1
Leopold Staff, Wybór poezji BN I 181
Wyboru dokonał i wstępem poprzedził Mieczysław Jastrun
Przypisy opracowała Maria Bojarska (+ objaśnienia Janiny Kamionkowej z Poezji Młodej Polski)
Teksty i analizy najważniejszych wierszy:
1. Sny o potędze (1901):
• Kowal
Wiersz opublikowany w «Tece» 1900, nr 10, a następnie zamieszczony na czele
debiutanckiego tomiku Sny o potędze, Warszawa 1901, s. 3, przyjęty został jako manifest
programowy, wypływający z inspiracji nietzscheanizmu; współczesna krytyka osłabia te związki
wskazując na odmienność koncepcji Staffa.
Całą bezkształtną masę kruszców drogocennych,
Które zaległy piersi mej głąb nieodgadłą,
Jak wulkan z swych otchłani wyrzucam bezdennych
I ciskam ją na twarde, stalowe kowadło.
Grzmotem młota w nią walę w radosnej otusze,
Bo wykonać mi trzeba dzieło wielkie, pilne,
Bo z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę,
Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne.
Lecz gdy ulegniesz, serce, pod młota żelazem,
Gdy pękniesz, przeciw ciosom stali nieodporne:
W pył cię rozbiją pięści mej gromy potworne!
Bo lepiej giń, zmiażdżone cyklopowym
1
razem,
Niżbyś żyć miało własną słabością przeklęte,
Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.
• Zabite drzewo
• Modlitwa
• Bogowie zmarli
• Studnia
• Echo
Z cyklu Wiersze różne.
Wśród swawolnej gonitwy w boru gęstwie starej
Usłyszał faun
2
rozkoszne słowo obietnicy
Z gorących ust rusałki nagiej, śniadolicej
I pobiegł swą radością huknąć w mroczne jary.
I tchnął z swej piersi szczęścia szaleństwo ucieszne
W fletnię, a dźwięk wylata szklaną, barwną kulą,
1
Cyklopowy – tu: potężny. W greckiej mitologii cyklopi to ród jednookich olbrzymów o nadludzkiej sile; według
niektórych mitów byli oni pomocnikami boga ognia, Hefajstosa, i we wnętrzu wulkanów wykuwali pioruny dla
Zeusa.
2
Według mitologii starożytnej faunowie (utożsamiani z satyrami) to bóstwa leśne i polne, przedstawiane w postaci
mężczyzn o koźlich nogach i rożkach.
2
Spada w jar, gdzie do stromych ścian karły się tulą
I patrzą długobrode, zadziwieniem śmieszne.
Chwytają bujające dziwo, cud tęczowy
I jeden go drugiemu niby piłkę ciska...
Kula grzmi echem, tłukąc się o skał urwiska,
I łoskotem rozbudza uśpione parowy...
A faun wziął się pod boki, porwany zachwytem,
I hucząc śmiechem, w ziemię uderza kopytem...
• Puchar mojego serca
• Czekałem myśli życia
• Dziwaczny tum
3
W męczarni twórczej, w bólu natężonej mocy
Trawiony dzikim ogniem, z obłąkanym czołem,
W jeden kolos zlać chciałem nadludzkim mozołem
Kształty, barwy i dźwięki mych bezsennych nocy.
I niebywały jakiś kościół zbudowałem,
Przygniatający groźną potęgą ogromu!
Wewnątrz wzniosłem cyklopie
4
posągi, ze złomu
Olbrzymich brył wydarte mego dłuta szałem!
Na ścianach pędzlem snów swych wypisałem dzieje.
Tam męka ma w dziwacznych orgiach barw jaśnieje,
A z organów głos płynie moich pieśni ciemnych.
Kto tu wejdzie, nie pojmie tych dziwów tajemnych,
A ja, co znaczą, odkryć nikomu nie umiem,
Bo - twórca - mowy własnej duszy nie rozumiem!
• Sen nieurodzony
• Rzeźbiarz
• Ja – wyśniony
• Poczucie pełni
2. Dzień duszy (1903):
• Męka
W wierszu tym jest szereg aluzji do momentów opisanych w Ewangelii, jak nakarmienie
rzeszy ludzi ułomkami pięciu chlebów, uzdrowienie paralityka, Pascha – uroczyste święto
żydowskie, związane pierwotnie z wiosennym strzyżeniem owiec i ofiarowaniem jagnięcia Bogu
(stąd płaczące jagnię). Chrystus wspomina swych uczniów: głęboko sobie oddanego Jana,
Judasza, który sprzedał Go za 30 srebrników, i Piotra, który zaparł się swego mistrza w obawie o
własne bezpieczeństwo, a w chwilę potem – usłyszawszy pianie koguta – uświadomił sobie z
rozpaczą własne odstępstwo.
3
Tum – z niem. katedra, świątynia
4
Cyklopi (cyklopowy) – tu: ogromny. Por. przyp. 1.
3
Pusto... Czemu nie przyszedł, kto strudzon i pragnie?
Ułomków z pięciu chlebów już sprzątnięte kosze...
Tknięty bezwładem odszedł... wziął na bary nosze...
Czy dziś Pascha?... Oddalcie to płaczące jagnię...
Pożywajcie... To moja krew, a to me ciało...
O, nie móc, znużonemu, umrzeć w ciszy!... Prochu
Bezsilny!... O, konanie, wśród wrzasków motłochu!...
Kur zapiał... Jak głos rani... Gdzie Piotr?... Czasu mało...
Przebaczam winy łotrom i wszetecznej dziewce...
Patrz! Zbiry lśniące ostrza wtykają na drzewce...
Więc już?... Jam gotów... Wiedźcie mnie... Pobladłeś, Janie?
Matko... Otrzyj mi czoło... Ściszcie zgrai krzyki...
Uczniu mój... rozsypujesz w ucieczce srebrniki...
Trzeba... A moc wytrwania słabnie... Ojcze... Panie...
• Bladej dziewczynie
• W przededniu
• Deszcz jesienny
Wiersz ten należy do utworów najbardziej typowych dla nastrojowej poezji Młodej
Polski; olbrzymią w swoim czasie popularność tego utworu tłumaczy wspomnienie Marii
Dąbrowskiej (Księga pamiątkowa L. Staffa, 1949, s. 274): Pamiętam, jak do maniactwa
powtarzało się jego przejmujący wiersz: „O szyby deszcz dzwoni...”. Wiersz tak dobrze oddający
„nastrój poetycki” co był – w literaturze – istotą tamtych czasów.
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze
Na próżno czekały na słońca oblicze...
W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,
W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą...
Odziane w łachmany szat czarnej żałoby
Szukają ustronia na ciche swe groby,
A smutek cień kładzie na licu ich miodem...
Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem
W dal idą na smutek i życie tułacze,
A z oczu im lecą łzy... Rozpacz tak płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
4
Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny...
Kto? Nie wiem... Ktoś odszedł i jestem samotny...
Ktoś umarł... Kto? Próżno w pamięci swej grzebię...
Ktoś drogi... wszak byłem na jakimś pogrzebie...
Tak... Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.
Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,
Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno...
Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną...
Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą...
Spaliły się dzieci... Jak ludzie w krąg płaczą...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie
I zmienił go w straszną, okropną pustelnię...
Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem
I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,
Trawniki zarzucił bryłami kamienia
I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia...
Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu
Położył się na tym kamiennym pustkowiu,
By w piersi łkające przytłumić rozpacze,
I smutków potwornych płomienne łzy płacze...
To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno...
Jęk szklany... płacz szklany... a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny...
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny...
• Drogowskazy
• Życie bez zdarzeń
Przyszedłem z pieśnią — pójdę bez słów
I długo milczeć będę…
Odejdę od was, by wrócić znów,
I przy was już osiędę…
Zwyczajna będzie ma noc i mój dzień,
Bez zdarzeń tygodnie, miesiące;
Czasem z chmur padnie przelotny cień,
A czasem blask rzuci słońce…
Będę do pracy szedł w ranny świt
I wracał o wieczorze,
Nic mnie nie będzie gnębić zbyt,
Gdy do snu się położę…
5
W święto na pola zwrócę krok
Patrzeć, jak sad dojrzewa,
Jak w gronach winnych wzbiera sok,
I słuchać jak ptak śpiewa…
A gdy mi myśli w smutku mgle
Rozprószą się w rozsypce,
Grać będę stare piosnki swe
Na swojej dobrej skrzypce.
Ludzie niejeden zbiorą plon,
Niejedni pojmą się młodzi,
Niejeden starzec pójdzie w zgon,
Niejedno się dziecie urodzi…
Aż szlakiem swych wiosennych dróg
Młodość jak ptak uleci…
Nieznacznie żal się wciśnie w mój próg,
Że nie mam żony ni dzieci…
Z czasem, jak ojciec mój i mój dziad,
Będę miał siwe włosy…
Zbytnich rozkoszy nie da mi świat
Ni twarde zbyt dotkną mnie losy.
Gdy stary będę, poznam, że mnie
Nie różni nic od braci…
Nie było dobrze, ani źle,
Nikt mną nie zyskał, ni traci…
Żaden mym oczom nie błysnął cud,
Nic z mroku się nie wyłania,
Nici splątane w węzłach złud
Nie mają rozwiązania…
A jednak poznam, gdy śmierć do snu
Gasić mi będzie blask powiek,
Żem widział rzeczy, których tu
Nie widział żaden człowiek…
• Tajemnica
• Wahadło
• Odjazd w marzenie
• Dzień pracy I i II
• Nienazwany
3. Ptakom niebieskim (1905):
• Dzieciństwo
Z cyklu Pieśni i śpiewki.
6
Utwór uznany za arcydzieło liryki Staffa; Tuwim sparafrazował go w Kwiatach polskich
składając hołd mistrzowi młodości.
Poezja starych studni, zepsutych zegarów,
Strychu i niemych skrzypiec pękniętych bez grajka,
Zżółkła księga, gdzie uschła niezapominajka
Drzemie — były dzieciństwu memu lasem czarów...
Zbierałem zardzewiałe, stare klucze... Bajka
Szeptała mi, że klucz jest dziwnym darem darów,
Ze otworzy mi zamki skryte w tajny parów,
Gdzie wejdę - blady książę z obrazu Van Dycka
5
.
