background image

 Stosunki społeczne

Wstęp
1. Agresja
2. Zachowania prospołeczne

2.1. Decyzyjny model interwencji kryzysowej
2.2. Teorie pobudzenia
2.3. Teorie norm

3. Atrakcyjność interpersonalna, afiliacja i przyjaźń
4. Miłość i związki romantyczne
Bibliografia

background image

2

  Wstęp

Relacje  międzyludzkie  w najprostszy  sposób  podzielić  można  na  pozytywne  
— jak pomaganie innym ludziom, przyjaźń i związki romantyczne, oraz negatywne  
— jak agresja. Dobre stosunki interpersonalne sprawiają, że życie nabiera wartości, 
złe mogą unieszczęśliwić. Liczne teorie i doniesienia badawcze na gruncie psycho-
logii społecznej wyjaśniają złożoność ludzkich relacji społecznych oraz proponują 
sposoby ich modyfikacji w kierunku społecznie bardziej pożądanym. Stosunki spo-
łeczne to treściowo bardzo bogaty dział, gdzie teoria ściśle wiąże się z praktyką, 
a psychologia społeczna z innymi subdyscyplinami psychologii.

W module poruszono kwestię teorii i determinant agresji oraz sugestie co do dzia-
łań zaradczych i profilaktycznych, omówiono zachowania przeciwne agresji — czy-
ny prospołeczne, zagadnienia związane z atrakcyjnością interpersonalną, afiliacją 
i przyjaźnią, znalazły się w nim także rozważania o naturze miłości. 

Można zaryzykować twierdzenie, że tworzenie udanych związków z ludźmi to dla 
wielu z nas najtrudniejsze życiowe wyzwanie. Zapoznając się z treścią tego modu-
łu, Czytelnik będzie miał okazję sprawdzić, czy psychologia społeczna może być 
pomocna w jego realizacji. 

background image

3

 1. Agresja

Ludzkość od początku swego istnienia prowadzi wojny, generuje konflikty i pla-
nuje ataki. Każdy człowiek zna zjawisko agresji z własnego doświadczenia. Jednak 
zdefiniowanie terminu agresja nie jest proste, mimo że wszyscy go rozumiemy. 

Dzia-

łaniem agresywnym

 psychologowie nazywają „zachowanie, którego celem jest spo-

wodowanie psychicznej lub fizycznej szkody” (Aronson, Wilson, Akert, 1997: 497). 
Terminu agresywny ludzie używają jednak także w odniesieniu do osób walczących 
o swoje racje i prawa, ambitnych i ciężko pracujących albo po prostu asertywnych. 
Użyteczne jest więc wprowadzenie rozróżnienia między agresją wrogą i instrumen-
talną. 

Agresja wroga

 to „akt agresji poprzedzonej uczuciem gniewu, którego celem 

jest zadanie bólu lub zranienie”, z kolei 

agresja instrumentalna

 to „akt agresji służą-

cy osiągnięciu innego celu poza zadaniem bólu czy zranieniem” (Aronson, Wilson, 
Akert, 1997: 497). Dziecko wyrywające swoją zabawkę innemu dziecku, popycha-
jące je przy tym niezamierzenie, przejawia agresją instrumentalną, zaś inne dziec-
ko, rozgniewane pozbawieniem przedmiotu, wymierza przeciwnikowi za to solid-
nego kopniaka. W jednym i w drugim przypadku ofiara doświadcza bólu, jednak 
w pierwszej sytuacji nie stanowi on celu działania sprawcy, zaś w drugiej — ból jest 
celem samym w sobie.

Skąd pochodzi agresja? Dlaczego jedni potrafią konflikty rozwiązywać pokojowo, 
podczas gdy inni reagują agresywnie przy każdej okazji? Teorii odpowiadających 
na  to  pytanie  powstało  w psychologii  wiele.  Poniżej  przyjrzymy  się  najważniej-
szym z nich: teorii agresji jako instynktu, agresji jako popędu i agresji jako rezulta-
tu uczenia się. 

Pierwsza z głównych teorii agresji to 

teoria instynktu

, która uznaje agresję za zacho-

wanie wrodzone, biologicznie zdeterminowane oraz mało podatne na wpływy śro-
dowiska i proces uczenia się (Wojciszke, 2005). Za głównych twórców tej koncep-
cji uznaje się Zygmunta Freuda i Konrada Lorenza. 

Zygmunt Freud

 uważał, że obok 

erotycznego instynktu życia (Eros) ludzi cechuje instynkt śmierci (Tanatos), kieru-
jący ku samozniszczeniu. Musi on być stale rozładowywany przez kierowanie agre-
sji na inne niż własna osoba obiekty. Ta intrygująca teoria nie została jednak szerzej 
zaakceptowana przez świat naukowy. 

Konrad Lorenz

,

 

twórca  nauki  o zachowaniu  się  zwierząt  —  etologii  (1965;  1996, 

zob. Wojciszke, 2005), założył, że agresja to wrodzony wzorzec zachowania, który 
pojawia się automatycznie po wystąpieniu w otoczeniu określonych „wyzwalaczy”, 
zatrzymuje się zaś po wystąpieniu „kontrwyzwalaczy”. Agresja ma także charakter 
spontaniczny i może pojawiać się bez powodów zewnętrznych. Wyjaśnia to tzw. 
hydrauliczna teoria agresji, według której agresywna energia cały czas jest produ-
kowana w organizmie i napływa jak woda pod ciśnieniem do zbiornika. Dlatego 
też konieczne jest jej okresowe rozładowywanie przez agresywne zachowanie. Im 
dłużej ono nie następuje, tym słabsze „wyzwalacze” wystarczają do jej „upuszcze-
nia”, a bardzo duże nagromadzenie agresywnej energii może doprowadzić do jej 
eksplozji nawet bez jakichkolwiek wyzwalających bodźców. Jak więc można po-
radzić sobie z agresywną energią, aby nie dopuścić do jej spontanicznej eksplozji? 
Według tej teorii należy rozładowywać agresywny instynkt przez częste, lecz mało 
szkodliwe akty agresji, np. uprawianie sportów czy chociażby oglądanie sporto-
wych rywalizacji. 

background image

4

Krytyka teorii agresji jako instynktu opiera się na danych podających w wątpliwość 
tezę, jakoby u wszystkich zwierząt zachowania agresywne były wrodzone i mało 
podatne na zmiany pod wpływem indywidualnych doświadczeń. Nie znaleziono 
także żadnych dowodów na poparcie tezy o produkcji i kumulacji w organizmie 
agresywnej  energii.  Poza  tym  teoria  powstała  na  podstawie  obserwacji  niższych 
zwierząt, a nie ludzi.

Teoria opisująca agresję jako popęd stworzona została przez 

Johna Dollarda

 i współ-

pracowników i nosi nazwę 

teorii frustracji-agresji

 (Dollard i in., 1939, zob. Wojcisz-

ke, 2003, 2005; Mika, 1982). Głosi ona, że każda agresja jest wynikiem frustracji, 
zaś każda frustracja rodzi skłonność do agresji. „

Frustracja

 to zablokowanie skiero-

wanej na cel aktywności organizmu bądź też stan wewnętrzny wynikający z napo-
tkania takiej przeszkody” (Wojciszke, 2003: 349). Zgodnie z tą teorią, jeśli uciek-
nie Ci autobus i spóźnisz się do pracy (doznasz frustracji), to powinieneś się później 
na kimś wyładować (zareagować na frustrację agresją)... Tendencja do agresji po 
doznaniu frustracji wzrasta:
— im większa jest wartość zablokowanego celu,
— im bardziej jego osiągnięcie jest uniemożliwione przez frustrację,
— im większa liczba działań zostaje uniemożliwiona.

Pobudzenia  powodowane  wieloma  frustracjami  mogą  kumulować  się  w organi-
zmie, wytwarzając w rezultacie reakcję o sile większej niż można by przypuszczać. 
Mimo że frustracja zawsze prowadzi do agresji, nie zawsze zostaje ona bezpośred-
nio  wyrażona.  Wyrażenie  jej  może  hamować  strach  przed  karą.  Może  dojść  do 

przemieszczenia agresji

, czyli skierowania jej na obiekt inny niż ten, który ją wy-

wołał (np. sfrustrowany przez wykładowcę student wyładuje agresję na domowni-
kach). Może dojść także do 

zmiany postaci agresji

, czyli zastąpienia jej inną reakcją 

agresywną, lecz słabiej zagrożoną karą (student może opowiadać złośliwe dowci-
py o wykładowcy...). Teoria frustracji-agresji doczekała się licznych modyfikacji,
wskazujących także na inne — oprócz frustracji — czynniki powodujące agresję 
oraz inne — oprócz agresji — następstwa frustracji. 

Badania wskazują, że następstwem frustracji nie musi być tylko agresja, ale także 
inne zachowania. Marek Jarosz (1988) jako następstwa frustracji, oprócz agresji, 
wymienia między innymi próbę obejścia lub pokonania przeszkody czy zastąpienie 
celu innym (Jarosz, 1988). Wiele badań wykazało także, że tylko niektóre rodzaje 
frustracji prowadzą do agresji. Według Leonarda Berkowitza (1965, zob. Wojcisz-
ke, 2003) czynnikiem, który musi towarzyszyć frustracji, by doprowadziła do agre-
sji, są 

sygnały wywoławcze

, czyli bodźce skojarzone z czynnikami wzbudzającymi 

gniew lub mającymi jakiś związek z agresją. Tak więc obok samej frustracji do wy-
wołania agresji potrzebna jest jeszcze obecność sygnałów wywoławczych agresji. 
Późniejsze badania nie potwierdziły jednak konieczności wystąpienia ani frustra-
cji, ani sygnałów wywoławczych do wywołania agresji. Nie znaczy to jednak, że 
nie występuje między frustracją i agresją żaden związek. Okazuje się, że frustracja 
nie wzbudza agresywnego popędu, jak zakładała pierwotnie ta teoria. Może jednak 
stanowić prowokację i nasilać pobudzenie emocjonalne, które może, lecz nie musi, 
doprowadzić do agresji.

