28.02.2017
Niewygodna prawda Sierpnia | HejktoPolak!
http://hejktopolak.pl/wp/?p=75561
1/6
Niewygodna prawda Sierpnia
Opublikowano 3 września 2013, autor: emka
P
roces przygotowania “pieriestrojki” zaczął się w 1968 r. Mieli więc 10 lat na werbunek
i wyszkolenie nowej agentury. Zadaniem tej agentury nie była obrona komunizmu, lecz takie
mentalne obezwładnienie, by społeczeństwo pozwoliło komunistom zmienić się
na kapitalistów, rozkraść majątek narodowy i utrzymać władzę. – mówią Joanna i Andrzej
Gwiazdowie.
Z Joanną i Andrzejem Gwiazdami rozmawia Jerzy Dąbrowski
W połowie lat 70. w Polsce zaczęła się organizować antykomunistyczna opozycja. Czy wówczas
byliście Państwo obecni w jakichś opozycyjnych strukturach?
– Oficjalnie weszliśmy w struktury opozycji w 1976 r., pisząc do sejmu PRL list w obronie KORu. Pozostaliśmy
jego sympatykami aż do 1988 r., kiedy spod maski dawnego KORu wylazła “Gazeta Wyborcza”.
1 maja 1978 r. ogłosiliśmy powołanie Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych. Od tego
momentu zaczęła się poważna działalność opozycyjna. Głównie w środowiskach robotniczych.
Życie opozycjonisty w PRL nie było łatwe. Jak wyglądała inwigilacja ze strony bezpieki?
– Łaziła za nami bez przerwy “obstawa”, mieszkanie było pod obserwacją i na podsłuchu. Gdy wyłączali prąd
w dzielnicy (oszczędność), nasz blok świecił jak latarnia na morzu ciemności. Bali się zostawić nas bez posłuchu
nawet na jeden dzień. A my, opowiadając o wycieczkach, psach, kotach i wspomnieniach, pisaliśmy na karteczkach
natychmiast palonych. Mieliśmy też symbole migowe: Mysz trzymana za ogon – Edwin Myszk, nożyczki –
mecenas Taylor, dłoń nisko – mały, czyli Borusewicz.
Ale podsłuch to świetne narządzie dezinformowania SB i wpuszczania ich w kanał. Wiele akcji udało się tylko
dzięki umiejętnemu wykorzystaniu podsłuchu.
A agenci? Byli obecni i aktywni. Czy nikt nie miał wobec nich cienia podejrzenia? Jak to możliwe,
że podczas sierpniowych strajków oni w ogóle znaleźli się w Prezydium Komitetu Strajkowego?
– Na 11 członków komitetu aż 5 było agentami. Przykrą stroną opozycji była konieczność podejrzewania
wszystkich najlepszych kolegów. A proces potwierdzenia lub wykluczenia agentury jest długi i uciążliwy.
Dziś wiemy, że proces przygotowania “pieriestrojki” zaczął się w 1968 r. Mieli więc 10 lat na werbunek
i wyszkolenie nowej agentury. Zadaniem tej agentury nie była obrona komunizmu, lecz takie mentalne
obezwładnienie, by społeczeństwo pozwoliło komunistom zmienić się na kapitalistów, rozkraść majątek narodowy
i utrzymać władzę.
Ciągle jednak zadajemy sobie pytanie, jak to możliwe, że nikt nie domyślał się nawet, że w opozycji
było tylu agentów?
– Trzeba sobie raczej zadać pytanie, jakim cudem w Wolnych Związkach, oprócz agentów, my się tam znaleźliśmy.
Agenci odgrywali pierwszoplanową rolę. Myśmy tam byli jak ziarnka piasku, które wpadły w dobrze naoliwioną
Bibuła Multimedialna
28.02.2017
Niewygodna prawda Sierpnia | HejktoPolak!
http://hejktopolak.pl/wp/?p=75561
2/6
maszynę. Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża to był taki “wypadek przy pracy”. To, że ideę WZZów podjęły
miliony, o mało nie zakończyło się katastrofą komunizmu. Pomimo wszystkich zastrzeżonych w IPNie zbiorów,
wychodzi na jaw, że w opozycji i w “Solidarności” było aż gęsto od agentów.
A Państwo podejrzewaliście kogoś o współpracę z SB?
– Mieliśmy oko na Lecha Wałęsę i na Myszka. Edwin Myszk cieszył się dużym zaufaniem Bogdana Borusewicza,
który stawiał go nam za wzór. Borusewicz mówił, że jak trzeba pojechać po powielacz, to my sobie nie potrafimy
załatwić urlopu, a Myszk dostawał delegację z pracy.
