3
O.ELIZEUSZ BAGIŃSKI OCD
KRÓLESTWO BOŻE
W NAUCZANIU
ŚWIADKÓW JEHOWY
KATOLICKA OCENA NAUKI WYZNANIA
Bo królestwo Boże to nie sprawa tego, co się je i pije, ale to sprawiedliwość,
pokój i radość w Duchu Świętym.
(Rz 14, 16)
Redaktor
O.Elizeusz Bagiński OCD
Projekt okładki
Iwona Pawłowska
IMPRIMI POTEST
O. dr Wiesław Kiwior OCD
Prowincjał Prowincji Krakowskiej Karmelitów Bosych
Kraków, 24 czerwca 1998 r.
IMPRIMATUR
+ Kazimierz Nycz
vic. gen.
Kraków, dnia 10 sierpnia 1998 r.
L. 1876/98
ISBN 83-87527-23-8
4
Spis Treści:
Wstęp................................................................................................................................. 5
WYKAZ SKRÓTÓW ........................................................................................................... 7
I. KRÓLESTWO BOŻE W NAUCZANIU ŚWIADKÓW JEHOWY.......................... 8
1. Rozumienie Królestwa Bożego ....................................................................................... 8
2. Realizm Królestwa Bożego.............................................................................................. 9
3. Główny cel Królestwa Bożego ..................................................................................... 12
4. Kiedy zostało ustanowione Królestwo Boże? ............................................................. 15
"Czasy pogan".................................................................................................................. 17
Co oznaczają "czasy pogan"?......................................................................................... 19
"Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie"(Mt 24, 34). ........................ 21
"Znak" końca świata....................................................................................................... 22
"Dni ostatnie"................................................................................................................... 23
Armagedon...................................................................................................................... 23
5. Kiedy Jezus Chrystus objął władzę królewską?........................................................ 25
6. Czy Jezus Chrystus potrzebuje jakiegoś rządu do sprawowania swej władzy?.... 26
II. KRÓLESTWO BOŻE W NAUCZANIU KOŚCIOŁA............................................. 31
1. Idea Królestwa Bożego w Starym Testamencie......................................................... 31
2. Królestwo Boże w Nowym Testamencie .................................................................... 31
Czas pojawienia się Królestwa Bożego........................................................................ 31
Niewidzialne przyjście Królestwa Bożego................................................................... 32
Wymogi stawiane przez Królestwo Boże.................................................................... 32
Wzrost Królestwa Bożego w człowieku...................................................................... 32
Widzialna strona Królestwa Bożego............................................................................ 33
Kolejne fazy Królestwa Bożego .................................................................................... 34
Królestwo Boże darem Boga dla ludzi ........................................................................ 34
Miejsce Jezusa Chrystusa w Królestwie Bożym ........................................................ 35
3. Ważniejsze przypowieści Jezusa o Królestwie Bożym ............................................. 36
Założenie Królestwa Bożego......................................................................................... 37
Dynamika Królestwa Bożego........................................................................................ 37
Wartość Królestwa Bożego........................................................................................... 38
Królestwo Boże a istnienie zła...................................................................................... 38
Konieczność podjęcia wysiłku dla Królestwa Bożego............................................... 38
Sprzeciw wobec Królestwa Bożego ............................................................................. 39
Konieczność czujności w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa-Króla..................... 39
Obowiązująca skala ocen w Królestwie Bożym......................................................... 40
BIBLIOGRAFIA................................................................................................................... 41
1. Literatura katolicka.................................................................................................... 41
2. Literatura jehowicka.................................................................................................. 41
5
Wstęp
W 1995 roku świadkowie Jehowy wydali pokaźnych rozmiarów książkę, której
nadali znamienny tytuł: Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego (ta bogato
ilustrowana książka dorównuje objętością Katechizmowi Kościoła Katolickiego). Tytuł
jej mówi już sam za siebie: świadkowie Jehowy pragną uchodzić za jedynych
i prawdziwych na ziemi głosicieli Królestwa Bożego. Anonimowy zespół redaktorów
stara się w niej przekonać zwykłych członków sekty, że tylko na nich spoczywa
obowiązek "niestrudzone-go opowiadania wszędzie o Jehowie Bogu i Jego
Królestwie"(H 10). To prawda, że świadkowie Jehowy niestrudzenie pukają
do naszych katolickich domów i głoszą swoje nauki o Królestwie Bożym. Ale czy te
ich nauki znajdują uzasadnienie w Piśmie św.?
Mamy nadzieję, że nawet tą skromną broszurką łatwo wykażemy, iż Królestwo
Boże w wydaniu brooklyńskim nie ma nic wspólnego z Pismem św., a zwłaszcza z
naukami na ten temat naszego Pana i jedynego Nauczyciela, Jezusa Chrystusa (Mt 23,
8) (w Brooklynie, dzielnicy Nowego Jorku, mieści się kwatera główna sekty świadków
Jehowy, w której rezyduje kilkunastoosobowa grupa - tzw. "Ciało Kierownicze",
czyli kierownicze grono "namaszczonych duchem" świadków Jehowy, przeznaczonych
do życia w niebie, a które obecnie pełni rolę "kanału Jehowy", którym posługuje się
Jehowa Bóg, aby przesyłać całej organizacji swoją wolę). Przywódcy sekty co rusz
proponują świadkom nowe "prawdy biblijne" (rzekomo w imię "nowego poznania",
"nowego światła" od Jehowy), które wymagają z kolei korekt i zmian
w dotychczasowym nauczaniu. Wszystko to dowodzi, że Pismo św. jest przez tych
ludzi traktowanie czysto instrumentalnie.
Nie jest sprawą łatwą określić, czym właściwie organizacja świadków Jehowy
jest. Dzisiaj podaje się ona za jedynie prawdziwą religię, ale jeszcze nie tak dawno...
zwalczała wszelką religię! Jedno z bardziej znanych haseł-sloganów, które członkowie
sekty obnosili publicznie podczas manifestacji w wielu krajach, brzmiało: "Religia jest
sidłem i dymną świecą"(jak bardzo przypomina to znane powiedzenie Marksa: "religia
jest opium dla ludzi"). Nie ulega wątpliwości, że organizacja świadków Jehowy
(wcześniej znana pod nazwą Badaczy Pisma Świętego) służy akcyjnemu Towarzystwu
Strażnica, założonemu i kierowanemu przez żydowskiego kupca Karola Russella
w 1884 r. (świadczy o tym skrót "Inc." przy nazwie Towarzystwa Strażnica). Za czasów
Russella każdy mógł nabyć akcje jego Towarzystwa (cena jednej wynosiła 10 dol.).
Obecnie liczbę akcjonariuszy zredukowano do ok. 400 osób i nie trzeba wyjaśniać, że
to oni głównie czerpią zyski z wydawniczej działalności sekty, która nie ma sobie
równej w świecie! Zwykli świadkowie Jehowy służą tym ludziom jedynie za tanią siłę
roboczą (często pracują po kilka lat za kieszonkowe w którejś z licznych drukarń
sekty) i to na ich barkach spoczywa cały ciężar rozkolportowania - w ramach
"głosicielskiej" działalności "od domu do domu" - całej tej zadrukowanej masy papieru.
W tym miejscu stosowne będzie przytoczenie fragmentu tekstu ze "Strażnicy"
z 1 stycznia 1997 r., w którym jest mowa o niezwykłych osiągnięciach wydawniczych
sekty w roku 1996:
"Pracę tej armii tłumaczy [sekta tłumaczy swoją literaturę w 'przeszło 300
językach'("Strażnica" 1/1966, s. 17) - przyp. aut.] wspierają drukarnie w 24 oddziałach
6
Towarzystwa Strażnica, gdzie spod pras wychodzi coraz więcej publikacji.
W głównych oddziałach w dalszym ciągu montowano nowe szybkobieżne maszyny
rotacyjne. Z miesiąca na miesiąc rósł nakład Strażnicy i Przebudźcie się! - aż do 943
892 500 egzemplarzy, co znacza 13,4 procent wzrostu w ciągu roku. Tylko w USA,
Brazylii, Finlandii, Niemczech, Włoszech, Japonii, Korei i Meksyku wydrukowano 76
760 098 egzemplarzy Biblii i książek, to jest 40 procent więcej niż w roku 1995.
Również inne oddziały miały znaczny wkład w ogólny wzrost produkcji
literatury"("Strażnica" 1/1997, s. 13).
Koniecznie trzeba tu dopowiedzieć, że to nikt inny, tylko ci zwykli członkowie
sekty muszą za własne pieniądze wykupywać całe nakłady tej literatury, mogąc
czasami tylko liczyć na wsparcie w postaci datku od przyjmujących. Stąd
nieodzownym rekwizytem każdego świadka Jehowy w "służbie polowej" obok Biblii
jest torba wypełniona własną literaturą.
Niniejsza broszurka składa się z dwóch rozdziałów. W pierwszym poddano
krytycznej ocenie naukę sekty o Królestwie Bożym, którą oparto nie tylko na książce
wymienionej na początku tego Wstępu, lecz i na kilku innych pozycjach,
opracowanych przez Brooklyn (zob. Wykaz skrótów). Rozdział drugi w całości
poświęcono ukazaniu zasadniczych rysów tajemniczej rzeczywistości Królestwa
Bożego, która to rzeczywistość tak wiele miejsca zajęła w nauczaniu Jezusa Chrystusa
(był to zasadniczy temat Jego przypowieści).
Lektura tych kilkudziesięciu stron może wzbudzić u wielu czytelników
zrozumiały niedosyt. Pozostaje więc tylko zaprosić zainteresowanych czytelników
do sięgnięcia po inne opracowania na ten temat . Dosyć obszerną bibliografię można
znaleźć we wcześniej wydanej książce autora o tej sekcie.
I na koniec dobrze będzie przytoczyć kilka danych statystycznych odnoszących
się do sekty, które muszą być alarmujące dla Kościoła w Polsce, nie mówiąc już
o świecie. Aktualnie jest na całym świecie blisko 5,6 miliona aktywnych głosicieli
sekty w każdym niemal zakątku kuli ziemskiej (razem z sympatykami i przyszłymi
członkami sekty liczba ta wynosi ponad 14 milionów). W Polsce oficjalne dane mówią
o po-nad 124 tys., ale wielu uważa, że jest to liczba celowo zaniżona (np. na jednym
z kongresów świadków w Poznaniu, odbytym jeszcze w 1991 r., jego organizatorzy
podali, że jest ich w Polsce 200 tys.). Nawet gdy-by nie było to prawdą, smutnym
faktem pozostaje, że wg oficjalnych statystyk ok. 6-7 tys. Polaków (głów-nie
katolików!) przechodzi rokrocznie na stronę świadków Jehowy. Tylko energiczna
akcja uświadamiają-ca, podjęta wszelkimi dostępnymi środkami (filmy na video,
książki, broszury, wykłady po parafiach) może powstrzymać silny rozwój tej zgubnej
dla wiary chrześcijańskiej sekty. Niestety, życie ciągle potwierdza, że najczęstszymi
ofiarami sekt są osoby, które słabo znały swoją wiarę, której nie potrafiły obronić np.
w spotkaniu ze świadkami Jehowy. Chociaż nasza broszurka skupia się na jednym
właściwie temacie, tj. Królestwie Bożym, tym niemniej pozwala ona wyraźnie dojrzeć
pseudobiblijny charakter nauk świadków Jehowy i ich manipulatorski sposób
wykorzystania autorytetu Pisma św.
7
WYKAZ SKRÓTÓW
1. Skróty ksiąg Pisma św. wg Biblii Tysiąclecia (BT), wyd. 3.
2. Skróty książek świadków Jehowy:
B - Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi, Brooklyn N.Y. 1982 (wyd. polskie -
1984).
H - Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego, Brooklyn N.Y. 1995.
N - Największy ze wszystkich ludzi, Brooklyn N.Y. 1991.
P - Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, Brooklyn N.Y.1989 (wyd. polskie - 1991).
W - Wiedza, która prowadzi do życia wiecznego, Brooklyn N.Y. 1995.
3. Inne skróty
KK - Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium Soboru Wat. II, 1964.
KKK - Katechizm Kościoła Katolickiego, 1994.
8
I.
KRÓLESTWO
BOŻE W NAUCZANIU ŚWIADKÓW JEHOWY
1. Rozumienie Królestwa Bożego
Dla świadków Jehowy Królestwo Boże jest "wyrazem zwierzchnictwa Jehowy
nad wszystkimi Jego stworzeniami"(P 144). Ale pod tym określeniem sekta widzi także
stosowane przez Jehowę Boga sposoby "sprawowania tego zwierzchnictwa"(tamże).
W praktyce - jak uczą - zwierzchnictwo Jehowy należy odnieść "do zwierzchnictwa
reprezentowanego przez królewski rząd, któremu przewodzi Syn Boży Jezus
Chrystus"(tamże). Sam termin "'Królestwo' może się też odnosić do panowania
namaszczonego Króla albo do ziemskiej dziedziny, nad którą sprawuje władzę ten
rząd niebiański"(tamże).
Bez wątpienia Królestwo Boże jest wyrazem zwierzchnictwa Boga nad całym
Jego stworzeniem. Jednakże nie można się zgodzić ze świadkami Jehowy,
że "określenia
tego
używa
się
przede
wszystkim
w
odniesieniu
do zwierzchnictwa reprezentowanego przez królewski rząd..." Na dalszych stronach
wyjaśnimy, że idea Królestwa Bożego nie ma nic wspólnego z ustanowieniem
i funkcjonowaniem jakiegokolwiek rządu. Wielkim błędem jest budowanie wizji
przyszłego Królestwa Bożego w oparciu o wyidealizowany tylko obraz jakiegoś
ziemskiego królestwa (żydowskiego ze ST) z idealnym władcą (Jezusem Chrystusem)
i oddanym mu zastępem zawsze lojalnych pomocników w zarządzaniu nim (144 000
"namaszczonych" świadków Jehowy - "współkrólów"; por. B 136).
Łatwo zauważyć, że tak rozumiane Królestwo Boże zakłada i utrwala podział
wszystkich ludzi na dwie klasy: na klasę rządzących (uprzywilejowane grono 144 000
"namaszczonych" świadków Jehowy, którzy mieli szczęście uczestniczyć w "lepszym"
zmartwychwstaniu i w "ciele duchowym" udać się do nieba) i podporządkowaną im
klasę rządzonych, tzw. "drugich owiec"(uczestników "gorszego" zmartwychwstania,
czyli zmartwychwstania w "ciele fizycznym"; por. B 172-174). Podrzędna klasa "drugich
owiec" zaludni przyszłą rajską ziemię (po Armagedonie) i będzie musiała stale
podlegać rozkazom tej pierwszej, czyli "rządu niebiańskiego" i wybranej grupie ich
ziemskich przedstawicieli, tzw. "książąt"(w ich składzie uprzywilejowane miejsce
zajmą Żydzi, zwłaszcza ci znani ze ST, jak Abraham, Dawid, Noe i inni
patriarchowie). Rutherford, następca Russella i właściwy twórca świadków Jehowy,
wyznaczył nawet rok 1925, w którym mieli powrócić na ziemię ci "książęta",
dla których kazał wybudować w San Diego w Kalifornii luksusowy dom, nazwany
przez niego "Beth-Sarim", czyli "Dom Książąt"(por. H 76).
Tak więc "drugie owce", czyli "nienamaszczeni" i "niewykupieni z ziemi" (Jezus
miał "wykupić" z ziemi tylko 144 000 ludzi; B 124; W 91) zwykli świadkowie Jehowy,
zostali skazani na "przeżywanie" Królestwa Bożego w kategoriach wyłącznie
szczęśliwości ziemskiej, a więc naturalnej. Nauczyciele z Brooklynu wykluczają dla
nich możliwość zetknięcia się kiedykolwiek z Jehową Bogiem (zdaniem Rutherforda
stale On siedzi na swym tronie na którejś gwieździe w gwiazdozbiorze Byka),
jak również z Chrystusem ("Jezus - piszą w byłym podręczniku - oznajmił wyraźnie,
że po jego śmierci ludzie na ziemi już go nie zobaczą"; B 143). Zwróćmy uwagę,
że nawet nieśmiertelność "drugich owiec" w wiecznym raju na ziemi jest w zasadzie
pozbawiona charakteru nadprzyrodzonego i życie uzależnione jest od przyjmowania
9
pokarmu. Jednakże przywódcy sekty śpieszą z zapewnieniem, że tego życiodajnego
pokarmu nigdy nie zabraknie, gdyż "ziemia będzie rodzić obfitość wybornej
żywności"! (B 13).
Jak zaznaczyliśmy we Wstępie, katolickie rozumienie Królestwa Bożego
przedstawimy w rozdz. II.
2. Realizm Królestwa Bożego
Świadkowie Jehowy realizm Królestwa Bożego widzą na podobieństwo
odrodzonego "królestwa izraelskiego", którego władcy zasiadali na "tronie
Jehowy"(dają tutaj porównanie z domem, który chociaż został spalony, będzie nie
tylko "odnowiony", ale - jak zapewniają - będzie on wyglądał nawet "lepiej niż
poprzednio"; W 92). To odrodzone i odnowione Królestwo będzie zatem kontynuacją
królestwa żydowskiego, ponieważ Jezus, "Król" z "królewskiego rodu wywodzącego
się od Judy", położył już "fundament mesjańskiego Królestwa Bożego" z chwilą
"powołania apostołów"(W 93). Apostołowie byli więc "pierwszymi z grona 144 000
niebiańskich współkrólów Jezusa Chrystusa", których zobowiązał On do
"świadczenia" o Królestwie wszystkim narodom (W 93). Wiernymi kontynuatorami tej
misji "na niebywałą skalę" są świadkowie Jehowy, których głoszenie o "Królestwie
obejmuje między innymi wielki program wychowawczy": przekonywanie ludzi, aby
podporządkowali się "prawom i zasadom Królestwa Bożego", będących rękojmią
"pokoju i jedności", których "nie potrafią zapewnić rządy ludzkie. Wszystko to jest -
konkludują przywódcy sekty w Brooklynie - widocznym dowodem realności
Królestwa Bożego" (W 93-94).
