Jedenastka na topie rozdz III

background image

III

Nie jestem najlepszym kucharzem na świecie, ale miałam kilka dań ,w których się specjalizowałam i
prawie wszystkie z nich zawierały masło orzechowe. Dziś na obiad miałam kanapkę z masłem
orzechowym , oliwkami i chipsami ziemniaczanymi. Bardzo pożywne, ponieważ łączy ze sobą w
jednym schludnym posiłku, rośliny strączkowe i warzywa oraz bezwartościowe kalorie takie, jak białe
pieczywo. Kiedy Morelli zadzwonił, stałam w kuchni popijając kanapkę zimnym piwem Corona.

- Co robisz?- Zapytał

-Jem.

- Dlaczego nie jesz w moim domu?

- Bo nie mieszkam u ciebie.

- Wczoraj w nocy mieszkałaś w moim domu.

- Wczoraj w nocy tylko odwiedziłam twój dom. To co innego od mieszkania. Wspólne mieszkanie
wymaga większego zaangażowania i podziału szafy.

-Nie wydaje mi się , żebyśmy mieli się bardziej zaangażować, ale chętnie poświęcę kilka półek w
zamian za dziki seks pięć razy w tygodniu.

-Dobry Boże.

-Okay, cztery dni w tygodniu, ale to moja ostateczna propozycja. Jak tam nowa praca w fabryce
guzików?

- Zostałam zwolniona i to była twoja wina. Pierwszego dnia spóźniłam się do pracy. – Mogłam
wyczuć, że Morelli uśmiecha się na drugim końcu linii.

– Jestem dobry, czy co?

-Dostałam pracę w Kan Klean. Jutro zaczynam.

- Powinniśmy to uczcić.

-Żadnego świętowania! To było to, co zaprzepaściło moją pracę w fabryce guzików. Nie chcesz
zapytać mnie, czy mam zniżki i czy mogę wziąć twoje rzeczy do prania?

- Nie czyszczę swoich rzeczy. Noszę je dopóki nie rozlecą się i wtedy je wyrzucam.

Skończyłam kanapkę i wzięłam łyka piwa.

– Muszę lecieć. – Powiedziałam Morellemu. – Powiedziałam babci, że podjadę po nią o siódmej.
Jedziemy na czuwanie u Stivy, przy Harrym Farsteinie.

- Nie mogę z tym konkurować. – Powiedział Morelli.

background image

Kiedy podjechałam, babcia czekała przy drzwiach. Była ubrana w kobaltowo-niebieskie luźne spodnie,
dopasowaną bluzkę w kwiecisty wzór, biały bawełniany kardigan i białe tenisówki. W zgięciu na
ramieniu miała zawieszoną dużą, czarną, skórzaną torbę. Siwe włosy miała świeżo ułożone w małe,
ciasne loczki tak, że widać było prześwity różowej skóry. Jej paznokcie były świeżo pomalowane na
rażący czerwony kolor, a pomadka miała identyczny kolor, co paznokcie.

- Jestem gotowa do wyjścia. – Powiedziała, pośpiesznie wsiadając do auta. – Nie mamy zbyt wiele
czasu, jeśli się nie pośpieszymy nie zajmiemy dobrych miejsc. Dziś będzie tam tłoczno, a od kiedy
Spiro odszedł, Stiva nie radzi sobie zbyt dobrze ze sprawami organizacyjnymi. Spiro był obrzydliwym
małym karaluchem, ale radził sobie z organizacją, jak nikt inny.

Spiro był dzieckiem Constantinea Stiva. Chodziłam z nim do szkoły i ostatnio, chyba przypadkowo,
pomogłam mu zniknąć. Był nieszczęśliwym przypadkiem człowieka zamieszanego w handel bronią i
Bóg wie, w co jeszcze. Próbował zabić babcię i mnie, podczas strzelaniny wybuchł ogromny pożar w
domu pogrzebowym i w całym tym zamieszaniu Spiro gdzieś wyparował. Kiedy dostałam notki
Wróciłem i Myślałaś, że nie żyję. Spiro był jednym z podejrzanych psycholi, którzy przyszli mi na myśl.
Z przykrością stwierdzam, że był jednym z wielu podejrzanych. I nie był najbardziej
prawdopodobnym kandydatem. Można go posądzić o wiele wad … ale nie był głupcem. W dodatku
nie widziałam go w roli gościa ogarniętego obsesyjną zemstą. Spiro chciał tylko pieniędzy i władzy.