Gdy dowiedzieliśmy się, że Myszk był oszustem matrymonialnym, doszliśmy do wniosku, że skoro facet jest
w stanie udawać miłość, to jest też w stanie udawać przyjaźń. On się do tego przyznał. Przy okazji doniósł nam,
że Wałęsa nie rozdał ulotek w Somoninie, które od nas dostał. Jak ich razem skonfrontowaliśmy, to obaj krzyczeli
na siebie: “Ty ubeku”!
Gdy Myszk potwierdził swą agenturalność, wydając fałszywy numer “Robotnika Wybrzeża”, większość kolegów
uznała, że Wałęsa został oczyszczony.
W książce “Anna Solidarność” Sławomir Cenckiewicz pisze, że Wałęsa spóźnił się na sierpniowy
strajk. Jaka była jego prawdziwa rola w strajku?
– Każdy z działaczy WZZ przygotowywał swój zakład do strajku. Jedynym niepracującym był Borusewicz,
zaproponował więc, że wspomoże Stocznię Gdańską i zainstalował Wałęsę w mieszkaniu opozycyjnym na rogu
ul. Wałowej i Gazowniczej, żeby mógł rano wejść do stoczni.
Po latach, w 1991 roku, były pracownik Elmoru i były ubek powiedział mi, że Wałęsa był zainstalowany
w mieszkaniu operacyjnym SB i pokazał mi okna tego samego mieszkania.
Jest kilka wersji tego, jak Wałęsa dostał się do stoczni…
– W tygodniku “Nie” był rysunek: spocony Kwaśniewski podsadza Wałęsę, by mógł przeleźć przez mur, ale bez
skutku, więc mówi: “Lechu, może lepiej wrócimy do motorówki”. Coś z tą motorówką musiało być, bo Wałęsę
nazywali pontonem.
Tak naprawdę, to nikt tego nie widział, jak on się dostał do stoczni. Żołnierz pełniący wartę w porcie Marynarki
Wojennej 13 sierpnia widział, jak o godz. 18.00 Wałęsa wsiadał do motorówki dowódcy Marynarki Wojennej.
Tylko jak on rozpoznał, nikomu nieznanego Wałęsę?
W 2000 roku śp. pan Mościbrocki opowiedział mi, że w pierwszym dniu strajku spytał Wałęsę, czy nie boi się,
że ten strajk się za bardzo rozbucha. Wałęsa odparł: “Coś pan, za trzy dni zagonię hołotę do roboty”. To było
pierwsze zadanie. Lecz odpowiedzią na zerwanie strajku, było powołanie Międzyzakładowego Komitetu
Strajkowego, który mógł się okazać całkowicie niezależny. Dlatego Wałęsie kazano wrócić na stocznię i wejść
do MKSu.
Możliwa jest też inna interpretacja: Wałęsa jako agent SB podlegał ministrowi spraw wewnętrznych Stanisławowi
Kowalczykowi. Kowalczyk uspokajał Edwarda Gierka, żeby się nie martwił, bo na czele strajku stoi jego człowiek.
Gierek posłał potem Wałęsie książkę “Przerwana dekada”, w której było napisane, że był on człowiekiem
Kowalczyka, a Wałęsa posłał Gierkowi książkę “Droga nadziei”, w której napisał na okładce, że z bezpieką
współpracował na gruncie politycznym, a gdy się umocnił, to pokazał im drzwi. I że to było jego pokerowe
zagranie. Wałęsa zerwał strajk jako człowiek Kowalczyka, ale zaraz zdradził Kowalczyka i Gierka, przechodząc
na stronę Kani, czyli ekipy “pierestrojki”.
28.02.2017
Niewygodna prawda Sierpnia | HejktoPolak!
http://hejktopolak.pl/wp/?p=75561
3/6
Do sierpniowego strajku w stoczni doszło po zwolnieniu Anny Walentynowicz. Czy
uczestniczyliście Państwo w jego ogłoszeniu?
– Strajk ogłaszała załoga każdego zakładu osobno. Stocznia Gdańska stanęła na apel WZZ o obronę Anny.
Do apelu dołączona była instrukcja: “Jak strajkować”. 15 sierpnia zastrajkowało kilka następnych fabryk, w tym
Elmor. 16 sierpnia kilkadziesiąt. Oczywistą koniecznością stało się powołanie wspólnego kierownictwa strajku.
