36
Maciej Bennewicz COACHING TAO
M
ykocin o tej porze roku i o tej godzinie był pustym mia-
steczkiem, w którym ju tylko ostatni spó niony autobus zakłóca
ciszę i pustkę ulic. Po turystach ju dawno nie ma ladu. Wyje-
chali we wrze niu i wrócą dopiero w pierwszy majowy weekend.
Zapukałem do trzech drzwi na Browarnej, pytając, czy w pobli u
mieszka jaki coach. I zaraz się zorientowałem, e nazwa nowe-
go, nieznanego zawodu: coach, budzi jedynie zdziwienie. Nawet
kiedy zamieniłem ją na polskiego trenera, a potem na psycho-
loga, pedagoga, moderatora, superwizora, nie uzyskałem adnej
wskazówki. Mały, biały domek? Takich było wiele w Mykocinie,
ale na Browarnej nikt, kto byłby tym kim , nie mieszkał, ba,
nawet nie słyszano o nikim podobnym. Trzeba pytać w przychod-
ni albo w szkole. Dotarłem nawet do ulicy Po więtnej, która jest
przedłu eniem Browarnej, ale wtedy zdałem sobie sprawę, e zu-
pełnie nie wiem, kogo szukam. Wróciłem na Browarną. Przyszedł
mi jednak pomysł, który wydał się genialny. Zapytam o kogo ,
kto pracuje w Muzeum Kultury Żydowskiej. Nie jechałem prze-
cie tyle kilometrów na darmo i przecie jestem coachem, który
zmierza do celu! Skierowałem się do najbli szego domu, w któ-
rym paliło się wiatło, i wtedy podeszła do mnie młoda kobieta.
Pan Maciej? spytała. Kiwnąłem głową na potwierdzenie.
Zapraszam powiedziała, wskazując na samochód. To był wiel-
ki, wysoki terenowy d ip albo co w tym rodzaju, w ciemno ci
nie rozpoznałem marki.
Ale ja mam swój wskazałem na hondę.
Tym? zdziwiła się kobieta. Tym pan nie dojedzie. Je-
dziemy do doliny Margwi, to wbrew pozorom wielka, dzika
rzeka. Tam jest o tej porze roku błoto po kolana. Zawiozę pana,
o samochód proszę się nie martwić. Do tylu pan domów zapukał,
e mieszkańcy nie spuszczą go teraz z oka. U miechnęła się,
a ja wsiadłem do terenówki. Zapu ciła motor i wyciągnęła rękę
w moją stronę Trynidad.
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
36
CZĘŚĆ PIERWSZA. WYJDŹ NA DROGĘ. ROZDZIAŁ 1. NARCYZ
37
Trynidad? zdziwiłem się i podając niepewnie rękę, palną-
łem: Czy powinienem teraz powiedzieć Tobago?
Tobago? teraz dziewczyna zareagowała zaskoczeniem, a
odsunęła rękę.
Taki kraj. Trynidad i Tobago. Dwie wyspy u wybrze y Ame-
ryki Południowej.
Nie. To imię hiszpańskie dla dziewczynki. Oznacza Trójcę
Świętą. Mój ojciec jest Argentyńczykiem, a matka Polką. Proszę
mi mówić Tryni albo Trynidad.
Było mi głupio, dlatego milczałem. Jechali my w milczeniu
szosą w kierunku na Złotoryję, a potem w bok polną drogą. Po
dłu szej chwili postanowiłem przerwać milczenie i o co spytać.
O nazwisko superwizora albo o to, kim jest moja przewodniczka
i kierowca w jednej osobie, ale przyszedł mi do głowy tylko mały,
biały domek.
Mały, biały domek? zdziwiła się kobieta. Nic nie wiem
o domku. Miał pan czekać na Browarnej przy placu Czarnieckie-
go o osiemnastej. Ju miałam jechać, kiedy zobaczyłam, jak jaki
obcy mę czyzna kręci się po ulicy. Puka do drzwi. Zawraca. I to
był pan.
Obcy? To jest takie widoczne? spytałem trochę zaskoczony.
Ale tak. To ubranie i zagubienie w pana ruchach, rozgląda-
nie się dookoła. I ten pana samochód. Nie widziałam rejestracji,
bo było ju ciemno, ale tu nikt takich nie kupuje. Tutaj ludzie
inwestują w samochody z Niemiec. Du a fura, mocny silnik. Do-
brze, je li jest kombi. Albo je dzi się ró nymi rzęchami jak ten.
Walnęła w kierownicę i dodała: Stary, ale jary.
Dokąd jedziemy? spytałem o mielony nagłym o ywieniem
w naszej zaskakującej relacji. Jechali my dotąd w niezręcznym
milczeniu, a rozmowę utrudniały gwałtowne podskoki samocho-
du na wybojach i raptowne ruchy kierownicą.
