20 Diabelskie Maszyny MK2 STT

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Rozdział xx

Diabelskie Maszyny

Niczym automaty stworzone z drutu,

Szczupłe szkieletów sylwetki

Sunące niepostrzeżenie wolnym kadrylem,

Wzięły się za ręce

I tańczyły majestatycznie sarabanda;

A ich Śmiech brzmiał echem cienkim i przeszywającym.

- OSCAR WILDE, THE HARLOT’S HOUSE

~

- Jest piękna - westchnął Henry

Nocni Łowcy w Londynie - pomijając Magnusa Bane'a - stali luźnym półkolem w

krypcie, patrząc na jedną z gołych kamiennych ścian lub bardziej na coś, co się na niej
pojawiło.

Była to świecąca brama, która mierzyła około dziesięć stóp wysokości i być może pięć

szerokości. Nie była wyrzeźbiona w kamieniu, ale raczej ukształtowana ze błyszczących
run, splatających się ze sobą jak winorośl z okratowaniem. Runy nie pochodziły z Szarej
Księgi - inaczej Gabriel by je rozpoznał, ale były też takie runy, których nigdy wcześniej
nie widział. Przypominały zupełnie inny język, lecz każda była piękna i wyraźna.
Wysławiały spokojną pieśń o podróży i odległości, o wirującej, mrocznej przestrzeni i
drodze pomiędzy światami.

Jarzyły się na zielono w ciemności, blado i kwasowo. W przestrzeni stworzonej przez

runy ściana była niewidoczna - tylko ciemność, nieprzeniknienie jakby wielka mroczna
otchłań.

- To naprawdę niesamowite - powiedział Magnus

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Wszyscy, oprócz czarownika, byli ubrani w swoje stroje bojowe i naszpikowani

bronią - ulubiony obosieczny miecz Gabriela był zawieszony na jego plecach i
świerzbiało go, by zacisnąć swoje dłonie na jego rękojeści. Choć lubił łuk i strzały, to w
sztuce posługiwania się mieczem był uczony przez mistrza, którego mistrzem był sam
Lichtenauer

1

i Gabriel uważał, że posługiwanie się mieczem to jego specjalność. Poza

tym, łuk i strzały są mniej użyteczną bronią przeciwko automatom niż broń, która może
posiekać je na kawałki.

- Wszystko dzięki tobie, Magnusie - rzekł Henry. Promieniował blaskiem - lub,

pomyślał Gabriel, mogły to być światła run odbijających się od jego twarzy.

- Wcale nie – odpowiedział Magnus. - Gdyby nie twój geniusz, nigdy nie zostałoby to

stworzone.

- Chociaż cieszę się tą wymianą uprzejmości – wtrącił się Gabriel, widząc, że Henry

chciał odpowiedzieć - zostało parę kluczowych pytań dotyczących tego wynalazku.

Henry popatrzył na niego obojętnym wzrokiem.

- Na przykład jakie?

- Wydaje mi się, Henry, że on pyta czy te... drzwi – zaczęła Charlotte.

- Nazwaliśmy je Portalem - oznajmił Henry. Znaczenie tego słowa w jego głosie było

wyraźnie słyszalne.

- Czy on działa? - dokończyła Charlotte. - Wypróbowałeś go?

Henry wyglądał na dotkniętego.

- Cóż, nie. Nie było czasu, ale zapewniam cię, że nasze obliczenia są bez zarzutu.

Wszyscy oprócz Henry’ego i Magnusa spojrzeli na Portal z nowym niepokojem.

- Henry... - zaczęła Charlotte.

- Cóż, myślę, że Henry i Magnus powinni pójść jako pierwsi - stwierdził Gabriel. - Oni

wynaleźli tą cholerną rzecz.

Wszyscy się na niego spojrzeli.

- On jest jak zastępca Willa - powiedział Gideon, podnosząc brwi ku górze. - Mówią w

podobnym stylu.

- Nie jestem jak Will! - warknął Gabriel.

- Mam nadzieję, że nie – odezwała się cicho Cecily.

1

Mistrz szermierki z XIV wieku.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Był ciekawy, czy ktokolwiek ją usłyszał. Wyglądała dziś szczególnie ładnie, ale nie

miał pojęcia dlaczego. Była ubrana w ten sam kobiecy czarny strój bojowy, co Charlotte,
jej włosy były spięte, a rubinowy naszyjnik, który miała na szyi, połyskiwał na jej szyi.
Jednak Gabriel przypomniał sobie stanowczo, że myślenie o tym, jak ładna była Cecily
nie powinno zaprzątać jego myśli, kiedy wszyscy narażeni byli na śmiertelne
niebezpieczeństwo. Natychmiastowo nakazał sobie przestać.

- Nie jestem podobny do Willa Herondale'a – powtórzył.

- Jestem gotów, by przejść jako pierwszy - oznajmił Magnus z cierpiącą miną, jaką ma

nauczyciel w klasie pełnej niewychowanych uczniów. - Jest kilka rzeczy, których
potrzebuję. Mamy nadzieję, że Tessa tam będzie, być może także Will. Powinienem wziąć
dodatkowy strój bojowy i dodatkową broń. Oczywiście planuję na was poczekać po
drugiej stronie, ale jeśli będą tam jakieś niespodzianki, to lepiej być na nie
przygotowanym.

