rozdział 18 19

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

Rozdział 18



- Niewiarygodny, prawda?- Richard ścisnął ją za ramię.
Widniejące za Łukiem Triumfalnym słońce, było złotym ogniem. Olśniło krawędzie
Łuku, zamieniając się w aureolę płomienia. Cała struktura wyglądała jakby płonęła.
Łapiąc oddech, Cassie poczuła jak palce Richarda przesuwają się po jej szyi. Zadrżała.
Nie mogła mówić, ale nie była pewna czy było to bliższe pożądaniu czy lęku?

- To rocznica Bitwy pod Austerlitz. Największe zwycięstwo Napoleona. Co roku tego
dnia słońce zachodzi w zgodzie z Łukiem i Champs-Elysées*. Magnifique, n’est-ce
pas**?
- zamruczał do jej ucha.
- Pewnie, - szepnęła.

Stali nieruchomo do chwili, gdy światło przygasło, a turyści dookoła nich włożyli do
kieszeni aparaty cyfrowe i rozproszyli się w wielojęzycznym tłumie

.

Richard wciąż

trzymał ją mocno w ramionach, a Cassie poczuła się słabo.
- Chodź, idziemy dalej! - puścił się biegiem w górę Champs-Elysées. Cassie pobiegła
za nim, ale nawet nie zwolnił gdy zbliżył się do ulicznego wiru pod Łukiem.

- Oszalałeś ? - krzyknęła. Zatrzymała się, gdy wbiegł na ulicę, prześlizgując się
między samochodami i motocyklami, zupełnie nieświadomy ryku klaksonów. Przez
ułamek sekundy zawahała się, ale wyglądało to jak wyzwanie, i jedna jej połowa
zaraziła się jego szaleństwem. Uśmiechając się, zrobiła głęboki wdech i puściła się
biegiem przez ruchliwą ulicę.

Obłęd. Całkowicie nie wiedziała jak to zrobiła. Pisk opon i ryk klaksonów ogłuszyły
ją, reflektory - oślepiły, ale czuła się tak, jak niektóre zwierzęta lub ptaki z szóstym
zmysłem, jakby nic nie mogło jej dotknąć. To jest to, pomyślała w przypływie
gwałtownej radości, gdy przeskoczyła rząd niskich słupków wokół Łuku. Cholera,
była nieśmiertelna dziś wieczorem!
- Cassie Bell, wiedziałem, że jesteś idealna!, - Richard śmiejąc się, chwycił ją i okręcił.
- Wiedziałem!
- Faktycznie jestem - wysapała.- Ale nie zamierzam zostać zaaresztowana.
- Nie będziesz. Idziemy dalej!



* Avenue des Champs-Élysées (pol. Aleja Pól Elizejskich), potocznie nazywana les Champs Élysées
(Pola Elizejskie) – reprezentacyjna aleja Paryża, łącząca plac Zgody (fr. Place de la Concorde) z
placem Charles'a De Gaulle'a (dawniej plac Gwiazdy, Place de l'Etoile) z monumentalnym Łukiem
Triumfalnym, a dalej z nowoczesną dzielnicą biznesową, La Defense i jej symbolem Grande Arche,
Wielkim Łukiem, który stanowi zamknięcie tej Wielkiej Osi. Pola Elizejskie rozciągają się na odcinku
trzech kilometrów w VIII dzielnicy, w północno-zachodniej części centralnego Paryża. Pola Elizejskie
z licznymi teatrami, restauracjami, kinami i ekskluzywnymi sklepami są miejscem często
odwiedzanym przez turystów. W pobliżu znajduje się Pałac Elizejski z ogrodem.
**Magnifique, n’est-ce pas- (fr).cudowne-wspaniałe, prawda?

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

Złoty blask zniknął z kamieni i jego skomplikowanych rzeźb i fryzów. Zamiast tego
światła reflektorów rzucały budowli upiorną aurę, odlewy koni i żołnierzy wyglądały
niesamowicie. Pojawił się chłód w powietrzu; zrobiło się późno. Szum samochodów
wydawał się daleki.

- Dwieście osiemdziesiąt cztery kroki, - zaśmiał się. - Ścigamy się!