Ostatnia  z głównych  teorii,  przedstawiająca 

agresję  jako  rezultat  uczenia  się

,

 

roz-

winięta została przez 

Alberta Bandurę

 (zob. Wojciszke, 2003, 2005). Teoria ta nie 

podzieliła losu poprzednich, które po pewnym czasie zakwestionowano. Zakłada 
ona, że agresji uczymy się na drodze warunkowania klasycznego i instrumentalne-
go. W przypadku warunkowania instrumentalnego uczymy się znaczenia pierwot-
nie obojętnej reakcji — jeśli po zachowaniu pojawi się nagroda, szansa na powtó-
rzenie tego zachowania w przyszłości rośnie. Jeśli jest to zachowanie agresywne, 
które było nagrodzone, agresja u osoby może się utrwalać i narastać. Nagrodą taką 
może być zredukowanie nieprzyjemnych stanów emocjonalnych, wygranie rywa-

background image

5

lizacji, wzrost samooceny, ale mogą to być też rzeczy tak prozaiczne, jak pienią-
dze. Co więcej, ludzie uczą się agresji nie tylko przez doświadczenia własne, ale 
i przez obserwację zachowań innych oraz ich skutków. Uczenie na podstawie ob-
serwacji innych nosi nazwę 

modelowania

 i — jak ustalił Bandura (1973, zob. Woj-

ciszke, 2003; 2005) — w odniesieniu do agresji może powodować trojakiego ro-
dzaju skutki:
1)

  

przez obserwację człowiek uczy się dotąd mu nieznanych wzorców agresywne-
go zachowania,

2)

  

obserwowanie skutków cudzej agresji powoduje zahamowanie osłabiania tych 
zachowań agresywnych, które obserwator już zna,

3)

  

obserwowanie „modela” wzbudza w obserwatorze podobne emocje i motywa-
cje, dlatego ułatwia podobne reagowanie.

Ustalenia te są potwierdzone przez badania Alberta Bandury i współpracowników 
(1961; 1963, zob. Wojciszke, 2003; 2005; Aronson, 2005) nad modelowaniem za-
chowań agresywnych u dzieci przedszkolnych. Pierwsza grupa dzieci obserwowała 
na żywo dorosłego przejawiającego wiele agresywnych zachowań wobec plastiko-
wej lalki (uderzanie, walenie młotkiem, krzyki). Kolejna grupa dzieci oglądała to 
samo, tyle że na ekranie telewizora. Trzecia grupa oglądała takie akty przemocy 
na ekranie telewizora w konwencji filmu rysunkowego. Grupa czwarta obserwowa-
ła dorosłą osobę zachowującą się w nieagresywny sposób, zaś ostania grupa dzieci 
nie miała w ogóle okazji obserwowania osoby modelowej. Okazało się, że obser-
wacja wszystkich trzech agresywnych modeli powodowała u dzieci pojawienie się 
takich form zachowania agresywnego, jakie przejawiał model. Model nierealistycz-
ny okazał się skuteczniejszy od modelu na żywo. Obserwacja agresywnych modeli 
powodowała też ułatwienie agresji, tzn. dzieci przejawiły ogólnie więcej zachowań 
agresywnych, nie tylko naśladowczych. Modele nierealistyczne były tu tak samo 
skuteczne jak realistyczny. Model nieagresywny prowadził do mniejszej agresji niż 
brak jakiegokolwiek modela. W późniejszych badaniach okazało się, że wpływ mo-
deli  na  obserwatora  zależy  przede  wszystkim  od  obserwowalnych  konsekwencji 
jego agresji. W przypadku nagrody następował wzrost agresji u obserwatora, kara 
zaś  powodowała  spadek  zachowań  agresywnych  u osoby  obserwującej.  Bandura 
stwierdził (1973, zob. Wojciszke, 2003), że nagroda i kara obserwowane u modela 
wywierają taki sam wpływ na zachowanie obserwatora jak rzeczywiście doświad-
czane. Skutki cudzych działań kształtują oczekiwania obserwatora co do ich na-
stępstw, a to kształtuje działania. Agresja człowieka pozostaje więc bardziej pod 
kontrolą  poznawczą  niż  pod  kontrolą  samych  nagród  i kar.  Ponadto  emocjonal-
ne doświadczenia modela wywołują w obserwatorze podobne emocje, dzięki cze-
mu występuje u niego proces zastępczego warunkowania instrumentalnego. Strach 
modela przed karą udziela się obserwatorowi i on także będzie unikać podobnego 
zachowania. Mechanizm ten jest prawdopodobnie ograniczony do modeli, z który-
mi obserwator może się zidentyfikować.

Agresja może spełniać pewne funkcje, np. umożliwia: 
— rozładowywanie napięcia,
— osiąganie korzyści materialnych i społecznych,
— zdobycie lub utrzymanie wysokiego statusu,

  

bronienie  siebie  lub  członków  swojej  grupy  (Kenrick,  Neuberg,  Cialdini, 
2002). 

Ogromna liczba badań nad agresją pozwoliła wykryć czynniki, które ją nasilają lub 
osłabiają. 

Przyczyną  agresji  mogą  być  procesy  zachodzące  w naszym  organizmie.  Związek 
z przejawami agresji ma na przykład struktura mózgu zwana 

ciałem migdałowatym

którego drażnienie wywołuje zachowania agresywne u zwierząt, jednak już u małp 
człekokształtnych zależność ta modyfikowana jest przez wpływ czynników sytu-
acyjnych (Aronson, Wilson, Akert, 1997). 

background image

6

Na przejawianie agresji wpływ może mieć także 

testosteron

, męski hormon płcio-

wy. Stwierdzono wyższy poziom testosteronu u więźniów — bez względu na płeć 
— skazanych za przestępstwa z użyciem przemocy fizycznej, w porównaniu z oso-
bami osadzonymi w więzieniu za inne wykroczenia (Dabbs i in., 1988, zob. Aron-
son, Wilson, Akert, 1997). Wyniki badań wskazują, że mężczyźni, z racji wyższego 
poziomu testosteronu, wydają się bardziej agresywni niż kobiety.

Potoczne obserwacje potwierdzają także związek między agresją a ilością spożyte-
go 

alkoholu

. Wskazują przecież, że wszczynanie awantur i bójek jest częstsze po wy-

piciu napojów wysokoprocentowych, alkohol obniża bowiem opory przed łama-
niem norm społecznych, a więc także przed zachowaniami agresywnymi. Badania 
wskazują, że alkohol osłabia kontrolę zachowania, a pod jego wpływem ujawniają 
się skrywane na co dzień dążenia (Aronson, Wilson, Akert, 1997).

Przyczyną agresji może być także 

ból i niewygoda

. Badania dowiodły, że prawdopo-

dobieństwo agresywnych rozruchów wzrasta w okresie upalnego lata, zmniejszając 
się podczas chłodniejszych pór roku (Carlsmith, Anderson, 1979, zob. Aronson, 
Wilson, Akert, 1997).

Do  agresji  prowadzić  mogą  także  określone  sytuacje.  Jednym  z najbardziej  nie-
zawodnych  sposobów  wywołania  cudzej  agresji  jest 

prowokacja

  (zob.  Wojciszke, 

2003; 2005). Wywołuje ona agresję, ponieważ:

  

wzbudza gniew i cierpienie, motywując osobę sprowokowaną do pozbycia się 
ich przez agresję lub ucieczkę,

  

zgodnie z zasadą wzajemności wzbudza pragnienie rewanżu przez agresję,

  

podważa dobre mniemanie o sobie i reputację osoby zaatakowanej, wzbudzając 
motywację do ich odzyskania.

Dwa ostatnie powody pozostają pod kontrolą poznawczą, czyli nasza reakcja bę-
dzie zależeć od tego, jak rozumiemy działania prowokatora. Dlatego to samo zda-
rzenie przez jednych może zostać usprawiedliwione, zaś u innych wywoła chęć od-
wetu.

Agresję nasila także 

pobudzenie emocjonalne

, ponieważ (Wojciszke, 2003; 2005):

— pobudzenie nasila oddziaływanie prowokacji,
— silne pobudzenie osłabia poznawczą kontrolę zachowania.

Według 

teorii przesunięcia pobudzenia Dolfa Zillmanna

 (1983, zob. Wojciszke, 2003; 

2005) pobudzenie z różnych źródeł sumuje się w organizmie i często przypisywane 
jest tylko jednemu czynnikowi z całości. Kiedy prowokacja pojawi się w momen-
cie, gdy człowiek przeżywa jakieś stare pobudzenie, sumuje się ono z pobudzeniem 
wywołanym przez prowokację, co prowadzi do większego gniewu i agresji. W ta-
ki sposób może działać pobudzenie nabyte wskutek uprzedniego wysiłku fizyczne-
go, oglądania przemocy w telewizji, słuchania głośnej muzyki czy hałasu. Agresja 
rośnie więc, jeśli bezpośrednio przed prowokacją lub tuż po niej zostanie u osoby 
sprowokowanej wywołany wzrost pobudzenia. 

Drugi mechanizm wpływu pobudzenia na agresję wywodzi się z 

prawa Yerkesa-Do-

dsona 

(zob.  Wojciszke,  2003;  2005).  Orzeka  ono  krzywoliniową  zależność  mię-

dzy sprawnością działania a wielkością pobudzenia: początkowo wzrost pobudze-
nia poprawia wykonanie, lecz dalszy jego przyrost pogarsza sprawność działania. 
Im zadanie bardziej skomplikowane, tym mniejszy poziom pobudzenia wystarcza 
do dezorganizacji działania. Przy umiarkowanym poziomie pobudzenia reakcja na 
prowokację  regulowana  jest  poznawczo,  a więc  oceniamy  sytuację  i przewiduje-
my  konsekwencje  własnego  działania.  Wzrost  pobudzenia  dezorganizuje  te  pro-
cesy i zachowanie zaczyna być regulowane przez automatyczne reakcje na bodźce, 
na przykład wyuczone nawyki. Jeśli człowiek w procesie uczenia się wykształcił 
w sobie agresywne nawyki reagowania na prowokację, to tak właśnie przy tym po-

background image

7

ziomie pobudzenia zareaguje, nawet jeśli byłoby to zupełnie nie na miejscu. Dal-
szy wzrost pobudzenia dezorganizuje kontrolę zachowania nawet przez nawyki — 
wówczas człowiek wydaje się pozbawiony jakichkolwiek mechanizmów kontroli, 
„wpada w szał” i rozładowuje pobudzenie w nieprzewidywalny sposób.

