21 Płonące złoto MK2 STT

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

ROZDZIAŁ XXI

Płonące złoto

Mój łuk złocisty niech przyniosą:

I moje strzały pożądania:

I moją włócznię: O niebiosa!

Mój rydwan ognia niech tu stanie.

– WILLIAM BLAKE, JERUSALEM

1

Szkolenie Tessy w Instytucie nigdy nie pokazało, jak ciężko jest biegać z bronią

u boku. Z każdym krokiem sztylet uderzał w jej nogę, a jego czubek drapał jej skórę.
Wiedziała, że powinien być on osłonięty – i na pasie Willa prawdopodobnie był – ale
teraz nie miało to znaczenia. Will i Magnus biegli pospiesznie w dół skalistych korytarzy
wewnątrz Cadair Idris, a ona starała się dotrzymać im kroku.

Magnus prowadził, bo chyba najlepiej znał drogę. Tessa chodziła tymi korytarzami

jedynie z zawiązanymi oczyma, a Will przyznał, że pamiętał jedynie krótki fragment swej
samotnej podróży.

Tunele zwężały się i rozszerzały, gdy ich trójka szła przez labirynt bez pozornego

ładu i składu. W końcu, gdy przeszli do szerszego tunelu usłyszeli coś – odległy okrzyk
przerażenia.

Magnus napiął się. Will szarpnął głową.

– Cecily – rzekł i zaczął biec dwa razy szybciej niż wcześniej. Zarówno Magnus, jak i

Tessa przyspieszyli, by za nim nadążyć. Pędzili przez dziwne sale: jedna z nich wydawała
się być spryskana krwią, inną Tessa rozpoznała jako pokój z biurkiem, gdzie Mortmain
zmuszał ją do Przemiany, a w kolejnej wielkie, metalowe i miedziane kraty skręcały się
niczym niewidzialny wiatr. Im bliżej byli, tym głośniejsze stawały się dźwięki walki i
płaczu, aż w końcu wpadli do ogromnej, okrągłej sali.

Była ona pełna automatów. Rząd za rzędem, tak wiele jak wtedy w wiosce, gdy Tessa

przyglądała im się bezradnie. Większość stała nieruchomo, ale grupa na środku pokoju
poruszała się – walczyła. To było jak oglądanie od nowa tego, co działo się na schodach

1

Przekład: Maciej Froński

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

Instytutu, gdy została z niego zabrana – bracia Lightwood walczyli u swego boku, Cecily
wymachiwała serafickim nożem, a ciała Cichych Braci leżały zgniecione na ziemi. Tessa
zauważyła w oddali dwóch innych Cichych Braci walczących obok Nocnych Łowców,
anonimowych w swoich pergaminowych szatach. Jednak jej uwagi nie przyciągnął żaden
z nich, tylko Henry, który leżał nieruchomo na podłodze. Charlotte upadła na kolana i
objęła go, jakby mogła go obronić przez walką, która rozgrywała się dookoła. Jednak
przez bladość jego twarzy i bezruch ciała Tessa mogła przypuszczać, że było za późno,
by ochronić go przed tym wszystkim.

Will rzucił się do przodu.

– Nie używajcie serafickich noży! – krzyknął. – Walczcie z nimi inną bronią! Anielskie

ostrza są bezużyteczne!

Słysząc go, Cecily szarpnęła się do tyłu, jednak seraficki nóż zdążył dotknąć automat,

z którym walczyła i rozsypał się popiół. Zachowała przytomność umysłu i uchyliła się
przed uderzeniem istoty, a Cyryl i Bridget rzucili się przed nią. Automat przewrócił się, a
Bridget – niczym latające, czerwonowłose zagrożenie ze stalowymi ostrzami –
oczyszczała Cecily drogę do Charlotte. Odcięła swym mieczem ramiona dwóch maszyn,
a następnie kontynuowała swe dzieło, jakby chciała chronić głowę Instytutu nawet za
cenę własnego życia.

Nagle ręce Willa ścisnęły ramię Tessy. Dostrzegła w jego bladej, zdeterminowanej

twarzy błysk zrozumienia, gdy pchnął ją w stronę Magnusa, sycząc:

– Zostań z nią!

Tessa poczęła protestować, ale Magnus złapał ją i odciągnął, a Will zaczął walczyć i

torować sobie drogę do siostry.

Cecily odpierała masywny automat. Nie miała już serafickiego noża, teraz mogła

bronić się jedynie krótkim mieczem. Włosy zaczęły wyślizgiwać się jej ze spinek, gdy
rzuciła się do przodu i pchnęła kreaturę w ramię. Automat zaryczał jak byk, a Tessa
wzdrygnęła się. Boże, te stworzenia wydają takie dźwięki; nim Mortmain je przemienił,
milczały – były rzeczami, przedmiotami. Teraz są istotami. Złowrogimi, morderczymi
istotami. Tessa ruszyła ku Cecily, a automat z nią walczący chwycił ostrze jej broni i
wyszarpnął z jej uścisku, ciągnąc ją do przodu. Tessa usłyszała, jak Will zawołał imię
siostry.

Automat złapał Cecily i rzucił ją koło jednego z Cichych Braci. W wirze pergaminowej

szaty, odwrócił się twarzą do stwora, chwytając kij leżący przed nim. Gdy automat
skoczył ku niemu, Brat zamachnął się kijem z taką siłą i prędkością, że stworzenie
zostało znokautowane, a jego klatka piersiowa wgnieciona do środka. Kreatura
próbowała się poruszyć, ale była za bardzo zgięta. Wydała z siebie złowrogi warkot, a
Cecily, zerwawszy się na równe nogi, wykrzyknęła ostrzeżenie.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

Kolejny automat wyłonił się zza pierwszego. Gdy Cichy Brat się odwrócił, drugi

automat wytrącił mu kij z ręki i chwycił go, owijając swoje metalowe ramiona wokół
jego ciała, w parodii uścisku. Kaptur Brata opadł, a jego srebrne włosy zalśniły w słabym
świetle niczym gwiazdy.

