innym nazwiskiem. Ju¿ na samym wstêpie œledztwa opisa³
broñ, której u¿y³ do morderstwa. Broñ tê, przed wyjazdem
do Frankfurtu nad Menem, jak ju¿ wiemy, morderca wyrzu-
ci³ do kana³u.
Sk¹d ta nag³a zmiana u zawodowego mordercy specjalnie
do celów zabójstw szkolonego przez KGB? Zwyczajnie - za-
wiod³y go nerwy. Przez dwa lata ¿y³ w sta³ym napiêciu i stra-
chu, dr¿¹c o w³asne ¿ycie i ¿ycie ¿ony, mia³ wra¿enie, ¿e jest
stale œledzony, ¿e jego listy s¹ kontrolowane, a rozmowy te-
lefoniczne nagrywane. Postanowi³ siê z tego jakoœ wypl¹taæ
i zupe³nie zerwaæ z KGB. Inga wraca z Moskwy do rodziców
w RFN, aby pod ich opiek¹ urodziæ swoje pierwsze dziecko.
Po szczêœliwym rozwi¹zaniu zwierzchnicy z KGB chc¹ mieæ
j¹ na widoku, w Moskwie, jednak w sierpniu 1961 roku dziec-
ko nagle umiera. Korzysta z tego Bohdan i maj¹c zezwolenie
£ubianki jedzie do Niemiec na pogrzeb niemowlêcia, jedzie
z gotowym zamiarem. Zamiast na pogrzeb zg³asza siê do
punktu amerykañskiej ¿andarmerii wojskowej.
Nastêpuje ogólne zdziwienie i niedowierzanie, nie daje
Staszynœkiemu wiary tak¿e policja niemiecka, której zosta³
przekazany. Jednak Staszynœkyj ma obci¹¿aj¹ce siebie dowo-
126
PAMIÊTA£A TYLKO
JASNA GÓRA
Polacy pamiêtaj¹ wrzawê miêdzynarodow¹ z udzia³em pre-
zydenta RP, wytworzon¹ przez krajowe media wokó³ Jedwab-
nego. Wmówiono nam wtedy, ku ogromnemu zdziwieniu
mieszkañców Jedwabnego, ¿e nie hitlerowcy i ukraiñscy szo-
winiœci, lecz my, Polacy, jesteœmy mordercami ¯ydów. ¯adne
œledztwo tego dot¹d nie potwierdzi³o i wszystko wskazuje na
to, ¿e nigdy nie potwierdzi. Prawda, jak oliwa, zawsze wyp³y-
nie na wierzch - choæ czasami trwa to d³ugo lub nawet bardzo
d³ugo. Udowadnia to przypadek HUTY PIENIACKIEJ. Oto
minê³a, bez ¿adnego echa, 58. rocznica masakry dokonanej
przez ukraiñskich szowinistów na ludnoœci polskiej tej podol-
skiej wsi, po³o¿onej malowniczo wœród lasów Roztocza.
28 lutego A.D. 1944 polska wieœ HUTA PIENIACKA, le-
¿¹ca na zachodnich krañcach kresowego województwa tar-
nopolskiego, u Ÿróde³ Seretu obok „Sinego Oka” i „Chowañ-
ca", przesta³a istnieæ. Do jej zag³ady doprowadzili ¿o³dacy
ukraiñskiej, kolaboranckiej 14 Dywizji Grenadierów Waffen
SS-Galizien, rizuni tzw. Ukraiñskiej Powstañczej Armii -
UPA, policjanci ukraiñscy w s³u¿bie niemieckiego okupanta
oraz okoliczna czerñ ukraiñska, morduj¹c 800-1000 osób
(Ÿród³a radzieckie mówi¹ o 1.200 osobach).
Ju¿ w 1990 roku niestrudzony badacz polskiego Holocau-
stu na Kresach - dr Aleksander Korman, zwróci³ uwagê, ¿e
has³a HUTA PIENIACKA nie ma w ¿adnej encyklopedii. S¹
natomiast czeskie Lidice i francuskie Oradour, choæ w obu
miejscowoœciach liczba ofiar jest mniejsza od liczby Polaków
zamordowanych w Hucie Pieniackiej. Lukê wype³ni³a dopie-
129
ny w tym procesie to organ kierowniczy s³u¿by specjalnej
w Moskwie. W procesie, dodajmy, obok prokuratora, wystê-
powali adwokaci z symbolicznym powództwem cywilnym
w imieniu wdowy Jaros³awy, córek Nata³ki i O³eksandry oraz
syna Andrija.
Staszynœkyj nie odsiedzia³ ca³ego 8-letniego wyroku, zo-
sta³ przedwczeœnie zwolniony „za dobre sprawowanie”. Po
wyjœciu z wiêzienia wraz z ¿on¹ opuœci³ RFN emigruj¹c do
Ameryki Po³udniowej, gdzie mieszka do dziœ pod zmienio-
nym nazwiskiem, nigdy nie wykrytym przez sowieckie s³u¿by
specjalne.
128
Naród, który traci pamiêæ, traci to¿samoœæ oraz duszê i prê-
dzej czy póŸniej stanie siê niewolnikiem Brukseli. Tylko ¿e
serce tego Narodu bije na Jasnej Górze - a ta o pad³ych pod
ciosami siekier i no¿y, spalonych ¿ywcem Polakach, nie zapo-
mnia³a! 28 lutego A.D. 2002 przed g³ównym o³tarzem, przed
ods³oniêtym wizerunkiem cudownej Ikony Królowej Korony
Polskiej, odprawiona zosta³a Msza œwiêta. Oprócz niewielkiej
garstki by³ych mieszkañców HUTY PIENIACKIEJ, cudem
ocala³ych z pogromu, bazylikê wype³ni³ t³um p¹tników. Wie-
lu z nich po raz pierwszy dowiedzia³o siê o tej zbrodni i o „na-
turze” banderowsko-melnykowskich zbrodniarzy zaprezento-
wanej w kazaniu przez o. Izydora Matuszewskiego. Dowie-
dzieli siê te¿ p¹tnicy, ¿e jednego z czo³owych melnykowców,
stypendystê Adolfa Hitlera - Bohdana Osadczuka, Aleksan-
der Kwaœniewski odznaczy³ Orderem Or³a Bia³ego; ¿e dot¹d
ze swoich podatków finansuj¹ „Nasze S³owo", które bezkar-
nie wychwala morderców spod znaku UPA!
Inicjatorem uroczystoœci by³ Zbigniew Maurycy Kowalski.
To on swoimi listami do w³adz naczelnych RP, Episkopatu
i Jasnej Góry, sprawi³, ¿e 28 lutego temat HUTY PIENIAC-
KIEJ by³ obecny. Zaniepokoi³ on rz¹dców pañstwowych, ale
serc ich nie skruszy³, sumieñ nie poruszy³ - bo przecie¿ nie
ka¿dy z nich ma polskie serce. Polskie serce bije w Czêsto-
chowie, na Jasnej Górze, a w tym dniu za³omota³o bardzo
g³oœno. O pomordowanych mieszkañcach HUTY PIE-
NIACKIEJ nie pamiêta³ IPN, nie pamiêtano w sejmie i se-
nacie, w pa³acu prezydenckim i w zacisznych gabinetach mi-
nistrów. Pamiêta³a tylko Pani Jasnogórska, nasza Królowa!
Zbigniew M. Kowalski, w liœcie skierowanym 4 lutego A.D.
2002 do przeora Jasnej Góry - o. Izydora Matuszewskiego, pi-
sa³: „Ojcze Przeorze, dnia 28 lutego br. nast¹pi 58. rocznica
potwornej rzezi Huty Pieniackiej na Podolu. W zwi¹zku z tym
131
ro Encyklopedia Bia³ych Plam (Polskie Wydawnictwo Ency-
klopedyczne), która w VIII tomie zamieœci³a obszerne opra-
cowanie pod has³em HUTA PIENIACKA. W tej bowiem
wsi banderowscy oprawcy w trakcie mordu zastosowali wiele
ze swych 360 „metod", stosowanych wzglêdem ofiar - bo, jak
pisze A. Korman - banderowcy byli „wirtuozami œmierci”.
Jak dot¹d, zaanga¿owany w „tropieniu” polskich „z³oczy-
nów” pope³nionych na ¯ydach Instytut Pamiêci Narodowej -
IPN, spraw¹ HUTY PIENIACKIEJ siê nie zaj¹³. „Nie pa-
miêta” te¿ o tej zbrodni prezydent „tego kraju” i nie ma ¿ad-
nego sygna³u, ¿e kiedykolwiek bêdzie pamiêta³ o Polakach
okrutnie zabijanych przez ukraiñskich skrajnych nacjonali-
stów, tak dziœ wychwalanych przez warszawskie „Nasze S³o-
wo” - tygodnik finansowany przez polskich podatników - wiê-
cej - chwalony z trybuny sejmowej przez niejakiego Myros³a-
wa Czecha, wówczas sekretarza generalnego Unii Wolnoœci!
Skandaliczne zachowanie „piewcy rizunów” odbi³o siê grom-
kim, oburzaj¹cym echem wœród polskiego spo³eczeñstwa,
milczeli tylko pos³owie sejmowi. ¯aden z pos³ów nie splun¹³
w twarz obrzydliwemu k³amcy, tak jak dot¹d ¿aden z parla-
mentarzystów nie spoliczkowa³ innego k³amcy - Jana Toma-
sza Grossa i chwalców jego paszkwilu. Niektórzy z nich, zapy-
tani, oœwiadczaj¹, ¿e nie jest to z ich strony wyraz tchórzo-
stwa, tylko ignorancji. Byæ mo¿e, ale prokuratorowi milczeæ
nie wolno! Polskie prawo zabrania wychwalania faszystów
i zbrodniarzy wojennych. Gdyby M. Czech wychwala³ w tym
miejscu i w taki sposób oprawców z Jedwabnego, to nie ulega
najmniejszej w¹tpliwoœci, ¿e sejm natychmiast pozbawi³by go
poselskiego immunitetu, a kierownictwo UW, nie polskie
przecie¿, z hukiem wyrzuci³oby go poza nawias swojej dzia³al-
noœci. A jaki gwa³t podnios³yby wtedy „Gazeta Wyborcza",
„Tygodnik Powszechny” i inne pisma pisz¹ce po polsku!