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
37
38
Maciej Bennewicz COACHING TAO
Jak to dokąd? Do mojego mę a.
Mę a? pomy lałem i ju miałem znowu palnąć co w ro-
dzaju: jak to mę a?, ale ugryzłem się w język. Dziewczyna miała
dwadzie cia pięć, no maksimum dwadzie cia osiem lat i wyglą-
dała raczej na córkę superwizora albo jego asystentkę, nie za
na onę. To mnie wprowadziło w jeszcze większe zakłopotanie,
gdy pomy lałem: ile w takim razie lat ma mistrz, do którego
jadę. Pasował do niej trzydziestolatek, a przecie stary wyga (tak
wtedy o sobie my lałem) mo e się nauczyć od trzydziestoletniego
młokosa. Natychmiast wy wietliły mi się w głowie te wszystkie
negatywne obrazy i oceniające dialogi wewnętrzne, w których
łajałem siebie za lekkomy lno ć i dziwaczną wyprawę do jakiego
szarlatana albo, co gorsza, hochsztaplera, który mieszka gdzie
na bagnistych łąkach nad Margwią. Tymczasem kobieta zwolniła
i zamiast patrzeć na drogę w ród ciemnych łąk zaczęła mi się
przyglądać.
Widzę, e jest pan zaskoczony. To minie. Spodziewał się pan
pewnie starszego pana w garniturze z kamizelką, który zasiądzie
przy dębowym biurku w skórzanym fotelu i uwa nie pana wy-
słuchawszy, udzieli kilku przemy lanych rad. Nic z tych rzeczy.
Zaraz się pan przekona, e pozory mylą. A jednak du o mo e pan
skorzystać z tej wizyty. Oczywi cie, je li pan zechce.
Po chwili wjechali my na teren gospodarstwa. Budynki wyglą-
dały na do ć stare, ale porządnie utrzymane. Podwórko było roz-
ległe i utwardzone wie ym, jasnym wirem. Po chwili poznałem
Dró nika. Był w stajni. Stało tam ponad dziesięć koni w ró nym
kolorze i jednego z nich starannie czy cił mę czyzna.
Piękny kolor powiedziałem na powitanie, komentując
sier ć czarnego jak smoła konia.
Kolor? zdziwił się mę czyzna, odkładając na bok szczot-
kę. Nie sądziłem, e konie mają kolory. Znamy się zaledwie
sekundę, a ju się od pana czego nauczyłem. Podszedł i podał
mi rękę na powitanie. Tak poznałem Dró nika. Zanim zdą yłem
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
38
CZĘŚĆ PIERWSZA. WYJDŹ NA DROGĘ. ROZDZIAŁ 1. NARCYZ
39
usztywnić rękę, zostałem mocno u ciskany, a potem klepnięty
w plecy, a zadudniło. Gospodarz zauwa ył moje skrępowanie
i rzucił:
No co? Go ć w dom, Bóg w dom, czy nie tak?
Usiedli my w wielkiej, przestronnej, wiejskiej kuchni przy
piecu kaflowym. Pod płytą eliwną płonął ogień. Trynidad kręci-
ła się po pomieszczeniu i po chwili na stole ustawiła czajnik i de-
skę z wielkim bochnem chleba, najwyra niej domowego wypieku,
a obok poło yła osełkę masła. Potem wyszła.
Wiejska sielanka za artowałem, przełykając wielki kawał
chleba, ale widocznie nie był to mój dzień szczególnie ujmujące-
go sposobu bycia, gdy dodałem: Całe szczę cie, e macie tu
elektryczno ć.
Mamy tu wszystkie potrzebne nam wygody cywilizacyjne
odpowiedział Dró nik.
Ale telefonu nie macie odpowiedziałem jako tak triumfująco
i natychmiast sam poczułem, e daleko mi do wewnętrznej spójno-
ci, nie mówiąc ju o poczuciu taktu. W zasadzie zaprezentowałem
się z jak najgorszej strony, jak jaki mieszczuch, bufon, plastikowy
D olo Kefir made in corporate style. Sam się wzdrygnąłem w duchu,
kiedy u wiadomiłem sobie, jak jestem skrępowany, a jednocze nie
pełen napięcia, które skutkuje tego rodzaju ocenami.
Mamy telefon, tylko go nie udostępniamy. Pewnie dziwisz
się dlaczego? Superwizor przeszedł na ty, co nie uszło mojej
uwagi, i zacząłem się zastanawiać, jak powinienem się zwracać
do niego. Przestałem aktywnie zajmować się biznesem i co-
achingiem jaki czas temu kontynuował ale kiedy pojawia się
jaki ciekawy temat, czasami podejmuję współpracę. Ju sama
podró tutaj to znakomity test motywacyjny. Interesują mnie tyl-
ko ci, którym ju na wstępie naprawdę zale y.
