Sterkowicz S Zbrodnie hitlerowskiej medycyny

background image


STANISŁAW STERKOWICZ


Zbrodnie hitlerowskiej medycyny



MEDY€YMY
WYDAWNICTWO VBELLONA
L
Obwolutę, okładkę i stronę tytułową projektował MICHAŁ MARYNIAK
Redaktor II wydania WANDA DURACZYŃSKA
Redaktor techniczny RENATA WOJCIECHOWSKA
Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa
1981
Poprawiona i rozszerzona edycja Zbrodniczych eksperymentów
medycznych w obozach koncentracyjnych Trzeciej Rzeszy, Wydawnictwo
Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1981
ISBN 83-1 l-07738-X

Część I
DOŚWIADCZENIA Z DZIEDZINY CHORÓB ZAKAŹNYCH
Rozdział I DOŚWIADCZENIA Z DUREM
Badanie wartości szczepionek przez sztuczne zakażanie ludzi
Wojny zawsze sprzyjały występowaniu epidemii rikets-jozowych.
Również II wojna światowa nie była wolna od epidemicznie
pojawiających się zachorowań na dury. Liczne obozy jenieckie i
różnego rodzaju hitlerowskie obozy stały się ogniskami
epidemicznymi i stwarzały potencjalne niebezpieczeństwo
rozwlekania groźnej choroby na całą ludność Niemiec. Z tych więc
powodów zapobieganie i zwalczanie duru plamistego stało się jednym
z ważniejszych zadań niemieckiej służby zdrowia.
W ówczesnym stanie wiedzy znano dobrze patogenezę choroby. Od 1930
r. w profilaktyce stosowano szczepionkę, opracowaną przez
polskiego uczonego Rudolfa Weigla. Wytwarzano ją z jelit wszy,
zakażonych doodbytniczo zarazkami duru plamistego. Szczepionka ta
była trudna do produkcji masowej. W 1939 r. Castanedy zastosował
szczepionkę uzyskaną z tkanki płuc szczurów. W dwa lata później
Cox opracował szczepionkę z hodowli riketsjoz na zarodkach
kurzych'. Ta ostatnia metoda okazała się prosta i tania, znalazła
więc szerokie zastosowanie.
Niemieccy bakteriolodzy znali te osiągnięcia. W swoich warunkach
opracowali produkcję szczepionek na identycz-
1 B. Woodward, E. Jackson, Riketsjozy, w: Podstawy medycyny
wewnętrznej (praca zbiorowa), Warszawa 1969, s. 1920.
39
nych założeniach, ale we własnych modyfikacjach, np. Coxa-Haagena-
Gildemeistera. Za najbardziej jednak skuteczną uważano szczepionkę
Weigla. Dla wojsk lądowych produkowały ją Instytuty Inspekcji
Sanitarnej w Krakowie i we Lwowie. Stosowano również szczepionkę

background image

francuską wytwarzaną w Paryżu w Instytucie Pasteura (z płuc
króliczych) i rumuńską (z płuc psich). Szczepionki te można było
łatwo produkować w dużych ilościach. Istniały jednak sporne
poglądy co do ich wartości2.
Z inicjatywy dr. Leonarda Contiego, sekretarza stanu do spraw
zdrowia w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, odbyła się pod koniec
grudnia 1941 r. w Berlinie narada rzeczoznawców poświęcona
zagadnieniom duru plamistego. Ustalono potrzebę sprawdzenia
wartości szczepionki sporządzonej przez Zakłady Behringa z hodowli
zarazków durowych na zarodkach kurzych . Wydano też zalecenie, aby
wykonaniem tych prób zajęła się służba zdrowia SS, dysponująca
wielkim materiałem ludzkim w obozach koncentracyjnych4. 2 stycznia
1942 r. zapadła decyzja, że doświadczenia te przeprowadzi się w
Buchenwaldzie i że w tym celu wybuduje się specjalną stację
badawczą Instytutu Higieny SS5 (patrz również Aneks 3 — Dokument
nr 2.)
Specjalna rola w doświadczeniach durowych w Buchenwaldzie przypada
Joachimowi Mrugowsky'emu, kierownikowi Instytutu Higieny Waffen SS
— SS-oberfuhrerowi. Istnieją dane wskazujące, że to właśnie on był
jednym z głównych inspiratorów produkowania szczepionki durowej
przez Instytut Higieny Waffen SS. Wybrano Buchen-wald, gdyż nie
zagrażały tu naloty lotnicze, łatwiej uzyskiwano karmę dla
zwierząt doświadczalnych i łatwiej gromadzono potrzebnych więźniów
fachowców z całej Europy6. Stacja badawcza w Buchenwaldzie
podlegała całkowicie Mrugowsky'emu. On uzgadniał zakres badań,
nad-
2 Zeznania Joachima Mrugowsky'ego na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 5132—5134.
3 Tamże.
4 Tagebuch der Abteilungfur Fleckfieber und Virusforschung am
Hygiene Institut der Waffen SS, w: SS im Einsatz. Eine
Dokumentation iiber die Verbrechen der SS, Berlin 1964, s. 389—
396.
5 Zeznania Joachima Mrugowsky'ego na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 5156—5157.
6 Przesłuchanie Joachima Mrugowsky'ego na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, s. 5132.
40
zorował je i od kierownika stacji Erwina Dinga okresowo odbierał
raporty, przekazując je naczelnemu lekarzowi SS Ernstowi
Grawitzowi.
Zgodnie z decyzją berlińską z grudnia 1941 r. w Buchen-waldzie
wybudowano specjalną stację dla badania duru oznaczoną jako blok
nr 46 i oddano ją do użytku w kwietniu 1942 r. (do czasu jej
zbudowania doświadczenia wykonywano w blokach nr 44 i 49). Blok 46
był to budynek nowy, z kamienia, ściśle izolowany drutem
kolczastym od reszty obozu i miał cztery duże sale z
pomieszczeniem dla 90 chorych oraz liczny personel, składający się
przeważnie z byłych chorych7.
Do badań durowych wybierano więźniów kryminalnych i politycznych,
początkowo ochotniczo, a później przymusowo. Mimo że zdawali oni

background image

sobie sprawę z tego, czym grozi zakażenie, zgłaszali się
dobrowolnie. Kusiło lepsze pożywienie i trzymiesięczny pobyt w
bloku 46. „Wybierali więc pewien rodzaj samobójstwa, dający im
jednak szansę przeżycia" 8. Wśród wybieranych do prób byli
więźniowie różnych narodowości: Niemcy, Polacy Rosjanie, a w
ostatnich latach Francuzi9. Nielegalna organizacja obozowa
wykorzystywała te próby dla uwolnienia się od więźniów, którzy
współpracowali z SS. Czyniła to współdziałając z kapo bloku 4
Arthurem Dietschem. Z drugiej zaś strony zagrożonych więźniów
politycznych starano się przez kierowanie do pracy w bloku 46
odizolować od SS. Cała ta akcja była niezwykle trudna i
niebezpieczna, gdyż w bloku 46 kalifak-torami i pielęgniarzami
byli prawie wyłącznie więźniowie kryminalni10.
Według zeznań Mrugowsky'ego Urząd Kryminalny Rzeszy w grudniu 1943
r. przeszkodził dalszemu takiemu postępowaniu. Wybór więźniów do
prób zlecono radcy kryminalnemu Ottonowi z tego Urzędu. Wyszukiwał
on osoby do badań wśród kryminalnych przestępców i na miejscu w
Buchenwaldzie miał sprawdzać ich identyczność. Takie postępowanie
uniemożliwiało „zielonym" i „czer-
7 R. Waitz, M. Ciepielewski, Le typhus experimental au camp de
Buchenwald, „La Presse Medicale", 1964, nr 23, s. 322.
8 Tamże.
9 Przesłuchanie dr. Eugena Kogona na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-5, s. 1201.
10 Kogon, op.cit., s. 188.
41

wonym" umieszczanie na liście przeznaczonych do prób osób
znienawidzonych i usuwanie ich pod pretekstem tych doświadczeń11.
W tej sprawie interweniował nawet osobiście Himmler. W telegramie
do szefa Policji Bezpieczeństwa depeszował: „...pomiędzy
przestępcami zawodowymi wybierać należy takich, którzy byli
więzieni co najmniej 10 lat. Gruppen-fiihrer Nebe powinien czuwać
nad dostarczeniem tych więźniów do dyspozycji. Nie życzę sobie, by
lekarze wyszukiwali ich sami, bez żadnej kontroli" 12.
Pierwsze próby z durem plamistym w bloku 46 rozpoczęto w lutym
1942 r. i przeprowadzono na 150—160 więźniach. Prof. Gildemeister
osobiście zakażał osoby wyznaczone do badań i kontrolował wyniki.
Wypróbowano cztery różne szczepionki: Weigla, Gildemeistera,
Behringa mocną i słabą. Szczepionki z Behring- Werke przesyłano do
lekarza obozowego. Szczepienia ochronne kończono po 14 dniach. W
marcu 1942 r. przybył ponownie do Buchenwaldu prof. Gildemeister z
kulturami bakteryjnymi. Materiałem tym osobiście zakażał więźniów.
Po pewnym czasie pojawił się z prof. Gerhardem Rosę, aby
skontrolować przebieg i wyniki doświadczeń13.
Gerhard Rosę, szef Wydziału Medycyny Tropikalnej w Instytucie
Higieny im. Roberta Kocha, był wstrząśnięty metodą badań. Po
powrocie do Berlina wyraził swój sprzeciw Leonardo Contiemu,
sekretarzowi stanu do spraw zdrowia w Ministerstwie Spraw
Wewnętrznych. Oto jego zeznanie: „...W kilka dni później
pojechałem z Gildemeis-terem do Buchenwaldu. Tutaj jakiś lekarz

background image

zaprowadził nas do budynku szpitalnego. Lekarz objaśnił, że
poszczególne grupy uprzednio szczepiono rozmaitymi szczepionkami,
a następnie zakażano zarazkami duru plamistego. Jedna grupa
została zakażona bez uprzedniego szczepienia. Pacjenci z grupy nie
szczepionej sprawiali wrażenie ciężko
1' Zeznanie Joachima Mrugowsky'ego na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 5183.
„Zieloni" i „czerwoni" były to kategorie więźniów nazywane tak od
noszonych na ubraniu trójkątów. „Zieloni" — to więźniowie
zaliczani do kryminalnych, „czerwoni" — do politycznych.
12 Dokument nr 1189 procesu lekarzy w Norymberdze cytowany za:
Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 110—111.
13 Zeznania A. Dietscha cytowane za: SS im Einsatz. Eine Dokumen-
tation tiber die Yerbrechen der SS, s. 112.
42
chorych. Po moim powrocie do Berlina poszedłem do sekretarza dr.
Contiego i opowiedziałem krótko, co widziałem. Dr Conti
odpowiedział, że kiedy miliony najlepszych i zupełnie niewinnych
muszą ofiarować swoje życie, trzeba również od szkodnika
społecznego żądać wkładu na rzecz ogólnego dobra" 14.
Technika badań wyglądała następująco:
Wybranych więźniów do badań grupowano w bloku 46. Tam przez kilka
tygodni karmiono ich lepiej, aby możliwie zbliżyć do warunków
normalnych. Następnie szczepiono ich różnymi ocenianymi
szczepionkami, pozostawiając jedną grupę więźniów bez szczepień.
Po dalszych dwóch tygodniach wszystkich więźniów zakażano durem.
Początkowo robiono to za pomocą wszy przywożonych z Instytutu w
Krakowie. Więźniów s"adzano na krzesłach i wiązano im ręce, a do
tułowia przyczepiano klateczki zawierające zakażone wszy. Później
zaniechano tego, gdyż nie zawsze dochodziło do zakażenia. Wówczas
dr Ding zastosował wstrzykiwanie krwi chorych na dur. Aby mieć
zawsze materiał do zakażania, zakażano miesięcznie 4—6 więźniów
krwią chorych na dur plamisty.
Ding poszukiwał metody gwarantującej zakażenie. Początkowo
wstrzykiwał więźniom zarazki z hodowli żółtkowej. Stwierdził
wówczas, że zakażenia występują najpewniej po skaryfikacji skóry
lub jej nacięciu i wprowadzeniu zarazków do rany. Jednak po pewnym
czasie zorientował się, że mimo sztucznego zakażenia nie wszystkie
osoby zapadają na dur plamisty. Wobec tego postanowił zmienić
metodę i używał do zakażeń świeżej krwi pochodzącej od chorych na
dur. Doświadczenia wykazały, że najcięższe zakażenia otrzymuje się
po wprowadzeniu zarazków drogą dożylną.
Próby nad skutecznością zakażeń prowadzono od stycznia 1942 r. do
kwietnia 1943 r. Ogółem użyto do nich 57 więźniów, z których 10
zmarło po zakażeniach dożylnych. Ding uzyskał więc skuteczną
metodę wywoływania sztucznie ciężkich postaci duru. Stałe
utrzymywanie chorych zakażonych innym szczepem riketsji pochłonęło
bardzo wiele istnień ludzkich. Według Balachowskiego użyto do tych
celów około 600 osób15.
14 Zeznania Gerharda Rosego na procesie lekarzy w Norymberdze
cytowane za: Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 84—87.

background image

15 Zeznania Antoniego Balachowskiego na procesie lekarzy w
Norymberdze cytowanie za: Trial of ihe Major War Criminals
before the International Military fribunals, Niirmberg 1947—1949,
T, VI, s. 302.
43
W czasie pierwszych prób zaraził się durem główny eksperymentator
Erwin Ding-Schuler. Wówczas doświadczenia prowadził lekarz obozowy
Waldemar Hoven. Po powrocie do zdrowia Ding kontynuował badania
nad wartością poszczególnych szczepionek. Ogółem przeprowadził
dziewięć serii doświadczeń. Liczba więźniów użytych do badań w
każdej serii wahała się od 20 do 150. W serii ósmej Ding oceniał
szczepionkę wyprodukowaną według metody prof. Rosego w Kopenhadze.
Rosę był jedynym lekarzem, który początkowo protestował przeciwko
sztucznym zakażeniom. Kiedy jednak opracował własną metodę
produkcji szczepionki, chciał ocenić jej wartość. Znając dobrze
technikę badań w Buchenwaldzie zwrócił się do szefa Instytutu
Higieny Waffen SS z prośbą o sprawdzenie jego szczepionki. W
piśmie swym Rosę pisał: „Rozporządzam obecnie szeregiem próbek
nowej szczepionki przeciw durowi plamistemu. Celem
rozstrzygnięcia, czy można używać jej jako szczepionki ochronnej
przeciwko durowi plamistemu, pożądane byłoby dowiedzieć się, czy w
doświadczeniach Pana i Dinga w Buchenwaldzie okaże ona działanie
ochronne, podobne do szczepionek klasycznych. Czy miałby Pan
możność polecić przeprowadzenie serii doświadczeń tego rodzaju?"
'6 Ostatecznie doświadczenia przeprowadzono na 27 osobach, spośród
których sześć zmarło. To doświadczenie tak opisał Ding w swoim
dzienniku:
„8—18 marca 1944 r.—VIII seria doświadczeń. Na wniosek płk.
lekarza Luftwaffe prof. Rosego wypróbowano na ludziach działanie
ochronne szczepionki »Kopenhagen« wyprodukowanej z wątroby myszy.
20 osób zaszczepiono w mięsień pośladkowy większy. Jako grupę
kontrolną przewidziano 10 osób. U 4 osób nie dokonano sztucznego
zakażenia z powodu zachorowania.
16 kwietnia 1944 r. — Pozostałe osoby zakażono, wstrzykując im
podskórnie 1/20 ml świeżej krwi chorego na dur plamisty.
13 czerwca 1944 r. — Serię doświadczeń zakończono. 6 wypadków
śmierci: 3 po »Kopenhagen«, 3 z grupy kontrolnej" fv.
16 List profesora Gerharda Rosego do kierownika Instytutu Higieny
Waffen SS z 2 XII 1943 r. cytowany za: Mitscherlich, Mielke,
Nieludzka medycyna, s. 92—93.
17 SS im Einsatz. Eine Dokumentation iiber die Verbrechen der SS,
s. 389—396.
44
W ostatniej serii doświadczeń Ding sprawdzał wartość szczepionki
wyprodukowanej w Buchenwaldzie. Według zapisów w jego dzienniku
szczepionka ta okazała się bardziej wartościowa niż szczepionka
Weigla.
„17—27 lipca 1944 r. — IX seria doświadczeń. Wyprodukowaną w
Weimarze-Buchenwaldzie szczepionkę wypróbowano na ludziach.
Szczepionkę wyprodukowano z płuc królika i zaszczepiono nią 20
osób. Dla celów porównawczych zaszczepiono 20 osób szczepionką z

background image

wszy wyprodukowaną w Krakowie. Do kontroli przewidziano dalsze 20
osób.
6 września 1944 r. — Zakażono 60 osób doświadczalnych wstrzykując
podskórnie po 0,1 ml świeżej krwi chorych na dur plamisty.
Wszystkie osoby zachorowały.
4 listopada 1944 r. — Serię doświadczeń zakończono. 24 wypadki
śmierci: 5 po Weiglu, 19 z grupy kontrolnej" 18.
Tabela nr 1
Zestawienie wyników badań przeprowadzonych w Buchenwaldzie dla
oceny różnych szczepionek przeciwko durowi plamistemu

Liczba zaszczepionych, a następnie zakażonych

Śmiertelność

Liczba zakażonych bez szczepień

Śmiertelność

Zakażenie nie drogą dożylną Zakażenie drogą dożylną

275 -

135 2 55 59 55

7 33

Łącznie: 410 57

114 40

W dniach 24—25 maja 1943 r. w Akademii Wojsko-wo-Lekarskiej w
Berlinie odbyła się III narada leka-rzy-specjalistów, konsultantów
frontu wschodniego, na której dr Erwin Ding wygłosił referat pt: O
wynikach badań nad wpływem rozmaitych szczepionek przeciw durowi
plamistemu na przebieg klasycznego duru plamistego. Ding
opublikował
18 Tamie.
45
również część swoich wyników w czasopiśmie „Zeitschrift fur
Hygiene" I9. W streszczeniu tej pracy napisał: „Szczepienia
ochronne w przeważającej liczbie przypadków chronią przed
śmiercią. Częstość zachorowań nie obniża się. Nowe szczepionki
otrzymane na kulturach z zarodków kurzych, płuc królików i psów są
użyteczne i równowartościowe z pochodzącymi na hodowlach z jelit
wszy".
Wszystkie te wnioski nie były nowością. O wartości szczepionek
produkowanych na kulturach innych niż jelita wszy wiedziano dobrze
dzięki pracom Weigla, Coxa i innych. Liczbowe zestawienie
wykonanych doświadczeń durowych przedstawia tabela, opracowana na
podstawie wpisów w dzienniku Dinga.
Ogółem według dziennika Dinga użyto do badań 524 więźniów, z
których 97 zmarło.
Według Balachowskiego większość osób, które przeżyły dur
doświadczalny, uśmiercano zastrzykami fenolu. Jednym z celów badań
buchenwaldzkich było wyszukanie metody umożliwiającej masową
produkcję skutecznej szczepionki przeciwdurowej. Na podstawie
przeprowadzonych badań ustalono, że szczepionki otrzymane na
kulturach z płuc różnych zwierząt są dostatecznie skuteczne. W
konsekwencji tego podjęto decyzję o produkcji szczepionki w
Buchenwal-dzie.
Wytwórnię szczepionki urządzono w bloku nr 50. W sierpniu 1943 r.
rozpoczęto jej produkcję, stosując kultury riketsji na płucach
myszy i królików według metody francuskiego bakteriologa prof.
Girouda. Do Buchenwaldu ściągnięto z całej Europy najlepszych
fachowców, między innymi prof. Ludwika Flecka ze Lwowa cieszącego
się światową sławą i prof. Antoniego Balachowskiego z Instytutu

background image

Pasteura w Paryżu. Polski lekarz dr Marian Ciepielewski został
kierownikiem produkcji szczepionki.
Sporządzono dwa rodzaje szczepionki: normalną dla wojsk SS i
drugą, mającą wygląd mętny, dla więźniów. Więźniowie jednak
sabotowali produkcję i dla Waffen SS wytwarzali szczepionkę
małowartościową. Natomiast dla wielu więźniów potajemnie
dostarczano szczepionkę normalną20.
19 E. Ding, Uber die Schutzwirkung verschiedener
Fleckfieberimpfstof-fen beim Menschen und den Fleckfiebenerlauf
nach Schutzimpfung, „Zeitschrift fur Hygiene", 1943, t. 124, s.
670—682.
20 Kogon, op. cit., s. 189.
46
Jaka była wartość naukowa badań Dinga? Według Ger-harda Rosego,
współwinowajcy tych doświadczeń, miały one dużą wartość:
a) wykazały, że zastrzeżenia co do wartości biologicznej
szczepionek z zarodków kurzych są niesłuszne i że szczepionki
otrzymane na pożywkach z płuc królika, myszy czy psów działają
ochronnie w równej mierze,
b) udowodniły, że szczepionki nie chronią przed zakażeniem, ale
nieomal pewnie strzegą przed śmiercią,
c) dzięki tym doświadczeniom uratowano życie wielu tysiącom
Niemców, przez wyłączenie z produkcji szczepionek mniej
wartościowych21.
Tym stwierdzeniom przeczy jednak oświadczenie prof. Waltera
Schreibera: „Według mojego rozeznania próby te nie przedstawiały
żadnej naukowej wartości, gdyż empirycznie uzyskaliśmy bardzo
wiele w tej dziedzinie w biegu wojny i zgromadziliśmy duże
doświadczenia. Poznaliśmy nasze szczepionki bardzo dokładnie i nie
istniała potrzeba tego rodzaju ich wypróbowywania. Wiele
szczepionek, które badał Ding, zostało odrzuconych i nie było w
ogóle zastosowanych" n.
Badania nad skutecznością szczepionek można byłoby przeprowadzać
na zwierzętach doświadczalnych, co zresztą stwierdzał sam
oskarżony, prof. Rosę: „...utrzymywałem, że doświadczenia na
zwierzętach są wystarczające również w durze plamistym"23. Wartość
szczepionki można było oceniać na ludziach bez zakażania ich
zarazkami duru, np. poprzez testy skórne czy oznaczanie miana
przeciwciał. Zaniechano tej drogi, wybierając najbardziej dogodną,
ale jednocześnie najbardziej okrutną. Doświadczenia Dinga,
pomijając ich nieludzkie założenia, opierały się na błędnych
podstawach. Wywołanych sztucznie zakażeń szczepami wybitnie
zjadliwymi nie można porównywać z zachorowaniami naturalnymi. Na
podstawie swoich doświadczeń Ding stwierdził, że szczepionki
prawie pewnie chronią przed śmiercią. Tak jest w istocie w
przebiegu zakażeń samoistnych. Natomiast w doświadczeniach Dinga
śmiertelność osób szczepio-
21 Oświadczenie Gerharda Rosego na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-25, s. 6266.
22 Wypowiedź Waltera Schreibera na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 5254.

background image

23 Oświadczenie Gerharda Rosego, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-25.
47
nych, lecz skutecznie zakażonych, sięgała do 15%, a więc
szczepienie nie chroniło przed śmiercią.
Inną serię doświadczeń ze szczepionkami przeprowadzono w obozie
koncentracyjnym w Natzweiler-Struthofie.
W czasie II wojny światowej profesor bakteriologii Eugen Haagen
doszedł do wniosku, że większą wartość mogłyby mieć szczepionki
przeciwdurowe zawierające osłabione, lecz żywe riketsje. Wystąpił
więc z inicjatywą sprawdzenia tego rodzaju szczepionek na
ludziach. Pomocy udzielił mu profesor anatomii August Hirt,
prowadzący specjalną stację badawczą stowarzyszenia Ahnenerbe w
obozie koncentracyjnym w Natzweiler-Struthofie. On to załatwił, że
Haagen mógł rozpocząć swoje próby w tym obozie.
Próby te rozpoczęto w maju 1943 r. w filii obozu w Natzweiler w
Schirmeck na 23 Polakach24. Prof. Haagen przyjechał do obozu wraz
ze swym asystentem lekarzem sztabowym lotnictwa Helmuthem Grafem i
asystentką techniczną Edytą Schmidt, aby wybranych uprzednio
więźniów zaszczepić swoją szczepionką. Przebieg tych doświadczeń
obrazują zeznania byłego więźnia obozu w Natzweiler dr. farmacji
Hirtza, zatrudnionego w obozowym rewirze:
„...Komendant obozu Adolff i ja zostaliśmy zaszczepieni
szczepionką przeciwdurową dostępną w handlu. Natomiast 20 czy też
25 Polaków otrzymało w mięsień piersiowy wstrzyknięcie z jakiegoś
zielonego płynu, który lekarze przynieśli w zamkniętych tamponami
waty probówkach. Polaków zaprowadzono następnie do ich baraków.
Baraki te były strzeżone i nikt poza mną nie miał do nich dostępu.
...Trzy razy dziennie musiałem mierzyć Polakom ciepłotę. Po 38—48
godzinach ciepłota zaczęła się podwyższać. Wśród Polaków byli
ludzie jeszcze młodzi i silni, byli jednak i starsi, u których
dawał się zauważyć dłuższy pobyt w obozie. Na drugi czy też trzeci
dzień odkryłem już dwa trupy. Gorączka u innych utrzymywała się
przez 7—8 dni. Pod koniec tego okresu ujawniały się wyraźnie stany
podniecenia, lęku, zaburzenia mowy"25.
Według akt procesu norymberskiego asystent prof. Ha-agena miał
wykonywać w Schirmeck dalsze próbne szczepie-
24 Zeznania Eugena Haagena na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-34, s. 9520—9523.
25 Zeznania Hirtza na procesie lekarzy w Norymberdze, tamże,
sygn. ATW-1, Lpn-6, s. 1313—1314.
48
nia na Polakach. Na przedstawione mu wówczas zastrzeżenia, czy
dozwolone są tego rodzaju eksperymenty, odpowiedział:
„Doświadczenia nie będą prowadzone na więźniach, lecz tylko na
Polakach, a Polacy właściwie nie są ludźmi"26.
Prof. Haagen zanalizował pierwsze niepowodzenia i doszedł do
wniosku, że przez zmniejszenie dawki szczepionki albo przez
dłuższe jej przechowywanie w niekorzystnych warunkach uda się
pomniejszyć lub nawet zniwelować ujemne skutki szczepień
zachowując pełną zdolność antygenową. Przygotował zatem nowe
partie swojej szczepionki i zwrócił się do prof. Hirta z prośbą o

background image

udostępnienie mu dalszych więźniów do doświadczeń. Hirt napisał w
tej sprawie do sekretarza generalnego Ahnenerbe Wolframa Sieversa,
a ten z kolei u szefa Głównego Urzędu Administ-racyjno-
Gospodarczego Oswalda Pohla uzyskał zezwolenie na przysłanie 100
więźniów z innych obozów do Natzweiler dla doświadczeń Haagena.
Dostarczono więźniów w stanie tak skrajnego wyniszczenia, że nie
nadawali się do eksperymentów. Zmartwiony takim obrotem sprawy
prof. Haagen napisał do swego protektora prof. Hirta pismo, w
którym między innymi czytamy:
„Ze stu więźniów wybranych w poprzednim obozie osiemnastu zmarło
już podczas transportu. Tylko dwunastu więźniów znajduje się w
takim stanie, że wydają się przydatni, z zastrzeżeniem, że
przywrócony zostanie ich dobry stan fizyczny. Pozostali więźniowie
nie nadają się w ogóle do przewidywanego celu z powodu swego stanu
ogólnego.
...Po badaniach na obecnym materiale nie można więc oczekiwać
wyników użytecznych.
...Proszę więc o przysłanie mi stu więźniów w wieku od dwudziestu
do czterdziestu lat, którzy są zdrowi i tak zbudowani fizycznie,
by stanowili materiał porównywalny"27.
Prośba Haagena została spełniona. Późną jesienią 1943 r. otrzymał
90 więźniów niemieckich z Oświęcimia. Podzielił ich na dwie grupy
i wstrzykiwał im swoją nową szczepionkę w różny sposób: za pomocą
skaryfikacji i w zastrzykach
26 Zeznania dr. Grafego na procesie lekarzy w Norymberdze
cytowane za: Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 116.
27 Dokument nr 121 procesu lekarzy w Norymberdze, tamie, s. 117.
4 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
49
domięśniowych. Ale i tym razem zawiodły przewidywania Haagena.
Wyniki były jeszcze gorsze niż ze szczepionką pierwszą. On sam na
procesie zeznawał, że reakcje po-szczepienne były gwałtowniejsze,
ale że wśród szczepionych nie zaobserwował przypadków duru
plamistego. Zeznania świadków wykazały, że w tej serii doświadczeń
Haagena w następstwie szczepień zmarło 29 więźniów28.
Wiosną 1944 r. wybuchła w Natzweiler epidemia duru plamistego.
Zaniepokoiło to Inspektorat Sanitarny Luft-waffe, a szczególnie
prof. Oskara Schródera, jego szefa. Istniały bowiem
przypuszczenia, że epidemia może mieć powiązania z prowadzonymi
przez Haagena doświadczeniami. Epidemia nie wstrzymała jednak
Haagena od dalszych eksperymentów. Nadal był on bowiem przekonany
o wysokiej wartości swojej szczepionki. Sądził jedynie, że wymaga
ona dalszych ulepszeń. W maju 1944 r. przesyłając prof. Hirtowi
sprawozdanie z dokonanych prób zwrócił się do niego o przekazanie
mu 200 więźniów do dalszych doświadczeń. Haagen pisał:
„...Jak pokazują wyniki, przy użyciu tej szczepionki udało się
uzyskać nie tylko odporność antytoksyczną, ale również
przeciwzakażeniową. Jednakże szczepienia wywołują jeszcze dość
długotrwałą reakcję gorączkową. Podjęliśmy obecnie dalsze badania
nad zmianą szczepionki, żeby wywoływała jedynie słaby odczyn nie
mający istotnego wpływu na stan ogólny.

background image

...W celu przeprowadzenia tych badań potrzebujemy znów ludzi do
szczepienia... Proszę o oddanie mi do dyspozycji tym razem 200
osób. Osoby te muszą znajdować się w takim samym stanie fizycznym
jak żołnierze Wehr-machtu. Proszę, by można było prowadzić
doświadczenia w obozie w Natzweiler"29.
Hirt poparł prośbę Haagena i skierował ją do swego zwierzchnika,
sekretarza generalnego Ahnenerbe Sieversa. Podobnie jak
poprzednio, ten zwrócił się do SS-obergrup-penfuhrera Oswalda
Pohla szefa Głównego Urzędu Ad-ministracyjno-Gospodarczego pisząc:
28 Zeznania Gardinga na procesie lekarzy w Norymberdze, Archiwum
GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-25, s. 6395—6398.
29 Dokument nr 123 procesu lekarzy w Norymberdze cytowany za:
Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 119.
50
„...Nowa szczepionka jest już w opracowaniu, tak że zachodzi
potrzeba przeprowadzenia dalszych badań, o ile tylko odpowiednie
osoby do prób zostaną postawione do dyspozycji. Dlatego proszę
Pana o dostarczenie dla tych celów do Natzweiler ponownie osób do
szczepień. Aby otrzymać wyniki możliwie dokładne i statystycznie
wartościowe, tym razem musi być postawionych do dyspozycji 200
osób do szczepień. Jest jednak konieczne, aby znajdowały się one w
takim stanie zdrowia jak żołnierze Wehrmachtu"30.
Pohl zarządził przesłanie życzonych 200 więźniów do Natzweiler. Z
tej liczby co najmniej 50 osób zmarło w następstwie dokonanych
szczepień31. Dalszy przebieg doświadczeń przerwały działania
wojenne. Jesienią 1944 r. wojska alianckie wkroczyły do Alzacji i
uwolniły obóz koncentracyjny w Natzweiler-Struthofie.
Doświadczenia Haagena w Natzweiler różniły się dość znacznie od
prowadzonych w Buchenwaldzie. W Buchen-waldzie najpierw szczepiono
ofiary różnymi szczepionkami zawierającymi zabite riketsje, a
dopiero potem zakażano bardzo zjadliwymi zarazkami. W Natzweiler
próby szczepienia były jednocześnie zakażeniem: aczkolwiek
riketsjami osłabionymi, to jednak nie chroniło to przed "ciężkimi,
kończącymi się śmiercią zachorowaniami. Ta idea stosowania żywych,
lecz osłabionych zarazków dla wywołania odporności czynnej nie
była nowa. Wiadomo, że szczepionka przeciwko ospie zawiera żywy
zarazek krowianki, a Cal-mette-Guerina żywe, choć osłabione prątki
gruźlicy. Zanim jednak podjęto się szczepień na ludziach,
przeprowadzono wiele doświadczeń na zwierzętach. Zastosowanie
szczepionki zawierającej żywe zarazki wymaga pewności, że są one
tak dalece zmienione, iż zachowując właściwości antygenowe,
straciły cechy patogenne.
Eksperymenty Haagena nosiły wszelkie znamiona przestępstwa.
Szczepił on, a właściwie zakażał więźniów wyniszczonych warunkami
obozowymi, a zatem pozbawionych naturalnych sił obronnych.
ZrozumiateTwięc, że tym samym
30 Pismo Wolframa Sieversa do Oswalda Pohla, Akta procesu lekarzy
w Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-6, s. 1408.
31 Przemówienie prokuratora na IV procesie norymberskim, tamże,
sygn. ATW-IY, s. 4049.
51

background image

godził się z możliwością dużej śmiertelności ofiar użytych do
doświadczeń. Doświadczenia przeprowadzano na więźniach bez ich
zgody i bez uprzedzenia o grożącym niebezpieczeństwie.
Badania immunologiczne w przebiegu duru plamistego
Wykorzystując szerokie możliwości badań na więźniach dr Erwin Ding
przeprowadził w Buchenwaldzie próby w zakresie serodiagnostyki
duru plamistego. Interesował go problem, czy w każdym przypadku
tej choroby występuje dodatni odczyn aglutynacyjny z pałeczkami
odmieńca X-19, tzn. odczyn Weil-Felixa. Ding pragnął również
zbadać, czy odczyn ten daje znamienne wyniki z płynem mózgo-wo-
rdzeniowym chorych na dur plamisty.
Odczyn Weil-Felixa jest znany w medycynie od 1916 r. W moczu
chorego na dur badacze ci wykryli pałeczkę odmieńca, która
aglutynowała z surowicą tego samego chorego. Ustalono jednak, że
jest to odczyn nieswoisty i wypada ujemnie u około 10—12% chorych
na dur plamisty32. Żaden z poprzednich badaczy odczynu We-il-
Felixa nie miał takich możliwości prowadzenia badań jak dr Erwin
Ding. Mógł on dowolną liczbę więźniów zakazić durem i kontrolować
odczyn dokładnie od daty zakażenia, chociaż wyniki tych badań
można było przewidzieć z góry. Ding zakaził riketsjami 53
więźniów. U każdego z nich przeprowadzał trzy razy w tygodniu
odczyn Weil-Felixa z krwią, a raz w tygodniu z płynem mózgowo-
rdzeniowym. U chorych z silnymi bólami głowy pobierano płyn móz-
gowo-rdzeniowy dwa razy w tygodniu.
Ding ogłosił wyniki swych badań w 1943 r. w czasopiśmie
„Zeitschrift fur Hygiene". U 53 klinicznie pewnie chorych na tyfus
plamisty, którzy nie byli szczepieni, badano płyn mózgowo-
rdzeniowy i krew. W 8 przypadkach reakcja na odczyn Weil-Felixa
była negatywna. W 9 innych miano utrzymywało się poniżej progu,
chociaż przebieg kliniczny był bardzo ciężki, a cztery osoby
zmarły. Badanie 176 punktatów płynu mózgowo-rdzenio-
32 L. Jabłoński, Podstawy mikrobiologii lekarskiej, Warszawa 1975,
s. 376.
52
wego dało negatywny wynik na odczyn Weil-Felixa"33.
Stwierdzenia Dinga nie stanowiły żadnego novum w bakteriologii
klinicznej. Od dawna bowiem wiedziano, że na około 10—12%
przypadków duru plamistego odczyn Weil-Felixa wypada ujemnie.
Przyczyny tego zjawiska nie są znane i nie wykryły jej również
badania Dinga. Doświadczenia swoje zaczął Ding w listopadzie 1941
r., kiedy dopiero planowano utworzenie stacji badawczej w Bu-
chenwaldzie. Zakończył je w marcu 1942 r.
Ze względów oczywistych Ding nie napisał w pracy, że ofiary
zakażał sztucznie. Wspomniał jedynie, że wszyscy chorzy pochodzili
z terenów na wschód od starej granicy Rzeszy, znanych z endeniii
duru plamistego i że byli to wyłącznie mężczyźni w wieku od 18 do
52 lat. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że wśród
badanych znajdowali się również Polacy.
Wartość badań Dinga, jak wynika z przytoczonych danych, była
niewielka i potwierdziła znane fakty o nieswoisto-ści odczynu

background image

Weil-Felixa. Ceną ich była śmierć co najmniej 4 więźniów i ciężkie
uszkodzenie zdrowia u pozostałych 49.
Badanie okresu inkubacji i zakaźności duru plamistego
W 1942 r. w Oświęcimiu w bloku nr 20 lekarz obozowy Friedrich
Entress, wówczas w stopniu SS-untersturm-fuhrera, przeprowadził z
własnej inicjatywy badania na temat zakaźności duru plamistego.
Entressowi chodziło o ustalenie, w którym okresie choroby chorzy
na dur plamisty przestają być źródłem zakażenia. Do badań nad
zakaźnością duru plamistego Entress wykorzystał 15 więźniów,
przebywających w szpitalu z różnymi niezakaźnymi chorobami. Ofiary
swe podzielił na trzy grupy, każda po pięć osób. Więźniom z
pierwszej grupy wstrzyknął kilka ml krwi pobranej od chorego na
dur w szóstym dniu gorączki, więźniom z drugiej grupy od chorego w
dziesiątym dniu gorączki. Wreszcie więźniom z ostatniej grupy
wstrzyknął krew od chorego z pierwszego dnia bez gorączki.
33 E. Ding, Zur serologichen und mikrobiologischen Diagnostik des
Fleckfiebers, „Zeitschrift fur Hygiene", 1943, t. 124, s. 547.
53
Badania wykazały, że w okresie gorączkowym chory jest
niebezpieczny dla otoczenia, w bezgorączkowym natomiast
bezpieczny. Entress potwierdził eksperymentalnie fakty dobrze
znane z epidemiologii chorób zakaźnych. Mógł to samo osiągnąć
wykonując badania na zwierzętach i uniknąć w ten sposób
doświadczeń zbrodniczych.
Nieco podobne doświadczenia przeprowadził w Oświęcimiu inny lekarz
obozowy, Helmuth Vetter. Interesowało go, jak długo chorego po
przebytym durze trzeba izolować, a zwłaszcza, czy nie można
skrócić okresu kwarantanny. Dotychczas trwał on bowiem około
trzech miesięcy M.
Do badań wybrał 11 zdrowych więźniów. Podzielił ich na kilka grup.
Więźniom pierwszej grupy wstrzyknął krew chorych na dur z piątego
dnia po zakończeniu gorączki, drugiej w trzy dni po spadku
gorączki, trzeciej krew z okresu bezpośrednio po spadku gorączki,
a czwartej od chorego w końcu stadium gorączkowego. U osób, które
nie zachorowały na dur, ponowił próbę zakażenia, wstrzykując im
krew od chorego będącego w drugim tygodniu od spadku gorączki.
Doświadczenia Vettera wykazały, że w okresie bezgorączkowym we
krwi chorych na dur plamisty nie stwierdza się riketsji, a więc
okres kwarantanny może być skrócony do miesiąca. Ceną tych
obserwacji była śmierć czterech więźniów, którzy zachorowali na
dur. Zostali zabici zastrzykami fenolu3S.
Innego rodzaju badania w okresie inkubacyjnym duru plamistego
przeprowadził lekarz obozowy SS-obersturm-fuhrer Hermann Richter w
obozie koncentracyjnym w Mauthausen w bloku nr 19. Ofiary wybrane
do badań zakażał sztucznie riketsjami. Dokładne ustalenie momentu
zakażenia umożliwiało Richterowi śledzenie okresu inkuba-cyjnego
do momentu wystąpienia jawnych objawów durowych. Do badań wybrano
100 jeńców radzieckich, których zakażono, a po wystąpieniu objawów
uśmiercono36.
34 Kaul, op. dr., s. 284.

background image

35 W. Fejkiel, Eksperymenty sanitariatu SS w Oświęcimiu, w:
Okupacja i medycyna, Warszawa 1971, s. 40—44.
36 Okręgowa KBZHwP — Gdańsk, sygn. KO3970.
54
Doświadczenia związane z leczeniem duru
plamistego
Próby leczenia szczepionkami
W sierpniu 1944 r. doc. Joachim Mrugowsky, kierownik Instytutu
Higieny Waffen SS w Berlinie, wydal polecenie dr. Erwinowi Ding-
Schulerowi, aby zbadał, czy przebiegu duru plamistego nie można
złagodzić szczepionkami przeciw-durowymi. Mrugowsky'ego od dawna
interesował ten problem i dlatego zabiegał o możliwość wykonywania
odpowiednich prób na więźniach. W odpowiedzi otrzymał od
naczelnego lekarza SS pismo następującej treści: „Mogę Wam
zakomunikować, że SS-reichsfuhrer zgodził się dziś na
przeprowadzenie przez Was serii doświadczeń:
1. Leczenie swoiste duru plamistego,
2. Tolerancję na surowice zawierające fenol"37.
W listopadzie 1944 r. zgodnie z dyrektywami Mrugows-ky'ego •» dr
Ding-Schuler rozpoczął badania. Wybrał 25 więźniów i zakaził
bardzo zjadliwymi zarazkami. Po wystąpieniu objawów duru u
dziesięciu chorych Ding podał im dożylnie szczepionkę
przeciwdurową, a następnym dziesięciu domięśniowo. Pozostałych
pięciu chorych stanowiło grupę porównawczą. W grupie pierwszej na
dziesięciu zakażonych zmarło dziewięciu, w drugiej sześciu, w
porównawczej czterech38.
Doświadczenia te wykazały, że leczenie szczepionkami w trakcie
trwania duru nie daje pozytywnych wyników. W okresie II wojny
światowej nie istniały zasadniczo żadne metody swoistego leczenia
duru. Uważano wówczas, że szczepionki zastosowane w trakcie
choroby mogą zwiększać odporność organizmu. Istniała łatwa
możliwość uzyskania odpowiedzi, wykonując badania na zwierzętach
lub w ostateczności na chorych, których nie brakowało w czasie
wojny. Wybrano jednak drogę najbardziej okrutną: specjalnego
zakażania, doprowadzając do śmierci 19 więźniów.
Zbliżone doświadczenia przeprowadzał w styczniu 1944 r.
37 Pismo Ernsta Grawitza do Joachima Mrugowsky'ego cytowane za:
Mitscherlich, Mielkc, Nieludzka medycyna, s. 107.
38 Tagebuch der Abteilungfiir Fłeckfieber und Virusforschung am
Hygiene Institut der Waffen SS, jw.
55
w Oświęcimiu lekarz Helmuth Vetter. Próby wykonano na około 100
więźniach chorych na dur. Szczepionkę podano w ilości 10—20 ml w
pierwszych dniach choroby. Podobnie jak Ding również Vetter nie
uzyskał dodatnich wyników leczenia. Istnieją przypuszczenia, że
chorych użytych do badań zgładzono po ich zakończeniu39.
Próby leczenia duru plamistego przetworami farmakologicznymi
W latach 1942—1944 w Oświęcimiu w bloku 20, tj. w stacji chorób
zakaźnych, pracował jako lekarz obozowy dr Helmuth Vetter. Dokonał
tam wielu obserwacji na tematy wartości leków, proponowanych przez
IG-Farbenindustńe?\ Vetter przybył do Oświęcimia z Dachau, gdzie

background image

również wykonywał podobne badania. Z Oświęcimia skierowano go do
Mauthausen, gdzie kontynuował swoje doświadczenia, ale większość z
nich dokonał w Oświęcimiu. W okresie pobytu w Mauthausen Vetter
przyjeżdżał do Oświęcimia, aby kontrolować zalecone obserwacje.
IG-Farben dostarczało mu różne próbki leków znaczonych
kryptonimami, jak np. nr 3582, „Rutenol". Lek nr 3582 był
przetworem nitroakrydynowym, a „Rutenol" połączeniem jego z kwasem
arsenowym. Pomysł zastosowania barwników akrydy-nowych miał
uzasadnienie logiczne, związki te bowiem znane są jako dobre
środki bakteriobójcze, do stosowania zewnętrznego. Vetter próbował
ustalić wskazania i przeciwwskazania do leczenia tymi środkami
różnych chorób, a zwłaszcza duru40.
Ogółem Vetter przeprowadził badania na około 250 więźniach.
Osobiście dobierał chorych, ustalał dawki i grupy porównawcze.
Lekarze-więźniowie zmuszeni do prowadzenia dokumentacji starali
się ratować życie więźniów, podając mniejsze dawki leku, fałszując
historie chorób i karty gorączkowe. Były więzień Oświęcimia prof.
dr Władysław Fejkiel tak ocenia te doświadczenia: „Łącznie
leczono
39 W. Fejkiel, Sztuczne zakażenie ludzi durem wysypkowym w
obozach koncentracyjnych, „Przegląd Lekarski", 1955, nr 4, s. 97—
103.
40 S. Kłodziński, Zbrodnicze doświadczenia farmakologiczne na
więźniach obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, „Przegląd
Lekarski", 1965, nr 1, s. 40.
56
preparatem 3582 — 50 chorych. Chorzy źle znosili przyjmowane
preparaty, narzekali na gorzkość i pieczenie języka. Z 50 chorych
na dur wysypkowy leczonych preparatem 3582 zmarło 15. Preparat
wykazywał wyraźny wpływ na przebieg krzywej. Podczas leczenia
łagodniały typowe przy durze bóle głowy, stawów i mięśni"41.
Na początku 1943 r. Vetter otrzymał z IG-Farben nowy preparat
(kryptonim „Be-1034") z poleceniem wypróbowy-wania go u chorych na
dur plamisty. Podobnie jak w poprzednich badaniach prowadzono
dokładne karty obserwacji, a w wypadkach śmierci wykonywano
badania sekcyjne. Preparatem tym leczono około 50 osób, nie
stwierdzono jednak znamiennie korzystnego wpływu. Vetter zachęcał
lekarzy, by poprawiali wyniki obserwacji. Przygotował także do
publikacji artykuł na temat chemoterapii duru plamistego za pomocą
„Be-1034". Preparat ten wypróbowy-wano również na kobietach w
szpitalu w Oświęcimiu--Brzezince. Według zeznań dr Przerwy-
Tetmajer, jesienią 1943 r. około 50 więźniarek zostało zakażonych
durem. Zakażenia te nadzorował lekarz garnizonowy dr Eduard
Wirths42. Obserwacje prowadzili lekarze SS Hans Kónig i Werner
Rhode. Preparat „Be-1034" był źle znoszony przez chore. Większość
z nich zmarła. Vetter interesował się przebiegiem tych prób i co
kilka dni wizytował szpital.
Podobne doświadczenia przeprowadził dr Erwin Ding--Schuler w
Buchenwaldzie. Tu z początkiem 1943 r. w Stacji Badań nad Durami i
Wirusami rozpoczęto doświadczenia nad wartością niektórych leków w
leczeniu duru. Próby te trwały do czerwca 1943 r. Inicjatywa ich

background image

wykonania wyszła od przedstawicieli przemysłu farmaceutycznego: „W
naszej firmie od co najmniej lat piętnastu w klinicznych badaniach
znajdował się olej bałkański. Kiedy na początku wojny dur plamisty
rozprzestrzenił się silnie, przedstawiłem propozycję, aby zbadać,
czy lek ten może być skuteczny w leczeniu tej choroby"43.
Pierwsze badania rozpoczęto z preparatem akrydynowym oraz z
błękitem metylowym. Koncepcja leczenia wydawała
41 Tamie.
42 J. Mikulski, Eksperymenty farmakologiczne w obozie
koncentracyjnym Oświęcim-Brzezinka, „Zeszyty Oświęcimskie", 1967,
nr 10, s. 3—18.
43 Zeznania Karla Ludwiga Lautenschlagera kierownika Wydziału
Środków Leczniczych w Zakładach Hóchsta na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 5200—5201.
57

się uzasadniona, gdyż środki te działają bakteriobójczo. Zamiast
leki te wypróbowywać u chorych na dur, przebywających w rewirze,
dr Ding wywoływał sztucznie zakażenia. Po zakażeniu jednych
chorych leczył akrydyną, drugich błękitem metylowym, a grupę
porównawczą pozostawił bez leczenia. W czerwcu 1943 r.
przeprowadzono próby z „Rute-nolem" na 39 osobach zakażonych
sztucznie durem. W tej grupie zmarło 21 osób.
Na procesie norymberskim kierownik Wydziału Ośrodków Leczniczych
IG-Farben prof. Lautenschlager zaprzeczał, jakoby wiedział, że dr
Ding wykonuje doświadczenia na osobach zakażonych sztucznie44.
Wiele danych wskazuje, że było inaczej, niż przedstawił to
Lautenschlager. W swym dzienniku dr Ding zaznaczył, że po
negatywnej pierwszej próbie informował producenta o
niepowodzeniach, ... „ponieważ grupa kontrolna nie może zostać
prawidłowo zakażona" . Współpracownik Dinga, lekarz obozowy w Bu-
chenwaldzie, Waldemar Hoven zeznał, że dla zakamuflowania
przesyłek i listów korespondencja z IG-Farben była kierowana do
niego46. Obie serie doświadczeń Ding przeprowadził na 86
więźniach, zakażając ich durem plamistym. Spośród nich zmarło 22.
Po tych badaniach Ding stwierdził, że zarówno „Rutenol", jak i
inne proponowane leki nie nadają się do leczenia duru.
Również w obozie koncentracyjnym w Mauthausen--Gusen
przeprowadzano próby leczenia duru plamistego różnymi przetworami
farmakologicznymi. Wykonywali je: SS-hauptsturmfuhrer Karl
Bóhmichen i Helmuth Vet-ter.
Karl Bóhmichen nie miał ukończonych studiów lekarskich. Z medycyną
zapoznał się w Grazu w Wojskowej Akademii Medycznej Waffen SS,
gdzie nauka trwała trzy lata. Przed ukończeniem studiów skierowano
go jako lekarza na praktykę w obozie koncentracyjnym w Mauthausen.
Przebywał tam od 1942 do 1944 r. Obok doświadczeń z gruźlicą
przeprowadzał w obozie także próby leczenia chorych na dur
plamisty przetworem bizmutowym noszącym nazwę ,,Quinby".
Stosowano go do leczenia kiły.
44 Tamże.

background image

45 Tagebuch der Abteilungfur Fleckfieber und Virusforschung am
Hygiene Institut der Waffen SS jw. zapis z 20 II 1943 r.
46 Zeznania Waldemara Hovena cytowane za: SS im Einsatz, s. 386.
58
Doświadczenia Bohmichena tak wspomina były więzień Gusen dr Józef
Markiewicz:
„Jesienią 1942 roku zostałem przydzielony na rewir do pomocy
nieżyjącemu już lekarzowi z Poznania dr. Adamowi Koniecznemu, by
wspólnie opracować dysertację naukową (doktorską) dla lekarza SS
dr. Bóhmichena, urzędującego w tym czasie w Gusen. Bóhmichen,
słabo przygotowany fachowo, wbił sobie do głowy, że musi przy
pomocy królików napisać pracę doktorską. Stosował on »Quinby«,
preparat bizmutowy, do leczenia duru plamistego. Tą grupą
więźniów, w której stosował zastrzyki, interesował się nieco
więcej. Wyniki zaś leczenia miałem wspólnie opracować z
Koniecznym. Preparat ten stosowany w warunkach wolnościowych
szpitala mógł nie wywoływać żadnych groźnych skutków. Natomiast
próbowany u więźniów straszliwie wyniszczonych mógł dawać nawet
powikłania śmiertelne"47.
Helmuth Vetter kontynuował swoje obserwacje na temat wartości
preparatów IG-Farben w leczeniu duru. Zakażał on sztucznie
więźniów, aby następnie próbować ich leczyć wybranymi preparatami.
„W Gusen w bloku 29 i 30 zawsze leżało po kilkunastu wybranych
przez niego chorych, którym wstrzykiwano dożylnie lub domięśniowo
zawartość ampułki z etykietką firmy Bayer i napisem »Be-1034«,
oraz podawano tabletki o takiej samej nazwie. U chorych tych dr
Konieczny i dr Krakowski (polscy lekarze-więźniowie) musieli
prowadzić dokładne historie choroby i notować wyniki obserwacji, a
w wypadku śmierci dr Kamiński przeprowadzał dokładną sekcję
zwłok"48.
W obozie oświęcimskim próby leczenia chorych na dur plamisty
bliżej nie określonym lekiem przeprowadzał również lekarz
garnizonowy Eduard Wirths jesienią 1942 r. na sześciu wybranych
więźniach Żydach. Próby te przeprowadzono w bloku nr 20.
Więźniowie użyci do badań byli uprzednio przez Wirthsa zakażeni
zarazkami tyfusu plamis-
47 Zeznania dr. med. Józefa Markiewicza z przesłuchania 5 IV 1967
r. w Sądzie Powiatowym w Grudziądzu na okoliczność zbrodni w
obozie koncentracyjnym w Mauthausen. Relacja nie publikowana
przekazana autorowi.
48 Zb. Wlazłowski, Szpital w obozie koncentracyjnym w Gusen,
„Przegląd Lekarski", 1967, nr I, s. 112—121.

