PRINCIPIA XXVI (2000)
PL-ISSN 0867-5392
Andrzej Zalewski
Zapoznane dziedzictwo:
czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
Wstêp
Po lekturze pierwszych stron niniejszego studium bêdzie mo¿na
chyba odnieæ wra¿enie, ¿e jego celem jest prezentacja wspólnych
w¹tków mylowych tzw. kognitywnej teorii filmu oraz fenomeno-
logii, a dok³adniej jednego z projektów fenomenologii. Póniej owo
wra¿enie w znacznej czêci siê rozwiewa. Wy³uszczenie w¹tków
wspólnych jest celem dalszym podporz¹dkowanym celowi zasad-
niczemu klaryfikacji wiadomoci metodologicznej, jak¹ wyczy-
taæ mo¿na z pism czo³owych amerykañskich przedstawicieli filmo-
wego kognitywizmu: Bordwella, Carroll, Curriego, Branigana. Zda-
jê sobie sprawê, ¿e obok tej istnieje jeszcze europejska (zw³aszcza
w strefie niemieckojêzycznej) wersja kognitywizmu, lecz to w³a-
nie amerykañska odmiana nabra³a decyduj¹cego bodaj znacze-
nia; ona te¿ (zw³aszcza prace Bordwella) jest obiektem nieustan-
nych odniesieñ dla europejskiego odga³êzienia.
W jednym punkcie nie mo¿e byæ niedomówieñ: wk³ad wy¿ej
wymienionych postaci w teoriê filmow¹ ostatnich lat uwa¿am za
bezcenny, za ich dokonania za niezwykle inspiruj¹ce. W przed³o-
¿onym tekcie nie podejmujê siê analizy ani oceny szczegó³owych
badañ w zakresie tego nurtu, lecz jedynie wyra¿am sceptyczny
dystans wobec metateoretycznych projektów i deklaracji, jakie
wymienieni badacze explicite formu³uj¹. Cel tak sformu³owany
mo¿e jednak budziæ zastrze¿enia. Wiadomo, ¿e kognitywici maj¹
niele rozwiniêt¹ wiadomoæ tego, co robi¹, i ¿e daj¹ temu wyraz
17
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
subsumuj¹c swoje poczynania pod pojêcie kognitywizmu w³anie.
Có¿ tu jeszcze mo¿na ulepszaæ i wobec czego okazywaæ dystans?
I co to razem ma wspólnego z fenomenologi¹? Otó¿ sugerujê, ¿e ta
kognitywna samowiadomoæ przedstawicieli kognitywizmu jest
doæ zwodnicza i ¿e implikacje ich poczynañ wiod¹ w stronê trady-
cyjnej filozoficznej epistemologii, ucielenionej na przyk³ad w dwu-
dziestowiecznej fenomenologii. Fenomenologia wiata codzienne-
go (lub te¿, inaczej to nazywaj¹c, naturalnego nastawienia) jest
modelem, w którym spe³nia siê przedsiêwziêta przez omawianych
tu badaczy konstrukcja teorii filmowej. Czy jest to model jedynie
mo¿liwy tego nie chcia³bym przes¹dzaæ.
¯eby i w tym punkcie panowa³a jasnoæ: nie podejmujê siê oce-
ny, ani tym bardziej krytyki za³o¿eñ kognitywizmu w jego central-
nym nurcie (o ile co takiego istnieje): do tego nie mam ¿adnych
kompetencji. Chodzi mi tylko o wykazanie, ¿e reprezentanci ko-
gnitywizmu filmowego niekoniecznie s¹ tymi, za których siê poda-
j¹ (co nie znaczy, ¿e mimo to nie wykonuj¹ na terenie filmoznaw-
stwa dobrej roboty). Chodzi wiêc o przeci¹gniêcie ich na stronê fi-
lozoficznego dziedzictwa tradycji i wy³uskanie owoców ich trudu
spod jurysdykcji wszechw³adnej ostatnio cognitive science, przy-
najmniej na tyle, na ile zrobiæ to mo¿na. Ale nawet to nie oddaje
jeszcze w pe³ni w³aciwego zadania, jakie stawiam przed sob¹.
Praca zawiera pewne uwagi na temat zgodnoci programu kogni-
tywizmu filmowego z kognitywizmem w ogóle, pe³ni¹ w niej one
jednak rolê raczej drugoplanow¹. Najwa¿niejsze jest bowiem to,
czy filmowi kognitywici potrafi¹ dochowaæ wiernoci w³asnemu
rozumieniu cognitive science. Interesuje mnie zatem nie tyle ich
prawowiernoæ, co wewnêtrzna spójnoæ, lub, nawi¹zuj¹c do zu-
pe³nie innego pola terminologicznego, zgodnoæ poetyki sformu³o-
wanej z poetyk¹ immanentn¹. Ta ostatnia kwestia nastrêcza
sporo uwag krytycznych; nawet wiêc, gdyby moje wyczucie kogni-
tywizmu jako takiego mia³o siê okazaæ mylne lub zawê¿one, to i tak
znaczna czêæ tych krytyk mo¿e, niezale¿nie od tego, pozostaæ w mo-
cy.
Kto móg³by ju¿ na podstawie tych wstêpnych uwag zg³osiæ
obiekcjê, ¿e wyra¿am siê tak, jak gdyby istnia³ kognitywizm, w tym
18
Andrzej Zalewski
tak¿e filmowy kognitywizm, w liczbie pojedynczej. Tymczasem
(mo¿na zasadnie utrzymywaæ) niczego takiego nie ma. Noël Car-
roll w swej odpowiedzi na zarzuty Warrena Bucklanda tycz¹ce siê
jego ksi¹¿ki Mystifying Movies pisze wszak: Kognitywizm nie jest
jednorodn¹ teori¹ z trzech powodów. Po pierwsze, nie jest pojedyn-
cz¹ teori¹, lecz seri¹ teorii o mniejszej skali [...]. Po drugie, nie jest
jednorodn¹ teori¹, bo ró¿ni teoretycy kognitywni czêsto przedsta-
wiaj¹ teorie o mniejszej skali, konceptualizuj¹c zjawiska w sposób
rozbie¿ny, a czasami wrêcz nie daj¹cy siê uzgodniæ. I wreszcie, ko-
gnitywizm nie wydaje siê byæ zunifikowan¹ teori¹, poniewa¿ [...]
nie ma powodu wierzyæ, ¿e wszystkie te teorie o mniejszej skali
zgromadzone przez kognitywistów dadz¹ siê uj¹æ w ramy jednej
ca³oci. W nastêpnym akapicie sam Carroll jednak ustala wspól-
ny zbiór za³o¿eñ podzielanych przez ogó³ przedstawicieli tego nur-
tu. Sk¹din¹d jest to zrozumia³e, zwa¿ywszy na wystêpuj¹ce noto-
rycznie w odnonych tekstach, a wypowiadane niejako w imieniu
wszystkich zainteresowanych, autodeklaracje w rodzaju: Kogni-
tywici s¹dz¹..., zdaniem kognitywistów... itp. W swoim tekcie
zajmujê siê tymi w³anie wspólnymi za³o¿eniami, co do których
nie ma, jak mniemam, kontrowersji w obozie kognitywnofilmowym:
empiryczn¹ orientacj¹ badañ, przekonaniem o wy¿szoci mnogich
teorii redniego zasiêgu w stosunku do teorii uniwersalnej, sta-
nowczym oddzieleniem teorii od interpretacji i przyznaniem we
w³asnej dzia³alnoci priorytetu poczynaniom teoretycznym. S¹dzê
ponadto, ¿e bardziej szczegó³owa kwestia, jak¹ jest podkrelana
ustawicznie rola tzw. schematów poznawczych, tak¿e nie antago-
nizuje reprezentantów kognitywizmu. Wszystkie te za³o¿enia raz
jeszcze pozwolê sobie zaznaczyæ badam pod k¹tem ich zgodnoci
z praktyk¹ pisarsk¹ wymienionych teoretyków filmu, okazuj¹c
w powy¿szym wzglêdzie doæ daleko posuniêty sceptycyzm.
Abstrahuj¹c jednak od awizowanych zastrze¿eñ, bêdê dalej
mówi³ o kognitywizmie filmowym, kognitywnej teorii filmu itd.
tylko i wy³¹cznie ze wzglêdu na wygodê jêzykow¹ oraz licz¹c siê
z utart¹ ju¿ praktyk¹ nazewnicz¹. Stosowanie za ka¿dym razem
dystansuj¹cego cudzys³owu lub formu³y tak zwany kognitywizm
by³oby na przestrzeni doæ d³ugiego tekstu zanadto uci¹¿liwe.
19
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
1. Pokojowe wspó³istnienie
Filmowy kognitywizm traktuje percepcjê jako sterowan¹ przez
mentalne operacje odbiorcy. O ogl¹dzie dzie³a filmowego wspó³de-
cydowaæ ma czynnik tak istotny, jak schematy poznawcze warun-
kuj¹ce nie tylko prawid³ow¹ konstrukcjê znaczenia na ró¿nych po-
ziomach komplikacji lektury, lecz tak¿e identyfikowalnoæ jedno-
stek wiata przedstawionego (postacie, zdarzenia) oraz opowieci
(zdarzenia w ich uk³adzie temporalnym).
