sz01 Notatnik

background image

sz01

Tomasz Szarota isw:

OKUPOWANEJ
WARSZAWY
DZIEŃ
POWSZEDNI

Studium historyczne

. .„.'.Sf-;„3('.,„^l.:;

Czytelnik • Warszawa 1988 '.-i-

;,i:UA„iff

ŁflOWdO 18%

ss8 • -o f

Obwolutę, oprawę i kartę tytułową projektował
WŁADYSŁAW BRYKCZYŃSKI

• ^ .. /l

yarszaw^ISS? ł—^

Na obwolucie zdjęcie z albumu „Miasto nicujarzmione", Warszawa'4957

\

W S - "CQ

iFl ,..•,„ / >cA^Jl

i^iaa^s^-o^

•^OYX?-:;6' bu^'

© Copyright by Tomasz Siarota, Warswaa 1973, S 978, 1989
ISBN 83-07-01224-4 8^91'6WBS«T!BV' )!Jr.

.-s0

Pamięci profesora tadeusza Manteuffia
poświęcam

Wsr^p

"•,» SSa»^at -ofc

W

Losy Warszawy podczas II wojny światowej nie tylko w naszej narodowej tradycji,
ale
także w opinii świata były i pozostaną symbolem walki i męczeństwa. Hołd
nieujarzmionemu miastu, choć niezamierzony, składali zresztą także wrogowie.
Przypomnijmy choćby znamienną wypowiedź Hansa Franka: „W kraju tym znajduje
się pewien punkt będący źródłem wszelkich nieszczęść, jest nim Warszawa. Gdyby w
Generalnej Guberni nie było Warszawy, wówczas trudności, z którymi się borykamy,
zmalałyby o 4/5. Warszawa jest i będzie ogniskiem wszelkich zaburzeń, miejscem,
z
którego niepokój rozchodzi się po całym kraju"'. Mimo przeniesienia stolicy GG
do
Krakowa, Warszawa nie przestała w latach wojny odgrywać roli pierwszego miasta
Rzeczypospolitej, zaś jej niekwestionowane przywództwo okazało się czymś w pełni
zrozumiałym i powszechnie aprobowanym przez społeczeństwo. ,, Warszawa -pisze
Czesław Madajczyk - stała się kolebką ruchu oporu w Polsce. Tutaj istniały
stosun-
kowo najdogodniejsze warunki działalności konspiracyjnej. Milionowe miasto stwa-

Strona 1

background image

sz01

rzało dla władz okupacyjnych ogromne trudności w rozszyfrowaniu życia podziemne-
go. Co istotniejsze - inaczej niż w innych stolicach, nie powstała tu władza
kolaborująca
politycznie"2. Warszawa to jednak nie tylko centralny ośrodek walki z najeźdźcą,
to
także miejsce martyrologii narodu polskiego. Tu, nad Wisłą, w katowni Gestapo na
Szucha, w celach Pawiaka, za murami dzielnicy żydowskiej i po prostu na ulicach
Warszawy, gdzie mordowano ludzi podczas publicznych egzekucji, dokonał się
przecież jeden z aktów popełnionej przez niemiecki faszyzm zbrodni.

Badania nad dziejami okupacyjnej Warszawy są już znacznie zaawansowane.
Dziesiątki publikacji poświęcono przeprowadzonym w mieście akcjom zbrojnym,
wiele
uwagi poświęcono sporom ideologicznym, jakie wiedli zwolennicy tzw. orientacji
londyńskiej z przedstawicielami polskiej lewicy. W ramach tych badań podejmowany
jest problem opracowywania w okupowanej Warszawie przez Polską Partię Robotniczą
koncepcji przyszłej Polski Ludowej - państwa sprawiedliwości społecznej, o
miejscu
którego w Europie i na świecie decydować będzie sojusz ze Związkiem Radzieckim.
Ukazało się szereg książek, rozpraw i drobnych przyczynków mówiących o
działalności

poszczególnych organizacji i stronnicfw~politycznych, o prasie konspiracyjnej,
tajnej
oświacie i różnorodnych przejawach podziemnego życia kulturalnego. Praca Włady-
sława Bartoszewskiego „Warszawski pierścień śmierci" przynosi ewidencję strat
osobowych - tragiczną listę ofiar hitlerowskiego terroru. Inne dzielo tego
autora „ 1859
dni Warszawy", będące obszerną kroniką wydarzeń, stanowi vademecum dla poznania
wszystkich przejawów życia w okupowanym mieście.

Jak na tym tle widzieć należy książkę, którą czytelnik właśnie trzyma w ręku?
Tytuł wskazuje, że jest to studium dotyczące życia codziennego warszawiaków
podczas
58 miesięcy okupacji, nie należy więc tej pracy traktować jako zarysu historii
miasta w
owym okresie. Autor miał prawo do tematycznego wyboru, był poza tym zmuszony do
selekcji materiału. Pewne zagadnienia zostały tylko zasygnalizowane (organizacja
podziemia, konspiracyjne życie polityczne, działalność Zarządu Miejskiego) bądź
włączone w tok narracji o tyle, o ile wiązały się bezpośrednio z obliczem
okupacyjnego
dnia powszedniego (walka z wrogiem, represje okupanta).

Chronologicznie cezurą zamykającą jest data wybuchu Powstania Warszawskiego.
Życie i walka ludności miasta podczas 63-dniowej powstańczej epopei oraz dzieje
exodusu warszawiaków - to tematy wykraczające poza obręb niniejszej pracy3.

Zdaję sobie sprawę, że mówienie o okupacyjnej codzienności czy powszedniości w
odniesieniu do okresu zupełnie wyjątkowego, kiedy to życie toczyło się
całkowicie
anormalnym rytmem, może budzić sprzeciw, i to szczególnie u ludzi, którzy sami
przeżyli lata wojny i okupacji. Trudno jednak zaprzeczyć, że w owych
specyficznych
warunkach życie toczyło się jednak dalej - jego kształt jest właśnie głównym
tematem
tej książki.

Pracy mej przyświecają dwa cele zasadnicze. Pierwszy z nich widzę w potrzebie
opisu i wyjaśnienia warunków egzystencji w okupowanym mieście, przez co rozumiem
zarówno warunki bytowe (źródła dochodów, koszty utrzymania, sytuacja mieszkanio-
wa, pożywienie, ubiór, komunikacja), jak także sferę duchową i obyczajową (życie
kulturalne, rozrywki, mentalność, nastroje i postawy). Drugim zadaniem jest
przed-
stawienie funkcjonowania hitlerowskiego systemu rządów okupacyjnych oraz systemu
obronnego polskiego społeczeństwa. Starcie się obu tych systemów doprowadziło do
powstania bodajże najbardziej charakterystycznego zjawiska tamtych lat -
podwójnego
nurtu życia. Jeden z nich, toczący się na powierzchni, oficjalnie, był „życiem
na niby",

Strona 2

background image

sz01

drugi, podziemny, istniejący wbrew woli okupanta, był życiem prawdziwym.

Wiedzę o okupacji część osób zajmujących się jej dziejami czerpać może z
autopsji - własna pamięć, doświadczenia i przeżycia wzbogacają w tym przypadku
źródła historyczne. Jestem w sytuacji odmiennej, bo choć mieszkałem w Warszawie
w
latach 1940-1944, będąc wówczas dzieckiem, świadomie tych lat przeżyć nie
mogłem.
Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy teraz jako historykowi ułatwia mi to,
czy - przeciwnie - utrudnia wykonanie podjętego zadania. Ułatwia chyba
obiektywi-
zację wielu sądów i bardziej „chłodne" spojrzenie, utrudnia jednak niewątpliwie
nie

tylko zrozumienie, ale i uchwycenie atmosfery oraz stylu ówczesnego żyda. Z tego
też
względu tak często postanowiłem oddawać głos samym źródłom, cytując obficie
dokumenty i relacje świadków.

Czas pokrótce scharakteryzować materiał źródłowy wykorzystany przy pisaniu
niniejszej książki. Wśród archiwaliów na pierwszym miejscu wymienić należy
zespół
akt Delegatury Rządu RP na Kraj, przechowywany w Centralnym Archiwum
Komitetu Centralnego PZPR. Wykorzystane zostały ponadto następujące zespoły akt
ze zbiorów Archiwum Państwowego miasta stołecznego Warszawy: zespoły Szefa
Dystryktu, Stadthauptmanna i Obmanna Judenratu. W Archiwum Akt Nowych
korzystałem z zespołów: Rady Głównej Opiekuńczej, Rządu GG oraz tzw. Archiwum
Paderewskiego, zaś w archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w
Polsce z zespołów: Najwyższego Trybunału Narodowego, Okręgowej Komisji Badania
Zbrodni Hitlerowskich w Warszawie i Komendanta Sipo i SD na dystrykt warszawski.
Ważnym elementem kwerendy było przejrzenie materiałów ikonograficznych, prze-
chowywanych w Archiwum Dokumentacji Mechanicznej. W paryskiej Bibliotheque de
Documentation Internationale Contemporaine odnalazłem szereg sprawozdań Dele-
gatury, których brak w zbiorach krajowych. Starałem się uwzględnić wszystkie
odnoszące się do tematu wydane zbiory dokumentów. Bardzo cennym źródłem były
dzienniki i kroniki okupacyjne, zarówno drukowane (M. Berg, A. Czerniakowa, K.
Irzykowskiego, A. Kapłana, L. Landaua, Z. Nałkowskiej, E. Ringelbluma, W.
Sieroszewskiego i K. Szymczaka), jak też przechowywane w archiwach i
bibliotekach
(J. Dąbrowy-Sierzputowskiego, K. Gorzkowskiego, I. Kiełbasińskiej i H. Klickiej,
H.
Krahelskiej, A. Wyleżyńskiej i F. Wyszyńskiego). Nie pominąłem oczywiście także
literatury pamiętnikarskiej.

Do innej kategorii wykorzystanych źródeł należą wszelkie druki z badanej
epoki - jawne wydawnictwa oraz prasa polsko- i niemieckojęzyczna, prasa i wydaw-
nictwa konspiracyjne, druki urzędowe i okolicznościowe, od zbiorów zarządzeń
począwszy na poradnikach, książkach kucharskich i kalendarzach kończąc. Uwzględ-
nione zostały także publikacje emigracyjne, które ukazały się podczas wojny poza
granicami kraju.

Nie ulega wątpliwości, że typ i charakter materiałów źródłowych rzutował bardzo
wyraźnie na sposób prezentacji przeze mnie wielu zagadnień. Faktem jest, że
znacznie
bogatszą dokumentację pozostawił tzw. obóz londyński niż organizacje polskiej
lewicy.
Poza tym zarówno w prasie, jak i wydawnictwach konspiracyjnych PPR czy RPPS
zdecydowanie na czoło wysuwane było zagadnienie walki zbrojnej z najeźdźcą,
natomiast problemy codziennej egzystencji traktowano raczej marginesowo. Także w
spisywanych po wojnie pamiętnikach, wspomnieniach i relacjach działacze lewicy
przede wszystkim mówią o swym udziale w walce z hitlerowskim okupantem,
nadzwyczaj zaś rzadko opowiadają o swym powszednim bytowaniu.

W zakresie literatury przedmiotu największą pomocą służyły mi prace Władysława

Bartoszewskiego, Wactawa Jastrzębowskiego, Czesława Madajczyka, Karola Mariana
Pospieszaisluego oraz Kazimierza Wyki.

Pewne fragmenty usiłowałem przedstawić komparatystycznie, dokonując porów-

Strona 3

background image

sz01

nań sytuacji Warszawy z sytuacją innych okupowanych przez hitlerowców stolic
europejskich.

Kilka stów wyjaśnienia wymagają przypisy. Chcąc ograniczyć ich liczbę, nie
stosuję w zasadzie odnośników wówczas, gdy cytuję wydane u nas po wojnie w
formie
książkowej pamiętniki i wspomnienia. Przy powoływaniu się na teksty okupacyjnych
kronik i diariuszy tylko po raz pierwszy przytaczam dokładne źródło informacji,
później odsyłam już tylko do daty zapisu, najczęściej podając ją zresztą w
tekście, a nie
w przypisie. Wypowiedzi przedstawicieli hitlerowskiego aparatu terroru cytowane

na podstawie wydawnictwa ,,Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka".
Pełny wykaz źródeł i bibliografia znajdują się na końcu książki.

Pierwsze wydanie niniejszej książki ukazało się w roku 1973. W cztery lata potem
w paryskiej oficynie Hachette Aleksander Wotowski, naruszając moje prawa au-
torskie, ogłosił książkę „La vie quotidienne a Varsovie sous 1'occupation nazie
1939-1945".

Drugie, rozszerzone wydanie „Okupowanej Warszawy dnia powszedniego"
ukazało się w roku 1978. Niniejsze wydanie trzecie jest w zasadzie jego
przedrukiem.
Zrezygnowałem po naradach z wydawcą z rozbudowywania tekstu, co byłoby
wynikiem uwzględnienia nowszej literatury przedmiotu. Starałem się jednak w
cytatach wprowadzić tę wersję, jaka pojawiła się w najnowszych publikacjach
źródłowych (dzienniki A. Czerniakowa, M. Berg, F. BlattIera-Mawicka i E. Ringel-
bluma). W odróżnieniu od poprzednich wydań obecne zostało zaopatrzone w indeks
osób.

Część pierwsza

MIASTO l LUDZIE

Po kapitulacji

W czwartek, 28 IX 1939, o godz. 13.15 na terenie fabryki „Skoda" w Pąkowie
generał dywizji Tadeusz Kutrzeba złożył swój podpis pod aktem, który
zakończył dzieje bohaterskiej obrony stolicy. Warszawa pozbawiona pomocy
sprzymierzeńców, oblężona od 8 IX, atakowana przez pancerne kolumny i
lotnictwo wroga - skapitulowała. Dalszy opór po całodziennych bombardowa-
niach poniedziałkowych nie był już możliwy.

Decyzja poddania miasta zapadla 26 IX w czasie konsultacji i narad
pomiędzy przedstawicielami władz wojskowych i reprezentantami ludności
cywilnej. Nazajutrz rano delegacja polska zjawiła się w sztabie dowódcy
niemieckiej 8 armii - generala Blaskowitza - gdzie uzgodniono zawieszenie
ognia, mające obowiązywać od godz. 12. Samo podpisanie umowy kapitula-
cyjnej przełożone zostało na dzień następny i to nie tylko z uwagi na potrzebę
analizy dostarczonego przez Niemców tekstu, lecz w związku z wysuniętym
przez nich żądaniem, aby w ceremonii wziął udział prezydent miasta, Stefan
Starzyński.

Dokument podpisany w Rakowie składa się z.sześciu artykułów dotyczą-
cych zobowiązań obu stron. Mówi on o bezwarunkowej kapitulacji twierdzy
Warszawy, mimo że przeciw temu sformułowaniu protestował generał
Kutrzeba. Wojsko polskie, po złożeniu broni i amunicji, winno od wieczora
29 IX rozpocząć wymarsz z miasta. Oficerom pozostawiono prawo zachowania
białej broni. Władze polskie zobowiązane zostały do ochrony budynków i
gmachów publicznych, rozebrania barykad, ugaszenia pożarów, rozbrojenia
ludności, uruchomienia administracji, urzędów i placówek handlowych,
wprowadzenia zakazu działalności partii i organizacji politycznych oraz
wskazania dwunastu zakładników ,, celem zabezpieczenia przed aktami sa-
botażu". Ze swej strony władze niemieckie zobowiązywały się do dostarcza-

13

nią ludności - począwszy od 30 IX - codziennie 160 tyś. porcji gorącej strawy
oraz do udzielania pomocy przy reaktywizacji przedsiębiorstw miejskich'.

Strona 4

background image

sz01

Wiadomość o kapitulacji ludność Warszawy przyjęła z mieszanymi
uczuciami. Z jednej strony zaprzestanie walk przynosiło ulgę w cierpieniach, a
także z dawna wyczekiwaną chwilę wytchnienia i spokoju, z drugiej jednak
zdawało się świadczyć o bezużyteczności dotychczasowych ofiar, bezcelo-
wości wysiłków i ogromnego poświęcenia obrońców stolicy. Nastroje te
dawały o sobie znać przede wszystkim w wojsku, gdzie otwarcie mówiono o
zdradzie, a w pewnych jednostkach groził bunt żołnierzy.

W tej sytuacji z apelem do ludności wystąpił cieszący się ogromnym
autorytetem moralnym prezydent miasta. Odezwa Starzyńskiego, wydana w
dniu kapitulacji i ogłoszona 28 IX 1939 w „Gazecie Wspólnej", brzmiała
następująco2:

Obywatele!

Nasze miasto zostało doszczętnie zniszczone. Zepsucie wodociągów pozbawiło
ludność wody, bez której żyć nie można. Również brak żywności daje się dotkliwie
odczuwać.

Dowódca armii gen. dyw. Rómmel, mając na względzie położenie ludności, z
ciężkim sercem postanowił zaniechać dalszej obrony.

W tych warunkach ustaje zlecona mi rola Komisarza Cywilnego przy Dowództwie
Obrony Warszawy; natomiast w związku ze zniszczeniem miasta i warunkami
bytowania ludności wzrastają zadania moje jako Prezydenta Miasta.

Obywatele!

Dziękuję wam sercem całym za zaufanie, jakim darzyliście mnie przez cały czas
obrony. Dziękuję wam za to, żeście posłuszni moim wezwaniom spełniali wytrwale i
ofiarnie wszystkie swoje codzienne obowiązki, utrzymując w ten sposób życie
nasze
pomimo tak trudnych warunków.

Bezmiar bohaterstwa i ofiary wykazała ludność stolicy. Historia oceni należycie
to
poświęcenie, które kazało nam trwać do ostatka.

Musicie nadal pracować i w codziennym trudzie normować życie oraz rozpocząć
odbudowę miasta.

Wspólnym wysiłkiem Zarządu Miejskiego i Komitetu Obywatelskiego oraz całej
ludności — zadanie to musi być wykonane.

Niech żyje Polska i jej stolica-Warszawa!

(-) St. Starssytfski
mjr rez.
»a s' •/ 7fn Prezydent Miasta

14

W piątek 29 IX garnizon warszawski przystąpił do składania broni i
przygotowywał się do wymarszu, ludność cywilna gasiła pożary i porządkór
wała główne arterie komunikacyjne stolicy. Rozbierano barykady, usuwano^
gruz z ulic. Nazajutrz pojawili się w mieście Niemcy. Oficjalne wkroczenie
oddziałów miało miejsce co prawda dopiero w niedzielę i poniedziałek,
faktycznie jednak okupacja rozpoczęła się 30 IX 1939. Pod tą datą kronikarz
Warszawy, krytyk literacki Karol Irzykowski, zanotował:

Zobaczyłem po raz pierwszy Niemców: auta ciężarowe, podwójne, niektóre
przykryte czarnym płótnem, w nich niemieccy żołnierze z karabinami wysoko
siedzieli,
zdaje się (?) z triumfującą miną, bo siedzisko już to robi. Dalej na jednym
aucie stał
Niemiec manipulujący aparatem filmowym; za nim auta z karabinami maszynowymi.
Zdaje się, że pierwsze wozy woziły żywność, może dla Warszawy, napisy:
Volkswohl-

Strona 5

background image

sz01

• fahrt, Hilfszug, Bayern3.

W dzienniku Józefa Dąbrowy-Sierzputowskiego czytamy:

Dziś widziałem Niemców na ulicach: oficerowie jeździli samochodami, żołnierze
na rowerach [...]. Dziś na placu Broni rozdawali obiady. Do ludności odnoszą się
życzliwie. Najpierw dali grochówkę polskim żołnierzom, później kobietom z
dziećmi,
samym kobietom, wreszcie mężczyznom. Żydów tylko przepędzają. Następnie łamaną
polszczyzną obiecywali ,,maly chlebek" i rozdali wcale spore bochenki razowca.
Sceny
te Niemcy skwapliwie fotografowali4.

W niedzielę l X 1939 wmaszerowały do stolicy oddziały 10 dywizji,
wchodzącej w skład oblegającej Warszawę 8 armii niemieckiej. Tegoż dnia o
godz. 15 Niemcy objęli wartę główną przy Komendzie Miasta, następnie przed
dowódcą dywizji, wyznaczonym na komendanta wojennego Warszawy,
generałem Cochenhausenem odbyła się na placu Pilsudskiego defilada
wojskowa.

