SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
Rozdział XIX
Leżeć i płonąć
~
Teraz spalę cię znowu, spalę cię całkowicie,
Chociaż jestem przez to potępiona, oboje będziemy leżeć
I płonąć.
- CHARLOTTE MEW, IN NUNHEAD CEMENTERY
Ciemność panowała tylko przez chwilę. Lodowata woda wciągnęła Willa w głąb
i zaczął spadać. Zwinął się w kłębek, kiedy ziemia zbliżała się, by się z nim zderzyć
i pozbawić go przy tym tchu.
Zakrztusił się i przewrócił na brzuch, a następnie podniósł się do klęku. Jego włosy i
ubrania ociekały wodą. Sięgnął po swój magiczny kamień, jednak opuścił dłoń; nie chciał
oświetlać niczego, jeśli miałoby to zwrócić na niego uwagę. Musiał się zadowolić runą
Nocnego Widzenia.
Wystarczyła ona, by mógł zobaczyć, że znajdował się w skalistej jaskini. Gdyby
spojrzał do góry, zobaczyłby wirujące wody jeziora, zawieszone nad nim, jakby
znajdowały się za szkłem i odrobinę rozmytego światłą księżyca. Tunele w pieczarze nie
miały żadnych oznakowań i nie wiadomo było, dokąd prowadzą. Chłopak podniósł się
na nogi i na oślep wybrał tunel najbardziej na lewo, poruszając się ostrożnie do przodu
w zagadkową ciemność.
Tunele były szerokie, miały wygładzone podłogi bez żadnych śladów, gdzie mogą się
znajdować mechaniczne stwory, natomiast ściany boczne składały się z chropowatych
skał wulkanicznych. Pamiętał wspinaczkę na Cadair Idris z ojcem, lata temu. O górze
krążyło wiele legend: że była krzesłem dla olbrzyma, który siadał na niej i obserwował
gwiazdy; że Król Artur i jego rycerze spali pod tym wzgórzem, czekając na czas, kiedy
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
Brytania się zbudzi i będzie ich znowu potrzebować; że każdy, kto spędzi noc na zboczu
góry, obudzi się poetą lub szaleńcem.
Gdyby tylko ktoś wiedział, pomyślał Will, kiedy skręcił w tunelu i wkroczył do większej
groty, jak dziwna była prawda.
Grota była rozległa, przechodziła w większe pomieszczenie na dalszym końcu
pomieszczenia, gdzie świeciło blade światło. Miejscami Will wyłapywał srebrzysty błysk,
o którym myślał jako o wodzie spływającej strumyczkami w dół po czarnych ścianach,
jednak po bliższych oględzinach okazało się, iż były to żyły krystalicznego kwarcu.
Will ruszył w stronę przyćmionego światła. Zauważył, że jego serce biło szybko w
klatce piersiowej, dlatego starał się oddychać regularnie, by je uspokoić. Wiedział, co
przyspieszało jego puls. Tessa. Jeśli Mortmain ją ma, to jest tutaj – blisko. Może ją znaleźć
gdzieś w tej plątaninie tuneli.
W swojej głowie słyszał głos Jema tak wyraźnie, jakby jego parabatai stał obok,
doradzając mu. Zawsze mówił, że Will spieszy się pod koniec misji, zamiast postępować
w przemyślany sposób i że należy patrzeć na następny krok na drodze przed sobą, a nie
na górę w oddali, inaczej nigdy nie osiągnie się celu. Will zatrzymał się i zamknął na
chwilę oczy. Wiedział, że Jem ma rację, jednak trudno było o tym pamiętać, kiedy cel jego
poszukiwań stanowiła dziewczyna, którą kochał.
Otworzył oczy i ruszył w stronę końca jaskini. Ziemia pod jego stopami była gładka,
żadnych głazów ani kamyków, i pokryta żyłkami jak marmur. Światło znajdujące się
przed nim rozbłysło, a Will stanął jak wryty i jedynie lata treningu powstrzymały go od
upadku do przodu i śmierci.
Kamienna podłoga kończyła się pionowym spadkiem. Stał na wystających skałach i
spoglądał w dół na okrągły amfiteatr, który był wypełniony automatami. Siedziały tam
w ciszy i bezruchu, jak mechaniczne zabawki, które stanęły. Ubrano je tak samo jak te w
wiosce - w strzępy wojskowych mundurów, i zostali ustawieni jeden obok drugiego,
kropka w kropkę jak naturalnych rozmiarów ołowiane żołnierzyki.
Na środku pomieszczenia znajdowała się podwyższona kamienna platforma, a na
stole jak zwłoki przed autopsją leżał inny automat,. Jego głowę pokrywał jednie metal, za
to na resztę ciała została naciągnięta blada ludzka skóra, na której wytatuowano runy.
Will rozpoznawał je wszystkie po kolei: Pamięć, Zręczność, Prędkość, Nocne
Widzenie. Nigdy nie zadziałają, nie na ustrojstwie stworzonym z metalu i ludzkiej skóry.
Mogą zmylić Nocnych Łowców z odległości, ale...