Omawiając uwarunkowania agresji, nie sposób pominąć 

wpływu mediów

 na wzrost 

zachowań agresywnych, szczególnie u dzieci. Dowiodły tego już opisane wyżej ba-
dania Bandury. Każdy z nas dostrzega, jak bardzo telewizja jest nasycona przemo-
cą. Szereg badań wskazuje, ze im więcej przemocy ogląda dziecko w telewizji, tym 
więcej przejawiać jej będzie w dorosłym życiu (Eron, 1982, zob. Aronson, 2005). 
Także przemoc obserwowana — w mediach lub w rzeczywistości — może pobu-
dzić widzów do agresywnych zachowań (Berkowitz, 2002). 

David Philips (2002) — po przeprowadzeniu analiz wskaźników zabójstw dokony-
wanych w USA — stwierdził, że prawie zawsze ich liczba wzrastała w tygodniach 
następujących po meczu bokserskim wagi ciężkiej. Oczywiście, nie wszyscy ludzie 
są motywowani do dokonania brutalnego mordu po obejrzeniu walki bokserskiej, 
lecz nie można też zaprzeczyć, że na niektóre osoby przemoc w mediach wywiera 
fatalny wpływ. Przemoc pokazywana w środkach masowego przekazu może wpły-
wać na agresywność widza, ponieważ:

  

oglądanie przemocy osłabia przyjętą przez nas normę nakazującą kontrolę agre-
sywnych impulsów („Jeśli oni mogą, to ja też mogę”);

  

oglądanie zachowań agresywnych dostarcza wzorów i pomysłów na ujawnienie 
własnych agresywnych impulsów („Ach, więc tak się to robi!”);

  

oglądanie przemocy czyni bardziej dostępnym uczucie gniewu, powodując lepsze 
uświadomienie sobie własnej złości i zwiększając prawdopodobieństwo jej wyra-
żenia przez działanie agresywne („Myślę, że to, co czuję, to właśnie agresja”);

  

oglądanie wielu masakr redukuje uczucia przerażenia i współczucia dla ofiar,
sprawiając, że łatwiej nam się pogodzić z przemocą („Znowu się tłuką, co jest na 
innym kanale?”) (zob. Aronson, Wilson, Akert, 1997; Aronson, 2005).

Co jednak zrobić, aby zmniejszać agresję? Jak zredukować wszechobecną przemoc? 
Niestety, niezbyt skuteczne okazują się argumenty rozumowe dotyczące szkodliwo-
ści agresji. Ponadto oddziaływanie to często skierowane jest na dzieci — zbyt mło-
de, by je przekonywać. Dlatego jednym ze sposobów redukcji agresji jest jej 

kara-

nie

. Do kontrowersji wokół tego sposobu przyczynia się brak rozróżniania funkcji 

odstraszającej i korekcyjnej kar. 

Funkcja odstraszająca

 polega na tym, że „ukaranie 

agresji hamuje jej występowanie u innych osób, które się jej (jeszcze) nie dopuści-
ły”, zaś 

funkcja korekcyjna

 „polega na tym, że ukaranie agresji hamuje jej ponowne 

wystąpienie u tej samej osoby” (Wojciszke, 2005: 162). Postawienie zachowujące-
go się agresywnie chłopca do kąta przez nauczycielkę może odstraszać od podob-
nych czynów inne dzieci. Inaczej sprawa ma się z karami korekcyjnymi — wiele 
badań  dowodzi  ich  nieskuteczności.  Najsilniej  karane  dzieci  okazują  się  najczę-
ściej agresywne (Mika, 1969, zob. Wojciszke, 2003; 2005). Liczne czynniki mogą 
ograniczać korekcyjną skuteczność kary. Ponieważ agresja często jest dla agresora 
nagradzająca (akt agresji kończy się korzyścią, np. zdobyciem pieniędzy), dlatego 
wymogiem skutecznego ukarania jest odebranie jej instrumentalnej funkcji bądź 
zastosowanie kar na tyle silnych, żeby przeważały nad zyskami z agresji. Niektóre 
formy kar mają jednak charakter agresywny, wszystkie też budzą negatywne emo-
cje, więc ich stosowanie może przynieść efekty odwrotne do zamierzonych. Wiele 
badań jednak wskazuje, że agresja ulega osłabieniu, gdy oprócz kar za złe zachowa-
nie nagradzane są przejawy alternatywnych, pozytywnych zachowań. 

Philip Zimbardo i Floyd Ruch proponują między innymi następujące warunki sku-
teczności kar:
1.

  

W danej sytuacji powinna być zawsze jakaś reakcja alternatywna, którą osoba 
może wykonać, co spowoduje zamiast kary nagrodę.

background image

8

2.

  

Powinno się wyraźnie określić, jaka reakcja jest karana, dlaczego się tak dzieje 
i jakie inne zachowania możliwe są w tej sytuacji. Należy zadbać, aby osoba ka-
rana uświadamiała sobie, że kontakt z osobą karzącą ma przykry charakter tylko 
w sytuacji, gdy pojawi się karane zachowanie.

3.

  

Kara powinna nastąpić bezpośrednio po reakcji, po każdym jej wystąpieniu.

4.

  

Nie powinny być dostępne żadne sposoby ucieczki przed karą i możliwości jej 
uniknięcia.

5. Nie należy stosować kar długotrwałych.
6.

  

Po wystąpieniu negatywnego zachowania nie należy dostarczać osobie pozytyw-
nych wzmocnień, np. w postaci przejawów współczucia.

7.

  

Zamiast kary można zastosować brak pozytywnych wzmocnień w postaci okre-
sów ich wykluczenia (np. pozbawienie przywilejów) z powodu negatywnych za-
chowań.

8.

  

Należy osłabiać motywację do wykonywania karanej reakcji.

9.

  

Nie należy na podstawie karanej reakcji dokonywać uogólnień dotyczących cech 
charakteru osoby, bo pozostaje to w świadomości człowieka nawet już po wy-
gaszeniu  negatywnej  reakcji  (np.  „Jesteś  zły  i nieuczciwy”)  (Zimbardo,  Ruch, 
1988). 

Istnieje powszechne przekonanie, że oprócz stosowania kar sposobem redukcji 
i rozładowania  agresji  jest  dokonanie  czynu  noszącego  znamiona  agresji. 

Hipo-

teza  „katharsis” 

zakłada  rozładowanie  pobudzenia  rodzącego  agresję  przez  akt 

agresywny,  wysiłek  fizyczny czy obserwację  agresywnych  zachowań  innych  lu-
dzi. Takie „upuszczenie pary” miałoby zmniejszać prawdopodobieństwo podjęcia 
agresywnych działań w przyszłości. Dane badawcze przekonują jednak, że jest to 
nieskuteczna metoda redukcji agresji, a nawet stwierdzono zależności odwrotne. 
Dopuszczenie się aktów agresji rodzi dalsze stosowanie przemocy (Geen, Ston-
ner, Shope, 2002). 

Powyższe  sposoby  redukcji  agresji  mają  charakter  jednoczynnikowy,  tymczasem 
wiadomo,  że  agresja  uwarunkowana  jest  wieloma  czynnikami.  Większą  szansę 
skuteczności mają 

złożone interwencje psychologiczne

, polegające na eliminacji róż-

nych czynników wzbudzających i podtrzymujących agresję oraz wzmacnianie al-
ternatywnych w stosunku do agresji wzorców zachowania (zob. Wojciszke, 2003; 
2005). Obecnie powstaje i jest prowadzonych w Polsce wiele programów profilak-
tyki i redukcji agresji, adresowanych głównie do dzieci i młodzieży, na przykład 
Profilaktyczno-wychowawczy program przeciwdziałania  agresji  u dzieci  w młod-
szym wieku szkolnym
 (Pluta, 2004). Nasilenie zachowań agresywnych można tak-
że diagnozować za pomocą psychologicznych technik testowych, np. Inwentarza 
Psychologicznego  Syndromu  Agresji  (Gaś,  1980).  Dostępne  są  specjalne  progra-
my terapeutyczne dla dorosłych sprawców przemocy oraz treningi radzenia sobie 
z gniewem, asertywnego wyrażania emocji i umiejętności prawidłowej komunika-
cji oraz rozwiązywania konfliktów, a także liczne publikacje na ten temat (np. Ste-
wart, 2000; Adler, Rosenfeld, Proctor, 2006). Drogą do zapobiegania agresji jest 
również celowe kształtowanie u dzieci 

empatii

, czyli „zdolności do postawienia sie-

bie  na  miejscu  drugiej  osoby  i odbierania  w sposób  podobny  zachodzących  wy-
darzeń oraz odczuwania podobnych emocji (...)” (Aronson, Wilson, Akert, 1997: 
677). Dobremu przystosowaniu sprzyja także zespół cech zwany 

inteligencją emo-

cjonalną

, obejmujący „zdolność motywacji i wytrwałość w dążeniu do celu mimo 

niepowodzeń, umiejętność panowania nad popędami i odłożenia na później ich za-
spokojenia, regulowania nastroju i niepoddawania się zmartwieniom upośledzają-
cym zdolność myślenia, wczuwania się w nastroje innych osób i optymistycznego 
patrzenia w przyszłość” (Goleman, 1997: 67).

Im mocniej dziecko przejawia empatię, tym jest mniej skłonne do zachowań agre-
sywnych, a wraz z nimi dehumanizacji ofiary.

