STUDENCKIE ZESZYTY
HISTORYCZNE
STUDENCKIE ZESZYTY NAUKOWE
UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO
_________________________________________
KOŁO NAUKOWE HISTORYKÓW STUDENTÓW UJ
STUDENCKIE ZESZYTY
HISTORYCZNE
zeszyt 12
KRAKÓW 2007
Redaktor naukowy serii:
Prof. dr hab. Krzysztof Baczkowski
Redaktor naczelny tomu:
Adam Świątek
Zespół redakcyjny:
Wiktoria Kudela, Mateusz Osieka, Adam Świątek
Skład:
Adam Świątek
Łamanie tekstu:
Mateusz Osieka
© COPYRIGHT BY UNIWERSYTET JAGIELLOŃSKI
KRAKÓW 2007
ISSN 029-0465
Adres redakcji:
Koło Naukowe Historyków Studentów UJ
Ul. Gołębia 13, p. 21, 31-007 Kraków
tel. 012 422 10 33, wew. 1166
knhs@jazon.hist.uj.edu.pl
http://knhs.hist.uj.edu.pl
Druk:
AT Group Sp. z o.o.
ul. Władysława Łokietka 48
31-334 Kraków
tel./fax: 012 423 49 31
http://www.atgroup.pl
SPIS TREŚCI
Wstęp ...........................................................................................
s. 6
M
ICHAŁ
M
ARCIAK
,
Jerozolima jako hellenistyczne polis ............................................
s. 7
K
AMIL
J
ANICKI
,
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego. Wykształcenie
pierwszego polskiego króla i jego dzieci na tle europejskim......
s. 17
S
ZYMON
S
ŁOMCZYŃSKI
,
Czy Brzetysław I zajął Kraków podczas swojego najazdu
na Polskę? ..................................................................................
s. 39
J
ULITA
W
AWROWSKA
,
Dawne rody szlacheckie na dobrach skrzeszowickich ...............
s. 53
S
EBASTIAN
D
RABIK
,
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim i II Republiki
Czechosłowackiej (1938-39) – sytuacja wewnętrzna i kontekst
międzynarodowy .........................................................................
s. 65
S
EBASTIAN
W
ILK
,
Na marginesie – rysopis przestępcy w „czarnej prozie polskiej”
na przełomie lat 50. i 60. ............................................................
s. 83
P
AWEŁ
J
AGŁO
,
Czy i jak „Gazeta Krakowska” wspierała
inicjatywy okołozwiązkowe krakowskiej „Solidarności”
w latach 1980–1981? .................................................................
s. 95
WSTĘP
Oddajemy do waszych rąk kolejny numer Studenckich Zeszytów Histo-
rycznych, wydawanych przez Koło Naukowe Historyków Studentów UJ.
Tym razem tematykę zeszytu można określić jednym prostym sformu-
łowaniem: Varia. Przeczytacie w nim bowiem o starożytnej Jerozolimie, o edu-
kacji na dworze Bolesława Chrobrego, o najeździe Brzetysława I, o rodach szla-
checkich w dobrach skrzeszowickich, o Rusi Podkarpackiej, o rysopisie prze-
stępcy w prozie wczesnego PRL’u i w końcu kolejny fragment pracy magister-
skiej Pawła Jagły, tym razem na temat wspierania inicjatyw okołozwiązkowych
krakowskiej „Solidarności” przez „Gazetę Krakowską”.
Artykuły zostały zrecenzowane i poprawione merytorycznie przez pra-
cowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Serdeczne podziekowania
składamy opiekunowi Koła i redaktorowi naukowemu całej serii Panu prof. dr.
hab. Krzysztofowi Baczkowskiemu oraz recenzentom: Panu prof. dr. hab. An-
drzejowi Banachowi, Panu dr. hab. Andrzejowi L. Sowie, Pani dr Barbarze Klich-
Kluczewskiej, Pani dr Lidii Korczak, Panu dr. Janowi Jackowi Burskiemu oraz
Panu dr Przemysłowi Decowi.
Tom ten nie ukazałby się także gdyby nie pomoc studentów. Pagnę ser-
decznie podziękować Wiktorii Kudeli, która zajęła się korektą językową i mery-
toryczną niniejszej publikacji oraz Mateuszowi Osiece, który zrobił łamanie te-
kstu i pomógł przy przeprowadzeniu korekty.
Ż
yczę wszystkim czytelnikom dwunastego zeszytu miłej lektury i zachę-
cam do składania swoich prac w Kole Naukowym Historyków Studentów UJ.
Adam Świątek
Jerozolima jako hellenistyczne polis
7
Studenckie Zeszyty Historyczne
Koła Naukowego Historyków Studentów UJ – z. 12.
M
ICHAŁ
M
ARCIAK
JEROZOLIMA JAKO HELLENISTYCZNE POLIS
W Drugiej Księdze Machabejskiej odnajdujemy relację, według której
arcykapłan Jazon nabył za pieniądze od króla seleukidzkiego, Antiocha IV Epifa-
nesa pozwolenie budowy gimnazjum i efebion oraz zapisania mieszkańców Jero-
zolimy jako Antiocheńczyków
1
. Autor 2 Mch określił powyższe wydarzenia jako
szczyt hellenizmu (avkmh, tij ~Ellhnismou/)
2
.
Samo zdanie mówiące o zapisaniu mieszkańców Jerozolimy jako Anti-
ocheńczyków zostało określone z punktu widzenia filologicznego jako a notorio-
us crux
3
, zaś historyczne wyjaśnienie powyższego fragmentu wpisuje się w szer-
szą problematykę przyczyn wydarzeń określanych jako hellenistyczna reforma
i prześladowanie religijne
4
, które stanowią, jak ujął to wybitny badacz epoki
Eliasz Bickermann, „das eigentliche und einzige Rätsel der Geschichte des se-
leukidischen Jerusalem”
5
.
Przedmiotem niniejszego artykułu będą: ukazanie problemu translacyj-
nego powyższego zdania oraz refleksja nad historycznymi okolicznościami wyda-
rzenia określonego jako szczyt hellenizmu w Judei.
Zdanie 2 Mch 4, 9 przedstawia się następująco w języku greckim:
pro.j de. tou,toij u`piscnei/to kai. e[tera diagra,fein penth,konta pro.j toi/j e`kato,n
eva.n evpicwrhqh/| dia. th/j evxousi,aj auvtou/ gumna,sion kai. evfhbei/on auvtw/|
susth,sasqai kai. tou.j evn Ierosolu,moij VAntiocei/j avnagra,yai.
Najistotniejszą kwestą jest zrozumienie syntaksy ostatniej części zdania
rozpoczynającej się od słów ... kai. tou.j ... Do czasów E. Bickermanna tłumacze
1
Por. 2 Mch 4, 7-9.
2
2 Mch 4, 13.
3
F. Millar, The Background to the Maccabean Revolution: Reflections on Martin Hengel’ »Judaism
and Hellenism«
, „Journal of Jewish Studies”, vol. 29, 1978, s. 10.
4
Zob. M. Marciak, Antiochus IV Epiphanes and the Jews, “The Polish Journal of Biblical Research”
vol. 5, 2006, no. 1 (9), s. 61-74; M. Marciak, Hellenistyczna reforma i prześladowanie religijne w Ju-
dei za czasów Antiocha IV Epifanesa – przegląd najważniejszych hipote
z, “Ruch Biblijny i Liturgi-
czny” R. LIX: 2006, nr 4, s. 245-264; M. Marciak, Konflikt króla seleukidzkiego, Antiocha IV z juda-
izmem jako starcie kulturowe
, „Orient” nr 1-4 (7-10) 2006, s. 45-53; M. Marciak, Review of Othmar
Keel, Urs Staub,
Hellenismus und Judentum. Vier Studien zu Daniel 7 und zur Religionsnot unter An-
tiochus IV
, Göttingen 2000, “The Polish Journal of Biblical Research” vol. 5, 2006, no. 2 (10), s. 161-
163.
5
E. Bickermann, Der Gott der Makkabäer, Berlin 1937, s. 92.
8
M
ICHAŁ
M
ARCIAK
traktowali słowo VAntiocei/j jako predicataccusativ i zgodnie z tym przekładali
całe zdanie: „...die Einwohner Jerusalem’s als Antiochener aufzu- schreiben”
6
.
Nowe tłumaczenie zdania zaproponował E. Bickermann
7
, zaś przeciw tej
propozycji wystąpił V. Tcherikover
8
. Dziś zarówno opinie badaczy, jak i wydania
biblijne można podzielić odnośnie tłumaczenia tego zdania w prosty sposób –
przypisując je do opinii jednego z powyższych badaczy.
Zdaniem E. Bickermanna wyrazów wyrażenia tou.j ... VAntiocei/j( nie
można rozumieć jako accusativus duplex, gdyż infinitivus aoristi activi:
avnagra,yai
w użyciu ze składnią accusativus duplex posiada znaczenie: in eine
öffentliche (und aufzustellende) Liste einzutragen
, która to czynność nie należała
do kompetencji arcykapłana, lecz władz miejskich
9
. Dlatego właściwsze wydaje
się znaczenie uzyskane, jeśli wyraz evn Ierosolu, moij zostanie odczytany jako
część zdania względnego podrzędnego następują- cego po zdaniu głównym z wy-
razem VAntiocei/j: die Antiochener (die – moja uwaga) in Jerusalem aufzuschrei-
ben
10
. Zatem w zdaniu głównym bezokolicznikowi czasownika avnagra,yai odpo-
wiadałoby dopełnienie bliższe – pojedynczy biernik: VAntiocei/j. Ponieważ pod-
stawowe znaczenie czasownika avnagra,yai użytego wraz z pojedynczym akuza-
tiwem to zapisywać, wyryć na kamieniu
11
,
E. Bickermann wskazywał również na
przykłady użycia w tekstach starożytnych avnagra,yai z pojedynczym biernikiem
o znaczeniu wpi- sania na listę: die Antiochener in Jerusalem aufzuschreiben
12
.
Potwierdzenia swojej interpretacji tekstu E. Bickermann dopatrywał się
również we fragmencie 2 Mch 4, 19, gdzie wysłani przez Jazona reprezentanci
nowej wspólnoty zostali określeni: ...qewrou.j w`j avpo. Ierosolu, mwn VAntiocei/j.
Jego zdaniem przyimek avpo odnosi się do Jerozolimy, całe zaś wyrażenie przetłu-
maczył: er ...(tzn. Jazon – przyp. autor)... schickte Antiochener im Namen von Je-
rusalem
, co ma potwierdzać dalsze istnienie Jerozolimy jako osobnej instytucji
w stosunku do nowo powołanej korporacji
13
.
Tłumaczenie zaproponowane przez E. Bickermanna miało określone
konsekwencje. Sugerowało bowiem stworzenie hellenistycznej korporacji po-
liteu,ma
pośrodku wciąż istniejącego tworu politycznego – Jerozolimy, czego
częste analogie autor hipotezy dostrzegał w wielu miastach hellenistycznego Or-
ientu, gdzie w ich obrębie istniały wspólnoty polityczne innych nacji zwane: po-
liteu,ma
lub dh/moj. Żydzi w Aleksandrii tworzyli własną wspólnotę polityczną za-
rządzaną przez etnarchę według żydowskiego prawa, natomiast w Tyrze, który
w II w. p.n.e posiadał podobnie jak Żydzi polityczny ustrój ethnos również
istniała hellenistyczna korporacja dh/moj, z kolei podobna wspólnota polityczna
w Akko-Ptolemais nosiła nazwę VAntiocei/j evn Ptolemai,j
14
.
6
Zob. E. Schürer, Geschichte des jüdischen Volkes im Zeitalter Jesu Christi, vol. I, Leipzig 1901-
1907, s. 194; E. Bevan, The House of Seleucus, vol. II, London 1902, s. 168. Podobnie – E. Meyer,
Ursprung und Anfänge des Christentums
, vol. II, Stuttgart 1925, s. 145.
7
E. Bickermann, Der Gott…, s. 59-65.
8
V. Tcherikover, Hellenistic Civilization and the Jews, New York 1970, s. 161-169, 404-409.
9
E. Bickermann, Der Gott…, s. 59.
10
Ibidem, s. 59-60.
11
A Greek-English Lexicon, compiled by H. G. Liddell, R. Scott, Oxford 1958, s. 102.
12
E. Bickermann, Der Gott…, s. 60.
13
Ibidem, s. 60.
14
Ibidem, s. 61-62; w polskiej literaturze ten pogląd przekazuje również J. Warzecha, Historia dawne-
go Izraela,
Warszawa 2005, s. 446-447.
Jerozolima jako hellenistyczne polis
9
V. Tcherikover nie uznał za trafny argument, że należy wykluczyć inter-
pretację wyrażenia tou.j evn Ierosolu,moij VAntiocei/j jako accusativus duplex,
ponieważ takie znaczenie wyrażenia implikowałoby wykonanie czynności zapisa-
nia na listę obywateli przez samego arcykapłana
15
. Gdyby uznać słuszność takie-
go spostrzeżenia, należałoby je odnieść również do faktu powołania instytucji
politeu,ma
. Przede wszystkim jednak wydaje się, że fragment 2 Mch 4, 9 w odnie-
sieniu do arcykapłana mówi o ogólnym uprawnieniu, powierzeniu mandatu, zaś
konkretne czynności urzędnicze z pewnością zostały zlecone pomniejszym urzę-
dnikom
16
.
Wywody V. Tcherikovera skoncentrowały się jednak nad problemem
składni zdania z czasownikiem avnagra,yai. Według niego zarówno przykłady
użycia form czasownikowych pochodzących od bezokolicznika avnagra, fein
z pojedynczym akuzatiwem podane przez E. Bickermanna (jeden z papirusu
Zenona, drugi z inskrypcji), jak i te, które Tcherikover sam przytoczył z papi-
rusu Zenona dotyczyły przedmiotów liczonych, wpisywanych na listę, a więc już
istniejących
17
. Odniesienie takiego znaczenia do 2 Mch 4, 9 oznaczałoby zdaniem
Tcherikovera, że VAntiocei/j niejako istnieli w Jerozolimie, zanim zostali zareje-
strowani wskutek przywileju otrzymanego przez Jazona
18
. Ponieważ oczy wistym
jest, że pojęcie VAntiocei/j jest nierozerwalnie związane ze wspólnotą polityczną
– VAntio,ceia
19
, taka interpretacja oznaczałaby rozciągnięcie praw polis z jednego
miasta na obywateli innego
20
. W historiografii istniała taka koncepcja powołania
instytucji polis w Judei, co miałoby polegać na rozciągnięciu praw miejskich sto-
licy państwa Antiochii na mieszkańców Jerozolimy
21
, ale wydaje się, iż z praw-
nego punktu widzenia takie postępowanie nie było w ogóle możliwe
22
.
V. Tcherikover uznał, że co prawda znane są przykłady użycia avna-
ra,fein
z accusativus duplex o znaczeniu: to enter up (a person’s name) on a
public list
, ale najczęstszym znaczeniem takiej konstrukcji gramatycznej jest: to
recognize someone as something, to proclaim someone as something, to make so-
meone something
; zatem najwłaściwszym tłumaczeniem fragmentu 2 Mch 4, 9
zdaje się być: to register the people of Jerusalem as Antiochenes, w znaczeniu: to
proclaim them as Antiochenes
23
.
Tłumacze, przejmujący dziedzictwo badań nad powyższym problemem,
musieli ustosunkować się do powyższych propozycji. W ich podejściu do zaga-
dnienia dostrzegam stopniowe oddzielenie argumentacji filologicznej od history-
15
E. Bickermann, Der Gott…, s. 59-60.
16
V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 538.
17
Ibidem, s. 406.
18
Ibidem.
19
Ibidem; Ch. Habicht, 2. Makkabäerbuch, Jüdische Schriften aus hellenistisch-römischer Zeit. Güter-
sloh 1976, s. 216.
20
V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 538. Oczywiście istnieje jeszcze możliwość literalnej interpretacji
fragmentu, z której wynika, że już przed prośbą Jazona istniała w Jerozolimie wspólnota Antiocheń-
czyków. Ten pogląd reprezentuje G. H. Cohen, The ‘Antiochenes in Jerusalem’ Again, [w:] Pursuing
the Text: Studies in Honor of Ben Zion Wacholder on the Occasion of his Seventieth Birthday
, eds. J.
C. Reeves and J. Kampen, Sheffield 1994, s. 243-259.
21
E. Meyer, Ursprung, s. 145. Zaskakującym wydaje się fakt, że wydana w 1980 r. Die Bibel Einheit-
sübersetzung
nawiązuje w swoim tłumaczeniu do tej koncepcji: sowie den Einwohnern Jerusalems
das antiochenische Bürgerrecht zu verleihen
.
22
Ściśle rzecz biorąc Ch. Habicht, 2. Makkabäerbuch..., s. 216 uważa takie postępowanie za niemożli-
we, zaś V. Tcherikover, Hellenistic..., s. 538 za bardzo rzadkie.
23
V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 406-407.
10
M
ICHAŁ
M
ARCIAK
cznej. Np. M. Hengel uznaje zasadność tłumaczenia zdania zgodnie z propozycją
E. Bickermanna: die Antiochener in Jerusalem aufzuzeichnen, jednak nie wypro-
wadza z tego wniosku, że musi to automatycznie oznaczać fundację politeumy
24
.
Ch. Habicht opowiada się za interpretacją zdania, zgodnie z którą 2 Mch 4, 9
mówi o fundacji polis, lecz zdanie zdaje się tłumaczyć podobnie do E. Bicker-
manna: ...die Liste derer aufzustellen, die in Jerusalem Buerger von Antiocheia
sein sollten
, wyjaśniając, że wyrażenie evn Ierosolu,moij należy łączyć ze słowem
VAntiocei/j
tak, by uzyskać znaczenie Antiocheia in Jerusalem
25
. W ten sposób
Ch. Habicht zaproponował nazwę nowego polis – Antiochia wraz z dodatkiem w
Jerozolimie
, co miałoby służyć odróżnieniu Antiochii w Judei od innych miast
noszących tę nazwę
26
. Jednak niezależnie od sposobu tłumaczeń niemal po-
wszechnie przyjmuje się w literaturze przedmiotu, że tekst 2 Mch 4, 9-12 należy
interpretować jako fundację polis
27
.
Zwrócono bowiem uwagę, że tego typu korporacje jak politeu,ma lub
dh/moj
były przeznaczone dla obcej etnicznie ludności w miastach, co z kolei nie
miało miejsca w Jerozolimie
28
. Ponadto charakterystycznymi sufiksami nazw
członków korporacji były: - stai - ioi
29
. Co więcej, nie ulega wątpliwości, że ter-
min VAntiocei/j jest nierozłącznie związany z instytucją polis
30
.
Sądzę, że decydujące znaczenie w rozstrzygnięciu powyższego proble-
mu mają opublikowane po raz pierwszy w 1997 r. inskrypcje zawierające nadanie
przez Eumenesa II praw polis miastu Toriaion w południowo-wschodniej Frygii
na prośbę samych mieszkańców. Tekst najważniejszych fragmentów oraz pier-
wszą w literaturze analizę porównawczą z 2 Mch 4, 9-12 przytoczył Walter
Ameling
31
.
Wydaje się bowiem, że walor rozstrzygający ma obecność w tekście
2 Mch 4, 9-10 dwóch słów, które, jak ukazują inskrypcje z Frygii, jednoznacznie
implikują fundację polis. Po pierwsze oba teksty zawierają formę czasownikową
24
M. Hengel, Judentum und Hellenismus, Tübingen 1969, s. 506-507.
25
Ch. Habicht, 2. Makkabäerbuch…, s. 216.
26
Ibidem.
27
Zob. E. Bevan, The House of Seleucus, s. 168; A. Momigliano, Review - Martin Hengel, “Judentum
und Hellenismus”
, “Journal of Theological Studies” vol. 21, 1970, s. 153; E. Schürer, The History of
the Jewish People in the Age of Jesus Christ
, vol. I, Edinburgh 1973, s. 148; Ch. Habicht, 2. Makka-
bäerbuch…
, s. 216; F. Millar, The Background, s. 10; K. Bringmann, Hellenistische Reform und Reli-
gionsverfolgung in Judäa
, Göttingen 1983, s. 84; O. Morkholm, Antioch IV, [w:] The Cambridge His-
tory of Judaism, vol. II: The Hellenistic Age,
Cambridge 1989, eds. W. D. Davies, L. Finkelstein,
s. 279; P. Green, Alexander to Actium, Los Angeles 1990, s. 509-510; L. I. Levine, Judaism and
Helle-nism in Antiquity
, Washington 1998, s. 39; J. H. Hayes, S. R. Mandell, The Jewish People in
Classical Antiquity
, Louisville, Kentucky 1998, s. 67. Do nielicznych zwolenników koncepcji
politeumy lub krytyków koncepcji polis należą: H. Bengtson, Griechische Geschichte. Von den
Anfängen bis in die Römische Kaiserzeit,
München 1977, s. 494; T. Fischer, Seleukiden und
Makkabäer, Beiträge zur Se-leukidengeschichte und zu den politischen Ereignissen in Judäa während
des 2. Jh. V. Chr
., s. 20-21; G. H. Cohen, The ‘Antiochenes, s. 243-259. Warto również zwrócić
uwagę na zupełnie odbiegającą od głównego nurtu badań interpretację J. A. Goldsteina, I Maccabees.
A New Translation with Introdu-ction and Commentary
, The Anchor Bible, Garden City, New York
1976, s. 107-125. Jego zdaniem powołanie nowej instytucji w Jerozolimie miało odzwierciedlać
rzymską politykę nadawania obywa-telstwa społecznościom italskim.
28
V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 407.
29
Ibidem, s. 407, 538-539.
30
K. Bringmann, Hellenistische…, s. 84, G. H. Cohen, The ‘Antiochenes…, s. 258.
31
W. Ameling, Jerusalem als hellenistische Polis: 2 Makk 4,9-12 und eine neue Inschrift, „Biblische
Zeitschrift“ vol. 47, 2003, s. 105-111.
Jerozolima jako hellenistyczne polis
11
evpineu/sai
32
, która zdaje się stanowić termin techniczny używany w kancelariach
królewskich na oznaczenie zgody władcy na fundację polis
33
. Ponadto bardzo
duża część listów Eumenesa została poświęcona gimnazjum (gumna, sion), które
stanowiło jedną z najistotniejszych instytucji polis do tego stopnia, że jedna z de-
finicji polis kojarzy je jako „miejsce z gimnazjum”
34
. Jak nie ulega wątpliwości
fakt, iż nie mogło istnieć miasto greckie bez gimnazjum
35
, tak również jest jasne,
ż
e zezwolenie na posiadanie gimnazjum, które otrzymał Jazon, było równoznacz-
ne z automatyczną fundacją polis
36
.
Pomimo uznania samego faktu fundacji polis, wątpliwości budzą pewne
historyczne okoliczności tego zdarzenia. Dlatego badacze starają się odpowie-
dzieć na poniższe pytania: kiedy dokładnie miało miejsce nadanie praw polis,
jakie motywy przyświecały królowi oraz Jazonowi i jego stronnikom, co ozna-
czało pojawienie się nowej instytucji dla dotychczasowego statusu politycznego
i religijnego Judei i Jerozolimy, czy wszyscy mieszkańcy Jerozolimy zostali
obywatelami polis?
W świetle publikacji W. Amelinga najłatwiej można rozstrzygnąć pier-
wsze pytanie. Dotychczas badacze proponowali różne momenty samego aktu fun-
dacji polis. Uważano, że sama zgoda króla dopiero rozpoczęła proces tworzenia
polis, którego uwieńczeniem (the actual juridical foundation of the polis) mogła
być wizyta Antiocha IV w Jerozolimie, w trakcie której uroczyście proklamowa-
no nadanie praw miejskich
37
. O wizycie wspomina bardzo krótko 2 Mch 4, 21-22,
gdzie jednak mowa jest jedynie o bardzo uroczystym (meta. da|douci,aj kai. bow/n)
przyjęciu króla przez Jazona i miasto (u`po. tou/ VIa, swnoj kai. th/j po,lewj). Co
więcej, wydaje się, że powyższa wyprawa Antiocha IV, podczas której odwiedził
Jerozolimę, miała charakter przede wszystkim zbrojnej demonstracji stanowiącej
odpowiedź na prwtoklh,sia / prwtokli,sia króla Ptolemeusza VI Filometora
38
,
o której wspomina tekst 2 Mch
39
. Zatem okoliczności mogły nie sprzyjać podej-
mowaniu tego typu przedsięwzięć. Dlatego poszukiwano innych możliwych dat
fundacji polis. Część badaczy identyfikowała instytucję polis z wybudowaną
dopiero w czasie religijnego prześladowania w Jerozolimie cytadelą (a;kra),
o czym wspomina m. in. 1 Mch 1, 33-36
40
. Wspomniane już inskrypcje z połud-
nio-wschodniej Frygii zawierają dwa listy Eumenesa II do mieszkańców Toriaion
oraz sam początek trzeciego listu
41
. Otóż już w przedmowie do pierwszego listu
32
2 Mch 4, 10.
33
W. Ameling, Jerusalem…, s. 106-107.
34
Pauzaniasz, Wędrówka po Helladzie, X, 4,1.
35
W. O. E. Oesterley, A History of Israel, vol. II: From the fall of Jerusalem, 586 b.c. to the Bar-Ko-
chva revolt, a.d. 135
, Oxford 1957, s. 181; E. Bastea, Cities, [w:] Encyclopedia of Greece and the
Hellenic Tradition
, ed. G. Speake, vol. I, London-Chicago 2000, s. 343.
36
W. Ameling, Jerusalem…, 108.
37
V. Tcherikover, Die hellenistischen Städtegründungen von Alexander dem Großen bis auf die Rö-
merzeit
, Leipzig 1927, s. 115; Idem, Hellenistic, s. 165.
38
J. G. Bunge, Theos Epiphanes. Zu den ersten Regierungsjahren Antiochos’ IV Epiphanes, „Histor-
ia“ vol. 23, 1974, s. 70.
39
2 Mch 4, 21. Tekst grecki przekazał obie formy, przy czym słowo prwtoklh,sia stamowi hapa-
xlegomenon, podczas gdy prwtokli,sia występuje w innych tekstach biblijnych w znaczeniu: der
Ehrenplatz an der Tafel
. Znaczenie słowa w 2 Mch 4, 21 nie jest pewne, prawdopodobnie wyraz sta-
nowi terminus technicus na oznaczenie aktu państwowego, różnie interpretowanego – zob. Ch. Ha-
bicht, 2. Makkabäerbuch…, s. 219; J. G. Bunge, Theos…, s. 70.
40
E. Bickermann, Der Gott…, s. 71-73; M. Hengel, Judentum…, s. 507-508.
41
W. Ameling, Jerusalem…, s. 106.
12
M
ICHAŁ
M
ARCIAK
została wyrażona zgoda na prośbę mieszkańców i fundację polis
42
, zaś narracja
w drugim liście, napisanym prawdopodobnie tego samego dnia, wyraźnie traktuje
nadanie praw miejskich jako fakt dokonany
43
. Zatem sam akt królewskiej zgody
(evpineu,ein) miał decydujący charakter i stanowił ipso facto fundację polis. Dla-
tego też w przypadku Jerozolimy arcykapłan Jazon mógł wysłać na igrzyska
w Tyrze ...qewrou.j w`j avpo. Ierosolu,mwn VAntiocei/j, oficjalnych reprezentantów
nowego polis
44
. Termin qewro,j nie oznacza tylko widza
45
, lecz jest również ter-
minem oznaczającym oficjalnego wysłańca polis
46
. Również sama obecność dele-
gacji danej społeczności na igrzyskach była możliwa tylko wówczas, gdy wspól-
nota, którą reprezentowali, posiadała status polis
47
. Według narracji 2 Mch 4, 18-
22 miało to miejsce jeszcze przed przybyciem Antiocha IV do Jerozolimy, być
może w już w III/IV 174 r. p.n.e
48
.
Na uwagę zasługują również motywy postępowania króla oraz inicjato-
rów fundacji polis. Wydaje się, że sam władca liczył na wzmocnienie integraln-
ości państwa przez pozyskanie wdzięcznych i lojalnych współpracowników
49
.
W liście Eumenesa II władca wyraźnie motywuje swoją decyzję właściwym us-
posobieniem (eu;noia) petentów, co zasługuje na wyświadczenie im królewskiej
łaski (ca,rij)
50
. Podobna relacja miała miejsce około 200 r. p.n.e między ojcem
Antiocha IV Epifanesa, Antiochem III Wielkim a Żydami, którzy w zamian za
proseleukidzką postawę w trakcie piątej wojny syryjskiej mogli liczyć na kró
lewski dekret
51
. Polityka fundacji polis przez władców seleukidzkich dobrze wpi
suje się w szerszy kontekst historyczny. Państwo seleukidzkie od początku swego
istnienia składało się dziesiątków różnych ludów i terytoriów. Cierpiało zatem na
brak spójności etnicznej i geograficznej, często przejawiających się w separatyz-
mach lokalnych
52
. W tej sytuacji jedność państwa była utrzymywana na drodze
sojuszu władców z miastami, z populacją miejską, ściśle rzecz biorąc z jej górną
warstwą, urzędnikami, bogatymi rzemieślnikami i kupcami zainteresowanymi
w utrzymaniu stabilności państwa i bezpieczeństwa na szlakach, co pozwalało im
na swobodne prowadzenie własnych interesów
53
. Z kolei władca mógł liczyć na
ich wsparcie w sytuacjach konfliktu z miejscową ludnością
54
. Mieszkańcy polis
stanowili bowiem pewną liczbę zorganizowanej i przeszkolonej siły militarnej,
tym silniej związanej z władcą, gdyż zdawali sobie sprawę, iż stanowią mniej-
szość wobec ludności tubylczej i ich egzystencja jest nierozerwalnie związana
z łaską króla
55
. Dlatego nie dziwi, iż królowie państwa seleukidzkiego, zwłaszcza
Seleukos I i Antioch I
56
, ale też Antioch IV prowadzili politykę inten-sywnej
42
Ibidem.
43
Ibidem, s. 108-109.
44
2 Mch 4, 18-22.
45
Jak tłumaczy powyższe słowo Biblia Tysiąclecia.
46
W. Ameling, Jerusalem…, s. 107.
47
K. Bringmann, Hellenistische…, s. 90; W. Ameling, Jerusalem…, s. 107.
48
Jak proponuje J. G. Bunge, Theos..., s. 63-65, 70.
49
K. Bringmann, Hellenistische…, s. 67; W. Ameling, Jerusalem…, s. 106.
50
Ibidem, s. 106, 108.
51
Ant. 12, 138.
52
V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 17-18.
53
Idem, Die hellenistischen Städtegründungen…, s.177; Idem, Hellenistic…, s. 19, 26.
54
Idem, Die hellenistischen Städtegründungen…, s. 115.
55
Idem, Hellenistic…, s. 22.
56
Idem, Die hellenistischen Städtegründungen…, s. 165.
Jerozolima jako hellenistyczne polis
13
kolonizacji przynoszącej wzrost urbanizacji swego państwa
57
. Zatem dla wład-
ców motyw polityki urbanizacyjnej, która stanowiła główną oś hellenizacji, miał
charakter polityczny
58
. Nie należy więc w powyższym działaniu dopatrywać się
motywów ideologicznych – bezinteresownego entuzjazmu miłośników greckiej
kultury, jak zwykła to czynić starsza historiografia
59
. Wydaje się również, że is-
totną rolę, jeśli nie wręcz pierwszorzędną, mogła odgrywać dla Antiocha IV opła-
ta
60
, którą zobowiązał się uiścić Jazon w zamian za możliwość fundacji polis
61
.
Fundusze były ważne dla każdego władcy, nawet nieobarczonego jak Antioch IV
koniecznością spłacania trybutu dla Rzymian
62
.
Jednak inicjatorami fundacji polis byli sami Żydzi. 2 Mch wyraźnie
opisuje entuzjazm, z jakim Żydzi, zwłaszcza członkowie rodów kapłańskich, od-
dawali się ćwiczeniom palestry
63
. Dlatego można stwierdzić, że inicjatorzy powo-
łania nowych instytucji działali pod wpływem uroku hellenistycznej kultury, pra-
gnąc greckiej edukacji dającej możliwości uczestniczenia w kulturowym i polity-
cznym życiu państwa hellenistycznego
64
. Byli to jednak przedstawiciele górnych
warstw społecznych, przede wszystkim arystokracji kapłańskiej.
Wątpliwości budzi również kwestia relacji nowych instytucji i obycza-
jów do statusu politycznego Judei i żydowskiej religii. Dotychczasowy ustrój po-
lityczny Judei i Jerozolimy, ethnos (e;qnoj) został wyznaczony przez dekret króla
Antiocha III Wielkiego, który przyznał go Żydom około 200 r. p.n.e za postawę
proseleukidzką w trakcie piątej wojny syryjskiej
65
. Dekret ustanawiał znaczne
ulgi finansowe dla świątyni (nawet specjalny fundusz królewski na potrzeby
składania ofiar), mieszkańców Jerozolimy, rady starszych, kapłanów i personelu
ś
wiątynnego
66
. Oficjalny reprezentantem żydowskiego ethnos wobec władzy se-
57
D. Musti, Syria and the East, [w:] Cambridge History, vol. VII: The Hellenistic World. Cambridge
1991, s. 199.
58
V. Tcherikover, Die hellenistischen Städtegründungen…, s. 177; Idem, Hellenistic, s. 25, 180; P.
Green, Alexander…, s. 509-510.
59
U. Wilcken, Antiochos IV, [w:] Pauly-Wissowa Real-Encyklopädie der klassischen Altertumswis-
senschaft
, vol. 1a, Hamburg, 1854; s. 2470-2471; Idem, Griechische Geschichte im Rahmen des Alter-
tumsgeschichte
, München 1962, s. 287; E. Meyer, Ursprung…, s. 140-141.
60
K. Bringmann, Hellenistische…, s. 67.
61
2 Mch 4, 9.
62
Zob. E. S. Gruen, Hellenism and Persecution: Antiochus IV and the Jews, [w:] Hellenistic History
and Culture
, ed. P. Green Berkeley-Los Angeles-London 1993, s. 253; D. S. Williams, Recent Rese-
arch in 1 Maccabees
, „Currents in Biblical Research”, 9 (2001), s. 177-178. Odpowiedź na pytanie,
czy Antioch IV wciąż był obarczony spłatą kontrybucji wobec Rzymian pozostaje nierozstrzygnięte.
Zob. Tytus Liwiusz, Dzieje, XLII, 6. E. S. Gruen, Hellenism..., s. 253 uważa, iż wspomniana przez
Tytusa Liwiusza opłata stanowiła ostatnią ratę kontrybucji, zatem jej spłacenie przez Antiocha zakoń-
czyło problem finansowego długu wobec Rzymu. Z kolei P. Green, Alexander..., s. 867 zaznacza, że
zapłata, do której odnosi się wzmianka Liwiusza, dotyczyła spłaty kontrybucji jedynie w danym roku.
Zatem zależność finansowa od Rzymu nie została zakończona. Sądzę, iż niezależnie od rozstrzygnię-
cia tego sporu nie ulega wątpliwości, że kontrybucja wobec Rzymu osłabiła finansowo państwo seleu-
kidzkie, co musiało być dotkliwie odczuwane nawet przez kilka dziesięcioleci po zapłaceniu ostatniej
raty.
63
2 Mch 4, 13-15.
64
E. R. Bevan, The House of Seleucus, vol. II, London 1902, s. 169; I. Heinemann, Wer veranlasste
den Glaubenszwang der Makkabäerzeit?
, „Monatsschrift für Geschichte und Wissenschaft des Ju-
dentums“ 1938, s. 145-148; W. O. E. Oesterley, A History of Israel, s. 181; K. Bringmann, Hellenisti-
sche…,
s. 67; O. Morkholm, Antioch IV…, s. 281.
65
M. Hengel, Juden, Griechen, Barbaren, Stuttgart 1976, s. 62-66.
66
Ant. 12, 138-146.
14
M
ICHAŁ
M
ARCIAK
leukidzkiej był arcykapłan, on odpowiadał m.in. za uiszczanie podatków
67
. Po-
jawia się zatem pytanie, czy fundacja polis oznaczała zniosła dotychczasowy us-
trój, czy też oba ustroje istniały obok siebie? Wydaje się, że istotną rolę w odpo-
wiedzi na to pytanie odgrywa jeszcze jedna kwestia – mianowicie rozstrzygnięcie
problemu, czy wszyscy mieszkańcy Jerozolimy zostali obywatelami polis. Twier-
dząca odpowiedź, którą udzieliła część badaczy na podstawie kryterium filologi-
cznego, napotyka jednak na poważne trudności z punktu widzenia historycznego.
Według części badaczy zdanie: ...kai. tou.j evn Ierosolu,moij VAntiocei/j
avnagra,yai
ma wskazywać, że wszyscy mieszkańcy Jerozolimy stali się Antio-
cheńczykami
68
lub też zwraca się uwagę, że powyższy zwrot nie mówi o zapisa-
niu jedynie części mieszkańców Jerozolimy
69
. Sądzę jednak, że powyższe zdanie
nie rozstrzyga, czy mamy do czynienia ze wszystkimi, czy tylko z częścią miesz-
kańców. Zdanie ma charakter ogólny i argument ex si-lentio może być użyty
przez zwolenników przeciwnych koncepcji.
Nadanie praw obywatelskich wszystkim mieszkańcom Jerozolimy było-
by trudne do pogodzenie z realiami polis. Edukacja w gimnazjum, a zwłaszcza
w efebion stanowiła kosztowne przedsięwzięcie
70
. Również sprawowanie urzę-
dów w polis było nieodpłatne, co więcej łączyło się z koniecznością ponoszenia
przez urzędników kosztów z własnej kieszeni, które nie podlegały zwrotowi
71
.
Uczestnictwo we wspólnocie polis wymagało również poświęcenia odpowiedniej
ilości czasu, a nie sposób sobie wyobrazić, aby ten warunek spełniali rzemieślni-
cy, drobni i średni handlarze, proletariat miejski, którzy cały swój czas musieli
przeznaczać na zdobycie środków do życia. Taki zaś warunek mogli spełnić
członkowie arystokracji, zwłaszcza kapłani
72
, którzy zresztą, jak wskazuje 2 Mch
4, 14, stanowili znaczną liczbę biorących udział w ćwiczeniach palestry
73
. Wyda-
je się zatem, iż fundacja polis była ukierunkowana głównie na warstwę arystokra-
tyczną.
Jaki zatem status należy przypisać reszcie ludności? Zdaniem V. Tcheri-
kovera reszta członków ludu żydowskiego posiadała status ludności z prawa eko-
nomicznymi, lecz bez praw obywatelskich umożliwiających udział w instytucjach
politycznych miasta (katoikou/ntej)
74
. Podział mieszkańców na tych, którzy posia-
dali prawa obywatelskie oraz na pozostałych, był zwyczajowy dla każdego po-
lis
75
, także dla Aten, symbolu demokracji greckiej
76
. Wydaje się jednak, że is-
tnieje jeszcze jedna, bardziej prawdopodobna możliwość. Dalsza relacja 2 Mch
zawiera bowiem terminologię właściwą dla ustroju ethnos. Po śmierci Lizymacha
wystąpili wobec władcy przedstawiciele rady starszych (a;ndrej u`po. th/j
gerousi,aj
)
77
. Wyrażenia charakterystyczne dla ustroju ethnos można również od-
67
A. Mittwoch, Tribute und Land-Tax in Seleucid Judaea, „Biblica“ vol. 6, 1955, s. 352-361,
K. Bringmann, Hellenistische…, s. 115-116.
68
F. Millar, The Background…, s. 10.
69
W. Ameling, Jerusalem…, s. 109.
70
V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 162.
71
Ibidem.
72
Zob. E. Bickermann, The Jews…, s. 141.
73
V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 163.
74
Ibidem, s. 161; Ch. Habicht, 2. Makkabäerbuch…, s. 216.
75
A. J. L. Waskey, City State, [w:], Encyclopedia of Greece and the Hellenic Tradition, ed. G. Spe-
ake, vol. I, London-Chicago, s. 345.
76
V. Tcherikover, Hellenistic..., s. 26-27, 161.
77
2 Mch 4, 44.
Jerozolima jako hellenistyczne polis
15
naleźć w przytoczonej przez 2 Mch 11, 16-37 korespondencji władz
seleukidzkich oraz rzymskich. Regent Lizjasz, zwracając się do żydowskich adre-
satów, kieruje swój list do geruzji i pozostałych Żydów (th/| gerousi,a| tw/n
Ioudai,wn kai. toi/j a;lloij Ioudai,oij
)
78
, z kolei król expressis verbis wspomina
w liście do Lizjasza o żydowskim ethnos (e;qnoj) i jego świątyni (i`ero.n)
79
. Powyż-
sze świadectwa literackie dostarczały dotąd argumentów przeciwnikom koncepcji
fundacji polis na rzecz ustanowienia politeumy. Wydaje się jednak, że oba
stanowiska można pogodzić
80
. Polis powstało w Jerozolimie, rekrutowało tych
Ż
ydów, którzy chcieli i mogli sobie pozwolić na edukację w polis
81
. Jednocześnie
większość Żydów była uznawana przez władze seleukidzkie jako odrębny ethnos
ż
yjący wokół swego sanktuarium pod przewodnictwem arcykapłana.
Pozostaje jeszcze rozstrzygnąć kwestię relacji polis do żydowskiej reli-
gii. Nowe obyczaje wywołały oburzenie autora 2 Mch, który pozwolił sobie na
sformułowanie, iż Jazon wprowadził obyczaje przeciwne Prawu (...parano, mouj
evqismou.j evkai,nizen
...)
82
. Znane są jednak przykłady Żydów z Antiochii oraz
z Aleksandrii, którzy posiadając prawa obywatelskie, uczęszczali do gimnazjów,
a równocześnie wciąż deklarowali przynależność do ludu i religii żydowskiej
83
.
Bardzo podobnym do powyższych zjawisk było zachowanie wysłanych przez Ja-
zona oficjalnych przedstawicieli nowego polis na igrzyska do Tyru
84
. Otrzy-
manych od Jazona pieniędzy nie przeznaczyli na ofiarę dla Heraklesa, lecz – na
budowę trójrzędowców. Zatem, choć byli aktywnymi uczestnikami avkmh, tij
~Ellhnismou/
, starali się o przestrzeganie podstawowych nakazów judaizmu. Nie
powinno również ulegać wątpliwości, że członkowie warstwy kapłańskiej, główni
entuzjaści ćwiczeń palestry, nie byli zainteresowani ani zniesieniem ani nawet
odstręczaniem pozostałych Żydów od judaizmu
85
. Praktykowanie judaizmu przez
rzesze Żydów stanowiło przecież główną podstawę utrzymania, wręcz dobrobytu
warstwy kapłańskiej
86
. Warto także zwrócić uwagę na fakt, iż bezpośredni inicja-
torzy pierwszego etapu wydarzeń nie znajdowali się u steru władzy w momencie
prześladowania religijnego, co więcej, byli w osobistej opozycji wobec Mene-
laosa i jego sojuszników
87
. Przemawia to nie tylko za odróżnieniem hellenistycz-
nej reformy od późniejszego prześladowania religijnego, ale pośrednio wskazuje,
ż
e fundacja polis była pozbawiony wymowy religijnej
88
. Wydaje się zatem, iż he-
llenistyczna reforma i związane z nią zwyczaje, choć były obce duchowi judaiz-
mu, nie stanowiły literalnego naruszenie prawa
89
.
78
2 Mch 11, 27.
79
2 Mch 11, 24.
80
A. Świderkówna, Rozmów o Biblii ciąg dalszy, Warszawa 2000, s. 155-157.
81
Ibidem, s. 155-156.
82
2 Mch 4, 11.
83
Por. K. Bringmann, Hellenistische…, s. 67-68.
84
2 Mch 4, 18-20.
85
Por. K. Bringmann, Hellenistische…, s. 69, 78-81.
86
Najważniejsze zasady dotyczące świadczeń na rzecz warstwy kapłańskiej – zob. E. Schürer, The
History…,
s. 257-274, 279-284; E. Bickermann, The Jews…, s. 140-147.
87
F. Millar, The Background…, s. 9-11.
88
I. Heinemann, Wer veranlasste…, s. 146; V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 170-174; F. Millar, The
Background…
, s. 9-11.
89
I. Heinemann. Wer veranlasste…, s. 146-148; V. Tcherikover, Hellenistic…, s. 166-167, K. Bring-
mann, Hellenistische…, s. 67-68.
16
M
ICHAŁ
M
ARCIAK
Celem powyższego artykułu była refleksja nad powstaniem w Jerozoli-
mie wspólnoty politycznej, polis. W aktualnym stanie badań nie ulega wątpliwoś-
ci sam fakt powstania tej instytucji. Polis zostało ufundowane w Jerozolimie na
samym początku panowania Antiocha IV Epifanesa. Pojawienie się nowej insty-
tucji nie oznaczało końca dotychczasowego ustroju, ethnos. Polis powstała bo-
wiem w obrębie Jerozolimy jako obywatelska wspólnota skupiająca zamożną ary-
stokrację, która pragnęła udziału w kulturowym i politycznym życiu świata helle-
nistycznego. Wydaje się zatem, fundacja polis była przedsięwzięciem politycz-
nym i kulturowym, a nie religijnym. Kult wciąż sprawowano, choć kapłani
jerozolimscy go zaniedbywali. Wprowadzenie kultu obcych bóstw w Jerozolimie
zostało umieszczone przez relację 1-2 Mch w późniejszym okresie.
Jednak nie wszyscy mieszkańcy Jerozolimy zostali obywatelami nowej
wspólnoty, zaś dla wielu pobożnych Żydów, dla których również obyczajowość
była jedną z domen religii, nowe zwyczaje jawiły się jako coś gorszącego. Ci
właśnie członkowie religii żydowskiej mogli stać się w pierwszej kolejności
członkami oporu wobec władzy seleukidzkiej, którego geneza wymaga jednak
osobnej refleksji.
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
17
Studenckie Zeszyty Historyczne
Koła Naukowego Historyków Studentów UJ – z. 12.
K
AMIL
J
ANICKI
EDUKACJA NA DWORZE BOLESŁAWA CHROBREGO.
WYKSZTAŁCENIE PIERWSZEGO POLSKIEGO KRÓLA I JEGO
DZIECI NA TLE EUROPEJSKIM
Problematyka kształcenia książąt w Polsce wczesnopiastowskiej w star-
szej literaturze zasadniczo nie była poruszana. Badacze wychodzili z założenia,
ż
e do wieku XIII, jeśli nie dłużej, wśród elit świeckich zainteresowanie kulturą
piśmienniczą i wiedzą książkową nie istniało. Warto przytoczyć słowa A. Brűck-
nera, który stwierdził, że w czasach tych „o szkole i jej potrzebie świeccy ani
myśleli i w rodzinie panujących nawet czytać i pisać nikt nie umiał”
1
. Z czasem
dopiero zaczęto zwracać uwagę na odosobnione wzmianki źródłowe, wskazujące
na wykształcenie pojedynczych książąt – dla interesującego nas okresu przede
wszystkim Mieszka II i Kazimierza Odnowiciela. Te lakoniczne informacje da-
wały podstawę do wydawania ogólnego sądu, przedstawiającego przypadki
wspomnianych władców jako swoiste ewenementy. Zarazem bagatelizowano mo-
ż
liwość istnienia powszechniejszego obyczaju kształcenia umysłowego młodych
książąt. Historycy przyjmowali, że synów książęcych przeznaczonych do objęcia
tronu kształcono jedynie pod kątem fizycznym – poprzez polowania i ćwiczenia
rycerskie. Edukacja książkowa miała dotyczyć wyłącznie potomków odsuniętych
od dziedziczenia i desygnowanych do stanu duchownego
2
. Przy tym dla naj-
wcześniejszego okresu, przed reakcją pogańską lat trzydziestych XI w., wię-
kszość badaczy skłonna była odrzucać możliwość funkcjonowania czy to szkoły
dworskiej, czy nawet katedralnej. Wprawdzie już w 1898 r. Antoni Karbowiak
przyjął, że zinstytucjonalizowany system edukacji istniał w Polsce od czasów nie
tylko Bolesława Chrobrego, ale nawet jego ojca Mieszka
3
, jednak poglądy te nie
znalazły uznania w literaturze. Dopiero Jerzy Dowiat
4
w 1972 r., a po nim
Krzysztof Stopka
5
w 1993, szerzej zajęli się omawianym problemem, potwier-
1
A. Brűckner, Dzieje kultury polskiej, t. I, Warszawa 1957, s. 279.
2
D. Borawska, Piśmiennictwo i nauczanie [w:] Polska pierwszych Piastów, red. T. Manteuffel, War-
szawa 1968, s. 248.
3
A. Karbowiak, Dzieje wychowania i szkół w Polsce w wiekach średnich, t. I, Od 966 do 1363 roku,
Sankt Petersburg 1898, s. 13, 17, 34.
4
J. Dowiat, Kształcenie umysłowe synów książęcych i możnowładczych w Polsce i niektórych krajach
sąsiednich w X-XII w.
[w:] Polska w świecie. Szkice z dziejów kultury polskiej, red. J. Dowiat, Warsza-
wa 1972, s. 79-90; idem, Kultura Polski średniowiecznej X-XIII w., red. J. Dowiat, Warszawa 1985,
s. 252-300.
5
K. Stopka, Studia nad genezą szkół katedralnych w Polsce średniowiecznej, „Studia historyczne”,
t. XXXVI, 1993, s. 3-22; idem, Szkoły katedralne metropolii gnieźnieńskiej w średniowieczu, Kraków
1994.
18
K
AMIL
J
ANICKI
dzając wczesną metrykę edukacji w kraju pierwszych Piastów. Mimo to, nawet
w nowszej literaturze, Mieszko II wciąż jest określany jako ten, który „słynął zna-
jomością języków”
6
, podczas gdy „niemal wszyscy jemu współcześni władcy”
mieli być kompletnymi analfabetami
7
. Czy było tak w istocie? Czy Mieszko wy-
bijał się ponad przeciętność, czy może raczej wpisywał w trendy swojej epoki?
W niniejszej pracy postaram się scharakteryzować stosunek dworu pol-
skiego na początku XI w. do kształcenia umysłowego, kultury piśmienniczej
i wiedzy książkowej, umieszczając go na szerszym tle europejskim. Skupię się po
pierwsze na postaci Bolesława Chrobrego, celem określenia jego horyzontów
umysłowych i stosunku do edukacji. Następnie scharakteryzuję, jakie możliwości
w zakresie kształcenia mógł dawać dwór tego władcy. Dalsza część pracy po-
ś
więcona zostanie analizie wykształcenia poszczególnych synów Chrobrego w
ś
wietle źródeł i nowszych badań – Mieszka II, Bezpryma i Ottona. Rzecz jasna,
ze względu na przyjęte metody badawcze i skąpość źródeł, większość ustaleń za-
proponowanych w niniejszej pracy należy uznać za hipotetyczne.
