Egipska Alchemia
W
edług alchemików staro
ż
ytnego Egiptu, posiadamy dwa ciała. Pierwsze, nazywane
khat jest naszym fizycznym ciałem, z ciała i ko
ś
ci. Jest to ciało, z którym normalnie si
ę
identyfikujemy, którym jemy i pijemy. Ciało, które
ż
yje i umiera.
Drugie ciało jest nazywane Ka, i jest czasami nazywane eterycznym sobowtórem
lub duchowym bli
ź
niakiem. Jest to kopia ciała fizycznego (khat) ale jest zrobione z
czystej energii, nie ciała i ko
ś
ci. To ciało Ka współ-przenika khat (ciało fizyczne) i nie
ma takiej cz
ęś
ci khat, czy ciała fizycznego, która by nie była osłoni
ę
ta Ka.
Transformacja ciała Ka jest podstawowym przedmiotem Egipskiej Alchemii. Ale
zanim omówimy jak to jest zrobione, s
ą
dz
ę
,
ż
e b
ę
dzie korzystnym przyjrze
ć
si
ę
tym
dwóm ciałom (Ka i khat) z punktu widzenia fizyki. Wierz
ę
,
ż
e ten współczesny kontekst
da nam podstaw
ę
do lepszego zrozumienia nieznajomego
ś
wiata ciała Ka i jego
niezwykłych mo
ż
liwo
ś
ci.
Fizyka kwantowa
Mo
ż
emy bardzo dobrze opisa
ć
khat (g
ę
ste ciało fizyczne) uwzgl
ę
dniaj
ą
c fizyk
ę
newtonowsk
ą
. Podlega ono, na przykład prawu grawitacji. Mo
ż
na przewidzie
ć
z du
żą
doz
ą
prawdopodobie
ń
stwa, gdzie znajdzie si
ę
fizycznie, znaj
ą
c kierunek, w którym
pod
ąż
a i pr
ę
dko
ść
, z jak
ą
si
ę
porusza.
Nie jest tak z ciałem Ka. Ciało Ka jest poza realiami fizyki newtonowskiej i jest
najlepiej opisywane przy u
ż
yciu fizyki kwantowej. A co, mo
ż
esz zapyta
ć
, determinuje,
czy co
ś
jest zwi
ą
zane prawami newtonowskiej czy kwantowej mechaniki? Rozmiar.
Obiekty wi
ę
ksze ni
ż
jedna tysi
ę
czna inch’a (0,0025 cm) podlegaj
ą
prawom
mechaniki newtonowskiej. Jest tak poniewa
ż
maj
ą
wystarczaj
ą
c
ą
mas
ę
(n.p. g
ę
sto
ść
czy wag
ę
) by mie
ć
pola grawitacyjne.
Jednak
ż
e, obiekty mniejsze ni
ż
jedna tysi
ę
czna inch’a (0,0025 cm) pod
ąż
aj
ą
za
innym doboszem. Jest tak dlatego,
ż
e ich g
ę
sto
ść
lub masa jest zbyt mała do
wykreowania pola grawitacyjnego o jakimkolwiek znaczeniu. Ciało Ka istnieje w obr
ę
bie
tego królestwa (
ś
wiata kwantów) skoro Ka jest przede wszystkim
ś
wiatłem/energi
ą
i ma
bardzo mał
ą
mas
ę
.
Ś
wiat kwantowy, w którym ukrywa si
ę
ciało Ka jest naprawd
ę
bardzo dziwny. Tak
jak fakt,
ż
e ty i ja
ż
yjemy w obu newtonowskim i kwantowym uniwersach równocze
ś
nie.
Nasze ciała s
ą
całkowicie w
ś
wiecie newtonowskim. Je
ś
li, na przykład skoczymy z
urwiska, b
ę
dziemy spada
ć
, a
ż
uderzymy o ziemi
ę
, ofiary grawitacji. (Oczywi
ś
cie, je
ż
eli
nie skaczemy na bungee, w którym to przypadku, jednakowa i przeciwnie skierowana
siła poci
ą
ga nas z powrotem).
Ale je
ś
li wkroczymy na poziomy atomowe i subatomowe naszych ciał jeste
ś
my w
zupełnie innym
ś
wiecie. Male
ń
kie drobiny, z których składa si
ę
nasze ciało nie s
ą
zwi
ą
zane prawami fizyki newtonowskiej. S
ą
one natomiast zwi
ą
zane prawami mechaniki
kwantowej.
Ś
wiat kwantowy jest, według naszych standardów, bardzo udziwniony.
Mo
ż
e jedn
ą
z dróg do opisania tego jest omówienie eksperymentów ze
ś
wiatłem. Teraz
ś
wiatło mo
ż
e przybiera
ć
dwie bardzo ró
ż
ne formy, z bardzo ró
ż
nymi wła
ś
ciwo
ś
ciami.
Mo
ż
e ono, na przykład przybra
ć
form
ę
cz
ą
stek (fotonów) lub mo
ż
e przybra
ć
form
ę
fal.
Tak niedorzecznie jak brzmi, je
ś
li badacz poszukuje
ś
wiatła w formie fali, to tak
ś
wiatło
zaprezentuje si
ę
w jego eksperymencie. Jednak
ż
e je
ś
li badacz poszukuje
ś
wiatła w
formie cz
ą
stek, to jest to, co on lub ona zobaczy. To wczesne odkrycie w fizyce
kwantowej ostatecznie zostało sformalizowane w twierdzeniu Bell’a, które mówi,
ż
e na
poziomie kwantowym nie ma obiektywnego obserwatora, poniewa
ż
intencja
eksperymentatora wpływa na rezultat.