Dehumanizacja ofiary

 to „proces po-

background image

9

legający na pozbawieniu ofiary cech ludzkich i deprecjonowaniu jej wartości (...). 
Dehumanizacja obniża opór przed dokonywaniem aktów agresji i sprawia, że raz 
podjęta agresja ułatwia następne zachowanie tego typu i znacznie zwiększa praw-
dopodobieństwo ich wystąpienia” (Aronson, Wilson, Akert, 1997: 533).

background image

10

 2. Zachowania prospołeczne

Ludzie zdolni są oczywiście nie tylko do zachowań agresywnych — w wielu sytu-
acjach obserwujemy przecież przejawy wzajemnej bezinteresownej pomocy. Zacho-
wania prospołeczne mogą przybierać wiele różnych form, które wiążą się z jakimś 
rodzajem pomagania. Kenrick, Neuberg i Cialdini mianem 

zachowań prospołecznych

 

określają „postępowanie mające na celu dobro drugiej osoby” (Kenrick, Neuberg 
i Cialdini, 2002: 437). W ramach ogólnej kategorii zachowań prospołecznych wy-
różniają dwa bardziej zawężone podtypy: 

ofiarność

, czyli „działanie mające na celu 

dobro drugiej osoby, a nie zdobycie zewnętrznych nagród”, oraz 

altruizm

: „działanie 

podjęte wyłącznie dla dobra drugiej osoby, a nie dla zdobycia zewnętrznych czy we-
wnętrznych nagród” (Kenrick, Neuberg i Cialdini, 2002: 437). Jeśli więc ofiarujesz
1% swego podatku organizacji charytatywnej, aby przypodobać się znajomym, za-
chowasz się prospołecznie. Jeśli uczynisz to anonimowo, doznając jedynie wewnętrz-
nej satysfakcji z tego czynu, wykażesz ofiarność. Różnicą między tymi dwoma ro-
dzajami pomocy jest fakt, czy oczekujesz nagrody zewnętrznej, czy tylko z własne-
go wnętrza. Czystym altruizmem byłoby pomaganie bez oczekiwania jakichkolwiek 
korzyści, czy to zewnętrznych (uznania, nagród), czy wewnętrznych (w postaci np. 
podbudowania i lepszego samopoczucia). Kwestią sporną jest fakt, czy taki czysty 
altruizm, pozbawiony pobudek egoistycznych, w ogóle istnieje...

Najważniejsze teorie pomocności to (zob. Wojciszke, 2003; 2005):
— decyzyjny model interwencji kryzysowej,
— teorie pobudzenia,
— teorie norm.

 2.1. Decyzyjny model interwencji kryzysowej

Co zrobiłbyś, widząc leżącego na ulicy człowieka, z widocznymi zranieniami, w po-
brudzonym, choć porządnym ubraniu? Podejdziesz sprawdzić, czy nie potrzebna 
mu pomoc, czy ominiesz go z daleka lub przejdziesz na drugą stronę ulicy? Ludzie 
zapytani o to, co zrobiliby w takiej sytuacji, zwykle deklarują chęć pomocy, jednak 
w rzeczywistości okazuje się, że większość jej nie udziela. Koncepcja decyzyjnego 
modelu interwencji w sytuacji kryzysowej wyjaśnia, że udzielenie pomocy w takiej 
sytuacji wymaga spełnienia aż pięciu warunków, a do jej nieudzielenia wystarcza 
niespełnienie choćby jednego z nich.

Warunek 1:

 

zdarzenie trzeba zauważyć. 

Jeśli nie dostrzegłbyś leżącego człowieka, nie miałbyś szans mu pomóc. Mógłbyś tak-
że szybko odwrócić wzrok, spiesząc się albo obawiając, aby „nie dać się wciągnąć”.

Warunek 2:

 

sytuację trzeba zinterpretować jako kryzysową.

W powyższej sytuacji mógłbyś pomyśleć, że mężczyzna jest pijany i nie zinterpre-
towałbyś  sytuacji  jako  takiej,  w której  człowiekowi  potrzebna  jest  pilna  pomoc. 
W niejasnej  sytuacji  jesteśmy  skłonni  poszukiwać  wskazówek  w zachowaniu  in-
nych. Inni jednak czynić mogą to samo, a „sytuacja, w której świadkowie jakie-
goś, być może krytycznego, zdarzenia stwierdzają, że nic się nie stało, na podsta-

background image

11

wie wzajemnego obserwowania swojego braku reakcji, nazywa się ››

niewiedzą wie-

lu

‹‹” (Wojciszke, 2005: 165). W ten sposób pomoc może nie zostać udzielona na-

wet osobie napadniętej czy z atakiem serca. Okazuje się także, że im większa liczba 
świadków zdarzenia, tym mniejsza szansa udzielenia pomocy jego ofierze. Zjawi-
sko to Bibb Latané i John Darley nazwali 

zjawiskiem obojętnego przechodnia

.

Warunek 3: przyjęcie osobistej odpowiedzialności za pomoc ofierze.

Latané i Darley zauważyli, że obecność innych powodowała rozproszenie odpo-
wiedzialności za podjęcie działania. Nacisk na podjęcie działania rozkładał się bo-
wiem na wiele osób, więc na każdą z nich przypadała mniejsza część nacisku, co 
interpretowane było jako mniejsza odpowiedzialność osobista za podjęte działanie. 
Obecność choćby jednego świadka sprzyja uchylaniu się od odpowiedzialności.

Warunek 4:

 

rozstrzygnięcie przez świadka, że ma on właściwe kompetencje do udzielenia 

pomocy.

Jeśli obserwator zdarzenia nie umie pływać, nie będzie w stanie pomóc osobie to-
nącej. W przypadku każdego zdarzenia świadomość, że ma się umiejętności nie-
zbędne do udzielenia pomocy, sprzyja pomaganiu.

Warunek 5: decyzja o podjęciu działania.

Pomoc w niecodziennej sytuacji niesie obawy ośmieszenia, narażenia innym i sa-
mej ofierze. Lęk przed tym słabnie, gdy świadkowie mogą z sobą przedyskutować 
zdarzenie i działania zaradcze oraz wiedzą, że będą mogli ze sobą porozmawiać po 
zakończeniu interwencji.

Interwencja w kryzysowej sytuacji wymaga więc co najmniej pięciu decyzji, które 
często podejmowane są błyskawicznie, a nawet automatycznie.

 2.2. Teorie pobudzenia

Model pobudzenia-bilansu Jane Piliavin

 i współpracowników (1981, zob. Wojciszke, 

2003; 2005) zakłada, że:
1.

  

Zaobserwowanie cudzych kłopotów wywołuje u obserwatora pobudzenie emo-
cjonalne. 

2.

  

Pobudzenie to jest nieprzyjemne dla obserwatora i stara się on je zredukować.

3.

  

Obserwator wybiera sposób redukcji pobudzenia działający najszybciej i wywo-
łujący jego największy spadek przy najkorzystniejszym bilansie zysków i strat.

Udzielenie pomocy może być postrzegane jako najskuteczniejszy sposób na usu-
nięcie  nieprzyjemnych  emocji  wywołanych  widokiem  cudzej  krzywdy.  Zyskiem 
z udzielenia pomocy może być wzrost poczucia własnej wartości lub podziw innych 
osób, zaś koszty z powodu jej nieudzielenia to na przykład samoobwinianie się czy 
cierpienie z powodu bólu ofiary, której się nie pomogło. Udzielenie pomocy niesie 
jednak za sobą także koszty w postaci czasu czy wysiłku oraz narażenia się na nie-
bezpieczeństwo. Dlatego gdy koszty wynikające z udzielenia pomocy są duże, a jej 
zaniechania  małe,  obserwator  nie  podejmuje  interwencji.  Jeśli  koszty  udzielenia 
pomocy są małe, a koszty jej zaniechania duże, bardziej prawdopodobna jest bez-
pośrednia interwencja.

background image

12

 2.3. Teorie norm

Teorie norm tłumaczą pomaganie jako skutek ulegania normom społecznym, szcze-
gólnie normie odpowiedzialności społecznej i normie wzajemności. 

Norma odpowie-

dzialności społecznej

 to „oczekiwanie i nakaz pomagania tym osobom, których losy 

zależą od naszych działań”, zaś 

norma wzajemności

 to „oczekiwanie i nakaz poma-

gania osobom, które nam pomogły w przeszłości (Wojciszke, 2005: 170). Ludzie 
nie  zawsze  postępują  zgodnie  z normami  ogólnymi.  Jednak  poczucie  osobistego 
zobowiązania do spełnienia normy pozwala lepiej przewidywać rzeczywiste zacho-
wania ludzi niż spostrzegane przez nich normy społeczne. Mówimy tu o tak zwanej 
normie osobistej, czyli osobistej obligacji moralnej do postępowania w określony 
sposób w określonej sytuacji (Schwartz, 1977, zob. Wojciszke, 2005). Istnieją jed-
nak osoby zaprzeczające spełnieniu tej normy (uznając np., iż ofiara sama jest sobie
wina, że nie mają czasu), dlatego zgodność zachowań z normami osobistymi ob-
serwuje się u osób o słabej tendencji do zaprzeczania odpowiedzialności własnej za 
spełnianie norm.

Pomaganie wymaga poświęceń ze strony osoby pomagającej, ale może wiązać się także 
z wieloma jej korzyściami. Liczne badania wskazują, że ludzie pomagają innym:

  

dla własnego dobra — w ten sposób zyskują korzyść osobistą — materialną, ge-
netyczną (np. przez pomoc osobom spokrewnionym),

  

aby podwyższyć swoją pozycję społeczną i zdobyć aprobatę — normy społecz-
ne obiecują aprobatę za pomoc potrzebującym, zaś dezaprobatę za jej nieudzie-
lanie,

  

aby zarządzać wizerunkiem własnej osoby (potwierdzać go lub poprawiać) — 
jeśli wartości prospołeczne są ważne dla czyjejś koncepcji „ja”, to osoba ta bę-
dzie częściej pomagała innym,

  

aby radzić sobie z własnymi nastrojami i emocjami — dzięki pomaganiu ludzie 
mogą redukować swe zdenerwowanie lub smutek (Kenrick, Neuberg, Cialdi-
ni, 2002).