Tło europejskie. Kształcenie elit w krajach sąsiednich w X-XI w.
Dla wyciągnięcia wniosków na temat kształcenia polskich synów książę-
cych podstawowe znaczenie ma zestawienie rodzimej sytuacji z tą panującą
w krajach sąsiednich
8
. Pozwoli nam to określić, co na początku XI w. było wyją-
tkiem, a co regułą, a także scharakteryzować metodą porównawczą formy i za-
kres kształcenia właściwe tej epoce. Zajmiemy się czterema państwami graniczą-
cymi z Polską: Czechami, Węgrami, Rusią i Niemcami.
Już o pierwszym chrześcijańskim władcy Czech, świętym Wacławie,
niemal współczesna tradycja hagiograficzna zachowała wiele cennych dla nas in-
formacji. Książę ten miał zostać wysłany przez ojca do Budziejowic, gdzie pod
okiem niejakiego Ucenusa z zapałem podjął naukę. Ruska wersja jego żywota po-
daje, że nie tylko poznał łacinę, ale także grekę i pismo słowiańskie tak, że czytał
w tych językach „jak dobry biskup lub ksiądz”
9
.
O kolejnych władcach tego typu
informacji już nie posiadamy – źródłem podstawowym do ich losów jest Kronika
Kosmasa
, a ten nie zwracał na kwestię edukacji baczniejszej uwagi. Z pewnością
możemy stwierdzić wykształcenie przede wszystkim tych osób, które następnie
objęły stanowiska kościelne: Starchkwasa-Chrystiana. Mlady-Marii czy Jaromira-
Gebharda.
Ź
ródła węgierskie przedstawiają zaskakujące podobieństwo do czeskich.
Również tutejsza hagiografia opiewa uczoność pierwszego chrześcijańskiego kró-
la, Stefana. Jeden z żywotów tego władcy podaje, że odebrał on zarówno wy-
kształcenie religijne, jak i literackie. Miał też znać Biblię i przygotować dla syna
książeczkę zatytułowaną De institutione morum. Syn ten, św. Emeryk, także miał
zdobyć wykształcenie i to aż w zakresie trivium, a noce rzekomo spędzał na taje-
mnym śpiewaniu psalmów.
6
Kultura Polski średniowiecznej, s. 292.
7
J. Strzelczyk, Bolesław Chrobry, Poznań 1999, s. 243.
8
Kwestią tą szerzej zajął się J. Dowiat (Kształcenie umysłowe synów książęcych..., s. 79-90). Kolejne
trzy akapity w przeważającej części stanowią streszczenie fragmentu jego pracy.
9
Ruske redakce staroslovenske legendy o sv. Caclavu, wyd. N. J. Serebrjanskij [w:] Spornik staroslo-
vanskych lit. Pamatok o sv. Vaclavu a sv. Ludmile
, red. J. Vajs, Praha 1926, s. 14-15. Polskie tłuma-
czenie za: J. Dowiat, Kształcenie umysłowe synów książęcych..., s. 80.
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
19
Również źródła ruskie już neofitę Włodzimierza Wielkiego przedstawia-
ją jako osobę piśmienną. W tym przypadku doszło jednak prawdopodobnie do
swoistego nieporozumienia. Zdaniem Jerzego Dowiata Włodzimierz sam nie po-
siadał zdolności pisania. Przypisano mu ją, ponieważ jako pierwszy władca Rusi
Kijowskiej był wystawcą dokumentu.
Więcej dowiadujemy się o wykształceniu jego syna, Jarosława Mądrego.
Według relacji nieznanego autora Powieści minionych lat książę ten „do ksiąg
przykładał się i czytał je często w nocy i we dnie”
10
. Miał też sam być autorem ja-
kiś nieznanych woluminów ofiarowanych Cerkwi Sofijskiej.
Jak widać powyższe zestawienie oparte jest przede wszystkim na źró-
dłach kościelnych. Właśnie mnisi, spisujący żywoty uznanych za świętych wła-
dców, przekazali informacje o ich rzekomym wykształceniu. W efekcie ciężko
określić, na ile książęta Ci rzeczywiście byli ludźmi uczonymi, a na ile mamy do
czynienia z pewną manierą literacką charakterystyczną dla hagiografii tego okre-
su. Brak źródeł porównawczych pozwala nam jedynie stwierdzić, że w opinii XI-
wiecznego duchowieństwa jedną z cech idealnego władcy chrześcijańskiego było
wykształcenie literackie
11
. Wydaje się, że przynajmniej w pewnym stopniu pra-
wdziwe są informacje o uczoności św. Stefana i jego syna, a także św. Wacława.
W ostatnim przypadku można mieć pewne wątpliwości, co do kwestii posługiwa-
nia się przez władcę greką i pismem słowiańskim. Dla ich rozwiania konieczne
jest definitywne zakończenie dyskusji nad istnieniem i stopniem rozwoju organi-
zacji kościoła słowiańskiego za życia tego władcy. W przypadku każdego z mo-
narchów mamy, jak sądzę, do czynienia z wykształceniem podstawowym, mają-
cym przede wszystkim na celu umożliwienie władcy aktywnego uczestnictwa
w praktykach religijnych. Do tego, jak przypuszczalnie wyglądała edukacja
w tym okresie, wrócimy w dalszej części tekstu.
Ruś pośród państw Europy środkowej stanowi, szczególny przypadek,
gdyż w zdumiewającym tempie i zakresie zaadaptowała ona w wieku XI kulturę
piśmienniczą z Bizancjum Alfabetyzacja ogarnęła nie tylko dwór i Cerkiew, ale
także szerokie kręgi świeckie. Pismem biegle posługiwali się kupcy, rzemieślnicy
i administracja państwowa. Świadectwem tego jest liczący na chwilę obecną po-
nad 1000 egzemplarzy zbiór odnalezionych głównie w Nowogrodzie gramot, czy-
li zapisek sporządzanych od XI do XV w. na brzozowej korze
12
. Zdaniem Danuty
Borawskiej „nie tylko w Polsce, ale nawet w żadnym z tych krajów Europy za-
chodniej, które odznaczały się wybitnym tętnem życia umysłowego, nie doszło
przed wiekiem XII do takiego upowszechnienia oświaty, z jakim spotykamy się
na Rusi”
13
.
Niemcy również w naszych rozważaniach będziemy rozpatrywać jako
przypadek odmienny od państw „młodszej Europy”, gdyż pod względem kultury
w X i XI wieku był to kraj nader rozwinięty. Otton II odebrał na dworze cesar-
skim wykształcenie literackie, a także jego syn Otton III. Ten drugi z własnej ini-
cjatywy postąpił nawet dalej, stając się niezwykłym dla swej epoki przykładem
cesarza-uczonego. Dokładniej jego sylwetkę przybliżymy w kolejnym rozdziale.
10
Povêst’ vremênnyh let, wyd. D. S. Lihačëv, pod rokiem 6504 (996), s. 102. Polskie tłumaczenie za:
F. Sięlicki, Powieść minionych lat, Wrocław 1968, s. 319.
11
J. Dowiat, Kształcenie umysłowe synów książęcych..., s. 83.
12
Najnowsze zbiorcze opracowanie tematu w języku rosyjskim: Berestânye gramoty: 50 let otkrytiâ
i izučeniâ,
red. V.L. Ânin, Moskva 2003.
13
D. Borawska, Piśmiennictwo i nauczanie, s. 247.
20
K
AMIL
J
ANICKI
Wydaje się, że całkowicie błędne jest cytowane już twierdzenie, jakoby wię-
kszość współczesnych Chrobremu i jego synom królów i książąt była niewy-
kształcona. Z powyższego zestawienia można wyciągnąć wręcz przeciwny wnio-
sek: Polska Chrobrego graniczyła z państwami rządzonymi przez władców, któ-
rych tradycja określa mianem piśmiennych czy nawet uczonych. Na zachodzie
władał miłośnik filozofii Otton III, na południu władający pismem Stefan węgier-
ski, natomiast na wschodzie Jarosław, którego sam przydomek (Mądry) wiele
mówi o tym, jak zapamiętali go potomni. Z każdym z nich Chrobry w mniejszym
lub większym stopniu utrzymywał stosunki. Z Ottonem zawarł osobistą znajo-
mość, z Węgrami kontakty potwierdza jego drugie małżeństwo
14
, natomiast na
Ruś wybierał się dwukrotnie, za drugim razem właśnie celem obalenia władzy
wykształconego księcia kijowskiego. Na tym tle powszechnie przyjmowany anal-
fabetyzm Chrobrego wydaje się niemal ewenementem.
Bolesław Chrobry. Wykształcenie i horyzonty umysłowe
O wykształceniu Bolesława Chrobrego źródła nie zachowały bezpośre-
dnich informacji. Nawet współczesny władcy kronikarz Thietmar nie przekazał
nam żadnych konkretów, choć jak nieco dalej zobaczymy, w rzeczywistości wy-
powiadał się na tematy powiązane z wykształceniem, czy przynajmniej horyzon-
tami umysłowymi wielkiego króla. Historycy powszechnie przyjmują, że Bole-
sław był niewątpliwie niepiśmienny i z twierdzeniem tym trudno polemizować.
Przy tym jednak, to nie zdolność pisania stanowiła podstawowy cel edukacji
dworskiej we wczesnym średniowieczu. Trafnie rzecz skomentował Jerzy Strzel-
czyk, pisząc, że „nie umiejętnością czytania i pisania mierzono wówczas format
i mierzy się mądrość i inteligencję monarchy”
15
. Dla naszych rozważań, szczegól-
nie dla analizy wykształcenia synów Chrobrego, ważne jest przede wszystkim
określenie stosunku tego władcy do kultury łacińskiej i nauki. Pozwoli nam to
w dalszej części tekstu zająć się edukacją Mieszka, Bezpryma czy Ottona – w ka-
ż
dym przypadku, jeśli prowadzoną, to z pewnością na życzenie i w formie ocze-
kiwanej przez Bolesława Chrobrego. Wpierw jednak po krótce zajmiemy się
kwestią realnej edukacji pierwszego polskiego króla.
W literaturze niektórzy badacze przyjmowali, jak sądzę błędnie, że
władca ten mógł odebrać pewne ograniczone wykształcenie w szkole dworskiej.
Miałoby się to wiązać z jego pobytem na dworze cesarskim w 973 roku. Annales
Altahenses Maiores
podają, że trafił tam w roli zakładnika
16
. Mieszko I miał wys-
łać go do Kwedlinburga, samemu obawiając się przybycia przed oblicze cesarza.
Ciężko określić wiarygodność tej relacji, ponieważ nie znajduje ona potwierdze-
nia w innych źródłach
17
. Wydaje się o tyle wątpliwa, że już kilka miesięcy po
zjeździe w Kwedlinburgu, kiedy niespodziewanie zmarł Otton I, Mieszko mo-
mentalnie stanął po stronie opozycji wysuwającej do tronu Henryka Kłótnika.
14
Trwający od 985-987 związek z nieznaną z imienia księżniczką węgierska, być może córką księcia
Gejzy. Między 986 a 989 małżonka ta została oddalona, a Chrobry poślubił Emnildę, córkę księcia
słowiańskiego Dobromira.
15
J. Strzelczyk, Bolesław Chrobry, s. 243.
16
Annales Altahenses Maiores, Monumenta Germaniae Historica, Seriptores (dalej: MGH SS), t. XI,
Weimar, 1972, s. 787.
17
Za wiarygodnością tej zapiski opowiedział się G. Labuda (Studia nad początkami państwa polskie-
go
, t. I, Poznań 1987, s. 510-518).
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
21
Wydaje się niemożliwe, żeby postąpił w ten sposób, jeśli jego pierworodny syn
przebywałby jako zakładnik na dworze nowego cesarza, Ottona II. Nie można
oczywiście wykluczyć, że po śmierci Ottona I Bolesław został zwolniony i po-
wrócił do kraju
18
. W tej sytuacji jednak, jego pobyt w Niemczech trwałby góra
kilka miesięcy. Pozbawione podstaw wydaje się twierdzenie Jerzego Dowiata, że
Bolesław odebrał w Niemczech „co najmniej elementarne wykształcenie”
19
. Ba-
dacz ten tym bardziej przesadził, porównując niewolę Bolesława do dobrowolne-
go wysyłania synów do niemieckich szkół przez czeskich Przemyślidów i Sławni-
kowiców. Należy dodatkowo podkreślić, że w 973 r. Bolesław miał zaledwie 6
lub 7 lat
20
. Nawet więc, jeśli rzeczywiście trafił na dwór cesarski, to ze względu
na wiek i krótki czas przebywania na nim niewiele na tym zyskał. Wątpliwe, by
ten, zapewne wstrząsający dla młodego chłopca, epizod z dzieciństwa w wię-
kszym stopniu wpłynął na jego edukację, czy też poznanie zachodniego życia
dworskiego
21
.
Bolesław mógł natomiast przyjąć ograniczoną edukację ze strony bisku-
pa Jordana
22
. Oczywiste wydaje się, że odpowiadający za chrystianizację wciąż
na wpół pogańskiego kraju biskup, swą misję rozpoczynał w kręgach dworskich.
Za pewnik należy przyjąć, że od niego lub jednego z dostojników przybyłych
z Czech w orszaku Dobrawy, Bolesław przyjął wykład zasad wiary, a zarazem
podstawowych modlitw. Przypuszczenie to potwierdza pośrednio relacja Thiet-
mara, której przyjrzymy się bliżej w dalszej części tekstu. Jak sądzę jest rzeczą
prawdopodobną, że Bolesław na tym etapie zaznajomił się z najbardziej elemen-
tarnymi podstawami łaciny, np. tekstem Pater Noster lub 7 psalmami pokutnymi.
Wykluczałbym natomiast szersze wykształcenie księcia. Wątpliwe, by potrzebo-
wał go we własnym mniemaniu lub mniemaniu swojego ojca – jak wiadomo do
nie tak dawna poganina, a zarazem analfabety. Wydaje się, że horyzonty umysło-
we Chrobrego uległy poszerzeniu dopiero w kolejnych latach jego rządów.
Znaczenie na pewno miał kontakt ze świętym Wojciechem, który dowo-
dnie był człowiekiem wykształconym i obytym kulturalnie
23
. Nie ta jednak znajo-
mość, jak sądzę, wywarła na Bolesława wpływ decydujący, lecz kontakt z wye-
dukowanym i ogarniętym uniwersalistyczną ideą odrodzenia prawdziwego cesar-
18
Zdaniem B. Kűrbis „rychło, może już podczas uroczystości pogrzebowych w Magdeburgu, zdołano
odwieźć małego zakładnika z powrotem do domu” (Epitafium Bolesława Chrobrego, „Roczniki His-
toryczne”, t. LVI, 1990, s. 117).
19
Kultura Polski średniowiecznej, s. 292.
20
Przykładowo Ottonowi III przydzielono nauczyciela, późniejszego biskupa hildesheimskiego Bern-
warda, dopiero w 9 roku życia (J. Strzelczyk, Otton III, Wrocław 2000, s. 40). Czy w młodszym wie-
ku mianoby dbać o kształcenie umysłowe obcego księcia? W tym miejscu warto też zwrócić uwagę na
ciekawe stwierdzenie J. Dowiata, wg którego „liczne kontakty osobiste” Bolesława Chrobrego „z pa-
nami niemieckimi” miały być efektem jego kilkumiesięcznego zakładnictwa. Przy całym podziwie dla
wielkoformatowej polityki zagranicznej Chrobrego, ciężko uwierzyć, że rozpoczął jej realizację tuż
po odstawieniu od matczynej piersi. Zob. J. Dowiat, Kształcenie umysłowe synów książęcych..., s. 86.
21
J. Strzelczyk, Bolesław Chrobry, s. 19.
22
Jordan z pewnością był człowiekiem przynajmniej w pewnym stopniu wykształconym. Przy tym
tezę tą można oprzeć jedynie na przesłankach logicznych. Ponieważ nie udało się ostatecznie ustalić
skąd pochodził Jordan, niemożliwe jest pewne powiązanie jego wykształcenia z żadnym z ośrodków
katedralnych. Wprawdzie Paweł Czartoryski pisał o Jordanie, że „przybył zapewne z dolnej Lotaryn-
gii, może ze słynącego znakomitym szkolnictwem Liége” (Historia nauki polskiej, t. I, red. B. Sucho-
dolski, Wrocław 1970, s. 20), jednak w świetle nowszych badań G. Labudy lotaryńska proweniencja
misji chrystianizacyjnej w Polsce została przez większość historyków odrzucona (G. Labuda, Jakimi
drogami przyszło do Polski chrześcijaństwo?,
„Nasza Przeszłość”, t. LXIX, 1988, s. 39-80).
23
J. Dowiat, Kształcenie umysłowe synów książęcych..., s. 83-84.
22
K
AMIL
J
ANICKI
stwa rzymskiego Ottonem III
24
. Ten młody władca, już przez współczesnych
określony mianem mirabilia mundi, odebrał solidne i wielokierunkowe wykształ-
cenie pod okiem wybitnych uczonych swoich czasów: Jana Philagathosa, później-
szego biskupa hildesheimskiego Bernwarda i Gerberta z Aurillac, od 999 zasiada-
jącego na Stolicy Piotrowej jako Sylwester II. Znany był ze swojego zamiłowania
do literatury i filozofii. Niewątpliwie przyswoił sobie nie tylko sztukę czytania,
ale także pisania. Co ciekawe i ważne dla naszych rozważań, oprócz łaciny uczył
się także (pod okiem wspomnianego już Jana Philagathosa) greki. Na tle swojej
epoki był władcą o zdecydowanie ponadprzeciętnym wykształceniu i intelekcie.
Już samo spotkanie z Ottonem w Gnieźnie w 1000 r. mogło w jakiś spo-
sób wpłynąć na Bolesława, który gościł najwyższego rangą władcę zachodniej
Europy, a zarazem towarzyszących mu dostojników kościoła
25
. Tym bardziej od-
działała na niego podróż, którą odbył następnie w towarzystwie Ottona III. Bole-
sław odprowadził cesarza przynajmniej do Kwedlinburga, gdzie razem świętowa-
li Wielkanoc (31 III). Następnie Otton udał się do Akwizgranu, gdzie dokonał
bulwersującego i niezrozumiałego dla współczesnych czynu – nakazał kolejno
odnaleźć i otworzyć grób Karola Wielkiego, z którego zabrał złoty krzyż i część
zbutwiałych szat zmarłego
26
. Zapiska z dobrze na ogół poinformowanych roczni-
ków kwedlinburskich pozwala wierzyć, że w podróży tej towarzyszył cesarzowi
Bolesław. Dopiero z Akwizgranu miał się on wraz z cennymi darami udać do
Polski. Jedno z niepewnych źródeł podaje nad wyraz ciekawą informację, że do
darów tych należał tron grobowy Karola Wielkiego
27
. Niestety autentyczność
tego przekazu budzi liczne wątpliwości. Należy natomiast przyjąć, że jeśli nawet
Bolesław otrzymał wspomniany tron, to był on raczej repliką niż oryginałem
28
.
Cała podróż, o ile rzeczywiście do niej doszło, a źródła pozwalają w to
wierzyć
29
, musiała w wielkim stopniu odcisnąć się na umysłowości Bolesława.
Nie tylko przemierzył on pół zachodniej Europy; odwiedził także jej karolińską
„ideologiczną stolicę” i przez kilkanaście tygodni przebywał w towarzystwie
wykształconego dworu Ottona III. Mogłoby się zdawać, że siłą rzeczy efekty tej
wyprawy, czy wręcz pielgrzymki, roku 1000 wymkną się badaniom history-
cznym. Wydaje się jednak, że znalazły one namacalne i w zasadzie trwające do
dziś odbicie, w kompletnie niespodziewanej formie. Badania warszawskiego me-
diewisty Romana Michałowskiego wykazały mianowicie zaskakującą zbieżność
24
Postać Ottona III oraz jego stosunki z Bolesławem Chrobrym najpełniej w polskiej literaturze opisał
w jednej ze swoich nowszych prac J. Strzelczyk. Tam też scharakteryzował krótko przeze mnie wspo-
mnianą kwestię wykształcenia młodego cesarza. Zob. J. Strzelczyk, Otton III.
25
Należy pamiętać, że nie było to pierwsze spotkanie władców Polski i Niemiec. Bolesław poznał Ot-
tona już wcześniej, kiedy posiłkował jego wojska w walkach na Połabiu.
26
Informacje te przekazał Thietmar (IV,47), a także inne źródła niemieckie – roczniki kwedlinburskie,
hildesheimskie i kronika benedyktyńskiego klasztoru w Novalesa w Piemoncie (Chronicon
Novaliciense
).
27
Źródłem tym jest tzw. redakcja C kroniki akwitańskiego autora Ademara z Chabannes. Niejasna jest
chronologia tego dzieła, dotąd często datowanego dopiero na drugą połowę XII wieku, choć ostatnio
przeważa datacja na lata 1028/1029. Jeśli przyjęłaby się ona w nauce, potwierdzałaby sporą wartość
ź
ródłową kroniki. Tekst interesującego nas fragmentu redakcji C w polskim tłumaczeniu przytoczył
J. Strzelczyk (Otton III, s. 141).
28
Sugeruje to choćby przykład Świętej Włóczni, której kopię, a nie oryginał Bolesław otrzymał
w Gnieźnie. Praktyka tworzenia „prawdziwych replik” uznanych za święte przedmiotów była w śred-
niowieczu powszechna.
29
Za autentycznością przekazów poświadczających pobyt Chrobrego w Akwizgranie zdecydowanie
opowiedział się J. Strzelczyk (Otton III, s. 139-145).
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
23
między fundacjami kościelnymi ottońskiego Akwizgranu i wczesnośredniowie-
cznego Krakowa
30
. W obu miastach odnajdujemy z tego okresu te same patroci-
nia: Najświętszej Marii Panny, św. Salwatora, św. Wojciecha i św. Mikołaja. Co
więcej fundacje te pełniły podobne funkcje (np. Maria Panna była kaplicą pałaco-
wą, a przy św. Salwatorze w obydwu miastach miało służyć zgromadzenie żeń-
skie) i zostały rozlokowane na zbliżonym planie przestrzennym. Skala zbieżności
jest tak duża, że bardzo ciężko przyjąć całkowity przypadek. Wydaje się, że po-
dróż do Akwizgranu mogła stworzyć w umyśle Chrobrego plan przeniesienia
tamtejszego założenia kościelnego do Krakowa – grodu zapewne bliskiego wła-
dcy, już z tego choćby powodu, że przypuszczalnie do 992 sprawował w nim rzą-
dy namiestnicze. Oczywiście dokładne datowanie kościołów krakowskich nie jest
możliwe. Być może część z wymienionych fundacji była dziełem Mieszka II,
bądź nawet Kazimierza Odnowiciela. Jednak całą niezwykłą koncepcję prze-
strzenną zapoczątkował, jak się wydaje, Bolesław Chrobry, następnie przekazując
zadanie jej kontynuacji synowi. Dobitnie ukazuje to jego horyzonty umysłowe –
rzecz jasna widziane z typowo średniowiecznej, religijnej perspektywy
31
.
Koncepcja Michałowskiego zdaje się niezwykle pociągająca, przy tym
jednak rzecz jasna budzi liczne wątpliwości. Dla badania umysłowości Chrobrego
może mieć fundamentalne znaczenie, jednak potwierdzenie jej bez pogłębionych
badań archeologicznych nie jest niestety możliwe. Na szczęście wpływ Ottona III
na Bolesława jesteśmy w stanie zobrazować także na innych przykładach. Za-
pewne to na cześć młodego cesarza Chrobry nadał jego imię swojemu najmłod-
szemu synowi
32
. Można oczywiście przyjąć, że był to typowy gest obyczajowy.
Jak jednak wyjaśnić nadanie wnukowi Chrobrego drugiego imienia „Karol”, jaw-
nie jakby nawiązującego do Karola Wielkiego, niekwestionowanego autorytetu
Ottona III? Ciężko oprzeć się wrażeniu, że tym sposobem Chrobry świadomie
włączył się w ideologiczny program cesarza, a przynajmniej przyjął zachodni
wzorzec identyfikujący Karola z ideałem władcy. Fakt, że Kazimierz Karol naro-
dził się dopiero w 1016 r. ukazuje, że wpływ Ottona III na Chrobrego był trwały
– nie zakłóciła go ani śmierć cesarza, ani radykalne załamanie stosunków
z Niemcami. Oczywiście nie mamy pewności czy to Bolesław Chrobry wybrał
drugie imię wnuka – być może zrobił to Mieszko II, kto wie czy nie już po śmier-
ci Chrobrego
33
. W takim przypadku jednak, tym bardziej moglibyśmy mówić
o ciągłości pewnych idei przeszczepionych z zachodu.
30
R. Michałowski, Princeps fundator. Studium z dziejów kultury politycznej w Polsce X-XIII w.,
Warszawa 1993, s. 75-76.
31
Warto zwrócić na marginesie uwagę, że wg części badaczy cały program budownictwa kościelnego
pierwszych Piastów dowodzi ich zrozumienia dla kultury zachodniej. Cytując Pawła Czartoryskiego,
„ideowa funkcja kaplicy w grodach głównych i jej częste wezwanie maryjne wskazują na wznowienie
przez władców polskich ideologii karolińskiej i ottońskiej” (Historia nauki polskiej, s. 21).
32
K. Jasiński, Otto [w:] Polski Słownik Biograficzny (dalej: PSB), t. XXIV, Wrocław-Warszawa-Kra-
ków-Gdańsk 1979, s. 625. Ostatecznie wykazał to już O. Balzer (Genealogia Piastów, Kraków 2005,
s. 70). Warto przy tym zaznaczyć, że wielu badaczy, w tym Jasiński, przyjmuje za prawdopodobne, że
chrzest Ottona odbył się podczas synodu gnieźnieńskiego, a Otton III został jego ojcem chrzestnym
(K. Jasiński, Rodowód pierwszych Piastów, Poznań 2004, s. 123-124).
33
W dawniejszej nauce przyjęcie drugiego imienia przez Kazimierza łączono z jego rzekomą oblacja
zakonną w 1026 (K. Maleczyński, Kazimierz Karol Odnowiciel [w:] PSB, t. XII, Wrocław-Warszawa-
Kraków 1966-1967, s. 261-262; podobnie O. Balzer w swojej Genealogii Piastów). Po definitywnym,
jak sądzę, odrzuceniu tezy o mnichostwie Kazimierza, również i to twierdzenie uznać należy za nie-
aktualne. Być może Kazimierz przyjął drugie imię już przy okazji chrztu, a więc w 1016 roku.
24
K
AMIL
J
ANICKI
Jeszcze bardziej wyraziście akceptacja kultury zachodniej przejawia się
w koronacji Bolesława Chrobrego. Problematyka przyczyn aktu z roku 1025 jest
zbyt złożona, by zajmować się nią w niniejszej pracy. Należy natomiast podkreś-
lić, że niezależnie od tego, jakie pobudki kierowały Bolesławem, świadomie
przyjął on zachodnioeuropejski model koronacji królewskiej i powiązany z nim
bagaż ideologiczny
34
. Wskazuje to po raz kolejny na zrozumienie kultury zachod-
niej cechujące tego władcę. Zapewne pojmował on, jakie korzyści może przy-
nieść koronacja, co tłumaczy ponawiane starania o nią. Wydaje się, że w jakimś
przynajmniej stopniu, Chrobry poprzez przyjęcie korony, ale także inne działania,
przede wszystkim militarne, starał się dorównać zachodniemu sąsiadowi. Jeśli
dokonywał tego na polu bitwy i w symbolice władzy, to z dużym prawdopodo-
bieństwem możemy założyć, że podobne dążenia przejawiał także w kwestii edu-
kacji swojego potomstwa „na wzór cesarski”. Do tej myśli jeszcze powrócimy.
Ważnym miernikiem intelektu, ale także pewnego obycia polityczno-
kulturalnego Chrobrego, jest cechująca go umiejętność uczestniczenia w spra-
wach wewnętrznych cesarstwa. Liczne relacje kronikarskie, w tym niezastąpiony
Thietmar, z jednej strony ze wstrętem, z drugiej jednak niemal z podziwem uka-
zują zręczność polityki Bolesława, jego talent do zjednywania sobie sojuszników
i wykorzystywania wewnętrznych tarć w Niemczech. Wydaje się rzeczą oczywis-
tą, że w celu prowadzenia tak rozbudowanej polityki, Chrobry musiał wpierw do-
głębnie poznać zasady rządzące niemieckim systemem władzy, jak wiadomo już
w tym okresie niezwykle skomplikowanym i opartym na zagmatwanych koliga-
cjach rodzinnych i wciąż żywych związkach plemiennych. Źródła potwierdzają,
ż
e Chrobry utrzymywał kontakty z cesarzem, ale także z możnowładcami, książę-
tami, margrabiami i dostojnikami kościoła
35
. Oczywiście zawsze stał w tych rela-
cjach na pozycji wprawdzie silnego militarnie, ale jednak upośledzonego pod
względem poziomu cywilizacyjnego partnera. Nie należy jednak, jak sądzę, prze-
sadzać z zaściankowym postrzeganiem Polski tego okresu. Relacje niemieckie
ukazują, że dzięki staraniom Chrobrego traktowano go jako cennego partnera,
a samą Polskę postrzegano jako ważny czynnik polityczny środkowej Europy.
Warto zauważyć, że takiej pozycji nigdy nie osiągnęło północne Połabie, pomimo
dużo silniejszych niemieckich wpływów kulturalnych. Redarscy czy obodrzyccy
władcy woleli prowadzić politykę izolacjonistyczną i mimo, że często nadarzała
się ku temu okazja, nie podejmowali prób wygrywania wewnętrznych sporów
w cesarstwie. Nawet z pozoru korzystny sojusz Lutyków z Henrykiem II, nie
przyniósł im w praktyce żadnych zysków. Na tym, czy choćby czeskim tle, tym
bardziej docenić należy zdolności polityczne, a tym samym cechujące Chrobrego
zrozumienie dla zachodniej kultury i rządzących chrześcijańskim światem zasad.
Dowód, że Chrobry wysoko cenił kulturę pisaną znajdujemy też w swo-
istej pochwale jego pobożności zapisanej przez Thietmara. Z jednej strony biskup
Niewykluczone, że zrobił to dopiero podczas bierzmowania, czyli zapewne po śmierci Bolesława
Chrobrego (J. Dowiat, Kształcenie umysłowe synów książęcych..., s. 85).
34
Z nowszych prac poświęconych koronacji Chrobrego zob. J. Mularczyk, Tradycja koronacji króle-
wskich Bolesława I Chrobrego i Mieszka II,
Wrocław 1998; M. Rożek, Polskie koronacje i korony,
Kraków 1987.
35
Szczególne znaczenie odgrywały kontakty z komesami na Schweinfurcie, kontynuowane zresztą aż
do wieku XII. Obejmowały one nie tylko samych możnych wschodniofrankijskich, ale także tutejsze
kościoły np. katedrę w Bambergu i klasztor św. Michała na Michelsburgu, których darczyńcami byli
Bolesław Chrobry i jego syn. O kontaktach tych por. J. Strzelczyk, Bamberg a Polska w średniowie-
czu
, „Roczniki historyczne”, t. LXII, 1996, s. 73-88.
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
25
merseburski krytykuje prymitywizm metod chrystianizacyjnych stosowanych
przez polskiego władcę (np. wybijanie zębów za nieprzestrzeganie postów),
z drugiej jednak niemal z zakłopotaniem wspomina o podejmowanej przez niego
częstokroć pokucie. Oddajmy głos kronikarzowi: „Kiedy mianowicie albo sam
poczuł, albo przekonał się pod wpływem jakiegoś chrześcijańskiego upomnienia,
iż wiele nagrzeszył, kazał przedłożyć sobie kanony i badać, w jaki sposób należy
naprawić grzechy, po czym w myśl zawartych tam przepisów starał się odpokuto-
wać zbrodnie, których się dopuścił”
36
. Ciężko zaprzeczyć, że jest to swoisty do-
wód nie tylko pobożności, ale także głębszego zainteresowania zasadami wiary.
Przy okazji fragment ten stanowi przesłankę, pozwalającą wierzyć, że w posiada-
niu Chrobrego był, zapewne pierwszy w Polsce, penitencjał. Zresztą Chrobry nie
tylko jako pierwszy polski władca zebrał szerszą kolekcję ksiąg, ale także sam
był inicjatorem działalności piśmienniczej. To prawdopodobnie na jego czasy
przypadają początki polskiego rocznikarstwa i bez żadnej wątpliwości hagio-
grafii
37
.
Podsumowując, błędem jest postrzeganie Bolesława Chrobrego jako
władcy prymitywnego, wręcz na wpół barbarzyńskiego, przed czym nie ustrzegło
się wielu dawniejszych historyków. Nie należy także dopuszczać się generalizacji
i przyjmować krótko brak wykształcenia u Chrobrego. Władca ten, jak wyżej wy-
kazaliśmy, sam nie był wprawdzie na wzór Ottona III królem-uczonym, jednak
szereg bardziej bądź mniej przekonujących przesłanek wskazuje, że doceniał on
kulturę chrześcijańskiej Europy, a młody cesarz mógł mieć niewymierny wpływ
na jego umysłowość. Nie powinna dziwić u Chrobrego, starającego się przeszcze-
piać na grunt polski zachodnie wzorce, chęć wykształcenia swoich synów. Zdaje
się, że tym sposobem chciał dorównać kulturalnemu rozwojowi dworu zachod-
niego sąsiada. Pozostaje pytanie, jak duże miał ku temu możliwości w warunkach
polskiego, ledwo wyrosłego z pogaństwa, środowiska dworskiego.
Nauczanie we wczesnym średniowieczu. Warunki edukacyjne na polskim
dworze
Podstawowym celem edukacji we wczesnym średniowieczu było kształ-
cenie kadr kościelnych. Wprawdzie zarówno regulacje dotyczące szkół biskupich
powzięte na synodzie w Toledo w 527 roku, jak i założenia późniejszych o ponad
dwa wieki reform karolińskich, nie wykluczały kształcenia osób świeckich, jed-
nak aż do pełnego średniowiecza było ono zjawiskiem ograniczonym. W szcze-
gólnym stopniu dotyczy to krajów Europy środkowej, dopiero co włączonych do
kręgu cywilizacji chrześcijańskiej. Cel kształcenia w oczywisty sposób przekładał
się na jego formę. Cytując Jerzego Dowiata, książka i pismo „miały być dla elity
społecznej, także świeckiej, narzędziem oddawania czci Bogu, toteż kształcenie
w piśmie łączyło się ściśle z nauką religii”
38
. Pierwszy etap edukacji polegał na
zapamiętywaniu ze słuchu łacińskich psalmów. Dlatego też, to właśnie psałterz
był podstawowym podręcznikiem średniowiecza. Po opanowaniu zestawu tek-
stów uczeń zasiadał nad psałterzem i porównując zapamiętane psalmy z i ich for-
mą pisaną, przyporządkowywał dane słowa ich graficznym odpowiednikom. Ko-
36
Kronika Thietmara, VI, 92.
37
Historia nauki polskiej, s. 21.
38
Kultura Polski średniowiecznej..., s. 292.
26
K
AMIL
J
ANICKI
lejno poznawał pojedyncze litery i słowa powstające z ich połączenia, a na koniec
ć
wiczył się w kreśleniu liter na woskowych tabliczkach
39
. W tym miejscu pod-
kreślić należy, że czynność ta nie miała w zasadzie na celu nauczyć pisania, ale
raczej ułatwić zapamiętanie poszczególnych liter. W średniowieczu rozdzielano
bowiem umiejętności czytania i pisania, a wiele wykształconych w pewnym sto-
pniu osób posiadało jedynie pierwszą z nich. Ten podstawowy kurs literacki włą-
czał ucznia w krąg tzw. litterati – osób piśmiennych, przeciwstawiany analfabe-
tom, czyli w terminologii średniowiecznej idiotae. Rzeczywista wiedza, jaką da-
wał pierwszy etap edukacji nie była duża, ale wystarczała do aktywnego uczest-
nictwa w liturgii bądź jej sprawowania. Kolejnym szczeblem kształcenia był kurs
sztuk wyzwolonych – wzorowany na systemie antycznym, a przeszczepiony do
Europy średniowiecznej przez Karola Wielkiego. Składał się on z dwóch etapów:
tzw. drogi potrójnej (trivium) i drogi poczwórnej (quadrivium). Kurs ten mógł już
dawać realne wykształcenie, choć rzecz jasna wiele zależało od dostępu do ksią-
ż
ek oraz predyspozycji nauczyciela. Dowodnie wiadomo, że we wczesnym śred-
niowieczu bywało z tym raczej gorzej niż lepiej. Po ukończeniu trivium danego
adepta wiedzy otaczano już sporym szacunkiem i określano mianem vir eloquens.
Szczególnie w Europie środkowej wykształcenie takie uznawano za wysokie –
choćby pełniący rolę ponoć doskonałego nauczyciela Otton z Bambergu ukończył
wyłącznie trivium
40
. Również we wspominanych już utworach hagiograficznych,
książąt, którzy rzekomo ukończyli kurs trivium uznawano za ludzi uczonych.
Drugi szczebel edukacji, quadrivium, pozwalał na przyjęcie określenia vir sa-
piens
. Dawał on już nie tylko podstawowe wykształcenie filozoficzne i religijne,
ale także matematyczne.
Kształceniem w omawianym okresie zajmowały się przede wszystkim
szkoły katedralne. W Polsce pierwsze z nich postały prawdopodobnie już około
roku 1000, choć brakuje na ten temat informacji źródłowych
41
. W ośrodkach tych
kształcono kandydatów do stanu duchownego, zapewne wywodzących się z lo-
kalnych elit plemiennych. Już w latach 20. wśród polskiego kleru pojawiają się
osoby o słowiańskich imionach (Bossuta, Suła, Stanisław), co stanowi pośredni
dowód na istnienie w tym czasie szkoły katedralnej. Wydaje się, że takowa pow-
stała nie tylko w Gnieźnie, ale także przynajmniej w Poznaniu i Krakowie. Nie-
którzy badacze przyjmują, że w późniejszym czasie utworzono także szkołę
dworską, mającą kształcić elity świeckie
42
. Nie wydaje się to prawdopodobne,
jednak problem ten wykracza poza tematykę niniejszej pracy
43
. Jeśli szkoła dwor-
ska powstała, to zapewne dopiero w czasach Mieszka II, kiedy na naukę oddany
39
J. Dowiat przyjmował odwrotną kolejność etapów kształcenia literackiego; uczeń miał poznawać
najpierw słowa i ich graficzną formę, a dopiero następnie składające się na nie pojedyncze litery (Kul-
tura Polski średniowiecznej,
s. 292). Pogląd tego badacza przekonująco zanegował K. Stopka (Szkoły
katedralne...
, s. 240-242).
40
Por. K. Liman, Otto z Bambergu I, [w:] Słownik Starożytności Słowiańskich, t. III, 1967, s. 559-560.
41
Możliwość istnienia szkół katedralnych w tym okresie przyjął K. Stopka, stwierdzając: „Nie wiemy,
czy szkoły katedralne istniały w Polsce przed reakcją pogańską. Jednak z dużym prawdopodobień-
stwem możemy taką hipotezę wysunąć” (K. Stopka, Szkoły katedralne..., s. 13). Na podobnym stano-
wisku stanęła D. Borawska, pisząc, że „powstanie w roku 1000 pierwszych katedr biskupich było za-
pewne momentem inicjującym organizację stałych szkół katedralnych”. Zob. D. Borawska, Piśmien-
nictwo i nauczanie,
s. 249.
42
J. Dowiat, Kultura Polski średniowiecznej..., s. 291-294.
43
W dyskusji na temat istnienia szkoły dworskiej jako ostatni zabrał głos K. Stopka, zdecydowanie
odrzucając możliwość zorganizowania w Polsce wczesnopiastowskiej takiej instytucji (Studia nad
genezą...
, s. 3-11).
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
27
został jego syn Kazimierz. Gdzie w takim razie mogli się kształcić synowie Bole-
sława Chrobrego? Analogie zagraniczne wskazują, że ich edukacja nie była pro-
wadzona w szkole katedralnej, ale na dworze, prawdopodobnie pod okiem książę-
cego kapelana lub innej wyznaczonej do tego osoby. Wspólny ze szkołą katedra-
lną był natomiast w zasadniczym stopniu program nauczania, być może także sto-
sowany księgozbiór i osoba nauczyciela. Z omawianego okresu nie zachowały się
niestety żadne źródła, pozwalające choćby przypuszczać, kto był nauczycielem
Mieszka, czy Ottona. Więcej możemy powiedzieć na temat poziomu nauczania.
Ten zapewne nie był wysoki. Jak już wspomniano wyżej, nauka miała przysposo-
bić księcia do uczestnictwa w liturgii. Tym samym potrzebował on wyłącznie
podstawowego kursu literackiego. Wydaje się zresztą, że nie istniała realna mo-
ż
liwość kontynuowania nauki. W inwentarzu ksiąg biblioteki kapituły krako-
wskiej z roku 1110, widnieją tytuły kodeksów liturgicznych i podręczników gra-
matyki łacińskiej. Towarzyszą im utwory takich poetów jak Owidiusz, Teren-
cjusz, Persjoniusz czy Stacjusz, a także poematy Boecjusza i Aratora
44
. Taki ze-
staw ksiąg pozwalał na przeprowadzenie kształcenia w zakresie podstawowym
oraz rozpoczęcie kursu trivium. Wymienione pozycje mogły dać dobre przygoto-
wanie wyłącznie w zakresie gramatyki. Pozostałe dyscypliny wchodzące w skład
trivium, retoryka i dialektyka, wymagały lektury prac prozaików i stylistów, któ-
rych za wyjątkiem Etymologii Izydora z Sewilli brakuje w inwentarzu. Jeśli na
początku XII w. krakowska szkoła katedralna nie dawała możliwości ukończenia
trivium, trudno oczekiwać, że lepiej było prawie wiek wcześniej w dowolnym
ośrodku w kraju. Szczególnie, że na przełomie wieków X i XI książki w Polsce
były całkowitym ewenementem i nic nie słychać o pozycjach innych niż kodeksy
liturgiczne. Warto zwrócić też uwagę na postać wspomnianego już Ottona z Bam-
bergu. Nauczający w kilkadziesiąt lat po omawianym okresie misjonarz Pomorza
zyskał sławę doskonałego dydaktyka, choć jak już wspomnieliśmy nie ukończył
quadrivium. Z tego wynika, że jeszcze na początku XII w. trivium oznaczało
swoisty szczytowy etap edukacji. Niewykluczone, że osiągnął go Kazimierz Od-
nowiciel, którego Gall Anonim określił w swojej kronice mianem vir eloquens.
Nie wydaje się to prawdopodobne, nawet jednak, jeśli Kazimierz rzeczywiście
odebrał tak szeroką edukację, to jego ojciec nie miał ku temu możliwości. Do po-
dobnych wniosków doszedł Krzysztof Stopka, stwierdzając, że edukacja w oma-
wianym okresie nie mogła stać na wysokim poziomie i oznaczała przede wszy-
stkim zapoznanie z literami, psałterzem, podstawami gramatyki łacińskiej i wy-
branymi tekstami biblijnymi
45
. Kształcenie odbywało się zapewne w jednym
z ośrodków władzy, przy palatium książęcym wyposażonym w niewielką biblio-
tekę
46
.
Podsumowując, kształcenie na dworze polskim odbywało się zapewne
według przyjętego w całej chrześcijańskiej Europie systemu. Miało dać książę-
tom obycie z podstawowymi tekstami religijnymi, przede wszystkim psalmami.
Brakuje przesłanek pozwalających wierzyć, że edukacja dworska wykraczała po-
za ten etap. Powyższa konstrukcja oparta jest rzecz jasna na wywodzie teorety-
44
A. Vetulani, Krakowska biblioteka katedralna w świetle swego inwentarza z 1110 r., „Slavia Anti-
qua”, t. IV, 1954.
45
K. Stopka, Studia nad genezą..., s. 10.
46
Mało prawdopodobne wydaje się istnienie szkoły towarzyszącej stale władcy, jak wiadomo zarzą-
dzającemu państwem poprzez stałe objazdy jego terytorium. Cytując K. Stopkę „nikt raczej nie będzie
lansował koncepcji szkoły objazdowej”. Zob. ibidem.
28
K
AMIL
J
ANICKI
cznym. Aby nabrała znaczenia należy nałożyć na nią konkretne przekazy źródło-
we związane z interesującymi nas postaciami.
Mieszko II
Spośród synów Bolesława Chrobrego najlepiej udokumentowane jest
wykształcenie Mieszka II. Informacje o nim czerpiemy z jednego współczesnego
ź
ródła, mianowicie dedykacji dołączonej do tzw. Kodeksu Matyldy. Była to księ-
ga liturgiczna
47
, którą w drugiej połowie 1025 r., wkrótce po koronacji nowego
króla polskiego, przesłała mu w prezencie księżna szwabska Matylda. Zapewne
miała ona na celu skłonienie Mieszka do wsparcia Konrada młodszego, przeci-
wnika nowego króla niemieckiego Konrada II, pretendenta do tronu, a zarazem
syna wspomnianej księżnej. Bogato zdobiony wolumin, sam w sobie stanowiący
niezwykle cenny dar
48
, opatrzony został dodatkowo tekstem dedykacyjnym,
wychwalającym zalety i dokonania Mieszka II oraz okazjonalną miniaturą, pre-
zentującą księcia polskiego w majestacie i Matyldę wręczającą mu księgę liturgi-
czną. Naukowy opis tego kodeksu, a także jego zawartości sporządziło dwóch ba-
daczy, Brygida Kűrbis
49
i Bogdan Bolz
50
.
Ponieważ dedykacja wymierzona była w zyskanie łaski i przyjaźni króla,
nie może dziwić jej wyraźnie panegiryczny charakter. Przy tym należy uznać za
prawidłowe informacje o księciu zawarte w tekście – z pewnością są one miejsca-
mi przesadzone (celowa konwencja literacka), jednak nie do pomyślenia byłoby
umieszczanie w liście skierowanym do Mieszka, fałszywych informacji na temat
jego osoby. Można oczywiście poddać w wątpliwość to, jak szeroka i w jakim
stopniu prawidłowa była wiedza na temat polskiego rodu panującego wśród elit
szwabskich. Wydaje się, że wzajemne kontakty musiały zostać zadzierzgnięte już
przed 1025 r. – inaczej Matylda nie decydowałaby się na wysłanie tak koszto-
wnego daru. Tym samym w Szwabii zapewne posiadano szersze informacje na
temat Mieszka, które mogli przywieźć ze sobą przedstawiciele wcześniej wysła-
nego na dwór polski poselstwa. Nie można wykluczyć, że relacje nawiązano już
w okresie domniemanego panowania Mieszka II w Małopolsce, lub nawet w la-
tach je poprzedzających. Kronika Thietmara potwierdza, że kiedy Mieszko w
1014 r. przebywał u cesarza po uwolnieniu z rąk Udalryka czeskiego, to właśnie
wstawiennictwo licznych wśród doradców Henryka II stronników polskich po-
zwoliło mu wrócić do ojczyzny. Nie sposób odrzucić możliwości, że wśród do-
stojników tych byli członkowie późniejszej opozycji. Warto również zwrócić
uwagę na teorię Herberta Ludata, który zasugerował, że Mieszko II mógł odwie-
dzić Bamberg w 1020 r.
51
. Jeśli do takiej wizyty rzeczywiście doszło, z pewno-
ś
cią miała ona nie tylko religijne, ale także polityczne podłoże.
47
Konkretnie tak zwana księga obrzędów, po łacinie określana jako Liber Officiorum, bądź bardziej
potocznie Ordo Romanus.
48
O wartości książek we wczesnośredniowiecznej Polsce por. Kultura Polski średniowiecznej, s. 260-
271.
49
B. Kűrbis, Studia nad Kodeksem Matyldy, „Studia Źródłoznawcze”, t. XXVII, 1983, s. 97-112.
50
B. Bolz, Księga obrzędów dla króla Mieszka II (ok. 1025), „Studia Źródłoznawcze”, t. XXVIII,
1983, s. 163-70.
51
H. Ludat powiązał darowiznę Mieszka II dla miejscowego kościoła z jego możliwą wizytą w Bam-
bergu. Por. B. Kűrbis, Studia nad kodeksem..., s. 109.
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
29
Wiarygodność dedykacji potwierdzają także inne źródła, które pozwalają
zweryfikować jej treść. Przykładowo w tekście podkreślona została pobożność
Mieszka i jego hojność na rzecz Kościoła. Rzeczywiście polski książę był dar-
czyńcą przynajmniej dwóch kościołów niemieckich i to prawdopodobnie jeszcze
przed swoją koronacją. Mowa tu o klasztorze św. Michała pod Bambergiem
(Mieszko podarował mu drogocenne tkaniny i okrycia przeznaczone dla chłop-
ców służących do mszy, a także znaczną sumę pieniędzy) oraz katedrze merse-
burskiej (przypuszczalna donacja w nieznanej formie, która znalazła swoje odbi-
cie we wpisaniu Mieszka do miejscowego nekrologu)
52
. Podsumowując ten krótki
wywód należy stwierdzić, że informacje na temat Mieszka zawarte w dedykacji,
pomimo pochwalnej formy tekstu, zasługują na uznanie za jak najbardziej praw-
dziwe. Wniosek ten pozwala nam przejść do analizy samej dedykacji.
Autor tej podejmuje m.in. kwestię pobożności króla, podkreślając jego
zdolność modlitwy w językach liturgicznych. Tekst interesującego nas zdania
w tłumaczeniu brzmi: „Nie dość Ci tego, że możesz we własnym i w łacińskim
języku chwalić godnie Boga, zapragnąłeś jeszcze w greckim”
53
. Dotychczasowi
badacze w większości rozumieli przytoczone słowa, jako potwierdzenie faktu
znajomości greki i łaciny przez Mieszka II. Należy jednak zapytać, o jakiego ro-
dzaju znajomość chodzi. W nawiązaniu do poprzednich rozdziałów niniejszej
pracy stwierdzam, że raczej nie o opanowanie wspomnianych języków w szero-
kim, użytkowym stopniu. Autor tekstu jasno stwierdza tylko tyle, że Mieszko po-
trafił chwalić Boga po łacinie i grecku. Opisana wyżej formuła średniowiecznego
nauczania pozwala wnioskować, że mógł on znać podstawowe psalmy i mo-
dlitwy, od których zwykle zaczynano, a często na nich także kończono edukację
przedstawicieli warstw wyższych.
Jedynie hipotetycznie możemy przyjąć, że pewne obycie, a być może
także wykształcenie, Mieszko uzyskał podczas wspomnianej już przymusowej
wizyty w Niemczech. Fakt, że zarówno wcześniej jak i później pełnił rolę emisar-
iusza oraz przedstawiciela władcy polskiego każe wierzyć, że ten uznawał go za
uzdolnionego politycznie i godnego reprezentować polskie interesy. Przy tym
jednak aktywność militarna Mieszka II w długoletnich walkach na pograniczu po-
łabskim wskazuje, że raczej nie miał on czasu pogłębiać ponad miarę wykształce-
nia sensu stricto książkowego. Uczył się zapewne na dworze, u kapelanów swoje-
go ojca.
