Runciman S Teokracja bizantyjska

background image
background image

PRZEDMOWA

Jesienią 1973 roku otrzymałem zaproszenie z Insty-

tutu Weila w Cincinnati (Weil Institute of Cincinnati)
do wygłoszenia serii odczytów na temat Kościola i pań-
stwa w Bizancjum. Zaproszenie to w ogóle wybór mo-
jej osoby przyjąłem z głęboką wdzięcznością nie tylko
dlatego, że w Cincinnati okazano mi tak wspaniałą go-
ścinność, lecz także I z tej przyczyny, że dało mi to
sposobność do uporządkowania myśli na temat tak za-
sadniczej kwestii w historii Bizancjum.

Owych sześć odczytów, które wygłosiłem w In-

stytucie, zostało tutaj odtworzonych z kilkoma drob-
niejszymi poprawkami, które są nieodzowne, gdy sło-
wo mówione przekształca się w pisane, oraz z doda-
niem przypisów. W niewielkiej książce poświęconej
tak rozległemu tematowi dążenie do udokumentowania
źródłami oryginalnymi każdego wspomnianego faktu
i epizodu nie byłoby potrzebne. Przytaczam źródła przy
bezpośrednich cytatach, lecz w ogóle powołuję się je-
dynie na prace nowsze, w których zainteresowany czy-
telnik może znaleźć dalsze informacje i materiał biblio-
graficzny na każdy temat, jaki ewentualnie chciałby
pogłębić. Przypisy, które dodałem, ukażą również czy-
telnikowi, jak wiele zawdzięczam różnym uczonym,
których dzieła oświeciły mnie w niejednej z badanych
kwestii.

Transkrypcja imion własnych z języka greckiego

zawsze stanowi problem. Trzymanie się całkowicie
konsekwentnego systemu jest moim zdaniem nie-

background image

możliwe bez pedantycznego wprowadzania wprost
śmiesznie niezwyczajnych form. Zastosowałem więc
po prostu w każdym wypadku taką formę, jaka wydaje
mi się najbardziej znana.

background image

WSTĘP

Zamierzam w tej niewielkiej pracy opowiedzieć

o cesarstwie, którego konstytucja, by użyć nader praw-
niczego terminu, opierała się na czysto religijnym prze-
świadczeniu, mianowicie, że stanowi ono ziemskie od-
bicie Królestwa niebieskiego. Wiele plemion i narodów
uważało się za umiłowane dzieci Boga lub za Jego
szczególnych wybrańców. Gdziekolwiek powstała mo-
narchia, zawsze na początku władca był albo emanacją
Boga, albo Jego potomkiem lub przynajmniej arcyka-
płanem, człowiekiem powołanym przez Boga, aby
sprawować pieczę nad ludem. Jednakże cesarstwo, któ-
re zwykliśmy zwać bizantyjskim, miało szerszą kon-
cepcję. Uważało się za cesarstwo uniwersalne. Teore-
tycznie biorąc, powinno objąć wszystkie narody ziem-
skie, które, w sensie idealnym, powinny wszystkie być
członkami jednego prawdziwego Kościoła chrześcijań-
skiego, ortodoksyjnego Kościoła cesarstwa. I tak jak
człowiek został stworzony na obraz Boga, tak ludzkie
królestwo na ziemi zostało utworzone na obraz Kró-
lestwa niebieskiego. I jak Bóg panuje w niebie, tak
władca, stworzony na Jego obraz, powinien panować
na ziemi i wypełniać Jego przykazania. Ale zło owład-
nęło stworzeniem Bożym i człowiek splamił się grze-
chem. Gdyby odbicie to — po grecku mimesis, „na-
śladowanie” — dało się urzeczywistnić, a cesarz ze
swoimi ministrami i doradcami naśladowałby Boga
z Jego archaniołami, aniołami i świętymi, to życie na
ziemi mogłoby się stać właściwym przygotowaniem do

background image

prawdziwszej rzeczywistości życia w niebie. Cesarstwo
bizantyjskie istniało jedenaście stuleci, przy czym
w większości były to stulecia dekadenckie, aż w końcu
cesarz panował już tylko nad czymś niewiele większym
od podupadłego miasta-państwa. Grzech triumfował,
a Bóg karał cesarstwo ziemskie za to, że nie potrafiło
naśladować Boskiego przykładu. Jednakże w oczach
społeczeństwa bizantyjskiego cesarz pozostał zawsze
namiestnikiem Boga, świętą głową narodów ziemi.

Była to koncepcja niemająca dokładnej paraleli.

Święte Cesarstwo Rzymskie Zachodu — które, jak to
już dawno temu zauważył Voltaire, nie było ani święte,
ani rzymskie, ani nawet nie było cesarstwem — tylko
w mglisty sposób wyrażało tę samą ideę boskiego na-
miestnictwa cesarza. Zbyt głęboko było uwikłane
w tradycje feudalne i plemienne, by mogło tę ideę urze-
czywistniać, przy tym cesarz zachodni miał większego
rywala w osobie papieża rzymskiego, którego swobodę
działania z kolei ograniczało jego kapłaństwo. Może
bliższa byłaby paralela z kalifem muzułmańskim, gdyż
islam w sensie idealnym był wiarą uniwersalną,
a Wódz Wiernych był jego kapłanem-królem. Islamska
myśl jednak nie widziała w nim namiestnika Boga.
Nawet sam Prorok był tylko Prorokiem Boga. Kalif nie
był ziemskim obrazem Boga, lecz raczej Jego na-
tchnionym Pierwszym Ministrem.

Teoria była jasna i prosta, praktyka zaś bardziej

skomplikowana. Cesarstwo bizantyjskie było w istocie
cesarstwem rzymskim. Konstantyn Wielki nadał mu
nowy charakter przenosząc stolicę jego na Wschód

background image

i przemieniając je w cesarstwo chrześcijańskie. Nie
mogło ono jednak odciąć się od rzymskiej przeszłości.
Nie mogło zwłaszcza zapomnieć prawa rzymskiego,
które było w istocie prawem świeckim, prawem rozwi-
niętym przez naród praktycznych administratorów,
przyjętym teraz za głęboko szanowaną podstawę społe-
czeństwa. Jak miał się ustosunkować namiestnik Boga
do tego przedchrześcijańskiego aparatu władzy? I dalej,
cesarstwo rzymskie, szczególnie jego wschodnia poło-
wa, w której leżała nowa stolica, Konstantynopol, mia-
ło dumne poczucie związku ze starożytną kulturą grec-
ką, filozofią grecką i polityczną wiedzą grecką. Czy
mogło wyzbyć się tej świadomości? Nowa wiara była
w stanie ukrócić spekulację filozoficzną, ale czy mogła
usunąć takie wyrazy greckie jak „tyrania”, „oligarchia”
czy „demokracja”? Samo przyjęcie nowej wiary wywo-
łało dalszy problem. Religia zinstytucjonalizowana mu-
siała mieć swoją hierarchię kapłańską, zarówno mężów,
których kształcono i wyświęcano w celu spełniania
funkcji religijnych, jak i wyższych hierarchów, których
rzeczą było zorganizowanie mechanizmu funkcjono-
wania religii. Czy kapłani i hierarchowie będą słuchać
rozkazów namiestnika Boga, skoro ich powinnością by-
ło wyjaśnianie nauk Bożych i organizowanie kultu? To
były problemy, które w praktyce musiały oddziaływać
na teorię teokracji bizantyjskiej, a dominował nad nimi
problem wzajemnych stosunków między tym, co zwy-
kło nazywać się Kościołem i państwem.

Należy tu dla przestrogi dodać wyjaśnienie doty-

czące wyrazu „Kościół”. Dla chrześcijan Wschodu

background image

grecki wyraz ekklesia, czyli „Kościół”, zawsze ozna-
czał całą wspólnotę wiernych, żywych i umarłych. Jest
to Kościół wymieniony w Credo. W praktyce jednak,
szczególnie na Zachodzie, używamy tego wyrazu coraz
częściej dla oznaczenia hierarchii kapłańskiej w prze-
ciwstawieniu do władz świeckich. Wskutek niedostat-
ków języka nie ma właściwie odpowiedniego wyrazu
na oznaczenie hierarchii. Lecz przeciwstawiając sobie
Kościół i państwo czynimy rozróżnienie, które nie mia-
łoby żadnego sensu dla Bizantyjczyków, i czyniąc to
popełniamy błąd historyczny i filologiczny. Właśnie
brak tego rozróżnienia stał się przyczyną powstania
głównego problemu w teokracji bizantyjskiej.

background image

ROZDZIAŁ I

CESARSTWO CHRZEŚCIJAŃSKIE ZIEMSKIM

OBRAZEM KRÓLESTWA NIEBIESKIEGO

Czy było dane cesarzowi Konstantynowi doświad-

czyć widzenia, które skłoniło go do popierania wiary
chrześcijańskiej, czy też nie, pozostanie na zawsze pro-
blemem spornym, który historycy rozstrzygać będą sto-
sownie do swych upodobań. Biograf Konstantyna, Eu-
zebiusz, opowiada, że wiele lat później cesarz powie-
dział mu dość nieśmiało, iż w czasie swej wyprawy do
Italii w 312 r. ujrzał nagle krzyż świecący w południo-
wym słońcu, a poniżej niego słowa: „Pod tym znakiem
zwyciężysz”. Tejże nocy ukazał mu się we śnie Chry-
stus i nakazał mu umieścić na tarczach jego wojsk la-
barum
, chrześcijański monogram XP. Racjonalistycz-
nie myślący historycy odrzucają to opowiadanie jako
wymysł samego Konstantyna albo, co jest bardziej
prawdopodobne, Euzebiusza, którego uważają za nie
zasługującego na wiarę pochlebcę. Pobożni chrześcija-
nie dopatrują się w tym cudu. Jeszcze inni uważają, że
Konstantyn zobaczył zjawisko naturalne, wprawdzie
rzadko spotykane, ale nie cudowne, a wyolbrzymione
w jego wyobraźni. Ze jego żołnierze nosili ten mono-
gram w czasie bitwy u Mostu Mulwijskiego stoczonej
kilka tygodni później, poświadcza historyk Laktan-
cjusz, który jednak powiada, że natchnienia Konstantyn
doznał w przeddzień bitwy. Relacje te nie muszą być
koniecznie z sobą sprzeczne. Konstantyn opowiadał
o tym Euzebiuszowi dopiero w dwadzieścia sześć lat po

background image

owym wydarzeniu i mógł zwyczajnie zapomnieć, że
oba widzenia były odległe od siebie w czasie. Dobrze
jednak jest poświadczony fakt, że kiedy w końcu paź-
dziernika 312 r. jako zwycięzca wkraczał do Rzymu,
sztandarem jego zastępów był symbol chrześcijański
i sztandar ten nosiły one z sobą w kampaniach prowa-
dzonych na Wschodzie, które uczyniły Konstantyna
panem świata.

Utarło się wśród historyków przedstawianie Kon-

stantyna jako polityka przebiegłego i sceptycznego,
który rozumiał, że przymierze z chrześcijaństwem
przyniesie korzyść sprawie imperium. Cesarstwo rzym-
skie niewątpliwie borykało się z problemami ustrojo-
wymi, wojskowymi, społecznymi i ekonomicznymi.
Stwarzała je wszystkie i zaostrzała atmosfera bezna-
dziejności i strachu. Przewidujący cesarze od dawna
szukali siły moralnej, zdolnej zjednoczyć i natchnąć
wiarą poddanych. Prześladowanie pewnych sekt, takich
jak chrześcijanie, było częścią polityki, która zmierzała
do stworzenia moralnej jedności. I choć cesarze skła-
niali się ku takiemu kultowi, jak kult Nieśmiertelnego
Słońca, to jednak nigdy nie chcieli, aby to był kult wy-
łączny. Miała to być tylko podstawa nowego synkrety-
zmu. Protegowanie chrześcijan, których religia była
z istoty swej ekskluzywna, stanowiło rewolucję w poli-
tyce. Był to także krok ryzykowny. Wedle obliczeń,
w chwili wydania edyktu mediolańskiego w 313 r.,
mocą którego Kościół chrześcijański uzyskał zupełną
wolność kultu religijnego i uznanie prawne, chrześcija-
nie stanowili nie więcej niż jedną siódmą ludności ce-

background image

sarstwa. Byli przy tym bardzo słabo reprezentowani
w armii, która stanowiła główne źródło siły cesarza.
Konstantyn mógł szczerze wierzyć, że jego osobisty
kult słońca da się pogodzić z chrześcijaństwem, ponie-
waż w oczach pisarzy chrześcijańskich słońce często
było symbolem nieśmiertelnej światłości Boga. Prawdą
jest, że chrześcijanie byli najlepiej zorganizowaną spo-
śród grup religijnych cesarstwa i że wśród ich przy-
wódców znajdowało się wielu najwybitniejszych oby-
wateli. Ale w owej chwili — jak o tym Konstantyn nie-
bawem się przekonał, jeśli jeszcze nie był tego świa-
dom — rozdzierała ich schizma i herezja, co zmniejsza-
ło ich potencjalną siłę. Trudno uwierzyć, by chciał on,
choć bynajmniej nie przestał tolerować pogan, brać na
siebie ryzyko identyfikowania się z chrześcijanami,
gdyby jego nawrócenie się nie było szczere. Późniejsze
słowa i czyny Konstantyna wskazują, że bardzo po-
ważnie traktował sprawę popierania chrześcijan. A jeśli
przy tym udało mu się wzmocnić cesarską autokrację,
to raczej było to wynikiem okoliczności, a także pra-
gnień i niepowodzeń chrześcijan, niż skutkiem daleko-
wzrocznego wyrachowania z jego strony.

Jak długo chrześcijanie stanowili nie uznawaną

prawnie mniejszość, nie byli w stanie osiągnąć teolo-
gicznej jednolitości czy dyscypliny kościelnej. Nie mo-
gli opanować herezji, skoro nie było jasnej ortodoksji
oficjalnej, ani zapobiegać schizmie, skoro ich zarzą-
dzenia administracyjne pozbawione były sankcji praw-
nej. Jak na swoje możliwości mieli dobrą organizację.
Każda lokalna gmina pozostawała pod całkowitą wła-

background image

dzą swojego biskupa, wybieranego dożywotnio przez
duchowieństwo i przedstawicieli świeckiej części
wspólnoty, za zgodą sąsiednich biskupów, z których
jeden go konsekrował, podtrzymując w ten sposób apo-
stolską sukcesję od uczniów Chrystusa. Charyzmatycz-
na równość wszystkich biskupów nigdy nie była kwe-
stionowana we wschodnim chrześcijaństwie. W ostat-
nich jednak dziesięcioleciach III w., w okresie dzielą-
cym prześladowania Waleriana i Dioklecjana, kiedy
liczba chrześcijan wydatnie wzrosła, stało się zwycza-
jem biskupów zbieranie się od czasu do czasu na kon-
klawe w miejscowej metropolii pod przewodnictwem
biskupa tej metropolii, który takim sposobem stopnio-
wo uzyskiwał nie określoną bliżej władzę administra-
cyjną, a nawet duchową nad swoimi współtowarzysza-
mi. Dla wygody kościelny model organizacyjny stoso-
wał się pod względem geograficznym do modelu
świeckiego, i kiedy Dioklecjan połączył prowincje
w rozległe diecezje, biskupi wielkich miast, w których
rezydowali prefekci, zdobyli faktyczną władzę nad bi-
skupami w ośrodkach prowincjonalnych. W pierwszych
dziesięcioleciach IV w. wysunęli się na czoło trzej bi-
skupi. Biskupowi Rzymu przyznawano już wówczas
prymat wśród innych biskupów z tej racji, że Rzym był
stolicą cesarstwa i miastem, w którym ponieśli śmierć
męczeńską święty Piotr i święty Paweł, i ponieważ
pierwszym biskupem Rzymu był, zgodnie z tradycją,
święty Piotr — zwierzchnik apostołów. Biskup Antio-
chii był uważany za głowę wszystkich biskupów azja-
tyckich prowincji cesarstwa, a jego biskupstwo także

background image

zostało założone przez świętego Piotra. Biskup Alek-
sandrii, choć jego biskupstwo zostało ustanowione
„tylko” przez świętego Marka, a terytorium ograniczało
się do Egiptu, był, jeśli chodzi o sprawowanie faktycz-
nej władzy, najpotężniejszy z całej trójki. Aleksandria
stanowiła intelektualny ośrodek cesarstwa; ludność
Egiptu była niemal w całości chrześcijańska, liczebnie
prawdopodobnie przewyższając społeczność chrześci-
jańską czy to w Europie, czy w Azji, biskup zaś ten, na
wzór świeckiego zarządcy Egiptu, który aż do reform
Dioklecjana cieszył się pełnią władzy wicekrólewskiej,
wprowadził prawo mianowania przez siebie każdego
biskupa w diecezji. Niewiele tym trzem ustępował bi-
skup Kartaginy, którego afrykańska prowincja także
obejmowała duże skupisko ludności chrześcijańskiej,
ale który prowadził daremną walkę o utrzymanie nieza-
leżności od Rzymu.

Każdy z tych wielkich hierarchów usiłował utrzy-

mać dyscyplinę i jednolitość wiary na swoim terenie
i tak dalece, jak na to pozwalała wzajemna zawiść, po-
rozumiewali się oni między sobą w sprawach do-
tyczących polityki i doktryny. Nie było to łatwe, po-
nieważ nie dysponowali żadną bronią poza eksko-
muniką, a wiele zasad doktrynalnych nie było jeszcze
ściśle określonych. Dwóch największych Ojców Ko-
ścioła z czasów przedkonstantyniańskich, Orygenes
z Aleksandrii na Wschodzie i Tertulian z Kartaginy na
Zachodzie, odeszło od powszechnie przyjętej nauki or-
todoksyjnej i mimo że z tego powodu nie zostali kano-
nizowani, obaj wywarli głęboki wpływ na teologię.

background image

Sekty gnostyków faktycznie zostały usunięte z Kościo-
ła, lecz stało się to głównie dlatego, że to one same nie
chciały w nim pozostać. Innych dyskusji i sporów nie
można było tak łatwo rozstrzygnąć.

Ledwie Konstantyn przyznał chrześcijanom wolność

kultu religijnego, sam został uwikłany w ich spory.
Waśnie rozgorzały w Egipcie i w Afryce, a w obu wy-
padkach źródłem ich był ten sam problem. W czasie
prześladowań pewna liczba chrześcijan, zarówno ka-
płanów, jak i świeckich, uległa władzy pogańskiej. Czy
powinno się przyjąć ich z powrotem na łono Kościoła?
Już po prześladowaniu Decjusza prezbiter rzymski,
Nowacjan, stanął na czele grupy, która odżegnywała się
od utrzymywania łączności z odstępcami, nawet wyra-
żającymi skruchę, a nowacjanie nigdy nie przestali ist-
nieć.

W czasie prześladowań Dioklecjana powstał spór

między dwoma biskupami egipskimi, Piotrem z Alek-
sandrii i Melecjuszem z Likopolis, kiedy Piotr za-
proponował wymierzanie wiernym, którzy złożyli ofia-
ry na ołtarzach pogańskich, łagodnych kar, stop-
niowanych zależnie od tego, czy groziła im śmierć, tor-
tury, czy tylko więzienie. Kiedy Piotr po uwolnieniu
realizował swój program, Melecjusz i jego stronnicy
nie chcieli z nim współdziałać, a kiedy Piotr został po-
nownie uwięziony i poniósł śmierć męczeńską w 312 r.,
melecjanie nie uznali jego następcy, Aleksandra.
W Afryce w tym samym czasie władze pogańskie do-
magały się wydania im świętych ksiąg chrześcijań-
skich. Część biskupów zastosowała się do tych żądań,
aby uratować swoje gminy, ale ugrupowanie bezkom-

background image

promisowe nie chciało mieć z nimi nic więcej do czy-
nienia. Kiedy w 311 r. wybrano nowym biskupem Kar-
taginy Cecyliana, ci ekstremiści, wspierani funduszami
bogatej arystokratki Lucylli, która żywiła do Cecyliana
osobistą urazę, sprzeciwili się elekcji, ponieważ został
on konsekrowany przez Feliksa z Aptungi, biskupa bę-
dącego jednym z „traditores”, to jest tych, którzy wyda-
li księgi. Zamiast niego wybrali niejakiego Majorynusa,
a w kilka miesięcy później, po jego śmierci, Donata, od
którego wzięła początek nazwa całej grupy.

Działalność melecjan ograniczała się do Egiptu

i minęło kilka lat, zanim cesarz dowiedział się o ich ist-
nieniu. Wystarczyło natomiast zaledwie kilka miesięcy
jego pobytu w Rzymie, żeby schizma donatycka zwró-
ciła jego uwagę. Biskup Rzymu, Milcjades, Afrykanin
z pochodzenia, był głęboko poruszony schizmą, tak
samo jak biskup Kordoby, Hozjusz, doradca Konstan-
tyna. Hozjusz skłonił cesarza do udzielenia poparcia
Cecylianowi. Wobec tego donatyści odwołali się do ce-
sarza, co było gestem tym bardziej godnym uwagi, że,
jak się zdaje, nie byli świadomi tego, iż był on już
chrześcijaninem. W ten sposób zaproszono Konstanty-
na do odegrania roli arbitra w sporze czysto kościel-
nym, na co cesarz chętnie przystał. W liście do Milcja-
desa stwierdzał, że nie można tolerować, by ludność
prowincji, powierzonej jego opiece przez Opatrzność
Bożą, była podzielona na dwa obozy, i polecił bisku-
powi Rzymu, żeby przewodniczył komisji złożonej
z trzech biskupów Galii (donatyści prosili o biskupów
galijskich jako neutralnych), mającej zasięgnąć opinii

background image

dziesięciu biskupów afrykańskich z każdej strony. Taka
komisja była rzymskim sposobem cywilnym załatwia-
nia sporów tego rodzaju. Milcjades, dodając do trybu-
nału czternastu biskupów italskich, zręcznie przekształ-
cił ją w synod kościelny. Wtedy przystąpił do działania
Konstantyn. Ponieważ donatyści odmówili przyjęcia
decyzji tam powziętych, zwołał synod wszystkich bi-
skupów Zachodu do Arles w 314 r. dla rozpatrzenia tej
całej sprawy.

Cokolwiek mógł myśleć Milcjades, to w każdym ra-

zie Konstantyn był właśnie tym, który zwołał synod do
Arles i który uznał, że było to jego obowiązkiem. Mi-
mo że tolerował kulty pogańskie, schizmą w Kościele
był szczerze zmartwiony i czuł się osobiście odpowie-
dzialny za przywrócenie w nim jedności. W liście do
prefekta Afryki, w którym polecił mu przysłać do Arles
afrykańskich biskupów, pisał: „Nie uważam bynajmniej
za słuszne, by takie spory ukrywano przede mną, gdyż
mogą one obrócić gniew Boży nie tylko na rodzaj ludz-
ki, ale też na mnie samego, któremu wola Boża powie-
rzyła kierowanie wszystkimi sprawami ludzkimi”. Sy-
nod w Arles odrzucił żądania donatystów, którzy z ko-
lei odmówili przyjęcia jego postanowień. Konstantyn
przesiał więc do zebranych biskupów, zanim opuścili
Arles, pismo, w którym dal wyraz swojemu oburzeniu,
powtarzając, że uważa za swój cesarski obowiązek do-
pilnować, by schizmatycy zostali ukarani. Ostatecznie
w 316 r. wydal wyrok na korzyść Cecyliana.

Problem donatystów był jedynie problemem schi-

zmy, ponieważ nikt nie poruszył leżącej u jego podstaw

background image

kwestii teologicznej: czy biskup traci łaskę spływającą
na niego w chwili konsekracji, jeśli popełni grzech
śmiertelny. Ale po niedługim czasie Konstantyn stanął
wobec problemu, który dotyczył podstawowej kwestii
z zakresu teologii chrześcijańskiej. Pod koniec 324 r.
walcząc jako obrońca chrześcijan pokonał współrzą-
dzącego z nim cesarza Licyniusza i stał się jedyno-
władcą imperium. Ale ledwie przybył na Wschód i za-
trzymał się w Nikomedii, późniejszej stolicy admini-
stracyjnej Wschodu, dowiedział się, że Kościół Wscho-
du rozdziera spór doktrynalny.

Nie miejsce tu na szczegółowe omawianie sprawy

arianizmu. Kilka podstawowych faktów trzeba jednak
przypomnieć. Ariusz, kapłan z Aleksandrii, utalento-
wany kaznodzieja, wystąpił około 319 r. z tezą, że
Chrystus nie był odwieczny, lecz został stworzony
przez Boga jako narzędzie stworzenia i odkupienia
świata. Jest Synem Bożym, ale nie ma tej samej natury,
co Bóg Ojciec. Nie była to doktryna zupełnie nowa.
Wywodziła się po trosze z neoplatońskiej koncepcji
monady, po trosze z tradycji żydowskiej, a w łagodniej-
szej formie subordynacjonizmu, to jest doktryny usta-
wiającej Syna w podległej pozycji względem Ojca,
mogła być implicite akceptowana przez takich Ojców
Kościoła, jak Justyn, Ireneusz i Klemens Aleksandryj-
ski, i wyraźniej przez Orygenesa, a Lucjan z Antiochii,
święty męczennik, który był nauczycielem Ariusza,
wydaje się otwarcie ją głosić. Ariusz nadał tej doktry-
nie tylko formę bardziej określoną i łatwiejszą do zro-
zumienia. Został za to ukarany ekskomuniką przez sy-

background image

nod biskupów Egiptu, zwołany przez biskupa Aleksan-
drii, Aleksandra. Ariusz miał jednak wielu zwolenni-
ków w Egipcie, szczególnie wśród kobiet. Zwykle to-
warzyszyło mu, jak słyszymy, siedemset świętych
i krzykliwych dziewic. Znalazł zwolenników także
w Azji. Na jego prośbę Euzebiusz, biskup Nikomedii,
który był wraz z nim uczniem Lucjana, zwołał synod
biskupów swojej prowincji Bitynii. Synod ten potwier-
dził naukę Ariusza. Ten udał się następnie do Palesty-
ny, gdzie Euzebiusz, biskup Cezarei, odniósł się do nie-
go życzliwie. Synod biskupów Palestyny także apro-
bował jego doktrynę, lecz nalegał, aby Ariusz szukał
pojednania z Aleksandrem z Aleksandrii. Ten będąc
człowiekiem zgodnym spodziewał się, że Ariusz
umilknie i pozwoli sporowi wygasnąć. Ariusz jednak
miał teraz zbyt silne poparcie, by milczeć. Rozgorzała
wojna pamfletów, coraz ostrzejsza w tonie, i obie stro-
ny oskarżały się wzajemnie o herezję. Konstantyn był
przerażony znajdując Wschód skłócony równie głęboko
jak przedtem Afryka, w sprawie, która wydała mu się
błahostką. Napisał tedy list, który polecił Hozjuszowi
z Kordoby zawieźć do Egiptu i pokazać zarówno Alek-
sandrowi, jak i Ariuszowi. „Niech naśladują filozofów
— pisał — którzy, choć nie zgadzają się w jakiejś ma-
łej sprawie, starają się jednak współpracować, aby
utrzymać jedność doktryny filozoficznej.” Sam pragnął
odwiedzić Egipt, lecz wobec owych sporów nie mógł
tego uczynić. „Niech wasza zgoda otworzy mi drogę na
Wschód, którą wasza niezgoda zamknęła przede mną.”

background image

Hozjusz stwierdził, że ani Ariusz, ani Aleksander nie

byli skłonni do ustąpienia, a także dowiedział się
o schizmie melecjańskiej. Poradził więc cesarzowi, że-
by przedsięwziął jakieś kroki. Tymczasem zaciekły
przeciwnik arian, Marcellus, biskup Ankyry, postano-
wił zwołać synod miejscowych biskupów dla potępie-
nia Ariusza, a jednocześnie biskupi syryjscy zebrani w
Antiochii, aby wybrać jej nowego biskupa, nie tylko
obrali zawziętego przeciwnika arian, Eustacjusza, ale
także potępili trzech biskupów, z Euzebiuszem z Ceza-
rei włącznie, za proariańskie stanowisko. Konstantyn
nie był z tego rad, lecz wywiódł w pole Marcellusa bio-
rąc synod, który miał być zwołany do Ankyry, pod
swój patronat, powiększając jego liczebność i przeno-
sząc go do Nicei, do którego to miasta wezwał wszyst-
kich biskupów chrześcijańskich.

Sobór Nicejski, Pierwszy Sobór Powszechny, był

wydarzeniem mającym kardynalne znaczenie w dzie-
jach chrześcijaństwa. Ale, prawdę mówiąc, bardzo ma-
ło o nim wiemy. Prawdopodobnie brało w nim udział
około pięciuset biskupów, przy czym prawie wszyscy
pochodzili z greckojęzycznego Wschodu, w tym ponad
stu z Azji Mniejszej. Zachód zbytnio się nim nie intere-
sował. Sylwester, biskup Rzymu, wymówił się chorobą
i wydelegował jako swoich przedstawicieli dwu diako-
nów. Tylko jeden biskup przybył z Italii, jeden z Galii
i jeden z Illyricum. Obecny był Cecylian z Kartaginy,
ale nie było nikogo z Brytanii ani z Hiszpanii z wyjąt-
kiem Hozjusza z Kordoby, który w nim uczestniczył
jako wysłannik cesarza. Formalnie obrady soboru

background image

otwarto 20 maja 325 r. Gdy zebrali się wszyscy bisku-
pi, wszedł Konstantyn odziany w swoje purpurowe sza-
ty cesarskie, ale skromnie wzbraniał się usiąść, dopóki
biskupi nie udzielili mu swego przyzwolenia. Po ofi-
cjalnym powitaniu przez biskupa siedzącego po jego
prawicy — prawdopodobnie Eustacjusza z Antiochii;
imię jego nie zostało nam przekazane — cesarz wygło-
sił krótką mowę po łacinie, przekładaną zaraz na język
grecki. Wyraził w niej swoje zatroskanie z powodu
sporów w Kościele i wezwał biskupów, aby zaprze-
stając waśni zaskarbili sobie łaskę Bożą i wdzięczność
cesarską. Nie wiadomo, jak często sam zjawiał się w
czasie późniejszych debat i jak daleko idące upoważ-
nienia pozostawił Hozjuszowi. Tak samo nieznany jest
sam przebieg debat. Wiemy, że Euzebiusz z Cezarei,
bez wątpienia działając na prośbę cesarza, który go po-
pierał jako umiarkowanego, zaproponował, żeby sobór
zatwierdził tradycyjne Credo Kościoła Cezarei. Jego
sformułowanie dotyczące Chrystusa było nieskazitelnie
ortodoksyjne, a nie zawierało niczego, co mogłoby ura-
zić arian. Biskupi nie mogli go nie przyjąć, lecz prze-
ciwnicy arian obstawali przy dodaniu jakiejś mocniej-
szej klauzuli. Ponieważ atmosfera obrad stawała się co-
raz bardziej nieprzyjemna, wmieszał się Konstantyn
proponując dodanie wyrazu homoousios — „tej samej
istoty” — dla określenia wzajemnego stosunku Syna do
Ojca. Wyraz ten nie był nowością w teologii. W 268 r.
odrzucił go synod Kościołów Wschodu, Rzym nato-
miast uznał go za ortodoksyjny i bez wątpienia Hozjusz
był właśnie tym, który jako człowiek Zachodu i nie

background image

znający dziejów tego wyrazu na Wschodzie zalecił go
cesarzowi. Obie strony na Wschodzie odniosły się do
tego z niechęcią, lecz były skrępowane obecnością ce-
sarza. Mimo to przeciwnicy arian dodali dwa lub trzy
zdania wyjaśniające.

W czasie głosowania nad tą for-

mułą tylko dwu biskupów odmówiło swej zgody. Ra-
zem z Ariuszem zostali oni później obłożeni ekskomu-
niką. Jednocześnie kompromis położył kres schizmie
Melecjusza. Biskupów melecjańskich miano uważać za
wyświęconych prawidłowo, jeżeli poddadzą się władzy
Aleksandra z Aleksandrii. Wydawało się, że melecjanie
są przeciwnikami arian i dlatego będą skłonni do po-
jednania.

Konstantyna bardzo ucieszyły rezultaty soboru. „Na-

tchniony przez Boga — pisał on do Kościoła aleksan-
dryjskiego — zwołałem do Nicei wielu biskupów,
z którymi ja, jako jeden z nich, wielce radując się, że
byłem waszym towarzyszem-sługą, podjąłem się sam
zbadania prawdy.” Na krótką metę nie miał on właści-
wie powodów do radości. Ariusz nie chciał ustąpić,
a podczas gdy Aleksander z Aleksandrii skłonny był do
pojednania, jego następca Atanazy okazał się bardziej
nieugięty. Jego bezkompromisowość doprowadziła go
wkrótce do konfliktu z cesarzem, który teraz skłaniał
się ku umiarkowanemu subordynacjonizmowi, praw-
dopodobnie pod wpływem Euzebiusza z Cezarei, który,
jak się zdaje, zajął miejsce starzejącego się Hozjusza
jako główny doradca Konstantyna w sprawach du-
chowych. Matka Konstantyna, Helena, żywiła nabożną
cześć dla nauczyciela Ariusza, Lucjana z Antiochii, pod

background image

którego wezwaniem zbudowała duży kościół w założo-
nym przez siebie mieście Helenopolis. Eustacjusz z An-
tiochii zatem czuł do niej niechęć i rozgłaszał dość nie-
przyjemne historie o jej dawniejszym życiu. Od razu
usunięto go ze stanowiska rzekomo za niemoralność.
Złożono z urzędu również innego zawziętego przeciw-
nika arian, Marcellusa z Ankyry, ponieważ skompromi-
tował się w dyskusji z Euzebiuszem z Nikomedii i Eu-
zebiuszem z Cezarei, którzy cieszyli się posłuchem
u cesarza. Ostatecznie zawieszono w funkcji biskupiej
nawet Atanazego i zesłano go na czasowe wygnanie.
Konstantyn zamyślił przywrócić jedność Kościoła, ale
ten pozostał tak samo podzielony jak przedtem.

Trudno się dziwić, że cesarz wpadał w coraz więk-

szy gniew i zaczął postępować bardziej arbitralnie. Oto
jak pisał w liście okólnym do biskupów, przygotowując
zwołanie synodu do Tyru w 335 r.: „Jeśliby ktoś posta-
nowił zignorować moje wezwanie, czego nie oczekuję,
wyślę do niego takiego, co na mój rozkaz wygna go
i nauczy, że nie można sprzeciwiać się rozkazom cesa-
rza, wydanym w obronie prawdy”.

Pisał też, jak wiemy,

do heretyków, że to oni swoim niegodziwym zachowa-
niem zmusili cesarza do interwencji i zastosowania ka-
ry. Określa siebie jako „biskupa tych, którzy są poza
Kościołem”, co zdaje się miało oznaczać, że czuje się
odpowiedzialny za dusze pogan, których gotów był to-
lerować, jak i heretyków, których tolerować nie chciał.
Jak wskazuje list do królestwa Persji, czuł się on także
odpowiedzialny za chrześcijan zamieszkałych poza
granicami cesarstwa. Był jednak skromny. Wiedział, że

background image

do biskupów na soborze, a nie do niego, należy wypo-
wiadanie się w kwestiach teologicznych, a także ko-
ścielnych, choć mógł, jak w Nicei, dość stanowczo
wpływać na ich rozwiązanie. Prawdopodobnie wskutek
niezdecydowania odkładał chrzest aż do chwili śmierci,
kiedy to został ochrzczony przez semiarianina, Euze-
biusza z Nikomedii. Szczerze jednak wierzył, że troska
o zjednoczenie i umocnienie Kościoła, do którego się
nawrócił, jest jego świętym obowiązkiem jako cesarza,
i tym przekonaniem ustanowił wzór na przyszłość.

Czy ten nowy przywódca był dla Kościoła do przy-

jęcia? Dotychczas Kościół cieszył się niezależnością,
a równocześnie zawsze starał się przestrzegać nakazu
Chrystusa, aby oddać cesarzowi to, co cesarskie. Słu-
chał też zaleceń świętego Pawła, by szanować króla.
Święty Atenagoras z Aten nie wahał się nawet schle-
biać Markowi Aureliuszowi głosząc, że przewyższa on
wszystkich ludzi nie tylko energią i rozumem, ale
i gruntownym opanowaniem całej wiedzy.

Tertulian

podkreślał lojalność chrześcijan względem cesarza:
„Zawsze modlimy się za niego — powiada — musimy
szanować go jako wybranego przez Boga. Mogę nawet
powiedzieć, że jest on bardziej nasz niż pogański, po-
nieważ został ustanowiony przez naszego Boga”.
Chrześcijanie pragnęli być dobrymi obywatelami, po-
słusznymi władzy świeckiej. Gdyby cesarz został
chrześcijaninem, z pewnością znikłyby konflikty mię-
dzy władzą cesarską a Kościołem. Ale czy zwycięstwo
krzyża dawało cesarzowi prawo wtrącania się do życia
religijnego chrześcijan?

background image

Z pojęciem kapłana-króla spotykamy się w Starym

Testamencie w związku z tajemniczą postacią Melchi-
zedeka i później Dawida. Był także Mojżesz, który
przewodził narodowi i osobiście otrzymał przykazania
od Boga, mimo że urzędowym arcykapłanem był Aa-
ron. Władca mający szczególną łączność z Bogiem nie
był nie znany Żydom, a zatem i pierwszym chrześcija-
nom. Jednakże idea boskiego monarchy rozwinęła się
w Persji. Już w czasach przed Zoroastrem królowi
przysługiwała hvarena, czyli grozą przejmująca chwa-
ła, dana mu przez Boga Światłości. Symbolizował ją
nimb, a bardziej materialnie błyszczący diadem i lśnią-
ce szaty, które król powinien nosić. Jeszcze wcześniej
Egipcjanie podkreślali boskie pochodzenie monarchy,
lecz tam potęga kapłaństwa zdawała się trzymać w sza-
chu ambicje władców. Wiele pojęć perskich i egipskich
przeszło do filozofii greckiej. I tak Arystoteles głosił,
że idealny król jest ziemskim obrazem Zeusa, a Izokra-
tes — że jest on ziemskim obrazem Heraklesa. Ale do-
piero w królestwach hellenistycznych, których monar-
chowie wzorem perskim uważali się za boskich, rozwi-
nęła się filozofia godności królewskiej. W VI w. po
Chr. niejaki Jan Stobajos wydał zbiór rozpraw na ten
temat, które nie bez zadowolenia przypisał pewnym fi-
lozofom starożytnym, choć wszystkie zdają się fak-
tycznie pochodzić z trzeciego lub drugiego stulecia
przed Chr. W dziele tym „Archytas” oświadcza, że król
jest żywym prawem, „Stenidas” zaś głosi, że mądry
król jest obrazem i przedstawicielem Boga; „Diotoge-
nes” zapewnia, że król jest w państwie tym, czym Bóg

background image

we wszechświecie, i dodaje, że państwo jest odbiciem
porządku i harmonii wszechświata, a król jest wyobra-
żeniem Boga pośród ludzi. Jeszcze bardziej znamienne
są słowa „Ekfantosa”, który twierdzi, że logos Boga za-
siewający ziarna porządku i nawiedzający człowieka,
aby przywrócić, co zostało utracone przez grzech, jest
wcielony w osobie króla. Plutarch nieco później po-
dejmie tę myśl. Powiada on, że Bóg umieścił na niebie
na swój obraz słońce i księżyc, a w sferze ziemskiej po-
lityki podobnym odbiciem i blaskiem uczynił króla,
który powinien mieć logos za swoją zasadę przewod-
nią.