Pomijaj¹c na razie kwestiê schematyzmu percepcji filmowej
(i percepcji w ogóle), a wiêc jedn¹ z naczelnych przes³anek kogni-
tywistycznej orientacji, nale¿y stwierdziæ, ¿e i fenomenologia ma
u swych podstaw mo¿liwoæ wi¹zania okrelonych typów dowiad-
czenia z odnonymi strukturami wyspecyfikowanych odmian wia-
domoci. W szczegó³ow¹ kwestiê stopnia kreatywnoci procesów
wiadomych nie chcia³bym siê przy tym zanadto wik³aæ. To, czy
wiadomoæ przez swe operacje odnosi siê do obiektów ju¿ goto-
wych, czy te¿ je dopiero tworzy (a wiêc, jak siê w fenomenologii
powiada, konstytuuje), stanowi kryterium podzia³u na mnogie
szko³y fenomenologiczne i jest poza tym, z naszego punktu widze-
nia, kwesti¹ nie najistotniejsz¹. Niezale¿nie bowiem od rozstrzy-
gniêcia w tej, newralgicznej sk¹din¹d, sprawie, bezdyskusyjna
pozostaje wiadomociowa orientacja ca³ego nurtu, to znaczy prze-
konanie, i¿ zawartoæ ontologiczna wiata przedmiotowego zwi¹-
zana jest jako z aktami nakierowanej nañ i poznaj¹cej go wiado-
moci, tote¿ nie sposób opisaæ go adekwatnie bez korelacji z tymi
ostatnimi w³anie. Taki kszta³t stosunku wiadomoci do przed-
miotu, zw¹cy siê, wedle uznanego okrelenia, intencjonalnoci¹,
podlega szczególnie intensywnemu badaniu w ramach fenomeno-
logii, lecz wydobyty zosta³ znacznie wczeniej: przede wszystkim,
dziêki tradycji filozoficznej zapocz¹tkowanej imieniem Kartezju-
sza, a kontynuowanej m. in. w klasycznym empiryzmie brytyjskim
XVIII wieku. Fenomenologia, oczywicie, nie poprzestaje na wy-
g³oszeniu ogólnej tezy o zwi¹zku wiadomoci i wiata, lecz w zniu-
ansowanych analizach ustala przebieg procesów wiadomych ró¿-
20
Andrzej Zalewski
ni¹cych siê w zale¿noci od ró¿nic wymiarów ontycznych: innych
dla sfery zmys³owej, innych dla pojêciowej, innych dla wymiaru
rzeczywistego a innych dla fikcjonalnej kreacji, innych w zale¿no-
ci np. od dziedziny sztuki, z któr¹ ma siê do czynienia itd.
Dwa przyk³ady musz¹ wystarczyæ dla uwiadomienia zbie¿no-
ci kognitywnej teorii filmu z podejciem reprezentowanym przez
fenomenologów. W jednym z tekstów Gregory Currie (zaliczany do
g³ównych
przedstawicieli filmowego kognitywizmu) rozwa¿a i odrzuca
pogl¹d na naturê medium kinowego, zwany iluzjonizmem. Jego
podstaw¹ ma byæ pozorny charakter samego ruchu filmowego w
wietle wielekroæ komentowanego faktu, i¿ wra¿enie ruchu powsta-
je jedynie dziêki uporz¹dkowanej sekwencji okrelonej liczby nie-
ruchomych kadrów w ci¹gu sekundy. Nastêpnie jednak iluzjonizm
zmierza do uogólnienia tej konkluzji, traktuj¹c jako z³udne wszyst-
kie jakoci filmowego przedstawienia, np. jakoci barwne.
Polemizuj¹c z powy¿szym pogl¹dem Currie przeciwstawia owo
rzekome kinematograficzne z³udzenie przypadkom innych zareje-
strowanych z³udzeñ optycznych na przyk³ad z³udzeniu Mülle-
ra-Lyera, gdzie dwie linie o zjawiskowo ró¿nej d³ugoci maj¹ fak-
tycznie (tj. mierzalnie) d³ugoæ tê sam¹ by dojæ do wniosku, ¿e
w drugim wypadku w splocie znormalizowanych dowiadczeñ ist-
nieje i takie, które pozwala skorygowaæ wczeniejsze jako iluzjê;
analogiczna sytuacja nie zachodzi jednak dla zjawiska ruchu fil-
mowego, nale¿¹cego tedy do dziedziny rzeczywistoci, nie za pozo-
ru. Ostateczna konkluzja Curriego brzmi: Jeli normalny obserwa-
tor w normalnych okolicznociach twierdzi, ¿e co jest czerwone, to
to jest czerwone; podobnie, jeli osoba obdarzona normalnym wzro-
kiem, siedz¹ca w zaciemnionym kinie we w³aciwej odleg³oci i pa-
trz¹ca na ekran w miarê obrotów projektora twierdzi, ¿e kinowy
obraz jest ruchomy, to on jest ruchomy.
Wywód ów dobrze harmonizuje z wypowiedziami Husserla do-
tycz¹cymi dowiadczenia bezporedniego. Pamiêtajmy, ¿e dla twór-
cy fenomenologii kwestia bezporedniego dowiadczenia, a wiêc
takiego, które uprzystêpnia³oby rzeczy we w³asnej osobie w od-
ró¿nieniu od wszelkich dowiadczeñ zmy³kowych czy chybionych,
by³a swego rodzaju byæ albo nie byæ tworzonej przezeñ filozofii.
21
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
Wiele te¿ miejsca przeznacza Husserl na polemikê z pansceptycy-
zmem ró¿nych odcieni, jak okreliæ mo¿na stanowisko, i¿ rzeczy s¹
inne, nili siê wydaj¹ w codziennym ogl¹dzie; i¿ potoczne ich wi-
dzenie prowadzi nie do nich samych, lecz zaledwie do ich oznak
czy obrazów (bywa ¿e zwodniczych), za którymi kryje siê dopiero
rzeczywistoæ prawdziwa. Fenomenologiczne kwestie ród³owej
obecnoci, niezawodnoci poznawczej, prawdy i pozoru zale-
¿¹ miêdzy innymi od rozstrzygniêæ w tej pal¹cej kwestii.
W Ideach I znajduje siê taki oto kluczowy dla niej passus: Nie-
jeden daje siê zwieæ na manowce myli, jakoby transcendencja
rzeczy by³a transcendencj¹ obrazu lub znaku. Czêciej zwalcza siê
z zapa³em teoriê obrazów i podstawia siê na jej miejsce teoriê zna-
ków. Ale tak jedna, jak i druga jest nie tylko nies³uszna, lecz nie-
dorzeczna. Rzecz przestrzenna, któr¹ widzimy, jest przy ca³ej swej
transcendencji tym, co jest spostrze¿one, tym, co jest w swej
cielesnoci wiadomociowo dane. Nie jest tak, by zamiast niej
by³ dany jaki obraz lub znak. Nie podstawiajmy na miejsce spo-
strzegania jakiej wiadomoci znaku lub obrazu. Ta uwaga ze-
straja siê dodatkowo np. z niechêci¹ kognitywisty Bordwella wo-
bec wszelkich ujêæ stwierdzaj¹cych udzia³ kodów w przedstawie-
niu kinowym, a zak³adaj¹cych, si³¹ rzeczy, znakow¹ koncepcjê bytu.
Naturalna percepcja wiata jest zatem uprawniona w swych
w³asnych granicach, co jest tak¿e wy³uszczonym przed chwil¹ po-
gl¹dem Curriego. Kwestionowanie jej jako z gruntu iluzyjnej mija
siê z celem i jest wyranym zafa³szowaniem danych spostrze¿enia.
W granicach spostrze¿eniowego wiata mo¿emy mieæ do czynienia
ze z³udzeniami, które korygujemy w oparciu o normalne akty wi-
dzenia, ale kwestionowaæ wiarygodnoæ tych normalnych, znaczy-
³oby przyjmowaæ teoriê charakteryzuj¹c¹ siê drastycznym brakiem
wra¿liwoci na kontekst codziennego ¿ycia. W ten sam sposób pi-
sze Ingarden, komentuj¹c pogl¹dy Husserla dotycz¹ce rzekomej
iluzyjnoci spostrze¿eñ: Powiedz¹ Pañstwo [...], ¿e przecie¿ ist-
niej¹ halucynacje. Zdarza siê, ¿e jestemy przekonani o czyjej obec-
noci obecnoci cz³owieka w jego pe³nej cielesnoci. Zaczynamy
nawet do niego mówiæ, zbli¿amy siê nieco i nagle wszystko to, jak
mówi Husserl, eksploduje. Okazuje siê, ¿e nic nie ma, ¿e by³a to
iluzja czy z³udzenie. Istniej¹ oczywicie w ka¿dym przypadku [...]
22
Andrzej Zalewski
szczególne przyczyny tego, ¿e siê co takiego w ogóle przydarzy³o i
by³o w ogóle mo¿liwe. Znaczy to jednak jedynie, ¿e aby zdema-
skowaæ opisane prze¿ycie jako z³udzenie nie wolno wyrywaæ go
z ca³ego przebiegu spostrzegania. I takie iluzoryczne spostrze¿e-
nie bynajmniej nie w izolacji uzyskuje sw¹ bezwarunkow¹ prawo-
mocnoæ, lecz jedynie posiada ono w okrelonych granicach, jako
cz³on skomplikowanego procesu spostrzegania, warunkowe upraw-
nienia. Pomiñmy w tym miejscu kwestiê, o któr¹ potr¹cimy za
czas jaki, na ile takie okrelanie relacji poznawczej mieci siê w
nurcie psychologii kognitywnej i jest przez ni¹ do zaakceptowania.
Drugi przyk³ad dotyczy problematyki oczywistoci, tak¿e sytu-
uj¹cej siê w centrum zainteresowañ fenomenologów. W rozprawce
o kinie dokumentalnym Carl Plantinga zapytuje o uprawnienia,
jakie mamy, by przypisywaæ prawdziwoæ temu lub owemu obra-
zowi dokumentalnemu. Polemizuje zarazem z koncepcjami wyro-
s³ymi na gruncie poststrukturalizmu (jak je sam okrela) a zacie-
raj¹cymi istotn¹ ró¿nicê miêdzy tzw. kinem faktów i fikcji. Jeden z
argumentów u¿ytych w tej polemice przez autora jest taki: dokumen-
talna fotografia sama przez siê nie gwarantuje w pe³ni wiarygodnego,
rzeczywistego zachodzenia (a wiêc porednio tak¿e oczywistoci) tego,
co przedstawia. By tak¹ cis³¹ oczywistoæ (uto¿samion¹ przez auto-
ra z oczywistoci¹ typu naukowego) zagwarantowaæ, konieczne s¹
regulacje w wymiarze pragmatycznym, tworz¹ce splot spo³ecznych i
instytucjonalnych zabezpieczeñ, a zazwyczaj nieczynne przy per-
cepcji utworów dokumentalnych. Nie znaczy to jednak, by utwory
te nie mia³y wówczas za sob¹ ¿adnej oczywistoci. W codziennym
¿yciu i dyskursach potocznych polegamy na oczywistociach w³a-
ciwych tym dyskursom, najzupe³niej wówczas wystarczaj¹cym;
nie inaczej rzecz siê ma z odbiorem dokumentów, których ograni-
czonej oczywistoci nie mamy powodu kwestionowaæ. Wniosek
wyprowadzany przez poststrukturalistów, i¿ niespe³nienie wyru-
bowanych standardów oczywistoci oznacza brak wiarygodnoci w
ogóle i przes¹dza tym samym o fikcyjnym statusie filmów nurtu
dokumentalnego, traktuje Plantinga jako zupe³nie nieprawomocny.