W jednej chwili Tessa wypuściła powietrze z płuc. Cichym Bratem był Jem.

Jem.

To było tak, jakby świat się zatrzymał. Każda postać była nieruchoma, nawet

automaty, jakby czas stanął. Tessa gapiła się przez pokój na Jema, a on na nią. Jem, w
pergaminowych szatach Cichych Braci. Jem, którego srebrne włosy opadające na twarz,
przeplatały się z czarnymi. Jem, na którego twarzy znajdowały się dwie czerwone blizny,
po jednym na każdym policzku.

Jem, który nie był martwy.

Tessa otrząsnęła się ze swojego zszokowanego zastygnięcia, słysząc, że Magnus mówi

coś do niej, czując jak sięga po jej ramie, ale oderwała się od niego i zanurzyła w bitwę.
Krzyknął za nią, ale wszystko, co widziała, to Jem – Jem nacierający na ramię automatu,
które owinęło jego gardło, przebierając gorączkowo palcami, nie będąc w stanie
odnaleźć chwytu w gładkim metalu. Ucisk automatu się zacieśnił i twarz Jema zaczęła
pokrywać się krwistym rumieńcem, gdy się dusił. Wyciągnęła swój sztylet, przecinając
przed sobą czystą ścieżkę, ale wiedziała, że to niemożliwe, zdawała sobie sprawę, że nie
dotrze do niego na czas…

Automat wydał ryk i runął do przodu. Jego nogi zostały czysto odcięte od tyłu. Kiedy

upadał, Tessa zobaczyła Willa podnoszącego się z przysiadu i trzymającego miecz z
długim ostrzem w ręku. Sięgnął po automat, jakby mógł go złapać, zapobiec jego
upadkowi, ale on już rozbił się o ziemię na wpół leżąc na Jemie, któremu laska wytoczyła
się z ręki. Jem leżał nieruchomo, przygnieciony masywnym automatem.

Tessa wybiegła naprzód, omijając wyciągnięte ramię mechanicznej istoty. Słyszała, że

Magnus coś za nią krzyczy, ale go zignorowała. Gdyby mogła dotrzeć do Jema, zanim
został mocno zraniony, nawet zmiażdżony… Ale gdy biegła, cień wyrósł jej przed oczami.
Zatrzymała się z poślizgiem i spojrzała w górę na twarz chytrego automatu sięgającego
po nią palcami z pazurami.

~

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

Siła upadku i waga automatu na jego plecach wycisnęła powietrze z płuc Jema, gdy

uderzył o ziemię, mocno się obijając. Przez moment gwiazdy zatańczyły mu przed
oczami i walczył o oddech. Jego klatka pulsowała.

Zanim został Cichym Bratem, zanim umieścili pierwsze rytualne cięcia na jego skórze

i wycięli linie w jego twarzy, by zaczął się proces transformacji, upadki, zranienia, mogły
go zabić. Teraz, gdy wciągnął powietrze z powrotem do płuc, zaczął się obracać, sięgając
po swoją drewnianą laskę, nawet gdy ręce kreatury zamknęły się na jego ramieniu…

I dreszcz przebiegł po jego ramieniu wraz ze szczękiem metalu o metal. Jem chwycił

swoją laskę i ciął nią w górę, uderzając w bok głowy automatu na bok, nawet kiedy
górna połowa jego ciała została uniesiona nad nim i odrzucona na bok. Kopnął w część
wciąż przygniatającą jego nogi i wtedy ona też została zabrana. Will klęczał obok niego
w miejscu, gdzie leżał na ziemi. Jego twarz była blada jak popiół.

–Jem – odezwał się.

Dookoła nich trwał bezruch, szczelina w bitwie, niesamowita, ponadczasowa cisza.

Waga tysiąca rzeczy była w głosie Willa: niedowierzanie i zdumienie, ulga i zdrada. Jem
zaczął podnosić się na swoich łokciach, gdy miecz Willa, usmarowany czarnym olejem,
rozdarty wgnieceniami, uderzył o ziemię.

–Jesteś martwy – powiedział Will – Czułem, jak umierasz – Położył rękę nad swoim

sercu, na poplamionej krwią koszulce, gdzie była jego runa parabatai. –Tutaj.

Jem sięgnął po dłoń Willa, złapał ją w swoją i przycisnął palec z dłoni swojego brata

krwi do własnego nadgarstka. Chciał żeby jego parabatai to zrozumiał. Poczuj mój puls,
bicie krwi pod skórą; Cisi Bracia mają serca, a one biją.
Niebieskie oczy Willa rozszerzyły
się.

– Nie umarłem. Zmieniłem się. Jeśli mógłbym ci powiedzieć… jeśli byłby jakiś

sposób…

Will wpatrywał się w niego, jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała szybko.

Automat zadrapał jedną stronę jego twarzy. Krwawił z kilku głębokich zranień, ale nie
wydawało się, żeby to dostrzegał. Wyciągnął dłoń z uścisku Jema i delikatnie odetchnął.

Roeddwn i’n meddwl dy fod wedi mynd am byth – powiedział.

Mówił bez zastanowienia, po walijsku, ale Jem i tak zrozumiał. Runy Cichych Braci

oznaczały, że żaden język nie był dla niego nieznany.

Myślałem że odszedłeś na zawsze.

– Wciąż tu jestem – rzekł Jem. W kąciku jego oka pojawił się błysk i poruszył się

szybko, odwracając na bok. Metalowy topór świsnął koło niego w miejscu, gdzie przed

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

chwilą leżał i uderzył w kamienną podłogę. Automaty otoczyły ich, tworząc krąg
warkoczącego metalu.