130
Rozleg³y sk³on wzniesienia pagórków Podola
wtula siê, ufny puszczy, w ramiona d¹browy,
gdzie w busz stepu na koniu wyrusza³ Polak,
pilnuj¹c przed ksiê¿ycem swej wiary i mowy.
Gdzie zapuœci³ korzenie, i cia³a, i duszy,
gdzie nauczy³ skowronki swoj¹ mow¹ œpiewaæ,
gdzie pierwszy baræ w pniu d³uba³ w mrocznej leœnej g³uszy,
gdzie stawia³ liczne chramy, wycinaj¹c drzewa.
On tu mod³y zanosi³ w licach Œwiatowida,
tutaj tak¿e chrzest przyj¹³, chocia¿ z oporami,
tutaj soch¹ less ora³ i zr¹b chaty dŸwiga³,
tutaj braci przyjmowa³ znad Dniestru i Kamy.
¯y³ w symbiozie z natur¹ i odwiecznym czasem,
kocha³ miedze i pola, nie myœl¹c o œwiecie,
ka¿dy cz³owiek dla niego by³ przyrodnim bratem,
a koœció³, by go chroniæ, czuwa³ na widecie.
Tutaj zrywa³ wci¹¿ pêta wszelakiej niewoli,
tu najazdy ze wschodu dzielnoœci¹ odpiera³,
tu polowa³ na ¿ubry i trzyma³ siê roli,
tu rodzi³, pracowa³ i tutaj umiera³.
Trwa³ lat tysi¹c z ok³adem opok¹ wiernoœci
i od morza do morza s³awi³ Lachów imiê,
a¿ siê zawiód³ zdradzony przez przyby³ych goœci
- jeden z nich siê okaza³ okrutnym Kainem.
Tym „okrutnym Kainem", jak ³atwo siê domyœliæ, by³ ów
szowinista, który wieœ wymordowa³, ograbi³ i spali³. Aby do-
k³adnie poj¹æ i zrozumieæ poetê (w tym wypadku epika),
trzeba w ca³oœci przeczytaæ jego Rapsod pe³en gorzkiej refle-
ksji - tak gorzkiej jak wiekopomna „Gorzka Prawda” Ukra-
iñca Wiktora Poliszczuka. Poemat powinni przeczytaæ wszy-
scy zdrowo myœl¹cy Polacy, a przede wszystkim prezydent
133
wydarzeniem Zarz¹d Fundacji „KRESY” zwraca siê z proœb¹
o odprawienie w tym dniu mszy œwiêtej w Czêstochowskim
Sanktuarium, w intencji okrutnie pomordowanych mieszkañ-
ców Huty Pieniackiej, jak i w intencji pó³ miliona Polaków wy-
mordowanych przez ukraiñskich siepaczy i to narzêdziami
zbrodni poœwiêconymi w unickich cerkwiach. Siepaczy, b³ogo-
s³awionych przez unickich popów w unickich œwi¹tyniach,
przed i po „akcjach”. Poniewa¿ Fundacja nie posiada œrodków
na dzia³alnoœæ pozastatutow¹, Zarz¹d prosi, by Msza Œwiêta
zosta³a odprawiona w ramach patriotycznej dzia³alnoœci Kla-
sztoru, trwaj¹cej od wieków. Za ¿yczliwe uwzglêdnienie proœ-
by Fundacja z³o¿y publiczne podziêkowanie w Internecie”.
Zbigniew Maurycy Kowalski, prezes Zarz¹du Fundacji
„Kresy", jest przede wszystkim znany jako poeta i to poeta
nietuzinkowy, nawi¹zuj¹cy form¹ wierszy i poematów do
najwiêkszych polskich poetów romantycznych, przede wszy-
stkim do Mickiewicza, S³owackiego i Zaleskiego. Zas³yn¹³
nie tylko z g³oœnych wierszy o tematyce kresowej i patrio-
tycznej, publikowanych w kraju i za granic¹, ale przede
wszystkim jako autor g³oœnego dzie³a pt. KAMIENIE NIE
MILKN¥, CZYLI HUTY PIENIACKIEJ PAMIÊCI ¯A-
£OSNY RAPSOD. Czytelnik znajdzie to dzie³o jako Post
Scriptum w ksi¹¿ce autorstwa pisz¹cego te zdania SS-GA-
LIZIEN - PATRIOCI CZY ZBRODNIARZE (Wroc³aw -
„Nortom” 2001).
Pos³uchajmy fragmentów RAPSODU, którym ju¿ zainte-
resowa³ siê Krzysztof Penderecki i byæ mo¿e za dwa lata,
w 60. rocznicê ludobójstwa, bêdziemy œwiadkami wykonania
przez Wielk¹ Orkiestrê Symfoniczn¹ Polskiego Radia w Ka-
towicach Requiem pamiêci Huty Pieniackiej. Poemat zaczy-
na siê od s³ów:
132
prosimy Ciê nasz Panie, abyœ ich rozliczy³.
¯e o to Ciê prosimy? Nas staæ tylko na to,
chyba, ¿e tamci w dole zma¿¹ winê katom.
A dopóki ¿yjemy to Im przysiêgamy,
¿e naszego Podola nigdy nie oddamy.
Nie oddamy nikomu ich skrwawionej ziemi.
Z popio³ów w jej obronie razem powstaniemy.
A je¿eli kat spróbuje zamataczaæ d³ugi,
w krwi hartowany kamieñ do œwiata przemówi.
Choæby potop nast¹pi³, to dopniemy celu.
Pomó¿ nam, fiat iustitia, ruat coelum.
Po ³aciñskiej maksymie zaleg³o milczenie,
a wszyscy w mroku zmierzchu klêczeli jak cienie.
Na raz ruski g³os lec¹c, nad koœæmi siê uniós³
mówi¹c: - Fiat iustita, et perceat mundus.
Poemat-rapsod koñczy siê dedykacj¹: Pamiêci pomordo-
wanych przez ukraiñskie bandy w Ma³opolsce i na Wo³yniu.
135
RP, Prymas Polski i wszyscy parlamentarzyœci. Dopiero wte-
dy bêd¹ w stanie poj¹æ gorycz modlitwy garstki ocala³ych
z pogromu mieszkañców HUTY PIENIACKIEJ, którzy klê-
cz¹c na œniegu poœród mnogoœci trupów i dogorywaj¹cych
chat, wo³ali:
- Panie, jeœli tu jesteœ, w co nale¿y w¹tpiæ,
spójrz na dzie³o oprawców, spójrz na ich ofiary.
Œwiat przez Ciebie stworzony choæ chromy za kary,
do tak potwornej zbrodni nie dopuœci³ nigdy.
Czy dotychczas wbijano nó¿, kosê lub wid³y
w niewinny brzuszek dziecka?
Czy ktoœ mo¿e z pod³oœci pcha innych do piek³a?
Czy ktoœ mo¿e wyrywaæ p³ód z cia³a kobiety?
Tu siê w³aœnie to sta³o, chyba nie zaprzeczysz?
Bytujemy czasowo w pow³oce cz³owieka,
który czêsto bez podstaw na swój los narzeka,
a co ma pocz¹æ cz³owiek z rzezi ocala³y,
co swe dzieci przykrywa³ w dole wiechciem s³omy?
Dlatego Królu œwiata i Wszechmocny Panie
przyjmij nasze do Ciebie o pomstê wo³anie:
niech rizuni z potomstwem, z setnym pokoleniem,
maj¹ w oczach swe dzie³o lub strac¹ istnienie.
Niech krew za spraw¹ katów za dzieci przelana
sprawi, by nacja zbójów zosta³a zmazana.
Coœmy siê bili o to ca³ymi wiekami,
by koœcio³y nie pozosta³y nagle meczetami
coœmy ci¹gle bronili tak stepy, jak lasy,
by Rusinki nie by³y na Krym brane w jasyr,
coœmy siê opierali azjatyckiej chmurze,
by Podola nie poddaæ turañskiej kulturze,
teraz przez obronionych paleni i bici
134
lizowana w taki sposób, w 50. rocznicê wo³yñskiej masakry
odda³a ho³d jej cieniom.
Wo³yñ da³ pocz¹tek, ale na Wo³yniu rzezie siê nie zakoñ-
czy³y, wkrótce przenios¹ siê one do Ma³opolski Wschodniej
i tu bêd¹ one najwiêksze i najokrutniejsze ze wzglêdu na licz-
ne ma³¿eñstwa mieszane. OUN-UPA bowiem, pod kar¹ mê-
czeñskiej œmierci zmusza³a stronê ukraiñsk¹ do mordowania
strony polskiej: m¹¿ mordowa³ ¿onê, brat zabija³ siostrê
i matkê - jak w tej upowskiej pieœni:
Ja mamu zarizaw, ja sestru ubyw -
A ¿inoczku - Laszku w krynycim wtopyw!
Aby godnie uczciæ ofiary zbrodni etnonacjonalistycznego lu-
dobójstwa, 30 ró¿nych organizacji kresowych i kombatanckich
skupiaj¹cych ofiary OUN-UPA, powo³a³o do ¿ycia Ogólnopol-
ski Spo³eczny Komitet Obchodów 60. Rocznicy Ludobójstwa
dokonanego przez OUN-UPA na Ludnoœci Polskiej Kresów
Wschodnich RP w latach 1939-1947. Nazwa Komitetu odpowia-
da rzeczywistoœci. Inicjator przedsiêwziêcia - Kresowy Ruch Pa-
triotyczny - z dziecinn¹ ufnoœci¹ zwróci³ siê do Ojca Narodu Pol-
skiego, Prezydenta Najjaœniejszej o otoczenie go swoim patrona-
tem. Kresowianie zawierzyli s³owom A. Kwaœniewskiego, i¿ jest
on „prezydentem wszystkich Polaków“. Kresowianie zatem je-
szcze raz zaufali Prezydentowi i jeszcze raz srodze siê zawiedli.
