26 zalewski czy kognitywna teoria

background image

PRINCIPIA XXVI (2000)
PL-ISSN 0867-5392

Andrzej Zalewski

Zapoznane dziedzictwo:

czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

Wstêp

Po lekturze pierwszych stron niniejszego studium bêdzie mo¿na

chyba odnieœæ wra¿enie, ¿e jego celem jest prezentacja wspólnych

w¹tków myœlowych tzw. kognitywnej teorii filmu oraz fenomeno-

logii, a dok³adniej jednego z projektów fenomenologii. PóŸniej owo

wra¿enie w znacznej czêœci siê rozwiewa. Wy³uszczenie w¹tków

wspólnych jest celem dalszym podporz¹dkowanym celowi zasad-

niczemu – klaryfikacji œwiadomoœci metodologicznej, jak¹ wyczy-

taæ mo¿na z pism czo³owych amerykañskich przedstawicieli filmo-

wego kognitywizmu: Bordwella, Carroll, Curriego, Branigana. Zda-

jê sobie sprawê, ¿e obok tej istnieje jeszcze europejska (zw³aszcza

w strefie niemieckojêzycznej) wersja kognitywizmu, lecz to w³a-

œnie amerykañska odmiana nabra³a decyduj¹cego bodaj znacze-

nia; ona te¿ (zw³aszcza prace Bordwella) jest obiektem nieustan-

nych odniesieñ dla europejskiego odga³êzienia.

W jednym punkcie nie mo¿e byæ niedomówieñ: wk³ad wy¿ej

wymienionych postaci w teoriê filmow¹ ostatnich lat uwa¿am za

bezcenny, zaœ ich dokonania za niezwykle inspiruj¹ce. W przed³o-

¿onym tekœcie nie podejmujê siê analizy ani oceny szczegó³owych

badañ w zakresie tego nurtu, lecz jedynie wyra¿am sceptyczny

dystans wobec metateoretycznych projektów i deklaracji, jakie

wymienieni badacze explicite formu³uj¹. Cel tak sformu³owany

mo¿e jednak budziæ zastrze¿enia. Wiadomo, ¿e kognitywiœci maj¹

nieŸle rozwiniêt¹ œwiadomoœæ tego, co robi¹, i ¿e daj¹ temu wyraz

background image

17

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

subsumuj¹c swoje poczynania pod pojêcie „kognitywizmu” w³aœnie.

Có¿ tu jeszcze mo¿na ulepszaæ i wobec czego okazywaæ dystans?

I co to razem ma wspólnego z fenomenologi¹? Otó¿ sugerujê, ¿e ta

„kognitywna” samoœwiadomoœæ przedstawicieli kognitywizmu jest

doœæ zwodnicza i ¿e implikacje ich poczynañ wiod¹ w stronê trady-

cyjnej filozoficznej epistemologii, ucieleœnionej na przyk³ad w dwu-

dziestowiecznej fenomenologii. Fenomenologia œwiata codzienne-

go (lub te¿, inaczej to nazywaj¹c, „naturalnego nastawienia”) jest

modelem, w którym spe³nia siê przedsiêwziêta przez omawianych

tu badaczy konstrukcja teorii filmowej. Czy jest to model jedynie

mo¿liwy – tego nie chcia³bym przes¹dzaæ.

¯eby i w tym punkcie panowa³a jasnoœæ: nie podejmujê siê oce-

ny, ani tym bardziej krytyki za³o¿eñ kognitywizmu w jego central-

nym nurcie (o ile coœ takiego istnieje): do tego nie mam ¿adnych

kompetencji. Chodzi mi tylko o wykazanie, ¿e reprezentanci ko-

gnitywizmu filmowego niekoniecznie s¹ tymi, za których siê poda-

j¹ (co nie znaczy, ¿e mimo to nie wykonuj¹ na terenie filmoznaw-

stwa dobrej roboty). Chodzi wiêc o przeci¹gniêcie ich na stronê fi-

lozoficznego dziedzictwa tradycji i wy³uskanie owoców ich trudu

spod jurysdykcji wszechw³adnej ostatnio cognitive science, przy-

najmniej na tyle, na ile zrobiæ to mo¿na. Ale nawet to nie oddaje

jeszcze w pe³ni w³aœciwego zadania, jakie stawiam przed sob¹.

Praca zawiera pewne uwagi na temat zgodnoœci programu kogni-

tywizmu filmowego z kognitywizmem w ogóle, pe³ni¹ w niej one

jednak rolê raczej drugoplanow¹. Najwa¿niejsze jest bowiem to,

czy filmowi kognitywiœci potrafi¹ dochowaæ wiernoœci w³asnemu

rozumieniu cognitive science. Interesuje mnie zatem nie tyle ich

prawowiernoœæ, co wewnêtrzna spójnoœæ, lub, nawi¹zuj¹c do zu-

pe³nie innego pola terminologicznego, zgodnoœæ „poetyki sformu³o-

wanej” z „poetyk¹ immanentn¹”. Ta ostatnia kwestia nastrêcza

sporo uwag krytycznych; nawet wiêc, gdyby moje wyczucie kogni-

tywizmu jako takiego mia³o siê okazaæ mylne lub zawê¿one, to i tak

znaczna czêœæ tych krytyk mo¿e, niezale¿nie od tego, pozostaæ w mo-

cy.

Ktoœ móg³by ju¿ na podstawie tych wstêpnych uwag zg³osiæ

obiekcjê, ¿e wyra¿am siê tak, jak gdyby istnia³ kognitywizm, w tym

background image

18

Andrzej Zalewski

tak¿e filmowy kognitywizm, w liczbie pojedynczej. Tymczasem

(mo¿na zasadnie utrzymywaæ) niczego takiego nie ma. Noël Car-

roll w swej odpowiedzi na zarzuty Warrena Bucklanda tycz¹ce siê

jego ksi¹¿ki Mystifying Movies pisze wszak: „Kognitywizm nie jest

jednorodn¹ teori¹ z trzech powodów. Po pierwsze, nie jest pojedyn-

cz¹ teori¹, lecz seri¹ teorii o mniejszej skali [...]. Po drugie, nie jest

jednorodn¹ teori¹, bo ró¿ni teoretycy kognitywni czêsto przedsta-

wiaj¹ teorie o mniejszej skali, konceptualizuj¹c zjawiska w sposób

rozbie¿ny, a czasami wrêcz nie daj¹cy siê uzgodniæ. I wreszcie, ko-

gnitywizm nie wydaje siê byæ zunifikowan¹ teori¹, poniewa¿ [...]

nie ma powodu wierzyæ, ¿e wszystkie te teorie o mniejszej skali

zgromadzone przez kognitywistów dadz¹ siê uj¹æ w ramy jednej

ca³oœci.” W nastêpnym akapicie sam Carroll jednak ustala wspól-

ny zbiór za³o¿eñ podzielanych przez ogó³ przedstawicieli tego nur-

tu. Sk¹din¹d jest to zrozumia³e, zwa¿ywszy na wystêpuj¹ce noto-

rycznie w odnoœnych tekstach, a wypowiadane niejako w imieniu

wszystkich zainteresowanych, autodeklaracje w rodzaju: „Kogni-

tywiœci s¹dz¹...”, „zdaniem kognitywistów...” itp. W swoim tekœcie

zajmujê siê tymi w³aœnie wspólnymi za³o¿eniami, co do których

nie ma, jak mniemam, kontrowersji w obozie kognitywnofilmowym:

empiryczn¹ orientacj¹ badañ, przekonaniem o wy¿szoœci mnogich

teorii œredniego zasiêgu w stosunku do teorii uniwersalnej, sta-

nowczym oddzieleniem teorii od interpretacji i przyznaniem we

w³asnej dzia³alnoœci priorytetu poczynaniom teoretycznym. S¹dzê

ponadto, ¿e bardziej szczegó³owa kwestia, jak¹ jest podkreœlana

ustawicznie rola tzw. schematów poznawczych, tak¿e nie antago-

nizuje reprezentantów kognitywizmu. Wszystkie te za³o¿enia – raz

jeszcze pozwolê sobie zaznaczyæ – badam pod k¹tem ich zgodnoœci

z praktyk¹ pisarsk¹ wymienionych teoretyków filmu, okazuj¹c

w powy¿szym wzglêdzie doœæ daleko posuniêty sceptycyzm.

Abstrahuj¹c jednak od awizowanych zastrze¿eñ, bêdê dalej

mówi³ o kognitywizmie filmowym, kognitywnej teorii filmu itd.

tylko i wy³¹cznie ze wzglêdu na wygodê jêzykow¹ oraz licz¹c siê

z utart¹ ju¿ praktyk¹ nazewnicz¹. Stosowanie za ka¿dym razem

dystansuj¹cego cudzys³owu lub formu³y „tak zwany kognitywizm”

by³oby na przestrzeni doœæ d³ugiego tekstu zanadto uci¹¿liwe.

background image

19

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

1. Pokojowe wspó³istnienie

Filmowy kognitywizm traktuje percepcjê jako sterowan¹ przez

mentalne operacje odbiorcy. O ogl¹dzie dzie³a filmowego wspó³de-

cydowaæ ma czynnik tak istotny, jak schematy poznawcze warun-

kuj¹ce nie tylko prawid³ow¹ konstrukcjê znaczenia na ró¿nych po-

ziomach komplikacji lektury, lecz tak¿e identyfikowalnoœæ jedno-

stek œwiata przedstawionego (postacie, zdarzenia) oraz opowieœci

(zdarzenia w ich uk³adzie temporalnym).

Pomijaj¹c na razie kwestiê schematyzmu percepcji filmowej

(i percepcji w ogóle), a wiêc jedn¹ z naczelnych przes³anek kogni-

tywistycznej orientacji, nale¿y stwierdziæ, ¿e i fenomenologia ma

u swych podstaw mo¿liwoœæ wi¹zania okreœlonych typów doœwiad-

czenia z odnoœnymi strukturami wyspecyfikowanych odmian œwia-

domoœci. W szczegó³ow¹ kwestiê stopnia kreatywnoœci procesów

œwiadomych nie chcia³bym siê przy tym zanadto wik³aæ. To, czy

œwiadomoœæ przez swe operacje odnosi siê do obiektów ju¿ goto-

wych, czy te¿ je dopiero tworzy (a wiêc, jak siê w fenomenologii

powiada, „konstytuuje”), stanowi kryterium podzia³u na mnogie

szko³y fenomenologiczne i jest poza tym, z naszego punktu widze-

nia, kwesti¹ nie najistotniejsz¹. Niezale¿nie bowiem od rozstrzy-

gniêcia w tej, newralgicznej sk¹din¹d, sprawie, bezdyskusyjna

pozostaje œwiadomoœciowa orientacja ca³ego nurtu, to znaczy prze-

konanie, i¿ zawartoœæ ontologiczna œwiata przedmiotowego zwi¹-

zana jest jakoœ z aktami nakierowanej nañ i poznaj¹cej go œwiado-

moœci, tote¿ nie sposób opisaæ go adekwatnie bez korelacji z tymi

ostatnimi w³aœnie. Taki kszta³t stosunku œwiadomoœci do przed-

miotu, zw¹cy siê, wedle uznanego okreœlenia, „intencjonalnoœci¹”,

podlega szczególnie intensywnemu badaniu w ramach fenomeno-

logii, lecz wydobyty zosta³ znacznie wczeœniej: przede wszystkim,

dziêki tradycji filozoficznej zapocz¹tkowanej imieniem Kartezju-

sza, a kontynuowanej m. in. w klasycznym empiryzmie brytyjskim

XVIII wieku. Fenomenologia, oczywiœcie, nie poprzestaje na wy-

g³oszeniu ogólnej tezy o zwi¹zku œwiadomoœci i œwiata, lecz w zniu-

ansowanych analizach ustala przebieg procesów œwiadomych ró¿-

background image

20

Andrzej Zalewski

ni¹cych siê w zale¿noœci od ró¿nic wymiarów ontycznych: innych

dla sfery zmys³owej, innych dla pojêciowej, innych dla wymiaru

rzeczywistego a innych dla fikcjonalnej kreacji, innych w zale¿no-

œci np. od dziedziny sztuki, z któr¹ ma siê do czynienia itd.

