TECHNOLOGIA EWANGELII
Zimowy zmierzch objawienia
Ks. W odzimierz Sedlak
PALLOTTINUM POZNA 1989
Redaktor Aldona Fabi
Projekt ok adki i opracowanie graficzne Jaros aw Mugaj
ISBN 83-7014-092-0
2
ród pór roku nie jest wykluczona zima. Czy w Bo ym objawieniu
obowi zuje to samo prawo? Czy zima przekona transcendentalnych musi
si
czy z zim
wiata? Doprawdy, nikt tego nie wie. Gdyby nawet
w
zupe no ci wykluczy przes anki naukowe, to o zimie Objawienia
wiedzieliby my tylko z o wiadczenia Jezusa. Zmro ony wiat najpierw straci
na d ugo przed ostatecznym czasem na uczuciach mi
ci i dobra. Zbiegnie
si to z uniwersalizmem z a. Zacznie dawa zna
ywio ludzki potencjalnie
zdolny do wszystkiego, co okrutne i straszne. Z o mo e si sta
ywio em.
O dobru nie mo na by tego powiedzie .
Kiedy co ludzkie rozp ta si nale ycie, wkrocz elementy wiata w pierwszym
rz dzie, jak zapowiada Jezus, a doko czy sprawy ywio kosmiczny.
Poprzednie pory - Przedwio nie, Wiosna, Lato i Jesie Objawienia - rozwijaj
si niejako naturalnym biegiem spraw Bo ych. Mo na je w analizie faktów
wyodr bni . Zimie Objawienia nale
oby po wi ci szczególn uwag . Zima
ta ma si tak zi ci jak zburzenie Jerozolimy, a wi c z absolutn pewno ci .
Hegemoni na wiecie og osi z o. Mi
w wielu sercach wyga nie. Za to
zbli y si królestwo nienawi ci. W akordzie ze spodleniem ludzko ci wyst pi
zaburzenia kosmiczne, dope niaj c grozy.
Wszechmoc Bo a ma si ujawni bez os ony s abo ci i tajemniczo ci.
Powtórne przyj cie Jezusa tym razem b dzie w chwale i wszechmocy.
Tyle zdradza nam Objawienie o zimie wszechludzko ci. Objawienie wówczas
dzie si rozumia o jako spe nienie s ów Jezusowych, a w
ciwie b dzie to
Dzie Sprawiedliwo ci Bo ej.
Nie analizuj dalej. Tyle wystarcza na razie.
3
1. „Po yteczne wam nie wiedzie ”
Gwiazdy spada b
, moce niebieskie zostan poruszone (por. M t 24, 29).
Jedyna zapowied Jezusowa, która si dotychczas nie spe ni a. Nale y
przypuszcza kataklizm planetarnego systemu, a nie tylko czysto ziemskiego,
chocia wytr cenie Ziemi z orbity daje w efekcie wzgl dny obraz spadania
gwiazd. Przyznanie cz owiekowi wolnej my li i wolnej g owy mo e
doprowadzi do kl ski kosmicznej, je li za kierownic
wiata si dzie
cz owiek. Stwierdzamy piln potrzeb ochrony rodowiska. Wiemy, e nie
trzeba narodów unicestwia bezpo rednio. Wystarczy zmieni im rodowisko.
Nie walczy wtedy po barbarzy sku cz owiek z cz owiekiem. Kierownic
wiata
cz owiek wyrwa z r k Boga. Na razie steruje, upaja si p dem, odkryciami,
konstrukcj mechanizmu, genialno ci wynalazców. Zauwa amy jednak, e
przy sterach wiata siedz cy cz owiek jest dosy ograniczony i nie jest
w stanie wszystkiego skoordynowa . Kiedy za kierownic
wiata zasi dzie
Thanatos – jest le. Panowie uczeni, zmierzamy do…
Jezus zastosowa „przypowie bliskiego faktu”. Za tego pokolenia ma si
dokona zburzenie wi tego Miasta - Jeruzalem - w którego obronno
murów nikt nie w tpi . To nasze przypuszczenie, e chodzi o „przypowie
faktu”, zdaje si wskazywa pomieszanie ko ca wiata
ze zgroz zag ady Jerozolimy. Przekaz ewangeliczny posiada ten sam brak
wyklarowania dwóch epizodów tycz cych przysz
ci. Po wieki
w przepowiedni zag ady Jerozolimy zostanie na przysz e pokolenia moc
proroctwa Jezusowego o ko cu wiata. Dla nast pnych pokole nie jest to
ju przepowiednia, lecz drugi cz on rozumowania i operowania faktami.
Za Wespazjana i Tytusa dokona a si katastrofa Jerozolimy, z tak sam
pewno ci spe ni si drugi cz on przepowiedni Jezusa.
Przeczucie na czterdzie ci niemal lat naprzód nie mo e wynika ze
znajomo ci historii Rzymu i Judei. To widzenie przez Jezusa przysz
ci.
Z tak sam ostro ci dojrza zmierzch wieków i koniec wiata, z jak
wyrazisto ci prorocz ogl da upadek wi tego Miasta. Zburzenie
Jerozolimy w 70 r. naszej ery i koniec wiata maj jednakowy ci ar prawdy.
Wed ug zapowiedzi Jezusa, koniec wiata b dzie wynikiem zamieszania
kosmicznego z fina em unicestwienia planety. Maj bra udzia
ywio y, jak
np. wody morskie poruszone do niebywa ego szumu. Spadaj ce gwiazdy
i meteoryty olbrzymiej wielko ci. Meteoryt o rednicy 2 km z pr dko ci
oko o 20 - km/sek musia by wytr ci Ziemi z orbity.
Jezus nie mówi o udziale ludzi w planetarnej zag adzie. Co najwy ej okre la
to jako dzie sprawiedliwo ci. A wi c zag ada dotyka warto ci moralnych
ludzko ci.
4
W wyobra ni uczniów pomiesza y si dwa zdarzenia - koniec wiata
i zniszczenie Jerozolimy. Obie perspektywy tragiczne. A mo e tylko Jezus
pragn c zas oni nieco koniec wiata wstawi na pierwszy plan zmierzch
wi tego Miasta. Zamiast definitywnie poda , kiedy si obl enie zacznie
i
sko czy, Jezus u ywa faktów do zaobserwowania i zestawia je
w nadci gaj
groz . T form stosuje zarówno do gruzów Jerozolimy, jak
i ko ca wiata. Niewinne i tyle samo sprytne pytanie: „Kiedy si to stanie”,
odparowa Jezus: „Po yteczno wam nie wiedzie ”. Uczy swoich my lenia.
Wszystkie zdarzenia miewaj okoliczno ci zapowiadaj ce. Trzeba umie
patrze . Ludzko nie ma by stadem baranów, tylko zespo em my
cym,
analizuj cym i kojarz cym zdarzenia.
Zreszt nie jest to jedyny raz, kiedy Jezus pi tnuje brak my lenia. Gani
nieznajomo zbli aj cej si pogody (por. Mt 16, 3) czy deszczu po wygl dzie
ca, gani za niedo stwo czytania znaków czasu. Gani Jezus bezmy lno
u doros ych, podobnie jak u pachol t daremnie przygrywaj cych na rynku
(por. k 7, 32).
Bóg nie dokona anihilacji wiata, jak my to robimy w laboratoriach, albo tam
obserwujemy zmian cz stki i antycz stki na b ysk wiat a. Dzi jeszcze
dokonuje to przyroda na patelni gwiazd. Ale nie wykluczam, e logika
przyrody jest tak skonstruowana, e wed ug dosy dawnych wylicze
uczonych wystarcza jeden gram wodoru napu ci na gram antywodoru, by
kul ziemsk zamieni w jeden ogromny b ysk wiat a.
Dzisiaj mo emy ju co powiedzie o czasie ko ca wiata. Roz upanie Ziemi
kilkoma wybuchami nuklearnymi mo e uczynni s abe spojenie ziemskie.
rodowisko sta e Ziemi doskonale przewodzi mechaniczn fal sejsmiczn .
Betonowe trumny z radioaktywnymi odpadkami topione na dnach oceanów
mog „zmartwychwsta ” do radiacyjnego dzia ania o niewiadomej godzinie.
„Wierz ” w nieobliczaln twórczo umys u ludzkiego.
Ufam Bogu za kierownic
wiata, ale nie ufam uczonym przy kierownicy tego
planetarnego pojazdu. Zbyt du o okoliczno ci znam, bym w tpi w logik si
i energii przyrody.
Si a dowodowa nie zale y tutaj od mo liwo ci cz owieka, le y w przepowiedni
Jezusa popartej przyk adem Jerozolimy. Z tej samej przepowiedni wynikaj
trz sienia ziemi, kipiel mórz i oceanów, wojny, nienawi , twardo serc.
Ogólne zaprzepaszczenie dobra ewangelicznego.