Prezydent, œwiadom upokorzenia Polaków, proœbê Kreso-
wian „zawetowa³” i powo³a³ „w³asny” komitet od „wydarzeñ
wo³yñskich” stawiaj¹c na jego czele Marka Siwca - tego, który
tak niedawno jeszcze kpi³ z Papie¿a-Polaka naœladuj¹c Jego
gest ca³owania ziemi. Siwiec dobra³ sobie do l¿e-komitetu oso-
by niewiarygodne, historycznych fa³szerzy typu Hryæko Moty-
ka i kryptobanderowców typu Myron Kertyczak. W oœwiad-
czeniu z³o¿onym z tej okazji nie ma mowy o rzezi, mordzie, lu-
dobójstwie, tylko o „wydarzeniach”. Siwiec oburza siê nawet,
137
KRWAWI¥CE KRESY
60 lat póŸniej
60 lat temu, dnia 11 lipca AD 1943, tzw. Ukraiñska Po-
wstañcza Armia (UPA) dokona³a zbrodni ludobójstwa napa-
daj¹c jednoczeœnie na ponad 160 polskich miejscowoœci na
Wo³yniu. Poniewa¿ dzia³o siê to w niedzielê (w prawos³aw-
no-greckokatolickie œwiêto Piotra i Paw³a, dlatego masakra
ta zosta³a nazwana „akcija na œwiatoho Petra i Paw³a”) to
rzeŸ nast¹pi³a tak¿e w koœcio³ach, a jej ofiar¹ pad³y, obok do-
ros³ych, dzieci polskie przystêpuj¹ce do Pierwszej Komunii
œwiêtej. Ta barbarzyñska rzeŸ, która poch³onê³a ponad 20
tys. osób, uznana zosta³a za apogeum rzezi „heroicznej”
UPA, zwanej tak¿e „Kresow¹ Apokalips¹”. Godzi siê przy-
pomnieæ, ¿e tzw. UPA zosta³a powo³ana przez faszystowsk¹
Organizacjê Ukraiñskich Nacjonalistów (istniej¹c¹ do dziœ,
nawet w Polsce) do dokonania czystki etnicznej drog¹ mor-
du na, jak to wykaza³ A. Korman, ponad 360 „sposobów”.
Zaskoczy³o to i przerazi³o nawet niemieckiego okupanta,
który w ulotce skierowanej do banderowskich morderców pi-
sa³: „…Uwa¿acie siebie za nacjonalistów i wrogów bolszewi-
zmu, jednak¿e jak to udowodnicie? Kiedy niemiecki ¿o³nierz
walczy i umiera na froncie, Wy palicie na ty³ach wsie i chaty
i zabijacie bezbronnych mê¿czyzn, kobiety i dzieci, niszczycie
maj¹tki… Jak d³ugo chcecie przed³u¿aæ to niecne dzie³o! Czy
myœlicie naprawdê w ten sposób pomóc w³asnemu narodowi?
Je¿eli w to wierzycie, to siê bardzo mylicie, ale je¿eli jesteœcie
œwiadomi swych czynów, wówczas jesteœcie zbrodniarzami!
Zbrodniarzami i zdrajcami przede wszystkim wobec ukraiñ-
skiego narodu, którego imiê plugawicie swymi czynami…”
Nieprzypadkowo zatem dzieñ 11 lipca uznany zosta³
w 1993 roku przez ONZ za Dzieñ Ludzkoœci. Ludnoœæ cywi-
136
dzenia godnych obchodów tej rocznicy, nieobci¹¿onych ele-
mentem taktyki politycznej. Je¿eli zarysowane wy¿ej postula-
ty nie bêd¹ nadal respektowane, rodziny pomordowanych
zorganizuj¹ - w ca³ym kraju - na miarê swoich mo¿liwoœci ¿a-
³obne obchody tej bolesnej rocznicy”.
Z bardzo podobn¹ propozycj¹ zwróci³o siê do Rady Naj-
wy¿szej Ukrainy 95 jej deputowanych ¿¹daj¹cych stanowcze-
go potêpienia zbrodni ludobójstwa pope³nionych przez
OUN-UPA na Polakach i ¯ydach. Pod ich naciskiem prezy-
dent L. Kuczma wyksztusi³ wreszcie s³owa: „Zbrodnie prze-
ciwko ludzkoœci nie mog¹ byæ usprawiedliwione”.
Wielu intelektualistów ukraiñskich, zatroskanych o los
swojej ojczyzny, uwa¿a, ¿e Ukrainie obecnej potrzebne jest
to, co w staro¿ytnym jêzyku greckim nazywa siê Katharsis -
oczyszczenie siê z nacjonalistyczno-faszystowskiego obci¹¿e-
nia, w przeciwnym razie jej miejsce w rodzinie wolnych naro-
dów europejskich mo¿e byæ zakwestionowane.
Jest ku temu okazja - w³aœnie teraz! Na owo „oczyszcze-
nie” czeka nie tylko zdrowa czêœæ narodu ukraiñskiego,
któremu tradycje i idee OUN-UPA s¹ najzupe³niej obce,
oczekuj¹ Polacy, oczekuje Europa! Nie mo¿e tak byæ, ¿e na
pismo dyrekcji polskiej szko³y w Moœciskach o zorganizowa-
nie akademii 3-majowej w³adze rejonowe odpowiadaj¹, ¿e
taka zgoda skomplikuje stosunki z „Republik¹ Polsk¹”. Jed-
noczeœnie szko³a ukraiñska w Polsce wykorzystuj¹c rocznicê
Szewczenkowsk¹, ubiera swoich uczniów w wymyœlone
„mundury” UPA i ka¿e im powtarzaæ przysiêgê „wojaka
UPA” daj¹c dwuznacznie do zrozumienia, ¿e przygotowuje
w ten sposób bojowców do walki o „ukraiñsk¹ Zakerzoniê”.
Na te sprawy nie mo¿na patrzeæ bezkarnie, bo ktokolwiek
broni nacjonalizmu ukraiñskiego, a tak siê dzieje niestety
w Polsce, tym samym broni faszyzmu w jego ukraiñskiej
139
¿e u¿ywanie nazwy „Holocaust” w odniesieniu do „wypadków
wo³yñskich jest nadu¿yciem”. Mord oko³o pó³ miliona Pola-
ków to zaledwie „wydarzenie” niegodne patronatu Prezyden-
ta RP. Zabójstwo ¯ydów w Jedwabnem, które chciano przypi-
saæ Polakom, to „mord” godny patronatu Prezydenta RP.
Z tych powodów Polacy solidarnie uznaj¹ poczynania A.
Kwaœniewskiego za skandal na skalê œwiatow¹. Dlatego ju¿
bez jego udzia³u powstaj¹ liczne miejsca pamiêci - tablice
i pomniki. Dlatego nie mo¿e tak¿e dziwiæ stanowcze oœwiad-
czenie, podpisane przez prezesa Ogólnopolskiego Spo³ecz-
nego Komitetu, Jana Niewiñskiego, które g³osi:
„Odrzucamy z ca³¹ stanowczoœci¹ sprowadzenie ludobójstwa
setek tysiêcy naszych rodaków na Kresach Wschodnich w latach
1939-1947 do tzw. wydarzeñ wo³yñskich. Jest to haniebne fa³-
szowanie historii. Jesteœmy gotowi wspó³dzia³aæ w organizowa-
niu pañstwowych obchodów 60. Rocznicy pod warunkiem, ¿e:
a) bêd¹ one organizowane z udzia³em Rady Ochrony Pa-
miêci i Mêczeñstwa,
b) bêd¹ wolne od nacisków politycznych, a bêd¹ mia³y cha-
rakter przede wszystkim ¿a³obno-religijny, czego domagaj¹
siê stanowczo rodziny ofiar,
c) obchody bêd¹ odzwierciedlaæ prawdê historyczn¹, tzn.
czas trwania ludobójstwa Polaków (1939-1947) i bêd¹ doty-
czyæ ca³oœci Kresów Wschodnich II RP, a nie tylko Wo³ynia,
zaœ sprawcy tych zbrodni zostan¹ nazwani po imieniu.
Domagamy siê stanowczo w imieniu szerokiej rzeszy Kresowian,
aby Parlament Polski potêpi³ w sposób jednoznaczny ludobójstwo
dokonane przez OUN-UPA na ca³ych Kresach Wschodnich II
RP. Oczekujemy równie¿, ¿e w³adze Zwi¹zku Ukraiñców w Polsce
tak¿e jednoznacznie potêpi¹ totalne ludobójstwo OUN-UPA.
Ogólnopolski Spo³eczny Komitet wykaza³ maksimum do-
brej woli w kontakcie z w³adzami RP w nadziei przeprowa-
138
141
odmianie, jego zbrodni ludobójstwa. Kto gloryfikuje OUN-
UPA, ten ³amie art. 13 Konstytucji Rzeczpospolitej, jak te¿
art. 256 Kodeksu Karnego RP. Niebezpieczna to zabawa!
I rzecz tak¿e wa¿na. Kresowianie - ofiary UPA to obecni mie-
szkañcy Ziem Zachodnich; nie s¹ oni jeszcze do koñca œwiado-
mi tego, i¿ nie tylko w tej bolesnej sprawie s¹ oszukiwani, ale tak-
¿e w innej, bo jako mieszkañcy Ziem Odzyskanych nie s¹ w³aœci-
cielami tylko „wieczystymi u¿ytkownikami”. Nieszczêœcie za-
cznie siê dopiero po wejœciu Polski do Unii (Zachodnio)Euro-
pejskiej, gdzie pojêcie „wieczystego u¿ytkowania” nie istnieje.
Kr¹¿¹ s³uchy, ¿e A. Kwaœniewski zawetowa³ ustawê uw³aszcze-
niow¹ w zamian z obietnicê niemieckiego poparcia go na stano-
wisko sekretarza generalnego NATO. Gdyby ta „plotka” siê zi-
œci³a, mielibyœmy wtedy do czynienia z jawn¹ zdrad¹ narodow¹.