Motyle-m potem zbierał, magicznej latarki
6
Cuda wywoływałem na ściennej tapecie
I gromadziłem długi czas pocztowe marki...
Bo było to jak podróż szalona po świecie,
Pełne przygód odjazdy w wszystkie świata częście...
Sen słodki, niedorzeczny, jak szczęście... jak szczęście...
• Pokój wsi
• Piosnka uliczna
Z domu wygnali, żem leń, urwipołeć.
Słodki mój grzech był, słodką i pokuta...
Gołe mam łokcie, ale też wesołe-ć
Życie, choć palce wyłażą mi z buta.
Ubiór ten dał mi strach na wróble w polu,
Który przyswoił ptasią głupią młodzież...
Przysiągł, że wróble nie jedzą kąkolu,
Więc niepotrzebna mu ta pyszna odzież.
Owocnych sadów rząd zdobi gościńce...
Latem je chwalę z ptakami do spółki.
Zimą zachodzą ptaki na dziedzińce,
Czasem też ze mną dzielą okruch bułki.
Zresztą się gwiżdże, śni... Któż dziś już jada!
Brama ogrodów zamiejskich nie strzeże...
Dzień tam beztroski i słodka noc blada,
Słońce na obiad, księżyc na wieczerzę.
5
Anthonis Van Dyck (1599-1641) – malarz flamandzki, uczeń Rubensa, mistrz portretu; twórca wizerunków
angielskiej rodziny królewskiej oraz arystokratów i sławnych ludzi współczesnych.
6
Magiczna latarka - tu: mały dziecinny projektor filmowy, zabawka dla dzieci do wyświetlania obrazów,
np. ilustrator bajek.
7
• Przyjście
• Pieśń jesienna
(z Verlaine’a)
• Cień
• Pogoda
• List jesieni
• Zabawa z winem
• Sojusz miłości i wina
• Odkrywca złotych światów
(Pamięci Pawła Verlaine’a)
Z cyklu Pochwała wina.
Dedykacja: Paul Verlaine (1844-1896) – wybitny poeta francuski schyłku XIX w., twórca
subtelnej, nastrojowej liryki, otaczany szczególnym kultem przez cyganerię młodopolską, na
którą wywierał wpływ również legendą swojego życia. Staff zaznajomił się z jego twórczością
podczas pobytu w Paryżu w 1902 r., tłumaczył też szereg wierszy Verlaine’a, m. in. sławną
Chanson d’automne (Pieśń jesienna).
Z duszą dobrą jak zboże, dziecinną jak kwiaty,
Żył poeta, bezdomny ptak nieoswojony...
Kochał miłość, ocean i odjazdów dzwony
I tęsknił w złote światy, w nieodkryte światy...
Był czysty, choć nawiedzeń złych trunków nałogiem,
Wiele przewinił... Spłacił losów nieprzyjaźni
Dług — latami szpitala i więziennej kaźni,
Skąd wyszedł pojednany z złoczyńcą i z Bogiem.
Aż postarzał się... Tęskniąc jako łódź w przystani,
Począł malować w izbie swej pyłem pozłótki
Drzwi, łóżko, krzesło, w którym na pieśń zmieniał smutki,
Okno i papierową umbrę lampy taniej...
I znalazł świat swój złoty — dziecinny odkrywca. —
W okręcie izby swojej płynął snów głębiną...
Falą marzeń wśród złotych wysp niosło szczęśliwca
Kołyszące jak morze, dobroczynne wino...
• Sonet szalony
• Dzień dzisiejszy
• O sprzyjanie nie znającym cnoty
• Jęk wyklętych zaułków
• Więzień zwierciadeł
• O radosnej ojczyźnie
• O miłości wroga
• O dobrej nocy
• O słodyczy cierpienia
• O nauczaniu cnoty
• O dorobku pielgrzymki
8
4. Gałąź kwitnąca (1908):
• Przedśpiew
Czciciel gwiazd i mądrości, miłośnik ogrodów,
Wyznawca snów i piękna i uczestnik godów,
Na które swych wybrańców sprasza sztuka boska:
Znam gorycz i zawody, wiem, co ból i troska,
Złuda miłości, zwątpień mrok, tęsknot rozbicia,
A jednak śpiewać będę wam pochwałę życia -
Bo żyłem długo w górach i mieszkałem w lasach.
Pamięcią swe dni chmurne i dni w słońca krasach
Przechodzę, jakby jakieś wielkie, dziwne miasta,
Z myślą ciężką, jak z dzbanem na głowie niewiasta,
A dzban wino ukrywa i łzy w swojej cieśni.
Kochałem i wiem teraz, skąd się rodzą pieśni;
Widziałem konających w nadziejnej otusze
I kobiety przy studniach brzemienne, jak grusze;
Szedłem przez pola żniwne i mogilne kopce,
Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.
7
Przeto myśli me, które stoją przy mnie w radzie,
Choć smutne, są pogodne jako starcy w sadzie.
I uczę miłowania, radości w uśmiechu,
W łzach widzieć słodycz smutną, dobroć chorą w grzechu,
I pochwalam tajń życia w pieśni i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem i wprawny w cierpieniu.
• W ruinach świątyni
• Hora tańcząca
Z cyklu Echa italo-greckie.
Tytuł: Hory – łac. w rzymskiej mitologii uosobienie pór roku, dni i pogodnych godzin.
Starożytni wyobrażali je w postaci tancerek; z czasów antycznych zachowała się znaczna liczba
tańczących Hor, do najsławniejszych należą utożsamiane z Horami postacie tancerek znalezione
w teatrze Dionizosa w Atenach.
Dzięki za tę godzinę, gdyś, mych ócz tęsknicą
Uproszona, tańczyła dla mnie, tanecznico,
Rozwiewając w krąg barwne swe szaty i wstążki.
Piękna! Snadź podpatrzyłaś brązowe posążki,
Rozpieszczając w przegięciach swoje członki smagłe
W ruchy mdlejąco-żądne, ociągliwie-nągłe.
7
w. 16. Jest to prawie dosłowne przytoczenie zdania z utworu Samodręk rzymskiego komediopisarza Terencjusza
(Publius Terentius Afer, ok. 195-159 p. n. e.): Homo sum, humani nihil a me alienum puto.
9
Lekko tykając ziemi drobną stopą bosą,
Zdawałaś się, że wichry jako mgłę cię niosą;
Szum twych szat, w którym szeptał szmer całunków słodki,
Owiewał cię, jak brzękiem pszczoły brzęczyzłotki
Ścigające wieśniaczkę biegnącą wśród uli;
Podrzucane, trzaskały na białej koszuli
Paciorki naszyjnika, a za każdym zwrotem
Jak kwiat się rozwijała suknia twoja lotem;
Gdyś przechylała głowę, w uszach twych pierścienie
Dzwoniły o naszyte u ramion kamienie
I woniał ciężar włosów twych ujętych w węzły,
Jakby w nich dusze wszystkich ogrodów uwięzły. —
Tan giął cię: tak się las gnie wonny, dziki, młody,
Jako twe ciało gibkiej i leśnej urody;
Tańczyły w tobie morza niecierpliwe fale,
Gatunki pian na czoło wieszające skale;
Tańczyły w tobie ognie w wichrach rozkochane,
Szały krwi, parne noce w pragnieniach niespane;
Tańczyły niezrodzonych uścisków oploty,
Rozdrgane pożądaniem obłędnej pieszczoty.
Kołys twych biódr, twych członków kręgi nieprzytomne
Łkały prośbą o noce rozkoszą ogromne;
Niósł cię zawrót, przeczucie odurzeń, zachwytów,
A lot pętała rozpacz wszystkich niedosytów
I tan opadał w ruchy gniewne, mściwe, harde...
Piersi twe, krzepkie, jędrne, wyniosłe i twarde,
Wznosiły się w zielonej uwięzi stanika
Jak bunt nieposkromiony i tęsknota dzika...
Szalało ciało twoje drapieżne i gibkie
W ruchach, co, jak grzech słodki, gorące i szybkie;
Wyciągałaś wabiące, zachłanne ramiona,
Chwytałaś sen i próżnię cisnęłaś do łona;
Nieprzytomna, zdyszana, ogniem rozgorzała,
Stałaś się wirem szat swych i młodego ciała — —
— — I nagle z barw i kręgów wykwitłaś jak z burzy
Cisza, jak perła rosy z serca krwawej róży
I stanęłaś spokojna jak piękno, co święci
Zwycięstwo swe! I taka żyjesz w mej pamięci:
Posąg zakrzepły w krasę najwyższą, jedyną,
Trwasz w rozkwicie szat lotnych, tańcząca godzino,
Coś zachwycona sobą, jak dziełem nad dzieła,
Nie chciała, piękna, minąć i — w locie stanęła!
• Twój cichy gaj laurowy...
• Zmarszczka
• Przyjaciółce
• Na ruinie
• Wspomnienie
Z cyklu Niegdyś.
10
Było mi dobrze niegdyś w słodkiej wsi dalekiej...
Jakże niedawne czasy — a zda się, że wieki.
Sadyba wiejska czarem starości owiana
Jak książka przez nikogo od lat nie czytana.
Pod lipą stół kamienny i ławy z kamienia,
Które mchy obrastają jak moje wspomnienia.
Starych świerków aleje ciemne, w krzyż biegnące,
W które echami złota zakrada się słońce.
Za dworem chłopskie chaty budowane krzywo,
Spracowane jak ręce i marzące żniwo.
A na strzesze pan bocian, co pierś dumnie oduł,
Postrach grających bagien i opiekun stodół.
Dwór jak święto — w pogodę, przytulny w dnie słotne.,
Jak dalekie to wszystko i już niepowrotne.
Tęsknotą serce wzbiera, gdy w zachód lipcowy
Widzę ciężkie, do obór wracające krowy
Lub słyszę gdzieś wśród nocy gwiazdami zasnutej,
Jak psy szczekają w dali i pieją koguty.
• Humoreska
Po dżdżach jesiennych cudny, złoty dzień,
Jak gdyby jeszcze z łaski darowany.
Zda się, że nawet poweselał cień
I w miłe ciepło pełznie spopod ściany.
Okna, papierem i pożółkłym mchem
Pozatykane już na zimę szczelnie,
Raz otworzyły się jeszcze przed snem.
Dzieci zdobyły znów przedproża dzielnie.
Wróble na rynnach czynią wielki ruch,
Zmylone w swojej rachubie pór roku.