W jakimkolwiek okresie czasu wmówienie w ludzko , e wiat b dzie mia
koniec, wydaje si niemo liwe. Periodyka dzie - noc jest tak przemo na, e
cz owiek nie wyobra a sobie pomy ki przyrody, by który dzie czy jaka noc
okaza y si ostateczne. Wschód i zachód S
ca jest odwiecznym rytmem
wiata, nie ma obaw, by zapomnia o ono o swym przeznaczeniu odmierzania
czasu cz owiekowi. W zwi zku z t absolutn pewno ci cz owieka w ka dym
okresie swej historii musia by Jezus inaczej przekonywa . Równoleg
5
faktów. To nie ewangeli ci pomieszali. To celowe zespolenie, co w rodzaju
„argumentacji zespolonej”. O ile si spe ni pierwszy cz on przepowiedni,
nale y wnioskowa , e drugi jest pewny w swej realizacji: Poniewa zag ada
Jerozolimy by a rzeczywisto ci historyczn , wobec tego nale y oczekiwa
czasu spe nienia drugiego i cz onu dowodowego. Niewiadoma pozostaje
jedynie okoliczno czasu A realizacji. Co do czasu Jezus odpowiedzia , e
anio owie w niebie nie wiedz , kiedy to b dzie. Kiedy i dzisiaj po yteczno
nam nie wiedzie o czasie, jak to zauwa
pytany Jezus.
Chcia oby si niedyskretnie zagl da Panu Bogu w zanadrze, co tam
przysz
niesie. Sytuacja uk ada si w komisj rewizyjn nad wiedz Bo .
Skoro si to nie udaje, zaczyna si stawia g upawe pytania Bogu aby
odpowiedzia . Przy tym zak ada si , e je li nie b dzie odpowiedzi to Go w
ogóle nie ma. Sk d si tyle nieszcz
spotyka, skoro Bóg jest taki
wszechmocny i móg by im zapobiec? Dlaczego krzywa ilo ci nowotworów tak
skacze w gór ? A móg by im zapobiec Bóg. Dlaczego matki odumieraj ma e
dzieci i zostawiaj je na niepewne jutro? Dlaczego s przybytki cierpienia
zwane szpitalami i klinikami? Dlaczego s miejsca skamienia ego bólu -
cmentarze? Dlaczego rodzi si cztery miliony kalek z wadami, jak
wodog owie, brak wykszta conych ko czyn, rozszczepione kr gos upy,
debilowaci, z wadami zastawek sercowych, asymetri twarzy? I niesko czony
szereg „dlaczego?”
Chcia oby si powiedzie : kochane ludzkie stado, przecie Panu Bogu wyj to
z r ki kierownic
wiata. Przej to cz owiek, urz dza wiat wed ug swojej
wiedzy nazwanej encyklopedycznie „widzimisi ”. Rodzi si kilka milionów
kalek, poniewa mikrofale dzia aj teratogennie, ale jednocze nie niekaleki
maj tak rozrywk s owno-muzyczn , e pal licho cztery miliony, którym
czego tam anatomicznie brak w porównaniu z przyjemno ci
telekomunikacyjnej rozrywki. Zreszt kaleki te mog s ucha i ogl da . Bóg
da ro linom zespó substancji potrzebnych do leczenia organizmu, a e
farmakologia przesz a na chemi , to przecie nie wina Pana Boga. Da rozum
i swawoln albo woln tylko wol , a reszt dorobi cz owiek z uczonego
wyboru. To nie Bóg jest winien, e nauka w sztuce zabijania przewy sza
kilkakrotnie umiej tno leczenia i ratowania organizmu.
Mo na jeszcze dalej posun szereg „dlaczegosiów” – mier nie do
unikni cia przez cz owieka. Ona istnieje, bo ycie jest tylko przechodnim
pucharem i cz owiek jest z natury lokatorem ycia do pewnego czasu. Tam
dalej Bóg ma wy czne prawo ingerowania. Od dalszego ci gu ycia po
drugiej stronie mierci jest tylko Bóg. Rozum cz owieka i wolna wola zbieraj
plon pobytu ziemskiego. Podczas ycia ju stawia si cz owiek wobec faktu
wyp acania d ugu za winy z wiekuistego konta.
Jezus nie by tragikiem nawet podczas swego wiszenia na krzy u. Ale kiedy
rysuje szkic ko ca wiata w znakach poprzedzaj cych go, robi si zimno.
Ostatnie sympozjum wiatowe o aktualnej sytuacji kosmologicznej. Zjawi
si najt sze g owy, które stan jak arcyg upcy z jedynym orzeczeniem, jakie
6
zwykle lekarz daje umieraj cemu pacjentowi - liczba godzin ycia. Ostatnie
Sympozjum Supernauki orzeknie, e wed ug wszelkich rachub Ziemia
znajduje si w stanie nieodwracalnym, mo e trwa do swego ko ca oko o
kilkunastu dni. Wi cej nie. Kiedy to b dzie? Jezus odparowa pytanie
orzeczeniem, e nawet anio owie nie znaj dnia ani godziny, tylko sam Ojciec
Niebieski. To zale y, jak si b dzie zachowywa za kierownic
wiata
cz owiek. Je li nobilitowanym dyplomami os om oddamy kierownic -
wcze niej. Skoro wykszta cimy m drców - pó niej. Przyzna musz , e wierz
Jezusowi w prawdziwo tej zapowiedzi. Ale widz równie odchylanie
trzymanej kierownicy na razie o par sekund k towych, co przy du ym
dzie rozwoju wiata pod dzia aniem cz owieka nie jest bynajmniej ma o.
Trzeba sobie mia o powiedzie - panowie uczeni, ca y interes zakrawa na
równowag niesta . Kierownica przyrody jest niezwykle czu ym
urz dzeniem. W miar post pu wiedzy coraz czulszym i dok adniejszym.
Ubocznie mamy odpowied Jezusa na pytanie - kiedy si to sta mo e. Czas
zmierzchu wiata zale ny b dzie nie tyle od znaków poprzedzaj cych, co od
motorniczego wiata. Nie ujmowanie wielkiej syntezy przyrody
i
frakcjonowana wiedza o przyrodzie automatycznie zwi ksza sum
niedorzeczno ci w rozk adzie si planetarnych. Zasadniczo wystarczy oby
zniszczenie jonosfery, ogólnie elektromagnetycznego ekosystemu.
Bóg swego dzie a nie unicestwia. Kierownic
wiata odda zarozumia emu
mózgowi cz owieka. Ca y paradoks b dzie polega na tym, e koniec wiata
dzie jedynie skutkiem wiedzy cz owieka. Nie b dzie niczyjego alu do Boga.
Wolno woli i wolno my li doprowadzone do zenitu ko cz si
mierci
planety. Wierz s owom Jezusa z Ewangelii, ale i zdaj sobie spraw
z mechanizmu. Coraz bardziej utwierdzam si naukowo”, e tak b dzie.
O ile s d ostateczny zosta przez Jezusa skrótowo, niemal telegraficznie
zapowiedziany, o tyle o ko cu wiata wyrzek Jezus bardzo du o (Por. Mt 24,
23; Mk 13, 24). ,,B
znaki, na s
cu, ksi ycu i gwiazdach, a na ziemi
trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawa nicy. Ludzie
mdle b
ze stracha w oczekiwaniu wydarze zagra aj cych ziemi.
Albowiem moce niebios zostan wstrz ni te. Wtedy ujrz Syna
Cz owieczego, nadchodz cego w ob oku z wielk moc i chwa . A gdy si to
dzia zacznie, nabierzcie ducha i podnie cie g owy, poniewa zbli a si wasze
odkupienie” ( k 21, 25). Zapowiedzia równie , e w ród niechybnych znaków
stwierdzaj cych zmierzch wiata b dzie Jego drugie przyj cie. Ostateczny
znak piecz tuj cy, e przepowiednia Jezusowa si spe nia. Ukazanie si
Jezusa b dzie widoczne z ca ej Ziemi, dokona si jak widok b yskawic od
kra ca do kra ca niebios.
I by wieczór i zaranek dzie pierwszy - mówi Ksi ga Genezis. I stanie si
ostatni zmierzch wieczoru...
7
2. Tego si bójcie, który ma moc wrzuci do gehenny
ognistej
Piek o. Antyteza nieba. Raczej stan antyzbawienia. Je li zbawienie jest
wyborem cz owieka w kierunku Boga, to pot pienie jest dobrowolnym
wzi ciem przeciwnego kierunku. Innymi s owy – zbawienie lub pot pienie s
w zasi gu r ki ludzkiej. Przeznaczenie jest wy cznie w kompetencji
cz owieka w tej kadencji ycia i czasu, jak mamy do dyspozycji na Ziemi.
wiat ma dwa przeciwstawne drogowskazy. Jeden z zaznaczonym
kierunkiem „do Boga”, drugi „od Boga”. Oba do wyboru. Brzmienie
jednoznaczne, pomy ki by nie mo e.
Bóg wyposa
jednak ludzkich zawodników wieczno ci w pewne mo liwo ci:
a) Droga jest jedna, drog jest Jezus.
b) Bóg wyposa
cz owieka w woln wol i ca kowicie swobodny wybór.
c) Cz owiek zosta wyposa ony w rozeznanie, a wi c w orientacj marszu.
d) Delikatno Bo a nikogo nie zmusza.
e) W doj ciu do Boga jest nieograniczone Jego mi osierdzie i przebaczenie
win.
f) Pe en potencja aski i darów Ducha wi tego.
g) Zdarzenia yciowe przypominaj obowi zek wyboru kierunku
h) Czas u yczony, czyli ycie jest dostateczny.