Owe pierwsze godziny okupacji tak oto opisuje nie znany z nazwiska autor
relacji złożonej w Paryżu po ucieczce z kraju:

W dniu l października nastąpiło wkroczenie wojsk niemieckich do Warszawy.
Najpierw wjechały karetki Czerwonego Krzyża, za nimi kuchnie polowe, a później
dopiero wojsko. Charakterystyczne, że wkroczyły do miasta nie oddziały
oblegające
Warszawę, lecz oddziały sprowadzone specjalnie w tym celu z Niemiec, a więc
wojsko
wypoczęte, dobrze odżywione, wyposażone w nowe mundury i dobrze wyekwipowane.

15

Miało to niewątpliwie na celu wywołanie wśród ludności odpowiedniego wrażenia.
(Brak potwierdzeń powyższych informacji w innych źródłach, uwaga moja - T.S.).

Ludność Warszawy zachowała się wobec wkraczających wojsk niemieckich z
najwyższą godnością, nie zwracając na nie najmniejszej uwagi. Było to zupełne
zignorowanie przez mieszkańców wkraczającej do stolicy armii nieprzyjacielskiej.

W pierwszym dniu wkroczenia do Warszawy Niemcy zaczęli rozdawać chleb.
Sceny jego rozdzielania filmowano, nakazując przy tym otrzymującym chleb
uśmiechać
się w chwili dokonywania zdjęć. Ponieważ trudno było o uśmiech, przeto zdjęcia
filmowe Niemcy powtarzali kilkanaście razy5.

Tegoż dnia „Warszawski Dziennik Narodowy" zamieścił wywiad ze
Stefanem Starzyńskim. Wzywając mieszkańców do udziału w odbudowie
miasta mówił on:

Trzeba natychmiast stanąć do pracy, goić rany, usuwać zgliszcza, budować na
nowo, przywracać życiu codziennemu normalny bieg. Wszyscy musimy stanąć jak
najszybciej przy swych warsztatach pracy. Pracować nie osiem godzin, lecz
dwukrotnie
więcej6.

W poniedziałek 2 X 1939 z orędziem do mieszkańców stolicy wystąpiły
redakcje pism codziennych. I tu odnajdziemy apel o pomoc w normalizacji
życia, a także bieżące wytyczne działania. Komunikat brzmiał następująco:

W dniu wczorajszym wkroczyły wojska niemieckie do stolicy. Skończył się
dramatyczny okres walk w murach miasta. Nastąpiła również kapitulacja Modlina.
Na
wszystkich, którzy zmagania wojenne przetrwali, ciąży obowiązek przyczynienia
się ze
wszystkich sił do odbudowy realnego życia, ażeby nie zamarło i nie
zanarchizowalo się.
Miasto jest w ruinie. Bezmiar zniszczenia i nędzy, nie zaspokojone podstawowe
potrzeby życia codziennego, wreszcie głód. Do opanowania tych żywiołów muszą się

Strona 6

background image

sz01

skupić wszystkie polskie siły. Musimy się zdobyć na nieugiętą wolę, długotrwały
wysiłek, zaciętość i cierpliwość. Takie są wskazania na najbliższy okres7.

Tuż po zajęciu Warszawy na murach miasta pojawiły się pierwsze
obwieszczenia niemieckich wojskowych władz okupacyjnych. Na szczególną
uwagę zasługuje rozporządzenie naczelnego dowódcy armii lądowej, generała
Waltera von Brauchitscha, wydane 12 IX 1939, a rozplakatowane w Warsza-
wie 30 IX lub IX8.

Tekst tego dokumentu ogłoszony był najpierw w ^Dzienniku rozporzą-

1<5

r

dzeń dla obszarów okupowanych", potem także w nrze l „Dziennika
Urzędowego m.st. Warszawy" z 8 X 1939.

Główny Dowódca wkraczającej armii niemieckiej, sprawując z ramienia Naczel-
nego Wodza Wojsk Niemieckich władzę wykonawczą na obszarze zajętym przez swe
wojska, rozporządza:

1. Ludność musi zachować zupełny spokój. Wszyscy polscy urzędnicy są
zobowiązani nadal pełnić swą służbę. Wszelkie porzucenie lub odmówienie pracy
uważa się za sabotaż.

2. Rozporządzenia niemieckich władz wojskowych oraz urzędników szefa admi-
nistracji cywilnej działających z polecenia Głównego Dowódcy armii muszą być
wykonane bezwarunkowo.

3. Wszelkie usiłowania oporu biernego zostaną bezwarunkowo przytłumione.
Każdego, kto dokona aktów sabotażu lub zamachów na żołnierzy i urzędników
niemieckich, spotka kara śmierci. Ta sama kara spotka wszystkich, którzy by
usiłowali
zagrozić w jakikolwiek sposób życiu lub mieniu swych niemieckich współobywateli.
Podstępnych skrytobójców lub partyzantów spotka kara śmierci.

4. Wszelką broń palną (włącznie z bronią myśliwską) z przynależną amunicją oraz
wszelkie zapasy materiału wybuchowego należy niezwłocznie oddać najbliższej
niemieckiej komendzie wojskowej lub posterunkowi policji niemieckiej.
Burmistrze,
wójtowie i sołtysi są zobowiązani dbać o jak najrychlejsze ogłoszenie tego
rozporzą-
dzenia według miejscowego zwyczaju. Z każdym, kogo po ogłoszeniu tego rozporzą-
dzenia napotka się w posiadaniu broni lub amunicji, obejdzie się jako z
partyzan-
tem.

5. Ludność cywilna zajętego obszaru musi pozostawać w swym mieszkaniu od
chwili zapadnięcia zmroku aż do świtania. Kto w tym czasie napotkany zostanie
poza
swoim domem bez piśmiennego zezwolenia władzy niemieckiej wojskowej lub
cywilnej, narazi się na surową karę.

6. Wszelki wyszynk wódki i likierów zakazuje się natychmiast.

7. Bieżące sprawy karne oraz egzekucje sądowe władz polskich przeciwko
obywatelom polskim narodowości niemieckiej należy natychmiast wstrzymać.

8. Wszelkie sprzeciwianie się rozporządzeniom Głównego Dowódcy jako spra-
wującego władzę wykonawczą ukarze się grzywną w nieograniczonej wysokości,
więzieniem lub domem poprawy do lat piętnastu, o ile sprzeciwiający się nie
zasłużył na
karę wyższą.

Wlasne obwieszczenie wydał w swoim imieniu także niemiecki komendant
miasta9:

Strona 7

background image

sz01

2 - Okupowane).,.

17

Po poddaniu się twierdzy Warszawy wstąpiła Armia Niemiecka w mury tego

miasta.

Z rozkazu Najwyższego Dowódcy 8-mej Armii obejmując (sic!) z dniem dzisiej-
szym obowiązki komendanta Warszawy. Jest moim zadaniem przywrócić na powrót
bezpieczeństwo, spokój i lad w mieście. Niemiecka Armia gotowa przyczynić się do
ożywienia życia gospodarczego i chętnie pomagać będzie władzom w ich
działalności.
Wzywam całą ludność tego miasta do współpracy dla przywrócenia normalnych
stosunków. Pierwszym warunkiem tego jest posłuszeństwo względem własnej zwierz-
chności.

Cóż oznaczać miało owo „posłuszeństwo względem własnej zwierzchnoś-
ci"? W tekście umowy kapitulacyjnej wspomina się, że władzę wojskową w
mieście obejmuje generał porucznik Cochenhausen, szefem zaś administracji
cywilnej zostaje mianowany wiceprezydent von Craushaar. Jednocześnie
stwierdzano tam, że ,,administracja polska pozostaje w służbie", a więc tym
samym zakładano dalszą działalność polskiego Zarządu Miejskiego na czele ze
Starzyńskim. Poza tym okupant wyraził zgodę na pozostanie w służbie polskiej
policji. Straży Obywatelskiej oraz na kontynuację pracy Komitetu Obywatel-
skiego, PCK i Stołecznego Komitetu Samopomocy Społecznej. Organizacja
Obrony Przeciwlotniczej mogła być wykorzystywana do pomocy w aprowiza-
cji ludności10.

2 X 1939 prezydent Warszawy w towarzystwie swych współpracowników
przeprowadził dwie konferencje z władzami niemieckimi: rano odwiedził
komendanta miasta, po południu szefa Zarządu Cywilnego. Nazajutrz w prasie
pojawił się następujący komunikat:

Zarząd miasta pozostaje nadal w ręku prezydenta Stefana Starzyńskiego oraz
wiceprezydentów Juliana Kulskiego i Jana Pohoskiego. Komisarzem rządowym dla
miasta Warszawy z ramienia Szefa Zarządu Cywilnego został mianowany dr Otto,
nadburmistrz Dusseldorfu".

Następnego dnia gazety podały bliższe informacje na ten temat:

Nadburmistrz m. Dusseldorfu dr- Otto został mianowany komisarzem rządu
niemieckiego na m.st. Warszawę i obejmuje funkcje wojewody, jakie sprawował w
Warszawie komisarz rządu (tzn. Jaroszewicz - T.S.). Dr Ono urzędowanie swoje w
Pałacu Blanka rozpoczął w środę, 3 X 1939.

18

I

Jego zastępcą byt dr Dengel, trzecim zaś przedstawicielem niemieckim w
urzędzie komisarza - „dyrektor miejski" Becher12.

W tym samym numerze opublikowana została lista Komitetu Obywatel-
skiego, utworzonego w czasie obrony Warszawy i grupującego wybitnych
przedstawicieli miasta. W początku października należało doń dwudziestu
sześciu obywateli - działaczy politycznych, społecznych, związkowych i gos-
podarczych.

Spośród członków Komitetu Obywatelskiego, po dołączeniu kilku jeszcze
osób z zewnątrz, wybrana została grupa dwunastu zakładników, mających
zgodnie z aktem kapitulacji zabezpieczyć spokój w mieście. Zakładnikami tymi
byli: Zdzisław Lubomirski, Ludwik Józef Evert, ksiądz Henryk Hilchen,
Abraham Gepner, inżynier Czesław Klamer, Antoni Snopczyński, Artur
Śliwiński, profesor Witold Staniszkis, Władysław Baranowski, Antoni Bary-
ka, Franciszek Urbański i Szmul Zygielbojm. Wszyscy oni rankiem 5 X 1939
zamknięci zostali pod strażą niemiecką na Ratuszu. Powodu aresztowania na
razie nikomu nie wyjawiono.

Strona 8

background image

sz01

Nazajutrz w gazetach zamieszczono następujący komunikat:

Wczoraj przed południem odbyła się na tradycyjnym miejscu, na placu Na
Rozdrożu, wielka rewia wojsk niemieckich. W związku z tym ruch na mieście, w
szczególności na linii Nowy Świat - Aleje Ujazdowskie, w Al. Jerozolimskich, w
ul.
Marszałkowskiej jako też na przyległych odcinkach ulic poprzecznych był
wstrzyma-
ny - częściowo już od godz. 8 rano, całkowicie zaś od pól do 10-ej. Ograniczenia
te
trwały do godz. 1-ej, a na niektórych ulicach do 3-ej po południu.

Dopiero dwa dni później prasa warszawska, powołując się na „Deutsche
Lodzer Zeitung", podała szczegóły pobytu Fuhrera w Warszawie. Dwunastu
zakładników na Ratuszu gwarantować miało właśnie jego bezpieczeństwo.

Samolot Hitlera wylądował na Okęciu 5 X 1939 o godz. 11.30. Na lotnisku
witali go między innymi generałowie: Brauchitsch, Rundstedt, Reichenau,
Blaskowitz, Kesseiring. Zabrzmiały dźwięki „Horst Wessel Lied", po czym
Fuhrer wygłosił krótkie przemówienie do żołnierzy i samochodem udał się do
miasta13. Ksawery Świerkowski, który znajdował się tegoż dnia w jednym z
budynków na Krakowskim Przedmieściu, wspomina:

Pustymi ulicami szybko w różnych kierunkach jeździło auto, z którego megafonu
rozlegało się ciągle powtarzane po polsku: „Odtąd panowie cywile schodzą do
bram.

2*

19

Nie wolno wychodzić na ulicę, podchodzić do okien, gdyż będzie strzelano". [...]
Od
gmachu Komendy Miasta wyjechała liczna kolumna motocykli z przyczepami. Na
siodełkach siedzieli w ogromnych helmach niemieccy policjanci ubrani w granatowe
płaszcze. W przyczepach policjanci półleżeli na lewym boku, odwróceni do tylu z
karabinami w garści i palcem na spuście. Za tą kolumną jechał ogromny,
staromodny
wóz pancerny, z którego luku nad podkładem sterczał żołnierz obrócony też do
tyłu i
trzymający palec na spuście karabinu maszynowego. Następnie sunęło otwarte auto
z
kilkoma oficerami, do którego z tyłu doczepiono działko przeciwlotnicze. Za nim
również otwarte auto z generałami. W trzecim zaś również otwartym aucie niespo-
dziewanie ujrzałem Hitlera. Ubrany w płaszcz politischer leitera, miał po prawej
młodego adiutanta. Hitler blady, o mocno zagryzionych ustach, zrobił na mnie
wrażenie histeryka, zmęczonego i całkowicie zobojętniałego na wszystko, co się
wokół
niego dzieje14.

Samochód Hitlera zmierzał w kierunku Alei Ujazdowskich, gdzie po
stronie parku, mniej więcej na wysokości wylotu ulicy Chopina ustawiono
trybunę, z której przyjmował on trwającą dwie godziny defiladę wojsk. Potem
udał się do Belwederu, gdzie zwiedził gabinet marszałka Pilsudskiego, i tym
akcentem zakończył swą jedyną wizytę w Warszawie. Ludności polskiej
zabroniono oglądania defilady. Nie tylko wstrzymano ruch uliczny, ale także
zamknięto pod strażą mieszkańców wszystkich domów, znajdujących się na
trasie przemarszu niemieckich oddziałów. Zamach na Hitlera, przygotowy-
wany przez utworzoną jeszcze przed wkroczeniem Niemców organizację
Służba Zwycięstwu Polski (SZP), nie doszedł do skutku".

Powróćmy jednak do wyglądu miasta w pierwszych dniach i tygodniach
okupacji. Oto opis Warszawy, który pod datą 30 IX 1939 umieścił w swym
notatniku sędziwy prezes Polskiej Akademii Literatury Wacław Sierosze-
wski:

Na ulicach tłumy ludzi, na twarzach smutek i wielka powaga. Popłochu nie widać.
Zniszczenie miasta ogromne [...] Mnóstwo domów podziurawionych granatami, ze
złamanymi lub zerwanymi dachami, spalonych, wreszcie wiele z nich wprost

Strona 9

background image

sz01

rozdartych od dachu do ziemi bombami burzącymi... Te wyglądają strasznie:
wnętrza
mieszkań ze śladami niedawnego życia rodzinnego, z łóżkami zasłanymi do snu, z
obrazami na ścianach, z firankami i kwiatami w oknach, z książkami, szafami,
obnażały
przykro swe wnętrze... Naczynia, meble, ubrania pobite, porwane,
poniszczone...16.

Taka Warszawa utkwiła też w pamięci Stefana Kisielewskiego, który
wspominał: <! i>* •ii s"

20

Na każdym skrzyżowaniu ulic królowały ziejące trupim fetorem zgliszcza i
rumowiska poburzonych domów, pokaleczone bruki zasłane były szkłem z wybitych
szyb, poprzewracane latarnie i słupy tramwajowe oraz splątane druty zalegały tu
i
ówdzie chodniki. Na murach wypalonych domów, na drewnianych parkanach
ponaklejane było mnóstwo karteczek - pod karteczkami tymi gromadziły się tłumy
wytrwałych czytelników studiujących w skupieniu zawiadomienia o tym, co kto ma
na
sprzedaż albo kto kogo poszukuje. Takie same tłumy skupiły się przed naklejonymi
gdzieniegdzie prowizorycznymi wydaniami pism. ,,Kurier Poranny", ,,Kurier War-
szawski", „Robotnik" zapełnione były wyłącznie opisami zniszczeń Warszawy,
niczym więcej [...] Pokonane miasto było głodne. Połysk głodu zapalał się czasem
w
oczach przechodniów, obserwujących chciwie ruchy rąk stojących pod murami
ulicznych sprzedawców. W rękach tych zresztą nie pojawiało się nic
nadzwyczajnego:

cukierki, cebula - i rzadko - wielki przysmak - chleb. Tu i ówdzie tkwili na
brzegach
chodników wymizerowani inteligenci, prezentujący przechodniom najrozmaitsze
rzeczy do sprzedania - sztuczkowe spodnie, kołnierz futrzany, używane lakierki.
Mnóstwo było żebraków, a wśród nich ci najboleśniejsi - w mundurach, w czapkach
wojskowych bez orzełków, z bandażami, z pustymi rękawami lub nogawkami17.

Uzupełnijmy ten obraz opisem wyglądu miasta, zaczerpniętym z kroniki
Ludwika Landaua (zapis z dni-od 19 do 26 X 1939):

Na każdym rogu barykada zbudowana z asfaltowych (powinno być: betono-
wych - T.S.) płyt chodnika, z różnych przedmiotów z sąsiednich mieszkań i
sklepów,
nieraz z wozów tramwajowych czy kolei dojazdowej; chodniki pozbawione asfaltu,
świecące w tych miejscach golizną świeżej ziemi, przypominającą wiejskie drogi
czy
ulice Warszawy z XVIII wieku. Po tych ulicach wśród gruzu i odłamków szkła
ciągnące
sznury ludzi w strojach wędrowców czy pielgrzymów z tobołami, z torbami na
zakupy,
często z kubłami czy dzbanami na przynoszoną nieraz z wielkich odległości wodę.
Sklepy w większości zamknięte, rozbite lub pozabijane deskami. Wieczorem zaś, a
raczej o zmroku, bo po g. 7, miasta już nie widzieliśmy - wszystko to pogrążyło
się w
nieprzejrzanych ciemnościach zupełnego braku światła.

Nie lepszy był wygląd wnętrz domów - mieszkań tych szczęśliwców, którym
mieszkania pozostały. Wytłuczone okna bądź zabite dyktą, bądź zupełnie gole,
przy
trudnościach zaopatrzenia się w węgiel powodowały, że mieszkańcy marzli w
mieszkaniach, a wobec tego przeważnie skupiali się w kuchniach [...] Życie w
tych
warunkach zmieniło swój terminarz: wieczorem już o godz. 7-8 kończyło się, tym
bardziej że często o godz. 5 rano lub nawet wcześniej wstawano, by wcześnie
zająć
miejsce w kolejce po cukier czy ryż. [...]

Jest w mieście bardzo dużo domów całkowicie wypalonych, w których sterczą tylko
gole mury. Domy te, na pierwszy rzut oka normalnie stojące, grożą jednak w

Strona 10

background image

sz01

istocie

21

zawaleniem. Wypadek taki zdarzył się na ul. -Wierzbowej, gdzie dom, w którym
niegdyś
mieścila się znana restauracja „Oaza", niespodziewanie zawalił się, grzebiąc pod
gruzami kilkadziesiąt osób z czekającej koło domu kolejki po wodę, a także - jak
mówią - kilku żołnierzy niemieckich. Pod wlywem tego wypadku zaczęto prewencyj-
nie burzyć spalone czy zburzone domy, usuwając - najczęściej przez wysadzenie w
powietrze - przynajmniej części przylegające do ulicy18.

1

Wspomnijmy tu jeszcze o jednej osobliwości wyglądu miasta: na każdym
niemal placu, niekiedy na ulicy albo nawet na podwórzu urządzone są
tymczasowe cmentarze, na których pochowano zabitych podczas bombardo-
wania miasta. Zaraz po kapitulacji Zarząd Miejski zakazał dalszego grzebania
zmarłych poza obszarem właściwych cmentarzy-do tego czasu jednak
grobami zdążyły się wypełnić wszystkie place.

Miasto u progu okupacji pozbawione było wody, światła, gazu, nieczynna
była komunikacja i placówki handlowe. Nie działała poczta i telefony. Ulice
zasłane gruzem i szkłem, wypalone domy, szczątki barykad, mogiły i krzyże
prowizorycznych cmentarzy dawały Warszawie wygląd doprawdy wstrząsają-
cy.

