Przyczyny wojny peloponeskiej
W 443 r. p.n.e. dotknięty został ostracyzmem Tukidydes (nie chodzi tu o znanego historyka tegoż imienia), przewodzący
ateńskim arystokratom po śmierci Kimona, zwolennik pokoju ze Spartą i pojednania ze sprzymierzeńcami. Pozbycie się
głównego oponenta ułatwiło Peryklesowi przygotowania do wojny.
Demokraci widzieli w Sparcie największe zagrożenie dla Ateńskiej hegemonii. Na Spartę opromienioną chwałą dawnych
zwycięstw i budzącą podziw stabilnością swego ustroju spoglądali wszyscy niezadowoleni z imperialnej polityki Aten. Już
Samijczycy prosili Spartę o pomoc, a nie uzyskali jej z powodu oporu jej peloponeskich sprzymierzeńców. Pokój trzydziestoletni
zerwała Sparta ze strachu przed ńadmiernym wzrostem ateńskiej potęgi, ale zdaniem historyka Tukidydesa, moralną
odpowiedzialnością za wywołanie wojny należałoby obarczyć Ateńczyków.
Wybuch wojny poprzedziły trzy różne wydarzenia, które uznać należy za bezpośrednie przyczyny konfliktu.
W 435 r. p.n.e. doszło do zbrojnego zatargu między Koryntem a jego kolonią Korkyrą. Przedmiotem sporu było miasto
Epidamnos leżące na północno-zachodnim wybrzeżu Grecji, założone kiedyś wspólnie przez kolonistów z Korkyry i Koryntu.
Korkyra zwróciła się o pomoc do Aten i zaczęła atakować spartańskich sprzymierzeńców na Peloponezie. Sparta nie mogła
pozostać obojętna wobec tak drastycznego naruszania jej interesów. W 433 r. stanęły naprzeciw siebie pod Sybotami, u
wybrzeży Epiru dwie potężne floty Koryntu i Korkyry, doszło wów-czas do jednej z największych bitew morskich, jakie Grecy
stoczyli między sobą. Symboliczna pomoc Aten nie uchroniła Korkyry od kompletnej klęski, część floty ateńskiej przybyła
bowiem na miejsce bitwy z opóźnieniem, co okazało się genialnym posunięciem Peryklesa. Zachował on w ten sposób nietkniętą
flotę i mógł osłabionym walką Koryntyjczykom stawiać warunki.
Kolejnym krokiem ku wojnie była ustawa z 432 r. zamykająca przed statkami megarejskimi porty symmachii ateńskiej. Dla
Megary, sojusznika Koryntu, był to dotkliwy cios, albowiem handel był podstawowym źródłem dochodu tej polis.
I wreszcie trzeci z incydentów, który mógł zostać potraktowany jako casus belli, to ultimatum skierowane w 432 r. do Potidai,
kolonii Koryntu na Chalkidyce w północnejGrecji. Zgodnie z liczącą wiele lat tradycją Koryntyjczycy wysyłali do tego miasta
specjalnych urzędników, których wydania zażądali teraz Ateńczycy, podobnie jak zburzenia murów obronnych. Potidai nie
pozostało nic innego jak zwrócić się ze skargą do Sparty, od której otrzymała przyrzeczenie pomocy.
Ponad dziewięć miesięcy trwały podróże posłów między Atenami, Spartą i Koryntem, zanim Ateny zdecydowały się wreszcie na
oblężenie Potidai. W tej sytuacji Spartanie podjęli już oficjalne przygotowania do wojny przekonując również do niej swoich
peloponeskich sprzymierzeńców.
Ostatecznym krokiem ku wojnie było osadzenie ateńskiego garnizonu w Plate- jach, uprzednio zdobytych przez tebańskich
hoplitów. Był marzec 431 r. p.n.e.
Charakter i etapy wojny peloponeskiej
Wojna z lat 431-404 r. różniła się znacznie od wszystkich wojen, jakie Grecy dotychczas toczyli między sobą.
Wojny w Grecji były zwykle krótkie, toczono je zazwyczaj w lecie i najważniejsze było starcie dwóch formacji hoplitów. Kiedy
żołnierze jednej ze stron szli w rozsypkę, wojna najczęściej kończyła się. Elementem tradycyjnej taktyki były również nękające
najazdy na terytorium nieprzyjaciela, przede wszystkim starano się zniszczyć zbiory, rzadziej celem ataków były ufortyfikowane
miasta. Technika oblężnicza nie stała jeszcze wówczas na zbyt wysokim poziomie. Jeśli już oblężenie kończyło się sukcesem, to
osiągano go najczęściej przy pomocy zdrady - ktoś z obrońców otwierał bramy.
W porównaniu z wojną peloponeską wszystkie wcześniejsze wojny między Grekami były konfliktami lokalnymi o ograniczonym
zasięgu. Teraz stanęły naprzeciw siebie dwa wielkie bloki. Z jednej strony Sparta i jej symmachia grupująca większość poleis z
Peloponezu oraz Korynt, Megarę, Beocję bez Platejów, Lokrydę i Fokidę w Grecji środkowej, jak również Leukas i Ambrakię w
Grecji zachodniej; zapewne sprzyjała też Sparcie Macedonia. Z drugiej strony mamy, obok Aten i członków ich symmachii,
Cyklady bez Melos, na Morzu Jońskim - Zakynthos, Kefalenię i Korkyrę, w Beocji - Plateje; sojuszem z Atenami związana była
również Akarnania na zachodzie Grecji oraz Tracja i Tesalia na północy. Walczono jednocześnie w różnych, nieraz dosyć
odległych miejscach, co wymagało od obu stron zaangażowania ogromnych środków finansowych i rozwoju zaplecza.