Charlotte skinęła głową.

- Tak, oczywiście. - Spojrzała w dół na chwilę. - Nie mogę uwierzyć, że nikt nie

przyszedł, by nas wesprzeć. Myślałam, że po moim liście co najmniej kilka... - Przerwała,
przełykając ślinę i podniosła głowę. - Pozwól, że zawołam Sophie, by spakowała rzeczy,
których potrzebujesz, Magnusie. Ona, Cyryl i Bridget mają do nas dołączyć w
najbliższym czasie.

Zniknęła na schodach. Henry patrzył na nią z niepokojem.

Gabriel nie mógł go winić. Oczywistym było, że dla Charlotte wielkim ciosem był fakt,

że nikt nie odpowiedział na jej wezwanie i nie przyszedł, by im pomóc. Ludzie byli
samolubni, a wiele z nich nie przepadało za tym, że na czele Instytutu stoi kobieta. Nie
chcieli dla niej ryzykować. Raptem parę tygodni wcześniej mógłby to samo powiedzieć o
sobie, ale teraz, znając Charlotte, uświadomił sobie niespodziewanie, że pomysł
narażenia się dla niej był dla niego honorem, tak samo jak dla większości Anglików
honorem byłoby narażanie się dla królowej.

- W jaki sposób działa ten Portal? - zapytała Cecily, spokojnie spoglądając na świecącą

bramę, tak jakby była obrazem wiszącym w galerii. Jej głowa przechyliła się na bok.

- Przenosi cię z jednego miejsca na drugie, ale sztuczka polega na tym, że…. Cóż, jest to

magia - powiedział Henry, ostatnie słowo wypowiadając trochę nerwowo.

- Musisz wyobrazić sobie miejsce, do którego masz zamiar się przenieść - dodał

Magnus. - Nie przeniesie cię do miejsca, w którym nigdy nie byłeś, którego nie jesteś w
stanie sobie wyobrazić. W tym przypadku, by przenieść się do Cadair Idris będziemy
potrzebować Cecily. Cecily, jak blisko Cadair Idris mogłabyś nas poprowadzić?

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

- Na sam szczyt - stwierdziła Cecily pewnie. - Jest parę ścieżek, które mogą

poprowadzić cię w góry, a ja wraz z moim ojcem przeszłam dwie z nich. Pamiętam ich
szczyt.

- Świetnie - rzekł Henry. – Cecily, staniesz przed Portalem i wyobrazisz sobie miejsce

docelowe.

- Ale ona nie pójdzie pierwsza, prawda? – zażądał odpowiedzi Gabriel. W chwili, kiedy

słowa opuściły jego usta, był zaskoczony. Nie planował wymówić ich na głos. Ale cóż, jak
się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B. - To znaczy, ona z nas wszystkich jest tą, która
najmniej trenowała, tak będzie bezpieczniej.

- Mogę iść pierwsza - oznajmiła Cecily, wyglądając jakby w ogóle nie przejęła się

wsparciem ze strony Gabriela. - Nie widzę powodu dlaczego...

- Henry! - To była Charlotte, która pojawiła się u podnóża schodów. Za nią stanęli

również pracownicy Instytutu, wszyscy w strojach treningowych - Bridget wyglądała
jakby szła na poranny spacer, Cyryl był zdeterminowany, a Sophie dźwigała dużą,
skórzaną torbę. Za nimi pojawiło się jeszcze trzech mężczyzn. Wszyscy byli wysocy,
ubrani w czarne, pergaminowe szaty i poruszali się w ten sam osobliwy sposób.

Cisi Bracia.

W przeciwieństwie do innych Cichych Braci, których wcześniej widział Gabriel, ci byli

uzbrojeni. W pasie mieli przewiązane pasy z bronią. Wisiały tam zakrzywione noże,
których rękojeści zostały wykonane z połyskującego adamasu. Był to ten sam materiał, z
którego wykonywano stele i serafickie noże.

Henry popatrzył ze zdziwieniem, potem z poczuciem winy. Pierw na Portal, a później

na Cichych Braci. Jego lekko piegowata twarz zbladła.

- Bracie Enochu – odezwał się. - Ja...

Uspokój się. Głos Cichego Brata zabrzmiał w jego głowie. Nie przyszliśmy tu po to, by

cię ostrzec za naruszenie prawa, Henry Branwellu, przybyliśmy tu, by walczyć razem z
wami.

- Walczyć razem z nami? - Gideon wyglądał na zdumionego. - Ale przecież Cisi Bracia

nie... to znaczy, oni nie są wojownikami…

To błędne myślenie. Byliśmy Nocnymi Łowcami i nimi pozostajemy, nawet jeśli

zmieniamy się w Cichych Braci. Zostaliśmy założeni przez samego Jonathana Nocnego
Łowcę. Może i żyjemy według przepisów, ale możemy zginąć od miecza, jeśli tylko takiego
wyboru dokonamy.

Charlotte promieniała.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

- Dowiedzieli się o mojej wiadomości - wyznała. - Przyszli Brat Enoch, Brat Micah i

Brat Zachariasz.