W swoim licie do min. Marka Siwca („Tylko Polska” nr
18/138) ostrzega³em:
„Kresowianie to mieszanka szlachecko-kozacka, wybuchowa
i nieobliczalna w sytuacji uœwiadomionej manipulacji. Wtedy,
ostrzegam najpowa¿niej, stanie w Warszawie rz¹d szubienic, jak
w czasach Powstania Koœciuszkowskiego. Nie zawisn¹ na nich tyl-
ko ci sprawcy kresowego upokorzenia i polskiej tragedii, którzy
zdo³aj¹ zbiec do Izraela pierwej ulokowawszy za granic¹ swoje
kapita³y, tam bêd¹ w miarê bezpieczni, bo w pañstwach Unii do-
siêgnie ich gniew niedor¿niêtych ofiar OUN-UPA… Chcia³bym
do tych s³ów przekonaæ Pana, Panie Ministrze i dodaæ, ¿e polska
racja stanu nie wymaga pojednania z ukraiñskimi etnonacjonali-
stami-faszystami, bo ich odrzuca naród ukraiñski. Z narodem
ukraiñskim znów zawsze by³o Polakom „po drodze” i ¿aden po-
jednanie nie jest tu potrzebne. Natomiast Majestat Rzeczypospo-
litej wzdraga siê na sam¹ myœl, ¿e ktoœ oœmieli³by siê brataæ ze
zbrodniarzami i ich chwalcami, których rêce s¹ lepkie od ludzkiej
krwi i cuchn¹ na odleg³oœæ. Trzymajmy siê od nich z daleka!
140
W legendzie kresów autor udokumentowa³ bohatersk¹ walkê z
bandami UPA bardzo m³odych obroñców - harcerzy na kresach
wschodnich II RP w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej.
Ksi¹¿kê mo¿na zamówiæ: Wydawnictwo NORTOM, tel./faks
(0-71) 367-76-88, tel. 784-68-17, tel./faks: 349-17-18
No i te jednolite „mundury” UPA wymyœlone po wojnie.
UPA by³a hord¹ antypartyzanck¹ odzian¹ wielorako.
Owszem, Abwehra dostarczy³a jej niemieckie mundury, ale
starczy³o ich zaledwie dla 2-3 sotni. O odzieniu „armii nie-
œmiertelnych” mówi¹ jej cz³onkowie: „odzie¿, obuwie i bieli-
zna strilców by³y ró¿ne, nie by³o mundurów” (W. Nowak ps.
„Kryha”, „Litopys UPA”, Toronto 1984, t. 5, s. 124). „Sotnia
nie mia³a jednolitego umundurowania. By³y w niej mundury
ró¿nych armii oraz zwyk³a ch³opska odzie¿” (S. Sobolak ps.
„Sirol”, tam¿e, s. 149). „¯adnych mundurów nie by³o. Ogl¹-
da³em dziesi¹tki zdjêæ. Tylko dowódcy mieli na wpó³ wojsko-
we niemieckie zdobyczne ubrania” (M. Kowal, historyk, re-
daktor naczelny pisma „Ukrajinœkyj Istorycznyj ¯urna³”, inf.
„Dziennik Kijowski”, nr 16, wrzesieñ 1994).
Szkolne wyrostki maj¹ prawo o tym nie wiedzieæ, ale ¿eby
o tym nie wiedzieli np. publicyœci „Polityki”? To wstyd! W³a-
œnie jedna taka niedouczona publicystka pisze o mundurach
UPA. ¯eby tylko o tym. Posuwa siê jeszcze dalej przekonu-
j¹c, ¿e upowcy wspólnie z polskimi akowcami nale¿¹ do tej sa-
mej Miêdzynarodowej Federacji Weteranów II Wojny Œwia-
towej. To ju¿ coœ wiêcej ni¿ zwyczajny fa³sz! Upowców nie
przyjêto do tej szacownej organizacji - w³aœnie dlatego, ¿e
OUN-UPA nie by³a formacj¹ narodowowyzwoleñcz¹ narodu
ukraiñskiego - lecz formacj¹ zbrodnicz¹ o nazistowskiej ide-
ologii.
Wys³a³em do „Polityki” list ze sprostowaniem informuj¹c, ¿e
nie by³o ¿adnych „mundurów UPA”, bo sk¹d siê one mia³y
wzi¹æ? ¯e UPA to horda obdartusów odzianych w resztki
mundurów ró¿nych armii i ubrañ cywilnych, ¿e komandyr ho-
³owny tej hordy: „Czuprynka” chodzi³ w rosyjskim szynelu
i w³ochatej czapce. Niestety, tego sprostowania „Polityka” nie
zamieœci³a.
143
60. rocznica polskiego Holocaustu
OSTATNI NAZIŒCI
Dom Wydawniczy Bellona wypuœci³ ostatnio (2003) intere-
suj¹c¹ ksi¹¿kê autorstwa Perry Biddiscombe pt. Ostatni nazi-
œci. Dzia³alnoœæ Werwolfu w powojennej Europie. Ju¿ sam ty-
tu³ wskazuje, ¿e nazistowscy cz³onkowie „niemieckich wilko-
³aków” byli ostatnimi nazistami w Europie. Widaæ, ¿e Biddi-
scombe nie s³ysza³ nic o ukraiñskich nazistach spod znaku
Organizacji Ukraiñskich Nacjonalistów (OUN), która powo-
³a³a do ¿ycia w³asnych „wilko³aków” o wiele groŸniejszych od
niemieckich, mianowicie antypartyzanck¹ formacjê zbrojn¹
o myl¹cej nazwie Ukraiñska Powstañcza Armia (UPA). Jej
rola nie by³a po wojnie „marionetkowa” jak Werwolfu, lecz
jak najbardziej powa¿na, a przede wszystkim dla kilku naro-
dów tragiczna. Werwolf ma na sumieniu zaledwie kilkaset ty-
siêcy osób w skali Europy, UPA kilkaset tysiêcy w skali zale-
dwie jednego pañstwa - Rzeczpospolitej Polskiej.
Nie s³ysza³ te¿ autor Ostatnich nazistów o tym, ¿e tradycje na-
zistowskie ukraiñscy nacjonaliœci nadal kontynuuj¹ wœród swoich
polskich ofiar i to z pe³nym b³ogos³awieñstwem polskich w³adz.
Jest to fenomen na skali œwiata: kat kpi sobie ze swojej ofiary,
wiêcej - ssie z niej jak wampir krew pod postaci¹ podatków na
swoj¹ dalej antypolsk¹ dzia³alnoœæ, póki co, propagandow¹.
Oto w jednej z ukraiñskich szkó³ na Mazurach na uroczysto-
œci Szewczenkowskiej wyst¹pi³a grupa ukraiñskiej m³odzie¿y
w „mundurach” UPA - recytuj¹c spo³em rotê „przysiêgi” upo-
wca: „ja wojak Ukraiñskiej Powstañczej Armii wzi¹wszy do
r¹k broñ…”. Jak¹ broñ: siekierê, nó¿, wid³y i na kogo ta
„broñ” w niepodleg³ej Polsce, a do tego jeszcze w 60. rocznicê
apogeum ludobójstwa OUN-UPA dokonanego na Polakach?
142
W ka¿dym razie Naród Polski winien wiedzieæ, jakich to
wspó³czesnych nazistów „wychowuj¹” nauczyciele ukraiñskich
szkó³ w RP! Wiêcej - robi¹ to pod opiek¹ Pañstwa Polskiego -
wbrew Jego Konstytucji i za pieni¹dze Narodu Polskiego!
Chwal¹ ich za to ró¿ni Kuronie (w³adze te¿) lub jeszcze od nich
lepsi z ³amów „Gazety Wyborczej”, „Wprost”, „Tygodnika Po-
wszechnego”, „Rzeczpospolitej” i… piskliwego pisemka anar-
chistów „Nigdy Wiêcej”. Tu w³aœnie pewien pseudohistoryk,
podobno nawet doradca Prezydenta RP do spraw ukraiñskich,
oœwiadczy³, ¿e „wrogami ludu” nie s¹ ukraiñscy naziœci w Pol-
sce, lecz ci, którzy g³osz¹ o nich prawdê - pokazuj¹c jakie za-
gro¿enie dla Polski i Ukrainy stanowi dzia³alnoœæ zakamuflo-
wanej OUN. Organizacja ta, wszystko jedno jak¹ dziœ dla ka-
mufla¿u przybiera nazwê, ani na jotê nie odst¹pi³a od swojego
faszystowskiego programu przyjêtego jeszcze w 1929 roku.
Byæ mo¿e, ¿e Naród Ukraiñski nie dojrza³ jeszcze do od-
wrócenia siê od swoich wyrodnych synów - morderców dzieci,
kobiet, starców - których dysponenci OUN na Ukrainie,
w Polsce i w Diasporze - ka¿¹ ich nazywaæ „bohaterami”, a nie
rzeŸnikami. Byæ tak¿e mo¿e, i¿ rzeczy tej nie uœwiadamia so-
bie do koñca ma³o poinformowana w tej materii Europa. Eu-
ropa te¿ czeka³a i zwleka³a d³ugo z uznaniem mordu m³odo-
turków pope³nionego na Ormianach w czasie I wojny œwiato-
wej za zbrodniê ludobójstwa. Wreszcie w 2002 roku wszystkie
parlamenty zachodnioeuropejskie uroczyœcie potwierdzi³y, ¿e
mord ten by³ ludobójstwem. Polacy i ¯ydzi te¿ siê tego docze-
kaj¹, bo prawda jak oliwa, nawet po wielu latach wyjdzie na
wierzch, wtedy wszyscy odetchn¹, jak grzesznik po spowiedzi.
Jednak co my, Polacy, starsi bracia w s³owiañskoœci, uwa-
¿aj¹cy siê za wy¿szych cywilizacyjnie i moralnie od swoich
braci Ukraiñców, robimy, aby zdj¹æ z m³odszych braci odium
zbrodniczoœci, a synonim Ukraiñca-rizuna zamieniæ na
145
Z tego przyk³adu widaæ, ¿e ka¿dy pretekst jest dobry, ¿eby La-
chom do³o¿yæ - choæ w³aœnie Taras Szewczenko najmniej siê do
tego nadawa³. Ten narodowy wieszcz Ukrainy napisa³ wpraw-
dzie poemat pod brzydk¹ nazw¹ Hajdamaky, ale napisa³ go ku
przestrodze („choæ serce boli, ale mówiæ trzeba”), ¿eby przysz³e
pokolenia wiedzia³y, jakich b³êdów dopuœcili siê ich przodkowie.