Co, jeśli użył skóry Nocnego Łowcy? wyszeptał głos w umyśle Willa. Co w takim razie
stworzył? Jak bardzo jest szalony i kiedy przestanie? Ta myśl i widok runy Nieba
wypisanej na każdym potwornym stworze sprawiły, że żołądek Willa się skręcił.
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
Gwałtownie odsunął się od krawędzi wystających skał i zatoczył się do tyłu, znajdując
się nagle przed zimną, kamienną ścianą z rękoma lepkimi od potu.
W swojej głowie znów zobaczył wioskę, martwe ciała na ulicach, syczenie
mechanicznego demona, kiedy do niego przemawiał: Nefilim, te wszystkie lata, kiedy
wysyłaliście nas precz z tego świata za pomocą waszych ostrzy z runami. Teraz mamy
ciała, które sprawiają, że wasza broń jest do niczego. A ten świat będzie nasz.
Gniew rozlał się w żyłach Willa jak ogień. Oderwał się od ściany i ruszył na oślep
w głąb wąskiego tunelu, byle znaleźć z dala od groty. Kiedy tak szedł, wydawało mu się,
że usłyszał za sobą jakiś dźwięk – brzęczenie takie, jakby ruszał mechanizm wielkiego
zegara – jednak gdy się obrócił, nie zobaczył niczego poza gładkimi ścianami jaskini i
nieruchomymi cieniami.
Tunel, którym podążał, zwężał się coraz bardziej, aż w końcu Will przeciskał się
bokiem obok wystających skał kwarcowych. Zdawał sobie sprawę, że jeśli tak dalej
pójdzie, będzie musiał zawrócić z powrotem do groty. Ta myśl dała mu nową energię do
kontynuowania. Poślizgnął się, niemalże upadając, kiedy ciasny przesmyk
niespodziewanie zmienił się w szerszy korytarz.
Wyglądał on prawie jak przedpokój w Instytucie, tyle że zrobiono go z wygładzonych
skał, a pochodnie były ustawione w odstępach w metalowych kinkietach. Obok każdej z
nich znajdowały się łukowate drzwi, również zrobione z kamienia. Pierwsze dwie pary
stały otworem, ukazując puste, ciemne pokoje.
Za trzecimi znajdowała się Tessa.
Nie od razu ją dostrzegł. Drzwi zamknęły się za nim automatycznie, jednak zauważył,
że w pomieszczeniu nie panowała ciemność. W odległym końcu świeciło migotliwe
światło, pochodzące z przygasających płomieni w kamiennym kominku. Ku jego
zdziwieniu pomieszczenie zostało umeblowane jak pokój w gospodzie – miało łóżko i
toaletką, dywaniki na podłodze, a nawet firanki na ścianach, chociaż wisiały one na
gołym
kamieniu,
a
nie
w
oknach.
Przed ogniem znajdował się skulony na ziemi szczupły cień. Dłoń Willa bezwiednie
powędrowała do rękojeści sztyletu przy jego pasie – a wtedy cień się obrócił, jego włosy
zsunęły się na ramiona i chłopak zobaczył jego twarz.
Tessa.
Dłoń chłopaka opadła, kiedy jego serce zamarło w klatce piersiowej z niemożliwą,
bolesną siłą. Zobaczył, jak wyraz jej twarzy się zmienia: ciekawość, zdumienie,
niedowierzanie. Dziewczyna wstała, a jej spódnice opadły dookoła niej, kiedy się
wyprostowała i Nocny Łowca zobaczył, jak wyciąga dłoń.
- Will? - spytała.
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
To było jak klucz, obracający zamek w drzwiach i uwalniający go; wyrwał się do
przodu. Nie istniał nigdy większy dystans niż ten, który oddzielał go od Tessy w tej
chwili. Pokój był duży; w tym momencie odległość między Londynem a Cadair Idris
wydawała się być niczym w porównaniu do odległości w pomieszczeniu. Poczuł dreszcz,
coś na kształt oporu, i przemierzył pokój. Zobaczył, jak Tessa wyciąga dłoń, jak jej usta
kształtują słowa – i już była w jego ramionach, oboje na wpół pozbawieni oddechu przez
to zderzenie.
Dziewczyna stała na palcach z rękoma zarzuconymi na jego ramiona, szepcząc jego
imię.
- Will, Will, Will...
Chłopak schował twarz w jej szyi, gdzie jej gęste włosy się skręcały; Tessa pachniała
dymem i wodą fiołkową. Ścisnął ją jeszcze mocniej, kiedy jej palce zacisnęły się na tyle
jego kołnierzyka, oboje kurczowo trzymali się siebie nawzajem. Przez tę chwilę rozpacz,
która zaciskała się na nim jak żelazna pieść od czasu śmierci Jema, wydawała się zelżeć i
wreszcie mógł normalnie oddychać.
Przypomniał sobie piekło, w którym był od czasu opuszczenia Londynu – dni
nieprzerwanej jazdy, bezsenne noce. Krew, strata, ból i walka. Wszystko to, by
doprowadzić go tutaj. Do Tessy.