Boże, ależ był wysportowany. Dzielnie dotrzymała mu kroku biorąc pierwsze sto
schodów wewnątrz budowli po dwa na raz, i nie była tak daleko z tyłu, gdy stanął na
górze i pociągnął ją za sobą. Odzyskując oddech, przyglądała się, jak niebieska noc
opada na Paryż. Nie wiedziała czy gula w gardle spowodowana była widokiem czy
poczuciem winy, ale nawet niepoważny Richard wydawał się urzeczony. W mrocznym
wyglądzie miasta, każdy szczegół był jak żywy. Daleko, Sacré Coeur* świeciła nad
Montmartre** jak biała perła.

- Mówiłem, że ci się spodoba – wyszeptał.
Przełknęła. - To niesamowite. - Lubiła go i to był problem.
- Chcesz zobaczyć coś jeszcze piękniejszego niż to? Coś jeszcze lepszego niż zachód
słońca?
- Odpuść sobie.
- Nie, naprawdę. Mówię poważnie. Jest coś lepszego. Zaufaj mi!

Uświadomiła sobie, że przez ostatnią godzinę zapomniała co powinna była zrobić. W
przygasającym wieczorze, ruch uliczny wirował wokół Łuku Triumfalnego i całego
miasta, wywołując efekt koloru i życia; trudno było odczytać zachowanie Richarda.
„Nie ufaj mu”, powiedział Jake. Ale nie mogła temu zapobiec. Potrząsnęła głową.

- Oczywiście, że ci ufam. Jednak, to musi być całkowicie zdumiewające, żeby pokonać
to wszystko.
- Uwierz mi, to będzie bardziej niż niesamowite.
Niechętnie Cassie pozwoliła mu się odciągać od srebrnych kolczastych barierek do
tyłu, w kierunku schodów.
- Po co ten pośpiech?
- Nie masz chyba lęku wysokości?
- Nie. Możesz jednak trochę zwolnić schodząc na dół? - Lęk wysokości czy nie, nie
chciałaby potknąć się na schodach.
Richard jednak już szybko zbiegł na dół, ledwo mogła za nim nadążać. Pełen
radosnego podniecenia, nie mógł się opanowywać i wcale jej nie słuchał.
Cassie szarpnęła go mocno za rękę.
- Stój! - Sapnęła z rozdrażnieniem, zmuszając go do zatrzymania się.

*Sacré Coeur - Bazylika Najświętszego Serca - eklektyczny kościół na szczycie wzgórza Montmartre

w Paryżu.
** Montmartre - historyczny fragment Paryża, położony na wzgórzu o tej samej nazwie, znajdujący
się w XVIII dzielnicy miasta. Już w połowie XIX wieku Montmartre stał się ulubionym miejscem
artystycznej cyganerii.

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

- Sorry! - rzucił jej słodki, przepraszający uśmiech.- Dałem się ponieść emocjom.
- Tak jak ja, wcześniej. Ale spokojnie, mamy dużo czasu.
- Nie tak dużo jak myślisz.- Jego jasne oczy błyszczały prawie jak w gorączce.- Dalej!

Puściła jego rękę, czując się w ten sposób bezpieczniejsza i zbiegła za nim. Wyminął
zwinnie innych turystów; jego entuzjazm był zaraźliwy, zaśmiała się gdy skoczyli
razem z ostatnich schodów.
- Czekam na ujawnienie, - powiedziała złośliwie.
- Już prawie Cassie Bell - uśmiechnął się do niej i odrzucił kosmyk ciemnych włosów
z oczu. - Jesteś gotowa na niespodziankę swojego życia?
- Spodoba mi się?
- To zależy na ciebie. Ale, tak, myślę, że znam cię dobrze.
- Więc tak uważasz, - droczyła się, - bo znasz mnie nieźle?
- Dziecinko, myślę, że to pokochasz!

Palce objęły narożny kamień, delikatnie pogłaskały krawędź olbrzymiego bloku.
Rozejrzał się nerwowo, tak jak ona, ale było już mniej turystów pod łukiem, tylko
niewielka grupka widoczna w migotliwym płomieniu przy Grobie Nieznanego
Żołnierza, skupiona wokół przewodnika.