Ta przestroga by³a aktualn¹ w „dobie” UPA, jest te¿ aktualn¹
dziœ - tylko ¿e polscy Ukraiñcy maj¹ w³asn¹ „filozofiê”. Najpe³-
niej chyba wyrazi³ j¹ jeden z tych „zaprzysiê¿onych” neoupow-
ców. Na pytanie: gdybyœ by³ prawdziwym upowcem, to jaki wy-
bra³byœ sobie pseudonim, m³okos bez wahania odpowiedzia³:
„Rizun”. A kogoœ byæ „rizaw”? - Lachów - naszych odwiecznych
wrogów - pada bezczelna odpowiedŸ. - Za co ty tak tych Lachów
nienawidzisz? Bo nas ucz¹ w szkole, ¿e Lachy rozbili UPA
i OKUPUJ¥ „ukraiñsk¹ Zakerzoniê”, ale doczekaj¹ siê swego,
jak tylko znajd¹ siê w Unii. Wtedy tu bêdzie „ukraiñski regiona
(rejon?) autonomiczny”, bêdzie nasza Ukraina.
Jest to piêkne odwdziêczenie siê za operacjê „Wis³a”, która
wyrwa³a Ukraiñców, £emków i Bojków z bieszczadzkiego
œredniowiecza, z niebywa³ej nêdzy i przenios³a do lepszego
œwiata - co by³o dla tych grup wrêcz cudownym awansem cy-
wilizacyjnym. Mo¿na siê o tym przekonaæ porównuj¹c nêdz-
ne chatynki bieszczadzkie, pe³ne insektów i wszelakiego ro-
bactwa, z domami poniemieckimi, w których dziœ mieszkaj¹.
M³ody, butny szczeniak szkolny nie wie, ¿e ka¿dy upowiec
jest zbrodniarzem, bo nie móg³ z³o¿yæ przyrzeczenia „na try-
zub”, którego tekst tak bezmyœlnie recytowa³ na scenie wraz
z grup¹ wyrostków, je¿eli nie zamordowa³ cz³owieka. Powta-
rzam: zamordowa³, a nie zabi³! A mordów na Polakach, ¯y-
dach, jeñcach sowieckich, „nieprawomyœlnych” Ukraiñcach
dokonywano na ponad 360 „sposobów”, co dok³adnie zbada³
i opisa³ dr Aleksander Korman.
144
z rodzinami stanowi¹ jedn¹ czwart¹ Narodu Polskiego. Wszy-
stkie ziemie na Zachodzie i Pó³nocy RP s¹ przez nich zasie-
dlone od ponad pó³ wieku. Czy pan, panie profesorze, kpi
z nas, Kresowian, czy tylko o drogê pyta? To zupe³nie niewia-
rygodne, ¿eby historyk ba³ siê prawdy i solidaryzowa³ siê z ba-
³amuctwami Instytutu Pamiêci Narodowej, który wiedzê,
prawdê i naukê w ca³oœci ju¿ podporz¹dkowa³ polityce. Tym-
czasem ta polityka prowadzi do zamazywania prawdy. Wie-
dz¹ o tym wszyscy Polacy i ten Instytut maj¹ w pogardzie!
Pos³uchajmy wyimków tylko jednej wypowiedzi Andrzeja
Stryjewskiego, pos³a na Sejm RP skierowanej do prof. L.
Kieresa, prezesa IPN, a tak¿e do prof. Z. Latajki, rektora
Uniwersytetu Wroc³awskiego oraz J.A. D¹browskiego, pre-
zesa Kolegium Europy Wschodniej.
„Dziêkujê za zaproszenie mnie do udzia³u w dyskusji pa-
nelowej (27 maja 2003) pt. „Przesz³oœæ, która dzieli. Ekster-
minacja ludnoœci polskiej na Wo³yniu i w Galicji Wschodniej
w latach 1943-1945” - pisze pose³. Dalej rozwija: „Pozwolê
sobie zwróciæ uwagê na ewidentne historyczne b³êdy w tytu-
le konferencji, które zosta³y odczytane przez œrodowiska Po-
laków bêd¹cych ofiarami wydarzeñ sprzed 60. laty jako ob-
jaw zamierzonej manipulacji. Tym boleœniej, bo dokonanej
pod szyldem Uniwersytetu Wroc³awskiego i Instytutu Pa-
miêci Narodowej. Na czym polegaj¹ te b³êdy?
Po pierwsze, na pominiêciu »autorów« eksterminacji ludno-
œci polskiej. Ofiary domagaj¹ siê zerwania wreszcie zas³ony
milczenia wobec tych Ukraiñców, którzy bêd¹c cz³onkami
zbrodniczych organizacji OUN i UPA oraz w imiê zbrodniczej
ideologii ludobójczego nazizmu dokonali wprost nieludzkiej
zbrodni. Ukraiñcy z OUN-UPA zamordowali w sposób
wprost nie do opisania bestialski ponad 100 tysiêcy ludzi,
g³ównie Polaków, choæ tak¿e w czêœci swoich pobratymców
147
Ukraiñca-humanistê? To nale¿y do rz¹du, a ten wrêcz „osza-
la³” w swej politycznej g³upocie. Dali temu wyraz prezydent
RP odznaczaj¹c jednego z wyj¹tkowo perfidnych polako¿er-
ców, Bohdana Osadczuka, Orderem Or³a Bia³ego oraz jego
szef bezpieczeñstwa ostrzegaj¹cy przed nazywaniem ludo-
bójstwa pope³nionego przez OUN-UPA Holocaustem. Jest
to zrozumia³e w kontekœcie ¿ydowskich przyw³aszczeñ, ¿e ja-
koby Holocaust odnosi siê tylko do ich tragedii.
Obaj panowie jednak, a tak¿e inni, nie chc¹ jakoœ pamiêtaæ
(mo¿e brakuje im wiedzy, chêtnie s³u¿ê konsultacj¹), ¿e UPA to
wewnêtrzna sprawa Polski, bo upowscy rebelianci byli obywate-
lami polskimi i mordowali obywateli polskich na obszarze Pañ-
stwa Polskiego, bêd¹cego wówczas podmiotem prawa miêdzy-
narodowego. Zatem jako obywatele polscy, d¹¿¹cy do oderwa-
nia czêœci terytorium RP w celu przy³¹czenia do obcego pañ-
stwa, powinni byæ s¹dzeni za zbrodniê zdrady stanu, a jako po-
spolici ludobójcy - odpowiadaæ za swoje czyny kryminalne. No
i wreszcie chodzi o kontynuowanie tradycji nazistowskiej OUN:
je¿eli nie zajmie siê ni¹ prawo polskie, to na pewno zainteresu-
je siê ni¹ prawo unijne, a wtedy bêdzie wielki wstyd! Ja te¿ bê-
dê siê wstydzi³, bo jak mawia³ mój pradziad, ¿o³nierz Potrzeby
Narodowej AD 1864: najwiêkszy wstyd, to wstyd za kogoœ!
Wstydzê siê te¿ za prof. Andrzeja Paczkowskiego, jednego
z „wyselekcjonowanych” historyków polskich i oddelegowa-
nych banderowsko-nazistowskiej proweniencji: „obecnie
Wo³yniacy i w ogóle ludzie wywodz¹cy siê z Kresów Wscho-
dnich stanowi¹ niewielk¹ czêœæ spo³eczeñstwa polskiego”
(„Nowa Trybuna Opolska”, 20.06.2003). Czy¿by, panie pro-
fesorze? A jak¹ czêœæ: wiêksz¹ czy mniejsz¹ od mniejszoœci
ukraiñskiej, od ¯ydów i Niemców w Polsce?
Przykro o tym czytaæ, zw³aszcza wtedy, gdy coœ takiego g³o-
si profesor-historyk. Kresowianie, panie profesorze, wraz
146
Ma³opolska, Ruœ - te nazwy nawet dla swoiœcie liberalnych
w polityce narodowoœciowej Habsburgów by³y zakazane.
Dziwiê siê, ¿e tak szacowne grono polskich osób publicznych
wpisa³o siê w ten nurt myœlenia o Polsce! Oburzenie moje
jest tym wiêksze, ¿e kieruj¹c wa¿nymi instytucjami polskimi
- Uniwersytetem Wroc³awskim i Instytutem Pamiêci Naro-
dowej - nadu¿ywacie Panowie ich autorytetu.”
Dalej ju¿ sama prawda i tylko prawda o ostatnich nazistach
w Europie i ich dysponentach w Polsce: „Nie ma zgody na ta-
kie manipulowanie œwiadomoœci¹ Polaków, zw³aszcza Pola-
ków m³odego pokolenia. W czasie, gdy nacjonalistyczne si³y
dzisiejszej Ukrainy oraz czêœæ ukraiñskiej diaspory podejmuj¹
coraz brutalniejsze dzia³ania na rzecz zak³amania historii, by
w ten sposób uniewinniæ ukraiñskich ludobójców i zdj¹æ z nich
odpowiedzialnoϾ za bestialskie mordy na niewinnej i bez-
bronnej ludnoœci Wo³ynia i Ma³opolski oraz by uzasadniæ bez-
prawn¹ aneksjê terytorialn¹ czêœci terytorium Rzeczpospoli-
tej, przy³¹czenie siê polskich instytucji pañstwowych - posta-
wionych przecie¿ na stra¿y pamiêci narodowej! - do tych nie-
godziwych dzia³añ wzbudza g³êboki ¿al i sprzeciw spo³eczny.
Przypominam oczywist¹ prawdê, ¿e warunkiem przebacze-
nia i pokoju jest prawda, jest przyjêcie odpowiedzialnoœci za
grzech zbrodni ludobójstwa i aneksji, jest nawrócenie, jest
poniesienie kary, jest zadoϾuczynienie, jest naprawienie
krzywd. Dotychczas ¿adnego z tych warunków ludobójcy
OUN-UPA nie spe³nili. Natomiast ich »osi¹gniêcia« s¹ feto-
wane na dzisiejszej Ukrainie, nawet w oficjalnych próbach
nadania im tytu³ów bohaterów narodowych oraz zrzucaniem
odpowiedzialnoœci na ofiary!
Dlatego dobrem bêdzie - zarówno dla ofiar ludobójstwa oraz
ukraiñskich ludobójców z OUN-UPA - gdy Uniwersytet Wro-
c³awski, Instytut Pamiêci Narodowej oraz inne instytucje pañ-
149
o ludzkim obliczu! Pope³nili ludobójstwo na ludnoœci cywilnej
- w wiêkszoœci na kobietach, dzieciach, starcach. Ludnoœci
bezbronnej i ju¿ wczeœniej zdziesi¹tkowanej przez agresorów
sowieckich i niemieckich w ramach dzia³añ wojennych i oku-
pacyjnych.