Zale y na kontakcie z panem? spytałem.
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
39
40
Maciej Bennewicz COACHING TAO
Nie, jestem raczej produktem niszowym za miał się gło-
no. Ludzie mnie rozpoznają w bardzo wąskim kręgu. I tak jest
dobrze. Miałem na my li raczej tych, którym zale y na sobie.
Je li kto przyje d a tutaj kawał drogi, jedzie w pewnym sensie
w nieznane, umawia się w małym miasteczku pó nym wieczo-
rem, to znaczy, e bardzo mu zale y na nim samym, nie na mnie.
Choć spodziewa się tutaj być mo e znale ć odpowied na swoje
pytania i czego w rodzaju wyroczni, to jednak rozpoczyna swoją
własną podró , i chce ją wykorzystać do osobistych celów. Cie-
bie tutaj przywiódł Narcyz. Niewiele ma to wspólnego ze mną.
Kiedy odpowiadałem na potrzeby wszystkich, ale to była strata
czasu, gdy spora czę ć osób kierowała się ciekawo cią. A co gor-
sza, nadzieją, e kto za nich albo w ich imieniu rozwią e ycio-
we węzły.Tymczasem od zawsze byli ich ródłem i rozwiązaniem
jednocze nie.
Po co więc podró ?
To dobre pytanie odpowiedział. Jak sądzisz?
Chodzi o metaforę? O wewnętrzną motywację? zapropo-
nowałem.
Tak jest. To jak robienie masła albo pieczenie chleba. Dzisiaj
mo na wiele gotowych rzeczy po prostu kupić. Dawniej trzeba
było je zrobić. Dlatego ludzie cenili owoce swojej i cudzej pracy.
To brzmi jak banał, co zupełnie oczywistego, bez głębszego tła.
A jednak eby zrobić metodą domową masło, potrzeba wielu go-
dzin pracy. I to ju nie jest banał. To jest kilka godzin umiejętno ci
i wytrwało ci. Chocia bywa, e kto musi równie du o po więcić
czasu i pracy na przemysłową kostkę masła jako księgowy albo
kierowca, to przestaje odczuwać związek pomiędzy swoją a cudzą
pracą, czyli wpływ. Nie widzimy te tych wszystkich Chińczyków
i Malezyjczyków, którzy tyrają całe dni za dolara. To nam obni a
koszt, ale tak e warto ć. Niestety naszego szczę cia, powodzenia,
rado ci, spójno ci nie mo emy kupić w adnym sklepie, choć
próbuje się nam to wmówić. Nowy lakier do włosów, szybszy
samochód, opiekacz na dwie kromki chleba zamiast na jedną,
mydło w płynie, dwudziesty kanał filmowy w telewizji, ale tak e
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
40
CZĘŚĆ PIERWSZA. WYJDŹ NA DROGĘ. ROZDZIAŁ 1. NARCYZ
41
psychoterapia, programowanie neurolingwistyczne, samorozwój,
siedem porad dla skutecznego mened era, coaching to obietnice
szczę cia, które mo na kupić. Niestety to nie działa równie szyb-
ko jak wydawanie drobnych w kasie albo przeciągnięcie kartą
kredytową przez terminal. Potrzebny jest proces, eby docenić
warto ć tego, co się uzyskuje na końcu. No i jeszcze co . Kolor
konia nazywa się ma cią. Chocia ma ć kojarzy nam się ze smaro-
widłem. Dla hodowców koni to wa ne, ten język bran owy.
Przepraszam, nie wiedziałem bąknąłem nieco zawstydzo-
ny, bo to wiedza do ć powszechna, nawet z lektur szkolnych.
I nie ma za co. To raczej prezent od ciebie, jak powiedzia-
łem. Nazywanie koloru sier ci konia ma cią to wzorzec. Byłbym
wła nie w więzi tego wzorca, gdybym się na ciebie obruszył, za-
miast przyjąć twój punkt widzenia.
Tak zaczęło się moje pierwsze spotkanie z Dró nikiem, choć
wtedy był jeszcze dla mnie panem X. Po spotkaniu w stajni nawet
nie wymienili my imion, choć od razu zaczął mi mówić na ty,
a ja raz zwracałem się na ty, a za chwilę przechodziłem na pan.
Jedli my chleb z masłem. Potem Trynidad przyniosła jeszcze miód
i domowej roboty ser. Był ju pó ny wieczór, kiedy opowie-
działem, z czym przyje d am po poradę, co ma być tematem
superwizji. Przedstawiłem w skrócie historię coachingów z Agatą
i diagnozę, o której dowiedziała się kilka dni temu, oraz mój
problem.
Wtedy Dró nik przyniósł tomik wierszy i przeczytał Pochodze-
nie ródła Kapu cińskiego. Milczeli my długo.