W świetle powyższych danych można dojść do jednoznacznego wniosku, że ludzie 
pomagają, gdy mają z tego tytułu jakąś korzyść. Czy więc wszyscy jesteśmy egoista-
mi? Czy nie istnieje prawdziwy altruizm? Czy nawet najbardziej szlachetne czyny 
wiążą się z nadzieją na uzyskanie nagrody? 

Jerzy  Karyłowski  (1982)  wymienia  dwa  rodzaje  motywacji  leżących  u podstaw 
prospołeczności: motywację endocentryczną oraz egzocentryczną. 

Motywacja

 

endocentryczna (skierowana do wewnątrz)

 to pomaganie innym w celu po-

lepszenia własnego samopoczucia. Pomagać możemy w celu uniknięcia wewnętrz-
nych kar (poczucia winy lub wstydu) oraz dla uzyskania wewnętrznych nagród (sa-
tysfakcji, podtrzymania dobrego mniemania o sobie). Celem motywacji endocen-
trycznej jest spełnienie oczekiwań wobec samego siebie. Jeśli zanika szansa na uzy-
skanie wewnętrznej satysfakcji, spada motywacja do działania. Jednym ze źródeł 
tej motywacji mogą być standardy „ja idealnego”, wytwarzające przymus pewnych 
działań na rzecz innych ludzi. Mamy tu do czynienia z połączeniem pożytecznego 
z przyjemnym.

Inne  źródła  motywów  prospołecznych  mogą  wiązać  się  z dążeniem  do  redukcji 
dręczących  człowieka  niepokojów  (Jarymowicz,  1991).  Niektóre  z nich  powsta-
ją wskutek empatycznego przeżywania cierpień innych ludzi, możemy bowiem — 
współodczuwając z ofiarą — sami czuć się źle, więc chcemy zrobić coś, aby pomóc 
ofierze i przywrócić nasz komfort. Z motywacji takich mogą rodzić się czyny szla-
chetne, mimo że centralną postacią jest tu sam podmiot, a głównym celem jego 
działań  zaspokojenie  własnej  potrzeby.  Niestety,  motywy  endocentryczne  mogą 

background image

13

być czasem sprzeczne z intencjami naszych partnerów, a nasze pojmowanie dobra 
niezgodne z ich dobrem. Przykładem mogą tu być nadopiekuńczy rodzice, którzy, 
kierując się dobrymi intencjami, mogą oddziaływać na dziecko niekorzystnie.

Drugim źródłem zachowań prospołecznych jest 

motywacja egzocentryczna (skiero-

wana na zewnątrz)

, czyli tendencja do pomagania innym w celu polepszenia ich sa-

mopoczucia, a nie samopoczucia własnego. Jest ona ściśle związana z umysłowymi 
strukturami „poza-ja”, czyli informacjami dotyczącymi rzeczywistości zewnętrznej 
i koncentracją uwagi podmiotu na stanach otoczenia, nie własnych. Odbywa się to 
za pomocą przejmowania perspektywy otoczenia, a działania podejmowane pod 
wpływem tych mechanizmów ukierunkowane są na zmianę sytuacji w otoczeniu, 
a nie w sobie. Karyłowski (1982) istotę zróżnicowania między mechanizmami en-
docentrycznymi i egzocentrycznymi oddaje w formule: „Czynić dobro innym dla 
dobra własnego versus dla dobrego samopoczucia innych”. Dla wzbudzania moty-
wacji do zmieniania istniejącego stanu rzeczy istotne są standardy idealne, „poza-
-ja”, wizje lepszego świata (Reykowski, 1986, zob. Jarymowicz, 1991). Powstają 
dzięki obserwacjom lepszego życia, popychając ku ulepszaniu tego, co „normal-
ne”.  Zdolność  do  tworzenia  ideałów  i przewidywania  przyszłych  stanów  rzeczy 
sprawia, że możemy zdobyć się na coś więcej niż litość i pomoc pokrzywdzonym 
w kontaktach z innymi. W tym przypadku może także pojawić się satysfakcja po 
wykonaniu działania, nie jest ona jednak celem samym w sobie, jak w motywach 
pierwszego rodzaju, lecz raczej nieoczekiwanym następstwem. Jest ona wtedy wy-
nikiem  poprawy  sytuacji  zewnętrznej  innej  osoby,  o ile  zmiany  te  zgodne  są  ze 
standardami „poza-ja”, uznawanymi przez konkretną osobę kryteriami dobra czy 
porządku społecznego. Czyny prospołeczne ukierunkowane są tu na realizację ce-
lów pozaosobistych. Uwaga osoby pomagającej skupiona jest na analizie stanów in-
nej osoby i wyobrażeniach o tym, jak można osiągnąć dla niej lepszy stan. Motywy 
egzocentryczne, oparte na standardach umysłowych „poza-ja”, prowokują człowie-
ka do działań bezinteresownych. W takim ujęciu sprawy jesteśmy więc zdolni do 
altruizmu. 

Czy jednak wszyscy mamy zdolność wykraczania poza sferę motywów endocen-
trycznych? Co może ochronić nas przed egoizmem? Okazuje się, że aby być zdol-
nym do oddania siebie ludziom, należy najpierw dokładnie poznać siebie i innych. 
W miarę  rozwoju  samowiedzy  i wiedzy  o innych  pojawiają  się  zdolność  empatii 
i wyższe formy społecznego zaangażowania (Jarymowicz, 1991). Okazuje się tak-
że, że zwykła świadomość barier hamujących udzielenie pomocy zwiększa ich po-
konanie.  Eksperymentalnie  dowiedziono,  iż  studenci,  którzy  słyszeli  dwa  tygo-
dnie wcześniej o wynikach eksperymentu Latanégo i Darleya (dotyczącego wpły-
wu liczby świadków na udzielanie pomocy), w większej części niż grupa nieznająca 
tych danych zareagowali prospołecznie, widząc leżącego na podłodze człowieka 
(Beman, 1978, zob. Aronson, Wilson, Akert, 1997). 

background image

14

 3. Atrakcyjność interpersonalna, 

afiliacja i przyjaźń

Po analizie przyczyn ludzkiej agresji i altruizmu czas na postawienie pytania „Co 
powoduje, że jedna osoba lubi drugą?”. W ciągu całego życia spotykamy na swej 
drodze wiele osób, ale lubimy tylko niektóre z nich i nie ze wszystkimi nawiązuje-
my bliskie związki. Co możemy zrobić, by podnieść swą atrakcyjność interperso-
nalną i być lubianym?

Spośród miliardów ludzi żyjących na świecie masz szansę poznać nikły procent. 
Osoby spotykane przez nas najczęściej są tymi, z którymi mamy okazję się zaprzy-
jaźnić czy je pokochać. Zjawisko to określa się mianem 

efektu częstości kontaktów

a polega na tym, że „im częściej widzimy i kontaktujemy się z drugą osobą, tym 
większe  prawdopodobieństwo,  że  zostanie  ona  naszym  przyjacielem”  (Aronson, 
Wilson, Akert, 1997: 406). Badania wykazały, że większość ludzi żeni się lub wy-
chodzi  za  mąż  za  osobę,  z którą  chodzili  do  jednej  klasy,  pracowali  w tej  samej 
firmie czy znali ją  z sąsiedztwa.  Twoje  życie  mogłoby  potoczyć  się  inaczej,  gdy-
byś mieszkał w innym mieście, chodził do innej szkoły i wybrał inny zakład pra-
cy... Efekt częstości kontaktów powstaje w wyniku oswojenia się z osobami z oto-
czenia i dostępności osób, które są w pobliżu. Jest to tzw. 

efekt czystej ekspozycji

czyli „zjawisko polegające na tym, że im częściej jesteśmy wystawieni na ekspozy-
cję bodźca, tym bardziej jesteśmy skłonni ten bodziec polubić” (Aronson, Wilson, 
Akert, 1997: 409). Zażyłość sprawia więc, że druga osoba wydaje nam się atrakcyj-
niejsza i prowadzi do przyjaźni.

Jak sądzisz, jaki wpływ na to, czy kogoś lubimy, ma 

atrakcyjność fizyczna

? Być może 

uważasz, że to charakter i osobowość człowieka decyduje przede wszystkim o na-
szym  stosunku  do  niego,  a wygląd  nie  ma  znaczenia...  W eksperymencie  Elaine 
Hatfield i współpracowników (1966, zob. Aronson, Wilson, Akert, 1997) losowo 
wybranym  studentom  wyznaczono  randkę na  zabawie  tanecznej,  podczas  której 
pary  spędziły  z sobą  kilka  godzin.  Następnie  badani  oceniali  randkę  i określali, 
jak bardzo chcieliby spotkać się ponownie z daną osobą. Z wielu możliwych cech, 
które mogły to determinować, najważniejszą okazała się atrakcyjność fizyczna. Co
ciekawe, nie zanotowano pod tym względem różnic między kobietami i mężczy-
znami. Psychologowie społeczni ustalili, że piękno tworzy silny stereotyp oparty 
na przekonaniu, że pozytywne cechy idą w parze z urodą. Elaine Hatfield i Susan
Sprecher (1986, zob. Wojciszke, 2003; 2005) przekonują o różnicach między oso-
bami atrakcyjnymi fizycznie i osobami brzydkimi. Osoby ładne:
— postrzegane są jako serdeczne, przyjazne, wrażliwe i miłe,
— uważane są za szczęśliwe,

  

w dzieciństwie otrzymują w szkole lepsze stopnie i uważane są przez nauczycieli 
za mądrzejsze i grzeczniejsze,

  

są lepiej traktowane przez innych ludzi, a ich kontakty społeczne są bardziej sa-
tysfakcjonujące,

  

obciążone są mniejszą odpowiedzialnością za naganne uczynki, częściej też uzy-
skują pomoc od innych,

  

jeśli są mężczyznami, zaczynają pracę od wyższej pensji i więcej osiągają zawo-
dowo, a jeśli są kobietami, częściej i szybciej wychodzą za mąż za lepiej zarabia-
jących i wykształconych mężczyzn.

background image

15

W związku z powyższym przestają dziwić coraz częstsze operacje plastyczne i ob-
sesyjny kult ciała, nie tylko u sławnych osób. Pamiętajmy jednak, że uznanie kogoś 
lub czegoś za piękne często zależy od patrzącego. Wiadomo także, że im bardziej 
kogoś lubimy, tym przyjemniejszy wydaje się nam jego wygląd.