Dom pogrzebowy znajdował się na Hamilton, kilka przecznic od biura poręczycielskiego. Po pożarze
został przebudowany, teraz nowo wbudowane cegły łączą się ze starym wiktoriańskim stylem.
Przednia strona budynku była pokryta białą aluminiową elewacją i miała czarne okiennice. Duży
ganek wił się wokół domu pogrzebowego od frontu i z południowej strony. Niektóre pokoje, w
których wystawiano trumny i wszystkie pomieszczenia do balsamowania znajdowały się w części
połączonej z cegłami, z tyłu budynku. Preferowane pokoje czuwania znajdowały się w przedniej części
i Stiva nadał im nazwy: Niebieski salon, Spoczywaj w pokoju i Ekskluzywny sen. Od domu moich
rodziców do Stivy można było dojechać w pięć minut. Podrzuciłam babcię pod drzwi i znalazłam
miejsce parkingowe pół przecznicy dalej. Kiedy dotarłam do domu pogrzebowego babcia czekała na
mnie przed wejściem do pokoju Ekskluzywny sen .

- Nie wiem dlaczego nazywają to miejsce Ekskluzywnym Snem. – Powiedziała. – To nie tak, że Stiva
zapewnia dużo luksusu osobie spoczywającej. Myślę, że to tylko wielka ściema i oszustwo z tą nazwą.

Pokój Ekskluzywny Sen był największym ze wszystkich i był już zapełniony po brzegi przez żałobników.
Lydia Farstein była na samym końcu pokoju i w dramatyczny sposób trzymała jedną rękę na otwartej
trumnie. Jej spojrzenie było zaskakująco szczęśliwe, jak na kobietę, która właśnie owdowiała po 50
latach małżeństwa.

- Wygląda na to, że Lydia wypiła kilka głębszych. – Powiedziała babcia. – Ostatni raz widziałam ją tak
szczęśliwą hmm… nigdy. Idę do niej złożyć kondolencje i rzucę okiem na Harrego.

Patrzenie na nieżyjących ludzi nie było moim ulubionym zajęciem. Więc rozdzieliłam się z babcią i
udałam się do holu, gdzie można było zjeść darmowe ciasteczka. Porwałam kilka ciastek z cukrem i
kilka z przyprawami, poczułam mrowienie na karku tak, jakby ktoś mi się przyglądał. Odwróciłam się i
spojrzałam przez pokój, zobaczyłam wpatrującą się we mnie babcię Morellego, Bellę. Babcia Bella to

background image

kobieta o krótkich białych włosach, ubierająca się na czarno i wyglądająca jak wspomnienie
wyciągnięte wprost z Ojca Chrzestnego. Miała wizje i rzucała klątwy na ludzi. Przerażała mnie.

Bitsy Mullen stała obok mnie przy stoliku z ciastkami.

– O mój Boże. – Powiedziała Bitsy.- Mam nadzieję, że ona patrzy się na ciebie, a nie na mnie. W
zeszłym tygodniu spojrzała tym swoim okiem na Francine Blainey i Francine ma teraz kilka wielkich
ran od opryszczki na całej twarzy.

Oko Babci Bellii jest czymś w rodzaju voodoo. Przykłada palec do oka i mamrocze coś, później za
wszystkie nieszczęścia, jakie was spotkają można winić oko. Myślę, że to trochę jak wiara w piekło.
Masz nadzieję, że to ściema, ale nigdy nie możesz być pewien, no nie?

- Założę się, że Francine ma opryszczkę przez swojego bezwartościowego chłopaka. – Powiedziałam
do Bitsy.

- Nie będę kusić losu. – Powiedziała . – Schowam się w łazience dopóki czuwanie się nie skończy. O
nie! Idzie tu! Co powinnam zrobić. Nie mogę oddychać. Chyba zemdleję.

- Pewnie chce tylko ciastko. – Powiedziałam do Bitsy.

Nie to, żebym w to wierzyła. Oczy babci Belli zwęziły się tak, że przypominały paciorki, wzrok miała
wbity we mnie. Widziałam to spojrzenie już wcześniej i nie wróżyło ono niczego dobrego.

- Ty! – Powiedziała Bella, wskazując na mnie palcem. – Złamałaś serce mojemu Josephowi.

- W żadnym wypadku. – Powiedziałam. – Przysięgam na Boga.

- Masz pierścionek na palcu?

- N-n- nie.

- To skandal. – Powiedziała. – Przynosisz hańbę. Szanująca się kobieta miałaby już męża i dzieci.
Przychodzisz do jego domu, kusisz go ciałem i odchodzisz. Wstydź się. Wstyd. Wstyd. Powinnam
spojrzeć na ciebie swoim okiem. Sprawić, żeby powypadały ci zęby. Sprawić, żebyś osiwiała. Twoje
kobiece części będą kurczyć się, aż nic z nich nie zostanie.

Babcia Mazurowa przepchała się przez tłum ludzi cisnących się wokół stolika z ciastkami.

– Co tu się dzieje? – Zapytała. – Co przegapiłam a propos kobiecych części?

- Twoja wnuczka to Izabel.( symbol kobiety bez skrupułów, rozwiązłej, zdeprawowanej, niegodziwej,
zuchwałej) – Powiedziała babcia Bella. – Wskakuje i wyskakuje z łóżka mojego Josepha.