Znów dowiadczamy tutaj korespondencji miêdzy t¹ uwag¹
a wnioskami na temat oczywistoci, do których doszed³ Husserl
w toku swojej pracy filozoficznej. Myl filozofa przesz³a w tym za-
23
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
kresie ewolucjê od doæ prostego przeciwstawienia wiadomoci nie-
oczywistej i oczywistej w sposób doskona³y po ujêcie znacznie bar-
dziej zniuansowane. W ramach tego ostatniego mówi siê o gatun-
kach oczywistoci obowi¹zuj¹cych w ró¿nych sferach, z których jed-
na nie mo¿e byæ przenoszona do innej, by w pónej Logice formal-
nej i transcendentalnej wywód na ten temat zwieñczyæ konkluzj¹ o
ró¿nych rodzajach oczywistoci skorelowanych z ró¿nymi typami
dowiadczanych obiektów: Kategorie przedmiotowoci i kategorie
oczywistoci s¹ korelatami. Do ka¿degozasadniczego rodzaju przed-
mio towoci [...] nale¿y zasadniczy rodzaj dowiadczenia oczywi-
stoci, tak samo jak intencjonalnie wskazany styl oczywistoci w
mo¿liwym stopniowaniu doskona³oci samoobecnoci. Niezale¿-
nie od tego, ¿e najwy¿sz¹ oczywistoæ obaj przywo³ani autorzy sk³on-
ni byliby pojmowaæ w radykalnie odmienny sposób, wspólne jest
im przekonanie, i¿ ka¿dy wymiar bytowy posiada wa¿noæ poznaw-
cz¹ ustalon¹ w jego w³asnych granicach, a ró¿ne rodzaje tej wa¿-
noci musz¹ pozostaæ nieredukowalne.
Zauwa¿my przy tym: twierdzenia dotycz¹ce iluzyjnoci kina czy
prawdy filmu dokumentalnego s¹ twierdzeniami cile filozoficz-
nymi. ¯adna psychologiczna analiza, bez wzglêdu na zgromadzo-
ny materia³ empiryczny, nie rozstrzygnie, czy kino jest czy nie jest
iluzyjne, nie odpowie te¿ na pytanie o stopieñ wiarygodnoci prze-
kazu dokumentalnego. Rozwi¹zania w tych kwestiach nale¿¹ ju¿
do decyzji o charakterze metafizycznym. Samookrelanie siê wspo-
mnianych autorów filmowych jako kognitywistów, a wiêc, pomi-
n¹wszy nieostr¹ definicjê tego terminu, jako zwolenników meto-
dologii pewnej nauki pozytywnej, silnie w ka¿dym razie zwi¹zanej
z psychologi¹ i odwo³uj¹cej siê do wyników badañ empirycznych,
prowadzi do zaciemnienia obrazu ich w³asnej dzia³alnoci, a w kon-
sekwencji mo¿e siê przyczyniæ do wypaczenia jej sensu. Do tego
w¹tku jeszcze powrócimy.
2. Na przyk³ad schematy poznawcze
Podane w poprzednim punkcie, a wy³onione raczej losowo, przy-
k³ady zbie¿noci podejcia kognitywnofilmowego i fenomenologicz-
nego, prowadz¹ nas teraz ku zbie¿noci poniek¹d centralnej. Na
jej trop natrafiamy czytaj¹c choæby nastêpuj¹cy passus z artyku³u
24
Andrzej Zalewski
Davida Bordwella, czo³owego filmowego kognitywisty: Schemat
jest struktur¹ wiedzy umo¿liwiaj¹c¹ odbiorcy wyjcie w procesach
mylowych poza dan¹ informacjê. To w³anie identyfikacja w opar-
ciu o schematy poznawcze danych zaczerpniêtych w trakcie lektu-
ry tekstu stanowiæ ma kociec konstrukcyjnej aktywnoci widza w
procesie budowy znaczenia. Z jednej strony koincydencja z podsta-
wow¹ przes³ank¹ Husserlowskiej fenomenologii tak podstawo-
w¹, i¿ nie wymagaj¹c¹ nawet powo³ywania siê na jaki okrelony
korpus tekstów jest oczywista. To w³anie w ramach fenomeno-
logii, zw³aszcza w póniejszych fazach myli Husserla, upowszech-
nione zosta³o pojêcie intencjonalnoci jako sta³ego wybiegania wia-
domoci poza zespó³ efektywnych danych naocznych, które stano-
wiæ ma podstawowy modus dzia³alnoci konstytutywnej. To drugie
pojêcie intencjonalnoci staje w szeregu obok pierwszego, wyodrêb-
nionego przed chwil¹ jako odnoszenie siê wiadomoci do przedmio-
tu.
Z drugiej strony, doæ zasadnicza rozbie¿noæ miêdzy fenome-
nologi¹ a kognitywistyczn¹ orientacj¹ dotyczy posiadaj¹cego Kan-
towski rodowód pojêcia schematu. Temu te¿ w¹tkowi chcia³bym
powiêciæ ca³¹ resztê niniejszego paragrafu. Kwestia obecnoci
wzglêdnie nieobecnoci apriorycznych schematów poznawczych nie
jest w pe³ni autonomicznym przedmiotem polemiki fenomenologii
z kantyzmem wi¹¿e siê ona z daleko bardziej rozbudowan¹ me-
todologi¹ postêpowania filozoficznego; dla potrzeb jednak jak naj-
bardziej skrótowego przedstawienia ca³ego problemu, spróbujmy
go z owych ram metodologicznych wywik³aæ. Jak wiadomo, dla
Kanta materia procesów poznawczych jest dana, stanowi wiêc czyn-
nik niezale¿ny od naszych zdolnoci wytwórczych. Jedynie forma,
urzeczywistniana jako schemat intelektu, stanowi aktywne ród³o
podmiotowego warunkowania wiata przyrody. Z tym w³anie nie
zgadzaj¹ siê fenomenologowie, mimo i¿ Husserl sam by³ przez d³u-
gi czas uwik³any w Kantowskie rozstrzygniêcie: jeli tylko uzyska-
my w³aciwy dostêp do najg³êbszej sfery dowiadczenia, bêdziemy
siê w stanie przekonaæ, i¿ owa danoæ i obcoæ materii stanowi
fikcjê wynik³¹ po prostu z niedomylenia podstawowych zagadnieñ
filozoficznych. Materia bowiem jest tak samo efektem podmioto-
wej konstytucji, jak i forma, a w wietle tego znika podzia³ na ma-
25
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
teriê i formê, na to, co obce i to, co swojskie; jest tylko jeden
transcendentalny strumieñ dowiadczenia, w którym konstytuuje siê
otaczaj¹cy wiat wraz z nami jako osobowymi jego mieszkañcami.
Pojêcie schematu jest przez Bordwella w badaniach filmoznaw-
czych intensywnie lansowane i mog³oby siê zdawaæ, i¿ przez samo
to dokona³ on przechy³u filozoficznych podstaw swojej orientacji
na stronê Kantowskiej opcji. A jednak nawet doæ pobie¿na lektu-
ra tekstów z zakresu filmowego kognitywizmu zdradza praktycz-
n¹ u³omnoæ wspomnianego pojêcia. Do schematu w ujêciu fil-
moznawczym odnosi siê w³aciwie ta sama uwaga krytyczna, któ-
r¹ Allan Casebier, przy okazji próbnego opisu Do utraty tchu, sfor-
mu³owa³ wobec badañ opartych na fundamencie kodów: dowiad-
czenie odbioru filmu jest nazbyt wielostronne, by wystêpuj¹ce w
nim zale¿noci da³o siê zamkn¹æ pod postaci¹ regu³ kodowania:
Monta¿, tempo, muzyka, k¹t widzenia kamery, miseenscPne, i ogó³
niezliczonych innych cech sk³ada siê na zaburzaj¹ce dzia³anie.
Nazwanie ka¿dej z pozycji kamery, ka¿dej z czynnoci monta¿u
czyni³oby bezwartociowym akt krytycznej komunikacji. Nikt nie
móg³by nawet zapamiêtaæ takiej generalizacji, a co dopiero u¿yæ
jej. A bez nazwania ka¿dej cechy uwik³anej w budowê zaburzaj¹-
cego dzia³ania nie wchodzi w grê ¿adna generalizacja ani kod. Kom-
plikacja jest po prostu za wielka.
Krytyczne ostrze tej uwagi mo¿emy teraz zwróciæ przeciwko
pogl¹dowi anga¿uj¹cemu schematy poznawcze w sposób pozbawio-
ny umiaru. Dowiadczenie widza filmowego w czasie projekcji two-
rzy ci¹g³y strumieñ zmian ró¿nicuj¹cych siê a¿ po najmniejsze de-
tale i niuanse. Sk¹d mamy wiedzieæ, które z nich uj¹æ w obrêcz
schematycznego upostaciowania, na jakim poziomie szczegó³owo-
ci siê w tym zatrzymaæ, jak uzyskane schematy zhierarchizowaæ,
a co pozostawiæ poza ich zasiêgiem? Dla Bordwella widz ledz¹cy
dowolny film hollywoodzki wykorzystuje schemat konstrukcji cza-
su, przestrzeni i postaci wypracowany przez kino gatunków, tak
samo, jak wykorzystuje schemat gatunku odpowiadaj¹cy egzem-
plarzowi tego gatunku, z którym ma w³anie, ogl¹daj¹c film, do
czynienia. Jednak¿e pojêcie schematu siêga dalej. Z przywo³anego
ju¿ tekstu Bordwella mo¿na siê dowiedzieæ, i¿ na przyk³ad dzia³a-
nie cz³owieka wyjmuj¹cego oponê z baga¿nika samochodu rozpo-
26
Andrzej Zalewski
znajemy w oparciu o schemat wymiany uszkodzonego ko³a, za
hipotetyczn¹ scenê filmow¹ rozpoczynaj¹c¹ siê od zbli¿enia lampy
sto³owej identyfikujemy na podstawie schematu pokój lub sa-
lon. Nie sposób oprzeæ siê wra¿eniu, i¿ badaczkognitywista po pro-
stu wyczarowuje swe schematy zawsze wtedy, gdy mu s¹ potrzeb-
ne. Jeli w naszej percepcji wiata dzia³a schemat wymiana ze-
psutego ko³a samochodu, to czy identyfikacja samego przedmiotu
opona ma za sob¹ odpowiedni schemat poznawczy, czy nie? A
nazwanie materia³u, z którego opona jest wykonana, podlega w³a-
dzy schematyzacji, czy ju¿ nie? A drobna rysa na oponie, o ile uda
nam siê tak¹ wypatrzyæ, ujêta ma byæ w schemat rysy lub pêk-
niêcia, czy nie?