59
tego, a po wystąpieniu choroby przechodzili próby leczenia
nieznanym preparatem. Obserwował ich leczenie lekarz obozowy
Johann Kremer, o czym wspomina w swoim pamiętniku. W następstwie
tych prób zmarło dwóch więźniów. Ci zaś, którzy wyzdrowieli,
prawdopodobnie jako tak zwani nosiciele tajemnicy podzielili los
wielu Żydów w obozie, uśmiercanych w komorach gazowych i palonych
następnie w krematorium49.

background image

Próby leczenia chorych na dur plamisty
lewatywami zawierającymi mocz
kobiet ciężarnych
W poszukiwaniu skutecznego środka leczniczego na zakażenie durem
plamistym hitlerowscy lekarze zastosowali lewatywy z moczu kobiet
ciężarnych. Przypuszczali oni, że ustrój ciężarnej kobiety może
wytwarzać jakieś nieswoiste ciała odpornościowe, wydalane z
moczem, nadające się do leczenia chorych na dur. Dla sprawdzenia
tej hipotezy należało przeprowadzić odpowiednie próby. Najłatwiej
było je wykonać w obozie kobiecym w Ravensbriick, gdzie nie
brakowało kobiet ciężarnych przywożonych różnymi transportami z
całej Europy i chorych na dur plamisty. Doświadczenia te zlecono
lekarzowi obozowemu dr. Percivalowi Treitemu50.
„...Na rozkaz Reichsarzta SS dr. Grawitza otrzymałem po lecenie
leczenia eksperymentalnie więźniów cierpiących na dur lewatywami z
moczu kobiet ciężarnych (50—100 g). Skontaktowałem się z lekarką
Czeszką i poleciłem przeprowadzenie prób. Złożyła ona
sprawozdanie, że nie zauważyła ani pozytywnego, ani też
negatywnego efektu terapeutycznego" 51.
Próby wykonano na 30 więźniarkach. Próby te można uważać za
nieszkodliwe. Nie wywoływano bowiem sztucz-
49 H. Langbein, Menschen in Auschwitz, Frankfurt am Main 1974;
Oświęcim w oczach SS — Hoss, Broad, Kremer, Oświęcim 1972.
50 Proces załogi Ravensbriick w Hamburgu, Archiwum GKBZHwP, sygn.
ob. 83.
51 Zeznania dr. Percivala Treitego na procesie załogi
Ravensbriick w Hamburgu, tamże.
60
nie choroby. Założenia teoretyczne prób miały pewne podstawy
racjonalne, ale praktyka wykazała, że były one błędne.
Próby tolerancji ustrojów ludzkich na szczepionki durowe,
paradurowe i inne
Wiosną 1943 r. na polecenie Instytutu Higieny Waffen SS SS-
sturmbannfuhrer dr Karl Joseph Gross przeprowadził w Mauthausen
badania nad wartością użytkową szczepionek durowych, paradurowych
i przeciwko cholerze. Gross nie wywoływał sztucznego zakażenia.
Wartość użytkową szczepionek oceniał na podstawie oznaczenia miana
przeciwciał po szczepieniu. Każdy więc szczepiony po pewnym
okresie miał pobieraną krew do badania serologicznego. Natomiast
tolerancję na szczepionki określali na miejscu lekarze obozowi.
Szczepienia przeprowadzono od 4 lutego do 18 kwietnia 1943 r. na
1700 więźniach w trzech seriach (pierwsza 1030 osób, druga 170,
trzecia 500). Po szczepieniu u więźniów następowała silna reakcja
w postaci nacieków i rumieni na skórze. Dokumentacja tych badań
objęła trzy tomy. W uznaniu zasług za przeprowadzone badania Gross
otrzymał awans na SS-obersturm-bannfuhrera i odznaczono go
medalem52.
W związku z działaniami wojennymi na różnych frontach i w różnych
warunkach epidemicznych zachodziła konieczność szczepienia
żołnierzy niemieckich rozmaitymi szczepionkami. Wynikł problem, w
jaki sposób jak najszybciej uzyskać czynną odporność na

background image

najczęściej występujące choroby zakaźne. Postawiono lekarzom
zagadnienie, czy bez szkody dla zdrowia można uodparniać ludzi w
krótkim okresie, stosując różne szczepionki.
Od 24 marca do 20 kwietnia 1943 r. na polecenie kierownika
Instytutu Higieny Waffen SS doc. Joachima Mrugowsky'ego w obozie w
Buchenwaldzie na 45 więźniach dr Erwin Ding-Schuler przeprowadził
badania w celu sprawdzenia tolerancji na różne szczepionki
stosowane w krótkich terminach53. Więźniowie ci byli szczepieni w
odstępach co osiem dni różnymi szczepionkami (przeciwko ospie
52 Okręgowa KBZHwP — Gdańsk, sygn. KO 3970.
53 Tagebuch der Abteilungfiir Fleckfleber und Virusforschung am
Hygiene Institut der Waffen SS, jw.
61
prawdziwej, durowi brzusznemu, paradurom, cholerze, durowi
plamistemu, błonicy). Wyniki były na ogół zachęcające, aczkolwiek
użyci do szczepień więźniowie chorowali zbyt intensywnie po
zabiegach.
Inny problem epidemiologiczny wynikł w 1943 r. W listopadzie 1942
r. w Afryce Północnej, gdzie znajdował się niemiecki korpus
ekspedycyjny, wylądowały wojska alianckie. Od strony wschodniej
ruszyła w kierunku na Libię armia brytyjska. Niemcy stanęli przed
koniecznością rzucenia na ten front nowych wojsk. Musiały być one
jednak przygotowane na ewentualność zachorowania na choroby
tropikalne. Wzrosło więc zapotrzebowanie na szczepionki przeciwko
żółtej febrze. Należało zatem wypróbować je uprzednio co do ich
wartości.
Od 10 stycznia do 17 maja 1943 r. w stacji badawczej w
Buchenwaldzie przeprowadzono badania nad tolerancją ustrojów
ludzkich na szczepionki przeciwko żółtej febrze, produkowane przez
różne wytwórnie, jak: Behring-Werke czy Instytut Higieny im.
Roberta Kocha w Berlinie. Każdą wyprodukowaną nową serię
szczepionek wypróbowywano na pięciu więźniach. Ogółem dokonano
prób na 435 więźniach. Doświadczenia przeprowadzał dr Ding. Ze
względu na to, że w trakcie prób nie zachodziło niebezpieczeństwo
zachorowania na żółtą febrę, użyci do badań więźniowie przebywali
w swych blokach i stamtąd byli wzywani na badania kontrolne. Brak
jest danych, czy szczepienia te wywoływały poważniejsze skutki,
gdyż dr Ding nic o tym nie wspomina w swym dzienniku .
Próby leczenia duru brzusznego
Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej prof. Loc-kemann z
Instytutu Higieny im. Roberta Kocha zwrócił uwagę na to, że
podawanie rodanków powoduje bardzo dużą sekrecję soku żołądkowego.
W czasie wojny zainteresował się tym raportem dr Werner
Christiansen, który pełnił obowiązki referenta do spraw epidemii w
Wydziale Zdrowia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (w Niemczech nie
istniało odrębne Ministerstwo Zdrowia). Christiansen zaproponował,
aby wyprodukować odpowiedni związek rodan-
54 Tamże.
62
kowy, który należałoby podawać ludziom na terenie objętym epidemią
duru brzusznego. Wzrost sekrecji soku żołądkowego miałby powodować

background image

niszczenie zarazków duru brzusznego dostających się do przewodu
pokarmowego. Koncepcja ta wydawała się logiczna. Dr Christiansen
miał na sobie wypróbować skuteczność tej metody (patrz również
Aneks 3 — Dokument nr 3.)
„Zaproponowałem wyprodukowanie preparatu rodan-kowego, który
działałby profilaktycznie u ludności przy występowaniu duru,
paradurów i czerwonki. Wypróbowałem ten preparat na sobie samym w
maju 1943 r. Poinformowałem o tym dr. Contiego. Oświadczył, że
zastosuje ten środek w jednej jednostce SS. Jesienią 1943 r.
przekazał mi 50 historii chorób, które miałem ocenić. Conti
powiedział mi, że są to historie z epidemii duru brzusznego w
pewnej jednostce. Z tych historii ustaliłem, że otrhominę użyto
leczniczo. Środek ten nie może jednak działać po wystąpieniu
choroby. Z tego powodu był on w użyciu SS bezużyteczny"55.
Z zapisków Dinga wynika , że w czerwcu 1943 r. w Buchenwaldzie
przeprowadził on próby leczenia durów brzusznych związkiem
rodankowym — otrhominą. Do prób wybrano 40 więźniów. 20 otrzymało
lek, a 20 innych stanowiło grupę porównawczą. W grupie
porównawczej połowę więźniów zaszczepiono przeciwko durowi
brzusznemu. Wszystkim badanym podano zarazki duru brzusznego w
sałatce kartoflanej. W następstwie tego zakażenia 36 więźniów
zachorowało na dur brzuszny.Wyniki leczenia rodankami nie były
zachęcające56. Wskutek przeprowadzonych doświadczeń jedna osoba
zmarła.
Niewątpliwie nie istniała żadna potrzeba wywoływania zakażenia
ludzi, aby ocenić wartość metody rodankowej w leczeniu duru
brzusznego. Użycie leku w celu terapeutycznym, a nie
profilaktycznym, mijało się z zasadą jego hipotetycznego
działania.
55 Zeznania dr. Wernera Christiansena na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 5202.
56 Tagebuch der Abteilungfur Fleckfieber und Virusforschung am
Hygiene Institut der Waffen SS, jw.
63
Rozdział II
DOŚWIADCZENIA Z DZIEDZINY GRUŹLICY
Zagadnienia immunoterapii
W okresie przedwojennym austriacki ftyzjatra Kutsche-ra-Auchberger
zaproponował zwalczanie gruźlicy drogą zwiększenia potencjału
immunizacyjnego. Dla tych celów proponował on wywoływanie gruźlicy
skóry u ludzi chorych już na gruźlicę płuc. Propozycja ta bardzo
intrygowała Kurta Heissmeyera, lekarza-ftyzjatrę, ordynatora
oddziału gruźliczego w Zakładzie Leczniczym w Hohenlychen,
przeznaczonym dla SS i policji. Praca w Hohenlychen u boku
naczelnego klinicysty Waffen SS chirurga prof. Karla Geb-hardta
dawała mu możliwość kontaktowania się z największymi
osobistościami służby medycznej SS. Mimo że propozycję Kutschery-
Auchbergera odrzucono jako niebezpieczną dla chorych, Heissmeyer
pragnął prześledzić dokładniej rolę immunizacji w rozwoju gruźlicy
płuc. Liczył na to, że praca ta umożliwi mu otwarcie przewodu
habilitacyjnego. Realizację tych planów ułatwiły mu dobre stosunki

background image

z kadrą kierowniczą SS: Oswaldem Pohlem, Karlem Gebhardtem i
Ernstem Grawitzem. Ludzie ci często przebywali w Hohenlychen.
Wiosną 1944 r. w Hohenlychen doszło do spotkania Heissmeyera z dr.
Contim, prof. Grawitzem i prof. Gebhardtem. W czasie rozmowy
przyrzeczono Heissmeyerowi pomoc w badaniach i umożliwienie
przeprowadzenia ich na
64
więźniach obozu koncentracyjnego. Heissmeyer proponował, aby
doświadczenia te przeprowadzić w Ravensbruck, odległym od zakładu
w Hohenlychen o 14 kilometrów. Oswald Pohl nie wyraził jednak
zgody na tę propozycję. Wiadomość o wykonanych w Ravensbriick
operacjach doświadczalnych na polskich więźniarkach przedostała
się bowiem za granicę i wywołała niepożądany dla Niemców
międzynarodowy odzew. Pohl wyznaczył do tych doświadczeń
odleglejszy nieco obóz, a mianowicie Neuengamme pod Hamburgiem.
Kurt Heissmeyer poparty pełnomocnictwami Oswalda Pohla pojawił się
pod koniec kwietnia 1944 r. w Neuengamme. W baraku rewirowym nr 4
wydzielono dla badań Heissmeyera pewną część. Do bezpośredniej
opieki lekarskiej nad więźniami, którzy mieli odegrać rolę
„królików doświadczalnych", dopuszczono spośród więźniów-lekarzy
pracujących w rewirze Polaków: dr. Tadeusza Kowalskiego i dr.
Ryszarda Szafrańskiego. Zastąpiono ich później Francuzami: prof.
Gabrielem Florence'em i dr. Renę Quenouil-le'em. Pielęgniarzami
rewiru doświadczalnego zostali dwaj Holendrzy: Dirk Deutekom i
Anton Hólzl.
Pierwsze próby z więźniami rozpoczęto w czerwcu 1944 r. Ostatnie z
dziećmi wiosną 1945 r. Do pierwszych prób wybierano Polaków i
Rosjan. Wyboru dokonywał Heissmeyer. Badania miały wyjaśnić
następujące zagadnienia:
1. Czy przez częste podskórne wstrzykiwanie żywych zarazków
gruźlicy u osób zupełnie zdrowych może się rozwinąć gruźlica płuc?
2. Czy u osób z dodatnimi odczynami tuberkulinowymi
takie/postępowanie spowoduje również gruźlicę płuc?
3. Jaki będzie przebieg gruźlicy płuc u osób cierpiących na
obustronną rozpadową gruźlicę płuc, jeżeli będzie się zakażać ich
dodatkowo ponawianymi wstrzykiwaniami podskórnie prątków,
pochodzących z ich własnych ognisk zapalnych?
4. Czy u osób chorych na jednostronną gruźlicę płuc, poddawanych
ponawianym zakażeniom prątkami gruźlicy wstrzykiwanymi podskórnie,
można wywołać proces gruźlicy w drugim płucu przez podanie
zarazków bezpośrednio sondą do zdrowego płuca?
5. Czy istnieje różnica w powstawaniu gruźlicy płuc w przebiegu
sztucznie ponawianego zakażenia pomiędzy
5 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
65
osobami dorosłymi i dziećmi oraz pomiędzy tymi, którzy zetknęli
się już z gruźlicą, i tymi, którzy mają ujemne odczyny
tuberkulinowe'?
W miarę rozwijania swych doświadczeń Heissmeyer poszerzał
problematykę badań np. przez sekcyjne badanie ofiar, mordowanych
specjalnie po przeprowadzeniu pewnej serii doświadczeń.

background image

W pierwszej serii wybrano do badań trzy grupy więźniów:
cierpiących na gruźlicę obustronną, jednostronną oraz na gruźlicę
pozapłucną. Do prób dalszych wybierano również więźniów zdrowych2.
Próby rozpoczęto z żywymi, zjadliwymi prątkami gruźlicy,
otrzymanymi z berlińskiej pracowni bakteriologicznej prof.
Meineckego. Więźniom wybranym do doświadczeń wstrzykiwano żywą
hodowlę prątków Kocha w okolicę mięśnia piersiowego3. Wywoływało
to odczyny ogólne, oboczne i miejscowe. W tydzień po zastrzyku
wycinano jeden z gruczołów pachowych po stronie szczepionej i
wysyłano do Berlina. W Berlinie otrzymywano nowe szczepy gruźlicy
i robiono z nich zawiesinę. Każdemu badanemu wstrzykiwano
szczepionkę z jego gruczołu, powtarzając wstrzyknięcia co dwa
tygodnie. Poza tym osobom badanym wcierano ich własną plwocinę w
skaryfikowaną skórę. Dla powtarzania wstrzyknięć i kontrolowania
badań Heissmeyer przyjeżdżał przeciętnie w odstępach 10-dnio-wychz
Hohenłychen do Neuengamme. Lekarze-więźniowie i pielęgniarze
musieli wykonywać zlecone przez niego obserwacje i wpisywać je do
historii choroby badanych. U co najmniej 16 dorosłych więźniów
Heissmeyer wprowadził zarazki gruźlicy poprzez sondę do zdrowego
płuca. Część tych więźniów nigdy przedtem nie chorowała na
gruźlicę płuc.
Badania te często wykonywano również na więźniach
1 Wyciąg z uzasadnienia wyroku w sprawie przeciwko Kurtowi Heis-
smeyerowi wydanego przez I Strafsenat des Bezirksgerichts,
Magdeburg 30 VI 1966 r., relacja nie publikowana.
2 S. Kłodziński, Zbrodnicze doświadczenia z zakresu gruźlicy w
Neuengamme. Działalność Kurta Heissmeyera, „Przegląd Lekarski,
1969, nr 1, s. 86—91.
3 Protokół posiedzenia Koła Polskiego Towarzystwa Lekarskiego
w Kowarach z 26 VI 1946 r., na którym dr Kowalski wygłosił
referat: Pasaże żywych prątków Kocha na organizmach dziecięcych
w obozie koncentracyjnym Neuengamme w Niemczech, „Polski Tygodnik
Lekarski", 1946, nr 40, s. 712.
66
skazanych na śmierć. Było to szczególnie wygodne dla Heissmeyera.
Po zakończeniu badań ofiary uśmiercano, a on sam brał udział w
egzekucji, aby uzyskiwać wycinki narządów do badań
histopatologicznych.
Jesienią 1944 r. Kurt Heissmeyer rozszerzył swe doświadczenia na
dzieci. Dla tych celów sprowadzono specjalnie 20 dzieci polskich,
pochodzenia żydowskiego, w wieku od 4 do 12 lat. W trzy miesiące
od rozpoczęcia prób u większości dzieci występowały zmiany
gruźlicze w węzłach śródpier-siowych. Po czterech miesiącach
pojawiły się nacieki w płucach, a w kwietniu 1945 r. stwierdzono
już w nich jamy gruźlicze 4.
Według zebranej dokumentacji ustalono, że dr Kurt Heissmeyer w
ciągu 9-miesięcznej działalności w Neuengamme przeprowadził
badania na około 100 dorosłych więźniach (byli wśród nich również
Polacy) i 20 dzieciach. Niewiele osób przeżyło te „naukowe"
doświadczenia. Jeśli nawet któremuko-lwiek udało się wyjść cało ze
zbrodniczych doświadczeń, to zginął później z rąk siepaczy

background image

hitlerowskich. Taki los oczekiwał wszystkie dzieci poddane
doświadczeniom Heissmeyera.
W drugiej połowie kwietnia 1945 r., kiedy stało się dla wszystkich
Niemców jasne, że nic już nie może ocalić hitlerowskich Niemiec,
przystąpiono pośpiesznie do zacierania śladów okrutnych zabiegów.
Heissmeyer zabrał dokumentację swych badań i ukrył w specjalnej
skrzyni, którą kazał zakopać na terenie Zakładu Leczniczego w
Hohenlychen. Dzieci natomiast komendant obozu w Neuengamme, SS-
obersturmbannfuhrer Max Pauly, polecił zgładzić. Rozkaz ten
wykonano w nocy z 20 na 21 kwietnia 1945 r. Wszystkie dzieci wraz
z pielęgniarzami holenderskimi i lekarzami-więźniami Francuzami
zostały wywiezione do filii obozu Neuengamme w Hamburgu,
mieszczącej się w byłej szkole przy ulicy Bullenhuserdarńm.
Dzieciom towarzyszył lekarz obozowy Albert Trzebiński
odpowiedzialny za przeprowadzenie egzekucji. Bezpośredni rozkaz
powieszenia dzieci wydał SS-hauptsturmfuhrer Arnold Strippel5
(patrz też Aneks 3 — dokument nr 4).
Dzieci zaprowadzono do schronu lotniczego, mieszczące-
4 Wyciąg z uzasadnienia wyroku w sprawie przeciwko Kurtowi Heis-
smeyerowi, relacja nie publikowana.
5 Das Curio Haus Prozess gegen die Hauptverantwortlichen des KZ
Neuengamme. Relacja nie publikowana — maszynopis stenogramu
rozprawy — w zbiorach byłego więźnia B. Suchowiaka.
67
go się w piwnicy szkoły. Tam kazano im rozebrać się, a dr
Trzebiński wstrzykiwał morfinę, aby je uśpić lub oszołomić. Z
kolei SS-unterscharfuhrer Johann Frahm wieszał dzieci na hakach
założonych na rury centralnego ogrzewania. W tym samym czasie w
innym pomieszczeniu piwnicznym wieszano ich opiekunów: Deutekoma i
Hólzla oraz Francuzów prof. Florence'a (biologa) i dr.
Quenouille'a — rentgenologa. „...Miałem ze sobą morfinę w
roztworze 0,2:20,0. Rozcieńczyłem ją we flaszce. Dawkowanie było
takie, aby dzieci uśpić. Frahm wziął dwunastoletniego chłopca na
ręce. Wyszedłem z nim do pomieszczenia, które było '6^-8 metrów
oddalone od miejsca, gdzie leżały dzieci. Tam zobaczyłem pętlę
założoną na haku. Na tej pętli Frahm powiesił śpiącego chłopca i
uwiesił się na nim swoim ciężarem, aby pętla zaciągnęła się"6.
Doświadczenia Heissmeyera wykazały, że układ limfaty-czny tworzy
zaporę, która przez pewien okres przeszkadza przedostawaniu się
zarazków do płuc i że zdrowe płuca nie mają swoistej odporności.
Były to zresztą fakty powszechnie znane lekarzom, nie wymagające
dodatkowych sprawdzianów, a w szczególności tak okrutnych
doświadczeń na więźniach. Kurt Heissmeyer na podstawie dostępnej i
znanej mu literatury fachowej wiedział, że nie jest możliwe
wyleczenie z gruźlicy w podany przez niego sposób. Co więcej,
musiał zdawać sobie sprawę, że wobec istniejącej gruźlicy dalsze
zakażenie, które przeprowadzał w sposób sztuczny, jest szczególnie
niebezpieczne7.
Próby leczenia gruźlicy Leczenie inhalacjami węgla koloidalnego
Wykorzystując warunki obozu koncentracyjnego lekarz Waldemar Hoven
przygotował pracę doktorską na temat

background image

6 Przesłuchanie dr. Alberta Trzebińskiego na rozprawie przeciwko
załodze obozu koncentracyjnego w Neuengamme. Relacja nie
publikowana, przekazana autorowi, zawarta w pracy
Arbeitsgemeinschaft Neuengamme w skrypcie Der Kindermord in der
Schule Hamburg-Bullenhuserdamm.
7 Orzeczenie biegłego z ramienia Amicale Internationale de
Neuengamme prof. dr. Karla Kampferta na rozprawie przeciwko
Kurtowi Heissmeyero-wi, relacja nie publikowana, przekazana
autorowi.
68
leczenia gruźlicy płuc za pomocą inhalacji węgla w stanie
koloidalnym. Pracę tę napisali dla Hovena austriaccy leka-rze-
więźniowie: Gustaw Wegerer i Kurt Sitte8. Celem jej było zbadanie,
czy wdychanie drobnych koloidalnych cząsteczek węgla za pomocą
inhalacji może być korzystne dla leczenia gruźlicy płuc. Hoven
wyszedł z założenia, że cząsteczki węgla mogą wywoływać odczyn ze
strony tkanki łącznej, a tym samym zapobiegać rozszerzaniu się
procesu gruźliczego. Niezależnie od tego cząsteczki węgla powinny
blokować drogi chłonne, a tym samym utrudniać przenikanie zarazków
do tkanek sąsiednich. Wreszcie według Hove-na węgiel jako drobny
adsorbent powinien sprzyjać wchłanianiu toksyn gruźliczych i
pobudzać układ siateczkowo--śródbłonkowy, a przez to, w sposób
istotny, wzmacniać proces obronny.
Wstępnej próby Hoven dokonał na dziewięciu więźniach chorych na
gruźlicę i przez dziesięć dni stosował u nich inhalację cząsteczek
węgla o różnej wielkości dla wyboru najwłaściwszego preparatu. Do
zasadniczych doświadczeń Hoven wybrał 35 więźniów chorych na
gruźlicę w różnych stadiach choroby. Z tej grupy 25 użył do
leczenia za pomocą zabiegów inhalacyjnych węglem koloidalnym.
Pozostałych dziesięciu stanowiło grupę porównawczą9. Przez około
40 dni stosowano codziennie inhalację, a w odstępach 10--dniowych
wykonywano różne badania krwi, prześwietlenia klatki piersiowej,
pomiary ciśnienia krwi, wagi. Z użytych do badań chorych więźniów
w trakcie próby zmarło pięciu. Uwzględniając ich stan ogólny oraz
istniejącą u nich rozpadową postać gruźlicy płuc śmierć nie
musiała wiązać się z zastosowanym leczeniem. Po zakończeniu
leczenia inhalacjami chorzy pozostawali jeszcze pod kontrolą przez
okres około dwóch miesięcy. Natomiast osoby zmarłe w czasie prób i
po ich zakończeniu poddawano sekcji, a wycinki narządów badano
histopatologicznie.
Doświadczenia Hovena wykazały, że inhalacje węglem koloidalnym
powodują spichrzanie jego cząsteczek wokół lub w samym ognisku
gruźliczym. Inhalacje te według
8 W. Czarnecki, Z. Zonik, Walczący obóz Buchenwald, Warszawa
1969, s. 370.
9 Rozprawa doktorska Waldemara Hovena pt: Versuche zur Behand-
lung der Lungentuberkulose durch Inhalation von Kohlekolloid w
zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej we Freiburgu.
69
Hovena miały wykazywać korzystny wpływ na sam przebieg gruźlicy.
Cała praca Hovena liczyła 112 stron maszynopisu, zawierała liczne

background image

fotografie i plansze, i od strony naukowej była rzeczowa i
starannie udokumentowana10. Została też uznana za rozprawę
doktorską przez Wydział Lekarski Uniwersytetu we Fryburgu w 1943
r. przed aresztowaniem Hovena. Oceniający tę pracę nie zwrócili
prawdopodobnie uwagi, że wśród przypadków Hovena ani jeden chory
nie ważył więcej niż 55 kg. Aczkolwiek założenia samej pracy
wydawafy się logiczne, nie wzięto pod uwagę, że leczenie gruźlicy
inhalacjami węgla koloidalnego wywoływało pylicę węglową płuc. Ta
dodatkową choroba musiała niewątpliwie upośledzać sprawność
oddechową płuc.
Leczenie ziołami
Od lutego 1941 r. w Dachau czynna była stacja gruźlicza. Stanowiła
ona ośrodek doświadczalny niemieckiej Izby Lekarskiej i miała na
celu przeprowadzenie badań porównawczych leczenia gruźlicy płuc
środkami homeopatycznymi, ziołami i normalnie stosowanymi lekami.
Stację pomieszczono w rewirze szpitalnym w bloku 5 i częściowo 9.
Kierował nią SS-obersturm-fuhrer dr Rudolf Brachtel, a
współpracował z nim SS-ober-sturmfuhrer Hanno von Weyhern . W
stacji gruźliczej utworzono 4 oddziały: A, B, C, D, każdy
przeznaczony do odrębnej metody leczenia. W każdym z nich
przebywali chorzy o zbliżonym stanie chorobowym, wieku i
konstytucji. W pierwszym oddziale stosowano powszechnie wówczas
uznawane leczenie, a mianowicie odmy płucne, przetwory wapniowe,
leczenie ogólnowzmacniające, lepsze odżywianie. W drugim leczono
gimnastyką i hydroterapią. W trzecim stosowano środki homeo-
patyczne lub zioła. Czwartej grupie — porównawczej — nie podawano
leków, nie stosowano również żadnych zabiegów ani nie dawano
dodatkowego wyżywienia12. Ogółem leczono w stacji 114 osób różnych
narodowości.
10 Tamże.
1 ¦ Dokumenty nr 4922 i 4928 norymberskiego procesu lekarzy
cytowane za: T. Cieślak, Oranienburg-Sachsenhausen 1935—1945.
Hitlerowskie obozy koncentracyjne, Warszawa 1972, s. 121.
12 Relacja nie publikowana byłego więźnia Sachsenhausen i
pracownika rewiru obozowego prof. dr. hab. med. W. Zegarskiego
przekazana autorowi.
70
W lutym 1942 r. stację zlikwidowano, a wszystkich więźniów
wywieziono i uśmiercono przez zagazowanie w zakładzie w
Hartheimie.
Podobne próby wykonywali w Sachsenhausen dwaj lekarze bracia Zahn.
Mieli oni specjalne zezwolenie Himmle-ra13. Według informacji
pochodzących od byłych więźniów grupa badawcza obejmowała większą
liczbę osób. Leczenie miało polegać na inhalacjach jakichś
eterycznych olejków i piciu ziół. Chorzy w okresie prowadzenia
prób byli nieco lepiej odżywiani, co w warunkach obozowych było
podstawowym czynnikiem dla zwalczania choroby. Robiono tak, aby
wyłączyć ujemny wpływ niedożywienia na przebieg gruźlicy.
Przeprowadzone kuracje nie dały żadnych wyników. W ostatecznym
bilansie próby te okazały się tragiczne: wszystkich więźniów
zlikwidowano pod koniec istnienia obozu.

background image

Leczenie środkami farmakologicznymi
W 1942 r. przybył do obozu w Oświęcimiu lekarz dr Helmuth Vetter.
Pracował on w bloku 20, tj. w stacji chorób zakaźnych.
Wypróbowywał tam różne leki IG-Farbenindust-rie. W bloku 20
mieściła się również stacja gruźlicza. Nadzorował ją lekarz
obozowy dr Friedrich Entress. Vetter zainteresował Entressa nowymi
preparatami IG-Farben proponowanymi dla leczenia chorób zakaźnych
i zachęcił do wypróbowania ich u chorych cierpiących na gruźlicę
płuc.
Na zlecenie Entressa w lipcu 1943 r. wybrano 20 więźniów chorych
na gruźlicę i leczono ich „Rutenolem" (był to związek
nitroakrydynowy, połączony z kwasem arsenowym). Przez pięć dni
podawano im po trzy łyżeczki tego środka, a następnie robiono
tydzień przerwy. Powtarzano podawanie leku według podanego
schematu. Co kilka dni robiono kontrolne badania laboratoryjne. W
razie śmierci pacjenta dokonywano sekcji. Po roku od rozpoczęcia
leczenia z dwudziestu chorych żyło zaledwie czterech więźniów.
13 Cieślak, Oranienburg-Sachsenhausen 1935—1945, s. 121. Obecnie
trudno jest ustalić, kim byli lekarze przeprowadzający próby.
Można przypuszczać, że byli to obywatele Holandii pochodzenia
niemieckiego.
71
Vetter kontynuował doświadczenia z gruźlicą w Gusen stanowiącym
filię obozu w Mauthausen. Wiadomo, że chorym na gruźlicę podawał
on różne leki, między innymi zastrzyki płynu czerwonego oraz
czerwone granulki14. Wiadomo również, że próby te były tragiczne
dla chorych, gdyż kończyły się niezależnie od wyniku śmiercią
badanych.
W tym samym obozie próby leczenia gruźlicy przetworami
farmakologicznymi przeprowadzali i inni lekarze niemieccy: Hermann
Kiesewetter i Karl Bóhmichen.
SS-obersturmfuhrer Hermann Kiesewetter pracował w Gusen do końca
1941 r. W obozie tym w bloku 29, utworzono oddział gruźliczy.
Chorym leżącym Kiesewetter podawał nie znany bliżej preparat.
Według relacji więźniów mógł nim być „Rutenol"15. „Wielu też
więźniów zarażał gruźlicą, rozkazując podawać im w jedzeniu lub
wstrzykiwać bezpośrednio w pośladki plwocinę z prątkami Kocha i
dołączał do grupy chorych na gruźlicę płuc. Im również podawał
sobie znane preparaty, a potem porównywał reakcje i robił notatki"
16.
Jednym z następców Kiesewettera był Karl Bóhmichen. Nie miał on
stopnia doktorskiego i pragnął przy pomocy lekarzy-więźniów i
doświadczeń na więźniach uzyskać doktorat. Tematem jego pracy
miała być ocena wartości preparatu oznaczonego symbolem nr 101 w
leczeniu gruźlicy płuc. Wybranymi do prób chorymi opiekowali się w
rewirze polscy lekarze-więźniowie: M. Filipiak, A. Gościński, A.
Konieczny i J. Markiewicz. Ten ostatni miał opracowywać wyniki, a
właściwie napisać Bóhmichenowi pracę doktorską 1?. Lekarze ci,
wykorzystując sytuację, organizowali pomoc dla chorych, fałszowali
wyniki, podawali leki w dawkach zmniejszonych, nietoksycznych,
chronili przed selekcją (zagazowaniem) itp.

background image

Przygotowania do tych badań wielu więźniom cierpiącym na gruźlicę
płuc stworzyły korzystną sytuację. Normalnie
14 S. Kłodziński, Zbrodnicze eksperymenty z zakresu gruźlicy
dokonywane w hitlerowskich obozach koncentracyjnych w czasie II
wojny światowej, „Przegląd Lekarski", 1962, nr la, s. 77—81.
15 Relacja nie publikowana byłego więźnia Gusen i pracownika
rewiru obozowego, Zbigniewa Wlazłowskiego, przekazana autorowi.
16 Zb. Wlazłowski, Szpital w obozie koncentracyjnym w Gusen,
s. 112—121.
17 Zb. Wlazłowski, Przez kamieniołomy i kolczasty drut, Kraków
1974, s. 59.
72
bowiem takich chorych uśmiercano w obozie jako bezużytecznych.
Obecnie stworzono im warunki do leczenia i dawano lepsze
odżywienie. Do leczenia kwalifikowano jedynie chorych prątkujących
ze stwierdzonymi zmianami w płucach. Badania bakteriologiczne i
zdjęcia płuc powtarzano w odstępach 3-tygodniowych. Skrzętnie
zapisywano w historiach choroby ciepłotę, ciężar ciała oraz uwagi
o samopoczuciu. Mniej więcej po roku przyszło zarządzenie, by
oddział gruźliczy rozwiązać, chorych zdrowszych i silniejszych
zwolnić i wysłać do pracy, a słabszych zlikwidować.
Właściwości preparatu nr 101 sprawdzono na około 300 chorych.
Godna podkreślenia jest postawa lekarzy-więź-niów w tych
doświadczeniach. Gdy zorientowali się, że działanie środka nr 101
na organizm nie jest korzystne, w tajemnicy przed Bohmichenem
zaprzestali jego podawania, a leczyli chorych ogólnie stosowanymi
wówczas metodami 18. Zależnie więc od stanu choroby lekarze
zakładali odmę, wycinali żebra. Lekarzowi SS, który był zbyt
leniwy, by sprawdzać leczenie, wmawiano, że poprawa jest zasługą
preparatu.
18 Zb. Wlazło wski, Gruźlica płuc i postępowanie z chorym na
gruźlicę w obozie koncentracyjnym w Gusen, „Przegląd Lekarski",
1968, nr 1, s. 98.
Rozdział III DOŚWIADCZENIA Z ZAKRESU ZIMNICY
Poszukiwania szczepionek przeciwzimniczych
Doświadczenia z zakresu zimnicy przeprowadzano w obozie
koncentracyjnym w Dachau. Z medycznego punktu widzenia już samą
zasadę doświadczeń oparto na fałszywych przesłankach. Badania
przeprowadzał prof. Claus Schilling, któremu mimo braku
przynależności do NSDAP i do SS pozwolono wykonywać eksperymenty w
obozie koncentracyjnym.
W owym okresie Trzecia Rzesza prowadziła ofensywę przeciwko
Związkowi Radzieckiemu i planowała szeroką akcję osiedleńczą na
Ukrainie i Białorusi. Ukraina była terenem zagrożonym epidemiami
zimnicy. Hitlerowców interesowało zatem znalezienie środka
przeciwko tej chorobie. Prof. Schilling od wielu lat pracował nad
szczepionką przeciwmalaryczną. Propozycja, jaką otrzymał,
umożliwiała mu przeprowadzenie badań na ludziach. W
dotychczasowych eksperymentach Schillingowi brakowało właśnie tej
możliwości. Jak wiadomo; zwierzęta nie chorują na zimnicę, a
komary są tylko jej przenośnikami. Claus Schilling sądził, że

background image

istnieje możliwość wynalezienia szczepionek dla zwalczenia tej
choroby. Schilling był autorem wielu prac naukowych na temat
zagadnień immunologicznych w zimnicy. Również wyniki doświadczeń w
Dachau ogłosił w czasopismach lekarskich1.
1 W 1940 r. Claus Schilling opublikował w „Ergebnisse der Hygiene
und Bakteriologie" pracę: Malaria, Allergien besonders Immunitat
bei
1A
W styczniu 1942 r. Schilling udał się do Dachau. Tam do badań nad
zimnicą urządzono mu stację w bloku B rewiru obozowego. Już w
marcu rozpoczęto pierwsze próby. Trwały one nieprzerwanie do 5
kwietnia 1945 r. Więźniów wybranych do badań dzielono na dwie
grupy. Jedna służyła jako materiał do pasaży zarazków zimnicy,
druga do badania stopnia immunizacji po zakażeniach powtarzanych.
Do pomocy w pracy naukowej przydzielono Schillin-gowi Rudolpha
Brachtla, SS-obersturmbannfuhrera, a później dr. Kurta Plótnera2.
Według uprzednich ustaleń Schilling w każdym miesiącu otrzymywał
do doświadczeń 30 więźniów. W znacznym procencie ofiarami badań
Schillinga stali się polscy księża. Uważano ich w obozie za
najmniej użytecznych i dlatego najbardziej odpowiednich do prób.
Wybierano również Rosjan i Niemców z grupy asocjal-nych3. Żadna z
1200 ofiar nie zgłosiła się dobrowolnie. Według innych źródeł
próbom poddano nie 1200, lecz około dwóch tysięcy osób4.
Więźniów zakażano przez wstrzykiwanie wyciągów z gruczołów
ślinowych. Skoro wystąpiła malaria, więźniów leczono w różny
sposób. Jedni otrzymywali chininę, inni neo--salwarsan, piramidon,
antypirynę, nieznany lek oznaczony numerem 92 516 i rozmaite
kombinacje. Kilka osób zmarło wskutek prób Schillinga.
Potwierdziły to sekcje. Kilku zmarło po zatruciu neo-salwarsanem i
piramidonem5.
Z zeznań Schillinga Wynika, że więźniów zakażano szczepami
plasmodium vivax i ovale, powodując tzw. trzeciaczkę (co trzeci
dzień napady dreszczy i gorączki). Według Musio-ła do badań nad
zimnicą Claus Schilling posłużył się 69
Malaria wid andere Plasmodiosen. W 1943 r. w „Zeitschrift fur Im-
munitatforschung und Experimental Therapie", Nachweis von
Antikórpern im Blute Malariakranken. W 1944 r. w „Bulletin
Tropical Diseases", Antibodies in blood of malaria patients.
2 T. Nfusioł, Dachau 1933—1945, Katowice 1968, s. 170.
3 Zeznania Mariana Dąbrowskiego byłego więźnia Dachau
przesłuchanego 13 V 1945 r.. cytowane według akt norymberskiego
procesu lekarzy, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-2, s. 473.
Zeznania świadka Viewega w sprawie Clausa Schillinga cytowane na
procesie lekarzy w Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 73—
78.
4 Musioł, o/>. cit., s. 170.
5 Wyjątki z aktu oskarżenia Clausa Schillinga przedstawione na
procesie lekarzy w Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1,
Lpn-2, s. 453.
. 75

background image

różnymi odmianami plasmodiów. Zakażano przez zakładanie klatek z
zakażonymi komarami na odsłonięte miejsca ciała bądź przez
wstrzykiwanie domięśniowe czy dożylne gruczołów ślinowych komara
(w gruczołach ślinowych gromadzą się sporozoity pierwotniaka
malarii)6.0 sposobie uzyskiwania szczepów pierwotniaków do badań
świadczyć może korespondencja Schillinga z prof. Gerhardem Rosem —
kierownikiem Oddziału Medycyny Tropikalnej w Instytucie Higieny
im. Roberta Kocha w Berlinie: „...Gdyby było możliwe, proszę mi
przysłać w najbliższych dniach jeszcze kilka widliszków zakażonych
»Szczepem Rosego«. (W ostatniej przesyłce z dziesięciu komarów
tylko dwa były -zakażone) .
W kilka do kilkunastu dni po zakażeniu (w zależności od drogi
wprowadzenia zarazka) występowały objawy choroby. Wówczas
rozpoczynano leczenie, jednocześnie pobierając krew do badań
serologicznych i hematologicznych. Dążąc do spowodowania odczynów
immunizacyjnych u swych ofiar Schilling powtarzał zakażenia u tych
samych osób. Zdarzały się przypadki, że jedna osoba była
ośmiokrotnie zakażana zimnicą. Dla obniżenia ciepłoty ciała u
chorych w napadzie zimnicy podawano im piramidon, niekiedy w tak
dużych dawkach, że powodowało to przypadki śmiertelne. „Jeśli
którykolwiek z pacjentów Schillinga zmarł, fakt ten musiał być
meldowany w Stacji Malarycznej, nawet gdy więzień ten przebywał w
innym oddziale" (patrz również Aneks 3 — Dokument nr 5).
Doświadczenia z zarazkami zimnicy spowodowały w samej Stacji
Malarycznej śmierć siedmiu więźniów. Schilling dbał o to, aby
ofiary zagrożone utratą życia były przenoszone ze stacji
doświadczalnej do szpitala obozowego. Około 40 osób zmarło w
rewirze bezpośrednio w następstwie doświadczeń Schillinga, a
prawie 400 w okresie późniejszym, jednak z przyczyn pozostających
w bezpośrednim związku z doświadczeniami.
W obozie współwięźniowie organizowali pomoc dla cho-
6 Musioł, op. cit., s. 171.
7 List Clausa Schillinga do prof. Gerharda Rosego (wyjątki)
cytowany z akt norymberskiego procesu lekarzy, Archiwum GKBZHwP,
sygn. ATW-1, Lpn-2, s. 438.
8 Wyjątki z aktu oskarżenia przeciw Clausowi Schillingowi
przedstawionego na procesie lekarzy w Norymberdze, tamże, s. 453.
76
rych zakażonych zimnicą. Od 1943 r. wielu z nich otrzymywało
potajemnie chininę, którą przesyłano do obozu w pacz-kacn.
Broniono się przed ukąszeniem komarów w różny sposób, między
innymi smarując skórę przyprawą do sałatek kupowaną w kantynie.
Komary często nie przeżywały kontaktu z tą przyprawą9. Prof.
Schilling traktował swoje ofiary wrogo. Świadczą o tym ich
zeznania: „Powiedziano nam, kapłanom, że stu nas musi się
zameldować, aby otrzymać iniekcje malarii. Odmowa była
jednoznaczna z wyrokiem śmierci. Dr Schilling traktował nas jak
psy. Gdy protestowałem przeciwko dalszym eksperymentom na mojej
osobie, odrzekł: »Nie ma pan żadnego prawa protestować. Jest pan
więźniem«" 10.

background image

Doświadczenia Schillinga bardzo sceptycznie ocenili hitlerowscy
rzeczoznawcy11 (patrz również Aneks 3 — Dokumenty nr 6 i 7).
Schilling utrzymywał, że cel swój osiągnął w 9 przypadkach na 1100
osób zarażonych zimnicą. Nawet jednak i ten wynik należy przyjąć z
niedowierzaniem. Schilling był tak bardzo przekonany o słuszności
swej idei i potrzebie dalszego prowadzenia badań, że na
prowadzonej przeciwko niemu rozprawie domagał się uwolnienia, aby
mógł kontynuować swoje eksperymenty. Podczas przesłuchania
powiedział: „Gdyby Himmler polecił mi raz jeszcze wykonywanie
prób, przeprowadziłbym je na więźniach, o ile zgłosiliby się na
ochotnika" 12. W ostatnim słowie prosił sąd o umożliwienie mu
badań: „Potrzebuję tylko stołu i maszyny do pisania, gdyż dziewięć
dziesiątych pracy jest zakończone. Zrehabilitujcie mnie"13.
Bardzo skomplikowany cykl rozwojowy pasożyta i związana z tym
rozmaitość jego antygenów uniemożliwiała dotychczas opracowanie
szczepionki przeciw tej chorobie. Wielu uczonych na świecie dążyło
do wykrycia wspólnego antygenu dla wszystkich stadiów rozwojowych
pasożyta
9 T. Gędziorowski, Dachau, Warszawa 1961, s. 94.
10 Zeznania księdza Mariana Dąbrowskiego przesłuchanego w Dachau
13 V 1945 r. cytowane według akt norymberskiego procesu lekarzy,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-2, s. 475.
11 Zeznania Joachima Mrugowsky'ego w sprawie Clausa Schillinga na
procesie lekarzy w Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1,
Lpn-20, s. 1506^1507.
12 Oświadczenie Clausa Schillinga na procesie w Dachau cytowane
na procesie lekarzy w Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-11, s.
39—47.
13 Tamże, s. 17.
77
wywołującego zimnicę. Dopiero w latach osiemdziesiątych udało się
uczonym zrealizować ten zamiar. Następnym krokiem było wytworzenie
monoswoistych przeciwciał przeciw temu antygenowi. Badacze
Milstein i Kóhlen opracowali produkcję tych przeciwciał.
Wykorzystali do tego celu pewne szczepy bakteryjne, u których
metodami inżynierii genetycznej udało się wymusić produkcję
życzonych przeciwciał. Za to odkrycie wspomniani badacze otrzymali
Nagrodę Nobla. Prawdopodobnie na tej drodze uda się zrealizować
ideę Clausa Schillinga masowej produkcji szczepionki, zwalczającej
skutecznie pasożyty malarii, na którą corocznie zachorowuje i
umiera kilka milionów ludzi w strefach tropikalnych.
Próby leczenia zimnicy za pomocą podwyższania ciepłoty ciała
Wykorzystując swoją pracę konsultanta w stacji badań nad malarią
obozu koncentracyjnego w Dachau — w pierwszej połowie 1944 r. —
docent dr med. Kurt Friedrich Plótner, wówczas SS-
hauptsturmfuhrer, przeprowadził próby leczenia chorych na zimnicę
za pomocą podwyższania ciepłoty ciała. Plótner wykorzystał tu
obserwację poczynioną w stacji badań nad malarią. Pewien więzień
zaszczepiony pierwotniakami wywołującymi malarię zachorował na
ostry nieżyt jelit z bardzo wysoką gorączką. Ta jego nowa choroba
pojawiła się w okresie między napadami gorączki malarycznej.

background image

Spowodowała ona zupełne wygaśnięcie ataków zimniczych. Plótner
wysnuł z tego wniosek, że stan gorączkowy między napadami działa
zabójczo na pierwotniaki zimnicy. Dało to mu bodziec do podjęcia
własnych prób leczenia tej choroby. Dla tych celów próbował,
zresztą bezskutecznie, wywoływać sztucznie przegrzewanie ciała
chorych przez umieszczenie ich w kąpieli z bardzo gorącą wodą.
Kiedy to się nie powiodło, zaproponował z kolei ogrzewanie chorych
za pomocą aparatu krótkofalowego. Również i ta metoda zawiodła.
Wówczas Plótner postanowił wywoływać u swych pacjentów chorych na
malerię gorączkę przez podawanie odpowiednich leków, a mianowicie:
pyriferu lub stimulolu. W tym celu, podobnie jak Schilling,
zarażał więźniów pierwotniakami malarii.
78
Przesłuchiwany na tę okoliczność w 1970 r. przez prokuratora
Plótner ani nie zaprzeczał temu, ani. też nie potwierdzał.
Utrzymywał, że nie może wykluczyć, iż dokonał poszczególnych
zakażeń, ale że nie należało to do jego zadań. Natomiast o swoich
pozytywnych efektach leczenia zimnicy wywoływaniem gorączki
informował swoich zwierzchników. W piśmie do rektora Wusta z
Monachijskiego Uniwersytetu pisał, że udało mu się za pomocą
gorączki wyleczyć niektóre przypadki malarii, co w terapii tej
choroby było wielką nowością. Podobnie informował w październiku
1943 r. Wolframa Sieversa — dyrektora administracyjnego
„Dziedzictwa Przodków" o swoich sukcesach leczniczych.
Nie wszystkie przypadki zimnicy leczone przez Plótnera
wywoływaniem gorączki kończyły się pomyślnie. Epilogiem niektórych
prób były zejścia śmiertelne. Ze znanych tego rodzaju historii
warto przytoczyć przypadek więźnia Oles-juka, prawdopodobnie
Polaka. 8 czerwca 1943 r. więźniowi temu zaszczepiono podskórnie 4
ml krwi chorego na zim-nicę. 17 czerwca wystąpił u niego pierwszy
napad gorączki malarycznej z ciepłotą powyżej 39 x C.Następnego
dnia bezgorączkowego ze swym leczeniem wkroczył Plótner. Zlecił on
podawanie co cztery godziny zastrzyków stimulo-lu. Zastrzyków tych
podano ogółem cztery. Pod ich wpływem ciepłota wzrosła do 42 x
Cphory wpadł w śpiączkę i mimo że był dobrze zbudowany i
poprzednio zdrowy — zmarł.
Podobnych przypadków mogło być więcej i prawdopodobnie było.
Udowodnienie jednak tego, przy różnych próbach zacierania śladów
przez Plótnera, stało się niemożliwe.
Po wojnie prokuratura monachijska prowadziła postępowanie
wyjaśniające w sprawie doświadczeń Plótnera. Z braku jednak
dostatecznych dowodów jego winy umorzono przeciw niemu śledztwo M.
14 S. Sterkowicz, Lekarz SS — Kurt Friedrich Plótner —
eksperymentator w Dachau, „Przegląd Lekarski", 1988, nr 1, s. 73.

Rozdział IV
DOŚWIADCZENIA Z ZAKRESU WIRUSOWEGO ZAPALENIA WĄTROBY
Próby identyfikacji wykrytych wirusów
Nagminne zapalenie wątroby stanowiło w latach wojennych niezwykle
poważny problem dla każdej walczącej strony. Od początku 1940 r. w
Rzeszy notowano szybki wzrost zachorowań na tę chorobę. W jednym

background image

miesiącu tego roku zgłoszono około 190 tysięcy nowych zachorowań
na nagminne zapalenie wątroby1. Choroba ta powodowała znaczne
obniżanie potencjału wojennego. Na froncie wschodnim w niektórych
kompaniach stan osobowy zmniejszał się o 50%—60% w następstwie
zachorowań.na żółtaczkę2. Służbie zdrowia zlecono więc
zintensyfikowanie badań w celu wykrycia zarazka tej choroby i
znalezienia skuteczniejszych metod zapobiegania i leczenia.
Badania z tego zakresu prowadzili różni bakteriolodzy, między
innymi: Arnold Dohmen, prof. Eugen Haagen i prof. Gutzeit.
Arnold Dohmen prowadził badania nad nagminnym zapaleniem wątroby w
Berlinie w Instytucie Higieny im. Roberta Kocha. Następnie
kontynuował je w Uniwersytecie w Giessen. Były to próby
wyhodowania zarazka przez odpowiednie pasażowanie wirusa na
zwierzętach. Dohmen był przekonany, że udało mu się wyizolować
wirus powodu-
1 Obrona Rudolfa Brandta na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Ldn-21, s. 1112—1127.
2 Zeznania Rudolfa Brandta na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-7, s. 1804.
80
jący nagminne zapalenie wątroby. Dla potwierdzenia, że tak jest w
istocie, należało według niego przeprowadzić próby na ludziach.
W tej sprawie zwrócił się do swego szefa — naczelnego lekarza
Wehrmachtu (inspektora sanitarnego wojsk lodowych), prof. dr. med.
Siegfrieda Handlosera z prośbą ó umożliwienie przeprowadzenia
odpowiednich prób. Handloser poparł ten wniosek i skierował
Dohmena do Karla Brandta, który zażądał od naczelnego lekarza SS
Ernsta Grawitza, aby umożliwiono Dohmenowi wykonanie prób na
więźniach obozu koncentracyjnego. Sprawa była nieco skomplikowana,
gdyż Arnold Dohmen nie należał do SS. Grawitz zwrócił się do SS-
reichsfuhrera Heinricha Himmlera o wyrażenie zgbdy na dokonywanie
przez Dohmena doświadczeń dla identyfikacji wirusa nagminnego
zapalenia wątroby na ośmiu więźniach obozu Sachsenhausen. W piśmie
skierowanym 1 czerwca 1943 r. do Himmlera Grawitz pisał:
„Komisarz generalny Fuhrera, Brigadefuhrer SS prof. dr Brandt
wystąpił wobec mnie z żądaniem, aby dopomóc w jego znacznie
posuniętych badaniach nad przyczynami żółtaczki zakaźnej przez
postawienie do dyspozycji więźniów. Celem rozszerzenia zakresu
wiadomości, które jak dotąd opierają się tylko na przenoszeniu
zarazka z człowieka na zwierzęta, byłoby konieczne zaszczepienie
ludziom wyhodowanych szczepów wirusa. Należy liczyć się z
przypadkami śmiertelnymi. Potrzeba ośmiu więźniów skazanych ria
śmierć, możliwie w młodszym wieku, pozostających w ramach szpitala
więziennego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Proszę o
decyzję:
1. Czy mogę rozpocząć doświadczenia w opisanej formie,
2. Czy doświadczenia w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen może
prowadzić dr Dohmen Stabsarzt"3.
Odpowiadając na pismo Himmler informował: „Zezwalam na użycie do
badań ośmiu skazanych na śmierć zbrodniarzy z Oświęcimia

background image

(skazanych Żydów polskiego ruchu oporu). Zgadzam się, aby dr
Dohmen wykonał te próby w Sachsenhausen"4.
W rozważaniach ex post dziwny może wydawać się fakt,
3 List Grawitza do Himmlera cytowany za: Mitscherlich, Mielke,
Nieludzka medycyna, s. 122—123.
4 Dokument nr 011 procesu lekarzy w Norymberdze, Archiwum
GKBZHwP, sygn. ATW-1, Ldn-8, s. 5.
6 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
81
że tych prób nie zlecono Instytutowi Higieny Waffen SS, który w
Buchenwaldzie miał Stację Badań nad Durami i Wirusami. Arnold
Dohmen nie chciał jednak z nikim dzielić sławy odkrywcy wirusa
nagminnego zapalenia wątroby. Naczelny lekarz SS prof. Grawitz
nalegał na Dohmena, by mu przekazał swoją hodowlę, ale ten nigdy
nie wyraził na to zgody5. Wbrew zaleceniom Himmlera zamiast ośmiu
Żydów skazanych na śmierć za udział w ruchu oporu sprowadzono dla
doświadczeń Dohmena jedenaścioro dzieci polskich pochodzenia
żydowskiego z obozu w Oświęcimiu do Sachsenhausen.
Jak przeprowadzano te doświadczenia, wynika z oświadczenia Brunona
Meyera, pracownika rewiru w Sachsenhausen:
„W sierpniu 1943 roku dostarczonych zostało 11 chłopców w wieku 8—
15 lat z obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Były to dzieci
polskie pochodzenia żydowskiego. Zarządzono ścisłą izolację tych
dzieci. W pierwszej połowie września 1944 roku pojawił się dr
Dohmen i polecił mi wykonywać badanie moczu, ciepłoty, krwi. Po
trzech tygodniach przybył on ponownie i po przejrzeniu kart
rozpoczął swoje doświadczenia.
Z małej skórzanej teczki wyjął 4—5 ułożonych w lodzie ampułek.
Wybrał 4 chłopców i każdemu z nich wstrzyknął około 10 ml tego
preparatu w mięsień naramienny. Po iniekcji wkrótce u wszystkich
wytworzył się w miejscu zastrzyku naciek wielkości pięciomarkówki.
Po kilku dniach pojawił się Dohmen. Po zbadaniu chłopców wybrał
jednego i kazał go zaprowadzić do pokoju opatrunkowego. Tam dr
Dohmen wyciągnął ze swej teczki igłę punkcyjną i wprowadził ją
przez grzbiet do ciała chłopca. Lekarz ponowił swe ukłucie po raz
drugi. Obecny przy zabiegu lekarz norweski dr Oftedal szepnął mi:
punkcja wątroby" 6. Brak jest pełnych danych, jakie były skutki
tych doświadczeń. Aczkolwiek Grawitz uważał, że należy liczyć się
z przypadkami śmiertelnymi, można przypuszczać, że wszystkie
dzieci przetrzymały te próby . Jednak
5 Oświadczenie prof. Gutzeita na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-6, s. 1394.
.6 Oświadczenie Brunona Meyera byłego blockaltestera baraku R-II,
świadka eksperymentów Dohmena, relacja nie publikowana, przekazana
autorowi.
7 W. Zegarski, Szpital w Sachsenhausen na tle warunków obozowych w
latach 1940—45, „Przegląd Lekarski", 1969, nr 1, s. 75.
82
Rudolf Brandt, osobisty referent Himmlera, na procesie lekarzy w
Norymberdze zeznał: „Wiem, że te doświadczenia zostały
przeprowadzone i że w ich następstwie zmarło kilku więźniów"8.

background image

Nad problemem etiopatogenezy zakaźnej żółtaczki pracowało wielu
niemieckich lekarzy. Jednym z nich był prof. Eugen Haagen z
Zakładu Higieny Uniwersytetu Rzeszy w Strasburgu. Wyniki jego
badań, jak i zresztą innych bakteriologów, nie były zachęcające. W
czerwcu 1944 r. we Wrocławiu zorganizowano zjazd lekarzy
poświęcony nagminnemu zapaleniu wątroby. Na zjeździe tym prof. dr
Walter Schreiber, pełnomocnik Rady Naukowej Rzeszy do Zwalczania
Epidemii, powołał do życia zespoły robocze dla opracowania
zagadnień związanych z żółtaczką zakaźną9. Eugena Haagena
przydzielono do grupy, w której skład wchodził między innymi
naczelny internista przy Inspektoracie Sanitarnym Luftwaffe prof.
Kalk.
W czerwcu 1944 r. Haagen zwrócił się do prof. Schreibera o
skierowanie do niego Arnolda Dohmena. Obaj badacze nawiązali ze
sobą kontakt i w jego następstwie Haagen rozpoczął przygotowania
do prób z żółtaczką zakaźną na ludziach. W piśmie do prof. Kalka
zwracał uwagę na konieczność pozyskania odpowiedniej liczby osób
dla planowanych doświadczeń. Pisał: „Musimy zatem możliwie jak
najszybciej postarać się o przeprowadzenie doświadczeń na
ludziach. Próby te powinny być przeprowadzone najlepiej tutaj w
Strasburgu bądź w jego pobliżu. Może Pan w swojej placówce
służbowej podejmie konieczne kroki, abyśmy otrzymali niezbędne
osoby do doświadczeń" 10.
Pod koniec sierpnia 1944 r. Instytut, w którym pracował Haagen,
zbombardowano. Czy w tych warunkach Haagen podjął próby na
więźniach w Natzweiler, trudno ustalić.
Rudolf Brandt na procesie norymberskim oświadczył: „Dr Eugen
Haagen wykonywał prace badawcze w obozie koncentracyjnym
Natzweiler, aby wykryć skuteczną szczepionkę przeciwko żółtaczce
zakaźnej. Jak sobie przypomi-
8 Zeznania Rudolfa Brandta na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-ł, Lpn-4, s. 776.
9 Zeznania Eugena Haagena na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-34, s. 9520—9523.
10 Pismo Eugena Haagena do prof. Kalka w aktach procesu lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Ldn-8, s. 35a.
83
nam, Haagen pracował wspólnie z dr. Dohmenem w obozie Natzweiler.
Próby podjęte na ludziach nie będących ochotnikami spowodowały
wypadki śmiertelne" .
Przez cały okres wojny niemieccy bakteriolodzy próbowali wykryć i
zidentyfikować wirus nagminnego zapalenia wątroby. W ostatnich
miesiącach wojny czyniono usiłowania, aby doświadczenia z tej
dziedziny przeprowadzić w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie.
Podobnie jak w przypadku wirusa odkrytego przez Dohmena, pod
koniec 1944 r. wyhodowano w Lipsku wirus, posądzany o powodowanie
zapalenia wątroby. Koordynator badań nad żółtaczką zakaźną prof.
Schreiber zwrócił się do prof. Joachima Mrugowsky'ego, naczelnego
higienisty Waffen SS, o udzielenie mu pomocy w celu
przeprowadzenia doświadczeń na ludziach. Mrugowsky nie mógł w
takich sprawach decydować sam. Pod koniec stycznia 1945 r.

