Czy dyskurs transseksualistyczny ma
jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny
charakter?
Urszula Nowak
STRESZCZENIE:
Transseksualizm,
podnosząc
kwestię
subiektywnie
odczuwanej
nieadekwatności
płci,
może
przedstawiać się jako wyzwanie dla teorii feministycznej oraz
przedmiot uwagi dla ruchu queer. Celem artykułu jest zatem analiza
statusu dyskursu transseksualistycznego w ramach feminizmu,
przede wszystkim w oparciu o refleksję Judith Butler, oraz
w ramach ruchu i teorii queer. Pytanie, trafnie ujęte przez Henriettę
Moore, na które autorka szuka odpowiedzi brzmi: czy ci, "(...) którzy
dokonują operacji na swoich ciałach i tożsamościach, naprawdę
obalają różnicę płciową i płeć kulturową, czy po prostu zostają
uwięzieni w ich morderczych objęciach". Podkreślone zostaje, że
transseksualiści/tki
mogą
wskazywać
swą
obecnością
na
niestabilność
i nieciągłość
społecznie
funkcjonujących
tożsamości płciowych. Z perspektywy czysto pragmatycznej da
się
jednak
problematyczność
takiego
podejścia,
z którą
związanych jest szereg trudności, jak, m.in., uzyskanie dostępu do
świadczeń medycznych przez osoby transseksualne.
______________________
Jeżeli zdefiniujemy osobę transseksualną jako tę, której
"biologiczna płeć nie zgadza sie z genderową tożsamością i która
poprzez operację zmiany płci ["sex-reassignment"] i terapię
hormonalną stara się zmienić swoje ciało tak, by odpowiadało ono
odczuwalnej
tożsamości
genderowej",[1]
wówczas
trzeba
również
się
zastanowić,
jaki
jest
status
dyskursu
transseksualistycznego w ramach feminizmu oraz ruchu i teorii
queer. Potencjalny problem polega bowiem na tym, że zasadniczo
transseksualizm odnosi się do identyfikacji płciowej (genderowej),
stawiając problem orientacji seksualnej na drugim miejscu, zaś
teoretycznie queer odnosi się głównie do identyfikacji seksualnej,
wobec której problem genderu staje się niejako wtórny.
Transseksualizm,
podnosząc
zatem
problem
subiektywnie
odczuwanej nieadekwatności płci, przedstawił się więc jako
wyzwanie dla teorii feministycznej oraz stał się przedmiotem
zainteresowania ruchu queer. Można więc transseksualność
przedstawić
jako
przykład
niemożliwości
rygorystycznego
rozdzielenia
w analizie
obu
perspektyw:
feministycznej
perspektywy filtrującej zjawiska przede wszystkim genderowo
oraz perspektywy queer używającej filtra seksualności. Stąd
analiza
zjawiska
powinna
być
poprowadzona
dwutorowo
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 1 / 14
z uwzględnieniem
sposobu,
w jaki
teoretyzowano
transseksualizm na gruncie obu tych podejść.
Feminizm drugiej fali poświęcił transseksualizmowi wiele uwagi.
Na tym etapie rozwoju myśli feministycznej naczelną kwestią stała
się chęć działania na rzecz uniwersalnego kobiecego podmiotu,
konstruowanego ze względu na biologiczne podobieństwo kobiet
oraz ze względu na podobieństwo ich sytuacji społecznej,
określanej przez doświadczenie opresji ze strony patriarchalnego
systemu[2].
Ten
problem
poruszały
zwłaszcza
feministki
radykalne. Działaczki feministyczne szybko jednak zdały sobie
sprawę
z wykluczającego
charakteru
budowanej
strategii
politycznej w oparciu o spójną, uniwersalną kobiecość. Głosy
krytyki dochodziły głównie ze strony kolorowych feministek.
Wskazano także na klasowe uwarunkowania owego białego,
solipsystycznego
feminizmu.
Wreszcie
sprzeciw
podniosły
lesbijki[3]. Feminizm trzeciej fali starał się nadrobić te braki,
akcentując różnorodność kobiecych doświadczeń. Jego odłamy
starały się jednocześnie obronić pojęcie "kobieta", gdyż uważano,
że tylko budowana w oparciu o nie polityka tożsamościowa
umożliwi zorganizowanie się dla skutecznego działania. Pewną
alternatywę zaproponowały tu m.in. Julia Kristeva czy Judith Butler.
Podobną historię posiada queer, który narodził się u schyłku lat
osiemdziesiątych jako odpowiedź na afirmatywną politykę
tożsamościową
prowadzoną
w ramach
studiów
gejowsko-lesbijskich[4]. Tym aspektem, wokół którego usiłowano
w latach siedemdziesiątych zbudować tożsamość wykluczanych
grup
gejów
i lesbijek,
była
seksualność,
a dokładniej,
homoseksualność rozumiana jako pożądanie osób tej samej płci.
Połączenie tego kryterium z kryterium doświadczania opresji ze
względu na swą odmienność miało gwarantować wyłonienie
stabilnego podmiotu działań, który mógłby i w imię którego można
by prowadzić działania zmierzające do uzyskania społecznej
akceptacji oraz przyznania żądanych praw. Postmodernistyczny
queer odrzucił esencjalizm tych prób ruchu gejowsko-lesbijskiego,
proponując
w miejsce
spójnej
tożsamości
tożsamość
"performatywnie konstruowaną, dyskursywną i niestabilną"[5].
W ramach teorii queer zajęto się dekonstruowaniem dychotomii
homo-
i heteroseksualizmu,
ukazaniem
jej
historycznego
uwikłania
i zmiennego,
w tym
wykluczającego
charakteru.
