TECHNOLOGIA EWANGELII
Ks. W odzimierz Sedlak
PALLOTTINUM POZNA 1989
Redaktor Aldona Fabi
Projekt ok adki i opracowanie graficzne Jaros aw Mugaj
ISBN 83-7014-092-0
Za zezwoleniem w adzy duchownej
„Jestem detektorem Boga i przyrody”
2
Mimo e „Technologia Ewangelii” jest przeznaczona dla ludzi wyrobionych
intelektualnie, dla inteligencji, to jednak ka dy cz owiek mo e w niej co
znale dla siebie. Nie wszystko mo e by zrozumia e bez g bokiego
wnikni cia w tre i bez znajomo ci Pisma wi tego. W niektórych miejscach
Autor nawi zuje do Starego Testamentu, poza tym kilka razy odwo uje si do
niektórych zagadnie naukowych z w asnych odkry .
odzimierz Sedlak pisz c swoj „Technologi ” nie opiera si na innych
publikacjach ni Ewangelia; nie jest to jednak ani nowy jej przek ad, ani
umaczenie spraw tam zawartych. Autor pokazuje osobiste, intymne
podej cie do Boga i religii. Wszystkie osobiste prze ycia powierza
Najwy szemu, dzi ki Niemu odnosi sukcesy, ale równie „dzi ki” Niemu ma
trudno ci. Pan Bóg „stawia na drodze belki” po to, aby wskaza inn drog .
„Technologia” nie jest komentarzem Ewangelii, lecz w
nie zastosowaniem
jej w yciu osobistym, umiej tno ci przekazywania Ewangelii innym. W tej
ksi ce s zawarte przemy lenia w najbardziej uduchowionych chwilach
ycia, zarówno podczas rado ci, jak i za ama , w rozpaczy, w czasie
podziwiania pi kna ziemskiego i wytworów ludzkich, w smutku i w pogardzie
dla g upoty ludzkiej, podczas zachwytów nad prostot i pi kno ci
ycia.
Po prostu - uwielbienie Boga w ka dym momencie istnienia na ziemi.
Czytelnik spotyka si przy lekturze tej ksi ki z now form podawania tre ci
Ewangelii. Termin „technologia” zawiera sens techniczny i nowoczesny.
Zestawienie w tytule wspó czesnego terminu z prastarym terminem
„ewangelia” powinno zaskakiwa odbiorc tylko pocz tkowo. Autor u ywa
wielu wspó czesnych terminów naukowych. Maj one przybli
poj cia
ewangeliczne wspó czesnemu cz owiekowi przyzwyczajonemu do terminów
naukowych i technicznych.
„Technologia Ewangelii” - to sposób odkrywania Boga w yciu i wskazanie
dróg wiod cych do Niego. Autor zapewnia swoj postaw , e zaufanie Bogu
pomaga, wlewa nadziej , uwalnia od obci
, daje ulg . To bardzo du a
i nie atwa umiej tno odnosi si w ka dym momencie ycia do Boga, czy to
dzie trudna sytuacja, czy te radosna. Cz owiek na ogó dopiero wtedy wo a
do Boga, gdy mu co dokucza, dotknie go cierpienie, jest w sytuacji bez
wyj cia. Cz owiek „zna modlitw
mierci, ale nie umie si modli do Boga.
Bóg zreszt stanowi polis asekuracyjn . W razie ostatecznej kraksy istnieje
przecie nadprzyrodzony «automat», sk d po wrzuceniu jednej «Zdrowa ki»
mo e co po ytecznego wyskoczy ”. Sedlak uczy i pokazuje, e za chwile
szcz liwe, radosne nale si Bogu podzi kowania, a za nieszcz cia - te
trzeba dzi kowa . Widocznie s one do czego potrzebne.
Sedlak wcale nie próbowa analizowa Ewangelii. Pisa w natchnieniu,
wed ug potrzeb swego ducha. „Technologia” faktycznie jest wynikiem ca ego
ycia Autora; napisanie tej ksi ki nie zosta o spowodowane dopiero
kontraktem z wydawnictwem. Autor nie by w stanie wcze niej tego dzie a
napisa , gdy nie czu si jeszcze wystarczaj co dojrza y naukowo ani
duchowo przygotowany. Ten zamiar tkwi w nim jednak od dawna, bo od
3
ponad 20 lat. I od wielu lat robi notatki. Autor dojrzewa , a materia rós .
Pierwsze notatki nosz dat 19 wrze nia 1964 roku, a tak naprawd
przygotowanie „Technologii” trwa o ca e „ wiadome” ycie, a wi c zacz o si
najpó niej od pi tnastego roku ycia. By wi c czas nie tylko na
przemy lenia, ale i na wnikliw obserwacj swego ycia w zale no ci od
dzia ania Bo ego. Jak obecnie Sedlak ocenia, „Technologia Ewangelii” by a
dla niego najwi kszym zadaniem, które chcia wykona jak najlepiej.
Od 19 wrze nia 1964 roku wydarzy o si wiele spraw istotnych dla rozwoju
intelektualnego Autora: powsta a krzemowa teoria ycia, odkrycie kopalnej
fauny i kambryjskich glonów w Górach wi tokrzyskich, bioelektronika, film
„Bioelektronika” i film biograficzny „Sedlak”. I ca a droga naukowa od
magistra do profesora zwyczajnego. „Moja wiedza uczyni a niesko czony
krok ku Bogu. Nie przypuszcza em nigdy, e kwantowy wiat i kwantowa
analiza mojego ycia tak mnie poj ciowo zbli y do Boga. Paradoks
teoriopoznawczy polega na tym, e wiat kwantowy, niesko czenie ma y,
zbli
mnie poj ciowo do niesko czenie wielkiego wiata - Boga. Tego nie
mo na by o przewidzie w bioelektronice.”
„Technologia Ewangelii” nie jest zbiorem kaza ani konferencji
rekolekcyjnych, mimo e Autor posiada du y zestaw jednych i drugich.
Trudno okre li , jakiego rodzaju to ksi ka. Nie ma charakteru rozmy la
o Ewangelii. Nie jest religijnym pami tnikiem Autora, nie jest równie
egzegez . Autor zastosowa termin „technologia” do spraw Bo ych.
„Technologia” tutaj, to sposób przystosowania wspó czesnego cz owieka do
prawd ewangelicznych. W zamiarze Autora tkwi przybli enie Ewangelii
cz owiekowi przez dawanie wiadectwa prawdzie Jezusowej, unaocznienie
autentyzmu swych prze
. „Mo e si uda skierowa jeszcze czyje oczy na
sposób g bszego zrozumienia Boga t w
nie drog ?” - pisze Autor.
odzimierz Sedlak nigdy nie narzuca nikomu swoich przekona . Mówi
tylko to, co sam my la o Bogu. Ta forma by a najskuteczniejsza bo mówi
z przekonania. Zabiera g os jako kto , kto w danej sprawie ma co do
powiedzenia. „Technologia” jest tak w
nie pisana. S to ewangeliczne
impresje, z którymi Autor dzieli si , jak gdyby mówi , a nie pisa . Jakby przed
sob mia s uchaczy, a nie czytelników.
Bezpo rednio „mówienia” wydaje si najwi ksz si przekonywaj
przy
tym „g
nym odczytywaniu” Ewangelii przez Sedlaka. To robi wra enie,
jakby Autor by
wiadkiem tre ci ewangelicznej i by upowa niony oraz
powo any do dania wiadectwa o Bogu przez pos ugiwanie si nowoczesnym
zykiem nauki i techniki w wyk adaniu Bo ej tre ci. Podaj c stare tre ci
w nowej formie i w dzisiejszym rozumieniu, nie usi uje nikogo przekonywa .
Dzieli si tylko swoimi my lami, prze yciami i doznaniami. Dlatego jest to
bezpretensjonalne, bardziej naturalne. Czytelnik stoi przed now form
przekazywania tre ci wynikaj cej wprost z Ewangelii.
Z tego nowoczesnego ujmowania Ewangelii wynika, e Autor, nie maj c
nawet takiego zamiaru, jest autentycznym wiadkiem wielu spraw Bo ych.
4
Powinno to przemawia do dzisiejszego czytelnika, który nie poszukuje
naukowych opracowa i uczonych dzie o Jezusie, ale raczej potrzebuje
cz owieka, który by szed w stron Boga i pokaza mu drog do Niego.
„«Technologia» jest jedn z prób przybli enia Ewangelii mi
nikom
wspó czesno ci w jej dobrych, jak i z ych przejawach oraz d eniach. Ogólnie
bior c istnieje jaka ambicja wiary i poszukiwania oryginalnej na dzi
mo no ci wej cia w Jezusowy wiat.” Intencje Autora bardzo dobrze oddaje
ju sam tytu ksi ki - „Technologia Ewangelii”.”
Autor nie ukrywa swego zapatrzenia w posta Jezusa - Brata cz owieka,
którego pó no w swym yciu rozpozna jako Brata, ale za to jest
w „Technologii” wie
prze
, bezpo rednio , troch nawet ywio owo ci.
Udziela si to przy czytaniu - Jezus jest przecie Bratem ka dego cz owieka.
Przebija to z ca ej tre ci ksi ki. „Ten roztwór cz owieka w Bogu, a Boga
w cz owieku jest w
nie rewelacj Ewangelii, tym, co od dwóch tysi cleci
urzeka o niezwyk ilo ludzi.”
odzimierz Sedlak wybra bardzo oryginaln drog przedstawienia swoich
przemy le , uczu , zachwytów nad Bogiem Stworzycielem, Jego Synem
i Matk Bosk . „Technologia Ewangelii” sk ada si z siedmiu dzia ów,
zatytu owanych nazwami pór roku: Przedwio nie Objawienia, Wiosna
Objawienia, Ewangeliczne lato, Jesienny zbiór ewangeliczny, Zimowy
zmierzch Objawienia, i na zako czenie siódmy dzia : W Ewangelii jest zawsze
dzi . „Technologia Ewangelii” odznacza si swoistym pi knem, liryzmem,
miejscami jest gro na, straszna. Problemy czysto religijne przeplataj si
z czysto naukowymi, a wszystko to na tle osobistych odczu Autora.
„Technologia Ewangelii” rzadko odwo uje si do Starego Testamentu. Autor
nie rozpatruje jego ksi g, ale nawi zuje do pewnych tre ci tam poruszonych.
Oryginalna wizja stworzenia wiata przez Boga, nie w ci gu kilku dni, ale
miliardów lat. Prze
enie biblijnych dni na lata. Bóg wywiód Wszech wiat
i ycie ze wiat a przez elektrony i protony. Autor posiada „wolno pisania
o Bogu inaczej, gdy pozwoli On dog bniej doj w poznaniu ycia tam,
gdzie nikt jeszcze nie zajrza , czego nikt nie przypuszcza ”.
Autor poznaje Boga przez przyrod , przez jej dzia anie i akcj . Bóg jest
zawarty w przyrodzie. Wystarczy chcie Go tam znale i doj do Niego.
Wiara w nauce, powierzenie Bogu niepewno ci, szukanie u Niego wskazówek
co do wyboru drogi. Zupe ne zawierzenie Bogu. „Poznawanie przyrody
i poznawanie Boga to dopiero ycie, które w sobie czuj , nawet rozumiem
i mam. Co za dziwne sprz enie ca kiem nawet istotne - jestem detektorem
Boga i przyrody. To nadaje niebywa y sens mojej egzystencji.”
Bóg stworzy
wiat nieo ywiony i ywe organizmy, ale tylko cz owiekowi da
dusz . „Zindywidualizowa mnie Bóg. Jestem sob . I t swojo rozwijaj c
staj si bardziej cz owiekiem. W nale ytej oprawie. Dojrzewam jak kwiat –
w wietle i Cieple.”
5
Wszystkie odkrycia: krzemow teori
ycia, skamienia
ci, bioelektronik ,
ca prac naukow zawdzi cza Autor Bogu. Zaufa Mu, zawierzy , wymodli ,
niejako „zmusi ” Boga do ods oni cia tajemnic. „Mój wiat wypracowa em
poniek d sam, lecz w bezczelny nieco sposób jak na cz owieka - razem
z Bogiem. Przemno
em moje si y z Jego moc , mój nie dokszta cony rozum
z Jego odwieczn m dro ci , moje nieporadno ci z Jego Wszechmoc . (...) Na
jakim etapie stwierdza si , e mija 60 rocznica codziennej i wielokrotnej
dziennie modlitwy o zapa do pracy. Co ma robi Bóg? Co ma pocz z tak
istot ?” Bóg jest drog , na której mo na pozna wszystko: ycie,
Wszech wiat... Przez modlitw jako punkt wyj cia.
Twórcza intuicja, intuicja bez dowodów - to dar Bo y. Charyzmat poznawania
prawdy przyrodniczej musia chyba Autor otrzyma od Boga, dzi ki Niemu
tyle odkry , zrozumia , zbli
si do istoty ycia. „Autor ma to niewys owione
szcz cie wiedzie o tym. Bóg pozwoli tam wej - us ysze i zobaczy . Tak
si Jemu upodoba o. Objawia On prawd , komu zechce”. Bóg kszta tuje
cz owieka do specjalnych zada ju w chwili zap odnienia: „Bóg zaprawd
zna si musi na mechanice kwantowej. Je li przewiduje typ cz owieka do
swoich zada , to musi go przygotowa fizycznie, biologicznie i duchowo.”
Ksi dz Sedlak do wiadcza tragedii z konieczno ci losu, ale nigdy nie prze
za amania wiary. „Fizyczn niemo liwo mo na by tak okre li , e
sko czony rozum chcia by ogarn Boga i to si okazuje niemo liwe.
Wysuwa si fa szywy wniosek wobec tego - Boga nie ma. Poprawnie trzeba by
by o powiedzie , e takiego rozumu nie ma, który obiektywnie metod
empiryczn uzasadni by Boga.”
Cz owiek jest tak male ki wobec Boga i przyrody, a mimo to Bóg nie widzi
ludzi jako t um, ale indywidualnie. W tym wyra a si liryzm w stosunku do
Boga - Bóg jako Cz owiek jest dla ludzi zrozumia y. Dopiero wobec Boga
jeste my kim . Na tle rozmiarów Boga wszystko ma w
ciwe proporcje.
Ma
cz owieka w stosunku do Wszech wiata nie jest ma
ci wobec
Boga.
U Boga nie ma nic niemo liwego. S wybra cy, których Bóg do wiadcza, ale
zarazem za wiadcza o swojej nad nimi opiece, tylko trzeba to umie dostrzec,
trzeba si nauczy patrze na swoje ycie jako dane od Boga. Ewangeli nie
tylko trzeba czyta , ale „widzie , dozna , by w niej. Ewangeli pojmuje si
nie na lekturze, lecz w praktyce zdarze .”
Autor uwa a, e cz owiek jest konieczno ci Wszech wiata, a nie
przypadkiem. Tkwi w zamiarze Boga jeszcze przed istnieniem czegokolwiek,
gdy tylko cz owiek móg ujawni istnienie Boga, swego Stwórcy. Bez
cz owieka Bóg pozosta by nieujawniony. Tego nie mog y uczyni zwierz ta,
ro liny czy ca y wiat nieo ywiony, mimo e istniej na chwa Bo .
Cz owiek marzy od chwili swego zaistnienia o nie miertelno ci, t skni za
niesko czono ci , któr mo e znale tylko w Bogu, gdy od Niego pochodzi.
6
Autor bardzo osobi cie podchodzi do Ewangelii, do spotkania z Bogiem. Jest
to tak bardzo osobista sprawa i tak z
ona, e trudno uwierzy w te
prze ycia, doznawane ju od dziecka. Czytanie Ewangelii daje jej rozumienie,
ale nie przy jednokrotnym przerzuceniu stron jak w powie ci. Ewangelia daje
zbli enie czasu Jezusowego, który jest obecny równie dzi . Daje czucie
Jezusa. Cuda ewangeliczne zdarzaj si dzisiaj na ka dym kroku, tylko
trzeba umie je dostrzec.
Autor przejawia olbrzymi kult i umi owanie Matki Boskiej. Bardzo wiele Jej
zawdzi cza.
czy si z Ni , modli si odmawiaj c wiele razy dziennie „Ave”.
Jest to mi
dyskretna, g boka, ukryta przed lud mi, nie obnosz ca si .
„Ukrad em Jej obraz. Ukrad em klasztorowi. Na serio. Podoba a mi si . «Je li
dziesz mi b ogos awi , zabieram Ci do Radomia.» Dziur zas oni em w.
Teres , a J zabra em.” Autor stawia Matk Bosk na granicy dwóch epok,
jako pocz tek Wiosny Objawienia. Od Niej si wszystko zacz o. Rola kobiety
w dziele Boga: Ewa - grzech, Matka Boska - mi
, dobro, czysto , wieczna
odo .
Zawsze jest potrzebna matka, jednak nie mo na jej mie przez ca e ycie. Ale
mo na mie Matk od pocz tku swego istnienia, a po kres ycia i poza nim.
Dojrza emu cz owiekowi matka jest równie potrzebna, nie tylko dzieciom.
Istnieje potrzeba ucieczki pod Jej opieku cze ramiona, zawierzenie
w potrzebach codziennych, ca kowita ufno . „Matka Codziennych Spraw,
tych kuchennych, gospodarczych, osobistych, spraw higieny i zdrowia,
pospolitej troski, której nie warto Panu Bogu przedk ada , ale Jej mo na; nie
ma spraw drobnych, których by nie zna a Madonna od codziennego kurzu
mojego ywota. Matka na nie wi teczne dni.”
Lato Objawienia zaczyna si szukaniem ladów Jezusa w niespotykany
sposób. lady, których nie ma, ale faktycznie powinny by . Pan Jezus
przecie , mia swoje cie ki, po których chodzi , patrzy na okolice, na
kamienie przydro ne, na ludzi, st pa po piasku. Autor zbiera pami tki
w Ziemi wi tej - kamienie - bo Pan Jezus móg przecie na nie patrze .
Przeszed niektóre cie ki, po których Jezus chodzi , przecie ten sam piasek
na nich pozosta . Takie same wody jeziora Genezaret czy szum oliwek na
Górze Oliwnej.
Autor cieszy si , e Pan Jezus
, chodzi , naucza w czasach
ewangelicznych. Dzi nie by by zrozumiany, móg by by wzi ty za szarlatana,
uduchowionego szale ca, wybitnego uzdrowiciela, gwa ciciela porz dku
publicznego. Wymaga by technicznego wyposa enia dla g oszenia nauk itp.
I pewnie niezbyt d ugo móg by chodzi bezkarnie po ziemi, nauczaj c.
Zgin by skrytobójczo lub zosta by zamkni ty w szpitalu psychiatrycznym
jako nieuleczalnie chory niebezpieczny osobnik. Sko czy by si szybko, nie
zostawiaj c po sobie lirycznych wspomnie - Ewangelii.
Autor uwa a, e ma prawo w ogóle pisa „Technologi Ewangelii”. Wszystko,
co posiada, czym jest i do czego doszed , pochodzi od Boga: ycie, zdrowie,
7
niepowodzenia i choroby, okresy twórcze i upadki, rozum i jego brak.
Za wszystkie te dary dzi kuje Bogu. „Je lim kiedykolwiek powo
si na
autopsj , to jedynie, by dziwnym rzeczom pozostawi ich autentyzm, ich
historyczn piecz czasu, by nie wydawa y si wymys em.”
Ksi dz Sedlak ironizuje ze sposobów obecnych mod ów i technicznego
podchodzenia do Boga. Pisze, e cz owiek „potrafi nawet Pana Boga
cybernetycznie ustawi i zaprogramowa Jego eksploatacj (...).
Ewangeliczny Jezu, cybernetycznie pojmowany, elektroniczny Synu Bo y,
wystarczy si tylko nauczy manipulowania na Twoich obrazach i stajesz si
pos uszny naszej woli, jak inne urz dzenia elektroniczne przy odpowiedniej
eksploatacji.”
„Technologia Ewangelii” to nie powie do czytania jednym tchem. Jest to
prze ycie Boga przez konkretnego cz owieka. „W tej ksi ce nie szukaj
kopia u postaci Jezusa (...). Zapomnij, kto ci mówi czy pisa , zapomnij
nazwiska. Wa ne jest, co ci powiedzia .”