background image

przedstawił on naczelnemu lekarzowi SS Grawitzowi propozycję
przeprowadzenia doświadczeń na 20 więźniach obozu koncentracyjnego
w Buchenwaldzie w Stacji Badań nad Durami i Wirusami Instytutu
Higieny Waffen SS. Według Mrugows-ky'ego działania wojenne na
terenie Niemiec i w krajach okupowanych przez Trzecią Rzeszę
uniemożliwiły realizację tych zamiarówn. Z dzisiejszego stanu
wiedzy medycznej wiemy, że przekonania Dohmena, Haagena i wielu
innych niemieckich bakteriologów o odkryciu przez nich wirusa
nagminnego zapalenia wątroby były niesłuszne.
11 Zeznania Rudolfa Brandta na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Ldn-8, s. 25.
12 Zeznania Joachima Mrugowsky'ego na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 5466—5467.
Część II
EKSPERYMENTY Z ZAKRESU PROBLEMATYKI RASOWEJ
Rozdział I PRÓBY MASOWEJ STERYLIZACJI
Doświadczenia Carla Clauberga z wprowadzaniem środków drażniących
do macicy
Problemy sterylizacji, a więc wywoływania w sposób sztuczny
niepłodności, interesowały władze hitlerowskie ze względu na
potrzeby polityki rasowej. Masowa sterylizacja miała prowadzić do
unicestwienia narodów uważanych za niepożądane, a więc przede
wszystkim Polaków i innych Słowian, Żydów i Cyganów.
Prof. Carl Clauberg, ginekolog z Królewca, od wielu lat zajmował
się zagadnieniem niepłodności1. Wiedział on doskonale, że
najczęstszą przyczyną niepłodności jest niedrożność jajowodów jako
następstwo stanów zapalnych. Wysnuł z tego wniosek, że można
sztucznie powodować niepłodność przez zapalenie śluzówki macicy
środkami drażniącymi.
We wstępnych badaniach prowadzonych na zwierzętach używał do tego
celu formałiny w różnych stężeniach. Wyniki prób wydały mu się tak
dalece zachęcające, że zapragnął sprawdzenia tych doświadczeń na
ludziach. W maju 1940 r.
1 W 1941 r. Carl Clauberg opublikował pracę pt. Besteht die
Ansicht durch postsalpingitische Verklebuńg der Eileiter
hervorgerufene Sterilitdt durch Massnahmen zu behandeln, w:
„Wiener Medizinische Wochenschrift" 1941 nr 14.
85
Clauberg leczył z niepłodności żonę jednego z wyższych dygnitarzy
SS. Przy tej okazji poznał osobiście Himmlera. Wykorzystując to
spotkanie, Clauberg przedstawił Him-mlerowi swój plan masowej
sterylizacji. Himmler z zainteresowaniem przyjął tę propozycję
Clauberga, ale chwila dla realizacji jego zamiarów nie była
sprzyjająca. Był to bowiem rok 1940 — rok zwycięstw hitlerowskich
wojsk na Zachodzie. Clauberg nie zaniechał jednak swych planów. 27
maja 1941 r. odbyła się u Himmlera konferencja w sprawie
sterylizacji2. Ustalono wówczas, że badania wstępne przeprowadzi
się w obozie koncentracyjnym dla kobiet w Ravens-briick. Takie
rozwiązanie nie było jednak na rękę Clauber-gowi. Pracował on
wówczas w Królewskiej Hucie (Chorzowie) jako ordynator Oddziału
Chorób Kobiecych Szpitala Górniczego. Dlatego wolał przeprowadzać

background image

swoje eksperymenty w Oświęcimiu3. Popierał go naczelny lekarz SS
Ernst Grawitz. W piśmie do Himmlera prosił o- utworzenie w
Królewskiej Hucie ośrodka badawczego dla przeprowadzenia
proponowanych przez Clauberga doświadczeń4.
Zanim uzgodniono poglądy, Hitler dokonał agresji na Związek
Radziecki. Nadeszły tygodnie ofensywy wojsk hitlerowskich na.
wschód. Kiedy front ustabilizował się, hitlerowcy rozpoczęli w
Oświęcimiu realizację planu ostatecznego rozwiązania kwestii
żydowskiej. Clauberg w maju 1942 r. przypomniał Himmlerowi swój
projekt: „...Pozwalam sobie prosić Pana, abym te zadania mógł
spełniać tu, na Górnym Śląsku. Proponuję, aby niezbędne
doświadczenia były prowadzone w obozie koncentracyjnym w
Oświęcimiu"5.
W lipcu 1942 r. w kwaterze Himmlera odbyła się w tej sprawie
narada. Ustalono na niej techniczne założenia sterylizacyjnych
eksperymentów. W protokole narady czytamy: „7 lipca 1942 roku
odbyła się konferencja z udziałem SS-reichsfiihrera, SS-
brigadefuhrera prof. dr. Gebhardta, SS-brigadefuhrera Gliicksa i
SS-brigadefuhrera prof. Clauberga z Konigshiitte. Przedmiotem tej
konferencji była sterylizacja Żydów. Reichsfuhrer obiecał
brigadefuhrerowi prof. Claubergowi oddać do dyspozycji obóz
koncentracyj-
2 Ternon, Helman, op. cit., s. 195.
3 J. Sehn, Obóz koncentracyjny Oświęcim-Brzezinka, Warszawa 1960.
4 SS im Einsatz. Eine Dokumentation iiber die Ferbrechen der SS,
s. 402.
5 Ternon, Helman, op. cit., s. 197—199.
86
ny w Oświęcimiu dla doświadczeń nad organizmami ludzkimi i
zwierzęcymi. Celem tych podstawowych doświadczeń będzie
znalezienie sposobu wyjaławiania ludzi tak, aby było to dla nich
niezauważalne"6. Prawdopodobnie jednak wskutek niedopatrzenia
polecono Claubergowi przeprowadzenie prób sterylizacyjnych w
Ravensbriick. „Reichsfuhrer zobowiązał mnie do powiadomienia, że
życzy sobie, aby udał się Pan do Ravensbriick i rozpoczął tam
sterylizację Żydówek według Pana metody. Reichsfuhrer życzyłby
sobie, aby podał mu Pan czas konieczny do wysterylizowania tysiąca
Żydówek. One same nie powinny o tym wiedzieć"7. Ostatecznie
zostało jednak wyjaśnione, że doświadczenia wykonywać będzie
Clauberg w Oświęcimiu. W związku z tym Clauberg rozpoczął
czynności przygotowawcze. Pozostawał on w bliskich kontaktach ze
znaną na całym świecie firmą Schering-Kahlbaum, specjalfzującą się
w produkcji odczynników chemicznych i przetworów hormonalnych.
Clauberg byl zresztą współtwórcą dwóch leków wytwarzanych przez tę
firmę („Progynom" i „Proluton"). Wykorzystując fakt, że w
badaniach sterylizacyjnych miał wykonywać badania radiologiczne,
postanowił przy tej okazji wypróbować nowe środki cieniujące. Z
tych też powodów zażądał do pomocy chemika z zakładów Scheringa —
dr. Johanna Gebla, oraz odpowiednich zawiesin chemicznych
wytwarzanych w tej firmie. Życzenie Clauberga zostało spełnione8.
W czasie wizytacji obozu w Oświęcimiu w 1942 r. Clauberg zażądał,

background image

aby jego zakład badawczy pomieszczono w bloku nr 10 obozu
głównego. Sprawiło to pewien kłopot, gdyż obóz główny był
przeznaczony dla mężczyzn. Ale dla Clauberga przystosowano jednak
specjalnie blok 10, izolując go od reszty obozu. Miał on wspólny
plac z tzw. blokiem śmierci (blok nr 11). Bloku 10 strzegły
strażniczki SS. Na parterze urządzono sale dla „królików
doświadczalnych". W okresie szczytowym przebywało w nich do 400
osób. Obok sal znajdowały się gabinet zabiegowy i pracownie
rentgenowskie.
6 Sprawozdanie z konferencji u SS-reichsfiihrera z 7 VII 1942 r.
napisane przez Rudolfa Brandta (dokument nr 216 procesu lekarzy w
Norymberdze) cytowane za: Ternon, Helman, op. cit., s. 202—203.
7 Pismo Rudolfa Brandta referenta osobistego Himmlera do Carla
Clauberga (dokument nr 213 procesu lekarzy w Norymberdze), tamże,
s. 203—204.
8 Tamże, s. 193.
87
W grudniu 1943 r. Clauberg rozpoczął doświadczenia sterylizacyjne.
W tym celu wybierano młode i zdrowe kobiety-Żydówki, przeznaczone
zgodnie z planem eksterminacji na zagładę. Wybierano kobiety
regularnie miesiączkujące i te, które były już matkami. Komendant
obozu w Oświęcimiu Rudolf Hoss tak opisywał te doświadczenia przed
polskim sędzią:
„Otrzymałem od Himmlera rozkaz, aby Claubergowi umożliwić
przeprowadzenie prób w obozie w Oświęcimiu na Żydówkach. Do
dyspozycji Clauberga przekazałem blok nr 10 i poleciłem
lagerfuhrerowi dostarczać potrzebne kobiety. Tak „blok nr 10, jak
również późniejsze miejsce stacji badawczej Clauberga było ściśle
izolowane. Wyboru kobiet więźniarek dokonywał osobiście Clauberg.
Przekazywanie kobiet do bloku Clauberga odbywało się w formie
przyjęcia do rewiru szpitalnego. W karcie tych kobiet wprowadzono
określenie: więźniarka dla celów badawczych.
Po zebraniu dokładnego wywiadu od kobiet Clauberg umieszczał
wybraną więźniarkę na fotelu ginekologicznym i pod kontrolą
rentgenowską wstrzykiwał jej płyn kontrastowy do jajowodów, aby
zbadać ich drożność. Po stwierdzeniu, że jajowody są drożne,
badana kobieta schodziła z fotela i musiała przez pewną chwilę
chodzić po pokoju. Clauberg wykorzystywał ten czas, aby wykonać
zabieg na drugiej kobiecie. Potem ponownie pierwszej kobiecie pod
kontrolą rentgenowską wstrzykiwał powtórnie specjalny płyn do
jajowodów, zmieszany z płynem kontrastowym. Płyn ten przygotowywał
współpracujący z Cłaubergiem szef chemików Schering-Werke — Gebel.
Po sześciu tygodniach od pierwszego zabiegu Clauberg robił u
kobiet kontrolne badania rentgenowskie przez wstrzykiwanie
kontrastu do jajowodów. Według oświadczenia Clauberga jajowody
były we wszystkich przypadkach zablokowane i nie przepuszczały od
pewnego miejsca masy kontrastowej. Kobietom, u których badaniem
rentgenowskim stwierdzono cienie w jajowodzie, Clauberg ponownie
wstrzykiwał środek specjalny, ale w większym stężeniu. Nie wiem,
na ilu kobietach wykonał on swoje próby. Liczba ich stopniowo
wzrastała. Wszystkie kobiety po skutecznym eksperymencie

background image

przetrzymywano w bloku. Według planów Clauberga, każda z nich po
upływie 12 miesięcy miała odbyć stosunek, aby zbadać efekty
praktyczne metody sterylizacyj-
88
nej. Jednak praktycznego wypróbowania nie przeprowadzono ze
względu na przebieg wojny"9.
Clauberg twierdził, że wyniki były rewelacyjne, bo we wszystkich
przypadkach uzyskał niedrożność jajowodów. Według jednak relacji
lekarza- więźnia, niemieckiego Żyda dr. Samuela, który pracował w
bloku 10, w wielu przypadkach nie uzyskiwano zamierzonych wyników.
Clauberg powtarzał wtedy zabieg co 3—4 tygodnie, posługując się
silnie działającym roztworem formaliny. Clauberg był tak dumny z
wyników, że w czerwcu 1943 r. raportował Himmlerowi o gotowości
praktycznego zastosowania swojej metody wywoływania niepłodności:
„Jest bardzo prawdopodobne, że jeden dobrze wyszkolony lekarz,
dysponujący odpowiednim wyposażeniem i około 10 asystentami,
będzie mógł załatwić kilkaset, a może nawet tysiąc kobiet
dziennie" 10. Według lekarki-więźniarki dr. Brewdy prof. Clauberg
dokonał zabiegów na 498 Żydówkach z 14 krajów, z których wiele
zakończyło życie w komorach gazowych.
Opinia polska, a przez nią i całego świata była w czasie wojny
informowana o okrutnych doświadczeniach Clauber-ga, aczkolwiek ze
względów zrozumiałych nie wszystkie szczegóły mogły być znane.
Polska prasa podziemna w swych biuletynach podawała wiadomości
pozyskane w grypsach z Oświęcimia. W gazetce podziemnej z 28
kwietnia 1944 r. „Informacja Zachodnia nr 21" pisano: „Blok X w
Oświęcimiu. Blok ten znajduje się w głównym lagrze męskim,
przeznaczony tylko dla kobiet, otoczony jest tajemnicą. Kobiety są
przeważnie młode i zdrowe... Kobiety te są doświadczalnymi
królikami, na których przeprowadzana jest próba sztucznego
zapłodnienia. Próbę przeprowadza mały człowiek po cywilnemu, który
jest prawdopodobnie znanym niemieckim profesorem" ''.
Jesienią 1944 r. hitlerowcy rozpoczęli ewakuację Oświęcimia.
Chociaż Clauberg pisał latem 1943 r., że metoda jest już gotowa i
że pozostały do opracowania tylko szczegóły, to jednak nie
zaprzestał dalszych doświadczeń. Kiedy więc
9 Protokół przesłuchania Rudolfa Hossa 9 I 1947 r. przed polskim
sędzią J. Sehnem cytowany za: Kaul, op. cit., s. 275—278.
10 Tajny raport Carla Clauberga z 9 VI 1943 r. do Heinricha
Himmlera cytowany za: SS im Einsatz. Eine Dokumentation uber die
Verbrechen der SS, s. 407.
11 CA KC PZPR, sygn. 202411-144.
89
część kobiet z Oświęcimia ewakuowano do Ravensbruck, w ślad za
nimi w styczniu 1945 r. podążył prof. Carl Clauberg.
W Ravensbriick wykonywał on próby sterylizacyjne na Żydówkach i
Cygankach, w tym również na małych dziewczynkach. Liczby osób
poddanych sterylizacji nie udało się ustalić. Według zeznań
lekarki, byłej więźniarki obozu w Ravensbruck, dr Mlady Taufrovej
— Cygankom obiecywano wolność, o ile zgodzą się na zabieg. Chociaż
inne więźniarki, ostrzegały, że jest tó zwykłe oszustwo, tęsknota

background image

za rodzinami była u nich tak silna, że bez zastanowienia składały
krzyżyki (wiele z nich nie umiało pisać) pod pisemnym
potwierdzeniem zgody. W istocie wszystkie, które przeżyły
doświadczenia, kierowano do gazu u. W eksperymentach
sterylizacyjnych pomagali Claubergowi lekarze obozowi: Bruno
Orendi, Percival Treite, Ralf Rosenthal. Pewne dane wskazują, że
zabiegi sterylizacyjne według metody Cłauberga robiono w obozie w
Ravensbriick jesienią 1943 r. Wykonywał je lekarz obozowy Karl
Sonntag.
Oto wyjątki z zeznania Luizy X.
„7 września 1943 roku lekarz SS dr Sonntag za pomocą dużej
strzykawki wstrzyknął mi brązowy płyn do macicy. Ze mną było 11
innych Żydówek z tego samego bloku. Pokój zabiegowy, w którym
robiono próby, znajdował się w piwnicy głównego budynku. Po
zastrzyku odczuwałam uciążliwe palenie w podbrzuszu. Po dwóch
dniach musiałam wrócić do pracy, chociaż czułam się bardzo źle.
Potem dostałam dreszczy i 40 stopni gorączki oraz przeraźliwych
bólów. Nadzorczyni mówiła nam, że to z zastrzyku i że wkrótce
przejdzie. Później dr Tfeite położył nas na bloku zabiegowym. Było
tam około 60 kobiet, którym dano zastrzyk do macicy. Wiele z nas
było nieprzytomnych, ponieważ miało bardzo wysoką gorączkę. W tym
czasie, w którym byłam w baraku zabiegowym, zmarło 8—10 kobiet.
Kilka kobiet przeniesiono do innego pomieszczenia, ponieważ tam
robiono z nimi dalsze próby. Kiedy wynoszono więźniarki
nieprzytomne, wiedziałyśmy, że będą przepędzone przez komin" l3.
Z punktu widzenia lekarskiego zarówno samo założenie,
12 Die Frauen von Ravensbriick, Berlin 1961, s. 135.
13 Tamże, s. 135.
90
jak i cel badań Clauberga były przestępcze. Wykonywanie zabiegów
sterylizacyjnych na młodych kobietach bez ich zgody było zbrodnią.
Równolegle z próbami sterylizacyj-nymi Clauberg przeprowadzał
doświadczenia nad wartością różnych nowych rentgenowskich środków
cieniujących. W badaniach tych Claubergowi pomagał dr Johann Paul
Gebel, chemik, pracownik naukowy zakładów Scherin-ga-Kahlbauma.
Ideą przewodnią tych prób było znalezienie najbardziej skutecznej
kompozycji bezpiecznego dla ustroju środka kontrastującego, który
dawałby dobrą widoczność na zdjęciach rentgenowskich. W tym
okresie gospodarka niemiecka odczuwała brak jodu. Producentowi
zależało więc na zastąpieniu tego pierwiastka innymi związkami.
Między innymi dla tych celów wypróbowywano odpowiednio
spreparowany siarczan baru. Nosił on nazwę: „Neo--Rotynum" 14.
O doświadczeniach Clauberga tak zeznawała na procesie komendanta
obozu oświęcimskiego Rudolfa Hossa była więźniarka, lekarka dr
Alina Brewda: „Kobiety do doświadczeń »kupił« sobie [Clauberg]
płacąc po jednej marce tygodniowo za więźniarkę. Doświadczenia
polegały na wstrzykiwaniu płynów kontrastowych do macicy i
jajowodów oraz na fotografowaniu promieniami rentgena narządów
płciowych. Zabieg był dokonywany brutalnie i często wywoływał
komplikacje w postaci zapalenia otrzewnej, jajników i jajowodów.
Wobec wyczerpania zapasów jodo-piryny i lipiodolu Gebel tworzył

background image

nowe płyny kontrastowe. Płyny Gebla były do niczego, ponieważ nie
dawały wyraźnych zdjęć, a wstrzykiwanie ich sprawiało także
szalone bóle i uczucie pieczenia. Pacjentki krzykami napełniały
blok" 15. Wiele zdjęć rentgenowskich wykonanych w czasie
doświadczeń i ocalałych z pożogi wojennej przekazano Głównej
Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskiej w Polsce jako dowody zbrodni
Clauberga16.
Według dr. de Winda pełna liczba ofiar Clauberga mieści się w
granicach 700—1000 kobiet. Z'tego co najmniej 300 wysłano do gazu.
Prawie wszystkie były Żydówkami pocho-
14 SS im Einsatz. Eine Dokumentation iiber die Verbrechen der SS,
s. 194.
15 Zeznania byłej więźniarki Oświęcimia-Brzezinki dr Aliny
Brewdy, Proces Hossa, t. 17, s. 61—62.
16 Cz. Głowacki, Z dokumentacji zbrodniczych doświadczeń Carla
Clauberga, „Przegląd Lekarski", 1976, nr 1, s. 85—89.
91
dzącymi z różnych krajów Europy n. Doświadczenia wykazały
nieprzydatność wypróbowanych środków. Preparaty Gebla okazały się
bowiem mało kontrastujące. O straszliwych przeżyciach kobiet
poddawanych doświadczeniom sterylizacyjnym świadczy zeznanie
lekarki Adelaidy Haut-val: „Atmosfera w bloku była bardzo napięta.
Więźniarki bardzo szybko orientowały się , że mają służyć jako
króliki doświadczalne. Pełne lęku czekały swej kolejki. Brak
rozeznania, na czym właściwie te doświadczenia polegały i związane
z nimi okaleczenia wywoływały atmosferę niewypowiedzianego
niepokoju. Jedną z wersji, która krążyła w związku z
wstrzykiwaniami domacicznymi, było mniemanie, że chodzi tu o
sztuczne zapłodnienie. To przypuszczenie wywoływało głęboką odrazę
18.
Doświadczenia nad sterylizacją i kastracją za pomocą promieni
rentgenowskich
Niezależnie od programu doświadczalnej masowej sterylizacji
wykonywanej przez Carla Clauberga, zagadnieniem tym zajmował się
również Viktor Brack, szef II wydziału kancelarii Hitlera. Brack
nie był wprawdzie lekarzem, ale problem ten interesował go z
pobudek rasowych. Wspólnie ze swymi pracownikami, dr. Hevelmannem
i Blankenbur-giem, doszedł on do wniosku, że kwestię żydowską
można będzie rozwiązać masową sterylizacją-19.
Za najlepszą metodę uznał sterylizację za pomocą promieni
rentgenowskich. Przygotował zatem odpowiedni program i przesłał go
Himmlerowi do akceptacji. W marcu 1941 r. w piśmie do Himmlera
Viktor Brack pisał: „Można kazać osobom przeznaczonym na
sterylizację podchodzić do okienka, przy którym zadawano by im
pytania lub polecano wypełniać formularze, co powinno trwać 2—3
minuty. Urzędnik siedzący za okienkiem uruchamiałby aparaturę. W
urządzeniu z dwoma źródłami można by było wy-
17 Zeznania dr. de Winda cytowane za: Ternon, Helman, op. cit.,
s. 206.
18 Zeznania dr. Adelaidy Hautval cytowane za: A. Lettich, Trente-
-ąuatre mois dans les camps de concentration, Tours 1964, s. 44.

background image

19 Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 247.
92
sterylizować w ciągu jednego dnia 150—200 osób, z 20 urządzeniami
już 3000 do 4000 dziennie"20. Himmlera zainteresował ten projekt.
Nie zrealizowano go jednak w związku z działaniami wojennymi. W
czerwcu 1942 r. Brack przypomniał swój projekt Himmlerowi. W
piśmie do reichsfuhrera pisał: „Wśród 10 milionów Żydów znajdują
się co najmniej 2—3 miliony mężczyzn i kobiet zdolnych do pracy.
Uważam, że te 2—3 miliony należy specjalnie wybrać i zabezpieczyć.
Może to być jednak zrealizowane tylko wtedy, gdy pozbawi się ich
zdolności rozrodu. ...Sterylizacja, jaką stosuje się normalnie,
nie wchodzi tu w rachubę, ponieważ zabiera zbyt dużo czasu i jest
zbyt kosztowna. Kastracja promieniami X jest nie tylko tania, ale
ponadto może być stosowana wobec tysiąca osób w bardzo krótkim
czasie. ...Reichsleiter Bouhler jest gotów oddać do Pana
dyspozycji wszystkich lekarzy i personel pomocniczy niezbędny do
wykonania tej pracy"21.
Odpowiadając na pismo Himmler pisał: „Do projektu sterylizacji
promieniami X jestem nastawiony pozytywnie, początkowo co najmniej
w.jednym obozie w serii doświadczeń. Byłbym bardzo wdzięczny
reichsleiterowi Bouhlerowi, gdyby zechciał oddać do naszej
dyspozycji lekarzy ekspertów w celu przeprowadzenia tej serii
doświadczeń. Kopię tego listu kieruję do reichsarzta SS i do osoby
odpowiedzialnej za obozy koncentracyjne"22. Drogą wewnętrznych
porozumień z kancelarią fuhrera i reichsarztem SS ustalono, że
wstępne doświadczenia sterylizacyjne przeprowadzi dr Horst
Schumann za pomocą promieni rentgenowskich w Oświęcimiu.
W związku z planami sterylizacyjnymi skierowano do Oświęcimia
Horsta Schumanna. Pojawił się on tam w listopadzie 1942 r. i
wkrótce rozpoczął swoje doświadczenia w bloku nr 30 żeńskiego
obozu w Oświęcimiu-Brzezince. W bloku tym znajdowały się dwa
aparaty rentgenowskie. Schumann wykorzystywał je do
napromieniowania jąder
20 Sprawozdanie Viktora Bracka przesłane Heinrichowi Himmlerowi
(dokument nr 203 procesu lekarzy w Norymberdze), tamże, s. 247—
248.
21 Pismo Bracka do Himmlera z 23 VI1942 r. (dokument nr 205
procesu lekarzy w Norymberdze), tamże, s. 249.
22 Pismo Himmlera do Bracka z 11 VIII 1942 r. (dokument nr 206
procesu lekarzy w Norymberdze) cytowane za: Ternon, Helman,
op. cit., s. 181—182.
93
u mężczyzn i jajników u kobiet. W ciągu jednego dnia napromieniał
20—30 więźniów lub więźniarek. Zabiegi te wykonywał Schumann 2—3
razy w tygodniu23.
Ofiary wybierano spośród więźniów pochodzenia żydowskiego. Brano
jednak również Cyganów, Rosjan, Francuzów, Greków i jeńców
wojennych różnych narodowości. Po napromieniowaniu ofiary
powracały do pracy do swoich bloków. Jednak po pewnym czasie,
najczęściej po 2—3 tygodniach, wzywano je ponownie i kierowano do
głównego obozu: mężczyzn do bloku 21, a kobiety do 10. Schuman-

background image

nowi chodziło bowiem o zbadanie histopatologiczne naświetlonych
gonad. W bloku 21 zbierano nasienie od mężczyzn przez masowanie
sterczu ręcznie lub też mechanicznie (za pomocą specjalnej korby).
Uzyskane nasienie badano pod mikroskopem na obecność i żywotność
plemników. Niezależnie od tego u części mężczyzn wycinano jedno
lub oba jądra, aby badać je histopatologicznie. Wycięte jądra
przesyłano do Zakładu Anatomii Patologicznej we Wrocławiu24. Dla
tego samego celu kobietom wycinano jeden lub dwa jajniki. W ten
sposób pewna część osób została wykastrowana. Zabiegi wykonywano
bardzo brutalnie, często bez przestrzegania elementarnych zasad
aseptyki. Znane były przypadki śmierci z wykrwawienia.
Zabiegi te wykonywał Schumann i inni lekarze SS. Do pomocy
zmuszano również niektórych lekarzy-więźniów. Liczby osób
poddanych zabiegom sterylizacyjnym za pomocą promieni
rentgenowskich nie da się ściśle ustalić. Ocenia się, że było ich
przeszło tysiąc. Po zakończeniu badań wiele ofiar kierowano do
komór gazowych. Wysyłano tam zwłaszcza osoby, u których
występowały powikłania. Niewielu więźniom poddanym doświadczeniom
Schumanna udało się przeżyć wojnę. To, jak one przebiegały, można
sobie wyobrazić z zeznań ofiary:
„Zostaliśmy przetransportowani do obozu kobiecego. Tam zjawił się
wysoki lekarz w szarym mundurze lotniczym. Musieliśmy się
rozebrać, po czym narządy płciowe umieszczono pod aparatem i
trzymano tam przeszło 15 minut. Aparat mocno nagrzewał same
narządy płciowe i okolicę,
23 S. Kłodziński, Sterylizacja i kastracja promieniami
rentgenowskimi, w: Okupacja i medycyna, s. 45—46.
24 Tamże.
94
a potem części te zabarwiły się ciemno. Po tej akcji musieliśmy
powrócić do pracy. W ciągu kilku dni u większości kolegów narządy
płciowe ropiały. Mieli one duże trudności podczas chodzenia. Tych,
którzy padali, odsyłano do zagazowania. Po dwóch tygodniach w
październiku 1943 roku przeprowadzono 7 mężczyzn z naszej grupy do
Oświęcimia. Tam nas operowano. Dostaliśmy zastrzyk w plecy, po
którym dolna połowa ciała była znieczulona. Usuwano oba jądra.
Mogłem obserwować zabieg w szkle lustrzanym lampy chirurgicznej.
Potem nastąpiła selekcja i 60% z naszego bloku zabrano na
zagazowanie"25.
Działalność Schumanna w Oświęcimiu trwała do połowy roku 1944. W
kwietniu 1944 r. Schumann przesłał raport o wynikach swych
doświadczeń, w którym negatywnie ocenił możliwość sterylizowania
mężczyzn za pomocą promieni rentgenowskich. Nie zrezygnował jednak
z dalszych badań. W raporcie kierowanym do szefa kancelarii
fuhrera, Philippa Bouhlera, pisał między innymi: „Podkreślam
znaczenie drugiej części pracy, które dowodzi, że wytrzebienie
mężczyzny tą drogą jest niemal wykluczone albo wymaga takich
zabiegów, które się nie opłacą. Kastracja metodą operacji
chirurgicznej trwa tylko 6-—7 minut, jest wobec tego pewniejsza i
można ją wykonać szybciej, niż wytrzebienie promieniami
Roentgena"26.

background image

W drugiej połowie 1944 r. Schumann przeniósł się do Ravensbriick.
Tam kontynuował badania na dzieciach cygańskich. Wiadomo że z
początkiem stycznia 1945 r. Schumann dokonał w Ravensbruck wielu
zabiegów steryli-zacyjnych. Przy nich nie mogli być obecni
lekarze-więź-niowie. Do sterylizacji brano nawet małe dzieci.
„Dzieci zwykle wychodziły po sterylizacji płacząc i pytały swoje
matki, co im zrobiono"27.
Pomijając prawną ocenę tych doświadczeń, zbrodniczych już w swoich
założeniach, uderzać musi, że podjęto je bez
25 Zeznania byłego więźnia obozu oświęcimskiego, na którym
dokonano eksperymentu stery lizacyjnego (dokument nr 819 procesu
lekarzy w Norymberdze) cytowane za: Mitscherlich, Mielke,
Nieludzka medycyna, s. 250—251.
26 Pismo Blankenburga do Himmlera z 1944 r.w sprawie doświadczeń
sterylizacyjnych za pomocą promieni rentgenowskich, tamże, s. 249—
250.
Zeznania byłej więźniarki Ravensbriick G. Winkowskiej w sprawie
doświadczeń sterylizacyjnych (dokument nr 085 procesu lekarzy w
Norymberdze), tamże, s. 251.
95
uprzednich opinii rzeczoznawców. Niemieccy radiolodzy wiedzieli
bowiem, że całkowitą kastrację można uzyskać jedynie przez
wielogodzinne stosowanie promieni rentgenowskich, co z góry
przekreślało' użyteczność tej metody do masowego zastosowania.
Technika proponowana przez Bracka powodowała owrzodzenie skóry i
powierzchowne niszczenie tkanki gonadowej. Znajomość tych faktów z
radioterapii mogła oszczędzić kilkuset więźniom, cierpień
fizycznych, moralnych i śmierci.
Zamiary masowej sterylizacji za pomocą środków farmaceutycznych
W październiku 1941 r. lekarz Adolf Pokorny, z pochodzenia Czech,
specjalista dermatolog, zwrócił się do Himmlera z propozycją
wykorzystania do sterylizacji masowej wyciągu z amerykańskiej
rośliny caladium seąuinum. Pomysł ten nasunął się Pokornemu po
przeczytaniu naukowych artykułów omawiających możliwości
sterylizacji zwierząt za pomocą caladium seąuinum. Zastosowanie
tej rośliny wydawało się Pokornemu niezwykle korzystne, gdyż
sterylizację można by wykonywać niepostrzeżenie i masowo. W piśmie
do Himmlera Pokorny zawiadamiał: „Jeśliby udało nam się możliwe
jak najrychlej uzyskać środek, który w stosunkowo krótkim czasie
powodowałby niepostrzeżenie sterylizację, to zdobylibyśmy nową,
bardzo skuteczną broń. Jakież szerokie perspektywy otwiera sama
tylko myśl, że trzy miliony bolszewików, znajdujących się obecnie
w niewoli niemieckiej, można by wy-sterylizować, wskutek czego
byliby oni do dyspozycji jako robotnicy, lecz nie mieliby
możliwości rozmnażania się. Gdyby wyrażona przeze mnie myśl
zyskała Pańską aprobatę, należałoby obrać następującą drogę:
1) zakazać drowi Madausowi ogłaszania jakiejkolwiek publikacji
tego rodzaju (nieprzyjaciel podsłuchuje),
2) rozmnożyć roślinę (łatwą do hodowania w szklarniach),
3) natychmiast przeprowadzić doświadczenia na ludziach
(zbrodniarzach) celem ustalenia dawki i czasu terapii"28.

background image

28 Wyrok wraz z uzasadnieniem Amerykańskiego Trybunału Wojskowego
nr 1 w Norymberdze w procesie lekarzy hitlerowskich z 19—20 VIII
1947 r., „Biuletyn GKBZHwP", 1970, t. XX, s. 174—175.
96
SS-sturmbannfiihrer dr med. Horst Schumann — wykonawca doświadczeń
nad masową sterylizacją więźniów za pomocq promieni rentgenowskich
w Oświęcimiu i Ravensbriick
Horst Schumann w otoczeniu funkcjonariuszy policji na lotnisku
frankfurckim po deportacji z Ghany
Horst Schumann na lawie oskarżonych przed sqdem we Frankfurcie nad
Menem w 1971 r.
Josef Mengele z okresu pracy Josef Mengele z
okresu pracy w Urzędzie do Spraw Rasowych w obozie
koncentracyjnym w i Przesiedleńczych w Poznaniu
Oświęcimiu-Brzezince w mundurze SS-hauptsturmfiihrera
Jedno z ostatnich zdjęć Josefa Mengelego
Josef Mengele w czasie pobytu w Szwajcarii w 1956 r. przed hctelem
„Engel". Obok niego stoi jego przyszła druga żona — Martha Mengele
— wdowa po starszym bracie
nrcmicne Bekanntmacnung
7K)
.» 1>O to. tu* we*
)SEF MENGELE
List gończy prokuratury we Frankfurcie nad Menem za Josefem
Mengelem. Nagroda miała wynieść 1 milion DM
1000 000.- DM
Kolekcja zdjęć jednego z karłów wybranego przez Mengele-go do
zbioru szkieletów — przed i po oszkieletowaniu
Prof. dr med. August Hirt, anatom — inicjator i wykonawca
doświadczeń antropologicznych w Oświęcimiu i Natzweiler-
Struthofie
¦¦¦¦¦WMWi
Zdjęcie kobiet-więźniarek zagazowanych w obozie koncentracyjnym w
Natzweiler-Struthofie przeznaczonych do zbioru szkieletów prof.
Augusta Hirta, znalezionych w prosektorium Instytutu Anatomii w
Strasburgu

Fotokopia pisma Wolframa Sieversa — sekretarza generalnego
Ahnenerbe, do dr. Rudolfa Brandta —i siefa sztabu personalnego
reichs-fuhrera SS — w sprawie likwidacji zbioru szkieletów prof.
Augusta Hirta
r J?raf»»»or Htrt au
t »*»• »rtoro«rllc!Mo j«ttwf»»irt «Łr Ba EHIU Iktl
1.) «—*i' ifij[ i»v la G

ar-
i*k
Mwr *!• «tr <t«c*hM« *a »J.
#t« alM«M«kaf

mlrnm M«Mrt**«]i<

background image

Fotokopia osobistego
pisma reichsfiihrera SS
Heinricha Himmlera
do Siegmunda Ras-
chera z 19 maja 1939 r.
w sprawie trudności,
jakie napotkał Ras- *»«*•¦•
cher przy wykonywaniu "•*••• »•»»•»•
swoich eksperymentów *•" 8rtto** "*
medycznych
«ł» Mil te
Mam, «M.
••*» llllirl Sto
tulmaemstiU/ner., :.3.m
¦vr;
Fotokopia pisma Wolframa Sieversa — sekretarza generalnego
Ahnenerbe, do dr. Rudolfa Brandta — szefa sztabu personalnego
reichs-fuhrera SS — w sprawie likwidacji zbioru szkieletów prof.
Augusta Hirta
lek
UMii M* *M
M«ntt, iui Si« Ma •i.««n.ch»ftHcp..» Ht <tat*teB4 w *J. tyru
J9JS t« w» la nliu Aaf trx* *onhf^ur*a. M %»• MttaKMHnitaaUi*kt
*»»• «»• wtfcitMiMu u«ht- am lutu -
Fotokopia osobistego ^ ?LL%L?"
pisma reichsfiihrera SS ^.laa* Maurunitu aaumm
Heinricha Himmlera 11I1tt4Mt„,1 Mrłw M^,
do Siegmunda Ras- Mk »»ff», <¦««• m iv*
jurt*u«i ««c*s*a4 *<tt—i
chera z 19 maja 1939 r. »•¦. i«» ti»«.r., «aaa «t*
»oB«t*«««»it«» a»<,»t H(«t
w sprawie trudności, »»»•» i (¦minaMmiii-<••*• •»*» #»»
at«» «.ł». >•
jakie napotkał Ras- *•••••* »^»»*^. «> «»•» ••»»»*«•
utuKMit mkmm
cher przy wykonywaniu
swoich eksperymentów
medycznych
•ii » I I i

Fotokopia pisma Wolframa Sieversa — sekretarza generalnego
Ahnenerbe, do dr. Rudolfa Brandta — szefa sztabu personalnego
reichs-fuhrera SS — w sprawie likwidacji zbioru szkieletów prof.
Augusta Hirta
•«•• *rf«r4*rll«iMa J«tt*Łf«»a* fibr 80 B
1.) ttn-m'—b '""j łrsalt
u<Mi kn MMwr I
Ar. Brualt trmiit ut »o» «•• M* «M k|)u SMrwr UMtm
•ntjtł.n.t,».l tim M«wH«>ri]MkM Mhhf *»• Mr •taf«b»»4 w JS.
iyjpn 1339 In ¦» i«» UM, i» Mtm taftnci dwraUoiim. M u-łltłk, 4»»
*ł» «af*it««*K u«kt-

background image

Hm Un«MrM<
Fotokopia osobistego tmtm 'm ^^%^l^'^^Z»'J^*^lt'"n' ,
pisma reichsfiihrera SS jLiłM, mmmtrtmiu »urml%%*^»llX'nil[i
^^Z^t"
Heinricha Himmlera , u-iL)łWl„n ****** mtm.
do Siegmunda Ras- tu tmtt: *— tu lun
*»^«łt»a «a«*&*a< .jmi-
chera z 19 maja 1939 r. ¦«*. ;«» iiimn, ••¦• <u>
**kai*rt(t»łt« ni«t Rt«t
w sprawie trudności, *un* «MMu»tan*Marittt«r »»». •••«,
*»r «iM «.«. t»
jakie napotkał Ras- *»«i«a» t«naia»
cher przy wykonywaniu
swoich eksperymentów
medycznych
IHU (IttM a>4

Siegmund Rascher ze swoim rzekomym synem
Zdjęcie dr. Siegmunda Raschera w trakcie wykonywania eksperymentów
z oziębianiem w obozie koncentracyjnym w Dachau. Z lewej strony
prof. HolzIShner — fizjolog, pomagajqcy w tych doświadczeniach. W
basenie z lodowatą wodq pływa więzień w specjalnym ubiorze

W swych doniesieniach naukowych w prasie niemieckiej dr Madaus i
dr Koch stwierdzali, że w doświadczeniach na szczurach, królikach
i psach wyciągi z caladium seąuinum powodują bezpłodność u samic,
a u samców niezdolność do zapłodnienia . Zainteresowany tymi
doniesieniami Him-mler wydał rozkaz, aby przeprowadzić
doświadczenia na zwierzętach. Okazało się jednak, że były duże
trudności z wyhodowaniem w cieplarniach dostatecznej ilości tej
rośliny. Importowanie jej zaś z Ameryki Południowej, gdzie
caladium seąuinum rośnie, nie było możliwe ze względu na działania
wojenne. Zwrócono się jednak do firmy Madaus, specjalizującej się
w ziołowych preparatach leczniczych,
0 dostarczenie pewnej ilości wyciągu tej rośliny i o
przeprowadzenie dalszych doświadczeń. Współautor pierwszej pracy o
możliwościach ubezpładniania zwierząt za pomocą caladium seąuinum
dr Koch utrzymywał na procesie norymberskim, że z badaniami tymi
ociągano się tak długo, aż stały się nieużyteczne30.
Brak jest jakichkolwiek dowodów, że zamiar Pokornego
przeprowadzenia doświadczeń ubezpładniających na więźniach za
pomocą tej rośliny został gdziekolwiek wykonany. Z tych też
powodów Adolf Pokorny został uniewinniony. Jak określono w
sentencji wyroku: „Chociaż propozycje zawarte w piśmie (Pokornego
do Himmlera) są potworne
1 podłe, oskarżony musi być uniewinniony nie z powodu obrony,
lecz pomimo obrony"31.
29 G. Madaus, F. Koch, Tierexperimentalle Studien zur Frage der
medikamentósen Sterilisierung, „Zeitschrift fur die gesamte
Experimentalle Medizin", 1941, t. 109, s. 1; G. Madaus,

background image

Zauberpflanzen im Lichte experimentałler Forschung, „Die Umschau",
1941, nr 38, s. 25.
30 Zeznania dr. F. Kocha na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-37, s. 10291.
31 Wyrok wraz z uzasadnieniem..., s. 176.
7 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
Rozdział II BADANIA NAD DZIEDZICZNOŚCIĄ
Doświadczenia na bliźniakach
Ideologia hitlerowska głosiła rasistowskie teorie, a wśród nich
jedną z ważniejszych była teza, że o wszystkim stanowi
dziedziczność, wpływy środowiskowe zaś nie oddziałują na osobowość
i charakter człowieka. Dla udowodnienia owej teorii uczeni
hitlerowscy przeprowadzali wiele doświadczeń. Do ulubionych
należały badania porównawcze na bliźniętach monozygotycznych i
heterozygotycznych. Wykorzystując wielkie możliwości, jakie
lekarzom hitlerowskim stwarzał obóz koncentracyjny — dr Josef
Mengele w Oświę-cimiu-Brzezince przeprowadzał studia porównawcze
na bliźniakach, wyszukiwanych w transportach więźniów przywożonych
z całej Europy.
W obozie oświęcimskim Mengele dokonywał tzw. selekcji na rampie
kolejowej. Z napływających z całej Europy transportów Żydów,
przeznaczonych do zagłady w komorach gazowych, wybierał bliźnięta,
aby prowadzić na nich różnorakie doświadczenia. Bliźnięta
monozygotyczne stanowiły model doświadczalny dla jego badań.
Pozwalały mu bowiem w sposób pewny rozróżniać cechy nabyte i
wrodzone1.
Bogate obserwacje na temat oświęcimskich badań dr. Mengelego podał
węgierski lekarz-więzień Miklós Nyiszli,
Ternon, Helman, op. cit., s. 233.
98
który musiał wykonywać w obozie sekcje zwłok bliźniąt, użytych do
doświadczeń2. Według zeznań tego lekarza bliźnięta grupowano w
baraku 14 obozu F, skąd zabierano je do baraku eksperymentalnego w
obozie cygańskim. Tam przeprowadzano na nich różnorakie
doświadczenia, pobierano krew lub płyn mózgowo-rdzeniowy do
analizy oraz dokonywano przetaczań krwi pomiędzy bliźniakami. Po
wykonaniu określonej serii zaplanowanych badań bliźnięta zabijano
i robiono sekcję, aby badać podobieństwo ich narządów. Wśród tych
doświadczeń przeprowadzano również próby wywoływania zmian
zabarwienia włosów oraz koloru tęczówek u niemowląt.
Inny z lekarzy-więźniów, dr Cespive, podaje, że Mengele zakażał
bliźnięta tyfusem, aby ocenić, czy reagują one jednakowo na
zakażenie3: Wyniki swych doświadczeń przekazywał Mengele do
Instytutu Antropologii w Berlinie--Dahlem. Tam też wysyłano
wycinki narządów zakonserwowane w spirytusie. Takie i podobne
doświadczenia przeprowadził Mengele na co najmniej 111
bliźniętach. W zachowaniu tego lekarza uderza wyjątkowe
okrucieństwo. Dzieci, które uśmiercał, traktował na pozór
serdecznie. Bardzo często obdarowywał je cukierkami, stwarzając
pozory serdecznego i dobrego lekarza. W istocie jakiekolwiek

background image

uczucia dobroci w stosunku do dzieci „niższej" rasy były mu
całkowicie obce.
„Przypominam sobie małą Dagmar. Przybyła ona na świat w
Oświęcimiu, a ja pomagałam przy porodzie.Umarła ona, gdy Mengele
wstrzyknął jej jakiś zastrzyk do oczu, gdyż chciał w ten sposób
wypróbować, czy można wywołać zmianę barwnika tęczówki. Mała
Dagmar miała otrzymać niebieskie oczy"4.
„Zdarzyło się, że jedno z wyselekcjonowanych z transportu bliźniąt
zmarło naturalną śmiercią. Sekcja stwierdziła anomalię w budowie
serca. Wtedy Mengele pojechał autem do obozu i wywołał brata
zmarłego bliźniaka. Poczęstował dziecko czekoladką i wziął je do
samochodu. Podjechał na
2 M. Nyiszli, Pracownia doktora Mengele, Warszawa 1966.
3 Komunikat Międzynarodowej Służby Poszukiwawczej Czerwonego
Krzyża w Arołsen o eksperymentach pseudomedycznych w obozach
koncentracyjnych Trzeciej Rzeszy, relacja nie publikowana.
4 H. Langbein, Der Auschwitz Prozess, Frankfurt 1965 (Zeznania
dr Lingens na procesie frankfurckim).
99
dziedziniec krematorium i kiedy wychodziło z samochodu, zabił je
strzałem pistołetu w tył głowy. Zwłoki przekazał do sekcji"5.
„Dr Mengele zebrał około 10 par bliźniąt. Chciał sprawdzić, czy
pary te mają identyczne cechy. Trzeba było na to przeprowadzić
badania krwi, moczu i wszelkie próby serologiczne. A wreszcie,
chcąc uzupełnić swe badania, nie zawa-chał się przed zabijaniem
dzieci, aby problem zbadać dogłębnie podczas sekcji"6.
„Jednemu z bliźniąt wstrzykiwano określone chemikalia i czekano,
co z tego wyniknie. Jednym z nich był płyn,
0 którym sądzono, że może wywierać działanie na pigmenta-cję
włosów. Tracono później całe dnie, ważąc włosy i badając ich
ubarwienie pod mikroskopem"7.
Ella Lingens opisała, jak Mengele zwalczał tyfus brzuszny w obozie
kobiecym. Najpierw wysłał on 1500 chorych Żydówek do gazu i w ten
sposób w bardzo przepełnionym obozie zwolnił jeden barak. Barak
ten kazał zdezynfekować
1 wyposażyć w nowe sienniki i koce. Tam przeniósł po odwszawieniu
więźniarki z innego baraku. I postępował podobnie z kolejnymi
barakami. W ten sposób więc opanowano epidemię tyfusu kosztem
wymordowania półtora tysiąca więźniarek.
Mengele był niezwykle pracowity. Dr Nyiszli opisuje, że potrafił
on całymi godzinami przesiadywać przy mikroskopach i odczynnikach
i w okrwawionym kitlu, z okrwa-wionymi rękami jak opętany badał i
szukał wciąż przy stole sekcyjnym. Ludzie, którzy go bliżej znali,
podkreślają, że więźniów traktował najczęściej w sposób ujmująco
grzeczny i mówił cichym głosem, natomiast do esesmanów odnosił się
grubiańsko. Lekarz Robert Levy, który wykonywał sekcje dla
Mengelego, opowiadał, że kiedy pewnego razu opóźniał się ze swoją
pracą, Mengele zagroził mu, że podzieli los selekcjonowanych.
Pewną polską lekarkę z Krakowa, która wykonywała dla niego
badania, uwolnił z obozu, kiedy dowiedział się, że jest ciężarna.
A po porodzie przesłał jej piękny bukiet kwiatów.

background image

A oto co opowiadały po wojnie ofiary badań Mengelego:
5 Nyiszli, op. cit., s. 93.
6 Lettich, Trente-ąuatre mois dans les camps de concentration, s.
36.
7 D. Lengyel, Sowenirs de l'au-dela. Le Bateau ivre 1947, s. 340.
100
Rifka Vered: „Mengele nie był brutalem. Był uprzejmy i zimny.
Pobierano nam często krew do badań, porównywano odciski palców
oraz przeprowadzano testy na inteligencję. Nikt z nas nie odważył
się rozmawiać z nim. Nie wiem dlaczego, udało mi się uratować
życie".
Jakub Freimark: „Często pytaliśmy — dlaczego ten pies nie śpi.
Mengele był zawsze obecny przy selekcjach i wyszukiwał ciężarne
kobiety, bliźniaki i karły. Pewnego razu na rampie jednej z kobiet
odebrano niemowlę. Ona miała iść do pracy, a dziecko do
zagazowania. Matka rozpaczała za swoim dzieckiem. «Ależ dziecko
powinno należeć do matki» — powiedział Mengele. Matce zwrócono
dziecko i wraz z innymi kobietami powędrowała do krematorium. Nie
da się opisać, jak śmiał się z tego Mengele".
Ruth Elias była w zaawansowanej ciąży, kiedy przybyła do
Oświęcimia z transportem. Mengele wybrał ją do swych doświadczeń i
poczekał do porodu. Chciał on zbadać, jak długo noworodek może
przeżyć bez pokarmu. „Związano moje piersi w ten sposób, abym nie
mogła karmić dziecka. Mengele sprawdzał mnie i dziecko". Matka nie
mogła wytrzymać widoku cierpiącego dziecka. Zaprzyjaźniona
żydowska lekarka przeszmuglowała jej morfinę, którą zrozpaczona
matka podała dziecku, aby skrócić jego cierpienia. „Były to
najgorsze godziny w moim życiu" — powiedziała Elias.
Irenę Hisme: „Według mnie Mengele był wyjątkowym pedantem. Przed
każdym doświadczeniem musieliśmy brać kąpiel. Wiedzieliśmy, że nie
wszystkie łaźnie służą do tego celu. Niektórzy nie wychodzili już
nigdy z nich żywymi. Otrzymywałam różne zastrzyki w rękę lub w
pośladki. Byłam wielokrotnie prześwietlana. Któregoś dnia wsadzono
nas do otwartego auta, aby zawieźć do komory gazowej. Zauważył to
Mengele. Zatrzymał transport i kazał nas wysadzić. Jego bliźniaki
nie mogły jeszcze umrzeć, wszak nie zakończył jeszcze badań".
Rapportschreiber oświęcimski wspomina, że w obozie cygańskim było
więcej niż 60 par bliźniąt w wieku od 2 do 14 lat. Kiedy 1
sierpnia 1944 r. więźniów wysyłano na śmierć, znajdowało się już
tam tylko siedem par.
Romualda Ciesielska, która prowadziła blok dziecięcy w Brzezince,
opowiada, że Mengele wybrał 36 dzieci do swoich doświadczeń —
próbował zmienić im kolor tęczówek
101
przez wstrzykiwanie przeróżnych preparatów. Dzieci te cierpiały
straszliwie. Ich oczy ropiały, a jedno dziecko oślepło całkowicie.
Mengelego interesowały szczególnie oczy z tęczówkami o odmiennym
kolorze lub inne anomalia. Spreparowane oczy Mengele wysyłał do
prof. Verschura, który je kolekcjonował. W gabinecie Mengelego
przymocowane igiełkami do ściany tkwiły, jak motyle, zebrane w
podobny sposób oczy ludzkie8.

background image

Mengelego interesowały również osoby karłowate. Wybierał je z
transportów, aby sfotografować i dokładnie pomierzyć. Potem
zabijał je, a z niektórych karłów kazał preparować szkielety,
które później stanowiły jego eksponaty. Josef Mengele działał w
obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu do końca jego istnienia. Za
swoją gorliwą służbę mianowany został SS-hauptsturmfuhrerem.
8 J. Byhan, Kelnerfragtenachseinen Taten, „Bunte", 1985, nr 28, s.
26; tenże, Von Reue keiner Spur, „Bunte", 1985, nr 30, s. 108.
Rozdział III BADANIA ANTROPOLOGICZNE
Zbiór szkieletów Hirta
Badania antropologiczne prowadzono w dwóch obozach
koncentracyjnych: w Oświęcimiu-Brzezince i w Natzwei-ler-
Struthofie. W pierwszym dokonywano selekcji więźniów i pomiarów
antropologicznych, w drugim uśmiercano ofiary i przygotowywano
szkielety. Inicjatywa tych badań wyszła od profesora anatomii
Augusta Hirta. Jako anatoma interesował go problem „rasowej
odmienności kośćca". Poprzez odpowiednie studia antropologiczne
pragnął on wykazać wyższość rasy nordyckiej nad innymi rasami, a
zwłaszcza nad semicką. W tym celu zamierzał zebrać możliwie dużą
liczbę szkieletów.
Jesienią 1941 r.,w czasie otwarcia pierwszego roku akademickiego w
Uniwersytecie Rzeszy w Strasburgu, August Hirt przedstawił swoje
plany badań antropologicznych przybyłemu na uroczystość
generalnemu sekretarzowi Ah-nenerbe Wolframowi Sieversowi'. Ten
zachęcał Hirta, aby opracował odpowiedni memoriał i przesłał go
reichs-fuhrerowi Himmlerowi. W lutym 1942 r. Hirt przesłał projekt
badań do Himmlera. W piśmie tym czytamy: , „Istnieją bogate zbiory
czaszek prawie wszystkich ras i ludów. Nauka dysponuje jednakże
taką małą ilością
' F.K. Kaul, Das SS Ahnenerbe unddie Jiidische Schadelsammlung an
der ehemaligen „Reichsuniversitat" Strasburg, „Zeitschrift fur
Geschichts-wissenschaft", 1958, nr 1, s. 1460—1474.
103
czaszek żydowskich, że ich opracowanie nie daje pewnych wyników.
Wojna na Wschodzie stanowi dla nas sposobność nadrobienia tego
braku. Zabezpieczenie czaszek komisarzy żydowsko-bolszewickich, w
których ucieleśnione jest wstrętne, ale charakterystyczne
podczłowieczeństwo, stanowi dla nas możliwość uzyskania uchwytnych
dowodów naukowych. Dla praktycznego rozwiązania bezkolizyjnego
zdobywania i zabezpieczenia tych czaszek byłoby chyba' najbardziej
celowe wydanie polecenia wojsku, by wszystkich żydowsko-
bolszewickich komisarzy natychmiast przekazywano żywych polowej
żandarmerii.
Pełnomocnik do spraw zabezpieczenia tego materiału powinien
wykonać serię zdjęć fotograficznych i pomiarów antropologicznych.
Po spowodowaniu następnie śmierci Żyda, którego głowy nie wolno
zranić, oddzieli się głowę od tułowia i wyśle w płynie
konserwującym na ustalony adres. Najbardziej odpowiednim miejscem
dla przechowywania i badania uzyskanych w ten sposób czaszek byłby
nowy Uniwersytet w Strasburgu zgodnie ze swym przeznaczeniem" 2.

background image

Himmler przyjął inicjatywę Hirta ze zrozumiałym entuzjazmem. Swoim
podwładnym polecił, aby ułatwili Hirtowi realizację tego projektu.
W piśmie skierowanym przez Rudolfa Brandta w tej sprawie do
Sieversa czytamy:,, Der Reichsfiihrer SS ihm fur seine Versuche
alle zur Verfiigung stellt, was er benótigt"3 (Reischfuhrer SS da
mu do dyspozycji dla jego prób wszystko, co on będzie
potrzebował).
Po utworzeniu Instytutu Badań Wojskowych Waffen SS (Institutfur
Wehrwissenschaftliche Zweckforschung der Waffen SS) podległego
stowarzyszeniu Ahnenerbe rozpoczęto starania o materiał ludzki dla
badań antropologicznych prof. Hirta. W trakcie prowadzonych
pertraktacji zrezygnowano z poszukiwania „żydowskich komisarzy"
wśród radzieckich jeńców wojennych, a postanowiono wybierać
odpowiednie osoby wśród więźniów obozu koncentracyjnego w
Oświęcimiu. Po dokonaniu pomiarów w Oświęcimiu
2 Pismo Augusta Hirta do reichsfuhrera Heinricha Himmlera
(dokument nr 188 procesu lekarzy w Norymberdze) cytowane za:
Mitscher-lich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 174—175.
3 Z pisma Rudolfa Brandta do Wolframa Sieversa z 27 II 1942 r.
(akta norymberskiego procesu lekarzy), Archiwum GKBZHwP, sygn.
ATW-1, Ldn-9, s. 43.
104
więźniowie mieli być przesłani do Natzweiler i tam uśmiercani.
Zwłoki ofiar miały być przekazywane do Instytutu Anatomii w
Strasburgu w celu preparowania z nich szkieletów dla muzeum
antropologicznego Hirta. Heinrich Him-mler interesował się
szczególnie pracami prowadzonymi przez Ahnenerbe. Przyjęcie przez
Hirta stanowiska kierownika stacji „H" instytutu badawczego dla
celów obronnych ułatwiło mu realizację planowanych doświadczeń.
Po uzgodnieniu z prof. Hirtem całej metodyki badań Wolfram
Sievers, jako sekretarz generalny Ahnenerbe, zwrócił się do
Rudolfa Brandta osobistego referenta Himmlera o wydanie
odpowiednich poleceń komendanturze obozu koncentracyjnego w
Oświęcimiu dla pozyskania 150 Żydów do badań antropologicznych. W
przerażającym swym okrucieństwem liście Sieversa czytamy:
„Dziedzictwo Przodków
Berlin, 2 listopada 1942 r.
Do
SS-obersturmbannfuhrera dr. Brandta Berlin Drogi Towarzyszu Brandt
Jak Pan wie, swojego czasu SS-reichsfuhrer zarządził, że SS-
hauptsturm-fiihrer prof. dr Hirt otrzyma dla swoich badań
wszystko, co będzie mu potrzebne. Dla określonych badań
antropologicznych konieczne jest pozyskanie 150 szkieletów
więźniów Żydów.
Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy powinien otrzymać w tej sprawie
oficjalne polecenie SS-reichsfiihrera.
Sievers" 4.
Zgodnie z tym pismem Rudolf Brandt wydał polecenie kierownikowi
referatu żydowskiego w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy
Adolfowi Eichmannowi: „Na polecenie SS-reichsfiihrera upraszam o
umożliwienie utworzenia planowanego zbioru szkieletów"5. Dla

background image

tychże samych celów skierowano do obozu w Oświęcimiu dr. Brunona
Bergera,
4 List Sieversa do Brandta z 22 XI 1942 r., tamie, s. 44.
5 Dokument-nr 085 procesu lekarzy w Norymberdze cytowany za:
Kaul, Das SS Ahnenerbe..., jw.
antropologa, SS-untersturmfuhrera. Miał on na miejscu w Oświęcimiu
dokonywać selekcji więźniów i przeprowadzać pomiary
antropologiczne. Od inspektora obozów koncentracyjnych Richarda
Gliicksa dr Berger otrzymał pełnomocnictwo w sprawie dowolnego
wyboru 150 Żydów do badań. Na pewien czas badania zostały jednak
wstrzymane z powodu wybuchu epidemii duru w obozie oświęcimskim.
Z początkiem lata 1943 r. badania wznowiono. Berger poprosił
jednak, aby przysłano mu do pomocy kolegów z Urzędu do Spraw Rasy
i Osiedlenia. Prośbę tę spełniono i ekipa do badań
antropologicznych została uzupełniona SS--obersturmfuhrerem dr.
Hansem Fleischhackerem i preparatorem Gabelem. Ten ostatni miał
polecenie wykonywania gipsowych odlewów typów mongoidalnych.
Ogółem Gabel przygotował około 20 sztuk takich odlewów. Ekipa
Bergera i Fleischhackera zakończyła swoje badania w Oświęcimiu w
czerwcu 1943 r. dokonawszy pomiarów antropologicznych u 115 osób.
W związku z tym zachodziła potrzeba przetransportowania tych
więźniów do Natzweiler, by tu ich zgładzić i wypreparować
szkielety. W tej sprawie Wolfram Sievers pisał do Adolfa
Eichmanna: „SS-hauptsturmfiihrer dr Bruno Berger zakończył pracę w
obozie koncentracyjnym Oświęcim 15 VI 1943 r. Ogółem opracowano
115 osób: z tego 79 Żydów, 2 Polaków, 4 Azjatów i 30 Żydówek.
Dalsze opracowanie więźniów wymaga przekazania ich do obozu w
Natzweiler"6.
Poinformowany o zakończeniu prób w Oświęcimiu prof. August Hirt
poczynił w Strasburgu i w Natzweiler odpowiednie przygotowania. Z
Berlina przywieziono specjalne urządzenia do maceracji zwłok. Na
terenie obozu w Natzweiler już wiosną 1943 r. wybudowano komorę
gazową, a Hirt poprosił o przysłanie mu do pomocy dr.
Fleischhackera i wyposażenie go w odpowiednią ilość cyjanku
potasu7.
W sierpniu 1943 r. komendant obozu w Natzweiler otrzymał z
inspektoratu obozów koncentracyjnych polecenie przyjęcia
transportu więźniów z Oświęcimia i pozostawienia ich do dyspozycji
Augusta Hirta. Wszyscy więźniowie zostali zagazowani, a zwłoki ich
zgodnie z życzeniem
6 Dokument nr 087 procesu lekarzy w Norymberdze, tamże.
1 Pismo Augusta Hirta do Wolframa Sieversa z 14 VII 1943 r.,
tamie.
106
Hirta przesłano do Instytutu Anatomii w Strasburgu. O tych
wydarzeniach tak zeznawał na procesie lekarzy w Norymberdze były
komendant obozu koncentracyjnego w Natz-weiler Joseph Kramer:
„...W sierpniu 1943 roku otrzymałem rozkaz z Oranien-burga, abym
przejął więźniów z Oświęcimia. W liście załączonym do rozkazu
wyczytałem, że mam w tej sprawie nawiązać kontakt z prof. Hirtem z
Wydziału Lekarskiego w Strasburgu. ...Hirt oświadczył, że osoby te

background image

mają być zabite gazami w obozie Struthof, a ich zwłoki
przewiezione do Zakładu Anatomii. Dał mi butelkę zawierającą około
ćwierć litra soli, jak mi się zdaje, zawierającą cyjanek. Profesor
wskazał mi, jaką mam wziąć dawkę, aby zatruć więźniów. Z
początkiem sierpnia 1943 roku otrzymałem 80 więźniów, którzy mieli
zostać uśmierceni gazami. Pewnego wieczora pojechałem do komory
gazowej. Razem ze mną pojechało 15 kobiet więźniarek. Powiedziałem
im, że muszą pójść do komory dezynfekcyjnej. ...Po zamknięciu
drzwi wprowadziliśmy przez rurę pewną ilość soli. Przez wziernik
obserwowałem, co się działo wewnątrz. Oddychały jeszcze około pół
minuty. Następnego ranka kazałem przewieźć je do Zakładu Anatomii.
...Kilka dni potem poszedłem znowu do komory. Powtarzało się to
dwa albo trzy razy, dopóki nie zabito 50 albo 55 osób solami,
które otrzymałem od Hirta"8.
Były pracownik prosektorium Zakładu Anatomii w Strasburgu Henryk
Henrypierre uzupełnił te zeznania:
„...Pierwsza przesyłka, którą otrzymaliśmy, był to transport zwłok
30 kobiet. Konserwowanie rozpoczęliśmy natychmiast. Zwłoki
przesłano jeszcze ciepłe, oczy były otwarte i błyszczące,
podbiegłe krwią. Kilka dni później dostaliśmy drugą przesyłkę 30
mężczyzn, którzy przybyli w tym samym stanie, co w pierwszym
transporcie. W pewien czas później otrzymaliśmy trzecią i ostatnią
przesyłkę 26 mężczyzn. Po konserwacji zwłoki umieszczono w
pojemnikach. Tak przechowywano je przez cały rok, nie ruszając
zupełnie. We wrześniu 1944 r. alianci posunęli się aż do Belfortu.
Profesor Hirt nakazał Bon-
8 Zeznania byłego komendanta obozu koncentracyjnego w Natzweiler
Josepha Kramera na procesie lekarzy w Norymberdze (dokument nr
807) cytowane za: Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s.
177—178.
107
gowi i Meierowi, żeby zwłoki poćwiartowali i spalili w
krematorium" 9.
Współpracownicy Hirta, jak już wspomniano, mieli zwłoki preparować
i konstruować z nich szkielety dla muzeum antropologicznego.
Osobno preparowano również czaszki. Dr Berger przesyłał je do
swojej placówki służbowej, czym niepokoił tylko kolegów. Sam prof.
August Hirt dość opieszale działał w kierunku utworzenia muzeum
antropologicznego, o które tak uprzednio zabiegał. Kiedy zachodni
alianci zbliżyli się do Strasburga, Hirt powiadomił Sieversa, że w
prosektorium ma jeszcze 80 zwłok, z którymi w tej sytuacji nie
wie, co ma zrobić. Sievers nie chciał jednak sam podjąć decyzji,
zwrócił się zatem do Brandta.
„Zgodnie z propozycją z dnia 9 lutego 1942 roku z Waszą zgodą —
SS-sturmbannfuhrer prof. Hirt założył zbiór szkieletów. Z powodu
dużego zakresu prac naukowych czynności związane z preparowaniem
szkieletów nie zostały ukończone. Hirt prosi o decyzję, co ma się
stać ze zbiorem znajdującym się w piwnicach Zakładu Anatomii,
gdyby trzeba było liczyć się z zagrożeniem Strasburga" 10.
Uzgodniono, że zwłoki należy bezwzględnie zniszczyć. Hirt wydał
przeto rozkaz poćwiartowania zwłok i ich spalenia. Rozkaz ten nie

background image

został w pełni wykonany. Ostatecznie zwłoki przemieszano w
kadziach prosektoryjnych. Po zdobyciu Strasburga francuska służba
bezpieczeństwa zainteresowała się Instytutem Anatomii i odkryła
zwłoki.
9 Zeznania Henryka Henrypierre'a, byłego pracownika Zakładu
Anatomii w Strasburgu. Protokół zeznania na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże.
10 Dokument nr 808 procesu lekarzy w Norymberdze, tamże.