Ukraiñcy z OUN-UPA mordowali Polaków, którzy byli
u siebie - na terenach Pañstwa Polskiego, które co prawda by-
³o w tym czasie podmiotem agresji, okupacji i aneksji, ale te
wszystkie dzia³ania najeŸdŸców i okupantów by³y nielegalny-
mi w œwietle prawa miêdzynarodowego. Nieludzko pomordo-
wani Polacy byli u siebie, to znaczy w tych czêœciach Polski,
które nosi³y od zawsze nazwy Ho³yñ, Halicz (Halicja), Ma³o-
polska, Ruœ. Napisanie w tytule konferencji i na zaprosze-
niach, ¿e dyskutowana bêdzie jakaœ tam eksterminacja ludno-
œci polskiej na Wo³yniu i w Galicji Wschodniej, jest zwyczaj-
n¹ obraz¹ pomordowanych Polaków i Polski. Jest zwyczaj-
nym antypolonizmem sygnowanym przez wa¿ne instytucje
pañstwowe, jakimi s¹ Uniwersytet Wroc³awski i Instytut Pa-
miêci Narodowej. To jest ten drugi b³¹d zamieszczony w tytu-
le konferencji i na zaproszeniach, który boleœnie dotyka Pola-
ków.
Przypomnê, ¿e termin »Galicja« z jêzyka ³aciñskiego ozna-
czaj¹cy Halicz (Halicjê) pierwotnie by³ u¿ywany w tytulatu-
rze królów wêgierskich, którzy w jakimœ momencie dziejów
zarz¹dzali t¹ czêœci¹ Korony. Ta wêgierska historia sta³a siê
powodem ponownego nadania Haliczowi nazwy »Galicja«,
gdy w wyniku I rozbioru ta czêœæ Rzeczpospolitej znalaz³a siê
pod panowaniem familii Habsburskiej. Uzasadnia³o to wów-
czas niby dziedzicznie - powêgierskie - pretensje terytorialne
Habsburgów do Halicza i innych ziem Rzeczpospolitej oraz
w swoisty sposób »uniewinnia³o« ich ze zbrodni wspó³uczest-
niczenia w rozbiorach Polski. Halicz, W³odzimierz, Lwów,
148
60. rocznica apogeum banderowskiego
ludobójstwa
UKRAINO,
POKOCHAJ PRAWDÊ!
Jest obecnie ku temu niepowtarzalna okazja: 60-lecie apo-
geum zbrodni ludobójstwa ukraiñskich etnonacjonalistów
dokonanej na bezbronnej cywilnej ludnoœci polskiej Wo³ynia
i Ma³opolski Wschodniej. Ten nie maj¹cy w historii najnow-
szej analogii mord ³¹czy³ siê z wygnaniem Polaków z Kresów
- odwiecznej krainy ich zasiedlenia. Wygnanie to jest wspól-
nym dzie³em ukraiñskich nazistów i sowieckiego NKWD.
Apogeum zbrodni, wraz z wypêdzeniem rdzennej ludnoœci
polskiej, mia³o miejsce w³aœnie latem 1943 roku. Tylko w dni-
ach 11-12 lipca dokonano jednoczesnego napadu na ponad
160 wsi i osiedli polskich morduj¹c w sposób wrêcz niespoty-
kany w dziejach ludzkoœci (364 metody) ponad 20 tys. osób.
Nie da siê temu zaprzeczyæ ani tego zatuszowaæ, choæ takie
próby by³y i s¹ podejmowane - ale fakty, prezentowane w nie-
mal wszystkich moich ksi¹¿kach, a ostatnio w historiograficz-
nym dziele Ewy i W³adys³awa Siemaszków, s¹ tak oczywiste
i udokumentowane, ¿e nie da siê im zaprzeczyæ.
Ten straszny czas, porównywalny z Apokalips¹, który dziœ
jest przypominany ze zgroz¹, by³ jednoczeœnie straszny
w swojej wymowie tak¿e z innych powodów. Polakom nagle
ca³y œwiat zacz¹³ waliæ siê na g³owê. Rok 1943 by³ decyduj¹-
cy, je¿eli idzie o losy sprawy polskiej w II wojnie œwiatowej.
Wygrana bitwa pod Stalingradem umo¿liwi³a Armii Czer-
wonej przejêcie inicjatywy na froncie - i w³aœnie wtedy alian-
151
stwowe i spo³eczne zaprzestan¹ manipulowaæ prawd¹. Konty-
nuuj¹c manipulacjê bêd¹ uczestniczyæ w niegodziwoœci, któr¹
opisuje pierwsza czêœæ tytu³u spotkania w Oratorium Marianum
Uniwersytetu Wroc³awskiego: Przesz³oœæ, która dzieli.”
Nic ju¿ do tego nie mo¿na dodaæ, teraz kolejny ruch nale-
¿y do prezydenta i rz¹du RP. Warto, by pos³uchali oni g³osu
„autorytetu moralnego” J. Giedroycia, który przestrzega³
polityków polskich, ¿eby patrzyli na Ukrainê przez Kijów,
a nie przez opanowany przez nazistów Lwów. Powinni te¿
pamiêtaæ, ¿e Ukraina jest czêœci¹ Wspólnoty Niepodleg³ych
Pañstw, a jej interesy pañstwowo-gospodarcze s¹ zwi¹zane
z Rosj¹, a nie z Polsk¹. Na Polsce Ukrainie nie zale¿y, zatem
nie warto „podlizywaæ siê” nazistom halickim, którymi Ukra-
ina gardzi - czego, z dziwnego jakiegoœ powodu, nasze w³a-
dze nie dostrzegaj¹. Widzê w tym jedn¹ przeszkodê, s¹ ni¹
„Ÿli doradcy” prezydenta, premiera i ministra spraw zagra-
nicznych, wywodz¹cy siê z grona dysponentów OUN, maj¹cy
te¿ do dyspozycji plejadê „po¿ytecznych g³upców” nieœwia-
domych ani dzia³añ, ani celów, do których zmierzaj¹ naziœci
z OUN. Takich, nie bez racji, Korwin-Mikke nazywa „po¿y-
tecznymi, leninowskimi idiotami”. Oby by³o ich jak najmniej
w naszej biednej OjczyŸnie!
150
stronic ukraiñskiej historii”. W taki w³aœnie sposób k³amstwo
przeistacza siê w prawdê, a legenda w rzeczywistoœæ!
Prawd¹ jest, ¿e drugiej takiej zwyrodnia³ej pod ka¿dym
wzglêdem organizacji nie znajdziemy nawet w najdalszych,
mrocznych zakamarkach dziejów Rusy-Ukrajiny. Natomiast
k³amstwem jest, jakoby OUN-UPA walczy³a z „dwiema naj-
wiêkszymi potêgami œwiata”. „Walczy³a” tak, ¿eby nie wal-
czyæ, a ca³¹ swoj¹ energiê topi³a w beznadziejnych rzeziach
hañbi¹c w ten sposób Naród Ukraiñski. Prawdziwe oblicze
OUN-UPA dostrzeg³ Wo³yñski Okrêgowy Delegat RP Ju-
liusz Koz³owski - „Cichy”, który w swoim liœcie do kierownic-
twa politycznego UPA 25 listopada 1943 roku pisa³:
„Wychowankowie niemieccy narodowoœci ukraiñskiej,
a nie Polacy, rozpoczêli masowe a barbarzyñskie rzezie bez-
bronnej ludnoœci polskiej. Pamiêtajcie, ¿e to, co obecnie
dzieje siê na Wo³yniu, obarcza ca³y naród ukraiñski, ¿e za to
Wy i Wasze przysz³e pokolenia p³aciæ bêdziecie rachunek.
Nie wolno Wam tylko po cichu protestowaæ, ulegaæ zbrod-
niczemu terrorowi i dalej pozwalaæ, by wróg Waszymi rêka-
mi niszczy³ Wasz¹ przysz³oœæ. Czy¿ nie widzicie, ¿e chodzi
mu o to, ¿eby na zakoñczenie wojny s³owo Ukrainiec równo-
znaczne by³o ze s³owem morderca? Czyn odwa¿ny, odpowie-
dzialny jest z Waszej strony koniecznoœci¹. Czyn przeciwsta-
wiaj¹cy siê zbrodniczej akcji mordowania ludnoœci polskiej
i narzucania wszystkim Waszych ludzkich i narodowych
uczuæ w strumieniu niewinnej krwi.
RzeŸ i mord nie buduj¹ nigdy bytu niepodleg³oœciowego,
a wy³¹czaj¹ ze spo³ecznoœci cywilizacyjnej i s¹ jaskrawym do-
wodem niedojrza³oœci pañstwowej. Broñ do tego dzie³a
w du¿ej mierze pochodzi³a z r¹k niemieckich, stamt¹d przy-
sz³o wyæwiczenie wojskowe i to w³aœnie tragicznie zwi¹za³o
w opinii œwiata Wasze imiê z Niemcami.
153
ci, a zw³aszcza Amerykanie, zaczêli siê sk³aniaæ do oddania
Polski w sferê wp³ywów Zwi¹zku Sowieckiego. Prezydent
Roosevelt uzna³ bowiem, ¿e karta polska nie ma ju¿ wiêksze-
go znaczenia, liczy³ siê Stalin - i on wygra³ w Teheranie
w 1943 roku, wytargowa³ dla siebie Kresy Wschodnie.
Wielkim ciosem dla Polski by³o aresztowanie 30 czerwca 1943
roku Komendanta G³ównego Armii Krajowej gen. Stefana Ro-
weckiego-Grota. Rok 1943 to tak¿e inny, niespodziewany cios.
4 lipca ginie w wypadku samolotowym gen. W³adys³aw Sikorski
- premier rz¹du RP i wódz naczelny. Rok 1943 to tak¿e ujaw-
nienie sprawy katyñskiej i przerwanie stosunków dyplomatycz-
nych ZSRS z rz¹dem polskim. Wszystko to ³¹cznie z upowskim
ludobójstwem sk³ada³o siê na nieopisany dramat Polaków.