Nie zgadzam się z takim pomysłem zaprotestowałem. Nar-
cyzm był kiedy zaburzeniem osobowo ci ju teraz nierozpozna-
wanym, bo zmieniono klasyfikację chorób psychicznych. Jednak
sądzę, e ródłem jest co dobrego w nas, jaka dobra intencja
w głębi nas samych.
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
41
42
Maciej Bennewicz COACHING TAO
Długo milczał, zanim odezwał się ponownie. Przegarnął dłu-
gie szpakowate włosy i powiedział:
Coaching według mnie to rozwój osobisty, coach nie musi
znać szczegółów. Udziela informacji zwrotnej ze swego punktu
widzenia, a klient coachingu bierze sobie z tego, co chce, ile chce
i jak chce. To najmocniejsza zasada, jaką znam. Informacja zwrot-
na w coachingu zawsze pochodzi z mapy w głowie coacha, jest jego
subiektywnym spojrzeniem z dystansu. Jej funkcją jest poszerzenie
mapy klienta. Mo esz sobie z tego wziąć wszystko, wziąć trochę,
nie brać nic. Nie polemizuj z tym, nie oceniaj informacji zwrotnej,
daruj sobie, bo to obrona na pró no i strata czasu. Najczę ciej jest
to utwierdzanie się w swoich starych przekonaniach. Prawie sto
procent tego, co uwa amy za nas samych, to wzorce, konserwa-
tyzm, automatyzmy. Bronimy tego za arcie, bo wydaje się nam,
e to jedyne, co mamy. Jak powiedział jeden z mistrzów współcze-
snej psychologii Stephen Gilligan: twój mózg racjonalny jest jak
populistyczny polityk, zrobi wszystko, eby na niego zagłosował,
a kiedy tak uczynisz, natychmiast cię zdradzi i wykorzysta do swo-
ich celów . Jakie to cele? Wzorzec. Powtarzanie. Skrót. Uproszcze-
nie. Nawet za cenę tej samej biedy. To syndrom ony alkoholika,
która boi się zmiany, gdy zna tylko przemoc i alkoholizm, po wię-
cenie i współuzale nienie. Narcyz czeka na brzegu i chwyta jej
po więcenie, rozdyma do wielko ci martyrologicznej góry i uru-
chamia całą lawinę kłopotów. Stary wzorzec prowadzi do starych
rzeczy. Koniec kropka. Nie decyduję się na spotkanie z potrzeby
dyskusji ani nie prowadzę sesji coachingowych dla polemiki. Szko-
da mi na to czasu. Szkoda na to cennego ycia mojego i twojego.
Chcesz dyskutować, to pisz bloga w sieci albo zapisz się na jakie
forum. Chcesz zmienić swoje ycie, zamknij Narcyzowi gębę na
kłódkę i słuchaj. I tak będzie jeszcze bru dził. Bierz, ile potrafisz.
Informacja zwrotna to gar ć puzzli z wielkiej układanki, w jakiej
yjesz. Nie jest ani lepsza, ani gorsza od twojej wersji. Jest tylko
inną czę cią twojej mapy. Zatem słuchaj i przestań dyskutować,
bo dyskutujesz sam ze sobą. Nie ze mną. Mnie jeszcze nie zauwa-
yłe ! Jak mnie zobaczysz, to pierwszy się o tym dowiesz. Własne
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
42
CZĘŚĆ PIERWSZA. WYJDŹ NA DROGĘ. ROZDZIAŁ 1. NARCYZ
43
do wiadczenie ci to podpowie! Na razie nie widzisz dalej ni czubek
nosa. Nie był poirytowany. Mówił spokojnie, ale stanowczo.
Znowu nastało milczenie. Po chwili skinąłem głową na znak
zgody. Zgody? Nie bardzo wiedziałem nawet, na co się zgadzam,
jednak czułem, e jest w nim jaka siła, moc, której chcę zaufać.
Moje skinienie było wyrazem tego zaufania, choć czułem, jak
moja duma pulsuje gdzie w gardle i karze mi co jeszcze powie-
dzieć, wyrwać się zaprotestować, zinterpretować, zamanifesto-
wać swoją obecno ć. Po chwili Dró nik znowu się odezwał:
Z tego powodu nie przedstawiłem się. Nic o mnie nie wiesz
i tak jest lepiej, bo gdyby wiedział, natychmiast uruchomiłby
ocenianie i porównywanie. Bez tych niepotrzebnych obcią eń
mo esz być bardziej otwarty. Dlatego przedstawię ci się na końcu
spotkania. To mo e być zresztą znakomity, nowy obyczaj. Przed-
stawianie się na końcu rozmowy, zanim pojawią się te wstępne
umizgi, zaciemnienia, badanie gruntu, uruchamianie stereotypów
i wzorców. Pracuję nad tym. Nasze dzisiejsze spotkanie to czę ć
tego zamysłu. U miechnął się, a potem zaczął się miać na głos
i kołysać na krze le. Wreszcie moje napięcie zamieniło się w na-
głe dr enie i wibrowanie w brzuchu i wybuchnąłem miechem.