Rozdział IV
INNE DOŚWIADCZENIA Z ZAKRESU PROBLEMATYKI RASOWEJ
Próby wykrywania rasy za pomocą badania krwi
Z danych zebranych przez Międzynarodową Służbę Poszukiwań
Czerwonego Krzyża w Arolsen wynika, że w obozie koncentracyjnym w
Sachsenhausen przeprowadzano badanie krwi w celu wykrycia
specyficznych substancji, umożliwiających różnicowanie rasy'.
Rasizm stanowił podstawę ideologii hitlerowskiej. Z tych też
powodów robiono w tej dziedzinie wiele badań dla potwierdzenia
rzekomej wyższości rasy nordyckiej. Czyniono ponadto próby dla
wynalezienia metod umożliwiających szybkie zróżnicowanie rasowe
badanych osób. Tym celom służyły również badania prof. Wernera
Fischera z Instytutu Higieny im. Roberta Kocha w Berlinie,
przeprowadzane w Sachsenhausen2.
Badania te wykonywano na Żydach i Cyganach3. Były one kontynuacją
doświadczeń rozpoczętych we Francji na jeńcach wojennych
Murzynach, które przeprowadzał dr Horneck z Instytutu Antropologii
w Królewcu. Grupa badawcza w Sachsenhausen liczyła 40 więźniów. Na
czym
1 Komunikat Międzynarodowej Służby Poszukiwawczej Czerwonego
Krzyża w Arolsen w sprawie eksperymentów pseudomedycznych w
obozach koncentracyjnych, relacja nie publikowana.
K. Frąckowski, Medycyna hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w
Sachsenhausen (Oranienburg), praca doktorska (maszynopis) w
zbiorach Głównej Biblioteki Lekarskiej Akademii Medycznej w
Gdańsku.
3 Komunikat Międzynarodowej Służby Poszukiwawczej Czerwonego
Krzyża w Arolsen.
109
konkretnie polegały próby Wernera Fischera — nie ustalono. Badania
Fischer przeprowadzał na Żydach i Cyganach jako na
przedstawicielach grup rasowych czystych etnicznie. W takich
grupach łatwiej było wyszukiwać czynniki różniące się od siebie.
Próby opierały się na badaniu krwi, a więc łączyły się jedynie z
jej pobieraniem od wybranych osób. Można przypuszczać, że nie
stanowiły niebezpieczeństwa dla chorych. Przeszły one nie
zauważone przez personel zatrudniony w rewirze 4.
4 Zob. Cieślak, Oranienburg-Sachsenhausen 1935—1945; W. Zegar-ski,
Szpital w Sachsenhausen na tle warunków obozowych w latach 1940—
1945, „Przegląd Lekarski", 1969, nr 1, s. 75.
Część III
DOŚWIADCZENIA Z ZAKRESU MEDYCYNY WOJENNEJ

background image

Rozdział I
MEDYCZNE DOŚWIADCZENIA W DZIALE LOTNICTWA
Doświadczenia dotyczące wytrzymałości ustroju na nadmiernie duże
wysokości
Doświadczenia z tego zakresu wykonywali w obozie koncentracyjnym w
Dachau w okresie marzec — sierpień 1942 r. lekarze zatrudnieni w
lotnictwie wojskowym i cywilnym. Wynikały one z wojennej potrzeby
zbadania odczynu ustroju pilotów na niedostateczny dowóz tlenu na
dużych wysokościach. Doświadczenia tego rodzaju przeprowadzano
uprzednio na zwierzętach w Instytucie Medycyny Lotniczej w
Monachium i w Niemieckim Zakładzie Badawczym Lotnictwa w Berlinie.
Z inicjatywy Siegmunda Raschera, lekarza Luftwaffe, powiązanego
przez żonę osobistą znajomością z Heinrichem Him-mlerem, badania
te skoncentrowano w Dachau. Rascher był znany Himmłerowi jeszcze z
okresu przedwojennego, gdyż w 1939 r. przeprowadzał w Dachau
badania nad krystalizacją krwi.
Siegmund Rascher na początku wojny pracował w Szkole Artylerii
Przeciwlotniczej w Schongau. Wiosną 1941 r. powołano go na
specjalne przeszkolenie dla lekarzy lotnictwa do Monachium, gdzie
przy Instytucie Fizjologii tamtejszego Uniwersytetu istniała
doświadczalna stacja medycyny lotniczej kierowana przez docenta,
później profesora Georga Augusta Weltza. Stację tę przejęła
Luftwaffe i przemianowała na Instytut Medycyny
111
Lotniczej '. Na kursie omawiano sprawy lotów na dużych
wysokościach, łącznie z zabezpieczeniem medycznym pilotów. Na ten
temat robiono różne próby w Instytucie. Prof. Weltz czynił
starania o pozyskanie ochotników do tych badań, napotykał jednak
znaczne trudności. Problemy lotu na dużych wysokościach były w
owym czasie szczególnie istotne. Wywiad niemiecki doniósł, że
Amerykanie dysponują samolotem rakietowym, latającym na dużych
wysokościach. W Rzeszy w owym czasie przygotowano myśliwiec Me-
1632.
„Na froncie latały myśliwce w wielkiej liczbie, które osiągały
pułap 10—11 km. Myśliwce naszych przeciwników osiągały większe
wysokości. Z tych powodów w wielu zakładach badawczych pracowano,
aby zwiększyć sprawność motorów. Poza normalnymi samolotami, które
były używane na froncie, wypróbowano myśliwce rakietowe
Messerschmitt-163, osiągające pułap 10—12 km w dwie minuty. Pułap
tego samolotu uzależniony był jedynie od zapasu paliwa. W tej
sytuacji wysuwano energiczne żądania, aby zbadano to zagadnienie i
wyjaśniono, jak ratować ludzi w razie upadku z wysokości do 20 km.
Czy istnieje możliwość ratunku po wyskoczeniu z samolotu na
wysokości 20 km po zastosowaniu lub niezastosowaniu tlenu?
Należało ustalić, jakie urządzenia ratownicze i bezpieczeństwa
powinno się skonstruować, aby umożliwić ratunek po upadku z
różnych wysokości"3.
Zaintrygowany problemem, wykorzystując osobiste powiązania,
Siegmund Rascher zwrócił się do Heinricha Himmlera z propozycją
przeprowadzenia odpowiednich doświadczeń na więźniach obozu
koncentracyjnego. W piśmie do Himmlera pisał między innymi:

background image

„Obecnie zostałem skierowany do Monachium do komendy okręgu
powietrznego VII na specjalny kurs lekarski. Podczas tego kursu, w
którym dużą rolę odgrywają badania nad zagadnieniami lotu na
dużych wysokościach, wspomniano z wielkim żalem, że nie można było
u nas, niestety,
1 Wyrok wraz z uzasadnieniem..., s. 153.
2 Zeznania Siegfrieda Ruffa na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-26, s. 6634—6635.
3 Dokument nr 1602—PS procesu lekarzy w Norymberdze cytowany za:
Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 3—4.
112
Jt
przedsięwziąć żadnych doświadczeń na ludziach, ponieważ są one
bardzo niebezpieczne i nikt nie zgłosi się do nich dobrowolnie.
...Czy nie można by do tych doświadczeń przekazać dwóch lub trzech
przestępców zawodowych? Badania te, w czasie których oczywiście
osoby doświadczalne mogą umrzeć, przebiegałyby z moim
współudziałem... Rozmawiałem ściśle poufnie o tych sprawach z
zastępcą lekarza floty powietrznej, który prowadzi te badania.
Także jego zdaniem wspomniane zagadnienie można rozwiązać tylko
przez eksperyment na ludziach (jako materiał doświadczalny mogą
być użyci także niedorozwinięci umysłowo)" 4.
Przekazana w maju 1942 r. propozycja Raschera sprawiła zasadnicze
trudności w realizacji. Luftwaffe nie podlegała bowiem jurysdykcji
Himmlera, a Rascher nie był jego podwładnym. Aby urzeczywistnić
ten zamiar, należało przede wszystkim mieć zgodę odpowiednich
władz Luftwaffe i pozyskać wykwalifikowane siły dla
przeprowadzenia doświadczeń. Odpowiadając na propozycję Raschera,
Him-mler informował go, że chętnie dostarczy więźniów do badań
wysokościowych: należyjednak uprzednio załatwić tę sprawę w
kierownictwie służby zdrowia w Luftwaffe.
Latem 1941 r. Instytut Medycyny Lotniczej w Monachium przejęła
Luftwaffe. Szef służby zdrowia Luftwaffe prof. Erich Hippke
wyraził wówczas zgodę na przeprowadzenie w instytucie
monachijskim, kierowanym przez prof. Georga Weltza, badań nad
ratowaniem lotników strąconych na dużych wysokościach. Pozyskanie
do tych celów ochotników okazało się zawodne. W istniejącej
sytuacji zarówno Hippke, jak i Weltz zaczęli rozważać propozycję
Raschera wykorzystania do tego celu więźniów. W tych
pertraktacjach Rascher czuł się pełnomocnikiem Himmlera, który
uzależnił przeprowadzenie doświadczeń na więźniach obozów
koncentracyjnych od uczestnictwa w nich swego pupila. W
listopadzie 1941 r. Raschera przeniesiono do Instytutu Medycyny
Lotniczej w Monachium, gdzie jako asystent miał pomagać przy
wykonywaniu badań wysokościowych. Opracował on założenia
doświadczeń z więźniami, jednakże Weltz je odrzucił.
4 Zeznania Georga Weltza na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-29, s. 7156.
8 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
113

background image

Prof. Weltz współpracował w badaniach naukowych z dyrektorem
Instytutu Medycyny Lotniczej w Niemieckim Zakładzie Badawczym
Lotnictwa w Berlinie. Nie był to zakład militarny, ale opracowywał
problemy lotnicze zarówno dla lotnictwa cywilnego, jak i dla
Luftwaffe. Instytutem kierował dr med. Siegfried Ruff. Badał on
problematykę medyczną lotów na dużych wysokościach od strony
praktycznej, a Instytut kierowany przez Weltza zajmował się stroną
teoretyczną. Wobec trudności prowadzenia doświadczeń z tego
zakresu (ze względu na brak ochotników) obaj badacze uzgodnili, że
wykorzystają możliwości, jakie stwarzała propozycja Raschera, oraz
że w badaniach, które miały być wykonane w Dachau, wezmą udział:
ze strony instytutu berlińskiego — dr Hans Wolfgang Romberg, a ze
strony instytutu monachijskiego — dr Siegmund Rascher. Weltz i
Ruff mieli kierować badaniami i je nadzorować. Pertraktacje i
uzgodnienia trwały do końca 1941 r.5
W styczniu lub w lutym 1942 r. w Instytucie Medycyny Lotniczej
odbyło się spotkanie Weltza, Ruffa, Raschera i Romberga dla
omówienia przygotowań do prób. Kilka dni później, już w obozie
koncentracyjnym w Dachau, odbyło się drugie spotkanie, w którym
uczestniczyli wszyscy wymienieni oraz komendant obozu SS-
sturmbannfuhrer Alex Pierkowsky6. Według Siegfrieda Ruffa na
naradzie uzgodniono, że próby będą wykonywane na więźniach
skazanych na śmierć, a jako rekompensatę otrzymają oni zmianę kary
na dożywotni pobyt w obozie .
W lutym 1942 r. z Instytutu Medycyny Lotniczej w Berlinie do
Dachau przywieziono komorę niskich ciśnień i 22 lutego rozpoczęto
doświadczenia. Poza Rascherem i Rom-bergiem miał w nich pomagać
Walter Neff, Niemiec odbywający karę w Dachau. Dr Siegfried Ruff
tak określił konkretny cel badań lotniczych w Dachau: „Dr Romberg
miał polecenie wyjaśnić, czy jest możliwy ratunek po upadku z
wysokości 20 km. Należało ustalić, jakie urządzenia ratownicze i
bezpieczeństwa powinno się skonstruować, aby umożliwić ratunek po
upadku z różnych wysokości. Dla
5 Tamże.
6 Zeznania Hansa Romberga na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-27, s. 6933—6935.
7 Zeznania Siegfrieda Ruffa na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-26, s. 6629—6650.
114
uzyskania pewności wyników konieczne stało się przeprowadzenie
doświadczeń na dostatecznej liczbie osób, aby wyłączyć wyniki
przypadkowe. Instytut mógł wykonać te próby w ciągu wielu
miesięcy.
Istniała nagląca potrzeba tych badań. Z tego powodu zgodziłem się
na propozycję Weltza wykonania ich w Da-chau. Nie mogliśmy użyć do
prób studentów medycyny, gdyż wymagały one wiele czasu. Pozyskanie
żołnierzy do prób było tylko teoretycznie możliwe. Tak samo nie
można było pozyskać płatnych ochotników, ponieważ w 1942 r. w
Niemczech nie było osób w odpowiednim wieku, które odpowiadały
warunkom prób. Takie osoby były żołnierzami lub wykonywały inne
ważne zadania"8.

background image

Szef sanitarny Luftwaffe prof. Erich Hippke był również dokładnie
poinformowany o przebiegu wydarzeń i wyraził zgodę na rozpoczęcie
doświadczeń w Dachau. On też wydał rozkaz przedtransportowania
komory niskich ciśnień z Berlina do Dachau.
Komora niskich ciśnień mieściła 10—12 osób. Wewnątrz znajdowała
się mniejsza komora na dwie osoby. Obie komory były bardzo
szczelne, miały okienka obserwacyjne i telefon do porozumiewania
się. Między małą a dużą komorą znajdował się wentyl. Aby
przeprowadzić próbę upadku z wysokości, z dużej komory
wypompowywano powietrze do wartości odpowiadającej badającemu.
Następnie pozorowano upadek z wysokości. Gwałtownie lub powoli
otwierano wentyl między małą a dużą komorą. Powietrze z małej
komory wsysało się do dużej aż do wyrównania ciśnień. Regulując
szybkość wyrównywania ciśnień, można było imitować upadek ze
spadach-ronem lub bez niego9.
Pierwsza grupa składała się z 10—15 więźniów. Większość z nich
stanowili Niemcy. Byli oni dobrze odżywieni i zadowoleni. Żaden z
nich nie zmarł ani też nie doznał okaleczeń w czasie doświadczeń.
Przeprowadzono cztery rodzaje prób: powolne zejście z dużej
wysokości bez tlenu, z tlenem, upadek z dużej wysokości bez tlenu
i z tlenem. Próbowano również ocenić wpływ pervityny (leku
działającego dopingowo) na ustrój ludzki po upadku z dużych
wysokości10. Wszystkie próby miały
8 Tamże.
9 Tamże.
10
Wyrok wraz z uzasadnieniem..., s. 155.
115
wyjaśnić, czy istnieje możliwość ratunku dla pilota w razie
uszkodzenia samolotu na bardzo dużych wysokościach.
Druga grupa składała się z około 150—200 osób. Wybierano je z
więźniów Polaków, Rosjan, Żydów, Niemców — wszystkich bez ich
zgody. Około 70—80 osób uśmiercono podczas doświadczeń. W tej
grupie oceniano granice ludzkiej wytrzymałości, np. okresy
przeżycia na różnych wysokościach powyżej 8000 metrów, lub też
sprawdzano, czy spowodowane zatorami powietrznymi zmiany w mózgu
nieuchronnie" prowadzą do zejścia śmiertelnego. W doświadczeniach
z tą grupą ludzi Rascher z góry zakładał ich śmierć. Znane są
przypadki, że uśmiercał on swoje ofiary (topiąc w wodzie
nieprzytomne), aby natychmiast wykonać sekcję dla zrobienia zdjęć
pęcherzyków gazu w naczyniach mózgu. O tych doświadczeniach zeznał
po wojnie ich obserwator, były więzień Dachau, Antoni Pacholegg
następująco:
„Pewne eksperymenty nie miały widocznego wpływu na badane osoby.
Były jednak i bardzo krańcowe eksperymenty. Osobiście widziałem
przez okienko obserwacyjne, jak więzień musiał stać w komorze, aż
pękło mu płuco. Niektóre eksperymenty wywoływały pod wpływem
ciśnienia takie zmiany w głowach, że badani stawali się obłąkani,
wyrywali włosy, drapali głowę i twarz paznokciami, bili w ściany
rękami i głowami, krzyczeli, aby zmniejszyć ciśnienie na przewody
uszne. Eksperymenty krańcowe prowadziły tak pewnie do śmierci, że

background image

w wielu przypadkach komora była używana raczej do egzekucji niż do
badań.
Eksperymenty klasyfikowano na dwie grupy. Jedne dające szansę
przeżycia (living experiments), drugie eksperymenty (X) były
pewnego rodzaju egzekucją" ".
Rascher nie krył się przed Himmlerem z dokonanymi morderstwami. W
raporcie do niego pisał: „Zagadnienie powstawania zatorów gazowych
śledziliśmy w 10 przypadkach. Część tych osób zmarła w wyniku
doświadczenia nad przebywaniem na dużej wysokości, np. po
półgodzinie na wysokości 12 km. Po otwarciu czaszki pod wodą
znaleziono obfite zatory gazowe w naczyniach mózgowych. Aby
wyjaśnić, czy ciężkie zmiany psychiczne i fizyczne wiążą się
11 Zeznania Antoniego Pacholegga z 13 V 1945 r. na głównym
procesie zbrodniarzy hitlerowskich w Norymberdze (dokument nr
2428-PS) cytowany za: Trial ofthe Major War Criminals bęfore the
International Military Tribunals, t. XXX, s. 452.
116
z powstawaniem zatorów powietrznych, spowodowano zgon pod wodą
kilku osób doświadczalnych po próbie ze skokiem spadochronowym, po
względnej poprawie stanu ogólnego, jednakże przed powrotem
przytomności. I tu dokonane pod wodą otwarcie czaszki wykazało
obecność masowych zatorów gazowych. Tym samym wykazano, że zatory
gazowe, które uważano dotąd za absolutnie powodujące śmierć, wcale
śmierci nie powodują, lecz są odwracalne. Udowodnił to powrót do
stanu prawidłowego wszystkich innych osób doświadczalnych" u.
Aby przeprowadzać tak okrutne doświadczenia, Rascher musiał przede
wszystkim uzyskać swobodę działania. Wprawdzie Himmler dał mu
szerokie pełnomocnictwa, o czym byli poinformowani wszyscy
współpracownicy Raschera, ale reichsfuhrer nie był jego
bezpośrednim szefem, lecz prof. Weltz i Luftwaffe. Rascherowi
bardzo zależało na usunięciu Weltza od nadzoru nad
doświadczeniami, gdyż był on przeciwny niektórym projektom. Poza
tym Rascher nie chciał dzielić sławy z uzyskanych osiągnięć, które
wydawały mu się niezwykłe. W liście do Himmlera, zapraszając, go
na wizytację do Dachau i demonstrację eksperymentów, pisał:
„...Jeżeli wyniki dotychczasowych eksperymentów będą potwierdzały
się dalej, to dla nauki będą to zupełnie nowe osiągnięcia, a dla
lotnictwa powstaną nowe perspektywy" 13.
Weltz nadzorujący badania żądał od Raschera raportów o
eksperymentach. Rascher zwlekał z odpowiedziami, ale w końcu
ponaglony okazał telegram Himmlera powiadamiający, że
doświadczenia w Dachau należy traktować jako tajną sprawę i nikomu
nie powinno się składać sprawozdań. W tej sprawie tak zeznawał
Rudolf Brandt:
„Był to zasadniczo eksperyment Luftwaffe, a Rascher był jedynym
lekarzem SS w tej grupie. W marcu 1942 roku napisałem do Sieversa,
że tak długo udziela się zezwolenia na próby, jak długo
uczestniczyć w nich będzie Rascher. Zrobiono to na żądanie pani
Rascher, która obawiała się, że
12 Tajne sprawozdanie Siegmunda Raschera z 11 V 1942 r. przesłane
Heinrichowi Himmlerowi (dokument 1971a-PS procesu lekarzy w

background image

Norymberdze) cytowane za: Mitscherlich, Mielke, Nieludzka
medycyna," s. 9—12.
- u List Siegmunda Raschera do Heinricha Himmlera z 5 IV 1942 r.
(dokument 1971a-PS procesu lekarzy w Norymberdze), tamże, s. 4.
117
inni współuczestnicy, zwłaszcza dr Weltz, przejmą kierownictwo i
odpowiedzialność za próby, a przez to samo dr Rascher zostanie
pozostawiony na uboczu. Pani Rascher chciała, aby jej męża
przydzielono do Zakładu Badawczego Medycyny Lotniczej w Berlinie-
Adlershof'14.
Nieporozumienia między Rascherem a Weltzem wstrzymały na krótki
czas przeprowadzanie doświadczeń. W końcu Weltz wyłączył się z
doświadczeń i spowodował, że Raschera przeniesiono z Instytutu
Medycyny Lotniczej w Monachium do stacji eksperymentów lotniczych
w Da-chau. Wykonywanie zbrodniczych doświadczeń utrudniała
Rascherowi obecność Romberga, który zaniepokojony przypadkami
śmierci więźniów w trakcie doświadczeń złożył w tej sprawie
odpowiedni meldunek swojemu przełożonemu dr. Ruffowi w Berlinie.
Dr Romberg uważał, że przypadki śmiertelne są wynikiem niedbalstwa
i bezwzględności Raschera. Wspólnie z Ruffem postanowili, że
eksperymenty należy możliwie jak najszybciej zakończyć ze względu
na zachowanie Raschera i zabrać do Berlina komorę niskich
ciśnień15. Dr Ruff poinformował o tym inspektora sanitarnego
Luftwaffe prof. Ericha Hippkego. „Kiedy Romberg powiadomił mnie,
że podczas prób zdarzył się wypadek śmiertelny, próbowałem
porozumieć się z Hippkem. Poinformowałem go, że musimy zakończyć
próby jak najszybciej i zabrać komorę z Dachau. Hippke zgodził się
ze mną. Pokazał mi przy tym telegram, który wysłał generał Wolff
(adiutant Himmlera — przyp. aut.) do generała Milcha. Wymieniono w
nim, że Rascher prosi, aby komorę niskich ciśnień pozostawić mu na
dalsze 2—3 miesiące. Hippke oświadczył, że odmówił przedłużenia
zatrzymania komory w Dachau, co rzeczywiście zrobił. Po zwrocie
komory odwiedziłem Hippkego w czerwcu i poinformowałem go, że
próby w Dachau są zakończone. Przy tej okazji Hippke pokazał mi
nowy list Wolffa z prośbą o pozostawienie komory w Dachau na
dalsze dwa miesiące" .
O tej sprawie Erich Hippke zeznawał na procesie norymberskim: „W
połowie maja 1942 r. miałem rozmowę z dr. Ruffem na lotnisku
Tempelhof. Przedłożyłem mu wniosek
14 Zeznania Rudolfa Brandta na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-1, s. 203—215.
15 Zeznania Hansa Romberga, tamże.
16 Zeznania Siegfrieda Ruffa, tamże.
118
obergruppenfuhrera Wolffa o dalsze przedłużenie delegacji
Rascherowi. Ruff poinformował mnie, że wydał polecenie swojemu
współpracownikowi dr. Rombergowi zabrania komory ciśnieniowej oraz
zakończenia prób" 17.
Dokumenty procesu lekarzy w Norymberdze ujawniły, że w odniesieniu
do lotniczych prób z komorą niskich ciśnień istnieją dwa raporty.
Jeden omawiający z całą otwartością przypadki śmiertelne —

background image

przesłany Himmlero-wi, podpisany przez Raschera, i drugi
stanowiący sprawozdanie Raschera, Romberga i Ruffa przeznaczone
dla Luftwaffe. W sprawozdaniu dla Luftwaffe eksperymentatorzy
napisali: ,,W ciągu całej tej serii doświadczeń nie było przypadku
śmierci i nie wystąpiły żadne trwałe zmiany z powodu
niedotlenienia". Natomiast w tajnym sprawozdaniu Rascher napisał,
że „część osób zmarła w wyniku doświadczeń na nich" I8.
W obu raportach omawia się wyniki skoków z bardzo dużych wysokości
z otwieraniem spadochronów na różnych poziomach. Uwzględnia się
różne warianty, np. skok z użyciem tlenu i bez niego, uprzednie
podawanie pervityny. Raport Raschera pjzesłany Himmlerowi różni
się jednak od sprawozdania skierowanego do Luftwaffe tym, że
zawiera także opis doświadczeń nad stopniowym przystosowaniem się
do wielkich wysokości i prób w celu wyjaśnienia, czy zatory
powietrzne powstające w czasie choroby wysokościowej muszą
prowadzić do śmierci. W streszczeniu sprawozdania dla Luftwaffe
czytamy:
„Wykonano doświadczenia nad możliwością ratowania się po wypadkach
na znacznej wysokości (do 21 km). Istnieje możliwość ratowania się
bez aparatu tlenowego jeszcze z wysokości 15 km, z aparatem
tlenowym z wysokości 18 km. Okazało się też, że istnieje możliwość
uratowania się po skoku doświadczalnym z wysokości 21 km z
aparatem tlenowym lub bez niego. Konieczne jest automatyczne
otwieranie spadochronu. Przed skokiem z poziomu, na którym jest
małe ciśnienie powietrza, trzeba oddychać tlenem z aparatu.
Opuszczanie samolotu po-
17 Zeznania prof. Ericha Hippkego na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamie, sygn. ATW-1, Ldn-37, s. 107—111.
18 Dokumenty nr 220 i 402 procesu lekarzy w Norymberdze cytowane
za: Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 9—15.
119
winno nastąpić za pomocą urządzenia katapultowego" 19.
Eksperymentatorzy postulowali, aby w wypadku awarii samolotu na
dużych wysokościach załoga była wyrzucana z samolotu automatycznie
i opadała bez rozwijania spadochronu do określonej wysokości.
Spadochron miał otwierać się na małych wysokościach automatycznie
i zapewniać bezpieczne lądowanie nawet pilotom, którzy nie
odzyskaliby przytomności w następstwie ostro występującej choroby
wysokościowej.
Doświadczenia, które wykonywał Rascher bez współudziału Romberga,
miały wykazać, że powolne wznoszenie się zapewnia zdolność
działania na wysokości do 8000 metrów, a występujące niekiedy
zaburzenia świadomości są krótkotrwałe. Natomiast wyniki badań w
celu wyjaśnienia przyczyn śmierci w chorobie wysokościowej
pozwoliły Ras-cherowi wysunąć wniosek, że zatory gazowe powstają
prawie we wszystkich naczyniach, nawet w razie oddychania czystym
tlenem, i że powstanie zatoru gazowego wymaga zwykle pewnego
czasu. Rascher stwierdził, że szybkie przedostanie się lotnika z
obszaru niskiego ciśnienia do wysokości, gdzie można już oddychać
bez aparatury tlenowej, nie powoduje poważniejszych uszkodzeń
narządowych.

background image

Nie ulega wątpliwości, że doświadczenia Raschera i Romberga miały
pewną wartość dla Luftwaffe. Wnioski praktyczne dla pilotów i
konstruktorów były ważne i istotne. W owym czasie wiedziano, że
powyżej określonej wysokości w razie awarii samolotu w następstwie
choroby wysokościowej pilot traci natychmiast przytomność.
Rozpuszczony we krwi azot w warunkach ciśnienia normalnego pod
wpływem bardzo niskiego ciśnienia przechodził w stan gazowy
powodując zatory. Zatory w centralnym układzie nerwowym sprzyjały
z kolei porażeniom i obrzękowi mózgu ze wszystkimi następstwami.
Logiczny okazał się wywód, że oddychanie czystym tlenem zmniejsza
możliwość wyzwalania się azotu we krwi. Oczywiste było również, że
im większa wysokość, tym niższe ciśnienie . atmosferyczne i tym
cięższa postać choroby wysokościowej. Słusznie zatem zalecano, aby
pilot po awarii samolotu nie otwierał spadochronu, ale jak
najszybciej opadał do wysoko-
19 Tamże.
120
ści, gdzie choroba wysokościowa nie jest groźna. Biorąc pod uwagę,
że każdy pilot po wypadku na dużej wysokości tracił przytomność,
jego losy zależały od katapultowania i otwierania spadochronu na
określonej wysokości.
Doświadczenia Raschera z powolnym przechodzeniem z niskich ciśnień
do wysokich nie miały żadnej wartości dla lotnictwa. Potwierdzały
one fakty znane alpinistom, że przystosowanie poprzez odpowiedni
trening i powolne pokonywanie coraz wyższych wysokości stwarza
realną możliwość przebywania na dużych wysokościach bez szkody dla
zdrowia.
Nie były również rewelacją stwierdzenia Raschera, że zatory gazowe
w chorobie wysokościowej są odwracalne i że nie muszą prowadzić do
śmierci. Wobec tego nie istniała konieczność prowadzenia
śmiertelnych doświadczeń na więźniach. W celu sprawdzenia znanych
faktów Rascher mógł użyć zwierząt doświadczalnych.
W opisanych doświadczeniach szczególną rolę odegrała żona
Siegmunda Raschera. O jej wpływie tak wspomina Karl Wolff adiutant
Himmlera: „Dla oceny wydarzeń należy uwzględnić wielką skłonność
Himmlera do nowych prób we wszystkich dziedzinach, jak również
dziwne jego przywiązanie do pani Rascherowej. Skłonność Himmlera
do eksperymentów wykorzystywał dr Rascher bez skrupułów.
Wykorzystywał w tym celu wielkie zaufanie reichsfuhrera do żony
Nini z domu Diehl"20. Himmler interesował się bardzo
doświadczeniami Raschera. Skorzystał z propozycji i pewnego razu
odwiedził obóz w Dachau, aby zobaczyć ich przebieg.
Opisane śmiertelne doświadczenia przeprowadzano głównie na
Rosjanach, Żydach i Polakach. W stosunku do Żydów Rascher nie miał
żadnych skrupułów i doświadczenia swe traktował jako pewną odmianę
ich uśmiercania. Natomiast w odniesieniu do Polaków i Rosjan miał
jednak pewne wątpliwości, jak należy postępować z nimi, jeżeli
któremukolwiek uda się przeżyć zaprogramowane doświadczenia.
20 Zeznania Karla Wolffa adiutanta Himmlera, Archiwum GKBZHwP,
sygn. ATW-1, Ldn-37, s. 94—99.
121

background image

Rozdział II
DOŚWIADCZENIA NAD ZASTOSOWANIEM
NISKICH TEMPERATUR
Próby nad oziębieniem
Pierwsze próby nad oziębieniem wykonano w hitlerowskich obozach
koncentracyjnych jeszcze przed wybuchem II wojny światowej.
Przeprowadził je w październiku i listopadzie 1938 r. w
Sachsenhausen lekarz dr Samenstrang. Oziębiał on wybranych do
badań więźniów w lodowatej wodzie, a następnie ogrzewał ich
ciepłą'. Jakie były wyniki tych badań, nie udało się ustalić. .
Próby oziębieniowe miały na celu ustalenie najskuteczniejszej
metody ratowania ludzi poddanych długotrwałemu działaniu zimna.
Inspektorat sanitarny Luftwaffe rozpoczął te badania z początkiem
roku 1942, polecając ich wykonanie fizjologowi, prof.
Holzlóhnerowi i Instytutowi Medycyny Lotniczej w Monachium,
kierowanemu przez prof. Welt-za. Prof. Georg Weltz przeprowadzał
doświadczenia na zwierzętach. Świnie i koty oziębiał w specjalnym
basenie z zimną wodą. Te doświadczenia skrytykował Rascher.
„Trudno przenosić wyniki badań ze zwierząt na ludzi. U
ciepłokrwistych spotykamy różne stopnie wykształcenia się
regulacji ciepła. Poza tym procesów w skórze
1 Pismo Raschera z kwietnia 1943 r. do SS-obersturmbannfiihrera
Keindla — komendanta obozu w Sachsenhausen (dokument nr 332
norymberskiego procesu lekarzy), Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1,
Lpn-2, s. 308.
124
zwierząt pokrytych futrem nie można porównywać z ludzkimi"2.
SS-obergruppenfuhrer Karl Wolff, łącznik w sztabie Himmlera z
Luftwaffe, zaproponował marsz. Erhardowi Milchowi przeprowadzenie
doświadczeń oziębieniowycłi w Dachau. Na eksperymentatora polecił
Siegmunda Raschera, lekarza sztabowego Luftwaffe, a jednocześnie
członka Allgemeine SS w stopniu SS-hauptsturmfuhrera. Milch nie
czynił przeszkód, więc zaczęto przeprowadzać doświadczenia
oziębieniowe na ludziach w Dachau.
15 czerwca 1942 r. Rascher powiadomił Himmlera o gotowości do
przeprowadzenia prób oziębieniowych w Dachau. Do współpracy
zaproponował prof. dr. Jarischa z Uniwersytetu w Innsbrucku, prof.
dr. Holzlóhnera z Uniwersytetu w Kilonii i prof. dr. Singera ze
szpitala Schwabing w Monachium. Propozycja ta nie była czystą
formalnością, gdyż jedynie osoby pewne politycznie mogły otrzymać
zezwolenie na wchodzenie na teren obozu koncentracyjnego. Rascher
upraszał zatem, aby gestapo zbadało, czy wymienieni mogą być
dopuszczeni do prób w Dachau3. W ciągu lipca 1942 r. ostatecznie
zmontowano ekipę do badań. Z osób proponowanych przez Hippkego i
dr. Raschera wszedł jedynie prof. fizjologii Holzlóhner. Natomiast
prof. Singer, anatomopatolog, wykonał w Monachium sekcje zwłok
pomordowanych osób. Do prac w obozie w Dachau doszedł jeszcze
lekarz sztabowy Luftwaffe, dr E. Finkę.
Próby rozpoczęły się 15 sierpnia 1942 r. Więźniów,,
ubranych w uniformy lotnicze, zimowe lub letnie, wyposażonych
dodatkowo w kamizelki ratownicze z gumy, przetrzymywano przez

background image

dłuższy czas w wodzie o temperaturze 2,5—12xCzwykle aż do
pozyskania ciepłoty ciała 26,4 x, mierzonej termometrem
elektrycznym w żołądku lub w odbycie.
Pewną grupę badanych zanurzano w wodzie w ten sposób, że pokrywała
ona ich potylicę i kark. U innych natomiast te części ciała
wystawały ponad poziom wody. Przypadki śmiertelne zdarzały się
zwłaszcza wśród tych więźniów, których potylicę zanurzano w
wodzie. W badaniach sekcyj-
2 Raport E. Holzlóhnera, E. Finkego i S. Raschera o próbach
oziębieniowych na ludziach (Akta norymberskiego procesu lekarzy),
tamże, s. 298—300.
3 Tamże, s. 287.
125
nych wykazywano w tych przypadkach krew płynną w jamach czaszki i
rozszerzenie prawej komory serca. W czasie oziębienia lekarze
wykrywali również duże zmiany we krwi u ofiar, a mianowicie wzrost
lepkości i odsetka hemoglobiny oraz podwyższoną leukocytozę. Tym
stanom towarzyszyło często zaburzenie rytmu serca. W dalszych
badaniach wykazano, że szybkie ogrzanie daje lepsze efekty
ratowania niż powolne. Stwierdzono również nieskuteczność metod
farmakologicznego leczenia. We wnioskach eksperymentatorzy
zaproponowali, aby kamizelki ratownicze wyposażyć w piankowy
kołnierz ochronny, umożliwiający wystawanie głowy ponad lustro
wody.
Według świadka tych doświadczeń, Waltera Neffa, do badań
prowadzonych wspólnie przez Holzlóhnera, Finkego i Raschera użyto
50—60 więźniów, z czego zmarło 15—18 osób4. Zakończono je w
październiku 1942 r. Jednak Rascher kontynuował badania
„uzasadniając je koniecznością dalszego podbudowania naukowego"s.
W październiku 1942 r. generalna inspekcja sanitarna Luftwaffe
przygotowała konferencję naukową. Przewidywano wygłoszenie
referatów o możliwości ratowania ludzi poddanych długotrwałemu
działaniu zimna. Zespół badający te problemy w Dachau miał
przedstawić wyniki w referacie pt. „Zagadnienia lekarskie wypadków
na morzu i w zimie". Między badającymi lekarzami wyniknął spór,
kto ma wygłosić referat. W liście do Himmlera Rascher napisał: „Z
początkiem października ma się odbyć konferencja poświęcona
problematyce oziębieniowej wojsk lotniczych. Prof. Holzlóhner,
uczestnik prób w Dachau z ramienia wojsk lotniczych, ma
przedstawić wyniki naszych doświadczeń. SS-obersturmfuhrer
Sievers, który w ubiegłym tygodniu wizytował Dachau, sądzi, że
jeśli na konferencji w ogóle będzie się składało sprawozdanie, ja
powinienem być do tego powołany. Postaram się, aby sprawozdanie w
tajnej sprawie państwowej złożono w odpowiedni sposób"6.
Konferencja poświęcona fizjologii i patologii oziębiania
4 Zeznania Waltera Neffa na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-i, Lpn-3, s. 672.
5 Zeznania Rudolfa Brandta na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-2, s. 278—280.
6 Pismo S. Raschera do H. Himmlera z 15 VIII 1942 r. (Akta
procesu lekarzy w Norymberdze), tamże, s. 206.

background image

126
odbyła się w Norymberdze 26 i 27 października 1942 r. W imieniu
zespołu badaczy wyniki doświadczeń w Dachau referował prof.
Holzlóhner. Natomiast Rascher poinformował zebranych, że temat
objęty jest tajemnicą i ktokolwiek go poruszy poza obradami,
będzie rozstrzelany7. W grudniu 1942 r. w Berlinie na naradzie
konsultantów, lekarzy Wehrmachtu, prof. Holzlóhner powtórzył swój
referat. Również i na niej nikt nie zgłosił żadnych zastrzeżeń.
Niezależnie od sprawozdania na konferencji dr Rascher przygotował
odrębny raport o wynikach doświadczeń dla Himmlera. Odpowiadając
na niego Heinrich Himmler zaproponował, aby w następnych
doświadczeniach zastosować kolejno szybkie ogrzewanie, podawanie
leków i zarazem ogrzewanie cielesne8.
Prof. Holzlóhner i Finkę po konferencji w Norymberdze odmówili
dalszej współpracy i opuścili Dachau.
Prof. Rosę zeznał na rozprawie w Norymberdze, że Holzlóhner
oświadczył mu, iż doświadczenia na ludziach ogromnie go
przygnębiają i ma nadzieję, że już nigdy nie otrzyma rozkazu ich
prowadzenia. Odejście współpracowników było na rękę Rascherowi.
Odtąd mógł on samodzielnie prowadzić doświadczenia, zachęcony
dodatkowo propozycjami Himmlera.
Jedna seria doświadczeń dotyczyła próby ratowania zamarzniętych
przez powolne ogrzewanie ich ciepłem ciała ludzkiego. Mimo że
Rascher w raporcie do Himmlera podkreślał konieczność szybkiego
ogrzewania w każdym wypadku, a ogrzewanie ciepłem cielesnym—ciałem
zwierzęcia lub kobiety, byłoby zbyt powolne, ten uparcie narzucał
dokonanie odpowiednich prób. W liście z 22 października 1942 r.
reichsfiihrer pisał: „Jestem bardzo ciekawy prób. z ciepłem
animalistycznym. Osobiście sądzę, że może te próby przyniosą
najlepsze i długotrwałe efekty, ale mogę się mylić".
Upór Himmlera wynikał z jego upodobania do medycyny ludowej.
Wiedział on z opowiadań, że żony rybaków ratują zamarzniętych
mężów przywiezionych z.morza ogrzewając
7 T.Biichner,PldneundFugungen.Lebenserinnerungeneinesdeutschen
Hochschullehrers, Berlin 1955.
8 Pismo H. Himmlera do S. Raschera z 22IX 1942 r. (dokument 1611-
PS norymberskiego procesu lekarzy) cytowane za: Mitscherlich,
Mielke, Nieludzka medycyna, s. 40.
127

ich własnym ciałem. Zafascynowany tą ideą uważał, że taka metoda
ratowania będzie najwłaściwsza. Rascher nie mógł odmówić życzeniom
swojego protektora, tym bardziej że miał ułatwione zadanie, gdyż
należał do stowarzyszenia Ahnenerbe, a od marca 1942 r., tj. od
czasu rozpoczęcia prób lotniczych, w obozie koncentracyjnym w
Dachau została utworzona stacja badawcza jako filia
tego^stowarzyszenia.
Wolfram Sievers ułatwiał i wspomagał badania Raschera stosownie do
swoich szerokich możliwości. Stowarzyszenie dostarczało środków
finansowych, a w razie potrzeby załatwiało przydziały więźniów.

background image

W czerwcu 1942 r. na podstawie rozkazu Himmlera utworzono Institut
fur Wehrwissenschaftliche Zweckfors-chung der Waffen SS, podległy
stowarzyszeniu Ahnenerbe. Istniejący w Dachau ośrodek badawczy
przekształcono w stację „R" Instytutu, w której Rascher
przeprowadzał swoje eksperymenty. Wolfram Sievers często odwiedzał
Dachau.
Z początkiem listopada do Dachau przywieziono cztery niemieckie
prostytutki, które przebywały poprzednio w Ra-vensbriick. Miały
one służyć do ogrzewania osób oziębionych, zgodnie z życzeniem
Himmlera9. Rascher był oburzony, że niemieckie dziewczyny
zdradzające cechy nordyckie znalazły się w domu publicznym i
służyły „rasistowsko niskim elementom obozowym". W związku z tym
wystąpił z ostrym pismem protestującym zarówno do komendanta obozu
w Ravensbriick, jak i do adiutanta reichsfiihrera w Monachium10.
„Postawiłem dziewczynie pytanie, dlaczego zgodziła się na pracę w
burdelu. Otrzymałem odpowiedź — aby wydostać się z obozu. Na mój
sprzeciw, że jest to potworna hańba, odpowiedziała mi »zawsze
lepiej pół roku burdelu niż pół roku kacetu«. Moje poczucie
rasistowskie przyjęło ze wstrętem wypowiedzi dziewczyny.
Odrzuciłem użycie tej dziewczyny dla moich prób i złożyłem
odpowiedni meldunek"11.
Doświadczenia nad ratowaniem zamarzniętych przez po-
9 Pismo Himmlera do Raschera z 22 X 1942 r. (dokument 1609-PS
procesu lekarzy w Norymberdze), Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1,
Lpn-2, s. 398.
10 Wyrok wraz z uzasadnieniem..., s. 134—136.
11 Dokument nr 322 procesu lekarzy w Norymberdze, Archiwum
GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-2, s. 364. .
128
SS-obersturmfuhrer Hans Fleischhacker, lekarz, i SS-hauptsturm-
fiihrer Bruno Berger, antropolog — wykonawcy doświadczeń
antropologicznych Augusta Hirta na lawie oskarżonych we
Frankfurcie w 1970 r.
Fotokopia pisma SS-sturmbannfiihrera Rudolfa Brandta — osobistego
referenta SS-reichsfuhrera Himmlera, do SS-untersturm-fiihrera
Siegmunda Raschera zezwalającego mu na przeprowadzanie doświadczeń
medycznych w Dachau
I
Zdjęcie ofiary doświadczeń w komorze niskich ciśnień w Dachau
Lekarz garnizonowy obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen
SS-hauptsturmfuhrer Heinz — Heinz Baumkótter w mundu-
Baumkbtter w czasie pobytu rze SS-hauptsturmfiihrera
w więzieniu
Łowa oskarżonych sądu w Miinster w czasie procesu przeciwko
lekarzom z obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen — Heinzowi
Baumkotterowi i Aloisowi Geberlemu
Yersuch XXV.
VmjK,Puls u.
Fotokopia diagramu stano wiqcego załącznik do raportu prof. dr. E.
Holzloh-nera, dr. S. Raschera, dr. E. Finkego o doświadczeniach

background image

nad oziębieniem prowadzonych w Dachau. Strzałką jest zaznaczony
moment śmierci ofiary
7Tą.
I
Fotografia zmian na skórze u więźnia poddanego
eksperymentom dr. Emila Kaschuba w Oświęcimiu

Zdjęcie nóg Polki, jednej z ofiar zabiegów doświadczalnych
wykonywanych w Ravens-briick, operowanej 7 X 1942 r.
Ć>
Prof. dr med. Karl Gebhardt — naczelny klinicysta
Waffen SS, inicjator i wykonawca doświadczeń medycznych
na Karl Cebhardt na dziedzińcu więźniarkach
Polkach w Ra- więzienia w Landsbergu na kil-
vensbruck ka chwil
przed egzekucją
Karl Gebhardt wysłuchuje wyroku śmierci wydanego przez
Amerykański Trybunał Wojskowy w Norymberdze 20 VIII 1947 r.
Dr med. Hertha Oberheuser — lekarka obozowa w
Ravensbruck, w czasie pobytu w więzieniu
Hertha Oberheuser wysłuchuje wyroku Amerykańskiego Trybunału
Wojskowego w Norymberdze 20 VII11947 r. skazujqcego jq na 20 lat
więzienia
w

SS-sturmbannfuhrer dr med. Fritz Fischer — główny wykonawca
operacji doświadczalnych na więźniarkach Polkach w
Ravensbriick
Fritz Fischer składa zeznania przed Amerykańskim Trybunałem
Wojskowym w Norymberdze. Zwraca uwagę brak prawej ręki u
oskarżonego
Widok na lawę oskarżonych w procesie załogi Ravensbriick w
Hamburgu. W pierwszym rzędzie, podpierajqcy głowę lewa rękq —
Gerhard Schiedlausky, lekarz garnizonowy, w drugim rzędzie
pierwszy od lewej — Ralf Rosenthal, lekarz obozowy w Rcwensbruck
Sala sqdowa das Curio Haus w Hamburgu w czasie procesu przeciwko
załodze obozu w Ravensbriick, Z lewej strony oskarżeni, z prawej
sqd, z przodu w pierwszym rzędzie adwokaci, a za nimi
dziennikarze, z tyłu oficjalni obserwatorzy, u góry trybuna dla
Niemców, przysłuchujqcych się rozprawie
wolne ogrzewanie ciepłem kobiet nie dały pożądanych wyników.
Badania te Rascher zakończył ostatecznie w lutym 1943 r., a
następnie przygotował obszerny raport dla Himmlera (który zresztą
osobiście wizytował Dachau i oglądał, jak Rascher wykonuje próby z
kobietami). W raporcie pisał:
„Osoby doświadczalne zanurzano celem oziębienia w zwykły sposób w
ubraniu, lub bez, do zimnej wody o temperaturze 4—9 x CPomiarów
ciepłoty dokonywano w odbytnicy termoelektrycznie. Wydobycie z
wody następowało przy temperaturze w odbytnicy 30 x C.W tej
ciepłocie badane osoby były zwykle nieprzytomne. W ośmiu
przypadkach wkładano osoby do szerokiego łóżka pomiędzy dwie nagie

background image

kobiety. Przykrywano ich kocami. U wszystkich badanych zwracał
uwagę fakt, że występował znaczny spadek ciepłoty do 3 stopni.
Spadek był znaczniejszy, niż po stosowaniu innych metod
ogrzewania, ale przytomność wracała wcześniej. O ile tylko badani
odzyskiwali przytomność, bardzo szybko orientowali się w swojej
sytuacji i tulili się do nagich ciał kobiecych. U osób, które
odbyły stosunek, następował bardzo szybki wzrost ciepłoty,
podobnie jak po ogrzaniu gorącą wodą. Ponieważ w przypadku
długiego przebywania ciała w niskiej ciepłocie zachodzi
niebezpieczeństwo uszkodzenia ośrodków nerwowych, należy do
nagrzewania wybierać tę metodę, która zapewnia szybkie pokonanie
niebezpiecznie niskich ciepłot. Metodą tą jest maksymalne
doprowadzenie ciepła drogą gorącej kąpieli. Ocieplanie ludzi
silnie oziębionych za pomocą ciepła ludzkiego może być zalecane
jedynie w tych przypadkach, kiedy nie ma innych możliwości
ogrzewania" u.
Obok prób ogrzewania ciepłem „animalistycznym" Rascher proponował
badania nad przystosowaniem się ludzi do zimna. W notatce
skierowanej do Sztabu Personalnego SS-reichsfuhrera Rascher pisał:
„Idea przewodnia tych prób wynika z następujących faktów:
1. W próbach w Dachau stwierdzono, że osoby przyzwyczajone do
zimna mają 3—4-krotnie większe szansę przeżycia.
12 Tajne sprawozdanie Raschera do Himmlera z 12II1943 r. (dokument
nr 1616 procesu lekarzy w Norymberdze) cytowane za: Mitscherlich,
Mielke, Nieludzka medycyna, s. 5—53.
9 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
129
2. Na odcinku frontowym »Mitte« od początku wprowadzono oddziały
górskie, które w normalnych ubiorach walczyły przy zimnie 40
xmrozu bez odmrożeń. Natomiast oddziały uzupełniające sprowadzone
z zachodniej Francji miały w 50% zmiany spowodowane zimnem"13.
Rascher planował przeprowadzenie odpowiednich doświadczeń w
Ośrodku Naukowo-Medycznym dla Oddziałów Górskich w St. Johann i w
schronisku górskim w Bayeri-schzell. Mimo popierania doświadczeń
przez Himmlera nie doszło jednak do nich, prawdopodobnie wskutek
trudności w zorganizowaniu specjalnej filii obozu koncentracyjnego
w schroniskach górskich. Poza tym wyłoniły się nowe zadania.
Na życzenie Himmlera Raschera zobowiązano do opracowania memoriału
na użytek wojsk na temat, co należy czynić, aby nie dopuścić do
poważniejszych skutków dla zdrowia w razie dostania się w sferę
działania niskich temperatur. W listopadzie 1942 r. opracował on
taki memoriał, zaznaczając jednak, że sprawy wymagają dodatkowych
doświadczeń z zastosowaniem specjalnie spreparowanego ubrania
ochronnego. Himmler wydał polecenie przygotowania takich ubrań i
zalecił Rascherowi ponowne opracowanie zagadnienia. Nowy memoriał
został przesłany do opinii naczelnego lekarza SS Grawitza. Ten nie
był jednak zachwycony projektem Raschera i zabronił rozsyłać
memoriał do oddziałów SS. Według Grawitza zalecenia Raschera nie
były właściwe, gdyż opierały się na doświadczeniach z
zastosowaniem oziębienia w wodzie. Zgodnie z zaleceniem Grawitza
zimą 1942 na 1943 r. Rascher rozpoczął próby oziębienia za pomocą

background image

mroźnego powietrza. Grawitz życzył sobie, aby doświadczenia te
przeprowadzić co najmniej na stu osobach 14. Były to jedne z
okrutniejszych doświadczeń Raschera.
Wybrane osoby rozbierano do naga i pozostawiano na mrozie przez
całą noc. Początkowo przykrywano je prześcieradłem, ale później
zaniechano tego. U osób tych mierzono, podobnie jak i w
poprzednich próbach, tem-
13 Notatka Raschera skierowana do Sztabu Personalnego SS-reichs-
fuhrera (Akta procesu lekarzy w Norymberdze), Archiwum GKBZHwP,
sygn. ATW-1, Lpn-2, s. 373.
14 Pismo Raschera do Himmlera z 17 II 1943 r. (Akta procesu
lekarzy w Norymberdze), tamże, s. 306.
130
peraturę ciała elektrycznie. Badania miały wykazać, jakie
ogrzewanie zamarzniętych ludzi jest lepsze: szybkie czy powolne.
Osoby poddawane tym torturom krzyczały tak głośno, zanim straciły
przytomność, że Rascher niekiedy stosował znieczulenie ogólne. O
tych próbach też zeznał ich naoczny świadek, były więzień Dachau,
Antoni Pa-cholegg:
„Doświadczenia były wykonywane na dworze, podczas zimy. Odbywały
się zwykle nocą, ponieważ w tym czasie jest najzimniej. Mężczyźni
byli kładzeni nago na metalowych wózkach na okres 2—12 godzin,
zależnie od indywidualnej konstytucji. Niektórzy mdleli szybciej
niż inni. Kiedy badany zemdlał, zawijano go i wrzucano do
zbiornika z wodą o ciepłocie pokojowej. Był tam trzymany tak
długo, aż odzyskał przytomność lub umarł. Inne eksperymenty
prowadzone z tymi półzamrożonymi i nieprzytomnymi ludźmi polegały
na wrzucaniu do prawie wrzącej wody i badaniu reakcji przejścia od
największego zimna do największego ciepła. Ofiary wychodząc stąd
wyglądały jak homary. Niektórzy przeżyli, ale większa ich część
zmarła. Naukowo biorąc, nie mogę zrozumieć, jak oni mogli wyżyć"
I5.
Próby te uzależniano od warunków atmosferycznych, które w Dachau
nie były najlepsze. Rascher zwrócił się więc do Himmlera z.
propozycją przeniesienia ich do Majdanka lub do Oświęcimia.
„Oświęcim jest dla tego rodzaju seryjnych badań bardziej
odpowiedni niż Dachau. Próby wywołają tam mniejsze poruszenie,
gdyż są tam większe tereny. Badani krzyczą, kiedy są bardzo
oziębiani" 16. Himmler wyraził na tę propozycję zgodę, miał tylko
wątpliwości, czy wobec zbliżającej się wiosny 1943 r.
doświadczenia będzie można kontynuować17.
Według Neffa — obserwatora doświadczeń oziębienio-wych
przeprowadzanych przez Raschera — użyto do nich około 250
więźniów, z których w następstwie zabiegów
15 Zeznania Antoniego Pacholegga na procesie norymberskim, w:
Trial of the Major War criminals before the International Military
Tribunals, t. XXX, s. 364.
16 List Raschera do Himmlera z 17 II 1943 r., Archiwum GKBZHwP,
sygn. ATW-1, Lpn-2, s. 306.
17 Odpowiedź Himmlera z 26 II 1943 r. do Raschera (Akta procesu
lekarzy w Norymberdze), tamże, s. 390.