Uwaga wi c - start rozpoczyna si z narodzeniem na tej planecie. Meta - ze
zgonem. Pe ny ekwipunek musi starczy dla dokonania wyboru. Bóg nikogo
nie zbawia na si . Zbawienie zale y od cz owieka. Bóg te nikogo nie pot pia.
Dla kogo Bóg by zerem, niczym, mitem, ba ni , przes dem, z udzeniem,
wiar g upich i przeznaczeniem dla „nierozgarni tych”, ten nie potrzebuje
wybiera na mecie. A automatycznie znalaz si w stanie zera, bo w takim by
przecie ca y czas, jaki mia do dyspozycji. Je li niesko czono Bo a by a
zerem rozeznania pozostanie jedynie zero wyników.
Nie wiemy, co to znaczy. Jezus u ywa potocznego mówienia o robaku, który
nie umiera, o p omieniu, który nie wygasa. Bóg zgadza si by nadal, na
wieki wieków zerem dla zachowania wolnego wyboru i niestosowania
przemocy. Z tych te powodów nie skazuje nikogo na pot pienie, czyli na
pewno na stan bez Boga. Nie trzeba skazywa nikogo. Sam zmierza
wiadomie, dobrowolnie, uparcie i konsekwentnie. Nico utraconej na
zawsze szansy. Nico celu, pró nia egzystencji, nawet nie nienawi do
Boga. Nie ma Go przecie w tym stanie cz owieka. Zmarnowane wzgl dem
Boga ycie jest unicestwieniem ycia wiecznego w Bogu. Zosta o si zerem
w
wybranym wiadomie Zerze. B dne ko o bycia i wiadomo ci.
Aby do tego nie dopu ci , Bóg uwzgl dnia nie tylko ca e ycie. Nawet jedna
minuta ycia, jedyna sekunda refleksji, b ysk alu dokonanej daremno ci,
8
jest czym wartym w oczach Bo ych. Przypowie o denarze. Bóg ratuje tego
opiesza ego robotnika wokó swego zbawienia i czyni go równym z innymi
umozolnionymi, wytrwa ymi, w walce o dobro przez ca e ycie. Ostateczna
szansa b yskawicy dobra, jakiego nanosekundowego zreflektowania si
nieodwracalnego ycia.
I to jeszcze zas uguje na denara zbawienia.
Przedziwny jest Bóg, jak troskliwie chodzi wokó cz owieka, by si sam nie
musia narazi na zero wieczno ci.
Antyzbawienie nie jest do straszenia g upich i naiwnych, jak by si mog o
macherom od doczesnych interesów wydawa . Pot pienie jest lew stron
zbawienia, jest wi c do uwzgl dnienia. Ka de szczegó owe opisywanie stanu
piek a jest dowolno ci ludzk . Inaczej sprawy wygl daj na ziemi, gdzie
mog si obraca w tysi cznych wariantach z
ono ci ycia, a zupe nie
inaczej przy naturalnej grawitacji wiadomo ci, która mo e by tylko
w relacji „do” lub „od” Boga. Nie jest to sytuacja wyobra alna.
My
, e po odpadni ciu wszelkich zainteresowa doczesno ci na skutek
mierci organizmu zostaje zero celu egzystencji i pró nia wiadomo ci.
Wystarczaj ce okoliczno ci, by naby ko owrotu ustawicznej wiadomo ci.
» W ska jest droga wiod ca ku ywotowi wiecznemu.” Daj mi, Bo e,
rozeznanie Ciebie na Ziemi, gdy odpadnie wszystko co ziemskie, by mi
zosta o co Twoje.
9
3. Z o
o nale y do cz owiecze stwa. Stanowi jego nie zawsze zamierzony margines
dobra. Jest to z o ewangeliczne, bolej ce z o, smutne smutkiem bezsilno ci...
Cz owiekiem jestem. To konieczny rabat do zaszczytnej roli cz owieka. Z o,
które tak bardzo kocha Jezus. Za które umar . Cz owiecze z o taszczone jak
garb na plecach. Biedne z o. Po szybko podrzucane cz owiecze stwo nie
zawsze pada awersem, je li on jest umownie uznany za dobro.
Takie z o jest przypadkiem, ale nie natur . Takie z o jest epizodem ycia, nie
stanowi jednak cz owieka. Z o p aczu, z o alu i refleksji. Twórcze z o
cz owieka dzia aj ce jak stymulator ci gle s abego jeszcze dobra. Z o
mobilizuj ce jak stres. Jest to z o, które nie usypia nigdy, ale dr czy,
niepokoi nie sob , lecz brakiem dobra. Z o -manometr dobra jeszcze nie
istniej cego. Paradoksalnie mo na by je nazwa „dobrym z em”, wró cym
jeszcze wiele pozytywnych rzeczy. To z o najlepiej okre lane jako
potencjalno dobra.
a nie mo na zsypywa do wspólnego worka jako antytez dobra, jako
zdecydowany kontrast, czy jako dobro ze znakiem minus. Antydobro...
Od pierwszej oceny. Nie wyobra am sobie doros ego cz owieka, który by
nigdy w yciu nie zbli
,si na tyle do z a, by na nie zareagowa .
Kompletnego wyprania od z a nie ma w naturalnym biegu spo ecze stwa. Z o
nie, ma w sobie ni z safandulstwa dobra. To nie jest niedo
ne dobro. Tyle
tych okre lników, bo tez trudno stworzy definicj z a, jego natury, czyli
istotno ci. Mowa jest o normalnym, z u jako rozkurzu dobra na drodze ycia
ludzkiego.
Absolutne z o, czyli definitywne i w pe ni wiadome, zosta o nazwane
w Ewangelii szatanem. To z o jako wy czna antyteza dobra. To z o
pozbawione refleksji, z o w adnym wypadku nie twórcze, nawet w dalekiej
przysz
ci. Z o „chemicznie” wyprane ze wszelkiego ladu dobra. Nie
dopuszczaj ce koegzystencji z dobrem, chyba e na zasadzie kalkulacji, e
w tej chwili jest to korzystne dla realizuj cego si jeszcze lepiej z a. Satanizm
nie jest z em przypadkowym, nie stanowi i niezamierzonego marginesu dobra
i nie jest wyrazem bezsilno ci cz owieka zdaj cego sobie spraw
z niedo stwa w nim dobra. W kryteriach transcendentalnych Z o jest
przeciwstawieniem Dobra. Nawet jego wykluczeniem, absolutnym
kontrastem dobra.
o absolutne nie dopuszcza adnej dobrej refleksji ani wiadomo ci braku
dobra. Jest moralnie samowystarczaj ce jako cel w sobie.
Eliminuje s abo ci nazywane dobrem, a nawet znalezienie si pod jego
oddzia ywaniem. Z o absolutnie pe ne. Szukaj ce jedynie ekspansji, jak
gdyby dla swego dope nienia. Z o nienasycone, g odne ustawicznie nowego
a. Ekspanduj ce sw natur ujemnego znaku kwalifikuje si jako Totalne
o. Tam ju waha nie ma. I nie pragnie si ich. Z o Kainowe z tatua em
permanencji samowystarczalno ci. ywa niesko czono z a.
10
Jezus pos uguje si cz sto popularnym okre leniem przyj tym przez
uchaczy. Mówi c o chorobie, zw aszcza epilepsji, u ywa terminu -
opanowanie przez szatana. Jest to sprawa przystosowania si do
umys owo ci s uchaczy, jak to widoczne jest w Ewangelii. Personifikuje z o
nazywaj c je szatanem. Kwestia personifikacji jest wielk tajemnic w wierze,
jak personifikacja jedynego Boga w trzy Osoby - Ojca, Syna i Ducha
wi tego. Nieznana jest personifikacja ycia w osobowo cz owieka. Tym
samym nic nie wiemy na temat osobowo ci z a, zapewne te i dobra.
Jest wina, która w jakim nie przewidzianym czasie prowadzi do Boga. Nie
ma potrzeby tutaj histeryzowa . ywy cz owiek nie jest meblem do
ustawienia frontem ku Bogu. Z o nie jest tutaj nadu yciem Boga, lecz
szamotanin z sob . To z o na dobrej drodze. Cz owiek grzechu nie musi by
personifikacj z a. Jest ludzk bied , która przywar a do Boga, nie wiedz c
czy ma jeszcze do tego prawo. Tego prawa cz owiek nigdy nie traci. Zgubiony
mo e by , skoro odsunie si od Boga, by Go nie kala swoj blisko ci .
W adnym wypadku nie wolno tego czynie. Bóg jest dla niedobrych. Jest dla
grzesznych, Zdrowi nie potrzebuj lekarza - powiedzia Pan. Nie ma w Nim
nigdy uczucia wstr tu wzdrygania si Boskiej jasno ci przed obrzydliwo ci
grzechu. Najwi ksz niedorzeczno ci jest w takim wypadku stawa wobec
Boga jako czynnik, który nie pragnie Go zbruka , wobec tego si oddala.
To jest dopiero paradoksalno wszelkich niedorzeczy. Do Jezusa wst p nie
jest nikomu wzbroniony. To jedyna wznios
niedobra ludzkiego -
przywrze do Jezusa. To jedyne wyj cie. Przygarn niejako Jezusa nie
w akcje rozpaczy, ale w imi prawa do tego. Dot d pój z win , ze skaz z a?