W jaki
ś
sposób intencja badacza, w tajemniczy sposób wpływa na zachowanie
subatomowych cz
ą
stek. Jak to si
ę
dzieje, nie zostało jeszcze przez nauk
ę
obja
ś
nione,
ale powszechnie akceptuje si
ę
,
ż
e twierdzenie Bell’a jest prawd
ą
.
Fizycy s
ą
niech
ę
tni do przypisywania twierdzenia Bell’a zjawiskom spoza
ś
wiata
male
ń
kich cz
ą
stek subatomowych. Powód tego jest oczywisty, poniewa
ż
obiekty
codziennego u
ż
ytku, w rodzaju kul bilardowych lub rakiet s
ą
zbyt du
ż
e aby na nie
wpłyn
ąć
intencj
ą
. Intencja jest znana z tego,
ż
e ma wpływ na poziomie kwantowym, ale
nie za wielki w
ś
wiecie newtonowskim.
Ale jest niesamowite miejsce, gdzie spotykaj
ą
si
ę
ś
wiat kwantowy ze
ś
wiatem
newtonowskim, i to jest, gdzie jak gdzie, wewn
ą
trz naszych umysłów.
Gł
ę
boko schowane wewn
ą
trz naszych mózgów s
ą
tycie, male
ń
kie przerwy
pomi
ę
dzy komórkami nerwowymi. Te przestrzenie pomi
ę
dzy neuronami s
ą
nazywane
synapsami i
ś
rednia odległo
ść
tych przerw; mo
ż
e ju
ż
to zgadli
ś
cie, jest około jednej
tysi
ę
cznej inch’a (0,0025 cm), punkt wej
ś
cia w dziwny
ś
wiat kwantowych wydarze
ń
.
Impuls nerwowy musi przebiega
ć
wzdłu
ż
neuronu i przeskoczy
ć
przez szpar
ę
synaptyczn
ą
je
ś
li chce dotrze
ć
do nast
ę
pnego neuronu. Impulsy nerwowe przypominaj
ą
bieg sztafetowy, w którym biegn
ą
przez długo
ść
neuronu i skacz
ą
przez przeszkod
ę
. To,
co tak naprawd
ę
skacze przez przeszkod
ę
jest mał
ą
molekuł
ą
nazywan
ą
neurotransmiterem.
W ka
ż
dym momencie s
ą
tysi
ą
ce tysi
ę
cy tych neurotransmiterów skacz
ą
cych
przez przeszkody. I ka
ż
dy taki moment jest wydarzeniem kwantowym, poniewa
ż
te
molekuły s
ą
w przybli
ż
eniu mniejsze ni
ż
jedna tysi
ę
czna inch’a. To jest jeden powód,
dla którego nasze my
ś
li mog
ą
by
ć
takie nowatorskie i nieprzewidywalne. Niektóre z
neurotransmiterów skacz
ą
c przez szpar
ę
synaptyczn
ą
„przeskakuj
ą
j
ą
”, podczas gdy
inne – nie. Te, które robi
ą
przeskok kreuj
ą
odzew w obr
ę
bie nast
ę
pnej komórki
nerwowej. Je
ś
li te przeszkody s
ą
usytuowane w cz
ęś
ci mózgu odpowiedzialnej za
my
ś
lenie (neocortex) b
ę
dziemy mie
ć
do
ś
wiadczenie my
ś
lenia.
Koncepcja intencji jest decyduj
ą
ca dla obu: fizyki kwantowej i wewn
ę
trznej
alchemii. Naprawd
ę
odkryjemy,
ż
e to za po
ś
rednictwem obu: psychicznej uwagi i
osobistej woli (intencji) alchemik jest w stanie wpływa
ć
na specyficzne zdarzenia
kwantowe w obr
ę
bie jego czy jej ciała/umysłu.
Zobaczymy to bardzo wyra
ź
nie pó
ź
niej. Ale w tym momencie, miech mi b
ę
dzie
wolno stwierdzi
ć
,
ż
e wewn
ę
trzne alchemie, takie jak egipski system s
ą
przede
wszystkim metodami do zmieniania pewnych aspektów kwantowego uniwersum.
Ciało Ka, samo w sobie jest w rzeczywisto
ś
ci kwantowej i jako takie łatwo poddaje si
ę
intencjonalno
ś
ci alchemika.
S
ą
te
ż
inne osobliwo
ś
ci w
ś
wiecie kwantów. Nie mo
ż
esz na przykład
przewidywa
ć
spraw. W newtonowskim
ś
wiecie, je
ż
eli co
ś
rzucisz, mo
ż
esz przewidzie
ć
,
gdzie to wyl
ą
duje, ale tak nie jest w kwantowym. Tutaj s
ą
tylko prawdopodobie
ń
stwa,
mo
ż
liwo
ś
ci. Obiekt kr
ążą
cy w
ś
wiecie kwantowym mo
ż
e wyl
ą
dowa
ć
tam gdzie si
ę
go
spodziewasz lub mo
ż
e wła
ś
nie wirowa
ć
lub rozpu
ś
ci
ć
si
ę
w
ś
wietle. Mo
ż
liwo
ś
ci s
ą
praktycznie niesko
ń
czone.