background image

131
zmarło około 70—80. Rascher nie krępowany obecnością innych
lekarzy był wyjątkowo okrutny wobec więźniów. Zachowanie Raschera
tak opisuje Pacholegg:
„Rascher działał wśród więźniów z pistoletem. Mógł on zastrzelić
każdego, kto próbowałby wyłamać się z prób. Słyszałem sam, jak
śmiał się szyderczo do więźniów i mówił im, że mają tylko 15 minut
życia. Najbardziej napełniającym wstrętem postępowaniem Raschera
było, gdy więźniowie stali ustawieni w szereg, a on przechodził
wtedy koło nich i robił, jak to nazywał, inspekcję skórną. Macał
on pośladki i uda i oceniał. Gdy więźniów tej grupy zabito,
zdejmowano skórę z ich pośladków i ud. Byłem w biurze wiele razy,
kiedy przynoszono skórę ludzką jeszcze z krwią. Rascher badał taką
skórę "troskliwie, trzymał pod światło, czy nie ma zmarszczek,
zanim zostanie garbowana. Zwykle te skóry rozciągano na małych
kawałkach drewna. Widziałem skórę na torebce, którą nosiła pani
Rascher. Większość skór używano na rękawiczki do jazdy dla
oficerów SS w obozie" 18.
Heinrich Himmler polecił, aby również przeprowadzić próby
ratowania odmrożonych przez kąpiele w saunie. W Dachau znajdowała
się sauna dla SS-owców. Nie można jednak było prowadzić tam
więźniów, gdyż w tym czasie wybuchła epidemia tyfusu plamistego i
istniała obawa zakażenia esesowców.
W kwietniu 1943 r. Rascher przesłał raport Himmlerowi o
dotychczasowych wynikach swych badań, prosząc go o pomoc we
wszczęciu przewodu habilitacyjnego. Właśnie praca o
doświadczeniach tzw. oziębieniowych na ludziach miała być tematem
jego rozprawy habilitacyjnej. Raportów Raschera o doświadczeniach
na ludziach oziębianych na mrozie i ratowanych ogrzewaniem
powolnym i szybkim nie udało się znaleźć po wojnie wśród
dokumentów reichs-fuhrera. Wiadomo jednak, że Rascher lansował
metodę szybkiego ogrzewania i prawdopodobnie te ostatnie badania
potwierdzały jego założenia.
Z punktu widzenia medycyny problem rozstrzygany przez Raschera
miał dość istotne znaczenie. Nie było bowiem w ówczesnej medycynie
jednoznacznej odpowiedzi, co należy robić z chorym zamrożonym.
Istniały dwa sprzeczne
18 Zeznania Pacholegga, jw.
132
poglądy: jeden, że należy ratować stopniowym ogrzewaniem do
ciepłoty normalnej, drugi zalecał bardzo szybkie ocieplenie.
Rascher w zasadzie negował wartość leczenia farmakologicznego,
utrzymując, że u ludzi znajdujących się w zimnej wodzie istotne
znaczenie ma wysokie utrzymywanie głowy, zwłaszcza potylicy.
Współczesna medycyna w związku z zastosowaniem hipotermii do
leczenia wykazuje, że stwierdzenia Raschera były niesłuszne.
Jedynie po krótkotrwałym oziębieniu szybkie ogrzewanie ma
uzasadnienie w postępowaniu ratowniczym. W ten sposób zapobiega
się późniejszemu obniżeniu ciepłoty wewnątrzustrojowej przez
dopływ krwi z obwodu19. Natomiast po długotrwałym oziębieniu, jak
to stosował Rascher w swoich doświadczeniach, nie jest wskazane

background image

szybkie ogrzewanie ze względu na możliwość znacznego
przemieszczania się płynów ustrojowych.
Na marginesie tych prób rozgrywały się dwie ważne sprawy dla
głównego eksperymentatora Siegmunda Raschera: habilitacja i
przeniesienie z Luftwaffe do Waffen SS. Rascherowi bardzo zależało
na habilitacji. Prosił więc Himmlera o pomoc, podsuwając myśl, że
prof. Pfannenstiel z Uniwersytetu w Marburgu mógłby podjąć się
opiniowania jego pracy20. Himmler zalecał, aby habilitację
Raschera przeprowadzić jako tajną na Uniwersytecie Rzeszy w Stras-
burgu.
W kwietniu 1943 r. Sievers informował osobistego referenta
Himmlera, SS-obersturmbannfuhrera Rudolfa Brand-ta, że sprawy
habilitacji przebiegają niepomyślnie. Sievers, który bardzo
chciał, aby Rascher uzyskał stopień naukowy docenta, proponował,
aby w skład komisji powołać: dziekana wydziału lekarskiego w
Strasburgu Hansa Steina, prof. Augusta Hirta — anatoma, prof.
Gebhardta — farmakologa. Rascher nie cieszył się jednak sympatią
wśród lekarzy. Wykorzystując osobistą znajomość z Himmlerem, w
różny sposób denuncjował tych wszystkich, którzy przeciwstawiali
się jego planom. Himmler odpowiadając na jedną z takich
denuncjacji napisał Rascherowi: „Ludzi, którzy dzisiaj
" R. Brauer, T. Behnke, Hipotermia i uszkodzenia spowodowane
zimnem, w: Podstawy medycyny wewnętrznej, pod redakcją Harrisona,
Wintrobe'a, Thorna i innych, Warszawa 1969, s. 1650.
20 Pismo Raschera do Himmlera z 11 IV 1943 r. (Akta procesu
lekarzy w Norymberdze), Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-2, s.
401.
133
odrzucają próby na ludziach, a chętnie godzą się na śmierć naszych
dzielnych niemieckich żołnierzy z powodu oziębienia, oceniam jako
zdrajców kraju. Nie będę oszczędzać nazwisk tych ludzi, aby
wymieniać ich we wszystkich wchodzących w rachubę miejscach.
Upoważniam Pana do przedstawienia tego mojego stanowiska w
odpowiednich miejscach"21. Również usilne starania Raschera o
przeniesienie go z Luftwaffe do wojsk SS napotykały trudności.
Dopiero w maju 1943 r. udało się doprowadzić tę sprawę do końca.
Przez swoje intrygi i donosy, kierowane do Himm-lera, nie miał on
zrozumienia w kierownictwie medycznym Luftwaffte.
Jak ocenić doświadczenia Raschera? Według Weltza i Hippkego nie
były to żadne rewelacje i nie odbiegały od. wyników otrzymanych
podczas prób na zwierzętach. „Na naradzie norymberskiej
poświęconej problematyce zimna w końcu 1942 roku Weltz doniósł o
doświadczeniach nad oziębianiem przeprowadzonych na zwierzętach.
Weltz osiągnął więcej w doświadczeniach na zwierzętach niż Rascher
w doświadczeniach na więźniach"22.
Jednak generalny inspektor sanitarny Luftwaffe podziękował
kurtuazyjnie Himmlerowi za przeprowadzenie badań.
Wartość badań pomniejszał fakt przeprowadzania ich na więźniach
obozu koncentracyjnego, a więc na osobach skrajnie wyniszczonych.
Ceną tych doświadczeń, podobnie jak w wielu innych

background image

przeprowadzanych w obozach koncentracyjnych, były ogromne
cierpienia i śmierć licznych więźniów.
21 Pismo Himmlera do Raschera z 22 X 1942 r. (Akta procesu
lekarzy w Norymberdze), tamże, s. 389.
22 Oświadczenie uczestnika konferencji oziębieniowej w
Norymberdze w październiku 1942 r. cytowane za:Mitscherlich,
Mielke, Nieludzka medycyna, s. 43.
Rozdział III
DOŚWIADCZENIA Z LEKIEM PRZYSPIESZAJĄCYM KRZEPNIĘCIE
KRWI
Próby z ,,Poły galem"
W 1943 r. przebywający w obozie koncentracyjnym w Dachau niemiecki
Żyd Robert Feix, z zawodu chemik, opracował technologię produkcji
leku mającego rzekomo właściwości przyśpieszania krzepnięcia krwi.
Lek ten opierał się głównie na substancjach pektynowych. Można
było sądzić, że znajdzie on duże zastosowanie, zwłaszcza w
medycynie wojskowej dla tamowania pourazowych krwotoków. Związki
pektynowe tworzą w kwaśnych roztworach żele, co wykorzystuje się
do wyrobu marmolad i galaretek owocowych. Idea wykorzystania
pektyn dla tamowania krwawień wydawała się pozornie zachęcająca,
tym bardziej że ich związki w dużych ilościach łatwo było otrzymać
z buraków.
Zagadnieniem tym zainteresował się dr Siegmund Ras-cher.
Wykorzystując swoje szerokie możliwości badawcze, a mianowicie
dysponowanie w obozie koncentracyjnym nieograniczoną liczbą
więźniów do doświadczeń i zakładem naukowym, stanowiącym oddział
Institut fur Wehrwissens-chaftliche Zweckforschung der Waffen SS,
oraz mając poparcie Himmlera — Rascher przywłaszczył sobie
odkrycie Roberta Feixa i rozpoczął badania nad wartością
proponowanego leku. Do współpracy pozyskał jego odkrywcę, a z
polecenia reichsfiihrera pomagał mu także lekarz SS Hans
Haferkamp.
Haferkamp cieszył się również poparciem Himmlera. Miał on stopień
SS-obersturmfuhrera i w rewirze w Dachau
135
pracował w latach 1942—1944. Himmler protegował Hafer-kampa już w
kwietniu 1942 r., proponując Rascherowi, aby wykorzystał go do
lotniczych badań wysokościowych . Początkowo w warunkach
laboratoryjnych w bloku 5 w Da-chau wytwarzano tabletki do
tamowania krwi. Lek nazwano: „Polygal 10" (pektyna jest polimerem
kwasu galak-turonowego, stąd też powstała nazwa: „Polygal"). Prócz
pektyn w skład tabletki wchodziły: witaminy, odwłókniona krew oraz
wyciągi z różnych owoców. Ten sam lek opracowano również w postaci
wstrzyknięć domięśniowych, dając mu nazwę: „Stryptoral". Dla celów
produkcyjnych pobierano krew od więźniów — głównie Polaków i
Rosjan. Również na więźniach przeprowadzano badania kontrolne nad
wartością tego leku.
Wyniki doświadczeń ogłosili Rascher i Haferkamp w artykule:
„Polygal 10" ein orałzu nehmendes Hdmostyptikum, wydrukowanym w
„Miinchener Medizinische Wochensch-rift"2. Z tabeli zamieszczonej
w artykule wynika, że autorzy przeprowadzili badania na co

background image

najmniej 207 więźniach. W treści pracy znajdują się wyciągi z
historii chorób, z których wynikałoby bardzo dobre działanie tego
specyfiku na przyśpieszenie krzepnięcia krwi. Autorzy piszą o
stosowaniu go przed operacją amputacji ręki, w krwotoku płucnym, w
krwotoku po usunięciu zęba. Nie wspominają jednak, że próby te
robiono na więźniach bez ich zgody i że przebiegały one odmiennie,
niż są opisane w publikacji. W streszczeniu autorzy napisali, że
lek ten po przyjęciu doustnym powoduje po urazie długo utrzymujące
się zmniej-szenie krwawienia i skrócenie czasu krzepnięcia krwi.
Napisali również, że na życzenie będą udostępniali próbki leku.
Jako adres autorów wymieniono — Dachau 3 K. Artykuł Raschera i
Haferkampa ujawnił, że próby przeprowadzano w Dachau. Wywołało to
pewne poruszenie w kierownictwie służby zdrowia SS, ponieważ ani
Rascher, ani Haferkamp nie uzyskali przedtem odpowiedniego
zezwolenia kierownictwa SS na tego rodzaju publikację. Zarówno
naczelny lekarz SS, Ernst Grawitz, jak i Oswald Pohl, któremu
podlegały
1 Pismo Heinricha Himmlera do Siegmunda Raschera z 14 IX 1942 r.
(Akta procesu lekarzy w Norymberdze), Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-
1, Lpn-2, s. 229.
2 „Miinchener Medizinische Wochenschrift", 1944, nr 34, s. 46—47.
136
w Głównym Urzędzie Administracyjno-Gospodarczym SS obozy
koncentracyjne, udzielili Rascherowi ostrej nagany3.
W rzeczywistości próby nie przebiegały tak niewinnie, jak to
przedstawili Rascher i Haferkamp. W istocie dokonywano brutalnych
zabójstw, kontrolując czas przeżycia ofiary po uprzednim przyjęciu
„Polygalu". Ofiarom przestrzeliwa-no różne narządy, wywołując
mniejsze lub większe krwotoki, często śmiertelne. Do badań
wybierano różnych więźniów: psychicznie chorych, Rosjan itd. Pewne
światło na te próby rzucają zeznania wuja Siegmunda Raschera.
„Podczas nieobecności mego siostrzeńca znalazłem przypadkiem w
jego biurku następujące pismo: chodziło o sprawozdanie z
rozstrzelania 4 ludzi, by wypróbować środek ułatwiający
krzepnięcie krwi (»Polygal 10 «). Przypominam sobie, że chodziło o
rosyjskiego komisarza i o_kretyna. Pozostałych dwóch nie pamiętam.
Jeden z esesmanów stojący na krześle strzelił do Rosjanina z góry
w jego prawą łopatkę. Wylot naboju znajdował się w okolicy
śledziony. W opisie zanotowano, że Rosjanin skulił się, po czym
siadł na krześle i po około 20 minutach zmarł. W protokole
sekcyjnym opisano przerwanie naczyń płucnych i tętnicy głównej.
Dalej zapisano, że miejsce uszkodzeń naczyń było zatampowane przez
twarde skrzepy. Tylko tym można było wytłumaczyć stosunkowo długi
czas pozostawania jeszcze przy życiu po strzale" 4.
Rascher wyczuwając możliwość zrobienia na „Polygalu" świetnego
interesu zarówno finansowego, jak i zawodowego zwrócił się do
Sieversa o pomoc w utworzeniu fabryczki produkującej ten lek.
Prosił również o zwolnienie dla tego celu z Dachau odkrywcy leku
Roberta Feixa. Sprawa zaczęła się jednak nieco komplikować.
Himmler, zanim wydał decyzję w tej kwestii, zasięgnął opinii
naukowego konsultanta, naczelnego klinicysty SS prof. Karla

background image

Gebhard-ta. Gebhardt znał Raschera z poprzednio wykonywanych prób
i był ustosunkowany do niego nieprzychylnie. Przed wydaniem
wiążącej opinii zażądał, aby lek wypróbować w zakładzie leczniczym
w Hohenlychen. Korespondencja,
3 Pismo Ernsta Grawitza do Siegmunda Raschera (dokument nr 614
procesu lekarzy w Norymberdze), Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1,
Lpn-4, s. 1011.
4 Dokument nr 1424 procesu lekarzy w Norymberdze, cytowany za:
Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 59.
137
jaka wywiązała się w tej sprawie, świadczy wyraźnie, jak bardzo
liczono się z Rascherem ze względu na jego powiązania z Himmlerem.
W październiku 1943 r. Rudolf Brandt tak pisał do Wolframa
Sieversa: „Rozwój sprawy >>Polygal 10« nie przebiega tak, jak
oczekiwał tego Pan i SS-hauptsturmfuhrer Rascher. SS-reichsfiihrer
omawiał ją z SS-obergruppen-fuhrerem prof. dr. Gebhardtem, który
jest przekonany, że z różnych powodów trzeba przeprowadzić
odpowiednie próby w Hohenlychen. Napiszę wkrótce w tej sprawie do
dr. Raschera i poproszę, aby nie był tym urażony, że nie wszystko
idzie tak szybko, jak sobie to pierwotnie wyobrażał" 5.
Rascher nie chciał jednak wypuścić z ręki leku, który wydawał mu
się rewelacją medyczną. Wczesną wiosną 1944 r. rozpoczęto
fabryczną produkcję „Polygalu". Do pracy tej został wciągnięty dr
Kurt Plótner, hematolog. Wkrótce potem gestapo aresztowało
Siegmunda Raschera, jednakże lek pod kierownictwem Plótnera
wytwarzano aż do końca wojny. Produkcję podjęto w fabryczce w
Biesings koło Schlachters nad Jeziorem Bodeńskim. Utworzono tam
specjalne komando składające się z 10 więźniów i strażników SS z
Dachau. W tej fabryczce z soku buraków uzyskiwano proszek
pektynowy, do którego dodawano odwłóknioną krew, witaminy i
robiono z tego tabletki6. Nad stroną techniczną czuwał dr Robert
Feix. Produkcja leku była jednak bardzo niewielka. Czyniono
starania o jej zwiększenie, aby każdy żołnierz miał na swym
wyposażeniu wraz z opatrunkiem osobistym kilka tabletek
„Polygalu".
Co się tyczy leczniczych wartości „Polygalu", to wbrew
entuzjastycznej ocenie Raschera nie sprawdziły się one w praktyce.
Związki pektynowe wprawdzie pobudzają wytwarzanie płytek krwi i
trombiny, ale bardzo nieznacznie. Już w samej zasadzie działania
leku tkwiły błędy merytoryczne. Doustne podawanie przetworów krwi
dla poprawy hemostazy nie miało większego sensu, ponieważ w
przewodzie pokarmowym wszelkie ciała białkowe ulegają roz-
5 Pismo Rudolfa Brandta do Wolframa Sieversa z 29 X 1943 r.
(dokument nr 612 procesu lekarzy w Norymberdze),
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-4, s. 1088.
6 Zeznania Alfonsa Ebena, byłego więźnia Dachau. Materiały
dotyczące doświadczeń na ludziach w obozie w Dachau, tamże, sygn.
ob. 22.
138
kładowi pod wpływem enzymów do aminokwasów i w tej postaci są
dopiero wchłaniane. Rozpuszczalne natomiast związki pektynowe

background image

tworzą kwas pektynowy, który przedostaje się ze światła jelit do
układu naczyniowego. Nierozpuszczalne zaś pektyny, jak np.
protopektyna czy pek-tyniany wapnia, odgrywać mogą rolę w leczeniu
biegunek. Tak np. dietę pektynową stosuje się w niektórych
postaciach biegunek niemowlęcych. Przypuszczenie, że związki te
przedostając się do krwi mogą sprzyjać jej żelowaniu, a tym samym
ułatwiać hemostazę, było naiwne. Żelifikacja za pomocą związków
pektynowych odbywa się w roztworach kwaśnych. Krew zachowuje
odczyn zasadowy wskutek działania buforów. Gdyby zresztą nawet
udało się dokonać za pomocą związków pektynowych żelifikacji krwi
dla przyśpieszenia hemostazy, to prawdopodobnie taki uogólniony
proces byłby groźniejszy niż lokalne krwawienie.
W pracy swej Rascher i Haferkamp oświadczyli, że po przyjęciu 5
gramów „Polygalu" następuje znaczne skrócenie czasu krwawienia i
krzepnięcia utrzymujące się przez wiele godzin. Stwierdzenia te
były fałszywe, choć poparte rzekomymi przykładami skuteczności
tego leku. Wszystko to było obliczone na spodziewany zysk, nie
miało natomiast uzasadnienia teoretycznego ani praktycznego.
Pewnego wzmożenia krzepliwości krwi można by dopatrywać się
jedynie w działaniu witamin, jakie zawierały tabletki „Polygalu".
Ale i ono, zresztą niewielkie, wymagało pewnego czasu i nię mogło
być tak błyskawiczne, jak to przedstawiali Rascher i Haferkamp.
Niewątpliwie największe korzyści z doświadczeń nad „Poly-galem"
wyniósł Kurt Plótner, następca Raschera. Z produkcji leku czerpał
bowiem zyski prawie do końca wojny. Pod koniec wojny dostał się do
niewoli francuskiej. Z pożogi wojennej ocalił więc życie i duży
majątek.
Rozdział IV DOŚWIADCZENIA Z WODĄ MORSKĄ
Doświadczenia na temat przydatności wody morskiej do picia
W czasie II wojny światowej bardzo często dochodziło do
torpedowania okrętów i statków oraz strącania samolotów nad
obszarami wód morskich. Ich załogi często przez wiele dni
wyczekiwały pomocy. Wiele osób umierało wówczas z braku wody do
picia. Medycyna wojenna otrzymała więc zadanie wynalezienia
sposobu przystosowania wody morskiej do picia.
Od 1942 r. w Instytucie Badawczym Medycyny Lotniczej zagadnieniem
tym zajmował się dr Konrad Wilhelm Schafer. Z pomocą IG-
Farbenindustrie opracował on metodę odchlorowywania wody morskiej
i pozbawiania zawartego w niej siarczanu magnezowego.
Odchlorowywanie odbywało się przez dodawanie soli srebrowej.
Wytworzony w tej reakcji osad chloru oddzielano za pomocą
filtracji. Była to więc metoda kłopotliwa w wykonaniu i nieco
kosztowna ze względu na konieczność używania soli srebrowych. W
grudniu 1943 r. Konrad Schafer przedstawił władzom swoją metodę.
Przed wprowadzeniem jej do powszechnego użycia zasięgnięto jednak
opinii Urzędu Technicznego Rzeszy. Wniósł on zastrzeżenia ze
względu na konieczność używania srebra, które w okresie wojny było
surowcem szczególnie deficytowym. W 1943 r. chemik niemiecki, inż.
Berka, zaproponował inną metodę przystosowania wody
140

background image

morskiej do picia. Nie dążył on do usuwania z wody niektórych
kationów czy anionów, ale proponował uczynić ją smaczniejszą przez
odpowiednie dodatki cukrowo-wita-minowe. Preparat, który według
niego miał czynić wodę morską zdatną do picia, nazwał od swego
nazwiska „Ber-katitem". Berka uważał, że wprowadzone do wody
morskiej dodatki ułatwiają nerkom wydalanie soli, a tym samym
staje się ona nieszkodliwa dla zdrowia'.
Preparat Berki został wypróbowany w Wiedniu w Instytucie Lotnictwa
na żołnierzach lotnikach przez prof. Sirany'ego. Doświadczenia
prowadzono przez kilka dni. Dokumenty z ich przebiegu przesłano do
wglądu i opinii wybitnego nefrologa prof. Eppingera. Eppinger
stwierdził, że istnieje możliwość korzystnego działania
„Berkatitu" na wydalanie soli przez nerki. Opinię tę potwierdził
inny rzeczoznawca prof. Hiibner2. Poparta tymi autorytetami metoda
inż. Berki stała się więc konkurencyjna dla metody Schafera, a
ponieważ nie wymagała kosztownych surowców, była uprzywilejowana.
W celu rozstrzygnięcia, którą metodę wybrać do powszechnego
zastosowania, odbyła się 19 i 20 maja 1944 r. konferencja u
generalnego inspektora sanitarnego Luftwaffe w Berlinie gen. płk.
prof. dr. Oskara Schródera. Dr Schafer wyraził na niej opinię, że
metoda Berki jest niebezpieczna, a stosowanie jej może prowadzić
do wyniszczających i grożących śmiercią biegunek. Uwzględniając te
zastrzeżenia, postanowiono dokonać prób z metodą Berki na
więźniach obozu koncentracyjnego. Oskar Schróder uzyskał formalną
zgodę naczelnego lekarza SS Ernsta Grawitza na ich przeprowadzenie
w obozie, a następnie poprosił o pomoc i zezwolenie Heinricha
Himmlera. W liście do Himmlera pisał:
„Lotnictwo wojskowe opracowało dwie metody przystosowania wody
morskiej do picia. Jedno opracowanie pozbawia wodę morską soli i
czyni z niej rzeczywiście wodę do picia. Drugie pozbawia wodę
morską smaku. To ostatnie postępowanie nie wymaga w
przeciwieństwie do pierwszego żadnych deficytowych surowców. Z
lekarskiego punktu widzenia musimy uważać to postępowanie, zgodnie
z dzisiej-
1 Zeznania dr. Hermanna Becker-Freysenga na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-31, s. 8140.
2 Tamże.
141
szym stanem wiedzy, za szkodliwe. Doprowadzenie stężonych
roztworów soli może wywołać objawy ciężkiego zatrucia. Dotąd
prowadzone doświadczenia na ludziach-nie trwały dłużej niż 4 dni.
Wobec wymagań praktycznych, związanych z sytuacją rozbitków na
morzu, konieczne są odpowiednie doświadczenia do dni 12.
Potrzebujemy 40 zdrowych osób doświadczalnych, które musiałyby
pozostawać przez 4 tygodnie do całkowitej" dyspozycji. Ponieważ
wiemy z poprzednich doświadczeń, że w obozie koncentracyjnym w
Dachau istnieją potrzebne pracownie, obóz ten byłby dogodny.
Kierownictwo doświadczeń ma objąć lekarz sztabowy doc. dr
Beiglbóck, w czasie pokoju adiunkt Kliniki Chorób Wewnętrznych
Uniwersytetu w Wiedniu (prof. dr. Eppingera). Inni lekarze zostaną

background image

powołani przeze mnie do uczestniczenia po otrzymaniu zasadniczej
zgody"3.
W tej sprawie wypowiadali się: naczelny klinicysta SS prof.
Gebhardt, naczelny inspektor obozów koncentracyjnych Richard
Gliicks i szef policji kryminalnej Ar-thur Nebe. Stwierdzili oni:
Gebhardt: — Uważam za rzecz bardzo słuszną udzielenie wszelkiego
poparcia Luftwaffe i wyznaczenie internisty z jednostek SS do
nadzorowania doświadczenia.
Gliicks: — Nie ma żadnych sprzeciwów z naszej strony. W miarę
możliwości powinni zostać do tego użyci Żydzi albo więźniowie
przebywający na kwarantannie.
Ńebe: — Wyrażam zgodę. Proponuję użyć do tego aspołecznych
mieszańców cygańskich w obozie koncentracyjnym Oświęcim. Jeżeli
reichsfiihrer się zgodzi, imiennie wyznaczę osoby.
Grawitz: — Pozwalam uczynić sobie zastrzeżenie. Wobec częściowo
odmiennego pochodzenia Cyganów otrzymanych wyników nie będzie
można przenieść bezpośrednio na naszych mężczyzn. Byłoby pożądane
wyznaczyć więźniów, których można porównać z ludnością europejs-
ką4.
3 Pismo Oskara Schródera do Heinricha Himmlera w sprawie
eksperymentów dla badania przydatności wody morskiej do picia
cytowane za: Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 67—68.
4 Pismo Ernsta Grawitza do Heinricha Himmlera z 28 VI 1944 r.
(dokument nr 179 procesu lekarzy w Norymberdze),
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-24, s. 16—17.
142
Himmler zarządził, że do prób mają być użyci Cyganie, a dodatkowo
jeszcze trzej inni więźniowie5.
Do przeprowadzenia badań wyznaczono Wilhelma Beigl-bócka. Na
początku wojny został on przydzielony do Luftwaffe i w owym czasie
pracował w szpitalu lotniczym w Tarviso we Włoszech. Pod koniec
czerwca 1944 r. odwołano go do zadań specjalnych w Dachau. Lekarzy
SS przydzielonych do pomocy Beiglbóckowi reprezentował dr Kurt
Plótner. W Dachau przejął on stację doświadczalną Ahnenerbe po
aresztowaniu Raschera. Nad całością prac, ich stroną organizacyjną
i administracyjną miał czuwać Wolfram Sievers, nad Fachową zaś
kierownik I Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu w Wiedniu,
przełożony Wilhelma Beiglbócka, prof. Eppinger.
Ofiary do badań wybrano spośród Cyganów na apelu w obozie
koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Zaproponowano im, by ochotniczo
zgłaszali się do „lepszego komanda". Pośród ochotników wybrano 44
więźniów i przesłano ich do Dachau. Wilhelm Beiglbóck dla
zapoznania się z warunkami doświadczeń przeprowadził je najpierw
na sobie. Polegały one na piciu wody morskiej, osłodzonej
„Berkatitem", przez cztery i pół dnia. Przed rozpoczęciem
właściwych prób dokarmiano wybranych więźniów pełnymi racjami
lotniczymi przez kilka dni. Natomiast w okresie prób otrzymywali
oni jedynie lotnicze racje ratownicze.
Badani zostali podzieleni na pięć grup bardzo ściśle
kontrolowanych. Grupa pierwsza nie otrzymywała nic do picia. Grupa
druga dostawała w dowolnych ilościach wodę morską. Trzecia — 500

background image

ml wody morskiej dziennie, ale z dodatkiem „Berkatitu". Czwarta —
litr wody morskiej z „Berkatitem". Piąta natomiast, stanowiąca
grupę porównawczą, dostawała 1000 ml zwykłej wody dziennie. W
okresie późniejszym wodę zwykłą zastąpiono wodą morską,
oczyszczoną „Wofatitem", tj. preparatem Schafera. Więźniowie
otrzymywali przez cały czas próby dietę lotniczą. U wszystkich
osób wykonywano różne badania, jak np. badania chemiczne krwi i
moczu oraz oznaczano dokładny bilans wodny. W ten sposób
prowadzono doświadczenia na każdym więźniu przez 10 dni.
5 Pismo Rudolfa Brandta do Ernsta Grawitza (Akta norymberskiego
procesu lekarzy), tamże, sygn. ATW-1, Lpn-5, s. 533.
143
Na rozprawie w Norymberdze Wilhelm Beiglbóck twierdził, że
więźniowie osobiście oświadczyli mu, iż są ochotnikami, co
potwierdzili oficerowie SS . Nietrudno jednak zrozumieć, dlaczego
zapytywani Cyganie składali takie oświadczenia. Doświadczenia
miały wyjaśnić:
a) co jest korzystniejsze: powstrzymywanie się od picia płynów
czy picie wody morskiej w dowolnych ilościach,
b) czy „Berkatit" stwarza możliwości lepszego tolerowania przez
ustrój wody morskiej.
Jakie były wyniki przeprowadzonych doświadczeń? Beiglbóck
osobiście stwierdził, że u badanych występowały obrzmienia
wątroby, zaburzenia nerwowe i psychiczne. Podkreślał jednak, że w
trakcie prób nie zanotowano ofiar śmiertelnych i że zawsze
przerywano doświadczenie, jeżeli lekarz obserwujący badanych
stwierdzał przeciwwskazania do ich kontynuowania. Beiglbóck
utrzymywał, że wszyscy Cyganie po zakończeniu eksperymentu zostali
doprowadzeni do stanu pełnego zdrowia . Istnieją jednak opinie
odmienne8. Według świadka Viewega dwóch albo trzech więźniów
zmarło w następstwie tych doświadczeń. „Mogę na pewno twierdzić,
że zmarli zostali przekazani do tzw. kostnicy rewirowej (Revier-
Totenkammer) "9. Nawet szef sanitariatu Luftwaffe prof. Oskar
Schróder był przekonany, że po sześciu dniach doświadczeń
występowały ujemne skutki dla zdrowia10. Niewątpliwie badani
doznawali ogromnych cierpień z powodu wielodniowego pragnienia.
Były więzień Dachau, pracownik rewiru obozowego, tak wspomina te
doświadczenia:
„Nawet dla laika rozpoznawalnymi objawami głodzenia i braku wody
były: nerwowość, stany podniecenia, nasilone nieraz aż do obłędu.
Podnieceni byli wiązani do łóżek. U niektórych występowała apatia
i utrata przytomności. Obserwowano również objawy osłabienia
mięśnia serca. Subiektywnie pacjenci cierpieli z głodu i
wzrastającego
6 Zeznanie Wilhelma Beiglbócka na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-30, s. 8142.
7 Tamże.
8 Zeznania Konrada Schafera na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-3, s. 546.
9 Zeznania Viewega na procesie lekarzy w Norymberdze, tamże,
sygn. ATW-1, Lpn-21, s. 8355—8358.

background image

10 Oświadczenie Oskara Schródera na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, s. 101.
144
pragnienia, które przez picie słonej wody morskiej stawało się
jeszcze gorsze. Pragnienie to było tak silne, że niektórzy nie
wahali się pić brudną wodę używaną do mycia podłóg. Gdy pacjenci
ci jedni po-drugich leżeli prawie umierający, wstrzykiwano im
surowicę. Nie jest mi znane, czy w następstwie tych prób były
przypadki śmierci lub trwałe uszkodzenia zdrowia. Przyjmuję
jednak, że było to możliwe" n.
W październiku 1944 r. Wilhelm Beiglbóck przedstawił wyniki
doświadczeń w obszernym raporcie na specjalnej konferencji w
Berlinie. Stwierdzono na niej, że metoda Berki jest całkowicie
nieużyteczna dla lotnictwa. Wynik taki zresztą łatwo było
przewidzieć z góry. Doświadczenia te miały jednak pewną wartość
praktyczną. Odpowiedziały one na pytanie, co jest lepsze:
całkowite powstrzymywanie się od picia wody morskiej, czy też
umiarkowane jej przyjmowanie. Beiglbóck stwierdził we wnioskach ze
swych obserwacji, że woda morska przyjmowana w małych ilościach
nie powoduje biegunek i że wypicie zwykłej wody pomiędzy
popijaniem wody morskiej daje dobre wyniki. Innymi słowy według
Beiglbócka picie małych ilości wody morskiej jest lepsze niż
powstrzymywanie się od niej. Dodatkowo Beiglbóck stwierdził, że
preparat Schafera — „Wofatit", usuwa szkodliwe składniki z wody
morskiej i czyni ją bezpieczną do picia. Z tych wniosków lotnictwo
niemieckie nie wyciągnęło żadnych wniosków.
Z punktu widzenia medycznego dziwne wydaje się, że w ogóle mogło
dojść do tego rodzaju doświadczeń. Woda morska bez odsolenia nie
mogła stawać się nieszkodliwą tylko dlatego, że zmieniono jej smak
przez dodanie cukru. Picie wody morskiej, a więc roztworów
hipertonicznych, musiało powodować zespół przewodnienia
charakteryzujący się wzrostem przestrzeni wodnej pozakomórkowej.
Zawarte w wodzie morskiej sole magnezu z kolei sprzyjają
biegunkom, podwyższając tym samym przewodnienie hiper-toniczne ze
wszystkimi jego groźnymi skutkami: zaburzeniami świadomości,
śpiączką, niewydolnością lewokomorową i obrzękiem płuc. Jeśli
doszło jednak do prowadzenia tych doświadczeń, to duża w tym wina
Eppingera i Hiibnera. Oceniając doświadczenia Sirany'ego w Wiedniu
nad wartoś-
11 Oświadczenie byłego więźnia Brauera na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-3, s. 413—415.
10 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
145
cią „Berkatitu", doszli oni do fałszywego wniosku, że preparat ten
zwiększa zdolność nerek do zagęszczania. W istocie rzeczy,
zwiększając we krwi zawartość soli — otrzymywali również
zwiększone jej wydalanie przez nerki, a więc większą zdolność do
zagęszczania n.
12 Sprawa doświadczeń Beiglbócka nurtowała po wojnie-niemieckich
internistów, którzy nie mogli pogodzić się z jego skazaniem. W
kilka lat po zakończeniu wojny Niemiecki Zjazd Internistów powołał

background image

specjalną komisję dla przeprowadzenia dochodzenia w tej sprawie.
Po zapoznaniu się z dokumentami procesowymi w sprawie Beiglbócka
komisja w składzie trzech profesorów: Óhme, Heilmeyera i Schóna,
orzekła, że wprawdzie Beiglbóck dopuścił się uchybienia w doborze
i sposobie pozyskiwania osób do doświadczeń oraz co do miejsca
wykonywania badań, to jednak błędów tych nie można uznać za czyny
przestępcze, ponieważ żadna z osób użytych do prób nie poniosła
uszczerbku na zdrowiu. Cyt za:A. Mitscherlich, F. Mielke,
Nieludzka medycyna.
-, Rozdział V DOŚWIADCZENIA TOKSYKOLOGICZNE
Próby z akonityną
Nieco odmienne od poprzednio opisywanych były doświadczenia z
akonityną przeprowadzane w 1944 r. Celem ich było zbadanie, czy
umieszczenie akonityny w pociskach może powodować śmierć — przy
niegroźnych postrzałach. Akonityną, jak wiadomo, jest jedną z
najsilniejszych trucizn roślinnych, wywołującą śmierć przez
porażenie ośrodka oddechowego lub zatrzymanie akcji mięśnia serca.
W celu przeprowadzenia doświadczeń wybrano więźniów obozu w
Sachsenhausen, obywateli radzieckich, skazanych na śmierć.
Przygotowano odpowiednio spreparowane pociski, którymi miano
przestrzeliwać uda skazańców. Wyznaczeni lekarze SS mieli
natomiast oceniać objawy zatrucia i przebieg śmierci. W skład
komisji wchodzili: przedstawiciel Instytutu Techniki Kryminalnej,
chemik inż. dr Herbert Widmann, doc. dr Joachim Mrugowsky, dr
Erwin Ding--Schuler — kierownik Stacji Badań nad Durami i Wirusami
Instytutu Higieny Waffen SS w Buchenwaldzie, oraz przedstawiciel
komendantury obozu — Otto Bóhm SS-haupts-charfuhrer1. Egzekucja
odbyła się 11 września 1944 r. Ojej przebiegu tak zeznał na
procesie norymberskim Joachim Mrugowsky:
1 Komunikat Międzynarodowej Służby Poszukiwawczej Czerwonego
Krzyża w Arolsen o eksperymentach pseudomedycznych w obozach
koncentracyjnych, relacja nie- publikowana.
147
„Rozmawiałem ze skazańcami. Znali oni język niemiecki. Byli to
prawdopodobnie Niemcy. Uważałem ich za volks-deutschów, których
wówczas duża liczba była w Niemczech 2. Nie miałem żadnych
możliwości wglądu w wyrok. Rozkaz stracenia wydał przedstawiciel
komendantury. Inny zaś strzelał. Moim zadaniem było stwierdzić
śmierć i objawy zatrucia. To ostatnie wziął na siebie dr Ding.
Widok tej egzekucji jest dla mnie najokropniejszym przeżyciem
mojego życia. Nie mogłem skrócić objawów zatrucia, gdyż przeciwko
akonitynie nie miałem żadnej odtrutki. Poza tym głównym celem
doświadczenia było ustalenie czasu trwania objawów zatrucia. Każdy
ze skazańców otrzymał jeden strzał w udo. Dwie osoby z tych pięciu
zostały zabite następnym strzałem, ponieważ pierwszy strzał
rozszarpał główną żyłę przedramienia. Pozostali doznali jedynie
zranienia tkanki mięśniowej i u nich wystąpiły po pewnym czasie
objawy zatrucia"3.
Według zeznań Kogona złożonych na procesie w Norymberdze w czasie
wykonywania tych prób jeden z radzieckich jeńców rzucił się na
Mrugowsky'ego z nożem, który udało mu się gdzieś zdobyć i ukryć.

background image

Zamach się nie udał. Więzień został przez esesowców pochwycony i
rozstrzelany4. Po zakończeniu egzekucji Mrugowsky przygotował
raport dla Instytutu Techniki Kryminalnej. W raporcie napisał
między innymi5:
„U wszystkich skazańców objawy były zadziwiająco zgodne. W
pierwszych chwilach nie zauważono nic szczególnego. Po upływie 20—
25 minut wystąpił niepokój ruchowy.
2 W wykazie Międzynarodowej Służby Poszukiwawczej Czerwonego
Krzyża podaje się liczbę sześciu więźniów. Według danych z procesu
załogi obozu w Sachsenhausen miało być ich czterech (Protokół
procesu, t. II, s. 101),, a według zeznań Mrugowsky'ego — pięciu.
Zdaniem Mrugows-ky'ego ofiarami byli Niemcy. W sentencji wyroku
norymberskiego figurują Rosjanie, w sprawozdaniu zaś z procesu
załogi Sachsenhausen — Rosjanie i Polacy. Według tego sprawozdania
więźniów do badań wybrała komisja wspólnie z lekarzem obozowym
obozu w Sachsenhausen Heinzem Baum-kótterem. Joachim Mrugowsky
twierdził, że nie dokonywano żadnej selekcji, a ofiarami byli
skazani wyrokiem sądowym rabusie uliczni.
3 Zeznania Joachima Mrugowsky'ego, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1,
Ldn-33, s. 164—170.
4 Zeznania Eugena Kogona na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-5, s. 1229.
5 Raport Joachima Mrugowsky'ego dla Instytutu Techniki
Kryminalnej w Berlinie cytowany za: Wyrok wraz z uzasadnieniem...,
s. 124—125.
148
Po upływie 40—44 minut rozpoczął się silny ślinotok: osoby zatrute
połykają często. Później ślinotok nasila się tak, iż nie można go
opanować przez połykanie. Następnie pojawia się dławienie i
wymioty. U dwóch osób tętno stało się niewyczuwalne po upływie 58
minut. Po upływie 90 minut jedna z osób odzyskała głęboki oddech.
Jednocześnie utrzymywała się silna skłonność do wymiotów. Niepokój
ruchowy wzmógł się do tego stopnia, że osoby poddane doświadczeniu
zrywały się, ponownie opadały, przewracały oczami, wykonywały
rękami bezcelowe ruchy. W końcu niepokój zelżał. Zgon nastąpił po
upływie 121, 123 i 129 minut od chwili postrzelenia". (Patrz
również Aneks 3 — Dokument nr 7).
Z jakiegokolwiek punktu widzenia patrzyłoby się na te okrutne i
śmiertelne doświadczenia, należy je uznać za bezcelowe. To, że
akonityna jest silną trucizną, wie każdy-toksykolog. Znane są
również objawy zatrucia nią i nie trzeba było specjalnie ich
wywoływać, aby potwierdzić je w doświadczeniach na ludziach.
Wiadomo, że akonityna w tej czy innej postaci wprowadzona do
ustroju musi wywołać jego śmierć. Natomiast czas śmierci od chwili
podania trucizny zależy od wielkości dawki, sposobu jej podania i
od indywidualnych cech fizycznych ofiary. Dla zaspokojenia
ciekawości można było więc przeprowadzić odpowiednie doświadczenia
na zwierzętach.
Joachim Mrugowsky, broniąc się przed zarzutami uczestnictwa w tej
okrutnej zbrodni na rozprawie w Norymberdze, oświadczył, że nie
jest winien śmierci więźniów użytych do doświadczeń akonitynowych,

background image

gdyż był jedynie ich obserwatorem. Międzynarodowy Trybunał
Wojskowy w Norymberdze stwierdził jednak, że nie było to legalne
stracenie, lecz zbrodniczy eksperyment lekarski: „Jakkolwiek
regulamin wojny lądowej może w pewnych warunkach uznać zgodność z
prawem wykonania wyroku przez rozstrzelanie, w żadnych
okolicznościach nie będzie jednak aprobował uśmiercania przez
okaleczenie lub tortury"6.
6 Tamże.
Rozdział VI EKSPERYMENTY Z GAZAMI BOJOWYMI
Doświadczenia z fosgenem
Doświadczenia takie przeprowadzano na więźniach w obozie
koncentracyjnym w Natzweiler-Struthofie. Jedna grupa doświadczeń
dotyczyła zapobiegania zatruciu fosgenem, a druga leczenia zatruć
tym gazem.
Doświadczenia nad zapobieganiem zatruciu fosgenem
Próby z fosgenem wykonywano w obozie w Natzweiler w bloku nr 3.
August Hirt, profesor anatomii Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu
Rzeszy w Strasburgu, współpracownik stowarzyszenia Ahnenerbe,
zorganizował tam stację badawczą. W niej w 1943 r. przeprowadzał
próby fosgenowe Otto Bickenbach.
Otto Bickenbach, od 1931 r. członek NSDAP oraz członek SA, przed
przybyciem do Strasburga był kierownikiem Kliniki Chorób
Wewnętrznych w Heidelbergu. Tuż przed wybuchem II wojny światowej
powołano go do wojska na stanowisko lekarza sztabowego. W wojsku z
własnej inicjatywy zajął się zagadnieniem łagodzenia szkodliwości
par fosgenu na ustrój ludzki. W doświadczeniach przeprowadzanych
na zwierzętach Bickenbach stwierdził, że urotropina łagodzi skutki
działania par fosgenu'. O tych spostrzeżeniach złożył raport swoim
przełożo-
1 Zeznania Ottona Bickenbacha na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-1, s. 5.
150
nym. Uznano je wówczas za interesujące. Zaniechano jednak dalszych
badań, ponieważ w dotychczasowych działaniach wojennych strony
walczące nie stosowały gazów bojowych.
W 1941 r. przeniesiono Bickenbacha do Strasburga, gdzie Niemcy po
zakończeniu kampanii francuskiej zorganizowali Uniwersytet Rzeszy.
Tam nawiązał kontakt z Augustem Hirtem — reprezentującym
stowarzyszenie Ahnenerbe i mającym duże możliwości przeprowadzania
doświadczeń na więźniach pobliskiego obozu koncentracyjnego w
Natzwei-ler. W 1943 r. dowództwo niemieckich sił zbrojnych
otrzymało rzekomo wiadomość, że Anglicy i Amerykanie w związku z
przygotowywaną inwazją na Europę zamierzają użyć gazów bojowych.
Niemiecka służba wywiadowcza donosiła, że Amerykanie, którzy
wówczas wylądowali w Afryce Pomocnej, zmagazynowali tam około 50
tysięcy ton fos-genu2. Te okoliczności spowodowały, że Otto
Bickenbach otrzymał polecenie wznowienia prób z fosgenem na
więźniach. Himmler uważał bowiem próby przeprowadzane na
zwierzętach za niemiarodajne.
Bickenbach oświadczył na procesie w Norymberdze, że protestował
przeciwko tej decyzji i że wyrażał gotowość poddania się osobiście

background image

próbom fosgenowym. Zabroniono mu jednak tego, uwzględniając ich
ryzyko i możliwość dysponowania dowolnie więźniami. Bickenbacha
ponaglano do przeprowadzenia prób, ponieważ Niemcy nie dysponowali
dostateczną liczbą masek przeciwgazowych. Według zeznań
Bickenbacha pierwsze próby wykonał on na sobie, wykorzystując
komorę gazową, znajdującą się w Forcie Neya. Dopiero potem
rozpoczął próby na więźniach obozu koncentracyjnego w Natzweiler3.
W pierwszej serii użyto do badań 14 więźniów nieznanej
narodowości. Części z nich wstrzykiwano dożylnie urotropinę lub
podawano doustnie, a następnie w komorze gazowej zmuszano ich do
wdychania par fosgenu w określonej dawce. Więźniowie z grupy
porównawczej otrzymywali placebo zamiast uro-tropiny. W
przeprowadzaniu doświadczeń pomagali Bic-kenbachowi jego
asystenci: Helmuth Ruhl i Letz. Według Bickenbacha w pierwszej
serii nie zanotowano żadnego przypadku śmierci. Tylko jedna osoba
zachorowała w na-
2 Tamie.
3 Tamże.
151
stępstwie tych prób. Natomiast w drugiej serii, podjętej w 1944
r., w następstwie doświadczeń zmarło 4 więźniów, a 11 poważnie
zachorowało. Do badań.nie brano w ogóle ochotników, lecz jeńców
wojennych, głównie Rosjan. Dlaczego nie poprzestano na pierwszej
grupie doświadczeń?
Według zeznań Bickenbacha zwierzchnicy oceniający jego
doświadczenia uznali, że nie odpowiadają one warunkom bojowym.
Polecono zatem zwiększyć dawki fosgenu i nakazano, aby ofiary po
wyprowadzeniu z komory gazowej zmuszano do dłuższego biegu. Próby
te przeprowadzono w lipcu 1944 r. Sprawozdanie z dokonanych
doświadczeń Bickenbach przesłał Karłowi Brandtowi — komisarzowi
Rzeszy do spraw zdrowia. Przebieg doświadczeń można ocenić z
wybranych oświadczeń z raportu:
„...Przeprowadzono doświadczenia na 40 więźniach nad zastosowaniem
zapobiegawczo heksametylenotetraminy przed zatruciem fosgenem.
Dwunastu z nich podawano środek doustnie, dwudziestu dożylnie, a
ośmiu służyło do kontroli.
...Osobami doświadczalnymi byli ludzie w średnim wieku, prawie
wszyscy w złym stanie odżywienia i z upadkiem sił.
...Charakterystyczne jest doświadczenie XV. Z czterech osób
doświadczalnych jednej zapobiegawczo podano środek doustnie,
drugiej dożylnie, trzecia otrzymała wstrzyknięcia dożylne
heksametylenotetraminy po zatruciu — celem zbadania skuteczności
leku, czwartej nie podano żadnego leku. Owe cztery osoby
wprowadzono do komory, w której rozbito ampułkę z 2,7 g fosgenu.
Osoby doświadczalne przebywały 25 minut w tym pomieszczeniu.
Człowiek, który otrzymał lek dożylnie, był zdrów bez najmniejszych
dolegliwości ani objawów. Badany, który pobrał lek doustnie,
dostał lekkiego obrzęku płuc, potem zapalenia płuc i opłucnej,
które przetrzymał. Jedna z osób kontrolowanych wytrzymała również
obrzęk płuc, druga zmarła po niewielu godzinach, a sekcja jej

background image

wykazała zmiany bardzo ciężkiego obrzęku płuc. (Raport wymienia 4
zgony i 12 zachorowań)"4.
Dalsze badania Bickenbacha w Natzweiler przerwał zbliżający się
front. Próby okazały się zresztą nieprzydatne, gdyż
4 Dokument nr 1852 procesu lekarzy w Norymberdze cytowany za:
Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 172.
152

inwazja na Europę rozpoczęła się bez użycia gazów bojowych, a
również i dalszy przebieg działań wojennych nie wskazywał na
potrzebę ich użycia.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że doświadczenia Bicken-baclia
nosiły wszelkie znamiona wielokrotnych morderstw, dokonywanych z
premedytacją i połączonych z torturami osób użytych do badań.
Wykonanie prób na więźniach wyniszczonych (co Bickenbach podkreśla
w swym raporcie) nie pozwalało na wysnucie właściwych wniosków
naukowych. Gdyby nawet przyjąć, że urotropina skutecznie zapobiega
zatruciu fosgenem, to przecież w doświadczeniach osobom z grupy
porównawczej nie podawano tego leku. Bez żadnej więc ochrony
poddano więźniów działaniu gazu, zdając sobie sprawę, że może on
powodować śmierć, zwłaszcza tak wyniszczonych ofiar.
Można by jednak zadać pytanie, jaki był mechanizm skutecznego
działania urotropiny w zatruciu fosgenem?
Bickenbach (internista) opierał się na własnych spostrzeżeniach
klinicznych, że w niektórych przypadkach niedomogi krążenia,
objawiającej się obrzękiem płuc, pewną rolę mogą odgrywać
zwiększone procesy wykrzepienia. Poszukiwał zatem różnych środków
farmakologicznych przeciwko obrzękowi płuc i zaobserwował
skuteczne działania urotropiny. Per analogiom uznał, że lek ten
może być również korzystny w zwalczaniu fosgenowego obrzęku płuc.
W rzeczywistości urotropina nie ma istotnego wpływu na czynniki
krzepnięcia krwi. W roztworze kwaśnym urotropina rozpada się na
amoniak i formaldehyd. Ten ostatni związek wydzielany z moczem
może powodować garbowanie śluzówki dróg moczowych. Z kolei fosgen
w środowisku wodnym rozpada się na kwas solny, uszkadzający błonę
śluzową drzewa oskrzelowego. Ten sam kwas solny w obecności
urotropiny mógł sprzyjać denaturacji białek śluzówki drzewa
oskrzelowego i w następstwie tego tworzenia się bloku
włośniczkowo-pęcherzykowego utrudniającego przenikanie płynów
tkankowych do światła uszkodzonych pęcherzyków. Taki mógłby być
hipotetyczny mechanizm ochronnego działania urotropiny w zatruciu
fosgenem.
153
Badania doświadczalne nad leczeniem osób zatrutych fosgenem
W czerwcu 1942 r. Himmler zlecił Augustowi Hirtowi prowadzenie
doświadczeń z fosgenem w obozie koncentracyjnym w Natzweiler5. O
ile doświadczenia Bickenbacha dotyczyły problematyki zatruć
fosgenowych, o tyle Hirta interesowała terapia. Dysponował on w
obozie koncentracyjnym specjalną komorą, a jako kierownik stacji
„H" miał szerokie pełnomocnictwa.