Pojęciem
"queer"
objęto
szereg
mniejszości
płciowych
i seksualnych, które w ramach płciowo-seksualnej dychotomii nie
miały szans zaistnienia. Naród queer poszerzył się o wszelkich
seksualnych
odmieńców,
a wśród
nich
o biseksualistów/tki,
osoby
transgender,
drag
queens
i transseksualistów/tki.
Włączenie m.in. transseksualistów/tki w politykę queer było
najdobitniejszą próbą obalenia binarnych opozycji, na których
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 2 / 14
opierała się tradycyjna polityka tożsamościowa, zarówno ta
dotycząca homoseksualizmu, jak i ta prowadzona w ramach
feminizmu. W ten sposób chciano obalenia leżącej u jej podstaw
zwartej podmiotowości homoseksualnej.
Dyskurs
transseksualistyczny
zogniskowany
jest
przede
wszystkim wokół identyfikacji płciowej w znaczeniu gender.
Komplikuje się dodatkowo, gdy włączymy weń nie mniej istotną,
zwłaszcza
z praktycznego
punktu
widzenia
osób
transseksualnych, kwestię identyfikacji seksualnej. Jest to
szczególnie dobrze zauważalne, gdy prześledzi się feministyczną
polemikę ze zjawiskiem transseksualizmu. Punktem wyjścia staje
się kwestia, czy, jak zauważa Joanna Mizielińska, "obecność
transseksualistów potencjalnie obala pojęcie dwu "naturalnych"
i stałych płci kulturowo-społecznych (...)"[6]? Wyznacznikiem
tego wyzwalającego potencjału transseksualizmu mogłyby stać
się histeryczne reakcje niektórych feministek na jego obecność
w ramach
ruchu
feministycznego,
w którym
osoby
transseksualne,
łagodnie
mówiąc,
traktowane
bywają
ze
szczególną podejrzliwością właściwą transfobii. Owe niechętne
transseksualizmowi
reakcje
mogą
z pewnością
świadczyć
o dostrzeżeniu jego destrukcyjnego potencjału przez same
feministki, nawet jeśli nie mamy do czynienia z tegoż potencjału
docenieniem.
Po
pierwsze
zatem,
zarzuca
się
transseksualistom/tkom zdradę własnej płci, płci biologicznej,
w której się urodzili/ły i płci kulturowej (jeśli utrzymać ten podział),
do której byli/były socjalizowane. Janice Raymond surowo ocenia
transseksualistów
typu
kobieta/mężczyzna[7],
podkreślając
jednocześnie wagę cech biologicznych w definiowaniu kobiecości
i męskości[8]. Kobiety, które przybierają męską postać, nie tylko
okazują się nielojalne względem własnej płci, ale także ulegają
męskiej hegemonii, włączając się do męskiego świata na
warunkach stawianych przez mężczyzn. Po drugie, w sytuacji
dokonanej już zmiany płci widzi się transseksualistów/tki jako
zagrożenie
dla
płci
własnej.
Wyobraźmy
sobie
bowiem
transseksualistkę
typu
mężczyzna/kobieta
o orientacji
homoseksualnej.
Urodzone
jako
biologiczni
mężczyźni,
pożądające także po zmianie płci kobiet - są w granicach płciowego
dualizmu obiektami niechęci jako reprezentantki patriarchalnego
systemu, które "wkradły" się w kobiecą płeć. Ich identyfikacja
seksualna odgrywała tu ważną stygmatyzującą rolę, zwłaszcza
w ramach marginalizującego je dyskursu lesbijskiego. Robin
Morgan widzi w transseksualistkach piątą kolumnę usiłującą od
wewnątrz
opanować
na
rzecz
mężczyzn
ściśle
kobiecą
przestrzeń[9]. Feminizm, budując swą politykę tożsamościową
w oparciu o zwartą kategorię "kobiety w ogóle" i opierając ją na
kobiecej wspólnocie doświadczeń opresji, nie może dokonać
włączenia w swój nurt transseksualistów/ek, bowiem groziłoby to
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 3 / 14
rozpadem jego strategii działania, podstawą której jest płciowy
binaryzm. W jego ramach temu co męskie przynależy status
uprzywilejowany, zaś temu, co kobiece - podporządkowany.
Transseksualistka może więc być widziana jako usiłująca
wykorzystać swą uprzywilejowaną pozycję pierwotnej męskości
i transponująca ją na grunt kobiecości ku "uciesze" innych
mężczyzn. Pojawia się tu wątek zagrożenia ruchu kobiecego
ośmieszeniem poprzez udział w nim mężczyzn podających się za
kobiety. Sama obecność transseksualistek zaburza klarowność tej
sytuacji,
w której
istnienie
tożsamości
kobiecej
jest
uwarunkowane istnieniem opozycyjnej do niej tożsamości
męskiej. Stawia pod znakiem zapytania esencjalistyczny dyskurs
kobiecy,
tym
samym
podnosząc
kwestię
prawomocności
mówienia o jednolitym podmiocie kobiecym w ramach feminizmu,
który
miałby
być
budowany
zarazem
w oparciu
o cechy
biologiczne kobiet i o ich kobiecą socjalizację. Te jasne kryteria
przynależności
ulegają
podważeniu,
granice
kobiecości
(a i męskości) stają się rozmyte.