Wojna archidamijska i pokój Nikiasza
Nie ulega wątpliwości, że w początkach wojny możliwości finansowe Aten były o wiele większe niż Sparty. Atutem Ateńczyków
była flota, której Sparta mogła przeciwstawić na morzu jedynie mniejszą liczebnie flotę swoich sprzymierzeńców, przede
wszystkim Koryntu. Po stronie Peloponezyjczyków była jednak przewaga w siłach lądowych, spotęgowana przez powszechne
wśród Greków mniemanie o niezwykłej wartości bojowej spartańskich hoplitów. Zarysowany układ sił zapowiadał długą i
wyczerpującą wojnę bez nadziei na zdecydowane zwycięstwo którejś ze stron. Tak też się stało, ale wydaje się, że w początkach
konfliktu niewielu ludzi poza Peryklesem zdawało sobie z tego sprawę.
Perykles przygotowywał Ateny do dłuższej wojny licząc na wyczerpanie się zasobów finansowych przeciwnika. Jego taktyka
zakładała unikanie rozstrzygającego starcia ze Spartanami, co do wyniku którego mógł żywić słuszne obawy. "Powtarzał [tzn.
Perykles] również swe rady będące obecnie na czasie: że powinni przygotować się do wojny, ze wsi wszystko do miasta
sprowadzić, bitwy nie przyjmować, lecz udawszy się do miasta strzec go, flotę, która jest ich silną stroną, przysposabiać,
sprzymierzeńców trzymać w ryzach. Przypominał, że siła Aten zawisła od pieniędzy płaconych przez sprzymierzeńców, a
problemy wojenne opanowuje się głównie mądrością i pieniędzmi" - czytamy w dziele Tukidydesa (tłum. K. Kumaniecki).
Strategia ta budziła niechęć pośród wielu mieszkańców Aten wymagała bowiem opuszczenia Attyki i skoncentrowania
wszystkich sił na obronie samego miasta. Ludzie schronili się w obrębie długich murów i w obu portach. Cierpliwość Ateńczyków
została wystawiona na ciężką próbę, kiedy na przedpolach Aten pojawił się spartański król Archidamos - od jego imienia
pierwsze dziesięć lat wojny historycy nazywają często wojną archidamijską - i zaczął niszczyć domy i gaje oliwne. Do 424 r.
p.n.e. Attyka przeżyła jeszcze pięć spartańskich najazdów, ale mimo znacznych zniszczeń z części ziemi nadal zbierano plony, co
na pewno w jakimś stopniu charakteryzuje determinację attyckich chłopów. Dopóki żył jednak Perykles konsekwentnie
realizowano jego koncepcję wojny.
Największym zagrożeniem dla Aten okazały się jednak nie spartańskie ataki, ale zaraza. Wybuchła ona w przeludnionym mieście
latem 430 r. p.n.e. i z przerwami dziesiątkowała Ateńczyków do 426 r. Nie znamy rodzaju tej choroby, niektórzy badacze skłonni
są przypuszczać, że była to jakaś odmiana tyfusu. Wstrząsający opis heroicznych zmagań Ateńczyków z chorobą znajdujemy u
Tukidydesa. Historyk ten nie unikał najbardziej drastycznych opisów; niemal słyszymy jęki konających i czujemy odór
rozkładających się ciał.
Przyjmuje się, że zaraza zmniejszyła o jedną trzecią stan ateńskiej armii, straty wśród ludności cywilnej musiały być również
ogromne, ale z perspektywy dwóch tysięcy lat są niemożliwe do oszacowania.
Ogromną stratą dla Aten była śmierć samego Peryklesa, który w 429 r. podzielił los tysięcy swoich współobywateli. Jego miejsce
na scenie politycznej zajęło dwóch ludzi różniących się społecznym rodowodem, doświadczeniem w kierowaniu sprawami polis,
jak i temperamentem, co dla dalszych losów wojny nie było tak całkiem bez znaczenia.
Jednym z nich był arystokrata Nikiasz, należący do grupy najbogatszych ludzi w Atenach. Uchodził on za człowieka o
umiarkowanych poglądach, ostrożnego w podejmowaniu decyzji i, sięgając do współczesnej terminologii politycznej, można by
określić go jako polityka zachowaczego. Nie miał on pozycji i autorytetu Peryklesa, ale koncepcje Nikiasza były niewątpliwie
bliskie poglądom jego wielkiego poprzednika. Nie można tego natomiast powiedzieć o Kieonie, drugim z głównych aktorów
dramatu rozgrywającego się w Atenach w pierwszym okresie wojny peloponeskiej.
Wśród sterników państwa Kleon był człowiekiem nowym, nie pochodził bowiem z rodziny arystokratycznej, a w tej epoce było
to jeszcze ewenementem. Był garbarzem i nigdy nie przestał doglądać swoich interesów, co miano mu za złe. W tradycji
antycznej Kleon ukazany jest w wybitnie niekorzystnym świetle. Arystofanes, który poświęcił mu wiele uwagi w swoich
komediach, przedstawia go jako pyskacza, samochwałę i nieuka.
W latach, które nastąpiły po śmierci Peryklesa, obie strony ze zmiennym szczęściem toczyły utarczki na wielu frontach: na
Chalkidyce, w Koryncie i Akarnanii. Sparta przez cały ten czas bezskutecznie atakowała Plateje narażając się na niepotrzebne
straty, niewspółmierne do ewentualnych korzyści z opanowania twierdzy. Sytuacja w Attyce pozostawała również bez zmian,
ponieważ Ateńczycy zmęczeni zarazą nie byli w stanie przeprowadzić skutecznego kontrataku i zapobiec spartańskim najazdom.
W 428/427 r. miał miejsce groźny dla Aten incydent we wschodniej części Morza Egejskiego, zbuntowała sie bowiem wyspa
Lesbos i zaistniało niebezpieczeństwo, że jej flota przyłączy się do Spartan. Nie wykorzystali oni jednak dogodnej sytuacji i
pozwolili na zdobycie przez Ateńczyków Mityleny, głównego miasta wyspy. Jej mieszkańcy cudem uniknęli rzezi, taki bowiem los
chciał im zgotować Kleon. Po dramatycznych obradach Zgromadzenie Ludowe złagodziło jednak warunki kapitulacji, ale jeńców
przywiezionych do Aten jednak stracono. Mniej szczęścia mieli natomiast Platejczycy, którzy wreszcie poddali się Spartanom, a
wszystkich wziętych do niewoli mężczyzn stracono. Podane przykłady świadczą o postępującej brutalizacji działań wojennych.