- Połowa kobiet w Burg przeszła przez jego łóżko. – Powiedziała babcia Mazurowa. – Cholera, połowa
kobiet w stanie…

- Nie ostatnio. – Powiedziałam. – Zmienił się .

- Zamierzam spojrzeć na nią moim magicznym okiem. – Powiedziała babcia Bella. - Zamierzam jej
kobiece części posłać do piachu.

background image

- Po moim trupie. – Powiedziała babcia Mazurowa.

Bella skrzywiła się. – Mogę to uwzględnić.

- Lepiej uważaj siostro. Nie chcesz wyprowadzić mnie z równowagi. Jestem naprawdę straszna, kiedy
jestem wkurzona.

- Hah Nie boje się ciebie. – Powiedziała Bella. – Cofnij się. Mam zamiar dosięgnąć ją okiem.

Babcia wyciągnęła ze swojej dużej skórzanej torby swoją 45 z długą lufą i wskazała nią na Belę.

– Przyłożysz palec do oka, a zrobię ci taką dziurę w głowie, że będzie można przełożyć przez nią
ziemniaka.

Bella przewróciła oczami. – Mam wizję. Mam wizję.

Zabrałam babci broń i schowałam ją z powrotem do jej torby.

– Żadnego strzelania. To tylko szalona stara kobieta.

Bella stanęła na baczność – Szalona staruszka? Szalona staruszka? Pokażę ci szaloną staruszkę.
Sprawię ci lanie. Niech ktoś da mi kij. Jeśli nie dostanę kija położę oko na każdego.

- Żadnego okładania mojej wnuczki. – Powiedziała babcia Mazurowa. – A poza tym, rozejrzyj się.
Widzisz jakieś kije? To nie tak, że jesteś w lesie. Wiesz jaki masz problem? Musisz nauczyć się się jak
wyluzować .

Bella złapała babcię Mazurową za nos tak szybko, że ta nawet nie zauważyła kiedy.

– Jesteś demoniczną kobietą. – Krzyknęła Bella.

Babcia Mazurowa zamachnęła się swoją wielką czarną torebką i uderzyła Bellę w głowę, ale Bella
miała mocny chwyt. Babcia Mazurowa zamachnęła się drugi raz, ale Bella zrobiła unik i chwyciła
mocniej za nos.

Wmieszałam się próbując odciągnąć Bellę. Babcia zamachnęła się z półobrotu przypadkowo na mnie
torbą i zwaliła mnie z nóg.

Bitsy Mullen skakała dookoła, załamując ręce i krzycząc.

– Pomocy! Przestańcie! Niech ktoś coś zrobi!

Pani Lubchek stała za Bitsy, przy stole z ciastkami, rozejrzała się po nim.

- Oh, na miłość Boską. – Powiedziała pani Lubchek i wywróciła oczami, wzięła dzbanek z mrożoną
herbatą i oblała nią babcię Mazurową i babcię Bellę.

Babcia Bella puściła nos Babci Mazurowej i spojrzała na siebie. – Jestem mokra. Co to jest?

- Mrożona herbata. – Powiedziała pani Lubchek – Wylałam na ciebie mrożoną herbatę.

- Zamienię cię w karczocha.

background image

- Potrzebujesz tabletki. – Powiedziała pani Lubchek. – odbiło ci.

Stiva szedł pośpiesznie przez pokój z matką Joego depczącą mu po piętach.

- Skończyła się mrożona herbata. – Powiedziała pani Lubchek do Stivy.

- Mam wizję. – Powiedziała babcia Bella, jej oczy wywróciły się dookoła głowy.- Widzę ogień.
Straszyny pożar. Widzę uciekające przed ogniem szczury. Duże, brzydkie, chore szczury. Jeden z nich
wrócił. – Bella otworzyła oczy i skupiła spojrzenie na mnie . – Wrócił aby cię dorwać.

- O mój Boże. – Powiedziała Bitsy. – OMG. OMG.

- Muszę się teraz położyć . zawsze jestem zmęczona po wizji. – Powiedziała Bella.

- Zaczekaj. – Powiedziałam. – Co to za wizja? Szczur? Jesteś pewna tego, co widziałaś?

- Taa, i co miałaś na myśli mówiąc o chorobie szczura? – Chciała wiedzieć babcia Mazurowa.- Ma
wściekliznę?

- To wszystko, co mam do powiedzenia. – Powiedziała Bella. – Wizja to wizja. Jadę do domu.

Bella obróciła się na pięcie i z wyprostowanymi plecami poszła w stronę drzwi. Mama Joego szła za
nią próbując nadążyć.

Babcia Mazurowa odwróciła się do ciastek, przekładała je szukając czekoladowych. – Osoba , która
była tu wcześniej zostawiła tylko resztki.