Na widok w słońcu zmartwychwstałych much
Rzuciły resztki przed stajnią obroku.
Drzewa odarte z liści, nagie już,
Zdają się w słońcu z zawstydzenia mniejsze,
Nieśmiało patrzą w liście spadłe w kurz,
Zakłopotane, jakby nietutejsze.
A szczyt kościelny wznosząc złoty krzyż,
Lśniący wspaniale złocistymi smugi,
Pnąc się, w uznaniu za piękny dzień, wzwyż,
Zawiesza niebu złoty krzyż zasługi.
• Twe złote włosy
Z cyklu Pokłonne.
• Zaparcie
11
• Dziewicze brzozy
Z cyklu Piosenki.
• Powiew w sadzie
• Radość zatruta
• W moim sercu...
• Po latach
• Krzyk
• Spotkanie
Całowałem usta twoje,
Białe piersi, włosów zwoje —
Dzisiaj serce twe nie moje.
Lecz nie wołam, żeś ty winną,
Patrząc w ócz twych toń głębinną
Już nie ciebie widzę. Inną.
I nie jam jest, który byłem.
Czy po drodze się zgubiłem?
Czy wiatr przywiał ślady pyłem?
Ach, szukaniem niepoprawni,
Patrzym, czy ślad nie ujawni,
Gdzie my dawni, ach, my dawni.
Czyśmy w różne poszli kraje?
Rozdzieliły nas rozstaje?
Ciebie, siebie nie poznaję.
Czyśmy moze zmarli? Jeźli
Zmarlim, kędyż nas wywieźli,
Żeśmy siebie nie znaleźli?
Niechże klękniem choć na grobie.
Gdzie w brzóz cichych śpią żałobie
Nasze dawne dusze obie.
I pytamy zapłakani:
"W jakiej leżymże otchłani?
Gdzieśmy, gdzieśmy pogrzebani?
• Radość i smutek szczęścia i chwili (V, X)
V
Czemu patrzycie, oczy moje, zza mgły łez
Na ostatniego słońca konanie?
Czemu was tak przykuwa jego krew i kres,
Chociaż w źrenicach boli jak ostry jad w ranie?
Czy wam nie dość, że długi słoneczny był dzień,
Nie dość skryć go radośnie wśród pamięci schronu,
12
Zasłonić dłonią oczy, nim zapadnie cień?
Czy wszelką radość płaci się smutkiem jej zgonu?
Nie całujcie, me wargi, na rozstanie ust,
Z których nigdy ostatnich nie piło się miodów.
Dreszcz rozkoszy się stanie dwojgiem cierpkich bruzd
I ciepłą pamięć czoła zetnie w smutek chłodów.
Czy tak bezdennie wielką jest tęsknoty głąb,
Aby niedosyt życia pełnić z śmierci plonu?
Iść ścieżką, aż zawiedzie nad przepaści zrąb,
Czy wszelką radość płaci się smutkiem jej zgonu?
Między pieśnią przerwaną a zbudzonym echem,
Falą i nagą stopą, co wnet się zanurzy,
Przyjściem listu i zdjęciem pieczęci z pośpiechem,
Pomiędzy zaproszeniem i rankiem podróży,
Między wzniesioną dłonią a owocem drzew
Śpi szczęście, co najsłodsze dreszcze daje łonu,
Między wargą a czarą, gdzie wina lśni krew...
Lecz wszelką radość płaci się smutkiem jej zgonu.
• Ja
• Kto miłość zna?
• Przedwiośnie
• Upojenie
5. Uśmiechy godzin (1910):
• Ogród przedziwny
• Niewinność
Z cyklu Uśmiechy godzin, z tomu Uśmiechy godzin.
Obłoki pachną wiosną,
Wonieje ziemia świętem.
W powietrzu rannie, rośno...
Śpiew w sercu wniebowziętem...
Soczysta, mokra trawa
Źdźbeł czułe ciałka suszy.
Wiatr zdrowy jak zabawa...
Śmiech w zachwyconej duszy...
Kochane słońce wkoło
Rozlewa złoto płynne.
Hen, w mgle tak modre sioło
Jak miejsce snów rodzinne.
Skowronek, ranka serce,
W błękitach szczęściem bije.
Kwieciste łąk kobierce
13
Są boże i niczyje.
Precz z głowy myśli żeną
8
.
Jak dziecko, gdzieś przed laty,
Oczyma myślę jeno:
...Niebiosa, słońce, kwiaty...
• Południe
• Duszy tęsknica
• Czemu...
• Yama i Yami
(Motyw z Rigwedy X 10)
• Kiedy spotkałem Cię...
• Zmrok
• Pszczoła
• Gra w piłkę
W grodzie, gdzie drzew szczyty złoci słońca schyłek
Różowiąc nienaganny, czysty błękit włoski,
Dziewczęta w białych szatach, wśród śmiechów beztroski,
Rozbawione rzucają krągłe śnieżki piłek.
Białe kule szybują bez wahań i myłek,
A letni wiatr, dziewczęcych kształtów rzeźbiarz boski,
Grę ciał ujawnia, którym, jak nimfom z pogłoski
Zamierzchłych bajek znanym, obcy jest wysiłek.
Zda się, że marmurowych dryjad
9
lud wesoły
Ożył nagle, rzuciwszy kamienne cokoły,
I wskrzesił na chwil kilka cudowny sen grecki.
A lubieżny, zbudzony z snu sylen zdradziecki
Oklaskuje je, skryty w poplątane bluszcze,
Gdzie fontanna, spadając, jak oklaski pluszcze.
• Smutek twórcy
• Poszukiwacz tajemnicy
• Krysta spod płota
• Ruiny palatynu
Ten utwór i następny z cyklu Śladem stopy antycznej.
• Chcesz upominku ode mnie...
Chcesz upominku ode mnie,
dziś kiedy żegnać się mamy,
By przypominał mnie tobie,
8
w. 17. żeną – stpol. gnają, wyganiają.
9
w. 9. driady – w greckiej mitologii boginki leśne, mieszkające w drzewach.
14
bracie i sztuki wybrańcze.
Daję-ć kamień: bo świat ci
także nic nie da innego.
Jeno ja cię obdarzam
złomem marmuru bez skazy,
Białym jako step śnieżny,
co go krok nie tknął wędrowca.
Znam twe serce płomienne
i mądre, zimne twe dłuto.
Kuj w tej bryle sny swoje,
czyste, szlachetne jak ogień,
Uwieczniając je kształtem
w chłodnym, nieczułym kamieniu.
I nie zważaj, jeżeli
oko ciekawe przechodnia,
Żaru duszy nie czując,
uczuje jeno chłód głazu.
Bowiem kiedyś nagrodą
będzie ci boską, gdy nad nim,
Wzruszonymi palcami
po zimnym błądząć marmurze,
Skrytą łzę Michał Anioł
jakiś oślepły uroni.
6. W cieniu miecza (1911):
• Jak wiersze czytać
Siądź z książką na fontanny krawędzi kamiennej,
W której ogród odbija się i błękit czysty,
Połóż przy sobie uschły kwiat, pożółkłe listy,
Wstążkę i mandolinę, instrument piosenny.
I kiedy słońce kończyć będzie bieg swój dzienny,
Najsłodszy ranek szczęścia przypomnij świetlisty
I wieczór najsmutniejszych łez, gdy ametysty
Niebios zlewały na cię zmierzch bólem brzemienny.
I gdy dwie łzy upadną na kwiat, listy, wstążkę,
Oparłszy skroń na dłoni, otwórz cicho książkę,
A zrozumiesz, co znaczą słowa: zmierzch, żal, smutki.
I gdy podniesiesz czoło po zadumie długiej,
Zaznacz tę stronę modrym kwiatem niezabudki
I nigdy już nie czytaj jej w życiu raz drugi.
• Curriculum vitae
Z tomu W cieniu miecza; pierwodruk w «Museionie» 1911, nr 4, s. 73.
Dzieciństwa mego blady, niezaradny kwiat
15
Osłaniały pieszczące, cieplarniane cienie.
Nieśmiałe i lękliwe było me spojrzenie
I stawiając krok cudzych czepiałem się szat.
Młodość ma pierwsze skrzydła swe wysłała w świat,
Kiedy nad wiosnę milsze zdały się jesienie.
Więc kochałem milczenie, wspomnienie, westchnienie
I plotłem chmurom wieńce z swych kwietniowych lat.
Dopiero od posągów, od drzew i od trawy,
Z którymi żyłem długo wśród dalekich dróg,
Nauczyłem się prostej, pogodnej postawy.
I kiedym, stary smutku dom zburzywszy w gruzy,
Uczynił z siebie jeno wschodom słońca próg,
Rozumie mnie me serce i kochają Muzy.
• Estetyka
Pierwodruk w «Museionie» 1911, nr 4, s. 77.
Im wyżej arcydzieło ścigasz tajemnicze,
Widzisz, że kroczysz w wyższe li swej duszy ślady,
Która na olimpijski szczyt wdziera się blady,
By bogi stroić w swoje człowiecze zdobycze.
Im bardziej uszlachetniasz serce, tym oblicze
Sztuki twej bardziej prawe. Nie kuszą-ć bezłady.
Rzetelność gardzi gestem kłamstwa i przesady,
A smak twój w prawdzie jeno znajduje słodycze.
Uczucie powściągliwe przed snu jasnowidem
Jest jeno duszy twojej pięknym, męskim wstydem,
Zwartość dumą, prostota twej siły spokojem.
I oczy twe już zdrady złud się nie ulękną:
Wiesz, że rzecz jest prawdziwa wtedy, gdy jest piękną,
A piękna szukasz w mądrem, dobrem sercu swojem.
• Janus
Z cyklu Tańce liści.
Tytuł: Janus – bóstwo staroitalskie, przedstawiane z głową o dwóch twarzach, co
symbolizowało jego wiedzę zarówno o przeszłości, jak i przyszłości.
Wczoraj jeszcze jak gdyby z uczuciem zawodu
A tęsknoty mówiłaś o minionej wiośnie,
Gdy z ziemi pierwsze trawy strzelały radośnie
W słońcu słabym, co jeszcze nie przemaga chłodu.
Patrz: znów wiosna w zbudzonych alejach ogrodu,
Na brunatnych zagonach już świeża ruń rośnie.