Richard z poważną miną, mrugnął do niej okiem i pchnął łagodnie; bryła kamienia
zakołysała się cicho i otworzyło się szeroko wejście.
Rozchyliła usta.
- Co do...
- Ciii! Szybko! - ścisnął ją za ramię. - wchodź, albo nas zobaczą!
- Ale gdzie to...
- Tam są żandarmami - szepnął. - Pośpiesz się!

Zaklęła chichocząc, i przecisnęła się obok niego, wchodząc w ciemność sali. Szybko
wszedł za nią, majstrując przy kamieniu jeszcze raz, tym razem od wewnątrz, ukryte
drzwi zamknęły się. Ciemność była aż gęsta, ogarnęło ją zimno. Cassie zamknęła oczy
i otworzyła je ponownie, ale nie zauważyła żadnej różnicy. Tylko słaby zapach
suchego kamienia i pachnącego dymu; słodycz w powietrzu nie była przyjemna. Czuła
przyspieszone bicie serca.

- Richard? - Jej głos odbił się echem.
- Wszystko w porządku, jestem tutaj. Poczekaj momencik.- Ze zgrzytem z zapalniczki
Zippo, płomień nabrał życia.
Cassie zamrugała.

Kamienne mury, złotawe jak widziany wcześniej Łuk Triumfalny, otoczyły ją ze
wszystkich stron, ale nie mogła dostrzec sufitu: tak jakby oddalił się daleko w cień.
Drzwi z tyłu były zamknięte, a ciemność widoczna poprzez płomień ciągnęła się w dół
tak daleko, jak sięgał wzrok. Tam był korytarz, bardzo długi. Cassie wstrzymała
oddech, nasłuchując. Ten cichy szelest? Czy ktoś się poślizgnął?

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

„Ale jesteś głupia”. Potarła energicznie ręce.
- To jest … niesamowite. Ale nie jestem pewna, czy mi się podoba.
- Poczekaj, tam jest światło. Muszę je tylko znaleźć...ach. Pozwól mi przejść. -
przecisnął się obok niej w wąskiej sali, i odwrócił, uśmiechając się do niej
wyczekująco w blasku płomienia zapalniczki.
- Włącznik? - Podpowiedziała.

Eksplozja bólu w głowie. Całe ciało przechylające się do przodu. Kamienna podłoga
coraz bliżej, przygotowana na spotkanie z nią. A potem tylko ostatni błysk światła z
małego, dzielnego płomienia.

Rozdział 19



Ból głowy jakiego jeszcze nigdy nie czuła. Jakby do mózgu wbijał jej się zimny nóż, a
kiedy spróbowała otworzyć oczy, światło paliło. Zacisnęła je z powrotem, znowu
czując lance bólu w głowie. Migrena? Nie miewała migren. Piła? Spróbowała
odwrócić się na bok i sięgnąć paracetamol.

Nie. Nie mogła się ruszyć. Jej ramiona były wyciągnięte nad głową i nie mogła ich
przenieść w dół. Gdy spróbowała, nagły ból przebiegł przez barki do nadgarstków.
Jeszcze raz otworzyła oczy. Wzrok miała zamazany, a pokój nie był zbyt mocno
oświetlony. Kinkiety ścienne słabo świeciły, ledwie migotały.
„Tam jest światło! Pozwól mi przejść”
Richard. Przypomniała sobie. O Boże.

Spróbowała poruszyć nogami. To był kiepski pomysł; jej stopy też były do czegoś
przymocowane. Leżała mocno rozciągnięta na czymś w rodzaju kamiennego stołu,
czuła jego gładkość i twardość pod plecami. Wciąż miała na sobie dżinsy i cienki T-
shirt, ale była boso. Czuła przenikliwe zimno. Jej bluzka z kapturem i sweter zniknęły.
W panice, zwinęła się raz jeszcze, metal zacisnął się na jej kostkach i nadgarstkach.
Wydała z siebie ostry krzyk przerażenia.