Przed wojną peloponeską zabijanie jeńców czy też obracanie ich w niewolę należało do rzadkości, zwykle wymieniano ich lub
zwalniano po otrzymaniu okupu.
Około 425 r. p.n.e. sytuacja na froncie zaczęła zmieniać się na korzyść Aten. Po raz pierwszy spartańscy hoplici ponieśli klęskę
w Ambrakii. Po raz drugi kapitulowali odcięci przez ateńską flotę na wyspie Sfakterii leżącej naprzeciw Pylos w Mesenii.
Spartanie, chcąc wówczas ocalić swoich hoplitów przed hańbiącym poddaniem się wrogowi, gotowi byli zawrzeć pokój nie
pytając nawet o zgodę sprzymierzeńców.
Dla Ateńczyków była to bardzo korzystna propozycja, ponieważ nadal posiadali nienaruszoną flotę i mogli zachować swoją
władzę na morzu, ale zmęczony niepowodzeniami demos łaknął spektakularnych sukcesów, a cóż mogło bardziej podtrzymywać
na duchu jak widok Spartan w niewoli. Zabrakło Peryklesa, który byłby prawdopodobnie w stanie przekonać zgromadzenie, że w
interesie Aten leży zawarcie pokoju. Kleon natomiast podsycał wojenną euforię licząc na umocnienie swej pozycji i poniekąd cel
ten osiągnął, albowiem rodacy, dosyć niespodziewanie dla niego samego, wysłali go na Sfakterię w celu definitywnego
rozprawienia się z wrogiem. Sukces na Peloponezie uwolnił wreszcie Attykę od spartańskich ataków, które zakończyły się, kiedy
zagrożono zabiciem pojmanych hoplitów.
W tym okresie Ateny były u szczytu powodzenia, ale ich zasoby finansowe były na wyczerpaniu; nie tylko potrojono trybut
płacony przez członków symmachii, ale jeszcze opodatkowano własnych obywateli. Sytuacja Sparty też nie była łatwa, klęska na
Sfakterii nadszarpnęła jej autorytet w oczach sprzymierzeńców, zaczynało brakować żołnierzy, ponieważ trzeba było walczyć w
zbyt wielu miejscach naraz, poza tym zawsze jakaś grupa obywateli musiała strzec spokoju w Mesenii. Doszło do tego, że
Brazydas prowadzący operacje w Tracji (pod Amfipolis) miał w swej armii najemników, a nawet wyzwolonych helotów.
Korzystanie na większą skalę z najemników wymagało zaś znacznego dopływu pieniędzy. Obie walczące strony, borykające się
właściwie z podobnymi problemami, coraz częściej spoglądały w stronę Persji.
Jak już nie raz w tej wojnie bywało, sytuacja na froncie ponownie zmieniła się. Ateny, które nie wykorzystały sukcesu ze
Sfakterii, straciły inicjatywę; padło Amfipolis, a pod Delion w Beocji Ateńczycy, wbrew przestrzeganej dotychczas strategii
Peryklesa, wystawili przeciwko Beotom większość swoich sił lądowych i ponieśli druzgocącą klęskę. Ateny i Sparta znalazły się
teraz w sytuacji patowej i kiedy zginął Kleon, główny podżegacz wojenny, można było rozpocząć
pokojowe.
W 421 r. p.n.e. zawarto tzw. pokój Nikiasza i miał on obowiązywać lat pięćdziesiąt (corocznie miał być jednak odnawiany). Obie
strony zobowiązały się nie podejmować żadnych wrogich kroków wobec siebie i swoich sprzymierzeńców, a wszystkie spory
miały być rozstrzygane drogą arbitrażu.
Zarówno Ateny, jak i Sparta wyszły z wojny okaleczone i żadna ze stron nie osiągnęła celu, dla którego do wojny
przystępowała. Warunki pokoju były dosyć trudne do zaakceptowania dla spartańskich sprzymierzeńców. Państwa te poczuły się
oszukane; poniosły bowiem ogromne straty, a w zamian nie otrzymały nic. Fakt, że tak naprawdę nikt nie był z zawartego
układu zadowolony, nie rokował dobrze trwałości pokoju.
wyprawa sycylijska. PO 421 r. p.n.e. główną rolę w życiu politycznym Aten odgrywali, prócz cieszącego się dużym autorytetem
umiarkowanego Nikiasza, skrajny demokrata Hyperbolos, który zajął miejsce Kleona, i młody arystokrata Alkibiades. Hyperbolos
został w 417 r. wygnany z miasta na mocy ostracyzmu i jest to ostatni znany nam przypadek zastosowania tej procedury.
Natomiast Alkibiadesowi warto poświęcić w tym miejscu nieco więcej uwagi, był on bowiem jednym z bohaterów drugiej fazy
wojny peloponeskiej i jedną z ciekawszych osobowości od czasów Peryklesa.
Alkibiades poprzez matkę spokrewniony był z rodem Alkmeonidów, a Perykles był jego opiekunem. Karierę polityczną rozpoczął
w 420 r., kiedy to został strategiem. W Atenach Alkibiades uważany był za młodzieńca urodziwego o ujmującym sposobie bycia
i błyskotliwej inteligencji. Zaliczał się do przyjaciół i wielkich admiratorów Sokratesa, chociaż trudno byłoby go nazwać filozofem.
Był ulubieńcem zarówno ateńskiej "złotej młodzieży", spośród której wielu naśladowało jego styl życia, jak i demosu. Jego
wystąpienia na zgromadzeniu przyjmowano entuzjastycznie; wielu Ateńczyków widziało w nim przede wszystkim orędownika
wielkości Aten i spadkobiercę wielkiego Peryklesa. Nie powinno więc nas dziwić, że udało mu się przekonać rodaków do
najbardziej szalonego przedsięwzięcia w tej wojnie - ekspedycji na Sycylię. Odwołał się przede wszystkim do najuboższych
Ateńczyków, którzy, podobnie jak on, nie chcieli utrzymania pokoju ze Spartą. Nie mieli bowiem nic do stracenia, a - wręcz
przeciwnie - wojna dawała im przynajmniej szansę na udział w łupach.