Konstantyn miał to szczęście, że jego biografem

i panegirystą był Euzebiusz z Cezarei, mąż uczony, któ-
ry niewątpliwie znał te teksty i uczynił z nich podstawę
swojej filozofii cesarstwa chrześcijańskiego. Najpierw
musiał uzasadnić fakt istnienia cesarstwa rzymskiego.
Filon wykazał, że Rzym przyniósł pokój i jedność
światu, a zatem Bóg był po jego stronie.

Orygenes do-

dał chrześcijański argument, że właśnie ten okres, kie-
dy Rzym zaprowadził tę jedność i pokój, Bóg wybrał,
aby posłać swego Syna na ziemię, tak że Ewangelia
mogła bez przeszkód docierać do wszystkich ludzi.
Według Euzebiusza triumf historii nadszedł teraz, gdy
cesarz rzymski przyjął chrześcijańskie posłannictwo.
Był on teraz mądrym królem, obrazem Boga, władcą
królestwa, które mogło obecnie stać się odzwierciedle-
niem Królestwa niebieskiego. Euzebiusz po prostu
przyjął poglądy Diotogenesa, Ekfantosa i Plutarcha
z odpowiednimi modyfikacjami. Król nie jest Bogiem

background image

pośród ludzi, lecz namiestnikiem Boga. Nie jest on
wcielonym logosem, ale pozostaje z nim w szczegól-
nych związkach. Jest szczególnie przez Boga wybrany
i nieustannie otrzymuje od Niego natchnienia, jest przy-
jacielem Boga, tłumaczem słowa Bożego. Zwraca on
oczy w górę, aby otrzymać poruczenia Boże. Powinien
być otoczony szacunkiem i chwałą, jaka przystoi temu,
który jest ziemskim odbiciem Boga. „Utworzy on swój
ziemski rząd zgodnie z pierwowzorem Bożym, znajdu-
jąc się w jego upodobnieniu się do monarchii Boga.”

Był to wspaniały ideat, lecz pozostawiał wiele pytań

bez odpowiedzi. Jak miały kształtować się związki bo-
skiego cesarstwa z rzymskim prawem i rzymskimi tra-
dycjami konstytucyjnymi? Euzebiusz był zhellenizo-
wanym Syryjczykiem, który niewiele wiedział o trady-
cjach rzymskich. Zgodnie z rzymską teorią władzę ce-
sarską wyprowadzono z na poły fikcyjnego lex de im-
perio
, mocą którego lud rzymski przeniósł swoje prawa
suwerenne na Augusta. Został on wybrany przez armię,
senat i lud i jeśliby był nieudolny czy nielubiany, elek-
torzy mogliby postarać się obalić go czy to w drodze
buntu wojskowego, czy intrygi w szeregach urzędni-
ków państwowych, czy wreszcie rozruchów wśród lu-
du. Czy można tak postąpić ze świętym namiestnikiem
Boga, nawet gdyby wskutek szaleństwa czy własnych
grzechów okazał się niegodnym pełnienia tej roli? No-
wa teoria pomijała milczeniem ten problem. A więc
w takim stanie rzeczy dawny zwyczaj trwał nadal. Po-
śród następców, jak i poprzedników Konstantyna było
wielu takich, o których losie zadecydowała jedna z tych

background image

trzech możliwości postępowania. Ponadto choć cesarz
w Rzymie stał się już źródłem prawa, jednak samo
prawo stało ponad nim. Nowa teoria, mimo że nawet
zakładała, iż cesarz jest wcieleniem prawa, nie mogła
przecież przekreślić świętości samego prawa. Było ono
czymś, czego słuchać musiał nawet cesarz. Miało to
sprawiać kłopot prawnikom bizantyjskim w ciągu na-
stępnych stuleci.

Kolejny problem przyniósł z sobą triumf chrześci-

jaństwa. Jak do tej teorii odniosła się hierarchia kapłań-
ska? Czy mogła tolerować cesarza, który miał, by użyć
takiego sformułowania, prywatne kontakty z Bogiem?
Wprawdzie sam Konstantyn przyznał, że tylko zgro-
madzenie biskupów może wypowiadać się w sprawach
teologicznych, uważał jednak, że do niego należało
zwoływanie takiego zgromadzenia i że — dzięki swo-
jemu szczególnemu związkowi z Bogiem — może on
nim kierować i sprawować nad nim zwierzchnictwo.
Złożyło się tak szczęśliwie dla niego, że w tym czasie
Kościół odczuwał potrzebę władcy, który zapewniłby
mu jedność i pokój, i że nie było wybitnej osobowości
wśród hierarchów, aż do czasów Atanazego. Jest rzeczą
znamienną, że Euzebiusz był subordynacjonistą w swo-
jej teologii Trójcy. Łatwo mu przeto było swój subor-
dynacjonizm tak poszerzyć, aby objąć nim cesarza jako
pewien rodzaj ziemskiej emanacji Trójcy. Natomiast
Atanazy i jego szkoła ze swoją ściśle określoną doktry-
ną trynitarystyczną nigdy nie mogli się z tym pogodzić.
Wielcy hierarchowie pragnęli być dobrymi obywatela-
mi, ale dotychczas oni rządzili Kościołem. Jakże taki

background image

człowiek jak Atanazy, wychowany w takiej tradycji,
mógł znosić świecką ingerencję, szczególnie gdy wątpił
w ścisłą ortodoksję władzy świeckiej? Miało to w przy-
szłości stanowić poważny problem.

Ogólnie jednak biorąc, Euzebiuszowa koncepcja

ustroju państwowego utrzymała się w Bizancjum przez
stulecia. Nigdy nie stał się on ustrojem oficjalnie, mógł
więc być przekształcany stosownie do wymogów cza-
su. Tradycje rzymskie trwały nadal, aby go miarkować
i przypominać cesarzowi, że skoro reprezentuje on Bo-
ga wobec ludzi, to jest także jego obowiązkiem repre-
zentować ludzi wobec Boga. Koncepcja Euzebiuszowa
nigdy nie zakorzeniła się na Zachodzie, gdzie zanikła,
skoro tylko osłabła faktyczna potęga cesarstwa. Myśli
Zachodu bliższa była alternatywna koncepcja Państwa
Bożego świętego Augustyna. Teoria Euzebiusza jednak
dała Bizancjum poczucie jedności, własnej godności
i Bożego zamysłu, podtrzymujące cesarstwo aż do jego
końca. Zasługę tę przypisać należy Konstantynowi,
człowiekowi, który nie był kimś wybitnym ani pod
względem umysłu, ani świętości, ale okazał się toleran-
cyjnym i sumiennym administratorem, szczerze nawró-
conym na wiarę Chrystusową. Chociaż chrzest przyjął
dopiero na łożu śmierci, i to z rąk biskupa o wątpliwej
prawowierności, stał się jednym z najbardziej czczo-
nych świętych chrześcijańskich, przez stulecia uzna-
wanym za równego apostołom.

background image

ROZDZIAŁ II

NAMIESTNIK BOGA NA ZIEMI: PEŁNIA

WŁADZY CESARSKIEJ

Konstantyn zmarł, odziany w nieskazitelną biel, 22

maja 337 r. Po jego śmierci władza w państwie przeszła
na trzech jego synów: Konstancjusza, Konstantyna II
i Konstansa. Podzielili się nią w taki sposób, że Kon-
stantyn objął obie Galie, Brytanię i Hiszpanię, Kon-
stans Italię, Afrykę i Illyricum, a Konstancjusz cały
Wschód. Wydawało się, że w ten sposób upadła teoria,
według której jeden cesarz na ziemi był odzwierciedle-
niem jednego Boga w niebie, chyba że przyjęłoby się
pogląd trynitariański, że reprezentują oni Trójcę Świę-
tą. To jednak nie bardzo godziło się z ich własnym
przekonaniem religijnym, ponieważ dzięki swemu wy-
chowaniu mieli proariańskie czy raczej subordynacjo-
nistyczne sympatie i każdy z nich pragnął, aby jego
bracia podporządkowali się jemu samemu. Lecz Kon-
stantyn II poniósł śmierć w 340 r. w czasie walki
z Konstansem, zabitym z kolei w 350 r. przez uzurpato-
ra Maksencjusza, a tego znów zamordował w 353 r.
Konstancjusz. Odtąd aż do swojej śmierci w 361 r.,
kiedy to zginął w czasie buntu, jaki przeciw niemu
podniósł jego kuzyn, Julian, Konstancjusz był panem
cesarstwa.

Historycy niechętnie odnoszą się do Konstancju-

sza, po części dlatego, że darzą nieuzasadnioną sym-
patią Juliana, który go nienawidził, a po części dlatego,
że zraził on sobie mężnego przywódcę ortodoksji tryni-

background image

tariańskiej, Atanazego. W rzeczywistości był to władca
zdolny, sumienny, umiarkowanie proariański, ale tole-
rancyjny i — podobnie jak ojciec — pragnący siłą na-
rzucić Kościołowi jakiś możliwy do przyjęcia kom-
promis. Jego brat Konstans, przebywający na Zacho-
dzie, przyjął teologię nicejską i w 343 roku zwołał sy-
nod w Sardyce (Sofii), który poparł uchwały nicejskie,
ale który zbojkotowali biskupi Wschodu. Sam Kon-
stancjusz zwołał szereg synodów, które miały na celu
zjednanie arian, a które z tej przyczyny spotkały się
z silną krytyką Atanazego. Prawdopodobnie Konstan-
cjusz pozbawiony był taktu, a z pewnością nie miał
prestiżu swojego ojca. Stary przyjaciel Konstantyna,
Hozjusz z Kordoby, pisał do niego w surowym tonie:
„Nie mieszaj się do spraw Kościoła ani nie wydawaj
rozkazów w tym zakresie. Stosuj się raczej do naszych
pouczeń”, dodając: „Ponieważ nam nie wolno rządzić
światem, to tobie nie wolno machać kadzielnicą”. Ata-
nazy w swojej Historii arian porównywał cesarza do
Achaba, Belszassara (Baltazara) i faraonów. Cesarz był
ojcobójcą, człowiekiem gorszym od Piłata, poprzedni-
kiem Antychrysta. Należy jednak pamiętać, że Historia
arian
była napisana tylko na prywatny użytek i Atanazy
domagał się zwrócenia mu wszystkich egzemplarzy.
Ale z jego sposobu wyrażania się wynikało, że nie za-
mierzał akceptować namiestnika Boga, który nie po-
dzielał jego własnych poglądów.

Atanazy nie byłby może tak nietolerancyjny wzglę-

dem Konstancjusza, gdyby był przewidział, że następny
cesarz nie będzie w ogóle chrześcijaninem. Neopoga-

background image

nizm Juliana z jego pogardliwym tolerowaniem chrze-
ścijaństwa doprowadzał Atanazego do dzikiej wście-
kłości. Większy nawet jeszcze niepokój budziło to
wśród chrześcijan, którzy już zaczęli wierzyć, że cesarz
jest namiestnikiem Boga. Ale eksperyment Juliana był
anachroniczny i krótkotrwały. Nawet gdyby Julian nie
zginął, nigdy nie zdołałby on narzucić cesarstwu, które
było już w przeważającej mierze chrześcijańskie, swo-
ich fantastycznych wierzeń. Pól wieku cesarskiej opieki
spowodowało ogromny wzrost liczebny wyznawców
chrześcijaństwa. Na przywracanie pogaństwa było już
za późno.

Wszelako Atanazy był niewiele bardziej za-

dowolony z chrześcijańskich następców Juliana na tro-
nie cesarskim. Panowanie Jowiana trwało zbyt krótko,
aby mogło zapisać się czymś ważniejszym. Jego na-
stępca, Walentynian, który przybył z Zachodu, gdzie
arianizm miał niewielu zwolenników, przyjął Credo, za
którym opowiedział się Atanazy, lecz na cesarza
Wschodu wyznaczył swego brata Walensa, pozyska-
nego przez arian. W chwili swej śmierci w 373 roku
Atanazy znajdował się oficjalnie w niełasce. Jednak siła
jego osobowości i wymowa pism sprawiły, że jego na-
uki w końcu zatriumfowały, choć triumf swój zawdzię-
czały władzy cesarskiej. Słowa ostrej krytyki, które
skierował pod adresem cesarzy, zostały starannie za-
pomniane.

Ariański cesarz Walens poległ w nieszczęsnej bitwie

z Gotami pod Adrianopolem w 378 r. Śmierć jego ura-
dowała takich ortodoksyjnych świętych, jak Ambroży
z Mediolanu. Zachodni partner Walensa, Gracjan, na-

background image

stępca Walentyniana, był ortodoksą. Cesarstwo
wschodnie przekazał innemu człowiekowi pochodzą-
cemu z Zachodu, urodzonemu w Hiszpanii, Teodozju-
szowi, który podzielał jego poglądy religijne. Teodo-
zjusz zdecydowany był doprowadzić do jedności reli-
gijnej. Dekret wydany w Tesalonice na początku 380 r.
nakazywał, aby wszyscy chrześcijanie zastosowali się
do nauki nicejskiej „powierzonej Rzymianom przez
apostola Piotra i głoszonej obecnie przez Damazego
z Rzymu i Piotra z Aleksandrii”. Pod koniec tegoż roku
Teodozjusz przybył do Konstantynopola. Gmin żywił
proariańskie sympatie, ale to cesarza nie odstraszyło.
W maju 381 roku zebrał się na jego wezwanie wielki
sobór kościelny w Konstantynopolu, który nazwano
Drugim Soborem Powszechnym, choć w rzeczywisto-
ści nie brał w nim udziału żaden biskup z terenów na
zachód od Adriatyku, a nawet biskupa Rzymu repre-
zentował tylko metropolita Tesaloniki. Sobór potwier-
dził Credo i doktrynę nicejską i zagroził klątwą wszyst-
kim, którzy by nie chcieli ich uznać. Cesarz aprobował
jego kanony i ustanowił kary na tych, którzy je od-
rzucili. Jego stanowczość okazała się skuteczna. Odtąd
bowiem arianizm, który wprawdzie utrzymywał się
w niektórych częściach Azji, przestał się rozszerzać,
nie licząc terenów zamieszkanych przez Gotów i ple-
miona pokrewne. Nawrócił ich na chrześcijaństwo bi-
skup Ulfilas, Got, który był uczniem Euzebiusza z Ni-
komedii, a ich uporczywe trwanie przy arianizmie mia-
ło być niemałym utrapieniem dla Kościoła zachodniego
w ciągu najbliższych dwóch stuleci. Do upadku ariani-

background image

zmu na Wschodzie przyczyniło się trzech kapadockich
teologów, którzy teraz objęli przywództwo wśród orto-
doksów: Bazyli z Cezarei, jego brat Grzegorz z Nyssy
i Grzegorz z Nazjanzu. Obstawali oni zdecydowanie
przy swoich poglądach, wyrażając je niekiedy w sposób
napastliwy, ale nie byli tak nieprzejednani jak Atanazy
i pozyskali liczne wspólnoty religijne, które on sobie
zraził. Przeciwstawiali się stosowaniu przemocy fi-
zycznej w postępowaniu z heretykami. Stosunek ich do
cesarza był euzebiański. Cesarz był namiestnikiem Bo-
ga, lecz do obowiązków kapłanów należało wprowa-
dzenie go na jedynie prawdziwą drogę duchową. Ich
pomoc była mu potrzebna, aby stał się chrześcijańskim
królem-filozofem. Teodozjusz żywił dla nich wielki
szacunek i liczył się z ich zdaniem.

Mniej szczęśliwie

układały się stosunki Teodozjusza z najwybitniejszym
na Zachodzie świętym owego czasu, Ambrożym z Me-
diolanu. Ambroży głęboko poważał cesarza Gracjana,
za którym się opowiedział. Gdy jednak następca Gra-
cjana na Zachodzie, Walentynian II, usiłował oddać
arianom bazylikę, Ambroży napomniał go słowami:
„Nie myśl, że masz jakiekolwiek prawo cesarskie do
mieszania się w sprawy boskie”. A gdy po śmierci Wa-
lentyniana II Teodozjusz przybył do Italii, aby przejąć
całe cesarstwo, i nakazał biskupowi Kallinikum od-
budować synagogę, do której zdewastowania biskup
nakłonił tłum wiernych, Ambroży w kazaniu publicznie
skarcił cesarza za wtrącanie się do spraw świętych. Sil-
niejsze argumenty moralne miał za sobą, gdy odmówił
komunii Teodozjuszowi za to, że nakazał on swoim

background image

oddziałom zmasakrowanie zbuntowanej ludności Tesa-
loniki. Teodozjusz uznał swoją zbrodnię. Historia ta
została wyolbrzymiona przez późniejszych dziejopisa-
rzy na Zachodzie; należy jednak pamiętać, że Kościół
zachodni nie przyjął całkowicie teorii Euzebiusza, jak
miała to pokazać przyszłość.

Prawdopodobnie pod wpływem Ambrożego Teo-

dozjusz zajął się wykorzenieniem pogaństwa. Szereg
dekretów wydanych pod koniec panowania zabraniał
przede wszystkim składania ofiar pogańskich. Następ-
nie zamknięto główne świątynie pogańskie. Cesarz za-
mierzał wykorzystać je dla celów świeckich i zawrzał
gniewem, gdy fanatyzm chrześcijański doprowadził do
ich zburzenia. Po buncie poganina Arbogastesa w 393
r. podjął jeszcze ostrzejsze kroki. Pod koniec wieku
zniesiono wszystkie pogańskie wyrocznie i święta,
a poganie mogli tylko prywatnie sprawować swój kult
religijny.

Tymczasem w organizacji kościelnej zaszła istotna

zmiana. Jednym ze znakomitych posunięć politycznych
Konstantyna było założenie nowej stolicy cesarstwa na
miejscu miasta Bizancjum. Nowy Rzym, czyli Kon-
stantynopol, miał do tego celu idealne położenie. Mia-
sto było łatwo dostępne, ale też i łatwe do obrony, mia-
ło wspaniały port i urodzajne zaplecze. Obarczeni róż-
norodnymi obowiązkami cesarze aż do końca wieku
niezbyt często tu rezydowali, ale administracja pań-
stwowa w coraz większym stopniu tutaj się koncentro-
wała, szczególnie za Teodozjusza, a liczba ludności
miasta gwałtownie rosła. Biskup Bizancjum był sufra-

background image

ganem biskupa Heraklei. Było jednak rzeczą oczywistą,
że biskup tak dużego miasta stołecznego powinien mieć
wyższą rangę. Wkrótce biskup Konstantynopola zaczął
zajmować w hierarchii równorzędne miejsce z bisku-
pem Starego Rzymu, Aleksandrii i Antiochii. Na sobo-
rze w Konstantynopolu, dzięki zamiłowaniu cesarza do
porządku, te wielkie stolice biskupie zostały odpo-
wiednio uszeregowane: Konstantynopol znalazł się tuż
za Rzymem, po nim zaś następowały Aleksandria i An-
tiochia. Odnośny kanon nie został przez Rzym przyjęty
i spotkał się z gniewnym sprzeciwem Aleksandrii, ale
nowy porządek wkrótce zaczął zdobywać sobie uzna-
nie. W ciągu następnego stulecia ci wielcy hierarcho-
wie uzyskali tytuły patriarchów, choć biskup Rzymu
wolał nazywać siebie papieżem, a biskup Aleksandrii
tytułował się patriarchą i papieżem. Do patriarchatów
dołączono także biskupstwo jerozolimskie, raczej ze
względu na jego świętość niż rzeczywiste znaczenie.
Teodozjusz podkreślił tę nową pozycję Konstantynopo-
la, kiedy w lipcu 381 r. wydał edykt stwierdzający, że
prawdziwą wiarę gwarantuje łączność duchowa z Kon-
stantynopolem, Antiochią oraz „głównymi stolicami bi-
skupimi Wschodu”, które zostały wymienione, lecz
które wybrano chyba ze względu na wybitne osoby ich
biskupów. Pewne historyczne stolice, jak Efez czy Ni-
komedia, pominięto, niewątpliwie dla podkreślenia ich
niższości w stosunku do Konstantynopola.

Teodozjusz I, umierając w styczniu 395 r. w Me-

diolanie, przekazał wschodnią połowę cesarstwa star-
szemu synowi, Arkadiuszowi, który już sprawował

background image

władzę jako współcesarz w Konstantynopolu, a za-
chodnią połowę — młodszemu synowi, Honoriuszowi.
Ciągle jeszcze cesarstwo uważano za jedno, a cesarskie
rozporządzenia i dekrety wydawano w imieniu obydwu
cesarzy bez względu na to, od którego z nich wyszły.
Nieszczęsne rządy Honoriusza nie dotyczą bezpośred-
nio naszego tematu. Panowanie zaś Arkadiusza miało
doniosłe znaczenie w dziejach ustroju Bizancjum. Był
on pierwszym cesarzem, który rezydował wyłącznie
w Konstantynopolu. Jego poprzednicy na tronie stale
zmieniali miejsce pobytu. Arkadiusz rzadko tylko
opuszczał mury miasta, rzadko też faktycznie pokazy-
wał się poza obrębem Wielkiego Pałacu. Na dworze,
stale pozostającym w jednym miejscu, mógł rozwinąć
się i usystematyzować ceremoniał dworski, o który od
dawna cesarze zabiegali. Ciągle jeszcze miało być wie-
lu cesarzy-wojowników, którzy dowodzili armiami
w kampaniach wojennych, ale w Konstantynopolu ce-
sarz stawał się jakby nierzeczywistą postacią: publicz-
nie ukazywał się jedynie w czasie uczestnictwa w ob-
rzędach, w orszaku dworzan, w atmosferze przepychu
i tajemniczości, licującej z osobą namiestnika Boga.
Równocześnie wzrastało znaczenie urzędników pań-
stwowych, ponieważ nieustannie stykali się z cesarzem,
i z tego samego powodu rósł też wpływ cesarzowej.
Jest znamienne, że to właśnie żona Arkadiusza, Eudok-
sja, była pierwszą cesarzową, o której koronacji mamy
jakieś wzmianki źródłowe. Od tego czasu Augusta mia-
ła swój udział w mistyce ceremoniału.

background image

Niezależnie od tego zewnętrznego przepychu cesarz

i cesarzowa byli tylko istotami śmiertelnymi, o czym
Arkadiusz i Eudoksja mieli się przekonać. Jeśli Teodo-
zjusz I żywił nadzieję, że przyznając biskupom Kon-
stantynopola prymat we wschodnim Kościele, będzie
miał u wrót pałacu w osobie zwierzchnika Kościoła
wschodniego narzędzie posłuszne na każde skinienie
i zawołanie, to był zbytnim optymistą. W 398 r. Arka-
diusz postarał się o zamianowanie biskupem Konstan-
tynopola wybitnego i elokwentnego kaznodziei, Jana
zwanego Chryzostomem, czyli Złotoustym. Chryzo-
stom był człowiekiem niezgodnym i popędliwym. Nikt
bardziej od niego nie był skłonny uznać, że cesarstwo
ziemskie jest odbiciem Królestwa niebieskiego. Całko-
wicie też pochwalał ceremoniał, jaki otaczał cesarza.
Sam jednak był ascetą i oburzał się, widząc przepaść
dzielącą ogromne bogactwo i samolubną ekstrawagan-
cję wyższych klas stolicy od straszliwej nędzy dzielnic
biedoty. Uważał, że kobietom powinny przysługiwać
takie same prawa jak ich mężom w sprawach majątko-
wych i w kwestii niewierności małżeńskiej, ale jedno-
cześnie był zdania, że kobiety wywierają demoralizują-
cy i niezdrowy wpływ na mężczyzn. Toteż nie trzeba
było długo czekać, żeby pokłócił się z pobożną, ale lu-
biącą przepych cesarzową. Najpierw zarzucał jej, że
zagarnęła majątek, który prawnie należał do biednej
wdowy. Doszło wprawdzie do zgody, lecz potem po-
czuł się urażony zabiegami cesarzowej o uzyskanie
błogosławieństwa od umierającego świętego, Epifaniu-
sza z Cypru, którego Jan Chryzostom posądzał o intrygi

background image

przeciwko sobie. Wygłosił więc w kościele Mądrości
Bożej płomienne kazanie przeciw kobietom, czyniąc
aluzje do Jezabel i patrząc przez cały czas znacząco na
cesarzową. Eudoksja wpadła w gniew. Z pomocą bi-
skupa Aleksandrii, Teofila, który zazdrościł Janowi je-
go pozycji i wpływów, namówiła Arkadiusza, aby zwo-
łał synod w celu usunięcia Jana Chryzostoma. Chryzo-
stom cieszył się jednak ogromną popularnością w mie-
ście i wśród ludu wybuchły rozruchy, po których nastą-
piło trzęsienie ziemi. Zabobonna cesarzowa przyzwała
go i próbowała ułagodzić. Po powrocie Chryzostom
wygłosił niesmaczną pochwałę cesarzowej. Wszystko
ułożyłoby się dobrze, gdyby nie decyzja władz miej-
skich o umieszczeniu srebrnego wizerunku Eudoksji na
porfirowej kolumnie, dokładnie przed bramą kościoła
Mądrości Bożej. Uroczystości inauguracyjne, które od-
były się według dawnych tradycji pogańskich z muzyką
i tańcami, zakłóciły nabożeństwo w kościele. Wzburzy-
ło to Chryzostoma do tego stopnia, że w najbliższą nie-
dzielę rozpoczął kazanie słowami: „Herodiada znowu
szaleje. Znowu tańczy. Znowu domaga się głowy Jana
na tacy”. Po tym zdarzeniu stosunki między parą cesar-
ską a biskupem nie układały się dobrze i po sześciu
miesiącach, w czerwcu 404 r., Arkadiusz, który wahał
się, czy ukarać dostojnika kościelnego cieszącego się
tak wielką popularnością, ogłosił wreszcie depozycję
Chryzostoma i skazał go na wygnanie. W noc po jego
wyjeździe wybuchł pożar, który zniszczył nie tylko ko-
ściół Mądrości Bożej, lecz również sąsiedni Dom Sena-

background image

tu. Chryzostoma i jego przyjaciół oskarżono o wznie-
cenie pożaru. Zmarł on na wygnaniu w 407 r.

Jan Chryzostom nie był teologiem, lecz moralistą.

Atakował dwór ze stanowiska moralnego, w czym po-
mocna mu była opinia ludu. Prawdą jest, że ofiarą jego
ataków nie był cesarz, lecz cesarzowa, która nie miała
tak uświęconej pozycji. Ale jego atak na cesarzową był
zarazem wyraźnym, choć pośrednim uderzeniem w ce-
sarza i spowodował, że patriarcha Konstantynopola za-
czął odgrywać w ten sposób rolę sumienia cesarstwa.
W sprawach moralności cesarz musi słuchać głosu ka-
płanów.

Niebawem jednak nowy problem teologiczny zagro-

ził jedności chrześcijańskiej. Piąty wiek na Wschodzie
wypełniły spory na temat istoty natury Chrystusa,
a podsycała je rywalizacja wielkich stolic biskupich.
Kościół Aleksandrii starał się, szczególnie po potępie-
niu przezeń Ariusza, podkreślać boskość Chrystusa.
Kościół antiocheński zaś — Jego ludzką naturę. W 428
r. syn Arkadiusza, Teodozjusz II, mianował na stolicę
biskupią w Konstantynopolu Nestoriusza, kaznodzieję
z Antiochii, który niebawem rozpętał burzę, głosząc
pogląd, że Maryi Dziewicy nie powinno się nazywać
Matką Boga. Oburzyło to biskupa Aleksandrii, Cyryla,
który rad był skorzystać ze sposobności ogłoszenia
swego brata z Konstantynopola heretykiem. Spór, który
dotyczył człowieczeństwa Chrystusa, wkrótce rozsze-
rzył się na wszystkie Kościoły Wschodu. Charaktery-
styczne jest, że zarówno Nestoriusz, jak i Cyryl szukali
pomocy u cesarza, nie oczekując od niego wypowiedzi

background image

na temat doktryny, lecz pragnąc, aby zwołał on sobór,
który by ogłosił prawdziwą naukę Kościoła. „Daj mi
(...) ziemię oczyszczoną z heretyków — pisał Nes-
toriusz do cesarza — a ja ci się niebem odpłacę!”

Cyryl,

który miał mniej skrupułów, a więcej zręczności, w pi-
śmie swoim powiadamiał „obraz Boga na ziemi” o ist-
nieniu herezji dotyczącej Matki Boskiej.

Teodozjusz nie

miał siły charakteru swego dziada i imiennika. Był
w rozterce. Bardziej lubił Nestoriusza, głównie dlatego,
że nie cierpiała go najstarsza siostra cesarza, Pulcheria.
Do Cyryla nastawiony był wrogo, gdyż ten odwołał się
za jego plecami do biskupa Rzymu i zachęcił go do
zwołania w Rzymie synodu, który ogłosił depozycję
Nestoriusza. Na to Teodozjusz nie mógł się zgodzić
i działając formalnie w porozumieniu z cesarzem Za-
chodu, Walentynianem III, zwołał w 431 r. do Efezu
sobór nazwany Trzecim Soborem Powszechnym. Sam
nie brał w nim udziału, a jego przedstawiciel, komes
Kandydian, zupełnie nie był w stanie opanować sytua-
cji. Pierwszy przybył Cyryl z Aleksandrii, mając blisko
dwustu biskupów w swym orszaku. Biskup Antiochii,
Jan, i jego stronnicy spóźnili się, a Nestoriusz ze swoi-
mi zwolennikami odmówił uczestnictwa w debatach,
dopóki tamci się nie zjawią. Mimo protestów Kandy-
diana Cyryl wymógł otwarcie obrad soboru, na którym
byliby obecni tylko jego zwolennicy. Ogłoszono depo-
zycję Nestoriusza. Gdy przybył Jan z Antiochii, zwołał
wraz ze stronnikami Nestoriusza konkurencyjny sobór
w sąsiednim kościele, a przewodniczył na nim Kandy-
dian. Sobór ten powziął decyzję złożenia Cyryla

background image

z urzędu. Wtedy Kandydian podjął wysiłki dla pogo-
dzenia obu soborów, lecz bez rezultatu. Teodozjusz
dowiedziawszy się o tym grał na zwłokę. Uznał oba so-
bory i złożył z urzędu zarówno Cyryla, jak i Nestoriu-
sza. Ten ostatni wycofał się z godnością do klasztoru,
ale potem skazano go na wygnanie. Cyryl, za którym
opowiedzieli się niektórzy mnisi Konstantynopola
przekupieni przez jego popleczników, powrócił prowo-
kacyjnie do swojej stolicy przy pełnym poparciu Rzy-
mu i Zachodu.

W podobnie nieudolny sposób zachował się Teo-

dozjusz, gdy pięć lat później spór rozgorzał na nowo.
Cyryl zmarł w 444 r. Wkrótce potem pewien podeszły
wiekiem archimandryta z Konstantynopola, Eutyches,
który był poplecznikiem Cyryla, począł głosić doktry-
nę, że Chrystus miał tylko jedną, Boską naturę. Dok-
tryna ta stanowiła logiczne rozwinięcie poglądu Cyryla,
ale biskupowi Konstantynopola, Flawianowi, wydała
się herezją. Synod obradujący pod jego kierownictwem
potępił ją. Wobec tego Dioskur z Aleksandrii, następca
Cyryla, przyszedł Eutychesowi z pomocą. Obie strony
starały się pozyskać przychylność Rzymu, którego bi-
skup, Leon I (Wielki), opowiedział się przeciwko Euty-
chesowi. Zdaniem Leona nie było potrzeby zwoływania
soboru, choć on sam nie miał nic przeciwko temu, aby
sobór odbył się na Zachodzie. Wydał oświadczenie,
tomus
, w którym przedstawił to, co uważał za praw-
dziwą naukę. Miało to spór rozstrzygnąć. Cesarz był
jednak innego zdania. Sobór musi być zwołany, i to na
Wschodzie. Poprzednie doświadczenia jednak niczego

background image

go nie nauczyły. Pozwolił nie tylko na ponowne zwoła-
nie soboru do Efezu, ale i na to, że biskup Aleksandrii
miał na nim decydujący wpływ. Dioskur przybył
w asyście straży przybocznej, złożonej ze wschodnich
mnichów, którzy byli gotowi poskromić opornych siłą.
Pełnomocnicy cesarza zaś nie zrobili niczego, aby ich
powstrzymać. Delegatów Rzymu nie dopuszczono do
uczestnictwa w soborze. Flawiana usunięto ze stanowi-
ska. Uznano ortodoksyjność Eutychesa, a jednego z je-
go stronników, Anatola, wyniesiono na stolicę biskupią
w Konstantynopolu. Cesarz bezwolnie zgodził się na
to. Ten synod „zbójecki”, jak go określił Leon, nad-
szarpnął powagę zarówno biskupstwa konstantynopoli-
tańskiego, jak i samego cesarza.

W 450 r. zmarł Teodozjusz II, żałośnie zbrukany

cień Boga. Mogłoby się wydawać, że zwierzchnictwo
cesarza nad Kościołem zostało na zawsze utracone. Nie
miał on syna. Siostra jego, Pulcheria, którą koronował
już wiele lat temu jako Augustę, teraz wykorzystała
swoją pozycję, by wyznaczyć na następcę niemłodego
już wodza, Marcjana, którego poślubiła. Był to pierw-
szy wypadek, który później stanie się praktyką ustrojo-
wą, mianowicie, że jeśli nie ma cesarza, cesarzowa
matka (ewentualnie cesarzowa żona, jeśli matka już nie
żyła) ma moc przekazywania władzy cesarskiej.
Pulcheria zawsze krytykowała słabość brata. Razem
z mężem kontynuowała tradycje Konstantyna i Teodo-
zjusza I. Nie bacząc na protesty Leona Wielkiego, zwo-
łali oni sobór na Wschodzie, do Nicei, ale po namyśle
przenieśli go do Chalcedonu, gdzie łatwiej mogli nad

background image

nim czuwać. Papież Leon zgodził się, choć z niechęcią,
przysłać swoich przedstawicieli. Aby go ułagodzić,
przyznano jego delegatowi pierwszeństwo na soborze,
a tomus Leona uznano za podstawę dyskusji. Jednakże
tomus w swej prostej łacinie opuszczał te punkty, które
były przedmiotem dyskusji wśród drobiazgowo do-
kładnych greków. Dodano zatem niektóre formuły Cy-
ryla z Aleksandrii. Orzeczono, że Chrystus miał dwie
natury, obie niezmienne i nie przemieszane, ale rów-
nież nie rozdzielone. Obie natury (physis) razem two-
rzyły jedną osobę (hypostasis). Był to kompromis. Za-
chód mógł go przyjąć, nawet jeśli papież czuł się ura-
żony tym, że tomus nie został przyjęty bez dyskusji.
Następcy Cyryla również nie mogli się sprzeciwiać,
a i Nestoriusz na wygnaniu uznał go za możliwy do
przyjęcia. Pozostałe kanony soboru nie uzyskały tak
powszechnego uznania. Dioskura z Aleksandrii złożono
z urzędu, a jego dawni przyjaciele, jak Anatol z Kon-
stantynopola, nie śmieli głosować za nim. Ustalono, że
biskupstwo Konstantynopola ma mieć przywileje rów-
ne Rzymowi. Delegaci papiescy odmówili zatwierdze-
nia tego kanonu, mimo że uznano w nim pierwszeń-
stwo Rzymu. Cesarz przezornie podkreślił, że postano-
wienia te były decyzjami biskupów, a nie jego samego.
Ale zarówno on, jak i cesarzowa uczestniczyli w nie-
których posiedzeniach, przy czym Pulcheria była
pierwszą kobietą obecną na soborze. Cesarscy urzędni-
cy zaś energicznie poprowadzili glosowanie. Kompro-
misowa formuła, jak ta z Nicei za Konstantyna, wyszła
od cesarza czy też, co jest bardziej prawdopodobne, od

background image

cesarzowej. Ale formuła ta, jak poprzednia Kon-
stantyna, nie przyniosła pokoju. Biskupi armeńscy
spóźnili się na sobór i uznali, że wobec tego nie obo-
wiązują ich jego postanowienia. Podobnie postąpili bi-
skupi Egiptu i Syrii, w ogóle odmawiając wzięcia
udziału w soborze. Trzeba było użyć siły wojskowej,
aby wprowadzić na tron Aleksandrii następcę Dioskura,
Proteriusza. Ledwie zmarł Marcjan, Aleksandryjczycy
zamordowali Proteriusza i wprowadzili na jego miejsce
niejakiego Tymoteusza Ailurosa, wyznawcę poglądów
Eutychesa, czyli monofizytę, jak teraz nazywano tych
heretyków. Juwenal z Jerozolimy, który uznał posta-
nowienia chalcedońskie, musiał ratować się ucieczką,
kiedy usiłował powrócić do swego miasta, gdzie naj-
wybitniejsza obywatelka, Eudoksja, wdowa po Teodo-
zjuszu II, sprzyjała monofizytom, dopóki z błędów nie
uleczył jej święty Szymon Styli ta (Słupnik), który
skierował do niej surowe napomnienie ze swego słupa
pod Aleppo. Podczas gdy monofizyci ciągle jeszcze
mieli nadzieję, że uda im się pozyskać dla swoich po-
glądów cesarza, skrajni zwolennicy Nestoriusza, nie
bacząc na umiarkowaną postawę swego przywódcy,
oderwali się od Kościoła i utworzyli własne zgroma-
dzenie przenosząc swoje główne ośrodki poza obszar
władania cesarza, na tereny podległe królowi perskie-
mu. Nie uważali się już za obywateli Świętego Cesar-
stwa.