Obaj miali my się dłu szą chwilę. Dró nik, ocierając łzy ręką,
podjął wątek:
Początkiem choroby jest niemal zawsze kryzys narcyzmu
w nas samych. Kiedy sądzono, e dziecięce zakochanie w sobie
kończy się w momencie, kiedy malutkie dziecko zaczyna rozró -
niać, co jest nim samym, a co jest na zewnątrz, obce, poza jego
wpływem. Tworzą się granice i odtąd sądzimy, e granica skóry
to granica nas samych. Jednak ten graniczny moment umacnia
tylko poczucie, e ja jestem najwa niejszy i ja jestem jedynym,
czego do wiadczam, gdy tam, na zewnątrz mnie, są wyłącznie
inni. Albo są dla mnie mili albo niemili, albo całkowicie obojętni.
Tam, na zewnątrz nas dzieje się skomplikowany teatr rzeczywisto-
ci, lecz ja jestem tutaj. Jednocze nie od dziecka jeste my uczeni,
jak pompować to swoje ja, jak o nie się troszczyć, zaspokajać
jego potrzeby. Im gorzej nam to wychodzi, tym Narcyz bardziej
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
43
44
Maciej Bennewicz COACHING TAO
sfrustrowany, im lepiej, tym jest bardziej z siebie zadowolony
i staje się hedonistą. Zakochany w sobie Narcyz zaczyna wierzyć,
e jest jedynym sprawcą swojego powodzenia i, co gorsza, e
wszystko od niego zale y. Obchodzą go tylko te rzeczy, ci ludzie,
którzy odbijają się w jego lustrze. Lustereczko, powiedz przecie,
kto jest najpiękniejszy, najmądrzejszy, najsprawniejszy, najwy szy,
najbogatszy, na wiecie? Zamiennie mo na stosować wariant: kto
ma najszybszy komputer, najpiękniejszy ogród, najdro szy zega-
rek, najnowszy samochód, najmądrzejsze dzieci, najseksowniejszą
kochankę. Narcyz czeka na bańkę, która wypływa na powierzch-
nię gdzie z głębi, z Królestwa Ciemno ci, czyli z nie wiadomo ci.
To, co się chce przejawić na powierzchni, jest surowe, nieobrobio-
ne, nierzadko prymitywne. Wiele systemów religijnych nazywa to
grzechem, występkiem, złem. Pamiętasz siedem grzechów głów-
nych według katechizmu Ko cioła katolickiego?
Zawahałem się, próbując sobie przypomnieć, ale nie byłem
w stanie wymienić wszystkich siedmiu. Dró nik po chwili podjął
wątek:
Pycha, chciwo ć, nieczysto ć, zazdro ć, nieumiarkowanie
w jedzeniu i piciu, gniew i lenistwo wyrecytował i po chwili
mówił dalej: Skąd wiesz, co jest dobre, a co złe? Twoje oceny
i związane z nimi my li są twoje. Teraz, kiedy od pewnego ju
czasu nara ony jeste na własną dorosło ć, narcyzm stał się czę -
cią twojej osobowo ci, jak bakteria noszona na skórze. Z pozo-
ru niegro na czeka cierpliwie na moment, kiedy organizm straci
równowagę, by rozpocząć harce, a potem inwazję i ekspansję.