Jak można zauważyć, świadkowie Jehowy bardzo mocno podkreślają realność
głoszonego przez siebie Królestwa Bożego, które identyfikują przede wszystkim
z "rzeczywistym rządem", a nie - jak piszą - jakimś stanem serca ludzkiego", jak
chcieliby inni, zapewne chrześcijanie (por. P 144). I tak tekst Łk 17, 21, w którym
Jezus zapewnia faryzeuszy, że Królestwo Boże jest już pośród nich ("Królestwo Boże
pośród was jest"), tłumaczą w ten sposób, że słowa "pośród was" odnoszą tylko do
Jezusa, jako jego jedynego reprezentanta. Na inaugurację tego Królestwa trzeba
będzie bowiem zaczekać do roku 1914, aby mógł zostać utworzony w niebie
"niebiański rząd" "namaszczonych" świadków Jehowy (P 70).
Porównywanie, czy raczej utożsamianie Królestwa Bożego z odrodzonym
w przyszłości królestwem izraelskim("odnowionym domem") potwierdza jeszcze
wyraźniej prawdę, że świadkowie Jehowy nie są nawet sektą chrześcijańską (sekta ta
wyrosła wprawdzie z chrześcijańskiego ruchu adwentystycznego, jednak jej
przywódcy bardzo szybko odrzucili fundamentalne nauki chrześcijańskie). Nic więc
dziwnego, że przed kilkunastu laty w Wiedniu "przedstawiciele Kościoła katolickiego,
prawosławnego i ewangelickiego wydali oświadczenie, że świadków Jehowy należy
uznać za sektę żydowską, a nie chrześcijańską"
W najnowszym podręczniku wiary (W) i w innych publikacjach, sekta z wielką
łatwością "przeskakuje" kilkanaście wieków - od czasów "świadczenia" o Królestwie
Bożym przez Apostołów do ich własnej głosicielskiej działalności w XX w.,
rozpoczętej pod szyldem "Świadków Jehowy"(nową nazwę sekcie nadał w 1931 r.
10
prezydent Rutherford). Przywódcy sekty w Brooklynie nie chcą, jak widać, dostrzec
roli Kościoła w "świadczeniu" o Królestwie Bożym, założonym przecież przez Syna
Bożego, Jezusa Chrystusa (Mt 16,18), "największego świadka Jehowy"! (P 348).Brooklyn
każe więc wierzyć swoim członkom, że Kościół popadł w "wielkie odstępstwo" i to już
pod koniec I w., a więc w zaledwie kilkadziesiąt lat po śmierci Jezusa i gdy żył
zapewne jeszcze św. Jan Apostoł! "Dowodem" tego odstępstwa miały być ich zdaniem
"pogańskie nauki", które wtargnęły do Kościoła, wśród których najważniejszymi są:
nauka o Trójcy Świętej, nieśmiertelności duszy i piekle (por. H 33-38).
Jak już zaznaczyliśmy, świadkowie Jehowy uważają Apostołów za "pierwszych
z grona 144 000 niebiańskich współkrólów Jezusa Chrystusa" w przyszłym
niebiańskim rządzie dla mieszkańców rajskiej ziemi (W 93; por. P 145).
Bezpodstawność i niebiblijność tej nauki łatwo wykażemy, gdy wyjaśnimy znaczenie
liczby 144 000. W Apokalipsie św. Jana, skąd liczba ta pochodzi, występuje
wyjątkowo dużo różnych liczb i tajemniczych obrazów, które wymagają właściwej
interpretacji. Jest to charakterystyczne dla rodzaju literackiego, jakim jest
apokaliptyka. Nie jest też sprawą łatwą poprawne ich odczytanie. Wiadomo np.,
że "wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów" jest symbolem
szatana - "władcy tego świata" (Ap 12, 3; por. 12, 9; J 12, 31; 14, 30; 16, 11).
Jest zrozumiałe, że użytych w tym przykładzie liczb ("siedem", dziesięć")
i takich wyrażeń jak "głowy" i "rogi" w odniesieniu do szatana, nie należy brać
dosłownie tylko symbolicznie, np. róg uważa się za symbol mocy. W innym miejscu
Apokalipsy przeczytamy o Chrystusie, że "z Jego ust wychodził miecz obosieczny
ostry"(1, 16). Miecz jest tu symbolem najpierw słowa Bożego (por. 2, 16), następnie
królewskiej godności Jezusa, Władcy i Sędziego (por. 19,15; J 12, 48). Zresztą sama
Apokalipsa podpowiada, że tych liczb i obrazów nie należy przyjmować dosłownie,
kiedy wyjaśnia: "siedem gwiazd - to są Aniołowie siedmiu Kościołów, a siedem
świeczników - to jest siedem Kościołów"(1, 20).
Jak zatem należy rozumieć apokaliptyczną liczbę 144 000 ? Bibliści są zgodni,
że liczba ta oznacza "Nowego Izraela", czyli nowy Lud Boży (Kościół), który należy
identyfikować z "wielkim tłumem" zbawionych (zob. Ap 7, 9; 19, 1.6). Ten nowy Lud
Boży ma też jakby swoich patriarchów (na wzór Izraela ze ST), którymi jest dwunastu
Apostołów. Św. Jan wylicza z każdego pokolenia Izraela 12 000, które w sumie dają
liczbę 144 000 (Ap 7, 4-8). Gdyby więc wziąć dosłownie ten tekst z Apokalipsy,
wynikałoby z niego, że liczba ta dotyczy wyłącznie rodowitych Żydów i musiałoby
w tym gronie zabraknąć miejsca dla świadków Jehowy! Aby jakoś wybrnąć z tej
kłopotliwej sytuacji, sekta interpretuje ten tekst i symbolicznie (nie chodzi tu
o rodowitych Żydów) i dosłownie (musi być tylko 144 000 ludzi, którzy znajdą się
w niebie). Jest to jeden z wielu przykładów, jak można manipulować tekstami
świętymi, aby mówiły one tylko to, czego ktoś sobie zażyczył. Wyjaśnijmy więc,
że liczba 12 oznacza w apokaliptyce doskonałość, zaś liczba 1 000 jest symbolem
"ogromnej ilości". Zatem liczba 144 000, która jest sumą wszystkich pokoleń "Nowego
Izraela"(12 x 12 000) albo wynikiem podniesienia do kwadratu liczby 12 pokoleń tego
nowego Ludu Bożego (liczba 144 "wyraża doskonały stan Ludu Bożego") i pomnożona
przez 1000 wyobraża "zastęp [ludzi] nie do ogarnięcia, symbolizujący niesłychane
bogactwo i hojność zbawienia"*. Właśnie tym "zastępem nie do ogarnięcia" jest
wspomniany wcześniej "wielki tłum", które to określenie świadkowie Jehowy
rezerwują wyłącznie dla siebie, tj. dla "drugich owiec", przyszłych mieszkańców
11
rajskiej ziemi (por. H 166-167). Innymi słowy, liczba 144 000 symbolizuje pełnię
zbawionych - owoc odkupieńczego dzieła Chrystusa.
Przypomnijmy jeszcze, że nowy Lud Boży ("Izrael Boży") nie składa się już
tylko z Żydów, lecz również z nawróconych pogan (Ga 6, 16; por. Rz 2, 28-29; Ga 3,
26-29; 4, 6-7). Natomiast wyliczenie przez św. Jana wszystkich pokoleń Izraela (Ap 7,
4-8) ma zaświadczyć, że Bóg wypełnia wszystkie swe obietnice, które dał kiedyś
narodowi wybranemu przez proroków. Wszystkie te obietnice Bóg zrealizował już
w swoim Synu, Jezusie Chrystusie. Każdy więc, kto wezwie Jego [Jezusa] imienia
będzie zbawiony (Rz 10, 12-13; por. 10, 9) i, jako członek "wielkiego tłumu"
odkupionych, stanie kiedyś "przed tronem [Boga] i przed Barankiem" w niebie (Ap 7,
9; por. 3, 21; 4, 2).
Świadkowie Jehowy uczą, że Jezus myślał o 144 000 wybranych do życia
w niebie, gdy mówił o "małej trzódce"(Łk 12, 32). Ale każdy nieuprzedzony czytelnik
Ewangelii łatwo domyśli się, że wypowiedź Jezusa dotyczy Apostołów (do nich
zostały skierowane te słowa Jezusa; w. 20) i nawiązuje bezpośrednio do skromnego
i niepozornego początku Jego dzieła, tj, budowania Królestwa Bożego na ziemi,
którego zewnętrznym wyrazem będzie Kościół (Mt 16,18). Rzeczywiście, Jezus
rozpoczął swoje dzieło na ziemi od powołania grupki dwunastu uczniów, wybranych
raczej z ludzi prostych (prawie wszyscy byli zwykłymi rybakami). Niektóre
przypowieści Jezusa o Królestwie Bożym, np. o ziarnku gorczycy i zaczynie (Mt 13, 31-
32), doskonale uzasadniają słowa Jezusa, wypowiedziane do pierwszych uczniów:
"Nie bój się, mała trzódko..."(Łk 12, 32). Tymi słowami Jezus pragnął najwyraźniej
dodać im wiary i odwagi oraz zapewnić, że dzieło, w którym uczestniczą, jest dziełem
Bożym, które musi się spełnić pomimo prześladowań ze strony świata (zob. J 15, 20).
Przed swym odejściem do Ojca, Jezus zleca Apostołom misję głoszenia Dobrej
Nowiny o zbawieniu "wszystkim narodom" (Mt 28, 19). Mieli oni "czynić uczniów
ze wszystkich narodów"(wg tłum. dosłownego), ale świadkowie Jehowy tę wypowiedź
Jezusa sfałszowali przez dodanie do niej słów "z ludzi". Ten "dodatek" do Biblii
w tłumaczeniu sekty (tzw. "Przekładu Nowego Świata") posłużył kierownictwu
w Brooklynie do uzasadnienia dosłownego rozumienia liczby 144 000
i usprawiedliwienia niewielkiej liczebności członków sekty w świecie (ok. 5,6 miliona
osób).
Tak
więc
według
poprawnej
interpretacji
tekstu
Łk
12,
34,
którą przedstawiliśmy wyżej, z owej "małej trzódki" uczniów Chrystusa, pierwszych
członków Kościoła, powstał w ciągu wieków i dalej wzrasta "wielki tłum" wiernych,
których - jak to widział w prorockiej wizji św. Jan - nikt nie będzie już mógł policzyć
(Ap 7,9; 19, 1.6). Tymczasem zauważmy, że przywódcy sekty w Brooklynie potrafią
podać dokładnie nie tylko liczbę własnych członków, ale i ilość godzin, którą każdy
z nich poświęcił na głoszenie od domu do domu, nie mówiąc już o ilości
rozprowadzonej literatury sekty (każdy świadek systematycznie składa dokładne
sprawozdanie ze swej głosicielskiej działalności). Każdego roku Brooklyn zamieszcza
w pierwszym numerze styczniowym "Strażnicy" wielostronicowe "Sprawozdanie
z działalności Świadków Jehowy na całym świecie". Na przykład w Sprawozdaniu
z "roku służbowego 1997" czytamy, że świadkowie Jehowy poświęcili na głoszenie
1 179 735 841 godzin, z których na Polskę przypadło 16 742 761.
12
3. Główny cel Królestwa Bożego
Świadkowie Jehowy nauczają, że głównym celem powołania Królestwa Bożego
nie jest "wybawienie ludzi"(H 167), lecz "uświęcenie imienia Jehowy i utwierdzenie
Jego zwierzchnictwa"(P 146).
Prawowite zwierzchnictwo Jehowy - jak głoszą - zakwestionował szatan, który
zdołał przekonać pierwszych ludzi "do przyłączenia się do buntu przeciwko Bogu"(B
105). Od upadku Adama i Ewy w raju cała ludzkość jest "uwikłana w żywotną
kwestię sporną"(tamże). Sekta wyjaśnia następnie, że "kwestia sporna" jest rodzajem
"wyzwania", które szatan rzucił Jehowie. To wyzwanie można by sformułować
następująco: "Ludzie służą Ci jedynie dlatego że coś od Ciebie dostają. Jeśli tylko dasz
mi szansę, doprowadzę do tego, że wszyscy się od Ciebie odwrócą"(tamże).
Przez długie wieki Jehowa miał tylko nielicznych "świadków na rzecz Jehowy".
Ale był nim już biblijny Abel, syn Adama i Ewy, który "lojalnym postępowaniem
poświadczał, że (...) zwierzchnictwo Jehowy jest sprawiedliwe i słuszne"(H 13). Później
Jehowa Bóg miał całą "chmurę" świadków, którą tworzyły takie osobistości jak
Henoch, Noe, Abraham i inni patriarchowie ze ST, aż do przyjścia Jezusa Chrystusa,
"największego świadka na rzecz Jehowy, jaki żył na ziemi"(H 13-14, 19). To właśnie
Jezusem, "wybitnym głosicielem Królestwa Bożego" postanowił posłużyć się Jehowa,
aby rozstrzygnąć na swoją korzyść "kwestie sporne o zasięgu wszechświatowym"(H
19, 21). "Jezus wiedział lepiej niż którykolwiek inny Izraelita, że ma być świadkiem na
rzecz Jehowy"(H 19). O swojej misji świadczenia Jezus "przypomniał sobie" dokładnie
podczas chrztu w Jordanie (N 12). Jezus "ujawnił" ludziom przede wszystkim imię
Boże JEHOWA i "był to w gruncie rzeczy główny cel, dla którego (...) przyszedł
na ziemię"(H 20). "Myślą przewodnią" Jego nauk było Królestwo Boże, ale wiedząc,
że "zdoła dać świadectwo tylko niewielkiej liczbie mieszkańców [Palestyny] szkolił
swych uczniów", by objęli tą działalnością cały świat (H 21). Jezus wiedział,
że "świadczenie o Królestwie Bożym było najważniejszym dziełem, jakie mógł
wykonywać"(tamże). Syn Boży "doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wszelkie
kwestie sporne dotyczyły bezpośrednio również jego osoby"(H 22). Dotąd mógł czuć
się otoczony przez Jehowę "zewsząd opieką", teraz gdy zjawił się na ziemi, Jehowa
zapragnął sprawdzić, czy "zachowa [On] niezłomną lojalność" względem Niego
i "czy zdoła oprzeć się Szatanowi"(tamże). Ostatecznie Jezus dowiódł, że "Szatan jest
wierutnym kłamcą", a umierając ("na palu męki") "otworzył przed nami perspektywy
życia wiecznego w ziemskim raju"(tamże).
Zanim jednak Jezus wstąpił do nieba, "zaznaczył, że mesjańskie Królestwo
Boże zostanie ustanowione w dalekiej przyszłości"(H 24). Ustanowienie tego Królestwa
uczniowie rozpoznają po "znaku", o którym mówił Jezus Apostołom na Górze Oliwnej
(Mt 24, 3 n). Biblia - uczą dalej świadkowie - wskazuje na rok 1914, w którym
nastąpiła inauguracja tego Królestwa, gdyż w tym czasie Jezus "objął tron
w niebiańskim Królestwie" i "usunął z nieba Szatana i demonicznych aniołów"(W 94,
97). Od tego właśnie roku "Królestwo Boże już panuje"(W 99). I to Królestwo, złożone
z wiernych Bogu świadków Jehowy, rozstrzygnie ostatecznie wszystkie kwestie
sporne na korzyść Jehowy (stanie się to jednak dopiero podczas "drugiej próby"
13
w raju na ziemi przy końcu tysiącletniego Królestwa Bożego; zob. B 182-183). Zanim
do tego dojdzie, Jehowa Bóg już teraz posiada własną organizację na ziemi, którą jest
światowa Organizacja Świadków Jehowy z siedzibą w Nowym Jorku. Do jej
powstania w "czasach nowożytnych" przyczynił się Karol Russell, lecz jej pełne
ujawnienie nastąpiło dopiero w 1931 roku, gdy "głosiciele Królestwa Bożego" przyjęli
"wskazaną przez Boga nazwę Świadkowie Jehowy"(W 95).
Od wielu już lat głośno jest w literaturze sekty o tzw. "kwestii spornej"
pomiędzy Jehową Bogiem a szatanem. Nie ulega wątpliwości, że została ona
wymyślona przez Brooklyn po to, aby przesłonić, o ile całkowicie nie zastąpić
chrześcijańskiej nauki o zbawczej Ofierze Jezusa Chrystusa za każdego człowieka.
Zwykli członkowie sekty (z "drugich owiec") mają więc zapomnieć, że Chrystus jest
ich osobistym Zbawicielem (jak już wspomnieliśmy, Jezus według nauki sekty miał
"wykupić z ziemi" tylko niewielką grupkę ludzi, dokładnie 144 000; zob. P 204)
i zaangażować się całym sercem w bezsensowny "spór" Jehowy Boga z szatanem.
Zapewne zwykli świadkowie nie zdają sobie sprawy, że ta nauka ubliża godności
i świętości Boga. Pismo św. nigdzie nie mówi o sporze szatana z Bogiem. Jest za to
parę tekstów, które mówią o sporze między człowiekiem a Bogiem, np. u Izajasza
czytamy: "Chodźcie i spór ze Mną wiedzcie!"(1, 18; por. Jr 2, 9). Ale u Izajasza
przeczytamy też i takie słowa: "Kto się odważy toczyć spór ze Mną? Wystąpmy
razem!"(50, 8). Nie przypadkowo Pismo św. określa szatana "ojcem kłamstwa"(J 8, 44).
Pan Bóg, który jest samą prawdą, nie musi dochodzić swych racji wchodząc w spór
z jakimkolwiek stworzeniem. Tym bardziej byłoby czymś niegodnym Boga wchodzić
w spór z aniołem, który świadomie odrzucił życie w prawdzie i umie posługiwać się
tylko kłamstwem. Zastanówmy się wreszcie, jaki sens miałoby wchodzenie szatana
w spór z Bogiem, skoro jego los, przeklętego na zawsze stworzenia, nie może już ulec
zmianie?
Ale w tym miejscu niejeden świadek Jehowy mógłby stwierdzić, że kwestie
sporne dotyczą bardziej ludzi i aniołów, niż szatana i jego zastępów demonów.