Istotny, choć późny wpływ na intelektualne zainteresowania księcia mo-
gło wywrzeć zawarte w 1013 r. małżeństwo z Rychezą. Była ona córką palatyna
reńskiego Ezzona, a zarazem siostrzenicą cesarza Ottona III. Tym samym należa-
ła do wysokich elit możnowładztwa niemieckiego, patrzącego z większą atencją
niż władcy słowiańscy na kwestie wykształcenia
54
. Fakt, że w późniejszym czasie
Mieszko II doceniał edukację znajduje potwierdzenie źródłowe. Rocznik kapitu-
lny krakowski podaje, że w roku 1026 na naukę oddany został jego syn Kazi-
52
J. Strzelczyk, Bolesław Chrobry, s. 244.
53
List Matyldy do Mieczysława, [w:] Monumenta Poloniae Historica (dalej: MPH), t. I, Lwów-Kra-
ków 1864, s. 323.
54
S. Trawkowski, Rycheza [w:] PSB, t. XXXIII, Warszawa-Wrocław-Kraków 1991-1992, s. 368-373;
J. Strzelczyk, Królowa Rycheza jako symbol powiązania dziejów Niemiec i Polski, „Kronika Wielko-
polski”, nr 1, 1997, s. 156.
30
K
AMIL
J
ANICKI
mierz. Odrzucając, dziś nie traktowane już nazbyt poważnie
55
, tezy o mnichos-
twie Kazimierza, należy stwierdzić, że Mieszko przewidywał dla niego tron, ale
zarazem uznał za zasadne, by młody książę zyskał wpierw wykształcenie. Wy-
daje się, że przypadek Kazimierza nie był odosobniony. Zapewne także córka
Mieszka, Gertruda, być może za sprawą matki, odebrała wykształcenie
56
. Wska-
zuje na to zawartość słynnego Kodeksu Gertrudy, z którego autorstwo dużej czę-
ś
ci łacińskich modlitw przypisuje się samej księżniczce.
Oczywiście cały czas obracamy się wyłącznie w sferze domysłów, które
nie pozwalają określić rzeczywistego wykształcenia Mieszka. Stwierdzić może-
my jedynie tyle, że z pewnością znał w stopniu praktycznym (a więc umożliwia-
jącym aktywne uczestniczenie w obrządkach religijnych) łacinę, a zarazem doce-
niał wartość edukacji. Wystrzegać należy się natomiast wyciągania dalej idących
wniosków z samego tekstu dedykacji, który jasno odnosi się wyłącznie do kwestii
religijnych.
Odrębną kwestię stanowi problem wspomnianej znajomości greki, od
przeszło wieku nurtujący historyków. Język ten nie był stosowany w liturgii koś-
cioła zachodniego, błędne jest natomiast twierdzenie, że w Europie tego okresu
nauczanie go stanowiło jakiegoś rodzaju ewenement. W rzeczywistości w Niem-
czech istniały liczne ośrodki twórczości greckiej, m.in. w Reichenau, Kolonii,
Leodium, Dijon, Gone i Toul. Żywy był zwyczaj zdobienia poezji słowami grec-
kimi lub grecyzującymi, a na dworze cesarskim za sprawą cesarzowej Teofano,
a później Ottona III, trwała aż do początków XI w. fascynacja kulturą bizan-
tyńską
57
.
Na przestrzeni lat historycy różnorodnie starali się wyjaśnić w jaki spo-
sób, a także w jakim celu, Mieszko II nauczył się „chwalić Boga” w języku gre-
ckim. Dziś kategorycznie można już odrzucić tezy łączące nurtujący nas problem
z rzekomą słowiańską organizacją kościelną na ziemiach polskich. Istnienie tej,
zdaje się ostatecznie, zanegowały badania Gerarda Labudy
58
. Zresztą łączenie
kwestii znajomości greki przez Mieszka II z problemem obrządku słowiańskiego,
wydaje się swoistym błędem rzeczowym. Należy w końcu pamiętać, że liturgia
słowiańska, zgodnie ze swoją nazwą, nie była odprawiana w języku greckim, lecz
rodzimym dla Mieszka słowiańskim. W świetle tego, do wspomnianego obrządku
mogłaby nawiązywać co najwyżej pochwała zdolności chwalenia Boga „we wła-
snym języku”. Greka wciąż pozostawałaby kwestią odrębną, którą przynajmniej
w hipotetyczny sposób postaram się niżej wyjaśnić. W świetle wcześniejszej ana-
lizy umysłowości Bolesława Chrobrego przypuszczam, że chęć wykształcenia
Mieszka II w języku greckim mogła być kolejną próbą przenoszenia wzorców za-
chodnich na dwór polski. Jak już wspomniałem grekę znał Otton III, którego sil-
ny wpływ na Bolesława wydaje się oczywisty.
Zapytać należy, jakie były możliwości poznania podstaw greki przez
Mieszka II. Na pierwszy rzut oka wydają się one bardzo niewielkie. Przekazy
ź
ródłowe i badania archeologiczne ukazują raczej niski stopień dyfuzji kultury bi-
zantyńskiej i ruskiej na teren Polski. Brakuje „greckich” znalezisk o charakterze
liturgicznym bądź użytkowym, a jedyne rodzime zastosowanie cyrylicy wiąże się
55
K. Dróżdż, O wykształceniu i rzekomym mnichostwie Kazimierza Odnowiciela [w:] Średniowiecze
polskie i powszechne,
t. I, red. I. Panic, Katowice 1999, s. 64-75.
56
S. Kętrzyński, Gertruda, [w:] PSB, t. VII, Kraków 1948-1958, s. 405-406.
57
B. Kűrbis, Studia nad kodeksem..., s. 107.
58
G. Labuda, Jakimi drogami..., s. 39-80.
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
31
z mennictwem i miało prawdopodobnie czysto praktyczne podstawy. Nic także
nie wskazuje na istnienie w Polsce kościołów odprawiających msze w języku
greckim. Brakuje też przesłanek, pozwalających przypuszczać, że nad Wisłą
przebywał mnich z jednego z „grecyzujących” ośrodków zachodnioeuropejskich.
Na powyższym tle informacja z listu dedykacyjnego wydaje się rzeczywiście
wątpliwa, bądź przynajmniej niezrozumiała. Na sprawę nieco światła może, jak
sądzę, rzucić relacja autora Powieści dorocznej, dotycząca wyprawy Bolesława
Chrobrego na Ruś w roku 1018. Pod tymże rokiem zapisał on: „Bolesław zaś
uciekł z Kijowa, zabrawszy skarby i bojarów Jarosławowych, i siostry jego,
a Anastazego z Dziesięcinnej cerkwi przystawił do skarbów, bowiem [ten] po-
chlebstwem pozyskał jego zaufanie”
59
. Jak widać do Polski wraz z Bolesławem
udała się grupa bojarów prawosławnych, a także księżniczki ruskie, zapewne ze
swoimi przynajmniej skromnymi orszakami. Przychylam się w tym miejscu do
zdania Jacka Banaszkiewicza
60
i Jerzego Strzelczyka
61
, twierdząc, że przynaj-
mniej w części dołączyli oni do Bolesława dobrowolnie – tym samym w Polsce
mieli możliwość swoistego propagowania wzorców kultury ruskiej. To jednak
wciąż nie naprowadza nas na właściwą kulturę grecką i szansę recepcji związane-
go z nią języka. Odpowiedź zdaje się wiązać z jedyną postacią wymienioną w cy-
towanym latopisie z imienia – „Anastazym z Dziesięcinnej cerkwi”. Był to czło-
wiek o niezwykle ciekawym, a zarazem pełnym domniemań życiorysie
62
. Z po-
chodzenia Grek, jak się zdaje przynajmniej początkowo agent bizantyński
63
.
W 988 r. wstąpił na służbę księcia kijowskiego Włodzimierza, pomagając mu
w zdobyciu Korsunia na Krymie (stąd jego przydomek: Korsunianin). Następnie
udał się z księciem do Kijowa, gdzie ten uczynił go prepozytem katedry metropo-
litalnej, a tym samym jednym z najwyższych rangą dostojników Cerkwi ruskiej.
Wobec zmian na tronie kijowskim zdołał zachować na tyle elastyczne stanowi-
sko, by utrzymać powierzony urząd. Dopiero, kiedy Kijów zdobył Bolesław,
z nieznanych względów postanowił udać się z nim do Polski. Relacja latopisa nie
pozostawia wątpliwości – uczynił to z własnej woli, nie zaś pod przymusem.
W tym miejscu znane dzieje Anastazego Korsunianina urywają się. Dla nas
ważny jest fakt, że był on dostojnikiem kościelnym niewątpliwie władającym
greką, który zyskał zaufanie księcia polskiego i przebywał w jego bliskim otocze-
niu. To dawało mu możliwość kontaktu z członkami rodu panującego, w tym
z Mieszkiem. Koncepcje związane z Anastazym, a przede wszystkim księżniczką
ruską Przedsławą pociągnęli dalej dwaj badacze – Bogdan Bolz, a następnie Ge-
rard Labuda
64
. Hipoteza stworzona przez pierwszego, a rozwinięta i podbu-
dowana naukowo przez drugiego zakłada, że po wyjeździe z Kijowa Bolesław
osadził niewielką grupę prawosławnych dostojników z Anastazym na czele na
Ostrowie Lednickim. Miał tam dla nich, a przede wszystkim dla swojej rzekomej
konkubiny Przedsławy, zbudować jednonawowy kościół, tworząc tym samym
59
Cyt. za: J. Strzelczyk, Bolesław Chrobry, s. 184.
60
J. Banaszkiewicz, Bolesław i Predsława. Uwagi o uroczystości stanowienia władcy w związku
z wejściem Chrobrego do Kijowa
, „Kwartalnik Historyczny”, z. 97, 1990, s. 3-35.
61
J. Strzelczyk, Bolesław Chrobry, s. 178-185.
62
W. Kowalenko, Anastazy Korsunianin [w:] Słownik Starożytności Słowiańskich, t. I, Wrocław-War-
szawa-Kraków 1961, s. 23.
63
A. Poppe, Ruś i Bizancjum w latach 986-989, „Kwartalnik Historyczny”, z. 85, 1978, s. 3-25.
64
B. Bolz, Inskrypcja na brązowym krążku z Ostrowa Lednickiego. Materiały dyskusyjne [w:] Mente
et litteris. O kulturze i społeczeństwie wieków średnich,
Poznań 1985, s. 95-101; G. Labuda, Wyja-
ś
niające się tajemnice Ostrowa Lednickiego
[w:] Mente et litteris..., s. 103-113.
32
K
AMIL
J
ANICKI
swoistą „ruską enklawę”, tuż przy jednej z głównych rezydencji książęcych. Jeśli
koncepcja ta okaza-łaby się prawdziwa, za rozwiązaną można by uznać zagadkę
znajomości greki przez Mieszka. W tym kontekście można by nawet przyjąć, że
książę w rzeczywi-stości niekoniecznie sam władał tym językiem. Dopuszczam,
ż
e sama wieść o is-tnieniu przy dworze polskim konwentu bizantyńskiego, wy-
warła wrażenie na szwabskich posłach i znalazła odbicie w enigmatycznej
wzmiance z listu dedykacyjnego. W końcu, czy utrzymywanie przez władcę
ośrodka kultowego posługującego się wschodnią liturgią nie mogło zostać uzna-
ne za „chwalenie przez niego Boga” w obcym, właściwym tej liturgii języku? Ge-
rard Labuda datuje momentu upadku „ruskiej enklawy” dopiero na lata 1031-
1032, można więc stwierdzić, że przynajmniej na gruncie hipotetycznym zagadka
zdaje się rozwiązana. Niestety ustalenia poznańskiego badacza nie spotkały się
z powszechnym uznaniem historyków i archeologów. Przede wszystkim ci ostatni
zgłosili do nich szereg zastrzeżeń, wskazując m.in. na niejasną chronologię bu-
dowli sakralnych na Ostrowie Lednickim i sporną wartość „greckich” zna-
lezisk
65
. Nawet jednak, gdyby hipoteza Labudy okazała się błędną, należy chyba
pozostać przy powiązaniu Anastazego Korsunianina z możliwymi „wpływami
greckimi” w Polsce
66
. Wcześniejsze losy tej postaci wskazują, że mogła ona
łatwo zaskarbić sobie zaufanie Bolesława Chrobrego i jego syna, w efekcie
dochodząc do wysokich godności, wpływając na ich politykę, a być może także
zainteresowania intelektualne drugiego z nich. Pośrednio, bądź może nawet do-
słownie, Anastazy mógł być tym, kto „nau-czył Mieszka greki”.
Bezprym
Jednym z najbardziej zagadkowych władców polskiego średniowiecza
jest najstarszy syn Bolesława Chrobrego, Bezprym. Jego postać została całkowi-
cie zapomniana przez polską historiografię, a niejasność źródeł obcych sprawia,
ż
e po dziś dzień życiorys Bezpryma pełen jest znaków zapytania i białych plam.
Dopiero Henryk Łowmiański w 1962 r. ostatecznie wykazał, że Bezprym i trzeci
syn Bolesława, Otto to dwie różne osoby
67
. Do dziś brakuje natomiast pewności
w sprawie związków Bezpryma z reakcją pogańską. Nie jest też pewne, czy uzna-
nie go za tego księcia polskiego, który został w Italii uczyniony mnichem jest
właściwe. Problemy badawcze wynikają m.in. z faktu, że wciąż nie powstała mo-
nografia postaci Bezpryma, a większość związanych z nim badań ma charakter
przyczynkarski bądź wyrywkowy
68
. Tak też jest w interesującej nas kwestii mni-
chostwa najstarszego syna Chrobrego.
W XI-wiecznym Żywocie Świętego Romualda pióra Piotra Damianiego,
znalazł się passus wiążący włoskiego eremitę z polskim dworem książęcymi.
65
U progu chrześcijaństwa w Polsce. Ostrów Lednicki, t. I-II, red. K. Żurowska, Kraków 1993.
66
Do podobnych wniosków doszedł M. Salamon, przy okazji analizy kontaktów polsko-bizantyńskich
na początku XI wieku. Zob. M. Salomon, »Amicus« or »hostis«? Boleslav the Valiant and Byzantium,
„Byzantinoslavica”, nr 54, 1993, s. 117-121.
67
H. Łowmiański, Dynastia Piastów we wczesnym średniowieczu, [w:] Początki Państwa Polskiego,
t. 1, Poznań 1962, s. 128-130.
68
Z ważniejszych prac poświęconych Bezprymowi należałoby wymienić: D. Borawska, Kryzys mo-
narchii wczesnopiastowskiej w latach trzydziestych XI wieku
, Warszawa 1964; Z. Górczak, Bunt Bez-
pryma jako początek tzw. reakcji pogańskiej w Polsce,
[w:] Nihil superfluum esse, red. J. Strzelczyk
i J. Dobosz, Poznań 2000, s. 111-121; R. Grodecki, Bezprym [w:] PSB, t. II, Kraków 1936, s. 2;
G. Labuda, Mieszko II król Polski, Kraków 1992.
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
33
Zgo-dnie z relacją Damianiego, Romuald miał podczas podróży do Monte Cassi-
no spotkać księcia polskiego, od którego otrzymał w podarku konia i którego na-
stępnie uczynił mnichem. W oryginale fragment ten brzmi następująco: „Habebat
autem equum satis egregium, quem sibi Busclavi Sclavonici regis filius dederat,
factus ab eo monachus
”
69
.
Według Kazimierza Jasińskiego do wydarzenia tego
doszło w 1001 r., którą to datację przyjmuje większość uczonych
70
. Badacze
przez lata spierali się natomiast, który z synów polskiego władcy mógł przebywać
we Włoszech. W dzisiejszej nauce zdecydowanie przeważa tendencja do utożsa-
miania księcia-mnicha z Bezprymem. Opowiedzieli się za nią m.in. Gerard Labu-
da
71
oraz Kazimierz Jasiński
72
. Wprawdzie nie wydaje się, by ich głosy można
uznać za ostateczne
73
, jednak wnioski, do których doszli wydają się właściwe.
Aby nie odchodzić za bardzo od tematu niniejszej pracy przyjmę bez dalszej dys-
kusji, że to właśnie Bezprym na początku XI w. trafił do Italii. Prawdopodobnie
stało się tak celem odsunięcia go od władzy, za czym opowiedziała się większość
badaczy.
Na pierwszy rzut oka wysłanie przez księcia polskiego syna do odległe-
go ośrodka w Italii wydaje się zaskakujące. Przestaje takim być, kiedy bliżej
przyjrzymy się postaci Romualda. Eremita ten był jednym z propagatorów refor-
my kościelnej czasów ottońskich
74
. Zawarł on osobistą znajomość z cesarzem
rzymskim i wysoce prawdopodobne wydaje się, że to właśnie Otton III polecił
skontaktowanie się z nim Bolesławowi. Możliwe, że doszło do tego w 1000 r.,
przy okazji zjazdu gnieźnieńskiego lub późniejszej wspólnej podróży Ottona
i Bolesława. Kontakty między władcą polskim a Romualdem potwierdza wys-
łanie nad Wisłę trzech braci-eremitów, a także Brunona z Kwerfurtu, ucznia Ro-
mualda.
Niestety Piotr Damiani nie przejawiał większego zainteresowania spra-
wami polskimi. O księciu i jego podarunku wspomniał jedynie mimochodem. By-
ła to typowa anegdota umoralniająca – Romuald bowiem po otrzymaniu konia
pokornie zamienił go na osła. Dla nas ważne jest, że opowiadanie to wydaje się
wiarygodne. Do takiego wniosku doszedł wydawca najnowszej edycji Żywotu
75
,
a także Henryk Fross, w pracy poświęconej twórczości Piotra Damianiego
76
. Nie-
stety lakoniczność źródła nie pozwala na wyciągnięcie dalej idących wniosków.
Ex silentium
możemy jedynie, za wspomnianym już Henrykiem Frossem, przypu-
ś
cić, że za czasów Damianiego w eremach Italii syna Bolesława Chrobrego już
nie było
77
. Jeśli jego pobyt w Italii był dłuższy niż kilka tygodni czy miesięcy, to
niewątpliwie miał on możliwość przyjęcia znacznego wykształcenia. Eremy
69
Z Damianiego Żywotu św. Romualda, [w:] MPH, t. I, Warszawa 1960 s. 326.
70
K. Jasiński, Genealogia..., s. 107.
71
G. Labuda, Mieszko II, s. 74.
72
K. Jasiński, Genealogia..., s. 107.
73
Do przeciwnych wniosków w najnowszej literaturze doszedł S. Syty, który za eremitę w Italii uznał
Mieszka II. Por. S. Syty, Mieszko II czy Bezprym mnichem u św. Romualda, [w:] Nihil superfluum
esse. Studia z dziejów średniowiecza ofiarowane Profesor Jadwidze Krzyżniakowej
, red. J. Strzelczyk,
Poznań 2002, s. 105-106.
74
Historia chrześcijaństwa. Biskupi, mnisi i cesarze 610-1025, pod red. G. Dagrona, P. Riché
i A. Vauchez, Warszawa 1999, s. 624, 633, 673, 675, 725.
75
Petri Damiani Vita beati Romualdi, ed. Giovanni Tabacco, Romae 1957, s. 54.
76
H. Fross, Relacja Piotra Damiani [w:] Kultura średniowieczna i staropolska, red. A. Kiżys, s. 365-
375.
77
Ibidem, s. 373.
34
K
AMIL
J
ANICKI
związane ze św. Romualdem stanowiły środowisko o wysokim poziomie intele-
ktualnym, czego przykładem może być związana z nimi postać wspomnianego
już Brunona z Kwerfurtu
78
. Przy tym jednak specyfika życia pustelniczego utru-
dniała nadzór nad niechętnym życiu zakonnemu oblatem. Warto zwrócić uwagę
na opinię Sławomira Sytego, według którego dla „uwięzienia” księcia właściwszy
wydawałby się klasztor benedyktyński, niż zamieszkana przez kilka osób samo-
tnia
79
. Dedukcja ta doprowadziła Sytego do dalszych, jak sądzę mylnych wnio-
sków, czyli odrzucenia mnichostwa Bezpryma. Skłaniałbym się raczej do przyję-
cia za Tadeuszem Manteuffelem
80
, a częściowo samym Sytym, że dar i cała wy-
prawa Bezpryma do Włoch miały głębszy charakter. Być może chodziło o prze-
konanie św. Romulda do podjęcia działalności chrystianizacyjnej w Polsce. Wy-
daje się, że Bezprym mógł przybyć do Italii po części z własnej woli. Niewyklu-
czone, że ugiął się pod naciskiem ojca i wobec braku alternatywy zgodził udać się
na zachód w celu wykonania wspomnianej misji i rozpoczęcia nauki. To dałoby
mu perspektywę objęcia w przyszłości ważnych stanowisk w polskim kościele.
Przyjęcie, oczywiście hipotetycznie, częściowej zgody ze strony Bezpryma tłu-
maczyłoby, dlaczego został on wysłany do eremu, a nie klasztoru, z którego tru-
dniej byłoby mu się wydostać. Zarazem wniosek ten sugerowałby szersze wy-
kształcenie Bezpryma. Być może w eremie przebywał on przez dłuższy czas.
Niewykluczone, że do ojczyzny powrócił dopiero w przededniu śmierci Bolesła-
wa Chrobrego lub nawet po niej. Pewne wydaje się tylko tyle, że w 1025 przeby-
wał w Polsce
81
.
Otton i pozostałe potomstwo Bolesława
Najmniej wiadomo o ostatnim z synów Bolesława Chrobrego, Ottonie.
Już w źródłach z epoki jego postać mylnie łączona była z Bezprymem i zasadni-
czo wyłącznie jasnej relacji Thietmara zawdzięczamy rozróżnienie tych dwóch
Bolesławowiców w nowoczesnej nauce historycznej. Po odrzuceniu źródeł myl-
nie odnoszonych do Ottona, a w rzeczywistości dotyczących Bezpryma (przede
wszystkim żywota św. Romualda autorstwa Piotra Damianiego), nie pozostają
nam właściwie żadne informacje pozwalające wnioskować o jego wykształceniu.
W historiografii przyjmuje się hipotetycznie, że książę ten wkrótce po przejęciu
władzy przez Mieszka udał się do Niemiec. Został wypędzony przez brata ze
względu na poparcie udzielane królowi niemieckiemu Konradowi II, co pozwala
podejrzewać, gdzie spędził kolejne kilka lat życia. Jeśli rzeczywiście przebywał
na dworze niemieckim, mógł tam uzyskać pewne wykształcenie, a przynajmniej
obycie kulturalne. Warto zasygnalizować, że Otton już wcześniej, za życia ojca,
miał kontakt z elitami niemieckimi. W 1018 r. na polecenie Bolesława udał się po
Odę, córkę margrabiego miśnieńskiego Ekkeharda, przewidzianą na trzecią żonę
Chrobrego
82
. Jak widzimy Otton, w przeciwieństwie do Bezpryma, nie został
przez ojca odsunięty i podobnie jak Mieszko, choć zapewne w mniejszym sto-
78
J. Karwasińska, Świadek czasów Chrobrego – Brunon z Kwerfurtu [w:] Polska w Świecie, s. 91-
106.
79
S. Syty, op.cit., s. 105-106.
80
T. Manteuffel, Państwo polskie a papiestwo oraz ruch monastyczny na Zachodzie w X wieku, [w:]
Początki państwa Polskiego. Księga Tysiąclecia
. t. 1, Poznań 2002. s. 259.
81
G. Labuda, Mieszko II. s. 74.
82
Thietmar (I, 8).
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
35
pniu, podejmował się w jego imieniu ważnych misji politycznych. Pozwala to
przypuszczać, że mógł on odebrać porównywalne wykształcenie, co starszy brat,
a przynajmniej mieć taką możliwość. Niestety żadne źródła historyczne nie po-
zwalają potwierdzić powyższego toku rozumowania.
Oprócz trzech synów, Bolesław posiadał także przynajmniej cztery cór-
ki
83
. Ciekawy dla naszych rozważań jest przypadek prawdopodobnie najstarszej z
nich
84
. Miała być ona zgodnie z relacją Thietmara ksienią (przełożoną) jakiegoś
klasztoru żeńskiego, ulokowanego najprawdopodobniej w Niemczech. Brakuje
niestety konkretniejszych informacji na ten temat, a źródła nie przekazały nawet
imienia księżniczki. Zastanawiać może oddanie najstarszej córki do zakonu. Być
może wynikało ono z jakiegoś ślubu powziętego przez Bolesława i jego trzecią
ż
onę Emnildę
85
. Dla nas znaczenie ma fakt, że jako ksienia niemieckiego klaszto-
ru zapewne odebrała ona przynajmniej podstawowe wykształcenie literackie.
Wskazują na to liczne przypadki córek oddawanych na naukę, bądź na stałe do
klasztorów, zarówno w polskiej jak i niemieckiej rodzinie panującej
86
. O podobne
wnioski trudno w przypadku pozostałych córek Chrobrego, które stały się przed-
miotem jego polityki dynastycznej. Brakuje jakichkolwiek przekazów pozwalają-
cych przypuszczać, że odebrały one wykształcenie. Wprawdzie wspomniane już
analogie, np. przypadek żony Brzetysława czeskiego Judyty, albo córki Mieszka
II Gertrudy dowodzą, że zwyczaj kształcenia córek książęcych był praktykowany,
wątpliwe jednak, czy już na samym początku XI w. istniały ku temu warunki.
Córki książąt odbierały nauki, jak już wspomniałem powyżej, w klasztorach żeń-
skich. Raczej wykluczone, aby tego typu konwent powstał tuż po fundacji metro-
polii gnieźnieńskiej. Z tego względu jak sądzę dopiero najmłodsza córka Chro-
brego, Matylda, urodzona po 1018 r. mogła odebrać wykształcenie
87
. Czy stało
się tak w istocie, nie sposób określić.
Reasumując, warto chyba wspomnieć o pewnej hipotezie, która wpra-
wdzie ze względu na swój charakter nie może być raczej uznana za naukową, ale
niewątpliwie wpływa na wyobraźnię. Przywoływany już kilkakrotnie historyk
poznański Gerard Labuda, w swojej pracy poświęconej postaci Przedsławy i ist-
nieniu rzekomej „ruskiej enklawy” na Ostrowie Lednickim pozwolił sobie na
pewne jeszcze dalej idące przypuszczenie. Mianowicie zasugerował, że znalezi-
sko grobowe z obrębu zabudowań na Ostrowie można identyfikować z pochów-
kiem rzekomego syna Przedsławy i Bolesława. Mowa o potrójnym grobie odnale-
83
Trzy córki z małżeństwa z Emnildą wylicza wśród dzieci Chrobrego Thietmar. Czwarta, zapewne
z małżeństwa z Odą, wzmiankowana jest w rocznikach hildesheimskich (Annales Hildeshemenses,
MGH SS, t. III, s. 100).
84
O. Balzer uznał ją za najstarszą córkę, opierając się na kolejności, w jakiej Thietmar wyliczył po-
tomstwo Chrobrego (Genealogia Piastów, tabl. II, nr 4-8). K. Jasiński skorygował jego ustalenia,
wskazując, że kronikarz mógł „podać na pierwszym miejscu mniszkę, mimo iż nie była ona najstarsza
z córek, wg zasady: najpierw osoby duchowne, a następnie świeckie” (Rodowód pierwszych Piastów,
s. 108-109). Z braku źródeł badacz ten umownie zachował w sporządzonej przez siebie tablicy genea-
logicznej kolejność przyjętą przez Balzera, nie wykluczył jednak starszeństwa kolejnej córki Chrobre-
go, Regelindy.
85
J. Strzelczyk, Bolesław Chrobry, s. 252. K. Jasiński podaje także inne możliwe przyczyny:
ułomność fizyczną, predylekcję do życia zakonnego, niedojście do skutku planowanego małżeństwa.
Zob. K. Jasiński, Rodowód pierwszych Piastów, s. 109.
86
O kształceniu córek książęcych w tym okresie por. D. Borawska, Piśmiennictwo i nauczanie, s. 248.
87
K. Jasiński przyjmuje, że urodziła się ona w latach 1018-1025. Dla porównania narodziny pozosta-
łych dwóch córek badacz ten datuje na lata 988-989 (Regelinda) i 991-999 (nieznana z imienia żona
księcia ruskiego Świętopełka). Zob. K. Jasiński, Rodowód pierwszych Piastów, s. 100, 121, 125.
36
K
AMIL
J
ANICKI
zionym w przybudówce tzw. II świątyni, zawierającym szczątki kilkuletniego
chłopca, pochowanego ze złotą obrączką na palcu. Pomysłu Labudy nie sposób
w żaden sposób potwierdzić. Samo sprowadzenie Przedsławy do Polski i jej
osadzenie na Ostrowie jest wyłącznie hipotezą, a o rzekomym potomstwie po-
chodzącym z tego bigamicznego związku źródła milczą. Gdyby natomiast dom-
niemany syn rzeczywiście się narodził, zapewne pozostałby przynajmniej przez
jakiś czas na Ostrowie, gdzie mógłby odebrać wykształcenie w kulturze greckiej.
Wydaje się to tym bardziej prawdopodobne, jeśli przyjąć za prawdziwe wyżej
zasugerowane powiązanie postaci Anastazego Korsunianina ze znajomością greki
u Mieszka II. W efekcie w bezpośrednim sąsiedztwie katolickiego Poznania
dorósłby książę-bękart, wychowany w kulturze bizantyńskiej przez rodowitego
Greka. Przypadek ten stanowiłby w Polsce tego okresu absolutny fenomen.
Oczywiście nigdy do niego nie doszło, bowiem nawet jeśli szczątki należały do
syna polskiego księcia, to chłopiec zmarł zbyt młodo by w ogóle rozpocząć
naukę.
Wnioski i perspektywy badawcze
Powyższa analiza kwestii kształcenia na dworze Bolesława Chrobrego pozwala,
jak sądzę, wyciągnąć następujące wnioski:
1.
Należy ostatecznie odrzucić tezę o powszechnym analfabetyzmie wład-
ców europejskich w XI wieku. W rzeczywistości istniał dość powszechny zwy-
czaj, ograniczonego, ale jednak kształcenia synów książęcych i królewskich, cze-
go przykłady odnajdujemy tak w Polsce jak i w krajach ościennych.
2.
Bolesław Chrobry nie był wykształcony literacko, jednak doceniał kultu-
rę zachodnioeuropejską i starał się propagować ją w polskich warunkach. Bardzo
silny wpływ na niego mogła mieć postać Ottona III.
3.
Decyzja o kształceniu synów podjęta przez Bolesława Chrobrego mogła
wynikać z chęci dorównania zachodniemu sąsiadowi. Nie bez znaczenia jest
prawdopodobnie fakt, że Otton III znał grekę, a tą samą zdolność przypisywano
także Mieszkowi II.
4.
W polskich warunkach kształcenie książąt było zapewne prowadzone
w formie niezinstytucjonalizowanej przez kapelanów książęcych. Jego poziom
nie był wysoki i ograniczał się do zapoznania uczniów z podstawami łaciny i naj-
ważniejszymi tekstami religijnymi.
5.
Mieszko II prawdopodobnie przyjmował nauki w Polsce, wpływ na jego
wykształcenie i horyzonty umysłowe mogła mieć żona, a także wizyty w Niem-
czech.
6.
Znajomość greki przez Mieszka II można hipotetycznie połączyć z obe-
cnością w Polsce Antoniego Korsunianina, a być może także z kontrowersyjną
koncepcją Gerarda Labudy na temat istnienia rzekomej „ruskiej enklawy” na
Ostrowie Lednickim.
7.
Pobyt Bezpryma w eremie św. Romualda wiązał się prawdopodobnie
z odebraniem przez niego wykształcenia. Jeśli był on dłuższy, czego nie sposób
ustalić, mogło to być wykształcenie stosunkowo wysokie, na poziomie nieosią-
galnym w kraju.
8.
Wykształcenie otrzymać mógł także trzeci syn Chrobrego, Otton, oraz
przynajmniej jedna z jego córek – nieznana z imienia ksienia, prawdopodobnie
niemieckiego klasztoru.
Edukacja na dworze Bolesława Chrobrego...
37
Dla dalszych badań nad wykształceniem pierwszych polskich książąt
kluczowe wydaje się przede wszystkim porównanie sytuacji rodzimej z tą panują-
cą w Niemczech. Dotychczas edukację Piastów ukazywano tylko w skali środko-
woeuropejskiej – na tle Czech, Węgier i Rusi. W sytuacji, gdy wpływy dworu
ottońskiego na Bolesława Chrobrego wydają się niezaprzeczalne, należy jak są-
dzę w tą stronę ukierunkować kolejne badania. Zagadką pozostaje wykształcenie
Bezpryma. Więcej światła na nie mogłaby rzucić dogłębniejsza analiza Żywotu
Ś
więtego Romualda
, a także innych źródeł, pod kątem oferowanych przez zwią-
zane z pustelnikiem z Pereum eremy możliwości edukacyjnych. Także wykształ-
cenie Mieszka II wciąż wymaga naukowego opracowania. Jak sądzę znaczenie
może mieć przede wszystkim zbadanie możliwych wpływów Rychezy na męża,
poprzez dogłębniejszą analizę jej życiorysu i horyzontów umysłowych. Dalsze
prace, zarówno historyczne jak i archeologiczne, byłyby także wymagane dla
podparcia lub odrzucenia hipotezy o wpływie „ruskiej enklawy” i postaci Anto-
niego Korsunianina na znajomość greki przez Mieszka II.
38
K
AMIL
J
ANICKI
Czy Brzetysław I zajął Kraków...
39
Studenckie Zeszyty Historyczne
Koła Naukowego Historyków Studentów UJ – z. 12.
S
ZYMON
S
ŁOMCZYŃSKI
CZY BRZETYSŁAW I ZAJĄŁ KRAKÓW
PODCZAS SWOJEGO NAJAZDU NA POLSKĘ?
Odtworzenie zarówno rzeczywistego przebiegu, jak i precyzyjne okre-
ś
lenie daty, czasu trwania i zasięgu najazdu wojsk księcia czeskiego Brzetysła-
wa I na ziemie polskie pod koniec czwartej dekady XI w. wydaje się być zada-
niem niełatwym. To zagadnienie jest bowiem przedmiotem ciągle żywego sporu,
który co najmniej od kilkudziesięciu lat zajmuje uwagę historyków. Wpisuje się
ono w ciąg wielu wciąż niewyjaśnionych wydarzeń politycznych, znanych histo-
riografii pod ogólnym pojęciem kryzysu monarchii wczesnopiastowskiej. Kryzys
ów przypadł, jak się uważa, na lata trzydzieste XI w., czyli na okres nader słabo
odnotowany w źródłach pisanych. Zawierają one często jedynie enigmatyczne
wiadomości i zapewne między innymi dlatego niezwykle trudno, mimo wysiłków
wielu pokoleń badaczy, przedstawić spójną i całościową teorię wyjaśniającą także
najbardziej zagadkowe kwestie. Problem najazdu Brzetysława I, a w szczególno-
ś
ci próba odpowiedzi na pytanie: jakie były losy Krakowa w czasie jego wypra-
wy, jest tego niezwykle wymownym przykładem. Jak to ujął Jerzy Wyrozumski
w swojej syntezie dziejów Krakowa: „Los grodu krakowskiego po śmierci Miesz-
ka II nie jest jasny. Nie wiadomo, czy został on dotknięty rewolucją pogańską
i powstaniem ludowym, których widownią stała się ówczesna Polska; nie ma
pewności, czy i w jakim stopniu ucierpiał wskutek najazdu Brzetysława na Polskę
w 1039 r.”
1
Ź
ródła pisane bezpośrednio dotyczące najazdu, które wylicza precyzyj-
nie Barbara Krzemieńska
2
, są wprawdzie dosyć liczne
3
, ale bardziej obszerny
opis zdarzeń podaje jedynie Kronika Czechów Kosmasa. Jak stwierdza autorka:
„Wszystkie relacje (poza Kosmasem) dotyczą w zasadzie faktu wprawdzie ściśle
związanego z wyprawą – translacji ciała św. Wojciecha do Pragi – ale oprócz tej
wzmianki nie zawierają żadnych innych informacji”
4
. Można tu jednak zauwa-
ż
yć, że zdanie to nie jest do końca precyzyjne, gdyż Kronika polska, tzw. Galla
1
J . W y r o z u ms k i , Kraków do schyłku wieków średnich, [w:] Dzieje Krakowa, red. J. Bienia-
rzówna, J. M. Małecki, J. Mitkowski, t. I, Kraków 1992, s. 88.
2
Zob. B . K r z e mi e ń s k a , W sprawie chronologii wyprawy Brzetysława I na Polskę, „Zeszyty Nau-
kowe Uniwersytetu Łódzkiego, Seria I: Nauki Humanistyczno-Społeczne”, z. 12, 1959, s. 23-37.
3
Głównie z uwagi na to, że fakt wywiezienia z Polski zwłok Św. Wojciecha odnotowały zarówno pol-
skie, jak i czeskie oraz niemieckie roczniki. Wymienia je wszystkie, wraz z dokładną lokalizacją od-
powiednich zapisek, B. Krzemieńska. Zob. ibidem, s. 24 – przyp. 9, 11, 12.
4
Ibidem, s. 25.
40
S
ZYMON
S
ŁOMCZYŃSKI
wspomina również o zniszczeniu przez Czechów Gniezna i Poznania
5
. Próba po-
godzenia szczegółowej relacji Kosmasa z nader skąpymi wzmiankami zawartymi
w pozostałych źródłach, które nie do końca jednak relację tę potwierdzają, zdaje
się przysparzać badaczom poważnych trudności.
W szczególności zawiła i kontrowersyjna kwestia datacji wyprawy Brze-
tysława I nie wydaje się być przy obecnym stanie badań możliwa do rozstrzy-
gnięcia – zdania historyków w tej materii są bowiem głęboko podzielone. Datę
dzienną jej zakończenia – 23 sierpnia 1039 r. podaje Kosmas
6
, co wskazywałoby
na to, że najazd Brzetysława I na Polskę miał miejsce w lecie roku 1039
7
, bądź
też, że wyprawa rozpoczęła się w roku 1038, a zakończyła w lecie roku 1039
(lub, co obecnie rzadziej się przyjmuje, że były dwie wyprawy: jedna w roku
1038, zaś druga w roku 1039). Zwolennikami tych teorii są odpowiednio: bada-
cze niemieccy i większość uczonych czeskich
8
, przy czym czeska historiografia
poza relacją kanonika praskiego opiera się na wskazaniach roczników czeskich
jednoznacznie określających datę translacji ciała św. Wojciecha na rok 1039
9
.
W historiografii polskiej przyjmowano natomiast początkowo niemal powszech-
nie, idąc za wskazaniami rodzimych roczników
10
, że wyprawa Brzetysława na
Polskę odbyła się w roku 1038. Zwolennikiem tego poglądu był na przykład
Henryk Łowmiański
11
. Dodatkowym argumentem na rzecz takiego datowania
stanowi fakt pobytu w roku 1038 cesarza Konrada II w Italii, co miało umożliwić
Brzetysławowi najazd na Polskę. Ostatnio jednak coraz większe uznanie zyskuje
wśród polskich badaczy datacja późniejsza, za którą opowiadają się na przykład
B. Krzemieńska
12
, Krzysztof Polek
13
i Kazimierz Jasiński
14
. Tym niemniej wciąż
uprawniona wydaje się opinia Gerarda Labudy, że mamy tu do czynienia „ze zde-
rzeniem dwóch tradycji [i] ani jedna ani druga nie upoważnia do przekreślenia
jednej z nich”
15
. Autor tego stwierdzenia jest raczej zwolennikiem datacji
wcześniejszej, jednakże przypuszczenie, że pierwotny rękopis Kosmasa mógł nie
5
Gall Anonim, Kronika polska, Wrocław 2003, s. 43: „W końcu zaś zarówno od obcych, jak i od
własnych mieszkańców Polska doznała takiego spustoszenia, że w zupełności niemal obraną została
z bogactw i ludzi. Wtedy to i Czesi zniszczyli Gniezno i Poznań i zabrali ciało św. Wojciecha”.
6
Die Chronik der Böhmen des Cosmas von Prag, [w:] Monumenta Germaniae Historica - Scriptores
rerum Germanicarum
, Nova series, t. II., wyd. B. Bretholz. Berlin 1923, s. 90: „vigilia sancti Bartho-
lomei apostoli
”; inną datację roczną w tekście Kosmasa (1038) przyjmuje jednak G . L a b u d a , rec.
B. Krzemieńska, W sprawie chronologii wyprawy Brzetysława I na Polskę, „Studia Źródłoznawcze”,
z. 6, 1961, s. 169 oraz idem, Jedne czy dwa roczniki niemieckie u podstaw polskiego rocznikarstwa?,
„Studia Źródłoznawcze”, z. 39, 2001, przyp. 27, s. 14-15.
7
Zob. B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 29.
8
Zob. ibidem, s. 28-29, a także R . H e c k , O właściwą interpretację najazdu Brzetysława I na Polskę,
„Sobótka”, nr 21, 1966, s. 246, oraz P . K W o j c i e c h o w s k i , Data wyprawy Brzetysława I do Po-
lski w rękopisach Kroniki Czechów Kosmasa z Pragi
, „Przegląd Historyczny”, nr 89, 1998, s. 263.
9
Zob. B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 24, przyp. 5; R. Heck, op.cit., s. 249.
10
Zob. G. Labuda, rec. B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 169. Przeniesienie ciała św.
Wojciecha odnotowano pod rokiem 1038 w następujących rocznikach: Rocznik kapitulny krakowski
(MPH II, s. 794): 1038 Corpus sancti Adalberti translatum est; Rocznik krótki (MPH II, s. 794) San-
ctus Adalbertus translatus est
; Rocznik poznański I (MPH V, s. 880): Item anno Domini 1038 corpus
sancti Adalberti translatum est in Bohemiam
. Data 1037 występująca w niektórych późniejszych
rocznikach jest niemal na pewno wynikiem pomyłki kopisty, zob. R. Heck, op.cit., s. 250-251.
11
Zob. H . Ł o w mi a ń s k i , Początki Polski, t. VI, cz. 1, Warszawa 1965, s. 73-74.
12
Zob. B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 36.
13
Zob. K . P o l e k , Kraków i Małopolska w czasie najazdu Brzetysława I na Polskę, „Studia History-
czne” 29 (1986), s. 496.
14
Zob. K . J a s i ń s k i , Rodowód pierwszych Piastów, Warszawa 1993, s. 138.
15
G. Labuda, rec. B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…s. 170.
Czy Brzetysław I zajął Kraków...
41
zawierać daty rocznej przeniesienia ciała św. Wojciecha
16
, stało się niedawno
przedmiotem jego polemiki z Piotrem K. Wojciechowskim
17
. Ponieważ argumen-
ty natury chronologicznej nie wpływają w gruncie rzeczy na spór o status Krako-
wa podczas czeskiego najazdu (poza dość oczywistą konstatacją, że gdyby wy-
prawa Brzetysława I trwała dłużej, to zwiększałoby to prawdopodobieństwo zaję-
cia Krakowa przez Czechów), nie będę tutaj dokładniej rozwijał tego wątku.
Wzmianka o zajęciu Krakowa przez wojska Brzetysława I pojawia się
w jednym tylko źródle, mianowicie w Kronice Czechów Kosmasa, która powstała
w latach ok. 1110-1125. Stanowi ona źródło współczesne Kronice polskiej tzw.
Galla, a jednocześnie o kilkadziesiąt lat późniejsze od opisywanych przez kro-
nikarza czeskiego wydarzeń. W drugim rozdziale II księgi swojej Kroniki Kos-
mas zamieścił następujące zdanie, które stanowi do dziś dnia przyczynę sporu
historyków: „Krakov autem eorum metropolim ingressus a culmine subvertit et
spolia eius obtinuit; insuper et veteres thesauros ab antiquis ducibus in erario
absconditos evolvit, scilicet aurum et argentum infinitum nimi
”
18
. Znakomita
większość (chociaż z istotnymi wyjątkami) współczesnych polskich mediewistów
podważa wiarygodność tej relacji Kosmasa. Argumentacja zmierzająca do oba-
lenia wiarygodności przekazu czeskiego kronikarza opiera się na kilku przesłan-
kach mających, zdaniem wielu historyków, przeczyć prawdziwości tego podania.
Ponieważ ocena prawdziwości przekazu Kosmasa ma dla rozstrzygnięcia rozwa-
ż
anego problemu znaczenie absolutnie kluczowe, zasadnym wydaje się być sta-
ranne przedstwienie tych przesłanek wraz z ich ewentualną krytyką. W najnow-
szej literaturze przedmiotu większość tych przesłanek wyliczył J. Wyrozumski,
który oparł się głównie na cytowanej wyżej pracy B. Krzemieńskiej, stwierdza-
jąc, że badaczka ta „sprawę przeanalizowała starannie przed laty (…) i nic w jej
wywodzie ani dodać ani ująć”
19
.
1. Termin „stolica” nie może dotyczyć Krakowa z końca
czwartej dekady XI stulecia. J. Wyrozumski zauważa wprawdzie, że „nie
dziwiłoby to nas oczywiście, gdyby celem wyprawy Brzetysława było również
zawładnięcie Krakowem”
20
, ale podnosi natychmiast jeden z koronnych kontrar-
gumentów polskiej historiografii w tej sprawie, a mianowicie kwestię nazwania
Krakowa przez Kosmasa „stolicą” (w tłumaczeniu Romana Hecka „metropo-
lią”
21
). Wyrozumski, podążając tym samym tropem co B. Krzemieńska
22
, Janusz
16
Zob. G . L a b u d a , Mieszko II król Polski (1025-1034). Czasy przełomu w dziejach państwa pol-
skiego
, Kraków 1992, s. 187-188.
17
Zob. P. K Wojciechowski, op.cit., s. 263 oraz G . L a b u d a , Jedne czy dwa roczniki niemieckie…,
s. 14-15.
18
Die Chronik der Böhmen des Cosmas von Prag…, s. 83; w przekładzie Romana Hecka (zob.
R. Heck, op.cit., s. 248) fragment ów brzmi tak: „Kraków zaś, ich metropolię, wszedłszy do niej, od
szczytu wywrócił i łupy z niego zabrał, ponadto też stare skarby przez dawnych książąt w skarbcu
ukryte wydobył, mianowicie złoto i nieskończone ilości srebra”.
19
J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 90. Pogląd swój B. Krzemieńska podtrzy-
mała w późniejszej pracy Boj Knížete Břetislava I. o upevnĕní českého státu (1039-1041), „Rozpravy
Č
eskoslovenské Akademie Vĕd” 89/5, Praha 1979, s. 13, nie rozwijając go wszakże.
20
Ibidem, s. 90-91.
21
Zob. wyżej, przyp. 18.
22
Zob. B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 33: „Zwraca uwagę, iż relacja o Krakowie jest
wyraźnie pisana ex post późniejszych losów tego grodu: nazwanie go przez Kosmasa „metropolim”
(a obok tego tąż nazwę nosi Gniezno); mówi już o Krakowie jako o stolicy państwa, co nastąpiło
dopiero po powrocie Kazimierza”.
42
S
ZYMON
S
ŁOMCZYŃSKI
Bieniak
23
, Józef Garbacik
24
czy K. Polek
25
, utrzymuje, że „określenie Krakowa
jako stolicy to oczywisty anachronizm w odniesieniu do czasów, o których tu
Kosmas relacjonuje”
26
. Podobne twierdzenie znaleźć można także w najnowszej
polskiej literaturze podręcznikowej, takiej jak na przykład Wielka Historia Polski
wydana w latach 1999-2000
27
.
Zupełnie odmienne stanowisko w tej sprawie zajęli natomiast R. Heck
i G. Labuda wskazując, że polski wyraz „stolica” bynajmniej nie jest jedynym
możliwym tłumaczeniem łacińskiego „metropolis” w znaczeniu takim, jakie mia-
ło ono na początku wieku XII, kiedy Kosmas pisał swoją kronikę. Heck wyraża
wątpliwość co do ustaleń poprzedników pisząc, że: „metropolis nie musi ozna-
czać jedynej, lecz jedną z kilku stolic państwa polskiego, a może siedzibę biskup-
stwa. W tym samym tekście Kosmasa występuje przecież jednocześnie metropo-
lis
Gniezno. Zresztą nawet gdyby określenie Krakowa mianem metropolis było
wynikiem jego późniejszej stołecznej funkcji, nie podważa to w zasadzie praw-
dziwości relacji o jego zdobyciu przez Brzetysława”
28
. Labuda jest w swoim są-
dzie jeszcze bardziej kategoryczny: „Metropolis, zgodnie ze swym etymologi-
cznym charakterem, oznacza każde naczelne miasto, a więc nie tylko stolicę kra-
ju, lecz także stolicę arcybiskupstwa (w technicznym znaczeniu), dalej prowincji,
dzielnicy, zespołu miast itd. Miał więc Kosmas prawo nazywać Kraków metropo-
lią w roku 1039, gdyż w tym czasie był on obok Wrocławia, Sandomierza, Pozna-
nia, Płocka, Gniezna lub Kruszwicy jednym z głównych miast kraju”
29
.
Wydaje się, że jedynie precyzyjna analiza znaczenia słowa metropolis
w kronice Kosmasa i w tekstach jemu współczesnych może wykazać słuszność
któregoś z wyżej przedstawionych stanowisk. Kosmas zdecydowanie najczęściej
23
J . B i e n i a k , Państwo Miecława. Studium analityczne, Warszawa 1963, s. 117: „Przekaz ten brzmi
jednak nieprawdopodobnie i może wyrażać omyłkową transpozycję przez czeskiego kronikarza
współczesnego mu stołecznego charakteru Krakowa w czasy wcześniejsze”; ibidem, s. 118, przyp.
299: „Kosma nie mówi o złupieniu innej jakiejś »metropolii« monarszej w Polsce, choć wyprawa
przeszła przez główne miasta wielkopolskie. Najwidoczniej otrzymał więc informację o spustoszeniu
«stolicy», a nie imiennie »Krakowie«. W drugiej bowiem »metropolii« tym razem kościelnej, tj. Gnie-
ź
nie rzekomo łupów nie brano. Poza »stolicą« wspomina Kosma już tylko ogólnie o niszczeniu
»innych grodów«, zatrzymując się jedynie przy Gieczu ze względu na znaną mu obecność w Cze-
chach potomków przesiedlonych Gieczan, a następnie omawia szczegółowo wypadki gnieźnieńskie
z racji ich wagi dla kościoła praskiego, z którym był osobiście związany. Nie może być zatem wątpli-
wości, że pisząc o »Krakowie« miał czeski kronikarz na myśli rzeczywistą rezydencję dworu polskie-
go”.