Tylko Jezus pozosta z absolutnym zrozumieniem bez wszelkiego nawet
wyja niania. Milczenie jest wymowniejsze dla Niego ni wiele s ów.
Nie mo e mnie przera
zdolno skupiania si z a w znacznie wi ksze
agregaty. To naturalna adhezja z a. Dzi jeste my wiadkami jeszcze jednej
psychologicznej strony z a. Za wszelk cen pragnie ono by powszechne,
stwarzaj c blok, wszech wiat z a. Je li kiedy dobro samo ze swej natury
sta o si rozlewne, to obecnie z o staje si nie tyle personifikacj , co
populacj . Z o przestaje by marginesem dobra, staje si bezpo rednim
i wyra nym celem. Dobre jest wy cznie to, co z u s
y. Poniewa natura
ludzka z gruntu pozostaje jeszcze dobra cho by w reliktach, dlatego nale y
znale podszewk z a w postaci szczytnego has a, humanitarnej idei, wzlotu
ludzko ci. Z o ca kiem go e jest obrzydliwe i wstrz saj ce natur cz owieka.
o staje si samodzieln i zorganizowan ide . Z o si ga po tytu religii
wiata.
Uniwersalizm z a podkre la ju Chrystus. Mówi o z u jako zorganizowanym
królestwie stoj cym w kontra cie z dobrem, tym samym z Bogiem.
Ewangeli ci wiedzieli zapewne od Mistrza, e z o odchodzi do czasu, ale
wraca. Podczas postu szatan odst pi Jezusa „do czasu”. Z o nie rezygnuje
atwo z upatrzonej ofiary. Od czasów g oszenia przez Jezusa Dobrej Nowiny
wielokrotnie zmienia a si forma Z a. Mutacja Z a jest spraw odwieczn .
11
Jedno znamienne, e nigdy ono nie wyst puje bez cz owieka. Koagulacja z a
jest z biegiem czasu bardzo urozmaicona ci gle si aktualizuje. Nie trzeba
ulega ma odusznej l kliwo ci „Ufajcie, Jam zwyci
wiat.” Instynktownie
tylko szuka si azylu od z a w cieniu rzucanym przez Jezusa. Chronimy si
lekko dr c w niszy Jezusowej. To normalny odruch. Bycie na wiecie
i w rodku ycia jest powo aniem chrze cijanina. Nie jest on jednak wolny od
oscylacji mi dzy dobrem i z em.
12
4. Niebo
Liczba zbawionych to w adnym wypadku odsyp na wieczny majdan
zagra aj cy przeludnieniem. Zadaniem naszym nie jest szukanie naukowych
podstaw pod religijne przekonania. Wychodzimy z mylnych za
jak
podczas polemiki starego z nowym w nauce. Stare zawsze stoi na
absolutnym gruncie pewno ci, nowe jest zawsze napi tnowane i pozbawione
racji. Tymczasem wszystko jest tylko prawdopodobne. Absolutyzmu
poznawczego w naukach przyrodniczych nigdy nie by o i by nie mo e. Cho
nie poszukujemy naukowych podstaw pod religijne przes anki, nie od rzeczy
dzie si zaj tym razem niebem, o Jezus tak cz sto mówi, e tam
przebywa Jego Ojciec, sk d On równie przyszed na ziemi i dok d po
zmartwychwstaniu wróci , sk d ma znowu przyj po raz drugi przy
dokonaniu wieków.
Jaka b dzie geometria nieba - zapyta by geodeta. Nie mo e to by miejsce
oznaczone w geometrii Euklidesa, gdy wtedy wyst pi rachunki uasi-
niesko czone, cho osobi cie nie w tpi , e Pan Bóg zna si na rachunkach
niesko czeniowych, zw aszcza je li s one obdarzone klauzul - „quasi”. Nie
mo e niebo podlega czterowymiarowej geometrii, gdy dochodzi parametr
czasu, którego w wieczno ci nie ma. Wobec tego jaka geometria, ilu
wymiarowa? Wielowymiarowa geometria bardziej s
y ulokowaniu si
poznawczemu badacza ni samej przyrodzie. Szuka przecie on opisu, a nie
wyja nia rzeczywisto ci. Nie wiem, co jest wi kszym prawdopodobie stwem -
wiara czy nauka? W prawdopodobie stwie zwanym wiar mam jeszcze
perspektyw Boga, o którym adna nauka nie mówi. W przyrodniczym
prawdopodobie stwie mam niestety przekonanie, które gasi moj nadmiern
pewno uczono ci.
Niebo jest nieco podobn lokalizacj jak Wszech wiat. Nale
oby najpierw
ustali punkt odniesienia, pocz tek uk adu wspó rz dnych. Na najdalej
pomy lanym nawet posterunku moim jako obserwatora mog wyci gn
teoretycznie w jeszcze dalsz przestrze . Nie jestem wi c zwolennikiem
absolutyzmu poznawczego w naukach przyrodniczych, ale równie
w dziedzinie wiary. W tym ostatnim pozostawiam miejsce dla ufno ci
pok adanej w Bogu. Mog wsz dzie na wiecie postawi problem - nie bardzo
rozumiem absolutn prawd . W jednym wypadku mam wiar , w drugim
zw tpienie, nie jestem te rzecznikiem naukowego przybli ania wiary. Mog
mie co najwy ej swój punkt patrzenia nie dostrzegaj c sprzeczno ci mi dzy
wiar i nauk . Mam moj form widzenia prawd naukowych oraz ich roli
w gruntowaniu wiary. To moje poznanie z wahaniem naukowej prawdy nie
przekre la mi g boko ci wiary. Nie narzucam nikomu mego punktu
widzenia. Scjentystyczne przekonanie XIX-wieczne orzeka o, e wiara jest
przywilejem ma o rozgarni tych umys owo. Prawdziwy inteligent cho by dla
zaakcentowania swej przynale no ci do mózgowego klanu - nie wierzy. Czasy
i ludzie si zmienili. W ka dym razie moj ambicj jest, by mnie nikt nie
pos dza o g bok wiar z racji niedouczenia. Przeciwnie - dlatego tak
13
mocno wierz , poniewa mam co istotnego do powiedzenia w nauce, a nie
tylko zreferowania cudzych my li. Wierz , poniewa bardzo du o wiem
i rozumiem. To co innego. Nie mo e nikt mie z udze . Wiara przy tym nie
jest potwierdzeniem mych pogl dów naukowych. Moja nauka jednak nie
eliminuje zdania si na Boga w yciu i nauce równie . Bogu w
nie
zawdzi czam inteligentn i my
wiar . Niebo dla mnie nie jest miejscem,
lecz stanem, gdzie wiara ustaje, a zaczyna si pe na prawda w Bogu.
Filozoficznie powiedzia bym, e niebo jest stanem, gdzie nie ma ju
prawdopodobie stwa. Jest wy cznie prawda, czyli nieomylne przekonanie.
Nawet gdyby kto chcia wi za stan z okre lonym miejscem przestrzeni, to
nie s dz , by ilo zbawionych by a liczniejsza ni ilo gwiazd, czyli wiatów.
Jako w kosmologii nie s ysza em o zag szczeniu nadprzestrzennym wiatów
ani o gro cym na skutek tego katastrofizmie Wszech wiata.
Na temat praw przyrodniczych znamy wzgl dnie dobrze przeci tn
wymiarow , po stronie za najmniejszych wymiarów i najwi kszych zdajemy
si na umiarkowan fantazj . Co wobec tego mo na na pewno wiedzie
o niebie, o którym Jezus nie opowiada wyczerpuj co? Jest to pewno stan
bezpo redniego zetkni cia si cz owiecze stwa z Bogiem. Ani sposobu
doznania, ani rozumienia tego styku nie znamy.
Skoro cz owiek za ycia jest form izolatora w
onego mi dzy Boga i nasz
ja
- to bezpo redni styk b dzie musia by czym
ywio owym
i dynamicznym. Przez styk rozumiemy faz
ycia okre lan zbawieniem.
14
5. Niebiosa i ziemia zostan zwini te
Przez niemal 20 wieków wiat chrze cija ski wierzy Jezusowi, e nadejdzie
Dzie Pa ski z tak sekretnie trzymanym terminem, e nawet anio owie
w niebie o nim nie wiedz . Poza przes ank wiary nie istnia
aden dowód na
mo liwo . Snu y si nurty wyra aj ce w tpliwo ci wywodz ce si z nauk
przyrodniczych. Mechanizmy geofizyczne i kosmofizyczne wydawa y si tak
silnie sprz one, e z tej strony nie mog o nic takiego zagra
. W dodatku
trudno by o przypisywa Bogu odwetowe intencje przy totalnym i oficjalnym
ju rozrachunku dobra i z a. Bardzo oszcz dne s owa Jezusowe nie skrywaj
tragizmu tego dnia. „B
znaki na s
cu, ksi ycu i gwiazdach, a na ziemi
trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawa nicy.. Ludzie
mdle ze strachu w oczekiwaniu rzeczy, które przychodzi b
na
ziemi . Albowiem moce niebieskie zostan wstrz ni te” ( k21, 25).