16
Lecz nie cieszysz się życiem tkanym na pól krośnie..
Ach, osłody ci trzeba nawet i do miodu.
Ledwo tarń osypała się śnieżystym kwiatem,
Myśl twa już dalej leci i tęskni za latem:
Roisz lipcowe czary, kłos źrały w snach zrywasz.
Czy nie wiesz, że to minie, co jest teraz wkoło?
Że dwakroć jedna chwila nie całuje w czoło?
Że przywołując przyszłość i przeszłość przyzywasz?
• Źdźbła słomy
O, czemuż nas, miłością w wiosennej szczodrocie
Ogrodu uwięzionych, pokusiło wyjście!
Park nasz kąpał się wtedy w dni słonecznych złocie,
Roztapiając swą słodycz w zmierzchów ametyście.
Jakże inne dziś wszystko po naszym powrocie!
Przywitały nas zeschłe pod stopami liście
I piosnka o goryczy, żalu i zgryzocie,
Łkająca w nagich drzewach, w jesiennym poświście.
Odwróciliśmy oczy ku wrótni z westchnieniem.
Tuż drogą wóz przejeżdżał ze słomy brzemieniem,
Minął nas i odsłonił pól pustkę bez końca.
Jeno na drzew gałęziach, co się on otarły,
Zostało kilka chwiejnych źdźbeł słomy umarłej,
Niby zgasłe promienie straconego słońca.
• W ogrodzie leżę...
• Marzec
• Po wschodzie słońca
• Tryptyk sztuki włoskiej
• Capri
Z cyklu Gra świateł.
Tytuł: Capri – skalista wyspa w Zatoce Neapolitańskiej.
Na morzu wyspa górska: miniatura Tatr,
Jeno że Morskie Oko, miast w środku, jest wkoło
I miast smreczków, tyrsami
10
winnic wstrząsa wiatr,
Jak niewidzialny tancerz, co pląsa wesoło.
Musiał spocząć pod drzewem, bo wachlarze palm
Chłodzą go; snadź zarzucił za nimfą pościgi.
10 w. 3. tyrs – z gr. opleciona bluszczem i winogradem laska Dionizosa boga wina, radości i odradzającej się
przyrody.
17
Pojednawcze oliwki
11
w sen nucą mu psalm,
A nagość swych owoców odsłania liść figi.
Łyskliwy, wonny cytryn i pomarańcz sad,
Które się przeplatają z sobą na przemiany,
W liściach swych jednocześnie chowa śnieżny kwiat
I owoc: cytryn złoty, pomarańcz miedziany.
Pinia niby parasol roztacza swój szczyt,
Janowce jak poduszki złote lśnią wśród trawy.
Kaktusy, do zielonych placków na swój wstyd
Podobne, między siwe kryją się agawy.
Jak pełen cudnych kwiatów i zieleni kosz,
Gdzie łańcuch domów niby kostki cukru skrzy się,
Leży wyspa, ujęta pod niebiosów klosz,
Na morzu jak na gładkiej, szafirowej misie.
I cudnie jest, gdy w morzu tonie słońca krąg
I jaskółki w nieb cichym świegocą błękicie,
Zupełnie jak nad senną równią naszych łąk,
A w trawie świerszcz tak samo gra jak w polskim życie.
• Cień
• Południe upalne
• Zmiany
• Mali ludzie
• Posąg
• Ocalenie
• Bieguny
• Orędzie
7. Łabędź i lira (1914):
• Zacisze
• Wierna
• Wonie
• Mur
• Dusza kwiatu
• Nad wodą
• Zwiastowanie
• Lubię parowóz chyży...
• Kochać i tracić...
Z cyklu Ślady na piasku i kręgi na wodzie.
Kochać i tracić, pragnąc i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
11 w. 7. Gałązki drzewa oliwnego były w starożytności symbolem pokoju, pojednania, łaski.
18
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...
Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Siady na piasku i kręgi na wodzie.
• Nic mi, świecie...
8. Tęcza łez i krwi (1918):
• Gniew sprawiedliwy
Ten cykl trzech sonetów powstał pod wpływem wydarzeń rewolucji 1905 r.
9. Ścieżki polne (1919):
• Pokłośnice
• Zwózka
• Chleb
Wiecznie tak samo jeszcze jak za czasów Piasta,
Po łokcie umączone ręce dzierżąc w dzieży,
Zakwasem zaczyniony chleb ugniata świeży
Przejęta swym odwiecznym obrządkiem niewiasta.
Gdy, wedle doświadczenia niechybnych probierzy,
Nazajutrz ugniot miary właściwej dorasta,
Pierzyną ciepłą kryje pulchne ciało ciasta,
Kędy cierpliwie pory wypieku doleży.
I uklepawszy w płaskie półkule miąższ miękki,
W gorący piec je wsuwa na długiej kociubie
12
,
Skąd roztaczając zapach kuszący i miły
Wychodzą wnet pożywne, razowe bochenki,
Brunatne i okrągłe — ku piekarki chlubie —
Jak widnokrąg zoranych pól, co chleb zrodziły.
• Sąd o przedwiośniu
• Pochwała pasterstwa
• Podój
• Gęsiarka
Z czteroletnią powagą, w spódniczce po bose
Stopki i w kaftaniku na wyrost, to wąską
Drepce miedzą, to znowu brodzi młaką grząską,
Z rannym świtem, nim słońce traw osuszy rosę.
12
w. 10. kociuba – drewniany przyrząd do wkładania i wyciągania chlebów z pieca piekarskiego.
19
Krasą krajką przeplótłszy lnianowłosą kosę,
Z kromką chleba w chusteczce za pasa przewiązką,
Dłoń prawą uzbroiwszy wierzbiny gałązką,
W lewej wlecze za sobą źdźbło złocistokłose.
Sznur gęsi, z których każda jak łódka się słania,
Sunie jak szereg białych znaków zapytania:
Czy dziecko ich pilnuje, czy one je wiodą
Jak na śnieżnym łańcuchu, by ustrzec przed szkodą,
I odwracają szyję u każdego skręta,
Czy nie zgubiło z dłoni pastuszego pręta.
• Kogut
• Drób
• Wieprz
• Gnój
• Bocian
• Pies w słońcu
(Ostapowi Ortwinowi, przyjacielowi psów i mojemu)
Dedykacja: Ostap Ortwin (właśc. Oksar Katzenellenbogen, 1877-1942) – przyjaciel Staffa
od lat młodzieńczych, krytyk literacki, autor recenzji i studiów (wiele z nich zebrano w książce
Próby przekrojów, 1900-1935, Lwów 1936); twórca terminu „staffizm”. Zabity przez
hitlerowców we Lwowie.
Dzień cały na żelaznym upięty łańcuchu,
Przepędza czas niechętnie, w niecierpliwej nudzie,
To zębcami białymi kłapnie się po udzie,
Tępiąc muchy pasące się w sierści kożuchu.
Aż w noc, gdy mu nad mieniem pieczę zdadzą ludzie,
Przykład wierności czujnej, areywzór posłuchu,
Skupiwszy cała duszę w swym węszącym cuchu
Zbiega zagrodę, snowi wróg i słomie w budzie.
Nie by był nagrodzony sutym strawy kąskiem,
Lecz że sam jest wcielonym, żywym obowiązkiem...
I gdy w niedzielę wiejscy świętują prostacy,
On wyciągnięty w słońcu, dysząc na kształt miecha,
Z wywieszonym Jęzorem dumnie się uśmiecha:
Spokojne wsi sumienie po spełnionej pracy.
• Kartoflisko
• Głóg i tarnina (motto z Ozeasza, II, 18.)
Utwór pisany w czasie I wojny światowej.
Ozeasz – jeden z tzw. mniejszych proroków żydowskich.
20
Pod niebem, co jesiennym siąpi kapuśniakiem,
Na sejm zlatują wrony w żałobnym zespole
I z krzykiem krążą nisko nad kobiet orszakiem,
Rozpinając swych skrzydeł czarne parasole.
A robotnice w twardym, cierpliwym mozole,
Okryte — każda innym — barwistym wełniakiem,
Dziobią pilnie motyką ziemniaczane pole,
W miękkiej ziemi stopami zaparte okrakiem.
Pośród mgły i szarugi, przemokłe do nitki,
Grudy grzęd rozgarniają schylone najmitki
I spod zeschłych badyli i płytkich korzeni
Zbierają krągłe bulwy, jak jaja spod kwoki,
I rzucają je w wiadro lub ceber głęboki,
Co głucho grzmią jak bębny na odmarsz jesieni.
10. Sowim piórem (1921):
• Czytelnicy
• Vita nuova
Tytuł: Vita nuova (Życie nowe) – tytuł cyklu poezji Dantego Alighieri (1265-1321), o jego
miłości do Beatrycze.
• Północ
• Światy
• Gdzie się podziała
• Gdy czytać będziesz...
Gdy czytać będziesz wieczorem te słowa
I skroń pochylisz nad zadumą zwrotki,
Wiedz, że w ich szarej prostocie się chowa
Czar tobie obcy, dla mnie dziwnie słodki.
Jak echa zgłuchłe, cienie chłodem skrzepłe,
Biorą na siebie wspomnień płaszcz żebraczy
Me łzy wstydliwe, mej krwi krople ciepłe,
Lecz wyglądały inaczej, inaczej...
11. Żywiąc się w locie (1921):
• Hymn do barw
12. Ucho igielne (1927):
• Odchodzącego dnia chwała...
• Chorzy w poczekalni
Podobnie jak uliczni przechodnie banalni,
Jednacy w modzie, stroju, pozie i zwyczaju,
Niby pasażerowie codzienni tramwaju,
21
Siedzą chorzy w lekarza niemej poczekalni.
Na wrogo-nieznajome ścian patrząc obrazy,
Obojętni z pozoru, a trwożnie niepewni,
Obcy dla siebie zawsze, dzisiaj bliscy krewni,
Opanowują z trudem swych twarzy wyrazy.
I gdy zegar poważnie, aż grobowo, tyka,
Oni, siedząc wokoło uroczystym wianem,
Jak gdyby na śmiertelnym swym cenzurowanem,
Odgadują pierwszego w gronie nieboszczyka.
Tajemnych, groźnych chorób przerozliczne szczeble,
Jedni z twarzą jak z wosku, drudzy jak z papieru,
Wdychają chloroformu zapach i eteru,
Zazdroszcząc, że nie cierpią tutaj tylko meble.