Czyjaś ręka pogłaskała ją po czole. Jeszcze raz rozpaczliwie próbowała się
skoncentrować, jeszcze raz stoczyła walkę z wiązaniami.
- Cicho, cichutko. Nie skalecz się. Nie chcemy zrobić ci krzywdy, Cassie.

Męski głos był stłumiony przez jakiś rodzaj kaptura. Pomyślała, że wie kto mówi, ale
pewna być nie mogła. Nie mogła odpowiedzieć, nie mogła nawet płynnie oddychać,
krzyk paniki utkwił jej w gardle.

- Boli cię głowa? Tak mi przykro, ale było to niezbędne.

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

Cassie próbowała się skupić, starała się nie wpaść w panikę. Słaby zapach pachnącego
dymu był teraz wyraźniejszy, ale cokolwiek się paliło, nie złagodziło to chłodu.
- Obawialiśmy się twojego sprzeciwu. Wygląda na to, że mieliśmy rację.

Czuła, że ten ktoś uśmiecha się pod ciemnym szkarłatnym kapturem, ale nie było
sposobu by dowiedzieć się tego na pewno, ponieważ była widoczna jedynie wąska
szczelina oczu.- Nie martw się. Wkrótce nie będziesz czuła bólu. Już nigdy więcej.
To stwierdzenie wysuszyło jej usta. Oblizała wargi, ale nie pomogło.
- Czy umrę? - udało jej się wychrypieć.
Śmiech.
- Co za śmieszny pomysł.
- Więc?
- Oczywiście że nie. Cassie Bell, nie będziesz tylko żyć. Będziesz żyła, jak nigdy
przedtem.

Postać cofnęła się, aby mogła spojrzeć w górę ciemnej sali. Teraz, gdy jej oczy
przystosowały się do ciemności, mogła zobaczyć więcej. Pochodnie rzucały cienie
skaczące na suficie, gdzie można było zobaczyć istoty wyrzeźbione w kamieniu.
Przypomniały jej o czymś innym; musi zachować zimną krew.
O, tak. Nóż. Potwory i demony nad nią były jak te wyrzeźbione na starożytnej
rękojeści. I podobnie jak tamte, zdawały się poruszać.
Nie, nie wydawały się poruszać. Ruszały się. Powstrzymując się od krzyku, Cassie
zaczęła szarpać więzy, poczuła krew na nadgarstkach, na kostkach, ale tym się nie
martwiła.

- Dość. Cii. Nie możesz sobie zrobić krzywdy. - Głos był ostry, ktoś inny wystąpił
naprzód, ale Cassie wciąż walczyła. Rzucając się, zadawała sobie ból. Z wysiłkiem
odwróciła głowę, i napotkała inny wzrok, inny szkarłatny kaptur.

- Jestem zadowolona z twojego powodu.- Tym razem zniekształcony głos był kobiecy,
prowokacyjny akcent znajomy. - Bardzo zadowolona, Cassie. Będziemy dobrymi
przyjaciółmi.
Dziewczyna w kapturze miała klucz wiszący na szyi na długim złotym łańcuszku. Za
jej plecami stały inne złowieszcze postacie. Cały krąg. Tylko jeden z nich nie był
przebrany.
- Richard?

Wyraz winy zagościł na jego twarzy. Z wymuszonym uśmiechem zrobił krok w przód,
wyciągnął rękę i dotknął jej kajdan. Kiedy ponownie na niego spojrzała, chwycił jej
dłoń i ścisnął nerwowo.
- Dobre wiadomości, Cassie! Zostałaś wybrana!
- Zostałam co?! - tym razem udało jej się wrzasnąć.
- Wybrana. Zaakceptowana! Jesteś teraz jedną z nas. Jedną z Few!
- Jeszcze nie całkiem. - mruknęła pierwsza postać - Ale już wkrótce.
- Cassie wiedziałem, no nie? Mówiłem ci, że jesteś doskonała? Jesteś wybrana!
- A co jeśli nie chcę być wybrana? - wyrzuciła z siebie prze zaciśnięte zęby.