A jak wobec transseksualizmu ustosunkowuje się teoria i praktyka
queer? Przede wszystkim oferuje mu krytykę wykluczenia
i pochwałę
włączenia,
w tym
i włączenia
transseksualizmu
właśnie. Refleksja teoretyczna Judith Butler wyposażyła zarówno
teorię feministyczną, jak i teorię queer, stając się zaczątkiem tej
ostatniej, w konstruktywistyczny aparat pojęciowy[10]. Jedną
z cech konstruktywizmu jest jego antyesencjalizm. Implikacją
tegoż
staje
się
antropologiczne
założenie
o zmienności,
historyczności
natury
ludzkiej,
co
otwiera
drogę
konstrukcjonistycznym teoriom osobowości[11]. Konstruktywizm
kulturowy, w interesującym mnie tu wydaniu, opiera się na
założeniu o kulturowym uwarunkowaniu tak kategorii płciowych,
jak i seksualnych. Butler zakwestionowała nie tylko istnienie
esencji kobiecości, ale także jej rzekomą konieczność dla
zbudowania ruchu kobiecego. Jednocześnie odrzuciła tradycyjne
myślenie
w kategoriach
płci
biologicznej
i płci
kulturowej,
wyznaczając
tym
samym
wszelkim
mniejszościom
przekraczającym tę dychotomię nowe miejsce w ramach teorii
queer. Płeć określana tradycyjnie jako kulturowa jest jedyną płcią,
do jakiej mamy dostęp. Płeć określana tradycyjnie jako biologiczna
nie istnieje w tym sensie, że nie jest ona przedjęzykowo,
przedkulturowo dostępna. A skoro dostęp do niej mamy jedynie
poprzez jej kulturowe, językowe ujęcie, zatem i ona, w takim
samym stopniu jak płeć kulturowa, jest kulturowa, kulturowo
określona i zdeterminowana. Płeć biologiczna ustanawiana jest
jako "naturalna" w dyskursie władzy, którego obie płcie są
produktami. Ciało jest obecne wyłącznie poprzez język, jego
"(...)biologiczność nie jest faktem przedjęzykowym (...)"[12].
W momencie
narodzin,
a obecnie,
wskutek
dostępu
do
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 4 / 14
zaawansowanych technologii medycznych, także wcześniej, ciało
zostaje naznaczone kobiecością lub męskością. Nazwanie
noworodka "chłopcem" lub "dziewczynką" nie jest zatem
stwierdzeniem faktu, lecz jego ustanowieniem. Rozpoczyna się
w tym momencie złożony proces reprodukcji odpowiedniej
z dwóch
płci,
zapośredniczonej
przez
gesty,
zachowania,
wypowiedzi,
pragnienia.
Butler
wprowadza
pojęcie
"performatywności płci" dla nazwania procesu przymusowego,
rzadko uświadamianego powtarzania norm płciowych, w efekcie
którego płeć nabiera charakteru nie pewnej stałej, lecz dziejącego
się procesu. Kulturowy ideał kobiecości czy męskości nigdy nie
może być w pełni osiągnięty, a zatem musi być on nieustannie
wdrażany
w codziennych
performatywnych
praktykach.
Stawanie się kobiecości/męskości odbywa się poprzez cytowanie
norm
kulturowo
im
przypisanych.
Jak
zauważa
Joanna
Mizielińska, cytatowość zdaje się zakładać pewną świadomość
sięgania do określonych konwencji kobiecości/męskości[13].
W tych powtarzalnych aktach materializuje się płeć biologiczna.
Konsekwencją
uznania
płci
biologicznej
za
"imitację"
produkowaną
kulturowo
jest,
jeśli
przyjąć
twierdzenie
o odpowiedniości między płcią biologiczną a płcią kulturową,
uznanie gender za imitację imitacji[14], a nie nadbudowę nad
neutralną bazą ciała. Co więcej, w performatywności płci
konstytuuje się podmiot działania, który nie jest pierwotny
względem niej samej. Ustanawia on swoje jednostkowe istnienie
dopiero w procesie powtarzania normy płciowej. Dyskursywnie
kształtowany binaryzm płci pozostaje, wedle Butler, w służbie
heteronormatywności, wymagającej wszak dla swego istnienia
płciowej dychotomii. W ten sposób system wiedzy/władzy kreuje
narzędzie
regulacji
seksualności,
torując
drogę
heteronormatywności.
Władza
warunkuje
pojawienie
się
podmiotu, lecz i sam podmiot jest warunkiem działania władzy,
konstytuowanym
w dialektyce
upodmiatawiania
i podporządkowania,
przez
Foucault
określanej
mianem
uJArzmiania.
W procesie płciowego upodmiotowienia ciał na zasadzie
dychotomii płci wykluczeniu ulegają te ciała, które nie poddają się
łatwej klasyfikacji ze względu na płeć. To ciała transgenderowe,
transseksualne oraz ciała interseksualne. W momencie narodzin
są one sztucznie "przykrajane" do jednej z dwóch funkcjonujących
płci. W wieku dojrzałym często świadomie podejmują decyzje, by
funkcjonować
pomiędzy
płciami
-
tak
czynią
osoby
transgenderowe i interseksualne[15]. Taką możliwość stwarza
tym ciałom wybrakowanie systemu władzy/wiedzy, w obrębie
którego, w przypadku niedokładnego zacytowania normy, dojść
może do powstania pewnych szczelin, nieciągłości wypełnianych
nienormatywnymi ciałami - abjects. Ciała te dowodzą sztuczności
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 5 / 14
binarnych
kategorii
płciowych[16].
Odsłaniając
mechanizm
powtarzalności w konstruowaniu kobiecości/męskości, wskazują
na niestabilność jednostkowej tożsamości, która byłaby w efekcie
raczej płynnym szeregiem wiernych cytowań pewnej normy niż
atrybutem trwale, raz na zawsze jednostce przypisanym. Represja
abjects
w ramach
systemu
wiedzy/władzy
wywołana
jest
poczuciem stwarzanego przez nie zagrożenia dla ustanawianego
w praktykach
dyskursywnych
podmiotu.