Obie ociekałyśmy mrożoną herbatą, a nos babci był czerwony i opuchnięty.

- Powinnyśmy wracać do domu.- Powiedziałam Babci. – Muszę zdjąć tę koszulkę.

- Taa. – Powiedziała babcia. – Myślę, że mogę już iść. Oddałam szacunek zmarłemu, a te ciastka mnie
rozczarowały.

- Słyszałaś cokolwiek o Michaelu Barronim?

Babcia wytarła koszulę serwetką. – Tylko tyle, że ciągle jest zaginiony. Jego synowie kręcili się po
sklepie, ale Emma Wilson powiedziała mi , że nie są podejrzani. Emma pracuje tam na półetatu.
Powiedziała mi , że najmłodszy z nich jest sprawdzany.

-Anthony.

- Tak to ten. Zawsze przyciągał problemy. Pamiętasz tę sprawę z Mary Jane Roman.

- Gwałtu.

- Nigdy nic nie udowodnili. – Powiedziała babcia. – Ale nie zwątpiłam w Mary Jane. Zawsze było coś z
Anthonym.

Wyszłyśmy z domu pogrzebowego i udałyśmy się do auta. Zajrzałam do auta i zobaczyłam notkę na
desce rozdzielczej.

background image

- Kto to tu zostawił?- Babcia chciała wiedzieć. – Nie zamykasz swojego auta?

- Przestałam zamykać. Mam nadzieję, że ktoś je ukradnie.

Babcia spojrzała na auto. – To brzmi sensownie.

Wsiadłyśmy do auta i przeczytałyśmy notkę. Twoja kolej aby spłonąć, suko.

- Co za język. – Powiedziała babcia. – Mówię ci, świat zmierza do piekła i to w podskokach.

Babcia była zaniepokojona językiem. A ja treścią. Nie byłam do końca pewna, co to znaczy, ale nie
czułam się dobrze. To było szalone i przerażające.

Kto to w ogóle był.

Odbiłam od krawężnika i skierowałam się do domu swoich rodziców.

- Nie mogę wyrzucić tej głupiej notki z głowy. – Powiedziała babcia, kiedy byłyśmy pół przecznicy od
domu. – Mogłabym przysiąc, że nawet czuję dym.

Teraz, kiedy o tym wspomniała…

Spojrzałam w tylne lusterko i zobaczyłam płomień liżący tylne siedzenie. W tempie wyścigowym
przejechałam pół przecznicy do domu rodziców, wjechałam na podjazd i zahamowałam.

- Wysiadaj. – Krzyknęłam. – Tylne siedzenie się pali.

Babcia odwróciła się i spojrzała. – Cholera, faktycznie.

Wbiegłam do domu i powiedziałam mamie, żeby zadzwoniła do straży pożarnej, chwyciłam gaśnicę,
która znajdowała się pod zlewem i wróciłam do auta. Złamałam zabezpieczenie i rozpyliłam jej
zawartość na płonące tylne siedzenie. Tata pojawił się z wężem ogrodowym i we dwoje mieliśmy
ogień pod kontrolą.

Pół godziny później, dzięki strażakom, tylne siedzenie Saturna było całkowicie wolne od płomieni.
Wóź strażacki odjechał, a tłum ciekawskich sąsiadów rozproszył się. Słońce zaszło, ale światła z domu
padały na Saturna. Woda ściekała z podwozia na podjazd, tworząc oleisto- wodne kałuże. Smród
spalonej tapicerki z tylnego siedzenia unosił się w powietrzu.

Morelli przyjechał kilka sekund po wozie strażackim. Teraz stał na ganku przed domem rodziców ze
swoją nieprzeniknioną twarzą gliny i z rękoma w kieszeni.

- Więc. – Powiedziałam do niego. – Co słychać?

- Gdzie notka?

- Jaka notka?

Jego oczy zwęziły się lekko.

- Skąd wiesz, że była jakaś notka? – Zapytałam.

background image

- To tylko jedno z tych przeczuć.

Wyjęłam notkę z kieszeni i podałam mu.

- Myślisz, że to ma coś wspólnego z tym szczurem? – Zapytała mnie babcia.- Pamiętasz jak Bella miała
tę wizję o pożarze i szczurze? I mówiła, że szczur cię dorwie. Założę się, że ten szczur napisał notkę i
zapoczątkował pożar.

- Szczury nie umieją pisać. – Powiedziałam.

- A co z ludzkimi szczurami? – Chciała wiedzieć babcia. – Co z wielkimi zmutowanymi ludźmi-
szczurami?

Morelli przeszył mnie wzrokiem. – Czy powinienem dowiedzieć się co to za wizja?

- Nie. – Powiedziałam mu. – Oraz nie chcesz wiedzieć nic o bójce w domu pogrzebowym pomiędzy
Bellą, a babcią Mazurową, kiedy babcia próbowała powstrzymać Bellę przed położeniem na mnie
oka, z powodu tego, że łamię ci serce.