Istotnie, jak już zaznaczyliśmy wyżej, każdy człowiek jest "uwikłany w żywotną
kwestię sporną" i musi, tak jak Jezus, rozstrzygnąć w swoim życiu czy uznaje
zwierzchnictwo Jehowy Boga, czy popiera bunt szatana i poddaje się jego władzy
(por. B 109). Również aniołowie, którzy nie przyłączyli się do buntu szatana, stoją
przed kolejnym wyzwaniem. Szatan i w ich umysłach zasiał zwątpienie, gdy "to
wszystko obserwowali", co stało się w raju, tzn. gdy byli świadkami upadku Adama
i Ewy i "chełpienia się" z tego powodu szatana przed Bogiem (B 20). Z dalszej relacji
świadków Jehowy - jak zwykle dobrze poinformowanych - dowiadujemy się,
że aniołowie, dotąd zapewne bezgranicznie ufający Bogu, poważnie potraktowali
wyzwanie i roszczenia szatana. W tej sytuacji Jehowa nie mógł już dłużej pozwolić
sobie na to, aby te wątpliwości "w dalszym ciągu zaprzątały umysły aniołów" i przyjął
to wyzwanie szatana! (B 109).
Przypomnijmy, że autorem "kwestii spornych" był Rutherford, drugi prezydent
sekty. Następca Russella wyznał, że swoje nauki zawdzięcza duchowi, którego Bóg
wysłał do niego z jednej z gwiazd należącej do gromady Plejad. W 1935 r. Rutherford
oświadczył na jednym z kongresów sekty, że zamierzeniem Jehowy "nie jest
wybawienie ludzi, lecz usprawiedliwienie Jego imienia", czyli rozstrzygnięcie kwestii
spornej (H 167). Cała ta nauka przypomina bardzo historię jakiegoś ziemskiego
14
władcy, który poczuł się zagrożony na swym tronie z powodu buntu części swoich
poddanych. Aby zażegnać rozpad swego królestwa, podejmuje działania,
które doprowadzą w końcu do zniszczenia przeciwników i odzyskania kontroli
w swoim państwie. Również Jehowa, Bóg świadków Jehowy, posiada swój tron
na którejś gwieździe w gwiazdozbiorze Byka (Rutherford) i stale siedzi na nim (może
siedzieć, ponieważ ma "ciało"; B 37). Chociaż siedzi On nieporuszony na swym tronie,
to jednak stara się bacznie śledzić, co się dzieje "w każdym zakątku
wszechświata"(tamże). Ale w jaki sposób Jehowa może kontrolować wszechświat bez
potrzeby poruszania się po nim, tzn. bez przemieszczania się Jego "cielesnej
obecności"? Jest to możliwe - wyjaśniają świadkowie Jehowy - ponieważ dysponuje
On "duchem świętym", czyli "niewidzialną czynną mocą"(tamże). Jeżeli więc Jehowa
"chce coś zrobić, nawet bardzo daleko" we wszechświecie, kieruje tam swą "czynną
moc"(tamże). Należy sądzić, że w kontrolowaniu wszechświata Jehowa korzysta
z pomocy swych lojalnych sług, czyli aniołów. Nie dziwi więc, że w takim królestwie
Jehowy, szatan i jego demony mogli spokojnie egzystować aż do roku 1914, w którym
zostali oni zrzuceni (po przegranej "bitwie w niebie" z archaniołem Michałem)
w "pobliże ziemi"(W 94). Otrzymujący objawienia Rutherford informował
świadków Jehowy, że do 1914 roku "Diabeł wykonywał nieograniczoną władzę
zarówno w niebie, jak i nad narodami ziemskimi"! (Rząd, s. 199).
Wspomnieliśmy już, że w nauce sekty Jezus Chrystus uważany jest za jednego
z wielu tylko "świadków" Jehowy ("świadków na rzecz Jehowy"), jakkolwiek
najwybitniejszego (P 348; H 19). Jest to oczywiście nauka, która pragnie usunąć w cień
niepowtarzalną godność Tego, którego Pismo św. nazywa "Jednorodzonym" Synem
Bożym, "Jednorodzonym Bogiem"(J 1, 14.18) i któremu należy się cześć na równi
z Bogiem Ojcem (J 5,23). Głównym też celem przyjścia na świat Syna Bożego nie było,
jak chcą świadkowie, "ujawnienie" ludziom imienia Bożego "Jehowa"(imię Jahwe,
które jest jego poprawną formą, było dobrze znane Żydom w czasach na długo przed
przyjściem Chrystusa, np. w ST występuje ok. 7 tys. razy), lecz dokonanie dzieła
zbawienia człowieka (zob. Mt 1,21; Łk 1, 30-32; Tt 3, 3-7). To odkupieńcza śmierć
Zbawiciela na krzyżu, a nie "świadczenie o Królestwie Bożym" na wzór innych
"świadków", było "najważniejszym dziełem" naszego Pana. Również wymyślony przez
Brooklyn egzamin "lojalności" Chrystusa względem Boga, podczas Jego pobytu na
ziemi, świadczy tylko o braku wiary kierownictwa sekty w świętość i nieskazitelność
Syna Bożego (por. Łk 3, 22).
Zauważmy również, że po śmierci Jezusa i Apostołów, świadkowie Jehowy nie
są w stanie wskazać swych kontynuatorów w dziele "świadczenia" i to aż do drugiej
połowy XIX w., a więc gdy zjawił się Russell i jego "badacze". Świadkowie są tego
świadomi i dlatego uczą, że w ciągu tych kilkunastu wieków po "wielkim odstępstwie"
Kościoła (zaczęło się pod koniec I w.) żyli wprawdzie "ludzie miłujący prawdę"(Wiklif
i inni), ale "o żadnym z nich nie możemy z całym przekonaniem powiedzieć, że był
członkiem 'pszenicy' z przypowieści Jezusa", czyli że był świadkiem Jehowy! (H 44).
Czy nie jest to co najmniej dziwne, że Jehowa mógł mieć przez tysiące lat (od Abla do
Chrystusa) całe "'chmury' przedchrześcijańskich świadków"(H 18), ale już
w kilkadziesiąt lat po chwalebnej śmierci Jezusa "świadkowie" Jehowy całkowicie
zniknęli z powierzchni ziemi, i to na kilkanaście wieków? "Świadków" Jehowy
"wskrzesił" dopiero Rutherford w 1931 r.(ciekawe jakby zachował się Russell, gdyby
pod koniec życia dowiedział się, że nie jest "badaczem" Pisma św. tylko "świadkiem
15
Jehowy"!). Idąc tropem nauki sekty należy stwierdzić, że właściwie na niewiele zdało
się "świadczenie" Jezusa, "największego świadka Jehowy" jaki żył na ziemi i Jego
męczeńska śmierć (zdołał "wykupić" z ziemi, czyli wysłużyć całkowitą pewność
zbawienia grupie zaledwie 144 000 "namaszczonych" świadków). To samo możemy
powiedzieć o ofiarnej działalności i męczeńskiej śmierci "dla imienia Jezus"
wszystkich prawie Apostołów. A co powiedzieć o zbudowanym na Apostole Piotrze
Kościele, którego "bramy piekielne" miały nigdy nie pokonać (Mt 16, 18)? Skończyło
się na "wielkim odstępstwie"! Po wyraźnym fiasku misji Syna Bożego, Jehowie Bogu
nie pozostało już nic innego, jak tylko "zmodyfiko-wać" swoje plany (por. B 126)
i samemu wkroczyć do akcji. Tak doszło w 1931 roku (z inicjatywy prezydenta
Rutherforda) do powstania elitarnej i mocno zdyscyplinowanej "organizacji Jehowy" (P
223), czyli "ogólnoświatowej społeczności (organizacji)" Świadków Jehowy z siedzibą
w Brooklynie w Stanach Zjednoczonych (W 159; por. P 344-354). Jak zapewniają
przywódcy sekty, ta "widzialna organizacja Boża", kierowana "w sposób teokratyczny",
jako jedyna "przetrwa szybko nadciągający "wielki ucisk" (związany z Armagedonem)
i rozstrzygnie pomyślnie na korzyść Jehowy wszystkie kwestie sporne, podniesione
przez szatana w raju (B 195, 255; W 182-190).
4. Kiedy zostało ustanowione Królestwo Boże?
Świadkowie Jehowy twierdzą, że "Królestwo Boże zostało ustanowione w roku
1914", ponieważ "na ten rok wskazują dowody z dwóch źródeł: 1) chronologia biblijna
i 2) wydarzenia, które od roku 1914 są spełnieniem proroctw" (P 70).
I tak według chronologii biblijnej sekty proroctwo, które wypełniło się
na królu Nabuchodonozorze (Dn 4, 17-34), miało spełnić się "na jeszcze większą skalę"
w przyszłości. "Wersety 3, 33 [wg BT: 3, 100] i 4, 14 sugerują, iż sen, który Bóg dał
Nabuchodonozorowi, dotyczy Królestwa Bożego oraz obietnicy" przekazania
panowania w tym Królestwie
Jezusowi
Chrystusowi,
"przedstawicielowi
Jehowy"(P 70). Drzewo, które przyśniło się królowi (Dn 4, 6-15) przedstawia więc
"zwierzchnią władzę Boga, zwłaszcza w odniesieniu do nowej ziemi", a jego ścięcie
oznacza "ścięcie" panowania Bożego" (B 139). Stało się to w roku 607 przed Chr., gdyż
w tym roku Nabuchodonozor "ściął" królestwo judzkie króla Sedecjasza (tamże).
"Odtąd nie było rządu, który by reprezentował władzę Bożą na ziemi" (B 140). Od
tamtego czasu - uczą świadkowie Jehowy - musiało upłynąć "siedem czasów"(Dn 4,
13), czyli "2520 lat", aby mógł być ponownie utworzony (w 1914 r.) "rząd Boży" dla
ziemi (B 140-141). Okres "siedmiu czasów" miał nazwać Jezus "czasami pogan"(Łk 21,
24; B 140).
Na rok 1914 wskazują również, zdaniem Brooklynu, wydarzenia wypełniające
się na naszych oczach, zapowiedziane przez Jezusa w "znaku" na "dni ostatnie"(W 99;
P 73). Należą do nich: wojny, głód, zarazy, trzęsienia ziemi, chciwość pieniędzy,
nieposłuszeństwo dzieci rodzicom, trwoga o przyszłość, rujnowanie ziemi,
prześladowanie "prawdziwych naśladowców Chrystusa"(czyli świadków Jehowy),
głoszenie "dobrej nowiny o królestwie" przez świadków Jehowy (P 73-77; W 99-106).
Świadkowie Jehowy uważają, że "dni ostatnie" skończą się z nadejściem Armagedonu,
tj. "wojny wielkiego dnia Boga Wszechmocnego"(P 29), w której już "wkrótce" Jehowa
"wypleni wszelkie pozostałości ziemskiej organizacji Szatana i otworzy ocalałym
ludziom drogę do bezkresnych błogosławieństw"(W 106).
16
Chronologia biblijna, na podstawie której sekta wyznacza różne "ważne"
wydarzenia dotyczące przyszłości świata, została opracowana przez Russella przy
współudziale adwentysty Barboura. Po śmierci Russella (? 1916 r.) chronologię
"poprawił" według "nowego światła poznania" Rutherford, który np. niewidzialny
powrót Chrystusa przesunął z roku 1874 na rok 1914. I tak spekulacje wokół ciągle
modyfikowanej chronologii, doprowadziły świadków Jehowy do wyznaczenia blisko
20 dat "końca świata"(utarło się nawet powiedzenie o świadkach, że u nich "co trzy
lata koniec świata"!). Z "ostatnich" dat końca świata można wymienić: 1994 r. i 1996
r.(teraz nadzieje łączą zapewne z rokiem 2000).
Niewątpliwie najważniejszą datą, wyznaczoną przez Russella i Barboura, był
rok 1914, w którym miało rozpocząć się chwalebne tysiąc lat trwające Królestwo Boże
na ziemi. Dzisiaj już wiadomo, że tych dwoje adwentystów (Russell zanim został
"badaczem" Pisma św., był przez pewien czas adwentystą) oparli swoje obliczenia na
identycznym rachunku, jakiego dokonał wcześniej żyjący protestant J.A.Brown.( por.
H 134 ). Ich końcowy wynik różnił się tylko dlatego, że Brown przyjął inną datę
zdobycia Jerozolimy (604 r. przed Chr.), gdy Russell z Barbourem posłużyli się
rokiem 606, zgodnie z wynikami badań w ich czasach. Dziś wiemy, że ani jedna, ani
druga data nie jest prawidłowa i wspomniany fakt biblijny miał miejsce w 587/6 r.
przed Chr.
Gdy okazało się, że proroctwo związane z rokiem 1914 nie sprawdziło się,
Russell "wyliczył" rok 1915 jako nową datę "końca", a po tej dacie zdążył jeszcze
wyznaczyć rok 1918 (z tej daty skorzysta jego następca Rutherford, gdyż trzeba
wiedzieć, że sekta nie mogłaby dalej istnieć bez nadziei "bliskiego" końca świata).
Powracając do interpretacji snu króla Nabuchodonozora, zapytajmy się, czy
drzewo z tego snu może mieć związek, jak utrzymują świadkowie Jehowy,
z ustanowieniem w przyszłości (w 1914 r.) Królestwa Bożego? I czy wersety z Księgi
Daniela (3, 100 i 4, 14) rzeczywiście sugerują, że tak się stanie?
Otwarcie trzeba powiedzieć, że łączenie drzewa ze snu króla z ustanowieniem
w przyszłości Królestwa Bożego, jest oryginalnym "pomysłem" wyłącznie Brooklynu.
Łatwo zauważyć, że oba wspomniane wersety nie tylko, że nie "sugerują" tego
związku, co stoją w jawnej sprzeczności z nauką sekty. Jeden z tych wersetów mówi
przecież o "wiecznym królestwie" Bożym i "panowaniu" Boga "przez wszystkie
pokolenia"(Dn 3, 100). Drugi stwierdza to samo: "Najwyższy jest władcą nad
królestwem ludzkim"(Dn 4, 14). Jakże więc wobec tych wypowiedzi biblijnych można
mówić o "'ścięciu' panowania Bożego" na ziemi (B 139)?
Wyjaśnijmy więc, że sen Nabuchodonozora o drzewie i jego ścięciu dotyczył
wyłącznie sytuacji, w jakiej znalazł się król. Otóż to drzewo, które "wysokością swą
nieba sięgało" (Dn 4, 8), jest obrazem króla, a nie sytuacji, w jakiej znalazła się
"zwierzchnia władza Boga" na ziemi (B 139). Daniel mówi wyraźnie: "Drzewem, które
ujrzałeś (...) jesteś ty, o królu" (Dn 17-19). Symbolem czego jest więc to drzewo? Jest
ono symbolem pychy Nabuchodonozora, który wyłącznie sobie przypisał osiągniętą
przez siebie potęgę: "Czy nie jest to wielki Babilon, który ja zbudowałem jako siedzibę
królewską siłą mojej potęgi i chwałą mojego majestatu?" (Dn 4, 27). Po tej pełnej
pychy wypowiedzi króla, natychmiast "padł głos z nieba", który powiadomił go
o utraceniu przez niego władzy królewskiej i karze wygnania na okres "siedmiu
17
czasów"(w. 28-29). Jednak po odbyciu zasłużonej kary królowi "powrócił rozum",
czyli wyleczył się on z pychy i uznał Boga jako "Króla Nieba", któremu podlega
wszystko w niebie i na ziemi (zob. Dn 4, 31-34). Zwróćmy uwagę, że obrazem pychy
ludzkiej była również wieża Babel, "której wierzchołek sięgał nieba"(Rdz 11, 4), a więc
tak samo jak drzewo ze snu króla Nabuchodonozora.
Pan Bóg, o czym stale upewnia nas Biblia, nigdy nie utracił swej władzy ani
nad ziemią, ani nad czymkolwiek co istnieje. Absolutna władza Boga nad całym
stworzeniem wynika z prostego faktu, że jest On stworzycielem i nic nie może istnieć,
nawet przez najkrótszą chwilę, bez Jego woli (Rdz 1, 1; por. J 1, 3; Hbr 1,3). Władza
Boga, jak to dobrze widać na przykładzie babilońskiego króla Nabuchodonozora, nie
ograniczała się wyłącznie do królów żydowskich. Zresztą, Pan Bóg nie miał zbyt
wiele chwały z tych królów. O większości z nich czytamy w Biblii, że czynili "to, co
złe w oczach Pana"(1 Krl 15, 26.34; 16, 19.25.30 itd.). Nie bez znaczenia jest i to, że to
sami Żydzi wymusili na Bogu ustanowienie nad nimi monarchii królewskiej,
gdyż pragnęli upodobnić się do innych narodów (zob. 1 Sm 8, 1-21). Ten upór Żydów
wyzwolił u Boga gorzkie słowa, które wypowiedział On do proroka Samuela: "Nie
ciebie odrzucają, lecz Mnie odrzucają jako Króla nad sobą"(1 Sm 8, 7). Liczne
świadectwa biblijne dowodzą, że Pan Bóg doskonale sobie radził w sprawowaniu
"rządów" nad Izraelem posługując się wybranymi przez siebie ludźmi. Na przykład po
upadku króla Sedecjasza, wolę Bożą w narodzie żydowskim realizowali tak wybitni
mężowie, jak Ezdrasz i Nehemiasz. I tak było aż do przyjścia na świat Zbawiciela,
Jezusa Chrystusa.
Wspomnieliśmy już o królu babilońskim Nabuchodonozorze, który podlegał
władzy Boga. Ale Biblia podaje przykłady i innych władców pogańskich, którzy byli
"sługami Boga" i Jego "pomazańcami". Takim był np. król Cyrus (Ezd 1, 1-2), którego
Bóg nazywa swoim pasterzem i pomazańcem(zob. Iz 44, 28; 45, 1), a więc identycznie
jak królów izraelskich! Błędnie więc nauczają świadkowie Jehowy, gdy głoszą, że Bóg
potrzebuje dla siebie jakiegoś własnego rządu ludzkiego, aby móc sprawować swoją
władzę. Zresztą władza Boga nad ludzkością ma zupełnie inny charakter i wiąże się
głównie z przestrzeganiem Jego prawa. Najbardziej znanym jego wyrazem jest
Dziesięcioro przykazań, czyli Dekalog, który ukazuje podstawowe powinności
człowieka względem Boga i bliźniego. Te przykazania - jak uczy Katechizm Kościoła
Katolickiego - "poznajemy za pośrednictwem Objawienia Bożego, które przekazuje
nam Kościół, oraz za pośrednictwem głosu sumienia moralnego"(2071; por. Rz 2, 14-
16). Władza Boża nad człowiekiem przejawia się więc w tym, że to prawo Boże jest
ze swojej natury niezmienne i obowiązuje "zawsze i wszędzie"(tamże 2072). Natomiast
konkretne formy sprawowania władzy, zawsze respektujące to Boże prawo, Pan Bóg
pozostawił człowiekowi. W tym sensie "nie ma władzy, która by nie pochodziła od
Boga" (Rz 13, 1).