Dwa przyk³ady musz¹ wystarczyæ dla uœwiadomienia zbie¿no-

œci kognitywnej teorii filmu z podejœciem reprezentowanym przez

fenomenologów. W jednym z tekstów Gregory Currie (zaliczany do

g³ównych

przedstawicieli filmowego kognitywizmu) rozwa¿a i odrzuca

pogl¹d na naturê medium kinowego, zwany iluzjonizmem. Jego

podstaw¹ ma byæ pozorny charakter samego ruchu filmowego w

œwietle wielekroæ komentowanego faktu, i¿ wra¿enie ruchu powsta-

je jedynie dziêki uporz¹dkowanej sekwencji okreœlonej liczby nie-

ruchomych kadrów w ci¹gu sekundy. Nastêpnie jednak iluzjonizm

zmierza do uogólnienia tej konkluzji, traktuj¹c jako z³udne wszyst-

kie jakoœci filmowego przedstawienia, np. jakoœci barwne.

Polemizuj¹c z powy¿szym pogl¹dem Currie przeciwstawia owo

rzekome kinematograficzne z³udzenie przypadkom innych zareje-

strowanych z³udzeñ optycznych — na przyk³ad z³udzeniu Mülle-

ra-Lyera, gdzie dwie linie o zjawiskowo ró¿nej d³ugoœci maj¹ fak-

tycznie (tj. mierzalnie) d³ugoœæ tê sam¹ — by dojœæ do wniosku, ¿e

w drugim wypadku w splocie znormalizowanych doœwiadczeñ ist-

nieje i takie, które pozwala skorygowaæ wczeœniejsze jako iluzjê;

analogiczna sytuacja nie zachodzi jednak dla zjawiska ruchu fil-

mowego, nale¿¹cego tedy do dziedziny rzeczywistoœci, nie zaœ pozo-

ru. Ostateczna konkluzja Curriego brzmi: „Jeœli normalny obserwa-

tor w normalnych okolicznoœciach twierdzi, ¿e coœ jest czerwone, to

to jest czerwone; podobnie, jeœli osoba obdarzona normalnym wzro-

kiem, siedz¹ca w zaciemnionym kinie we w³aœciwej odleg³oœci i pa-

trz¹ca na ekran w miarê obrotów projektora twierdzi, ¿e kinowy

obraz jest ruchomy, to on jest ruchomy.”

Wywód ów dobrze harmonizuje z wypowiedziami Husserla do-

tycz¹cymi doœwiadczenia bezpoœredniego. Pamiêtajmy, ¿e dla twór-

cy fenomenologii kwestia bezpoœredniego doœwiadczenia, a wiêc

takiego, które uprzystêpnia³oby rzeczy „we w³asnej osobie” w od-

ró¿nieniu od wszelkich doœwiadczeñ zmy³kowych czy chybionych,

by³a swego rodzaju „byæ albo nie byæ” tworzonej przezeñ filozofii.

background image

21

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

Wiele te¿ miejsca przeznacza Husserl na polemikê z pansceptycy-

zmem ró¿nych odcieni, jak okreœliæ mo¿na stanowisko, i¿ rzeczy s¹

inne, niŸli siê wydaj¹ w codziennym ogl¹dzie; i¿ potoczne ich wi-

dzenie prowadzi nie do nich samych, lecz zaledwie do ich oznak

czy obrazów (bywa ¿e zwodniczych), za którymi kryje siê dopiero

rzeczywistoœæ „prawdziwa”. Fenomenologiczne kwestie „Ÿród³owej

obecnoœci”, „niezawodnoœci poznawczej”, „prawdy” i „pozoru” zale-

¿¹ miêdzy innymi od rozstrzygniêæ w tej pal¹cej kwestii.

W Ideach I znajduje siê taki oto kluczowy dla niej passus: „Nie-

jeden daje siê zwieœæ na manowce myœli, jakoby transcendencja

rzeczy by³a transcendencj¹ obrazu lub znaku. Czêœciej zwalcza siê

z zapa³em teoriê obrazów i podstawia siê na jej miejsce teoriê zna-

ków. Ale tak jedna, jak i druga jest nie tylko nies³uszna, lecz nie-

dorzeczna. Rzecz przestrzenna, któr¹ widzimy, jest przy ca³ej swej

transcendencji tym, co jest spostrze¿one, tym, co jest w swej

cielesnoœci œwiadomoœciowo dane. Nie jest tak, by zamiast niej

by³ dany jakiœ obraz lub znak. Nie podstawiajmy na miejsce spo-

strzegania jakiejœ œwiadomoœci znaku lub obrazu.” Ta uwaga ze-

straja siê dodatkowo np. z niechêci¹ kognitywisty Bordwella wo-

bec wszelkich ujêæ stwierdzaj¹cych udzia³ kodów w przedstawie-

niu kinowym, a zak³adaj¹cych, si³¹ rzeczy, znakow¹ koncepcjê bytu.

Naturalna percepcja œwiata jest zatem uprawniona w swych

w³asnych granicach, co jest tak¿e wy³uszczonym przed chwil¹ po-

gl¹dem Curriego. Kwestionowanie jej jako z gruntu „iluzyjnej” mija

siê z celem i jest wyraŸnym zafa³szowaniem danych spostrze¿enia.

W granicach spostrze¿eniowego œwiata mo¿emy mieæ do czynienia

ze z³udzeniami, które korygujemy w oparciu o normalne akty wi-

dzenia, ale kwestionowaæ wiarygodnoœæ tych normalnych, znaczy-

³oby przyjmowaæ teoriê charakteryzuj¹c¹ siê drastycznym brakiem

wra¿liwoœci na kontekst codziennego ¿ycia. W ten sam sposób pi-

sze Ingarden, komentuj¹c pogl¹dy Husserla dotycz¹ce rzekomej

iluzyjnoœci spostrze¿eñ: „Powiedz¹ Pañstwo [...], ¿e przecie¿ ist-

niej¹ halucynacje. Zdarza siê, ¿e jesteœmy przekonani o czyjejœ obec-

noœci — obecnoœci cz³owieka w jego pe³nej cielesnoœci. Zaczynamy

nawet do niego mówiæ, zbli¿amy siê nieco – i nagle wszystko to, jak

mówi Husserl, ‘eksploduje’. Okazuje siê, ¿e nic nie ma, ¿e by³a to

iluzja czy z³udzenie. Istniej¹ oczywiœcie w ka¿dym przypadku [...]

background image

22

Andrzej Zalewski

szczególne przyczyny tego, ¿e siê coœ takiego w ogóle przydarzy³o i

by³o w ogóle mo¿liwe. Znaczy to jednak jedynie, ¿e — aby zdema-

skowaæ opisane prze¿ycie jako z³udzenie — nie wolno wyrywaæ go

z ca³ego przebiegu spostrzegania. I takie ‘iluzoryczne spostrze¿e-

nie’ bynajmniej nie w izolacji uzyskuje sw¹ bezwarunkow¹ prawo-

mocnoœæ, lecz jedynie posiada ono w okreœlonych granicach, jako

cz³on skomplikowanego procesu spostrzegania, warunkowe upraw-

nienia.” Pomiñmy w tym miejscu kwestiê, o któr¹ potr¹cimy za

czas jakiœ, na ile takie okreœlanie relacji poznawczej mieœci siê w

nurcie psychologii kognitywnej i jest przez ni¹ do zaakceptowania.

Drugi przyk³ad dotyczy problematyki oczywistoœci, tak¿e sytu-

uj¹cej siê w centrum zainteresowañ fenomenologów. W rozprawce

o kinie dokumentalnym Carl Plantinga zapytuje o uprawnienia,

jakie mamy, by przypisywaæ „prawdziwoœæ” temu lub owemu obra-

zowi dokumentalnemu. Polemizuje zarazem z koncepcjami wyro-

s³ymi na gruncie poststrukturalizmu (jak je sam okreœla) a zacie-

raj¹cymi istotn¹ ró¿nicê miêdzy tzw. kinem faktów i fikcji. Jeden z

argumentów u¿ytych w tej polemice przez autora jest taki: dokumen-

talna fotografia sama przez siê nie gwarantuje w pe³ni wiarygodnego,

rzeczywistego zachodzenia (a wiêc poœrednio – tak¿e oczywistoœci) tego,

co przedstawia. By tak¹ œcis³¹ oczywistoœæ (uto¿samion¹ przez auto-

ra z oczywistoœci¹ typu naukowego) zagwarantowaæ, konieczne s¹

regulacje w wymiarze pragmatycznym, tworz¹ce splot spo³ecznych i

instytucjonalnych zabezpieczeñ, a zazwyczaj nieczynne przy per-

cepcji utworów dokumentalnych. Nie znaczy to jednak, by utwory

te nie mia³y wówczas za sob¹ ¿adnej oczywistoœci. W codziennym

¿yciu i dyskursach potocznych polegamy na oczywistoœciach w³a-

œciwych tym dyskursom, najzupe³niej wówczas wystarczaj¹cym;

nie inaczej rzecz siê ma z odbiorem dokumentów, których ograni-

czonej oczywistoœci nie mamy powodu kwestionowaæ. Wniosek

wyprowadzany przez poststrukturalistów, i¿ niespe³nienie wyœru-

bowanych standardów oczywistoœci oznacza brak wiarygodnoœci w

ogóle i przes¹dza tym samym o fikcyjnym statusie filmów nurtu

dokumentalnego, traktuje Plantinga jako zupe³nie nieprawomocny.