W ksi ce wyst puj cz sto powtórzenia, ale nie s one przeoczeniem Autora.
Istniej raczej po to, eby unaoczni potrzeb ci
ego doznawania Boga,
przez ca e ycie, codziennie. Nie od czasu do czasu, nie sporadycznie.
Ksi
mo na czyta nie tylko od pocz tku do ko ca, systematycznie dzia
za dzia em, rozdzia za rozdzia em. Mo na j czyta od rodka, od ko ca
i wróci do pocz tku. Mo na czyta jaki rozdzia wyrwany z którego dzia u.
Nie tylko ksi ka, ale ka dy dzia , rozdzia stanowi sam w sobie zamkni
tre . Nawet najmniejszy obj to ciowo rozdzia mo na rozwa
nie w sensie,
co autor wymy li , ale: Co mi on daje? Czy do czego mnie inspiruje? Czy
podobnie lub inaczej podchodz do spraw poznanych w ksi ce? Czy w ogóle
kiedykolwiek zastanawia em si , czy te podobnie patrzy em na siebie, na
ycie? Czy dopiero mi si oczy otwieraj , e patrzy em, a nie widzia em?
Ksi ka jest nietypowa, jej tre chwilami szokuj ca, ale i inspiruj ca do
cz stszego si gania po Ewangeli . Zmusza do my lenia w zupe nie inny
sposób o yciu w asnym i innych, o Bogu, Jego Synu i Matce Boskiej.
Prze ywa si szok odkrywaj c, e czasy ewangeliczne s tak e dzisiaj.
Ewangelie dla ludzko ci s i pozostan na zawsze ostoj . „Uczestniczymy
w
jaki sposób w antropogenezie filogenetycznie jako ród ludzki
i ontogenetycznie, obserwuj c rozwój okre lonego kszta tu cz owiecze stwa
w yciu osobniczym. Geniusze, wi ci, zbrodniarze, zbocze cy, n dznicy,
arcydebile, despoci s wypadkow fluktuacji cz owiecze stwa wszystkich
tysi cleci historii ludzko ci. Ewangelia stoi jak ska a dobra i bosko ci.”
„W ka dym czasie mo na b dzie mówi o odczytaniu Ewangelii od nowa. To
nie wspó czesny pomys , tylko wieczna cecha Ewangelii. Dziw jej polega na
tym, e jest niepowtarzalna i mo na j zawsze przymierzy do stylu
wszystkich czasów.” Czasy ewangeliczne to nie tylko przesz
, to równie
tera niejszo i przysz
cz owieka.
Joanna Kalisz
8
Upowa niony przez Tego ...
Pisarzem w sprawach Bo ych nie jest si na mocy w asnego zachcenia. Nie
ch dobra, absolutnie nie ambicja, lecz przygotowanie, o którym samemu
si nie wiedzia o przez dziesi tki lat ycia. Fakultet Bo ych spraw ko czy si
pod wiadomie. Sprawy Bo ej nikt nie bierze w r ce w asn moc , je li go Bóg
nie powo a. Czy bywa powo anie w powo aniu? Oczywi cie. Powo anie ogólne
do kap
stwa, ale ponadto do szczególnej misji daj cej tak przedziwn
kolorystyk dzia aniu ludzkiemu na rzecz Boga.
Czy mo na mówi o technologii Ewangelii nie widz c ani jednego cudu
w swoim yciu? Ile razy nale
oby przeczyta ca e Pismo wi te od Genesis
do Apokalipsy? Podkre lano z uznaniem w nekrologu ks. Kruszy skiego, e
przeczyta osiem razy Pismo wi te oczywi cie zawodowo, by przecie
biblist . Czy nie uczestnicz c w ani jednym proroctwie sensu szerszego,
dok adniej prekognicji, mo na by przygotowanym do pisania technologii
Ewangelii? W przypadku referatu czy rozprawy - tak. Kto trafnie nawet to
wyrazi : przepisanie z jednej ksi ki b dzie na pewno plagiatem; z dwóch
ksi ek - to ju kompilacja, ale z trzech ksi ek - to niechybnie dzie o
naukowe. O sprawach Bo ych nie nale y mówi , lecz trzeba w nich mie
w ogóle co do powiedzenia. Jak dziwnie inaczej wygl da wyk ad uczonego
w sprawie, gdzie jest co istotnego w zabraniu g osu, i to wy cznie jego, od
przegl dowego wyk adu aktualnego stanu cudzej wiedzy. Erudycja to
przyswojona sobie znajomo rzeczy. Prawdziwy uczony ma co do
powiedzenia od siebie. Wyst puje wtedy jako autentyczny wiadek
okre lonego tematu. To nie opowiadacz, ale badacz pasjonuj cy si
problemem, twórca.
Niedaleka ju analogia: wiadek Bo ych dzia
to ich badacz, to bieg y
w ledzeniu Bo ych dróg, to cz owiek, który ma co do powiedzenia od siebie.
Jest wielka ró nica mi dzy mówi o czym a znajdowa si w czym . To nie
o bieg
stenografa chodzi, lecz o znawstwo z autopsji. Bóg poznawany na
styku naszego ycia z Nim. To co wi cej ni wiara w Boga. To codzienna
okoliczno spotkania z Nim, widzenia wszystkiego w takiej perspektywie.
Najpierw Bóg poddaje technologicznemu zabiegowi potencjalnego autora.
Obróbka Bo a bywa zwykle radykalna. W przypadku rezonansu w odbiorze
aski przez cz owieka akcja przygotowa jest szybka, g boka i bardzo
istotna. Bóg jest w dzia aniu zawsze zdecydowany. Czynniki hamowania
mog wyst pi jedynie po cz owieczej stronie.
Najpierw musi Bóg wy
lowa pych cz owieka. Najcz ciej bywa to przez
fizyczne niedo stwo albo s ab konstrukcj biologiczn z ustawiczn
zale no ci
ycia wprost od Boga. Potencjalny autor musi wiedzie , e jest
biologicznym zerem utrzymywanym przy egzystencji moc szczególnej opieki
Bo ej. Otrzymuje si dokument przekre lonego zera przez dobro Bo .
W ka dej chwili mo e ono uzyska sw naturaln wa ko , równaj
si
brakowi egzystencji.
9
Po drugie - Bóg przepuszcza przez wy ymaczk upokorze , niepowodze ,
walk, przegranych, skompromitowa . Pycha ludzka musi by chemicznie
wyprana, by adna aska i adne dzia anie nie przypisywano osobistej
zapobiegliwo ci.
Kto wiele razy realizowa ewangeliczne nadstawienie policzka pod uderzenie
i nie mia
alu do wykonawcy, ten ma ju niewielkie mo liwo ci od ycia
pychy. Zosta a ona wymacerowana yciem, okoliczno ciami, prób ,
rozdeptaniem przez ludzi. Spulweryzowan pych rozwiewa ustawicznie Bóg
drobnymi okoliczno ciami, ale skutecznie.
Pytanie - dlaczego? Sk d mo na wiedzie , dlaczego 13-14-latek, nie czytaj cy
w ogóle ksi ek, nie móg si oderwa od niemal codziennego przewracania
kart Ewangelii? Nietypowy na umy le czy aska Bo a? Sk d w ród zbierania
minera ów, skamienia
ci, zainteresowa chemi przysz a nagle ch
opuszczenia domu rodzinnego i udania si w wiat dla g oszenia Ewangelii?
Próba sko czy a si normalnie dla dziecka w tym wieku - l kiem przed
ciemno ci listopadowej nocy.
dza przygód, zwyk e uciekinierstwo
odzie cze czy palec Bo y?
Mija y lata, r ka Pa ska „sta a si ” widocznie w dolinie rzeki Kamiennej. Dzi
z rozrzewnieniem patrz na krajobraz - wiadka spotkania tego ch opaczyny
z ask . Dzi wiem, e spotkanie takie jest okoliczno ci z Bogiem. aska to
daj cy si Bóg w parametrze czasu. Z rozrzewnieniem patrz na ukryt
w dolinie Kamienn . W tej dolinie by o pierwsze spotkanie z Nim. Dlaczego?
Postawi bym inaczej pytanie -jakim prawem? Sk d nagle upowa nienie, by
odczytywa Ewangeli po swojemu twierdz c... Co twierdz c? Nic.
umaczenie, e odczytuj ?
Po wielu latach, po du ym sta u naukowym, po zdobyciu prawa zabierania
osu nie tylko o przyrodzie, lecz w samej przyrodzie, ukaza si wywiad
prasowy pod tytu em: „Upowa niony przez Tego, który trzyma ycie i mier
w r ce”.
ugo trwa, zanim si cz owiek zorientuje, e pewne prawid owo ci wskazuj
na dzia anie Boga. I to jest najci sz prób . To niemo liwe, by Pan Bóg
interesowa si w szczegó ach moim yciem. Wierz we wszystko, ale nie
mog dopu ci mo liwo ci szczególnego dzia ania i wybiórstwa w ród
miliardów ludzi. Na tle dokonanego wymacerowania z pychy - przypuszczenie
wybrania staje si jeszcze bardziej niedorzeczne. Mijaj lata w rozterce. Je li
to jest prawda, to ma Bóg skuteczne sposoby przekonania o swoim wyborze
i planie.
Po d ugim mocowaniu si pokory z logik nabiera si powoli przekonania, e
jest w tym palec Bo y. Dziwne to, bo dziwne, nie ma adnych danych na
powo anie do takiego przeznaczenia, s inni bieglejsi, pe niejsi, obrotniejsi.
Ostatecznie Pan Bóg lubi si pos
narz dziem nieproporcjonalnym do
wielko ci zadania. Teraz czeka dopiero istotna próba - próba mierci. Czy
kandydat gwa townie pragnie
, eby móc dzie o Bo e spe ni ? Próba
10
przerzucenia przez grób jest wielokrotnie zwykle powtarzana. Je li to jest
Bo y ju dostatecznie, nie b dzie si niepokoi , e Bóg wykona
zamierzone dzie o i bez niego. Okre lony cz owiek nie jest tu wcale
konieczny. Cz owiek jest mniej ni warunkiem. Bóg nie podlega adnym
uwarunkowaniom.
Przyrz d ludzki, którym Bóg pragnie si pos
, musi by doskonale
„wyzerowany”, by dzie o Bo e okaza o si w pe ni nadprzyrodzone. Wiekuiste
plany Bo e s niezale ne od ycia wykonawcy. Z tym faktem musi si
ostatecznie ka de narz dzie Bo e pogodzi , e pozostaje niczym w obliczu
przeznaczonych mu zada i jest wy cznie instrumentem. Niczym poza tym.
Powo anie nie wnosi adnych personalnych uprawnie . Pi trzy si jedynie
zadanie. Ma ono wspóln cech z górami - te nie ulegaj obni eniu z racji ich
zdobywania. Ludzkie trudno ci s nadal normalne.
Czy Ewangelia odczytana przez cz owieka rozmi owanego w wiedzy i technice,
dumnego z osi gni , mo e da satysfakcj wiary z t sknot za
Niesko czono ci ?
Dzi Chrystus musia by inaczej g osi sw nauk . Przede wszystkim
wprowadzi kilka kursów zale nie od zaawansowania albo raczej stopnia
pychy dynamizuj cej cz owieka. Jeden kurs tradycyjny dla ma ych umys ów,
ale rekompensuj cych ten brak szeroko ci serca. To ju ostatni Mohikanie
prostoty. Drugi kurs dla rednich zarozumialców, z lekkim tylko zakalcem
wiadomo ci. I kurs najwy szej klasy intelektualnej dla zbyt m drych
i krytycznych, by rozumie rzeczy transcendentne.
Przeciwnicy znale liby si w ka dej klasie. Ewangeli trzeba bra
w kontra cie z a. Widocznie jest to Boskie i ludzkie prawo wszelkiego dobra.
Jasno bez cienia jest niedostrzegalna, jak ruch jednostajny jest
niewyczuwalny. Mechanika odbioru dobra musi wi c wynika z natury dobra
i cech naszej percepcji. Absolutne dobro bez kontrastu odebra mo e jedynie
Bóg.
Kiedy cz owiek jest w stanie zrozumie , e jest zb dn konieczno ci dla
Boga, mo e ju przyst pi do realizowania Jego planów. Zawsze wyst powa
dzie nieproporcjonalna mo liwo do rozmiaru przedsi wzi cia.
Ustawiczna troska towarzyszy b dzie pracy, o której ma si pe ne
prze wiadczenie, e to nie jest w asne zadanie, tylko zlecone. Ci gle b dzie
si pod ci nieniem konieczno ci. Zawsze towarzyszy b dzie ufno wbrew
realiom. Pewno mimo zw tpienia. M stwo przy ca ej l kliwo ci. Wielko
zniwelowana w asnym prze wiadczeniem. Dyskrecja dzia ania pracy na
cudzym polu. Ciche pragnienie, by to zrobi najlepiej przy ca ej niemo no ci
udoskonalenia. Chroniczne zapracowanie nie wyka czaj ce jednak ani
fizycznie, ani psychicznie. Rado z niepowodze mimo w
onego trudu.
wiadomo wsadzenia g owy w Boskie jarzmo. Towarzysz ca obecno Bo a
i widok tylu dziwnych rozwi za , które wygl daj na bezpo rednie
wkroczenie Pana Boga. Jaka cicho tego cz owieka przy ca ej jego
dynamice.
11
Technologiczna obróbka cz owieka stosowana przez Boga jest niezawodna
i pe na. W taki sposób Jahwe kszta towa proroków Starego Testamentu.
Takiemu zabiegowi poddawa Jezus swoich aposto ów. Radykalnej
technologii Boskiej podlega Szawe . I wszyscy inni wybrani przez Boga do
jakiegokolwiek dzie a. Dziej si sprawy niekoniecznie wprost
nadprzyrodzone. Mo e to by dzie o sztuki, naukowe, spo eczne. Szeroko
technologicznej obróbki i wydobywany kszta t cz owieka s niepowtarzalne.
Psychologiczne studium nad technologi przygotowuj
cz owieka do
dzia ania jest pasjonuj ce i fragmentarycznie ledwo znane.
Dlaczego pisz w
nie to, a nie co innego? Bo musz . Jest jaka grawitacja
aski, któr odbiera si ca kiem wyra nie, ale nie ka dym usposobieniem, Nie
wiem dlaczego, le c spokojnie na wznak przed za ni ciem, wyczuwam
nawet odleg e niepokoje sejsmiczne. To co innego ni wstrz sy
przeje
aj cego ci kiego wozu lub samochodu. G bokie, dr enie skorupy
ziemskiej. Czuje si , przy ca kowitym wy czeniu wszelkiego odbioru z
zewn trz, kiedy si og uchnie na wymuszaj
informacj t ocz cych si
spraw. W analogiczny sposób mo na dopiero te odbiera Boga.
Przy umiej tno ci wy czania si z codziennego szumu ycia, przy redukcji
apania niezamierzonej informacji, mo na wyrobi reakcj na ask Bo , na
ka de jej zaburzenie.
Kiedy tak du o si nagra o, e wbrew zdrowemu rozumowi dochodzi si do
wniosku, e to nagranie jest wychwytem szumu informacyjnego wiata,
poczyna si powoli ods ania co , co nie jest wiatem, a znajduje si na nim.
Po takim odkryciu jakiego czynnika, którego alikwoty ró ni si od d wi ku
wiata, poczyna si rozumie - widocznie mówi Bóg. A gdy wi cej si z
y
takich epizodów, powstaje cie ka, na której mo na w pewnych
okoliczno ciach spotka id cego samotnie Boga. Poczyna si rozumie
Aposto ów niezdolnych do porzucenia Mistrza. Na ka dej drodze wiata
wypatruje si automatycznie jedynego W drowca.
Ugniot ducha jest znacznie wi kszy od ci aru materii. Ja musz ...
Rozumiesz ten od rodka rozpieraj cy przymus? Ja musz , cho my l oraz
ce zaj te by y inn robot , ci nienie konieczno ci nie dawa o spokoju. Zbyt
cz sto posta bezzarysowa przecina a drog . Wiedzia em, e to On.
Kiedy , kto by powo any przez Boga, musia w ada przyrod i czasem
przysz ym, wykazywa si cudotwórcz moc i przenikliwo ci czasu
przysz ego. Dzi wymaga si milcz c innej weryfikacji - kto mówi, jaki poziom
umys owy, mistyk z ubóstwa my lowego? To pytanie z pogranicza
psychopatologii. W ogólnej sytuacji tak wysokie idea y, jak Bóg, pos annictwo
itp. staj si anachronizmem i budz podejrzenie niepe nosprawnej psychiki.
Trzeba si sta najpierw autorytetem w skali dzisiejszej odbieralno ci. A wi c
umys owo wysun si w czo ówk nie tyle znawstwa przedmiotu, bo do tego
wystarcza dobra pami i podr czniki oraz encyklopedie. Chodzi o zdobycie
prawa twórczego poznania maksymalnej skali. Taki nie b dzie w oczach
12
wiata o Bogu zabiera g osu z g upoty czy ograniczenia, skoro jest
w pierwszej linii twórczego wy cigu ludzko ci. Taki, je li nie robi wra enia
przekonuj cej miarodajno ci, to przynajmniej stawia pytanie: Jakie mog
by zwi zki takich wy yn inteligencji z poj ciem Boga? Co w tym mo e by
istotnego? By mo e taki wariant Bo ego poselstwa czy wiadectwa jest na
miar obecnych i najbli szych czasów.
Technologia przygotowania cz owieka do dawania wiadectwa mia a zawsze
akcenty epoki. Bóg musi uwzgl dni specyficzno czasów i poziom
umys owy ludzko ci. Pastuch krów w roli proroka jak Amos to nie na
dzisiejsze gusty. To szokowa o kiedy .
Czu si upowa nionym przez Tego... nie znaczy tutaj by wyró nionym,
raczej przygotowanym do podj cia takiej sprawy. Przygotowanym za by to
równoznaczne z odpowiednim wywa kowaniem przez ycie i odebraniem
„dobrej” szko y u samych róde , w tym przypadku ze z yciem z Ewangeli
i
wielkim sta em publicznej pracy. Niestety, nie ma podr cznika
z zarysowaniem procesu technologicznego przyswojenia sobie Ewangelii.
Z konieczno ci kryteria musz by podmiotowe w takiej sytuacji. Pozostaje
jedynie - „czu si upowa nionym”. Wynika to mo e z ca ego biegu ycia
uzale nionego nie tylko od ch ci, ale z konieczno ci podzielenia si
dzia aniem aski.
Ju w tym miejscu staje si oczywiste, e ksi ka nie stanowi ani sensacji,
ani krymina u dla zabicia czasu w metrze, autobusie czy tramwaju. Ksi ka
jest dla tych, którzy jej potrzebuj . Potrzeba za jest pewnego rodzaju
niepokojem poszukiwa czego , co jest sygnowane jakby dla niego.
Filtracyjne sita w asnego gustu? Bóg jest odbierany wed ug indywidualnej
natury ka dego cz owieka.
Ka dy ma wi c w asny wst p do Ewangelii. Daje go bezpo rednio Bóg
wlewaj c w cz owieka odpowiedniej g sto ci roztwór ducha. Tej bariery nie
przeskoczy nikt. Ale mo e j rozja ni , praktycznie zastosowa albo
przynajmniej si ustosunkowa do niej z czyj pomoc . Mamy wi c prób
rekonstrukcji procesu technologicznego, jakiego u
by prawdopodobnie Bóg
dla nale ytego przygotowania cz owieka, który mia by dokona asymilacji
Ewangelii w obecnych czasach. Jak z
ona musia aby by technologia
Ewangelii pojmowana jako szerokie przyswojenie sobie ducha i klimatu
Ewangelii?
Gdy Wszystko by o jeszcze Niczym, istnia o ju w zamy le Bo ym, jak
ujawni siebie. Dla nikogo faktycznie. Abstrakcyjny zamiar Bo y.
Potencjalno Objawienia. Wszechpró ni zalega a ciemno . Nie by o jeszcze
wiat a, prócz Bo ej jasno ci, gdy niewielkiego wycinka fali
elektromagnetycznej nie transformowa
aden mózg na wietlne doznania.