Na powy¿sze pytania kognitywista odpowie twierdz¹co, uprzy-
tomniaj¹c, ¿e przecie¿ dla ogó³u badaczy zajmuj¹cych siê schemata-
mi ich hierarchie, zanurzanie jednych w drugie i tworzenie rozle-
glejszych sieci powi¹zañ stanowi¹ doæ podstawowe zagadnienia.
Postawione pytania nie nios¹ wraz z sob¹ ¿adnej istotnej aporii.
Lecz w dziedzinie filmowej teorii kognitywnej refleksja nad orga-
nizacj¹ i porz¹dkiem schematów oraz próby jej praktycznego spo-
¿ytkowania (poza jednym wyj¹tkiem, o którym za chwilê) w³aci-
wie nie istniej¹. Niefrasobliwoæ w tym wzglêdzie oraz doæ przy-
padkowe ubieranie w schematyczny kostium tego lub owego ele-
mentu w zale¿noci od doranych potrzeb wywodu, jest daleko
niewystarczaj¹ce, by mo¿na by³o mówiæ o internalizacji w ramach
kognitywnofilmowego dyskursu tak wa¿nego (dla samych auto-
rów tego dyskursu) pojêcia.
Szwankuje te¿ refleksja nad kryterium wydzielania schema-
tu sporód tego, co nim nie jest, choæ powinno byæ jasne, ¿e przy
braku takiego kryterium samo rozwa¿ane pojêcie traci prawomoc-
noæ. Po prawdzie, Bordwell, wprowadzaj¹c termin schemat,
wydaje siê polegaæ na jego odró¿nieniu od zespo³u danych, które,
wype³niaj¹c go mniej lub bardziej dok³adnie, same schematem nie
s¹. Powo³uj¹c siê na podrêcznikowy przyk³ad kupna sprzeda¿y,
akcentuje koniecznoæ pominiêcia przypadkowych okolicznoci nie
nale¿¹cych do schematycznego konstruktu: Choæ zawiera dane,
konstrukt jest ca³kowicie schematyczny lub diagramowo uprosz-
czony. Ogromna liczba przypadków kupna i sprzeda¿y nie pasuje
27
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
dok³adnie do schematu: trzecia strona mo¿e dzia³aæ jako poredni-
cz¹ca lub korporacje mog¹ przekazaæ asortyment za porednictwem
komputera. Tak wiêc schemat, jako upraszczaj¹cy konstrukt, prze-
suwa wiele danych, takich jak pogoda lub krój ubrania sprzedaw-
cy, na niski poziom hierarchii wa¿noci. W praktyce filmoznaw-
czej samego Bordwella nie udaje siê jednak tak prosto oddzielaæ
zeschematyzowanego konstruktu od przypadkowych a towarzysz¹-
cych mu okolicznoci. Schemat okazuje siê raczej wygodnym
wytrychem, us³u¿nie wyrastaj¹cym wszêdzie tam, gdzie spocznie
uwaga kognitywisty i reguluj¹cym odbiór dzie³a filmowego na do-
wolnie konstruowalnym szczeblu: od recepcji takich makroca³oci,
jak fabu³a, po jak nale¿y siê spodziewaæ ogl¹d jakiej drobnej
plamki barwnej zarejestrowanej w polu uwagi widza. W ten spo-
sób twierdzenie o udziale schematów w naszych procesach poznaw-
czych staje siê nieempiryczne i niewywrotne, to jest obarczone tym
samym grzechem, o jaki kognitywici oskar¿aj¹ teorie filmowe
konkuruj¹ce z ich w³asn¹.
Faktycznie, badacze propaguj¹cy schematy jako kategoriê wy-
soce u¿yteczn¹ dla filmoznawstwa, dysponuj¹ dwiema biegunowo
ró¿ni¹cymi siê strategiami. Obie s¹ realizowane, z tym, ¿e obsa-
dzone nierównomiern¹, jak siê zdaje, iloci¹ publikacji. Pierwsza
polega na próbie konsekwentnego wdra¿ania koncepcji schema-
tów to wyjcie najpe³niej bodaj urzeczywistni³ Bordwell w ksi¹¿-
ce Making Meaning, bêd¹cej rozwiniêt¹ aplikacj¹ tej koncepcji do
opisu dzia³añ krytyków filmowych. Przy lekturze ods³aniaj¹ siê
jednak dwa rodzaje powik³añ, na jakie nara¿ona zosta³a ta próba.
Po pierwsze, realna jest groba nieskoñczonego regresu, bowiem
pos³u¿enie siê jakim schematem samo zak³ada schemat b¹d sche-
maty pos³u¿enia siê nim; z kolei wykorzystanie schematu drugie-
go szczebla odbywa siê wed³ug jakiego schematu szczebla trzecie-
go, i tak, teoretycznie przynajmniej, w nieskoñczonoæ. W pracy
Bordwella ów zarysowuj¹cy siê regres dobrze widoczny jest w miej-
scu, gdzie autor, na d³ugo jeszcze przed wprowadzeniem schema-
tów w³aciwych, odwo³uje siê do teorii pól semantycznych, bêd¹-
cych tak¿e swego rodzaju schematami. Nastêpnie, pozostaj¹c w
zgodzie z taksonomi¹ Cruse*a, mówi, ¿e operowanie polami se-
mantycznymi odbywa siê stosownie do ich podzia³u na wi¹zki, du-
28
Andrzej Zalewski
blety, proporcjonalne serie i hierarchie. Na trzecim piêtrze dzia³a-
j¹ schematy rz¹dz¹ce schematycznymi procedurami szeregowania
pól semantycznych z piêtra drugiego: mianowicie, projekcje w re-
lacji jedendowielu (gdy np. jeden dublet odnosi siê do wielu ele-
mentów wiata filmu) oraz wieledojednego (gdy wartoci seman-
tyczne wielu pól odnosz¹ siê do jednego elementu wiata filmu).
Na kolejnym piêtrze mamy schematy odpowiedzialne za pos³ugi-
wanie siê wzmiankowanymi schematami projekcji: bêd¹ to sche-
maty warunkuj¹ce niezgodnoæ rezultatów owych projekcji w przy-
padku dwóch opisów krytycznych dokonanych na bazie tego same-
go filmu, b¹d te¿, przeciwnie (tego ju¿ Bordwell nie dopowiada,
wynika to jednak z jego wywodu), w³anie ich zgodnoæ. Tylko fakt,
¿e autor zdecydowa³ siê przerwaæ ów potencjalnie nieskoñczony
ci¹g w tym miejscu, pozbawi³ nas szansy zaznajomienia siê ze sche-
matami u¿ytkowania schematów zgodnoci i niezgodnoci, oraz
jeszcze z nastêpnymi.
Niezale¿nie od tej nieskoñczonej choinki schematów, opis wie-
lu schematów tego samego piêtra, funkcjonuj¹cych w pewnej do-
menie spraw, raczej nie rokuje nadziei na odzwierciedlenie spój-
nego porz¹dku, jaki zapewne tworzyæ powinny w umyle odbiorcy,
gdzie jest w³aciwe ich ród³o. Komplikacja opisu jest tu
tak ogromna, ¿e wznieca chaos bêd¹cy wynikiem przesubtel-
nienia ca³ej konstrukcji. Bordwell dzieli w pewnym momencie sche-
maty na tekstualne i schematy praktyk interpretacyjnych (heury-
stycznych), przy czym wydaje siê, i¿ te ostatnie omówione zosta³y
przed przyst¹pieniem do omawiania pierwszych. Jednak w roz-
dziale na temat schematów tekstualnych jest podrozdzia³, gdzie
eksplikuje siê schematy dynamizacji znaczeñ filmowych (nazwane
przez badacza ekspresywnymi i komentatywnymi), które nie tyle
s¹ schematami samych tekstów, ile znów sposobów postêpowania
z nimi. Schematy heurystyczne tworz¹ wiêc podsystem w obrêbie
schematów tekstualnych, mimo i¿ pierwotnie wydawa³o siê, ¿e tek-
stualne schematy oraz schematy praktyk heurystycznych funkcjo-
nuj¹ niejako paralelnie.
Na stronach powiêconych schematom heurystycznym krytyki
filmowej omawia Bordwell równie¿ ten polegaj¹cy na przesuniê-
ciach w obrêbie filmu, którym przyporz¹dkowuje siê co w rodzaju
29
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
gry s³ów, np. zamalowywaæ powierzchniê w kratki wiêziæ, o
ile film daje podstawy, by paski na ubraniu bohatera traktowaæ
jako metaforê jego duchowego skrêpowania; lub podró¿owaæ
doznawaæ wewnêtrznej przemiany, o ile znów dla krytyka istnie-
j¹ podstawy, by przemieszczanie w przestrzeni traktowaæ paralel-
nie do wewnêtrznego przeistaczania siê. Nie chodzi mi w tym mo-
mencie o zasadnoæ formu³y gra s³owna (pun) w odniesieniu do
takich przypadków, lecz o fakt, i¿ znacznie póniej cytuje Bordwell
wypowied krytyczn¹ o Lekcji historii Strauba i Huillet, która za-
sadza siê na paralelizmie ukazanych w filmie sekwencji kierowa-
nia samochodem i refleksji na temat mechanizmu reprezentacji
kinowej. Wydawaæ by siê mog³o, i¿ ten przyk³ad tak samo pasuje
do schematu gry s³ownej, jak przyk³ady poprzednie (ogl¹daæ
wiat z wnêtrza samochodu ogl¹daæ wiat z wnêtrza kinowej
sali), a jednak autor kwalifikuje go do osobnej rubryki i opatruje
zupe³nie inn¹ nazw¹ (heurystyka komentatywna), ni¿ wprowa-
dzon¹ kilkadziesi¹t stron wczeniej heurystykê s³ownych gier.