W latach 421-416 p.n.e. Sparcie udało się częściowo odbudować swoją pozycję na Peloponezie, doszło nawet - mimo formalnie
obowiązującego pokoju - do bezpośredniego starcia z Ateńczykami pod Mantineją (418 r. p.n.e.). Spartanie odnieśli prestiżowe
zwycięstwo, które przynajmniej w części zrehabilitowało ich w oczach sprzymierzeńców za niesławną kapitulację na Sfakterii.
Klęska ta nie ostudziła jednak wojennego zapału Ateńczyków.
Charakterystycznym przykładem ilustrującym ówczesną politykę Aten jest tzw. sprawa wyspy Melos, sprzymierzeńca
spartańskiego na Morzu Egejskim, której mimo różnych nacisków i szykan nie udało się skłonić do przystąpienia do symmachii
ateńskiej. W 416 r. p.n.e. Ateńczycy siłą zmusili wyspę do podporządkowania się ich hegemonii, a jej niepokornych
mieszkańców na wniosek Alkibiadesa potraktowano niezwykle okrutnie; mężczyzn zdolnych do noszenia broni wymordowano, a
kobiety i dzieci sprzedano w niewolę. Na wyspie osadzono zaś ateńskich kolonistów. W sławnym "dialogu melijskim" z dzieła
Tukidydesa znajdujemy zdumiewające uzasadnienie postępowania Aten: sprawiedliwość jest możliwa tylko między równymi
sobie, silniejsze państwo może natomiast traktować słabsze kierując się wyłącznie własną korzyścią.
Już w 427 r. p.n.e. Ateńczycy wysłali na Sycylię niewielką eskadrę okrętów, by wesprzeć swoich sprzymierzeńców w ich sporze z
Syrakuzami. Zimą 416/415 r. p.n.e. przyszło zaproszenie od Segesty, atakowanej przez Selinunt i Syrakuzy, poparte pewną
sumą pieniędzy na częściowe sfinansowanie ekspedycji. Alkibiades, który na pewno zdawał sobie sprawę z potęgi Syrakuz,
roztoczył jednak przed Ateńczykami kuszącą wizję łatwych zwycięstw i łupów. Nie pomogły ostrzeżenia przewidującego
Nikiasza, przestrzegającego rodaków przed wojną na dwa fronty. Na zgromadzeniu, które dało się porwać wojennej euforii,
zdecydowano o wysłaniu silnej armii na Sycylię.
Już we wstępnej fazie przygotowań do wyprawy popełniono duży błąd, albowiem rozdzielono dowództwo między trzech
strategów: Alkibiadesa, Nikiasza i Lamachosa. Jak Ateńczycy wyobrażali sobie współpracę tak różnych i do tego niechętnych
sobie indywidualności, pozostanie ich tajemnicą.
Wydarzyło się jednak coś jeszcze, co być może zadecydowało o fiasku całej wyprawy, a nie wykluczone, że przesądziło również
o dalszych losach wojny ze Spartą.
Flota stała jeszcze w porcie, kiedy pewnego ranka odkryto, że ktoś poobtłukiwał wzwiedzione fallusy na posągach Hermesa
(tzw. hermach), które Ateńczycy zwyczajowo stawiali przed drzwiami domów i na skrzyżowaniach ulic. W mieście rozeszła się
też pogłoska, że podczas nocnej pijatyki w domu jednego z ważniejszych obywateli zabawiano się parodiując misteria
eleuzyńskie. Obydwa wydarzenia nie musiały mieć ze sobą nic wspólnego, ale dla wielu Ateńczyków taki związek był oczywisty.
Pośród winnych tych świętokradczych czynów wymieniano Alkibiadesa i jego przyjaciół z kręgu arystokratycznej młodzieży. Po
ponad dwóch tysiącach lat trudno jest odpowiedzieć na pytanie o stopień jego odpowiedzialności za te ekscesy, warto jednak
podkreślić, że oskarżenia nie wydają się tak całkiem bezpodstawne. W każdym razie dla politycznych przeciwników Alkibiadesa
była to wymarzona okazja do ataku. Nie dopuścili oni do procesu, którego wynik mógł być przecież różny, i pozwolili, aby
Alkibiades odpłynął na Sycylię w atmosferze podejrzeń i pomówień. Natomiast, kiedy ważyły się losy ekspedycji, zażądano od
niego natychmiastowego powrotu i stawienia się przed sądem.
Alkibiades doskonale zdawał sobie sprawę, że większość jego sojuszników jest z nim na Sycylii i nie bardzo może liczyć na
przychylną atmosferę w Atenach. Obrażony na swoich współobywateli uciekł do Sparty, gdzie przekonał zgromadzenie
sprzymierzonych do udzielenia pomocy Syrakuzom. Za jego radą wysłano na Sycylię Gylipposa, który miał kierować obroną
miasta obleganego przez Ateńczyków. Tak więc formalnie został wówczas zerwany pokój Nikiasza (414 r.).
Tymczasem sytuacja militarna wokół Syrakuz zaczęła się zmieniać na nie-korzyść Aten, z oblegających stali się stopniowo
obleganymi i ponieśli kilka klęsk w kolejnych starciach. W końcu w sierpniu 413 r. p.n.e. wszystko się skończyło. Militarne,
materialne i moralne konsekwencje klęski na Sycylii były ogromne. Ateny straciły około 200 okrętów i 12 tysięcy ludzi, z czego
aż 3 tysiące hoplitów. Ateńskie imperium na Morzu Egejskim zaczęło się rozpadać, nie miał go bowiem kto strzec, a zabrakło
środków na odbudowę floty.