Przedwio nie Objawienia.
Nikt nie wyobrazi sobie w Uniwersalnej Ciemno ci unosz cego si Ducha
Bo ego. Nawet wyobra ni nie mo na tam uczestniczy . wiat kwantów jest
13
niewyobra alny, tym bardziej Bóg unosz cy si nad Niesko czon Pró ni .
Tak by o, jak twierdzi Ksi ga Genesis. Wydaje si to najpi kniej i najlepiej
wyra on prawd .
W klepsydrze Pró ni przewala y si miliardy lat w cia a niebieskie, a w ród
nich w Ziemi .
W sto ku widzenia Bo ego porusza si Abraham. Ten jasny kr g
przesuwaj cej si podstawy sto ka zdawa si prowadzi tego cz owieka.
Niesamowite biorstwo wiat a. Przed trzema tysi cami lat spojrza Jahwe na
domostwo Abrahama w Ur Chaldejczyków. Z ca ej ziemi spojrzenie Bo e
wybra o jedno podwórze, a w nim pojedynczego cz owieka. Dokonuje si
Przedwio nie Objawienia. Zaczyna si ono gdzie nad Zatok Persk .
I nieomylnie ta smuga wietlna Boskiego wybra stwa prowadzi Abrahama do
Ziemi Kanaan. Smuga Boskiego wiat a przesuwa si w lad za jego
drówk , jakby go w marszu o nieznanym przeznaczeniu prowadzi a.
Jahwe niós si za bosymi stopami cz owieka.
Wezwanie.
Abraham chce sam, bo nie mo e nie chcie .
Widzia , jak go jasno Jahwe prowadzi. W skwarze rozpalonej pustyni Bóg
by och od , a wiadomo , e pe ni wol Czego , co jest daleko pi kniejsze
i mocniejsze ni bogowie Chaldejczyków, dodawa a si starszemu wiekowi.
Gdyby popatrzy o si z du ej odleg
ci, jasny kr g przesuwa si z Ur do
Kanaan, a w tym kr gu obraca si Abraham.
Przedwio nie Objawienia. Zacz o si od wezwania. Jasny ruchomy kr g
ród bezmiaru mroku, zagubienia, miejscami okrucie stwa. Abraham
wiedzia , e ludy spotykane po drodze na oczach oblegaj cych ofiaruj na
obronnych wa ach i murach swoich pierworodnych synów. S ysza
niecz owieczy krzyk prowadzonych przez ogie dzieci, o ile ich wcze niej nie
zg adzi o ostrze kamienne po zdobyciu miasta. Dola ci arnych by a
tragiczna. Prute brzuchy i wyrywane p ody by y przywilejem zdobywców.
Czer i mrok cz owieczych odczu i dzia
jeszcze bardziej uwydatnia a
wietlisto powo ania. Kr g otaczaj cy Abrahama by rzeczywist enklaw
brzasku dobra, enklaw posuwaj
si pustynnymi szlakami. Nie wiadomo,
czy Bóg zagarnia Abrahama, czy Abraham przenosi z sob przedwio nie
Objawienia. On nie wiedzia niczego, co by o ods oni ciem tajemnicy. Ma i .
Idzie wi c. Dok d? Nie wypytuje. Sterowa b dzie Bóg. Utrzymywa si
w
Jego granicach. Bóg zna w drowne szlaki lepiej ni nomada.
Sk d u tego analfabety najwy szy wzlot mistyki, o której dowiedzia a si
ludzko dopiero trzy i pó tysi ca lat pó niej od mistyków miary Jana od
Krzy a czy Teresy z Awili? Abraham wiedz c, jak Jahwe patrzy na ofiar
14
z pierworodnych na murach podczas obl enia, nie móg w naturalny sposób
poj
dania z
enia w ofierze syna pocz tego w s dziwej staro ci.
Próba powo ania do wielkich przeznacze ...? Próba zrobienia z nomady
mistyka ze szczytem „Nocy zmys ów”? (Jan od Krzy a).
Abraham w druj c z Ur s ysza po drodze dziwne, cho ma o prawdopodobne
opowie ci o Ablowej ofierze. Swoje mod y do Nieba zmiesza z w asn krwi .
Brat... Ci gn Abraham przez tereny, gdzie starzy bajali o potopie i barwnej
czy rozpi tej na niebie, bo bardzo dawne s uchy mówi y o jakim
przymierzu ziemi z niebem, nawet jeden cz owiek i jego rodzina wiedzieli, e
to prawda, bo sk adali wówczas ofiar ocalenia.
Najstarsi ludzie rozgl daj c si pogadywali po cichu o sekrecie przekazanym
przez pradziadów i dziadów o jakiej niewie cie przep dzonej ze szcz cia
przez nieznanego Boga, który zapowiedzia jej, e przyjdzie inna niewiasta
i zetrze niedobr i z g ow . Dziwne s uchy chodzi y stronami w ród
najstarszych ludzi przechowuj cych pami , bardzo ju zniekszta con ,
o dobrych pradawnych czasach, kiedy ludzie byli szcz liwi, jakby ju
w niebie mieszkali.
Sz a jaka fala przez ludzkie pokolenia o jakich zdarzeniach dziwnych, kiedy
jeszcze Bóg, a mo e bogowie chodzili po ziemi i mówili do uszu ludzkich.
Rozkurz prawdy o nieznanym Bogu stawa si coraz wi kszy w miar
uciekania wieków. Bóg Jahwe chcia niejako sam utrzyma prawd o sobie
najpierw w jednym cz owieku i w jego rodzinie, wreszcie w narodzie, który
wywiedzie z Abrahama przez jego syna, wnuka i prawnuków. Wybra stwo
Bo e stawa o si z osobistego coraz bardziej spo eczne, narodowe dok adniej.
Naród wybrany. Portato Objawienia.
Jasny kr g Bo ego wiat a prowadzi dalej do Egiptu, stamt d znowu do
ziemi Abrahama - do Kanaanu. Od Abla poczynaj c dalej kurzy y si ofiary, a
modlitewny dym sprawia przyjemno Jahwe. Dym ofiarny wyra a
przywi zanie cz owieka do Niego, cho z up ywem paru tysi cleci Jahwe
chcia ofiar z jedynego miejsca na wiecie – z Jeruzalem.
Pojawili si nawiedzeni przez Jahwe. Zaganiali naród izraelski jak pasterze
stada owiec na tory Boga. arliwo ci o chwa Wiekuistego chcieli wypali
grawitacj wybranego narodu do ba wochwalstwa. Nawiedzeni widzieli swój
tragizm bezsilno ci. K adli ycie w sp dzaniu owiec narodu do Jahwowskiej
gromady. Daremnie, a przyszed krwawy miecz oczyszczaj cy daremne
wo anie do naprawy.
Przedwio nie Objawienia trwa o. Nawiedzeni ci gn li je wbrew swoim si om.
Jedno pewne - prawda o powo uj cym Bogu si pog bia a. Zamieraj ce
i spaczone poj cia o pradawnych czasach zosta y sprowadzone do znanego
ju Boga objawiaj cego si Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. Szcz liwe
czasy by y faktem, po których t uk o si echo ech, a zw aszcza o niewie cie,
15
która zetrze g ow z ego. By a jaka zapowied Jahwe na nieokre lon
perspektyw czasu.
Przedwio nie klarowa o coraz bardziej klimat powo ania przez Jahwe.
Przedwio nie zwierzy Bóg jednemu narodowi i utrzymywa
ar prawdy oraz
nadziej tak charakterystyczn dla ka dego przedwio nia. Ta nadzieja.
Przedwio nie idzie... i ko czy si wiosn .
Parafrazuj c s owa Genesis: by wieczór i zaranek, Dzie Pierwszy
Przedwio nia Boga, wiata i Cz owieka.
16
1. Niech si stanie
By Bóg i nic. Niczym po naszemu na co dzie by a pró nia. Wymy lili j
fizycy, poniewa eter kosmiczny nie pasowa . Gdyby nawet pró nia by a
elektromagnetyczna, co to ma do pustego czy pró nego? Na jedno wychodzi,
czy Bóg powo
z pró ni wiat o, czy poleci to wietliste dzie o wykona
elektromagnetycznej pró ni. I wykona a. Tyle samo Boskiej pot gi trzeba na
wywiedzenie wiat a z niczego, co rozkaza pró ni, by ze swej
elektromagnetyczno ci o zerowych drganiach wyprowadzi a wietlistego
go ca. Pierwszy to zryw twórczy pró ni z polecenia Boga.
Nie wiemy, jak dwa kwanty wiat a w serdecznym u cisku daj mas zwan
elektronem. Te same elektrony uczynione na Bo e polecenie tworz przecie
ziemie i morze, ycie i cz owieka z jego my
. By namówi dwa fotony, czyli
kwanty wiat a, na utworzenie masy elektronu, trzeba gigantycznej mocy.
Autor natchniony Genesis podaje fakty Bo ego pochodzenia, nie zajmuje si
jednak sposobem realizowania stworzenia. Tym samym pozostawia otwart
drog w miar post pu nauki do poszukiwa po redniego czy bezpo redniego
stworzenia. W przypadku po redniego wariantu, Bóg nie musia wszystkiego
bra w „d onie” ani osobi cie rozsypywa srebrny py gwiazd, ni gwiazdami
mo ci Mleczn Drog . Bóg przygl da si tylko, jak si Wszech wiat rozwija,
tchn bowiem w materi logik przysz ej przyrody, któr teraz wydobywamy.
Materia sama pos uszna prowadzi a dzie o Bo e na pewno nie w ci gu
sze ciu dni, jak chce autor Genesis, ale dzie u Boga mo e by i znacznie
wi cej ni tysi c lat, zapewne miliardy nawet. Jeden jedyny Bóg jest zdolny
klepsydr Wszech wiata odwraca i ustala co w naszej skali czasu, której
Bóg zreszt nie ma, nie podlega bowiem gonitwie momentów i chwil.
Miliardy lat mo na rzuca bez brania odpowiedzialno ci za ich ilo , nikt
bowiem nie potrafi okre li , kiedy stworzenie wiata nast pi o faktycznie.
Zadowalamy si czasoprzestrzeni ze wiata bajkowego -”by o to bardzo
dawno temu”. Imperatyw Boskiego s owa - „niech si stanie” - poderwa
pró ni do zgenerowania wiat a. Cho pró nia nie ma nawet echa, bo od
niczego mo e si tylko nic odezwa , tym razem pró nia z uleg
ci dziecka
drgn a rozb yskuj c po wiat towarzysz
na zawsze we Wszech wiecie.
Z kolei wiat o samo wiedzia o, e u yczona jemu moc ma wytworzy materi ,
bo On tak zakre li drog rodzenia masy! Pos uszna pró nia wyprowadzi a co
w niej potencjalnie mog o si znale i t potencjalno zamieni Bóg swoim
owem na realno . Niech si stanie Ziemia. Ale znalaz a si ona w ród
takiej ilo ci gwiazd, jak jedynie zna mo e imiennie Bóg. Zreszt Ziemia
z innej perspektywy wygl da te jedynie jak Merkury, Wenus, Jowisz. Jest
w zespole Wszech wiata tylko gwiazd .
Nie wiadomo, co bardziej podziwia - wspania omy lno Boga w dziele
stwarzania czy pot
s owa, którego s ucha pró nia, wykonuje wiat o,
wyprowadza si masa, rodz si atomy. Ca a pró nia to urealnione s owo
Bo e, oblekaj ce si w now jako .
17
A mo e to jedynie nasza antropomorfizacja ogl dana ex post z dzisiejszej
pozycji tak widzi stworzenie wiata? A Bóg „nacisn ” jeden tylko klawisz
i zosta a wygrana pró nia ze swymi pochodnymi, które natchnieniem si
staj dla milionów ludzi? Czy nie pi kniejsza ta uniwersalna wszechmoc
wypowiedziana ze skuteczn moc przez Boga? I dalej zacz si toczy
i organizowa k bek Wszech wiata? Nazywamy te nast pstwa dzia
przyrody jej logik , któr zdaje si niedawno dopiero odkryli my. Przyroda
by aby wi c zmaterializowanym s owem Bo ym, zmaterializowaniem zdolnym
do zró nicowania si w bezmiar cudów, planów, m dro ci, wystroju wiata a
do momentu... Nie, to ma o prawdopodobne. Có po pi knie Wszech wiata,
przecie go nikt nie kontempluje ani podziwia, nie widzi ani nawet
przypuszcza jego istnienie? Ostatecznie arcydzie o Bo e wygrane przez
pos uszny Bogu Wszech wiat wyprowadzi o cz owieka. To nie cz owiek zacz
, lecz od
ca y Wszech wiat w oczach cz owieka. To logik przyrody
odkry cz owiek dopiero, zacz my le wstecz, w g b i naprzód do Boga.
Nie w tym jest dziw, e tak by o, lecz w tym, e cz owiek o tym wie, rozumie,
rozkoszuje si poznaniem mechanizmu stwarzania Wszech wiata.
Je li Bóg jest Wszechw adn Tera niejszo ci , bo sam si kaza po Imieniu
nazywa - „Jam Jest, Którym Jest”, to bardziej bliski jest jeden akt
stworzenia z zakre lon sekwencj zdarze i wyprowadzenia z niczego
wszystkiego do cz owieka w cznie ni poszczególne akcje w nast pstwie
czasu. Ta nie miertelna i wszechw adna si a s owa Bo ego jest bli sza
sytuacji rzeczywistej, rozegranej w brzasku nie istniej cego jeszcze
Wszech wiata.
Bóg nie jest rzemie lnikiem i nie polerowa ka dej gwiazdy oddzielnie ani
wiga z mozo em ca e wiaty. Bóg zna Tworzywo Nico ci, z którego s owo
Jego mo e wszystko wywie . Stan raczej przed w asnym planem, niejako
przed tablic rozdzielcz . I sta o si wszystko.
Od stworzenia Wszech wiata i wszystkiego dalej do cz owieka mo na
rozwa
dzie o stworzenia, widz c w tym pradawnym akcie Bo ym siebie
w potencjalno ci. Jako element Wszech wiata, zadzierzgni ty w tamtej
przesz ej niesko czono ci, mam prawo rozpytywa o dzie o stworzenia. Nie
tylko wstecz trzeba obserwowa i rekonstruowa , ale wypada si odwróci
twarz do biegu i rozwa
tamt Niesko czono , do której jako cz owiek
jest si powo anym. Tak cz owiek staje si zawieszony na pewien czas mi dzy
dwiema niesko czono ciami. Jedna spe niona, druga do spe nienia. Mam
przed oczami Najwi kszy Cel ycia. I najogólniej poj ty.
18
2. Nie by o od pocz tku wiata
Na pocz tku by o nic i wszystko. Nic by o ciemno ci . Wszystko by o
w Niesko czonej wiat
ci. Stworzy Bóg Nic. Nic by o puste i nie by o
w nim niczego prócz zerowych drga fali elektromagnetycznej. Tak natur
nada Nico ci Bóg. „Nic” nie by o wi c Pró ni , oprócz Pró ni by jedynie Bóg.
„Nic” by o do Boga podobne, wed ug naszych obecnych poj . „Nic” by o
jeszcze niezmienne, pozbawione czegokolwiek. „Nic” by o niesko czone
i wieczne, by o nieruchome. Po „Niczym” móg si przechadza jedynie Bóg.
Pierwszym drgnieniem woli Bo ej by o o ywienie Niczego. Pró nia : drgn a
fluktuacj , jak gdyby zafalowa a lekko niby niesko czony ocean Niczego.
Wiedzia o tym Bóg i nada jej swoj niesko czono i rys
elektromagnetyczny, o czym wiedzia On sam jeden tylko. „Nic” jest
absolutnie ciemne, widzie je mo e jedynie Bóg. Dziwny to by
wiat
ogarniaj cy sw Niesko czono , tamt w
nie drgaj
Niesko czono
Niczego.
I widzia Bóg, e w ród fluktuacyjnego odruchu pos usznej Pró ni rozb
nie
pierwszy foton niesko czenie ma y na tle Nieogarni tej Nico ci. I stworzy
Bóg jednostk
wiat a nazwan niezmiernie du o pó niej przez cz owieka
fotonem, czyli kwantem wiat a. Foton poszybowa z radosn wie ci
stworzenia go w Niesko czon Pró ni jak u miech Pana Boga. Jak gdyby
pierwsz wiadomo o sobie wys
Bóg w Niesko czono z pos usze stwem
wszystkiego sobie.
Nast pne okruchy kwantowe wiat a rodzi y si z pró ni elektromagnetycznej
jak gdyby rozsypywane siewnym gestem Boga.
Od stworzenia Niczego i Wszystkiego zacz o si twórcze dzie o Boga, które
obecnie nazywamy Wszech wiatem. By doprawdy Pierwszy Dzie
stworzenia, d ugi wed ug naszych rachub, bo dzie u Boga jest jako miliardy
lat.
Autor Genesis nie wiedzia nic o istnieniu pró ni elektromagnetycznej.
Ponadto traktowa stworzenie wiata makroskopowo. Bóg jednak zak ada
fundamenty pod mechanik kwantow Wszech wiata i konsekwentnie
rozmieszcza dzie o stworzenia. Autor Genesis opisuje ostatnie etapy
stawania si
wiata. W dzisiejszym rozumieniu Bóg jest wi kszy, pot niejszy
w przesubtelnej znajomo ci za
onych przez siebie praw, zanim z nich
powsta Wszech wiat.
To mimo wszystko nieudolna tylko rekonstrukcja, niedozwolona
ekstrapolacja w „Nic” i w praczas. To si ganie w zakryte przed cz owiekiem
rejony Niczego i Wszystkiego. Zagl danie Bogu w d
, jak w ukszta towanej
niesko czenie Pró ni rozsiewa z ocisty py fotonów. Ten epizod to nasze
prawne bezprawie. Poznawanie przesz
ci przez cz owieka. On jeden - Bóg -
tylko rozumie mo e „Nic”, zna jego natur niezerowego zera. On jeden
19
potrafi tam liczy Czas. Nam wolno jedynie w zachwycie nad Nim si ga tak
nieograniczeni w przesz
.
Je li prawd jest, czego nauczaj filozofowie, e w Bogu jest wy cznie
tera niejszo , gdy nie ma pogoni momentów czasu, to Bóg jest ustawicznie
w trakcie stwarzania, a ja rozpatrywany od strony Boga jestem cz owiekiem
aktualnie stwarzanym. Wed ug rachub Bo ych jestem obecny w momencie
rozpo cierania niesko czonej Pró ni, uczestnicz w narodzinach pierwszego
ysku wiat a, znajduj si we fluktuacji elektromagnetycznej Nico ci, mój
wiek nie stanowi 70 lat od narodzenia licz c, jestem potencjalnie w ca ej
historii biosfery, dziel z Niesko czono ci fotosfer . Szalone to, ale
uczestnicz w Bogu w jaki niewyt umaczalny sposób.
Przed szale stwem egzystencji bronimy si zasadami fizyki. Go za fizyka
mo e obowi zywa Boga i co za logiczne racje wymy lone przez Arystotelesa?
«Czy Bóg nie jest niezliczon sum sprzeczno ci naszych racji i pseudoracji?
Czy Pan Bóg, niewymierny w ludzkich klockach wiedzy posegregowanych
w rzekom prawd o przyrodzie, ju j ods oni ? Ciekawe, w jaki sposób
pigularz wyuczonych na kursie prawd mo e w ogóle zabiera g os na temat
Boga? Spacer po Mlecznej Drodze, spacer my
, jest niedorzeczno ci
obracania mózgu w ród miliardów gwiazd. Ja jednak uwa am to za przej cie
paru metrów w ród srebrnego py u gwiazd. Co za proporcja? Kto jest idiot
nie widz c dysproporcji? W jubilerskiej za pracy Pana Boga orientuj si
przecie , e mechanika kwantowa jest s uszna tylko dla atomu wodoru, poza
tym jest przylepiona prawem ignorancji i mówienia czegokolwiek z braku
wiedzy.