Dwóch braci stojących za Bratem Enochem miało pochylone głowy. Stali w milczeniu.

Gabriel próbował zwalczyć dreszcze przechodzące przez jego ciało. Zawsze uważał, że
Cisi Bracia są straszni, pomimo tego, iż wiedział, że są nieodłączną częścią w życiu
Nocnych Łowców.

- Brat Enoch powiedział mi również, dlaczego nikt inny nie przybył, by wesprzeć nas

w walce - dodała Charlotte, a uśmiech zniknął z jej twarzy. - Konsul Wayland zwołał dziś
rano posiedzenie Rady, choć nikt z nas nie został o tym poinformowany. Obecność na
posiedzeniu Rady jest obowiązkowa dla wszystkich Nocnych Łowców.

Henry wypuścił z sykiem oddech przez zęby.

- To z-zły człowiek – dokończył, spoglądając szybko na Cecily, która przewróciła

swoimi oczami. - O czym mówiono na posiedzeniu Rady?

- O tym, by wymienić głowę Instytutu w Londynie, czyli nas - powiedziała Charlotte. -

Nadal wierzy w to, że Mortmain zaatakuje Londyn i potrzeba silnego przywódcy, by
odeprzeć ataki mechanicznej armii.

- Pani Branwell! - Sophie prawie upuściła torbę przekazując ją Magnusowi. - Nie mogą

tego zrobić!

- Och, oni wiele mogą uczynić - rzekła Charlotte i rozejrzała się, patrząc każdemu w

twarz, po czym uniosła podbródek. W tym momencie, pomimo jej niewielkiego wzrostu
wydawała się Gabrielowi wyższa od Konsula. - Wiedzieliśmy, że to może się stać -
powiedziała. - To się nie liczy. Jesteśmy Nocnymi Łowcami i naszym obowiązkiem wobec
samych siebie jest bronić tego, co uważamy za słuszne. Wierzymy Willowi i wierzymy w
Willa, a skoro wiara poniosła nas tak daleko, to zaniesie nas jeszcze dalej. Anioł nad
nami czuwa i zwyciężymy.

Wszyscy byli cicho. Gabriel popatrzył po ich twarzach. Byli zdeterminowani. Wszyscy,

a nawet Magnus, wydawali się nieporuszeni i pełni szacunku.

- Pani Branwell – odezwał się w końcu. - Jeśli Konsul Wayland w ciebie nie wierzy, to

znaczy, że jest głupcem.

Charlotte popatrzyła w jego stronę.

- Dziękuję - odparła. - Ale nie powinniśmy marnować więcej czasu. Musimy iść i to

szybko. Nie możemy już dłużej czekać.

Henry spojrzał przez chwilę na żonę, a później popatrzył na Cecily.

- Czy jesteś gotowa?

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Siostra Willa skinęła głową i ruszyła w kierunku Portalu. Światło płynące od run

rzucało cień na jej zdeterminowaną twarz.

- Wyobraź sobie - powiedział Magnus. – Myśl o tym, tak bardzo jak to możliwe, że

stoisz i patrzysz ze szczytu góry Cadair Idris.

Cecily zacisnęła ręce w pasie i zaczęła. Portal zaczął się poruszać, a runy tętniły i

zmieniały się. Ciemność w bramie zniknęła. Nagle Gabriel nie patrzył na cień. Widział
krajobraz, który został namalowany wewnątrz Portalu. Zielone góry o kształcie łuku
oraz jezioro niebieskie i głębokie jak niebo.

Cecily wciągnęła powietrze. Nieoczekiwanie zrobiła krok do przodu i zniknęła,

przechodząc przez bramę. Widok był podobny do wymazywanego szkicu. Najpierw jej
ręka zniknęła w Portalu, następnie ramiona, a później jej ciało.

I już jej nie było.

Charlotte krzyknęła:

- Henry!

Gabriel słyszał szum w uszach. Mógł usłyszeć, jak Henry pociesza Charlotte, że tak

właśnie działa Portal i nie stało się nic nieprzewidzianego, ale wszystko to było jak
piosenka w połowie słyszana z innego pokoju, słowa i rytm bez znaczenia. Wszystkim,
co wiedział, było to, że Cecily, odważniejsza od nich wszystkich, przeszła przez nieznane
drzwi i zniknęła. I on nie mógł pozwolić jej odejść samotnie.

Ruszył do przodu. Słyszał swojego brata, wołającego jego imię, ale zignorował go.

Odpychając Gideona, przeszedł przez Portal.

Przez moment nie widział nic innego jak tylko ciemność. Chwilę później wydawało

mu się jakby wielka ręka sięgnęła po niego w ciemności, wyrwała go i wciągnęła w wir.

~

Wieka sala Rady była pełna krzyczących ludzi.