background image

Trudno jest ustalić, na czym bliżej polegały doświadczenia Hirta,
jak również, ile użył do nich więźniów. Hirt zajmował się
zasadniczo doświadczeniami nad leczeniem ran iperytowych i zbiorem
szkieletów dla celów antropologicznych. Pewne światło na
doświadczenia Hirta rzucają zeznania Ferdynanda Holla, byłego
więźnia Natzweiler, który przez jakiś czas pracował w specjalnej
stacji Ahnenerbe w tym obozie:
„...Były to doświadczenia w komorze gazowej. ...Gaz był w małych
ampułkach 1—2 ml... Więźniów wprowadzano do komory gazowej.
Wchodziło do niej za każdym razem dwóch ludzi. Komorę gazową
zamykano, po czym jeden z więźniów musiał rozbić ampułki, tak że
musieli oddychać gazem, który się wydobywał. Potem ich przenoszono
(częściowo byli oni nieprzytomni) do rewiru Ahnenerbe i tam dalej
ich leczono lub obserwowano przebieg choroby. Niektórzy więźniowie
dusili się z powodu braku powietrza. Częściowo używałem tlenu, aby
spowodować powrót czynności oddechowej. Widziałem płuca ludzi,
którzy zaraz potem byli sekcjonowani w Ahnenerbe. Dopóki byłem
tam, a byłem do 1943 roku, a więc mniej więcej przez rok, kiedy
wykonywano te doświadczenia — przeprowadzono je na około 150
osobach w poszczególnych seriach. ...W czasie pierwszych
doświadczeń, w których toku robiono cztery posiedzenia, umierało
przeciętnie po 7—8 osób spośród 30"6. .
Z zeznań Holla wynika, że Hirt początkowo zatruwał
5 Zeznania Ottona Bickenbacha na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-1.
6 Zeznania Ferdynanda Holla na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-5, s. 1093.
154
więźniów fosgenem, potem poddawał nieznanej próbie leczenia. Po
zakończeniu doświadczeń więźniów, którzy je przeżyli,
prawdopodobnie kierowano do zgładzenia.
Doświadczalne leczenie owrzodzeń poiperytowych
Doświadczenia te wykonywano w Natzweiler-Struthofie i w
Sachsenhausen.
W Sachsenhausen próbowano leczyć poiperytowe owrzodzenia u
więźniów za pomocą środka oznaczonego symbolem „H" (od nazwiska
projektodawcy Holzmanna) i „F-1001". Głównym motywem badań była
obawa przed zastosowaniem gazów bojowych przez przeciwnika.
Zachodziła więc konieczność typowania najskuteczniejszych środków
leczniczych,, mogących łagodzić następstwa wojny chemicznej.
Pierwsze próby iperytowe rozpoczęto bardzo wcześnie, bo już
jesienią 1939 r. Himmler wydał wówczas stosowne polecenie
naczelnemu lekarzowi SS Grawitzowi. O próbach iperytowych tak
wypowiedział się Rudolf Brandt:
„Pod koniec 1939 roku w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen
przeprowadzono próby na więźniach, którzy w pewnej części zgłosili
się dobrowolnie. Chciano wypróbować skuteczność leczenia ran
iperytowych różnymi środkami. Iperyt jest gazem trującym znanym
ogólnie jako gaz musztardowy. Przedsięwzięto próby na więźniach. U
osób poddanych doświadczeniom na różne miejsca ciała nakładano

background image

iperyt wywołując rany. Następnie stosowano różne sposoby leczenia,
aby ocenić ich skuteczność"7.
Pierwsze próby z iperytem przeprowadził w obozie koncentracyjnym w
Sachsenhausen lekarz obozowy SS-unter-sturmfuhrer Walter i
zakończył je 22 grudnia 1939 r. Wykonano je na 23 więźniach. W
czasie rozprawy norymberskiej obrońca Rudolfa Brandta dowodził, że
próby te nie były niebezpieczne dla więźniów i że wykonano je
wyłącznie na Niemcach, gdyż jesienią 1939 r. nie było jeszcze osób
7 Dokumenty obrony Karła Brandta na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Ldn-2, s. 80—91.
155
innych narodowości8. W istocie jednak już we wrześniu 1939 r.
umieszczono w obozie w Sachsenhausen grupę 900 obywateli polskich
pochodzenia żydowskiego. Według raportu Sonntaga w wyniku
doświadczeń powstawały stany septyczne, a więc bardzo
niebezpieczne dla życia ofiar. W raporcie Sonntaga dla lekarza
naczelnego SS Ernsta Grawitza czytamy:
„Oparzenia wykonywano na obu ramionach. Za pomocą platynowej ezy
nakładano olej »O« na skórę o powierzchni równej wielkości
dwumarkowej monety. Trzeciego bądź czwartego dnia powstałe
oparzenia zakażano florą bakteryjną zawierającą paciorkowce,
gronkowce oraz pneumokoki. W przypadkach oznaczonych 1—4 zakładano
wilgotny opatrunek ze środkiem »H« w rozcieńczeniach od 1:9 do
1:12, natomiast przypadki 5—8 leczono na prawej ręce środkiem »H«
w rozcieńczeniu od 1:9 do 1:20, a na lewej środkiem »F-1001«.
Opatrunki zmieniano codziennie, a po ośmiu dniach co drugi
dzień"9.
Z raportu Sonntaga wynika, że żaden z proponowanych środków do
leczenia owrzodzeń poiperytowych nie okazał się wartościowy. Po
czterech tygodniach utrzymywało się zakażenie owrzodzeń leczonych
różnymi środkami. Wniosek, że oparzenia iperytem nie zakażone
goiły się lepiej niż zakażone — nie wymagał potwierdzenia
doświadczeniami na ludziach i wynikał z logicznych przesłanek.
W 1944 r. w Sachsenhausen na pięciu więźniach skazanych na śmierć
przeprowadzono doświadczenia z nowym środkiem przygotowywanym
przez Niemców na wypadek wojny chemicznej. Badania miały wyjaśnić
jego działanie na ustrój ludzki. Doświadczenia te wykonano w
listopadzie 1944 r. Przeprowadzał je kierownik Urzędu Technicznego
Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy, Schwab, jako eksperci
medyczni wspomagali go lekarze SS: Sachs (patolog) i Plótner
(hematolog). Byli to lekarze spoza załogi Sachsenhausen, przysłani
jedynie dla przeprowadzenia doświadczeń. Po ich zakończeniu ofiary
wymordowano. Potrzeba przeprowadzenia tych prób miała wynikać z
na-
8 Zeznania Rudolfa Brandta na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, ATW-1, Lpn-5, s. 1052—1053.
9 Raport Sonntaga o próbach iperytowych z 22 XII 1939 r.
(dokument nr 196 procesu lekarzy w Norymberdze), fotokopia z
„Nationale Mahn und Gedenkstatte Sachsenhausen".
156

background image

pływających w 1944 r. wiadomości o rzekomym przygotowaniu gazów
bojowych przez Anglików i Amerykanów. Bardzo interesujący jest
list naczelnego lekarza SS Ernsta Grawitza do swego szefa SS-
reichsfuhrera Heinricha Himm-lera w sprawie wykonania tych prób.
Warto zapoznać się z tym listem bliżej:
„Szef Technicznego Urzędu w Głównym Zarządzie Gospodarczym SS —
SS-gruppenfiihrer Schwab zwrócił się do mnie we wrześniu tegoż
roku z prośbą o przekazanie mu dwóch lekarzy, którzy jako biegli
medyczni byliby świadkami doświadczeń z substancją »N«. Dla tych
celów wytypowałem czołowego patologa: SS-hauptsturmfuhrera dr. Sa-
chsa, jak również lekarza pracującego w Ahnenerbe SS-
hauptsturmfuhrera Plótnera. W związku z tymi doświadczeniami
zaszła konieczność przeprowadzenia kilku doświadczeń na ludziach
dla wyjaśnienia ostatecznie fizjologicznego działania substancji
»N« na skórę ludzką. Potrzeba pięciu więźniów dla wykonania tych
doświadczeń.
Zgodnie z Pańskim rozkazem z 15 maja 1944 roku pozyskałem opinię
SS-gruppenfiihrera prof. dr. Gebhardta, SS-gruppenfiihrera
Gliicksa i SS-oberfiihrera Panzigera. Brzmią one następująco:
1. SS-gruppenfiihrer prof. dr Gebhardt:
Jestem całkowicie zgodny z wyrażoną sugestią i wnoszę, aby nadzór
nad doświadczeniami wykonywał bezpośrednio naczelny lekarz SS i
policji.
2. SS-gruppenfiihrer Gliicks10:
Dla tych celów wyznaczyłem pięciu więźniów w obozie
koncentracyjnym w Sachsenhausen skazanych na śmierć. Na nich będą
mogły być wykonane doświadczenia.
3. SS-oberfiihrer Panziger11:
Z punktu widzenia kryminalnej policji nie widzę przeszkód dla
wykonania doświadczeń. Nie mam nic przeciwko przekazaniu więźniów
do badań" 12.
10 Richard Gliicks był szefem Amtsgruppe D (obozy koncentracyjne)
w Wirtschafts- Yerwaltunghauptamt (WVHA) — Główny Urząd Administ-
racyjno-Gospodarczy SS.
Friedrich Panziger był szefem urzędu V, to jest centralnego urzędu
policji kryminalnej Rzeszy w Reichsicherheitshauptamt — Główny
Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy.
l! Pismo naczelnego lekarza SS do SS-reichsfiihrera z 22 XI 1944
r. (dokument nr 005 procesu lekarzy w Norymberdze), fotokopia,
tamże.
157
;if|iHa
Doświadczenia nad leczeniem owrzodzeń poiperytowych przeprowadzono
również w Ńatzweiler-Struthofie. Wykonywał je profesor anatomii
August Hirt. Wychodził on z założenia, że profilaktyczne
przyjmowanie witaminy A łagodzi skutki działania iperytu, a
wywołane przezeń owrzodzenia leczą się dobrze trypaflawiną
(barwnikiem akrydyno-wym). Początkowo próby takie wykonywano w
Berlinie na ochotnikach, studentach Wojskowej Akademii Medycznej,
ale w ograniczonych rozmiarach, aby nie wywołać poważniejszych

background image

następstw u ochotników — przyszłych lekarzy. Później przeniesiono
je do obozu w Natzweiler13.
We wrześniu 1942 r. w piśmie do Richarda Glucksa, inspektora
obozów koncentracyjnych, Wolfram Sievers pisał, że w Natzweiler
istnieją już warunki do badań i upraszał o wydanie stałej
przepustki na teren obozu dla eksperymentatora Augusta Hirta i
jego pomocnika dr. Karla Wimmera.
Do doświadczeń z iperytem Hirt użył łącznie 220 więźniów różnych
narodowości, głównie Polaków, Rosjan, Czechów i Niemców. W
następstwie tych doświadczeń zmarło 50 osób.
Jesienią 1942 r. August Hirt wraz ze swym pomocnikiem Karlem
Wimmerem rozpoczęli badania. Napotkali jednak na wstępie pewne
trudności. Komendant obozu koncentracyjnego w Natzweiler, Joseph
Kramer, traktując stowarzyszenie Ahnenerbe jako odrębną
instytucję, zażądał, aby za każdego dostarczonego więźnia płacono
miesięcznie 40 marek. Oburzony takim stanowiskiem Hirt przekazał
odpowiednią informację Sieversowi. Ten zaś przesłał ją Rudolfowi
Brandtowi, referentowi osobistemu Himmlera. W liście do Brandta
Sievers pisał: „W Dachau nigdy nie było mowy o zapłacie za
więźniów. Muszę dla porównania podkreślić z uznaniem rozmach i
zrozumienie, z jakim popierano tam nasze prace i okazywano nam
wszelką przychylność. Nigdy nie było mowy o zapłacie za więźniów.
W Natzweiler pragnie się widocznie zarobić jak najwięcej pieniędzy
na tej sprawie. Przecież my nie dokonujemy tych doświadczeń dla
jakiejś urojonej idei, lecz po to, aby w praktyce przynosiły one
pożytek wojsku, a ponadto w razie potrzeby niemieckiemu narodowi"
14.
13 Dokumenty obrony Karla Brandta...rjw.
14 Wyrok wraz z uzasadnieniem..., s. 137.
158
Dość szybko załatwiono te wewnętrzne sprawy i August Hirt mógł bez
przeszkód wykonywać badania. Doświadczenia Hirta z iperytem trwały
w Natzweiler-Struthofie od jesieni 1942 r. do połowy 1944 r. i
zostały przerwane dopiero wskutek zbliżającego się frontu. Próby
polegały na tym, że wybranym do eksperymentów więźniom podawano
doustnie witaminę A. Następnie powodowano u nich owrzodzenia
iperytowe na skórze, które usiłowano leczyć za pomocą opatrunków
zawierających trypaflawinę. Jak przebiegały te doświadczenia,
można się zorientować z zeznań byłego więźnia tego obozu,
Ferdynanda Holla, który pracował w bloku sanitarnym:
„W połowie października, kiedy Ahnenerbe już się sprowadziło,
prof. Hirt wybrał kilku więźniów w stanie jakiej takiej równowagi,
to znaczy wyglądających jeszcze na dość zdrowych, i przeniósł ich
do pomieszczenia składającego się z dwóch pokoi, przy czym w
każdym z nich umieszczono 15 ludzi. Początkowo otrzymywali oni
jedzenie jak SS, mniej więcej przez 14 dni, a potem rozpoczęły się
doświadczenia. Następnie przeniesiono tych ludzi na oddział
patologii i tam przeprowadzono pierwsze doświadczenia z płynnym
gazem. Hirt wygłosił do ludzi przemówienie, że jeśli zgłosi się
kilku ochotników, to orr pomówi z Himmlerem, aby ich zwolnić. Ale

background image

i w tym obozie słyszano już o doświadczeniach dokonywanych w
innych obozach, tak że nie było ochotników.
Podczas pierwszych doświadczeń obecny był sam prof. Hirt, a
następnie niemiecki oficer lotnictwa, który je wykonywał.
Więźniowie byli rozebrani do naga. Jeden po drugim wchodzili do
pracowni. Musiałem im trzymać ramię, gdyż smarowano im kroplę tego
płynu powyżej przedramienia. Potem musieli wejść do przyległego
pokoju i stać prawie godzinę z rękami wyciągniętymi w bok. Mniej
więcej po 10 godzinach, a może było to trochę dłużej, powstały
oparzenia i to na całym ciele. Tam dokąd dotarły opary gazu, ciało
było spalone. Częściowo ludzie ci ślepli. Były to straszne bóle,
tak że ledwo można było wytrzymać w pobliżu tych chorych. Potem
codziennie fotografowano chorych, a mianowicie wszystkie miejsca
zranione, tzn. wszystkie oparzone miejsca. Mniej więcej 5—6 dnia
mieliśmy pierwszy zgon. Wówczas wysyłano jeszcze zmarłych do
Strasburga, ponieważ obóz nie miał własnego krematorium. Zwłoki
odesłano jednak z powrotem, a potem sekcjonowano w Ahnenerbe.
Trzewia,
159
płuca itd. były zupełnie przeżarte. Następnie w ciągu kilku dni
zmarło jeszcze 7 osób. Leczenie tych ludzi trwało około 2
miesięcy, zanim stan ich pozwolił jako tako na transport, potem
odesłano ich do innego obozu"15.
Z początkiem 1944 r. prof. August Hirt i Karl Wimmer przygotowali
raport pt: „Propozycje w zakresie metody i leczenia ran zadanych
przez iperyt". W referacie wymienia się lekkie, średnie i ciężkie
zmiany wywołane działaniem iperytu16. Doświadczenia Hirta zebrane
w odpowiednim raporcie zostały przesłane Brandtowi do
wykorzystania.
W okresie II wojny światowej istniało niewątpliwie potencjalne
niebezpieczeństwo użycia gazów bojowych, w tym również iperytu.
Według oświadczeń składanych na procesie norymberskim niemiecki
wywiad wojskowy miał donieść, że w wielu krajach produkuje się
znaczne ilości iperytu. Wszystkie te fakty mogły uzasadniać
potrzebę przeprowadzania doświadczeń z tej dziedziny. Nie ulega
jednak wątpliwości, że zbrodnią było użycie do tego ludzi bez ich
zgody i narażanie ich na śmiertelne niebezpieczeństwo.
Doświadczenia te można było wykonać na zwierzętach, jednakże
zgodnie z nieludzką ideologią hitlerowską wykorzystywano do tych
celów więźniów.
Z punktu widzenia naukowego koncepcja Augusta Hirta użycia
witaminy A i trypaflawiny do leczenia owrzodzeń iperytowych wydaje
się uzasadniona. Witamina A reguluje biochemiczne procesy skóry.
Zapewnia więc lepsze gojenie ran i owrzodzeń. Uważa się, że
witamina A odgrywa również rolę ochronną przed działaniem trucizn
protoplazmatycznych. Iperyt jest właśnie taką trucizną, gdyż poza
działaniem miejscowym ma również ogólne, niszcząc komórki,
denaturując białko i inaktywując enzymy. Trypaflawina, barwnik ak-
rydynowy, znalazła dość szerokie zastosowanie jako środek
bakteriobójczy. Badania Hirta mają więc swoją naukową logiczną
podstawę. Jednakże okrucieństwa tych prób, sposobów ich

background image

przeprowadzania z pełną świadomością ujemnych skutków dla ofiar
nie da się usprawiedliwić żadną potrzebą wojenną ani dobrem
ojczyzny. Trzeba również podkreślić, że ze względu na
niedożywienie więźniów wyniki doświadczeń musiały być zawodne i
były a priori niemiarodajne.
15 Zeznania Ferdynanda Holla na procesie lekarzy w Norymberdze
cytowane za: Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 168—169.
16 Wyrok wraz z uzasadnieniem..., s. 138.
160


Fotokopia listu z Ravens-briick napisanego pismem sekretnym,
zawierającego informację o Polkach, na których dokonano operacji
doświadczalnych

Zdjęcie rentgenowskie kości podudzia Polki — ofiary doświadczeń
kostnych przeprowadzonych w Ra-vensbriick. W prawej kości
strzałkowej widoczny jest duży ubytek
jm

o/. ;i
t/. stnun
2? '5

1,

1 */ ma

aMMBBJ

¦U

a

9

• 17«

4 -

ws

21

1

.4* 1 m

9*

lawtn &#•=

II

15

• JS*

? «

^. 1

mmim

------------

™—

8

¦'Jasi

IłUB

3

* 2»5"

4 •

12

¦ -#

< -

llTłfl

27

m

. -»

7

1

- 14*

5 "

...sL... ¦—„¦i......

Fotokopia 63 strony raportu prof. dr. med. E. Schencka z
przedstawieniem statystyki przypadków śmiertelnych, narodowości
więźniów i liczby osób przekazanych do zagłady w Cenesungslager
Heinrich Himmler odwiedza obóz koncentracyjny w
Mauthausen 27 IV 1941 r.
Reichsfiihrer SS odwiedza obóz koncentracyjny w
Oświęcimiu
L%
Heinrich Himmler
Heinrich Himmler wizytuje obóz koncentracyjny w Dachau.
Powitanie z komendantem obozu Alexem Pierkowskym
Prof. dr med. Eugen Haagen — bakteriolog. Zdjęcie z okresu
przedwojennego
Prof. Eugen Haagen składa zeznania na rozprawie
apelacyjnej w maju 1954 r. w Lyonie

background image

Prof. dr med. Otto Bickenbach — internista, w
okresie pobytu w więzieniu
Otto Bickenbach na ławie oskarżonych przed Sqdem
Apelacyjnym w Lyonie w maju 1954 r.
i
-
9 <<\
Karl Brandt jako lekarz przyboczny Adolfa Hitlera w loży
fiihrera w Pałacu Filmowym w Berlinie. Brandt stoi z tyłu
za Hitlerem
Komisarz Rzeszy do spraw służby zdrowia Karl Brandt wysłuchuje
wyroku śmierci wydanego przez Amerykański Trybunał Wojskowy w
Norymberdze 20 VIII 1947 r.
¦ . ¦¦¦:.
Leonardo Conti, sekretarz stanu do spraw zdrowia w Ministerstwie
Spraw Wewnętrznych Rzeszy
Fotokopia listu Leonarda Con-tiego do Adolfa Hitlera z
podziękowaniem za nominację do stopnia SS-obergruppenfuhrera
Karl Brandt na dziedzińcu więzienia w Landsbergu na chwilę przed
egzekucjq
Friedrich Entress — lekarz o-bozowy w Oświęcimiu i w Mau-thausen-
Gusen. Zdjęcie z okresu pobytu w więzieniu
Ernst Grawitz — reichsarzt der Polizei i SS w mundurze generalskim
Prof. dr med. Siegfried Hand-loser — szef służby medycznej
Wehrmachtu w okresie pobytu w więzieniu
Waldemar Hoven — lekarz garnizonowy w obozie koncentracyjnym w
Buchenwaldzie — na dziedzińcu więzienia w Lands-bergu na chwilę
przed powieszeniem

Rozdział VII
PRÓBY LECZENIA OPARZEŃ FOSFORO WYCH
Leczenie środkami farmakologicznymi
W drugiej połowie 1943 r. wzrosła liczba nalotów na Trzecią
Rzeszę. W tym czasie Anglicy i Amerykanie wprowadzili zapalające
bomby fosforowo-kauczukowe. Powodowały one liczne pożary, a u
ludzi ciężkie, trudno gojące się oparzenia. Częstotliwość nalotów
i związana z nimi nagminność oparzeń postawiła szczególne zadania
przed niemiecką służbą zdrowia: wyszukanie środka skutecznie
leczącego oparzenia z działania bomb fosforo-wo-kauczukowych. Do
tego zadania włączyła się również służba zdrowia SS.
Doświadczenia przeprowadzano w Buchenwaldzie i w Sachsenhausen. W
obozach tych wypróbowano zbliżone do siebie środki oferowane przez
firmę Madaus oznaczone kryptonimami „R-13" i „R-17" oraz różne
maści. Preparat „R-17" był to czterochlorek węgla. Wartość jego w
leczeniu ran fosforowych wypróbowano uprzednio w firmie Madaus na
królikach. Po zakończeniu owych prób firma Madaus powiadomiła
dowódcę wojsk SS w Dreźnie von Woyrscha o wynikach (firma Madaus
znajdowała się w Dreźnie). Jako niefachowiec von Wo-yrsch polecił
ocenić te badania lekarzowi SS — dr. Kirchertowi. Opinia wypadła
pozytywnie, więc przesłał ją naczelnemu lekarzowi SS Grawitzowi z

background image

propozycją, aby ten lek udostępnić ludności we wszystkich aptekach
obrony lotniczej. Ernst Grawitz zarządził jednak wpierw
11 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
161
badania kontrolne1. Wykonanie ich zlecił berlińskiemu Instytutowi
Higieny Waffen SS, którego kierownikiem był doc. dr Joachim
Mrugowsky. Ten przekazał to zlecenie podległej mu stacji badającej
dury i wirusy w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, gdzie
pracował dr Erwin Ding-Schuler. Ding-Schuler, zachęcony wynikami
obserwacji Madausa ńa zwierzętach, zażądał przesłania mu
zawartości angielskiej bomby zapalającej fosforo-wo-kauczukowej
oraz w odpowiedniej ilości środka „R-17". Życzenie to zostało
spełnione. Według zeznań Kogona, byłego więźnia Buchenwaldu,
doświadczenia Dinga przebiegały następująco:
„Wiosną 1944 roku dr Ding powiedział mi, że otrzymał polecenie od
profesora Mrugowsky'ego, aby we współpracy z firmą Madaus und Co
w'Dreźnie-Radebeul przeprowadzić na ludziach próby na temat
działania środka leczniczego przeciwko bombom zapalającym fosforo-
wo-kauczukowym. Ze strony firmy Madaus kontrolę prowadził dr Koch.
On to wynalazł środek oznaczony mianem R-17, który miał być do
dyspozycji ludności po nalotach z bombami zapalającymi. Poprzez
obersturm-bannfuhrera dr. Kircherta dostarczono kanister
zawierający materiał zapalającej bomby fosforowej. Tą substancją
posmarowano ramiona czterech osób z bloku 46, które przeżyły inne
próby, i podpalono ją. Badanych traktowano w różny sposób. U
jednej osoby użyto wody do zmywania, u innej wilgotnej ściereczki,
a u jeszcze innej środka R-17. Dokonywano wielu prób z tymi
czterema osobami. W jednym przypadku użyto środka R-17 natychmiast
po podpaleniu substancji, w innym stosowano go po pięciu minutach,
a w następnym po półgodzinie, gdy masa fosforowa •wypaliła się na
ręku. Po tych próbach występowały głębokie »rany« oparzeniowe,
które obserwowano przez 14 dni"2.
Preparatu „R-17" nie wprowadzono do powszechnego użycia. Zdaniem
Grawitza miał on bowiem tylko działanie rozpuszczające kauczuk, a
nie wykazywał działania
1 Zeznania lekarza SS Kircherta na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Ldn-31, s. 191.
2 Zeznania Eugena Kogona na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-5, s. 1220—1222.
162
leczniczego na rany. Trwało więc poszukiwanie środka, który
łączyłby obie właściwości .
Podobne próby wykonywał w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen
lekarz obozowy Heinz Baumkótter wraz ze swoim pomocnikiem lekarzem
SS Aloisem Geber-lem4. Wypróbowywano tu maść pod nazwą „Echinac-
cin", firmy Madaus oraz maść „Lacuprin" . Doświadczenia rozpoczęto
na początku 1944 r., a więc krótko po ich zakończeniu w
Buchenwaldzie. Wybranych osobiście przez Baumkóttera więźniów
przywiązywano rzemieniami do prycz i polewano płynnym fosforem.
Doświadczenia te tak opisuje ich naoczny świadek:

background image

„Na zarządzenie Baumkóttera blokowy szpitala Willi Tierhof
wyselekcjonował spośród chorych oddziału chirurgii ropnej w baraku
III ośmiu więźniów, rozkazując przywieźć ich na salę operacyjną
septyczną. Do tej sali, w której wówczas pracowałem, zaczęli
schodzić się lekarze. Jeden z nich, Alois Geberle, przyniósł ze
sobą skrzyneczkę. Stały w niej przysypane piaskiem buteleczki z
brunatnego szkła. Rozkazał mi wyjąć jedną z nich i otworzyć.
Widziałem jak jeden z lekarzy z podobnej buteleczki oblewał
obnażone udo więźnia. Wylewana z butelki zawartość w zetknięciu z
ciałem nieznacznie dymiła, spływając strugą po obu stronach
powierzchni uda. Więźnia zabandażowano, polecając przywieźć go po
upływie doby. Oparzenia opatrywano przyniesionym przez lekarzy SS
lekiem o nazwie echinaccin i lacuprin. Wszystkie rany goiły się
wolno, pozostawiając głębokie bruzdy w miejscu oparzeń"6.
Używany w doświadczeniach czterochlorek węgla jest znany jako
dobry rozpuszczalnik niektórych związków organicznych. Mógł więc
mieć określone znaczenie dla usuwania przylepionego do skóry
kauczuku. W tej fazie badań pewną wartość leczniczą mogły mieć
proponowane
3 Zeznania lekarza SS Kircherta na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Ldn-31.
4 K. Frąckowski, Medycyna hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w
Sachsenhausen ( Oranienburg), Praca doktorska (maszynopis) w
zbiorach Głównej Biblioteki Lekarskiej Akademii Medycznej w
Gdańsku.
5 Zeznania świadków A. Ciory i K. Salomona w procesie załogi
Sachsenhausen przed Wojskowym Trybunałem Wojsk Radzieckich w Pan-
kow, t. VII, s. 138, t. VIII, s. 126.
6 Frąckowski, op. cit.
163

maści, o których skuteczności trudno się wypowiedzieć, gdyż nie
jest znany ich skład chemiczny. Poszukiwanie skutecznych metod
leczenia oparzeń fosforowych było w istniejącej sytuacji wojennej
uzasadnione. Nie istniała jednak żadna potrzeba przeprowadzania
brutalnych i bolesnych doświadczeń na więźniach. Próby na
zwierzętach wystarczająco potwierdziły wartość czterochlorku węgla
dla usuwania przylepionego kauczuku do skóry.
maści, o których skuteczności trudno się wypowiedzieć, gdyż nie
jest znany ich skład chemiczny. Poszukiwanie skutecznych metod
leczenia oparzeń fosforowych było w istniejącej sytuacji wojennej
uzasadnione. Nie istniała jednak żadna potrzeba przeprowadzania
brutalnych i bolesnych doświadczeń na więźniach. Próby na
zwierzętach wystarczająco potwierdziły wartość czterochlorku węgla
dla usuwania przylepionego kauczuku do skóry.
Rozdział VIII
INNE PRÓBY Z ZAKRESU MEDYCYNY WOJENNEJ
Próby dopingowe
W Sachsenhausen, podobnie jak w innych obozach, więźniowie
pracowali w różnego rodzaju komandach. Jednym z nich było
Schuhlduferkommando, placówka badająca obuwie. W obozie w

background image

Sachsenhausen bowiem znajdowała się przez pewien okres komórka
Schuhprufstelle, której zadaniem było ocenianie wytrzymałości
obuwia wojennego. W tym celu wokół placu apelowego wybudowano
specjalną drogę z różnych nawierzchni: tłuczeń, asfalt, beton,
piasek'. Wybrani, najczęściej z karnej kompanii, więźniowie
różnych narodowości musieli całymi godzinami maszerować w obuwiu
będącym przedmiotem badania. Maszerujących obciążano plecakami
wypełnionymi cegłą, ważącymi około 30 kilogramów. W takim
ekwipunku więźniowie maszerowali przez 10—12 godzin bez względu na
pogodę. Wielu z nich ginęło podczas tych wyczerpujących marszów.
Pewnej grupie więźniów wybranych do Schuhlaufer-kommando lekarze
SS podawali pervitynę, tj. środek dopingujący. Doświadczenie to
miało wykazać jej wpływ na wydolność ustroju w warunkach
krańcowego wyczerpania. Po przyjęciu pervityny badani więźniowie
musieli maszerować również w godzinach nocnych. Brak jest danych,
czy
1 W. Zegarski, Szpital w Sachsenhausen na tle warunków obozowych w
latach 1940—45, „Przegląd Lekarski", 1969, nr 1, s. 75.
165
hitlerowcy wykorzystali te doświadczenia dla swoich celów
wojskowych. Nie da się również określić liczby więźniów użytych do
badań.
Próby na temat symulacji Pozorowanie żółtaczki
Latem 1944 r. do Oświęcimia przybył chorąży Wehrmach-tu lekarz
Emil Kaschub w celu przeprowadzenia badań na temat symulacji.
Zadaniem jego było zbadanie różnych środków używanych przez
symulantów dla pozorowania choroby, aby wyłudzić czasowe lub stałe
zwolnienie od służby frontowej. Chodziło tu przede wszystkim o
wywoływanie różnych owrzodzeń podudzi za pomocą środków
drażniących oraz symulowanie żółtaczki zakaźnej przez przyjmowanie
środków przeciwmalarycznych. Emil Kaschub wykonywał te badania w
bloku 28, a więźniów wybranych do pozorowania żółtaczki
umieszczono w sali nr 13 tegoż bloku. Według dokumentów
Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze próby te miały
przebieg następujący.
Po przyjęciu na blok więźniowie otrzymywali lekką herbatę i 250
gramów białego chleba. O ściśle wyznaczonej godzinie wzywano ich
do specjalnego pokoju, gdzie w obecności Emila Kaschuba musieli
przyjąć od 15 do 20 tabletek atebryny, a więc 1,5 do 2,0 gramów.
Więźniowie po powrocie do„swych sal Oddawali mocz do specjalnego
naczynia. Każdego dnia próbki moczu przesyłano do Wrocławia, gdzie
przeprowadzano specjalne analizy. Tak postępowano przez trzy
tygodnie.
Próby tzw. żółtaczkowe trwały od 22 sierpnia do 25 października
1944 r. Użyto do nich co najmniej ośmiu więźniów. Nie stwierdzono,
jakie były ostateczne skutki tych prób dla więźniów. Należy jednak
wątpić, aby w ich następstwie były przypadki śmierci2. Jak
wiadomo, ateb-ryna przechodzi do płynów tkankowych i narządów
barwiąc je na żółto, co jednak nie jest wyrazem uszkodzenia
wątroby.

background image

2 S. Kłodziński, Zbrodnicze doświadczenia farmakologiczne na
więźniach obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, „Przegląd
Lekarski", 1965, nr 1, s. 40.
166
Przyjmowanie atebryny w nieco większych ilościach mogło być
używane przez żołnierzy dla pozorowania nagminnego zapalenia
wątroby, choroby, która na pewien okres wyłączała ich ze służby
frontowej. Na podstawie obserwacji sztucznie pozorowanych
żółtaczek, zestawiając wyniki badania moczu od chorych, Emil
Kaschub opracował raport dla swych przełożonych z Wehrmachtu.
Zawarł w nim wnioski, jak odróżnić żółtaczkę pozorną od
prawdziwej.
Badania nad wywoływaniem sztucznie owrzodzeń podudzi
Obok doświadczeń podejmowanych dla pozorowania żółtaczki
dojeżdżający do obozu w Oświęcimiu Emil Kaschub przeprowadził w
bloku 28 badania nad wywoływaniem owrzodzeń podudzi. Badania te
miały pomóc lekarzom Wehrmachtu w ustaleniu i różnicowaniu
owrzodzeń wywołanych sztucznie od powstających z innych przyczyn.
Sztucznie wywołane owrzodzenia podudzi były wykorzystywane do
uwolnienia się od obowiązków służby wojskowej3.
Badania przeprowadził Emil Kaschub w dwóch grupach. W grupie
pierwszej wstrzykiwano głęboko pod skórę około 2—3 ml nafty.
Zwykle po około ośmiu dniach w miejscu wstrzyknięć pojawiały się
jałowe ropnie. Ropnie te nacinano. Wydzielinę z rany zbierano do
wyjałowionych naczyń i wysyłano do Wrocławia do dalszych badań4. W
grupie drugiej skórę drażniono środkami chemicznymi. Powstałe
zmiany w skórze leczono następnie roztworem octanu glinu. Zwykle
po kilku dniach w miejscu drażnienia skóry pojawiały się rozległe,
trudno gojące się owrzodzenia. W jednym z takich przypadków
leczenie owrzodzenia trwało 7 miesięcy. Pobierane wycinki do badań
histopatologicznych również przesyłano do Wrocławia. Emil Kaschub
fotografował zmiany w skórze i robił z tych zdjęć specjalny album.
Badania te trwały od sierpnia do października 1944 r. W porównaniu
z badaniami żółtaczkowymi skutki ich były
3 J. Olbrycht, Sprawy zdrowotne w obozie koncentracyjnym w
Oświęcimiu, w: Okupacja i medycyna, s. 19—39.
4 Fejkiel, Eksperymenty sanitariatu SS w Oświęcimiu, w: Okupacja
i medycyna, s. 43.
167
poważniejsze. Powodowały bowiem trudno gojące się rozległe
owrzodzenia. Czy w następstwie tych prób zdarzały się przypadki
śmierci, nie dało się ustalić. Każda grupa liczyła 10—12 więźniów.
Ogółem więc Kaschub użył do swych doświadczeń ponad 20 więźniów.
Próby odtruwania skażonej wody pitnej
Z początkiem 1945 r. w Neuengamme przeprowadzono próby odtruwania
wody skażonej środkami bojowymi. Badania prowadzono skrycie i
trzymano je w wielkiej tajemnicy. Uszły one uwagi więźniów .
Potrzebę tego rodzaju prób omawiano 4 grudnia 1944 r. na
specjalnej naradzie u Karla Brandta, komisarza generalnego Rzeszy
do spraw zdrowia. Brandt przedstawił na niej propozycje Góringa
przeprowadzenia badań sprawdzających skuteczność metod odkażania

background image

wody pitnej. Techniczną stronę proponowanych badań omówił starszy
lekarz sztabowy Wirth .
W warunkach wojennych istniała niewątpliwa potrzeba podejmowania
różnych środków ochronnych i obronnych przed działaniami
obliczonymi na niszczenie ludności. Polecenie przeprowadzenia
odpowiednich badań nad odkażaniem wody skierowano do Zakładu do
Spraw Gospodarki Wodnej i Powietrznej (Reichsanstalt fur Wasser
und Luft-gtite). Rzeczoznawca tegoż urzędu dr Jager i inspektor
Kumpfert uzyskali zezwolenie Himmlera na przeprowadzenie
odpowiednich badań na 150 więźniach, stanowiących mniej więcej
jednolite środowisko.
Na czym polegały próby? W Zakładzie do Spraw Gospodarki Wodnej i
Powietrznej konstruktor Haase opracował aparat do odtruwania wody
pitnej. Chodziło zatem o praktyczne zbadanie skuteczności jego
działania. Nadzór nad prawidłowym użytkowaniem aparatu sprawowali
lekarze obozowi "z Neuengamme, oni też dokonywali ocen
ewentualnych skutków na osobach poddanych próbom. Podczas próby
był obecny dr Ebel, przedstawiciel Zakładu do Spraw Gospodarki
Wodnej i Powietrznej. Woda skażona
5 W literaturze obozowej i w relacjach byłych więźniów obozu w
Neuengamme nie ma na ten temat wzmianek.
6 Zeznania Karla Brandta na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-7, s. 2657.
168
pochodnymi iperytu po przepuszczeniu przez zaprojektowany aparat
miała być bezpieczna do picia. Chodziło zatem
0 sprawdzenie na ludziach, czy te założenia są faktycznie
spełnione i czy woda odkażona nie zmienia swego smaku.
Na początku sprawdzono w badaniach na więźniach, czy używany do
odtruwania siarczan żelazowy w odpowiednio dobranym roztworze nie
powoduje ujemnych skutków dla zdrowia. W dalszych doświadczeniach
do wody skażonej dodawano odtrutkę. Przeprowadzono również
doświadczenia ze środkiem bojowym zawierającym arsen z płynnym
lewisytem i z substancją oznaczoną mianem „Dora". W innej serii
robiono doświadczenia ze związkiem pochodnym iperytu. Wodę skażoną
różnymi środkami bojowymi filtrowano przez aparat do odtruwania, a
następnie dawano ją do picia więźniom. Według raportu wykonawców
tych doświadczeń nie stwierdzono ujemnych skutków picia wody
odkażonej7.
Ogółem użyto do badań 150 więźniów nieznanej narodowości. Należy
przypuszczać, że doświadczenia te były nieszkodliwe dla więźniów.
Przemawiałby za tym fakt niezauważenia ich przez więźniów.
Przebieg wydarzeń wojennych wykazał, że próby te były
niepotrzebne, gdyż Anglicy
1 Amerykanie nie zatruwali wód pitnych środkami toksycznymi. Dla
bezpieczeństwa przy wykonywaniu prób posłużono się więźniami,
ażeby ludności niemieckiej nie obciążać ryzykiem zatrucia.
7 Dokumenty obrony Karla Brandta na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-2.
Część IV DOŚWIADCZENIA TERAPEUTYCZNE
Rozdział I

background image

PRÓBY LECZENIA ZGORZELI GAZOWEJ
SULFONAMIDAMI
Doświadczenia z sulfonamidami w Ravensbruck
W 1942 r. zaistniała szczególna sytuacja wojenna dla Trzeciej
Rzeszy: zamiary hitlerowców przeprowadzenia błyskawicznej wojny na
wschodzie zawiodły. Ciężkie warunki frontu wschodniego, duża
odległość od kraju spowodowały, że leczenie rannych żołnierzy było
niezadowalające. Do leczenia różnego rodzaju zakażeń stosowano
głównie sulfonamidy, z których najlepszy okazał się importowany ze
Szwajcarii „Cibazol". W tym czasie zachodni alianci mieli już
penicylinę, o której rewelacyjnym działaniu przenikały wiadomości
do Rzeszy. Wśród zakażeń największą śmiertelność powodowały
beztlenow-ce. Służbie medycznej SS polecono więc ocenić wartość
sulfonamidów w leczeniu zakażeń przyrannych, zwłaszcza zarazkami
beztlenowymi.
Bezpośrednim bodźcem rozpoczęcia prób był zamach na zastępcę
protektora Czech i Moraw Reinharda Heyd-richa, dokonany 27 maja
1942 r. w Pradze. Heydricha leczono w jednym z praskich szpitali
na rany postrzałowe brzucha. Na polecenie Himmlera leczenie
nadzorował naczelny klinicysta SS prof. Karl Gebhardt. Okazało się
ono jednak nieskuteczne. Heydrich zmarł wśród objawów posocznicy.
Osobisty lekarz Hitlera, Moreli, przypisywał tó niepowodzenie
Gebhardtowi. Zarzucał mu, że nie zastosował wynalezionego przez
niego sulfonamidu, że zaufał jedynie metodom chirurgicznym.
Hitler polecił
170
zatem Himmlerowi przeprowadzenie odpowiednich badań1.
Po naradzie u Himmlera, w której wzięli udział prof. Ernst Grawitz
naczelny lekarz wojsk SS, Karl Gebhardt i Arthur Nebe, szef urzędu
policji kryminalnej w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy,
postanowiono przeprowadzić odpowiednie próby w obozie
koncentracyjnym w Ravens-bruck. Ze względu na dogodne położenie:
80 kilometrów od Berlina, a 50 od Sachsenhausen, gdzie mieścił się
Inspektorat Obozów Koncentracyjnych, kobiecy obóz koncentracyjny w
Ravensbriick szczególnie nadawał się do przeprowadzenia tego
rodzaju doświadczeń. Niedaleko znajdował się wielki Zakład
Leczniczy dla SS-owców w Hohenlychen, którego naczelnym lekarzem
był Karl Gebhardt.
Całością prac przygotowawczych, które polegały na zaopatrzeniu
rewiru obozowego w odpowiedni sprzęt i leki, na pozyskaniu do
współpracy lekarzy obozowych oraz na zapewnieniu dostaw szczepów
bakteryjnych, zajmował się Karl Gebhardt. Szczepy otrzymywano z
pracowni bakteriologicznej Instytutu Higieny Waffen SS w Berlinie,
którą kierował docent bakteriologii Joachim Mrugowsky.
Przygotowania zakończono w czerwcu 1942 r.
Doświadczenia dotyczyły skuteczności sulfonamidów w gojeniu ran
zakażonych zarazkami ropotwórczymi i beztlenowymi. Chodziło o
wyjaśnienie, czy skutków późnego zaopatrzenia chirurgicznego rany
nie można złagodzić stosując sulfonamidy profilaktycznie czy też
leczniczo oraz czy nadają się one do leczenia zgorzeli gazowej. W
przyjętej metodyce doświadczeń postanowiono sztucznie wytwarzać

background image

rany i zakażenia. Po nacięciu skóry i mięśni podudzi wprowadzano
do rany różne bakterie. Wywoływane w ten sposób zakażenia leczono
wybranym sulfonamidem, pozostawiając bez leczenia grupę
porównawczą. We wstępnej fazie starano się wytworzyć odpowiedni
model doświadczalny zakażenia, tzn. tak dobrać liczbę zarazków
chorobotwórczych, aby po wszczepieniu do rany zawsze wywoływały
one zakażenie.
Do tego celu użyto początkowo więźniów z Sachsenhausen. W
pierwszej i drugiej serii badań (każda po 5 osób)
1 Zeznania Karla Gebhardta na procesie lekarzv w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Ldn-27, s. 6 i nn.
171
mimo zakażenia ran beztlenowcami nie uzyskano obrazu klinicznego
zgorzeli gazowej. W trzeciej serii zwiększono dawkę zarazków.
Spowodowało to zakażenie nadające się do przeprowadzenia
doświadczeń2. Wstępne badania trwały około miesiąca. Karl Gebhardt
nie był jednak zadowolony z wyników i w następnej serii zaostrzył
warunki doświadczenia, zwiększając liczbę i rodzaj
chorobotwórczych zarazków. Wykonawcy doświadczeń natrafili jednak
na pewne trudności. Dowożenie mężczyzn z Sachsenhausen było
kłopotliwe, a ponadto nie zapewniało utrzymania prób w tajemnicy.
Natomiast zarówno dla lekarzy prowadzących doświadczenia w obozie,
jak i dla nadzorujących badania lekarzy z Hohenlychen wygodne było
kontynuowanie rozpoczętych badań w Ravensbriick. Postanowiono
zatem użyć do prób młode więźniarki z tzw. odroczonymi wyrokami
śmierci. Wybór padł na Polki.
Asystent Karla Gebhardta — Fritz Fischer, rzekomo sprzeciwiał się
wykonywaniu doświadczeń na kobietach. Gebhardt przekonał go
jednak, że nie ma racji, gdyż kobiety zatraciły przywileje, płci,
biorąc udział w walce przeciwko Niemcom, a poza tym są to osoby z
wyrokami śmierci, które po doświadczeniach zostaną ułaskawione. Te
motywacje, choć nielogiczne i nieprawdziwe, miały przekonać
Fischera. 1 sierpnia 1942 r. rozpoczęto w Ravensbriick pierwsze
doświadczenia na Polkach, całkowicie bez ich zgody i mimo ich
oporów.
W pierwszej serii użyto do doświadczeń sześć kobiet3. Zakażano je
parami: zarazkami ropotwórczymi lub zgorzeli gazowej. W każdej
parze jedna osoba nie była leczona, drugiej podawano lek noszący
nazwę „Katoksyna". Był to lek niesulfonamidowy, składający się z
drobno sproszkowanego preparatu srebrowego z glinką i wodą
utlenioną. Stosowano go wówszas profilaktycznie na rany podejrzane
o kontakty z zarazkami zgorzeli gazowej4. Jak stwierdził
2 Zeznania Fritza Fischera na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-4, s. 808—819.
3 Istnieje niezgodność na temat liczby więźniarek użytych do
badań pomiędzy danymi Fritza Fischera a wypowiedziami ofiar i
naukowymi opracowaniami. W dalszym przedstawieniu biegu
doświadczeń opieram się na danych zawartych w monografii W.
Kiedrzyńskiej, Ravensbriick, wyd. II, Warszawa 1965. Relacje tam
zawarte są zgodne z zeznaniami Karla Gebhardta.
4 Gehes Codex, wyd. IX, Miinchen, s. 681.

background image

172
Gebhardt w swym późniejszym raporcie, u osób zarażonych zgorzelą
gazową wywołano ciężki obraz miejscowego zapalenia. Opis przebiegu
samych operacji zawierają zeznania Fritza Fischera. Powiedział on
między innymi:
„Porozumieliśmy się z Instytutem Higieny Waffen SS, aby ustalić,
jakie stosować środki dla uzyskania typowego frontowego zakażenia.
Postanowiono dodawać do ran drobniutkie wióry drzewne ze szczepami
bakteryjnymi. Przeprowadzono trzy serie doświadczeń. W pierwszej
zastosowano szczepy bakterii i wióry drzewne, w drugiej "bakterie
i odłamki szkła, a w trzeciej bakterie ze szkłem i wiórami"5.
Czternaście dni po pierwszej operacji wzięto dziewięć następnych
Polek. Dziewczęta podzielono na trzy grupy po trzy osoby i
zakażano je różnymi zarazkami, podobnie jak w poprzednich
doświadczeniach. W celu utrzymania doświadczeń w tajemnicy ofiary
izolowano od personelu więźniarskiego w rewirze, powierzając
opiekę nad nimi niemieckim pielęgniarkom: Gerdzie Quernheim i
Finie Pautz. Jak wyglądały te zabiegi, świadczy zeznanie jednej z
ofiar.
„...Kiedy zapytałam dr Oberheuser, dlaczego mam być operowana,
odpowiedziała, że byłam członkinią Polskiego Ruchu Oporu i to daje
prawo Niemcom eksperymentowania na mnie. Pierwszy opatrunek był
robiony dwa tygodnie po operacji, a przez ten czas miałam gorączkę
ponad 41 x W ranie ujrzałam kawałki metalu zawinięte wokół
bandaży. Po tym opatrunku miałam mniejszą gorączkę, ale po
tygodniu pojawiła się znowu. Rana bardzo ropiała. Prosiłam dr
Oberheuser, aby zrobiła opatrunek, ale odmówiła. Cały czas nie
dała mi żadnego leku, aby osłabić ból"6.
Karl Gebhardt okresowo przesyłał raporty naczelnemu lekarzowi SS o
wynikach prowadzonych doświadczeń. W jednym z takich sprawozdań
czytamy:
„Na rozkaz reichsfuhrera SS dnia 20 lipca 1942 roku w kobiecym
obozie koncentracyjnym w Ravensbriick rozpocząłem serię
doświadczeń, mającą na celu analizę chorób, znanych pod nazwą
zgorzeli gazowej, oraz wypróbowanie skuteczności znanych dotąd
środków leczniczych.
5 Zeznania Fritza Fischera na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Ldn-10, s. 1—11.
6 Zeznania Janiny Iwańskiej (Akta procesu załogi Ravensbriick w
Hamburgu), tamże, sygn. ob. 83, s. 77.
173
We wstępnych doświadczeniach należało wpierw ustalić sposób
zakażenia. Dla wywołania zakażenia postępowanie było następujące:
nacięcie długości 10 cm nad musculus peroneus longus, po
rozdzieleniu powięzi, zmiażdżenie kleszczami mięśnia na
przestrzeni monety pięciomarkowej i wywołanie dookoła
niedokrwienia przez wstrzyknięcie 3 ml adrenaliny.
...Przebieg serii wstępnej wykazał, że nie udało się wywołać
obrazu, który klinicznie odpowiadałby zgorzeli gazowej.

background image

...Poczyniono zatem zmiany w programie doświadczeń. Do hodowli
tlenkowców dodano pałeczki okrężnicy, a liczbę bakterii
podwyższono do 20 milionów w 1 ml.
...Krytycznie oceniając zestawienie przypadków nie leczonych z
leczonymi KT („Katoksyną" —przyp. aut.) można stwierdzić:
natychmiastowe rozpoczęcie leczenia nie może zapobiec wytworzeniu
się ani ropienia, ani zgorzeli gazowej.
...W rozpoczynającej się drugiej serii został zachowany podział na
grupy. Jedną osobę pozostawiono dla celów kontrolnych bez
leczenia, drugą leczono jak dotąd »Katok-syną«, a u trzeciej
zastosowano proszek marfanil (lek sulfonamidowy) produkcji IG-
Farben. ... Już obecnie należy zakomunikować, że nie zachodzi
istotna różnica między nie leczonymi a leczonymi. ...Ostateczne
wnioski będzie można wysunąć, kiedy uda się wytworzyć istotnie
wyraźny obraz kliniczny zgorzeli gazowej"7. Naczelny lekarz SS
Ernst Grawitz interesował się bardzo przebiegem prób w Ravens-
briick. Osobiście przeprowadził kontrolę i wydał polecenie, aby
rany wywoływać przez postrzały. O tym tak zeznaje Fischer:
„...Ravensbriick odwiedził dr Grawitz. Zanim zakończyłem mój
raport, przerwał mi brutalnie i stwierdził, że warunki, w jakich
przeprowadzono doświadczenie, nie odpowiadają frontowym. Zapytał:
ile było przypadków śmiertelnych? A gdy mu powiedziałem, że
żadnego, oświadczył, że to umacnia jego pogląd, iż doświadczenia
wykonuje się niezgodnie z jego zaleceniami. Polecił wywołanie u
pacjentek ran postrzałowych. Omawiałem ten rozkaz z prof.
Gebhardtem. Byliśmy zgodni, że ten rozkaz nie może być
7 Raport Karla Gebhardta do Ernsta Grawitza (dokument nr 2734
procesu lekarzy w Norymberdze) cytowany za: Mitscherlich, Mielke,
Nieludzka medycyna, s. 1Z9—133.
174
wykonany. ...Przerwanie krążenia, podobne do spotykanego w
warunkach polowych, można naśladować przez podwiązanie naczyń z
któregokolwiek końca mięśnia.
Rozpoczęto zatem dwie serie operacji, każda po 10 osób.
...Cięcia robiono tylko na podudziach, aby uczynić możliwą
amputację, jeśli zajdzie tego potrzeba. ...Zakażenia utrzymywały
się ponad trzy tygodnie. W każdej serii wyznaczano dwie osoby,
które nie otrzymywały leków, aby kontrolować w ten sposób
skuteczność sulfonamidów. Jak sobie przypominam, wykonano sześć
serii doświadczeń. Śmiertelne przypadki wydarzyły się tylko w
dwóch ostatnich seriach"8.
Pierwszą grupę, liczącą dziesięć osób, zoperowano 30 września 1942
r. Drugą, dwunastoosobową, 7 października. W każdej z grup
tworzono pary badawcze: jedną osobę zakażano zarazkami
ropotwórczymi, drugą bez-tlenowcami. Każdą parę leczono odrębnym
sulfonamidem, zaznaczając na nałożonym opatrunku gipsowym
odpowiednie oznakowania. Litera A oznaczała antistrep-tinę, E —
eleudron, C — cibasol, U — uliron, M — mar-fanil, T — tibatinę, K
— grupę kontrolną. W,pierwszej serii zmarły dwie osoby. Zakażono
je zgorzelą gazową. Jedna z osób zmarła wśród objawów tężca, druga
z wykrwawienia.

background image

W powojennych zeznaniach świadków śmierć z powodu tężca
udowodniono bezspornie. Nasuwa się pytanie: czy eksperymentatorzy
świadomie użyli zarazków tężca do badań, czy też domieszały się
one przez przypadek? Do ran dodawano ziemi, aby pogorszyć warunki
zakażenia. Wykonawcy tych doświadczeń zeznając przed sądem
zaprzeczyli, jakoby podejmowali próby zakażenia zarazkami tężca.
Nie ulega wątpliwości, że już samo dodawanie ziemi do rany stwarza
potencjalne niebezpieczeństwo zakażenia tężcem. Należy jednak
podkreślić, że w raportach do władz eksperymentatorzy nie
wspominają o próbach leczenia tężca za pomocą sulfonamidów. Szef
Instytutu Higieny Waffen SS Joachim Mrugowsky zeznał: „W
Instytucie mieliśmy pewien zbiór kultur bakteryjnych. Między nimi
były niewielkie ilości kultury tężca, pochodzące z pewnego
zagranicznego Instytutu. Umiesz-
8 Zeznania Fritza Fischera, jw.
175
czone one były w postaci proszku w małych probówkach i nigdy nie
były użyte"9. Aczkolwiek dane te przemawiają przeciwko celowemu
użyciu zarazków tężca, nie można jednak odrzucić przypuszczenia,
że próby takie przeprowadzono choćby na jednej osobie. Nieco
podobne objawy tężca, jak u pierwszej zmarłej, wystąpiły u jej
współtowarzy-szki. Tę kobietę leczono bardzo intensywnie jakimiś
zastrzykami (prawdopodobnie surowicą przeciwtężcową).
0 tych doświadczeniach tak wspomina jedna z ofiar: „Dnia 29
września zostałam wzięta do rewiru. Przed salą
operacyjną dano mi zastrzyk. Obudziłam się na swoim łóżku
1 wyczułam bardzo silny ból w prawej nodze. Temperatura
przekraczała 40 stopni. Otrzymałam oznaczenie E-2. Z mojej grupy
zmarła Weronika Kraska. Trzy razy dziennie otrzymywałam zastrzyki.
Po pięciu dniach Kraska zaczęła zapadać na zdrowiu. Uskarżała się
na prężność w krzyżu, bóle w karku. W ciągu dwóch dób przechodziła
ona straszne męki. Po prostu nie krzyczała, ale wyła, a twarz była
potwornie zmieniona cierpieniami. W drugim dniu siostra Eryka SS-
manka dała chorej zastrzyk i gdy wydobywała igłę, chora skonała.
Od tego czasu dr Oberheuser poczęła mi dawać podwójną ilość
zastrzyków" 10.
W terminie późniejszym na dwóch osobach z tej grupy Niemcy
wykonali wyroki śmierci (w lutym i we wrześniu 1943 r.).
Drugą serię badań, najcięższą, rozpoczęto 7 października 1942 r.
Przeprowadzono ją na 12 Polkach. Pogarszając ukrwienie kończyn,
operacyjnie wywoływano martwicę tkanek, ułatwiając rozwój zarazków
beztlenowych. W wyniku tych doświadczeń zmarły trzy kobiety, w tym
dwie z objawami ciężkiej zgorzeli gazowej.
Ogółem w następstwie tych doświadczeń w straszliwych męczarniach
zmarło pięć młodych Polek. W ostatnich dniach ich życia nie
udzielono im żadnej pomocy lekarskiej. Według zeznań polskiej
lekarki Zofii Mączki, byłej więźniarki obozu w Ravensbriick,
pracownicy rewiru, istniała możliwość uratowania operowanym życia,
gdyby amputowano zakażoną kończynę lub podano odpowiednią ilość
9 Zeznania Joachima Mrugowsky'ego na procesie lekarzy w
Norymberdze, Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-20, s. 5112.