Wierz w Boga Stworzyciela nieba i ziemi, to znaczy uznaj moj egzystencj
w prekognicji Boskiej i wierz , e pocz em si w zamy le Bo ym razem ze
Wszech wiatem, rozwija em si poprzez fotosfer , biosfer i wszed em
pewnego dnia w antroposfer i tutaj Bóg dalej mnie rozwija czyni c mnie
tym, czym jestem. Moja ewolucja w Bogu i przez Niego trwa a ogromnie
ugo, ale dzi ki temu mam swój w asny udzia w historii kosmosfery,
fotosfery, przynale do ca ej biosfery przez filogenez i ontogenez . I nad tym
wszystkim sta Bóg, a nie dopiero w dniu mojego narodzenia. Tam ju
szczególnie - widzialnie i dotykalnie - rozwija a si Jego asystencja.
Moja wiara w Boga Stworzyciela jest brzemienna w koleje, sfery, drog , któr
dochodzi em do mojego istnienia i nazwiska. Niczyje ycie nie jest krótkie,
gdyby w antroposferze przebywa nawet tylko rok. W oczach Bo ych s to
równie miliardy lat rozwijaj cego si dzie a stworzenia a do cz owieka.
Gdyby Bóg u ywa znakowanych atomów, musia by wiedzie , które atomy
okre lonego pierwiastka chemicznego s moim przeznaczeniem. Je li uczeni
utrzymuj , e ka dy atom w gla przeszed ju przez faz
ycia i by w czony
w materi organizmu, to Bóg musi wiedzie to na pewno i potrafi wskaza ,
który to jest z atomów w gla we Wszech wiecie.
20
Wro ni cie cz owieka w Boga i Wszech wiat jest bardzo znamienne i bogate
w prze ycia. To czucie z ca ym Wszech wiatem i stoj cym poza nim i w nim
Bogiem.
To jest w
ciwe stworzenie cz owieka. Dzie o najwspanialszej najg bsze
w tre ci. Wszczepienie w ca fotosfer , biosfer , a w moim; przypadku
cz owieka wspó czesnego jestem wszczepiony jeszcze w ca antroposfer a
do dzisiaj. Dzie o takie jak cz owiek ma korzenie w Bogu, strukturodajnej
Pró ni, w wiecie protofotonów, w biosferze a do w
ciwej sfery
antropologicznej. Co wi cej - cz owiek zawiera w sobie co z mijanych
i „prze ywanych” sfer. Co z Boga i niesko czonej elektromagnetycznej
Pró ni, co ze wiat a i Kosmosu, co z najodleglejszego i najbli szego ycia
i co z siebie - jest przecie cz owiekiem. Ca ej przesz
ci nosi lady i zbija je
jak w soczewce w swej wiadomo ci. Najwa niejsze - wie o tym. Ma
wiadomo .
Mo e dlatego cz owiek posiada ywio ow potrzeb poznawania przyrody,
jakby chcia siebie w niej odkry . Posiada nie tylko ciekawo zwierz t
rozpoznawania rodowiska, ale dociekliwo . Wymy li niesko czono
i zero, po to by si mi dzy tymi dwiema wielko ciami intelektualnie
rozprzestrzenia . By od niepami tnych czasów si ga gwiazd i wyczuwa ich
wp yw na siebie. Tylko cz owiek; odkrywa zas ony niewiedzy o przyrodzie,
zdobywa przyrod , ujarzmia i niszczy. Niestety.
Wszystkie ro liny i zwierz ta wyczuwaj
wiat o, ale jedynie cz owiek uczyni
z niego kult, widz c w nim jaki pierwiastek transcendencji. Nie mia
lepszego okre lenia jak wiat o na istot przerastaj
jego bytowanie na
ziemi.
Bóg w stworzeniu wiata zawsze widzia cz owieka, cho go jeszcze nie by o.
Bóg stwarza cz owieka nie z Pró ni bezpo rednio. Cz owiecze stwo
kszta towa o si powoli, a ostatecznie Bóg tchn co z siebie. Bóg da tej
istocie niezmierne przygotowanie rozwojowe, ale wyzwoli w niej jaki zap on
cz owiecze stwa nazywany dusz .
21
3. Stworzy Bóg...
Wszed Bóg w Pró ni , podzieli j b ogos awi cym znakiem krzy a na cztery
oddzia ywania, które kiedy fizycy odkryj po miliardach lat. Pró nia, a z ni
materia charakteryzowa si b
czworakim oddzia ywaniem -
grawitacyjnym, s abym, elektromagnetycznym i silnym. Tak zró nicowana
pró nia przeci ta b ogos awi cym gestem Bo ym drgn a pocz a
,
oddzia ywa , a yj c rozwija a si . Pró nia zacz a podlega ewolucji i jak
gdyby za jednym poci gni ciem nici zacz si rozkr ca ca y jej
niesko czony motek. Pró nia pocz a realizowa Boski plan zawarty w tym
ogos awie stwie.
Autor Ksi gi Genesis ograniczy ca akcj do najbli szego szabatu po sze ciu
dniach, ale to nie umniejsza w niczym prawdy. Miliardy lat w yciu pró ni s
u Boga jak jeden dzie , widocznie u autora Genesis równie . Sama za
miniaturka Pró ni i jej dzieje staj si bajecznie kolorowe i mo liwe do
ogarni cia jednym spojrzeniem.
Z koleby Pró ni d wign si pierwszy kwant wiat a na Boskie rozkazanie -
niech si stanie wiat o. Pisz c ksi
„Na pocz tku by o jednak wiat o”,
dane mi by o cofn czas o bli ej nieokre lone miliardy lat i stan nad
Pró ni rodz
pierwszy b ysk wiat a. To szczyt wszystkiego, co mo na
prze
jako niezwyk
. Temat wymaga odtworzenia tej sytuacji. Zreszt -
niczym jest narodzenie pierwszego kwantu wiat a, je li nie ma obserwatora,
który mo e to stwierdzi , rozkoszowa si intelektualnie, wielbi
Wszechmocnego za dar wiat a. Przyroda nabiera warto ci, o ile obejrzy j
ludzka wiadomo . O ile kto szepnie w ekstazie: „To wspania e, cudowne”.
W tym pierwszym obudzeniu przez Boga niepokoju w Pró ni nigdy ju nie
dzie spokoju, gdy po olbrzymim zakolu czasu powo
Bóg niespokojny
umys cz owieka. Ten raz obudzony nie za nie w niewiedzy. Osobi cie boj
si o moj wieczno w pokoju, skoro ju tutaj umys mia tyle niepokoju...
Geneza ycia, krzem, elektroniczne zadzierzgni cie akcji ycia... Czy Bóg tak
kszta towa swe dzie o, jak rozumia em i jak zdolen by em podpatrze ? Czy
inspiracja Bo a s usznie przebieg a w pracy cz owieka? Czy Bóg akceptuje w
wieczno ci s uszno odtworzenia, jak to z naszych rachub i mo liwo ci
wynika o na ziemi? Przecie On sam przeznaczy cz owieka do si gania tego,
co jedynie Bóg mo e wiedzie . To On upowa ni si ganie my
do pocz tków
Niczego. Do Pró ni, która nie jest przecie absolutnie niczym.
W Pró ni rzuci Bóg swoj iskr . I sko czy si spokój. Rozpali przymus
poznawania przyrody. Iskra Bo a w kontakcie z przyrod musi j
rozp omieni , rozja ni , by j wreszcie pozna . Jaka pewno w chybotliwej
racji? Jaki argument? Paru innym przede mn podobnie si wydawa o?
Zreszt poznawanie przyrody to nie poznawanie tego, co inni o niej wiedz .
Do jakiego sta ego punktu prawdy odnosi fragmentaryczne rozeznanie? Czy
ewentualne doj cie do poznania przyrody jest równoznaczne z zast pieniem
22
tamtego punktu odniesienia moimi racjami? Tak robi fizycy. Na kawa ku
wychodzi. Nieco dalej za ciasno. A ci panowie lubi elegancj nie tylko dobrze
wyprasowanej koszuli, ale równie elegancj rachunkowego przedstawienia
rzeczywisto ci, a tu zbyt przestronne i w rezultacie za bardzo zagmatwanie.
Czy ja si dowierc prawdy w przyrodzie, czy istnieje co , co bym nazwa
logik przyrody i jak po szczeblach fragmentarycznych rozezna mog
przewidzie nie znany mi etap tej logiki? Wracam do b ogos awi cego gestu
Boga w Pró ni i nad Pró ni . Pró nia potem ju sama rolowa a swe dzieje a
do rozwini cia Wszech wiata i Wszech ycia. I - Wszechpoznania, na które
zosta em skazany brakami nie odczytanej przestrzeni.
Bóg jako „metoda” badania przyrody? Z tym nie zgodzi si
aden metodolog.
Uzasadnieniem metodologicznych racji s wyniki poznawcze uzyskane tym
zabiegiem. Je li na pocz tku obchodzenia „nieznanego” w przyrodzie b dzie
modlitwa o poznanie i nagle w k bku nieznanego dostrzegam ko cówk
nitki, za któr nikt dotychczas nie poci gn , to jest to ju jaka metoda czy
jeszcze nie? Mam przecie wynik, jakiego nie uzyska nikt. Dalsze badanie
jest ju normalne i typowo przyrodnicze. Ale przecie jasny punkt
w ciemno ci najbardziej si liczy w poznaniu, do którego cz owiek jeszcze nie
si gn . Modlitwa okaza a si doskona metod wst pnego s du. A co
ostatecznie kogo obchodzi moja metodologiczna kuchnia? By em mia wyniki
i to nowe oraz licz ce si . Metoda dla mnie jest taktyk w dzia aniu
poznawczym.: Je li praktyka ma osi gni cia? Mój Bóg jest sprz ony
z przyrod od tamtego momentu b ogos awienia Pró ni do jej ewolucyjnego
autorolowania. Je li On chcia mi okaza , któr nitk poci gn , by Pró nia
zacz a si polaryzowa w odpowiednim kierunku, by dostrzec poszczególne
etapy, to mój zysk. Metoda jest zawsze czynno ci uzyskuj
rozeznanie.
W najtrudniejszej fazie wyczuwania ladów, poszukiwania w tej okolicy, gdzie
jednym sta ym punktem odniesienia jest On. Potem mo na Go zast pi
innymi kryteriami - przyrodniczymi. Ale w tej najtragiczniejszej sytuacji
tajemnicy przyrody? W tej dezorientuj cej fazie poznawania, gdzie wszystko
jest niepewne, wszystko jest w tpliwo ci , nie zostaj sam w pustyni my li.
Wystarczy, je li wska e mi jedynie kierunek. Chwyci em klamr spinaj
mój umys z nieznanym, w punkcie gdzie jeszcze nie by o styku cz owieka
przyrod .
W absolutnej ciemno ci zostaje jeden punkt jasny - Bóg. Poza tym „nico ”
wiat a. Takie sytuacje lubi , lecz nie chcia bym ich podejmowa bez tego
Punktu. To wyzwanie rzucone zarówno tajemnicy przyrody, jak i Jemu. Nie
mniej tragiczny moment ni wyj cie Piotra z odzi, czego zreszt sam pragn ,
cho nie obliczy g bi, mocy wiatru i si y grawitacji. Trzeba decydowa si na
skok w jasno takiego jedynego Punktu, bez adnych danych. Wszystko
przemawia przeciw. Zdecydowa si czy czeka na wi ksze rozeznanie?
Czeka tutaj znaczy nic nie robi . Czy wystarcza rzuci si w mroczn
przepa i domniemany przeciwleg y brzeg, który oka e si fikcj ? Je li tam
jest tak, jak my
, wtedy olbrzymia wygrana intelektualna. Je li tam jest
nic?... Trzeba. Prze egna si . Ryzyko zawodowe. Skok... Jest. Jest pó ka,
ca kiem wygodna. Z niej nowy, nikomu nie znany jeszcze widok od tamtej
23
strony. Metodologiczne podej cie nie zaakceptowane przez nikogo okaza o si
uszne. Mo na dalej pracowa zwyk drog i metod przyrodnika.
W przyrodzie jest wszystko dziwne i nie wiadomo jeszcze, czy rzeczywisto
materialna wygl da tak, jak my my to sobie badawczo wydumali. Tym
bardziej wiedza Bo a o przyrodzie mo e si okaza zupe nie odmienna od
naszych stwierdze . Na bezdro ach prawdy jeden b ysk intuicji mo e
zast pi lata albo i wieki ludzkich poszukiwa . Jeden jasny b ysk uchwycony
ludzk spostrzegawczo ci mo e odwróci o 180° nasze poj cia.
W absolutnym obszarze niewiadomych wystarczy dostrzec wektor okre lony
palcem Bo ym. Do reszty z Jego pomoc dojdzie ju cz owiek. Wiara w nauce
nie jest przeszkod , jest niesko czon potencjalno ci doj cia do
przyrodniczej prawdy. On tylko jeden jest konstruktorem Wszech wiata i zna
plany jego budowy. On wie, czy istnieje jeden wszech wiat, czy kilka i czy
gdzie na granicy czasoprzestrzeni, gdy ona si za amie, mo e nast pi
przeskok materii ciemnej do innego wszech wiata, jak to si niektórym
astronomom widzi. Dlaczego jedyny Konstruktor natury nie mo e by moim
metodycznym startem w poznawaniu przyrody, skoro nie jest zazdrosny
o posiadan prawd ?
Nie dalsze kroki przyrody s trudne, a wi c jej makroskopowy obraz.
Najbardziej trudne do poznania s pierwsze kroki nie tyle naszego poznania,
co dziejów Wszechrzeczy. A wi c tego, czego wiadkiem by jedynie
stwarzaj cy Bóg. Jestem wi c metodologicznie u w
ciwych podstaw.
Ewangelia mo e by czynnikiem kszta
cym super m drców, je li g upcy
proklamuj si ju jako m drcy. Ewangelia nie wyklucza g bszej wiedzy. Nie
mo e by pi kniejszej syntezy jak g boka wiara i przepa cista wiedza
o stworzeniu. Istnieje tu jakie tajemnicze samo sprz enie. Wiara podgl da
Boga w dzia aniu, poznana prawda dynamizuje wiar . To chyba mo e by
jedynie super uk ad w relacji »wiara - wiedza”.
24
4. Patrze na r ce Bogu
Szalony czy optymalnie niepoczytalny? Bogu na r ce patrze ?... W jaki
sposób si im przygl da b
c py em egzystencji wobec planety Ziemia, tym
bardziej Wszech wiata, a co dopiero Boga. A jednocze nie wolno my
si ga
do granic geometrii i fizyki czasoprzestrzeni. Ten okruch egzystencji czuje,
my li, rozumie, chce wiedzie , chce z Bogiem wej w zawody. Si ga do
granic, gdzie Bóg splata „Nic” w mg awice, gasi galaktyki, nico powo uje do
rozmiarów geniusza. Widzie , jak Bóg nawija pró ni w ycie, przykrywa
my
cy py konstrukcj Wszech wiata. Aby to wszystko obj , trzeba mie
szybsz my l ni pr dko
wiat a, szybsz przynajmniej miliony razy od
einsteinowskiego c. Musz tam „by ”, zanim moja egzystencja si sko czy.
Nie ma wi c czasu na spacerowy krok z pr dko ci
wiat a. Dochodz do
wniosku, e Bóg da jakie zarzewie niesko czono ci cz owiekowi. T skni za
ni , porywa si na ni , porusza si z jej szybko ci , poszukuje jej - albo jest
niesko czonym idiot ..., chocia niesko czenie zwariowa jest te swoistego
rodzaju genialno ci i kto wie, jakby si kszta towa a nauka przy takich
uczonych.
Brniemy wi c dalej w pomyle czej drodze „nadpr dkiej” szybko ci wiat a.
Nie wiem doprawdy, jak Bóg mo e „na nice” przerzuca fal
elektromagnetyczn
ycia, by si ona sama u wiadomi a. Jest to nie
mniejszym cudem ni ukszta towanie Wszech wiata z pró ni. Jak si musi
dobry Bóg u miecha , kiedy patrzy na podskakuj cy ko o siebie egzemplarz
ludzki, który by chcia wszystko wiedzie . Ale mimo tego „niesko czonego”
zwariowania cz owieka, Pan Bóg si cieszy, e Jego twór - cz owiek - po yka
bakcyla niesko czono ci. Tylko w ten sposób przecie mo na si gn do
Boga.
Ach, ten Bóg odwa any ci gle na analitycznej wadze g upców jarmarcznymi
ci arkami.
Trzeba oddech niesko czono ci z apa , eby poj Boga. eby zrozumie
siebie. ywy pojemnik na niesko czono . Paradoksy? Ca a konstrukcja
cz owieka jest paradoksalna i dlatego odznacza si tak dynamik .
Nie wystarcza widzie tylko gwiezdny rajd niesko czono ci. Ta sprawa nie
mo e zakrywa istotnych rzeczy, jak Bóg, pró nia, Wszech wiat, ycie, my l
ludzka. Tutaj dostrzegam, e jestem w rodku niesko czono ci, nie na
adnym jej kra cu. Je li pragn jakikolwiek rachunek niesko czono ci
poj , musz nie tyle da paragonu kwituj cego taki rozmiar, ale musz
sam co z niesko czono ci posiada w sobie, gdy inaczej pragn bym zagra
na niesko czonych organach o niewyobra alnej ilo ci g osów i klawiszy,
peda ów i piszcza ek. Przecie wiem, e z tej melodii ma dopiero wyj moja
pie
o Bogu, Wszech wiecie, yciu i cz owieku. Chc us ysze najczystsze
brzmienie wszystkiego, co wymieni em. Owe niesko czone organy to przecie
ja, kondensacja ich istnieje we mnie, w mojej naturze, ale l kam si
kakofonii.
25
Kto tutaj zwariowa ? Przecie nie mo na operowa niesko czono ci , niczego
z niej nie posiadaj c. Przepraszam, nie ma kawa ka niesko czono ci. Ona
podzielona niesko czon ilo razy pozostaje zawsze niesko czona w ca
ci
i ka dej cz ci. Musz wi c by z t niesko czono ci zespolony w ca
natury, akcji, mo liwo ci. Stwierdzam niezwyk jedno siebie z Bogiem,
Wszech wiatem, wszech yciem i wszech wiadomo ci . Przecie istnie mo e
tylko jedna niesko czono .
Po tej „niesko czonej” dygresji mo na wróci do transformacji fali
elektromagnetycznej na jej samo wiadomo jako podmiotu. Nieznane s jej
transformacje w osobowo cz owieka. Jak fala elektromagnetyczna kocha,
obejmuj c naprzemianlegle ramieniem elektrycznym to znów magnetycznym,
jak przyciska do elektromagnetycznego serca. Nie wiadomo, jak zapala
i
zap adnia my l do twórczego poszukiwania ani jak si przekazuje
elektromagnetyczne ycie i rozpoczyna w zetkni ciu z materi biotyczn furi
organogenezy w gametach glonów i pierwotniaków, w ptasich jajach,
w onach samic i cz owieczych matek. wiat o ci gle co „mówi”, o czym
informuje. Wszech wiat nadaje sw depesz
wiat em. ycie nadaje
wiat em, e co si w biotycznej masie dokonuje, dlatego mog t mas
nazwa
yw . wiat o mózgu orientuje, e cz owiek my li, dzia a, czuje,
„rozumuje”. Nie wiem tylko, jak wietlista racja informacji steruje wzrostem
komórki czyni c j elementem zespo u zwanego osobnikiem. Nie wiem, jak
wiat o rozja nia ciemne drogi morfogenezy kszta tuj c analogiczny wygl d
cz owieczego cia a. W jaki sposób wiat o kszta tuje cz owieka w onie matki,
a pó niej jego intelekt? Czym mo e jeszcze by
wiat o prócz informacji,
o której nikt nie wie, czym ona jest? O czym wobec tego Bóg chce
poinformowa nazywaj c siebie wiat
ci ? Czy jest to, ewangelicznie
mówi c, przypowie ci o wietle, czy Bóg rzeczywi cie ma w sobie co ze
wiat a?