Zanim uruchomiono wodociągi, ludność musiała zaopatrywać się w wodę z
nielicznych studni, przy których ustawiały się olbrzymie kolejki. Niezwykle
trudnym problemem było zdobycie żywności. Tłumy warszawiaków groma-
dziły się w miejscach, gdzie chleb i zupę wydawały placówki NSV Hilfszug
Bayern. Początkowo wyznaczono sześć takich punktów, później liczba ich
uległa podwojeniu. Chociaż Niemcy wykorzystywali tę akcję dla celów
propagandowych, traktując ją jako dowód dobroczynności władz okupacyj-
nych, głodująca ludność korzystała z niej jednak wiedząc, że zboże i produkty
żywnościowe i tak przecież pochodzą z grabieży dokonywanej na polskiej
ziemi19.

W pierwszych dniach okupacji czynne były tylko nieliczne sklepy
spożywcze, brakło towarów, a dowóz spoza Warszawy prawie nie istniał. W
felietonie zatytułowanym „Ogonki, ogonki...", zamieszczonym w prasie
codziennej, czytamy:

Najtrudniej oczywiście o chleb, kartofle i węgiel. Przed sklepami, w których
sprzedawany jest chleb wypieku miejskiego, tworzą się ogonki już od 4 rano20.

•-.;• non mio lun iaiq są <ał ^moCt .yuim
s;;!*

22

Owe kolejki to jeden z najbardziej charakterystycznych widoków tamtych
dni. Długie oczekiwanie towarzyszyło nie tylko zdobyciu wody, żywności czy
opalu. W kilometrowych ogonkach musieli ustawiać się także ludzie chcący
podjąć pieniądze z banków i Pocztowej Kasy Oszczędności. Ponieważ
wypłacano (od 9 X 1939) jednorazowo tylko 50 zł21, na wydostanie większej
gotówki trzeba było poświęcić kilka dni.

Przed PKO (w gmachu obecnej Poczty Głównej-T. Ś.) ogromny ogonek aż do
Filharmonii - notował 20 X Wacław Sieroszewski. - Żeby dostać pieniądze, trzeba
dwa razy stać w ogonku, raz po to, aby dostać numerek, drugi raz po tp, aby
dostać
gotówkę. Bez numerków nie wydają pieniędzy.

Łatwo wyobrazić sobie sceny rozgrywające się w okolicy siedziby
Pocztowej Kasy Oszczędności, gdy się zważy, że dziennie instytucja ta
wydawała zaledwie 800 numerków, a oczekujących zjawiało się co najmniej
kilka tysięcy. Warto przypomnieć, że jesień 1939 r. była dżdżysta; już w
październiku spadł śnieg, ulice pełne były śmieci i błota. Ponura aura

Strona 11

background image

sz01

pogłębiała jeszcze nastroje przygnębienia.

W listopadzie w obliczu groźby zawalenia się wypalonych domów
przystąpiono do rozbiórki na Świętokrzyskiej, Królewskiej, Chmielnej i
Nowym Świecie. Świętokrzyska i Traugutta w ogóle zostały na pewien czas
zamknięte dla ruchu kołowego. Mnożyły się katastrofy budowlane. Pod koniec
miesiąca zdarzyło się ich aż sześć-pod gruzami zginęły dwadzieścia dwie
osoby22.

W pierwszej połowie tego miesiąca przystąpiono do usuwania z ulic,
skwerów, placów i podwórek prowizorycznych mogił. Zażądały tego władze
niemieckie, które dostrzegły, że miejsca ostatniego spoczynku poległych
żołnierzy i ofiar barbarzyńskich bombardowań stały się dla ludności niemal
obiektami kultu. Takich prowizorycznych cmentarzy było w Warszawie 38.
Mieściły się one między innymi przy placu Trzech Krzyży, przed budynkiem
Ministerstwa Spraw Wojskowych przy 6-go Sierpnia, przy Marszałkowskiej,
w alei Szucha, przy placach Napoleona, Małachowskiego i Kazimierza
Wielkiego, na skwerku przy ul. Przeskok, przed szpitalem Dzieciątka Jezus,
obok Dworca Głównego w Alejach Jerozolimskich, przy kościele Św. Karola
Boromeusza na Chłodnej23.

l XI 1939 i w Dzień Zaduszny na grobach zapłonęło tysiące zniczy. W
centrum miasta, na rogu Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej, światełka

23

tworzyly napis: „Cześć Bohateriom". Jednemu ze znajdujących się tam grobów
poświęcony jest piękny wiersz; Witolda Hulewicza „Mogila na skwerze",
opublikowany najpierw w piśmiie konspiracyjnym24, a potem w podziemnej
„Antologii poezji współczesnej'", opracowanej przez J. Janiczka i S. Milasze-
wskiego:

Nogą można potrącić, tuż obok rynszttpka,

W biednych kwiatach i hełmu stalowych rynsztunku

Krzywy napis: Nieznany - i z błota po^wtoka,

I stówa twardej chwały: padł na posteriunku.

Jemu to się należy najszczerszy z pacierzy,

Co umierając szeptał: Warszawy nie daimy!

Grób na skwerze ulicznym, krzyż z okiennej ramy,

Taka mała mogiłka - a w niej wielkość leży!

l A u goi

!d i:::

fftM

Status „prawny"
warszawiaka czasu wojny

•^

•»^

H»t"f

aw

KKi

W najnowszych badaniach nad dziejami Europy w latach II wojny światowej
coraz większe zainteresowanie wzbudza problem różnorodnych systemów

Strona 12

background image

sz01

okupacyjnych, wprowadzanych przez III Rzeszę w krajach podbitych'. Uczeni
przez analizę owych systemów oraz studia komparatystyczne starają się
wyjaśnić istotę planów i zamierzeń hitleryzmu wobec poszczególnych państw i
narodów, mając przy tym na względzie zarówno doraźne cele polityczne, jak
także koncepcje, określające los narodów w wypadku zwycięstwa Niemiec i
państw osi. Czesław Madajczyk proponuje następujące zestawienie celów
okupanta hitlerowskiego, realizowanych w krajach podbitych2:

- pozbawienie pozycji mocarstwowej (Francja),

- sprowadzenie do roli państwa satelickiego (Chorwacja, doraźnie Dania),

- aneksja (Polska, Francja, Luksemburg, Jugoslawia),

- rozbicie państw okupowanych na odrębne etniczne twory (Czechosłowacja, Jugo-
sławia),

- podzielenie krajów okupowanych na kilka jednostek administracyjnych, poddanie
ich, wedle uzgodnienia, wpływom Rzeszy i Włoch czy państw satelickich (Jugosła-
wia, Grecja, Francja),

- pozbawienie własnej państwowości celem: skolonizowania krajów zajętych
(Polska,
Czechy, ZSRR), stworzenie imperium germańskiego (Norwegia, Holandia,
Dania),

- pozbawienie sił narodowotwórczych (Polska, okupowane terytorium ZSRR, szcze-
gólnie Ukraina i inne),

- zagładę poszczególnych narodowości czy innych grup (Polacy, Żydzi, Cyganie,
obywatele radzieccy).

25

Jedynie w przypadku Polski i Związku Radzieckiego system okupacyjny
zakładał wyniszczenie ludności tych krajów, co z kolei określało charakter
wprowadzanych na tychże obszarach, wyjątkowo okrutnych i bezwzględnych,
przepisów pseudoprawnych.

Gdybyśmy chcieli wybrać najtrafniejsze motto dla książki, którą czytelnik
trzyma w ręku, powinniśmy może posłużyć się formułą przewijającą się w
dziesiątkach paragrafów mających obowiązywać w Generalnym Gubernators-
twie rozporządzeń. Brzmiała ona: ...wird mit dem Tode bestraft - podlega
karze śmierci. Nigdzie indziej owa Todesstrafe nie groziła za wypiek, sprzedaż
czy kupno białego pieczywa, czarnorynkowy handel mięsem, nadmierne
zużycie elektryczności, ukrywanie Żydów, skazanych na zagładę tylko z racji
ich pochodzenia. Franciszek Ryszka określił hitlerowskie Niemcy mianem
„państwa stanu wyjątkowego", sądzę, że Warszawę lat okupacji nazwać
można „miastem paragrafu śmierci".

Nim przejdziemy do omówienia przepisów, normujących status „prawny"
warszawiaka czasu wojny, warto podjąć próbę pewnej systematyzacji owych
przepisów. Naszym zdaniem charakter wydawanych zakazów i nakazów oraz
zakres ingerencji okupanta w domenę życia osobistego i zbiorowego społecz-
ności warszawskiej okazuje się istotnym elementem całego systemu okupacyj-
nego funkcjonującego na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Niemieckie
akty normatywne z tego okresu proponujemy podzielić w sposób następują-
cy:

1. Przepisy represyjne, mające na celu likwidację przywódców narodu,
rzeczywistych i potencjalnych wrogów III Rzeszy, zdławienie oporu społe-
czeństwa, mordowanie już w czasie wojny określonych grup ludności (Żydzi,
Cyganie, asocjalni)3. Warto podkreślić wprowadzenie zasady odpowiedzial-
ności zbiorowej, sprzecznej z konwencją haską z 1907 r. Odwetem za
działalność antyniemiecką były obok wzmożonej fali terroru także nakładane
na miasto kontrybucje pieniężne. Od jesieni 1943 r. przepisy represyjne
wyraźnie skierowywane są już przeciwko całej społeczności warszawskiej4.

2. Przepisy dotyczące segregacji rasowej i narodowościowej. Wymienić tu

Strona 13

background image

sz01

należy szereg rozporządzeń odnoszących się do ludności żydowskiej (opaski z
gwiazdą syjońską, oznakowanie żydowskich przedsiębiorstw, tramwajów
„tylko dla Żydów"), przepisy, na podstawie których realizowano koncepcję
podziału Warszawy na trzy dzielnice mieszkaniowe, przepisy odgradzające
Niemców od kontaktów ze społeczeństwem polskim (sklepy, lokale gastro-
nomiczne, kina, teatry, stadiony, środki lokomocji - nur fur Deutsche),

26

przepisy dotyczące Volksdeutschów i« Deutschstammige (ta ostatnia grupa
stworzona została po części w myśl zasady divide et impera). Zwrócić należy
uwagę, że w większości rozporządzeń zamiast słowa Polacy stosowane było
określenie „Nie-niemiecka ludność".

3. Przepisy porządkowe, normujące życie miejskiego organizmu, ograni-
czające swobodę ruchu mieszkańców, wydawane też z okazji akcji specjalnych,
np. o charakterze sanitarnym. Wymienić tu można przykładowo wprowadza-
nie godziny policyjnej, regulowanie czasu otwarcia zakładów użyteczności
publicznej, przepisy meldunkowe, ograniczenia w korzystaniu z komunikacji
kolejowej oraz w zakresie korespondencji z zagranicą.

4. Przepisy, ingerujące w domenę życia gospodarczego (przejęcie na
własność lub oddanie pod zarząd powierniczy szeregu największych zakładów
przemysłowych, kontrola produkcji i dystrybucji towarów, przepisy doty-
czące zatrudnienia, plac i rynku pracy, wprowadzenie systemu sztywnych
cen, przepisy skierowane przeciwko handlowi wolnorynkowemu, regulujące
obieg pieniężny i działalność instytucji bankowych). Do tej kategorii zaliczyć
należy również rozporządzenia wydawane w związku z akcjami oszczędnoś-
ciowymi (zbiórka szmat, złomu i makulatury, ograniczenia w zużyciu gazu i
energii elektrycznej, wprowadzenie dni bezmięsnych, czasu letniego).

5. Przepisy ingerujące w domenę życia spoleczno-kulturalnego (zakaz
działalności partii politycznych, organizacji społecznych i stowarzyszeń,
likwidacja szkolnictwa średniego i wyższego oraz placówek naukowych,
przepisy dotyczące środków masowego przekazu, druku, wydawanie kolej-
nych list książek zakazanych, objęcie kontrolą Urzędu Propagandy wszelkiej
działalności kulturalnej, artystycznej i rozrywkowej).

6. Przepisy ingerujące w domenę życia religijnego (likwidacja szeregu
świąt kościelnych, zakaz śpiewania pieśni kościelnych, spełniających rolę
hymnów patriotycznych, szczegółowe rozporządzenia odnoszące się do formy
obchodów określonych uroczystości religijnych).

7. Przepisy skierowane przeciwko tradycji narodowej, zmierzające do
zniszczenia dorobku polskiej kultury (odebranie Warszawie stołeczności,
usuwanie pomników z placów miejskich, zmiana nazewnictwa ulic, zwalczanie
polskich godeł i symboli, kampanie propagandowe deprecjonujące osiągnięcia
Polaków i ukazujące zasięg i znaczenie wpływów w Polsce kultury niemie-
ckiej, zakaz wykonawstwa polskiej muzyki klasycznej).

Wiele z wymienionych tu kategorii przepisów okupacyjnych spełniało
jednocześnie kilka funkcji. Typowym przykładem mogą tu być przepisy

27

porządkowe, jak choćby godzina policyjna, której wcześniejsze ustalenie
spełniało rolę środka represyjnego, a zarazem oddziaływało na życie gospo-
darcze i spoleczno-kulturalne miasta. Z kolei zarządzenia dotyczące segregacji
rasowej i narodowościowej służyły tym samym celom, dla realizacji których
wydawano specjalne przepisy represyjne, choćby przez objęcie prześladowa-
niami, obok Żydów, także Polaków, przechowujących ich i udzielających im
pomocy.

Przy porównywaniu okupacyjnego kodeksu prawnego, wprowadzonego
na terenie Generalnego Gubernatorstwa, z podobnymi zestawami normatyw-
nymi, obowiązującymi w innych krajach okupowanych, bez trudu zauważyć
można wyraźne podobieństwa, lecz także bardzo istotne różnice. Zaobserwo-
wane cechy wspólne i dość podobne brzmienie odpowiednich tekstów
rozporządzeń (znów posłużmy się przykładem godziny policyjnej czy wpro-

Strona 14

background image

sz01

wadzonego oznakowania ludności żydowskiej) nie usprawiedliwiają oczywiś-
cie wniosku, byśmy mieli do czynienia ze zbieżną rzeczywistością okupacyjną.
Nie należy zapominać o ważnym czynniku czasu, a więc trzeba uwzględnić
zarówno moment wprowadzenia odpowiednich przepisów, jak i okres, w
którym one obowiązywały5. Jeszcze ważniejsze wydaje się być funkcjonowanie
samych przepisów, stopień ich egzekwowania, reakcje władz okupacyjnych na
ich przekroczenie i niestosowanie się do nich-krótko mówiąc nasilenie
represyjności danego systemu okupacyjnego, wyrażające się w postaci gradacji
kar oraz zakresu terroru.

Pierwsze zarządzenia władz okupacyjnych, rozplakatowane w Warszawie
na początku października 1939 r., zostały wydane, jak już wspomniałem, przez
dowództwo wojskowe. Jedno z nich, podpisane przez komendanta miasta gen.
Cochenhausena, rzuca pewne światło na pierwsze poczynania rodzącego się
ruchu oporu. W obwieszczeniu opublikowanym 8 X 1939 czytamy6:

Od czasu okupacji miasta Warszawy zdarzało się kilkakrotnie, że kable telefo-
niczne, założone przez wojsko niemieckie, zostały przecięte, a w niektórych
miejscach
częściowo usunięte.

Wobec powyższego zarządzani:

1. W razie ujęcia sprawcy, zostaje on ukarany karą śmierci.

2. Jeżeli sprawcę nie można ustalić, wówczas 5 mężczyzn z bloku domów, w pobliżu
których zdarzenie miało miejsce, zostaje ukaranych grzywną, względnie zaareszto-
waniem.

28

Już w początku drugiej dekady października pojawiły się na mieście
pierwsze plakaty donoszące o wykonaniu wyroków śmierci na Polakach.
Bodajże otworzył tragiczną listę kierowca samochodu Karol Leszniewski,
rozstrzelany, jak podano, za to, że „pomimo publicznie obwieszczonego
zakazu ukrywał broń w swoim mieszkaniu"7.

Odtąd co kilka dni na murach miasta pojawiały się plakaty donoszące o
egzekucjach coraz to nowych ofiar hitlerowskiego terroru. Najczęściej
informowano, że ludzie ci dokonali aktów sabotażu lub też przechowywali
broń, amunicję, materiały wybuchowe. W zdecydowanej większości przypad-
ków nie było to zgodne z prawdą. Za sabotaż - w wypadku studentki Elżbiety
Zahorskiej - uznano fakt, że odważyła się ona zedrzeć z muru niemiecki plakat
propagandowy. Literat Rafał Marceli Bluth oddal życie „za wykroczenie
przeciw zarządzeniu o zakazie posiadania broni z dnia 12 IX 1939 r. i za
plądrowanie", choć aresztowano go we własnym mieszkaniu, zajętego
tłumaczeniem z niemieckiego antyhitlerowskiej sztuki jego teściowej, Eleo-
nory Kalkowskiej, „Sprawa Jakubowskiego", a znalezioną „bronią" była
maska przeciwgazowa. Jak z tego widać, mordowano ludzi nie troszcząc się
nawet zbytnio, by dopasować do wyroku odpowiednią motywację. Przed
plutonami egzekucyjnymi stawiano przedstawicieli wszystkich warstw i grup
społecznych, wśród rozstrzeliwanych znajdowali się obok siebie wyznawcy
różnych religii - szalejący terror wyprzedził utworzenie samego Generalnego
Gubernatorstwa. Pierwsze zbrodnie obciążają więc sumienie niemieckich
żołnierzy.

Hans Frank, po przejęciu władzy z rąk zarządu wojskowego, już w
pierwszych dniach swego panowania zajął się kodyfikacją okupacyjnego
„prawa". 31 X 1939 podpisał „rozporządzenie celem zwalczania czynów
gwałtu w Generalnym Gubernatorstwie"-dokument nie posiadający chyba
odpowiedników w najbardziej nawet surowym i okrutnym prawodawstwie.
Oto kilka paragrafów:

Kto dopuszcza się czynu gwałtu przeciw Rzeszy Niemieckiej lub Niemieckiej
władzy zwierzchniej, wykonywanej w Generalnym Gubernatorstwie, ulega karze
śmierci.

§2

Strona 15

background image

sz01

Kto umyślnie uszkadza urządzenia władz Niemieckich, rzeczy, służące do pracy
władzom Niemieckim lub urządzenia użyteczności publicznej, ulega karze śmierci.

29

§3 •

Kto nawołuje lub zachęca do nieposłuszeństwa rozporządzeniom lub zarządzeniom
władz Niemieckich, podlega karze śmierci.

§4

Kto dopuszcza się czynu gwałtu przeciw Niemcowi z powodu jego przynależności
do narodu Niemieckiego, ulega karze śmierci.

§5 ;

Kto dopuszcza się umyślnego podpalenia i przez to uszkadza majątek Niemca,
ulega karze śmierci.

§6

Podżegacz i pomocnik karani będą jak sprawca, czyn usilowany karany będzie jak
czyn dokonany.

§8

Kto umawia się do popelnienia przestępstwa określonego w §§ 1-5, kto w tym celu
wchodzi w poważne porozumienie z innymi, kto ofiaruje się do popełnienia takiego
przestępstwa lub zaofiarowanie takie przyjmuje, ulega karze śmierci.

§9

Kto otrzymawszy wiadomość o zamiarze popełnienia przestępstwa określonego w
§§ 1-5 zaniecha władzy lub osobie, której przestępstwo to grozi, niezwłocznie
lub w
takim czasie donieść o nim, aby można było zamierzonemu przestępstwu zapobiec,
ulega karze śmierci.

§ 10

1. Przepisy l i 2 rozporządzenia Naczelnego Dowódcy Wojska o posiadaniu broni z
12 września 1939 r. zostają niedotknięte.

2. Kto otrzymawszy wiadomość o nielegalnym posiadaniu broni przez innego
zaniecha bezzwłocznie uwiadomić o tym władzę, ulega karze śmierci8.

O wszystkich wymienionych w powyższym rozporządzeniu przewinie-
niach orzekać miały sądy doraźne, wojskowe lub „cywilne". W skład tych
ostatnich wchodzić mieli: dowódca niemieckiej policji porządkowej (Ord-
nungspolizei) ewentualnie dowódca policji czy służby bezpieczeństwa (Si-
cherheitspolizei, Sicherheitsdienst) oraz dwaj „urzędnicy odnośnych forma-
cji". Procedurę przewodu sądowego określał § 12:

Należy zanotować na piśmie nazwiska sędziów, skazanego oraz świadków, na
których zeznaniach skazanie się opiera, a również czyn karny oraz dzień skazania
i
wykonania wyroku. ,..,. ; .a;

30

Zwróćmy uwagę, że nie wspomniano tu nawet o śledztwie, udowodnieniu
winy, wykluczono też zupełnie możliwość obrony.