Topiąc wzrok w Asklepiosie
13
, marmurowym bożku,
Stojącym w ciemnym kącie, w gorączki wypieku
Marzą o dobroczynnym jakimś, zbawczym leku
W błogosławionych kroplach lub w cudownym proszku.
Myślą o swoim stopniu w termometru rurce —
I ci, u których wiary szczep był bezowocnym,
Roją dziś o lekarzu jako o wszechmocnym,
Wierzą w niego rozpacznie jako w cudotwórcę.
W pragnieniu życia przysiąc nań każdy jest skory...
Czuje dlań z góry wdzięczność, przyrzeka majątek,
Jeśli zśród tych skazańców wyjdzie jak wyjątek...
Wtem znów wpuszczają kogoś i znów wchodzi chory.
Zwrócili się, by wzrokiem ciekawym go dosiąc,
I gdy siadł, znowu wszyscy w bezruchu, w bezczynie,
W drzwi obojętnie białe patrzą jak w pustynię
Mroźną, gdzie jak nadziei blask lśni klamki mosiądz.
I wchodzi znowu jeden, którego tu władza
Drżącej nadziei wiedzie i zdrowia marzenie —
I rozrasta się głucho w tej izbie cierpienie,
I mury milczącego pokoju rozsadza.
Rozpiera się ból w twardych granicach komnaty,
Jak smok, który opiły po padliny próchnie,
Tyje z wolna, nabrzmiewa, rozdyma się, puchnie
I z cieśni się rozpręża na zewnątrz, na światy.
Zda się, że pęknie pokój ten... I nagle — pęka!
Z hałasem, hukiem, grzmotem!... I ściany, i kąty
Lecą jak wysadzone prochowymi lonty,
Tak je rozmiotła dzika, zbyt przewzbrana męka.
13
w. 17. Asklepios (Eskulap) – w starożytnej mitologii bóg sztuki lekarskiej.
22
I z wolnych już stron czterech wali się i tłoczy
Tłum chorych, który gniecie się, a ciągle wzrasta,
Jakby już nie ulica, nie miasto, lecz miasta
I kraje, i świat cały zbiegły się z otoczy.
Najdawniej czekający, porwawszy się w trwodze,
Wraz z wrzaskiem napastników rozdzierają ciszę
I krzyczą, jęczą, wyją dawni i przybysze,
Czołgając się na klęczkach po twardej podłodze.
Błagalnie wznoszą ręce do swych tęsknot celu
I z szaleńczą rozpaczą, co zgrozą przeraża,
Łomocą w drzwi, jedynie nietknięte, lekarza,
Wołając: "Zbawicielu! Otwórz, zbawicielu!"
Cały świat ze skowytem szaleje cierpienia,
On, Wielki Niewierzący, co zmienił glob stary
W poczekalnię cierpiących, pełnych dzikiej wiary,
Wzywających zwierzęcym skomleniem zbawienia!
Aż od ich wściekłych miotań zadrżały posady!
Cały gmach, zbudowany z kamienia i stali,
W nicość, w proch, w zatracenie z gruchotem się wali,
W nieuniknioną przepaść wieczystej zagłady.
I gdy wszystko runęło z łomotem i trzaskiem,
Nad kurzem rumowiska, który świat zadymia,
Zawisła w górze jeno klepsydra olbrzymia,
Trupy pobitych szarym zasypując piaskiem.
• Próżno, zaiste...
• Kto szuka Cię, już znalazł Ciebie...
• Pomnicie?
• Nie ma na ziemi...
• Nie jako róże...
• Ani jednej...
• Wróbel
• Znów wiosna
• S. Ż.
Tytuł: inicjały Stefana Żeromskiego (1864-1925), po którego śmierci powstał ten wiersz.
Wyszedł z niewoli, wolności łakomy,
Wolności świetnej, wspaniałej ojczyzny.
Brał w piersi wszystkie pioruny i gromy,
By nie zasnuły pamięci ran — blizny.
Toczył obłędnym rozpaczy spojrzeniem,
Spalał się sercem jak wieczna pochodnia
I dookoła patrzył z przerażeniem
23
Na małość, nędzę, brud i podłość co dnia.
Marzył o cudach potęgi i siły
Na suchych piaskach i spalonej glinie,
Spragnion szkarłatnej krwi z wielkości żyły,
Królewski głodny lew, co jadł pustynię.
• J. K.
Tytuł: inicjały Jana Kasprowicza (1860-1956), którego pamięci poświęcił Staff ten
wiersz.
Runęła góra, runął dąb,
Dąb twardy, góra wzniosła.
O grób się pogłębiła głąb,
A wzwyż wyżyna wzrosła.
Zawarły się spiżowe drzwi,
Zapadły wieczne wrota,
A śmierć, niszcząca żywot dni,
Zwiększyła skarb Żywota.
13. Wysokie drzewa (1932):
• Wysokie drzewa
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,
W brązie zachodu kute wieczornym promieniem,
Nad wodą, co się pawich barw blaskiem rozlewa,
Pogłębiona odbitych konarów sklepieniem.
Zapach wody, zielony w cieniu, złoty w słońcu,
W bezwietrzu sennym ledwo miesza się, kołysze,
Gdy z łąk koniki polne w sierpniowym gorącu
Tysiącem srebrnych nożyc szybko strzygą ciszę.
Z wolna wszystko umilka, zapada w krąg głusza
I zmierzch ciemnością smukłe korony odziewa,
Z których widmami rośnie wyzwolona dusza...
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa!
• Lipy
Utwór pełen reminiscencji z wierszy Jana Kochanowskiego; m. in. pisany (tzn. ozdobiony
wzorami) dzban – z Pieśni III.
Odkąd dla Muz i własnej poważnej igraszki,
W chłodnym cieniu ochronnej lipy czarnoleskiej,
Wyśpiewałeś na lutni swej pieśni i fraszki,
24
Pogodną sztuką z rymem wiążąc rym królewski:
Od czterech wdzięcznych wieków i dla wiecznej chwały,
Złotej jak miód natchniony w twym pisanym dzbanie,
Wszystkie kwitnące słodko lipy w Polsce całej
Pachną imieniem twoim, Kochanowski Janie!
• Wolność
Ciasno mi, Panie, na kolumnie
Pychy samotnej, gdzie choć stoję,
Trwam sztywny, jakbym leżał w trumnie,
I są spętane ruchy moje.
Wolności pragnę ponad wszystko!
Daj mi szerokie pole kołem,
Bym mógł przed Tobą klękać nisko
I jeszcze niżej hołd bić czołem.
• Noc
• Czar
• Mimo lat...
• Łachmany
• Popołudnie biednej niedzieli
• Któż wie, co warte me siewy...
• Widok ze wzgórza
• Powroty
• Massa-Caarrara
Tytuł: Massa Carrara – prowincja w płn. Włoszech, słynna z kamieniołomów marmuru.
• Ta noc jest inna niż zwykle o nowiu...
(Julianowi Tuwimowi)
• Jabłoń
• Bonaccia
(Władysławowi Kozickiemu)
Tytuł: bonaccia – wł. cisza morska.
Dedykacja: Władysław Kozicki (1879-1936) – pisarz, krytyk i historyk sztuki, później
profesor uniwersytetu we Lwowie.
• Gołębie
• Zegar słoneczny
(Ninie i Ludwikowi Morstinom)
Dedykacja: Poeta i dramaturg Ludwik Hieronim Morstin (1886-1966) należał wraz ze swą
żoną do kręgu przyjaciół Staffa, który często bywał w ich domu w Pławowicach niedaleko
Krakowa. O parku otaczającym ów dom jest mowa w tym wierszu.
• Święcone
• Oszczędny
25
• Murarz
• Żebrak
• Staw w parku jesienią
• Rzeczywistość
14. Barwa miodu (1936):
• Zachód jesienny
Przeszłość jak ogród zaczarowany,
Przyszłość jak pełna owoców misa.
Liści opadłych złote dywany,
Winograd ognia strzępami zwisa.
Zmierzch, jak dzieciństwo, roztacza cudy.
Barwne muzyki miast myśli przędzie.
Nie ma pamięci i nie ma złudy.
Wszystko jest prawdą. Wszystko jest wszędzie.
Sok purpurowe rozpiera grono
Na dni jesiennych wino wyborne.
Wszystko dziś piękne było. Niech płoną
Rudoczerwone lasy wieczorne.
• Dary życia
• Złe przekazania
• Płótno żywota
• Harmonia
Miałem wielkie pogody i chmurne niewczasy.
Krok mój, zdobywczy niegdyś, zmienia się w obrończy,
Nie wróżą mi zwycięstwa me z czasem zapasy.
Zostaje prosta prawda, że wszystko się kończy.
Lecz chociaż zgasło lato i jesień wnet minie,
Zmierzch mi się nie uśmiecha w rozdźwięku udręce.
W sobie zestrajam sprzeczny ten świat, Apollinie,
Boś chyba po to tylko dał mi lutnię w ręce.
• Ars poetica
Tytuł: ars poetica – łac. sztuka poetycka.
Echo z dna serca, nieuchwytne,
Woła mi: "Schwyć mnie, nim przepadnę,
Nim zblednę, stanę się błękitne,
Srebrzyste, przezroczyste, żadne!"
Łowię je spiesznie jak motyla,
26
Nie, abym świat dziwnością zdumiał,
Lecz by się kształtem stała chwila
I abyś, bracie, mnie zrozumiał.
I niech wiersz, co ze strun się toczy,
Będzie, przybrawszy rytm i dźwięki,
Tak jasny jak spojrzenie w oczy
I prosty jak podanie ręki.
• W drodze
• Śpiew
• Do muzy
Tytuł: muzy – w mitologii dziewięć córek Zeusa i Mnemozyny (Pamięci); opiekowały się
naukami i sztukami, a przewodnikiem ich był Apollo.
Mam pewność niezachwianą, wierzę uroczyście,
Muzo, com ci nie przestał służyć i hołdować,
Że mi się kiedyś, cudna, zjawisz osobiście,.
Ażeby mi za trudy moje podziękować.
Lub może twa uraza skargę mi wytoczy,
Żem nie był ciekaw ciebie, natchnień mych przyczyno,
Albowiem nie widziałem cię nigdy na oczy
I nie wiem, czy brunetką jesteś, czy blondyną.