24
J . G a r b a c i k , Przeniesienie stolicy Polski do Krakowa w XI w., [w:] Kraków i Małopolska
poprzez dzieje
, red. C. Bobińska, Kraków 1970, s. 129: „Kosmas (…) tam gdzie pisze o sukcesach
Brzetysława pod r. 1038 (1039), podał, że Brzetysław spustoszył metropolię Polaków – Kraków.
Można mieć wątpliwości co do stołeczności Krakowa w r. 1038, jak też czy istotnie Kraków w tym
roku został przez Czechów zagarnięty (…) to jednak jest chyba pewne, że za czasów Kosmasa, a więc
nie później, Kraków za stolicę Polski uchodził”.
25
K. Polek, op.cit., s. 500: „ogół badaczy jest zgodny, że wzmianka o Krakowie stanowi w kronice
czeskiego dziejopisa reminiscencję roli, jaką nadwiślański gród odegrał w czasach Kosmasa. Świa-
dczy o tym zwrot «metropolia», chociaż powszechnie zwraca się uwagę, że stołeczny charakter miasta
zaczyna się dopiero za panowania Kazimierza Odnowiciela”.
26
J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 91.
27
J . W y r o z u ms k i , Dzieje Polski piastowskiej (VIII wiek – 1370), [w:] Wielka Historia Polski, red.
S. Grodziski, J. Wyrozumski, M. Zgórniak, t. II, Kraków 1999, s. 107: „Co do Krakowa, autor
[tj. Kosmas – przyp.aut.] przeniósł przypuszczalnie wstecz jego metropolitarny charakter”.
28
R. Heck, op.cit., s. 258.
29
G . L a b u d a , Studia nad początkami państwa polskiego, t. II, Poznań 1988, s. 310-311.
Czy Brzetysław I zajął Kraków...
43
używa tego określenia w odniesieniu do Pragi
30
, przy czym wydaje się, że rozu-
mie pod tym określeniem zarówno stolicę kraju, jak i siedzibę biskupstwa. Poza
tym termin metropolis pojawia się w dziele kronikarza trzy razy: w odniesieniu
do Libic, Krakowa i Gniezna
31
. Wydaje się zatem, że skoro Kosmas mógł okre-
ś
lić mianem metropolis stolicę księcia Sławnika – Libice, to mógł też zastosować
to określenie wobec Krakowa.
2. Kraków nie mógł leżeć na trasie wyprawy Brzetysława I,
której głównym celem była Wielkopolska. Drugi koronny argument
przeciw opanowaniu Krakowa przez Brzetysława, przytoczony przez Wyrozum-
skiego dotyczy przebiegu trasy wyprawy czeskiego księcia na Polskę, „która mu-
siała prowadzić przez Śląsk, w jej toku właśnie przez Czechów opanowany (…)
Najważniejsze przejście z Pragi na Śląsk prowadziło przez Bramę Kłodzką,
a w stosunku do niej Kraków leży zupełnie na uboczu”
32
. Podobnie B. Krzemień-
ska stwierdza, że skierowanie wojska na Kraków „ogromnie wydłużałoby jej tra-
sę i niezmiernie oddalało od właściwego celu tj. Gniezna”
33
. Argumentując za
wyborem przez Brzetysława najkrótszej drogi prowadzącej do Gniezna, Krze-
mieńska wysuwa także argumenty o charakterze militarnym
34
.
Zgoła jednak odmiennie rekonstruuje drogę, którą przebyli wojowie
Brzetysława G. Labuda (przyjmując jednak za pewny fakt, że Czesi Kraków opa-
nowali): „Do Gniezna wojska czeskie mogły dotrzeć dwoma szlakami: a) Kraków
-Sandomierz-Opatów-Sieradz-Kalisz-Giecz-Gniezno”, b) Kraków-Opole-Wro-
cław-Śrem-Giecz-Gniezno. Droga powrotna prowadziła z pewnością z Gniezna
przez Ostrów Lednicki (który wówczas został doszczętnie zburzony), z wypadem
do Kazimierza nad Samą
35
, skąd zabrano zwłoki Pięciu Męczenników i dalej
przez Poznań, Wrocław i Kłodzko do Pragi”
36
.
3. Kraków nie mógł zostać zniszczony w czasie najazdu
Brzetysława I. Zniszczeniu Krakowa przez Czechów, a co za tym idzie praw-
dziwości relacji Kosmasa, miałoby przeczyć to, że Kazimierz Odnowiciel właśnie
z Krakowa kierował odbudową monarchii piastowskiej po swoim powrocie do
kraju po najeździe czeskim
37
. Zdaniem Krzemieńskiej to „właśnie Kraków,
30
Zob. Die Chronik der Böhmen des Cosmas von Prag…: „in metropoli Praga” (lib. I, cap. XVIII),
„in metropolis Prage edificia” (lib. I, cap. XVIII), „metropolim Pragam” (lib. I, cap. XXIII), „prope
metropolim Pragam” (lib. II, cap. V), „felix metropolis Praga” (lib. II, cap. V), „in sede sua metropoli
Praga” (lib. II, cap. XXXVII), „adveniens metropolim Pragam” (lib. II, cap. XXXVIII), „in Praga me-
tropoli” (lib. III, cap. LIV).
31
Ibidem: „Huius tam insignis ducis metropolis fuit Lubic” (lib. I, cap. XXVII), „Krakov (…) eorum
metropolim” (lib. II, cap. II), „ad metropolim Gnezden” (lib. II, cap. III). Nieco późniejszy od Kosma-
sa kronikarz czeski, Wincenty z Pragi, używa tego określenia w stosunku do Pomorzan i Szczecina
(Annales Bohemorum Vincentii Pragensis, [w:] Fontes rerum Bohemicarum, t. II/1, wyd. J. Emler,
Praga 1874: „ad metropolim eorum Sthetin“).
32
J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 90.
33
B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 33.
34
Zob. ibidem, s. 32.
35
Dawniej w polskiej historiografii dominował pogląd, że erem Pięciu Braci Męczenników znajdował
się w Międzyrzeczu nad Obrą. Współcześnie część badaczy opowiada się za Kazimierzem pod Sza-
motułami (nad rzeką Samą), zob. G. Labuda, Pięciu Braci Męczenników (1003) w Międzyrzeczu czy
w Kazimierzu?,
„Roczniki Historyczne” z. 72, 2006, s. 225-229.
36
G. Labuda, Mieszko II…, s. 191.
37
Zob. J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 91; idem, Dzieje Polski piasto-
wskiej…
, s. 107; K. Jasiński, op.cit., s. 107. Niektórzy badacze, na przykład J. Wyrozumski (Dzieje
Polski piastowskiej…
, s. 108) utożsamiają nawet Kraków z „pewnym grodem” (castrum quoddam)
zajętym według Galla przez Kazimierza po jego powrocie do Polski „z którego powoli, tak orężem jak
44
S
ZYMON
S
ŁOMCZYŃSKI
główny gród Małopolski, stosunkowo mało zniszczonej przez wydarzenia we-
wnętrzne stał się ośrodkiem politycznym i religijnym, niewątpliwie jako przeciw-
waga do zniszczonego Gniezna”
38
. Pogląd o stołecznej roli Krakowa w czasach
Kazimierza wydaje się być obecnie bardzo dobrze uzasadniony
39
. Również jed-
nak ten argument nie musi być rozstrzygający: zniszczenia w Krakowie mogły
być po prostu mniejsze, niż gdzie indziej, o wyborze przez Kazimierza Krakowa
jako centralnego ośrodka mogły też zadecydować inne względy (gospodarcze,
strategiczne), też zresztą podnoszone w literaturze
40
.
Argument o braku zniszczeń w Krakowie uzasadniać mogą dodatkowo
dane archeologiczne, a ściślej „brak śladów jakichś jednorazowych zniszczeń,
które dałoby się odnieść do lat trzydziestych XI w.”
41
Zniszczenia, a także ślady
walk, które można z dużym prawdopodobieństwem wiązać z najazdem Brzetysła-
wa są natomiast dobrze potwierdzone z innych stanowisk archeologicznych. War-
to tu przede wszystkim wymienić niezwykle bogate znaleziska pochodzące z wy-
kopalisk przeprowadzonych w czasie ostatnich kilkudziesięciu lat na Ostrowie
Lednickim
42
, a także w Gieczu
43
i Lądzie
44
. Jednakże, w niedawno opublikowanej
wypowiedzi, czeski mediewista Jiří Sláma wyraził pogląd, że skala zniszczeń
spowodowanych w Polsce przez wojska Brzetysława I była mniejsza niż dotych-
czas przypuszczano, a sam najazd bardziej ograniczony terytorialnie
45
.
i podstępami uwolnił całą Polskę”(Gall Anonim, op.cit., s. 44). Należy jednak podkreślić, że nie jest
to bynajmniej pogląd wśród polskich historyków powszechny. I tak H. Łowmiański (op.cit., t. VI,
s. 82) odrzuca stanowczo możliwość, żeby mógł to być Kraków, przypuszczając, że był to Kalisz,
G. Labuda (Studia…, s. 305) uważa, że grodem tym był Lubusz nad Odrą, R. Heck (op.cit., s. 260)
przychyla się do poglądu, że było to Krosno, zaś K. Polek (op.cit., s. 503) stwierdza ogólnie, że „znaj-
dował się w pobliżu granicy polsko-niemieckiej, najprawdopodobniej w zachodniej Wielkopolsce
bądź na pograniczu śląsko-wielkopolskim”. Warto zauważyć, że gdyby Gall wiedział, że grodem tym
był Kraków, to trudno wytłumaczyć, dlaczego nie miałby napisać o tym wprost.
38
B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 33.
39
Zob. J. Garbacik, op.cit.; G. Labuda, Studia…; J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków
ś
rednich…
.
40
Zob. J. Garbacik, op.cit., s. 137-138.
41
J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 91 – w cytowanej pracy nie ma żadnego
objaśnienia do powyższego fragmentu, niepodobna więc zweryfikować informacji na których podsta-
wie opiera Wyrozumski swoje zdanie na temat braku świadectw archeologicznych dotyczących
najazdu Brzetysława w Krakowie. K. Polek (op.cit., 501-502) podobnie argumentując powołuje się na
niepublikowaną pracę doktorską Z. Pianowskiego z 1985 roku.
42
Zob. A . K o l a , G . W i l k e , Mosty sprzed tysiąca lat. Archeologiczne badania podwodne przy re-
zydencji pierwszych Piastów na Ostrowie Lednickim
, Toruń 2000; W. Szulta, Most zachodni, tzw.
poznański przy Ostrowie Lednickim. Wyniki podwodnych badań archeologicznych prowadzonych
w latach 1999-2002
, „Studia Lednickie”, nr 8, 2005, s. 69-82.
43
Zob. T . K r y s z t o f i a k , Wczesnopiastowski kościół p.w. św. Jana Chrzciciela na grodzie w Gieczu
w świetle najnowszych odkryć
, [w:] Początki architektury monumentalnej w Polsce. Materiały z sesji
naukowej Gniezno, 20-21 listopada 2003 roku
, Gniezno 2004, s.181-198.
44
Zob. M . Z e y l a n d o w a , Wyniki badań archeologicznych w Lądzie (próba interpretacji przyna-
leżności plemiennej i funkcji grodu)
, [w:] Gród wczesnośredniowieczny w Lądzie nad środkową
Wartą
. „Biblioteka Fontes Archaeologici Posnanienses”, nr 4, 1978, s. 33-44.
45
J . S l á ma , Problem śladów archeologicznych najazdu Brzetysława na Polskę w roku 1039, „Studia
Lednickie” 7 (2002), s. 14-15: „Polska archeologia bardzo często łączy różne warstwy destrukcji i po-
ż
arów, stwierdzane na niektórych polskich wczesnośredniowiecznych grodziskach z najazdem księcia
czeskiego Brzetysława I na Polskę w roku 1039 (…) W świetle takich interpretacji najazd Brzetysła-
wa musiałby objąć znaczne obszary i trwać bardzo długo, aby w ogóle było możliwe na tyle grodów
napaść i je zniszczyć. (…) do zdobywania i łupienia polskich grodów na bardzo rozległym terytorium
zapewne nie doszło”. Sláma wątpi również w możliwość zajęcia Krakowa przez Czechów w ro-
ku 1039.
Czy Brzetysław I zajął Kraków...
45
Do archeologii odwoływał się również, powołując się na ustalenia An-
drzeja Żakiego, R. Heck
46
, żeby udowodnić tezę przeciwną tej, za którą opowiada
się Wyrozumski. Najnowsze opracowania nie wskazują wszelako na obecność na
wzgórzu wawelskim śladów zniszczeń, które można by wiązać z najazdem Brze-
tysława I
47
. Wydaje się jednak, że stan przebadania budowli wzgórza wawelskie-
go pochodzących z X w. i z początków XI w. jest wciąż niewystarczający
48
, a ich
datacja wciąż zbyt sporna, żeby na podstawie danych archeologicznych można
było autorytatywnie wykluczyć lub potwierdzić hipotezę o zniszczeniu Krakowa
przez wojska Brzetysława.
W literaturze przedmiotu podawane są jeszcze trzy pośrednie argumenty
mające świadczyć o tym, że Kraków nie został zniszczony przez wojska czeskie
w czasie najazdu. Dotyczą one losu jeńców ruskich uprowadzonych w roku 1018
przez Bolesława Chrobrego, ciągłości prowadzonych w Krakowie zapisów ro-
cznikarskich i stanu zachowania księgozbioru katedralnego. Omówię je kolejno.
Sprawę zwrotu przez Kazimierza Odnowiciela 5 tys. jeńców ruskich Ja-
rosławowi Mądremu jako „wiana” z okazji małżeństwa z księżniczką ruską Do-
broniegą, co opisały latopisy
49
, podniósł w kontekście najazdu Brzetysława jako
pierwszy Stefan M. Kuczyński
50
, a za nim B. Krzemieńska
51
. Jeńcy ci osadzeni
w Polsce jeszcze przez Chrobrego mogli być według Krzemieńskiej przetrzymy-
wani jedynie w Małopolsce, gdyż w momencie ich zwrotu Śląsk był okupowany
przez Czechów, Mazowsze było pod rządami Miecława, północna część kraju
pozostawała w rękach Pomorzan, zaś Wielkopolskę dotknął wcześniej najazd
czeski i powstanie ludowe. R. Heck podważa jednak ten argument zauważając, że
„Czesi mogli okupować Małopolskę, zatrzymując rozlokowanych po majątkach
książęcych jeńców ruskich”
52
.
Najstarszy inwentarz biblioteki katedralnej krakowskiej z 1110 roku za-
wiera czterdzieści siedem pozycji. J. Wyrozumski uważa, że wielkość tego księ-
gozbioru świadczy pośrednio o tym, że nie został on rozgrabiony w czasie naja-
zdu Brzetysława
53
. Dodatkowo może to potwierdzać fakt, że przywiezienie do
Krakowa dwóch ksiąg, a mianowicie Leges Longobardorum i Leges Longobardi-
46
Zob. R Heck, op.cit., s. 252, przyp. 22.
47
Zob. Z . P i a n o w s k i , Z dziejów średniowiecznego Wawelu, Kraków 1984; idem, „Sedes regni
principales”. Wawel i inne rezydencje piastowskie do połowy XIII wieku na tle europejskim
, Kraków
1997.
48
T . R o d z i ń s k a - C h o r ą ż y , Co nam mówi architektura murowana?, [w:] Ziemie polskie w X
wieku i ich znaczenie w kształtowaniu się nowej mapy Europy
, red. H. Samsonowicz, Warszawa 2000:
„Pomimo tak wielu znanych już budowli, to, czego nie wiemy, stanowi pokaźną listę pytań. Nie zna-
my form pierwotnego, chrobrowskiego palatium ani katedry z około roku 1000. Nie znamy lokalizacji
i formy pałacu biskupiego, niewiadomą pozostają wezwania większości kościołów, a te, które są pro-
ponowane, mają charakter czysto spekulatywny. Dyskusyjne pozostają również przyjmowane przez
badaczy funkcje poszczególnych założeń sakralnych”.
49
Povest vremennych let, [w:] MPH, t. I, s.703: „W tych czasach wydał Jarosław siostrę swoją za Ka-
zimierza, i dał Kazimierz za wiano ośm set [w późniejszych wydaniach poprawione na 5000 – przyp.
autora] ludzi, których jeńcami zabrał był Bolesław zwyciężywszy Jarosława”.
50
Zob. S . M . K u c z y ń s k i , Nieznany traktat polsko-ruski roku 1039, „Slavia Antiqua”, nr 5, 1956,
s. 263.
51
Zob. B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 34 (zwłaszcza przyp. 56).
52
Zob. R. Heck, op.cit., s. 258.
53
„(…) większy [księgozbiór – przyp.aut.] mógł być tylko przy katedrze płockiej. Już żadne jednak
z pozostałych biskupstw polskich takiej biblioteki wówczas nie miało. Ich najstarsze księgi musiały
być rozgrabione lub zniszczone w latach trzydziestych XI w.” (J. Wyrozumski, Dzieje Krakowa do
schyłku wieków średnich…
, s. 144).
46
S
ZYMON
S
ŁOMCZYŃSKI
ci
można dość przekonywająco datować przed rokiem 1038
54
, gdyż wtedy wła-
ś
nie w Rzymie i Państwie Kościelnym prawo Longobardów zostało zniesione na
mocy zarządzenia cesarza Konrada II. Z drugiej strony można wyobrazić sobie,
ż
e księgi te, wywiezione z Rzymu przed 1038 rokiem, nie trafiły do Krakowa
bezpośrednio. Tym niemniej argument dotyczący księgozbioru katedralnego ma
niewątpliwie pewną wartość.
Losy zaginionego Rocznika (dawnego) kapituły krakowskiej będącego
kontynuacją roczników wcześniejszych są różnie przedstawiane przez badaczy.
Gdyby przyjąć za G. Labudą, że będący jego poprzednikiem Rocznik Rychezy
„nigdy nie opuścił Polski i po wyjeździe Rychezy z kraju w 1031 r. pozostał przy
katedrze krakowskiej lub przy kościele św. Gereona”
55
, to mogłoby to (ale nie
musiało) świadczyć za tym, że Czesi Krakowa nie zajęli, zwłaszcza, że autor
uważa, że rocznik gnieźnieński Jordana-Gaudentego został przez Czechów
wywieziony do Pragi, gdzie znalazł odbicie w annalistyce czeskiej
56
. Dodatko-
wym argumentem byłaby tu zanotowana w Roczniku kapituły krakowskiej pod ro-
kiem 1037 wzmianka o ordynowaniu Suły (utożsamianego przez niektórych ba-
daczy z późniejszym biskupem krakowskim Sułą-Lambertem i autorem zapisek
w roczniku) na prezbitera katedralnego kościoła
57
. Jednakże inni historycy przed-
stawiają losy tego rocznika w sposób całkowicie odmienny. I tak na przykład
K. Jasiński szeroko argumentuje, że Rocznik (dawny) kapituły krakowskiej stano-
wił kontynuację „pierwotnego rocznika dworskiego, nie spisywanego jeszcze
wówczas w Krakowie, lecz w Wielkopolsce”
58
, oraz że „zapiski, które występują
po 1034 r. [zapiska o śmierci Mieszka II – przyp. aut.] w obecnym Roczniku kapi-
tuły
, zostały wciągnięte ex post po powrocie Kazimierza do Polski”
59
. Ponieważ
nie da się stwierdzić z całą pewnością kiedy Rocznik Rychezy bądź jego odpis tra-
fił do środowiska katedry krakowskiej i ten argument nie ma charakteru rozstrzy-
gającego
60
.
4. W Krakowie nie mógł znajdować się skarbiec książęcy
i stąd nie mogły pochodzić skarby zagarnięte w czasie najazdu.
Twierdzi tak na przykład B. Krzemieńska
61
. Jest to pogląd wysoce kontrowersyj-
ny i chyba trudny do obrony. Jeżeli przyjmiemy bowiem za G. Labudą, że Kra-
ków był w czasie najazdu naczelnym grodem osobnego niejako terytorium, że
gród ten był położony w najbogatszej części państwa pierwszych Piastów, że tu
być może rezydował Bolesław Chrobry za życia Mieszka I, a potem Mieszko II
i Rycheza za życia Chrobrego, że istniał tu wreszcie „co najmniej od lat 987/989
drugi obok Gniezna ośrodek władzy książęcej”
62
, to można sobie doskonale wyo-
brazić, że był tu i osobny skarbiec, oraz że zgodnie z przekazem Kosmasa, Czesi
54
Zob. J. Garbacik, op.cit., s. 230.
55
G. Labuda, Mieszko II…, s. 189; zob. też idem, Jeden czy dwa roczniki niemieckie …, s. 25-26.
56
Zob. G. Labuda, Mieszko II…, s.189.
57
Rocznik kapitulny krakowski [w:] MPH, t. II, s.794: „1037. Ordinatus est Sula presbiter”.
58
K. Jasiński, op.cit., s. 135.
59
Ibidem, s. 135.
60
Zupełnie inny pogląd na pochodzenie Rocznika kapituły krakowskiej prezentuje na przykład T . J a -
s i ń s k i , Zagadnienie autorstwa Rocznika obcego, „Roczniki Historyczne”, nr 68, 2002, s. 7-25.
61
B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 33: „(…) wydaje się wątpliwym, aby właśnie tam
[w Krakowie – przyp. autora] znajdowały się owe skarby, „spolia… et veteres thesauros ab antiquis
ducibus in erario absconditos
”.
62
G. Labuda, Studia…, s. 306-320.
Czy Brzetysław I zajął Kraków...
47
mogli zagarnąć „stare skarby przez dawnych książąt w skarbcu ukryte”
63
. Nawet
jeżeli odrzuciłoby się szczegółowe przypuszczenia G. Labudy, to jak stwierdza
R. Heck „wątpić należy, czy zbiory skarbów znajdowały się jedynie w Gnieźnie
i Poznaniu, a nie przechowywano ich w wielkich grodach typu Wrocławia czy
Krakowa”
64
, zwłaszcza że znajdowały się tam też najprawdopodobniej osobne
skarbce katedralne. Na szczególne znaczenie Krakowa w tym okresie wskazuje
też niezwykła intensywność zabudowy wzgórza wawelskiego, nieporównywalna
z żadnym innym ośrodkiem w państwie piastowskim, ani nawet z grodem
praskim
65
.
5. Brak jest wzmianki o zajęciu Krakowa w Kronice pol-
skiej
tzw. Galla. Argument ten wysunął już Oswald Balzer, który stwierdził,
ż
e relacja Galla „mówiąc o najeździe czeskim i wyliczając główne miejscowości
przez Brzetysława I spustoszone wymienia zgodnie tylko Gniezno i Poznań, ale
nie zawiera żadnej wzmianki o Krakowie”
66
. Podnosi ten argument też Wyro-
zumski
67
.
Stosując się do ogólnej zasady metodologicznej mówiącej, że „argument
wyprowadzony ex silentio jest argumentem słabym” warto stwierdzić, że Gall nie
wymienia w tym kontekście także Giecza
68
czy też Ostrowa Lednickiego, a za za-
jęciem i zniszczeniem tych grodów przez Brzetysława I przemawiają jednozna-
cznie bądź to źródła pisane, bądź też archeologiczne. Co więcej, nazwa Krakowa
nie pojawia się ani razu w Kronice Galla przy opisie zdarzeń, które miały miejsce
przed połową XI wieku, zaś u Kosmasa znajdujemy ją aż czterokrotnie
69
. Trudno
więc tutaj zgodzić się z Wyrozumskim stwierdzającym, że Gall „znał tradycję
63
G. Labuda utożsamia nawet miejsce przechowywania skarbu z tzw. budowlą czworokątną odnale-
zioną na dziedzińcu zamku wawelskiego w latach 1950-51 stwierdzając, że „nie można wątpić, iż ta
zagadkowa budowla jest właśnie owym wspomnianym przez Kosmasa erarium” (G. Labuda, Stu-
dia…
, s. 313). Chociaż inni autorzy sugerują odmienne przeznaczenie tej budowli, tym niemniej
poglądu Labudy w świetle najnowszych badań nie można odrzucić, zob. Z. Pianowski, Sedes…, s. 13.
64
R. Heck, op.cit., s. 258.
65
T. Rodzińska-Chorąży, op.cit.: „Zespół reliktów przedromańskich budowli na Wawelu stanowi cały
złożony kompleks zagadnień. W ciągu ostatnich dwudziestu lat badania archeologiczne poczyniły
olbrzymie postępy ujawniając wiele nowych elementów. Niestety wiele z nich to jedynie fragmenty
budowli, których nie sposób zrekonstruować. Niewątpliwie wśród rozpoznanych, najwcześniejszych
murowanych budowli Wawelu znalazły się trzy kościoły centralne (tetrakonchos, rotunda dwuapsy-
dowa, rotunda jednoapsydowa przy katedrze), tzw. budowla czworokątna z korytarzem, fragmenty
murów: nad Smoczą Jamą, w obrębie kościoła p.w. św. Michała i pod bazyliką p.w. św. Gereona (bu-
dowla krzyżowa i filar). (…) Badania ostatnich lat wykazują, że aczkolwiek nieznana jest pierwotna
forma kilku budowli, to intensywność zabudowy kamiennej była w tym miejscu wyjątkowa. Biorąc
pod uwagę 1. połowę XI wieku, w świetle obecnego stanu badań - nie dorównuje jej żaden inny ośro-
dek piastowski. Trzeba też zaznaczyć, że do tej pory na grodzie praskim odsłonięte pozostałości jedy-
nie trzech sakralnych budowli murowanych, funkcjonujących w X i pierwszej połowie XI wieku”.
66
O . B a l z e r , Stolice Polski 963-1138, „Studya nad historią prawa polskiego”, t. VI, z. 4, Lwów
1916, s. 60, przyp. 4.
67
Zob. J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 91.
68
Argument ten podnosi G. Labuda (Studia…, s. 311).
69
W przemowie Bolesława II Pobożnego na łożu śmierci „(…) granice (…) królestwa (…) rozsze-
rzyłem aż do gór nazwanych Tatry, znajdujących się za Krakowem”; we wzmiance o opanowaniu
przez Polaków Krakowa „Albowiem polski książę Mieszko [tj. Bolesław Chrobry – przyp. aut.] (…)
wnet zabrał miasto Kraków, zabiwszy mieczem wszystkich Czechów, jakich tam znalazł”; w opowia-
daniu o oślepieniu Bolesława III Rudego „Tak załatwiwszy sprawy królestwa idzie mający stracić
wzrok i pod złą wróżbą wjeżdża do Krakowa na ucztę zdradzieckiego księcia Mieszka [jw. – przyp.
aut.]”; wreszcie w opisie najazdu Brzetysława, zob. Kosmas, Kronika Czechów, Wrocław 2006.
48
S
ZYMON
S
ŁOMCZYŃSKI
krakowską i gdyby istotnie Kraków został wówczas zniszczony i ograbiony, (…)
powinien był o tym wspomnieć” i dać pierwszeństwo relacji Galla.
Reasumując dochodzimy do wniosku, że żaden z argumentów świadczą-
cych przeciwko prawdziwości relacji Kosmasa nie jest przyjmowany powsze-
chnie, i w stosunku do każdego z nich można wysunąć pewne istotne zarzuty. Co
więcej, argumenty świadczące o wiarygodności opisu zdarzeń dokonanego przez
czeskiego kronikarza wydają się być równie znaczące.
1. Nie należy podważać wiarygodności relacji Kosmasa bez
istotnych ku temu powodów. Kosmas posiadał bowiem o wyprawie Brzety-
sława I obszerne i szczegółowe informacje. Jak stwierdza G. Labuda cała jego re-
lacja o tych zdarzeniach „uderza swoją szczegółowością i konkretnością, [co]
przemawia za jej pochodzeniem od bezpośredniego świadka wydarzeń”
70
. Nie
może zmienić tego faktu stwierdzenie B. Krzemieńskiej, że w warstwie retory-
cznej Kosmas stosuje w tej relacji szerokie zapożyczenia ze znanej mu, a pocho-
dzącej z początków X wieku, Kroniki Reginona z Prüm
71
. Być może, zresztą, re-
lacja kanonika praskiego jest oparta na tradycji rodzinnej”
72
.
Część jednak badaczy, nie odmawiając całej relacji Kosmasa wartości
ź
ródłowej, kwestionuje wartość wiadomości dotyczącej zajęcia Krakowa przez
Czechów. I tak H. Łowmiański określa ją jako „papierową zemstę Kosmasa za
zajęcie Pragi przez Chrobrego w r. 1003”
73
(dodając, że „Kosmas pisał o Krako-
wie z własnego domysłu”
74
), zaś K. Polek jako „typowy produkt kronikarski”
75
.
Szerzej mówi o tym B. Krzemieńska stwierdzając, że „wzmianka o Krakowie jest
(…) związana z motywacją całej wyprawy, jaką daje kronikarz na wstępie: że
Brzetysław idzie na Polskę, chcąc pomścić krzywdy niegdyś Czechom wyrządzo-
ne. Mówi zaś o nich w związku ze zdobyciem przez (…) Bolesława Chrobrego
Krakowa na Czechach”
76
. Podobną opinię wyraża też J. Wyrozumski
77
.
G. Labuda dość stanowczo odrzuca te stwierdzenia nazywając je „zupełnie nieu-
zasadnionymi i całkowicie subiektywnymi domysłami”
78
, kwestionuje je też
R. Heck
79
.
2. Zajęcie Krakowa musiało stanowić oczywisty potencja-
lny cel polityczny wyprawy Brzetysława I. W świetle najnowszych ba-
dań historycznych coraz wyraźniej widać, że przynależność Krakowa do państwa
czeskiego w X stuleciu nie miała jedynie charakteru epizodycznego i trwała być
może nawet kilkadziesiąt lat. Poważne argumenty za taką tezą przedstawia
70
G. Labuda, Studia…, s. 312.
71
Zob. B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 35; eadem, Kronika Kosmasa jako źródło do
dziejów wojskowości
, „Studia i materiały do dziejów wojskowości”, t. VI, z. 2 (1960), s. 60.
72
Świadczyć o tym mogłaby wzmianka w Kronice Sazawskiej, spisanej przez tzw. Mnicha Sazaw-
skiego na kanwie Kroniki Czechów, stanowiącej że wśród pojmanych w czasie najazdu w Polsce jeń-
ców znajdował się „nieszczęśliwie pojmany mój pradziad” (Kronikarze czescy: Kanonik Wyszehra-
dzki, Mnich Sazawski
, Wrocław 2006, s. 139); niestety nie jest jasne, czy chodzi tu o przodka Kosma-
sa, czy też może Mnicha Sazawskiego. G. Labuda (Studia…, s. 312, przyp. 49) opowiada się jednak
za pierwszą możliwością.
73
H. Łowmiański, op.cit., t. VI, s. 75, przyp. 118.
74
H. Łowmiański, op.cit., t. V, s. 614.
75
K. Polek, op.cit., s. 506.
76
B. Krzemieńska, W sprawie chronologii…, s. 34.
77
Zob. J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 91.
78
G. Labuda, Mieszko II…, s. 191.
79
Zob. R. Heck, op.cit., s. 258.
Czy Brzetysław I zajął Kraków...
49
J. Wyrozumski
80
. W tej sytuacji Kraków, czy szerzej – Małopolska, terytorium
będące od dawna przedmiotem sporu pomiędzy państwem czeskim i polskim po-
winno było stanowić naturalny cel najazdu. Jak to może najwyraźniej ujął Heck:
„(…) zdobycie Krakowa musiało być realnym dążeniem polityki każdego rozpo-
rządzającego większymi siłami i realnymi okazjami władcy czeskiego, dążeniem
do rekuperacji ziem odebranych Przemyślidom przez Polańskich Piastów. Byłoby
rzeczą wprost niezrozumiałą, dlaczego Brzetysław maszerujący przez pozbawio-
ną władcy Polskę nie miałby przyłączyć do swego kraju ważnego strategicznie
i bogatego Krakowa, który niegdyś należał do państwa czeskiego”
81
. Podnieść tu
można również za J. Bieniakiem fakt, że czeski plan przeniesienia metropolii ko-
ś
cielnej z Gniezna do Pragi musiał jej zapewniać odpowiednią liczbę sufraganii,
a biskupstwa wrocławskie i krakowskie (to ostatnie być może już wcześniej znaj-
dujące się w sferze wpływów Przemyślidów
82
) były tu naturalnymi kandy-
daturami
83
.
3. Kto, jeżeli nie Czesi, mógł rządzić w Krakowie po opu-
szcze-niu przez Kazimierza kraju? Mimo, że zarówno data opuszczenia
kraju przez Kazimierza, jak i data jego powrotu stanowią wciąż w historiografii
kwestie sporne, to pozostaje okres liczący co najmniej rok lub, co bardziej praw-
dopodobne, kilka lat, w którym centralna władza w Polsce nie istniała. Tak więc,
na to pytanie musi odpowiedzieć każdy badacz, który odrzuca hipotezę o opano-
waniu Krakowa przez wojska czeskie. Gall stwierdza wyraźnie, że w chwili po-
wrotu Kazimierza do kraju „cała Polska [była] zajęta przez Pomorzan, Czechów
i inne sąsiednie ludy”
84
(jak należy rozumieć z wyjątkiem Mazowsza, o którym
Gall pisze osobno), a stan posiadania polskiego księcia był początkowo ograni-
czony jedynie do owego castrum quoddam, o którym wcześniej wspominali-
ś
my
85
. H. Łowmiański przypuszcza (odnosząc to również do Małopolski), że
„w ich [ziem polskich – przyp. autora] głównych grodach musieli pozostać duk-
sowie, jednak nie wyposażeni w prawo patrymonialne, główny atrybut księcia
feudalnego, toteż z ich poddaniem swej władzy nie miał potem kłopotu Kazi-
mierz”
86
. Łowmiański przyznaje, że stoi to w sprzeczności ze stwierdzeniem Gal-
la, jednak uważa je za „własną kombinację” kronikarza
87
. Zdanie to wydają się
podzielać wszyscy ci badacze, którzy uważają, że Kraków nie był zajęty przez
wojska czeskie. I tak na przykład K. Polek sądzi, że „prawdopodobnie miejscowa
administracja nie uległa (…) zupełnej destrukcji”
88
, zaś J. Wyrozumski stwierdza,
ż
e „mamy wszelkie podstawy, aby przyjąć, że Kraków przetrwał w rękach wier-
nej Piastom załogi przez cały trudny okres lat trzydziestych XI w.”
89
Są to jednak
tylko przypuszczenia, nie poparte mocniejszymi argumentami.
Jak stwierdza J. Bieniak cytując Kronikę Galla „upadek państwa piasto-
wskiego był sygnałem dla wszystkich prawie jego sąsiadów, którzy, zgodnie z za-
sadami ekspansji wczesnofeudalnej wykorzystując nagle powstałą koniunkturę,
80
Zob. J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 62-81.
81
R. Heck, op.cit., s. 258
.
82
Zob. J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 74-75.
83
Zob. J. Bieniak, op.cit., s. 123.
84
Gall Anonim, op.cit., s. 44.
85
Zob. przyp. 37.
86
H. Łowmiański, op.cit., t. VI, s. 73.
87
H. Łowmiański, op.cit., t. VI, s. 82.
88
K. Polek, op.cit., s. 507.
89
J. Wyrozumski, Kraków do schyłku wieków średnich…, s. 92.
50
S
ZYMON
S
ŁOMCZYŃSKI
zaczęli «suo dominio civitates castellaque contigua applicare»”
90
. Tenże autor
uważa za prawdopodobne zajęcie ok. r. 1040 Przemyśla przez Ruś (wcześniej w
początku lat trzydziestych zostały opanowane Bełz i Grody Czerwieńskie), co te-
oretycznie mogłoby stanowić punkt wyjścia do dalszej ekspansji w kierunku Kra-
kowa. Ewentualną możliwość zajęcia wschodniej Małopolski przez wojska Jaro-
sława Mądrego wydaje się jednak wykluczać omówiona wyżej sprawa pobytu
jeńców ruskich na tym terenie. Ponadto, o czym świadczą wzmianki w latopisach,
które dokładnie przeanalizował Bieniak, lata 1039-1040 stanowią czas konfliktu
Rusi z Jaćwieżą i Litwą wspomaganymi zapewne przez Mazowszan. Zaangażo-
wanie się obu stron w wojnę czyni raczej nieprawdopodobną możliwość podjęcia
skutecznej próby opanowania Krakowa zarówno przez Miecława, jak i przez Ja-
rosława Mądrego. W tym samym czasie ekspansję w kierunku północnym podję-
ło prawdopodobnie państwo węgierskie i jak stwierdza Bieniak „może nie tyle
przyjaźń czeska, ile nadzieja na nabytki terytorialne, związane choćby z likwida-
cją resztek panowania polskiego na Słowacczyźnie, skłoniła Stefana Węgierskie-
go do uwięzienia Kazimierza”
91
. Według ustaleń Ryszarda Grzesika w czasie pa-
nowania Bolesława Chrobrego znaczna część dzisiejszej Słowacji znalazła się
pod jego władzą
92
. Zapewne to terytorium Węgrzy opanowywali stopniowo pod
koniec lat trzydziestych XI wieku, trudno wszakże przypuszczać, żeby mogli wte-
dy (zwłaszcza po śmierci św. Stefana w roku 1038) podjąć próbę dalszej ekspan-
sji w kierunku północnym i zająć Kraków.
Tak więc, gdybyśmy oceniali relację Galla jako wiarygodną, to odrzucić
można, jako mało prawdopodobne, przypuszczanie o zajęciu Krakowa przez inne
sąsiadujące kraje: Ruś, Węgry, czy też „państwo Miecława” – pozostają tylko
Czechy. Bazę wypadową do wyprawy Czechów na Kraków mogły stanowić Mo-
rawy odzyskane, co uzasadnia szczegółowo G. Labuda, przez państwo czeskie
w latach 1029-1030
93
.
Taka wersja wydarzeń została w ciekawy sposób połączona z innymi
przekazami źródłowymi przez J. Bieniaka. Autor analizując w bardzo obszerny
i drobiazgowy sposób przekaz Rocznika altajskiego dotyczący pokoju zawartego
jesienią 1041 roku w Ratyzbonie między cesarzem Henrykiem III a Brzetysła-
wem I
94
, doszedł do wniosku, że zostawiając przy Czechach z ich nabytków
w Polsce duae regiones (jednym z nich był na pewno Śląsk, drugim mogły być
Morawy) zmusił ich do zwrotu Kazimierzowi pewnych posiadłości, które można
z dużym prawdopodobieństwem identyfikować z Krakowem, czy też, patrząc
szerzej, z Małopolską
95
. Otóż zgodnie z tą hipotezą, rządy czeskie w Małopolsce
trwałyby około dwóch lat, a przejęciu władzy w tej dzielnicy przez Czechów nie
musiałyby towarzyszyć tak dramatyczne wydarzenia jak te, które stały się udzia-
łem Wielkopolski. W szczególności zaś Małopolska mogła pozostać niezniszczo-
na. Przypuszczenie to tłumaczy również brak ekspansji „państwa Miecława”
90
J. Bieniak, op.cit., s. 181-182.
91
Ibidem.
92
Zob. R . G r z e s i k , Przebieg granicy polsko-węgierskiej we wczesnym średniowieczu w świetle
Kroniki węgiersko-polskiej
, „Studia Historyczne”, nr 41, 1998, s. 147-166.
93
G. Labuda, Mieszko II…, s. 71-77.
94
Annales Altahenses maiores, [w:] Monumenta Germaniae Historica - Scriptores rerum Germanica-
rum in usum scholarum separatim editi, t. IV, wyd. E. v. Oefele, Berlin 1891, s. 27-28.
95
Zob. J. Bieniak, op.cit., s. 118-125.
Czy Brzetysław I zajął Kraków...
51
w kierunku południowym.
96
Dodajmy, że ta hipoteza nie wyklucza możliwości
przewiezienia części lub całości skarbów zgromadzonych w Krakowie do Pragi.
Podsumowując niniejsze rozważania warto wymienić trzy wyraźnie ry-
sujące się w historiografii polskiej poglądy dotyczące losów Krakowa w czasie
najazdu czeskiego:
1. Czesi zniszczyli Kraków w czasie wyprawy Brzetysława I oraz prze-
jęli zgromadzone w grodzie skarby. Relacja Kosmasa jest w zasadniczej części
prawdziwa. Kazimierz Odnowiciel po powrocie opanował zniszczony gród kra-
kowski bez walki. (Heck, Labuda)
2. Czesi nie zajęli Krakowa ani w czasie najazdu Brzetysława I, ani też
w zbliżonym do tego wydarzenia czasie. Relację Kosmasa należy odrzucić w ca-
łości. W czasie kryzysu władzę w Krakowie sprawowała lokalna administracja
wierna Piastom, która przekazała gród Kazimierzowi po jego powrocie do kraju.
(Krzemieńska, Łowmiański, Polek, Wyrozumski)
3. Czesi Kraków zajęli, być może w czasie osobnej wyprawy, ale go nie
zniszczyli. Relacja Kosmasa jest prawdziwa w części dotyczącej zajęcia grodu,
ale nie w części dotyczącej jego zniszczenia. Kazimierz odzyskał Kraków drogą
pokojową, na skutek postanowień pokoju ratyzbońskiego. (Bieniak)
Wydaje się, że słuszność którejś z powyższych koncepcji może zostać
potwierdzona jedynie przez nowe odkrycia archeologiczne.
96
Ibidem, s. 122: „Stosunkowo szybkie zajęcie Małopolski przez Czechów i poddanie jej władzy
Brzetysława najlepiej chyba tłumaczy zachowanie w niej organizacji feudalnej, brak zniszczeń i wre-
szcie fakt, że nie weszła ona w skład państwa Miecława. Panowanie Pragi mogło skutecznie gwaran-
tować obronę miejscowych feudałów przed ewentualnością dojścia tam powstania; okoliczność ta mo-
gła nawet wpływać hamująco na przypuszczalny opór w tej dzielnicy przeciwko akcji czeskiej”;
s. 124: „(…) panowanie Brzetysława w Krakowie trwać mogło tylko dwa lata i nie pozostawiło po
sobie żadnych następstw godnych zapamiętania. (…) Trudno powiedzieć, czy panowanie czeskie
objęło Małopolskę w całości, czy też tylko częściowo, choć pierwsza ewentualność jest prawdopo-
dobniejsza. Nie da się również stwierdzić, czy stało się to podczas wyprawy Brzetysława na Gniezno,
czy też dokonały tego jakieś inne oddziały, może wysłane z Moraw. Groza, jaką wzbudziła wiado-
mość o zniszczeniach w Wielkopolsce, mogła odebrać tu chęć oporu, stąd opanowanie tej dzielnicy
mogło przyjść łatwo, a może nawet pokojowo. W każdym razie termin aneksji ziemi Wiślan nie od-
biegał wiele od daty wyprawy na Wielkopolskę; w jesieni 1039 r. dzielnica ta znajdowała się zapewne
już pod władzą czeską”.
52 J
ULITA
W
AWROWSKA
Dawne rody szlacheckie na dobrach skrzeszowickich
53
Studenckie Zeszyty Historyczne
Koła Naukowego Historyków Studentów UJ – z. 12.
J
ULITA
W
AWROWSKA
DAWNE RODY SZLACHECKIE
NA DOBRACH SKRZESZOWICKICH
∗
∗
∗
∗
Ad perpetuam rei memoriam
– na wieczną rzeczy pamiątkę ocalał z po-
ż
ogi wojennej mały dziwiętnastowieczny, klasyczny dworek w Skrzeszowicach.
Niegdyś należący do rodziny Kleszczyńskich, z której wywodził się Bogusław
Kleszczyński syn-twórca miejscowej hodowli i ostatni właściciel Skrzeszowic.
Ob.ecnie mieszkańcy tej małej miejscowości pod Krakowem kojarzą jej odległą
przeszłość z historią rodu Kleszczyńskich, jednakże jest to historia
związana
z przełomem XIX i XX wieków. Zanim jednak Kleszczyńscy przybyli do Skrze-
szowic musiało minąć kilka stuleci. Czas niezwykle ciekawej historii wspomnia-
nych dóbr – niegdyś bardzo cenionych przez znaczące rody szlacheckie: Bone-
rów, Morsztynów, Stadnickich, Małachowskich, Tarnowskich i Kleszczyńskich,
po których ślad pozostał w starych księgach parafialnych i wpisach dokonanych
w zachowanej księdze wieczystej dóbr Skrzeszowic
1
.
Pierwsza wzmianka o Skrzeszowicach datowana jest na wiek XV
2
, druga
- znacznie późniejsza, pochodzi natomiast z XVII w. Wówczas, Skrzeszowice zo-
stały wspomniane w liście napisanym pod Chołojowem. Sobieski pisze: „Racho-
wałem polskie majętności, tedy nie żadnej nie masz takiej, która by nie miała
więcej mieć długów, niżeli stoi. (…); Cerkiew stoi się dziewięćdziesiąt tysięcy,
a jest na niej długów sto dziesięć tysięcy; Skrzeszowice także, i inne wszystkie”
3
.
Mimo, że pierwsza wzmianka o Skrzeszowicach datowana jest dopiero na wiek
XV, to można przypuszczać, że dzieje tej miejscowości sięgają początków śre-
dniowiecza. Pierwotna nazwa miejscowości ma złożony źródłosłów. Początkowo
brzmiała − Crysouiz (1273), następnie Crzissovicze (1361), Cyrzyscowyce
(1490)
4
. Z kolei pewna część badaczy niektórzy twierdzą
5
, iż obecna nazwa wsi
∗
Artykuł powstał na podstawie pracy magisterskiej „Bogusław Kleszczyński (1885-1963) społecznik
i właściciel Skrzeszowic” autorstwa mgr Julity Wawrowskiej napisanej pod kierunkiem Andrzeja
Banacha, prof. UJ oraz materiałów do niej zebranych. Niniejszy artykuł jest wprowadzeniem do badań
nad problematyką zawartą w tytule.
1
Księgi parafialne przechowywane w archiwum parafii w Biórkowie Wielkim, Księga Wieczysta nr
Z 389 Dobra Skrzeszowice, Archiwum Państwowe w Krakowie.
2
R. Domański, Zarys dziejów ziemi luborzyckiej, s. 40; F. Sulimirski, Geograficzny Słownik
Królestwa Polskiego
, t. X, Kraków 1996, s. 724.
3
List do Królowej Marysieńki z 14 X 1666, Chołojów, zob. J. Sobieski, Listy do Marysieńki, [na:]
http://www.univ.gda.pl, odczyt: 27 VI 2007.
4
J. Kozik, Obrazy z naszej historii, Wydawca Gminny Ośrodek Kultury, Kocmyrzów-Luborzyca
2006, s. 184, F. Sulimirski, Geograficzny Słownik Królestwa Polskiego, t. X, s. 724, Warszawa 1889;
KW Z 389 Dobra Skrzeszowice, Archiwum Państwowe w Krakowie.
54 J
ULITA
W
AWROWSKA
to nic innego jak przekształcona nazwa z dawniejszej − Krzyszkowice (1629). In-
ni tak, jak np. ksiądz prof. Bolesław Przybyszewski wywodzą nazwę od imienia
Krzesza lub Krzesława. Spór ten trudno rozstrzygnąć, choć nie ulega wątpliwo-
ś
ci, że od 1782 r. zaczęto używać współczesnej nazwy miejscowości – Skrzeszo-
wice
6
.
Historia dóbr skrzeszowickich liczy kilkaset lat. Niemniej jednak jej kar-
ty otwiera przed nami najstarsza Księga Dobrodziejstw diecezji krakowskiej tj.
Liber Beneficiorum
, spisana w czterech księgach przez wychowawcę synów Ka-
zimierza Jagiellończyka − Jana Długosza. Właśnie Jan Długosz, jako pierwszy
wzmiankuje pod rokiem 1490 o Skrzeszowicach. Pisze, iż należały one w owym
czasie do szlachcica Felicjana Tarnowskiego; obok Łososkowic, Polanowic,
Czech i Myedwecza (dzisiejszy Niedźwiedź koło Słomnik). Wtedy stanowiły one
główny majątek dóbr skrzeszowickich wraz z folwarkami: Szczepanowice, Pola-
nowcie, Rędziny, Marszowice i takimi pozostały do wieku XIX. Przy czym od
XVI w. Skrzeszowice, Polanowice oraz Szczepanowice zawsze były sprzedawane
razem. Marszowice
7
zaś odpadły całkowicie za Kleszczyńskich, gdy w 1871 r.
Bogusław Kleszczyński senior podzielił las marszowski na działki, które przypa-
dły mieszkańcom Skrzeszowic jako ekwiwalent za odstąpienie od zbiórki drzewa
z lasu skrzeszowskiego i za zaniechanie korzystania z pastwiska na Podgroblu
8
.
Dzieje dóbr skrzeszowickich zostały związane ze znanymi nazwiskami
rodów polskich: Bonerów
9
, Ostrogskich, Morsztynów i Tarnowskich oraz Stadni-
ckich i Małachowskich. Wspomniane włości należały najpierw do Tarnowskich.
Władał nimi Jan z Tarnowa jak donosi dokument wydany przez Władysława Ja-
giełłę w 1392 r., który zezwalał na wprowadzenie w Skrzeszowicach prawa ma-
gdeburskiego
10
. Zapewne kłopoty finansowe zmusiły Jana Tarnowskiego do za-
stawienia swych dóbr jako zabezpieczenie kredytu, który J. Tarnowski zaciągnął
u słynnej wówczas rodziny Bonerów zajmującej się bankierstwem
11
. Bonerzy
rychło przejęli dobra Skrzeszowickie na poczet niespłaconych przez Tarnowskie-
go długów
12
. W ten sposób oto Tarnowscy utracili swe dobra, które nota bene
300 lat później odzyskali.
W XVI w. dobra skrzeszowickie najpierw znalazły się w rękach Bone-
rów, a potem Ostrogskich. Za ich przyzwoleniem były dzierżawione przez Gierał-
ta. Trudno jednakowoż prześledzieć, w jaki sposób te rozległe włości znalazły się
w rękach Scypiona Ruskiego
13
i w jaki sposób stały się częścią ordynacji ostrog-
5
J. Kozik, op.cit., s. 184.
6
Ibidem, s. 184.
7
F. Sulimirski, op.cit., t. X, s. 724, 725.
8
R. Domański, op.cit., s. 33.
9
J. Ptaśnik, Rocznik Krakowski, t. VII, s. 24, Kraków 1905; F. Sulimirski, Geograficzny Słownik
Królestwa Polskiego
, t. X, s. 724, Warszawa 1889.
10
J. Kozik, op.cit., s. 184.
11
Krakowscy Bonerowie wywodzili się od Jana z Wissemberga. i pieczętowali się herbem Bogoria
nadanym przez króla Francji − Filipa. Jeszcze przed panowaniem Kazimierza Jagiellończyka przybyli
do Polski i osiedlili się na ziemi krakowskiej. Fach bankiera, jakim oddawana trudnił się Jan Boner
był doskonałym sposobem na powiększanie swych majętności i tym razem sposób ten nie zawiódł.
