pocałunek archanioła 11

background image

11

Pięć dni po tym, jak Raphael kochał ją w miłosnym zapomnieniu, Elena zasiadła w

cichym, pełnym słońca ogrodzie. Od tamtej nocy sny nie pojawiły się więcej, ale czuła ich

ciężką obecność na horyzoncie. Były jak burza, której nie była jeszcze w stanie stawić

czoła. Gdyby nie bezlitosna dyscyplina związana z nauką, którą narzucił jej Dmitri, a
która pozwalała jej cały czas pozostawać zajętą, jej umysł być może pogrążył by się w

szaleństwie, starając się uciec od ciągłej presji. Co dziwne, atak na Noela przeszedł po

Azylu bez echa, zaledwie jako drobna aberracja1.

Jednakże, gniew Raphaela nawet na chwilę nie zelżał.

- Nazarach zaprzecza uczestnictwu w tym zdarzeniu - powiedział jej zeszłej nocy,

palcami bawiąc się płaszczyzną jej brzucha. - Mógłbym złamać jego umysł. Jednak jeśli

mówi prawdę, zabiję go, tracąc w ten sposób jednego z najsilniejszych aniołów z mojego

terytorium.

1

Aberracja- chwilowe odchylenie od normy, lekkie zaburzenie porządku

background image

Elena przełknęła ślinę, słysząc z jaką łatwością mówi o rozerwaniu umysłu

innego anioła - anioła, którego kiedyś inny łowca opisał jej w następujący sposób:

„potwór, który najpewniej uśmiechałby się, pieprząc cię na śmierć”.

- Nazarach zwróciłby się przeciwko tobie?

- Dokładnie tak samo, jak zrobiłabyś i ty. - Męska dłoń zaczęła bawić się

krawędzią jej majtek. - Muszę mieć dowód. Inaczej stracę nie tylko jego lojalność, ale i

inne silne anioły, które mnie obserwują.

Chwyciła jego dłoń i uścisnęła ją. On zawsze tylko dawał. Jej ciało chciało, by brał.

Ale w jego spojrzeniu lśniło ostrzeżenie, pasja tak mroczna, że wiedziała że nie jest na

nią gotowa. Jeszcze nie była dość silna. Na razie.

- Potrzebujesz go, by utrzymać władzę?

Rozłożył dłoń płasko na jej brzuchu i pochylił głowę by uwięzić jej usta w

leniwym pocałunku, który sprawił, że zacisnęła palce na prześcieradle. Było to

złagodzenie ich obojga, zelżenie ostrych szponów głodu.

- Nie.

Dwie sekundy zajęło jej znalezienie oddechu, by móc mu odpowiedzieć.

- W takim razie o co chodzi?

- Ludzie go potrzebują, Eleno – przypomniał jej łagodnie.

Widziała koszmar, którego próbował jej oszczędzić.

- Jedynym powodem, dla którego więcej wampirów nie poddaje się żądzy krwi

jest to, że anioły trzymają je na smyczy.

- Ale nawet Archanioł nie jest w stanie kontrolować każdego pojedynczego

wampira w obrębie swoich granic. Jeśli wpadną w żądzę krwi, muszę je wtedy zabić. -

Uniósł brwi. – W twoich oczach jest czai się cień. Co wiesz o Nazarachu?

- Jeden z łowców śledził go jakiś czas temu. - Gdy pojawiło się tam inne zlecenie,

Ashwini odmówiła później powrotu do Atlanty. - Powiedziała, że jego dom jest pełen

background image

krzyków, pełen bólu, który sam w sobie mógłby popchnąć zdrowego człowieka do

szaleństwa. Najwyraźniej wziął do łóżka dwie wampirzyce. I to tylko po to, by ukarać ich

partnerów.

- Wampiry wybierają swoją wieczność, gdy decydują się na Przemienienie –

odpowiedział jedwabistym głosem.

Nie mogła z tym argumentować. Nawet jej siostra, Beth, zgłosiła się jako

kandydatka do przemiany, chociaż była świadkiem barbarzyńskiej kary jaką jej mężowi

wymierzył jego anielski pan.

- Wierzysz Nazarachowi?

- Kłamie z łatwością, ale nie jest jedynym dostatecznie aroganckim aniołem, który

sądzi, że może stać się archaniołem.