Powód jest, ale — przebacz! — nie lubię się smucić.
Chociaż bez ciebie, boska, lecz dla ciebie żyję.
Więc przybądź i jeżeli chcesz mi co zarzucić,
Zarzuć mi ręce na szyję.
• Świat
• Most
• Sprzeczność
• Ostatnie drogi
• Pokora
• Prawda
• Głos
• Powrót
• Fontanna
• Nad stawem
• Nad ranem
• Rozkaz i gwiazdy
• Kelner idealny
• Mieszczuch
• Otium
27
Tytuł: otium – łac. odpoczynek
• Klasyk
Walka o duszę i gardło
Wśród gniewu, smutku i śmiechu,
O myśl, o jadło, o tarło,
O śpiew, o wolność oddechu.
Złoto i błoto, porywy,
Upadki, wino i lura,
Ból, radość, mozół cierpliwy,
Chaos i bigos... Mikstura!
Aż gdy ostatnim udarem
Zastuka w trumny gwóźdź młotek,
Co było warem i żarem,
Wędruje w kurze bibliotek.
Giną doczesne naloty
Sympatii oraz niechęci,
Nikną przywary i cnoty,
Blednie się z wolna w pamięci.
Mat wszelki na dnie osiada,
Moszcz przeistacza się w massyk
14
,
Z prawdy powstaje ballada,
Z człowieka robi się klasyk.
Co było siewne i żniwne,
Wzloty aniele, ariele,
W tomy zamienia się sztywne,
Oprawne w świnię lub cielę.
Na grzbiecie imię, nazwisko:
Litery grubo złocone...
A wewnątrz czcionek mrowisko,
Czarne, ruchliwe, szalone!
Rogate potworki biesie,
Wściekłe ciasnoty katuszą,
Zamknięte w kart marginesie,
Roją się, tłoczą i duszą!
Dłoń z nich nie zdejmie niczyja
Zapiętej klamry, co gniecie!
Nikt nie chce wetknąć w nie kija,
By je rozpędzić po świecie!
Gdy tam walk wiry i burze,
Zgiełk, życie, pęd i wichura,
14
w. 18. massyk – wysoki gatunek wina, pochodzącego z winnic na górze Massicus na granicy Lacjum i Kampanii.
28
Tu w drogiej swej kompaturze
Dostojna śpi kompatura.
• Bunt jesienny
15. Martwa pogoda (1946):
• ff
15
• Znad ciemnej rzeki...
• Zatarty fresk
• Zmierzch
• Przemiana
• B. L.
Tytuł: B. L. to inicjały Bolesława Leśmiana (1878?-1937). Staff zmienił wcześniejszy
tytuł tego wiersza, Niema pieśń, na obecny. – Staff cenił wysoko twórczość tego wielkiego,
samotnego poety. Świadczy o tym choćby krótki szkic Staffa o poezji Leśmiana, poprzedzający
powojenny wybór jego wierszy. W rozmowie Staffa z Natansonem, Staff wspomniał o swoim
zaginionym podczas wojny eseju o tym fascynującym poecie.
Podnieść ramiona ciężkie do modlitwy
Trudno, bo zorza zachodnia jest gorzka,
Nie zostawiając na jutro nadziei.
Na pustej drodze leży dzban rozbity,
Z którego napój cenny wsiąka w ziemię,
A nigdzie choćby jednych ust spragnionych.
Odchodzi niema pieść i widać w mroku
Jedynie długie, rozpuszczone włosy.
• Ciężka noc
• Noc księżycowa
• W starym ogrodzie
• Zwłoka
• Natchnienie
• Nike z Samotraki
Tytuł: Nike – w greckiej mitologii skrzydlata bogini zwycięstwa. Nike z Samotraki to
ogromnych rozmiarów posąg tej bogini, który odkopano w XIX w. na jednej z wysp Morza
Egejskiego, Samotrace, mocno uszkodzony (bez głowy). Obecnie posąg znajduje się w Luwrze.
• Noc zimowa
• Musica prohibita
Tytuł: musica prohibita – łac. muzyka zakazana.
• Przymierze
• Dwoistość
15
Tak, to jest tytuł ;)
29
Wiersz pisany jest w przededniu wybuchu drugiej wojny światowej.
• Martwa pogoda
• Głazy leżące...
• Nad ziemią noc...
Wiersz napisany w czasie okupacji hitlerowskiej; krążył po Polsce w odpisach, podobnie
jak kilka innych z tego cyklu.
• Zniszczenie pomnika Chopina w Warszawie
Tytuł: W czasie okupacji Niemcy zniszczyli, jak wiele innych pomników, także
warszawski pomnik Chopina, dłuta rzeźbiarza i malarza Wacława Szymanowskiego (1885-1930).
• Pierwsza przechadzka
(Żonie)
• Rzut w przyszłość
16. Wiklina (1954):
• Astrolog
• Kręgi
• Rzęsa
(Janowi Parandowskiemu)
• Nadzieja
• Marzenie
• Ciężar
• Podwaliny
• Most
• Niedziela
• Dymy
(Julianowi Tuwimowi)
• Piosenka
• Gwiazda
• Wiosna
• Wiatr koczowniczy
• Opóźnionemu
• Wyprzedzającemu
• W starym domu
• Serce
• Woń zmierzchu
(Jadwidze Bandrowskiej)
Dedykacja: Jadwiga Bandrowska – przybrana córka Staffa.
• Słowik
• Nonsens
• Niebo w nocy
• Żywa Nike z Akropolu
Tytuł: Ogrodzenie świątyni Ateny Żwycięskiej na Akropolu zdobiła płaskorzeźba
przedstawiająca boginię zwycięstwa, Nike, w chwili, gdy poprawia rozluźniony rzemyk sandała;
płaskorzeźba ta obecnie znajduje się w muzeum ateńskim.
30
• Quandoque bonus dormitat homerus
Tytuł: Cytat z Ars poetica Horacego (Quintus Horatius Flaccus, 65-8 p. n. e.).
Przekład: Czasami zasypia dobry Homer.
Sens: Nawet Homerowi zdarzają się gorsze wiersza. U Staffa zresztą znaczenie zupełnie
inne.
• Co pewien czas...
(Mieczysławowi Jastrunowi)
• Matka
• Pomnik Mickiewicza
• Chciałem już zamknąć dzień...
• Ogrodnicy
• Trzy miasta
• Nów
• Spokojne myśli...
• Każdy dzień
• Giordano Bruno
17. Dziewięć muz (1958):
• Pean
Tytuł: pean – gr. uroczysta, wzniosła pieść.
• List
• Paganini
Tytuł: Niccolo Paganini (1782-1840) – włoski kompozytor i skrzypek-wirtuoz światowej
sławy; wśród krążących o nim fantastycznych opowieści była też taka, że gdy w czasie koncertu
pękły mu w skrzypcach trzy struny, potrafił grać równie pięknie na jednej pozostałej.
• Tołstoj
• Mowa
• Scherzo
Tytuł: scherzo – wł. żart – utwór muzyczny o lekkim, żartobliwym nastroju (scherza
Chopina mają inny charakter).
• Przebudzenie
• Czas
• Dzikie wino
• Czterdziestolecie
• Ludwika Wawrzyńska
Bohaterskie uratowanie dzieci przez nauczycielkę L. Wawrzyńską, za cenę własnego
życia, jest faktem autentycznym.
• Mickiewicz
Wiersz zawiera łatwo czytelne aluzje do poszczególnych utworów i biografii
Mickiewicza; w w. 11-12 mowa o czasie, kiedy Mickiewicz by pod wpływem Andrzeja
Towiańskiego.
31
• Wielka oda do gwiazd
• Gałczyński
• Oddech nocy
• Stojąc sam...
• Człowiek
• Wiosna
• Alea iacta est
Tytuł: Alea iacta est – łac. kości zostały rzucone. Są to słowa Cezara wypowiedziane w
49 r. p. n. e. w chwili, gdy zdecydowawszy się na wojnę domową, przekroczył rzekę Rubikon na
czele swego wojska.
• Wieczór
• Powrót
• Krzywda
• Rób coś
• Cień
• Zdarzenie
• Ostatni z mego pokolenia...
32
Irena Maciejewska, Wiersze Leopolda Staffa
Przypisy stanowią własność autorki studium (rzadko kiedy są moim dopowiedzeniem).
I. WSTĘP
Typ muzycznego czy, ściślej, nastrojowego czytania wierszy dla ich piękności dźwiękowo-
emocjonalnych ma u nas także określoną tradycję literacką: tradycję najogólniej mówiąc
młodopolską, w której – zwłaszcza w pewnym jej nurcie - nade wszystko ceniono w wierszu
muzyczność i związany z nią intuicyjno-emocjonalny sposób jej odbioru. Na schyłku tamtej
właśnie epoki Leopold Staff w sonecie o znamiennym tytule Jak wiersze czytać pisał:
Siądź z książką na fontanny krawędzi kamiennej,
W której ogród odbija się i błękit czysty,
Połóż przy sobie uschły kwiat, pożółkłe listy,
Wstążkę i mandolinę, instrument piosenny.
I kiedy słońce kończyć będzie bieg swój dzienny,
Najsłodszy ranek szczęścia przypomnij świetlisty
I wieczór najsmutniejszych łez, gdy ametysty
Niebios zlewały na cię zmierzch bólem brzemienny.
I gdy dwie łzy upadną na kwiat, listy, wstążkę,
Oparłszy skroń na dłoni, otwórz cicho książkę,
A zrozumiesz, co znaczą słowa: zmierzch, żal, smutki.
I gdy podniesiesz czoło po zadumie długiej,
Zaznacz tę stronę modrym kwiatem niezabudki
I nigdy już nie czytaj jej w życiu raz drugi.
II. PROGRAM AKTYWIZMU I HEROIZMU ETYCZNEGO.
Kowal
(tekst: patrz s. 1.)
Tak dobrze znamy te słowa i ich uniwersalny, ciągle aktualny sens metaforyczny,
mówiący o konieczności „wykuwania” własnego serca, kształtowania własnej osobowości, że nie
zastanawiamy się na ogół nad ich szczegółową eksplikacją
16
ani uwarunkowaniami. A przecież
postulatowi kształtowania siebie i wierze w ogrom drogocennych, ale nie skrystalizowanych, nie
ukształtowanych możliwości tkwiących w człowieku (wyrażonych w dwu pierwszych strofach
sonetu, w których mowa o bezkształtnej masie kruszców drogocennych) towarzyszy w Kowalu
także świadomość innej, „złej” możliwości, przeciwko której formułowany jest program utworu.