Ostatnie lata wojny. kapitulacja aten. Klęska armii ateńskiej na Sycylii otworzyła przed Spartą nowe możliwości. Realizując
pomysł Alkibiadesa Spar- tanie osadzili w 413 r. garnizon w attyckiej twierdzy Dekelei i przejęli kontrolę nad drogami wiodącymi
do Aten. Odcięli w ten sposób Ateńczyków nie tylko od ich pól i gajów oliwnych, ale również od kopalń srebra, w których
zamarło wydobycie, a pracujący tam niewolnicy uciekli do spartańskiego króla Agisa II. Przez Dekeleję wiódł też szlak na Eubeę,
dokąd w początkach wojny Ateńczycy przetransportowali część swoich stad bydła.
Odcięcie Aten od zaplecza nie oznaczało jednak, że Spartanie mają szanse na zdobycie miasta. Jeszcze nie w tym momencie.
Do osiągnięcia tego celu trzeba było bowiem unicestwić ateńską flotę, która pomimo ogromnych strat nadal kontrolowała
najważniejsze szlaki na Morzu Egejskim. Sparcie w podjęciu operacji morskich na większą skalę przeszkadzał brak pieniędzy, ale
i ten problem znalazł wkrótce swoje rozwiązanie.
Pomoc w sfinansowaniu budowy nowej floty przyrzekły Sparcie Lesbos i Chios, znaczący członkowie ateńskiej symmachii. W
Jonii zostało zaś zawarte bezprecedensowe porozumienie - spartański dowódca Chalkideus w imieniu symmachii peloponeskiej
sprzymierzył się z królem Persji Dariuszem II. W zamian za perskie wsparcie, przede wszystkim finansowe - Persowie wypłacili
między innymi żołd peloponeskim marynarzom - Lacedemończycy zgodzili się, jak pisze Tukidydes, że: "wszystkie ziemie i
wszystkie miasta, jakie król Persji posiada i jakie przedtem posiadali jego przodkowie, należeć mają do króla" (tłum. K.
Kumaniecki).
Jeszcze dwukrotnie traktat ten modyfikowano, a jego ostateczna wersja pochodzi z 411 r. p.n.e. Wojna z Atenami stała się teraz
wspólnym celem obu układających się stron. Satrapa perski Tyssafernes miał opłacać flotę peloponeską do czasu włączenia się
do działań wojennych floty fenickiej. Później każda wypłacona suma miała być traktowana jako pożyczka.
Gwoli ścisłości warto dodać, że Ateńczycy również skłonni byli wyciągać ręce po perskie pieniądze. W tym okresie dla obu
walczących stron stało się już bowiem oczywiste, że o własnych siłach tej wojny nie wygrają. Ateńczycy dla uzyskania poparcia
Persji gotowi byli nawet obalić demokrację (informacje o przewrocie oligarchicznym z 411 r. znajdzie Czytelnik w dalszej części
wykładu), idąc w tym względzie za radami Alkibiadesa, który po raz kolejny zmienił front i doradzał teraz perskim satrapom.
Zdesperowani Ateńczycy wybaczyli mu niedawną zdradę i mianowali go strategiem, licząc na jego wojskowy geniusz i wpływy
na perskim dworze. Te ostatnie okazały się jednak iluzoryczne, ale jako dowódca ateńskiej floty osiągnął Alkibiades znaczące
sukcesy w walkach o Hellespont, co miało dla Ateńczyków ogromne znaczenie psychologiczne. W 407 r. wrócił do Aten witany
jako zwycięzca; po raz ostatni wystąpił wówczas przed zgromadzeniem i jeszcze raz udało mu się tchnąć w Ateńczyków nadzieję
na odmianę niekorzystnej sytuacji na froncie. W atmosferze powszechnej euforii wypłynął na czele ostatnich ateńskich okrętów.
Zwycięstwa jednak nie nadchodziły i już w roku następnym zmienny w swych sympatiach demos pozbawił Alkibiadesa
wszystkich funkcji grożąc niedawnemu idolowi sądem. Jego miejsce na czele ateńskiej floty zajął Konon. Zmieniło się również
dowództwo floty peloponeskiej, przejął je Lizander, niewątpliwie bardzo zdolny strateg, jednak chorobliwie ambitny polityk,
który odniósł dla Sparty wprawdzie wiele zwycięstw, ale przysporzył jej także niemało kłopotów.
Do spotkania obu flot doszło latem 406 r. p.n.e. koło wysepek o nazwie Arginuzy leżących u wybrzeży Azji Mniejszej, naprzeciw
Lesbos. Flota peloponeska została rozbita, ale cała bitwa zakończyła się niespodziewaną tragedią, która zniweczyła ateńskie
zwycięstwo. U schyłku dnia, już po bitwie, zerwał się sztorm, który rozproszył ateńskie statki i zatopił uszkodzone, a przede
wszystkim uniemożliwił ratowanie rozbitków, co zwielokrotniło straty. Trudne warunki atmosferyczne spowodowały też, że nie
dopełniono religijnego obowiązku zebrania ciał poległych i fakt ten stał się głównym punktem oskarżenia wysuniętego przeciwko
strategom dowodzącym flotą. Ci, którzy wrócili do Aten, zostali skazani na karę śmierci (o tym procesie będę jeszcze pisać).
Po bitwie pod Arginuzami Spartanie próbowali zawrzeć z Ateńczykami pokój na warunkach status quo, ale przywódca
demokratów Kleofon, demagog pokroju Kleona, nakłonił zgromadzenie do odrzucenia tej bardzo korzystnej dla Aten propozycji.
Tym samym obu stronom nie pozostało nic innego, jak przygotowywać się do ostatecznej rozgrywki.