Im bardziej poznajemy osobę, tym więcej czynników zaczyna mieć znaczenie. Im 
bardziej opinie i poglądy konkretnej osoby są podobne

 

do naszych, tym bardziej je-

steśmy skłonni ją polubić. Podobieństwo wpływa na naszą sympatię do kogoś, po-
nieważ (zob. Wojciszke, 2003; 2005):
1)

  

podobny znaczy tyle, co pozytywny. Ponieważ cenimy własne poglądy, stwier-
dzenie ich u innego człowieka skutkuje postrzeganiem go także jako rozsądnego 
i obdarzonego cnotami;

2)

  

podobieństwo jest samo w sobie nagradzające, gdyż napotkanie człowieka my-
ślącego podobnie jest dla nas dowodem na słuszność naszych racji;

3)

  

oczekujemy,  że  ludzie  podobni  do  nas  także  będą  nas  lubili.  Oczekiwanie  to 
z kolei na zasadzie wzajemności rodzi sympatię do konkretnej osoby.

Wbrew powiedzeniu, że przeciwieństwa się przyciągają, duża liczba danych ekspe-
rymentalnych wskazuje na przewagę znaczenia podobieństwa osobowości w two-
rzeniu związku (Aronson, Wilson, Akert, 1997). 

Bardziej lubimy także tych, którzy nas 

chwalą oraz wyświadczają przysługi

 (Cialdi-

ni, 1994). Chociaż lubimy być chwaleni, to nie lubimy być manipulowani. Dlate-
go, gdy pochwała wydaje nam się nieuzasadniona lub jeśli osoba, prawiąc kom-
plementy, chce coś uzyskać, to nie zdobędzie naszej sympatii (Aronson, Wilson, 
Akert, 1997). A zdarza się tak nierzadko, ponieważ niektórzy w nieuprawniony 
sposób pragną podnieść swoją własną atrakcyjność w oczach partnera interakcji 
(Mika, 1982). Tego rodzaju zachowanie nazwane zostało przez Edwarda Jonesa 

ingracjacją,

 czyli wkradaniem się w cudze łaski, przymilaniem się. Pochlebstwa 

mogą być skuteczne w zdobywaniu sympatii innych, należy jednak pamiętać o ich 
ograniczeniach.

Oprócz komplementów ważnym wyznacznikiem naszej sympatii do innych jest to, 
czy osoby te lubią nas. Zachodzi tu poza tym interesujące zjawisko o nazwie 

efekt 

zysku-straty

, polegające na tym, iż „tym bardziej lubimy daną osobę, im więcej wy-

siłku musieliśmy włożyć w zmianę jej pierwotnych opinii o nas (...), natomiast tym 
mniej lubimy daną osobę, im więcej jej pierwotnej sympatii straciliśmy (...)” (Aron-
son, Wilson, Akert, 1997: 424). Jeśli nie byliśmy lubiani na początku znajomości, 
teraz zaś jesteśmy, tym większą sympatią obdarzymy partnera. Jeżeli jednak lubił 
nas na początku znajomości, a teraz już nas nie lubi, mniejsza będzie i nasza sympa-
tia wobec niego. Zysk ma więc większy pozytywny wpływ na sympatię niż szereg 
kolejnych zdarzeń pozytywnych, a strata ma większy negatywny wpływ na sympa-
tię niż szereg zdarzeń negatywnych. Aby efekt ten zadziałał, muszą być spełnione 
dwa warunki (Aronson, 2005):
1.

  

Konieczna  jest  zintegrowana  sekwencja  pozytywnych  lub  negatywnych  twier-
dzeń świadcząca o zmianie postawy. Jeśli uznasz kogoś za głupiego i nieszczere-
go, zaś po czasie stwierdzisz, że jest wysportowany i miły, nie jest to zysk. Zysk 
powstanie, gdy stwierdzisz, że przekonałeś się, że jest to osoba mądra i szczera, 
zastąpisz bowiem postawę negatywną postawą pozytywną.

2.

  

Zmiana w poglądach musi być stopniowa. Nagły zwrot w poglądach oceniany 
jest z podejrzliwością. Jeśli więc uznasz na trzech pierwszych spotkaniach, że 
Twój partner jest nudny, zaś na czwartym będziesz go uważać za niezwykle inte-
resującą osobowość, tak radykalna zmiana może wzbudzić podejrzenia. Zmiana 
stopniowa wygląda sensownie i potęguje sympatię do osoby, która ją deklaruje.

Teorie atrakcyjności interpersonalnej wiążą z sobą powyższe zjawiska. 

background image

16

Teoria wymiany społecznej

 zakłada, że „to, co ludzie sądzą o swoim związku z inną 

osobą, zależy od tego, jak spostrzegają nagrody, które daje im ten związek, koszty, 
na jakie się narażają, na jaki — ich zdaniem — związek zasługują i jakie jest — ich 
zdaniem — prawdopodobieństwo nawiązania lepszych stosunków z kimś innym” 
(Aronson, Wilson, Akert, 1997: 426). Chętnie angażujemy się więc w taki związek, 
który daje nam najwięcej korzyści. Nagrody to pozytywne cechy związku z osobą, 
np. jej cechy indywidualne, konkretne zachowania czy nasze wewnętrzne korzyści 
zyskiwane dzięki zaletom partnera. Każda przyjaźń wiąże się także z kosztami, np. 
znoszeniem wad partnera. Dokonujemy rachunku nagród i kosztów, jakie niesie ze 
sobą związek. Ponieważ jednak w trakcie życia doświadczamy różnych związków 
z innymi ludźmi, nie zawsze satysfakcjonujących, wytwarzamy oczekiwania co do 
aktualnych i przyszłych bliskich relacji z ludźmi. To, czy aktualny związek nas sa-
tysfakcjonuje, zależy od 

poziomu odniesienia

, czyli od tego, jakiego efektu oczeku-

jemy  od  konkretnego  związku.  Niektórzy  poziom  odniesienia  ustawiają  wysoko 
w oczekiwaniu na małe koszty i duże nagrody, są zaś nieszczęśliwi, jeśli tak się nie 
dzieje. Inni, o niskim poziomie odniesienia, w tym samym związku byliby bardzo 
szczęśliwi (ponieważ zakładają, że trudności są nieuniknione i są przygotowani na 
koszty). Satysfakcja ze związku zależy także od 

porównawczego poziomu odniesienia

czyli tego, jak postrzegamy prawdopodobieństwo zastąpienia go związkiem bardziej 
korzystnym. Wokół nas znajduje się wiele atrakcyjnych osób, jednak ludzie mający 
niski poziom odniesienia dla związków alternatywnych będą dążyć do zachowania 
aktualnego związku, nawet wysoce kosztownego, jest on bowiem w ich mniemaniu 
lepszy niż to, co mogą znaleźć gdzie indziej. Łatwiej za to znajdą nowego partnera 
ludzie z wysokim poziomem odniesienia dla związków alternatywnych. 

Teoria społecznej wymiany ma swoje ograniczenia. Czasem trudno wskazać, które 
zachowanie ludzkie będzie dla człowieka najbardziej nagradzające, a w niektórych 
sytuacjach wolimy osoby mniej doskonałe niż bliskie ideału. Stwierdzono na przy-
kład, że samoocena będzie wpływała na to, kogo wybiera się na romantycznego 
partnera: niska będzie prowadziła do wyboru partnera mniej atrakcyjnego, wyższa 
z kolei do wyboru osoby o większej atrakcyjności (Kiesler, Baral, 2002).

Kolejną teorią wyjaśniającą atrakcyjność interpersonalną jest 

teoria równości

. Przyj-

muje ona, że „ludzie czują się nieszczęśliwi w związkach, w których zarówno kosz-
ty,  jak  i zyski  będące  udziałem  jednej  ze  stron  są  w przybliżeniu  takie  same  jak 
koszty i zyski przypadające drugiej stronie” (Aronson, Wilson, Akert, 1997: 429). 
Zgodnie z tą teorią zarówno osoby czerpiące nadmierne korzyści, jak i te ponoszą-
ce nadmierne koszty, powinny być niezadowolone i dążyć do powrotu równowagi. 
Jednak, jak dowodzą badania, czerpanie nadmiernych korzyści nie wydaje się złe, 
w przeciwieństwie do zbyt małych zysków. Brak równości odbierany jest więc jako 
problem, gdy dotyczy osób wynoszących ze związku zbyt małe korzyści.

Chociaż reguły równości i wymiany ujawniają się we wszystkich związkach, wielu 
ludzi nie działa ściśle według rachunku „coś za coś”, szczególnie w związkach dłu-
gotrwałych.

Motyw afiliacji, czyli „potrzeba przebywania w pobliżu innych ludzi i wchodzenia 
z nimi w przyjemne uczuciowe interakcje”, jest jednym z głównych motorów ludz-
kich zachowań (Kenrick, Neuberg, Cialdini, 2002: 337). Zachowania afiliacyjne
mogą obejmować powierzchowne kontakty z nieznajomymi, ale także związki łą-
czące przyjaciół, krewnych i kochanków. Mają one następujące cele (Kenrick, Neu-
berg, Cialdini, 2002):
— uzyskanie wsparcia społecznego,
— zdobywanie informacji,
— zdobywanie pozycji społecznej,
— wymiana dóbr.

background image

17

Zachowaniem afiliacyjnym, w którym większość z nas uczestniczy, jest przyjaźń. 
Jak sprawdzić, czy związek łączący nas z daną osobą można nazwać przyjaźnią? 
Mara Adelman, Malcolm Parks i Terrance Albrecht, definiując tę specyficzną rela-
cję międzyludzką, podają jej następujące właściwości:
1.

  

Dobrowolność  —  przyjaciół  świadomie  wybieramy,  jednak  nawet  ta  świado-
mość podlega pewnym ograniczeniom ze względu na społeczne naciski lub opi-
sane wyżej czynniki warunkujące atrakcyjność interpersonalną.

2.