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

- Chętnie siebie zaproponowałaś. Byłaś obecna na Kongresie, przeprowadzono z tobą
rozmowę. - Włączył się ostry, pogardliwy głos.
- Nic nie słyszałam, nie było głosowania, nic mi nie powiedziano.
- Nie było żadnego głosowania.- Głos Richarda brzmiał nieswojo. - Propozycja została
narzucona z góry, więc ten Kongres był … ach, był nieoficjalny. Byłaś faworytem
bardzo poważnego członka z Few. To w zupełności wystarczyło.
- Pomimo regulaminu szkoły. - dodał ktoś.

Nieoficjalny? Co to miało znaczyć?
- A jak raz zostaniesz Few, zawsze nim będziesz. Nawet Sir Alric nic na to nie poradzi.
Cassie wzięła głęboki oddech.
- Masz na myśli, że Sir Alric nie wie o tym co się teraz dzieje?
- Jesteś bardzo uprzywilejowana. - Kolejny zimny głos odezwał się z kręgu. Znowu
nie mogła zobaczyła twarzy. To doprowadzało ją do szału, ale próbując odgadnąć ich
tożsamość uspokoiła się. - Członkostwo w Few nigdy nie było dla sty...
- Stypendystów – wyrzuciła z siebie Cassie, cała drżąc. - Więc do czego oni są
potrzebni?
- Kiedy zostaniesz Few, dowiesz się wszystkiego na ten temat. Nie będziesz tego
żałować .
- Mam dziwne wrażenie, że będę. - mruknęła Cassie.

Pierwsza postać w kapturze skinęła głową do kogoś stojącego za nią. Nagle Cassie
przypomniała sobie, jak bezwładnie leżała Alice, nie mając siły krzyczeć, drgania jej
stóp i palców, jej żyły wyróżniające się na skórze …
- Richard. - szepnęła. Łzy napłynęły jej do oczu i Cassie poczuła do siebie odrazę, że
tak żałośnie wygląda w obliczu Few.- Nie pozwól im tego zrobić. Proszę. Cokolwiek
to jest. Proszę
Jego palce zacisnęły się na jej dłoni.
- Cassie, kochanie! Cicho! Wiem, że się boisz. Ja też się bałem!
Wpatrywała się w niego osłupiała, oblizała usta.
- Też ci się to przytrafiło?
- Oczywiście. Każdemu z nas, Cassie. Nie było tak źle. Ha! - Zaśmiał się głośno.- Nie
było źle? O, to jest znacznie lepsze od wszystkiego!
- Ale ja nie chcę – krzyknęła ochryple.
- Ja też tak myślałem. Myślałem, że tego nie chcę, ale poczekaj, aż poczujesz to w
sobie! Nic nie jest takie jak to!
Co do diabła jest TO?
Zawahał się.
- Nie martw się. Zaakceptuj to! Polubisz to, kochanie!

„Nie ufaj mu”, powiedział Jake. „Wiesz, że on cię wykorzysta”. Jeszcze raz szarpnęła
ręce, choć zabrało jej to całą energię. Richard cmoknął z niezadowoleniem i pochylił
się do przodu, by wytrzeć krew na jej nadgarstkach. Z całej siły na jaką mogła się
zdobyć, skupiła się i splunęła.
Prosto w dziesiątkę.
Prosto w oko łajdakowi.

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

Uśmiechnęła się.
Wycierając policzki, Richard oddalił się ze smutkiem.
- Ona nie ma żadnych manier. - powiedział przeciągając samogłoski inny, aż nazbyt
znajomy głos. - absolutnie żadnych. Wolę nie zgadywać dlaczego …
- Z tym się zgodzę Katerina.

Cassie odwróciła bolącą głowę. Katerina nie miała na sobie żadnego kaptura,
podobało jej się to; zimnokrwista krowa. Na odgłos kroków, i chłód przeciągu z
otwierających się drzwi, Katerina odwróciła się.
Rząd Few poruszył się rozdzielając, jakby pozwalając komuś wejść, a kiedy koło
zamknęło się ponownie, stanęli jeszcze ciaśniej. Zbliżali się. Krąg zaciskał się jak
pętla. Chłodne przerażenie ogarnęło Cassie. Którym z nich był Ranjit? Który z nich
zabił Jess?