Znów doœwiadczamy tutaj korespondencji miêdzy t¹ uwag¹

a wnioskami na temat oczywistoœci, do których doszed³ Husserl

w toku swojej pracy filozoficznej. Myœl filozofa przesz³a w tym za-

background image

23

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

kresie ewolucjê od doœæ prostego przeciwstawienia œwiadomoœci nie-

oczywistej i oczywistej w sposób doskona³y po ujêcie znacznie bar-

dziej zniuansowane. W ramach tego ostatniego mówi siê o gatun-

kach oczywistoœci obowi¹zuj¹cych w ró¿nych sferach, z których jed-

na nie mo¿e byæ przenoszona do innej, by w póŸnej Logice formal-

nej i transcendentalnej wywód na ten temat zwieñczyæ konkluzj¹ o

ró¿nych rodzajach oczywistoœci skorelowanych z ró¿nymi typami

doœwiadczanych obiektów: „Kategorie przedmiotowoœci i kategorie

oczywistoœci s¹ korelatami. Do ka¿degozasadniczego rodzaju przed-

mio towoœci [...] nale¿y zasadniczy rodzaj „doœwiadczenia” oczywi-

stoœci, tak samo jak intencjonalnie wskazany styl oczywistoœci w

mo¿liwym stopniowaniu doskona³oœci samoobecnoœci.” Niezale¿-

nie od tego, ¿e najwy¿sz¹ oczywistoœæ obaj przywo³ani autorzy sk³on-

ni byliby pojmowaæ w radykalnie odmienny sposób, wspólne jest

im przekonanie, i¿ ka¿dy wymiar bytowy posiada wa¿noœæ poznaw-

cz¹ ustalon¹ w jego w³asnych granicach, a ró¿ne rodzaje tej wa¿-

noœci musz¹ pozostaæ nieredukowalne.

Zauwa¿my przy tym: twierdzenia dotycz¹ce iluzyjnoœci kina czy

prawdy filmu dokumentalnego s¹ twierdzeniami œciœle filozoficz-

nymi. ¯adna psychologiczna analiza, bez wzglêdu na zgromadzo-

ny materia³ empiryczny, nie rozstrzygnie, czy kino jest czy nie jest

iluzyjne, nie odpowie te¿ na pytanie o stopieñ wiarygodnoœci prze-

kazu dokumentalnego. Rozwi¹zania w tych kwestiach nale¿¹ ju¿

do decyzji o charakterze metafizycznym. Samookreœlanie siê wspo-

mnianych autorów filmowych jako kognitywistów, a wiêc, pomi-

n¹wszy nieostr¹ definicjê tego terminu, jako zwolenników meto-

dologii pewnej nauki pozytywnej, silnie w ka¿dym razie zwi¹zanej

z psychologi¹ i odwo³uj¹cej siê do wyników badañ empirycznych,

prowadzi do zaciemnienia obrazu ich w³asnej dzia³alnoœci, a w kon-

sekwencji mo¿e siê przyczyniæ do wypaczenia jej sensu. Do tego

w¹tku jeszcze powrócimy.

2. Na przyk³ad schematy poznawcze

Podane w poprzednim punkcie, a wy³onione raczej losowo, przy-

k³ady zbie¿noœci podejœcia kognitywnofilmowego i fenomenologicz-

nego, prowadz¹ nas teraz ku zbie¿noœci poniek¹d centralnej. Na

jej trop natrafiamy czytaj¹c choæby nastêpuj¹cy passus z artyku³u

background image

24

Andrzej Zalewski

Davida Bordwella, czo³owego filmowego kognitywisty: „Schemat

jest struktur¹ wiedzy umo¿liwiaj¹c¹ odbiorcy wyjœcie w procesach

myœlowych poza dan¹ informacjê”. To w³aœnie identyfikacja w opar-

ciu o schematy poznawcze danych zaczerpniêtych w trakcie lektu-

ry tekstu stanowiæ ma koœciec konstrukcyjnej aktywnoœci widza w

procesie budowy znaczenia. Z jednej strony koincydencja z podsta-

wow¹ przes³ank¹ Husserlowskiej fenomenologii — tak podstawo-

w¹, i¿ nie wymagaj¹c¹ nawet powo³ywania siê na jakiœ okreœlony

korpus tekstów — jest oczywista. To w³aœnie w ramach fenomeno-

logii, zw³aszcza w póŸniejszych fazach myœli Husserla, upowszech-

nione zosta³o pojêcie intencjonalnoœci jako sta³ego wybiegania œwia-

domoœci poza zespó³ efektywnych danych naocznych, które stano-

wiæ ma podstawowy modus dzia³alnoœci konstytutywnej. To drugie

pojêcie intencjonalnoœci staje w szeregu obok pierwszego, wyodrêb-

nionego przed chwil¹ jako odnoszenie siê œwiadomoœci do przedmio-

tu.

Z drugiej strony, doœæ zasadnicza rozbie¿noœæ miêdzy fenome-

nologi¹ a kognitywistyczn¹ orientacj¹ dotyczy posiadaj¹cego Kan-

towski rodowód pojêcia „schematu”. Temu te¿ w¹tkowi chcia³bym

poœwiêciæ ca³¹ resztê niniejszego paragrafu. Kwestia obecnoœci

wzglêdnie nieobecnoœci apriorycznych schematów poznawczych nie

jest w pe³ni autonomicznym przedmiotem polemiki fenomenologii

z kantyzmem — wi¹¿e siê ona z daleko bardziej rozbudowan¹ me-

todologi¹ postêpowania filozoficznego; dla potrzeb jednak jak naj-

bardziej skrótowego przedstawienia ca³ego problemu, spróbujmy

go z owych ram metodologicznych wywik³aæ. Jak wiadomo, dla

Kanta materia procesów poznawczych jest dana, stanowi wiêc czyn-

nik niezale¿ny od naszych zdolnoœci wytwórczych. Jedynie forma,

urzeczywistniana jako schemat intelektu, stanowi aktywne Ÿród³o

podmiotowego warunkowania œwiata przyrody. Z tym w³aœnie nie

zgadzaj¹ siê fenomenologowie, mimo i¿ Husserl sam by³ przez d³u-

gi czas uwik³any w Kantowskie rozstrzygniêcie: jeœli tylko uzyska-

my w³aœciwy dostêp do najg³êbszej sfery doœwiadczenia, bêdziemy

siê w stanie przekonaæ, i¿ owa „danoœæ” i obcoœæ materii stanowi

fikcjê wynik³¹ po prostu z niedomyœlenia podstawowych zagadnieñ

filozoficznych. Materia bowiem jest tak samo efektem podmioto-

wej konstytucji, jak i forma, a w œwietle tego znika podzia³ na ma-

background image

25

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

teriê i formê, na to, co „obce” i to, co „swojskie”; jest tylko jeden

transcendentalny strumieñ doœwiadczenia, w którym konstytuuje siê

otaczaj¹cy œwiat wraz z nami jako osobowymi jego mieszkañcami.

Pojêcie „schematu” jest przez Bordwella w badaniach filmoznaw-

czych intensywnie lansowane i mog³oby siê zdawaæ, i¿ przez samo

to dokona³ on przechy³u filozoficznych podstaw swojej orientacji

na stronê Kantowskiej opcji. A jednak nawet doœæ pobie¿na lektu-

ra tekstów z zakresu filmowego kognitywizmu zdradza praktycz-

n¹ u³omnoœæ wspomnianego pojêcia. Do „schematu” w ujêciu fil-

moznawczym odnosi siê w³aœciwie ta sama uwaga krytyczna, któ-

r¹ Allan Casebier, przy okazji próbnego opisu Do utraty tchu, sfor-

mu³owa³ wobec badañ opartych na fundamencie „kodów”: doœwiad-

czenie odbioru filmu jest nazbyt wielostronne, by wystêpuj¹ce w

nim zale¿noœci da³o siê zamkn¹æ pod postaci¹ „regu³ kodowania”:

„Monta¿, tempo, muzyka, k¹t widzenia kamery, miseenscPne, i ogó³

niezliczonych innych cech sk³ada siê na zaburzaj¹ce dzia³anie.

Nazwanie ka¿dej z pozycji kamery, ka¿dej z czynnoœci monta¿u

czyni³oby bezwartoœciowym akt krytycznej komunikacji. Nikt nie

móg³by nawet zapamiêtaæ takiej generalizacji, a co dopiero u¿yæ

jej. A bez nazwania ka¿dej cechy uwik³anej w budowê zaburzaj¹-

cego dzia³ania nie wchodzi w grê ¿adna generalizacja ani kod. Kom-

plikacja jest po prostu za wielka.”

Krytyczne ostrze tej uwagi mo¿emy teraz zwróciæ przeciwko

pogl¹dowi anga¿uj¹cemu schematy poznawcze w sposób pozbawio-

ny umiaru. Doœwiadczenie widza filmowego w czasie projekcji two-

rzy ci¹g³y strumieñ zmian ró¿nicuj¹cych siê a¿ po najmniejsze de-

tale i niuanse. Sk¹d mamy wiedzieæ, które z nich uj¹æ w obrêcz

schematycznego upostaciowania, na jakim poziomie szczegó³owo-

œci siê w tym zatrzymaæ, jak uzyskane schematy zhierarchizowaæ,

a co pozostawiæ poza ich zasiêgiem? Dla Bordwella widz œledz¹cy

dowolny film hollywoodzki wykorzystuje schemat konstrukcji cza-

su, przestrzeni i postaci wypracowany przez kino gatunków, tak

samo, jak wykorzystuje schemat gatunku odpowiadaj¹cy egzem-

plarzowi tego gatunku, z którym ma w³aœnie, ogl¹daj¹c film, do

czynienia. Jednak¿e pojêcie schematu siêga dalej. Z przywo³anego

ju¿ tekstu Bordwella mo¿na siê dowiedzieæ, i¿ na przyk³ad dzia³a-

nie cz³owieka wyjmuj¹cego oponê z baga¿nika samochodu rozpo-

background image

26

Andrzej Zalewski

znajemy w oparciu o schemat „wymiany uszkodzonego ko³a”, zaœ

hipotetyczn¹ scenê filmow¹ rozpoczynaj¹c¹ siê od zbli¿enia lampy

sto³owej identyfikujemy na podstawie schematu „pokój” lub „sa-

lon”. Nie sposób oprzeæ siê wra¿eniu, i¿ badaczkognitywista po pro-

stu wyczarowuje swe schematy zawsze wtedy, gdy mu s¹ potrzeb-

ne. Jeœli w naszej percepcji œwiata dzia³a schemat „wymiana ze-

psutego ko³a samochodu”, to czy identyfikacja samego przedmiotu

„opona” ma za sob¹ odpowiedni schemat poznawczy, czy nie? A

nazwanie materia³u, z którego opona jest wykonana, podlega w³a-

dzy schematyzacji, czy ju¿ nie? A drobna rysa na oponie, o ile uda

nam siê tak¹ wypatrzyæ, ujêta ma byæ w schemat „rysy” lub „pêk-

niêcia”, czy nie?