Pozostałe zagadnienia, wiążące się z omawianym tematem, przedstawimy dla
jasności w kilku oddzielnych punktach. Pierwszy z nich dotyczy tzw. "czasów pogan".
"Czasy pogan"
W chronologii "biblijnej" świadków Jehowy "czasy pogan" odgrywają kluczową
rolę. Według nauki sekty, rozpoczęły się one w roku 607 przed Chr. wraz ze
18
zdobyciem Jerozolimy przez Babilończyków i zakończyły "siedem czasów" później,
czyli w roku 1914*. Tak więc te "siedem czasów" obejmuje okres 2520 lat (B 141; por.
W 94-97). Następnie świadkowie widzą związek pomiędzy tymi "siedmioma czasami"
a "czasem, czasami i połową czasu" z Apokalipsy (12, 14). Te ostatnie, zsumowane
razem, mają dać "trzy i pół czasu", którym odpowiada 1260 dni (Ap 12, 6.14). Tak więc
jednemu "czasowi" odpowiada 360 dni (3,5 x 360 = 1260), zaś "siedmiu czasom" 2520
dni (7 x 360 = 2520). Jeżeli teraz przeliczymy ten okres 2520 dni "według zasady
biblijnej dzień za rok"(Lb 14, 34; Ez 4, 6) otrzymamy "2520 lat"(B 140). Dodanie tych lat
do wspomnianego roku 607 przed Chr. prowadzi nas do roku 1914, w którym "Jezus
Chrystus zaczął panować jako Król niebiańskiego rządu Bożego"(tamże).
Spróbujmy teraz spojrzeć okiem krytycznym na "wyliczenia i przeliczenia"
świadków Jehowy. Najpierw przypomnijmy o podstawowym błędzie, który niweczy
całą chronologię sekty. Ponad wszelką wątpliwość Jerozolima nie była zdobyta w 607
roku przed Chr., ale w 587/6 (wahania uczonych nie przekraczają jak widać jednego
roku). Potwierdzeniem tej daty jest pochodzący z wykopalisk kalendarz z tamtych
czasów, który można obejrzeć w muzeum berlińskim (oznaczono go symbolem: V.A.T.
4956). Następnie zapytajmy się, czy dozwolone jest przeliczanie "czasów", jak to robią
świadkowie Jehowy? Po pierwsze, ich sumowanie, aby otrzymać "trzy i pół czasu" nie
jest niczym uzasadnione, gdyż takie ich "rozłożenie"(na "czas, czasy i połowę czasu")
jest wyraźnie przez św. Jana zamierzone i nawiązuje do tradycji biblijnej, szczególnie
u Daniela (por. 7, 25; 12, 7). W Księdze Daniela jest też mowa o "połowie
tygodnia"(9, 27), czyli o trzech i pół dniach, które również oznaczały okres
prześladowań (za Daniela przez Antiocha IV). Tak więc sumowanie symbolicznych
"czasów" nie ma sensu i ich rozkład (połowa siódemki) jest wyrazem ograniczonego
okresu panowania nieprawości.
Kolejna sprawa, to przeliczanie czasu biblijnego na nasz obecny. Wiadomo,
że obecnie w powszechnym użyciu jest kalendarz gregoriański (używany od 1582 r.).
Russell i inni "badacze" Biblii, nie wzięli pod uwagę prostej sprawy, że kalendarz
"biblijny" i nasz obecny, różnią się znacznie między sobą sposobem i dokładnością
liczenia czasu. Aby więc dokładnie "przeliczać"(o ile jest to możliwe), należy o tych
różnicach wiedzieć. I tak w czasie, gdy św. Jan pisał Apokalipsę obowiązywał
kalendarz oparty na fazach księżycowych: rok liczył sobie 360 dni, czyli 12 miesięcy
księżycowych po 30 dni. Co kilka lat musiano korygować ten "rok", dodając do niego
pewną ilość dni dla wyrównania. Nasz obecny rok liczy sobie 365 dni, do którego
dodaje się co 4 lata jeden dzień w miesiącu lutym dla wyrównania. Russell nie
wiedział o tej specyfice obu kalendarzy i przyjął, że rok liczy tylko 360 dni! Gdyby
więc przeliczył prawidłowo lata biblijne na nasze obecne, powinien by otrzymać rok
nie 1914 lecz 1878. Błąd Russella wyniósł ponad 36 lat! (tę nieprawidłowość
w "rachunkach" pierwszego prezydenta sekty, jako pierwszy zauważył były świadek
Jehowy Gunter Pape i stąd nosi on w literaturze nazwę "argumentu Papego").
Pozostaje jeszcze do rozpatrzenia sprawa "miary biblijnej", którą jako zasadę
przeliczania czasu przyjęli świadkowie Jehowy. Zapytajmy się znowu, czy Bóg ustalił
w Piśmie św. "zasadę biblijną dzień za rok"? (B 141). Tak naprawdę o istnieniu takiej
zasady nigdzie w Biblii nie przeczytamy. Można się jedynie zgodzić z tym, że
obowiązuje ona tylko tam, gdzie jest o tym wyraźnie mowa, np. w Lb 14, 34 Bóg
postanowił ukarać Żydów 40-letnim pobytem na pustyni za owych 40 dni pobytu ich
19
zwiadowców w ziemi obiecanej. Jeżeli Bóg postanowił w ten sposób ukarać Żydów
(dzień za rok), to wynikało to tylko z Jego świętej woli, a nie z jakiejś zasady, której
i On sam musiałby się podporządkować. Niech więc inny przykład posłuży nam na
przyjrzenie się manipulacyjnym praktykom stosowanym przez Brooklyn przy
wykorzystaniu autorytetu Biblii. Chodzi nam tu o "wyliczenie" długości trwania "Dnia
Sądu"(B 175). Nauczyciele z Brooklynu nie chcą w tym wypadku pamiętać o istnieniu
"miary biblijnej"(dzień za rok), ponieważ ten "Dzień" musi trwać "1000 lat",
aby uzasadnić ich własną naukę o tożsamości "Dnia Sądu" z tysiącletnim Królestwem
Bożym w raju na ziemi po Armagedonie (B 176). Z powyższego przykładu widać,
że przywódcy sekty mają do dyspozycji różne "miary biblijne", którymi posługują się
w miarę potrzeb!
W nauce świadków Jehowy, i nie tylko, daje się natychmiast zauważyć
wyjątkowe zamiłowanie do liczb i do częstego posługiwania się nimi, np. sukcesy
sekty kierownictwo w Brooklynie przedstawia najczęściej w postaci liczb: a więc ilości
rozprowadzonej literatury, ilości prowadzonych "studiów biblijnych" z kandydatami do
sekty, czy liczby godzin poświęconych na "głoszenie". To szczególne zamiłowanie do
liczb, świadkowie Jehowy zawdzięczają oczywiście swojemu założycielowi, Karolowi
Russellowi, o którym mówi się, że uprawiał swoistą kabalistykę (przykładem tego są
np. jego karkołomne operacje liczbowe, które "zaowocowały" wyliczeniem końca
świata w 1914 r. na podstawie długości korytarzy piramidy Cheopsa, o czym chcieliby
zapomnieć dzisiejsi świadkowie). W pismach Russella, zwłaszcza w jego "Wykładach
Pisma Świętego"(6 tomów), spotkamy wiele różnych dat przez niego wyliczonych,
o których mówił i pisał, że są "całkowicie pewne biblijnie", np.: 1799 r., 1874 r., 1878 r.
Dzisiaj już zapewne tylko bardzo nieliczni świadkowie Jehowy wiedzą o ich istnieniu,
a które zajmowały tak ważne miejsce w "Boskim Planie Wieków" Russella (niewiedza
świadków o nauce ich założyciela bierze się stąd, że jego następca Rutherford zakazał
wydawania dzieł swego poprzednika).
Co oznaczają "czasy pogan"?
Liczące sobie dokładnie 2520 lat "czasy pogan"(od 607 r. przed Chr. do 1914 r.)
oznaczają, zdaniem świadków Jehowy, czasy panowania szatana nad tym światem (w
żargonie sekty: "złym systemem tego świata"). W tym okresie czasu wszystko
pozostawało "pod kontrolą Szatana"(P 355). Z woli Jehowy Boga tylko w tym czasie
"wolno było przerwać panowanie uznawane przez Boga"(W 96 ).
Jak wykażemy niżej, nie pierwszy to przypadek, że sekta uczy czegoś zupełnie
przeciwnego niżby należało. A więc "czasy pogan"(inaczej: "czasy narodów") wcale nie
oznaczają okresu panowania szatana nad światem i możemy być pewni, że takiego
okresu nigdy nie było i nigdy nie będzie (była o tym mowa wcześniej). Przeciwnie,
z Pisma św. jasno wynika, że "czasy pogan" należy rozumieć jako czas łaski udzielony
przez Boga poganom (narodom)! Następnie, niedopuszczalne jest łączenie tego okresu
z upadkiem Jerozolimy za króla Nabuchodonozora w 587/6 r. przed Chr. Zwróćmy
uwagę, że wypowiedź Jezusa o "czasach pogan" wcale nie odnosi się do przeszłości
(upadku Jerozolimy za Nabuchodonozora), lecz dotyczy czasów, które nadejdą:
"Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż czasy pogan przeminą"(Łk 21, 20-24).
A więc Jerozolima "będzie" deptana przez pogan.
20
Przypatrzmy się teraz czasom, które nastały po śmierci Chrystusa i jak
dosłownie wypełniła się Jego przepowiednia o Jerozolimie. Bezspornym faktem jest,
że tylko część Żydów uwierzyła w Chrystusa i włączyła się we wspólnotę Kościoła
Chrystusowego. Jeśli teraz weźmie się pod uwagę inny fakt, że to "Żydzi zabili Pana
Jezusa i proroków"(1Tes 2, 15), to - zgodnie z zapowiedzią Jezusa - Żydów nie może
minąć zasłużona kara: "Będzie to bowiem czas pomsty, aby spełniło się wszystko,
co jest napisane"(Łk 21, 22; por. 23, 34-36). Kiedy nadejdzie ten "czas pomsty"? Wtedy
gdy "ujrzycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie - mówi Jezus - że jej
spustoszenie jest bliskie"(Łk 21, 20). Proroctwo Zbawiciela spełniło się dokładnie w 70
r., gdy wojska rzymskie zdobyły miasto i doszczętnie je zniszczyły wraz ze świątynią
(zob. Mt 24, 1-2). Właśnie z tą chwilą rozpoczęło się "deptanie przez pogan" miasta
Jerozolimy "aż czasy pogan przeminą" (Łk 21, 24). Szczegółowy opis tamtych
tragicznych dla Żydów wydarzeń zostawił Józef Flawiusz, Żyd i uczestnik, w znanym
dziele Wojna żydowska. Tragedia miasta i jej mieszkańców nie ma sobie chyba
równej w całej historii ludzkości. Oblicza się, że w Jerozolimie zginęło, i to głównie z
głodu, przeszło milion Żydów. Nic więc dziwnego, że Pan Jezus "na widok miasta
zapłakał", gdyż "nie rozpoznało czasu swego nawiedzenia", tzn. odrzuciło Jego jako
swego Mesjasza i Zbawcę (Łk 19, 41-44). Ten przyszły los niewiernych Żydów określił
Jezus jako "wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd i nigdy nie
będzie"(Mt 24, 21). Wielu jednak Żydów, którzy przyjęli chrześcijaństwo, uniknęło
losu swoich pobratymców, gdyż kierując się ostrzeżeniem Jezusa, na czas opuściło
Jerozolimę (zob. Mt 24, 15-22).
Z tego, co powiedzieliśmy wyżej, wynika, że czas liczony od wygłoszenia
proroctwa przez Jezusa do zburzenia Jerozolimy w 70 r., jest czasem łaski danej
Żydom, aby mogli się jeszcze nawrócić i już jako chrześcijanie opuścić zagrożone
miasto (do tego tematu powrócimy jeszcze w następnym punkcie). Z tej łaski
skorzystała jednak tylko niewielka część Żydów, pozostali trwali nadal wiernie przy
swoich dotychczasowych przywódcach religijnych, którzy prawie bez wyjątku
okazywali swą nieubłaganą wrogość wobec posłannictwa Jezusa (Ewangelie
szczególnie mocno akcentują wrogość "pobożnych" faryzeuszy). Nie dziwi więc, że
miejsce zatwardziałych Żydów (pomijamy tu problem szczegółowego rozważenia
przyczyn tej "zatwardziałości", który to problem rozwija św. Paweł; zob. Rz 9, 30 - 11,
36, który to fragment zatytułowano w BT: "Izrael ponosi winę za swoje odrzucenie")
w Bożym planie zbawienia zajęli poganie. Ten los niewiernego narodu zapowiedział
Jezus w przypowieści o przewrotnych rolnikach: "Królestwo Boże będzie wam
zabrane, a dane narodowi [poganom], który wyda jego owoce" ( zob. Mt 21, 33- 46;
por. 23, 37-39).
Zburzenie Jerozolimy, a szczególnie świątyni, było też znakiem końca kultu
starotestamentalnego, dotąd uznawanego przez Boga. Kult ten, po przyjściu Mesjasza,
musiał ustąpić miejsca nowemu kultowi chrześcijańskiemu, który nie będzie już
związany z jakimś jednym miejscem, jak to było w przypadku świątyni jerozolimskiej
u żydów. Nowy kult, jak wyjaśnił Jezus Samarytance, będzie oddawaniem Bogu czci
"w duchu i prawdzie"(J 4, 21.23-24). Będzie to kult oparty na fundamencie "Nowego
Przymierza", które Chrystus zawrze odkupieńczą mocą swej krwi (zob. Hbr 9, 13-28;
ofiara Chrystusa znosi ostatecznie ofiary Starego Przymierza, które były tylko jej
"cieniem" i zapowiedzią; zob. Hbr 10, 1-18). Jeszcze przed swą chwalebną śmiercią,
Jezus zakłada swój Kościół (Mt 16, 18) wsparty na fundamencie dwunastu Apostołów,
który stanie się nowym Ludem Bożym gromadzącym ludzi ze wszystkich narodów
21
(Mt 28, 19). Historia potwierdza, że już w kilka wieków po śmierci Chrystusa
chrześcijaństwo opanowało cały prawie ówczesny świat pogański z Rzymem, jego
centrum. Zwycięstwo chrześcijaństwa nad światem pogańskim w IV w. (za czasów
cesarza Konstantyna), nie oznaczało końca "deptania przez pogan" Jerozolimy.
Według planów Bożych nastąpi to wówczas, gdy do Kościoła wejdzie "pełnia
pogan"(Rz 11, 25), i wtedy to dopiero Bóg okaże miłosierdzie żydom i udzieli im łaski
nawrócenia, czyli że uznają w Jezusie Chrystusie prawdziwego Mesjasza i Zbawiciela.
Tak więc "czas pogan" musi być rozumiany jako czas łaski udzielony wszystkim
narodom (zob. Rz 11, 13-24). Św. Paweł zaznaczył wcześniej w swym Liście, że "przez
ich [Żydów] przestępstwo zbawienie przypadło w udziale poganom"(w. 11). Dla
Kościoła "czas pogan" oznacza czas intensywnej ewangelizacji wszystkich narodów:
"W imię Jego [Jezusa] głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów
wszystkim narodom, począwszy od Jerozolimy"(Łk 24, 47; por. Dz 1, 8).
Ale ewangelizacja ta nie będzie czasem łatwym dla Kościoła: "Oto Ja - mówi Jezus -
posyłam was jak owce między wilki"(Mt 10, 16). Jednak Jego uczniowie nie powinni
się obawiać prześladowców: "Więc się ich nie bójcie!"(Mt 10, 26). Jezus zapewnił ich
również, że nie istnieją na świecie żadne wrogie siły, które mogłyby oderwać ich od
Niego, ponieważ już zostały przez Niego pokonane: "Jam zwyciężył świat"(J 16, 33).
Wreszcie gwarancją wypełnienia się szczęśliwie misji ewangelizacyjnej świata jest
uroczysta zapowiedź Jezusa o Jego stałej duchowej obecności w Kościele: "A oto Ja
jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata"(Mt 28, 20; por. 18, 20).
"Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie"(Mt 24, 34).
Z omówionym wyżej zagadnieniem "czasów pogan" łączy się ściśle sprawa tzw.
"tego pokolenia". Przez dziesiątki lat kierownictwo świadków Jehowy w Brooklynie
szeroko rozpisywało się na temat tych słów Jezusa, odnosząc je do roku 1914. Krótko
mówiąc, Brooklynowi chodziło o wmówienie zwykłym świadkom, że wypowiedziane
2 tys. lat temu słowa Chrystusa dotyczą pokolenia ludzi żyjącego w XX w.,
które "świadome wydarzeń roku 1914" doczeka Armagedonu i końca świata (końca
"złego systemu tego świata").
Tę niezwykłą naukę wymyślono za trzeciego prezydenta sekty, N.H.Knorra
(1905-1977) i podano do wierzenia wszystkim świadkom Jehowy jako nienaruszalny
dogmat. Ostatni "ślad" tej nauki odnajdziemy jeszcze w przedostatnim podręczniku
wiary świadków, w którym czytamy: "Pokolenie, które już żyło w roku 1914 (...)
zobaczy i przeżyje koniec tego systemu rzeczy"(B 154). W najnowszym podręczniku
(W), nie ma już na ten temat najmniejszej wzmianki (kierownictwo sekty stosuje jak
zwykle metodę "przemilczeń").
Dlaczego Brooklyn wycofał się w ostatnich latach z tej tak atrakcyjnej
i "biblijnej" nauki, której zawdzięcza z całą pewnością miliony nowych członków?