Zdesperowany człowiek z kaszlem albo kłuciem w piersi trafia do
doktora, który najlepiej przyswoił na studiach lekcję o rodkach
masowego ra enia, a ten fragment o broni chemicznej i biologicznej
ukochał najbardziej. Ty, niczego nie wiadomy, podporządkowany,
z pewną naturalną ni szo cią wobec autorytetu oficjalnej medy-
cyny, godzisz się na dobre rady doktora i wykupujesz w aptece
antybiotyk. Oczywi cie jest to lek nowej generacji, trzysta razy sil-
niejszy od konwencjonalnej pionierki penicyliny. I bach! Rakieta
wprowadzona przez usta niszczy wszystko, co ywe w rodku;
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
44
CZĘŚĆ PIERWSZA. WYJDŹ NA DROGĘ. ROZDZIAŁ 1. NARCYZ
45
nie oszczędzi adnej bakterii, nawet tych miłych, które utrzymują
równowagę tu i ówdzie. Wtedy nastaje era grzyba, o której zapo-
mniał powiedzieć doktor. Przy kolejnej wizycie obejrzy z niesma-
kiem zagrzybione miejsca i zaaplikuje kolejną bombę. Tym razem
zniszczy wszelkie grzyby, które ustąpią miejsca nowym, mocniej-
szym bakteriom. Tych kilka tysięcy pionierów schowało się gdzie
w bunkrach twego ciała, te najodporniejsze przetrwały i w czasach
dominacji grzybów uczyły się po cichu na tajnych kompletach, jak
radzić sobie z bronią nowej generacji. Teraz ju wło ą maski ga-
zowe i przystąpią do kolejnej zwycięskiej ofensywy, tym bardziej
e na polu walki nie ma ani jednego zdrowego grzyba. Padły
w czarnej godzinie eksterminacji. Co na to nosiciel, czyli ty? Zno-
wu wizyta u lekarza. Ju trzeci tej jesieni antybiotyk, panie dok-
torze? No, trudno, teraz bakterie błyskawicznie się uodparniają
i trzeba stosować coraz silniejsze leki powie doktor, wypisując
nieczytelnym pismem na recepcie nazwę kolejnej totalnej akcji
militarnej. W końcu przyjdzie zima, wymrozi wszystkie bakterie
i poczuje się pan lepiej dodaje doktor, z u miechem podając re-
ceptę. Widocznie nie był na tej lekcji, na której było o bakteriach,
które znakomicie hibernują w syberyjskiej zmarzlinie. Na mo-
ment przerwał i po chwili podjął wątek:
Tak jest równie z grzechami. We my pychę. Wydobywa
się na powierzchnię z Królestwa Ciemno ci i trafia na Narcyza.
On ją przyjmuje i rozwija. Rozmna a, a uro nie tak bardzo, e
przesłania wszystko. Staje się głównym czynnikiem postępu,
głównym imperatywem, decyduje o ka dej potrzebie. I w efekcie
prowadzi do kryzysu. Wiele osób mo e ulec i nawet podporząd-
kować się pysze Narcyza, zwłaszcza ci, którzy są we władaniu
lenistwa, chciwo ci, ob arstwa. Jednak gdy natrafi na cudzą
zazdro ć albo agresję, mo e przegrać. Co doradza nasza trady-
cja kulturowa albo religijna? Nakłania do odwetu, czasem do
przełamywania się albo wybaczania. I nie potrafi zaproponować
nam niczego innego, jak tylko bycie ofiarą albo sprawcą. Przy-
kładowa pycha mo e ranić albo prowadzić do wykorzystania
innych wtedy jeste sprawcą cudzych nieszczę ć. Jej pokonanie,
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
45
46
Maciej Bennewicz COACHING TAO
przełamanie nieuchronnie prowadzi do bycia ofiarą. Ten stan
jest zazwyczaj tak bardzo niezno ny, e ofiara szybko zaczyna
poszukiwać jakiego wyj cia. Narcyz tylko na to czeka i pochwyci
nową bańkę, na przykład gniewu. Przełamanie niszczy wewnętrz-
ny opór i czyni z nas sprawcę. Przeciwieństwo, czyli pokora, tak e
wprowadza nas w rolę ofiary, wybaczenie łatwo mo e dać prze-
wagę wczorajszemu wrogowi. Ofiara staje się sprawcą, sprawca
staje się ofiarą. Stłumione poczucie krzywdy daje w efekcie objaw
chorobowy, podobnie stłumione poczucie winy. Często jedynym
dostępnym sposobem powstrzymania Narcyza jest zepchnięcie
w dół pragnienia, które wypływa na wierzch z Królestwa Ciem-
no ci. Efektem jest ból, choroba. Sfrustrowany Narcyz szaleje,
rozpacza, mdleje, w cieka się, walczy, miota, a uchwyci w dłonie
nowy bąbelek, tym razem lenistwa albo agresji, albo perwersji.
I koło się zamyka.
I jaka na to rada? spytałem.
W pewnej taoistycznej opowie ci cesarz pyta starego mistrza,
w jaki sposób w ród ludu upowszechniać cnotę, eby w cesar-
stwie zapanowało prawo, pokój i dobrobyt. Mistrz odpowiedział,
e ju w chwili, kiedy cesarz wypowiada słowo cnota , natych-
miast rodzi się występek. Dopóki nie było twórców prawa i krze-
wicieli sprawiedliwo ci, ludzie yli po prostu sprawiedliwie i nie
potrzebowali do tego nazwy. Kropla, która wychodzi na wierzch
z Królestwa Ciemno ci, potrzebuje uczłowieczenia, nadania jej
ludzkiego sensu. Mo e spotkać Narcyza, który przecie yje nie-
spełnioną miło cią do samego siebie, gdy odrzucił miło ć nimfy
Echo. Mo e jednak spotkać w nas osobę wiadomą, Przebudzone-
go, który przemieni pychę w godno ć, chciwo ć w zaradno ć,
nieczysto ć w urok, zazdro ć w szacunek, ob arstwo w de-
gustację, gniew w stanowczo ć, lenistwo w odpoczynek. Wy-
starczy tylko nadać tej nieuformowanej tęsknocie ludzki wymiar.