Na powy¿sze pytania kognitywista odpowie twierdz¹co, uprzy-

tomniaj¹c, ¿e przecie¿ dla ogó³u badaczy zajmuj¹cych siê schemata-

mi ich hierarchie, zanurzanie jednych w drugie i tworzenie rozle-

glejszych sieci powi¹zañ stanowi¹ doœæ podstawowe zagadnienia.

Postawione pytania nie nios¹ wraz z sob¹ ¿adnej istotnej aporii.

Lecz w dziedzinie filmowej teorii kognitywnej refleksja nad orga-

nizacj¹ i porz¹dkiem schematów oraz próby jej praktycznego spo-

¿ytkowania (poza jednym wyj¹tkiem, o którym za chwilê) w³aœci-

wie nie istniej¹. Niefrasobliwoœæ w tym wzglêdzie oraz doœæ przy-

padkowe ubieranie w schematyczny kostium tego lub owego ele-

mentu w zale¿noœci od doraŸnych potrzeb wywodu, jest daleko

niewystarczaj¹ce, by mo¿na by³o mówiæ o internalizacji w ramach

kognitywnofilmowego dyskursu tak wa¿nego (dla samych auto-

rów tego dyskursu) pojêcia.

Szwankuje te¿ refleksja nad kryterium wydzielania „schema-

tu” spoœród tego, co nim nie jest, choæ powinno byæ jasne, ¿e przy

braku takiego kryterium samo rozwa¿ane pojêcie traci prawomoc-

noœæ. Po prawdzie, Bordwell, wprowadzaj¹c termin „schemat”,

wydaje siê polegaæ na jego odró¿nieniu od zespo³u danych, które,

wype³niaj¹c go mniej lub bardziej dok³adnie, same schematem nie

s¹. Powo³uj¹c siê na podrêcznikowy przyk³ad „kupna sprzeda¿y”,

akcentuje koniecznoœæ pominiêcia przypadkowych okolicznoœci nie

nale¿¹cych do schematycznego konstruktu: „Choæ zawiera dane,

konstrukt jest ca³kowicie schematyczny lub diagramowo uprosz-

czony. Ogromna liczba przypadków kupna i sprzeda¿y nie pasuje

background image

27

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

dok³adnie do schematu: trzecia strona mo¿e dzia³aæ jako poœredni-

cz¹ca lub korporacje mog¹ przekazaæ asortyment za poœrednictwem

komputera. Tak wiêc schemat, jako upraszczaj¹cy konstrukt, prze-

suwa wiele danych, takich jak pogoda lub krój ubrania sprzedaw-

cy, na niski poziom hierarchii wa¿noœci.” W praktyce filmoznaw-

czej samego Bordwella nie udaje siê jednak tak prosto oddzielaæ

zeschematyzowanego konstruktu od przypadkowych a towarzysz¹-

cych mu okolicznoœci. „Schemat” okazuje siê raczej wygodnym

wytrychem, us³u¿nie wyrastaj¹cym wszêdzie tam, gdzie spocznie

uwaga kognitywisty i reguluj¹cym odbiór dzie³a filmowego na do-

wolnie konstruowalnym szczeblu: od recepcji takich makroca³oœci,

jak fabu³a, po — jak nale¿y siê spodziewaæ — ogl¹d jakiejœ drobnej

plamki barwnej zarejestrowanej w polu uwagi widza. W ten spo-

sób twierdzenie o udziale schematów w naszych procesach poznaw-

czych staje siê nieempiryczne i niewywrotne, to jest obarczone tym

samym grzechem, o jaki kognitywiœci oskar¿aj¹ teorie filmowe

konkuruj¹ce z ich w³asn¹.

Faktycznie, badacze propaguj¹cy schematy jako kategoriê wy-

soce u¿yteczn¹ dla filmoznawstwa, dysponuj¹ dwiema biegunowo

ró¿ni¹cymi siê strategiami. Obie s¹ realizowane, z tym, ¿e obsa-

dzone nierównomiern¹, jak siê zdaje, iloœci¹ publikacji. Pierwsza

polega na próbie konsekwentnego wdra¿ania koncepcji schema-

tów – to wyjœcie najpe³niej bodaj urzeczywistni³ Bordwell w ksi¹¿-

ce Making Meaning, bêd¹cej rozwiniêt¹ aplikacj¹ tej koncepcji do

opisu dzia³añ krytyków filmowych. Przy lekturze ods³aniaj¹ siê

jednak dwa rodzaje powik³añ, na jakie nara¿ona zosta³a ta próba.

Po pierwsze, realna jest groŸba nieskoñczonego regresu, bowiem

pos³u¿enie siê jakimœ schematem samo zak³ada schemat b¹dŸ sche-

maty pos³u¿enia siê nim; z kolei wykorzystanie schematu drugie-

go szczebla odbywa siê wed³ug jakiegoœ schematu szczebla trzecie-

go, i tak, teoretycznie przynajmniej, w nieskoñczonoœæ. W pracy

Bordwella ów zarysowuj¹cy siê regres dobrze widoczny jest w miej-

scu, gdzie autor, na d³ugo jeszcze przed wprowadzeniem schema-

tów w³aœciwych, odwo³uje siê do teorii pól semantycznych, bêd¹-

cych tak¿e swego rodzaju schematami. Nastêpnie, pozostaj¹c w

zgodzie z taksonomi¹ Cruse*a, mówi, ¿e operowanie polami se-

mantycznymi odbywa siê stosownie do ich podzia³u na wi¹zki, du-

background image

28

Andrzej Zalewski

blety, proporcjonalne serie i hierarchie. Na trzecim piêtrze dzia³a-

j¹ schematy rz¹dz¹ce schematycznymi procedurami szeregowania

pól semantycznych z piêtra drugiego: mianowicie, projekcje w re-

lacji jedendowielu (gdy np. jeden dublet odnosi siê do wielu ele-

mentów œwiata filmu) oraz wieledojednego (gdy wartoœci seman-

tyczne wielu pól odnosz¹ siê do jednego elementu œwiata filmu).

Na kolejnym piêtrze mamy schematy odpowiedzialne za pos³ugi-

wanie siê wzmiankowanymi schematami projekcji: bêd¹ to sche-

maty warunkuj¹ce niezgodnoœæ rezultatów owych projekcji w przy-

padku dwóch opisów krytycznych dokonanych na bazie tego same-

go filmu, b¹dŸ te¿, przeciwnie (tego ju¿ Bordwell nie dopowiada,

wynika to jednak z jego wywodu), w³aœnie ich zgodnoœæ. Tylko fakt,

¿e autor zdecydowa³ siê przerwaæ ów potencjalnie nieskoñczony

ci¹g w tym miejscu, pozbawi³ nas szansy zaznajomienia siê ze sche-

matami u¿ytkowania schematów zgodnoœci i niezgodnoœci, oraz

jeszcze z nastêpnymi.

Niezale¿nie od tej nieskoñczonej choinki schematów, opis wie-

lu schematów tego samego piêtra, funkcjonuj¹cych w pewnej do-

menie spraw, raczej nie rokuje nadziei na odzwierciedlenie spój-

nego porz¹dku, jaki zapewne tworzyæ powinny w umyœle odbiorcy,

gdzie jest w³aœciwe ich Ÿród³o. Komplikacja opisu jest tu

tak ogromna, ¿e wznieca chaos bêd¹cy wynikiem przesubtel-

nienia ca³ej konstrukcji. Bordwell dzieli w pewnym momencie sche-

maty na tekstualne i schematy praktyk interpretacyjnych (heury-

stycznych), przy czym wydaje siê, i¿ te ostatnie omówione zosta³y

przed przyst¹pieniem do omawiania pierwszych. Jednak w roz-

dziale na temat schematów tekstualnych jest podrozdzia³, gdzie

eksplikuje siê schematy dynamizacji znaczeñ filmowych (nazwane

przez badacza ekspresywnymi i komentatywnymi), które nie tyle

s¹ schematami samych tekstów, ile znów sposobów postêpowania

z nimi. Schematy heurystyczne tworz¹ wiêc podsystem w obrêbie

schematów tekstualnych, mimo i¿ pierwotnie wydawa³o siê, ¿e tek-

stualne schematy oraz schematy praktyk heurystycznych funkcjo-

nuj¹ niejako paralelnie.

Na stronach poœwiêconych schematom heurystycznym krytyki

filmowej omawia Bordwell równie¿ ten polegaj¹cy na przesuniê-

ciach w obrêbie filmu, którym przyporz¹dkowuje siê coœ w rodzaju

background image

29

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

„gry s³ów”, np. „zamalowywaæ powierzchniê w kratki” – „wiêziæ”, o

ile film daje podstawy, by paski na ubraniu bohatera traktowaæ

jako metaforê jego duchowego skrêpowania; lub „podró¿owaæ” –

„doznawaæ wewnêtrznej przemiany”, o ile znów dla krytyka istnie-

j¹ podstawy, by przemieszczanie w przestrzeni traktowaæ paralel-

nie do wewnêtrznego przeistaczania siê. Nie chodzi mi w tym mo-

mencie o zasadnoœæ formu³y „gra s³owna” (pun) w odniesieniu do

takich przypadków, lecz o fakt, i¿ znacznie póŸniej cytuje Bordwell

wypowiedŸ krytyczn¹ o Lekcji historii Strauba i Huillet, która za-

sadza siê na paralelizmie ukazanych w filmie sekwencji kierowa-

nia samochodem i refleksji na temat mechanizmu reprezentacji

kinowej. Wydawaæ by siê mog³o, i¿ ten przyk³ad tak samo pasuje

do schematu „gry s³ownej”, jak przyk³ady poprzednie (“ogl¹daæ

œwiat z wnêtrza samochodu” – „ogl¹daæ œwiat z wnêtrza kinowej

sali”), a jednak autor kwalifikuje go do osobnej rubryki i opatruje

zupe³nie inn¹ nazw¹ (heurystyka „komentatywna”), ni¿ wprowa-

dzon¹ kilkadziesi¹t stron wczeœniej heurystykê „s³ownych gier”.

Nadto, o czym ju¿ wspomnieliœmy, ów heurystyczny schemat oma-

wia Bordwell w rozdziale poœwiêconym schematom tekstualnym,

choæ wydaje siê, ¿e wczeœniej oba typy schematów, heurystyczne i

tekstualne, rozdzieli³. Podobne zamieszanie jest jednak nieuchron-

ne: architektoniczne przeci¹¿enie budowli schematów przynosi ten

efekt, ¿e poszczególne pozycje, miast uk³adaæ siê w mistern¹ siat-

kê relacji, zachodz¹ na siebie, daj¹c obraz zapadniêty, nieostry i

pe³en zagmatwañ.