- Kto jeszcze był w Azylu w tym czasie? - Oboje zgodzili się, że winny zbrodni

musi być w pobliżu, tak by mógł być świadkiem rezultatów swoich działań. - Dahariel? -

To beznamiętne spojrzenie, pokrewne ze wzrokiem drapieżnego ptaka, którego skrzydła
nosił… Mówił lodowatym głosem i mając wyjątkowo racjonalny umysł zdolny był do

usprawiedliwienia każdego działania, byle tylko doprowadzić do wyniku na jakim mu

zależało.

Potaknął.

- Podobnie jak Anoushka, córka Neha. Była tu przez ostatnie tygodnie.

Neha, Królowa Trucizn i Węży.

Drżąc na myśl, co potomstwo Archanielicy może być w stanie zrobić, Elena

opuściła jeden z woluminów, które dała jej Jessamy. Wróciła myślami do teraźniejszości

i zachwyciła się pięknem okolicy. Bez niebieskoskrzydłego anioła rozpartego obok niej

nigdy nie odnalazłaby tego tajemniczego ogrodu.

Dzikie, polne kwiaty ścieliły się na trawie grubym kobiercem. Zasiedli w

marmurowym pawilonie otoczonym radosnymi, barwnymi roślinkami. Pawilon sam w

background image

sobie był prosty, ale elegancki - zbudowany z czterech smukłych kolumn podpierających

dach, wyrzeźbiony był na wzór arabskich namiotów.

- Jest zbyt zimno na te kwiaty. - Dotknęła kwiatka w kolorze dyni, który otarł się o

jej udo, gdy tak siedziała z nogami wiszącymi z krawędzi marmurowej podstawy.

- Kwiaty zaczęły kwitnąć bez ostrzeżenia jakiś miesiąc temu. - Illium wzruszył

ramionami. - Cieszymy się nimi. Czemu mamy przy tym kwestionować ten dar?

- Rozumiem twój punkt widzenia. - Otwierając książkę rozłożyła skrzydła na

chłodnej marmurowej powierzchni. Z jej wzmacniającymi się z każdym dniem

mięśniami, nie wydawały się już być dla niej ciężarem, ale naturalnym przedłużeniem jej

osoby. – Jest tutaj napisane, że Wojny Archaniołów rozpoczęły się z powodu sporów o

terytorium.

Illium usiadł z właściwą sobie, leniwą gracją, a włosy opadły mu na jedno oko.

- To wybielona wersja dla naszych dzieci - powiedział przesuwając kosmyki w tył.

- Prawda, jak zawsze, jest o wiele bardziej ludzka. Wszystko zaczęło się od kobiety.

- Czyżby? - Nawet nie starała się ukrywać sceptycyzmu.

Anioł uśmiechnął się szelmowsko.

- Idę polatać. Zawołaj mnie, gdy będę ci potrzebny.

Patrzyła jak podchodzi do krawędzi skalistego klifu i zostaje zmieciony w fali

pięknego, srebrno niebieskiego światła . Wtedy, zmarszczyła brwi i pomyślała -

Raphaelu.

Odpowiedź przyszła w ułamku sekundy.

Tak – powiedział. - Poszło o kobietę.

Elena niemal wyrwała trzymaną w dłoni stronę.

Jak długo podsłuchujesz?

background image

Nie zmusił ją do działania wbrew jej woli od czasów ich cichego porozumienia

zawartego wysoko, nad Azylem, ale to - naruszenie jej myśli, jej sekretów - to było złe.

Może nawet gorzej. Ponieważ powierzyła mu swój ból, zdecydowała odsłonić przed nim

część siebie, którą do tej pory pilnie skrywała.

Jesteśmy jednością, Eleno.

- Nie wydaje mi się. - Gdyby było to obustronne, pewnie by to zaakcentowała. Ale

tak nie było. A ona zbyt ciężko walczyła o prawo pozostania sobą, by w tej sytuacji z tego
zrezygnować. Wzięła głęboki wdech i wypchnęła na zewnątrz wszystkie swoje

psychiczne siły.

Eleno, co ty…

Nagła cisza.

Raphaelu?