Oto w ostatniej strofie, przeznaczonej w sonecie do formułowania końcowych refleksji
17
,
słyszymy w apostrofie do własnego serca skierowane słowa Kowala:
Bo lepiej giń [...]
16
Eksplikacja – wyjaśnienie, wytłumaczenie.
17
Por. budowa sonetu.
33
Nieżbyś żyć miało własną słabością przeklęte,
Rysą chorej niemocy skażone, pęknięte.
A więc słabość i niemoc, przywołane zostają jako ewentualność, jako perspektywa, przed
którą przestrzega i której kategorycznie pod groźbą zniszczenia zakazuje własnemu sercu bohater
utworu:
Lecz gdy ulegniesz [...]
Gdy pękniesz przeciw ciosom stali nieodporne:
W pył cię rozbiją pięści mej gromy potworne!
Perspektywa słabości musi być realna i groźna, skoro tak ostro przeciwstawia się jej
bohater, skoro mobilizuje przeciw niej wszystkie swoje potężne siły.
Żeby się przekonać o groźbie tej perspektywy, wystarczy, skończywszy lekturę wiersza
zajrzeć do utworów po nim następujących (w tomie Sny o potędze). Nie kruszce drogocenne i nie
skarby, lecz zgoła inne ingrediencje zalegają tam na ogół głąb nieodgadłą wnętrz bohaterów.
Głębie te, tak jak w Kowalu, są tam nieodgadłe, tajemne, ciche, tajemnicze
18
lub przynajmniej
„nienazwane”. (Wszystkie przymiotniki pochodzą z tomu Sny o potędze). Są one z reguły
zaludnione przez bladych mar roje (w wierszu W noce bezsenne), przez złe ciemne sny (w
utworze Zła chwila) i najrozmaiciej, z dużą inwencją artystyczną przedstawione ciemności. Raz
po raz czytamy tam:
Męczą mnie jakieś mary pełne c i e m n e j złości,
Mącą mi ciszę, w m r o k i zapada ma dusza.
(Zła chwila)
Jest w głębiach moich c z a r n e, p o s ę p n e p o d z i e m i e,
Krypta pełna ś m i e r t e l n e j, ogłuchłej powagi,
Kędy w zakrzepłen ciszy, co snem m r o k ó w drzemie,
Ciągną soę marmurowe, ciężkie sarkofagi [...]
Przed walką w kryptę dusza ,a uchodzi blada,
Lęk życia niosąc w piersi drżącej, zniewieściałej.
(Sarkofagi)
Widziałem gród boleści c i e m n y i p o n u r y :
Żałobą c z a r n e j nocy m r o k i nad nim płaczą.
W twardy pierścień go skuły szare, zimne mury,
Oblane wód umarłych bezbrzeżną rozpaczą [...]
Czasem patrzę w ten męki gród, śpiący w p o m r o c z y,
Długo, nieporuszenie i wtedy tajemne
Ściskam pięść i mam wtedy obłąkane oczy,
Bo t e n g r ó d b u n t o w n i k ó w j a r z m i o n y c h
[jest... we mnie.
(Cittá dolente
)
19
18
Por. J. Kwiatkowski: Tajemnica Leopolda Staffa. [w:] U podstaw liryki Leopolda Staffa, Warszawa 1966.
19
Wszystkie podkreślenia - Ireny Maciejewskiej.
34
Fascynacja mrokiem, ciemnością, owym eksponowanym przez epokę modernizmu mare
tenebrarum
20
ludzkiego wnętrza, analiza jego złożoności była jednym z istotnych wyróżników
literatury epoki, znaczonej nazwiskami Przybyszewskiego i Berenta, a w skali światowej –
Strindberga czy Freuda.
Młody Staff wiele uwagi poświęcił owym zainteresowaniom epoki. Pisał wiele o
znużeniu, niemocy, o ciemnościach i otchłaniach tkwiących w głębi ludzkiego wnętrza
21
.
W pierwszej strofie Kowala także jest mowa o otchłani i głębi nieodgadłej wnętrza. A
same te określenia opatrzone w dodatku typowymi dla epoki epitetami: otchłań – bezdenna, a
głąb – nieodgadła, wywołującymi ich nieskończoność, ogrom i nieprzenikalność wskazują, że –
jak epoka Freuda i Bergsona w ogóle – pisarz zdaje sobie sprawę z istotności, z ważności, z
motorycznego charakteru tych głębin „nieświadomego” w życiu człowieka. Wskazuje na to
zwłaszcza określenie zawartości owych głębin, fakt, że – jak pisze poeta – mieszczą się nich
ogromne złoża kruszców drogocennych. Nie są to Baudelaire’owskie Kwiaty zła ani
Verlaine’owskie smutki, długimi korowodami snujące się po polskiej poezji tego czasu, lecz
właśnie masa kruszców drogocennych. Istotne jest towarzyszące określenie bezkształtna,
umieszczone na pierwszym planie.
Ta bezkształtność ludzkiego wnętrza, to jego nieuformowanie eksponowane w pierwszej
fazie sonetu jest dla Staffa – tak samo jak słabość i niemoc (podkreślone w zamknięciu wiersza) –
wyznaniem. Jest stanem do przezwyciężeni. Toteż stwierdzeniu o naturalnej, niejako
„wyjściowej” bezkształtności wnętrza towarzyszy sformułowany w pierwszej strofie utworu
nakaz pracy, trudu nad przekształceniem go w określoną wartość, nad „wykuwaniem” własnego
serca tak, aby – jak to zostaje precyzyjnie określone w zamknięciu drugiej strofy sonetu – było
ono: hartowne, mężne [...] dumne, silne.
Wiersz nie prezentuje spraw załatwionych, dokonanych, gotowych. Bohater
przedstawiony jest w działaniu: „wyrzuca” i „ciska” owe ogromne a bezkształtne masy kruszców,
„wali” w nie, aby je w określony sposób ukształtować. Operuje formami czasownikowymi,
akcentującymi ów skierowany na samego siebie nakaz: „wykonać mi trzeba”, „muszę”. Nie
interesuje go świat, który ten człowiek stworzy, w starciu z jakościami zastanymi, z własną
„naturą”.
Utwór zbudowany jest na zasadzie antynomii i przeciwstawienia dwu możliwości: siły,
męstwa, hartu proponowanych w pierwszej części utworu i niemocy oraz słabości
przeciwstawionych im w części drugiej, przy czym te ostatnie jakości opatrzone są zdecydowanie
ujemnymi znakami wartości: słabość niesie z sobą przekleństwo, niemoc – chorobę, skażenie,
pęknięcie. Jak Stanisław Brzozowski
22
, propagator „filozofii pracy”, walczył przeciwko
marazmowi „gotowego świata”, w który się wchodzi biernie i bez wysiłku w myśleniu
społecznym, tak Staff odrzucał taki „świat zastany” własnego wnętrza, świadomości. P r o p a g o
20
Mare tenebrarum – łac. morze ciemności
21
Por.: I. Maciejewska: Leopold Staff. Lwowski okres twórczości. Warszawa 1965.
22
S. Brzozowski operując podobną do Staffa metaforyką, pisał: Ten tylko ma prawo mówić o sobie «ja», kto swój
irracjonalny pęd ku sobie umie przeprowadzić przez mroczny świat siły, wykuć zeń zwycięski posąg swej duszy.
(Legenda Młodej Polski, Warszawa 1937, s. 169).
W podobny sposób zagadnienie osobowości człowieka ujmował K. Irzykowski, kiedy w wydanej w 1903 r. Pałubie
opisywał odlew rzeźby, który przedstawiał człowieka wykuwającego samego siebie w kamieniu. (K. Irzykowski,
Pałuba. Sny o Marii Dunin. Warszawa 1957, s. 123).
35
w a ł p o s t a w ę a k t y w n o ś c i, p r a c y, w a l k i. Stwierdzał, że człowiek będzie takim,
jakim siebie uczyni: wybór należy do niego, bo jak powiada w wierszu Brzemię godzin: Bom sam
rodzic mej doli i jej syn ubogi.
Bohater Staffa – tak jak go poznajemy w Kowalu poprzez jego działania – jest
człowiekiem twardym, silnym. Poeta na różnorakie sposoby akcentuje jego siłę i wielkość.
Wyrzuca on i ciska bez trudu „jak wulkan” owe masy kruszców, o których była mowa w
pierwszym wersie utworu, wali w nie „grzmotem młota”, pięść jego rozdaje „cyklopowe razy”.
Wszystkie te określenia, zestawiające bohatera z żywiołami natury (wulkan) i jednocześnie z
mitologicznymi bogami i olbrzymami (tenże wulkan oraz cyklopi, którzy Wulkanowi-
Hefajstosowi pomagali kuć pioruny dla Zeusa) wskazują, że jest to istota o olbrzymich,
nadludzkich możliwościach. Na te same cechy wskazują także zastosowane czasowniki: brutalne,
wzięte spoza słownictwa literackiego epoki, wyrażające gniew i siłę („wyrzucam”, „ciskam”, a
zwłaszcza „walę”).
Tak przedstawiony bohater to nieznany przed Kowalem „mocarz” (słowo to zresztą w
Kowalu nie pada) – to współtowarzysz mocarzy z cyklu Sny o potędze, tyle że charakteryzowany
pośrednio, przez działanie, podczas gdy tamci raz po raz mówili o sobie:
W y o l b r z y m i a ł e m w bezmiar! M o c pierś mi przenika!
Stopy wsparłem o ziemię, co wobec mnie małą,
Drobną się zdaje kulą. O g r o m n e me ciało
Równowagę wciąż chwyta gibkim ruchem żbika.
Stoję w i e l k i, o l b r z y m i, nagi, c y k l o p o w y,
Jak posąg na cokole... [...]
Sprawia mi radość przeciw wytyczonym drogom
Ciskać światy na przekór starczym, dawnym bogom!