Prób¹ samoobrony w obliczu opisanych trudnoœci jest strategia

krañcowo odmienna, stosowana, jak siê zdaje, przez znacznie wiêk-

sz¹ liczbê autorów spod znaku „kognitywnej teorii filmu”. Gdy nie

ma jasnych kryteriów konstrukcji schematów kognitywnych, a pod

schemat podpadaæ mo¿e praktycznie wszystko, co sk³ada siê na

zawartoϾ naszego mentalnego kontaktu z przedstawieniem filmo-

wym, to u¿ytecznoœæ tego pojêcia w praktyce filmoznawczej spada

w³aœciwie do zera. Pe³ni ono wówczas rolê tak¹, jak honorowy prze-

wodnicz¹cy ró¿nego rodzaju zgromadzeñ, celebrowany w wymia-

rze symbolicznym, lecz uprzejmie odsuwany od udzia³u w codzien-

nych pracach. Jest to najdos³owniej strategia na przyk³ad Mur-

raya Smitha z jego „kognitywnej” pracy o zaanga¿owaniu emocjo-

background image

30

Andrzej Zalewski

nalnym widza filmu, gdzie pojêcie schematu, wprowadzone naj-

pierw z wielkim zadêciem jako jedna z centralnych kategorii ko-

gnitywizmu, pozwalaj¹ca orientowaæ siê zarówno w rzeczywistym,

jak i fikcyjnym œwiecie, spada nastêpnie do roli pomocniczego, rzad-

ko wykorzystywanego narzêdzia o doœæ niewielkiej u¿ytecznoœci,

przywo³anego w dalszym ci¹gu tekstu tylko kilka razy.

Wiêkszoœæ konkretnych analiz filmoznawczych zg³aszaj¹cych

przynale¿noœæ do omawianego nurtu (mówiê o konkretnych anali-

zach, nie zaœ o warstwie teoretycznych deklaracji) obywa siê bez

owej kluczowej kategorii. WeŸmy dwie takie oto, nieco na chybi³-

trafi³ dobrane, ale, jak s¹dzê, doœæ typowe dla ca³ej orientacji, wy-

powiedzi, z których pierwsza mówi o oscylacji postawy widza miê-

dzy wra¿eniem obecnoœci w fikcyjnym œwiecie (Burchiañski „efekt

diegetyczny”) a œwiadomoœci¹ medium (“artefakt”): „Czasem jed-

nak wytr¹ca widza z iluzji wysuwaj¹cy siê na plan pierwszy arte-

fakt. W przeciwieñstwie do Allena s¹dzê, ¿e widz nie porusza siê

swobodnie tam i z powrotem miêdzy efektem diegetycznym i œwia-

domoœci¹ medium, lecz raczej, ¿e ten ruch jest regulowany przez

film. Na przyk³ad, podczas zmiany scen efekt diegetyczny mo¿e

ust¹piæ œwiadomoœci medium, d¹¿¹c do os³abienia na pocz¹tku fil-

mu albo w epilogu. W takich momentach, opowiadanie zyskuje na

samoœwiadomoœci.” Druga wypowiedŸ stanowi refutacjê niew³aœci-

wej, zdaniem jej autora, teorii filmu dokumentalnego: „Gdy ogl¹-

dam Wrota niebios, nie szukam bliskich kontaktów z w³aœciciela-

mi cmentarzy zwierz¹t w Kalifornii. Jakkolwiek mogê byæ zainte-

resowany ich obserwacj¹ i s³uchaniem tego, co maj¹ do powiedze-

nia, wolê zdystansowane ich doœwiadczanie od bezpoœredniego. Ani

te¿ nie ogl¹dam Not a Love Story, by symulowaæ wizytê w miej-

scu, gdzie odbywa siê pokaz strip-teasu. Œledzê to, by zwa¿aæ na

przedmiot dyskusji (film jest oskar¿eniem pornografii – A.Z.). Nie

oczekujê, by reprezentacja, zw³aszcza w filmie dokumentalnym,

wesz³a na miejsce (zast¹pi³a?) bezpoœredniego doœwiadczenia. Fil-

my dokumentalne mog¹ s³u¿yæ wielu celom, nie jestem jednak prze-

konany, ¿e czêsto, jeœli w ogóle, s³u¿¹ akurat temu. Dziwne jest

zatem, gdy siê s³yszy opiniê Renova, i¿ niezdolnoœæ filmu doku-

mentalnego do zastêpowania bezpoœredniego doœwiadczenia ma byæ

background image

31

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

podstaw¹ kwestionowania jego adekwatnoœci jako, miêdzy inny-

mi, œrodka rozpowszechniania wiedzy.”

Obie te wypowiedzi (a podobne, powtórzmy, s¹ wcale liczne w

tekstach kognitywnych) oddaj¹ w sposób adekwatny i celny do-

œwiadczenie widza kinowego w wybranych obszarach, lecz mog¹

byæ formu³owane poza jak¹kolwiek teori¹ zak³adaj¹c¹ procesy prze-

twarzania informacji w oparciu o schematy, kategorie, strategie i

heurystyki. Gdyby, podj¹æ próbê sparafrazowania drugiego na przy-

k³ad cytatu na taki na przyk³ad ci¹g zdañ: „Ogl¹daj¹c Wrota nie-

bios za m.in. poœrednictwem schematu „ogl¹danie filmu”, nie szu-

kam kontaktów z w³aœcicielami cmentarzy zwierz¹t danymi mi

przez schematy odpowiednich ról spo³ecznych; wybieram raczej

schemat doœwiadczenia zdystansowanego w stosunku do schema-

tu bezpoœredniego prze¿ycia...” — by³aby to próba równie upiorna,

jak swego czasu pozytywistyczne usi³owanie transformacji zdañ

jêzyka potocznego na jêzyk tzw. danych zmys³owych; w¹tpliwe te¿,

by noœnoœæ informacyjna tak sparafrazowanej wypowiedzi by³a choæ

odrobinê wiêksza, ni¿ odnoœnego dyskursu bazowego.

Na zarzut, ¿e prace kognitywistów filmowych w doœæ s³abym

stopniu odzwierciedlaj¹ forsowan¹ przez samych kognitywistów

myœl o obecnoœci schematów przetwarzania danych w procesach

mentalnych, mo¿na odpowiedzieæ powo³uj¹c siê na wzglêdn¹ nor-

malnoœæ takiej sytuacji. Nie zawsze w szczegó³owych analizach

uwidoczniony byæ musi ca³y rynsztunek pojêciowy szko³y teoretycz-

nej, do jakiej analizy te nale¿¹ — czasami mo¿e on byæ jedynie

jakoœ implicite w nich obecny. By trzymaæ siê wci¹¿ analogii z fe-

nomenologi¹: gdy, przyk³adowo, czytam nastêpuj¹cy fragment:

„W naturalnej postawie duchowej nie troszczymy siê jeszcze kryty-

k¹ poznania. W postawie tej, ujmuj¹c naocznie i myœl¹c, zwróceni

jesteœmy ku rzeczom, te zaœ s¹ nam ka¿dorazowo dane [...], choæ

dane s¹ nam na ró¿ne sposoby i jako istniej¹ce na ró¿ne sposoby

zale¿nie od Ÿród³a i szczebla poznania. Gdy np. spostrzegamy, ro-

zumie siê samo przez siê, ¿e mamy przed oczyma rzecz; jest ona tu

oto poœród innych rzeczy, ¿ywych i nieo¿ywionych, obdarzonych

dusz¹ i nie, a zatem poœród œwiata, który, czêœciowo, jak poszcze-

gólne rzeczy, wchodzi w zakres spostrze¿enia [...]”, to we fragmen-

cie tym nie wspomina siê explicite o „intencjonalnoœci”, a przecie¿

background image

32

Andrzej Zalewski

nie ulega kwestii, ¿e zacytowany fragment coœ na temat tej¿e in-

tencjonalnoœci implicite g³osi.

Analogia jest jednak nieœcis³a. W przywo³anym fragmencie

mo¿na ³atwo przejœæ od jego treœci jawnej do koncepcji intencjonal-

noœci; jest to nawet w tym przypadku doœæ proste, bo wystarczy

pos³u¿yæ siê stosown¹ nazw¹ i powiedzieæ, ¿e takie oto „posiadanie

rzeczy przed oczyma” to w³aœnie „intencjonalnoœæ”, ¿e ta czêœæ œwia-

ta, która nie wchodzi w zakres spostrze¿enia, to „horyzont” itp.

Podstawowa sytuacja fenomenologiczna jest tu utajona. Jest to

zarazem sytuacja najprostsza, ale mo¿na j¹ skomplikowaæ. Teoria

naukowa jest tylko wówczas teori¹ tego nurtu badañ, który siê pod

ni¹ „podszywa”, jeœli ona, b¹dŸ jej istotne sk³adowe, jest dlañ u¿y-

teczna, jeœli s³u¿y jako narzêdzie stawiania w jego obrêbie proble-

mów i udzielania wyjaœnieñ szczegó³owych. „A wiêc to, co nazywa-

my ‘teoriami’, to niekiedy raczej ogólne metody wyjaœniania, nie

zaœ zdania, które same mog¹ byæ prawdziwe lub fa³szywe, potwier-

dzone lub nie potwierdzone. ‘Teorie’ takie dostarczaj¹ jedynie ram,

w których mo¿na tworzyæ konkretne wyjaœnienia poszczególnych

zjawisk, a pytanie, jakie nale¿y zg³aszaæ pod ich adresem, nie brzmi:

‘Czy s¹ prawdziwe?’, lecz raczej: ‘W jakim zakresie mo¿na je stoso-

waæ?’, lub: ‘Ile poszczególnych zjawisk mo¿na skutecznie wyjaœniæ

siêgaj¹c do szczegó³owej hipotezy, która mieœci siê w tych ramach?’

Tak zwana teoria schematów poznawczych nie jest oczywiœcie sa-

modzieln¹, kompleksow¹ teori¹, lecz jedynie wzglêdnie autonomicz-

nym fragmentem szerszej teoretycznej ca³oœci. Jednak z uwagi na

czêstoœæ przywo³añ mo¿na by s¹dziæ, ¿e pe³ni ona rolê niezwykle

skutecznego narzêdzia wyjaœniaj¹cego, dopóki nie oka¿e siê, ¿e licz-

ba zjawisk faktycznie przez ni¹ wyjaœnianych jest nader nik³a, a

te, które ju¿ s¹ wyjaœniane, mo¿na te¿ równie dobrze wyt³umaczyæ

przez hipotezê transcendowania danych doœwiadczenia nie odwo-

³uj¹c¹ siê akurat do schematyzmu percepcji (o czym poni¿ej). Nie

widaæ sposobu, w jaki teoria schematów poznawczych mia³aby byæ

u¿yteczna w udzielaniu wyjaœnieñ zawartych choæby w dwóch przy-

toczonych przed chwil¹ fragmentach – natomiast zupe³nie jasne

jest, ¿e mog¹ byæ one formu³owane ca³kowicie poza jej zasiêgiem.

I na odwrót: nie widaæ sposobu, w jaki ze szczegó³owych wyjaœnieñ

powy¿szego gatunku mia³aby wyrosn¹æ, przez rozwijanie tkwi¹-

background image

33

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

cych w nich implikacji, teoria schematów poznawczych. Zwi¹zek

logiczny miêdzy t¹ teori¹ i takimi wyjaœnieniami staje siê wysoce

problematyczny.