Problem teologiczny ciągle jeszcze czekał na roz-

wiązanie. Obecnie jednak inicjatywę przejął cesarz.
Następca Marcjana, Leon I, próbował przeprowadzić

background image

rodzaj referendum. Napisał do wszystkich przywódców
Kościoła, aby poznać ich poglądy. Wszyscy adresaci
odpisując cesarzowi wychwalali jego nabożny stosunek
do Kościoła i porównywali go do króla Dawida, świę-
tego Pawła, a nawet do świętego Piotra. Papież wyraził
się o nim jako o kapłanie. Ale pod względem teolo-
gicznym odpowiedzi okazały się bezużyteczne. Ostatni
następca cesarza, Zenon, był bardziej bezpośredni. Był
on przez rok wygnany przez uzurpatora Bazyliskosa,
który zraził sobie zarówno Konstantynopol, jak i Rzym
popieraniem monofizytów. Gdy Zenon odzyskał tron,
papież Symplicjusz wysłał do niego list z gratulacjami.
„Radujemy się — pisał — widząc w tobie najwierniej-
szego kapłana i księcia.” Ale Zenon pragnął pozyskać
monofizytów, którzy teraz opanowali Egipt i Syrię. Ba-
zyliskos wydal był w swoim imieniu encyklikę, w któ-
rej potępił sobór w Chalcedonie i tomus papieża Leona.
Pomijając heretycki charakter tej encykliki, opinia ko-
ścielna była zaszokowana postępkiem cesarza, który na
własną rękę, bez odwołania się do opinii soboru, wy-
powiedział się w kwestiach teologicznych. Zenon jed-
nak poszedł w jego ślady. W 481 r. wydał w formie li-
stu do Kościoła Egiptu dokument zwany Henotikon,
czyli Akt Jedności, w którym uznał Credo nicejskie i
konstantynopolitańskie za zadowalające i obłożył klą-
twą wszystkich, którzy głosili inne doktryny „w Chal-
cedonie czy gdziekolwiek indziej”. W ten sposób, choć
właściwie nie potępiono postanowień chalcedońskich,
nie było potrzeby dalszego stosowania się do nich. Mo-
nofizyci — z kilkoma tylko wyjątkami — byli zadowo-

background image

leni, ale opinia publiczna w Konstantynopolu była za-
niepokojona, a Rzym wręcz oburzony. Raz jeszcze ce-
sarz wypowiedział się w sprawie doktryny, a czyniąc to
milcząco odrzucił tomus papieża Leona. Papież Feliks
III surowo przykazał Zenonowi podporządkować się
kapłanom w sprawach wiary, ale zręcznie — i prawdo-
podobnie nie bez racji — uznał biskupa czy patriarchę
Konstantynopola, jak go teraz nazywano, Akacjusza, za
głównego twórcę Henotikon i właśnie jego obłożył
ekskomuniką. Akt Jedności odniósł sukces przyczy-
niając się do utrzymania przez trzydzieści lat nie-
pewnego pokoju religijnego na Wschodzie, ale za cenę
schizmy z Rzymem. Tymczasem na Zachodzie wzmo-
gły się nastroje przeciwne uznaniu boskiej pozycji ce-
sarza.

Gdy w 491 r. Zenon zmarł nie pozostawiwszy po-

tomstwa, przed wdową po nim, cesarzową Ariadną,
stanęło zadanie wyboru następcy. Mianowała nim Ana-
stazego, wybitnego senatora, który także zajmował się
teologią. Od początku pontyfikatu Leona I, kiedy nie
żyli już ani cesarz, ani cesarzowa, którzy mogliby do-
konać ceremonii koronacyjnej, obowiązek koronowania
cesarza przeszedł na patriarchę Konstantynopola. Pa-
triarcha Eufemiusz, nieufny względem Anastazego,
wzbraniał się dokonać jego koronacji, jeśli cesarz nie
podpisze wyznania wiary, które patriarcha mógłby
uznać za ortodoksyjne. Anastazy chętnie podpisał taki
dokument i chyba nikt nie spostrzegł, że stworzyło to
niebezpieczny precedens. W każdym razie Anastazy
zignorował zawarte w nim warunki i sprzyjał monofi-

background image

zytom, uznając Henotikon za oficjalną podstawę dok-
tryny. To nie spodobało się w Konstantynopolu, gdzie
wybuchły zamieszki, gdy cesarz dwukrotnie dokonał
depozycji ortodoksyjnych patriarchów, raz Eufemiu-
sza, a drugi raz Macedoniusza, a nawet doszło do
otwartego buntu. Anastazy jednak zdołał utrzymać się
na tronie przez dwadzieścia siedem lat i zmarł spokoj-
nie, doczekawszy późnej starości.

Jego polityka siłą rzeczy musiała drażnić Rzym. Li-

nia cesarzy Zachodu skończyła się wraz z obaleniem
małoletniego Romulusa Augustulusa w 476 r., jak po-
wszechnie sądzono na Zachodzie, czy też wraz ze
śmiercią Juliusza Neposa w 480 r., jak uważali prawni-
cy bizantyjscy. Odtąd Zenon i po nim Anastazy byli le-
galnymi władcami niepodzielonego cesarstwa. W rze-
czywistości na Zachodzie mieli tylko taką władzę, jaką
zechcieli im dać panujący tam wodzowie germańscy.
Papieże zaś wprawdzie nienawidzili ariańskich wład-
ców gockich w Italii, ale jeszcze bardziej nie znosili
monofizyckiego cesarza. Po ekskomunice patriarchy
Akacjusza odmawiali uznania któregokolwiek z jego
następców, i to nawet tych, którzy byli poprawnie orto-
doksyjni i pragnęli nawiązania stosunków z Rzymem.
Kiedy Gelazy I wstąpił na tron papieski w 492 r., zlek-
ceważył zwyczajowy kurtuazyjny gest poinformowania
cesarza o swoim wyborze i poproszenia go o zatwier-
dzenie. Anastazy wyraził w liście swój protest. Gelazy
odpowiedział listem, który miał się stać podstawowym
orzeczeniem dotyczącym przyszłej teorii papiestwa.
Stwierdzał w nim, że dwie moce rządzą światem: wła-

background image

dza papiestwa i siła cesarzy, a z tych dwóch władza du-
chowna jest większa, ponieważ kapłani są odpo-
wiedzialni przed Bogiem nawet za książąt. Powinni oni
podlegać prawom cesarskim w sprawach świeckich, ale
cesarz musi być posłuszny tym, którzy sprawują święte
misteria. Innymi słowy, znaczyło to, że cesarz nie może
ingerować w sprawy teologiczne, a nawet w admini-
strację kościelną, choć powinien zwoływać sobory, jeśli
tego będzie sobie życzyć hierarchia.

Anastazy nie był z tego rad. Napisał więc do papie-

ża, oświadczając mu, że powinien naśladować pokorę
Chrystusa, i dodał: „Możemy znosić zniewagi, ale nie
możemy przyjmować rozkazów”. Pisząc nieco później
do senatu rzymskiego rozmyślnie tytułował się Ponti-
fex Inclytus. Imperium nie było pozbawione swego ka-
płańskiego charakteru.

Następny cesarz, Justyn, wieśniak iliryjski, pona-

glany przez swego siostrzeńca i dziedzica Justyniana,
zakończył schizmę z Rzymem, odstępując od Henoti-
kon
i przyznając Rzymowi szczególny prymat w Ko-
ściele. Justynian pragnął przywrócić na nowo władzę
cesarską na Zachodzie i rozumiał, że w takiej sytuacji
potrzebna mu jest przychylność Rzymu. Mimo to nie
uznał doktryny Gelazego. W rzeczy samej jego pano-
wanie (527-565) jest zwykle — i słusznie — uważane
za szczyt cesarskiej władzy nad Kościołem, władzy,
która jest tym bardziej godna uwagi, że Justynian nigdy
nie mógł powziąć decyzji w sprawach teologicznych.
Nie miał za to wątpliwości co do roli cesarza. Spod je-
go pióra łatwo wychodziły zdania w rodzaju takich,

background image

jak: „Z woli Boga władamy cesarstwem, które przeszło
na nas od Jego Boskiego Majestatu” albo: „Tylko Bóg
i cesarz, który jest pierwszym po Bogu, mogą rządzić
światem sprawiedliwie”. Cesarz powinien naśladować
Boga w miłosierdziu „okazując łaskawość, przez którą
jedynie urzeczywistnia się naśladowanie Boga”. Jego
władza obejmuje kapłaństwo. Justynian wprowadził
rozróżnienie między sacerdotium a imperium i uważał
to pierwsze za wyższe, stwierdzając, że ich harmonia
jest niezbędna dla dobra świata. Ale do cesarza należy
zapewnienie i nadzorowanie tej harmonii. Imperium je-
go zdaniem będzie zawsze wspierać decyzje i władzę
kapłanów. Jednak słowa jego: „Prawdziwe dogmaty
Boga i godność kapłańska są więc naszą pierwszą tro-
ską” wskazują, gdzie, w jego przekonaniu, spoczywa
ostateczna władza. Rozdzielenie imperium i sacerdo-
tium
nie powstrzymało go od wydawania praw w spra-
wach religijnych, a postępowanie względem hierarchii
było, skromnie mówiąc, autokratyczne.

Jego władczość czynił bardziej arbitralną brak zde-

cydowania. Rychło uświadomił on sobie, że jeśli pozy-
ska sobie Rzym, narazi się monofizytom, stanowiącym
przytłaczającą większość jego poddanych w Egipcie
i Syrii, a jego żona, Teodora, która nie tylko miała duży
wpływ na niego, ale także zdradzała wielką chęć pro-
wadzenia odrębnej polityki na własną rękę, sprzyjała
monofizytom. Pierwszą jego próbą osiągnięcia kom-
promisu było oświadczenie, że prawdziwą wiarę wyra-
ża formuła teopaschatyczna, wysunięta przez czterech
mnichów scytyjskich, którzy utrzymywali, że „jeden

background image

z Trójcy Świętej cierpiał w ciele”.

Lecz monofizyci

uznali to za nic nie znaczące ustępstwo i choć papież
Jan II w 533 r. uznał z niechęcią tę doktrynę, to jednak
zawzięcie zwalczała ją najpotężniejsza wspólnota za-
konna w Konstantynopolu, którą stanowili mnisi Soste-
nionu zwani Bezsennymi, ponieważ pełnili służbę Bożą
nieprzerwanie dniem i nocą.

Następnie w 535 r. Justy-

nian zezwolił Teodorze na mianowanie Antimosa pa-
triarchą Konstantynopola, a ten od razu sprzymierzył
się z monofizyckimi patriarchami Aleksandrii i Jerozo-
limy. Przeciwny monofizytom patriarcha Antiochii do-
niósł o tym papieżowi Agapitowi, który pośpieszył do
Konstantynopola i przekonał Justyniana o konieczności
pozbawienia Antimosa urzędu i wygnania jego oraz je-
go aleksandryjskiego kolegi. Obaj zniknęli i dopiero po
śmierci Teodory w 548 r. Justynian dowiedział się, że
przez wszystkie te lata żyli sobie wygodnie w komna-
tach pałacowych cesarzowej. Nastąpiło prześladowanie
monofizytów, któremu kres położyła Teodora. Agapit
zmarł w 536 r., a ponieważ jego następca, Sylweriusz,
wzbraniał się przywrócić Antimosa na stanowisko pa-
triarchy konstantynopolitańskiego, cesarzowa wraz
z cesarskim wodzem w Italii, Belizariuszem, doprowa-
dziła do uwięzienia i wygnania Sylweriusza. Jego miej-
sce zajął Wigiliusz, który był nuncjuszem papieskim
w Konstantynopolu i dał cesarzowej do zrozumienia, że
jest mniej nieprzejednany. Ale ledwie umocnił się na
tronie papieskim, okazał się równie uparty. Zręcznemu
nuncjuszowi na dworze cesarskim, Pelagiuszowi, udało

background image

się ułagodzić cesarzową, nie mogła ona jednak wyba-
czyć Wigiliuszowi tego, że ją oszukał.

Tymczasem Justynian doszedł do wniosku, że gdyby

wyklęto dzieła trzech duchownych: Teodora z Mopsue-
stii, Teodoreta i Ibasa, które nie zgadzały się z poglą-
dami Cyryla z Aleksandrii, ale zostały milcząco przyję-
te w Chalcedonie, udobruchałoby to monofizytów. Po
naradzie czterej patriarchowie wyrazili, choć niechęt-
nie, zgodę na anatemę, o ile jednak postąpi tak również
ich brat w Rzymie. Wigiliusz zaś dał jasno do zrozu-
mienia, że na nic takiego się nie zgodzi. Pod koniec 545
r. brutalnie go więc porwano i przewieziono do Kon-
stantynopola, gdzie go poddano torturom. W 546 r. Ju-
stynian wydał edykt potępiający Trzy Rozdziały, jak
nazywano dzieła, o które tu chodziło. W końcu Wigi-
liusz wyraził swą zgodę na ten edykt, ale zażądał po-
twierdzenia go przez sobór ekumeniczny, odmawiając
potem swego uczestnictwa na nim. Piąty Sobór Po-
wszechny zebrał się w Konstantynopolu w 553 r. i jak
należało, obłożył anatemą Trzy Rozdziały, a nawet sa-
mego papieża, który uratował się tylko dlatego, że zgo-
dził się z tym potępieniem. Pozwolono mu powrócić do
ojczyzny, lecz zmarł w czasie podróży. Jego następca,
zręczny Pelagiusz, poparł decyzje soboru, wielu jednak
biskupów i wiele Kościołów na Zachodzie nie uznało
soboru ani jego postanowień. Nigdy nie przyznano mu
tam rangi soboru powszechnego.

Stanowcza polityka Justyniana nie przyniosła mu

korzyści. Monofizyci, którzy wskutek śmierci Teodory
w 548 r. utracili swoje wpływy, pozostali nie

background image

przejednani. W ostatnich latach panowania Justyniana
monofizyci syryjscy stworzyli pod przewodem here-
tyckiego biskupa Edessy, Jakuba Baradeusza, odrębny
Kościół. Początkowo działał on w ukryciu i był prze-
śladowany, lecz wkrótce pozyskał sobie poparcie więk-
szości Syryjczyków. Od owego Jakuba jest on do dziś
nazywany Kościołem jakobitów. Również w Egipcie
monofizyci przejawiali dążenia do stworzenia własne-
go, odrębnego Kościoła koptyjskiego.

Pod koniec życia

Justynian raz jeszcze próbował doprowadzić do przyję-
cia doktryny kompromisowej, popierając aftartodoke-
tyzm, doktrynę przedstawioną przez Juliana z Halikar-
nasu i głoszącą, że ciało Chrystusa było niezniszczalne
od chwili wstąpienia w nie logosu. Patriarchę Eutychiu-
sza, który go potępił, zesłano na wygnanie. Sprzeciwia-
li się także tej doktrynie inni patriarchowie, ale urato-
wała ich śmierć cesarza, która nastąpiła w listopadzie
565 r.

Justynian byt szczerze przekonany, że przywrócenie

jedności w Kościele jest jego obowiązkiem, ale jego
wysiłki zupełnie zawiodły. Nikt na Wschodzie, jakkol-
wiek mógłby być rozdrażniony tym, że cesarz nie oka-
zuje mu sympatii, nie kwestionował jego prawa do wy-
powiadania się w kwestiach doktrynalnych, pod wa-
runkiem, że później następowała aprobata tego przez
sobór. Nawet na Zachodzie jego bezceremonialne obej-
ście się z papieżami wywoływało zdumiewająco słabe
oburzenie, być może dlatego, że papieże tego czasu byli
ludźmi małego formatu, ale może jeszcze bardziej
z powodu obecności armii cesarskiej w Italii. Gdy ta

background image

widoczna siła cesarstwa została wycofana. Zachód po-
wrócił do doktryny Gelazego z jej podziałem władz.
Idea Świętego Cesarstwa nie mogła istnieć, jeśli nie
wspierała jej władza cesarska. Święty Augustyn pou-
czył już Zachód, że Państwo Boże na innych opiera się
podstawach. Na Wschodzie rozgoryczenie spowodowa-
ły nie metody Justyniana, lecz ich nieskuteczność. Tak
wiele troski poświęcił jedności chrześcijaństwa, a jesz-
cze przed jego śmiercią powstały oddzielne Kościoły,
dla których przestał być namiestnikiem Boga.

background image

ROZDZIAŁ III

SPÓR O OBRAZY: SPRZECIW POWSZECH-

NEJ OPINII

Następcy Justyniana odziedziczyli po nim jego pro-

blemy i metody działania. Siostrzeniec jego, Justyn II,
choć sam był prawowierny, żywił jeszcze nadzieję, że
uda mu się pozyskać monofizytów. Zaraz na początku
panowania zwołał synod do Kallinikum, leżącego na
krańcach Syrii, ale już pierwsze posiedzenie zakończy-
ło się buntem. W 571 roku wydał starannie zredagowa-
ny dokument Programma, nazywany niekiedy drugim
Henotikon
, który był zasadniczo ortodoksyjny, lecz ani
słowem nie wspominał o Chalcedonie. Uznało go kilku
umiarkowanych monofizytów, wśród ogółu jednak nie
znalazł on aprobaty. Rozdrażniło to cesarza, który
w następnym roku, zachęcony przez fanatycznego pa-
triarchę, Jana z Sirimis, unieważnił święcenia kapłanów
monofizyckich i zamknął klasztory podejrzane o sprzy-
janie monofizytom. Równocześnie wtrącono do wię-
zień wielu wybitnych ludzi, będących zwolennikami tej
herezji, i trzymano w nich tak długo, aż się jej wyrze-
kli. Wszystko to tylko przyczyniało się do umocnienia
separatystycznych tendencji wśród heretyków. W 574 r.
Justyn oszalał. Wtedy cesarzowa Zofia wybrała obiecu-
jącego młodego żołnierza, Tyberiusza, na cesarza i re-
genta. Po śmierci Justyna w 578 r. objął on władzę ce-
sarską. Okazał się zdolnym reformatorem wojskowym,
którego uwagę zaprzątnęła wojna z Persami i chęć zdo-
bycia popularności kosztem obniżenia podatków,

background image

w chwili gdy skarb był prawie pusty. Pomijając nie-
przemyślane akty prześladowania monofizytów, cesarz
okazywał bardzo słabe zainteresowanie religią. W 582
r. na tron po nim wstąpił jego zięć Maurycy, utalento-
wany wódz, którego uwagę przykuwał Wschód i który
dlatego usilnie starał się odzyskać przychylność mo-
nofizytów. Był dla nich tolerancyjny i aby uprościć na
przyszłość politykę religijną, zamierzał nadać patriarsze
Konstantynopola władzę nad patriarchami wschodnimi,
podobną do tej, jaką cieszył się biskup Rzymu w całym
Kościele zachodnim. Toteż zachęcił patriarchę Jana
Postnika do przybrania oficjalnie tytułu „Ekumenicz-
ny”, który to tytuł nosi po dziś dzień patriarcha Kon-
stantynopola. W grece bizantyjskiej wyraz „oikoume-
ne” zaczął oznaczać samo cesarstwo, a nie — jak zna-
czy dosłownie — cały świat zamieszkany. Mogło się
wydawać rzeczą właściwą, żeby taki tytuł nosił biskup
stolicy cesarstwa. Skutki były jednak odmienne od tych
jakie zamierzył Maurycy. Wschodni patriarchowie, za-
równo o poglądach prochalcedońskich, jak i monofi-
zyckich, bynajmniej nie chcieli ograniczyć swej auto-
nomii na rzecz biskupstwa, które uważali za parweniu-
szowskie, ani też potulnie przyjmować decyzji teolo-
gicznych, narzucanych im przez Konstantynopol. Pa-
pież Grzegorz Wielki odebrał jako zniewagę przyjęcie
przez Jana Postnika tytułu, który w jego przekonaniu
mógł prawnie przysługiwać tylko jemu samemu. Wy-
słał przeto gwałtowny protest do cesarza, lecz nie po-
stąpił zgodnie z doktryną Gelazego. Wręcz przeciwnie,
to za cesarski obowiązek uznane zostało przywrócenie

background image

pokoju w Kościele. Nikt — powiada Grzegorz — nie
może rządzić państwem, jeśli nie wie, jak postępować
w sprawach boskich; dlatego Maurycy winien nakazać
patriarsze, aby zaprzestał naruszania ustalonych zasad
Kościoła. Ponadto Grzegorz napisał do cesarzowej
Konstantyny, że pycha Jana Postnika jest widomym
znakiem działania Antychrysta. Maurycy pozostał jed-
nak niewzruszony i dalej prowokował Grzegorza wyda-
jąc prawo, które zabraniało urzędnikom państwowym
wstępowania do klasztoru przed zakończeniem ich
służby publicznej. Grzegorz, który sam był urzędni-
kiem państwowym i porzucił swój urząd, aby zostać
mnichem, odczuł to jako osobistą obrazę. Kiedy w 602
r. Maurycy został zdetronizowany przez uzurpatora Fo-
kasa i zamordowany w bestialski sposób wraz z małymi
dziećmi, Grzegorz wysłał nowemu cesarzowi radosne
powinszowania stwierdzając, że na wieść o tym chóry
anielskie w niebie śpiewać będą „Gloria”, i później za-
sypywał Fokasa pochwałami za rządy, które odznacza-
ły się najsroższym terrorem w całej historii Bizancjum.

Przez swoją głupotę Fokas doprowadził do wybuchu
nowej wojny z Persją, a jego nieudolność umożliwiła
Persom wtargnięcie w głąb cesarstwa. Zajęli oni więk-
szą część Syrii, a pewien oddział dokonał wypadu aż do
brzegów Bosforu, pustosząc po drodze Azję Mniejszą.
I w tym właśnie momencie Fokas postanowił nie tylko
wznowić prześladowanie monofizytów, ale także zmu-
sić wszystkie żydowskie wspólnoty w Syrii do przyję-
cia chrześcijaństwa. To oczywiście wywołało rozruchy
zarówno w kołach żydowskich, jak i heretyckich, a Per-

background image

sów witano jako oswobodzicieli. Tymczasem przez
Dunaj w głąb Bałkanów wdzierali się Słowianie, a za
nimi nadciągała potężna armia Awarów.

Cesarstwo uratował Herakliusz, młody wódz po-

chodzenia armeńskiego, syn zarządcy Afryki. Przy-
płynął do Konstantynopola i obalił Fokasa w 610 r.
Miało upłynąć osiemnaście lat, zanim Persowie zostali
rozgromieni, a Awarowie wyparci. Przez te wszystkie
lata w rękach Persów znajdowały się nie tylko Syria
i Palestyna, ale także Egipt. Ludność miejscowa (nie-
mal w większości monofizyci) nie podjęła żadnych
kroków dla przeciwstawienia się im, mimo że cały
świat chrześcijański poczuł się wstrząśnięty faktem, iż
najeźdźcy zabrali najświętszą relikwię chrześcijańską,
mianowicie drzewo Krzyża świętego, odnalezione nie-
gdyś przez cesarzową Helenę, z Jerozolimy, gdzie było
ono przechowywane. Było to tak głębokie upokorzenie
dla Konstantynopola, że patriarcha Sergiusz wystąpił
samorzutnie z propozycją pożyczki Kościoła dla pań-
stwa. Do dyspozycji cesarza oddano dochody kościelne
i przetopiono naczynia liturgiczne, aby dostarczyć mu
uzyskany z nich metal. Wojna przekształciła się w woj-
nę świętą. Wskutek nieprzemyślanych działań Fokasa
i utraty dochodów z Egiptu i Syrii skarb świecił pust-
kami. I właśnie Kościół umożliwił Herakliuszowi po-
krycie kosztów wypraw wojennych. On sam tak dalece
stracił wszelką nadzieję, że postanowił przenieść stolicę
do Kartaginy, miasta, które mogło przynajmniej być
dobrze zaopatrzone w żywność. Konstantynopol bo-
wiem, zależny od dostaw zboża z Egiptu, stanął przed

background image

widmem głodu. Zamiar cesarza przeraził mieszkańców
stolicy, którzy pod przewodnictwem Sergiusza usilnie
go prosili, aby ich nie opuszczał, i zgodzili się zrezy-
gnować z darmowego rozdawnictwa chleba, co było
przywilejem wszystkich obywateli stolicy od czasów
rzymskich, a czego rząd już nie był w stanie zapewnić.

W końcu Persów sromotnie rozgromiono i w 629 r.

Herakliusz uroczyście wprowadził święty Krzyż do je-
go relikwiarza w Jerozolimie. Problem monofizytów
pozostawał jednak nadal nie rozwiązany. Już w czasie
wojny Herakliusz wystąpił z namowy patriarchy z do-
gmatem, że Chrystus ma dwie natury, lecz jedną ener-
gię czy działanie. Sergiusz uważał, że dogmat ten jest
logiczną konsekwencją doktryny chalcedońskiej, ale
zarówno on, jak i cesarz sądzili, że będzie możliwy do
przyjęcia przez monofizytów. Szczególnie Herakliusz
żywił nadzieję, że zadowoli on jego armeńskich roda-
ków. Zrazu dogmat ten zyskał poparcie. Monofizyccy
patriarchowie Aleksandrii i Antiochii, Atanazy i Cyrus,
skłonni byli go uznać, ale wielu chalcedończyków do-
patrywało się w nim gestu mającego na celu przypodo-
banie się heretykom. Znaleźli sobie przywódcę w oso-
bie mnicha palestyńskiego, Sofroniusza, który w 634
roku został patriarchą Jerozolimy. Aby uciszyć kryty-
ków chalcedońskich, Sergiusz odwołał się do papieża
Honoriusza I, który wprawdzie niezupełnie rozumiał
istotę sporu, ale udzielił Sergiuszowi ogólnego po-
parcia.

Wkrótce jednak okazało się, że opinia ortodoksyjna

odrzuciła doktrynę jednej energii, a monofizyci coraz

background image

mniej byli zainteresowani osiągnięciem kompromisu.
Sergiusz sformułował zatem deklarację wiary znaną ja-
ko Ekthesis, która zakazywała dyskusji na temat ener-
gii, lecz głosiła, że Chrystus ma tylko jedną wolę;
sformułowania tego użył papież Honoriusz odpowiada-
jąc Sergiuszowi. Sergiusz zabiegał o uzyskanie dla Ek-
thesis
poparcia cesarskiego, ale Herakliusz nie był temu
rad i dopiero pod koniec 638 r. podpisał je swoim imie-
niem ze względu na Sergiusza, dla którego żywił uczu-
cia przyjaźni i wdzięczności. Ale monoteletyzm, dok-
tryna jednej woli, tak samo nie odpowiadał ortodoksom
jak doktryna jednej energii. Tymczasem problem mo-
nofizytów został w rzeczywistości rozwiązany w spo-
sób bardziej drastyczny i bynajmniej nie teologiczny.

Ledwie skończyła się wojna perska, gdy koczownicy

z Pustyni Arabskiej, natchnieni wiarą proroka Maho-
meta, najechali żyzne krainy Syrii. Do pierwszego star-
cia doszło w 622 r. jeszcze podczas wojny perskiej,
lecz planową inwazję rozpoczęli dopiero w 634 r.,
w dwa lata po śmierci Proroka. Owej jesieni najeźdźcy
odnieśli zwycięstwo w rozstrzygającej bitwie nad rzeką
Jarmuk. Damaszek dostał się w ich ręce na początku
następnego roku, Jerozolima, z której cesarz przezornie
zabrał wszystkie ważniejsze relikwie chrześcijańskie,
padła w 637 r. po dwuletnim oblężeniu, a Antiochia
w 638 r. Pod koniec 639 r. Arabowie wkroczyli do
Egiptu. Po śmierci Herakliusza, która nastąpiła na po-
czątku 641 r., cala ta bogata prowincja z wyjątkiem
Aleksandrii (która zresztą też padła w kilka miesięcy
później) została dla cesarstwa stracona.

background image

Monofizyci Syrii i Egiptu biernie podporządkowali

się panowaniu Persów, lecz ci byli im obcy rasowo i re-
ligijnie, Arabowie zaś byli ich pobratymcami. Prawie
wszyscy byli potomkami dawniejszych najeźdźców
z pustyni, a ponadto w ostatnich stuleciach trwała nieu-
stanna infiltracja poprzez granicę arabską i Morze
Czerwone. Islam — wiara głoszona przez Mahometa
— wielu monofizytom wydal się bliższym ich wierze
niż ortodoksja chalcedońska, jako wiara Greków
i Rzymian. Powitali życzliwie nowych władców, którzy
okazali im tolerancję i przy tym obciążali ich podatka-
mi w znacznie mniejszym stopniu niż cesarz. Coraz
więcej ludzi przyjmowało nową wiarę. Dopiero w cza-
sie inwazji na Azję Mniejszą Arabowie spotkali się
z oporem miejscowej ludności, odrębnej etnicznie
i wierniejszej ortodoksyjnym przekonaniom. Przez na-
stępne stulecia granica między chrześcijaństwem a is-
lamem przebiegała wzdłuż gór Taurus i Antytaurus,
oddzielających wyżynę anatolijską od równin Syrii.

Utrata Syrii i Egiptu sprawiła, że patriarcha Kon-

stantynopola ostał się jako jedyny patriarcha Wschodu
pod rządami chrześcijańskiego władcy. Patriarchowie
Aleksandrii, Antiochii i Jerozolimy musieli nieuchron-
nie zejść do roli mało znaczących i drugorzędnych po-
staci, którymi już nie można było posłużyć się jako
przeciwwagą dla ich brata w Konstantynopolu. Teraz
cesarz miał tylko jednego patriarchę na obszarze podle-
głych sobie ziem i pozycja tego ostatniego wzmocniła
się. Jego przeciwnicy religijni w Bizancjum mogli się
teraz odwoływać jedynie do papieża — patriarchy Za-

background image

chodu — w sprawie poparcia przeciwko decyzjom ko-
ścielnym; ingerencja Rzymu jednak nigdy nie spotkała
się w Konstantynopolu z chętnym przyjęciem.

Należy jednak pamiętać, że nadal istniały wspólnoty

ortodoksyjne w prowincjach podbitych przez Arabów,
przede wszystkim w Palestynie; a na tym Wschodzie,
gdzie przynależność religijna zajęła miejsce narodowej,
ortodoksi ci, choć musieli podporządkować się prawom
muzułmańskiego kalifa, w którego krajach mieszkali,
nadal uważali ortodoksyjnego cesarza za swego suwe-
rena, co kalif akceptował. Patriarchom wschodnim
rzadko utrudniano odwiedzanie Konstantynopola, gdzie
byli przyjmowani z należytym szacunkiem, jakiego
wymagały wzniosłe tradycje ich stolic. I żaden sobór
nie mógł mieć rangi powszechnego, jeśli nie byli na
nim obecni oni sami lub ich przedstawiciele.

Wnuk Herakliusza, Konstans II, który w 642 r. od-

niósł zwycięstwo nad swoimi rywalami z rodziny ce-
sarskiej, popierał monoteletyzm, nawet gdy utrata pro-
wincji monofizyckich pozbawiła tę doktrynę politycz-
nego znaczenia. Wskutek protestów nowego papieża,
Teodora I, Greka z pochodzenia, Konstans wydał edykt
zabraniający dalszych dyskusji na temat dwu woli
Chrystusa. Nie udało mu się jednak takim sposobem
zmusić do milczenia najwybitniejszego teologa owego
czasu, mnicha Maksyma z przydomkiem Wyznawca.
Potępił on stanowczo monoteletyzm i uzyskał poparcie
następcy Teodora, Marcina I, który już wcześniej obra-
ził cesarza, gdyż nie starał się o uzyskanie jego zgody
na swój wybór. Konstans, który pragnął powetować so-

background image

bie straty cesarstwa na Wschodzie przez przywrócenie
swojej władzy w Italii, wysłał do Rzymu oddziały woj-
ska, które porwały papieża i odesłały go do Konstanty-
nopola. Tu potraktowano go brutalnie, oskarżono
o podżeganie do buntu, wzniecenie rozruchów i skaza-
no na śmierć. Ale patriarcha Konstantynopola, Paweł,
choć podzielał teologiczne poglądy Konstansa, wstrzą-
śnięty tak srogim obejściem się z hierarchą, wstawił się
za nim. Wyrok odroczono, a papieża zesłano do Cher-
sonu na Krymie, gdzie zmarł w 658 r. Następnie prze-
śladowania Konstansa dotknęły Maksyma Wyznawcę,
co daleko bardziej wzburzyło ludność Konstantynopola
niż brutalne potraktowanie papieża. Konstans utracił
popularność wśród mieszkańców — i głównie z tego
powodu opuścił miasto w r. 662 i udał się do Italii. Po-
czątkowo zamierzał uczynić swoją stolicą Stary Rzym,
lecz po przybyciu tam w 663 r. postanowił obrać za
siedzibę swojego rządu Syrakuzy na Sycylii. Tu w 668
r. zamordował go podczas kąpieli jeden z dostojników
dworskich.

Jego syn i następca, Konstantyn IV zwany Broda-

tym, powrócił do Konstantynopola; doszedł on do
przekonania, że monoteletyzm nie ma już żadnego zna-
czenia politycznego. W 678 r. napisał do papieża na-
zywając go zręcznie „papieżem ekumenicznym” i pro-
sząc o współpracę na soborze powszechnym, który miał
się odbyć w Konstantynopolu. Papież Agaton udzielił
swojej zgody i po wstępnym, przez siebie zwołanym
synodzie Kościołów zachodnich wysiał trzech delega-
tów jako swoich przedstawicieli na sobór zwany póź-

background image

niej Szóstym Soborem Powszechnym. Obradował on
w pałacu cesarskim od listopada 680 r. do września 681
r. Cesarz przewodniczył większości posiedzeń, mając
po prawicy patriarchów Konstantynopola i Antiochii
oraz przedstawicieli Aleksandrii, po lewicy zaś repre-
zentantów Rzymu i Jerozolimy. Odbyło się osiemna-
ście posiedzeń, a dopiero na ósmym patriarcha Kon-
stantynopola, Jerzy, zgodził się na wypowiedzenie się
przeciwko monoteletyzmowi. Na dziewiątym Makary
z Antiochii oraz Stefan, biskup Koryntu, odmówili po-
rzucenia tej doktryny. Obu natychmiast usunięto
z urzędów, a na stanowisko w Antiochii cesarz wyniósł
niejakiego Teofanesa. Ostatecznie wszyscy dawni
i obecni wyznawcy tej doktryny zostali potępieni,
a imiona trzech patriarchów Konstantynopola i samego
papieża Honoriusza usunięto z kommemoratywnych
dyptychów patriarchatu. Rola cesarza jako najwyższego
zwierzchnika została w pełni uznana. Po ósmej sesji
wszyscy zgromadzeni powstali i zaśpiewali: „Niech ży-
je obrońca ortodoksyjnej wiary, nowy Konstantyn
Wielki... Wszyscy jesteśmy niewolnikami cesarza”.

Przywrócono pokój w Kościele, lecz za panowania

Justyniana II, wybitnego choć kapryśnego syna Kon-
stantyna IV, wyłoniły się nowe kłopoty. W 692 r. ce-
sarz zwołał synod, który miał się zebrać w tej samej sa-
li pałacowej „pod Kopułą” w celu dopełnienia dzieła
Piątego i Szóstego Soboru Powszechnego przepisami
regulującymi praktyki kościelne. Nazwano go synodem
quinisekstycznym lub synodem „pod Kopułą” (in
Trullo). Delegaci papiescy jednak dawno już udali się

background image

w drogę powrotną. Synod ten potępił pewne praktyki,
które stosowano na Zachodzie, szczególnie sobotnie
posty i celibat kleru. Papież Sergiusz I odmówił zatem
uznania jego kanonów, a podjęta przez Justyniana pró-
ba wymuszenia jego zgody wysłaniem oddziałów
zbrojnych do Rzymu spełzła na niczym. Powstała więc
między Rzymem a Konstantynopolem schizma, która
trwała aż do 710 r., kiedy to papież Konstantyn I od-
ważnie przyjął zaproszenie do odwiedzenia cesarza
uważanego dotąd za niebezpiecznego szaleńca. Justy-
nian dość niespodziewanie przyjął go z wielkim sza-
cunkiem i miał mu oświadczyć, że kanony synodu trul-
lańskiego nie musiały być przestrzegane na Zachodzie.

Panowanie Justyniana II zakończyło się anarchią

w 711 r. Następcą jego został wódz armeński Bardanes
Filipikos, staroświecki monoteleta, który publicznie
spalił dokumenty Szóstego Soboru Powszechnego
i próbował zastąpić czołowych biskupów cesarstwa
monoteletami. Dotąd herezja ta nie miała żadnych po-
pleczników w Konstantynopolu, a gdy wieść o jego po-
czynaniach dotarła do Rzymu, papież Konstantyn od-
mówił uznania go za cesarza. Filipikos został zde-
tronizowany i oślepiony w 713 r. zarówno z powodu
swej polityki religijnej, jak i dlatego, że odmówił po-
czynienia poważniejszych przygotowań do odparcia
wielkiej inwazji, jaką rozpoczęli Arabowie z wyraźnym
zamiarem zdobycia Konstantynopola. Następcą Barda-
nesa został wysoki urzędnik państwowy, Anastazy II,
który przywrócił pokój w Kościele i zgromadził oręż
i środki dla obrony cesarstwa. Nie udało mu się jednak

background image

zdobyć uznania w wojsku, którego nieodpowiedzialni
dowódcy wysunęli własnego kandydata do tronu, pew-
nego mało znanego i gnuśnego poborcę podatkowego.
Anastazemu pozwolono usunąć się do klasztoru i przez
dwa lata poborca Teodozjusz stał na czele rządu. Nie
był on pozbawiony dobrych chęci, ale odznaczał się
beznadziejną nieudolnością. W 717 r. z wielką ochotą
przekazał władzę cesarską kolejnemu kandydatowi ar-
mii, Leonowi III, zwanemu Izauryjczykiem.