Zob.: J. Ptaśnik, Rocznik Krakowski, t. VII, s. 8 i in.; Kraków 1905,
12
J. Ptaśnik, Rocznik Krakowski, t. VII, Kraków 1905, s. 24; K. Niesiecki, Herbarz Polski, t. II,
s. 222-223, Lipsk 1848.
13
Niegdyś to miano nosił Książe Konstanty Ostrogski, hetman wielki litewski, założyciel Akademii
Ostrogskiej
Dawne rody szlacheckie na dobrach skrzeszowickich
55
skiej
14
. Przypuszczam, że zostały mu nadane jak większość jego majętności, które
skupił w swym ręku
15
.
W następnym stuleciu, które objęło wiek XVII dobra Skrzeszowice wraz
folwarkami: Szczepanowie, Polanowie, Marszowice znalazły się w rękach ródu
Mondszternów (Morsztynów) herbu Leliwa – rodem z Niemiec. Najpierw rozpo-
rządzał nimi Andrzej z Raciborska Morsztyn, który był dobroczyńcą Sióstr Ber-
nardynek św. Agnieszki na Stradomiu w Krakowie, którym zapisał dochód ze
swych włości w Skrzeszowicach
16
. W 1671 r. wspomniane dobra weszły w posia-
dania Andrzeja Michała Morsztyna, kasztelana sądeckiego, dobrodzieja Bractwa
Szkaplerza Świętego w Biórkowie Wielkim
17
. Ze względu na skąpość źródeł tru-
dno powiedzieć coś więcej na temat dziejów Skrzeszowic w XVII w. i jakie mia-
ły one znaczenie dla rodu Morsztynów, które posiadał je do 1713 r.
18
. Śledząc
wpisy wspomnianej księdze wieczystej w dziele długów i obciążeń (tj. dział III)
to podwówczas dobra Skrzeszowice dla Andrzeja Michała Morsztyna i Jakuba
z Raciborska Morsztyna stanowiły skarbiec, z którego uposażano dość w pokaźne
sumy krakowskie kościoły i tak m.in. dla Fundacji Księży Penitencyanów przy
Kościele Mariackim zapisano 3000 złp. (1695 r.); dla Franciszkanów 2000 złp.
(1698 r.), dla Karmelitów Bosych na Piasku 3000 złp (1707 r.)- to tylko niektóre
przykłady, które można by mnożyć bez końca. Jeszcze trudniej rzec czy sumy te
kiedykolwiek zostały wypłacone czy niestały się tylko pustym zapisem i obciąże-
niem dóbr. Tym bardziej, że księga wieczysta zawiera wiele wpisów tzn. ostrze-
ż
eń, które donoszą o roszczeniach ze strony instytucji (Bractwo Szkaplerzene w
Biórkowie Wielkim) czy ze strony osób ( Jan Nepomucen Zboiński), gdyż zapisa-
ne sumy nie zostały wypłacone; toteż można przypuszczać, że początek XVIII w.
dla rozwoju dóbr skrzeszowickich nie był pomyślny i przez nadmierną hojność
właścicieli zostały zadłużone tak, że o mało w 1841 r. nie stały się własnością
Skarbu Królestwa Polskiego
19
. Z drugiej strony osiemnastowieczne zapisy w źró-
dłach pozwalają w części odtworzyć długą listę właścicieli dóbr skrzeszowickich
za sprawą ustalenia prawa własności, które miało miejsce 11.XI. 1825 r. Ustale-
nie prawa własności opierało się już na wcześniejszych zapisach w Księdze Wie-
czystej Dobra Skrzeszowice oraz na podstawie dokumentów przedstawianych
przez osoby, które rościły sobie prawa własności do tychże dóbr. Pojawiają się
m. in. takie osoby jak Filip Kawalerowicz, który zapisuje 1000 złp. dla Akademii
Krakowskiej, Jan Zamoyski, Stanisław Złotowski, Maciej Wojewódzki-dziedzic
dóbr Wychowice czy hrabia Jan Nepomucen Zboiński i jego syn Ksawery Zboiń-
ski, który zbywa dobra na rzecz Anny hrabiny Małachowskiej z domu Stadni-
ckiej. Niestety źródła nie pozwalają na to by przybliżyć choć pokrótce wszystkie
14
Mogły zostać nadane za zasługi wojenne bądź kupione.
15
F. Sulimirski, op.cit., t. X, s. 724, 725; T. Kempa, Działalność hetmana Konstantego Ostrogskiego
na polu prawosławia
, s. 1-5 [na:]
http://komunikat.fontel.net/www/czsopisy/bzh/12/12art_kempka.htm, odczyt: 1 IV 2006, Z. Wojtko-
wiak, Ostrogski Konstanty Iwanowicz [w:] Polski Słownik Biograficzny, T.XXIII, str. 486-489, Wro-
cław 1978.
16
Księga Wieczysta nr Z 389 Dobra Skrzeszowice, Archiwum Państwowym w Krakowie.
17
B. Przybyszewski, Rys historyczny parafii i kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Matki Bożej
w Biórkowie Wielkim,
Kraków 1981.
18
Z tego roku pochodzi ostatni wpis z Księgi Wieczystej nr Z 389 Dobra Skrzeszowice, Archiwum
Państwowe w Krakowie dotyczący Morsztynów.
19
Księga Wieczysta nr Z 389 Dobra Skrzeszowice, Archiwum Państwowym w Krakowie.
56 J
ULITA
W
AWROWSKA
sylwetki włodarzy Skrzeszowic. Szczególnie warto zwrócić uwagę na hrabinę
Małachowską wgłębiając się w dalsze dzieje tej miejscowości
20
.
W XVIII-wiecznej historii tej niewielkiej wsi podkrakowskiej odnajdzie-
my w niej ślady dwóch kolejnych znaczących rodów szlacheckich: Stadnickich
herbu Szreniawa i Małachowskich herbu Nałęcz. Jak podają zapisy w księdze
wieczystej Skrzeszowic 23 maja 1810 zawarto umowę sprzedaży między Anną
Stadnicką a hrabią Ksawerym Zboińskim
21
. Tego dnia właśnie Anna Stadnicka za
sumę 1,8 mln złp. zakupiła Skrzeszowice, które wraz Filipowicami i Złoczowem
stanowiły jej osobisty majątek.
Anna hrabina Małachowska była kobietą interesu i z powodzeniem po-
mnażała majątek swego męża Stanisława hr. Małachowskiego generała Wojska
Polskiego. Pochwałę dla jej cnót zawarł L. Siemieński we Wspomnieniu po-
ś
miertnym dwóch matron polskich; Anny hrabiny Małachowskiej; Waleryi hrabi-
ny Tarnowskiej
22
. Zmysł hrabiny Małachowskiej do interesów sprawił, że war-
tość dóbr skrzeszowickich wzrosła, nie zostały przejęte za długi na rzecz Skarbu
Królestwa Polskiego. Osobiste dobra hrabiny Małachowskiej oprócz Skrzeszowic
odziedziczyła jej córka Gabriela, która została wydana za Jana Bogdana hrabiego
Tarnowskiego. Nie mniej jednak małżeństwo to pozwoliło na odzyskanie Tarno-
wskim utraconego trzysta lat wcześniej majątku, gdyż Gabriela hrabina Tarno-
wska kupiła Skrzeszowice od swej matki za sumę 3 mln złp
23
. Zarządzali nimi do
1850 r., gdy hr. Stanisław Tarnowski sprzedał Skrzeszowice Edwardowi Kle-
szczyńskiemu, dyrektorowi salin wielickich
24
. Tak oto w historii Skrzyszówki –
jak nazwał te dobra w swym Herbarzu Polskim Boniecki rozpoczął się wiek XIX.
Wiek XIX przyniósł mieszkańcom Skrzeszowic nową rzeczywistość-pod
zaborami. Dobra skrzeszowickie znalazły się w granicach Królestwa Polskiego
i powiatu miechowskiego, utworzonego w wyniku postanowień „tańczącego kon-
gresu” w Wiedniu 1815 r. Nie ominęły Skrzeszowiczan represje po powstaniu ko-
ś
ciuszkowskim 1794 r., gdyż brali oni udział w bojach racławickich. Następnie
uczestniczyli w powstaniu listopadowym, poprzez organizację buntów. W 1846 r.
Skrzeszowiczanie na czele z wójtem Pierackim wzięli również czynny udział
w powstaniu krakowskim. W 1863 r. gdy wybuchło powstanie styczniowe zasilili
szeregi wojska, jednego z dyktatorów powstania, gen. M. Langiewicza
25
.
Jednakowoż wiek XIX to nie tylko walka powstańcza, lecz także roz-
kwit gospodarczy Skrzeszowic. Wówczas stają się one głównym ośrodkiem spo-
łeczno-gospodarczym dla powiatu miechowskiego, który oddziałuje także na te-
reny Galicji, gdzie powstają dwie firmy Kleszczyńskich silnie związane ze Skrze-
szowicami. Rozkwit gospodarczy Skrzeszowice zawdzięczają Kleszczyńskim,
którzy z tutejszego dworu tworzą główne centrum dóbr. W dobrach Bogusława
Kleszczyńskiego ojca rozpoczyna cegielnia, a od 1871 r. gorzelnia, którą zam-
knięto pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku
26
.
20
Ibidem.
21
Ibidem.
22
L. Siemieński, Wspomnienie pośmiertne dwóch matron polskich; Anny hrabiny Małachowskiej;
Waleryi hrabiny Tarnowskiej
, s. 7-8, A. Brzozowicz, Jan Małachowski założyciel miasta Końskie
Wielkie. Genealogia rodu Małachowskich
, s. 35, Kraków 1852.
23
Księga Wieczysta nr Z 389 Dobra Skrzeszowice, Archiwum Państwowym w Krakowie.
24
A. Brzozowicz, op.cit., s. 35.
25
R. Domański, op.cit., s. 8.
26
F. Sulimirski, op.cit., t. X, s. 724.
Dawne rody szlacheckie na dobrach skrzeszowickich
57
Kleszczyńscy byli starym rodem szlacheckim. Swe nazwisko wywodzili
od wsi Kleszczyn nad jeziorem w powiecie rypińskim. Ich klejnotem był herb
Gryf w odmianie własnej i tymże herbem się pieczętowali. Zawdzięczali go wale-
czności Macieja Puttkammera, który otrzymał go od króla Jana III Sobieskiego na
sejmie w Warszawie 3 czerwca 1685 r. Toteż byli „braćmi klejnotnymi” pruskie-
go rodu Święców herbu Gryf z rybim ogonem. Jako świadectwo tegoż rodowodu
z dawien dawna nosili przydomek Puttkammer.
Dokumenty rodzinne donosiły, że było dwóch rodzonych braci Putt-
kammerów: Stanisław i Maciej, którzy posiadali dobra w województwie pomo-
rskim na ziemiach pruskich. Starszy z nich Stanisław Puttkammer służył w wo-
jsku brandenburskim, zaś młodszy Maciej często odbywał podróże do Polski, któ-
re silnie związały go z krajem. Około 1618 r., gdy Stanisław obłożył dobra
Macieja sekwestrem i gdy doszło do sporu między braćmi praprzodek Bogusława
Kleszczyńskiego osiadł na ziemi Michałowskiej, gdzie zakupił rozległe dobra
Mortęgskich i Narzymskich. Tak, więc za sprawą Macieja Puttkamera Kleszczyń-
scy przybyli na ziemie polskie i tu też mieli swe gniazdo rodowe, położone w Ra-
kowcach w byłych dobrach wojewody chełmińskiego Rozeny. Pozostał tam An-
toni Kleszczyński podkomorzy nadworny króla Stanisława Augusta Ponia-
towskiego. Na części dóbr Macieja Puttkammera gospodarzył jego najstarszy syn
Stanisław, który dał początek linii szlacheckiej, jaka dotrwała do naszych cza-
sów
27
.
W XIX w. Kleszczyńscy posiadali dobra w Lubelskiem, następnie za-
mieszkali na terenie Galicji, gdzie pozostali do 1846 r., później ze względu na
uczestnictwo Edwarda Kleszczyńskiego – dziada Bogusław Kleszczyńskiego sy-
na w powstaniu krakowskim w 1846 r. część rodziny została zmuszona do prze-
niesienia się na teren Moraw do Přibramy. Majątkiem w Lubelskiem zarządzali
trzej bracia: Piotr, Jan Kanty i Józef, którzy na skutek klęski żywiołowej musieli
sprzedać gospodarstwo. Wobec zaistniałej sytuacji dwaj bracia Piotr i Jan Kanty
zostali zarządcami majątków by najmłodszy z nich – Józef mógł ukończyć studia
na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Ostatecznie Józef został honorowym obywatelem miasta Krakowa, pra-
wnikiem, Jan Kanty posiadł na własność majątek Szarbia koło Skalbmierza
a Piotr osiadł w Rożnowie gdzie poślubił Marię z Turkiewiczów, z którą miał
syna Edwarda – praktykanta po studiach w salinach wielickich i uczestnika
rewolucji krakowskiej w 1846 roku
28
. Właśnie Edwardowi Kleszczyńskiemu
mieszkańcy Skrzeszowic zawdzięczają późniejszy rozkwit gospodarczy, gdyż
pozostał tutaj jego syn Bogusław Kleszczyński ojciec, który podjął pracę nad roz-
wojem gospodarczym majątku.
Na dobra skrzeszowickie przywiódł ostatnich właścicieli Edward Kle-
szczyński ur. 1817 r. w Rożnowie. Były uczestnik rewolucji krakowskiej i wię-
zień twierdzy Spilberg
29
. Został ułaskawiony przez cesarza Franciszka Józefa I.
Jako ziemianin z przeszłością rewolucjonisty nie mógł powrócić do Galicji.
W mniemaniu władz austriackich stanowił dla nich zagrożenie. Pamiętano jego
zaangażowanie w sprawy rewolucji krakowskiej, na której potrzeby zdefraudował
27
K. Niesiecki, t. V, s. 113-114.
28
Informacje od p. B. Kleszczyńskiej [rozmowa zanotowana przez autora w październiku 2003].
29
Dzisiejsza nazwa to Brno. Miejscowość ta leży na Morawach południowo-wschodniej części
Republiki Czeskiej.
58 J
ULITA
W
AWROWSKA
fundusze pochodzące z salin wielickich. Obawiano się, że jeśli nadarzy się okazja
ponownie przystąpi do spisku przeciw zaborcy. Osiadł, więc w Přibramie na Mo-
rawach, gdzie pracował w kopalni srebra. Mimo to silne więzy z rodzinnym kra-
jem nie zostały zerwane, do którego powrócił jego syn Bogusław Kleszczyński
ojciec
. Właśnie dla niego w 1853 r. Edward Kleszczyński zakupił od Stanisława
hr. Tarnowskiego dobra skrzeszowickie w powiecie miechowskim na terenie
Królestwa Polskiego, zaś Edward Kleszczyński powrócił do Wiednia. Tam pozo-
stał do końca życia na stanowisku nadinżyniera kolei północnej w Wiedniu
30
.
Tak, więc około 1884 r. B. Kleszczyński ojciec osiadł na stałe w Skrze-
szowicach wraz żoną Heleną z Czarnomskich, córką generała wojska polskiego
Franciszka Czarnomskiego. Tym samym centrum majątku znalazło się w Skrze-
szowicach, a Kleszczyńscy zamieszkali w nowym dworku wybudowanym przez
B. Kleszczyńskiego ojca dziś zwanym „starym pałacem”
31
.
Pod pieczą nowych właścicieli majątek zaczął się rozwijać i coraz lepiej
prosperować nowy gospodarz B. Kleszczyński ojciec zadbał o zaplecze techni-
czne majtku sprowadzając pierwszą na te tereny Lokomobilę, maszynę służącą do
omłotu zboża, która niestety została zniszczona przez uderzenie pioruna. Była to
nowość jak dotąd omłotu zboża dokonywano ręcznie przy pomocy cepów, która
na pewno wzbudziła zainteresowanie wśród okolicznej ludności, gdyż chłopów
nie było stać na takie nowinki techniczne, które powoli wprowadzały do pracy na
roli mechanizację. Szczególnie zaś na sercu B. Kleszczyńskiemu oprócz spraw
Komisji Bibliotecznej leżał rozwój hodowli bydła i roślin, którą prowadził w sw-
ym majątku. Nieustannie się dokształcał pod względem technicznym. W tym celu
również odbywał liczne podróże zagraniczne m.in. do Belgii w 1906 r., a w 1907
do Austrii (Wiedeń). Po jego śmierci zarząd nad majątkiem przejął jego najstar-
szy syn Bogusław twórca „Hodowli Roślin Braci Kleszczyńskich”, założyciel
Towarzystwa Handlu Zbożem w Krakowie
32
.
Ostatni właściciel skrzyszówki –Bogusław Kleszczyński syn urodził się
6 kwietnia 1885r w Skrzeszowicach. Był najstarszym synem Bogusława i Heleny
z Czarnomskich. Po śmierci ojca w 1908 r. przejął gospodarstwo i opiekę nad
młodszym rodzeństwem: Edwardem, Józefem i Heleną. Pod jego zarządem zna-
lazł się cały majątek Kleszczyńskich o wielkości 1.519,25 ha. W skład, którego
weszły: Skrzeszowice i Polanowice, Radziemice oraz Jakubowice, Stogniowice
i Zagrody. W wyniku działów majątkowych Skrzeszowice i Polanowie, Szczepa-
nowice pozostały własnością Bogusława Kleszczyńskiego syna; Radziemice oraz
Czechy przypadły Edwardowi, a Stogniowice i Jakubowice – Józefowi. W przeci-
wieństwie do swoich braci, którzy dorobili się kariery politycznej, Bogusław
związał się z rolnictwem i z rozwojem polskiej hodowli. Jako absolwent Hoch-
schule für Bodenkultur odebrał bardzo dobre przygotowanie rolnicze nic, więc
dziwnego, że pod jego okiem rodzinna firma Hodowla Roślin Kleszczyńskich
osiągnęła wyżyny sztuki hodowlanej i wielką sławę
33
. Majątek Kleszczyńskich
dotkliwie odczuł front, jaki przeszedł w okolicach podczas pierwszej wojny
30
M. Tyrowicz, Edward Kleszczyński, [w:] Polski Słownik Biograficzny, T. XII, Wrocław-Warszawa-
Kraków 1966-67, s. 607.
31
A. Boniecki, Herbarz polski, t. X, Warszawa 1907, s. 129. Podaje, że w 1884 r B. Klesczyński
właściciel skrzyszówki poślubił Helenę z Czarnomskich.
32
A. Arkuszewski, Ziemianie polscy XX wieku, t. III, cz. III, s. 82-85, Warszawa 1996; Sprawozdania
Kieleckiego Towarzystwa Rolniczego
, AP w Krakowie, sygn. 171.
33
A..Arkuszewski, op.cit., t. III, cz. III, s. 82.
Dawne rody szlacheckie na dobrach skrzeszowickich
59
ś
wiatowej. Majątek uległ częściowemu zniszczeniu. Wówczas wszystkie wysiłki
zostały skierowane na zachowanie materiału selekcyjnego i ciągłości hodowli.
Poniesione zabiegi przyczyniły się do tego, że produkcja nasion w 1918 r. została
przywrócona do poziomu przed rozpoczęciem wojny
34
.
Po zakończeniu pierwszej wojny światowej trzeba było przystąpić do
odbudowy majątku. Do tej roli został doskonale przygotowany najstarszy syn
Bogusława Kleszczyńskiego ojca – Bogusław dzięki studiom w Hochschule für
Bodenkultur w Wiedniu, gdzie działał w organizacji studenckiej „Bratniak” a po-
tem w Krakowskim Towarzystwie Rolniczym
35
.
Wiedział, że rozwój majątku był
związany z produkcją nasion od 1905 r. gdy jej podstawy stworzył senior rodu
B. Kleszczyński ojciec zakładając wraz z Dobrzańskimi spółkę produkującą na-
siona. Droga rozwoju wyznaczona w 1905 r. była równocześnie środkiem pozwa-
lającym na odbudowę majątku po zniszczeniach pierwszej wojny światowej, któ-
ry w pełni został wykorzystany w 1922 r., gdy B. Kleszczyński syn założył dwie
firmy; pierwszą w Polanowicach – „Hodowlę Roślin Braci Kleszczyńskich”, dru-
gą w Krakowie – „Towarzystwo Handlu Zbożem”. Firmy te odegrały ważną rolę
w pracach badawczych dotyczących hodowli roślin i produkcji nasion. Wkrótce
stały się symbolem marki Hodowli Braci Kleszczyńskich znanej w kraju i na
ś
wiecie
36
.
Zanim jednak B. Kleszczyński syn przystąpił wraz braćmi do budowy
Hodowli Kleszczyńskich najpierw zabezpieczono zbyt wyprodukowanych pło-
dów rolnych, gdyż bardzo ważny dla jej rozwoju był transport. Pamiętajmy, że
tworzenie Hodowli Braci Kleszczyńskich przypadło na czasy zaborów. Z zwią-
zku tym należało przezwyciężyć wiele trudności, także tych związanych z infra-
strukturą i stanem dróg, które w ówczesnym Królestwie Polskim nie były najle-
psze. Krótko mówiąc większość z nich nie była utwardzona i łatwo można było
ugrząźć w błocie
37
. W tej sytuacji Kleszczyńscy postawili na transport kolejowy
nic, więc dziwnego, że Bogusław Kleszczyński syn i Edward Kleszczyński bar-
dzo szybko znaleźli się w szeregach działaczy Towarzystwa Dzierżawy i Eksplo-
atacji Wąskotorowych Kolei Żelaznych założonego w 1920 r. przez ziemiaństwo
miechowskie.
Pomysłodawcy i założyciele Towarzystwa liczyli na lepszy i większy
rozwój gospodarczy terenów położonych wzdłuż torów kolejowych oraz na ła-
twiejszy i zwiększony transport produktów: buraków do cukrowni w Kazimierzy
Wielkiej, a zboża i nasion do magazynów w Słomnikach i Krakowie. Trzeba po-
wiedzieć, że cele Towarzystwa zbiegły się idealnie z celami Hodowli Kleszczyń-
skiego, gdyż produkowała ona właśnie buraki i nasiona zbóż (jęczmień, owies,
pszenica). Produkcja zbóż umożliwiała rozwój gospodarczy okolicy, gdyż Hodo-
wla Roślin Kleszczyńskich była jedyną taką hodowlą w pobliżu Krakowa. Była
34
Z. Mazurkiewicz, Hodowla Roślin Braci Kleszczyńskich – opis hodowli i produkcji nasion, wydane
nakładem Braci Kleszczyńskich, Kraków 1929, s. 5.
35
A..Arkuszewski, op.cit., t. III, cz. III, s. 85.
36
Z. Mazurkiewicz, op.cit.,str. 3 i in.
37
Z. Mazurkiewicz, op.cit., s. 4. Trudno coś więcej powiedzieć na temat rozwoju Hodowli Klesz-
czyńskich zaraz po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Głównie jej rozwój opisywał Z. Ma-
zurkiewicz. Większość materiałów było wydawanych nakładem Hodowli Kleszczyńskich i nie
zachowały się. Te artykuły Z. Mazurkiewicza, które ukazywały się na łamach prasy („Rolnik”,
„Gazeta Rolnicza”, „Gazeta Gospodarcza”) były publikowane w rocznikach I połowy lat 20-stych
(1923, 1924, 1925) . Natomiast w Zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie i Biblioteki Jagielloń-
skiej zachowały się roczniki po 1925 r.
60 J
ULITA
W
AWROWSKA
głównym producentem zboża na paszę i konsumpcję, ale nie tylko. Oprócz zbóż
dostarczała także inne płody rolne (ziemniaki, warzyw). W dodatku powstały pla-
ny pociągnięcia linii wąskotorowej łąkami przez majątek B. Kleszczyńskiego sy-
na
38
, aż do głównej trasy linii kolejowej Kraków – Warszawa, której powstanie
ziemia miechowska zawdzięczała także Kleszczyńskim.
39
.
Rozległe kontakty handlowe nawiązane przez Hodowlę Braci Kle-
szczyńskich z takimi krajami jak: Anglia, Niemcy, Włochy, Belgia, do których
Kleszczyńscy eksportowali swe produkty oraz prestiż Hodowli Kleszczyńskich,
sprawiły, że majątek zaczął przynosić zyski i wykazywać nadprodukcję. Aby
umożliwić lepszy zbyt produktów rolnych Kleszczyński powołał do życia dwa
przedsięwzięcia gospodarcze, które miały swe siedziby w Krakowie. Były to:
„Sklep Wiejski” na ulicy Karmelickiej z filią na ulicy Siennej z artykułami spo-
ż
ywczymi oraz mleczarnia „Laktol”, otwarta przez Kleszczyńskiego w związku
z prowadzoną w gospodarstwie hodowlą krów mlecznych, która dostarczała
mieszkańcom miasta zdrowe, przebadane mleko. Hodowla ta miała silne podsta-
wy. Jej filary stanowiły poczynania seniora rodu B. Kleszczyńskiego ojca, który
dla jej potrzeb odbył podróż do Belgii na Wystawę Rolniczą. Zapewne miała dos-
konałe zaplecze naukowe i techniczne. Znany jest odczyt Kleszczyńskiego pt.:
O mleku wraz z demonstracją najnowszych aparatów
. Za czasów Braci Klesz-
czyńskich: Bogusława, Edwarda i Józefa wspomniana hodowla krów mlecznych
(bydła nizinnego biało-czarnego i holenderskiego) była prowadzona w Jakubowi-
cach i Stogniowicach. Hodowla ta była oparta o materiał sprowadzany z Holandii
raz na dwa lata, liczyła sto sztuk. Mimo załamania się hodowli w latach czter-
dziestych XX w. na skutek zarazy pryszczycy nie została przerwana. Była konty-
nuowana także po wojnie pod zarządem Krakowskiej Hodowli Roślin
40
.
Podobnie rzecz się miała z hodowlą koni, które głównie B.Kleszczyński
syn hodował na potrzeby wojska. Hodowla ta znajdowała się w Skrzeszowicach.
Niektóre z nich wzmocniły pod względem militarnym Legiony Józefa Piłsudzkie-
go, który gościł u Edwarda Kleszczyńskiego-brata Bogusława w Radziemicach.
Z tejże hodowli wywodził się arab ogier „Pieprzyk” ofiarowany Kieleckiemu To-
warzystwu Rolniczemu jako reproduktor, co pozwoliło na rozwój hodowli koni
nie tylko w Skrzeszowicach, ale i w innych częściach powiatu miechowskiego.
Natomiast miejscowa hodowla jeszcze bardziej wzmocniła rozwój gospodarczy
wsi, gdyż dynamiczny rozwój wszystkich gałęzi hodowli wymuszał coraz wię-
ksze zatrudnienie najlepszych fachowców w danej dziedzinie oraz zwykłej siły
roboczej, także mieszkańców Skrzeszowic.
Jednakże największym atutem Hodowli Kleszczyńskich była założona
w 1922 r. „Hodowla Roślin Braci Kleszczyńskich”. Głównym założycielem był
B. Kleszczyński syn. Objęła ona wszystkie trzy majątki braci. Jej zalążkiem był
Zakład Hodowli w Polanowicach założony w 1905 r. przez B. Kleszczyńskiego
ojca we współpracy ze spółką Antoniego Dobrzańskiego z Budziszowic. Naj-
wcześniejsze prace objęły pszenicę ozimą syberyjską sprowadzoną do Skrzeszo-
wic ze Wschodniej Małopolski. Wkrótce okazało się, że Skrzeszowice i cały
38
Niestety wybuch drugiej wojny światowej nie pozwolił na realizację tych planów.
39
A. Solarz, Ppłk Edward Kleszczyński „Dziki”, [na:]
http://www.kurier.iap.pl
, odczyt: 5 VII 2007.
40
Z.Mazurkiewicz, op.cit.; A. Arkuszewski, op.cit., t. III, cz. III, s. 82-85. Krakowska Hodowla
Roślin powstała z 1958 r. z Towarzystwa Handlu Zbożem założonego przez Bogusława
Kleszczyńskiego. Prowadziła ona prace badawcze oraz produkcję nasion zbóż, buraków i traw.
Obecnie jest to Małopolska Hodowla Buraka Pastewnego w Krakowie.
Dawne rody szlacheckie na dobrach skrzeszowickich
61
majątek jest za mały by sprostać coraz większym wymaganiom Hodowli Kle-
szczyńskich, dlatego powstało kilka fili firmy Kleszczyńskich zarówno w Polsce,
jaki zagranicą. Były to m.in.: Jabłonów Jana Choińskiego-Dzieduszyckiego nad
Zburczem, Surochów-Pełkin – ks. Czartoryskiego i Goszyce – Zofii Gąsioro-
wskiej-Kern i Gołoszyn Feliksa Gaszyńskiego
41
. Co warto i trzeba podkreślić dla
wszystkich tych fili głównym mentorem prac badawczych i dostarczycielem ma-
teriału badawczego była Hodowla Kleszczyńskich.
42
Największym sukcesem tych prac było wyhodowanie pszenicy Wyso-
kolitewki Sztywnosłomy, a ukoronowaniem zorganizowanie przez Towarzystwo
Handlu Zbożem założonego przez B. Kleszczyńskiego juniora Wystawy Rolni-
czej w Lège w 1930 r., którą swą obecnością zaszczycił król Belgi Albert II
43
.
Sukcesy te nie były by możliwe bez dobrej organizacji prac badawczych
i bez odpowiedniego zaplecza naukowego oraz współpracy z największymi auto-
rytetami w tej dziedzinie Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Dublańskiej.
Najpierw z prof. UJ Stanisławem Jentysem, redaktorem Roczników Nauk Rolni-
czych. Następnie także z prof. UJ Józefem Przyborowskim, który w związku
z przechowywaną kolekcją roślin UJ w Polanowicach często bywał w Hodowli
Braci Kleszczyńskich służąc im radą, doświadczeniem i wiedzą.
Warto też wspomnieć długoletniego kierownika naukowego Hodowli
inż. Zygmunta Mazurkiewicza, który pozostawił po sobie znakomity dorobek
i opis „Hodowli Roślin Braci Kleszczyńskich”
44
. Nie bez znaczenia na dorobek
Hodowli miała także współpraca z wieloma znaczącymi instytucjami: Małopol-
skim Towarzystwem Rolniczym we Lwowie, Kieleckim Towarzystwem Rolni-
czym, Centralnym Towarzystwem Rolniczym w Warszawie, które tylko swymi
sprawozdaniami potwierdzały tylko dokonania Hodowli Kleszczyńskich, za które
Hodowla została uhonorowana wieloma nagrodami. Chociażby na Wystawie we
Lwowie 1924, w Grudziądzu 1925-dużym srebnym medalem i w Tarnopolu
1931, a jej twórca medalem od Ministerstwa Rolnictwa
45
.
Działalność „Hodowli Roślin Braci Kleszczyńskich” miała także inny
wymiar, bardziej edukacyjny. Jej kierownictwo żywo angażowało się na polu
oświaty nauk rolniczych. Toteż w tej kwestii było godnym partnerem Kieleckiego
Towarzystwa Rolniczego. Swą działalnością Kleszczyńscy wspierali Kółka Rol-
nicze, które dwa znajdowały się w ich majątku Kalina Wielka-Radziemice, które-
mu prezesował ostatni właściciel Skrzeszowic i Czechy-Niegardów. Organizowa-
ły one odczyty, pogadanki, zaopatrywały rolników w nasiona. Wszelakich mater-
iałów dostarczała Firma Kleszczyńskich
46
, które również publikowała własnym
nakładem broszury rozpowszechniające wiedzę rolniczą oraz opisujące doświad-
czenia prowadzone w majątku Kleszczyńskich. Hodowlę Kleszczyńskich w sezo-
nie letnim i wiosennym zwiedzały liczne wycieczki różnych organizacji, towa-
rzystw polskich i zagranicznych. Za każdym razem było coraz więcej uczestni-
ków, a zarazem był to doskonały sposób na szerzenie wiedzy na temat nowinek
w technice rolniczej i uprawie roli. Istniała także możliwość odbycia praktyk.
41
Z. Mazurkiewicz, op.cit., s. 27 i in.
42
Ibidem, s. 27 i in.
43
Broszura Towarzystwa Handlu Zbożem, wydana przez Hodowlę Buraka Pastewnego – Dobrzańscy,
Kraków 1930, s. 30.
44
Z. Mazurkiewicz, op.cit., s. 45 i in.
45
Ibidem, s. 36 i in.
46
Chodzi o Hodowlę Roślin Braci Kleszczyńskich.
62 J
ULITA
W
AWROWSKA
Zapewne te poczynania były związane z współpracą ze Studium Rolniczym Uni-
wersytetu Jagiellońskiego, które najpierw przekształciło się w Wydział Rolniczy
a ten następnie w Akademię Rolniczą, dla której po drugiej wojnie Kleszczyński
przygotowywał tłumaczenia pism naukowych z języka niemieckiego. Wspomnia-
ne Studium jeszcze nie zdążyło się w pełni rozwinąć a już wybuchła druga wojna
ś
wiatowa. Przyniosła ona ze sobą zamknięcie krakowskiej Alma Mater przez hi-
tlerowskiego okupanta. W takiej sytuacji Uniwersytet rozpoczął tajne nauczanie
na Wydziale Rolniczym silnie związanym z prof. Władysławem Szaferem dyre-
ktorem Ogrodu Botanicznego. Gdyby nie pomoc kierownictwa krakowskich firm
rolniczych, także Kleszczyńskich, prawdopodobnie cała akcja nie miałaby sensu.
To one i instytucje związane z rolnictwem kierowały młodzież na kursy jako słu-
chaczy. Prawdopodobnie podówczas zawiązała się ścisła współpraca między Sza-
ferem a Bogusławem Kleszczyńskim, która trwała także po wojnie. Wielu też sta-
rało się o pracę w Hodowli Kleszczyńskich nawet z najdalszych krańców Polski.
W tej materii Kleszczyński współpracował ze Związkiem Ziemian w Krakowie,
którego był członkiem
47
. W wyniku tej współpracy wielu studentów i nauko-
wców zajmujących się sztuką uprawy roli i tematyką rozwoju rodzimej hodowli
odbyło praktyki w majątku Kleszczyńskiego, także w Skrzeszowicach.
Dynamiczna i rentowna działalność licznych firm Bogusława Kle-
szczyńskiego syna pozwoliła także na filantropię, na działalność dobroczynną.
Wówczas bycie ziemianinem zobowiązywało, to głownie do nich należała opieka
nad szkołami, szpitalami i parafiami. Tak, więc pod opieką rodziny Kleszczyń-
skich a właściwie Anny Kleszczyńskiej z Wdziękońskich żony Bogusława znaj-
dowała się Ochronka dla chorych ss. Felicjanek w Krakowie. Ze szczodrością
Kleszczyńskich spotkały się także pobliskie parafie w Luborzycy i Biórkowie
Wielkim. Warto też wspomnieć, że B. Kleszczyńskiemu zawdzięczały Skrzeszo-
wice pierwszą a zarazem i ostatnią szkołę elementarną w tej wiosce. Jej fundato-
rem był właśnie ostatni właściciel skrzyszówki, który dla jej potrzeb ofiarował
materiał. Można przypuszczać, że pod opieką Kleszczyńskiego znajdowała się
także szkoła w Szczepanowicach. Mówiąc o aktywności Kleszczyńskiego na polu
społecznym nie można zapominać o roku, 1915 r., gdy na jego zlecenie, jego brat
Józef, powołał Ochotniczą Straż Pożarną, która w historii Skrzeszowic zapisała
się szczególnie w latach pięćdziesiątych XX w., ratując wioskę przed całkowitym
spaleniem. Później, w ramach Straży, zawiązała się orkiestra Dęta „Skrzeszo-
wianka”. Dla obu organizacji B. Kleszczyński ufundował potrzebne instrumenty.
Organizacje te istnieją do dzisiaj, nie tak dawno obchodziliśmy ich 90-lecie
48
.
Rok 1945 przyniósł ze sobą zakończenie wojny oraz nową sytuację poli-
tyczną, a wraz z nią reformę rolną PKWN, która dla właścicieli majątków ziem-
skich oznaczała ich opuszczenie nierzadko w bardzo brutalny sposób i grabież.
Również rodzina Kleszczyńskich podzieliła los innych rodzin ziemiańskich. Bo-
gusław Kleszczyński opuścił dobra skrzeszowickie i wraz z rodziną zamieszkał
w Krakowie, gdzie związał się z Krakowską Hodowlą Roślin i Naczelną Organi-
zacją Techniczną. Niestety praktycznie został pozbawiony wpływu na sprawy ho-
dowli roślin, mimo, że Krakowska Hodowla Roślin powstała w wyniku prze-
47
Informacje od p. B. Kleszczyńskiej i mieszkańców Skrzeszowic [notatki autora z przeprowadzo-
nych rozmów październik 2003 i marzec 2003]; Zespół Akt Archiwum Kleszczyńskich sygn. 170
(materiały dotyczące Związku Ziemian), Archiwum Państwowe w Krakowie.
48
Informacje od p. B. Kleszczyńskiej i mieszkańców Skrzeszowic [ notatki autora z przeprowadzo-
nych rozmów październik 2003 i marzec 2003].
Dawne rody szlacheckie na dobrach skrzeszowickich
63
kształcenia „Towarzystwa Handlu Zbożem” utworzonego przez B. Kleszczyń-
skiego. Wymagano tylko jego podpisu, który gwarantował zbyt wyprodukowa-
nych nasion. Zmarł w wieku 77 lat w Krakowie. Spoczął w grobowcu rodzinnym
w Luborzycy
49
.
Dziś minął wiek odkąd Hodowla Roślin Braci Kleszczyńskich zawitała
na te tereny. Właściwie jej prace są kontynuowane przez Małopolską Hodowlę
Buraka Pastewnego. Gdy powołano ją do życia, okazała się ewenementem na
skalę światową. Była to, bowiem, jedną z pierwszych podobnych instytucji na te-
renie zaboru rosyjskiego i czymś nie zwykłym w porównaniu z innymi zaborami.
Pamiętajmy, że Kleszczyński rozpoczął prace badawcze i hodowlane na terenie
zaboru rosyjskiego, który na tle pozostałych dwóch zaborów: austriackiego i pru-
skiego pod względem warunków rozwoju dla Polaków uznawany był za najcięż-
szy. Jednak to nie przeszkodziło Kleszczyńskim w budowaniu zaplecza naukowe-
go dla przyszłych badań w dziedzinie rodzimej hodowli roślin. Czynili to wyko-
rzystując wyniki prac przeprowadzonych w laboratoriach przystosowanych do
warunków, jakie narzucały obrane kierunki hodowli: Skrzeszowce-trawy, Polano-
wice-zboża, Radziemice-buraki pastewne. W owym czasie Hodowla Roślin Braci
Kleszczyńskich była jedną z pierwszych na terenie zaboru rosyjskiego, gdzie
w 1905 r. powstała hodowla roślin w Chruszczowie, a w 1906 r. w Kaliszu,
podczas gdy w zaborze austriackim dopiero w 1908 r. powstał Zakład Doświad-
czalny w Mydlnikach
50
.
Dorobek Hodowli stworzonej przez Kleszczyńskiego i jego współpraco-
wników jest bardzo znaczący nie tylko dla rodzimej hodowli, ale i światowej.
Niewielu wie, że w dobrach B. Kleszczyńskiego syna w Polanowicach była prze-
chowywana nieoceniona kolekcja gatunków roślin prof. Kazimierza Miczyńskie-
go należąca do Akademii w Dublanach nieopodal Lwowa, którą na prośbę Mi-
czyńskiego ukrył w majątku Kleszczyńskiego inż. Zygmunt Mazurkiewicz głów-
ny kierownik naukowy Hodowli. Zapewne nie obyło się to bez wiedzy Bogusła-
wa Kleszczyńskiego. Do tej pory myślano, że zaginęła ona bezpowrotnie. Jednak-
ż
e została odnaleziona i w 2000 r. przekazana Wydziałowi Leśno-Rolniczemu
Politechniki Lwowskiej. Warto też pamiętać, że przez cały czas istnienia Hodo-
wli, jak i później, nazwisko „Kleszczyńscy” było kojarzone z pełną i godną uwagi
marką hodowanych nasion
51
. Ponadto w dalszym ciągu w Skrzeszowicach, Pola-
nowicach i Radziemicach są prowadzone prace badawcze pod pieczą Małopol-
skiej Hodowli Buraka Pastewnego. Mimo upływu czasu zachowano podział prac
badawczych taki jak był za czasów Hodowli Kleszczyńskich tzn. Skrzeszowice
(trawy), Polanowie (zboża), Radziemice (buraki pastewne).
49
Informacje od p. B. Kleszczyńskiej [notatki autora z przeprowadzonych rozmów październik 2003
i marzec 2003].
50
I. Kohorda, Rodowody polskich hodowców na tle rozwoju hodowli roślin w Polsce, „Biuletyn
HRiN”, nr 5/6/81, s. 26-28.
51
„Biuletyn HRiN“, nr 2/79, s. 3 i in.; P. Skrajka, Dublańska Akademia-polski bochenek chleba na
ukraińskim haftowanym obrusie
, Kraków 2002, s. 124.
64 S
EBASTIAN
D
RABIK
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
65
Studenckie Zeszyty Historyczne
Koła Naukowego Historyków Studentów UJ – z. 12.
S
EBASTIAN
D
RABIK
RUŚ PODKARPACKA W OKRESIE MONACHIJSKIM
I II REPUBLIKI CZECHOSŁOWACKIEJ (1938-39)
– SYTUACJA WEWNĘTRZNA I KONTEKST MIĘDZYNARODOWY
Ruś Podkarpacka w dotychczasowych opracowaniach historycznych rza-
dko występowała jako osobny temat badawczy. W literaturze zagranicznej zagad-
nieniu Rusi poświęcona jest fundamentalna praca Paula R. Magocsiego The sha-
ping of a national identity. Subcarpathian Rus 1848-1948
1
. Interesującym źród-
łem jest także zbiór raportów pracownika poselstwa USA w Pradze – Georga F.
Kennana – From Prague after Munich
2
. W Polsce tym tematem interesowano się
już przed II wojną światową, owocem tego była książka polskiego konsula
w Użhorodzie Zygmunta Zawadowskiego pt. Ruś Podkarpacka i jej stanowisko
prawno – polityczne
3
, do dziś zachowała ona spore walory poznawcze. Po 1945 r.
duży wkład w badania dziejów Rusi, zwłaszcza w okresie 1938-1939, wniosła
praca wybitnego znawcy tematyki węgierskiej Macieja Koźmińskiego - Polska
i Węgry przed
II wojną światową (październik 1938 - wrzesień 1939). Z dziejów
dyplomacji i irredenty
4
. Tematyką Rusi Podkarpackiej zajmowali się też, ale jako
wątkiem pobocznym swej działalności, tacy autorzy jak Jerzy Kozeński
5
i Marian
Zgómiak
6
. Z historyków młodszego pokolenia kwestię Rusi, zwłaszcza jej statusu
w ramach ČSR poruszali Jan J. Bruski
7
i Michał Jarnecki
8
.W ostatnim czasie
ukazała się praca Dariusza Dąbrowskiego poświęcona stosunkowi czynników
wojskowych i politycznych w Warszawie wobec Rusi w latach 1938-1939, pt.
1
P.R. Magocsi, The Shaping of a national identity. Subcarpathian Rus 1848-1948, Cambridge-
London 1978.
2
G.F. Kennan From Prague after Munich. Diplomatic papers 1938-1940, Princeton (New Jersey)
1968.
3
Z. Zawadowski, Ruś Podkarpacka i jej stanowisko prawno-polityczne, Warszawa 1931.
4
M. Koźmiński, Polska i Węgry przed drugą wojną światową (październik 1938 – Wrzesień 1939).
Z dziejów dyplomacji i irredenty
, Warszawa 1970.
5
J. Kozeński, Czechosłowacja w polskiej polityce zagranicznej w latach 1932 – 1938, Poznań 1964;
Idem, Wokół Rusi Podkarpackiej 1938,
[w:] Stosunki polsko – czechosłowackie w latach 1918 – 1945,
red. Ewa Orlof, Rzeszów 1992.
6
M. Zgórniak, Ukraina Zakarpacka 1938-1939, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego –
Prace Historyczne”, R. CLXXVIII, 1993, z. 103.
7
J.J. Bruski, Rząd i partie polityczne I Republiki Czechosłowackiej wobec sporu o orientację narodo-
wą Rusinów Zakarpackich,
„Studia Historyczne”, R. XL, 1997, z. 2 (157).
8
M. Jarnecki, Między centralizmem a autonomią. Administracja czechosłowacka na Rusi Zakarpa-
ckiej (1918-1938),
„Dzieje Najnowsze”, R. XXXVII, 2005, z. 3 (100); Idem, Portret oportunisty.
Polityczne wybory i meandry posła Stefana Fencika,
„Studia Historica Slavo-Germanica”, t. XXV,
2003, s. 110-118.
66 S
EBASTIAN
D
RABIK
Rzeczpospolita Polska wobec kwestii Rusi Zakarpackiej (Podkarpackiej) 1938-
1939
9
.
Przed historiografią stoi jeszcze sporo zadań w odniesieniu do dzie-jów
Rusi Podkarpackiej, zwłaszcza w burzliwym okresie II Republiki Czechosło-
wackiej.
Celem tego krótkiego szkicu jest przede wszystkim zwrócenie uwagi na
ewolucję polityczną na Rusi, jaką przyniosły burzliwe wydarzenia lat 1938-39.
Sama terminologia nie może być traktowana jako ostatecznie ustalona. Określe-
nie Ruś Podkarpacka - wprowadzone przez decyzje tzw. Statutu Generalnego dla
Rusi Podkarpackiej z 18 listopada 1919 r. – odnosi się do określonego kompleksu
terytorialnego, który wszedł w skład I Republiki Czechosłowackiej w 1919 r. Ob-
szar ten obejmujący 12694 km² zamieszkiwało ok. 750 tys. ludzi
10
. Wcześniej
tzn. przed 1918 r. teren ten wchodził w skład królestwa Węgier pod nazwą Ruś
Węgierska. Administracyjnie terytorium Rusi dzieliło się na 10 komitatów, które
zamieszkiwała ludność pochodzenia słowiańskiego, nazywana przez władze „Ru-
sinami węgierskimi”
11
. Do zakończenia I wojny światowej przynależność tego
obszaru do Węgier nie budziła wątpliwości.
Głównym wyznacznikiem odrębności miejscowej ludności było poczu-
cie przynależności do Słowian. Przed I wojną światową na terenie Rusi nie wy-
kształciły się sformalizowane stronnictwa polityczne. Można jednak mówić
o ogólnych drogach rozwoju świadomości zbiorowej. Znaczne wpływy zyskała
sobie działalność szerząca idee wielkoruskie, wspierana finansowo przez carat.
Rezultatem tego było utożsamianie się wielu Rusinów z szeroko pojmowanym
ż
ywiołem rosyjskim. Dopiero po 1914 r. pojawiła się wśród części ludności ru-
sińskiej gotowość do utożsamienia się z narodem ukraińskim. Budapeszt nato-
miast wspierał koncepcję przynależności Rusinów do narodu politycznego two-
rzącego Koronę Św. Stefana. Największe znaczenie społeczne na Rusi miał Ko-
ś
ciół Wschodni w obrządku grekokatolickim (unickim). Duchowni uniccy byli
grupą najlepiej wykształconą i najaktywniejszą politycznie. Pod względem gos-
podarczym kraj był zacofany w stosunku do reszty Węgier. Ludność trudniła się
głównie rolnictwem i hodowlą, mała grupa była zatrudniona w przemyśle drze-
wnym. Władze węgierskie nie wykazywały troski by poprawić poziom ekonomi-
czny Rusi, skupiały się one na wzmożonej polityce madziaryzacyjnej, zwłaszcza
po 1867 r. Spora grupa ludności emigrowała od końca XIX w. do uprzemysło-
wionych regionów USA (Pittsburgh), gdzie zasilała tamtejszą klasę robotniczą.
Imigranci stworzyli własne organizacje społeczno-kulturalne służące zachowaniu
ich tożsamości – Carpatho Russian Union oraz Carpatho Russian Library of Ale-
xnder Duchnowicz
12
. Koniec I wojny światowej, a zwłaszcza rozpad Austro-Wę-
gier wywołał ożywienie polityczne na Rusi. Jego efektem było powstanie tzw.
rad. Instytucje te tworzone spontanicznie, sformułowały własny program polity-
czno-kulturalny.
Rady powstałe w Preszowie i Starej Lubowni, na czele z Antonim Beski-
dem i Emilem Newiskim, opowiedziały się za unią z nowopowstałą Czechosło-
wacją. Natomiast rady w Swaliawie i Maramaros Sighet, kierowane przez braci
Juliusza i Michała Braszczajko, dążyły do połączenia z Zachodnioukraińską Re-
9
D. Dąbrowski, Rzeczpospolita Polska wobec kwestii Rusi Zakarpackiej(Podkarpackiej), Warszawa
2006.
10
Z. Zawadowski, op.cit., s. 40-45.
11
J.J. Bruski, op.cit., s. 191.
12
P.R. Magocsi, op.cit., s. 77-85.
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
67
publiką Ludową (ZURL). Zaś Rada Użhorodzka, której przewodził Augustyn
Štefan, chciała by Ruś na zasadzie autonomii pozostała w ramach Węgier. Rząd
Michała Karolyiego w Budapeszcie obiecywał w ustawie z 21 grudnia 1918 r.
szerokie swobody dla Rusinów węgierskich. Akt ten przewidywał powołanie au-
tonomicznych organów – Ruskiego Narodowego Zgromadzenia, ministerstwa ds.
Rusi i gubernatora w Mukaczewie. Instytucje te miały się zajmować edukacją, re-
ligią i językiem. Autonomia miała jednak objąć tylko część przedwojennej Rusi
Węgierskiej (Maramaros, Bereg, Ugocsa, Uż)
13
. Już jednak w styczniu 1919 r.
działania armii czechosłowackiej zaowocowały zajęciem terenów, które przyjmą
wkrótce nazwę Rusi Podkarpackiej. Na wschód od tego obszaru pozostało sporo
ludności ruskiej (gł. w Maramaros Sighet), która dostała się pod panowanie ru-
muńskie. Władze w Pradze prowadziły negocjacje z radami w Swaliawie i Użho-
rodzie. Czeskiemu negocjatorowi Milanowi Hodży udało się je przekonać do
związku z ČSR. Było to jedyne realne rozwiązanie. Węgry znajdowały się w cha-
osie wywołanym przejściowymi rządami komunistów i interwencją Ententy. Na-
tomiast ZURL traciła znaczenie, ze względu na działania wojsk polskich i bolsze-
wickich
14
.
Ostatecznie wszystkie rady połączyły się w centralną Ruską Radę Naro-
dową, która 9 maja 1919 r. zgodziła się na wejście Rusi w skład Czechosłowacji,
pod warunkiem otrzymania autonomii. Za takim rozwiązaniem zdecydowanie
opowiedziała się też reprezentująca środowiska ruskiej emigracji w USA – Rada
Narodowa Rusinów (powstała 26 III 1918 r.). Na jej czele stał Jerzy Żatkowicz.