Teraz, broni¹c czesti nazistowskiej Organizacji Ukraiñskich
Nacjonalistów (OUN), mówi siê o „samowoli” komandyra
UPA na Wo³yniu Dmytra Klaczkowœkiego (Klaczkiwœkiego)
- „K³yma Sawura”, taj¹c jednoczeœnie, ¿e ujawniony ju¿ zosta³
rozkaz ludobójczy wydany Klaczkowœkiemu przez ówczesne-
go prowidnyka OUN Myko³ê £ebedia - „Maksyma Rubana”.
Wiêcej: przera¿ony ogromem krwi przelanej, sk¹pany
w ogniu p³on¹cych polskich sadyb Klaczkowœkyj odmówi³ z³o-
¿enia „Rubanowi” sprawozdania z tej przera¿aj¹cej „akcji”.
£ebed’ po wojnie w drodze z USA na Ukrainê zatrzyma³ siê
w Polsce u krewnych - i nikt go nie aresztowa³. Skandal!
Jednak wszystko, co tu zosta³o powiedziane, nie przeszko-
dzi³o w³adyce greckokatolickiemu z Australii nazwaæ ludobój-
cê Klaczkowœkiego „wielkim synem narodu ukraiñskiego”,
a jego zaczadzonym nienawiœci¹ i g³upot¹ bezdenn¹ „braci
w kap³añstwie” poœwieciæ jego pomniki w Zbara¿u i Równem.
Widzimy tu wyraŸnie, w jaki sposób œwiêtokradcy mieszaj¹
polsk¹ krew z banderowsk¹ trucizn¹ OUN, o której Wiacze-
s³aw Czarnowi³ mówi³, ¿e „nie mia³a odniesienia do s³awnych
152
dnie, bo by³a ofiar¹ zawirowania historii. Wymyœla siê nawet
dzia³ania UPA przeciw faszystowskim najeŸdŸcom, aby tylko
dla zbrodniarzy uzyskaæ prawa kombatanckie. Trzeba tu dodaæ,
¿e na terenie Ukrainy nie by³o ani jednego oddzia³u UPA. Je-
dynym dzia³aniem UPA by³o mordowanie Polaków na Wo³yniu
i w Ma³opolsce Wschodniej z wy³¹czeniem Lwowa. We Lwowie
Ukraiñcy dokonali kilku zabójstw i przekonali siê, ¿e w tym ci¹-
gle polskim mieœcie nie mogli tego robiæ bezkarnie” (K. Bulzac-
ki, Polacy i Ukraiñcy. Trudny rozwód, Wyd. „Na Rubie¿y” 1997).
UPA, powtórzmy, dzia³a³a tylko na okreœlonym obszarze
Pañstwa Polskiego. Nigdy nie przekroczy³a granicy polsko-so-
wieckiej w obawie, ¿e nie uzyska tam poparcia i uznania. Upo-
wcy nie odwa¿yli siê nawet przekroczyæ granicznej z Bia³oru-
si¹ Prypeci. „Za Prypeæ bandy UPA nie odwa¿y³y siê przecho-
dziæ, partyzanci bowiem wespó³ z bia³orusk¹ ludnoœci¹ zwal-
czali je skutecznie”. To s³owa œwiadka, s³ynnego partyzanta
Józefa Sobiesiaka - „Maksa” (z jego ksi¹¿ki Burzany, MON
1964). Taka jest prawda, któr¹ te¿ nale¿y pokochaæ, a miêdzy
bajki w³o¿yæ s³uchy, ¿e UPA dzia³a³a nawet w Kijowie.
A tak wygl¹da³ „krajobraz po bitwie”, którego sprawczyni¹
by³a „heroiczna UPA” widziany oczami tego¿ Sobiesiaka:
„W ci¹gu pierwszego dnia marszu na ca³ej trasie wynosz¹cej
oko³o trzydziestu piêciu kilometrów nie spotkaliœmy ani jed-
nej wsi zamieszka³ej przez ludzi. Chaty by³y w wiêkszoœci
spalone i zrównane z ziemi¹, a po ruinach b³¹ka³y siê zdzi-
cza³e psy i koty. Tu i ówdzie spod przysypanej œniegiem zie-
mi stercza³y ludzkie koœci. Zdawaæ by siê mog³o, ¿e jakiœ stra-
szliwy demon zniszczenia nawiedzi³ tê nieszczêsn¹ ziemiê,
poch³aniaj¹c cz³owieka wraz z tym wszystkim, co jego rozum
i rêce stworzy³y przez wieki. Z przera¿eniem patrzyliœmy na
tê pustyniê, dos³uchuj¹c siê w poœwiœcie wiatru p³aczu dzieci
i jêku mordowanych kobiet.”
155
Gdy przyznacie otwarcie, ¿e Niemcy wykorzystywali Wasz¹
do nas nienawiœæ dla szerzenia w Polsce rozszala³ego terroru
- docenimy Wasze stanowisko. Tylko bowiem uœwiadomie-
nie obustronnych b³êdów prowadziæ mo¿e do zmniejszenia
dziel¹cej nas przepaœci.”
W³adze obecnej Ukrainy musz¹ mieæ œwiadomoœæ prawdy,
¿e UPA nie by³a ¿adn¹ „armi¹ powstañcz¹”, tylko „kureniami
rizunów”, zbrodnicz¹ antypartyzantk¹ powo³an¹ do ¿ycia dla
dokonania rzezi ludnoœci polskiej na obszarze suwerennego,
aczkolwiek okupowanego Pañstwa Polskiego. Zbrodni ludo-
bójstwa dokonywali Ukraiñcy - obywatele RP na obywatelach
RP narodowoœci polskiej i ¿ydowskiej. Dlatego UPA - to we-
wnêtrzna sprawa polska! Tak opiewa prawo miêdzynarodowe.
Jednak¿e ze wzglêdu na to, ¿e zrabowane Polsce Kresy po³u-
dniowo-wschodnie nale¿¹ dziœ do Ukrainy i tam w wiêkszoœci
mieszkaj¹ rizuni i ich depozytariusze, to rola Ukrainy, a w³aœci-
wie jej organów œcigania, powinna ograniczyæ siê do chwytania
ujawnionych przestêpców, którzy po wstêpnym œledztwie win-
ni byæ przekazani Rzeczpospolitej dla os¹dzenia. Jest ju¿ pre-
cedens: Erich Koch, w czasie niemieckiej okupacji wielkorz¹d-
ca Reichskomisariatu „Ukraina” z siedzib¹ w Równem, nie by³
s¹dzony przez organa sowieckiej Ukrainy, lecz przez s¹dy pol-
skie, bo zbrodnie, jakie pope³ni³ na Wo³yniu, by³y z³oczynem
dokonanym na terytorium ówczesnego Pañstwa Polskiego.
A zatem problem UPA - to wewnêtrzna sprawa suweren-
nego Pañstwa Polskiego. Sprawê tê Krzysztof Bulzacki
w zbiorze interesuj¹cych esejów, polemizuj¹c m.in. z A.
Michnikiem, widzi nastêpuj¹co:
„»B¹dŸmy ostro¿ni« - straszy nas Adam Michnik, przypisuj¹c
nam ska¿enie fanatyzmem i z³¹ wol¹, jakby chcia³ nam powie-
dzieæ - nie macie prawa do patriotyzmu i w³asnej historii - tylko
UPA ma prawo do tytu³ów kombatanckich za dokonane zbro-
154
w pierœ ¿a³uj¹c, ¿e w swoich szeregach ma wyrodnych synów.
Dlaczego tak siê dzieje? Wydaje siê, ¿e dlatego, i¿ Ukraina
nie dojrza³a jeszcze do prawdy. Wyprzedzi³y j¹ Niemcy i Rosja;
w k³amstwie przewy¿sza j¹ jedynie œwiatowe ¿ydostwo - a to
podobno dlatego, jak przekonuje prof. A. Paczkowski, ¿e „na-
cjonalizm ukraiñski by³ nacjonalizmem niespe³nionych
nadziei”. By³, czy jest nadal? Nie rozumie tego do koñca pre-
zydent RP, dlatego nawet nie próbuje dzia³aæ, ¿eby pomóc
Ukrainie pokochaæ prawdê. Trudno siê zgodziæ z dalszym wy-
wodem profesora, jakoby Pañstwo Polskie znalaz³o siê w nie-
zrêcznej sytuacji. Albowiem „interes pañstwowy jest taki, by
staraæ siê Ukrainê odci¹gn¹æ od Rosji”. Dlatego te¿ „Prezy-
dent Kwaœniewski i jego otoczenie (czytaj: Ÿli i niekompetent-
ni doradcy - E.P.) wykazuj¹ swego rodzaju ekwilibrystykê. Zda-
j¹ sobie sprawê z tego, ¿e ze wzglêdów narodowych i z uwagi
na setki osób zwi¹zanych z t¹ spraw¹ (czyli ze zbrodni¹ ludo-
bójstwa - E.P.) nie powinni milczeæ, ale równoczeœnie interes
pañstwowy polski jest taki, by teraz nie biæ siê z Ukraiñcami”
(„Nowa Trybuna Opolska”, 20.06.2003). Z³e, bardzo z³e rozu-
mowanie, a do tego zgodne z „filozofi¹” banderowców. W³a-
œnie banderowcy uto¿samiaj¹ siê z pañstwem, co nie jest praw-
d¹. Nawet stary Giedroyæ przestrzega³ polskich polityków, ¿e-
by przestali postrzegaæ „nacjonalistyczny Lwów”, a zaczêli wi-
dzieæ Ukrainê przez pryzmat Kijowa, bo tam nie ma etnona-
cjonalistycznych fobii. Warto siê tego trzymaæ. Ale nasze w³a-
dze wol¹ Lwów od Kijowa i patrzeæ przez palce jak w Polsce
wyrasta nowe pokolenie ukraiñskie chowane w duchu OUN-
UPA, którego marzeniem jest autentyczna walka z Polsk¹
o „odebranie” jej rzekomo okupowanej „Zakerzonii”.
M³odych Ukraiñców zachêcaj¹ do tego Sekretariat Prezy-
dium Œwiatowego Kongresu Ukraiñców, lwowscy pseudo-poli-
tolodzy Witalij Prociuk i Bohdan Zubenko, w Polsce znów au-
157
Straszne to „dzie³o” UPA i zarazem prawdziwe. Tê praw-
dê, aczkolwiek gorzk¹ jak pio³un, te¿ trzeba prze³kn¹æ z po-
kor¹.