Relacja
ciał
wykluczonych, w tym więc i ciał transseksualnych, do ciał
normatywnych
jest
ambiwalentna.
Z jednej
strony
abjects
stanowią tę kategorię, w opozycji do której tworzy się i dookreśla
kategoria płci binarnej, a zatem ciała nienormatywne warunkują
zaistnienie ciał normatywnych. Działa tu mechanizm budowania
tożsamości w oparciu o wykluczenie, o zdefiniowanie się wobec,
chcąc nie chcąc, znaczącego Innego. Z drugiej strony owa
utworzona przez wyparcie i odrzucenie domena abjects staje się
nieustannym
zagrożeniem
dla
społecznie
uznawanej
normatywności i sztucznie konstruowanej naturalności; stąd choć
warunkuje ona jej istnienie, jest negowana i represjonowana.
Pragmatycznie rzecz biorąc, głosy mogące obalić społecznie
naturalizowaną, niestabilną podmiotowość wymagają uciszenia
i kontrolowania. Narzędziem tej kontroli jest, jak zauważył Michel
Foucault[17],
zmedykalizowany
dyskurs.
W przypadku
transseksualizmu
oznacza
on
na
przykład
uznanie
transseksualności za zaburzenie, umieszczone na oficjalnej liście
Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego oraz Światowej
Organizacji
Zdrowia
i wymagające
stałego
nadzoru
oraz
właściwego traktowania. Za pomocą takich dyscyplinujących
technik nienormatywnie odtwarzane tożsamości umieszcza się na
dole
drabiny
społecznego
wartościowania.
Fakt
istnienia
transseksualizmu dowodzi, według Butler, niestabilności kategorii
tożsamości płciowych. Dla samego ruchu feministycznego
powinien
wypłynąć
z tego
także
wniosek
o charakterze
praktycznym - mianowicie, próba budowania koalicji w oparciu
o stabilną kobiecą podmiotowość skazana będzie zawsze na
porażkę,
gdyż
zagrażać
jej
będą
nieustannie
wszelkie
marginalizowane grupy.
Podejście queer, czerpiąc z prac Judith Butler, dowartościowuje
domenę owych abjects, żądając stworzenia i dla nich miejsca
w przestrzeni
społecznej.
Należy
zauważyć,
że
w sensie
teoretycznym
podejście
queer
jest
z perspektywy
transseksualizmu niezwykle obiecujące. Teoria jednak zdaje się
daleko wyprzedzać społeczną praktykę, która, jak wskazuje
Joanna
Mizielińska,
pozostawia
wiele
do
życzenia[18].
Transseksualiści, na równi z drag queens i drag kings, są
instrumentalnie wykorzystywani jako ikony queeru, lecz nie czerpią
z tego
żadnych
praktycznych
korzyści,
spotykając
się
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 6 / 14
z niezrozumieniem i brakiem faktycznego zaangażowania w ich
sprawę.
Drastycznym
przykładem
ludzkich
losów
transseksualnych,
niezwykle
często
w tym
kontekście
przywoływanym,
jest
historia
Brendy/Davida
Reimera[19],
którego życiowe i płciowe perypetie zakończyły się w 2004 r.
śmiercią samobójczą. By uzmysłowić sobie problemy, z jakimi
borykają się ludzie transseksualni, nie trzeba sięgać daleko,
wystarczy skupić się na stosunkowo prostych kwestiach
związanych m.in. z ludzką obecnością w przestrzeni publicznej.
Zwraca na to uwagę w swoim celnym tekście Agnieszka Weseli,
która
zajęła
się
z pozoru
banalnym
tematem
toalet
publicznych[20]. Pokazała, jak realizacja jednej z podstawowych
potrzeb fizjologicznych wiąże się z doświadczaniem licznych
nieprzyjemności. Dramat osób transseksualnych, tych ciał
bezdomnych, jak je nazywa Joanna Mizielińska, doczekał się też
stosunkowo
wielu
filmowych
przedstawień,
by
przywołać
wybiórczo chociażby dwa z nich: słynny obraz z 1999 r. "Boys don't
cry" w reżyserii Kimberly Peirce czy indyjski film z 2005 r. pt.
"Trzecia płeć" w reżyserii Santosha Sivana.
Rozstrzygając
kwestię
potencjału
wyzwalającego
dyskursu
transseksualistycznego na poziomie wyłącznie teoretycznym,
w świetle przytoczonych analiz, można się zgodzić, że sam fakt
występowania
zjawisk
płciowo,
a także
seksualnie
nienormatywnych, podważających stabilność obowiązujących
dychotomii kobieta/mężczyzna czy hetero/homo, ma znamiona
rewolucyjności te dychotomie obalającej. Przekonywającego
uzasadnienia teoretycznego dostarcza analiza Judith Butler.
Transseksualizm, którego sednem jest zmiana płci, przejście
między płciami, może być traktowany jako dowód na sztuczność nie
tyle samych płciowych dychotomii co ich stabilności, ciągłości
i "naturalności". Podważa on w pewien sposób zakładaną
społecznie ciągłość pomiędzy ciałem biologicznym a płcią
kulturową, zgodnie z którą to pierwsze implikuje to drugie. Rola
ciała jako neutralnej płaszczyzny, na której odwzorowywana jest
jako
"logiczna"
konsekwencja
jego
gender
zostaje
zakwestionowana.