Odpowiedź jest bardzo prosta: pokolenie świadome wydarzeń roku 1914 już dawno
przeminęło! (ostatnie "nadzieje" wiązano jeszcze z rokiem 1984, a później z 1994,
opierając się na Psalmie 90, w którym jest mowa o 70-80 latach życia człowieka).
A jednak nauka Chrystusa o "tym pokoleniu" niczego nie straciła ze swej
aktualności! Wymaga ona jednak właściwego zrozumienia. Najpierw zauważmy,
że Jezus w relacji św. Mateusza (rr. 24-25) świadomie powiązał ze sobą dwa różne
22
wydarzenia: zburzenie Jerozolimy w 70 r. i koniec świata, który zbiegnie się z Jego
powrotem na ziemię na Sąd Ostateczny (zob. Mt 24, 1-3; 25, 31-46). Słowa Jezusa
o "tym pokoleniu" są ściśle związane z pierwszym z tych wydarzeń, tj. ze zburzeniem
Jerozolimy przez Rzymian w 70 r. Wypowiedź Jezusa dotyczy więc pokolenia Jemu
współczesnego: "Tak spadnie na was [Żydów] wszystka krew niewinna (...) Zaprawdę,
powiadam wam: Przyjdzie to wszystko na to pokolenie"(Mt 23, 34-36; zob. całą mowę
Jezusa: 23, 1-39). Wcześniej wspomnieliśmy, że zanim nadejdzie ta sprawiedliwa kara
na Żydów, Bóg udzieli im pewnego czasu, aby przynajmniej niektórzy z nich mogli się
nawrócić pod wpływem ewangelizacyjnej działalności Apostołów i innych uczniów
Jezusa. Jednakże ten czas łaski nie jest zbyt długi: "Nie zdążycie obejść miast Izraela -
mówi Jezus do Apostołów - nim przyjdzie Syn Człowieczy"(Mt 10, 23; BT daje w tym
miejscu taki komentarz: "Chodzi tu o przyjście Syna Człowieczego nie na Sąd
Ostateczny, lecz na ukaranie ludu niewiernego [Żydów], co miało nastąpić przez
zburzenie Jerozolimy i świątyni w roku 70). Było to więc przyjście związane
z przepowiedzianym przez Jezusa "czasem pomsty"(Mt 23, 35-36; Łk 21, 22).
O bliskości tych wydarzeń świadczą i te słowa Jezusa: "Zaprawdę, powiadam wam:
Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci [a więc dożyją do roku 70] aż ujrzą
Syna Człowieczego przychodzącego w królestwie swoim"(Mt 16, 28). Tym
"przychodzącym królestwem" jest oczywiście Kościół, który zastąpi przestarzały kult
starotestamentalny, ściśle związany ze świątynią jerozolimską, z której nie pozostanie
już "kamień na kamieniu" ( Mt 24, 2; por. Hbr 9, 11n ).
Niewątpliwie mowa Jezusa o zburzeniu Jerozolimy, świątyni i zgubie
niewiernych Żydów, miała być obrazem i zapowiedzią tego, co spotka wszystkich
grzeszników przy końcu świata. Natomiast straszliwy los Jerozolimy i jej
mieszkańców miał się stać odtąd wystarczająco mocnym ostrzeżeniem dla tych
wszystkich, którzy uparcie odrzucają swoje nawrócenie i nie chcą uznać prawdy
Ewangelii Chrystusowej, aby nią żyć i się zbawić.
"Znak" końca świata
Gdy Apostołowie przebywali z Jezusem na Górze Oliwnej, zapytali Go o "znak"
końca świata: "Powiedz nam, kiedy to nastąpi i jaki będzie znak Twego przyjścia
i końca świata?"(Mt 24, 3). Odpowiadając Apostołom Jezus powiązał "znak" ze swoim
bliskim powrotem na ziemię i Sądem Ostatecznym. Nasz Pan opisując ten "znak"
mówi o wojnach, głodzie, zarazach, trzęsieniach ziemi... (zob. Mt 24, 6n), a następnie
dodaje: "Tak samo i wy, kiedy ujrzycie to wszystko, wiedzcie, że blisko jest, we
drzwiach"(Mt 24, 33). Mówiąc "wy" Jezus zwraca się tu nie tylko do Apostołów, lecz
do wszystkich swych uczniów na przestrzeni całej historii istnienia Kościoła, których
wzywa do czujności (zob. Mt 24, 42-44). Natomiast świadkowie Jehowy to "wy" Jezusa
odnoszą tylko do siebie, ludzi XX w., dla których "koniec" tego świata, związany
z nadejściem Armagedonu, jest "bardzo, bardzo bliski!" ("Strażnica" 1/1997, s. 11).
Zwróćmy uwagę, że istotną sprawą związaną ze "znakiem" jest to, że ma on
bezpośrednio poprzedzać przyjście Pana. Jego spełnianie się oznacza, że Pan jest "we
drzwiach" i za chwilę ukaże się (Mt 24, 33). Tymczasem w nauczaniu świadków
Jehowy jest odwrotnie: najpierw przyszedł na ziemię Pan w 1914 r.(B 149; Russell
uczył, że Chrystus przyszedł w 1874 r.), a dopiero po Jego przyjściu pojawił się
(zaczął się spełniać) "znak"! (zob. W 99-107). Przypomnijmy, że Russell słusznie
23
umieszczał "znak" przed przyjściem Pana (w 1874 r.) i na przykład wojny (jeden
z elementów "znaku") wiązał z czasami napoleońskimi. Nową datę powrotu Pana
w 1914 r. "ustalił" Rutherford i świadkowie Jehowy święcie uwierzyli swemu
współzałożycielowi.
"Dni ostatnie"
Dla świadków Jehowy "dni ostatnie" wiążą się nieodwołalnie z wypełnianiem
się "znaku" od roku 1914. Członkowie sekty spodziewają się więc, że koniec tego
świata musi być bardzo bliski i że głoszone przez nich Królestwo Boże (jako "dobra
nowina") wkrótce "usunie"(!) tych, którzy ich ciemiężą, aby mogli zająć się
"przeobrażaniem ziemi w raj"("Strażnica" 1/1998, s. 2; por. W 98-107 ).
O "dniach ostatnich", które poprzedzą przyjście Chrystusa na Sąd Ostateczny
przy końcu świata, pisał św. Paweł. Apostoł wyraźnie nawiązał do wypowiedzi
Jezusa o "znaku"( por. 2 Tm 3, 1n z Mt 24, 3n ). O tym, że świadkowie Jehowy
przeżyli blisko 20 razy gorączkę "dni ostatnich", pisaliśmy wcześniej. Dopowiedzmy
tylko, że nauka ta ( w formie obecnie wyznawanej ) pojawiła się w wierzeniach
świadków za Knorra, trzeciego prezydenta sekty. To za jego rządów powiązano "dni
ostatnie" z rokiem 1914, "znakiem" i "tym pokoleniem" (z tego ostatniego, najbardziej
"biblijnego" elementu, sekta musiała zrezygnować z przyczyn, o których była mowa
wcześniej)
Pozostaje już tylko odpowiedzieć na pytanie, co należy rozumieć przez "dni
ostatnie". Po pierwsze, "dni ostatnie" nie oznaczają tylko bezpośrednich chwil przed
powtórnym przyjściem Chrystusa przy końcu świata. Te "dni" rozpoczęły się tak
naprawdę wraz z przyjściem Zbawiciela na świat. Obejmują więc one czasy
mesjańskie: od narodzenia Jezusa do Jego przyjścia na Sąd Ostateczny przy końcu
czasów. Po drugie, przez "dni ostatnie" należy rozumieć czas zbawienia (łaski) dany
przez Boga wszystkim narodom: "W ostatnich dniach - mówi Bóg - wyleję Ducha
mojego na wszelkie ciało (...) Każdy, kto wzywać będzie imienia Pańskiego [imienia
Jezusa Chrystusa ], będzie zbawiony" ( Dz 2, 17-21; por. Jl 3, 1-5).
Armagedon
Dla świadków Jehowy wypełnianie się od 1914 r. "znaku" w tych "dniach
ostatnich", nieuchronnie prowadzi do pełnego grozy Armagedonu, który z tego
powodu musi być bardzo bliski. Kierownictwo sekty w Brooklynie jest pewne, że
tylko jej członkowie przeżyją tę "powszechną wojnę wielkiego dnia Boga
Wszechmogącego", w której Jehowa "upoważnił do wytracenia wszystkich złych"
swego Syna Jezusa-Michała archanioła, "drugą z największych osobistości we
wszechświecie" (B 255; P 29, 123, 132). W swoim przedostatnim podręczniku wiary
napisali: "I tylko jedna organizacja - widzialna organizacja Boża [świadków Jehowy] -
przetrwa szybko nadciągający 'wielki ucisk'" (B 255). W najnowszym podręczniku
czytamy ciąg dalszy "dobrej nowiny", głoszonej przez świadków Jehowy: "Punktem
kulminacyjnym 'wielkiego ucisku' będzie Armagedon - 'wojna wielkiego dnia Boga
Wszechmocnego'. Pożoga ta wypleni wszelkie pozostałości ziemskiej organizacji
Szatana ..." (W 106 ).
24
Dla bardzo wielu chrześcijan słowo Armagedon brzmi dosyć obco. Głównym
tego powodem jest to, że o Armagedonie nie wspomniał ani razu Jezus, gdy
przebywał na ziemi i nauczał. O Armagedonie przeczytamy w Piśmie św. tylko jeden
raz w Apokalipsie św. Jana: "I zgromadziły ich na miejsce, zwane po hebrajsku Har-
Magedon" (16, 16 ). Ale kierownictwo sekty umiało wykorzystać to jedno zdanie z tym
słowem, aby stworzyć wokół niego pełną grozy naukę, o której każdy świadek
pamięta we dnie i w nocy! Skoro o Armagedonie pisze tylko Apokalipsa, jest więc
zrozumiałe, że właściwej interpretacji tego biblijnego terminu trzeba szukać
w kontekście tej ostatniej księgi NT.
Armagedon, a właściwie Har-Magedon, jest słowem złożonym, które oznacza
"górę"("har") i miasto Megiddo ("Magedon" jest jego zgrecyzowaną formą), położone
w dolinie Jizreel. W przeszłości Megiddo było kananejską twierdzą, zdobytą
w czasach Dawida (Joz 12, 21). W historii biblijnej miejsce to było świadkiem wielu
bitew i śmierci niejednego króla izraelskiego. Z czasem stało się ono symbolem
największych katastrof narodowych Żydów ( Za 12, 11; 2 Krl 23, 29, 2 Krn 35, 20-25;
Jr 22, 10.18 ).
W Apokalipsie św. Jana Armagedon jest jednym z wielu symboli,
które zapowiadają ostateczną klęskę wrogów Boga. Wśród innych, nie mniej
wymownych symboli i obrazów ostatecznego zwycięstwa Boga nad mocami
ciemności, jest np. wrzucenie przeciwników do "tłoczni Bożego gniewu"(Ap 14, 19-20,
"zstąpienie ognia od Boga z nieba"(Ap 20, 9; przypomina to karę zesłaną na Sodomę i
Gomorę ), "wrzucenie do jeziora ognia i siarki"(Ap 20, 11; por. 19, 20 ), czy wyrzucenie
niegodziwców "na zewnątrz", poza mury Miasta świętego (Ap 22, 15 ).
Ciekawe, że świadkowie Jehowy, którzy od dziesięcioleci z niecierpliwością
wyglądają Armagedonu, jednocześnie przeżywają lęk, czy aby Jehowa zauważy ich
wysiłki dla organizacji i pozwoli im, jako "dobrym sługom", przeżyć tę "wojnę" i wejść
do życia w raju na ziemi. Ten lęk podsycają i wykorzystują "namaszczeni" bracia
z "Ciała Kierowniczego" w Brooklynie, aby wyzwolić wśród głosicieli tym większą
jeszcze gorliwość w chodzeniu od domu do domu. Praktykę tę, tj. straszenia śmiercią
w Armagedonie stosują zwykle tzw. komitety sądownicze w zborach świadków
wobec niezsubordynowanych swych członków. Z licznych świadectw byłych
świadków, którzy przeszli przez te komitety wiemy, że wraz z wyłączeniem
z organizacji czeka ich (zgodnie z wytycznymi z Brooklynu) unicestwienie na zawsze
w Armagedonie, tzn. że zostaną pozbawieni możliwości przyszłego zmartwychwstania
(por. B 171). Tym osobom, jako "zaprzańcom", odmawia się nawet zmartwychwstania
do tzw. "drugiej próby", z której skorzystają różni "niegodziwcy" w przyszłym raju (B
178; ci "niegodziwcy" otrzymali ten przywilej tylko dlatego, że nie mieli jeszcze okazji
otrzymać od świadków Jehowy "przeszkolenia", jak postępować, aby podobać się
Jehowie i przywódcom organizacji! ). Członkowie sekty uważają takie osoby
za "świnie", które raz umyte (w organizacji), powróciły znowu do błota. Nawet przez
najbliższych, gdy przynależą one do sekty, osoby te są traktowane jako "umarłe
za życia", których trzeba stale unikać, a rozmowa z nimi (zwłaszcza na temat wiary)
grozi komitetem sądowniczym i wyłączeniem. Tak właśnie wygląda w praktyce
przestrzeganie przykazania miłości bliźniego wśród świadków Jehowy.
25
Armagedon, eliminujący wrogów Jehowy, kryje się i za "Królestwem Bożym",
głoszonym przez sektę! Wystarczy przypomnieć cytowane już przez nas słowa, które
widnieją na drugiej stronie każdej "Strażnicy": "Królestwo Boże wkrótce usunie tych...".
Tak więc Królestwo Boże w wydaniu sekty, nie niesie ludziom nadziei zbawienia, lecz
grozi... usuwaniem! Nie trudno się domyśleć, kto może stać za tego rodzaju nauką
i o jakie "Królestwo" tu chodzi!
Chrześcijanie, trzymający się wiernie nauki Chrystusa, nie muszą zajmować się
jałowymi spekulacjami wokół Armagedonu, jak to robią bez przerwy świadkowie
Jehowy (strasząc siebie i drugich!). Uczniowie Jezusa wiedzą też, że nie Armagedonu
mają się obawiać, lecz Sądu Ostatecznego, który zbiegnie się z powtórnym przyjściem
Pana na ziemię. Chrześcijanin ma więc żyć w nieustannej czujności, aby nie przegapić
powrotu "pana młodego", gdyż drzwi prowadzące "na ucztę weselną" mogą zostać
przed nim raz na zawsze zamknięte (Mt 25, 1-13). Podobną myśl wyraził Jezus
i w kilku innych przypowieściach, np. o słudze wiernym i niewiernym (Mt 24, 45-51).
Sąd Ostateczny musi budzić u każdego lęk, ale chrześcijanin pamięta, że zanim
nadejdzie koniec świata, może wcześniej umrzeć i stanąć przed Bożym trybunałem.
O tej nie mniej ważnej prawdzie pouczył nas Jezus w przypowieści o człowieku,
któremu obrodziło pole (Łk 12, 16-21). Gdy więc temu człowiekowi wyjątkowo dobrze
obrodziło pole, pomyślał sobie, że teraz nastały wreszcie dla niego długie lata
zażywania uciech i radości. Ledwie sobie to uświadomił, zaraz usłyszał głos Boga:
"Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie..."(Łk 12, 20; por. 6, 24-25;
Mk 4, 19). Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, trzeba jasno powiedzieć, że nauka o
Armagedonie służy przywódcom sekty do całkowitego zatarcia prawdziwej nauki
o Sądzie Ostatecznym (Mt 25,31-46). Sąd ten Brooklyn maluje w "rajskich kolorach"
i zapewnia, że nie należy się go obawiać! (bać się należy tylko Armagedonu). Piszą
na przykład: "Tymczasem Biblia opisuje Dzień Sądu zupełnie inaczej. Nie ma potrzeby
obawiać się tego dnia"(B 175). Jakże więc świadek Jehowy może obawiać się tego
Sądu, skoro uczy się go, że będzie on trwał na ziemi przez tysiąc lat w rajskiej
szczęśliwości? (B 176-177). Czyż słowa Chrystusa-Sędziego: "Idźcie precz ode Mnie,
przeklęci, w ogień wieczny..."(Mt 25, 41), które wypowie On w ten dzień Sądu
do grzeszników, nie budzą u każdego z nas lęku o własne zbawienie? Albo przykład
św. Pawła, który dla głoszenia Ewangelii poświęcił bez reszty całe swoje życie i wiele
z tego powodu wycierpiał (2 Kor 11, 23-28), a jednak i on wyznał z drżeniem: "Mnie
zaś najmniej zależy na tym, czy będę sądzony przez was, czy przez jakikolwiek
trybunał ludzki (...) sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze
nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią..."! (1 Kor 4, 3-5).
5. Kiedy Jezus Chrystus objął władzę królewską?
Wspomnieliśmy już, że według świadków Jehowy królewska władza
Chrystusa rozpoczęła się dopiero kilkadziesiąt lat temu, dokładnie w 1914 r., kiedy
objął On "tron w niebiańskim Królestwie" Jehowy, z którego zaraz też usunął szatana
i zastępy demonów w "pobliże ziemi"(W 94, 97).
26
Zatrzymajmy się więc przez chwilę nad tą dziwaczną i niebiblijną nauką sekty,
która każe naszemu Panu "czekać po prawicy Bożej" w niebie blisko 2 tys. lat
"na rozpoczęcie swego panowania" w 1914 r. (W 94). Świadkowie wykorzystują tu
tekst Hbr 10, 12-13 (W 96), który tak mówi o Jezusie: "Ten przeciwnie, złożywszy raz
na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko,
aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego"(por. Ps 110, 1). Nie trudno
zauważyć, że powyższy tekst nie ma nic wspólnego z oczekiwaniem Jezusa na objęcie
tronu w niebie; przeciwnie, mówi on o zajęciu przez Niego właściwego już Mu
miejsca! ("zasiadł po prawicy Boga"). Miejscem, które Chrystus zajął obok swego Ojca,
może być tylko tron królewski w niebie. Tak więc tekst ten pragnie tylko wyrazić
oczekiwanie naszego Pana na skutki Jego zwycięstwa nad "nieprzyjaciółmi", które to
zwycięstwo dokonuje się nieprzerwanie na przestrzeni całej historii Kościoła.