S
ą
inne osobliwo
ś
ci gł
ę
boko schowane w kwantowej rzeczywisto
ś
ci. Bardzo
dziwaczne zjawisko rozgrywa si
ę
, kiedy dwie cz
ą
steczki spotykaj
ą
si
ę
w
ś
wiecie
kwantowym. We
ź
taki przykład: po tym jak maj
ą
sposobno
ść
si
ę
spotka
ć
, dwie
cz
ą
steczki oddalaj
ą
si
ę
ruchem rotacyjnym w przestrze
ń
, ka
ż
da z nich odchodz
ą
c w
swoj
ą
własn
ą
radosn
ą
drog
ę
. Ale je
ś
li jedna z nich zmieni kierunek swojego obrotu,
druga równie
ż
natychmiast zmienia kierunek swojego obrotu. Po prostu nie ma
przekonuj
ą
cego wytłumaczenia dla tego dziwnego zachowania. I pomimo,
ż
e nie
potrzebujemy martwi
ć
si
ę
takimi błaze
ń
stwami w
ś
wiecie newtonowskim, s
ą
one
nieodł
ą
czn
ą
cz
ęś
ci
ą
w kwantowym.
Wspomniałem ju
ż
, jak egzystuj
ą
nasze my
ś
li w obr
ę
bie dziwnej, mrocznej strefy
rzeczywisto
ś
ci kwantowej. To, co przez to chc
ę
powiedzie
ć
, to
ż
e zdarzenia
neurologiczne odpowiedzialne za my
ś
li (n.p. przeskakiwanie neurotransmiterów poprzez
szczelin
ę
synaptyczn
ą
) s
ą
wyra
ź
nie w
ś
wiecie kwantowym. I jest to ten dziwny wybryk w
naszej neurologii, dzi
ę
ki któremu mo
ż
emy sobie pozwoli
ć
na wpływanie na wydarzenia
kwantowe w obr
ę
bie naszych ciał i umysłów.
Tak wi
ę
c, co mam na my
ś
li przez to stwierdzenie? Czy daj
ę
do zrozumienia,
ż
e ty
i ja mo
ż
emy wpływa
ć
na nasz
ą
własn
ą
fizjologi
ę
przez zwykł
ą
uwag
ę
umysłu?
Wła
ś
nie tak, i to jest jednym z powodów, dla których wewn
ę
trzne alchemie s
ą
tak
skuteczne.
Nasze ciała i umysły s
ą
w oczywisty sposób zł
ą
czone.
S
ą
one, w bardzo rzeczywisty sposób dwiema stronami tej samej monety, a prowadzone
badania weryfikuj
ą
ce wzajemne poł
ą
czenie ciała i umysłu zalewaj
ą
czasopisma
naukowe na całym
ś
wiecie.
Wzgl
ę
dnie
now
ą
dziedzin
ą
w
medycynie
jest
specjalno
ść
psychoneuroimmunologia. Jest to obszerne sformułowanie, ale zasadniczo odnosi si
ę
do tego, w jaki sposób nasze my
ś
li i emocje wpływaj
ą
na nasz
ą
fizjologi
ę
i specyficznie
nasz system immunologiczny.
Mog
ę
przytoczy
ć
liczne badania z tym zwi
ą
zane, ale my
ś
l
ę
,
ż
e fabuła mo
ż
e
słu
ż
y
ć
naszym celom efektywniej. Pomimo,
ż
e sytuacje zwi
ą
zane z opanowywaniem
bólu, nie za
ś
z wewn
ę
trzn
ą
alchemi
ą
- maj
ą
niektóre reguły wspólne.
Kilka lat temu została do mnie skierowana klientka na leczenie ogromnego
fizycznego bólu. Była w zaawansowanym stadium raka i miała przerzuty do kr
ę
gosłupa.
Była ona, według jej własnych słów, w stałym i niesłabn
ą
cym bólu.
Kiedy Joan (zmieniłem jej imi
ę
) opisała swoj
ą
sytuacj
ę
, poprosiłem j
ą
o
przypisanie warto
ś
ci jej aktualnemu poziomowi bólu i dyskomfortu; 10 b
ę
dzie
najgorszym, jakiego do
ś
wiadczyła, a 0 b
ę
dzie najmniejszym. Jej samoocena poziomu
bólu wyniosła około 8.
Wtedy poprosiłem j
ą
o opisanie najbardziej relaksuj
ą
cego i od
ś
wie
ż
aj
ą
cego
do
ś
wiadczenia, jakie kiedykolwiek miała. Zacz
ę
ła długo i ze szczegółami relacjonowa
ć
swój pobyt w Sedona, w Arizonie, jak podziwiała czerwone skały i kaniony w tym
regionie.
Si
ę
gaj
ą
c do odtwarzacza stereo, który mam w gabinecie, pu
ś
ciłem muzyk
ę
, która
została specjalnie skomponowana aby obni
ż
a
ć
aktywno
ść
fal mózgowych do stanów
bardziej relaksuj
ą
cych z wzrastaj
ą
c
ą
aktywno
ś
ci
ą
stanu alfa. Wtedy poprosiłem j
ą
, aby
wyobraziła sobie,
ż
e znowu jest w Sedona. Poprosiłem, aby zrobiła to tak obrazowo
realnym, jak to tylko mo
ż
liwe, widz
ą
c, słysz
ą
c d
ź
wi
ę
ki, doznaj
ą
c wra
ż
e
ń
fizycznych,
mo
ż
e nawet czuj
ą
c zapachy.