(Ja – wyśniony)
23
Bohater ten to człowiek wielki, to mocarz charakteryzowany często na wzór bohaterów
głośnego na przełomie wieków Fryderyka Nietzschego
24
. To zarazem człowiek samotny. Kowal
– tak jak i inni tego typu bohaterowie, jak modernistyczni indywidualiści w ogóle – jest sam na
ziemskim niżu (jak to zostanie sformułowane w utworze Orka). Poeta nie kontaktuje go z innymi
ludźmi, ze społeczeństwem ani Bogiem. Potęgę swoją, swoją siłę bohater tworzy sam. Przez cały
ciąg utworu występuje we własnym tylko imieniu. Działanie bohatera skierowane jest bowiem
nie na zewnątrz, nie ku światu, lecz do wewnątrz, na siebie samego.
Jeśli bohater Mickiewiczowskiej Ody do młodości wzywał do „łamania słabości”, to
czynił to w imię celów stojących poza człowiekiem, w imię interesów wspólnoty. W imieniu tej
wspólnoty też, w liczbie mnogiej, formułował swój program wołając: a ze słabością łamać uczmy
się za młodu.
A k t y w i z m K o w a l a m a c h a r a k t e r zdecydowanie i n d y w i d u a l i s t
y c
z n y. Propozycja Staffa to propozycja tworzenia e t y k i i n d y w i d u a l i s t y c z n e j, to
propozycja p r z e b u d o w y n i e ś w i a t a, lecz w n ę t r z a l u d z k i e g o, siebie samego.
To próba artystycznej kreacji człowieka, który z „gliny ludzkiej”, ze słabości i lęku
23
Por. przyp. 19.
24
Fryderyk Nietzsche (1844-1900) – wybitny filozof niemiecki, który koncepcjami swoimi oddziaływał na znaczną
część pisarzy XX-wiecznych, m. in. na T. Manna, A. Camusa, a z pisarzy polskich na S. Brzozowskiego, S.
Żeromskiego, L. Staffa. Krytyk dekadenckiej kultury mieszczańskiej, głoszący kult siły (stworzył m. in. koncepcję
nadczłowieka), życia oraz konieczność przewartościowania wszystkich wartości.
36
(akcentowanego w filozofii fin de siècle’u, ale także szerzej, w filozofii chrześcijańskiej), chce
stworzyć wartości: chce stworzyć człowieka wyposażonego w hart i męstwo, siłę i dumę.
Przeciwstawiając fatalizmowi i determinizmowi epoki wiarę w możliwości ludzkie tworzy model
człowieka silnego, twórczego, człowieka, który zdolny jest zmieniać naturę, zmieniać samego
siebie, który z „prochu” zdolny jest tworzyć „potęgę”.
W tak pojętym indywidualizmie i woluntaryzmie przy niewątpliwych próbach
przeciwstawienia się modernizmowi – zwłaszcza jego pesymizmowi – tkwi istotny, głęboki
związek tych koncepcji z epoką i jej filozofią człowieka. Pesymistyczny indywidualizm czasu
(wyrażający m. in. w fascynacji słabością i lękiem akcentowanym u Schopenhauera,
Kierkegaarda) przezwyciężony jest tutaj indywidualizmem o zabarwieniu optymistycznym,
pokazującym możliwość kreowania, tworzenia osobowości człowieka. Trawestując znane
powiedzenie można stwierdzić, że o ile pisarze dotąd odsłaniali wnętrze człowieka i poznawali
je, o tyle Staffowi chodzi o to, aby je zmieniać, aby je własnym wysiłkiem kształtować.
Te próby zarówno przezwyciężania modernizmu, jak i zakorzenienia w nim prześledzić
można także w warstwie kompozycyjno-stylistycznej utworu. Powszechnie wiadomo, że w w
poezji to, „co się mówi”, określone i uwarunkowane jest, w większym stopniu niż w
jakiejkolwiek innej formie wypowiedzi, przez to, „jak się mówi”, jaki jest kształt poetyckiej
wypowiedzi. Kształt Kowala, a w nim już samo sięgnięcie po formę sonetu, miało charakter
wyboru. Wyboru zdyscyplinowania, nawet cyzelatury
25
, przeciw rozlewności, nastrojowości i
metryczno-syntaktycznej „wolności” realizowanej w propagowanym wtedy wierszu wolnym.
Poeta, sięgając po formę sonetu, a więc utworu, który narzuca dyscyplinę samym swoim
kształtem, przyjął nadto rygory dodatkowe, mianowicie zasadę odpowiedniości strofy i zdania.
Każda strofa stanowi u niego oddzielne zdanie, a każdy wers wyodrębniony syntaktycznie człon
zdania. W efekcie – jak to wynika ze struktury sonetu – dwa pierwsze zdania są dłuższe, bardziej
rozbudowane, są to zdania oznajmujące, informujące o sytuacji podmiotu. Dwie ostatnie zwrotki
są bardziej zwarte z natury, bardziej dynamiczne, a dynamikę ich dodatkowo potęguje typ
konstrukcji składniowych.
Utwór zaczyna się w tempie powolnej eksplikacji. Na początek wysunięte zostaną
statyczne części zdania, mianowicie dwa (w dwóch kolejnych wersach pierwszej zwrotki) zdania
przydawkowe, określające orzeczenie umieszczone dopiero pod sam koniec wersu trzeciego. W
strofie drugiej obserwujemy już pewne przyspieszenie tempa przez wysunięcie czasowników na
początek strofy i umieszczenie dopełnień na jej końcu oraz przez zwiększenie liczny
czasowników (w zwrotce drugiej są trzy, podczas gdy w pierwszej tylko dwa).
Dynamikę dwóch ostatnich strof potęguje wprowadzenie czasowników w trybie
rozkazującym, który to tryb z samej swej natury wyraża sytuacje wzmożonej aktywności.
Dodatkowo działa charakter użytych rozkazów: a więc przede wszystkim przywołanie i zarazem
trawestacja alternatywno-bitewnego, rycerskiego wezwania: „giń lub zwyciężaj”. I choć drugi
człon tego zwrotu zastąpiony jest tutaj przez zdanie o innym charakterze, to przecież aura
emocjonalna tamtego zwrotu działa i strofa stanowi formę crescendo, rodzaj najwyższego
wzniesienia intonacyjnego i emocjonalnego utworu.
Odpowiedniość składniowo-stroficzna odgrywa rolę tym istotniejszą, że bardzo mocno
podkreślony jest w utworze także ów wewnętrzny podział sonetu na dwie części: część pierwszą,
25
Cyzelatura - «praca cyzelatora; wynik tej pracy»; cyzelator - «człowiek zajmujący się cyzelowaniem, rzeźbiący w
metalu; cyzeler»
37
zawierającą opis, i drugą, poświęconą refleksji. W dwóch pierwszych strofach bohater przemawia
w pierwszej osobie, informując o swojej sytuacji, o owych zalegających jego pierś „kruszcach
drogocennych”, dwie końcowe strofy są rodzajem rozmowy przeprowadzonej w trybie
rozkazującym. Bohater utworu, dotąd przemawiający w pierwszej osobie, teraz nadaje swemu
monologowi formę dialogu z własnym sercem, do którego skierowane są w drugiej osobie
formułowanie zdania warunkowe i rozkazujące.
Inna już sprawa, że w warstwie treściowej ten podział na monolog właściwy i monolog o
narzuconej strukturze dialogu informuje nas o swoistej „stratyfikacji”
26
i rozszczepieniu wnętrza
człowieka, o – posługując się językiem Z. Freuda
27
- podziale tego wnętrza na „ja” świadome,
formułujące pewne cele, racjonalizujące osobowość i „ja” podświadome (id), zwane w sonecie
sercem, a więc uosobienie sił pozaracjonalnych, do którego w dwóch ostatnich strofach zwraca
się owo „ja” świadome. Zauważmy, że działanie Staffowskiego Kowala jest dokładnie
zaprogramowane, że nie jest to aktywność bezkierunkowa, sławione przez epokę „życie jako
przeżycie”, lecz działalność i aktywność zmierzające do uformowania osobowości wyposażonej
w określone cechy, które formułuje podmiot w zamknięciu pierwszej części utworu, w owej
wieloprzymiotnikowej formule:
... z tych kruszców dla siebie serce wykuć muszę,
Serce hartowne, mężne, serce dumne, silne.
W deklaracji tej znać pewne bardzo wyraźne ślady stylistyki młodopolskiej, konkretnie,
skłonność do powtarzalności i uzyskiwanej dzięki niej rytmizacji tekstu. W cytowanym
fragmencie będzie to powtórzenie dopełnienia, które zostaje wymienione dwukrotnie, za każdym
razem w towarzystwie tej samej, symetrycznie rozmieszczonej liczbie przymiotników: serce
hartowne, mężne, serce dume, silne.
Ta tendencja do określeń przymiotnikowych, do swoistej, a charakterystycznej w tamtym
okresie wieloprzymiotnikowości uwidacznia się zresztą także w innych partiach tekstu
(większość rzeczowników jest tu opatrywana przymiotnikami, a często występują one w
układach dwójkowych, wzmagających element powtarzalności; mamy m. in. całą, bezkształtną
masę; twarde stalowe kowadło; dzieło, wielkie, pilne; skażone, pęknięte).
Wszystko to sprawia, że sonet ten uznać można za utwór bardzo typowy,
charakterystyczny dla młodego Staffa i czasu, w którym powstał (drukowany był w czasopiśmie
Teka w roku 1900 i w tomiku Sny o potędze w roku 1901). Na jego przykładzie oglądać można
wyraźnie sformułowane tendencje do przezwyciężenia koncepcji myślowych dekadentyzmu
epoki i zakorzenienie w jej stylistyce.
oprac. M. Czajka
26
Stratyfikacja – uwarstwienie.
27
Zygmunt Freud (1856-1939) – lekarz wiedeński, twórca psychoanalizy. Początkowo zajmował się neuropatologią,
następnie tworzył teorię struktury i funkcjonowania psychiki ludzkiej. Wyróżnił trzy poziomy organizacji życia
psychicznego: id (sfera popędów), ego (jaźń, świadoma część osobowości) i superego (nadjaźń przechowująca
normy i wzory kulturowe społeczeństwa). Poświęcił wiele uwagi rozmaitym zastosowaniom psychoanalizy do
zagadnień socjologii, teorii kultury, religii i sztuki. Za pomocą teorii sublimacji wyjaśnił mechanizmy psychiczne
leżące u podstaw twórczości kulturowej.