W 405 r. p.n.e. Lizander skierował swoją flotę ku Hellespontowi i zajął miejscowość Lampsakos; wkrótce też pojawiła się flota
Konona. Do bitwy doszło w wąskiej cieśninie oddzielającej Chersonez od azjatyckiego wybrzeża, naprzeciw miejsca zwanego
Ajgospotamos (Kozia Rzeka). Spartanie przez trzy dni zwodzili Ateńczyków, wreszcie kiedy ci ostatni jak w każdy wieczór
wyciągnęli okręty na brzeg, zaatakowali. Zniszczono prawie całą ateńską flotę, uciekł tylko Konon z kilkoma jednostkami. Załogi
większości okrętów zostały pojmane na lądzie, Ateńczyków stracono, ale innych jeńców puszczono wolno.
W kilka miesięcy później Lizander zablokował port w Pireusie, a dwaj spar-tańscy królowie, Agis i Pauzaniasz, stanęli pod
murami Aten. Ich mieszkańcy odcięci od dostaw żywności głodem zostali zmuszeni do kapitulacji (404 r.)
O warunkach traktatu pokojowego rozstrzygnąć miało zgromadzenie symmachii spartańskiej, gdzie główni sprzymierzeńcy
Sparty, Teby i Korynt, domagali się zniszczenia Aten; Ateńczycy mieli zostać sprzedani w niewolę, a miasto obrócone w
pastwisko dla bydła. Najważniejszym centrum politycznym Grecji środkowej zostałyby wówczas Teby, a Korynt przejąłby
kontrolę nad Morzem Egejskim. Zdecydowana postawa Sparty spowodowała jednak, że Ateny nie podzieliły losu Melos. Nie
ulega wątpliwości, że Lacedemończykom nie zależało na aż takim wzmocnieniu swoich sojuszników. Spartanie przypomnieli też
o zasługach Aten z okresu wojen perskich, za co powinny im się należeć specjalne względy. Ostatecznie, jak czytamy w Historii
greckiej Ksenofonta, Ateńczycy musieli wydać swoją flotę z wyjątkiem 12 okrętów, ewakuować wojska z państw
sprzymierzonych, zburzyć tzw. długie mury i umocnienia w Pireusie oraz przyjąć z powrotem politycznych wygnańców. W
mieście przyjęto te warunki z wyraźną ulgą i kiedy Lizander wpłynął do Pireusu, "poczęto z zapałem ogromnym przy muzyce
flecistek rozbierać mury w mniemaniu, że dzień ten jest dla Grecji początkiem wolności", napisał Ksenofont (tłum. W. Klinger).
W podsumowaniu warto pokusić się o krótką refleksję. Wojna trwała 27 lat i przyniosła wszystkim jej uczestnikom ogrom
zniszczeń, a popełnione okrucieństwa na lata wzniosły mury nienawiści między Grekami. Klęska Aten była całkowita i zwycięzcy
mieli prawo oczekiwać chociażby częściowego zadośćuczynienia za swoje straty, Sparta sama tej wojny przecież nie wygrała, ale
pokój podyktowany Atenom nadzieje te przekreślał. Niezadowolenie spartańskich sojuszników było jedną z ważnych przyczyn,
które przekreśliły szanse na ustabilizowanie się sytuacji w Grecji, a wydarzenia lat następnych całkowicie tezę tę potwierdzają.
Przewroty oligarchiczne w Atenach
W dotychczasowych rozważaniach pojawiło się już stwierdzenie, że śmierć Peryklesa w 429 r. p.n.e. miała kluczowe znaczenie
dla dalszych losów wojny peloponeskiej i demokracji ateńskiej. Żaden z demokratycznych przywódców w latach następnych nie
miał bowiem charyzmy Peryklesa i w sytuacjach, które wymagały od Ateńczyków samoograniczenia i poskromienia imperialnych
ambicji, nie potrafił pokierować zgromadzeniem. Autorytet Peryklesa był tak duży, że słuchano go również wtedy, kiedy mówił
rzeczy niepopularne. Jego następcy - trudno ich nazwać kontynuatorami - byli w większości ludźmi, którzy dla zachowania
swojej pozycji gotowi byli zabiegać o przychylność tłumu wszelkimi środkami, nie cofając się nawet przed kłamstwem (jak
uczynił to Alkibiades przedstawiając Ateńczykom wojskowy potencjał Syrakuz).
Ateńscy demokraci byli zdecydowanymi zwolennikami wojny prowadzonej za wszelką cenę. Nawet w 406 r., po utracie dużej
części floty, odrzucili korzystne warunki pokojowe, jak gdyby nie przyjmując do wiadomości beznadziejności zaistniałej sytuacji.
Skąd to zaślepienie? Trudno na tak postawione pytanie dać jednoznaczną odpowiedź. Nie da się bowiem wszystkiego
wytłumaczyć brakiem wybitnych przywódców, głosy rozsądku pojawiały się przecież, tylko że nie chciano ich słuchać. Problem
stanie się bardziej zrozumiały, jeżeli uświadomimy sobie kilka faktów.
Wielkość Aten zależała od ich pozycji w Związku Morskim. I nie chodzi tylko o to, że drogą morską dostarczano wszystko to, co
było miastu potrzebne do przeżycia, ani o to, że duża część pieniędzy, za które wzniesiono świątynie na Akropolu, pochodziła ze
związkowych składek. Najważniejsze jest co innego.
Otóż, jak oszacował Arystoteles, około 20 tysięcy ludzi, czyli połowa ateńskich obywateli, żyło z imperium. Na tę liczbę składali
się urzędnicy, którzy w imieniu Aten sprawowali różne funkcje w państwach należących do symmachii, kleruchowie osadzani na
ziemiach sprzymierzeńców, hoplici z ateńskich garnizonów opłacani z państwowej kasy. I wreszcie teci czyli grupa ludności
utrzymująca się w większości z pracy najemnej i szczodrobliwości demokratycznej polis, którzy w samych Atenach mieli
niewielkie możliwości poprawienia swojej pozycji, albowiem nawet Perykles nie otworzył im dostępu do ważniejszych urzędów.