Na podeście, który umieszczony był na środku Sali, stał Konsul Waylad, wpatrując się

w rozkrzyczany tłum, a jego wzrok wskazywał na to, że był wściekły. Jego ciemne oczy
przeczesywały Nocnych Łowców zgromadzonych przed nim: Geogre Penhallow został
unieruchomiony, krzycząc na Sorę Kaidou z Instututu w Tokio, Vijay Malhotra wbijał

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

palce w klatkę piersiową Japheth Pangborn, która rzadko opuszczała swoją posiadłość
na wsi w Idrisie i teraz była czerwona jak pomidor przez to całe zdarzenie. Dwóch
członków rodziny Blackwell zapędziło w róg Amalie Morgenstern, która przeklinała na
nich po niemiecku. Aloysius Starkweather, cały w czerni, stał przy jednej z drewnianych
ław. Jego żylaste ramiona były prawie zagięte wokół uszu, kiedy patrzył do górę w
stronę mównicy swoimi bystrymi starymi oczami.

Inkwizytor stojący obok Konsula Waylanda uderzył drewnianą laską w podłogę tak

mocno, że prawie roztrzaskał deski położone na niej.

- WYSTARCZY! - ryknął. - Wszyscy macie być cicho i to natychmiast! Siadać!

Szmer zszokowania przebiegł rzez zgromadzony tłum. Usiedli, co było zaskoczeniem

dla Konsula. Nie w ciszy, ale usiedli - wszyscy którzy znajdowali się w pomieszczeniu.
Sala była wypełniona po brzegi. Rzadko zdarzało się, by tak wielu Nocnych Łowców
zasiadało na jednym spotkaniu. Byli tu reprezentanci z wszystkich Instytutów - Nowy
Jork, Bangkok, Genewa, Bombaj, Kioto, Buenos Aires. Tylko Nocni Łowcy z Londynu,
Charlotte Branwell i jej współmieszkańcy byli nieobecni.

Jedynie Aloysius Starkweather wciąż stał. Jego poszarpany płaszcz powiewał wokół

niego jak kurze skrzydełka.

- Gdzie jest Charlotte Branwell? - zażądał. - Z wiadomości, którą wysłaliście,

zrozumieć można było, że mieliśmy się tu zjawić, by wyjaśnić treść jej wiadomości do
Rady.

- Wyjaśnię zawartość jej wiadomości - rzekł Konsul przez zaciśnięte zęby.

- Lepiej byłoby to usłyszeć od niej - odparł Malahotra. Jego ciemne oczy rozjaśniły się,

kiedy zwrócił wzrok na Inkwizytora z Konsula i z powrotem..

Inkwizytor Whitelaw wyglądał tak jakby ostatnio miał bezsenne noce, jego usta były

mocno zaciśnięte.

- Charlotte Branwell jest przewrażliwiona - oznajmił Konsul. - Biorę pełną

odpowiedzialność za wszystko, ponieważ to ja umieściłem ją na czele londyńskiego
Instytutu. To było coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Została ona zwolniona ze
swojej pozycji.

- Miałem okazję spotkać się i porozmawiać z panią Branwell - powiedział

Starkweather ze swoim akcentem prosto z Yorkshire. - Nie wyglądała, jak ktoś, kto daje
się łatwo ponieść emocjom.

Wyglądając, jakby przypomniał sobie, dlaczego był tak zadowolony, kiedy

Starkweather przestał uczestniczyć w posiedzeniach Rady, Konsul powiedział mocno:

- Ona jest na swój sposób wrażliwa i wierzę w to, że stała się… skryta.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Gwar i zamieszanie. Inkwizytor spojrzał z obrzydzeniem na Waylanda. Konsul

spiorunował go wzrokiem. Było oczywiste, że ta dwójka się kłóciła: Konsul był
przepełniony gniewem, spojrzenie jakie posłał Inkwizytorowi w zamian za zdradę. Było
również oczywiste że Whithelaw nie zgadzał się z ani jednym słowem Konsula.

Kobieta podniosła się na nogi spod zatłoczonych ławek. Białe włosy miała upięte na

czubku głowy i poruszała się z władczą manierą. Konsul wyglądał tak, jakby jęczał
wewnętrznie. Callida Fairchild, ciotka Charlotte Branwell.

- Jeżeli sugerujesz, że moja siostrzenica podejmuje decyzje histerycznie i

nierozsądnie, ponieważ dźwiga nowe pokolenie Nocnych Łowców, radzę Konsulu,
przemyśleć to jeszcze raz – odezwała się chłodnym tonem.

Konsul zazgrzytał zębami.

- Nie ma dowodów, że zeznanie Charlotte Branwell w sprawie Mortmaina i jego

pobytu w Walii jest dla nich prawdziwe – rzekł. - To wszystko wynika z raportów
Williama Herondale'a. Jest on jednak tylko chłopcem i do tego nagannie
nieodpowiedzialnym. Wszystkie dowody, włączając dzienniki Benedykta Lightwooda,
wskazują na zamiar ataku na Londyn i to właśnie tam musimy skierować nasze siły.

Przez salę przeszedł gwar. W koło powtarzano słowa "atak na Londyn". Amalia

Morgenstern wachlowała się koronkową chusteczką, podczas gdy Lilian Highsmith
wyglądała na zachwyconą, gładząc palcami rękojeść sztyletu wystającego z nadgarstka
rękawicy.

- To dowód - warknęła Callida. - Słowo mojej siostrzenicy jest dowodem...

Nastało kolejne poruszenie, gdy podniosła się młoda kobieta. Miała na sobie

jasnozieloną sukienkę i wyzywający wyraz twarzy. Gdy Konsul widział ją po raz
pierwszy, płakała w tej samej sali obrad, domagając się sprawiedliwości. Tatiana
Blackthorn, z domu Lightwood.