Biologia
zatem
traci
tutaj
sens
owej
naturalności, czegoś uprzedniego w stosunku do kulturowych
reprezentacji, gdyż to ona jest postrzegana jako nieadekwatna
w stosunku do płciowego samo-poczucia transseksualisty/tki. By
można
było
jednak
w sposób
uprawniony
w przypadku
transseksualizmu zakwestionować związek przyczynowy ciała
z jego
genderem,
należałoby
wskazać
moment,
w którym
dochodzi do ukształtowania się wrażenia nieadekwatności ciała
i narzucanego genderu do odczuwanej płci, w literaturze często
zwanej psychologiczną. Na ogół już kilkuletnie dzieci wdrażane do
swoich ról płciowych zaczynają zdawać sobie sprawę z istnienia
problemu. Oznaczałoby to, że nie można zatem jednoznacznie
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 7 / 14
wskazać przyczyn kulturowych jako decydujących w procesie
uświadamiania sobie własnej płciowości, gdyż świadomość
kilkuletniego dziecka nie wydaje się być wystarczająco rozwinięta
dla
przeprowadzenia
odpowiedniej
samo-analizy.
Niemniej
jednak, z drugiej strony, zdaje sobie ono sprawę ze swej
odmienności i niewłaściwości posiadanego ciała w stosunku do
tego, co odczuwa jako to, co powinno być na jego miejscu. Dąży do
zrealizowania siebie jako kobiety lub mężczyzny. Biologia jednak
wydaje się mieć tutaj jakieś niesprecyzowane jeszcze znaczenie.
Gdyby go nie posiadała, dlaczego transseksualiści/tki tak bardzo
odczuwaliby
potrzebę
posiadania
adekwatnego
do
ich
odczuwanej płci ciała? Czy dałoby się to wytłumaczyć jedynie
poddaniem się rodzajowi przemocy kulturowej, wyrażającej się
w żądaniu
od
nich
psychologiczno-cielesno-społecznej
zgodności wszystkich elementów tożsamości? Badania, do
których znalazłam dostęp, nie potwierdzają tak sformułowanego
przypuszczenia. Co więcej, dostarczają one uzasadnienia
przekonaniu
o raczej
wyzwalającym
charakterze
transseksualności. Dwójka badaczy, dr Sam Winter oraz Nuttawut
Udomsak przeprowadziła w 2002 r. w Tajlandii[21] badania
zatytułowane Gender Stereotype and Self among Transgenders:
Underlying Elements, raport z których opublikowano na stronie
www internetowego czasopisma The International Journal of
Transgenderism[22]. Pod pojęciem osób transgender w tym
badaniu kryły się transseksualistki typu mężczyzna/kobieta,
w zdecydowanej
większości
przed,
jak
i w kilkunastu
przypadkach
po
dokonaniu
operacji
zmiany
płci
(liczba
respondentek w badaniu = 204, dobrane metodą doboru
celowego). Badaniu, w roli zmiennych zależnych, poddano m.in.
genderowe wyobrażenia respondentek na swój własny temat
w danej chwili ("actual self-concept") oraz ich wyobrażenia
dotyczącego tego, jakimi chciałyby być w przyszłości ("ideal
self-concept"). Sądzę, iż w kontekście prowadzonych w tym eseju
analiz wyniki warte są uwagi. Przede wszystkim zauważono, iż
myślenie respondentek o sobie w danej chwili było nacechowane
społecznie funkcjonującymi stereotypami kobiecości[23] oraz
bazowało na odrzuceniu typowo męskich charakterystyk[24].
Z kolei ich wyobrażenia na swój temat dotyczące przyszłości były
zdecydowanie
mniej
dychotomiczne.
Transseksualistki
postrzegały
siebie
(takimi,
jakimi
chciałyby
kiedyś
być)
w kategoriach mieszanych, odnoszących się do kulturowych
konstruktów tak kobiecości, jak i męskości. Nie zamierzały zatem
pozostawać w sztywnych ramach kulturowego ideału kobiety,
choć pozostawał on ważną płaszczyzną odniesienia. Wyrażały
jednak
chęć
zmiany
w kierunku
wykształcenia
cech
postrzeganych przez nich oraz społecznie uznawanych za męskie,
zgrupowanych w rezultatach badania zbiorczo m.in. jako syndrom
o nazwie "zaradność/niezawodność". Jednocześnie większość
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 8 / 14
z nich,
myśląc
w kategoriach
potencjalnej
zmiany
siebie,
chciałaby pozbyć się cech typowo kobiecych (emocjonalności,
wrażliwości, miękkiego serca)[25]. W rezultacie, jak sądzę,
mielibyśmy tu do czynienia z próbą budowania własnej tożsamości
indywidualnej poprzez czerpanie z kulturowo dostarczanych
schematów, zarówno męskości, jak i kobiecości. Rygorystyczne
podziały płciowe wydają się być odrzucane. Zamiast ścisłego
usytuowania się w ramach któregoś z nich, własny rozwój odbywa
się
przez
położenie
nacisku
na
"dojrzałość
i osobistą
skuteczność"[26]. W takim rozwoju tożsamości płciowej rolę
odgrywałaby
zarówno
anatomia,
biologia,
jak
i kulturowa
konwencja.
Wyniki tych badań, choć z pewnością nie mają, bo mieć nie mogą,
charakteru
ostatecznego
rozstrzygnięcia,
zmuszają
do
ustosunkowania
się
do
problemu
pewnej
ambiwalencji
dostrzeganej
w transseksualizmie.