Banderowcy i ich depozytariusze s¹ œwiadomi tego, ¿e UPA
by³a rebeli¹ wymierzon¹ w interes polski na Kresach. Polscy
obywatele walcz¹cy o oderwanie od Polski czêœci jej teryto-
rium, dopuszczali siê zbrodni zdrady stanu, co grozi najwy¿-
szym wymiarem kary. S¹ te¿ œwiadomi faktu, i¿ byli (i obecnie
s¹ w Polsce) obywatelami RP. Przeto jako obywatele Najja-
œniejszej maj¹ w Polsce prawa nale¿ne wszystkim obywatelom
- i jako tacy ju¿ w 1995 roku za poœrednictwem Rady G³ównej
Zwi¹zku Ukraiñców w Polsce z³o¿yli do Sejmu projekt osobli-
wej ustawy. Chodzi w niej ni mniej ni wiêcej tylko o to, ¿eby
Sejm przyzna³ banderowskim z³oczyñcom, którzy byli wiêzieni
w czasach stalinowskich, uprawnienia kombatanckie. ¯art?
Ale sk¹d, najoczywistsza prawda! Ale na tym nie koniec, za¿¹-
dali, aby razem z tym Sejm uzna³ ¿o³nierzy bior¹cych udzia³
w walce z ukraiñskimi rebeliantami w ramach operacji „Wi-
s³a” za „zbrodniarzy wojennych” ze wszystkimi wyp³ywaj¹cymi
z tego konsekwencjami. To nie jest tylko bezczelnoœæ, to coœ
wiêcej - zgodnie z logik¹ przyjêt¹, jak g³osz¹ ounowcy, od ¯y-
dów: nigdy nie przyznawaæ siê do pope³nionego z³oczynu,
a robiæ wszystko, ¿eby zrzuciæ winê z winowajcy na poszkodo-
wanego, w tym wypadku z ukraiñskiego kata na polsk¹ ofiarê.
¯eby tylko to: aby przeciwstawiæ siê wielkiej, ogólnopolskiej
akcji godnego uczczenia ofiar banderowskiego ludobójstwa,
urz¹dza siê publiczne kontrakcje wybielaj¹ce OUN-UPA.
Organizatorzy tych imprez nie zdaj¹ sobie sprawy, ¿e swoim
postêpowaniem dostarczaj¹ œwiatu argumentów o chorym na-
rodzie, który nie chce uznaæ prawdy, boi siê prawdy jak diabe³
œwiêconej wody, unika potêpienia zbrodniarzy kreowanych na
bohaterów, a przede wszystkim nie zamierza uderzyæ siê
156
¿e grupa neonazistów po raz kolejny z³o¿y³a w parlamencie
projekt przyznania by³ym upowcom uprawnieñ kombatanc-
kich. Chodzi o przywileje za ka¿dego zamordowanego Polaka.
Ponaglali, naciskali, ¿eby to siê sta³o przed 11 lipca, tj. przed
spotkaniem prezydentów Polski i Ukrainy w Porycku, gdzie ci
rzezacze zamordowali oko³o 900 osób. Na szczêœcie dla Ukra-
iny i normalnego œwiata, to siê nie sta³o. Tylko, czy na d³ugo?
Ukraiñscy naziœci obawiali siê, a Polacy na to liczyli, ¿e tu,
w Porycku, na pewno padn¹ s³owa: „to by³a zbrodnia przeciw-
ko ludzkoœci“. S³owa te rzeczywiœcie pad³y rozwœcieczaj¹c na-
zistów-banderowców - choæ niezbyt dobitnie - z ust prezyden-
ta RP, a bardziej stanowczo w homilii biskupa polowego Woj-
ska Polskiego, gen. dyw. Leszka S. G³ódzia. „¯aden cel ani
¿adna wartoœæ - powiedzia³ Aleksander Kwaœniewski - nawet
tak zaszczytna jak wolnoœæ narodu, nie mo¿e usprawiedliwiaæ
ludobójstwa i rzezi cywilów, przemocy i gwa³tów, zadawania
bliŸnim okrutnych cierpieñ“. Sekundowa³ mu prezydent
Ukrainy Leonid Kuczma: „W tym miejscu, w którym spoczy-
waj¹ polskie ofiary, chcia³bym, w imieniu wszystkich Ukraiñ-
ców, którzy pragn¹ pokoju i sprawiedliwoœci, wyraziæ g³êbokie
wspó³czucie wszystkim skrzywdzonym Polakom, wszystkim,
którzy ucierpieli wskutek tej katastrofy“.
Dobre i to na pocz¹tek, tylko ¿e takie s³owa Polaków do
koñca nie satysfakcjonuj¹. Zabrak³o s³owa „przepraszamy“,
prosimy o przebaczenie. Zamiast tych s³ów Polacy doznali
kolejnych upokorzeñ - nie tylko na skutek niewpuszczenia
do Porycka kombatantów AK, ale i przez to, ¿e na „pomni-
ku pojednania“, który stan¹³ w Porycku (Pawliwce) polski
tekst zosta³ celowo przeinaczony, a na krzy¿u mogi³y zbioro-
wej w ostatniej chwili wymazano s³owo „zamordowani“, tak
jakby prawda o ludobójstwie UPA by³a dla gospodarzy tere-
nu nie do zniesienia.
159
tentyczni analfabeci historyczni: Myko³a Siwyækyj, Jewhen Mi-
sy³o, Bohdan Huk, Myko³a Zymomria i Roman Drozd, a wspie-
ra Hryæko Motyka. Prociuk w ksi¹¿ce Knyha pamiati (Lwów
1994) stwierdza: „Niechaj wiedz¹ swoi i obcy, ¿e potomkowie
nigdy i nigdzie nie wyrzekn¹ siê swego prawa do ziem historycz-
nych, które zaborcy zabrali przy poparciu moskiewskich patro-
szycieli i przy amerykañsko-angielskiej milcz¹cej zgodzie w Ja³-
cie podczas konferencji 4-11 lutego 1945 roku”.
B. Huk, redaktor serii wydawniczej Archiwum Ukraiñskiego
w Warszawie, w op³aconej przez polskiego podatnika publika-
cji Zakerzonia pisze: „Zakerzonia - to nazwa na okreœlenie czê-
œci ukraiñskiego terytorium etnicznego, która w nastêpstwie
konferencji ja³tañskiej… znalaz³a siê na zachód od linii Curzo-
na… Pomimo heroicznego oporu UPA, ukraiñska cywilna lud-
noœæ (zosta³a) brutalnie wyrzucona z praojcowskiej ziemi…
Jednak - na przekór wszystkiemu - Zakerzonia odradza siê”.
W oparciu o tego rodzaju antypolskie i rewizjonistyczne
sugestie, opracowany zosta³ program nauczania historii w
szko³ach ukraiñskich w Polsce i zatwierdzony do u¿ytku przez
MEN 19 sierpnia 1997 roku (Program nr 4014-13 (97)), co
jest smutne, ¿a³osne, a mo¿e jeszcze coœ wiêcej. Moje uwagi
recenzyjne tego programu zosta³y przez MEN zignorowane.
Wszystko to razem wziête zmierza do „udowodnienia”, ¿e tzw.
Zakerzonia, czyli najprawdziwsze polskie ziemie po³udniowo-
wschodnie dzisiejszej Polski, powinny wejœæ w sk³ad pañstwa
ukraiñskiego. St¹d ju¿ tylko krok do rewizji granic dzisiejszej
Polski, nie na korzyœæ tej¿e, jak by siê mog³o wydawaæ, lecz
Ukrainy. Krok ten mog¹ postawiæ upowcy, je¿eli tylko Rada
Najwy¿sza Ukrainy uzna banderowskich rizunów za kombatan-
tów, bo ci w tych wysi³kach od dziesiêciu lat nie ustaj¹.
W³aœnie ostatnio, w 60. rocznicê apogeum zbrodni przeci-
wko ludzkoœci OUN-UPA, dosz³y do Polski s³uchy z Kijowa,
158
Polacy bêd¹ cierpliwie czekaæ na s³owo „przebaczcie“,
które jak dot¹d ze strony ukraiñskiej nie pad³o. Jest w tej
sprawie ju¿ pierwszy syndrom. Mamy na myœli artyku³ Wik-
tora Obdulenki pt. „Ja - te¿ za prawd¹ i sprawiedliwoœci¹“
(„Silœki Wisti“, 22.07.2003). Autor apeluje o uroczyste potê-
pienie z³oczynów OUN-UPA udowadniaj¹c, ¿e „banderow-
cy nie walczyli przeciwko niemieckim okupantom, ale prze-
ciwko polskiej Ukrainie, gdzie mieszka³a przewa¿aj¹ca czêœæ
narodu ukraiñskiego. Wobec tego nie mo¿e byæ mowy o ja-
kiejkolwiek narodowo-wyzwoleñczej walce OUN-UPA. Na-
cjonaliœci ukraiñscy Stepana Bandery walczyli przeciwko
swemu narodowi - to trzeba sobie uœwiadomiæ raz na zawsze!
O jakim statusie weteranów II wojny œwiatowej banderow-
ców UPA mo¿emy w takim razie mówiæ?“ - pyta W. Obdu-
lenko zwracaj¹c siê bezpoœrednio do tych deputowanych Ra-
dy Najwy¿szej Ukrainy, którzy wnieœli o uznanie rzeŸników
polskich dzieci, kobiet i starców, za kombatantów.
Polacy-ofiary OUN-UPA maj¹ nadziejê, ¿e wobec takiego
kompromituj¹cego humanizm europejski faktu oraz wyra-
Ÿnej prowokacji grupy deputowanych, rz¹d Najjaœniejszej
Rzeczpospolitej Polskiej nie pozostanie obojêtny. W sytuacji
jednak pope³nienia zamierzonego szalbierstwa przez Radê
Najwy¿sz¹ - Polska zmuszona bêdzie uznaæ Ukrainê za pañ-
stwo jej wrogie, lub co najmniej nieprzyjazne - co niew¹tpli-
wie odbije siê gromkim echem, nie tylko w krajach Unii Eu-
ropejskiej, do których grona pretenduje Ukraina, ale tak¿e
w ca³ym kulturalnym œwiecie.
Prof. dr hab. Edward Prus
160