- Konsul jest po stronie Charlotte Branwell! - wykrzyknęła. - Charlotte Branwell i

William Herondale są sprawcami śmierci mojego męża!

- Ach tak? - Głos Inkwizytora Whitelawa ociekał sarkazmem. - Kto dokładnie zabił

pani męża? Czy to Will?

Słychać było pomruk zdziwienia. Tatiana wyglądała na oburzoną.

- To nie była wina mojego ojca...

- Wprost przeciwnie - wtrącił Inkwizytor. - Choć było to ukrywane przed wiedzą

publiczną, zmusza mnie pani do ujawnienia prawdy, pani Blackthorn. Rozpoczęliśmy
dochodzenie w sprawie śmierci pani męża i ustalono, że wina leżała po stronie pani ojca.
Bardzo ciężka wina. Gdyby pani bracia, jak i William Herondale oraz Charlotte Branwell,

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

spośród członków Instytutu Londyńskiego, nie zareagowali, nazwisko Lightwood
zostałoby wykreślone z listy Nocnych Łowców, a pani żyłaby jako opuszczona
Przyziemna przez resztę swoich dni.

Tatiana zaczerwieniła się i zacisnęła pięści.

- William Herondale... On proponował mi rzeczy niewypowiedzianie obelżywe dla

kobiety...

- Nie widzę z związku, jaki ma ta sprawa z obecnym tematem - powiedział Inkwizytor.

- Można być grubiańskim prywatnie, ale słusznym w większych sprawach.

- Zabrałeś nam dom! - zapiszczała Tatiana. - Jestem zmuszona polegać na szczodrości

rodziny mojego męża jak jakiś głodujący żebrak...

Oczy Inkwizytora błyszczały niczym kamienie w jego pierścieniach.

- Pani dom został skonfiskowany, a nie skradziony, pani Blackthorn. Przeszukaliśmy

dom rodzinny Lightwoodów – kontynuował, unosząc ręce. – Był pełnym dowodów
kontaktów starszego pana Lightwooda z Mortmainem. Dzienniki opisują ten ohydny i
podły czyn. Konsul cytuje te dzienniki jako dowód, że Londyn zostanie zaatakowany, ale
w chwili śmierci Benedykta Lightwooda, był on zarażony demoniczną ospą. Wątpliwym
jest nie tylko, że Mortmain podzielił się z nim swoimi prawdziwymi planami, ale także,
że w ogóle był on świadomy.

Wyglądając na zdesperowanego, Konsul Wayland przerwał.

- Sprawa Benedykta Lightwooda jest zamknięta. Zamknięta i nieistotna. Zebraliśmy

się tutaj, by omówić sprawę Mortmaina i Instytutu! Po pierwsze, jako że Charlotte
Branwell została usunięta ze stanowiska, a sytuacja z jaką mamy do czynienia jest z
pewnością ciężka dla całego Londynu, potrzebujemy nowego przywódcy Londyńskiej
Enklawy. Zamierzam zostawić otwarte drzwi. Czy ktoś życzy sobie wystąpić na przód i ją
zastąpić?

Szelest i pomruki przeszły przez salę. George Penhallow zaczął podnosić się z miejsca,

gdy Inkwizytor przerwał mu z wściekłością:

- To jest śmieszne, Josiahu. Nie ma jeszcze żadnych dowodów na tom że Mortmain nie

jest tam, gdzie Charlotte powiedziała, że będzie. Nawet nie przedyskutowaliśmy
wysłania za nią posiłków.

- Za nią? Co masz na myśli mówiąc „za nią”?

Inkwizytor machał ręką, uciszając tłum.

- Nie ma jej tu. Myślicie, że gdzie mieszkańcy Instytutu się znajdują? Udali się do

Cadair Idris za Magistrem. A teraz, zamiast dyskutować o tym, czy powinniśmy wysłać
im pomoc, zwołujemy Radę żeby znaleźć zastępstwo za Charlotte?

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Konsul stracił cierpliwość.

- Nie będzie żadnej pomocy!- huknął. - Nigdy nie będzie pomocy dla tych, którzy…

Jednak Konsul nigdy nie dowiedział się, kogo pozbawił pomocy, gdyż w tamtym

momencie śmiertelnie ostre, stalowe ostrze przeleciało przez salę za plecami Konsula i
schludnie odcięło jego głowę od reszty ciała.

Inkwizytor odskoczył, sięgając po swoją broń, gdy krew obryzgała go całego. Ciało

Konsula upadło, spadając na ziemię w dwóch częściach: jego ciało osunęło się na mokrą
od krwi podłogę podium, podczas gdy odcięta głowa potoczyła się jak piłeczka do tenisa.
Gdy już runął, wszyscy zobaczyli, że za jego plecami stał automat, tak patykowaty jak
ludzki szkielet, ubrany w obszarpane resztki wojskowej czerwonej bluzy mundurowej.
Uśmiechał się szeroko jak trupia czaszka, gdy chował swoje ociekające szkarłatem
ostrze. Spojrzał w ciszy na oszołomiony tłum Nocnych Łowców.