Mi
ęś
nie jej twarzy, które były zupełnie napi
ę
te, zrelaksowały si
ę
nieco, kiedy
przywoływała t
ę
scen
ę
. Wtedy zasugerowałem aby znalazła miejsce, które uzna za
szczególnie pi
ę
kne i uspokajaj
ą
ce. Wybrała wielki głaz góruj
ą
cy nad kanionem. Wtedy
zasugerowałem,
ż
e ten głaz ma silne energie uzdrawiaj
ą
ce, i
ż
e z ka
ż
dym oddechem
ona bez wysiłku wci
ą
ga te uzdrawiaj
ą
ce energie do swojego ciała.
Po kilku minutach tego, Joan otworzyła nagle oczy i si
ę
gn
ę
ła po swoj
ą
torebk
ę
.
Otwieraj
ą
c j
ą
, wyci
ą
gn
ę
ła chusteczk
ę
i sprawnie, lekko dotykała ni
ą
wokół oczu.
„Co si
ę
stało?” – zapytałem.
„Odeszło” – powiedziała.
„Co odeszło?” – zapytałem.
„Ból” – powiedziała. „Ból odszedł”.
Uwolnienie od bólu było do
ść
emocjonuj
ą
ce. Po daniu jej chwili na przyj
ś
cie do siebie
poprosiłem j
ą
o okre
ś
lenie mi poziomu jej bólu: zero.
Po kilku sesjach, pokazałem Joan jak kontrolowa
ć
jej własny ból, zarówno
poprzez skupienie uwagi, jak i intencj
ę
. Informowała mnie,
ż
e chocia
ż
rak ci
ą
gle si
ę
rozszerzał, była w stanie znacznie zredukowa
ć
swój ból bez potrzeby przyjmowania
lekarstw.
Neurologiczne zdarzenia odpowiedzialne za zako
ń
czenie bólu Joan były do
ść
zło
ż
one i urodziły si
ę
, b
ą
d
ź
je
ś
li wolisz, namno
ż
yły si
ę
ze
ś
wiata kwantowego.
Gdyby kto
ś
zaszedł do mojego biura, zobaczyłby kobiet
ę
z zamkni
ę
tymi oczami,
siedz
ą
ca na krze
ś
le i słuchaj
ą
c
ą
jakiej
ś
muzyki. A to była rzeczywisto
ść
newtonowska,
ś
wiat przedmiotów i ludzi.
Rzeczywisto
ść
kwantowa pozostałaby niezauwa
ż
ona, ale to wła
ś
nie ten
ś
wiat
był odpowiedzialny za zmian
ę
w stanie Joan. To odbyło si
ę
w tej rzeczywisto
ś
ci, ukryte
pomi
ę
dzy szczelinami synaptycznymi w jej mózgu, tymi neurotransmiterami walcz
ą
cymi
o przewag
ę
. Cz
ęść
z tych neurologicznych posła
ń
ców niosło wiadomo
ść
o bólu.
Umieraj
ą
ce komórki jej kr
ę
gosłupa, mimo wszystko, wysyłały swoje nieustanne
ś
miertelne krzyki do jej mózgu. Ale w tym samym czasie inni posła
ń
cy nie
ś
li uczucia
spokoju, relaksacji i komfortu. Na chwil
ę
posła
ń
cy dobrego samopoczucia odnie
ś
li
zwyci
ę
stwo nad posła
ń
cami bólu i
ś
mierci. A je
ś
li mog
ę
by
ć
nieco poetycki, wszystko to
odbyło si
ę
w tocz
ą
cej si
ę
pianie i odm
ę
tach kwantowego morza.
Ten ocean, chocia
ż
przed naszymi oczami ukryty, jest miejscem narodzin
wszystkiego, co egzystuje zarówno wewn
ą
trz, jak zewn
ą
trz naszych umysłów. Jest to
matka-wiosna całej kreacji, i to jest to, co jest ostatecznie ogniskow
ą
wszystkich
wewn
ę
trznych alchemii, niezale
ż
nie od ich metod.
Sposoby zmieniania wydarze
ń
kwantowych w obr
ę
bie ciała i umysłu alchemika s
ą
pod wieloma wzgl
ę
dami podobne do tego, co przytrafiło si
ę
Joan. Podstawow
ą
ró
ż
nic
ą
jest to,
ż
e alchemik nie szuka, by zmieni
ć
ból, ale raczej by zmieni
ć
ś
wiadomo
ść
jako
tak
ą
.
Przedstawicielem odpowiedzialnym za t
ę
doniosł
ą
zmian
ę
, jest po prostu my
ś
l
zł
ą
czona ze
ś
wiadomo
ś
ci
ą
. My
ś
l i
ś
wiadomo
ść
s
ą
rzeczami efemerycznymi, jak wie
ka
ż
dy, kto próbował utrzyma
ć
, albo jedn
ą
albo drug
ą
, przez dłu
ż
szy okres czasu.
Tak
ż
e w my
ś
li mo
ż
emy do
ś
wiadczy
ć
rzeczy, których nie mogliby
ś
my zrobi
ć
w
realnym
ś
wiecie. Przez realny
ś
wiat rozumiem newtonowsk
ą
rzeczywisto
ść
codziennego
ż
ycia. Jeste
ś
my, na przykład, przyzwyczajeni do siły grawitacji. Spodziewamy si
ę
,
ż
e
rzeczy spadn
ą
, je
ś
li je upu
ś
cimy. Nie oczekujemy,
ż
e rzeczy b
ę
d
ą
unosi
ć
si
ę
w
powietrzu, mo
ż
e w naszych snach, ale nie w rzeczywisto
ś
ci.