Po długich rozmowach z Czechami i Słowakami, Rada ta podpisała z nimi 12 lis-
topada 1918 r. w Scranton umowę, przewidującą stworzenie wspólnego państwa.
Miało się ono składać z trzech członów – czeskiego, słowackiego i ruskiego, po-
siadających równe prawa
15
. Po kilku miesiącach wojskowej okupacji przez armię
czeską w lipcu 1919 r. powołano podległego Pradze administratora tych ziem –
Jana Brejchę. Równocześnie rozpoczął funkcjonowanie pięcioosobowy Dyrekto-
riat – na czele z J. Żatkowiczem. Miał on być zaczątkiem przyszłego organu de-
cyzyjnego na tym terenie. W jego składzie początkowo znaleźli się politycy róż-
niący się dość znacznie w poglądach. Augustyn Wołoszyn należał wcześniej do
Rady Użhorodzkiej, a pozostali członkowie Dyrektoriatu – J. Braszczajko, J. Ga-
dżega, E. Toronskij i J. Puza, byli jego oponentami. Spory wewnętrzne doprowa-
dziły do odejścia prawie wszystkich członków z pierwotnego składu Dyrektoria-
tu. Zwiększyło to i tak szerokie uprawnienia administratora J. Brejchy
16
.
Formalnymi podstawami autonomii były w aspekcie międzynarodowym:
traktat Czechosłowacji z Ententą w Saint Germain en Laye z 10 września 1919 r.
dotyczący mniejszości narodowych i gwarancje Ligi Narodów z 29 października
1920 r., oraz w aspekcie wewnętrznym - Statut Generalny dla Rusi Podkarpackiej
z 18 listopada 1919 r. i art. 3 czechosłowackiej konstytucji z 29 lutego 1920 r.
17
Statut przewidywał zwołanie lokalnego parlamentu (Sojm). Miał on decydować
w sprawach językowych, szkolnych i religijnych. Władza wykonawcza należała
do gubernatora, mianowanego przez prezydenta Republiki. Był on zobowiązany
wynosić na urzędy ludność miejscową. Granicę ze Słowacją stanowiła rzeka Uż.
13
Ibidem, s. 55.
14
Ibidem, s. 89-95.
15
Ibidem, s. 98-100.
16
J.J. Bruski, op.cit., s. 200.
17
M. Koźmiński, op.cit., s. 79.
68 S
EBASTIAN
D
RABIK
W wyniku takiej delimitacji strona słowacka uzyskała teren aż po Użhorod i Prze-
łęcz Użocką (Preszowszczyzna). Zamieszkiwała tam spora grupa ludności rus-
kiej. Kwestię języka załatwiono prowizorycznie - w szkołach podstawowych miał
obowiązywać tzw. „Język rodzimy”, w średnich rosyjskich, a na terenach o prze-
wadze ludności madziarskiej –węgierski. Ustalono też nazwę kraju – Ruś Podkar-
packa
18
. Sytuacja z formalnego punktu widzenia ustabilizowała się na wiosnę
1920 r. Powołano wtedy na gubernatora J. Żatkowicza (który już od XI 1919 r.
posiadał de facto jego kompetencje), a wicegubernatorem reprezentującym rząd
Č
esko-Slovenskej Republiki(CSR)
został Piotr Ehrenfeld
19
.
Od początku pojawiły się nieporozumienia między przedstawicielami
władz praskich, a lokalnymi elitami, często wspieranymi przez gubernatora. Pła-
szczyzną konfliktu była nierozstrzygnięta kwestia językowa. Wywoływała ona
szczególnie silne emocje wśród lokalnej ludności. Ostro ze sobą rywalizowali
zwolennicy dominacji języka ukraińskiego i rosyjskiego. Sytuację dodatkowo
komplikowała postawa administracji, która narzucała od połowy lat dwudziestych
język czeski jako jedyny w wewnętrznym użytku urzędów. Niezadowolenie Rusi-
nów wywoływało także lekceważenie przez czynniki centralne postanowień kon-
stytucji i statutu. Rzeczywista bowiem władza należała do wicegubernatora. Był
on realizatorem politycznych dyrektyw Pragi. Zarządzał całym aparatem urzędni-
czym na Rusi. Tylko nominalnie podlegał gubernatorowi. Sytuacja ta szybko
skłoniła J. Żatkowicza do ustąpienia (1921 r.). Jego następcy: Antoni Beskid
(1923-1933), a po jego śmierci Konstantyn Hrabar (1935-1938), nie mogli w ża-
den sposób zmieniać lub unieważniać decyzji podjętych przez swych zastępców.
Urzędujący w tym okresie wicegubernatorzy – Antoni Rozsypal (1924-1936)
i Jerzy Menzik (1936-1938) pozostawali w konflikcie ze swymi szefami. Często
byli przez nich oskarżani o łamanie obowiązującego prawa
20
.
Akt prawny uchwalony 14 lipca 1927 r. dał podstawę do uznania Rusi za
zwykłą prowincję ČSR, pod nazwą Kraj Podkarpackoruski
21
. Składała się ona z 3
ż
up (użockiej, mukaczewskiej, sevljuskiej) oraz 12 powiatów. Centrum admini-
stracyjnym stało się Mukaczewo. W Użhorodzie miało natomiast obradować lo-
kalne zgromadzenie o doradczym charakterze. Znacznie umocniono pozycję wi-
cegubernatora, który stał na czele tego zgromadzenia i był zarazem prezydentem
prowincji. Takie rozwiązania pogłębiły konflikt wewnętrzny i nieufność miejsco-
wych stronnictw politycznych. Dopiero w niepodległej Czechosłowacji mogły
swobodnie rozwinąć się na Rusi nowoczesne partie polityczne.
Po krótkim okresie współdziałania w ramach Dyrektoriatu, politycy
miejscowi zorganizowali odrębne ugrupowania. Do 1938 r. żadne z tych ugrupo-
wań nie kwestionowało przynależności Rusi Podkarpackiej do ČSR. Pod wzglę-
dem kulturowo-językowym lokalne partie opowiadały się za kulturą ukraińską
lub rosyjską. Partie odwołujące się do tradycji wielkoruskich, to początkowo Rus-
ka Patria Narodowa A. Beskida i Rosyjska Partia Pracy Andrzeja Gagatki (pow-
stały w latach 1920-1921). Prowadziły one rozległe działania propagandowo-
oświatowe. Celem ich była obrona rosyjskości. Skupiały się one wokół Towa-
rzystwa Kulturalnego im. Aleksandra Duchnowicza (zał. w 1923 r.). Pierwsza
18
M. Jarnecki, Między centralizmem..., s. 3.
19
Ibidem, s. 5-6.
20
M. Jarnecki, Między centralizmem..., s. 9-11.
21
Ibidem, s. 10, żupa była jednostką administracyjną na Węgrzech, którą zachowano na Rusi Podkar-
packiej po roku 1918.
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
69
z nich była umiarkowana i domagała się od Pragi respektowania praw gwarantu-
jących autonomię. Druga natomiast, poza radykalnym programem społecznym,
głosiła utopijne hasła zjednoczenia Rosjan „od Kamczatki po Poprad”. Natomiast
ugrupowaniem odwołującym się do dziedzictwa ukraińskiego była Ruska Partia
Chłopska (Chliborobska). Założył ją A. Wołoszyn w 1920 r. Współpracowała
ona z Kościołem Unickim i Czeską Partią Ludową oraz Towarzystwem „Proswi-
ta” (zał. w 1920 r.)
22
. Od 1925 r. występowała pod nazwą Ruska Partia Chrześci-
jańsko-Ludowa. Jej podstawowym celem była promocja ukraińskiego modelu
kulturowego i przekonanie ludności rusińskiej o przynależności do narodu ukra-
ińskiego. Pozostawała w ostrym sporze z partiami prorosyjskimi
23
. Po śmierci
A. Beskida pozycję lidera w kręgach rusofilskich zdobył spowinowacony ze
zmarłym – Stefan Fencik. Była to postać ciekawa i nietuzinkowa. Pochodził z ro-
dziny o tradycjach politycznych. Został grekokatolickim księdzem, działał aktyw-
nie w Towarzystwie im.Aleksandra Duchnowicza. W 1931 r. był kandydatem na
biskupa Mukaczewa. Przegrał jednak rywalizację o to stanowisko z ukrainofilem
– Aleksandrem Stojką. W 1934 r. zrezygnował z kapłaństwa na rzecz działalności
politycznej. Już wcześniej zainteresował się nim polski konsul Michał Świerz-
biński.
Trzeba tu dodać, że Polska zaczęła prowadzić aktywniejszą politykę na
Rusi po przeniesieniu swego konsulatu z Koszyc do Użhorodu. Początkowo kon-
sul Zygmunt Zawadowski (1928-1931) działał na rzecz zbliżenia antyukraińskich
elementów wśród rusińskich partii i władz Kraju Podkarpackoruskiego.
Jego następcy: M. Świerzbiński (1931-1934) i Michał Chałupczyński
(1934-1938) wspierali finansowo konkretny nurt polityczny – orientację rusofil-
ską. Współpracowano właśnie z S. Fencikiem. Sponsorowano jego gazetę – „Kar-
patoruski Głos”, w którym domagał się rzeczywistej autonomii dla Rusi i odsu-
nięcia wpływów ukraińskich. Z polskich funduszy opłacono też jego podróż do
USA. Po powrocie z niej założył w 1935 r. Autonomiczną Rosyjską Partię Naro-
dową (RNAP). Władze czeskie, oskarżając go o współpracę z polskim wywia-
dem, dokonały jego aresztowania na kilka miesięcy. Wyszedł z więzienia po uzy-
skaniu w wyborach parlamentarnych mandatu do Zgromadzenia Narodowego
w Pradze w 1935 r. Przez kolejne lata nadal współpracował z polskim konsula-
tem. Dopiero w lutym 1938 r. polskie służby dyplomatyczne w ramach wspól-
nych działań z Węgrami, „przekazały” S. Fencika i jego partię pod patronat Bu-
dapesztu
24
.
Odrębny nurt polityczny na Rusi stworzyli dawni zwolennicy autonomii
w ramach Węgier. Powołali oni w 1923 r. Włościański Związek Autonomiczny
(AZS). Na jego czele stanął Iwan Kurtiak. Zwolennicy AZS-u opowiadali się za
szeroką autonomią Rusi, ale w granicach ČSR. Podtrzymywali też przyjaźń
z Węgrami, którą uważano za dziedzictwo historyczne. Postulowali uznanie Rusi-
nów i ich języka za odgałęzienie narodu rosyjskiego, ale posiadające własną, lo-
kalną tradycję. W 1933 r., po śmierci I. Kurtiaka na czele AZS stanął Andrzej
Brody. Pod jego kierownictwem partia przyjęła postawę większej nieufności
w stosunku do Pragi. Wrócono też do idei przynależności Rusinów do narodu po-
litycznego Korony Św. Stefana, choć do 1938 r. nie kwestionowano oficjalnie
22
J.J. Bruski, op.cit., s. 195.
23
Ibidem, s. 199.
24
M. Jarnecki, Portret oportunisty..., s. 139-140.
70 S
EBASTIAN
D
RABIK
granic ČSR. Ta zmiana linii politycznej wiązała się ze ścisłą współpracą, jaką
A. Brody podjął z węgierskim wywiadem po 1934 r. Budapeszt finansował
A. Brodyego, mając na celu w dalszej perspektywie wykorzystanie go do prze-
prowadzenia rewizji swych granic z Czechosłowacją. Początkowo AZS ostro ry-
walizował z RNAP. Zmieniło się to, jak wspominałem w lutym 1938 r., po pod-
porządkowaniu się S. Fencika Węgrom
25
.
Ostatnim ważnym lokalnym kierunkiem politycznym na Rusi był tzw.
rusinizm. Zapoczątkował go A. Štefan, od 1925 r. poseł do parlamentu w Pradze.
Głosił on koncepcję odrębnego narodu rusińskiego, dla którego niezbędnym wa-
runkiem istnienia jest pozostawanie w granicach Czechosłowacji. Ten polityczny
program poparli Czesi. W 1935 r. mianowano gubernatorem na Rusi K. Hrabara,
zadeklarowanego rusinofila. Miało to osłabić antagonizm rusofilów i ukrainofil-
ów
26
. Warto dodać, że miejscowi komuniści zdecydowanie popierali od 1926 r.
Ukraińców.
Rok 1935 przyniósł ważne wydarzenia polityczne w Czechosłowacji:
wybory parlamentarne (na Rusi wygrali je komuniści przed agrariuszami) i po-
czątek prezydentury Edwarda Benesza następcy Tomasza G. Masaryka (od 18
XII)
27
. Nowy gabinet, M. Hodży, podjął pewne kroki w sprawie autonomii Rusi,
nie wziął jednak pod uwagę projektów AZS i RNAP z lat 1931-1936. Domagały
się one powołania lokalnego zgromadzenia – Sojmu i większej niezależności od
Pragi, poprzez likwidację urzędu wicegubernatora
28
. Zgromadzenie Narodowe
w Pradze uchwaliło 8 października 1936 r. nową ustawę o autonomii dla Rusi
Podkarpackiej (novum, które wprowadzała, była pochodząca z nominacji, tzw.
Rada Gubernialna, mająca doradzać gubernatorowi). Była to jednak propozycja
zupełnie niesatysfakcjonująca dla autonomistów
29
.
Jeśli chodzi o międzynarodowe zainteresowania obszarem Rusi Podkar-
packiej, to początkowo przejawiały je głównie Węgry. Dążyły one do rewizji tra-
ktatu z Trianon (1920 r.), w wyniku którego straciły omawiany teren Rusi. Swą
aktywność na tym obszarze zwiększyły one po 1934 r., wykorzystując w tym celu
A. Brodyego. Od 1928 r. także Polska przez swych konsulów w Użhorodzie, pro-
wadziła działalność w celu zneutralizowania wpływów ukraińskich. Z czasem
zwiększyła swe wpływy w takim stopniu, że zorganizowano własną siłę polity-
czną – wspomnianą już RNAP S. Fencika. Do 1938 r. mimo wielokrotnie artyku-
łowanego wspólnego celu osiągnięcia polsko-węgierskiej granicy, przez oderwa-
nie Rusi od ČSR, Węgry i Polska nie potrafiły skoordynować swych działań. Do
podjęcia realnej współpracy doszło dopiero w sytuacji zagrożenia Pragi niemie-
ckim ekspansjonizmem
30
. Niemcy swą uwagę na Ruś zwrócą dopiero w 1938 r.,
kiedy podejmą kroki zmierzające do dezintegracji Czechosłowacji. Tak pokrótce
wyglądała sytuacja wewnętrzna Rusi Podkarpackiej i jej zewnętrzny aspekt przed
burzliwymi zdarzeniami lat 1938-1939.
Punktem wyjścia do analizy zagadnienia będącego tematem wiodącym
jest sytuacja na Rusi Podkarpackiej bezpośrednio przed i po decyzjach monachij-
skich (30 IX 1938 r.). Sukces działań niemieckich w kwestii rewindykacji
25
M. Koźmiński, op.cit., s. 85-86.
26
J.J. Bruski, op.cit., s. 204-209.
27
J. Tomaszewski, Czechosłowacja, Warszawa1997, s. 41-42.
28
Szerzej omawia ją M. Jarnecki, Między centralizmem..., s. 12.
29
Ibidem, s. 13.
30
M. Koźmiński, op.cit., s. 90, 94.
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
71
obszarów zamieszkałych przez mniejszość niemiecką, wywołał reakcję łańcucho-
wą. Po zajęciu przez Polskę Zaolzia (początek października 1938 r.), węgierski
minister spraw zagranicznych Koloman Kánya, rozpoczął intensywne zabiegi
w celu uzyskania przez Węgry granic historycznych sprzed traktatu z Trianon
31
.
Był przekonany o bierności sojuszników Czechosłowacji z Małej Ententy
(Rumunii i Jugosławii), wsparciu Polski i neutralności Berlina. Już na kilka mie-
sięcy przed kryzysem wrześniowym nasiliły się żądania autonomii dla Rusi ze
strony AZS – A. Brodyego i RNAP – S. Fencika. Podobne postulaty stawiało też
ugrupowanie A.Wołoszyna (do 1923 r. miało ono spory wpływ na sytuację
w prowincji, bo ówczesne władze sprzyjały Ukraińcom, potem znaczenie tego
ugrupowania spadło) – Praga jednak odrzucała te dezyderaty
32
. Zdecydowanie
zmieniło się to pod wpływem sytuacji międzynarodowej, jaka powstawała wokół
Č
SR od marca 1938 r. Doszło do realnego połączenia wysiłków polskiej
i węgierskiej dyplomacji w kwestii Rusi. Zaowocowało to podjęciem ścisłej
współpracy przez S. Fencika i A.. Brodyego. Oni, z kolei po długich rozmowach
doszli do porozumienia z Ukraińcami, w wyniku czego 29 maja 1938 r. powstała
Rosyjsko-Ukraińska Centralna Rada Narodowa (R-UCRN). Na jej czele stanął
triumwirat – A. Brody, Juliusz Revay (ukrainofil), Aleksiej Gerowski (reprezen-
tant emigrantów rusińskich z USA)
33
. Premier M. Hodża całe lato prowadził
z nimi rozmowy. Natomiast A. Wołoszyn spotykał się z lordem Walterem Runci-
manem, w czasie jego misji w Czechosłowacji i skarżył się mu na los ludności
ukraińskiej w tym kraju
34
.
Układ monachijski diametralnie zmienił wewnętrzne i międzynarodowe
położenie Czechosłowacji. Zebrani w Żylinie słowaccy politycy wymusili na wła-
dzach w Pradze zgodę na autonomię.Wykorzystali kryzys polityczny wywołany
dymisją prezydenta E.Benesza (5 X 1938 r.). Wkrótce potem, 8 października
1938 r. doszło do dramatycznych zdarzeń w Użhorodzie.
Przedstawiciele rządu czechosłowackiego – Iwan Parkany i gubernator
K. Hrabar prowadzili rozmowy z powstałą w miejsce R-UCRN, Narodową Radą
Rusi Podkarpackiej. Skupiała ona polityków orientacji rusofilskiej, ukrainofil-
skiej i rusińskiej. Rozmowy te zakończyły się zgodą na lokalny rząd i wydanie
nowego Statutu Autonomicznego
35
. 9 października 1938 r. K. Hrabar i jego zastę-
pca i J. Menzik podali się do dymisji. Nowym, a zarazem ostatnim gubernatorem
Rusi został I. Parkany (pełnił ten urząd tylko do 4 XI). 11 października tegoż roku
powstał rząd autonomiczny na czele z premierem A. Brodym. Ministrami zostali:
Edmund Baczyńskij – sprawy wewnętrzne, Iwan Pejszczak – sprawiedliwość,
J. Revay - komunikacja, A. Wołoszyn – sprawy socjalne i zdrowie, S. Fencik –
sprawy gospodarcze.
Ta konfiguracja wewnętrzna sprzyjała początkowo Budapesztowi. Dlate-
go władze nad Cisą podjęły w tym czasie działania dyplomatyczne i dywersyjne
w celu rewizji swych granic. Szef gabinetu politycznego ministra spraw zagrani-
cznych Węgier – Stefan Csàky, odbył podróże do Warszawy i Rzymu. Starał się
tam uzyskać poparcie dla planów swego rządu
36
. Polska strona wyraziła aprobatę
31
Ibidem, op.cit., s. 17-18, 100-116.
32
J.J. Bruski, op.cit., s. 198-200.
33
M. Jarnecki, Między centralizmem..., s. 14.
34
J. Kozeński, Czechosłowacja w polskiej polityce..., s. 264-266.
35
M. Jarnecki, Między centralizmem..., s. 15.
36
M. Koźmiński, op.cit., s. 111-113
72 S
EBASTIAN
D
RABIK
dla węgierskich planów terytorialnych, ale tylko w odniesieniu do samej Rusi.
Odrzucono podobne plany, co do Słowacji. Zgodzono się też wesprzeć ewentual-
ną akcję militarną Budapesztu tylko oddziałami dywersantów. Odrzucono wę-
gierską sugestię, by Polacy użyli czterech korpusów regularnego wojska. Wspo-
mniani dywersanci zostali rozmieszczeni w Rozłuczu (schronisko narciarskie
w powiecie Turka). W ich skład wchodzili członkowie organizacji bojowej
z Zaolzia, Spisza i Orawy oraz ochotnicy z tzw. Sekcji Pogotowia Obywatelskie-
go
37
. Polski minister spraw zagranicznych Józef Beck obiecał Budapesztowi prze-
konać Rumunię, by zgodziła się na dwustronny układ z Węgrami i rewizję granic
trianońskich. W zamian Węgrzy gotowi byli oddać część Rusi Bukaresztowi. Na-
tomiast Benito Mussolini zapewnił S. Csàkyego o braku determinacji Jugosławii
do pomocy ČSR. Warunkiem tej neutralności było ograniczenie madziarskich po-
stulatów aneksyjnych do terenów etnicznie węgierskich i nie prowokowanie
otwartej wojny z Czechosłowacją. Od 10 października 1938 r. Węgrzy rozpoczęli
przerzucanie na Ruś dywersantów. Mieli przygotować grunt dla regularnej armii
i sprowokować przychylne jej wystąpienia ludności.
38
Wkrótce do Budapesztu nadeszły niepokojące wieści. W dniu 14 paź-
dziernika 1938 r. odbyło się spotkanie
39
Kolomana Darányiego (byłego premiera
Węgier) z Adolfem Hitlerem w Berlinie. Kanclerz III Rzeszy zapowiedział, że
Niemcy nie pozwolą na jakąkolwiek próbę zajęcia Słowacji. Jeśli zaś chodzi
o Ruś, to radzą rządowi Beli Imrédyego (premier Węgier w latach 1938-1939) za-
czekać z wszelkimi pretensjami na odpowiednia chwilę i zdać się na arbitraż Rzy-
mu i Berlina. Zaś polski minister spraw zagranicznych nie zdołał przekonać
w czasie swej wizyty w Rumunii premiera Armanda Callinescu (premier Rumunii
w latach 1938-1939), do bilateralnego układu z Budapesztem o regulacji wzaje-
mnych stosunków. Po nieudanych rozmowach w sprawie delimitacji granicznej
ze Słowacją w Kòmarnie (9-13 X) Węgrzy chwilowo nasilili akcje partyzanckie.
Jednak w miarę wyjaśniania się sytuacji międzynarodowej zaczęły one wygasać.
Mimo to, polskie oddziały, o których była mowa, podjęły 19 październi-
ka 1938 r. ataki na linie komunikacyjne, posterunki żandarmerii i placówki woj.-
skowe. Do 12 listopada, w działaniach tych poległo czterech ludzi. W połowie
listopada strona polska przerwała je, w celu reorganizacji sił przeznaczonych do
aktywności na tym terenie. Do nowych zgrupowań przeznaczono 50 oficerów, 80
podoficerów i 120 szeregowych z wojska polskiego, jako ich kadrę. We Lwowie
stworzono tzw. Komitet Walki. Dostarczył on ok. 600 ochotników. Siły te po-
dzielono na 9 kompanii zorganizowanych w 2 grupy: Stryj i Sambor. Naczelne
dowództwo nad nimi sprawował gen. Władysław Langer.
40
Oddziały te podjęły
działania w dniu 20 listopada. Miała wtedy ruszyć ofensywa węgierskich wojsk.
Została ona jednak wstrzymana, (o czym niżej). Pociągnęło to za sobą zaprzesta-
nie działań również przez Polaków po 8 dniach. Wystąpienie Warszawy po stro-
nie „bratanków”, wywołało ostrą reakcję zamieszkałych w II RP Ukraińców, po-
pierających swych pobratymców zza Karpat. Objawami tego były: demonstracja
we Lwowie 11 października i memorandum Ukraińskiego Zjednoczenia Narodo-
wo-Demokratycznego (UNDO) z 10 października. Mówiło ono o „rozgoryczeniu
37
M. Zgórniak Ukraina Zakarpacka..., s. 158.
38
M. Koźmiński, op.cit., s. 116.
39
Ibidem, s. 123, 131-133.
40
M. Zgórniak, op.cit., s. 158-159.
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
73
podtrzymywaną przez rząd polski koncepcją wspólnej granicy polsko-węgier-
skiej”
41
. Z czasem całe grupy ukraińskiej młodzieży zaczęły przekraczać granicę
Polski z Rusią.
Tymczasem zaszły poważne zmiany w sytuacji wewnętrznej Rusi Pod-
karpackiej i na arenie międzynarodowej. Doszło do głębokiego rozłamu w elitach
rządzących w Użhorodzie. Grupa A. Wołoszyna wyraźnie zdystansowała się od
rządu A. Brodyego. Autonomicznego premiera oskarżono o pozostawanie na
usługach węgierskiego wywiadu . Poparcie Berlina przekonało grupy proukra-
ińskie do działania. 25 października 1938 r. na posiedzeniu Rady Ministrów
w Pradze premier Rusi przedstawił plan przeprowadzenia plebiscytu dotyczącego
przynależności państwowej, na terenach o przewadze ludności węgierskiej. Było
to zgodne z oficjalnymi żądaniami Budapesztu, co do terytorium Podkarpacia.
Wywołało to oburzenie zarówno polityków czeskich, jak i ukraińskich. Następne-
go dnia – 26 października pozbawiono urzędu A. Brodyego (który został areszto-
wany) i S. Fencika. Na czele nowego gabinetu autonomicznego w Użhorodzie
stanął A. Wołoszyn
42
. Już wcześniej zapewnił on sobie ciche poparcie niemie-
ckie. Auswärtiges amt (niemieckie MSZ) przyjęło jego memorandum z 24 paź-
dziernika 1938 r., proszące o poparcie starań Ukraińców. Odrzucono natomiast
podobne pismo A.Brodyego z 21 października
43
. Kurs polityczny nowych władz
podkarpackich zaczął szybko zmierzać w kierunku szeroko pojętej ukrainizacji
ż
ycia społecznego i gospodarczego. Dalekosiężnym celem tych działań, było do-
prowadzenie do realizacji nośnego wówczas hasła Wielkiej Ukrainy „od Kaukazu
po Poprad”. Krokiem wstępnym do tego celu miało być przekształcenie Rusi
Podkarpackiej w „ukraiński Piemont”. Zamierzano to osiągnąć przy wydatnym
wsparciu III Rzeszy. Strona węgierska nie wyrzekła się planów powrotu Rusinów
do macierzy, pomimo fiaska budapeszteńskiej podróży J. Becka. Tym zamiarom
stało też na przeszkodzie stanowisko A.Hitlera z 14 października. Przekonywał
on K. Dàranyiego, że z wszelkimi planami aneksyjnymi należy zaczekać i zdać
się na postanowienia Włoch i Niemiec. Odradzał też arbitraż wszystkich sygno-
tariuszy układu z Monachium, na który Węgrzy powoływali się po zerwaniu roz-
mów w Kòmarnie z rządem słowackim – Józefa Tisy.
Opierając się na enigmatycznych wypowiedziach nazistowskich dostoj-
ników (gł. Hermana Göringa) polska dyplomacja zachęcała ministra K. Kànyę do
szybkiego rozstrzygnięcia sprawy ruskiej. Chodziło oczywiście o osiągnięcie
upragnionej wspólnej granicy w Karpatach. Wkrótce okazało się jednak, że ceną
berlińskiej zgody na tą granicę jest uregulowanie kwestii spornych polsko-nie-
mieckich na określonych przez Berlin zasadach. Przedstawił je niemiecki kan-
clerz polskiemu ambasadorowi w Niemczech – Józefowi Lipskiemu 24 paździer-
nika 1938 r. Przewidywały one min.: włączenie Gdańska do Rzeszy, przeprowa-
dzenie eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej przez polskie Pomorze, prze-
dłużenie deklaracji ze stycznia 1934 r., przystąpienie Warszawy do Paktu Anty-
kominternowskiego. Propozycji tych Warszawa nie przyjęła. Natomiast Węgrzy
z czasem zaczęli coraz bardziej ulegać naciskom znad Sprewy, licząc na to, że
w ten sposób osiągną swe choćby doraźne cele terytorialne
44
. Oznaczało to, że
41
M. Koźmiński, op.cit., s. 120.
42
Ibidem, 86-87.
43
R. Torzecki, Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy 1933-1945, Warszawa 1972, s. 155-160.
44
H. Batowski, Kryzys Dyplomatyczny w Europie, jesień 1938 – wiosna 1939, Warszawa 1962,
s. 144-145.
74 S
EBASTIAN
D
RABIK
potraktowano Ruś jako element niemieckiej polityki szantażu w Europie Środko-
wej. J. Beck nie odpowiedział pozytywnie na życzenia Berlina. B. Mussolini zaś
poparł pomysł włosko-niemieckiego arbitrażu w sporze ČSR z Budapesztem.
W związku z tym Węgrzy zgodzili się na rozstrzygnięcie sprawy przez
Joachima von Ribbentropa (MSZ Niemiec) i hrabiego Galeazzo Ciano (MSZ
Włoch)
45
. W rezultacie spotkali się oni w Wiedniu ze swymi odpowiednikami
z Czechosłowacji Franciszkiem Chvalkovskim i z Węgier K. Kànyą i narzucili im
swe decyzje w tzw. I Arbitrażu Wiedeńskim (2 XI 1938 r.). Przewidywał on prze-
kazanie przez Pragę swemu południowemu sąsiadowi 12103 km² powierzchni, na
których zamieszkiwało ok. 1 mln 58 tys. ludzi. Z tego Słowacja traciła aż 10390
km² terytorium i 900 tys. mieszkańców. Natomiast Ruś Podkarpacka tylko 1586
km² oraz 180 tys. obywateli Jednak utracone przez nią ziemie obejmowały naj-
większe ośrodki miejskie (Użhorod, Mukaczewo, Berehevo), najlepiej rozwinięte
gospodarczo
46
. Zmusiło to władze autonomiczne do przeniesienia centrum admi-
nistracyjnego z Użhorodu do średniej wielkości miasteczka – Chustu. Budapeszt
uznał, że spełniono tylko część jego postulatów terytorialnych. Dlatego też konty-
nuował przygotowania do akcji militarnej w celu opanowania Rusi. Zakładano, że
będzie ona odpowiedzią na prośbę Chustu o pomoc i opiekę. A. Wołoszyn zdecy-
dował jednak zwrócić się do Berlina i zbył milczeniem madziarskie sugestie.
Po zajęciu terenów przyznanych w arbitrażu Węgrzy uzyskali od War-
szawy doraźne wsparcie w postaci silniejszych grup dywersyjnych (o czym
wyżej). Obiecano też powstrzymać Rumunię, gdyby chciała jednak pomóc ČSR.
Budapeszt wyznaczył termin wejścia na Ruś swych regularnych wojsk na 20 lis-
topada. Zwrócono się też 18 listopada, o zgodę na ten krok do Niemiec
47
. Reak-
cją było ostre, wspólne niemiecki - włoskie démarche z 21 listopada. Ostrzeżono
w nim regenta Miklósa Horthyego, przed naruszeniem granic ustalonych
w Wiedniu i popartych autorytetem mocarstw. Wskazano także na rzekomą prze-
wagę czechosłowacką. Informowano też o braku poparcia jakichkolwiek działań
aneksyjnych podjętych za plecami arbitrów. Stanowisko to spowodowało natych-
miastowe przerwanie, operacji partyzanckich ze strony Budapesztu. Zawieszono
też dotychczasowe działania w kwestii Rusi. Wywołało to konsternację Polski,
która także wycofała swych ludzi pod koniec miesiąca. Stosunki polsko-węgier-
skie wyraźnie się ochłodziły. Następca K. Kànyi, minister S. Csáky coraz bar-
dziej zbliżał się do stanowiska prezentowanego przez Auswärtiges Amt
48
. Przeja-
wem tego była gotowość wejścia do Paktu Antykominternowskiego bez warun-
ków wstępnych i chęć uzyskania zgody na swe dezyderaty rewizyjne drogą dal-
szych ustępstw. Tymczasem rząd A. Wołoszyna dokonywał zasadniczych zmian
w ustroju Rusi Podkarpackiej.
Przede wszystkim zmieniono nazwę tego kraju na Ukraina Karpacka.
Zorganizowano także nową siłę zbrojną na tym terenie – tzw. Sicz Karpacką (po-
wstała 9 XI, a zalegalizowano ją 15 XI). Początkowo miała ona pełnić jedynie
funkcje policyjne. Prócz niej istniał tzw. „legion narodowy” – będący w teorii
pospolitym ruszeniem całej ludności. Jednak ta pierwsza organizacja stała się do-
minującą, lokalną siłą wojskową. Osiągnęła ona wkrótce liczebność 6 tys. ludzi.
45
M. Koźmiński, op.cit., s. 147–155.
46
J. Kozeński, Wokół Rusi..., s. 51.
47
M. Koźminski, op.cit., s. 163-171.
48
Ibidem, s. 177-180.
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
75
Wspierała ją Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i emigranci z Nie-
miec i z Polski, którzy traktowali ją jako zalążek armii przyszłej Ukrainy.
49
Pod-
stawą polityczną nowego gabinetu było porozumienie Ruskiej Partii Chrześcijań-
sko-Ludowej, ukraińskiego skrzydła agrariuszy i socjaldemokratów. 22 listopada
1938 r. Zgromadzenie Narodowe w Pradze przyjęło ustawę o autonomii dla Ukra-
iny Karpackiej. Składała się ona tylko z czterech artykułów. Mówiły one, że peł-
nia władzy w kwestiach wewnętrznych należała się miejscowej Radzie Mini-
strów. Sprawami ustawodawczymi miał się zajmować liczący 32 członków Sojm.
Wybory do niego miały się odbyć w ciągu pięciu miesięcy. Prawo wyboru do te-
go organu uzyskali wszyscy mieszkańcy powyżej 21 roku życia. W gestii tego
parlamentu leżało także ostateczne ustalenie języka kraju
50
. Cała władza na inte-
resującym nas obszarze została zmonopolizowana przez czynniki ukraińskie.
Spowodowało to marginalizację innych kierunków politycznych. Ich przedstawi-
ciele często pozostali po węgierskiej stronie granicy. Chociaż skutki arbitrażu
wiedeńskiego dla Karpackiej Ukrainy były bardzo negatywne, Niemcy rozpoczę-
ły dwuznaczną grę dyplomatyczną z tym państewkiem. Pozwoliła ona Ukraińcom
ż
ywić pewne nadzieje dla wsparcia z ich strony idei „ukraińskiego Piemontu”.
Przejawem tej gry było działanie Abwhery i SS wspomagających Sicz. Ułatwiano
też emigrację Ukraińców na Zakarpacie. Nadawano audycje radiowe z Wiednia.
Ich treść była zgodna z linią polityczną OUN. Wspierano także radykalnych dzia-
łaczy takich jak, Roman i Mikołaj Suszko z działającego w Niemczech „Ukraini-
sche Vertrauenstelle in Deutschland” (Zjednoczenie Ukraińskie w Niemczech).
Niemcy umożliwiali też kontakty przywódcom OUN – Andrzejowi Melnykowi
i generałowi Wiktorowi Kurmanowyczowi z Chustem (wizytowali oni nawet od-
działy Siczy). Pewna część nazistowskich dygnitarzy (np. Alfred Rosenberg),
uważała, że trwałe wsparcie dla dążeń ukraińskich jest dla interesów niemieckich
na wschodzie bardzo korzystne. Podobne podejście prezentował do początków
1939 r., sam J. v. Ribbentrop
51
. Były to jednak tylko pozory, za którymi kryły się
prawdziwe zamiary III Rzeszy. Zamierzano wykorzystać tą część dawnej Rusi
Podkarpackiej, która pozostała jeszcze w granicach ČSR do własnych celów.
Miała ona stać się kartą przetargową w dyplomatycznych rozgrywkach wobec
Węgier, a zwłaszcza Polski. Świadczyły o tym już dokumenty niemieckie z paź-
dziernika 1938 r. Datowana na 7 października notatka Ernsta Woermanna, praco-
wnika Auswärtiges Amt, mówiła o tym, że Ruś Podkarpacka jest niezdolna do
jakiegokolwiek samodzielnego bytu. Korzystne dla Niemiec jest natomiast jej po-
zostawienie w autonomicznej formie w Czechosłowacji. Urzędnik ten stwierdzał,
ż
e w ten sposób można by szachować Polskę i Rumunię, posiadające sporą
mniejszość ukraińską. Chodziło więc o uczynienie z tego obszaru doraźnej karty
przetargowej. Ruś była przez Berlin traktowana jako przedmiot, a nie podmiot
międzynarodowej polityki. Uznano, że można ją oddać temu, kto da więcej. Dla-
tego Węgrom odmówiono prawa do zajęcia całości wspomnianego terenu do cza-
su, aż spełnią wymagania Berlina
52
.
Pod koniec 1938 r. sytuacja wokół Ukrainy Karpackiej, podlegającej no-
minalnie nadal Pradze, uległa pewnemu wyciszeniu. Budapeszt nie wyrzekł się
49
R. Torzecki, op.cit., s. 161.
50
P.R. Magocsi, op.cit., s. 234-241.
51
M. Zgórniak, op.cit., s. 160.
52
J. Kozeński, Wokół Rusi..., s. 46-47.
76 S
EBASTIAN
D
RABIK
zamiaru odzyskania w całości swych historycznych ziem. Zmienił jednak strate-
gię działania. Nadal wprawdzie zapewniano partnerów z Warszawy o szczerej
chęci rozwiązania kwestii karpackiej wspólnie, praktyka polityczna wyglądała
jednak inaczej. Za jedyną drogę zrealizowania postulatów rewizyjnych uznano
bezpośrednią i bliską współpracę z III Rzeszą. Ponowiono składane już 14 paź-
dziernika 1938 r. przez K. Dáranyiego A. Hitlerowi propozycje korzystnych
umów gospodarczych. Sugerowano też natychmiastową gotowość akcesu Węgier
do Paktu Antykominternowskiego. W rezultacie kraj ten – przyłączył się do wy-
ż
ej wspomnianego Paktu na mocy deklaracji z 13 stycznia 1939 r. W tym czasie
w Rzymie gościł brytyjski premier Artur N. Chamberlain. Wydanie wspomnianej
deklaracji podczas jego wizyty, było celowym działaniem. Państwa osi 14 sty-
cznia zaakceptowały węgierski akces. Wkrótce potem, (16 I) do Berlina przybył
S. Csáky. Liczył on na to, że tym razem postulaty jego rządu zostaną spełnione
53
.
Zapewniono go, że sprawa Rusi pozostaje otwarta. Natomiast dalsze koncesje dla
Węgier na tym obszarze są uzależnione od biegu wydarzeń i dalszej ścisłej
współpracy z Berlinem.
Tymczasem na Ukrainie Karpackiej następował rozwój stosunków auto-
rytarnych, bliskich rozwiązaniom faszystowskim. 21 stycznia 1939 r. premier
A. Wołoszyn zdecydował o likwidacji wszystkich partii politycznych, poza pro-
rządową Ukraińską Partią Jedności. Był to jeden z elementów przygotowań,
przed wyznaczonymi na 12 lutego wyborami do Sojmu
54
. Zupełnie zdławiono
wszelką opozycję. Posunięto się nawet do utworzenia w Rachowie obozu odosob-
nienia dla politycznych oponentów. Dla pozyskania poparcia ludności stosowano
takie metody, jak: dostarczanie ubogiej wiejskiej ludności brakującej soli, czy też
innych produktów żywnościowych (kukurydza). Te działania sprawiły, że lutowe
głosowanie stało się plebiscytem oceniającym popularność rządu w Chuście. Wy-
padł on zupełnie po myśli A. Wołoszyna. Przy frekwencji 92,4% na listę rządową
(która była zresztą jedyną umieszczoną na karcie do głosowania) padło 244 tys.
głosów, przeciw było jedynie 20 tys. osób
55
. Umocniony tymi wynikami gabinet
autonomiczny opracował plan swych dalszych działań. Przewidywał on dążenie
do delimitacji granicy z Węgrami i odzyskanie ziem straconych 2 listopada 1938
r. Zamierzano też wytworzyć w Małopolsce Wschodniej, poprzez działania pro-
pagandowe i dywersyjne, stan napięcia. Miał on doprowadzić do oderwania tego
obszaru od Polski i zjednoczenia go z Karpacką Ukrainą. Ostatnim punktem tego
programu było przekonanie władz słowackich do zgody na zajęcie przez Chust
terenów Preszowszczyzny, gdzie przeważała ludność ruska.
Nadzieję na realizację tych zamiarów ukrainofile wiązali z Paktem Anty-
kominternowskim. Podczas wyborów wicepremier J. Revay ogłosił, bowiem go-
towość przystąpienia Chustu do tego porozumienia. Z formalnego punktu widze-
nia taka decyzja była niemożliwe, ponieważ suwerenne działania dotyczące poli-
tyki zagranicznej, mógł podejmować tylko rząd praski. Sądzono, że członkowie
Paktu, a zwłaszcza Niemcy będą wspierać trwale ukraińskie aspiracje. Jak poka-
zała najbliższa przyszłość była to zbytnia polityczna naiwność. Władze ČSR dą-
ż
yły do odzyskania kontroli na Rusi. W tym celu wysłano tam w styczniu 1939 r.
zwiększone posiłki wojskowe i generała Lwa Prchalę. Został on też ministrem
53
M. Koźmiński, op.cit., s. 186-187.
54
P.R. Magocsi, op.cit., s. 242-244.
55
M. Koźmiński, op.cit., s. 199-201.
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
77
komunikacji w rządzie A. Wołoszyna. Działania te nie przyniosły jednak spodzie-
wanych skutków
56
. Żywioł ukraiński po raz pierwszy od upadku Ukraińskiej Re-
publiki Ludowej (1920-1921), zyskał możliwość realizacji swych marzeń o wła-
snym państwie i zjednoczeniu wszystkich Ukraińców. Jednak możliwości działa-
nia w ramach okrojonej Rusi Podkarpackiej były bardzo ograniczone. Mimo to
powrót do sytuacji prawno-ustrojowej tych ziem sprzed układu monachijskiego
nie był możliwy.
Oblicze ideowo - polityczne rządu A. Wołoszyna było także niebezpie-
czne dla państw sąsiednich. Szczególnie odczuwał to zagrożenie rząd polski. Wy-
nikało to z przesłanek, jakimi kierowały się czynniki rządzące w Chuście. W swej
propagandzie, już od chwili dojścia do władzy karpaccy Ukraińcy podkreślali, że
wkrótce naród ukraiński powstaniei wyzwoli się spod władzy polskiej. Ułatwiano
ucieczki młodych Ukraińców przez granice z Polską, następnie szkolono ich
w obozach Siczy i uzbrajano
57
. Interwencje polskiego posła w Pradze – Kazimie-
rza Pappé domagające się ukrócenia takich działań były nieskuteczne. Powodem
takiego stanu rzeczy było tracenie przez Pragę resztek zwierzchności nad Chu-
stem i wzrost zależności ČSR od Niemiec. W tej sytuacji zapewnienianie Warsza-
wy, że wspomniany wyżej generał L. Prchala ustabilizuje sytuację nie miało wię-
kszego znaczenia. Już 1 lutego 1939 r. w nazistowskim „Völlkischer Beobachter”
ukazał się manifest A. Wołoszyna. Stawiał on w nim prowokacyjną tezę o tym, że
państwo karpatoukraińskie uznaje za swych obywateli wszystkich Ukraińców,
niezależnie od tego czy są obywatelami innego państwa. Państwo to będzie także
dążyć do zjednoczenia wszystkich ziem ukraińskich
58
. Tym razem Praga nie zare-
agowała w ogóle, być może pod wpływem wzmożonego nacisku niemieckiego.
Bowiem kilka dni wcześniej (21 I 1939 r.) czechosłowacki minister spraw zagra-
nicznych – F. Chvalkovsky spotkał się z A. Hitlerem w Berlinie. Usłyszał tam za-
rzuty o nielojalności wobec Niemiec i nie uzyskał gwarancji granic pomonachij-
skich, na które liczył.
Od początku 1939 r. dochodziło także do starć zbrojnych grup ukraiń-
skich z dywersantami węgierskimi. Najbardziej spektakularną akcją tego typu,
było przekroczenie granicy z Węgrami 6 lutego 1939 r. Potem Siczowcy stoczyli
bitwę pod Latoricą, po której wycofali się do Chustu. Podobne incydenty powta-
rzały się do początków marca. W świetle realiów poświadczonych przez doku-
menty dyplomatyczne, wydaje się nie ulegać wątpliwości, że były w większym
lub mniejszym stopniu inspirowane przez czynniki niemieckie. W styczniu 1939
r. dokonano także napadu na polski konsulat w Sevljuszu (przeniesiony tam z Uż-
horodu)
59
.
Wobec takiej sytuacji Polska i Węgry podjęły nowe działania związane
z terenem dawnej Rusi Podkarpackiej. W Warszawie zdecydowano o dwufazowej
akcji. Pierwsza faza tzw. preszowska, miała polegać na druku ulotek, agitacji sło-
wnej i organizowaniu demonstracji miejscowej ludności. Zamierzano oprzeć się
na lokalnych działaczach – Piotrze Żydowskim (dawny współpracownik S. Fenci-
ka) i Juliuszu Kosseyu. Druga faza tzw. użhorodzka, w której zakładano współ-
działanie Węgier, przewidywała dywersję i terror wymierzony w instytucje ukra-
56
M. Zgórniak, op.cit., s. 160.
57
R. Torzecki, op.cit., s. 163.
58
M. Koźmiński, op.cit., s. 195.
59
Ibidem, s. 202-203.
78 S
EBASTIAN
D
RABIK
ińskie. Celem zasadniczym obydwu faz było przyspieszenie momentu powstania
wspólnej granicy polsko-węgierskiej. Natomiast Budapeszt poza dyplomatyczny-
mi staraniami w Berlinie podjął także działania na Ukrainie Karpackiej. Głoszono
pogląd mówiący, że gospodarczy byt tego obszaru jest niemożliwy bez Węgier.
Przerzucano na teren podległy Chustowi grupy dywersantów. Starano się także
przekonać oficjalnymi kanałami A. Wołoszyna, że w ramach Węgier Ukraińcy
otrzymają sporą autonomię. Premier autonomiczny zdecydowanie odrzucił takie
rozwiązanie
60
.
Węgrzy wykorzystali też to, że na przyłączonym po 2 listopada 1938 r.
terenie znalazł się S. Fencik. Budapeszt, współpracujący z nim już od wiosny
1938 r., teraz zwiększył przekazywane mu fundusze. Uczyniono go nawet posłem
do madziarskiego parlamentu. Działalność tego rusofila, który wbrew swym
wcześniejszym poglądom, opowiedział się obecnie za autonomią Rusi w ramach
Węgier, nie przyniosła wymiernych korzyści Budapesztowi. S. Fencik zorganizo-
wał paramilitarne bojówki, tzw. Czarną Gwardię. Okazała się ona jednak za słaba
na jakiekolwiek akcje dywersyjne
61
. W pierwszych miesiącach 1939 r. podejmo-
wane przez Polskę i Węgry na terenie Karpackiej Ukrainy działania nie zostały
skoordynowane. Wynikało to głownie z przekonania rządu Pála Telekiego (pre-
mier Węgier od 15 II 1939 r.), o tym, że wszelkie kroki w celu osiągnięcia wspól-
nej granicy z Polską należy uzgadniać z Berlinem. Przekonanie to umocniły sy-
gnały z Niemiec. W lutym 1939 r. dawano do zrozumienie Budapesztowi, by
przygotował się do zajęcia Ukrainy Karpackiej, ale w odpowiednim czasie. Pola-
kom nie udało się osiągnąć swych zamierzeń, a współpracujący z nimi P. Żydo-
wski i J. Kossey okazali się cynicznymi jednostkami, które interesuje jedynie
zarobek.
Tymczasem zbliżał się marzec 1939 r. Miał się on okazać decydujący
dla dalszych losów państwa karpatoukraińskiego i Czechosłowacji. Praga podjęła
radykalna próbę podporządkowania sobie rządu A. Wołoszyna. 6 marca 1939 r.
pod osłoną wojsk czechosłowackich doszło do przymusowej rekonstrukcji rządu
w Chuście – usunięto z niego J.Revaya i Andrzeja Worona. Dotychczasowy szef
rządu pozostał, zachował także teki oświaty i sprawiedliwości. Natomiast generał
L. Prchala objął ministerstwo spraw wewnętrznych i skarbu. Wydarzenia te wy-
wołały starcia wojsk CSR z oddziałami Siczy
62
. Jednocześnie Czesi zorganizowa-
li podobny zamach stanu w Bratysławie. W dniu 9 marca usunięto tam gabinet
J. Tisy i powołano na jego następcę propolsko nastawionego Karola Sidora. Od-
sunięci od władzy politycy słowaccy udali się po pomoc do Berlina, którą obie-
cano im w lutym
63
. Zaostrzenie i tak już napiętej sytuacji wewnętrznej II Repub-
liki wywołało lawinę zdarzeń na arenie międzynarodowej.
11 marca wezwano do niemieckiego MSZ-u węgierskiego posła w Ber-
linie – Döme Sztójaya. Zakomunikowano mu, że rozpad Czechosłowacji jest już
bliski. Następnie wysłano go do Budapesztu z listą gospodarczych koncesji
i gwarancji, jakich A. Hitler żądał w zamian za aprobatę włączenia całej Ukrainy
Karpackiej do Węgier. Ponaglano też Budapeszt do podjęcia kroków militar-
nych. Dwa dni później (13 III) w Berlinie przebywali działacze słowaccy (J. Tiso
60
Ibidem, s. 205-215.
61
M. Jarnecki, Portret oportunisty..., s. 146-147.
62
M. Zgórniak, op.cit., s. 161.
63
J. Tomaszewski, op.cit., s. 86-89.
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
79
i Ferdynand Durcansky). Tego samego dnia niemiecki poseł w Budapeszcie spot-
kał się z regentem M. Horthym. Admirał poinformował go, że postawiono już
w stan gotowości bojowej VIII korpus stacjonujący przy granicy z Karpacką
Ukrainą. Natomiast na 16 marca zaplanowano wywołanie incydentu granicznego,
w wyniku którego 18 marca na wspomniany obszar wkroczą regularne wojska
64
.
Wydarzenia w ČSR wymknęły się władzom z pod kontroli.
14 marca parlament słowacki proklamował niepodległość. W tym dniu
zebrał się także Sojm Ukrainy Karpackiej. W podniosłym nastroju uchwalił on
deklarację suwerenności, która miała dla Ukraińców duże znaczenie moralne. Je-
szcze przed tą uchwałą premier A. Wołoszyn przesłał do Auswärtiges Amt przez
sekretarza niemieckiego poselstwa w Pradze, który przybył do Chustu 9 marca,
telegram. Zawierał on deklarację niepodległości Ukrainy Karpackiej i oddanie się
jej pod opiekę III Rzeszy
65
. Następnie szef rządu nakazał przejąć Siczy wszystkie
magazyny broni i obsadzić posterunki na granicy z Węgrami. Spowodowało to
starcia z oddziałami czeskimi, które jednak zostały zahamowane przez działania
armii węgierskiej
66
. Także 14 marca 1939 r. J. Revay, którego A. Wołoszyn znów
powołał do rządu, przesłał do posła USA w Pradze Wilbura J. Carra, depeszę.