Od kiedy ateńscy sprzymierzeńcy zamiast dostarczać okręty zaczęli płacić phoros, przede wszystkim spośród tetów rekrutowano
wioślarzy służących w ateńskiej flocie wojennej. Podobnie jak hoplici otrzymywali oni niewielki żołd, ale wojna dawała im
niezliczone możliwości zdobycia dodatkowych pieniędzy. Z czasem teci stali się wpływową korporacją zawodowych wioślarzy,
których umiejętności i doświadczenie było bezcenne, o czym wiedzieli wszyscy dowodzący ateńską flotą.
Podsumowując można zaryzykować stwierdzenie, że niemała część obywateli ateńskich, w tym wielu przedstawicieli grupy
najuboższych, czerpała korzyści z istnienia ateńskiej arche i to przede wszystkim ci ludzie byli najbardziej podatni na wojenną
propagandę. Największe straty przyniosła wojna arystokracji i tym wszystkim, którzy posiadali ziemię w Attyce przez lata
niszczonej spartańskimi najazdami.
Pierwsze dziesięć lat wojny przyniosło Ateńczykom wiele rozczarowań, ale na pewno nie odebrało im wiary w zwycięstwo.
Rekompensatą za poniesione straty miała być wyprawa sycylijska i łupy, które miano przywieźć z bogatych Syrakuz. Przy okazji
przygotowań do tej ekspedycji po raz pierwszy w tej wojnie z taką siłą uwidoczniły się negatywne cechy demokracji. Lud, do
którego należały ostateczne decyzje, w najtrudniejszych momentach głosował pod wpływem chwilowych impulsów, np. jednego
płomiennego przemówienia. Katastrofa sycylijska pogłębiła wszystkie negatywne zjawiska w ateńskim życiu politycznym,
nastąpiła silna polaryzacja poglądów nie sprzyjająca rozsądnej ocenie sytuacji. Na zgromadzeniu przewagę uzyskali skrajni
demokraci, którzy nie chcieli oczywiście przyznać, że część niepowodzeń wojennych jest właśnie rezultatem błędnych decyzji
samego zgromadzenia. Niezadowolenie ludu skupiło się na politykach i buntujących się sprzymierzeńcach, z którymi
postępowano coraz okrutniej. Z wydarzeń, które już starożytni autorzy uważali za przejawy kryzysu demokracji ateńskiej,
wymienia się najczęściej przewroty oligarchiczne z 411 i 403 r., a także proces strategów spod Arginuz.
Przewrót oligarchiczny w Atenach w 411 r. p.n.e.
Klęska na Sycylii spotęgowała narastający od dłuższego czasu konflikt między najbogatszymi obywatelami ponoszącymi
największe ciężary na rzecz demokracji - rosły one w miarę wyczerpywania się finansów publicznych - a resztą społeczeństwa.
Dlatego też wielu zwolenników zyskała idea obalenia demokracji umiejętnie podsycana przez Alkibiadesa, będącego akurat w
łaskach u perskiego króla. Alkibiades obiecywał Ateńczykom jego przychylność w zamian za dopuszczenie do władzy oligarchów.
Nadzieje na perskie poparcie okazały się iluzją, ale nie powstrzymało to oligarchów od przygotowań do przejęcia władzy. Przez
podstawionych mówców udało im się przejąć kierownictwo nad zgromadzeniem. Przywódca demokratów Androkles został
skrytobójczo zamordowany, a jego los skutecznie odstraszył innych ewentualnych oponentów. Do głównych postulatów
oligarchów zaliczyć należy żądanie ograniczenia wynagradzania za pełnienie funkcji publicznych i zmniejszenia liczby obywateli.
Za zdolnych do ponoszenia wszystkich ciężarów związanych z pełnieniem urzędów uznano jedynie 5 tysięcy osób i tylko ta
grupa miała stanowić grono obywatelskie.
Rada Pięciuset została przekształcona w Radę Czterystu, której skład powołano w dosyć oryginalny sposób. Najpierw wybrano
pięciu obywateli, którzy desygnowali do Rady 100 osób, ci zaś dokooptowali sobie trzystu pozostałych. Rada Czterystu przejęła
pełnię władzy w Atenach. Jedną z najważniejszych postaci w obozie oligarchicznym był w tym okresie Teramenes, znakomity
mówca i organizator, cieszący się opinią polityka umiarkowanego.
Przejęcie władzy ujawniło głębokie podziały wśród zwolenników oligarchii. Wielu skrajnych oligarchów chciało za wszelką cenę
doprowadzić do pokoju ze Spartą, co nastawiło do nich wrogo dużą część społeczeństwa i pośrednio przyczyniło się do upadku
rządów oligarchicznych. Po porażce floty ateńskiej koło Eubei zaistniała możliwość bezpośredniego ataku Spartan na Pireus, co
skonsolidowało Ateńczyków wokół tych, którzy gotowi byli bronić miasta. Na nieszczęście dla oligarchów fiaskiem zakończyła się
próba przewrotu oligarchicznego na Samos i flota samijska gotowa była ruszyć z pomocą ateńskim demokratom. Radę Czterystu
pozbawiono wszystkich uprawnień, a kontrolę nad procesem przywracania demokracji przejęło zgromadzenie pięciu tysięcy
obywateli, którego pracami kierował Teramenes. Ustrój demokratyczny w Atenach ostatecznie został przywrócony już w 410 r.
Proces strategów spod Arginuz w 406 r. p.n.e.
O samym przebiegu bitwy pod Arginuzami pisałam już w rozdziale poprzednim. Teraz należałoby przedstawić polityczne
konsekwencje tego wydarzenia.
Ateńscy stratedzy zdawali sobie sprawę, że po powrocie będą musieli tłumaczyć się ze swoich faktycznych lub rzekomych
błędów przed rozgoryczonymi współobywatelami. Dwóch spośród ośmiu dowódców wolało do miasta nie wracać. Pozostali
zostali oskarżeni o zaniechanie ratowania rozbitków i niedopełnienie religijnego obowiązku zebrania ciał poległych w celu
zapewnienia im pogrzebu zgodnego z ateńskim prawem. Proces odbył się przed zgromadzeniem; wszystkich skazano na śmierć,
a wyrok niezwłocznie wykonano. Pośród straconych był też syn wielkiego Peryklesa.