Nic. Żadnego zapachu deszczu w jej głowie. Zapachu, z którego nie zdawała sobie

sprawy, dopóki ten nie zniknął. Nie było żadnego bólu głowy, nie natychmiast. Jednak po
jakiejś godzinie czytania o wojnach poczuła, jak w niej pulsuje. W księgach stwierdzono,

że Titus był po stronie Neha i Nadiela, podczas gdy Charisemnon walczył z Antonicusem.

Lijun pozostała bezstronna.

- Nadiel, Antonicus… - Mruknęła pod nosem. Nigdy wcześniej nie słyszała tych

imion.

Pocierając pulsującą skroń przewróciła stronę. Szczegółowy, piękny wizerunek

wyzierający z kartki zaparł jej dech w piersiach. Twarz kobiety była studium czystości, a
tak niebieskie oczy Elena widziała tylko raz w życiu. Jej ciemne jak noc włosy… ciemne

jak Raphaela.

- Caliane - przeczytała. - Archanioł Sumeru.

W podstawie szyi poczuła bolesne ukłucie i wiedziała, że nadszedł czas na

opuszczenie tarczy. I tak trzymała je znacznie dłużej niż jako śmiertelniczka, ale nadal

background image

nie dość długo. Musiała więc zachować to na okazje, gdy miała sekrety, którym nie

chciała dać wyjść na świat. Które najchętniej ukryłaby nawet przed sobą.

Zapach wiatru, deszczu… nie wróciły. Ale pojawił się inny zapach. Była to

zmysłowa, piżmowa woń muskająca ją delikatnie niczym płatki najrzadszej orchidei

Nie był w jej głowie, zdała sobie z tego sprawę niemal w tej samej chwili. Unosił

się w powietrzu.

Czując uderzenie adrenaliny odrzuciła książkę i podniosła się na nogi w tej samej

chwili, gdy Michaela wylądowała tuż przed nią. Wizualny efekt był oszałamiający. Mimo,

że Elena jej nie lubiła, nie mogła uciec przed prawdą. Skrzydła Archanielicy były w

odcieniu wspaniałego brązu, a jej ciało stanowiło krajobraz krzywych i idealnie

wyrzeźbionych wypukłości. I jej twarz… Nie było drugiej takiej na całym świecie.

- Tak więc… - Szerokie usta wygięły się w uśmiechu, który sprawił, że łowczyni

ucieszyła się, że ma przy sobie swój pistolet. - Znalazłam ukrywającą się myszkę

Raphaela.

Archanielica powoli weszła do pawilonu, a promienie słoneczne zabarwiły jej

skrzydła na bursztynowo. Ubrana była w eleganckie spodnie z wielbłądziej skóry, zaś jej

top składał się z jednego skrawka miękkiego białego materiału, który oplatał jej szyję,

schodził na piersi, po czym przechodził pod pachami, gdzie na plecach - poniżej linii

skrzydeł - został związany został w elegancki węzeł. Czysta, seksowna, zapraszająca.

Elena dokładnie wiedziała do kogo miało byś skierowane zaproszenie. Palce

zwinęły jej się w pięści, zdrowy rozsądek upadł i poczuła chwytający ją za gardło palący

gniew połączony z ostrą zaborczością.

- Nie wiedziałam, że jestem dla ciebie tak fascynująca.

Michaela zmrużyła oczy.

- Teraz jesteś aniołem, łowczyni. I ja jestem twoją przełożoną.

- Nie wydaje mi się.

Archanielica zerknęła na porzuconą książkę.

background image

- To jest towarzystwo, którego powinnaś się trzymać. Pół-anioł jest kimś bardziej

z twojego poziomu.

Słysząc taki opis Jessamy - mądrej, miłej, inteligentniej - łowczyni zrobiło się

czerwono przed oczami.

- Ona jest dziesięciokrotnie bardziej kobietą niż ty kiedykolwiek się staniesz.

Michaela machnęła dłonią, jakby sam pomysł był zbyt śmieszny, by zasługiwać na

jakąkolwiek uwagę.

- Ona ma trzy tysiące lat i spędza swoje dni zamknięta z zakurzonymi tomami.

Nikt nie uważa tej kaleki za kuszącą.

- Galen najwyraźniej sądzi, że jest bardziej niż atrakcyjna. - Był to strzał w

ciemno... lecz trafiła w sedno.

- Galen to dzieciak, który nie nauczył się jeszcze wybierania swoich wrogów.