Notyfikowała ona powstanie niezależnej Ukrainy Karpackiej jako skutek komple-
tnego rozkładu struktur państwowych II Republiki Czechosłowackiej. Informo-
wał też w tym piśmie (bez żadnych ku temu realnych podstaw), że kanclerz Nie-
miec i jego naród nie odmówił wzięcia pod swą „wysoka protekcję” nowego or-
ganizmu państwowego w Europie Środkowej. Powoływał się przy tym na zasady
ustalone w Monachium, które rzekomo dawały prawo samostanowienia ludności
karpatoukraińskiej
67
. Wysyłając tę depeszę w Chuście spodziewano się, że będzie
to pierwszy krok, w kierunku uznania na arenie międzynarodowej suwerenności
nowego państwa Jednak główne źródło wsparcia działań niepodległościowych
widziano nadal w Berlinie.
Tymczasem już 14 marca cztery węgierskie pułki przekroczyły granicę
w rejonie Mukaczewa i kierowały się na Chust. Posuwały się one naprzód, mimo
silnego oporu stawianego przez oddziały Siczy. Tego samego dnia wieczorem
minister spraw zagranicznych Węgier S. Csàky przekazał posłowi czechosłowa-
ckiemu 12-godzinne ultimatum. Żądano w nim od rządu ČSR:
1. natychmiastowego uwolnienia więźniów politycznych narodowości
węgierskiej,
2. pełnej swobody organizowania się i uzbrojenia dla ludzi tej
narodowości,
3. ochrony ich własności
i co najważniejsze
4. opuszczenia terenów dawnej Rusi Podkarpackiej przez siły
czechosłowackie w ciągu wspomnianych 12 godzin.
Jeszcze przed północą 14/15 marca, nadeszła odpowiedź z Pragi. Zawierała ona
zgodę na wszystkie te punkty, z wyjątkiem jednego, mówiącego o wydaniu broni
Węgrom. Budapeszt uznał ją za niewystarczającą .W związku z tym, nakazał
swym wojskom przekroczyć granicę
68
. Tymczasem do Berlina przybyli:
64
M. Koźmiński, op.cit., s. 226-227.
65
H. Batowski, op.cit., s. 235-239.
66
M. Zgórniak, op.cit., s. 161-162
67
G.F. Kennan, op.cit., s. 91.
68
M. Koźmiński, op.cit., s. 232-233.
80 S
EBASTIAN
D
RABIK
prezydent Czechosłowacji Emil Hàcha i minister spraw zagranicznych F. Chval-
kovsky. Zostali oni zmuszeni do podpisania nad ranem 15 marca, aktu „oddające-
go naród czeski pod opiekę” niemieckiemu kanclerzowi. Uczynili to pod groźbą
natychmiastowej niemieckiej agresji i bombardowań Pragi. W tym samym czasie
jednostki niemieckie zajmowały już teren Czech i Moraw. Na tym obszarze utwo-
rzono 16 marca tzw. Protektorat
69
. Natomiast Węgrzy posuwali się w głąb teryto-
rium Rusi. Po ciężkiej potyczce z Siczowcami pod Wołowcem, zajęli 15 marca
Chust. Następnego dnia (16 III) dotarli w okolicy Przełęczy Tucholskiej, do gra-
nicy z Polską
70
. Taki rozwój zdarzeń spowodował, de facto utratę podmiotowości
i możliwości działania przez rząd karpatoukraiński.
A. Wołoszyn oraz J. Revay wysłali 15 marca do Berlina telegram, tym
razem w imieniu Ukraińskiej Partii Jedności. Stwierdzał on kolejny raz powstanie
suwerennej Ukrainy i prosił o jej wsparcie. Sekretarz stanu w Auswärtiges Amt,
Ernest von Weizsäcker, w tym samym dniu udzielił na to pismo odpowiedzi. In-
formował, że Rzesza nie może objąć protektoratu nad tym państwem i radził nie
stawiać oporu Węgrom. W związku z tym czołowi ukraińscy liderzy (min. Augu-
styn Wołoszyn) zbiegli do Rumunii, a stamtąd przez Jugosławię do Wiednia
71
.
Natomiast sam J.Revay nie mógł się pogodzić z tym co się stało. Na własną rękę
wysłał 18 marca (gdy Węgrzy opanowali całą Ruś), drugą i ostatnią depeszę do
posła W. J. Carra. Przedstawił w niej dramatyczną sytuację ludności cywilnej
Ukrainy Karpackiej. Narażona ona była, według niego, na gwałt i terror ze strony
wojsk węgierskich. Stwierdzał też, że pomimo wysłania przez rząd, którego jest
członkiem, delegacji do Budapesztu, jego ojczyzna jest nadal okupowana. Prosił
społeczność międzynarodową o podjęcie mediacji między rządem karpatoukraiń-
skim a węgierskim. Uważał, że to przyniesie uregulowanie ich wzajemnych sto-
sunków na zasadzie pokojowej. Interesujące jest to, że w tym piśmie nie ma ża-
dnej wzmianki o Niemczech. Wynikało to zapewne z tego, że Berlin pozostawił
Ukraińców samych sobie
72
. W kontekście burzliwych zdarzeń z połowy marca,
których rezultatem był powrót Zakarpacia do Węgier, pismo to nabiera charakte-
ru rozpaczliwego krzyku, o ratunek dla młodego państwa karpatoukraińskiego.
Krzyk ten jednak pozbawiony był szans na wywołanie jakiegokolwiek oddźwię-
ku.
Węgrom, w tak stosunkowa szybkim opanowaniu wspomnianego terenu
wydatnie pomogły grupy Czarnej Gwardii S. Fencika. On sam wkrótce naraził się
jednak budapeszteńskim kołom arystokratyczno-konserwatywnym, wywierają-
cym znaczny wpływ na rząd P. Telekiego. Opowiedział się bowiem, wbrew for-
sowanym przez nich tendencjom centralistycznym, za autonomią dla Rusi w ra-
mach Węgier. Podstawą do tego miała być ustawa, opracowana jeszcze przez
rząd M. Károlyiego w grudniu 1918 r. Spowodowało to odsunięcie S. Fencika na
boczny polityczny tor. Symbolem zwycięstwa polityki madzizacyjnej, stało się
zniszczenie 23 marca 1939 r. w Użhorodzie (węg. Ungvar) pomnika Adolfa Do-
briańskiego , został on obalony przez węgierskich żołnierzy. Był on jednym
z działających w XIX w. „budzicieli” życia narodowego na Rusi. Wybito też szy-
by w domach nie należących do Węgrów
73
. Czynniki ukraińskie nie chciały się
69
J. Tomaszewski, op.cit., s. 89-93.
70
M. Koźmiński, op.cit., s. 234.
71
M. Zgórniak, op.cit., s. 162.
72
G.F Kennan, op.cit., s. 92.
73
M. Jarnecki, Portret oportunisty..., s. 148-149.
Ruś Podkarpacka w okresie monachijskim...
81
początkowo pogodzić się z faktami dokonanymi i zdradą ich interesów przez Nie-
mcy. Choć przecież Berlin, nigdy nie brał na siebie żadnych wiążących zobowią-
zań w „sprawie zakarpackiej”. Stwarzarzano tylko pozory wsparcia dla Ukraiń-
ców. Liczne były protesty organizacji takich jak Ukraińskie Zjednoczenie
w Niemczech, czy też OUN, domagających się interwencji Berlina. Był on we-
dług nich rzekomo zobowiązany do wspierania dążeń niepodległościowych Ukra-
ińców na mocy I Arbitrażu Wiedeńskiego. Szybko jednak zrozumieli, że działa-
nia hitlerowskiej dyplomacji w minionych miesiącach miały charakter doraźnej
gry. Miała ona za jedyny cel doprowadzić do realizacji interesów III Rzeszy.
Ukraińskie nadzieje na budowę trwałego państwa jeszcze raz okazały się tylko
polityczną mrzonką i złudzeniem.
Wydarzenia lat 1938-39, stworzyły krótką, ale realną szansę na stworze-
nie przez mieszkańców Rusi Podkarpackiej własnego państwa. Okazję tę wyko-
rzystali przede wszystkim zwolennicy kierunku ukraińskiego. W pewnym sensie
uzurpowali oni sobie prawo do bycia jedynym czynnikiem decydującym na tym
terytorium. Wykorzystując płynną sytuację międzynarodową, przystąpili do wcie-
lania w życie programu „ukraińskiego Piemontu”. W przyszłości miał się on
przekształcić w Wielką Ukrainę, obejmującą ziemie od Kaukazu po Poprad. Jej
zarodkiem i bazą miała być właśnie Ukraina Karpacka. Według rządu A. Woło-
szyna droga do tak wytyczonego celu, niestety wiodła przez wprowadzenie auto-
rytarnych porządków, o proweniencji faszystowskiej. Łączono z tym także ukrai-
nizację życia społecznego. Automomia polityczna i jej struktury, zostały w ten
sposób zarezerwowane dla jednej orientacji narodowej i politycznej. Pozostałe
kierunki ideowo-polityczne: rusofilski i rusiński, zepchnieto na magrines ówcze-
snego życia politycznego.. Gabinet A. Wołoszyna, przejął od Niemców wzory or-
ganizacyjne i sposoby bezwzględnego rozprawiania się z przeciwnikami (obóz
w Rachowie). Rząd ten, był także całkowicie przekonany, o przychylnym dla
ukraińskich aspiracji niepodległościowych stanowisku Berlina. Liczono też na
silne poparcie A. Hitlera na arenie międzynarodowej, podobne do tego udzielone-
go Słowacji.
Błędem politycznym, który przyniósł katastrofalne skutki były złe sto-
sunki władz w Chuście z państwami ościennymi. Chodziło oczywiście o Polskę
i Węgry, żywo zainteresowane terenem dawnej Rusi Podkarpackiej. A. Wołoszyn
całą politykę zewnętrzną (prowadzoną nielegalnie za plecami Pragi) opierał na
kontaktach z ukraińskimi organizacjami w III Rzeszy i nazistowskimi dygnitarza-
mi. Berlin wykorzystywał ukraińską kartę dla osiągnięcia doraźnych interesów.
Chodziło głównie o skłonienie do uległości Warszawy i Budapesztu. Niemcy
obiecywali Ukraińcom wsparcie w realizacji ich postulatów. Jednocześnie ofero-
wano zgodę Berlina na zajęcie całej Rusi przez Węgry, w zamian za ustępstwa
Polski i Węgier. W świetle burzliwych wydarzeń marca 1939r., na większą uwa-
gę historyków zasługują raporty pracownika poselstwa USA w Pradze, wspo-
minanego już G.F. Kennana. Sprawy Rusi Podkarpackiej, dotyczą szczególnie
przytoczone przez niego depesze J. Revaya. Teksty te, przedstawione już w tej
pracy, ukazują podejmowane przez polityków karpatoukraińskich próby wprowa-
dzenia Chustu na arenę międzynarodową. O ile pierwsza depesza jest chłodnym
dyplomatycznym komunikatem, druga ma charakter desperackiego apelu do
ś
wiata o pomoc.
Można powiedzieć, że Ukraińcy stali się ofiarą własnej naiwności wobec
A. Hitlera i swych złudzeń. Działania czynników ukraińskich podczas krótkiego
82 S
EBASTIAN
D
RABIK
okresu egzystencji II Republiki Czechosłowackiej, dowiodły ich bezwzględności
wobec innych narodowości i grup etnicznych. Wyeliminowano je z życia publi-
cznego Ukrainy Karpackiej. Próba budowy państwa stricte ukraińskiego, które
miało być początkiem Wielkiej Ukrainy, od początku skazana była na niepowo-
dzenie. Świadczą o tym, niemieckie plany względem Rusi. Dokumenty Auswärti-
ges Amt jednoznacznie wskazują na to, że A. Hitler zamierzał oddać wspomniane
tereny Węgrom. Ceną tej aneksji było zwiększenie zależności Budapesztu od
Berlina. Należy jednak podkreślić, że Ukraina Karpacka była interesującym orga-
nizmem politycznym. Jej krótkie, lecz barwne dzieje wciąż są ciekawym polem
do badań i analiz historycznych.
Pobieżne i mające raczej charakter syntetyczny niniejsze opracowanie
krótkiej historii autonomicznej Rusi Podkarpackiej i jej następczyni Ukrainy Kar-
packiej, miało na celu jedynie zebranie i usystematyzowanie dotychczasowych
ustaleń nauki historycznej. Mam nadzieję, że choć w pewnym stopniu zamierze-
nie to udało mi się zrealizować.
Na marginesie – rysopis przestępcy...
83
Studenckie Zeszyty Historyczne
Koła Naukowego Historyków Studentów UJ – z. 12.
S
EBASTIAN
W
ILK
NA MARGINESIE –RYSOPIS PRZESTĘPCY
W „CZARNEJ PROZIE POLSKIEJ”
NA PRZEŁOMIE LAT 50. I 60.
Dziś przestępcą jest ten, kto występuje przeciwko ustalonemu porządko-
wi społecznemu, łamie zasady ustanowione przez prawo, kto – mimo grożących
sankcji prawnych i obyczajowych – przekracza normy społeczne. Taki wniosek
nietrudno wyprowadzić w oparciu o codzienną prasę czy telewizyjny przegląd in-
formacji, a podobna definicja pasuje zarówno do początku XXI w. jak i postawio-
nej w tytule cezury czasowej. Jednakże istnieje pewna zasadnicza różnica
w uchwyceniu postaci przestępcy: dziś każde wykroczenie jest starannie odnoto-
wywane przez różnego rodzaju środki przekazu. Z kolei na przełomie lat 50. i 60.
w PRL-u, starano się marginalizować zjawisko przestępczości w celu podkreśle-
nia praworządności państwa. Wszelkie dane o istnieniu środowisk przestępczych
i o ich działalności były w miarę możliwości usuwane ze sfery publicznej, nie-
znane przeciętnemu obywatelowi. Do przestępczego półświatka miał dostęp mili-
cjant, ale ze względu na przypisaną mu rolę stróża prawa nie mógł funkcjonować
jako niezaangażowany obserwator. Dlatego moją pracę chciałbym skoncentrować
wokół wyobrażenia przestępcy oraz przestrzeni dla niego charakterystycznej
w Polsce Ludowej na podstawie „czarnej prozy polskiej” przełomu lat 50. i 60.
Obecny dorobek naukowy porusza powyższe zagadnienie sporadycznie,
dlatego trudno jest wskazać pozycję mającą fundamentalne znaczenie dla tematu.
Niewątpliwie ważny głos w sprawie wyobrażenia przestępcy omawianego okresu
zabrali autorzy „czarnej serii polskiego dokumentu”: Jerzy Hoffman w filmie
Uwaga, chuligani
z 1954 czy Ludzie z pustego obszaru Władysława Ślesickiego
i Kazimierza Karabasza z 1957 r
1
.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż pojęcie „przestępcy” zawężam do
osób skazanych za notoryczne łamanie prawa, i w tym wypadku nie obejmuje
ono więźniów politycznych czy akcydentalnych wykroczeń. Praca skupia się wo-
kół klasycznych, kryminalnych profesji takich jak: bandyta, włamywacz, kieszon-
kowiec, paser; i jest skonstruowana wokół „męskiego” świata kryminalnego, dla-
1
Znacznie dokładniejsze prace dotyczą kwestii więziennictwa w Polsce dla omawianego okresu moż-
na znaleźć m.in. : Krystian Bedyński, Historia więziennictwa w Polsce Ludowej 1944-1956 (Warsza-
wa 1988); Tadeusz Wolsza, Codzienność w peerelowskim więzieniu w latach 1945-1956 (na przykła-
dzie centralnych zakładów karnych we Wronkach, w Rawiczu i w Fordonie)
, w: „Polska 1944/45 –
1989”, Studia i materiały 7
84 S
EBASTIAN
W
ILK
tego też kwestia prostytucji będzie potraktowana pobieżnie, jedynie jako uzupeł-
nienie problemu.
Rozprawa będzie oparta na wyborze prozy z okresu po 1945 roku, który
obejmuje: opowiadania Marka Nowakowskiego ze zbioru Ten stary złodziej
(1958) i Benek Kwiaciarz (1961)
2
, Marka Hłasko Ósmy dzień tygodnia, Cmen-
tarze
, Następny do raju (wszystkie wydane w 1956)
3
, Andrzeja Brychta Opada-
nie ziemi
(1962). Wymienionych autorów łączy przynależność do nurtu „czarnej
prozy”
4
zapoczątkowanego w roku 1956. „Czarna proza”, podobnie jak „czarna
seria polskiego dokumentu”, koncentrowała się na demistyfikowaniu silnie pola-
kierowanej socrealizmem Polski Ludowej. Twórczość Brychta, Nowakowskiego
i Hłaski stała się zaprzeczeniem dla fasadowego konceptu literatury socrealisty-
cznej, a zarazem reakcją młodego pokolenia na nadmierną ideologizację w twór-
czości artystycznej. Nasuwa się pytanie: dlaczego zrezygnowałem z powieści Le-
opolda Tyrmanda Zły z roku 1955? Przyczyna tkwi w podejściu Tyrmanda do
kwestii przestępczości, traktującego ją jako konieczny element odnowienia kon-
wencji powieści detektywistycznej. Z kolei przedstawiciele „czarnej prozy”, zafa-
scynowani środowiskami marginesu społecznego, starali się wyjść poza spraw-
dzoną formę obrazowania i ukazać pomijaną przez pisarzy socrealistycznych
wstydliwą rzeczywistość życia codziennego przestępców.
Szczególną rolę z trojga interesujących mnie autorów odgrywa Marek
Nowakowski. Urodzony w 1935 r. w Warszawie pisarz od początku kariery twór-
czej fascynował się środowiskiem złodziei, prostytutek czy innych ludzi margine-
su społecznego (poświęcił im wyżej wymienione zbiory opowiadań). Z kolei
o Andrzeju Brychcie (rówieśnik Nowakowskiego, urodzony także w Warszawie)
bardzo ciekawie wypowiada się na łamach „Rzeczpospolitej” Janusz Głowacki:
„Trochę naturszczyk, dobry bokser i cwaniak. (...) został ulubieńcem władzy,
a następnie popożyczał od zakochanych w nim członków KC pieniądze, uciekł za
granicę i poprosił o azyl. Miał kodeks moralny charakternego bandziora”
5
. Jako
dziecko Brycht często wdawał się w bójki, a w wieku 20 lat, miesiąc po ślubie,
trafił do łódzkiego więzienia. Był to jego pierwszy, ale nie ostatni wyrok
6
.
W przypadku Marka Hłaski (ur. 1934) możemy zauważyć pewne cechy wspólne
z autorem Opadania ziemi: obaj byli obieżyświatami, obaj sprawiali trudności
w okresie szkolnym i podejmowali się pracy w różnych zawodach. Znajomość
ludzi marginesu Hłasko zawdzięcza przede wszystkim uprawianiu różnorodnych
profesji, co można dostrzec zwłaszcza w opowiadaniu Następny do raju. Warto
zwrócić uwagę, że wszyscy przedstawiciele „czarnej prozy” urodzili się w poło-
wie lat 30. i debiutowali po roku 1956, każdy z nich urodził się w Warszawie
i był trudnym dzieckiem, każdego z nich fascynowało demitologizowanie Polski
Ludowej.
Konieczne jest poświęcenie kilku słów na temat wiarygodności przyto-
czonych źródeł (ze względu na ich wysoką subiektywizację). Dzieło literackie,
będąc specyficznym źródłem w warsztacie historyka, budzi spore wątpliwości co
2
Egzemplarz, z którego korzystam w pracy, zawiera obie pozycje i został wydany przez „Czytelnika”
w Warszawie w roku 1983.
3
Wydane razem przez „Czytelnika” w Warszawie w 1989.
4
Termin użyty przez Stanisława Stabro w Literatura polska 1944-2000 w zarysie, Kraków 2005,
s. 67.
5
„Rzeczpospolita” 25/09/2004, nr 224.
6
„Gazeta Wyborcza”, 19/08/1999, nr 192.
Na marginesie – rysopis przestępcy...
85
do odzwierciedlenia realiów historycznych, które przedstawia. Jednakże w wypa-
dku przedstawianej rozprawy źródła pochodzenia administracyjnego nie odegra-
łyby większej roli, ponieważ celem pracy jest zbadanie – zgodnie z koncepcją
Franka Ankersmita – reprezentacji historycznej
7
przestępcy w prozie artysty-
cznej, będącej immanentną częścią społeczeństwa, do którego jest ona przypisa-
na. Ankersmit zakłada, że przedstawienie „nie wymaga, aby sama przeszłość po-
siadała znaczenie”
8
, co oznacza, iż w rozważanym przypadku historyk nie jest
zmuszony do interpretowania wizerunku przestępcy, a jedynie go odtwarza na
podstawie źródeł. Jest to o tyle ważne, że w przypadku reprezentacji tworzonej na
podstawie literatury pięknej, badacz nie jest poddany presji autora narzucającej
określony sposób rozumienia rzeczywistości, lecz może swobodnie operować
dostępnymi mu wyobrażeniami, analizować je bez konieczności interpretacji i do-
prowadzić do zadowalającej syntezy. Największym atutem podejścia Ankersmita
jest jego bezstronność w badaniu wyobrażeń historycznych, umożliwiająca pogo-
dzenie źródeł o charakterze silnie subiektywnym (np. powieść realistyczna) ze
ź
ródłami proweniencji urzędowej (np. akta sądowe), bez konieczności dyskrymi-
nacji ich charakteru. Krótko mówiąc, Ankersmit dokonuje przejścia na gruncie
historii od epistemologii do ontologii.
Literatura piękna oferuje historykowi odtworzenie przestrzeni, w jakiej
egzystowali przestępcy, umożliwia poznanie ich sposobu bycia, kultury, zasad,
ż
ycia rodzinnego (o ile takie posiadali), charakterystycznego dla nich języka,
a nawet umożliwia doszukanie się prawdopodobnych przyczyn zejścia na drogę
kryminalną. Pisarz wykorzystuje swoją wiedzę, stając się twórcą nie tylko rzeczy-
wistości przedstawionej, ale zarazem mediatorem wyobrażenia społecznego
o marginesowej rzeczywistości. Mimo funkcjonujących uprzedzeń w stosunku do
literatury pięknej w badaniach historycznych, oceniam niniejsze źródło jako fu-
ndamentalne dla postawionego problemu. Oczywistym jest, że należy być ostro-
ż
nym przy opracowywaniu zagadnienia w oparciu o artystyczną prozę, że należy
uwzględnić zamysł autorski, wirtuozerię środków stylistycznych czy jeden z nad-
rzędnych celów pisarskich, jakim są względy ekonomiczne motywujące twór-
czość. Dlatego w celu efektywnego wykorzystania źródła literackiego w bada-
niach historycznych można się posłużyć pojęciem „prawdopodobieństwa litera-
ckiego” Michała Głowińskiego, według którego prawda literacka jest połącze-
niem dzieła literackiego, wyobrażenia społecznego o prawdopodobnym fakcie
oraz społecznej akceptacji danego przedstawienia
9
. Wynika z tego, że każda kole-
jna pozycja literacką poruszająca badane zagadnienie z jednej strony coraz bar-
dziej je uwiarygodnia a zarazem wzbogaca kolejnym wyobrażeniem. Mogę
stwierdzić, iż wyobrażenie przestępcy na przykładzie trzech autorów „czarnej
prozy” jest dostatecznie wiarygodne, nie jest wyłącznie efektem twórczej pracy
nad tematem i powtarza ukształtowany w społeczeństwie schemat poznawczy.
Kryminalistów wykreowanych przez pisarzy traktuję jako reprezentację
historyczną i poprzez nią pragnę zagłębić się w mroczną rzeczywistość złodziei,
oszustów i włamywaczy. Nie będę doszukiwał się w badanych przestrzeniach
prawdziwych miejsc czy ludzi kryjących się za różnymi pseudonimami, mogą-
7
F. Ankersmit, Reprezentacja historyczna, tłum, M. Piotrowskiego i E. Domańskiej [w:] Narracja, re-
prezentacja, doświadczenie
, Kraków 2004, s. 131-170.
8
Ibidem, s. 138.
9
M. Głowiński, Gry powieściowe, Warszawa 1973, s. 9-36.
86 S
EBASTIAN
W
ILK
cych być zarówno konstruktem literackim, jak i okrytym fikcyjną tożsamością
znajomym pisarza. W ostatecznym rozrachunku nie uzyskałbym nic więcej, poza
szeregiem mało wartościowych domysłów. Literatura piękna jest kluczem do
ś
wiata ludzi bezwzględnych, patrzących na każdego obcego jak na potencjalną
ofiarę. Jest zarazem podręczną encyklopedią zawierającą terminy, opisy zjawisk
czy ról, będące poza praworządnie funkcjonującym społeczeństwem. W niniej-
szej pracy chciałbym odpowiedzieć na pytanie: jak mogło przebiegać życie kry-
minalisty? Oto zagadnienia, które zostaną zawarte w pracy:
•
Dzieciństwo kryminalisty
•
Rzemiosło przestępcze
•
Pobyt w więzieniu
•
Ż
ycie towarzyskie
•
Język i kodeks
•
Starość i śmierć
Dzieciństwo kryminalisty
Dzieci pochodzące z marginesu społecznego pozornie nie są skazane na
proceder przestępczy i na pierwszy rzut oka trudno dopatrzyć się w ich życiu
szczególnego kryminalnego piętna. Charakterystyczne jest jednak, że większość
czasu spędzają we własnym towarzystwie bez opieki dorosłych i dla zabawy są
skłonne do nieprzemyślanych zachowań. W Garbusie Marka Nowakowskiego
poświęcają swój czas na okładanie kijami akacji bądź na długie pościgi tytułowe-
go bohatera, którym towarzyszą liczne inwektywy pod jego adresem
10
.
W rzeczywistości powojennej wychowanie dziecka jest przedsięwzię-
ciem trudnym. Wiele jest rodzin niekompletnych, rozbitych; mentalność doro-
słych ludzi została silnie zdemoralizowana tragedią II wojny światowej, a w rela-
cjach międzyludzkich dominują brutalne zachowania. Należy podkreślić, że dzie-
cko tuż po roku 1945 pozostaje silnie wpisane w sferę matczynych wpływów,
a „socjalistyczny model rodziny” przewidywał silne związanie kobiety ze sferą
prywatną
11
. Jednakże, kiedy matki z jakiegoś powodu zabraknie, schemat zostaje
naruszony i rodzina przestaje funkcjonować w normalny sposób, stopniowo dążąc
do autodestrukcji. Tak było w przypadku Arka z opowiadania Skarb w Srebrnym
Jeziorze
Nowakowskiego
12
. Czytelnik nie dowiaduje się, czy ojciec Arka był
przestępcą, ale wie na pewno, że nie okazywał synowi zainteresowania, ze wzglę-
du na absorbujące, bo codzienne, spożywanie wódki i wysokoprocentowe dyspu-
ty z piecem i rozprutą przez siebie pierzyną. W rozbitej rodzinie Arek stopniowo
wyrastał na złodzieja, a jego pierwszą ofiarą stała się sublokatorka babci, której
skradł „bransoletkę, zegarek i dwa sweterki”
13
. Kres beztroskiego czasu dobiega
szybko, bowiem granica pomiędzy tym, co niewinne, a karalnymi wykroczeniami
nie została dostatecznie zarysowana przez odpowiedzialnego rodzica. Arek z po-
wodu braku wzorców został wychowany przez zasady wdrażane przez ulicę: mo-
ż
esz robić to, na co masz ochotę, jeśli nie dasz się złapać. W świecie młodych
10
M. Nowakowski, Ten stary złodziej. Benek Kwiaciarz, Warszawa 1983, s. 46-51.
11
Obyczaje w Polsce
, pod red. Andrzeja Chwalby, Warszawa 2005, s. 362.
12
M. Nowakowski, op.cit., s. 253 –290.
13
Ibidem, s. 265.
Na marginesie – rysopis przestępcy...
87
przestępców funkcjonują już reguły charakterystyczne dla ich dorosłych odpo-
wiedników. Kiedy Rudy mówi, że „to ona zakapowała”
14
, mamy świadomość, iż
doszło do starcia dwóch sfer: praworządnej sfery sublokatorki, za którą stoi pra-
wo karne oraz przestępczej sfery Arka i jego kompanii, których fundamentalną
zasadą jest nie zdradzać wspólników.
Rzemiosło przestępcze
W kręgu przestępców wiek dorosły następuje szybko, a lata liczone są
nie według minionych wiosen, ale według czynów, jakich się dokonało. Wśród
„zawodowych kryminalistów” szacunkiem cieszyli się jedynie ludzie bezwzglę -
dni jak na przykład Hiszpan i Długi z opowiadania Nowakowskiego Sielanka
15
;
ten drugi trudnił się między innymi bandytyzmem. Cały proces poszukiwania
ofiary jest stosunkowo przyjemny, bo polega na oczekiwaniu w różnych barach
czy podrzędnych restauracjach, traktowanych jako miejsce spotkań ludzi ze świa-
ta przestępczego bądź na spacerach po ciemnych ulicach. Następnie dochodzi do
zapoznania: przykładowo Hiszpan i Długi poznali się z poszukującym na ulicy
towarzystwa prostytutki geodetą. W celu oczarowania swojej ofiary zdeprecjono-
wali obiekt pożądania ofiary i stworzyli całkiem nową wizję: „Takie uliczne naj-
gorsze. Mogą zarazić. (...). Znam czyściutkie, ładne znam”
16
. Jednakże warun-
kiem zaznajomienia z „czyściutkimi” prostytutkami jest spożycie pewnej ilości
alkoholu, najlepiej wódki, która ma przytępić czujność. Dalej „szło się zwykle na
Belgijską schodkami w działkowe ogródki. Drożyna między płotkami prowadziła
do spalonego domku. Tam frajera łbem i pod obcasy”
17
. Ważne jest, by przy ob-
rabowywaniu były dwie osoby: jedna miał w kulminacyjnym momencie odwra-
cać uwagę, a druga zadać ogłuszający cios.
Wielu młodych kryminalistów, jak na przykład Synek z opowiadania
Nowakowskiego Ten stary złodziei
18
, potrzebuje by ktoś o wyrobionej pozycji
pokierował ich sukcesem „zawodowym”. W tym celu młody włamywacz udaję
się do bezimiennego, „starego złodzieja”, organizatora akcji cieszącego się uzna-
niem. Do włamania zawsze potrzebny jest jeszcze trzeci, mający za zadanie ob-
serwować, czy nie nadjeżdża patrol milicyjny. Dodatkowo nie wolno zapomnieć
o podstawowych narzędziach jak: łom, dłuto, lewarek. W samej akcji trudno do-
patrzeć się finezji w operowaniu wytrychem czy przemyślanego wcześniej planu
ucieczki. Podczas włamania drzwi po prostu są wyrywane z zawiasów za pomocą
łomu, a droga ewakuacyjna prowadzi zwykle na zaplecze budynku
19
.
Ci, którzy trafiali do więzienia, zwłaszcza po dużych napadach, zyskiwa-
li w oczach środowiska, a jeśli wspomagali się odpowiednią dozą charyzmy, za-
wsze mogli liczyć na wsparcie w chwili wyjścia na wolność. Przykładem może
być tu Kaczor z Trzyczwartaka Nowakowskiego, który dzięki uznaniu w środo-
wisku szybko uzyskał azyl u swojego kompana. Ważne jest, aby po odsiedzeniu
wyroku i po krótkim odpoczynku powrócić do wyuczonego zawodu, gdyż w in-
nym wypadku grozi to degradacją w złodziejskiej hierarchii. Kaczor pracował
14
Ibidem
, s. 264.
15
M. Nowakowski, op.cit., s. 291-327.
16
Ibidem, s. 316.
17
Ibidem.
18
Ibidem, s. 25-34.
19
Ibidem, s. 33.
88 S
EBASTIAN
W
ILK
jako kieszonkowiec w tłumie, dobrym miejscem dla tego procederu może być za-
tłoczony o poranku tramwaj. Kieszonkowiec dąży do tego, aby upodobnić się do
absolutnej przeciętności, by bez ograniczeń mógł „czule obmacywać zgrubienia
kieszeni”
20
. Jednakże, co warto podkreślić, kieszonkowiec nie kradnie jak najwię-
cej, lecz stara się wyszukać opłacalny łup, za który uzyska dobrą cenę u pasera.
Wielką popularnością cieszą się zegarki, a cały zabieg nie jest pozbawiony dużej
gracji: „Najmniejszym palcem rozluźnił pasek. Poszło bez oporu. Skóra była
sztywna, wytłaczana w drobniutkie prążki. Przeczekał chwilę i rozsunął bardziej.
Pociągnął. Zegarek jak wyłuskany groch zsunął się na podstawioną rękę”
21
.
Na koniec przestępca musi jeszcze znaleźć pasera, który zadba o wpro-
wadzenie na rynek skradzionych przedmiotów. Oczywistym jest, że złodziejom
zależy na najwyższej cenie, dlatego transakcji towarzyszą z reguły intensywne
negocjacje. Dobrze ilustruje moment targowania się opowiadanie Nowakowskie-
go Umierający paser
22
. Warto zwrócić uwagę na gest oraz repertuar zabiegów
wykorzystywanych przez obie strony w handlu. Złodziej stara się zareklamować
zdobyty towar, a z kolei paser dąży do tego, aby nie okazać nawet odrobiny zaint-
eresowania i systematycznie sprowadza rozmowę na boczne tory. Jeśli złodziej
odrzuca ofertę, próbuje jednocześnie skutecznie podważyć cenę pasera np. pod-
kreślając, iż „Cyganie lepiej płacą”
23
. Złodziej w celu uzyskania większej ilości
pieniędzy jest skłonny stworzyć coś w rodzaju scenki dramatycznej: „sinawy
wstawał dwa razy i żegnał się stanowczo. Zawracał od drzwi. Przeklinał wymy-
ś
lnie. Deptał niedopałki”
24
. Jednak silna ekspresja przestępcy tylko wtedy będzie
efektywna, jeśli pozwoli na nią kupujący.
Pobyt w więzieniu
Więzienie staje się niemal koniecznym elementem w kryminalnej bio-
grafii. Jest to jakby przejście pewnej granicy, wprowadzającej na drogę prawdzi-
wej kariery łotrowskiej. Pierwszy wyrok związany jest przeważnie z odsiadką
w poprawczaku, na przykład za drobną kradzież. Ale zakład poprawczy dla niele-
tnich niewiele się różni od normalnego więzienia, o czym szybko przekonał się
Arek z wcześniej wspominanego opowiadania Nowakowskiego Skarb w Sre-
brnym Jeziorze
. Nowy więzień przechodzi pierwszy egzamin w chwili wejścia do
celi. Jeśli przestępstwo, jakie popełnił, nie budzi uznania, jego pozycja pozostanie
bardzo słaba do momentu, aż nie postawi się napastnikom (zwłaszcza przywódcy
celi). Zwykle jest przez długi czas maltretowany, obrażany i wyśmiewany. Arek
zyskał szacunek dopiero wówczas, gdy pokonał Szramkę, przewodzącego chłopa-
kom z celi.
Dla więźnia ważne jest, aby mieć dobre układy z „klawiszami”. Jeżeli
strażnik więzienny boi się zachowania więźnia, będzie starał się sprostać jego
oczekiwaniom. Tak było w przypadku Zbyszka z opowiadania Andrzeja Brychta
Blicht
25
. Ze względu na fakt, iż Zbyszek był więźniem całkowicie nieprzewidy-
walnym, zyskał tym samym dominację nad lękliwymi strażnikami. Co pewien
20
Ibidem, s. 119.
21
Ibidem.
22
Ibidem
, s. 35-45.
23
Ibidem, s. 36.
24
Ibidem, s. 37.
25
A. Brycht, Opadanie ziemi, Warszawa 1962.
Na marginesie – rysopis przestępcy...
89
czas przypominał o swojej reputacji: pewnego razu „podarł na kawałki buty, ko-
szulę i sweter. Przy inspekcji wyskoczył na korytarz i piec przewrócił. Po zupę
z kiblem poszedł i świństwa do kotła nalał”
26
. Strach przed Zbyszkiem był tak du-
ż
y, że kiedy z braku papierosów rozgiął kraty celi, to nie dość że otrzymał pożą-
daną używkę od naczelnika, to jeszcze mógł wybrać ulubioną markę
27
.
W więzieniu, podobnie jak na wolności, funkcjonuje obiegowa waluta,
którą najczęściej jest tytoń. Nowy skazaniec zwykle zabiera ze sobą znaczną ilość
papierosów w celu zawarcia odpowiednich umów. Kiedy Kwadratowy, bohater
opowiadania Nowakowskiego pod tym samym tytułem, trafił do więzienia, od sa-
mego początku weźmie się za zawieranie układów: „prowadzili go długim (...)
korytarzem. (...) więzień w kraciastym swetrze uczynił tajemniczy i szybki gest
(...). Kwadratowy rzucił kilkanaście papierosów. (...) – Zupę masz u mnie z tłusz-
czykiem. Zawsze, jak w banku”
28
. Po wejściu do celi dochodzi do zapoznania.
Kwadratowy, będąc potężnym mężczyzną, zniechęca od pierwszego spojrzenia
do prób dominowania przez innych, dlatego ustalanie hierarchii szybko zostaje
zarzucone na rzecz rozmowy o wspólnych znajomych. W przypadku przegranej,
nowy więzień nie tylko traci wszystkie papierosy, ale staje się także często ofiarą
zbiorowego gwałtu
29
.
Warto zwrócić uwagę na dwie kwestie:
– 1) Kwadratowy jest wprowadzany do celi, gdzie, jak podaje autor opo-
wiadania, przebywa już pięciu mężczyzn. Jest więc tam już dość ciasno, co ozna-
cza, że więźniów jest prawdopodobnie znacznie więcej niż powinno być. Jak po-
daje w swojej pracy Tadeusz Wolsza: „po zakończeniu wojny władze Polski ko-
munistycznej w ramach walki z wrogiem klasowym, (...) nie powiększając bazy
więziennej, w tych samych ośrodkach postanowiły umieścić kilkadziesiąt tysięcy
skazanych. Znacznie więcej, może nawet o ponad 50%, niż mogły one pomie-
ś
cić”
30
.
– 2) Wchodząc do celi bohater opowiadania jest zaopatrzony w „trzysta
fajek”
31
, które otrzymał od matki. Papierosy są traktowane jako rodzaj paczki,
które skazani mieli prawo otrzymywać. Każdy więzień mógł otrzymać w paczce
chleb, tłuszcze zwierzęce, cukier, cebule, papierosy i zapałki
32
i miał – obowiązek
podzielić się jej zawartością z innymi współwięźniami.
Życie towarzyskie
Zwolniony z więzienia jest całkowicie wyrwany z rzeczywistości i jest
zmuszony zarazem do reanimowania swojego dawnego życia. Nieodłącznym to-
warzyszem staje się w tym przypadku alkohol. Pije się często i nierzadko grywa
jednocześnie w karty, co można zaobserwować w opowiadaniu Marka Hłaski
Następny do raju
33
, czy we wcześniej wspomnianym utworze Marka Nowa-
26
Ibidem, s. 72.
27
Ibidem, s. 72.
28
M. Nowakowski, op.cit., s.145.
29
Ibidem, s. 148-149.
30
T. Wolsza, Codzienność w peerelowskim więzieniu w latach 1945-1956 (na przykładzie centralnych
zakładów karnych we Wronkach, w Rawiczu i w Fordonie)
, [w:] „Polska 1944/45-1989”, Studia i ma-
teriały, t. VII, s. 246.
31
M. Nowakowski, op.cit., s. 144.
32
T. Wolsza, op.cit., s. 255.
33
M. Hłasko, Utwory wybrane, Warszawa 1989, t. II, s. 304-309.
90 S
EBASTIAN
W
ILK
kowskiego Sielanka. Charakterystyczne, że kryminaliści zawsze o coś grają, gra
bez stawki nie sprawia im żadnej przyjemności. Z reguły są to pieniądze, ale zda-
rza się, że stawką są papierosy bądź coś innego. W środowisku przestępczym
każdy stara się oszukiwać w karcianej rozrywce, choć wszyscy nienawidzą i po-
gardzają oszustami. Dodatkowo pikanterii dodaje fakt, iż pomówienia o blefowa-
nie są nagminne i prowadzą przeważnie do rozlewu krwi.
Wielu woli szukać relaksu w towarzystwie kobiet trudniących się prosty-
tucją. Jest to jednak niemały problem dla powracających z „zamkniętego świata”,
ponieważ nie dysponują oni przeważnie nawet niewielką ilością pieniędzy.
Szczęściem byłego więźnia jest, jeśli posiada dostateczną dozę uroku osobistego,
aby zwrócić na siebie uwagę czymś więcej niż zawartością portfela. W relacjach
z kobietami, ale też między sobą, kryminaliści starają się imponować na różne
sposoby: albo długim wyrokiem, ciężkim więzieniem, potężną sylwetką czy no-
wym tatuażem. Jeśli „oferta” przestępcy jest dostatecznie bogata, staje się ko-
chankiem prostytutki i może być nawet przez nią utrzymywany. Przykład stanowi
znajomość Izy z Długim w wyżej wspomnianym opowiadaniu Sielanka. Warto
jednak zwrócić uwagę, iż kochankowie, jak i zwyczajni klienci, nie szanują pros-
tytutek, z czego one zwykle dobrze zdają sobie sprawę. Przeważnie związki te są
oparte na silnie negatywnych relacjach, ale zdarzają się i szczęśliwe, jak to było
w przypadku „Wampira” i Mańki Zając z opowiadania Nowakowskiego Chłop
się zmarnował
34
.
Jeszcze inni spędzają czas na opowieściach o niedawnych skokach. Chę-
tnie wspominana się wielkie wyczyny kryminalnych przywódców, które stają się
jakby punktem odniesienia dla czasu teraźniejszego; zawierano również układy
w celu dokonania na przykład kolejnego włamania. Warto zwrócić uwagę, że
przestępcy nie utrzymują ze sobą zażyłych kontaktów. Każdy z nich jest poten-
cjalnym rywalem, nawet jeśli pracowali ze sobą wcześniej. Tak było w przypad-
ku wcześniej wspominanego Trzyczwartaka i Kaczora, których z początku dobre
relacje zostały zniszczone przez zazdrość o „sukcesy zawodowe”.
Język i kodeks
Choć może wydawać się to dziwne, kryminaliści mają własny kodeks
wartości, którego surowo przestrzegają. Niniejszy kodeks i zestaw arogtyzmów
został zrekonstruowany w oparciu o teksty źródłowe. Oto niektóre z przykazań
obowiązujących w przestępczym półświatku:
1. Nie będziesz na nikogo kapował (czyli nie doniesiesz milicji na
innego przestępcę). Jedna z najważniejszych zasad. Wszystkich, którzy złamią tę
regułę, karze się surowo, niekiedy nawet śmiercią, a w najlepszym wypadku są
skazywani na wygnanie ze środowiska.
2. Będziesz profesjonalistą w tym, co robisz. Każdy włamywacz,
kieszonkowiec, bandyta czy paser, który wykonuje swoją pracę niesumiennie
traci bardzo szybko szacunek wśród jemu podobnych (jeśli oczywiście nie trafi
do więzienia) i jest odsuwany od większości planowanych akcji.
34
Ibidem, s. 216 – 232.
Na marginesie – rysopis przestępcy...
91
3. Przestępca, którego zdradzi żona bądź kochanka, ma prawo się zem-
ś
cić, nie narażając się na ostracyzm w środowisku.
4. Słaby nie ma prawa funkcjonować wśród innych kryminalistów.
Bezwzględna zasada stosowana między innymi przez kochanki. Jeżeli przy-
kładowo partner prostytutki nie jest w stanie w dalszym ciąg samodzielnie się
utrzymywać, zwykle jest wyrzucany z mieszkania prostytutki przez jej nowego
partnera. Ci, którzy nie zdobywają nowych łupów, nie są nic warci.
5. Twoi wspólnicy to twoja rodzina. Choć brzmi to paradoksalnie w ze-
stawieniu z tym, co napisałem wcześniej, jest to prawda. Wspólnicy zapewniają
np. niedawnym więźniom nocleg i wyżywienie, ale warunkiem jest powrót do
działalności przestępczej.
6. Każdy przestępca powinien mieć godną szacunku ksywę jak na
przykład: „Karaluch”, „Długi”, Hiszpan”, „Lolo”, „Goryl”, „Zakapior”.
Chciałbym także poświęcić trochę miejsca specyficznemu słownikowi
przestępców. Oto wybrane terminy: „meta” – miejsce, gdzie można wrócić i od-
począć. Zwykle właścicielką mety jest kochanka przestępcy. „Tata” – naczelnik
więzienia. „Klawisz” – strażnik więzienny. „Kozak” – tytuł dla najbardziej szano-
wanych i brawurowych przestępców. „Puszka” – więzienie. „Paser” – handlarz
kradzionym towarem. „Być chorym na miechy” – mieć chore płuca. „Kalifaktor”
– więzień funkcyjny o najniższym wyroku, odpowiedzialny „za wynoszenie po-
jemników z odchodami, dostarczanie trzy razy dziennie posiłków oraz sprzątanie
korytarzy”
35
. „Kocówa” – rodzaj tortury polegający na zakneblowaniu ust kocem,
a następnie biciu ofiary. „Cwaniak” – trochę mniej wartościowy tytuł niż „ko-
zak”, zwykle tak są określani młodzi i ambitni przestępcy. „Gites” – określenie
jakości, czyli inaczej „dobry”. „Sikor” – zegarek na rękę. „Kończyć się” – prze-
ważnie w stosunku do człowieka: umierać. „Świeca” – osoba stojąca na czatach
w czasie skoku i mająca za zadanie ostrzegać przed milicją. „Pękać” – uciekać,
ale też nie bać się. „Czysta robota” – napad, który jest pewny. „Klops” – niesz-
częście. „Machnąć coś” – coś ukraść. „Rozkleić się” – stracić szacunek, stracić
wprawę. „Grypsować” – komunikować się w więzieniu za pomocą ściśle usta-
lonych znaków.
Starość i śmierć
Starość kryminalistów nie jest usłana różami. Nie ma miejsca na senty-
menty, jeśli strudzony wiekiem złodziej nie dysponuje dawną precyzją i opano-
waniem. Przed wspólnikami wstyd jest przyznać, iż może cierpieć na jakiekol-
wiek dolegliwości lub że rodzi się w złodziejskim sercu obcy dotychczas strach
o własną przyszłość. Bohater wcześniej przywoływanego utworu Ten stary zło-
dziej
Nowakowskiego znajduje się właśnie na rozdrożu i jedyne, co go pcha do
kolejnego skoku to nadzieja, że będzie on ostatni przed przejściem w stan spo-
czynku.
35 T. Wolsza, op.cit., s. 249.
92 S
EBASTIAN
W
ILK
Dla złodzieja emerytura jest jednak trudna do zrealizowania, gdyż wy-
maga wcześniejszego odkładania zarobionych z kradzieży pieniędzy. W o wiele
lepszej sytuacji są na przykład paserzy, którzy ryzykują znacznie mniej, bo towar,
który sprzedają jest już ukradziony, a oni muszą go tylko wprowadzić w obieg.
W Umierającym paserze Nowakowskiego, tytułowy bohater zwany Kiciuchą, ze
względu na swoje niemałe bogactwo ma zapewnioną opiekę. Dlatego nie musi się
wstydzić ani ciężkiej choroby układu oddechowego, ani martwić się, jak przyj-
dzie mu spędzić ostatnie chwile. Warto zwrócić uwagę, że o względy wdowy po
paserze, tuż przy jego łożu śmierci, ubiega się Wazelina, dobrym znajomym
umierającego. Stosunek do śmierci i pamięci o zmarłym idealnie określa myśl
adoratora: „przerobiliśmy pasera”
36
.
Nawet u partnerek byłych przestępców ich notowania szybko spadają
i w miarę możliwości, jeśli znajdzie się tylko chętny, starają się one pozbyć nie-
dawnego kochanka. W krótkim utworze Nowakowskiego Tapeta
37
, Mela
zmęczona utrzymywaniem tytułowego bohatera stara się go pozbyć na rzecz no-
wego wielbiciela. Sposób, w jaki pozbawia się dachu nad głową byłego krymi-
nalisty, jest brutalny i polega na sponiewieraniu i wyrzuceniu za drzwi, jednakże
w opisywanym przypadku uznanie dla starego złodzieja jest większe niż chęć
przejęcia całej przestrzeni mieszkaniowej. Wśród przestępców rządzi prawo pię-
ś
ci i z tego względu mężczyźni mają głos decydujący. Nawet Mela, jako właści-
cielka mieszkania, nie może się sprzeciwić decyzji nowego partnera.
Podsumowanie
Narzuca się dość uporczywie pytanie, czy można przedstawioną repre-
zentację przypisać do rzeczywistości państwa polskiego przełomu lat 50. i 60.?
Jeśli rozpatrywać powyższe rozumowanie w ramach teorii habitusu Pierre’a
Bourdieu i uznamy, że większość kryminalistów można sprowadzić do zaprezen-
towanej „drogi rozwojowej”, nietrudno będzie przyznać, iż polscy przestępcy wy-
kreowali oryginalne potwierdzenie powyższego rozumowania. „Habitus tworzy
syndrom smaku, mowy, ubioru, obejścia i innych reakcji”
38
, jest jakby kwintesen-
cją określającą przynależność do danej klasy społecznej, a zarazem specyficznym
nacechowaniem jednostki. Choć wymaga to dokładniejszych badań, można zary-
zykować stwierdzenie, że świat przestępczy charakteryzuje się:
-
właściwym sobie polem społecznym (co w przypadku
habitusu nie jest konieczne)
-
osobliwym kodeksem postępowania
-
posiadającym liczne neologizmy językiem
-
hierarchią
-
ustalonymi formami spędzani wolnego czasu
-
odpowiednią drogą rozwojową,
a co za tym idzie spełnia wszystkie wymogi, aby określić go habitusem. Potwier-
dzeniem tezy są przytoczone źródła, w których łatwo dostrzec, że przestępcy nie
36
Ibidem, s. 44.
37
Ibidem, s. 52-59.
38
J. Turner, Struktura teorii socjologicznej, Warszawa 2006, s. 601-603.
Na marginesie – rysopis przestępcy...
93
dążyli do wyjścia poza obręb własnego świata. Każdy z nich znał zasady awansu
w hierarchii, możliwości zostania zdegradowanym, reguły, jakich należy prze-
strzegać. Ciekawym zagadnieniem, wymagającym jednak znacznie szerszego po-
równania, byłoby zestawienie wizerunku przestępcy polskiego z przestępcą innej
narodowości. Po przeprowadzeniu podobnych badań można by wypracować
wniosek, na ile zaprezentowany przeze mnie model jest charakterystyczny dla da-
nego okresu PRL – u, a na ile może mieć cechy uniwersalne.