Zasadniczym celem systemu drakońskich kar, wprowadzonego w Gene-
ralnym Gubernatorstwie, było zastraszenie polskiego społeczeństwa. Władze
okupacyjne przypuszczały widocznie, że lęk przed grożącym na każdym kroku
i za wszystko niemal wyrokiem śmierci nie tylko powstrzyma Polaków od
udziału w ruchu oporu, ale także zagwarantuje najeźdźcy pełną z ich strony

Strona 16

background image

sz01

lojalność i posłuszeństwo. Tymczasem już sama liczba przepisów, w których
jako forma restrykcji figurowała kara śmierci, musiała doprowadzić do zgoła
nie oczekiwanego przez okupanta zjawiska - ludzie przestali na owe przepisy
zwracać uwagę. Tak o tym pisze w swych wspomnieniach pt. „Niebo
nieznane" Maria Kann:

Z rozkazu gubernatora Franka nie wolno nam było posiadać broni, słuchać radia,
handlować słoniną... Za wszystko groziła kara śmierci. Ta uniwersalna kara,
stosowana
za wszystkie przewinienia i na wszelki wypadek, szybko przestała działać na
wyobraźnię. Nikt z nas jej nie brał pod uwagę, skoro zginąć można było i w
przypadkowej łapance. Nie chcieliśmy rezygnować z żadnej dziedziny życia.
Rezygna-
cja łatwo mogła doprowadzić do poddania się wszelkim zakazom, co zmieniłoby kraj
w
wymarzony przez Hansa Franka obóz zalęknionych, ogłupiałych ludzi.

Na kartach „Miasta niepokonanego" Kazimierza Brandysa znajdziemy
podobne sformułowania:

Wytworzył się szczególny humor i gust w omijaniu zarządzeń, świeże obwiesz-
czenia traktowano jak konkurencje sportowe, okazje do bicia rekordów czy próby
zręczności. Każdy zakaz stanowił nieznane wprzód źródło zysku, każda dziedzina
życia, ogłoszona za nielegalną, zmieniała się w dziedzinę zarobków; śmierć
podwyż-
szała cenę towarów, lęk zmniejszał podaż, a ryzyko stawało się częścią wartości,
podbijało stawkę. Śmierć groziła za słoninę i złoto, za broń i za Żydów.
Dowcipni
powiadali, że boją się wyroków dopiero wyżej kary śmierci; uważali tę karę za
mandat
uliczny, jaki płaciło się przed wojną za nieprawidłowe przejście z chodnika na
chodnik.
Nad miastem zawisł śmiertelny absurd, posępna groteska zakazów obdarzała War-
szawę straceńczym humorkiem pełnym drwiny i pogardy dla Niemców. Szafarze
śmierci wzbudzali odrazę i śmiech. Gardzono nimi jak ścierwem.

Zastraszenie polskiego społeczeństwa było co prawda głównym, ale nie
jedynym celem hitlerowskich zarządzeń. Większość przepisów porządko-

31

wych, obowiązujących w okupowanej Warszawie, wprowadzono z mysią o jak
największym skomplikowania i utrudnieniu życia mieszkańcom miasta.
Robiono to rzeczywiście z małpią wprost złośliwością, ufając widocznie, że
cały ten system nakazów i zakazów nauczy Polaków „porządku" i zarazem
będzie im na każdym kroku przypominał, kto w kraju sprawuje nad nimi
faktyczną władzę. Odrobina Znajomości psychologii społecznej pozwoliłaby
Niemcom przewidzieć zgolą odwrotne od zamierzonych rezultaty tych
przedsięwzięć. Owe często Wyprosi nonsensowne -przepisy, dotyczące dnia
powszedniego, wzmagały tyllko nienawiść do wroga. Narażały poza tym
Niemców na kpinę ze strony warszawiaków, zamiast demonstracji siły stawały
się one świadectwem słabości ii bezradności. Tym bardziej, że aparat policyjny
nie był w stanie wyciągać konsekwencji z każdego wypadku przekroczenia

odpowiedniego przepisu.

Ponieważ w kolejnych rozdziałach tej książki będziemy jeszcze wielokrot-
nie powracali do konkretnych rozporządzeń, normujących różne dziedziny
życia, tu omówimy te, któłre dotyczyły spraw porządkowych i bardziej

ogólnych.

Zacznijmy od godziny pobicyjnej - swoistego symbolu lat okupacji. Po raz
pierwszy ogłoszono ją w zarządzeniu prezydenta Starzyńskiego z 28 IX 1939,
wydanym zgodnie z tekstcim umowy kapitulacyjnej. Zakazano wówczas
chodzenia po mieście od goc^z. 19 do 5 rano. Pod koniec listopada 1939 r.
początek godziny policyjnej pprzesunięto na 20, w kwietniu 1940 r. - na 21, w
czerwcu 1940 r. na 22. Wfhrowadzono wówczas także i na tym odcinku
dyskryminację ludności żydowskiej, którą miał obowiązywać zakaz przebywa-

Strona 17

background image

sz01

nia na ulicy po godz. 9 wieczór. We wrześniu 1940 r. godz. 21 stała się z
powrotem godziną policyjną^ dla ogółu warszawskich „nie-Niemców". W
październiku 1940 r. z okazją rocznicy powstania GG warszawiacy dostąpili
wyjątkowej laski - pozwoloniio im pozostawać poza domem aż do godz. 23
(Żydom poza murami-do IIQ^ w obrębie murów-do 21). Podobnie późna
godzina policyjna obowiązywała jeszcze tylko raz - od lipca do grudnia 1941 r.
Także w tym wypadku chodziło o względy propagandowe, był to bowiem
okres ofensywy na froncie; wschodnim. Dwukrotnie władze okupacyjne
przesunęły godzinę policyjnąą na 7 wieczór" - za każdym razem miała to być z
kolei kara za działalność rucl:hu oporu. Dopiero wiosną 1944 r. zdecydowano
się na przyjęcie określonej j zasady: w okresie od l IV do 30 IX miała
obowiązywać godzina policzy jna od 9 wieczór, a od l X do 31 III-od 8.
Dokładniejsze dane przynosi tabela10:

32

Bekannfmadiung!

Bw ObtcbeMrishutOT
a»t emt(i(ł>en6eii itniffrtn-ii flemee

Obwieszczenie!

Główny Dowódca
wKracząjaro} srmit nirniiedde),

.^;t^ ^..l^i^s- ^ A-" »<-!*ii ^(MMSfh *f,rf*t

, ,

Jedno z pierwszych obwieszczeń okupanta

Wóz z trumnami na Nowym Świecie przy rogu Świętokrzyskiej

Mogiła żołnierska w Alejach Jerozolimskich - l XI 1939 (?)

Gmach Poczty Głównej. Wśród przechodniów Żydzi z opaskami - wiosna
1940

Przedwojenne znaczki polskie z niemieckim nadrukiem

godz. policyjnej M ulicy od fftfa.
28 IX 1939 19 22 XI 1939 20 5 IV 1940 21 19 VI 1940 22 1 IX 1940 21 6 X 1940 23

Strona 18

background image

sz01

7 III 1941 20 7 VI 1941 21 10 VII 1941 23 15 XII 1941 22 1 XI 1942 20 13 II 1943
19 20 II 1943 20 3 V 1943 21 1 X 1943 20 2II 1944 19 15 III 1944 20 1 IV 1944 21
31 VII 1944 20

Czy jednak rzeczywiście ulice Warszawy były w nocy puste? Oczywiście
kręciły się po nich patrole żandarmerii i policji, pojawiali się także od czasu
do
czasu ludzie posiadający specjalne przepustki, ale oprócz nich, wtopieni w
mrok, przemierzali te ulice także członkowie ruchu oporu, którzy niekiedy
właśnie wówczas przeprowadzali swe akcje. Sięgnijmy do wspomnień
Zygmunta Gizelli, który pisze:

Nazywało się, że w nocy chodzić nie wolno, bo na ulicy groził strzał nawet bez
ostrzeżenia, ale tego zakazu przestrzegali najwięcej niemcy (w tekście
konsekwentnie z
malej litery -T.S.), bojąc się wychodzić w nocy na ulicę, zwłaszcza pojedynczo,
a w
ulicach bocznych nawet grupami. Przekonałem się o tym niejednokrotnie po
przyjeź-
dzie z Tomaszowa do Warszawy w nocy, kiedy można było wypuścić się do domu za
przepustką, wystawioną przez policję dworcową. Spotykało się wówczas na ulicach
dużo kręcących się ludzi, ale rzadko kiedy niemca, najczęściej spotykałem
malujących
ściany, klejących afisze, czasem pomagałem albo pilnowałem na rogu, czy ktoś
niepewny nie idzie, i zazwyczaj na tym się kończyło".

Słowo „zazwyczaj" jest tu w pełni uzasadnione, zdarzało się bowiem, że
rankiem na warszawskich ulicach pierwsi przechodnie dostrzegali trupy ludzi

3 - Okupowanej...

33

zastrzelonych w czasie trwania godziny policyjnej. Co najmniej kilkanaście
takich faktów zarejestrowali autorzy okupacyjnych kronik i diariuszy.

Jeśli tragicznie mogła się zakończyć dla warszawiaka każda nocna
przechadzka po ulicach miasta, bynajmniej nie czul się on tam bezpieczny
podczas dnia. Często o życiu człowieka zatrzymanego w czasie ulicznych
łapanek, rewizji, obław decydowała kartka papieru, możliwość wylegitymo-
wania się odpowiednio „mocnymi" dokumentami. Cóż to jednak znaczyło

posiadać wówczas „mocne", ,,dobre" dokumenty?

Dwa z nich posiadały znaczenie najistotniejsze: pierwszym był dowód
tożsamości, zawierający dane personalne oraz potwierdzenie zameldowania w
Warszawie, drugim zaświadczenie o zatrudnieniu z podaniem zawodu.

W pierwszych latach okupacji poświadczeniem tożsamości były przedwo-
jenne dowody osobiste obywateli państwa polskiego. Nim jeszcze do miasta
wkroczyły wojska niemieckie, prezydent Starzyński, patronujący zalążkom
organizacji konspiracyjnej SZP, polecił przekazać jej kierownictwu około 500
takich właśnie dowodów in blanco. Gdy zapas się wyczerpał, Jan Delingowski,
stojący na czele Wydziału Ewidencji Ludności, wpadł na pomysł wydawania
tak zwanych dowodów tymczasowych12. Bez trudu udało się przekonać
Niemców, że w czasie oblężenia lub wrześniowej tułaczki wielu postradało
swoje dawne dokumenty, a więc dla porządku powinno się ich zaopatrywać w
nowe, wyrobione na podstawie zeznania dwóch świadków. Zgoda okupanta na
ten proceder otwierała szerokie możliwości legalizowania w Warszawie
działaczy podziemia oraz zbiegłych i ukrywających się w mieście Wielkopolan,

Pomorzan czy Ślązaków.

Dopiero w 1942 r. władze niemieckie przystąpiły do wydawania na terenie

GG własnych dowodów tożsamości, tak zwanych kart rozpoznawczych
(Kennkarte). Chociaż wprowadzenie ich zapowiadało już rozporządzenie
Hansa Franka z 26 X 1939, odpowiednie zarządzenia wykonawcze pojawiły się
stosunkowo późno. Akcję podjęto przede wszystkim na skutek niesłychanie

Strona 19

background image

sz01

szerokiego rozpowszechnienia się fałszywych, podrabianych dokumentów
osobistych. Łudzono się, że nowe legitymacje przekreślą możliwość nadużyć i
skomplikują sytuację ruchu oporu. Zapomniano jednak o fakcie-jak się
okazało - niezwykle istotnym: owe Icarty rozpoznawcze przechodziły przez
ręce polskich urzędników. 13 VI 1941 gubernator generalny podpisał
odpowiednie zarządzenie. Wprowadzono przymus posiadania Kennkarty dla
wszystkich nie-niemieckich mieszkańców Generalnego Gubernatorstwa, któ-
rzy ukończyli piętnasty rok życia. Żydzi i Cyganie mieli być zaopatrzeni w

34

karty rozpoznawcze koloru żółtego, Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Gruzini
i... Górale w karty koloru niebieskiego, Polacy zaś w Kennkarty szare.
Dowody przedstawicieli mniejszości miały być ponadto oznaczone literami: J
(Żydzi), R (Rosjanie), W (Białorusini), K (Gruzini), G (Górale), Z
(Cyganie)13. W pierwszych kilku komisariatach w Warszawie rozpoczęto
przyjmowanie zgłoszeń od osób o nazwiskach na A i B14.

Do otrzymania Kennkarty były potrzebne: wniosek ubiegającego się,
metryka, dowód osobisty, ewentualnie także świadectwo ślubu; Polaków
obowiązywało ponadto złożenie pod przysięgą oświadczenia o aryjskim
pochodzeniu. I tym razem pracownikom Zarządu Miejskiego udało się
przekonać Niemców o konieczności posługiwania się dokumentami zastęp-
czymi. Władze okupacyjne wyraziły zgodę na uwzględnienie, zamiast norma-
lnych papierów, tak zwanych ,,aktów zeznania", czyli oświadczeń świadków.
Wydawaniem Kennkart zajmowały się w Warszawie cztery dzielnicowe Biura
Ewidencji Ludności. W biurach tych warszawiacy składali na ręce polskich
urzędników wszystkie wymagane dokumenty-załączniki i tam też odbierali
gotowe Kennkarty podpisane i ostemplowane przez władze niemieckie. Przy
odbiorze pobierano odcisk środkowego palca obu rąk, umieszczano go na
karcie rozpoznawczej.

Jak widać z opisu owej procedury, wprowadzenie kart rozpoznawczych
otwierało nowe możliwości „legalizacji" w Warszawie bojowników ruchu
oporu, zaopatrzenia w oficjalne papiery ludzi ukrywających się, niesienia
pomocy ludności żydowskiej. Parafujący Kennkarty Niemcy z reguły nie
zaglądali do przedstawianych im załączników. Stwarzało to szansę przekazy-
wania niedawnym posiadaczom podrobionych i fałszywych dowodów osobi-
stych nowych dokumentów, także co prawda z danymi niezgodnymi ze stanem
faktycznym (nazwisko, imię, data i miejsce urodzenia mogły być fikcyjne), ale
formalnie będących bez zarzutu. Karty rozpoznawcze dały okazję wejścia
w posiadanie ,,aryjskich papierów" ukrywającym się Żydom, którym
szli z pomocą księża, wydając świadectwa chrztu. Zazwyczaj posługiwano
się w tym wypadku świadectwami wystawianymi na nazwisko zmarłych pa-
rafian.

Posłuchajmy, co pisze pod datą 13 V 1942 o wprowadzeniu Kennkart jedna
z kronikarek warszawskich, Aurelia Wyleżyńska:

Karty rozpoznawcze wydawane są seryjnie w komisariatach z odciskiem palców i
różnymi nowoczesnymi sztuczkami. Należy składać papiery, metryki ślubów, a
przede

3*

35

wszystkim urodzin, dokumenty osobiste wydawane przez nasz rząd. Okazało się, że
wszystkim poginęły, prawie wszystkim, a w każdym razie... uświadomionym15.

Warto zwrócić uwagę, że Kennkarty posiadały rubrykę dotyczącą zawodu.
Wszyscy przedstawiciele inteligencji twórczej, którzy nie zarejestrowali się w
1940 r. w Urzędzie Propagandy, musieli teraz deklarować zawód fikcyjny.
Wspomniana przed chwilą pisarka Wyleżyńska podała np., że jest gospodynią
domową, Jan Parandowski w rubryce „zawód wyuczony" napisał: filolog, w

rubryce zaś ,,zawód wykonywany": biuralista.

Trudno powiedzieć, by sama akcja „kennkartyzacji" przebiegała spraw-

Strona 20

background image

sz01

nie. Nie udało się jej zakończyć w roku 1942, przesunięto także „ostateczny"
termin wydawania Kennkart wyznaczony na l IV 1943. W urzędach często
brakowało odpowiednich druczków i blankietów. Dopiero jesienią 1943 r.
zaprzestano wystawiania dalszych kart rozpoznawczych. W sumie akcja ta,
zamiast stać się sukcesem władz okupacyjnych, okazała się raczej sprzymie-
rzeńcem polskiego ruchu oporu.

Jeśli dowody osobiste, a potem Kennkarty, stanowiły niezbędne podczas

okupacji świadectwo tożsamości, to nie mniejsze znaczenie posiadały doku-
menty potwierdzające zatrudnienie warszawiaka. Najważniejszym z nich, w
każdym razie w pierwszych latach, był Ausweis, rodzaj legitymacji. W
zależności od miejsca pracy owe Ausweisy w większym lub mniejszym stopniu
chroniły ludzi przed aresztowaniami. Najcenniejszymi, „najmocniejszymi"
papierami były Ausweisy, które wydawały zakłady i instytucje bezpośrednio
podlegające władzom okupacyjnym. Szczególną rolę odgrywał tu Zarząd
Miejski. Do roku 1941 drogocenne legitymacje przysługiwały tu nie tylko
samym zatrudnionym, ale także członkom ich rodzin. Sprytnym wybiegiem
było uzyskanie zgody władz niemieckich na zaopatrzenie w specjalne
legitymacje osób pobierających zapomogi i odpracowujących je w różnych
agendach i placówkach Zarządu Miejskiego. Jan Starczewski szacuje, że liczba
owych „pracowników odróbkowych" dochodziła do tysiąca, większość z nich
pracowała w ośrodkach zdrowia i opieki społecznej. Część legitymacji tego

rodzaju przekazano organizacjom konspiracyjnym16.

Do tzw. mocnych papierów zaliczyć należy również Erlaubniskarte,
legitymację wydawaną przez okupanta m.in. śpiewakom kawiarnianym,
muzykom, bibliotekarzom, księgarzom, właścicielom wypożyczalni książek,

fotografom.

Innym dokumentem wprowadzonym przez Niemców była Arbeitskarte

36

(karta pracy), przechowywana u pracodawcy. Pracownik otrzymywał z
Arbeitsamtu (urzędu pracy) poświadczenie (Bescheinigung) o jej założeniu.
Wprowadzenie kart pracy było ściśle związane z rozporządzeniami dotyczą-
cymi obowiązku pracy stosowanymi wobec wszystkich Polaków na terenie GG
w wieku lat 18-60 i przymusu pracy dla wszystkich Żydów w wieku lat 14-60.
Pierwsze Arbeitskarty zaczęto wydawać dość późno, bo dopiero w drugim
półroczu 1941 r., stopniowo obejmując obowiązkiem posiadania ich różne
grupy zawodowe, najpierw z poszczególnych gałęzi przemysłu, potem także
handlu i komunikacji17.

W wypadku kontroli dokumentów w czasie ulicznych obław i łapanek brak
Ausweisu czy Kennkarty w najlepszym razie kończył się osadzeniem w obozie
przejściowym przy Skaryszewskiej, skąd wysyłano na roboty do Niemiec, w
najgorszym zaś - skierowaniem do obozu koncentracyjnego lub rozstrzela-
niem jako zakładnika w ulicznej egzekucji. W sumie powiedzieć można, że
każdy warszawiak dokładał starań, by zawsze móc się wylegitymować przed
władzami okupacyjnymi zestawem dokumentów potwierdzających jego tożsa-
mość, fakt zameldowania i miejsce pracy. Posiadanie warszawskiego mel-
dunku było poza tym niezbędne dla uzyskania kartek żywnościowych.
Jednocześnie jednak dla dziesiątków tysięcy ludzi zaistniała z różnych,
względów konieczność wyrobienia sobie papierów fikcyjnych o zmienionych
danych personalnych, umożliwiających ukrycie się i uniemożliwiających
identyfikację w wypadku poszukiwania przez policję. W dokumenty tego:

rodzaju zaopatrzyć się musieli członkowie ruchu oporu, działacze politycz-
ni i społeczni, których nazwiska figurowały na niemieckich listach proskry-
pcyjnych, Żydzi, dla których ratunkiem było posiadanie „aryjskich pa-
pierów".

W dzieło fałszowania, podrabiania i wyrabiania dokumentów zaangażowa-
nych było w okupacyjnej Warszawie setki, jeśli nie tysiące osób.