Szczęściem dla cesarstwa okoliczności zmusiły Ara-

bów do odłożenia najazdu. Leon zasiadał już od pięciu
miesięcy na tronie i gorliwie zajmował się umacnia-
niem obronności stolicy, gdy pod koniec sierpnia po-
tężna armia arabska stanęła nad brzegami Bosforu na-
przeciw Konstantynopola, a w kilka dni później w ślad
za nią silna flota wpłynęła na morze Marmara.

Dwanaście miesięcy później nieliczne niedobitki

wojsk arabskich chyłkiem uchodziły do Syrii, a z wiel-
kiej floty powróciło zaledwie pięć okrętów. Chrześ-
cijanie zawdzięczali zwycięstwo potężnym murom sto-
licy, odwadze i wyszkoleniu żołnierzy, załogom okrę-
tów i budowniczym umocnień obronnych oraz pomy-
słowości swoich dyplomatów. Twórcą zwycięstwa jed-
nak okazał się niewątpliwie sam cesarz. Był to czło-
wiek o niepospolitych zdolnościach, niezwykłej energii
i wielkich walorach umysłu. Zwycięstwo to postanowił
wykorzystać do zreformowania i reorganizacji cesar-
stwa, którym władał. Jego dziełem była tak zwana or-
ganizacja temowa, która odtąd stała się podstawą za-
rządzania prowincjami cesarstwa. Wprowadził on też

background image

poprawiony kodeks praw — Ekloga — i opublikował
poprawione wydania kodeksów morskiego i rolniczego.
Ale największą jego ambicją było przeprowadzenie re-
form w sprawach kościelnych i teologicznych. Był to
człowiek bardzo pobożny. Ekloga daje wyraz w prawo-
dawstwie szeregowi zasad chrześcijańskich, przede
wszystkim w zakresie małżeństwa, i, nawiasem mó-
wiąc, nadaje matkom takie same prawa w stosunku do
dzieci jak ojcom. Leon nie miał wątpliwości, co należy
do obowiązków cesarza. W przedmowie do Eklogi
oświadcza: „Ponieważ Bóg zlożyl w nasze ręce władzę
cesarską, nakazując nam w swej łaskawości paść swoje
stado wiernych na wzór świętego Piotra, głowy i przy-
wódcy apostołów, wierzymy, że nie mamy nic wznio-
ślejsze- go do zrobienia niż to, żeby rządzić sprawie-
dliwie tymi, których powierzyła nam Jego troska”.
W pierwszym artykule prawo jest określone jako „wy-
nalazek Boga”, a w drugim obowiązki cesarza jako
przestrzeganie wszystkiego, co nakazują Pismo święte,
dekrety świętych soborów i prawa Rzymu. Patriarsze
przyznaje się najwyższą pozycję zaraz po cesarzu. Obaj
stanowią główne organy w ciele politycznym, którego
pomyślność zależy od ich zgodnej współpracy. Zada-
niem patriarchy jest troska o dobro duchowe cesarstwa.
Jednakże tylko cesarz może nadać postanowieniom pa-
triarchy moc prawa i w jego ręku spoczywa ostateczna
decyzja w sprawach zarówno religijnych, jak i świec-
kich. Jest on nadal namiestnikiem Boga. Leon uważał
się więc za uprawnionego do przeprowadzenia reform
religijnych. Był z pochodzenia Syryjczykiem, rodem

background image

z Germanicei, dzisiejszego Marasz, i żywił ogromną,
właściwą Semitom niechęć do wszystkiego, co mogło
trącić bałwochwalstwem. W świecie chrześcijańskim
było już szeroko rozpowszechnione zamiłowanie do
obrazów i relikwii świętych. Wielu z pierwszych Oj-
ców Kościoła przeciwstawiało się jego rozwojowi, po-
nieważ wydawało się im to sprzeczne ze starotestamen-
towym zakazem sporządzania wizerunków. Euzebiusz
z Cezarei ostro skarcił siostrę Konstantyna, Konstancję,
gdy prosiła o przysłanie jej z Palestyny obrazu Chrystu-
sa. Święty Epifaniusz z Cypru osobiście zerwał zdo-
bioną obrazami zasłonę, którą zobaczył w wiejskim ko-
ściele.

3

Ale inni Ojcowie Kościoła, wychowani w tra-

dycji neoplatońskiej, okazywali większą tolerancję
względem obrazów. Święty Bazyli powiada, że cześć
oddawana wizerunkowi przechodzi na jego pierwo-
wzór, i dodaje, że obraz jest jakby kazaniem i przypo-
mnieniem Boga i świętych. Leoncjusz z Neapolis zwal-
czając żydowskich oponentów podkreśla, że Stary Te-
stament pozwalał na sporządzanie wizerunków cheru-
binów i że w każdym razie cześć oddajemy nie materia-
łowi, z którego wykonano obraz, nie drewnianym bel-
kom, z których został sporządzony krzyż, ale krzyżowi
jako symbolowi krzyża, na którym Jezus poniósł
śmierć za ludzi. Argument, że Bóg z samej swej natury
jest niewyobrażalny, obrońcy obrazów odpierali twier-
dzeniem, że taka teza jest równoznaczna z negowaniem
tego, co leży u podstaw nauki chrześcijańskiej — wcie-
lenia Chrystusa. Skoro przyjął On ciało ludzkie, może
być przedstawiany na obrazach, tak jak, oczywiście,

background image

Jego Matka i wszyscy święci. Kłopot sprawiali anioło-
wie jako istoty czysto duchowe, lecz Stary Testament
zna aniołów oglądanych oczyma śmiertelnych. A zatem
i oni też mogą być przedstawiani na obrazach.

Takie były argumenty teologów. Mniej oświecony

lud cesarstwa, którego przodkowie kilka pokoleń
wstecz swobodnie oddawali cześć posągom pogańskich
bogów i bogiń, chętnie przejawiał podobny stosunek
względem figur i obrazów Chrystusa i świętych, wie-
rząc przy tym w ich moc cudotwórczą.

Szczególnie

mieszkańcy Konstantynopola byli przekonani, że ich
miasto znajduje się pod specjalną opieką Matki Bożej.
W czasie oblężenia miasta w 626 r., kiedy to Persowie
i Awarowie wspólnie przypuszczali szturmy do murów,
właśnie moc Jej świętego obrazu odparła wrogów. Ona
również wysłuchała próśb o obronę przed atakiem Ara-
bów w 677 r. W czasie oblężenia w 717 r. podobno sam
Leon III zezwolił, jeśli wręcz nie zachęcał do tego, aby
Jej obraz obnoszono po ulicach.

Kościół uznał oficjalnie sporządzanie obrazów. I tak

synod quinisekstyczny postanowił, żeby odtąd nie
przedstawiać Chrystusa symbolicznie, jako jagnię, lecz
jako osobę, by podkreślić Jego ludzką naturę. Nad
główną bramą wiodącą do Świętego Pałacu znajdował
się wielki wizerunek Chrystusa w postaci płaskorzeźby,
umieszczonej tu, jak teraz głosiła tradycja, przez Kon-
stantyna Wielkiego.

Justynian kazał przedstawiać gło-

wę Chrystusa na monetach, choć jego bezpośredni na-
stępcy nie poszli za jego przykładem. Obrazy i relikwie
można było znaleźć w każdym kościele — jedne miały

background image

przedstawiać obrazowo opowiadania biblijne dla niepi-
śmiennych, inne odbierać cześć należną nie im, lecz
tym świętym postaciom, które przedstawiały.

Niemniej jednak była dość duża liczba chrześcijan

nie uznających obrazów. Można ich było spotkać
głównie we wschodnich prowincjach cesarstwa, gdzie
była znaczna domieszka krwi semickiej. Pewna ich
liczba znajdowała się w Konstantynopolu, gdzie w 670
r. zachodni podróżnik Arculf był świadkiem fanatycz-
nego zniszczenia obrazu Maryi Panny.

W końcu VII w.

silny ruch ikonoklastyczny rozwinął się w Armenii
i sąsiadujących z nią regionach.

W świecie muzułmań-

skim, w którym nie było dozwolone przedstawianie po-
staci na obrazach, doszło około 700 r. do całkowitego
zakazu sporządzania wizerunków ludzi, a nawet zwie-
rząt. W 723 r. zakaz ten, w myśl zarządzenia kalifa Je-
zyda, miał być rozciągnięty na kościoły, synagogi
i domy jego muzułmańskich poddanych. Zarządzenie to
tylko częściowo zresztą wprowadzono w życie i wkrót-
ce je zniesiono. Trudno uwierzyć, by wywarło to więk-
szy wpływ na obrazoburców w Bizancjum, którzy
sprzeciwiali się jedynie obrazom religijnym. Niemniej
jest ono przykładem niechęci do wizerunków, żywej w
wielu częściach świata semickiego, co dało popierają-
cym sprawę obrazów okazję do oskarżeń, że ich prze-
ciwnicy pozostają pod wpływem pogan.

Taki zarzut z pewnością skierowano pod adresem

Konstantyna, biskupa Nakolei we Frygii, którego we-
zwał do Konstantynopola w 724 czy 725 r. patriarcha
German I, aby mu udzielić nagany za zniszczenie obra-

background image

zów. Biskup Konstantyn powrócił utrzymując, że został
przekonany przez patriarchę, ale jest rzeczą prawdopo-
dobną, że w czasie pobytu w stolicy spotkał się z cesa-
rzem i przekonał się, że ten podziela jego poglądy. We-
dług innej wersji kalif Jezyd pozostawał pod wpływem
Żyda palestyńskiego z greckim przydomkiem Saranta-
pechys, co znaczy „wysoki na czterdzieści łokci”. Ów
Sarantapechys przyjaźnił się z syryjskim chrześcijani-
nem imieniem Beser; ten, niegdyś wzięty do niewoli
przez Arabów, przyjął islam, następnie uwolniony prze-
szedł na służbę cesarza, który miał o nim wysokie
mniemanie. Czy Leon działał pod takim czy innym
wpływem, faktem jest, że około 725 r. był szczerze
przekonany, iż nic powinno być miejsca dla obrazów
w kulcie chrześcijańskim. Nie był on też wolny od za-
bobonów. Gwałtowny wybuch wulkanu na wyspie San-
toryn w owym roku wzbudził w nim przekonanie, że
zwlekaniem w działaniu ściąga na siebie gniew Boży.

Cesarz z pewnością wiedział, że patriarcha i wyższe

władze kościelne nie podzielają jego poglądu. Uważał
jednak, że jako cesarz ma prawo, moc i obowiązek
zniszczenia obrazów. Pierwsze jego poczynania w tym
względzie były bardzo ostrożne. W 726 r. wygłaszał
mowy i kazania zalecające usunięcie obrazów. Gdy to
nie odniosło skutku, nakazał na początku 727 r. znisz-
czenie wizerunku Chrystusa nad bramą pałacową. Do-
szło wśród ludu do rozruchów, a urzędnik wykonujący
polecenia cesarskie poniósł śmierć z rąk rozwścieczo-
nych kobiet. Sprawców rozruchów surowo ukarano
przez biczowanie, okaleczenie lub wygnanie. Wywoła-

background image

ło to dalsze niepokoje. Leon mógł liczyć na poparcie
wojska. Większość bowiem jego najlepszych oddzia-
łów pochodziła, jak zresztą i on sam, z terenów, gdzie
pewna surowość w praktykach religijnych była zjawi-
skiem powszechnym. Marynarze jednak rekrutowali się
głównie z wybrzeży i wysp Morza Egejskiego, gdzie
kult obrazów był bardzo żywy. W kwietniu 727 r. część
floty zbuntowała się i popłynęła do Konstantynopola.
Leon musiał zniszczyć okręty przy pomocy ognia grec-
kiego, a przywódców buntu skazano na śmierć. Z kolei
zamknięto uniwersytet, ponieważ zbyt wielu wykła-
dowców przeciwstawiało się poglądom cesarza.

Pa-

triarcha i hierarchia odmówili cesarzowi poparcia,
a ten, bez większego powodzenia, starał się znaleźć
pomoc w Rzymie. Wysłał do papieża Grzegorza II serię
traktatów na temat niewłaściwości kultu obrazów i za-
groził mu złożeniem z urzędu, w razie gdyby się z nim
nie zgodził. Grzegorz odpowiedział traktatami, biorąc
stronę zwolenników obrazów, i potwierdzając swą lo-
jalność wobec cesarza, odrzucił jego politykę religijną,
która już wzbudziła sprzeciwy w Italii.

Kiedy zawiodły próby perswazji, cesarz zwołał

w styczniu 730 r. silention — zgromadzenie najwyż-
szych urzędników cesarstwa złożone z mężów przez
niego samego wybranych, które odbyło się w pałacu,
w Triclinium Dziewiętnastu Łóż. Tu potwierdzono akt,
który on sam zredagował, a który zakazywał kultu ob-
razów i samej ich obecności w kościołach. Patriarsze
Germanowi rozkazano uznać ten akt, czego on odmó-
wił twierdząc, że wyznaje wiarę zgodną z nauką sobo-

background image

rów powszechnych. Następnie, zrzuciwszy swoje szaty
patriarsze, wycofał się do swego domu prywatnego.
Ogłoszono wakans urzędu patriarchy, lecz upłynął rok,
zanim cesarz zdołał znaleźć kapłana, który zgodził się
przyjąć tę godność, i — co było jeszcze trudniejsze —
dostateczną liczbę popierających tę sprawę biskupów,
którzy utworzyliby synod dla dokonania jego wyboru.
Następnie nowy patriarcha Anastazy rozesłał do swych
braci patriarchów list synodalny, zawiadamiając ich
o przyjęciu doktryny cesarskiej.

Patriarchowie Wschodu wyrazili sprzeciw, ale nic

więcej nie mogli uczynić. Papież Grzegorz III, który
w 731 r. został następcą Grzegorza II, zwołał synod
Kościoła Italii, który nie zawahał się obłożyć eksko-
muniką niszczycieli obrazów. W odpowiedzi Leon wy-
słał flotę w celu wymuszenia posłuszeństwa, ale roz-
proszyła ją burza morska. Musiał więc się zadowolić
zatrzymaniem dochodów, które stolica papieska winna
otrzymywać z Sycylii i Kalabrii, a także, co było kro-
kiem drastyczniejszym, przeniósł prowincję Illyricum,
obejmującą zachodnie Bałkany i Grecję, z patriarchatu
rzymskiego do konstantynopolitańskiego.

Leon III zmarł w 740 r. W ciągu ostatnich dziesięciu

lat jego rządów systematycznie niszczono obrazy świę-
te i malowidła w Konstantynopolu i w mniejszym stop-
niu również na prowincji. Każdy, kto usiłował przeciw-
stawiać się dziełu zniszczenia, ponosił surową karę, ale
chyba nikt nie poniósł śmierci. Syn i następca Leona,
Konstantyn V, który już od dwudziestu lat sprawował
współrządy w cesarstwie, miał szczerą chęć kontynuo-

background image

wania polityki ojca, ale niemal na początku musiał sta-
nąć w obliczu poważnego buntu wznieconego pod wo-
dzą jego szwagra, Artabasdesa, który przez rok rządził
w Konstantynopolu i przywrócił kult obrazów, w czym
poparł go zdradziecki patriarcha Anastazy. Kiedy Kon-
stantyn odzyskał-stolicę, Anastazego prowadzono
w cesarskim pochodzie triumfalnym: posadzono go na
ośle twarzą do ogona i chłostano w trakcie przejazdu.
Pozostał on jednak na tronie patriarchy, gdyż trudno
było oczekiwać, by po takim upokorzeniu mógł spra-
wiać jeszcze jakieś kłopoty. Nastąpił okres wojen,
w czasie których Konstantyn uporał się z saraceńskim
najazdem na wschodniej granicy i bułgarskim na Bał-
kanach. W Italii zagrożenie ze strony Longobardów
skłoniło go do utrzymywania dobrych stosunków z pa-
pieżem. Zaprzątnięty tymi sprawami nie podejmował
dalszych kroków przeciwko kultowi obrazów, choć pu-
blicznie nadal popierał ikonoklazm. Dopiero w 754 r.
poczuł się na tyle pewnie, że podjął walkę z czcicielami
obrazów. Cieszył się już wówczas ogromną popularno-
ścią w armii. Przenosił duże osady ikonoklastycznych
Azjatów do Tracji, gdzie niepodzielnie panował kult
obrazów. W poprzednim pokoleniu trzeba było być
zwolennikiem ikonoklazmu, aby uzyskać godności
dworskie i kościelne; teraz więc cesarz mógł liczyć na
poparcie administracji państwowej i hierarchii kościel-
nej.

Uważano — tak przynajmniej sądzili jego wrogo-

wie — jego poglądy religijne za krańcowo heretyckie.
Pomawiano go, że zajmował stanowisko monofizyc-
kie względem Chrystusa i nestoriańskie względem Ma-

background image

ryi Panny, że nie uznawał tytułu „święty” i że nawet
sprzyjał neomanichejskiej sekcie paulicjan.

Był z pew-

nością utalentowanym i twórczym teologiem, wrogo
nastawionym do kultu obrazów. Teraz uznał, że nad-
szedł czas, aby wykorzystać powszechny sobór Kościo-
ła dla zalegalizowania ikonoklazmu.

Leon III wydał dekret przeciwko ikonoklazmowi

mocą swej cesarskiej władzy, uważając się za pontifek-
sa, kapłana-króla, jak powiedział papieżowi. Był jesz-
cze bardziej arbitralny niż Justynian I; posłużył się
świeckim zgromadzeniem, aby ogłosić prawo religijne
i zreorganizować prowincje kościelne bez odwoływania
się do soboru. Rzym oczywiście w obu wypadkach pro-
testował. W Konstantynopolu, gdzie włączenie Illyri-
cum powitano nie bez zadowolenia, patriarcha German
wyrażał powszechnie panującą opinię, kiedy protesto-
wał twierdząc, że tylko sobór może ogłaszać decyzje
w sprawach wiary. Ale cesarz, wspierany przez wojsko
i własny autorytet, był zbyt potężny, by można było
przeciwstawić mu się na terenach będących w jego
władaniu. Protesty mogły przyjść tylko z zewnątrz.
Traktaty papieża odniosły w cesarstwie słaby skutek.
Najsilniejszy atak na ikonoklazm wyszedł, jak na iro-
nię, z ziem znajdujących się pod bezpieczną władzą ka-
lifa.

Święty Jan z Damaszku pochodził z syryjskiej ro-

dziny chrześcijańskiej i aż do czasu wycofania się do
syryjskiego klasztoru był, jak poprzednio jego ojciec
i dziadek, urzędnikiem skarbu kalifa. Uważał się jednak
za obywatela „oikoumene”, zwracając się zawsze do

background image

cesarza jako do pana i władcy, a do kalifa tylko jako do
„emira”. Trzy wybitne mowy przeciw ikonoklazmowi
miały stać się podstawą wszystkich innych w przyszło-
ści. Przypomniał w nich cesarzowi, że decyzje w spra-
wach nauki i praktyki kościelnej należą do wyświęco-
nych pasterzy Kościoła, i w uczony sposób wykazał
błędność oskarżeń o bałwochwalstwo. Nie posługiwał
się jednak subtelnymi argumentami chrystologicznymi,
które miał wprowadzić Konstantyn V.

Konstantyn był większym fanatykiem niż jego oj-

ciec, ale był również bardziej od niego praworządny.
Rozumiał, że jego polityka musi mieć aprobatę soboru.
W 752 i 753 r. odbyto silentia w prowincjach, gdzie
urzędnicy cesarza wyjaśniali jego poglądy i dys-
kutowali z czcicielami obrazów. W lutym 754 r. cesarz
otworzył synod kościelny w Hierei w pobliżu Chalce-
donu. Ikonoklaści mieli go nazwać Siódmym Soborem
Powszechnym, ale ani papież, ani żaden z patriarchów
Wschodu nie był na nim reprezentowany, nie mógł on
więc nosić tego miana. Obradował przez sześć miesię-
cy. Tymczasem zmarł patriarcha Anastazy, a ponieważ
nie wybrano następcy, przewodnictwo synodu objął
Teodor, metropolita Efezu, niegdyś uczeń Konstantyna
z Nakolei. Uczestniczyło w nim trzystu trzydziestu
dwóch biskupów. Konstantyn musiał przedtem upew-
nić się, że może liczyć na ich poparcie, lecz mimo to
trzeba było długich dyskusji, zanim można było wydać
zgodne oświadczenie na temat doktryny. Horos, nie-
wątpliwie inspirowany przez cesarza, głosił, że Duch
Święty skłonił świętego cesarza do zniszczenia nowego

background image

bałwochwalstwa, które jest podłym dziełem szatana.
Wizerunki Chrystusa potępiono jako heretyckie, a ma-
lowanie Maryi Dziewicy i świętych jako ziemskich po-
staci uznano za ich znieważenie. Każdy, kto wykonał
ikonę lub czcił ją czy umieścił w kościele, a nawet
w domu prywatnym, miał być pozbawiony godności
kościelnej, jeśli był osobą duchowną, i ekskomuniko-
wany, jeśli był mnichem lub człowiekiem świeckim.
Wszyscy więc będą karani na mocy praw cesarstwa.
Ale równocześnie nie wolno było nikomu — choćby to
był urzędnik cesarski — wtargnąć do domu ani w ogóle
niczego burzyć bez upoważnienia cesarza i patriarchy.
Zapewniwszy sobie w ten sposób poparcie ze strony
kościelnej i zamianowawszy niedługo potem nowego
i uległego patriarchę, Konstantyna II, cesarz wydał
edykt, na mocy którego heretycy mieli być traktowani
jak buntownicy przeciw państwu.

Konstantyn prawdopodobnie żywił nadzieję, że jego

poddani przyjmą doktrynę popartą przez synod kościel-
ny. Naturalnie klasy urzędnicze wypowiedziały się za
nią, a poza tym cieszyła się ona popularnością w armii
i we wschodnich prowincjach, skąd pochodziła więk-
szość żołnierzy. Ale w prowincjach europejskich
i w zachodniej Anatolii przeważająca część ludności
nadal otaczała obrazy czcią. Nawet w stolicy mimo
obecności cesarza, jego wojsk i policji nie udało się
wykorzenić kultu obrazów. Cesarz miał tu poplecz-
ników — jak tego dowodziło zamordowanie świętego
Stefana Młodszego — istniała jednak również opozy-
cja, której podporę stanowiły klasztory. Cesarz mógł

background image

poddać swej kontroli biskupów, ale nie był w stanie
roztoczyć takiego nadzoru nad opatami i mnichami.
Właśnie mnisi stali się przywódcami ludu.

Ciągle utrzymująca się opozycja rozdrażniła Kon-

stantyna. W 761 r. rozpoczął więc zaciekłe prześla-
dowania czcicieli obrazów, przy czym głównymi ich
ofiarami byli mnisi. Klasztory męskie i żeńskie roz-
bierano, a ich mieszkańcom pozostawiano do wyboru
albo małżeństwo, albo wygnanie. W 765 r. zmuszono
grupę opornych mnichów do paradowania po hipodro-
mie, przy czym każdy znajdował się w towarzystwie
jakiejś znanej nierządnicy. Co najmniej sześciu mni-
chów skazano na śmierć. Świeckich mężczyzn i kobie-
ty, którzy nie okazali uległości, więziono, torturowano
lub karano wygnaniem. Prześladowanie najbardziej
srożyło się w samym Konstantynopolu i okolicy, ale
i niektórzy zarządcy prowincji uzyskali uznanie cesar-
skie za swe wyjątkowe okrucieństwo, w szczególności
Michał Lachanodrakon, któremu podlegał tem obejmu-
jący między innymi Smyrnę i Efez.

Po blisko sześciu latach prześladowania złagodniały.

Cesarza pochłonęły nowe wojny z Bułgarami, ale moż-
liwe jest również, że zaczął on zdawać sobie sprawę, iż
opozycja ludności przeciw ikonoklazmowi jest zbyt sil-
na, aby pokonać ją czyniąc mnichów męczennikami.
Prawdopodobnie wywierał na niego wpływ w tym
względzie nowy patriarcha. W 765 roku patriarcha
Konstantyn II, który poparł prześladowania, został
uznany winnym zdrady i brutalnie ukarany śmiercią.
Jego następca słowiańskiego pochodzenia, Nicetas I,

background image

był zwolennikiem łagodniejszej polityki. Kiedy w 775
r. Konstantyn zmarł, zwolennicy kultu obrazów byli
wprawdzie zastraszeni, ale bynajmniej nie przestali ist-
nieć. Głównym skutkiem ikonoklazmu była utrata bi-
zantyjskiej Italii na rzecz Longobardów. Mieszkańcy
Italii zajęli zdecydowanie wrogą postawę względem tej
doktryny, papiestwo zaś, ciągle jeszcze oficjalnie pod-
ległe cesarzowi, nie uczyniło nic, aby go wspomóc.

Syn Konstantyna, Leon IV, prowadził początkowo,

pod wpływem patriarchy i Atenki z urodzenia, cesa-
rzowej Ireny, politykę umiarkowaną. Starał się ułago-
dzić klasztory obsadzając mnichami stolice biskupie;
wznowił też zwyczaj wysyłania do klasztorów urzędni-
ków, którzy znaleźli się w niełasce. Ale gdy po śmierci
Nicetasa w 780 r. jego następcą został fanatyczny iko-
noklasta Paweł IV, wielu urzędników państwowych
podejrzanych o kult obrazów zdegradowano i poddano
torturom, co czyniono być może dla ostrzeżenia cesa-
rzowej, aby nie postępowała wbrew oficjalnej polityce..
Leon zmarł kilka miesięcy później, we wrześniu 780 r.,
pozostawiając tron dziewięcioletniemu synowi, a re-
gencję Irenie.

57

Mogła ona teraz zająć się odnowieniem

kultu obrazów. Mimo okazywanej zręczności i taktu w
działaniu, sukces jej był tylko chwilowy. Spór ikono-
klastyczny miał jeszcze przez pól wieku nękać cesar-
stwo. Jednakże fakt, że cesarzowa w ogóle odniosła
sukces, świadczy o tym, że nawet święty cesarz, ka-
płan-król, do którego miana cesarz pretendował, nie
mógł na stałe zmusić ludności do przyjęcia teologii,
której lud nie znosił.

background image

ROZDZIAŁ IV

PRAKTYCZNY KOMPROMIS: GRANICE WŁA-

DZY CESARSKIEJ

Cesarz Leon III wprowadził ikonoklazm w sposób

despotyczny, mocą swojej władzy. Konstantyn V, cho-
ciaż sam udzielił poparcia synodowi kościelnemu, wy-
muszał przyjęcie doktryny w sposób jeszcze bardziej
bezwzględny. Czy można było teraz porzucić ikono-
klazm bez uszczerbku dla powagi urzędu cesarskiego?
Skoro nowy kapłan-król miał ogłosić doktrynę zupełnie
przeciwną doktrynie swoich poprzedników, to z tym
jego kapłaństwem musiało być coś nie w porządku.
I chyba dobrze się stało, że władca, który postanowił
przywrócić kult obrazów, nie był kapłanem-królem.
Cesarzowa matka, Irena, jako koronowana Augusta,
miała prawo do władzy cesarskiej i nikt nie kwestiono-
wał jej prawa do sprawowania regencji w imieniu ma-
łoletniego syna. Ale jako kobieta nie mogła być kapła-
nem. W jej ceremonii koronacyjnej nie było elementu
wyświęcenia, które uzyskiwał koronowany cesarz. Nie
mogła działać jako pontifeks i sama wypowiadać się w
kwestiach teologicznych. Nie mógł tego również czynić
cesarz-dziecko, jej syn. Tak więc chcąc zmienić polity-
kę religijną cesarzowa musiała działać za pośrednic-
twem Kościoła. Dzięki temu Kościół odniósł pewne
zwycięstwo konstytucyjne, ale było to zwycięstwo
osiągnięte kosztem kobiety regentki, nie zaś Świętego
Cesarza.

background image

Irena była pobożna i szczerze oddana kultowi obra-

zów. Musiała jednak działać ostrożnie. Najpierw trzeba
było usunąć ikonoklastycznych urzędników. Admini-
stracja państwowa musiała się nauczyć, że awans teraz
zależy od właściwego poszanowania obrazów. Trudniej
było przekonać wojsko, że należy zaniechać ikonokla-
zmu. Podejmowane przez Irenę próby stopniowego za-
stępowania ikonoklastycznych dowódców wojskowych
jej poplecznikami nie zawsze były roztropne i budziły
nastroje oburzenia w wojsku. Nigdy nie udało się jej
pozyskać zaufania armii. Nie miała trudności w znale-
zieniu przychylnych sobie duchownych dla obsadzenia
stolic biskupich, ale będący zwolennikiem ikonoklazmu
patriarcha Paweł stanowił problem. W 784 r. zapadł on
jednak poważnie na zdrowiu i swoją chorobę uznał za
karę Bożą za popełnione przez siebie błędy teologiczne.
Z własnej woli ustąpił ze stanowiska. Cesarzowa od-
wiedziła go złożonego chorobą w otoczeniu wszystkich
swoich ikonoklastycznych urzędników, których zdołała
zebrać, aby doznali budującego przeżycia słuchając, jak
patriarcha się kaja.

Następcą Pawła Irena ustanowiła człowieka świec-

kiego, kierownika kancelarii cesarskiej, Tarazjusza.
Zrazu odmawiał on przyjęcia tej nominacji, wymawia-
jąc się tym, że nie chce zostać głową Kościoła pozosta-
jącego w schizmie z innymi Kościołami chrześcijań-
skimi. Skoro dał w taki sposób jasno do zrozumienia,
że zamierza wyrzec się ikonoklazmu, został jedno-
myślnie wybrany przez synod i szybko przeszedł przez
odpowiednie stopnie święceń. Wśród mnichów byli ta-

background image

cy, którzy uważali wyniesienie człowieka świeckiego
za niewłaściwe, ale praktyka ta miała jeszcze nieraz
powtórzyć się w późniejszych latach.

Nowy patriarcha natychmiast napisał do papieża

i patriarchów Wschodu, zapraszając ich do Konstan-
tynopola na sobór, który miał zająć się całą sprawą kul-
tu obrazów, i prosząc papieża o wyznaczenie terminu.
Papież Hadrian I odpowiedział w serdecznym tonie,
choć odważył się zakwestionować kanoniczność usta-
nowienia Tarazjusza patriarchą i przypomnieć patriar-
sze, że przeniesienie prowincji Illyricum było aktem
nielegalnym. Uzgodniono, że sobór powinien być zwo-
łany w lecie 786 r. Niestety wczesnym latem w trakcie
podróży dworu cesarskiego po Tracji uknuto spisek
wojskowy. I kiedy 17 sierpnia delegaci zebrali się
w kościele Świętych Apostołów na sesję inauguracyjną,
żołnierze gwardii cesarskiej i inne oddziały wtargnęły
do budynku i zagroziły śmiercią każdemu, kto go na-
tychmiast nie opuści. Cesarzowa wysłała ministrów,
aby uspokoili żołnierzy, ale bez skutku. Sobór rozwią-
zał się i delegaci przygotowywali się do odjazdu. Irena
jednak nie pogodziła się z porażką. Zbuntowanych żoł-
nierzy wysłano ze stolicy pod pretekstem, że są po-
trzebni na wschodniej granicy, i w końcu rozbrojono
i zastąpiono wiernymi oddziałami z prowincji euro-
pejskich. Ale dopiero w maju 787 r. cesarzowa poczuła
się na tyle pewnie, by ponownie zwołać sobór. Delega-
tów papieskich, którzy byli już w drodze do swoich
domów, doścignięto na Sycylii i sprowadzono z powro-
tem do Konstantynopola. We wrześniu powrócili już

background image

wszyscy delegaci i sobór ponownie otwarto nie w Kon-
stantynopolu, lecz w uświęconym mieście, Nicei, wol-
nym od groźby rozruchów. Obradom przewodniczył,
nie licząc ostatniej sesji, która odbyła się po przeniesie-
niu się soboru do pałacu Magnaura w Konstantynopolu
— Tarazjusz. Byli tam obecni cesarzowa i syn i podpi-
sali dokumenty soborowe czerwonym atramentem.

Na soborze dużo czasu zabrało wysłuchanie opo-

wiadań o cudach, które w małym tylko stopniu były
związane z jego głównymi konkluzjami. Wprowadzono
rozróżnienie między adoracją, latreia, odnoszącą się
tylko do samego Boga, a czcią, proskynesis, która może
być oddawana obrazom Chrystusa i świętych, ponieważ
odnosi się ją do ich pierwowzorów. Chrystologię Horo-
su
z 754 r. uznano za błędną, gdyż nie uznawała wcie-
lenia Chrystusa. Twierdzić, że kult obrazów jest bez
wartości, znaczy wprowadzić nestoriańskie rozróżnie-
nie między tym, co ludzkie, a tym, co boskie. Utrzy-
mywanie, że jest to bałwochwalstwo, równało się mo-
nofizyckiemu pomieszaniu jednego z drugim. Sobór
nadto nakazywał, żeby każdego, kto będzie obrazy
niszczył albo przeszkadzał ich kultowi, obłożyć eks-
komuniką. Delegaci z Rzymu i ze Wschodu podpisali
dokument razem z biskupami bizantyjskimi. Sobór za-
tem słusznie mógł mieć rangę ekumenicznego. Dla
prawosławnych jest to Siódmy Sobór Powszechny.
W rzeczywistości jednak papiestwo nigdy nie aprobo-
wało jego kanonów wskutek odrzucenia ich przez dwór
karoliński.

background image

Przywróciwszy kult obrazów cesarzowa i patriarcha

postępowali z umiarem. Zatwardziałych biskupów iko-
noklastycznych usunięto z ich stolic, ale nie ponieśli
już żadnej innej kary. Skruszonych biskupów nie po-
zbawiono ich urzędów, choć jednego czy dwóch cza-
sowo zawieszono w funkcji. Nie zostały też przedsię-
wzięte żadne inne kroki przeciw heretykom poza tym,
że odmawiano im awansu na dworze cesarskim. Jedy-
nie mnisi pod wodzą groźnego opata Platona z Sakku-
dionu i jego jeszcze groźniejszego siostrzeńca, Teodo-
ra, niebawem opata w Studios, patrzyli na to złym
okiem. Jak donatyści pięć wieków wcześniej, nie mogli
wybaczyć odstęp- com, świętokupcom, którzy zdobyli
sobie urzędy biskupie, sprzedając w zamian osobistą
uczciwość. Nie mogli wybaczyć Tarazjuszowi jego ła-
godności.

Gdyby Irena zmarła zaraz po Soborze Nicej-

skim, historia uznałaby ją za mądrą i zręczną władczy-
nię, która przywróciła kult obrazów, i to, co godne pod-
kreślenia, nie powodując większych animozji czy nie-
pokojów. Ale dalszy bieg jej życia nie był już tak za-
chwycający wskutek jej żądzy władzy. Poczuła się
mocno urażona, gdy jej syn, dorósłszy, zapragnął prze-
jąć rządy. Był to jednak młodzieniec niezbyt roztropny,
którego pociągało wojsko, a do działalności admini-
stracyjnej żywił odrazę. Toteż nie był w stanie odsunąć
jej zupełnie od władzy. Stosunki między matką a sy-
nem pogarszały się, aż w sierpniu 797 r. agenci Ireny
pojmali go i oślepili, czyniąc go w ten sposób niezdol-
nym do sprawowania rządów. Przez pięć następnych lat
Irena rządziła jako niepodzielna władczyni. Mogła

background image

utrzymywać, że władza cesarska pozostanie w jej ręku
jako Augusty do czasu zamianowania przez nią nowego
cesarza, a ponieważ nie podejmowała takiej decyzji,
władza pozostawała w jej ręku. Prawnicy uznali ten
stan rzeczy, choć dwa z wydanych przez nią praw, któ-
re przetrwały, ukazały się w imieniu „pobożnej Ireny”
jako „cesarza”.

Można by oczekiwać, że Kościół,

a zwłaszcza mnisi, ze swoją skłonnością do stwarzania
kłopotów, sprzeciwią się temu, gdyż kobiety nie można
było uznać za pontifeksa. Mnisi byli jednak oddani Ire-
nie. Jej syn wzburzył pobożną społeczność rozwodem
z żoną, którą mu wybrała matka, i poślubieniem oraz
ukoronowaniem swojej metresy. Patriarcha Tarazjusz
odmówił spełnienia ceremonii ślubnej, ale nie wyklął
ani kapłana, który ślubu udzielił, ani cesarza, jak tego
żądali mnisi. Irena nie kryła się z tym, że jej sympatie
są po stronie mnichów, którzy przeto popierali jej rządy
przez cały czas jej panowania, nie atakując otwarcie pa-
triarchy, choć nie chcieli utrzymywać z nim kontaktów.
Ale spór, znany jako schizma moechiańska, czyli „cu-
dzołożna”, nie został zażegnany. Panowanie Ireny ce-
chowała rozrzutność finansowa i upokarzająca polityka,
jeśli chodzi o stosunki zagraniczne. Nie mogąc ufać
wojsku z jego ikonoklastycznymi tradycjami i pogardą
dla władcy-kobiety, zmuszona była płacić uciążliwą
daninę kalifowi bagdadzkiemu. Zgubniejszym skut-
kiem jej rządów był fakt, że w Starym Rzymie zauwa-
żono brak cesarza na tronie i ponieważ Nowy Rzym nie
uczynił nic, aby obsadzić to stanowisko, papież Leon
III uznał się za upoważnionego do włożenia korony ce-

background image

sarskiej na głowę króla Franków, Karola. Sam Karol,
jakkolwiek bardzo pragnął tytułu cesarskiego, czuł się
nieco zakłopotany sposobem, w jaki go otrzymał, i rad
był uprawomocnić ten fakt w oczach Konstantynopola,
gdzie postępek papieża przyjęto z oburzeniem i nigdy
go nie zapomniano. Jako wyjście z sytuacji Karol za-
proponował zawarcie małżeństwa z Ireną. Cesarzowa
nie była temu przeciwna, lecz zanim zdołano coś w tym
względzie przedsięwziąć, utraciła władzę w październi-
ku 802 r.

Jej następca, który był u niej poprzednio skarb-

nikiem, Nicefor I, okazał się zdolnym finansistą i czło-
wiekiem tolerancyjnym w sprawach religijnych. Zraził
sobie jednak mnichów zwołując synod, który uznał cu-
dzołożne małżeństwo Konstantyna VI za legalne na tej
podstawie, że cesarz może być zwolniony z obowiązku
posłuszeństwa prawom Kościoła.