W rzeczywistoœci, „kognitywny” dyskurs o filmie zak³ada nie

tyle teoriê naukow¹ obarczon¹ jak¹œ liczb¹ za³o¿eñ, ile raczej po-

stawê poznawcz¹ charakteryzuj¹c¹ siê wyczuleniem na bieg co-

dziennej praktyki odbioru filmów, umiejêtnoœci¹ reagowania na

jej meandry i zwroty oraz sprawnoœci¹ wyra¿ania tego w odpo-

wiednio subtelnych opisach. Ów nas³uch na g³os doœwiadczenia

dobiegaj¹cy z rejonów codziennoœci oraz umiejêtnoœæ jego opisu bez

podejmowania scjentystycznych zobowi¹zañ — to postawa meto-

dologiczna w³aœciwa fenomenologii. Jej tezy znacznie lepiej przy-

legaj¹ do tego, co faktycznie robi wielu kognitywistów filmowych,

ni¿ same „kognitywne” deklaracje. Przez wszystkie wypowiedzi

Husserla w ci¹gu jego kilkudziesiêcioletniej pracy, bez wzglêdu na

ich tematykê, stopieñ komplikacji i, czêsto, niedopracowania, bie-

gnie w³aœciwie ten sam apel do czytelnika, by, niechaj¹c zaanga¿o-

wania w arbitralne œwiatopogl¹dy i teorie, zda³ siê na nieuprze-

dzony ogl¹d „rzeczy samych” i wspó³pod¹¿a³ w refleksji z natural-

nym tokiem ich prze¿ywania. Nie inaczej ujmuje te sprawy jeden z

czo³owych reprezentantów kierunku: „Postulat powrotu do rzeczy,

do doœwiadczenia, to przede wszystkim postulat obudzenia na nowo

wra¿liwoœci na to, co w doœwiadczeniu jest bezpoœrednio naocznie

dane i do pe³nego uœwiadomienia sobie, co i jak w³aœciwie jest dane.

To pe³ne uœwiadomienie sobie na nowo o¿ywionych danych powin-

no byæ przeprowadzone bez wzglêdu na to, co taka lub owa teoria

t³umacz¹ca zjawiska uznaje lub postuluje, a wiêc te¿ i niezawiœle

od wyników wszelkich teorii naukowych pos³uguj¹cych siê hipote-

zami czy konstrukcjami i kombinacjami czysto pojêciowymi, a je-

dynie pod has³em jasnego i adekwatnego dojrzenia bezpoœrednich

danych w ich swoistym charakterze [...]” Od siebie dodajmy, i¿ owo

przyleganie teoretycznego opisu do powierzchni danych doœwiad-

czenia mo¿e siê dokonywaæ w wielu wymiarach, a w tym i w wy-

miarze œwiata codziennego ¿ycia. Codziennoœæ i potocznoœæ posia-

da w³asne procedury ugruntowywania pojawiaj¹cych siê w ich ob-

rêbie s¹dów, tote¿ fenomenologia codziennego ¿ycia jest istotn¹ i

prawomocn¹ czêœci¹ fenomenologicznego projektu w ogóle. Jeœli

background image

34

Andrzej Zalewski

tedy w poprzednim paragrafie mogliœmy przeœledziæ dwa przyk³a-

dy zbie¿noœci miêdzy kognitywnym i fenomenologicznym projek-

tem, to nie dlatego, by w istocie zachodzi³a tu jakaœ zastanawiaj¹-

ca koincydencja, lecz dlatego raczej, ¿e oba te przyk³ady filmoznaw-

czych rozstrzygniêæ by³y ju¿ fenomenologiczne z ducha, nale¿¹c do

obszaru akceptowanej przez ów nurt praktyki myœlowej.

Bez wzglêdu teraz na to, jak dalece, w œwietle póŸniejszych dzie-

jów filozofii, projekt bezpoœredniego doœwiadczenia naszkicowany

w powy¿szym cytacie z Ingardena, okaza³ siê nierealny i nawet

naiwny, jest doœæ jasne, i¿ teksty autorów takich jak Currie, Car-

roll czy nawet Bordwell, gdy tylko ten ostatni rezygnuje ze swych

niebotycznych konstrukcji pojêciowych, s¹ osadzonymi w³aœnie w

potocznej perspektywie identyfikacyjnej analizami, niezwykle in-

tuitywnymi i drobiazgowymi, dalekimi od formalizmu deklarowa-

nej opcji zasadniczej. W³aœnie ta intuicyjnoœæ jest najlepsz¹ broni¹

„kognitywizmu” w walce z jego g³ównym wrogiem – spekulatyw-

nym monstrum psychoanalitycznej teorii filmowej. Inkryminowa-

na ksi¹¿ka Making Meaning jest przecie¿ tak¿e znakomit¹ prac¹,

zawieraj¹c¹ szereg olœniewaj¹cych konstatacji na temat sposobów

oswajania materii filmu przez myœl krytyczn¹, pod warunkiem

wszak¿e, i¿ nie próbujemy dopasowywaæ do siebie ani nadawaæ

spójnoœci zawartym w niej czêœciom typologicznej uk³adanki.

S³usznoœci „kognitywnych” pretensji kognitywizmu filmowego

w zakresie schematów mo¿na jeszcze broniæ. Mo¿na argumento-

waæ, ¿e obieraj¹c koncepcjê schematów poznawczych na teren pola

walki bardzo u³atwiliœmy sobie zadanie, skoro ta w³aœnie koncep-

cja uchodzi w ogóle za nieempiryczn¹ i trudn¹ w zastosowaniach

oraz dlatego, ¿e problem zadowalaj¹cego opisu protoschematów,

nie podlegaj¹cych ju¿ dalszemu uszczegó³owieniu, nie zosta³ dot¹d

nale¿ycie rozwi¹zany. Kognitywn¹ teoriê filmu obarczamy wiêc

grzechami, które s¹ udzia³em nie jej samej, lecz, jeœli ju¿, to ogól-

niejszej doktryny psychologicznokognitywnej jako takiej.

Có¿, obiektem polemiki sta³o siê to przeœwiadczenie teoretycz-

ne, które sam fundator teorii filmowego kognitywizmu uzna³ za

nieodzowne dla rozumienia aktywnoœci widza kinowego. Jeœli prze-

œwiadczenie owo znajduje tak s³aby faktyczny oddŸwiêk w prakty-

ce badawczej, to mo¿na st¹d wyci¹gn¹æ przynajmniej ten ostro¿ny

background image

35

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

wniosek, i¿ nie wszystko jest tu w ca³kowitym porz¹dku. Albowiem,

je¿eli pisma kognitywistów dowodz¹ nieodzownoœci czegokolwiek,

to raczej tego tylko, ¿e prawid³owy „aktywny” odbiór filmu zale¿y

od uprzedniego przyswojenia przez widza sposobów artykulacji fil-

mowej na ró¿nych poziomach; z tego jednak jeszcze nie wynika, ¿e

asymilacja ta ma siê dokonywaæ w zgodzie z wizerunkiem nakre-

œlonym przez kognitywn¹ teoriê schematów. Fenomenologowie no-

tabene tak¿e s¹ zdania, ¿e doœwiadczenie polega na nieustannym

transcendowaniu doœwiadczenia ju¿ nabytego ku mniej lub bar-

dziej mglistemu horyzontowi przysz³oœci, która w kolejnych kro-

kach mo¿e siê potwierdzaæ lub nie; nie widz¹ jednak potrzeby wy-

odrêbniania statycznych — nawet w danym przekroju czasowym

— schematów wype³nianych przez zmienne dane percepcji.

Ale za³ó¿my nawet tak¹ oto komfortow¹ sytuacjê, ¿e teoria sche-

matów zyska³a w psychologii kognitywnej ca³kowite i wiarygodne

potwierdzenie, i ¿e wiadomo, jak j¹ stosowaæ. Czy zmieni³oby to

wiele w sytuacji „kognitywnego” filmoznawstwa? Nie s¹dzê. Przy-

puszczam raczej, ¿e sprawy toczy³yby siê dalej tak, jak siê tocz¹

obecnie. Istotne znaczenie ma tu bowiem argumentacja pragma-

tyczna. Przypuszczam, ¿e nawet jeœliby teoria schematyzmu per-

cepcji okaza³a sw¹ bezapelacyjn¹ prawdziwoœæ, to badaczfilmo-

znawca, maj¹c do czynienia z przebiegami okreœlonego typu, w kon-

kretnych praktykach analitycznych nie móg³by dowieœæ jej wyj¹t-

kowej u¿ytecznoœci; w jego rêkach teoria owa z natury rzeczy sta-

³aby siê nieoperacyjna. W ka¿dym razie trudno imaginowaæ sobie

sytuacjê, w której dyskurs filmoznawczy, operuj¹cy pojêciem sche-

matu, dowiód³by swego bezwzglêdnego priorytetu przed dotych-

czasowym dyskursem pozbawionym takiego pojêcia i, za³o¿ywszy

luksusow¹ dlañ sytuacjê, pozwoli³ wypowiedzieæ to wszystko, co

wypowiada ten ostatni, oraz coœ jeszcze, czego dyskurs tradycyjny

wypowiedzieæ ju¿ nie jest w stanie; lub te¿, za³o¿ywszy sytuacjê

znacznie skromniejsz¹, umo¿liwi³ przynajmniej wyra¿enie istot-

nie nowych dla filmoznawstwa treœci. Nie mamy pojêcia, co to

mog³yby byæ za treœci, skoro w³aœnie nie wiadomo, jak „schema-

tyczny” dyskurs stosowaæ, a z kolei tradycyjny sposób mówienia,

obywaj¹cy siê bez schematów, zupe³nie nieŸle sprawdza siê w swo-

background image

36

Andrzej Zalewski

jej roli i pozwala zdaæ sprawê z wielu aspektów funkcjonowania

mechanizmu odbiorczego. Ju¿ ten pragmatyczny powód, wskazu-

j¹cy na nieoperacyjnoœæ kategorii „schematów poznawczych” dla

filmoznawstwa, wystarcza, by nad mianem „kognitywna teoria fil-

mu” postawiæ niejaki znak zapytania.

3. Inne przyk³ady rozbie¿noœci

Abstrahuj¹c jednak od schematów, które powoli zaczynaj¹ siê sta-

waæ nasz¹ idée fixe: w enuncjacjach filmowego kognitywizmu nie

znajdujemy te¿ zbyt wielu odwo³añ do innych twierdzeñ cognitive

science, mog¹cych uchodziæ za kluczowe. W¹tpliwoœci rodz¹ siê co

do znaczenia terminu „intencjonalnoœæ”, który zbyt pochopnie uzna-

liœmy za zwornik kognitywizmu i fenomenologii. Jeœli, w A Case

for Cognitivism, Bordwell pisze o zainteresowaniu kognitywizmu

intencjonalnoœci¹ jako odniesieniem œwiadomoœci do obiektów, zda-

rzeñ i stanów rzeczy w otaczaj¹cym œwiecie, to wydaje siê, ¿e mo¿-

na to uznaæ za jedno z fenomenologicznych pojêæ intencjonalnoœci.