To, co chciałbym zaproponowa
ć
czytelnikowi, to idea,
ż
e
ż
yjemy równocze
ś
nie w
dwóch rzeczywisto
ś
ciach. Z jedn
ą
z tych rzeczywisto
ś
ci jeste
ś
my całkowicie
zaznajomieni. To jest nasz
ś
wiat codzienny,
ś
wiat, w którym rzeczy spadaj
ą
, kiedy je
upu
ś
cisz.
Jest jednak
ż
e, jeszcze jedna rzeczywisto
ść
, tak realna - jak tamta. Jest to rzeczywisto
ść
ś
wiata kwantowego, i mimo,
ż
e nie jeste
ś
ś
wiadomy milionów neurotransmiterów
skacz
ą
cych przez przestrze
ń
aby stworzy
ć
twoje doznanie my
ś
li w tym momencie, to
jednak to si
ę
dzieje. Ta rzeczywisto
ść
nie jest newtonowska; jest kwantowa, z cał
ą
swoj
ą
towarzysz
ą
c
ą
nieprzewidywalno
ś
ci
ą
i paradoksem.
Najbardziej wi
ę
kszo
ść
z nas przybli
ż
a si
ę
do do
ś
wiadczenia, jaki jest
ś
wiat
kwantowy - kiedy
ś
nimy. Sprawy maj
ą
tu dziwn
ą
logik
ę
. W
ś
wiecie newtonowskim
budzik, który nastawiłe
ś
przy łó
ż
ku b
ę
dzie tam stał przez cał
ą
noc. Nie b
ę
dzie rusza
ć
si
ę
, niewolnik grawitacji i entropii. Dopóki kto
ś
lub co
ś
go nie przewróci nie ma zamiaru
si
ę
rusza
ć
. Ale w jednym z twoich snów, budzik umiał bardzo dobrze płyn
ąć
w powietrzu
i jego wskazówki mogły obraca
ć
si
ę
w tył popychaj
ą
c ci
ę
w przeszło
ść
, lub wskazówki
mogły obraca
ć
si
ę
w przód i wystrzeliwały ci
ę
do odległej wersji twojej przyszło
ś
ci.
Nasze kwanto-podobne sny nie s
ą
skr
ę
powane logik
ą
newtonowskiego
ś
wiata. Te
widma z pod
ś
wiadomych rzeczywisto
ś
ci s
ą
anarchistyczne, kiedy wkraczaj
ą
do logiki i
przewidywalno
ś
ci.
Teraz, w Zachodniej zgodnej ocenie rzeczywisto
ś
ci (t.j. newtonowskiej) takie
rzeczy, jak do
ś
wiadczenia senne s
ą
postrzegane jako wyimaginowane i natychmiast
odrzucone. Chc
ę
ci zasugerowa
ć
,
ż
e nie wszystkie z nich s
ą
wymy
ś
lone – z pewno
ś
ci
ą
nie bardziej wymy
ś
lone, ni
ż
twoja obecna opinia o samym sobie.
Sugeruj
ę
, by
ś
pomy
ś
lał o niektórych z tych dziwnych senno-podobnych
zdarzeniach, jako o alternatywnie postrzeganych rzeczywisto
ś
ciach, ni mniej ni wi
ę
cej
realnych, ni
ż
twoja newtonowska wersja rzeczywisto
ś
ci, po prostu inna. Poza
wszystkim, naukowe badania dowiodły bez cienia w
ą
tpliwo
ś
ci,
ż
e ty i ja nie
do
ś
wiadczamy realno
ś
ci (cokolwiek to jest) bezpo
ś
rednio. Nasze percepcje realno
ś
ci s
ą
przefiltrowane przez ograniczenia naszych fizycznych zmysłów, tak samo jak nasze
wierzenia i oczekiwania.
Ty, na przykład przewracasz strony tej ksi
ąż
ki wewn
ą
trz swojego mózgu. Twoja
siatkówka aktualnie otrzymuje obraz tych stron do góry nogami. Ale twój mózg
kreatywnie odwraca je na powrót! Twój mózg tak
ż
e zmierza do odbierania co my
ś
li,
ż
e
powinno tam by
ć
, nawet kiedy tego nie ma. I ka
ż
dy, kto próbował zrobi
ć
korekt
ę
dokumentu wie, o czym mówi
ę
. Mózg ma tendencj
ę
do widzenia tego, co spodziewa si
ę
zobaczy
ć
. Postawiony nie na swoim miejscu przecinek cz
ę
sto wymyka si
ę
uwadze
edytora tylko dlatego,
ż
e mózg nie spodziewał si
ę
,
ż
e on tam b
ę
dzie.
Te wszystkie brednie s
ą
tylko po to, by zaakcentowa
ć
,
ż
e nie do
ś
wiadczamy
rzeczywisto
ś
ci bezpo
ś
rednio, nasza percepcja jest współ-kreacj
ą
naszego ciała i
naszego umysłu.
Sny, w tym kontek
ś
cie s
ą
tylko inn
ą
form
ą
wykreowanej postrzeganej
rzeczywisto
ś
ci.