Podejrzewano go tak-

że o sprzyjanie heretykom.

Jednakże jego panowanie

mogłoby być szczęśliwe, gdyby był lepszym dowódcą.
W 806 r. wojska jego nie mogły równać się siłom kali-
fa. W 811 r. cesarz wyruszył przeciw napastnikowi
bułgarskiemu chanowi Krumowi, lecz poniósł klęskę
i poległ w nieszczęsnej bitwie stoczonej w górach Buł-
garii. Jego syn i dziedzic, Staurakios, odniósł w owej
bitwie śmiertelną ranę i ostatecznie tron przeszedł na
Michała Rangabeusza, który pojął córkę Nicefora za
żonę.

Michał był zgodnym człowiekiem, który dopro-

wadził do spotkania przy jednym stole aktualnego
przywódcy stronnictwa mnichów, Teodora ze Studios,

background image

i patriarchy Nicefora, historyka, który objął stanowisko
po Tarazjuszu w 806 r. i podzielał jego umiarkowane
poglądy. Konfrontacja ta nie wypadła pomyślnie. Teo-
dor nie mógł zapomnieć Niceforowi synodu z r. 809.
I kiedy teraz spotkali się i patriarcha zaproponował za-
stosowanie kary śmierci względem takich zatwardzia-
łych heretyków, jak paulicjanie i atinganie, Teodor
sprzeciwił się twierdząc, że zawsze mogą oni zawrócić
z błędnej drogi. Gdy potem chan Krum wystąpił z ofer-
tą pokoju pod warunkiem, że obie strony wydadzą so-
bie zbiegłych zdrajców dla ich ukarania, i obaj, cesarz
i patriarcha, na to przystali, Teodor oświadczył, że by-
łoby grzechem wydać na pewną śmierć uciekinierów
bułgarskich, z których wielu nawróciło się na wiarę
chrześcijańską. Jego zdanie przeważyło. Wojna rozgo-
rzała na nowo i Krum zadał Michałowi ciężką klęskę
w miejscowości Wersinike w 813 r.

Schizma moechiańska osłabiła stronnictwo czcicieli

obrazów, a w obecnej sytuacji, po klęskach wojennych,
ludzie z tęsknotą wspominali wielkich cesarzy-
wojowników z ikonoklastycznej dynastii izauryjskiej.
Toteż gdy armia zbuntowała się z powodu nieudolności
Michała i ruszyła na stolicę, nikt otwarcie nie wyraził
sprzeciwu wobec osadzenia przez nią na tronie naczel-
nego wodza, Armeńczyka Leona.

Leon V był ikonokla-

stą, jak przystało na żołnierza pochodzącego ze
wschodnich prowincji. Odczekał, aż minęło niebezpie-
czeństwo ze strony Bułgarii wskutek śmierci Kruma
w kwietniu 814 r., po czym wyznaczył jesienią tegoż
roku mieszaną komisję, złożoną z podzielających jego

background image

poglądy duchownych i uczonych (najwybitniejszym
z nich był młody filozof armeński Jan zwany Gramaty-
kiem), aby zebrała argumenty i odpowiednie teksty na
poparcie ikonoklazmu. Dziełem ich było florilegium,
które cesarz wręczył patriarsze oświadczając, że ludzie
gorszą się kultem obrazów, i zachęcając żołnierzy, dla
dodania większej siły swojej argumentacji, do znisz-
czenia wizerunku Chrystusa znajdującego się nad bra-
mą pałacową, gdyż go tu ponownie umieściła Irena.
W wigilię 814 r. patriarcha odczytał florilegium zgro-
madzonym biskupom i opatom, z których ogromna
większość zgodnie z nim stwierdziła, że jest ono nie-
możliwe do przyjęcia. W dzień Bożego Narodzenia ce-
sarz, który uczestniczył w jutrzni w kościele Mądrości
Bożej, gdzie widziano, jak oddał pokłon obrazowi
Chrystusa, wezwał patriarchę i jego zgromadzenie do
pałacu. Otwierając zebranie oświadczył, że niektórzy
uczeni i teologowie kwestionują stosowność kultu ob-
razów i że należy wysłuchać ich zdania. Dodał jeszcze,
że jest jego obowiązkiem zabrać głos, gdy chodzi o ba-
danie kwestii religijnej. Jeśli to jest badanie sprawy re-
ligijnej — zapytał biskup z Kyzikos — to dlaczego nie
odbywa się w kościele, lecz w pałacu? Cesarz odparł,
że ma obowiązek występować w roli mediatora. Dla-
czego więc — zapytał biskup z Synnady — popiera ich
przeciwników i udziela im schronienia w pałacu? To
jest tyrania, a nie mediacja. Inni biskupi podnieśli argu-
menty teologiczne. Cesarz utrzymywał, że jest sędzią
neutralnym, aż w końcu Teodor ze Studios wykrzyknął:
„Nie zmieniaj ustroju Kościoła, gdyż apostoł powie-

background image

dział: »On ustanowił jednych apostołami, a drugich
prorokami, innych ewangelistami, a innych jeszcze pa-
sterzami i nauczycielami dla doskonalenia wiary«, ale
nie wspomniał nic o cesarzach. Tobie, cesarzu, powie-
rzone zostały polityczne rządy i wojsko. Tym się zaj-
mij, a sprawy Kościoła pozostaw pasterzom i nauczy-
cielom, jak to nakazał apostoł”.

Taka konfrontacja byłaby niemożliwa w czasach

wielkiego Justyniana czy nawet Leona III. Nigdy
przedtem tak wprost nie zakwestionowano kościelnej
władzy cesarza w jego obecności. Ale Leon V pozostał
nieprzejednany. Patriarcha Nicefor zrzekł się urzędu
i odszedł z godnością, wycofując się do klasztoru, gdzie
pisał traktaty przeciwko ikonoklazmowi. Teodor ze
Studios został skazany na wygnanie i na zesłaniu rów-
nież występował w swoich pismach przeciw herezji
i z jeszcze większą pasją przeciw ingerencji cesarza
w sprawy Kościoła. Moc związywania i rozwiązywania
została dana, wedle niego, zasiadającym na pięciu sto-
licach biskupich patriarchom. którzy tworzyli „trybunał
orzekający w sprawach dotyczących Boskiej nauki”.
„Do królów i władców — dodaje — należy jedynie
udzielanie pomocy, wspólne wyznawanie wiary i zała-
twianie spraw świeckich. Nic więcej nie zostało im da-
ne przez Boga w sprawach odnoszących się do Jego
nauki.”

Pisał do papieża przy różnych okazjach nazy-

wając go „najwyższym klucznikiem nieba”, chociaż,
kiedy papież uczynił mu zawód, nie omieszkał wypo-
wiedzieć uwagi: „Co nas obchodzi, w jaki sposób po-
stępuje papież”. Obchodziło go jednak to, żeby Kościół

background image

nie był zależny od kaprysów cesarza. Wprawdzie jego
wysiłki, zmierzające do zapewnienia Kościołowi pełnej
niezależności, nie zostały uwieńczone sukcesem, nie-
wątpliwie jednak przyczyniły się do ograniczenia wła-
dzy cesarza w sprawach religijnych.

Na Wielkanoc 815 r. cesarz zwołał synod w kościele

Mądrości Bożej. Zamianował już przedtem wielu iko-
noklastycznych biskupów i na synodzie dochodziło do
gorszących scen, kiedy to znieważano i bito biskupów,
którzy byli zwolennikami kultu obrazów. Synod unie-
ważnił kanony Soboru Nicejskiego, a potwierdził te,
które uchwalił synod z 754 r.

Nastąpił okres prześlado-

wań, których głównymi ofiarami stali się studyci i ich
zwolennicy. Wielu uwięziono lub zesłano na wygnanie,
a niektórych poddawano torturom, chociaż, jak się zda-
je, nikogo nie ukarano śmiercią. Trwało to pięć lat, aż
do Bożego Narodzenia w 820 r., kiedy to, ku nieskry-
wanej radości Teodora ze Studios, cesarza brutalnie
zamordował w kościele jego towarzysz broni, Michał
Amoryjczyk, który objął tron.

Michał II sprzyjał ikonoklazmowi, lecz w praktyce

okazywał tolerancję po części z braku zainteresowania
religią — była to rzadko spotykana cecha u cesarzy bi-
zantyjskich — po części zaś dlatego, że przez dwa lata
musiał toczyć walkę ze swoim starym towarzyszem
i rywalem, Tomaszem Słowianinem, o utrzymanie się
na tronie i nie mógł pozwolić sobie na wzbudzenie
wrogich uczuć w szerokich warstwach ludności. Odwo-
łał mnichów z wygnania i zezwolił na zawieszenie ob-
razów w kościołach poza Konstantynopolem. Jedynym

background image

zwolennikiem kultu obrazów, który padł ofiarą represji
w czasie jego panowania, był mnich Metody. Uszedł-
szy do Rzymu jako zbieg za panowania Leona V, po-
wrócił w 821 r. do Konstantynopola z listem od papieża
Paschalisa I, nakazującym cesarzowi przywrócenie
prawdziwej wiary. Michał oburzony był tonem listu
i skazał Metodego na karę biczowania i więzienia jako
zdrajcę. Lecz chociaż wiedziano, że Metody działał pod
wpływem studytów, nie przedsięwzięto przeciw nim
żadnych kroków, a sam Metody stał się niebawem za-
żyłym przyjacielem rodziny cesarskiej. Michał usiłował
przywrócić jedność z Kościołem zachodnim, prowa-
dząc pertraktacje z cesarzem Zachodu, Ludwikiem Po-
bożnym, pod którego naciskiem papież Paschalis I
w 825 r. musiał aprobować postanowienia odbytego
w Paryżu synodu, na którym stwierdzono, że można
obrazy zawieszać w kościołach, lecz kult ich nie jest
dozwolony w żadnej postaci. Kompromis, który zgod-
ny byt z charakterem Michała, wkrótce został na Za-
chodzie zapomniany. Nadto Michał zraził sobie study-
tów, zaślubiając zakonnicę jako drugą żonę. Było to
małżeństwo polityczne, ponieważ oblubienicą była Eu-
frozyna, jedyna żyjąca córka Konstantyna VI i wnuczka
Ireny. Patriarcha Antoni I, gorliwy, lecz tolerancyjny
ikonoklasta, chętnie udzielił koniecznej dyspensy, co
— jak się zdaje — przeszło, wbrew studytom, bez re-
akcji ze strony opinii publicznej. Małżeństwo to było
bezdzietne i Eufrozyna zaraz po owdowieniu powróciła
z wielką radością do swego klasztoru.

background image

Teofil, syn Michała II, który sprawował autokra-

tyczne rządy od 829 do 842 r., był sam ikonoklastą, ale
tak jak ojciec człowiekiem tolerancyjnym. Istotnie,
trudno by mu było prześladować zwolenników kultu
obrazów, skoro jego żona, Teodora, której był oddany,
należała, o czym powszechnie wiedziano, do ich grona.
W każdym razie ikonoklazm znacznie zmienił swój
charakter. Za cesarzy z dynastii izauryjskiej był to nie-
zwykle surowy ruch, potępiający nie tylko obrazy, lecz
także wszelki przepych w kościołach. Obecnie przy-
wódcy ikonoklastów byli ludźmi pokroju Jana Grama-
tyka czy nawet samego Teofila, intelektualistami roz-
miłowanymi w nauce i sztuce klasycznej, a ich wstręt
do obrazów miał częściowo przyczyny filozoficzne, ale
w jeszcze większej mierze źródłem jego była niechęć
do mnichów, którzy teraz, jak na ironię, reprezentowali
„protestancką” surowość w Kościele i obskurantyzm
pod względem wykształcenia. Teofil był władcą wybit-
nym. Nawet jego wrogowie przyznawali, że od stuleci
nigdy nie wymierzano tak rzetelnie sprawiedliwości ani
nie kierowano tak dobrze gospodarką, ani też powaga
cesarstwa nie była tak wielka. Był on także wielkim
budowniczym i zarówno on sam, jak i jego dwór czy-
nili wszystko, aby pobudzić życie umysłowe i arty-
styczne. Takim postępowaniem Teofil mimo woli przy-
czynił się do zniszczenia ikonoklazmu. Zabronił malar-
stwa religijnego. Kościoły ozdabiano zwierzętami
i ptakami, rybami i kwiatami, wskutek czego wyglądały
— jak żalił się pewien współczesny pisarz — jak ogro-
dy zoologiczne. Artyści jednak, którym cesarz patro-

background image

nował, wcześniej czy później zaczęli domagać się przy-
znania im prawa wprowadzania do malarstwa tematów
religijnych. Tak samo kolom intelektualistów nie moż-
na już było stawiać ograniczeń przy czytaniu Ojców
Kościoła dlatego, że do najbardziej podziwianych
wśród nich, dla ich poglądów filozoficznych i stylu, na-
leżeli tacy Ojcowie jak Kapadocyjczycy, którym trady-
cje neoplatońskie kazały uznawać kult obrazów. Około
polowy IX w. kola intelektualne, pozostające w opozy-
cji do stronnictwa mniszego, zaczęły odchodzić od iko-
noklazmu.

Gdy Teofil zmarł w styczniu 842 r. pozo-

stawiając jako następcę dwuletniego syna, Michała III,
regencja przeszła w ręce wdowy Teodory. Ta, podobnie
jak ostatnia cesarzowa-regentka, Irena, zdecydowana
była przywrócić kult obrazów, ale, tak jak Irena, rozu-
miała, że musi działać ostrożnie. Odczekała, aż przeko-
nała swego głównego ministra, zdolnego człowieka,
Teoktysta, który doszedł do znaczenia za Teofila, że
lud w ogóle chętnie powitałby zmianę, i aż sama upew-
niła się, że jej zmarły mąż nie zostanie obłożony klą-
twą. W marcu 843 r. zwołała synod, który zebrał się
w obrębie pałacu. Biskupi chętnie potwierdzili kanony
Soboru Nicejskiego, a jedynym wybitnym człowie-
kiem, który się sprzeciwił, był patriarcha i uczony mąż,
Jan Gramatyk. Został on złożony z urzędu i oddał się
badaniu nekromancji w swej willi nad Bosforem. Na
jego miejsce Teodora kazała synodowi wybrać mnicha
Metodego, który przed dwudziestu laty obraził Michała
II i od owego czasu został bliskim przyjacielem Teofi-
la. Jak pół wieku wcześniej patriarcha Tarazjusz, Me-

background image

tody postępował z dużym umiarem. Ze swoich stolic
musieli odejść jedynie ci biskupi, którzy odmówili
przyjęcia kompromisu w jakiejkolwiek postaci. Nie by-
ło prześladowań. Nie ogłoszono żadnych anatem w sto-
sunku do wybitnych ikonoklastów. Wydaje się także,
że władze czekały około dwudziestu lat, zanim zdecy-
dowały się wprowadzić mozaiki figuralne do tak wiel-
kich budowli publicznych, jak kościół Mądrości Bożej.
W Kościele przywrócono pokój ku zadowoleniu
wszystkich — oprócz kilku ekstremistycznych mni-
chów, którzy uważali, że ikonoklaści nie ponieśli od-
powiedniej kary. Ale nawet mnisi nie bardzo mogli po-
tępiać pobożną cesarzową, która przywróciła im obra-
zy.

Teodora odniosła jeszcze większy sukces niż Irena,

przywracając kult obrazów bez szkody dla powagi ce-
sarskiego tronu. Wkrótce jednak stosunki między pa-
triarchą a cesarzem znowu doznały zakłócenia. Gdy
w 847 r. zmarł Metody, jego następcą Teodora zamia-
nowała mnicha, Ignacego, który był synem Michała I
Rangabeusza, a którego po utracie tronu przez ojca
poddano kastracji. Został mnichem, a po pewnym cza-
sie opatem klasztoru na Wyspach Książęcych i był
wielce szanowany dla swej pobożności i dobroczynno-
ści. Cesarzowa niewątpliwie miała nadzieję, że ze swo-
ją znakomitą przeszłością będzie on odznaczał się wy-
obraźnią, godną prawdziwego męża stanu. Pomyliła
się. Ignacy złączył się ze skrajnym stronnictwem mona-
stycznym. Kłopoty zaczęły się przy jego intronizacji,
kiedy to odmówił uznania arcybiskupa Syrakuz, Grze-

background image

gorza Asbestasa, zarzucając mu, że jego postępowanie
jest niezgodne z przepisami kanonicznymi. Jest rzeczą
prawdopodobną, że arcybiskup, który był przyjacielem
Metodego, już organizował stronnictwo opozycyjne
względem nowego patriarchy. Arcybiskup powiadomił
o tym papieża Leona IV, który uważał, że Syrakuzy, le-
żące na Sycylii, podlegają jego jurysdykcji, i zwrócił
się do Konstantynopola z żądaniem wyjaśnień. Satys-
fakcji nie otrzymał jednak ani on, ani jego następca Be-
nedykt III, który ogłosił, że nie można zdjąć z urzędu
arcybiskupa, dopóki Rzym sprawy nie zbada. Ignacy
zlekceważył żądania papieskie. Stosunki między papie-
stwem a patriarchatem zostały zawieszone.

W 856 r. Teodorę odsunął od sprawowania regencji

jej brat Bardas, który działał w imieniu cesarza Michała
III, liczącego wtedy szesnaście lat, i przejął rządy z ty-
tułem cezara. Był świetnym władcą. Odnowił armię
i flotę, odbudował uniwersytet, zapoczątkował działal-
ność misyjną, mającą na celu na wrócenie Słowian,
i doprowadził do chrztu Bułgarów. Miał jednak wro-
gów wśród urzędników państwowych, których oburzało
trwonienie zapasów zgromadzonych przez jego siostrę,
oraz wśród duchownych, szczególnie mnichów, którym
nie podobało się jego życie prywatne. Ignacy obraził
go, najpierw odmawiając wysłania Teodory — wbrew
jej woli — do klasztoru, a potem, i to ostatecznie,
w 858 r. oskarżając go o utrzymywanie cudzołożnych
stosunków z własną synową i okładając go ekskomu-
niką. Oskarżenie mogło być fałszywe, ale opinia o Bar-
dasie jako człowieku niemoralnym i zachęcającym do

background image

niemoralnych czynów swego siostrzeńca była tak roz-
powszechniona, że ten nie śmiał temu zaprzeczyć. Za to
wymyślił przeciw nim obojgu, Teodorze i Ignacemu,
oskarżenie o zdradę. W tej sytuacji Teodora zmuszona
była wstąpić do klasztoru, a Ignacego święty Synod
złożył z urzędu na rozkaz cesarza.

Na miejsce Ignacego Bardas postanowił wprowadzić

najwybitniejszego uczonego owych czasów, Focjusza.
Był on prawnukiem Tarazjusza i — podobnie jak Tara-
zjusz — stał na czele kancelarii cesarskiej, kiedy usta-
nowiono go patriarchą i tak samo też jak tamten musiał
pośpiesznie otrzymać wymagane święcenia. Introniza-
cja nastąpiła w Boże Narodzenie 858 r. Stronnictwo
mnichów, bez względu na złe stosunki Ignacego
z Rzymem, postanowiło odwołać się do papieża, Miko-
łaja I, przeciwko mianowaniu Focjusza. Mikołaja ura-
dowała ta możliwość interwencji, ale sam z góry prze-
kreślił jakiekolwiek szanse pokojowego zażegnania
sporu, podnosząc na nowo sprawę jurysdykcji nad pro-
wincją Illyricum, która nabrała teraz dużego znaczenia
politycznego, ponieważ obejmowała królestwo Bułga-
rii, świeżo nawrócone na chrystianizm. Nie miejsce tu
na opisywanie, w jaki sposób Focjusz pozyskał delega-
tów papieskich i przechytrzył papiestwo zarówno
w sprawie swojej własnej pozycji, jak i w kwestii Ko-
ścioła bułgarskiego, oraz w jaki sposób wbił klin po-
między Rzym i stronnictwo mnichów w Bizancjum,
które dotąd tak niechętnie odwoływało się do Rzymu.
Istotną dla nas sprawą jest to, że Focjusz mógł prze-
prowadzać swoje plany tylko tak długo, jak długo cie-

background image

szył się poparciem cesarza. Kiedy w kwietniu 866 r. je-
go protektora, cezara Bardasa, obalił i zamordował no-
wy faworyt Michała III, były koniuch, Bazyli z Mace-
donii, podjęcie przez Focjusza kłopotliwej próby uła-
skawienia mordercy na nic mu się zdało. We wrześniu
867 r. Michał III został zamordowany przez pachołków
Bazylego, który stał się jedynowładcą. Niemal pierw-
szym jego aktem była depozycja Focjusza i przywróce-
nie Ignacego na stanowisko patriarchy. Papiestwo było
zadowolone, dopóki nie przekonało się, że Ignacy in-
spirowany przez Bazylego nie miał zamiaru, tak jak
i Focjusz, pozwolić mu mieszać się w sprawy Bizan-
cjum i Bułgarii. Tymczasem Focjusz, po krótkim okre-
sie zesłania na wygnanie, zdołał pozyskać przychylność
Bazylego. Został zamianowany rektorem uniwersytetu
i opiekunem dziedzica tronu cesarskiego, Leona VI.
Gdy w 877 r. Ignacy zmarł, Focjusz w pełni zrehabili-
towany powrócił na tron patriarchy.

Focjusz był wybitnym patriarchą, którego dzieło na

polu reformy szkoły patriarszej miało szczególne zna-
czenie. Ale jego ambicje rosły. Gdy w 881 r. cesarz
Bazyli zaczął doznawać napadów szaleństwa, Focjusz,
który, jak się zdaje, usposobił Bazylego wrogo do jego
syna Leona, przejął faktycznie rządy w swoje ręce.
Rozkoszował się swoją władzą. Gdy Bazyli zlecił no-
we, skrócone wydanie kodeksu prawnego, Epanagoge,
Focjusz napisał wstęp do niego. Oświadczył w nim, jak
to uczynili w swoim czasie Justynian i Leon III, że
„spokój i pomyślność materialna i duchowa obywateli
zależy od zgodnego działania władzy królewskiej i du-

background image

chownej”, przy czym nie przyznawał pierwszeństwa
władzy królewskiej. Wynosił wysoko patriarchę, czy-
niąc go w istocie równym partnerem cesarza. Jest on
„ożywiającym i żywym obrazem Chrystusa”. Tylko on
może objaśnić kanony kościelne i uchwały soborów.
Słowa te bardziej pasowały do pontifeksa rzymskiego
niż do bizantyjskiego dostojnika kościelnego. W rezul-
tacie Epanagogi nigdy oficjalnie nie ogłoszono, a i py-
cha Focjusza wkrótce została upokorzona.

Kiedy w 885 r. tron po ojcu objął Leon VI, od razu

oskarżył Focjusza o zdradę. Po śledztwie, które ciągnę-
ło się przez kilka miesięcy, patriarchę zdeponowano
i skazano na wygnanie. Następcą zaś jego Leon mia-
nował swojego dziewiętnastoletniego brata, Stefana.
Wydaje się, że Bazyli zdecydował się na tę nominację
w przekonaniu, że tylko osadzenie pewnego członka
rodziny cesarskiej na tronie patriarchy może zapobiec
takim wydarzeniom, jak spór między Ignacym i Focju-
szem. Opinia publiczna przyjęła to wyniesienie chłop-
ca, członka dynastii, jak się zdaje, bez sprzeciwu.
Stronnictwo mnichów prawdopodobnie było zbyt
uszczęśliwione upadkiem Focjusza, którego nienawi-
dziło, aby wyrazić swoją dezaprobatę.

Stefan mógłby być wybitnym patriarchą, lecz stracił

zdrowie wskutek ascetycznego trybu życia i zmarł
w wieku dwudziestu trzech lat. Leon zamianował więc
szanowanego i umiarkowanego duchownego Antoniego
II Kauleasa, który zwołał na jego polecenie synod.
Wzięli w nim udział delegaci Rzymu i schizmę, wywo-
łaną przez Ignacego i Focjusza, uznano za zakończoną,

background image

przy czym żadnego z protagonistów nie ukarano. Gdy
w 901 r. Antoni zmarł, następcą jego został sekretarz
cesarski Mikołaj Mistyk. Był synem niewolnicy ital-
skiej zatrudnionej w gospodarstwie domowym rodziny
Focjusza. Kariera jego dowodzi, że niskie pochodzenie
nie było w Bizancjum przeszkodą w osiąganiu wyż-
szych stanowisk. Zdolności chłopca zwróciły uwagę
Focjusza, który zajął się jego kształceniem. Mikołaj stał
się bliskim przyjacielem cesarza, który święcie wierzył,
że może mu zaufać. W rzeczywistości Mikołaj był
człowiekiem ambitnym i zawziętym, ale naprawdę go-
tów był współpracować z Leonem. Los jednak zrządził
inaczej.

Małżeństwo było w Bizancjum sprawą sądów

świeckich, choć wymagało błogosławieństwa Kościoła.
Ale w opinii wiernych od dawna utrwalił się pogląd, że
prawo rzymskie pozostawia w tym zakresie swobodę,
szczególnie co do tego, ile razy można legalnie zawie-
rać ponowne związki małżeńskie. Wielu pisarzy chrze-
ścijańskich miało w tej sprawie surowe poglądy. Świę-
ty Bazyli, na przykład, uznawał, że tylko za drugie
małżeństwo wystarczała pokuta. Trzecie małżeństwo
było, w jego opinii, „umiarkowanym nierządem”, który
należy karać ekskomuniką na okres czterech lat, lecz
potomstwo uznawane było za prawowite. Czwarte mał-
żeństwo jest istnym zezwierzęceniem. W siedemdzie-
siątych latach IX wieku wydano w imieniu Bazylego I
i jego synów, Konstantyna (który zmarł w 879 r.) i Le-
ona, prawo, które w wyniku nacisku opinii publicznej
zezwalało na zawarcie trzeciego małżeństwa jedynie za

background image

specjalną dyspensą, ale absolutnie zabraniało czwarte-
go, które byłoby nieważne, a potomstwo z niego nie-
prawowite.

Ojciec ożenił Leona w młodym wieku ze świąto-

bliwą, ale niewątpliwie mało pociągającą kobietą, Teo-
fano, której on nie lubił. Małżeństwo to przetrwało je-
denaście lat, aż do śmierci Teofano, która zastała ją
w stanie zupełnego opuszczenia w 897 r. Tymczasem
Leon zażywał przyjemności w objęciach damy pocho-
dzenia murzyńskiego, Zoe, córki Zautzesa. Urodziła
mu ona córkę Annę. W kilka miesięcy po śmierci Teo-
fano Leon poślubił Zoe czyniąc w ten sposób dziecko
prawowitym. Zoe zmarła w 899 r. bez dalszego potom-
stwa. Jedynym męskim członkiem rodziny cesarskiej,
nie licząc samego cesarza, był teraz jego najmłodszy
brat, Aleksander, młodzieniec rozpustny i również bez-
dzietny. W 900 r. zatem Leon otrzymał dyspensę na
zawarcie ponownego małżeństwa, lecz nowa cesarzowa
zmarła w kwietniu 901 r. po wydaniu na świat syna,
który żył zaledwie kilka dni. Ponieważ dla dworu było
rzeczą niewygodną pozostawanie bez cesarzowej, prze-
to Leon ukoronował swoją małą córkę jako Augustę,
może z tą myślą, że ona i jej przyszły mąż obejmą po
nim tron. A miał zamiar oddać ją w zamęście jakiemuś
księciu z Zachodu. Czy tak, czy owak, miała ona
wkrótce umrzeć. W jaki sposób zapewnić ciągłość dy-
nastii? Leon zdecydował się wziąć za żonę oficjalną
metresę, Zoe zwaną Karbopsina, czyli Czarnooka,
dziewczynę z dobrej rodziny. W 903 lub 904 r. Zoe
urodziła córkę, która wkrótce umarła. Potem, we wrze-

background image

śniu 905 r., urodziła syna, Konstantyna, zwanego Porfi-
rogenetą, ponieważ przyszedł na świat w purpurowej
komnacie specjalnie na to przeznaczonej, aby w niej
rodziły się cesarskie dzieci. Ale niezależnie od miejsca,
w którym ujrzał on światło dzienne, był przecież ba-
stardem. Patriarcha Mikołaj zgodził się go ochrzcić,
lecz pod warunkiem, że metresa cesarska zostanie od-
prawiona z dworu. Leonowi jednak to nie wystarczało.
Aby uczynić syna prawowitym, musiał poślubić jego
matkę. Ślubu udzielił usłużny kapłan w kwietniu 906 r.
bez wiedzy patriarchy, a jednocześnie Zoe została uko-
ronowana jako cesarzowa.

Leon złamał prawo, które sam wydał. Pobożni lu-

dzie byli tym głęboko wstrząśnięci, szczególnie mnisi,
którzy ciągle jeszcze z oburzeniem wspominali cudzo-
łożne małżeństwo Konstantyna VI przed stu laty i nie
ukrywali, jak czują się rozjątrzeni. Patriarcha, który, ja-
ko wychowanek Focjusza, nie zaliczał się do zwolenni-
ków stronnictwa mnichów, był podobno skłonny sko-
rzystać z „ekonomii”, to jest zasady, w myśl której
w pewnych okolicznościach była dozwolona dyspensa
od prawa kanonicznego, pod warunkiem, że nie będzie
dotyczyć jakiegoś istotnego artykułu wiary, i to jedynie
po to, aby uczynić dziecko prawowitym. Ale, podobnie
jak Focjusz, pragnął podtrzymać moralny autorytet pa-
triarchatu, a tymczasem Leon swoim małżeństwem
wyprowadził go w pole. Mimo wszystko jeszcze gotów
był pójść na jakiś kompromis. Miał jednak w swojej
focjańskiej partii rywala w osobie arcybiskupa Cezarei,
Aretasa, wielce uczonego i pozbawionego skrupułów

background image

męża, który — bardziej dla sprawienia Mikołajowi kło-
potu niż z przekonania — sprzymierzył się obecnie ze
stronnictwem mnichów i podburzył opinię publiczną
przeciwko jakiemukolwiek zamiarowi udzielenia dys-
pensy. Gwałtowność i uraza do nie- skruszonego cesa-
rza zmusiły Mikołaja do działania. W Boże Narodzenie
906 r. zamknął przed cesarzem bramy kościoła Mądro-
ści Bożej. Jednak cesarz przechytrzył go. Wysiał już
przedtem potajemnie posłów do papieża i wschodnich
patriarchów, prosząc o wyrażenie ich poglądów na
sprawę zawierania po raz czwarty małżeństwa; wiedział
dobrze, że na Zachodzie nie było ograniczeń w sprawie
kolejnych związków małżeńskich, a patriarchowie
Wschodu, zabiegający o wsparcie materialne i dyplo-
matyczne, będą zawsze opowiadać się po stronie cesa-
rza. Wszyscy radzi by, oczywiście, dowieść, że patriar-
cha Konstantynopola jest w błędzie. Skoro tylko Leon
dowiedział się, że odpowiedź z Rzymu już jest w dro-
dze, kazał uwięzić Mikołaja i zmusił go do ustąpienia
ze stanowiska. Teraz zbliżył się do stronnictwa mni-
chów wiedząc, że przy swych studyckich tradycjach
może ono tylko poprzeć odwoływanie się do Rzymu
i innych wielkich Kościołów. Najwybitniejszym przy-
wódcą mnichów był wówczas świątobliwy zakonnik
Eutymiusz, którego Leon czasami radził się w spra-
wach duchowych. Umocniony poparciem Kościoła po-
wszechnego zgodził się objąć stanowisko patriarchy
i udzielić cesarzowi dyspensy, która by go rozgrzeszyła
z zawarcia czwartego małżeństwa. Jego zgoda zburzyła
jednolitość starego stronnictwa. Wielu mnichów prze-

background image

niosło teraz swoje poparcie na Mikołaja, a Aretas z Ce-
zarei i liczni duchowni związani z dworem stali się gor-
liwymi zwolennikami Eutymiusza i sprawy zawierania
czwartego małżeństwa.

Na początku 912 r. Leon zaczął zapadać na zdrowiu

i w kwietniu tegoż roku, gdy już wyraźnie zbliżał się
kres jego dni, jego brat, Aleksander, który był współce-
sarzem, ale przez wiele lat odsuniętym zupełnie od
władzy, przejął rządy, gdyż młody Konstantyn, koro-
nowany na współcesarza w 911 r., nie miał jeszcze
siedmiu lat. Leon zmarł w maju, ale już wcześniej
Aleksander usunął Eutymiusza srodze znieważanego
i maltretowanego przez jego policję. Przywrócono na
tron Mikołaja, który próbował odzyskać władzę nad
Kościołem, degradując wszystkich biskupów konse-
krowanych przez Eutymiusza i wszystkich innych hie-
rarchów, którzy dali się poznać jako jego poplecznicy.
Jednakże za przykładem Aretasa z Cezarei wielu z nich
odmówiło opuszczenia swoich stolic. Wzmogło się za-
mieszanie w Kościele pogłębione jeszcze wskutek ze-
rwania stosunków z Rzymem przez Mikołaja. Ale pro-
tektor Mikołaja, Aleksander, zmarł w maju 912 r. pozo-
stawiając władzę w rękach rady regencyjnej z Mikoła-
jem jako jej przewodniczącym. Mikołaj napawał się
swoją władzą. Stłumił bunt, o którego wzniecenie jego
właśnie podejrzewano. Prowadził na własną rękę ro-
kowania z władcą bułgarskim, Symeonem, którego na-
wet ukoronował sporządzoną naprędce koroną i które-
mu obiecał, że młody cesarz Konstantyn poślubi jego
córkę. W ciągu ośmiu miesięcy zupełnie stracił popu-

background image

larność. Żaden Bizantyjczyk, bez względu na swoje
poglądy na sprawę patriarchatu, nie lubił kapłana spra-
wującego władzę świecką. W lutym 914 r. z łatwością
odsunięto go od władzy przy pomocy spisku, a regencja
przeszła w ręce matki cesarza, czarnookiej Zoe. Pra-
gnęła ona przywrócić Eutymiusza na stanowisko pa-
triarchy, ale ten zrezygnował z tej kłopotliwej funkcji.
Utrzymała zatem, aczkolwiek z niechęcią, Mikołaja,
nakazując mu ograniczyć się tylko do spraw Kościoła.

Obiecująca na początku regencja Zoe upadła w 919

r. w toku nieszczęsnej wojny z Bułgarami.

Władzę ob-

jął drungar Roman Lekapenos, który ożenił młodego
cesarza ze swoją córką, a sobie nadał tytuł „Basileopa-
tor”, czyli „ojciec cesarza”, potem tytuł cezara i w koń-
cu cesarza. Mikołaja wziął pod ścisłą kontrolę, choć
czasami wykorzystywał jego doświadczenie dyploma-
tyczne. W 920 r. odbył się synod mający na celu zjed-
noczenie Kościoła. Postanowienia jego, ogłoszone
w Tomus Unionis, oddawały Kościołowi władzę w za-
kresie praw małżeńskich, zakazywały zawierania
czwartego małżeństwa, a nawet kwestionowały wła-
ściwość trzeciego związku. Wykorzystano jednak
„ekonomię” w celu uprawomocnienia pozycji młodego
cesarza Konstantyna i usprawiedliwienia eutymiańskie-
go kleru, który rozgrzeszył Leona z zawarcia czwartego
małżeństwa. W 923 roku. Mikołaj zawarł pokój z Rzy-
mem oświadczając, bez żadnych podstaw ku temu, że
papież wyraził swoją aprobatę dla Tomus Unionis.

Tetragamia, czyli sprawa czwartego małżeństwa,

wywołała najostrzejszy kryzys w stosunkach między

background image

cesarzem a patriarchą w środkowym okresie dziejów
bizantyjskich. Skończył się on niewielkim ogranicze-
niem władzy cesarskiej. Leon popełnił błąd z punktu
widzenia moralnego i prawnego. Dopuścił się czynu
obrażającego uczucia religijne i postępkiem tym złamał
też swoje własne prawo. Tomus Unionis pokazał, że ce-
sarz nie może lekceważyć prawa, które odnosiło się, jak
teraz uważano, do spraw religijnych, ale Kościół może
zastosować „ekonomię”, aby usprawiedliwić jego po-
stępowanie w szczególnych okolicznościach. Opinia
publiczna Bizancjum nie była całkowicie kon-
sekwentna. Pozwalała cesarzowi mianować i odwoły-
wać patriarchów, lecz jeśli jego pozycja moralna nie
była pewna, mógł on takim krokiem przyczynić się do
powstania schizmy. Popierała patriarchę, który prze-
ciwstawiał się cesarzowi ze względów moralnych, ale
nie takiego patriarchę, który usiłował rządzić pań-
stwem, nawet gdy zadanie to zostało mu powierzone
mocą władzy cesarskiej. Leon osiągnął swój główny
cel, jakim było utrwalenie dynastii. Konstantyna, który
był dzieckiem o kwestionowanej prawowitości, zawsze
uważano za legalnego cesarza. Nawet uzurpator Roman
Lekapenos nie ośmielił się podawać w wątpliwość tego,
że ostatecznie miał on prawo do tronu. Ogół żywił
głębsze uczucia do rodziny cesarskiej niż do jakiego-
kolwiek patriarchy, choćby cieszył się nie wiedzieć ja-
kim autorytetem.

Roman Lekapenos, podobnie jak Leon VI, postano-

wił uczynić patriarchą członka swojej rodziny. Gdy
w 925 r. umarł Mikołaj, książę, którego wybrał, jego

background image

najmłodszy syn, Teofilakt, był jeszcze zbyt młody. Mu-
siano zamianować dwóch tymczasowych patriarchów,
zanim Teofilakt w 931 roku przejął władzę, nie mając
nawet pełnych piętnastu lat. Chyba nikt nie protestował
przeciw tej nominacji. Papież Jan XI udzielił nawet
swego błogosławieństwa, ale trzeba również przyznać,
że znajdował się on w mocy swego przyrodniego brata,
Alberyka, księcia Rzymian, który zabiegał o przymie-
rze z cesarzem. Teofilakt był miłym młodzieńcem, któ-
ry interesował się jedynie hodowlą koni. Jako patriar-
cha był zupełnie nieszkodliwy. Zmarł w 956 r.