Will był już na nogach z mieczem w dłoni. Stali plecami do siebie, gdy Will odezwał

się:

– Nie ma żadnej skutecznej runy przeciw nim. Muszą być posiekane przez zwykłą

siłę…

– Domyśliłem się. – Jem uniósł swoją laskę i mocno się zamachnął, posyłając jeden z

automatów na pobliską ścianę. Iskry leciały z jego metalowego pancerza. Will uderzył
swoim ostrzem, przecinając złączone kolana dwóch istot.

– Lubię ten twój patyk – oznajmił.

– To jest laska. – Jem zamachnął się, by przewrócić kolejny automat – Zrobiona przez

Żelazne Siostry specjalnie dla Cichych Braci.

Will rzucił się do przodu, przeciągając swoje ostrze czysto przez szyje innego

automatu. Jego głowa potoczyła się po ziemi, a mieszanka oleju i pary wydobyła się z
jego obszarpanego gardła.

– Każdy może naostrzyć patyk.

– To jest laska – powtórzył Jem i zobaczył szybki uśmiech Willa kątem swojego oka.

Jem chciał oddać uśmiech. Był czas kiedy mógł uśmiechnąć się naturalnie, ale coś w
zmianie, która została w nim dokonana, zdawało się dołożyć kilka lat dystansu pomiędzy
nim a takimi prostymi, śmiertelnymi gestami.

Pokój był masą ruszających się ciał i rozkołysanych broni. Jem nie mógł wyraźnie

zobaczyć żadnych innych Nocnych Łowców. Był świadomy Willa po swojej stronie,
dopasowującego swój krok do kroku Jema, dopasowującego uderzenie do uderzenia.
Gdy metal walił o metal, jakaś inna część Jema, jakaś cząstka, która była zagubiona
nawet bez jego wiedzy, czuła przyjemność z walczenia wspólnie z Willem ten ostatni raz.

– Jak wolisz, James – powiedział Will. – Jak wolisz.

~

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

Trzymając sztylet, Tessa obróciła się i ugodziła stwora w metalowy pancerz. Nóż

przebił się z brzydkim dźwiękiem połączonym z – jej serce zamarło – chropowatym
śmiechem.

– Panno Gray – odezwał się głęboki głos. Spojrzała w górę, by zobaczyć gładką twarz

Armarosa. – Jestem pewien, że stać cię na więcej. Tak mała broń nie może pociąć mnie
na kawałki, a ty nie masz na to siły.

Tessa otworzyła usta, by krzyknąć, lecz jego szponiaste dłonie chwyciły ją za ramiona

i obróciły. Zasłonił ręką jej usta, by stłumić krzyk. Jak przez mgłę zobaczyła ruch w
pokoju, błysk mieczy i metalu, Willa tnącego automat, który upadł na Jema. Wyciągnął
rękę, by go przesunąć, akurat gdy Armaros warknął jej do ucha:

– Mogę być zbudowany z metalu, ale mam serce demona, które tęskni do uczty na

twoim ciele.

Armaros zaczął ciągnąć Tessę do tyłu, poprzez walkę, nawet gdy go kopnęła. Szarpnął

jej głowę na bok, ostre palce rozdarły skórę na policzku.

– Nie możesz mnie zabić – jęknęła. – Anioł, którego noszę, chroni moje życie…

– Och, nie. To prawda, nie mogę cię zabić, ale mogę cię zranić. I mogę to zrobić

najwykwintniej. Nie mam ciała, które odczuwa przyjemność, dlatego jedyną
przyjemnością, jaka mi pozostała, jest powodowanie bólu. Podczas gdy anioł na twoim
gardle chroni cię – tak, jak rozkazy Mistrza – muszę się powstrzymać. Ale jeśli moc
anioła zawiedzie – choć nie powinna – moimi metalowymi szczękami rozerwę cię na
kawałki.

Byli teraz poza terenem walki i demon niósł ją do alkowy, częściowo schowanej za

kamiennym filarem.

– Zrób to. Wolę zginąć z twoich rąk niż poślubić Mortmaina.

– Nie martw się – rzekł. Kiedy mówił, nie biorąc oddechu, wciąż czuła jego szept na

skórze przyprawiający ją o dreszcz przerażenia. Ziemne metalowe palce oplatały jej
ramiona jak kajdany, gdy ciągnął ją w cień. – Postaram się o obie te rzeczy.

~

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

Cecily zobaczyła, jak jej brat pokroił automat atakujący brata Zachariasza. Huk

metalu, gdy automat upadł na ziemię, rozerwał jej bębenki. Ruszyła w kierunku Willa
wyciągając sztylet zza pasa i wtedy runęła do przodu, gdy coś zamknęło się wokół jej
kostek, zwalając ją z nóg.

Uderzyła kolanami i łokciami w ziemię i przekręciła się, by zobaczyć, że to, co ją

złapało, było ręką bez reszty automatu. Chociaż była odcięta przy nadgarstku, palce
nadal wczepiały się w jej strój bojowy, a z wystających drutów płynęła czarna krew.
Obróciła się i podniosła. Tupała nogą do czasu, gdy jego palce poluzowały się, odczepiły i
upadły na ziemię, drgając słabo jak martwy krab.