Nadto, o czym ju¿ wspomnielimy, ów heurystyczny schemat oma-
wia Bordwell w rozdziale powiêconym schematom tekstualnym,
choæ wydaje siê, ¿e wczeniej oba typy schematów, heurystyczne i
tekstualne, rozdzieli³. Podobne zamieszanie jest jednak nieuchron-
ne: architektoniczne przeci¹¿enie budowli schematów przynosi ten
efekt, ¿e poszczególne pozycje, miast uk³adaæ siê w mistern¹ siat-
kê relacji, zachodz¹ na siebie, daj¹c obraz zapadniêty, nieostry i
pe³en zagmatwañ.
Prób¹ samoobrony w obliczu opisanych trudnoci jest strategia
krañcowo odmienna, stosowana, jak siê zdaje, przez znacznie wiêk-
sz¹ liczbê autorów spod znaku kognitywnej teorii filmu. Gdy nie
ma jasnych kryteriów konstrukcji schematów kognitywnych, a pod
schemat podpadaæ mo¿e praktycznie wszystko, co sk³ada siê na
zawartoæ naszego mentalnego kontaktu z przedstawieniem filmo-
wym, to u¿ytecznoæ tego pojêcia w praktyce filmoznawczej spada
w³aciwie do zera. Pe³ni ono wówczas rolê tak¹, jak honorowy prze-
wodnicz¹cy ró¿nego rodzaju zgromadzeñ, celebrowany w wymia-
rze symbolicznym, lecz uprzejmie odsuwany od udzia³u w codzien-
nych pracach. Jest to najdos³owniej strategia na przyk³ad Mur-
raya Smitha z jego kognitywnej pracy o zaanga¿owaniu emocjo-
30
Andrzej Zalewski
nalnym widza filmu, gdzie pojêcie schematu, wprowadzone naj-
pierw z wielkim zadêciem jako jedna z centralnych kategorii ko-
gnitywizmu, pozwalaj¹ca orientowaæ siê zarówno w rzeczywistym,
jak i fikcyjnym wiecie, spada nastêpnie do roli pomocniczego, rzad-
ko wykorzystywanego narzêdzia o doæ niewielkiej u¿ytecznoci,
przywo³anego w dalszym ci¹gu tekstu tylko kilka razy.
Wiêkszoæ konkretnych analiz filmoznawczych zg³aszaj¹cych
przynale¿noæ do omawianego nurtu (mówiê o konkretnych anali-
zach, nie za o warstwie teoretycznych deklaracji) obywa siê bez
owej kluczowej kategorii. Wemy dwie takie oto, nieco na chybi³-
trafi³ dobrane, ale, jak s¹dzê, doæ typowe dla ca³ej orientacji, wy-
powiedzi, z których pierwsza mówi o oscylacji postawy widza miê-
dzy wra¿eniem obecnoci w fikcyjnym wiecie (Burchiañski efekt
diegetyczny) a wiadomoci¹ medium (artefakt): Czasem jed-
nak wytr¹ca widza z iluzji wysuwaj¹cy siê na plan pierwszy arte-
fakt. W przeciwieñstwie do Allena s¹dzê, ¿e widz nie porusza siê
swobodnie tam i z powrotem miêdzy efektem diegetycznym i wia-
domoci¹ medium, lecz raczej, ¿e ten ruch jest regulowany przez
film. Na przyk³ad, podczas zmiany scen efekt diegetyczny mo¿e
ust¹piæ wiadomoci medium, d¹¿¹c do os³abienia na pocz¹tku fil-
mu albo w epilogu. W takich momentach, opowiadanie zyskuje na
samowiadomoci. Druga wypowied stanowi refutacjê niew³aci-
wej, zdaniem jej autora, teorii filmu dokumentalnego: Gdy ogl¹-
dam Wrota niebios, nie szukam bliskich kontaktów z w³aciciela-
mi cmentarzy zwierz¹t w Kalifornii. Jakkolwiek mogê byæ zainte-
resowany ich obserwacj¹ i s³uchaniem tego, co maj¹ do powiedze-
nia, wolê zdystansowane ich dowiadczanie od bezporedniego. Ani
te¿ nie ogl¹dam Not a Love Story, by symulowaæ wizytê w miej-
scu, gdzie odbywa siê pokaz strip-teasu. ledzê to, by zwa¿aæ na
przedmiot dyskusji (film jest oskar¿eniem pornografii A.Z.). Nie
oczekujê, by reprezentacja, zw³aszcza w filmie dokumentalnym,
wesz³a na miejsce (zast¹pi³a?) bezporedniego dowiadczenia. Fil-
my dokumentalne mog¹ s³u¿yæ wielu celom, nie jestem jednak prze-
konany, ¿e czêsto, jeli w ogóle, s³u¿¹ akurat temu. Dziwne jest
zatem, gdy siê s³yszy opiniê Renova, i¿ niezdolnoæ filmu doku-
mentalnego do zastêpowania bezporedniego dowiadczenia ma byæ
31
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
podstaw¹ kwestionowania jego adekwatnoci jako, miêdzy inny-
mi, rodka rozpowszechniania wiedzy.
Obie te wypowiedzi (a podobne, powtórzmy, s¹ wcale liczne w
tekstach kognitywnych) oddaj¹ w sposób adekwatny i celny do-
wiadczenie widza kinowego w wybranych obszarach, lecz mog¹
byæ formu³owane poza jak¹kolwiek teori¹ zak³adaj¹c¹ procesy prze-
twarzania informacji w oparciu o schematy, kategorie, strategie i
heurystyki. Gdyby, podj¹æ próbê sparafrazowania drugiego na przy-
k³ad cytatu na taki na przyk³ad ci¹g zdañ: Ogl¹daj¹c Wrota nie-
bios za m.in. porednictwem schematu ogl¹danie filmu, nie szu-
kam kontaktów z w³acicielami cmentarzy zwierz¹t danymi mi
przez schematy odpowiednich ról spo³ecznych; wybieram raczej
schemat dowiadczenia zdystansowanego w stosunku do schema-
tu bezporedniego prze¿ycia... by³aby to próba równie upiorna,
jak swego czasu pozytywistyczne usi³owanie transformacji zdañ
jêzyka potocznego na jêzyk tzw. danych zmys³owych; w¹tpliwe te¿,
by nonoæ informacyjna tak sparafrazowanej wypowiedzi by³a choæ
odrobinê wiêksza, ni¿ odnonego dyskursu bazowego.
Na zarzut, ¿e prace kognitywistów filmowych w doæ s³abym
stopniu odzwierciedlaj¹ forsowan¹ przez samych kognitywistów
myl o obecnoci schematów przetwarzania danych w procesach
mentalnych, mo¿na odpowiedzieæ powo³uj¹c siê na wzglêdn¹ nor-
malnoæ takiej sytuacji. Nie zawsze w szczegó³owych analizach
uwidoczniony byæ musi ca³y rynsztunek pojêciowy szko³y teoretycz-
nej, do jakiej analizy te nale¿¹ czasami mo¿e on byæ jedynie
jako implicite w nich obecny. By trzymaæ siê wci¹¿ analogii z fe-
nomenologi¹: gdy, przyk³adowo, czytam nastêpuj¹cy fragment:
W naturalnej postawie duchowej nie troszczymy siê jeszcze kryty-
k¹ poznania. W postawie tej, ujmuj¹c naocznie i myl¹c, zwróceni
jestemy ku rzeczom, te za s¹ nam ka¿dorazowo dane [...], choæ
dane s¹ nam na ró¿ne sposoby i jako istniej¹ce na ró¿ne sposoby
zale¿nie od ród³a i szczebla poznania. Gdy np. spostrzegamy, ro-
zumie siê samo przez siê, ¿e mamy przed oczyma rzecz; jest ona tu
oto poród innych rzeczy, ¿ywych i nieo¿ywionych, obdarzonych
dusz¹ i nie, a zatem poród wiata, który, czêciowo, jak poszcze-
gólne rzeczy, wchodzi w zakres spostrze¿enia [...], to we fragmen-
cie tym nie wspomina siê explicite o intencjonalnoci, a przecie¿
32
Andrzej Zalewski
nie ulega kwestii, ¿e zacytowany fragment co na temat tej¿e in-
tencjonalnoci implicite g³osi.
Analogia jest jednak niecis³a. W przywo³anym fragmencie
mo¿na ³atwo przejæ od jego treci jawnej do koncepcji intencjonal-
noci; jest to nawet w tym przypadku doæ proste, bo wystarczy
pos³u¿yæ siê stosown¹ nazw¹ i powiedzieæ, ¿e takie oto posiadanie
rzeczy przed oczyma to w³anie intencjonalnoæ, ¿e ta czêæ wia-
ta, która nie wchodzi w zakres spostrze¿enia, to horyzont itp.
Podstawowa sytuacja fenomenologiczna jest tu utajona. Jest to
zarazem sytuacja najprostsza, ale mo¿na j¹ skomplikowaæ. Teoria
naukowa jest tylko wówczas teori¹ tego nurtu badañ, który siê pod
ni¹ podszywa, jeli ona, b¹d jej istotne sk³adowe, jest dlañ u¿y-
teczna, jeli s³u¿y jako narzêdzie stawiania w jego obrêbie proble-
mów i udzielania wyjanieñ szczegó³owych. A wiêc to, co nazywa-
my teoriami, to niekiedy raczej ogólne metody wyjaniania, nie
za zdania, które same mog¹ byæ prawdziwe lub fa³szywe, potwier-
dzone lub nie potwierdzone. Teorie takie dostarczaj¹ jedynie ram,
w których mo¿na tworzyæ konkretne wyjanienia poszczególnych
zjawisk, a pytanie, jakie nale¿y zg³aszaæ pod ich adresem, nie brzmi:
Czy s¹ prawdziwe?, lecz raczej: W jakim zakresie mo¿na je stoso-
waæ?, lub: Ile poszczególnych zjawisk mo¿na skutecznie wyjaniæ
siêgaj¹c do szczegó³owej hipotezy, która mieci siê w tych ramach?