Wszystkie główne organizacje konspiracyjne posiadały swoje komórki

Strona 21

background image

sz01

„legalizacji"'8. Ich to właśnie zadaniem było zaopatrywanie członków ruchu
oporu w dokumenty chroniące przed aresztowaniem lub wywózką na roboty.
Stefan Ostoja wymienia trzy podstawowe metody „ustawiania człowieka do
życia". Pierwsza polegała na tym, że mieszkaniec Warszawy otrzymywał
dokumenty na nazwisko kogoś zupełnie innego, żyjącego jednak na terenie
GG. Wszystkie dane personalne obaj ci osobnicy mieli, rzecz jasna, odtąd
identyczne. Metoda druga polegała na zaopatrzeniu warszawiaka w dokument
z całkowicie fikcyjnymi danymi. Trzecia, najchętniej stosowana, wymagała

37

częściowej tylko zmiany osobowości - fikcyjne było tu na przykład imię, imię

ojca lub data urodzenia19.

Komórki legalizacji ruchu oporu to bez mała cale przedsiębiorstwa
specjalistyczne. W ich ramach działały więc biura studiów, posiadano wtyczki
w urzędach wydających odpowiednie dokumenty i w drukarniach, gdzie
produkowano same blankiety. Fachowcy w oparciu o wzory oryginalnych
pieczęci czy podpisów podrabiali je w mistrzowski sposób, opatrując nimi
sfałszowane blankiety. Jakość tej roboty uzależniona była od precyzji i
dokładności - każdy detal łudząco musiał być podobny do autentycznego
wzorca. Oczywiście i na tym odcinku podaż uwarunkowana była popytem.
Obok komórek legalizacyjnych AK i Delegatury, dysponujących świetnym
zapleczem technicznym, działało w Warszawie wiele innych, pracujących w
znacznie gorszych warunkach. Nie brak także było „przedsiębiorstw"
prywatnych, inicjatyw indywidualnych, chałupników. Ich to właśnie wytwory
sprzedawano na warszawskich placach targowych, gdzie każdy bez trudu mógł
zaopatrzyć się w fałszywą Kennkartę za 500 zł. Krążył nawet po Warszawie
dowcip, że pierwsza obława na Kercelaku wywołana została ofertą złożoną
będącemu tam na inspekcji gubernatorowi Fischerowi: zaproponowano mu
podobno kupno jego „własnej"... karty rozpoznawczej. Latem 1943 r. w czasie
jednej z konferencji w Gestapo z udziałem przedstawicieli Arbeitsamtu
szacowano, że w Warszawie ok. 15% wydanych Kennkart oraz 25% kart pracy
jest fałszywych20. Znaczyłoby to, że ok. 150 tyś. warszawiaków legitymowało
się kartą rozpoznawczą ze zmienionymi danymi personalnymi, co wydaje się

mało prawdopodobne, ale niewykluczone.

Pod koniec okupacji nawet dobre Kennkarty, to znaczy posiadające
pokrycie w księgach meldunkowych, kartotekach Zarządu Miejskiego i aktach
parafialnych, oraz ,,mocne" Ausweisy okazały się nie tak drogocennym
dokumentem, jak różnego rodzaju specjalne zaświadczenia i legitymacje,'
wydawane np. przez niemiecki urząd wojskowy, tak zwany Rustungskom-
mando czy Organisation Todt21. Stefan Ostoja w cytowanej wyżej relacji
wspomina o podrabianiu przez polskie podziemie i takich dokumentów. W
jednym z zaświadczeń Todta stwierdzono np., że legitymujący się nim Iksiński
jest ochotnikiem, który za kilka dni zostanie wysiany do Rzeszy, na razie zaś
przebywa na terenie GG i przysługują mu tu prawa żołnierza Wehrmachtu.
Inną znowu historię opowiadano po wojnie, przypominając postać jednego z
wyjątkowych już spryciarzy, który sam wymyślił i zrealizował pomysł
,,przepustki ekspresowej". Człowiek ten jeździł z nią po całym okupowanym

38

kraju, zawsze z honorami przepuszczany przez posterunki niemieckiej policji.
Z gorszym skutkiem kontynuował on swą działalność po wyzwoleniu...

Przypatrzmy się teraz, w jaki sposób hitlerowskie władze okupacyjne
ingerowały we wszystkie niemal dziedziny życia publicznego. Pozostawiając
na uboczu przepisy „prawne", odnoszące się do systemu płac i cen oraz spraw
związanych z obiegiem pieniądza i handlem, skoncentrujemy naszą uwagę na
zarządzeniach normatywnych o charakterze porządkowym. 20 X 1939
komisarz Rzeszy na miasto Warszawę wydał obwieszczenie o konfiskacie
wszelkich aparatów radiowych22.

Jedne z pierwszych rozporządzeń dotyczyły rejestracji oficerów. Najpierw
przymusem zgłaszania się objęto tylko oficerów służby czynnej. Dość
znamienne, że odpowiednie obwieszczenie szefa warszawskiej policji Ciaasse-

Strona 22

background image

sz01

na, wydane 26 X 1939 z terminem rejestracji do 30 X 1939, w prasie ukazało się
dopiero 31 X 1939.16 XI 1939 komendant miasta generał Neumann-Neurode
wezwał do rejestracji także oficerów rezerwy23.

Ponowiono to polecenie 11 XII 1939, kiedy nakazano wszystkim oficerom
rezerwy, którzy brali udział w kampanii wrześniowej, stawić się 14 grudnia na
Dworcu Gdańskim, skąd mieli być wysiani do obozów jenieckich. 14 XII 1939
Ludwik Landau zanotował, iż zgłosiło się w tym terminie zaledwie około
trzystu osób.

8 XII 1939 podpisane zostało zarządzenie zakazujące urządzania w
Warszawie zabaw tanecznych24. Wiosną 1940 r. w tejże sprawie wydane
zostało zarządzenie Franka. W szmatławcu podano je w następującym
brzmieniu:

Zakazuje się natychmiast na obszarze całej Guberni Generalnej wszelkich
rodzajów zabaw tanecznych, zarówno publicznych jak prywatnych. W lokalach muzyka
taneczna jest zabroniona25.

Zakaz ten powtórzono raz jeszcze w zarządzeniu Fischera z 28 I 1941.
Wówczas to także zabroniono sprzedaży i kupna kostiumów karnawałowych,
masek, ogni sztucznych lub podobnych artykułów „rozrywkowych"26.

Aż kilka rozporządzeń normowało sprawę obrzędów religijnych i świąt
kościelnych. Po raz pierwszy wydane one zostały z okazji Świąt Wielkanoc-
nych w roku 1940. Zakazano wówczas procesjom wychodzenia na ulice miasta,
surowo też zabroniono „strzelania z zabawek i petard", pozwolono zaś
łaskawie na poniedziałkowy śmigus-dyngus27. W okresie późniejszym nastą-

39

pilą w praktyce likwidacja świąt katolickich na skutek przesuwania ich na

najbliższą niedzielę28.

3 11940 ukazuje się w Warszawie obwieszczenie ówczesnego „prezyden-
ta" Dengla „o zakazie samowolnego rozlepiania plakatów". Oto komentarz

Ludwika Landaua z tegoż dnia:

Rzeczywiście mury, ploty itp. są obecnie pokryte niezliczoną ilością ogłoszeń,
czasem drukowanych, w większości zaś ręcznie pisanych. Ta prymitywna reklama -
es-
tetycznie rzeczywiście godna potępienia - jest jednak z jednej strony
odpowiednikiem
pauperyzacji, z drugiej wynikiem skurczenia się prasy do jednego organu
gadzinowe-
go, niechętnie przez ludność kupowanego; w tych warunkach zarządzenie o
plakatach
stwarza jeszcze jedno utrudnienie dla ledwo tlącego się płomyka życia
gospodarczego.

O tym, że wspomniane rozporządzenie wydane zostało z innych powodów,
świadczyć może artykuł „Nie nalepiać klepsydr" w „Nowym Kurierze
Warszawskim", gdzie czytamy:

Przypominamy o zakazie nalepiania klepsydr na murach kościołów, domów i
parkanach cmentarnych. Zawiadomienia o zmarłych osobach wolno zamieszczać
jedynie w postaci nekrologów w dziennikach29.

Rzekomej troski okupanta o estetyczny wygląd miasta nie należy oczywiś-
cie brać poważnie. W 1940 r. w grę wchodziły względy innego rodzaju. Raziły
Niemców nie tyle ogłoszenia kupców, rzemieślników i przemysłowców, ile
tysiące wspomnianych przed chwilą klepsydr oraz ogłoszeń o poszukiwaniu
zaginionych. Na marginesie dodać można, że tych ostatnich pojawiało się
szczególnie dużo właśnie w początkach 1940 r., kiedy to „Nowy Kurier
Warszawski" zaprzestał drukowania specjalnej rubryki „Kto wie". Po raz

ostatni zamieszczono ją 24 I 1940.

Strona 23

background image

sz01

Począwszy od roku 1941 kolejne zarządzenia władz okupacyjnych doty-
czące plakatów i ulicznych ogłoszeń stają się świadectwem walki cywilnej,
podjętej przez ruch oporu, czyli, jak ją określa Czesław Michalski, „wojny
warszawsko-niemieckiej". 14 XI 1941 Fischer wydaje specjalne zarządzenie w
tej sprawie. „Aby zapobiec szpeceniu wyglądu miasta przez oklejanie i
brudzenie domów i płotów" - wyjaśnia dbały o lad, czystość i porządek
satrapa - nakazuje się ,,usunąć natychmiast [...] umieszczone kartki, plakaty,
obrazki i inne pisma lub drukowane napisy"30. Oczywiście rozporządzenie

40

skierowane jest jednoznacznie przeciwko poczynaniom podziemia, wyrażają-
cym się w tym wypadku akcjami „wawerskimi". Okólnik komendanta
Schutzpolizei Jarkego z 20 VII 1942, przeznaczony dla policji polskiej, raz
jeszcze podejmuje tę sprawę nakazując:

Plakaty, ogłoszenia prywatne (pośmiertne), nielegalne napisy umieszczone na
domach, parkanach itp., nielegalne tablice, plakaty i ogłoszenia osób
prywatnych, jako
też nielojalne napisy i zasmarowania winny być z własnej inicjatywy kierownika
komisariatu natychmiast przez właściciela domu lub jego pełnomocnika w każdym
wypadku usunięte31.

Jesienią 1940 r. władze niemieckie wydały odpowiednie przepisy normu-
jące sprawę pogrzebów na terenie Warszawy. Powołując się na ,,względy
ruchu ulicznego" stwierdzono, że „tylko w karawanach zamkniętych może się
odbywać transport zwłok. Pochód pogrzebowy jedynie w granicach cmenta-
rzy"32. Oczywiście chodziło w tym wypadku przede wszystkim o zapobieżenie
ewentualnym manifestacjom patriotycznym, organizowanym w czasie
pogrzebu osób wybitnych i zasłużonych.

Rok 1941 przyniósł szereg zarządzeń dotyczących obrony przeciwlotni-
czej. Od czerwca wprowadzono przymusowe zaciemnianie mieszkań. Osobne
przepisy omawiały sprawę sprzętu przeciwpożarowego, nakazywały organi-
zowanie sieci placówek obrony przeciwlotniczej, zobowiązywały właścicieli i
administrację domów do kopania przejść piwnicznych, urządzania schronów
itp. Od 30 VI 1941 obowiązywał w Warszawie zakaz fotografowania
„gmachów, ulic i placów noszących ślady uszkodzeń wojennych w wyniku
ataków lotniczych"33.

Począwszy od roku 1940 obejmowano stopniowo zakazem wstępu dla
Polaków warszawskie parki i ogrody miejskie. Pierwszym parkiem, na którym
pojawiły się tabliczki „Nur fur Deutsche", byty Łazienki. 4 V 1942 zamknięty
dla Polaków został Ogród Saski. W wypadku niezastosowania się do owego
zarządzenia grożono karami krzywny 1000 zł bądź trzymiesięcznego więzie-
nia34. Jeden z kronikarzy zanotował 9 V 1942: „Dziwię się Niemcom, że bez
potrzeby powiększają niechęć do siebie"35. Gdy w roku 1943 identycznym
zakazem objęto park żoliborski, ten sam kronikarz tak to skomentuje: „Park
żoliborski jest zamknięty dla publiczności. Jest to świństwo; nawet z niego
(Niemcy - T. S.) nie korzystają. Chodzi więc tu wyłącznie o dokuczenie nam"
(zapis z 23 V 1943). Oczywiście konstatacja w pełni uzasadniona i prawdziwa.

41

W identyczny sposób należy ocenić jedno z dalszych tego rodzaju posunięć
okupanta. Pod datą 4 VIII 1943 czytamy w dzienniku Ludwika Landaua:

Warszawa dostała mile obwieszczenie szefa policji o zakazie w Warszawie (w
otoczeniu mostów) jeżdżenia po Wiśle, kąpania się i plażowania. Obwieszczenie ma
datę 16 VII, ale ogłoszono je z ważnością od dzisiejszego dnia, wczoraj
wieczorem - a-
kurat w czasie przeszło 30-stopniowych upałów!

Wiosną 1944 zakazem wstępu dla Polaków objęto park Ujazdowski36.
Specjalna kategoria okupacyjnych zarządzeń dotyczyła różnego rodzaju
akcji doraźnych. Wymienić tu można na przykład przymusową zbiórkę
odpadków, metali, szmat i butelek, akcję szczepień przeciw chorobom

Strona 24

background image

sz01

zakaźnym, akcję odszczurzania itp.

Trzykrotnie mieszkańcy Warszawy byli zmuszani do zapłacenia nałożonej

na miasto kontrybucji. Pierwszą z nich w wysokości l min zł wyznaczono w
listopadzie 1942 r. Objęto wówczas kontrybucją tylko głównych lokatorów
mieszkań, właścicieli nieruchomości i większych zakładów przemysłowych. W
marcu 1943 r. zarządzono drugą kontrybucję - tym razem już w wysokości 10
min zł. Dorośli mieszkańcy miasta mieli płacić pięciozłotową składkę,
zwiększono znacznie wysokość opłat dla właścicieli domów i przedsiębiorstw,
grzywną obłożono też przedstawicieli wolnych zawodów. Po raz trzeci tą
formą represji władze hitlerowskie posłużyły się w lutym 1944 r., karząc
ludność Warszawy kontrybucją w wysokości 85 min w odwet za zgładzenie
Pranza Kutschery. Tym razem odpowiednie opłaty miały być ściągnięte od
wszystkich mieszkańców miasta. Podstawowa składka wynosiła 30 zł, w
wypadku właścicieli nieruchomości, przedsiębiorstw i przedstawicieli wol-
nych zawodów wahała się od 200 zł do 20 tyś. zł37. Nawet to zarządzenie nie
zabiło w warszawiakach poczucia humoru. Zygmunt Gizella wspomina, że w
okresie zbierania owej trzeciej kontrybucji na ulicach miasta pojawił się

następujący wierszyk:

Daliśmy 100 za Kutschera,

Damy 200 za Hinuniera. ~ -

Ile chcecie za Hitlera?

Nie był to oczywiście ani pierwszy, ani ostatni wypadek, gdy Warszawa
drwiła z hitlerowskich nakazów, zakazów, rozporządzeń, obwieszczeń i

porządkowych przepisów. Nie tylko złość, ale i pogardę wywoływały mnożące
się na każdym kroku napisy ,,Nur fur Deutsche". Gdy zabroniono Polakom
wstępu do Ogrodu Saskiego, na okalających go sztachetach pojawiły się
karteczki z napisem „Ogród zoologiczny", tabliczki zaś „Nur fur Deutsche"
rozwieszano już w 1941 r. na murach cmentarnych lub przyczepiano je do
ulicznych latarni.

Jesienią 1943 r. władze polskiego podziemia najtrafniej chyba wykpiły cale
ustawodawstwo okupacyjne rozlepiając w Warszawie takie oto obwieszczenie,
wydane rzekomo przez generalnego gubernatora38.

ROZPORZĄDZENIE O STATUSIE PRAWNYM POLAKÓW

Na podstawie par. 5 ust. l Dekretu Fuhrera z dnia 12 października 1939 roku (Dz.
Ustaw Rzeszy Niem. nr l, str. 2077) rozporządzam:

I. Zamieszkała na obszarze Generalnej Guberni ludność polska zgodnie z prawami
Wielkiej Rzeszy Niemieckiej nie jest narodem. Prawa i obowiązki tej ludności
normują
przepisy niniejszego rozporządzenia.

II. Ludność polska nie.może zajmować mieszkań odpowiadających wymaganiom
członków narodu niemieckiego. Mieszkania te, wraz z całym urządzeniem, przezna-
czone są dla Niemców, uciekających przed terrorystycznymi nalotami Anglosasów.

III. Ponadto ludność polska nie ma prawa: l. Ubierać się po europejsku. Resztki
pozostałego odzienia będą użyte dla produkcji wojennej. Polacy muszą się ubierać
według mody środkowoafrykańskiej Murzynów. 2. Odżywiać się własnymi produktami
spożywczymi. Będą one grabione dla dalszego lukratywnego utrzymywania urzędni-
ków niemieckich. Dotychczasowe głodowe przydziały na bony znosi się. 3.
Korzystać z
opalu w czasie zimy. Zima 1943/44 będzie w Generalnej Guberni tak gorąca, jak
gorące
były przeżycia niemieckiego korpusu afrykańskiego w Libii, Trypolisie i Tunisie.

IV. Ludności polskiej zabrania się: l. Oddychać świeżym powietrzem, zarezer-
wowanym dla naszego lotnictwa. 2. Korzystać z wody wiślanej tak niezbędnej dla
skutecznej działalności niemieckiej floty podwodnej. 3. Myć mydłem, które

Strona 25

background image

sz01

zastąpione
będzie przydziałem 50 gramów piasku na osobę miesięcznie. 4. Spać w nocy wobec
obowiązku oczekiwania w każdej chwili odwiedzin gestapo. 5. Myśleć rozumnie.
Właściwość ta, nieznana narodowi niemieckiemu, jest również zbędna u Polaków. 6.
Umierać naturalną śmiercią bez zezwolenia właściwego Arbeitsamtu z uwagi na
stałe
zapotrzebowanie na białych niewolników do pracy w Wielkiej Rzeszy. 7. Stosować
samoobrony zbiorowej przeciw policji niemieckiej i gestapo.

V. Kto przekracza przepisy niniejszego rozporządzenia, podlega karze śmierci.

VI. Pod karą śmierci zabrania się Reichs- Volks- i Stammdeutschom zrywania i
niszczenia niniejszego rozporządzenia. .'«:,. -łUi —^«

VII. Z chwilą okupacji Rzeszy Niemieckiej przez wojska alianckie, a w szczegól-
ności przez armię polską, przepisy niniejszego rozporządzenia będą miały
odpowiednie
zastosowanie do ludności niemieckiej na całym obszarze przyszłej Malej Rzeszy.

VIII. Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie wstecz, poczynając od dnia l
września 1943 roku jako czwartej rocznicy wyprawy Hunów na Polskę.

Gubernator Generalny
(-) Frank

i.ar

^ifitq

Kraków, 15 października 1943 r.

Osobnym zupełnie rozdziałem hitlerowskiego prawodawstwa, obowiązu-
jącego na terenie Generalnego Gubernatorstwa, były rozporządzenia i
zarządzenia dotyczące ludności żydowskiej.

Tuż po wkroczeniu wojsk niemieckich do Warszawy władze okupacyjne,
zdając sobie sprawę z panujących nastrojów, zapowiedziały, że „Żydzi nie
mają powodu do obawiania się represji"39. Zachowanie się żołnierzy Wehr-
machtu świadczyło jednak wyraźnie o tym, że są to słowa bez pokrycia.

Natychmiast po zajęciu miasta zaczęło się prześladowanie ludności
żydowskiej. Bito i znęcano się nad starcami i dziećmi; stekiem wyzwisk
obrzucano żydowskie kobiety. Zrzucano Żydom nakrycia głowy, wymagano
ukłonów, obcinano im brody, zatrzymywano ich na ulicy i kazano wykonywać
ćwiczenia gimnastyczne, formowano w grupy i zapędzano do najcięższych
prac. Na razie wszystko to działo się bez majestatu prawa. Zarządzenia
sankcjonujące represje wydane zostały dopiero po utworzeniu Generalnego

Gubernatorstwa.