Nastêpnie jednak autor ³¹czy ten termin z kluczowym dla kognity-

wizmu terminem „reprezentacja poznawcza” i tu ju¿ zaczynaj¹ siê

trudnoœci. Wedle klasycznej w psychologii poznawczej definicji

Palmera „reprezentacja jest po pierwsze i przede wszystkim czymœ,

co zastêpuje inny byt”. Takie okreœlenie wskazywa³oby jednak na

akceptacjê jakiejœ koncepcji poznania poœredniego, wedle której

œwiat nie mo¿e byæ dany inaczej, ni¿ za poœrednictwem systemu

„reprezentacji”. S¹, owszem, ujêcia intencjonalnoœci, wedle których

ostatecznym odniesieniem œwiadomoœciowej intencji jest np. treœæ

mentalna, treœæ logiczna okreœlona przez wartoœci prawdziwoœcio-

we itd. – z tym, ¿e s¹ to ujêcia g³êboko niefenomenologiczne. Nie-

zale¿nie od zawik³añ samego Husserla w tej kwestii, tak powa¿-

nych, ¿e, wedle niektórych, nie do rozpl¹tania, mo¿na chyba po-

wiedzieæ, ¿e w ostatecznym bilansie Husserlowi obcy by³ ten ro-

dzaj podejœcia epistemologicznego. Cokolwiek by mówiæ i jakkol-

wiek te sprawy komplikowaæ, intencja husserlowska jest „obiek-

towa”: po przejœciu przez wszystkie sfery mediatyzuj¹ce wchodzi

w rodzaj bezpoœredniego styku, osobistego „spotkania” z przed-

background image

37

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

miotem, który intenduje. Bezproblemowy maria¿ tej koncepcji z

pojêciem „reprezentacji poznawczej”, implikuj¹cym intencjonalnoœæ

innego zupe³nie typu, jest spor¹ lekkomyœlnoœci¹.

Nie³atwo, wobec braku wyraŸnych deklaracji, odpowiedzieæ na

pytanie, za którym z tych pojêæ opowiadaj¹ siê filmowi kognitywi-

œci. S¹ jednak œwiadectwa, ¿e za husserlowskim, jeœli wzi¹æ pod

uwagê manifestowan¹ niechêæ samego Bordwella do znakowej teorii

bytu i id¹c¹ w œlad za tym refutacjê udzia³u „kodów” w procesach

poznawczych; lub te¿, jeœli wzi¹æ serio wzmiankowan¹ polemikê

Curriego z wizj¹ z³udzeñ poznawczych, zgodnie z któr¹ wszystko,

czego doœwiadczamy bezpoœrednio, jest zwodniczym kamufla¿em

stanów rzeczy „tak naprawdê” bêd¹cych zupe³nie innymi, ni¿ siê

jawi¹. Niezale¿nie jednak od odpowiedzi w tej kwestii, istotniejsza

jest jeszcze i tym razem klarowna inna ró¿nica miêdzy fenomeno-

logicznym pojêciem intencjonalnoœci, a tym, które przyjmuje jej

kognitywne filmoznawstwo. Wed³ug fenomenologicznego pojêcia

intencjonalnoœæ ma byæ odniesieniem œwiadomoœci do obiektu; na-

tomiast dla kognitywnej opcji udzia³ œwiadomoœci, przynajmniej w

jej wersji tradycyjnej, nie jest bodaj wcale konieczny. O ile trady-

cyjnie (to jest w pojêciu kartezjañskim) œwiadomoœæ, niezale¿nie

od swej funkcji kierowania siê ku istniej¹cemu œwiatu zewnêtrz-

nemu, zak³ada pewien nawis „wsobnoœci” w postaci zwrotnego do-

znawania i rozumienia tego, co siê œwiadomoœci¹ ujmuje, to dla

kognitywisty obecnoϾ pierwiastka subiektywnego samoodniesie-

nia mo¿e byæ zbêdna. Intencjonalnoœæ bêdzie tu tylko uk³adem sta-

³ych i przewidywalnych powi¹zañ na „wejœciu” i „wyjœciu” proce-

sów doœwiadczeniowych, i jako taka mo¿e byæ w³aœciwa cz³owieko-

wi, maszynie licz¹cej czy zjawiskom przyrody. To w³aœnie daje

asumpt do rozwiniêcia s³awnej komputerowej metafory umys³u

ludzkiego. Filozof amerykañski Daniel Dennett, jeden z najzago-

rzalszych orêdowników takiego podejœcia, dwie dekady temu wy-

razi³ ów pogl¹d w nastêpuj¹cych (i w kolejnych pracach w bardzo

podobnych) s³owach: „Intencjonalny system to system, którego za-

chowanie mo¿e byæ (przynajmniej czasami) wyjaœnione i przewi-

dziane na podstawie przypisywania przekonañ i pragnieñ (i in-

nych intencjonalnie charakteryzowanych cech – co nazywam tu

intencjami, w³¹czaj¹c w to nadzieje, obawy, zamierzenia, percep-

background image

38

Andrzej Zalewski

cje, oczekiwania etc.) [...] Tak zdefiniowane, intencjonalne syste-

my oczywiœcie nie we wszystkim s¹ ludzkie. Przypisujemy przeko-

nania i pragnienia psom, rybom, na tej podstawie przewiduj¹c ich

zachowanie, a mo¿emy nawet przewidywaæ zachowanie niektórych

maszyn [...] Komputer w takich wypadkach jest systemem inten-

cjonalnym nie dlatego, ¿e ma jakieœ szczególne wewnêtrzne cechy,

i nie dlatego, ¿e szczerze i prawdziwie wierzy i pragnie (cokolwiek

by to znaczy³o), lecz dlatego jedynie, ¿e podporz¹dkowuje siê pew-

nej postawie na³o¿onej na niego, mianowicie postawie intencjonal-

nej, postawie wyra¿aj¹cej siê w przypisywaniu komputerowi (przy

normalnych ograniczeniach) intencjonalnych predykatów, posta-

wie, któr¹ przyjmujemy ujmuj¹c komputer jako racjonaln¹, prak-

tyczn¹ istotê rozumuj¹c¹.” Polemizuj¹c z kolei z takim pojmowa-

niem funkcji komputera móg³ Searle w swej s³awnej hipotezie „chiñ-

skiego pokoju” odmówiæ znajomoœci jêzyka chiñskiego komuœ, kto

jedynie bezb³êdnie manipulowa³by symbolami tego jêzyka, nie ro-

zumiej¹c ich sensu. Powtórzmy jednak, ¿e nie zachodzi przymus,

by rzecznik kognitywizmu optowa³ za stawianiem problemu w ów

drugi sposób.

Analizy filmoznawców spod kognitywnego znaku nie presupo-

nuj¹ jednak w ¿adnej mierze „intencjonalnoœci z pominiêciem œwia-

domoœci”, a wrêcz podejœcie takie wykluczaj¹. S¹ one przekonywa-

j¹ce nie z uwagi na jakiœ stworzony algorytm zwi¹zków sprawdza-

j¹cy siê w ka¿dej sytuacji (có¿ to w ogóle mog³oby znaczyæ?), lecz z

uwagi na fakt, ¿e badacz w swoim w³asnym rozumieniu odtwarza

ten istotnoœciowy kszta³t rozumienia procesów odbiorczych, jaki

przypisuje widzowi. Z kolei wa¿noœæ owych rozstrzygniêæ dla czy-

telnika bierze siê st¹d, ¿e czytelnik, który tak¿e jest widzem, nie

tylko rozumie kino, lecz tak¿e „rozumie, ¿e rozumie”, to jest dyspo-

nuje wyczulonym systemem harmonizowania w³asnego doœwiad-

czenia z cudzym, „imputowanym” mu przez tekst filmoznawczy i

potrafi doprowadzaæ do syntezy tych dwóch doœwiadczeñ, orzeka-

j¹c równoczeœnie stopieñ jej dok³adnoœci. Bez pojêcia œwiadomoœci

jako samoœwiadomoœci by³oby to wszystko niemo¿liwe; bez samo-

pojmuj¹cego siê czytelnika, który w tym samopojmowaniu i dziêki

niemu jest zdolny w sobie o¿ywiaæ (b¹dŸ nie) pewien typ doœwiad-

czeñ wyznaczanych przez tekst i na tej podstawie przyznawaæ mu

background image

39

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

(b¹dŸ nie) wiarygodnoœæ, pisma kognitywistów filmowych by³yby

tylko stosem nader arbitralnych lub w ogóle nieczytelnych stwier-

dzeñ. Najzupe³niej tradycyjny intuicjonizm, pozbawiony jakiejœ

specjalnej „kognitywnej” przymieszki, jest podstaw¹ metodologicz-

nych roszczeñ kognitywnej teorii filmu.

Zamiast wiêc akcesu do powszechnej dla kognitywizmu tenden-

cji, by polegaæ na iloœciowej stronie procesów umys³owych i staraæ

siê o ich najszersz¹ kwantyfikacjê, mamy w kognitywnofilmowych

pracach mnóstwo

opisów oddaj¹cych intuicyjnie œwiat doznañ filmowego odbior-

cy. D¹¿¹c do precyzacji przeciwieñstw: dyskurs techniczny – dys-

kurs intuicyjny, spróbujmy myœl poprzedniego akapitu wyraziæ

jeszcze inaczej. „Techniczny dyskurs” mia³by za sob¹ takie oto prze-

s³anki dotycz¹ce aktów zapoznawania siê z nim czytelnika: „Ist-

nieje, nie wymagaj¹cy koniecznego uwzglêdniania samoœwiadomo-

œci przy opisie, stan poznawczy A, w którym znajduje siê podmiot

P. Jest on tego rodzaju, ¿e dla tego samego podmiotu jego zajœcie

powoduje zajœcie innego stanu B. Na razie musisz (apel do czytel-

nika) ten s¹d przyj¹æ na podstawie rozumienia sensu s³ów i (ewen-

tualnie) innych symboli. Jeœli natomiast chcesz stwierdziæ jego

prawdziwoœæ, powinieneœ wykonaæ doœwiadczenia wprowadzaj¹ce

inne podmioty (byæ mo¿e, ³¹cznie z tob¹ samym) w stan A, a wów-

czas dopiero przekonasz siê, ¿e B.” Inaczej natomiast programuje

swój odbiór „dyskurs intuicyjny” filmoznawców. Komunikuje on

jakby czytaj¹cemu: „Istnieje taki œwiadomoœciowy stan poznawczy

A w³aœciwy podmiotowi P, w którym bêd¹c, P ma zarazem œwiado-

moœæ innego stanu B. Jeœli chcesz siê o tym przekonaæ, nie musisz

odtwarzaæ (czy konstruowaæ) warunków dla dos³ownego zajœcia A.