Tak zwana teoria schematów poznawczych nie jest oczywicie sa-
modzieln¹, kompleksow¹ teori¹, lecz jedynie wzglêdnie autonomicz-
nym fragmentem szerszej teoretycznej ca³oci. Jednak z uwagi na
czêstoæ przywo³añ mo¿na by s¹dziæ, ¿e pe³ni ona rolê niezwykle
skutecznego narzêdzia wyjaniaj¹cego, dopóki nie oka¿e siê, ¿e licz-
ba zjawisk faktycznie przez ni¹ wyjanianych jest nader nik³a, a
te, które ju¿ s¹ wyjaniane, mo¿na te¿ równie dobrze wyt³umaczyæ
przez hipotezê transcendowania danych dowiadczenia nie odwo-
³uj¹c¹ siê akurat do schematyzmu percepcji (o czym poni¿ej). Nie
widaæ sposobu, w jaki teoria schematów poznawczych mia³aby byæ
u¿yteczna w udzielaniu wyjanieñ zawartych choæby w dwóch przy-
toczonych przed chwil¹ fragmentach natomiast zupe³nie jasne
jest, ¿e mog¹ byæ one formu³owane ca³kowicie poza jej zasiêgiem.
I na odwrót: nie widaæ sposobu, w jaki ze szczegó³owych wyjanieñ
powy¿szego gatunku mia³aby wyrosn¹æ, przez rozwijanie tkwi¹-
33
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
cych w nich implikacji, teoria schematów poznawczych. Zwi¹zek
logiczny miêdzy t¹ teori¹ i takimi wyjanieniami staje siê wysoce
problematyczny.
W rzeczywistoci, kognitywny dyskurs o filmie zak³ada nie
tyle teoriê naukow¹ obarczon¹ jak¹ liczb¹ za³o¿eñ, ile raczej po-
stawê poznawcz¹ charakteryzuj¹c¹ siê wyczuleniem na bieg co-
dziennej praktyki odbioru filmów, umiejêtnoci¹ reagowania na
jej meandry i zwroty oraz sprawnoci¹ wyra¿ania tego w odpo-
wiednio subtelnych opisach. Ów nas³uch na g³os dowiadczenia
dobiegaj¹cy z rejonów codziennoci oraz umiejêtnoæ jego opisu bez
podejmowania scjentystycznych zobowi¹zañ to postawa meto-
dologiczna w³aciwa fenomenologii. Jej tezy znacznie lepiej przy-
legaj¹ do tego, co faktycznie robi wielu kognitywistów filmowych,
ni¿ same kognitywne deklaracje. Przez wszystkie wypowiedzi
Husserla w ci¹gu jego kilkudziesiêcioletniej pracy, bez wzglêdu na
ich tematykê, stopieñ komplikacji i, czêsto, niedopracowania, bie-
gnie w³aciwie ten sam apel do czytelnika, by, niechaj¹c zaanga¿o-
wania w arbitralne wiatopogl¹dy i teorie, zda³ siê na nieuprze-
dzony ogl¹d rzeczy samych i wspó³pod¹¿a³ w refleksji z natural-
nym tokiem ich prze¿ywania. Nie inaczej ujmuje te sprawy jeden z
czo³owych reprezentantów kierunku: Postulat powrotu do rzeczy,
do dowiadczenia, to przede wszystkim postulat obudzenia na nowo
wra¿liwoci na to, co w dowiadczeniu jest bezporednio naocznie
dane i do pe³nego uwiadomienia sobie, co i jak w³aciwie jest dane.
To pe³ne uwiadomienie sobie na nowo o¿ywionych danych powin-
no byæ przeprowadzone bez wzglêdu na to, co taka lub owa teoria
t³umacz¹ca zjawiska uznaje lub postuluje, a wiêc te¿ i niezawile
od wyników wszelkich teorii naukowych pos³uguj¹cych siê hipote-
zami czy konstrukcjami i kombinacjami czysto pojêciowymi, a je-
dynie pod has³em jasnego i adekwatnego dojrzenia bezporednich
danych w ich swoistym charakterze [...] Od siebie dodajmy, i¿ owo
przyleganie teoretycznego opisu do powierzchni danych dowiad-
czenia mo¿e siê dokonywaæ w wielu wymiarach, a w tym i w wy-
miarze wiata codziennego ¿ycia. Codziennoæ i potocznoæ posia-
da w³asne procedury ugruntowywania pojawiaj¹cych siê w ich ob-
rêbie s¹dów, tote¿ fenomenologia codziennego ¿ycia jest istotn¹ i
prawomocn¹ czêci¹ fenomenologicznego projektu w ogóle. Jeli
34
Andrzej Zalewski
tedy w poprzednim paragrafie moglimy przeledziæ dwa przyk³a-
dy zbie¿noci miêdzy kognitywnym i fenomenologicznym projek-
tem, to nie dlatego, by w istocie zachodzi³a tu jaka zastanawiaj¹-
ca koincydencja, lecz dlatego raczej, ¿e oba te przyk³ady filmoznaw-
czych rozstrzygniêæ by³y ju¿ fenomenologiczne z ducha, nale¿¹c do
obszaru akceptowanej przez ów nurt praktyki mylowej.
Bez wzglêdu teraz na to, jak dalece, w wietle póniejszych dzie-
jów filozofii, projekt bezporedniego dowiadczenia naszkicowany
w powy¿szym cytacie z Ingardena, okaza³ siê nierealny i nawet
naiwny, jest doæ jasne, i¿ teksty autorów takich jak Currie, Car-
roll czy nawet Bordwell, gdy tylko ten ostatni rezygnuje ze swych
niebotycznych konstrukcji pojêciowych, s¹ osadzonymi w³anie w
potocznej perspektywie identyfikacyjnej analizami, niezwykle in-
tuitywnymi i drobiazgowymi, dalekimi od formalizmu deklarowa-
nej opcji zasadniczej. W³anie ta intuicyjnoæ jest najlepsz¹ broni¹
kognitywizmu w walce z jego g³ównym wrogiem spekulatyw-
nym monstrum psychoanalitycznej teorii filmowej. Inkryminowa-
na ksi¹¿ka Making Meaning jest przecie¿ tak¿e znakomit¹ prac¹,
zawieraj¹c¹ szereg olniewaj¹cych konstatacji na temat sposobów
oswajania materii filmu przez myl krytyczn¹, pod warunkiem
wszak¿e, i¿ nie próbujemy dopasowywaæ do siebie ani nadawaæ
spójnoci zawartym w niej czêciom typologicznej uk³adanki.
S³usznoci kognitywnych pretensji kognitywizmu filmowego
w zakresie schematów mo¿na jeszcze broniæ. Mo¿na argumento-
waæ, ¿e obieraj¹c koncepcjê schematów poznawczych na teren pola
walki bardzo u³atwilimy sobie zadanie, skoro ta w³anie koncep-
cja uchodzi w ogóle za nieempiryczn¹ i trudn¹ w zastosowaniach
oraz dlatego, ¿e problem zadowalaj¹cego opisu protoschematów,
nie podlegaj¹cych ju¿ dalszemu uszczegó³owieniu, nie zosta³ dot¹d
nale¿ycie rozwi¹zany. Kognitywn¹ teoriê filmu obarczamy wiêc
grzechami, które s¹ udzia³em nie jej samej, lecz, jeli ju¿, to ogól-
niejszej doktryny psychologicznokognitywnej jako takiej.
Có¿, obiektem polemiki sta³o siê to przewiadczenie teoretycz-
ne, które sam fundator teorii filmowego kognitywizmu uzna³ za
nieodzowne dla rozumienia aktywnoci widza kinowego. Jeli prze-
wiadczenie owo znajduje tak s³aby faktyczny oddwiêk w prakty-
ce badawczej, to mo¿na st¹d wyci¹gn¹æ przynajmniej ten ostro¿ny
35
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
wniosek, i¿ nie wszystko jest tu w ca³kowitym porz¹dku. Albowiem,
je¿eli pisma kognitywistów dowodz¹ nieodzownoci czegokolwiek,
to raczej tego tylko, ¿e prawid³owy aktywny odbiór filmu zale¿y
od uprzedniego przyswojenia przez widza sposobów artykulacji fil-
mowej na ró¿nych poziomach; z tego jednak jeszcze nie wynika, ¿e
asymilacja ta ma siê dokonywaæ w zgodzie z wizerunkiem nakre-
lonym przez kognitywn¹ teoriê schematów. Fenomenologowie no-
tabene tak¿e s¹ zdania, ¿e dowiadczenie polega na nieustannym
transcendowaniu dowiadczenia ju¿ nabytego ku mniej lub bar-
dziej mglistemu horyzontowi przysz³oci, która w kolejnych kro-
kach mo¿e siê potwierdzaæ lub nie; nie widz¹ jednak potrzeby wy-
odrêbniania statycznych nawet w danym przekroju czasowym
schematów wype³nianych przez zmienne dane percepcji.
Ale za³ó¿my nawet tak¹ oto komfortow¹ sytuacjê, ¿e teoria sche-
matów zyska³a w psychologii kognitywnej ca³kowite i wiarygodne
potwierdzenie, i ¿e wiadomo, jak j¹ stosowaæ. Czy zmieni³oby to
wiele w sytuacji kognitywnego filmoznawstwa? Nie s¹dzê. Przy-
puszczam raczej, ¿e sprawy toczy³yby siê dalej tak, jak siê tocz¹
obecnie. Istotne znaczenie ma tu bowiem argumentacja pragma-
tyczna. Przypuszczam, ¿e nawet jeliby teoria schematyzmu per-
cepcji okaza³a sw¹ bezapelacyjn¹ prawdziwoæ, to badaczfilmo-
znawca, maj¹c do czynienia z przebiegami okrelonego typu, w kon-
kretnych praktykach analitycznych nie móg³by dowieæ jej wyj¹t-
kowej u¿ytecznoci; w jego rêkach teoria owa z natury rzeczy sta-
³aby siê nieoperacyjna. W ka¿dym razie trudno imaginowaæ sobie
sytuacjê, w której dyskurs filmoznawczy, operuj¹cy pojêciem sche-
matu, dowiód³by swego bezwzglêdnego priorytetu przed dotych-
czasowym dyskursem pozbawionym takiego pojêcia i, za³o¿ywszy
luksusow¹ dlañ sytuacjê, pozwoli³ wypowiedzieæ to wszystko, co
wypowiada ten ostatni, oraz co jeszcze, czego dyskurs tradycyjny
wypowiedzieæ ju¿ nie jest w stanie; lub te¿, za³o¿ywszy sytuacjê
znacznie skromniejsz¹, umo¿liwi³ przynajmniej wyra¿enie istot-
nie nowych dla filmoznawstwa treci. Nie mamy pojêcia, co to
mog³yby byæ za treci, skoro w³anie nie wiadomo, jak schema-
tyczny dyskurs stosowaæ, a z kolei tradycyjny sposób mówienia,
obywaj¹cy siê bez schematów, zupe³nie niele sprawdza siê w swo-
36
Andrzej Zalewski
jej roli i pozwala zdaæ sprawê z wielu aspektów funkcjonowania
mechanizmu odbiorczego. Ju¿ ten pragmatyczny powód, wskazu-
j¹cy na nieoperacyjnoæ kategorii schematów poznawczych dla
filmoznawstwa, wystarcza, by nad mianem kognitywna teoria fil-
mu postawiæ niejaki znak zapytania.