Mechanika systemu planetarnego zostanie zaburzona, odwieczne
prawid owo ci ulegn niebezpiecznemu odchyleniu. Mimo przyrzeczenia
Bo ego, e potopu wi cej ju nigdy nie b dzie, szum morza zdaje si wró
jego wyst pienie z brzegów. wiat naukowców przyjmuje zawsze mo liwo
nieprzewidzianej katastrofy du ych rozmiarów, jak podmorska erupcja
wulkanów, trz sienie ziemi bardzo wysokiego stopnia, sporadyczne
odchylenia warunków meteorologicznych w niektórych latach, susze i upa y
w strefach umiarkowanych, ostre zimy w tropikach, tajfuny niebywa ej si y,
nie uwierzy jednak w mo liwo ci zachwiania podstawowej równowagi
geofizycznej. Innymi s owy, wiat jest ustabilizowany wed ug opinii
naukowców. Uczeni natomiast zauwa aj nowy czynnik, który nale y.
uwzgl dni . Konstrukcja wiata ulega coraz .g biej i radykalniej ingerencji
cz owieka uspokojonego opini naukowców i nauczonych, e dzia anie
ludzkie nie si ga podstawowych wi za struktury planety.
Naukowcy i nauczeni istnieli zawsze w historii. Kiedy naukowcy akceptowali
odprowadzanie cieków miejskich do rzek, poniewa odznaczaj si one
samoregeneracj i samo oczyszczaniem. Z drugiej strony rozwój kanalizacji
miast powodowa wi ksze zu ycie wody pitnej, wi c nale
o wykorzysta te
samooczyszczaj ce si rzeki. Doszed moloch „zapijaj cy” si wod . Filtry
miejskie nie nad aj oczyszcza wod , a czasami jest to wprost niemo liwe.
Produkcja ogl da si na siebie, a nie na potrzeby ludno ci (paradoks
nowoczes-no ci). Ludno dzieli si faktycznie na sektory z priorytetami
wed ug innych podstaw. Klucz jest bardzo sekretny i nie wystarcza dla jego
zrozumienia by naukowcem.
Wracamy do cieków miejskich. Skoro rzeki s niewystarczaj ce, wobec tego
zosta y morza i oceany. Tutaj znowu opinie naukowców trzeba by o
zdyskwalifikowa , gdy szkody biologiczne dla mórz .stanowi kl sk
aprowizacyjn regulowan poda mórz.
15
Budowlanych nie interesuje nigdy oddzia ywanie planetarne
w rozmieszczeniu miliardów ton materia ów na obszarze miasta - giganta
z jednoczesnym wyrwaniem tych miliardów z innego obszaru. Przy budowie
zapór wodnych trzeba by o równie uwzgl dni nie tylko potrzeby
gospodarcze, ale w
nie statyk warstw geologicznych, któr mo e zachwia
kolosalna masa spi trzonej wody. Ziemia jako planet przesta a ju by
sum podwórek, zak adów produkcyjnych i mieszkalnych domków. Staje si
grawitacyjnym zagro eniem dla bry y obrotowej Ziemi. W dodatku po
trzeciorz dowych ruchach górotwórczych, które wyd wign y wszystkie
niemal najwy sze góry (Andy, Kordyliery, Alpy, Pireneje, Apeniny, Ba kany,
Karpaty, Atlas, Himalaje), ziemia jeszcze nie ustabilizowa a swej równowagi
grawitacyjnej. Za pami ci tego pokolenia gin y w szczelinach ziemi ca e
hotele (Peru), a w Meksyku obala y si wie owce jak pude ka tekturowe
grzebi c mia
onych u ytkowników pod w asnymi meblami. wiadcz o tym
strefy trz sie ziemi oraz strefy wulkaniczne. Po okresie burzliwego
wypi trzania trzeciorz dowych gór pozosta o s abe spojenie skorupy
ziemskiej d ugo ci -72000 km. S abe spojenie ziemi ci gnie si
rodkiem
Oceanu Atlantyckiego, przebiega Oceanem Indyjskim i biegnie dalej przez
Pacyfik. Na to wszystko nak adaj si strategiczne próbne wstrz sy
sejsmiczne, podziemne eksplozje nuklearne.
Nast pna sprawa znalezienia si bioelektronicznego uk adu organicznego
w polach elektromagnetycznych wytwarzanych technicznie. Do ostatniej
jeszcze chwili naukowcy nie s zdecydowani, czy pola elekt magnetyczne
zakresu mikrofalowego (radio-telewizyjnego) wp ywaj ujemnie na organizm
bezpo rednio, czy jedynie przy odpowiedniej mocy po rednio przez tak zwany
efekt termiczny. Publikacje naukowe nosz cechy trzymania opinii
w nierozstrzygalno ci problemu, jest to bowiem lepsze ni definitywne
stwierdzenie ujemnych skutków i niemo no ci ich wyeliminowania, gdy jest
to cz stotliwo najekonomiczniejsza. Mi dzy innymi czynnikami wymienia
si dzia anie teratogenne mikrofal, czyli patologiczne zniekszta cenie p odów
ludzkich. Mniej wi cej co 19-25 ci a jest zagro ona. Poda kalek z wadami
wrodzonymi oko o 4 milionów w skali wiatowej. Naukowcy i nauczeni
dyskutuj nad termicznymi i nietermicznymi skutkami mikrofal. Je li si
przyjmie chemiczny model organizmu w biologii, mo na by jedynie
cmokierem prawdy o yciu. Gdy przyjmie si chemoelektroniczny model
organizmu, sprawa staje si oczywista. Elektroniczne aspekty nawet niskich
sto ci mocy elektromagnetycznej powoduj zaburzenia pracy uk adu
biologicznego.
Ziemia stanowi kul elektryczn o ujemnym potencjale, otoczon czasz
jonosferyczn , czyli cz ci zjonizowanej atmosfery. Wobec tego mi dzy
powierzchni ziemi i jonosfer istnieje pole elektryczne geokondensatora.
Ró nica potencja u przy powierzchni morza si ga 130 wolt/metr. T
przestrze rozci gaj
si na oko o 50-100km wysoko ci wype niamy we
wzorcowym tempie sztucznymi f elektromagnetycznymi, przeci tnie wy szymi
od naturalnych oko o 10000 razy. W pobli u niektórych urz dze
radiacyjnych nat enie technicznych pól elektromagnetycznych przekracza
milion razy naturalne t o. Naturalnego t a elektromagnetycznego, w którym
16
rozwija a si biosfera, nie ma ju praktycznie. Rodzimy si , wychowujemy,
pracujemy i umieramy w elektromagnetycznym inkubatorze narzuconym
techniczn cywilizacj . Post p pod tym wzgl dem jest olbrzymi, ale jedynie
techniczny, gdy biologiczna odpowiednio elektromagnetyki nie jest brana
powa nie pod uwag .
Echa degradacji rodowiska ycia, zw aszcza elektromagnetycznego, s ju
zaobserwowane: nerwice mikrofalowe, bezp odno po stronie m skiej,
zm tnienie przeziernych cz ci oka, bradykardia, nie mówi c o systemie
nerwowym. Degradacja rodowiska poci ga za sob degradacj zdrowia
i normalnej funkcjonalno ci organizmu. Niszczymy wszystko co naturalne -
rodowisko chemiczne, elektromagnetyczne, akustyczne, wype niaj c wiat
ha asem, zmieniamy rodowisko termiczne, jonizacyjne, grawitacyjne.
Totalna dewastacja naturalnego rodowiska. Zaskakuje nas nag a mier
niemowl t zdrowych, która nast puje zawsze w nocy. Przera a nas widmo
otwarcia bariery immunologicznej samoobrony organizmu w chorobie zwanej
AIDS, przera a wiatowe zu ycie rodków psycho - i neurotropowych
w ratowaniu normy organizmu i jego psychiki.
rodowisko ziemskie wyrównywa o swoj dynamiczn równowag w ci gu
miliarda lat. Obecnie ingerujemy w skali planetarnego oddzia ywania od
dziesi tków lat zaledwie. Takiego tempa zmian nie naby nigdy organizm
w czasie swej ewolucji.
Po tym drobnym wycinku naszych osi gni technicznych i degradacji
zdrowia na wielu odcinkach teksty Nowego Testamentu, a zw aszcza
Apokalipsy, nie wymagaj jedynie wiary w prawdziwo przepowiedni
Jezusowej o ko cu wiata. „B
miejscami zarazy, g ody, trz sienia ziemi”
(Mt 24,7). Nie ma potrzeby rozwijania ca ej apokaliptycznej wizji ko ca
wiata. Oszcz dno s ów Jezusowych zawiera wielk tre , wystarczaj
do
wyra enia unicestwienia ycia i jego rodowiska.