Relację z tych dramatycznych wydarzeń znajdujemy w
Historii greckiej Ksenofonta. Wynika z niej, że Ateńczycy wydali wyrok
pod wpływem krzykliwych demagogów żerujących na uczuciach tych wszystkich, którzy pod Arginuzami stracili swoich bliskich.
Strategów sądzono en bloc wbrew obowiązującej procedurze, pomimo że każdy z nich miał prawo do oddzielnego procesu.
Kiedy odezwały się nieśmiałe głosy protestu przeciw łamaniu prawa, odpowiedziano z tłumu, że lud ma prawo robić, co mu się
podoba. Jedynym, który do końca upierał się, że taki proces jest bezprawny, był Sokrates (w czasie omawianych wypadków
pełnił on funkcję prytana). Niektórzy z Ateńczyków nigdy nie wybaczyli mu jego uczciwości i siły charakteru pokazanych podczas
procesu strategów.
Wykonanie wyroku nie zakończyło jednak całej sprawy, a jej finał okazał się dla wielu zaskakujący. Kiedy emocje opadły, wielu
Ateńczyków uświadomiło sobie bezsens podjętej decyzji, wszczęto wówczas postępowanie przeciwko tym, którzy najgłośniej
domagali się śmierci strategów.
Przewrót oligarchiczny w 404/403 r. p.n.e. tyrania trzydziestu. Ostatnie lata wojny peloponeskiej rozczarowały ostatecznie wielu
Ateńczyków do demokracji. Omawiane wcześniej wydarzenia z 406 r. dowodzą, że decyzje ludu stawały się coraz bardziej
nieobliczalne i podejmowano je nie zawsze licząc się z ich konsekwencjami; w najtrudniejszym momencie wojny Ateńczycy
pozbawili swoją flotę najbardziej doświadczonych dowódców. Od czasu przewrotu z 411 r. wielu oligarchów przebywało poza
Atenami, po kapitulacji w 404 r. wracali do miasta nie bez racji licząc na opiekę Spartan. Część demosu godziła się natomiast na
ich powrót mając nadzieję na szybsze pozbycie się spartańskiego garnizonu. Niezmiennym szacunkiem darzono w mieście
Teramenesa, zwolennika umiarkowanej oligarchii, który należał do grupy negocjującej ze Spartanami warunki pokoju.
Zgromadzenie wybrało trzydziestoosobową komisję, która miała przygotować projekt reform ustrojowych i jednocześnie pełnić
funkcję "rządu tymczasowego". Ludzie ci wyznaczyli nowych członków do Rady Pięciuset i wszystkich ważniejszych urzędników.
Zorganizowano również specjalną grupę pilnującą w mieście porządku, przypominała ona nieco bojówki, którymi w VI w. p.n.e.
otaczali się tyrani. Fakt ten, jak również sposób w jaki poczynali sobie niektórzy przedstawiciele "Trzydziestu" spowodowały, że
okres ich rządów w Atenach nazywa się właśnie tyranią.
Podstawą nowego ustroju miały być prawa "przodków", dlatego jak w 411 r. p.n.e. reformy rozpoczęto od zniesienia diet dla
sędziów i członków rady oraz od redukcji liczby obywateli. Ostatecznie prawa obywatelskie przyznano tylko trzem tysiącom
ludzi.
Działania "Trzydziestu" od początku oparte były na terrorze. Najpierw za-atakowano sykofantów i demagogów; wielu z nich
zostało skazanych na śmierć. Później represje dotknęły również wielu bogatych metojków i tych z obywateli, którzy - jak
pisze
- wyróżniali się fortuną, urodzeniem czy autorytetem.
Wśród oligarchów nie było jednak jedności; wyraźnie wyodrębniły się dwie orientacje. Na czele "umiarkowanych" stał nadal
Teramenes, a skrzydłu "ekstremistów" - złożonemu przede wszystkim z dawnych wygnańców politycznych - przewodził Kritiasz,
zdecydowany spartanofil, stosujący w walce politycznej najbardziej brutalne metody. Doprowadził on do śmierci Teramenesa
zmuszając go przy pomocy swoich "pałkarzy" do publicznego wypicia cykuty.
Wzmagająca się fala terroru spowodowała konsolidację wszystkich przeciwników tyrańskich rządów Kritiasza. Demokratom
skupionym po śmierci Teramenesa wokół Trazybulosa udało się zdobyć Pireus; podczas walk zginął Kritiasz. Jego stronnicy
licząc na pomoc Sparty odrzucili jednak pokojowe propozycje Trazybulosa i wycofali się do Eleuzis przekazując władzę w
Atenach grupie umiarkowanych oligarchów, którzy po wybraniu nowych przywódców zdecydo-wali się jednak bronić miasta
przed ludźmi Trazybulosa. Przez cały ten czas na Akropolu znajdował się spartański garnizon, ale jego dowódca nie bardzo
wiedział, jak ma się w tak skomplikowanej sytuacji zachować. Wreszcie w Attyce pojawili się spartańscy królowie, którzy
zaproponowali walczącym stronom mediację. Umiarkowani oligarchowie i demokraci z Pireusu zawarli układ kończąc krwawą
wojnę domową.
Przywrócono wszystkie zasady i instytucje demokracji, a także ogłoszono amnestię obejmującą wszelkie przestępstwa z okresu
wojny domowej. Wszyscy obywatele musieli potwierdzić pod przysięgą, że będą tego prawa przestrzegać; pierwszego, który
zignorował ustawę o amnestii, stracono. Wielu Ateńczykom wydawało się, że uda się w ten sposób zaleczyć wszystkie rany;
czas pokazał, że w pełni nie było to jednak możliwe, ponieważ pokłady wzajemnej nienawiści były zbyt głębokie. Dopiero w 401
r. p.n.e. zlikwidowano enklawę skrajnych oligarchów w Eleuzis. Ich również objęła amnestia z 402 r.