3. Inne przyk³ady rozbie¿noci
Abstrahuj¹c jednak od schematów, które powoli zaczynaj¹ siê sta-
waæ nasz¹ idée fixe: w enuncjacjach filmowego kognitywizmu nie
znajdujemy te¿ zbyt wielu odwo³añ do innych twierdzeñ cognitive
science, mog¹cych uchodziæ za kluczowe. W¹tpliwoci rodz¹ siê co
do znaczenia terminu intencjonalnoæ, który zbyt pochopnie uzna-
limy za zwornik kognitywizmu i fenomenologii. Jeli, w A Case
for Cognitivism, Bordwell pisze o zainteresowaniu kognitywizmu
intencjonalnoci¹ jako odniesieniem wiadomoci do obiektów, zda-
rzeñ i stanów rzeczy w otaczaj¹cym wiecie, to wydaje siê, ¿e mo¿-
na to uznaæ za jedno z fenomenologicznych pojêæ intencjonalnoci.
Nastêpnie jednak autor ³¹czy ten termin z kluczowym dla kognity-
wizmu terminem reprezentacja poznawcza i tu ju¿ zaczynaj¹ siê
trudnoci. Wedle klasycznej w psychologii poznawczej definicji
Palmera reprezentacja jest po pierwsze i przede wszystkim czym,
co zastêpuje inny byt. Takie okrelenie wskazywa³oby jednak na
akceptacjê jakiej koncepcji poznania poredniego, wedle której
wiat nie mo¿e byæ dany inaczej, ni¿ za porednictwem systemu
reprezentacji. S¹, owszem, ujêcia intencjonalnoci, wedle których
ostatecznym odniesieniem wiadomociowej intencji jest np. treæ
mentalna, treæ logiczna okrelona przez wartoci prawdziwocio-
we itd. z tym, ¿e s¹ to ujêcia g³êboko niefenomenologiczne. Nie-
zale¿nie od zawik³añ samego Husserla w tej kwestii, tak powa¿-
nych, ¿e, wedle niektórych, nie do rozpl¹tania, mo¿na chyba po-
wiedzieæ, ¿e w ostatecznym bilansie Husserlowi obcy by³ ten ro-
dzaj podejcia epistemologicznego. Cokolwiek by mówiæ i jakkol-
wiek te sprawy komplikowaæ, intencja husserlowska jest obiek-
towa: po przejciu przez wszystkie sfery mediatyzuj¹ce wchodzi
w rodzaj bezporedniego styku, osobistego spotkania z przed-
37
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
miotem, który intenduje. Bezproblemowy maria¿ tej koncepcji z
pojêciem reprezentacji poznawczej, implikuj¹cym intencjonalnoæ
innego zupe³nie typu, jest spor¹ lekkomylnoci¹.
Nie³atwo, wobec braku wyranych deklaracji, odpowiedzieæ na
pytanie, za którym z tych pojêæ opowiadaj¹ siê filmowi kognitywi-
ci. S¹ jednak wiadectwa, ¿e za husserlowskim, jeli wzi¹æ pod
uwagê manifestowan¹ niechêæ samego Bordwella do znakowej teorii
bytu i id¹c¹ w lad za tym refutacjê udzia³u kodów w procesach
poznawczych; lub te¿, jeli wzi¹æ serio wzmiankowan¹ polemikê
Curriego z wizj¹ z³udzeñ poznawczych, zgodnie z któr¹ wszystko,
czego dowiadczamy bezporednio, jest zwodniczym kamufla¿em
stanów rzeczy tak naprawdê bêd¹cych zupe³nie innymi, ni¿ siê
jawi¹. Niezale¿nie jednak od odpowiedzi w tej kwestii, istotniejsza
jest jeszcze i tym razem klarowna inna ró¿nica miêdzy fenomeno-
logicznym pojêciem intencjonalnoci, a tym, które przyjmuje jej
kognitywne filmoznawstwo. Wed³ug fenomenologicznego pojêcia
intencjonalnoæ ma byæ odniesieniem wiadomoci do obiektu; na-
tomiast dla kognitywnej opcji udzia³ wiadomoci, przynajmniej w
jej wersji tradycyjnej, nie jest bodaj wcale konieczny. O ile trady-
cyjnie (to jest w pojêciu kartezjañskim) wiadomoæ, niezale¿nie
od swej funkcji kierowania siê ku istniej¹cemu wiatu zewnêtrz-
nemu, zak³ada pewien nawis wsobnoci w postaci zwrotnego do-
znawania i rozumienia tego, co siê wiadomoci¹ ujmuje, to dla
kognitywisty obecnoæ pierwiastka subiektywnego samoodniesie-
nia mo¿e byæ zbêdna. Intencjonalnoæ bêdzie tu tylko uk³adem sta-
³ych i przewidywalnych powi¹zañ na wejciu i wyjciu proce-
sów dowiadczeniowych, i jako taka mo¿e byæ w³aciwa cz³owieko-
wi, maszynie licz¹cej czy zjawiskom przyrody. To w³anie daje
asumpt do rozwiniêcia s³awnej komputerowej metafory umys³u
ludzkiego. Filozof amerykañski Daniel Dennett, jeden z najzago-
rzalszych orêdowników takiego podejcia, dwie dekady temu wy-
razi³ ów pogl¹d w nastêpuj¹cych (i w kolejnych pracach w bardzo
podobnych) s³owach: Intencjonalny system to system, którego za-
chowanie mo¿e byæ (przynajmniej czasami) wyjanione i przewi-
dziane na podstawie przypisywania przekonañ i pragnieñ (i in-
nych intencjonalnie charakteryzowanych cech co nazywam tu
intencjami, w³¹czaj¹c w to nadzieje, obawy, zamierzenia, percep-
38
Andrzej Zalewski
cje, oczekiwania etc.) [...] Tak zdefiniowane, intencjonalne syste-
my oczywicie nie we wszystkim s¹ ludzkie. Przypisujemy przeko-
nania i pragnienia psom, rybom, na tej podstawie przewiduj¹c ich
zachowanie, a mo¿emy nawet przewidywaæ zachowanie niektórych
maszyn [...] Komputer w takich wypadkach jest systemem inten-
cjonalnym nie dlatego, ¿e ma jakie szczególne wewnêtrzne cechy,
i nie dlatego, ¿e szczerze i prawdziwie wierzy i pragnie (cokolwiek
by to znaczy³o), lecz dlatego jedynie, ¿e podporz¹dkowuje siê pew-
nej postawie na³o¿onej na niego, mianowicie postawie intencjonal-
nej, postawie wyra¿aj¹cej siê w przypisywaniu komputerowi (przy
normalnych ograniczeniach) intencjonalnych predykatów, posta-
wie, któr¹ przyjmujemy ujmuj¹c komputer jako racjonaln¹, prak-
tyczn¹ istotê rozumuj¹c¹. Polemizuj¹c z kolei z takim pojmowa-
niem funkcji komputera móg³ Searle w swej s³awnej hipotezie chiñ-
skiego pokoju odmówiæ znajomoci jêzyka chiñskiego komu, kto
jedynie bezb³êdnie manipulowa³by symbolami tego jêzyka, nie ro-
zumiej¹c ich sensu. Powtórzmy jednak, ¿e nie zachodzi przymus,
by rzecznik kognitywizmu optowa³ za stawianiem problemu w ów
drugi sposób.
Analizy filmoznawców spod kognitywnego znaku nie presupo-
nuj¹ jednak w ¿adnej mierze intencjonalnoci z pominiêciem wia-
domoci, a wrêcz podejcie takie wykluczaj¹. S¹ one przekonywa-
j¹ce nie z uwagi na jaki stworzony algorytm zwi¹zków sprawdza-
j¹cy siê w ka¿dej sytuacji (có¿ to w ogóle mog³oby znaczyæ?), lecz z
uwagi na fakt, ¿e badacz w swoim w³asnym rozumieniu odtwarza
ten istotnociowy kszta³t rozumienia procesów odbiorczych, jaki
przypisuje widzowi. Z kolei wa¿noæ owych rozstrzygniêæ dla czy-
telnika bierze siê st¹d, ¿e czytelnik, który tak¿e jest widzem, nie
tylko rozumie kino, lecz tak¿e rozumie, ¿e rozumie, to jest dyspo-
nuje wyczulonym systemem harmonizowania w³asnego dowiad-
czenia z cudzym, imputowanym mu przez tekst filmoznawczy i
potrafi doprowadzaæ do syntezy tych dwóch dowiadczeñ, orzeka-
j¹c równoczenie stopieñ jej dok³adnoci. Bez pojêcia wiadomoci
jako samowiadomoci by³oby to wszystko niemo¿liwe; bez samo-
pojmuj¹cego siê czytelnika, który w tym samopojmowaniu i dziêki
niemu jest zdolny w sobie o¿ywiaæ (b¹d nie) pewien typ dowiad-
czeñ wyznaczanych przez tekst i na tej podstawie przyznawaæ mu
39
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
(b¹d nie) wiarygodnoæ, pisma kognitywistów filmowych by³yby
tylko stosem nader arbitralnych lub w ogóle nieczytelnych stwier-
dzeñ. Najzupe³niej tradycyjny intuicjonizm, pozbawiony jakiej
specjalnej kognitywnej przymieszki, jest podstaw¹ metodologicz-
nych roszczeñ kognitywnej teorii filmu.