Najpierw 28 X 1939 Radzie Starszych Gminy nakazano przeprowadzenie
spisu mieszkających w Warszawie Żydów. Ponieważ nie udzielono wyjaśnień,
na jakich kryteriach spis ten miał się opierać, rejestracja objęła tylko Żydów
wyznania mojżeszowego. W początku listopada rozeszły się po mieście
pogłoski o utworzeniu żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej. Zaczęto mówić o
podziale Warszawy na trzy strefy: na obszar zasadniczego osadnictwa
żydowskiego, obszar dozwolony dla Żydów i wreszcie dla nich zakazany.
Często padała nazwa: getto40. Wśród Żydów zauważono nastroje paniki. Na
razie brak jednak było jakichkolwiek przepisów normatywnych, a prasa jawna,
wydawana w języku polskim, na ten temat milczała. Znacznie mniej ostrożna
była redakcja gazety niemieckiej „Warschauer Zeitung". 15 XI 1939 ukazał
się tam reportaż dotyczący zwartego skupiska ludności żydowskiej w
Warszawie i znamienne jest, iż w tytule znalazło się słowo „getto": „Das

44

Ghetto. Welt des Verfalls" („Getto". Zdeprawowany świat"). Kilka dni
później ten sam dziennik zamieścił artykuł pt. „Warschauer Ghetto wird
abgesperrt"41. W tekście wyjaśniano, że ogrodzenie to zrobione zostanie z

Strona 26

background image

sz01

barykad. Zauważmy, że niedyskrecje gazety niemieckiej wyprzedziły o kilka
miesięcy rozporządzenie o zamknięciu dzielnicy żydowskiej.

Tymczasem w listopadzie 1939 r. ukazało się rozporządzenie szefa
dystryktu Ludwiga Fischera o „pozbywaniu i dzierżawieniu przedsiębiorstw
żydowskich". Oto komentarz Ludwika Landaua z 21 XI 1939:

Rozporządzenie daje po raz pierwszy definicję Żyda: jest nim każda osoba
urodzona z obojga rodziców żydowskich (tzn. chyba z rodziców, który są lub byli
kiedykolwiek wyznania mojżeszowego). Pojęcie to obejmuje zatem chrzczonych
Żydów, jest więc znacznie szersze od stosowanego dotychczas w praktyce.

Kilka dni później, 30 XI, w oparciu o wcześniejsze rozporządzenie
generalnego gubernatora, Fischer wydaje własne zarządzenie w sprawie
„oznakowania" ludności żydowskiej w okręgu warszawskim. Od l XII 1939
wszyscy, należący kiedyś albo aktualnie do gminy żydowskiej lub posiadający
matkę bądź ojca należących dawniej lub obecnie do gminy, zobowiązani byli
nosić na prawym ramieniu białą opaskę z niebieską gwiazdą Syjonu42. Z
obowiązku tego zwolnione zostały tylko dzieci do lat 12.

Należy stwierdzić, że owe pierwsze przepisy normatywne daleko odbie-
gały od „precyzji" ustaw norymberskich. Bardziej dokładne określenie
terminu Żyd podane zostało na terenie GG dopiero 24 VII 1940. W myśl
wydanego wówczas rozporządzenia za Żyda uważany miał być każdy, kto
posiadał dwoje „pełnożydowskich" dziadków albo kto sam l IX 1939 należał
do gminy żydowskiej, posiadał żydowskiego współmałżonka lub kto urodzi się
po 31 V 1941 jako dziecko żydowskich rodziców43.

Przy analizie „prawodawstwa" okupacyjnego odnoszącego się do ludności
żydowskiej odnajdziemy większość, choć nie wszystkie wymienione uprzednio
kategorie przepisów. Przepisy represyjne, segregacyjne, porządkowe i gos-
podarcze były surowsze w stosunku do Żydów niż Polaków, przepisy
ingerujące w życie społeczno-kulturalne dzielnicy żydowskiej raczej nieco
liberalniejsze44. W zakresie życia religijnego oraz kultywowania tradycji
władze okupacyjne pozostawiły ludności getta dość dużą swobodę do wiosny
1942 r., przy czym właśnie na tym odcinku najwyraźniej widać kamuflaż
rzeczywistych planów i zamierzeń poprzez wytwarzanie pozorów. Moim

45

zdaniem, wśród wielu przyczyn istniejącej w getcie psychozy nadziei bardzo
istotną rolę odgrywało pozostawienie przez Niemców dość szerokiego
marginesu dla działalności społtczno-kulturalnej, stwarzające złudzenie nor-
malnego toku życia i utrudniające Żydom zrozumienie rzeczywistej sytuacji
oraz groźby zagłady.

Przypomnijmy teraz kolejne zarządzenia okupanta, normujące status
„prawny" ludności żydowskiej. Jednocześnie z rozporządzeniem o wprowa-
dzeniu gwiazdy Dawida wydany został nakaz oznakowania sklepów żydo-
wskich45, 18 XII 1939 nakaz zameldowania majątku żydowskiego. 26 I 1940
zakazano Żydom jazdy koleją, 27 II 1940 zakazano zatrudniania Żydów w
lokalach gastronomicznych. W marcu 1940 r. na skutek okólnika niemieckiego
komisarza cechu w warszawskich kawiarniach, restauracjach i barach pojawiły
się wywieszki o zakazie wstępu dla Żydów4". 18 VII 1940 ukazało się
zarządzenie Leista zabraniające Żydom wstępu do parków publicznych,
siadania na ławkach w miejscach publicznych oraz chodzenia po reprezenta-
cyjnych ulicach (m.in. po Alejach Ujazdowskich). W początku września 1940 r.
specjalne zarządzenie zakazywało wstępu Żydom na dopiero co przemiano-
wany plac Adolfa Hitlera. Od 29 IX 1940 w tramwajach wyznaczano osobny
wagon „Tylko dla Żydów". 8 X 1940 podano przez megafony zarządzenie
Leista z lipca wraz z dodatkowymi przepisami, normującymi sposób zacho-
wania się Żydów na ulicy. Nazajutrz w szmatławcu wyjaśniano: „Przy
spotkaniu Niemców umundurowanych Żydzi winni w sposób widoczny
ustępować im miejsca i na żądanie schodzić z chodnika". Przepisom dotyczą-
cym zachowania się Żydów wobec Niemców warto przypatrzeć się nieco
bliżej, gdyż mówią one sporo o mentalności niemieckiego okupanta. Mimo że
nie zostało wydane żadne rozporządzenie nakazujące Żydom kłanianie się
Niemcom i zdejmowanie przed nimi okrycia głowy, w pierwszych miesiącach
okupacji zwyczaj ten się upowszechnił, sprawiając satysfakcję zwycięz-

Strona 27

background image

sz01

com - był też przez nich egzekwowany. Z czasem jednak reakcje Niemców
stały się bardziej zróżnicowane, dla jednych ukłon żydowski dalej stanowił
manifestację podporządkowania się ich woli, dla innych stawał się krępujący
czy obraźliwy. Jakże charakterystyczne są tutaj zapiski Adama Czerniakowa. l
VII 1940 notuje on: „Do Gminy zgłosili się pierwsi pobici za nieoddawanie
honorów [...] Poleciłem wywiesić w Gminie plakat o ukłonach Żydów i
Żydówek". Już następnego dnia pisze jednak w dzienniku: „Zgłaszają się
Żydzi, których biją za to, że się kłaniają". Przez kilka miesięcy sprawa
pozostała w zawieszeniu. 4 XXI 1940 Czerniakow otrzymał od niemieckich

46

władz policyjnych zapewnienie, że „wyjdzie zarządzenie o niekłamaniu się"47.
9 I 1941 tego rodzaju przepis „prawny" rzeczywiście się pojawił, jego
motywacja brzmiała: „okazało się, że ukłony żydowskie wywierają nieprzy-
jemne wrażenie na Niemców"48.

Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że sposób traktowania
Żydów w Generalnym Gubernatorstwie przypomina stosunek do Polaków na
terenach przyłączonych do Rzeszy. Czesław Madajczyk pisze:

Od początku wojny nakazano Polakom w kraju Warty oraz w niektórych miastach
Pomorza kłaniać się Niemcom umundurowanym i ustępować im miejsca, schodząc z
chodnika na jezdnię. Niektórzy Niemcy chodzili z laską czy nahajką i często
robili z niej
użytek. Na Pomorzu nakaz ten w październiku 1940 r. odwołano, w kraju Warty
utrzymywał się dłuższy czas, w Białostockiem przez cala okupację49.

Jednocześnie z wszystkimi restrykcjami antyżydowskimi opracowywany
był plan warszawskiego getta. Kolejne etapy powstawania żydowskiej dziel-
nicy mieszkaniowej omawiam w innym miejscu. Tu pragnę ograniczyć się
jedynie do przeglądu obowiązujących przepisów i norm „prawnych". Odpo-
wiednie rozporządzenie władz dotyczące utworzenia getta wydane zostało 2 X
1940; 12 X podały je do publicznej wiadomości megafony uliczne. W
gadzinówce informacje na ten temat ukazały się dwa dni później. 15 X 1940
„Nowy Kurier Warszawski" zamieścił plan getta50.

Rozporządzenie Fischera nakładało obowiązek wyprowadzenia się Pola-
ków z obszaru wyznaczonego na dzielnicę żydowską i przeprowadzenia się do
getta Żydów, mieszkających dotychczas w innych rejonach miasta. Począt-
kowo termin zakończenia tej akcji wyznaczono na 31 X 1940, później
przesunięto go o dwa tygodnie. Ludwik Landau tak oto oceniał rozmiary
przesiedleń w zapisie z 13 X 1940:

Na tym obszarze mieszka, według prowizorycznych obliczeń, 140 tyś. ludności
chrześcijańskiej i 290 tyś. ludności żydowskiej, co by oznaczało, że ok. 110
tyś. poza
ghettem; daje to razem do przeniesienia 250 tyś. ludzi! A do tego dochodzi
przecież
ludność polska wysiedlana z dzielnicy niemieckiej - tempo tej akcji już podobno
uległo
wzmożeniu, razem więc 25 do 30% ludności Warszawy ma być ruszonych ze swych
mieszkań.

J

saa;

47

Ponieważ niebawem nastąpiło nowe wytyczenie granic dzielnicy żydo-
wskiej, odpowiedniej zmianie uległy liczby ludności polskiej i żydowskiej,
podlegającej przesiedleniu.

Według poprzedniego stanu - notowal Landau 19 X - z ghetta wysiedlonych miało
być 140 tyś. ludności chrześcijańskiej, a wejść do niego miało 90 tyś. Żydów; po
tej
zmianie granic pierwsza liczba spadnie pewno do jakichś 60 tyś., druga podniesie
się do

Strona 28

background image

sz01

120 tyś. [...]

16 XI 1940 otoczona wysokim trzymetrowym murem żydowska dzielnica
mieszkaniowa została zamknięta. Kilkanaście, a potem kilka bram wjazdowych
strzeżonych było odtąd przez posterunki niemieckiej policji i żandarmerii,
wspomaganych powołaną do życia Żydowską Służbą Porządkową51. Mało kto
przypuszczał wówczas, że 400 tyś. Żydów skazanych zostało na totalną

zagładę.

Granice getta w okresie od października 1940 r. do maja 1943 r. ulegały
wielokrotnym korekturom. Do sierpnia 1942 r. obszar getta składał się jakby z
dwu części, połączonych w styczniu 1942 r. drewnianym pomostem, przerzu-
conym nad ulicą Chłodną52. Na północ od tej ulicy rozciągał się teren tzw.
dużego getta, na południe zaś od niej o wiele mniejszy teren „małego getta", w
rejonie takich ulic jak Żelazna, Sienna, Wielka. Warunki mieszkaniowe w
„małym getcie" były znacznie lepsze, tam też skoncentrowało się życie
społeczne i publiczne dzielnicy zamkniętej, tam też zamieszkała inteligencja,
wielu Żydów chrześcijan, ludzie bogatsi". Tymczasem „duże getto" w rejonie
ulic Gęsiej, Pawiej, Dzielnej, Nowolipia i Nowolipek, Nalewek, Niskiej,
Miłej, Stawek, o niezwykle gęstym zaludnieniu już przed wojną, teraz stało się
miejscem zamieszkania całej biedoty żydowskiej. Do tego obszaru kierowali
się zresztą Żydzi z miejscowości podwarszawskich, ściągający do Warszawy
przed założeniem getta.

Jesienią 1941 r. nastąpiło wyłączenie z dzielnicy żydowskiej części
„małego getta". Oznaczało to dalsze ścieśnienie obszaru getta, nowe
przeprowadzki, dalsze pogorszenie warunków mieszkaniowych ogółu lud-
ności żydowskiej. 15 X 1941 generalny gubernator Frank podpisuje rozpo-
rządzenie, które głosi:

Żydzi, którzy bez upoważnienia opuszczają wyznaczoną im dzielnicę, podlegają
karze śmierci. Tej samej karze podlegają osoby, które takim żydom świadomie dają
kryjówkę54.

48

Niespełna miesiąc później warszawski gubernator Fischer wydał obwiesz-
czenie o podobnej treści, bardziej jednak szczegółowe i-jeśli to w ogóle
możliwe - bardziej jeszcze okrutne. Oto tekst tego dokumentu, noszącego
datę 10 XI 1941:

OBWIESZCZENIE

Dotyczy: kary śmierci ssą nieuprawnione opuszczenie żydowskich dzielnic
mieszkaniowych.

W ostatnim czasie rozprzestrzenili żydzi, którzy opuścili wyznaczone im
dzielnice
mieszkaniowe, w licznych wypadkach tyfus plamisty. Aby zapobiec grożącemu w ten
sposób niebezpieczeństwu dla ludności rozporządził Generalny Gubernator, że żyd,
który w przyszłości opuści nieuprawniony wyznaczoną mu dzielnicę mieszkaniową,
będzie karany śmiercią.

Tej samej karze podlega ten, kto takim żydom udziela świadomie schronienia lub w
inny sposób pomaga (np. przez udostępnienie noclegu, utrzymania, przez zabranie
na
pojazdy wszelkiego rodzaju itp.).

Osądzenie nastąpi przez Sąd Specjalny w Warszawie.

Zwracam całej ludności Okręgu Warszawskiego wyraźną uwagę na to nowe
postanowienie ustawowe, ponieważ odtąd będzie stosowana bezlitosna surowość55.

Chociaż już przedtem ulice Warszawy były widownią sporadycznego
wyłapywania spotkanych po „aryjskiej" strome Żydów, począwszy od jesieni
1941 r. miasto stało się terenem istnego polowania na ludzi. Żydzi zatrzymani
poza obszarem getta, a nie należący do wyprowadzanych poza jego obszar pod
eskortą grup roboczych (tzw. placówki), teraz zabijani już byli w pełnym

Strona 29

background image

sz01

majestacie hitlerowskiego „prawa". Ginęli jednocześnie Polacy niosący
pomoc prześladowanym, ukrywający ich lub pomagający w ucieczce z
dzielnicy żydowskiej56.

Rok 1942 rozpoczyna etap definitywnej, fizycznej likwidacji Żydów
warszawskich. Prologiem były wydarzenia, które rozegrały się w getcie w nocy
z 17 na 18 kwietnia 1942 r. Na skutek otrzymanych informacji o planowanym
mordzie 17 kwietnia zapanowała psychoza pogromu. O godz. 22 do getta
wjechało czternaście samochodów osobowych z funkcjonariuszami niemie-
ckiej policji i żołnierzami formacji SS. Hitlerowcy mieli przygotowane listy z
adresami osób przeznaczonych do likwidacji. W raporcie komórki konspira-
cyjnej o tych wydarzeniach czytamy:

< - Okupowanej-.

49

Z zasady aresztowanego wsadzano do samochodu, który odjeżdżał spod danej
nieruchomości, czasem o kilka domów, czasem o 2-3 ulice. W pewnym momencie
oficer dawal znak szoferowi, aby się zatrzymał, polecał aresztantowi wysiąść z
samochodu. W tym momencie szofer rzucał reflektor światła na aresztowanego, a
SS-man oddawał do stojącego strzały, przeważnie w głowę. Gdy zabity padał na
ziemię,
samochód odjeżdżał pod nowy adres.

W sumie rozstrzelano wówczas w getcie 52 osoby, w większości byli to
wydawcy prasy konspiracyjnej i działacze społeczni. Mało znany jest fakt, że
19 IV 1942 ukazał się w getcie następujący komunikat Żydowskiej Służby

Porządkowej:

Z polecenia prezesa Czerniakowa podaje się do wiadomości ludności Dzielnicy
Żydowskiej w Warszawie, iż akcja w nocy z 17 na 18 kwietnia 1942 r. miała
charakter
sporadyczny celem ukarania tych osób, które zajmowały się nie swoimi sprawami.
Poleca się ludności zająć się spokojnie normalnymi sprawami i wtedy akcja ta się
nie

powtórzy57.

22 VII 1942 o godz. 10 rano w siedzibie Rady Żydowskiej zjawił się
pełnomocnik do spraw wysiedlenia Sturmbannfuhrer Hoefle.

Oświadczono nam - zanotował Czemiakow - że z pewnymi wyjątkami mają Żydzi,
bez różnicy ptó i wieku, być wysiedleni na wschód. Dziś do godziny 4 pp. ma być
dostarczonych 6 000 ludzi. I tak będzie (najmniej) codziennie.

Nie wiedziano jeszcze wówczas, że eufemistyczne określenie „wysiedle-
nie na wschód" oznaczało komory gazowe obozu zagłady w Treblince.
Pierwszy transport opuścił bocznicę kolejową na Stawkach w nocy z 22 na 23
lipca. Nim nazajutrz wyruszył w drogę kolejny transport, prezes Judenratu
popełnił samobójstwo. Do początku września z getta warszawskiego wywie-
ziono do Treblinki ok. 310 tyś. osób-na oczach świata dokonany został

największy mord w dziejach58.

Jesienią 1942 r. w dzielnicy żydowskiej, obejmującej wówczas teren

pomiędzy ulicami Gęsią i Stawkami oraz wyodrębnione „szopy" Toebbensa
przy ul. Prostej, pozostało przy życiu kilkadziesiąt tysięcy Żydów. 35 tyś. osób
otrzymało tzw. numerki na życie przyznane urzędnikom Gminy oraz części
robotników zatrudnionych w zakładach przemysłowych (tak zwanych „szo-
pach")59. W prasie konspiracyjnej znajdziemy opis owej koszmarnej selekcji:

50

Ostatnia faza likwidacji ghetta warszawskiego rozpoczęła się w niedzielę 6
września. W dniu tym Żydzi obowiązani zostali do stawienia się o godz. 10 rano
przed

Strona 30

background image

sz01

siedzibą Gminy przy ul. Zamenhofa 19. Tutaj zaczęto wydawanie numerków na źycie<
które każdy obowiązany jest nosić na piersi. Są to żółte karteczki z ręcznie
napisanym
numerem, zaopatrzonym w pieczęć Gminy i podpis. Numerki są bezimienne60.

Około 30 tyś. Żydów ukrywa się w piwnicach domów, bunkrach i w
podziemiach wspomnianych „szopów". W tym samym czasie schronienie u
rodzin polskich, po drugiej stronie muru, znajduje dalsze 25 tyś. Żydów
warszawskich. Dla tych wszystkich wyrok śmierci przynajmniej na razie
zostaje zawieszony. Na mieszkańcach getta zostanie on wykonany już
niebawem. W styczniu 1943 r. dokonuje się przedostatni akt tragedii - w czasie
rzezi na ulicach dzielnicy żydowskiej ginie kilka tysięcy ludzi. Ostatni akt
zagłady rozpoczyna się w momencie wybuchu powstania w getcie 19 IV 1943.
W przeciągu miesiąca, wg raportu Stroopa, zamordowano wówczas 56 065
osób. W rzeczywistości liczba ofiar była o kilka tysięcy większa. Jeszcze w 1944
r. Niemcy wykrywali i natychmiast zabijali Żydów ukrywających się w ruinach

getta01

;:E»;,
•AOi^UT

"•łMtttw"

t*»y

.Mfo
.••te

Ap-ria
4aą

^'
1^1
iW'

»W
h^i

HB9'

qu»l(

i<»y-
yw;

•.-AU»yw{TA

''-ritip^iKff

f-SiSWS {H:.

T3BqBiH

.aii'sWs-J

•iS-rt ••••-'
i'OS(>-

' teawft;'

.iju^CA^tpNtOifc-rtttóa-*-' **<•• MiMUwuw- •-„.A.s^tf: ^y-'.,.