Morelli uśmiechnął się. - Zawsze byłem jej ulubieńcem.

- Nie złamałam ci serca.

- Cukiereczku. Łamiesz mi serce od kiedy się poznaliśmy.

- Jak dowiedziałeś się o pożarze? – Zapytałam.

- Ekspedytor do mnie zadzwonił. Zawsze do mnie dzwonią, kiedy twój samochód wybucha, albo staje
w płomieniach.

- Jestem zaskoczona, że nie ma tu jeszcze Komandosa.

- Złapał mnie przez telefon. Powiedziałem mu, że z tobą wszystko będzie okay.

Zbliżyłam się do Saturna i zajrzałam do środka. Większość zniszczeń spowodowanych wodą i pożarem
ograniczała się do tylnego siedzenia.

Morelli trzymał rękę na moim karku. – Nie myślisz chyba o jeżdżeniu tym, no nie?

- Nie wygląda tak źle. Prawdopodobnie silnik odpali.

- Tylne siedzenie jest kompletnie do niczego i masz wielką dziurę w podłodze.

- Taa, ale oprócz tego wszystko jest w porządku, prawda?

Morelli patrzył na mnie z rezygnacją. Prawdopodobnie zastanawiał się, czy warto się o to kłócić.

- Jest zbyt ciemno by ocenić faktyczne zniszczenia. – Powiedział w końcu. - Dlaczego nie moglibyśmy
pojechać do domu i wrócić rano, żeby to sprawdzić. Nie chcesz przecież dziś już nigdzie jechać.
Powinnaś otworzyć okno i wpuścić trochę powietrza.

background image

Miał rację, co do wpuszczenia powietrza. Samochód śmierdział. Wiedziałam też, że ma rację, co do
oceniania stanu auta w lepszym świetle. Problem polegał na tym, że to było jedyne auto jakie
miałam. Jedyną rzeczą gorszą od jeżdżenia tym autem byłoby pożyczenie Buicka babci Mazurowej,
rocznik 53, który odziedziczyła po wujku Sandorze.

Już to robiłam, i nie chciałam powtórzyć tego nigdy więcej.

Zagrożenie związane z jazdą tym samochodem wydawało mi się nie warte wspomnienia w
porównaniu z grożącym mi prześladowcą, który podłożył płomień.

- Bardziej obawiam się podpalacza, niż mnie w tym aucie. – Powiedziałam Morellemu.

- Nie mam nic na podpalacza. – Powiedział Morelli. – Nie wiem co z nim zrobić. Nad samochodem
mam pewną kontrolę. Pozwól się zawieść do domu.

Pięć minut później zaparkowaliśmy przed domem Morellego.

- Niech zgadnę. – Powiedziałam do Morellego. – Bob nadal za mną tęskni.

Morelli przebiegł palcami po mojej szczęce. – Bobowi mniej zależy. To ja jestem tym, który za tobą
tęskni. Ja bardziej za tobą tęsknię.

- Jak bardzo?

Morelli pocałował mnie. – Boleśnie bardziej.

O szóstej piętnaście wygramoliłam się z łóżka Morellego i poszłam pod prysznic.

Wrzuciłam swoje ciuchy do pralki i suszarki poprzedniej nocy, były w łazience Morellego i czekały na
mnie. Wysuszyłam włosy na pół gwizdka , nałożyłam trochę tuszu na rzęsy i poszłam za unoszącym
się aromatem do kuchni, gdzie Morelli zaparzył kawę .

Obaj faceci w moim życiu świetnie wyglądali z rana. Wstawali z wyraźnym wzrokiem, byli czujni i
gotowi by ratować świat. Ja z rana byłam zamroczona i w nieładzie, potykając się o wszystko póki nie
wypiję kawy.

- Jesteśmy spóźnieni. – Powiedział Morelli wręczając mi kubek termiczny i pysznego bajgla.- Podrzucę
cię do pralni. Po pracy możesz sprawdzić samochód.

- Nie. Mam czas. To zajmie tylko minutkę. Jestem pewna, że samochód jest w porządku.

- Jestem pewien, że samochód nie jest w porządku. – Powiedział Morelli, wypychając mnie z kuchni
przez hol, w kierunku drzwi frontowych. Zamknął drzwi za nami i pilotem otworzył SUVa, samochód
zapiszczał.

Minutę później, kłócąc się, byliśmy na trawniku przed domem moich rodziców.

- Nie będziesz jeździć tym autem. – Powiedział Morelli.

- Przepraszam? Czy ty mi wydajesz rozkazy?

- Wrzuć na luz. Ty i ja, oboje wiemy, że to auto nie nadaje się do jazdy.

background image

- Nic takiego nie wiem . Okay, jest parę problemów, ale to tylko kosmetyka. Jestem pewna, że silnik
działa. – Wślizgnęłam się za kierownicę i udowodniłam , że silnik chodzi.