background image

10 Zeznania Zofii Sas-Hoszowskiej (Akta procesu załogi
Ravensbriick w Hamburgu), tamże, sygn. ob. 196.
176
surowicy przeciwko zgorzeli gazowej. Niestety, nie podjęto takich
prób. Zofia Mączka tak zeznała przed Trybunałem w Norymberdze,
opisując przypadki śmierci Polek, ofiar doświadczeń Gebhardta i
Fischera w Ravensbruck:
„Weronika Kraska. Kilka dni po operacji wystąpiły typowe objawy
tężca, które trwały bardzo krótko i doprowadziły do śmierci.
Zmarła w napadach typowych skurczów, które powoduje tężec.
Normalnie, kiedy stwierdza się tężec, stosuje się surowicę, ale tu
podawano dla celów eksperymentalnych sulfonamidy.
Kazimierę Kurowską zakażono zarazkami zgorzeli gazowej. Choroba
wolno posuwała się u niej. Noga stawała się z dnia na dzień coraz
bardziej obrzękła i od stopy czarna. Tylko początkowo troszczono
się o nią. Potem przeniesiono ją do sali nr 4, gdzie bez pomocy
umierała w nie dających się opisać bólach i krzykach.
Anielę Lefanowicz zakażono zgorzelą gazową. Noga jej stawała się
coraz gorsza i obrzęknięta. Nadżarte naczynia krwionośne pękały
powodując jej śmierć z wykrwawienia. Nie udzielono jej również
prawidłowej i koniecznej pomocy.
Zofia Kiecol umarła w ten sposób jak Lefanowicz. Był to podobny
przypadek.
Alfreda Prus była silniej zbudowana niż Kiecol i Lefanowicz,
dlatego żyła kilka dni dłużej. Przeniesiono ją także do rewiru,
aby tam umarła bez pomocy. Studentka Uniwersytetu, piękna jak
obrazek 21-letnia dziewczyna, umierała w straszliwych
cierpieniach" ".
Wykonane próby nie dały żadnych pozytywnych wyników. Gebhardt
postanowił jednak przeprowadzić jeszcze doświadczenia z
wywoływaniem zakażeń za pomocą wstrzyknięć, pozorując w ten sposób
zakażenia krwiopochodne. Część osób wybranych do prób postanowiono
leczyć przez nacinanie ropni, a pozostałych zachowawczo. Grupa
leczona zachowawczo otrzymywała dożylnie i domięśniowo różne
zastrzyki sulfonamidowe. Natomiast nacięcia robiono od pierwszego
do czwartego dnia zakażenia. Oznakowania w obu grupach wskazują,
że stosowano różnego rodzaju sulfonamidy, przy czym w grupie
leczonej chirurgicznie prawdopodobnie podawano je również
miejscowo. Proces
" Zeznania dr Zofii Mączki na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-6^. 1448—1457.
12 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
177
gojenia u osób leczonych chirurgicznie był bardzo długi. U
niektórych spośród nich pozostały na stałe duże ubytki tkankowe.
Po zakończeniu badań Gebhardt i Fischer opracowali sprawozdanie,
oceniając negatywnie przydatność sulfonamidów do leczenia zakażeń
zgorzelą gazową. Sprawozdanie to zgłoszono jako referat na IV
konferencję lekarzy konsultantów Wehrmachtu, na której omawiano
rozmaite sprawy medycyny wojskowej. Konferencja, zwołana przez
prof. dr. Siegfrieda Handlosera, głównego inspektora sanitarnego

background image

Wehrmachtu, odbyła się 24—26 maja 1943 r. w Akademii Wojskowej w
Berlinie. Gebhardt wygłosił referat pt: Beson-dere Versuche iiber
Sidfonamidwirkungen (Specjalne badania na temat działania
sulfonamidów). W słowie wstępnym oświadczył on, że doświadczenia
robiono na więźniach skazanych na śmierć, którym zapewniono zmianę
kary na dożywotni pobyt w obozie. Autorzy nie kryli, że w trakcie
doświadczeń zdarzyły się trzy przypadki śmierci, zaniżając jednak
ich rzeczywistą liczbę. W dyskusji nikt nie zdobył się na krytykę
metod przeprowadzonych badań12.
Jaki był praktyczny wynik tych doświadczeń? Prof. Sieg-fried
Handloser oświadczył na procesie norymberskim, że lekarzom
wojskowym rozesłano komunikat w sprawie leczenia ran
postrzałowych, w którym, omawiając wyniki doświadczeń Gebhardta i
Fischera, stwierdzono, że „ropienia wywołanego przez pospolite
zarazki ropotwórcze nie daje się opanować sulfonamidami
stosowanymi zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie"13.
Oceniając te próby, należy stwierdzić, że nie istniała żadna
potrzeba wykonywania ich na więźniach w tak brutalny i zbrodniczy
sposób. W wielu niemieckich szpitalach leżały wówczas tysiące
żołnierzy, cierpiących na różne zakażenia przyranne, a więc była
to stosowna okazja do zbadania skuteczności sulfonamidów.
Prawdopodobnie uzyskano by wyniki zbliżone, ale oparte na większym
materiale statystycznym, a więc bardziej wiarygodne. Wartość zaś
samych prób wykonanych w Ravensbruck pomniejszało przeprowadzenie
ich na więźniarkach osłabionych i niedożywionych,
12 Oświadczenie Fritza Fischera na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-4, s. 818.
13 Oświadczenie Siegfrieda Handlosera na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, sygn. ATW-1, Lpn-4, s. 3069—3070.
178
u których procesy gojenia musiały być upośledzone. Próby te można
było również wykonać na zwierzętach, szybko uzyskując ocenę
skuteczności poszczególnych sulfonamidów w wybranych zakażeniach.
Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej znano wartość
sulfonamidów w lecznictwie. Wprawdzie odkrywcą sulfonamidów,
niemiecki lekarz Gerhard Domaghk, wskazywał na skuteczne działanie
tych leków na zarazki zgorzeli gazowej, nie zostało to jednak
potwierdzone przez klinicystów. Wszystkie te dane powinni znać
eksperymentatorzy. Doświadczenia Gebhardta i Fischera narażały
wszystkie ofiary zakażone beztlenowcami na śmiertelne
niebezpieczeństwo. Leczenie tego rodzaju zakażeń należy do
najtrudniejszych zadań klinicznych. Sam Gebhardt zeznał na
procesie norymberskim, że zachorowanie na zgorzel gazową w
warunkach frontowych dawało śmiertelność sięgającą 60% 14.
Doświadczenia te nosiły zatem wszelkie znamiona morderstw,
dokonywanych z premedytacją.
14 Zeznania Karla Gebhardta na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Ldn-27, s. 24.
Rozdział II
BADANIA NAD ODNOWĄ MIĘŚNI, NERWOWI KOŚCI

background image

Badania te w związku z osobami do nich użytymi mają pewne wspólne
cechy z próbami nad wartością sulfonamidów w leczeniu zgorzeli
gazowej. W obu doświadczeniach ofiarami były bowiem młode Polki,
więźniarki obozu w Ra-vensbriick z tzw. transportu lubelskiego
(patrz również Aneks 3 — Dokument nr 8).
Doświadczenia nad odnową mięśni i nerwów
Doświadczenia te miały na celu badanie szybkości odros-tu mięśni i
nerwów na użytek chirurgii plastycznej. Już ich założenia
wskazywały, że można je było przeprowadzić na zwierzętach, a nie
na więźniach. Myśl wykonania tego rodzaju badań wyszła
prawdopodobnie od Fritza Fischera, który pracując na uniwersytecie
zajmował się problemem odnowy tkanek.
Podczas procesu w Norymberdze Fritz Fischer powiedział, że tylko
na jednej osobie wykonał operację dla badania odnowy mięśniowejl.
W tym celu wycinał on kawałek mięśnia podudzia lub uda, a po
tygodniu ponownie otwierał miejsce nacięcia i pobierał tkankę
mięśniową otaczającą pierwotny wycinek. Według Fischera operacje
te wykony-
1 Zeznania Fritza Fischera na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Ldn-10, s. 1—11.
180
wano na życzenie przybocznego lekarza Himmlera, Ludwiga
Stumpfeggera.
„...Po przybyciu dr. Stumpfeggera z Naczelnego Dowództwa
Wojskowego, jesienią 1942 roku, prof. Gebhardt wyjaśnił, że lekarz
ten ma rozkaz przeprowadzenia w Ravens-briick doświadczeń w
większym rozmiarze. Próby te miały wyjaśnić pewne zagadnienia
chirurgii plastycznej, które miały szczególne znaczenie w czasie
wojny. Profesor Gebhardt wiedział, że w uniwersytecie pracowałem
nad odnową tkanek. Rozkazał mi przygotować plan takich zabiegów.
Polecono mi asystować dr. Stumpfeggerowi, ponieważ jako lekarz w
sztabie Himmlera mógł on być od czasu do czasu nieobecny.
...Operację przeprowadzono następująco: Po przecięciu powięzi
wycinano kawałek mięśnia wielkości małego palca. Powięź i skórę
zaszywano i zakładano opatrunek gipsowy. Po tygodniu otwierano
ranę na skórze i pobierano część mięśnia otaczającego okolicę
uprzednio wyciętą"2.
Jest pewne, że takich operacji dokonano na czterech osobach. U
jednej z nich przeprowadzono również zabiegi na nerwie
strzałkowym, w następstwie czego pozostał na stałe niedowład
kończyn. U tej kobiety wykonano po wojnie próbę zabiegu
korekcyjnego. Niestety, nie powiodła się, gdyż: „centralny koniec
nerwu strzałkowego przedstawiał się jako nerwiak, a obwodowej
części nie znaleziono"3.
U każdej z ofiar dokonano kilkakrotnego wycinania mięśni po dwóch,
czterech, sześciu lub ośmiu tygodniach od pierwotnego nacięcia.
Przypuszczalnie wycinki te wysyłano do badania
histopatologicznego. Warunki, w jakich przeprowadzano operacje,
nie zawsze sprzyjały aseptyce. Doświadczenia trwały od 30
października do 19 listopada 1942 r. Były to więc jak gdyby
dodatkowe badania wykonane obok planowanych badań głównych. Można

background image

sądzić, że poza osobami specjalnie wybranymi do tych badań, Fritz
Fischer dokonał ich na ofiarach, które już operowano z racji
doświadczeń z sulfonamidami. Miał on całkowitą swobodę
dysponowania tymi więźniarkami. A więc powtarzano zabiegi
chirurgiczne u niektórych z nich zakażonych zgorzelą
2 Tamże.
3
K. M i c h e j d a, Wyniki ekspertyzy sądowo-lekarskiej operacji
doświadczalnych w obozie koncentracyjnym w Ravensbrilck, „Biuletyn
GKBZHwP", 1947, nr 2, s. 134—175.
181
gazową, a następnie leczonych z tego powodu operacyjnie. Takie
powtórne zabiegi wykonano u sześciu osób z ogólnej liczby
dziewięciu, z grupy doświadczeń tzw. sulfonamido-wych. Być może
Fischer miał zamiar porównać przebieg odnowy uszkodzonych mięśni w
rozmaitych warunkach: septycznych i aseptycznych. Fritz Fischer
przeprowadził badania na temat odnowy mięśni na co najmniej
dziesięciu więźniarkach, z czego cztery użyto specjalnie do tego
celu. Nie jest znany naukowy plan tych badań. Fritz Fischer na
rozprawie w Norymberdze oświadczył, że protestował przeciwko
doświadczeniom na ludziach i odrzucił możliwość habilitacji, aby
nie kontynuować tych badań4. Jego rzekomo szczere wypowiedzi stoją
w sprzeczności z faktami.
Doświadczenia nad odnową kości
Według Zofii Mączki w Ravensbriick wykonywano trzy rodzaje
operacji kostnych: łamanie, przeszczepianie i pobieranie listew
kostnych. W niektórych łączono różne rodzaje tych zabiegów. Celem
operacji było:
a) porównanie zrastania się złamanych kości leczonych klamrami i
bez nich,
b) badanie przebiegu odnowy kości: między innymi czy odnowa ta
zależy od istnienia okostnej,
. c) pozyskiwanie listew kostnych do przeszczepów5. Według
Gebhardta i Fischera operacji kości dokonywał od jesieni 1942 r.
do marca 1943 r. były asystent Gebhardta, osobisty chirurg
Himmlera — Ludwig Stumpfegger. Ogółem dokonano tych operacji na 24
więźniarkach: 22 Polkach, Ukraince i Niemce. Spośród nich jedna
była uprzednio wykorzystywana do operacji mięśni. Wiele kobiet z
tej grupy operowano kilkakrotnie. Nie wyklucza się, że przy tej
okazji Fischer pobierał również wycinki z mięśni do swych badań.
Operacje powtarzano w różnych odstępach czasu: od dwóch do
czterech tygodni. Sześciokrotnie operowano jedną z najmłodszych
więźniarek
4 Zeznania Fritza Fischera na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Ldn-10.
5 Z. Mączka, Operacje doświadczalne przeprowadzane w obozie
koncentracyjnym w Ravensbruck, „Polski Tygodnik
Lekarski", 1946. nr 34—;35, s. 1074.
182

background image

— Barbarę Pietrzyk6. Każda operacja kości trwała kilka godzin. Na
jeden dzień wyznaczano nie więcej niż dwie osoby. Początkowo
operował Fischer lub Gebhardt z asystą lekarzy obozowych:
Oberheuser i Schiedlausky'ego. Później do operacji włączył się też
Ludwig Stumpfegger.
Operacje zakończono 16 stycznia 1943 r., a później kontynuowano
jedynie próby już rozpoczęte. Wśród tych doświadczeń niezrozumiały
jest cel operacji kostnych podjętych 15 sierpnia 1943 r. w bunkrze
obozowym, po rozpaczliwej i zbiorowej obronie więźniarek. Operacje
w bunkrze wykonywano bowiem w warunkach uniemożliwiających
pozyskanie materiału aseptycznego. Być może chodziło o zbadanie
gojenia się złamań kości, dotkniętych zakażeniem (patrz również
Aneks 3 — Dokument nr 9).
Wśród doświadczeń nad przebiegiem odnowy kości zdumiewa operacja
przeprowadzona 8 września.1942 r. Młodej kobiecie operatorzy
usunęli z obu podudzi duży wycinek kości strzałkowej, chcąc
sprawdzić znany fakt w chirurgii, że pozostawienie okostnej daje
duże szansę odrostu kości. Po zabiegu eksperymentator pozostawił
swą ofiarę bez rekonstrukcji wyciętego fragmentu.
Badając po wojnie tę ofiarę doświadczeń kostnych, komisja sądowo-
lekarska stwierdziła między innymi: „Krystyna D.J. była poddana
operacji kostnej obu podudzi, polegającej na częściowej resekcji
strzałki po stronie prawej z wytworzeniem ubytku i prawdopodobnie
resekcji po stronie lewej z wszczepieniem w to miejsce kości
wziętej ze strony przeciwnej. Powikłania wytworzyły stan
zagrażający życiu. Operacja wykonana była bez wskazań lekarskich"
.
Kilka operacji doświadczalnych polegało na łamaniu kości i
następnie na śledzeniu szybkości zrastania się kikutów łączonych
klamrami i bez nich w warunkach septycznych i aseptycznych. W
czasie doświadczeń kości łamano sztucznie. W tym samym czasie we
wszystkich szpitalach frontowych dysponowano chorymi z urazami
kostnymi. Na wielkim materiale można więc było prześledzić to
zagadnienie, nie uciekając się do tortur zadawanych młodym
kobietom dla wątpliwych
6 Kiedrzyńska, Ravensbriick...
1 Zeznania lekarki Zofii Mączki na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-6, s. 458—1459.
183
zresztą wniosków naukowych. Doświadczenia te tak wspomina Zofia
Mączka:
„Wykonałam zdjęcia u tych więźniarek i stwierdziłam, że obie miały
zmiany w kościach świadczące o przebytym zapaleniu. Pokazuję
zdjęcia i mówię, że nie są to kości zdrowe. Dr Oberheuser (Hertha
Oberheuser była lekarką obozową) odpowiedziała: »właśnie chodzi
nam o obserwację, jak będą oddziaływały listwy pobrane z kości
uprzednio patologicznie zmienionych«. Operowane chorowały bardzo
ciężko, leżały w wysokiej gorączce. Opatrunki zmieniano nieraz
dopiero po 14 dniach. Cuchnąca ropa lała się z otwartych ran,
przyprawiając o mdłości przytomniejsze. Okna musiały być szczelnie

background image

zamknięte. Policjantki obozowe pilnie strzegły, aby nie było
kontaktu z operowanymi".
Eksperymentatorzy starali się zatrzeć możliwie wszystkie ślady.
Wyników badań tzw. kostnych nigdzie nie opublikowano. Z tych też
powodów trudna jest pełna rekonstrukcja zdarzeń.
Doświadczenia z sulfonamidami nad odnową kości, mięśni i nerwów
przeprowadzono .ogółem na 76 osobach, wśród których były 74 Polki.
W następstwie tych zabiegów zmarło pięć Polek, sześć zgładzono w
ciągu 1943 r., a 63 przetrzymały te doświadczenia. O wyjątkowym
okrucieństwie oprawców mogą świadczyć fakty odraczania egzekucji
na krótkie okresy, potrzebne do ukończenia badań. Tak np. było w
przypadku Anieli Sobolewskiej. O tym wydarzeniu tak powiedziała dr
Zofia Mączka na procesie lekarzy w Norymberdze: „Jest mi wiadome,
że sześć kobiet operowanych rozstrzelano po operacjach. Rozalia
Gutek była jeszcze chora w rewirze, kiedy wywołano ją do
egzekucji. Oberheuser odroczyła egzekucję. Również u drugiej,
Anieli Sobolewskiej, odroczono egzekucję, gdyż chciano dokonać
kontrolnych zdjęć rentgenowskich"8.
Stosunkowo bardzo wcześnie przekazano za granicę wiadomości o
doświadczalnych operacjach wykonywanych na kobietach Polkach w
Ravensbriick. Prawda o doświadczeniach w Ravensbriick przedostała
się za granicę różnymi kanałami. Grupa więźniarek przekazała
wiadomości do kraju w korespondencji do rodzin, pisząc je
sekretnym pismem9. Rodziny
8 Mączka, Operacje doświadczalne..., jw.
9 K. Czyż-Włlgatowa, Wspomnienia operowanej w Ratensbrikk, w:
Ponad ludzką miarę, Warszawa 1963, s. 51—72.
184
odebrały hasło, że listy zawierają wiadomości sekretne i umownym
hasłem podały nadawcom, że je odczytały. W korespondencjach tych
przesłano pełną listę operowanych i operatorów. Główna odbiorczym
korespondencji (matka jednej z więźniarek) była szefem Wojskowej
Służby Kobiet Armii Krajowej na Okręg Lubelski. Przez zastępcę
komendanta tego okręgu przekazano wiadomości do Londynu. Pozyskane
informacje publikowano w prasie podziemnej i przesłano je również
w raportach Delegatury Rządu do Londynu. Tak np. w podziemnej
gazetce: „Pro memoria" pisano:
„Od sierpnia 1942 roku grupa paruset osadzonych w tym obozie Polek
poddawana jest przez lekarzy niemieckich doświadczeniom
chirurgicznym o charakterze operacji i zastrzyków, powodujących u
pacjentów ciężkie skutki. Są to zakaźne operacje mięśniowe i
kostne. Zakaźne to cięcia na łydce długości 15 cm, długo
ropiejące. Kostne robione są na obu nogach i każde cięcie kolejno
drugi raz otwierane. Wiele z operowanych zmarło. Szereg Polek
poddawano już parokrotnym ponownym doświadczeniom
chirurgicznym"10.
Wiadomości przekazywano również za pośrednictwem Polaków
spotykanych na zewnątrz obozu. Tak np. grupa pracująca w
Neustrelitz w tzw. Ladekommando zetknęła się z oficerami z oflagu
i przez nich przesłała wiadomość o tym, co się dzieje w
Ravensbruck.

background image

W marcu 1943 r. na polecenie prof. Gebhardta wezwano następną
grupę więźniarek dla wykonania na nich operacji doświadczalnych.
Zarówno mające być operowane, jak i te, które już operowano,
postanowiły zaprotestować. Napisały list do komendanta obozu
Fritza Suhrena następującej treści: ,,Od sierpnia 1942 roku
wykonuje się w obozie koncentracyjnym w Ravensbriick operacje
doświadczalne na całkowicie zdrowych więźniarkach politycznych
narodowości polskiej, bez ich zgody. Określenie »króliki do-
świadczalne« ogólnie używane w rewirze — wskazuje na charakter
tych operacji. W styczniu 1943 roku lekarze twierdzili, że więcej
nie będą wykonywane operacje. Ponownie jednak wywołano nowe
więźniarki. Prosimy Pana Komendanta Obozu o poinformowanie, czy
przeprowadzone na nas operacje wykonywane są na podstawie wyroków,
gdyż, jak nam jest wiadome, prawo między-
CA KC PZPR, sygn. 20M-34, „Pro memoria", s. 10.
185
narodowe nie zezwala na wykonywanie operacji doświadczalnych na
więźniach" ".
Pismo to zaniesiono w demonstracyjnym pochodzie „królików" do
komendantury. Komendant nie przyjął zbuntowanych więźniarek, ale i
nie ukarał ich, rzecz wprost niewiarygodna w warunkach obozowych.
Nie odbyły się również planowane operacje. Według zeznań
komendanta obozu Fritza Suhrena odmówił on prof. Karłowi Gebhard-
towi dostarczenia kobiet na operacje. O tym wydarzeniu tak
zeznawał Fritz Suhren:
„Z początkiem 1943 roku udałem się do Berlina, aby uprosić SS-
gruppenfuhrera Miillera o zwolnienie mojego obozu od tych
doświadczeń. Muller zgodził się ze mną i oświadczył, że te zabiegi
nie będą więcej dokonywane w obozie w Ravensbriick. Pewnego dnia
zameldował mi dr Trommer, że przybył przedstawiciel Gebhardta i
zażądał nowych kobiet do doświadczeń. Odpowiedziałem, że nie
dostarczę żadnych kobiet do eksperymentów. Tego samego dnia
Gebhardt zwymyślał mnie telefonicznie i zagroził, że całe
wydarzenie przedstawi SS-reichsfuhrerowi. Otrzymałem rozkaz od
Gliicksa — dostarczenia trzech dalszych kobiet do dyspozycji
Gebhardta" n.
Drugi bunt więźniarki wszczęły 15 sierpnia 1943 r. Wezwano wówczas
do rewiru dziesięć kobiet. Wywołane nie zgłosiły się, wiedząc, że
wszystko jest przygotowane do operacji. Wobec tego cały blok nr 15
Polek otrzymał polecenie ustawienia się na placu, a nadzorczyni
Binz wywołała więźniarki planowane do operacji. Wezwane
oświadczyfy, że nie zgadzają się na żadne operacje. Binz próbowała
wytłumaczyć, że nie chodzi o operacje i zabrała wywołane do
komendantury. Sprzed komendantury wszystkie więźniarki uciekły i
zmieszały się z koleżankami, stojącymi na apelu przed blokiem. Ale
stąd policjantki obozowe zabrały je ponownie siłą i zaprowadziły
do bunkra. Cały blok więźniarek otrzymał karę trzydniowego
aresztu, polegającego na zamknięciu w bloku w ciemnościach, bez
wentylacji i pożywienia.
Nie był to koniec historii doświadczalnych operacji na Polkach w
Ravensbriick. W 1945 r. rozpoczęła się rozpacz-

background image

" Die Frauen von Ravensbriick, Berlin 1973, s. 139. 12 Zeznania
Fritza Suhrena na procesie lekarzy w Norymberdze, Archiwum
GKBZHwP, sygn. ATW-1, Ldn-18, s. 12.
186
liwa walka o ich życie. Zacierając bowiem ślady swych zbrodni,
hitlerowcy planowali zgładzenie wszystkich „królików" z
Ravensbriick. Operowane żyły w ciągłym strachu. Potęgowały go
egzekucje wykonywane na współtowarzysz-kach. Tę walkę o ocalenie
życia wspomagały inne więźniarki. 4 lutego 1945 r. miał być
prawdopodobnie ostatnim dniem życia „królików" z Ravensbriick.
Podczas rannego apelu blok 24, gdzie przebywały ofiary
doświadczeń, otoczyła obozowa policja. Pomoc zorganizowana przez
współwięźniarki doprowadziła do ataku różnych grup spoza bloku na
policjantki obozowe. Powstało zamieszanie, które ułatwiło
„królikom" ukrycie się w różnych blokach. W tym czasie w obozie
panował wielki chaos, gdyż stale przybywało wiele transportów z
Oświęcimia.
W następnych tygodniach władze obozowe poszukiwały „królików".
Ukrywały się one w różny sposób, nawet w kryjówkach wykopanych pod
blokami. Pod fałszywymi nazwiskami i numerami część z nich
opuściła obóz, wyjeżdżając do podobozów. Pod koniec kwietnia 1945
r. trzem „królikom" udało się przedostać pod fałszywymi nazwiskami
do transportu więźniarek zabieranych do Szwecji przez Szwedzki
Czerwony Krzyż. O tych wydarzeniach tak zeznawała dr Zofia Mączka:
„Wszystkie one żyły w mniemaniu, że będą stracone. W lutym 1945
roku zebrano je wszystkie i powiedziano, że pojadą transportem do
Gross-Rosen. Wiedzieliśmy z »Vólkischer Beobachter«, że Gross-
Rosen było już w rękach alianckich, z tego wywnioskowaliśmy, że
chodzi tu o Himmelkommando. W obozie panowała wtedy dezorganizacja
i dziewczyny ukrywały się oraz pozmieniały swoje numery. W ten
sposób uratowały się" n.
Ciekawe światło na stosunek komendanta obozu Fritza Suhrena do
operowanych w końcowej fazie wojny rzucają relacje jednej z ofiar
doświadczeń Gebhardta:
„...Fritza Suhrena widziałam po raz pierwszy w grudniu 1942 roku.
Przyszedł do rewiru i pytał, na co chorujemy. Zaczęłam mu
opowiadać o operacjach doświadczalnych. W pierwszej chwili nie
chciał wierzyć lub udawał, że nie
13 Zeznania lekarki Zofii Mączki na procesie lekarzy w
Norymberdze, tamże, ATW-1, Lpn-6, s. 1459.
187
wierzy. Potem powiedział, że on nie ma władzy nad rewirem. W lutym
1945 roku przyszła na nasz blok strażniczka z listą »królików« i
oznajmiła, że mamy przygotować się do transportu do Gross-Rosen.
Jednocześnie wezwała mnie i powiedziała, że Suhren chce ze mną
rozmawiać. Poszłyśmy z Kamińską i blokową. Suhren powiedział, że
mamy opuścić obóz, że czekają na nas dwa wagony na stacji
kolejowej we Furstenbergu. Wtedy powiedziałam mu, że my za bramę
nie wyjdziemy, bo Gross-Rosen jest w rękach wojsk sowieckich.
Suhren był bardzo niepewny. Powiedziałyśmy mu, że jeśli wyjdziemy
z życiem, to powiemy aliantom, że zawdzięczamy to jemu. On wtedy

background image

bał się o własną skórę na równi z nami. Powiedział, że jeśli nas w
obozie nie rozpozna, to i nie będzie mógł wysłać. Po powrocie
powiedziałyśmy to pozostałym operowanym. Szukano naszej grupy na
apelach. Gdyby Suhren naprawdę nie bał się końca wojny, mógłby nas
wyłapać, używając do tego psów lub gdyby kazał zdjąć pończochy"14.
Przekazywanie wiadomości o operacjach doświadczalnych, zdecydowany
opór więźniarek przeciwko zabiegom, ukrywanie ofiar wiele miesięcy
w obozie, aby uchronić je przed zagładą, niewątpliwie chlubnie
wyróżnia Polki w historii doświadczeń, dokonywanych w
hitlerowskich obozach koncentracyjnych.
14 Pismo Zofii Kotowskiej w sprawie wydarzeń w Ravensbriick,
relacja nie publikowana przekazana autorowi.
Rozdział III
BADANIA NAD PRZESZCZEPAMI KOSTNYMI
Próby przeszczepów kostnych w Ravensbruck
Badania te mogłyby stanowić wydarzenie dużej wagi w historii
chirurgii plastycznej, gdyby nie łączyły się z morderstwami na
użytych do nich ofiarach. Całe kości pobrane od więźniarek,
chorych psychicznie, bez wyrażenia przez nie zgody, przeszczepiano
Niemcom w zakładzie leczniczym w Hohenlychen. Po wzięciu kości do
przeszczepień ofiary zabijano. Nie jest znana dokładna ich liczba.
Dr Zofia Mączka znała dziesięć chorych psychicznie więźniarek,
przygotowywanych do zabiegów transplantacyj-nych. Stwierdziła ona
z całą pewnością uśmiercenie dwóch osób po odcięciu im kończyny',
a była więźniarka Stanisława Cz. — pięciu. Przed komisją badającą
doświadczenia zbrodnicze w Ravensbruck Stanisława Cz. zeznała:
„W czasie mego pobytu w szpitalu przyprowadzono pewnego dnia do
szpitala pięć więźniarek umysłowo chorych. Jedna z nich była
Czeszką, jedna Jugosłowianką, jedna Niemką, a dwie to Rosjanki.
Więźniarki te przetrzymano na naszej sali przez kilka dni. Z
zachowania ich było widoczne, że rzeczywiście były one psychicznie
chore. Te pięć więźniarek zabierano w pewnych odstępach czasu z
naszej sali i następnie nie wracały one do nas. Z opowiadań pewnej
pielęgniarki Polki dowiedziałam się, że po dokonaniu na
' Zeznanie lekarki Zofii Mączki na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-6, s. 1467.
189
I
nich operacji zabito je za pomocą zastrzyków. Pielęgniarka
widziała trupy tych pięciu więźniarek i stwierdziła, że miały one
ucięte kończyny. Zwłoki tych więźniarek wywieziono w zamkniętych
skrzyniach, podczas gdy inne trupy wywożono zwyczajnie w otwartych
wozach"2.
Trudno ustalić liczbę dokonanych operacji, gdyż utrzymywano je w
tajemnicy. Z tych też powodów nie wiadomo, czy wśród ofiar nie
było Polek. Według zeznań Gebhardta propozycję badań nad
przeszczepami kostnymi wysunął Ludwig Stumpfegger SS.-
standartenfuhrer, ponieważ tymi zagadnieniami interesował się
szczególnie3.
W okresie wykonywania planowanych zbrodniczych zabiegów
transplantacyjnych w zakładzie leczniczym w Ho-henlychen,

background image

oddalonym od Ravensbriick o 14 kilometrów, leczył się młody
Niemiec, cierpiący na złośliwy nowotwór kości. Postanowiono
choremu usunąć obojczyk wraz z łopatką i przeszczepić mu takie
same kości pobrane od więźniarki. Odpowiednią dziewczynę wybrano z
grupy więźniarek psychicznie chorych. W oznaczonym dniu w
Ravensbriick zjawił się dr Fritz Fischer i w asyście lekarza
obozowego, Gerharda Schiedlausky'ego odjął prawą kończynę górną
więźniarce, uśmiercając następnie ofiarę. Fischer przywiózł odjętą
kończynę do Hohenlychen, gdzie czekali już prof. Karl Gebhardt i
Ludwig Stumpfegger wraz z pacjentem przygotowanym do operacji.
Według Gebhardta zabieg okazał się skuteczny. Pacjent ten żył
jeszcze dwa lata po wojnie i jakoby władał sprawnie przeszczepioną
kończyną. Trudno jednak uwierzyć w całkowitą sprawność
przeszczepionej kończyny, jeśli wziąć pod uwagę oporność w
odrastaniu nerwów, zwłaszcza ruchowych. A przecież w danym
przypadku musiałby to być odrost na bardzo rozległej przestrzeni.
Zatrudniona w rewirze obozowym dr Zofia Mączka, była więźniarka,
tak zeznała na procesie norymberskim o kostnych operacjach:
„Około 10 chorych psychicznie więźniarek przekazano do
2 Oświadczenie byłej więźniarki Stanisławy Cz. cytowane za: K.
Mi-chejda, Wyniki ekspertyzy sądowo-lekarskiej. Operacje
doświadczalne w obozie koncentracyjnym Ravensbruck, „Biuletyn
GKBZHwP", 1947, nr 2, s. 134—175.
3 Zeznania Karla Gebhardta na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-ł, Ldn-27, s. 220—251.
190

rewiru i przygotowano do operacji. Osobiście znam dwa przypadki. W
pierwszym chodziło o amputację nogi. Pielęgniarki zaprowadziły
nienormalną do sali operacyjnej. Po pewnym czasie przewiozły ją do
pomieszczenia, gdzie leżeli umarli. Pamiętam drugi przypadek. W
tym dniu przybył do sali operacyjnej dr Fischer. Ponownie
przyprowadzono nienormalną do sali operacyjnej. Po operacji
przyszła do mnie więźniarka Quernheim i powiedziała: wiesz, Zofio,
dzisiaj odjęto całą rękę z łopatką"4.
Z medycznego punktu widzenia nie jest rzeczą niezwykłą dokonywanie
przeszczepów w celach odtwórczych czy kosmetycznych. Używa się do
tego różnego rodzaju kości, nawet zwierzęcych, protez metalowych
albo materiałów plastycznych. Przeżycie chorego ze złośliwym
nowotworem kostnym zależy, jak w każdym nowotworze, od wczesnego
wykrycia choroby i odjęcia całej kości. Taki też zabieg zrobił
prof. Gebhardt u opisywanego Niemca w odpowiednim czasie.
Homeoplastyka całego stawu f>arkowego wraz z otaczającymi go
kośćmi była z pewnością w owym czasie zabiegiem śmiałym i
nowatorskim. Dokonano go jednak niezgodnie z etyką lekarską, gdyż
zabieg łączył się albo ze śmiercią ofiary, albo z ciężkim
nieodwracalnym kalectwem niedobrowolnej ofiary.
W okresie wojny, zwłaszcza w tak wielkim Zakładzie Leczniczym jak
Hohenlychen, zdarzały się często przypadki śmierci ludzi
przebywających na kuracji. Operatorzy mogli więc z łatwością

background image

korzystać z przeszczepów kostnych pochodzących ze zwłok. Wybierali
jednak drogę zbrodni, przeświadczeni o swej bezkarności.
4 Zeznania lekarki Zofii Mączki na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-6, s. 1457.
rewiru i przygotowano do operacji. Osobiście znam dwa przypadki. W
pierwszym chodziło o amputację nogi. Pielęgniarki zaprowadziły
nienormalną do sali operacyjnej. Po pewnym czasie przewiozły ją do
pomieszczenia, gdzie leżeli umarli. Pamiętam drugi przypadek. W
tym dniu przybył do sali operacyjnej dr Fischer. Ponownie
przyprowadzono nienormalną do sali operacyjnej. Po operacji
przyszła do mnie więźniarka Quernheim i powiedziała: wiesz, Zofio,
dzisiaj odjęto całą rękę z łopatką" 4.
Z medycznego punktu widzenia nie jest rzeczą niezwykłą dokonywanie
przeszczepów w celach odtwórczych czy kosmetycznych. Używa się do
tego różnego rodzaju kości, nawet zwierzęcych, protez metalowych
albo materiałów plastycznych. Przeżycie chorego ze złośliwym
nowotworem kostnym zależy, jak w każdym nowotworze, od wczesnego
wykrycia choroby i odjęcia całej kości. Taki też zabieg zrobił
prof. Gebhardt u opisywanego Niemca w odpowiednim czasie.
Homeoplastyka całego stawu tarkowego wraz z otaczającymi go kośćmi
była z pewnością w owym czasie zabiegiem śmiałym i nowatorskim.
Dokonano go jednak niezgodnie z etyką lekarską, gdyż zabieg łączył
się albo ze śmiercią ofiary, albo z ciężkim nieodwracalnym
kalectwem niedobrowolnej ofiary.
W okresie wojny, zwłaszcza w tak wielkim Zakładzie Leczniczym jak
Hohenlychen, zdarzały się często przypadki śmierci ludzi
przebywających na kuracji. Operatorzy mogli więc z łatwością
korzystać z przeszczepów kostnych pochodzących ze zwłok. Wybierali
jednak drogę zbrodni, przeświadczeni o swej bezkarności.
4 Zeznania lekarki Zofii Mączki na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-6, s. 1457.
Rozdział IV
DOŚWIADCZENIA NAD LECZENIEM SZTUCZNIE SPOWODOWANYCH
ROPOWIC
Leczenie środkami homeopatycznymi
Idea wykonania tych prób wyszła od Heinricha Him-mlera, który
zawsze interesował się medycyną ludową. Uważał on, że lekarze
niesłusznie zaniechali metod homeo-patycznych. Mając ogromną
władzę, zlecił wykonanie badań nad wartością homeopatycznego
leczenia chorób ropnych swemu naczelnemu lekarzowi Ernstowi
Grawitzowi. Ten skrupulatnie wykonał polecenie szefa. Wyszukał
odpowiednią ekipę lekarską i wydał jej właściwe zalecenia.
Całością prób miał kierować dr Heinrich Schiitz, specjalista
chorób wewnętrznych. Wspomagali go: chemik, dr Her-mann
Kiesewetter, oraz prof. dr Theodor Laue z Monachium. Do obserwacji
ofiar badań przydzielono też lekarzy obozowych, między innymi
Karla Babora (vel Barbora) oraz Waldemara Woltera.
Doświadczenia przeprowadzono w Dachau i w Oświęcimiu. Do
doświadczeń wybierano więźniów różnej narodowości, przeważnie
jednak Polaków i to najczęściej duchownych. U wybranych więźniów,
przez wstrzyknięcie ropy w różne okolice ciała, wywoływano

background image

ropowicę. Następnie chorych leczono według prawideł homeopatii
bądź sulfonamidami według prawideł allopatii. Schiitz przesyłał
odpowiednie meldunki o przeprowadzonych doświadczeniach Ernstowi
Grawitzowi. Dołączał do nich również odpisy historii chorób. Pod
koniec sierpnia 1942 r. prof.
192
Grawitz przesłał Himmlerowi sprawozdanie z przeprowadzonych
doświadczeń. Oto co napisał w nim między innymi: „W nawiązaniu do
poprzednich rezultatów leczenia posocznicy i innych chorób
pozwalam sobie przesłać następujące tymczasowe sprawozdanie.
I.
W szpitalu SS w Dachau było leczonych środkami biochemicznymi w
czasie wymienionym w raporcie 40 przypadków. Obok procesów ropnych
leczono takie choroby, w których można było spodziewać się
korzystnych zmian po leczeniu biochemicznym.
Procesy ropne i ropowice 17
Posocznica 8
Czyraczność i ropnie 2
Zakażone rany operacyjne 1
Malaria 5
Ropień opłucnej 3
Septyczne zapalenie wsierdzia 1
Nerczyca 1
Przewlekła rwa kulszowa 1
Kamica dróg żółciowych 1
Zgodnie ze wskazaniami biochemii w różnych przypadkach zastosowano
następujące leki':
Fosforan potasowy Fosforan żelaza Chlorek sodowy Fosforan wapniowy
Fosforan magnezowy Fosforan sodowy Fluorek wapniowy
D-6
D-6 i D-12
D-6
D-6
D-6
D-6
D-6
Posocznice najczęściej wywoływano sztucznie. Wszystkie przypadki
posocznicy zakończyły się śmiertelnie. Chorzy na
1 Przez pojęcie „leczenie biochemiczne" Grawitz rozumie leczenie
homeopatyczne. Użyte w tekście pisma oznaczenia D-4, D-6 itd.
odpowiadają rozcieńczeniom leków używanych w homeopatii. D-4
odpowiada więc rozcieńczeniu 1:10 000, D-6 1:100 000 itd.
13 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
193


malarię nie reagowali na leczenie. Rozlane procesy ropne (czyraki,
ropnie, ropniaki opłucnej) oraz septyczne zapalenie wsierdzia,
nerczyca, rwa kulszowa, kamica dróg żółciowych również nie
reagowały na leczenie biochemiczne. Jeżeli przebieg choroby
leczonej był pomyślny, nie różnił się on niczym od przebiegu

background image

takiej samej choroby nie leczonej. Sugestia, że środki
biochemiczne mają korzystny wpływ na chorobę, nasunęła się jedynie
w pięciu przypadkach, z których cztery były stosunkowo błahe.
Należy stwierdzić, że poważnie chorzy odmawiali przyjmowania
tabletek biochemicznych, ponieważ stawało się dla nich torturą
przyjmowanie ich co 5 minut przez dzień i noc.
Reasumując można powiedzieć, że z liczby 40 przypadków 1 wynik był
pozytywny, 4 dalsze pozytywne z zastrzeżeniem, a w 35 wynik był
negatywny, z których 10 skończyło się śmiertelnie.
II.
W obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu leczono trzy przypadki
posocznicy (która rozwinęła się z ropowicy) fosforanem potasowym
D-4. W żadnym z tych przypadków nie zaobserwowano leczniczego
wpływu na przebieg choroby. Wszystkie trzy przypadki zakończyły
się śmiertelnie"2.
Sprawozdanie Grawitza wprawiło Himmlera w gniew. Wystosował on do
niego odpowiedź utrzymaną w ostrym tonie. Warto przytoczyć
fragment tego listu.(Całość Aneks 3 — Dokument nr 10).
Charakteryzuje on stosunek Himmlera do doświadczeń, jak również
tłumaczy późniejszą żarliwość Grawitza w odniesieniu do innych
pseudomedycz-nych doświadczeń.
„Pańskie sprawozdanie z 29 sierpnia 1942 r. nie zadowala mnie w
żadnym wypadku. Dokonane doświadczenia oraz zawarte w Pańskim
piśmie charakterystyczne zdanie, że przyjmowanie tabletek było dla
chorych niezwykle uciążliwe, są dowodem tego, że jeszcze jedna
sprawa została załatwiona negatywnie. Do badań nad określonym
problemem należy podchodzić naukowo, to znaczy wyjątkowo
2 Raport naczelnego lekarza SS i policji Ernsta Grawitza do SS-
reichsfuhrera Heinricha Himmlera z 29 VIII 1942 r. w sprawie
doświadczeń ropowiczych w obozie koncentracyjnym w Dachau i
Oświęcimiu (dokument nr 409 procesu lekarzy w Norymberdze)
cytowany za: Mitscherlich, Mielke, Nieludzka medycyna, s. 158—160.
194
sumiennie, i stosuje się takie metody badawcze, które w końcowym
wyniku są niepodważalne, ze świętą powagą, że zamierza się coś
przebadać. Nie może tu zaistnieć żaden problem za i przeciw. Do
moich zadań nie należy osobiste sprawdzanie każdej metody
badawczej. Jestem przekonany o tym, że Pan, który ma tytuł
profesora — i jeśli się nie mylę, bardzo chętnie się nim posługuje
— mógłby wnieść swój wkład do tych badań i ugruntować
niepodważalnie swój tytuł profesorski"3.
Po tej naganie Grawitz zadbał o intensyfikację doświadczeń. W
obozie w Dachau wydzielono do nich 40 duchownych, głównie
narodowości polskiej. 10 i 26 listopada 1942 r. dr Schiitz
osobiście wybrał 20 duchownych do badań, w których następstwie
zmarło 11. Wśród nich był ksiądz holenderski, czeski i dziewięciu
polskich: Stanisław Bukowy, Mieczysław Janecki, Józef Kocot,
Gustaw Sejbuk, Marian Stopczak, Stanisław Kołodziej, Marian
Konopiński, Ludwik Leśniewicz i Tomasz Lis. Większość z nich
zmarła w grudniu 1942 r.4

background image

Wielu więźniów, których poddano próbom ropowiczym, ocalił z
narażeniem własnego życia pielęgniarz Heinrich Stóhr, potajemnie
podając im leki. Jego zeznania złożone na norymberskim procesie
lekarzy właściwie charakteryzują rolę Schutza. Oto wyjątek tych
zeznań:
„Późną jesienią dr Schiitz wydał polecenie lekarzowi obozowemu
Baboldowi (chodzi o Babora — przyp. aut.) zakazić pewną liczbę
więźniów ropą. Grupa więźniów została więc zakażona, a my,
pielęgniarze, podawaliśmy leki, jakie zalecili nam lekarze. Połowa
tych ludzi była leczona allopatycznie, a druga biochemicznie.
Pacjenci przyjmujący tabletki biochemiczne znajdowali się w
pierwszej grupie, zmarli co do jednego"5.
Po zakończeniu wojny w berlińskiej willi, w której mieszkał dr
Ernst Grawitz, między papierami znaleziono jedną z historii chorób
dotyczącą doświadczeń nad ropowicą
3 Anklageschrift in der Strafsache gegen Dr Heinrich Schiitz
Akten-zeichen 12-JS-1596, t. I, s. 225—227.
4 Tamże. Sonderband ITS Unterlagen (Sammlung von Dokumentauszuge
des Internationalen Suchdienstes des Roten Kreuzes in Arolsen).
5 Zeznania byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Dachau Hein-
richa Stóhra na procesie lekarzy w Norymberdze, Archiwum GKBZHwP,
sygn. ATW-1, Lpn-3, s. 545.
195
w obozie koncentracyjnym w Dachau (patrz również Aneks 3 —
Dokument nr 11). Była to historia choroby polskiego księdza
Stefana Natorskiego, który przeżył obóz, a po wojnie złożył
zeznania. Ksiądz Stefan Natorski zeznał w 1971 r. między innymi:
„Było to dwa tygodnie od zaszczepienia ropowicy. Mój stan ulegał
już lekkiej poprawie. Schiitz przybył do izby i kazał mnie zawieźć
na salę operacyjną. Zbliżył się do mnie i za pomocą strzykawki
wyciągnął z rany ropę, którą następnie wstrzyknął w prawą rękę.
Obserwowałem to dokładnie, gdyż byłem całkowicie przytomny"6.
W komentarzu do historii choroby księdza Natorskiego prokurator
monachijski napisał: „Wstrzykiwanie ropy dożylnie jest
niebezpieczne dla życia nawet najzdrowszego człowieka. Tym
bardziej musiało to być groźne dla organizmu w takim stanie, w
jakim znajdował się więzień Natorski w okresie, gdy był już bardzo
osłabiony. To, że Natorski przeżył to doświadczenie, graniczy z
cudem medycznym"7.
Mimo niewątpliwych dowodów winy Schiitz utrzymywał, że nie brał
udziału w doświadczeniach, gdyż nie był lekarzem obozowym. Nie
zdobył się nigdy na to, by przyznać się do dokonanych zbrodni. Nie
jest znana dokładna liczba więźniów użytych do badań. Prof.
Frantiśek Błaha — czeski więzień, który wykonywał sekcje zwłok,
stwierdził, że w latach 1941—1943 użyto do badań nad ropowicą
ponad 600 osób, z których zmarło kilkaset. Ścisłej liczby nie daje
się ustalić, gdyż w rewirze nie oddzielano ropowic naturalnych od
wywoływanych sztucznie8.
Celowe ocenianie różnych metod leczniczych stanowi o postępie
medycyny. Jednakże w doświadczeniach przeprowadzonych w Dachau
trudno dopatrzeć się naukowych podstaw. Medycyna naukowa odrzuciła

background image

homeopatię, toteż próby oceny środków homeopatycznych w leczeniu
ropnych chorób nie miały już teoretycznie logicznego uzasadnienia.
Naczelny klinicysta SS prof. Karl Gebhardt na procesie w
Norymberdze oświadczył, że sprzeciwiał się tym próbom, ale
sprzeciw jego spotkał się z naganą Himmlera. Himmler
6 Anklageschrift in der Strafsache gegen Dr Heinrich Schiitz
Akten-zeichen 12-JS-1576, t. II, s. 572.
1 Tamże.
8 Zeznania świadków: Sturmbannfiihrer Schiitz przebywa na wolności
„Express Wieczorny, nr 21 z 25 I 1974.
196
uważał bowiem, że proponowane przez niego metody powinny być
skuteczne i dlatego usilnie popierał ich stosowanie. Sztuczne
wywoływanie ropowicy wobec bardzo dużej liczby chorych na nią w
obozie świadczy niezbicie o okrucieństwie eksperymentatorów.
Leczenie ropowic różnymi środkami
W Sachsenhausen podobne doświadczenia co w Dachau wykonywał lekarz
obozowy dr Emil Christian Schmitz SS-untersturmfiihrer. Wywoływał
on sztuczne ropowice, następnie próbował je leczyć nie ustalonymi
środkami. Można mniemać, że Schmitz nie uzgodnił tego z władzami.
W materiałach sądowych brak jest jakiejkolwiek korespondencji w
tej sprawie. O przebiegu tych doświadczeń informuje dokładnie
Bruno Róhr, były sanitariusz z rewiru obozowego w Sachsenhausen.
„Latem 1943 roku, gdy sprzątałem salę operacyjną, weszli lekarz
rewirowy Schmitz i vorarbeiter Tierhof. Ten ostatni oświadczył, że
zaraz przyjdą pacjenci. Wkrótce pojawiło się kilku sanitariuszy i
przyprowadzili więźnia. Położyli go na stole operacyjnym, a
Schmitz przystąpił do operacji. Zrobił długie cięcie na zdrowym
ramieniu i na ranę nałożył gałganek, który był zmieszany ze
słomą... Wyszedłem na korytarz i zobaczyłem, że jeszcze pięciu
więźniów oczekuje na przyjęcie przez Schmitza. Pomiędzy nimi byli
Polacy i Rosjanie. Później dowiedziałem się od sanitariuszy, że w
tym dniu wszystkich zoperowano, po czym robiono im codziennie
opatrunki.
Jak mówili mi sanitariusze, po operacji obrzękły u osób
operowanych nogi i stały się niebieskie. Sanitariusze oznajmili mi
, że lekarz próbuje leczyć chorych nowo odkrytym środkiem, jednak
bezskutecznie. Większa część operowanych zmarła. W ciągu dwóch
miesięcy lata przeprowadzono 25 takich operacji. W ich następstwie
18 osób zmarło"9.
Pomijając okrucieństwo badań, należy zastanowić się nad
9 Akta rozprawy sądowej przeciwko załodze obozu koncentracyjnego w
Sachsenhausen przed Radzieckim Trybunałem Wojskowym w Pankow.
Zeznania Brunona Róhra cytowane za: Todeslager Sachsenhausen. Ein
Dokumentarbericht vom Sachsenhausen Prozess, Berlin 1948, s. 27.
197
ich celowością. Podobnie jak w Dachau i tu nie istniała żadna
potrzeba wywoływania sztucznie ropowic, gdyż w warunkach obozowych
należała ona do chorób częstych.
W latach 1940—-1941 w obozie koncentracyjnym w Gusen lekarz SS-
obersturmfuhrer Hermann Kiesewetter wykonywał również badania nad

background image

ropowicą i próbował-ją leczyć środkami chemicznymi o składzie
znanym tylko jemu. Bardzo często powodował on groźne ropowice u
zdrowych więźniów. O doświadczeniach Kiesewettera tak pisze były
więzień obozu w Gusen, Zbigniew Wlazłowski:
„Osobiście lub za pośrednictwem jednego z podwładnych mu oficerów
SS wstrzykiwał swym ofiarom ropę od chorych na ropowicę, a
następnie przez kilkanaście dni z rzędu podawał badanym tabletki i
wstrzykiwał nie znany nam preparat. Podobne leczenie stosował
równocześnie u chorych przyjętych do rewiru z powodu ropowic, oraz
u zdrowych, których traktował jako grupę porównawczą. Nie muszę
dodawać, że większość jego królików doświadczalnych ginęła, a
jedynie nielicznym udało się ujść z życiem"10.
Od jesieni 1944 r. do końca wojny SS-hauptsturmfuhrer Helmuth
Vetter, współpracując z IG-Farben, próbował leczenia stanów
ropnych sulfonamidami (eleudron i sul-fopirydyna) i porównywał ich
skuteczność. W tym celu również i on zbrodniczo zakażał wybranych
więźniów. Prowadził on tak liczne badania, że niemożliwe jest
określenie, ile ofiar one pochłonęły''.
Próby leczenia ropnych chorób skóry przyżeganiem kwasem karbolowym
W 1944 r. lekarz SS-obersturmbannfuhrer Schmick, zatrudniony w
Klinice Chirurgicznej Uniwersytetu w Jenie zwrócił się drogą
służbową do szefa Sanitariatu SS w Głównym Urzędzie
Administracyjno-Gospodarczym SS o umożliwienie mu przeprowadzenia
na więźniach doświadczeń dla oceny leczenia zakażonych ran za
pomocą przyżegania ich stężonym kwasem karbolowym. Chociaż SS-
obersturmban-
10 Wlazłowski, Przez kamieniołomy i kolczasty drut, s. 59.
11 Zb. Wlazłowski, Szpital w obozie koncentracyjnym w Gusen, ¦
„Przegląd Lekarski", 1967, nr 1, s. 112—121.
198
nfuhrer Schmick nie należał do załogi lekarskiej obozu
koncentracyjnego, to jednak umożliwiono mu przeprowadzenie badań.
W marcu 1944 r. Enno Lolling, naczelny lekarz obozów
koncentracyjnych (szef Urzędu D III w Głównym Urzędzie
Adminiśtracyjno-Gospodarczym SS) wyraził zgodę na wykonanie
proponowanych badań w Buchenwaldzie. W liście do kierownika Biura
Personalnego naczelnego lekarza SS — Helmutha Poppendicka, pisał:
„Kierownik Sanitariatu w Głównym Urzędzie Adminiśtracyjno-
Gospodarczym SS przedłożył 29 marca 1944 r. szefowi Głównego
Urzędu relację o proponowanych przez SS-oberstumbannfuhrera dr.
Schmicka próbach (przyżega-nie ran stężonym kwasem karbolowym).
Szef Głównego Urzędu wypowiedział się za przeprowadzeniem tych
prób, zastrzegając, że w żadnym przypadku nie powstaną z tego
powodu wypadki przy pracy" .
Niewątpliwie kwas karbolowy wypalał czyraki, ale jednocześnie
powodował trudno gojące się owrzodzenia. Zmieniała więc ta metoda
leczenia chorobę lżejszą na cięższą. Należało się liczyć również z
tym, że fenol wchłaniany przez uszkodzoną skórę mógł powodować
ogólne zatrucie ustroju. Nie udało się ustalić liczby ani
narodowości więźniów użytych do tych doświadczeń.

background image

12 SS im Einsatz. Eine Dokumentation iiber die Yerbrechen der SS,
s. 385.
Część V INNE DOŚWIADCZENIA MEDYCZNE
Rozdział I DOŚWIADCZENIA Z ZAKRESU ŻYWIENIA
Doświadczenia z dietami bezbialkowymi
Doświadczenia z dietami bezbiałkowymi przeprowadzał od 1 grudnia
1943 r. do 31 lipca 1944 r. w obozie koncentracyjnym w Mauthausen
profesor interny Uniwersytetu w Berlinie Ernst Schenck. Był on
specjalistą z zakresu dietetyki, inspektorem służby żywnościowej
Waffen SS w Głównym Urzędzie Administracyjno-Gospodarczym SS.
Badania miały ustalić, jaki rodzaj odżywiania jest najbardziej
odpowiedni dla więźniów obozu koncentracyjnego1.
Badanych podzielono na trzy grupy. Pierwsza otrzymywała dietę
całkowicie bezbiałkową (grupa A); druga — normalnie stosowane
pożywienie w obozie, ale z dodatkiem drożdży (grupa B); trzecia —
tylko pożywienie obozowe (grupa C) . Przed rozpoczęciem badań
grupa A liczyła 150, a B i C po 110 więźniów. W trakcie badań
zmarło: z grupy A — 56 osób, B — 17, a C — 43 osoby, w większości
z powodu wyniszczenia. Niezależnie od tego 48 osób wysłano do
zgładzenia do tzw. Genesungslager w Hart-heimie. Badanym w pewnych
odstępach czasu pobierano krew i oznaczano w niej różne składniki
(m.in. ilość witaminy C i B). Co dwa tygodnie sprawdzano wagę
ciała,
1 Bericht iiber die Erndhrungsgruppen im KZ-lager Mauthausen,
Okręgowa KBZHwP — Gdańsk, sygn. KO 3970, s. 1.
2 Tamże.
200
a co miesiąc badano mocz, skład morfologiczny krwi oraz wykonywano
badanie elektrokardiograficzne3 (patrz również Aneks 3 — Dokument
nr 12).
Z wyników badań Ernst Schenck wysunął końcowy wniosek, że
najbardziej korzystna dla więźniów jest dieta normalnie stosowana
w obozach z dodatkiem drożdży. Można to było wywnioskować bez
badań. Jest bowiem oczywiste, że człowiek nie może żyć bez białka
podawanego w pożywieniu, a właśnie ten oczywisty fakt badano u
więźniów w grupie A. Prof. Schenck wiedział bez badań, że od
niskokalorycznej diety obozowej, zawierającej minimalne ilości
białka, nieco bardziej wartościowa jest taka sama dieta z
dodatkiem drożdży. Jest rzeczą dziwną, że lekarz, dietetyk, nie
pokusił się o wysunięcie najbardziej oczywistego wniosku, iż
żywienie obozowe jest niewystarczająco kaloryczne, głodowe, i że
przy ciężkiej, wyniszczającej pracy więźniów prowadzi nieuchronnie
do śmierci.
Próby okazały się śmiertelne dla połowy badanych. Jest to w pełni
zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę, że osoby wzięte do badań
były wyniszczone, a ich organizmy nie zawierały koniecznej ilości
białka. Pozbawienie więźniów nawet niewielkiej ilości białka, jaką
dawano w zwykłym, obozowym pożywieniu, przyczyniało się do
szybszej śmierci ofiar.
Do badań wybierano więźniów różnych narodowości. Z raportu
Schencka wynika, że wśród nich byli Niemcy, Rosjanie, Polacy,

background image

Jugosłowianie i Francuzi. Ogółem przeprowadzono badania na 146
Polakach, z których bezpośrednio w czasie prób zmarło 17, a 8
wysłano do uśmiercenia w Genesungslager w Hartheimie4. Wielu
więźniów zmarło w czasie doświadczeń rzekomo na zapalenie jelit, z
powodu osłabienia mięśnia serca, na gruźlicę, choć niewątpliwie
pierwotną przyczyną ich śmierci było wyniszczenie głodowe.
Najbardziej zaś wyniszczonych więźniów prof. Schenck skierował do
Hartheimu, położonego 17 kilometrów od Mauthausen, gdzie
uśmiercono ich w komorze gazowej.
3 Tamże, s. 63.
4 Tamże, s. 63—65.
201
Doświadczenia z białkiem zastępczym
W 1943 r. na polecenie Oswalda Pohla Ernst Schenck zajmował się
problemem wynalezienia białka zastępczego. W tym celu chciał on
wykorzystać odpadki pozyskiwane z drewna przy produkcji celulozy.
W okresie letnim 1943 r. w zakładach Lenzinger Textil W erkę
znajdujących się w prowincji Oberdonau w Austrii (niezbyt daleko
od obozu w Mauthausen) na zlecenie Schencka preparowano z odpadków
z drewna specjalne białko. Z tego białka sporządzano kiełbaski
nazywane „Mycel-Eiweisswurst"5.
Aby ocenić wartość odżywczą tego białka, karmiono nim w Mauthausen
450 więźniów. Próby te odbywały się pod bezpośrednim nadzorem
Schencka. Ze strony załogi obozowej wspomagał go lekarz
garnizonowy Eduard Krebsbach i prawdopodobnie w okresie
późniejszym Friedrich Entress, lekarz SS w stopniu
sturmbannfuhrera. Brak jest danych, jakie były skutki tych prób
dla więźniów. Wiadomo jednak, że zakończyły się one pełnym
niepowodzeniem. W liście do Himmlera z grudnia 1943 r. Oswald Pohl
pisał o nich: „Jak pan sobie przypomina, w ciągu lata byłem w
Lenzing 100. Wówczas to wynik mojej wizyty: czy białko otrzymane z
odpadków siarczkowych fabryk celulozy może być użyteczne dla
ludzkiego pożywienia, okazał się niezadowalający. Informowałem o
tym Pana"6.
Wpływ tych doświadczeń musiał być wybitnie ujemny dla zdrowia
więźniów już i tak wyniszczonych głodem i warunkami obozowymi. Z
założeń prób wynikało, że zamiast niewielkiej ilości białka (jakie
normalnie otrzymywali więźniowie) wybrani do doświadczeń przez
czas dłuższy dostawali bezwartościowe białko roślinne,
nieprzyswajalne przez ustrój ludzki. Pierwsze niepowodzenia z
białkiem mycelowym nie zniechęciły Schencka. Wspólnie z dr. Schie-
berem próbowali ulepszyć metodę otrzymywania białka z drewna. W
tym celu na wniosek Schiebera zbudowano w Wilshausen koło Arnsberg
w Westfalii zakład dla opraco-
5 Mar salek, Die Geschichte des Konzentrationslagers Mauthausen,
s. 143.
6 List Oswalda Pohla do Heinricha Himmlera z 28 XII 1943 r.
(dokument nr 1459 norymberskiego procesu lekarzy, Muzeum Pamięci w
Dachau.
202

background image

wania metody otrzymywania z odpadków drewna białka przyswajanego
przez ustrój ludzki. Pod koniec grudnia 1943 r. obaj uznali, że
ulepszona metoda otrzymywania białka gwarantuje dobry i pożądany
efekt. Zwrócili się zatem do władz o umożliwienie przeprowadzenia
odpowiednich prób na większym materiale ludzkim. - Pod koniec
grudnia 1943 r. Oswald Pohl szef Głównego Urzędu Ad-ministracyjno-
Gospodarczego SS pisał do Himmlera:
„Nasza zaciętość dała.wspaniały rezultat. To, co pokazał mi
wczoraj radca państwowy Schieber, jest tak uderzające, że
postanowiłem od 1 stycznia przejąć całą produkcję białka
mycelowego. Obecnie ta produkcja wynosi 5000 kg. Starczy ona dla
pokrycia dziennego zapotrzebowania na białko dla około 100 000
ludzi. Od początku stycznia na okres kwartału rozpocznę
przeprowadzanie wielkiej próby żywienia tym białkiem na 100
tysiącach więźniów w Dachau, Buchenwal-dzie i Sachsenhausen. Z
początkiem kwietnia przedłożę Panu wyniki. Będzie można wówczas
odpowiedzieć na pytanie, czy uzyskiwane według metody Schiebera
białko nadaje się dla ludzkiego odżywienia czy nie. Według mojej
wczorajszej wizytacji już dzisiaj przewidywać mogę korzystne
wyniki"7.
Kompetencje Pohla niewątpliwie w pełni umożliwiały mu
przeprowadzenie proponowanych doświadczeń na wielkiej rzeszy
więźniów trzech obozów koncentracyjnych. Próby te mogły przejść w
pełni nie zauważone przez więźniów, gdyż obejmowały wszystkich
znajdujących się w obozie i polegały wyłącznie na dodawaniu do
pożywienia białka mycelowego. Prawdopodobnie w zamian za to
odebrano im i tak niezwykle niskie ilości białka. Nie udało się
znaleźć dowodów, mogących rzucić światło na przebieg tych
doświadczeń. Wymienione w piśmie Pohla przygotowania do nich, jak
i osoba głównego ich organizatora, każą przypuszczać, że
doświadczenia te zostały przeprowadzone.
Tamże.
Rozdział II DOŚWIADCZENIA FARMAKOLOGICZNE
Doświadczenia z lekiem zwalniającym czynność serca
Według akt z procesu załogi Sachsenhausen lekarz obozowy Heinz
Baumkótter przeprowadził doświadczenia z nieznanym środkiem
leczniczym na trzech więźniach ze zdrowym sercem. Środek ten miał
zwalniać akcję serca'. Około 1943 r. naczelny lekarz obozów
koncentracyjnych polecił Baumkótterowi wykonanie tych prób. Jedna
z ofiar tak relacjonuje ich przebieg:
„Do doświadczenia polegającego, na wstrzyknięciu środków
farmaceutycznych nazwanych: »ampułkami A, B, C«, wyrwani
zostaliśmy nagle w czasie pracy przez blokowego szpitala
obozowego, więźnia kryminalistę, Willego Tier-hofa. Zostaliśmy
zaprowadzeni przez niego do sali przygotowawczej czystego bloku
operacyjnego w rewirze I, gdzie czekał już na nas młody wiekiem
lekarz SS. On sam w kolejności podawanych nazwisk wstrzykiwał
podskórnie płyn koloru żółtoprzezroczystego z otwartch ampułek.
Ampułki były oznaczone literami »A«, »B« i »C«. Podchodzić
mieliśmy kolejno według ułożonych i oznaczonych literami alfabetu
strzykawek. Byłem drugi i przy mnie głośno wyrażając swą myśl ów

background image

SS-owiec w mundurze, którego nazwiska nie znałem, stwierdził: Ich
muss nachsehen, ob es
' Tadeslager Sachsenhausen, Ein Dokumentarbericht vom
Sachsenhausen Prozess, Berlin 1948.
204
wirklich Ampulle B ist (muszę sprawdzić, czy to rzeczywiście jest
ampułka B), obejrzał ampułkę i wstrzyknął jej zawartość w
odsłonięte prawe ramię. Po wykonaniu zabiegów oznajmił, że serce
macie zdrowe, więc sprawdzajcie teraz swą wagę co jakiś czas.
Tadeusz Zych zmarł po dwóch czy też po trzech tygodniach z
objawami ostrego zaniku wątroby. Byłem podczas sekcji jego zwłok.
Co się stało z Paulem Sassem, nie wiem. Ze szpitala został
wypisany. O nazwie środka nie dowiedzieliśmy się nic więcej poza
tym, że w naszym przypadku chodzi o środek obniżający akcję
serca"2.
Rozważając przedstawione fakty, można przypuszczać, że któraś z
niemieckich firm farmaceutycznych pragnęła uzyskać informację
dotyczącą toksycznego działania na ustrój wypróbowywanego leku.
Lek ten prawdopodobnie przygotowywano w różnych rozcieńczeniach,
oznaczając je symbolami literowymi. Przygotowanie leku w formie
ampułkowej przemawia^ za tym, że producentem był przemysł
farmaceutyczny. Śmiertelne zakończenie próby, wśród objawów
ciężkiego uszkodzenia wątroby u więźnia, który otrzymał ten lek
prawdopodobnie w stężeniu największym, spowodowało przypuszczalnie
zaniechanie dalszych eksperymentów.
Doświadczenia farmakologiczne dla wymuszania zeznań
W 1944 r., prawdopodobnie na polecenie Himmlera, w Oświęcimiu
przeprowadzono próby wydobywania z więźniów zeznań po uprzednim
oszołomieniu ich meskaliną. Wykonywali je miejscowi lekarze SS
przed specjalną komisją. Oto co na ten temat pisze „Biuletyn
Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce":
„Na początku 1944 roku przybyła z Berlina Komisja Lekarska, aby
przeprowadzić badania na kilkudziesięciu Żydach. Wstrzykiwano im
domięśniowo jakiś preparat i skrupulatnie badano reakcje. Po 15
minutach ofiary wyprowadzano na podwórze i przez pół godziny
robiono z nimi ćwiczenia gimnastyczne, po czym członkowie komisji
2 Relacja byłego więźnia obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen
Kazimierza Frąckowskiego przekazana autorowi.
205
wypytywali więźniów, między innymi, czy chcą umierać, czy czują
strach, kto jest ich osobistym wrogiem. Prawdopodobnie gestapo
pracowało nad odkryciem takiego środka, który poprzez zmiany
psychiczne doprowadziłby ofiary do łatwego wydobycia zeznań. U
więźniów wystąpiły objawy lekkiego zamroczenia, senności i braku
należytej orientacji" .
Zbliżone do opisywanego doświadczenia przeprowadzili w tym samym
roku w obozie w Oświęcimiu lekarze SS: hauptsturmfuhrer Bruno
Weber i untersturmfuhrer Wer-ner Rhode, wspólnie z kierownikiem
obozowej apteki sturmbannfuhrerem Victorem Capesiusem. Ten ostatni
przygotował kawę, prawdopodobnie z domieszką meskaliny lub innego
alkaloidu. W bloku 21 do pokoju lekarza obozowego wezwano kilku

background image

więźniów z bloku 19 i zmuszono ich do wypicia kawy4. Wywołała ona
u nich stan podniecenia. Następnego dnia powtórzono to
postępowanie, zwiększając dawkę. Badani stracili przytomność, a
dwóch z nich zmarło w nocy. Lekarze-więźniowie próbowali ich
ratować, jednakże wszyscy badani po kilkunastu godzinach zmarli .
Jak ważny dla hitlerowców był problem wymuszania zeznań po
zaaplikowaniu środków farmakologicznych, świadczy fakt, że
jesienią 1944 r. prawie identyczne doświadczenia przeprowadzano w
obozie koncentracyjnym w Dachau. Wykonanie ich polecił sekretarz
generalny stowarzyszenia Ahnenerbe Sievers dr. Kurtowi Plótnerowi,
który w Dachau prowadził stację badawczą. Plótner dokonywał prób z
meskaliną na bliżej nie ustalonej liczbie więźniów bez ich zgody.
Wiadomo, że wśród nich byli Francuzi6 i prawdopodobnie Polacy.
Meskalina wywołuje w zależności od dawki lekką euforię, później
stany odurzenia z halucynacjami, głównie wzrokowymi. Meskalinę do
obozu dostarczyło Ahnenerbe.
3 „Biuletyn GKBZHwP", 1946, nr 1 pt: Obozy koncentracyjne i
zagłady Oświęcimia.
4 J. Olbrycht, Sprawy zdrowotne w obozie koncentracyjnym w
Oświęcimiu, w: Okupacja i medycyna, s. 19—39.
5 S. Kłodziński, Zbrodnicze doświadczenia farmakologiczne na
więźniach obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, „Przegląd
Lekarski", 1965, nr 1, s. 40.
6 Informacje przekazane autorowi przez Międzynarodowe Biuro
Poszukiwawcze Czerwonego Krzyża w Arolsen.
206
Wynika to ze znalezionych po wojnie notatek Wołframa Sieversa, w
których znajduje się następujący zapis:
„22.2.44 — Dachau — Dostarczenie meskaliny.
2.10.44 — Raport dr. Plótnera o meskalinie" .
Bliższych danych o tych próbach brak.
Jest rzeczą dziwną, że do wymuszania zeznań lekarze hitlerowscy
wybrali właśnie meskalinę. Wywołuje ona halucynacje. Osoby poddane
jej działaniu mogły opowiadać
0 różnorakich urojonych sprawach w przekonaniu, że są one
rzeczywiste. Uzyskiwane więc na tej drodze zeznania,
niewątpliwie pełne urojeń, musiały być bezużyteczne.
1 Tamże.
Rozdział III
DOŚWIADCZENIA Z ZAKRESU DIAGNOSTYKI CHORÓB WĄTROBY
Doświadczenia nad zanikiem wątroby
Jesienią 1942 r. w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu SS-
abersturmfuhrer Johann Paul Kremer przeprowadził na więźniach
badania dotyczące zaniku wątroby. Johann Kremer był profesorem
Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu w Minister, w którym kierował
zakładem anatomii patologicznej. Kremera interesowało, czy
stwierdzany pośmiertnie u osób wyniszczonych zanik wątroby
występuje za życia. Swój pobyt w obozie w Oświęcimiu Kremer
zamierzał wykorzystać dla przeprowadzenia badań nad tym
zagadnieniem.