•;•'• •tJSAłf* :'f^

m

Wygląd miasta
Getto

Strona 31

background image

sz01

Od pierwszych dni okupacji władze hitlerowskie staraly się nadać Warszawie
charakter miasta niemieckiego. Celowi temu służyła, dekoracja gmachów
faszystowskimi flagami i emblematami, hitlerowskie plakaty i tablice propa-
gandowe, przymusowo wprowadzone dwujęzyczne szyldy w sklepach i
warsztatach rzemieślniczych, nazewnictwo ulic, placów, parków i mostów,
rozlepione obwieszczenia i zarządzenia, w których tekst w języku niemieckim
drukowano większą czcionką i umieszczano go ponad tekstem w języku
polskim'. Wszystko to z jednej strony miało stanowić wizualne świadectwo
niemieckiego panowania, a zarazem poprawiać samopoczucie nielicznej
garstki Niemców na stale przebywających w mieście, z drugiej zaś - spełniać
funkcje propagandowe, wywołując chociażby u cudzoziemców wrażenie, że
Warszawa rzeczywiście przybrała niemieckie oblicze.

Dekoracja miasta oznakami ruchu narodowosocjalistycznego rozpoczęła
się tuż po wkroczeniu do Warszawy armii niemieckiej. Stopniowo flagi ze
swastyką pojawiały się na wszystkich większych budynkach, zarekwirowa-
nych na potrzeby okupacyjnej administracji lub Wehrmachtu. Najwięcej było
ich oczywiście w centrum. Szczególnie uhonorowane zostały główne arterie
miasta - Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Aleje Ujazdowskie, Mar-
szałkowska, Aleje Jerozolimskie oraz place - Teatralny, Bankowy, Piłsud-
skiego. Unii Lubelskiej. Od pierwszych dni okupacji hitlerowskiej flagi i
transparenty drażniły warszawiaków, wzmagały nienawiść wobec butnego
najeźdźcy, uważane były za wyzwanie rzucone dumie narodowej. Czyż można
się dziwić, że jednym z pierwszych przejawów aktywności organizującego się
ruchu oporu było właśnie zdzieranie znienawidzonych powszechnie sztanda-
rów?2 Czyn taki wymagał wielkiej odwagi i sprytu, nie zapominajmy bowiem,.-
że zazwyczaj trzeba było go dokonać na oczach znajdujących się w pobliżu

52

niemieckich posterunków. Najczęściej takie śmiałe wypady przeprowadzali
harcerze warszawscy. Aleksander Kamiński opisuje je w książce ,, Kamienie
na szaniec". Niekiedy chorągwie kradli także żołnierze niemieccy sprzedający
je potem Polakom3.

Już pod koniec 1939 r. władze okupacyjne wydały rozporządzenie
nakazujące właścicielom sklepów i warsztatów rzemieślniczych wywieszanie
szyldów niemieckich. Z obowiązku tego zwolnieni zostali Żydzi - widocznie
uznano, że napis w języku jidysz lub hebrajskim sąsiadujący z napisem w
języku niemieckim przyniósłby ujmę ,,narodowi panów". Kupcy i rzemieśl-
nicy polscy, chociaż niechętnie, musieli się jednak zastosować do tego
przepisu. Do wyjątków należały placówki, które niemieckiego szyldu nie
posiadały. Andrzej Wachowiak z dumą wspomina, że nad jego sklepem z
materiałami piśmiennymi widniał tylko jeden napis: „Papier", gdy zaś Niemcy
zgłaszali się doń z pretensjami, odpowiadał im bez wahania, że nazwa posiada
niewątpliwie brzmienie niemieckie...4

W początku maja 1940 r. przystąpiono w Warszawie do zmiany nazew-
nictwa ulic. Nad tabliczkami w języku polskim zaczęty się pojawiać tabliczki w
języku niemieckim. Po raz pierwszy komunikat na ten temat ukazał się w
szmatławcu 13 V 1940: „W kilku punktach miasta - czytamy tam - tablice już
przybito, jak np. na ul. Marszałkowskiej, Mazowieckiej i pl. Zamkowym".
Tydzień później odnotowuje ten fakt kronikarz Landau:

Od pewnego czasu trwa w Warszawie akcja przybijania tabliczek z niemieckimi
nazwami ulic. Tabliczki są wieszane nad polskimi i bardziej widocznymi napisami,
tak
że polskie napisy niemal giną. Nazwy są bądź tłumaczeniem dosłownym (Marschall-
strasse, Honigstrasse, Kónigsstrasse), bądź własnymi kompozycjami: plac Mirowski
nazywa się „Ań der Markthalle", Wolska - „Litzmannstadtstrasse", plac Pilsud-
skiego wrócił do miłego Niemcom wspomnienia „Sachsenplatz", Al. Ujazdowskie są
„Lindenallee"

Dopiero 24 V 1940, a więc już w trakcie akcji, pełnomocnik szefa
dystryktu Ludwig Leist wydał sankcjonujące ją zarządzenie. Na pierwszej
opublikowanej liście figuruje czterdzieści pięć przemianowanych nazw
warszawskich ulic i placów. Wśród nich znalazły się cztery ulice, które w ogóle
straciły dawną nazwę polską: ulicę Focha przemianowano na Teatralną,

Strona 32

background image

sz01

Sobieskiego - na Południową, Konopnickiej - na Pokoju, zaś Krasińskie-
go-na Wiślaną. Większość nazw niemieckich istotnie była tłumaczeniem

53

nazw polskich, dla części jednak utworzono nazwy zupełnie nowe. Zmiany są
tu zresztą nad wyraz charakterystyczne: ul. Fredry nazywać się odtąd miała
Parkstrasse, plac Napoleona - Postplatz, ul. Belwederska - Sonnenstrasse, ul.
Prusa - Marsstrasse, plac Wilsona - Danzigerplatz, ul. Mickiewicza - Invali-
denstrasse5.
l IX 1940 w czasie uroczystości związanych z „pierwszą rocznicą rządów
niemieckich" przemianowano plac Pilsudskiego (Sachsenplatz) na Adolf
Hitler Platz, Aleje Ujazdowskie (Lindenallee) na Siegesstrasse. W obu
wypadkach nazw tych nie wolno bylo tłumaczyć na język polski.
Gwoli ścisłości dokumentacyjnej podaję niżej szereg okupacyjnych nazw
warszawskich ulic, placów, parków i mostów zaczerpniętych z zestawienia
pochodzącego z roku 1941:
Przedwojenna Nowa lub przywrócona . . . . - , , Nama niemiecka nazwa poisna
dawna nazwa polska l
Racławicka Rolna Ackerstrasse |
al. 3 Maja Dworcowa Bahnhofstrasse
Wernyhory Poetycka Dichterstrasse stU&is
11 Listopada Esplanada Esplanadenstrasse|^t>m
Pierackiego Foksal Foksalstrasse kyi
Rejtana ' Ogrodnicza Gartnerstrasse "'
Sokola Jastrzębia Habichstrasse
Meizelsa Kupiecka Handlerstrasse
29 Listopada Husarska Husarenstrasse
Matejki Instytutowa Insritutstrassc on.i
Łukasińskiego Michalowska Michaelstrassc „„,
Sienkiewicza Nowosienna Neuheustrasse
plac Jedności plac Pólnocny Nordplatz ".Wf
Plowce Trawnikowa Rasenstrasse
Joselewicza Wąska Schmalestrasse
al. Wojska al. Sportowa Sportallee
Gersona Stacyjna Stationstrasse
-"' pl. Wolności pl. Gwiaździsty Sternplatz
H' pl. Niepodległości pl. Południowy Sudplatz "'**'•
« Wawelberga —-Techników Technikerstrasse (ABI®
«;: Dębińskiego Stawowa Teichstrasse 'MMI'
Wolność , Zegarmistrzowska , Uhrmacherstrasse.nJ—.
Wersalska Wodna Wasserstrasse ..ło
,.?• ygai j • UHw^
al. Zjednoczenia al. Zachodnia Westendallee ... m
Łokietka 'WB* da Łąkowa 8W Wiesenstrasse ^""^ J

54

Przedwojenna
nazwa polska

Nowa lub pntymScwa
dawna lunus MHia

Namia niemmlu

Zamenhofa

park Ujazdowski

most Poniatowskiego

park Paderewskiego

Łazienki

most Kierbedzia

Strona 33

background image

sz01

Ogród Saski

Raszyńska

Puławska

Wybrzeże Gdańskie

Jagiellońska

al. Niepodległości

Bracka

Grochowska

Żwirki i Wigury

al. Szucha

Dzika

Wildstrasse

Alleepark

Neue Brucke

Ostpark

Seegarten

Stadtbrucke

Sachsischengarten

Dr Otto Sommerstrassc

Feldherrnallee

Gotenhafener Ufer

Kónigsbergstrasse ^

Nordsudallee .g

Ordensuasse i>

Ostenstrasse

Strasse der Plieger

Strasse der Polizei

Sukcesywnie tabliczki z niemieckimi nazwami ulic pojawiały się także w
latach następnych. Spis z początku roku 1943 zawiera 154 nazwy ulic, 4 nazwy
parków i 4 nazwy mostów warszawskich. Spotkamy tam między innymi
Bonifraterską zamienioną na Klosterstrasse, Czerniakowską - Hafenstrasse,
Grójecką - Radomerstrasse, Hożą - Victoriastrasse, Aleje Jerozolimskie -
Bahnhofstrasse i al. 3 Maja już w wersji Ostlandstrasse, Koszykową, która
otrzymała nazwę Luckstrasse, Sienkiewicza jako Kunstlerstrasse, plac Kra-
sińskich jako Andreas Schluterplatz6.

Przypomnieć te nazwy warto przede wszystkim dlatego, że owo hitlero-
wskie nazewnictwo stało się jeszcze jednym świadectwem ogólnych założeń
polityki okupacyjnej. Przypatrzmy się, jakie nazwy zostały zmienione. Bez
trudu zauważymy, że okupant starał się wymazać z pamięci Polaków nazwiska
wieszczów, pisarzy, działaczy, uczonych, nazwiska Żydów - uczestników

Strona 34

background image

sz01

XIX-wiecznych zmagań o niepodległość i tych, którzy - jak Zamenhof- wnie-
śli swój wkład do skarbnicy kultury narodowej, a także nazwiska szanowanych
nad Wisłą cudzoziemców - Napoleona, Focha, Wilsona. Zniknęly z ulic miasta
tabliczki przypominające Polakom daty z ich narodowej historii: 3 Maja, 11
Listopada, 29 Listopada; raziły Niemców takie słowa jak: jedność, wolność,
niepodległość. Bez przesady powiedzieć można, że hitlerowskie nazewnictwo
służyło tym samym celom, które realizowano jednocześnie na drodze terroru i

55

eksterminacji narodu polskiego - było ono przeto jednym z przejawów walki z
polskością.

Podobnie jak flagi niemieckie, także owe tabliczki z niemieckimi nazwami
ulic stały się obiektem działania ruchu oporu. W styczniu 1943 r., jak podaje
Władysław Bartoszewski, chłopcy i dziewczęta z „Wawra" zamalowali farbą
około 250 takich tabliczek7. We wrześniu 1943 r. akcję powtórzono, tym razem
zasłaniając szereg tabliczek nowymi nazwami, nadanymi ulicom i placom
stolicy przez polski ruch oporu. Radiostacja „Świt", nadająca z Londynu,
wzywała, by owe nazwy popularyzowano i posługiwano się nimi. Przypom-
nijmy tę konspiracyjną nomenklaturę8:

Aleje Jerozolimskie
plac Bankowy
ul. Ogrodowa
rondo Waszyngtona
al. Zieleniecka
ul. Wronia
ul. Wspólna
ul. Graniczna
ul. Rogowska
ul. Zielna

Aleje gen. Sikorskiego
plac Starzyńskiego
ul. gen. Kleeberga
plac Roosevelta
al. Churchilla
ul. Niedzialkowskiego
ul. Polski Podziemnej
ul. Obrońców Warszawy
ul. Jana Krysia
ul. Westerplatte

Inną nieco funkcję wyznaczały władze hitlerowskie rozlepianym na
miejskich murach plakatom propagandowym oraz ustawianym na placach
propagandowym tablicom. W końcu października 1939 r. pojawił się w
Warszawie pierwszy niemiecki plakat propagandowy. Przedstawiał rannego
żołnierza polskiego na tle ruin, obok którego stał z odwróconą głową brytyjski
premier Chamberlain. Podpis brzmiał: ,,Anglio! Twoje dzieło!" Jako cieka-
wostkę warto może podać, że niemal taki sam afisz rozlepiono na murach
okupowanego Paryża. Opracowanie graficzne obu było łudząco podobne,
nawet podpis był prawie identyczny: „C'est 1'Anglais qui nous a fait
ca!" -czytamy w wersji francuskiej9.

Za zerwanie owego plakatu męczeńską śmierć poniosła 3 XI 1939
studentka historii Elżbieta Zahorska, jedna z pierwszych ofiar hitlerowskiego
terroru w okupowanej Warszawie. W latach następnych mury warszawskie
pokryły się mnóstwem podobnych plakatów. Większość z nich głosiła hasła
antysemickie i antyradzieckie. Akcja propagandowa, mająca na celu zohydze-
nie Żydów, posługiwała się sloganem: „Żydzi, wszy, tyfus plamisty".

56

Nienawiść wobec Związku Radzieckiego wywoływać miał tendencyjny,
budzący lęk i przerażenie, kłamliwy wizerunek żołnierza Armii Czerwonej.
Chętnie wykorzystywano tu także motyw komunisty bezbożnika. Na plaka-
tach antybrytyjskich znajdowała się karykatura Churchilla. Inne tablice
propagandowe pojawiły się na ulicach miasta w lipcu 1941 r. Część z nich

Strona 35

background image

sz01

stanowiły mapy poglądowe z zaznaczonymi kierunkami niemieckiej ofensywy
na wschodzie. Zdarzało się, że niewidzialne ręce dopisywały na tych mapach
„1812". W roku 1943 zaczęły one powoli znikać, gdyż stawały się kompro-
mitujące. Także w lipcu 1941 r. nastąpiło pospieszne dekorowanie Warszawy
w tablice, plakaty i transparenty z literą „V". Często znak ten uzupełniano
hasłem: „Deutschland siegt an allen Fronten".

Parę informacji na ten temat. Otóż hitlerowska akcja propagandowa była
niczym innym jak kontruderzeniem skierowanym przeciwko propagandzie
alianckiej. W Polsce owa batalia propagandowa rozpoczęła się właśnie w lipcu
1941 r., na zachodzie Europy zaś akcja aliancka wyprzedziła kontrakcję
niemiecką o kilka miesięcy. Autorami pomysłu byli współpracownicy belgij-
skiej sekcji radia BBC10. Oni to właśnie 14 I 1941 posłali w eter hasło mające
symbolizować rychłe zwycięstwo nad faszyzmem. Znakiem łączącym sprzy-
mierzonych miała być litera „V" -początek słowa „zwycięstwo" w językach
francuskim, angielskim (Victoire, Victory) i „Wolność" we flamandzkim
(Yrijheid). Niebawem ktoś zwrócił uwagę na możliwość wykorzystania w tej
akcji alfabetu Morse'a. Odtąd hasło pisane uzupełniano hasłem dźwiękowym:

trzy uderzenia krótkie i jedno długie. Znak ten stal się sygnałem radia
brytyjskiego. Z kolei ktoś inny skojarzył sobie, że owe dźwięki przypominają
pierwsze cztery akordy V symfonii Beethovena - a w dodatku piątka rzymska
jest znakiem identycznym z literą „V". W ciągu kilku tygodni znak „V"
rozpowszechnił się we wszystkich krajach Europy Zachodniej okupowanych
przez Niemcy. Ulice paryskie zasłane były wręcz kartonikami biletów metra,
zgiętymi w połowie tak, że przypominały literę-symbol. W kawiarniach i
restauracjach bez ustanku wystukiwano palcami „V" według szyfru alfabetu
Morse'a. Podobnie zachowywali się mieszkańcy Brukseli, Amsterdamu,
Kopenhagi. Mury, chodniki, parkany wszędzie pokrywano tym samym
znakiem-„V". Dopiero 7 VII 1941 na jednej z konferencji prasowych
Goebbels zażądał, aby hitlerowskie środki masowego przekazu przystąpiły do
kontrnatarcia. Trzy dni później komentator radia berlińskiego, Hans Fritzs-
che, zakomunikował światu, że „V" jest oczywistym symbolem zwycięstwa
niemieckiego oręża. Natychmiast rozpoczęto dekorację całej podbitej Europy

57

transparentami, na których widniało hasło: „V - Deutschland siegt an allen
Fronten". Olbrzymie „V" zawiesili Niemcy na paryskiej wieży Eiffla,
ozdobiono nim reprezentacyjne gmachy i pałace w Brukseli i Kopenhadze,
ustawiono je także na placu Pilsudskiego w Warszawie...

Powróćmy więc nad Wisłę. Akcja V i tu przecież zapisała swoją historię.
Stosunkowo późno, bo dopiero w drugiej dekadzie lipca 1941, polskie
podziemie odpowiedziało na apel Londynu. Na kilka dni przed rocznicą bitwy
grunwaldzkiej (15 VII) członkowie organizacji małego sabotażu przystąpili do
wykonywania napisów „Grunwald" lub „Grunvald", w tym wypadku celowo
pisząc tę nazwę niezgodnie z ortografią. 17 VII 1941 informacja na temat
symbolicznego „V" ukazała się na łamach „Biuletynu Informacyjnego".
Czytamy tam:

Na murach Warszawy pojawiła się tajemnicza litera V. Nieświadomym wyjaśnia-
my, że jest to skrót slowa Victoire - Wiktoria - Zwycięstwo. Litera ta pojawiła
się po
raz pierwszy na murach okupowanego Paryża, wywotując wściekłość Niemców. Z
Paryża litera V przeszła do Belgii, Holandii i Norwegii. Obecnie pojawiła się w
Polsce i
Czechosłowacji, urastając do znaczenia międzynarodowego symbolu zwycięstwa.

22 VII hasło: „V-von allen Fronten" znalazło się na pierwszej kolumnie
„Warschauer Zeitung". Dwa dni później „Biuletyn Informacyjny" przyniósł
artykuł „Heca Hitlerowska", w którym pisano:

Nie mogąc usunąć litery V z murów Warszawy ogłosili ją (Niemcy - T.S.)
symbolem własnego zwycięstwa. Czyżby zapomnieli, jak po niemiecku brzmi słowo
zwycięstwo. Dla nich z litery V zaczynają się już tylko takie stówa jak:
yerioren i
Yernichtung.

Strona 36

background image

sz01

28 VII 1941 Czesław Zadrożny z „Wawra" podpala wielkie „V" z dykty,
ustawione na placu Piłsudskiego. Był to nie lada wyczyn. Sam szef dystryktu
Ludwig Fischer uznał za stosowne poinformować o tym fakcie swoje władze
zwierzchnie, umieszczając opis wypadku w urzędowym raporcie. Codziennie
teraz mnożyły się akty sabotażu. Transparenty hitlerowskie po zmienieniu
jednej litery stawały się pełnym kpiny sloganem o brzmieniu-„Deutschland
liegt an allen Fronten". Do samotnie stojącego „V" dopisywano zapropono-
wane przez prasę konspiracyjną uzupełnienie w postaci takich słów, jak
yerloren, Vernichtung, verstorben, vergraben itp. Na tym etapie, a więc w

58

okresie zwalczania propagandowej akcji niemieckiej. Warszawie przypa-
dła - jak się zdaje - palma pierwszeństwa pośród okupowanych stolic europej-
skich. Nigdzie indziej goebbelsowska akcja nie spotkała się z równie
żywiołowym, tak sprawnie zorganizowanym i skutecznym przeciwdziała-
niem.

Napisy na murach, plotach i chodnikach, tysiące naklejek z.hastami ruchu
oporu, własne plakaty propagandowe umieszczane w sąsiedztwie obwieszczeń
okupanta - wszystko to dawało szczególny wygląd warszawskiej ulicy i
zarazem składało się na specyficzną atmosferę i klimat tamtych lat. Bardzo
specyficzny wygląd miało miasto wieczorem i w nocy. Nawet na głównych
arteriach panowała ciemność. W ramach oszczędności zapalano tylko nieliczne
lampy gazowe i latarnie, od czerwca 1941 r. nie dochodziło światło z okien
domów w związku z wprowadzonym zaciemnieniem mieszkań. W obrazie
miasta okupowanego obok tych elementów uwzględnić trzeba stałą obecność
patroli hitlerowskiej policji i żandarmerii, obecność wojska niemieckiego
różnych formacji, codzienną groźbę obław, blokad, łapanek. Te ostatnie w
pamięci warszawiaków stają się jak gdyby symbolem okupacji, zaś scena
ulicznej łapanki nierozerwalnie kojarzy się z zapamiętanym kształtem dnia
powszedniego.