Jedyny dźwięk, jaki było słychać w Sali, pochodził od Aloysiusa Starkweathera, który

śmiał się miarowo i cicho, najwyraźniej do samego siebie.

- Mówiłem wam... – wysapał. - Mówiłem wam, co się stanie…

Chwilę później maszyna poruszyła się naprzód, jej ręce jak szpony wystrzeliły, żeby

zakleszczyć się gardle Aloysiusa. Krew trysnęła z gardła starego mężczyzny, gdy
kreatura uniosła go, cały czas szeroko uśmiechnięta. Nocni Łowcy zaczęli krzyczeć i
wtedy drzwi otworzyły się z hukiem i całą salę zalała powódź mechanicznych stworów.

~

- No cóż - powiedział rozbawiony głos. - To było niespodziewane.

Tessa usiadła prosto, owijając się ciężka narzutą. Obok niej zmieszany Will podpierał

się na swoich łokciach, gdy jego powieki drgnęły, otwierając się powoli

- Co…

Pokój był wypełniony jasnym światłem. Pochodnie były tak rozpalone, że wydawało

się, iż to świeci słońce. Tessa widziała, jakie zniszczenia w pokoju zrobili: ich ubrania
rozrzucone na łóżku i po całej podłodze, dywan przy kominku cały pofałdowany, pościel
zniszczona prze nich. Po drugiej stronie niewidzialnej ściany widać było znajomą
sylwetkę w eleganckim, czarnym kostiumie, z jednym kciukiem za paskiem od spodni.
Jego kocie oczy migotały z radości.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Magnus Bane.

- Myślę, że chcielibyście wstać. Niedługo wszyscy wpadną tu, by was ratować, a chyba

wolicie mieć na sobie ubrania, gdy przybędą. - Wzruszył tylko ramionami - W każdym
razie, ja też bym chciał, jako iż wszyscy wiedzą, że jestem wyjątkowo nieśmiały.

Walijskie przekleństwo wypadło z ust Willa. Siedział okryty pościelą od pasa w dół i

starał się jak najbardziej potrafił, chronić Tessę przed natarczywym wzrokiem Magnusa.
Oczywiście, był bez koszuli i w jaśniejszym świetle Tessa mogła zobaczyć, że jego
opalane dłonie i twarz przechodziły w bladą biel na jego klatce i ramionach. Białe
znamię w kształcie gwiazdy na ramieniu lśniło. Zobaczyła, jak źrenice Magnusa zwężają
się, gdy tylko to zobaczył.

- Interesujące – rzekł.

Will wydal nieskładny dźwięk protestu.

- Interesujące? Na Anioła, Magnusie... –

Magnus spojrzał na niego drwiąco. Coś było w tym spojrzeniu. Coś, co sprawiło, że

Tessa poczuła, iż Magnus wie coś, czego oni nie.

- Gdybym był inna osobą, miałbym ci teraz wiele do powiedzenia.

- Doceniam twoją powściągliwość.

- Za jakiś czas już nie będziesz. - odparł krótko Magnus. Potem sięgnął w górę, tak

jakby pukał w drzwi i stuknął w niewidzialną ścianę pomiędzy nimi. Przypominało to
oglądanie kogoś, kto zanurza ręce w pomarszczonej wodzie, rozdzielającej się w
miejscach, gdzie były jego palce. Nagle cała ściana osunęła się i zniknęła w fontannie
niebieskich iskierek. - No i proszę - rzekł czarownik, rzucając skórzaną torebkę na łóżko.
- Przyniosłem ubrania. Pomyślałem, że mogą się wam przydać, nie wiedziałem jednak w
jakim stopniu.

Tessa patrzyła się na niego znad ramienia Willa.

- Jak nas znalazłeś? Skąd wiedziałeś… Kto jest z Tobą? Czy maja się dobrze?

- Tak. Kilku z nich jest, Spieszą przez całe to miejsce w poszukiwaniu ciebie. A teraz

się ubierzcie - rozkazał i odwrócił się, aby dać im trochę prywatności.

Zmartwiona Tessa podeszła do łóżka i zaczęła przeszukiwać torbę, dopóki nie

odnalazła swojego stroju. Wstała z pledem owiniętym wokół ciała i pognała za wysoką
chińską zasłonkę stojącą w kącie pokoju.

Nie patrzyła na Willa. Nie mogła się do tego zmusić. Jak mogła spojrzeć w jego

kierunku, nie rozmyślając o tym, co zrobili. Zastanawiała się, czy był przerażony, czy tez
nie mógł uwierzyć że oboje zrobili coś takiego po tym jak Jem...

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Brutalnie wciągnęła strój bojowy na siebie. Dzięki Bogu, że strój, w odróżnieniu od

sukienek, można było założyć bez niczyjej pomocy. Przez zasłonkę słyszała, jak Magnus
tłumaczy Willowi, że jemu i Henry’emu udało się, przy pomocy magii i wynalazków,
stworzyć Portal, którym dostaną się z Londynu do Cadair Idris. Była w stanie jedynie
zobaczyć ich sylwetki, jednak zdołała ujrzeć, jak Will kiwa głową z ulgą, gdy Magnus
wymieniał osoby, które z nim przyszły - Henry, Charlotte, bracia Lightwood, Cyryl,
Sophie, Cecily, Bridget i kilku Cichych Braci.