Nie mogła spoglądać za siebie, ale wyczuła nową obecność. Mimo że napinała szyję,
ocierając głową o kamień, nie mogła przechylić jej tak daleko, by dowiedzieć się kto
tam był. Zaczęła szybciej oddychać, próbując nie płakać. Nie da im satysfakcji …

- Już czas. - Chwytając złoty klucz z szyi, dziewczyna w kapturze otworzyła kajdany,
uwalniając ręce Cassie. To nic nie pomogło. Od razu Richard i inni z Few chwycili jej
nadgarstki, trzymając je mocno. Ich dłonie były gorsze niż łańcuchy, ich palce jak stal.
- Proszę – powiedział nerwowo Richard – Spróbuj się odprężyć.
O, jasne.

Ktoś poluzował łańcuchy na jej stopach, ale nie usunął ich całkowicie. Jak tylko
zapięcia rozluźniły się, Richard i jego kolega szarpnęli ją tak że głowa przechyliła się
poza kamienny stół, a ramiona opierały się na krawędzi. Szyja bolała ją szaleńczo, ale
w końcu mogła zobaczyć osobę za nią, nawet jeżeli tylko do góry nogami. Chudą
przygarbiona postać, zgięta wiekiem. Białe włosy zaczesane do góry, krucha
porcelanowa skóra i życzliwy uśmiech, zniekształcony w kąciku ust.
Madame Azzedine.

Stara kobieta siedziała na pozłacanym krześle, jej twarz była blisko Cassie. Słabe ręce
wsunęła pod jej głowę, łagodząc ból jej szyi. Cassie spojrzała w niebieskie oczy
okolone zmarszczkami, oddalone od niej o kilka centymetrów. Wydawało się, że stara
kobieta prawie podskakuje z radości.

- Dziękuję ci za to Casandro, moja droga. - Suche zmarszczone kciuki pogłaskały jej
skronie. - Wiesz że polubiłam cię od momentu naszego pierwszego spotkania?
- Nie! Co ty …
- Spójrz na mnie Casandro, jestem stara. Z tego ciała wzięłam wszystko co tylko
mogłam. Przyszedł czas, aby Madame Azzedine … wycofała się. Nadszedł czas, aby
wziąć nowe ciało. Młode ciało.
Uśmiechnęła się z miłością do Cassie.
- Twoje ciało.

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

Zamarła z przerażenia, Cassie badawczo spojrzała w twarz kobiety.
Coś ukrywało się za tymi bladymi, starymi oczyma, i zastanawiała się dlaczego nie
zobaczyła tego wcześniej. Może zawsze to tam było. Coś wirowało, wrzało. Czyje
oczy jarzyły się życiem i zwierzęcym blaskiem? To nie ma znaczenia. Jakimś cudem
wiedziała co teraz nastąpi. I nie było żadnego sposobu by to zatrzymać, mogła to
jedynie opóźnić.”Rozmawiaj. Rozmawiaj”.
- Co zrobisz gdy skończysz ze mną? - oddychała ciężko, tłumiąc przed nią strach i
złość. - Odrzucisz mnie daleko jak starą wężową skórę? Właśnie to robisz z Madame
Azzedine?
- Już mówię... - zaśmiała się dźwięcznie, - miałam długie, przyjemne życie. Byłam
silna, potężna, i piękna. Możesz oczekiwać tego samego! Nie masz nic do stracenia,
Cassandro. Nic.
- Z wyjątkiem mojej duszy!- wykrzyczała Cassie.- Prawda? Z wyjątkiem mnie samej.
Nie widziała już żadnej innej twarzy, oprócz Madame Azzedine.
- No cóż, Cassie. Myślisz, że twój przyjaciel Richard stracił siebie? Ranjit, Ayeesha,
Katerina? Myślisz, że Sir Alric także się siebie pozbył ? - Zachichotała dziewczęco. -
Na pewno nie. Jesteśmy wciąż sobą. Daliśmy duchom cielesną obecność, to wszystko.
Nie obezwładnili nas. Dołączyli do nas.