Chrystus, który jest "Głową Kościoła"(Ef 5, 23), odnosi w swoich wiernych nieustanne
zwycięstwo nad wrogami (stają się w ten sposób "podnóżkiem Jego stóp"), pomimo
okrutnych czasami z ich strony poczynań, jak to zaznacza św. Paweł: "Z powodu
Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale
we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu [tj. Jezusowi], który nas
umiłował..."(Rz 8, 36-39). Tak jak odkupienie ludzkości już się dokonało na krzyżu,
tak samo na krzyżu Chrystus odniósł swe pełne i ostateczne zwycięstwo
nad największym swym i naszym wrogiem, diabłem (por. Hbr 2, 14-15). Jednakże
odsłonięcie tego pełnego chwały zwycięstwa nad wszystkimi nieprzyjaciółmi, nastąpi
dopiero na Sądzie Ostatecznym wobec zgromadzonych narodów i zastępów anielskich
(Mt 25, 31-32).
Od kiedy więc rozpoczęło się królowanie Jezusa Chrystusa? Jasnej odpowiedzi
na to pytanie udziela Ewangelia św. Mateusza, która opisując ukazanie się
zmartwychwstałego Pana Apostołom w Galilei, przytacza następujące Jego słowa:
"Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi"(Mt 28, 18). A zatem ten, który
posiada "wszelką władzę w niebie i na ziemi" musi królować! Tak więc królowanie
Chrystusa rozpoczęło się natychmiast po Jego zmartwychwstaniu i nie musiał On
oczekiwać na nie do roku 1914. I znowu pojawia się pytanie, które należałoby zadać
świadkom Jehowy: komu najbardziej zależałoby na pozbawieniu naszego Pana
"wszelkiej władzy w niebie i na ziemi" na przeciąg blisko 2 tys. lat?
6. Czy Jezus Chrystus potrzebuje jakiegoś rządu
do sprawowania swej władzy?
Sprawa ustanowienia "nowego rządu nad ziemią"(B 116) należy do tych
tematów, które nieodłącznie towarzyszą każdej niemal publikacji świadków Jehowy.
Z wielu powodów temat ten szczególnie interesuje przywódców sekty w Brooklynie.
Bodaj najważniejszym z nich jest ten, że kilkunastoosobowa grupa "namaszczonych"
ze ścisłego kierownictwa sekty (tzw. "Ciało Kierownicze") w Brooklynie, uważa się
za żyjący jeszcze na ziemi "ostatek" przyszłego rządu 144 000 "wykupionych" z ziemi
do życia w niebie. "Namaszczonych" powołuje osobiście Jehowa mocą swojego
"świętego ducha"(przez "duchowe namaszczenie"). "Ciało Kierownicze" w Brooklynie
może składać się tylko z takich ludzi o niebiańskim powołaniu. Dokładne statystyki
27
prowadzone w głównej siedzibie sekty mówią o 8795 świadkach Jehowy (na ok. 5,6
mln wszystkich członków), którzy wierzą w swoją przynależność do 144 000
"współkrólów" Jezusa Chrystusa ("Strażnica" 1/1998, s. 21). Pozostali świadkowie
Jehowy należą do drugiej kategorii i są określani w sekcie jako "drugie owce"; oni
będą musieli zadowolić się ziemskim szczęściem, kiedy swoją pracą przekształcą
ziemię ponownie w raj, tzw. "raj odzyskany"(por. B 155-165).
Warto zaznaczyć, że żaden z tych manifestujących swoje niebiańskie
powołanie świadków Jehowy ("namaszczeni" świadkowie "ujawniają się" każdego
roku na tzw. "Pamiątce", czyli wspomnieniu Wieczerzy Pańskiej, na której spożywają
"Emblematy": chleb i wino) nie może domagać się ani nie otrzymuje z tego powodu,
że jest "namaszczonym" jakiegokolwiek przywileju w sekcie. Jego rola w zborze
zaczyna się i kończy z chwilą spożycia Emblematów na Pamiątce, z której każdy zbór
sporządza raport i przesyła drogą służbową do wyższej instancji. Ostatecznie wyniki
z odbytej Pamiątki, tzn. ilu w niej uczestniczyło i ilu przyjęło Emblematy, docierają
do Brooklynu, który ogłosi je w pierwszym numerze "Strażnicy" nowego roku. Jeśli
więc zdarzy się, że umrze któryś z członków "Ciała Kierowniczego" w Brooklynie,
bez rozgłosu dokooptowuje się któregoś z wypróbowanych "namaszczonych"
i zamieszcza odpowiednią o tym fakcie informację w "Strażnicy". Podobnie o nominacji
nowego prezydenta sekty (prezesa Towarzystwa Strażnicy) świadkowie Jehowy
dowiadują się ze "Strażnicy" bądź z innych informatorów sekty (poza Russellem,
który "sam się wybrał" przy zakładaniu Towarzystwa Strażnicy mając w kieszeni
większość jego akcji, pozostałych prezydentów wybierało już walne zgromadzenie
akcjonariuszy tegoż Towarzystwa, których obecnie jest ok. 400).
A więc wszystko wskazuje na to, że nauka sekty o rządzie Bożym i całej tej
instytucji "namaszczonych" służy wyłącznie "Ciału Kierowniczemu" do narzucenia
wszystkim pozostałym członkom sekty swojej bezwzględnej i autorytarnej władzy.
Teokrację, czyli rządy Boże, które Brooklyn sprawuje w imieniu Jehowy nad całą
organizacją, zaczął zaprowadzać już od 1938 r. Rutherford. Teokrację znacznie
udoskonalił jego następca, Knorr, za którego wymyślono instytucję "Ciała
Kierowniczego", czyli "kanału Jehowy". Każdy szeregowy świadek Jehowy musi więc
podporządkować się władzy "namaszczonych" z Brooklynu (określanych często
mianem "rozumnego niewolnika" z przypowieści Jezusa; Mt 24, 45-51), członków
przyszłego niebiańskiego rządu. Nie dziwi więc tytuł jednego z rozdziałów książki
"Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi"(B): "Jak zostać poddanym rządu
Bożego?"
Ale zatrzymajmy się jeszcze przez chwilę nad sposobem uzasadnienia przez
nauczycieli z Brooklynu tej osobliwej nauki o przyszłym niebiańskim rządzie nad
ziemią. Punktem wyjścia dla nich jest tekst z Księgi Rodzaju: "Wprowadzam
nieprzyjaźń między ciebie a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej:
ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę"(3, 15; zob. B 116). Ten tekst łączą
następnie z innym, z Apokalipsy: "I porodziła Syna-Mężczyznę, który wszystkie narody
będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu"(12,
5; zob. B 117). Z obu tych fragmentów Pisma św. świadkowie Jehowy wyprowadzają
następujące wnioski: "dziecko nie jest literalną osobą" i "Mężczyzna"(w tłum. książki
"B": "chłopczyk"), który ma paść rózgą żelazną wszystkie narody, "wyobraża (...) rząd
Boży, w skład którego wchodzi jako panujący Król Jezus Chrystus"(B 117). Jeśli zaś
28
chodzi o ową "niewiastę", to przedstawia ona "Boską organizację wiernych stworzeń
niebiańskich"(tamże).
Naciągnięta interpretacja powyższych tekstów biblijnych jest aż nadto
widoczna. Już dawno zauważono, że organizacja świadków Jehowy pragnie zająć
miejsce należne Chrystusowi (tekst z Ap 12, 5 wyraźnie przecież wskazuje na osobę
Jezusa, a nie na jakąś grupę "namaszczonych" ludzi, na czele której ma On tylko stać
jako Król) i zawłaszczyć sobie Jego władzę. Temu celowi służy nauczanie sekty
o ograniczoności i przemijalności władzy królewskiej Chrystusa. Najpierw
dowiadujemy się od świadków Jehowy, że władza Jezusa dotyczy "zaledwie 144 000
osób", które - jak piszą - "przez całe stulecia były jego jedynymi poddanymi"(B 136).
Ale gdybyśmy poprosili ich o wskazanie nam choćby jednego takiego "poddanego"
władzy Chrystusa od czasu śmierci Apostołów do zjawienia się Karola Russella, nie
byliby w stanie tego uczynić! Aby jednak trochę zatuszować tę trudną do zrozumienia
nieobecność świadków Jehowy na przestrzeni XIX wieków (!) napisali,
że "w minionych wiekach zawsze żyli ludzie miłujący prawdę"(np. Wiklif, Tyndale),
ale zaraz pośpieszyli z wyjaśnieniem, że "o żadnym z nich nie możemy powiedzieć, że
był członkiem klasy "pszenicy"[tzn. jednym ze 144 000 "namaszczonych"]
z przypowieści Jezusa..."(H 44). Ta trudność sekty ze wskazaniem choćby jednego
"namaszczonego" bierze się stąd, że nikt nigdy przed świadkami Jehowy nie głosił tak
wielu dziwacznych i niebiblijnych nauk. Chociaż prawdą jest też, że nauczyciele
z Brooklynu odkurzyli bardzo wiele dawnych i po części zapomnianych nauk, które
Kościół potępił jako heretyckie (niektóre nauki sekty wskazują, że ulubioną lekturą
"namaszczonych" są również apokryfy! ).
Powracając jeszcze do sprawy przemijalności władzy królewskiej Chrystusa,
to świadkowie Jehowy pouczają, że gdy umrze ostatni z tych "poddanych",
czyli ostatni z ich "namaszczonych", wówczas władza królewska Jezusa (i Jego
królestwo) nad nimi "skończy się". "Wtedy już nie będą poddanymi Chrystusa, staną
się bowiem razem z Nim królami w Bożym, dawno temu obiecanym rządzie
Królestwa [Jehowy]" (B 136).
Z przedstawionej wyżej nauki wynika, że "namaszczeni" świadkowie Jehowy
z Brooklynu nie chcąc być na zawsze "poddanymi" Chrystusa, odebrali Jemu tylko
przysługującą władzę królewską i podzielili ją między siebie pragnąc być na równi
z Nim "królami" w rządzie Bożym Jehowy, "Najwyższego Władcy wszechświata"
i "Króla" ( P 115; B 182 ).
Byłoby niepotrzebną stratą czasu dalsze jeszcze wgłębianie się w niebiblijną
naukę świadków Jehowy o rzekomym przyszłym niebiańskim rządzie Bożym 144 000
"namaszczonych" wybrańców z ziemi. Nam wystarczy jasna nauka Chrystusa,
na którego ustach nigdy nie pojawiło się słowo "rząd". Misją Jezusa nie było
przygotowanie fundamentu pod przyszły "rząd niebiański", który dla świadków
Jehowy jest "jedyną wprowadzoną przez Boga nowością" w zbawczym planie (B 126),
lecz głoszenie Dobrej Nowiny o Królestwie Bożym, którego osiągnięcie wymaga od
każdego nawrócenia (por. Mk 1, 14-15). W tym też celu Chrystus powołał zbawczą
instytucję Kościoła, w którym władzę powierzył Apostołom ze św. Piotrem na czele
(Mt 16, 18-19). Temat ten szerzej rozwiniemy w cz. II.
29
Podsumowując ten temat należy stwierdzić, że Chrystus Pan pragnie
realizować Boży plan zbawienia ludzkości nie przy pomocy ludzi obdarzonych władzą
polityczną (świecką władzą rządzenia, o której marzą świadkowie Jehowy krytykując
"nieudolność" obecnych rządów ludzkich; por. B 112), lecz władzą duchową, czyli
religijną w swoim Kościele; i jest to władza różna do władzy świeckiej, chociaż obie
pochodzą od Boga, pisze św. Paweł (zob. Rz 13, 1-13). Mylą się więc bardzo
świadkowie Jehowy, gdy Królestwo Boże widzą przez pryzmat "stabilnego rządu
światowego"(W 90). Jakże jest to bliskie masonerii, której plany również zmierzają do
utworzenia "Nowego Światowego Ładu", opartego o jeden światowy i masoński rząd!
Masoneria, czyli "Antykościół"(jak sama siebie nazwała) była niezliczone razy
potępiana przez papieży. Masoni - jak dostrzegał to już papież Leon XIII -
"prześladowali i prześladują katolicyzm z nieubłaganą nienawiścią, dopóki całkowicie
nie zburzą wszystkich instytucji religijnych ustanowionych przez Najwyższego
Kapłana [Jezusa Chrystusa]" (Encyklika Humanum genus). Otóż jest dowiedzione, że
masoneria finansowała rozwój sekty na pewno za rządów Rutherforda, jak to wynika
z listu pewnego masona wysokiego stopnia z dnia 27 grudnia 1923 r. W liście tym
czytamy: "My dajemy badaczom Pisma [wcześniejsza nazwa świadków Jehowy]
w wiadomej, bezpośredniej drodze znaczną kwotę, zaofiarowaną przez pewną grupę
braci [masonów], którzy zarobili na wojnie [I wojnie światowej] kolosalne pieniądze.
Dla ich grubego portfela suma ta nie gra żadnej roli". List kończą słowa, które
każdemu muszą dać wiele do myślenia: "Zasadą, która ma na celu podbój danego
kraju, jest wykorzystać jego słabości, podkopać jego podwaliny. Katolicy i ich
dogmaty stoją na przeszkodzie naszym planom, a zatem musimy wszystko uczynić,
aby zmniejszyć ilość zwolenników wiary katolickiej oraz ją ośmieszyć"(więcej na ten
temat można znaleźć w książce: G.Fels, Świadkowie Jehowy bez retuszu, s. 37-41;
aby zorientować się czym jest masoneria i jakie stawia sobie cele, warto sięgnąć
do książki ks. dra hab. Andrzeja Zwolińskiego: Wokół masonerii, Biblioteczka KSM
nr 5, Kraków 1993). Ośmieszaniem i podważaniem wiarygodności już nie tylko
katolicyzmu, ale i całego chrześcijaństwa, zajmują się świadkowie Jehowy od samego
początku swego istnienia. Nie znajdziemy u nich najmniejszej broszurki, w której nie
atakowaliby Kościoła, różnych wyznań chrześcijańskich i innych religii.
Systematycznie robią to ich pisma "Strażnica" i "Przebudźcie się!" Jeśli zaś chodzi
o bazę materialną, którą dysponuje sekta, to jej ogromu nie da się zrozumieć bez
zewnętrznej pomocy finansowej. Przytoczmy, co na ten temat pisze Grzegorz Fels
we wspomnianej wyżej książce: "W samym Brooklynie ich drukarnia rozrosła się
z biegiem czasu w kompleks złożony z 7 budynków produkcyjnych i dużego zespołu
biurowców. Jest tam zatrudnionych około 4 tys. pracowników. Centrala świadków
Jehowy to zespół 30 całkowicie skomputeryzowanych drapaczy chmur. Ponadto
na obszarze 688 hektarów istnieje baza hotelowa, gastronomiczna i bankowo-
handlowa. Łączny obrót tego koncernu finansowego szacuje się na około 4 mld.
marek niemieckich. Nasuwa się pytanie: skąd na to wszystko pochodzą pieniądze?
Czyżby tylko z dobrowolnych datków i sprzedaży literatury? Przecież wśród
"niewiernych" rozprowadzają ją darmowo"(s. 40-41).
I na sam koniec przytoczmy już tylko w punktach przyszłe "dokonania" Królestwa
Bożego, czyli "stabilnego rządu światowego", który zastąpi "nieudolne rządy ludzkie":
•
"uświęci imię Jehowy i utwierdzi Jego zwierzchnictwo,
•
położy kres tolerowanej władzy Szatana nad światem,
30
•
zjednoczy wszystkie stworzenia w oddawaniu czci jedynemu prawdziwemu
Bogu,
•
przywróci harmonijne stosunki między ludzkością a Bogiem,
•
całkowicie uwolni ludzkość od groźby wojny,
•
uwolni ziemię od przekupnych władców i ucisku,
•
zapewni wszystkim obfitość żywności (!), położy kres chorobom i wszelkiego
rodzaju kalectwu,
•
wszystkim zapewni wygodne mieszkania (!), udostępni każdemu ciekawą pracę
(!),
•
zapewni bezpieczeństwo, uwolni od groźby utraty życia lub mienia,
•
sprawi, że zatriumfuje sprawiedliwość i prawość,
•
ustrzeże ludzkość od szkód z powodu klęsk żywiołowych,
•
wskrzesi umarłych (!),
•
usunie śmierć spowodowaną grzechem odziedziczonym po Adamie,
•
doprowadzi do tego, że ludzie będą się szczerze miłować,
•
zapewni pokój między zwierzętami a ludźmi,
•
przekształci ziemię w raj" (P 146-150).
Warto zauważyć, że tego wszystkiego dokona nie tyle Jehowa Bóg, co grupa
"namaszczonych duchem" świadków Jehowy z "niebiańskiego rządu" (144 000) wraz
z ich ziemskimi współpracownikami, czyli "książętami"! (por. B 155-165; W 182-190).
31
II. KRÓLESTWO BOŻE W NAUCZANIU KOŚCIOŁA
1. Idea Królestwa Bożego w Starym Testamencie
Królestwo Boże jest wyrazem panowania Boga nad światem. W religiach
Wschodu idea Królestwa służyła umocnieniu władzy ziemskiego króla, nadając jej
sakralny, a więc bardziej wzniosły charakter. Żydzi po zdobyciu Kanaanu przyjęli
od tam zamieszkujących ludów ideę królestwa, ale nadali jej nową treść. W zgodzie
ze swą monoteistyczną wiarą uczynili z Boga króla, który panuje zarówno w niebie,
jaki i na ziemi (por. Ps 11.4; 47, 3; Jr 10, 7.10).
Królowanie Boga, które odczytujemy w Starym Testamencie, nie ma jednak
charakteru politycznego, lecz wyłączanie religijny i moralny. W wielu księgach
Starego Testamentu przewija się myśl, że w czasach ostatnich królowanie Boga
ujawni się w całej pełni, gdy zjawi się Mesjasz - przyszły król, który obejmie tron
Dawida.
2. Królestwo Boże w Nowym Testamencie
Nauka o Królestwie Bożym zajmuje centralne miejsce w nauczaniu Jezusa
Chrystusa. Liczne przypowieści Jezusa pozwalają zrozumieć istotę tego Królestwa,
które św.Marek nazywa zwykle "królestwem Bożym", gdy św. Mateusz woli określać
je z aramejska "królestwem niebieskim".