Na wspomnienie imienia jego siostry, Will zaczął się ubierać z jeszcze większym

pośpiechem i zanim Tessa wyszła zza zasłonki, był całkowicie ubrany, jego buty
zasznurowane, jego dłonie spoczywały na pasie z bronią. Gdy tylko ją zobaczył, na jego
twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech.

- Inni rozdzielili się w tunelach, żeby cię znaleźć - poinformował Magnus. - Mieliśmy

szukać przez pół godziny, a potem spotkać się w głównej komnacie. Dam wam chwilkę
na pozbieranie się. - Uśmiechnął się złośliwie i wskazał na drzwi. - Będę na zewnątrz, w
korytarzu.

W momencie gdy drzwi zamknęły się za nim, Tessa była już w ramionach Willa, a jej

ręce wokół jego szyi.

- Och, na Anioła – westchnęła. - To było upokarzające.

Will wsunął swoje ręce w jej włosy i całował ją. Całował jej powieki, policzki i w

końcu jej usta, szybko, ale żarliwie i w skupieniu, tak jakby nie było nic ważniejszego.

- Posłuchaj siebie – powiedział. - Powiedziałaś „na Anioła”. Jak Nocny Łowca. -

Pocałował krawędź jej warg. - Kocham Cię. Boże, kocham Cię. Tak długo czekałem, żeby
to powiedzieć.

Owinęła swoje ręce wokół jego tali, trzymając go mocno mimo szorstkiego materiału

jego ubrania pod palcami.

- Will, nie żałujesz? - zapytała niepewnie.

- Żałuję? - Spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Nage ddim... Jesteś szalona, jeśli

myślisz, że żałuję Tess. - Delikatnie musnął jej policzek palcami. - Jest więcej, dużo
więcej spraw, które chcę ci wyznać.

- Nie - droczyła się. - Will Herondale ma więcej rzeczy do powiedzenia?

Zignorował to.

- Ale teraz nie ma na to czasu. Nie kiedy najprawdopodobniej Mortmain siedzi nam na

karku i Magnus czeka za drzwiami. Teraz jest czas na zakończenie tego. Ale po
wszystkim, Tess, powiem ci wszystko, co od dawna chciałem ci wyznać. A na razie… -

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Pocałował jej w skroń i puścił ją, jednak jego oczy spoczywały na jej twarzy. - Muszę
wiedzieć, czy mi wierzysz, kiedy mówię, że cię kocham. To wszystko.

- Wierzę w każde twoje słowo - powiedziała z uśmiechem, gdy jej dłoń skradała się do

jego pasa z bronią. Jej palce zamknęły się na rękojeści sztyletu i wyrwała go, uśmiechając
się, kiedy Will spojrzał na nią z zaskoczeniem. Pocałowała go w policzek i odsunęła się.

- Mimo wszystko nie kłamałeś o tym tatuażu smoka z Walii, prawda?

~

Pokój przypominał Cecily wnętrze kopuły w katedrze św. Pawła, do której Will zabrał

ją w jeden z mniej nieprzyjemnych dni, po tym, jak pierwszy raz była w Londynie. Był to
najwspanialszy budynek, który odwiedziła. Sprawdzili, jak echo rozchodzi się w
Whispering Gallery oraz przeczytali inskrypcję napisaną przez Christophera Wrena: Si
monumentum requiris, circumspice
. Jeśli szukasz jego pomnika, rozejrzyj się dookoła.

Will wytłumaczył, co oznaczają te słowa. Wren wolał być zapamiętany ze względu na

swoje budowle, a nie poprzez nagrobek. Cała katedra była pomnikiem jego rzemiosła, w
pewnym sensie cały ten labirynt pod górą, a szczególnie ten pokój, był pomnikiem dla
Mortmaina.

Sufit był w kształcie kopuły, jednak nie było okien, a jedynie dziura w kamieniu.

Okrągła galeria ciągnęła się do górnej części kopuły, gdzie znajdowało się podwyższenie,
na którym, prawdopodobnie ktoś mógł stać i patrzeć w dół na podłogę z gładkiego
kamienia.

Na ścianie znajdował się też się napis. Cztery zdania wyryte w ścianie z błyszczącego

kwarcu.

DIABELSKIE MASZYNY SĄ BEZLITOSNE

DIABELSKIE MASZYNY SĄ BEZ ŻALU

DIABELSKICH MASZYN JEST BEZ LIKU

DIABELSKIE MASZYNY NIGDY NIE PRZESTANĄ PRZYBYWAĆ

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

Na kamiennej podłodze, ustawione w rzędy stały setki automatów. Ubrane były w

kolorową mieszankę mundurów wojskowych. Stały śmiertelnie nieruchome z
zamkniętymi, metalowymi oczami. Blaszani żołnierze w ludzkich rozmiarach, pomyślała
Cecy. Diabelskie Maszyny. Największa kreacja Mortmaina - armia stworzona do bycia
niepowstrzymaną, do dokonania rzezi na Nocnych Łowcach i do poruszania się dalej bez
skruchy.