- On też cię nie chciał? - Mruknęła Elena, wiedząc, że to prowokacja. - Ależ tak,

musiał wziąć przykład ze swego pana. - Straciła oddech, gdy poleciała na kolumnę, po
drugiej stronie pawilonu. Bolało jak cholera, ale nic sobie nie złamała. Wtedy to w nią

uderzyło. Lodowata pięść strachu. - Gdzie jest Illium?

- Zajęty gdzie indziej. - Uśmiechając się drwiąco, Archanielica zaczęła podchodzić

bliżej, a każdy jej ruch ukazywał zmysłową naturę toksycznej piękności.- Krwawisz,

łowczyni. Jaka jestem niezdarna.

Elena poczuła żelazny posmak krwi z rozciętej wargi, ale nie odrywała wzroku od

Michaeli. Była w pełni świadoma, że ta suka bawi się nią i że przybyła tutaj z

konkretnego powodu.

- Jeśli go skrzywdziłaś, Raphael cię dopadnie.

- A jeśli skrzywdzę ciebie?

- Ja cię dopadnę. - Rzuciła się naprzód i uderzyła prawą stopą w kolano

przeciwniczki.

background image

Ku jej zdziwieniu, Archanielica upadła. Ale nie było to takim zaskoczeniem,

pomyślała Elena, jako że po chwili Micheala stała już na równych nogach. Oczy lśniły jej

niebezpiecznie.

- Myślę - zaczęła piękność tonem, który przypomniał łowczyni sadystyczną i złą

osobę Urama. – że mam zamiar przekonać się, co Raphael zrobi osobie, która ośmieli się

skrzywdzić jego małe zwierzątko.

Elena nacisnęła spust pistoletu, który wyciągnęła natychmiast po upadku

przeciwniczki. Nic się nie stało. Potem jej palce rozwarły się, a broń spadła na

marmurową posadzkę. W tym samym momencie poczuła, że coś uderzyło ją w klatkę

piersiową, ale gdy spojrzała w dół niczego nie zobaczyła. W panice jej serce zaczęło

walić jak oszalałe. Chwilę później miała wrażenie, jakby kościste palce - twarde,

zakończone zeszlifowanymi ostro paznokciami - zaciskały się wokół tego

spanikowanego organu, ściskając go do chwili, aż krew wypełni jej usta i spłynie po

brodzie.

Michaela wyglądała na niemal rozbawioną.

- Żegnaj, łowczyni.

Elena dostrzegła po swojej prawej stronie niebieski błysk… i Illiuma ze

skrzydłami zabrudzonymi krwią. W tej samej chwili poczuła, że wróciła jej władza nad

palcami.

- Suka – wyszeptała niemal bezgłośnie, sięgając do ukrytej kieszeni w spodniach,

gdzie miała nóż. Zdeterminowana i uparta chwyciła go, ignorując ból oraz spływającą jej

z warg i rzuciła nim.

Archanielica wrzasnęła i puściła jej rękę w tej samej chwili, gdy ostrze wbiło jej

się w oko. W następnej sekundzie zapłonął w pawilonie biały, gorący ogień, ale to

Michaela była osobą, która po chwili skończyła nieprzytomna i przyparta do kolumny.

Nie Elena. Starając się coś zobaczyć przez spowijającej jej wzrok mgłę, łowczyni

dostrzegła Raphaela. Jego dłonie płonęły zabójczym blaskiem anielskiego ognia.

Splunęła krwią.

background image

- Nie. – wychrypiała głosem, którego nikt nie byłby w stanie usłyszeć.

Raphaelu, nie, ona nie jest tego warta.

Zabił Urama ponieważ trzeba było to zrobić, ale to zabójstwo coś mu odebrało.

Czuła bliznę, ale jaką - nie mogła określić. Dokuczała jej.

To nie ma znaczenia. Ona przyszła tutaj, by cię zabić.

Raphael uniósł rękę. Błękitne płomienie lizały jego ramiona i Elena wiedziała, że

Michaela umrze. Opadając na ziemię, jako że jej nogi nie były w stanie jej dłużej

utrzymać, powiedziała coś, czego nie wyznała żadnemu innemu mężczyźnie.

Potrzebuję cię.

Głowa kochanka odwróciła się w jej stronę, lecz oczy lśniły obco. Czas stanął. Po

sekundzie Raphael klęczał przy jej boku, a błękitny ogień wracał brutalnie w jego ciało.