I znowu dociekliwe pytanie: jak wiat o spersonifikowa o si w osobowego
Boga? Kaza si nazywa
wiat
ci , sam u ywa
wiat a jako widzialnego
znaku swej obecno ci (Tabor, Zmartwychwstanie, wtórne przyj cie). To Bóg
wszczepi w prymitywnego cz owieka i pó niejszego geniusza ide kultu
wiat a. Powszechna epidemia solarna rozci gn a si na wiat gdzie oko o
drugiego tysi clecia p.n.e. Czy przypadek, czy wietlisto wytrysn a z duszy
cz owieka jako potrzeba wyemitowania wiary? W jaki sposób Bóg - wiat o,
Bóg-Ogie Trawi cy wszed do Nowego Testamentu pod inspiracj
wiat a -
Syna i Ognia Ducha wi tego? Dlaczego w cz owieku istnieje ustawiczny g ód
wiat a bez brzasku i pozbawiony zachodnich zórz? Dlaczego cz owiek
wyobra a sobie królestwo Bo e jako królestwo nieustannego wiat a?
Splot wiat a jest naszym przeznaczeniem. Co on wyra a? Czy nie, da by si
zunifikowa od pró ni poprzez Wszech wiat, ycie, wiadomo do samego
Boga?
26
5. Udzia w dziele stworzenia
Dozwoli Jahwe raz stan nad koleb stwarzanego przez Niego, fotonu. Tym
samym ustawi mnie na kraw dzi stworzenia wiata. To by szok. A drugi
taki, kiedy stwarza elektromagnetyczne ycie zamkni te w oprawie zwi zków
organicznych. I wtedy chyba polubi em stwarzanie wiata w asn prac .
wiaty stwarzaj si dzisiaj, a my nic o tym nie wiemy. Przecie powo aniem
cz owieka jest odkry twórcz akcj Boga i ciekawie zagl da Mu przez rami ,
co i jak robi. Przed momentem zrozumia em dopiero, e pierwsze rozdzia y
Ksi gi Genesis dziej si na moich oczach, e dopu ci mnie Bóg do patrzenia
na akt stwarzania wiata, e pozwoli mi to studiowa , odkrywa tajemnice
przyrody analizowa praprz dziwo wszystkiego. Bóg w akcji - to Jego praca.
Objawi mi j w zasadzie, kaza natomiast bada w szczegó ach. Tyle jest
zasadniczo wiata, ile go pozna em. I wiem, e tam dalej te jest wiat tylko
nie rozpoznany przez nikogo. Trzeba wiat stwarza coraz szerszy, coraz
wi kszy, pi kniejszy i dziwniejszy.
Rozumiem to - przez marzenie do twórczej pracy. Wszelkie ludzkie rozumne
dzia anie jest udzia em w stwarzaniu wiata. Czy to mojej powo anie? Moje
zatrudnienie na wiecie? Mój anga ? Wysokie chyba stanowisko.
Kiedy przebywam w mojej bibliotece, otaczaj mnie dziesi tki. tysi cy ludzi,
których umys zosta zawarty w ksi kach. Po ich tropach szed em, ale
wyprzedzi em ich. Zaszed em dalej. Nie znam metodologii i procesu
technologicznego stworzenia wiata. Mój wiat wypracowa em poniek d sam,
ale w bezczelny nieco sposób jak na cz owieka - razem z Bogiem.
Przemno
em moje si y z Jego moc , mój niedokszta cony rozum z Jego
odwieczn m dro ci , moj nieporadno z Jego wszechmoc .
Z mi kkiej gliny ulepi mnie Bóg, ale wypali za to w t gim ogniu
przeciwno ci na kamionk , która a dzwoni g bokim tonem, gdy j si
uderzy. Nad rzek Kamienn odnalaz mnie i stamt d od tej pory uciec ju
nie mog , bo wlok Boga z sob .
Kiedy s
ca straszy a trzyletniego Waldka w ciek ym parowozem, kiedy
marudzi i nie chcia usn . Skutkowa o. Min y lata i zmieni y si kszta ty
parowozów, a co z tamtego zosta o. Parowóz pozosta symbolem w ciek ej,
szalonej pracy. Jeszcze dzi patrz urzeczony na p dz cego kolosa przy
kompletnie zwariowanych przek adniach spinaj cych ko a, jakby t oki
chcia y je z osi powyrywa . Nie, nie mog ... W osy mi si je ... Ja wiem, e to
ów w ciek y parowóz, symbol gigantycznej i niestrudzonej pracy. Symbol
mojego dzia ania. Dreszcz przebiega mi po plecach. Parowóz gna z oskotem
szyn, pióropuszem dymu i pary. Parowóz yje. To ja... Niech tylko Bóg ten
parowóz b ogos awi, by nie zardzewia na bezczynnym postoju. Niech go
trzyma ustawicznie pod par i pozwala mu ci gn z omotem setk
adownych wagonów. Na przodzie on, parowóz niezdarty, niepokonalny,
szalony, zwariowany, w ciek y parowóz dzieci stwa. Mobilizuj cy sen –
27
o pracy cz owieka. Parowóz dziwny, bo w op tanym p dzie k adzie dopiero
przed sob szyny, po których si potoczy.
Kto w m odo ci przeszed faz zerowej pracowito ci, bez adnej przesady,
w wieku 12-18 lat, dla tego praca sta si mo e bo yszczem, powo aniem,
fanatyzmem albo udzia em w Boskim dziele stwarzania wiata. Ale to nie
natura, to aska tak dzia a, ona rzuca w nast pn kra cowo szalonej
mi
ci do pracy, wi kszej ni do ycia i zdrowia. Paradoks, a jednak
prawdziwy. Na prac zawsze si czas wydob dzie, - dla zdrowia najcz ciej go
brakuje. Ile chorób przesz o na skutek zaj cia si prac . Ile razy na ambonie
mia o si
wiadomo , e by mo e zostanie si tu i ju wi cej samemu nie
zejdzie. Dlaczego nie czuje si zimna w nie ogrzewanym ko ciele spowiadaj c
po 8 i 10 godzin podczas rekolekcji, a w tygodniu z pierwszymi pi tkami po
37 godzin sze dziesi ciominutowych, a nie szkolnych.
Czy bywa ekstaza pracy? Czy bywa praca przekraczaj ca dziesi ciokrotnie
norm przeci tn cz owieka bez zm czenia, a regeneracja si dokonuje si
dos ownie w kwadransach? Czy mo na odbudowa nienasycony g ód pracy,
ustawiczne poszukiwanie czego , uczenie si , zdobywanie, tworzenie? Czy
istnieje jeszcze gdzie poza tym bez urlopowe zaj cie? G owa nie na wiatr
jedynie.
W d ugodystansowej pracy trwaj cej dziesi tki lat nikt mnie nie minie. Czy
nie powinien istnie dar Ducha wi tego zwany pracowito ci ? Przecie ten
dar nas tak zbli a do stwarzaj cego Boga. Jest udzia em w Jego stwarzaniu
wiata.
Ekstaza pracy... zakochanie w robocie, a mo e tylko zakochanie w Bogu
Stworzycielu, rado dopuszczenia do stwarzania wiata, jaka aktywna
sknota do tego, by wiedzie wszystko o przyrodzie - Boskim dziele.
Nie miertelny g ód wiat a. Nigdy dosy , nigdy ju czy te nareszcie, nigdy
pe ny, ci gle spragniony poznania, czynu, dzia ania, tworzenia,
kszta towania wiata, a w tym wiecie przecie najbardziej kszta towania ja
potrzebuj , a ze mn dopiero wszystko inne. Ta reszt do wzi cia. Reszta
pozostawiona przez Boga, by j zdobywa , bra , ch on , intelektualnie si
objada .
Trzeba wtedy mie drugie ycie, które by si m czy o, musia o odpoczywa ,
urlopowa , wczasowa , bo w jednym jedynym yciu nie ma na to miejsca ani
czasu. Nie wiem, czy to mo liwe bez interwencji Boga. Nie znam granicznych
miedz, gdzie ko czy si ludzka mo liwo ci a zaczyna ju Boskie dzia anie.
Dok d wolno miertelnemu si ga a gdzie si zaczyna strefa
Nie miertelnego? Je li pod wiadomie mijam graniczn stref , niech mi Bóg
wybacza, to nie agresja, to zakochanie w Bogu Stworzycielu. To zapatrzenie
w Niego podczas akcji Ksi gi Genesis. To zakochanie, je li nie w stwarzaniu
wiata, to przynajmniej w obróbce wiata na pewno.
Nie wiadomo, jak to Bóg robi, a mo e odkrawa czas z wieczno i tworzy
z tego dla mnie dziwne godziny posiadaj ce 180 minut, tym samym tworzy
28
jaki relatywistyczny koncentrat czasu o niebywa e wydajno ci. Co tu jest
bardziej potrzebne - intensywne modlitwy powtarzane z dok adno ci
chronometru ca ymi latami czy to szale cza po danie wiedzy i ss ce
dzia anie m dro ci nie spe nianej nigdy dc ko ca. Bóg to wie. Stwierdzamy
tylko skutki. Mechanizmy dzia ania Bo ego s poza ludzk kompetencj . Jak
si dochodzi do tego? Raczej, jak si biegnie? Dziwne rocznice same si
w yciu uk adaj . Na jakim etapie stwierdza si , e mija 60 rocznica
codziennej i wielokrotnej dziennie modlitwy o zapa do pracy. Co ma zrobi
Bóg? Co ma pocz z tak istot ? Nie odpowiem na to pytanie. Odpowied
nie do mnie nale y. Ksi gowo ci nie prowadz . Czy to jest wbijanie si
czasowym klinem w wieczno ? Naprawd nie wiem. Wiem tylko, e ci, co za
Jezusem szli, nie mieli kiedy spa , bo Jemu si chcia o na modlitwie
nocowa . Nie mieli czasu chleba prze kn , bo Jezus uzdrawia lub
Ewangeli g osi . Nie mieli odpoczynku, bo praca na robot zachodzi a. Wiem
te , e Jezus czasami przygotowywa dla nich niadanie, piek c ryb na
rozgrzanych kamieniach brzegu Genezaret
29
6. Start - Bóg
Id do Ciebie niestrudzenie. Id coraz drobniejszymi krokami, nie dlatego, e
nie mam ju si . Dochodz po asymptocie do poznawania Twej natury.
Asymptota to prosta, która niesko czenie zbli a si do okr gu by nigdy si
z nim nie przeci , ale nie z Tob . W niemo liwej sytuacji jest fizyk zbli aj cy
si do temperatury absolutnego zera. To ju u amki ostatniego stopnia, ale
nie do wyczerpania. Id i poznaj Boga. Krok skraca si , droga wyd
a,
intensyfikuje. Czuje si coraz wi kszy ci ar.
Czy tak wolno o Bogu pisa ? Czyje zezwolenie tu potrzebne oprócz Boskiego?
A je li On pozwoli g biej oraz istotniej wej w ycie, tak g boko, jak
nikomu si dot d nie powiod o? A je li to by pierwszy i zdecydowany krok
naprzód w poznaniu przyrody? Nie cz stek elementarnych. Istnieje co
pierwotniejszego jeszcze. Trzeba si nauczy przerzucania od zera do
niesko czono ci, niejako z d oni w d
. Trzeba naby wprawy w operowaniu
kilkoma uk adami odniesienia, prócz tego ustalonego w p pku w asnego
brzucha, potem przerzuca pocz tek uk adu pomiarowego z Ziemi, kolejno
na S
ce lub dowoln mg awic albo galaktyk . A mo e istnieje co dalej
i bli ej jednocze nie ni dowolna galaktyka... Bóg?... Czy potrafi ustawi
uk ad odniesienia w niesko czonej Pró ni, która bynajmniej nie jest niczym?
Czy musz wszystko do okre lonego punktu sprowadza , nawet Boga? Czy
si to uda w jaki sposób? Czy nie pogubi si w tych kolejnych
transformacjach uk adu odniesienia, transformacjach, dla których nikt nie
ustali praw przemienno ci? Czy mo e gubi si cz owiek w swojej
inteligentnej niewierze w Boga? Przerzuca swoje urojenia i nie mo e mu si
Bóg wyroi ? Nie posiadaj c wprawy i przy l kliwym usposobieniu, by nie
wysz o co niespodziewanego, branie si za tak operacj rachunkow
przychodzi trudno.
Ze stanowiska fizycznego nale
oby najpierw nauczy si obracania
niesko czon Pró ni . Je li nie wie si , czym ona jest, to przynajmniej
powinno si wyczuwa jej natur . To rzekome nic stanowi ce potencjalnie
wszystko przybli a wyobra eniowo Boga. Nie mówi , e poj ciowo, gdy
trudno mie poj cie o nieznanym, a tym bardziej o przeliczniku Nieznanego
przez niezrozumia e.
Rozwa ania biblijne trzeba rozpocz znacznie wcze niej ni na Poziomie
chaosu wszechniebytów. Czy istniej ju kwantowe procesy Niczego?
Nieudana unitarna teoria pola z niesko czonym chochlikiem w rachunku,
odbieraj cym fizykom odwag . A renormalizacja to przecie taki kapitalny
rodek dla rozmi kczania logicznie zbyt twardych k sków rozmy lania, jakby
enzymy naszej logiki wiedzia y, e musz co zmacerowa , zanim trafi na
niesko czono . Kapitalne Wspania e. Ale nale
oby wsz dzie to stosowa ,
gdzie w rachunek wchodzi niesko czono albo nieco mniej przera aj ce
zero. Ono jest przecie zaprzeczeniem istnienia. Niesko czono tylko w
urojonym rachunku wyklucza takie poj cie jak niesko czony odprysk
30
rzeczywisto ci. Niesko czono przez logiczne obracanki mo e da nadziej
utraty tego wymiaru dzi ki renormalizacji. Trudniej renormalizowa zero
pozostawiaj c mu wygaszenie istnienia.
Zanim postawi pierwszy decyduj cy krok w kierunku rozumowego poznania
Boga, zanim si zdecyduj na marsz do Niego, musz si nauczy odwa nego
operowania zerami i niesko czono ciami, by mnie nic nie zaskoczy o
w rachunku. Oczywi cie nie chodzi o l k fizyka któremu co tam nie bardzo
si zgadza z tym, co wymy li modelowo A propos - nie ma adnych modeli
Boga. Albo jest Bóg jako rzeczywisto , albo nie ma nic. Fabrykowanie
modeli Boga kompletnie zawodzi. Mo na by wtedy proponowa niesko czon
ilo modeli. Mo e nawet nieg upi pomys - jest tyle modeli przecie , ile g ów
wyobra aj cych sobie Boga. Terminologicznie istnieje jeden Bóg, poj ciowo
ka dy ma w asne Jego doznanie. Dlatego nie potrafi bym. nikogo „nauczy ”
mojego widzenia Boga. Po prostu nie orientuj siej czy s usznie oceniam albo
czy czytelnik posiada identyczny gust jak mój przy takiej samej pracy
komórek mózgowych. Najtrudniej wyzerowa wszystkie g osy na mój kaliber,
a zerowanie przyrz du musi uprzednie przecie nast pi , je li wyniki maj
by porównywalne.
Dlatego nie dziwi si , e najszybciej chwyta Boga dziecko lub geniusz. Ten
skrajny rozst p religijnych osi wiata wype nia przeci tna wiara, jak daje
Bóg.
Jaki zreszt wymiar odpowiada mi najbardziej - kolosalny Wszech wiat czy
kwantowy rozmiar? Czy zachwyt budz olbrzymy i nie mniej wielkie
odleg
ci, czy niewyobra alny wiat kwantowy, gdzie w emitowanym wietle
w postaci kwantu blasku czuj si najlepiej. Czy mistyka olbrzymów, czy
mistyka ma
ci? A je li w tych dwóch rozmiarach kontemplowa mo na
Boga? To jeszcze lepiej. Zjawiaj si wymiar po rednie, a w ród nich mój
asny równie .
Nie trzeba zreszt posiada wym otkowanego wspó czesn wiedz mózgu, by
odnale Boga.
Wielcy mistycy poczynaj c od patriarchów, proroków, aposto ów,
anachoretów nie przewy szali intelektualnego poziomu swojej epoki. Stopie
rozumienia Boga nie jest tylko funkcj stanu umys owego epoki. Zbyt
inteligentne, nadto subtelne rozumienie Boga, by mo na go uwa
jedynie
za wytwór umys owy mistyków bior c pod uwag brak ich wykszta cenia
i zbyt du prostot . Trudno ci zjawiaj si wtedy, gdy si zaczyna
metodologicznie rozwa kowywa Boga. Tutaj podj to jedynie prób
skomplikowania problemu Boga, by uplastyczni sobie istotne problemy albo
nie zbadane jeszcze szlaki w poznawaniu Boga.
Wbrew powszechnemu przekonaniu, e najwi kszym dzie em Boga jest
Wszech wiat roziskrzony miliardami gwiazd, mg awic i galaktyk,
najistotniejsze dzia anie Bo e rozgrywa o si zawsze w obr bie materii
ywionej. Ta - pchni ta si Najwy szego - dotoczy a si a do wytworzenia
31
cz owieka. Kszta t jego wiadomo ci nie by przypadkiem. W tym przedziale
materii o ywionej dokona y si najistotniejsze sprawy Bo e - patriarchowie,
prorocy, znacznie wcze niej historia Edenu i pierwszej wiadomej
niesubordynacji cz owieka. Tutaj by o Zwiastowanie, ci a, poród. Dziecko-
prorok z Nazaretu. Jego mier , ofiara za ludzkie z o, Zmartwychwstanie. Na
tym splocie materii, ycia i ducha zwi za o si wszystko, co zawiera Pismo
wi te, szczególnie Ewangelia.
Drog wskaza sam Bóg - wybra materi , nada jej wektor ycia i hominizacji
po to, by wszystko co Boskie trafia o na tej drodze do wiadomo ci. Materia
nie jest balastem piasku w balonie, by zbyt wysoko nie wzlecia . Mo na te w
innym wariancie zinterpretowa sprawy Boskie najcz ciej z czone
z materi . Wniosek ten zatwierdzi Jezus przez Wcielenie. Zarówno materia,
jak i duch zosta y nobilitowane przez Boga. Ewangelie ukazuj w
nie t
symbioz Boga z materi o ywion , symbioz rozwini
w tajemnic
Wcielenia i Odkupienia. Widocznie natura Boska nie jest ca kowicie „obca”
materii. Materia odgrywa istotn rol w yciu i wiadomo ci. Bóg si
pos uguje materi , by w kategoriach zrozumia ych przez cz owieka -
nazwijmy to w kategoriach rezonansowych - komunikowa si z cz owiekiem.
Materia jest od strony fizyki pytajnikiem. ycie-jest niewiadom od strony
biologii. Cz owiek - biologicznie i psychologicznie to istota nieznana. Gdzie si
zaczynu i gdzie ko czy w ze materii? Któr kolwiek ko cówk si wyci gnie -
w r kach zostaje niewiadoma. Czy nie by oby dobrze jeszcze jedn ko cówk
uwzgl dni - Bosk ? Poznaj c Boga oczyszczamy Go skrz tnie z materii,
nawet z rzucanego przez ni cienia. Tymczasem od strony Boga wydaje si ,
e atwiej i lepiej mo na pozna Bateri nieo ywion i biotyczn . Ale wtedy
trzeba si zgodzi nie tylko na nie miertelno
ycia, ale równie na
zmartwychwstanie by ej masy biotycznej.
Poznawanie Boga dokonuje si wr cz paradoksalnie. Je li Bóg nie chce si
zmie ci w kryteriach dwuwarto ciowej logiki Arystotelesa wtedy rezygnuje
si z Boga. Tymczasem winno by odwrotnie - je li kryteria logiczne, i to
wynikaj ce jedynie z dwuwarto ciowej podstawy logicznej, nie odpowiadaj
mo liwo ci zobaczenia Boga, nale
oby zakwestionowa regu ki logiczne
jako wy ymaczki naszego rozumowania Tak si robi w innych naukach
dedukcyjnych stosowanych potem w fizyce. Prócz geometrii Euklidesa
istnieje przecie geometria Riemana, gdzie dwie równoleg e przecinaj si
w niesko czono ci, a suma k tów w trójk cie nie stanowi 180°. Ca a fizyka
relatywistyczna pos uguje si inn logik geometryczn ni Euklidesowa. Co
takiego musia oby zaistnie w naszej logice przy innych za
eniach i wtedy
rozumowo móg by wyj dopiero Bóg jako poj cie. Przy zmianie aksjomatów
logicznych inaczej przebiega rozumowanie, ale te opisuje si zjawiska
rzeczywisto ci dotychczas nieokre lone. Wiedza nasza jest tak
skonstruowana, e dopiero wtedy wydaje si nam, e rozumiemy zjawisko
przyrodnicze, gdy potrafimy je logicznie opisa , czyli naszemu.