Eksperyment z księciem-patriarchą już się nie po-

wtórzył. Na następcę Teofilakta Konstantyn VII, teraz
już będący ostatecznie jedynowładcą, wybrał mnicha
Polieuktosa. Był to błąd. Polieuktos jedynie wtedy czuł
się w swoim żywiole, gdy mógł się sprzeciwiać. Wy-
stępował przeciwko działalności i moralności mini-
strów, przeciwstawiał się określeniom zawartym
w Tomus Unionis. Konstantyn był tym doprowadzony
do ostateczności, lecz zmarł, zanim zdążył go usunąć
z urzędu. Kiedy syn Konstantyna VII, Roman II, zszedł
ze świata w 963 r., pozostawił dwóch małoletnich sy-
nów, Bazylego II i Konstantyna VIII, jako cesarzy,
przy regencji ich matki Teofano. Gdy zaś Teofano po-
stanowiła poślubić wielkiego wodza Nicefora Fokasa
i uczyniła go autokratą, Polieuktos zaprotestował prze-
ciwko temu utrzymując fałszywie, że są oni spokrew-
nieni duchowo. W lepszej sprawie i z lepszym skut-
kiem protestował również, gdy Nicefor zażądał od nie-
go, aby uznał za męczennika pewnego żołnierza, który

background image

poległ w walce z niewiernymi. Postawił na swoim, gdy
w 969 r. Nicefor został zamordowany przez swego sio-
strzeńca, Jana Tzimiskesa, który zapragnął następnie
poślubić cesarzową Teofano, jego wspólniczkę
w zbrodni. Polieuktos odmówił ukoronowania Jana na
cesarza, jeśli ten nie porzuci Teofano, której byłby trze-
cim z kolei mężem, i jeśli nie poczyni kroków, by unie-
ważnić ustawodawstwo Nicefora przeciw klasztorom,
oraz, jak mówiono, jeśli nie uzna patriarchy za naj-
wyższą władzę we wszystkich sprawach kościelnych.

Gdyby Jan nie był uzurpatorem i mordercą, mógłby

usunąć patriarchę i zamianować na jego miejsce kogoś
bardziej służalczego. Ale mając sam słabą pozycję po-
trzebował poparcia Polieuktosa. Triumf patriarchatu był
jednak krótkotrwały. Kiedy w następnym roku zmarł
nieznośny Polieuktos, Jan wyniósł do godności patriar-
chy świątobliwego mnicha. Zachowała się mowa, którą
wygłosił przy tej nominacji. Cesarz mówił o dwóch
władzach, duchownej i świeckiej, ale jednocześnie zu-
pełnie jasno określił ich wzajemny stosunek, kiedy na-
stępnie stwierdził, że po śmierci głowy hierarchii ko-
ścielnej on sam, mocą swej władzy cesarskiej, osadza
na opuszczonym tronie człowieka, którego uważa za
godnego tego stanowiska.

Przez następne siedemdziesiąt lat żaden patriarcha

nie próbował rzucać wyzwania władzy cesarskiej. Mu-
siałby to być bardzo odważny duchowny, żeby prze-
ciwstawić się cesarzowi Bazylemu II, który przez pra-
wie pięć lat nie obsadzał wakującego patriarchatu po
śmierci Mikołaja II Chrysobergesa, prawdopodobnie

background image

dlatego, że Mikołaj usiłował uzyskać od niego ulgi po-
datkowe dla Kościoła w czasie, gdy cesarz był za-
absorbowany wojną domową. Gdy pod koniec pano-
wania Bazylego patriarcha Sergiusz II ośmielił się wy-
stąpić z zażaleniami z powodu opodatkowania mająt-
ków kościelnych, jego skargi zostały zignorowane.

Kilka dni przed swoją śmiercią, która nastąpiła

w grudniu 1025 r., Bazyli II mianował patriarchą Alek-
sego, opata Studios, który, jak się okazało, był dobrym
przyjacielem dynastii. Udzielił cennej pomocy bratani-
cy Bazylego, cesarzowej Zoe, w 1043 r., gdy jej adop-
towany syn Michał V chciał zesłać ją na wygnanie. Po
jego śmierci w następnym roku trzeci mąż Zoe, Kon-
stantyn IX, wybrał nierozważnie na jego następcę
uczonego-dyplomatę, Michała Cerulariusza, który zo-
stał mnichem, aby uniknąć dalszej kary z powodu
udziału w spisku przeciwko Michałowi IV. Cerulariusz
był człowiekiem ambitnym, a słaby charakter Konstan-
tyna stwarzał dla niego dobrą okazję. Działo się to
w czasie, gdy reformy w Kościele zachodnim poddawa-
ły cały Kościół najwyższej i scentralizowanej władzy
papieża rzymskiego, a chwilowa słabość cesarzy Za-
chodu, którzy zapoczątkowali reformy, umożliwiła pa-
piestwu wyzwolenie się spod świeckiej kurateli. Ceru-
lariusz zdając sobie sprawę z tej sytuacji zapragnął wy-
nieść swój patriarchat do podobnej pozycji. Ale jeśli
patriarchat Konstantynopola miał się stać wschodnim
odpowiednikiem papiestwa, musiał zupełnie uniezależ-
nić się od tego ostatniego, a także od władzy cesarskiej.
Stronnictwo mnichów już nie było tak skore do odwo-

background image

ływania się do Rzymu przeciwko hierarchii bizantyj-
skiej, głównie wskutek sprawy tetragamii, ale po części
także z powodu wskrzeszenia za Ottonów Cesarstwa
Zachodniego oraz wskutek nowych agresywnych rosz-
czeń papiestwa, które uznało, że jeśli jego zwierzch-
nictwo w świecie chrześcijańskim ma być zupełne, mu-
si rozciągać się na Kościoły tak Wschodu, jak i Zacho-
du: Przeciętny Bizantyjczyk uważał obecnie Rzym za
małe miasto prowincjonalne, z wielką przeszłością, ale
mało znaczącą teraźniejszością, a Kościół rzymski za
wielką niegdyś instytucję, która obecnie znalazła się
pod władzą barbarzyńców. Wystąpienie przeciw pre-
tensjom Rzymu byłoby w Konstantynopolu mile wi-
dziane, ale była i druga strona medalu. Bizantyjskie
prowincje w południowej Italii stały się teraz celem na-
jazdów Normanów, których samowolne poczynania
niepokoiły papieża, ale też stanowiły zagrożenie dla
własnych terytoriów cesarstwa. Toteż cesarska polityka
wymagała współdziałania z papieżem, który mógł
w dodatku wykorzystać swój autorytet religijny w celu
powstrzymania Normanów.

Cerulariusz zerwał z tą polityką. Bezpośrednim tego

powodem była może jego zdecydowana wola doprowa-
dzenia do ujednolicenia Kościoła armeńskiego i bizan-
tyjskiego, a to właśnie zwróciło jego uwagę na pewne
praktyki religijne, które Armeńczycy dzielili z Rzymia-
nami, a których Cerulariusz nie pochwalał. W 1052 r.
nakazał, jedynie na mocy swej władzy, zamknięcie
wszystkich kościołów łacińskich w obrębie swojego pa-
triarchatu. Dotyczyło to również kościoła Wareżskiej

background image

Gwardii w Konstantynopolu, kościołów Amalfijczy-
ków oraz innych wspólnot kupieckich w stolicy i in-
nych miastach cesarstwa, a zamierzał zamknąć również
łacińskie kościoły w bizantyjskiej Italii. Następnie
skłonił metropolitę Ochrydy, Leona, aby napisał do
głównego ortodoksyjnego dostojnika kościelnego w po-
łudniowej Italii, biskupa Trani, i w liście swym odsłonił
różne rzymskie praktyki religijne, szczególnie używa-
nie przaśnego chleba do konsekracji. Biskup miał ten
list rozesłać po Italii.

Wszystko to uczyniono bez zgody cesarza. Sytuacja

polityczna w Italii była w tym momencie napięta, gdyż
papież Leon IX został właśnie uwięziony przez Nor-
manów, z którymi pertraktował o swoje uwolnienie.
Konstantyn IX niezwłocznie napisał do papieża list
w serdecznym tonie, proponując dalsze konsultacje
i namówił Cerulariusza, aby również uczynił tak samo,
sugerując papieżowi potrzebę wspólnego przedyskuto-
wania sytuacji Kościoła. W odpowiedzi Leon IX wysłał
legatów do Konstantynopola dla omówienia spraw po-
litycznych i religijnych. Cesarz przyjął ich z uszanowa-
niem. Na nieszczęście najważniejszy z legatów rzym-
skich, kardynał Humbert, był człowiekiem bezkom-
promisowym, który sam napisał traktat przeciw grec-
kim „błędom”. Nie miał ochoty nawiązywać przyjaciel-
skich stosunków z patriarchą, który również stał zdecy-
dowanie na nieprzejednanym stanowisku i którego pro-
paganda w Konstantynopolu okazała się bardzo sku-
teczna. Misję papieską przedstawiono jako podjętą
przez nieokrzesanych cudzoziemców próbę wydawania

background image

rozkazów Bizantyjczykom w sprawach ich wiary i li-
turgii. W tej atmosferze wysiłki cesarza zmierzające do
załagodzenia sprawy spełzły na niczym. W końcu po
wzajemnych zniewagach Humbert, którego pełno-
mocnictwo jako legata faktycznie wygasło z powodu
śmierci papieża Leona w kwietniu 1054 r., dumnie
wkroczył do kościoła Mądrości Bożej po południu
w dniu 18 lipca 1054 r. i złożył na ołtarzu bullę eksko-
munikującą patriarchę, rozwlekły, napastliwy i nie-
ścisły dokument, który uraził nawet cesarza. Cerula-
riusz odpowiedział wyklęciem Humberta. „Schizma”
z 1054 r. była więc sprawą dwóch hierarchów, którzy
obłożyli się wzajem klątwami. Ale faktem jest, że mi-
mo poważnych wysiłków podejmowanych w celu po-
jednania się nigdy już nie udało się przywrócić dobrych
stosunków między Rzymem a Konstantynopolem.

Epizod ten dowodzi, że tam gdzie polityka splatała

się ze sprawą religijną, patriarcha pewny poparcia ludu
mógł przeciwstawić się cesarzowi i zniweczyć politykę
cesarską. Ale tak jak to było w wypadku patriarchy Mi-
kołaja Mistyka, Cerulariusz przekonał się, że utracił
poparcie ludu, gdy próbował mieszać się do spraw czy-
sto politycznych. Konstantyn IX bał się go, ale gdy pa-
triarcha próbował rozkazywać następczyni Konstanty-
na, leciwej starej pannie, Teodorze, ostatniej przedsta-
wicielce dynastii macedońskiej, ta oświadczyła mu, że-
by zajął się sprawami kościelnymi. Kolejny cesarz, Mi-
chał VI, starał się pójść za jej przykładem, lecz był
człowiekiem słabym i starym, pozbawionym powagi,
jaką ona otrzymała w dziedzictwie. Cerulariusz okazał

background image

mu swe lekceważenie wkładając purpurowe obuwie za-
strzeżone dla cesarzy i przyznając się do udziału w spi-
sku uknutym w celu zastąpienia go żołnierzem, Izaa-
kiem Komnenem. W zamian za poparcie Izaak zaraz po
objęciu tronu zrewanżował się Cerulariuszowi odda-
niem patriarchatowi pełnej władzy nad cesarską katedrą
Mądrości Bożej. Wkrótce jednak zrażony arogancją pa-
triarchy podjął kroki, aby go pozbawić urzędu, mając
tym razem opinię publiczną po swej stronie. Gdy Ceru-
lariusz dowiedział się o tym, wpadł we wściekłość
i zmarł rażony apopleksją.

Kariera Cerulariusza ukazała zarówno potęgę, jak

i granice władzy patriarchy. Z lekcji tej naukę wycią-
gnęły obie strony. Dwa wieki miały minąć, zanim do-
szło do kolejnego kryzysu w stosunkach między cesa-
rzem i patriarchatem w Bizancjum.

background image

ROZDZIAŁ V

MNISI I LUD: W OPOZYCJI DO PAŁACU

I HIERARCHII

W toku dziejów Bizancjum od czasu do czasu napo-

tykamy ugrupowanie polityczno-religijne sformowane
przez klasztory. Już w V w. wspólnoty monastyczne,
takie jak wspólnota Sostenionu w samym Konstanty-
nopolu, wywierały wpływ na sprawy publiczne. Dopie-
ro jednak dzięki swej roli przywódczej w walce z iko-
noklazmem zaczęły one stanowić zwarte stronnictwo,
które odtąd stało się potężnym czynnikiem w życiu Bi-
zancjum. Czasami stronnictwo to znajdowało poparcie
na dworze cesarskim, czasami z jego szeregów można
było wybrać patriarchę, lecz najczęściej przeciwstawia-
ło się ono nie tylko jakiejkolwiek władzy cesarskiej nad
Kościołem, ale również wyższej hierarchii, którą uwa-
żało za zbyt zeświecczoną. Siła jej zasadzała się na ści-
słym związku z opinią publiczną.

Cechą charakterystyczną Bizantyjczyków był fakt,

że chociaż żywili głęboki szacunek dla cesarstwa i pa-
triarchatu jako instytucji, jednak ich ideały kształtowali
i na ich poglądy daleko większy wpływ wywierali mni-
si i święci mężowie, którzy żyli pośród nich. Cesarz
z samej natury swego stanowiska musiał poniekąd być
odległą postacią. Jako namiestnik Boga musiał znać
swoje, jakże wyniosłe, miejsce. Cesarz powinien być
łaskawy i przystępny, kiedy pojawiał się publicznie.
Powinien odznaczać się wspaniałomyślnością i życzli-
wością, z uprzejmą uwagą wysłuchiwać petentów, któ-

background image

rzy odwoływali się do jego sprawiedliwości czy miło-
sierdzia, oraz być pokornym wobec Boga. Jednakże tak
dziś powszechnie przyjęty pogląd, że władcę powinna
cechować bezpośredniość i swobodne zachowanie się
w kontaktach z ludźmi z ulicy, obcy był bizantyjskiemu
pojmowaniu tego, co właściwe, i religijności. Cesarz,
który próbował, jak Michał III, żyć ze swoimi podda-
nymi na poufałej stopie, wprawiał ich jedynie w zakło-
potanie i nie zjednywał sobie tym sympatii. Tak samo
patriarcha, który wprawdzie nie cieszył się taką samą
mistyczną powagą, powinien zachowywać się jak po-
stać czcigodna. Respekt dla boskiej powagi cesarza lub
patriarchy nie przeszkadzał Bizantyjczykom wzniecać
bunty przeciwko człowiekowi, który w ich odczuciu nie
by} godny takiego stanowiska. Bo oni buntowali się
przeciwko człowiekowi jako takiemu, nie zaś prze-
ciwko spełnianej przezeń sakralnej roli. Czynili to
w istocie dla podtrzymania wzniosłości tej roli.

Ale ta wzniosłość stanowiska cesarza utrudniała mu

kontaktowanie się z poddanymi. W czasach, kiedy
jeszcze nie posiadano maszyn drukarskich, nie mogło
być gazet i nawet edykty i reskrypty miały ograniczony
zasięg, ponieważ trudno było rozporządzać dużą liczbą
egzemplarzy. Ogłoszenia można było rozlepiać na mu-
rach ulic miejskich, a pamflety mogły krążyć w wą-
skich kręgach dworu i urzędów i w nieco szerszym za-
kresie poprzez organizację kościelną. Propaganda mo-
gła jednak rozwijać się wyłącznie drogą ustną. Cesarz
nie wygłaszał publicznych mów z tym wyjątkiem, że
w pewne dni świąteczne miał prawo głosić kazania

background image

w kościele Mądrości Bożej, przy czym treść ich stano-
wiły zazwyczaj nabożne komunały. Czasami przema-
wiał do senatu, który stał się bezkształtnym zgroma-
dzeniem, złożonym z urzędników i członków najprzed-
niejszych rodzin. Jeśli zaś cesarz chciał ogólnie wyja-
śnić ludowi swoją politykę, musiał rozsyłać urzędni-
ków, aby porozmawiali z jego przywódcami w różnych
dzielnicach miasta i wsiach, jak to uczynił Konstantyn
V, kiedy pragnął uzyskać poparcie dla swych obrazo-
burczych zamiarów. Urzędników rządowych rzadko
kiedy witano radośnie, ponieważ kojarzono ich z po-
borcami podatkowymi. W sprawach czysto religijnych
cesarz mógł działać przez biskupów nakazując im wy-
głaszać kazania popierające jego działanie i dopilno-
wać, aby podlegli im kapłani postępowali podobnie.
Lecz kapłani — a nawet czasem i biskupi — nie zaw-
sze chcieli wypełniać instrukcje, z którymi się nie zga-
dzali, a znów usuwanie ich z urzędu za takie nieposłu-
szeństwo nie zawsze było rzeczą mądrą czy popularną.

Istnieli jednak w obrębie wspólnoty ludzie, którzy

mogli krążyć po domach mieszkańców miast i wsi
i pouczać ich, jak mają się zachowywać i co myśleć.
Byli to mnisi. Monastycyzm bizantyjski, odmiennie niż
zachodnioeuropejski, nie miał ustalonej reguły ani za-
konów. Każdy klasztor kierował się własną konstytu-
cją, ustanowioną zazwyczaj w chwili jego założenia
i odzwierciedlającą intencje fundatora, którym nieraz
była osoba świecka, mężczyzna lub kobieta. Korzenie
monastycyzmu chrześcijańskiego tkwią w pustyni egip-
skiej, dokąd udawali się w pierwszych wiekach Kościo-

background image

ła asceci, czy to mężczyźni, czy kobiety, aby swe życie
poświęcić świątobliwej i pobożnej kontemplacji. Byli
to monachi, czyli samotnicy. Z biegiem czasu owi pu-
stelnicy zaczęli się łączyć w małe grapy dla wzajemnej
obrony i wzajemnej pomocy. Grupę taką zaczęto nazy-
wać laura (ławra). Była ona luźno zorganizowana, bez
ustalonych reguł. Przedstawiciele obydwu płci nie mu-
sieli być koniecznie od siebie oddzieleni, a władza
przeora była nieokreślona. W V w. święty Bazyli z Ce-
zarei wystąpił z programom reform zmierzających do
wprowadzenia większego porządku w życiu zakonnym
i uczynienia tego życia bardziej owocnym. Utrzymy-
wał, że mnisi powinni żyć we wspólnocie, w której
wszystko ma być wspólne i każdego ma obowiązywać
posłuszeństwo względem władzy wybranego zwierzch-
nika. Każdy powinien pracować dla wspólnego dobra
oraz modlić się.

Odtąd zakładano klasztory bazyliańskie, czyli ceno-

bityczne, w coraz większej liczbie, niektóre wciąż jesz-
cze w zapadłych częściach kraju, inne zaś w pobliżu
miast lub w nich samych, gdzie można było z lepszym
skutkiem spełniać obowiązki społeczne. Justynian I za-
legalizował klasztory mocą swej władzy cesarskiej,
wydając prawa nadające im pewną jednolitość.
Wszystkie klasztory miały stosować się do wzoru bazy-
liańskiego. Mnisi musieli rozdać wszystko, co posiadali
przed wstąpieniem do klasztoru, gdzie mieli wieść cał-
kowicie wspólne życie. Mnichem lub mniszką mógł zo-
stać każdy bez względu na wiek, jeśli nie był zbiegłym
niewolnikiem albo urzędnikiem państwowym, który nie

background image

wytrwał w służbie do końca kadencji. Żonaty mężczy-
zna musiał uzyskać zgodę żony, a zamężna kobieta
zgodę męża. W takich wypadkach zazwyczaj oboje
składali śluby jednocześnie. Przed złożeniem ostatecz-
nych ślubów musieli — on czy ona — przekazać cały
majątek prawnym dziedzicom. Zanim można było zło-
żyć ostateczne śluby czystości, ubóstwa i posłuszeń-
stwa, trzeba było odbyć nowicjat, który trwał trzy lata.

Przeora, zwanego albo igumenem, czyli przywódcą,

albo archimandrytą, to znaczy głową trzody, wybierano
głosami większości mnichów, lecz wybór jego musiał
być zatwierdzony przez miejscowego biskupa. Kiedy
miano założyć nowy klasztor, biskup oglądał i błogo-
sławił miejsce oraz potwierdzał tytuł własności. Po
spełnieniu tego klasztory były już zupełnie samorządne
z przeorem wyposażonym w pełną władzę, jak długo
spełniał wymagania wynikające z tego tytułu własno-
ści. Były dwa akty prawne: brevion, stanowiący wykaz
darowizn i obowiązków liturgicznych, wymaganych
przez fundatora, oraz typikon, określający specjalne
prawa i obowiązki mnichów. Od klasztoru można było
wymagać prowadzenia sierocińca, szkoły lub szpitala
albo zapewnienia kapelana dla rodziny fundatora. Tyl-
ko nieliczni mnisi byli kapłanami, ale jeśli nie był ka-
płanem przeor w chwili swego wyboru, obowiązany był
przyjąć święcenia, klasztor zaś musiał mieć wystarcza-
jącą liczbę kapłanów, aby można było spełniać regular-
ne posługi w kaplicy. Pomocnikami przeora w pełnie-
niu obowiązków administracyjnych byli: oikonomos,
który zajmował się dobrami ziemskimi klasztoru, char-

background image

tofylaks, który pełnił obowiązki sekretarza, i bibliofy-
laks
, bibliotekarz, gdyż wymagano, aby każdy klasztor
posiadał bibliotekę. W żeńskich klasztorach przełożona
podobnie miała pełną władzę i analogiczną pomoc,
z tym, że w kaplicy posługi spełniali kapłani, których
przysyłał biskup.

Zewnętrzne sprawy klasztoru podlegały władzy bi-

skupa, on także mógł ingerować w wypadku, gdyby
w obrębie klasztoru zdarzył się jakiś wielki skandal al-
bo gdyby wybuchł spór między przełożonym i mni-
chami. W niektórych klasztorach prawo do ingerencji
w ich sprawy nie przysługiwało miejscowemu bisku-
powi, lecz patriarsze, już to dlatego, że były one funda-
cjami patriarszymi, już to z tej przyczyny, że takie było
życzenie fundatora. Fundacje cesarskie znajdowały się
pod zwierzchnictwem władz cesarskich, a hierarchia
nie miała prawa ingerowania w ich sprawy. Później
powstały klasztory zwane autodespotai, które na mocy
dekretu cesarskiego zupełnie wolne były od zewnętrz-
nego nadzoru, choć w przypadku jakiegoś poważnego
kryzysu lub skandalu cesarz mógł osobiście przepro-
wadzać dochodzenie.

Mimo kodeksu Justyniańskiego, ponownie wy-

danego przez Justyniana II po synodzie „pod Kopułą”,
w którym wprowadzono pewne poprawki, jak na przy-
kład przedłużenie czasu nowicjatu do czterech lat,
przedbazyliańska ławra nadal istniała w odleglejszych
regionach cesarstwa i nie czyniono większych wysił-
ków dla jej zniesienia. Co więcej, same władze często
łamały prawo dotyczące nowicjatu. W VII w. zaczął się

background image

rozpowszechniać zwyczaj wysyłania upadłych książąt
i mężów stanu do klasztorów, gdzie z dala od życia
czynnego mogli pokutować z powodu swych prze-
stępstw i skąd nie mogli już oczekiwać powrotu do
świeckiego życia publicznego. W takich wypadkach nie
było czasu na odbycie nowicjatu — musiano bez-
zwłocznie składać śluby i przywdziewać habit. Wtedy
też powstawały sposobności dla władz cesarskich wy-
noszenia do godności patriarchy ludzi świeckich. Za-
mianowany przez Irenę Tarazjusz jest pierwszym tego
przykładem. Dotychczas był zwyczaj obsadzania sta-
nowisk opróżnionych przez hierarchów ludźmi, którzy
złożyli śluby zakonne. Było więc rzeczą konieczną, aby
patriarcha-elekt nie tylko złożył śluby, ale także otrzy-
mał kolejne święcenia możliwie jak najszybciej.

Fakt, że zaczęto wybierać biskupów tylko z szere-

gów mniszych, oczywiście podnosił prestiż monastycy-
zmu. Ksiądz parafialny, tak jak i dziś w Kościele pra-
wosławnym, był zwykłym człowiekiem, różniącym się
od swoich braci parafian jedynie tym, że był nieco le-
piej wykształcony i otrzymał przygotowanie i święce-
nia w celu spełniania świętych tajemnic. Musiał być
żonaty, choć w przypadku śmierci żony nadal mógł
pełnić funkcje kapłańskie. Nigdy nie mógł oczekiwać
awansu. Większe i wspanialsze kościoły w miastach
zwykle dołączano do klasztorów, które zapewniały im
kapelanów. Wielkie kościoły katedralne Mądrości Bo-
żej i Świętych Apostołów prawdopodobnie miały kilku
kapłanów świeckich, ale głównie obsługiwali je kape-
lani z dworu patriarszego, ludzie, którzy złożyli śluby

background image

zakonne, lecz nie byli już związani z żadnym określo-
nym klasztorem. Wstąpienie do klasztoru otwierało
zdolnemu i ambitnemu młodzieńcowi drogę do kariery.
Społeczeństwo bizantyjskie cechował formalizm, ale
nigdy nie było ono ekskluzywne. Z pewnością przyna-
leżność do bogatej i wpływowej rodziny stwarzała dla
jej członka uprzywilejowaną sytuację, lecz przy pewnej
dozie szczęścia każdy uzdolniony człowiek mógł dojść
do wysokiego stanowiska bez względu na swoje pocho-
dzenie. Z szarego tłumu wyszło wielu wyższych do-
wódców, a wśród nich byli tacy, którzy zostali cesa-
rzami. Młodzi ludzie, obdarzeni zdolnościami umysło-
wymi, mogli pełnić służbę państwową i piastować wy-
soki urząd. Najlepsze jednak widoki na awans otwiera-
ły klasztory. Nowicjusz z otwartą głową mógł zwrócić
uwagę przeora i otrzymać specjalne wykształcenie.
Mógł pozostać w klasztorze i ewentualnie zostać jego
przeorem; mógł też osiągnąć w kołach klasztornych ta-
ką reputację, że proponowano mu biskupstwo. Mógł
być wysłany jako miody człowiek na dwór biskupa lub
nawet patriarchy i jeśli tam zyskał uznanie, mógł otwo-
rzyć sobie drogę do kariery. Niektórzy patriarchowie
pochodzili z rodzin arystokratycznych, a inni byli sy-
nami niewolników.

Klasztory bizantyjskie tak bardzo różniły się między

sobą i tak były wzajemnie od siebie niezależne, że mo-
głoby się wydawać rzeczą niemożliwą, aby kiedykol-
wiek zdolne były porozumieć się w celu utworzenia
stronnictwa. W pierwszych wiekach istnienia chrześci-
jańskiego cesarstwa istotnie nie miały większego zna-

background image

czenia politycznego poza samym Egiptem, gdzie
wprawdzie istniały od bardzo dawna, lecz ciągle były
z sobą skłócone. Czasem klasztor dobrze prosperujący
i ustosunkowany, jak klasztor Sostenionu w Konstanty-
nopolu, mógł wywierać presję w jakiejś sprawie teolo-
gicznej, ale wtedy działał za pośrednictwem hierarchii.
W ciągu tych stuleci szacunek ludu zdobywał sobie po-
jedynczy pustelnik albo świątobliwy człowiek. Mógł to
być wędrowiec, ale częściej stałe miejsce osiedlenia się
znajdował w jakimś ustroniu, grocie, na skale lub na
słupie. Niebawem cały pobożny lud okoliczny przyby-
wał do niego, aby go zobaczyć, zasięgnąć jego rady
i prosić o błogosławieństwo. Nawet miejscowi zarząd-
cy zjawiali się u niego szukając porady. Największy
z tych eremitów, święty Szymon Słupnik, zyskał sobie
taki rozgłos, że święta Genowefa przysłała mu z Pary-
ża, z odległej Francji, wyrazy osobistego oddania, prze-
kazane za pośrednictwem kupca syryjskiego. Cesarze
szli za przykładem swoich poddanych. Kiedy święty
Daniel Stylita osiadł na kolumnie w Konstantynopolu,
Teodozjusz II tak bardzo przejmował się jego losem, że
ilekroć nastąpiła burza, dowiadywał się przez posłań-
ców, co się dzieje z tym świętym. Święty Alipiusz z Pa-
flagonii, który spędził na kolumnie pięćdziesiąt trzy la-
ta, dopóki paraliż nie zmusił go do zejścia z niej, został
wybrany przeorem pobliskiego klasztoru, którym za-
rządzał ze swego wysokiego miejsca. W czasie prześla-
dowań ikonoklastycznych święty Teodulus malował
obrazy na szczycie swojej kolumny, gdzie znajdował
się poza zasięgiem policji cesarskiej. Były nawet dwie

background image

kobiety słupniczki. Lecz z biegiem czasu typ żyjącego
samotnie świętego-eremity zaczął zanikać. Powodem
tego był zapewne fakt rozwoju nabożeństw, spotęgo-
wanego jeszcze zwycięstwem zwolenników kultu obra-
zów. Świątobliwy mąż, pragnący samotności, wolał te-
raz znajdować się dostatecznie blisko jakiegoś klaszto-
ru, do którego mógłby się udawać i uczestniczyć w li-
turgii, z którym był więc związany. Ostatni wybitni
święci eremici żyli w dziesiątym stuleciu. Należeli do
nich Łukasz Stylita, który miał swoją kolumnę w Chal-
cedonie i u którego zasięgali rady członkowie dynastii
Lekapenosa, oraz współczesny mu Bazyli Mniejszy. Na
półwyspie greckim przebywał święty Łukasz ze Styris
i do jego jaskini chętnie udawali się mężczyźni i kobie-
ty po poradę. Czysto pustelniczy tryb życia odrodził się
na początku XIV w. w osobie Grzegorza z Synaju, któ-
ry uważał, że uczestniczenie w liturgii jest dla mistycz-
nego przeżycia niepotrzebne. Nie znalazł jednak więk-
szego odzewu w Bizancjum i przeniósł się do Bułgarii,
skąd jego idee przeszły na Ruś dając w efekcie począ-
tek temu specyficznemu zjawisku ruskiemu, jakim był
star'ec
, czyli wędrowny pustelnik, którego ostatnim
i najbardziej znanym przykładem był Grigorij Rasputin.

Gdy zmarł jakiś ważny święty pustelnik, stało się

zwyczajem zakładanie klasztoru na miejscu jego poby-
tu, aby pozostawać pod jego świętym wpływem. Wielki
klasztor świętego Szymona Słupnika w pobliżu Aleppo
stanowił wpływowy ośrodek życia religijnego aż do
czasu podboju tych stron przez Arabów. Po śmierci
świętego Łukasza ze Styris kościół klasztorny zbudo-

background image

wany na miejscu, w którym wiódł on pustelniczy ży-
wot, został ozdobiony przez mozaicystów przysłanych
z Konstantynopola przez samego cesarza. Zakładano
wiele klasztorów dla uczczenia świętego lub przecho-
wania świętych relikwii. Było przeto rzeczą naturalną,
że mnisi popierali oddawanie czci świętym obrazom
i świętym relikwiom. Pozostawali także w kontakcie
z ludźmi i wiedzieli, że takie przedmioty urealniają
opowieść biblijną i zaspokajają żywą wśród ludu po-
trzebę odczuwania bliskiej łączności ze światem du-
chowym. W poprzednich stuleciach ufundowanie lub
obdarowanie klasztoru uważano za najwyższy akt po-
bożności. Toteż szybko mnożyła się liczba klasztorów
i ich bogactwo. Ikono- klastyczni cesarze mieli w mni-
chach najbardziej niebezpiecznych przeciwników i po-
dejmowali przeciw nim bardzo ostre kroki. Konstantyn
V znajdował szczególną przyjemność w zamykaniu ich
klasztorów i osobistym upokarzaniu mnichów. Ciągle
jeszcze klasztory były zbyt luźno zorganizowane, aby
móc skutecznie się bronić. Ale ich cierpienia zjednały
im powszechną życzliwość, tak że Leon IV uznał za
właściwe zmienić politykę swego ojca. Nie odegrały
one aktywnej roli w procesie przywracania kultu obra-
zów za Ireny, co było wynikiem zdecydowania i taktu
cesarzowej i człowieka świeckiego, Tarazjusza, którego
ona ustanowiła patriarchą. Ale mnisi mieli już wówczas
orędownika w osobie Platona, przeora z Sakkudionu
w Bitynii. Wszelako jego główny wkład w debaty nad
sprawą obrazów polegał na zwalczaniu każdego objawu
tolerancji względem dawnych ikonoklastów bez wzglę-

background image

du na skruchę, jaką by okazywali. Stanowisko Platona
zarówno jako przeora Sakkudionu, jak i orędownika
mnichów przejął jego siostrzeniec Teodor, który przy-
był w 799 r. do Konstantynopola, aby zostać przeorem
Studiosu, największego klasztoru w obrębie jego mu-
rów. Teodor był wielkim reformatorem życia mona-
stycznego. Jego dążenia, zmierzające do wprowadzenia
w klasztorach ściślejszej dyscypliny i bardziej użytecz-
nej pracy, znalazły szeroki oddźwięk, jakkolwiek nie
powiodła się jego próba ustanowienia czegoś w rodzaju
zakonu w sensie zachodnim, obejmującego szereg
klasztorów. Odtąd jednak byli tacy mnisi, którzy
kształcili się w duchu tradycji studyckiej we wszystkich
większych klasztorach, które utrzymywały kontakt
z sobą i z klasztorem Studios, a ich propaganda mogła
docierać do mnichów na obszarze całego cesarstwa.
Można powiedzieć, że powstało prawdziwe stronnictwo
mnisze.

Piętno na nim wycisnęła osobowość Teodora. Mnisi

jako grupa przeciwni byli jakiejkolwiek władzy cesarza
nad Kościołem. Ale cesarz miał pewne prawa admini-
stracyjne i na to oni nic nie mogli poradzić. Nie mogli
na przykład zaprzeczyć mu prawa do ostatecznej decy-
zji przy nominacji patriarchy. Zdecydowanie jednak
stali na stanowisku, że w żadnym razie nie powinien on
narzucać Kościołowi doktryny, jak to czynili cesarze-
ikonoklaści. Musi podporządkować się prawom Ko-
ścioła i nie może być zwolniony z obowiązku stosowa-
nia się do nich z tytułu swojego stanowiska. Ale jeszcze
bardziej niż cesarza mieszającego się w sprawy doktry-

background image

ny lub łamiącego prawo moralne nie znosili patriarchy,
który wspierał politykę cesarską lub zdradzał ambicje
sprawowania władzy świeckiej. W sporze moechiań-
skim — wiele lat po śmierci Konstantyna VI — nie
przestali atakować patriarchy Tarazjusza za to, że nie
ekskomunikował kapłana, który ofiarował swoje usługi
przy zawieraniu cudzołożnego małżeństwa przez tego
cesarza. Nigdy też nie mogli wybaczyć następcy Tara-
zjusza, Niceforowi, że nie zastosował ekskomuniki,
której oni żądali. Protesty, które kierowali pod adresem
patriarchy Metodego, kiedy ten po powtórnym przy-
wróceniu kultu obrazów okazywał, jak Tarazjusz, go-
towość pozostawienia wykazujących skruchę ikonokla-
stów bezkarnymi, były w duchu Teodory. Ale po
śmierci Teodora mnisi porzucili niektóre z jego idea-
łów. Teodor miał głęboki szacunek dla nauki. Pół wie-
ku później stronnictwo mnichów stało się zdecydowa-
nie antyintelektualne. Było to niewątpliwie skutkiem
faktu, że cesarze drugiego okresu ikono- klastycznego,
szczególnie Teofil, popierali naukę. Mnisi żywili nieuf-
ność do nauki klasycznej, która kwitła na dworze. Mieli
za złe patriarsze Metodemu, że jej nie wyplenił, a jesz-
cze więcej Focjuszowi, że był w niej rozmiłowany.
Opowiadano, że za patriarchy Ignacego Focjusz wymy-
ślił herezję, aby móc napawać się widokiem plączącego
się patriarchy-mnicha, kiedy usiłował on wdawać się w
dyskusje na tematy teologiczne. Nieco później odrzucili
także inne poglądy Teodora. Ten bowiem podkreślał
prawo odwoływania się do Rzymu nie dlatego, żeby
uważał, iż papież ma prawo ostatecznego wypowiada-

background image

nia się w sprawach doktrynalnych; przyznawał je pen-
tarchii patriarchów, stanowiącej, w jego przekonaniu,
najwyższy autorytet w sprawach wiary. Papież jednak
był zarówno starszym rangą, jak i tym jedynym hierar-
chą, od którego można było z zaufaniem oczekiwać
udzielenia niezależnej i zgodnej z tradycją odpowiedzi.
Patriarcha Konstantynopola nazbyt często był narzę-
dziem cesarza, wschodni patriarchowie zaś znajdowali
się pod władzą niewiernych i nie mogli pozwolić sobie
na spór z cesarzem, gdyż tylko on przez swoje wpływy
mógł bronić ich przed kalifem. Trudno jednak było
mnichom odnosić się z taką samą ufnością do Rzymu,
gdy papież zakwestionował legalność nominacji pa-
triarchy Ignacego, który był ich przywódcą. Odwołanie
się zaś Leona VI do Rzymu w sprawie jego czwartego
małżeństwa i zgoda papieża na to, co w ich oczach sta-
nowiło jawne cudzołóstwo, jeszcze sprawę pogorszyło.
Pod koniec dziesiątego stulecia opinia mnichów Kon-
stantynopola była zdecydowanie wrogo nastawiona do
Rzymu.

Wszelako sprytne rozegranie przez Leona VI sprawy

tetragamii osłabiło stronnictwo mnichów i uciszyło je
na pół wieku. Kiedy jego przywódca, świątobliwy Eu-
tymiusz, przeszedł na stronę cesarza, a jego dawny
przeciwnik, Mikołaj Mistyk, stał się obrońcą podno-
szonej przez nich sprawy moralnej, znaleźli się w kło-
pocie, co mają myśleć. Gdy w 956 r. porywczy mnich
Polieuktos został patriarchą, pozyskał sobie, jak się
zdaje, poparcie mnichów we wszystkich swoich tak
licznych sprzeciwach. Ale po jego śmierci stronnictwo

background image

znowu ucichło, dopóki Michał Cerulariusz nie przecią-
gnął go na swoją stronę swoimi wrogimi wystąpieniami
przeciw Rzymowi. Przeciwstawiając się cesarzowi,
wspierany był skutecznie głównie przez mnichów.
Utracił jednak ich poparcie z chwilą, gdy jego świeckie
ambicje stały się nazbyt oczywiste.