- Will - powtórzyła, a on spojrzał na jej twarz mokrą od łez. Przez jej kość policzkową
przechodził siniak. Ktoś ją tam uderzył, jego serce wezbrało gniewem. Dowie się, kto to
zrobił i zabije go. Jeśli to Mortmain, uczyni to zaraz po tym, jak doszczętnie spali jego
ogromne laboratorium tak, by ten szaleniec mógł zobaczyć, jak cała jego praca idzie na
marne. - Will - znowu powtórzyła Tessa, przerywając jego rozmyślania. Oddychała
ciężko. - Will, ty idioto.
Jego romantyczne myśli nagle prysły, galopująca wyobraźnia zatrzymała się
gwałtownie jak taksówka na skrzyżowaniu Fleet Street.
- Ja... Co?
- Och, Will - powiedziała. Jej usta drżały; wyglądała, jakby nie mogła zdecydować, czy
powinna płakać czy też się śmiać. – Pamiętasz, jak mi powiedziałeś, że przystojny młody
dżentelmen, który przybywa na ratunek, zawsze ma rację, nawet, jeśli utrzymuje, że
niebo jest fioletowe i zrobione z jeży?
- Pierwszy raz, kiedy cię zobaczyłem. Tak.
- Och, mój Will - Delikatnie wywinęła się z jego uścisku, zakładając splątany pukiel
swoich włosów za ucho. Jej oczy pozostałe skupione na nim. - Nie mogę sobie wyobrazić,
jak mnie odnalazłeś, jakie musiało to być trudne. To niewiarygodne. Ale… Naprawdę
myślałeś, że Mortmain zostawi mnie bez ochrony w pokoju z otwartymi drzwiami? -
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
Odwróciła się od niego i przeszła parę kroków do przodu, a potem gwałtownie się
zatrzymała.
- Tutaj - powiedziała i uniosła dłoń, rozstawiając palce szeroko. - Powietrze jest tutaj
solidne jak ściana. To więzienie, Will, a teraz jesteś w nim razem ze mną.
Przesunął się, by stanąć obok niej, już wiedząc, co tam znajdzie. Przypomniał sobie
opór, który czuł, gdy przechodził przez pokój. Powietrze nieznacznie zafalowało, gdy
dotknął palcami bariery, jednak była ona twardsza niż zamarznięte jezioro.
- Znam to - odparł. - Clave czasami używa jakiejś tego odmiany. - Zacisnął dłoń
w pięść i uderzył nią w twarde powietrze wystarczająco mocno, by posiniaczyć sobie
kostki. - Uffern gwaedlyd
1
- przeklął po walijsku. - Przebyłem dla ciebie całą tę cholerną
drogę przez kraj, a nie mogę nawet tego zrobić dobrze. Kiedy cię zobaczyłem, mogłem
myśleć tylko o tym, by biec do ciebie. Na Anioła, Tesso...
- Will! - Tessa złapała go za ramię. - Ani mi się waż przepraszać. Rozumiesz, ile dla mnie
znaczy to, że tutaj jesteś? To jak cud albo bezpośrednia interwencja Nieba, ponieważ modliłam
się, by przed śmiercią zobaczyć twarze tych, na których mi zależało.
Mówiła zwyczajnie, bez żadnych udziwnień – była to jedna z rzeczy, które w niej kochał, że
nigdy nie ukrywała ani nie udawała niczego tylko zawsze mówiła to, co myślała, bez
upiększania.
- Kiedy byłam w Mrocznym Domu, nie istniał nikt, kto troszczył się o mnie wystarczająco, by
mnie szukać. Znalazłeś mnie przypadkiem. Ale teraz...
- Teraz skazałem nas oboje na ten sam los - powiedział niskim głosem. Wyciągnął sztylet zza
pasa i wbił go w niewidzialną ścianę przed sobą. Srebrne ostrze pokryte runami roztrzaskało się
w drobny mak. Will odrzucił złamaną rękojeść i znów przeklął pod nosem.
Tessa delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu.
- Nie jesteśmy skazani - powiedziała. - Z pewnością nie przybyłeś tutaj sam, Will. Henry albo
Jem nas znajdą. Możemy zostać uwolnieni zza drugiej strony ściany. Widziałam, jak Mortmain to
robił i..
Will nie wiedział, co potem się stało. Jego wyraz twarzy musiał się zmienić na wzmiankę o
Jemie, ponieważ zobaczył, jak jej twarz traci kolory. Jej dłoń zacisnęła się na jego ramieniu.
- Tesso - powiedział. - Jestem sam.
Przy słowie ,,sam” jego głos zadrżał tak, jakby mógł poczuć na języku gorycz straty
i starał się jakoś to ominąć.
- Jem? - spytała. To było więcej niż pytanie. Will nie odpowiedział; głos zamarł mu
w gardle. Myślał, by wywieźć ją stąd, zanim powie jej o Jemie, wyobrażał sobie powiedzenie jej
tego w jakimś bezpiecznym miejscu, gdzieś, gdzie będzie wystarczająco dużo przestrzeni i czasu,
1
Uffern gwaedlyd – cholera
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
by ją pocieszyć. Teraz zdawał sobie sprawę, że był idiotą, gdy to obmyślał
i wyobrażał sobie, że ta strata nie będzie wypisana na jego twarzy. Pozostały kolor zniknął z jej
skóry; to było jak obserwowanie migotania i gaśnięcia płomieni. - Nie - wyszeptała.
- Tesso...
Odsunęła się od niego, potrząsając głową.