Materia musia a si zbryli , czyli wykrystalizowa z energii elektro-
magnetycznej.
32
Materia musia a
, a yj c ten proces rozci gn na miliardy lat. Równie
wymienia a podstawow tre poprzez mier poprzednich organizmów,
wydaj c nowe osobniki.
dla materii to d
do nie miertelno ci. A gdyby
wy sza organizacja o ywionej masy podlega musia a prawu mierci, ale
chcia a sobie zawarowa nie miertelno , a nawet zmartwychwstanie? Nasze
prawdopodobno ci s dów o materii i yciu s zbyt apodyktyczne, bo opieraj
si na wycinkach i modelarskich zabiegach metodologicznych. Kto zreszt
zg bi do ko ca tajemnice materii, skoro brak teorii powstawania cz stek
elementarnych? Kto mo e zapewni , e poznane przez biologów ycie nie
wymaga kompletnego odwrócenia poj zbyt sfizykowanych? Kto w ogóle jest
adny orzeka o yciu i wiadomo ci z daniem gwarancji, e tak jest
prawdziwie? Kto w ogóle ma prawo bez cienia w tpliwo ci zabiera g os
o rzeczywisto ci przyrodniczej, skoro g biej my
cy fizycy stawiaj pytanie,
czy mamy wiat przez nas wymy lony, czy rzeczywi cie obiektywny?
Do Boga pragnie si pozytywistycznie doj , cho sam pozytywizm
kwestionuje si w naukach przyrodniczych. Pan Bóg musi empirycznie wyj ,
jak wiele innych rozpozna przyrody, co do których si w tpi. Poszatkowano
rzeczywisto na poletka, jak ongi geometri Euklidesa wzi to z faktycznego
pomiaru gruntów greckich. Nasz empiryzm trafia w lep ulic niezbie no ci
poszczególnych sformu owa wtórnie sklejanych bez lepiszcza. Ostre rygory
fizyki w opisie s ca kowicie rozgotowane w podstawowych punktach
jednolitej wizji wiata. Okaza a si potrzebna wtórna intuicja, je li inaczej nie
mo na problemu rozwi za . Intuicja za jest jedn z niewiadomych takiego
samego rz du, jak ycie, wiadomo , cz owiek. Istnieje heurystyka, czyli
wiwat-strza my li, o którym si wie, e wypalony z dubeltówki nabój trafi
w prawd . cis
jest w ogóle nie cis a,
Jak si pisze o Bogu? Tylko tak, jak si wie. Najogólniej do Boga doj mo na
na drodze naturalnej, a ta droga jest ju wst pnym aktem Boga. Czy wolno o
Bogu pisa , jak nikt tego dot d nie czyni ? Czy chodzi o l k nieprawdziwo ci?
A wi c dochodzenie do Boga na zasadzie rachunku niemo no ci? Musia oby
si wst pnie inne pytanie postawi - czy mo na o przyrodzie tak pisa , jak
nikt tego dot d nie zrobi , tak jak nie podaje aden podr cznik akademicki?
Czy nie mo na wyj od czego bardzo prostego i jednocze nie
powszechnego? Je li ogólna zgoda ludzi na prymitywnych nawet szczeblach
kultury widzia a zawsze w wietle analogi Boga? Je li ludzko posiada a
zawsze czucie Boga i t sknot do transcendencji przy w asnej miertelno ci?
Czy mo na to nazwa totaln pomy
ludzkiej natury, pomy
odnosz
si w
nie do natury cz owieka? Raczej widzia bym tutaj instynkt
duchowo ci.
Czy wolno o Bogu pisa inaczej? Nie daje to spokoju. Inaczej postawmy
problem - czy wolno o Tobie tak pisa , jak pozwoli
mi si pozna ? A je li
wcze niej da
wnikliwiej i g biej pozna
ycie oraz wiadomo ? Pozwoli
o yciu inaczej wiedzie , ni wszystkim innym si to uda o? Pozwól t wiedz
zestawi z Tob , by Ci istotniej i wnikliwiej odczyta . Mo e to raczej styl
33
nieco inny, terminologia nie metafizyczna. Ale przecie w tym jest ta sama
odwieczna Twoja natura skonfrontowana z tym, co sam objawi zechcia
ludzko ci.
Tak pisa nie wolno - o ile nie wie si wi cej ni obiegowo. Si gaj c
w tajemnice ycia i ludzkiej wiadomo ci trudno nie pisa o Bogu inaczej.
Ka da epoka ma swój sposób wyra ania podstawowych poj . Spróbujmy
przerzuci si ju do nast pnej epoki.
34
7. Bogu przez rami zajrze
„Dzi kuj Ci, Ojcze, e zakry
to przed m drcami i uczonymi a objawi
prostaczkom. Tak, Ojcze, bo si tak upodoba o Tobie” [Mt 11 j 25-26].
W Starym Testamencie Jahwe ukazuje si niekiedy, ale nigdy twarz ; jakby
zas ania sob , co stwarzaj Jego r ce. Ca a tak urz dzona, jak by my jej
nigdy frontalnie nie poznali, musimy si zadowoli „naszym” poznaniem
i opisem. To jest ci gle „nasza” przyroda, nie wiadomo, jak dalece jest ona
uszna obiektywnie. Stanowi to du trudno dla fizyków. W ca ej
przyrodzie jest jaki szyfr, od którego klucz rzuci Bóg w przepa . Klucz od
materii nieo ywionej le y gdzie ci ni ty i czeka na szcz liwego znalazc .
Klucz od materii biotycznej rzuci Pan Bóg, wydaje nam si , w inn przepa .
A mo e oba klucze le niedaleko siebie. A jeszcze jeden klucz od ludzkiej
wiadomo ci ukry Bóg albo z tamtymi, albo osobno. Podchodzimy do
fundamentalnych spraw niejako od kuchni, wywa aj c drobne zamki, gryz c
przyrod po kawa ku. Mimo ca ego upojenia nauk porzucone przez Boga
klucze pokrywa ci ka mg a niewiedzy.
Je li Bóg tajemnych kluczy nie umie ci na szczytach niezdobytych gór, to
powinny one le
gdzie przy samej ziemi. Naj atwiej by oby je wówczas
zaobserwowa badaj c przyrod na kl czkach. Przy ewentualnym
zauwa eniu tej Boskiej zguby, najkrótsza to droga do podj cia jej z ziemi.
A
wi c przy wynios
ci nie zobaczy si niczego. Trzeba pokornych
i wiedz cych, e sprawa z przyrod jest równocze nie spraw z Bogiem.
Bez usilnej kontemplacji nieznanego, trudno cieszy si odkrytym. Badacz
przyrody to jaki osobnik, który nie sam kr ci si po obcym terenie. Usi uje
pisa , ale trzeba by wykszta conym, posiada naukowe zamówienie
spo eczne, zagwarantowane fundusze i najnowocze niejsz aparatur .
Ewentualnie jeszcze mo na nie mie
adnych wyników w rozs dnej proporcji
do przygotowa . Jednej rzeczy nie ma w umowie o badania - intuicji
odkrywcy i b ogos awie stwa Bo ego. A mo e to nawet do jednego si
sprowadza? Nie kontraktuje si g owy z jej m dro ci . Wykszta cenie
i m dro to nie synonimy. W tym rzecz si zasadza, e nie wystarczaj
drobne szczegó y, a wi c odkrycie detali ubogacaj cych wiedz , gdy nie s to
klucze do fundamentalnych zasad, Kluczy nie ujawni nowoczesna aparatura,
lecz wspó czesna albo przysz a konstrukcja g owy. Klucze s do znalezienia.
Czy przypadkiem niezbyt wielka zarozumia
si gania a tam? Si ga mo e
ka dy nawet bez zarozumia
ci. Pytanie, czy namaca si le cy gdzie klucz
przyrody? Czy olbrzymi szcz liwy traf, czy wielka Opatrzno , je li kto
wyczuje porzucony który z kluczy Boskiego dzie a?
odzie cze marzenia bycia kiedy odkrywc i wynalazc zmienia y si
z biegiem lat w pragnienie poznania przyrody poza zakresem znanym ju
wszystkim, a wi c w skali pozapodr cznikowej. Tu wyros a góra trudno ci
wcale nie obiektywnych. Spó niony wiek na rozpocz cie studiów
35
uniwersyteckich, brak dost pu do wielkich o rodków naukowych, profesja
nie u atwiaj ca ycia naukowego, wielorako zaj zawodowych, g owa nie
z wyboru, tylko z urodzenia. Zosta y kolana i modlitwa. Zosta o cierpienie,
cierpienie wyniszczaj ce bezmo no ci . Uk adem wiata. Nie mam
rzemie lniczego warsztatu nauki. Albo klucz otrzymam z r ki Opatrzno ci
przy usilnej pracy, albo nic. Bóg cz sto ratuje desperatów.
Bywaj takie dziwne momenty, jak gdyby si Pan Bóg ods ania w tym, co
stwarza. Jakby po prostu chcia , eby kto niedyskretnie spojrza na r ce.
ysk my li w jakim momencie. I mam t
wiadomo - znajduj si
w czasach pierwszego rozdzia u Ksi gi Genesis. „Niech si stanie wiat o.”
By taki moment, e czu em jakbym sta nad koleb , gdzie narodzi o si
wiat o. Urodziny pierwszego fotonu. Sta o si wtedy w zadumie. Milcz c. By
za chwil upa na kolana dzi kuj c za t translokacj w pocz tek wiat a.
Z takich ol nie rodz si potem ksi ki: „Na pocz tku by o jednak wiat o”,
ycie jest wiat em”.
W innym zagadnieniu - czy w bia ku jest krzem? - najpierw by o doznanie
umieszczenia si w rozdziale Genesis: „Niech ziemia wyda istoty ywe”.
Krzemowe? Czy od nich wystartowa o dopiero ycie w glowe? Tak to wynika
z ewolucyjnej roli krzemu w organizacji ycia. Ten b ysk my li zjawi si na
trzy dni przed stwierdzeniem w p ucach dwóch dziur wielko ci liwki.
Gru lica rozpadowa. Niebezpiecze stwo ycia... Bóg chcia inaczej. Krzem si
rozwin , a gru lica zatrzyma a i cofn a.
Ale to jeszcze niezbyt du y klucz rzucony gdzie przez Boga. Wielkiego klucza
od przyrody nikt jeszcze nie podj . Le y ukryty. Na kogo czeka? Na kogo
bardzo ma ego czy wielkiego? Zacz y si trudno ci w pracy. Odwodz ,
odprowadzaj , nie radz zajmowa si tak spraw . Czy intuicyjnie inni
wyczuwaj w
ciwy kierunek? Tak si robi w badaniach strategicznych.
Ptaki odci gaj równie wroga najdalej od gniazda.
Tak, to ten klucz - elektromagnetyczny, klucz otwieraj cy wej cie w materi
ywion i psychik cz owieka jednocze nie. Klucz znaleziony przy okazji
pracy nad bioelektronik .
Aby nie mie z udze , e klucz do ycia podrzuci Bóg, a nie doszed em po
tropach swego rozumu, wykaza o inne zdarzenie. Poszukiwane lady ycia
kambryjskiego w kwarcytach g ównego pasma Gór wi tokrzyskich by y
prawdziwym dziwem. Podczas pracy z siostrze cem fotograf zapragn zrobi
nam zdj cie. Najlepiej w akcji a wi c przy odwracaniu du ego bloku
skalnego. By o ich kilkaset tysi cy na go oborzu. Wskazany przypadkiem
ujawni na odwrocie dwie pierwsze autentyczne skamienia
ci. W trzy
godziny potem piorun spó ni si o minut , uderzy w kuchni klasztorn ,
sk d wyszli my do refektarzyka tylko poza drzwi.
Kto podsun Bo e widzenie przyrody? Czy w asne Ave odmawiane przed
rozpocz ciem jakiejkolwiek pracy, a wi c kilkana cie razy dziennie przez
56
lat, czy modlitwa wielu osób, a mo e owe dwakro po milionie
36
„Zdrowasiek” odmówionych przez dzieci z mielowskiej krucjaty
eucharystycznej w latach 1935-1939?
Ciekawo poznawania przyrody rozwin a si w cz owieku od analizy. Jest
to najpierwotniejszy instynkt intelektualny. To samo obserwujemy
w osobniczym rozwoju w okresie dzieci stwa cho by w formie destrukcji
zabawek, by sprawdzi ich wn trze. Analiza badawcza okre li a sw metod
i podstaw poznawania. Od 24 wieków kszta cimy si na dwuwarto ciowej
logice Arystotelesa „albo - albo”, po redniego nie ma. Klasycznie brzmi to
tertium non datur. Do pewnych granic logika ta jest podstaw olbrzymiego
zakresu poznania naukowego i niemal stuprocentowego przekonania
analityków w ród badaczy. Biologia do niedawna uchodzi a za wy cznie
eksperymentaln , czyli analityczn . I to obci enie istnieje nadal.
w
pewnym okresie bada przyrodniczych dwuwarto ciowa logika
z tertium non idatur staje si przeszkod w posuwaniu wiedzy naprzód.
Czy wobec tego syntetyczna umys owo , ta intuicyjna trafno w rodek
szerokiego zagadnienia dziobanego mozolnym wysi kiem przez analityków
jest wynikiem pierwotnego instynktu badawczego, czy mo e ju charyzmatem
syntetycznego my lenia i dzia ania? Czy dar przybli enia kra cowych osi
przyrodniczych zdarze jest umiej tno ci , która rodzi analityczny p d, czy
charyzmatem widzenia niemo liwego jako tertium ? Czy twórcza intuicja jest
dewiacj umys ow , czy Boskimi darem trafnego widzenia bez dowodu na
razie? Czy wyj tkowa intuicja badacza nie jest przypadkiem mistyk
przyrodnicz z „teleskopowym” widzeniem rozwi zania, zanim zjawi si
dowody? A wi c czy nie jest ona charyzmatem?
Mo na wtedy zbli
, w poszukiwanej wielkiej syntezie przyrody, poznane
analitycznie dwie skrajne osie wiedzy i nagle zobaczy , e one bynajmniej nie
obracaj si niezale nie. Mamy zakres poznawczy rozci gaj cy si od
kwantowych rozmiarów do makroskali. I odpowiednie do tego dobieramy
metody. Wyniki stanowi niejako pojazd nauk przyrodniczych ze skrajnym
rozstawieniem osi. Oczywi cie jest to przeno nia. Nie stanowi one
odmiennego przedniego i tylnego nap du, jak to konstruujemy w pojazdach
mechanicznych. Skrajne osie przyrody s sprz one w jeden czny
mechanizm. W rozmiarach kwantowych jest to zreszt regu absolutn .
Synteza prowadzi do stwierdzenia tej wi zi, która jest ca kiem naturalna
w przyrodzie, a w analitycznej hegemonii badawczej stanowi oddzielne
problemy. Dzi kuj za charyzmat syntezy my lenia i badania przyrody. Na
ten pomys
aden analityk nie móg wpa . Synteza jest poza konstrukcj
jego umys owo ci.
Biolodzy widz oddzielnie reakcje chemiczne metabolizmu i elektroniczne
cechy zwi zków organicznych aktywnych biologicznie. W
nie tertium
mi dzy tymi w
ciwo ciami stanowi bioelektronik . Nie potrafi tego
zrozumie . Tak samo elektromagnetyczne promieniowanie reakcji
chemicznych przyjmuje si w ywych ustrojach i to ju od dawna. Odkryto
równie promieniowanie luminescencyjne w wyniku procesów
elektronicznych. Nikt nie dostrzega owego tertium - elektromagnetycznej
37
natury ycia, e ycie jest wiat em, cho wszyscy si ju zgadzaj , e emisja
wiat a jest nieoddzielna od procesów yciowych.
W logice nie ma tertium, w przyrodzie owo tertium jest z regu y czym
nowym oraz istotnym. Mo na paradoks sformu owa : poniechanie podstaw
logiki mo e prowadzi do odkrycia cennych w
ciwo ci natury.
Moja irracjonalno prowadzi mnie ku twórczemu poznaniu nawet trudnych
do wykrycia racjonalno ci. Widocznie jest s uszna i jako metoda dzia ania
naukowego prawdziwa, bo efektywna. Efektywno tutaj legitymuje
post powanie. Tym si jedynie ró ni od fizyków, e oni swych metod nie
nazywaj irracjonalno ci , cho s oparte na dowolnych aksjomatach logiki
i matematyki.
Cuda i odkrycia maj swoje godziny. Nie mo na ich przewidzie ani
przyspieszy . Najprostsze odkrycie by o w innym czasie niemo liwe do
dojrzenia. Zupe nie jak gdyby Pan Bóg by odwrócony i ukrywaj c sw twarz,
upuszcza od niechcenia cud lub odkrycie i dziwi si , e ich nikt nie
podejmuje.
Bóg w ogóle nie jest analitykiem. Analiza to najni szy sposób poznawania,
znany ju u zwierz t i zapewne te ro lin. Analityczne szczegó y ywy uk ad
rozpoznaje poprzez swój organizm. Bóg nie potrzebuje analizy. Do Niego
nale y synteza istotnych podstaw przyrody. Analiza jest dla mrówczych
umys ów laborantów, ogólnie do wiadczalników. Klucze od wielkiej syntezy
ma Bóg. Warto wi c dostrzec, co z Jego r k nieopatrznie, a mo e celowo
kapie, co nowego. Jest to cichy pobrz k tajemnych kluczy przyrody?
Nie oby o si z ca pewno ci bez Boga. Bóg ma swój kantor wymiany
modlitw na b ogos awie stwo, na oczywiste prowadzenie cz owieka.
Czy sko czy y si objawienia publiczne i obowi zuj ce wszystkich? Tak. Ale
przecie nie objawienia prawdy przyrodniczej i objawienia dobroci i m dro ci
Bo ej. M dro Bo a ustawicznie si objawia. Nie dostrzegamy tylko tego
ród codziennej bieganiny.
38
8. Mechanika kwantowa i Pan Bóg
Gdyby wspó czesny cz owiek pisa Ksi
Genesis, rozpocz by: „Na pocz tku
by o Nic, ale Nic nie by o Niczym, Nic by o Pró ni , a Pró nia z woli Bo ej
by a elektromagnetyczna. I wyprowadzi Bóg z Pró ni wszelkie rzeczy
i zdarzenia, martwe, jak i ywe. Pró nia bowiem nie by a Niczym. Pró nia
by a potencjalnie wszystkim”.
Upatrywanie tylko makroskopowej dzia alno ci Bo ej nie wydaje si s uszne,
cho naj atwiejsze w interpretacji. Wiedza Bo a nie odnosi si dopiero do
ona matki, sk d zaczyna si szereg dzia
przygotowuj cych cz owieka do
szczególnych zada , jak w Starym Testamencie bywa o. Wiedza Bo a si ga
daleko wstecz poza stan embrionalny. Czym jest Bo e dzia anie w tym
rozmiarze? Czy Bóg zna si równie na mikrobiologii oraz na kwantowej
mechanice biologicznej?
Gdy ledzi si proces prekognicji Bo ej, wydaje si , e si ga ona winna ju
do sytuacji genowych. Ale zosta y one ju wcze niej w filogenezie
zakodowane, uwzgl dnione i przez przyrod poprawnie odczytane. Ale to
przecie jest dzia anie historyczne w czasie tera niejszym. W
nie o to
chodzi. Nie robi historii przysz
ci . Widzie czas pozaprzesz y
zaktualizowany obecnie. I tak Bóg swoj opatrzno ci zawarunkowa czas
obecny mimo zdarzenia, które rozegra o si miliardy lat temu. Ale to samo
tkwi. ju w ontogenezie, jako ci gle wspó czesne. Dziwne rzeczy wyprawia
ycie z czasem.