Ostateczn przyczyn zmierzchu wiata nie b dzie odwet Boga za winy
ludzko ci, lecz euforia naukowców i nauczonych wycinkarzy
przyrodoznawstwa, bez ogl dania si , e przyroda stanowi sprz on
jedno . Ta wielka tajemniczo terminu ko ca wiata jest zastanawiaj ca,
e nawet anio owie w niebie o niej nie wiedz . Termin b dzie zale
bezpo rednio nie tyle od z ej co raczej g upiej woli cz owieka, który zaufa
swym naukowcom. Chrystus dokona jedynie os du warto ci moralnej
ludzko ci. Raz jeden g upota ludzka ukrzy owa a Jezusa i sta o si to
podstaw Odkupienia, drugi raz g upota ludzka zachwieje tragicznie
przyrodnicz równowag i to b dzie okazj do totalnego ko ca
i powszechnego s du nad wiatem. Na dwóch kra cach niezwykle odleg ych
w czasie stan aby g upota cz owieka w inteligentnych elitach - przy
Odkupieniu i Ostatecznym S dzie nad cz owiekiem. Przynajmniej dwakro
podczas d ugiej historii Bóg czyni z g upoty cz owieka na ziemi wielkie dzie a
swej mi
ci i sprawiedliwo ci. Cz owiek swoj inteligentn bezmy lno ci
majstruje samotrzask na w asn egzystencj deklamuj c o post pie. Czego?
17
6. mier
mier fizjologiczna jest okaza a i atwa do obserwacji nawet przez
analfabet . mier jest zwierciadlanym odbiciem narodzin cz owieka. mier
tkankowo-komórkowa jest niedostrzegalna przez ogó , rozró ni j histolog,
cytolog lub biolog przy odrobinie uwagi. Stosunkowo atwo uchroni tkank
przed mierci zni
temperatury. To ycie utrzymuje si w bankach
tkankowych. O mierci kwantowej nie wie nikt, ale widzi j jedynie Pan Bóg.
Ta ostatnia mier jest definitywnym rozdarciem ycia. ycie jest faktycznie
filogenetycznie ci
ym procesem. W osobniczym organizmie istnieje
kwantowy szew ycia. Je li statystyczna wi kszo tych kwantowych stanów
zostanie zablokowana, ustaj procesy chemiczne i elektroniczne sprz one
kwantami wiat a. Zaczyna si „ciemna” mier . Tego rozdarcia nie zaceruje
ju
ycie, mo na mu jedynie zapobiec przez utrzymywanie w sprawno ci
kwantowych czy ycia. Statystyczna wi kszo zerwanych czy prowadzi
do totalnej mierci uk adu biologicznego.
Tylko cz owiek mo e o tym wiedzie , je li zejdzie na kwantowy poziom, poza
tym adne stworzenie nie ma poj cia o kwantowej mierci, cho j
przechodzi. Wali si wówczas i rwie kilkumiliardowy bieg filogenetyczny ycia
w okre lonym osobniku. Organizm jest biologiczn jednostk nosz
potencjalnie mier w sobie. To rozdarcie materii o ywionej jest istotne
i mier nast puje zawsze w ramach jednostki biologicznej okre lanej jako
organizm. Przez t faz przechodzi ka dy organizm z wyj tkiem uk adów
dziel cych si na dwa ró ne przez „roz upanie”. Wobec tego mier mo na
scharakteryzowa jako kwantowe rozdarcie ywej materii w organizmie.
Amortyzacja kwantowych czy ycia nast puje ustawicznie i prowadzi do
naturalnego zamarcia organizmu ze staro ci. Obecnie stwierdza si , e
proces amortyzacji czy ycia ulega ustawicznemu przyspieszeniu mimo
wydajnej pomocy lekarskiej.
Od miliardów lat materia biotyczna jest zwi zana kwantowym szwem ycia,
przetykanym ciegiem wiat a. W, organizmie musi wi c nast pi wygaszenie
statystycznej wi kszo ci szwów ycia. Tego procesu nie mo na nikomu
przekaza . To osobisty wk ad organizmu w mier . Organizm musi sam
dokona rozdarcia ycia. Najdziwniejsze, nikt o tym nie wie, nie mo na
bowiem bezpo rednio si ga do kwantowych podstaw ycia. Ka da mier ,
nawet fizjologiczna, z choroby czy zadana przez kogo , dokonuje si mimo
wszystko przez organizm.
Kwantowe ycie i mier kwantow widzi bezpo rednio jedynie Pan Bóg.
Ostatnie kwanty wyemitowanego wiat a zbiera Bóg. ycie zostawia w r kach
Bo ych ostatnie ywe kwanty wiat a. adny polski zwyczaj, nie maj cy nic
wspólnego z kwantowym wymiarem ycia, daje do r ki konaj cych zapalon
gromnic . wiat o symbolizuje wprawdzie Jezusa, ale równie najprawdziwiej
ycie.
18
Nie wiem, w jaki sposób Bóg identyfikuje zbierane fotony, czyli kwanty ycia
biologicznego, oraz psychicznego, i widzi je na swej d oni jako moje. Nie znam
stempelka to samo ci wyci ni tego na ka dym fotonie. Fizycy wspó cze ni
twierdz , e elektrony maj z
on struktur . Mo e wobec tego fotony s
„znaczone”, zale nie ód jakiego elektronowego wzbudzenia pochodz . Ale
wtedy kwanty mojego ycia powinny mie swoisty „szlif”, jak p aszczyzny
brylantów.
Jest to wielkie i dziwne zarazem, cho nie wiem, jak w Boskiej d oni
nabieraj te kwantowe b yski wiat a indywidualno ci.
Otrzyma em do dyspozycji dwie rodzicielskie gamety o cznej wadze kilku
miligramów. Metabolizuj c ca e ycie, doprowadzi y do materii oko o 70 kg
zwi zków organicznych. Mog to jednak wyrazi inaczej. Otrzyma em pewn
ilo elektronów uruchomionych chemicznie i elektronicznie w organicznych
pó przewodnikach. W procesach yciowych w ci gu okre lonego czasu winny
one wyemitowa pewn ilo fotonów. To mój bilans ycia. yczenie
wiekuistej wiat
ci to nici innego jak pomno enie mojego wiat a wiat em
Bo ym, a wi c nabranie przez moje fotony niesko czonego blasku. To ja,
moje by e ycie pozostawia wietlist smug , któr Bóg identyfikuje; jako
moj dusz . Z przeznaczania Bo ego jestem twórc i przetwórc
wiat a
i zmierzam przez ca e ycie do Wiekuistej wiat
ci. Tam moje dope nienie.
Masa biologiczna dana mi jako materia przetwórczy zjawi si równie po swe
dope nienie podczas zmartwychwstania. Bóg kocha materi . Bóg bardziej
operuje i kooperuje z materi , ni sobie spraw zdajemy. Wiem, e w jaki
dla mnie niepoj ty w tej chwili sposób wiat
w asna i Boska na
si na
siebie na kszta t Bosko-ludzkiej t czy. Co mi to przypomina - ujrza em to
raz podczas my lowego przekroju dokonanego przez natur Boga-Cz owieka.
W Nim przecie Streszcza si wszelkie stworzenie cznie z materi . mier
w chrze cija stwie nie jest unicestwieniem ycia cz owieka, mier jest tylko
wydobyciem z cz owieka istotnej tre ci ycia.
mier nie jest totaln anihilacj ani skwitowaniem wszelkiej jako ci ycia.
Inaczej mówi c - mier nie jest zerowaniem ycia. Nie wiem, czy wolno tak
daleko si ga w tajemnice Bo e? Ale moja natura upowa nia mnie niejako do
tego szale stwa. Poszczególne etapy my li wiod przez fakty znane
z Objawienia i najnowszej biologii oraz kwantowej antropologii.
19
7. S d Ostateczny
Poj cie S du Ostatecznego zosta o ju sprecyzowane w Starym Testamencie
dosy widowiskowo powtórzone jeszcze raz muta mutandis dla Nowego
Testamentu w Ewangelii. W ustach Jezusa jest on elementem ostatecznego
rozliczenia dobra i z a, bardzo jednak prosty w formie, bez u ywania
nadmiaru szczegó ów, cho by a to mowa do prostych ludzi. Istotne elementy
zosta y jednak podane. B dzie po zmierzchu wiata. Wszelkie ycie na
planecie ma usta . S d b dzie publicznym jednorazowym pokazaniem, e
istnieje Bóg i co On zrobi dla cz owieka. Najtrudniejszy z przymiotów Bo ych
– sprawiedliwo - musi si okaza . Wskazanie, e ycie ziemskie by o
przechodnim darem Bo ym do eksploatowania go, ale z pami ci o Dawcy
Daru. Przekonanie wszystkich, e jest si i pozostanie zawsze tylko tym, co
si dobrowolnie wybra o. Nast puje definitywny rozdzia dobrych od
niedobrych wed ug osobi cie dokonanego wyboru.
Reszta jest nieistotna, nie mówi o niej Jezus. To szczegó y dorobione
wyobra ni , zantropomorfizowane, podzielone na pewne ods ony
w ostatecznej akcji wiata.
Ciekawa rzecz. S d Ostateczny wyobra amy sobie zwykle jako ko cowe
widowisko Boskiej epopei, na które patrzymy z boku. Tymczasem b dzie si
jednym z uczestników, a wi c bezpo rednio zainteresowanym. S d
Ostateczny nie jest w zamiarach Jezusa przyrodzonym naganianiem na
praw stron zbawionych. Jest stwierdzeniem, e dope nia si po prostu
historia Boga w ród ludzko ci. Jest to tak koniecznym epizodem, jak
niechybna w yciu biologicznym jest mier .
To nie uroczysta i publiczna parada sprawiedliwo ci. Cz
ludzko ci czu a
sprawiedliwo zawsze. Reszta mo e sobie jeszcze ochronny al wywo
.