- Nie, to niemożliwe. Wiedziałabym – to niemożliwe.
Will wyciągnął do niej dłoń.
- Tess...
Dziewczyna zaczęła się gwałtownie trząść.
- Nie - powtórzyła. - Nie, nie mów tego. Jeśli tego nie powiesz, to nie będzie prawda.
To nie może być prawda. To niesprawiedliwe.
- Przykro mi - wyszeptał.
Jej twarz wykrzywiła się, wyglądała na przytłoczoną jak tama pod zbyt dużym naporem.
Padła na kolana, kuląc się i otaczając własnymi ramionami. Obejmowała się ciasno, jakby
powstrzymywała się przed rozpadnięciem na drobne kawałki. Will poczuł nową falę bezsilnej
udręki, której pierwszy raz doświadczył na dziedzińcu Ogrodnika. Co on zrobił? Przybył tutaj, by
ją uratować, jednak zamiast tego udało mu się jedynie zadać jej ból. Tak, jakby naprawdę był
przeklęty – zdolny jedynie do przysparzania cierpienia tym, których kochał.
- Przykro mi - powtórzył, wkładając w te słowa całe swoje serce. - Tak bardzo, że gdybym
tylko mógł, umarłbym za niego.
Na to wyznanie Tessa spojrzała w górę. Nocny Łowca przygotował się na oskarżenie w jej
oczach, ale go tam nie zobaczył. Zamiast tego w ciszy wyciągnęła do niego ręce. Złapał je,
zdumiony i zaskoczony, i pozwolił pociągnąć się w dół, aż nie uklęknął naprzeciw niej.
Jej twarz nosiła ślady łez, otoczona była kurtyną włosów, zabarwionych na złoto w świetle
kominka.
- Ja również - powiedziała. - Och, Will. To wszystko moja wina. Dla mnie wyrzekł się życia.
Gdyby tylko brał oszczędniej swój lek… Gdyby tylko pozwolił sobie odpocząć i chorować,
zamiast udawać zdrowego z mojego powodu...
- Nie! - złapał ją za ramiona, obracając w swoją stronę. - To nie twoja wina. Nikt nie się
spodziewał, że...
Potrząsnęła głową.
- Jak możesz znieść to, że jestem tak blisko ciebie? - zapytała z rozpaczą. - Odebrałam ci
twojego parabatai. A teraz oboje umrzemy tutaj. Przeze mnie.
- Tesso - wyszeptał zszokowany Will. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był w takiej sytuacji, kiedy
ostatnio pocieszał kogoś, kto miał złamane i naprawdę mógł to zrobić, zamiast zmuszać się do
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
odmowy. Czuł się tak nieporadny jak w dzieciństwie, kiedy upuszczał noże, zanim Jem nauczył
go, jak ich używać. Odchrząknął. - Tesso, zbliż się. - Przyciągnął ją do siebie. Siedział na ziemi, a
ona opierała się o niego, z głową na jego ramieniu i palcami chłopaka przeczesującymi jej włosy.
Mógł poczuć jak się trzęsła, jednak nie ruszyła się z miejsca, a wręcz przeciwnie, uczepiła się go
kurczowo, jakby jego obecność naprawdę podnosiła ją na duchu.
Nawet, jeśli myślał o tym, jak bardzo ciepła była w jego ramionach albo o jej oddechu na
swojej skórze, robił to tylko przez chwilę i mógł udawać, że to wcale nie miało miejsca.
Rozpacz Tessy była jak burza - przemijała z upływem godzin. Szlochała, a Will obejmował ją i
nie pozwalał się odsunąć ani na chwilę oprócz momentu, kiedy sam wstał i rozpalił ogień.
Szybko jednak wrócił i znów usiadł obok niej, plecami do niewidzialnej ściany. Dotknęła miejsca
na jego ramieniu, gdzie jej łzy wsiąkły w tkaninę koszuli.
- Przepraszam - powiedziała. Nie mogła zliczyć, ile razy wciągu tych paru godzin to
powtórzyła, kiedy dzielili się opowieściami o tym, co się z nim działo od czasu, gdy zostali
rozdzieleni w Instytucie. Will opowiedział jej o pożegnaniu z Jemem i Cecily, o jeździe przez
wieś, o chwili, gdy zdał sobie sprawę, że Jem odszedł. Ona opowiedziała mu, czego Mortmain od
niej żądał, że musiała Zmienić się w swojego ojca i zdradzić mu ostatni kawałek układanki, który
zmieni jego armię automatów w niepowstrzymany oddział.
- Nie masz za co przepraszać, Tess - odparł Will. Spoglądał na ogień, jedyne źródło światła w
pokoju, który ukazywał go jako postać namalowaną w odcieniach złota i czerni. Cienie pod jego
oczami były fioletowe, a kości policzkowe i obojczyki ostro zarysowane.
- Cierpiałaś tak samo jak ja. Zobaczenie tej zniszczonej wioski...
- Oboje byliśmy tam w tym samym czasie - odparła ze zdumieniem. - Gdybym tylko wiedziała,
że byłeś blisko...
- Gdybym ja wiedział, że to ty byłaś blisko, pognałbym na Baliosie wprost na wzgórze,
do ciebie.