Transseksualizm
ujawnia
umowność granic płciowych, a przede wszystkim wykazuje
umowność konstruowania ideałów kobiecości oraz męskości
w kulturze[27]. W tym właśnie zakresie odkrywać miałby on swój
ambiwalentny
charakter,
gdyż
poprzez
dążenie
do
jak
najwierniejszego
odegrania
pożądanych
ról
płciowych
transseksualiści/tki
mieliby/miałyby
zarazem
utwierdzać
dychotomiczne role płciowe. Jak wskazują niektóre feministki,
reprezentowane m.in. przez Janice Raymond, transseksualizm,
tak, jak go tu rozumiem, nie podważa w społecznej praktyce
płciowej
dychotomii.
Transseksualista/tka
akceptuje
tę
dychotomię i pragnie się w jej ramach usytuować, przemieniając
własne ciało w ciało o płci przeciwnej. A więc o ile osoby
transgender oraz niektóre osoby interseksualne decydują się[28]
na funkcjonowanie pomiędzy kulturowymi schematami płci, to
osoby
transseksualne
dokonują
wyboru
preferowanego
schematu, który najlepiej określa ich odczuwaną płciowość.
W świetle
powyższej
argumentacji
transseksualiści/tki,
wchodząc
w opresyjne
dychotomiczne
role
płciowe,
mieliby/miałyby reprodukować opresyjną patriarchalną strukturę
z jej hierarchicznym podporządkowaniem. Zarzuty pojawiające
się
ze
strony
tychże
feministek
pod
adresem
osób
transseksualnych, iż utwierdzają one konformizm ról płciowych nie
byłyby pozbawione zasadności. Można by je wykorzystać także
jako bardziej neutralne argumenty, wskazujące na utwierdzanie
binarnych tożsamości płciowych przez osoby transseksualne. Do
tego przyznają się same osoby transseksualne, wskazując, iż mają
sztywną
tożsamość,
która
zgodnie
z jednym
z dwóch
obowiązujących wzorów chce być uformowana. Ich głosowi należy
się bezwzględny szacunek. Nie należy jednak w tym kontekście
zapominać o kilku kwestiach, będących przeciwwagą dla takiej
argumentacji, podtrzymywanej dla innych celów przez same osoby
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 9 / 14
transseksualne.
Jedna
z tych
kwestii
dotyczy
tego,
że
transseksualiści/tki, aspirując do wcielenia się w jedną z dwóch
kulturowych
reprezentacji
płci,
jednocześnie
obnażają
mechanizmy
ich
tworzenia,
zwłaszcza
ową
Butlerowską
cytatowość.
Jest
ona
tu
doskonale
widoczna,
gdyż
transseksualiści/tki wprost, tzn. niemetaforycznie, czerpią ze
społecznych
konwencji
płciowych,
cytując
je
swymi
zachowaniami, mającymi na celu doskonałą imitację płci. Uczą się
poruszać, mówić, gestykulować, jak kobiety lub mężczyźni. Są
przykładem nieustannego dążenia do osiągnięcia nieosiągalnego
ideału kobiecości lub męskości. W ten sposób, wskazując na
kulturowe konstruowanie płci, uświadamiają płynność tożsamości
płciowych, które, skoro cytowane, mogłyby także być cytowane
w inny, nienormatywnie określony sposób. Sama strategia
posłużenia się ciałem i jego przemianą dla ukucia nowej
tożsamości
także
nosi
ślad
pewnej
ambiwalencji.
Otóż
wykorzystując chwiejność i podatność tego ciała na zmiany,
transseksualiści/tki usiłują uczynić zeń, paradoksalnie, jednak
stabilny
punkt
wyjścia
dla
swej
podmiotowości.
Drugie
zastrzeżenie wiąże się bezpośrednio z wynikami przytoczonych
powyżej badań. Dostarczają one argumentów tezie mówiącej
o niejasności, płynności tożsamości osób transseksualnych.
I choć wszelkie generalizacje w tej mierze są nieuprawnione, to
można z pewną dozą pewności założyć, że część tych osób
znajduje się w sytuacji respondentów dra Wintera. Oznaczałoby
to, że nie zamierzają one bezrefleksyjnie i usilnie dostosować się do
stereotypicznych
wyobrażeń
kobiecości/męskości,
a raczej
sytuują się
pomiędzy tymi
kategoriami,
cytując
w swych
zachowaniach cechy obu z nich. W efekcie mielibyśmy do
czynienia z ukształtowaniem kategorii osób trans sytuujących się
poza męskim i kobiecym genderem. Wreszcie ostatnia kwestia
sprowadza
się
do
statusu
tego
zarzutu
czynionego
transseksualistom/tkom w ramach niektórych odłamów ruchu
feministycznego,
który
wszak
sam
funkcjonuje
w ramach
sztywnego podziału kategorii na męskie i kobiece, a esencji
kobiecości szuka w upłciowionym lub kobieco zsocjalizowanym
ciele! Feministki zarzucające transseksualizmowi utwierdzanie
funkcjonującego dwupodziału ról płciowych i ich stereotypów
zdają się zapominać, że same również do owego binaryzmu
płciowego się odwołują. Co więcej, w perspektywie polityki
tożsamości, chcącej istnienia niezmiennego kobiecego podmiotu,
zmuszone są działać w ramach dwóch kulturowych płci, gdyż płeć
męska pełni wobec żeńskiej, i vice versa, funkcję konstytuującego
ją Innego. Na problematyczność tego rodzaju polityki wskazał już
feminizm postmodernistyczny, co przyjdzie mi jeszcze zauważyć
w kontekście refleksji Judith Butler.
Transseksualiści/tki
zatem
wskazują
swą
obecnością
na
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 10 / 14
niestabilność
i nieciągłość
społecznie
funkcjonujących
tożsamości płciowych. Potwierdzeniem tego, zaczerpniętym
z zakresu społecznej pragmatyki, mogłaby być reakcja na ich
obecność ze strony normatywnych kategorii mężczyzn i kobiet.