I tak, je li Bóg powo uje kogo na geniusza nauki, sztuki, spo ecznika,
misjonarza czy wi tego, musi On wcze niej zarz dzi pul genetyczn ju
w chromosomach podczas jej redukcji. Bóg jest wówczas Najwi kszym
In ynierem Genetykiem. W ród milionów plemników musi wybra
„znakowany” przez siebie i spowodowa spotkanie go z odpowiednio wybran
gamet
sk . Prowadzi ten zabieg bynajmniej nie w najbli szych tylko
aktualiach. Przeciwnie, to proces sterowanej hodowli cech genetycznych
przez szereg pokole . To olbrzymia gra prawdopodobie stwa, która dla Boga
stanowi plan wykre lony na tablicy Niesko czono ci.
Potem nast puje wybór miejsca dla makroskopowej akcji i wybór czasu.
Trzeba zapewni warunki rodowiskowe, które b
ugniata y geny
zamkni te w gametach. Ucier rodowiskowy musi by taki, eby z tego
zespo u rozwin cechy niepospolite. Wszystko tutaj jest dzie em Bo ym.
Na jego marginesie dokonuje si wszystko, a wi c czasy, ludzie, warunki
ekonomiczne, polityczne, kulturowe, stan zdrowia modelowanego cz owieka,
wszystko ma swe uzasadnienie opatrzno ciowe kilkana cie pokole wstecz.
Bóg jest kwantowym genetykiem. Tak przecie Kszta tuje si
wi ty, geniusz
umys u, serca, bohater, m czennik czy reformator, twórca jakiejkolwiek
orientacji. W tablicach rozdzielczych Opatrzno ci jest teoretycznie
39
i w praktyce niesko czona ilo mo liwo ci. W rachunku niesko czono cio-
wym tylko Bóg mo e si pewnie i biegle orientowa .
Do tego przykrawa Bóg odpowiedni
ask . Wyposa enie potencjalnego dzie a
Bo ego jest bardzo gruntowne i detalicznie przemy lane! Bóg musi si na
wszystkim zna , a wi c tym samym na kwantowych podstawach
biologicznych i to nie tylko z racji stworzenia ycia, ale tak e z prowadzenia
akcji od Pró ni, a wi c prekognicja zaczyna si w niewiadomym czasie, ale na
pewno rz du dziesi tków miliardów lat. Jedynie Bóg czyni z niesko czono ci
konkretn warto . Jedynie On jest w adny do miniaturyzacji
niesko czono ci i do konkretyzacji abstrakcji oraz czystej idei.
Z innych zapewne przes anek szczegó owych wynika a równie znajomo
mechaniki kwantowej Alberta Szent-Gyórgyiego. Pisze on w ksi ce Wst p do
biologii submolekularnej (1960): „W moim umy le tkwi przekonanie,
e Stwórca musia posiada g bok znajomo mechaniki kwantowej i fizyki
cia a sta ego i zastosowa je. Na pewno nie ograniczy si On do poziomu
molekularnego w swoim dziele kszta towania ycia tylko po to, aby upro ci
je dla biochemika” (s. 32).
Dotychczas znamy Boga jako Wszechmoc rozsypuj
pyl galaktyk i gwiazd,
jako Instalatora Mlecznej Drogi. Tymczasem najciekawszy moment jest poza
nasz wiedz : kiedy Bóg tr ci palcem niesko czon pró ni
elektromagnetyczn , a ta wy piewa a pie
istnienia masy, a masa z kolei
w dalekiej przysz
ci wyda a kwantowy krzyk ycia. Bóg jako znawca
mechaniki kwantowej jest bardziej tajemniczy ni jako Wszech wiat czy
Wszechmoc przesypuj ca w d oni galaktyki.
Pot ga Boga nie przejawia si jedynie w tym, e gasi i zapala s
ce, e stopy
Jego cieraj gwiezdny py . Niedawno weszli my w kwantowe wymiary ycia
i otworzy si nagle nowy wiat - bioelektroniki. Wiadomo, e jest „tak”, nie
wiadomo tylko „jak” si to dokona o. Jak Bóg sczepi reakcje chemiczne
z procesami elektronicznymi w bia kowej masie. Jak ycie od miliardów lat
wygrywa Bogu elektromagnetyczn kantat . ycie piewa swój odwieczny
hymn kwantowy na chwalb Stwórcy. To prawieczna melodia o ywionej
materii, w któr ws uchuje si Bóg. Bóg jeden ws uchuje si ustawicznie
w kwantowy krzyk ycia i widzi kwantowy oddech wiat a. Jest wówczas
ycie w materii.
Autor ma to niewys owione szcz cie wiedzie o tym. Bóg pozwoli tam wej
- us ysze i zobaczy . Tak si Jemu upodoba o. Objawia On prawd , komu
chce.
40
9. Ja – cz owiek – punkt osobliwy Wszech wiata
Dla kogo s prawa, dla przyrody czy dla cz owieka? To przecie cz owiek
wymy li kodeks praw przyrody, do których ona coraz bardziej stara si nie
stosowa . Nadawanie praw przyrodzie przez cz owieka jest bzdur
zarozumia
ci. Natomiast prawa tworzone przez ludzi dla ludzi mog by
bezprawiem z obowi zkiem wykonania. Niezale nie od tej dygresji chcia bym
mie wspólne prawa z Wszech wiatem. Je li mg awica, konstelacja gwiazd,
Mleczna Droga s poczytywane za osobliwe punkty Wszech wiata, to nie
widz przeszkód, by si nie poczuwa do spunktowanej osobliwo ci
Wszech wiata.
Takim punktem osobliwym sta em si umownie 31 pa dziernika 1911 roku,
a w my li Bo ej odwiecznie. Mój wiat my li jest wi kszy od Wszech wiata.
Nakrywam go kloszem mojego poznania. Si gam niesko czono ci niezale nie
od przyj tego modelu Wszech wiata. Co wi cej, mog z analogicznymi
punktami osobliwymi jak ja zmienia losy planety Ziemi modyfikuj c jej
moment dobowy obrotu na skutek przemieszczenia olbrzymiej masy na jedno
miejsce. Nietrudno zreszt unicestwi w prosty i szybki sposób pewn cz
wiata. Je li stwierdzam, e w skali kosmicznej jestem znacz cy jako punkt
osobliwy, to tym bardziej w relacji do Boga.
Bóg dostrzega mnie indywidualnie. Nie jestem niemianowanym elementem
sk adowym. Przeciwnie, w oczach Bo ych jestem wyró niony indywidualnie.
Tak wygl da yby sprawy „na optyk ”, ale przecie nie o to chodzi.
Wszech wiat nie kocha swoich punktów osobliwych, nawet
najpot niejszych. Ani ich nie rozpoznaje na mój sposób. Reakcja
Wszech wiata jest w innym znaczeniu wiadoma. Wszech wiat kocha
grawitacj . Pie ci mas
wiat em. Doznaje wi c „czucia” mas i polem
elektromagnetycznym. Nie wie jednak, e wie. To jest „co ”, co mam tylko ja:
poznanie siebie i obserwacj moich zmian w czasie. Rado poznawania. Przy
tym oceniam temperatur towarzysz cych mi emocji. Doznaj to jak
„psychiczn ” termodynamik , jak mo na by to okre li w j zyku
zrozumia ym dla Wszech wiata.
Jestem osobliwym punktem Wszech wiata, ale nawet w sobie stwierdzam
osobliwy punkt ycia, który nazywam wiadomo ci , punkt, który mog
odnosi do jakiegokolwiek innego punktu rzeczywisto ci, równie do Boga.
Gdybym poszukiwa jakiej analogii, a Boga poznajemy tylko analogicznie
z sob , to powiedzia bym, e Bóg przenika mnie podobnie jak pró nia ka
rzecz, czyli wszystko. Oczywista jest kwestia sposobu. Tarmosi si moje
poznanie, mam analogi mi dzy dwiema niewiadomymi, jury stanowi trzecia
niewiadoma - moja wiadomo . Trio o niesko czonej ilo ci stopni swobody.
tpliwo ci co do siebie nie ma si nigdy, z wyj tkiem autora powiedzenia
Scio nihilme scire. G upi nigdy nie w tpi, e jest. Z regu y nawet wi cej
przyznaje sobie, ni faktycznie mo na by mu przypisa .
41
Tymczasem zamyka si jaki cykl egzystencji ludzkiej poczynaj c od Bo ej
idei, przez sprz enie jej z materi organiczn , wybiegiem my li
w niesko czono i z apaniem kierunku na Boga. Jest to rondo ka dego
punktu osobliwego zwanego cz owiekiem, niezale nie czy on o tym wie i chce
tego. Wspania y i zawrotny cykl. Rozpoczynam od kwantowego ruchu
rotacyjnego jakiej drobiny wyj tkowo niespokojnej, zakre lam horyzont
mojego rozeznania, wreszcie wibruje my l na promieniu równym
niesko czono ci. W tej niesko czono ci usi uj w sobie zamkn
Boga. Konstrukcja cz owieka jest bardziej z
ona, ni by to wynika o tylko
z ewolucji od zwierz cia. Rozumiem, e Droga Mleczna przy swoim rozmiarze
jest tylko punktem osobliwym Wszech wiata. Pojmuj , e jest ona równie
swoim wszech wiatem, a przy tym punktem osobliwym tamtego
astronomicznego Wszech wiata. Mam zadatki na niesko czono , która nie
jest bynajmniej abstrakcj . Niech si fizycy k opocz o realno
niesko czono ci. Tej troski pozbawi a mnie moja natura cz owieka.
Ja wiem, e jestem niesko czono ci , która pragnie jednego - zagubi si
w Niesko czono ci. Czy na tym polega zbawienie? Na rozp yni ciu si
w niesko czonym jestestwie Boga? Zbawionemu wystarczy to wszystko, co
otrzyma mo e na zawsze. Ale wtedy musi znowu mie
wiadomo , e wie
o tym. Zreszt tym ró ni si odbiór informacji przez my
cy podmiot od
informacji telekomunikacyjnej.
42
10. Oddech niesko czono ci
O cz owieku tyle wiemy, ile uzasadnia obserwacja statystycznych warunków,
rozci
a w historycznym czasie. Statystycznie rysuje si wówczas
prawid owo . Parametr czasu wskazuje na ewolucj wybranego
wyznacznika. Mi dzy innymi, poza systemem oddechowym typu tlenowego
(biologicznego), zauwa a si potrzeb oddechu niesko czono ci , niezale nie
od tego, czy b dzie to pogo za Niesko czonym, za pe
wolno ci
cz owieka, czy konieczno postawienia ciany w niesko czonej odleg
ci,
poza któr nie pyta si dalej. Geometrycznie by by to uk ad ostateczny
odniesienia ulokowany niesko czenie daleko i uk ad sam w sobie by by
oczywi cie niesko czony.
Czy wolno od mierci? Poniek d tak. Bóg sam posia ziarno
nie miertelno ci jako protest przemijania.
Materia jest mimo wszystko no nikiem ycia i ducha. Czy musz sobie ducha
wyobra
jako kontrast ycia, a ycie jako przeciwstawienie materii? Boga
jako przeciwstawno materii, ycia i ducha? Na zasadach rachunku
przeciwstawno ci pragn obliczy szans Boga i mojej nie miertelno ci.
Bóg przesta dla mnie by abstrakcj filozofów. Bóg sta si rado ci
obserwowaln przyrody. Na tej samej zasadzie przyczynowo ci orientuj si w
przyrodzie. Nie ograniczam si do samego do wiadczenia wewn trznego.
Stwierdzam Boga na tej samej podstawie przyczynowo ci, a wi c w dzia aniu.
Ale przecie przyrod poznaj równie w jej akcji.
Inni mog to nazywa superszcz liwym przypadkiem yj c równie tylko
przypadkowo na tym wiecie. Dla mnie nie ma przypadków powtarzaj cych
si z bli ej nieokre lon cz stotliwo ci . Zbyt dobrze pozna em teori
informacji, bym nie odró ni sygna u od zaburzenia. A je li nawet zaburzenie
powtarza si z pewn periodyczno ci , nasuwa si podejrzenie, e to równie
sygna . B
nanosi informacj na obserwacyjny arkusz. Wytycz korelacj ,
odrzuc pewien procent na b d do wiadczalny. Na statystycznym planie
zagadkowego dzia ania sygnalizacyjnego mog doskonale odczyta Przyczyn
nadaj
mi siebie. Przy tej metodzie Bóg jawi si bez os on, jak w Starym
Testamencie wprost Bóg pozwala dociekliwym zagl da sobie przez rami
i ledzi Jego dzia anie. Wypadli my z takiej obserwacji, bo nas zagarn a
coraz bardziej materialna rzeczywisto , a s owo „badanie” oznacza po prostu
„macanie” przyrody. Poniewa Boga „maca ” nie potrafimy, wobec tego nie
istnieje aden sygna nadawany z okre lon cz stotliwo ci , sygna
wyró niaj cy si od wszystkich innych. Nie nadajnik jest g uchy czy niemy.
uchy jest detektor. Kszta
go w szko ach od tysi cy lat ci gle w tym
samym kierunku macania przyrody, a nie powodowania si ni .
A mo e zupe nie co innego? W bezmiarze informacji nadawanej przez materi
nie dostrzega si niezwykle szerokiego pasma od najmniejszego wspólnego
mianownika informacyjnego do najwi kszego istotnego i wspólnego
mianownika. W
nie ta rozpi to informacyjna przynale y Bogu,
43
a informacj przyrodnicz trzeba dostrzec na ogólniejszym tle rozpi tym od
Pró ni do Niesko czono ci. W informatyce, w termodynamice i teodycei
mamy wiele terminów, du o zasad i kompletny brak podstawowych
wiadomo ci. Brak prawdziwej definicji. Zadowala nas terminologiczna gra
ów, ta za na skutek os uchania staje si „zrozumia a”. Poniewa cz owiek
jest najzupe niej zindywidualizowanym detektorem, nikt za niego nie wykona
selekcji informacyjnej wype niaj cej przestrze jego istnienia. Jednym
wystarcza teoria matematyczna informacji, bez orzekania czym ona jest
cho by w o ywionej materii. Komu wystarcza termodynamika parowozu,
inny poszukuje termodynamiki wielko ci kwantowych. Jeden s yszy
nietypowy, przyrodniczo bior c, sygna informacyjny, inny dochodzi do
Przyczyny tego sygna u.
Poszukiwanie Boga to nie dziecinna zabawka z kolorowej ksi eczki ani
ch opskie wyczucie prawdy, to obracanie umys em na najwy szych obrotach,
je li si potrafi obs
taki mechanizm dociekliwo ci. Dlatego Bóg tkwi
najcz ciej w ród dzieci i geniuszy, w przestrzeni po redniej poj cia s
rozstrzelone. Zreszt genialno i dziecinno miewaj du o wspólnego, z
wyj tkiem operacyjnej masy intelektualnej. Bóg i g boko my
cy widz
analogie genialno ci i dzieci ctwa w wierze.
Tak, pierwszy krok czyni On, a nie ja. Ale potem zaczynam Go si nabytego
du dzi ki asce poszukiwa , obchodzi , podgl da , przymierza si .
Zaczyna si metodologia obchodzenia Boga niejako z ró nych stron.
udzenie? To nie ja Go poszukuj . To On wyrabia ró ne podej cia, stawiaj c
mnie w sytuacji, która zmusza mnie do lepszego rozumienia Boga. Zaczyna
si wytwarza Bosko-ludzka mieszanina, gdzie odró nienie co moje, a co
Jego jest marudziarstwem ma oduszno ci ludzkiej.
Powo
mnie Bóg na detektora przyrody. Niczym jest przyroda beze mnie.
Nie istniej ja, wi c nie ma równie dla mnie przyrody. Niczym jest Bóg dla
nie istniej cego cz owieka. Poznanie przyrody i poznawanie Boga to dopiero
ycie, które w sobie czuj , nawet rozumiem i znam. Co za dziwne sprz enie
ca kiem nawet istotne - jestem detektorem Boga i przyrody. To nadaje
niebywa y sens mojej egzystencji.
Oddech niesko czono ci. Wch anianie przyrody to czucie siebie. Wch anianie
Boga, to czucie Niesko czono ci. W sumie - oddycham bardzo g boko. Jak
najg biej, jak tylko mo liwe. Szcz liwy jestem, e mi nigdy ani ciasno, ani
duszno nie by o. e mi si oddech nie urywa . Ze mam odwag Pró ni , jak
i Niesko czono stawia sobie na d oni i przygl da si im. Czym by aby
moja egzystencja bez Boga z cywilizacj wzorcowej chlewni, tre ciwej paszy,
odzenia podobnych egzemplarzy jak ja z potrzebami wygód, eru,
fizjologizmu i zdychania po pewnym czasie jako premii za przebywanie
w dobrze urz dzonej chlewni? By odbiorc kultury, dobrobytu wy cznie, to
szcz cie zwierz t obj tych rejestrami ruchu egzemplarzy i kompostowanie
cmentarzy w asn mas by ej ywno ci.
44
11. Cz owiek jako statystyczny element
Pu k 84 zosta zniesiony, 7 bateria przesta a istnie , 34 kompania nie
powróci a. W skali ca ej wojny s to abstrakcje, poj cia operacyjnej Pu k,
kompania, za oga czo gu czy samolotu. Nikt nie my li o mianowanym
nierzu. Czy go czo g wyprasowa na krwawy nale nik, czy sta si
pieczenia napalmu, czy te zgin z up ywu krwi. Im wi ksza masa
statystyczna, tym bardziej zbli a si jednostka do warto ci zera. Pu ki,
kompanie, za ogi staj si nielogiczn abstrakcj z wyparowanej
rzeczywisto ci. Jednostka? - egzystencjalne zero z powodu nieudane akcji
zostaje posesorem mogi y nieznanego
nierza.
Co mi z tego, e ycie jest nie miertelne jako proces o ywienia materii, e ono
istnieje od pi ciu miliardów lat, a mo e teoretycznie trwa tyle samo, tylko
beze mnie? Przesuwam si jak cie trwania z nihilizmem wszczepionym
w ycie o cechach statystycznej nie miertelno ci. Wspó czu si pragnie
starcom osamotnionym i porzuconym przez w asne dzieci. Tymczasem
cz owiek nie jest w mo no ci wej w kr g ca kowitego zapomnienia. Jest
yj cym do czasu niczym, jak czuj ca w oceanie kropla wody, dopok d nie
wyparuje.
Porobili my pompki do nabijania potencjalnych niebytów namiastkami
trwania w dzie ach i pami ci ludzkiej, pompujemy przysz e niebyty idea ami,
ideologiami, mi
ci ojczyzny. Jeszcze najm drzejsze by e wznoszenie
piramid lub rycie naskalnych tablic asyryjskich.
Inaczej mo na popatrze na ca spraw . Cz owiek bez adnych danych broni
si przed konieczno ci anihilacji, walczy o swoje bytowanie wiar
w nie miertelno , w przetrwanie dzie ami, a w najgorszym wypadku
w dzieciach i wnukach. Ale to jeszcze nie to. Chodzi
o osobist nie miertelno . Indywidualn . Faktycznie nie o mier rozgrywa
si sprawa i anihilacj istnienia po krótkim biegu ycia. Cz owiek chce
osobistej nie miertelno ci, nie jakiej biologicznej. Nie mo e sobie pozwoli
na trwanie ycia bez swego osobistego udzia u.
Biedna jest ta ludzka kropla ycia modl ca si gdzie w przyrodzie - jak
hipotetyczna kropla wody zlokalizowana 300 km na wschód od Wysp
Hawajskich na g boko ci 6500 m – o prawo bycia. Czy mo e by
prze wiadczona, e jaki lito ciwy bóg mórz i oceanów s yszy j
i mo e czego dokona ? Modlitwa zagubionej kropli ycia jest tak same
wzruszaj ca, jak i w tpliwa.