- I został zamordowany przez te stwory Mortmaina. Lepiej, że nie wiedziałeś. - Podążyła za
jego wzrokiem do ognia. - Ostatecznie mnie znalazłeś; właśnie to się liczy.
- Oczywiście, że cię znalazłem. Obiecałem Jemowi, że to zrobię - odrzekł. - Niektórych obietnic
nie można złamać.
Chłopak wziął płytki oddech, a Tessa to poczuła: była w połowie do niego przytulona. Jego
dłonie trzęsły się prawie niezauważalnie, kiedy ją obejmował. Zdawała sobie sprawę, że nie
powinna pozwalać dotykać się w ten sposób żadnemu chłopcu, który nie był jej bratem albo
narzeczonym, ale obaj - jej brat i narzeczony - nie żyli, a jutro Mortmain znajdzie ich i wymierzy
karę. Nie mogła się zmusić, by przy tym wszystkim dbać jeszcze o przyzwoitość.
- Jaki był sens tego całego bólu? - spytała. - Kochałam go tak mocno, a nawet nie było mnie
tam, kiedy umarł.
Dłoń Willa przesunęła się gładko w dół jej pleców – delikatnie i szybko, jakby się bał, że się od
niego odsunie.
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
- Mnie również tam nie było - powiedział. – Znajdowałem się na dziedzińcu gospody,
w połowie drogi do Walii, kiedy się dowiedziałem. Poczułem to. Więź między nami została
zerwana. To tak, jakby ogromna para nożyczek przecięła moje serce na pół.
- Will... - rzekła Tessa. Jego rozpacz była tak wyraźna, że zmieszała się z jej własną, by
wspólnie stworzyć ostry smutek, który okazywał się lżejszy, gdy się nim dzielili, chociaż ciężko
było powiedzieć, kto teraz kogo pocieszał. - Ty również zawsze byłeś połową jego serca.
- To ja poprosiłem go o bycie moim parabatai - odparł Will. - On był niechętny. Chciał, żebym
zrozumiał, że wplątuję się w coś, co oznaczało więź na całe życie z osobą, która większości
swojego nie przeżyje. Ale pragnąłem tego, pragnąłem ślepo jakiegoś dowodu, że nie byłem sam,
jakiegoś sposobu, żeby pokazać, co mu zawdzięczam. I w końcu taktownie ustąpił. Zawsze tak
robił.
- Nie - zaprzeczyła Tessa. - Jem nie był męczennikiem. Bycie twoim parabatai nie stanowiło
dla niego kary. Byłeś dla niego jak brat – więcej niż brat, ponieważ to ty go wybrałeś. Kiedy o
tobie mówił, robił to z lojalnością i miłością, niezmąconą żadnymi wątpliwościami.
- Stawiłem mu czoła - kontynuował Will. - Kiedy odkryłem, że zażywa więcej yin fen niż
powinien. Byłem wściekły. Oskarżyłem go o marnowanie życia, a on mi na to odpowiedział:
„Mogę wybrać, by być dla niej tak bardzo, jak tylko będę w stanie, by płonąć dla niej tak jasno,
jak tylko chcę.”
Z gardła Tessy wyrwał się cichy dźwięk.
- To był jego wybór, Tesso. Nie coś, co na nim wymusiłaś. Nigdy nie był tak szczęśliwy jak
wtedy z tobą. - Will nie patrzył na nią, tylko na ogień. - Nieważne, co kiedykolwiek wcześniej ci
powiedziałem, cieszę się, że spędził ten czas z tobą. Ty również powinnaś.
- Nie brzmisz na szczęśliwego.
Will cały czas wpatrywał się w ogień. Jego czarne włosy były wilgotne, kiedy wkroczył do
pokoju, a teraz wyschły i zwinęły się w luźne loki nad jego skronią i czołem.
- Zawiodłem go - stwierdził. - Powierzył mi to jedno zadanie, by wyruszyć za tobą, odnaleźć
cię i zabrać bezpiecznie do domu. A ja zawiodłem przy ostatniej przeszkodzie. -
W końcu odwrócił się, żeby spojrzeć na nią swoimi nieobecnymi oczami. - Nie zostawiłbym go.
Zostałbym z nim aż do śmierci, gdyby poprosił. Zostałby, jak mówi przysięga. Ale poprosił mnie,
bym ruszył za tobą...
- Zatem zrobiłeś tylko to, o co cię prosił. Nie zawiodłeś go.
- Ale to było także w moim sercu - powiedział Will. - Nie mogę teraz oddzielić egoizmu od
bezinteresowności. Kiedy marzyłem o uratowaniu ciebie, sposobie w jaki na mnie spojrzysz...
- jego głos gwałtownie opadł. - W każdym razie zostałem ukarany za tę arogancką dumę.
- Za to ja zostałam nagrodzona. - Tessa wsunęła swoją rękę w jego, której szorstkie
zgrubienia drażniły wnętrze jej dłoni. Zobaczyła, jak jego klatka piersiowa uniosła się
w niespodziewanym wdechu. - Ponieważ nie jestem sama; mam ze sobą ciebie. Nie powinniśmy
porzucać nadziei. Cały czas jest dla nas szansa na obezwładnienie Mortmaina albo przemknięcie
obok niego. Jeśli ktokolwiek może znaleźć na to sposób, to właśnie ty.