Jak starałam się wykazać wyżej, ta część ruchu feministycznego,
która dąży do wyznaczania stałej granicy między nim a jego
zewnętrzem,
dokonała
gwałtownego
wykluczenia
transseksualizmu ze swych szeregów. Gayle Rubin analizuje to
zjawisko jako fenomen tzw. "lęku przygranicznego"[29]. Wszelkie
kategorie, które niebezpiecznie zbliżają się do wyznaczonych
płciowych i seksualnych granic, traktowane są z największą
ostrożnością jako mogące zagrozić rozmyciem tychże granic.
Czyli, paradoksalnie, ów lęk demaskuje niestabilność kategorii,
która miałaby zostać zaprzeczona. Feminizm, ten zdający sobie
sprawę
z problematyczności
posługiwania
się
pojęciem
uniwersalnego kobiecego podmiotu, przeczuwający bowiem jego
nieistnienie, marginalizuje mogącą mu zagrozić różnorodność,
która na owo nieistnienie "kobiet w ogóle" wskazuje. Podyktowane
jest to względami pragmatycznymi politycznej strategii, która
wymaga ukonstytuowania pewnego podmiotu, w imieniu którego
można by działać. Krytykę takiego podejścia z perspektywy
problematyki
wykluczania
oferuje
m.in.
Julia
Kristeva[30].
Należałoby w tym miejscu zapytać, czy feministyczny podmiot
działania musi być esencjalistycznie zdefiniowany, czy zawsze
wymaga jasnego dookreślenia członków prawdziwych i tych
podejrzanych, bądź przeciwników? Wydaje się, że nie. Z drugiej
jednak
strony,
w obliczu
politycznej
konieczności
mówienia/działania w imieniu kobiet, potrzebne jest jakieś
pragmatyczne
rozwiązanie.
Takie,
omijające
wspomnianą
pułapkę esencjalizmu, proponuje m.in. sama Butler. Miałaby być to
strategia otwartej koalicji, której działania ogniskowane byłyby
w odniesieniu do wymagających rozwiązania problemów, nie zaś
w odniesieniu
do
stabilnego
podmiotu
zbudowanego
na
wykluczającej tożsamości.
Powracając
w podsumowaniu
do
postawionego
w tytule
problemu, muszę przyznać, że trudno jest dokonać, o ile jest to
w ogóle możliwe, jednoznacznego rozstrzygnięcia. Zdaje się, że
szereg teoretycznych i empirycznych argumentów przemawia
zarówno za jednoznacznym potwierdzeniem wyzwalającego
potencjału
transseksualizmu,
jak
i wskazuje
na
jego
ambiwalencję. Rozwiązanie, jak starałam się wykazać, uwikłane
jest w dylemat, czy ci, "(...)którzy dokonują operacji na swoich
ciałach i tożsamościach, naprawdę obalają różnicę płciową i płeć
kulturową, czy po prostu zostają uwięzieni w ich morderczych
objęciach"[31]? I tak, choć uznanie przełamywania płciowego
binaryzmu za podstawową cechę transseksualizmu i formę owego
wyzwolenia było tu uwypuklone, to jednak zawsze doświadczenia
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 11 / 14
części
transseksualistów/tek
z pogranicza
biologicznego
determinizmu, które nie mogą być ignorowane, przemawiać będą
przeciwko takiemu ujęciu problemu. Wyzwolenie "oferowane"
przez transseksualizm, związane z owym obaleniem różnicy
płciowej i płci kulturowej poprzez jej zmianę, niesie ze sobą dla
społecznej
praktyki
pewne
niebezpieczeństwo.
Tkwi
ono
w możliwości
sformułowania
żądania
(pod
adresem
tak
transseksualistów/tek,
jak
i innych
płciowych
inności)
dostosowania ich własnej tożsamości płciowej do społecznie
obowiązujących wymogów - uformowania jej w ten "właściwy",
społecznie
pożądany
sposób.
Dostrzegają
je
sami
transseksualiści/tki,
dla
których
wskazywanie
raczej
na
biologiczne
uwarunkowania
ich
kondycji
ma
ułatwić
wyegzekwowanie należnych im praw i uzyskanie pomocy - np.
dofinansowania operacji zmiany płci. W tym sensie ujawnia się
ambiwalencja sytuacji, w której czwarta edycja listy "Diagnostic
and Statistical Manual of Mental Disorders" Amerykańskiego
Towarzystwa Psychiatrycznego zawiera pozycję odpowiadającą
transseksualizmowi,
czyli
tzw.
"Gender
Identity
Disorder"
(GID)[32] - zaburzenie tożsamości płciowej, a odpowiednio
dziesiąta edycja listy "International Statistical Classification of
Diseases and Related Health Problems", opracowanej przez
World Health Organisation pozycję "Transsexualism"[33]. Można
przewidywać
bowiem,
że
z jednej
strony,
usunięcie
transseksualizmu z tych rejestrów spełniłoby podobną funkcję, jak
usunięcie homoseksualizmu z list tych organizacji: stałoby się
narzędziem w walce o społeczne uznanie. Z drugiej jednak strony
stworzyłoby szereg trudności praktycznych, w tym prawnych,
związanych
chociażby
z refundacją
operacji
zmiany
płci,
możliwością zmiany danych osobowych czy wyrobienia dowodu
osobistego.
Z tych
powodów,
choć
głosy
samych
zainteresowanych są podzielone i trudno jest oszacować które
z nich jest silniejsze, daje się zauważyć przewagę opcji
pozostawienia transseksualności na wyżej wymienionych listach.