Włączyć ją w ekologię, czyli naturalną wolno ć, która nie zagra a
wolno ci innego człowieka, nie zajmuje jego przestrzeni, lecz w to
miejsce wnosi akceptację.
Naturalna wolno ć?
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
46
CZĘŚĆ PIERWSZA. WYJDŹ NA DROGĘ. ROZDZIAŁ 1. NARCYZ
47
Tak. Takie ni to, ni sio za miał się. W miejsce agresji
stanowczo ć. Przyjmij agresję, przytrzymaj ją w dłoniach przez
moment, zanim cię sparzy, i przemień jej ograniczający, bardzo
szkodliwy pierwiastek w siłę i nie czyń drugiemu, co tobie nie-
miłe. Przytrzymaj w dłoniach na moment pychę i zmień w niej
drobny akcent, maleńki pierwiastek, tak eby stała się godno cią
a nawet dumą. W miejsce Narcyza uwa ny Obserwator, opiekuń-
czy i silny, wiadomy i delikatny, radosny i silny, empatyczny
i pewny siebie. I jeszcze jedno. Narcyz czeka na akceptację, na
miło ć, a więc to, czego do wiadcza w kontakcie ze sobą, jedynie
go zasmuca. Narcyz oczekuje, e dostanie, i zło ci się, e inni nie
dają mu: uwagi, akceptacji, nale ytego szacunku, dostatecznie
wielkich porcji miło ci, i w rezultacie zostaje sam, sfrustrowany.
Osoba przebudzona oddaje innym, wnosi w relację tę przemienio-
ną energię. Zamiast czekać, aby pycha została narcystycznie za-
spokojona poprzez ukłony innych ludzi, on wnosi swoją godno ć
do przestrzeni relacji, w miejsce spotkania z innymi lud mi. I ju .
Przepis gotowy.
Jak go wprowadzić w ycie? spytałem. Brakuje mi kilku
składników, a mo e nawet naczyń, prodi a i całej reszty niezbęd-
nych, praktycznych drobiazgów za artowałem.
Chcesz czego praktycznego? To łatwiejsze, ni my lisz. Pro-
szę bardzo: usiąd wygodnie, odprę się. Niech my li przelatują
przez twoją głowę swobodnie. Zajmij się tylko dwiema sprawami:
niech my li przepływają i ciało się rozlu nia. Jeszcze mniej napię-
cia i swobodna rzeka my li. Teraz wyobra sobie, e siedzisz na
brzegu rzeki. Woda i w oddali drugi brzeg. Nurt wody i w oddali
brzeg. Odpływa napięcie z ciała i odpływają my li. Teraz wpatru-
jąc się oczyma wyobra ni w nurt, odpowiedz sobie, z jaką intencją
tutaj przyjechałe , co chciałe uzyskać dla siebie?
Odpowied , czy powinienem prowadzić coaching z osobą
chorą na nowotwór.
I czego byłe bli ej, jadąc tutaj?
Chciałem prowadzić coaching i chciałem się upewnić, czy to
słuszna decyzja.
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
47
48
Maciej Bennewicz COACHING TAO
Czego dotyczył twój niepokój?
Czy dam sobie radę?
A co chciałe uzyskać, prowadząc dalej coaching?
Przyczynić się do jej wyzdrowienia.
Jaki bąbelek pochwycił Narcyz? spytał i zapadła długa
cisza. Chocia od razu poczułem wyra nie, jaka jest odpowied ,
przez moment pojawiło się we mnie wahanie, rodzaj za enowa-
nia. W końcu wypowiedziałem na głos:
To jest pró no ć wyszeptałem.
We tę pró no ć delikatnie w ręce. Dmuchnij w nią. Co
zrobisz, eby ją uczłowieczyć?
Dodam jej cierpliwo ci i współczucia odpowiedziałem po
chwili, a oczyma wyobra ni zobaczyłem, jak błyszcząca ciemna
grudka na moich dłoniach zmienia się w motyle, które wzlatują
wysoko w niebo.
I co wtedy się stanie, kiedy to wniesiesz do relacji? spytał.
Poczuję się wolny i jeszcze, e jestem na miejscu, brakuje mi
słowa, chcę powiedzieć, e jestem w zgodzie ze sobą i spokojny
w rodku i czuję te , e jako coach i człowiek mogę zapropono-
wać Agacie swoją obecno ć i swoje umiejętno ci, eby wspierać
jej zdrowienie, je li zechce z tego skorzystać.