  

Równość — przyjaźń opiera się na odczuciu, że partnerzy są równi pod wzglę-
dem pozycji społecznej. Są jednak przyjaźnie zawierające elementy nierówności, 
np. między poddanym a szefem. Jednak im bliższa jest przyjaźń, tym więcej rów-
ności dostrzegać będą w niej uczestnicy.

3.

  

Pomoc — większość badań wskazuje, że przyjaciele to ludzie, którzy sobie na-
wzajem pomagają. Zainteresowanie potrzebami przyjaciela jest większe niż zain-
teresowanie potrzebami obcej osoby (Clark, Mills, Corcoran, 2002).

4.

  

Wspólna aktywność — wspólne spędzanie czasu z przyjacielem pozwala cieszyć 
się określoną aktywnością po prostu dla niej samej. Dzięki przyjaciołom może-
my także cieszyć się zajęciami nieatrakcyjnymi dla członków naszej rodziny.

5.

  

Zwierzanie się i wsparcie emocjonalne — przyjaciele mogą pełnić rolę główne-
go  wsparcia  emocjonalnego,  szczególnie  dla  osób  niezamężnych,  niemających 
krewnych, doświadczających napięć. Ważne miejsce zajmuje tu troska o pouf-
ność (Adelman, Parks, Albrecht, 2000).

Okazuje się jednak, że między związkami romantycznymi a innymi formami związ-
ków występują różnice tak znaczące, że warto poświęcić im osobny temat.

background image

18

 4. Miłość i związki romantyczne

Aby  wywrzeć  dobre  wrażenie  na  osobie,  na  której  Ci  zależy,  powinieneś  często 
przebywać w jej pobliżu, aby stać się kimś dobrze jej znanym, podkreślać wasze 
wzajemne podobieństwo i rozważnie obdarzać komplementami (na początku zna-
jomości możesz być nieco krytyczny, ale potem nie szczędź komplementów i nie 
ukrywaj własnej sympatii). Rady te mogą być pomocne przy nawiązywaniu zna-
jomości i w początkowym jej etapie. Czy jednak wystarczą w przypadku chęci na-
wiązania długotrwałego związku? Jak rozwija się i czym właściwie jest miłość? Po 
co ludzie tworzą bliskie związki? Co ma w tej sprawie do powiedzenia nauka?

Przy wielu zjawiskach społecznych zadajemy sobie pytanie o to, czemu one służą. 
A miłość? Korzyści z miłości przypominają te płynące z innych związków z ludź-
mi. Inne ważne cele związków opartych na miłości to (Kenrick, Neuberg, Cialdi-
ni, 2002):
— uzyskanie satysfakcji seksualnej,
— stworzenie więzi rodzinnej,
— zdobycie dóbr materialnych i pozycji społecznej.

Większość psychologów społecznych uważa jednak przyjaźń i miłość za dwa osob-
ne zjawiska. Owszem, ludzie najczęściej lubią tych, w których się zakochują, jednak 
możliwa jest także namiętność do osoby, którą niespecjalnie lubimy. Choć okaza-
ło się to wielce skomplikowane, psychologowie społeczni zaczęli poddawać miłość 
naukowej analizie. Wkrótce stwierdzono to, co większość z nas zna z własnych do-
świadczeń i obserwacji: istnieje wiele rodzajów miłości.

Najbardziej  znaną  koncepcję,  nazwaną 

trójczynnikową koncepcją miłości

,  stworzył 

Robert Sternberg

 (1986, zob. Wojciszke, 1993; Aronson, Wilson, Akert, 1997; Ken-

rick, Neuberg, Cialdini, 2002). W jej myśl miłość jest stanem, na który składają się 
trzy podstawowe elementy:
1.

  Namiętność

, czyli pobudzenie fizjologiczne i pragnienie zjednoczenia z partnerem.

2.

  Intymność

, czyli uczucie bliskiego związku z drugą osobą, pragnienie zapewnie-

nia ukochanej osobie dobrostanu, radość ze wspólnego przebywania, dzielenie 
się wszystkim i wspieranie się emocjonalne.

3.

  Zaangażowanie

  definiowane na dwóch  poziomach:  decyzji  krótkoterminowej 

o pokochaniu partnera oraz decyzji długoterminowej o utrzymaniu tej miłości 
i pozostaniu w związku z partnerem.

Te elementy łączą się z sobą w różny sposób w różnych związkach, tworząc rozma-
ite rodzaje miłości. Może ona składać się tylko z jednego komponentu albo z do-
wolnej kombinacji wszystkich trzech. Dwie osoby może łączyć tylko namiętność, 
lecz nie znają się na tyle dobrze, żeby odczuwać wzajemną bliskość, nie są też głę-
boko zaangażowane w tworzenie związku. Jednak z czasem może narodzić się mię-
dzy nimi intymność i zaangażowanie. Sternberg opisuje 

miłość romantyczną

, opartą 

na intymności i namiętności, 

miłość braterską

, w której dominuje intymność i zaan-

gażowanie (lecz bez namiętności), oraz 

miłość fatalną

, dla której charakterystyczna 

jest silna namiętność i zaangażowanie (lecz brakuje intymności).

Zmiany w związkach są nieuchronne i wynikają z istoty miłości. Namiętność in-
tensywnie rośnie, szybko osiąga swe szczytowe natężenie i niemal równie szybko 
gaśnie. Przemiana intymności jest łagodna — rośnie powoli i jeszcze wolniej opa-
da. Zaangażowanie rośnie na początku wolno, a w miarę narastania namiętności 

background image

19

i intymności jego wzrost jest coraz szybszy. Następujące potem jego ustabilizowa-
nie trwa w zasadzie do końca związku.

Bogdan  Wojciszke  (1993)  opisuje 

sześciofazowy  model  rozwoju  bliskiego  związku

 

dwojga  ludzi.  Koncepcja  ta  zakłada  istnienie  progowego,  krytycznego  natężenia 
każdego ze składników miłości. Jeśli natężenie danego składnika znajduje się po-
niżej wartości progowej, składnik ten nie liczy się przy orzekaniu o charakterze 
związku. Jeśli jego natężenie przekroczy tę wartość, składnik zaczyna występować 
w związku jako istotna właściwość. Fazy związku opartego na miłości to: 
faza 1 — zakochanie (występuje tu tylko namiętność), 
faza 2 — romantyczne początki (namiętność i intymność), 
faza 3 — związek kompletny (namiętność, intymność i zaangażowanie), 
faza 4 — związek przyjacielski (intymność i zaangażowanie, bez namiętności), 
faza 5 — związek pusty (zaangażowanie, ale już bez intymności), 
faza 6 — rozpad związku (wycofanie nawet zaangażowania). 

Faza 1 — zakochanie

Jeżeli wszystkie trzy składniki miłości zaczynają się rozwijać równocześnie w mo-
mencie poznania nowej osoby, to namiętność pojawi się najszybciej — jako domi-
nująca cecha uczucia. Stan ten można nazwać zakochaniem, które jest ślepe, krót-
kotrwałe i dające poczucie szczęścia doznającej go osobie. W opisy takiej namięt-
ności bogata jest literatura. Zakochanie nie musi być jednak pierwszą fazą miłości, 
bo namiętność może pojawić się po długiej znajomości i być efektem trwającej in-
tymności (np. zakochanie się w sobie starych przyjaciół). W naszej kulturze najbar-
dziej jednak typowy obraz miłości to rozpoczynająca się zakochaniem miłość od 
pierwszego wejrzenia.

Faza 2 — romantyczne początki

Jeśli zakochanie spotyka się z odwzajemnieniem, naturalną konsekwencją namięt-
ności jest rozwój intymności między dwojgiem ludzi. Faza ta również jest raczej 
krótkotrwała,  ponieważ  połączenie  silnej  namiętności  z łagodnym  rozwojem  in-
tymności  wzbudza  skłonność  do  podtrzymania  tak  przyjemnie  rozpoczętego 
związku. Pojawia się więc decyzja partnerów o zaangażowaniu w utrwalenie tej re-
lacji, która z czasem przekształca się ze związku romantycznego w kompletny, czy-
li dojrzałą miłość. 

W sztuce często miłość romantyczna przedstawiona jest jako jedyne warte zain-
teresowania uczucie. Tymczasem większą część życia kochamy swych partnerów 
w sposób  bardziej  kompletny,  a zatem  w świetle  powyższej  terminologii  „niero-
mantyczny”. Stereotyp romantycznej miłości kreowany przez kulturę zawiera w so-
bie przekonanie, że na miłość oddziaływać nie należy, że dzieje się niejako sama 
i tylko wtedy jest autentyczna. Skutki kierowania się tym stereotypem mogą być 
zgubne... Realizm, rozsądek i celowa dbałość o związek nie tylko miłości nie nisz-
czą, ale są konieczne do jej rozwoju i trwania.