Zreszt w pot pieniu siebie nie ma miejsca na al, ten bowiem
w odpowiednim momencie uczyniony by by przecie zdolne zlikwidowa ca e
pe nione z o.
Nie po to wierzymy, by zaj odpowiednie miejsce na tym wiatowym
spektaklu sprawiedliwo ci. Mog o prostaków uczniów bawi , e siedzie b
na dwunastu stolicach s dz c dwana cie pokole Izraelowych. To nie s
szczegó y, których potrzebuje nasza wiara, podobnie jak nonsensem
niewielkiej wiary i bardzo przyziemnej jest wykonywanie dobra, bo jeden
„rz d krzese ” zajmie si bli ej miejsca przy Bogu. Troch
drobnomieszcza skie. Wystarczy Bóg. Niczego wi cej nie trzeba ju .
Posiadanie najmniejszej cz stki Boga jest posiadaniem ca ego Boga.
Niesko czono nie dzieli si bowiem na adne cz ci. Nie interesuj nas
szczegó y, do zobaczenia kiedy w oryginale. Inteligentna wiara jest
oddaniem chwa y Bogu. Nasz wiadomy udzia - cieszy si w Bogu teraz
i kiedy . Osobi cie nie lubi zagl da obcesowo Bogu do rondla, w którym
mieszcz si najistotniejsze sprawy.
20
Nasz wiar w Jezusa obchodzi fakt S du, a nie jego sposób, który jest
w kompetencji i mocy Bo ej. Je li przyjmuj jak wiadomo z Ewangelii, to
dla autorytetu Jezusa, gdy inaczej dopuszcza bym si antropomorfizacji
spraw Bo ych, czyli pocz bym fantazjowa w Objawieniu.
Wierz ...
21
8. „Brat twój zmartwychwstanie”
uchano Paw a w Atenach, nawet ch tnie, bo psychologicznie zacz
o o tarzu nieznajomego Boga i od zacytowania poety krete skiego. Kiedy
jednak Pawe doszed do zmartwychwstania, krótko mu zaanonsowano -
„Innym ci razem s ucha b dziemy”. Wielu katolików wierzy przez
„grzeczno ” w zmartwychwstanie Jezusowe. W swoje - niezbyt.
Jest to historycznie bior c pierwszy przypadek konfliktu wiary
z fizjologizmem i anatomizmem. Jest to równoznaczne ze sporem pierwszego
i najogólniejszego poznania. Wy ania si ca y splot nieporozumie , jak kszta t
cz owieka, p
, po ywienie, to samo by ego cia a ze zmartwychwsta ym,
okrycia ze wzgl du na przyzwoito . Troch to przypomina polsk ludowo ,
gdzie zmar emu daje si do trumny now czapk , by mia w czym chodzi po
zmartwychwstaniu. Jest to zmodyfikowany relikt pochówkowy wielu religii,
wyposa enia zmar ego we wszystko, co mu b dzie potrzebne w tamtym yciu.
Widocznie Paraleli nie mo na dokonywa w skali pierwszego przybli enia
poznawczego, bo dochodzi si do absurdu albo niewiary. „Jeste cie w b dzie
nie znaj c Pisma ani mocy Bo ej. Przy zmartwychwstaniu bowiem nie b
si ani eni , ani za m wychodzi , lecz b
jako anio owie Bo y w niebie”
(Mt 22,29). Najkategoryczniej ujmuje to sam Jezus w odezwaniu si do
Marty: „Brat twój zmartwychwstanie” (J 11, 23).
Uderza nas to samo cia a zmartwychwsta ego z poprzednim, wi c cos
w
rodzaju osobowo ciowej ci
ci z natur biologiczn . Na temat
ukszta towania si podmiotu biologicznego oraz psychicznego nie wiemy nic.
Mieszana strefa tak zwanej psychosomatyki mog a mie w intencjach
pogranicze psyche i biosu, ograniczy a si jednak raczej do chorób
psychosomatycznych. Pytanie zasadnicze - gdzie si zaczyna ycie
biologiczne? Bynajmniej nie w anatomii czy morfologii i fizjologii. Wed ug
bioelektroniki pocz tków ycia nale y upatrywa w stanach kwantowych
rozgrywaj cych si w ród metabolizuj cych drobin organicznych. Przy tym
drobiny te stanowi pó przewodniki bia kowe, kwasów nukleinowych
i porfiryn. Pan Bóg musi si dobrze zna na mechanice kwantowej. ci le, na
stanach kwantowych, mechanika kwantowa jest tylko formalnym zapisem
tych stanów. Zapis wymy li oczywi cie cz owiek. Bóg na pewno si zna na
stanach kwantowych materii i ycia.
Rozumie si
ycie na no niku materii organicznej. Tak pojmowane ycie jest
bardziej naturalne ze swym zmartwychwstaniem ni
mier w postaci
oderwania ycia od cia a i z zasadniczym ko cem cz owieka. Nic te
dziwnego, e przekonania ró nych wierze o trwaniu cz owieka w innym
wiecie s tak bardzo naturalnym odruchem ludzko ci. ycie nie przez
przypadek ma materi organiczn jako swój no ny substrat.
Zmartwychwstanie jest naturalnym powrotem ycia do materialnego
no nika. W
nie zmartwychwstanie by oby powrotem do ludzkiej natury
onej z metabolizuj cej materii i procesów elektronicznych. Faktycznie,
22
cz owiek nosi w sobie wirtualnie nie miertelno ze zmartwychwstaniem
cznie. Wi ksz zdaje si trudno ci jest po mierci wieczne trwanie ycia
bez zmartwychwstania cia . Zmartwychwstanie jest powrotem do ycia
sprz onego z materi .
Zanim si gnie si do znajomo ci stanów kwantowych ycia le
oby
powiedzie wi cej o cudach. Cud - wed ug nas — na zawieszeniu lub
omini ciu praw przyrody w materii o ywionej w skali anatomicznej
i fizjologicznej. Wszak cud musi by dostrzegalny i stwierdzalny tym samym.
Tymczasem zanim fenomenologiczna strona si dokona w organizmie, musi
nast pi przeszeregowanie stanów kwantowych. Podobnie poj cie mierci
kwantowej nie pokrywa si jeszcze ze mierci fizjologiczn , czyli kliniczn .
yj jeszcze tkanki wypreparowane z martwego organizmu i przechowane
w
banku tkankowym. Dopiero mier kwantowa jest nieodwo alna
i nieodwracalna. Polega na zerwanych kwantowo mechanicznych czach
ycia w organizmie.
Kwantowe poj cie stanu materii zmartwychwsta ej nie wspólnego
z fizjologicznym zmartwychwstaniem. W ogóle o takim zmartwychwstaniu nie
ma mowy. Bior c pod uwag ilo atomów substancji organicznej cz owieka
i dziel c ich ilo ustawicznie na po ow , trzeba by niewyobra alnej ilo ci
czasu, by otrzyma jeden atom niepodzielny. W dodatku jeden atom
wystarcza mo e Boskiej mocy do zachowania to samo ci organizmu po
zmartwychwstaniu.
Bo te doprawdy ycie nie jest wy cznie sum reakcji chemicznych
w
organizmie. Zbyt to prymitywne i dora ne. ycie wed ug poj
biologicznych, to fala elektromagnetyczna autogennego wiat a, czyli wiat a
emitowanego w procesach sprz onych kwantowo mechanicznie mi dzy
reakcjami chemicznymi metabolizmu i procesami elektronicznymi
dokonuj cymi si w bia kowym pó przewodniku. ycie uwa a si za zjawisko
elektromagnetyczne, generowane w kwantowych czach ycia.
Wed ug wspó czesnych poj materia jest niezniszczalna, mas mo na
w
procesie anihilacji zamieni na wiat o. Energia jest równie
niezniszczalna, mo e podlega tylko zmianie form lub ulec poch oni ciu
przez inny uk ad materialny. Obrazowo mówi c, materia jest nie miertelna,
podobnie energia jest równie nie miertelna. Materia zwi zków organicznych
cia a cz owieka ma w sobie potencjaln nie miertelno . Musi trwa , nie
mo e si sta energetycznym zerem, czyli niczym. To ju jest co innego ni
fizjologiczne wyobra enia o zmartwychwstaniu. Bóg zna si na mechanice
kwantowej i kwantowych stanach w organizmie cz owieka. Zna Bóg równie
kwantowy obraz ycia w ogóle, a szczególnie ludzkiego.
Idea zmartwychwstania cia a cz owieka nie jest niemo liwa, gdy patrzy si na
zagadnienie z pozycji najnowszej fizyki, jak równie bioelektroniki. Co wi cej,
mo na by powiedzie , e zmartwychwstanie posiada podstawy w fakcie ycia
jako zdarzeniu materialnym i w energetycznej - ci le elektromagnetycznej –
interpretacji ycia.
23
Dogmatu wiary nie uzasadnia si ani chemicznie, ani fizycznie. To nie jest
pewno eksperymentalnie stwierdzona z jednym wyj tkiem zmartwych-
wsta ego Jezusa. Fakt Zmartwychwstania stwierdzono wtedy wed ug
kryteriów prawnych ówczesnej kryminologii i nienawi ci faryzeuszy.