Zapadło milczenie. Dró nik o nic więcej nie spytał. Po dłu-
giej chwili otworzyłem oczy. Siedziałem w kuchni sam w sła-
bym wietle pojedynczej arówki. Przez otwarte drzwiczki
kuchni widać było ar pod płytą. Wpatrywałem się w ogień.
Z sieni weszła Trynidad z wielkim psem podskakującym u jej
boku. Próbował dosięgnąć jej twarzy językiem, a ona uchylała
się przed jego pyskiem, miejąc się i wyginając ciało. Nagle całe
zamieszanie ucichło. Wielki pies zauwa ył obcego w kuchni,
usiadł na wprost moich kolan, przekrzywił łeb i zaczął się we
mnie wpatrywać.
Zostaniesz na noc? spytała Trynidad, dorzucając do ognia.
Nie, muszę być rano w pracy.
Jest po dziewiątej.
Dziękuję za zaproszenie, ale naprawdę muszę wracać.
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
48
CZĘŚĆ PIERWSZA. WYJDŹ NA DROGĘ. ROZDZIAŁ 1. NARCYZ
49
No to jedziemy, zapraszam do samochodu.
Kiedy ju siedziałem na fotelu pasa era, z ciemno ci wyszedł
Dró nik i zbli ył się do drzwi samochodu. Wyciągnął rękę w moją
stronę.
Witam serdecznie, nazywam się Piotr Alejandro Gomez-
-Grabowski i jak moja ona jestem mieszańcem. Mo esz mi
mówić Alek.
Samochód ruszył. Milczeli my całą drogę do Mykocina.
ù
KRÓCEJ T
M
T
T
N
ù
Teraz kolej na ciebie, oczywi cie je li zamierzasz praktycznie
zajmować się coachingiem i wiadomie do wiadczyć Tao.
Ć
Ź
Wła nie teraz, w tej chwili, uchwyć to najsilniejsze, dominu-
jące w tobie uczucie tu i teraz . Mo esz je zapisać. Cofnij się do
my li. Jaka my l uruchomiła, zrodziła to uczucie? Równie mo-
esz ją zapisać, najlepiej jednym zdaniem. I ponownie cofnij się,
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
49
50
Maciej Bennewicz COACHING TAO
tym razem do samej intencji. Co było ródłem tej my li? (Co było
głęboko w tobie jej motywem? Jaka kryła się tam potrzeba?).
Teraz ilekroć odczuwasz silną lub bardzo silną emocję, na-
tychmiast wykonaj to ćwiczenie. Podą aj za intencją. Zanim co
powiesz lub zrobisz, uczłowiecz to, nadaj temu najbardziej ludzki
wymiar.
Ć
P
1. Zapisz na górze kartki swój dylemat albo temat, który jest
przedmiotem twojej troski.
2. Zostaw kartkę i wyjd do innego pomieszczenia. Zrób sobie
herbaty albo po prostu we kilka oddechów w oknie.
3. Wróć do kartki i podziel ją na połowę wzdłu długiej osi. Po
jednej stronie napisz: obawa , a na drugiej odkrycie .
4. Teraz po stronie obawy zapisz nazwę uczucia, które najsil-
niej związane jest z tym, czego się obawiasz w związku z two-
im problemem. Niech to będzie jedno, najbardziej wyraziste
i dominujące uczucie.
5. Wyobra sobie, e zapisane przed chwilą uczucie jest jak bied-
ne dziecko pozbawione troski, jak małe bezbronne zwierzę
w potrzasku gotowe drapać i kąsać na o lep. Zaopiekuj się
nim. Pochodzi z Królestwa Ciemno ci, czyli z twojej nie wia-
domo ci.
6. Zadaj sobie pytanie: Co mogę zrobić, eby to uczucie uczłowie-
czyć? Co mogę zrobić, eby nadać mu pozytywny sens?
7. Zapisz pierwszą odpowied , która ci przyjdzie do głowy po
stronie odkrycie .
8. Je li uczucie nadal brzmi gro nie, zrób sobie przerwę. Wyjd
do innego pomieszczenia. Oderwij się od ćwiczenia. Wróć
po chwili i ponownie zadaj sobie pytania z punktu szóstego.
Mo esz powtarzać ten etap a do momentu, kiedy poczujesz
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
50
CZĘŚĆ PIERWSZA. WYJDŹ NA DROGĘ. ROZDZIAŁ 1. NARCYZ
zgodę na człowieczy, ekologiczny kształt tego nowego uczu-
cia, kiedy poczujesz na nie zgodę.
Oczywi cie w następnej kolejno ci mo esz tak e przeprowa-
dzić ćwiczenie Dró nika, dzięki któremu odkryłem, na czym po-
legał mój dylemat i w jaki sposób chcę pracować z Agatą.
coachingtao_calosc.indd
2010-03-24,11:46
51