Faza 3 — związek kompletny

Większość nawiązywanych przez ludzi związków nie wykracza poza fazę roman-
tycznych początków — miłość romantyczna może przeminąć i/lub brakuje zaanga-
żowania w tworzenie trwałej relacji. Niezbędne do pojawienia się zaangażowania, 
które prowadzi do związku kompletnego, są silna namiętność i intymność, czyli 
przeżywanie miłości romantycznej. W fazie miłości kompletnej pojawiają się sil-
ne emocje — zarówno pozytywne, jak i negatywne. Faza ta kończy się — nieko-
niecznie całkowitym, lecz jednak — zanikiem namiętności, poniżej poziomu ozna-
czającego jej dominację. Jest to zjawisko naturalne, a akceptacja tej prawdy — we-
dług Bogdana Wojciszke (1993) — może uchronić wiele par od goryczy rozczaro-
wań i rozstań. Jest jednak możliwy ponowny wybuch namiętności w tym samym 
związku, szczególnie jeśli utrzymany zostanie wysoki poziom intymności. Znane 
są przecież małżeństwa zawierane powtórnie po rozwodzie...

background image

20

Faza 4 — związek przyjacielski

Związek w tej fazie opiera się na intymności oraz zaangażowaniu i jest to najdłuż-
sza spośród satysfakcjonujących faz relacji między dwojgiem ludzi. Jej przedłużenie 
zależne jest od chęci i umiejętności obojga partnerów. Partnerzy stoją przed proble-
mem spadku intymności, a więc utrzymaniem wzajemnej bliskości, zaufania i przy-
wiązania. Intymność gaśnie za sprawą egoizmu, agresji, braku wsparcia czy zdrady. 
W udanym związku na partnerów czyhać może wiele pułapek, np.: 

  pułapka dobroczynności

, która polega na tym, że stałe i wzajemne ofiarowywanie

dobra oraz unikanie wyrządzania krzywd prowadzi w miarę trwania związku 
do tego, iż zdolność do sprawiania partnerowi przyjemności maleje, wzrasta zaś 
zdolność do sprawiania mu bólu,

  pułapka bezkonfliktowości

, polegająca na tym, że stałe unikanie konfliktów w imię 

utrzymania wspólnoty w zakresie uczuć i działań prowadzi do zaniku tej wspól-
noty,

  pułapka obowiązku

, polegająca na tym, że systematyczne podpieranie własnych 

uczuć do partnera poczuciem obowiązku może prowadzić do ich zaniku,

  pułapka sprawiedliwości

, polegająca na tym, że domaganie się przede wszystkim 

sprawiedliwości we wzajemnej wymianie „świadczeń” przez partnerów sprowa-
dza się głównie do odwzajemniania zachowań negatywnych (a więc sprawiedli-
wości typu „oko za oko, ząb za ząb”).

W pułapki te ludzie wpadają w imię wysiłków podejmowanych w celu poprawienia 
jakości związku lub utrzymania go. Nie muszą się one zdarzyć oczywiście każdej 
parze, jednak dróg do destrukcji związku wydaje się więcej niż sposobów na jego 
utrzymanie.

Faza 5 i 6 — związek pusty i jego rozpad

Jak pisze Bogdan Wojciszke: „Niekonieczny, choć prawdopodobny i częsty, zanik 
intymności  doprowadza  miłość  (a raczej  byłą  miłość)  do  fazy  związku  pustego, 
którego jedynym elementem jest występowanie motywacji i zachowań nadal pod-
trzymujących ów związek” (Wojciszke, 1993: 28). Związek w tej fazie narażony 
jest na rozpad, jeśli w życiu jednego z partnerów nadarzy się okazja na stworzenie 
nowej intymnej relacji, co jest tym bardziej prawdopodobne, że atrakcyjność takie-
go związku jest niewielka. Ponadto zanik intymności w związku obecnie uważa-
ny jest coraz częściej za wystarczającą przyczynę rozwodu. Choć wiele związków 
istotnie kończy się fazą pustą i rozpadem, wcale nie musi tak być. Partnerzy mogą 
bowiem wiele zrobić dla utrzymania satysfakcjonującej ich relacji przez podtrzymy-
wanie intymności i unikanie zagrażających jej pułapek.

Wymaga to jednak wysiłku i mądrości obojga parterów. Myślenie wcale nie zabija
uczuć, wręcz przeciwnie — pozwala im przetrwać.

Jak wobec tego powinna funkcjonować para, żeby nie dopuścić do dwóch ostatnich 
faz relacji? Zdaniem Dolores Curran partnerzy w zdrowej parze:
1.

  

Uważają stres za normalną część życia rodzinnego — mają realistyczne oczeki-
wania wobec siebie i nie porównują życia rodzinnego do ideału. Problemy uwa-
żają za naturalne i wypracowują wciąż nowe sposoby radzenia sobie z nimi.

2.

  

Dzielą się uczuciami i rozmawiają ze sobą — niektóre pary zamiast mówić o swo-
ich uczuciach, wybuchają gniewem, raz na jakiś czas wyrzucając z siebie nagro-
madzone emocje. Ludzie boją się zranienia, lekceważenia lub braku reakcji na 
ich otwartość, tymczasem podjęcie ryzyka dzielenia się uczuciami zwykle bar-
dzo  się  opłaca.  Miłości  zaczyna  wtedy  towarzyszyć  przyjaźń  i bliskość,  którą 
możemy w terminologii Sternberga nazwać intymnością. 

3.

  

Rozwijają umiejętności rozwiązywania konfliktów i radzenia sobie z trudnościa-
mi — jeśli parze brak umiejętności potrzebnych do rozwiązania konfliktu, np.
w sprawie pieniędzy, dzieci czy obowiązków domowych, może dojść do rozpa-
du związku. Partnerzy powinni więc wciąż na nowo zbierać i obmyślać sposoby 

background image

21

radzenia sobie z trudnościami, a nie polegać na jednym lub dwóch, często mało 
skutecznych.

4.

  

Korzystają ze wsparcia innych osób i otoczenia społecznego — zdrowa para do-
cenia wsparcie rodziny i przyjaciół, a nie traktuje go jako dowodu na brak umie-
jętności radzenia sobie z kłopotami. Wie, że fałszywe jest przekonanie, iż rodzi-
na powinna sama radzić sobie ze swoimi problemami.

5.

  

Mają  zdolność  adaptacji  —  młodych  małżonków  czeka  wiele  zmian,  choćby 
zmiana miejsca zamieszkania, pracy, przyjście na świat dzieci... Pojawia się też 
konieczność zaakceptowania swoich różnych przyzwyczajeń i potrzeb. Zdolność 
przystosowania się jest cechą rodzin skutecznie radzących sobie ze stresem (Cur-
ran, 2000).

Nie ma uniwersalnego przepisu na udany związek, jednak znajomość powyżej opi-
sanych treści może pomóc w stworzeniu takiej relacji, w której z naturalnymi trud-
nościami i problemami będzie można radzić sobie w konstruktywny sposób.

background image

22

 Bibliografia

1.

  

Adelman  M.  B.,  Parks  M.  R.,  Albrecht  T.  L.,  2000:  Natura  przyjaźni  i jej 
rozwój
,  [w:]  Mosty  zamiast  murów.  O komunikowaniu  się  między  ludźmi,  
(red.) J. Stewart, PWN, Warszawa, s. 377–385.

2.

  

Adler R. B., Rosenfeld L. B., Proctor R. F., 2006: Relacje interpersonalne. Pro-
ces porozumiewania się
, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań.

3.

  

Aronson E., 2005: Człowiek istota społeczna, PWN, Warszawa.

4.

  

Aronson  E.,  Wilson  T.  D.,  Akert  R.  M.,  1997,  Psychologia  społeczna.  Serce 
i umysł
, Wydawnictwo Zysk i Spółka, Poznań.

5.

  

Berkowitz L., 2002: Skutki obserwowania przemocy, [w:] Człowiek istota spo-
łeczna. Wybór tekstów
, (red.) E. Aronson, PWN, Warszawa, s. 363–376.

6.

  

Cialdini  R.,  1994:  Wywieranie  wpływu  na  ludzi.  Teoria  i praktyka,  GWP, 
Gdańsk.

7.

  

Clark M. S., Mills J. R., Corcoran D. M., 2002: Zwracanie uwagi na potrzeby 
oraz wkłady przyjaciół i obcych
, [w:] Człowiek istota społeczna. Wybór tekstów
(red.) E. Aronson, PWN, Warszawa, s. 609–620.

8.

  

Curran D., 2000: Relacje małżeńskie, [w:] Mosty zamiast murów. O komuniko-
waniu się między ludźmi
, J. Stewart (red.), PWN, Warszawa, s. 455–465.

9.

  

Gaś Z. B., 1980: Inwentarz psychologiczny syndromu agresji, „Przegląd Psycho-
logiczny”, nr 1, s. 143–158.

10.

  

Geen R. G., Stonner D., Shope G., 2002: Agresja sprzyja agresji: materiał do-
wodowy przeciw hipotezie katharsis
, [w:] Człowiek istota społeczna. Wybór tek-
stów
, (red.) E. Aronson, PWN, Warszawa, s. 377–388.

11.

  

Goleman D., 1997: Inteligencja emocjonalna, Wydawnictwo Media Rodzina, 
Poznań.

12.

  

Jarosz M., 1988: Psychologia lekarska, PZWL, Warszawa.

13.

  

Jarymowicz M., 1991: Czy jesteśmy egoistami, [w:] Złudzenia, które pozwalają 
żyć
, (red.) M. Kofta, T. Szustrowa, PWN, Warszawa, s. 103–140.

17.

  

Karyłowski J., 1982: O dwóch typach altruizmu, Wydawnictwo Ossolineum, 
Wrocław.

18.

  

Kiesler S. B., Baral R. L., 2002: Poszukiwanie romantycznego partnera: wpływ 
samooceny i fizycznej atrakcyjności na miłosne zachowania
, [w:] Człowiek isto-
ta społeczna. Wybór tekstów
, (red.) E. Aronson, PWN, Warszawa, s. 562–572.

19.

  

Mika S., 1982: Psychologia społeczna, PWN, Warszawa.

20.

  

Philips D. P., 2002: Wpływ przemocy przedstawianej w mass mediach na liczbę 
zabójstw w Stanach Zjednoczonych
, [w:] Człowiek istota społeczna. Wybór tek-
stów
, (red.) E. Aronson, PWN, Warszawa, s. 178–194.

21.

  

Pluta T., 2004: Profilaktyczno-wychowawczy program przeciwdziałania agresji 
u dzieci w młodszym wieku szkolnym
, Oficyna wydawnicza Impuls, Kraków.

22.

  

Stewart J., 2000: Mosty zamiast murów. O komunikowaniu się między ludźmi
PWN, Warszawa.

23.

  

Wojciszke B., 1993: Psychologia miłości, GWP, Gdańsk.

24.

  

Wojciszke B., 2003: Człowiek wśród ludzi. Zarys psychologii społecznej, Wy-
dawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa.

background image

23

25.

  

Wojciszke B., 2005: Relacje interpersonalne, [w:] Psychologia. Podręcznik aka-
demicki
, (red.) J. Strelau, t. III, GWP, Gdańsk, s. 147–186.

26.

  

Zimbardo P. G., Ruch F. L., 1988: Psychologia i życie, PWN, Warszawa.


Document Outline