– Widzisz? – Powiedziałam.

- Wysiadaj z tego wraku i pozwól się podwieźć do pracy.

-Nie.

- W ciągu dwudziestu sekund mam zamiar wyciągnąć cię i rozniecić pożar, tak aby nic , oprócz kupki
popiołu, nie zostało z tej śmiertelnej pułapki.

- Nienawidzę kiedy robisz się taki macho.

- Nienawidzę kiedy jesteś taka uparta.

Zatrzasnęłam drzwi, zamknęłam okna , zawróciłam auto i z piskiem opon wjechałam na jezdnię.
Zmieniłam bieg i powstrzymywałam się od wymiotów, samochód śmierdział grillowaną tapicerką.
Oczywiście miał rację. Samochód był wrakiem, a ja byłam uparta. Problem polegał na tym, że nie
mogłam się powstrzymać. Morelli wywoływał we mnie ośli upór.

Kan Klean była małą rodzinną pralnią chemiczną, działała w Burg odkąd pamiętam. Właścicielami Kan
Klean była rodzina Macaroni. Mama Macaroni, Mario Macaroni i Gina Macaroni byli kierownikami i w
razie potrzeby pomagali. Mama Macaroni była rówieśniczką babci Belli i babci Mazur. Dzikie oczy
Mamy Macaroni lustrowały cały świat z pod opadających fałd cienkiej jak pergamin skóry. Jej
zgarbione ciało, owinięte w warstwy czerni i oparte o laskę , tworzyło obraz zmumifikowanej larwy.
Miała gigantyczny pieprzyk na twarzy, z którego wyrastały trzy włosy. Pieprzyk był okropny i był
dermatologicznym odpowiednikiem siedmiu wypadków samochodowych z rozlewem krwi oraz
wnętrznościami rozciągniętymi po całej trasie.

Kiedy tu byłam, nigdy nie zdarzyło się, żeby Mama Macaroni nie siedziała za kontuarem na stołku.
Mama, na przywitanie, kiwała głową do klientów, ale rzadko się odzywała. Mama mówiła tylko
wtedy, kiedy był problem. Mama Macarani rozwiązywała problemy. Jej syn Mario codziennie
nadzorował pracę. Gina jej synowa, zajmowała się księgami i biegała troszczyć się o hordę swoich
wnuków produkowanych przez jej cztery córki i dwóch synów.

- To nie jest trudne. – Powiedziała do mnie Gina. – Będziesz pracowała przy rejestrze. Bierzesz
ubrania od klienta i liczysz. Następnie wypełniasz formularz zamówienia i dajesz kopię dla klienta.
Wkładasz kopię do torby z rzeczami i wkładasz trzecią kopię do pudełka w rejestracji. Później
kładziesz torbę na jednej z taśm. Jedna do prania, druga do czyszczenia chemicznego. W ten sposób
to robimy. Kiedy klient przychodzi ,żeby odebrać czyste rzeczy szukasz numeru, który znajduję się na
górze jego formularza. Zawsze upewnij się i policz, czy klient dostaje wszystkie swoje rzeczy.

Mama Macaroni wymamrotała coś po włosku i zsunęła protezę w swoich ustach .

- Mama mówi, że powinnaś być ostrożna. Powiedziała, że będzie miała cię na oku. – Powiedziała
Gina.

Uśmiechnęłam się do niej i podniosłam kciuka. Odpowiedziała mi zabójczym spojrzeniem.

background image

- Między klientami, kiedy masz czas, oznaczasz ubrania.- Powiedziała Gina. – Każda rzecz musi być
oznaczona. Mamy maszynę do tego i musisz się upewnić, że numer na zamówieniu jest taki sam, jak
na zamówieniu klienta.

Po południu, przez maszynę do oznaczania, straciłam kompletnie umiejętność używania swojego
prawego kciuka.

- Musisz to robić szybciej. –Mama Macaroni powiedziała do mnie ze swojego stołka. – Widzę, że
zwolniłaś. Myślisz, że płacimy za nic?

Mężczyzna pośpiesznie wszedł przez drzwi i podszedł do kontuaru. Był w średnim wieku po
czterdziestce, ubrany w garnitur i krawat. – Wczoraj odebrałem swoje pranie. – Powiedział. – I
wszystkie guziki przy mojej koszuli były zniszczone.

Mama Macaroni zeszła ze swojego stołka i z laską dokuśtykała do kontuaru. – Co? – Powiedziała.

- Guziki były zniszczone.

Potrząsnęła głową. – Nie rozumiem.

Pokazał jej koszulę. – Wszystkie guziki są zniszczone.

- Tak. Powiedziała Mama Macaroni.

- Zniszczyliście je.

- Nie. – Powiedziała Mama. – Niemożliwe.

- Kiedy przynosiłem koszule guziki były w porządku. Odebrałem koszulę i wszystkie były zniszczone.