Z tą propozycją grupa WZZ udała się do stoczni. Lecz Wałęsa z Borusewiczem nie wpuścili nas na obrady Komitetu
Strajkowego. Czekając na zakończenie obrad, ze zdumieniem usłyszeliśmy przez głośniki Wałęsę, ogłaszającego
zakończenie strajku, wzywającego do opuszczenia stoczni i obiecującego: “Wytężoną pracą nadrobimy wszystkie
straty spowodowane strajkiem”. Pobiegliśmy do Elmoru, mijając stoczniowców ze spuszczonymi głowami
słuchających, jak Wałęsa solo śpiewa hymn.
W Elmorze zwołaliśmy załogę na plac. Powiedziałem, że wobec zdrady Stoczni, jedyną szansą uratowania strajku
jest utworzenie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Mówiłem, że musi się znaleźć jedna załoga,
która obieca, że się nie wyłamie, niezależnie od tego, co by się działo. W razie przegranej cała nienawiść władzy
skupi się na tej załodze. Tak się złożyło, że obowiązek ratowania strajku spadł na nas. Pytałem, kto jest za. Powoli
podniósł się las rąk. Na 2200 pracowników Elmoru tylko dwie osoby się wstrzymały. No to pojechaliśmy
po strajkujących zakładach, wzywając na zebranie MKSu w Elmorze. Wracając, zobaczyliśmy na murach
stoczniowców z polskimi flagami. Strajk w stoczni trwał, gdyż Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska i Ewa
Osowska (wykreślona z historii) przekonały niewielką część załogi do dalszego strajkowania.
Wobec tego zdecydowaliśmy, by zebranie założycielskie MKSu przenieść na teren stoczni. Uczestniczyło w nim 28
delegatów strajkujących zakładów, którzy mieli czynne i bierne prawo wyborcze, oraz wiele osób bez uprawnień
delegata. Ci ludzie widzieli się po raz pierwszy w życiu.
W ciągu ośmiu godzin ustaliliśmy regulamin działania, zasady podejmowania decyzji i uchwał, stworzyliśmy listę
21 żądań strajkowych oraz wybraliśmy władze MKSu. O godz. 6.00 rano mieliśmy wszystkie dokumenty oraz listę
21 żądań strajkowych porządnie przepisaną na maszynie.
Jak to możliwe, że Wałęsa został wybrany na przewodniczącego MKS?
– To proste. Delegaci nie znali się. Gdy trzeba było zgłaszać kandydatów na przewodniczącego, ktoś rzekł:
“Proponuję, aby przewodniczącym MKSu został gospodarz, czyli przewodniczący Komitetu Strajkowego Stoczni
Gdańskiej”. Logiczne prawda? Wniosek został przegłosowany. A wnioskodawca nie musiał być agentem.
– Ja już od trzeciego dnia strajku wiedziałem, że Wałęsa był agentem. Kiedy ktoś przemawiał na sali obrad,
to Wałęsa dawał znaki swojemu zaufanemu koledze, który obsługiwał mikrofon, kiedy ma go wyłączyć.
Nazywaliśmy go “ministrem łączności”.
– On się okazał agentem w stanie wojennym. Kiedy powiedziałam Wałęsie, że jest agentem, to on odpowiedział:
“dobrze, zawsze będziesz miała prąd w mikrofonie”.
– Poza tym Wałęsie pomagał inny agent, Florian Wiśniewski. Jakaś dziewczyna z Warszawy spała pod stołem
nakrytym serwetą i słyszała jego rozmowę z “czerwonymi” przez telefon. Wywaliliśmy go z władz pod pretekstem
przyjęcia talonu na samochód, bo też nie mieliśmy dowodu.
A rola Bogdana Borusewicza w strajku?
– Borusewicz powiedział, że to on sam osobiście zastrajkował i ponoć Wałęsa umówił się z Borusewiczem, który go
wprowadził. Nikt z nas i naszych znajomych nie pracował w Stoczni Gdańskiej. Myśmy robili strajki w naszych
zakładach. Tym młodym chłopakom ze stoczni Borusewicz obiecał, że przyśle im kogoś, no i przysłał Wałęsę.
28.02.2017
Niewygodna prawda Sierpnia | HejktoPolak!
http://hejktopolak.pl/wp/?p=75561
4/6
– Myśmy chcieli Wałęsę wyrzucić, ale zawsze wstawił się za nim Borusewicz. Kilkakrotnie go zresztą ratował.
Proszę podać przykłady.