- Elena. – Palcami musnął jej policzek. Poczuła w ciele inwazję dziwnego ciepła,

jakby ktoś tulił jej zranione serce, które chwilę później znów zaczęło bić równym

rytmem.

Unosząc drżące ramiona, przyciągnęła go do siebie, trzymając jego głowę w

dłoniach.

- Nie pozwól jej zmienić siebie w to, czym jest ona. Nie daj jej wygrać – szepnęła

mu do ucha.

- Przyszła tu, by zniszczyć to, co jest moje. Nie mogę zostawić tego bez kary.

Posiadanie lśniło w jego oczach, ale wiedziała, że jest w tym coś więcej.

- To kwestia mocy, prawda?

Jego przytaknięcie przesunęło jedwabiste, ciemne sploty po jej dłoniach. Jej

Archanioł chciał słuchać. Na razie.

- Ona wypadła z gry. Jest nieprzytomna, w oku ma mój sztylet. Porzuć ją w jakimś

miejscu, gdzie wszyscy będą mogli to zobaczyć.

background image

- To bardzo krwiożercze z twojej strony – powiedział z wargami tuż przy jej

ustach, powstrzymując wściekłość. - Upokorzenie będzie gorsze niż jakiekolwiek

fizyczne cierpienie.

- Ta dziwka przyszła nie tylko po mnie. Zraniła też Illiuma. Czy on…?

- Jest jednym z Siódemki. - Usłyszała w odpowiedzi. - Przeżyje, czego nie mogę

powiedzieć o posłańcu Michaeli.

- Biedny Bluebell - powiedziała patrząc na niebieskiego anioła, który rozprawiał

się z ostatnim skrzydlatym przeciwnikiem. - Wydaje się, że on zawsze zostaje ranny

przez… - Jej gardło zacisnęło się, gdy zobaczyła jak Illium odcina skrzydła przeciwnikowi

mieczem jakby wyciągniętym z nicości. - Raphaelu…

- To sprawiedliwa kara. - Archanioł wstał i podszedł do ciała Michaeli. Gdy ją

podnosił kobieta wydała cichy jęk, lecz nie odzyskała przytomności. - Zostań tu Eleno.

Wrócę po ciebie.

Patrzyła jak odlatuje, nie do końca pewna czy kobieta, którą trzymał w

ramionach, przetrwa jego zimny gniew. Wściekłość zmieniła wyraz twarzy Raphaela w

sposób, jakiego nigdy u niego nie widziała, odkąd zostali kochankami. Położyła dłoń na

kolumnie za sobą i chwiejnie podniosła się na nogi. W tej samej samym chwili Illium

wszedł do pawilonu. Krew zbryzgała jego twarz, jego włosy, jego miecz.

- Skąd wziął się miecz? - spytała, gdy tylko stanął przed nią w pozycji wartownika.

Plecy miał nagie - jego koszula podarła się. Rozkładając skrzydła, ukrył ją przed

wzrokiem każdego, aż jej świat ograniczył się do ściany męskich mięśni i srebrzysto

niebieskich, skąpanych we krwi piór.

- Ponownie cię zawiodłem. - Padła napięta odpowiedź.

Wzięła kilka głębokich oddechów i dotknęła dłonią skóry na wysokości serca,

nadal czując dotyk tamtych widmowych palców.

- Illium, pokonałeś pięć innych aniołów. I odciąłeś im skrzydła – powiedziała

zimno i dobitnie.

background image

Odwrócił wzrok, by napotkać jej oczy, a w jego chłodnym głosie pobrzmiewał

brytyjski akcent.

- Przykro ci z ich powodu?

- Ja tylko… - Potrząsnęła głową, próbując znaleźć odpowiednie słowa. - Kiedy

siedziałam w swoim apartamencie i oglądałam anioły lądujące na dachu Wieży,

zazdrościłam im ich zdolności latania. Skrzydła są czymś specjalnym.

- One odrosną – odpowiedział. - W końcu.

Jego lodowaty ton głosu zszokował ją. Było to chyba widoczne, bo posłał jej

chłodny uśmiech.

- Twoje zwierzątko ma kły, Eleno. To budzi twoje obrzydzenie.