Jęknęła z obrzydzeniem i chwiejnie rozejrzała się, by zrozumieć, że nie widzi nigdzie

Willa ani brata Zachariasza. Pokój był pogrążony w chaosie, zamazany przez ruch.
Zobaczyła Gabriela, stojącego plecy w plecy z bratem, ze stosem martwych automatów
przy ich nogach. Gabriel krwawił, jego strój był rozdarty na ramieniu. Cyryl leżał
wgnieciony w ziemię. Sophie przesunęła się, by być blisko niego, jej miecz ciął po kole,
blizna odznaczała się na bladej twarzy. Cecily nie widziała Magnusa, lecz mogła dostrzec
trasę niebieskich iskierek w powietrzu, które oznaczały jego obecność. Była tam również
Bridget widoczna w mgnieniach pomiędzy poruszającymi się mechanicznymi
kreaturami, jej broń była rozmazanym obrazem, jej rude włosy były jak płonący
sztandar. A pod jej nogami…

Cecily zaczęła torować sobie drogę w ich kierunku. W połowie drogi upuściła sztylet,

zabierając siekierkę na długiej rączce, którą upuścił jeden z automatów. Była
zaskakująco lekka i wydała satysfakcjonujące chrupnięcie, gdy przejechała nią po piersi
demonicznego demona, który sięgnął, by ją wykorzystać, wysyłając wirujący automat do
tyłu. Później przeskoczyła stos poległych automatów, z których większość była
posiekana na części, ich kończyny były rozrzucone – bez wątpienia źródło ręki, która
chwyciła ją za kostkę. Na końcu stosu znajdowała się Bridget, wirująca w sposób, który
odpierał falę mechanicznych potworów zagrażających Charlotte i Henry’emu. Bridget
rzuciła na Cecily okiem, kiedy młodsza dziewczyna rzuciła się przed nią i opadła na
kolana obok szefa Instytutu.

Bridget posłała jej tylko krótkie spojrzenie, kiedy młodsza dziewczyna rzuciła się ku

niej i upadła na kolana obok głowy Instytutu.

– Charlotte – wyszeptała Cecily.

Charlotte podniosła wzrok. Jej twarz była biała od szoku, a źrenice tak szerokie, że

wyglądały, jakby pochłonęły cały jasny brąz tęczówek jej oczu. Jej ręce były owinięte

wokół Henry'ego, którego głowa zwieszała się przez delikatne ramię żony, zamykającej

jego klatkę piersiową w swoim uścisku. Wyglądał na zupełnie bezwładnego.

– Charlotte – powtórzyła Cecily. – Nie jesteśmy w stanie wygrać tej walki. Musimy się

wycofać.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

– Nie mogę ruszyć Henry'ego!

– Charlotte… Nie możemy mu już pomóc.

– Nie, wcale nie – zaprzeczyła dziko Charlotte. – Wciąż czuję jego puls.

Dziewczyna wyciągnęła przed siebie dłoń.

– Charlotte...

– Nie oszalałam! On żyje! On żyje i nie zostawię go!

– Charlotte, dziecko – przypomniała Cecily. – Henry chciałby, żebyś się ratowała.

W oczach Charlotte coś błysnęło. Wzmocniła swój uścisk na Henrym.

– Nie uciekniemy bez Henry'ego, – rzekła. – Nie potrafimy stworzyć Portalu. Jesteśmy

uwięzieni w tej górze.

Cecily wypuszczała swój oddech krótkimi tchnieniami. Nie pomyślała o tym. Jej serce

biło mocno, wysyłając ostre sygnały do jej żył. Zginiemy. Wszyscy zginiemy. Dlaczego to

wybrała? Mój Boże, co ona zrobiła? Uniosła głowę i kątem oka ujrzała znajomy błysk

błękitu i czerni – Will? Niebieski przypominał jej o czymś – o iskrach wznoszących się

nad dymem...

– Bridget – powiedziała. – Znajdź Magnusa.

Bridget potrząsnęła głową.

– Jeśli cię zostawię, zginiesz w pięć minut – odparła. I jakby na potwierdzenie swoich

słów, opuściła swoje ostrze na nacierający na nią automat, tak jakby dzieliła drewno na

podpałkę. Stwór przecięty na dwie równe części, upadł na różne strony.

– Nie rozumiesz – odpowiedziała Cecily. – Potrzebujemy Magnusa...

– Jestem tutaj. – I rzeczywiście był, pojawiając się nad dziewczyną tak nagle i

bezszelestnie, że musiała stłumić krzyk. Wzdłuż jego kołnierzyka znajdowało się długie

rozcięcie, płytkie, ale krwawiące. Wyglądało na to, że krew czarowników była tak samo

czerwona jak ludzka. Jego spojrzenie padło na Henry'ego i okropny, bezdenny smutek
pojawił się na jego twarzy. Był to widok człowieka, który widział setki zgonów, który

wielokrotnie tracił i znów spotkała go strata. – Boże – odezwał się. – Był dobrym

człowiekiem.

– Nie – odparła Charlotte. – Powtarzam ci, czułam jego puls. Nie mów o nim, jakby już

umarł...

Magnus opadł na kolana i wyciągnął dłoń, by dotknąć powiek mężczyzny. Cecily

zastanawiała się czy zamierzał powiedzieć ,,ave atque vale”, niezbędne pożegnanie dla
każdego Nocnego Łowcy, ale zamiast tego czarownik szarpnął swoją rękę do tyłu, a jego

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

oczy się zwężyły. Chwilę później jego palce znalazły się na gardle Henry'ego.
Wymamrotał coś w języku, którego Cecily nie rozumiała, a następnie przysunął się

bliżej, by złapać jego szczękę złączonymi dłońmi.

– Powoli – powiedział w połowie do siebie. – Powoli, ale jego serce bije.

Charlotte wzięła chrapliwy oddech.

– Mówiłam ci.

Oczy Magnusa skierowały się w jej stronę.

– Mówiłaś. Przepraszam, że nie posłuchałem. – Jego spojrzenie z powrotem

powędrowało ku Henry'emu. – Niech wszyscy teraz będą cicho. – Uniósł dłoń, która nie

spoczywała na gardle Nocnego Łowcy i pstryknął palcami. Powietrze dookoła nich
natychmiast zgęstniało i zniekształciło się jak stare szkło. Nad nimi pojawiła się solidna

kopuła, więżąc wewnątrz połyskującej i wyciszającej bańki Henry'ego, Charlotte, Cecily

oraz Magnusa. Pomimo tego dziewczyna wciąż widziała pomieszczenie dookoła nich,

walczące automaty i Bridget siejącą zniszczenie na prawo i lewo swoim ostrzem

wysmarowanym na czarno. Wewnątrz panowała cisza.