– Zrobiliśmy takie duże zebranie i była ciekawa dyskusja na temat strajku grudniowego w 1970 r. Podczas tego
spotkania Wałęsa przyznał się, że po Grudniu 1970 r. rozpoznawał dla milicji kolegów na zdjęciach, bo mówił,
że władza musi wiedzieć. Borusewicza nie było na tym spotkaniu. Mieliśmy dowód nagrany na taśmę i dałem ją
Bogdanowi, bo chciał ją przesłuchać. W rezultacie nigdy tej taśmy nie dostałem z powrotem, a Borusewicz zawsze
uchylał się od odpowiedzi, co się z nią stało.
Jaka była rola Lecha Kaczyńskiego w podczas sierpniowego strajku? Czy był obecny w stoczni?
– My wróciliśmy z urlopu w początku sierpnia na wiadomość o ciężkiej chorobie mamy. Leszek był na urlopie
w Bułgarii, wrócił natychmiast na wiadomość o strajku. Ale wtedy kierownictwo strajku było już wybrane.
Gdyby był od początku, z całą pewnością zostałby członkiem prezydium, a być może przewodniczącym MKS.
Leszek był popularny i niezwykle ceniony wśród robotników. Przez ponad rok prowadził szkolenia z prawa pracy
na tajnych kilkuosobowych zebraniach. Ich uczestnicy przekazywali zdobytą wiedzę kolegom. Wieść, że doktor
prawa pracy, naukowiec z uniwersytetu, uczy prawa robotników, rozchodziła się szeroko.
Ponieważ Mazowiecki nie zgodził się włączyć Kaczyńskiego do swego zespołu, MKS mianował go niezależnym
doradcą.
No właśnie. Doszliśmy do grupy “ekspertów” i doradców. Jak oni się znaleźli wśród strajkujących?
– W strajku nie było ekspertów, byli doradcy, a to istotna różnica. Doradcy nie mieli prawa podejmować żadnych
decyzji, mogli jedynie odpowiadać na zadane pytania. Za podjęte decyzje odpowiadały wyłącznie władze strajku,
a nie doradcy.
Doradcami MKSu byli: Lech Kaczyński, Jan Olszewski, Romuald Kukułowicz, Jadwiga Staniszkis oraz zespół
Tadeusza Mazowieckiego. Zespół Mazowieckiego utworzył warszawski “salon” na prośbę premiera Jagielskiego.
Do Gdańska przywieziono ich specjalnym samolotem i zakwaterowano w hotelu. Ich zadaniem było zmiękczenie
naszego stanowiska, co im się nie udało. My przyjęliśmy ten zespół, gdyż w niczym nie mógł nam zaszkodzić,
a mógł pomóc w załagodzeniu ostrego konfliktu z komisją rządową.
Czarna legenda “ekspertów” Mazowieckiego powstała znacznie później, gdy ludzie winę za szkodliwe wypowiedzi
Wałęsy zwalali na doradców. Było to o tyle słuszne, że Mazowiecki i spółka, mając znikomy wpływ na prezydium
i Komisję Krajową, realizowali swe cele poprzez Wałęsę.
A jak wyglądała sytuacja po podpisaniu porozumień sierpniowych?
– To był czas niesłychanie intensywnej pracy nad budową związku. Pracy z załogami w całym kraju, które
popierały Gdańsk i 21 postulatów, ale nie bardzo wiedziały, co dalej. Nie znały sposobu działania związków
zawodowych. Dla “warszawki” to był “karnawał”, dla nas mordercza praca. Wiedzieliśmy że “porozumienie” jest
wybiegiem, wiedzieliśmy o licznej agenturze. Musieliśmy przed agenturą dotrzeć do załóg i tak je przygotować,
by agentura stała się bezradna. Aby wybuch sierpniowego entuzjazmu przekuć w sprawną, bojową
i zdyscyplinowaną organizację, konieczna było poświęcenie, inteligencja i ciężka praca tysięcy ludzi.
Oczywiście wiedzieliśmy o walce doradców o ucho Wałęsy, lecz tę walkę karierowiczów o solidarnościowe stołki
kwitowaliśmy: “ci durnie nie wiedzą, że walczą o długość wyroku”.
28.02.2017
Niewygodna prawda Sierpnia | HejktoPolak!
http://hejktopolak.pl/wp/?p=75561
5/6
Pomimo tak ogromnej liczby agentów, komunistom nie udało się całkowicie przechwycić władzy
w związku i trzeba było wprowadzić stan wojenny…
– Płynie z tego ważna nauka na przyszłość: jeżeli naród kieruje się solidarnością i demokracją, nawet tak liczna
i fachowa agentura okazuje się bezradna.