Tymczasem mnisi ulegli zastraszeniu po części pod

wpływem potężnej osobowości cesarza-wojownika Ba-
zylego II, po części zaś dlatego, że cesarze zdecydowa-
nie chcieli ukrócić materialną potęgę klasztorów. Suk-
cesy militarne cesarza sprawiły, że wszystkie prowin-
cje, oprócz pogranicznych, wolne były od groźby na-
jazdów nieprzyjacielskich. Warto więc było inwesto-
wać w ziemię. Wiek X przynosi rozwój wielkich ma-
jątków świeckich, które z powodzeniem, choć bez-
prawnie, wchłaniały wolne wsie, to znaczy wsie, w któ-
rych wieśniacy dzierżawili ziemię od państwa w za-
mian za obowiązek dostarczania rekruta do armii cesar-
skiej i płacenia wysokich podatków. Miejscowy magnat
mógł wziąć wieś w swoje władanie, proponując zapła-
cenie dużych sum za ziemię albo przyjęcie na swoje
barki ciężaru podatków, przy czym wieśniacy wstępo-
wali w szeregi jego wojska prywatnego. Posiadłości
klasztorne nie stanowiły takiego niebezpieczeństwa pod
względem politycznym, lecz wsie tak samo zanikały na
ziemiach nabytych — zazwyczaj w drodze zapisów —
przez klasztory. Mnisi albo sami je uprawiali, często
nieudolnie, albo oddawali je w dzierżawę wielkim
dzierżawcom rolnym. Co więcej, podczas gdy ziemie
znajdujące się w rękach świeckich mogły — przynajm-

background image

niej teoretycznie — ulegać konfiskacie i ponownemu
rozdaniu przez państwo, to te, które należały do klasz-
torów, były nienaruszalne. Na plus klasztorów należy
jednak zapisać, że mnisi, podobnie jak później cystersi
na Zachodzie, często osiedlali się na terenach pustyn-
nych i bezludnych, jak skalisty przylądek góry Athos,
który swoją pracą doprowadzili do stanu pomyślności.
Należy również pamiętać, że wiele klasztorów założo-
nych w większych i mniejszych miastach nie miało
dóbr ziemskich, ale niektóre mogły posiadać kilka są-
siednich domów. Otóż te klasztory miejskie prowadziły
bardzo szeroką i pożyteczną działalność społeczną,
utrzymując szpitale, domy starców i szkoły elementar-
ne. Wiele jednak posiadłości klasztornych, nabytych
w drodze zapisów nawet w prosperujących gospodar-
czo regionach, często położonych daleko od klasztoru,
do którego należały, pozostawiało pod względem go-
spodarczym wiele do życzenia, a władze cesarskie, zi-
rytowane polityczną działalnością mnichów i wtrąca-
niem się ich do spraw hierarchii i nawet rodziny cesar-
skiej, patrzyły na nie złym okiem.

W 964 r. cesarz Nicefor II wydał prawo zabraniające

w ogóle zakładania nowych klasztorów, a także schro-
nisk czy przytułków prowadzonych przez mnichów,
oraz jakichkolwiek dalszych darów czy zapisów na
rzecz takich instytucji — z wyjątkiem wypadku, gdy
jakiemuś przytułkowi, który okazał się użyteczny dla
społeczności, groziła likwidacja. Drugi edykt głosił, że
wszystkie nominacje na stolice biskupie wymagają za-
twierdzenia przez cesarza. Obawiał się on bowiem, że-

background image

by stolic tych nie obsadzano ludźmi o skrajnie mni-
szych poglądach. Nicefor znany był z tego, że odzna-
czał się wzorową pobożnością i lubił przebywać w to-
warzystwie mnichów; nawet udzielił pomocy przy za-
kładaniu klasztorów na górze Athos. Ale będąc sam
ascetą patrzył niezbyt chętnym okiem na bogate klasz-
tory, a wobec patriarchy Polieuktosa czuł gniew.

Jednym z warunków, które Polieuktos narzucił Ja-

nowi Tzimiskesowi przed ukoronowaniem go na cesa-
rza, było uchylenie kodeksu Nicefora w zakresie odno-
szącym się do klasztorów. Dla mnichów był to triumf.
Ich poczucie satysfakcji nie trwało jednak długo. Bazyli
II bowiem znalazł bardziej praktyczny sposób upoko-
rzenia klasztorów. W latach 1003-1004 wprowadził
prawo, które nakładało na miejscowego magnata obo-
wiązek płacenia wszystkich podatków należnych od ca-
łej społeczności wiejskiej, w której miał on swoją po-
siadłość. Prawo to odnosiło się zarówno do klasztorów,
jak i świeckich właścicieli ziemskich. Uderzyło ono
ciężko w mnichów, których dochody głównie zależały
od posiadanych majątków. Wiele klasztorów musiało
znaczne części swoich dóbr sprzedać państwu.

Następcy Bazylego II zaniechali jego polityki, ale

ograniczono bogactwa klasztorów. Odtąd stronnictwo
mnichów znajdowało oparcie w klasztorach Kon-
stantynopola lub jego okolic, a siła jego zasadzała się
na wpływie, jaki mnisi mogli wywierać na uboższą
ludność miasta. Pod koniec X w. nastąpiło odrodzenie
duchowego i mistycznego monastycyzmu pod prze-
wodnictwem wybitnego nauczyciela, Symeona, zwane-

background image

go Nowym Teologiem. Wydaje się, że nie pozostało to
bez pewnego wpływu na odciągnięcie klasztorów wiej-
skich od zainteresowań politycznych. Ale mnisi Kon-
stantynopola byli czymś więcej niż urzędnikami
w dziedzinie działalności charytatywnej i bardzo moc-
no tkwili w sprawach doczesnych. Tradycyjnie prze-
ciwstawiali się ingerencji państwa w sprawy kościelne
i krytykowali obyczaje dworu, a równocześnie potęgo-
wała się ich nieufność względem intelektualnych kół
stolicy oraz niechęć do Rzymu, którą Michał Cerula-
riusz umiał tak skutecznie wykorzystać.

Potęgę klasztorów wiejskich pomniejszały jeszcze

kłopoty, w jakich znalazło się cesarstwo w później-
szych dziesięcioleciach XI w. Najazd Turków Seldżu-
ków na Azję Mniejszą był ciężkim ciosem dla tamtej-
szych klasztorów. Tylko bardzo nieliczne ocalały nie
doznając szkód, ale i one utraciły kontakt z Konstanty-
nopolem. Nie tylko większość mnichów z Kapadocji
i z centralnych rejonów uszła ze swoich domów, ale
nawet wygnano ich z klasztorów na bityńskim Olimpie,
w owym potężnym niegdyś ośrodku aktywności mona-
stycznej. Spora część zbiegłych osiedliła się na wzgó-
rzach za Trapezuntem albo na górze Latmos w pobliżu
wybrzeża Morza Egejskiego, ale i tutaj nie czuli się
bezpieczni. Znacznie więcej ich schroniło się na wyspy
greckie albo do rozrastających się wspólnot na górze
Athos. Uciekinierzy zawsze stwarzają problemy i za-
równo klasztorom europejskim, jak i założonym na wy-
spach niełatwo było zasymilować napływającą masę
ludzi. Niewielu z nich było bogatych. Nawet góra

background image

Athos, która miała stać się głównym ośrodkiem mona-
stycznym w nadchodzących stuleciach, znalazła się
w stanie potwornego chaosu. Cesarz Aleksy I musiał
tam wysłać komisję w celu zbadania doniesień o skan-
dalicznie niemoralnym zachowaniu się mnichów. Na-
kazał też zaostrzyć przestrzeganie obowiązujących ich
reguł.

Wszelako w niespokojnych latach końca XI w., kie-

dy cesarstwo stawiało czoło najeźdźcom na wszystkich
granicach, mnisi nie mogli odmówić współpracy z rzą-
dem. Ale mnisi konstantynopolitańscy nadal nie chcieli
wyrzec się piętnowania niemoralności warstw wyż-
szych.

Aleksy I Komnen wkrótce po objęciu władzy starał

się, za namową swej matki, rozwieść z żoną Ireną Du-
kas, pragnąc poślubić piękną cesarzową-wdowę Marię
z Alanii. Patriarcha Kosmas, który był bliskim przyja-
cielem rodziny Dukasów, odmówił zgody na rozwód.
Wiedział, że za nim stoją mnisi, ponieważ żyli jeszcze
dwaj pierwsi mężowie cesarzowej Marii. Opinia pu-
bliczna podsycana przez mnichów już raz była wstrzą-
śnięta jej małżeństwem z uzurpatorem cesarzem Nice-
forem Botaniatesem, podczas gdy jej męża Michała VII
Dukasa zmuszono do przywdziania szat mniszych. Po-
wtórzenie przez nią występku i dopuszczenie się po-
dwójnego cudzołóstwa nie mogło jednak być tolerowa-
ne. Aleksy zdał sobie sprawę z tego, że musi zrezy-
gnować ze swego zamiaru. Na szczęście jego małżeń-
stwo z Ireną niebawem okazało się szczęśliwym i wy-

background image

szło mu na dobre, gdyż żonę jego darzono głębokim
szacunkiem z powodu jej pobożności.

W innych sprawach Aleksy nie był skłonny liczyć

się z mnichami. Kiedy, znalazłszy się w desperackiej
potrzebie pieniędzy, skonfiskował złote i srebrne na-
czynia pochodzące z kościołów, odezwał się tylko sła-
by glos protestu ze strony hierarchii, lecz mnisi, wśród
których wielu potępiało bogactwa kościelne, nie wyra-
zili żadnego sprzeciwu. Mniej byli zachwyceni, gdy za-
czął wykorzystywać system zwany charistikia. Zgodnie
z tym systemem dobra klasztoru, a nawet własność
w mieście oddawano w zarząd osobie świeckiej. Ten
charistikarios
, jak go nazywano, miał dbać o to, żeby
klasztor otrzymywał pełną sumę pieniędzy potrzebnych
do zaspokojenia codziennych potrzeb z odpowiednią
rezerwą na wyjątkowe okoliczności, natomiast nad-
wyżki mógł zatrzymać dla siebie. Skutkiem tego ziemię
uprawiano lepiej niż poprzednio i mnisi nie byli odry-
wani od swoich zajęć do spraw gospodarczych. System
ten wynalazł, zdaje się, Obrazoburca, lecz kiedy niektó-
rzy biskupi zastosowali go na początku XI w. do podle-
głych im klasztorów, uznano go za sprzeczny z pra-
wem. Wuj Aleksego, Izaak Komnen, był zapewne
pierwszym cesarzem, który nadawał charistika przyja-
ciołom i poplecznikom, a jego następcy, z wyjątkiem
Konstantyna X Dukasa, który system ten potępił, poszli
za jego przykładem. Aleksy stosował go na wielką ska-
lę, gdyż to umożliwiało mu nagradzanie cenionych
urzędników bez ponoszenia kosztów ze swej strony,
a równocześnie sprawowanie pewnej kontroli nad ma-

background image

jątkami klasztornymi. Wielu duchownych ustosunko-
wało się przychylnie do tej praktyki. Uczony i świąto-
bliwy Eustacjusz z Tesaloniki uważał, że powstrzyma
mnichów od zabiegania o pieniądze i pozwoli im wieść
czystsze pod względem duchowym życie. Wielu mni-
chów o surowych poglądach, szczególnie w Konstanty-
nopolu, nie martwiło się tym, że ich bogatszych braci
zmuszano do prowadzenia mniej świeckiego trybu ży-
cia.

Jednakże kłopoty trapiące cesarstwo nie spo-

wodowały zmniejszenia się liczby mnichów. Podróżnik
żydowski, Beniamin z Tudeli, który odwiedził Kon-
stantynopol za panowania wnuka Aleksego, Manuela I,
słyszał, że było tam tyle kościołów, ile dni w roku.
Liczba ta jest zbyt okrągła, żeby była prawdziwa, ale
niewątpliwie znajdowało się tam około dwustu kościo-
łów, które przeważnie były przyłączone do jakiegoś
klasztoru lub konwentu. Sam cesarz Manuel z pewno-
ścią uważał, że w stolicy jest za dużo mnichów, wydał
bowiem w 1158 r. zakaz zakładania nowych klasztorów
w Konstantynopolu i wielkich miastach cesarstwa. Na-
stępnie, aby zabezpieczyć beneficja płynące z systemu
charistikia
, a zarazem uniknąć nadużyć, zarządził, by
nowych fundacji klasztornych nie obdarowywano zie-
mią, lecz by zapewniano im pewien dochód z dóbr fun-
datora i jego spadkobierców, którzy w ten sposób sta-
wali się pełnoprawnymi charistikarii. Prawa tego jed-
nak nie przestrzegano za życia Manuela ani nawet zgo-
ła nie pamiętano o nim po jego śmierci.

background image

W XII w. mnisi stanęli w obliczu nowych proble-

mów. Mogli mieć ważki glos, gdy cesarz próbował na-
prawić stosunki z Rzymem, popierając patriarchę, który
mu się przeciwstawiał, ale nie było zgody między nimi
z powodu wybuchających herezji. Herezja bogomiłów
w ciągu XI w. dotarła z Bułgarii do Konstantynopola,
gdzie szerzyły się inne herezje dualistyczne, masaliań-
ska i paulicjańska, oraz kilka pomniejszych sekt, które
istniały w cesarstwie w podziemiu i nigdy nie zostały
ostatecznie wyplenione. Dualiści, którzy utrzymywali,
że materia jest z natury nieodwracalnie zła, nie mogli
przyjąć podstawowej nauki chrześcijańskiej o wciele-
niu Chrystusa. Władze kościelne nie mogły im tego da-
rować. Ponadto dualiści zrazili sobie władze świeckie
swoją nauką społeczną. Byli pacyfistami; potępiali pło-
dzenie dzieci; ich stosunek do rządu i prawa można
określić jako bierny anarchizm. Jednakże kładąc wielki
nacisk na święte ubóstwo przyciągali do siebie wielu
bardziej surowych mnichów. Toteż dualiści znajdowali
zwolenników w licznych klasztorach, w tym także naj-
bogatszych i cieszących się wielkim rozgłosem. Zyskali
sobie szacunek wśród ludzi świeckich czystością swego
surowego i zdyscyplinowanego trybu życia. Ale opinia
publiczna w ogólności miała im za złe ich antyspołecz-
ne zwyczaje i wzburzona była ich ikonoklazmem, po-
nieważ potępiali nie tylko święte obrazy i relikwie, lecz
także święte symbole; niektórzy odrzucali nawet krzyż,
jako materialny, niegodny czci przedmiot. Ku tej here-
zji skłaniali się pewni wybitni ludzie świeccy, wśród
nich także, jak się zdaje, matka cesarza Aleksego I,

background image

dawna regentka Anna Dalassena, którą niespodzianie
wydalono z dworu, przy czym starano się ograniczyć
do minimum rozgłos tego wydarzenia. Sam Aleksy sta-
nął na czele ugrupowania zmierzającego do stłumienia
herezji środkami, które były zbyt srogie, żeby w oczach
wielu przywódców duchownych mogły uchodzić za
odpowiednie. Nie odniósł jednak pełnego sukcesu.
Komórki herezji przetrwały w kilku klasztorach przez
cały XII w. W 1147 r. cesarz Manuel przeżył niemało
przyjemności, gdy udało mu się usunąć patriarchę Ko-
smasa II za udzielanie heretykom schronienia, czym
zyskał aprobatę Kościoła.

Wobec konieczności uporania się z takimi pro-

blemami wewnętrznymi ani hierarchia, ani klasztory
nie były w stanie przeciwstawiać się władzy cesarskiej
— z wyjątkiem wypadku, kiedy przy wzajemnej
współpracy i poparciu opinii publicznej wniwecz obró-
cili podejmowane przez Manuela próby pojednania się
z Rzymem. Od początku tego stulecia Bizancjum od-
czuwało skutki wypraw krzyżowych, które wprawdzie
na początku wychodziły cesarstwu poniekąd na ko-
rzyść, lecz z biegiem czasu przyczyniały się do rozbu-
dzania wzajemnej nieufności i niechęci między Bizan-
tyjczykami a przybyszami z Zachodu. Dla przeciętnego
Bizantyjczyka widok ogromnych wojsk ciągnących,
najwidoczniej na rozkaz papieża, przez jego ziemie
i dopuszczających się rabunków w czasie przemarszu,
był czymś przerażającym. Gorszył go fakt, że wraz
z wojskami maszerowali uzbrojeni kapłani. Irytowała
go także wielka liczba kupców włoskich, którzy osie-

background image

dlali się w Konstantynopolu i innych wielkich miastach
cesarstwa i odgrywali znaczną rolę w ich życiu handlo-
wym. W czasie kryzysów z końca XI w. cesarz po-
trzebował pomocy włoskich miast morskich i kupował
ją, udzielając im większych koncesji handlowych, niż
mieli jego poddani. Było niemożliwe, żeby ludność
Konstantynopola czy Tesaloniki nie czuła nienawiści
do tych hardych przybyszów z Zachodu, dumnie stąpa-
jących po ich ulicach i bazarach i bogacących się kosz-
tem kupców miejscowych. Nienawiść ta jeszcze się
spotęgowała, gdy zaczęli oni przyprowadzać z sobą
własnych kapelanów i uzyskali pozwolenie wznoszenia
kościołów łacińskich. Nic przeto dziwnego, że żywiona
przez Manuela nadzieja poprawienia stosunków
z Rzymem — co według niego miałoby znaczenie poli-
tyczne — okazała się złudna, skoro Kościół i ludność
odmówili współdziałania z nim.

Taka opozycja nie podważała jednak autorytetu ce-

sarza. Manuel bowiem, podobnie jak jego ojciec Jan II
i dziadek Aleksy, sprawował silną kontrolę nad Kościo-
łem w innych sprawach. Pomijając politykę w stosunku
do Rzymu, jego rządy cieszyły się poszanowaniem
i posłuszeństwem społeczeństwa. Sam Manuel by-
najmniej nie stracił popularności, gdy zainteresowania
teologiczne skłoniły go do obrony tak zwanego ho-
losfyryzmu — doktryny, która miała ułatwić muzułma-
nom przyjęcie chrześcijaństwa — aby jedynie dowie-
dzieć się, że naukę tę uznano za herezję na synodzie,
który on sam zwołał, aby ją poddać pod dyskusję.
Sprawa ta jednak nie wzbudziła większego zaintereso-

background image

wania poza kręgiem zawodowych teologów. Nawet
mnisi uważali, że nie ma w tym nic niewłaściwego, iż
cesarz interesuje się takimi sprawami. O wiele bardziej
gorszył ludzi taki cesarz, jak uzurpator Andronik Kom-
nen, który prosił swoich przyjaciół, aby w jego obecno-
ści nie rozmawiali o teologii, gdyż to bardzo go nudzi.
Ale Andronik był człowiekiem bezbożnym i okrutnym,
którego życie nie przyniosło tronowi chluby, a mnisi ze
swej strony mieli swój udział w doprowadzeniu do jego
upadku. Stronnictwo mnichów nadal istniało i miało
pozostać istotnym czynnikiem w życiu Bizancjum.

background image

background image

ROZDZIAŁ VI

SCHYŁEK I UPADEK: KRES KRÓLESTWA

BOŻEGO NA ZIEMI

Ostatnim okresem potęgi Bizancjum był XII w., ale

nawet wówczas była to już świetność raczej pozorna
niż rzeczywista. Konstantynopol ze swymi manufaktu-
rami i warsztatami rzemieślniczymi oraz ruchliwymi
bazarami był ciągle jeszcze najbogatszym miastem
świata chrześcijańskiego, ale uzyskiwane tu pieniądze
w coraz większej mierze napełniały sakiewki kupców
włoskich. Armia cesarska stanowiła jeszcze potężną si-
łę bojową, ale składała się przeważnie z obcych najem-
ników, których utrzymywanie było kosztowne, a lojal-
ność niepewna. Do społecznych problemów połowy XI
w. i komplikacji politycznych, jakie nastąpiły wraz
z końcem dynastii macedońskiej, doszło jeszcze szaleń-
stwo nieodpowiedzialnych cesarzy i ich doradców, co
pozwoliło tureckim najeźdźcom zalać Anatolię i usa-
dowić się w okręgach, które w przeszłości dostarczały
najwięcej żołnierzy armii i żywności stolicy. W tym
samym czasie barbarzyńscy Normanowie atakowali ce-
sarstwo od zachodu. Za panowania pierwszych cesarzy
z dynastii Komnenów sytuacja uległa znacznej popra-
wie, lecz polepszenie to nie opierało się na trwałych
podstawach. Osiągnięto je bowiem w dużej mierze
dzięki zręcznie prowadzonej dyplomacji, a w szczegól-
ności dzięki uzyskaniu pomocy Wenecjan, którzy
w zamian żądali przywilejów handlowych. Także inne
wielkie włoskie miasta kupieckie wymuszały dla siebie

background image

podobne korzyści. Wyprawy krzyżowe początkowo
przyniosły korzyść cesarstwu, ale też niemal od począt-
ku wzbudzały więcej wrogości niż życzliwości w sto-
sunkach między chrześcijaństwem Wschodu i Zachodu,
a wrogość ta potęgowała się, w miarę jak pogłębiała się
schizma między Kościołami.

Sami Bizantyjczycy mieli poczucie, że żyją

w zmiennym i niepewnym świecie. Ich nastroje znaj-
dują wyraz w sztuce XII w. W X i w pierwszej połowie
XI w. jest ona sztuką pewności i pogody, klasyczną
w proporcjach i umiarze, a doskonałą w stosowaniu
form i światła. Jest to sztuka, która pozostaje w harmo-
nii z Królestwem Boga na ziemi. W XII w. pewność
i pogoda uległy zburzeniu. Przychodzi patos. Przesadna
uczuciowość pojawia się w proporcjach, ukazują się
obawy i troski ludzkie. Chrystus w majestacie jeszcze
dominuje na sklepieniach kościołów, ale jest On Bo-
giem surowszym. Jak nigdy przedtem artyści widzą
w Chrystusie cierpiącego człowieka. Matka Boża już
nie jest spokojna i dumna, ale coraz częściej jest to ma-
ter dolorosa
. Istotnie, cesarstwo nie mogło już mieć po-
czucia zadowolenia czy bezpieczeństwa. Utraciło ana-
tolijskie zaplecze. Już przed końcem stulecia nie spra-
wowało władzy nad Półwyspem Bałkańskim, gdzie
królestwa Serbów i Bułgarów zdobyły sobie niezależ-
ność. Nie można już było pogardzać krajami chrześci-
jaństwa zachodniego. Coraz bardziej uświadamiano so-
bie, że na Zachodzie znajdują się państwa z potężnymi
armiami i flotami, a także ambitnymi władcami, na któ-
rych majestat cesarski nie czynił żadnego wrażenia.

background image

W tych okolicznościach ambicje odgrywania roli

wielkiej potęgi okazały się zbyt wygórowane dla Bi-
zancjum. W ostatnich dwóch dekadach XII w. zaczęło
się ono gwałtownie chylić ku upadkowi.

Potem, na początku następnego stulecia, nastąpił na-

gły, dramatyczny i katastrofalny kryzys, kiedy w 1204
r. armia krzyżowców, pobudzanych chciwością nie co-
fającą się przed gwałtami oraz wyrachowaną zachłan-
nością Wenecjan, wykorzystała wyjątkową bezsilność
władz w Konstantynopolu, aby szturmem zająć i złupić
to wielkie miasto i ustanowić tam Cesarstwo Łacińskie
z cesarzem Frankiem, dzielącym władzę z dożą wenec-
kim.

Zdobywcom nie udało się zająć całego cesarstwa.

Bizancjum przetrwało w trzech ośrodkach. Na wscho-
dzie gałąź dynastii komneńskiej usadowiła się w Tra-
pezuncie. Na zachodzie gałąź ostatniej dynastii, Ange-
losów, osiadła w Epirze. Bliżej metropolii ustanowił
rząd w starym i świętym mieście Nicei zięć ostatniego
cesarza, Teodor Laskarys. Na odpowiedź, który z tych
ośrodków miał się stać oficjalnym „cesarstwem na wy-
gnaniu”, nie trzeba było długo czekać. Wielki Komnen
w Trapezuncie — jak sam niebawem zaczął się nazy-
wać — rezydował zbyt daleko. Jego cesarstwo miało
przetrwać do 1461 r., ale w polityce Konstantynopola
nigdy nie odgrywało większej roli niż peryferyjna. An-
gelosowie z Epiru byli potężniejsi, szczególnie po zaję-
ciu miasta Tesalonica w 1223 r., lecz ich państwo znaj-
dowało się w niekorzystnym położeniu geograficznym
i brak im było pewnego ustrojowego atutu, jakim roz-

background image

porządzał Teodor Laskarys: była nim obecność patriar-
chy Konstantynopola w jego stolicy.

Kiedy w 1204 r. padł Konstantynopol, patriarcha Jan

X Kamateros uszedł do Didimotyki w Tracji, ale for-
malnie nie abdykował i odrzucił zaproszenie Teodora
Laskarysa do osiedlenia się w Nicei. Tymczasem zwy-
cięscy krzyżowcy wybrali na patriarchę Konstantyno-
pola Wenecjanina, Tomasza Morosiniego. Wraz z in-
nymi biskupami francuskimi i włoskimi, narzuconymi
bizantyjskim stolicom, usiłował on zlatynizować Ko-
ściół bizantyjski, zabraniając ortodoksyjnych praktyk
i liturgii. Na wiadomość o śmierci Jana X, która nastą-
piła w 1206 r., zebrał się kler ortodoksyjny przebywa-
jący na terenach podbitych i wystosował pismo do pa-
pieża Innocentego III, prosząc go o pozwolenie na wy-
bór patriarchy greckiego, który by uznał zwierzchnic-
two papieskie, lecz kierował Kościołem zgodnie z tra-
dycjami ortodoksyjnymi. Innocenty nie potwierdził
wyboru Morosiniego, ale nie chciał też go odrzucić.
Tak więc prośba greków nie doczekała się odpowiedzi.
Gdyby Innocenty okazał się na tyle politykiem, aby ich
wysłuchać i przejawić swą gotowość obrony Kościoła
ortodoksyjnego przed nietolerancją nowych panów,
mógłby osiągnąć uznanie swojego zwierzchnictwa
przez większą część świata greckiego. Wielu zrozpa-
czonych greków byłoby się z tym pogodziło, a nieza-
leżnym książętom greckim trudno byłoby odmówić
uznania patriarchy przebywającego w Konstantynopolu
i wybranego zgodnie z prawem kanonicznym. Byłoby
nawet możliwe, że Kościół ortodoksyjny uzna cesarza

background image

łacińskiego, Henryka z Flandrii — który czynił, co
mógł, aby sobie pozyskać swoich greckich poddanych,
cieszył się ich sympatią i prawdopodobnie był inspira-
torem owego listu do papieża — za prawowitego cesa-
rza. Nie miał on jednak żadnego wpływu na papieża,
którego nieprzejednane stanowisko wywołało jeszcze
większą niż przedtem wrogość w świecie ortodoksyj-
nym.

Gdy zatem Teodor Laskarys rozesłał do wszystkich

biskupów patriarchatu zaproszenia, aby przybyli do Ni-
cei w celu dokonania wyboru „patriarchy na wygna-
niu”, zjawiła się tam pewna liczba biskupów z terenów
okupowanych, aby przyłączyć się do swoich kolegów
z ziem jemu podległych. Natomiast rywalizujący z nim
władcy Epiru i Trapezuntu nie pozwolili na to swojemu
klerowi. Synod zebrał się w Nicei w marcu 1208 r.
i wybrał patriarchą Michała Autoreanosa, który przez
ostatnie trzy lata pełnił funkcję głowy Kościoła na tery-
torium Nicei. Zaraz po swoim wyborze Michał koro-
nował Laskarysa na cesarza. Jednak kanoniczność tego
postępowania budziła zastrzeżenia. Wielki Komnen
i jego arcybiskup odmawiali aż do 1260 r. uznania pa-
triarchy działającego na terytorium Nicei. Despotes
Epiru popierany przez uczonego arcybiskupa Ochrydy,
Demetriusza Chomatianosa, wystąpił z jeszcze gwał-
towniejszym potępieniem. Dopiero gdy w 1261 r. ce-
sarz nicejski odzyskał Konstantynopol, cały wolny
świat grecki uznał władzę patriarchy. Ale fakt, że wład-
cy nicejscy mieli patriarchę, uznawanego przez więk-

background image

szość ortodoksów, dodawał im powagi, jakiej nie miał
żaden z ich rywali.

W owej przełomowej epoce cesarz i patriarcha mu-

sieli współpracować z sobą. Kościół nie mógł pozwolić
sobie na spory z władzą świecką. I oto teraz oficjalna
hierarchia — wbrew temu, cokolwiek mogli o tym my-
śleć mnisi — zaczęła uznawać nadrzędność praw cesa-
rza. Wielki kanonista, Teolor Balsamon, pisząc około
1180 r., wyraźnie stwierdził, że cesarz jest ponad pra-
wem zarówno świeckim, jak i religijnym i że tylko on
może wprowadzać ustawodawstwo świeckie i religijne.
Jego zadaniem jest troska tak samo o dusze, jak i ciała
poddanych. Jedyną rzeczą, która przekraczała jego
kompetencje, było podejmowanie decyzji w sprawach
wiary. Chomatianos zabiegając o uznanie swego pana,
Teodora Dukasa Angelosa, za cesarza i siebie samego
— taką przynajmniej miał nadzieję — za patriarchę,
jeszcze wyraźniej wypowiadał się na temat zwierzch-
nictwa świeckiego władcy nad Kościołem.

Cesarstwo nicejskie za Teodora Laskarysa i jego

jeszcze zdolniejszego zięcia Jana Vatatzesa było mimo
wszelkich trudności państwem dobrze rządzonym i pro-
sperującym. Z chwilą śmierci Jana jasne było, że jedy-
nie władcy nicejscy będą w stanie odebrać Konstanty-
nopol łacinnikom, którzy fakt, iż mogli dłużej dzierżyć
stolicę w swym ręku, zawdzięczali raczej rywalizacji
Angelosów z władcami nicejskimi niż własnym wysił-
kom lub pomocy uzyskanej od Wenecjan. W sprawo-
waniu rządów cesarze nicejscy mogli liczyć na pełną
współpracę hierarchii. Prawda, że patriarchowie nie

background image

bardzo byli zachwyceni cesarską polityką prowadzenia
negocjacji z Rzymem w sprawie zjednoczenia Kościo-
łów, ale jeśli rozmowy te pozostały bez rezultatu, to
stało się tak raczej wskutek nieprzejednanej postawy
Rzymu niż jakiejś intrygi ze strony greków. Hierarchia
nie była też zbytnio zadowolona, gdy Teodor Laskarys
poślubił córkę cesarza łacińskiego (była to jego druga
żona). Z otwartym protestem wystąpili jednak dopiero
wtedy, gdy powziął zamiar wydania swej córki za mąż
za brata swojej nowej żony, łacińskiego cesarza Rober-
ta. Byłoby to sprzeczne z przepisami dotyczącymi po-
krewieństwa. Nie było żadnych sprzeciwów, gdy Jan
Vatatzes pojął za drugą żonę Konstancję, nieślubną
córkę Fryderyka II, ale uprawomocnioną po przejściu
na prawosławie i ponownym chrzcie, na którym przyję-
ła imię Anna.” Uczony duchowny Nicefor Blemnydes
przechwalał się, że naraził się na gniew cesarza wy-
śmiewając się z aspiracji jego włoskiej damy dworu,
znanej jako metresa cesarska.

Ale Blemnydes nie za-

sługuje na wiarę we wszystkim, co dotyczy jego osoby.
Jego rozpaczliwe zabiegi o uzyskanie stanowiska pa-
triarchy na nic się zdały, gdyż Jan Vatatzes i jego syn
i

następca, Teodor II, byli zbyt mądrzy, aby mianować

na nie człowieka tak próżnego i kłótliwego. Blemnydes
chciałby nas przekonać, że Teodor II ofiarował mu to
stanowisko obiecując, iż w razie przyjęcia go posiądzie
większą władzę i sławę niż jakikolwiek poprzedni pa-
triarcha, i że on jakoby zgodził się na to pod warun-
kiem, że zawsze będzie mógł stawiać chwałę Bożą na
pierwszym miejscu. „Nie martw się o chwałę Bożą” —

background image

miał cesarz powiedzieć gniewnie i wycofać propozycję.
Jest wysoce nieprawdopodobne, by kiedykolwiek mu ją
uczyniono. Teodor II w pismach swoich mówi bez
ogródek o pełnym zwierzchnictwie cesarza nad Kościo-
łem, podczas gdy Blemnydes w małym traktacie na te-
mat władzy królewskiej, dedykowanym Teodorowi,
oświadcza, że obowiązkiem cesarza jest troszczyć się
o duchowe i moralne dobro poddanych.

Niemniej jednak i sam cesarz musi przestrzegać za-

sad kodeksu moralnego. Właśnie bezceremonialne
zlekceważenie tej zasady doprowadziło do kolejnego
i ostatniego wielkiego sporu między Kościołem i pań-
stwem w Bizancjum. Teodor II zmarł w sierpniu 1268
r., pozostawiając jako swojego dziedzica ośmioletniego
syna, Jana IV. Ponieważ nie żyła już wówczas matka
chłopca, Teodor zaplanował, że regentem zostanie jego
pierwszy minister, Jerzy Muzalon, wspierany przez pa-
triarchę Arseniusza Autoreanosa. Ale Muzalonem, biu-
rokratą niskiego pochodzenia, pogardzało wojsko i do-
stojnicy dworscy; patriarcha zaś, choć był człowiekiem
świeckim aż do chwili swego wyboru, okazał się asce-
tycznym zwolennikiem dyscypliny, bardzo podziwia-
nym przez mnichów i uboższe duchowieństwo, lecz
nielubianym przez biskupów. Po kilku dniach Muzalo-
na zamordowano, a głównego dowódcę w cesarstwie,
Michała Paleologa, dalekiego kuzyna cesarza, wprowa-
dzono na urząd jako megaduksa i regenta, który przy-
brał, za zgodą patriarchy, tytuł despotesa. Następnie,
w grudniu, zażądał, aby patriarcha koronował go na ce-
sarza. Arseniusz uznał — choć, jak się zdaje, niechętnie

background image

— że było to najlepsze rozwiązanie. Istniały przecież
w X w. precedensy przejmowania władzy przez żołnie-
rzy, gdy prawowity cesarz był małoletni, bez przesą-
dzania jego ostatecznych praw. Lecz ani Nicefor Fokas,
ani Jan Tzimiskes nie mieli synów, podczas gdy Michał
miał liczną rodzinę. Toteż Arseniusz upierał się, żeby
równocześnie ukoronować małoletniego Jana. Tymcza-
sem w czasie koronacji Michał wysunął się przed
chłopca, aby zostać przed nim ukoronowanym, jak
przystało na człowieka, który miał być samowładcą.
Arseniusz musiał się zadowolić zobowiązaniem Micha-
ła do złożenia solennej przysięgi, że nie uczyni niczego
przeciw interesom lub osobie współcesarza.

Panowanie Michała miało chlubny początek.

W 1259 r. wojska jego odniosły wielkie zwycięstwo
pod Pelagonią w Tessalii nad koalicją książąt łaciń-
skich, królem Sycylii i despotesem Epiru. Potęga Ange-
losów została złamana, a Michał zdobył na Frankach
mocny punkt oparcia na Peloponezie, który jego na-
stępcy będą stale rozszerzać. W dwa lata później,
w lipcu 1261 r., armia jego wkroczyła do Konstantyno-
pola i to był koniec Cesarstwa Łacińskiego. Zapanowa-
ła radość w całym cesarstwie. Nawet Arseniusz, który
ustąpił z urzędu patriarchy, gdyż żywił pewne podej-
rzenia względem Michała, zgodził się powrócić na swój
tron i dokonać nowej ceremonii koronacyjnej w koście-
le Mądrości Bożej. Ale czy patriarcha spodziewał się
tego, czy nie, faktem jest, że na uroczystości brak było
młodego cesarza Jana. Ukoronowano więc Michała, je-
go żonę i najstarszego syna. Zanim rok dobiegł końca,

background image

Arseniusz dowiedział się, że Michał wyłupił Janowi
oczy, aby w ten sposób uczynić go raz na zawsze nie-
zdolnym do objęcia tronu. Tego było już za wiele. Ar-
seniusz rzucił na Michała ekskomunikę i zabronił mu
wstępu do kościoła Mądrości Bożej.

Opinia w cesarstwie była podzielona. Cesarz Michał

popełnił potworny akt okrucieństwa w stosunku do
dziecka powierzonego jego opiece i czynem tym złamał
uroczystą przysięgę. Nabożny lud przejęty był zgrozą.
Szczególnie silne wzburzenie ogarnęło mieszkańców
prowincji azjatyckich, gdzie starą dynastię darzono ser-
deczną pamięcią. Nawet miały tam miejsce dwa nieu-
dane powstania wzniecone w obronie oślepionego
i uwięzionego młodego cesarza. Z drugiej strony Mi-
chał był jednak cesarzem ukoronowanym. Czy patriar-
cha mógł obłożyć klątwą cesarza? Nawet Mikołaj Mi-
styk nie ośmielił się ekskomunikować Leona VI za to,
że wyprowadził go w pole w sprawie czwartego mał-
żeństwa, mimo że posunął się tak daleko, iż zamknął
drzwi kościoła Mądrości Bożej przed cesarzem. Co
więcej, jakkolwiek wielki był grzech, jaki Michał po-
pełnił, okazał się on władcą odnoszącym wspaniałe
sukcesy i przedsięwzięciom jego wyraźnie towarzyszy-
ło błogosławieństwo Boże. Nikt zresztą w Konstanty-
nopolu ani w prowincjach europejskich nie widział
młodocianego nieszczęśnika, o którego istnieniu ledwie
słyszano. Rozgorzał wielki spór. Po jednej stronie było
stronnictwo mnichów, któremu obecnie przewodził sam
patriarcha, stronnictwo, które zawsze walczyło o to, by
wysoki poziom moralny obowiązywał także cesarza,

background image

i nigdy nie wahało się gromić rozwiązłych i zbytkow-
nych obyczajów dworu i niefrasobliwych intelektuali-
stów, którzy teraz zasiadali na tak wielu stolicach bi-
skupich. Po drugiej stronie stało stronnictwo dworskie,
które było mniej pobożne i surowe, lecz nie mniej reli-
gijne, i które uważało cesarza za namiestnika Boga, i to
namiestnika, który wiele uczynił dla dobra Kościoła.
Zapewne dopuścił się grzechu, ale jako cesarz powinien
otrzymać rozgrzeszenie. Mnisi nie mogli pogodzić się
z tym, żeby grzeszny człowiek, bez względu na swoją
rangę, mógł uważać siebie za stojącego ponad prawami
Boga. W oczach dworu zaś mnisi zdawali się godzić
w podstawowe i święte zasady ustroju cesarstwa chrze-
ścijańskiego.