Przy okazji, ja nie wierz
ę
,
ż
e wszystkie sny s
ą
alternatywnymi rzeczywisto
ś
ciami
nios
ą
cymi znaczenie, tylko niektóre z nich. Wi
ę
kszo
ść
snów jest uwalnianiem mózgu
od stresu, a niektóre, zupełnie szczerze mówi
ą
c, s
ą
rezultatem złego poł
ą
czenia
jedzenia przy kolacji. Ale niektóre sny s
ą
gł
ę
boko znacz
ą
ce z psychologicznego punktu
widzenia i nawet mog
ą
by
ć
złowieszcze. Wierz
ę
,
ż
e ten typ snów jest innego rz
ę
du ni
ż
inne i ka
ż
dy, kto miał taki sen wie, o czym mówi
ę
.
Doprawdy, w aktualnej praktyce wewn
ę
trznej alchemii alchemik wchodzi w stany
umysłu, które s
ą
podobne do snu. Wierz
ę
,
ż
e to jest rezultatem specyficznych zmian w
mózgu, które s
ą
kreowane poprzez alchemiczne mediacje. Wiele wewn
ę
trznych
alchemicznych praktyk podnosi aktywno
ść
fal alfa i/lub theta w korze mózgowej. A
gł
ę
bsze stany theta s
ą
do
ś
wiadczane bardzo podobnie jak stany snu. Te sny na jawie
pozwalaj
ą
praktykuj
ą
cemu wej
ść
w
ś
wiaty do
ś
wiadcze
ń
, które nie s
ą
mo
ż
liwe w
normalnych stanach czuwania.
Jak powiedziałem wcze
ś
niej, metody wewn
ę
trznej alchemii mog
ą
by
ć
rozpatrywane jako sposoby do bezpo
ś
redniego wpływania na pewne aspekty
uniwersum kwantowego. Odkryjemy tak
ż
e,
ż
e manipulacje rzeczywisto
ś
ci
ą
kwantow
ą
(poprzez działania wewn
ę
trznej alchemii) maj
ą
miejsce, najefektywniej w stanach
umysłu podobnych do snu. I ka
ż
da alchemiczna tradycja rozwin
ę
ła swoje własne
metody generowania stanów
ś
wiadomo
ś
ci podobnych do snu.
Warunki działania w rzeczywistości
Jest naprawd
ę
prost
ą
spraw
ą
z jakim
ś
wiatem si
ę
identyfikujesz, i jakie
zachowania najlepiej działaj
ą
w tym
ś
wiecie.
Nauczyłe
ś
si
ę
, bez w
ą
tpienia, jak działa
ć
w codziennym
ś
wiecie rzeczywisto
ś
ci
newtonowskiej. Wiesz,
ż
e je
ż
eli upu
ś
cisz co
ś
, to co
ś
b
ę
dzie pod
ąż
a
ć
w kierunku
podłogi. Wiesz, jak podnie
ść
t
ę
ksi
ąż
k
ę
i przewraca
ć
kartki. Kiedy to zrobiłe
ś
, wiesz jak
odło
ż
y
ć
ksi
ąż
k
ę
z powrotem. To s
ą
wyuczone zachowania nerwowo-mi
ęś
niowe. Nie
wiedziałe
ś
jak to zrobi
ć
kiedy miałe
ś
sze
ść
miesi
ę
cy, a teraz to wiesz. Nauczyłe
ś
si
ę
tej
umiej
ę
tno
ś
ci
na
kursie
wzajemnego
oddziaływania
w
codziennym
ś
wiecie
newtonowskiego zwi
ą
zania rzeczy.
Sugeruj
ę
, by
ś
pomy
ś
lał o wewn
ę
trznych alchemiach (wł
ą
czaj
ą
c egipski system),
jako o prostym sposobie działania w innej rzeczywisto
ś
ci, mianowicie kwantum. Tak, jak
nauczyłe
ś
si
ę
jak podnie
ść
ksi
ąż
k
ę
i odło
ż
y
ć
j
ą
, mo
ż
esz tak
ż
e nauczy
ć
si
ę
jak robi
ć
rzeczy w
ś
wiecie kwantowym. Potrzebujesz tylko niezawodnej „metody nauczania”. A
system wewn
ę
trznej alchemii jest tym wła
ś
nie: metod
ą
nauczania.
Alchemiczne mistrzostwo przynosi zadziwiaj
ą
c
ą
plejad
ę
niezwykłych zdolno
ś
ci i
mocy
ś
wiadomo
ś
ci, które s
ą
nazywane w jodze siddhis. Te zdolno
ś
ci mog
ą
wydawa
ć
si
ę
bardzo dziwne dla umysłów Zachodu, tak dziwaczne, jak
ś
wiat kwantowy, z którego
s
ą
zaczerpni
ę
te. Ale s
ą
one po prostu naturalna ekspresj
ą
ewoluuj
ą
cej
ś
wiadomo
ś
ci.
Siddhis i moce świadomości
Siddhis i moce
ś
wiadomo
ś
ci rozwijaj
ą
si
ę
naturalnie, kiedy kto
ś
post
ę
puje wzdłu
ż
ś
cie
ż
ki rozwoju duchowego. Jest wiele dobrze udokumentowanych przypadków
buddyjskich, chrze
ś
cija
ń
skich, islamskich,
ż
ydowskich i taoistycznych
ś
wi
ę
tych i
mistyków, którzy osi
ą
gn
ę
li te stany. W dodatku, jest to dobrze znane pomi
ę
dzy
autochtonicznymi kulturami,
ż
e równie
ż
szamani cz
ę
sto prezentuj
ą
takie moce.