Spojrzała szybko na Magnusa.

– Stworzyłeś ochronną ścianę.

– Tak. – Jego uwagę zajmował Henry. – Bardzo dobrze.

– Nie możesz zrobić takiej dookoła nas wszystkich i utrzymać jej w ten sposób?

Sprawić, że bylibyśmy chronieni?

Magnus potrząsnął głową.

– Magia wymaga energii, dziecko. Mogę podtrzymywać taką barierę tylko przez krótki

czas, a gdy się rozpadnie, oni nas dopadną. – Pochylił się do przodu, szepcąc coś, gdy
niebieska iskra przeskoczyła z opuszków jego palców na skórę mężczyzny.

Bladoniebieski ogień przeniknął w głąb i rozświetlił jego żyły pewnego rodzaju

płomieniem, tak jakby czarownik przytknął zapałkę do jednego końca linii usypanej z

prochu strzelniczego, ślady wypaliły się na ramionach Nocnego Łowcy i obrysowały
szyję oraz twarz. Charlotte, trzymając go, z trudem złapała powietrze, gdy jego ciało

drgnęło niekontrolowanie, szarpiąc się do przodu.

Oczy Henry'ego otworzyły się. Były zabarwione tym samym niebieskim ogniem, który

palił się w jego żyłach.

– Ja... – Jego głos był zachrypnięty. – Co się stało?

Charlotte wybuchnęła płaczem.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

– Henry! Och, mój dogi Henry. – Złapała się go kurczowo i pocałowała gorączkowo, a

on wsunął swoje palce w jej włosy i trzymał je tak, kiedy oboje, Magnus i Cecily

odwrócili wzrok.

Kiedy w końcu Charlotte wypuściła Henry'ego, wciąż głaszcząc jego włosy i szepcąc,

mężczyzna podjął próbę, by usiąść, jednak z powrotem opadł do tyłu. Jego oczy

napotkały wzrok Magnusa. Czarownik spoglądał gdzieś w dół i w dal, jego powieki

opadały z wyczerpania i czegoś jeszcze. Czegoś, co sprawiło, że serce Cecily się ścisnęło.

– Henry – rzekła Charlotte, brzmiąc na trochę przestraszoną. – Bardzo boli? Możesz

stać?

– Nie boli za bardzo – odparł Henry. – Ale nie mogę stać. Kompletnie nie czuję swoich

nóg.

Magnus cały czas wpatrywał się w podłogę.

– Przykro mi – powiedział. – Są rzeczy, których magia nie może zrobić, rany, którymi

nie może się zająć.

Na wyraz twarzy Charlotte aż przykro było patrzeć.

– Henry…

– Nadal mogę stworzyć Portal – przerwał jej. Krew wypłynęła cienkim strumykiem z

kącika jego ust. Wytarł ją rękawem. – Możemy się stąd wydostać. Musimy się wycofać. –

Spróbował się obrócić, żeby rozejrzeć się wokół, ale skrzywił się, blednąc. – Co się

dzieje?

– Przewyższają nas liczbą – poinformowała go Cecily. – Wszyscy walczą o życie…

– O życie, ale nie o zwycięstwo? – zapytał Henry.

Magnus pokręcił głową.

– Nie jesteśmy w stanie wygrać. Nie ma już nadziei. Ich jest zbyt wielu.

– A Tessa i Will?

– Will ją odnalazł – odparła Cecily. – Są tutaj, w pokoju.

Henry zamknął oczy i wziął ciężki oddech, a potem znów je otworzył. Niebieskie

iskierki w jego oczach zaczynały blednąć.

– Wobec tego musimy otworzyć Portal. Ale najpierw zwrócić na siebie uwagę

wszystkich i oddzielić ich od automatów, żebyśmy wszyscy nie przenieśli się z nimi do

Instytutu. Ostatnie, czego potrzebujemy, to te maszyny obracające Londyn w pył. –

Spojrzał na Magnusa. – Sięgnij do kieszeni w moim płaszczu.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

Kiedy Magnus wyciągnął rękę, Cecily zauważyła, że nieznacznie ona drży.

Najwidoczniej wysiłek, jaki musiał włożyć w utrzymanie ochronnej ściany wokół nich,

zaczynał zbierać swoje żniwo.

Wyjął dłoń z kieszeni Henry’ego. Trzymał w niej małe, złote pudełeczko, które nie

miało żadnych widocznych zawiasów czy czegokolwiek mogącego posłużyć do jego

otwarcia.

Henry przemówił z trudem:

– Cecily… Weź to, proszę. Weź to i rzuć. Tak mocno i tak daleko, jak tylko potrafisz.

Magnus podał Cecily pudełko drżącymi palcami. Było ciepłe w jej dłoni, chociaż nie

mogła określić, czy to wina jakiegoś ciepła pochodzącego z jego wnętrza czy po prostu

wynik spoczywania w kieszeni Henry’ego.

Spojrzała na Magnusa. Na jego twarzy dało się zauważyć zmęczenie.

– Opuszczam ścianę – rzekł. – Rzucaj, Cecily.

Podniósł ręce. Z jego palców wystrzeliły iskry. Ściana zamigotała i zniknęła. Cecily

odgięła ramię do tyłu, a potem wyrzuciła pudełko.

Przez chwilę nic się nie działo. Potem nastąpił przytłumiony wybuch – zanikający

dźwięk wewnątrz umysłu, jakby wszystko w pomieszczeniu było wciągane w głąb

ogromnego lejka. Oczy Cecily rozszerzyły się, jakby chcąc wydostać się z ciała i upadła

na ziemię, przykładając dłonie do obu stron głowy. Magnus także klęczał, a ich mała

grupa zbliżyła się do siebie, gdy coś przypominające ogromną wichurę przetaczało się

przez pomieszczenie.