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
Zwrócił na nią wzrok. Jego rzęsy rzucały cień na oczy, kiedy powiedział:
- Jesteś cudem, Tesso Gray. Żeby mieć tyle wiary we mnie, chociaż nie zrobiłem niczego, by ją
zyskać.
- Niczego? - podniosła głos. - Niczego, by ją zyskać? Will, uratowałeś mnie przed Mrocznymi
Siostrami, odtrąciłeś mnie, by ocalić, ratowałeś mnie wielokrotnie. Jesteś dobrym człowiekiem,
jednym z najlepszych, jakich kiedykolwiek znałam.
Chłopak wyglądał na zszokowanego, jakby właśnie go popchnęła. Oblizał swoje suche usta.
- Wolałbym, żebyś tego nie mówiła - wyszeptał.
Tessa pochyliła się w jego stronę. Jego twarz tworzyły cienie, kąty i płaszczyzny; chciała go
dotknąć - dotknąć krzywizny jego ust, łuku jego rzęs na tle policzka. Ogień odbijał się w jego
oczach, formując punkciki światła.
- Will - powiedziała. - Kiedy zobaczyłam cię po raz pierwszy, pomyślałam, że wyglądasz jak
bohater z książki. Zażartowałeś, że jesteś Sir Galahadem. Pamiętasz to? Bardzo długo
próbowałam zrozumieć cię w sten sposób, jakbyś był panem Darcy’m albo Lancelotem albo
biednym, nieszczęsnym Sydneyem Cartonem… I to była katastrofa. Dużo czasu zabrało mi
zrozumienie, ale zrobiłam to i dalej robię – nie jesteś bohaterem wyjętym z kart książki.
Will zaśmiał się krótko z niedowierzaniem.
- To prawda – zgodził się. - Nie jestem bohaterem.
- Nie - odparła Tessa. - Jesteś osobą taką jak ja. - Jego oczy badały twarz dziewczyny
z zakłopotaniem; ścisnęła mocniej jego dłoń, splatając razem ich palce. - Nie rozumiesz? Jesteś
osobą taką samą jak ja. Mówisz rzeczy, o których ja myślę, ale nigdy nie wypowiadam ich głośno.
Czytasz te same książki, co ja. Kochasz tę samą poezję, co ja. Rozśmieszasz mnie swoimi
idiotycznymi piosenkami i sposobem, w jaki widzisz prawdę. Czuję się, jakbyś mógł zajrzeć do
mojego wnętrza i zobaczyć wszystkie te miejsca, w których jestem dziwna albo niezwykła,
i otoczyć je swoim sercem, ponieważ ty jesteś dziwny i niezwykły w ten sam sposób. - Wolną
dłonią delikatnie dotknęła jego policzka. - Jesteśmy tacy sami.
Zamknięte oczy Willa zadrgały; pod opuszkami palców poczuła jego rzęsy. Kiedy znowu
przemówił, jego głos był szorstki, ale jednak kontrolowany.
- Nie mów takich rzeczy, Tesso. Nie mów ich.
- Dlaczego nie?
- Powiedziałaś, że jestem dobrym człowiekiem - przypomniał jej. - Ale nie jestem tak dobrym
człowiekiem. I ja... jestem katastrofalnie zakochany w tobie.
- Will...
- Kocham cię tak mocno, tak niewiarygodnie mocno - kontynuował - że kiedy jesteś tak blisko
mnie, zapominam kim jesteś. Zapominam, że należysz do Jema. Musiałbym być najgorszą istotą,
żeby myśleć w ten sposób, w jaki myślę. I tak właśnie jest.
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
- Kochałam Jema – powiedziała Tessa. - Cały czas go kocham, a on kochał mnie, ale nie jestem
niczyją własnością, Will. Moje serce należy tylko do mnie. Jest poza twoją kontrolą. Nawet poza
moją kontrolą.
Oczy Willa pozostały zamknięte. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała tak szybko, że
Tessa mogła usłyszeć głuchy odgłos bicia jego serca. Jego ciało było ciepłe i żywe, a ona
pomyślała o zimnych dłoniach automatów na sobie i ciemniejszych oczach Mortmaina. Myślała
o tym, co może się stać, jeśli przeżyje i Mortmain osiągnie swój cel, a ona będzie przykuta do
niego przez całe życie – do mężczyzny, którego nie kochała, a którym właściwie gardziła.
Pomyślała o dotyku tych zimnych rąk na sobie i o tym, że mogą to być jedyne dłonie, które
jeszcze kiedykolwiek ją dotkną.
- Jak myślisz, co się stanie jutro, Will? - wyszeptała. - Kiedy Mortmain nas znajdzie.
Odpowiedz szczerze.
Jego dłonie poruszyły się ostrożnie, niemalże niechętnie, by ześlizgnąć się w dół po jej
włosach i zatrzymać na karku. Zastanawiała się, czy chłopak może poczuć bicie jej pulsu w
odpowiedzi na jego zachowanie.
- Myślę, że Mortmain mnie zabije. Albo, żeby być dokładnym, te stwory mnie dla niego zabiją.