Warto także zawrócić uwagę na pewne aspekty wynikające z treści wy-
korzystanych utworów literackich. Znamienne jest, iż w żadnej z pozycji, na pod-
stawie których powstawała praca, nie ma mowy o jakiejkolwiek resocjalizacji
więźniów. W tym wypadku więzienie jest jakby przechowalnią dla kryminalis-
tów, którzy nierzadko wychodzą z niego jeszcze bardziej zdeprawowani, niż
przed rozpoczęciem kary. Można by sądzić, iż przestępcy funkcjonują w zaklę-
tym kręgu i nie są w stanie się z niego wydostać. Najbardziej niepokojące jest
w tym wszystkim wychowanie dzieci w rodzinach o charakterze kriminogennym,
które w zależności od płci są naznaczone albo prostytucją, albo bandytyzmem.
Nie mniej przerażająca przewidywalność istnieje w relacjach kobieta – mężczy-
zna, gdzie płeć piękna jest całkowicie przypisana do sfery prywatnej, a jej zada-
nia ograniczają się do obrębu domu rodzinnego. W takim wypadku jedyną alter-
natywą jest przeniesienie się do sfery publicznej, rozumianej jako prostytucja.
Choć musimy być nieufni w stosunku do źródeł, brak innej drogi dla kobiety
w utworach czterech autorów budzi zastanowienie. Warto zauważyć, że na przy-
kład w opowiadaniu Hłaski Ósmy dzień tygodnia możemy zaobserwować fun-
kcjonowanie stereotypu kobiety niezależnej w środowisku lumpenproletariackim,
którą postrzega się jako prostytutkę
39
.
Ciekawym zjawiskiem jest posługiwanie się w społeczeństwie polskim
do dnia dzisiejszego pojęciami charakterystycznymi dla środowiska przestępcze-
go (argotyzmy). Słowa takie jak „kozak”, „gites”, „cwaniak”, „kocówa” dawno
już wyszły poza przypisany im pierwotnie obręb socjolektyczny. Z pewnością li-
teratura piękna, film czy relacje interpersonalne przyczyniły się do rozszerzenia
kręgu odbiorców rozumiejących znaczenie komunikatu zawierającego terminolo-
gię argotyczną. Drugą kwestią językową, którą warto poruszyć jest rola jaką speł-
nia „ksywka”. Autorzy przypisują jej znacznie większą wartość niż imionom czy
nazwiskom, które padają w źródłach sporadycznie. Pseudonim tworzy dla krymi-
nalisty całkiem nową osobowość, która stopniowo przejmuje rolę nadrzędną. Jest
to o tyle korzystne, iż dla danego pola przestępczego może istnieć tylko jeden
„Wazelina” czy Wampir”, co określa dość precyzyjnie noszącą go osobę. W ta-
kiej sytuacji nie zachodzi ryzyko, że dojdzie do jakiejkolwiek pomyłki przy – na
przykład – przypisywaniu zasług.
Na zakończenie chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na wszechobejmującą
brutalność zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej w przestrzeni egzysto-
wania kryminalistów. Jak się okazuje, w środowisku przestępczym nie ma miejs-
ca na poszanowanie drugiego człowieka, na tolerancję wobec zachowań niesche-
matycznych czy jakikolwiek brak ordynarności. Niewątpliwie niektóre elementy
prozy, na których opieram swój osąd, są przejaskrawione, a rzeczywistość literac-
ka jest wyraźnie ukształtowana przez pisarzy. Ale nawet jeżeli czytelnik czy ba-
dacz ma prawo sądzić, że rysopis przestępcy odbiega od literackiego wzoru, dla-
39
M. Hłasko, op.cit., s. 38-41.
94 S
EBASTIAN
W
ILK
czego tak trudno zaobserwować w utworach autorów jakąś myśl, mogącą podwa-
ż
yć silnie zokrutniałe wyobrażenie. Najwyraźniej szlachetni bandyci w rodzaju
Rob Roya czy Robina Hooda nie tylko nie cieszyli się uznaniem wśród złodziei
czy włamywaczy, ale zostali odrzuceni nawet przez powieściopisarzy. Jest to
przygnębiające tym bardziej, że okres po 1945 r. w Europie Wschodniej to czas,
kiedy, jak pisze Andrzej Szczypiorski, instytucjonalizowane „totalizmy (...) pod
rozmaitymi hasłami ideowymi, które zresztą odgrywały wyłącznie rolę kostiumu
i dekoracji, uprawiały bandytyzm zupełnie jawnie, w biały dzień, przy akompa-
niamencie orkiestr dętych oraz deklamacji”
40
.
40
Andrzej Szczypiorski, op. cit. s. 73.
Czy i jak „Gazeta Krakowska” wspierała inicjatywy...
95
Studenckie Zeszyty Historyczne
Koła Naukowego Historyków Studentów UJ – z. 12.
P
AWEŁ
J
AGŁO
CZY I JAK „GAZETA KRAKOWSKA” WSPIERAŁA
INICJATYWY OKOŁOZWIĄZKOWE KRAKOWSKIEJ
„SOLIDARNOŚCI” W LATACH 1980–1981?
„Gazeta Krakowska” od początku dziejów „pierwszej” „Solidarności”
szeroko informowała czytelników o powstaniu Niezależnych Samorządnych
Związków Zawodowych, następnie opisywała formowanie się nowej organizacji
pracowniczej, przedstawiała pomysły programowe, a także konflikty na linii wła-
dza – Związek w postaci strajków, marszów protestacyjnych i głodowych, okupa-
cji budynków, a w konsekwencji negocjacji. Dziennikarze „Krakowskiej” byli
w hali „Olivii” w Gdańsku podczas I Krajowego Zjazdu Delegatów „Solidarno-
ś
ci” we wrześniu i październiku 1981 r. i podczas posiedzeń Krajowej Komisji
Porozumiewawczej.
Niepoślednią rolę w obecności NSZZ na łamach dziennika odegrał Re-
gion Małopolski „Solidarności” – jego przywódcom udostępniano łamy czasopis-
ma, aby mogli przedstawić swoje propozycje programowe, to z nimi redakcja po-
lemizowała. Przez te szesnaście miesięcy ukazało się kilkaset komunikatów MKZ
„Małopolska”, a także wywiadów z czołowymi postaciami Związku w Krako-
wskiem. Zebranie tych faktów może świadczyć, że małopolska „Solidarność”
była wspierana przez „Gazetę”. Na jej łamach prezentowano kilka akcji, przeważ-
nie charytatywnych, przeprowadzonych przez Związek i dziennikarzy gazety.
Krakowska „S” i „GK” we współpracy znalazły nić porozumienia – partyjny
dziennik popierał inicjatywy Związku, a kiedy wymagały tego okoliczności „So-
lidarność” wspomogła zagrożoną usunięciem redakcję „GK” we wrześniu 1981 r.
Inicjatywy okołozwiązkowe krakowskiej „Solidarności”, to przedsię-
wzięcia o charakterze charytatywnym, które, jak sądzę, jednoznacznie wskazywa-
ły na nić sympatii, jaka łączyła dziennikarzy czasopisma z członkami krako-
wskiego NSZZ – przede wszystkim z KRH
1
, następnie KK HiL
2
. Reszta konta-
któw nie jest udokumentowana na stronach „Gazety Krakowskiej” – z tego
względu nie mogę zabrać głosu w tej sprawie. Jednakże samo spojrzenie, na neu-
tralne dla władz, działania dziennika partyjnego, który zaangażowany był w akcje
filantropijne „Solidarności” może być podstawą do domniemań szerszych, zakuli-
sowych kontaktów, nie tylko w kwestiach dobroczynnych, ale znacznie poważ-
niejszych.
1
KRH – Komitet Robotniczy Hutników.
2
KK HiL – Komisja Kombinatu Huty im. Lenina.
96 P
AWEŁ
J
AGŁO
Charytatywne: bale, aukcje dzieł sztuki i koncerty organizowane przez mało-
polską „Solidarność” z udziałem dziennikarzy „Gazety Krakowskiej”
25 listopada 1980 r. „Gazeta Krakowska” zamieściła komunikat koła
NSZZ „Solidarność” przy Zakładach Artystycznych „ART” i Okręgu Związku
Polskich Artystów Plastyków. Owe organizacje zapowiadały na 5 i 6 grudnia
1980 r. aukcję charytatywną na rzecz NSZZ w Pałacu Sztuki. Proszono artystów
o składanie prac do 29 listopada 1980 r. Licytację poprowadzić mieli: Anna Stry-
charska i Jerzy Stuhr. Redakcja od siebie zaprosiła wszystkich czytelników do
wsparcia „Solidarności”
3
.
Nie trzeba było długo czekać na sprawozdanie dziennika z aukcji.
W świątecznym wydaniu „Południowej”, 6 grudnia 1980 r. na pierwszej stronie
zamieszczono zdjęcie przedstawiające aktorów – Jerzego Stuhra i Jerzego Fedo-
rowicza na tle słynnej już flagi z logo „Solidarności”, prezentujących obraz na
sztaludze. Pomimo małego zainteresowania, jak głosił napis pod fotografią – licy-
tację: „... prowadzili znakomicie i z sercem aktorzy: Jerzy Fedorowicz i Jerzy
Stuhr
4
”. Cena wywoławcza grafiki wynosiła trzysta złotych, a obrazu tysiąc zło-
tych. Redakcja gorąco zapraszała na drugą część licytacji: „Zapraszamy, bo jest
to niepowtarzalna okazja
.
5
”
Zdecydowanie obszerniejszą relację nadano po zakończeniu aukcji,
w poniedziałkowym wydaniu „Gazety” z 8 grudnia 1981 r. Reporterka Anna
Wcisło przedstawiła dwa dni akcji na rzecz krakowskiej „Solidarności”. Pierwszy
dzień zapisał się niską frekwencję kupujących – zdaniem dziennikarki gro ludzi
w Pałacu Sztuki stanowili sami krakowscy plastycy, którzy ofiarowali NSZZ
swoje obrazy. Większym powodzeniem cieszyły się wśród zgromadzonych na
sali biuletyny informacyjne Związku, niż katalogi aukcyjne. Pomimo planowane-
go zlicytowania stu pięćdziesięciu dzieł sztuki, sprzedaż zatrzymano na setnym
eksponacie, a i nie wszystkie znalazły nabywców. Dopiero drugiego dnia, w so-
botę, 6 grudnia 1980 r. sala aukcyjna wypełniła się tłumem gości. Anna Wcisło
przytaczała zasłyszane opinie na temat wydarzenia: „Sądząc po licytacji jest spo-
ro nabywców, ale też wiele osób, które przyszły „coś” kupić. Słyszę też głosy, że
najważniejszy jest cel
6
”. Znowu była pod wrażeniem sprawności prowadzenia li-
cytacji przez Fedorowicza i Stuhra, lecz tym razem wyraźną satysfakcję dzienni-
karce sprawiło to, iż zdecydowana większość dzieł sztuki została zlicytowana.
Nawet przedstawiała dramaturgię niektórych, bardziej emocjonujących „pojedyn-
ków”. Zebrano łącznie, po dwóch dniach, pięćset dziesięć tysięcy złotych, a orga-
nizatorzy zapowiedzieli, że odbędzie się jeszcze jedna tura licytacji. „Gazeta” zo-
bowiązała się poinformować o terminie. I tak uczyniła – 13 grudnia 1980 r. poda-
no, że następna licytacja odbędzie się w holu Muzeum Narodowego w niedzielę,
14 grudnia
7
.
3
Aukcja na rzecz „Solidarności”, „Gazeta Południowa”, 25 XI 1980, nr 255 (10066), wyd. A, s. 2.
4
Brak tytułu (podpis po zdjęciem), „Gazeta Południowa”, 6, 7 XII 1980, nr 265 (10076), wyd. A, s. 1.
5
Ibidem, s. 1.
6
A. Wcisło, Reporterka „GP” też kupiła rysunek S. Garkowskiego. Aukcja plastyków przyniosła
„Solidarności” pół miliona złotych
, „Gazeta Południowa”, 8 XII 1980, nr 266 (10077), wyd. A, s. 1
i 2.
7
Aukcja na rzecz „Solidarności”, „Gazeta Południowa”, 13, 14 XII 1980, nr 271 (10082), wyd. A,
s. 2.
Czy i jak „Gazeta Krakowska” wspierała inicjatywy...
97
Wyraźnie popierano tego typu przedsięwzięcia – nawet redaktorka Anna
Wcisło zakupiła jeden obraz – informacja, co znamienne, znalazła się już w tytule
reportażu. Podając dokładną sumę, jaką „Solidarność” uzyskała na licytacji, „Ga-
zeta” stawała się bardziej wiarygodna i rzetelna w oczach czytelników.
Już dzień po „uroczystej sprzedaży” Anna Wcisło relacjonowała, że
w wyniku aukcji prowadzonej przez Jerzego Fedorowicza i Annę Sierotwińską
uzyskano dochód w wysokości dwustu siedemdziesięciu tysięcy złotych, ze
sprzedaży stu siedemdziesięciu prac. Reporterka informowała, że odbędzie się
jeszcze jedna licytacja. „Gazeta” miała o jej dokładnym terminie poinformować
czytelników
8
.
Prócz licytacji przeprowadzanych w Krakowie, dziennik informował
o aukcjach w innych miejscowościach Małopolski – 28 grudnia 1980 r. w Zako-
panem, w tamtejszym Biurze Wystaw Artystycznych (BWA), taka impreza przy-
niosła Związkowi kolejne sto trzydzieści trzy tysiące dwieście złotych
9
.
13 maja 1981 r. zamieszczono informację o kolejnej aukcji dzieł sztuki
w Muzeum Narodowym, tym razem na rzecz Niezależnego Zrzeszenia Studentów
Uniwersytetu Jagiellońskiego. Uzyskano około dwustu tysięcy złotych. Dzienni-
karz „GK” zauważył, że ta licytacja: „...była zdecydowanie najlepszą z dotych-
czas zorganizowanych w Krakowie. Było w czym wybierać: Nowosielski, Hasior,
Marczyński, Stern, Jarema, z grafiki: J. Waltoś, Gaj, Lutomski, Kantor, itd.
10
”
30 listopada 1980 r. odbył się bal andrzejkowy w hali sportowej „Hutni-
ka” w Nowej Hucie zorganizowany przez KRH, z którego „Południowa” przed-
stawiła relację piórem Jerzego Sadeckiego. Dziennik jednoznacznie popierał takie
wydarzenia, gdyż były przykładem kulturalnej zabawy w atmosferze odnowy mo-
ralnej społeczeństwa: „Chcieli też pokazać, ze zabawy mogą odbiegać od utarte-
go wzoru: tańce i wódka. Stąd znalazły się występy krakowskich aktorów zaprzy-
jaźnionych z Kombinatem, koncert muzyki jazzowej
11
”. Sam tytuł, a także treść
wskazywały na poparcie reportera dla tego typu przedsięwzięć. Zauważył, że
pomimo relaksującej muzyki w wykonaniu jazzowej grupy Old Metropolitan
Band i występu aktorów Teatru Starego z Jerzym Stuhrem na czele, którzy przed-
stawili monologi i piosenki z przedstawienia pod tytułem: „Sen o Bezgrzesznej”,
rozmowy toczyły się wokół spraw aktualnych: „Nawet w ten andrzejkowy wie-
czór słyszę co raz słowa: »Solidarność«, »przyszłość«, »nowe związki«
12
”.
Pierwszy koncert, z którego dochód przeznaczono na potrzeby „Solidar-
ności”, anonsowany na łamach „Krakowskiej” miał się odbyć 14 stycznia 1981 r.
w sali Państwowej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Nowej Hucie. MKZ
13
Ma-
łopolska, za pośrednictwem dziennika, zapraszał na występ Studenckiej Orkiestry
Symfonicznej pod batutą Kazimierza Kryzy, z udziałem laureata konkursu
skrzypcowego w Genui – Daniela Stabrawy
14
. W „Gazecie” nie znalazło się spra-
wozdanie z tego koncertu.
8
(AW), 270 tysięcy dla „Solidarności”, „Gazeta Południowa”, 15 XII 1980, nr 272 (10083), wyd. A,
s. 1.
9
Aukcja na rzecz „Solidarności”, „Gazeta Południowa”, 30 XII 1980, nr 281 (10092), wyd. A, s. 2.
10
(en), około 200 tys. Zł do kasy NZS UJ. Kolejna aukcja dzieł sztuki, „Gazeta Krakowska”, 9 I 1981,
nr 7 (10100), wyd. A, s. 8.
11
(sad), „Solidarne” Andrzejki, „Gazeta Południowa”, 1 XII 1980, nr 260 (10071), wyd. A, s. 2.
12
Ibidem, s. 2.
13
MKZ – Międzyzakładowy Komitet Założycielski.
14
Zaproszenie na koncert, „Gazeta Krakowska”, 13 V 1981, nr 95 (10188), wyd. A, s. 4.
98 P
AWEŁ
J
AGŁO
Remonty miejsc pamięci i użyteczności publicznej
wykonane przez małopolską „Solidarność” opisane na łamach „GK”
Pod koniec lutego 1981 r. w „Gazecie Krakowskiej” ukazał się artykuł
Władysława Hardka – przewodniczącego KRH HiL. W imieniu „Solidarności”
zajął stanowisko w sprawie tragicznego, jak się wyraził, stanu krakowskich szpi-
tali, a szczególnie jednego – Kliniki Psychiatrycznej Akademii Medycznej miesz-
czącej się wtedy przy ulicy Mikołaja Kopernika w Krakowie. Wobec remontu
i zamknięcia na ten czas szpitala, hutnicza „Solidarność” poszukiwała lokalu
zastępczego dla Kliniki. Związkowcy wyrażali swoje oburzenie stanem szpitala:
„Jesteśmy wstrząśnięci i zatroskani rozpaczliwymi warunkami w jakich znajdują
się chorzy przebywający obecnie na Kopernika, pomimo decyzji o zamknięciu
Kliniki. Decyzja ta jest niewykonalna, bo pacjenci nie mają dokąd się udać. (...)
Chcieliśmy więc pomóc i będziemy czynnie pomagać dalej. Los Kliniki stał się
naszą sprawą”
15
. Zaproponował przeniesienie szpitala do części budynku na ulicy
Skarbowej 4 w Krakowie, gdzie zwolniły się pomieszczenia po siedzibie Woje-
wódzkiej Rady Związków Zawodowych (WRZZ). Zapowiedział, że członkowie
„S” z HiL, dzięki przychylności dyrekcji, mieli przeprowadzić remont adaptacyj-
ny budynku dla potrzeb Kliniki. „Konieczne prace wykonamy porządnie i szyb-
ko, bo każdy dzień zwłoki przedłuża zagrożenie życia chorych pozostających
w budynku nie spełniającym już żadnych warunków bezpieczeństwa, bo o higie-
nie szkoda wspominać”
16
. Przy okazji wybuchł konflikt z aktorami Teatru „Gro-
teska”, który mieścił się i dalej znajduje się w tym samym budynku – Hardek za-
rzucał im brak dobrej woli i otwartości na porozumienie. Redakcja „Krakow-
skiej” poparła działania hutników, jednakże zastrzegła: „Zajmujemy generalnie
takie stanowisko jak Wy. Jednak gwoli demokracji uznajemy prawo do zajęcia
wręcz innego stanowiska – i nie odmawiamy mu prawa druku”
17
. Zasadniczo
dziennik popierał inicjatywę KRH, ale nie zgadzał się z pryncypialnym stanowis-
kiem w sporze z artystami, którzy wyrażali obiekcje wobec pomysłu ulokowania
Kliniki psychiatrycznej w bezpośrednim sąsiedztwie teatru. „Solidarność”, we-
dług redakcji, działała w tym wypadku z pozycji siły i w sumie bardzo pozytywne
przedsięwzięcie miało, zdaniem „Krakowskiej”, małą rysę.
Trzy tygodnie później Tadeusz L. Kubica, reporter czasopisma informo-
wał odbiorców dziennika o szybkich postępach w remoncie pomieszczeń przy
ulicy Skarbowej 4. Autor stawiał bezinteresowną pracę członków krakowskiej
„Solidarności” za wzór, w przeciwieństwie do marnotrawstwa i lenistwa, jakie
jego zdaniem, do niedawna ogarniało Polskę. Dla przewodniczącej Komisji Od-
działowej „Solidarności” w Klinice Teresy Leśnia, taka postawa hutników, a tak-
ż
e władz, była nie lada wydarzeniem: „...jeszcze nigdy nie spotkaliśmy się z tak
przychylną atmosferą. Pomogli nam wszyscy, od władz politycznych i admini-
stracyjnych Krakowa poczynając, poprzez MKZ i KRH »Solidarność«, aż do pra-
cujących tutaj, którym należą się szczególne słowa uznania”
18
. Ale i w tym się-
lankowym, wydawałoby się obrazie, dziennikarz doszukał się negatywów. Oka-
15
W. Hardek, KRH. W gmachu na Skarbowej nie będzie konfliktów miedzy aktorami i lekarzami,
„Gazeta Krakowska”, 26 II 1981, nr 42 (10135), wyd. A, s. 1 i 2.
16
Ibidem, s. 2.
17
W. Hardek, KRH. W gmachu na Skarbowej..., op.cit., s. 2 – komentarz od redakcji.
18
Tadeusz L. Kubica, Rekordowe tempo prac przy ul. Skarbowej – zasługą operatywności i poświę-
cenia hutników
, „Gazeta Krakowska”, 19 III 1981, nr 57 (10150), wyd. A, s. 3.
Czy i jak „Gazeta Krakowska” wspierała inicjatywy...
99
zało się, że znaleźli się tzw. „przeszkadzacze”. Inspektorzy nadzoru nie pomagali
hutnikom, a wręcz utrudniali prace: „Obiecać potrafią wszystko, ale załatwić –
nie. Stolarz? Będzie. Murarz? Będzie. I nie ma. Nie rozumiem tego i trzęsie mną
bezsilna wściekłość. Za taką „pracę” powinno się właśnie takich ludzi rozli-
czać”
19
. – stwierdził w wywiadzie dla „Krakowskiej” Władysław Hardek. Na bar-
ki KRH spadło załatwianie wszelkich materiałów budowlanych – nawet o przy-
dział baterii umywalkowych musieli prosić prezydenta Krakowa Józefa Gajewi-
cza. Przewodniczący KRH narzekał także na działania Sanepidu, który kwestio-
nował sposób adaptacji pomieszczeń po WRZZ. „Ci ludzie są oderwani od rze-
czywistości. Nie rozumieją, że pracujemy w sytuacji awaryjnej” – wyrokował
przewodniczący hutniczej „Solidarności” w HiL i zaraz znajdywał winnych całe-
mu zamieszaniu z powodu Kliniki: „Ci sami, którzy teraz wszystko kwestionują,
latami tolerowali stan kliniki, gdy mieściła się przy ul. Kopernika. Gdy ja tam by-
łem bałem się dosłownie przejść korytarzem. Wszystko groziło zawaleniem. Jak
w ogóle można było dopuścić do takiego stanu?”
20
W komentarzu reportera wy-
czuwa się nutę potępienia dla odpowiedzialnych za taki stan rzeczy i zrozumienie
dla wysiłków krakowskiej „Solidarności”. Wyraźnie „Gazeta Krakowska” popie-
rała takie akcje, które, zdaniem redakcji, były początkiem brania odpowiedzialno-
ś
ci za losy kraju przez związek zawodowy. Na dwóch artykułach o Skarbowej
dziennik zakończył reportaże o perypetiach Kliniki i KRH.
Następną inicjatywą „remontową” krakowskiej „Solidarności” było od-
restaurowanie dworku w Goszycach. 21 i 22 kwietnia 1981 r. zamieszczono
w „Gazecie” artykuły o niszczejącym dworku – siedzibie zasłużonego dla Krako-
wa i Polski rodu. Jego ostania właścicielka Zofia z Zawiszów Kern była matką
Jerzego Turowicza, działała w Drużynach Strzeleckich, była wywiadowcą przy
sztabie I Brygady. W latach okupacji niemieckiej w dworku znalazły schronienie
setki osób. Po wojnie siedziba rodu została odebrana właścicielom. Na apel wnu-
czki ostatniej właścicielki Goszyc zareagował przewodniczący MKZ Małopolska
Mieczysław Gil, który poinformował redakcję dziennika, że KRH była gotowa
odremontować zniszczone budynki
21
.
Po oględzinach dworku – Mieczysław Gil poinformował „Gazetę”, że
KRH wstępnie zainteresowana była przejęciem opieki nad zabytkowymi zabudo-
waniami. Jednakże, jak się wyraził przewodniczący MKZ, Plenum Związku mu-
siało przedyskutować propozycję KRH. Planowano, że w jednym z dworków zo-
stanie urządzony sobotnio – niedzielny ośrodek wypoczynkowy albo zostanie on
przeznaczony dla rencistów. Pomimo, że w zabytkowych zabudowaniach mie-
szkały trzy rodziny, dla których szukano lokali zastępczych, Prezydium krako-
wskiej „Solidarności” liczyło na poparcie członków Związku
22
.
Podczas uroczystości związanych z kolejną rocznicą śmierci Józefa Pił-
sudskiego, reporter „Krakowskiej” zapytał Mieczysława Gila co dalej z inicjaty-
wą objęcia patronu „Solidarności” nad dworkiem w Goszycach – miejscem
pierwszej kwatery, awangardy „Pierwszej Kadrowej”? Okazało się, że pierwotne
plany uległy modyfikacji – MKZ proponował, w porozumieniu z Krakowskim
19
Ibidem, s. 3.
20
Tadeusz L. Kubica, Rekordowe tempo prac przy ul. Skarbowej..., op. cit., s. 3.
21
M. Smoczyńska, pik, żur, Może hutnicza „Solidarność” uratuje dworki?, „Gazeta Krakowska”, 22
IV 1981, nr 80 (10173), wyd. A, s. 1 i 4.
22
J. Piekło, W. Żurawski, KRH przejmuje wstępnie opiekę nad dworkami, „Gazeta Krakowska”, 23
IV 1981, nr 81 (10174), wyd. A, s. 4.
100 P
AWEŁ
J
AGŁO
Oddziałem Związku Literatów Polskich, przeznaczyć go na dom pracy twórczej
z biblioteką dzieł Jozefa Piłsudskiego i Czesława Miłosza – noblisty anno domini
1980, który przez krótki czas mieszkał w Goszycach
23
. Po raz kolejny dziennik
podejmował, jak stwierdził autor, sprawę zachowania dla przyszłości miejsc,
związanych z postacią Marszałka.
Na początku czerwca 1981 r. reporter „Gazety” Marian Hanik pisał
o inicjatywie budowlanej „Solidarności”. W Radziszowie, budowany od 1973 r.
Ośrodek Szkoleniowo-Dydaktyczny „Agora” postanowiono przeznaczyć na Oś-
rodek rehabilitacyjny dla małych dzieci, a jego dyrektor dr Józef Slatnik, jak się
wyraził reporter: „...po wielu latach, spędzonych w walącej się ruderze dość nies-
podziewanie otrzymał wreszcie godziwe warunki do swej trudnej, a tak bardzo
potrzebnej pracy”
24
. Jak się okazało kilka dni później, dziennikarz podał nie do
końca sprawdzone informacje – Ośrodek jeszcze nie działał, a otwarcie na Dzień
Dziecka sfingowano – mali pacjenci mieli tam przebywać od kilku dni, jednak
już po paru godzinach zostali stamtąd wywiezieni.
Reporter ponownie pojechał do Radziszowa, aby wyjaśnić okoliczności,
w jakich wprowadzono go w błąd. Budynek Ośrodka był pusty, gdyż jak stwier-
dził jego dyrektor, musiał przejść dezynfekcję. Potwierdziły się jego najgorsze
przeczucia – „Panie to było takie samo otwarcie jak wszystkie inne. Na pokaz”
25
– stwierdzili robotnicy, z którymi rozmawiał Marian Hanik. Sprawa dotarła do
Mieczysława Gila – przewodniczącego MKZ Małopolska, który zobowiązał się,
ż
e po zbadaniu sprawy poinformuje redakcję „GK”. Dziennikarz nikogo nie os-
karżał o zaniedbania, ale jego komentarz był porażający dla „Solidarności”: „Co
tu jest grane? Nie wiem. Wiem tylko, że finał wspaniałego dzieła sprawiedliwości
społecznej, jakiego dokonała „Solidarność” budowlanych, przekazując luksusowy
„ośrodek szkoleniowy” kalekim dzieciom zakłócony został bolesnym incyden-
tem”
26
.
Tym stwierdzeniem rozpoczął spór. Kilka dni później na konferencji
prasowej szefa MKZ – Mieczysława Gila, nie pojawili się przedstawiciele Zwią-
zki z „Krakbudu” i Montinu, którzy odpowiadali za realizację projektu. Swoją
nieobecność tłumaczyli tym, iż prasa tendencyjnie przedstawiła sprawę otwarcia
Ośrodka, stwierdził, że „S” nie ma sobie nic do zarzucenia, bo przecież obiekt
i tak miał być oddany do użytku. Uważał, że zamieszanie spowodowane „otwar-
ciem” budynku będzie owocną nauczką dla Związku: „...który poszukiwał najle-
pszych form działalności”
27
. Reporter „Krakowskiej” przychylił się do stwierdze-
nia przewodniczącego MKZ, lecz zauważył: „Szkoda, że uroczystość otwarcia
została następnie zmącona. Sądzimy jednak, że organizatorzy wyciągną ze
sprawy właściwe wnioski”
28
. Nie krytykował samej idei pomocy przez Związek
23
(l), Białe plamy w najnowszej historii Polski. Msza w Katedrze Wawelskiej – Kwiaty na kopcu na
Słowińcu. Skromna uroczystość w rocznicę śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego
, „Gazeta Krakow-
ska”, 13 V 1981, nr 95 (10188), wyd. A, s. 2.
24
M .Hanik, Budowlana »Solidarność« – dzieciom, „Gazeta Krakowska”, 2 VI 1981, nr 109 (10202),
wyd. A, s. 1 i 2.
25
M. Hanik, Prostujemy – Ośrodek Rehabilitacji dla Dzieci w Radziszowie mimo oficjalnego otwarcia
– nie działa. Przypadek – czy impreza w zupełnie starym stylu
?, „Gazeta Krakowska”, 4 VI 1981, nr
111 (10204), wyd. A, s. 1 i 3.
26
Ibidem, s. 3.
27
M. Hanik, Najważniejsze, że chore dzieci otrzymają wspaniały ośrodek leczniczy, „Gazeta Krakow-
ska”, 8 VI 1981, nr 113 (10206), wyd. A, s. 1 i 4.
28
Ibidem, s. 4.
Czy i jak „Gazeta Krakowska” wspierała inicjatywy...
101
potrzebującym, w tym przypadku dzieciom, lecz sposób przedstawienia przez
„Solidarność” wyników swoich prac.
Kwestia Ośrodka w Radziszowie, była moim zdaniem ostrzeżeniem, dla
„GK”, aby nie wierzyć we wszystkie działania charytatywne „Solidarności” i dla
Związku – od tego czasu dokładnie należało wybierać filantropijne cele i ludzi,
którzy je wykonają.
Inicjatywa racjonalnego zagospodarowania przestrzeni miejskiej Krakowa
Podczas Dni Krakowa w 1981 r. „Gazeta Krakowska” wspólnie z Komi-
sją Kultury MKZ Małopolska i Komitetem Organizacyjnym „Dni Krakowa” zai-
nicjowała akcję budowy przyjaznych dla dzieci placów zabaw. Do tamtej pory,
jak zauważyła autorka stosownego artykułu, na krakowskich osiedlach i w par-
kach miejskich nie było tego typu miejsc. Krakowscy architekci zaczęli projekto-
wać obiekty zabaw wraz ze specjalnymi „przyrządami” dla najmłodszych krako-
wian, a także elementy małej urbanistyki miejskiej, znacznie wcześniej, przed
wymyśleniem akcji przez „GK”, „S” i Komitet Organizacyjny, jednakże wszyst-
ko rozbijało się o brak wykonawców. Starania na rzecz poprawy krajobrazu miej-
skiego, zdaniem Zofii Święckiej – Łuczyńskiej, rozpływały się w biurokracji,
choć była nadzieja na zmianę takiego stanu rzeczy
29
. Ewa Pałka przedstawiła po-
mysły architektów na place zabaw dla dzieci
30
. W wykonanie projektów miła się
włączyć krakowska „Solidarność”.
Kilka dni później dziennik donosił, że skutki akcji były mizerne: „Ogło-
szona zbiórka prac, projektów dotyczących rozwiązań miejsc zabaw na osiedlach
nie osiągnęła jeszcze spodziewanych rozmiarów”
31
.
Wobec czego przedłużono
termin składania prac na ręce głównego plastyka miasta Jerzego Nabieracza o kil-
ka dni. Redakcja apelowa o odkurzenie starych projektów, o których tyle się
mówiło, nawet na łamach dziennika. Jak się okazało najwięcej prac przysłały
dzieci: „...które nie zawiodły i swe wyobrażenia o placu zabaw, marzenia ubrały
w kształt szkiców, obrazków”
32
. Ich głos, jak twierdziła autorka, miał być brany
pod uwagę.
Akcja ta nie dotyczyła tylko budowy placów zabaw, ale także zagospo-
darowania przestrzeni wokół nowych osiedli. Dziennikarze „Krakowskiej” przed-
stawiali zaniedbania, które stwarzały niebezpieczeństwo dla bawiących się dzieci.
Podawano przykłady i adresy takich miejsc, interweniowano u administratorów
osiedli. Przedstawiano wreszcie wyniki badań naukowych, które mówiły o prze-
szkodach w prawidłowym rozwoju najmłodszych, jakie stwarzały niewykończone
blokowiska
33
.
29
Z. Święcka-Łuczyńska, Pilotujemy wspólne przedsięwzięcie Komisji Kultury MKZ „Solidarność”
i Komitetu Organizacyjnego »Dni Krakowa«. Stawka jest wysoka – prawidłowy rozwój najmłodszych,
ich pogodne dzieciństwo. Mała ale ważna architektura
, „Gazeta Krakowska”, 9 VI 1981, nr 114
(10207), wyd. A, s. 1 i 3.
30
E. Pałka, Czyż obecnie stosowane urządzenia do zabaw, nie są raczej narzędziami do tortur dla
dzieci?...
, „Gazeta Krakowska”, 9 VI 1981, nr 114 (10207), wyd. A, s. 3.
31
(Pa), Stawka jest wysoka – prawidłowy rozwój najmłodszych, ich pogodne dzieciństwo, „Gazeta
Krakowska”, 16 VI 1981, nr 119 (10212), wyd. A, s. 1 i 2.
32
(Pa), Stawka jest wysoka, op.cit., s. 2.
33
(Pa), Stawka jest wysoka – prawidłowy rozwój najmłodszych, ich pogodne dzieciństwo, „Gazeta
Krakowska”, 24 VI 1981, nr 124 (10217), wyd. A, s. 4.
102 P
AWEŁ
J
AGŁO
Czerwcowa akcja zbierania projektów skończyła się... wystawą szesna-
stu projektów zagospodarowania przestrzeni miejskiej. Jednakże powstał Społe-
czny Komitet Budowy Placów Zabaw. Dyrektor Teatru „Groteska” – Freda Le-
niewicz zobowiązała się przekazać dla jednego placu zabaw niepotrzebną sceno-
grafię. Inicjatywy były całkowicie oddolne, a „Krakowska” stała się koordynato-
rem akcji – kojarzyła osoby, które miały pomysł, z wykonawcami, czy ofiaroda-
wcami materiałów budowlanych. Lech Dziewulski, inspirator akcji z ramienia
„Solidarności” wymyślił jak zainteresować tym przedsięwzięciem większą rzeszę
krakowian: „Jak zatem zachęcić ludzi dobrej woli do tej akcji? Wydaje się nam,
ż
e tylko przykładem! Zatem zagospodarujmy choć jedno osiedle, choć jedno po-
dwórko, pokażmy, że można, a ludzi czynu znajdzie się na pewno więcej”
34
.
Sztandary NSZZ „Solidarność” w Krakowie
„Gazeta Krakowska” poświęciła trochę swojego miejsca na relację
z uroczystości poświęcenia sztandarów Związku w Krakowie. Zawsze pisała
o tych wydarzeniach w podniosłym, wręcz patetycznym tonie.
Po raz pierwszy informowała o takim wydarzeniu 7 maja 1981 r. Zapo-
wiadano, że 9 maja 1981 r. w Katedrze na Wawelu o godzinie 9.00 odbędzie się
uroczyste poświęcenie Sztandaru Związkowej Organizacji „Solidarności” ufun-
dowanego przez załogę PKS Oddziału Osobowego w Krakowie. Wyjaśniono, że
celem tej uroczystości było: „...dążenie do reaktywowania swojego święta na os-
tatnią niedzielę kwietnia każdego roku”
35
. W Dniu Pracownika Transportu mieli
wziąć udział: kard. Franciszek Macharski i Lech Wałęsa. Dziennikarz zauważył,
ż
e było to wydarzenie bez precedensu, bo i pierwszy sztandar „Solidarności” miał
być poświęcony, a i w Katedrze Wawelskiej chorągwie raczej spoczywały jako
wota z wojen i pól bitewnych, a teraz: „...pierwszy sztandar, który w misji
pokojowej służenia społeczeństwu i narodowi opuści po poświęceniu mury pra-
starej Wawelskiej Katedry”
36
.
Obszerną relację z tego wydarzenia wydrukowano 11 maja 1981 r. Na
pierwszej stronie „Krakowskiej” zamieszczono zdjęcie przedstawiające uroczys-
tość poświęcenia sztandaru. Notabene informacja ta, co warto zapamiętać, ukaza-
ła się przed innymi – z obchodów Dnia Zwycięstwa. Szeroko cytowano słowa
kard. Franciszka Macharskiego wygłoszone podczas homilii: „(...) przychodzicie
(...) na początku ogromnego trudu – zwyczajnej [rozstrzelenie tekstu – reda-
kcja „GK” – P. J.] pracy, którą są dla Was polskie drogi, wasze warsztaty
,
biura.
Przychodzicie ze znakiem, pod którym chcecie trudzić się. Oto jest początek”
37
.
Po kazaniu poświęcono sztandar i odczytano list Komitetu Organizacyjnego
NSZZ „Solidarność” Oddziału Osobowego PKS w Krakowie do Jana Pawła II –
w całości został przytoczony przez reporterkę dziennika. Na zakończenie mszy
ś
więtej – określenie to użyto jeden raz w tekście – odśpiewano „Boże coś Pol-
skę...” Brawami, jak zauważyła Grażyna Nowak, powitano delegację KKP z Bo-
34
E. Pałka, Zapraszamy do współpracy urbanistów, architektów, plastyków i rodziców, „Gazeta
Krakowska”, 30 VI 1981, nr 128 (10221), wyd. A, s. 3.
35
(TAS), Poświecenie pierwszego w Krakowie sztandaru „Solidarności”, „Gazeta Krakowska”, 7 V
1981, nr 91 (10184), wyd. A, s. 4.
36
Ibidem, s. 4.
37
G. Nowak, Podniosła uroczystość na Wawelu, „Gazeta Krakowska”, 11 V 1981, nr 93 (10186),
wyd. A, s. 1, 3.
Czy i jak „Gazeta Krakowska” wspierała inicjatywy...
103
gdanem Lisem na czele. Zaznaczono, że: „Obecny jest także przewodniczący
MKZ NSZZ »Solidarność« Małopolska Mieczysław Gil”
38
. Dalej udano się na
Plac Jana Matejki, gdzie przed Grobem Nieznanego Żołnierza złożono kwiaty.
W dalszej części uroczystości, w Teatrze im. Juliusza Słowackiego przekazano
związkowcom poświęcony sztandar – jak zaznaczyła dziennikarka, na sali zasie-
dli wicedyrektor Zjednoczenia PKS – Wawrzyniec Topolski i zastępca prezyden-
ta Krakowa – Andrzej Żmuda. Znalazło się także w gazecie miejsce na skrót
przemówienia Bogdana Lisa, a na zakończenie wystawiono spektakl na podsta-
wie sztuki Karola Wojtyły – Brat naszego Boga w reżyserii Krystyny Sku-
szanki
39
.
Niewątpliwie tak obszerna informacja z poświęcenia i nadania pierwsze-
go sztandaru „Solidarności” w Krakowie, a zupełne pominięcie uroczystości
z okazji Dnia Zwycięstwa w mieście, miała swoją wymowę. Redakcja „Krakow-
skiej” promowała, moim zdaniem, nową jakość w życiu publicznym. Czego do-
wodem były słowa kard. Franciszka Macharskiego i wiceprzewodniczącego KKP
Bogdana Lisa, którzy mówili o odpowiedzialności za przyszłość Polski i roli
w społeczeństwie ludzi pracy. Nie były to, znane z propagandy, hasła, a słowa
wypływające z nauki Kościoła. Sam fakt przedstawienia tych wypowiedzi był
znaczący, bo „Krakowska” tym samym szeroko propagowała inny, niż partyjny
punkt widzenia, a tym samym dawała „zielone światło” dla publikacji sprawo-
zdań z podobnych uroczystości. Dowodem na takie stanowisko redakcji była rela-
cja, jaką dwa dni później przedstawiono z obchodów czterdziestej szóstej roczni-
cy śmierci Józefa Piłsudskiego na Wawelu i na Sowińcu
40
.
Ostatniego dnia maja 1981 r. w Katedrze Wawelskiej miała się odbyć
msza św. z okazji Dnia Drukarza – podczas tej uroczystości, jak zapowiadał ko-
munikat, planowano poświęcenie sztandarów. Organizatorzy z NSZZ, za pośre-
dnictwem „Gazety”, zapraszali do udziału wszystkie związki zawodowe zrzesza-
jące drukarzy
41
. W następnym wydaniu dziennika poinformowano o poświęceniu
i ofiarowaniu sztandaru „Solidarności” krakowskim drukarzom
42
. Jednakże rela-
cji z samej uroczystości w „GK” nie zamieszczono.
W pierwszą rocznicę podpisania porozumień na Wybrzeżu, w HiL po-
ś
więcono sztandary NSZZ „Solidarność”: walcowni zimnej blach, wydziału me-
chaniczno-odlewniczego i walcowni zgniatacza. Hutnicy wraz z rodzinami zebra-
li się przed bramą Kombinatu i przeszli na mszę św. do kościoła pod wezwaniem
NMP Królowej Korony Polskiej. Mszę odprawił kard. Franciszek Macharski
i poświęcił cztery sztandary Związku (czwarty należał do „Solidarności” oświaty
i wychowania). Na zakończenie odśpiewano Rotę i Boże coś Polskę
43
. Tym razem
nie przytoczono w relacji treści homilii, ani przemówień władz MKZ. A sama in-
formacja o tym wydarzeniu, którego waga, zważając na wielkość zakładu i liczbę
38
Ibidem, s. 3.
39
Ibidem, s. 3.
40
(l), Białe plamy w najnowszej historii Polski. Msza w Katedrze Wawelskiej – Kwiaty na kopcu na
Słowińcu. Skromna uroczystość w rocznicę śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego
, „Gazeta Krakow-
ska”, 13 V 1981, nr 95 (10188), wyd. A, s. 1 i 2. Nawet wydrukowano kilka zdań z przemówień mar-
szałka, jakie nagrano 5 września 1924 r. pt. O radości życia i O pracy zbiorowej.
41
Za trud wkładany codziennie w pracę nad »Gazetą« serdecznie dziękujemy, „Gazeta Krakowska”,
29, 30, 31 V 1981, nr 107 (10200), wyd. A, s. 1 i 6.
42
Krakowskim drukarzom dziękujemy, „Gazeta Krakowska”, 1 VI 1981, nr 108 (10201), wyd. A, s. 4.
43
(J), Poświęcenie sztandarów „Solidarności” w Nowej Hucie, „Gazeta Krakowska”, 31 VIII 1981, nr
169 (10262), wyd. A, s. 5.
104 P
AWEŁ
J
AGŁO
członków Związku, była przecież nieporównanie większa niż poświęcenie sztan-
darów „S” PKS-u, czy drukarzy, została opublikowana na przedostatniej stronie
czasopisma, w niepozornym miejscu. Zaszła zmiana w samej „Gazecie” – już tak
ochoczo nie przekazywała sprawozdań z tego typu uroczystości. Najprawdopodo-
bniej taki stan rzeczy był wynikiem napięcia jakie po IX Zjeździe PZPR utrzymy-
wał się w kraju, czego wynikiem były liczne akcje protestacyjne. Także w tym
czasie redakcja „Krakowskiej” coraz bardziej popadała w niełaskę Egzekutywy
KK PZPR.
Dopiero 10 grudnia 1981 r. ukazała się informacja o następnej uroczys-
tości poświęcenia sztandaru „Solidarności” w Katedrze Wawelskiej. Kard. Fran-
ciszek Macharski, dokonał prefacji sztandaru Komisji Zakładowej NSZZ „Soli-
darność” Zakładów Energetycznych w Krakowie. Jednakże wymowa jego homi-
lii, wobec bardzo napiętej sytuacji w kraju, zdecydowanie odbiegała od optymiz-
mu, jaki wypływał z jego kazań jeszcze wiosną 1981 r.: „Kiedy przychodzicie
tutaj z tym sztandarem, który mam poświęcić i ze sztandarami innych organizacji,
mogłoby się komuś wydawać, że to rodzaj wojska. Nie! Nie święci się tutaj
sztandarów na wojnę, święci się tutaj sztandary ku pokojowi”
44
. I dalej nawoły-
wał: „Niech się każdy Polak wyzbędzie jakiejkolwiek myśli o konfrontacji sił.
Niech zapomni o tym, że może być inna moc i inna siła, jak moc miłości i rozu-
mu, która ludzi prowadzi do braterskiej miedzy Polakami rozmowy”
45
. Tylko
w rozmowie i kompromisie widział szansę na wyjście z kryzysu. Puenta reportera
nie mogła być zaskoczeniem, zważywszy, że dziennik proponował takie same
rozwiązania jak arcybiskup krakowski: „Tak usłyszał i zanotował te znaczące
fragmenty wypowiedzi dziennikarz, kierując się przy tym najlepszą swą wolą”
46
.
To był ostatni akcent szerokopojętej działalności pozazwiązkowej mało-
polskiej „Solidarności”, której odbicie znalazło się na łamach „Gazety”.
Na pytanie postawione w tytule rozdziału mogę odpowiedzieć jedno-
znacznie – „Krakowska” brała udział w kilku akcjach organizowanych przez kra-
kowską ”Solidarnością” – były to: aukcje dzieł sztuki, z których dochód wspierał
działalność Związku i NZS-u; restauracja zabytkowych miejsc pamięci, jak dwor-
ku w Goszycach, czy odnowa Kopca Marszałka Józefa Piłsudskiego na Sowińcu;
remonty miejsc użyteczności publicznej – pomieszczeń przeznaczonych dla Kli-
niki Psychiatrycznej w budynku na ul. Skarbowej 4 w Krakowie, czy przekształ-
cenie Ośrodka Szkoleniowo-Dydaktycznego „Agora” w Ośrodek rehabilitacyjny
dla dzieci w Radziszowie; oraz propagowanie i wykonanie nowych, przyjaznych
mieszkańcom rozwiązań urbanistycznych na krakowskich osiedlach i placach
zabaw.
Trochę oddzielnym zagadnieniem były reportaże dziennikarzy z uro-
czystości poświęcenia sztandarów „Solidarności” w Krakowie. Charakteryzowały
się one podniosłym tonem – sądzę, że reporterzy starali się pokazać autentyczne
ś
więto nowego związku zawodowego. Także obszerne publikacje homilii
i wyliczanie pieśni religijno – patriotycznych było wyrazem poparcia dla tworzą-
cej się tradycji NSZZ. Nagłaśnianie tego typu uroczystości jest dla mnie dowo-
44
M. Czerski, Homilia kardynała F. Macharskiego: „Niech się każdy Polak wyzbędzie jakiejkolwiek
myśli o konfrontacji sił
, „Gazeta Krakowska”, 10 XII 1981, nr 242 (10335), wyd. A, s. 1 i 2.
45
Ibidem, s. 2.
46
Ibidem, s. 2.
Czy i jak „Gazeta Krakowska” wspierała inicjatywy...
105
dem na to, iż redakcja partyjnego dziennika widziała w „Solidarności” nową ja-
kość moralną, którą warto było upowszechniać.
Sprawozdania z powyższych wydarzeń, niejednokrotnie bardzo obszerne
i zamieszczane na eksponowanych miejscach partyjnego periodyku, były moim
zdaniem wyrazem pozytywnego nastawienia redakcji „Gazety Krakowskiej” do
tego typu aktywności „Solidarności” w życiu społecznym Krakowa i okolic. Na-
leży wszakże zauważyć, że uznanie, które przekładało się na udostępnianie miej-
sca dla różnych akcji charytatywnych organizowanych przez MKZ „Małopol-
ska”, w oczach dziennikarzy „przetrwało” do lata 1981 r. Potem, czy to w następ-
stwie nieustających strajków i akcji protestacyjnych, które zdaniem ludzi tworzą-
cych „Gazetę” prowadziły do wzrostu napięcia w Polsce, czy to w wyniku nacis-
ków Egzekutywy KK PZPR na redakcję, dziennik zamknął swe strony dla różno-
rakich inicjatyw Związku w Małopolsce. Nawet, pilotowana przez „GK” akcja
budowy placów zabaw i racjonalnego zagospodarowania przestrzeni miejskiej,
została jakby przerwana ostatniego dnia czerwca 1981 r. Nie wyjaśniono do ko-
ń
ca kontrowersji wokół budowy Ośrodka rehabilitacji dzieci w Radziszowie
i odnowienia dworku w Goszycach.
Dlatego nie mogę realnie ocenić tych inicjatyw, ponieważ nie znam, za
sprawą dziennika, ich finału, choć można się domyśleć, że duża ich część nie zos-
tał zakończona przed 13 grudnia 1981 r., a potem nie mogła być przez „Solidar-
ność” kontynuowana ze względu na delegalizację Związku.
Zasadna jest ocena idei inicjatyw – NSZZ w Krakowie ciężko pracował
na swój wizerunek, nie pozostawiał swoich pomysłów na papierze, lecz aktywnie
włączał się w ich realizację. Niejednokrotnie przejmował zadania, które należały
do władz wojewódzkich, czy miejskich, tym samym, zgodnie z tym, co już pod
koniec grudnia 1980 r. mówili przywódcy „Solidarności”, stawał się współgospo-
darzem. „Gazeta Krakowska” publikując osiągnięcia Związku, a także przychylne
komentarze, popierała owe działania, jakby stawiając je w opozycji do destruk-
cyjnie oddziaływujących na życie społeczne akcji protestacyjnych „S”.