Wiatr ryczał. Dołączyło do niego zgrzytanie rozdzieranego metalu, gdy mechaniczne

istoty w pomieszczeniu zaczęły się zataczać i potykać. Cecily widziała Gabriela

usuwającego się szubko z drogi jakiemuś automatowi, który zaraz upadł i zaczął wić się

w konwulsjach, wymachując rękami i nogami, jakby cierpiał męki nagłych ataków

padaczki. Jej oczy przesunęły się na Willa i Cichego Brata, który walczył obok niego, a
którego kaptur wiatr odrzucił na plecy. Nawet w obliczu tego wszystkiego, co się tu

działo, Cecily przeżyła szok. Bratem Zachariaszem był… Jem. Wiedziała, wszyscy

wiedzieli, że Jem pojechał do Cichego Miasta, by stać się Cichym Bratem lub zginąć,

próbując nim zostać, ale nigdy nie pomyślała, że będzie czuł się wystarczająco dobrze, by

być tu z nimi, by walczyć u boku Willa, jak to dawniej robił, że będzie miał dość siły…

Rozległ się huk, kiedy mechaniczny stwór runął na ziemię między Willem a Jemem,

zmuszając ich do odskoczenia od siebie. Powietrze pachniało, jakby zaraz miała nadejść

burza.

– Henry… – Włosy Charlotte fruwały wokół jej twarzy.

Twarz Henry’ego była napięta z bólu.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

– To… rodzaj Pyxis. Ma oddzielać dusze demonów od ich ciał. Przed śmiercią. Nie

miałem czasu, żeby to dopracować. Ale wydawało mi się, że warto spróbować.

Magnus podniósł się na nogi. Jego głos przedostał się przez dźwięk zginającego się

metalu i wysokie skrzeki demonów.

– Chodźcie tu! Wszyscy! Zbierzcie się, Nocni Łowcy!

Bridget pozostała tam, gdzie była, nadal walcząc z dwoma automatami, których ruchy

stały się urwane i nierówne, ale pozostali zaczęli biec w ich stronę: Will, Jem, Gabriel… A

Tessa? Gdzie była Tessa? Cecily widziała, jak Will zdaje sobie sprawę z jej nieobecności

w tej samej chwili, co ona. Odwrócił się z ręką na ramieniu Jema, wzrokiem przeszukując
pomieszczenie. Widziała, jak jego usta układają się w słowo „Tessa”, chociaż nie była w

stanie nic usłyszeć przez coraz głośniejszy pisk wiatru i drżenie automatów…

– Dość.

Wiązka srebrnego światła podobna do rozgałęzienia błyskawicy wystrzeliła z kopuły

i rozbiła się na całe pomieszczenie jak iskry Catherine Wheel

2

. Wiatr uspokoił się i ustał,

pozostawiając tylko dzwoniącą w uszach ciszę.

Cecily podniosła wzrok. W sztolni

3

, mniej więcej w połowie odległości od kopuły, stał

mężczyzna w dobrze skrojonym, ciemnym garniturze. Mężczyzna, którego od razu

rozpoznała.

To był Mortmain.

~

– Dość.

Głos odbił się echem od ścian pomieszczenia, sprawiając, że Tessę przeszły

dreszcze. Mortmain. Poznała jego styl mowy, głos, nawet jeśli nie mogła zobaczyć nic
poza kamienną kolumną skrywającą alkowę, do której Armaros ją wepchnął.
Demoniczny automat trzymał ją mocno, nawet gdy głucha eksplozja przetoczyła się
przez pokój, a po niej pojawił się wiatr, który jednak omijał ich alkowę, nie ruszając ich.

2

Catherine Wheel to rodzaj fajerwerków, wygląda tak

http://farm3.static.flickr.com/2223/1890592355_2f36a60194.jpg

3

Sztolnia to sztucznie wykonany podziemny korytarz prowadzący ze stoku góry do jej wnętrza, poziomo

lub pod niewielkim nachyleniem

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

Zapadła cisza, a Tessa desperacko pragnęła wyrwać się z trzymających ją rąk

automatu, wbiec do pomieszczenia i przekonać się, czy ktokolwiek z kochanych przez
nią przyjaciół został zraniony lub nawet zabity. Ale walka z maszyną była jak walka ze
ścianą. Tak czy siak przestała, gdy w pomieszczeniu znów rozległ się głos Mortmaina:

– Gdzie jest panna Gray? Przyprowadźcie ją do mnie.

Armaros wydobył z siebie dudniący dźwięk i zaczął się poruszać. Podnosząc

Tessę za ramiona, przeniósł ją z alkowy do głównego pomieszczenia.

Scena, jaką ujrzała, przedstawiała czysty chaos. Automaty stały, jakby zamarły i

patrzyły na swojego Mistrza. Wiele leżało przewróconych na podłodze, która była śliska
od mieszaniny krwi i oleju.

Na środku pomieszczenia w kręgu stali Nocni Łowcy i ich towarzysze. Cyryl

klęczał na podłodze, a podarty i zakrwawiony bandaż był owinięty wokół jego nogi.
Obok niego pół–siedział, a pół–leżał w ramionach Charlotte, Henry. Był blady, tak
blady… Wzrok Tessy skrzyżował się ze wzrokiem Willa, gdy ten podniósł głowę i ją
zobaczył. Niepokój przemknął przez jego twarz. Will zaczął iść w jej stronę. Jem schwycił
go za rękaw. On także patrzył na Tessę. Jego oczy były ciemne i pełne strachu.

Odwróciła od nich wzrok i spojrzała na Mortmaina. Stał na szynie w sztolni ponad

nimi jak ksiądz na ambonie i uśmiechał się pogardliwie.

– Panno Gray – rzekł. – Jak miło, że pani do nas dołączyła.