- Duchy ? - Cassie próbowała prawidłowo oddychać. Zapach Madame Azzedine był
przytłaczający, a kamień uwierał boleśnie.
- Starożytne duchy, tak dawne, - zadumała się staruszka. - Nowe życie w każdym
pokoleniu. Nie możesz oczekiwać, że stopniowo zanikniemy i umrzemy dla wygody
kilku śmiertelników. Szczególnie, że śmiertelnicy mogą tak wiele zyskać.
- Co?- Przerażenie znowu odbierało jej mowę. Kto z nią rozmawiał? Madame
Azzedine, czy ten ktoś w niej? Może tego nie wiedziała już nawet ta stara kobieta.
Pomarszczone usta były coraz bliżej Cassie, na twarzy widniał marzycielski uśmiech.

- Wszystko stypendystko.- Zimny ton Kateriny był bezlitosny. - Masz dużo do
zyskania! Jesteśmy gospodarzami dusz, nie zgubionymi. Duch tylko dodaje nam swoją
istotę, nic nam nie zabiera.
- Duch? Chyba jakiś demon?
- Nie bądź taka niegrzeczna – Głos Szwedki zabrzmiał pompatycznie; rozbawiło to
Cassie bardziej niż mogła pomyśleć, że jest to możliwe.- Z duchem jesteśmy silniejsi,
okrutniejsi, bardziej bezwzględni. Piękniejsi. Lepiej przystosowani do dzisiejszego
świata innymi słowy.
- Jesteś chora!
- Nie. Osobiście nigdy nie czułam się lepiej. Co chciałabyś robić, Cassie, gdy
dorośniesz? - Katerina zaśmiała się.- Być premierem? Prezydentem? Dyrektorem
międzynarodowej korporacji? Chcesz być na liście sław: A? Niektórzy z nas są, wiesz
o tym. Jednak w twoim przypadku, może powinniśmy rozmawiać o liście: D.
- Chcę być sobą!
- Ależ będziesz - uspakajała Madame Azzedine. - To i o wiele więcej
- Nie!
- Już za późno, moja droga.

background image

POOLE GABRIELLA

DARKE ACADEMY

Praca : Killari i anku35

Suche wargi przyssały się do niej potężnie, nie do odparcia.
Zapach śmierci i perfum ogarnął ją, zakneblował, nie mogła wydać dźwięku, nie
mogła zwymiotować. Cassie zwinęła się, czekając na to co czuła Alice, czekając by
życie zostało z niej wyssane. Czy to będzie bolało? Tak to wyglądało. Łza pociekła jej
do linii włosów. Spróbowała zawalczyć po raz ostatni, ale uchwyt na nadgarstkach był
zbyt silny. Z kręgu Few rozległo się zbiorowe ciche wycie radosnego podniecenia.

Poczuła jak gwoździe bólu wbijają się w jej głowę, serce podskoczyło w piersi,
zwierzęco próbując ucieczki, cały świat rozmył się w oszałamiającej bieli.
I ktoś, gdzieś, krzyczał.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dom Nocy 09 Przeznaczona rozdział 18 19 TŁUMACZENIE OFICJALNE
Droga Dziewiątego Rozdział 18, 19 ,20
19 rozdzial 18 CP7M6AGYJMXCNAAP Nieznany (2)
19 rozdzial 18 2i5rflcqd4jdzgnd Nieznany
18 19
7 - Pretty Little Liars - Heartless - Rozdział 18, 7 - HEARTLESS
18. 19. Amidy i nitryle(1)
18,19,20
ściąga pytanie 1,2,5,6,8,18,19,25,28
18 19
P C and Kristin Cast Dom Nocy Ujawniona (Revealed) rozdział 18
Lista 03 rozdzial 18 PL
Lista 03, rozdzial 18 PL
rozdzial 18, Zimbardo ksiazka i streszcznie
siatkówka, 18,19-PS-Doskonalenie zagrywki rotacyjnej tenisowej, KONSPEKT LEKCJI: 10
(1995) WIEDZA KTÓRA PROWADZI DO ŻYCIA WIECZNEGO (DOC), rozdział 18, Rozdział 1
06jfmt 18 19

więcej podobnych podstron