Nienawi jest dobr komisj weryfikuj
prawdy na wiecie. Nienawi nie
jest bowiem bezkrytyczna.
Wed ug Ewangelii Zmartwychwstanie Jezusa jest kulminacyjnym Punktem
Objawienia przyniesionego na ziemi . Zmartwychwstanie Jezusa jest
kojmi zmartwychwstania ludzkiego cia a. Zmartwychwstanie jest
szczytowym akcentem Ewangelii.
Zmartwychwstanie w Ewangelii nie jest informacj do po kni cia,
przepuszczenia jej przez siebie i zdefekowania informacji. Zmartwychwstanie
cz owieka jest faktem analogicznym do Zmartwychwstania Jezusa, jest nawet
Jego darem dla cz owieka. Nie mo na bra tego faktu na postawach
fizjologicznych. Zdrowy rozum nie zgadza si na to. Wiadomo za , e w nauce
zdrowy rozum jest wybitnie chorym rozumem. Nauka go porzuci a
w sprawach, które s zjawiskami kwantowymi. To samo z cia em cz owieka
i jego yciem. Tu nie ma zdrowego rozumu. Jest natomiast wynik wielkiej
syntezy biologicznej i Objawienie.
Wierz w cia a zmartwychwstanie.
24
9. Epicykle zbawienia
Nie ma spojrzenia na Ewangelie z lotu ptaka. Jedynie z perspektywy
wieczno ci mo na ogarn niesko czono Bosk , Odkupienie ludzko ci
przez tysi clecia i zbawienie. Ogrom mi
ci Bo ej do cz owieka, m dro ci
i sprawiedliwo ci wida , kiedy zarysujemy sobie wizualnie syntetyczne
spojrzenie na Ewangelie.
Epicykl o promieniu R, przy oczywistym za
eniu, e R równa si
niesko czono ci, jest Wszech wiatem i biosfer przed stworzeniem
cz owieka. Dla Syna Bo ego jest to tym samym epicykl sprzed Wcielenia
jeszcze.
Epicykl o promieniu r prezentuje ludzko od chwili jej stworzenia do dnia
ostatniego zapowiadanego przez Jezusa. W epicyklu o promieniu r dokonuje
si wszystko, co ludzkie: gonitwa pokole , ewolucja naszego rozeznania,
a wi c wiedza i nauka, kultura, wojny i przyja nie mi
z nienawi ci ,
uprawianie roli i czynienie ziemi poddan sobie. Tutaj s wszystkie wzloty
niebosi ne i upodlenia, ohyda i bohaterstwo. Ca y ten wielkie tysi clecia
trwaj cy szum ludzko ci. Tutaj jest przeogromne przywi zanie do ycia,
narodziny z potencj
mierci. Nieuniknion . Presja pokole jest tak wielka,
e ten epicykl jest aren , scen
wiata dla osobistego przemaszerowania,
przebiegu jej lub przeskoku, bo nast pne pokolenia pr nieustannie ku
swojej mierci... Wi c musi tam w bramie mierci by miejsce wolnego
przelotu.
Jednocze nie w epicyklu o promieniu ma ego r dokona o si Odkupienie
cz owieka - wyrwanie go z konieczno ci z a, z rozpaczy przemijania,
miertelnego ugniotu egoizmu. Tutaj w tym epicyklu zrealizowa a si
Ewangelia g oszona przez Jezusa, trwa Jego Ko ció . Dokonuje si przetarg
aski i natury. Tutaj l gn si
wi ci i z oczy cy, geniusze i py ludzki.
Epicykl r jest tym wiatem Jezusowym, ukochanym przez Niego do mierci
zbawczej. To wiat zasilany niesko czonym zdrojem aski sakramentalnej,
teren dzia ania Ducha wi tego.
Epicykl r to nasz wiat wiary, zmaga wokó w asnego Zbawienia. Ten
epicykl to rzut kuli ziemskiej na ekran wieczno ci. Ukochany przez Jezusa
wiat cz owieka. Niech mi Bóg wybaczy, co powiem, ale On si czu niedobrze
bez cz owieka, musia si z cz owiekiem zbrata , zasymilowa swe Bóstwo
z natur ludzk , zat skni za tym drugim epicyklem, gdzie jest pole dzia ania
aski i Ducha wi tego, pole odkupienia i tyle uroczego pi kna. W tym
niewielkim epicyklu znajduje si wszystko co tak prawdziwie jest Boskie,
ziemskie i cz owiecze. Tutaj w tym epicyklu dokonuje si wszelkie pi kno
i urok przy obecno ci Najwi kszej obrzydliwo ci i z a.
25
Co tu du o opowiada , ten epicykl jest terenem Ewangelii. Wzi nas Bóg
z
epicyklu Wszech wiata, z jego odwiecznej pró ni i przeznaczy do
ostatecznego epicyklu wieków przepuszczaj c przez filtr Ewangelii. Dlatego
ona jest taka Boska i niezwykle cz owiecza. Jej niepowtarzalny wdzi k Bo y
wypisany ludzkimi czcionkami.
Jakie to adne. Tylko Bóg mo e co takiego wymy li .
Zakreskowany obszar to „brama mierci”, obowi zkowe przej cie ka dej
istoty ywej, szczególnie cz owieka. W tym przej ciu mier sprawdza
stoperem, czy mo e w ostatniej sekundzie ycia by o jakie westchnienie
wiary, jaka najmniejsza refleksja, odruch Boskiego odczucia.
Nie jest wiec atwo si pot pi . Mi osierdzie Bo e rejestruje nawet echo wiary.
Epicykl Rr wyobra a zbawionych, czyli tych, którzy skorzystali z Odkupienia.
Dobrowolno zbawienia sta a si konieczna w momencie, kiedy cz owiek
odkry u siebie woln wol dzia ania.
Przej cie mierci, które co minut mija kilkaset tysi cy istnie ludzkich, by
mo e b dzie polem S du Ostatecznego. Ten, który naby sobie lud w asn
mierci , b dzie S dzi stanu zbawienia i pot pienia. Przyj cia o cz owieka,
umar za niego, da szans zbawienia. Ostateczny spektakl mi
ci Jezusa.
Jego cz owiecze stwo, jak z epicyklu wynika, by o w ka dym z nich.
Przepowiadany przez Jezusa koniec wiata to znikni cie ca ego epicyklu pola
pracy ewangelicznej Jezusa, cudnego i najpi kniejszego wiata, jego powabu
i trudno ci. To wszystko si zdezaktualizuje. Epicykle skróc si do
niesko czono ci zbawienia w Bogu.
Ewangelie b
wspomnieniem realizowania ich na wiecie, którego ju nie
ma. Zamkn si niesko czony cykl mi
ci Boga do cz owieka.
ywot wieczny.
Tam ju nie ma wiary ani nadziei. Tam trwa jedynie Mi
.
Objawienie si dokona o. Wype ni o.
Bez eschatologii Ewangelia by aby pusta i pozbawiona swego istotnego celu,
absolutnego zjednoczenia z Jezusem.
Sko czy si
wiat. Czas dobieg swego kresu. Objawienie zosta o wykonane,
jak Jezus zapowiedzia , do ostatniej joty, najmniejszego znaku pisarskiego.
Zamkn si olbrzymi cykl Odkupienia ludzko ci - Zima Objawienia tym
samym dobiega swego fina u.
Dope ni si jeden gigantyczny w mi osierdziu Bo ym cykl rozpocz ty dzie em
stworzenia Wszech wiata, dzie em ycia i cz owieka - cykl Odkupienia.
26
Praktycznie sko czy si nasz wiat. Nie wiadomo, czy to pocz tek przej cia
w stan mg awicy, czy z planety naszej zostanie wygas a gwiazda.
W perspektywie ponadczasu staje nowa Jerozolima - jak w Apokalipsie jest
nazwana. Bez s
ca bo wiat em, bo s
cem b dzie Jezus.
Ostatni dzie
wiata nadszed . A z nim zacz si zdecydowany zmierzch
Objawienia, dalej potrzebny tylko jako pi kne wspomnienie o Bogu lituj cym
si nad cz owiekiem, o Bogu rzeczywi cie kochaj cym cz owieka.
Nasza wiara ewangeliczna mia a jedyny sens w zestawieniu z eschatologi .
Inaczej by aby rozbudzeniem uczu i t sknot, które ko czy yby si ze zgonem
cz owieka. Wiara chrze cija ska, wiara w Jezusa, nie mo e si zamkn
i ograniczy tylko do jedynego epicyklu wiata i jego spraw. Ten w
nie
epicykl jest z ca ym wiatem jednym wielkim teatrem gry ludzko ci na
oczach swego Boga. To wielka gra nie na mier , ale na ycie wieczne. Gra
osi ga swe apogeum w wieczno ci.
Nie ma tu adnej fantazji. Cz owiek nie by by w stanie wymy li tyle i tak, jak
to uczyni Bóg. Zbyt wielkie i nader adne, by takiej konstrukcji podj si
cz owiek. Poza to, co Jezus przyniós w Ewangelii, pomys owo ludzka
si ga nie mo e. Znowu Ewangelia z eschatologi to obudzenie w cz owieku
najcudniej szych celów z rozp yni ciem si w Mi
ci. Bóg nie k amie.
Nie obiecuje niemo no ci.