Ja osobi
ś
cie dokonywałem bada
ń
nad siddhis przez ostatnich kilka dekad. Dla
zachodniej, materialistycznej
ś
wiadomo
ś
ci niektóre z tych mocy wydaj
ą
si
ę
cudaczne,
ale zostały dobrze udokumentowane w wielu kulturach. Kilka lat temu miałem
do
ś
wiadczenie z siddhis mistyka, w jednym z najbardziej niezwykłych miejsc na ziemi –
Kodiak na Alasce.
Zostałem zaproszony by uczy
ć
na warsztatach w Anchorage, i w nast
ę
pny
weekend prowadziłem warsztaty na wyspie Kodiak. Po ostatniej sesji na wyspie miałem
kilka dni wolnych. Mój organizator dał mi kilka opcji, a ja wybrałem wypraw
ę
łodzi
ą
do
małej wysepki zamieszkiwanej przez rosyjskich ortodoksyjnych zakonników, gdzie
zamieszkiwał ortodoksyjny
ś
wi
ę
ty. Powiedziano mi,
ż
e odwiedzaj
ą
cy prawie zawsze
musz
ą
zawraca
ć
z powodu niesprzyjaj
ą
cych warunków na morzu. Faktycznie,
powiedziano mi,
ż
e prałat ko
ś
cioła zarz
ą
dzaj
ą
cego monasterem nie miał mo
ż
liwo
ś
ci
zobaczenia go, bo za ka
ż
dym razem kiedy przybywał z wizyt
ą
wysokie fale morza
zmuszały go by zawrócił.
Było to
ź
ródłem kapitalnych
ż
artów w
ś
ród miejscowych ludzi.
Po krótkim przelocie małym samolotem do pobliskiej wyspy i wyl
ą
dowaniu na
kawałku l
ą
du, który ko
ń
czył si
ę
raptownie we wzburzonych i lodowatych wodach.
Powitała nas
ż
ona miejscowego rybaka, kieruj
ą
ca ci
ęż
arówk
ą
pick-upem i ja
wskoczyłem do tyłu. Mój organizator wsiadł z przodu.
Było lato, ale padał lekki
ś
nieg kiedy zmierzali
ś
my do jej domu nad brzegiem
morza. Pami
ę
tam uczucie kompletnego zimna i zastanawianie si
ę
, jak do diabła ludzie
przetrwali tu w zimie. Zbli
ż
yli
ś
my si
ę
do małego domku otoczonego drzewami
cedrowymi i weszli
ś
my do
ś
rodka. Siedz
ą
c przy du
ż
ym drewnianym stole s
ą
czyli
ś
my
herbat
ę
. Teraz ka
ż
dy, kto był na północnej Alasce wie,
ż
e czas jest dziwnym okazem w
tych stronach. Po prostu siedzieli
ś
my i siedzieli
ś
my, rozmawiaj
ą
c troszk
ę
o tym i o
owym, czekaj
ą
c, zdaje si
ę
na dogodny czas do wyj
ś
cia. Ostatecznie nasza gospodyni
ogłosiła,
ż
e czas jecha
ć
i władowali
ś
my si
ę
do pick-up’a kieruj
ą
c si
ę
do doku, gdzie jej
m
ąż
czekał w rybackim trawlerze.
Wyruszyli
ś
my przez zdumiewaj
ą
co spokojne morze. Nasz gospodarz usiadł obok
boomu naprawiaj
ą
c sieci i komentuj
ą
c, jak niezwykłym było mie
ć
takie spokojne
przej
ś
cie. Usiadłem patrz
ą
c na bogaty, niewiarygodnie pi
ę
kny krajobraz s
ą
siednich
wysp, kiedy nasza łód
ź
posuwała si
ę
powolutku w do
ść
rze
ś
kim spokoju. Momentami
pod
ąż
ały za nami foki.
Mijaj
ą
c wystaj
ą
ce głazy dotarli
ś
my do małego naturalnego portu. Woda była zbyt
niska dla trawlera, wi
ę
c wsiedli
ś
my do pontonu i dotarli
ś
my do brzegu. Widok był jak
rodem ze
ś
redniowiecza. Grupa m
ęż
czyzn była na pla
ż
y pal
ą
c szczotk
ę
(???),
powietrze g
ę
ste od kł
ę
bów białego dymu, który wirował na tle czystego, niebieskiego
nieba. Mnisi nosili długie brody, typowe dla rosyjskich i greckich ortodoksyjnych
kleryków i długie szare szaty przepasane w pasie. Ka
ż
dy z nich tak
ż
e nosił krucyfiks.
Wychodz
ą
c z łodzi na piasek zostali
ś
my powitani przez kogo
ś
, kto zdawał si
ę
by
ć
około trzydziestki i miał wokół siebie aur
ę
władzy. Nasz gospodarz wyja
ś
nił,
ż
e
przybyłem z wizyt
ą
ze Stanu Waszyngton. Opat u
ś
miechn
ą
ł si
ę
z aprobat
ą
i przeszedł
do oprowadzania nas po małym monastyrze, który składał si
ę
, z mo
ż
e tuzina m
ęż
czyzn
lub co
ś
koło tego. Kiedy weszli
ś
my na
ś
cie
ż
k
ę
w cieniu cedrów, zauwa
ż
ył,
ż
e monastyr
nie cz
ę
sto go
ś
ci pielgrzymów.
Zabrał nas w ró
ż
ne miejsca, wł
ą
czaj
ą
c mał
ą
szop
ę
, gdzie zamieszkał
Ś
wi
ę
ty.