Z g boko ci statystycznej masy ludzkiej wo am do Ciebie... Czy krzyk mój
przedrze si przez miliardy takich jak ja? Czy masz spunktowane spojrzenie
i potrafisz ka
kropl ludzkiego ycia oddzielnie widzie ? Czy masz
45
wiadomo p aczu ka dej kropli wody w oceanie? Czy ka dy py gwiezdny
jest przed Tob jak modlitwa? W masie ludzkiej mam jedynie nazwisko
w dowodzie lub paszporcie, poza tym jestem cieniem czego , co si
w
literaturze cz owiekiem nazywa. Wiem, e jestem potrzebny jako
statystyczna jednostka uczestnicz ca rzekomo w wielkich, ale nie moich
sprawach. Na tej samej zasadzie absolutnej konieczno ci, gdyby si
wszystkie krople w oceanie zbuntowa y, nie pop yn by aden okr t. Im
upsza kropla, tym podatniejsza na sugesti zmasowanej wa no ci. Krople
nie potrzebuj dokumentów, by stanowi morze. Wystarcza ich natura wody.
Mo na mi deklamowa o idea ach, o fali no nej dobra. Kropl nale y
utrzymywa w stanie „mokro ci”, wtedy co w olbrzymiej masie znaczy, ale
bez wyodr bnienia. Bez konkretyzacji. Kropla ze statystycznej masy.
Czy Bóg mnie tak widzi, jak ja ogl dam ocean czy pustyni ? Mo na mi
wmawia , e jestem czynnikiem grozy g bin morskich i przyczyn pi kna
pla y nadmorskiej czy dzikiej kolorystyki pustynnej. Nie chc nobilitacji
umu, pustyni, Wszech wiata, a przy tej okazji posiadania czego
z ludzko ci, czego z morza i pustyni, czego z tego atomu elaza w podkowie
królewskiego konia, czego z aski masy, dani bezsilnych dawców bior cych
w swoj kiesze przy okazji mojej anonimowo ci. Precz ze
wspania omy lno ci pa acu u yczaj cego mi prawa n-tej ceg y, któr mo na
wymieni na jak kolwiek z tak sam wspania omy lno ci , z jak mnie
wmurowano. Beze mnie by aby dziura w licu, a je li w rodku, to nie by oby
nic. Chc by czym wi cej ni ceg , koniecznym ziarenkiem piasku do
cementowej zaprawy, szcz liwie uszlachetnionym py em, chocia tak
romantycznie wygl da dymek od niechcenia woaluj cy pejza yk cudzej
ambicji. Nie róbmy, do cholery, z materii genialnego wi tego deklamuj cego
o wyniesieniu nikogo przez nikogo do niczego. Chc by sob z niczyjej aski,
adnej, najwa niejszej nawet masy. Chc by sob z siebie, dla siebie. Moja
indywidualno mo e dopiero co ekstra nada masie, a nie masa b dzie mi
ycza swojej nieokre lonej warto ci. Nie mam zamiaru by spo ecznikiem
tocz cych si i drgaj cych zer rzekomo zgranych w dumk w adzy. Gwi
na u miech masy, na nobilitacj statystycznych liczb, na wyró nienia
niezdefiniowanych mocodawców. Z niczyjej aski nie chc by niczym
z wyj tkiem aski Boga widz cego mnie jako zdefiniowany punkt, gdy
inaczej nie by bym indywidualno ci , nie stanowi bym jednostkowo ci,
by bym zapraw murarsk cwaniaków kituj cych swoj wielko .
Osobowo wytwarza si przy osobowo ci, a nie przy darach masy. Potrzeba
mi spojrzenia nie tyle Mlecznej Drogi i mg awicy Andromedy albo nawet
ca. Potrzeba mi okre lonego S
ca, dostrzegaj cego mnie w zespole
innych podobnych biorców spojrzenia. Nade wszystk potrzeba mi ciep a nie
rz dzonego termodynamicznymi prawami, to jest mi
ci garkuchni,
szynku, parowozu, silnika spalinowego ani mi
motoru ropnego Diesla.
Potrzebuj ciep a nie stabilizowanego rachunkiem i konieczno ci praw
zachowania energii. W
nie przeciwnie - ciep a wolnego, niepodleg ego,
ciep a odbieranego przeze mnie, dla mnie, a przeze mnie dla innych.
46
Materia nie kocha, nawet w temperaturze miliarda stopni. Materia
przyspieszana w akceleratorach czy podgrzewana w generatorach plazmy
nuklearnej nie kocha. Nie pragn mi
ci rozgrzewaj c Wszech wiat w swym
reliktowym promieniowaniu 0,3 K. Potrzebuj pe nego wzrostu ciep a
wy cznie dla mnie, cho bez ograniczania przez to innych. Trzeba mnie
inaczej kocha , nie jak pustyni , ocean mg awic , t um czy jak element
bezimienny masy ludzkiej. Potrzeba mi ciep a spunktowanego, wiadomie
odbieranego jak adresowana przesy ka na moje nazwisko oraz imi . Raczej
do ro liny jestem bardzie podobny - poch oni te kwanty wiat a s
asno ci ro liny. To w
nie rozwin y pyszny kwiat. Tych samych
kwantów nie zaabsorbuje adna inna ro lina, ale starczy ich dla wszystkich
kwiatów. Zainkasowane kwanty wiat a s moje. Czy jest to zrozumia e
wreszcie? Czy mo e dlatego Boga od wieków nazywa si
wiat em? Bóg
karmi cy mnie pe nymi kwantami swej mi
ci, a nie u amkami kwantu przy
okazji karmienia kogo i jeszcze kogo . Czuj si wyró niony. A je li to
wiat o yje, czuje i naprawd kocha? O to mi przecie chodzi. Chc by
jednostkowo ci , ale znaj
pe ni siebie i bez zazdroszczenia innym.
kochanym przez wiat o. Dostrzeganym przez wiat o. Nobilituj cym mnie
na cz owieka przez wiat o. To jedyny dar, który mog przyj bez zastrze
.
Bez w tpliwo ci. Bez rozterki. To nobilitacja nie enuj ca poczucia mojej
godno ci. To nie u miech bezdusznej masy ani dar masy statystycznej.
Zindywidualizowa mnie Bóg. Jestem sob . I t swojo rozwijaj c staj si
bardziej cz owiekiem. W nale ytej oprawie. Dojrzewam jak j kwiat - w wietle
i Cieple.
47
12. Bóg jest jeden
Antropogeneza stawia nas wobec nowego problemu - wiary w jedynego Boga.
Mo na przyj dwie ewentualno ci:
1) Cz owiek paleolitu, a wi c faktycznie kszta tuj cy si dopiero osobnik
o bardzo prymitywnym sposobie my lenia, dokonuje jednej z najwi kszych
abstrakcji i dochodzi do poj cia istoty nie miertelnej, silniejszej od cz owieka.
Potem dopiero monoteizm móg si rozwin , ale zawsze by abstrakcyjny
w za
eniach nawet w politeizmie.
2) Mózg ludzki wyewoluowa do stadium cz owieka i stworzy poj cie
wielobóstwa. Ale wtedy jest jeszcze trudniej cz owiekowi cofn si do
jedynobóstwa, niezale nie czy sam to wymy li , czy te mu Bóg objawi jak
Abrahamowi.
W obu wypadkach jest atwiejsza koncepcja jedynej istoty nadnaturalnej,
a wi c ponadludzkiej.
Niezale nie od sposobu powstania monoteizmu, poj cie jedynobóstwa
utrzymywa o si z trudem, gdy nie by o wygodne etycznie. Stary Testament
ustawicznie si zmaga z oderwaniem cz owieka od atwizny etycznej
politeizmu.
ciwe rozumienie jedynego Boga poda dopiero Jezus w ca kiem nowym
uj ciu, oryginalne i prawdziwie Bo e. Jest faktem, e jest tylko jeden Bóg, ale
w trzech Osobach,. Nieoczekiwane rozwi zanie prastarego monoteizmu
z pó niejszym politeizmem.
W obu wypadkach powsta funkcjonalny duet cz owieka poj tego naturalnie,
a wi c biologicznie, z wyznacznikiem mierci oraz nadnaturalno ci , czyli
poj ciem Boga, cho trudno by oby wtedy pisa du liter . Przez prosty
szacunek dla genialnej abstrakcji, bior c prymityw my lenia cz owieczego,
obstaj przy pisaniu du ego B, a wi c Bóg. Wymieniony duet towarzyszy
zawsze cz owiekowi, jakby poj cie nadprzyrodzonej Istoty mia o by
czynnikiem separuj cym zwierz od cz owieka. Tym samym behawior mózgu
od najwcze niejszych stadiów cz owieka zmierza ku istocie nadrz dnej.
Poprzez dziesi tki tysi cy lat prowadzi w
, ale zdecydowan ni , to
tworzy kultur my low , to wynik natury ludzkiej. Je libym nawet
powiedzia , e cz owiek stworzy sobie poj cie Boga i to w tamtych czasach, to
musia by genialny, a my che pimy si retrokultur , bo nie oryginaln dla
naszego wieku. Czy mog zaryzykowa okre lenie, e cz owiek ma jak
grawitacj , któr wyczuwa Boga? A mo e Bóg daje si wyczu cz owiekowi
niezale nie od stopnia umys owo ci? A mo e cz owiek ma jakie echo Boskie
mimo pocz cia z gliny? Jeste my wed ug Calvina „dzie mi gliny”. Mog wi c
nie tylko z racji Genesis u
tego okre lenia, ale równie z naukowych
48
wypowiedzi. Wszystko jedno, czy Bóg jednym tchnieniem uruchomi
elektromagnetyczn pró ni do ewolucyjnego zrywu finalizowanego
powstaniem cz owieka, czy te Bóg bezpo rednio stworzy ducha gliniastej
istocie. Patrzy Bóg ze wzruszeniem, jak ta istota gramoli si przez wiat.
Pokocha t spersonifikowan „glin ”. Objawi siebie i „toto” odkupi , eby
zanadto nie urobi o si w poszukiwaniu prawdy w gliniastej brei wiata.
Widocznie Bóg do patrzy si jakiego Boskiego echa w tej istocie. I kocha j
nadal. Zawsze. I dlatego ta istota inaczej si rozwija od ca ej biosfery. Jako
nietypowo, mimo gliniastego pocz tku.
I tutaj wychodzi Bo e pi kno w cz owieku. Jest „co ” nie z niego, a mimo
wszystko to „co ” posiada cz owiek na w asno .
49
13. Nad wodami Egiptu
Wody Nilu. Na przeciwleg ym brzegu roz
ona pustynia gra wirowiskiem
barw i odcieni w zachodz cym s
cu. Czas modlitwy. Nie mo na sobie
darowa takiej okazji. Refleksy nieba, pustyni i rzeki w Egipcie mo na opisa
jedynie modlitw . Przysz a kobieta z dwoj- giem dzieci i z bielizn do prania.
Dzieciaki pobieg y dalej, tam gdzie „niewierny” si modli na ró
cu.
Egipcjanka posz a milcz c za dzie mi, bezg
nie je zabra a, by nie
przeszkadza y giaurowi w modlitwie.
Przedwio nie Objawienia nad t rzek i w tej pustyni si zawi za o mi dzy
Jahwe i Abrahamem. Geografia Objawienia rozpostar a si od Ur
Chaldejskiego do Egiptu przez Kanaan. Tak, jak ten prastary szlaki
przemierzy pieszo Abraham. Pustynie rzeki s wieczne. Nie mog o by
inaczej. Prawieczny trakt prowadzi od Kanaanu do Egiptu i znowu do
miejsca wyj cia. Nad Nilem albo jego kana em pochyla a si pior c pieluchy
Niewiasta, a Dziecko le
o na brzegu. Przedwio nie wybra o z opatrzno ci
Bo ej stary szlak nad Nilem i pustyni . Zorze, pustynia i rzeka. Takie same
i odmienne, maj w sobie co przesz ego dzi . Kiedy dobiegaj ca Wiosna
Objawienia wróci a szlakiem ojców do Ziemi Obiecanej.
Zosta o po nich wspomnienie i Egipcjanka pior ca o zachodzie s onecznym
bielizn .
ce i zachwyt szybko mijaj . To wszystko wyrazi mo na jedynie modlitw
i modlitewnie przy zatopieniu w zachodnich zorzach nad piaskami i wodami
Egiptu.
Czy tak si poczyna a technologia Ewangelii? U ka dego inaczej, odmiennie.
W zasadzie to gest tego samego – daj cego si Boga cz owiekowi.
Bywaj chwile tak krótkie i tak wielkie, e wymazuj z cz owieka wszelkie
zachwyty fabrykowane sztucznie, jak festyny, imprezy, przedstawienia
potentatów, parada mocarzy. Kiedy si dotyka o Niesko czono ci, kiedy si
cz owiek raz przynajmniej znalaz na pograniczu Nico ci i Pe ni wszystkiego,
to wiele spraw, a w
ciwie wszystkie inne zmierzaj w kierunku zera.
Wszelkie próby zaimponowania blaskiem i przepychem staj si miniatur
ciwego rozmiaru. Nad wodami Nilu, ponad piaskami pustyni stan o
Przedwio nie Objawienia. Przedwio nie jeszcze nie rozwini te.
50
14. Pod znakiem Niewiasty
Prastara tradycja wyrastaj ca zapewne znik d, bo nie nosi cech
matriarchatu w ludzko ci. Oderwana od kontekstu posta Niewiasty
wyrastaj cej na tle ludzkiej pustki. Nie przeznaczonej na aden okre lony
czas pó niejszych dziejów ludzko ci. Wiadomo tylko, e zadecydowa o Niej
Bóg: „Wprowadzam nieprzyja
mi dzy ciebie a niewiast , mi dzy potomstwo
twoje a potomstwo jej: ono zmia
y twoj g ow ...” (Rdz 3, 13). Zar cza
o tym Bóg, wi c na razie jedynie On mo e wiedzie , co to oznacza. Pewne, e
chodzi o z o pokonane przez Niewiast przez jej macierzy stwo, wyra one
potomstwem.
Tajemnicza Niewiasta. Nieustraszona. Bos stop deptanie g owy jadowitego
a wymaga bohaterstwa i ryzyka. Tajemnicza Niewiasta nie prezentuje
tutaj echa matriarchatu. Czas zdarzenia zagadkowy. Nieokre lony. Kontekst
wskazuje, e ma by antytez winy rajskiej Ewy. I nic wi cej. Nie wynika, e
dzie moraln matk ludzko ci. Takich szerokok tnych wizji nie miewa
ówczesny cz owiek.
Na spotkanie przysz ych wieków Bóg wysuwa Niewiast . I nic wi cej. T
nieznan i nieistniej
Niewiast depcz
z o. Wst pnie darzy J
najwi ksz mi
ci , J - wytypowan z ca ej ludzko ci, z niewiadomej ilo ci
pokole . Wybra stwo na nieokre lon przysz
. Otoczenie niesko czon
mi
ci wizji Niewiasty, która istnieje dopiero w Bo ym zamy le.
Staram si wyobrazi stan cz owieka, który niczego wi cej nie wiedzia , tylko
o jakiej hipotetycznej istocie, nieustraszonej i zwyci skiej w starciu ze z em.
Takiej nigdzie nie ma w ród yj cych. Zaintrygowa wi c Bóg powiedzeniem
wszystkiego w zasadzie i niczego, bo zapowiedzi nie ma do czego odnie .
Mo na oczekiwa wyja nienia w niewiadomym tysi cleciu... Postawi Bóg
cz owieka wobec tajemnicy, Któr
atwo zapomnie , niekiedy z m tnym
przypomnieniem sobie nieokre lono ci.
Jak utworzy sobie poj cie Niewiasty kochanej przez Boga, której ogóle nie
ma i nie wiadomo, kiedy b dzie. Niewiasty najbardziej mi owanej ze
wszystkich kobiet, jakie kiedykolwiek by y i b
na wiecie? Jak musia by
Bóg wyposa
w samo dobro, bez cienia nawet z a, t bohaterk walki ze
em? Ta kobieta musia aby by kwiatem ludzko ci niepowtarzalnym
i niewyobra alnym w swym nie ziemskim pi knie i ludzkiej naturze.
A je li Ona by a pierwszym objawieniem Bo ym na wiecie? A je li
Objawienie zacz o si w ogóle od Niewiasty, tajemniczej, odwa nej
i domy lnie Bosko czystej i wi tej? Objawienie wysun o J na spotkanie
przysz ych wieków. Ale tym samym Ona pozostanie w pozycji centralnej
Objawienia przysz ych wieków, a kiedy enigmatyczna zapowied Niewiasty
zwyci skiej i wi tej, umi owanej przez Bóg odwieczn mi
ci , zi ci si
konkretnym zdarzeniem. Objawienie zedrze tajemnic i ujawni J
yw ,
51
okre lon . Wreszcie, jak zorza nad ludzko ci , tajemnica stanie si cia em
owej zapowiadanej w otch ani minionych wieków.
A wi c Objawienie zaczyna oby si znakiem Niewiasty.
52
15. Trzecia faza...
Stoimy przy energetycznej tablicy rozdzielczej wiata. Wprawdzie materia jest
dynamiczna w sobie, st d wszystkie stany wymuszone którymi si zaj
Einstein. W pi dziesi t lat pó niej stany wymuszone sta y si podstaw
laserów. W momencie kiedy przyroda w czy a pierwsz faz dynamiki
materii organicznej, podziw nad dynamiki biosfery i jej przepychaniem si
przez warunki najmniej odpowiednie staje si niebywa y. Wystarczy rozmach
biosfery tylko okre li wed ug praw ewolucyjnych, a staje si oniemia ym
z podziwu, do czego mo e doprowadzi w czona faza ywej materii.
Rozpo ciera si orgia ycia biologicznego, granicz ca niekiedy z fantazj
form, przystosowa do niepomy lnych warunków. Rozmaito ewolucyjnie
wypracowanych gatunków ro linnych i zwierz cych jest zastanawiaj ca.
Uwaga! Przyroda w cza drug faz energetyczn po miliardach lat
egzystencji, jak reprezentuje pierwsza faza biotyczna. Druga faza w czona
w yw materi , to wiadomo , która da a cz owieka. Mówimy ju
o filogenezie intelektualnej. Ta faza energetyczna wiadomo ci - w czonej
w cz owieka - jest ju ca kowicie historyczna, mo na bowiem doskonale
ledzi rozwój psychosfery przez tysi clecia. W czenie psychodynamicznej
fazy w biosfer uruchomi o niebywa progresj intelektualnego rozwoju.
ledzimy j od paleolitu do dzisiaj. Trwa ot wi c zaledwie kilkaset tysi cy lat.
wiadomo zniewoli a cz owieka do poszukiwa i w asnych rozwi za .
Cz owiek wp ywa na losy planety Ziemi. Filogeneza intelektualna z obecnym
si ganiem my
do Wszech wiata zajmuje tylko niewielki przedzia czasu
w porównaniu i filogenez biologiczn trwaj
miliardy lat. Osza amia nas
faza dynamiki wiadomo ci ludzkiej.
To w czenie w materi fazy, której zatrzyma nic nie mo e. Uwaga! Dalej
cza si trzecia faza - Bóg. Nale y przypuszcza , e ta faza musi
dokonywa jeszcze wi kszego przewrotu, i to w niebywale krótszym czasie ni
obie poprzednie. Nie b dzie przesad , je li si powie, e faza Boska
wydob dzie dopiero ca dynamik pierwszej fazy - biologicznej, oraz drugiej
fazy - intelektualnej. Faza Bo a posiada jeszcze przeogromne mo liwo ci
wydobycia energii z fazy biologicznej i psychicznej. Mi dzy innymi faza Bo a
ma zadanie doczesne -jeszcze bardziej zdynamizowa biosfer oraz
psychosfer . Jest to faza kolosalnych i nie ujawnionych jeszcze si
rozwojowych, dynamizuj cych zarówno bios, jak i psyche.
Nowy aspekt wiary w Boga. Faza Bo a w pierwszym rz dzie odnosi si do
wi kszego zdynamizowania obu poprzednich faz. Si ga jednak dalej -
dynamika Bo a ma spowodowa przybli enie tego, co dotychczas zwie si
transcendencj . Cz owiek niezbyt wie, co nale y przez to pojmowa .
Temu celowi s
y mi dzy innymi „technologia Ewangelii”. Bóg zastrzeg
sobie, e Jego faza nie b dzie mia a jedynie wska ników biosu i psychiki, ale
przesunie si w rejony pozaczasowe i pozaprzestrzenne. Niesko czonym
fina em Boskiej fazy jest eschatologia. Wiemy o tym z Ewangelii.