Zamiast wiêc akcesu do powszechnej dla kognitywizmu tenden-
cji, by polegaæ na ilociowej stronie procesów umys³owych i staraæ
siê o ich najszersz¹ kwantyfikacjê, mamy w kognitywnofilmowych
pracach mnóstwo
opisów oddaj¹cych intuicyjnie wiat doznañ filmowego odbior-
cy. D¹¿¹c do precyzacji przeciwieñstw: dyskurs techniczny dys-
kurs intuicyjny, spróbujmy myl poprzedniego akapitu wyraziæ
jeszcze inaczej. Techniczny dyskurs mia³by za sob¹ takie oto prze-
s³anki dotycz¹ce aktów zapoznawania siê z nim czytelnika: Ist-
nieje, nie wymagaj¹cy koniecznego uwzglêdniania samowiadomo-
ci przy opisie, stan poznawczy A, w którym znajduje siê podmiot
P. Jest on tego rodzaju, ¿e dla tego samego podmiotu jego zajcie
powoduje zajcie innego stanu B. Na razie musisz (apel do czytel-
nika) ten s¹d przyj¹æ na podstawie rozumienia sensu s³ów i (ewen-
tualnie) innych symboli. Jeli natomiast chcesz stwierdziæ jego
prawdziwoæ, powiniene wykonaæ dowiadczenia wprowadzaj¹ce
inne podmioty (byæ mo¿e, ³¹cznie z tob¹ samym) w stan A, a wów-
czas dopiero przekonasz siê, ¿e B. Inaczej natomiast programuje
swój odbiór dyskurs intuicyjny filmoznawców. Komunikuje on
jakby czytaj¹cemu: Istnieje taki wiadomociowy stan poznawczy
A w³aciwy podmiotowi P, w którym bêd¹c, P ma zarazem wiado-
moæ innego stanu B. Jeli chcesz siê o tym przekonaæ, nie musisz
odtwarzaæ (czy konstruowaæ) warunków dla dos³ownego zajcia A.
Twoja weryfikacja mo¿e byæ znacznie szybsza: mo¿esz we w³asnym
prze¿ywaniu przej¹æ niejako wiadomoæ A przynale¿n¹ P a pro-
wadz¹c¹ do B, zsyntetyzowaæ to z twoj¹ w³asn¹ wiadomoci¹ A
uobecnion¹ w twoim samopojmowaniu A i, zale¿nie od skuteczno-
ci tej syntezy, orzec zawieranie siê lub niezawieranie w twojej
samowiadomoci A stanu B. Konstrukcja takiego dyskursu, któ-
ry wiadomoæ czytelnika próbuje naprowadziæ na wiadomoæ
wyznaczon¹ niejako przez tekst, dyskursu weryfikuj¹cego siê osta-
tecznie przez konfrontacjê z w³asnym tego¿ czytelnika samozrozu-
40
Andrzej Zalewski
mieniem, w sposób ukryty zak³ada model umys³u doæ odleg³y od
kognitywnych wyobra¿eñ o nim a jest to dyskurs w pracach fil-
moznawczych omawianego nurtu przewa¿aj¹cy.
Wbrew pozorom, stosunek filmowego kognitywizmu do modelu
dwukierunkowego przetwarzania informacji (góra dó³ i dó³ góra),
bêd¹cego koronnym sk³adnikiem kognitywizmu w³aciwego, tak¿e
nie jest do koñca oczywisty. Akurat ta kwestia doæ czêsto pojawia
siê w pismach kognitywistów filmowych, ale ona w³anie nastrê-
cza niejakie k³opoty. Jak bowiem pogodziæ przetwarzanie w uk³a-
dzie dó³ góra, bêd¹ce, jak wiadomo, rozpoznawaniem konfigura-
cji elementów na niskich poziomach percepcji, z procesem niezwy-
kle drogim sercu kognitywisty i przy ka¿dej okazji przezeñ ekspo-
nowanym: z aktywnoci¹ widza, zak³adaj¹c¹ przetwarzanie w re-
lacji góra dó³, a konotuj¹c¹ pewien stopieñ inicjatywnoci i swo-
body w prowadzeniu gry? Na tym tle dochodzi do nieoczekiwanych
spiêæ, widocznych na przyk³ad w cytowanym artykule Bordwella o
Mildred Pierce. Najpierw autor wyró¿nia dwie mo¿liwe strategie
widzów wobec padaj¹cej w pierwszej czêci sugestii to¿samoci
sprawcy kryminalnego czynu (widz ufny versus widz sceptycz-
ny). Z tekstu wynika jednak, ¿e gdy przychodzi co do czego, tj. do
rozwi¹zania zagadki, widz, bez wzglêdu na przyjêt¹ wczeniej stra-
tegiê, i tak dostosowaæ musi swoj¹ percepcjê i rozumienie do poda-
nej wyk³adni; nadto, i ten ufny, i ten sceptyczny widz jednako-
wo daj¹ siê nabraæ na manipulacjê polegaj¹c¹ na ekspozycji dwóch
nieco ró¿nych scen na pocz¹tku i na koñcu filmu jako jednej i tej
samej sceny morderstwa. Nadto jeszcze, tekst artyku³u obfituje w
metafory typu ujêcie sugeruje, film wprowadza w b³¹d, narra-
cja wyprowadza wskazówki, które jako przejawy wiary w aktyw-
noæ widza raczej dziwi¹. Jak komentuje to doæ sceptycznie uspo-
sobiona wobec kognitywizmu Marcia Butzel, widz jest w tej kon-
cepcji na tyle aktywny, na ile biologiczny mechanizm percepcyjny
pozwala mu takim byæ.
Tymczasem, w moim przekonaniu, pogl¹d aktywistyczny nie
jest wcale kognitywistom tak bardzo potrzebny. Wystarczy³aby
s³absza od niego teza o podmiotowoci widza w procesie recepcji
filmu. Aktywnoæ widza ma byæ broni¹ w walce z psychoanaliz¹,
która tego¿ widza, zdaniem kognitywistów, skaza³a na ubezw³a-
41
Czy kognitywna teoria filmu jest kognitywna?
snowolnienie. Jednak, jeli co tu jest jasne, to to, ¿e psychoanali-
za nie tyle przekreli³a aktywnoæ widza, co raczej ju¿ go wczeniej
i tak unicestwi³a, zaatakowa³a na znacznie bardziej podstawowym
poziomie. Neguje ona nie tyle aktywnoæ widza, co samo jego real-
ne istnienie, czyni¹c zeñ jaki symulowany, pozorny byt konstytu-
uj¹cy siê dziêki wpisaniu go przez anonimowy mechanizm kine-
matograficznego spektaklu w ³añcuch signifiantów. Widza, jako
nieredukowalnej, rzetelnej instancji, wcale nie ma; jest tylko, zgod-
nie z hipotez¹ Benvenistea Lacana, miejsce w ci¹gu obrazów prze-
znaczone dla widza, wytwarzaj¹ce iluzjê jego autentycznej istno-
ci. Przeciwko takiemu pogl¹dowi wystarczy³oby zaoponowaæ, mó-
wi¹c, ¿e istnieje realny podmiot spe³niaj¹cy rzeczywiste operacje
odbioru, choæ niekiedy s¹ one zdeterminowane przez elementy
zmys³owej percepcji i nie pozostawiaj¹ odbiorcy swobody manewru.
Pozwoli³oby to zachowaæ pewne kognitywne przes³anki i zara-
zem unikn¹æ aporii p³yn¹cych z mówienia o aktywnoci.
W pismach amerykañskich kognitywistów znaleæ te¿ mo¿na
kanon ogólniejszych przes³anek zwi¹zanych z przyjêt¹ postaw¹
metodologiczn¹: zasadza siê ona, jak ju¿ mówi³em, na badaniu fil-
mu z perspektywy aktów wiadomoci widza, przy czym badanie
to ma w wysokim stopniu charakter intuicyjny i ideacyjny (o tej
ostatniej cesze w drugiej czêci studium), polega niejako na umiej-
scowieniu siê uwagi badacza w oku widza; nadto jest niezwykle
drobiazgowe i czu³e na pojêciowe dystynkcje. Jednak realizacjê
podobnych za³o¿eñ odnaleæ mo¿na ju¿ w fenomenologii natural-
nego nastawienia, ró¿nice za wynikaæ mog¹ z odmiennej tradycji
stylistycznojêzykowej, a tak¿e, po prostu, z niewiedzy kognitywi-
stów co do faktu posiadania takiego antenata. Nie widaæ wystar-
czaj¹cego powodu, by co, co jest w miarê dobrym ucielenieniem
pewnego zespo³u za³o¿eñ, nazywaæ terminem wskazuj¹cym na ze-
spó³ za³o¿eñ nie ten w³anie, lecz zupe³nie inny, tylko z powodu
terminologicznej decyzji autorów oraz panuj¹cej mody intelektu-
alnej.
Wypada jednak zmierzyæ siê z ostatni¹ ju¿ obiekcj¹: czy korek-
ta czyjej samowiadomoci jest spraw¹ zas³uguj¹c¹ na a¿ tak
wydatn¹ uwagê? Skoro kognitywici robi¹ dobrze to, co robi¹,
42
Andrzej Zalewski
a tego przecie¿ nie kwestionujemy, czy trzeba z takim mozo³em
prostowaæ ich wiedzê o sobie, dociekaæ, jak siê naprawdê nazywaj¹
i sk¹d pochodz¹? Czy nie wystarczy przyj¹æ ich pracy z ca³kowicie
dobr¹ wiar¹ i opatrzyæ b³ogos³awieñstwem na dalsz¹ drogê?
Mylê jednak, ¿e nie wystarczy. Pan Jourdain móg³ mówiæ pro-
z¹ nie wiedz¹c o tym i wiedza ta nie by³a mu do niczego potrzebna.
Krzysztof Kolumb móg³ odkryæ Amerykê, posiadaj¹c mylne roze-
znanie celu podró¿y i nie umniejszy³o to wagi jego odkrycia. S¹
wszak¿e powody, by s¹dziæ, ¿e w humanistyce w³aciwa samoorien-
tacja co do wykonywanego projektu jest warunkiem skutecznoci
tego projektu. Jak zreszt¹ na d³u¿sz¹ metê w dzia³alnoci, b¹d co
b¹d, refleksyjnej, mia³oby byæ mo¿liwe przeprowadzanie dobrych
dzia³añ przy z³ej wiadomoci ich celu i kierunku? W rozwiewa-
niu tych obaw i zaznaczaj¹cych siê nieporozumieñ ustalenie po-
prawnej samowiedzy nadzwyczaj obiecuj¹cego pr¹du w teorii fil-
mowej ma kapitaln¹ wagê. Metateoretyczne uwagi podobne do
naszych nie s¹ wtedy zewnêtrznymi i byæ mo¿e zbytecznymi orna-
mentami hodowanymi na bazie problematyki zasadniczej, lecz efek-
tywn¹ czêci¹ sk³adow¹ samej teorii w jej zmaganiach z problema-
mi dla niej w³aciwymi.
Andrzej Zalewski