To był mentalny policzek, którego potrzebowała, by pozbyć się resztek

psychicznej mgły spowijającej jej umysł.

- Myślę o tobie jako o swym przyjacielu. A większość moich przyjaciół każdego

dnia tygodnia potrafi stać się jeszcze bardziej niebezpiecznymi niż jakiś nadęty anioł.

Zamrugał. Raz, potem drugi. Znajomy uśmiech rozjaśnił jego twarz.

- Ransom ma bardzo długie, bardzo ładne włosy. Może powinienem poznać je z

Piorunem?

Oczywiście musiał nadać swojemu mieczowi imię.

- Spróbuj. Założę się, że gdy wrócisz, będzie ci brakowało kilku piór.

Niebieskoskrzydły anioł uniósł długie, obosieczne ostrze i zrobił ruch, jakby

chciał ukryć je w plecach. Już miała go ostrzec, że jego pochwa musiała odpaść… gdy

miecz zniknął.

- Każdy z nas ma swój talent, Eleno. – Uśmiechnął się z zakłopotaniem. - Mój jest

użyteczny. Nie mam uroku osobistego, ale potrafię sprawić, że małe przedmioty w

pobliżu mego ciała mogą zniknąć.

background image

Łowczyni zaczęła sie zastanawiać czy to znaczy, że pewnego dnia stanie się on

Archaniołem.

- Nosisz miecz przez cały ten czas, od kiedy się znamy?

Wzruszył ramionami.

- Miecz, pistolet, okazjonalnie scimitar

2

. Jest wspaniały do skracania o głowę.

Elena potrząsnęła głową na to krwiożercze stwierdzenie, po czym zamarła, gdy

jej towarzysz zaczął odwracać od niej wzrok.

- Idź zmyj z siebie krew, Bluebell.

- Po tym jak Raphael wróci.

Kobieta zrobiła kilka kroków we wnętrzu pawilonu i popchnęła Illiuma, by ten się

ruszył.

- Mogę iść do domu. - Czuła krwawe siniaki, ale nie było tak źle, mogło by się

zdawać. Zwłaszcza, gdy dotyczyło to jej serca. Potarła pierś wnętrzem dłoni. Trochę

bolało, ale poza tym nic jej się nie stało. - A ponieważ nie jestem samobójcą, możesz

mnie eskortować.

- Raphael prosił, byś tu poczekała.

W rzeczywistości był to bardziej rozkaz niż prośba - i nie przewidywał, że ona

zrobi cokolwiek innego.

- Illium, jeśli nasza przyjaźń ma mieć szansę by się rozwinąć, powinieneś się

czegoś o mnie dowiedzieć. Jest mało prawdopodobne, bym słuchała każdego rozkazu

Raphaela.

Twarz anioła wypełniła nieufność.

- On ma rację, Eleno. Nie jesteś tutaj bezpieczna.

2

Scimitar – rodzaj szabli

background image

- Jestem urodzoną łowczynią - rzuciła sucho w odpowiedzi. - Nigdy nie będę

bezpieczna.

Och, moja łowczyni. Moja słodka, słodka łowczyni.

Jak niepotrzebny płaszcz, zrzuciła z siebie wspomnienie. Wiedziała jednak, że

wrócą one, by znów ją złapać. A potem znowu i znowu.

Zaczęła iść. Illium próbował stanąć na jej drodze, ale ona miała jeden atut -

wiedziała, że on nie dotknie jej nawet palcem. Zapomniała już o aniołach, które

niebieskoskrzydły zostawił w ogrodzie.

Wyglądali jak rozszarpane ptaki, a ich krew wsiąkała w ziemię, zmieniając pełną

kwiatów łąkę w teren rzeźni.

Tłumaczenie: Filipina

Beta: rainee


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
pocałunek archanioła 19
pocałunek archanioła 38
pocałunek archanioła 37
pocałunek archanioła 18
pocałunek archanioła 39
pocałunek archanioła 5
pocałunek archanioła 26
pocałunek archanioła 33
pocałunek archanioła 16
pocałunek archanioła 25
pocałunek archanioła 1
pocałunek archanioła 17
pocałunek archanioła 12
pocałunek archanioła 3
pocałunek archanioła 24
pocałunek archanioła 15
pocałunek archanioła 32
pocałunek archanioła 36

więcej podobnych podstron