Królestwo Boże, tak jak to wynika z nauki Jezusa, posiada swoją
niepowtarzalną specyfikę i różni się zdecydowanie od jakiegokolwiek innego,
ziemskiego królestwa. Posługując się słowami Chrystusa trzeba o nim powiedzieć,
że nie jest ono "z tego świata"(J 11, 36). Ten jego nadprzyrodzony charakter sprawia,
że nie jest tak wcale łatwo uchwycić jego istotę, gdyż posiada ono swoje "tajemnice".
Uprzywilejowaną grupą, której "dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego" (Mt 13,
11) byli Apostołowie. I tylko Kościół, zbudowany na fundamencie Piotra i pozostałych
Apostołów, może cieszyć się pełnią rozumienia tajemnic Bożych (Mt 16, 18; por. Ap
21, 14).
Czas pojawienia się Królestwa Bożego
Królestwo Boże pojawiło się na ziemi wraz z przyjściem na świat Mesjasza,
Jezusa Chrystusa: "Lecz jeśli Ja mocą Ducha Świętego wyrzucam złe duchy,
to istotnie przyszło już do was królestwo Boże"(Mt 12, 28). Przyjście na świat naszego
Zbawiciela nastąpiło w wyznaczonym przez Boga czasie, tzn. gdy nastała "pełnia
czasu". Był to czas, w którym zaczął realizować się Boży plan odkupienia upadłej
ludzkości i nadanie człowiekowi godności przybranego dziecka Bożego ("syna
Bożego") na podobieństwo Jezusa Chrystusa, Jednorodzonego Syna Bożego (Ga 4, 4-5;
Ef 1, 3-14; J 1, 14).
32
Niewidzialne przyjście Królestwa Bożego
Ten szczególny aspekt Królestwa Bożego wyjawił Jezus faryzeuszom
w słowach: "Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: 'Oto tu jest'
albo 'Tam'. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest"(Łk 17, 20-21). Mówiąc w ten
sposób, Jezus pragnął dać swym słuchaczom do zrozumienia, że Królestwo Boże jest
już obecne wraz z Jego pojawieniem się i że ma ono charakter duchowy,
który "zauważą" tylko ci, którzy uwierzą w głoszoną przez Niego Ewangelię i odwrócą
się od swych nieprawości (Mk 1, 14-15).
Niezwykle istotny jest duchowy charakter Królestwa Bożego. Jego duchowość
wyraża się przede wszystkim w tym, że ma ono przeniknąć do wnętrza człowieka
i opanować jego myśli, uczucia i pragnienia. Oznacza to, że Królestwo Boże musi
najpierw zapanować w sercu człowieka, aby następnie mógł on skorzystać z jego
duchowego bogactwa i tym bogactwem dzielić się z innymi.
Rozprzestrzenianiu Królestwa Bożego służy głoszenie Ewangelii Chrystusowej,
czyli dobrej nowiny o zbawieniu i rozpoczęciu panowania tego Królestwa (Mk 1, 15;
Mt 28, 19-20).
Wymogi stawiane przez Królestwo Boże
Królestwo Boże otwarte jest dla wszystkich ludzi, ale uczestniczenie w nim
wymaga - jako warunku wstępnego - nawrócenia: "Nawróćcie się, bo bliskie jest
królestwo niebieskie"(Mt 3, 2; por. Mk 1, 14-15).
Kolejnym krokiem uczestnictwa w tym Królestwie jest "pójście za Chrystusem",
tzn. stanie się Jego uczniem przez naśladowanie Jego postawy: "Jeśli kto chce pójść
za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie
naśladuje!"(Mk 8, 34-35; por. Mt 11, 29). Pójście za Chrystusem wymaga przyjęcia
w całej pełni Jego nauki: Jezus ma być naszym jedynym Nauczycielem i Mistrzem
(Mt 23, 8-10).
Celem więc naśladowania Zbawiciela ma być nasze upodobnienie do Niego,
Syna Bożego, abyśmy przez to upodobnienie zostali umiłowani przez Ojca
niebieskiego (J 14, 21.23; Mt 3, 17). Postawa dziecięctwa Bożego jest warunkiem
otrzymania Królestwa Bożego: "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie
i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego..."(Mt 18, 3-4; 1 J 3,
1-3 ).
Wzrost Królestwa Bożego w człowieku
Wspomnieliśmy już, że Królestwo Boże rozpoczyna swoje panowanie
we wnętrzu człowieka, w jego sercu. Aby to Królestwo mogło wniknąć do wnętrza
człowieka, konieczne jest otwarcie się na Ewangelię, czyli na słowo Boże głoszone
przez Chrystusa. Jezus przyrównał Królestwo Boże do ziarna, które jeśli upadnie
na ziemię żyzną, tzn. człowieka otwartego na działanie Boże, wówczas może ono
przynieść plon obfity (Mt 13, 3-8.18-23). W innej przypowieści Królestwo Boże
zostało przyrównane do ziarnka gorczycy, które, chociaż tak niepozorne ("najmniejsze
33
z nasion"), może rozwinąć się w wielkie drzewo (Mk 4, 30-32). Przypowieść
ta doskonale obrazuje rozwój w człowieku wiary, która jest zdolna dokonać wielkich
rzeczy dla Królestwa Bożego: "Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy,
powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!,
a byłaby wam posłuszna"(Łk 17,6).
Na czym polega tajemnica wzrostu Królestwa Bożego w sercu człowieka?
Ze słów Jezusa wynika, że wzrost tego Królestwa uzależniony jest od uważnego
"słuchania słowa i jego rozumienia"(Mt 13, 32), tzn. wypełniania w życiu poznanej woli
Bożej. Istotnie, słowo Boże ma sobie moc przemienienia zepsutego grzechem serca
człowieka na podobieństwo "zaczynu"(Mt 13, 33).
W tym miejscu nasuwa się pytanie, dlaczego Królestwo Boże musi najpierw
zakrólować w sercu człowieka? Odpowiedzi na to pytanie udzielił Jezus, który
przyrównał serce człowieka do "skarbca", z którego dobry człowiek wydobywa
dobro, a zły zło: "[To] z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa,
czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa" (Mt 15, 19).
Na koniec zauważmy, że przyniesione przez Chrystusa na ziemię Królestwo
Boże ma pomóc ludziom ustrzec w czystości własne serca, aby mogli zasłużyć sobie
na otrzymanie Bożych błogosławieństw, a zwłaszcza jednego: "Błogosławieni czystego
serca, albowiem oni Boga oglądać będą"(Mt 5, 8). W myśl nauki sekty "oglądanie
Boga" zastrzeżone jest tylko dla 144 000 wybranych świadków Jehowy (P 203-205).
Widzialna strona Królestwa Bożego
O wymiarze duchowym, czyli niewidzialnym Królestwa Bożego, była mowa
wyżej. Jednakże to Królestwo ma również swój aspekt widzialny, którego wyrazem
jest Kościół. Św. Piotr, na którym Jezus zbudował swój Kościół, otrzymał
od Zbawiciela "klucze królestwa niebieskiego"(Mt 16, 18-19). Kościół jest więc
widzialnym i przejściowym obliczem Królestwa Bożego na ziemi. Jego
najpierwotniejszym wyrazem była "mała trzódka" uczniów Jezusa, przyrównana do
dobrego nasienia zmieszanego na roli z chwastem (Mt 13, 24-30) albo do ziarnka
gorczycy (Mk 4, 30-32) czy zaczynu (Mt 13, 33). Z biegiem czasu Królestwo Boże,
dzięki swej wewnętrznej i zewnętrznej dynamice, rozrośnie się na podobieństwo
ogromnego drzewa, które ogarnie swoim zasięgiem wszystkie ludy i narody, samo nie
będąc przywiązane do żadnego z nich, w tym i do narodu żydowskiego -
dotychczasowego nosiciela obietnic Bożych.
Kościół jest więc instytucjonalnym i przejściowym wyrazem Królestwa Bożego
w rzeczywistości ziemskiej. Jego podwójna struktura: widzialna (o ustroju
hierarchicznym z władzą papieża, namiestnika Chrystusa i następcy św. Piotra)
i niewidzialna (z Jezusem Chrystusem - Głową Kościoła, Duchem Świętym - "Duszą
Kościoła", Najświętszą Maryją Panną - Matką Kościoła, wiernymi charyzmatykami)
tworzy "jedną rzeczywistość złożoną, która zrasta się z pierwiastka boskiego
i ludzkiego" ( KK 8 ).
Od samego początku swego istnienia Kościół nie przestaje być widzialnym
znakiem Królestwa Bożego na ziemi i wiernie realizuje posłannictwo Chrystusa, które
34
- jak zaznaczyliśmy - ma charakter wyłącznie religijny. Kościół, podobnie jak
Chrystus, nie zamierza rozstrzygać problemów politycznych i gospodarczych, nie ma
też zamiaru głosić filozofii, nauki i sztuki, lecz jego misja na ziemi zmierza do
przemiany i odnowy człowieka przez miłość, aby mógł on stać się godnym dzieckiem
Bożym i spadkobiercą wiekuistego dziedzictwa w niebie (Kol 3, 24; Hbr 9, 15; 1 P 1,
4).
Kolejne fazy Królestwa Bożego
Przypowieści Jezusa o wzrastaniu Królestwa Bożego (o siewcy, ziarnie
gorczycznym, kwasie chlebowym, kąkolu i niewodzie; Mt 13, 1-52) wskazują
na pewien okres czasu, który musi upłynąć od chwili pojawienia się Królestwa
Bożego na ziemi do jego pełnej realizacji. Nie ulega wątpliwości, że ten czas, który
jest czasem wzrastania Królestwa Bożego, jest czasem Kościoła, którego koniec
zbiegnie się z powrotem Chrystusa na Sąd Ostateczny przy końcu świata (Dz 1, 11; Mt
25, 31n). Będzie to czas dawania świadectwa (Dz 1, 8; J 15, 27), po którym Królestwo
Boże ukaże swoją pełnię (Łk 21, 31). Wyrazem tej pełni będzie uczta eschatologiczna,
gromadząca sprawiedliwych ze wszystkich stron świata, którzy wespół z patriarchami
i prorokami zasiądą "za stołem w królestwie Bożym"(Łk 13, 28-30; por. 14, 15; Mt 22,
2-10; 25, 10). Zanim jednak to Królestwo zjawi się u kresu dziejów, wierni
nie przestaną wyczekiwać i wzdychać do jego przyjścia, powtarzając bezustannie
słowa Modlitwy Pańskiej: "Przyjdź królestwo Twoje!" (por. Łk 11, 2).
Królestwo Boże darem Boga dla ludzi
Słowa Chrystusa, które wierni usłyszą na Sądzie Ostatecznym: "Pójdźcie,
błogosławieni Ojca, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia
świata!"(Mt 25, 34) wskazują, że Królestwo Boże jest darem Bożym dla sprawiedliwych.
Jakkolwiek jest ono darem Bożym w pełnym tego słowa znaczeniu, jest ono również
skarbem, wartym oddania wszystkiego, co się posiada (por. Mt 13, 44-46). Jednak tego
Królestwa nie można zdobyć własnym tylko wysiłkiem, tak jak się zdobywa inne
dobra płacąc należną cenę. Jego zdobycie wiąże się z wypełnieniem pewnych
warunków, które określa Bóg, gdyż tylko On - jak wyjaśnił Jezus w jednej
z przypowieści - najmuje robotników do swojej winnicy i wynagradza według
własnego uznania (por. Mt 20, 1-16). Zaproszenie do pracy w winnicy Pańskiej
dotyczy co prawda wszystkich ludzi, jednak nie wszyscy oni pragną na nie
odpowiedzieć. Tacy ludzie "nie posiądą królestwa Bożego" (1 Kor 6, 9 n; por. Ga 5, 21;
Ef 5, 5; Ap 22, 14-15).
Podsumowując naukę Nowego Testamentu o wymaganiach stawianych przez
Królestwo Boże należy stwierdzić, że odziedziczą je ci, którzy: żyją duchem ubóstwa
(Mt 5, 3), przyjmują postawę "dziecięcia" (Mt 18, 1-4; 19, 14), czynnie szukają Królestwa
Bożego i jego sprawiedliwości ( Mt 6, 33 ), cierpliwie znoszą prześladowania ( Mt 5, 10;
Dz 14, 22; 2 Tes 1,5 ), wyrzekają się wszystkiego, co można posiadać ( Mt 13, 44 )
i odznaczają się większą sprawiedliwością niż faryzeusze i uczeni w Piśmie ( Mt 5, 20
).
35
Miejsce Jezusa Chrystusa w Królestwie Bożym
Jezus Chrystus z konieczności musiał zachować rezerwę wobec tytułu "król" -
zapowiedzianego przez proroków dla Mesjasza (Mt 21, 4-5), aby pozbawić
go jakichkolwiek skojarzeń politycznych (por. Łk 32, 2). Jego Królestwo, które "nie jest
z tego świata" zaznacza swoją obecność w tym świecie przez dawanie "świadectwa
prawdzie"(J 18, 36n). Ponieważ tą "prawdą" jest sam Jezus (J 14, 6), przeto aby zdobyć
to Królestwo, trzeba wyrzec się wszystkiego "dla Jego imienia"(Mt 19, 29; por. Mk 10,
29). Widać z tego jasno, że Jezus utożsamia sprawy Królestwa Bożego z własną
sprawą. Możemy więc powiedzieć, że Królestwo Boże jest Królestwem Chrystusa.
Królestwo Boże jest zatem "królestwem Ojca"(por. Mt 13, 41-43) i Syna, gdyż
zmartwychwstały Jezus zasiadł jako Król na tronie swego Ojca (zob. Ap 3, 21; Dz 2,
30-35). Z chwilą objęcia Bożego tronu Chrystus został z woli Ojca "Królem królów
i Panem panów"(Ap 19, 16; 17, 14; por. 1,5 ).
Królowanie Chrystusa od czasu zmartwychwstania jest na ziemi w pewnym
sensie "ograniczone". Nie wszyscy jeszcze Jego nieprzyjaciele stali się podnóżkiem
Jego stóp. To "oczekiwanie"(Hbr 10, 13) aż się tak stanie, obejmuje cały okres trwania
Kościoła na ziemi. Dopiero przy końcu świata Chrystus "przekaże swoje królowanie
Bogu Ojcu"(1 Kor 15, 24), aby nastało "nad światem królowanie Pana naszego [Ojca]
i Jego Pomazańca [Syna] (...) na wieki wieków"(Ap 11, 15; por. 12, 10). Innymi słowy,
aby Bóg, czyli Ojciec, Syn i Duch Święty, był "wszystkim we wszystkich"(1 Kor 15, 28).
Będzie to równocześnie chwila, w której sprawiedliwi otrzymają obiecane
im "dziedzictwo w królestwie Chrystusa i Boga"( Ef 5, 5 por. Ap 1, 6; 3, 21 ).
Wyjaśnić należy jeszcze sprawę "poddania" Syna Ojcu w związku z wejściem
Królestwa Bożego w jego chwalebną fazę przy końcu świata, o czym pisze św. Paweł
(1 Kor 15, 28). To "poddanie" świadkowie Jehowy tłumaczą jako podporządkowanie
kogoś niższego (Syna) komuś wyższemu (Ojcu). W tym "poddaniu" Syna Ojcu sekta
widzi dowód na to, że Jezus nie może być Bogiem, równym Ojcu, czyli Jehowie Bogu.
Ale zwróćmy uwagę, że św. Paweł pisząc te słowa, nie opisuje relacji międzyludzkich
tylko stara się wyrazić naszym językiem relacje, jakie panują pomiędzy Ojcem
i Synem w Bogu. Jest zrozumiałe, że te relacje są jedyne, niepowtarzalne i dla nas
stworzeń całkowicie niepojęte. Nie może być tu mowy o podporządkowaniu się Syna
rozkazom Ojca na podobieństwo relacji pomiędzy zwierzchnikiem a poddanym, jak to
bywa u ludzi, ale te wzajemne odniesienia Ojca i Syna wyrażają się z całą pewnością
w absolutnej wolności i miłości. Dowodem na to, że tak właśnie jest w Bogu, jest
misja Syna Bożego na ziemi. Oto czytamy w Piśmie św., że Ojciec posyła Syna na
ziemię, aby uwolnił ludzkość z niewoli grzechu. Jednakże to posłannictwo Syn
realizuje w całkowitej wolności, bez jakiegokolwiek przymusu ze strony Ojca:
"Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je [potem] odzyskać. Nikt
mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów
odzyskać" (J 10, 17-18).
Wyjaśnić jednak należy, że Syn Boży przyjmując ludzkie ciało z Maryi
Dziewicy, stał się również człowiekiem. Tak więc Chrystus mając w sobie obie
natury: boską i ludzką, postanowił przeżyć swój pobyt na ziemi jako sługa Pański,
zgodnie zresztą z zapowiedzią proroka Izajasza (52, 13n). O tym dobrowolnym
ogołoceniu się Zbawiciela z należnej Mu równości z Bogiem Ojcem i aby pełnić Jego
36
"rozkazy"(J 10, 18), tak napisał św. Paweł: "On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał
ze sposobności, aby na równi być z Bogiem [Ojcem], lecz ogołocił samego siebie,
przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi"(Flp 2, 6-7; por. Mk 10, 45;
Hbr 10, 5n). Tym niepojętym uniżeniem się pragnął Jezus uczcić imię swojego Ojca,
pozostawiając nam wzór do naśladowania. Ale zauważmy, że do tego samego celu
zmierzał i Ojciec. Tym to właśnie tłumaczy się fakt, że Ojciec nadał Synowi imię,
które jest "ponad wszelkim innym imieniem wzy-wanym nie tylko w tym wieku,
ale i w przyszłym"(Ef 1, 21). "Najwyższe imię" Syna nie pragnie oczywiście w niczym
umniejszyć chwały należnej imieniu Ojca. Przeciwnie, to dopiero przez oddawanie
czci Synowi możemy najpełniej oddać "cześć Ojcu"(J 5, 25). Tak więc Bóg Ojciec
pragnie być poznany, uwielbiony i uczczony w swoim Synu, który jest z Nim jedno
w Bogu (por. J 14, 9; Kol 2, 3; J 5, 23; 10, 30).