- Nie rozumieć.

-Czego nie rozumiesz?

- Angielski. Mój angielski nie dobry.

Mężczyzna spojrzał na mnie. – Mówisz po angielsku?

- Co? – Powiedziałam

Mężczyzna zabrał koszulę z kontuaru i wyszedł ze sklepu.

-Może nie jesteś taka powolna. – Powiedziała Mama Macaroni do mnie. – Ale nie myśl, żeby sobie
odpuścić. Nie płacimy dobrych pieniędzy za stanie i nic nie robienie.

O pierwszej zaczęłam obserwować zegar. O trzeciej byłam pewna , że będę oznaczać ubrania przez
kolejne pięć dni bez przerwy. Mój kciuk pulsował, nogi bolały od stania przez osiem godzin, i miałam
tiki nerwowe w swoim oku od ciągłego nadzoru Mamy Macaroni.

Zabrałam torbę z kontuaru i spojrzałam na Mamę Macaroni.

- Do zobaczenia jutro.

background image

- Co masz na myśli, do zobaczenia jutro? Gdzie twoim zdaniem idziesz?

- Do domu. Jest trzecia, moja zmiana skończyła się.

-Wygląda na to, że mała miss pilnuje zegarka, jak strażnik. Trzecia godzina wybiła i jesteś za drzwiami.
Wzniosła swoje pergaminowe ręce w powietrze. – Idź. Idź do domu. Kto cię potrzebuje? I nie spóźnij
się jutro. Niedziela to wielki dzień. Jesteśmy jedyną pralnią otwartą w niedzielę.

- Okay. – Powiedziałam. – I miłego pieprzyka. – Cholera, czy ja to powiedziałam. – Miłego dnia. –
Krzyknęłam. Cholera.

Zaparkowałam Saturna na małym terenie należącym do Kan Klean. Opuściłam budynek i okrążyłam
auto. Nie widziałam żadnej notki. Nie czułam, żeby coś się paliło. Nikt do mnie nie strzelał. Widocznie
mój prześladowca wziął dzień wolny.

Wsiadłam do auta, włączyłam telefon i odsłuchałam wiadomości.

Pierwsza wiadomość. – Stephanie. – To była cała wiadomość. Była od Morellego zostawiona tego
ranka o siódmej dziesięć. Brzmiał jakby mówił przez zaciśnięte zęby.

Druga wiadomość. Oddech Morellego, o siódmej trzydzieści.

Trzecia wiadomość . – Zadzwoń do mnie, jak włączysz telefon. – Znów Morelli.

Czwarta wiadomość . – Jest druga trzydzieści i znaleźliśmy samochód Barronisa. Zadzwoń do mnie.

Auto Barronisa. Wybrałam numer Joego.

- To ja. – Powiedziałam. – Właśnie skończyłam pracę. Musiałam wyłączyć telefon ponieważ Mama
Macaroni powiedziała, że to wywoła u niej raka mózgu. Nie to, żebym się przejmowała.

- Gdzie jesteś?

- Jestem w drodze. Jadę do domu, żeby się zdrzemnąć. Jestem wykończona.

- Auto…

- Samochód jest w porządku. – Powiedziałam Morellemu.

- Samochód nie jest w porządku.

- Daj spokój z autem. Co z Barronim?

- Skłamałem, co do Barroniego. Pomyślałem, że to jedyny sposób, abyś zadzwoniła.

Przytrzymałam palcem oko, żeby powstrzymać skurcze, rozłączyłam się z Morellim i wjechałam na
parking.

Kiedy się zatrzymałam, stary pan Ginzler szedł do swojego Buicka. – Twój samochód nie wygląda za
dobrze, kurczaczku. –powiedział pan Giznzler. – I śmierdzi.

- Zapłaciłam ekstra ze ten zapach. – Powiedziałam do pana Ginzlera.

background image

- Przemądrzały dzieciak. – Powiedział, ale uśmiechał się, gdy to mówił. Pan Ginzler mnie lubił. Byłam
tego prawie pewna.

Gdy weszłam do mieszkania, Rex chrapał w swojej puszcze. Na sekretarce nie miałam żadnych
wiadomości. Tego dnia większość ludzi dzwoniło do mnie na komórkę. Nawet moja mama zadzwoniła
na komórkę. Poczłapałam do sypialni , skopałam buty i wgramoliłam się pod kołdrę. Najlepsze, co
mogłam powiedzieć o tym dniu to, to że był lepszy od wczorajszego. I ostatecznie nie spłonęłam.

Problem polegał na tym, że ciężko było stwierdzić czy to, że nie zostałam zwolniona w Kan Klean było
dobre, czy złe. Zamknęłam oczy i na siłę próbowałam zasnąć mówiąc sobie, że kiedy wstanę moje
życie będzie świetne. Okay, to było coś w rodzaju ściemy, ale trzymało mnie z dala od wybuchu
płaczu, albo rozbijania wszystkich swoich naczyń.