Przypomnijmy, jak wyglądało miasto podczas olbrzymiej łapanki 12 VIII
1940:

Tysiące uzbrojonych Niemców (przeważnie formacji SS) urządziło polowanie na
ludzi, wobec którego bledną sceny z „Chaty wuja Toma". W czasie obławy bito i
poniewierano schwytanych, kilkunastu zastrzelono, wielu raniono (Grójecka,
Targo-
wa, Praga etc.). Obława objęła teren całego miasta - ulice, place, mosty, dworce
kolejek dojazdowych. Wyciągano ludzi z bram, tramwajów, lokali publicznych itd.
Brano mężczyzn wyglądających zdrowo w wieku 16-40 lat. Wszelkiego rodzaju
zaświadczenia z pracy zasadniczo nie były brane pod uwagę. Złapanych w liczbie
około
10 000 zgrupowano na terenie koszar Szwoleżerów i Artylerii Konnej przy ul.
Czerniakowskiej oraz na terenie etapowym przy ul. Skaryszewskiej. Część
skierowano
bezpośrednio na dworce. Budynki, w których noc spędzili zatrzymani, byty
oświetlone
reflektorami i obstawione karabinami maszynowymi11.

Gdy ulicami szedł pochód mężczyzn - ofiar opisywanej łapanki - nikt nie
mógł przewidzieć, że miejscem ich przeznaczenia i kaźni będzie Oświęcim, do
którego wtedy właśnie wysłano pierwszy warszawski transport.

59

•«»l Łapanki12, które po raz pierwszy przeprowadzili Niemcy wiosną 1940 r., w
pewnych okresach byty czynnikiem decydującym o toku życia miasta. Działo
się tak w styczniu 1943 r. i jesienią tegoż roku, gdy nasilenie obław wpłynęło
na
znaczne zmniejszenie się ruchu ulicznego.

Omawiając status,,prawny" warszawiaka w latach okupacji wspominałem
o utworzeniu w mieście żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej. Widok murów
otaczających getto nierozerwalnie łączy się z obrazem Warszawy pod
panowaniem niemieckim, będąc przy tym jedną z najtragiczniejszych oznak
hitlerowskich rządów.

Strona 37

background image

sz01

Już w początkach 1940 r. na bramach pojedynczych domów w północno-

-zachodniej części miasta, a więc na terenie kilku komisariatów o największym
odsetku ludności żydowskiej, zaczęły się pojawiać tabliczki z napisem:

„Seuchengefahr"13. Nakaz umieszczania takich tabliczek wydawały władze
niemieckie wszystkim właścicielom domów, w których zarejestrowano
wypadki tyfusu plamistego. Ponieważ tabliczki te chroniły przed wtargnię-
ciem do domu niemieckich żandarmów, często umieszczano je bez żadnego
związku z chorobą.

27 III 1940 Rada Żydowska otrzymała mapkę określającą granicę obszaru
epidemii (nazwanego w terminologii niemieckiej „Seuchen-Sperrgebiet")
wraz z rozkazem przystąpienia do budowy murów w miejscach zaznaczonych
na planie14. Na razie mury te miały zamykać wyloty pewnych ulic. l IV 1940 r.
ekipy robotników żydowskich przystąpiły do pracy. Należy zwrócić uwagę na
moment wydania przez władze okupacyjne polecenia budowy murów. Właśnie
w tym czasie Niemcy sprowokowali i zainscenizowali w Warszawie zajścia
antyżydowskie. Cala ta prowokacja posłużyła między innymi dla cynicznego
wyjaśnienia celu ogradzania dzielnicy żydowskiej. Przedstawicielom Juden-
ratu oświadczono, że „mury są po to, aby Żydów bronić przed ekscesa-

_,»15

mi

Warszawiacy nie od razu zorientowali się, do czego mury owe mają służyć.
Gubiono się w domysłach, nie wierzono dość długo plotkom, że jest to
początek tworzenia getta. Oddajmy głos kronikarzowi Landauowi:

3 IV 1940: [...] podobno u wylotu kilku ulic - Świętokrzyskiej, Złotej-na
Marszałkowską wznoszone są mury odgradzające te ulice; jakie jest przeznaczenie
tego, czy myśli się o wprowadzeniu ograniczeń w ruchu między dzielnicą żydowską
(która zresztą do tych punktów właściwie nie dochodzi) a resztą miasta—nie
wiadomo, -wnssw: swf: ,,., ...A

60

12 IV 1940: Wznoszenie murów w różnych punktach miasta (np. na rogu
Marszałkowskiej i Próżnej oraz Świętokrzyskiej, na rogu Zielnej i Siennej oraz
Złotej);

wśród ludnos'ci żydowskiej obudziło to znów ciągle na nowo powstające obawy, że
wprowadzone będzie ghetto. Obawy są zresztą zdaje się nieuzasadnione; mury
służyć
będą prawdopodobnie oddzieleniu tych dzielnic, a więc zniesieniu ,,tranzytu"
przez
nie i ograniczeniu ruchu z nich i do nich - bez przenoszenia tam jednak Żydów
mieszkających w innych dzielnicach.

17 IV 1940: [...] ludność żydowska Warszawy patrzy z trwogą na wznoszące się
wokoło jej dzielnicy mury. Obejmują one wielką dzielnicę: między Marszałkowską a
Towarową, między Chmielną a Chłodną; chwilowo otwartych jest jeszcze więcej
przejść, ale stopniowo będą zamykane, tak że zostać ma tylko kilka, co umożliwi
dokładną kontrolę całego ruchu do tej dzielnicy i z niej. Popularnie w Warszawie
mówi
się o tych murach jako o zapowiedzi ghetta; bardziej prawdopodobne wydają się
pogłoski o dzieleniu miasta na części dla ułatwienia nadzoru policyjnego.

20 IV 1940: W Warszawie wznoszenie grodzących miasto murów, dotąd
budowanych na pograniczu dzielnic żydowskich lub w ich sąsiedztwie, wyszło teraz
podobno za ten zakres, mury zjawiają się na różnych przedmieściach. Obecnie więc
przypuszczenia idą w tym kierunku, że mają one na celu ułatwienie w razie
potrzeby
akcji policyjnych. Odpowiednio przycichły wśród ludności żydowskiej pogłoski o
przygotowywaniu ghetta.

Inny kronikarz, Stanisław Srokowski, notował w tym samym czasie 22-25

Strona 38

background image

sz01

IV 1940:

Niemcy różnymi murami tak pograniczyli żydowską dzielnicę w Warszawie, że
stworzył się miejscami istny labirynt, z którego trudno wyjść16.

Powróćmy do zapisek Landaua.

3 V 1940: Nie jest dostatecznie wyjaśniona sprawa zamurowywania różnych ulic:

podobno obecnie Gmina Żydowska otrzymała znów sto kilkanaście punktów do
wykonania tych robót.

14 V 1940: Mury, do których wzniesienia zobowiązana została Gmina, obejmować
mają obszar objęty linią: Chmielna, Towarowa, Okopowa, Dzika, Żoliborska,
Konwiktorska, dalej zostawiając wybrzeże Wisty, Stare Miasto, początek Nalewek,
plac Bankowy, Marszałkowską do rogu Chmielnej. Obszar ten-to oficjalne ,,Seu-
chen-Sperrgebiet", mury mają jakoby służyć do ewentualnego wzmacniania kontroli
ruchu, jakkolwiek dalej nie brak pogłosek, że idzie tu raczej o względy
panowania
policji nad miastem.

61

Raz jeszcze oddajmy głos Stanislawowi Srokowskiemu:

17 V 1940: Murki wznoszone teraz już setkami po całej Warszawie, np. na Starym
Mieście, budzą przerażenie ludności. Nikt nie wie, do czego one mają służyć, czy
do
mordowania ludzi, czy do jakiejś rewizji, czy do czegoś innego.

Kilka dni później Landau pisał:

21 V 1940: Budowane w różnych punktach mury są jednak, wbrew pogłoskom,
tylko na pograniczu dzielnicy żydowskiej jako „Seuchen und Sperrgebiet".

29 VI 1940: Najważniejsza jest jednak [...] decyzja realizowania ghetta w
Warszawie. Niemcy zwrócili się w tej sprawie do magistratu, żądając od niego
przygotowania akcji, którą uważają za tak dalece przesądzoną, że już opracowali
przepisy wykonawcze. Jako obszar ghetta przyjęty ma być „Seuchen-Sperrgebiet":

mury okazują się ostatecznie przeznaczonymi do oddzielenia ghetta - wbrew wielo-
krotnym niemieckim zapowiedziom. Na obszarze tym mieszka duża część ludności
chrześcijańskiej, odwrotnie - na zewnątrz mieszkają Żydzi, tak że wykonanie
planu
wymagać będzie przesiedlenia 300 tyś. ludzi. [...] Co za piekło zrobi się w
Warszawie,
jeśli do tego dojdzie, trudno sobie wyobrazić.

23 VIII 1940: Dzisiejsza „Gazeta Żydowska" podaje już jakfr fakt podział
Warszawy na trzy dzielnice: polską, niemiecką i żydowską.

Niedyskrecje „Gazety Żydowskiej" wyprzedziły o pięć tygodni pojawie-
nie się odpowiednich rozporządzeń władz hitlerowskich". Od początku
października 1940 r. Warszawa staje się widownią nieznanego w jej dziejach
ruchu ludności w obrębie miasta. Jak podaje Waldemar Schón, kierownik
Wydziału Przesiedleń w urzędzie gubernatora dystryktu, ogółem do połowy
listopada przemieszczono 113 tyś. Polaków i 130 tyś. Żydów. Na terenie getta
(o powierzchni około 403 ha) zamieszkało znacznie ponad 400 tyś. osób.
Przeciętne zaludnienie mieszkania wynosiło 15,1 osoby, jednej zaś izby-6-7

osób18.

Od listopada 1940 r. przebywanie Żydów w „dzielnicy aryjskiej" zostało
zakazane, getto opuszczać mogły jedynie osoby posiadające przepustki lub
wchodzące w skład kolumn roboczych, wykonujących prace poza gettem
Jedynym miejscem kontaktów mieszkańców getta z ludnością polską był
gmach sądów na Lesznie. W 1941 r. także i ta droga została odcięta.

Choć obraz getta, spojrzenie nań od wewnątrz, wykracza poza ramy tej

Strona 39

background image

sz01

pracy, gdyż winno być przedmiotem osobnego, obszernego opracowania,

konieczne jest tu podanie przynajmniej pewnych rysów charakterystycz-
nych.

W liście z 22 XII 1940 zamknięta w getcie Wanda Lubelska tak pisała do
swojej przyjaciółki Haliny Grabowskiej:

Jaki tu kontrast. Gwar, zgiełk, jest tak ciasno, że chodzi się po jezdni. Wyloty
ulic
zamknięte [...] Wszędzie mury, policja, straż, okropne więzienie; wszystko
razem, to
poczucie człowieka w więzieniu działa tak strasznie psychicznie19.

Reportaż z getta redakcja szmatławca zaopatrzyła następującym tytułem:

„Szum, gwar, zgiełk... To żydowska dzielnica mieszkaniowa". W tekście
czytamy między innymi: „Na chodnikach i jezdniach całe karawany rodzin
objuczonych pakunkami, walizkami, tobołkami, przenoszących swój doby-
tek"20. Niezwykle wzmożony ruch uliczny cechował życie getta przez wiele
tygodni. Pamiętać trzeba, że przybywały doń tysiące Żydów wysiedlonych z
miasteczek podwarszawskich, mało tego, sprytni kombinatorzy organizowali
transporty z getta łódzkiego. Wiosną 1942 r. za przewiezienie trzyosobowej
rodziny żydowskiej z getta łódzkiego do warszawskiego pobierano 15 tyś.
zlotych21.

A oto obraz getta, jaki utkwił w pamięci Romana Kołonieckiego:

Otwarte walizki umieszczone na taboretach wzdłuż trotuarów, stragany na kółkach
i zwykle deski, rozłożone na kozłach, zastępowały teraz dawne okazałe hurtownie
i
sklepy, które stały pustkami albo spełniały funkcję zwykłych mieszkań. [...]
Takiej
ilości żebraków, kalek, ludzi chorych albo bezdomnych nie było w Warszawie
nigdy, w
żadnym zaułku najbiedniejszego z przedmieść. Tu zapełniali ulice, stojąc,
siedząc czy
leżąc w małych, równych niemal odstępach pod murami i na skraju chodników;

środkiem zaś, gdzie płynęła najgęstsza fala ludzka, kluczyli ci najruchliwsi,
najnatręt-
niejsi, chwytający przechodnia za rękawy, klapy kurtek, za poły płaszczów i
rąbki
spódnic22.

Rok 1941 przyniósł epidemię tyfusu i widmo śmierci głodowej. Na ulicach
zamkniętego obszaru obok żebraków pojawili się nieszczęśnicy, którym
nadano miano „łapaczy". Tak pisze o nich na kartach wspomnień pt. „Śmierć
miasta" Władysław Szpilman:

Łapaczami nazywano w getcie ludzi, co popadali w tak skrajną nędzę, że aby
utrzymać się przy życiu, musieli kraść: podbiegali na ulicy do pierwszej z
brzegu osoby

63

niosącej jakąś paczkę, wyrywali ją i uciekali w nadziei, że w paczce znajdą
jakąś
żywność.

Na bieżąco owo bardzo typowe zjawisko opisała w swym dzienniku Mary
Berg, notując 22 XI 1941:

Niełatwo jest przejść ulicą z jakąś paczką w ręku. Kiedy glodny człowiek zobaczy
kogoś z pakunkiem wyglądającym na jedzenie, idzie za nim i w odpowiednim
momencie
wyrywa paczkę, otwiera i zaczyna zaspokajać swój głód. Jeśli paczka nie zawiera
jedzenia - wyrzuca ją. Nie, to nie są złodzieje, to są po prostu ludzie, którzy
oszaleli z

Strona 40

background image

sz01

głodu23.

Jesienią 1941 r. na chodnikach getta coraz częściej widzieć można było nie
pogrzebane trupy starców i dzieci. Pod datą 14 XI 1941 w kronice Emanuela
Ringelbluma czytamy:

Zamarzle dzieci stają się w ogóle zjawiskiem masowym [...] Ludzie nakrywają
zamarznięte na śmierć dzieci wspaniałymi plakatami ,,Miesiąca dziecka" z
napisem:

„Nasze dzieci muszą żyć-dziecko to największa świętość!"24

20 II 1942 w cytowanym wyżej dzienniku Mary Berg notuje:

Mróz zbiera coraz większe żniwo. Coraz więcej zamarzniętych ciał leży na ulicach
[...] To straszny widok, od którego włos się jeży na głowie, ale przechodnie są
do tego
przyzwyczajeni.

Mniej więcej w tym samym czasie getto warszawskie zwiedził Curzio
Malaparte. Oto jego wrażenia:

Raz po raz wypadało mi przestępować przez zwłoki ludzkie. Szedłem przez tłum
nie wiedząc, gdzie stawiam stopy, i co chwila potykałem się o trupy leżące na
chodniku
pomiędzy rytualnymi żydowskimi świecznikami. Leżeli tak ci zmarli porzuceni na
śniegu, czekając, aż ich zabiorą grabarze. Ale śmiertelność była wielka^ a wozów
mato,
nie można było nadążyć z wywożeniem zwłok, leżały tak więc całymi dniami na
śniegu
obok świeczników, w których nie płonęły świece. Wielu zmarłych leżało też po
bramach, na korytarzach, na podestach schodów albo na łóżkach w pokojach
przepełnionych bladymi, milczącymi ludźmi. Zmarli mieli namokte od śniegu i
zabłocone brody, otwarte oczy zdawały się patrzeć na mrowiący się tłum i wodzić
za

64

Propaganda hitlerowska w służbie ludobójstwa. Plakat z jesieni 1940 tylko o
półtora roku wyprzedził transporty do komór gazowych

Żydzi zmuszam do odgruzowywania ulic

Zabawa Ubermenschów. Żydzi zaprzężeni do wozu

Początek prześladowań

Żydzi w opaskach na Kercelaku - przed zamknięciem getta

•NS

^. ^^^^K^

" ^^^s?1*?^*'

Strona 41

background image

sz01

Uliczna sprzedaż książek w getcie
Uliczna sprzedaż pieczywa w getcie

Skazani na zagładę... Ruch uliczny w dzielnicy żydowskiej -1941

Żywi i martwi na ulicach getta - zima 1941/42

nami białym spojrzeniem. Byli sztywni, podobni; do drewnianych posągów i do
umarłych Żydów malowanych przez Chagalla25.

Po dzielnicy żydowskiej w autobusach z napisem „Kraft durch Freude"
wożono niemieckich turystów, złaknionych widoku curiosum XX wieku. W
raporcie Delegatury z maja 1942 r. czytamy:

Duże turystyczne autokary przyjeżdżają tutaj codziennie obwożąc żołnierzy po
ghetcie, jak po ogrodzie zoologicznym. Do stylu należy drażnienie dzikich
zwierząt.
Często żołnierze biją wielkimi nahajami przechodniów z samochodu. Przyjeżdżają
także
na cmentarz, gdzie robią zdjęcia filmowe. Zmuszają rodziny zmarłych i
duchowieństwo
do zwolnienia tempa i stawania przed obiektywem. Inscenizują rodzajowe scenki
(stary
Żyd nad nagim trupem młodej dziewczyny)26.

2 V 1942 pojawiła się na terenie getta specjalna ekipa filmowa hitlero-
wskiego Urzędu Propagandy, ^tóra, prawdopodobnie na zlecenie władz
berlińskich, przez kilkanaście dni nakręcała inscenizowane sceny, mające
ukazać „życie dzielnicy zamkniętej". Adam Czerniakow pod datą 5 V 1942
notował: ,,Filmiarze dalej robią zdjęcia. Krańcowa nędza i luksus (kawiarnie).
Pozytywnych tematów nie zdejmują". Cel tej akcji był zupełnie wyraźny,
reportaż filmowy wywołać miał u widza ściśle określone wrażenia, uczucia i
emocje. 12 V 1942 do obrzędowej łaźni zapędzono zebranych z ulicy
żebrzących starców oraz młode kobiety, następnie kazano im się rozebrać do
naga i odegrać scenę orgii miłosnej27. Kiedy indziej inscenizowano sceny
zamieszek ulicznych, w czasie których policja niemiecka wprowadza ład i
porządek oraz bierze w opiekę poszkodowanych. Przypomnijmy, że w
identyczny sposób postępowano na ulicach Warszawy w marcu 1940 r.

Po wywiezieniu do Treblinki i zagładzie tam ponad 310 tyś. mieszkańców
warszawskiego getta dzielnica żydowska stała się jakby wyludnioną pustynią.
Posłużmy się raz jeszcze dziennikiem Mary Berg. Oto zapis z l X 1942:

Getto nie jest teraz niczym innym jak tylko ogromnym obozem pracy. Ruch jest
tylko o szóstej rano, gdy ludzie idą do pracy. [...] Po ósmej człowiek na
ulicach getta jest
rzadkością. [...] Po siódmej wieczorem ulice znów wypełniają się robotnikami
spieszącymi do domów. Później nikt już nie śmie wyjść, bo niemieckie patrole
czają się
wszędzie.

Strona 42

background image

sz01

5 - Okupowanej...

65

Strona 43


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
prezentacja z pierwszej prelekcji z immunologii Notatnik
notatnik id 322411 Nieznany
z notatnika 2
Przejawy kultu zła w kulturze Notatnik
KAPELUSZ ZA 100 TYS Notatnik
Rozmowa23.txt, Notatnik
Rozmowa16.txt, Notatnik
Rozmowa15.txt, Notatnik
Rozmowa11.txt, Notatnik
Obe wczesne wstawanie itp Notatnik [up by Esi]
Historia bielizny 1 Notatnik
BDSM Sybmolika txt Notatnik
Rozmowa14.txt, Notatnik
NOTATNIK ZASTĘPOWEGO
Rozmowa21.txt, Notatnik
Rozmowa08.txt, Notatnik

więcej podobnych podstron