Jak zatem należy ostatecznie rozumieć "poddanie" Syna Ojcu w przyszłym
świecie? Otóż Syn Boży przez Wcielenie stał się naszym Zbawicielem, Jezusem
Chrystusem, a po założeniu Kościoła (Mt 16, 18) został On naszą "Głową" my zaś Jego
członkami, czyli "Jego Ciałem"(Ef 5, 23-27.29). W ten sposób zostaliśmy w naszym
Panu poddani na zawsze Bogu, naszemu Ojcu. A zatem owo "poddanie" Syna Ojcu
dokonało się ze względu na nas, a więc ze względu na nasze zbawienie, które
przywrócić ma nam prawdziwą wolność i obdarzyć niezwykłą godnością ( zob. 1 J 3,
2 ).
3. Ważniejsze przypowieści Jezusa o Królestwie
Bożym
Przypowieść jest specyficznym gatunkiem literackim znanym już w literaturze
starożytnej (greckiej). Jednak przypowieść ewangeliczną można zdefiniować
następująco: "Jest to oparte na podobieństwie opowiadanie zmyślone,
lecz w zasadniczych swych rysach prawdopodobne, które ma na celu wyświetlenie
w stopniu dostępnym dla człowieka tajemnicy Królestwa Bożego: jego istoty
i wymagań stawianych człowiekowi" (O.Augustyn Jankowski OSB ).
Przypowieść nie może być uważana za bajkę, w której dzieją się wydarzenia
nieprawdopodobne, np. dialogi między roślinami (por. Sdz 9, 7-15 ), ani za mit, który
za pośrednictwem języka symbolicznego jakiejś prawdzie ogólnej nadaje pozory
zdarzenia rzeczywistego, historycznego, a więc to o czym opowiada, nigdy się nie
wydarzyło, a jednak ma miejsce zawsze (jest to sposób wypowiadania przez
człowieka doświadczenia samego siebie i świata). W przypowieści występują
natomiast dwie rzeczywistości, które się porównuje (zestawia) ze sobą: jedna jest
religijna (rzeczowa), druga "obrazowa", zaczerpnięta z życia człowieka. Właściwą
wypowiedzią przypowieści jest część rzeczowa, której należy się domyślić z części
obrazowej, np. w przypowieści o zasiewie (Mk 4, 26-29), z oczywistego dla wszystkich
obrazu czyli "zasiewu", należy domyślić się części rzeczowej, tzn. że z Królestwem
Bożym jest tak samo jak z zasiewem: przychodzi na ten świat niepowstrzymanie jak
ziarno rzucane w ziemię w porze zasiewu, następnie wzrasta mocą własnej energii
jak ziarno i, w odpowiednim czasie, jak w porze żniwa dla zboża, wydaje swój owoc.
37
Odpowiedzmy jeszcze na pytanie: dlaczego Chrystus posługiwał się przypowieściami
w swym nauczaniu o Królestwie Bożym? Najprawdopodobniej czynił tak głównie
z następującego powodu: użycie przypowieści doskonale odpowiadało przyjętej przez
Jezusa pedagogii: stopniowe wyjaśnianie tajemnic Królestwa Bożego i skuteczne
odcięcie się od błędnych żydowskich idei, które traktowały je zbyt docześnie czy
wręcz politycznie. Jezus pragnął więc za wszelką cenę uniknąć mesjanizmu
politycznego i zwlekał prawie do końca z jawną deklaracją siebie jako Mesjasza-Króla
(wyraźnie uczyni to przed Piłatem). Nie bez znaczenia jest i to, że zrozumienie
rzeczywistości Królestwa Bożego (jego tajemnic) jest wyrazem łaski, na którą trzeba
sobie zasłużyć właściwą postawą (por. Mt 11, 27). Brak takiej postawy grozi
"zatwardziałością serca" ( por. Mk 3, 5 ) i odrzuceniem prawdy, której się nie
dostrzeże w nauczaniu Jezusa (Jego przypowieści pozostaną dla nich nadal
zagadkowe i niezrozumiałe).
Poniżej przedstawimy kilka istotnych zagadnień (ułożonych tematycznie),
które niejako bezpośrednio wypływają z przypowieści Jezusa o Królestwie Bożym.
Założenie Królestwa Bożego
Przypowieść o siewcy (Mk 4, 1-9; Mt 13, 1-9; Łk 8, 4-8) uważana jest jakby
za programową przypowieść o Królestwie Bożym. Jej właściwe rozumienie wyłożył
sam Jezus (Mk 4, 14-20; Mt 13, 18-23; Łk 8, 9-15). W przypowieści tej Jezus ukazał
cztery kategorie ludzi, którzy przyjmują sobie właściwą postawę wobec głoszonego
im słowa Bożego. Pierwszą kategorię stanowią ludzie powierzchowni (są jedynie
słuchaczami, ale nie starającymi się zrozumieć nauki Jezusa), którzy łatwo ulegają
pokusie złego ducha i odrzucają zbawcze posłannictwo Chrystusa. Drugą grupę
stanowią ci, którzy entuzjastycznie odnoszą się do Jezusa, lecz z powodu swej
powierzchowności i niestałości, w chwilach trudniejszych załamują się i odchodzą
od Zbawiciela. Do trzeciej kategorii należą ludzie opanowani przez sprawy doczesne;
tymi kieruje bezgraniczna pasja posiadania dóbr tego świata, o które też bez przerwy
się troszczą zapominając o Królestwie Bożym i jego wymaganiach. Ostatnią grupę
stanowią ci, którzy przyjęli właściwą postawę i uniknęli błędów pierwszych trzech
grup. Są to ludzie, którzy pilnie słuchają słowa Bożego i starają się je zrozumieć.
Przypowieść o siewcy ukazuje więc jakby początki Królestwa Bożego i jego założenie
w człowieku, gdyż to Królestwo samo zbliża się do niego (przez głoszone słowo Boże)
i tylko postawa wobec niego decyduje o dalszym jego losie w życiu słuchacza słów
Chrystusa.
Dynamika Królestwa Bożego
Dynamikę Królestwa Bożego ukazał Jezus w kilku przypowieściach: o zasiewie
(Mk 4, 26-29), o ziarnku gorczycy (Mk 4, 30-32; Mt 13, 31-32; Łk 13, 18-19) i o zaczynie
chlebowym (Łk 13, 33). Wszystkie te przypowieści wskazują na nadprzyrodzoną
energię, która tkwi w Królestwie Bożym. Jakkolwiek rozwój tego Królestwa może
wydawać się powolny i mało dostrzegalny, rozrasta się ono coraz bardziej i przenika
coraz głębiej w rzeczywistość tego świata.
38
Wymowa tych przypowieści opiera się na zamierzonym ukazaniu silnego
kontrastu między początkiem a końcem, np. ziarnko gorczycy, "najmniejsze
ze wszystkich nasion", wypuszcza "wielkie gałęzie".
Wartość Królestwa Bożego
Królestwo Boże posiada swoją wartość, o czym powinni wiedzieć wszyscy wezwani
do udziału w nim. Jaką prawdziwą wartość przedstawia to Królestwo, najlepiej
ukazują przypowieści o skarbie i o perle (Mt 13, 44-46), z których wynika, że posiada
ono wartość najwyższą, z jaką człowiek może mieć do czynienia. Ale nie jest to
wartość, której człowiek nie mógłby zapłacić. Wystarczy, że będzie gotów pozbyć się
wszystkiego co posiada, a wówczas będzie mógł je nabyć.
Przypowieści te każą też widzieć w fakcie zdobycia Królestwa Bożego źródło
wielkiej radości: człowiek pragnący nabyć skarb ukryty w ziemi "z radości poszedł,
sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę".
Królestwo Boże a istnienie zła
W przypowieści o chwaście (Mt 13, 24-30.36-43) i o sieci (Mt 13, 47-50) Jezus
wyjaśnił właściwą postawę wobec zła w świecie, pomijając całkowicie filozoficzne
rozważanie jego genezy. Jedyne zło, które należy poważnie traktować, jest to zło
moralne. Należy więc wykluczyć istnienie jakiegoś odwiecznego pierwiastka zła,
walczącego z dobrem (gnoza), bądź walki równorzędnych bóstw dobrych i złych(mity
mezopotamskie). Jedynym wobec tego prawdziwym złem jest sprzeciw wobec Boga
i Jego planu zbawienia (szatan jest tylko upadłym aniołem, który sprzeciwił się Bogu).
Obie przypowieści Jezusa zapowiadają współistnienie dobra ze złem aż do końca
świata. Dopiero wraz z końcem nastąpi ostateczne ich rozdzielenie i zło
zostanie skazane na zniszczenie (całkowite i wieczne rozdzielenie - rzeczywistość
nieba i piekła).
Przypowieści te mają wytłumaczyć istnienie zła w świecie, które Bóg
przewiduje i dopuszcza w ramach swego planu zbawczego. Zło będzie więc obecne
również w Kościele Chrystusowym z powodu grzechów jego członków. Dla
niektórych ludzi będzie to powodem zgorszenia i odejścia od Kościoła (większość
chrześcijan jest jednak świadoma, że w każdym człowieku - w wyniku grzechu
pierworodnego - istnieje zmieszanie dobra i zła, które znajdzie swoje rozwiązanie
dopiero w chwili śmierci; por. Rz 7, 14-25).
Jaka powinna więc być nasza postawa wobec zła? Trzeba nam iść za radą św.
Pawła, który napisał: "Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj!"(Rz 12, 21).
Chrystus też ostrzegał uczniów przed zgorszeniami, które "muszą wprawdzie
przyjść"(Mt 18, 7), "lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony"(Mt 10, 22).
Konieczność podjęcia wysiłku dla Królestwa Bożego
Królestwo Boże domaga się od wierzącego podjęcia szczerego wysiłku, również
przy użyciu środków, których dostarcza obecne życie. Ten wymóg Królestwa dobrze
39
ilustrują trzy przypowieści Jezusa: o obrotnym rządcy (Łk 16, 1-13), o talentach (Mt
25, 14-30) i o minach (Łk 19, 11-27).
Analiza tych przypowieści prowadzi nas do kilku wniosków: po pierwsze, Pan,
który jest właścicielem dóbr, powierza je we władanie ludziom (w mierze zależnej
od ich zdolności) i wymaga osobistego zaangażowania w ich pomnożenie; po drugie,
pragnie On hojnie wynagrodzić każdy wysiłek podjęty dla Niego; i po trzecie,
opieszałość (ukrycie talentu w ziemi, trzymanie miny zawiniętej w chustce) może
prowadzić do zmarnowania życia i być przyczyną odrzucenia na zawsze sprzed
oblicza Pana. Św. Paweł przypominał, zapewne nie tylko Koryntianom, o ofiarnym
zaangażowaniu się w dzieło Pańskie (zob. 1 Kor 15, 58 ).
Sprzeciw wobec Królestwa Bożego
Głoszone przez Chrystusa Królestwo Boże napotykało od samego początku
na opór i sprzeciw ze strony wielu słuchaczy, głównie faryzeuszy i uczonych
w Piśmie. Temu zagadnieniu poświęcił Jezus szereg przypowieści. Należą do nich:
przypowieść o dziatwie na rynku (Mt 11, 16-19; Łk 7, 31-35), o dwóch synach (Mt 21,
28-32), o uczcie (Łk 14, 15-24; por. Mt 22, 1-14), o nieurodzajnym drzewie figowym (Łk
13, 6-9) i o przewrotnych rolnikach (Mk 12, 1-12; Łk 20, 9-19; Mt 21, 33-46).
Wszystkie te przypowieści pragną być ostrzeżeniem, że to, co stało się
z historycznym Izraelem(jego odrzucenie) może spotkać każdego chrześcijanina
w Kościele, jeśli on swoim oporem wobec Królestwa Bożego zlekceważy łaskę
Nowego Przymierza i nie przystosuje się do jego wymagań.
Konieczność czujności w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa-Króla
Paradoksalną cechą Królestwa Bożego jest to, że ono już jest (Mt 12, 28; Łk 17,
20-21), a równocześnie należy go jeszcze w przyszłości oczekiwać, na co wskazują
choćby słowa Modlitwy Pańskiej: "Niech przyjdzie królestwo Twoje..."(Mt 6, 10; Łk 11,
2). Królestwo Boże realizuje się więc w dwóch etapach: teraźniejszym i przyszłym.
Etap przyszły, którego należy spodziewać się przy końcu świata, będzie związany
z ostatecznym rozrachunkiem, tzn. z otrzymaniem nagrody lub kary ( por. Mt 25, 31n).
Konieczność czujności w związku z Królestwem Bożym, wiąże się z faktem,
że utożsamia się ono tajemniczo z Królem, który zjawi się nieoczekiwanie: "Czuwajcie
więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie"(Mt 24, 42).
Potrzebę czujności w oczekiwaniu na Królestwo Boże naświetlił Jezus
w licznych przypowieściach, a więc w przypowieści o czujnym odźwiernym (Mk 13,
33-37), o czujnym gospodarzu (Mt 24, 42-44; Łk 12, 39-40), o słudze wiernym
i niewiernym (Łk 12, 41-48; Mt 24, 45-51), o pannach roztropnych i nierozsądnych (Mt
25, 1-13), o sługach oczekujących pana (Łk 12, 35-38).
O.Augustyn Jankowski OSB widzi w tych przypowieściach następującą "logikę
argumentacji", która skierowana jest do człowieka wszystkich czasów:
40
•
chwila paruzji (przyjścia Pana) jest ścisłą tajemnicą Bożą, należy więc być
zawsze na nią gotowym; ale paruzją jest też śmierć jednostki;
•
czas, jaki nam pozostaje do przyjścia Pana, może być dobrze lub źle
wyzyskany; trzeba się liczyć z bliskim rozrachunkiem;
•
oprócz czujności potrzebna jest mądrość przewidywania końca, wyrażona
całym życiem obecnym, bo potem może być za późno;
•
czujnych do końca, czeka nagroda przekraczająca ich aspiracje, nawet te
najśmielsze.
Obowiązująca skala ocen w Królestwie Bożym
Królestwo
Boże
głoszone
przez
Jezusa,
zmuszało
słuchających
do "przestawienia wielu pojęć i zmiany kierunku wielu dążeń"(o.Augustyn Jankowski
OSB). Była to "niesłychana nowość", której domagała się rzeczywistość Królestwa
Bożego - zaczęła obowiązywać nowa skala ocen. Liczne przypowieści potwierdziły
tylko już dawno temu objawioną prawdę o tej odmiennej skali ocen Bożych (Iz 55, 8-
9), które teraz, odsłonięte nauczaniem Jezusa, będą na stałe obowiązywać
w Królestwie Bożym. O jaką naprawdę skalę ocen tu chodzi, najlepiej prześledzić
na przykładzie wybranych przypowieści. I tak przypowieść:
•
o faryzeuszu i celniku (Łk 18, 8-14) pozwala nam zrozumieć, że Bóg
usprawiedliwia nie tyle za liczne czyny pokutne, co za szczery żal
za popełnione winy i apel skierowany do Jego miłosierdzia;
•
o głupim bogaczu (Łk 12, 13-21) poucza nas, że przyszłego szczęścia nie należy
budować na gromadzeniu dóbr tego świata, lecz trzeba starać się być
"bogatym przed Bogiem";
•
o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-16) odsłania nam, że Bóg, który jest zawsze
sprawiedliwy (gospodarz wypłaca należne wynagrodzenie za pracę w winnicy),
ma prawo okazywać swoją hojność i nikt nie powinien tą Jego postawą się
gorszyć (hojność Boża objawia się w tym, że pragnie On każdego obdarzyć
Królestwem Bożym, jeśli tylko odpowie się na Jego wezwanie: "Idźcie i wy do
winnicy!");
•
o skreśleniu długów (Łk 7, 36-50) uświadamia nas, że nasza miłość do Boga
uzależniona jest od świadomości darowanych nam przez Niego grzechów;
•
o zagubionej owcy (Łk 15, 1-7; Mt 18, 12-14) zwraca uwagę, że Bóg jest naszym
Dobrym Pasterzem, który miłuje i troszczy się o wszystkich ludzi,
ale szczególnie raduje się na widok grzesznika, który się nawraca;
•
o zagubionej drachmie (Łk 15, 8-10) przypomina, że Bóg jest szczególnie
zatroskany o małych, cierpiących i zagubionych;
•
o synu marnotrawnym (Łk 15, 11-32) każe nam cieszyć się wraz z Bogiem,
naszym Ojcem niebieskim, z nawrócenia swych współbraci.
41
BIBLIOGRAFIA
1. Literatura katolicka
•
E. Bagiński OCD: Świadkowie Jehowy. Pochodzenie, historia, wierzenia.
Wyd.OO.Karmelitów Bosych, Kraków 1997.
•
W. Bednarski: W obronie wiary. Pismo Święte a nauka Świadków Jehowy,
innych sekt i wyznań niekatolickich. Wyd."ABIGAIL", Gdańsk-Toruń 1997.
•
E. Ehrlich OSU: Apokalipsa - księga pocieszenia, Pallottinum, Poznań 1996.
•
G. Fels: Świadkowie Jehowy bez retuszu. Wyd. Ojców Franciszkanów,
Niepokalanów 1995.
•
A. Jankowski OSB: Królestwo Boże w przypowieściach. Wyd.Ojców
Franciszkanów, Niepolalanów 1992, (wyd. 2).
•
Z. Pawłowicz, Człowiek a religia, Gdańsk 1986.
•
E. Szymanek: Wykład Pisma Świętego Nowego Testamentu, Pallottinum,
Poznań 1986.
•
A. Zwoliński: Wokół masonerii. Biblioteczka KSM Nr 5, Kraków 1993.
2. Literatura jehowicka
•
Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi, Brooklyn N.Y. 1982 (wyd. polskie
- 1984).
•
Największy ze wszystkich ludzi, Brooklyn N.Y. 1991.
•
Prowadzenie rozmów na podstawie Pism, Brooklyn N.Y. 1989 (wyd. polskie -
1991).
•
Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego, Brooklyn N.Y. 1995.
•
Wiedza, która prowadzi do życia wiecznego, Brooklyn N.Y. 1995.