Jestem całkiem przyzwoitym Nocnym Łowcą, Tess, ale te automaty – ich się nie da zatrzymać.
Ostrza z runami służą niewiele lepiej niż zwykłą broń, a ostrza serafickie wcale.
- Ale nie boisz się.
- Jest wiele gorszych rzeczy niż śmierć - powiedział. - Bycie niekochanym albo niezdolnym do
miłości: to jest gorsze. A przegranie walki w sposób, w jaki powinien to zrobić Nocny Łowca, nie
jest hańbą. Honorowa śmierć – zawsze takiej chciałem.
Tessę przeszły dreszcze.
- Są tylko dwie rzeczy, których chcę. - Zaskoczyła ją stabilność własnego głosu, gdy to mówiła.
- Jeśli uważasz, że Mortmain spróbuje cię zabić jutro, w takim razie życzę sobie otrzymać broń.
Zdejmę mojego mechanicznego aniołka i będę walczyć u twego boku, a jeśli przegramy, zrobimy
to razem. Ja również chciałabym umrzeć honorowo, jak Boadycea.
- Tess...
- Wolę umrzeć niż zostać narzędziem Mistrza. Daj mi broń, Will.
Poczuła, jak jego ciało zadrżało.
- Mogę to dla ciebie zrobić - wydusił z siebie w końcu stłumionym głosem. - Co jest tą drugą
rzeczą? Tą, której chcesz?
Tessa przełknęła ślinę.
- Chciałabym cię pocałować jeszcze raz przed śmiercią.
Jego oczy otwarły się szeroko. Były niebieskie - niebieskie jak morze i niebo w jej śnie, w
którym oddalał się od niej, niebieskie jak kwiaty, które Sophie włożyła w jej włosy.
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
- Nie...
- …mów niczego, czego nie masz na myśli - dokończyła za niego. - Wiem. Nie mówię. Właśnie
to mam na myśli, Will. I wiem, że proszenie o to jest zupełnie poza granicami dobrego
wychowania. Wiem, że muszę wyglądać na trochę szaloną. - Spojrzała w dół, a następnie z
powrotem w górę, gromadząc swoją odwagę. - Jeśli jesteś w stanie mi powiedzieć, że jutro
możesz umrzeć bez ponownego dotknięcia się naszych ust i nie będziesz tego wcale żałował,
powiedz mi, a przestanę prosić cię o to, ponieważ nie mam prawa...
Jej słowa zostały przerwane, gdyż Will złapał ją, przyciągnął do siebie i przycisnął swoje usta
do jej. Przez ułamek sekundy było to niemalże bolesne przez gwałtowną desperację i prawie
niekontrolowany głód; Tessa czuła sól i ciepło w swoich ustach oraz jego dyszący oddech. I
wtedy złagodniał, opanowując się siłą, którą mogła poczuć w całym swoim ciele, wzajemne
muskanie swoich ust, wspólna gra języków i zębów, w jednej chwili zmieniająca się z bólu w
przyjemność.
Na balkonie u Lightwoodów chłopak był bardzo ostrożny w przeciwieństwie do chwili
obecnej. Jego ręce ześlizgnęły się po jej plecach brutalnie, plącząc jej włosy, chwytając luźny
materiał na tyle jej sukienki. Na wpół ją podniósł, a ich ciała się spotkały. Był naprzeciw niej,
długi i szczupły, mocny i delikatny jednocześnie. Pochyliła głowę w jego stronę, kiedy złączyli
swoje usta i nie tyle się całowali, co pożerali nawzajem. Jej palce mocno chwyciły jego włosy,
wystarczająco silnie, by zabolało, a zęby zadrasnęły jego dolną wargę. Will jęknął i przycisnął ją
mocniej, sprawiając, że potrzebowała powietrza.
- Will... - wyszeptała, a on wstał, podnosząc ją w swoich ramionach i wciąż całując. Tessa
przytrzymywała się mocno jego pleców i ramion, kiedy niósł ją do łóżka i na nim położył. Była
boso; chłopak skopał swoje buty ze stóp i wspiął się na łóżko tak, by być ponad nią. Częścią jej
treningu była nauka zdejmowania stroju bojowego, dlatego jej dłonie były delikatne i szybkie na
jego ubraniach, rozpinając klamry i odciągając je na boki jak łupiny. Nocny Łowca odrzucił je
niecierpliwie i klęknął prosto, żeby odpiąć swój pas z bronią.
Przyglądała mu się, przełykając ciężko ślinę. Jeśli zamierzała powiedzieć mu, by przerwał,
teraz właśnie nadszedł odpowiedni moment, by to zrobić. Jego ręce pokryte bliznami były
zwinne podczas otwierania zasuwek, a kiedy odwrócił się, żeby wyrzucić pas na drugą stronie
łóżka, jego koszula – mokra od potu i klejąca się do niego – podjechała do góry i ukazała Tessie
zakrzywione wgłębienie jego brzucha i łukowatą kość biodrową. Zawsze uważała, że Will był
piękny, jego oczy, usta i twarz, ale nigdy nie myślała o jego ciele w tak szczególny sposób. Jednak
jego kształt był piękny, jak płaszczyzny i kąty u Dawida Michała Anioła. Sięgnęła, by go dotknąć,
przesunąć po nim palcami tak miękko jak pajęczy jedwab, przez równą i twardą skórę jego
brzucha.