Jednakże, zwłaszcza ostatnimi czasy, w związku ze zbliżającą się
datą publikacji nowej edycji listy Amerykańskiego Towarzystwa
Psychiatrycznego (rok 2012), lepiej słyszalny stał się głos osób
optujących za reformą podejścia do GID. Miałaby ona polegać na
zmianie klasyfikacji tego zjawiska oraz zmiany nomenklatury
służącej do jego opisu[34]. W konkluzji pragnę ponadto podkreślić
jeszcze
inny
problem
-
nawet
jeśli
przyznamy
ciałom
transseksualnym ów wyzwalający charakter, ku czemu osobiście
się
skłaniam,
pozostaje
problem
jego
uruchomienia.
Katalizatorem tego potencjału może być jedynie zrozumienie tych
ciał
na
drodze
uświadamiania
sobie
ich
konstruowania
w dialektyce
symbolicznych
reprezentacji
i materialnych,
biologicznych uwarunkowań, których roli całkowicie wykluczyć nie
można. Sądzę, że tu otwiera się pole działania dla queeru w tym jego
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 12 / 14
rozumieniu,
które
akcentuje
afirmację
odmienności,
różnorodności i niestałość wszelkich dzielących ludzi granic.
Ponadto, bez względu na truizm tego stwierdzenia, rolę edukacji
w procesie eliminowania problemu społecznej niewidzialności
transseksualizmu trudno przecenić.
Bibliografia
- Baer, Monika. 2006. W kręgu wykluczeń. Antropologiczne
refleksje nad kategoriami tożsamości w narracjach gender studies
[w:] Basiuk Tomasz, Ferens Dominika, Sikora Tomasz (red.).
Parametry pożądania. Kultura odmieńców wobec homofobii.
Kraków: Universitas
- Basiuk Tomasz, Ferens Dominika, Sikora Tomasz (red.). 2002.
Odmiany
odmieńca.
Mniejszościowe
orientacje
seksualne
w perspektywie gender/ A Queer Mixture. Gender perspectives on
minority
sexual
identities.
Katowice:
Śląsk:
Wydawnictwo
Naukowe
- Butler, Judith. 1990. Gender Trouble: Feminism and the
Subversion of Identity. New York: Routledge
- Butler, Judith. 1993. Bodies that matter: On the Discursive Limits of
"Sex". New York & London: Routledge
- Butler, Judith. 1993. Imitacja i nieposłuszeństwo płciowe. Tłum. E.
Majewska [w:] "Feminizm. Przegląd filozoficzno-literacki". nr 1 (3).
2003. Warszawa: Instytut Filozofii UW
- Cerulo, Karen A. 1997. Identity Construction: New Issues, New
Directions. "Annual Review Sociology". t. 23. s. 385-409
- Foucault, Michel. 1995. Historia seksualności. Tom I: Wola
wiedzy. Tłum. B. Banasiak i K. Matuszewski. Warszawa: Czytelnik
-
Hird,
Myra
J.
2000.
Gender's
nature.
Intersexuality,
Transsexualism and the Sex/Gender Binary. "Feminist Theory".
1(3). s. 347-364
- Hyży, Ewa. 2004. Feminizm (lesbijski) i teoria queer, czyli
o damsko-męskich dylematach teorii i politycznej praktyki [w:] M.
Radkiewicz (red.). Gender. Konteksty. Kraków: Rabid
- Hyży, Ewa. 2003. Kobieta, ciało, tożsamość. Teorie podmiotu
w filozofii feministycznej końca XX wieku. Kraków: Universitas
- Mizielińska, Joanna. 2004. (De)konstrukcje kobiecości. Podmiot
feminizmu
a problem
wykluczenia.
Gdańsk:
Słowo
Obraz
Terytoria
- Mizielińska, Joanna. 2006. Płeć, ciało, seksualność. Od
feminizmu do teorii queer. Kraków: Universitas
- Moore, Henrietta L.. 2004. Co się stało kobietom i mężczyznom?
Gender i inne kryzysy w antropologii. Tłum. A. Kościańska i M.
Petryk [w:] Nowicka Ewa, Kempny Marian (red.). Badanie kultury.
Warszawa: PWN
- Pagliassotti, Druann. 1993. On the Discursive Construction of Sex
and Gender [w:] "Communication Research". 20 (3): 472 - 493
-
Putnam
Tong,
Rosemarie.
2002.
Myśl
feministyczna.
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 13 / 14
Wprowadzenie. Tłum. J. Mikos i B. Umińska. Warszawa: PWN
-
Radkiewicz,
Małgorzata
(red.).
2002.
Gender,
kultura,
społeczeństwo. Kraków: Rabid
- Radkiewicz, Małgorzata (red.). 2004. Gender. Konteksty.
Kraków: Rabid
- Rybarczyk, Marek. Wykastrowana tożsamość. "Przekrój".
maj/czerwiec 2004
- Weseli, Agnieszka. 2006. "Wszyscy wokół chcą się po prostu
wysikać" O transseksualistach i toaletach publicznych w Polsce
[w:] A. Zakrzewska (red.). Queerowanie feminizmu. Estetyka,
polityka czy coś więcej?. Poznań: Wydawnictwo KONSOLA
Źrodła internetowe
- Bobako, Monika. 2005. Feminizm w filozofii. Pomiędzy
postmodernizmem a Oświeceniem. dostępny na
Urszula Nowak
Urszula Nowak - Czy dyskurs transseksualistyczny ma jednoznacznie wyzwalający czy ambiwalentny charakter?
strona: 14 / 14