Splunęła, czując smak krwi w ustach w miejscu, gdzie palce automatu rozorały jej

policzek.

Mortmain uniósł brew.

– Postaw ją – polecił Armarosowi. – Trzymaj ręce na jej ramionach.

Demon wysłuchał rozkazu ze zdławionym chichotem. Kiedy tylko stopy Tessy

dotknęły podłoża, wyprostowała się, unosząc podbródek i patrząc złośliwie na
Mortmaina.

– Zobaczenie panny młodej przed ślubem przynosi pecha – oznajmiła.

– Zapewne – zgodził się. – Tylko komu?

Tessa się nie rozejrzała. Widok tylu automatów i grupki Nocnych Łowców w

obszarpanych ubraniach był zbyt bolesny.

– Nefilim już weszli do twojej fortecy – odparła. – Za nimi przyjdą inni. Poddaj się

teraz, a być może zachowasz życie.

Mortmain odchylił głowę do tyłu i się zaśmiał.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

– Brawo, madame – powiedział. – Stoisz tu otoczona przez pokonanych i żądasz,

bym się poddał.

– Nie jesteśmy pokonani… – zaczął Will, ale Mortmain wypuścił z sykiem

powietrze z płuc przez zęby, co było dobrze słychać w pomieszczeniu. Naraz wszystkie
automaty wyciągnęły ręce w stronę Willa w sposób przerażająco zsynchronizowany.

– Ani słowa, Nefilim – powiedział Mortmain. – Kiedy następnym razem

przemówisz, weźmiesz swój ostatni oddech.

– Puść ich – poprosiła Tessa. – To nie ma z nimi nic wspólnego. Puść ich, a zatrzymaj

mnie.

– Targujesz się, nie oferując niczego – odparł Mortmain. – Mylisz się, jeśli myślisz, że

inni Nocni Łowcy przybędą ci na pomoc. W tym momencie część mojej armii tnie twoją
Radę na kawałeczki. – Tessa usłyszała westchnięcie Charlotte, krótki, stłumiony dźwięk.
– Elita Nefilim zgromadziła się w jednym miejscu, ułatwiając mi pozbycie się ich za
jednym zamachem.

– Proszę – odezwała się Tessa. – Zostaw ich. Twoje skargi przeciw Nefilim sa słuszne.

Ale jeśli wszyscy będą martwi, kto dostanie nauczkę poprzez twoją zemstę? Kto będzie
pokutował? Jeśli nie ma nikogo, kto mógłby uczyć się na przeszłości, nie ma nikogo, kto
poniósłby jej lekcje. Pozwól im nieść twoje nauki w przyszłość. Mogą być twoim
dziedzictwem.

Skinął głową w zamyśleniu, jakby ważył jej słowa.

– Oszczędzę ich… Przetrzymam ich tutaj jako naszych więźniów. Ich niewola będzie

czynić cię miłą i dzięki niej będziesz posłuszna – jego głos stwardniał – ponieważ
kochasz ich, i jeśli kiedykolwiek spróbujesz ucieczki, zabiję ich wszystkich. – Przerwał. –
Co na to powiesz, panno Gray? Byłem hojny i teraz jesteś winna mi podziękowania.

Jedynym dźwiękiem w pokoju było skrzypienie automatów i krew Tessy bijąca jej w

uszach. Zdała sobie sprawę, co miała na myśli Pani Black. Przyniesiesz zgubę Nefilim. Do
tego zostałaś stworzona, a im więcej o nich wiesz, tym bardziej efektywną bronią się
staniesz, by zrównać ich z ziemią.
Tessa stała się jednym z Nocnych Łowców, jeśli nawet
nie całkowicie jak oni. Troszczyła się o nich i kochała ich, a Mortmain użyje jej troski i
miłości, by nią sterować. Ratując tych, których kocha, skaże ich wszystkich. A jednak
świadczenie przeciwko Willowi i Jemowi, Charlotte i Hanry’emu, Cecily i reszcie było nie
do pomyślenia.

– Tak. – Usłyszała Jema – albo to był Will – który wydał przytłumiony dźwięk. – Tak,

zawrę ten układ. – Spojrzała w górę. – Rozkaż demonowi, by mnie puścił, a do ciebie
przyjdę.

Widziała zwężone oczy Mortmaina.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

– Nie – odrzekł. – Armaros, przyprowadź ją do mnie.

Ręka demona zacisnęła się na jej ramieniu. Tessa ugryzła wargę do bólu. Jakby ze

współczuciem, mechaniczny anioł na jej gardle drgnął.

Niewielu może ubiegać się o wyłączność na anioła, który ich strzeże. Ale ty możesz.

Jej dłoń powędrowała do gardła. Anioł wydawał się pomrukiwać pod jej palcami,

jakby oddychał, jakby starał się jej coś przekazać. Jej ręka zacisnęła się na nim, jego
skrzydła cięły jej dłoń. Pomyślała o swoim śnie.

Czy właśnie tak wyglądasz?

Widzisz tylko fragment tego, czym jestem. W swojej prawdziwej postaci jestem

śmiertelną chwałą.

Ręka Armarosa zamknęła się na ramieniu Tessy.

Twój mechaniczny anioł ma w sobie duszę anioła, Mortmain powiedział. Pomyślała o

znaku w kształcie gwiazdy, który mechaniczny anioł zostawił na ramieniu Willa.
Pomyślała o gładkiej, pięknej, nieruchomej twarzy anioła, o chłodnych dłoniach, które
trzymały ją, kiedy spadała z powozu Pani Black w kierunku wzburzonej wody.

Demon zaczął ją prowadzić.

Tessa pomyślała o swoim śnie.