Przypominam sobie powietrze pachn
ą
ce st
ę
chlizn
ą
od starych manuskryptów i ikon,
które znajdowały si
ę
w posiadaniu
Ś
wi
ę
tego. Ale było te
ż
niew
ą
tpliwie wyczuwalne
odczucie spokoju. Opat zabrał nas równie
ż
do
ś
wi
ę
tego
ź
ródła, uwa
ż
anego za maj
ą
ce
moce uzdrawiania. Ostatecznie zabrał nas do malej kaplicy, gdzie
Ś
wi
ę
ty był wcze
ś
niej
pochowany. Jego ciało zostało przeniesione, ale miejsce było wci
ąż
uwa
ż
ane za
ś
wi
ę
te.
Opat przyłapał moje spojrzenie utkwione w k
ą
cie kaplicy. Zapytał mnie co widz
ę
,
a ja powiedziałem,
ż
e zobaczyłem kolumn
ę
białego
ś
wiatła wychodz
ą
c
ą
z podłogi i
biegn
ą
c
ą
do góry poprzez dach. Opat u
ś
miechn
ą
ł si
ę
nieznacznie i powiedział,
ż
e
Ś
wi
ę
ty był pochowany w tym rogu ko
ś
cioła. Wtedy powiedział co
ś
, nieco rozmarzonym
głosem, jakby cz
ęś
ciowo przebywał w innym
ś
wiecie; pami
ę
tam jego słowa, poniewa
ż
zabrzmiały dla mnie dziwnie w tamtym czasie: „Gdyby
ś
my wszyscy mogli by
ć
tak
wra
ż
liwi”.
Budz
ą
c si
ę
ze swojej zadumy opat powiedział, „Jest jeszcze jedna rzecz, któr
ą
chc
ę
Ci pokaza
ć
”.
Zaprowadził nas z powrotem w dół wzgórza do bardzo małej kaplicy, która
najwyra
ź
niej była niedawno zbudowana. Była zupełnie niezwykła w tym,
ż
e miała mo
ż
e
dziewi
ęć
stóp kwadratowych (ok. 2,70 m) i dwadzie
ś
cia stóp wysoko
ś
ci (ok. 6 m).
Wn
ę
trze budowli błyszczało od złotych farb
ś
wie
ż
o namalowanych ikon. Przedstawiały
ż
ycie
ś
wi
ę
tych wraz z innymi prominentnymi postaciami Rosyjskiego Ko
ś
cioła
Ortodoksyjnego. W tyle male
ń
kiej kaplicy był bardzo mały ołtarz z bibli
ą
po rosyjsku.
Opat wskazywał na poszczególne ikony i ich znaczenie i nagle powiedział,
ż
e
wycieczka dobiegła ko
ń
ca. Przesun
ą
ł nas na zewn
ą
trz kaplicy i zamkn
ą
ł za nami drzwi.
Pami
ę
tam,
ż
e nagle przyszło mi do głowy pytanie dotycz
ą
ce mistycyzmu, które opat
mógłby móc obja
ś
ni
ć
. Zapukałem do drzwi, ale nie było odpowiedzi. Zapukałem znowu;
ci
ą
gle ani znaku kogokolwiek w
ś
rodku.
Ostro
ż
nie otworzyłem drzwi i zobaczyłem kaplic
ę
zupełnie pust
ą
. Przez moment
stałem w szoku. Pó
ź
niej, pojawił si
ę
mój zawsze sceptyczny umysł i zacz
ą
łem szuka
ć
sekretnych drzwi lub innych przej
ść
. Nawet podniosłem mały dywanik na podłodze, by
zobaczy
ć
czy nie ma tam sekretnego wyj
ś
cia. Nic.
Ci
ą
gle w rodzaju szoku, ruszyłem do drzwi i na zewn
ą
trz do pla
ż
y, gdzie czekał
nasza grupa. Tam, jasno na widoku był opat. Rozmawiał z moimi gospodarzami i kiedy
nadszedłem odwrócił głow
ę
z wyra
ź
nym błyskiem w oku. Wsiedli
ś
my na ponton i
skierowali
ś
my si
ę
z powrotem do trawlera. Sło
ń
ce było nisko na niebie, a ja stałem na
pokładzie patrz
ą
c przez ruf
ę
, kiedy wracali
ś
my na morze. Byłem bardzo wyciszony.
Kiedy pisz
ę
te słowa, dosi
ę
gaj
ą
mnie uczucia respektu i zachwytu, które wtedy
odczuwałem. Wiedziałem,
ż
e siddhis istniały, badałem ich fizyk
ę
i uczyniłem swoim
hobby kolekcjonowanie opowie
ś
ci i dokumentacji. Ale tu, na małej wyspie Kodiak,
skromny kontemplator pokazał tajemnic
ę
mocy jogina z pierwszej r
ę
ki.
W połowie drogi powrotnej
ż
ona rybaka odwróciła si
ę
znad reperowania sieci i
powiedziała: „Wiesz, oni robi
ą
takie rzeczy przez cały czas!”
„Jakie rzeczy?”- zapytałem.
„Oh, wiesz. Teleportacja, bilokacja. Takie rzeczy”.
„Naprawd
ę
?” – powiedziałem.
„Tak” – odparła, nie podnosz
ą
c oczu znad sieci.
„Ta wyspa jest miejscem oddalonym. Tu nie dochodzi poczta. Widzimy ich
czasem w mie
ś
cie odbieraj
ą
cych poczt
ę
i kupuj
ą
cych rzeczy”.
„I” - powiedziała to najbardziej konspiracyjnym tonem
„Oni nie maj
ą
ż
adnego sposobu,
ż
eby tam dotrze
ć
!”