Jego reakcja była natychmiastowa i zaskakująca. Wziął głęboki wdech i zamknął oczy, jego
ciało pozostawało nieruchome. Tessa przesunęła palcami wzdłuż paska wszytego w jego
spodnie, jej serce biło mocno. Prawie w ogóle nie wiedziała, co robi – działał tutaj instynkt, który
ją napędzał, a którego nie mogła rozpoznać ani opisać. Złapała go rękoma w pasie, naciskając
kciukami na jego kości biodrowe i ciągnąc go w dół.
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
Chłopak powoli osunął się niżej, układając łokcie po obu stronach jej ramion. Ich oczy
spotkały się i zatrzymały na sobie; dotykali się całą długością swoich ciał, ale żadne z nich się nie
odezwało. Dziewczyna poczuła ból w gardle: uwielbienie i rozdarte serce w równej mierze.
- Pocałuj mnie - powiedziała.
Zniżał się bardzo powoli, dopóki ich wargi nie dotknęły się lekko. Tessa wygięła się w łuk,
pragnąc zetknięcia ich ust, ale Will cofnął się, trącając nosem jej policzek. Przycisnął wargi do
kącika jej ust – a następnie wzdłuż jej szczęki i w dół, przez gardło, przyprawiając ją o małe
zaskakujące wstrząsy przyjemności, przechodzące przez jej ciało. Zawsze myślała o swoich
ramionach, dłoniach, szyi i twarzy, jako o oddzielnych częściach – nie tak, jakoby jej skóra była
powłoką wszędzie tak samo delikatną i że pocałunki złożone na jej gardle mogą być odczuwane
przez całą długość ciała, aż do jej stóp.
- Will. - Jej dłonie pociągnęły jego koszulę i zdjęły ją, odrywając guziki. Nocny Łowca
potrząsnął głową, uwolniony od materiału. Jego ciemne, wzburzone włosy były jak te Heathcliffa
na wrzosowiskach. Jego dłonie straciły pewność, gdy doszedł do sukienki, ale również ona
została zdjęta przez głowę dziewczyny i odrzucona na bok, pozostawiając Tessę w halce i
gorsecie. Dziewczyna znieruchomiała, zszokowana, że była tak bardzo rozebrana przed
kimkolwiek oprócz Sophie, a Will spojrzał na jej gorset, który wyrażał pożądanie.
- Jak... - powiedział. - To się zdejmuje?
Tessa nie mogła nic poradzić; pomimo tego wszystkiego zachichotała.
- Jest zasznurowane - wyszeptała. - Z tyłu. - złapała jego dłoń i pokierowała ją do tyłu, aż jego
palce nie znalazły się na sznurkach od gorsetu. Zadrżała, nie z zimna, a z intymności tego gestu.
Will przyciągnął ją do siebie, na razie delikatnie, i znowu zaczął całować linię jej szyi oraz
ramię tam, gdzie odsłaniała je halka. Jego oddech był łagodny i gorący na jej skórze, kiedy ona
oddychała tak ciężko, dłońmi gładząc jego ramiona, ręce i boki. Pocałowała białe blizny, które
pozostawiły na jego skórze Znaki, wijąc się wokół niego, dopóki obydwoje nie stali się ożywioną
plątaniną kończyn, a ona czuła jego oddech w swoich ustach.
- Tess, - wyszeptał. - Tess... Jeśli chcesz przestać..
Dziewczyna potrząsnęła głową w ciszy. Ogień w palenisku znowu dogasał; Will był kątami i
cieniami, miękką i twardą skórą pod jej palcami. Nie.
- Chcesz tego? - jego głos był zachrypnięty.
- Tak - odparła. - A ty?
Jego palec prześledził zarys jej ust. - Za to mógłbym zostać potępiony na zawsze. Za to
mógłbym poświęcić wszystko.
Tessa poczuła pieczenie za oczami, presję łez i zamrugała mokrymi rzęsami.
- Will...
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tłumaczenie:
Yoru
Korekta:
Feather
- Dw i’n dy garu di am byth, - powiedział. - Kocham cię. Zawsze.
I przesunął się, by przykryć jej ciało swoim.
~
Tessa obudziła się późno w nocy lub wcześnie rano. Ogień całkowicie wygasł, ale pokój
oświetlała osobliwa pochodnia, której światło zapalało się nieregularnie, bez ładu i składu.
Cofnęła się, podpierając się na łokciu. Will spał obok niej, uwięziony w nieporuszonym śnie
człowieka kompletnie wykończonego. Wyglądał spokojnie, bardziej niż kiedykolwiek, gdy go
widziała. Jego oddech był regularny, jego rzęsy trzepotały delikatnie we śnie.
Zasnęła z głową na jego ręce, a mechaniczny aniołek, wciąż zawieszony na jej szyi, leżał na
jego ramieniu, na lewo od obojczyka. Kiedy się odsunęła, aniołek zsunął się i ku swemu
zaskoczeniu zobaczyła, że w miejscu, gdzie spoczywał, na skórze chłopaka został znak, nie
większy niż szyling, w kształcie białej gwiazdy.