Wzięła głęboki wdech. Nie miała pojęcia, czy to co zamierzała zrobić, jest wykonalne

czy to po prostu szaleństwo. Armaros podniósł ją swoimi ramionami, ona zamknęła
oczy, wyzbywając się swojej świadomości, sięgając do mechanicznego aniołka. Przez
chwilę spadała przez ciemną przestrzeń, a następnie szarą otchłań, szukając tego
światła, tej iskry ducha, tego życia…

I znalazła to, nagły blask, ognisko, jaśniejsze niż jakiekolwiek iskry, jakie wcześniej

widziała. Sięgnęła po to, owijając wokół siebie zwoje białego ognia, które paliły i parzyły
jej skórę. Krzyknęła głośno…

I Zmieniła się.

Biały ogień przetoczył się przez jej żyły. Wystrzeliła w górę, jej strój bojowy począł się

rozrywać i opadać, wokół niej płonęło światło. Ona była ogniem. Spadającą gwiazdą.
Ramiona Armarosa zostały oderwane od jej ciała, a on bezgłośnie roztopił się i rozpuścił,
palony przez niebiański ogień, który gorzał w Tessie.

Leciała w górę. Nie, ona rosła, wzrastała. Jej kości rozciągały się i wydłużały, krata

została rozciągnięta w szerz i w górę, kiedy ona urosła niemożliwie. Jej skóra przybrała
złoty odcień, rozciągała się i rozdzierała, gdy ona pędziła w górę niczym łodygi fasoli ze
starej baśni, a w miejscach, gdzie jej skóra się przerwała, złota posoka wyciekała z ran.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys

Loki jak wióry rozgrzanego białego metalu wyskoczyły z jej głowy, otaczając jej twarz. A
z jej pleców wystrzeliły masywne skrzydła, większe niż u jakiegokolwiek ptaka.

Przypuszczała, że powinna być przerażona. Spoglądając w dół, widziała Nocnych

Łowców wpatrujących się w nią z otwartymi ustami. Cały pokój wypełniony był
oślepiającym światłem, które wylewało się z niej. Zmieniła się w Ithuriela. Boski ogień
aniołów płonął w niej, paląc jej kości, parząc jej oczy. Ale odczuwała tylko stalowy
spokój.

Miała teraz dwadzieścia stóp wzrostu. Stała twarzą w twarz z Mortmainem, który

zamarł z przerażenia, chwytając rękoma poręczy balkonu. Mimo wszystko mechaniczny
anioł był prezentem od niego dla jej matki. Nigdy nie przypuszczał, że zostanie on użyty
w taki sposób.

– To nie jest możliwe – powiedział ochryple. – Niemożliwe…

Uwięziłeś anioła z Nieba, rzekła Tessa, chociaż nie mówiła własnym głosem, lecz

Ithuriela. Jego głos odbijał się echem w jej ciele jak bicie gongu. Z oddali zastanawiała
się, czy jej serce bije…czy anioła mają serca? Czy to ją zabije? Jeśli tak, było tego warte.
Próbowałeś stworzyć życie. Życie jest dziedziną Nieba. A Niebo nie odnosi się pozytywnie
do uzurpatorów.

Mortmain rzucił się do ucieczki. Ale był powolny tak jak każdy człowiek. Tessa

wyciągnęła rękę, dłoń Ithuriela, i zamknęła ją wogół niego, kiedy biegł, podnosząc go do
góry. Krzyczał, gdy ogień anielski go przypalał. Wił się, płonąc, kiedy Tessa zacisnęła
chwyt, miażdżąc jego ciało do galarety szkarłatnej krwi i białych kości.

Otworzyła dłoń. Rozgniecione ciało Mortmaina spadło, zderzając się z ziemią wśród

swoich automatów. Zadrżało, rozległ się potężny wrzask skrzypiącego metalu, kiedy
budynek zaczął się zawalać, a maszyny poczęły spadać jedna po drugiej, gniotąc się na
ziemi, pozbawione życia bez swojego Mistrza, który by je ożywił. Był to ogród
metalowych kwiatów więdnących i umierających jeden po drugim, a Nocni Łowcy stali w
jego centrum, patrząc na siebie ze zdumieniem.

I wtedy Tessa zdała sobie sprawę, że nadal posiada serce, które podskoczyło z

radości, widząc ich żywych i bezpiecznych. Ale kiedy sięgnęła do nich swoimi złotymi
dłońmi – jedna była pokryta szkarłatem i krew Mortmaina wymieszała się ze złotą
posoka Ithuriela – odsunęli się od blasku światła bijącego od niej. Nie, nie, chciała
powiedzieć, nigdy bym was nie spkrzywidziła, ale słowa nie chciały nadejść. Starała się
znaleźć drogę powrotną do swojego ciała, by Przemienić się znów w Tessę, ale zagubiła
się w blasku ognia, tak jakby wpadła w serce słońca. Agonia płomieni eksplodowała w
niej i poczuła, że spada, z mechanicznym aniołem niczym rozżarzone do czerwoności
lasso na jej gardle. Proszę, pomyślała, ale wszystko było ogniem i płonęło, a ona upadła
nieprzytomnie w jasność.

background image

SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM

Tłumaczenie:

grupa STT

Korekta:

Gladys


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
19 Leżeć i Płonąć MK2 STT
10 Jak wodę na piasku MK2 STT
15 Gwiazdy skryjcie światło mk2 STT
17 Ostatni dobry spośród szlachetnych MK2 STT
16 Mechaniczna Księżniczka MK2 STT
14 Parabatai MK2 STT
20 Diabelskie Maszyny MK2 STT
18 Za to jedynie mk2 STT
Alfred Hitchcock Cykl Przygody trzech detektywów (21) Tajemnica płonącego urwiska
21 Tajemnica płonącego urwiska
21 Tajemnica płonącego urwiska
W 21 Alkohole
21 02 2014 Wykład 1 Sala
21 Fundamnety przyklady z praktyki
BO I WYKLAD 01 3 2011 02 21

więcej podobnych podstron