Parę godzin później wciąż nie spałam i myślałam mniej o rozbiciu czegoś, a bardziej o jedzeniu.
Rozejrzałam się po kuchni. Mogłam skonstruować kolejną kanapkę z masłem orzechowym. Mogłam
wkręcić się na obiad do mamy. Mogłam wyłączyć się i szukać jakiś Fast foodów. Dwie ostatnie opcje
oznaczały, że będę musiała wrócić do Saturna. Niezbyt ciekawa perspektywa, ale wciąż lepsza niż
kolejna kanapka z masłem orzechowym.

Naciągnęłam trampki na nogi, szybko przeczesałam włosy i użyłam błyszczyka. Wyglądałam
naturalnie. Akceptowane w Jersey tylko wtedy, jeśli twoje cycki wystawały ze stanika, tak bardzo, że
każdy patrzył tylko na nie. Nie miałam takich cycków i mnóstwo ludzi było w stanie spojrzeć ponad
nimi, ale dziś nie obchodziło mnie to.

Wybrałam schody rozmyślając, czy wybrać kurczaka quesadilla zamiast tuzina pączków. Byłam wciąż
niezdecydowana, kiedy wyszłam przed budynek i przecięłam parking idąc do swojego auta. Okazało
się, że nie muszę decydować, ponieważ mój samochód miał założoną blokadę policyjną.

Znalazłam swój telefon i wyciągnęłam go z torebki , wybrałam numer Morellego.

- Na mojej oponie jest blokada policyjna. – Powiedziałam – Czy to ty ją założyłeś?

- Nie osobiście.

-Chcę, żeby została zdjęta.

- Przyjmuję zgłaszane przestępstwa dotyczące ludzi. Nie jestem z drogówki.

- Dobra. Chcę zgłosić przestępstwo dotyczące osoby. Jakiś kretyn założył mi blokadę na auto.

Morelli westchną i rozłączył się.

Zadzwoniłam do Komandosa. – Mam problem. – Powiedziałam do Komandosa.

- I?

- Miałam nadzieję, że mógłbyś go rozwiązać.

- Daj mi wskazówkę.

- Mój samochód został zablokowany.

background image

- I?

- Muszę ściągnąć blokadę.

- Coś jeszcze?

-Przydałoby się trochę pączków. Nie jadłam obiadu.

- Gdzie jesteś.

- Moje mieszkanie.

- Dziecinko. Powiedział Komandos i połączenie zostało przerwane.

Dziesięć minut później , Porsche Komandosa zatrzymało się obok Saturna. Komandos wysiadł i
wręczył mi torbę. Komandos standardowo był w czerni. Czarny T-shirt wyglądał jakby był
namalowany na jego bicepsach i otulał jego wyrzeźbiony brzuch. Czarne bojówki miały mnóstwo
kieszeni na gadżety Komandosa, oczywiście nie wszystkie jego zabawki mieściły się do kieszeni. Jego
włosy były proste i średniej długości , opadały mu na czoło.

-Pączki?- Zapytałam.

- Turkey club. Pączki cię zabiją.

- I ?

Komandos prawie się do mnie uśmiechnął. – Gdybym miał jeździć tym Saturnem też chciałbym
umrzeć.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jedenastaka na topie rozdz II
Jedenastka na topie SP
Pytania z interny na zaliczenie 2007, III rok, Interna, Egzamin, Giełdy
pytania testowe na specjalizacje pielegniarska m iii- m, TESTY Z PIELĘGNIARSTWA(1), testy pielegn
Dach na topie ?chówki?mentowe
Informatyka pytania na egzamin semestr III, spis alfabetyczny
Język Polsk pytania na egzamin semestr III, spis alfabetyczny
materiaŁ NA, WSAP Ostrołęka, III semestr, Nauka administracji
sciąga integracja europejska b, Dokumenty na studia semestr III, S.Drobny
Język Polsk pytania na egzamin semestr III, Ustny polski, Ustny polski
Zestaw pyta˝ na egzamin z geodezji III i Fotogrametrii, Geodezja i Kartografia, III rok, Geodezja in
Sesja letnia pytania na KPK, Prawo, III ROK, II SEMESTR, Prawo karne procesowe
NOWE 2015 PYT NA ZALICZENIE rok III LEKARSKI, MEDYCYNA, III ROK, PEDIATRIA
Coaching na topie(1)
referat na psychologie, Pilelęgniarstwo III rok, PSYCHIATRIA
5B-Badanie pojazdów na hamowni podwoziowej, III rok, Badania pojazdów
Nadwrażliwość na pokarmy, OML, III rok, Alergologia
psychologia stresu rozdz. 2, III, IV, V ROK, SEMESTR II, PSYCHOLOGIA STRESU, opracowania

więcej podobnych podstron