Rozłam ten miał trwać przez wiele lat. Dopiero

w 1265 r. Michał ośmielił się zdjąć z urzędu Arseniusza
pod zarzutem udziału w spisku zorganizowanym prze-
ciwko tronowi. Dowody niemal na pewno zostały sfał-
szowane, gdyż Arseniusz, jakkolwiek bardzo Michała
nienawidził, nie był konspiratorem politycznym. Czło-
wiek, którego cesarz wprowadził wówczas na tron pa-
triarchy, German III, był głupcem pozbawionym zupeł-
nie godności. Cesarz nie znalazł w nim żadnej pomocy
i zmusił go do abdykacji. Pod koniec 1266 r. Michał
zamianował na jego miejsce mnicha Józefa, który po
kilku miesiącach gorących dyskusji zgodził się rozgrze-
szyć go z jego występku. W dniu 2 lutego 1267 r. ce-
sarz ukląkł z obnażoną głową przed patriarchą i Świę-
tym Synodem i wyznał swój grzech, po czym zdjęto
z niego klątwę kościelną.

background image

Był to triumf Kościoła jako strażnika moralności.

Cesarz został zmuszony przyznać, że zgrzeszył jako
człowiek. Tym samym jednak nie nastąpił koniec schi-
zmy. Arseniusz, który wiódł nędzny żywot na wygna-
niu, oświadczył, że jest z takiego obrotu rzeczy zado-
wolony. Natomiast arsenici, jak nazywano jego zwo-
lenników, byli mniej pobłażliwi. Wielu biskupów,
wspieranych przez patriarchę Aleksandrii, który wolał
raczej żyć wygodnie w Konstantynopolu niż pod wła-
dzą muzułmanów w Egipcie, odmówiło uznania Józefa
jako patriarchy. Gdy zaś sporo mnichów poszło za ich
przykładem, nakazano klasztorom usuwać takich bun-
towników, którzy wskutek tego musieli tułać się, bez-
domni, po całym cesarstwie zyskując poparcie dla swo-
jej sprawy. Wielu z nich w kazaniach głosiło ko-
nieczność stosowania biernego oporu nie tylko wobec
patriarchatu, ale i władz świeckich. Tym ostatnim stwo-
rzyli niemały kłopot, zwłaszcza że cieszyli się popar-
ciem sąsiadów, którzy patrzyli zawistnym okiem na
Michała, jak Jan Bastard, książę z rodu Angelosów,
który ogłosił się władcą Tessalii. Dla ich wsparcia zwo-
łał on synod w 1272 r.

Swoją polityką zagraniczną cesarz bynajmniej nie

przyczynił się do poprawy stosunków z mnichami. Ist-
niało realne niebezpieczeństwo, że łaciński Zachód pod
silną ręką Karola Andegaweńskiego, króla Sycylii, jako
swego przywódcy podejmie jakąś próbę odzyskania
Konstantynopola. Michał doszedł do przekonania, że
jedynym sposobem przeciwstawienia się temu jest
prowadzenie rokowań o zjednoczenie jego Kościoła

background image

z Rzymem. Nie była to łatwa polityka. Wielu papieży
wolało podporządkować sobie Kościół grecki w drodze
podboju. Gdy jednak w 1271 r. na tron papieski wstąpił
Grzegorz X, człowiek owładnięty ideą krucjaty, Rzym
przyjął bardziej pojednawczą postawę, wciąż przy tym
wymagając uznania swojego zwierzchnictwa. W 1274
r. zwrócono się do Michała, aby wysłał na sobór do
Lyonu delegatów, którzy by przedstawili gotowość
podporządkowania się jego Kościoła Rzymowi.

Przyjęcie tego zaproszenia było bardzo niepopularne

w Bizancjum. Wprawdzie znalazło się kilku takich du-
chownych, jak Jan Bekkos, wielki chartofylaks kościoła
Mądrości Bożej, którzy byli święcie przekonani
o słuszności sprawy Rzymu, lecz ogólnie biorąc tylko
wśród ludzi świeckich na dworze można było znaleźć
zwolenników unii, i to powodowały nimi względy ra-
czej polityczne niż religijne. Patriarcha Józef wyraził
sprzeciw. Nie ustąpił ze stanowiska, ale został czasowo
zawieszony. Jedynymi duchownymi, którzy zdradzali
przed cesarzem chęć wyjazdu do Lyonu, byli skom-
promitowany eks-patriacha German i metropolita nicej-
ski, Teofanes, który zresztą daleki był od entuzjazmu.
W roli rzecznika tego stronnictwa występował świecki
sekretarz cesarza, Jerzy Akropolita. Delegacja płynęła
na dwóch okrętach i pobożni ludzie nie byli wcale
zdziwieni, kiedy dowiedzieli się, że w czasie gwałtow-
nej burzy morskiej okręt wiozący dary przeznaczone
dla papieża zatonął z całym swoim ładunkiem.

Unia lyońska została podpisana w lipcu 1274 r. Dla

Michała była ona osiągnięciem bezpośredniego celu

background image

politycznego, jaki sobie postawił. Karola Andegaweń-
skiego na razie powstrzymano od wyprawy na Kon-
stantynopol, lecz groźba pozostała i nie przestała zu-
pełnie istnieć do 1282 r., kiedy w wyniku spisku, w du-
żej mierze zorganizowanego w Konstantynopolu, za-
stępy Karola w Italii wyrżnięto w powstaniu zwanym
„nieszporami sycylijskimi”. Tymczasem w Bizancjum
doszło do ostrego sporu. Ogromna większość biskupów
pod wodzą patriarchy Józefa sprzeciwiała się unii. Jó-
zefa usunięto z urzędu w 1275 r. i zastąpiono unionistą
Janem Bekkosem, ale Michał nie był w stanie złożyć
z urzędu innych biskupów, z braku kandydatów skłon-
nych akceptować jego politykę. Kilku biskupów uwa-
żało, że Józef nie dość stanowczo potępił unię, i opuści-
ło go przyłączając się do arsenitów, którzy wcale nie
martwili się tym, że otrzymali nową broń do atakowa-
nia rządzących wiedząc, że będą mieć ogólne poparcie.
Również w kołach świeckich unia spotkała się z ogól-
nym potępieniem, a opozycji przewodziła siostra cesa-
rza, Eulogia. Po raz pierwszy od czasu ikonoklastów
cesarz kazał uwięzić, a nawet poddać torturom poboż-
nych chrześcijan za odmowę podporządkowania się je-
go nakazom religijnym. Michał zmarł w grudniu 1282
r. jako człowiek znienawidzony przez większość swo-
ich poddanych za podpisanie unii i próby narzucenia jej
im przemocą — i ekskomunikowany przez papieża za
to, że nie potrafił ich skłonić do jej przyjęcia.

Jego syn i następca, Andronik II, panował trzy-

dzieści dziewięć lat, aż do 1321 r. Pod względem poli-
tycznym był to dla Bizancjum katastrofalny okres,

background image

w którym cesarstwo utraciło prawie całe terytorium
azjatyckie na rzecz młodego ottomańskiego emiratu tu-
reckiego, a sporą część ziem europejskich na rzecz Ser-
bów, i do tego jeszcze raz po raz dawały znać o sobie
problemy gospodarcze i niepokoje polityczne. Z punktu
widzenia religijnego ważne było to, że stworzono wzór
dla stosunków między Kościołem i państwem na pozo-
stałe lata istnienia cesarstwa. Andronik był człowie-
kiem pobożnym. Gdy jeszcze był chłopcem, ojciec
zmusił go do podpisania unii, lecz czuł się on nieszczę-
śliwy z tego powodu. Choć osobiście lubił patriarchę-
unionistę, Jana Bekkosa, natychmiast usunął go z urzę-
du i przywrócił na to stanowisko Józefa. Uwolnił
wszystkie ofiary prześladowań Michała. W styczniu
1283 r. zwołany przez niego synod nakazał spalenie
wszystkich dokumentów dotyczących unii. Bekkosa
uznano za heretyka i zesłano na wygnanie, lecz nie
znęcano się nad nim.

Wkrótce potem, w marcu, zmarł

patriarcha Józef. Nowy cesarz już był w kontakcie
w przywódcami arsenitów, którzy mieli nadzieję, że
ktoś z ich grona zostanie mianowany następcą Józefa,
i doznali rozczarowania, gdy cesarz wybrał jednak
uczonego Jerzego z Cypru, który objął urząd jako
Grzegorz II. Natychmiast zwołano inny synod, aby do-
pełnił dzieła potępienia unionistów z osobą zmarłego
cesarza włącznie. Zadowoliło to większość ortodok-
sów, ale skrajni arsenici pozostali nieubłagani. Andro-
nik osobiście przeprowadzał rozmowy z ich rzecznika-
mi. Sprowadził ciało Arseniusza do Konstantynopola
i urządził mu ponowny pogrzeb z wszystkimi honorami

background image

należnymi patriarsze, a nawet odwiedził ślepego eks-
cesarza Jana Laskarysa. Jednakże arsenici ciągle od-
mawiali współpracy z nim.

Grzegorza II usunięto ze stanowiska w 1289 r.

z powodu wydania tomos, który w zamierzeniu miał
przejednać unionistów, a który zarówno łacinnicy, jak
i grecy uznali za heretycki. Jego następcą został mnich
z Athos, które teraz zaczynało odgrywać rolę głównego
ośrodka myśli monastycznej, Atanazy I. Był on mężem
cnotliwym, o żywej wrażliwości społecznej, ale przy
tym szorstkim i nieprzejednanym zwolennikiem suro-
wej dyscypliny, którego trudno było lubić. Po czterech
latach stał się tak dalece niepopularny, że cesarz zastą-
pił go mniej zasadniczym mnichem, Janem XII. Ten
także okazywał wrażliwość społeczną. W 1299 r. za-
groził rezygnacją na znak protestu przeciw małżeństwu
pięcioletniej córki cesarskiej, Symonis, z królem Serbii,
mężem w średnim wieku i rozwiązłym. A gdy go prze-
konano, ażeby pozostał na stanowisku, zaczął krytyko-
wać fiskalną politykę rządu, podejmując się, jak nie-
gdyś Atanazy, roli orędownika biedoty. Andronik usu-
nął go w 1303 r. i przywrócił Atanazego na poprzednie
stanowisko. Ten jednak pozostał nadal człowiekiem
wzniosłych zasad, a teraz stał się jeszcze bardziej nieu-
stępliwy i w coraz większym stopniu mieszał się do
społecznych poczynań rządzących. W 1309 r. poczuł
się w końcu zmuszony do ustąpienia, co z ulgą przyjął
nie tylko cesarz, lecz także wszyscy biskupi. Tymcza-
sem biedota wcale nie czuła szczególnej wdzięczności
ani względem niego, ani w stosunku do Jana XII za ich

background image

orędownictwo, a arsenici potępiali ich obu. Nie było
rzeczą patriarchy mieszać się do polityki. Atanazy trak-
tował cesarstwo, jak mówiono, jakby to był jego wła-
sny klasztor.

Następny wybraniec cesarza, biskup Kyzikos, Ni-

fon, był postacią innego pokroju, człowiekiem świa-
towym, nie bardzo liczącym się z otoczeniem, ale zna-
nym jako uzdolniony administrator. Zdolności swoje
pokazał doprowadzając prawie natychmiast do pojed-
nania z arsenitami. Encyklika, którą wydal we wrześniu
1310 r., wysławiała ich powrót na łono Kościoła. Wa-
runki ugody zostały zredagowane przez ministra cesar-
skiego, Nicefora Chumnosa, i umieszczone w złotej
bulli cesarskiej. Arsenici zgodzili się uznać patriarchę
i hierarchię, lecz domagali się wymazania imienia Józe-
fa z listy patriarchów. Dokument nakazujący jego usu-
nięcie głosił, że tak święty mąż nie życzyłby sobie, aby
czczono jego pamięć z powodu piastowania urzędu.
Kilku ekstremistów odrzuciło tę ugodę i buntowało się
przeciw hierarchii. Ale ci, jak ich nazywano, zeloci re-
ligijni nie mieli większego znaczenia.

Andronikowi dopomagała jego reputacja jako czło-

wieka pobożnego. Umożliwiła mu ona sprawowanie
władzy nad Kościołem. Patriarchę Nifona złożono
z urzędu w 1314 r. za symonię. Andronik cały rok
zwlekał z dokonaniem nominacji. Nowy patriarcha, Jan
XIII Glykas, był spokojnym, lecz zdolnym uczonym,
który w 1319 r. ustąpił z urzędu z powodu słabego
zdrowia. Po kilku miesiącach zamianowano dość leci-
wego mnicha, Gerasima I, lecz ten zmarł w 1321 r.

background image

Stanowisko wakowało przez dwa lata i z kolei objął je
inny mnich, Izajasz. Po swoich doświadczeniach z Ata-
nazym i Janem XII Andronik nie martwił się, że musi
obchodzić się bez patriarchy. Ułatwiało mu to konty-
nuowanie dzieła reorganizacji Kościoła.

A istniała potrzeba jej przeprowadzenia. Nagła utra-

ta terytoriów, szczególnie na rzecz niewiernych Tur-
ków, i wynikłe wskutek tego wędrówki ludności spra-
wiły, że dawne granice biskupstw stały się nieaktualne.
Niektóre miasta dostały się nieodwołalnie w ręce wro-
ga. Inne porzucano wskutek najazdów nieprzyjaciel-
skich. Jeszcze inne znalazły się faktycznie w izolacji.
Początkowo Andronik powiększył, jak się zdaje, dość
nieoczekiwanie liczbę biskupstw, prawdopodobnie dla-
tego, że pragnął, aby izolowane wspólnoty nie były po-
zbawione duchowych pasterzy. Ostatecznie jednak
liczbę biskupstw zmniejszono i przystosowano organi-
zację do wymogów rzeczywistości. Było rzeczą istotną
mieć sprawnie działający episkopat. W miarę jak nie-
przyjaciele posuwali się naprzód, cesarscy urzędnicy
świeccy siłą rzeczy musieli uchodzić. Pozostawał tylko
biskup, aby troszczyć się o ludność chrześcijańską. To
on musiał pertraktować ze zdobywcami w interesie
swych wiernych. To on starał się ochronić budynki
i dobra kościelne, to on uważany był przez swych no-
wych panów za odpowiedzialnego za należyte zacho-
wanie się chrześcijan i płacenie przez nich podatków.
Stał się, by tak rzec, przedstawicielem cesarza in parti-
bus infidelium
. Było przeto dla cesarza ważną rzeczą
mieć wpływ na nominacje biskupów i przekonać się, że

background image

biskupi nie porzucili swoich stolic, gdy dostały się
w ręce najeźdźców pogańskich. Jednocześnie Andronik
gotów był powiększyć przywileje patriarchatu, nadając
mu zwierzchnictwo nad klasztorami, które dotychczas
zależne były bezpośrednio od cesarza, z wielką mona-
styczną republiką góry Athos włącznie.

Andronik II nie najgorzej rządził Kościołem, ale ja-

ko władca świecki bynajmniej nie mógł poszczycić się
sukcesami. Było to typowe dla niego, że kiedy w czasie
zebrania ministrów jeden z nich wpadł w trans mi-
styczny, cesarz pozostawał pod silnym wrażeniem tego
i czuł się podniesiony moralnie. W miarę starzenia się
jego samego i doradców administracja stawała się coraz
bardziej nieudolna. Sam Andronik zaczął wskrzeszać
ojcowską politykę prowadzenia pertraktacji z Rzymem,
wskutek czego stracił na popularności. Mniej więcej w
tym samym czasie ogłosił podwyżkę podatków, co
przyjęto z wielkim oburzeniem. W życiu rodzinnym nie
był szczęśliwy. Najstarszy syn, współcesarz Michał,
zmarł w 1320 r. pozostawiając syna Andronika, ukoro-
nowanego na współcesarza w 1316 r., ale ten stał się
ostatnio sprawcą śmierci rodzonego brata w czasie
pewnej gorszącej awantury. Stary cesarz postanowił go
więc wydziedziczyć. Tego było za wiele dla Andronika
III, który zachęcony przez młodych dworzan i arysto-
krację podniósł w 1321 r. bunt. Wojna domowa ciągnę-
ła się z przerwami przez siedem lat. Opinia publiczna
opowiadała się ogólnie po stronie młodego cesarza,
a w 1327 r. Andronik II uwięził patriarchę Izajasza, po-
nieważ odmówił on wyklęcia jego wnuka. Gdyby partii

background image

młodego człowieka nie rozdzierały wzajemne zawiści
i intrygi, byłby on odniósł zwycięstwo znacznie wcze-
śniej. Ale w zaistniałej sytuacji mógł dopiero w 1328 r.
osiągnąć pełną władzę nad Konstantynopolem i zmusić
starego cesarza do abdykacji.

Mimo swojej niechlubnej przeszłości i przeraża-

jącego stanu cesarstwa, które odziedziczył, Andronik
III okazał się zdolnym władcą. Dużą pomoc miał
w osobie pierwszego ministra i bliskiego przyjaciela
Jana Kantakuzena. Niestety, cesarz ten zmarł w 1341 r.
pozostawiając jako swego dziedzica sześcioletniego
chłopca Jana V. Kantakuzen spodziewał się, że otrzyma
regencję, ponieważ matka chłopca, Anna Sabaudzka,
ani nie była zdolna do sprawowania rządów, ani tego
nie chciała. Przeciwstawiało mu się jednak dwóch lu-
dzi, którzy jemu zawdzięczali swoją karierę: bogaty
arystokrata, wódz floty Aleksy Apokaukos, i patriarcha
Jan Kalekas. Jan XIV był ostatnim patriarchą cesar-
stwa, który miał ambicje polityczne. Kiedy Andronik
III zajęty był wojowaniem, dwukrotnie sprawował on
funkcje zarządcy Konstantynopola i uważał się za jak
najbardziej odpowiedniego do rządzenia cesarstwem.
Do tego jeszcze cieszył się zaufaniem cesarzowej-
matki. A że pozycja patriarchy-regenta nigdy nie była
pewna, wziął sobie do pomocy Apokaukosa, który
ogromnie zazdrościł Kantakuzenowi. Kiedy ten w koń-
cu 1341 r. był nieobecny, gdyż wyruszył na wyprawę
wojenną, pozbawiono go urzędów i za zgodą cesarzo-
wej rządy objęli patriarcha i Apokaukos. W rezultacie
doszło do wyniszczającej wojny domowej, która trwała

background image

sześć lat. Kantakuzen ogólnie mógł liczyć na poparcie
na prowincji, gdzie przewodziła miejscowa arysto-
kracja. Będąc sam mężem uczonym miał poparcie inte-
lektualistów. Natomiast jako przedstawiciel arystokra-
cji nie cieszył się sympatią w miastach rozrzuconych na
terenie całego cesarstwa, a szczególnie nie lubiano go
w Konstantynopolu, gdzie, jak zwykle, zachowywano
sentymentalną lojalność względem prawowitej dynastii.
Kościół był podzielony. Patriarcha miał po swojej stro-
nie większość wyższego kleru i z początku prawdopo-
dobnie mnichów w miastach. Duchowieństwo i klaszto-
ry na prowincji popierały Kantakuzena. Ale linia po-
działu nie była wyraźna, gdyż komplikował ją współ-
czesny bardzo zawzięty spór, tak zwany spór hesycha-
styczny, który dotyczył teorii mistycyzmu. Doktryna ta,
z którą wystąpił mnich Grzegorz Palamas, głosiła, że
prawdziwy mistyk może w końcu ujrzeć Boga nie
w Jego istocie, lecz w Jego energii, to znaczy ujrzeć Je-
go przedwieczne światło. Doktrynę tę zwalczał uczony
rodem z Kalabrii, Barlaam, który wyśmiewał hesycha-
stów z tej racji, że zalecali jako ćwiczenie w skupianiu
się wpatrywanie się w pępek. Kantakuzen popierał Pa-
lamasa, również ani cesarzowa, ani Apokaukos nie byli
mu niechętni. Natomiast patriarcha Jan Kalekas za-
wzięcie zwalczał tę doktrynę i cieszył się poparciem
dużej części arystokracji z Ireną Chumną, córką wiel-
kiego ministra Nicefora Chumnosa i wdową po jednym
z synów Andronika II, na czele. Spośród uczonych
przyjaciół Kantakuzena doktrynę tę potępili: Nicefor
Gregoras, który zajmował zdecydowanie antyrzymskie

background image

stanowisko, i Demetriusz Kydones, który nawrócił się
na katolicyzm rzymski, podczas gdy świecki mistyk
Mikołaj Kabasilas przechylił się po pewnym wahaniu
na jej stronę. Sam Palamas żywił przyjazne uczucia
w stosunku do Rzymu, ale legat papieski, Paweł ze
Smyrny, potępił palamizm jako herezję. Pozostało już
tylko, aby ówczesny rząd zwołał synody, które by ją
potwierdziły lub potępiły, przy czym uczestnicy ich
głosowaliby zgodnie ze wskazaniami władz. Synod
zwołany w czerwcu 1341 r. i obradujący pod przewod-
nictwem Andronika III i synod odbyty dwa miesiące
później pod przewodnictwem Kantakuzena jako regen-
ta aprobowały palamizm, ale synod zwołany w 1344 r.
przez patriarchę przy niechętnej zgodzie cesarzowej po-
tępił Palamasa jako heretyka i nakazał go uwięzić. Ce-
sarzowa po kłótni z patriarchą doprowadziła do zwoła-
nia w lutym 1347 r. synodu, który zmienił tę decyzję.
Pod koniec owego roku, kiedy Kantakuzen rozstrzygnął
ostatecznie losy wojny domowej wkraczając do Kon-
stantynopola, synod, który zwołał już jako cesarz i na
którym obecni byli przedstawiciele innych Kościołów
ortodoksyjnych, który więc w oczach ortodoksów miał
charakter ekumenicznego — uznał naukę o energiach
Boga za prawdziwie ortodoksyjną. Historia ta wskazu-
je, że nawet w tak namiętnym sporze, który powodował
rozłamy w rodzinach i zrywał więzy łączące starych
przyjaciół, i to w sporze, który miał charakter czysto
teologiczny, sobory kościelne podporządkowały się na-
kazom przedstawicieli władzy cesarskiej, choć trzeba
uczciwie powiedzieć, że ostateczny wynik pozostawał

background image

w zgodzie z poglądami większej części społeczności
kościelnej.

Podobny brak logiki znajdujemy też w dziwnym ru-

chu politycznych zelotów z Tesaloniki, grupy bied-
niejszych obywateli, którzy w 1342 r. przechwycili tam
władzę i dzierżyli ją przez siedem lat. Początkowo za-
chowywali formalną lojalność względem prawowitego
cesarza Jana V, lecz później urągali wszelkiej władzy
cesarskiej. Zeloci ograbiali miejscową arystokrację
i bogatych kupców w mieście, wielu z nich wymordo-
wali i skonfiskowali dobra klasztorne. Kantakuzena
uważali za swojego głównego wroga i nie chcieli wpu-
ścić do miasta Palamasa mianowanego tu arcybisku-
pem. Ale życzliwie odnosili się do biedniejszego kleru
i mnichów, którzy skądinąd popierali Kantakuzena
w sprawach politycznych, a Palamasa w sprawach reli-
gijnych. Gdy w końcu nastąpił ich upadek, to nie żaden
oficjalny rząd, ale Palamas dzięki swej życzliwości
i dobroci oraz dzięki temu, ze stanowczo sprzeciwił się
stosowaniu represji, przywrócił zgodę w mieście.

Chociaż uznano zwierzchnictwo cesarza nad Ko-

ściołem, istniały jeszcze granice, których mądry cesarz
starał się nie przekraczać. Jan V, który formalnie pa-
nował pięćdziesiąt lat, lecz okresami był podporządko-
wany swemu teściowi Janowi VI Kantakuzenowi,
swemu synowi Andronikowi IV i wnukowi Janowi VII,
był przekonany o konieczności zachowania przyja-
znych stosunków z Zachodem, nawet jeśliby to ozna-
czało unię kościelną z Rzymem. W czasie pobytu w Ita-
lii w 1369 r. osobiście uznał zwierzchnictwo papieża,

background image

ale nie chciał czynić zobowiązań w imieniu swoich
poddanych, choć przyrzekł, że dołoży wszelkich starań,
żeby ich nawrócić. Jego taktowne postępowanie docze-
kało się nagrody. Pod koniec jego panowania wydany
został dokument, który ostatecznie ustalił, jakie są
uprawnienia cesarza w stosunku do Kościoła. Zawierał
on dziewięć punktów. Cesarz miał mianować metropo-
litów, dokonując każdorazowo wyboru spośród przed-
stawionych mu trzech kandydatów; tylko on może do-
konywać zmian terytorialnego zasięgu biskupstw; no-
minacje na wyższe stanowiska administracyjne w Ko-
ściele wymagają jego zgody; ani jego samego, ani jego
wyższych urzędników nie można obłożyć ekskomuniką
bez jego sankcji; każdy biskup obowiązany jest w mo-
mencie nominacji złożyć przysięgę wierności cesarzo-
wi; biskupi muszą przestrzegać jego zarządzeń w spra-
wie przybywania do Konstantynopola i powrotu do
swoich stolic; każdy biskup musi złożyć podpis pod
dokumentami synodalnymi i soborowymi; każdy bi-
skup obowiązany jest stosować się do takich uchwał
i nie udzielać poparcia żadnemu duchownemu czy kan-
dydatowi na urząd kościelny, który przeciwstawiałby
się im lub polityce cesarskiej w ogólności.

Zasięg terytorialny patriarchatu był obecnie znacznie

większy niż okrojonego cesarstwa. Sprawując jednak
zwierzchnictwo nad episkopatem cesarz mógł w pew-
nej mierze rozciągnąć je na cały świat ortodoksyjny.
Był nadal jeszcze Świętym Cesarzem, namiestnikiem
Boga na ziemi, jak to złośliwie patriarcha Antoni IV
przypomniał wielkiemu księciu moskiewskiemu, Wa-

background image

sylowi I, który proponował usunąć imię cesarza z litur-
gii. Cesarz jest nadal — pisał Antoni — poświęconą
głową oikoumene, królem, którego święty Piotr kazał
szanować. Jak widać ze słów Antoniego, Euzebiuszowa
koncepcja władzy cesarskiej jeszcze była żywa.

Syn Jana V, Manuel II, poddał konkordat próbie,

gdy około 1414 r. przeniósł biskupa macedońskiego na
stolicę mołdawską. Patriarcha protestował, czyniąc to
formalnie na tej podstawie, że biskupa nie można prze-
nosić, a faktycznie zapewne opierając się na tym, że ce-
sarz nie miał władzy nad Mołdawią, a patriarcha oba-
wiał się, żeby książę mołdawski nie odczuł tego jako
obrazy. Wygrał jednak Manuel.

Kolejnej próbie poddano konkordat, gdy syn Manue-

la, Jan VIII, postanowił wysłać do Italii poselstwo, któ-
re by doprowadziło jego Kościół do unii z Rzymem.
Pod koniec życia Manuel radził Janowi kontynuować
rokowania z Rzymem, lecz nigdy nie przyjmować zo-
bowiązań, bo nigdy nie może dojść do rzeczywistej
unii. Ale Jan byt w rozpaczliwym położeniu. Cesarstwo
nie mogło przetrwać bez pomocy z Zachodu. Cesarz
użył swojej władzy, aby zmusić grupę biskupów
i uczonych świeckich do udania się z nim na sobór
unijny otwarty w Ferrarze w 1438 r. i niebawem prze-
niesiony do Florencji. Przedstawiciele greccy, ściągnię-
ci przez cesarza pod przymusem, nie mogli być rów-
nymi partnerami dla dobrze przygotowanego i zgranego
zespołu duchownych łacińskich. Niektórych greków
naprawdę przekonywały argumenty strony rzymskiej,
innych konieczność polityczna, inni wreszcie nie mogli

background image

sprzeciwiać się cesarzowi, który wywierał na wszyst-
kich nacisk, aby podpisali akt unii. Oparł się tylko je-
den biskup, Marek Eugenikos, metropolita efeski, któ-
rego później usunięto z jego stolicy. Jan przekonał się,
jak przekonało się wielu cesarzy przed nim, że istnieją
granice władzy cesarskiej. Po powrocie do Konstan-
tynopola stwierdził, iż opinia publiczna tak namiętnie
sprzeciwiała się unii, że nie tylko nie było mowy o tym,
żeby mógł ją wprowadzić w życie, ale nawet liczni bi-
skupi, którzy dali się poznać jako jej zwolennicy, boj-
kotowani przez swoich wiernych, wyemigrowali do
Włoch. Dopiero w zimie 1452 r., kiedy wojska sułtana
szykowały się do ostatecznego szturmu na stolicę
chrześcijańską, brat Jana, Konstantyn XI, mógł w koń-
cu formalnie ogłosić unię w kościele Mądrości Bożej
ustami kardynała, który przywiódł z sobą garść wojska,
aby podnieść na duchu zrozpaczonych obywateli. Jed-
nak nawet wtedy, choć nikt nie występował przeciw
władzy cesarskiej, wierni zaczęli unikać kościoła Mą-
drości Bożej i wszystkich innych kościołów, obsługi-
wanych przez kler unionistyczny. Dopiero ostatniego
wieczoru oblężenia stolicy, kiedy wiedziano, że naza-
jutrz nastąpi ów dzień klęski, wszyscy, którzy mogli to
uczynić, udali się razem z cesarzem do kościoła Mą-
drości Bożej, aby po raz ostatni uczestniczyć tu w ob-
rzędach religijnych zapominając o waśniach. Było już
jednak za późno. W dniu 29 maja 1453 r. nastąpił kres
Cesarstwa Chrześcijańskiego, Królestwa Boga na zie-
mi.

Teoria Euzebiusza przetrwała do samego końca.

W ciągu dziejów przybierała różne formy, lecz za-

background image

sadniczo pozostała niezmieniona. Euzebiusz podpisałby
się pod słowami patriarchy Antoniego, napisanymi ty-
siąc lat po jego śmierci. Bizancjum często mylnie
przedstawiano jako społeczeństwo statyczne, ale ono
statyczne nie było. Jego sztuka i nauka rozwijała się,
choć niekiedy powoli. Od czasu do czasu wprowadzano
w administracji zmiany, aby dostosować ją do zmienia-
jących się okoliczności, ale była ona konserwatywna
w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu. Bizantyj-
czycy uważali za swój obowiązek i przywilej przecho-
wywanie odziedziczonych po przeszłości wielkich kul-
tur — greckiej i rzymskiej, przepojonych duchem
chrześcijańskim, aby sama cywilizacja mogła przetrwać
w ponurym i niepewnym świecie. Ich uczucia religijne
były szczere i żywe. Mieli oni głęboką świadomość
wieczności, a także głębokie przeświadczenie, że spra-
wy Boże przekraczają ludzkie zdolności pojmowania
i można je wyjaśniać jedynie za pomocą symboli. Ce-
sarstwo ziemskie było tworem przejściowym. Jego ist-
nienie miało rację bytu tylko, jeśli pozostawało ono
w związku z Królestwem niebieskim. Królestwo nie-
bieskie było niewidzialną wiecznotrwałą Ideą. Króle-
stwo ziemskie nie mogło być niczym więcej jak jego
ziemskim cieniem, namacalnym, lecz przemijającym
symbolem, który powinien być przygotowaniem do
wieczności. Aby spełnić swoje zadanie, musi być spra-
wiedliwe i harmonijne, przepojone Prawdziwą Wiarą
w takiej mierze, w jakiej Prawdziwa Wiara może być
poznana. Ale do świata doczesnego wkradł się grzech.
Bizantyjczycy mieli jasną świadomość tego, że ich hi-

background image

storia pełna jest przykładów słabości, szaleństw i py-
chy, ambicji i chciwości. Wierzyli, że to ich skłonność
do grzechu stała się przyczyną ich dekadencji i upadku.
Ale ideał przyświecał im wysoki, jakkolwiek daleko
było do osiągnięcia go w praktycznej realizacji. Była to
szczera próba stworzenia na ziemi chrześcijańskiej
wspólnoty, która pozostawałaby w harmonii z niebem.

W rzeczywistości koncepcja ta wywodziła się ze

źródeł pogańskich. To właśnie myśl platońska, przeka-
zana przez takich interpretatorów, jak poganin Plotyn,
Żyd Filon i chrześcijański heretyk Orygenes, w połą-
czeniu z orientalną tradycją monarchii hellenistycznej
i pragmatyczną władzą cesarza rzymskiego, stworzyła
fundament, na którym Euzebiusz zbudował swoją teo-
rię rządzenia. Ale teoria ta przetrwała, ponieważ Bizan-
tyjczycy, przy całej swojej pobożności, byli ludźmi
praktycznymi. Wiedzieli, że cesarz, cokolwiek miałby
symbolizować, był tylko człowiekiem. Mimo sakralne-
go charakteru koronacji nie był on kapłanem. Istotnie,
nie mógł nim być, bo miał on prowadzić wojska do bi-
twy i zasiadać na trybunale w sądach świeckich. Jego
boska monarchia była ograniczona. Nie mógł wypo-
wiadać się w sprawie doktryny; klęska ikonoklastów
była tego wymownym dowodem. Doktryna była tylko
sprawą soboru wszystkich biskupów na obszarze oiko-
umene
, na których zstępował Duch Święty, jak na
uczniów Chrystusa w dzień Zielonych Świąt. Chociaż
cesarz stał ponad prawem, musiał go przestrzegać jako
gwarant harmonii. Leon VI złamał własne prawo swo-
im czwartym małżeństwem i mimo uzyskanej dyspensy

background image

tomus, który zakończył spór, pokazał, że cesarz źle po-
stąpił. Nie wolno mu było popełniać przestępstw prze-
ciw moralności. Michał VIII musiał ponieść karę za
swoje obejście się z Janem IV. Jeśli zbrodnie cesarza
były nie do zniesienia, lud powstawał i pozbawiał go
tronu, jak było w wypadku Fokasa i Andronika I. Jeżeli
okazał się niebezpiecznie nieudolny, armia lub urzędni-
cy pałacowi umieli się go pozbyć. Człowiek musi być
godny powierzonego mu zadania, a jeśli cesarz się ta-
kim okazał, był niekwestionowanym samowładcą.

Mimo wysiłków, podejmowanych przez takich lu-

dzi, jak Focjusz i Michał Cerulariusz, patriarcha bez
wątpienia był cesarzowi podległy. Opinia publiczna
wspierała patriarchę jako strażnika sumienia cesarstwa
i cesarza, ale nie mógł on równać się z cesarzem ani
mieszać się do spraw polityki świeckiej. Ostatecznie,
Bóg w niebie nie ma arcykapłana, który ograniczałby
Jego władzę. Podobnie nieskrępowany powinien być
namiestnik Boga na ziemi. Zawsze jednak w Bizancjum
rozbrzmiewał głos mniejszości, która kwestionowała
prawo cesarza do wydawania rozkazów Kościołowi
i która, zorganizowana przez takich przywódców mo-
nastycznych, jak Teodor Studyta, mogła sprawiać kło-
poty i czasami wywierać wpływ na politykę cesarską.
Ale mimo wszystkich ich poczynań nigdy nie udało im
się podważyć tej Euzebiuszowej koncepcji ustroju.

Żadna forma rządu nie może trwać bardzo długo bez

powszechnego poparcia opinii publicznej. Na przekór
mnichom zwyczajni ludzie, mężczyźni czy kobiety,
w Bizancjum wierzyli, że ich cesarstwo jest świętym

background image

cesarstwem Boga na ziemi, ze świętym cesarzem jako
przedstawicielem Boga wobec ludzi i przedstawicielem
ludzi wobec Boga. Przez jedenaście wieków, od czasu
Konstantyna do jedenastego stulecia teokratyczny
ustrój Chrześcijańskiego Cesarstwa Rzymskiego pozo-
stał zasadniczo niezmieniony. Żaden inny ustrój ery
chrześcijańskiej nie przetrwał tak długo.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Runciman Steven Teokracja bizantyjska
CIEMNOŚĆ TERAZ PANUJE, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
WASZE POWIEKI, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
Dzieje 10 w.42 BÓG JEHOWA USTANOWIŁ, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt
005 Historia sztuki wczesnochrześcijańskiej i bizantyjskiej, wykład, 11 09
013 HISTORIA SZTUKI WCZESNOCHRZEŚCIJAŃSKIEJ I BIZANTYJSKIEJ, WYKŁAD,# 02 10
J Kossecki, Dominacja pierwiastków cywilizacji bizantyńskiej w życiu PRL i III RP, 2003
Kazn. 3 w.11 WIECZNIE MŁODZI, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt
Kol. 2 w.8 NIE DAJ SIĘ UPROWADZIĆ, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt
Psalm 139 w.14 DLACZEGO WYSŁAWIAM JEHOWĘ, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt
OD CESARSTWA BIZANTYJSKIEGO DO CESARSTWA OTTONÓW
MOJE PRAGNIENIE, Wiersze Teokratyczne, Zakańczające wieczorne czaty
arch bizantyjska
KRAWCZUK Poczet Cesarzy Bizantyjskich
Bizantyjska sztuka
010 Sztuka wczesnochrześcijańska i bizantyńska, wykład, 5 01 10
019 HISTORIA SZTUKI WCZSNOCHRZŚCIJAŃŚKIEJ I BIZANTYJSKIEJ, WYKŁAD, 4 05 10
Psalm 130 w.3, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt

więcej podobnych podstron