Ewa Kubasiewicz, skazana na 10 lat w stanie wojennym, opowiadała, że prosiła Bogdana
Borusewicza o jakąś maszynę, aby mogła drukować ulotki. Borusewicz odmówił jej, pomimo
że był szefem podziemnej “Solidarności” w Gdańsku. Mówił otwarcie, że nie chce, aby ludzie
Gwiazdy mieli na czym drukować…
– Każdy, kto miał niezależne poglądy, kto drukował pisma niecenzurowane przez Borusewicza, stawał się jego
wrogiem zwalczanym bez etycznych czy moralnych ograniczeń, np. ogłaszając, że niewygodna osoba jest agentem
SB. Borusewicz w swych magazynach miał ogromne ilości powielaczy i offsetów, lecz nie tylko Ewa ich nie dostała
– nie miała maszyny nawet podziemna drukarnia Stoczni Gdańskiej. A gdy świetnie zakonspirowane pismo
“Robotnik Lęborski” dostało powielacz, to z nadajnikiem “tu jestem”. W piętnaście minut po włączeniu do prądu
weszła bezpieka.
– My mamy mocne podstawy do skrajnej nieufności wobec Borusewicza. Po wyjściu z internowania posłałam
Borusewiczowi przez Alinę Pieńkowską pytanie, w czym mogę mu pomóc. Borusewicz odpisał, żebym nigdy nie
próbowała się z nim kontaktować, zakazał mi działalności związkowej i polecił, żebym zajęła się rozdawnictwem
darów u księdza Henryka Jankowskiego.
– A gdy ja wyszedłem z więzienia, w wielkiej konspiracji koledzy z “S” przepraszali, że nie mogą się ze mną
kontaktować, bo Borusewicz im kategorycznie zabronił.
Co Państwo myślicie o ostatnim konflikcie Wałęsy z Borusewiczem?
– Jeżeli główni fałszerze historii się kłócą, to otwiera się furtka dla prawdy. W tym sporze Borusewicz jest bez
szans. Wałęsa jest zdemaskowany, nie ma już nic do stracenia. A Wałęsa, kradnąc swoje donosy z akt SB, ponoć
ukradł też akta Borusewicza. Konflikt zgasł, gdy Wałęsa zagroził, że powie, kto nas truł w czasie strajku.
Czy oprócz Pana w latach 80. siedzieli w więzieniu jeszcze inni działacze “Solidarności”?
– Tak. Ok. 10 tys. w ośrodkach internowanych, kilka tysięcy w więzieniu, kilkuset z dużymi wyrokami. Ze znanych
– Romaszewski, Rozpłochowski, no i Jacek Kuroń, który podczas przesłuchań doradził gen. Kiszczakowi,
żeby skłócił nas o pieniądze.
Niemożliwe…
– On sam mi to powiedział. A po uwolnieniu, na naradach “pod legendą przesłuchań” obiecywał Kiszczakowi
utworzenie listy osób, które nie będą się mogły zapisać do nowej “Solidarności” (patrz raport o likwidacji WSI).
Czy na takich samych zasadach siedział w więzieniu Adam Michnik?
– Pisał tam przecież książki, więc miał raczej luksusowe warunki.
– On mógł pisać książki, a ja nie mogłam Andrzejowi wysłać nawet “Głosu Wybrzeża”.
– Przy kapusiu pod każdą celą, częstych kipiszach i drobiazgowej rewizji osobistej, z obmacywaniem szwów
ubrania, z trudem dawało się wynieść gryps na kawałku bibułki z papierosa. Ale książkę można było napisać
28.02.2017
Niewygodna prawda Sierpnia | HejktoPolak!
http://hejktopolak.pl/wp/?p=75561
6/6
wyłącznie za zgodą władz.
Fot. za wielkasolidarnosc.pl
Wywiad ukazał się w tygodniku „Nasza Polska” Nr 35 (930) z 27 sierpnia 2013 r.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności, Antypropaganda, Historia, III RP, Lata PRL, Po 1980, Wywiady i oznaczony tagami bohaterowie, III RP, okrągly stół,
Solidarność, stan wojenny, Wałęsa, WZZW, zdrajcy. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
Jedna odpowiedź na „Niewygodna prawda Sierpnia”
elżbieta
pisze:
Zaskakująco i przykro, niezwykły świat „Solidarności „, jawi się jako haniebne kłębowisko ubeckich agentów, zdrajców,
szpiegów, manipulujących ludźmi ich uczuciami i emocjami, z nielicznymi kryształowymi działaczami zasługującymi
na miano wartościowych, walczących o Polskę, Patriotów.
Skandalem jest całkowita bezkarność, nadal dobre samopoczucie, tych ” zeszmaconych”
jeden Bóg wie dlaczego?, ludzkich kreatur.