~

Sophie była pierwszą, która odkryła pokój. Krzyknęła i wszyscy pobiegli, aby

zobaczyć, co się stało. Znaleźli Sophie trzęsącą się wśród nieruchomej się masy
mechanicznych potworów. Jeden z nich leżał u jej stóp. Odcięła temu nogi jednym
ruchem jej ostrza i stwór zaczął wić się, jak marionetka, której ucięto linki. Reszta się nie
ruszała, nawet się nie obudziła, pomimo losu ich partnerki, która dawała Nocnym
Łowcom odwagę do ruszenia na stwory.

Henry klęczał przy pancerzu jednego, wciąż nie ruszającego się automatu. Rozciął

mundur, otworzył metalową klatkę i dokładnie badał jej zawartość. Cisi Bracia stali za
nim tak, jak i Charlotte, Sophie i Bridget. Gideon i Gabriel również wrócili, jednak ich
poszukiwania okazały się bezowocne. Tylko Magnusa i Cyryla jeszcze nie było. Cecily nie
mogła zwalczyć wzrastającego w niej niepokoju. Nie z powodu obecności maszyn, ale z
nieobecności swojego brata. Nikt go do tej pory nie znalazł. Czy to możliwe, że zaginał
bezpowrotnie? Nic jednak nie powiedziała. Obiecała sobie, że jako Nocny Łowca nie
będzie więcej wywoływać awantur czy krzyczeć, niezależnie od wydarzeń.

- Spójrzcie na to - niskim głosem wymruczał Henry. W środku klatki mechanicznej

kreatury znajdowała się plątanina drutów, która dla Cecily wyglądała jak metalowe
pudełeczko, podobne do tych na tytoń. Na zewnątrz pudełka wyryty został wąż
połykający swój własny ogon. - Ourobouros. Symbol hamujący działanie demonicznej
energii.

- Jak na Pyxis. - Charlotte kiwnęła głową.

- Które Mortmain nam ukradł. - potwierdził Henry - Zastanawiało mnie, czy to

właśnie jest tym, co Mortmain usiłował zrobić.

- Co usiłował zrobić? - Gabriel zażądał odpowiedzi. Był zarumieniony, jego zielone

oczy błyszczały. Błogosławcie Gabriela za to, że zawsze pyta o to, o czym właśnie myśli',
pomyślała Cecily.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

Mean

Korekta:

Gladys

- Ożywienie automatów - odrzekł nieobecnie Henry, sięgając po pudełko - Dawanie im

świadomości, a nawet woli...

Przerwał, gdy tylko jego palce dotknęły pudełka i nagle rozbłysło światło. Blask taki

jak przy użyciu magicznego kamienia, sączący się z pudełka przez ourobouros. Henry
szarpnął się do tyłu z wrzaskiem, ale było za późno. Stwór usiadł, błysnął szybko i
chwycił go. Charlotte wrzasnęła i rzuciła się do przodu, ale nie była wystarczająco
szybka. Maszyna, której klatka była cały czas groteskowo otwarta, złapała Henry’ego
pod pachami i trzasnęła jego ciałem jak biczem.

Rozległ się potworny trzask i Henry osunął się bezwładnie. Maszyna rzuciła go na bok

i odwróciła się, żeby brutalnie uderzyć Charlotte w twarz. Poległa wygięta obok ciała
męża, gdy mechaniczny stwór zrobił krok naprzód i schwycił brata Micaha. Cichy Brat
uderzył laską w dłoń robota, ten jednak wydał się nawet tego nie zauważyć. Z hukiem
maszynerii, która brzmiała jak śmiech, sięgnął i rozdarł gardło Cichego Brata.

Krew rozbryzgnęła się po całym pomieszczeniu i Cecily zrobiła dokładnie to, co

przyrzekała sobie nie czynić. Krzyknęła.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
10 Jak wodę na piasku MK2 STT
15 Gwiazdy skryjcie światło mk2 STT
17 Ostatni dobry spośród szlachetnych MK2 STT
16 Mechaniczna Księżniczka MK2 STT
14 Parabatai MK2 STT
Sheckley Diabelska maszyna i inne
Sheckley Robert Diabelska Maszyna
19 Leżeć i Płonąć MK2 STT
18 Za to jedynie mk2 STT
21 Płonące złoto MK2 STT
Zadanie 02 2008 05 20, MEiL, [NW 125] Podstawy konstrukcji maszyn II, Kolokwia
Zadanie 03 2008 05 20, MEiL, [NW 125] Podstawy konstrukcji maszyn II, Kolokwia
20. toczenie zgrubne, Politechnika Lubelska, Studia, Studia, technologia maszyn, mój projekt - techn
Str.7 - Operacja 20, Politechnika Lubelska, Studia, Studia, organizacja produkcji, laborki-moje, tec
Untitled 20, IMiR - st. inż, sem.6 od sołtysa, Maszyny i urządzenia transportowe
Metr 20 , AGH IMIR Mechanika i budowa maszyn, II ROK, Metrologia Tyka Haduch, Metrologia, Metrologia
20, Mechanika i Budowa Maszyn PWR MiBM, Semestr I, Fizyka, laborki, sprawozdania z fizykii, fiza lab

więcej podobnych podstron