Twoja weryfikacja mo¿e byæ znacznie szybsza: mo¿esz we w³asnym

prze¿ywaniu przej¹æ niejako œwiadomoœæ A przynale¿n¹ P a pro-

wadz¹c¹ do B, zsyntetyzowaæ to z twoj¹ w³asn¹ œwiadomoœci¹ A

uobecnion¹ w twoim samopojmowaniu A i, zale¿nie od skuteczno-

œci tej syntezy, orzec zawieranie siê lub niezawieranie w twojej

samoœwiadomoœci A stanu B”. Konstrukcja takiego dyskursu, któ-

ry œwiadomoœæ czytelnika próbuje „naprowadziæ” na œwiadomoœæ

wyznaczon¹ niejako przez tekst, dyskursu weryfikuj¹cego siê osta-

tecznie przez konfrontacjê z w³asnym tego¿ czytelnika samozrozu-

background image

40

Andrzej Zalewski

mieniem, w sposób ukryty zak³ada model umys³u doœæ odleg³y od

kognitywnych wyobra¿eñ o nim – a jest to dyskurs w pracach fil-

moznawczych omawianego nurtu przewa¿aj¹cy.

Wbrew pozorom, stosunek filmowego kognitywizmu do modelu

dwukierunkowego przetwarzania informacji (“góra dó³” i „dó³ góra”),

bêd¹cego koronnym sk³adnikiem kognitywizmu „w³aœciwego”, tak¿e

nie jest do koñca oczywisty. Akurat ta kwestia doœæ czêsto pojawia

siê w pismach kognitywistów filmowych, ale ona w³aœnie nastrê-

cza niejakie k³opoty. Jak bowiem pogodziæ przetwarzanie w uk³a-

dzie „dó³ góra”, bêd¹ce, jak wiadomo, rozpoznawaniem konfigura-

cji elementów na niskich poziomach percepcji, z procesem niezwy-

kle drogim sercu kognitywisty i przy ka¿dej okazji przezeñ ekspo-

nowanym: z aktywnoœci¹ widza, zak³adaj¹c¹ przetwarzanie w re-

lacji „góra dó³”, a konotuj¹c¹ pewien stopieñ inicjatywnoœci i swo-

body w prowadzeniu gry? Na tym tle dochodzi do nieoczekiwanych

spiêæ, widocznych na przyk³ad w cytowanym artykule Bordwella o

Mildred Pierce. Najpierw autor wyró¿nia dwie mo¿liwe strategie

widzów wobec padaj¹cej w pierwszej czêœci sugestii to¿samoœci

sprawcy kryminalnego czynu (widz „ufny” versus widz „sceptycz-

ny”). Z tekstu wynika jednak, ¿e gdy przychodzi co do czego, tj. do

rozwi¹zania zagadki, widz, bez wzglêdu na przyjêt¹ wczeœniej stra-

tegiê, i tak dostosowaæ musi swoj¹ percepcjê i rozumienie do poda-

nej wyk³adni; nadto, i ten „ufny”, i ten „sceptyczny” widz jednako-

wo daj¹ siê nabraæ na manipulacjê polegaj¹c¹ na ekspozycji dwóch

nieco ró¿nych scen na pocz¹tku i na koñcu filmu jako jednej i tej

samej sceny morderstwa. Nadto jeszcze, tekst artyku³u obfituje w

metafory typu „ujêcie sugeruje”, „film wprowadza w b³¹d”, „narra-

cja wyprowadza wskazówki”, które jako przejawy wiary w aktyw-

noœæ widza raczej dziwi¹. Jak komentuje to doœæ sceptycznie uspo-

sobiona wobec kognitywizmu Marcia Butzel, widz jest w tej kon-

cepcji na tyle aktywny, na ile biologiczny mechanizm percepcyjny

pozwala mu takim byæ.

Tymczasem, w moim przekonaniu, pogl¹d aktywistyczny nie

jest wcale kognitywistom tak bardzo potrzebny. Wystarczy³aby

s³absza od niego teza o podmiotowoœci widza w procesie recepcji

filmu. „Aktywnoœæ widza” ma byæ broni¹ w walce z psychoanaliz¹,

która tego¿ widza, zdaniem kognitywistów, skaza³a na ubezw³a-

background image

41

Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?

snowolnienie. Jednak, jeœli coœ tu jest jasne, to to, ¿e psychoanali-

za nie tyle przekreœli³a aktywnoœæ widza, co raczej ju¿ go wczeœniej

i tak unicestwi³a, zaatakowa³a na znacznie bardziej podstawowym

poziomie. Neguje ona nie tyle aktywnoϾ widza, co samo jego real-

ne istnienie, czyni¹c zeñ jakiœ symulowany, pozorny byt konstytu-

uj¹cy siê dziêki wpisaniu go przez anonimowy mechanizm kine-

matograficznego spektaklu w „³añcuch signifiantów”. Widza, jako

nieredukowalnej, rzetelnej instancji, wcale nie ma; jest tylko, zgod-

nie z hipotez¹ Benveniste’a Lacana, miejsce w ci¹gu obrazów prze-

znaczone dla widza, wytwarzaj¹ce iluzjê jego autentycznej istno-

œci. Przeciwko takiemu pogl¹dowi wystarczy³oby zaoponowaæ, mó-

wi¹c, ¿e istnieje realny podmiot spe³niaj¹cy rzeczywiste operacje

odbioru, choæ niekiedy s¹ one zdeterminowane przez elementy

zmys³owej percepcji i nie pozostawiaj¹ odbiorcy swobody manewru.

Pozwoli³oby to zachowaæ pewne kognitywne przes³anki i zara-

zem unikn¹æ aporii p³yn¹cych z mówienia o aktywnoœci.

W pismach amerykañskich „kognitywistów” znaleŸæ te¿ mo¿na

kanon ogólniejszych przes³anek zwi¹zanych z przyjêt¹ postaw¹

metodologiczn¹: zasadza siê ona, jak ju¿ mówi³em, na badaniu fil-

mu z perspektywy aktów œwiadomoœci widza, przy czym badanie

to ma w wysokim stopniu charakter intuicyjny i ideacyjny (o tej

ostatniej cesze w drugiej czêœci studium), polega niejako na umiej-

scowieniu siê uwagi badacza „w oku” widza; nadto jest niezwykle

drobiazgowe i czu³e na pojêciowe dystynkcje. Jednak realizacjê

podobnych za³o¿eñ odnaleŸæ mo¿na ju¿ w fenomenologii natural-

nego nastawienia, ró¿nice zaœ wynikaæ mog¹ z odmiennej tradycji

stylistycznojêzykowej, a tak¿e, po prostu, z niewiedzy „kognitywi-

stów” co do faktu posiadania takiego antenata. Nie widaæ wystar-

czaj¹cego powodu, by coœ, co jest w miarê dobrym ucieleœnieniem

pewnego zespo³u za³o¿eñ, nazywaæ terminem wskazuj¹cym na ze-

spó³ za³o¿eñ nie ten w³aœnie, lecz zupe³nie inny, tylko z powodu

terminologicznej decyzji autorów oraz panuj¹cej mody intelektu-

alnej.

Wypada jednak zmierzyæ siê z ostatni¹ ju¿ obiekcj¹: czy korek-

ta czyjejœ samoœwiadomoœci jest spraw¹ zas³uguj¹c¹ na a¿ tak

wydatn¹ uwagê? Skoro „kognitywiœci” robi¹ dobrze to, co robi¹,

background image

42

Andrzej Zalewski

a tego przecie¿ nie kwestionujemy, czy trzeba z takim mozo³em

prostowaæ ich wiedzê o sobie, dociekaæ, jak siê naprawdê nazywaj¹

i sk¹d pochodz¹? Czy nie wystarczy przyj¹æ ich pracy z ca³kowicie

dobr¹ wiar¹ i opatrzyæ b³ogos³awieñstwem na dalsz¹ drogê?

Myœlê jednak, ¿e nie wystarczy. Pan Jourdain móg³ mówiæ pro-

z¹ nie wiedz¹c o tym i wiedza ta nie by³a mu do niczego potrzebna.

Krzysztof Kolumb móg³ odkryæ Amerykê, posiadaj¹c mylne roze-

znanie celu podró¿y i nie umniejszy³o to wagi jego odkrycia. S¹

wszak¿e powody, by s¹dziæ, ¿e w humanistyce w³aœciwa samoorien-

tacja co do wykonywanego projektu jest warunkiem skutecznoœci

tego projektu. Jak zreszt¹ na d³u¿sz¹ metê w dzia³alnoœci, b¹dŸ co

b¹dŸ, refleksyjnej, mia³oby byæ mo¿liwe przeprowadzanie „dobrych”

dzia³añ przy „z³ej” œwiadomoœci ich celu i kierunku? W rozwiewa-

niu tych obaw i zaznaczaj¹cych siê nieporozumieñ ustalenie po-

prawnej samowiedzy nadzwyczaj obiecuj¹cego pr¹du w teorii fil-

mowej ma kapitaln¹ wagê. Metateoretyczne uwagi podobne do

naszych nie s¹ wtedy zewnêtrznymi i byæ mo¿e zbytecznymi orna-

mentami hodowanymi na bazie problematyki zasadniczej, lecz efek-

tywn¹ czêœci¹ sk³adow¹ samej teorii w jej zmaganiach z problema-

mi dla niej w³aœciwymi.

Andrzej Zalewski


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czy ogólna teoria względności dopuszcza perpetuum mobile pierwszego rodzaju
26. Dybciak, Filologia Polska, Teoria literatury, TEORIA LITERATURY - OPRACOWANIE KONKRETNYCH TEKSTÓ
10 Peter Ohler Kognitywna teoria percepcji filmu
Amelia Kielbawska, Kognitywna teoria metafory(1)
Kielbawska Kognitywna teoria
Hejwowski Kognitywno komunikacyjna teoria przekładu PDF
Analiza ekonomiczna teoria (26 strony) id 60090 (2)
teoria wychowania, Atmosfera radości w rodzinie, Atmosfera radości w rodzinie - rozkwit czy zmierzch
Czy Pedagogika Montessori zasługuje na rzetelne zainteresowanie, nauczanie przedszkolne i polonistyk
MSG 1, podsum, Teoria korzyści komparatywnych czy kosztów komparatywnych głosi, że handel pomiędzy k
teorialit 26
teoria pracy, TRENER - WYCHOWAWCĄ czy WYCHOWAWCA - TRENEREM
26 Typologie autorytetów moralnych i pedagogicznych, Dokumenty UŚ Pedagogika resocjalizacyjna, 2 sem
11. Wykład z teorii literatury - 26.01.2015, Teoria literatury, Notatki z wykładu dr hab. Skubaczews
fish-s-czy-na-tych-cwiczeniach-jest-tekst, Teoria Literatury,Poetyka
26 Czy Pesel2 jest potrzebny

więcej podobnych podstron