background image

Technika badań była następująca. Spośród więźniów przeznaczonych w
drodze selekcji do uśmiercenia Kremer wybierał takich, którzy go
szczególnie interesowali. Kazał się im kłaść na stole sekcyjnym i
poddawał ich badaniu lekarskiemu. Następnie sanitariusz obozowy,
Joseph Klehr, zabijał zbadanego więźnia, wstrzykując mu fenol do
serca, po czym lekarz-więzień musiał wykonać sekcję zwłok i pobrać
wycinki wątroby do badań histopatologicznych po utrwaleniu w
odpowiednim płynie'.
Przesłuchiwany w sprawie tych doświadczeń Johann Paul Kremer
zeznał:
„W pamiętniku swym wspominam w kilku miejscach o pobraniu dla
celów badawczych całkiem świeżego materia-
1 Oświęcim w oczach SS — Hoss. Broad, Kremer, s. 191—269.
208
łu ludzkiego. Sprawa ta wyglądała w sposób następujący. Już od
dawna interesowałem się badaniem zmian powstałych w organizmie
ludzkim na skutek głodu.
W Oświęcimiu tę sprawę przedstawiałem Wirthsowi (Eduard Wirths —
lekarz garnizonowy w obozie w Oświęcimiu — przyp- aut.). Wirths
oświadczył mi, że dla tych badań pobie-rać mogę całkiem świeży
materiał (lebensfris-ches Materiał) od więźniów, zabijanych
wstrzykiwaniami fenolu.
W celu wybrania odpowiednich obiektów chodziłem do ostatniego
bloku po prawej stronie (blok 28), gdzie odbywało się badanie
zgłaszających się z obozu chorych więźniów. W czasie tego badania
więźniowie pełniący funkcje lekarskie przedstawiali lekarzowi SS
chorych, wyjaśniali mu chorobę, na którą cierpi dany więzień, a
lekarz SS w zależności od tego, czy dany chory rokował widoki
poprawy zdrowia, czy też nie wchodził już w rachubę jako siła
robocza, decydował o tym, czy danego więźnia należy leczyć w
szpitalu lub ambulatoryjnie, czy też należy zlikwidować.
Przeznaczonych przez lekarzy. SS do tej drugiej grupy zabierali
sanitariusze SS i odprowadzali. Do grupy tej zaliczał lekarz SS
przede wszystkim tych, u których rozpoznał: Allgemeine
Kórperschwache (ogólne osłabienie ustroju). Więźniów z tej grupy
obserwowałem dokładnie i gdy któryś z nich z powodu daleko
posuniętego stanu wygłodzenia interesował mnie, polecałem
sanitariuszowi takiego chorego rezerwować dla mnie i zawiadomić o
terminie, w którym ten chory zostanie zabity wstrzyknięciem
fenolu.
W wyznaczonym terminie wybranych przeze mnie chorych
przeprowadzano do owego ostatniego bloku, umieszczano tam w sali
położonej po drugiej stronie korytarza (naprzeciw sali, w której
odbywało się badanie i wybór chorego). Tam chorego układano
jeszcze za życia na stole sekcyjnym. Ja przystępowałem do stołu i
wypytywałem chorego o różne dla moich badań istotne szczegóły. A
więc np. wagę ciała przed aresztowaniem, ile stracił na wadze od
czasu aresztowania, czy w ostatnim czasie otrzymywał jakieś
lekarstwa itp. Po zebraniu tych informacji podchodził do chorego
sanitariusz i zastrzykiem w okolicę serca zabijał go. Według moich

background image

wiadomości do zabijania używano tylko fenolu. "Po takim zastrzyku
śmierć na-
14 — Zbrodnie hitlerowskiej medycyny
209
stępowała natychmiast. Ja sam śmiertelnych zastrzyków nigdy nie
wykonywałem"2.
Z dziennika Johanna Kremera wynika, że tego rodzaju materiały
różnych narządów do swoich badań od specjalnie uśmiercanych
więźniów pobrał on kilkanaście w czasie swojego pobytu w obozie
oświęcimskim. Kremer rabował również mienie więźniów i brał udział
w selekcjach więźniów do gazu.
W zeznaniach przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Krakowie
powiedział:
„Na strychu budynku, w którym dokonywano selekcji, sortowano różne
leki, narzędzia i wszelkiego rodzaju przedmioty codziennego
użytku, które przywozili ze sobą do Oświęcimia ludzie, których
wprost z transportu wysyłano do komór gazowych. Z przedmiotów tych
więźniowie wydawali mi różne rzeczy, jak: mydło, pastę do zębów,
nici, przędzę do cerowania, igły, termometry, nożyczki do
obcinania paznokci. Rzeczy te pakowałem i wysyłałem do mych
znajomych (...) Wiele razy brałem udział w selekcjach. Ilu chorych
wysłałem na śmierć — nie pamiętam".
Kremer nie wykorzystał pobranych wycinków dla opracowania
,,naukowego". Po powrocie z Oświęcimia został on skierowany do
rezerwy. W miejscu swego stałego zamieszkania w Miinster czynił
bezkuteczne starania o otrzymanie katedry biologii dziedziczenia.
Dla zbadania wycinków z narządów pobranych od zabitych więźniów w
Oświęcimiu Kremer potrzebował pracowni histopatologicznej, a
zwłaszcza mikrotomu. Nie udało mu się tego zrealizować, gdyż
władze hitlerowskie miały rzekomo według Kremera zastrzeżenia do
niego za opublikowanie pracy nie odpowiadającej ideologii
rasistowskiej. Nosiła ona tytuł O godnym uwagi przyczynku do
zagadnienia dziedziczenia urazowych skaleczeń. Rozgoryczony tym w
pamiętniku pod datą 26 grudnia 1942 r. Kremer pisał:
„...jestem zupełnie odsunięty od prac naukowych. W gruncie rzeczy
potrzebuję tylko pilnie mikrotomu, ponie-
2 Protokół przesłuchania Johanna Paula Kremera, w: Proces załogi
obozu oświęcimskiego przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w
Krakowie w dniach od 24.10.1947 do 22.11.1947 r. (t. 59. s. 23)
cytowany za: Pamiętnik Kremera, „Zeszyty Oświęcimskie", 1971, nr
13, s. 107—108.
210

stępowała natychmiast. Ja sam śmiertelnych zastrzyków nigdy nie
wykonywałem"2.
Z dziennika Johanna Kremera wynika, że tego rodzaju materiały
różnych narządów do swoich badań od specjalnie uśmiercanych
więźniów pobrał on kilkanaście w czasie swojego pobytu w obozie
oświęcimskim. Kremer rabował również mienie więźniów i brał udział
w selekcjach więźniów do gazu.

background image

W zeznaniach przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w Krakowie
powiedział:
„Na strychu budynku, w którym dokonywano selekcji, sortowano różne
leki, narzędzia i wszelkiego rodzaju przedmioty codziennego
użytku, które przywozili ze sobą do Oświęcimia ludzie, których
wprost z transportu wysyłano do komór gazowych. Z przedmiotów tych
więźniowie wydawali mi różne rzeczy, jak: mydło, pastę do zębów,
nici, przędzę do cerowania, igły, termometry, nożyczki do
obcinania paznokci. Rzeczy te pakowałem i wysyłałem do mych
znajomych (...) Wiele razy brałem udział w selekcjach. Ilu chorych
wysłałem na śmierć — nie pamiętam".
Kremer nie wykorzystał pobranych wycinków dla opracowania
„naukowego". Po powrocie z Oświęcimia został on skierowany do
rezerwy. W miejscu swego stałego zamieszkania w Miinster czynił
bezkuteczne starania o otrzymanie katedry biologii dziedziczenia.
Dla zbadania wycinków z narządów pobranych od zabitych więźniów w
Oświęcimiu Kremer potrzebował pracowni histopatologicznej, a
zwłaszcza mikrotomu. Nie udało mu się tego zrealizować, gdyż
władze hitlerowskie miały rzekomo według Kremera zastrzeżenia do
niego za opublikowanie pracy nie odpowiadającej ideologii
rasistowskiej. Nosiła ona tytuł O godnym uwagi przyczynku do
zagadnienia dziedziczenia urazowych skaleczeń. Rozgoryczony tym w
pamiętniku pod datą 26 grudnia 1942 r. Kremer pisał:
„...jestem zupełnie odsunięty od prac naukowych. W gruncie rzeczy
potrzebuję tylko pilnie mikrotomu, ponie-
2 Protokół przesłuchania Johanna Paula Kremera, w: Proces załogi
obozu oświęcimskiego przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w
Krakowie w dniach od 24.10.1947 do 22.11.1947 r. (t. 59. s. 23)
cytowany za: Pamiętnik Kremera, „Zeszyty Oświęcimskie", 1971, nr
13, s. 107—108.
210
waż z Auschwitz przywiozłem materiał, który bezwzględnie musi być
opracowany"3.
W kontekście tych faktów badania Kremera nie miały żadnej
wartości.
i
Doświadczenia nad wartością nakłucia wątroby w celach
rozpoznawczych
Od jesieni 1942 r. do zimy 1943 r. SS-hauptsturmfuhrer Rudolf
Brachtel, internista obozu koncentracyjnego w Da-chau, dokonywał u
więźniów nakłuć wątroby, aby ocenić wartość tej metody dla
rozpoznawania chorób wątroby. Jako zastępca naczelnego lekarza i
kierownik oddziału chorób wewnętrznych miał on duże możliwości
wyboru więźniów do swych doświadczeń. Według danych orientacyjnych
zakłada się, że Brachtel przeprowadził nakłucia wątroby u około
170 więźniów4.
Nakłucia wątroby wzbudziły większe zainteresowanie klinicystów
przed II wojną światową. W Niemczech badania te zaciekawiły wielu
lekarzy, gdy prof. Kalk ogłosił drukiem kilka prac dotyczących
wartości laparoskopii i celowanego nakłucia wątroby5. Należy
jednak podkreślić, że wówczas nakłucia wątroby łączyły się z dużym

background image

ryzykiem i wiele z nich kończyło się śmiercią pacjentów6. Wynikało
to przede wszystkim z niewłaściwej techniki i braku odpowiednich
igieł.
Rudolf Brachtel pragnął wyspecjalizować się w tych badaniach, a
mógł to osiągnąć jedynie przez dokonywanie licznych nakłuć. W
warunkach obozu koncentracyjnego mógł on wykonywać nakłucia
dowolnie, nie pytając o zgodę i nie przestrzegając żadnych wskazań
i przeciwwskazań. Brachtel robił te zabiegi wyjątkowo brutalnie,
grubą igłą (trójgrańcem), co powodowało często krwotoki. Większość
więźniów zmarła w następstwie tych zabiegów.
3 Oświęcim w oczach SS.
4 Musioł, Dachau 1933—1945, s. 182.
5 J. Sowa, Historia badań laparoskopowych w: Laparoskopia i
biopsja wątroby, praca zbiorowa pod redakcją J. Sowy, Warszawa
1976, s. 1.
6 Sowa, Biopsja wątroby, w: laparoskopia i biopsja
wątroby, s. 118—120.
211
Czeski lekarz-więzień, anatom prof. Frantiśek Błaha, stwierdzał
podczas sekcji, że Brachtel wykonując biopsję powodował
uszkodzenie wątroby, żołądka i jelit. Wielu chorych naraził na
wszczepienne zapalenie wątroby, gdyż Brachtel wybierał do swych
doświadczeń takich więźniów, którzy cierpieli z powodu chorób dróg
żółciowych lub wątroby7.
Kiedy 28 lat później Brachtel był w tej sprawie przesłuchiwany
przez prokuraturę w Giessen, oświadczył, że doświadczenia robił
wyłącznie w trosce o chorych więźniów i wykonywał je zawsze z dużą
starannością i z zachowaniem należytej ostrożności. Mimo upływu
czasu i zacierania śladów udało się na podstawie zachowanych
dokumentów udowodnić Brachtlowi pięć przypadków śmierci więźniów,
w wyniku przeprowadzonych eksperymentów8.
7 Musioł, Dachau 1933—1945, s. 181.
8 S. Sterkowicz, Chorzy więźniowie Dachau w rękach lekarza bb
Rudolfa Brachtla, „Przegląd Lekarski", 1988, nr 1,8. 69.
Rozdział IV BADANIA NAD CHOROBĄ GŁODOWĄ
Doświadczenia na temat patogenezy obrzęków głodowych
Doświadczenia te przeprowadzał w obozie koncentracyjnym SS-
sturmbannfuhrer H. D., lekarz Ellenbeck. Był on pracownikiem
Instytutu Higieny Waffen SS w Berlinie, w którym prowadził dział
konserwacji krwi'. Z dziennika dr. Erwina Ding-Schulera,
kierownika Stacji Badań nad Durami i Wirusami w Buchenwaldzie,
wynika, że Ellenbeck przyjechał do obozu w 1944 r. Tu prowadził
badania dla ustalenia przyczyn obrzęków głodowych u więźniów,
korzystając z laboratorium obozowego w bloku 46.
Były więzień obozu buchenwaldzkiego, Eugen Kogon, tak zeznał na
procesie lekarzy w Norymberdze w sprawie doświadczeń dr.
Ellenbecka: „Dr Ellenbeck czynił starania, aby przebadać
zagadnienie obrzęków głodowych. Dr Ding twierdził, że Ellenbeck
miał zamiar sztucznie wywoływać obrzęki głodowe, chociaż z
pewnością nie było to konieczne, bo występowały one nagminnie w

background image

obozie. Chciano jednak ustalić, w jakich warunkach one powstają,
aby z kolei znaleźć środki lecznicze"2.
1 Tagebuch der Abteilungfur Fleckfieber und Virusforschung am
Hygiene Institut der Waffen SS cytowany za: „Biuletyn
GKBZHwP", 1971, t. XXIII, s. 180—182.
2 Zeznania Eugena Kogona na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-5, s. 1216—1220.
213
Z naukowego punktu widzenia próby te nie miały żadnej wartości.
Znano przecież główną przyczynę choroby głodowej — stałe
niedożywienie i związane z tym niedobiałczenie.
Badania nad powysiłkowym natlenieniem krwi u wyniszczonych
Dr Ellenbeck od jesieni 1944 r. do lutego 1945 r. z własnej
inicjatywy przeprowadzał również badania nad stopniem natlenienia
krwi oraz innymi wskaźnikami biochemicznymi u więźniów w
Buchenwaldzie, znajdujących się w stanie skrajnego wyniszczenia.
Podobnie jak w poprzednio wymienionych próbach nie ustalono liczby
więźniów poddanych tym doświadczeniom. Na żądanie Ellenbecka
więźniów po ciężkiej pracy w kamieniołomach przesyłano do
laboratorium w bloku 46. Tam musieli oni, aż do zupełnego
wyczerpania fizycznego, gimnastykować się. W takim stanie
pobierano u nich krew dla oznaczenia składników interesujących
Ellenbecka3. Więźniów zabierano na doświadczenia bez ich zgody.
Brak jest danych o skutkach owych prób, jak również o ich celu.
3 Tamże.
Rozdział V
EKSPERYMENTY W ZAKRESIE ZABIEGÓW OPERACYJNYCH
Rewir obozowy był nie tylko miejscem przeznaczonym do leczenia
chorych więźniów, ale również miejscem, gdzie lekarze SS
przeprowadzali różne bezprawne i zbrodnicze doświadczenia medyczne
oraz ćwiczyli się w zabiegach operacyjnych. Tak określił to
długoletni obserwator działalności lekarzy SS w Oświęcimiu Eugen
Kogon: „Jeśli dostało się jeden raz w maszynerię leczniczą rewiru,
wówczas można było stać się w każdej chwili ofiarą ambitnych
zamiarów badawczych"'.
Istnieją duże trudności w ustaleniu rodzaju zabiegów, nazwisk
eksperymentatorów, liczby więźniów poddanych badaniom i
narodowości ofiar. Nie były to doświadczenia planowane, jak w
eksperymentach -organizowanych przez aparat administracyjny SS,
dlatego też brakuje dokumentacji na temat tego rodzaju
działalności w materiałach uzyskanych po wojnie. Wiele ofiar tych
nieludzkich doświadczeń uśmiercono w trakcie zabiegów lub później
zgładzono, a ci lekarze SS, którzy przeżyli wojnę, bojąc się
odpowiedzialności, nie chlubią się swą działalnością, starają się
utrzymać ją w tajemnicy. Wiele jednak więźniów, zwłaszcza
zatrudnionych w rewirach obozowych, jak i osób, którym udało się
przeżyć doświadczenia, złożyło zeznania po wojnie i z nich można
odtworzyć, niepełny co prawda, obraz wiwisekcji dokonywanych w
obozach.
1 E. Kogen, Der SS Staat. Das System der deułschen Konzentrations-
lager, Stuttgart (b.r.w.), s. 159.

background image

215
Przegląd tych doświadczeń nie jest kompletny. Został ograniczony
wyłącznie do tych obozów, w których hitlerowscy lekarze wykonywali
planowe doświadczenia medyczne. Nie ulega jednak wątpliwości, że
tego rodzaju zabiegi dokonywano również w innych obozach.
Zabiegi w obozie w Buchenwaldzie
W różnych zabiegach w latach 1940—1943 specjalizował się tu SS-
untersturmfuhrer Hans Eisele. Do swoich doświadczeń wybierał on
więźniów dowolnie, np. w czasie spaceru po ulicach obozowych.
Wybranych przyprowadzał do ambulatorium i tu jednym wstrzykiwał
apomorfinę, lek wywołujący silne wymioty, aby obserwować jego
skutek na więźniu, innych prowadził na salę operacyjną, aby tam
dokonywać dowolnych operacji, np. amputacji kończyny lub resekcji
żołądka. Z reguły nie stosował znieczulenia. Tylko bardzo
nielicznym ofiarom zabiegów operacyjnych udało się ujść z życiem.
Większość z nich zmarła pod nożem, a zwłoki odsyłano do
krematorium2.
Zabiegi w obozie w Dachau
Według Tadeusza Musioła w bloku nr 1 była stacja chirurgiczna, w
której przeprowadzano doświadczenia na dużą skalę.
„Operowano wszystko bez oględzin i diagnozy. Na przykład, przez
kilka dni dokonywano tylko operacji żołądka. W inne dni znowu
operowano pęcherzyk żółciowy, wyrostek robaczkowy lub przepuklinę.
Operację wyrostka robaczkowego i przepukliny łączono ze
sterylizacją. W ten sam sposób operowano nerki, płuca lub gruczoły
tarczycowe, co było specjalnością dr. Langa. Eksperymentowano nie
tylko na chorych, ale i na zdrowych. Kapo rewiru wybierał 30—40
więźniów z bloku i umieszczał w rewirze. Lekarze SS ustalali
rodzaj operacji. Jednemu więźniowi wmawiano, że ma wrzody żołądka,
ponieważ skarżył się na złe jedzenie w obozie, drugie-
2 Kogon, Der SS Staat, s. 159.
216
mu kamienie żółciowe lub nerkowe, trzeciemu przepuklinę, czwartemu
zrosty na płucach itd.
SS-obersturmfuhrer dr Jager, w cywilu lekarz dentysta,
specjalizował się w amputacji palców i nóg. SS-obersturmfuhrer dr
Richter, zaledwie absolwent Akademii Medycznej w Grazu — w
zabiegach na nerkach, SS-obersturmfuhrer dr Kahr — w operacjach
żołądka, SS-hauptsturmfuhrer dr Ramsauer — w operacjach dróg
moczowych. Dokonywali oni najbardziej ryzykownych zabiegów
chirurgicznych, nie licząc się ze skutkami, powodując olbrzymią
śmiertelność"3.
Zabiegi w obozie w AĄauthausen-Gusen
Wielu lekarzy SS, którzy przewinęli się przez obóz w Mauthausen,
cechował bardzo niski zasób wiadomości medycznych, ale za to duże
ambicje w dziedzinie chirurgii. Mając w obozie ogromny materiał
ludzki, ćwiczyli się oni w zabiegach chirurgicznych, nie licząc
się ze skutkami.
W latach 1941—1942 SS-hauptsturmfuhrer dr Herbert Heim, lekarz
obozowy w Mauthausen, przeprowadzał na więźniach operacje
brzuszne, na sercu, wątrobie i nerkach, które kończyły się

background image

najczęściej śmiercią. SS-obersturmfuhrer dr Hermann Richter
wykonywał operacje bez żadnych wskazań, nie stosując znieczulenia,
bez przestrzegania zasad aseptyki, często w stanie nietrzeźwym. O
jego okrucieństwie świadczy fakt, że jednej z listopadowych nocy
wstrzykiwa-niami dosercowymi zabił 264 radzieckich jeńców 4. O
operacjach Richtera tak wspomina jeden z więźniów Mauthausen
Zbigniew Wlazłowski:
„Jako materiału doświadczalnego używał więźniów, a najbardziej
interesowały go operacje brzuszne, zwłaszcza zespolenie jelit.
Często zdrowym ludziom wycinał duże odcinki jelit, resekował cały
żołądek lub gruczoły wewnętrznego wydzielania. Zazwyczaj w ten
sposób operowani umierali"5.
Zeznania te potwierdził komendant obozu w Mauthausen
3 Musioł, Dachau 1933—1945, s. 181—183.
4 Relacja pisemna byłego więźnia Mauthausen-Gusen H. Marśalka
przekazana autorowi.
5 Wlazłowski, Przez kamieniołomy i kolczasty drut, s. 51.
217
SS-standartenfuhrer Franz Ziereis: „Dr Richter zoperował kilkuset
więźniów bez jakiegokolwiek powodu, wycinał im częściowo mózg,
przeprowadzał operacje żołądka, nerek i wątroby"6.
Dr Podlaha, chirurg, który od maja 1942 r. był naczelnym lekarzem-
więźniem w Mauthausen często zmuszanym do asystowania przy tego
rodzaju operacjach, tak je wspomina: „Umiejętności, jakie dr
Richter nabył na kursach operacyjnych na zmarłych, pragnął
natychmiast wypróbować praktycznie. Ponieważ jednak nie miał on
odpowiednich przypadków do operacji brzusznych, jak np. wycięcie
woreczka żółciowego, jelit, operacji na wątrobie czy nerkach, od
jesieni 1942 roku wybierał codziennie 3—4 słabszych chorych i
wykonywał resekcje żołądka, jelit, trepanacje itd. W ten sposób w
ciągu kilku tygodni bez wskazań zoperował 300 osłabionych, ale
poza tym zdrowych mężczyzn. Nie troszczył się on przy tym o swoje
ofiary, które w większości umierały po tych zabiegach. Osoby,
które przeżyły operacje; zabijano zastrzykami do serca"7.
Do najbardziej bezwzględnych lekarzy należał SS-ober-sturmfuhrer
Hermann Kiesewetter, który był lekarzem obozowym w Gusen w okresie
1940 do końca 1941 r. Były więzień Mauthausen prof. dr Josef
Podlaha utrzymywał, że widział, jak Kiesewetter robił sekcję nawet
ria żywym więźniu8. Kiesewetter uczestniczył osobiście w wielu
akcjach uśmiercania więźniów. Wlazłowski wspomina go następująco:
„Zwykle pijany wpadał niespodziewanie do obozu, wybierał po drodze
przypadkowo spotkanych więźniów, zabierał do »rewiru«, by wykonać
na nich jakieś operacje. Zwykle zabiegu nie kończył i pozostawiał
ofiarę w narkozie z otwartą jamą brzuszną i poroz-ciąganymi
jelitami. Po pijanemu przyjmował chorych do rewiru, kwalifikował
do »zaszprycowania« i wysyłki do Hartheimu, gdzie były komory
gazowe"9.
6 Protokół zeznania komendanta obozu w Mauthausen Franza Ziereisa
spisany 24 V 1945 r., CA KC PZPR, sygn. 21241-9.
7 Wlazłowski, Szpital w obozie koncentracyjnym w Gusen
jw. s. 112—121.

background image

8 Relacja pisemna byłego więźnia Mauthausen-Gusen H. Marśalka
przekazana autorowi.
9 Wlazłowski, Szpital w obozie koncentracyjnym w Gusen, jw.
218
Zabiegi w obozie w Neuengamme
Podobnie jak w wielu innych obozach, także w Neuengamme lekarze SS
wykonywali różne zabiegi chirurgiczne, bez istotnych wskazań. We
wspomnieniach więźniów zanotowano kilka tego rodzaju operacji. Tak
np. Bohdan Suchowiak wspomina, że amputację nóg przeprowadzał kapo
rewiru obozowego, Mathias May10. W opinii dla sądu Karl Kampfert
zeznał, że dr Jager, lekarz stomatolog (ten sam, który wykonywał
doświadczenia'chirurgiczne w Dachau), amputował zranioną rękę
jakiemuś więźniowi bez narkozy, bez dostatecznego instrumentarium
i w całkowitej przytomności chorego ".
Zabiegi w obozie w Oświęcimiu-Brzezince
Również w Oświęcimiu lekarze SS, często bardzo słabo wyszkoleni,
wykorzystując istniejące warunki, robili dla ćwiczeń, niepotrzebne
dla chorych, zabiegi operacyjne: „Lekarze SS nie mający absolutnie
żadnego przygotowania chirurgicznego nieraz przeprowadzali poważne
zabiegi w celach samo-szkoleniowych. Chęci »samoszkoleniowe«
personelu SS szły tak daleko, że nawet półanalfabeci —
podoficerowie, SS »chwytali« za nóż i przeprowadzali zabiegi
chirurgiczne. Przykładem tego może być: oberscharfuhrer SS
Buhning, który , nacinał głębokie ropowice i z dumą podkreślał
swoje umiejętności chirurgiczne" 12.
Podobnie zeznaje Hałgas: „Późną jesienią 1941 roku operacje na
więźniach, nie zawsze chorych, wykonywali dla wprawy lekarze SS,
jak dr Schwella i inni. Zdarzało się, że na następny dzień lekarze
SS polecali przygotować sobie do operacji 1—2 wyrostki robaczkowe,
woreczek żółciowy itp. Często zdarzały się zgłoszenia na
ochotnika, ponieważ takiemu więźniowi obiecywano długi pobyt w
rewirze, lepsze i obfitsze jedzenie oraz potem lepszą pracę"13.
10 B. Suchowiak, Neuengamme, Warszawa 1973.
11 Gutachten des Sachverstadigen Prof. Dr. Karl Kampfert in der
Sache gegen Kurt Heissmeyer aus dem 30.06.1966.
12 W. F ejkiel, Eksperymenty sanitariatu SS w Oświęcimiu, w:
Okupacja i medycyna, s. 40—41.
13 K. Hałgas, Oddział Chirurgiczny Szpitala Obozowego w
Oświęcimiu w latach 1940—1941, „Przegląd Lekarski", 1971, nr 1, s.
48.
219
,,Lekarze — pisze Sehn — nie mieli przygotowania do wykonywania
zabiegów. Zamiast uczyć się chirurgii na zwłokach, uczyli się na
żywych ludziach. W tym celu dobierali sobie materiał operacyjny do
tego czy innego zabiegu. Czynili to według kartotek szpitalnych
albo też nakazywali podczas apeli obozowych zgłaszać się do
szpitala więźniom, u których jeszcze na wolności stwierdzono
chorobę interesującą lekarza SS. Jeżeli na przykład w danym czasie
lekarz SS uczył się wykonywania operacji woreczka żółciowego,
wówczas więźniowie mający objawy takiej choroby szli na stół

background image

operacyjny, bez względu na to, czy godzili się na zabieg
operacyjny, czy też nie" M.
Zabiegi w obozie w Ravensbruck
W obozie tym z własnej inicjatywy różne zabiegi operacyjne
przeprowadzał dr Percival Treite. Między innymi w listopadzie 1944
r. wybrał on dwie dziewczyny — Rosjanki, aby przeszczepić im
nadnercza. Jednej z nich, cierpiącej na padaczkę, wyciął z jednej
strony nadnercze i wszczepił drugiej, cierpiącej na dychawicę
oskrzelową. Nadnercze to wszczepił w mięsień prosty brzucha. W
następstwie tych zabiegów obie dziewczyny miały poczuć się lepiej.
Niewątpliwie wszczepienie nadnerczy mogło spowodować pewną poprawę
u chorej na astmę. Było to przecież podanie w nieco innej formie,
niż stosuje się obecnie, hormonów sterydowych, których rola w
leczeniu dychawicy oskrzelowej jest powszechnie znana. Dlaczego
jednak wycięcie nadnerczy miało pomóc chorej na padaczkę, trudniej
wyjaśnić naukowo. Z innych natomiast źródeł wiadomo, że wspomniana
epileptyczka zmarła po trzech miesiącach od chwili zabiegu15.
Wiedziano również o innych operacjach, które wykonywali lekarze SS
z własnej inicjatywy i bez wskazań w obozie koncentracyjnym w
Ravensbriick. G. Zórner
14 J. Sehn, Obóz koncentracyjny Oświęcim-Brzezinka, Warszawa
1960.
15 Zeznania dr H. Prus-Staneckiej cytowane za: Kiedrzyńska,
Ravens-briick, s. 102.
220
wspomina, że przeprowadzono doświadczenia wycięcia tarczycy. Z
trzech pierwszych operowanych wszystkie osoby zmarły. Z następnej
trójki — zmarła jedna16.
Według oświadczeń więźniarki, dr Luise de Pors, dr Treite wykonał
trepanację czaszki umysłowo chorej Rosjance. Po operacji wysłano
ją z transportem, co oznaczało, że została zgładzona17.
Charakter przeprowadzanych operacji świadczył, że chodziło tu o
doświadczenia robione dla ciekawości, bez dostatecznej znajomości
przedmiotu, lub też że były to ryzykowne, nie uzasadnione próby
lecznicze.
Zabiegi w obozie w Sachsenhausen
W obozie tym wielu lekarzy SS, wykorzystując lokalne warunki,
dokonywało bez istotnych wskazań różnych zabiegów operacyjnych18.
Z tych zabiegów wymienić należy operacje przeprowadzone przez
lekarza obozowego SS-hauptsturmfuhrera Ernsta Froweina. Wyszukiwał
on więźniów, cierpiących na zaburzenia w oddawaniu moczu, aby
robić na nich operacje plastyczne. „Nie analizując przyczyn
choroby ani też nie uwzględniając stanu chorego, wykonywał zabiegi
operacyjne, polegające na wytwarzaniu dodatkowego pęcherza z
wyizolowanej pętli jelitowej. Wszystkie te zabiegi kończyły się
fatalnie" .
16 Die Frauen von Ravensbruck, s. 128.
17 Zeznania dr Luise de Pors (Akta procesu załogi Ravensbruck
w Hamburgu), Archiwum GKBZHwP, sygn. ob. 83, dokument nr 148, s.
2.

background image

18 T. Cieślak, Oranienburg-Sachsenhausen 1935-1945. Hitlerowskie
obozy koncentracyjne, Warszawa 1972.
19 W. Zegarski, Szpital w Sachsenhausen na tle warunków obozowych
w latach 1940—1945, „Przegląd Lekarski", 1969, nr 1, s. 75.
Rozdział VI
POZOSTAŁE DOŚWIADCZENIA
MEDYCZNE
Doświadczenia z zakresu nowotworów złośliwych
Próby leczenia chorych na raka wyciągami roślinnymi
Próby te należy uznać za domniemane. Brak jest przekonywających
dowodów, że faktycznie je przeprowadzono. Istnieją jednak
pośrednie dowody wskazujące na to, że prób takich dokonywał w
obozie koncentracyjnym w Dachau w bloku nr 5 Siegmund Rascher, w
ramach działalności stacji „R" stowarzyszenia Ahnenerbe.
W połowie 1943 r. odbyła się w Berlinie konferencja, w której
wzięli udział: prof. dr Kurt Blome, pełnomocnik rządu do badań nad
rakiem, prof. Holz, Wolfram Sievers, sekretarz generalny
Ahnenerbe, dr von Lutzelburg, kuzyn Himmlera, i dr Siegmund
Rascher. Celem konferencji było omówienie możliwości zastosowania
pewnej rośliny górskiej do leczenia raka. Metodę tę zaproponował
von Lutzelburg. Jego rodzinne powiązania z Himmlerem i znane
upodobania reichsfiihrera do medycyny ludowej stwarzały priorytet
dla tego rodzaju doświadczeń.
Rascher zaproponował, aby do tego celu wykorzystać stację w
Dachau. Sprzeciwiali się temu Blome i Holz, proponując
wykorzystanie do prób zwierząt. Rascher otrzymał jednak od
Himmlera pełne prawo działania, z zastrzeżeniem, że ma pozostawać
w ścisłym kontakcie z prof.
222
dr. Blomem, który prowadził instytut badawczy nad rakiem w pobliżu
Poznania (prawdopodobnie w Pokrzywnie w ówczesnym powiecie
szamotulskim)'. W tej sprawie tak zeznawał Wolfram Sievers na
procesie lekarzy w Norymberdze: „Gdy Rascher otrzymał polecenie
utworzenia w Dachau oddziału dla badania raka w obozie
koncentracyjnym — Oswald Pohl miał udzielić mu pomocy. Rozkaz ten
otrzymał bezpośrednio od Himmlera. Wszyscy więźniowie cierpiący na
raka mieli być przekazywani do dyspozycji Raschera. Blome
otrzymywał raporty od Raschera i odwiedzał go wiele razy w
Dachau"2.
Fakt, że Blome odwiedzał Raschera w Dachau, wskazuje, że
doświadczenia nad rakiem musiały być wykonywane.
Jak powszechnie wiadomo, medycyna wciąż poszukuje skutecznego
środka leczniczego przeciwko nowotworom złośliwym. Doświadczenia z
wyciągiem z rośliny górskiej nie różniły się niczym od wielu
innych preparatów stosowanych okresowo. W ówczesnych warunkach
obozowych stwierdzenie nowotworu złośliwego było jednoznaczne z
nieuchronną śmiercią. Aczkolwiek więc próby te nie okazały się
wartościowe dla medycyny (przyjmując hipotetycznie, że zostały
wykonane), to nie można w nich dopatrywać się szkodliwości.
Badania nad wczesnym wykrywaniem raka szyjki macicy

background image

W 1943 r. lekarz garnizonowy w obozie w Oświęcimiu SS-
hauptsturmfiihrer, dr med. Eduard Wirths, ginekolog, rozpoczął
próby wczesnego wykrywania raka szyjki macicy. Problem ten od
wielu lat był jednym z najpoważniejszych w ginekologii. W okresie
przedwojennym zaczęto wykonywać pierwsze badania kolposkopowe oraz
histopatologiczne. Wzbudzały one powszechne zainteresowanie
ginekologów. Eduard Wirths wykorzystał możliwości badań
1 Zeznania prof. Kurta Blomego na procesie lekarzy w Norymberdze,
Archiwum GKBZHwP, sygn. ATW-1, Lpn-1, s. 209.
2 Zeznania Wolframa Sieversa na procesie lekarzy w Norymberdze,
tamże, sygn. ATW-1, Lpn-2, s. 268.
223
w Oświęcimiu na kobietach, stworzone przez prof. Clauber-ga, w
stacji doświadczalnej w bloku nr 10.
W bloku tym Wirths przeprowadzał u kobiet badania kolposkopowe i
pobierał wycinki do badań histopatologicznych 3. Komplikacją jego
zabiegów były dość częste krwawienia, ale nie zaobserwowano
przypadku śmiertelnego. Według istniejących danych tego rodzaju
badań Wirths wykonał co najmniej 504. Przeprowadzano je przeważnie
na kobietach-Żydówkach. W pracach pomagał Wirthsowi niemiecki Żyd
— lekarz-więzień, dr Samuel, którego później
uśmiercono.
„Tkanki wycinano dość dużo i cięto głęboko, gdyż w dalszych
doświadczeniach okazało się, że na skutek zbliznowacenia szyjka
była dla sondy niedrożna, wobec czego takie kobiety, jako nie
nadające się do dalszych doświadczeń, wysyłano do Brzezinki do
komory gazowej. Pomocnik Samuela skonstruował specjalny aparat dla
dokonywania zdjęć fotograficznych pochwy. Zdjęcia te były bardzo
męczące, ponieważ trwały godzinami i musiały być wielokrotnie
powtarzane"5.
Badania nad wykorzystaniem przeterminowanej krwi konserwowanej
W warunkach II wojny światowej istniały trudności z dostarczaniem
krwi konserwowanej dla rannych żołnierzy. Zdarzało się, że wiele
krwi marnowało się wskutek przeterminowania. W związku z tą
sytuacją, w porozumieniu z Wojskową Akademią Lekarską w Berlinie,
naczelny lekarz SS dr Grawitz polecił Instytutowi Higieny Waffen
SS zbadać, „jakie skutki dla ustroju ludzkiego spowoduje
zastosowanie krwi przeterminowanej?"
Dr Ding prowadzący w Buchenwaldzie Stację Badań nad Durami i
Wirusami Instytutu Higieny Waffen SS otrzymał
3 D. Lerska, Blok X w Oświęcimiu, „Przegląd Lekarski", 1965, nr
1,
s. 99.
4 Informacja uzyskana przez autora z Międzynarodowego Biura
Poszukiwawczego Czerwonego Krzyża w Arolsen.
5 Obozy koncentracyjne i zagłady Oświęcimia, „Biuletyn GKBZHwP",
1946, nr 1, s. 88.
224
Eduard Krebsbach — lekarz Eduard Krebsbach w czasie
po-garnizonowy w obozie koncert- bytu w więzieniu

background image

tracyjnym w Mauthausen-Gusen w mundurze SS-
sturmbanfiih-
rera
Dr med. Adolf Pokorny. Zdjęcie z okresu pobytu w
więzieniu
Prof. dr med. Johann Kremer — zdjęcie z czasu pobytu w więzieniu
polskim
Ława oskarżonych w procesie załogi obozu koncentracyjnego w
Oświęcimiu-Brzezince przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w
Krakowie. W rzędzie górnym pierwszy od lewej Johann Kremer
Jfl
Prof. dr med. Joachim Mrugow-sky — bakteriolog. Zdjęcie z okresu
pobytu w więzieniu
Joachim Mrugowsky na dziedzińcu więzienia w Landsbergu 2 VI
1948 r. na chwilę przed
egzekucją
Joachim Mrugowsky wysłuchuje wyroku śmierci wydanego
przez Amerykański Trybunał Wojskowy w Norymberdze 20
VIII 1947 r.
Prof. dr med. Gerhard Rosę — bakteriolog. Zdjęcie i okresu
pobytu w więzieniu
Ława oskarżonych załogi obozu koncentracyjnego w Dachau przed
Amerykańskim Trybunałem Wojskowym w Dachau. Centralne miejsce na
fotografii zajmuje Claus Schilling
Prof. dr med. Claus Schil-ling, specjalista medycyny tropikalnej.
Zdjęcie z okresu przedwojennego z okazji 60-lecia urodzin
profesora
74-letni Claus Schilling na dziedzińcu więzienia w Landsbergu
na chwilę przed egzekucją
Prof. dr med. Oskar Schrb-
der __ szef służby medycznej
Luftwaffe, w czasie pobytu w więzieniu norymberskim w 1947 r.
Dr med. Heinrich Schiitz w kuluarach sqdu frankfurckiego.
Zdjęcie z 1971 r.
Percival Treite wysłuchuje wyroku śmierci wydanego
przez Brytyjski Trybunał Wojskowy w Hamburgu 3 II 1947 r.
Fotokopia artykułu zamieszczonego w „Le Monde" z 15 V 1954 r.,
omawiającego proces apelacyjny lekarzy niemieckich:
Eugena Haagena i Otto Bickenbacha, w Lyonie
//
:(ns ieaiands i SlrutDol
Otlo Biehentiacfi et Eugie Haagen
ont śte condamnes ó vingt ons de frovaux ferces
THEOUtYRf
Lyon, łS smA- — R*vnim>«> rou$>.ibt<i# | ns»iir
mtt tem fts point1!, Otlo Hirkt-nMrh te | h ta
f-,ąHv H.i.«. n unt ^k1 fuml rmnH UtcW
turr, a viiHfl «ms d'1 lravaus forcAs P*' Ci m
, .u.m it wllrtiłłre d- i,)uh. tgui Ń*ur h tm
i acrorde les cirton*l.»ici* ^tti^niuiili* ' Tlrtl
fl» pfu»pot <lJr« <ju'ila ont Ht bui. ta ¦

background image

dMcndts. St h" Jmpo«-nt d<* Mfłi i> <» I bum
bb eflet pas *l* ccjnfirmf, ii* 1* rioiwnl Fo
trfts vraiS"B»lJiabtvuiłnt, !«• pr«-mi<'r » Pr»*
!#• Brni» Floriot le sjrond 4 M* Q>-oul- , C
fre &¦ ta PoMlfll' En (Jeim «l}-l>s rt r <trux asaaWn*
ha dris »»oc»t» «wt łałl f»t»l»tf *¦ *oo% te* tdtont, 9«!
«**
Uirki nb.ir
I*""'' »ytff ton.
SS-standartenftihrer Wolfram
Sievers, sekretarz generalny
stowarzyszenia Ahnenerbe,
„Der Spiegel", 4 XII 1967
Ława oskarżonych procesu lekarzy w Norymberdze. Siedzq od lewej ku
prawej. Rzqd górny: Rosę, Ruff, Brack Romberg Becker--Freyseng,
Weltz, Schafer, Hoven, Beiglbbck, Pokorny Oberheuser. Rząd dolny:
Karl Brandt, Handloser, Rostock, Schrbder Genzken, Gebhardt,
Blome, Mrugowsky, Rudolf Brandt, Poppendick, Sievers
polecenie wykonania odpowiednich prób. Oto zeznania więźnia,
którego poddano takiemu badaniu: „W początkach 1945 r. dr Ding
powiedział mi, że przez trzy dni polezę sobie w łóżku, po czym
rozebrano mnie i z jednej ręki spuszczono mi krew do ampułki,
podczas gdy jednocześnie wpuszczono mi krew z innej ampułki.
Pamiętam początek tego zabiegu, ale w pewnym momencie straciłem
przytomność i jak mi później mówiono, przez dwa dni-majaczyłem"6.
Według Kogona, więźnia Buchenwaldu, w następstwie transfuzji
zdarzyły się wielokrotnie ciężkie powikłania.
„W bloku 50 dyskutowaliśmy nad tym tematem i stwierdziliśmy, że
próby te nie miały żadnej naukowej i praktycznej wartości. W
przypadku wstrząsu lub śmierci nie można było ustalić ich
toksycznej przyczyny"7.
Badania rozpoczęto w grudniu 1943 r. i kontynuowano do czerwca
1944 r., a prawdopodobnie i dłużej. Z zapisków w dzienniku dr.
Erwina Dinga wynika, że badania przeprowadzono na 74 więźniach8.
Doświadczenia z krwią przeterminowaną nie dały żadnych pozytywnych
wyników. Potwierdziły jedynie znane powszechnie fakty, że
stosowanie przeterminowanej krwi konserwowanej jest szkodliwe dla
ustroju ludzkiego.

SP/S TREŚCI

Część I
DOŚWIADCZENIA Z DZIEDZINY CHORÓB ZAKAŹNYCH
Rozdział I. Doświadczenia z durem......... . 39
Badanie wartości szczepionek przez sztuczne zakażanie ludzi .
39
Badania immunologiczne w przebiegu duru plamistego . .
52
Badanie okresu inkubacji i zakaźności duru plamistego . .
53

background image

Doświadczenia związane z leczeniem duru plamistego .
55
Próby leczenia szczepionkami......... . 55
Próby leczenia duru plamistego przetworami farmakologicznymi
............. .... 56
Próby leczenia chorych na dur plamisty lewatywami zawierającymi
mocz kebiet ciężarnych ........ 60
Próby tolerancji ustrojów ludzkich na szczepionki durowe,
paradurowe i inne........ ....... 61
Próby leczenia duru brzusznego......... 62
Rozdział II. Doświadczenia z dziedziny gruźlicy...... 64
Zagadnienia immunoterapii............ 64
Próby leczenia gruźlicy.............. 68
Leczenie inhalacjami węgla koloidalnego...... 68
Leczenie ziołami............... 70
Leczenie środkami farmakologicznymi....... 71
331

Rozdział III. Doświadczenia z zakresu zimnicy....... 74
Poszukiwania szczepionek przeciwzimniczych...... 74
Próby leczenia zimnicy za pomocą podwyższania ciepłoty ciała 78
Rozdział IV. Doświadczenia z zakresu wirusowego zapalenia
wątroby.................... 80
Próby identyfikacji wykrytych wirusów........ 80
Część II
EKSPERYMENTY Z ZAKRESU PROBLEMATYKI RASOWEJ
Rozdział I. Próby masowej sterylizacji..........
Doświadczenia Carla Clauberga z wprowadzaniem środków
drażniących do macicy.............
Doświadczenia nad sterylizacją i kastracją za pomocą promieni
rentgenowskich..............
Zamiary masowej sterylizacji za pomocą środków
farmaceutycznych....................
Rozdział II. Badania nad dziedzicznością.........
Doświadczenia na bliźniakach...........
Rozdział III. Badania antropologiczne..........
Zbiór szkieletów Hirta..............
Rozdział IV. Inne doświadczenia z zakresu problematyki rasowej .
Próby wykrywania rasy za pomocą badania krwi.....
85 85 92
96 98 98 103 103 109 109
Część III
DOŚWIADCZENIA Z ZAKRESU MEDYCYNY WOJENNEJ
Rozdział I. Medyczne doświadczenia w dziale lotnictwa . . .
.111 Doświadczenia dotyczące wytrzymałości ustroju na nadmiernie
duże wysokości...............111
Rozdział II. Doświadczenia nad zastosowaniem niskich
temperatur....................124
Próby nad oziębieniem........•......124
Rozdział III. Doświadczenia z lekiem przyspieszającym krzepnięcie
krwi...................135

background image

Próby z „Polygalem".............. 135
Rozdział IV. Doświadczenia z wodą morską........140
Doświadczenia na temat przydatności wody morskiej do picia . 140
Rozdział V. Doświadczenia toksykologiczne........147
Próby z akonityną.............. . 147
Rozdział VI. Eksperymenty z gazami bojowymi........150
332
Doświadczenia z fosgenem ............ 150
Doświadczenia nad zapobieganiem zatruciu fosgenem . .150
Badania doświadczalne nad leczeniem osób zatrutych
fosgenem................... 154
Doświadczalne leczenie owrzodzeń poiperytowych . . .
.155
Rozdział VII. Próby leczenia oparzeń fosforowych...... 161
Leczenie środkami farmakologicznymi........ 161
Rozdział VIII. Inne próby z zakresu medycyny wojennej . . .
.165
Próby dopingowe................ 165
Próby na temat symulacji............. 166
Pozorowanie żółtaczki............. 166
Badania nad wywoływaniem sztucznie owrzodzeń podudzi . 167
Próby odtruwania skażonej wody pitnej ........ 168
Część IV
DOŚWIADCZENIA TERAPEUTYCZNE
Rozdział I. Próby leczenia zgorzeli gazowej sulfonamidami . . _
. 170 Doświadczenia z sulfonamidami w Ravensbriick . . .
. .170
Rozdział II. Badania nad odnową mięśni, nerwów i kości . . .
.180
Doświadczenia nad odnową mięśni i nerwów ...... 180
Doświadczenia nad odnową kości.......... 182
Rozdział III. Badania nad przeszczepami kostnymi...... 189
Próby przeszczepów kostnych w Ravensbriick..... 189
Rozdział IV. Doświadczenia nad leczeniem sztucznie spowodowa^
nych ropowic................. 192
Leczenie środkami homeopatycznymi......... 192
Leczenie ropowic różnymi środkami......... 197
Próby leczenia ropnych chorób skóry przyżeganiem kwasem
karbolowym.................. 198
Część V
INNE DOŚWIADCZENIA MEDYCZNE
Rozdział I. Doświadczenia z zakresu żywienia........ 200
Doświadczenia z dietami bezbiałkowymi ........ 200
Doświadczenia z białkiem zastępczym......... 202
Rozdział II. Doświadczenia farmakologiczne........ 204
Doświadczenia z lekiem zwalniającym czynność serca . . .
204
Doświadczenia farmakologiczne dla wymuszania zeznań . . 205
Rozdział III. Doświadczenia z zakresu diagnostyki chorób wątroby .
208
Doświadczenia nad zanikiem wątroby........ 208

background image

333
Doświadczenia nad wartością nakłucia wątroby w celach
rozpoznawczych .................211
Rozdział IV. Badania nad chorobą głodową.....' . . .213
Doświadczenia na temat patogenezy obrzęków głodowych . .213
Badania nad powysiłkowym natlenieniem krwi u wyniszczonych
...........,.........214
Rozdział V. Eksperymenty w zakresie zabiegów operacyjnych .
.215
Zabiegi w obozie w Buchenwaldzie..........216
Zabiegi w obozie w Dachau............ 216
Zabiegi w obozie w Mauthausen-Gusen........ 217
Zabiegi w obozie w Neuengamme..........219
Zabiegi w obozie w Oświęcimiu-Brzezince . . ,......219
Zabiegi w obozie w Ravensbriick..........220
Zabiegi w obozie w Sachsenhausen . . . . •.....221
Rozdział VI. Pozostałe doświadczenia medyczne ....... 222
Doświadczenia z zakresu nowotworów złośliwych......222
Próby leczenia chorych na raka wyciągami roślinnymi . . 222
Badania nad wczesnym wykrywaniem raka szyjki macicy . 223 Badania
nad wykorzystaniem przeterminowanej krwi konserwowanej .
............;..... 224
Aneksy.....................227
Bibliografia...................307
Wykaz ilustracji ..................316
Indeks nazwisk..................323
Wydawnictwo Bellona. Warszawa 1990. Wydanie II poprawione i
rozszerzone.
Wojskowa Drukarnia w Gdyni. Zam. 0678.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zbrodnie hitlerowskie w świetle Medalionów Zofii Nałkowskiej
ZBRODNIE HITLEROWSKIE W POLSCE 1939, ZBRODNIE HITLEROWSKIE W POLSCE 1939-45, zbrodnie w okresie II w
Procesy zbrodniarzy hitlerowskich w Norymberdze 1945
Datner Sz Zbrodnie hitlerowskie na Żydach zbiegłych z gett
Jak zinfiltrowano i unicestwiono Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce
23 Zbrodnie hitlerowskie na skrawionych ziemiach
seryjni mordercy, Seryjni Mordercy Zbrodnia I, SERYJNI MORDERCY: MEDYCYNA
ADOLF HITLER Mein Kampf PL(Książka Zbrodniarza)
Portret hitlerowskiego zbrodniarza w Rozmowach z katem
Medycyna paliatywna 4
ZDROWIE PUBLICZNE I MEDYCYNA SPOŁECZNA
Tradycyjne metody nauczania w medycynie 2
Analiza genetyczna w medycynie sądowej
Wprowadzenie do medycyny rozwojowej 1
Medycyna Ratunkowa ogólne
Adolf Hitler

więcej podobnych podstron